ZACZNĘ OD PAUMANOK (15)
Transkrypt
ZACZNĘ OD PAUMANOK (15)
ZACZNĘ OD PAUMANOK (15) ZACZNĘ OD PAUMANOK (15) Walt Whitman 15 Kimkolwiek jesteś! Dla ciebie te niekończące się wieści. Córko tych krain, czy czekałaś na swego poetę? Czy czekałaś na tego z potoczystą wymową i ręką dowódcy? Ku mężczyznom Stanów i ku kobietom Stanów, Kieruję żywe słowa – słowa dla tych krain. O wy, krainy! Połączone ze sobą, tęskniące za zbożem! Kraju węgla i stali! Kraju pełen złota! Krainy bawełny, cukru, ryżu! Kraju pszenicy, wołowiny, wieprzowiny! Kraju wełny i konopi! Kraju jabłek i winogron! Kraju pasterskich wyżyn, pastwisk, pól trawiastych świata! Kraju tych Nieskończonych płaskowyżów! Kraju stad, ogrodów i zdrowych, ceglanych domów! Kraju, gdzie wije się północno-zachodnia Columbia i gdzie południowo-zachodnie Colorado się rozpościera! Kraju wschodniego Chesapeake! Kraju Delaware! Kraju Ontario, Erie, Huron, Michigan! Kraju Starych Trzynastu! Kraju Massachusetts! Kraju Vermont i Connecticut! Kraju brzegów oceanu! Kraju sierras i szczytów górskich! Kraju żeglarzy i marynarzy! Kraju rybaków! Nierozłączne krainy! Zespolone razem! Z wielką pasją! Stojące ramię przy ramieniu! Starsi i młodsi bracia! I wy nędzarze! Kraju wielkich kobiet! Kobiecości! Doświadczonych i niedoświadczonych sióstr! Kraju o szerokim oddechy! Sięgający Arktyki! Owiewany od strony Meksyku! Różnorodny! Zwarty! Mieszkańcy Pensylwanii! Virginii! Obydwóch Carolin! Wszystkie i każdy z osobna kochane przeze mnie! Nieustraszone narody! Was wszystkie obejmuję pełnią miłości! Nie mogę was opuścić – ani jednego, ani teraz, ani później! O Śmierci! Ach! Z tego względu mnie nie jeszcze ujrzałaś, w tej godzinie, pełnego głębokiej miłości, Gdy idąc przez Nową Anglię, z przyjacielem, kompanem podróży, Spryskując me nagie stopy na krawędzi letnich fal, na piaskach Paumanok, Jadąc przez prerie – mieszkając znowu w Chicago – mieszkając w każdym mieście, Oglądając spektakle, narodziny, zmiany na lepsze, budowle, dzieła sztuki, Słuchając mówców i mówczynie w miejscach publicznych, W całych Stanach, bo w moim życiu – każdy mężczyzna i każda kobieta Są moimi bliźnimi, Z Luizjany, Georgii, są mi bliscy, a ja jestem im bliski, Z Mississippi i Arkansas, także są ze mną – i ja z nimi; Jeszcze na wyżynach na zachód od głównej rzeki – w moim ceglanym domu, I powracając na wschód – będąc w nadmorskich Stanach lub w Maryland, Widząc Kanadyjczyków walczących z zimą – i śnieg, i lód jak witają mnie, lub docierając do północnego Pacyfiku, do Sitki, Alaski; Prawdziwy syn Maine lub Granitowego Stanu, lub Narraganset Bay State, lub Empire State; Żeglując do innych brzegów, aby dołączyć tego samego – i witającego każdego nowego brata; Niniejszym dodając te źdźbła do nowych, od chwili, gdy łączą się ze starymi; przychodząc wśród nowych, by być ich bliskim i im równym – przychodząc osobiście do ciebie; Włączam cię do scen dramatu, postaci, spektakli. Z cyklu „PIEŚNI O DEMOKRACJI”, Źdźbła trawy, 1900 Przeł. Marek Oktawian Bulanowski