Tannhauser (pełne libretto PL) - PDF

Transkrypt

Tannhauser (pełne libretto PL) - PDF
Ryszard Wagner ­ Tannhäuser i wartburski turniej śpiewaczy
„Wykładnik sposobu koncepcyi damatycznej Wagnera: z wielu źródeł czerpał motywy, składał z nich cały obraz, wlewał weń jednak ideę, przynoszącą stworzonemu w ten sposób dziełu oryginalność pomysłu” ­ Zdzisław Jachimecki (1922).
Tannhauser (niemiecki Tannhäuser), postać historyczna, żyjący w XIII wieku (ok. 1220­1270) minnesanger (wędrowny poeta) przy dworze Fryderyka II, księcia Austrii. Od XV­
XVI wieku zaczęto tworzyć legendy o jego życiu: miał podobno znale źć wejście do groty Venus (Venusberg) gdzieś w okolicach Szwabii i Turyngii, w pobliżu zamku Wartburg. Po spędzeniu tam kilku lat na rozkoszach z pogańską boginią, odszedł od niej i udał si ę w pokutną pielgrzymkę do Rzymu, by prosić papieża o odpuszczenie grzechów. Ten niestety odparł, że prędzej jego papieski pastorał zazieleni się świeżymi li śćmi, ni ż Tannhäuser otrzyma odkupienie. Jednak po trzech dniach papieskie berło zakwitło.
Tyle w skrócie legendy o Tannhäuserze. Należy wspomnieć o pewnej ciekawostce historycznej, związanej z zamkiem Wartburg. W 1206 roku odbył si ę tam tzw. „ turniej śpiewaków”. Sześciu minnesingerów zmierzyło się wychwalając władców Turyngii. Wśród minstreli byli najbardziej utytułowany Walther von der Vogelweide, Wolfram von Eschenbach (przypominam, autor „Parzivala”, utworu, który po wiekach R. Wagner przerobił na operę pod tym samym tytułem) i utalentowany Heinrich von Ofterdingen. Heinrich sławił w pieśni księcia Austrii, przez co ściągnął na siebie gniew dworu. Tylko dzi ęki wstawiennictwu landgrafini uszedł z życiem. Został wygnany z obietnicą powtórzenia turnieju za rok. Wyjechał na Węgry, gdzie poznał magika Klingsora. Razem wrócili, by wziąć udział w konkursie. W turnieju Klingsor wezwał na pomoc demona, którego Wolfram von Eschenbach pokonał swoimi religijnymi pieśniami. Niestety, nie mamy pewno ści, co z tego jest prawd ą, a co legendą...
Legendę o Tannhäuserze opracowywało wielu poetów, począwszy od napisanej w 1515 "Pieśni Tannhäusera" (Tannhäuserlied, in. Der Tannhäuser). Zajmowali się tym tematem między innymi: Ludwig Tieck (na jego twórczości Wagner poznawał losy Tannhäusera), Heinrich Heine (Romance), Maria Konopnicka w wierszu"Ostatni toast z Tannhäusera" (1887
), Edward Leszczyński w "Turnieju śpiewaków" (1916), Taisa Zubowicz "Tannhäuser" (Kontrasty 70/4,21), Andrzej Sosnowski "Tannhäuser" (Kresy 1993/15,48­9), Wojciech Wencel "Tannhäuser" (Odra 96/1,97­8), A. V. Beardsley w niedokończonej powieści "The Story of Venus and Tannhäuser". Poeta Swinburne rozliczył średniowiecze (poruszając między innymi sprawę Tannhäusera) w zbiorze "Laus Veneris". W malarstwie mamy obrazy: "Tannhäuser" Gabriela Max'a; "Walka minnesangerów na dworze Leopolda VI" Franciszka Kollarza (TI 1879/281).
Ryszard Wagner łącząc prawdę historyczną, legendy oraz samemu wprowadzając dialogi, stworzył libretto do opery „Tannhäuser”. Mamy więc konkurs śpiewaczy prawdopodobnie wzorowany na tym z 1206 roku, w sztuce występują minnesingerowie o 1
znanych nazwiskach (w/w Walther, Wolfram, Heinrich), jednak tematem nie są osiągnięcia władców, a wielbienie czystej miłości. Heinrich von Ofterdingen został skojarzony z Tannhäuserem. Elizabeth widzimy jako czystą dziewicę podkochującą się w Tannhauserze, choć trzeba pamiętać, że istniała historyczna postać o tym samym imieniu ( świ ęta El żbieta, przeznaczona za żonę landgrafa zamku Wartburg już w wieku 4 lat, zmarła w wieku 24 lat, swoje życie poświęciła chorym oraz biednym; jej życie i śmierć podobno były naznaczone cudami). W ten sposób udało się kompozytorowi stworzyć uroczy, historyczno­fikcyjny, nieco wyidealizowany, średniowieczny obraz religijnego, szlachetnego i dumnego „Świ ętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego”.
Skąd u Wagnera wziął się pomysł na operę „Tannhäuser”? Odpowiedź być może jest w opracowaniu Zdzisława Jachimeckiego: „W roku 1827 (młody Ryszard miał wówczas 14 lat – przypomnienie autora) wraca matka Wagnera z całą rodziną do Lipska. (…) W czasie tym korzysta Ryszard bardzo wiele w obcowaniu ze stryjem Adolfem, znakomitym znawc ą literatury europejskiej, szczególnie włoskiej. Pod jego zdrowym wpływem rozwijał się dalej umysł Wagnera (…). Da bujnej fantazyi młodzieńca najlepszym pokarmem była lektura E.T.A. Hoffmana, której wrażenie nie było przemijające, a rzucone przez ni ą ziarno w lat 14 wydało wspaniały owoc; w noweli Hoffmana bowiem zaznajamia się Wagner z „turniejami śpiewaków na Wartburgu”; z połączenia z niemi tragiczno­romantycznej postaci Tannhäusera (którą poznał z opowieści Tiecka) powstać miała opera romantyczna p. t. Tannhäuser”. Mirosław Twarogal
e-mail [email protected]
http://mitencyklopedia.w.interia.pl/Tannhauser.html
Zdzisław Jachimecki „Ryszard Wagner” (wydawnictwo „Nauka i sztuka” Towarzystwa Nauczycieli Szkół Wyższych we Lwowie ­ ok. 1922r.)
http://przewodnik.onet.pl/europa/niemcy/zamek­nad­zamki,1,4595624,artykul.html
2
Tannhäuser ­ opera Ryszarda Wagnera w trzech aktach, do libretta kompozytora (po niemiecku). Pełny tytuł to „Tannhäuser i wartburski turniej śpiewaczy” (Tannhäuser und der Sängerkrieg auf Wartburg). Ukończona w 1845, premiera wersji drezdeńskiej odbyła się 19.X.1845, a wersji paryskiej (wykonywanej dzisiaj) 13.III. 1861.
Opera opowiada o niemieckim rycerzu (a przy okazji śpiewaku i poecie ­ minnesingerze), Tannhäuserze, który odnalazł drogę do legendarnej góry Venus (Venusberg). Spędził długi czas z boginią na rozkoszach miłosnych, w końcu jednak zapragn ął wrócić do ziemskiego świata, by zaznać wolności. Początkowo bogini nie chce go oswobodzi ć, potem zgadza się, ale wpada we wściekłość i różnymi sposobami próbuje nakłonić rycerza do zmiany zdania. Jednak gdy on przyzywa imię Maryi, Venusberg znika, pojawiają się zielone wzgórza Turyngii. Młody pasterz swoim śpiewem wita nadchodzący maj. Tannhäuser widzi przechodzących pielgrzymów, spieszących do Rzymu, i uświadamia sobie ogrom swoich grzechów. Rycerze landgrafa Turyngii Hermana, dawni towarzysze Tannhäusera, odnajdują go podczas polowania i namawiają, by powrócił z nimi na zamek Wartburg. Tannhäuser nie daje się przekonać, dopóki Wolfram von Eschenbach, jego przyjaciel, nie przypomina mu o Elżbiecie, siostrzenicy landgrafa.
W akcie II widzimy, że Elżbieta nadal kocha Tannhäusera. Tymczasem na zamek Wartburg (w Turyngii) przybywają goście (chór "Freudig begrüssen wir"). Wkrótce odbywa się turniej śpiewaczy ­ tematem jest istota miłości. Jako pierwszy wyst ępuje Wolfram, w swojej pieśni wielbiąc miłość obyczajną, dworską. Tannhäuser ­ który kiedyś złożył Wenus przysięgę, że jeśli go wyswobodzi, zawsze będzie ją wielbił swoją pieśnią ­ śpiewa na cze ść bogini o miłości ziemskiej, nieczystej, czym ściąga na siebie gniew pozostałych rycerzy ­ ich oburzenie sięga szczytu, gdy nasz bohater wyjawia, że był w Venusbergu. Wszystkie damy, urażone, opuszczają salę, z wyjątkiem Elżbiety, osłupiałej, podtrzymującej si ę filaru, by nie upaść. Rycerze chcą zabić Tannhäusera, jednak Elżbieta go broni. W oddali słychać pieśń pielgrzymów i Tannhäuser wyrusza wraz z nimi do Rzymu, by błagać papież o odpuszczenie grzechów.
Modlitwa Elżbiety w III akcie. W akcie III jest ju ż jesie ń. Te same pola, na których znalazł się Tannhäuser po zniknięciu Venusbergu, ukazują się nam w złotobrązowych barwach. Wolfram widzi Elżbietę, modlącą się o zbawienie Tannhäusera (aria "Allmächtige Jungfrau" ­ "Wszechmocna Dziewico", modlitwa do Maryi). Wracają pielgrzymi, jednak nie ma wśród nich Tannhäusera. Wkrótce Elżbieta odchodzi, znikając we mgle, a Wolfram (który sekretnie kocha Elżbietę) śpiewa arię "O du, mein holder Abendstern" ("O, moja droga gwiazdo wieczorna"). Słyszy go Tannhäuser, który samotnie powraca z Rzymu, początkowo traktując Wolframa oschle i ironicznie. Wolfram jednak mówi, że współczuje Tannhäuserowi, na co ten wyznaje swoją rozpacz: papież przyjął go, lecz powiedział, że pr ędzej jego pastorał zakwitnie, niż Niebiosa przebaczą grzesznemu rycerzowi. Tannhäuser chce wrócić do Venusbergu ­ Wolfram próbuje go od tego odwieść. Pojawia się Wenus we własnej osobie, wzywając do siebie Tannhäusera. Nadchodzi orszak ze zwłokami Elżbiety, którego jednak Tannhäuser, bliski całkowitego zatracenia, nie dostrzega. Ratuje go dopiero Wolfram, przyzywający imię ukochanej ­ Wenus znika, widząc swoją kl ęskę. Tannhäuser umiera, wołając "Święta Elżbieto, módl się za mnie!". Gdy Tannhäuser leży martwy, pojawia się chór pielgrzymów, obwieszczających, że pastorał papieża zakwitł. Tak więc Tannhäuser będzie zbawiony.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Tannhauser
3
Tłumaczenie libretta zostało dopasowane tak, by łatwo można było ogl ąda ć operę i czyta ć poniższy, polski tekst (polecam wersję wydawnictwa Deutsche Grammophon, pod batutą sir Colina Davisa, cena ok. 150zł. ­ patrz załączony skan okładki płyty DVD). Problemem jest niestety to, że na dzień dzisiejszy nie ma na rynku wydawniczym przedstawienia „Tannhäuser” z polskimi napisami – niniejsze tłumaczenie ma pomóc pasjonatom tej opery w zrozumieniu treści (zwłaszcza nieznającym języka niemieckiego).
W tekście mamy opisy poszczególnych części opery. Przykładem jest oznaczenie: (10 - 00.39.15), czyli mamy 10 część opery, czas startu wybranego fragmentu to 39 minuta i 15 sekunda. Taki opis ułatwia znalezienie wybranego fragmentu.
4
Wilhelm Richard Wagner Tannhäuser i wartburski turniej śpiewaczy
(Tannhäuser und der Sängerkrieg auf Wartburg)
LIBRETTO (PL)
Tannhäuser ­ tenor
Venus ­ sopran
Elisabeth ­ sopran
Walther von der Vogelweide ­ tenor
Wolfram von Eschenbach ­ baryton
Heinrich (skryba) ­ tenor
Herrmann, landgraf Turyngii ­ bass
Biterolf ­ bass
Reinmar von Zweter ­ bass
pastuszek ­ sopran
czterech paziów ­ sopran i alt
oraz chóry:
­ syreny, nimfy ­ turyńscy rycerze, hrabiowie i szlachta
­ pielgrzymi młodsi i starsi 5
Akt 1, scena 1
(02 - Uwertura)
We wnętrzu Venusberga (góry Wenus w rejonie Hoerselberg, w pobliżu Eisenach przyp. tłumacza) znajduje się obszerna grota, tak długa, że oko nie widzi jej końców za
zakrętami. Grota ma ściany zbudowane z klifów o nieregularnych kształtach, a całość jest
pokryta pięknymi, podobnymi do koralowców, tropikalnymi porostami. Panuje tam tajemnicza
atmosfera, pełna rozkoszy i magii.
Są trzy plany wnętrza groty: główny (z Wenus i Tannhäuserem), środkowy (z
wodospadem) oraz w odległym tle - z jeziorem.
Na pierwszym planie sceny, po lewej stronie groty, tuż przed szczeliną skalną (do
której środka wpada różowe pół-światło), na bogatym posłaniu siedzi Wenus. Tannhäuser,
położywszy głowę na jej kolanach, wypoczywa pół-klęcząc. Przy jego boku leży harfa.
W pobliżu, przy posłaniu siedzą uroczo splecione trzy Gracje. Dookoła śpią Amorki,
poprzytulane w kupki niczym dzieci, które zasnęły po całym dniu harców.
Na drugim planie sceny, w oddali, ze skalnych zakamarków, gdzie światło słoneczne
ma bardzo słaby dostęp, wypływa woda. Spada ona w dół tworząc basen ze szmaragdowym,
spienionym na kamieniach wodospadem. Stamtąd wypływa strumyk, który znika w jeziorze,
ulubionym miejscu kąpieli Nimf oraz przesiadujących na jego brzegach Syren.
Cały pierwszy plan jest oświetlony (od dołu) przez magiczne różane promienie. W
mocnym kontraście, przebija się z oddali widok szmaragdowego wodospadu i białej piany
jego fal.
Przejrzysta błękitna mgła otacza daleki trzeci plan, tworząc wrażenie, jakby jeziorko było
skąpane w blasku księżyca.
(03 - Bacchanal)
Kiedy podnosi się kurtyna, młodzieńcy z kielichami w dłoniach znajdują się na
klifach. Teraz jednak, w odpowiedzi na kuszące znaki od Nimf, spieszą do nich na dół. Nimfy,
pragnąc zwabić do siebie młodzieńców, rozpoczęły zapraszający taniec wokół pieniącego się
basenu przy wodospadzie. Dwie grupy mieszają się w parach; pogonie, ucieczki i czarująca
kokieteria ożywiają taniec. Z dalekiego tła nadbiega tłum Bachantów (kapłani i wyznawcy
czczący Bachusa, boga wina i zabawy - przyp. tłumacza), którzy dołączają do zakochanych
par, zachęcając je do dzikszych harców. Gestami egzaltowanego pijaństwa Bachanci
namawiają kochanków do porzucenia zahamowań. Ci przytulają się z gorącą namiętnością.
Satyrowie i Faunowie wychodzą spomiędzy szczelin skalnych i dołączają do tańca z
Bachantami i parami kochanków. Zwiększają dezorientację ganiając Nimfy. Ogólny hałas
6
osiąga szalony szczyt. W tym wybuchu szaleństwa, trzy Gracje przerażone podrywają się na
nogi. Próbują uspokoić tłum i odgonić od posłania, na którym wypoczywają Wenus i
Tannhäuser. Są bezradne, wręcz obawiają się, że same zostaną w końcu wciągnięte w wir
tańca. Zwracają się więc do śpiących Amorków, które obudzone unoszą się w różnych
kierunkach w górę niczym stado spłoszonych ptaków i stamtąd zrzucają nieprzebłagany
deszcz strzał na bałagan pod sobą. Zachowują się niczym generałowie armii rządzący z
wysokości. Ranni, pochwyceni w sidła potężnego pragnienia miłości, zaprzestają dzikich
tańców i upadają, zmęczeni. Gracje odganiają zakochanych parami. Bachanci, Faunowie,
Satyrowie, Nimfy i młodzieńcy odchodzą na dalszy plan, poganiani dodatkowo z wysokości
przez Amorki.
Z głębi groty wyłania się różana mgła, coraz gęstsza i gęstsza. Znikają w niej
Bachanci, Amorki. Mgła ogarnia całe tło i już tylko trzy Gracje pozostają widoczne.
Elegancko splecione, powracają na pierwszy plan, zbliżając się do Wenus. Opowiadają
swojej królowej o zwycięstwie nad gwałtownymi namiętnościami jej poddanych. Wenus patrzy
na nie z wdzięcznością. Tannhäuser wypoczywa.
Gęsta mgła w tle rozrzedza się, ukazując w chmurach obraz gwałtu na Europie,
niesionej przez błękitne morze na plecach białego byka. Europa ubrana w girlandę kwiatów
na szyi, jest eskortowana przez Trytony i Nereidy.
(04 - 00.18.35) Chór Syren
Zbliż się do brzegu!
Dotrzyj do lądu, gdzie w ramionach miłości,
pozwolisz cudownemu ciepłu zaspokoić twe pragnienia!
(Różana mgła znów się zbiera, usuwając obraz gwałtu na Europie. Gracje ukazują w wytwornym
tańcu jego interpretację jako działania miłości. Raz jeszcze mgła się rozrzedza. W blasku księżyca
widać Ledę, siedzącą na brzegu jeziora. Podpływa do niej łabędź i z miłością kładzie głowę na jej
łonie)
Chór Syren
Zbliż się do brzegu!
Dotrzyj do lądu!
Akt 1, scena 2
(05 - 00.24.13) (Tannhäuser nagle unosi głowę, jakby wyrwany ze snu. Wenus układa go z powrotem,
pieszczotliwie.)
7
Wenus: (bardzo cicho)
Powiedz, ukochany, o czymże myślisz?
Tannhäuser:
Zbyt długo, zbyt długo śniłem! Och, może się nareszcie obudziłem?
Wenus: (cicho i przymilnie)
Powiedz, cóż cię trapi.
Tannhäuser:
W śnie jakbym słyszał dźwięki,
które długo były obce mym uszom.
Zupełnie jak radosne bicie dzwonów!
Och, powiedz! Jakże dawno ostatnio je słyszałem?
Wenus: (kładzie rękę na czole Tannhäusera)
Cóż cię tak zachwyca?
Cóż znaczą Twoje słowa?
Tannhäuser: (melancholijnie)
Nie potrafię zmierzyć czasu,
który tu upłynął.
Dni, miesiące, nic dla mnie nie znaczą,
gdyż już nie widuję słońca,
ani przyjaznych gwiazd na niebie.
-Nie widuję źdźbeł trawy,
które zieleniejąc się świeżo,
przynoszą nowe lato.
Nie słyszę słowika przepowiadającego wiosnę.
Czy nigdy już nie usłyszę, ani nie zobaczę tego?
Wenus: (zdumiona)
Ha! Cóż ja słyszę?
Cóż za głupie wątpliwości!
Czy tak szybko znużył cię słodki cud
mojej miłości do ciebie?
Czy może nie odpowiada ci bycie bogiem?
Czy tak szybko zapomniałeś jak dawniej
cierpiałeś, gdyż teraz pławisz się w rozkoszy?
Chodź, mój Śpiewaku,
Wstań i chwyć swą lirę!
8
Święć miłość, którą tak wspaniale opiewasz w swych pieśniach.
Wygrałeś dla siebie samą boginię miłości!
Święć miłość, gdyż jej największa nagroda należy do ciebie!
(06 - 00.28.18) Tannhäuser (bierze swą lirę):
Niech rozbrzmiewa twoja chwała!
Niech cud, który twoja potęga dla mnie, szczęśliwca, stworzyła, będzie opiewany!
Niech słodka rozkosz, stworzona z twej przychylności,
wzniesie moją pieśń w głośnym okrzyku triumfu!
Moje serce tęskniło, ach, moje zmysły pragnęły
rozkoszy, pysznego zaspokojenia.
To, co dawniej uczyniłaś dostępnym jedynie bogom,
łaskawie podarowałaś mnie, śmiertelnemu.
Ale, niestety, śmiertelnym, och, pozostałem
i twa miłość przygniata mnie.
Choć bóg może wiecznie pławić się w radości,
ja jestem zmienny.
Mam w sercu nie tylko potrzebę przyjemności,
a wśród rozkoszy pożądam także bólu.
Z twego królestwa muszę uciekać,
O królowo, o bogini,
daj mi odejść!
Wenus: (jakby budząc się ze snu)
Czegóż to muszę słuchać? Cóż to za śpiew?
Jakie to ciężkie chmury zaciemniają twoją pieśń?
Dokąd odeszła inspiracja,
która dawniej wydobywała z ciebie jedynie pieśni radosne?
Co się stało? Gdzie dowód twej miłości?
Ukochany, za cóż mnie ganisz?
(07 - 00.31.23) Tannhäuser:
Dzięki ci za twą przychylność! Niech twa miłość będzie wychwalana!
Wiecznie szczęśliwy mężczyzna, który z tobą żył!
Na wieczność godny pozazdroszczenia jest ten, który z gorącą namiętnością
dzielił boski żar w twych objęciach!
Urokliwe są cuda w twym królestwie,
oddycham tu magią wszystkich rozkoszy.
Żadna kraina na wielkim świecie nie oferuje nic podobnego,
a to co one mają, tobie nie jest potrzebne.
Ale wśród tych różanych perfum
tęsknię za leśnymi powiewami,
za czystym błękitem naszego nieba,
za świeżą zielenią naszych łąk,
9
za słodkimi pieśniami naszych ptaków,
za drogim biciem naszych dzwonów.
Z twego królestwa muszę uciekać!
O królowo, o bogini,
daj mi odejść!
Wenus: (zrywa się zagniewana)
Bezbożny człowieku! Cóż to! Co też ty mówisz?
Śmiesz odrzucać moją miłość?
Wychwalasz ją,
lecz przed nią uciekasz?
Czy zmęczył cię mój urok?
Tannhäuser:
Och słodka bogini, nie gniewaj się na mnie!
Wenus:
Czy zmęczył cię mój urok?
Tannhäuser:
Twój wszechogarniający urok to to, przed czym uciekam.
Wenus (jednocześnie z Tannhäuserem):
Wenus:
Hańba ci, zdrajco! Obłudniku! Niewdzięczny człowieku!
Nie dam ci odejść! Nie wolno ci mnie opuścić!
Tannhäuser:
Nigdy moja miłość nie była większa, nigdy prawdziwsza,
Niż teraz, gdy muszę uciekać przed tobą na zawsze!
(Wenus odwraca się z krzykiem, twarz ukrywa w dłoniach. Potem patrząc uwodzicielsko na
Tannhäusera, daje znak i ukazuje się magiczna grota)
(08 - 00.34.13) Wenus:
Chodź ukochany, spójrz na tę grotę,
w której unosi się lekko różany aromat!
Ten dom najsłodszej rozkoszy
oczarowałby nawet boga.
Uśpiony na najmiększych poduszkach,
pozwól, by ból uleciał z twych członków.
Niech chłód złagodzi płomień na twym czole,
a rozkoszny żar rozsadzi serce.
(Wenus delikatnie stara się zawrócić Tannhäusera)
10
Z przyjemnej odległości słychać słodkie dźwięki.
Me ramiona otoczą cię w ciasnych objęciach.
Z mych ust, ze spojrzenia,
spijasz boski nektar,
Nagroda miłości iskrzy się dla ciebie:
uczta rozkoszy powstanie z naszego zjednoczenia.
Razem świętujmy festiwal miłości!
Nie wolno ci wbrew sobie składać ofiary!
Pław się w jedności z boginią miłości!
Chór Syren:
Zbliż się do brzegu!
Wenus:
Powiedz, słodki przyjacielu, powiedz mi, ukochany...
Chór Syren:
Zbliż się do brzegu!
Wenus:
Uciekłbyś ode mnie?
(09 - 00.37.30)
Tannhäuser (składa Wenus przysięgę, że jeśli go wyswobodzi, zawsze będzie ją wielbił swoją pieśnią):
Dla ciebie jedynie rozbrzmiewać będzie moja pieśń!
Tylko na twą chwałę będę głośno śpiewał!
Twa słodka fascynacja, to źródło całego piękna,
i każdy słodki cud ma w tobie swe korzenie.
Żar, który wznieciłaś w mym sercu,
płonie jasno jak płomień, jedynie dla ciebie!
Tak, przeciw całemu światu więc, niezrażony,
wyłącznie dla ciebie będę śmiałym mistrzem!
Jednak, muszę stąd odejść, do ziemskiego świata.
Jeśli pozostanę z tobą, będę niewolnikiem.
Tęsknię więc za wolnością.
Wolności, wolności pragnę.
Przetrwam gwałt i burzę.
Jeśli zostanę, to nastąpi zniszczenie i śmierć.
Więc z twego królestwa muszę uciekać.
O królowo, o bogini,
daj mi odejść!
(10 - 00.39.15) Wenus: (rozgniewana)
W takim razie, szaleńcze,
przepadnij!
11
Zdrajco, spójrz! Nie zatrzymuję cię.
Idź stąd! Uwalniam cię!
Przepadnij więc, szalony śmiertelniku.
Doświadcz okropieństw,
których tak pragniesz!
Przepadnij! Przepadnij!
Idź stąd do oziębłych ludzi,
przed których ułomną czcią
my, bogowie
rozkoszy,
uciekliśmy daleko, w głąb ziemi.
Idź więc szalony głupcze!
Szukaj swego zbawienia,
Szukaj swego zbawienia, którego nigdy nie znajdziesz!
Wkrótce pycha twojej duszy
spokornieje i pomyślisz o powrocie do mnie.
Jeszcze odczujesz siłę mojej magii!
Pomyślisz o powrocie do mnie.
Jeszcze odczujesz siłę mojej magii!
Tannhäuser:
Ach, kochana bogini, żegnaj!
Nigdy nie wrócę do ciebie!
Wenus:
Ha! Nigdy nie wrócisz...
Nigdy nie wróci? Mój ukochany porzuca mnie na zawsze?
Ha! Więc przeklinam wszystkich śmiertelników!
Szukaj daremnie mojego piękna!
Szukaj daremnie mojego piękna!
Niech świat stanie się dla ciebie jałowy,
a ty zostań niewolnikiem, zamiast mistrzem!
Och, wróć, wróć!
Tannhäuser:
Ten, kto ucieka przed tobą, ucieka przed wieczną łaską!
Wenus:
Wróć, jeżeli twoje serce pragnie tego!
12
Tannhäuser:
Twoja miłość odeszła na zawsze.
Wenus:
Nawet jeżeli cały świat odwróci się od ciebie?
Tannhäuser:
Od twoich słów w swym sercu mam śmierć i grobowiec, a w żalu za grzechy zostanę pokutnikiem!
Wenus:
Nigdy nie zaznasz wytchnienia, ani nie znajdziesz spokoju!
Wróć do mnie! Zbawienie jest na zawsze zamknięte dla ciebie!
Tannhäuser:
Moje zbawienie jest w Marii!
(Wenus znika. - Scena szybko się zmienia.)
Akt 1, scena 3
(11 - 00.42.50) Zielona dolina rozciąga się pomiędzy Hoerselberg (po lewej stronie sceny), a
Wartburgiem (po prawej). Błękitne niebo, jasne słońce. Na pierwszym planie znajduje się kaplica
Dziewicy. Pastuszek gra na fujarce i śpiewa. Słychać dzwoneczki.
Pastuszek:
Pani Holda wyszła z góry,
by błądzić po polach i łąkach.
Me ucho pochwyciło tak słodki dźwięk,
że oczy zapragnęły ją zobaczyć.
Tam śniłem wiele słodkich snów.
Moje oczy rzadko się otwierały,
gdy świeciło tam ciepłe słońce.
Maj, maj nadszedł!
Teraz radośnie gram na fujarce,
Maj przyszedł, słodki maj!
13
(Od strony zamku Wartburg nadchodzi grupa Pielgrzymów, która zmierza do Rzymu, śpiewając.)
(12 - 00.45.10) Starsi Pielgrzymi:
Do Ciebie zmierzam, Panie Jezu Chryste.
Do Ciebie wędruje pielgrzymów nadzieja!
Chwała Ci, Dziewico słodka i czysta.
Racz przyjąć tę pielgrzymkę!
Ah, brzemię moich grzechów ciąży mi.
Nie mogę dłużej go nieść.
Bez snu, bez odpoczynku,
z radością wybieram trud i znój.
W wierze i miłości do bożej łaski,
uniżony, odkupię swoje grzechy.
Błogosławiony ten, który naprawdę wierzy,
że zostanie zbawiony przez żal i skruchę.
Pastuszek: (machając czapką do pielgrzymów)
Szczęść Boże! Niech Bóg błogosławi Rzym!
Módlcie się za mą nieszczęsną duszę!
Tannhäuser: (pada na kolana, głęboko poruszony)
Chwała Ci, Wszechmogący Boże!
Wielkie są cuda Twojego miłosierdzia!
Starsi Pielgrzymi:
Do Ciebie zmierzam, Panie Jezu Chryste.
Do Ciebie wędruje pielgrzymów nadzieja!
Chwała Ci, Dziewico słodka i czysta.
Racz przyjąć tę pielgrzymkę! (opuszczają scenę)
Tannhäuser: (klęcząc, zatopiony w modlitwie)
Ah, brzemię moich grzechów tak mocno mi ciąży.
Nie mogę dłużej tego znieść.
Więc bez snu, bez odpoczynku,
z radością wybieram trud i znój. (łzy dławią jego głos, skłania się nisko ku ziemi)
Pielgrzymi:
W wierze i miłości do bożej łaski,
uniżony, odkupię swoje grzechy.
Błogosławiony ten, kto w Boga wierzy.
14
Akt 1, scena 4
Myśliwi powracają z polowania. Tannhäuser jest pogrążony w głębokiej modlitwie. Landgraf każe
zatrzymać się swojemu orszakowi.
(13- 00.51.50) Landgraf (zauważa Tannhäusera):
Kimże jest ten mężczyzna, pogrążony w żarliwej modlitwie?
Walther:
Zapewne pokutnikiem.
Biterolf:
Rycerz, patrząc na jego ubiór.
Wolfram (przyglądając się Tannhäuserowi):
To on!
Walther, Heinrich der Schreiber (skryba, czyli pisarz - przyp. tłumacza), Biterolf, Reinmar
(przyglądając się Tannhäuserowi)
Heinrich! Heinrich! Czy ja dobrze widzę? Tak, to on! (Tannhäuser skłania się landgrafowi)
Landgraf:
Czy to naprawdę ty?
Czyżbyś powrócił do świata, które kiedyś porzuciłeś w swej napuszonej arogancji?
Biterolf:
Powiedz, cóż oznacza ten twój powrót do nas?
Landgraf i śpiewacy:
Powiedz nam, co!
Biterolf:
Pojednanie? Czy nowa zwada?
Walther:
Przychodzisz do nas jako wróg, czy przyjaciel?
15
Śpiewacy (prócz Wolframa):
Jako wróg?
Wolfram: (do towarzyszy, przyjaźnie wobec Tannhäusera)
Och, nie pytajcie! Czy tak wygląda postać arogancji?
(do Tannhäusera)
Witaj, dzielny Śpiewaku,
któryś tak, tak długo był nieobecnym!
Walther:
Witaj, jeśli przybywasz w pokoju!
Biterolf:
Witaj, jeśli zwiesz nas przyjaciółmi!
Witaj! Witaj! Pozdrawiamy!
Inni śpiewacy (prócz Wolframa):
Witaj! Witaj! Pozdrawiamy!
Landgraf:
Więc pozwól, że i ja powitam cię!
Powiedz - gdzie tak długo się podziewałeś?
Tannhäuser:
Podróżowałem w dalekich krajach.
Tam, gdzie nie odnalazłem ani odpowiedzi, ani spoczynku.
Nie pytajcie! Nie przybyłem tu, by się z wami spierać.
Pojednajcie się ze mną i dajcie mi iść dalej!
Landgraf:
Och, nie! Stałeś się znów jednym z nas.
Walther:
Nie możesz odejść.
Biterolf:
Nie wypuścimy cię.
Landgraf i Śpiewacy (prócz Biterolfa)
Zostań z nami!
Tannhäuser:
Dajcie mi spokój! Jestem w drodze
i nie wolno mi zatrzymać się, by odpocząć!
Droga zmusza mnie do pośpiechu,
Nie wolno mi nigdy patrzeć w tył!
16
Landgraf i Śpiewacy:
Och, zostań! Pozostaniesz z nami,
Nie pozwolimy ci nas opuścić!
Odszukałeś nas, dlaczego spieszysz dalej
po tak krótkim ponownym spotkaniu?
Zostań, zostań z nami!
Tannhäuser: (do siebie)
Precz, precz stąd!
Wolfram: (widząc, że Tannhäuser chce odejść)
Zostań dla Elizabeth!
Tannhäuser:
Elizabeth!
O moce niebios,
Czy to wy podsuwacie mi to słodkie imię?
Wolfram: (do Tannhäusera)
Nie obrażaj mnie jak wroga,
gdy wypowiadam to imię dla ciebie!
(do Landgrafa)
Panie, czy pozwolisz,
powiedzieć mu, o skutkach jego starych uczynków?
Landgraf:
Powiedz mu o czarze, który rzucił.
I niech Bóg da mu cnotę,
by mógł ten urok cofnąć.
(14 - 00.56.52) Wolfram:
Gdy zmagałeś się z nami w konkursie śpiewaczym,
czasem zwyciężałeś pokonując naszym pieśni,
a czasem byłeś pokonany przez naszą sztukę.
Jedyną nagrodę ty jeden zdołałeś zdobyć.
Czarami,
czy też może śpiewem
pełnym radości i smutku,
osiągnąłeś cud
pochwycenia najbardziej cnotliwej z dziewic?
Ale kiedy w swej pysze porzuciłeś nas,
ona zamknęła swe serce dla naszych pieśni.
Widzieliśmy, jak blednie jej piękne lico
Porzuciła naszą kompanię.
Och, wróć, dzielny śpiewaku.
17
Nie pozbawiaj nas swojego śpiewu!
Niech nigdy więcej nie zabraknie jej na festiwalach.
Niech jej gwiazda raz jeszcze oświeci nas swym blaskiem!
Śpiewacy (prócz Wolframa)
Bądź jednym z nas, Henry, wróć do nas!
Zapomnij o swarach i niesnaskach!
Niech nasze ballady rozbrzmiewają wspólnie.
Zostańmy braćmi.
Wolfram:
Och, wróć, dzielny śpiewaku!
Och, wróć!
Niech nasze ballady rozbrzmiewają wspólnie,
Zostańmy braćmi.
Landgraf:
Och, wróć, dzielny śpiewaku!
Zapomnij o swarach i niesnaskach!
Tannhäuser Landgraf i śpiewacy:
Do niej! Do niej! Och, prowadźcie mnie do niej!
Ha, poznaję już ten piękny świat, który porzuciłem!
Niebiosa spoglądają na mnie,
łąki lśnią, bogate w kwiecie!
Wiosna, wiosna!
Z tysiącem słodkich dźwięków
wiosna radośnie wtargnęła do mej duszy!
W słodkim pośpiechu
moje serce wykrzykuje głośno:
do niej, do niej!
Prowadźcie mnie do niej!
Ten, którego straciliśmy, zostaje!
Cud nam go tutaj przywiódł!
Chwała niech będzie słodkiej sile,
która swym urokiem wyrzuciła z niego arogancję!
Teraz ucho wysoko urodzonej damy
raz jeszcze nastawi się na nasze ballady!
W radosnych, ożywionych tonach,
z każdej piersi rozbrzmiewa pieśń!
(Całą dolinę wypełniają myśliwi. Landgraf dmie w róg i odpowiadają mu głośne dźwięki rogów z
każdej strony. Opada kurtyna)
18
Akt 2, scena 1
(1 – 00.00.00) (Sala Śpiewaków w Wartburgu)
Elisabeth:
Droga salo, witam cię raz jeszcze.
Radośnie cię witam, o ukochane miejsce!
W tobie budzą się ballady,
które wyzwalają mnie z ponurych snów.
Kiedy rozstałyśmy się,
to jakże samotna mi się wydałaś!
Opuścił mnie spokój,
a Ciebie opuściła radość.
Ale teraz mocno drży moje serce.
Dla mnie wydajesz się teraz piękna i subtelna.
Ten, który właśnie wskrzesza mnie i ciebie,
już nie podziewa się daleko!
Witam cię!
Witam cię!
Moja droga salo,
Przyjmij me pozdrowienia!
(Tannhäuser i Wolfram pojawiają się na drugim planie)
Akt 2, scena 2
(2 - 00.04.49) (Elizabeth widzi Tannhäusera)
Wolfram (do Tannhäusera):
Oto ona.
Podejdź, ale tak, by jej nie wystraszyć.
(Pozostaje w tle.)
19
Tannhäuser:
(rzuca się do stóp Elisabeth)
Och, księżniczko!
Elisabeth: (zawstydzona)
Niebiosa! Wstań! Zostaw mnie!
Nie mogę cię tu widzieć!
Tannhäuser:
Możesz!
Och, zostań i pozwól mi pozostać u twych stóp!
Elisabeth: (przyjaźnie)
Powstań więc!
Nie klęcz tu, gdyż ta sala,
to twoje królestwo.
Och, wstań!
Przyjmij me podziękowania
za twój powrót!
Gdzie podziewałeś się tak długo?
Tannhäuser:
Daleko stąd,
w obszernych, oddalonych krainach.
Zapomnienie opadło na to, co pomiędzy dziś, a wczoraj,
cała pamięć zniknęła w mgnieniu oka
i jedyne, co muszę sobie przypomnieć,
to to, że nigdy bardziej nie pragnąłem cię powitać,
lub podnieść na ciebie wzroku.
Elisabeth:
Cóż więc przywiodło cię z powrotem?
Tannhäuser:
Cud to był.
Niewiarygodnie wzniosły cud!
20
Elisabeth:
Chwalę ten cud
z całego serca!
Wybacz, jeśli nie wiem o co mi chodzi.
Jestem we śnie, niezdarna jak dziecko.
Poddana, bezsilna, mocy cudu.
Ledwie samą siebie poznaję.
Och, pomóż mi
rozwiązać tajemnicę mojego serca!
Ballad śpiewaków
słuchałam w wielką przyjemnością.
Ich śpiew i ich pochwały
zdawały mi się przyjemnym widowiskiem.
Ale cóż za dziwne nowe życie twa pieśń
stworzyła w miej piersi!
Raz przebiega mnie jak ból.
Raz ogarnia jak nagła radość.
Emocje których nigdy nie doświadczyłam!
Tęsknota, której nigdy nie znałam!
To, co dawniej było mi drogie zniknęło
w obliczu rozkoszy wcześniej niepoznanej!
A kiedy nas wtedy zostawiłeś,
pokój i radość ode mnie odeszły.
Melodie nucone przez śpiewaków
wydały mi się ckliwe, pełne melancholii.
Śniąc, doświadczałam ciężkiego żalu.
Na jawie wszystko wydawało się koszmarem.
Radość uciekła z mego serca.
Henryku! Henryku! Cóż eś mi uczynił?
(3 - 00.12.17) Tannhäuser: (z entuzjazmem)
Niech będzie pochwalony bóg miłości!
On za mnie szarpał struny.
On przemówił do ciebie w mych balladach.
On doprowadził mnie do ciebie!
Elisabeth:
Chwała godzinie,
chwała mocy,
która przywiodła mi słodkie wieści
o twej obecności!
21
Otoczone świetlistą radością,
słońce uśmiecha się do mnie.
Przebudzona do nowego życia,
nazywam szczęście swoim!
Tannhäuser: (razem z Elizabeth)
Chwała godzinie, chwała mocy,
która przywiodła mi słodkie wieści
z twych ust.
Do nowo-dostrzeżonego życia
dzielnie się zwrócę.
Drżący z radości, nazywam
Jego największy cud swoim!
Wolfram: (w tle, zasmucony, jakby kochał Elizę)
I tak znika, w tym życiu
mój ostatni promień nadziei!
Tannhäuser oddala się od Elizabeth i razem z Wolframem odchodzi. Elizabeth patrzy z balkonu za
Tannhäuserem)
Akt 2, scena 3
(4 - 00.15.52)
(bocznymi drzwiami wchodzi Landgraf. Elizabeth przytula głowę do jego piersi)
Landgraf:
Czy spotykam cię teraz w sali, którą tak długo odrzucałaś?
Czy festiwal pieśni w naszym wykonaniu wreszcie cię tu zwabił?
Elisabeth:
Wuju, który jesteś dla mnie jak ojciec!
Landgraf:
Czy pragniesz wreszcie otworzyć na mnie serce?
Elisabeth:
Spójrz w me oczy!
Nie mogę mówić!
22
Landgraf:
Więc jeszcze przez chwilę,
niech twój słodki sekret pozostanie niewypowiedziany.
Niech czar trwa,
aż sama go nie przerwiesz.
Niech tak będzie!
Ten, którego pieśń
tak wspaniale przebudziła,
dziś ukaże ukoronowanie osiągnięć.
Nasza piękna sztuka osiągnie pełnię!
(W tle słychać trąbki, jakby z dziedzińca zamku)
Nobliwi z mojej krainy, których tu wezwałem
na rzadki festiwal, właśnie nadchodzą.
Zjechali się liczniej niż przewidywałem, gdyż
słyszeli, że będziesz królową festiwalu.
(W tle słychać trąbki, jakby z dziedzińca zamku)
Akt 2, scena 4
(5 - 00.20.57)
(Landgraf i Elisabeth wchodzą na balkon, by obserwować przybycie gości; anonsuje ich czterech
cnotliwych paziów, którzy dostają od Landgrafa instrukcje, jak ich przyjmować)
(Rycerze i Hrabiowie wchodzą, jeden po drugim, ze swoimi damami i orszakami. Orszaki pozostają w
tle; pozostałych przyjmuje Landgraf z Elisabeth)
Rycerze i Szlachta:
Radośnie witamy cnotliwą salę,
gdzie sztuka i pokój niech na zawsze pozostają,
gdzie radosny okrzyk niech rozbrzmiewa:
Księciu Turyngii, Hrabiemu Hermannowi, chwała!
Damy:
Radośnie witamy cnotliwą salę,
gdzie sztuka i pokój niech na zawsze pozostają,
23
gdzie radosny okrzyk niech rozbrzmiewa:
Księciu Turyngii, Hrabiemu Hermannowi, chwała!
(Zgromadzeni goście zajęli swoje miejsca. Landgraf i Elisabeth zajmują honorowe miejsca pod
baldachimem, na pierwszym planie)
(Śpiewacy wychodzą na przód i pozdrawiają przybyłych uniżonymi pokłonami. Potem zajmują swoje
miejsca, znajdujące się w wąskim półkole na środku sali)
(6 - 00.27.45) Landgraf (wstaje):
Już wiele pieśni, często pięknych, zostało tu zaśpiewanych
przez was, drodzy Śpiewacy.
W uczonych misteriach i radosnych piosenkach
tak samo wspaniale radowaliście nasze serca.
Jeśli nasze miecze w bitwach ponurych i krwawych
walczyły o majestat niemieckiej krainy,
jeśli przetrwaliśmy wściekłych Guelfów
i uniknęliśmy rujnującej niezgody, (chodzi o konflikt pomiędzy zwolennikami papieża i cesarza)
to nie mniejsza nagroda należy się wam.
Wygraliście swą sztuką dla łaski i wdzięcznego zwyczaju,
dla cnoty i prawdziwej wiary.
Prawdziwie wzniosłe, wspaniałe i chwalebne to zwycięstwo.
Więc, przygotujcie dziś dla nas festiwal.
Dziś, gdy dzielny śpiewak, którego z żalem
wyczekiwaliśmy tak długo, powrócił do nas.
To, co przywróciło go nam,
wydaje mi się być cudowną tajemnicą.
Sztuką swej pieśni wyjawcie ją nam.
Więc teraz zadaję wam pytanie:
czy możecie pokazać mi prawdziwą esencję miłości?
Temu, który to zrobi, kto wyświęci miłość
najkorzystniej, w swej pieśni, niech Elisabeth podaruje nagrodę.
Niech ten ją odbierze, nawet egzaltowany i śmiały.
Dopilnuję, by ją dostał.
Powstańcie, kochani śpiewacy! Szarpcie struny!
Oto zadanie!
Rywalizujcie o nagrodę i przyjmijcie z góry nasze podziękowania.
24
Chór:
Chwała! Chwała! Chwała Księciu Turyngii!
Chwała mecenasowi tej wspaniałej sztuki! Chwała! Chwała!
(Wszyscy siadają)
(Czterej paziowie wychodzą naprzód i zbierają do złotej miski małą rolkę papieru z imieniem każdego
śpiewaka; podają miskę Elisabeth, która wyjmuje jeden z papierków i podaje go z powrotem paziom.
Ci czytają imię i idą ceremonialnie na środek Sali)
Czterej Paziowie:
Wolfram von Eschenbach,
rozpocznij! (siadają u stóp landgrafa i Elizabeth)
(Wolfram wstaje. Tannhäuser opiera się o harfę, jakby zagubiony w marzeniach). Konkurs Piosenki
(7 - 00.33.07) Wolfram
Kiedy rozglądam się po tym szlachetnym kręgu,
cóż za wzniosły widok napełnia moje serce!
Tylu bohaterów, dzielnych, prawych i rozważnych.
Las niemieckich, dumnych dębów; wspaniałych, świeżych i zielonych.
I damy także widzę, urocze i cnotliwe.
Bogato pachnący girland pięknego kwiecia.
Mój wzrok zachwyca się tym widokiem.
Ma pieśń milknie w obliczu tak świetlanej słodyczy.
Unoszę wzrok do jednej gwiazdy,
która błyszczy na niebie i mnie oślepia blaskiem.
Me serce czerpie pociechę,
ma dusza pada w pobożnej modlitwie.
I oto, przede mną, pojawia się cudowne źródło,
które zauważa ma dusza, przepełniona zachwytem.
Z niego czerpie radość, bogatą w łaskę,
przez którą, jakimś sposobem, wskrzesza moje serce.
I nigdy nie zanieczyściłbym tego strumienia,
czy skaził źródło zwyczajnym pragnieniem!
Nauczyłbym się lojalności, poświęcenia,
radośnie oddałbym ostatnią kroplę krwi mojego serca.
Wy, szlachetni, możecie czerpać z tych słów,
które i ja uważam za najczystszą esencję miłości!
(Siada)
25
Rycerze i Damy:
Właśnie tak! Właśnie tak! Chwała twojej pieśni!
(Tannhäuser wydaje się przebudzić ze snu: jego wyniosła mina zmienia się w czystą rozkosz. Jest
zapatrzony w próżnię. Lekkie drżenie dłoni - która nieświadomie szukała strun harfy - i niepewny
uśmiech zdradzają, że jakaś dziwna muzyka wzięła go w posiadanie. Nagle, jakby się obudził, trąca
strunę harfy, a jego zachowanie wskazuje na to, że nie ma pojęcia, gdzie się znajduje, a już zupełnie
nie obchodzi go Elisabeth)
(8 - 00.37.51) Tannhäuser:
I ja nazywam się szczęśliwym,
bom widział to, co ty, Wolframie, widziałeś!
Któż nie zna tej fontanny?
Słuchaj. Głośno sławię jej cnotę!
A jednak nie mogę podejść do jej źródła
bez uczucia gorącej tęsknoty.
Gdy muszę schłodzić palące pragnienie,
pewnie przytykam do niej wargi.
Wielkimi łykami piję jej radość
nieskażoną żadnymi troskami.
Gdyż fontanna jest nieskończona
tak, jak i moje pragnienie.
Moje pożądanie może płonąć wiecznie.
I wiecznie będę odświeżał się przy tym źródle.
I wiedz, Wolframie, że oto!
Ja, który znam najprawdziwszą formę miłości!
(Tannhäuser wywołuje konsternację słuchaczy)
(00-39-34) Walther
Fontanna o której mówił Wolfram,
i na moją duszę rzuciła swe światło.
Jednak, jeśli płonąłeś z jej pragnienia,
Henrich, wcale jej nie znałeś.
Pozwól, że ci powiem, że cię nauczę,
iż ta fontanna to prawdziwa cnota.
Powinieneś żarliwie ją czcić
i poświęcić się dla jej słodkiej czystości.
Jeśli przytkniesz do niej swe wargi,
w okrutnej, przestępczej pasji,
tak, jeśli dotkniesz choć jej brzegu
jej magiczna siła odejdzie na zawsze!
26
Jeśli pragniesz odświeżenia w fontannie
twe serce niech nie szuka radości w zmysłach.
Rycerze i Damy:
Chwała, Walther! Chwała niech będzie dla twojej pieśni!
(9 - 00.41.48) Tannhäuser:
Och Wolframie, któryś to zaśpiewał,
jakże źle interpretujesz miłość!
Jeśli będziesz tak trwożliwie tęsknić,
prędzej świat się skończy!
By chwalić Boga we wzniosłej, odległej krainie,
Wznieś oczy do nieba, wpatrz się w Jego gwiazdy!
Cześć powinna być dla takich cudów,
gdyż nikt nie powinien pożądać ich dla siebie!
Lecz to, co zachęca dotyk,
leży blisko serca i zmysłów.
To, co zrodzone z tego samego materiału,
w słabszej formie, staje się jednym.
Śmiało podchodzę do źródła rozkoszy,
z którą nigdy nie łączy się strach,
gdyż źródło jest nieskończone,
jak nieskończona jest moja tęsknota!
By moje pożądanie wiecznie płonęło,
odświeżę się w jego źródle!
Więc wiedz, Wolframie, że tak właśnie widzę
najprawdziwszą esencję miłości!
(Ogólna konsternacja; Elisabeth pada ofiarą sprzecznych emocji zachwytu i przestrachu)
(10 - 00.43.12) Biterolf: (rozgniewany)
Wyjdź na zewnątrz, by z nami walczyć!
Któż pozostałby spokojny, słysząc cię?
Jeśli raduje to twoją arogancję, mnie też teraz słuchaj, bluźnierco!
Gdy inspiruje mnie wzniosła miłość,
ostrzy mą broń odwagą,
by nigdy nie została zhańbiona,
dumnie walczyłbym do ostatniej kropli krwi.
Dla honoru i najwyższej cnoty kobiet,
jako rycerz noszę swój miecz,
ale to, co daje zaspokojenie młodości,
jest tanie i nie warte ciosów.
27
Rycerze i Damy:
Chwała, Bierfolfie! Oto nasze miecze!
Tannhäuser:
Ha, głupi łgarzu Biterolfie!
Czy śpiewasz o miłości, pewny siebie wilku?
Z pewnością nie miałeś na myśli
tego, co dla mnie zdaje się przepełnione rozkoszą!
Biedaku! Cóż więc dawało ci radość?
Twe życie nie było bogate w miłość,
a to, co zastąpiło u ciebie rozkosz
naprawdę nie jest warte ciosów!
Rycerze:
Nie dajcie mu skończyć! Zakończcie tę zniewagę!
Landgraf:
(do Biterolfa, który wyciągnął miecz)
Odłóż miecz! Pokój, śpiewacy!
(11 - 00.45.26) Wolfram (wstaje,zapada zupełna cisza):
Teraz, niebiosa, niech poruszy was moje błaganie!
Dajcie mej pieśni dar boskiego natchnienia!
Pozwólcie mi wygnać grzech
z tego szlachetnego, czystego kręgu!
Do ciebie, wzniosła miłości, która
w anielskim pięknie wtargnęłaś
głęboko do mego serca.
Niech rozbrzmiewa moja zainspirowana pieśń!
Ty przybywasz jak posłaniec niebios,
a ja idę za tobą w oddali.
Ty prowadzisz więc do krain,
gdzie twoja gwiazda świeci wiecznie.
Tannhäuser: (w zachwycie wychwala miłość jaką daje grzeszna Venus, a nie czysta Elizabeth)
Dla ciebie, bogini miłości, rozbrzmiewać będzie ma pieśń!
Pozwól mi głośno zaśpiewać na twą chwałę!
Twoja słodka fascynacja to źródło wszelkiego piękna,
i każdy słodki cud ma w tobie korzenie!
Mężczyzna, który trzymał cię zamkniętą w namiętnym uścisku,
wie, czym jest miłość, i tylko on jeden.
Biedne stworzenia, które nigdy nie zaznały jej miłości,
Ruszajcie, ruszajcie do Venusberg!
28
(12 – 00.47.39) Landgraf i Śpiewacy:
Ah, nikczemnik! Odsuńcie się od niego!
Słyszycie! On był w Venusberg!
Rycerze i Damy:
Ach, nikczemnik! Odsuńcie się od niego!
Słyszycie! On był w Venusberg!
(kobiety odsunęły się na lewą stronę. Są przerażone i pełne obrzydzenia. Elizabeth wstrząśnięta opiera
się o słup baldachimu)
Landgraf. Śpiewacy. Rycerze:
Słyszeliście! Jego złe usta wyznały jego przerażający grzech.
Dzielił piekielne rozkosze, bawił w Venusberg!
Straszne! Ohydne! Godne potępienia! Zanurzcie miecze w jego krwi!
Wyślijcie go z powrotem do bezdennej otchłani, niech tam zgnije, niech tam pozostanie!
(Grożą Tannhäuserowi uniesionymi mieczami; Elisabeth rzuca się między nich a jego)
Elisabeth:
Stójcie!
Landgraf. Śpiewacy. Rycerze:
Cóż ja słyszę? Cóż to jest? Co ja widzę? Elisabeth! Cnotliwa panna po stronie grzesznika?
Elisabeth:
W tył! Śmierć mam za nic!
Czymże jest rana zadana przez wasze miecze
w porównaniu ze śmiertelnym ciosem otrzymanym od niego!
Landgraf i Śpiewacy:
Elisabeth! Czy to możliwe?
Jak twoje serce może pozwolić ci być tak zadurzoną,
byś ratowała przez karą człowieka,
który tak haniebnie cię zdradził?
Elisabeth:
Nie chodzi o mnie, ale co z nim, co z jego zbawieniem?
Czy odbierzecie mu jego wieczne zbawienie?
Landgraf. Śpiewacy. Rycerze:
Odrzucił swoją jedyną nadzieję,
nigdy nie zyska zbawienia!
Przekleństwo niebios spadło na niego.
Pozwól mu odejść, on jest grzeszny!
29
(13 - 00.49.52) Elisabeth:
Nie zbliżajcie się do niego!
Nie jesteście sędziami!
Nieludzcy nieszczęśnicy,
odrzućcie miecze gniewu
i posłuchajcie słów czystej dziewicy!
Słuchając mnie, uczcie się bożej woli!
Dlaczego nieszczęśliwy człowiek,
pochwycony w sidła strasznej, potężnej magii,
nie ma uzyskać zbawienia,
poprzez skruchę i zadośćuczynienie na tym świecie?
Wy, którzy jesteście tacy silni w prawdziwej wierze,
nie rozumiecie woli niebios?
Jeśli chcecie pozbawić grzesznika nadziei,
powiedzcie, jaką krzywdę wam uczynił?
Spójrzcie na mnie, dziewicę, którą zniszczył
jednym szybkim ciosem w kwiat jej młodości.
Która kochała go całą swą duszą
i której serce przebił boleśnie!
Modlę się za niego, modlę się za jego życie.
Pozwólmy mu, by kroczył jako pokutnik ku zadośćuczynieniu.
Pozwólmy mu, by wiara na nowo wstąpiła w jego duszę,
gdyż także dla niego kiedyś cierpiał Zbawiciel!
(14 - 00.54.19) Tannhäuser: (u którego bunt ustąpił miejsca żalowi)
Biada, biada mi, nieszczęsnemu śmiertelnikowi!
Landgraf i Śpiewacy:
Anioł zszedł z błyszczącego firmamentu,
by obwieścić świętą wolę Bożą.
Spójrz, haniebny zdrajco! Przyznaj się jej do winy!
Dałeś jej śmierć, ona błaga o twe życie.
Któż pozostałby nieugięty słysząc modły anioła?
Choć nie przebaczę winowajcy,
nie mogę przeciwstawić się rozkazom niebios.
Rycerze:
Spójrz, haniebny zdrajco! Przyznaj się jej do winy!
Dałeś jej śmierć, ona błaga o twe życie.
Któż pozostałby nieugięty słysząc modły anioła?
Choć nie przebaczę winowajcy,
nie mogę przeciwstawić się rozkazom niebios.
30
Tannhäuser:
By poprowadzić mnie grzesznika ku zbawieniu,
anioł pojawił się przy mnie.
Ale, och, sprofanowałem ją moim pożądaniem,
wzniosłem na nią swoje rozwiązłe spojrzenie!
O Ty, wysoko ponad tą ziemską krainą,
który wysłał do mnie anioła zbawienia,
miej litość dla mnie, który, pogrążony w grzechu,
haniebnie nie rozpoznał niebiańskiego sługi!
Miej litość! Miej litość!
Och, zmiłuj się nade mną!
Elisabeth:
Modlę się za niego, modlę się za jego życie.
Niech wiara na nowo wstąpi w jego duszę,
gdyż dla niego także kiedyś cierpiał Zbawiciel!
(15 - 00.59.53) Landgraf: (wchodzi uroczyście na środek sceny)
Straszne zło zostało popełnione.
Nosząc maskę, potępiony
syn grzechu wpełzł pomiędzy nas.
Wyrzucamy cię spomiędzy nas: z nami
nie wolno ci już przebywać; nasze domostwo plami wstyd.
Przez ciebie, samo Niebo groźnie spogląda
przez ten dach, który zbyt długo już cię osłaniał.
Jednak, droga do zbawienia od wiecznego potępienia
jest dla ciebie otwarta; odrzucając cię,
wskazuję ci ją. Skorzystaj z niej dla swojego odkupienia!
(16 - 01.02.06)
Na moich ziemiach zgromadzonych jest
wielu pielgrzymujących pokutników.
Starsi już poszli dalej,
młodsi wciąż odpoczywają w dolinie.
Choć błahe ich przewinienia,
serca nie dają im spokoju.
By zaspokoić wielką potrzebę zadośćuczynienia,
wędrują do Rzymu na ucztę łaski.
31
Landgraf. Śpiewacy. Rycerze:
Musisz iść z nimi na pielgrzymkę
do miasta łaski.
By tam paść twarzą ku ziemi w kurzu
i odpokutować za grzechy!
Przed nim, który oznajmia wyroki Boże
padnij na ziemię.
Ale nigdy więcej nie wracaj,
jeżeli nie zyskasz jego błogosławieństwa!
Choć zostaliśmy zmuszeni do powstrzymania gniewu,
ponieważ anioł to sprawił,
ten miecz zniszczy cię,
jeśli pozostaniesz w grzechu i niełasce!
Tannhäuser:
Jak mam odnaleźć przebaczenie?
Jak odkupić winę?
Widziałem, jak znika moje zbawienie,
odchodzi przychylność Nieba.
A jednak pójdę z pokutą,
bijąc się w pierś,
padnę twarzą w kurz.
Skrucha będzie mi towarzyszem.
Och, anioł z mej chwili słabości, (anioł, czyli Elizabeth)
który tak bezczelnie został przeze mnie wyszydzony,
jednak oddaje siebie w ofierze za mnie,
żeby był ze mną złączony!
Elisabeth:
Pozwól mu trafić do Ciebie.
O Boże łaskawy!
Wybacz mu, który spadł tak nisko,
winę jego grzechu!
Za niego tylko będę się modlić,
Niech życie me będzie modlitwą.
Pozwól mu ujrzeć Twe światło,
nim zagubi się pośród nocy!
W radosnym oczekiwaniu,
Przyjmij tę skromną ofiarę!
Weź, och, weź moje życie:
już nie należy ono do mnie!
32
Młodsi pielgrzymi: (w tle)
Na wzniosłym festiwalu łaski,
w pokorze odpokutuję za grzech.
Błogosławiony, kto naprawdę wierzy!
Ocali go skrucha i żal za grzechy.
Tannhäuser: (rzuca się gwałtownie do stóp Elizabeth, gorąco i żarliwie całuje rąbek jej szaty, a
potem podnosi się w uniesieniu)
Do Rzymu!
Wszyscy:
Do Rzymu!
(Opada kurtyna)
33
Akt 3
Wprowadzenie. Pielgrzymka Tannhäusera
(17 - 01.09.20)
(Dolina Wartburga jak w Scenie 2 Aktu 1. Jest jesień. Zapada wieczór. Elisabeth modli się przed
kaplicą Błogosławionej Dziewicy)
Akt 3, scena 1
(18 - 01.17.08) Wolfram: (stoi po lewej stronie, u podnóża zalesionego wzgórza)
Wiedziałem dobrze, że znajdę ją tu, pogrążoną w modlitwie.
Jak często ją znajduję,
kiedy, idąc z leśnych wyżyn,
błądzę samotnie po dolinie.
Śmierć, którą jej zadał, pochowała głęboko,
w swoim sercu, ukrytą.
Ona modli się za jego zbawienie dniami i nocami.
O, wieczna potęgo świętej miłości!
Oczekuje na powrót pielgrzymów z Rzymu.
Liście już opadają, ich powrót bliski.
Czy on powróci z tymi, którym przebaczono?
To jej pytanie,
to jej modlitwa.
Wy, święci w niebie, spełnijcie jej prośby!
Choć rana pozostanie nieuleczona,
niech zazna chociaż tej ulgi!
Starsi pielgrzymi: (śpiewają w tle sceny, wchodzą powoli z prawej strony)
Błogosławiony, mogę teraz spojrzeć na ciebie, ma ojczysta ziemio,
I radośnie przywitać twe piękne widoki;
Teraz odłożę laskę pielgrzymią,
Ponieważ, wierny Bogu, zakończyłem podróż!
34
(19 - 01.20.07)
Elisabeth:
To jest ich pieśń!
Wolfram:
To pielgrzymi!
Elisabeth:
To oni!
Wolfram:
To jest ich święty hymn,
który mówi o zbawieniu, jakiego doświadczyli!
Elisabeth:
Wracają do domu!
O, Święci w Niebie, pokażcie mi moje zadanie,
Pokażcie, że wypełniam je należycie!
Wolfram:
O Niebiosa, wzmocnijcie jej serce,
By zmierzyła się z najważniejszą chwilą w swoim życiu!
Starsi pielgrzymi: (stopniowo zbliżają się do centrum sceny)
Skruchą i pokutą przebłagałem
Pana, któremu służy me serce.
Pan, który ukoronował moją pokutę błogosławieństwem!
Pan dla którego wznoszę pieśń!
Zbawienie przebaczenia jest dane pokutnikowi,
który wkrótce dostąpi niebiańskiego spokoju!
Piekło i śmierć
go nie przerażają.
Dlatego będę chwalić Boga przez całe życie.
Alleluja! Alleluja na wieczność!
Elisabeth: (która ze zmartwieniem wypatrywała Tannhäusera wśród przemieszczających się
pielgrzymów; z żalem, ale spokojnie)
On nie powrócił!
Pielgrzymi:
Błogosławiony, mogę teraz spojrzeć
na ciebie, ma ojczysta ziemio,
i radośnie przywitać twe piękne widoki.
Teraz odłożę laskę pielgrzymią.
(głosy pielgrzymów cichną w oddali)
35
(20 – 01.24.40) Elisabeth: (pada na kolana)
Wszechmocna Dziewico,
wysłuchaj mej modlitwy!
Wołam Cię,
Łaskawa!
Pozwól mi obrócić się w proch przed Twym obliczem,
Och, zabierz mnie z tego świata!
Pozwól, bym czysta i anielska,
Weszła do błogosławionej krainy!
Jeśli kiedykolwiek, ogarnięte głupim pragnieniem,
moje serce odeszło od Ciebie,
jeśli grzeszna tęsknota,
ziemska chciwość wezbrała we mnie,
walczyłam z nią w wielkim cierpieniu,
by zniszczyć ją w swym sercu!
Lecz jeśli nie mogę odpokutować za każdą winę,
okaż mi swą łaskę,
bym, jako tego warta,
zbliżyła się do Ciebie w skromnym powitaniu.
Tylko by błagać o największą przysługę:
Twe miłosierdzie dla jego grzechu!
Tylko by błagać o największą przysługę:
Twe miłosierdzie dla jego grzechu!
(Pozostaje w długim czasie w pobożnym transie; kiedy podnosi się powoli, widzi Wolframa, który
zbliża się, by z nią porozmawiać. Gestem wskazuje mu, żeby z nią nie rozmawiał.)
Wolfram:
Elisabeth, czy nie mogę ciebie odprowadzić do domu?
(Elisabeth zapewnia go, tylko gestami, że dziękuje z całego serca za jego wierne przywiązanie, ale jej
droga wiedzie do Nieba, gdzie ma wielką misję do wypełnienia; musi więc iść sama i jemu nie wolno
iść za nią.)
(Wchodzi na wzgórze i powoli znika na ścieżce prowadzącej do Wartburga, a potem jej sylwetka znika
w oddali.)
(Wolfram, który podążał za nią wzrokiem, siada i gra na swojej harfie)
36
Akt 3, scena 2
(21 - 01.33.11) Wolfram:
Jak zapowiedź śmierci, zmierzch okrywa ziemię
i okala dolinę ponurą szatą.
Dusza, która pragnie wysokości Niebios,
drży w trwodze przed ucieczką przez noc i ciemność.
Tam ty świecisz, najpiękniejsza z gwiazd!
Swój słodki blask przesyłasz w dal.
Twój drogi promień przebija wieczorny zmrok,
i przyjaźnie, wskazujesz drogę wyjścia z doliny. (harfa)
(22 - 01.35.06)
O, moja łaskawa wieczorna gwiazdo,
zawsze radośnie witałem ciebie.
Od serca, które nigdy nie zbrukało się zdradą,
pozdrów ją, gdy będzie cię mijać,
gdy wzniesie się z tego ziemskiego padołu,
by stać się błogosławionym aniołem.
Akt 3, scena 3
(23 - 01.37.53)
(Jest już dość ciemno. Pieśni Wolframa przysłuchuje się stojąca w mroku, samotna postać ubrana w
szmaty. To Tannhäuser)
Tannhäuser:
Słyszałem dźwięki harfy.
Jak melancholijnie brzmiały!
Z pewnością nie od niej pochodziły!
Wolfram:
Kim jesteś, pielgrzymie,
który podróżujesz tak samotnie?
37
Tannhäuser:
Kim jestem?
A ja znam ciebie bardzo dobrze!
Jesteś Wolfram,
(sarkastycznie)
śpiewak o wielkim talencie!
Wolfram:
Henry! Czy to ty?
Co sprowadza cię w te strony? Powiedz!
Czy śmiesz bez przebaczenia
powracać tu?
Tannhäuser:
Nie obawiaj się, czcigodny śpiewaku!
Nie pragnę dołączyć ani do ciebie, ani do twoich przyjaciół!
(z rozpustnym grymasem na twarzy)
Ale szukam kogoś, kto pokaże mi drogę,
którą kiedyś znalazłem tak cudownie łatwo.
Wolfram:
A cóż to za droga?
Tannhäuser:
Droga do Venusberg!
Wolfram:
Straszliwy człowieku! Nie bluźnij przy mnie!
To cię przyzywa?
Tannhäuser: (cicho)
Znasz więc drogę?
Wolfram:
Szaleńcze! Strach mnie ogarnia, kiedy cię słyszę!
Gdzie się podziewałeś? Czy nie poszedłeś do Rzymu?
Tannhäuser: (rozgniewany)
Nie mów mi o Rzymie!
38
Wolfram:
Nie oddałeś się świętej służbie?
Tannhäuser:
Nie mów o tym do mnie!
Wolfram:
Nie byłeś tam, więc?
Mów, rozkazuję ci!
Tannhäuser:
Rzeczywiście, byłem w Rzymie!
Wolfram:
Więc mów!
Opowiedz mi o tym, nieszczęsny człowieku!
Tak bardzo mi cię żal!
Tannhäuser:
Cóż mówisz, Wolframie? Nie jesteś więc mym wrogiem?
Wolfram:
Nigdy nie byłem, choć wierzyłem, że jesteś honorowy!
Mów więc, czy odbyłeś pielgrzymkę do Rzymu?
Tannhäuser:
Dobrze więc!
Słuchaj! Ty usłyszysz wszystko, Wolframie.
(Siada niepewnie na skale. Wolfram chce usiąść obok)
Trzymaj się z daleka ode mnie! Miejsce, gdzie spocznę, jest przeklęte!
Słuchaj mnie, Wolframie, słuchaj mnie!
(24 - 01.42.22)
Z taką wiarą w mym sercu, jakiej żaden pokutnik
nigdy wcześniej nie czuł, szukałem drogi do Rzymu.
Anioł (Elizabeth) wyrwał grzeszną dumę
z mego aroganckiego istnienia.
39
Dla niej pragnąłem odkupić winę w pokorze,
błagać o zbawienie, którego mi odmówiono,
by osłodzić jej łzy,
które wylała dla mnie, grzesznika!
Sposób, w jaki najbardziej obciążony pielgrzym
ruszał w drogę, wydawał mi się zbyt łatwy.
Kiedy jego stopa przemierzała miękką gęstwinę łąk,
ja szukałem ciernia i kamienia dla swych bosych stóp.
Kiedy przy źródełku pozwalał swoim ustom posmakować odświeżenia,
ja wybierałem palący żar słońca.
Kiedy on pobożnie ofiarował swe modlitwy niebiosom,
ja przelewałem swą krew ku chwale Najwyższego.
Kiedy zmęczony pielgrzym odświeżał się w hospicjum,
ja kładłem swe członki w śniegu i lodzie.
Z zamkniętymi oczami, by nie widzieć ich piękna,
przemierzałem, ślepy, scenerie Italii.
Zrobiłem to, ponieważ, pełen skruchy, pragnąłem odpokutować,
by osłodzić łzy mojego anioła (Elizabeth)!
(25 - 01.45.46)
Przybyłem więc do Rzymu, do świętej stolicy.
Leżałem jak pokutnik krzyżem, modląc się, na progu sanktuarium.
Dzień świtał, dzwony rozbrzmiały,
niebiańskie hymny spłynęły na ziemię,
by unieść się gorączkowo w okrzyku radości,
gdyż obiecywały zbawienie i przebaczenie dla wszystkich.
a potem zobaczyłem tego, przez którego przemawia Bóg.
Wszyscy padli przed nim na twarz prosto w kurz.
A on przekazał łaskę tysiącom, przebaczył im.
Tysiącom rozkazał radośnie, by powstali.
Potem ja także podszedłem bliżej, z głową opuszczoną.
Z zupełnie żałobną miną, siebie oskarżałem,
o grzeszne rozkosze, których doświadczyły zmysły,
o pragnienia, których żadna pokuta nie schłodziła.
O zbawienie od parzących więzów.
obolały strasznie, błagałem go.
A ten, którego tak błagałem, powiedział:
„Jeśli przyjemne ci były takie grzeszne rozkosze i podpaliłeś swoją namiętność ogniami piekielnymi,
jeśli przebywałeś w Venusberg, jesteś, teraz i zawsze, na wieczność potępiony!
Tak, jak ta laska w mej dłoni nie obsypuje się już świeżą zielenią,
tak od płonących znamion piekła, już nigdy nie zakwitnie dla ciebie zbawienie!”
40
(26 - 01.49.38)
Więc upadłem, zamordowany, niemy, na ziemię.
Zemdlałem od razu.
Kiedy się obudziłem, noc ogarnęła opuszczony plac.
Z daleka słyszałem radosne pieśni łaski.
Ten słodki śpiew mnie obrzydzał!
Od fałszywego dźwięku obietnicy
który, zimny jak lód, przebił moją duszę,
drżący strach odepchnął mnie, chwiejącego się na nogach!
Doprowadził mnie tam, gdzie czułem taką rozkosz
i radość na jej ciepłej piersi!
(z makabrycznym entuzjazmem)
Do ciebie, słodka Wenus, powracam,
do słodkiej nocy twej magii;
do twego dworu zejdę,
gdzie twój urokliwy czar na zawsze ześle mi uśmiech!
Wolfram:
Czekaj! Czekaj, nieszczęśniku!
Tannhäuser:
Och, nie pozwól mi szukać na próżno!
Jak łatwo cię kiedyś znalazłem!
Wolfram:
Stój, nikczemniku!
Tannhäuser:
Słyszysz, jak mnie przeklinają?
Poprowadź mnie teraz, słodka bogini!
(Ciemność powoli wypełnia mgła)
Wolfram: (drży z przerażenia)
Szaleńcze, kogo ty wzywasz?
Tannhäuser:
Ha! Nie czujesz delikatnego zapachu?
41
Wolfram:
Chodź do mnie! Zgubiłeś się!
Tannhäuser:
Nie czujesz słodkich perfum?
(Mgła zaczyna błyszczeć różanym światłem)
Nie słyszysz dźwięków radości?
Wolfram:
Moje serce bije szaleńczo ze strachu!
Tannhäuser:
To taniec setki nimf!
Chodź, chodź ze mną do rozkoszy i zatracenia!
(Widać wir tańczących kształtów-nimf)
Wolfram:
Oto zła magia!
Piekło jest z innego świata.
Tannhäuser:
Zatracenie cieszy każdy mój zmysł,
kiedy spoglądam na ten błyszczący świt.
To magia krainy miłości:
zostaliśmy wpuszczeni do krainy Venusberg!
(27 – 01.53.12) (Pojawia się Wenus, rozciągnięta uwodzicielsko na swoim posłaniu) Wenus:
Witaj, zmienny mężczyzno!
Czy świat odrzucił ciebie?
I, czy nie znajdując litości,
szukasz teraz miłości w mych ramionach?
Tannhäuser:
Pani Wenus, prawdziwie wybaczająca,
Do ciebie, do ciebie tak mnie ciągnie!
Wolfram:
Magio piekła, zgiń, przepadnij!
Nie rzucaj uroku na zmysły prawego człowieka!
42
Wenus:
Jeśli raz jeszcze przestąpisz mój próg,
przebaczę ci arogancję.
Źródło rozkoszy na zawsze będzie dla ciebie płynąć,
i nigdy już ode mnie nie uciekaj!
Tannhäuser:
Me zbawienie, zbawienie utraciłem,
teraz rozkosze piekła są moim wyborem!
Wolfram:
Wszechmocny Boże, zostań przy pobożnym człowieku!
Henry! Jedno słowo, ono cię uwolni!
Twoje zbawienie!
Wenus:
Chodź! Och, chodź! Stań się mój na zawsze!
Tannhäuser: (do Wolframa)
Zdecydowałem! Zostaw mnie w spokoju!
Wolfram:
Jeszcze możesz być zbawiony, grzeszniku!
Wenus: (lekko zaniepokojona, co zrobi Tannhäuser)
Och, chodź!
Tannhäuser:
Nigdy. Wolframie, nigdy! Muszę tu pozostać!
Wolfram:
Anioł (Elizabeth) modlił się za ciebie na ziemi.
Wkrótce uniesie się nad tobą, błogosławiąc!
Wenus:
Chodź, och, chodź! Do mnie! Do mnie!
Tannhäuser:
Zostaw mnie!
Wolfram:
Elisabeth!
Tannhäuser:
Elisabeth!
(Mgła ciemnieje i widać w niej blask zbliżających się pochodni)
Walther, Heinrich der Schreiber, Biterolf, Reinmar, Mężczyźni (idą w procesji pogrzebowej,
43
niosąc na marach zmarłą Elizabeth):
Chwała duszy, która uleciała
Z świętego ciała męczennicy!
Wolfram:
Twój anioł modli się za ciebie przy Tronie Niebieskim,
Została wysłuchana: - Henry, jesteś ocalony!
Wenus:
Lecz dla mnie stracony!
(Wenus znika. Nadchodzi świt, procesja pogrzebowa opuszcza zamek Wartburg i zbliża się)
Walther, Heinrich der Schreiber, Biterolf, Reinmar, Mężczyźni:
Jej jest teraz, błogosławiona, chwała anielska!
Doskonała nagroda niebiańskiej rozkoszy!
Wolfram: (do Tannhäusera)
Czy słyszysz pieśń?
Tannhäuser:
Słyszę!
(Procesja pogrzebowa dochodzi do środka sceny. Składa się z, na przedzie, Starszych Pielgrzymów,
potem Śpiewaków niosących ciało Elisabeth na marach, potem Landgrafa, jego Rycerzy i Szlachty)
Mężczyźni:
Święta czysta dziewica, która jest teraz zjednoczona
z niebiańskim Gospodarzem, stoi w szeregach Nieskończonych!
Błogosławiony grzesznik, dla którego płakała.
Dla którego błaga o niebiańskie miłosierdzie!
(Wolfram prowadzi Tannhäusera do mar, na których leży ciało Elisabeth. Ten powoli pada na ziemię)
(28 - 01.57.35) Tannhäuser:
Święta Elisabeth, módl się za mnie!
(Umiera. Scena tonie w czerwonym blasku poranka)
Młodsi pielgrzymi (niosąc laskę pokrytą świeżymi zielonymi liśćmi):
Chwała! Chwała! Chwała cudowi miłosierdzia!
Odkupienie jest darem dla całego świata.
Zdarzyło się to w świętej godzinie nocy.
Pan objawił się w cudzie.
Martwą laskę w dłoni kapłana
obsypał świeżą zielenią.
Dla grzesznika w ogniach piekielnych
odkupienie zakwitnie więc na nowo!
We wszystkich krainach niech usłyszy on,
że w tym cudzie odnalazł przebaczenie!
Wysoko ponad światem jest Bóg,
a Jego miłosierdzie jest bezkresne!
44
Walther, Heinrich der Schreiber, Wolfram, Biterolf, Reinmar, Landgraf, Rycerze i Starsi
Pielgrzymi:
Boża łaska jest nagrodą pokutnika,
otrzyma on błogosławiony niebiański pokój!
Młodsi pielgrzymi:
Alleluja! Alleluja! Alleluja! (opada kurtyna)
http://www.rwagner.net/libretti/Tannhauser/e-t-tannh.html
tłumaczyła Małgorzata Twarogal (kwiecień 2011)
e-mail [email protected]
Powyższe tłumaczenie zostało tak przeprowadzone, by ułatwić czytanie polskiego tekstu podczas
słuchania opery. Proponuję zaznajomić się z nieco innym tłumaczeniem wybranego fragmentu. Oba
fragmenty zaczynają się od oznaczenia: (10 – 00.39.15).
(10 - 00.39.15) Wenus:
Zgiń, przepadnij, szaleńcze!
Idź! Zdrajco, widzisz, nie zatrzymuję cię!
Uciekaj! Uwalniam cię!
Przepadnij więc! Szalony śmiertelniku.
Niech to, czego pragniesz, stanie się twoim cierpieniem!
Przepadnij! Przepadnij!
Uciekaj więc do oziębłych ludzi,
przed których trwożliwą, nieszczęsną czcią
my bogowie rozkoszy uciekliśmy
daleko w głąb ziemi.
Przepadnij, szalony śmiertelniku, szukaj swego zbawienia.
Szukaj swego zbawienia - i nigdy go nie odnajdź!
Błagaj o wybaczenie tych, których dawniej,
jako zwycięzca, w swym triumfie
wyśmiewałeś i zhańbiłeś.
Wołaj teraz o moją litość!
Niech rozbłyśnie więc twoja infamia!
W ich wyszydzeniu będzie twa całkowita hańba!
Wygnany, przeklęty, och, jak dobrze to widzę!
Widzę, jak przychodzisz do mnie, z głową pochyloną.
Widzę jak mówisz: „Och, gdybym tylko mógł znów ją odnaleźć,
tę, która dawniej się do mnie uśmiechnęła!
Och, gdyby wrota jej radości
45
raz jeszcze się dla mnie otwarły!”
Na progu, spójrz tam! (Venus ma wizję przyszłości)
Teraz leżysz w przyszłości, rozciągnięty.
Tam, gdzie kiedyś otaczała cię rozkosz!
Prosisz o litość. Błagasz, ale nie o miłość!
Precz! Odejdź, żebraku!
Dla bohaterów jedynie, nigdy dla służebnych, otwiera się moje królestwo!
Tannhauser:
Nie! Ma duma oszczędzi ci narzekań.
Poniżyłoby mnie pojawienie się znów przed twym obliczem!
Ten, kto dziś się z tobą rozstaje, o bogini,
nigdy do ciebie już nie powróci!
Wenus:
Ha! Nigdy nie wrócisz?
Co ja powiedziałam?
Ha! Co on powiedział?
Że nigdy nie wróci?
Co mam teraz myśleć?
Czy teraz zrozumieć?
Mój ukochany porzuca mnie na zawsze?
Jak mogłam na to zasłużyć?
Jak wzbudzić takie potępienie,
że aż nie dana mi będzie radość
wybaczyć ukochanemu?
Królowej miłości,
bogini całej łaski,
Czy podarowanie
pocieszenia przyjacielowi ma być jej odmówione?
Uśmiechając się przez łzy, jak dawniej
słuchałam cię, pragnąc
usłyszeć dumną pieśń,
która od tak dawna wokół mnie ucichła!
Och, powiedz, jak mogłeś podejrzewać,
że mogłabym pozostać niewzruszona, gdy kiedyś
poruszyłyby mnie westchnienia twej duszy!
Gdybym usłyszała twój żal?
Że w twoich ramionach znalazłam doskonałe ukojenie.
Och, za to, nie pozwól mi cierpieć!
Nie zhańb mojej jedynej pociechy!
Jeśli nie wrócisz do mnie,
przeklnę wówczas cały świat
i niech to, co porzuci bogini,
pójdzie na wieczne zatracenie!
46
Och, wróć, wróć jeszcze!
Uwierz w moją przychylność. W mą miłość!
Tannhauser:
Ten, kto ucieka przed tobą, bogini, ucieka przed łaską na wieczność!
Wenus:
Nie opieraj się tęsknocie przez dumę.
Jeśli przywiedzie cię ona do mnie!
Tannhauser:
Ma tęsknota wiedzie mnie do bitwy.
Nie szukam rozkoszy i zatracenia!
Och, gdybyś mogła zrozumieć, bogini!
Więc, do śmierci będę szukał!
To śmierć mnie przyciąga!
Wenus:
Wróć, gdy sama śmierć przed tobą ucieknie,
gdy sam grobowiec przed tobą się zawrze.
Tannhauser:
W swym sercu noszę śmierć i grobowiec!
W żalu za grzechy i odkupieniu win znajdę swe wytchnienie!
Wenus:
Nigdy nie zaznasz wytchnienia,
ani nie znajdziesz spokoju!
Wróć do mnie, jeśli kiedyś będziesz poszukiwał zbawienia!
Tannhauser:
Bogini przyjemności i rozkoszy - nie!
Och, nie w tobie odnajdę wytchnienie i spokój!
Moje zbawienie jest w Marii! (chodzi o Matkę Boską)
(Wenus znika. Scena szybko się zmienia.)
47
Dzieło Ryszarda Wagnera
w Polsce przełomu XIX i XX wieku
Podstawą repertuaru każdego teatru operowego powinny być dzieła
Verdiego, Pucciniego, Mozarta oraz Wagnera. Jeśli przyjrzymy się repertuarom
polskich teatrów, zobaczymy, że ten ostatni kompozytor jest w nich nieobecny za to niemal każda polska scena muzyczna wprowadziła ostatnio na afisz dzieła
Krzysztofa Pendereckiego. W okresie powojennym sporadycznie wystawiano
dzieła wagnerowskie (m. in. Tristan i Izolda, Parsifal, Latający Holender,
Tannhäuser, Tetralogia). Obecnie jednak Wagner prawie nigdzie w Polsce się nie
pojawia (za wyjątkiem Opery Wrocławskiej). Spróbujmy więc prześledzić
obecność twórczości niemieckiego kompozytora (także teoretycznej) na
przełomie XIX i XX wieku.
Twórczość Ryszarda Wagnera została dostrzeżona już w połowie XIX wieku.
W 1853 roku Moniuszko pisał do Józefa Sikorskiego: Co myślisz o Ryszardzie
Wagnerze? O tym wielkim reformatorze, a raczej zbawicielu naszej dramatycznej
muzyki? Czy znasz jego trzytomową rozprawę: Oper und Drama? Powinieneś
koniecznie to przeczytać (...). Niech pozostaną wśród nas ślady jasno widzącego
w ogólnej pomroce, ślady mówię, gdyż skutki istnienia Wagnera od nas daleko.
List ten zaowocował pierwszą napisaną w języku polskim biografią Wagnera pióra
J. Sikorskiego (Ruch Muzyczny, Nr 31, 1859). Moniuszko po wysłuchaniu uwertury
do Tannhäusera powiedział: Tak, tak, muzyka wspaniała, orkiestracja imponująca.
Ale gdyby u nas ktoś napisał coś podobnego, to by go raczej wyśmiano za
pomysły harmoniczne, tak nowe i świeże, nam obce, za potęgę brzmienia, która
nawet w ogrodzie oszałamia. Ale to jest muzyk, ten Wagner, niech go kule biją.
Mimo uznania dla Wagnera Moniuszko nie czerpał inspiracji z jego twórczości,
jedynie w Parii są zauważalne pewne wpływy Lohengrina.
Szeroka publiczność poznała twórczość Wagnera nieco później niż muzycy.
Punktem wyjścia były inscenizacje jego oper w polskich teatrach. To właśnie
dramaty muzyczne zaczęły jako pierwsze funkcjonować w polskiej świadomości
kulturalnej i stały się przyczyną dalszego zainteresowania genialnym muzykiem.
Chciałbym pójść podobną drogą: inscenizacje - przekłady dzieł teoretycznych refleksje nad twórczością Wagnera - prace muzykologiczne poświęcone twórcy
Parsifala.
Pierwszą operą, z którą zapoznała się polska publiczność, był Tannhäuser
(oryginalna wersja językowa) wystawiony w Teatrze Skarbka we Lwowie w 1867 r.
Spektakl nie odniósł jednak powodzenia. Po kilkunastu latach ta sama scena
ponownie sięgnęła po Tannhäusera (1883 r.) - tym razem śpiewano w języku
polskim. W tym samym roku opera wystawiona została na scenie warszawskiej 29 kwietnia, dyrygował Józef Rzebiczka, partię tytułową wykonywał Franciszek
Cieślewicz, a Elżbietą była Bronisława Dowiakowska. Tannhäusera w tej
48
inscenizacji do końca lat 30. grano 103 razy. Lohengrina wystawiono po raz
pierwszy także we Lwowie. Premiera miała miejsce w 1877 r., a wzięło w niej
udział m.in. czterech wykonawców śpiewających po... włosku. W dwa lata później,
19 lipca 1879 r., włoski dyrygent Cesare Trombini zapoznał z Lohengrinem
publiczność warszawską. W roli tytułowej wystąpił Franciszek Cieślewicz, partię
Elzy kreowała Bronisława Dowiakowska, a Ortrudy - Anastazja Szczepkowska.
Warto wymienić kilka nazwisk śpiewaków występujących w kolejnych
przedstawieniach (do wybuchu I wojny światowej): Lohengrin - Jan Reszke,
Władysław Floriański, Aleksander Bandrowski, Ignacy Dygas, Stanisław
Gruszczyński; Elza - Elżbieta Rzebiczkowa, Salomea Kruszelnicka, Janina
Korolewicz, Helena Zboińska. Tekst opery przetłumaczył poeta Aureli Urbański.
Rok 1903 przyniósł premierę Walkirii w Operze Warszawskiej. 24 lutego pod
dyrekcją Vittorio Podestiego wystąpili: Brunhilda - Tomkiewicz, Zyglinda - Helena
Zboińska, Zygmunt - Aleksander Bandrowski. Juliusz Kaden-Bandrowski
interesująco opisuje, jak po entuzjastycznym przyjęciu recitalu w Filharmonii,
gdzie Aleksander Bandrowski śpiewał m.in. arie z oper Wagnera, zaproponowano
mu udział w premierze Walkirii (a przypomnijmy, że panował wtedy okres tzw.
włoski). Artysta wyraził zgodę, pod warunkiem jednak, że operę wystawi się po
polsku - śpiewak sam tłumaczył swoje arie. Zresztą do końca życia artysta
zajmował się tłumaczeniem librett, a nawet sam pisał teksty do oper - m. in. do
Bolesława Śmiałego Różyckiego i Starej Baśni Żeleńskiego. 8 maja 1908 r.
przyniósł kolejną operę wagnerowską na scenie warszawskiej, Latającego
Holendra (Holender - Zawiłowski, Senta - Korolewicz). W tym samym roku, 22
października wystawiono Śpiewaków Norymberskich (Walter - Dygas, Sachs Kiersnowski, Ewa - Mokrzycka). Opera we Lwowie miała w swoim repertuarze całą
Tetralogię: Walkiria - 1903 r.; Zygfryd - 1907 r. (było to prawykonanie polskie w
tłumaczeniu Aleksandra Bandrowskiego); Złoto Renu - 1910 r. (także pierwsze
wykonanie); Zmierzch bogów - 1911 r. W interesujących okolicznościach poznała
arcydzieła Wagnera publiczność krakowska. Otóż po upadku miejscowej opery
pojawiła się w 1879 r. na gościnnych występach Opera Lwowska. Dano wtedy 12
przedstawień pod kierownictwem Henryka Jareckiego. Od 1882 r. przyjeżdżała
regularnie przez 10 lat Operetka, zaś od 1895 r. zespoły Opery i Operetki. W
zespole występowali m. in. tak sławni śpiewacy jak Aleksander Bandrowski,
Salomea Kruszelnicka, Janina Korolewicz, Adam Didur, Helena Zboińska, Matylda
Lewicka. Zaprezentowano w Krakowie Lohengrina, Tannhäusera oraz Walkirię.
Krakowianie próbowali własnymi siłami zmierzyć się z Wagnerem, powstały w
1894 r. Teatr Letni Juliana Myszkowskiego zapowiadał premierę Lohengrina,
jednak przedsięwzięcie przerastało możliwości tego półamatorskiego teatru. Do
roku 1915, a więc do czasu powstania Opery Krakowskiej teatr z Lwowa gościł
każdego lata. Opera Tristan i Izolda została wystawiona po raz pierwszy w 1921 r.,
Parsifal w 1927 r., Rienzi po II wojnie światowej, zaś Boginki i Zakaz miłości nigdy
nie gościły na naszych scenach (zresztą te trzy ostatnie opery nie są grywane w
czasie festiwalu w Bayreuth). Fragmenty dzieł Wagnera prezentowano w
warszawskiej Filharmonii, począwszy od jej otwarcia w 1901 r. Natomiast 3 i 5
grudnia 1904 r. odbyło się na tej estradzie koncertowe wykonanie Parsifala.
Śpiewano po... francusku.
Z okazji wystawienia Tannhäusera we Lwowie w 1867 i 1883 r. zapewne
wydrukowano streszczenia opery, jednak do tekstów tych nie dotarłem. Istnieje
49
zaś niewielka broszura związana z premierą warszawską - Tannhaüser (sic!) i
turniej śpiewaków w Wartburgu. Opera w trzech aktach. Słowa i muzyka Ryszarda
Wagnera. Z niemieckiego przełożył pod muzykę Maksymiljan Radziszewski w
1882 R., Warszawa 1883. Dodać warto, że broszura ta zawiera niewielki wstęp
dotyczący postaci Wagnera. Następnie wyszło streszczenie treści tej opery w
popularnej serii Poradnik dla miłośników Oper ułatwiający zrozumienie treści
każdej opery, zebrał i ułożył M. Radziszewski. Seria ta składał się z niewielkich
książeczek zawierających treść spektakli operowych granych aktualnie w Teatrze
Wielkim. Broszura została wydana 1889 r., a już rok 1901 przyniósł wydanie
drugie. Z okazji warszawskiej premiery Lohengrina wydano rymowany przekład
libretta pióra L. Matuszyńskiego. Jak już wspomniałem, Opera Warszawska
wykonała tę operę w przekładzie Aurelego Urbańskiego - przekład Lohengrina
tego poety wydano we Lwowie w 1897 r., zapewne istnieje też wydanie
warszawskie towarzyszące premierze. Znany jest także przekład prozą wykonany
przez M. Poturaja, a wydany w Warszawie w roku 1900. W czasie I wojny
światowej scenie warszawskiej dyrektorowała Janina Korolewicz-Waydowa. Grano
wtedy nadal stare inscenizacje Walkirii, Latającego Holendra, Lohengrina i
Tannhäusera. Z tego okresu pochodzi rosyjskojęzyczny wyciąg tekstu Lohengrina.
Wydana we Lwowie w 1902 r. broszura przynosi dokonany przez Teodora
Mianowskiego przekład poetyckiego tekstu Latającego Holendra. W omawianej
już serii Poradnik dla miłośników... ukazało się też streszczenie Śpiewaków
norymberskich (ok. 1916 r.). Na początku wieku w Krakowie wybitny śpiewak
Aleksander Bandrowski wydał własnym sumptem swoje przekłady librett oper
wagnerowskich (Walkiria, Zygfryd, Śpiewacy norymberscy, Złoto Renu, Zmierzch
bogów, Tristan i Izolda). Poza przekładem Walkirii Bandrowskiego istnieją trzy
pobieżne streszczenia tej opery, a tylko jedno z nich (wydane w czasie I wojny za
pozwoleniem
cenzury
niemieckiej)
zawiera
przekład
głównych
arii.
Najciekawszym z omawianych librett jest wydany w Krakowie w 1906 r. Parsifal.
Tekst poetycki przełożył Leon Popławski, on też w całym tekście na marginesie
zaznaczył, jaki motyw muzyczny w danej chwili towarzyszy poezji. Są więc
zaznaczone motywy Kundry, Wieczerzy, Pokuty, Boleści, Klingsora, Graala,
Dzwonów, itd. Popławski zamieścił też obszerne zakończenie, gdzie przedstawił
wagnerowskie pojmowanie dramatu muzycznego, a także wyjaśnił, co to lub kto
to jest: Graal, Rycerze Graala, Włócznia, Amfortas, Parsifal, Kundry. Całość
uzupełnia wkładka nutowa z głównymi muzycznymi motywami opery. To właśnie
tym przekładem posłużono się kilka lat temu w czasie telewizyjnej emisji
Parsifala.
Do wybuchu I wojny światowej poza librettami wydano dwa przekłady dzieł
teoretycznych Ryszarda Wagnera. Staraniem Polskiego Towarzystwa Naukowego
wyszła we Lwowie Sztuka i rewolucja, przełożył i przedmową opatrzył J. Mesnil.
Także we Lwowie w 1907 r. ukazała się Opera i dramat w przekładzie Mariana
Dienstla, który także napisał wstęp. Wyszło też kilka przekładów dzieł obcych,
traktujących o twórczości Wagnera, rok 1896 przyniósł wydaną w Warszawie,
namiętnie napisaną biografię kompozytora pióra Catulle Mendesa. Autor
przekładu, A. Lange, wydał w 1902 r. maleńką broszurę - “katechizm
wagnerowski” - pod tytułem Ryszard Wagner i jego dramaty muzyczne. Podług
Catulle Mandesa streścił A. Lange. Także uznana książka Edwarda Schure Dramat
muzyczny. Ryszard Wagner. Jego twórczość i ideały doczekała się swego
50
tłumaczenia w 1904 r. (wyd. także w Warszawie). Stanisław Pieńkowski, posiadacz
praw autorskich do wszystkich dzieł Fryderyka Nietzchego, opublikował jego
Ryszarda Wagnera w Bayreuth.
Niezmiernie interesujące jest polskie piśmiennictwo dotyczące Ryszarda
Wagnera. Za Zdzisławem Jachimeckim można je podzielić na dwa okresy.
Pierwszy znajdował się pod przemożnym wpływem muzykologów-amatorów,
takich jak Franciszek Bylicki czy Walery Gostomski. Pierwszy z nich już w 1887 r.
w Krakowie wydał monografię pod tytułem Ryszard Wagner. Gostomski natomiast
w zbiorze swoich szkiców krytyczno-literackich zamieścił trzy studia poświęcone
twórczości genialnego kompozytora, pozostawiając jednak na uboczu sprawy
ściśle muzykologiczne. Sam przyznaje: Z góry wykluczam tu muzykę utworu
wagnerowskiego pozostawiając ocenę jej zawodowym znawcom, zajmę się
autorem “Pierścienia Nibelunga” li tylko, jako poetą dramatycznym, w tym
charakterze od dawna w całej Europie gorliwie badanym, a jedynie u nas mało
dotąd znanym i cenionym. Z wielkim przejęciem i zapałem pisali o Wagnerze
także Konstanty Skarżyński (Z Bayreuth 1882-1892. Parsifal. Tristan i Izolda.
Meistersingerzy, Kraków 1892) i Leon Piniński (“Parsifal” Wagnera po latach 30,
Lwów 1914). Zwraca uwagę interesująca pozycja O. M. Żukowskiego. Zebrał on
mianowicie Zdania i myśli o muzyce (Czerniowce 1902). W poszczególnych
rozdziałach poświęconych różnym aspektom muzyki obficie cytuje Ryszarda
Wagnera, a jemu samemu poświęca osobny rozdział, tłumacząc to w ten sposób:
Osobny rozdział traktuje o muzyce Wagnerowskiej, a to ze względu na
stanowisko, jakie zajął genialny ten mistrz w muzyce nowoczesnej. Drugi okres,
według Jachimeckiego, zapoczątkowali muzykolodzy “zawodowi”, z tytułami
akademickimi: Konrad Zawiłowski, Adolf Chybiński, Józef Reiss i Zdzisław
Jachimecki. Zwłaszcza ten ostatni oddał się badaniom nad twórczością Ryszarda
Wagnera bez reszty. Ukoronowaniem tej pracy były dwie monografie, wydana w
1911 r. we Lwowie oraz poszerzona, przerobiona wersja w Warszawie w 1922 r. W
każdym zdaniu napisanym przez Jachimeckiego widoczne jest bezgraniczne
uwielbienie i podziw dla wielkiego kompozytora.
Spróbujmy przyjrzeć się okresowi w dziejach kultury polskiej, którego dolną
cezurę stanowią lata 1880-1890, a górną - I wojna światowa. Lata te w naszej
kulturze to okres wielkiego przełomu, który zapoczątkował Młodą Polskę.
Głównym impulsem dla tego przełomu, dla ruchu modernistycznego był sprzeciw
wobec pozytywizmu wymagającego od sztuki służby dla dobra i postępu
społecznego. Zbieżność daty przełomu antypozytywistycznego i kształtowania się
Młodej Polski z okresem wystawiania dzieł Wagnera na polskich scenach i
ożywieniem
publicystyki
Wagnera
dotyczącej
nie
jest
przypadkowa.
Podstawowym powodem, który wywołał dyskusje nad Wagnerem jako
teoretykiem sztuki, była wzmożona recepcja myśli Nietzchego. Nietzche, w ślad
za Schopenhauerem, przypisywał muzyce rolę najważniejszą pośród wszelkich
odmian sztuki. Muzyka miała stać nie tylko o szczytu hierarchii sztuk, ale być
także wzorem dla literatury i poezji. Podziw dla Nietzchego nie mógł nie
pociągnąć za sobą zainteresowania Wagnerem. Stanisław Brzozowski bardzo
ubolewał z tego powodu: Jaka szkoda, jaka szkoda, że znał on i dał się uwieść tej
“dziewce” Wagnerowi. Źle z każdym, kogo nie boli wagneryanizm Nietzchego.
Nienawidzę Wagnerowskiej frazeologii. Jest to mój wróg osobisty. Wagner w życiu
polskiej moderny (mniejsza o to, czy jej przedstawiciele żywili pozytywny, czy
51
negatywny stosunek do jego twórczości) był postacią szalenie ważną i
powszechnie komentowaną. Zainteresowanie Wagnerem - teoretykiem musiało
powodować chęć zapoznania się z dorobkiem muzycznym kompozytora.
Modernistyczne dążenia do równoległego rozwoju wszelkich dziedzin sztuki
doskonale odpowiada wagnerowskiej koncepcji Gesamtkunstwerku. Dzieła
Wagnera mogły więc być w oczach modernistów przykładem koncepcji
wcielonych w czyn. Przełom wieków to także okres renesansu zainteresowań
średniowieczem, nie bez znaczenia jest więc średniowieczna tematyka Parsifala
dla odbioru tej opery.
Pod koniec XIX wieku, gdy festiwale w Bayreuth zdobywają popularność,
modne stają się pielgrzymki do tego miejsca. Przykładem takiego
zainteresowania niech będzie szkic Gostomskiego Teatr w Bayreuth i jego
znaczenie. Autor pisze: czymże więc pociągają ich owe uroczystości sceniczne,
tak sprzeczne z ich naturą istotną i dla odmiennej zupełnie przeznaczone
publiczności? Wyjaśnienie tej zagadki zawiera się w jednym słowie - moda.
Muzyka Wagnera w Europie staje się tak znana, że aż popularna, wręcz
mieszczańska. Jachimecki pełen rozgoryczenia pisze: Przecież Wagner jest dziś
kompozytorem kołtunów.
Zestawienie piśmiennictwa dotyczącego Wagnera budzi jeszcze jedna
refleksję: żadnemu innemu kompozytorowi krytyka polska nie poświęciła tylu
prac naukowych i publicystycznych. Do okresu międzywojennego nie ukazała się
żadna praca (poza niewielkimi artykulikami) dotycząca Belliniego. Królującego na
polskich scenach Verdiego dotyczy tylko jedna skromna broszura Marii
Paruszewskiej Rocznica Verdiego we Włoszech, Poznań 1913 (29 stron). W roku
1886 tajemniczy M.K. opublikował Krótki życiorys Offenbacha (Warszawa). I to
wszystko!
Wzmożonej refleksji muzykologicznej czy teoretycznej nie towarzyszyły niestety
zbyt częste wykonania muzyki Wagnera. Na polskich scenach przeważał repertuar
włoski. Charakterystycznym jest fragment artykułu A. Chybińskiego: Prawdziwie
interesującym wypadkiem tego sezonu muzycznego w Krakowie jest koncert
orkiestry filharmonii lwowskiej i wykonanie symfonii Czajkowskiego i Dworzaka
oraz poematu symfonicznego Zdeńka Fibicha pod tytułem “Wieczorem”. Poza
tym prawie nic! Bo tych kilkunastu śpiewaków i śpiewaczek (przeważnie włoskich
) nie może nadać tonu ruchowi muzycznemu i odjąć Krakowowi nazwę
“prowincji”. Na intelekt nie mogą już działać wyszarzałe Cavallerie, Fausty,
Traviaty nadające się z biegiem historycznych okoliczności do teatru ludowego,
mogące dla ludzi pragnących estetycznych wrażeń być tylko dodatkiem, nie
istotą rzeczy. Skandalem można nazwać, że prócz popularnych wstępów do
“Lohengrina” i “Tannhäusera” nie słyszeliśmy prawie nic Wagnera. Opery
Wagnera czekały po kilkadziesiąt lat na polską premierę, podczas gdy np.
Traviata została wystawiona trzy lata po prapremierze, Norma po pięciu,
Cyganeria i Makbet pod dwóch, nawet mało popularna opera Belliniego Capuleti
e Montecchi czekała na polskie wykonanie tylko lat 17. Znamienne, że są to opery
włoskie. Fidelio Beethovena czekał na polska premierę 114 lat. Na marginesie
warto zwrócić uwagę na to, że opery Wagnera wystawiane były właściwie bez
pomocy obcych śpiewaków. Znamy wielu świetnych śpiewaków i śpiewaczek,
którzy nie tylko umożliwili polskiej publiczności zapoznanie się z twórczością
52
Wagnera, lecz także uświetniali przedstawienia w prestiżowych teatrach świata.
Bracia Reszke śpiewali w Met i Paryżu, a Adam Didur w mediolańskiej La Scali.
Z uznaniem czy wręcz entuzjazmem mówili o dziele Wagnera
kompozytorzy - przedstawiciele Młodej Polski: Ludomir Różycki, Mieczysław
Karłowicz oraz Karol Szymanowski, który uważał, że Śmierć Izoldy jest
najpiękniejszą muzyką na świecie. Nowatorska twórczość Wagnera spotkała się
jednak z zarzutami o niezrozumiałość (np. Franciszek Bylicki, Ryszard Wagner,
1886 r.), ale podobne zarzuty ze strony “filistrów” padały pod adresem polskich
kompozytorów początku XX wieku. Epitetem “modernistyczny” operowano
zawsze, gdy chodziło o wytknięcie wybujałości technicznych, ekscentrycznych
poszukiwań, drażniących dysonansów - tego wszystkiego, co łamało tradycyjne,
zaakceptowane kanony muzycznego piękna. Myślę jednak, że reprezentatywna
dla profesjonalnego środowiska muzycznego w Polsce jest wypowiedź Henryka
Opieńskiego wygłoszona w 1912 r.: (...) proszę sobie wyobrazić stanowisko, nie
tylko muzyczne, lecz ogólno-artystyczne Niemiec w XIX wieku bez twórcy
“Parsifala” i bez wszystkich dzieł jego. Bo przewaga i dostojeństwo takich
arcydzieł natchnienia, jak Lohengrin, Trystan lub Śpiewacy Norymberscy - są dla
Niemiec skarbem narodowym, ważniejszym w znaczeniu i trwałości niż...
pancerniki wojenne.
Warto zauważyć, że polskie badania muzykologiczne nad twórczością
Ryszarda Wagnera nigdy nie były już tak intensywne, jak w omawianym okresie.
Krzysztof Skwierczyński
http://www.trubadur.pl/Biul_09/Dzielo.html
Edward Leszczyński (1880-1921)
„Turniej śpiewaków” z tomu Ballady i pieśni
I
Pędził za sławą tyle lat
w swojej i obcej ziemicy,
obieżył z lutnią cały świat
Pędzisław z Krastolicy.
Siebie jednego panem znał,
lutnię jedyną królewnę,
Amora więzy zdradne rwał,
wsłuchany w struny jej śpiewne.
Wielbił go Hiszpan, Niemiec, giaur
i skaldów topniały lody,
gdy szedł w zielony zdobny laur
53
w zwycięskie pieśni zawody.
Daleko zaszedł z lutnią swą,
bo aż na Wzgórze Wenery klasyczne imię zdobi ją,
a romantyczne maniery.
Ciało jej zawsze pełne żądz,
miłości wieczysty gajzer,
w jej to objęciach, los swój klnąc,
miotał się kiedyś Tannhauser.
Od wieków cześć jej boska trwa,
lecz powiem tak między nami,
że znam tę blagę, którą ta
oszustka ród ludzki mami.
Pędzisław czuł, że w sprawie tej
nie wszystko było w porządku zobaczył Wenus, uległ jej
w miłości cichym zakątku.
Drażniącym śmiechem brzmiał jej głos,
gdy ujrzał ją po raz pierwszy;
złotopłomienny lśnił się włos
jak połysk najdroższych wierszy.
Czarów jej boskich słodka moc
ścierała śniedź dawnych smutków,
Pędzisław u niej całą noc
na sobie doznał jej skutków.
Został noc jedną, głosi wieść,
w drugą zapomniał wyjechać,
z tej samej racji przez lat sześć
wyjazdu musiał poniechać.
I przez lat sześć nie zabrzmiał śpiew
ni lutnia złota nie grała,
t za to grała wrząca krew
wiecznie płomienny hymn ciała.
Krynica natchnień szybko schła
jak kropla wrząca w kociołku
i strzegła potęg sfora zła
Złocistej lutni na kołku.
Aż raz Pędzisław - zdarzył los gdy błądził samotny w kniei,
54
usłyszał z bliska dźwięczny głos,
śpiew brzmiał jak hymn nadziei.
Samotny śpiewak ścieżką szedł,
jeden z wędrownych tych ptaków "Gdzie idziesz?" - "W dal, za góry, het!
idę na turniej śpiewaków".
Ręką przed siebie wskazał tam,
Poszedł i znikł w oddali.
Pędzisław został w lesie sam,
coś mu się w sercu żali.
Coś woła go do pól, do hal,
które śpiewając mijał,
do chat, do gospod woła żal,
do wina, które spijał.
Do miast, turniejów, wielkich sal,
do władztwa nad sercami coś woła go, coś rwie się w dal,
coś z oczu błyska skrami.
I szybko wzwyż, pod góry szczyt
w podziemny gmach się wdziera,
a przed nim wnet, jak młody świt,
stanęła cudna Wenera.
Przewonny czar owiał go znów,
tchnący z jej ciała nagiego "O Pędzisławie! szybko mów,
co ci się stało tam złego?
Twarz ci się mieni, marszczysz brew,
- lęk przeczuć męczy mi ducha czyli cię uwiódł elfów śpiew,
czy ukąsiła zła mucha?"
"Ani mię uwiódł elfów głos,
ni mucha zła na mnie siadła,
tylko mię precz stąd woła los,
przeszłości nęcą widziadła.
Nęci mnie laurów świeży liść,
gdzie tłum rycernych szyszaków oddaj mi lutnię, muszę iść
jutro na turniej śpiewaków".
"Dość, Pędzisławie! Idź, gdzie chcesz
55
- tłumaczysz się bałamutnie nie wstrzymam ja cię, a więc śpiesz,
ale pożegnaj swą lutnię.
Zostanie ona u mnie już,
to niecne buntu narzędzie,
aż ją pokryje wieków kurz,
siedmiokroć pająk oprzędzie.
Tu, na tym progu, śpiew twój zmarł
i w piersi twej się nie zbudzi,
znaj moich potęg władny czar,
nie oprze mu się nikt z ludzi.
Teraz i łaskę moją znaj oto miast wstążki okrawka
masz tu mój grzebień, na nim graj,
w sam raz dla ciebie zabawka".
Wyjęła grzebień, mówiąc tak,
złocisty włos zaszeleścił,
Pędzisław wziął szyderstwa znak,
pod płaszcz na piersi umieścił,
Bez słowa wziął, za progiem znikł,
wiedziony gwiazdą swych losów jeszcze go długo ścigał syk
wężowych splotów jej włosów.
II
W zamkowej sali zgiełk i szum,
chwieją się kity szyszaków,
rycerzy zewsząd zasiadł tłum
podziwiać turniej śpiewaków.
Różanowdzięczny powab dam
stalową męskość okraszał,
przed dworem księcia herold tam
śpiewaków imię ogłaszał.
Śpiewaków sześciu stało w rząd
z swojej i obcej ziemicy,
bez lutni jeden - co zacz? skąd?
- Pędzisław z Krasostolicy.
Pędzisław stał, lecz jakby w śnie,
jak w zaklęć kolisku zdradnym,
i patrzył w tłum, lecz oczy w mgle,
56
w chaosie toną bezładnym.
Nie widział nic, nie słyszał nic,
Choć sala brzmiała do szczytu,
choć śpiew po śpiewie wiele lic
zrumienił krasą zachwytu.
Aż naraz drgnął, wskazują nań,
do śpiewu herold go wzywa Kołuje świat, wir blasków, drgań,
pierś więzi niemoc straszliwa,
-Gdzie lutnia? gdzie?... I jakby śniąc,
z grzebieniem rękę wyciąga,
i śmiechem tłum wybucha drwiąc,
palcem mu w oczy urąga.
Wskazują nań, wołają nań:
"Wprost z babskiej wyszedł alkowy!"
A jemu niemoc więzi krtań
i łuna bije do głowy.
I widzi jasno żywot swój,
tak, jasno widzi, już nie śni i jakby w wielki iść miał bój,
westchnął do boga swej pieśni:
"Usłysz mię, Panie! Ducha głąb
aż do dna tobie otworzę,
harmonii łaską ku mnie zstąp,
błagam cię w serca pokorze.
Który w śpiewaków sercach masz
tron twój i harfy anielskie znasz moją niemoc, grzech mój znasz,
zdejm ze mnie więzy diabelskie!
Lutni swej nie mam, lecz twa moc,
co zechce, w ręku swym trzyma l jak z Dawidowych ongi proc
rzuciła kamień w olbrzyma.
Z grzebienia tego dobądź ton
i z piersi mojej zamarłej
i spraw, by z wszystkich nieba stron
Serafy twoje mnie wsparły!"
I cały w jeden spłonął żar,
uderzył w grzebień złocisty 57
drgnęli słuchacze - dziw i czar:
dźwięk zabrzmiał silny i czysty.
Słyszeli wszyscy - mocny Bóg! grzebień jak lutnia rozbrzmiewa,
a śpiewak czar szatański zmógł,
pieśń mocy płomienną śpiewa.
Słuchają wszyscy - płynie śpiew,
harmonie dźwięków mu wtórzą,
kołuje domem, drży jak wiew,
pod stropem niesie się burzą.
Rośnie w potęgę, brzmi jak dzwon,
zniszczenia grozą przeraża,
wzbił się nad życie i nad zgon,
prawem jest sobie, co stwarza.
I naraz przebrzmiał, jakby w toń
śmiertelnej ciszy stłumiony. Lecz cóż to? Śpiewak schylił skroń,
bladość na twarzy zmienionej.
"Zwycięstwo! chwała!" - krzyczą doń,
lecz już tym głosom daleki,
grzebieniem martwą ściskał dłoń
na piersi niemej na wieki.
Między śpiewaków zmarłą brać,
w progi niebieskiej świetlicy,
tam na grzebieniu poszedł grać
Pędzisław z Krasostolicy.
http://mitencyklopedia.w.interia.pl/leszczynski_turniej.html
58

Podobne dokumenty