Zaorany Poniedziałek

Transkrypt

Zaorany Poniedziałek
Motodiably
Zaorany Poniedziałek
Autor: Motodiabel
02.03.2006.
Podczas wielkosobotniego latania ekipa umówiła się na lany poniedziałek na latanie. Tak wiec mielśmy się
spotkac o 13. Gdy przybyłem na miejsce był tylko Damian na 125 xl, i dziki piknik KTM`a (5 crosoowek z
tego 4 setki latające w trójkącie o boku jakieś 60 metrów w suchym piasku , wzbiajac w powietrze tony
pyłu), oraz spokojny piknik paru endurowców którzy to znaleźli sobie idealne miejsce w srodku burzy
piaskowej.
Kontrolny telefon i wieści : Diabel i Adrian już lecą i zaraz będą. Szybko sprawdziłem tor i okazało się ze
nie jest za fajnie. Sucho , nieprzyczepnie, ślisko i bardzo pyliście. Ale za to pogoda super. No i z tego
powodu gdy zaraz zjawili się chłopaki więcej czasu leżeliśmy sobie opalając się niż jeżdżąc.W miedzy
czasie odwiedzili nas: Miron, Mleko z kolegami i koleżanką RollAdą , oraz Banan. Popatrzyliśmy jeszcze
chwile na chłopaków na crosoowkach sukcewynie produkujących w ich okolicy sztuczną burzę piaskową.
Była także micro projekcja na kamerze Mi(k)rona jak to jeździł na snowboardzie w snowparku i robił back
flipy oraz grindy bez koszulki (jak hardcore to hardcore (nagi tors w -10 celsjusza i backflip(100 %
hardcore))). Tak leżąc i delektując się leniwą atmosferą świąt nagle budzi się w naszych myślach dojrzała
i jakże słuszna decyzja ý jedziemy do lasu na wyczieczkę. Niestety Damian oznajmia ze nie ma zupy i nie
jedzie. Jeszcze ostatnie rozważania o kierunku i trasie. Gdy te niczym nie owocują postanawiamy że
jedziemy przed siebie. No i poszli.
Na początek przcinka pod linią wysokiego napiecia po tonach drewna startych na wióry i większe gałęzie
, bardzo dziwne przeżycie gdyż nie było widać ziemi tylko wióry i gałęzie a ja po przykrym dośiwadczeniu
jak w tamtym sezonie rozpękł mi się kieł po spotkaniu z gałęzią nie lubię tego rodzaju przeszkody
terenowej i miałem okazje się z nią oswoić i to nawet bardzo. Dalej pare przecinek , Pilchowo, Puszcza
Wkrzańska, Gubałowka czyli standardowo. Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie na szczycie malowniczej
górki. Przecięliśmy parę strumyków i wąwozów i na jednym z nich krótki postój gdyż Diabeł jak mówi
sama ksywa znalazł cos bardzo demonicznego czyli szkielet dzika zjedzony do suchej kości oprócz jednej
racicy, Adrianowi zgasł motor i nie mógł go odpalić a ja mi koń upadł prosto na spróchniały korzeń.
Wróciliśmy na wołczkowo gdzie jeszcze coś się działo a słońce chyliło swe czoło ku zachodowi. W takiej
pięknej scenerii rozstaliśmy się z Adrianem i polecieliśmy do Diabła. Na koniec tradycjna wymiana wrażeń
na Diabła podwórku i do domu.
Było fajnie dość sielankowo na początku i dość intensywnie w lesie. Żałuje tylko że nie było duszy
towarzystwa Wrony Wąskiego którego Yz`a czekała na lagi.
Na koniec ostrzeżenie , Diabeł czai się na tereny koło Gubałówki gdzie jest dużo spacerowiczów. Więc
ten apel kieruje do każdego kto znajdzie się w tamtej okolicy, Jeśli usłyszysz jakies dziwne, głośne
mechaniczne dzwięki zbliżające się w twoja strone szybko uciekaj z drogi a najlepiej wskakuj na drzewo,
bo możemy także lecieć środkiem lasu. Co złego to nie Motodiably.
Dajmon Galeria zdjęć
http://www.motodiably.com
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 13:54

Podobne dokumenty