Nie rzucaj słów na wiatr!!!

Transkrypt

Nie rzucaj słów na wiatr!!!
Tydzień w magicznej Dolinie
Charlotty
Staram się żyć powoli, chociaż jak każdy z nas żyjący w dzisiejszym świecie,
czasami pędzę…Nauczyłam się szanować każdą minutę życia. Posiadanie rodziny i
bycie mamą, to największe wyzwanie jakie postawiło mi życie. Na szczęście
rodzinne każdego dnia trzeba pracować. Jak napisał Stephen Covey w “Siedmiu
nawykach szczęśliwej rodziny“, “Szczęśliwa rodzina, to nie jest coś, co
przychodzi samo. Stworzenie jej wymaga wykrzesania z siebie najgłębszych
pokładów energii, talentu, pragnienia, wizji i determinacji. Sprawy, które są
dla Ciebie naprawdę ważne, wymagają czasu, przemyślenia, planowania i ustalania
priorytetów. Trzeba nad nimi pracować i nie żałowac poświęceń, trzeba ich
pragnąć i płacić za to niezbędną cenę”.
Staram się dbać o moją rodzinę najlepiej jak umiem. To wartość jaką w
dzisiejszych czasach każdy człowiek powinien szanować. Dlatego też szukając
miejsca, w którym moglibyśmy spędzić tydzień sami ze sobą, po wielu rozmowach i
negocjacjach zdecydowaliśmy się na Dolinę Charlotty.
Jest to miejsce przepiękne, malownicze i położone z dala od kurzu miejskich
szos, kilka kilometrów od przepięknych bałtyckich plaż nadmorskiego kurortu
Ustki. Tutaj czas się zatrzymuje. Otoczenie bajecznie zielonej natury daje
ogromną ilość energii, i chęci do rodzinnych rozmów, oraz refleksji dotyczących
życia. Spacery po okolicy dostarczają niezapomnianych wrażeń a bogactwo atrakcji
przypada do gustu starszym i młodszym.
Wycieczka do Zoo była dla nas wyzwaniem z uwagi na fakt, że nasza córeczka
niekoniecznie miała chęć na podziwiania wielu gatunków zwierząt, z różnych
regionów świata. Zupełnie nie zrobiły na niej wrażenia antylopy, daniele czy
pawie…jednak zdecydowanie do gustu przypadły jej żubry i.. zwyczajny osiołek
To były jedyne chwile podczas których, nasza młodsza ratorośl nie darła się
w niebogłosy i nie zwracała na siebie uwagi przechodniów
My jako rodzice
podczas tej wycieczki wsparliśmy się na wyżyny naszej cierpliwości, i
osiągneliśmy absolutne apogeum spokoju, jakie można było osiągnąć. Najbardziej
zrelaksowany i wyciszony podczas tej wprawy, bezdysksyjnie był nasz synek Remik
.
W takich chwilach uczymy się siebie, doceniamy obecność drugiej osoby. Kiedy
jedno z nas ma już dość, drugie przejmuje ster i ciągnie wóz dalej…Niewątpliwie
byliśmy
dzielni.
Padło
nawet
stwierdzenie,
że
przecież
nie
możemy
alienować własnego dziecka tylko za to, że na chwilę obecną tak odbiera
świat. Przeżyliśmy, było fajnie i…mamy wspomnienia, które z pewnością w
przyszłości wywołają uśmiech na naszych twarzach
.
Na terenie zoo znajduje się “Kraina Bajek” – przypomniała mi ona o moim własnym
dzieciństwie.
Wychowałam
się
na
tradycyjnych
bajkach
takich
jak Czerwony Kapturek, Calineczka, Królewna Śnieżka, Kot w Butach czy Jaś i
Małgosia…
Przez chwilę poczułam się jak dziecko, śmiejąc się na widok własnego
odbicia w krzywym zwierciadle. Patrzenie na radość mojego syna dało mi spokój i
poczucie, że to jedna z tych chwil, którą warto w sobie zachować i przypominać
sobie w trudniejszych momentach. Mój syn od kiedy się urodził posiada
niesamowitą zdolność wprowadzania mnie w stan totalnego spokoju…bije od niego
opanowanie i czyste dobro, którego każdego dnia od niego się uczę…
Wyprawa do fokarium była spokojniejsza. Zawsze fascynujował mnie kontakt
człowieka ze zwierzęciem. Ta nić porozumienia elekrtyzuje wręcz i przenosi się
na widza…było magicznie. Lili było gorąco, Remik był zachwycony, mój mąż
dotrzymał towarzystwa córce, a ja synkowi. Wszystko się udało
Generalnie jestem osobą, która nie lubi narzekać. Podobało mi się wszystko.
Najbardziej fakt, że na tydzień zapomnieliśmy o codziennych obowiązkach.
Naładawaliśmy baterie i nacieszyliśmy się sobą. Pierwszeństwo w moim życiu
zawsze będzie miała rodzina i dzieci…Inwestuję czas i energię w ten mój mały
wielki świat, bo święcie wierzę, że to co dam dzisiaj zaprocentuje na
przyszłość. Nagrody jakie otrzymuję za angażowanie się w sprawy rodzinne, mają
niemal wyłącznie charakter wewnętrzny. Nikt mi przecież za to nie płaci, ani nie
zyskuję prestiżowej pozycji. Nikt mi też nie kibicuje, kiedy gram rolę rodzica,
jednak mimo wszystko zdecydowałam się na takie właśnie życie…Dziękuję Bogu
każdego dnia, że ze spokojem mogę je wieść, patrząc jak pięknie rosną dzieci,
stając się odzwierciedleniem nas samych.
Pobyt w Dolinie Charlotty był okazją do większej swobody w zaplanowaniu dnia…
Piękne chwile zdarzały się na każdym kroku. Codzienny trening bez pośpiechu
kończyłam wyciszajacym rozciąganiem przy otwartym oknie, przez które słychać
było odgłosy przyrody.
Kiedy nasi mężczyźni szaleli w Parki Linowym, Lilianna smacznie spała
a ja…czytałam fantastyczną powieść, o której oczywiście niebawem także Wam
napiszę.
Nie byłabym sobą, gdybym nie pochwaliła tamtejszej kuchni…smaki przepysznych
potraw rozpieszczały nas do granic możliwości. Oczywiście nie odmawiałam sobie
niczego…Uważam, że w czasie wolnym od codzienności, trzeba sobie pozwolić na
totalny luz bez wyrzutów sumienia. Każdego dnia była pyszna kawa z mlekiem w
towarzystwie szarlotek, serników i przeróżnego rodzaju galaretek, które wprost
kocham za lekkość, i wyrazistość smaku.
Marzę o tym, aby chwile spędzone z rodziną z dala od domu stały się naszą
tradycją. Żebyśmy zawsze mogli sobie na nie pozwolić i abyśmy stworzyli w
sercach naszych dzieci obrazy przepełnione miłością. Człowiek który idzie przez
życie niosąc miłość, jest po prostu piękny…o takie piękno dla naszych dzieci się
modlę.
Ciągłe uprzejme i staranne robienie wielu drobnych rzeczy z rodziną, wcale nie
było rzeczą drobną. Uważam, że wróciliśmy bogatsi o całe mnóstwo wielkich
doświadczeń, podczas których nauczyliśmy się siebie jeszcze więcej. Dolina
Charlotty to miejsce przepełnione spokojem, do którego warto pojechać.
W sercu Doliny Charlotty czas się na chwilę zatrzymał, jednak w naszym domu
ciągle kiełkowało życie, które zachwyciło i zadziwiło mnie swoim pięknem po
powrocie
Cudownie jest mieć dokąd wracać. Dom, to nasze miejsce na ziemii, które dzień po
dniu wspólnie tworzymy, czasami lepiej, czasami gorzej, ale …RAZEM!!! to
najważniejsze
Ania
.