klik - WordPress.com

Transkrypt

klik - WordPress.com
„Sześć razy patrzyłem Śmierci w twarz. I sześć razy Śmierć odwróciła wzrok, pozwalając mi odejść. W końcu, oczywiście, mnie dosięgnie — jak dosięga każdego z nas. To
tylko kwestia czasu. I sposobu.”
Carl Sagan
Obudzili się w tym samym momencie.
- Co się do cholery stało? – mruknął zachrypniętym głosem mężczyzna i rozejrzał po pomieszczeniu.
Jedynym źródłem światła była lampa, która świeciła mocnym, gorącym światłem na stół i krzesła stojące na środku pokoju. Przesunął wzrokiem po ciemnych ścianach, lecz nie dostrzegł żadnych
drzwi, ani okien. Żadnej klapy pośród drewnianych paneli na podłodze. Podniósł się na łokciu i rzucił
okiem na ścianę o którą się opierał – nic prócz ruchomego cienia rzucanego przez wiatrak wentylacyjny.
Wstał chwiejnie i podniósł wzrok. Zamarł w jednej chwili na widok równie zdziwionej kobiety
naprzeciw siebie. Jej spojrzenie powędrowało ku oświetlonemu stołowi. Na blacie leżał smartfon i rewolwer.
- Kim jesteś? – rzuciła
- Mógłbym spytać o to samo – odparł siląc się na spokój.
Postąpił krok do przodu.
Ona także.
– Nie rób głupstw – syknął ostrzegawczo.
- Mogłabym powiedzieć to samo – odgryzła się stawiając kolejny krok. Uniósł dłonie i spojrzał
na nią pewnym siebie wzrokiem.
- Weź oddech – zaczął. – Głęboki. Uspokój się. Nic ci nie zrobię o ile ty nie zrobisz niczego
mnie. To uczciwy układ, prawda?
Zmrużyła oczy i spojrzała na jego zegarek. Podniosła lewą dłoń pokazując identyczny na swoim
nadgarstku.
- Nie noszę zegarka – szepnął ze zdziwieniem i spojrzał nań podejrzliwie. Zwykły zegarek z
cyfrowym wyświetlaczem na którym widniała równo godzina. Zmartwił go brak zapięcia na czarnym
pasku.
- Telefon – powiedziała wskazując na blat. – Dzwoni – dodała i przesunęła palcem po ekranie.
- Masz jedną, nową wiadomość – rozległ się głos automatycznej sekretarki. Spojrzeli na siebie
w oczekiwaniu. Po chwili do ich uszu dotarł męski tembr:
– Na stole leży sześciokomorowy rewolwer z kulą w środku. Jedno z was zna zasady gry. Wyjścia nie ma, jego szukanie jest bezcelowe. Wasze zegarki właśnie zaczęły odliczać godzinę. Jeśli po tym
czasie oba mechanizmy będą wyczuwały puls zginiecie oboje.
W pomieszczeniu nastała cisza.
- To jakiś żart? – spytała. – Zasady gry? Jakiej. Kurwa. Gry.
- Jak ci na imię? – zadał pytanie, usilnie próbując zapanować nad swoim oddechem.
- Ana – syknęła.
- Ian – odparł. Ruszył powolnym krokiem w kierunku krzesła i ciężko na nim usiadł. Wskazał
jej siedzisko naprzeciw siebie. Niechętnie zrobiła to, o co prosił. - Więc? – rzuciła niecierpliwie.
- Rewolwer, który leży na stole ma sześć komór z czego pięć jest pustych, a w jednej znajduje się
kula, co daje nam około szesnastu procent szans na trafienie pełnej komory. Pojedynczy nabój zmienia
środek ciężkości rewolweru, więc po zakręceniu bębenkiem prawdopodobnie zatrzyma się nabojem u
dołu. Zakręcę nim raz i podam ci broń. Przystawisz lufę do swojej skroni. Potem naciśniesz spust. Jeśli
komora będzie pełna zginiesz, jeśli pusta podasz mi broń, a ja zrobię to samo co ty.
Jej powieka zaczęła drżeć, kiedy spojrzała na rewolwer.
- Znasz zasady gry – powiedziała ważąc każde słowo. – Grałeś w nią wcześniej.
- Tak – odparł.
- A więc nigdy nie przegrałeś.
- Nie – szepnął i poczuł pierwszą kroplę potu na karku.
- Kiedy kończy się gra? – spytała.
- Kiedy jedno z nas zginie.
- Ile śmierci widziałeś?
- Sześć – odparł szczerze i zacisnął szczęki, kiedy w jego głowie wybrzmiał pamiętny dźwięk
wystrzału.
Spojrzał na zegarek. Upłynęło dziesięć minut. Sięgnął po rewolwer i sprawdził magazynek. Jedna kula. Przymknął oczy, wziął głęboki oddech i nim zakręcił.
Odłożył broń na stół i przesunął w jej stronę.
- Dlaczego ja?
- To bez znaczenia Ana.
Spojrzała na niego, lecz nie tak, jak patrzeli inni. Nie było w niej iskry podniecenia, ni desperacji. Był strach i determinacja. Złapała niepewnie broń i uniosła do góry. Oddychała szybko.
- Zamknij oczy – podpowiedział. – To pomaga.
Wypuściła powoli powietrze i odbezpieczyła broń. Zadrżała, kiedy poczuła zimny dotyk na
skroni. Zamknęła oczy i pociągnęła spust.
Głuchy szczęk.
Otworzyła oczy i wypuściła z ulgą powietrze. Odłożyła broń na stół i odwróciła w jego stronę.
Pchnęła ją powoli, a on wyciągnął w jej kierunku dłoń. Drgnęła, kiedy poczuła jego dotyk na skórze.
Bez wahania uniósł rewolwer i skierował go do swojej głowy. Wpatrywał się hardo w jej oczy, kiedy
pociągał spust.
Głuchy szczęk.
- Nie czujesz strachu? – spytała, kiedy przesuwał broń w jej stronę.
- Wszyscy umrzemy Ano. Później, wcześniej, za dziesięć lat, za dziesięć sekund. Nie ważne kiedy, nie ważne jak, to dług, który każdy musi zapłacić – odpowiedział spokojnie.Jej skóra lśniła od potu,
a tętnica pulsowała w szaleńczym rytmie, kiedy sięgała po rewolwer drugi raz.
- Zmów modlitwę, jeśli wierzysz. Samobójstwo to bilet w jedną stronę kochanie - zauważył
pełnym goryczy głosem.
- Lubisz ryzyko? – zadała pytanie z niesmakiem.
- Żyję dla niego – odparł i potarł dłonią kark. – Policz do trzech i zrób to.
Raz.
Dwa.
Trzy.
Głuchy szczęk.
Jego serce przyspieszyło. Zaczynał się domyślać, zaczynał żałować, że to ona ciągnęła za spust
jako pierwsza. Obserwował z kamiennym wyrazem twarzy, jak odsuwa od siebie rewolwer. Nie sięgnął
po niego.
- Zastanawiałaś się kiedyś ile warte jest twoje życie? – spytał po chwili i odetchnął pełną piersią.
Spojrzała na zegarek.
- Teraz już na to za późno Ian.
- Nigdy nie jest zbyt późno – zauważył cicho. Sięgnął ręką do kieszeni spodni w nadziei, że
znajdzie tam papierosy. Przeklął pod nosem, kiedy okazała się pusta. – Królestwo za fajkę – mruknął.
- Życie za fajkę – poprawiła go i zagryzła wargę w oczekiwaniu. Skinął głową i zacisnął palce na
rękojeści. Przełknął ślinę i przymknął oczy.
Głuchy szczęk.
Widział, jak Ana zaciska dłoń w pięść i przykłada ją do ust – panika.
- Spokojnie – szepnął drżącym głosem. Przesunął broń. – Masz kogoś?
- Nie – odpowiedziała z rozpaczą. – Nie zrobię tego – dodała panicznie. Spojrzała na niego wilgotnymi oczyma. Ian rzucił okiem na zegarek.
- Oboje zginiemy Ana. Masz pięćdziesiąt procent szans, że kula jest w ostatniej komorze.
- To zabrzmi tanio Ian – szepnęła niewyraźnie. – Nie chcę umierać.
- Wiem kochanie, wiem.
Wyciągnęła drżącą dłoń w kierunku rewolweru. Spomiędzy zaciśniętych w pięść palców potoczyła się krew. Spuściła powieki spod których spłynęły łzy i pociągnęła ostatni raz za spust.
Głuchy szczęk.
Jej oczy otworzyły się z niedowierzaniem. Jego zamknęły z rezygnacją.
- Ian…
Mężczyzna wyciągnął w jej kierunku dłoń. Zawahała się, lecz położyła na niej broń. Oddychał
szybko. Serce tłukło się w klatce piersiowej, a zimny pot spływał po kręgosłupie. Zaśmiał się, kiedy
zrozumiał że od zawsze kusił los pewny, że nigdy do tego nie dojdzie.
- To rosyjska ruletka kochanie – powiedział i pociągnął za spust.
Wystrzał.

Podobne dokumenty