zapisz jako pdf

Transkrypt

zapisz jako pdf
Aktualności
2013-09-28
Jak pozbyć się dzikich lokatorów?
Myszy i ludzie
Zaczyna się niewinnie, od chrobotania za ścianą. Potem jest coraz gorzej – ponadgryzane jedzenie,
książki, a z czasem odchody znajdowane w różnych częściach domu, najczęściej w kuchni i jej
okolicy. Oprócz tych uciążliwych śladów ich bytności dochodzi jeszcze ryzyko zakażenia
przenoszonymi przez myszy chorobami – m.in. salmonellozą, listeriozą, leptospirozą czy włośnicą.
Dlatego jak najszybciej podjąć trzeba walkę z natrętnym gryzoniem. Mówi się, że najskuteczniejszy
jest kot, który odstrasza już samym zapachem. Oczywiście musi być on zwinny i łowny, bo
przekarmionemu kanapowcowi nie będzie się chciało nawet spojrzeć w stronę gryzonia. Inny, od lat
znany sposób to zwykła łapka na myszy, na którą zakładamy przynętę w postaci kawałka sera czy
słoniny. Na rynku dostępne są także tzw. żywołapki, czyli specjalne puszki, w które mysz wejdzie, ale
już z nich nie wychodzi. Do najnowszych metod należy urządzenie emitujące nieznośne dla gryzoni i
innych szkodników ultradźwięki, niesłyszalne dla ludzi i zwierząt domowych. Sklepowe półki uginają
się także pod wielością trutek na gryzonie – dostępne są ziarna, kostki, granulaty. Niektóre z nich
zawierają składnik mumifikujący, dzięki czemu w domu nie roznosi się nieprzyjemny zapach martwej
myszy. Środki trujące działają z kilkudniowym opóźnieniem, bo gryzonie często obserwują, czy po
zjedzeniu danej rzeczy inne zwierzę czuje się dobrze. Są też bardziej humanitarne, domowe sposoby
na odstraszenie nieproszonych gości – myszy nie lubią ostrych, silnych zapachów, dlatego skuteczne
w walce z nimi są olejki, saszetki zapachowe czy rośliny. Działają na nie: lawenda, mięta, dziewanna,
rumianek, oleander, świeże zielone liście pomidorów, spleśniała cytryna, lakier do włosów i kwiaty
wrotyczu.
Karaluchy pod poduchy
Inni nieproszeni dzicy lokatorzy to karaluchy, zwane też karaczanami. Te wzbudzające odrazę owady
są nosicielami zarazków, m.in. gruźlicy, tyfusu, cholery, czerwonki, trądu, tężca. Unoszące się w
powietrzu cząstki ich odchodów lub wylinek mogą wywoływać alergie bądź reakcje astmatyczne.
Karaluchy lubią wilgoć i ciepło, stąd często przestraszyć nas mogą w łazience. Jak je wytępić? Oprócz
całej gamy środków chemicznych, jak spreje na owady, płytki wabiące i inne trutki, skuteczną jest
ponoć pasta, którą smaruje się framugi, progi i brzegi kratek wentylacyjnych. Jej zapach odstrasza na
tyle skutecznie, że insekty nie wchodzą do domu. Z babcinych sposobów poleca się mieszankę
kwasu borowego z żółtkiem. Dawniej gospodynie robił także rozmaite pułapki – do głębokiego
naczynia – balii lub słoika wkładały kartofle, kości, fusy od kawy albo wlewały piwo, robiły
prowizoryczną drabinkę, po której karaluchy wchodziły do środka, ale wyjść już nie mogły – złapane
owady polewano wrzątkiem, topiono. Często na noc wykładano także w różnych częściach domu
namoczone w piwie szmatki. Rano upojone alkoholem karaczany wrzucano do ognia.
Imperium mrówek
Mrówki faraona spotkać można wszędzie tam, gdzie jest ciepło i jedzenie. Są rude i małe – mierzą od
1,5 do 4 mm. Jedzą dosłownie wszystko, łącznie z pastą do butów, krochmalem czy gumą. Ich
obecność stwarza duże ryzyko infekcji, przenoszą bowiem rozmaite zarazki, którymi potem
zanieczyszczają jedzenie. Zaleca się utrzymywanie absolutnego, wręcz sterylnego porządku w
kuchni, by nie dopuścić do zagnieżdżenia się mrówek. Wabi je każdy okruch, pozostawione na
wierzchu jedzenie. Domowymi sposobami zwalczania tych owadów jest przygotowanie trutki z żółtka
i boraksu zmieszanych w proporcji 10:1 albo roztworu składającego się z 200 ml wody, 100 ml octu
oraz 2-3 łyżek płynu do mycia naczyń. Odstrasza je też zapach cynamonu, kocimiętki i skórki
cytrynowej. Na rynku dostępnych jest wiele specyfików chemicznych zwalczających faraonki. Mrówki
najczęściej spotkać można w blokach, gdzie atakują od razu wiele mieszkań. – Z dnia na dzień
pojawiły się u mnie w mieszkaniu – opowiada pani Dorota mieszkająca na jednym z wrzesińskich
osiedli. – Malutkie, jeszcze mniejsze niż normalne mrówki. Właziły dosłownie wszędzie – do jedzenia,
do szaf z rzeczami, a nawet krążyły w łazience wokół proszków do prania i mydeł. Często robiły
gniazda w nietypowych miejscach, np. w piekarniku, w rogaliku marcińskim lub w zakamarkach
szuflad. Było ich tysiące. Wystarczy, że na stole pozostawiło się okruszek chleba, to zaraz zlatywały
się całe armie wygłodniałych szkodników. To było straszne. Nie tylko ja miałam z nimi problem, ale
cały 4-piętrowy pion bloku mieszkalnego. Stosowaliśmy głównie chemiczne preparaty, by odstraszyć
insekty, lecz to nie pomagało. Dopiero po interwencji firmy i zastosowaniu preparatu do opryskiwania
powoli zaczęły ginąć.
Trzeba pamiętać, że gdy owady albo gryzonie atakują blok, ważne jest wspólne działanie wszystkich
lokatorów w celu odstraszenia insekta. Najskuteczniejsza jest oczywiście profilaktyka – pozalepianie
jeszcze latem wszelkich szpar, dziur, uszczelnienie drzwi i okien, utrzymywanie naszych domostw w
porządku. Jeśli jednak szkodnik wdarł się już do naszego domu, trzeba niezwłocznie podjąć z nim
walkę, nie dopuszczając do zagnieżdżenia się całej kolonii. Najskuteczniej chyba jest jednak połączyć
kilka metod – wtedy mamy pewność, że natrętni goście wyniosą się szybko i nieprędko wrócą. A gdy
domowe i sklepowe sposoby nie pomagają, można zawsze wezwać profesjonalną firmę zajmująca się
usuwaniem intruzów.
Agnieszka Przysiuda-Zielkowska
Jesień wraz z deszczem i zmianą temperatury przynosi jeszcze inne „niespodzianki” –
dzikich lokatorów, na których nie działają żadne nakazy eksmisji. Kiedy na dobre
zadomowią się w naszych mieszkaniach, bardzo trudno jest się ich pozbyć.