Untitled

Transkrypt

Untitled
SARA SHEPARD
BEZ SERCA
przełożył Mateusz Borowski
Kraków 2012
Tytuł oryginału: Heartless. A Pretty Little Liars Novel
Copyright © 2010 by Alloy Entertainment and Sara Shepard.
Published by arrangement with Rights People, London
Copyright © for the translation by Mateusz Borowski
Projekt okładki: Katarzyna Bućko
Fotografie na okładce: torebka – © Carabiner / Dreamstime.com;
wnętrze torebki – © Getty Images / Flash Press Media; perły –
© Jupiterimages / Photos.com / Getty Images / Flash Press Media;
bransoletka – © Getty Images / Flash Press Media; wstążeczka –
© iStockphoto.com / Alina Goncharova; fotografia z filmu – Key
Artwork © 2012 Warner Bros. Entertainment Inc. All Rights Reserved
Napis Pretty Little Liars na okładce i s. 1, 3: Hand Lettering
by Peter Horridge
Opieka redakcyjna: Eliza Kasprzak-Kozikowska
Opracowanie typograficzne książki: Irena Jagocha
Adiustacja: Bogumiła Gnypowa / Wydawnictwo JAK
Korekta: Maria Armata / Wydawnictwo JAK,
Bogumiła Gnypowa / Wydawnictwo JAK
Łamanie: Andrzej Choczewski / Wydawnictwo JAK
ISBN 978-83-7515-214-2
www.otwarte.eu
Zamówienia: Dział Handlowy, ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków,
tel. (12) 61 99 569
Zapraszamy do księgarni internetowej Wydawnictwa Znak,
w której można kupić książki Wydawnictwa Otwartego: www.znak.com.pl
Dla Glorii Shepard i Tommy’ego Sheparda
„Chciałbym mieć serce”.
Blaszany Drwal
(L. Frank Baum,
Czarnoksiężnik ze Szmaragdowego Grodu,
tłum. Stefania Wortman)
Odnaleziona zguba
Zdarzyło ci się kiedyś, że coś ci zginęło, jakby się zapadło pod ziemię? Na przykład ta apaszka od Pucciego, którą
włożyłaś, idąc na bal w drugiej klasie? Miałaś ją na szyi
przez cały wieczór i nagle zniknęła. A ten prześliczny złoty naszyjnik od babci? Nagle wyrosły mu nogi i poszedł
sobie, gdzie pieprz rośnie? Przecież nic nie rozpływa się
w powietrzu. G d z i e ś musi być.
Cztery dziewczyny z Rosewood też straciły kilka ważnych rzeczy. O wiele ważniejszych niż apaszka czy naszyjnik. Na przykład, zaufanie rodziców. Świetlaną przyszłość
na jednym z renomowanych uniwersytetów. Dziewictwo.
Wydawało im się nawet, że straciły przyjaciółkę z dzieciństwa... Ale może nie. Może wszechświat zwrócił im ją, całą
i zdrową. Pamiętajcie jednak, że światem rządzi zasada
równowagi: jeśli coś zostanie wam oddane, coś innego będzie wam odebrane.
7
A w Rosewood mogą odebrać wam wszystko. Wiarygodność. Zdrowie psychiczne. Ż y c i e.
Aria Montgomery przyjechała pierwsza. Rzuciła rower
na wysypany żwirem podjazd, stanęła pod wierzbą płaczącą, schyliła się i przeczesała palcami trawę. Jeszcze wczoraj trawa pachniała wakacjami i wolnością, ale po tym, co
się stało, jej zapach nie wypełniał już Arii uczuciem wyzwolenia i radości.
Potem przyszła Emily Fields. Od wczoraj nie zmieniła
wypłowiałych, workowatych dżinsów ani żółtego T-shirtu
Old Navy. Pomięte ubranie wyglądało tak, jakby w nim
spała.
– Hej – powiedziała chropawym głosem, siadając obok
Arii.
Dokładnie w tym samym momencie Spencer Hastings
z ponurą miną wyszła frontowymi drzwiami ze swojego
domu, a Hanna Marin zatrzasnęła drzwi mercedesa mamy.
– No i? – Emily przerwała wreszcie ciszę, kiedy zebrały się wszystkie.
– No i? – powtórzyła Aria jak echo.
Jak na sygnał odwróciły się i spojrzały na domek na
tyłach posiadłości Hastingsów. To właśnie w nim zeszłej
nocy Spencer, Aria, Emily, Hanna i Alison DiLaurentis,
ich najlepsza przyjaciółka i przywódczyni, urządziły całonocną imprezę, aby uczcić niecierpliwie wyczekiwany
koniec roku szkolnego. Nie trwała ona jednak do świtu. Zakończyła się jeszcze przed północą. Wbrew oczekiwaniom całej czwórki impreza nie stała się początkiem
8
idealnych wakacji. Wprost przeciwnie, zakończyła się
tra­gicznie.
Dziewczyny nie potrafiły spojrzeć sobie w oczy. Celowo
odwróciły też wzrok od wielkiej wiktoriańskiej willi należącej do rodziny Alison. Za kilka chwil i tak musiały tam
pójść, choć tym razem zaprosiła je nie Alison, lecz jej matka Jessica. Z samego rana zadzwoniła do każdej z przyjaciółek córki, która nie pojawiła się na śniadaniu. Myślała,
że nocowała u którejś z dziewczyn. Nie wydawała się zbyt
przejęta, kiedy za pierwszym razem nie znalazła Ali. Gdy
jednak zadzwoniła znowu po kilku godzinach, by przekazać wiadomość, że Ali nadal nie wróciła, mówiła już wysokim, pełnym napięcia głosem.
Aria mocniej związała kucyk.
– Żadna z nas nie widziała, dokąd poszła Ali, tak?
Pokręciły głowami. Spencer musnęła palcami fioletowego siniaka na nadgarstku, którego zauważyła rano. Nawet nie wiedziała, skąd się wziął. Na rękach dostrzegła też
kilka zadrapań, jakby się zaplątała w dzikie wino.
– I nikomu nie mówiła, dokąd idzie? – zapytała Hanna.
Wszystkie wzruszyły ramionami.
– Pewnie świetnie się teraz bawi – podsumowała
Emily głosem Kłapouchego i zwiesiła głowę.
Dziewczyny przezywały Emily „Zabójcą”, jakby była
pitbulem Ali. Na samą myśl o tym, że Ali mogłaby lepiej
bawić się w innym towarzystwie, pękało jej serce.
– Fajnie, że nas z sobą zabrała. – W głosie Arii słychać
było rozgoryczenie. Kopnęła kępkę trawy czubkiem buta
do jazdy na motocyklu.
Gorące czerwcowe słońce bezlitośnie paliło ich bladą
skórę. Słyszały plusk wody w pobliskim basenie, a w oddali
9
warczała kosiarka do trawy. Tak właśnie wyglądały wszystkie sielskie poranki w Rosewood, bogatym i nieskazitelnie czystym miasteczku w stanie Pensylwania, oddalonym
o czterdzieści kilometrów od Filadelfii. Zazwyczaj o tej porze dziewczyny siedziały na brzegu basenu w klubie golfowym i gapiły się na przystojnych chłopaków z elitarnej prywatnej szkoły Rosewood Day. Właściwie teraz też mogły to
zrobić, ale czułyby się dziwnie, świetnie się bawiąc bez Ali.
Bez niej dryfowały jak aktorki bez reżysera albo marionetki bez swojego właściciela.
Zeszłej nocy w czasie imprezy Ali dokuczała im bardziej niż zwykle. Wydawała się też dziwnie rozkojarzona.
Chciała je zahipnotyzować, ale kiedy Spencer upierała się,
żeby zostawić uniesione rolety, Ali koniecznie chciała je
opuścić. Wtedy Ali wyszła bez pożegnania. I wszystkie się
domyślały, dlaczego je zostawiła. Zapewne znalazła sobie
jakieś ciekawsze zajęcie, ze starszymi i o wiele fajniejszymi przyjaciółkami.
Choć żadna by się do tego nie przyznała, od dawna
czuły pismo nosem. W Rosewood Day Ali należała do
szkolnych gwiazd, tych, które dyktują modę i znajdują się na szczycie listy wymarzonych dziewczyn każdego chłopaka, i decydowała, kto był fajny, a kogo należało uznać za frajera i fajtłapę. Wszyscy tańczyli tak, jak
im zagrała – począwszy od jej ponurego starszego brata
Jasona, a skończywszy na nauczycielu historii, najsurowszym w całej szkole. Rok wcześniej Ali wyciągnęła Spencer, Hannę, Arię i Emily z dna zapomnienia i uczyniła
z nich krąg swoich najbliższych przyjaciółek. Przez kilka pierwszych miesięcy ich przyjaźń kwitła, a one rządziły na szkolnych korytarzach, gwiazdorzyły na imprezach
10
szóstoklasistów i zawsze zajmowały najlepszy stolik w restauracji Rive Gauche w centrum handlowym, każąc
mniej lubianym dziewczynom ustąpić sobie miejsca, jeśli tamte zajęły go wcześniej. Jednak pod koniec siódmej klasy Ali zaczęła się od swoich przyjaciółek stopniowo oddalać. Już nie dzwoniła do nich zaraz po powrocie
do domu ze szkoły. Nie wysyłała im ukradkiem SMS-ów
w czasie lekcji. Kiedy z nią rozmawiały, ona patrzyła
na nie nieobecnym wzrokiem, jakby myślami błądziła
gdzieś daleko. Była pochłonięta wyłącznie swoimi własnymi, mrocznymi tajemnicami.
Aria spojrzała na Spencer.
– Wybiegłaś za Ali z domku. Naprawdę nie wiesz, dokąd poszła!? – Aria musiała przekrzykiwać hałas kosiarki.
– Nie – odparła natychmiast Spencer, wbijając wzrok
w swoje białe japonki od J. Crew.
– Wybiegłaś z domku? – Emily pociągnęła za jeden ze
swoich kucyków. – Nie przypominam sobie.
– Zaraz po tym, jak wyrzuciła Ali – poinformowała
przyjaciółki Aria z nutką irytacji w głosie.
– Nie sądziłam, że mnie posłucha – wymamrotała
Spencer, obrywając płatki jasnożółtego mlecza rosnącego pod wierzbą.
Hanna i Emily nerwowo skubały skórki wokół paznokci. Lekki podmuch wiatru przyniósł słodki zapach lilii
i wiciokrzewu. Ostatnią rzeczą, jaką zapamiętały, był przedziwny seans hipnozy, urządzony przez Ali. Odliczyła od
stu do jednego, dotknęła kciukiem czoła każdej z dziewczyn i ogłosiła, że teraz znalazły się w jej władaniu. Kiedy
otworzyły oczy i zaczęły się budzić z głębokiego snu, wydawało im się, że upłynęły całe godziny.
11
Emily naciągnęła na nos kołnierzyk koszulki. Zawsze
tak robiła, kiedy się denerwowała. Materiał pachniał delikatnie płynem do płukania tkanin i dezodorantem.
– I co powiemy jej mamie?
– Musimy ją kryć – odparła rzeczowo Hanna. – Powiemy, że Ali pojechała zobaczyć się z koleżankami z drużyny
hokejowej.
Aria uniosła głowę i machinalnie śledziła tor lotu odrzutowca przelatującego po bezchmurnym niebie.
– Chyba powinnyśmy.
Jednak tak naprawdę nie miała najmniejszej ochoty
świecić oczami za Ali. Zeszłej nocy Ali raz po raz robiła
aluzje do strasznego sekretu ojca Arii. Czy rzeczywiście zasługiwała na pomoc?
Emily obserwowała biedronkę, która wędrowała
z kwiatka na kwiatek w ogródku przed domem Spencer.
Też nie miała ochoty kłamać dla Ali. Była prawie pewna, że Ali imprezuje ze starszymi koleżankami z drużyny hokejowej, ze światowymi, budzącymi postrach dziewczynami, które paliły marlboro w swoich range roverach
i chodziły na domowe imprezy, gdzie piwo pito całymi
beczkami. Czy źle to o niej świadczyło, że życzyła Ali,
żeby wreszcie wpadła w tarapaty za karę, że je zostawiła? Czy była złą przyjaciółką, bo chciała mieć Ali tylko
dla siebie?
Spencer też spochmurniała. Uważała, że to nie fair,
że Ali próbowała wymusić na nich kłamstwo. Zeszłej
nocy nie pozwoliła Ali, by ją zahipnotyzowała. Zerwała
się z miejsca, zanim Ali dotknęła jej czoła kciukiem. Miała serdecznie dość dominacji Ali, która zawsze usiłowała
narzucić innym swoją wolę.
12
– Nawet nie żartujcie. – Hanna nie dawała za wygraną, choć doskonale wyczuwała, że dziewczyny nie chcą jej
posłuchać. – Musimy kryć Ali. – Nie miała najmniejszej
ochoty dawać Ali powód, by je opuściła. To by oznaczało,
że znowu stałaby się brzydką, grubą frajerką. A to i tak nie
było najgorsze, co im się mogło przytrafić. – Jak nie będziemy jej chronić, to ona może powiedzieć wszystkim o...
Hanna urwała, spoglądając na dom po drugiej stronie
ulicy, gdzie mieszkali Toby i Jenna Cavanaugh. Dom wyglądał na zaniedbany – w ciągu zeszłego roku nikt nie kosił trawnika, a bramę garażu zżerała od dołu zielonkawa,
oślizgła pleśń.
Ubiegłej wiosny przez przypadek oślepiły Jennę, kiedy
razem z bratem siedziała w domku na drzewie. Nikt się
nie dowiedział, że to one odpaliły petardę, a Ali kazała im
przysiąc, że nigdy nie powiedzą nikomu, co się naprawdę wydarzyło. Twierdziła, że ten sekret przypieczętuje ich
przyjaźń na wieki. Ale gdyby ich przyjaźń się rozpadła?
Ali potrafiła zachowywać się bezwzględnie wobec ludzi,
których nienawidziła. Kiedy ni z tego, ni z owego zerwała
kontakty z Naomi Zeigler i Riley Wolfe na początku szóstej klasy, sprawiła, że przestano je zapraszać na imprezy. Koledzy Ali robili im głupie kawały przez telefon, Ali
zaś włamała się na ich strony na MySpace i wypisywała
na nich bardzo złośliwe i zarazem bardzo zabawne notki, ujawniając ich najgłębsze sekrety. Gdyby Ali zostawiła
swoje nowe najlepsze przyjaciółki, które obietnice by złamała? I które sekrety ujrzałyby światło dzienne?
Drzwi frontowe domu DiLaurentisów otworzyły się
i mama Ali wyjrzała na ganek. Zazwyczaj nie pokazywała się światu bez pełnego makijażu, dziś jednak związała
13
jasnopopielate włosy w niedbały kucyk. Miała na sobie
szorty z niskim stanem i głęboko wycięty, postrzępiony
T-shirt.
Dziewczyny wstały i kamienną ścieżką podeszły do
drzwi domu Ali. Jak zwykle w korytarzu pachniało płynem do płukania tkanin, a na ścianach wisiały zdjęcia Alison i jej brata Jasona. Wzrok Arii powędrował automatycznie w stronę fotografii Jasona z czwartej klasy liceum.
Miał na niej długie, założone za uszy blond włosy i delikatny uśmiech. Dziewczyny nie zdążyły wykonać swojego rytuału, który polegał na dotykaniu prawego dolnego
rogu ich wspólnej fotografii z wycieczki nad jezioro w górach Pocono w lipcu zeszłego roku. Pani DiLaurentis poprowadziła je prosto do kuchni i gestem pokazała im miejsca przy ogromnym drewnianym stole. Dziwnie się czuły
w domu Ali, kiedy jej tu nie było. Jakby przyszły na przeszpiegi. Wszędzie widziały jakieś znaki jej obecności: przy
drzwiach do pralni stały jej turkusowe buty na koturnie,
na stoliku obok telefonu leżała tubka jej ulubionego kremu do rąk o zapachu wanilii, a na stalowych drzwiach lodówki przypięte magnesem w kształcie pizzy wisiało jej
świadectwo, oczywiście z szóstkami z góry na dół.
Pani DiLaurentis usiadła z nimi i zakaszlała cicho.
– Wiem, że wczoraj wieczorem widziałyście się z Alison. Spróbujcie sobie przypomnieć, czy nie wspominała,
dokąd chce pójść?
Dziewczyny potrząsnęły głowami, wlepiając wzrok
w plecione podstawki pod talerze.
– Mnie się wydaje, że pojechała zobaczyć się z koleżankami z drużyny hokejowej – rzuciła Hanna, kiedy nikt
inny nie chciał zabrać głosu.
14
Pani DiLaurentis darła na drobne kawałki listę za­
kupów.
– Już dzwoniłam do wszystkich jej koleżanek z drużyny. I do dziewczyn z obozu hokejowego. Nikt jej nie widział.
Przyjaciółki spojrzały po sobie zaniepokojone. Poczuły,
jak ich mięśnie się napinają, a serca zaczynają walić jak
młotem. Jeśli żadna z koleżanek Ali nie widziała jej zeszłej nocy, to gdzie ona się podziewała?
Pani DiLaurentis zabębniła palcami w stół. Jej nierówne paznokcie wyglądały tak, jakby je obgryzała.
– A może wspominała, że wróci do domu? Wydawało
mi się, że widziałam ją w korytarzu, kiedy rozmawiałam
z... – Urwała i wbiła wzrok w tylne drzwi. – Wydawała
się smutna.
– Nic nam o tym nie wiadomo – wyszeptała Aria.
– Och. – Mama Ali drżącymi rękami sięgnęła po filiżankę z kawą. – A czy wspominała kiedyś, że ktoś ją prześladuje?
– Nikt by się nie ośmielił – odparła natychmiast
Emily. – Wszyscy ją kochali.
Pani DiLaurentis otworzyła usta, żeby zaprotestować,
ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie.
– Na pewno masz rację. I nigdy nie wspominała, że
chce uciec z domu?
Spencer parsknęła.
–  Wykluczone.
Tylko Emily schyliła głowę. Czasem z Ali puszczały wodze fantazji i wyobrażały sobie, że uciekną razem. Często
powtarzały, że polecą do Paryża pod przybranymi nazwiskami. Emily wydawało się zawsze, że to tylko żarty.
15
– A nie wydawała się wam ostatnio smutna? – pytała
dalej pani DiLaurentis.
Dziewczyny miały coraz bardziej zdezorientowany wyraz twarzy.
– S m u t n a? – powtórzyła Hanna jak echo. – W depresji?
– Na pewno nie – oświadczyła Emily, a przed oczami
stanął jej obraz Ali, która radośnie kręci piruety w ogrodzie, ciesząc się z ostatniego dnia szkoły.
– Gdyby coś ją gnębiło, powiedziałaby nam – dodała
Aria, choć wcale nie była tego pewna.
Aria unikała towarzystwa Ali, od kiedy kilka tygodni
wcześniej razem odkryły druzgocący sekret taty Arii. Miała nadzieję, że w czasie imprezy zeszłego wieczoru nareszcie odłożą tę sprawę ad acta.
Zmywarka do naczyń zająknęła się i rozpoczęła kolejny
cykl mycia. Pan DiLaurentis wszedł do kuchni z nieobecnym, zagubionym wzrokiem. Spojrzał na żonę z zakłopotaniem, odwrócił się na pięcie i wyszedł, drapiąc się energicznie w swój duży, haczykowaty nos.
– Na pewno nic nie wiecie? – zapytała pani DiLaurentis. Na jej czole pojawiły się bruzdy. – Szukałam jej
pamiętnika, bo myślałam, że będzie w nim jakaś podpowiedź, ale nigdzie nie mogę go znaleźć.
Hanna uśmiechnęła się radośnie.
– Ja wiem, jak wygląda jej pamiętnik. Możemy pójść
na górę i go poszukać.
Kilka dni temu widziały, jak Ali pisze pamiętnik, kiedy
pani DiLaurentis pozwoliła im wejść na górę do pokoju
Ali, nie uprzedzając jej o tym. Ali była tak pochłonięta pisaniem, że gdy zobaczyła przyjaciółki, wpadła w popłoch,
16
jakby zapomniała, że je zaprosiła. Za chwilę pani DiLaurentis poprosiła, żeby dziewczyny zeszły na dół, bo chciała udzielić Ali jakiejś reprymendy. A kiedy później Ali pojawiła się na patio, wydawała się zła na przyjaciółki za to,
że przyszły, jakby popełniły przestępstwo, zostając w jej
domu, kiedy mama na nią krzyczała.
– Nie, nie, nie trzeba – odparła pani DiLaurentis, pospiesznie odstawiając filiżankę na stół.
– Ale czemu? – Hanna odsunęła krzesło i ruszyła
w stronę korytarza. – To żaden kłopot.
– Hanno – warknęła mama Ali głosem ostrym jak
brzytwa. – Powiedziałam nie.
Hanna zatrzymała się pod wielkim żyrandolem. Przez
twarz pani DiLaurentis przebiegł jakiś trudny do odczytania cień.
– No dobrze – bąknęła Hanna pod nosem, wracając do
stołu. – Przepraszam.
Potem pani DiLaurentis podziękowała dziewczynom,
że przyszły. Wyszły gęsiego, mrużąc oczy przed ostrym
słońcem. Na końcu ślepej uliczki Mona Vanderwaal, najbardziej nielubiana dziewczyna w ich klasie, jeździła na
swoim skuterze, robiąc ósemki. Kiedy zobaczyła dziewczyny, pomachała im. Żadna nie zareagowała. Emily kopnęła
leżący na chodniku kawałek cegły.
– Mama Ali chyba świruje. Ali nic nie będzie.
– I nie ma d e p r e s j i – powtórzyła z naciskiem Hanna. – Co za brednia.
Aria wbiła pięści w kieszenie swojej minispódniczki.
– A jeśli uciekła? Może nie dlatego że była nieszczęśliwa, ale dlatego że chciała zamieszkać w fajniejszym miejscu. Pewnie nawet by za nami nie tęskniła.
17
– Oczywiście, że by tęskniła – warknęła Emily. I w jednej chwili po jej policzkach popłynęły łzy.
Spencer spojrzała na nią i przewróciła oczami.
– B o ż e, Emily. Musisz nam to fundować właśnie teraz?
– Daj jej spokój. – Aria broniła Emily.
Spencer zmierzyła Arię wzrokiem.
– Kolczyk w nosie ci się przekrzywił – powiedziała do
niej głosem ociekającym żółcią.
Aria dotknęła palcami samoprzylepnego kolczyka, który przymocowała na lewym płatku nosa. Z niewiadomego powodu przesunął się jej prawie na policzek. Przykleiła go z powrotem na nos, a potem, nagle zawstydzona,
oderwała go.
Usłyszały szelest i głośnie chrupnięcie. Odwróciły się
i zobaczyły, jak Hanna sięga do torebki i wyjmuje z niej
garść chipsów. Kiedy poczuła na sobie wzrok wszystkich,
zamarła.
– No co? – zapytała. Wokół ust miała pomarańczową
otoczkę z okruszków.
Przez chwilę stały w milczeniu. Emily otarła łzy. Hanna
ukradkiem podjadała chipsy. A Spencer złożyła ramiona na
piersi i zrobiła znudzoną minę. Kiedy nagle zabrakło Ali,
cała grupa wydawała się niekompletna. I zupełnie niefajna.
Z podwórka domu Ali dobiegł ogłuszający ryk. Odwróciły się i zobaczyły czerwoną betoniarkę stojącą obok wielkiej dziury w ziemi. DiLaurentisowie budowali przy domu
olbrzymią altanę na dwadzieścia osób. Nieogolony, chudy robotnik z niedbale zawiązanym blond kucykiem na
widok dziewczyn uniósł swoje ciemne okulary. Uśmiechnął się do nich obleśnie, pokazując na przodzie złoty
ząb. Drugi robotnik, łysy, chudy jak patyk i wytatuowany,
18
w obcisłym podkoszulku na ramiączkach i wytartych
dżinsach, zagwizdał. Dziewczyny przeszył dreszcz niepokoju. Ali opowiadała im wielokrotnie, jak robotnicy
ciągle do niej coś wołali, a gdy przechodziła obok, pozwalali sobie na niedwuznaczne komentarze. Jeden z robotników dał znak kierowcy betoniarki, która zaczęła się
powoli wycofywać. Szary cement lał się strumieniem do
wielkiego dołu.
Ali od kilku tygodni opowiadała im o tej altanie. Po
jednej stronie miało się mieścić jacuzzi, a po drugiej miał
być grill. Altanę miały otaczać egzotyczne rośliny, krzewy i drzewa, żeby wewnątrz stworzyć przytulną, tropikalną atmosferę.
– Ali na pewno się tu spodoba – powiedziała Emily
pewnym głosem. – Urządzi tu najlepsze przyjęcia.
Dziewczyny pokiwały głowami bez większego przekonania. Miały nadzieję, że zostaną zaproszone. Miały nadzieję, że nie nadszedł jeszcze koniec ich ery.
Potem każda z nich ruszyła w stronę swojego domu.
Spencer poszła do kuchni i przez okno patrzyła w stronę domku, gdzie odbyła się ta przerażająca impreza. I co
z tego, jeśli Ali zostawiła je na zawsze? Jej przyjaciółki
wydawały się zdruzgotane, ale przecież to nie była taka
zła wiadomość. Spencer miała po dziurki w nosie Ali i jej
wszechwładzy.
Kiedy usłyszała chrząknięcie, podskoczyła ze strachu.
Jej mama siedziała przy kuchennym stole z nieobecnym
wzrokiem i szklistymi oczami.
19

Podobne dokumenty