Odpowiedzialność artysty wobec narodu
Transkrypt
Odpowiedzialność artysty wobec narodu
Człowiek w kulturze, 8 Henryk Kiereś Odpowiedzialność artysty wobec narodu Nasuwa się pytanie, czy podniesiony w tytule problem nie jest pro blemem anachronicznym i czy w ogóle m o ż n a go odpowiedzialnie naukowo r o z w a ż y ć ? Czy nie należy on raczej do sfery p o s t u l a t ó w politycznych i propagandy ideologicznej, stawiającej przed artystą w y magania leżące poza zainteresowaniem samej sztuki? Przecież - powie ktoś - dzieje sztuki, a szczególnie jej dzieje niedawne, są w y m o w n ą ilustracją nadużyć w dziedzinie sztuki, nadużyć polegających na jej podporządkowaniu ideologiom społecznych totalitaryzmów. Owoc tego p o d p o r z ą d k o w a n i a , tzw. „ z a a n g a ż o w a n i e " , s p r o w a d z i ł o sztukę do roli służki polityki, zawłaszczyło ludzkie umysły i sumienia, doprowadziło do tragedii osobistej tych artystów, którzy nieświadomi zła, służyli złu lub z m u s z a ł o do postaw konformistycznych i cynicz nych, co nie tylko nie służyło sztuce, ale i niszczyło duchowo s p o ł e czności nią „karmione". Z polskiej refleksji nad p o w y ż s z y m d o ś w i a d czeniem wystarczy p r z y p o m n i e ć jednoznaczny i uczciwy dokument autorstwa Cz. M i ł o s z a pt. Zniewolony umysł, przedstawiający postawy czterech t w ó r c ó w , którzy połknęli pigułki Murti-Binga, mongolskiego filozofa, pigułki przenoszące do umysłu pacjenta „jedynie słuszny ś w i a t o p o g l ą d " na drodze organicznej . Intelektualiści omamieni lub cynicznie akceptujący murti-bingizm zajęli społeczne miejsce „kapła nów nowego ładu" i nie tylko służyli absurdowi, ale swą twórczością przekonywali innych, że ów t u r a ń s k o - m o s k i e w s k i absurd jest „histo ryczną koniecznością". 1 182 Henryk Kiereś Książka Miłosza jest dokumentem obiektywnym i przejmującym, zatem m o ż n a sądzić, iż ona sama powinna wystarczyć jako ostrzeżenie przeciwko pokusie wołania o „sztukę z a a n g a ż o w a n ą " . Inny argument znajdziemy w wypowiedziach a r t y s t ó w nowoczes nych, tzw. antyartystów, w większości również skażonych murti-bingizmem - tyle, że z własnej w o l i ! Otóż ruchy awangardowe w sztuce były związane od swych początków z lewicową myślą społeczną, a po jej wyraźnej porażce przyoblekły się w kostium ideologii uniwersaliz mu i kosmopolityzmu, czyli społecznego liberalizmu . W sztuce prze j a w i a ł o się to w buncie przeciwko kanonowi tradycji: mimetyzmowi, który - zdaniem a w a n g a r d o w c ó w - wiązał ją niewolniczo ze światem przyrody oraz europejskiej kultury i cywilizacji. T w ó r c y antysztuki głoszą, że sztuka mimetyczna jedynie ilustruje to, co określona społe c z n o ś ć , za sprawą swych „filozofów", uznaje za prawdziwe, dobre i piękne, a wszystko, co nie mieści się w ramach owego „uznania", musi z konieczności podlegać cenzurze. 2 Filozofia, zakamuflowany p o w a g ą uniwersytecką oręż polityki, po sługujący się nośną psychologicznie triadą prawda - dobro - piękno, czyni ze sztuki narzędzie konserwacji światopoglądu burżuja-kabotyna i jego władzy, a tymczasem - głoszą antyartyści - do istoty sztuki, ba, do istoty bytu ludzkiego przynależą wolność i k r e a t y w n o ś ć . Jak m ó w i profeta tej w i z j i sztuki - J. Beuys, w miejsce przestarzałego i reakcyjnego Philosophicum należy b u d o w a ć Creativicum, w którym sztuką będzie wszystko to, co płynie spontanicznie z wolności i kreatywnosci . Trzeci argument z trudem godzi sztukę z jej rolą s ł u ż e b n ą społecz nie, a znajdziemy go na naszym narodowym p o d w ó r k u w dwudziesto leciu międzywojennym: w sytuacji zagrożenia bytu p a ń s t w o w e g o na sztuce spoczywa obywatelski o b o w i ą z e k oddania się sprawom niepod ległości i suwerenności, ale po spełnieniu tego o b o w i ą z k u należy ją koniecznie „odbrązowić". Ten zabieg jest nieodzowny, bowiem sztuka jest instytucją kos mopolityczną, jej j ę z y k jest j ę z y k i e m uniwersalnym, zatem p o d p o r z ą d kowywanie jej j a k i m ś narodowym partykularyzmom pozbawia ją ogólnej wymowy i spycha w prowincjonalizm. O d p o w i e d z i a l n o ś ć artysty wobec narodu 183 P o w y ż s z e argumenty legły u podstaw procesu autonomizowania się sztuki, jej wyzwalania się spod presji kontekstu n a r o d o w o - s p o ł e c z n e go, ale j e d n o c z e ś n i e procesu przyznawania jej funkcji uniwersalnego trybunału dla kultury, miejsce realizowania się źródłowego d o ś w i a d czenia pierwotnych ontycznie sfer bytu-kosmosu, a t y m samym w y zwalania się człowieka spod tyranii cywilizacyjnych i narodowych partykularyzmów. Ich autorzy chcą, aby świat był republiką wolnych twórców, a przynajmniej, aby artyści posiadali w nim jakiś azyl, en klawę, w której mogliby zachować skarb wolności i kreatywności. Tytułem wstępnego komentarza odnotujmy, że niszczący sztukę to talitaryzm, nazywany dziś modernizmem społecznym, był faktem, ale - spytajmy - czy z błędności modernizmu wynika słuszność ideologii postmodernizmu ( liberalizmu ) społecznego? Rzut oka na tę n o w ą ideologię przekonuje, że suponowana przez nią wizja świata, człowieka i sztuki wywołuje głęboki kryzys tożsa mości kultury europejskiej, że - krótko m ó w i ą c - przestajemy r o z u m i e ć własne poczynania i samych siebie! Dlaczego? Skoro sztuka to w o l ność i k r e a t y w n o ś ć , skoro sztuką jest wszystko, co zostanie przez ko gokolwiek za sztukę uznane, znikają jakiekolwiek kryteria oceny ce lowości naszych działań kulturowych! Wpadamy zatem w pułapkę konwencjonalizmu, arbitralizmu i relatywizmu w teorii sztuki i w sztu ce, a przecież doświadczenie poucza, że arbitralizm i relatywizm są stanowiskami niezgodnymi z naszym d o ś w i a d c z e n i e m i w e w n ę t r z n i e sprzecznymi. Co więcej, jeżeli uznamy, że wolnościowo-kreacyjna w i zja świata jest teorią „jedynie słuszną", teorią politically correct, wpa damy w objęcia innego totalitaryzmu . 4 Trudno w tej sytuacji nie powiedzieć, że wbrew mniemaniu wielu teoretyków i artystów wolnościowo - kreacyjna, „ m a n i c z n a " koncepcja sztuki prowadzi do zachwaszczenia naszej kultury produkcjami osob l i w y m i i absurdalnymi. Podobnie jak w przypadku jej konkurentki, teorii „ejdetycznej", produkcje te są jedynie ilustracją jednostronnej, jeśli nie fałszywej w i z j i świata i człowieka, która swym aprioryzmem sankcjonuje kosmopolityzm i tym samym zwalnia artystę z odpowie dzialności za własną sztukę. Nic więc dziwnego, że ci, którzy nie stracili kontaktu ze światem, z rozumem i nie popadli bezkrytycznie 184 Henryk Kiereś w snobizm, zauważają, iż za s p r a w ą antysztuki kultura staje się tere nem uprawy dziwactw i dewiacji psychicznych . To zdziwaczenie jest j u ż obecne w manifestach antyartystów, w których głosi się, że „Sens nowej sztuki leży w tym, iż nie ma ona sensu" ( J. Cage ), że jest ona „nonsensem nielogicznym" ( A. Kasprów ), że „Im dłużej obcuje się z jej dziełami, tym mniej się je powinno r o z u m i e ć " ( J. Dłużewski ). Chociaż wielu teoretyków i artystów widzi w antysztuce „ n o w e szaty cesarza", w odpowiedzi na każdą śmielszą k r y t y k ą u s ł y s z y m y następującą ripostę: „ N o w a sztuka jest faktem, a z faktami się nie dyskutuje!". Czy rzeczywiście? N i k t nie zaprzeczy, że antysztuka jest faktem, p r z e c i e ż jest ona społecznie, nawet „z u r z ę d u " celebrowana i subsydiowana, p a m i ę t a ć j e d n a k ż e należy, iż jest ona faktem kulturowym, tworzonym przez c z ł o w i e k a , a zatem pojawiła się ona i żyje w kulturze nie jako owoc działania jakiś anonimowych sił: wolności i kreatywności, lecz na mo cy wiedzy, jaką tworzący ją człowiek posiadł o świecie i na mocy logiki, z j a k ą o świecie myśli, a przecież dobrze wiemy, dzięki pozna niu historycznego i refleksji nad w ł a s n y m d o ś w i a d c z e n i e m , że nasze mu poznaniu przytrafia się błąd i fałsz i że wyrosłe z takiej „ w i e d z y " fakty kulturowe z konieczności dziedziczą fałszywość. 5 Z powyższego wynika, że tylko te fakty kulturowe są konieczne, które mają u swoich podstaw prawdę o świecie i o człowieku; są to dodajmy istotną u w a g ę - fakty ważne dla każdego, niezależnie od jego pozycji czasowej, usytuowania geograficznego i cywilizacyjnego, od rasy i j ę z y k a . P o w t ó r z m y zatem, że c h o ć opcja w o l n o ś c i o w a wyrasta ze słusznej moralnie (!) niezgody artystów na totalitaryzm s p o ł e c z n y , z tej niezgo dy nie wynika, iż niesie ona ze sobą właściwą formułę teoretyczną dla kultury! Problem jest zresztą stary, wystarczy przecież sięgnąć do Pań stwa i Praw Platona, aby się przekonać, że to właśnie on w y m a g a ł od sztuki by realizowała prawa, „jakie podał mądry prawodawca", i że był on niechętny sztuce biorącej swe źródło w ponadnaturalnej manii, dziś nazywanej wolną kreacją - ekspresją, i że ta w r o g o ś ć miała swe zasadnicze racje w p o g l ą d a c h na cel ostateczny życia ludzkiego, który m ó g ł być jedynie osiągnięty w ramach totalitarnego, czyli idealnego O d p o w i e d z i a l n o ś ć artysty wobec narodu 185 państwa. Nawiasem m ó w i ą c , Platon nie był bez racji, kiedy demasko wał sztukę wolnościowo-kreacyjną, gdyż nie tworzyła ona mitów bę dących " u ż y t e c z n y m upodobnieniem fikcji do prawdy", lecz mity peł ne fałszu o bogach i o człowieku, mity uderzające w rozum ludzki, a zatem niszczące jego człowieczeństwo. Natomiast nie miał racji, kiedy p o d p o r z ą d k o w y w a ł sztukę totalitar nej wizji społecznej i w konsekwencji - ideologicznej cenzurze. W y nika z tego, że j u ż od Platona toczy się w naszej kulturze spór p o m i ę dzy dwiema teoriami sztuki, a więc także świata, a mianowicie teorią „ejdetyczną" (w wersji platońskiej totalizującą sztukę) i teorią „maniczną", właśnie wolnościowo-kreacyjną, l a n s o w a n ą dziś przez tzw. postmodernizm filozoficzny. Wynika z tego także - a jest to nieszczęście naszej kultury - że i artysta i teoretyk staje w obliczu tej alternatywy ideowej w przeko naniu, iż wyczerpuje ona logicznie i historycznie dorobek naszej k u l tury, co, rzecz jasna nie jest p r a w d ą . Ponadto, jeśli artysta czy teore tyk patrzy na problem sztuki wyłącznie z perspektywy tych d w ó c h , wykluczających się teorii, za trafnością wyboru opcji w o l n o ś c i o w o kreacyjnej będą w jego przekonaniu p r z e m a w i a ć świeżo obecne w pa mięci fakty narzucenia sztuce przez XX-wieczne totalitaryzmy gorsetu tzw. realizmu socjalistycznego oraz głębokiej nienawiści i d e o l o g ó w partyjnych do sztuki nowoczesnej, broniącej przecież autonomii i w o l ności c z ł o w i e k a . 6 7 Po tym koniecznym wstępie, zdającym sprawę z sytuacji, w jakiej znajduje się teoria sztuki, oraz sama sztuka, przejdźmy do problemu odpowiedzialności w sztuce. Jeśli chcemy rozstrzygnąć kwestię odpo wiedzialności artysty wobec narodu, musimy wpierw spytać, czy ze sztuką jest - i w j a k i sposób jest - z w i ą z a n a o d p o w i e d z i a l n o ś ć ? Nad mienię jeszcze, że problem odpowiedzialności o ż y w i a najnowsze roz ważania nad sztuką, ale niestety, jest on stawiany niewłaściwie, bo wiem, po pierwsze, z braku wyłożonej expressis verbis teorii sztuki nie podejmuje się pytania dotyczącego odpowiedzialności w sztuce i za sztukę. Po drugie zaś, w obawie przed p o s ą d z e n i e m o nacjonalizm czy etnocentryzm cywilizacyjny unika się kwestii p o w i n n o ś c i artysty wobec narodu. Po trzecie wreszcie, na ogół r o z w a ż a się problem: po- 186 Henryk Kiereś lityka a sztuka, ale politykę pojmuje się ideologicznie, po machiawelowsku, jako sztukę zdobywania i utrzymywania w ł a d z y , co, rzecz jasna, implikuje obecność nieusuwalnej kolizji p o m i ę d z y nią a sztuką. Spytajmy wpierw, gdzie w strukturze ludzkiego działania pojawia się w o l n o ś ć ? Otóż pojawia się ona tam, gdzie ma miejsce czyn i gdzie czyn ten w y p ł y w a z wolnego wyboru ( liberum arbitrium ) określone go dobra-celu. W o l n o ś ć nie jest więc - jak się ją dziś prawie powszechnie i nie trafnie pojmuje - brakiem jakichkolwiek zewnętrznych u w a r u n k o w a ń czy przeszkód uniemożliwiających ludzkie działanie, lecz jest to ten szczególny moment, kiedy człowiek wybiera. I właśnie wtedy, wraz z momentem wolnego wyboru pojawia się j e d n o c z e ś n i e odpowiedzial ność, która posiada dwa wymiary: 1. jest to o d p o w i e d z i a l n o ś ć za traf n o ś ć ( s ł u s z n o ś ć ) w y b o r u dobra-celu: dobro ma b y ć rzeczywiste, a więc musi być ono prawdziwie poznane, 2. jest to odpowiedzialność o za realizację tego dobra w świecie . - Jak się przedstawia problem odpowiedzialności w sztuce i za sztukę? Posiadaczem sztuki jest człowiek. Jest ona s p r a w n o ś c i ą jego rozu mu praktycznego do w ł a ś c i w e g o pokierowania wytwarzaniem, do ro zumnej produkcji tego, co zaplanowane. Sztuka jest więc dynami zmem na wskroś celowym. Jej celem-dobrem jest w y t w ó r - d z i e ł o sztu k i ; jest on wsobnym i w ł a ś c i w y m celem sztuki jako sztuki. A b y dzieło urzeczywistnić, artysta musi p o z n a ć jego ideę-koncepcję, odpowiednie tworzywa, narzędzia, czynności i plan działania, a także musi te wszy stkie „racje" sztuki umieć przekuć w czyn, którego owocem będzie dzieło. Zatem twórca ponosi odpowiedzialność za sferę konceptualną sztuki oraz za jej aspekt techniczno-wytwórczy, czyli za ucieleśnienie swej wizji dzieła w pozapsychicznej materii. Jeśli wymienione powy żej składniki - „racje" sztuki są odpowiednio dobrane i skorelowane, i jeśli ich „materializacja" jest udana, powstałe dzieło jest zgodne z własną koncepcją, a zatem zostaje osiągnięte jego dobro własne. Za pracę tę jest odpowiedzialny artysta jako artysta. - Czy z tego wynika, że powstałe dzieło, będące dobrem sztuki powołującej je do istnienia, jest jednocześnie dobrem po prostu, a więc ze względu na świat, w którym zaistniało? O d p o w i e d z i a l n o ś ć artysty wobec narodu 187 Sądzę, że bez trudu zgodzimy się, że tu mechanicznego wynikania nie ma, bowiem wiemy z własnego doświadczenia, że wiele dzieł, niekiedy d o s k o n a ł y c h artystycznie, nigdy nie powinno z a i s t n i e ć w świecie. Dotyczy to nie tylko dzieł służących przetwarzaniu materii, ale również dzieł tych sztuk, które mają z założenia służyć duchowi ludzkiemu. Dzieła takie są faktami kulturowymi, ale nie są one faktami kultu rotwórczymi, ponieważ wyrastają z błędnych pojęć o świecie i c z ł o wieku. Nie zalecamy ich, chcemy o nich z a p o m n i e ć , a ten surowy osąd nie ma źródła w j a k i m ś partykularnym „widzimisię", podyktowanym nawykiem plemiennym czy filozoficznym aprioryzmem, bowiem brak zgody na takie dzieła płynie z żywionego intuicyjnie przekonania, że racją istnienia sztuki jest doskonalenie c z ł o w i e k a i otaczającego go świata. Doskonalenie, czyli upiększanie, r ó w n a się eliminacji pozna nych b r a k ó w , braki zaś, choćby w postaci możności, są z a r ó w n o w otaczającej nas przyrodzie, jak i w człowieku - faktem. - Co z tego wynika dla naszego problemu? Wynika to mianowicie, że od wyróżnionej powyżej odpowiedzial ności „w sztuce" za wytworzenie dzieła-dobra należy odróżnić - nie oddzielić! - o d p o w i e d z i a l n o ś ć „za sztukę", bowiem drugim celem sztuki i w ł a ś c i w y m dobrem jej dzieł jest funkcja, j a k ą te dzieła mają pełnić w realnym świecie, w przyrodzie i w kulturze. Każdy w y t w ó r człowieka oddziałuje na rzeczywistość i wywołuje w niej realne prze miany! Nawiasem mówiąc, jesteśmy oczarowani „cudami techniki" i spektakularnymi sukcesami sztuk przetwarzającymi materię, a zapo minamy, że te zmiany są zmianami płytkimi, mającymi swój sens w y łącznie ze względu na człowieka i że najgłębsze przemiany dokonują się w samym człowieku-osobie, przede wszystkim za s p r a w ą sztuk służących jego d u c h o w i . 9 Tak więc sztuka ingeruje w świat poprzez swe dzieła, a za charakter tej ingerencji ponosi odpowiedzialność artysta jako człowiek! Sztuka nie jest więc i w żadnym wypadku nie m o ż e być sferą autoteliczną, bowiem jest to po prostu niemożliwe. R ó w n i e ż wolny i kreatywny antyartysta - czy tego chce czy nie! - jest odpowiedzialny za to, że na skutek własnej niewiedzy czy też konformizmu-snobizmu tworzy dzie- 188 Henryk Kiereś ła, które niczemu nie służą i które niczemu służyć nie mogą, gdyż rozmija się ze światem i człowiekiem teoria sztuki leżąca u ich pod staw. Jeśli sztuki nie można oderwać od realnego świata, bo jest ona przecież obrazem i wyrazem ludzkiej wiedzy o świecie, artysta nie może być odpowiedzialny za własną sztukę wobec tych, do których ją adresuje. Dotarliśmy do dogodnego momentu rozważań, w którym możemy zatrzymać się nad sprawą odpowiedzialności artysty wobec własnego narodu. T K a ż d y człowiek rodzi się, wzrasta, kształci się i wychowuje w ob rębie jakiejś społeczności. Jest nią zazwyczaj społeczność wyodręb niająca się wspólnym, zajmowanym w sposób historycznie ciągły te rytorium, wspólnym językiem, obyczajami, ale także wspólną cywili zacją, czyli trwałą metodą budowania ustroju społecznego i kulturą, czyli celowym, racjonalnym zagospodarowaniem natury, nie wyłącza jąc człowieka. Naród jest więc, jako „rodzina rodzin" (Jan Paweł II), naturalną niszą czy też wspólnotązwiązaną celowym działaniem, po siadającą wspólny cel w dziejacn2?J ^""bziejowość jest wpisana w strukturę bytową człowieka, ponieważ jest on z konieczności bytem aktualizującym się w czasie, czyli do skonalącym się przyrodniczo „z natury" i poprzez działania kulturo we!!-? Dzieje są historycznym aspektem życia narodu, zatem w nich zawiązuje się i ustala określona tradycja; tradycja jest depozytem tego wszystkiego, co składa się na wspólny cel i zarazem na wspólny wy siłek w jego osiąganiu. Tradycja jest jednocześnie jakby dokumentem, że przyjęty niegdyś cel jest, przynajmniej w znacznej mierze, pozahistoryczny, że jest on celem każdego przedstawiciela danego narodu^/ r~Kiedy naród posiada cel? Posiada go wówczas, kiedy uprawia naukę - filozofię, nauki formalne, szczegółowe i teologię, kiedy buduje mo ralność i prawo, kiedy posiada sztukę i religięj r*~ Wymienione sfery życia narodu są sferami na stałe związanymi z człowiekiem-osobą, zatem naród jest bytem tworzącym się na rela cjach osobowych, jest tym miejscem, w którym może się „na - rodzić" każdy człowiek. Społeczność pozbawiona osobowego oblicza nie two rzy narodu, nawet jeśli określają ją współrzędne etnograficzno-antro- O d p o w i e d z i a l n o ś ć artysty wobec narodu 189 pologiczne; jest to raczej gromada ludzka z w i ą z a n a w s p ó l n y m losem, ale nie w s p ó l n y m celem, transcendującym czysto zwierzęcy s p o s ó b bytowania człowieka. Aktualizacja wymienionych składników życia człowieka-osoby wskazuje jednocześnie na jego transcendencję nad zastanym ś w i a t e m natury, wskazuje j e d n o c z e ś n i e na to, że naród j a k o instytucja jest podmiotem i gwarantem zbliżania się c z ł o w i e k a do celu ostatecznego jego życia; jest to zbliżanie się s a m o ś w i a d o m e , u s p o ł e c z nione w narodowej w s p ó l n o c i e c e l u j Cel narodu jest celem przynależnego doń c z ł o w i e k a , a zatem różriP rasowo ludzie m o g ą przynależeć do tego samego narodu, a r ó ż n e na rody m o g ą przynależeć do tej samej cywilizacji i kultury, pomimo różnic rasowych, j ę z y k o w y c h , obyczajowych, pomimo odmiennej his torii. Ma to miejsce wówczas, kiedy sposób budowania cywilizacji jest ten sam, zatem kiedy ten sam jest cel r ó ż n y c h n a r o d ó w , t w o r z ą c y c h rodzinę n a r o d ó w . Wynika z tego, że to, co konkretnie narodowe jest uniwersalne, jeśli reprezentuje człowieka-osobk - ^ - J 1 2 P o w y ż s z e rozważania nie są jedynie s p r a w ą snucia możliwości bądź rozważania ideałów dalekich od rzeczywistości, bowiem faktycznie mamy do czynienia z wieloma cywilizacjami, a zatem m o ż e m y je ujmować i oceniać pod kątem obecnych w niej celów. Jak się rzecz ma w przypadku naszego narodu? Co się składa na naszą n a r o d o w ą tradycję i czy jest to tradycja uniwersalna? Jako naród w e s z l i ś m y w dzieje wraz z przyjęciem chrześcijaństwa, które wchłonęło w siebie grecką filozofię i rzymskie prawo, co w y d a ł o z siebie n o w o ż y t n ą naukę. Przyjęliśmy tę tradycję na własność, ponieważ dzięki rozumnej obec ności w świecie i w dziejach uznaliśmy, że cywilizacja łacińska roz poznała człowieka osobę i że gwarantuje ona każdemu aktualizację jego osobowych potencjalności: poznania, miłości, wolności, podmio towości praw i suwerenności religijnej. Celem tej tradycji jest człowiek, a chodzi w niej o k a ż d e g o kon kretnego i realnego człowieka, a nie o j a k i e g o ś człowieka w ogóle, ni o naród czy państwo, czy jakiś inny abstrakt czy hipostazę. Dlatego z takim uporem i poświęceniem, p o n o s z ą c ogromne straty i ofiary bro nimy tej tradycji - broniąc zarazem samych siebie i w ł a s n e g o narodu Henryk Kiereś 190 - przed w y w ł a s z c z e n i e m przez inne cywilizacje, g ł ó w n i e przez turańską i bizantyńsko-moskiewską. W cywilizacji łacińskiej suwerenność narodu jest r ó w n o z n a c z n a z suwerennością osoby ludzkiej. Nie broni my tradycji plemiennej, lecz chronimy tradycję uniwersalną, g d y ż nie chcemy żyć w cieniu cywilizacji zacofanej kulturowo, narzucającej człowiekowi hańbiące go prawa i czyniącej z niego narzędzie cudzych decyzji i nawóz historii. Cywilizacja łacińska związała ze sobą szereg narodów tym samym celem: jest nim - powtórzmy - osoba ludzka jako bonum communae działań społecznych, narodowych i ponadnarodo wych ,/ 14 Jednym ze s k ł a d n i k ó w życia narodu jest sztuka. Tradycja to zbio rowa p a m i ę ć narodu, a dorobek w sztuce, s z c z e g ó l n i e w sztukach słu ż ą c y c h duchowi ludzkiemu, jest jej z n a k o m i t ą częścią. Sztuka jest więc w jakiejś mierze depozytariuszką tradycji narodowej, a w przy padku naszego narodu jest ona n i e m a l ż e historycznym zapisem jej zasadniczych współrzędnych, jest nie tylko skarbnicą historyczną, lecz również sumieniem narodowym, w świetle którego poszukujemy kry teriów oceny aktualnych decyzji i dokonań. Sztuka nie tylko „ p a m i ę t a " tradycję, ale uczy nas, że jest to tradycja trudna, czym chroni ją przed zapomnieniem oraz przed wypaczeniem. Pamiętajmy, że na gruncie samej sztuki toczono o tę tradycję za żarte boje, a prowadzono je zasadniczo z intencją rozpoznania włas nych błędów, a nie jej przekreślenia, bowiem zdawano sobie s p r a w ę , że odejście od tradycji kultury łacińskiej jest r ó w n o z n a c z n e podcięciu korzeni osobowej t o ż s a m o ś c i Polaka. Uderzenie w sztukę n a r o d o w ą nastąpiło w X I X wieku, a nasiliło się w szczególny sposób w minio n y m pięćdziesięcioleciu, kiedy „rząd dusz" przejęła p r z e m o c ą obca nam cywilizacja. N a s z ą tradycję i naszą sztukę traktowano albo per non est, albo przedstawiano ją w s p o s ó b karykaturalnie wypaczony i zohydzony „ u c z o n y m " k ł a m s t w e m . Jaki był rezultat tej socjotechnicznej manipu lacji, w której przecież także brała udział sztuka tworzona przez pol skich artystów? O d p o w i e d ź jest prosta: skoro taka głupia jest nasza tradycja, nie przyznamy się do niej, bo przecież człowiek nie może n i e n a w i d z i ć samego siebie! W rezultacie wielu z nas odcięło się od O d p o w i e d z i a l n o ś ć artysty wobec narodu 191 niej - tak jak chory odcina się od zdrowej reszty ciała. D z i ś dowiadu jemy się, że w ten sposób nie leczyliśmy ducha narodowego, lecz okaleczaliśmy samych siebie stając się w rezultacie ł a t w y m ł u p e m cudzych z a m y s ł ó w . P o w t ó r z m y : sztuka „pamięta" tradycję, a „pamięć o przeszłości chroni przed staczaniem się w n i c o ś ć " (Jan P a w e ł I I ) . Wielu artystów obroniło się przed totalitarnym „ m u r t i - b i n g i z m e m " , ale wpadło w jego inną, narcystyczną o d m i a n ę preferującą kanon w o l n o ś c i o w o - kreacyjny, abstrakcyjny, a więc obojętny na j a k i k o l w i e k ethos. Wielu wolało, jak mówi Norwid, „zapomnieć ludzi, a b y w a ć u osób, krawat mieć ślicznie upięty". Wiemy j u ż , jakie są korzenie historyczne i ideowe tego rodzaju sztuki, przytoczmy jeszcze opinię F. Konecznego, naszego zapomnia nego polihistoryka i z d u m i e w a j ą c o s a m o ś w i a d o m e g o humanisty: „Sztuka należy do życia jeszcze bardziej od nauki, boć tylko z ż y c i a się rodzi. Sztuka abstrakcyjna - skazana jest z góry na b e z p ł o d n o ś ć , bo sztuka potrzebuje podniet uchwytnych . . . m e t o d ą jej bowiem przemawianie do umysłu przez p o ś r e d n i c t w o z m y s ł ó w . Wszelkie rozumowanie o jednym z o b j a w ó w życia w oderwaniu od innych stron życia ma wartość o tyle, o ile chodzi o jakiś szczegół, 0 to, co w nauce zowie się „ p r z y c z y n k i e m " ; w tego rodzaju docieka niach ucieka się k a ż d a nauka często do metody u m y ś l n e g o odrywania od całości, ale też rezultat takiego p o s t ę p o w a n i a podlega rewizji przez uwzględnienie następnie całości, a gdy tej próby nie wytrzyma, zostaje odrzucony" . Koneczny słusznie twierdzi, że abstrakcyjne przyczynkarstwo w sztuce nie ma racji bytu. Dlaczego? Bowiem sztuka nie m o ż e uciec od życia, gdyż to właśnie z niego czerpie i formę, i treści, a rozdzielanie obu aspektów i absolutyzowanie któregoś z nich jest najzwyklejszym nieporozumieniem. Płynie z tego następująca nauka pod adresem artystów: „Badanie sztuki nie jest sztuką, lecz n a u k ą ; artyści deliberujący o sztuce muszą się poddać naukowej metodzie. . . ". 15 1 dalej, znamienne słowa, napisane w latach dwudziestych naszego wieku: „ M o g ł a b y nauka żyć sama sobie, lecz sztuka żadną miarą, bo zginęłaby na p o s u c h ę tematu; obmalowywanie zaś formuł matematy cznych nie wyda Rafaela ani M a t e j k i " . 1 6 192 Henryk Kiereś Wielu z n a w c ó w sądzi, że znakomitym p r z y k ł a d e m więzi sztuki z ethosem tradycji cywilizacyjno-narodowej jest sztuka naszego naro du, zarówno w okresie, kiedy posiadaliśmy własną, s u w e r e n n ą pań s t w o w o ś ć , jak i wtedy, kiedy ją traciliśmy. B y ł a to sztuka dydaktycz na, przepełniona myślą filozoficzną, a - jak trafnie z a u w a ż a Koneczny - „z cytat poetów m o ż n a by ułożyć wcale s z c z e g ó ł o w ą historię Pol s k i " . Kiedy nasza sztuka bratała się z kwestiami narodowymi, w y d a w a ł a owoce uniwersalnie ważkie, a kiedy stroniła od ethosu naro dowego, pogrążała się w upadku: „Myśl filozoficzną czerpało społe czeństwo polskie nie od filozofów, lecz od poetów, od największych, k t ó r y m przyznano stanowisko wieszczów. Żaden a żaden naród nie zna takiego p o w o ł a n i a , takiego talentu artystycznego, z w i ą z a n e g o z pewnym rodzajem kapłaństwa; cudzoziemcowi niełatwo nawet w y t ł u m a c z y ć , co znaczy wyraz „wieszcz". 1 7 To stanowi niezmierną oryginalność polską. Poezja polska ma obo wiązki obywatelskie, na które patrzy sub specie aeternitałis, podno sząc przez to wysoko etykę życia publicznego. . . A r t y z m polski nie ogranicza się do samego kultu piękna, lecz łączy je z kultem Prawdy i Dobra. . . Polskie P i ę k n o jest służką Prawdy i Dobra, jest środkiem do c e l u " . 18 Nasuwa się pytanie, czy ten związek prawdy, dobra i piękna jest związkiem przypadkowym, historycznie uwarunkowanym, poniekąd wy muszonym przez wydarzenia składające się na dzieje naszego narodu, czy też jest to związek konieczny - zarówno w strukturze otaczającej nas rzeczywistości - bytu, jak i w strukturze ludzkiej wytwórczości? Od k i l k u w i e k ó w m ó w i się w Europie o sztukach p i ę k n y c h , co rzecz jasna pociąga za sobą pogląd, że pewne sztuki (np. poezja, proza, malarstwo, rzeźba, muzyka, taniec) powinny d b a ć w y ł ą c z n i e o swój kształt artystyczny, o swoje własne piękno. Czy z tego wynika, że w innych sztukach, np. w polityce, medycy nie, w szewstwie czy budownictwie, nie chodzi o p i ę k n o wytworu? M ó w i l i ś m y wcześniej, że ostateczną racją istnienia sztuki, czyli tym, co usprawiedliwia jej o b e c n o ś ć w świecie, jest usuwanie b r a k ó w , czyli - wyrażając to samo pozytywnie - doskonalenie zastanej r z e c z y w i s t o ś c i . Jeśli tak jest, wszelka sztuka zmierza ku pięknu, bo d o s k o n a ł o ś ć to O d p o w i e d z i a l n o ś ć artysty wobec narodu 193 właśnie piękno. I tak, polityka, mylona dziś z ideologią, jest sztuką rozumnej realizacji dobra wspólnego, j a k i m jest osoba ludzka, a w i ę c ma ona na celu pełnię bytową człowieka, czyli jego piękno. Z punktu widzenia życia n a r o d o w o - p a ń s t w o w e g o polityka jest sztuką struktural nie n a d r z ę d n ą wobec innych sztuk: jej cel to chronienie prawa do sztuki, proporcjonalne sprzyjanie sztukom i promowanie sztuki nośnej kulturowo. Jeśli celem sztuki jest człowiek-osoba, polityka jest z w i ą zana personalistycznym kryterium oceny własnych decyzji. Identycz nie jest w innych sztukach, a zatem ich p i ę k n o jest służebne wobec prawdy i dobra o człowieku. M ó w i l i ś m y wcześniej, że sztuka wyrasta z prawdy o świecie, a zatem jej prawda artystyczna i ideowa jest p o d p o r z ą d k o w a n a prawdzie po prostu. Inaczej m ó w i ą c , koncepcja dzieła sztuki musi pozostawać w zgodzie ze ś w i a t e m i z ostatecznym celem ludzkiego życia. Prawda jest więc fundamentem sztuki, zaś do bro moralne jest wobec niej nadrzędne, g d y ż - wyrastając z prawdy o człowieku - zabezpiecza personalizm sztuki. Od p o w y ż s z y c h ustaleń nie ma odwołania. W czasach nam współczesnych sztukę o akcentach narodowych po dejrzewa się, a nawet pomawia o nacjonalizm; zarzut nacjonalizmu padał z ust ideologów „realizmu socjalistycznego", a dziś pojawia się on w wypowiedziach zwolenników ponadnarodowego liberalizmu, co nie dziwi, bowiem obie ideologie mają charakter „internacjonalistyczny". Czym jest nacjonalizm? Jest to ideologia kultu o k r e ś l o n e g o naro du, ale z uwagi na nieistotne cywilizacyjnie i kulturowo cechy tego narodu, zazwyczaj cechy rasowe, religijne czy gospodarcze. Nacjonalizm jest egoizmem narodowym i jest on z gruntu obcy cywilizacji łacińskiej, a potwierdza to historia, bowiem to właśnie między innymi nacjonalizmy przyczyniają się do rozpadu tej cywilizacji. . Cywilizacja Łacińska jest kręgosłupem wielu narodów, także naro du polskiego, jest więc ona także kręgosłupem sztuki. Odejście od niej równa się uderzeniu w naród i w sztukę. Tę prawdę potwierdzają do świadczenia, jakie nasi artyści zebrali po drugiej wojnie światowej, kiedy na skutek naporu obcej cywilizacji d o s z ł o na gruncie sztuki do „mieszanek" cywilizacyjnych i kiedy pojawiło się szereg „głośnych", dzięki propagandzie, dzieł, które dziś - kiedy jesteśmy „mądrzy po 13 — Kwartalnik Filozoficzny 194 Henryk Kiereś szkodzie" - nazywa się „ g ł u p s t w a m i " czy „ h o r r o r a m i " ideowymi. To doświadczenie każe wielu artystom, jak na przykład T. Konwickiemu, przyznać, że lepiej było w ogóle nie tworzyć, niż t w o r z y ć za cenę przemilczenia p r a w d y . W y n i k a z tego, że „ m i e s z a n k i " cywilizacyjne są w gruncie rzeczy antycywilizacyjne i antykulturowe, że płaci się za nie w y s o k ą cenę utraty tożsamości i upadku w depresję ideową. Taki stan duchowy p r z e ż y w a dziś kultura w Polsce , a wielu jej t w ó r c ó w programowo n a w i ą z u j e do idei nowoczesnego „ m u r t i - b i n g i z m u " (indywidualizmu i wolnego kreacjonizmu), traktując własny naród i jego przeszłość jak trąd. Przypomnijmy na zakończenie dwie strofy z poezji Norwida, w których poeta przestrzega przed p o k u s ą narcysty cznego uniwersalizmu w sztuce. 20 21 „Zwierciadlaność (sztuki) pochodzi od słońca, ale jej dno - stale ojczyste" (Narcyz). „Przeszłość - to jest dziś, tylko cokolwiek dalej. Za kołami wieś, Nie jakieś tam, coś gdzieś Gdzie nigdy ludzie nie bywali!. . . " (Przeszłość). O d p o w i e d z i a l n o ś ć artysty wobec narodu 195 Przypisy ' Cz. Miłosz: Zniewolony umysł, Paryż 1953; Murti-Bing to postać z powieści S. I. Witkiewicza pt. Nienasycenie. Szerzej o tym zjawisku traktuje: P. Johnson: Intelektualiści, Warszawa 1988, tłum. A. Piber. zob. W. Hock: Kunst ais Suche nach Freiheit, Koln 1973; H. R. Rookmaker: Modern Art and the Death of Culture, London 1970 4 por. H. Kiereś: Postmodernizm, w: A. Bronk, red. : Filozofować dziś. Z badań nad filozofią najnowszą, Lublin 1995, s. 263 - 273. 5 zob. H. Kiereś: Czy sztuka jest autonomiczna? W związku z tzw. anty sztuką, Lublin 1993, szczególnie ss. 47 - 67. 6 Tamże, ss. 117nn. 7 Chodzi o osławione wystawy „Sztuki zdegenerowanej" organizowane w I I I Rzeszy oraz o postulat partyjności sztuki stawiany i administarcyjnie egzekwowany przez ideologów nazistowskich oraz bolszewickich. Powtórzmy, że z faktu prześladowa nia sztuki awangardowej przez totalitaryzmy nie wynika w żadnym wypadku, iż jest to sztuka na miarę człowieka i jego kultury! A zresztą, wraz z osłabieniem nacisku ideologicznego w państwach rządzonych przez komunistów, kiedy dostrze żono, iż sztuka nowoczesna w niczym nie zagraża ideologii, a nawet jest z nią w zgodzie, gdyż promuje wizję człowieka jako wolnego twórcy swego świata, dopuszczono ją do głosu i zbito na tym kapitał „pluralizmu kulturowego", otwar tości władz komunistycznych na kulturę. Dostrzega się, że tym samym artyści legitymizowali komunizm. Zob. np. T. Szkołut, Prawda sztuki - prawda polityki, w: G. Sowiński, red., Sztuka wobec prawdy, Nałęczów 1995, ss. 261-298. o zob. M . A. Krąpiec: Ja - człowiek, Lublin 1991, roz. V I I I : Człowiek i jego wolne działanie, ss. 261 - 298. o. 10 zob. M. A. Krąpiec: U podstaw rozumienia kultury, Lublin 1991, szczególnie ss. 193 - 215. zob. M. A. Krąpiec: O ludzką politykę, Katowice 1995, roz. I I : Człowiek wobec społeczności, ss. 5 3 - 1 0 6 " por. P. Moskal: Problem filozofii dziejów, Lublin 1993, szczególnie ss. 160 - 173 12 Zob. M. A. Krąpiec, Czy człowiek bez celu?, w: Człowiek w kulturze, nr 6-7, 5-36. ~ Zob. M. A. Krąpiec, Suwerenność. . . czyja?, Łódź 1990, passim 14 Zob. M. A. Krąpiec, O ludzką politykę, op. cit. , 278-297. ' Polskie Logos a Ethos. Roztrząsania o znaczeniu i celu Polski, Poznań 1921, s. 200. 196 Henryk Kiereś 1 6 J. w. , s. 201. 1 7 J. w. , s. 195. 1 8 J. w. , s. 198. i n. 19 Zob. F. Koneczny: O cywilizację łacińską, Lublin 1996, passim; M. A. Krąpiec: Człowiek w kulturze, Warszawa 1996, s. 180 nn. 20 Zob. T. Szkołut: Prawda sztuki - prawda polityki, dz. cyt. , s. 208. 21 Zob. Z. J. Zdybicka: Kulturowe zawirowania wokół człowieka końca XX wieku, w: Człowiek w kulturze nr 4 - 5/1995, s. 73 - 89.