Co_w_budzie_piszczy_.. - jagiellonczyklasin.edu.pl
Transkrypt
Co_w_budzie_piszczy_.. - jagiellonczyklasin.edu.pl
CO W BUDZIE PISZCZY Nr 28/2012 2012 GAZETKA ZESPOŁU SZKÓŁ PONADGIMNAZJALNYCH cena 1 zł IM.KAZIMIERZA JAGIELLOŃCZYKA W ŁASINIE A W NUMERZE: I w nowym, kolejnym roku! Z poślizgiem, ale w końcu do Waszych rąk! Oj naczekaliście się na „Kaziki”, naczekaliście! Ale są, a my zapraszamy do lektury! Kto chce do nas dołączyć – droga otwarta! Ja, eurosierota...s.3 Po śmierć?.........s.2 Malowana twarz s.4 POZA TYM: TEN PIERWSZY, NIEZAPOMNIANY RAZ… Weronika Marynowska A więc będzie to słowo o uczuciach. O takich dość „intymnych” przeżyciach, o których bez wątpienia warto pisać. A czasem trzeba, by inni zrozumieli. To będzie o pierwszym razie… Tak, tak… Ja swój pierwszy raz pamiętam dokładnie, ze szczegółami... Tak jakby to było dosłownie wczoraj. Takie sytuacje, gdy coś pierwszy raz, pamięta się przez całe życie, prawda? ☺ Było to na początku trzeciej klasy gimnazjum. (Wiem, trochę zbyt szybko, ale ciężko było się przed tym powstrzymać). Do samego końca nie byłam pewna, czy tego chce. Czy to dobry wybór? Czy może lepiej poczekać? No i oczywiście - jakie będą tego konsekwencje? Mówią, że pierwszy raz nigdy nie jest taki, jakbyśmy tego chcieli. A ja się z tym nie zgadzam. Mój był wspaniały. Pamiętam dokładnie jak drżały mi ręce i nogi. Jak serce łomotało mi w klatce piersiowej. Mówiąc krótko - coś niesamowitego. Nie wiedziałam, czy się uda, jak wyjdzie. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że żałuję. Nie żałuję ani troszeczkę! Gdyby tylko można było - powtórzyłabym to kilka razy. Teraz to już niemal uzależnienie. Wszystko, co dobre Działo się……...s.2 ♣ Idę na bal….…s.6 albo szybko się kończy, Ω Jak przeżyć klasę albo trwa wiecznie. Dla z Mickiewiczem mnie – ciągle trwa. Co tu s.6 dużo mówić, gdybym Nasza górą…..s.4 mogła, robiłabym to ® Kilka słów….s.5 codziennie☺. Ale wiem, Kto czyta…….s.7 że to za często, że Dla Was od Was mogłoby nie wyjść na s. 8 dobre. Mogłabym pisać o Szanuj belfra swego tym bez końca. Prawda s.7 jednak taka, że trzeba to przejść samemu. Inaczej nie zrozumie się, dlaczego tak niesamowicie fajne, tak magiczne, niezwykłe jest… farbowanie włosów! Ta podniecająca nowość, diametralna czasem zmiana wizerunku, odkrywanie nowej siebie, w kolejnej odsłonie! I ta niepewność, czy wyjdzie jak trzeba, tak jak sobie zaplanowałam, jak wymarzyłam!!! Ej? Hola, hola farbowanie włosów – o tym mówię! A wy – co tam sobie ubzduraliście????: KOLEJNA TAKA, CHOCIAŻ ZAWSZE INNA… …wyprawa do Torunia i Bydgoszczy. Obserwatorium, historia wszechświata, niebo prawie na wyciągnięcie ręki. Lodowisko i kino. Do tego wykład w toruńskim Zespole Ochrony Środowiska o elektrowniach wiatrowych i w bydgoskim Collegium Medicum. Rozrywka i edukacja – to nieodłączne elementy tradycyjnych już toruńsko-bydgoskich wojaży uczniów „Kazika”. Nasze panie – Izabela Zakrzewska, Joanna Filiżanowska i Barbara Kleman stają niemal na głowie, by uatrakcyjniać kolejne wyjazdy. Wychodzą z założenia – i słusznie – że łącząc przyjemne z pożytecznym zyskuje się więcej. Dla nas to i zabawa, zwłaszcza wygibasy na lodzie (bo przecież nie jazda☺), i atrakcyjna lekcja poza murami szkoły. A i koszty niewysokie. Stali uczestnicy tych wyjazdów podkreślają, że naprawdę warto. Kto jeszcze nie próbował – niech dłużej się nie waha! str.2 Co w budzie piszczy OJ, DZIAŁO SIĘ, DZIAŁO… Drugi Regionalny Konkurs o Zdrowiu. 12 uczniów zmierzyło się w etapie szkolnym z 26 zadaniami. Najlepszym u nas: Mai Mikulskiej i Dominice Zawackiej zabrakło 2 punktów, by awansować do etapu powiatowego. Anna Frąckowiak, Natalia Bibic i Joanna Pliszczyńska (dwie pierwsze z I LO, Joanna z I Technikum) – to trójka młodych najzdolniejszych naszych artystek – to one zajęły pierwsze trzy miejsca w konkursie na najładniejszą ozdobę świąteczną. Ogólnoszkolny Konkurs Kolęd i Pastorałek im. ks. prałata Witolda Weinbergera. W naszej grupie wiekowej Karolina Kondeja wyśpiewała sobie II miejsce, a Patrycja Pliszczyńska – III. Z radością donosimy, iż Ewa Duliasz zajęła zaszczytne III miejsce w internetowym konkursie o Unii Europejskiej! W szkolnym konkursie na oryginalny sms świąteczny najbardziej pomysłowi okazali się Oktawia Moskwa, Emila Rydzyńska, Andrzej Roszycki i Ewa Duliasz. W grudniu braliśmy udział w Tygodniu Wolontariatu organizowanym w ramach projektu społecznego „Szkoła bez przemocy” jako ogólnopolskiego wydarzenia propagującego wolontariat. Byliśmy jedną z 1400 szkół!!! PĘDZĄ, JAKBY NIE BALI SIĘ ŚMIERCI ... Ewa Duliasz Pędzą, pędzą… młodzi kierowcy. Brawura, chęć zaimponowania, pośpiech. Jak niewiele potrzeba, by wylądować na drzewie. Pytam Was, młodzi, brawurowi kierowcy – w imię czego? Warto ryzykować tak cennym skarbem, jakim jest życie? Niedawno przeżywaliśmy tragedię Tomka. Gdybyśmy mogli zapytać, czy warto było spieszyć się dokądkolwiek – odpowiedź byłaby oczywista. Zapytać – niestety – już się nie da… Od kilku miesięcy sama jestem kierowcą. Właściwiej jest powiedzieć – posiadam prawo jazdy, bo do prawdziwego kierowcy mi jeszcze brakuje. Pamiętam radość z pozytywnie zdanego egzaminu. Miałam wrażenie, że góry mogę przenosić w takim dniu. Następnego jednak dnia obudziłam się ze straszną świadomością: Jaka odpowiedzialność pada na mnie i na osoby, które wożę??? Zdałam sobie sprawę, jak niebezpieczne są drogi, jak bardzo trzeba uważać. Wystarczy jeden nieostrożny ruch, jeden niedoświadczony kierowca... Dlaczego tak chętnie ryzykujemy, dajemy ponieść się emocjom? Życie jest jedno, jedno jest zdrowie, jedna jest szansa. Nie możemy jej zmarnować. Wychodzę na ulicę, widzę jadące auta i zastanawiam czasem się, kto co niektórym dał prawo jazdy? Guma zostawiana na ulicy, piski, gwałtowne hamowania, przerażające prędkości... Nie dla takich osób jest PRAWO JAZDY. Trzeba jechać z głową, by dojechać do celu. Wyprzedzać, by być 5 minut wcześniej? Może to te pięć minut, które zdecydują o naszym życiu – bo jednak pięć minut wolniej… Szlag mnie trafia, gdy widzę za kółkiem młodych, głupich. Najchętniej wyrwałabym im dokumenty prosto z ręki i dała dożywotni zakaz wsiadania za kierownicę. Co z tego, że ja pojadę zgodnie z przepisami, uważnie, skoro błąd innego uczestnika ruchu mnie zabije. Nic już tego nie odwróci. Nic nie wróci życia, zdrowia. Nie potrafię zrozumieć zasad kursu dla kierowców. Świeży kierowca powinien być bardziej „pod obstrzałem”. Co to jest 30 godzin kursu? Nic, nic i jeszcze raz nic! W tym czasie uczymy się niezbędnych zadań na egzamin, poza tym zawsze obok nas jest instruktor. On nam nie pozwoli ryzykować, pomoże w momencie zagrożenia. Inna sprawa, gdy sami wyjeżdżamy w trasę. Przecież młody (czytaj: kierowca) uczy się dopiero na drodze, w ruchu. Wprawia się, uczy się sytuacji na drodze, dopiero poznaje trudy bycia prowadzącym. Nie zawsze jednak daje sobie radę, zaledwie co zdał egzamin. Pojawia się błąd. Konsekwencje bywają tragiczne. Sami słyszymy - często w niedzielny poranek – o skutkach sobotnich wyczynów młodych imprezowiczów.. Wiem, że nikt się nie przyzna do błędów czy brawury, każdy jeździ wspaniale, jest królem szos. Ja jednak apeluję – jeździe tak, by żadna jazda nie była waszą ostatnią. Co w budzie piszczy str.3 DO PRACY, RODACY… Motyw pracy jako nadrzędnej wartości zakorzenił się już w pozytywizmie. To właśnie wtedy powstały idee pracy u podstaw, pracy organicznej oraz ewolucjonizmu. Współcześnie od pracy zależy każdy dzień i każda sfera naszego życia. Wielu ludzi w pogoni za chlebem, pieniądzem i lepszym jutrem decyduje się na emigrację. Czasem nawet na drugi koniec świata. Z dnia na dzień obserwujemy, jak coraz to większa grupa ludzi decyduje się na podjęcie pracy za granicą. Ojcowie, matki, synowie, bracia, córki, siostry, czasem dziadkowie i sąsiedzi (jednym słowem wszyscy) dotknięci są w jakiś sposób emigracją zarobkową. Czasem zdarza się, że życie stawia ludzi przed bardzo trudnym wyborem : Pieniądze czy rodzina? Praca czy dom? Wartości, które uważane są za nadrzędne zostają brutalnie wykopane na rzecz dostatku. Współczesna drabina wartości bez wątpienia pogubiła kilka szczebli. Mało kto wie, że pogoń za pracą to nie tylko korzyści i zalety. To bardzo często także cierpienie związane z rozłąką między członkami rodziny. Z tęsknotą i ciągłą niepewnością. Powyższy problem znam niemal od podszewki. Od ponad pięciu lat jestem tzw. EUROSIEROTĄ. Z powodów czysto ekonomicznych - oczywiście. Zwykła rodzina - mamusia, tatuś, starszy brat i młodsza siostra. Każdą możliwą chwilę spędzaliśmy razem. Na spacerze, grając w karty bądź po prostu przed telewizorem. Teraz też tak jest. Z tym, że tych wspólnie spędzonych chwil jest coraz mniej. W wakacje 2005 najróżniejsze wydatki przerosły dochody. Prawie niemożliwym stało się utrzymanie pięcioosobowej rodziny z pensji pracownika zakładu kamieniarskiego. Zaczęły się więc gorące poszukiwania lepiej płatnej pracy. Mama powiedziała babci, babcia cioci, ciocia wujkowi, wujek sąsiadowi i dwóm kuzynkom. Tą samą drogą wróciła informacja o idealnej posadzie.... Wysoka pensja, dogodna umowa i godziny pracy. Jeden tylko szczegół niepokoił nas wszystkich. Wymarzona fucha czekała w.... Anglii. Mimo wielu wątpliwości względy ekonomiczne wygrały i 27 sierpnia tata wyjechał w świat. Pół roku musieliśmy czekać, by znów się z nim zobaczyć. Tęsknota była tak ogromna, że godzinami nie mogliśmy się sobą nacieszyć. Powrót ojca do Polski był decyzją bardzo spontaniczną. Po części rozłąka bolała za bardzo. Po części okazało się jednak, że warunki pracy były straszne... Ciężka praca fizyczna, długie godziny pozbawione odpowiednich przerw. Mało kto jest w stanie wytrzymać taką sytuację. Z dala od rodziny, na łasce bądź co bądź zupełnie obcych ludzi. Tylko nadzieja na zapewnienie nam w miarę godnego życia pozwoliła na przetrwanie tak aż pół roku. Po powrocie do kraju znalezienie etatu graniczyło z cudem. Szczególnie w tak małej miejscowości jak Łasin. Rozpoczęły się więc kolejne poszukiwania. Tym razem punkt docelowy to Holandia. Warunki okazały się nieco lepsze. Upłynęły więc kolejne dwa lata, podczas których ojciec i mąż stał się gościem we własnym domu. Nie wiadomo było już w ogóle, czy to jeszcze jego dom, czy tylko nasz. Pamiętam uczucie, jakie towarzyszyło mi, gdy zbliżały się święta, na które tata wracał. Ten niepokój przed tym, że zjawi się zupełnie obcy człowiek i zburzy nasz świat. Nasz świat, w którym nie ma miejsca na zapracowanych tatusiów. Gdy wyjeżdżał, to nawet nie tęskniliśmy już tak bardzo. W końcu do wszystkiego można się przyzwyczaić. Etap pracy w Holandii także się skończył. Przez jakąś bzdetną kłótnię z szefem. Szczegółów nie znam. Mało mnie to wtedy interesowało. Dwa lata temu z 2009 tata podjął pracę w jednym z łasińskich zakładów pracy. 1400 złotych miesięcznie. Każdy z nas przyzwyczajony był do innego poziomu życia. Każdy miał już swoje wymagania. Tym sposobem po miesiącu beznadziejnej polskiej pracy miał miejsce wyjazd do Belgii. Tak zostało do dziś. Nieraz zastanawialiśmy się nad wspólnym mieszkaniem za granicą. Wszystko jednak za każdym razem kończyło się na wstępnych planach.... Owszem, były wakacje spędzone u taty, po których zostawały miłe i zarazem okropne wspomnienia. Dlaczego okropne? Dokończenie na stronie 5. str.4 Co w budzie piszczy MAGIA MAKIJAŻU Mówi się, że kobieta bez makijażu jest jak rama bez obrazu. Czy to do końca prawda? Malujemy się, żeby wyglądać atrakcyjnie - zaakcentować swoje atuty, podkreślić rysy twarzy lub ukryć nasze niedoskonałości. Malujemy się do szkoły, na randkę, zakupy czy na spotkanie ze znajomymi. Pojawia się jednak bardzo ciekawe pytanie: Czy w takim razie nie da się wyjść z domu bez makijażu? Na pewno nie jest tak, iż malujemy się wszędzie tak samo: idąc do rodziny na wspólny obraz nie malujemy się tak samo jak na dyskotekę. Makijaż nas upiększa, to prawda, ale nasza skóra potrzebuje trochę „wolnego” od ciągłego makijażu. Przecież młodość jest z natury piękna. Poza tym, czy wszędzie, dokąd się idzie, jest potrzebny makijaż? Być może znacie osobę, która nie maluje się nigdy niezależnie od okazji - w porządku, to jej wybór, jeśli tak wygodniej i lepiej, to czemu nie. Z pewnością znacie też takie osoby, dla których makijaż to istotny element porannej toalety. Też w porządku. Nie ma sensu roztrząsanie, co jest lepsze: malowanie się czy nie. Jest to sprawa indywidualna, ponieważ o gustach się nie rozmawia; ile kobiet tyle opinii. Ważne, by makijaż nie stał się przytwierdzoną, niezmywalną Makijaż podkreśla wielowarstwową „tapetą”. urodę kobiety, ale to Dlaczego jednak niektóre kobiety i nastolatki nie wyjdą uśmiech czyni ją piękną Seneka za nic w świecie bez makijażu z domu? Może się palić i walić, ale makijaż być musi. Ważniejszy niż punktualne dotarcie do szkoły/pracy, ważniejszy niż odjeżdżający o czasie autobus/pociąg (czytaj: mogę się spóźnić, nie zdążyć, ale bez makijażu ani rusz!). Powody są pewno różne – nie lubią być „nagie”? Nie chcą „tak” pokazać się innym? Kompleksy, które staramy się maskować? A może strach, że nas ludzie nie poznają bez retuszu?☺ Może po prostu chcemy lepiej wyglądać. Spokojnie, ten artykuł nikogo nie piętnuje. Kredka czy tusz nie są mi obce☺. A ty? Umiesz wyjść z domu „bez twarzy”? ☺ DO PRZODU – BIEGIEM PO ŚNIEGU Wszyscy ludzie - nawet tacy, którzy nie interesują się na co dzień sportem - z pewnością ostatnimi czasy kibicowali Justynie Kowalczyk. Cały cykl Tour de Ski obfitował w wielkie emocje: czy Kowalczyk uda się trzeci raz zdobyć pierwszą nagrodę w tym jakże prestiżowym konkursie? Pierwszy raz w Tour de Ski wzięła udział najlepsza norweska biegaczka Marit Biourgen. W końcu Justyna miała obok godną siebie rywalkę. Przez cały cykl panie szły, a w zasadzie biegły "łeb w łeb". Niedzielny bieg wyczekiwany był zarówno przez kibiców polskich, jak i norweskich. To właśnie bieg pod Alpe Cermis miał być tym decydującym starciem między Marit a Justyną. Ponad 4 mln Polaków przed telewizorami i kilka tysięcy tam - na miejscu oglądało mordercze zmagania wszystkich biegaczek. Kowalczyk po raz kolejny udowodniła że jest fantastyczną biegaczką i potrafi regenerować swój organizm bez żadnych dopalaczy (Marit – mówią cierpi na astmę, jak zresztą 70% uczestniczek). Justynie udało się zwyciężyć nad Biorgen z prawie trzydziestosekundową przewagą. Na nic zdało się zastraszanie naszej biegaczki przez norweskie media, a przede wszystkim przez norweskie uczestniczki. Kowalczyk pokazała klasę - nie pierwszy raz, a my możemy być dumni z takiego sportowca, a właściwie sportsmenki☺. Uwielbiam te chwile, kiedy po morderczej rywalizacji, możemy usłyszeć „Marsz, marsz Dąbrowski..." Dominika Zawacka Co w budzie piszczy str.5 DO PRACY, RODACY! - dokończenie ze strony 3. Swoją drogą wychowywanie się bez ojca mobilizuje do wielu zachowań. Od zawsze staraliśmy się, by nie zawieść oczekiwań rodziców. By choć trochę odwdzięczyć im się za ich trud, by nam wszystkim żyło się lepiej. Życie jest w pewien sposób łatwiejsze, gdy znajdujemy w nim motywację do działania... Według mnie w emigracji zarobkowej to nie jej wymiar ekonomiczny jest najważniejszy. Wszystkie badania, opinie i podsumowania tak naprawdę omijają ludzi. Wiem, że nie jestem jeszcze na tyle świadoma życia, by móc oceniać świat dorosłych. Niedługo jednak sama zacznę do niego należeć i to ode mnie będzie zależeć przyszłość kolejnego pokolenia. Z pewnością nie chciałabym nigdy wyprowadzić się ze swojej ojczyzny. Mimo że znalezienie pracy w dzisiejszych czasach jest trudne, wolałabym próbować żyć w Polsce. Dziś wiele mówi się o absolwentach wyższych uczelni, którzy układają towar na półkach w "Biedronce" albo siedzą na kasie w "Tesco". Mam cichą nadzieję, że nie taka przyszłość czeka każdego studenta. Warto zakładać sobie konkretne i możliwe do zrealizowania cele. Bo przede wszystkim CHCIEĆ to MÓC. Pozytywistyczni ideolodzy bez wątpienia mieli rację, uznając pracę za jedną z podstawowych wartości. Tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono. A praca pozwala nam się w bardzo prosty sposób sprawdzić. Człowiek wykształca w sobie swój własny system wartości. Każdy ma swoją przyszłość tylko i wyłącznie w swoich własnych rękach. To, co będzie dziś, rzutuje na to, co będzie w przyszłości. A jak będzie? O tym dopiero się dowiemy. W Polsce ponad 100 000 dzieci ma „statut” eurosieroty Weronika Marynowska KILKA SŁÓW O…. No właśnie o czym? Ludzkiej życzliwości? Uczciwości? Zaskoczeniu? A może tylko biznes? W czym rzecz? Już wyjaśniam. Czytam książkę. Fantastyczna. Jednym tchem. Połykam rozdział za rozdziałem. Strona dwusetna, trzechsetna, trzysta dwudziesta i… trzysta trzydziesta siódma! A te w środku??? Gdzie moje 16 stron??? Ja wiem – dla wielu z was raj – mniej do czytania! ☺ Szukam w necie – a nuż ktoś ma, spisał, wrzucił.. Jest, ale tylko audio! Zong! Chcę wersję do czytania!!! Buuuu… Nie ma!!! Może szukać nie umiem, ale chęci już brak. Trudno. Grzebię w wersji mp3. Cholera nawet nie rozdziałami leci! Ale wytrwale przesuwam wskaźnik na odtwarzaczu. Mam!! Słucham. Już wiem, co na moich zaginionych stronach! Uff! Zamykam książkę. Już za mną! Boska! A potem irytacja! Książka pięknie wydana, twarda oprawa, ochronna obwoluta i taki błąd. No i wcale najtańsza nie była. Na okładce adres mailowy. A co mi tam. „Witam. Czytam właśnie… przez Państwa firmę… niestety…. na stronie 320….. od razu…. brakuje… nie wynika z wyrwania… nie było… pytanie… mam szczęście… czy seria… szkoda… ładnie wydana… taka wpadka.. .Pozdrawiam…” – klik, poszło. Uprzejmie, nie natarczywie, nie złośliwie – ja tylko pytam. I tak nie liczę na odpowiedź, ale przynajmniej irytacja będzie za mną. Zapominam. Ranek, poczta, klik. Wow! Oczy szeroko otwarte! Totalne, maksymalne zaskoczenie: „Uszanowanie…. przepraszam za techniczny defekt… przytrafił się w książce… niedogodności jakie spowodował…. wadliwie wydrukowany egzemplarz... ponad milion książek rocznie… zdarzają się… niestety… źle wydrukowane… pojedyncze… mam nadzieję…. nigdy więcej… przykra „niespodzianka”… proszę adres… prześlemy… egzemplarz”. Zatkało mnie! Niespodziewanie wydawnictwo i przeprasza, i bez żadnego pytania, żadnego „ale” chce słać książkę! Nawet nie żeby jakiś paragon potwierdzający zakup! Trochę nawet niezręcznie mi. Odpisuję, że miło mi, że zaskoczenie, że już po lekturze, że przeprosiny wystarczą, i w kolejnym mailu znowu: „Z przyjemnością przyślemy…” I o czym ten tekst? Właśnie o tym. Że w tym pędzącym świecie taki drobiazg może przywrócić wiarę w człowieka, w uczciwość, że są jeszcze ludzie na tym świecie. Wiem, wiem. Można mówić – to tylko interes, nie chcą stracić twarzy, liczy się kasa, by kupować, to mydlenie oczu, by ciebie kupić. Ale ja tak nie chcę. Wydawnictwo duże, prawie moloch, klientów masa, a ja jeden żuczek. Na cóż mieliby jednego żuczka zauważyć, nie zdeptać? Dla kilku złotych? Może… Ja wolę wierzyć, że to była zwykła, ludzka uczciwość. I wierzę! str.6 DRUGI ROK… Pierwsze półrocze za nami, tak jak zresztą rok 2011. Przez te ostatnie pół roku najczęściej używanym słowem na świecie był "kryzys", natomiast w szkole - "matura": bo i właściwa za pasem, i próbna za nami (nawet dwie☺). Naprawdę natężenie tego słowa przerosło wszelkie pojęcie. Nie chcę straszyć pierwszoklasistów, ale druga klasa to dopiero obłęd!!! Lektury, lektury, i jeszcze raz lektury, matematyka, angielski, stymulusy, to, tamto... Szczerze mówiąc, zazdroszczę czasem trzecioklasistom mają to za sobą. Z drugiej strony - są w jeszcze gorszym położeniu: wiadomo – egzaminy maturalne. Niby nie samą nauką człowiek żyje. Ale jak tu znaleźć czas na odpoczynek w natłoku tylu obowiązków??? To ten czas, czas, czas ogranicza nas... (Przepraszam za rymy, ale Co w budzie piszczy jest to skutek permanentnego czytania „Pana Tadeusza"). Czasami aż krzyczeć się chce!!! Ale i krzyk na nic. No cóż, najlepszym rozwiązaniem byłoby znalezienie złotego środka. Tylko czy takowy istnieje? Wiecie co, ja chyba swój odnalazłam. Moim jest po prostu dobra organizacja czasu. Rozpisywanie sobie planu dnia bardzo pomaga. Przychodzę do domu, jem, uczę się, czytam - najlepiej jeszcze czynności te rozgraniczyć godzinami i konsekwentnie się ich trzymać. Co jednak, kiedy o tej samej godzinie w telewizji leci ulubiony serial? Boli, ach ja boli! Wiem☺. Jak znoszę ten ból? ☺ Tłumaczę sobie, że gdy zdam te wszystkie przerażające matury, koszmarne egzaminy, skończę te długieeeee studia i dostanę dobrą pracę - to ja już sobie wynagrodzę!!! To pożyję wtedy!☺ Po drugie – i chyba najważniejsze, więc lepiej po pierwsze - najlepiej podchodzić do wszystkiego z optymizmem. Nie zniechęcać się, gdy zobaczy się „Lalkę" czy obecnie czytanego przeze mnie "Pana Tadeusza" (a w pierwszym odruchu zniechęcenie murowane☺!). Nie traktować tego jako wielkiego nudnego grubasa, tylko starać się odszukać tam ciekawą historię. Polonistka usiłuje nas przekonać, że „Pan Tadeusz” tak naprawdę to momentami bardzo zabawna książka. Nie wiem, czy uwierzę, ale spróbuję☺. To samo z nauką. I nie marudzić, i nie użalać się nad swoim losem. Właściwie – to każdy przez to przechodził☺. To chyba dobre rozwiązanie. Dominika Zawacka Studniówka tuż tuż... Za niecały miesiąc studniówka tegorocznych maturzystów, tj. uczniów klas 3 LO i 4T. Taki jeden dzień zabawy, a ile gwaru, krzyku, stresu! Sprzeczki i przepychanki są niemal na porządku dziennym! Ciężko jest zorganizować imprezę taką, by zadowolić wszystkich. Zawsze znajduje się taki, kto powie: „Mi się nie podoba!”. No ale „jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził” ☺. Po wielu dniach negocjacji doszliśmy do porozumienia. Przynajmniej mnie się tak wydaje☺. Pocieszające, że jednak potrafimy... Bez dwóch zdań - dziewczyny dużo bardziej przeżywają ten dzień niż chłopcy. Co ubrać? Jaka fryzura? Jakie buty? Makijaż? To problemy, które często wydają się nam paniom ważniejsze niż choćby ocena semestralna☺. Koniecznie trzeba pamiętać o zapasowych rajstopach! I to najlepiej dwóch parach! Chłopacy - ci to mają dobrze! O fryzurę się nie martwią, właściwie od pierwszej klasy wiedza, że idą w garniturze, makijażu nie robią; buty wyglancować – i tyle! Czeka nas jeszcze sporo lataniny, kombinowania i załatwiania - co niestety może odbić się na nauce. Uwaga! Jeśli ktoś się jeszcze nie zorientował to donoszę, iż nauczycielom wcale to nasze studniówkowe zaangażowanie się nie podoba☺. Pocieszamy naszych belfrów – już niedługo się skończy. A więc cóż - byle do studniówki! Magdalena Karpus Co w budzie piszczy str.7 CZY CZYTAMY KSIĄŻKI? Odpowiedź pewno dosyć oczywista i nie trzeba nawet pytać polonistów☺. Niemniej jednak są i tacy, co wypożyczają (liczymy, że także czytają;-)). Oto ranking wypożyczeń w naszej bibliotece: Najczęściej w bibliotece widać było we wrześniu uczniów klasy II LO, w październiku oddali palmę pierwszeństwa klasie III a LO, ale w listopadzie znowu pobili wszystkich. W grudniu i jedną, i drugą klasę wyprzedziła III b LO. We wrześniu na liście najwięcej wypożyczających znalazła się Dominika Zawacka z II LO. W październiku czytała najchętniej Weronika Marynowska z III a LO. Małgorzata Anzel z III b LO pokochała książki w listopadzie, a grudniu to jej klasowa koleżanka – Daria Błażejewicz była number one. Najlepiej z funkcji łącznika wywiązywał się w I semestrze Krzysztof Łączak, nie gorzej szło Marcinowi Arendtowi i Małgorzacie Anzel. BELFER – FUNKCJONARIUSZ PUBLICZNY Mało kto wie, że naszym nauczycielom od kilku lat przysługuje specjalna opieka. Niestety, wstyd przyznać, przyznana ze względu na nasze – uczniów zachowania. Od 2007 r. nauczyciel jest chroniony jako funkcjonariusz publiczny. Cóż to znaczy? A ni mniej, ni więcej tyle, że nie są bezkarne wszelkie uczniowskie zachowania, które – zgodnie z przepisami kodeksu karnego – klasyfikowane są jako przestępstwa przeciw funkcjonariuszowi publicznemu tzn.: art. 222 - naruszenie nietykalności osobistej, art. 223 - czynna napaść wspólnie z innymi osobami lub z użyciem broni palnej lub innego niebezpiecznego przedmiotu bądź środka obezwładniającego, art. 224 - stosowanie groźby bezprawnej lub przemocy w celu zmuszenia funkcjonariusza publicznego do przedsięwzięcia lub zaniechania prawnej czynności służbowej, art. 226 - znieważenie funkcjonariusza publicznego. O ile raczej do szkoły bez broni przychodzimy☺ (no chyba, że pamiętać będziemy o damskich pilniczkach do paznokci☺), do rękoczynów nie dochodzi, o tyle już – znowu niestety – być może zdarzyło się komuś zachować – co tu owijać w bawełnę – po chamsku i nie na miejscu. Zastanówcie się jednak, czy w ten sposób nie dotknęliście artykułu 226 k.k. Szukając wyjaśnienia, co uznane być może za znieważenie, znaleźć można takie wyjaśnienie: „Sposób znieważania nie jest w art. 226 k.k. ani w ogólnym typie zniewagi (art. 216) określony. Znieważać można słowem, pismem, wizerunkiem, gestem (…). Uwłaczająca godności treść ma charakter względny. Zależy od ocen funkcjonujących w danym środowisku, znaczenia, jakie może nadawać im specyficzna sytuacja, a także stosunków, jakie łączą adresata zniewagi ze sprawcą (…). Zniewaga może przybierać postać lżenia, wyszydzania, a nawet lekceważenia. Musi być jednak czymś więcej aniżeli nieprzyzwoitym zachowaniem czy nietaktem”. Jeśli kiedykolwiek zdarzyło ci się powiedzieć, czego nie powinieneś (czytaj: wulgarnie się odezwać, znieważyć słowem czy gestem), wiedz, że policja ma obowiązek wszcząć sprawę z urzędu i nauczyciel nie musi bronić swojej godności w sprawie cywilnej. Zanim cokolwiek głupiego i chamskiego przyjdzie ci do głowy – pomyśl, bo – pomijając kwestię braku kultury osobistej – grozić ci może sąd. Określone czyny zabronione, popełnione na szkodę nauczyciela, będą ścigane z urzędu (dotychczas były z oskarżenia prywatnego). A kary wcale nie są łagodne. Za znieważenie (ubliżanie, zachowanie w sposób obraźliwy: wyzwiska, obelgi, gesty, pisma, rysunki) – ograniczenie wolności albo pozbawienie wolności do roku. Za naruszenie nietykalności cielesnej (uderzenie lub podziałanie na ciało pokrzywdzonego: popchnięcie, szarpanie za włosy, oblanie wodą, itp. – bez uszczerbku na zdrowiu) – grzywna lub kara pozbawienia wolności do lat 3. Za uderzenie – ograniczenie wolności lub pozbawienie wolności do roku. Za groźby (groźba polega na zapowiedzi, ale również w innej formie oddziaływania na psychikę pokrzywdzonego, przez wykonanie gestów i zachowań np. przystawienie noża do gardła, zbliżanie się z otwartym ogniem do łatwopalnych przedmiotów itp.) – ograniczenie wolności lub jej pobawienie do lat 12. Nie piszę, by straszyć, bo wolę wierzyć – i wierzę – że ten problem w zasadzie naszej szkoły nie dotyczy. Ale warto by wiedzieć, że nie jesteśmy bezkarni, że nie jest tak, iż możemy sobie wszystko. Abstrahując od kwestii dobrego wychowania, manier i naszej etyki – pamiętajmy, że takie zachowanie jest karalne!!! Oczywiście głęboko wierzę też w to, że nie ze strachu przed karą zachowywać się będziemy zawsze właściwie! str.8 Co w budzie piszczy Dla Was od Was Prosto z zeszytu Wszystkiego najlepszego w dniu 18-tych urodzin dla Marty od Dominiki Pozdrawiamy naszego wychowawcę Klasa I d☺ Pozdrowienia dla Maciora, Rzepy de von, Pyzy, Sylwiusza i P…. i dla reszty klasy MY☺ Dla Natalii od Wisiony Pozdrowienia dla II LO Natalia Pozdrowienia dla Pana Michała – Jego dzieci☺ Pozdrowienia dla pani Ilony i pana Bartka – obyśmy pojechali do Brukseli Pilne uczennice Pozdrowienia dla nielicznych zaangażowanych z IV T z wieczną nadzieją, że pozostali zasilą to grono☺ UWAGA! Właściwie już za chwilę pożegnamy znaczną część naszego redakcyjnego zespołu. Dziewczyny kończą już za moment szkołę, a nas zostanie trójka. Ciężko, wręcz niemożliwością będzie, redagować gazetkę w tak okrojonym składzie. Dlatego zwracamy się z prośbą do wszystkich, którzy mają smykałkę do pisania, chcieliby się podzielić tym, co ich bawi i co smuci, co uszczęśliwia i co irytuje, by zasilili nasze szeregi. Czekamy na osoby gotowe związać się z nami na stałe, ale także, które być może jednorazowo mają coś do powiedzenia. Każdy mile widziany! Zapraszamy! Gwarantujemy, że nie boli ☺! Niestety – nie mamy dostępu do Waszych prac maturalnych z języka polskiego, by wyławiać z nich „perełki”, dlatego dzielimy się wyłowionymi przez innych. Przy okazji: maturalna powtórka☺. To pierwsze jest jednak prosto od Was z tegorocznej matury próbnej: Zadanie: Jaką funkcję pełni pytanie w akapicie 1.? Odpowiedź: Pytanie pełni funkcję pytania, ale jest też funkcją odpowiedzi pytaniem na pytanie. Dobrym przykładem jest Marysia, która przez długi czas utrzymywała swoją cnotę, lecz z czasem głód okazał się silniejszy. Bohaterka jako żywy organizm posuwa się do przodu poprzez starzenie. Izabela popada w chwilowy szezlong. Izabela była wymagającą damą i miała wielu partnerów, ale trudno było jej dogodzić. Jednak do niektórych wyborów życiowych zmusza nas zaistniała sytuacja, od której tak naprawdę jesteśmy uzależnieni i od której tak bardzo dużo zależy, gdyż jesteśmy od niej uzależnieni. Miło, że nie jesteśmy jedyni, prawda? ☺ Co w budzie piszczy: gazetka Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych im. Kazimierza Jagiellończyka w Łasinie Redakcja: Weronika Marynowska, Ewa Duliasz, Patrycja Pliszczyńska, Magda Karpus, Martyna Wróblewska (druga wpadka☺) , Basia Duliasz, Dominika Zawacka; Karolina Kondeja