Z Kongresu Eucharystycznego w Kartaginie. 124.7 KB Pobrań

Transkrypt

Z Kongresu Eucharystycznego w Kartaginie. 124.7 KB Pobrań
1
[Druk: „Przewodnik Katolicki”22(1930), s. 320-321.]
Z Kongresu Eucharystycznego w Kartaginie
W czasie trwania kongresu obradowały najrozmaitsze sekcje narodowe. Sekcja
polska zebrała się 9 maja w kościele Matki Boskiej Różańcowej, należącym do
XX. Salezjanów. Msze św. odprawił X. biskup Radoński. Poczym X. biskup Okoniewski
wygłosił Słowo Boże. Wskazał na znaczenie kongresu dla Afryki północnej. Na jej
obszarach kwitło kiedyś bujne życie chrześcijańskie. Tu działali wielcy ojcowie Kościoła,
jak św. Augustyn i Cyprian. Tu nauczał sławny Tertulian, tu liczne synody wnosiły nowe
życie do społeczności Chrystusowej. Stratował bujne te łany święte najeźdźca.
Chrześcijaństwo jednak odradza się tu na nowo, a dowodem tego dzisiejszy kongres.
Następnie X. Kardynał-Prymas Hlond zagaił obrady. W swym przemówieniu
podkreślił dostojny mówca, ów zwycięski pochód chrześcijaństwa na ziemiach,
afrykańskich. Innowierczy żołnierz prezentuje broń przed biskupami a i władze oddają
cześć Kościołowi. Pierwszy referat wygłosił X. biskup Przeździecki z Siedlec
nt.: „Eucharystia a praca unijna”. Eucharystia jest tym ośrodkiem, który jednoczy narody
i prowadzi je do Boga. Pokój świata w Eucharystii i przez Eucharystię: „Panie, do kogóż
pójdziemy? Słowa żywota wiecznego masz”.
W drugim referacie p. minister Puławski przedstawił rolę Eucharystii w życiu
religijnym wychodźstwa polskiego. Dla biednego tułacza polskiego Jezus eucharystyczny
jest jedyną ostoją i źródłem mocy, co go krzepi religijnie i narodowo.
X. Cieszyński z Poznania, w ostatnim referacie omówił znaczenie Eucharystii
w dziejach narodu oraz literatury polskiej. Była Eucharystia słońcem pokrzepienia
i zwycięstwa, tak w zaraniu naszego istnienia jak i później w chwilach wielkich,
przełomowych. Dowodem tego Grunwald, Zbaraż, Jasna Góra a zwłaszcza wiktoria
wiedeńska. Objawiła się Eucharystia w życiu naszych królów i świętych jako potęga
twórcza, promieniejąca najpiękniejszymi blaskami w ich życiu. Począwszy od
św. Wojciecha poprzez Kunegundę, św. Kazimierza i św. Stanisława, aż do najnowszych
czasów święci polscy okazali się szczególniejszymi czcicielami Najświętszego
Sakramentu.
2
Może najciekawiej objawił się nasz stosunek do Eucharystii w życiu naszych
największych wieszczów. Komunia św., Msza św., wszystkie te nabożeństwa
eucharystyczne uskrzydlają wyobraźnię Mickiewicza, Krasińskiego a osobliwie
Słowackiego. Sienkiewicz, Kossak-Szczucka, Rydel i inni, piszą piękne karty o czci
eucharystycznej naszego narodu.
X. Kardynał-Prymas podziękował w serdecznych słowach referentom za budujące
odczyty. Obecnych zachęcał, iżby sami rozpaleni żarem miłości dla Jezusa
eucharystycznego, apostołami Jego byli na ziemiach polskich. - Na zakończenie popłynął
z ust naszej gromadki mocarny hymn „Boże, coś Polskę”. Śpiewaliśmy z rozrzewnieniem.
W niejednych oczach błysnęły, łzy. Wszak byli wśród nas tacy, którzy tej pieśni dawno
nie słyszeli. Byli przecież z nami wychodźcy nasi z Francji, a nawet kilku Polaków
z Tunisu. Znalazł się tam nawet jakiś Górnoślązak, który pełni służbę w legii
cudzoziemskiej.
Tymczasem odbywały, się nabożeństwa i posiedzenia plenarne. Na pierwszy plan
wysunęły się uroczyste Msze święte, wśród których tłumy łączyły, się z kapłanami
w pożywaniu Ciała i Krwi Pańskiej. [s. 320]
Na wzgórzu Byrsa słuchaliśmy wymownych słów najznakomitszych mówców,
niekiedy członków Akademii francuskiej.
Niezapomniane to były chwile. Legat papieski, kardynałowie i biskupi zasiedli pod
gołym niebem, jak się kiedyś biskupi zbierali przed portykami kościołów. Przed nami
najwspanialszy widok, jaki dać może zatoka Morza Śródziemnego. Stary port fenicki
i rzymski, spokojna zatoka o barwie szafiru, ruiny rozsiane po wybrzeżu. Zdala błękitnieją
szczyty góry Bu Korum, poświęcone kiedyś bożkowi Baalowi.
Najpotężniejsze, bo do głębi wzruszające wrażenie wywarło nabożeństwo
mężczyzn. Odbyło się ono wieczorem w przeddzień zamknięcia kongresu wśród ruin
dawniejszego amfiteatru. Nieprzeliczone rzesze mężczyzn spieszą wśród mroków
wieczornych na arenę amfiteatru. Zdało się, że to jeszcze czasy prześladowania, kiedy
to ukradkiem schodzono się za miastem na nabożeństwo. Arena się zapełniła. Ta sama
arena, którą niegdyś zbryzgiwała krew męczenników. Zaczynają śpiewać. Pieśń taka
potężna, że wypełnia każdą szczelinę tych starych głazów i do podziemnych nawet lochów
wpada, kędy niegdyś czyhały zgłodniałe lwy. Nastaje cisza. Biskup z Chalons mówi
o Eucharystii, twórczyni nieśmiertelnych męczenników i świętych. Potem na znak
przysięgi zapalają się tysiące świec. Tysiące ust powtarzają: Credo in unun Deum Wierzę w Boga Jedynego. Od tego morza głów jaśniejących wśród zalewu migocących
świec idzie jakiś zapal, niby huragan nadziemski, co patrzącego chwyta za gardło. Potem
klękają znów wszyscy. Jezus utajony w Najświętszej Hostii błogosławi swym rycerzom na
święty bój.
3
Kongres dobiegał do końca. Zakończyła go uroczysta procesja w niedzielę dnia
11 maja. Wyruszyła z bazyliki św. Ludwika na górze Byrsa. Szła do amfiteatru i wróciła
znowu do bazyliki.
Tłumy olbrzymie w liczbie 80 tysięcy czekają podle drogi. Samolot unoszący się
nad nami daje znaki. Słychać śpiewy na górze. Procesja rusza, pod wtór pieśni i muzyki
orkiestralnej. Wspaniały to i rzadko widziany pochód. Idą pod swymi od złota kapiącymi
chorągwiami bractwa najrozmaitsze i towarzystwa katolików afrykańskich. Idą delegacje
poszczególnych narodów. Idą nasi. Niosą chorągiewki narodowe i transparent z napisem
Pologne - Polska. Śpiewają na przemian pieśni eucharystyczne. Idą zakonnicy, misjonarze
afrykańscy w najróżnorodniejszych habitach. Na ich czele kroczą Ojcowie biali
w czerwonych fezach na głowie. Idą tysiączne rzesze kapłanów w komżach białych.
Kroczą długie szeregi biskupów. Płoną purpury kardynałów.
Wreszcie wśród zmiennych obłoków kadzidlanych pod złotym baldachimem
w misternej monstrancji rozlśnionej cudnymi diamentami, ukazał się Ten, który był
ośrodkiem wszystkiego. Niosły Go drżące dłonie Kardynała-Legata. Zagrzmiały fanfary.
Niby łan żywych kłosów pochyliły się głowy. I spłynęła na nie niby rosa ożywcza łaska
Pańska. O salutaris Hostia - O Przenajświętsza Hostio. Ten hymn śpiewaliśmy
na zakończenie tej świętej chwili. Na drugi dzień nasz okręt „Solunto” odbijał od brzegów
afrykańskich. Staliśmy wszyscy na pokładzie. Ląd znikał nam przed oczami. Wówczas to
jakby na pożegnanie runęła w rozsłonecznione przestworza staropolska pieśń: „Twoja
cześć chwała”. Wracaliśmy podniesieni na duchu i z wdzięcznością w sercu za wielkie
rzeczy, które nam uczynił Pan.
X. Posadzy [s. 321]

Podobne dokumenty