Aktywna wieś

Transkrypt

Aktywna wieś
Katarzyna Kulikowska
Aktywna wieś
Rozmowy o Droszkowie – wsi, w której żyję
Współpracowały: rozmawiały, czytały, poprawiały razem Katarzyna Kulikowska i Agnieszka
Graczew-Czarkowska.
2
Wstęp
Witajcie w Droszkowie, wsi w której żyję. Jako mieszkanka Droszkowa będę waszą
przewodniczką po mojej rodzinnej miejscowości. Pokażę wam tutejszą szkołę, kościół, sklepy,
jezioro i stadninę koni. Moja opowieść będzie utkana na kanwie wypowiedzi lokalnej społeczności.
W tym celu będę pukać do okolicznych domów i spotykać się w różnych miejscach na wsi. Razem
ze mną poznacie cztery grupy ludzi: tubylców, przybyszy, młodzież oraz dziewczynki, które po
jakimś czasie wróciły do Droszkowa. Dowiecie się co myślą o życiu na wsi, zmianach jakie w niej
zaszły, co jest dla nich ważne, co przeszkadza i co chcieliby zmienić. Porozmawiam z młodzieżą o
ich perspektywie na przyszłość. Zapytam czy postrzegają Droszków jako miejsce dla siebie czy
będą go szukać na emigracji. Wspólnie z moimi adwersarzami stworzę obraz Droszkowa w trzech
odsłonach: z przeszłości, obecnego i tego o jakim marzymy. Myślę, że zdania te będą stanowić
ważny głos w sprawie Droszkowa. Zebrane informacje mogą być postulatem zmian w Droszkowie,
a także subiektywną opowieścią o tych ludziach. Dzięki temu, czytelnik może również dowiedzieć
się co interesuje mieszkańców naszej wsi. Wywiady tu przedstawione nie zawsze dają odpowiedź
na pytanie kim jest dana osoba. Z tego powodu, dodam kilka słów od siebie, żeby odbiorca mógł
bliżej poznać moich rozmówców. W tej publikacji zaprezentuję szeroki wachlarz wiekowy i
zawodowy ludności Droszkowa. Zaproszę czytelników do swoistego wehikułu czasu. Oczyma
wyobraźni cofniemy się w czasie i zobaczymy dawną wieś. Wieś, gdzie były jeszcze gospodarstwa
rolne. Pilotem wycieczki po swoim dawnym gospodarstwie rolnym będzie pani Eugenia
Stachurska. Niektórzy mogą tu westchnąć z łezką w oku – Ach, kiedyś to było… Co było, minęło.
Jednak nie poddawajmy się melancholii, żyjmy przyszłością. Teraz są inne czasy, wieś się rozwija,
ewoluuje. Możemy być z tego dumni. Na początku przeprowadzę wywiad z sobą w myśl zasady –
zacznij od siebie! Pozwoli to odbiorcom po części zrozumieć dlaczego zdecydowałam się napisać tę
książkę. Na początku nie chciałam pisać o sobie, ponieważ uważałam, że powinnam bardziej
wyeksponować bohaterów moich wywiadów. To oni są najważniejsi, a nie ja. Jednak znajomi
doradzili mi, że ja jako autorka powinnam najpierw porozmawiać sama ze sobą i zadać sobie
pytanie - Po co to robię? Po długim namyśle zmieniłam zdanie i pomyślałam, że spróbuję i zacznę
od siebie. Może będę dzięki temu bardziej autentyczna i mniej anonimowa. Osobom, dla których
niejasne jest dlaczego postanowiłam napisać tę książkę, w tej a nie w innej formie wyjaśniam.
Powodów mojej decyzji jest kilka. Nie będę tu pisać o prozaicznych rzeczach. Wybrałam temat Wieś, w której żyję. Powód jest prosty, chciałam lepiej poznać moją rodzinną miejscowość, a także
ją zareklamować. Wybrałam formę wywiadów, ponieważ już wcześniej zajmowałam się taką
działalnością. Moim celem było poznać mieszkańców, dowiedzieć się co myślą o Droszkowie, a
także zmierzyć się z czymś nowym i sprawdzić czy podołam wyzwaniu.
Czas autorefleksji. Zaczynam, oto ja. Siedzę w domu przy stole z kartką papieru przed sobą
i długopisem w ręku…
3
Tubylcy
„Aktywna wieś”
07.03.2015 (sobota) godzina 16-sta
Katarzyna Kulikowska, urodzona w 1975 roku, absolwentka Uniwersytetu Zielonogórskiego na
kierunku Edukacja Artystyczna w Zakresie Sztuk Plastycznych. Dyplom obroniła w pracowni
wklęsłodruku i wypukłodruku pod kierunkiem profesora Piotra Szurka. Mieszka w Droszkowie od
urodzenia.
Katarzyna Kulikowska – Jakie zmiany zauważyłaś w ciągu ostatnich 25 lat we wsi?
Katarzyna Kulikowska – W 1990 roku miałam 15 lat. Pamiętam bal na zakończenie szkoły
podstawowej, tańczyliśmy kaczuchy i nie tylko. Każdy z nas otrzymał książkę na pamiątkę. Bal
odbył się w sali wiejskiej, która znajdowała się przy przystanku autobusowym. Teraz w tym
miejscu stoi sklep. Na początku były tam zabawy takie jak ta na zakończenie szkoły, potem
dyskoteki, a później odbywały się tam imprezy: wesela, komunie święte, rocznice ślubu itp. Szkoła
też ulegała ewolucji. 25 lat temu wyglądała zupełnie inaczej. Po jakimś czasie miała zostać
zamknięta, ale Stowarzyszenie Miłośników Droszkowa wywalczyło to, że została. Odnowiono
szkołę według obowiązujących standardów. W szkole są trzy pierwsze klasy i przedszkole. Powstał
plac zabaw dla dzieci i boisko sportowe. W sali wiejskiej, która obecnie znajduje się w szkole, co
jakiś czas organizowane są różne „imprezy” tj. spotkania poetyckie, warsztaty florystyczne,
kulinarne, zajęcia komputerowe. Kościół w Droszkowie również się zmienił. Powstał parking,
cmentarz, ławki są obite materiałem a wnętrze ogrzewane piecem na gaz. W kościele działa schola
prowadzona przez organistę. 25 lat temu nie było scholi, wszystkie pieśni śpiewał organista. Kiedyś
był tylko jeden sklep, pracowała w nim śp. Pani Maryla, koleżanka mojej mamy. Teraz ten sklep
prowadzi jej córka Ola. Obecnie w Droszkowie są trzy sklepy. Mieszkańcy Droszkowa mają wybór.
Powiększył się też asortyment sklepowy, jest prasa, artykuły biurowe, chemiczne, gospodarstwa
domowego i inne.
K. K. – Jakie z tych zmian były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?
K. K. – Brakuje mi sali, na której odbywały się dyskoteki. Chodziłam tam z koleżanką potańczyć.
Pomimo tego, że nie jestem już nastolatką chętnie poszłabym pobawić się, zwłaszcza, że było mi
blisko do domu. Sądzę, że młodzież też miałaby wtedy jakieś miejsce dla siebie, gdzie mogłaby się
wyszaleć. Drugą ważna dla mnie kwestią jest szkoła. Myślę, że mam dobry kontakt zarówno z
nauczycielkami jak i z dziećmi. Kocham dzieci. Zawsze z miłą chęcią przychodzę tam np. w
okresie ferii zimowych i letnich, kiedy organizowane są dla nich różne zajęcia. Wcześniej
prowadziłam zajęcia plastyczne z dziećmi. Teraz przychodzę, żeby zorganizować i poprowadzić gry
i zabawy. Ostatnio razem ze straszą koleżanką po piórze wpadłam na pomysł realizacji projektu
skierowanego do dzieci z klas I – III. Celem projektu jest wydanie książeczki z wierszami dla
dzieci, którą one zilustrują. Pierwszy etap mam już za sobą. Polegał on na zbieraniu wierszy od
4
znajomych poetów i czytanie ich na lekcjach. Uczniowie wybierali najlepsze, w ten sposób powstał
zbiór 30 wierszy. Kolejne etapy projektu będę realizować jeśli projekt wygra i zostaną przyznane
fundusze na ten cel. Muszę tu wspomnieć o mojej mamie, która ma doświadczenie w pisaniu tego
typu projektów i zaoferowała mi swoją pomoc. Drugi etap projektu będzie polegał, na omówieniu i
przybliżeniu dzieciom wierszy. W trzecim będę łowić „perełki” czyli dzieci, które pięknie recytują.
Będą one czytać pod okiem moim i nauczycielek. Finałem projektu będzie spotkanie poetów z
dziećmi. Na spotkaniu mali artyści zaprezentują swoje umiejętności recytatorskie. Będzie to
pewnego rodzaju upominek dla autorów. Dzieci będą mogły zadawać pytania na temat ulubionych
wierszyków. Moment kulminacyjny stanowić będzie wręczenie poetom i dzieciom po jednym
egzemplarzu książeczki. Innym powodem wymienienia szkoły jako istotnej dla mnie są
organizowane tam spotkania poetyckie. Gdyby nie było szkoły, nie byłoby miejsca na tego rodzaju
imprezy. Jestem zadowolona, że cieszą się one takim zainteresowaniem ze strony społeczności
lokalnej. Mówię o tym, ponieważ piszę i dotyczy to mnie, ale nie tylko. Kilka moich koleżanek
miało tu swoje wieczory autorskie. Zawsze mile je wspominają.
K. K. – Dlaczego zdecydowałaś się mieszkać na wsi? Mogłaś wyjechać do miasta bądź za granicę.
K. K. – Nie zdecydowałabym się wyjechać za granicę, ponieważ nie znam dobrze języka.
Oczywiście mogłabym zaryzykować i na miejscu podszkolić język. Nie zrobiłam tego, może brak
mi odwagi. Gdyby zaprosił mnie ktoś z rodziny to może pojechałabym. W trakcie studiów
próbowałam pojechać z programu Erazmus, ale nie spełniałam kryterium, nie opanowałam
wystarczająco języka. Znałam podstawy, ale to było za mało. Zostałam w Droszkowie z dwóch
powodów. Pierwszy to względy finansowe. Drugi to po prostu to, że mogę wyjść na spacer do lasu
czy nad jezioro nie wdychając po drodze spalin samochodowych. Mogę też wyjść na podwórko,
żeby posiedzieć na kocu czy krześle kiedy jest ciepło. Mamy z mamą ogródek, więc nie musimy
kupować warzyw i owoców w sklepie tak, jak ludzie z miasta. To też jest plus mieszkania na wsi.
Mam dwie kotki. Szkoda by mi było zostawiać je i po prostu wyjechać.
K. K. – Mieszkałaś kiedyś w mieście? Chciałabyś tam mieszkać?
K. K. – Mieszkałam przez pewien czas w mieście. Był to trudny dla mnie okres. Wynajmowałam
pokoje u różnych ludzi. Nie miałam własnego mieszkania. Pod tym względem bywało różnie.
Zależy na kogo trafiłam, zawsze jednak swoje miejsce to swoje. W mieście przeszkadzał mi
głównie hałas. Jednego razu mieszkałam na ruchliwej ulicy. Myślę, że nie byłoby to dla mnie taką
tragedią, gdybym mieszkała w mieście. Jednak większość swojego życia spędziłam na wsi i cenię to
sobie. Teraz mieszkam tu, potem nie wiem gdzie będę mieszkać, różnie może być.
K. K. – Jeśli miałabyś wymyśleć hasło reklamowe dla Twojej wsi jak ono by brzmiało?
K. K. – Trudne pytanie. Musiałabym się zastanowić, ale chyba nie jestem na tyle dobra, żeby
wymyślać takie hasła. W Droszkowie, wsi w której żyję wiele się dzieje. Ta wieś jest aktywna. To
mogłoby być hasło reklamowe – aktywna wieś. Poza tym, mamy jezioro do którego latem
przyjeżdżają mieszkańcy z innych wiosek i z miasta. Wiosną można zobaczyć kaczki i łabędzie.
K. K. – Czy są jakieś rzeczy, na które chciałabyś zwrócić uwagę? Czy jest coś, co Ci przeszkadza w
funkcjonowaniu na wsi?
K. K. – Tak, na pewno dojazdy. Jest MZK. Cieszę się z tego powodu, ale po południu i wieczorem
autobusy są co dwie godziny. Często jadę po południu do miasta i zdarza się, że muszę godzinę
5
czekać na autobus. Najgorsze jest jednak to, że nie ma żadnego połączenia między Droszkowem a
Zaborem. Uważam, że powinno być, ponieważ tam jest nasza gmina. Gdy chcę odebrać przesyłkę
na poczcie lub załatwić jakąś sprawę w Urzędzie Gminy nie mam innego wyjścia jak prosić kogoś,
żeby mnie zawiózł i odwiózł. Jest jeszcze sprawa ogrzewania. Razem z mamą mamy piec i musimy
palić w zimie. Wiąże się to z kosztami, czasem i dodatkowym obowiązkiem. W tym czasie
mogłabym robić co innego, ale jak mam marznąć to wolę napalić. Często jest mi zimno. Zawsze
brakuje mi na coś czasu, jestem jakaś niezorganizowana. Nie mam pracy, ale zawsze coś robię. To,
że teraz nie mam pracy przygnębia mnie. Nie mogłabym siedzieć całe dnie w domu, dlatego jakoś
sobie organizuję ten czas. Uczęszczam na kursy, spotkania poetyckie, odwiedzam uczelnię, żeby
tworzyć grafiki lub pracować na komputerze w programie graficznym.
K. K. – Patrząc wstecz, uważasz, że wieś w której mieszkasz poszła naprzód, stoi w miejscu czy
cofa się?
K. K. – Moja wieś ewoluowała i ta ewolucja poszła przede wszystkim w stronę szkolnictwa i
handlu. Jak już mówiłam wcześniej, w Droszkowie są trzy sklepy, a kiedyś był jeden. W szkole są
komputery i Internet. Kiedyś nie było w szkole komputerów ani Internetu. Dzisiaj zarówno szkoła
jak i domy w Droszkowie mają dostęp do Internetu.
K. K. – Czy jest coś, co chciałabyś zmienić, aby życie w Twojej wsi było lepsze?
Chciałabym zmienić częstotliwość kursów MZK. Przede wszystkim, żebym mogła dojechać z
Droszkowa do Zaboru. Dla kogoś, kto nie ma samochodu, może to być uciążliwe. Przydałaby się
również Biedronka. Kto wie, może kiedyś wybudują. W Starym Kisielinie jest już market Dino.
K. K. – Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w realizacji projektu.
Czy muszę jeszcze coś dodawać? Nie mnie to oceniać, sami to zróbcie. Czas zapukać do
mamy. Mieszka w tym samym domu co ja, ale ma osobne wejście. Daleko nie mam, muszę tylko
obejść dom z drugiej strony. Pukam, otwiera mi, siadamy na kanapie w pokoju z telewizorem. Tak
zaczyna się opowieść – Moja mama i jej Droszków:
6
,,Łączenie pokoleń”
09.03.2015 (poniedziałek) godzina 17-sta
Zofia Kulikowska, urodziła się w 1947 roku, emerytka, pracowała w administracji samorządowej,
obecnie pracuje na pół etatu jako opiekunka osoby starszej, jest prezesem Stowarzyszenia
Miłośników Droszkowa. Mieszka w Droszkowie 41 lat.
Katarzyna Kulikowska – Jakie zmiany zauważyłaś w ciągu minionych 25 lat w Droszkowie?
Zofia Kulikowska – Infrastruktura zmieniła się, drogi i warunki życia mieszkańców poprawiły się,
dużo nowych domów wybudowano. Jest nowa szkoła i kościół.
K.K. – Jakie z tych zmian były według Ciebie najważniejsze i dlaczego?
Z.K. – Pozostawienie obiektu szkolnego, dlatego że integruje i rozwija miejscowość. Dzieci mogą
chodzić do szkoły, oddział przedszkolny rozbudował się.
K.K. – Dlaczego zdecydowałaś się zamieszkać na wsi?
Z.K. – Urodziłam się na wsi, pracowałam na wsi. Lubię atmosferę wsi i dobrze się tu czuję.
Chciałabym do końca życia mieszkać na wsi.
K.K. – Mieszkałaś kiedyś w mieście? Chciałabyś tam mieszkać?
Z.K. – Mieszkałam około pięciu lat, ale nie chciałbym tam mieszkać. Atmosfera miasta męczy
mnie.
K.K. – Dlaczego wróciłaś na wieś? Co Ci się tu podoba? Jeśli miałabyś wymyślić hasło reklamowe
dla Twojej wsi jak ono by brzmiało?
Z.K. – Odpowiada mi atmosfera wsi, wszyscy się tu znają, jest lepsza kontrola społeczna, można
poznać ludzi w swoim środowisku, dowiedzieć się co z kim można zrobić, poznać potencjał tych
ludzi. Na dzień dzisiejszy nie potrafię wymyślić takiego hasła reklamowego.
K.K. – Czy są jakieś rzeczy, na które chciałabyś zwrócić uwagę? Czy jest coś, co przeszkadza Ci w
funkcjonowaniu na wsi?
Z.K. – Warunki komunikacyjne, jest MZK, ale wieczorami są duże przerwy. Szczególnie w nocy,
gdy chcę się gdzieś dostać, to jest kłopot. Wówczas muszę zamawiać taksówkę lub prosić kogoś,
żeby mnie zawiózł do miasta. To jest największy dylemat, utrudnienie.
K.K. – Patrząc wstecz, uważasz że wieś, w której mieszkasz poszła naprzód, stoi w miejscu czy
cofa się?
Z.K. – Poszła naprzód i jest szansa dalszego rozwoju. To jest budujące, że ludzie inaczej patrzą,
chcą mieszkać w lepszych warunkach. Sądzę, że będą dalsze zmiany na lepsze, ponieważ wiele
osób przybywa, które mają inne spojrzenie i chcą żeby wieś się rozwijała.
7
K.K. – Jesteś prezesem Stowarzyszenia Miłośników Droszkowa. Mogłabyś w kilku słowach opisać
działania Stowarzyszenia, żeby przybliżyć czytelnikom czym się zajmujecie?
Z.K. – Priorytetową działalnością jest prowadzenie Społecznej Szkoły Podstawowej wraz z
oddziałem przedszkolnym. Dzieci przybywa, dlatego że nowi mieszkańcy zapisują swoje pociechy
do naszej szkoły. Jednak główne cele i założenia statutowe to szeroko rozumiana aktywizacja
społeczeństwa lokalnego, działalność na rzecz, nie tylko dzieci i młodzieży, ale też osób starszych.
Mamy na celu łączenie pokoleń. Realizujemy projekty, które łączą wszystkich mieszkańców i
zdobywamy środki na ten cel.
K.K. – Jak społeczność lokalna odbiera wasze inicjatywy? Są zadowoleni, że tyle różnych rzeczy
dzieje się w Droszkowie?
Z.K. – Sądzę, że tak. Te osoby, które chcą skorzystać z naszych działań przychodzą i korzystają.
Odbierają to bardzo pozytywnie i ciągle wnioskują o to, żeby podejmowane były nowe inicjatywy,
kolejne działania. Wiele osób jest z tego zadowolonych. Twierdzą oni, że Stowarzyszenie działa
prężnie, rozwija się i ma wpływ na rozwój zarówno społeczności Droszkowa jak i tej na terenie
gminy.
K.K. – Czy jest coś, co chciałabyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
Z.K. – Chciałabym zmienić nastawienie ludzi nowo przybywających, żeby bardziej włączali się w
działania wsi, interesowali się tym, co dla wsi dobre, przekazywali swoje spojrzenia, pomysły,
inicjatywy, chcieli uczestniczyć w tych działaniach łącznie z tymi ludźmi, którzy mieszkają tu od
dawna, tak aby było to dla korzyści całej społeczności.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę Ci dalszych sukcesów na polu inicjatyw społecznych.
Moja mama jest osobą aktywną. Bardzo dużo działa społecznie dla ludności Droszkowa.
Lubi pomagać różnym ludziom. To jest jej żywioł, tym żyje. Zawsze jest czymś zajęta, nigdy nie
ma czasu. Jeździ na szkolenia, warsztaty, pisze projekty na swoje działania. Stara się aktywizować
społeczność Droszkowa poprzez różnego rodzaju inicjatywy. Ciągle jest w ruchu, nie potrafi
usiedzieć w domu. Nie należy do osób, które chodzą na tak zwane plotki; chociaż ma swoich
znajomych. Ten czas woli poświęcić na jakieś działanie. Lubi słuchać muzyki. Na pewno woli
starsze zespoły i wokalistów. Z tych nowszych to nie mam pojęcia, którzy są jej ulubieńcami. Jeśli
chodzi o filmy, to nie znosi kryminałów, sensacyjnych i horrorów. Natomiast chętnie ogląda
komedie, filmy obyczajowe, romantyczne, przyrodnicze, dokumentalne. Od czasu do czasu obejrzy
kabaret w telewizji. Nad wszystkie czekolady świata przedkłada gorzką. Mama jest też wielbicielką
poezji i jej propagatorką. Organizuje spotkania autorskie z poetami.
Pożegnałam się z mamą, a teraz idę do Oli Janas, córki sklepowej śp. Marii Janas.
Umówiłam się z nią w sklepie. Ja i mama zwracałyśmy się do niej pani Maryla. Pani Maryla była
pionierką w Droszkowie w zakresie handlu. Jej sklep był jedyny na wsi i w nim skupiało się życie
Droszkowa. Sklep prowadziła sama i miała monopol na sprzedaż towarów, ponieważ nie było
konkurencji. Pani Maryla wraz ze swoją rodziną: mężem, synem Krzysztofem byli naszymi
lokatorami. Po jakimś czasie na świat przyszła Ola. Znamy się od dzieciństwa. Z Krzyśkiem
chodziłam do jednej klasy, Ola była od nas młodsza, ale często nam towarzyszyła. Obecnie Ola
przejęła sklep po mamie. Nie miałam jakichś problemów, żeby się z nią umówić. Chętnie zgodziła
się udzielić mi wywiadu. Zobaczmy co powie nam o Droszkowie. Właśnie stoi za ladą i uśmiecha
8
się. Z uśmiechem jej do twarzy, szkoda, że tego nie widzicie. Możecie tylko sobie wyobrazić sklep
z uśmiechniętą panią sklepową. Czy to nie wspaniały widok? W takim sklepie aż chce się robić
zakupy. Kto nie potrzebuje uśmiechu w życiu pełnym wielu dużych i małych smutków?
Przedstawiam wam Olę:
9
„Blisko ludzi”
11.03.2015 (środa) godzina 19-sta
Aleksandra Janas, urodzona w 1977 roku, właścicielka sklepu „Maria”, mieszka w Droszkowie 38
lat.
Katarzyna Kulikowska – Jakie zmiany zauważyłaś w ciągu minionych 25 lat w Droszkowie?
Aleksandra Janas – Myślę, że zmiany są ogromne. Wieś się rozrosła czterokrotnie, jest szkoła,
trzy sklepy, dwa boiska.
K.K. – Jakie z nich były według Ciebie najważniejsze i dlaczego?
A.J. – Nie mam osobistego wrażenia, żeby któraś z tych zmian była najważniejsza dla mnie.
Dobrze, że to wszystko rozwija się, ale nie ma takiej rzeczy, z której byłabym szczególnie
zadowolona.
K.K. – Dlaczego zdecydowałaś się mieszkać na wsi?
A.J. – Ja po prostu urodziłam się tu, wychowałam i mieszkam. To nie była w pełni moja decyzja.
K.K. – Mieszkałaś kiedyś w mieście? Chciałabyś tam mieszkać?
A.J. – Tak, zdarzało mi się w młodości mieszkać w Zielonej Górze.
K.K. – Co Ci się podoba na wsi? Jeśli miałabyś wymyślić hasło reklamowe dla Twojej wsi jak ono
by brzmiało?
A.J. – Podoba mi się na wsi, to że jesteśmy blisko ludzi. Myślę, że to by było dobre hasło – blisko
ludzi.
K.K. – Czy są jakieś rzeczy, na które chciałabyś zwrócić uwagę? Czy jest coś, co przeszkadza Ci w
funkcjonowaniu na wsi?
A.J. – Przeszkadza mi to, że ludzie tutaj wiedzą o sobie wszystko ale wykorzystują to przeciwko
sobie. Sami nic nie robią, a tylko krytykują osoby, które coś robią.
K.K. – Patrząc wstecz, uważasz że wieś, w której mieszkasz poszła naprzód, stoi w miejscu czy
cofa się?
A.J. – Z całą pewnością idzie naprzód. Szkoła się rozwija. Drogi i chodniki są naprawiane.
K.K. – Czy jest coś, co chciałabyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
A.J. – Sama nie mam jakiejś koncepcji, ale są ludzie, którzy potrafią to zrobić. Nie mam żadnych
uwag na ten temat.
10
K.K. – Pamiętam jak Twoja mama prowadziła sklep, który teraz należy do Ciebie. To były inne
czasy. Co zmieniło się w sklepie od tamtej pory?
A.J. – Wiele się zmieniło. Dzisiaj jest więcej technologii, ale też specyfika sklepu się zmieniła.
Moja mama prowadziła ten sklep jeszcze w czasach geesowskich. Wówczas był to jedyny sklep w
Droszkowie i całe życie wioski skupiało się w nim. Obecny sklep ma zadanie spełniać usługi wobec
klientów.
K.K. – Dlaczego prowadzisz sklep na wsi, a nie w mieście?
A.J. – To nie był do końca mój wybór, ponieważ przejęłam go po mamie. Nie wiedziałam, że to
będzie mój życiowy wybór. Nigdy tego nie chciałam, po prostu życie zdecydowało za mnie.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę miłej pracy oraz stałych klientów.
Zastanawiam się co mogłabym dodać, żeby przybliżyć czytelnikom postać Oli. Niewiele o
niej wiem poza tym, że ma wspaniałą córeczkę Marysię i pracuje u nas w sklepie. Dawny kontakt
trochę się urwał. Każda z nas żyła własnym życiem. Więcej mogłabym powiedzieć o Marysi,
ponieważ przez jakiś czas przychodziła do mnie razem z moją bratanicą Mają na zajęcia plastyczne.
Marysia ma 8 lat, lubi wszelkiego rodzaju zajęcia plastyczne, uczęszcza na balet i pięknie recytuje
wiersze. Miałam to szczęście, że mogłam podziwiać jej taniec; zaprosiła mnie na swój występ. I tak
dzięki Marysi znów nawiązałam kontakt z Olą, a przez to ośmieliłam się poprosić ją o kilka zdań od
siebie na temat Droszkowa. Na tym kończę opowieść o Oli i idę dalej.
Kolejną bohaterką mojej opowieści o Droszkowie jest Sylwia, lokalna artystka. Obszarem
zainteresowań Sylwii, podobnie jak moich jest sztuka. Rozumiemy ją jednak inaczej. Każda z nas
jest inna, inaczej wyraża siebie. Sylwia jest osobą bardzo zajętą. Poświęciła jednak mi chwilę, żeby
wyrazić swoje zdanie na temat Droszkowa. Umówiłyśmy się na spotkanie u niej w domu. Pukam
do drzwi, wita mnie pies, który chyba nie jest zadowolony, że ktoś obcy kręci się po jego domu.
Sylwia zaprowadziła go na dwór i zaprosiła mnie do środka. Jej dom to jednocześnie pracownia
malarska. Wszędzie rozstawione są obrazy i sztalugi, pędzle i farby leżą na stole. Gdy weszłam
poczęstowała mnie herbatą i usiadła obok. Nie malowała, zwykle nie odrywa się od pracy.
Przedstawiam wam Sylwię i jej Droszków.
11
,, Wieś zmierzająca ku nowoczesności”
16.03.2015 (poniedziałek) godzina 12-sta
Sylwia Gromacka-Staśko, urodzona w 1976 roku, lokalna artystka, prowadzi działalność
gospodarczą oraz zajęcia plastyczne w szkole. Mieszka w Droszkowie od urodzenia.
Katarzyna Kulikowska – Jakie zmiany w rozwoju wsi zauważyłaś w ciągu ostatnich 25 lat?
Sylwia Gromacka-Staśko – Obecnie większa ilość ludności mieszka w Droszkowie. Już patrząc na
domy można zauważyć, że nasza wieś się rozbudowuje. Coraz więcej domów buduje się w
okolicach Łazu, Przytoku oraz na trasie w kierunku Zielonej Góry.
K.K. – Jakie z tych zmian były według Ciebie najważniejsze i dlaczego?
S.G-S. – Najważniejsze dla mnie jest to, żeby wrócić do historii tego regionu i spisać jak tu kiedyś
było, zachować jakąś historię tego miejsca. Ważna jest nie tylko współczesność; ale również to, co
było. Chciałabym, żeby Droszków był wizytówką. Moim życzeniem jest również, żeby była u nas
jakaś atrakcja turystyczna związana z winnicami. Niedługo powstanie trasa winiarska i świetnie by
było, aby Droszków znalazł się na takiej mapie. Z tego, co ja wiem, kiedyś tu też były winnice.
Bardzo ważne dla mnie, jest to, żeby Droszków rozsławić. Zależy mi na tym, aby nasza wieś stała
się małą perełką dla turystów i mieszkańców. Marzę o tym, żebyśmy mogli być dumni, że tu
mieszkamy. Mogłaby też u nas powstać mini galeria prac lokalnych artystów, aby turyści mogli
kupić pamiątki z Droszkowa.
K.K. – Dlaczego zdecydowałaś się mieszkać na wsi?
S.G-S. – Nie zdecydowałam się. Po prostu, tu się urodziłam i zostałam. Czy to jest decyzja? Życie
dało takie wytyczne.
K.K. – Mieszkałaś kiedyś w mieście? Chciałabyś tam mieszkać?
S.G-S. – Mieszkałam w mieście, pod Madrytem. Nie chciałabym mieszkać tam, chociaż było
wygodnie. Zawsze jednak chciałam wrócić do Polski, do Droszkowa. Jest to dla mnie bardzo ważne
i gra dużą rolę w moim życiu. Wróciłam na wieś, bo tu są moje korzenie, mój rodzinny dom i czuję
się tu dobrze.
K.K. – Jeśli miałabyś wymyślić hasło reklamowe dla Twojej wsi jak ono by brzmiało?
S.G-S. – Nie zastanawiałam się jeszcze nad hasłem reklamowym. Jak coś wymyślę to Ci powiem.
K.K. – Patrząc wstecz, uważasz, że wieś, w której mieszkasz poszła naprzód, stoi w miejscu czy
cofa się?
S.G-S. – Myślę, że poszła naprzód ku przyszłości i nowoczesności; naprawdę do przodu.
12
K.K. – Czy jest coś, co chciałabyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
S.G-S. – Chciałabym, żeby więcej mieszkańców było przychylnych integracji i rozwojowi
kulturalnemu Droszkowa. Zależy mi na tym, żeby ważne były dla nas nie tylko wygody dnia
codziennego, ale też historia nasza wspólna, naszego sąsiada. Chciałabym, aby było miło…
K.K. – Prowadzisz w szkole pozalekcyjne zajęcia plastyczne z dziećmi. Dlaczego zdecydowałaś się
na taką działalność?
S.G-S. – Priorytetem jest to, że nie wszystkie dzieci stać, żeby dojechać do Zielonej Góry
popołudniu na tego typu zajęcia. Mamy ku temu warunki w Droszkowie, żeby prowadzić zajęcia
plastyczne. Moja praca nie idzie na marne, dzieci przychodzą. Cały czas cieszą się one dużym
zainteresowaniem. Jestem z tego bardzo zadowolona. Jesteśmy grupą reprezentacyjną. Możemy
prezentować Droszków w trakcie okazjonalnych świąt i obchodów na miejscu i w Zielonej Górze.
Uważam, że to jest bardzo dobra inicjatywa i będę to pielęgnować dopóki będę mogła.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów zarówno w pracy artystycznej jak i w pracy z
dziećmi.
Z rozmowy z Sylwią dowiedziałam się, że jest bardzo blisko związana z rodziną i wsią.
Ponadto, jest lokalną patriotką, oddaną swojej rodzinnej miejscowości. Sylwia jest przywiązana do
historii tego regionu i chciałaby go wyeksponować. Nie dla niej obce kraje i wojaże. Najlepiej czuje
się w Polsce. Myślę, że jest ona najbardziej reprezentatywna osobą, żeby reklamować Droszków w
innych wioskach i miastach. Poza tym, że jest artystką i właśnie jej prace mogą być wizytówką
Droszkowa. Sylwio! Twoje obrazy to już wizytówka, po co szukać dalej? Rozumiem jednak, że
masz na myśli kontekst historyczny. Tego dnia spieszyłam się na autobus. Powiedziałam więc
Sylwii, że się trochę spieszę. Była zdziwiona i zmartwiona, że tak szybko opuszczam jej bajkowe
progi. I tu czytelnik może spytać – Dlaczego bajkowe? Z tej prostej przyczyny, że Sylwia maluje
bajkowe krainy na swoich obrazach. W nich jest cały jej świat, który chce zachować na zawsze.
Świat dzieciństwa, zabawy, radości. Zamykam oczy i widzę małą dziewczynkę, która bawi się
beztrosko w Droszkowie.
Tu kończę mówić o Sylwii i przechodzę do następnej bohaterki mojej opowieści – byłej pani
sołtys Stefanii Małż. Panią Stenię (tak się do niej zwracamy z mamą) poznałam przez mamę. Przez
pewien okres czasu działały razem w radzie sołeckiej, teraz połączyło je Stowarzyszenie
Miłośników Droszkowa, którego jest członkiem. Pani Stenia jest koleżanką mamy, mają one
wspólne tematy, są w podobnym wieku. Inaczej mówiąc nadają na tej samej fali. I ta fala płynie
dalej. Myślę, że tych kilka słów wstępu wystarczy, żeby przedstawić moją rozmówczynię.
Spotkałyśmy się u niej w domu. Ugościła mnie herbatą i ciastem, zasiedliśmy przy stole. Poczułam
się jak w kawiarni. Zaczęłyśmy rozmowę. Oto jej wypowiedź:
13
,,Rozwojowa wioska”
19.03.2015 (piątek) godzina 18-sta
Stefania Małż, urodzona w 1946 roku, emerytka, pracowała jako kierownik zakładu
gastronomicznego, była sołtysem Droszkowa cztery kadencje. Mieszka w Droszkowie od
urodzenia.
Katarzyna Kulikowska – Jakie zmiany w rozwoju Droszkowa zauważyła Pani w ciągu minionych
25 lat?
Stefania Małż – Nasza wioska bardzo się zmieniła od kiedy nastąpiła zmiana ustroju na
demokratyczny. Powstał nowy samorząd i miejscowi ludzie mają teraz dużo do powiedzenia na
temat Droszkowa. Zostały naprawione drogi i założone oświetlenie. Przede wszystkim, szkoła
została tutaj, chociaż miała być zlikwidowana. W szkole jest również przedszkole dla młodszych
dzieci. Poza tym, zmieniło się budownictwo mieszkaniowe. Nasz wioska jest rozwojowa, ponieważ
jesteśmy blisko miasta wojewódzkiego. Mieszkańcy Zielonej Góry przyjeżdżają do Droszkowa,
żeby się tu budować. Powstają nowe osiedla mieszkaniowe. Nasza miejscowość od tego czasu
powiększyła się czterokrotnie.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Pani najważniejsze i dlaczego?
S.M. – Najważniejsze dla mnie była budowa dróg i założenie oświetlenia. Nie mieliśmy w ogóle
oświetlenia. Staraliśmy się o nie za względu na bezpieczeństwo mieszkańców.
K.K. – Dlaczego zdecydowała się Pani zamieszkać na wsi?
S.M. – Mieszkam tutaj od urodzenia. Zostałam w Droszkowie, dlatego, że mi się tu podoba. Mam
w tej miejscowości rodzinę, z którą jestem związana. Chciałabym mieszkać tu do końca życia.
K.K. – Mieszkała Pani kiedyś w mieście?
S.M. – Mieszkałam dwadzieścia lat w dużym mieście na Śląsku, w Zabrzu. Nie chciałabym jednak
mieszkać tam dlatego, że nie mam już tego wieku co kiedyś. Może gdybym była młoda to
wróciłabym do miasta, ponieważ perspektywy życia w mieście są lepsze niż na wiosce. Znam
strukturę miasta, ale już nie chciałabym tam mieszkać. Wróciłam na wieś.
K.K. – Co podoba się Pani na wsi?
S.M. – Podoba mi się to, że mogę sama mieszkać w domu i nie mam lokatorów. Mam po prostu
swobodę. Posiadam swoją posesję z ogrodem. Lubię pracować przy kwiatkach.
K.K. – Jeśli miałaby Pani wymyślić hasło reklamowe dla swojej wsi jak ono by brzmiało?
S.M. – Musiałabym się nad tym zastanowić. Na daną chwilę nie potrafię odpowiedzieć na to
pytanie.
14
K.K. – Czy są jakieś rzeczy, na które chciałaby Pani zwrócić uwagę? Czy jest coś, co przeszkadza
Pani w funkcjonowaniu na wsi?
S.M. – Przeszkadza mi to, że nowo przybyli mieszkańcy Droszkowa nie angażują się w życie
kulturalne wsi, w ogóle się tym nie interesują.
K.K. – Patrząc wstecz, uważa Pani, że wieś, w której Pani mieszka poszła naprzód, stoi w miejscu
czy cofa się?
S.M. – Uważam, że zdecydowanie poszła naprzód. Byłam szesnaście lat sołtysem i wiem jaką
wioskę zastałam, a jaką zostawiłam. Nie ma porównania jaka była przedtem, a jaka jest teraz.
K.K. – Czy jest coś, co chciałaby Pani zmienić, żeby życie w Pani wsi było jeszcze lepsze?
S.M. – Chciałabym, żeby ludzie w Droszkowie bardziej się integrowali i angażowali w życie wsi.
Zwłaszcza młode osoby powinny najwięcej się integrować i działać na rzecz naszej miejscowości.
K.K. – Czy jest coś, co według Pani wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
S.M. – Uważam, że niczym się nie wyróżnia. Nie posiadamy żadnego dziedzictwa kulturalnego. U
nas nie ma zabytków, ani pałaców. Droszków jest wioską położoną blisko miasta.
K.K. – Była Pani sołtysem w Droszkowie przez cztery kadencje. Jak Pani wspomina ten okres?
S.M. – Bardzo mile wspominam sprawowany przeze mnie urząd. Dobrze mi się współpracowało z
mieszkańcami Droszkowa. Nigdy nie miałam z nimi zatargów. Mam same miłe wspomnienia z tego
okresu. Nie mogę powiedzieć złego słowa na ten temat.
K.K. – Dziękuję za rozmowę.
I proszę, mamy tu kolejną lokalną patriotkę. Kobietę, która ma silne więzi ze swoją rodziną i
kocha Droszków. Pani Stenia ceni sobie to, że jest niezależna. Lubi też prace ogrodowe. Z tego co
mówi wynika, że jest osobą otwartą na ludzi, bezkonfliktową. Od siebie mogę dodać, że jest bardzo
ciepła i pogodna. Potrafi wywołać uśmiech na twarzy ludzi. Nie wiem, czy inni mieszkańcy
Droszkowa są tego samego zdania co ja, ale nie mnie to oceniać. Ponadto, pani Stenia powiedziała
mi, że jej drzwi zawsze były otwarte dla interesantów. Czy nie jest to przykład dobrej służby
ludziom? Zostawiam to wam do rozważenia. Zauważcie jak podobne w pewnych punktach są
zdania mamy i pani Steni. To ciekawe.
Po pożegnaniu się z panią Stenią udaje się do szkoły, gdzie czeka już na mnie obecny pan
sołtys Dariusz Tarnas. Myślę, że wybrał to miejsce z racji pełnionej przez niego funkcji, ponieważ
tu właśnie urzęduje. Nie miałam nic przeciwko temu, było mi nawet bliżej. Szkoła mieści się
niedaleko mojego domu. Usiedliśmy w szkolnej kuchni. Tak sobie rozmawialiśmy o Droszkowie, a
tu wybiegła właśnie gromadka dzieci, które skończyły lekcje. Zrobiły spore zamieszanie, wybiły
nas z rozmowy; takie są dzieci. Pan Dariusz chętnie przystał na moją propozycję przeprowadzenia z
nim wywiadu i zgodził się na nagrywanie jego wypowiedzi. Muszę tu powiedzieć, że wszystkie
wywiady nagrywałam na dyktafon. To znacznie ułatwia mi pracę. W przeciwieństwie do osób, z
którymi wcześniej rozmawiałam nie znałam go w ogóle. Nie mogę więc zbyt dużo dodać, żeby
odbiorca mógł poznać tego człowieka. Mogę powiedzieć tylko, że wywarł na mnie pozytywne
wrażenie, osoby otwartej na ludzi. Czy taki jest nie wiem, to się okaże podczas sprawowania przez
15
niego urzędu sołtysa. Tu muszę wytłumaczyć się z tego, że pan Dariusz nie jest tzw. tubylcem tylko
przybyszem. Zrobiłam tu wyjątek, ponieważ chciałam zrobić pewną kontrę wypowiedzi dawnego i
obecnego sołtysa. Jeśli czytelnik będzie chciał, to będzie mógł porównać zdania obydwu sołtysów i
wysunąć jakieś wnioski dla siebie. Jeśli nie, to też ma takie prawo. Nie chcę was zanudzać i od razu
przechodzę do meritum sprawy. To jest pan Dariusz:
16
„Wieś, która daje perspektywy na wypoczynek”
23.03.2015 (poniedziałek) godzina 14-sta
Dariusz Tarnas, urodzony w 1968 roku, sołtys Droszkowa. Mieszka w Droszkowie od 12 lat.
Katarzyna Kulikowska – Jakie zmiany w rozwoju Droszkowa zauważył Pan w ciągu tych 12 lat?
Dariusz Tarnas – Przede wszystkim, zmieniła się sama struktura wsi, potrzeby mieszkańców
wzrosły. Potrzebują oni teraz głównie infrastruktury takiej jak: drogi, chodniki, szkoła, przedszkole.
Dużo nowych mieszkańców chce spędzać tutaj czas rekreacyjnie, a także wiąże swoją przyszłość z
Droszkowem.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Pana najważniejsze i dlaczego?
D.T. – Dla mnie jako sołtysa najważniejsze jest, żeby polepszyć tą infrastrukturę, gdyż mamy
tendencję do rozbudowy budownictwa jednorodzinnego. Powstaje dużo nowych domów, przy
których drogi są prywatne. Prowadzi to do konfliktów międzysąsiedzkich oraz stanowi utrudnienie
w życiu tych mieszkańców.
K.K. – Dlaczego zdecydował się Pan zamieszkać na wsi?
D.T. – Jestem urodzonym mieszczuchem, ale zawsze chciałem mieszkać na wsi. Jak kupowałem
działkę, to moim marzeniem było, żeby miała 20 arów. Życie na wsi ma swoje plusy. Przyjemnie
jest wyjść na podwórko i popatrzeć na rośliny. Sprawia mi to radość.
K.K. – Mieszkał Pan kiedyś w mieście? Chciałby Pan tam mieszkać?
D.T. – Na pewno nie mam ochoty wracać do miasta. Pomimo tego, że urodziłem się w mieście i
tam mieszkałem, a warunki życia nie były najgorsze, uważam, że wieś może mi dać większą
radość.
K.K. – Co podoba się Panu na wsi?
D.T. – Na wsi podoba mi się przestrzeń i otwartość mieszkańców. Lubię rano wyjść z żoną na
słońce , wypić kawę i oglądać nasze rośliny.
K.K. – Jeśli miałby Pan wymyślić hasło reklamowe dla swojej wsi jak ono by brzmiało?
D.T. – Chwileczkę, muszę się zastanowić. Wieś rozwoju. Zielone płuca Zielonej Góry. Wieś, która
daje perspektywy na wypoczynek.
K.K. – Czy są jakieś rzeczy, na które chciałby Pan zwrócić uwagę? Czy jest coś, co przeszkadza
Panu w funkcjonowaniu na wsi?
D.T. – Wydaje mi się, że brak zrozumienia problemów, które występują w naszej miejscowości ze
17
strony władzy w gminie. Jesteśmy jednak największą miejscowością i uważam, że gmina traktuje
nas trochę po macoszemu. To mi osobiście przeszkadza. U nas mieszka prawie jedna trzecia
mieszkańców gminy i myślę, że powinniśmy być inaczej traktowani.
K.K. – Patrząc wstecz, uważa Pan, że wieś, w której Pan mieszka poszła naprzód, stoi w miejscu
czy cofa się?
D.T. – Myślę że, jak każda wieś w Polsce idzie do przodu, widać jej rozwój.
K.K. – Czy jest coś, co chciałby Pan zmienić, żeby życie w Pana wsi było jeszcze lepsze?
D.T. – Uważam, że mankamentem naszej miejscowości jest brak sali gimnastycznej, która by
mogła pełnić funkcję sali wiejskiej. Brak mi miejsca spotkań dla młodzieży, nie mamy jeszcze
dobrego zaplecza technicznego. Mamy boisko wielofunkcyjne, które jest w dużym stopniu
wykorzystywane. Przydałoby się jeszcze, żeby było przy nim właściwe oświetlenie. Posiadamy też
duże boisko, które mam nadzieję, że będzie nadawało się do wykorzystywania. Marzeniem moim
jest to, żeby powstała hala, w której mogłyby się mieścić: sala wiejska, zaplecze socjalne, punkt
apteczny i lekarski.
K.K. – Niedawno został Pan wybrany na sołtysa naszej wsi. Słyszałam, że ludzie w Droszkowie są
podzieleni. Czy ma Pan jakiś pomysł, żeby zintegrować lokalną społeczność?
D.T. – Trudno mi się zgodzić z tym, że my jako lokalna społeczność zostaliśmy podzieleni. Jeżeli
podział występuje, to na styku starzy – nowi mieszkańcy. Jestem zawieszony pomiędzy starymi a
nowymi mieszkańcami w związku z tym, że wybudowałem się w starej części wsi. Mieszkam
wśród wieloletnich mieszkańców Droszkowa. Myślę, że to jest kwestia zrozumienia, że nowi
mieszkańcy mają swoje prawa a starym należy się szacunek, o nich nie powinno się zapominać.
Uważam, że z czasem to się zmieni.
K.K. – Jaka jest Pana wizja Droszkowa? Co chciałby Pan zrobić dla mieszkańców naszej wsi?
D.T. – Przede wszystkim, będę starał się propagować infrastrukturę wsi: drogi, chodniki,
oświetlenie. Myślę też, że w zakresie działania życia kulturalnego powinno być więcej organizacji.
Przydałaby się jakaś organizacja sportowa, klub sportowy dla młodzieży.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w realizacji wyznaczonych celów.
Dużo jest troski pana Dariusza o zgodę wśród mieszkańców Droszkowa oraz zaangażowanie
w działania zmierzające do poprawy życia na wsi. Ponadto kocha przyrodę, a jego główne
zainteresowania idą w stronę sportu i młodzieży. Jak nikt z moich poprzednich rozmówców rzuca
hasłami reklamującymi Droszków jak z kapelusza niczym magik. Czy to magik? Czy zaczaruje
Droszków magiczną pałeczką? Czy to tylko bańka mydlana? Kto wie?
Praca ze słowem czeka, więc nie zwlekam dłużej i idę do uroczego domu pani Krystyny
Patyk. Najpierw jednak opowiem zabawną anegdotkę, dotyczącą tego jak się u niej znalazłam,
pomimo że nie miałam jej na liście moich rozmówców. Jakiś czas wcześniej rozmawiałam z
artystką Agnieszką Graczew-Czarkowską, która wykłada na mojej byłej uczelni o tym, że
przeprowadzam wywiady z mieszkańcami Droszkowa. Gdy znów się spotkałyśmy powiedziała mi,
że ostatnio była ze swoim mężem Radkiem w Urzędzie Miasta w Zielonej Górze, gdzie pracuje
pani Krysia. Od słowa do słowa zaczęli mówić o mnie i o tym czym obecnie się zajmuję. Agnieszka
18
spytała panią Krysię czy ja już u niej byłam, ona zaprzeczyła temu i podobno powiedziała, że czeka
na mnie. Agnieszka powiedziała mi też, że pani Krysia bardzo ciepło wypowiadała się na mój temat
i mojej mamy. Zachęcona tymi słowami idę do domu pani Krysi pewna, że mnie oczekuje. Mąż
mojej rozmówczyni robił coś akurat na ogródku gdy przyszłam, pytam czy zastałam jego żonę.
Odpowiada, że jest w domu. Pukam do drzwi, otwiera mi pani Krysia zdziwiona moją wizytą u
niej. Nieświadoma niczego mówię – Podobno pani na mnie czeka. Na co ona odpowiada – Nie
czekam na Ciebie, wrobili mnie Ci artyści. Wejdź, proszę. Po czym zaprasza mnie do salonu.
Siadam na kanapie przy stole obok pani Krysi. Po chwili pyta mnie czy napiję się herbaty.
Odpowiadam, że chętnie, a ona krząta się po kuchni i szykuje herbatę. Czekam jak usiądzie i będę
mogła zacząć rozmowę. Przyszła z herbatą i makowcem w ręku. Przyjemności po wywiadzie,
pomyślałam i zabrałam się do pracy. Chcę tu zaznaczyć, że nie znałam pani Krysi wcześniej,
pomimo tego, że w pewnym sensie jest częścią mojej rodziny. Mąż pani Krysi jest bratem teścia
mojego brata. Oto Droszków pani Krysi:
19
„Wioska cudownych ludzi”
23.03.2015 (poniedziałek) godzina 18.30
Krystyna Patyk, pracuje jako inspektor w Urzędzie Miasta w Zielonej Górze. Mieszka w
Droszkowie od 1968 roku.
Katarzyna Kulikowska – Jakie zmiany w rozwoju Droszkowa zauważyła Pani w ciągu minionych
25 lat?
Krystyna Patyk – Zmieniła się ilość domów i mieszkańców. Jak się przeprowadziliśmy do
Droszkowa było tu kilkaset domów, w tej chwili jest około tysiąca. Kiedyś każdy dom to było
gospodarstwo rolne ze zwierzętami takimi jak kury czy krowy. Teraz nigdzie nie można zobaczyć
krowy. Pola były zaorane, zasiane. Wszyscy mieli ogródek koło domu i zwierzęta. Ludzie już nie
pracują na wsi, tylko dojeżdżają do miasta. Nikt nie zatrudnia ich do pracy na gospodarstwie.
Większość z nich dojeżdża do Zielonej Góry do pracy albo gdzieś emigruje. Bardzo dużo
młodzieży wyjechało za granicę. Jak my byliśmy młodzi mieliśmy świetlicę, salę, klubokawiarnię.
Odbywały się tam wieczorki taneczne. Był punkt biblioteczny, gdzie można było wypożyczyć
książki. W tej chwili życie kulturalne dla młodzieży jest niezbyt ciekawe. Zmieniły się również
domy, zabudowania, ogrodzenia. Ludzie teraz bardziej dbają o swoje domy, remontują, malują,
wymieniają dachy. Powstają nowe drogi i chodniki. Kiedyś był jeden sklep, w którym czekaliśmy
aż przywiozą towar. Obecnie jest tyle sklepów, że możemy zaopatrzyć się beż żadnych problemów.
Jak ktoś mieszka na stałe na wsi i nigdzie nie wyjeżdża może zrobić zakupy na miejscu.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Pani najważniejsze i dlaczego?
K.P. – Najważniejszą zmianą dla mnie było to, że przez jakiś czas straciliśmy szkołę. Wszystkie
dzieci przeniesione zostały wówczas do szkoły w Zaborze. W tym miejscu chciałabym wyrazić
wdzięczność i szacunek dla Twojej mamy. Założyła ona stowarzyszenie, które utrzymało tę szkołę i
moje dziecko mogło do niej uczęszczać. Miało ono bardzo dobre warunki, klasa była
siedmioosobowa, nauczyciele przychylni. To wspaniale, że dzieci mogą chodzić do tej szkoły.
K.K. – Dlaczego zdecydowała się Pani zamieszkać na wsi?
K.P. – Nie chciałam mieszkać na wsi, ale mój mąż pochodzi ze wsi. Rodzice jego mieli duże
gospodarstwo rolne, a on musiał uczestniczyć w pracach na polu. Kiedyś mieszkaliśmy w bloku, na
dziesiątym piętrze. Mąż nie mógł znaleźć sobie tam miejsca i mówił do mnie: – Kiedy w końcu
otworzę drzwi i powiem – ziemia! Bardzo chciał mieć swój dom. Dzięki temu, że moi rodzice
kupili ten dom, była taka możliwość, żeby tą działkę odpisać. Miasto nie daje takich możliwości jak
wieś. Na wsi można pracować koło domu lub w ogrodzie, jest cisza i spokój.
K.K. – Mieszkała Pani kiedyś w mieście? Chciałaby Pani tam mieszkać?
K.P. – Mieszkałam w mieście piętnaście lat z mężem. Tam urodziła się nasza córka. Miasto jest
dobre jak ktoś ma małe dzieci, dlatego że żłobek, przedszkole i szkoła są blisko. Jednak ludzie w
pewnym wieku chcą trochę spokoju z daleka od głośnej cywilizacji.
20
K.K. – Co podoba się Pani na wsi?
K.P. – Najbardziej podoba mi się, to że mieszkamy bardzo blisko lasu. Pod naszym tarasem rosną
grzyby takie jak kozaki. Możemy zasiać warzywa: marchewkę, pietruszkę, koper i inne. Nie
musimy jechać do miasta , żeby je kupować. Mamy winogrona, z których robimy wino i częstujemy
znajomych. Poza tym, posiadamy mały staw z rybkami. Kolejnym plusem mieszkania na wsi jest
to, że możemy wyjść na spacer do lasu lub na grzybobranie. Kościół i cmentarz są blisko. Można
porozmawiać z sąsiadem przy płocie. Nasi sąsiedzi są sympatyczni. Uważam, że wieś bardziej
integruje ludzi niż miasto.
K.K. – Jeśli miałaby Pani wymyślić hasło reklamowe dla swojej wsi jak ono by brzmiało?
K.P. – Myślę, że najlepszym hasłem reklamowym byłoby to, że spotkałam tu cudownych ludzi.
Kłaniają się sobie i uśmiechają do siebie, są bardzo życzliwi. Gdy idę po wnuka do szkoły
spotykam się z życzliwością ze strony mieszkańców Droszkowa.
K.K. – Czy są jakieś rzeczy, na które chciałaby Pani zwrócić uwagę? Czy jest coś, co przeszkadza
Pani w funkcjonowaniu na wsi?
K.P. – Nic mi nie przeszkadza. Jestem bardzo zadowolona, że tu mieszkam.
K.K. – Patrząc wstecz, uważa Pani, że wieś, w której Pani mieszka poszła naprzód, stoi w miejscu
czy cofa się?
K.P. – Myślę, że poszła naprzód. Wiele się zmieniło: odremontowano szkołę, powstał Orlik,
odrestaurowano stare, poniemieckie domy, ogrodzenia przy domach są bardziej zadbane, drogi są
przejezdne. Pięknie jest, wydaje mi się, że mamy się czym pochwalić.
K.K. – Czy jest coś, co chciałaby Pani zmienić, żeby życie w Pani wsi było jeszcze lepsze?
K.P. – Chciałabym, żeby była duża świetlica, gdzie odbywałyby się zabawy i ludzie mogliby się
spotykać. Brakuje mi kawiarenki, żeby posiedzieć przy kawie i porozmawiać. Niedawno spotkałam
się z panią Kubiak i panem Rusnakiem przy szkole. Staliśmy tam i rozmawialiśmy o tym, że nie ma
w Droszkowie miejsca spotkań dla mieszkańców.
K.K. – Czy jest coś, co według Pani wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
K.P. – Uważam, że Droszków wyróżnia to, że jesteśmy dużą wsią oraz to, że mamy szkołę
społeczną. Żadna wieś nie ma takiej szkoły.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę spotkania kolejnych cudownych ludzi na Pani drodze życia.
Gdy już skończyłam wywiad, zabrałam się do podwieczorku. Między kęsami makowca
znalazło się miejsce na dalszą, lecz już osobistą rozmowę. Pani Krysia pyta mnie o moje studia,
sztukę i inne rzeczy. Odpowiadam jej, że studia mam już za sobą, natomiast teraz szukam pracy. W
trakcie rozmowy okazało się, że syn pani Krysi Maciej właśnie kończy liceum plastyczne i chciałby
się dalej rozwijać w tym kierunku. Tak sobie gawędziłyśmy a czas płynął jak rwąca rzeka. – Już
późno – pomyślałam, żegnam się z panią Krysią i idę do domu. Agnieszka miała rację, żebym
zapukała do tego właśnie domu. Opuszczając ten dom poczułam pozytywne wibracje i motywację
do dalszego działania. Czułam się doładowana jak króliczek z reklamy baterii Duracell Extra
21
Power. Potrzebowałam takiej osoby na swojej drodze. I jak tu nie zgodzić się z panią Krysią, że w
Droszkowie są cudowni ludzie. Daleko nie trzeba szukać. Poszukajmy kolejnych, kto wie do kogo
trafimy.
Nadeszła pora na starsze pokolenie, więc pukam do drzwi pani Eugenii Stachurskiej. Panią
Eugenię znam od lat, czasem zagadam ją gdy jedzie na rowerze. Pani Eugenia pomimo wieku jest
aktywna. Lubi przejażdżki rowerowe i przebywanie na świeżym powietrzu. Moja mama często ją
odwiedza. Pani Eugenia jest osoba bardzo pogodną i ciepłą, zawsze uśmiechnięta. I chociaż czasem
zdrowie nie dopisywało, ona nigdy nie narzekała. Nie spodziewała się mnie. Gdy przyszłam akurat
rozmawiała przez telefon. Poczekałam aż skończy rozmowę i powiedziałam jej, że chcę
przeprowadzić z nią wywiad. Pani Eugenia zaprosiła mnie do kuchni i tak to się zaczęło.
22
„Rozbudowana wioska”
28.03.2015 (sobota) godzina 13-sta
Eugenia Stachurska, urodzona w 1929 roku, emerytka, pracowała na roli. Mieszka w Droszkowie
od 1945 roku.
Katarzyna Kulikowska – Jakie zmiany w Droszkowie zauważyła Pani w ciągu minionych 25 lat?
Eugenia Stachurska – Droszków się rozbudował, ale gospodarstwa rolne zostały zlikwidowane.
Kiedyś było tu bogate ogrodnictwo, świniarnie, rzeźnia i kurniki. Teraz tego nie ma. Pozostały tylko
kurniki, ale jest ich coraz mniej.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Pani najważniejsze i dlaczego?
E.S. – Najważniejsza dla mnie była możliwość kupna i sprzedaży. Teraz kupić można wszędzie,
tylko sprzedać nie ma gdzie. W Droszkowie są trzy sklepy, gdzie miejscowi ludzie robią zakupy.
K.K. – Dlaczego zdecydowała się Pani zamieszkać na wsi?
E.S. – Zamieszkałam na wsi, ponieważ nie miałam wykształcenia. Rodzice tu się osiedlili, a ja
razem z nimi.
K.K. – Mieszkała Pani kiedyś w mieście? Chciałaby Pani tam mieszkać?
E.S. – Nigdy nie mieszkałam i nie chciałam mieszkać w mieście. Obecnie jednak chciałabym tam
mieszkać. Już nie pracuję w ogródku ani w polu więc mogę siedzieć w blokach.
K.K. – Co podoba się Pani na wsi?
E.S. – Na wsi podoba mi się to, że jest swoboda i można lżej oddychać.
K.K. – Czy są jakieś rzeczy, na które chciałaby Pani zwrócić uwagę? Czy jest coś, co przeszkadza
Pani w funkcjonowaniu na wsi?
E.S. – Nic mi nie przeszkadza, ale kiedyś było weselej. Młodzież się zatrzymywała w Droszkowie,
były zabawy i dyskoteki. Kiedyś było więcej przyjaźni pomiędzy ludźmi. Teraz jeden drugiego nie
zna. Nie byłam u sąsiadów od pięciu lat, bo nie ma po co, może sobie tego nie życzą. Oni do mnie
nie przychodzą i ja do nich nie przyjdę.
K.K. – Patrząc wstecz, uważa Pani, że wieś, w której Pani mieszka poszła naprzód, stoi w miejscu
czy cofa się?
E.S. – Poszła naprzód. Poupadały gospodarstwa rolne, ale jest więcej ludzi i samochodów. Żyje się
lepiej.
K.K. – Czy jest coś, co chciałaby Pani zmienić, żeby życie w Pani wsi było jeszcze lepsze?
23
E.S. – Chciałabym, żeby było więcej przyjaźni między ludźmi.
K.K. – Czy jest coś, co według Pani wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
E.S. – Droszków wyróżnia spośród innych wiosek to, że jest tu tyle zabudowań. Znam wiele innych
wiosek, ale żadna nie jest tak rozbudowana jak Droszków.
K.K. – Miała Pani kiedyś gospodarstwo rolne. Proszę powiedzieć jak ono wyglądało.
E.S. – Moje gospodarstwo rolne obejmowało 5 hektarów gruntów ornych i 10 użytków zielonych
takich jak łąki, pastwiska. Uprawiałam następujące gatunki zbóż: żyto, jęczmień, owies, pszenica,
pszenżyto. Wszystkie prace polowe i pielęgnacyjne na roli wykonywane były przy użyciu
odpowiednich maszyn rolniczych podłączonych do ciągnika np. kopaczka do ziemniaków, siewnik
do zbóż, rozsiewacz do nawozu, brony, pług. Prace te wiązały się z zasiewem zbóż (żniwa,
wykopki, sianokosy). We wszystkich pracach gospodarskich oraz polowych takich jak karmienie
świń, wypas bydła, dojenie krów wspomagała mnie moja rodzina. Produkcja w moim
gospodarstwie dotyczyła głównie chowu trzody chlewnej, drobiu oraz bydła mlecznego.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę Pani samych przyjaznych ludzi wokół siebie.
Po rozmowie z panią Eugenią byłam zdziwiona, że ma taką jasność umysłu w tym wieku.
To niesamowite – pomyślałam – Jak to możliwe? Chciałabym w tym wieku mieć taką pamięć. Po
lekturze tego wywiadu możecie sobie uświadomić, że tak naprawdę nie trzeba dużo do szczęścia,
wystarczy przyjaźń. To takie proste, i w zasięgu ręki. – Zaprzyjaźnijmy się, a świat będzie lepszy! –
zdaje się mówić pani Eugenia. Trudno się z tym nie zgodzić.
My tu sobie dyskutujemy a kolejna mieszkanka Droszkowa już czeka na wywiad. Może nie
do końca czeka, ponieważ ją również zaskoczę pytaniem – Czy zgodzi się pani udzielić mi
wywiadu? Tak więc poszłam do mojej sąsiadki pani Janiny Kubiak. Bywało że sama, bądź z mamą
odwiedzałyśmy panią Janinę. Czasem prosiłam ją, żeby karmiła moje koty, gdy gdzieś
wyjeżdżałam. Zawsze chętnie mi pomagała, nie tylko przy kotach. Pukam, nikt nie otwiera, drzwi
były otwarte więc wchodzę do środka. pani Janina właśnie ogląda telewizor. Zadaję standardowe
pytanie o zgodę na wywiad. Następnie razem z panią Janiną siadam przy stole w kuchni i zaczynam
zadawać pytania. Oto opowieść pani Janiny:
24
„Moja wieś wypiękniała”
28.03.2015 (sobota) godzina 17-sta
Janina Kubiak, urodzona w 1929 roku, emerytka, pracowała jako sprzątaczka w przedsiębiorstwie
usług socjalnych. Mieszka w Droszkowie od 1960 roku.
Katarzyna Kulikowska – Jakie zmiany w Droszkowie zauważyła Pani w ciągu minionych 25 lat?
Janina Kubiak – 25 lat temu wszyscy ludzie mieli pracę. Był taki luksus, że ludzie żyli jak w
Ameryce. Później była demokracja, zwolnienia z pracy. Teraz ludzie nie mają pracy i wyjeżdżają za
granicę. Starsze osoby nie mają za co chleba kupić. Niedawno oglądałam w telewizji reportaż o
starszej pani, która przepracowała 35 lat i miała 780 złotych emerytury. Za co ona ma żyć? Za te
pieniądze ani nie opłaci mieszkania ani nie wykupi leków, a starsi ludzie muszą kupować leki.
Ponadto, zauważyłam zmiany w budownictwie. Wybudowano dużo nowych domów, moja rodzina
tu się wybudowała.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Pani najważniejsze i dlaczego?
J.K. – Najważniejsze dla mnie było to, że moje dwie córki, dwie wnuczki i syn wybudowali się
tutaj. Dużo to dla mnie znaczy. Każdy z nich ma swój dom. Nie muszą być lokatorami i płacić
komuś za mieszkanie.
K.K. – Dlaczego zdecydowała się Pani zamieszkać na wsi?
J.K. – Na wsi się urodziłam, mieszkałam i tu umrę. Nie wyprowadzę się już do miasta.
K.K. – Mieszkała Pani kiedyś w mieście? Chciałaby Pani tam mieszkać?
J.K. – Tak, byłam u Gosi w Lübecku przez pięć tygodni. Nie umiem zamykać za sobą drzwi. Jak
mieszkam na wsi, to mam wszystko otwarte. W mieście wszystko trzeba zamykać. Miasto podoba
mi się dlatego, że można tam zrobić zakupy. Myślę, że na wsi można żyć tak jak w mieście i mieć
wszystkie wygody. Nie chciałabym mieszkać w mieście, ponieważ czuję się tam jak w klatce.
K.K. – Co podoba się Pani na wsi?
J.K. – Podobają mi się ładne domy, zadbane obejścia przy domach, a także to, że ludzie tu są
przyjemni i religijni.
K.K. – Czy są jakieś rzeczy, na które chciałaby Pani zwrócić uwagę? Czy jest coś, co przeszkadza
Pani w funkcjonowaniu na wsi?
J.K. – Nic mi nie przeszkadza.
K.K. – Patrząc wstecz, uważa Pani, że wieś, w której Pani mieszka poszła naprzód, stoi w miejscu
czy cofa się?
25
J.K. – Myślę, że wieś, w której mieszkam poszła naprzód. Rozbudowała się i wypiękniała.
K.K. – Czy jest coś, co chciałaby Pani zmienić, żeby życie w Pani wsi było jeszcze lepsze?
J.K. – Chciałabym cały rząd zmienić, żeby był taki mądry człowiek, który podałby ludziom
pomocną dłoń i zapewnił pracę. Uważam, że potrzebne są też: założenie świetlicy, naprawa dróg
oraz wybudowanie chodnika przy drodze do kościoła.
K.K. – Czy jest coś, co według Pani wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
J.K. – Myślę, że nie ma niczego takiego.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę aby poznała Pani kolejnych przyjemnych ludzi.
Razem z panią Janiną cofnęliśmy się trochę w czasie, do okresu dobrobytu. Czasu już nie
cofniemy, ale może jednak warto patrzeć na zmiany z odrobiną optymizmu? Oto moja krótka
charakterystyka pani Janiny. Jest to osoba, dla której ogromne znaczenie ma rodzina i kościół. Dużą
wagę przykłada ona do estetyki swojej wsi i czuje się w niej dobrze. Taka jest pani Janina. Idę na
kolejne spotkanie.
Następnym moim rozmówcą będzie pan Edward Burek. Mieszka on na drugim końcu wsi,
więc mam okazję się przespacerować. Jest piękna pogoda, idealna na spacer. Początkowo nie
bardzo wiedziałam czy dobrze trafiłam. Rozglądałam się wokół i nie wiedziałam gdzie jest wejście.
Pan Edward był na podwórku, gdy przyszłam i wskazał mi odpowiednie drzwi. Udaję się w stronę
owych drzwi, a tu pojawiła się żona pana Edwarda pani Wacława i zaprasza mnie do środka.
Wchodzę po schodach do pokoju, gdzie były jeszcze inne osoby, w tym mała dziewczynka, która
była zaciekawiona kim jestem i co tu robię. Siadam przy stole i czekam na pana Edwarda. Pani
Wacława zaproponowała mi filiżankę herbaty. Po czym poszła do kuchni, żeby ją przygotować.
Przyszedł pan Edward, po chwili zabieram się do pracy. Podczas przeprowadzania wywiadu żona
pana Edwarda przyniosła herbatę i usiadła obok. Skupiam się na słowach pana Edwarda, żeby
niczego nie przeoczyć. Tak się złożyło, że jednak przeoczyłam i nie nagrałam dwóch pytań. Gdy
zorientowałam się, że nie mam tych pytań postanowiłam znów udać się do niego i zapełnić luki.
Przejdźmy do jego stanowiska na temat Droszkowa.
26
„Spokój i cisza”
29.03.2015 (niedziela) godzina 15-sta
Edward Burek, urodzony w 1937 roku, emeryt, pracował na cegielni jako pracownik fizyczny.
Mieszka w Droszkowie od 1946 roku.
Katarzyna Kulikowska – Jakie zmiany w Droszkowie zauważył Pan w ciągu minionych 25 lat?
Edward Burek – Zmienił się sołtys i nasze władze. Dwadzieścia pięć lat temu wieś liczyła
siedemdziesiąt pięć budynków, teraz jest podobno około trzystu. Wybudowano nowe domy w
okolicach Czarnej, zlikwidowali cegielnię, powstał kościół i przedszkole. Przede wszystkim,
wioska jest czysta, a nie taka brudna jak wcześniej.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Pana najważniejsze i dlaczego?
E.B. – Najważniejsza była dla mnie budowa kościoła, boiska, doprowadzenie gazu, założenie
hydroforni. Kiedyś woda była tylko w kilku domach, a teraz jest wszędzie.
K.K. – Dlaczego zdecydował się Pan zamieszkać na wsi?
E.B. – Z wioski pochodzę i na wsi mieszkam. Po wojnie był PUR czyli Powiatowy Urząd Rolny.
Oni dzielili, kto był z miasta to do miasta, a kto ze wsi to na wieś. Przypadkowo niektórym ludziom
udało się zamieszkać w mieście. Wyznaczali domy, nikt nie mógł wybrać sobie jaki dom chce
dostać. Jaki numer domu ktoś otrzymał w Powiatowym Urzędzie Rolnym, taki musiał wziąć.
K.K. – Mieszkał Pan kiedyś w mieście? Chciałby Pan tam mieszkać?
E.B. – Nigdy nie mieszkałem w mieście ale chciałbym tam mieszkać. Inaczej jest na wsi, a inaczej
w mieście. Tam jest wszystko na miejscu: kościół, kino, teatr. Teraz w Droszkowie kościół jest
blisko, ale wcześniej musieliśmy jechać do Zaboru.
K.K. – Co podoba się Panu na wsi?
E.B. – Wszystko mi się podoba, ale najbardziej spokój i cisza. Nie ma szumu i krzyku takich, jak w
mieście.
K.K. – Czy uważa Pan, że wieś, w której Pan mieszka jest warta tego, żeby ją zareklamować?
E.B. – Uważam, że wieś, w której mieszkam jest warta, tego żeby ją zareklamować dlatego, że jest
tu piękne jezioro, które może przyciągnąć do nas osoby z miasta bądź innych wiosek.
K.K. – Gdyby poproszono Pana o wymyślenie hasła reklamowego dla Droszkowa jak ono by
brzmiało?
E.B. – Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Nic nie przychodzi mi do głowy.
27
K.K. – Czy są jakieś rzeczy, na które chciałby Pan zwrócić uwagę? Czy jest coś co przeszkadza
Panu w funkcjonowaniu na wsi?
E.B. – Najbardziej przeszkadzają mi śmierdzące rowy i szamba. Nazywa się to Przydomowa
Oczyszczalnia Ścieków. Zapisali mnie w kolejkę kilka lat temu i założyli. Uważam, że trzeba to
zasypać i zbudować zwykłe szambo.
K.K. – Patrząc wstecz, uważa Pan, że wieś, w której Pan mieszka poszła naprzód, stoi w miejscu
czy cofa się?
E.B. – Uważam, że poszła naprzód. Wystarczy spojrzeć na osiedla i drogi. Kiedyś od sklepu do nas
była tylko polna droga, teraz jest asfalt. Tak samo w wielu innych miejscach. We wsi nadano nazwy
ulic, nie trzeba już szukać gdzie ktoś mieszka. Wcześniej były tylko numery.
K.K. – Czy jest coś, co chciałby Pan zmienić, żeby życie w Pana wsi było jeszcze lepsze?
E.B. – Chciałbym, żeby zbudowano świetlicę taką jak w innych wsiach. Można by wówczas
zorganizować coś więcej. W szkole organizuje się coś, ale ta sala jest za mała. Jak zejdzie się więcej
osób to nie mogą się pomieścić. Przede wszystkim, chciałbym żeby był dojazd do Zaboru. Można
się tam dostać tylko rowerem albo pieszo.
K.K. – Czy jest coś, co według Pana wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
E.B. – Nie sądzę, żeby było coś takiego.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę, aby w tej ciszy i spokoju odnalazł Pan przyjemność życia na
wsi i mógł się nią cieszyć w pełni.
Rozmawiając z panem Edwardem okazało się, że jest coś co nas łączy. Obydwoje
zwróciliśmy uwagę na problem z dostaniem się do gminy. Jest to też kolejny apel, żeby wybudować
świetlicę. Po przeprowadzeniu wielu wywiadów zauważyłam, że kwestia ta nurtuje wielu
mieszkańców Droszkowa. Myślę, że my jako lokalna społeczność możemy coś zrobić w tej sprawie
i wystąpić z tym postulatem do sołtysa. Co nam powie? Czy weźmie pod uwagę potrzeby
mieszkańców? Tego nie wiemy. Po jakimś czasie znów odwiedziłam pana Edwarda dlatego, że nie
nagrały mi się dwa pytania. Pan Edward zgodził się chętnie odpowiedzieć na nie. Tym razem była
piękna słoneczna pogoda, więc usiedliśmy na dworze przy drewnianym stole i dokończyliśmy
wywiad. Chcecie wiedzieć jaki jest pan Edward? Cóż, tego i ja nie wiem. Nie poruszaliśmy
tematów wybiegających poza przygotowany przeze mnie scenariusz. Przeczytajcie wywiad i sami
wysnujcie wnioski. Tu skończyłam wywiady z tubylcami. Zobaczmy co powiedzą nam przybysze.
Oto oni:
28
Przybysze
Z moją pierwszą rozmówczynią umówiłam się w jej firmie. Wioletta Pawlak akurat siedziała
za biurkiem, gdy do niej zawitałam. Zaprosiła mnie na górę do kameralnego pokoiku, tam przy
stoliku zaczęła się nasza rozmowa. Wiolettę znałam już wcześniej. Wiedziałam, że ma własną firmę
w Droszkowie i jest wiceprezesem Stowarzyszenia Miłośników Droszkowa, które założyła mama.
Widywałyśmy się przy różnych okazjach: festyny, dożynki, wieczorki poetyckie i inne spotkania
organizowane przez SMD. Jakiś czas temu poprosiłam ją, żeby pozowała mi do zdjęcia razem z
mężem. Robiłam wówczas zdjęcia z serii ,,Rodzina”. Pomyślałam sobie, że jeśli wtedy zgodziła się
na współpracę to teraz też nie będzie problemu. I tak było. Przenieśmy się zatem do firmy WIOLMAR, gdzie przepytywałam Wiolę:
„Interesująca miejscowość”
30.03.2015 (poniedziałek) godzina 16.00
Wioletta Pawlak, urodzona w 1980 roku, prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą
CENTRUM KOŁA WIOL-MAR. Mieszka w Droszkowie od 2004 roku.
Katarzyna Kulikowska – Dlaczego zdecydowałaś się przeprowadzić na wieś?
Wioletta Pawlak – Przeprowadziłam się na wieś, ponieważ mój mąż był ze wsi.
K.K. – Dlaczego wybrałaś właśnie Droszków, a nie inną wioskę na miejsce swojego zamieszkania?
W.P. – Mąż pochodził z tej wsi, dlatego tu zamieszkałam.
K.K. – Co podoba Ci się na wsi?
W.P. – Przede wszystkim przestrzeń, to że mam kawałek działki i miejscowość jest sympatyczna.
K.K. – Czy uważasz że wieś, w której mieszkasz jest warta zareklamowania? Gdyby poproszono
Ciebie o wymyślenie hasła reklamowego dla Droszkowa jak ono by brzmiało?
W.P. – Uważam że moja wieś jest warta zareklamowania. To jest bardzo interesująca miejscowość.
Rozwija się tu agroturystyka, mamy piękne jezioro, jest gdzie pojeździć rowerem. Nie potrafię
wymyślić takiego hasła, nie mam pomysłu.
K.K. – Jakie zmiany w rozwoju Droszkowa zauważyłaś od momentu, kiedy tu zamieszkałaś?
W.P. – Pojawiły się nowe chodniki, przybyło bardzo dużo domów, powstały kolejne osiedla,
zbudowano dwie drogi.
29
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?
W.P. – Najważniejsze było dla mnie pojawienie się chodników, dlatego że wpływa to na nasze
bezpieczeństwo.
K.K. – Czy jest coś, co chciałabyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
W.P. – Chciałabym, żeby powstały ścieżki rowerowe na terenie naszej gminy oraz klub dla
młodzieży.
K.K. – Jakie są Twoim zdaniem plusy i minusy życia w mieście a jakie na wsi?
W.P. – Minusy życia w mieście to hałas, tłok, mniejsze domy, brak ogródka przy domu. Plusy są
takie, że mamy zawsze ciepło i jest ciepła woda. Natomiast zalety życia na wsi to: przestrzeń, gdzie
możemy sobie pospacerować, posiadanie zielonego kawałka dla siebie. Wadą jest to, że jest więcej
pracy koło domu niż w mieście.
K.K. – Czy jest coś, co przeszkadza Ci w funkcjonowaniu na wsi?
W.P. – Nie ma nic takiego, co by mi przeszkadzało w życiu na wsi. Wszystko jest w porządku.
K.K. – Czy jest coś, co według Ciebie wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
W.P. – Myślę, że Droszków wyróżnia się tym, że są tu zadbane zabudowania, wieś jest czysta,
wygląda estetycznie. Poza tym, prężnie działa tutaj Stowarzyszenie Miłośników Droszkowa. Takich
aktywnych stowarzyszeń jak to nie ma nigdzie w okolicy.
K.K. – Czego Ci brakuje na wsi?
W.P. – Niczego mi nie brakuje. Jak brakuje mi czegoś z miasta to zawsze mogę tam pojechać.
K.K. – Czy czujesz się spełniona na wsi? Dlaczego?
W.P. – Mam tutaj rodzinę i firmę. Czuję się spełniona zarówno zawodowo jak i osobiście. Mogę tu
również działać społecznie.
K.K. – Dziękuję za rozmowę oraz życzę rozwoju firmy i sukcesów w pracy.
Nie ma sensu powtarzać tego, co powiedziała Wioletta, dlatego przejdę teraz do krótkiego
opisu tej osoby. W moim subiektywnym odczuciu Wiola jest bardzo ciepłą, otwartą, energiczną i
stanowczą kobietą. Zawsze uśmiechnięta i elegancka, typowa bizneswoman. Myślę, że te cechy
przyczyniły się do tego, że została wiceprezesem SMD. Potrafi ona pokierować wieloma sprawami,
szybko działać i organizować wiele rzeczy. To tyle o Wiolecie.
Teraz idę do mojej sąsiadki pani Basi. Właśnie wróciła z pracy i czeka na mnie spoglądając
przez okno. Pukam do drzwi, po chwili przychodzi pani Basia i zaprasza mnie do salonu. Siedzi już
tam jej syn Michał i ogląda telewizję. Poprosiłam o wyciszenie telewizji. Nie chciałam, żeby coś
zakłócało mi nagrywanie wywiadu. Pani Basia spełniła moją prośbę, więc od razu zabieram się do
pracy. Oto opowieść o Droszkowie według pani Basi.
30
,,Wieś przyjazna rodzinie”
30.03.2015 (poniedziałek) godzina 18.00
Barbara Myślicka, urodzona w 1974 roku, pracuje jako pośrednik nieruchomości. Mieszka w
Droszkowie od 10 lat.
Katarzyna Kulikowska – Dlaczego zdecydowała się Pani przeprowadzić na wieś?
Barbara Myślicka – Przeprowadziłam się na wieś dlatego, że lubię wiejskie klimaty i bliskość
przyrody.
K.K. – Dlaczego wybrała Pani właśnie Droszków na miejsce swojego zamieszkania?
B.M. – Wybrałam Droszków, ponieważ nie ma tu ruchliwych ulic. Zdecydowałam się tu
zamieszkać ze względu na bezpieczeństwo moich dzieci.
K.K. – Co podoba się Pani na wsi?
B.M. – Las, przyroda, własne podwórko.
K.K. – Czy uważa Pani, że wieś, w której Pani mieszka jest warta tego, żeby ją zareklamować?
Gdyby poproszono Panią o wymyślenie hasła reklamowego dla Droszkowa jak ono by brzmiało?
B.M. – Uważam, że moją wioskę należałoby reklamować jako wieś przyjazną rodzinie. Hasło
reklamowe – Miejscowość idealna dla rodzin z dziećmi.
K.K. – Jakie zmiany w rozwoju Droszkowa zauważyła Pani od momentu, kiedy Pani tu
zamieszkała?
B.M. – Powstała szkoła i przedszkole, wybudowano chodniki oraz założono oświetlenie ulic.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Pani najważniejsze i dlaczego?
B.M. – Najważniejszą zmianą dla mnie było założenie przedszkola. Przede wszystkim, zmiana
godzin pracy tej instytucji. Wcześniej było ono czynne tylko do godziny trzynastej, teraz
wydłużono ten czas do siedemnastej.
K.K. – Czy jest coś, co chciałaby Pani zmienić, żeby życie w Pani wsi było jeszcze lepsze?
B.M. – Najbardziej zadbałabym o dzieci dorastające, ponieważ one nie mają co ze sobą zrobić.
Oprócz boiska przydałoby się jakieś miejsce dla nich, żeby mogli spędzać wolny czas, szczególnie
w lecie.
K.K. – Jakie są Pani zdaniem plusy i minusy życia w mieście a jakie na wsi?
B.M. – Plusem mieszkania na wsi jest to, że mam własne podwórko i przebywam wśród przyrody.
31
Minusem są dojazdy, zwłaszcza dla rodzin, która mają dzieci, dlatego że trzeba je dowozić na
zajęcia dodatkowe. Jeśli chodzi o miasto, to uważam że, nie ma tam żadnych plusów. Minusami
życia w mieście jest zanieczyszczone powietrze, duży ruch, wiele samochodów, zatkane parkingi
miejskie i tłum ludzi.
K.K. – Czy jest coś, co przeszkadza Pani w funkcjonowaniu na wsi?
B.M. – Nic mi nie przeszkadza na wsi, może tylko biegające psy, pozostawione bez opieki
właścicieli. Szczególnie, gdy trzeba dojść ze sklepu do domu.
K.K. – Czy jest coś, co według Pani wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
B.M. – Myślę, że Droszków spośród innych wiosek wyróżnia jeziorko, które jest tutaj atutem.
Ponadto, piękny las, gdzie można pospacerować. Poza tym, autobus podmiejski, obwodnica i dwie
drogi, dzięki którym można się szybciej dostać do miasta.
K.K. – Czego brakuje Pani na wsi?
B.M. – Niczego mi nie brakuje na wsi.
K.K. – Czy czuje się Pani spełniona na wsi? Dlaczego?
B.M. – Czuję się spełniona na wsi. Lubię spędzać czas w moim domu i ogrodzie. Nie mam
potrzeby wyjeżdżać gdziekolwiek, żeby odpocząć. Najlepiej wypoczywam w domu.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów w pracy.
Pomimo, że pani Basia mieszka obok mnie nie utrzymujemy kontaktów. Nie wiem dlaczego
tak jest, nie zastanawiałam się nad tym. Może gdybym miała dzieci w podobnym wieku byłoby
inaczej, bawiłyby się razem a my rozmawiałybyśmy o nich. Może powód jest inny. Nie mogę
powiedzieć o niej zbyt wiele. Ten wywiad dał mi pewien obraz pani Basi. Nie dowiedziałam się
dużo, ale już mam jakieś zarysy tej postaci. Spróbuję przedstawić wam szkic, który udało mi się
stworzyć ze słów mojej rozmówczyni. Pani Basia jest osobą dla której najważniejszą wartością jest
rodzina i dzieci. Kocha ona wieś i przyrodę, zwraca również uwagę na problem braku własnego
miejsca dla młodzieży w Droszkowie. Na tym kończę opowiadanie o pani Basi i idę dalej.
Stoję właśnie przed bramą z napisem agroturystyka i czekam na panią Danusię. Boję się
wejść, bo psy szczekają. Pani Danusia wita mnie uśmiechem i odgania psy. Prowadzi mnie do
kuchni, gdzie szykuje kolację dla swoich gości. Za stołem siedzi już pani Irenka, która akurat
wpadła do niej z wizytą. O pani Irence powiem później, na ten moment ważna jest pani Danusia.
Pani Danusia poczęstowała mnie herbatą z cytryną, proponowała też wino ale podziękowałam.
Wywiad z moją rozmówczynią przebiegał dość długo, ponieważ nasza rozmowa odchodziła
czasami na inne tory. Inaczej mówiąc trochę się rozgadałyśmy i pani Irenka od czasu do czasu
przypominała, że odbiegamy od głównego tematu. Jesteście ciekawi co powiedziała o Droszkowie?
Zapraszam do przeczytania historii pani Danusi. Opowie wam jaki wiatr ją tu przygnał, czemu tu
została i wiele innych rzeczy. Oto ona i jej Droszków:
32
„Okolica, która wszystkim zachwyca”
13.04.2015 (poniedziałek) godzina 17.00
Danuta Rosińska, urodzona w 1962 roku, prowadzi agroturystykę AgroDanuta. Mieszka w
Droszkowie od 7 lat.
Katarzyna Kulikowska – Dlaczego zdecydowała się Pani przeprowadzić do Droszkowa?
Danuta Rosińska – Urodziłam się w mieście, ale całe życie spędziłam na wsi. Od 52 lat mieszkam
na wsi. Tutaj kupiliśmy nasz rodzinny dom. Mieszkam tu z mężem i dziećmi.
K.K. – Co podoba się Pani na wsi?
D.R. – Wszystko mi się podoba , oprócz tego, że nasz piękny krajobraz jest zaśmiecany. Myślę, że
powinniśmy znaleźć na to wspólnie rozwiązanie, aby w miejscach publicznych i przy drogach było
czyściej.
K.K. – Czy uważa Pani, że wieś, w której Pani mieszka jest warta tego, żeby ją zareklamować?
D.R. – Myślę, że moja wieś jest warta zareklamowania. Jest to piękna wieś, obfitująca w obszary
zielone i jeziora. Droszków to wioska z pięknym krajobrazem, a jednocześnie położona blisko
miasta.
K.K. – Gdyby poproszono Panią o wymyślenie hasła reklamowego dla Droszkowa jak ono by
brzmiało?
D.R. – Droszków to taka okolica, która wszystkim zachwyca
Ukryta wśród lasów, pól i łąk zielonych
Gorąco zaprasza turystów spragnionych
Bliskości z przyrodą i klimatów swojskich
Ileż u nas atrakcji dla przemiłych gości
Na grzyby, na ryby, na jagody też
Zapraszam gorąco, duży koszyk weź
K.K. – Jakie zmiany w rozwoju Droszkowa zauważyła Pani od momentu, kiedy Pani tu
zamieszkała?
D.R. – Zadbanie o tereny zielone. Teraz jest ładniej, ponieważ ludzie dbają o swoje obejścia. Dużo
nowych mieszkańców przybyło z różnych okolic. Każdy z nich wniósł coś ciekawego do
Droszkowa.
33
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Pani najważniejsze i dlaczego?
D.R. – Najważniejsze jest to, że została szkoła i przedszkole. Jest to bardzo ważne dla rozwoju wsi
i młodych mieszkańców. Uważam, że należy wspierać wszelkie inicjatywy, aby funkcjonowała w
naszej wsi szkoła i przedszkole. Wspaniałe zmiany powstały też za sprawą bardzo dobrej
organizatorki pani Zofii Kulikowskiej. Zaprasza ona do nas cudownych ludzi, którzy inspirują
innych poprzez swoje życie i pasje. Pani Zofia integruje i rozwija społeczność lokalną.
K.K. – Czy jest coś, co chciałaby Pani zmienić, żeby życie w Pani wsi było jeszcze lepsze?
D.R. – Chciałbym, żeby nasza społeczność wspólnie tworzyła tę miejscowość. Wystarczy tylko
odrobina chęci, żeby ludzie lepiej się porozumiewali ze sobą i byli szczęśliwi. Jak będzie dobra
wola ze strony każdego mieszkańca, to można zrobić wszystko.
K.K. – Czy jest coś, co przeszkadza Pani w funkcjonowaniu na wsi?
D.R. – Przeszkadzają mi przejeżdżające ciągi tirów nad głową i przedzielające wieś na pół. Nie
chciałabym, żeby tu powstała szybka droga na most do Milska.
K.K. – Czy jest coś, co według Pani wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
D.R. – Droszków wyróżnia, to że są tu autobusy podmiejskie. Poza tym, to że mamy dobrą drogę;
odległość do miasta jest niewielka.
K.K. – Czego brakuje Pani na wsi?
D.R. – Brakuje mi ścieżek rowerowych, żebym mogła podążać wśród pięknych krajobrazów w
naszej wsi.
K.K. – Czy czuje się Pani spełniona na wsi? Dlaczego?
D.R. – Naturalnie, spełniły się wszystkie moje marzenia. Marzyłam, żeby założyć agroturystykę,
być blisko ludzi. Prowadząc agroturystykę cały świat przychodzi do mnie, mogę się wiele rzeczy
nauczyć i jeszcze na tym zarabiam. Nic więcej mi nie potrzeba.
K.K. – Prowadzi Pani gospodarstwo agroturystyczne. Proszę opowiedzieć w kilku słowach o Pani
działalności. Skąd wziął się ten pomysł? Dlaczego wybrała Pani Droszków jako miejsce na
założenie AgroDanuty?
K.K. – Prowadzimy z mężem gospodarstwo rolne, a nasze pola położone są w obrębie Odry. Po
powodzi w 1997 roku wszystkie nasze pola i łąki zalała nam woda. Wówczas ukończyłam kurs
lidera agroturystyki. Zawsze o tym marzyłam. Już wcześniej, kiedy byłam w Niemczech, w Bawarii
zobaczyłam na czym to polega. Lubię ludzi, dlatego chciałam zrobić to u siebie. Od agencji
nieruchomości rolnej kupiliśmy dom w Droszkowie, ponieważ stąd pochodzi mój mąż i lokalizacja
jest bardzo dobra. Wspólnie z mężem zdecydowaliśmy, że oprócz rolnictwa chcielibyśmy
prowadzić agroturystykę.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę żeby pani gospodarstwo rozkwitało a klientów przybywało.
Jak widzicie pani Danusia jest poetką. Mamy więc coś wspólnego ze sobą. Muszę tu
podkreślić, że w ogóle nie znałam pani Danusi. Wiedziałam tylko, że spełnia się jako aktorka
34
występując w spektaklach teatralnej grupy „Teatru zza boru”. Ja i mama byłyśmy i jesteśmy
wiernymi widzami tej grupy. Pomyślałam, że dobrze by było wykorzystać talent poetycki pani
Danusi w wywiadzie. Zawsze to pewne urozmaicenie, coś nowego. Do tej pory nikt z moich
rozmówców nie prezentował swoich wierszy o Droszkowie. Czas napisać coś o tym jaka jest pani
Danusia, z pewnością chcielibyście wiedzieć. Wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
Uważam, że jest bardzo otwarta na ludzi, ciepła, kochająca wieś. Przyjęła mnie bardzo serdecznie, z
otwartym sercem. Myślę, że to serce daje również gościom, którzy do niej przyjeżdżają, aby
wypocząć. Miło się gawędziło, ale następna osoba już czeka.
Kolejną rozmówczyni jest pani Irenka, przyjaciółka pani Danusi. Ona też gra na deskach
„Teatru zza boru”. Przysłuchiwała się naszej rozmowie. Teraz sama opowie o sobie i Droszkowie.
35
„Poczujmy się jak u siebie”
13.04.2015 (poniedziałek) godzina 18.00
Irena Karkosz, urodzona w 1962 roku, pracuje w sądzie jako kurator sądowy. Mieszka w
Droszkowie od 6 lat.
Katarzyna Kulikowska – Dlaczego zdecydowała się Pani przeprowadzić do Droszkowa?
Irena Karkosz – W Droszkowie mieszka moja przyjaciółka Danusia, która w trudnej dla mnie
sytuacji życiowej pomogła mi się osiedlić blisko siebie. Ona udzieliła mi pomocy, co było bardzo
ważne dla mnie. Nie chciałam mieszkać w mieście. Chciałam mieć swoje miejsce, ogródek i być
blisko ludzi, których kocham.
K.K. – Dlaczego wybrała Pani właśnie Droszków na miejsce swojego zamieszkania?
I.K. – Z powodu mojej przyjaźni, a także dlatego, że Droszków jest blisko mojej pracy oraz mojego
domu rodzinnego. Tu osiedliły się moje dzieci. Córka będzie mieszkać w Przytoku, syn trochę
dalej. Jest to odległość, którą łatwo można pokonać. Wartość rodzinna zaważyła nad moją
przeprowadzką. Poza tym, Droszków to miejscowość bardzo ładna, przyjazna. Jest tu dużo zieleni,
jezioro, sady, winnice. Warto tu żyć i zostać wśród ludzi, których znam.
K.K. – Co podoba się Pani na wsi?
I.K. – Przede wszystkim, na wsi podoba mi się to, że można mieć swój ogród. Jak budowałam swój
dom, to jedną trzecią tego domu przeznaczyłam na taras. Chciałam część swojego życia spędzać na
dworze, jeść na powietrzu, móc obcować z przyrodą. Ponadto, na wsi zawsze mogę wsiąść na rower
lub pójść na spacer. Mogę też iść do mojej przyjaciółki 5 kilometrów przez las i połączyć przyjaźń z
obcowaniem z przyrodą. To jest dla mnie najważniejsze na wsi.
K.K. – Czy uważa Pani, że wieś, w której pani mieszka jest warta tego, żeby ją zareklamować?
I.K. – Uważam, że moja wieś jest warta zareklamowania, ponieważ mamy tu kontakt z przyrodą,
powstaje dużo miejsc noclegowych dla turystów i można tu szybko dojechać. Jezioro jest coraz
bardziej zadbane, chociaż jeszcze dużo jest do zrobienia. Pamiętam jak przyjeżdżałam do
Droszkowa na noce świętojańskie i sobótki. Były wówczas kajaki i pomosty. Chciałabym, żeby to
jezioro bardziej rozkwitło i Droszków stał się miejscowością turystyczną. Nie jest to duże jezioro,
ale można tu zrobić coś atrakcyjnego dla turystów. Bliskość przyrody i winnic przyciąga turystów.
Jest to baza noclegowa dla ludzi, którzy mieszkają w Zielonej Górze. Nie mają pieniędzy, żeby
gdzieś daleko wyjechać, więc przyjeżdżają do Droszkowa i spędzają czas w gospodarstwie mojej
przyjaciółki Danusi. Mogą oni tu łowić ryby, zbierać grzyby lub pójść na spacer nad jezioro. Nie
trzeba daleko wyjeżdżać, żeby się poczuć zrelaksowanym i spędzić świetnie urlop.
K.K. – Gdyby poproszono Panią o wymyślenie hasła reklamowego dla Droszkowa jak ono by
brzmiało?
36
I.K. – Pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy to – Poczujmy się jak u siebie. Kieruję to do
mieszkańców, którzy niedawno tutaj przybyli. Na początku było mi trudno, mimo tego, że byłam z
tej samej gminy. Czułam się wyobcowana. Część ludzi mnie zna, ale tylko z racji mojego zawodu.
Ludziom, którzy przyjechali z Zielonej Góry ciężko poczuć się jak u siebie. Chciałabym, żebyśmy
się zjednoczyli.
K.K. – Jakie zmiany w rozwoju Droszkowa zauważyła Pani od momentu, kiedy pani tu
zamieszkała?
I.K. – Zaczęła się integracja społeczna. Zobaczyłam działalność stowarzyszenia, które tutaj działa.
Powstał Orlik, który trzeba jeszcze poprawić. Pokazało to społeczeństwu, że na wsi można nie tylko
siedzieć i czekać na to, żeby gmina coś dała tylko być aktywnym. Zawsze byłam osobą aktywną,
ale różne zawirowania życiowe hamowały mnie w działaniu. Wiedziałam, że kiedyś będę chciała
się zaangażować w jakieś działanie. Było to dla mnie ważne.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Pani najważniejsze i dlaczego?
I.K. – Najważniejsza dla mnie jest integracja społeczna. Rozwój budownictwa czy osiedlanie się
może pomóc, żeby ta integracja następowała szybciej. Musimy się jednoczyć i zachęcać innych
mieszkańców do wspólnej pracy, żeby nasza miejscowość była ładna i coraz bardziej prężna.
Chciałbym, żeby miejscowi ludzie pokazywali swoje talenty. Myślę, że wśród mieszkańców
nowych osiedli jest mnóstwo ludzi, którzy mają duży potencjał. Możemy to wszyscy wykorzystać
do wspólnego działania w naszej pięknej miejscowości.
K.K. – Czy jest coś, co chciałaby Pani zmienić, żeby życie w pani wsi było jeszcze lepsze?
I.K. – Po pierwsze chciałabym zatrzymać budowę tej drogi. To jest mój osobisty priorytet,
ponieważ mieszkam 4 metry od tej drogi. Boję się, że mój dom się rozsypie. Poza tym myślę, że
mieszkańcy ulicy zielonogórskiej mają ten sam problem i to podzieli wieś na pół. Po drugie,
chciałabym, żeby następowała integracja społeczna, żebyśmy się odkrywali i współdziałali.
Życzyłabym sobie, żeby ludzie nie marnowali, tego co już zostało wypracowane, żeby to
kontynuować. Bardzo mi się podoba nasza lokalna artystka pani Sylwia, która wspaniale reklamuje
naszą miejscowość poprzez swoją pracę. Bardzo ważne jest to co robi. Wiem, że pani mama
zajmuje się osobami starszymi. Dobrze by było, żeby powstał gminny klub seniora. Chciałabym,
żeby takie inicjatywy zostały zachowane. Te osoby to dla mnie ikony, które powodują postęp. To
jest podwalina do budowania nowych rzeczy.
K.K. – Czy jest coś, co przeszkadza Pani w funkcjonowaniu na wsi?
I.K. – Po pierwsze, na wsi przeszkadza mi to, że mieszkam przy bardzo ruchliwej drodze.
Chciałabym, żeby w przyszłości ta droga i cały ten ruch uliczny z tamtej strony Odry nie
przechodził koło mojego domu. Potrzebuję pomocy innych ludzi, żeby tak się nie stało. Po drugie,
przeszkadza mi to, że wieś podzieliła się w związku ze sprawami związanymi ze szkołą. Lokalna
społeczność nie potrafi współpracować i dochodzić do kompromisów. Dochodziło do konfliktów
między mieszkańcami Droszkowa. Mam nadzieję, że wkrótce kwestia ta się wyjaśni i wszyscy
wspólnie będziemy dążyć do jednego celu. Wówczas będzie nam się żyło lepiej.
K.K. – Czy jest coś, co według Pani wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
37
I.K. – Jest to bardzo duża wieś, jedna z największych w gminie, ma dużo mieszkańców i ogromny
potencjał. Mogą się tu rozwinąć różne usługi, które będą pomocne dla całej gminy. W przyszłości
ma powstać hala sportowa, kulturalna dla mieszkańców całej gminy. Są tu grunty, gdzie można tę
inwestycję przeprowadzić. To będzie wielka wartość. Można też zachować edukację na
podstawowym poziomie, żeby małe dzieci mogły uczestniczyć w zajęciach lekcyjnych blisko
swojego miejsca zamieszkania.
K.K. – Czego brakuje Pani na wsi?
I.K. –Jestem przyzwyczajona do bardziej spokojnej wsi, ta wieś jest dynamiczna, to dla mnie
półwieś. Wolałabym sielski klimat. Brakuje mi tu historycznego rysu, moglibyśmy skorzystać z
historii Droszkowa, żeby promować naszą miejscowość. Niewiele się o tym mówi, sama muszę się
jeszcze wyedukować w tym zakresie. Wszyscy się uczymy, że to co było dawniej jest potencjałem,
który jest ważny. Korzystamy z tej historii tworząc winnice ze szczepów winnic niemieckich, z ich
kultury, z lasów, które zostały zasadzone przez Niemców. Myślę, że to jest ważne, żeby nie
zapominać o żadnej kulturze, która przed nami była. Ona może promować naszą miejscowość,
pozwolić na międzynarodową współpracę i budować naszą tożsamość kulturową.
K.K. – Czy czuje się Pani spełniona na wsi? Dlaczego?
I.K. – Myślę, że o tym trudno mówić, ponieważ przez całe życie czegoś poszukuję i do czegoś
dążę. Mam wnuki i staram się stworzyć dla nich odpowiednie środowisko, żeby do mnie
przyjechały. Czują się tu dobrze. Jeśli będą włączać się w to, co się tutaj dzieje będę spełniona jako
babcia, osoba, kobieta. Poza tym, cały czas jest to proces. To nie jest tak, że coś mnie zadowala.
Dopóki żyję chcę iść do przodu i poszukiwać, bo to daje mi satysfakcję.
K.K. – Dziękuję za rozmowę oraz życzę, aby poczuła się pani spełniona i odnalazła to czego szuka.
Pani Irenki nie znałam wcześniej, więc trudno mi o niej pisać. Poznałam ją trochę podczas
wywiadu i naszej wspólnej rozmowy. Dowiedziałam się, że nie tylko teatr łączy panią Irenkę i
panią Danusię. Obie panie piszą wiersze, szkoda że pani Irenka nie pochwaliła się jakimś utworem
poetyckim. Mogłabym go umieścić w wywiadzie. Trudno, może następnym razem się odważy. Nie
bardzo wiem co mogłabym dodać od siebie, żeby opisać panią Irenkę. Wiem, że przeszła w życiu
trudne chwile i było jej ciężko. Jednak stanęła na nogi i radzi sobie z problemami życia
codziennego. Myślę, że jest silną aktywną kobietą, stawiającą na ciągły rozwój. Jej ekspansywność
może trochę zgasła na ten moment, ale wierzę, że mimo wszystko, pani Irenka odrodzi się jak
feniks z popiołów. Życzę jej tego z całego serca. Zasiedziałam się u pani Danusi, a kolacja dla gości
już prawie gotowa. Pora się pożegnać.
Jestem w szkole. Umówiłam się tu z panią Helenką, która odbierała właśnie wnuczkę z
zajęć przedszkolnych. Moja rozmówczyni miała pewne obawy czy sprosta zadaniu. Uspokoiłam ją i
powiedziałam, że wszystko co powie będę jeszcze „prostować” w domu. Zapewniłam też, że będzie
miała wgląd w gotowy tekst. Siadamy w kuchni szkolnej i tak się zaczyna przygoda pani Helenki
pt. Droszków, wieś w której żyję.
38
„Zaciszny zakątek”
13.04.2015 (poniedziałek) godzina 15.00
Helena Urbaniak, urodzona w 1946 roku, emerytka, pracowała w reklamie oraz jako plastyk i
instruktor. Mieszka w Droszkowie od 4 lat.
Katarzyna Kulikowska – Dlaczego zdecydowała się Pani przeprowadzić na wieś?
Helena Urbaniak – Zdecydowałam się przeprowadzić na wieś ze względu na stan zdrowia mojego
męża. Otrzymaliśmy propozycję wyjazdu do Droszkowa i wybudowania się tutaj. Bardzo nam to
odpowiadało, bo domek jest przystosowany do potrzeb niepełnosprawnego męża.
K.K. – Dlaczego wybrała Pani właśnie Droszków na miejsce swojego zamieszkania?
H.U. – To nie była moja decyzja, ale mojego syna i jego żony, a my nie mieliśmy nic przeciwko
temu. Droszków podobał mi się od dawna. Znałam tę miejscowość.
K.K. – Co podoba się Pani na wsi?
H.U. – Urodziłam się na wsi i nie są mi obce te klimaty. Mieszkamy na nowym osiedlu. Jest to
całkowicie inny obraz wsi od tego, który znam. Podoba mi się cisza wokół oraz to, że możemy w
każdej chwili wyjść, żeby delektować się lasem, przyrodą i innymi walorami Droszkowa.
K.K. – Czy uważa Pani, że wieś, w której Pani mieszka jest warta tego, żeby ją zareklamować?
H.U. – Myślę, że warto reklamować Droszków, ponieważ jest blisko miasta. Szkoda, że nie
dołączyliśmy do Zielonej Góry. Największym walorem Droszkowa jest to, że znajduje się niedaleko
od Zielonej Góry, a jednocześnie jest tu spokój, las, jezioro i zaciszne zakątki.
K.K. – Gdyby poproszono Panią o wymyślenie hasła reklamowego dla Droszkowa jak ono by
brzmiało?
H.U. – Musiałabym się nad tym zastanowić. W tej chwili nic nie przychodzi mi do głowy.
K.K. – Czy jest coś, co chciałaby Pani zmienić, żeby życie w Pani wsi było jeszcze lepsze?
H.U. – Chciałabym, żeby była ścieżka rowerowa z Droszkowa do Nowego i Starego Kisielina. Poza
tym, ważne są dobre relacje między ludźmi.
K.K. – Jakie są Pani zdaniem plusy i minusy życia w mieście a jakie na wsi?
H.U. – Myślę, że to zależy od indywidualnego stylu życia. Jeśli ktoś lubi życie towarzyskie, to
dobrze się czuje w mieście, jest w swoim żywiole. Bardzo dobrze czuję się na wsi, bo mam spokój,
który sobie cenię. Poza tym, jest tu intymność między sąsiadami, możemy się lepiej poznać. W
wieżowcu, w którym mieszkałam, w ogóle nie znałam sąsiadów z tego samego piętra. To bardzo
39
istotne dla kogoś w moim wieku, żeby się porozumieć z człowiekiem, który jest obok. Sprawia mi
to wielką radość, gdy ktoś powie mi dzień dobry, zwłaszcza, że jestem tutaj nowa. Takie gesty są
dla mnie ważne, tym bardziej, że mój mąż jest niepełnosprawny. W mieście ludzie są dla siebie
obcy.
K.K. – Czy jest coś, co przeszkadza Pani w funkcjonowaniu na wsi?
H.U. – Przeszkadza mi nasza ulica, która jest pełna wybojów. Trudno jest wyjść na spacer z mężem
na wózku. Mam nadzieję, że nowe władze zrobią coś, żeby to zmienić.
K.K. – Czy jest coś, co według Pani wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
H.U. – Uważam, że Droszków najbardziej wyróżnia to, że znajduje się blisko Zielonej Góry.
K.K. – Czego brakuje Pani na wsi?
H.U. – Niczego mi nie brakuje, oprócz pieniędzy.
K.K. – Czy czuje się Pani spełniona na wsi?
H.U. – Chciałabym mieć trochę więcej czasu, żeby moje marzenia się spełniły. Marzę o
podróżowaniu. Chciałabym robić to co lubię, a nie, to co muszę. W tej chwili realizuję się w innej
dziedzinie. Pełnię rolę opiekunki i babci.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę spełnienia marzeń.
Oto kolejna nieznana mi osoba. I co tu napisać, żebyście poznali bliżej moją rozmówczynię?
Naprawdę nie wiem. Myślę, że czytelnik już poznał po części panią Helenkę czytając wywiad.
Czasem spotykałam ją po mszy w kościele, na które regularnie chodzi z mężem. Odniosłam
wrażenie, że jest to bardzo sympatyczna i pomocna osoba. Kiedyś podwiozła mnie do domu, gdy
wracałam z miasta pieszo. Wnuczka już czeka na babcię, więc żegnam się z panią Helenką i idę do
domu.
Pomyślałam sobie – Dlaczego nie zapukać do kolejnej sąsiadki, mojej imienniczki. Kasia
mieszka w Droszkowie już jakiś czas. Pamiętam jak razem z mężem budowali swój dom i się
urządzali. Teraz stoi przede mną okazały dom otoczony zielenią. Nie wiem dokładnie ile im zajęła
budowa, ale efekt jest imponujący. Męża Kasi Tomka znam od dziecka, bawiliśmy się razem. Kiedy
Kasia się wprowadziła nawiązaliśmy kontakt. Nie były to domowe wizyty, tylko kilka słów
wymienionych przy płocie. Zawsze uśmiechnięta, pogodna. Nie wiem co o niej myślą inni
mieszkańcy Droszkowa, ale ja zapamiętam ją jako osobę sympatyczną i otwartą. Często widziałam
ją jak pracuje w ogródku. Widać było, że lubi to robić i sprawia jej to przyjemność. Stoję teraz
przed drzwiami Kasi, pukam. Otwiera mi syn Kasi Kuba, a Kasia już wyłania się z tyłu domu. Po
chwili zaprasza mnie do salonu. Siadam przy stole i standardowo wyciągam swoje „zabawki”.
Kasia pyta mnie czy chcę coś do picia. Odpowiadam, że chętnie napije się herbaty. Po jakimś czasie
przychodzi z kubkiem herbaty w ręku. Stawia kubek na stole i siada obok mnie. W tym czasie Kuba
grał na konsoli z jakąś małą dziewczynką. Dźwięk był wyłączony, więc nic mi nie przeszkadzało w
pracy. Zabieram was na wycieczkę po Droszkowie, który widzi Kasia. Jaki będzie? Jakie refleksje
przyniesie? Chcecie się dowiedzieć? To startujemy.
40
„Na wsi jest pięknie”
12.04.2015 (niedziela) godzina 18.00
Katarzyna Kupnicka, urodzona w 1975 roku, zajmuje się domem. Mieszka w Droszkowie od 1999
roku.
Katarzyna Kulikowska – Dlaczego zdecydowałaś się przeprowadzić na wieś?
Katarzyna Kupnicka –Mój mąż mieszka tutaj od urodzenia. Po ślubie przeprowadziłam się do
niego na wieś.
K.K. – Co podoba Ci się na wsi?
K.K. – Przede wszystkim, spokój i cisza. Nie ma natłoku samochodów ani spalin. Podoba mi się też
zieleń wokoło. Na wsi jest pięknie.
K.K. – Czy uważasz że wieś, w której mieszkasz jest warta zareklamowania?
K.K. – Uważam, że tak. Bardzo mi się podoba w Droszkowie. Mamy szkołę z klasami I – III,
oddziały przedszkolne, plac zabaw dla dzieci. Można wybrać się na spacer do lasu lub na grzyby.
Przede wszystkim, mieszkańcy są bardzo mili. Nie ma problemu, żeby się z kimś dogadać.
K.K. – Gdyby poproszono Ciebie o wymyślenie hasła reklamowego dla Droszkowa jak ono by
brzmiało?
K.K. – Nie mam pojęcia. Na razie nic nie przychodzi mi do głowy.
K.K. – Jakie zmiany w rozwoju Droszkowa zauważyłaś od momentu, kiedy tu zamieszkałaś?
K.K. – Zmiany są bardzo duże. Zostały położone chodniki, pobocze, dwa boiska, plac zabaw.
Powstała szkoła, gdzie jest wspaniała opieka. Mieszkańców przybywa.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?
K.K. – Najważniejsze dla mnie są chodniki ze względu na bezpieczeństwo moich dzieci. Syn
uczęszczał tutaj do szkoły, dlatego istotne dla mnie jest też zaplecze komputerowe, boisko i sala dla
młodzieży.
K.K. – Czy jest coś, co chciałabyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
K.K. – Brakuje mi sali, gdzie można by było urządzać wesela, komunie, chrzty. Brakuje też
chodników przy drodze do kościoła.
K.K. – Jakie są Twoim zdaniem plusy i minusy życia w mieście a jakie życia na wsi?
K.K. – Plusem mieszkania na wsi jest cisza, spokój, mniejsza ilość spalin. Minusami życia w
41
mieście są: natłok samochodów, niebezpieczeństwo na drogach.
K.K. – Czy jest coś, co przeszkadza Ci w funkcjonowaniu na wsi?
K.K. – Nic mi nie przeszkadza.
K.K. – Czy jest coś, co według Ciebie wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
K.K. – Droszków wyróżnia komunikacja miejska. Następnie to, że mamy boiska sportowe.
K.K. – Czego Ci brakuje na wsi?
K.K. – Niczego mi nie brakuje.
K.K. – Czy czujesz się spełniona na wsi? Dlaczego?
K.K. – Mieszkałam przez pół życia w mieście, więc mam porównanie życia na wsi i w mieście.
Czuję się spełniona na wsi. W mieście przeszkadza mi huk. Gdy przyjeżdżam z miasta do domu
odczuwam zmęczenie. Na wsi odpoczywam, mogę wyjść na taras lub pospacerować.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę abyś spotkała na swojej drodze jeszcze wielu bardzo miłych
ludzi.
Po odpytaniu Kasi było trochę czasu, żeby spokojnie wypić herbatę i porozmawiać.
Dowiedziałam się, że Kasia kiedyś pracowała. Zajmowała się robieniem wizytówek. – To ciekawe
– pomyślałam. Ja właśnie staram się o pracę jako grafik komputerowy. Mamy ze sobą coś
wspólnego. Tak sobie gawędziłyśmy o tym i o tamtym, co robię, jak tam dzieci Kasi i takie tam.
Miło spędziłam ten czas ale było już późno, w dodatku niedziela więc pakuję swoje rzeczy do
torebki i wychodzę.
Jestem teraz na ulicy zielonogórskiej i szukam jazzowej. Tam mieszka moja następna
interlokutorka Ola. Nie mogę znaleźć tej ulicy dlatego dzwonię do Oli, żeby spytać jak tam trafić.
Nagle Ola nadjeżdża swoim samochodem i mówi, że będzie jechać powoli a ja mam za nią iść. Idę,
starając się nadążyć za jej autem, aż doszłam do pięknego domku w pobliżu lasu. Ola zaprosiła
mnie do salonu. W salonie była już córeczka Oli Marta, która przywitała mnie i uciekła schodami
na górę. Domyślam się, że tam ma swój pokój. Po chwili Ola pyta mnie czy chcę coś do picia.
Odpowiadam, że chętnie napiję się czarnej herbaty. Podczas gdy Ola szykowała herbatę dla mnie, ja
przygotowałam rzeczy potrzebne do wywiadu czyli kartkę papieru, długopis i telefon z dyktafonem.
Na kartce zawsze robię krótką notkę o moim rozmówcy bądź rozmówczyni. Po czym nagrywam
odpowiedzi dyktafonem. Po jakimś czasie przychodzi Ola i zaczynam wywiad. Oto historia Oli:
42
„Malownicze miejsce”
02.04.2015 (poniedziałek) godzina 19.00
Aleksandra Piechowska, urodzona w 1979 roku, pracuje jako logopeda w Gabinecie terapii
logopedycznej i pedagogicznej Silversun oraz jako Szef programu Radia Plus Zielona Góra.
Mieszka w Droszkowie od 2006 roku.
Katarzyna Kulikowska – Dlaczego zdecydowałaś się przeprowadzić na wieś?
Aleksandra Piechowska – To było moje marzenie: „mieszczuch”, ale na wsi. Pomimo że,
większość życia spędziłam w mieście, śniłam o swoim domku w lesie.
K.K. – Dlaczego wybrałaś właśnie Droszków na miejsce swojego zamieszkania?
A.P. – Droszków znałam od dziecka. Jeździłam tutaj nad jezioro, bądź na glinianki. W latach 80tych, 90-tych było to miejsce dość odległe od miasta. Dla dziecka to była prawdziwa wyprawa
autobusem za miasto. Natomiast teraz, wioska znajduje się blisko miasta, Zielona Góra jest w
zasięgu ręki. Na tę decyzję o wyborze Droszkowa wpłynęło również to, że dociera tu komunikacja
miejska. Poza tym, okazało się, że udało nam się znaleźć przepiękne, malownicze miejsce pod
lasem, a społeczność nie jest tu duża. Udało się pogodzić sprzeczności – spokojne miejsce, która
jest poza miastem, a jednocześnie znajduje się dwa kroki od niego.
K.K. – Co Ci podoba się na wsi?
A.P. – Przede wszystkim to, że można odpocząć od zgiełku, szumu; wyciszyć się. Gdy wyłączę
wszystkie komunikatory, telefony, Internet, to mam gwarancję spokoju i wypoczynku. Telewizji nie
oglądam od dawna, więc jej wyłączenie nie jest problemem. Jedynym medium jakie mi zostaje jest
radio, bo bez niego nie potrafię normalnie funkcjonować. Miejsce, w którym mieszkam jest tak
piękne, że w tej chwili nie wyobrażam sobie mieszkać w mieście, gdzie wszystko dzieje się szybko.
Na wsi wyglądam przez okno i patrzę jak natura budzi się do życia po zimie. Lubię obserwować
sarny, buszujące dziki, nadlatujące ptaki czy skaczące zające. Jest to coś, czego nie można spotkać
w mieście, choć może z wyjątkiem dzików. Cieszę się, że moja córka ma okazję zobaczyć takie
zwierzaki na żywo, a nie tylko w ZOO.
K.K. – Czy uważasz, że wieś, w której mieszkasz jest warta tego, żeby ją zareklamować? Gdyby
poproszono Ciebie o wymyślenie hasła reklamowego dla Droszkowa jak ono by brzmiało?
A.P. – Promować tak, ale czy reklamować? Uważam, że takie miejsca zawsze należy polecać, gdyż
są malownicze. Nie chciałabym, żeby powstało tutaj miasto i zgiełk. Na szczęście przez najbliższe
kilkadziesiąt lat będziemy od tego wolni, ponieważ mamy gwarancję, że lasy będą sobie tu
spokojnie rosnąć. Myślę, że ta miejscowość, podobnie jak inne jej podobne, ma coś do
zaoferowania i jest piękna. Warto o takich rzeczach mówić, pokazywać je, promować w gazecie,
radiu lub w telewizji, ponieważ zielonogórzanie nie wiedzą o tym. Nie muszą to być spoty
reklamowe, ale niech to będzie opowiadanie o tych zakątkach, pokazywanie ciekawych miejsc, czy
to na stronie internetowej czy na Facebooku. Obecnie to są media, które najszybciej trafiają do
43
odbiorców. Drugie pytanie jest bardzo trudne, ponieważ pracuję w radiu od piętnastu lat i zajmuję
się m.in. promocją i reklamą. Dobre hasła promocyjne nie powstają ot tak, po prostu. Czasami
trzeba zastanowić się czy może np. zrobić burzę mózgów wśród osób, tu mieszkających, a także
tych z poza miejscowości. Dobrze jest znać takie spojrzenie z dystansu. Jak nas widzą, bądź jak nas
nie widzą. Wówczas wiadomo czym te osoby do nas przyciągnąć. Nie odpowiem Ci szczegółowo
jakie to może być hasło, dlatego że wymaga to zastanowienia się co konkretnie promować.
K.K. – Jakie zmiany w rozwoju Droszkowa zauważyłaś od momentu, kiedy tu zamieszkałaś?
A.P. – Pamiętam jak dwadzieścia lat temu przyjeżdżałam do Droszkowa, to ciężko było kupić
cokolwiek. Dziś jest konkurencja wśród sklepów i można wybierać. Są także miejsca dla dzieci i
dorosłych. Rozwijamy się, rozbudowujemy, jest coraz więcej domów. To są rzeczy, które ja widzę,
a zapewne rdzenni mieszkańcy Droszkowa widzą jego rozwój jeszcze lepiej niż my, mieszkający tu
od niedawna.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?
A.P. – Najważniejsze dla mnie było to, co jest związane z domem, czyli to, że udało się go
wybudować i doprowadzić media. Szkoda tylko, że nie ma kabla telekomunikacyjnego. Ważne jest
również to, że mogę po prostu dojechać do domu, choć zdarza się czasem utknąć w błocie. Nie bez
znaczenia jest fakt, że współpraca z gminą układa się dobrze, nie mam na co narzekać.
K.K. – Czy jest coś, co chciałabyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
A.P. – Myślę, że na tę chwilę, dla nowych mieszkańców najważniejsza jest infrastruktura drogowa
nowej części Droszkowa – takie jest moje zdanie. W następnej kolejności są wszystkie media. Prąd,
woda i gaz są, natomiast z Internetem jest większy problem. W dwudziestym pierwszym wieku
każdy z nas pracuje lub spędza czas przy Internecie. Dlatego jest to dla nas bardzo istotna sprawa.
K.K. – Jakie są Twoim zdaniem plusy i minusy życia w mieście a jakie na wsi?
A.P. – Na wsi jest spokojniej. Czasami wydaje mi się, że mogłabym tu spędzać cały czas,
pracowałabym w ogródku, sadziłabym marchewkę i patrzyła jak rośnie trawa. Za chwilę jednak,
okazuje się, że mój „mieszczuch” ciągnie do zgiełku miasta. Jestem przyzwyczajona do miasta, a
przez to bardziej doceniam spokój na wsi. Każdy wybór jest subiektywny i zależy od tego jak się w
danej chwili czuję. Czasem bardzo mi pasuje życie w mieście, a czasem na wsi. Zawsze potrzebuję
czegoś, co aktualnie mnie napędza. Mam to szczęście, że zarówno na wsi jak i w mieście mogę
znaleźć coś dla siebie. Po „miejskim pędzie” mam swój „wiejski azyl”.
K.K. – Czy jest coś co przeszkadza Ci w funkcjonowaniu na wsi?
A.P. – Jakichś wielkich mankamentów nie ma. Zdarza się, że np. zimą trudno jest dojechać do
miasta, ponieważ jadę nad ranem, a pług jeszcze nie zdążył przejechać. Czasem nie ma prądu, za to
są świeczki i jest klimat, ale w lodówce coś się rozmraża. Z takimi rzeczami trzeba się liczyć, nie
ma co narzekać. Jeśli ktoś decyduje się mieszkać na wsi, to nie może oczekiwać, że wszystko
będzie działać tak jak w mieście. Przecież w mieście też czasem brakuje prądu i bywa, że zima
zaskoczy drogowców. To są rzeczy, które przeszkadzają w danym momencie, nie ma
permanentnych braków (niedogodności).
K.K. – Czy jest coś, co według Ciebie wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
A.P. – Myślę, że jezioro! Jezioro jest takim miejscem, które mogłoby przyciągnąć zielonogórzan.
44
Można tu miło spędzić czas łowiąc ryby i czuć się bezpiecznie. Miejscowości, które przyłączyły się
do Zielonej Góry mają swoją historię, którą się szczycą. Zapewne i Droszków ma swoje historyczne
tajemnice, które powinniśmy odnaleźć i nimi zainteresować innych.
K.K. – Czego Ci brakuje na wsi?
A.P. – Czasami brakuje mi bliskości miejsc kultury. Gdy po pracy dotrę już do wiejskiego domku,
to nie chce mi się wracać do Zielonej Góry, do kina czy do teatru, ponieważ mój organizm zaczął
już wypoczywać. Z drugiej strony często mam ochotę iść do kina, pizzerii czy kawiarni spotkać się
ze znajomymi. Odbywam wtedy wewnętrzną kłótnię, ruszyć się czy już nie. No i często to „nie”
wygrywa. Teraz kiedy wracam do domu i chwilę odpocznę, muszę zdecydować czy wsiąść w
samochód i pojechać do miasta, czy zaprosić znajomych do siebie. Nie zawsze jest to możliwe: czy
to wyprawa do miasta, czy zapraszanie znajomych. Wolałabym uniknąć takich „rozterek” i spotkać
się gdzieś w Droszkowie.
K.K. – Czy czujesz się spełniona na wsi?
A.P. – To jest bardzo trudne pytanie. Samo mieszkanie na wsi nie jest dla mnie celem samym w
sobie. Jestem społecznikiem, zawsze gonię za czymś, co mogę zrobić dla innych. Bardzo lubię
pracować z ludźmi i dla ludzi. Życie na wsi jest taką odskocznią od tempa, w którym żyję w pracy.
Trudno jest mi powiedzieć, że jestem spełniona na wsi. Wieś jest dla mnie miejscem, w którym
mieszkam i odpoczywam, azylem. Mogę się tutaj odciąć od pracy, świata wirtualnego czy pracy w
mieście. To spokojne, wiejskie życie daje mi siłę na „miejskie zmagania”. Życie tu jest ważną
częścią mojego wewnętrznego świata. Natomiast na pewno nie myślę o życiu na wsi w kategoriach
spełnienia.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów w pracy.
Olę, jej siostrę Agnieszkę i ich mamę panią Janeczkę znałam od dawna. Ola nie miała
jeszcze męża ani córki, chodziła do szkoły. Przez jakiś czas mieszkałam u nich w Zielonej Górze.
Zawsze mieli mnóstwo kotów i psów. Pamiętam je do dziś. Koty zawsze wskakiwały na kanapę i
beztrosko się wylegiwały jak królowie. Czułam się u nich dobrze. Pani Janeczka pomogła mi w
trudnych chwilach mojego życia. Ola zawsze była spokojna, miła i życzliwa. Nie zmieniła się. Być
może z tego powodu wybrała pracę logopedy, żeby pomagać innym. Skończyłam wywiad, teraz
siedzę przy stole z kubkiem herbaty i rozmawiam z Olą. Taka luźna rozmowa, co u niej, co u mnie,
jak jej się mieszka w Droszkowie. Co u Agnieszki i pani Janeczki wiem, bo niedawno je
odwiedziłam. Mieszkają tam gdzie wcześniej. Agnieszka ma dwoje dzieci, chłopca i dziewczynkę.
Gadu gadu, a tu już robi się późno i trzeba wracać do domu, a to daleko. Mieszkam prawie na
drugim końcu wioski. Bylebym tylko zdążyła zanim się zrobi ciemno. Żegnam się z Olą i ruszam w
stronę domu.
Stoję przed domkiem z brązową dachówką i zastanawiam się czy tu mieszka pani Patrycja,
moja następna rozmówczyni. Sprawdzam czy to numer, który mi podała pani Patrycja, ale nie
widzę tabliczki. Postanowiłam więc spytać panią, która była obok czy to ten numer. Odpowiada, że
tak. Pukam do drzwi i czekam. W drzwiach stoi pani Patrycja i zaprasza mnie do środka. Wchodzę,
a tam mała Ida, córeczka pani Patrycji patrzy zaciekawiona co się dzieje, kto ją odwiedził. Ida bawi
się, a ja szykuję się do wywiadu. Na stole były ciastka. – Częstuj się – mówi. – Chcesz herbaty?
Odpowiadam, że chętnie. Idzie do kuchni i za chwilę przychodzi z herbatą. Na początku
rozmawiałyśmy na inne tematy, i tak od słowa do słowa pani Patrycja proponuje mi, żebyśmy
45
przeszły na ty. Zgodziłam się i od razu zmieniam zwrot grzecznościowy w pytaniach. Czas zabrać
się do pracy. Jestem ciekawa co powie Patrycja, a Wy? Oto Droszków Patrycji:
46
„Jeśli szukasz ciszy i spokoju, to znajdziesz je w Droszkowie”
15.04.2015 (środa) godzina 11.00
Patrycja Wilczek-Sterna, urodzona w 1978 roku, pracownik (wykładowca) Uniwersytetu
Zielonogórskiego, obecnie jest na urlopie macierzyńskim. Mieszka w Droszkowie od 2012 roku.
Katarzyna Kulikowska – Dlaczego zdecydowałaś się przeprowadzić na wieś?
Patrycja Wilczek-Sterna – Zdecydowaliśmy z mężem, że chcemy mieszkać w jakimś ładnym
miejscu blisko Zielonej Góry. Mąż już wcześniej kupił tu ziemię, więc decyzja była prosta.
K.K. – Co Ci podoba się na wsi?
P.W-S. – Cisza, spokój, bliski kontakt z naturą, las.
K.K. – Czy uważasz, że wieś, w której mieszkasz jest warta tego, żeby ją zareklamować?
P.W-S. – Myślę, że tak. Droszków to miejscowość położona niedaleko Zielonej Góry, z dobrym
dojazdem do miasta, otoczona lasami. Jak ktoś szuka ciszy i spokoju i chce odpocząć od miasta to
jest dobre miejsce.
K.K. – Gdyby poproszono Ciebie o wymyślenie hasła reklamowego dla Droszkowa jak ono by
brzmiało?
P.W-S. – Jeśli szukasz ciszy i spokoju, to znajdziesz je w Droszkowie.
K.K. – Jakie zmiany w rozwoju Droszkowa zauważyłaś od momentu, kiedy tu zamieszkałaś?
P.W-S. – Szkołę wyremontowano, powstało boisko, został utwardzony plac wokół niego.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?
P.W-S. – Ja osobiście tego nie odczuwam, ponieważ póki co nie korzystam ze szkoły ani
przedszkola, ale myślę, że inwestowanie w edukację to ważna sprawa.
K.K. – Czy jest coś, co chciałabyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
P.W-S. – Chciałabym, żeby wybudowano i utwardzono drogi, chodniki oraz place zabaw na
osiedlu. Przydałoby się też lepsze oświetlenie.
K.K. – Jakie są Twoim zdaniem plusy i minusy życia w mieście a jakie na wsi?
P.W-S. – W mieście jest lepsza komunikacja, łatwiejszy dostęp do kina, teatru, łatwiej pewne
sprawy załatwić ale jest też natłok samochodów i hałas. Mieszkając na wsi można od tego
odpocząć. Minusami życia na wsi są: uzależnienie od własnego środka transportu bądź rzadko
jeżdżących autobusów i trudniejszy dostęp do wielu rzeczy.
47
K.K. – Czy jest coś co Ci przeszkadza w funkcjonowaniu na wsi?
P.W-S. – Przeszkadza mi odległość, którą trzeba pokonać, żeby dojechać do miasta. Jeśli ktoś nie
ma samochodu, rzadko jeżdżące autobusy mogą zniechęcić. Myślę, że w mieście jest więcej ofert
skierowanych do dzieci. Można skorzystać z różnych warsztatów, zajęć a także łatwiej jest dotrzeć
do lekarza i innych specjalistów. Mieszkając na wsi za każdym razem jest to wyprawa.
K.K. – Czy jest coś, co według Ciebie wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
P.W-S. – Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie znam okolicznych wiosek. Wydaje
mi się, że Droszków wyróżnia duża ilość nowych domów. Jest to rozbudowana wioska, która się
wciąż powiększa, ponieważ stale przybywa nowych mieszkańców.
K.K. – Czego Ci brakuje na wsi?
P.W-S. – Brakuje mi lepszej infrastruktury, czyli chodników, placów zabaw. W Droszkowie jest
tylko jeden plac zabaw koło szkoły. Dzieci tutaj bawią się w swoich ogródkach, albo biegają
wzdłuż ulicy. Poza tym, brakuje mi miejsc spotkań. Jest sala w szkole, ale brakuje świetlicy i
kawiarni, z których można by wspólnie korzystać. Ponadto, brakuje koszy na śmieci i społecznej
akcji sprzątania naszej miejscowości.
K.K. – Czy czujesz się spełniona na wsi? Dlaczego?
P.W-S. – Wieś, nie przeszkadza mi w tym, czym się zajmuję. Nie było wielkich zmian w moim
życiu. Pracuję tam, gdzie pracowałam. Czuję się tutaj dobrze, co oznacza, że czuję się spełniona.
K.K. – Dziękuję za rozmowę.
Pora na kilka słów od autora. Patrycję znałam z uczelni, była moim wykładowcą.
Poprosiłam ją o zgodę na wywiad, ponieważ już wcześniej udzieliła mi wywiadu. To był zupełnie
inny temat i dotyczył sztuki. Obecnie musiała zmierzyć się z tematem nowym dla niej i uważam, że
dobrze jej poszło. Każdy głos w sprawie Droszkowa jest ważny, zwłaszcza jeśli wprowadza coś
nowego, zauważa jakiś problem, o którym nikt wcześniej nie mówił. – Co tu napisać o Patrycji? –
zastanawiałam się. Nie utrzymywałyśmy bliskich kontaktów. Czasem jak spotkałyśmy się w sklepie
lub koło kościoła zagadnęła mnie co u mnie słychać. Opowiedziałam jej wówczas, że za chwilę
zacznę staż jako grafik komputerowy, a ona życzyła mi powodzenia. Patrycja przykłada dużą wagę
do dobrej organizacji zajęć. Porządek musi być. Tego też wymaga od studentów. Przyjęła mnie
bardzo serdecznie, więc mogę powiedzieć, że taka właśnie jest, serdeczna, życzliwa i otwarta. Teraz
gdy już skończyłam wywiad rozmawiamy chwilę, pijemy herbatę i jemy ciastka. Patrycja pyta mnie
czy utrzymuję kontakt z ludźmi z roku, co teraz robię, po mi ten wywiad itp. Ida, jej mała córeczka,
jest bardzo grzeczna, trochę gaworzy po swojemu, pewnie chce też włączyć się do rozmowy. Siedzę
jeszcze trochę, po czym zaczynam się żegnać. Macham Idzie i idę do domu.
Wybieram się teraz na dłuższy spacer po Droszkowie. Szukam ulicy Poziomkowej. Na
Poziomkowej mieszka następny interlokutor z mojej listy pan Piotr. Musiałam przejść kawałek
drogi, żeby tu trafić. Jestem, dzwonię do drzwi, wychodzi pan Piotr i zaprasza mnie do środka.
Siadam przy stole i szykuję swoje narzędzia pracy. Pan Piotr pyta czy chciałabym napić się kawy
lub herbaty. Mówię mu, że wolę herbatę, a on pyta jaką. – A jakie ma Pan do wyboru? – pytam.
48
Wymienia cały zestaw herbat różnego gatunku. W końcu zdecydowałam się na czarną z
pomarańczą. I tak to się zaczęło. Oto Droszków według pana Piotra:
49
„Bardzo ładna okolica”
08.04.2015 (środa) godzina 11.00
Piotr Krycki, urodzony w 1975 roku, pracuje jako wykładowca filologii germańskiej na
Uniwersytecie Zielonogórskim. Mieszka w Droszkowie od 2011 roku.
Katarzyna Kulikowska – Dlaczego zdecydował się Pan przeprowadzić na wieś?
Piotr Krycki – To była bardzo spontaniczna decyzja. Siostra ze swoją rodziną przeprowadzała się
tutaj. Widziałem tę miejscowość, przypadła mi ona do gustu i już tu zostałem.
K.K. – Dlaczego wybrał Pan właśnie Droszków na miejsce swojego zamieszkania?
P. K. – Wybrałem Droszków, ponieważ spodobał się zarówno mi, jak i mojej rodzinie. Jest to
bardzo ładna okolica znajdująca się blisko miasta.
K.K. – Co podoba się Panu na wsi?
P. K. – Na wsi podobają mi się: cisza, spokój, bliskość natury.
K.K. – Czy uważa Pan, że wieś, w której Pan mieszka jest warta tego, żeby ją zareklamować?
Gdyby poproszono Pana o wymyślenie hasła reklamowego dla Droszkowa jak ono by brzmiało?
P. K. – Myślę, że warto reklamować Droszków, chociaż ta wieś reklamuje się sama. Jest atrakcyjna,
co można zauważyć obserwując ilość nowych mieszkańców i domów. Jeśli chodzi o hasło
reklamowe, to trudno jest tak spontanicznie coś wymyślić. Nie odpowiem Pani na to pytanie.
K.K. – Jakie zmiany w rozwoju Droszkowa zauważył Pan od momentu, kiedy Pan tu zamieszkał?
P. K. – Zmienił się budynek szkoły, centrum wsi, pętla autobusowa, teren przy krzyżu, parking
przed kościołem.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Pana najważniejsze i dlaczego?
P. K. – Najważniejszy dla mnie jest remont szkoły. Droszków jest pod tym względem wyjątkowy.
Jest to kameralna szkoła, ale z bardzo dobrymi opiniami w okolicy. Następnie wszystkie zmiany,
które wpływają na upiększenie naszej wsi.
K.K. – Czy jest coś, co chciałby Pan zmienić, żeby życie w Pana wsi było jeszcze lepsze?
P. K. – Chciałbym wspomagać organizacje, które tutaj działają, żeby wszystkim mieszkańcom wsi
żyło się lepiej.
K.K. – Jakie są Pana zdaniem plusy i minusy życia w mieście a jakie na wsi?
P. K. – Plusy życia w mieście to: bliskość wydarzeń kulturalnych, lepszy dostęp do komunikacji
50
miejskiej. Z drugiej strony, ta dostępność komunikacji jest minusem życia w mieście. Powoduje
ona, że zajmuję się błahymi rzeczami, nie znajdując czasu na te najważniejsze. Natomiast plusami
życia na wsi są: spokój, bliskość natury. Minusem jest brak szybkiego połączenia z miastem.
K.K. – Czy jest coś, co przeszkadza Panu w funkcjonowaniu na wsi?
P. K. – Najbardziej przeszkadza mi brak dróg.
K.K. – Czy jest coś, co według Pana wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
P. K. – Przede wszystkim, Droszków wyróżnia się szkołą, a także bliskością do miasta i
bezpośrednim połączeniem komunikacją miejską.
K.K. – Czego brakuje Panu na wsi?
P. K. – Czasami brakuje mi zasięgu, ale się tym nie przejmuję.
K.K. – Czy czuje się Pan spełniony na wsi?
P. K. – Nie jest to łatwe pytanie. Na pewno czuję się trochę bardziej spełniony niż w mieście. W
mieście nigdy nie mogłem znaleźć czasu, żeby się zaangażować w inne sprawy. Wieś daje mi
możliwość wspierania organizacji działających na jej terenie, co chętnie czynię.
K.K. – Jakie organizacje ma Pan na myśli?
P. K. – Stowarzyszenie Miłośników Droszkowa.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę, aby nadal mógł się Pan realizować i spełniać na wsi.
Pana Piotra znałam tylko z widzenia. Wiedziałam, że jest członkiem Stowarzyszenia
Miłośników Droszkowa i aktywnie w nim działa. Widywaliśmy się czasem na festynach, turniejach
wsi, dożynkach itp. Cóż mogę powiedzieć o nim? Uśmiechnięty, zabawny, elegancki, uprzejmy,
uczynny. Kiedyś podwiózł mnie do domu po turnieju wsi. Byłam już zmęczona, a on jechał akurat
w tamtą stronę. Cieszyłam się, że nie musiałam tam być do wieczora. To był dobry gest z jego
strony. Rozmawiamy jeszcze chwilę przy herbacie, która bardzo mi smakuje. Nigdy takiej nie
piłam. Poprosiłam go o adres mailowy, żeby wysłać gotowy tekst. Żartuje, że jako nowy członek
SMD powinnam go znać. Nie mówiłam wam o tym, teraz wyszło z rozmowy. Co zrobić?
Wciągnęła mnie jakaś trąba powietrzna i tak zostało. Teraz muszę stawiać się na różne zebrania itp.
Nie chcę przedłużać, każdy ma jakieś swoje sprawy. Wstaję, zabieram swoje rzeczy, żegnam się i
wychodzę.
Jest piękna słoneczna pogoda, a ja stoję przed domem mojego kolejnego rozmówcy pana
Bronisława. Nie mogę otworzyć bramki. W końcu jakoś się dostałam do środka. Pan Bronisław
wychodzi z domu i wita mnie. Otwiera drzwi i zaprasza na piętro. Powiedział mi, że zapomniał o
naszym spotkaniu, dopiero się obudził, a pozostali domownicy jeszcze śpią. Starałam się być cicho,
żeby ich nie zbudzić. Z panem Bronisławem mieszka jego żona pani Teresa i córka Marżolena.
Obie panie smacznie sobie śpią po obiedzie. Początkowo myślał, że będę zapisywać jego
odpowiedzi. Powiedziałam mu, że będę nagrywać, bo tak będzie mi łatwiej i szybciej. Zgodził się
na nagranie. Nie znał pytań, które miałam przygotowane do wywiadu. Nikt ich nie znał. Wszystkich
moich interlokutorów stawiałam w obliczu „nieznanego”. Stanowiło to pewien problem dla pana
51
Bronisława, o którym nie pomyślałam. Jednak poradziliśmy sobie z tym i wszystko poszło dobrze.
Na przyszłość będę o tym pamiętać. Pan Bronisław proponuje mi herbatę lub kawę. Wybieram jak
zwykle herbatę, po czym udaje się do kuchni, żeby ją przygotować. Gdy wracał z herbatą z pokoju
obok wyszła żona pana Bronisława pani Teresa. Przywitała się ze mną, na chwilę wyszła i wróciła z
talerzem pełnym różnego rodzaju ciasta. – Wybacz Kasiu, że tak skromnie. – To jest skromnie? –
spytałam i pomyślałam – To dopiero królewski poczęstunek. Ucztę musiałam jednak zostawić na
później. Moim celem jest przeprowadzenie wywiadu i na tym teraz się skupię. Zaczynam nagrywać.
I wiecie co się stało? W trakcie wywiadu rozładowała mi się komórka. Tak zwana złośliwość rzeczy
martwych. Nie miałam przy sobie żadnej kartki, żeby zapisać wypowiedzi pana Bronisława.
Zupełnie nie byłam przygotowana na taki bieg zdarzeń. Pan Bronisław nie stracił jednak zimnej
krwi i za chwilę przyniósł mi czyste kartki. „Mądry Polak po szkodzie”; następnym razem wezmę
ze sobą notes. Kontynuowałam wywiad, tym razem w formie papierowej. Wybierzcie się z panem
Bronisławem w podróż do dawnego Droszkowa, poznajcie obecny.
52
„Kto zamieszka w Droszkowie, o dobrych rzeczach się dowie!”
19.04.2015 (niedziela) godzina 15.00
Bronisław Kulawiak, urodzony w 1939 roku, emeryt, pracował w budownictwie. Mieszka w
Droszkowie od 31 lat.
Katarzyna Kulikowska – Dlaczego zdecydował się Pan przeprowadzić do Droszkowa?
Bronisław Kulawiak – Zdecydowałem się przeprowadzić tutaj, ponieważ mój pracownik pan
Rusnak przekonywał mnie, że nigdzie nie ma tak smacznej wody i tak życzliwych ludzi jak w
Droszkowie.
K.K. – Co podoba się Panu na wsi?
B.K. – Klimat, przebywanie na świeżym powietrzu. Na wsi ludzie są mniej anonimowi. Dobrze
czuję się w społeczności wiejskiej.
K.K. – Czy uważa Pan, że wieś, w której Pan mieszka jest warta tego, żeby ją zareklamować?
B.K. – Zdecydowanie tak. Jest tutaj dobra komunikacja, dobre warunki dla dzieci w wieku
przedszkolnym oraz wczesnoszkolnym, dużo zieleni, lasów, piękne jezioro. Ja sam, jako pierwszy z
zielonogórzan rozpocząłem budowę domu w Droszkowie. W początkowym okresie koledzy śmiali
się że mnie, że buduję się na wsi, w Droszkowie. Natomiast, po upływie kilku miesięcy, sami
prosili mnie abym postarał się dla nich o działki budowlane w Droszkowie.
K.K. – Jeśli miałby Pan wymyślić hasło reklamowe dla swojej wsi jak ono by brzmiało?
B.K. – Kto zamieszka w Droszkowie, o dobrych rzeczach się dowie!
K.K. – Jakie zmiany w rozwoju Droszkowa zauważył Pan od momentu, kiedy Pan tu zamieszkał?
B.K. – Nastąpiły duże zmiany w społeczeństwie. Kiedyś było tu tylko parę osób z wykształceniem
wyższym. Gdybym teraz przeprowadził ankietę i szukał osób, które posiadają wykształcenie
wyższe znalazłbym ich co najmniej sto.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Pana najważniejsze i dlaczego?
B.K. – Zmiany architektoniczne w budownictwie, dbałość o siedliska przez mieszkańców,
pozytywne myślenie o ludziach, którzy starają się zamieszkać w Droszkowie.
K.K. – Czy jest coś, co chciałby Pan zmienić, żeby życie w Pana wsi było jeszcze lepsze?
B.K. – Niczego nie chciałbym zmieniać.
K.K. – Jakie są Pana zdaniem plusy i minusy życia w mieście a jakie na wsi?
53
B.K. – Minusy życia w mieście to: hałas i duży ruch. Plusy to: dogodność komunikacji, łatwy
dostęp do szkół. Minusem życia na wsi jest słaby dostęp do usług medycznych. Plusy życia na wsi
to: zintegrowane środowisko, bliskość przyrody, spokój.
K.K. – Czy jest coś co przeszkadza Panu w funkcjonowaniu na wsi?
B.K. – Nic mi nie przeszkadza.
K.K. – Czy jest coś, co według Pana wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
B.K. – Droszków wyróżnia zintegrowanie społeczności lokalnej, zdolność do wspólnotowego
działania, podejmowanie inicjatyw gospodarczych. Dużo ludzi ma prywatne firmy.
K.K. – Czego brakuje Panu na wsi?
B.K. – Niczego mi nie brakuje.
K.K. – Czy czuje się Pan spełniony na wsi? Dlaczego?
B.K. – Czuję się spełniony, ponieważ tu się wybudowałem. Poza tym, jest kościół, który w pełni
spełnia moje potrzeby duchowe. W Droszkowie działa też Stowarzyszenie Miłośników Droszkowa.
Popieram tę organizację i odczuwam radość z efektów ich działania.
K.K. – Dziękuję za rozmowę.
Skończyłam wywiad, teraz mogę ucztować razem z gospodarzami. Ciasto jest przepyszne,
palce lizać. Narobiłam wam smaku, co? Możecie tylko sobie to wyobrazić te smakołyki. Dość o
jedzeniu, teraz powiem coś o panu Bronisławie. Co tu mówić kiedy znam go tylko z widzenia?
Widuje go czasem w kościele na mszy. Kiedyś zawoził mnie i mamę na różne uroczystości
kościelne do Przytoku, gdzie mamy parafię. Pan Bronisław jest pomocny, życzliwy i uprzejmy.
Zarówno on jak i jego żona pani Teresa przyjęli mnie bardzo serdecznie. Rozmawiamy jeszcze
chwilę na temat Droszkowa. Żegnam się i kieruję się do wyjścia.
54
Młodzież
Czas posłuchać młodego pokolenia. Pierwszym wywołanym do tablicy będzie Kamil. Jego
również niegdyś prosiłam, żeby on, jego dziewczyna i dwójka dzieci byli moimi modelami do serii
"Rodzina". Zgodził się wówczas bez zastanowienia, więc pomyślałam że teraz też mi nie odmówi.
Spaceruję teraz w pobliżu jego domu i widzę jak przechodzi przez ulicę. – Dzień dobry! – mówi. –
Dzień dobry! – odpowiadam. Nie waham się ani chwili i od razu pytam – Zgodziłbyś się udzielić
mi wywiadu na temat Droszkowa? Zgodził się od razu i powiedział, że właśnie idzie do domu, więc
mogę zaraz przyjść. Odpowiedziałam, że za chwilę u niego będę. Szybko idę do siebie i na gorąco
przygotowuję pytania dla Kamila. Napisałam pytania, zabieram swoje „zabawki” i idę w stronę
bramy domu Kamila. Mieszka na wprost mojego domu. Stoję przed bramą i boję się wejść bo tam
są psy, których się boję. Po chwili przychodzi Kamil i prowadzi mnie do domu. Są tam już: jego
mama, dziewczyna i inne osoby.
Siadamy w kuchni przy stole. Co powie o Droszkowie? Czy wiąże swoją przyszłość z tą
wioską? Chcecie się dowiedzieć? Oddajmy jemu głos.
„Dynamiczna wieś”
21.04.2015 (wtorek) godzina 13.00
Kamil Węgrzyn, urodzony w 1994 roku, pracuje w firmie Węgrzyn. Mieszka w Droszkowie od
urodzenia.
Katarzyna Kulikowska – Podoba Ci się na wsi? Co konkretnie?
Kamil Węgrzyn – Podoba mi się to, że Droszków szybko i sprawnie rozrasta się.
K.K. – Czy uważasz, że wieś, w której mieszkasz jest warta tego, żeby ją zareklamować?
K.W. – Uważam, że moja wieś jest warta tego, żeby ją zareklamować, ponieważ mamy tu wiele
atrakcji oraz wiele firm, które mają świetne propozycje.
K.K. – Gdyby poproszono Ciebie o wymyślenie hasła reklamowego dla swojej wsi jak ono by
brzmiało?
K.W. – Droszków jako Centrum Rozrywki i Rekreacji.
K.K. – Jakie zmiany w Droszkowie zauważyłeś w ciągu ostatnich lat?
K.W. – Budowa Orlika i placu zabaw, odnowienie szkoły oraz dużego boiska piłkarskiego.
55
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?
K.W. – Najważniejsza dla mnie jest budowa Orlika. To boisko jest bardzo dobrze zorganizowane.
Jest to ważne dlatego, że nie było tu wcześniej takiego miejsca, żeby młodzież mogła się spotykać i
realizować swoje marzenia związane z piłką nożną.
K.K. – Czy jest coś, co chciałbyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
K.W. – Chciałbym zwiększyć środki na rozwój tej miejscowości.
K.K. – Czy jest coś, co według Ciebie wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
K.W. – Droszków jest miejscem położonym najbliżej Zielonej Góry. Ponadto, mamy tutaj jeziora,
które się bardzo dba.
K.K. – Czego Ci brakuje na wsi?
K.W. – Przede wszystkim brakuje śmietników i osób porządkowych, które dbałyby o zieleń w
Droszkowie.
K.K. – Czy czujesz się spełniony na wsi? Dlaczego?
K.W. – Myślę, że tak. Czuję się tu spełniony i zadowolony, że jestem mieszkańcem Droszkowa.
K.K. – Chciałbyś w przyszłości wyjechać z Droszkowa czy wolałbyś tu zostać?
K.W. – Wolałbym zostać w Droszkowie, ponieważ jest to miejscowość, która się szybko rozwija.
Droszków jest dynamiczną wsią i świetnie się tutaj mieszka.
K.K. – Patrząc wstecz, uważasz, że wieś, w której mieszkasz poszła naprzód, stoi w miejscu czy
cofa się?
K.W. – Poszła naprzód, ponieważ w 1994 roku, gdy się urodziłem, było tu około 45 domów. Teraz
jest około 600. Powstało wiele małych i dużych firm.
K.K. – Gdybyś mógł wybrać życie na wsi i w mieście co byś wybrał?
K.W. – Wybrałbym życie na wsi, dlatego że na wsi jest spokojniej, mamy czyste powietrze. Przede
wszystkim, każdy zna się z każdym, świetnie się dogaduję z sąsiadami.
K.K. – Czy uważasz, że wieś może dać Ci perspektywy na przyszłość czy bardziej przeszkadza Ci
w osobistym rozwoju?
K.W. – Wieś daje mi perspektywy na przyszłość, ponieważ mieszkając w mieście nie miałbym
możliwości założyć firmy ogrodniczej. Wieś daje mi taką możliwość, już mam miejsce, gdzie mogę
trzymać sprzęt do pielęgnacji trawy i roślin. Ponadto przyjmuję tu zlecenia. Myślę, że w mieście
mało byłoby tych zleceń.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę żeby udało Ci się zrealizować swoje marzenia.
Po rozmowie z Kamilem dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy na temat Droszkowa i
nie tylko. Kamila znałam od dziecka. Często przychodził na półkolonie i ferie do szkoły i aktywnie
uczestniczył w różnych zajęciach. Miły, uprzejmy i uczynny chłopiec. Zdarzyło się kiedyś, że
56
wracałam z miasta z torbami pełnymi zakupów, a on zaproponował mi swoją pomoc. Gdy tylko
skończyłam wywiad udałam się do wyjścia. Nie chcę przeszkadzać. Każdy ma jakieś sprawy, coś
do zrobienia. Muszę jeszcze całe to nagranie przerobić. – Do widzenia! - mówię i idę do siebie.
Jestem teraz koło szkoły, przy boisku sportowym. Jest to ulubione miejsce spotkań dzieci i
młodzieży. Jakaś grupa chłopców gra w piłkę, część młodzieży siedzi na ławce, inni jeżdżą ma
rolkach. Najpierw podchodzę do Angeliki i pytam czy udzieli mi wywiadu. Znałam ją więc
pomyślałam, że się zgodzi. Pomyliłam się jednak, nie chciała. Byłam tym zdziwiona, ale
uszanowałam jej decyzję. Nie tracę jednak zimnej krwi i kieruję pytanie do zebranej tu młodzieży,
kto zgodzi się odpowiedzieć mi na kilka pytań dotyczących Droszkowa. – A po co to Pani? –
odpowiada ktoś pytaniem na pytanie. – Będę chciała to opublikować. – odpowiadam. I tu nagle
znaleźli się chętni. Pierwsza była Natalka, mama mówiła mi, że ona i jej siostra Ania mogą się
zgodzić na wywiad. I nie myliła się co do niej. Ania jednak nie chciała, nie zmuszałam jej. Siadam
więc z Natalką na ławce i zaczynam nagrywanie. Obok mnie zebrała się grupka dzieci i młodzieży.
Są ciekawi co powie Natalka. Oto jej Droszków:
57
„Droszków najlepszy w gminie”
22.04.2015 (środa) godzina 18.00
Natalia Szymaniuk, urodzona w 1998 roku, uczy się w gimnazjum nr 6 w Zielonej Górze. Mieszka
w Droszkowie od 8 lat.
Katarzyna Kulikowska – Co Ci się podoba na wsi?
Natalia Szymaniuk – Spokój. Wolę przebywać na wsi, ponieważ tu jest więcej miejsca niż w
mieście.
K.K. – Czy uważasz, że wieś, w której mieszkasz jest warta tego, żeby ją zareklamować?
N.S. – Uważam, że moja wieś jest warta zareklamowania, dlatego że jest tu dużo miejsca i są mili
mieszańcy.
K.K. – Gdyby poproszono Ciebie o wymyślenie hasła reklamowego dla swojej wsi jak ono by
brzmiało?
N.S. – Droszków najlepszy w gminie.
K.K. – Jakie zmiany w Droszkowie zauważyłaś w ciągu ostatnich kilku lat?
N.S. – Jest dużo domów wybudowanych, powstało nowe boisko i wiele atrakcji.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?
N.S. – Najważniejsze dla mnie jest boisko, ponieważ więcej dzieci chce się bawić.
K.K. – Czy jest coś, co chciałabyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
N.S. – Niczego nie chciałabym zmieniać.
K.K. – Czy jest coś, co według Ciebie wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
N.S. – Droszków wyróżnia na tle innych wiosek jezioro.
K.K. – Czego Ci brakuje na wsi?
N.S. – Niczego mi nie brakuje na wsi.
K.K. – Jesteś zadowolona, że mieszkasz na wsi, dlaczego?
N.S. – Jestem zadowolona, że mieszkam na wsi, ponieważ jest tu więcej miejsca do zabawy.
K.K. – Chciałabyś w przyszłości wyjechać z Droszkowa czy wolałabyś tu zostać?
N.S. – Wolałabym zostać w Droszkowie, ponieważ jest spokój, cisza. Świetnie tu jest!
58
K.K. – Patrząc wstecz, uważasz, że wieś, w której mieszkasz poszła naprzód, stoi w miejscu czy
cofa się?
N.S. – Poszła naprzód, dlatego że jest więcej mieszkańców.
K.K. – Gdybyś mogła wybrać życie na wsi lub w mieście, co byś wybrała?
N.S. – Wybrałabym życie na wsi, ponieważ jest tu świeże powietrze i lepiej mi się mieszka na wsi
niż w mieście.
K.K. – Czy uważasz, że wieś może dać Ci perspektywy na przyszłość, czy bardziej przeszkadza Ci
w osobistym rozwoju?
N.S. – Uważam, że wieś może mi dać perspektywy. W przyszłości można tu pracować, na przykład,
w fabryce świeczek.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów w szkole i przyszłej pracy.
Natalki nie znałam wcześniej, widziałam ją czasami koło szkoły razem z innymi
dziewczynkami. Wiedziałam tylko, że uczęszcza na zajęcia taneczne organizowane w szkole w
Droszkowie. Chcielibyście wiedzieć jakie wywarła na mnie wrażenie? Zapamiętam ją jako
dziewczynkę zawsze uśmiechniętą, wesołą, żywą jak iskierka. Ucieszyła się z mojej propozycji,
zwłaszcza, że być może jej wypowiedź będzie opublikowana. Nie wiedziałam, że tak niewiele
trzeba, żeby sprawić komuś tyle radości. Od tamtej pory Natalka zawsze wita mnie uśmiechem. Jak
tylko skończyłam nagrywać z nią rozmowę ustawiły się inne dzieci i młodzież.
Następna w kolejce jest Angelika, zmieniła zdanie i zgodziła się udzielić mi wywiadu.
Angelika mieszka w Droszkowie od urodzenia więc myślę, że powie mi coś więcej na temat
Droszkowa. Już nie możecie się doczekać jej opowieści? To nie będę was dłużej trzymać w
napięciu. Oto Droszków Angeliki:
59
„Droszków to fajna wieś”
22.04.2015 (środa) godzina 18.15
Angelika Liberadzka, urodzona w 2001 roku, uczy się w gimnazjum nr 8 w Zielonej Górze.
Mieszka w Droszkowie od urodzenia.
Katarzyna Kulikowska – Podoba Ci się na wsi, co konkretnie?
Angelika Liberadzka – Na wsi podoba mi się to, że jest zdrowe powietrze, mamy więcej zabaw.
Poza tym, można po szkole wyjść i bawić się na boisku.
K.K. – Czy uważasz, że wieś, w której mieszkasz jest warta tego, żeby ją zareklamować?
A.L. – Moim zdaniem, wieś w której mieszkam jest warta zareklamowania, ponieważ jest tu szkoła,
do której mogą chodzić dzieci.
K.K. – Gdyby poproszono Ciebie o wymyślenie hasła reklamowego dla swojej wsi jak ono by
brzmiało?
A.L. – Droszków to fajna wieś.
K.K. – Jakie zmiany w Droszkowie zauważyłaś w ciągu ostatnich kilku lat?
A.L. – Dbałość o jezioro i założenie placu zabaw. Ponadto, wybudowanie boiska przy szkole,
odnowienie drugiego za kościołem oraz wyremontowanie szkoły.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?
A.L. – Najważniejsze dla mnie było wybudowanie boiska przy szkole, dlatego że mamy więcej
zabaw, więcej dzieci chętniej tu przychodzi.
K.K. – Czy jest coś, co chciałabyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
A.L. – Niczego nie chciałabym zmieniać.
K.K. – Czy jest coś, co według Ciebie wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
A.L. – Droszków wyróżnia to, że jako jedyna wioska mamy jezioro.
K.K. – Czego Ci brakuje na wsi?
A.L. – Na wsi brakuje mi świateł na pasach.
K.K. – Chciałabyś w przyszłości wyjechać z Droszkowa czy wolałabyś tu zostać?
A.L. – Wolałabym zostać w Droszkowie, ponieważ podoba mi się tutaj.
60
K.K. – Patrząc wstecz, uważasz, że wieś, w której mieszkasz poszła naprzód, stoi w miejscu czy
cofa się?
A.L. – Myślę, że wieś w której mieszkam poszła naprzód, dlatego że wszystko jest wyremontowane
i więcej ludzi tutaj mieszka.
K.K. – Gdybyś mogła wybrać życie na wsi lub w mieście, co byś wybrała?
A.L. – Wybrałabym życie na wsi, ponieważ jest spokojniejsze, mamy tu zdrowsze powietrze.
Podoba mi się tutaj. Na wsi jest więcej rozrywek niż w mieście.
K.K. – Czy uważasz, że wieś może dać Ci perspektywy na przyszłość, czy bardziej przeszkadza Ci
w osobistym rozwoju?
A.L. – Uważam, że wieś daje mi perspektywy, dlatego że w przyszłości mogę się tu wybudować i
mieć swój ogródek. W mieście nie mam takiej możliwości, ponieważ tam są małe mieszkania.
Dzieci nie będą miały się gdzie bawić.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów w szkole.
Dowiedzieliście się jak Droszków spostrzega Angelika i jakie ma plany na przyszłość.
Spójrzcie na nią teraz moimi oczami. Angelikę znam od dziecka. Zarówno ona jak i jej siostra
Kamila i brat Bartek są bardzo aktywni. Od kiedy pamiętam przychodzili na półkolonie i ferie
organizowane w szkole. Włączają się chętnie w różne działania. Angelika uczęszcza również na
zajęcia taneczne w szkole. Jest wesoła i bardzo żywa. Śpiewa również w scholii działającej przy
kościele i chodzi na zajęcia plastyczne prowadzone przez Sylwię. Oto cała Angelika. A tu czeka już
kolejny kandydat do wywiadu.
To jest Alan. Jest bardzo zaaferowany całą tą sprawą przeprowadzania przeze mnie
wywiadów. Podobnie jak grupka zebranych przy mnie dzieci i młodzieży. Każdy z nich jest ciekaw
jakie będą pytania i jakie odpowiedzi. Wywołałam moim pomysłem burzę. Coś nowego się dzieje.
Co powie mi Alan? Czy mnie czymś zaskoczy? Chcecie wiedzieć? Wystarczy uważnie słuchać. To
on i jego historia związana z Droszkowem:
61
„Droszków jest spoko”
22.04.2015 (środa) godzina 18.30
Alan Smal, urodzona w 2000 roku, uczy się w gimnazjum nr 1 w Zielonej Górze. Mieszka w
Droszkowie od trzech lat.
Katarzyna Kulikowska – Mieszkasz na wsi, co Ci się tu podoba?
Alan Smal – Na wsi podoba mi się mi, to że jest świeże powietrze, dobry klimat, boisko. Poza tym,
można sadzić różne rośliny, hodować kury i inne wiejskie zwierzęta. Nie ma tu wielu samochodów,
ani spalin.
K.K. – Czy uważasz, że wieś, w której mieszkasz jest warta tego, żeby ją zareklamować?
A.S. – Uważam, że moja wieś, jest warta tego , żeby ją zareklamować, ponieważ można tu ryby
łowić, a młodzież może skakać po snopkach i bawić się na sianie.
K.K. – Gdyby poproszono Ciebie o wymyślenie hasła reklamowego dla swojej wsi jak ono by
brzmiało?
A.S. – Droszków spoko jest bo cisza jest.
K.K. – Jakie zmiany zauważyłeś w Droszkowie od kiedy tu zamieszkałeś?
A.S. – Powstało nowe boisko, szkoła została wyremontowana, jezioro zadbane, są zajęcia
plastyczne i taneczne.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?
A.S. – Najważniejsze dla mnie jest to, że można tu łowić ryby nad jeziorem.
K.K. – Czy jest coś, co chciałbyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
A.S. – Chciałbym, żeby było więcej sygnalizacji świetlnej na pasach i koło kościoła.
K.K. – Czy jest coś, co według Ciebie wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
A.S. – Droszków różni się od innych wiosek tym, że jest większy. Poza tym, w Droszkowie są
sklepy i boisko.
K.K. – Czego Ci brakuje na wsi?
A.S. – Niczego mi nie brakuje.
K.K. – Jesteś zadowolony, że mieszkasz na wsi, dlaczego?
A.S. – Jestem zadowolony, ponieważ jest tu cisza.
62
K.K. – Uważasz, że wieś, w której mieszkasz poszła naprzód, stoi w miejscu czy cofa się?
A.S. – Moja wieś poszła naprzód. Powstało boisko, plac zabaw i wyremontowano szkołę.
K.K. – Gdybyś mógł wybrać życie na wsi lub w mieście, co byś wybrał?
A.S. – Wybrałbym życie na wsi.
K.K. – Czy uważasz, że wieś może dać Ci perspektywy na przyszłość czy bardziej przeszkadza Ci
w osobistym rozwoju?
A.S. – Wieś nie może dać mi perspektyw na przyszłość. Chciałbym wyjechać do Holandii albo do
Niemiec pracować przy pomidorach.
K.K. – Dziękuję za rozmowę oraz życzę sukcesów w szkole i w przyszłej pracy.
I co myślicie o poglądzie Alana na temat Droszkowa? Jest inny od pozostałych. Czy
ciekawszy? Oceńcie sami. Ta rozmowa ujawnia co go interesuje i co chciałby robić w przyszłości.
Alan wraz ze swoją rodziną zamieszkał w Droszkowie od niedawna. Nie mogę zbyt wiele o nim
powiedzieć. Z wyjątkiem tego, że interesują go zajęcia plastyczne. Chętnie angażuje się w to, co
robi Sylwia. Mnie również pytał czy może przyjść do mnie na takie zajęcia. Jeszcze nie dotarł.
Może zmienił zdanie? Poza tym, Alan jest miły i uprzejmy. Zawsze mówi mi dzień dobry, gdy
widzi mnie w autobusie. Bywa, że w drodze do domu rozmawiamy. Pytam go o szkołę i o to czy
maluje w domu. On pyta mnie czy wysyłam swoje prace na konkursy, czy jakieś wygrałam i jakie
były nagrody. Interesuje się też tym, co robię z Mają i Marysią, jakie znam techniki plastyczne itd.
Dużo pytań, ale jakoś staram się na wszystkie odpowiedzieć. Poznaliście Alana. Więcej odważnych
nie ma. Czas iść do domu. Żegnam się z dziećmi i młodzieżą i wychodzę.
Muszę teraz przemierzyć prawie całą wioskę, żeby dotrzeć do mojej następnej
rozmówczyni, Kasi. Idę, mijam szkołę, sklepy, firmę Wioletty i wiele domów. Na końcu mojej
drogi widzę dużą przestrzeń, gdzie mieści się ogrodnictwo państwa Grześkowiaków. Po drugiej
stronie ich posiadłości stoi dom Kasi. Byłam tu już kiedy przeprowadzałam wywiad z panem
Edwardem. Kasia jest wnuczką pana Edwarda. Jest ciepły słoneczny dzień. Wchodzę na podwórko,
wychodzi pani Wacława zdziwiona, że znowu do nich przyszłam. Mówię jej, że byłam z Kasią
umówiona. Pani Wacława odpowiada, że Kasia pewnie o tym zapomniała bo właśnie śpi. – Zaraz ją
zawołam – powiedziała i poszła do domu. Na drewnianej ławce przy stole siedzi właśnie pan
Edward. Przy okazji nadrobiam luki w wywiadzie. Za chwilę przychodzi Kasia. Pyta czy chcę coś
do picia. Odpowiadam, że z chęcią napiję się czegoś zimnego. Przynosi mi napój i siada przy mnie
na ławce. Jak zwykle przygotowuję wszystko co potrzebne do wywiadu i zaczynam nagrywać. Czy
powie coś nowego o Droszkowie? Co jest dla niej ważne? Jeśli chcecie znać odpowiedzi na te
pytania to pozwólcie wypowiedzieć się Kasi. To jej Droszków story:
63
„Na wsi można odpocząć i wyciszyć się”
24.04.2015 (sobota) godzina 13.00
Katarzyna Gierwatowska, urodzona w 1994 roku, pracuje w Starym Kisielinie w firmie
Fashionworld, zajmującej się sprzedażą internetową oraz jako animator zabaw dziecięcych. Uczy
się zaocznie na technika masażystę. Mieszka w Droszkowie od urodzenia.
Katarzyna Kulikowska – Podoba Ci się na wsi? Co konkretnie?
Katarzyna Gierwatowska – Uważam, że wieś zawsze miała i będzie miała swój klimat, do
którego chce się wracać, jest tu cisza i spokój. Bardzo podoba mi się na wsi i chciałabym tutaj
zostać.
K.K. – Czy uważasz, że wieś, w której mieszkasz jest warta tego, żeby ją zareklamować?
K.G. – Myślę, że moja wieś jest warta, tego żeby ją zareklamować. Przede wszystkim, potrzebuje
dużo pracy włożonej w nią przez mieszkańców. Uważam, że mamy wiele miejsc, które można by
zareklamować.
K.K. – Jakie miejsca, które mogłyby zareklamować Droszków masz na myśli?
K.G. –Takimi reprezentatywnymi miejscami w Droszkowie są: szkoła, plac zabaw, boisko
wielofunkcyjne, boisko pełnowymiarowe, jezioro i stadnina koni.
K.K. – Gdyby poproszono Ciebie o wymyślenie hasła reklamowego dla swojej wsi jak ono by
brzmiało?
K.G. – Tak na szybko ciężko jest znaleźć jakieś hasło reklamowe. To jest proces i trzeba nad tym
trochę popracować, ale w przyszłości można by było się nad tym zastanowić.
K.K. – Jakie zmiany w Droszkowie zauważyłaś w ciągu ostatnich lat?
K.G. – Zagospodarowanie przestrzenne się zmieniło. Został odnowiony teren dookoła szkoły i
jezioro. Powstał nowy plac zabaw i boisko sportowe. Wiele zmieniło się też na terenie kościoła.
Liczba mieszkańców znacznie wzrosła.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?
K.G. – Myślę, że najważniejsze dla mnie było i jest to co dzieje się w szkole i dookoła niej, to że
rozwija się w dobrym kierunku głównie dlatego, że bardzo angażuję się w życie dzieci. Mam tu na
myśli plac zabaw oraz zajęcia, które są organizowane dla dzieci. Uważam, że warto inwestować w
szkołę i w dzieci, bo to one są przyszłością.
K.K. – Czy jest coś, co chciałabyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
K.G. – Myślę, że nie trzeba tu niczego zmieniać. Ta wieś ma swój urok głównie ze względu na to,
że jest taka, jaka jest.
K.K. – Czy jest coś, co według Ciebie wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
64
K.G. – Mamy mnóstwo takich rzeczy, które wyróżniają nas spośród innych wiosek. Młodzież i
dzieci bardzo angażują się w różne działania, chcą działać. Uprawiają wiele sportów, są boiska,
gdzie mogą potrenować, spotkać się. Stawiam na dzieci i na młodzież.
K.K. – Czego Ci brakuje na wsi?
K.G. – Brakuje jakiegoś trenera, instruktora, który mógłby pokierować młodzieżą, żeby mogli oni
znaleźć sport lub zajęcie dla siebie. Brakuje też kogoś, kto tę wioskę próbowałby połączyć.
K.K. – Czy czujesz się spełniona na wsi? Dlaczego?
K.G. – Uważam, że człowiek czuje się spełniony nie tylko ze względu na to gdzie mieszka. Na to
wpływa znacznie więcej czynników ale odpowiadając na pytanie, Bardzo lubię miejsce, w którym
mieszkam. Czuję się spełniona.
K.K. – Chciałabyś w przyszłości wyjechać z Droszkowa czy wolałabyś tu zostać?
K.G. – Myślę, że życie różnie się układa i nas weryfikuje, ale na ten moment chciałabym zostać w
Droszkowie. Bardzo lubię to miejsce. Tu się urodziłam, wychowałam i bardzo dobrze mi tutaj. Nie
chciałabym tego zmieniać, przynajmniej w najbliższej przyszłości.
K.K. – Patrząc wstecz, uważasz, że wieś, w której mieszkasz poszła naprzód, stoi w miejscu czy
cofa się?
K.G. – Zdecydowanie poszła do przodu, można to zaobserwować patrząc na duży wzrost liczby
mieszkańców. W ostatnich 20-tu latach bardzo dużo ich przybyło.
K.K. – Gdybyś mogła wybrać życie na wsi i w mieście co byś wybrała?
K.G. – Zdecydowanie wybrałabym życie na wsi, dlatego że żyjemy w takich czasach, gdzie
wszystko dzieje się w pośpiechu. Całe życie tak szybko ucieka. Na wsi można odpocząć i wyciszyć
się. Wieś jest takim miejscem, które to wszystko spowalnia. Jest tu cisza i spokój, można
pospacerować oraz uprawiać różne sporty.
K.K. – Czy uważasz, że wieś może dać Ci perspektywy na przyszłość czy bardziej przeszkadza Ci
w osobistym rozwoju?
K.G. – Jak już wcześniej wspomniałam odnośnie spełnienia, zdecydowanie nie tylko miejsce w
który mieszkamy wpływa na nasz rozwój. To czy chcemy się rozwijać czy nie, zależy tylko od nas.
Droszków jest położony bardzo blisko miasta, jeśli tylko ktoś chce, nie widzę przeszkód, żeby się
rozwijać.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów w pracy i szkole.
To była Kasia, dowiedzieliście się co ją najbardziej interesuje, czy lubi naszą wieś, co ją
urzekło w Droszkowie. I założę się, że już czekacie co powiem o Kasi. Można powiedzieć, że znam
ją już parę dobrych lat. Od kilku lat uczestniczyła w półkoloniach i feriach, które odbywały się w
szkole. Pomagała zająć się młodszymi od niej dziećmi. Kiedy trzeba było pojechać na jakąś
wycieczkę z maluchami Kasia zawsze była gotowa do pomocy. Jak już sama powiedziała bardzo
lubi dzieci. Wiem, że przez jakiś czas pracowała i pracuje nadal w Sali Zabaw jako animator. Jest
jeden punkt zbieżny, który nas łączy - pasja i serce do dzieci.
Stoję teraz na podwórku mojej sąsiadki Kasi, z którą przeprowadzałam już wywiad. Tym
razem będę przepytywać jej córkę Weronikę. Tomek, tata Weroniki kręci się na dworze i coś robi.
65
Pytam czy jest Weronika. Odpowiada, że jest w domu. Pukam do drzwi, wychodzi Weronika i
zaprasza mnie do środka. Idziemy do salonu i siadamy przy stole. Wyjaśniam jej co jest powodem
mojej wizyty. Zgadza się od razu na współpracę. Spytała mnie co wypiję. Standardowo zamawiam
herbatę. Siedzimy teraz na fotelach z herbatą na stole i zaczynamy rozmowę. Poznajcie Weronikę:
66
„Spokój i zdrowie, to tylko w Droszkowie”
02.05.2015 (sobota) godzina 13.00
Weronika Kupnicka, urodzona w 1999 roku, uczy się w gimnazjum nr 7 w Zielonej Górze. Mieszka
w Droszkowie od urodzenia.
Katarzyna Kulikowska – Podoba Ci się na wsi, co konkretnie?
Weronika Kupnicka – Lepiej się czuję w mieście, ponieważ wszędzie jest bliżej, mam więcej
znajomych, można się przejść i nie ma problemu, żeby się gdzieś dostać. Na wsi natomiast lubię
spokój. Kiedy wstaję rano mogę wypić kawę na balkonie lub na tarasie i posiedzieć w ciszy. W
mieście też można usiąść, ale nie ma tego spokoju. Gdybym miała wybierać, to wybrałabym wieś,
ale leżącą bliżej miasta, na przykład przedmieścia.
K.K. – Czy uważasz, że Droszków jest ciekawy? Poleciłabyś tę wieś komuś, żeby tu zamieszkał?
W.K. – To bardzo trudne pytanie. Wieś to bardzo miłe miejsce, gdzie można odpocząć, ale
znajduje się daleko od miasta. Jest to dla mnie duże utrudnienie. Muszę wcześnie wstawać, żeby
dostać się do szkoły i długo czekać na autobus powrotny, ponieważ jest ich mało. Jest to
niekorzystne, dlatego że tracę czas. Z jednej strony, mogłabym polecić moją wieś, ponieważ można
tu poczuć się lepiej i jest świeże powietrze. Z drugiej, jednak poleciłabym mieszkanie w mieście, ze
względu na czas.
K.K. – Gdyby poproszono Ciebie o wymyślenie hasła reklamowego dla swojej wsi jak ono by
brzmiało?
W.K. – Spokój i zdrowie, to tylko w Droszkowie.
K.K. – Jakie zmiany w Droszkowie zauważyłaś w ciągu ostatnich kilku lat?
W.K. – Moim zdaniem, obecnie są lepsze warunki do życia. Droszków się rozrasta. Kiedyś były
tylko stare domy, a teraz są już nowe osiedla. Autobusy dojeżdżają do nas częściej, więcej jest
młodzieży w moim wieku. Wybudowano nowe drogi i plac zabaw, powstało przedszkole.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?
W.K. – Najważniejsza dla mnie była i jest komunikacja. Autobusy są dla mnie kluczową sprawą.
Wszystko inne schodzi na dalszy plan.
K.K. – Czy jest coś, co chciałabyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
W.K. – Chciałabym, żeby podłączono nas do Zielonej Góry. Wówczas życie byłoby dużo prostsze,
mielibyśmy lepszy dostęp do miasta. Myślę, że spowodowałoby to wiele zmian w Droszkowie.
K.K. – Czy jest coś, co według Ciebie wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
67
W.K. – W Droszkowie jest spokojnie i bardzo ładnie. Nie jesteśmy za bardzo zabudowani. Nie ma
takiego tłoku. Z drugiej strony, jesteśmy nowocześni. Nie jesteśmy odcięci od wszystkiego, tak jak
inne wioski. Mamy dobrą komunikację. W innych miejscowościach autobusy są raz na trzy godziny
i ludzie nie mają jak się dostać do miasta.
K.K. – Czego Ci brakuje na wsi?
W.K. – Najbardziej brakuje mi przyjaciół. W mieście wszędzie jest blisko. Tu jest sklep, tam
szkoła. Na wsi dostęp do niektórych miejsc jest ograniczona.
K.K. – Czy czujesz się spełniona na wsi? Dlaczego?
W.K. – Nie czuję się spełniona na wsi. Często namawiałam rodziców, żebyśmy się przeprowadzili
do miasta bądź na przedmieścia. Czuję się tu lekko ograniczona i obca.
K.K. – Chciałabyś w przyszłości wyjechać z Droszkowa czy wolałabyś tu zostać?
W.K. – Jestem w stu procentach pewna, że w przyszłości wyjadę do miasta lub nawet zagranicę.
Myślę, że jak będę starsza i znajdę pracę to chciałabym zamieszkać w mieście.
K.K. – Patrząc wstecz, uważasz, że wieś, w której mieszkasz poszła naprzód, stoi w miejscu czy
cofa się?
W.K. – Myślę, że wieś, w której mieszkam poszła naprzód. Pamiętam, z czasów dzieciństwa, że
Droszków to była prawdziwa wioska. Z czasem zaczęła się rozbudowywać. Mamy trzy sklepy,
komunikacja jest lepsza, drogi naprawione. To wszystko wpływa na to, że życie jest lepsze. Jest
plac zabaw, szkoła, prądu nie brakuje tak często jak kiedyś. Uważam, że jest lepiej.
K.K. – Czy uważasz, że wieś może dać Ci perspektywy na przyszłość, czy bardziej przeszkadza Ci
w osobistym rozwoju?
W.K. – Uważam, że to czy będziemy się rozwijać zależy od nas samych. Sami decydujemy o tym,
ile i gdzie będziemy się uczyć oraz o tym czym będziemy się zajmować. To czy mieszkamy na wsi
czy w mieście nie ma znaczenia. Czasami brakuje mi czasu na naukę. Moje koleżanki wracają ze
szkoły o 13-stej, a ja o 17-stej. Dużo czasu zajmuje mi dojazd do domu, ponieważ jadę trzema
autobusami. Z tego powodu, uczę się mniej niż moje koleżanki z miasta. Myślę, że jak ktoś chce się
dobrze uczyć, kształtować i rozwijać, to będzie to robić.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów w nauce oraz osobistego rozwoju.
I jak podoba się wam opowieść Weroniki? Myślę, że jest ciekawa. A jak wy uważacie?
Pozostawiam to waszej subiektywnej ocenie. Właściwie nie znam Weroniki. Inne dziewczynki
przychodziły do szkoły na półkolonie i ferie, dlatego miałam okazję poznać je. Weronika nie
uczęszczała na te zajęcia. Pomimo, że mieszka obok nigdy nie rozmawiałyśmy. Mogę tylko
powiedzieć od siebie, że Weronika jest uprzejma i gościnna, podobnie jak jej mama. Teraz już
możemy spokojnie wypić herbatę i porozmawiać. Przez cały czas towarzyszy nam, zaciekawiona
wypowiedzią córki, mama Weroniki – Kasia. Pytam Weronikę jakie ma plany na przyszłość, jakie
są jej ulubione przedmioty itp. Kasia powiedziała, że Weronika ma w szkole grafikę komputerową.
Mówię, że chętnie pomogę w nauce programów graficznych, ponieważ zajmuję się tym. Miło się
gawędziło, ale każdy ma swoje sprawy. Żegnam się z Weroniką oraz Kasią i idę do siebie.
68
Jestem teraz przy zakrystii koło kościoła. Właśnie skończyła się msza. Czekam tu na mojego
następnego rozmówcę, Mateusza. Mateusz jest ministrantem. Wiedziałam, że tu mogę go spotkać.
Po chwili wychodzi, oddalamy się trochę od zebranych przy kościele ludzi i zaczynam nagrywać.
Zapraszam was teraz, żebyście wybrali się ze mną w podróż po Droszkowie. Mateusz będzie
naszym przewodnikiem. Ciekawe jakimi ścieżkami nas poprowadzi. Gotowi? To ruszamy w drogę:
69
„Miła atmosfera, spokój i cisza”
02.05.2015 (sobota) godzina 19.30
Mateusz Jakowlew, urodzony w 2000 roku, uczy się w gimnazjum nr 7 w Zielonej Górze. Mieszka
w Droszkowie od 2006 roku.
Katarzyna Kulikowska – Podoba Ci się na wsi? Co konkretnie?
Mateusz Jakowlew – Na wsi podoba mi się okolica, las i jezioro.
K.K. – Czy uważasz, że Droszków jest ciekawy? Poleciłbyś tę wieś komuś, żeby tu zamieszkał?
M.J. – Poleciłbym wieś Droszków, ponieważ można tutaj odpocząć, jest świeże powietrze, a także
piękne jezioro.
K.K. – Gdyby poproszono Ciebie o wymyślenie hasła reklamowego dla swojej wsi jak ono by
brzmiało?
M.J. – Nie wiem jakie hasło reklamowe mogłoby być dla Droszkowa.
K.K. – Jakie zmiany w Droszkowie zauważyłeś w ciągu ostatnich lat?
M.J. – Zmiany, które zauważyłem to wybudowanie nowego chodnika przy wjeździe do Droszkowa
i naprawienie ulicy Wiśniowej.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?
M.J. – Najważniejszą zmianą była dla mnie ta, która dotyczyła mojej ulicy Wiśniowej. Wcześniej
było tam dużo błota i nie można było tam spokojnie przejechać. Teraz jest to wygodna droga.
K.K. – Czy jest coś, co chciałbyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
M.J. – Chciałbym, żeby tutaj był chodnik prowadzący do kościoła. W każdą niedzielę trzeba iść
poboczem drogi, a to nie jest wygodne.
K.K. – Czy jest coś, co według Ciebie wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
M.J. – Uważam, że w Droszkowie są bardzo zgrani mieszkańcy, pomagają sobie.
K.K. – Czego Ci brakuje na wsi?
M.J. – Na wsi brakuje mi sklepu Biedronka.
K.K. – Czy jesteś zadowolony, że mieszkasz na wsi? Dlaczego?
M.J. – Jestem zadowolony, że mieszkam na wsi dlatego, że w mieście jest dużo hałasu, nieświeże
powietrze, a tutaj można odpocząć.
70
K.K. – Chciałbyś w przyszłości wyjechać z Droszkowa czy wolałbyś tu zostać?
M.J. – Chciałbym zostać w Droszkowie, ponieważ tutaj jest miła atmosfera, spokój i cisza.
K.K. – Patrząc wstecz, uważasz, że wieś, w której mieszkasz poszła naprzód, stoi w miejscu czy
cofa się?
M.J. – Myślę, że moja wieś idzie naprzód. Można zauważyć postępy, na przykład wybudowanie
drogi na mojej ulicy i wyremontowanie szkoły.
K.K. – Czy uważasz, że wieś może dać Ci perspektywy na przyszłość czy bardziej przeszkadza Ci
w osobistym rozwoju?
M.J. – Moim zdaniem, wieś nie może dać mi perspektyw na przyszłość, ponieważ jest tutaj tylko
mała szkoła na niskim poziomie. Muszę dojeżdżać do miasta do szkoły.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów w szkole.
Byliśmy przez chwilę na ulicy Wiśniowej, teraz czas wracać. Mateusz nie powiedział mi
zbyt wiele o sobie. Znam go tylko z widzenia i trudno mi powiedzieć o nim coś więcej niż to, co
powiedział w wywiadzie. To jednak zostawiam wam. Mateusz żegna się ze mną i idziemy do
swoich domów.
Wracam właśnie z miasta, idę ulicą do domu i widzę roześmiane dziewczynki na rolkach. To
Nikol i jej koleżanka. Pomyślałam, że to świetna okazja, żeby zwerbować kolejne osoby do
wywiadów. Wyjaśniłam im jakie mam wobec nich plany. Nikol zgodziła się na wywiad. Jej
koleżanka była jednak z Zielonej Góry, więc nie mogła mi nic powiedzieć o Droszkowie.
Stoimy na chodniku przy ulicy, jest wesoło, rolki dziewczynkom się rozjeżdżają ale nie
przejmują się tym. Chcielibyście wiedzieć jak spostrzega Droszków Nikol? Oto jej punkt widzenia:
71
„Świeże powietrze i dużo zwierząt”
04.05.2015 (poniedziałek) godzina 19.00
Nikol Pietryka, urodzona w 1999 roku, uczy się w gimnazjum nr 10 w Zielonej Górze. Mieszka w
Droszkowie od 2006 roku.
Katarzyna Kulikowska – Podoba Ci się na wsi? Co konkretnie?
Nikol Pietryka – Na wsi podoba mi się to, że jest tu bardzo świeże powietrze, dużo zwierząt i
piękne odnowione jezioro.
K.K. – Czy uważasz, że wieś, w której mieszkasz jest warta tego, żeby ją zareklamować?
N.P. – Myślę, że nie.
K.K. – Jakie zmiany w Droszkowie zauważyłaś w ciągu ostatnich lat?
N.P. – Autobusy jeżdżą częściej, są lepsze drogi, jest coraz więcej domów i mieszkańców.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?
N.P. – Najważniejsze dla mnie jest to, że jest więcej autobusów. Jadę do miasta i z powrotem, a nie
zawsze mogę się zabrać z rodzicami.
K.K. – Czy jest coś, co chciałabyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
N.P. – Uważam, że nie ma niczego takiego, co mogłoby zmienić życie na wsi na lepsze.
K.K. – Czy jest coś, co według Ciebie wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
N.P. – Mieszkańcy są bardzo zżyci ze sobą. Zawiera się tutaj różne znajomości i przyjaźnie.
K.K. – Czego Ci brakuje na wsi?
N.P. – Najbardziej brakuje mi znajomych, dlatego że nie wszyscy mieszkają w Droszkowie.
Większość z nich mieszka w mieście.
K.K. – Czy czujesz się spełniona na wsi? Dlaczego?
N.P. – Nie czuję się spełniona na wsi. Wolałabym wyjechać do większego miasta, takiego jak
Poznań lub Wrocław.
K.K. – Patrząc wstecz, uważasz, że wieś, w której mieszkasz poszła naprzód, stoi w miejscu czy
cofa się?
N.P. – Droszków poszedł naprzód, dlatego że teraz są tu lepsze drogi niż kiedyś. Jest dużo więcej
domów, mnóstwo ludzi przeprowadza się tutaj.
72
K.K. – Czy uważasz, że wieś może dać Ci perspektywy na przyszłość czy bardziej przeszkadza Ci
w osobistym rozwoju?
N.P. – Myślę, że wieś nie może dać mi perspektyw na przyszłość. Na wsi nie ma warunków do
rozwoju osobistego, ponieważ jest tu tylko szkoła z klasami I-III.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów w szkole.
Dowiedzieliśmy się co Nikol myśli o Droszkowie. Najwyraźniej nie bardzo jej się tu
podoba. Ma prawo do własnego zdania. Nikol kiedyś była ze mną na wycieczce, wtedy ją
poznałam. Od tamtej pory nie miałam z nią kontaktu. Teraz nadarzyła się okazja, żeby
porozmawiać. Nie znam Nikol na tyle, żeby powiedzieć co ją interesuje. Mogę natomiast
powiedzieć, że Nikol jest bardzo wesoła, miła i otwarta.
Stoję przed domem Kuby, pukam do drzwi. Po jakimś czasie wychodzi Kuba, otwiera mi
drzwi i zaprasza do salonu. W środku jest jego młodszy brat Bartek, po kuchni kręci się mama i
tata. Szykują grilla, chyba będą mieli gości. Siadam na kanapie przy Kubie i wyciągam swoje
narzędzia pracy. Sandra mama Kuby pyta mnie czy chcę się czegoś napić. Jak zwykle wybieram
herbatę. Po raz pierwszy dałam do przeczytania mojemu interlokutorowi przygotowane przeze mnie
pytania. Wysłałam je Sandrze mailem. Pomyślałam, że to dobry pomysł, żeby Kuba mógł spokojnie
się przygotować do tego wywiadu. Spokojna, że wszystko pójdzie dobrze zaczynam nagrywać
Kubę.
Chciałoby się zaśpiewać jak Natalia Kukulska zmieniając podmiot liryczny – „Co powie
Kuba, co powie Kuba?” Sama jestem ciekawa. Jest to najmłodszy z moich rozmówców. Co ten
młody człowiek nam powie? Tego jeszcze nie wiem, ale za chwilę się dowiem, a wy razem ze mną.
Oto Kuba i jego historia:
73
„Bardzo miło jest w Droszkowie”
09.05.2015 (sobota) godzina 12.00
Jakub Jakubowski, urodzony w 2002 roku, uczy się w SP nr 21 w Zielonej Górze. Mieszka w
Droszkowie od urodzenia.
Katarzyna Kulikowska – Mieszkasz na wsi, co Ci się tu podoba?
Jakub Jakubowski – Na wsi wszystko mi się podoba. Mam tu dużo przyjaciół, z którymi gram w
piłkę nożną i koszykówkę.
K.K. – Czy uważasz, że Droszków jest ciekawy? Poleciłbyś tę wieś komuś, żeby tu zamieszkał?
J.J. – Poleciłbym moją wieś kolegom i koleżankom, ponieważ bardzo miło jest w Droszkowie.
Odbywają się tutaj festyny rodzinne i zabawy. Poza tym, w szkole organizowane są dla dzieci ferie
zimowe i półkolonie.
K.K. – Gdyby poproszono Ciebie o wymyślenie hasła reklamowego dla swojej wsi jak ono by
brzmiało?
J.J. – To bardzo trudne pytanie. Nic nie przychodzi mi do głowy.
K.K. – Jakie zmiany w Droszkowie zauważyłeś w ciągu ostatnich lat?
J.J. – Zmiany jakie zauważyłem w Droszkowie to: wybudowanie nowego boiska i
wyremontowanie szkoły.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?
J.J. – Żadne z tych zmian nie były dla mnie ważne.
K.K. – Czy jest coś, co chciałbyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
J.J. – Chciałbym, żeby w Droszkowie powstał klub koszykówki i piłki nożnej dla chłopców oraz
siatkówki dla dziewczyn. Chciałbym też, żeby były tu organizowane różne zawody sportowe.
K.K. – Czy jest coś, co według Ciebie wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
J.J. – Uważam, że Droszków niczym się nie wyróżnia na tle innych wiosek.
K.K. – Czego Ci brakuje na wsi?
J.J. – Na wsi nie brakuje mi niczego.
K.K. – Czy jesteś zadowolony, że mieszkasz na wsi? Dlaczego?
J.J. – Jestem zadowolony z tego, że mieszkam na wsi, ponieważ mam tu wielu przyjaciół.
74
K.K. – Chciałbyś w przyszłości wyjechać z Droszkowa czy wolałbyś tu zostać?
J.J. – W przyszłości wolałbym zostać w Droszkowie dlatego, że jest tu bardzo miło i swobodnie.
Podoba mi się tutaj.
K.K. – Jesteś bardzo młodym człowiekiem. Uważasz, że Droszków poszedł naprzód, stoi w
miejscu czy cofa się?
J.J. – Myślę, że Droszków stoi w miejscu. Nic się nie zmieniło.
K.K. – Gdybyś mógł wybrać życie na wsi lub w mieście, co byś wybrał?
J.J. – Gdybym miał wybierać między miastem i wsią wybrałbym wieś, ponieważ czuję się tu
swobodnie. Mogę rozłożyć basen do pływania i opalać się. W mieście byłoby to niemożliwe.
K.K. – Czy uważasz, że wieś może dać Ci perspektywy na przyszłość czy bardziej przeszkadza Ci
w osobistym rozwoju?
J.J. – Uważam, że zarówno na wsi jak i w mieście mogę się rozwijać. To nie ma znaczenia gdzie
mieszkam. Chciałbym zostać sportowcem. Mogę trenować z trenerami i kolegami i na wsi i w
mieście.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę wielu sukcesów sportowych.
Porozmawialiśmy sobie z Kubą o Droszkowie. Kubę znam z półkolonii i ferii. Zawsze
chętnie przychodził i uczestniczył w zajęciach. Zapamiętałam go jako aktywnego i miłego chłopca.
Może właśnie dlatego przyszłam dziś do niego, ponieważ wywarł na mnie dobre wrażenie i chociaż
trochę go znałam. Podczas gdy Kuba odpowiadał na moje pytania, Bartek przysłuchiwał się, co
mówi jego brat. Potem pokazał mi swoje samochody i bawił się na całego. Teraz piję herbatę i
rozmawiam z Sandrą. Jest ciekawa po co mi ten wywiad. Nie tylko ona, bo wiele osób pytało mnie
po co to robię. Wyjaśniam jej cel mojego przedsięwzięcia. Powiedziała mi, że jak tylko zostanie to
opublikowane chętnie kupi moją książkę. Rozmawiamy też na inne tematy. Mówię jej, że szukam
pracy i mam specjalność nauczycielską. Kuba wspomniał, że miałam kiedyś praktyki w jego szkole.
I tak w miłej atmosferze minął mi czas. Zegar bije kolejną godzinę, smakołyki na grill prawie
gotowe więc żegnam się z całą rodziną Kuby i idę do domu.
Jest ciepły, słoneczny dzień. Stoję przy bramie do szkoły i czekam na następnego mojego
rozmówcę Wiktora. Nagle podjeżdża samochód i wysiada Wiktor z tatą. Proponuję, żebyśmy
usiedli na ławce na placu zabaw i tam spokojnie porozmawiali. Wiktor zgodził się na moją
propozycję. Siedzimy teraz na ławce, a po przeciwnej stronie siedzi tata Wiktora. Rozpoczynam
rutynowe przygotowania i zabieram się do pracy.
Wiktor jeszcze nie wie co go czeka. Zobaczmy czy poradzi sobie z moimi pytaniami.
Poznajcie Wiktora:
75
„W Droszkowie można tylko pograć w piłkę”
10.05.2015 (niedziela) godzina 13.00
Wiktor Rajewicz, urodzony w 2000 roku, uczy się w gimnazjum nr 9 w Zielonej Górze. Mieszka w
Droszkowie od 13 lat.
Katarzyna Kulikowska – Mieszkasz na wsi, co Ci się tu podoba?
Wiktor Rajewicz – Podoba mi się na wsi, dlatego że w każdej chwili mogę wyjść na dwór i pograć
z kolegami w piłkę nożną. W mieście jest to niemożliwe. Na wsi jest świeże powietrze, samochody
nie przeszkadzają. Poza tym, jest tu o wiele bardziej bezpiecznie niż w mieście, gdzie panuje duży
ruch uliczny.
K.K. – Czy uważasz, że wieś, w której mieszkasz jest warta tego, żeby ją zareklamować?
W.R. – Uważam, że Droszków nie jest wart zareklamowania, ponieważ nie ma tu wielu ciekawych
miejsc ani atrakcji.
K.K. – Jakie zmiany w Droszkowie zauważyłeś w ciągu ostatnich lat?
W.R. – Zmiany jakie zauważyłem w Droszkowie to: odnowienie przedszkola, wybudowanie
nowego placu zabaw i boiska sportowego, zmiana kilku ulic, a także powstanie przejścia dla
pieszych.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?
W.R. – Najważniejsze dla mnie było wybudowanie boiska, gdzie mogę spędzić swój wolny czas
grając z kolegami w piłkę nożną lub koszykówkę.
K.K. – Czy jest coś, co chciałbyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
W.R. – Chciałabym, żeby było więcej miejsc, gdzie mógłbym wyjść z przyjaciółmi. W mieście
mogę pójść do kina, a w Droszkowie można tylko pograć w piłkę. Poza tym nie ma tu jak spędzać
wolny czas.
K.K. – Czy jest coś, co według Ciebie wyróżnia Droszków na tle innych wiosek?
W.R. – Moim zdaniem Droszków jest taki jak każda inna wioska. Nie ma tu nic nadzwyczajnego.
K.K. – Czego Ci brakuje na wsi?
W.R. – Na wsi brakuje mi hali sportowej, dlatego że jak pada można tylko siedzieć w domu. Nie
można wtedy wyjść z kolegami i zagrać w piłkę nożną bądź koszykówkę.
K.K. – Czy jesteś zadowolony, że mieszkasz na wsi? Dlaczego?
76
W.R. – Nie jestem zadowolony, że mieszkam na wsi. Większość czasu spędzam w mieście, gdzie
uczęszczam na treningi. Do Droszkowa przyjeżdżam tylko po to, żeby posiedzieć w domu i
odpocząć.
K.K. – Chciałbyś w przyszłości wyjechać z Droszkowa czy wolałbyś tu zostać?
W.R. – Chciałbym wyjechać do większego miasta, żeby bardziej się rozwinąć, ponieważ w
Droszkowie nie ma ani gimnazjum ani liceum.
K.K. – Patrząc wstecz, uważasz, że wieś, w której mieszkasz poszła naprzód, stoi w miejscu czy
cofa się?
W.R. – Myślę, że wieś, w której mieszkam poszła naprzód, dlatego że wiele się zmieniło od kiedy
tutaj mieszkam. Przede wszystkim, wyremontowano przedszkole. Moim zdaniem Droszków
zmienił się na lepsze.
K.K. – Czy uważasz, że wieś może dać Ci perspektywy na przyszłość czy bardziej przeszkadza Ci
w osobistym rozwoju?
W.R. – Uważam, że na wsi nie ma dużych perspektyw na przyszłość, ponieważ nie ma szkół. Nie
można tu się rozwijać, nie ma również pracy.
K.K. – Dziękuję za rozmowę i życzę wielu sukcesów sportowych.
Jak zapewne zauważyliście zdanie Wiktora różni się od wypowiedzi większości młodzieży.
Zbliża się ono do opinii Nikol. Wiktora również poznałam dopiero podczas wywiadu. Nie mogę
zbyt wiele o nim powiedzieć, oprócz tego, że jest miłym chłopcem i całe dnie spędza poza domem.
Mówił mi, że wraca do domu po 19-stej. Z tego powodu przez długi okres czasu nie mogliśmy się
umówić na spotkanie. W końcu udało się. Umówiliśmy się w te piękne niedzielne południe. Tata
Wiktora cały czas przysłuchiwał się naszej rozmowie. Skończyłam nagrywanie, żegnam się z
Wiktorem oraz jego tatą i idę do domu.
77
Dziewczynki, które wróciły do Droszkowa
Stoję właśnie na chodniku prowadzącym do szkoły. Umówiłam się tu z Danielą. Zanim
przystąpiłam do pracy moja interlokutorka spytała mnie, jakie będą pytania i czy może je najpierw
przeczytać, żeby się przygotować. Odpowiadam jej, że nie ma sprawy i podaję napisane na kartce
pytania do przeczytania. Gdy już zapoznała się z nimi zaczęłam nagrywanie. Daniela, podobnie jak
jej koleżanki, była tego dnia w bardzo dobrym humorze. Jeśli chcecie poczuć tę radość i energię
oddajcie głos Danieli. Oto ona i jej Droszków:
„Wpadaj do Droszkowa, bo fajna tu przygoda”
18.05.2015 (poniedziałek) godzina 18.30
Daniela Kołtun, urodzona w 2000 roku, uczy się w gimnazjum nr 8 w Zielonej Górze. Mieszka w
Droszkowie od urodzenia.
Katarzyna Kulikowska – Przez jakiś czas mieszkałaś w innej wsi – Nowym Kisielinie. Dlaczego
wróciłaś do Droszkowa?
Daniela Kołtun – Wróciłam do Droszkowa, ponieważ tutaj jest lepiej niż gdzie indziej, mam tu
znajomych i rodzinę.
K.K. – Opisz w kilku słowach czym różni się Nowy Kisielin od Droszkowa.
D.K. – Droszków różni się od Nowego Kisielina tym, że ludzie tutaj są bardziej sympatyczni, jest
więcej przestrzeni do zabawy i wspaniałe boisko. W ogóle jest fajnie. W Nowym Kisielinie też jest
boisko, ale nie takie jak w Droszkowie.
K.K. – Co Ci się podoba na wsi?
D.K. – Jest tu czyste powietrze i są zwierzęta. Poza tym, jest więcej miejsca do zabawy i mniej
samochodów ciężarowych niż w mieście.
K.K. – Czy uważasz, że wieś, w której mieszkasz jest warta tego, żeby ją zareklamować?
D.K. – Uważam, że wieś, w której mieszkam jest warta zareklamowania, ponieważ jest tutaj wiele
miejsc, gdzie można spędzać wolny czas takie jak: boiska sportowe, jezioro, plac zabaw. Poza tym
można tu kupić dom, wynająć lub wybudować.
K.K. – Gdyby poproszono Ciebie o wymyślenie hasła reklamowego dla swojej wsi jak ono by
brzmiało?
78
D.K. – Wpadaj do Droszkowa, bo fajna tu przygoda.
K.K. – Jakie zmiany w Droszkowie zauważyłaś w ciągu ostatnich kilku lat?
D.K. – Zauważyłam w Droszkowie takie zmiany jak: odnowienie szkoły i jeziora, wybudowanie
boiska sportowego i placu zabaw, zwiększenie się liczby domów, gospodarstw i mieszkańców.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?
D.K. – Najważniejsze dla mnie było wybudowanie boiska i placu zabaw. Mogę tu spędzać czas z
przyjaciółmi, bawić się i szaleć.
K.K. – Czy jest coś, co chciałabyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
D.K. – Niczego nie chciałabym zmieniać w Droszkowie.
K.K. – Czy uważasz, że Droszków jest inny niż pozostałe wioski czy niczym się nie wyróżnia?
D.K. – Uważam, że Droszków jest bardziej kolorowy niż inne wioski. Jest tu więcej ludzi, świetne
boisko i super pan sołtys. Mam tutaj wielu przyjaciół, z którymi spędzam wolny czas. Myślę, że
Droszków jest lepszy od okolicznych wiosek.
K.K. – Czego Ci brakuje na wsi?
D.K. – Niczego mi nie brakuje.
K.K. – Chciałabyś w przyszłości wyjechać z Droszkowa czy wolałabyś tu zostać?
D.K. – Chciałabym zostać.
K.K. – Uważasz, że wieś, w której mieszkasz poszła naprzód, stoi w miejscu czy cofa się?
D.K. – Droszków poszedł naprzód, ponieważ odnowiono szkołę i ulice, powstał nowy plac zabaw
oraz boisko.
K.K. – Gdybyś mogła wybrać życie na wsi lub w mieście, co byś wybrała?
D.K. – Wybrałabym życie na wsi dlatego, że myślę że jest tu lepiej niż w mieście.
K.K. – Czy uważasz, że wieś może dać Ci perspektywy na przyszłość, czy bardziej przeszkadza Ci
w osobistym rozwoju?
D.K. – Myślę, że wieś nie przeszkadza mi w osobistym rozwoju, ponieważ jest tu cisza, spokój i
miejsce do uczenia się.
K.K. – Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
D.K. – W przyszłości chciałabym zostać pedagogiem, tancerką lub kamerzystą.
K.K. – Dziękuję za rozmowę oraz życzę sukcesów w szkole i przyszłej pracy.
I tak w miłej i wesołej atmosferze minął nam czas. Danielę znam od dziecka, tak samo jak
jej siostrę Weronikę i mamę Anitę. Anitę poznałam wiele lat temu, wtedy jeszcze Danieli i Weroniki
nie było na świecie. Od tamtej pory nie utrzymywałyśmy kontaktów. Czasem spotykamy się w
79
autobusie i rozmawiamy. Od kiedy pamiętam Daniela przychodziła na półkolonie i ferie. Zawsze
była aktywna, pomocna i miła. Można na nią liczyć. I tak w skrócie naszkicowałam wam portret
Danieli. Żegnam się teraz z nią i idę do domu.
Znów stoję w okolicy szkoły, tym razem przy szkolnym murku i szukam Danieli. Nie
nagrało mi się jedno pytanie i chcę je ponownie zadać. Tak się składa, że jest też jej siostra,
Weronika. Z Weroniką umawiałam się na późniejszy termin. Postanowiłam wykorzystać ten
szczęśliwy zbieg okoliczności. Weronika sama zaproponowała mi, żebym od razu przeprowadziła z
nią wywiad. Byłam tym zaskoczona, ale też zadowolona z takiego obrotu spraw.
Obok nas zebrała się zaciekawiona grupka dzieci, która dokazywała. Przenieście się ze mną
teraz do Droszkowa Weroniki:
80
„W Droszkowie jest wesoło”
21.05.2015 (czwartek) godzina 18.00
Weronika Kołtun, urodzona w 2002 roku, uczy się w SP nr 21 w Zielonej Górze. Mieszka w
Droszkowie od urodzenia.
Katarzyna Kulikowska – Przez jakiś czas mieszkałaś w innej wsi – Nowym Kisielinie. Dlaczego
wróciłaś do Droszkowa?
Weronika Kołtun – Wróciłam do Droszkowa. W Nowym Kisielinie było smutno, w Droszkowie
jest wesoło. Mam tu dużo znajomych, mogę się pobawić z dziećmi. W Nowym Kisielinie czas mijał
powoli, a w Droszkowie szybko.
K.K. – Opisz w kilku słowach czym różni się Nowy Kisielin od Droszkowa.
W.K. – W Nowym Kisielinie jest więcej hałasu i samochodów niż w Droszkowie. Tu można jeździć
na rolkach, na rowerze. W Droszkowie lepiej spędzam czas. Tu więcej ciekawych rzeczy się dzieje,
są festyny. W Nowym Kisielinie tego nie ma.
K.K. – Co Ci się podoba na wsi?
W.K. – Na wsi najbardziej podoba mi się szkoła, terytorium wokół szkoły, plac zabaw i boisko.
K.K. – Czy uważasz, że wieś, w której mieszkasz jest warta tego, żeby ją polecić komuś?
W.K. – Z całą pewnością poleciłabym Droszków, żeby się tu ktoś przeprowadził dlatego, że tutaj
jest lepiej niż w innych miejscowościach lub w mieście. Dużo dzieci się tu bawi, można przyjść z
rodziną na plac zabaw i się pobawić, albo na boisko zagrać w piłkę. Myślę, że tu jest o wiele
ciekawiej niż w mieście.
K.K. – Gdyby poproszono Ciebie o wymyślenie hasła reklamowego dla swojej wsi jak ono by
brzmiało?
W.K. – Nie wiem jakie to mogłoby być hasło. Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
K.K. – Jakie zmiany w Droszkowie zauważyłaś w ciągu ostatnich kilku lat?
W.K. – Szkoła została odnowiona i jezioro, wybudowano dwa nowe boiska i plac zabaw, murki
przed szkołą zostały pomalowane.
K.K. – Jakie z tych zmian były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?
W.K. – Najważniejsze jest dla mnie odnowienie jeziora, ponieważ jak jest gorąco mogę się
wykąpać. Następnie plac zabaw, gdzie mogę spędzić czas ze znajomymi.
K.K. – Czy jest coś, co chciałabyś zmienić, żeby życie w Twojej wsi było jeszcze lepsze?
81
W.K. – Chciałabym, żeby powstały nowe place zabaw na nowych osiedlach. Dobrze by było gdyby
powstało też drugie jezioro, ponieważ przychodzą tu zawsze tłumy ludzi.
K.K. – Czy uważasz, że Droszków jest inny niż pozostałe wioski czy niczym się nie wyróżnia?
W.K. – W innych wioskach jest smutno, a w Droszkowie jest kolorowo, jest cisza i spokój. Nie
słychać tu szczekających psów, tak jak w innych wsiach.
K.K. – Czego Ci brakuje na wsi?
W.K. – Nie ma nic takiego czego by mi brakowało.
K.K. – Chciałabyś w przyszłości wyjechać z Droszkowa czy wolałabyś tu zostać?
W.K. – Wolałabym zostać w Droszkowie, ponieważ mieszkam tu od urodzenia i jestem
przyzwyczajona do tego miejsca.
K.K. – Jesteś bardzo młodą osobą. Uważasz, że wieś, w której mieszkasz poszła naprzód, stoi w
miejscu czy cofa się?
W.K. – Uważam, że poszła naprzód. Zostały odnowione: szkoła, murek przy szkole, plac zabaw,
jezioro. Ponadto zbudowano boisko sportowe przy szkole. Droszków nie jest już taką smutną
wioską jak kiedyś.
K.K. – Gdybyś mogła wybrać życie na wsi lub w mieście, co byś wybrała?
W.K. – Wybrałabym życie na wsi, ponieważ tutaj więcej rzeczy się dzieje, jest bardziej świeża
natura niż w mieście. W mieście robią wiele rzeczy i jest dziwne powietrze. Na wsi fajniej spędza
się czas niż w mieście.
K.K. – Czy uważasz, że wieś może dać Ci perspektywy na przyszłość, czy bardziej przeszkadza Ci
w osobistym rozwoju?
W.K. – To bardzo trudne pytanie. Nie odpowiem Pani.
K.K. – Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
W.K. – Myślę, że nie da się tego określić w tym wieku, kim chciałabym zostać w przyszłości,
ponieważ jeszcze tego nie wiem.
K.K. – Dziękuję za rozmowę oraz życzę sukcesów w szkole.
Spójrzcie, jak tu wesoło i kolorowo, a jednocześnie cicho i spokojnie. Tak właśnie
Droszków widzi Weronika. Czy trzeba coś jeszcze dodawać i wymyślać hasło reklamowe?
Weronika świetnie zareklamowała swoją wioskę. Czy jest ktoś, kto nie chciałby mieszkać w takiej
kolorowej wsi, pełnej rozbawionych dzieci? Nadeszła pora na kilka słów o mojej bohaterce.
Weronika jest bardzo żywą i wesołą dziewczynką. Razem z siostrą uczęszczały na półkolonie i
ferie, które odbywały się w szkole oraz aktywnie brały udział w organizowanych tam zajęciach. To
była Weronika, moja ostatnia rozmówczyni.
82
Okazuje się, że pani Danusia nie jest jedyną poetką wśród moich rozmówców. Młodzież z
Droszkowa też próbuje swoich sił w pierwszych poetyckich próbach.
Jest takie miejsce na ziemi
Gdzie trawa jest zieleńsza
Gdzie kwiaty są bardziej pachnące
Na każdej tu łące
Gdzie słońce bardziej świeci
Oraz grzeczniejsze i weselsze są dzieci
Gdzie ptaki tak pięknie śpiewają
Że ludzie chętnie ich słuchają
Pewnie chcesz wiedzieć co to za miejsce jest?
Otóż Droszków to moja wieś
Natalia Szymaniuk
Anna Szymaniuk
Daniela Kołtun
83
Zakończenie
Przyszedł czas na zakończenie naszej wycieczki po Droszkowie, pożegnanie się z
mieszkańcami i podsumowanie. I jak podoba wam się Droszków? Czy miejsca, o których mówili
wam moi bohaterowie są dla was interesujące? Chcielibyście tu zamieszkać? Co myślicie o
mieszkańcach naszej wsi? Zgadzacie się z panią Krysią, że są tu cudowni ludzie? Czy jesteście tego
zdania co Kamil, że wieś daje szansę rozwoju młodym ludziom, ponieważ mogą tu założyć własną
firmę? Czy nie zgadzacie się z tym i uważacie, że na wsi nie ma żadnych perspektyw dla
młodzieży? Zostawiam was samych z tymi pytaniami. Powiem wam teraz kilka słów od siebie. Po
przeprowadzeniu tych wywiadów dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o mojej wsi, poznałam
bliżej mieszkańców i ich potrzeby. I wierzcie mi na słowo, że „Droszków to wioska cudownych
ludzi”. Nie zastanawiajcie się dłużej tylko przyjeżdżajcie tu! Zapraszam. Ja się już żegnam, ale
czekam na was w Droszkowie.
84
Aktualne dane o Droszkowie
Wieś Droszków jest położona w południowo-zachodniej części gminy Zabór, leżącej w powiecie
zielonogórskim, znajdującym się na starym szlaku saskim. Powierzchnia ogólna wsi Droszków
wynosi 1.200, ha na ogólny teren gminy Zabór 9.343 ha1.
Miejscowości sąsiednie to: Przytok, Łaz, Czarna, i Nowy Kisielin należący do gminy Zielona Góra.
Wieś oddalona jest od ośrodka gminnego Zabór 5 km, natomiast od Zielonej Góry, stanowiącą
siedzibę starostwa powiatowego i samorządu województwa lubuskiego 3 km. Niedaleka odległość
do ośrodków administracyjnych, przemysłowych i akademickich ma w dużym stopniu wpływa na
rozwój miejscowości. Liczba mieszkańców wynosi: 10402.
Droszków mimo wczesnego usytuowania nie dysponuje żadnym obiektem wpisanym do rejestru
zabytków, aczkolwiek parę zabudowań zostało wpisanych do ewidencji zabytków. Są to w
szczególności zabudowania folwarczne, które jednak straciły swój pierwotny charakter.
Miejscowość posiada wiele opracowań przestrzennych, w których sporą część terenów rolnych
przeznaczono pod zabudowę mieszkaniową i usługową. Droszków pośród miejscowości w gm.
Zabór cieszy się zwiększonym zainteresowaniem inwestorów budownictwa mieszkaniowego3.
Rys historyczny
Droszków. W starych dokumentach pojawia się Droska, Droskow czyli wieś przy drodze. W
źródłach opisany po raz pierwszy w roku 1290. Powstała z pewnością o wiele wcześniej. Była
niewielką łańcuchówką, rozrosłą w XIX i XX wieku w wielodrożnicę. W Droszkowie nie było
siedziby panów, a właściciele wsi przebywali w innych swoich dobrach – w Przytoku lub Zaborze.
Od średniowiecza istniał tu folwark, a którego ocalały jedynie czworaki (klasycystyczne z przełomu
XVIII i XIX wieku.)4.
1
2
3
4
Wg danych Ewidencji Gruntów i Budynków Gminy Zabór, 2015.
Wg danych Rejestru Mieszkańców Gminy Zabór.
Gmina Zabór wczoraj i dziś. Zabór 2013. Redakcja: Czesław Słodnik, Wydawca: Stowarzyszenie Inicjatyw
Lokalnych Gminy Zabór, str. 46.
Bliskie okolice. Dookoła Zielonej Góry. Mapa turystyczna. Redakcja kartograficzna: Beata Medyńska-Gulij,
Witold Czajka. Wydanie pierwsze 1997.
85

Podobne dokumenty