Adam Mazur Jestem z Polski O fotografiach Wojtka

Transkrypt

Adam Mazur Jestem z Polski O fotografiach Wojtka
Adam Mazur
Jestem z Polski
O fotografiach Wojtka Wieteski
Jakiż to wstyd nie pozwala nam przyznać się do siebie, ta mania trzymania fasonu! Nadrabiania miną. Polak, który potrafi przyznać się, natychmiast, staje się Europejczykiem i wysokiej
klasy. Polak, który usiłuje wykazać się przed zagranicą, który się wstydzi jakby dzisiejszy, czy
wczorajszy marazm był jego wyłączną winą, utożsamia się ze swoją nędzą. Kto zrzuci z siebie
łachmany staje się suwerennie nagi; kto się wstydzi i chowa pod krzesło wystrzępione nogawki zasłaniając jednocześnie ręką dziury marynarki, jest nędzarzem. Ten nasz wieczysty wstyd!
Ta słabość!
Witold Gombrowicz, Dziennik 1961-1969
Polskę fotografuję od 1986 roku. Te fotografie czekają na swój moment. Polska to dla mnie
ważny temat, potrzebuję więcej czasu. A wyjeżdżam między innymi po to, by wrócić i żeby mieć
nową perspektywę.
Wojtek Wieteska w rozmowie z Agatą Passent, „Między nami”
1. Od, do
Prezentowana w czerwcu 2013 roku w Atlasie Sztuki wystawa Wojtka Wieteski pt. Jestem
z Polski to polifoniczna całość, która składa się z podzielonych na sekwencje zdjęć wykonanych
w latach 1986-2013. Wojtek Wieteska (ur. 1964), jeden z najwybitniejszych współczesnych
fotografów przedstawia subiektywną wizję intensywnych przemian zachodzących nie tylko
w polityce, ekonomii i kulturze, lecz w najbardziej interesującej dla artysty warstwie wizualnej. Ikoniczne kadry, z których Wieteska jest znany, przenikają się na wystawie z materiałem
archiwalnym pokazywanym po raz pierwszy oraz całą serią wielkoformatowych zdjęć przygotowanych specjalnie na potrzeby ekspozycji w Atlasie Sztuki. Monumentalna i retrospektywna
zarazem wystawa Wieteski pozwala zobaczyć w innym świetle twórcę do tej pory kojarzonego
ze zdjęciami wykonywanymi między Dzikim Zachodem i Dalekim Wschodem.
Pokazywana w 1999 roku wystawa Far West była efektem fotograficznej eksploracji południowo-zachodniej części Stanów Zjednoczonych, której mit w historii fotografii tworzyli zarówno amerykańscy twórcy klasy Ansela Adamsa czy Richarda Avedona, jak i przyjezdni Europejczycy spośród których najbardziej znani to Robert Frank i Jean Baudrillard. Czarno-białe zdjęcia
Wieteski mierzą się z tą tradycją, wskazują na fikcyjny, filmowy wizerunek Ameryki. W swoich
wczesnych amerykańskich zdjęciach artysta w ciekawy sposób łączy wiedzę historyka sztuki
po paryskiej Sorbonie i umiejętności operatora po łódzkiej Filmówce. W roku 2000 Wieteska
ugruntował swoją pozycję w fotograficznym świecie cyklem zdjęć Tokio wystawianym m.in.
w krakowskim Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. Poszczególne zdjęcia – jak i całą
fotograficzną serię – cechuje oszczędna forma, tonalna gra czerni i bieli, która ostatecznie daje
niezwykle poetycki efekt przypominający wizualne haiku. Kolejnym ważnym etapem w rozwoju Wieteski była wystawa N.Y.C. #02 prezentowana w 2003 roku w CSW Zamek Ujazdowski poświęcona w całości Nowemu Jorkowi. Kolorowe zdjęcia wykonane na ulicach metropolii
w oczywisty sposób kontrastują z czarno-białym cyklem Far West i wchodzą w dialog z tradycją
amerykańskiej street-photography. Mistrzowsko zakomponowane kadry wydają się wykonane
jakby od niechcenia, przypadkowo. Wieteska w twórczy sposób dokonuje syntezy filozofii fotograficznej Henri Cartier-Bressona (decydujący moment) i łączy ją z utrwalaniem nieznaczących chwil – typowym dla twórców amerykańskich takich jak William Eggleston czy Garry
Winogrand. W roku 2010 Wieteska pokazał w warszawskiej Yours Gallery szeroki wybór barwnych zdjęć wykonanych w Tokio, domykając tym samym istotny rozdział swojej twórczości
2
(Flights 91_08). Zainteresowania Stanami Zjednoczonymi i Japonią nie można traktować jako
formy artystycznego eskapizmu. Wojciech Wieteska niejednokrotnie dawał wyraz zainteresowaniu miejscem, w którym żyje. Tak było przy okazji wystawy i książki Stacja Warszawa (2006)
poświęconych stolicy Polski, projektu Szeroki krąg (2010), ale tak również można odczytywać
współudział w tworzeniu niezwykle nośnych kampanii społecznych (w tym dla: Ministerstwa
Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Bohaterowie naszej wolności, Warszawskiego Hospicjum
dla Dzieci, Polskiej Akcji Humanitarnej na Litwie) czy zaangażowanie artysty w lokalną i bieżącą
politykę. O publicystycznym nerwie fotografa świadczą serie zdjęć tworzonych przy okazji
protestu pielęgniarek pod kancelarią premiera (Protest, 2007) czy podczas żałoby narodowej
po katastrofie lotniczej w Smoleńsku (Żałoba Narodowa, 2010). W ostatnich latach Wieteska
pracował nad archiwum, mniej związanych z sytuacją bieżącą, zdjęć z Polski, którą fotografuje
od drugiej połowy lat 80. po dziś dzień. Właśnie te fotografie składają się na wystawę Jestem
z Polski otwieraną w Atlasie Sztuki. Jestem z Polski dopełnia wizerunek Wieteski jako fotografa
nie tylko odległych metropolii, lecz równie wnikliwego obserwatora otaczającej go na co dzień
rzeczywistości.
Osobnym rozdziałem w życiorysie Wieteski jest twórczość reżysersko-operatorska, a także
działalność komercyjna w reklamie i prasie.
2. Tak, jestem z Polski
Zawarta w tytule wystawy deklaracja wydaje się tyleż oczywista, co trudna do zaakceptowania, ba! nawet bezczelna. Oczywista, bo Wojtek Wieteska jest z Polski i podobnie jak ponad
czterdzieści milionów ludzi rozsianych po świecie może o sobie tak śmiało powiedzieć. Nic
w tym dziwnego. Mógłby być z Niemiec, Francji, Burundi czy Chin. Jest z Polski. Polskość jest
jednak problemem, domaga się wyznania, niczym wstydliwa nieco prawda („I am from Poland”
– angielskie tłumaczenie, co ciekawe, gubi wpisaną w polszczyznę mieszankę poczucia obciachu i dumy). Bowiem w byciu Polakiem, Polką nie ma nic neutralnego, tylko emocje i tylko
skrajne – miłość i nienawiść. Fotografia emocje sublimuje, buduje dystans do rzeczywistości,
pozwala ją inaczej zobaczyć, poznać, a niekiedy i lepiej zrozumieć.
Fotografie z końca komunizmu i początku kapitalizmu, fotografie przełomu tysiącleci pokazują kraj zwyczajny (na ogół) i absurdalny (chwilami). Albo inaczej. Fotografie przełomu epok
dokumentują proces „normalizacji”, „europeizacji”, „westernizacji”. Tyle że w takiej perspektywie PRL byłby przykładem aberracji i orientalizacji. A nie jest. Może właśnie stawką jest sfotografowanie tego stanu rozdarcia, bycia pomiędzy? Stanu wyjątkowego i nienormalnego gdzie
indziej, a w Polsce jak najbardziej na miejscu.
Wieteska jest stąd, ale – jak sam mówi – wciąż wyjeżdża, by lepiej widzieć. Perspektywa przez
niego przyjęta przypomina ogląd przebywającego na misji etnografa lub po prostu przybysza
z innej planety. Wieteska obserwuje, syntetyzuje, alegoryzuje. Widzi na nowo, widzi olśniewająco i świeżo. Nie opowiada ckliwych bajek. Ale też nie ocenia. Nie ma tak, że jedni są źli, drudzy
dobrzy, że są postkomuniści i postopozycjoniści, tylko fotografia czarno-biała stopniowo staje
się barwna. Tak jak rzeczywistość. Co jest lepsze? Kolor i banalny nadmiar? Czy niedobór i szlachetna rozpiętość tonalna prowadząca od czerni do bieli (po polsku: od czerwieni do bieli)?
Wieteski nie interesuje bieżąca polityka. Nie ma tu Okrągłego Stołu, wejścia do NATO czy Unii
Europejskiej, choć te daty uwzględnia zaproponowana przez artystę chronologia. Na zdjęciach
Wieteski widać za to efekty decyzji politycznych. Polityka jest tu wpisana w kulturę materialną,
zmienne obyczaje, ledwo dostrzegalne gesty, slogany i etykiety. Polityka to życie prywatne, to
życie ulicy. W mniejszym stopniu wymyślone i zainscenizowane zdjęcia naj-nowsze składające
3
się na swego rodzaju kodę dla całości tego polifonicznego utworu.
Wieteska mierzy się z polskością, ale też z polską fotografią. Przywoływane w rysie biograficznym nazwiska gigantów fotografii amerykańskiej czy francuskiej wypada zamienić na rodzimych klasyków. Czym Wieteska tu się wyróżnia? Do czego krytycznie, a do czego afirmatywnie
odnosi?
W porównaniu z Witoldem Krassowskim Wieteska wydaje się dużo bardziej skoncentrowany
na rzeczach, nie tylko na ludziach, którzy zaludniają gęsto Powidoki z Polski. Krassowski jest
naturalistyczny, bywa szyderczy. Krassowski z rozmachem i dosłownie opowiada o polityce,
o upadku PGR-ów, o kolejnych wyborach do Sejmu i wyborach Miss Polonia. Wieteski taka
doraźność pracującego na zlecenie fotoreportera nie interesuje. Jestem z Polski jest projektem
życiowym Wieteski, a nie serią projektów tematycznych do publikacji w tygodnikach, a później
ewentualnie w książce. Z Krassowskim Wieteskę łączy natomiast fascynacja decydującym momentem, intensywnością ulicy, życiem codziennym. Tu również dodać można kolejnego mistrza
szybkiej niczym 1/250 sekundy obserwacji jakim jest Bogdan Dziworski. Dziworskiego przywołuje często sam Wieteska – jako giganta dokumentu filmowego, ale także fotografii, zwłaszcza
tak trudnej jak zdjęcia dzieci i dorastającej młodzieży. Dziworski szkicuje sceny rodzajowe, dramaty i sytuacje zabawne, podwórkowe pierwsze miłości i zawody sportowe. Nawet jeśli osobny
świat nastolatków Wieteski aż tak nie pociąga, to z pewnością zdjęcia jego i Dziworskiego łączy
niezwykła gęstość i – do pewnego stopnia – uniwersalność przekazu.
Wśród istotnych dla reprezentacji transformacji ustrojowej dokumentalistów jest również
Wojciech Prażmowski. Przez zestawienie zdjęć Wieteski z kadrami Biało-czerwono-czarnej
(1999) widać dobrze dynamikę Jestem z Polski. Od Prażmowskiego Wieteska jest mniej ironiczny, mniej krytyczny wobec postkomunistycznej rzeczywistości, nie wadzi się z prowincją tylko
i wyłącznie, odrzuca nostalgię. Wreszcie, Wieteska nie koncentruje się tylko na rzeczach, raczej
na rzeczywistości, na relacjach pomiędzy rzeczami i ludźmi (Krassowskiego i Dziworskiego interesują niemal wyłącznie ludzie).
Wieteskę należy także przeciwstawić Rafałowi Milachowi, być może najzdolniejszemu twórcy z ostatniego, pamiętającego jeszcze PRL pokolenia polskich fotografów. Wieteska z pewnością nie jest tak szybki w generowaniu fotograficznych opowieści jak Milach. Wieteska się nie
śpieszy, wybiera, ogarnia i przedstawia z imponującym rozmachem narrację wizualną zagarniającą niemal całe życie Milacha (gdy Wieteska zaczynał fotografować Polskę, Milach zaczynał
szkołę podstawową). Z Milachem Wieteskę z pewnością łączy pewna dowolność, płynność w
poruszaniu się pomiędzy analogiem i cyfrą, pomiędzy aparatami, technikami i epokami. Różnią
się podejściem do ludzi. Milach najciekawszy jest, gdy opowiada historie pojedynczych ludzi,
natomiast Wieteska intryguje brakiem kontekstu, brakiem słów. Widzimy kadr, ale nie wiemy
nic o człowieku. Zmuszeni jesteśmy historię dopowiedzieć sobie na własną rękę.
W rozłożonej na niemal trzy dekady historii Wojtka Wieteski – widać to dobrze przez
porównanie z młodszym o pokolenie Rafałem Milachem – istotną rolę odgrywa związek rozwoju
techniki z biografią autora, z wiedzą o świecie i sposobach jego widzenia. Wraz z PRL-em odeszła
fotografia czarno-biało-analogowa, która była koniecznością i wynikała z biedy chylącego się
ku upadkowi systemu i niedostępności materiałów barwnych. Demokracja to jaskrawe kolory,
kapitalizm taniego plastiku i dostępnych już masowo filmów Kodaka, Fuji, Agfy. Jednak i tę
charakterystyczną paletę zastępuje stopniowo specyficznie barwna cyfra, coraz lepsza, coraz
doskonalsza i globalnie nieodróżnialna. Zdjęcia Wieteski, co również charakterystyczne, choć
ułożone w serię, w narrację nie przestają tracić na znaczeniu oglądane pojedynczo, bez kontekstu wystawy, książki.
4
3. Koda
To nie jest zwykła wystawa. W każdym razie nie dla mnie. Wojtka Wieteskę poznałem jesienią
1999 roku. Latem tego roku zobaczyłem wystawę Far West w Starej Galerii przy głównej siedzibie Związku Polskich Artystów Fotografików. Po wakacjach, jako student trzeciego roku historii
sztuki, pozostając pod wrażeniem zdjęć zręcznie rozstawionych w tej trudnej przestrzeni definiowanej przez ceglaste motywy, schodki, łuki i zadziwiające uskoki, umówiłem się na rozmowę z autorem. To była pierwsza rozmowa, jaką przeprowadziłem na zlecenie redagowanego
przez Marka Grygla internetowego magazynu „Fototapeta”. Pierwszy kontakt z artystą, ważna
sprawa. W kolejnych latach starałem się utrzymywać kontakt z autorem Far West. Intrygowały
mnie zdjęcia z Tokio, przyciągały te z Nowego Jorku, odrzucały zaś wykonane najbliżej, bo
w Warszawie. Z Wieteską miałem problem. Nie zaprosiłem go do wystawy Nowi Dokumentaliści (2006), ale spotkaliśmy się nieco później, przy okazji pracy nad może nawet ważniejszą dla
mnie wystawą Świat nie przedstawiony (2012). Od lat rozmawialiśmy o archiwum zdjęć polskich: mitycznym archiwum, z którego co jakiś czas wypływały pojedyncze, szalenie obiecujące
obrazy. Na bazie archiwum Wieteska tworzył mniejsze narracje wystawowe, sekwencje obrazów
towarzyszących rozmowom czy prasowym prezentacjom własnej twórczości. Jak często się
zdarza, raz zajawiony temat powracał w rozmowach, prześladował, ale nie materializował się
w postaci wystawy. Łatwo się domyślić dlaczego. Ponad dwadzieścia pięć lat intensywnej pracy
na przełomie epok, komunizmu i kapitalizmu, na przełomie tysiącleci, to tysiące obrazów, setki
nie skanowanych negatywów, miriady wspomnień, ludzkich historii i spotkań, wreszcie nieubłagana konieczność przejścia przez te wszystkie wątki osobiste i przebicia się przez materię
mocno przykurzoną, fotografię analogową. Pretekstem do rozpoczęcia pracy było zaproszenie
do wspomnianej wystawy Świat nie przedstawiony. Ostatecznie, moim celem jako kuratora
było właśnie uprzystępnienie szerszej publiczności takich właśnie materiałów. Polska Wieteski
to był dla mnie „świat nie przedstawiony” par excellance. Wybitny fotograf, który znany jest
z fotografii Nowego Jorku, Tokio musi mieć przecież coś do pokazania w temacie polskim. Jednocześnie, interesowała mnie historia dużo bardziej znacząca niż lokalności i oboczności, które
Wojtek Wieteska ujawnił w Stacji Warszawa. Kilkanaście zdjęć wybranych, powiększonych,
wydrukowanych i oprawionych na potrzeby wystawy w Zamku Ujazdowskim było strzałem
w dziesiątkę, ale pozostawiało poczucie niedosytu. Wtedy rozmawialiśmy po raz pierwszy
o wystawie indywidualnej, pierwszej wystawie, którą będziemy mogli przygotować razem. Na
moment przed otwarciem, przyznając się do siebie, do kraju, do fotografii powtarzam zatem za
artystą: „tak, ja również jestem z Polski”.
dr Adam Mazur (ur. 1977), krytyk, historyk sztuki i amerykanista, absolwent Szkoły Nauk Społecznych
IFiS PAN, wykładowca w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. W latach 2002-2013 kurator CSW Zamek Ujazdowski (m.in. wystawy Nowi Dokumentaliści; Efekt czerwonych oczu. Fotografia
polska XXI wieku; Schizma. Sztuka polska lat 90.). Autor książek Kocham fotografię (2009), Historie
fotografii w Polsce 1839-2009 (2010) i Decydujący moment (2012). W latach 2004-2011 redaktor naczelny magazynu „Obieg”. Od 2013 redaktor naczelny magazynu „Szum”.
5