PP 3 Mezo - Puls Poznania

Transkrypt

PP 3 Mezo - Puls Poznania
Wywodzę się z bloków
Na początku chcę ci pogratulować udziału w Orlen Warsaw Marathon
i ukończenia go ze znakomitym wynikiem – mniej niż trzy godziny.
Teraz biegasz relaksacyjnie?
Zgadza się. Zwłaszcza, że udało mi się zarazić bieganiem moją żonę,
która swego czasu nie przepadała za tym sportem. Obecnie mamy swoje
sposoby na wspólne bieganie, by ona się nie przeforsowała i żebym ja też
mógł trenować w swoim tempie. Muszę pochwalić moją żonę, że radzi
sobie coraz lepiej, zdobywa kolejne życiówki. To dla mnie ogromna
przyjemność w ten sposób spędzać z nią wspólny czas. Bieganie polecam
zresztą każdemu. Czasem trudno się przemóc, zacząć, ale korzyści
płynące z wysiłku fizycznego są ogromne. Każdy powinien przynajmniej
spróbować, żeby samemu zasmakować tej satysfakcji z kolejnych życiówek
i z kolejnych pokonanych dystansów.
Dokładnie 2 godziny 58 minut i 20 sekund. Dziękuję. Bardzo się cieszę, że
się udało. Przygotowywałem się do tego maratonu siedem miesięcy i muszę
przyznać, że oddałem się temu całkowicie, odstawiając nieco na boczny
tor na przykład muzykę. Chciałem jednak doprowadzić to do końca. Taki
maraton, bieg daje mnóstwo satysfakcji. Wiesz, na sukces w świecie show-biznesu musi złożyć się wiele składowych, czasami totalnie niezależnych
od ciebie elementów. Gusty muzyczne, moda, czasem znajomości, czasem
odpowiedni moment. Nigdy do końca nie wiem, czy utwór, nad którym
pracuję, wkładając w to całe serce i dużo starań, spodoba się słuchaczom.
W dużym stopniu jest to jednak kwestią przypadku i szczęśliwego splotu
okoliczności. A w sporcie, w bieganiu tak nie ma. Tutaj jest tak, że ile wyćwiczysz, ile wytrenujesz, ile potu z siebie wyciśniesz, taki będzie wynik.
Bieganie wyczynowe chyba determinuje szczególnie zdrowy tryb życia:
specjalna dieta, unikanie niezdrowego jedzenia czy używek. Starasz się
żyć zdrowo?
Biegi wyczynowe nie są chyba u ciebie niczym nowym. Źródła podają,
że pierwszy maraton przebiegłeś już w wieku 19 lat.
Staram się, ale też nie popadam w przesadę. Nie mam opracowanej
specjalnej diety, może tylko zwracam większą uwagę na to, co jem. Ale
nie rezygnuję z przyjemności czy wypicia drinka przed koncertem tylko
po to, by mieć czas lepszy o dwie minuty. Staram się zachować w tym
wszystkim umiar.
Tak, to prawda. Można powiedzieć, biegałem w czasach, kiedy udział
w maratonach nie był jeszcze tak modny czy popularny. Nie byłem też
wtedy dobrze przygotowany – zarówno pod kątem treningowym, jak
i sprzętowym. Biegłem w bawełnianej koszulce, która poocierała mi całe
ciało, z sutków lała się krew. Na stopach miałem buty do gry w piłkę, tzw.
halówki. Nie muszę mówić, że potem przez trzy dni ledwo chodziłem.
Potem jakoś porzuciłem bieganie, na jakieś dziesięć lat. Nastąpił taki etap
w moim życiu, że na plan pierwszy wysunęła się muzyka, a poza tym
uważałem wtedy, że bieganie jest dla osób znacznie starszych ode mnie.
W połowie marca ukończyłeś poznański półmaraton z czasem, który
zgodnie z przelicznikiem Danielsa, dawał ci – przynajmniej teoretycznie szansę, że ukończysz bieg z wynikiem 2:59. I dałeś radę.
Staram się zawsze, by w moim życiu teoria pokrywała się z praktyką.
Myślę, że wtedy jest łatwiej funkcjonować, osiągać kolejne cele. Bardzo
lubię biegać w Poznaniu. Pomijam doskonałą organizację, ale dla mnie
przede wszystkim duże znaczenie ma wsparcie publiczności, która czeka
na biegaczy przy mecie. Wyobraź sobie dziesięć tysięcy osób, które kibicują i tuż przy mecie żywiołowo okazują swoją radość. Aż chce się dalej
biegać i zapomina się wtedy o zmęczeniu.
22
3/2015
Moim absolutnym szczytem był właśnie warszawski maraton. I na tę
chwilę nie mam sprecyzowanych planów na dalsze biegi – zrobię sobie
kilkunastotygodniową przerwę. Najbliższe cztery miesiące będą wypełnione koncertami, a potem siadam do nagrywania płyty, którą chciałbym
skończyć na wiosnę przyszłego roku. Lubię nagrywać jesienią, w związku
z tym wszystko dobrze się składa.
Fot. Antos Sobucki
Fot. Andrzej Jenek
Masz już jakieś kolejne cele biegowe?
3/2015
23
POZNAŃSKI GWIAZDOZBIÓR
POZNAŃSKI GWIAZDOZBIÓR
Poznański raper o duszy sportowca. Pogodny, szarmancki i skromny. Właśnie przebiegł warszawski
maraton i pobił tym samym swój życiowy rekord. O sporcie, muzyce i planach na przyszłość
rozmawiamy z Jackiem Mejerem, znanym większości jako Mezo.
Oczywiście! Suchy Las jest tak niedaleko Poznania, że nie mam
wrażenia odległości. Kiedy ktoś mnie pyta, skąd jestem, odpowiadam,
że z Poznania. Wychowałem się na Osiedlu Przyjaźni na Winogradach,
gdzie mieszkałem przez 21 lat. Całe dzieciństwo, cała edukacja począwszy
od żłobka, a skończywszy na Liceum Ogólnokształcącym nr 9 – wszystko
wiąże się z blokowiskiem na Osiedlu Przyjaźni. Potem mieszkałem przez
rok na Jeżycach, na Staszica, a potem na Osiedlu Kopernika – trochę więc
przemieszczałem się po Poznaniu i mogłem poznać miasto z różnych
stron. Do Suchego Lasu przeprowadziłem się, kiedy miałem 25 lat. Wybudowałem tam dom, znalazłem swoje miejsce. Bardzo lubię nazwę mojej
miejscowości – Suchy Las.
Brzmi trochę bajkowo.
To prawda. Pamiętam, że kiedyś w pewnym hotelu w Warszawie, pani
recepcjonistka spisując moje dane, spojrzała na adres i westchnęła: „Jak
ja bym chciała mieszkać w Suchym Lesie”. Rzeczywiście, nazwa jest
urokliwa.
Kiedy przyjeżdżają do ciebie goście spoza Poznania, gdzie najpierw ich
prowadzisz?
Pewnie zabrzmię mało oryginalnie, ale zacząłbym od płyty Starego
Rynku. Pewnie też pokazałbym Maltę i Nowe Zoo, które jest niezwykłym
miejscem do spacerowania.
24
3/2015
Teledysk do utworu „Kryzys” nagrywaliście na szczycie jakiegoś wieżowca.
Nie może to być budynek Uniwersytetu Ekonomicznego, bo widać go
doskonale z tego dachu. Gdzie więc był nagrywany ten wideoklip?
Na dachu hotelu Andersia. Nie było to proste, ale udało się. Niewiele
jest w Poznaniu punktów, z których można zobaczyć miasto z szerszej
perspektywy.
Wspomniałeś o współpracy z Liberem, Kasią Wilk. Bardzo duża część
twoich utworów jest nagrana w kooperatywie z innymi artystami,
przy tym często pojawiają się te same nazwiska. To chyba szczęście dla
artysty, mieć wokół siebie osoby, których gust muzyczny, zdolności
i estetyka jest zbliżona do jego wizji.
Przede wszystkim jesteśmy dobrymi znajomymi, może nawet przyjaciółmi. Spotykamy się ze sobą z przeróżnych powodów i okazji, nie
tylko w sytuacji, kiedy mamy nagrać wspólny utwór. W dzisiejszych
czasach nagrywając piosenkę w duecie, można nawet tej drugiej osoby
nie widzieć. Wszystko można ustalić i dogadać mailowo, nawet można
nagrać osobno swoje partie i dograć je w studiu. Ale to nie dla mnie, nie
potrafiłbym tak. Muszę znać tę osobę, muszę ją lubić, szanować, muszę
czuć się dobrze w jej towarzystwie, żeby wspólnie nagrywać. Tylko wtedy
ma to dla mnie sens.
Twoją ulubioną płytą jest „Wyjście z bloków”. To twój drugi album,
wydany dobrych kilka lat temu, a jednak darzysz go szczególną
estymą. Dlaczego?
Może dlatego, że odnosi się do czasów, do których czuję ogromny sentyment? Wywodzę się z bloków i zawsze będę to powtarzał. Z drugiej strony
zawsze stałem daleko od rapu ulicznego, antysystemowego. Jestem za to
krytykowany, zarzuca mi się komercjalizację hip-hopu, ale nie mogę się
z tym zgodzić. To nieprawda, nigdy nie robiłem czegoś, czego nie czuję
Fot. Andrzej Jenek
i tylko po to, by były z tego pieniądze. Po prostu taki się stałem, że wolę
dostrzegać te pozytywne rzeczy w życiu, doceniać wartości i podkreślać
je. Jeśli ktoś uważa, że nie tak powinno być, to jest jego problem. Ja muszę
być prawdziwy w mojej muzyce, nie mogę udawać kogoś, kim nie jestem.
Poza bieganiem i koncertowaniem od kilku lat działasz charytatywnie.
Szczególnie mocno kojarzysz się z Drużyną Szpiku. Jak to się zaczęło?
To było podczas jednego z biegów, chyba w 2010 lub 2011 roku. Poznałem
wtedy Dorotę Raczkiewicz. Drużyna Szpiku była jeszcze w zalążku,
dopiero kilka osób zaczęło biegać w ich koszulkach. Dorota przedstawiła
mi temat, poprosiła o pomoc i pomyślałem wtedy: „Czemu nie?”
I tak jak założyłem wtedy Drużynową koszulkę, tak dzisiaj nie ma biegu,
żebym jej nie założył. Trzy razy w roku udajemy się na Oddział Onkologii na spotkanie z dzieciakami. Mówię „my” i mam na myśli także
artystów, którzy należą do Drużyny – Libera, Kasię Bujakiewicz. Kiedy
wchodzimy całą ekipą do szpitala, ordynatorzy mają nas trochę dosyć, bo
zajmujemy pół korytarza, tylu już nas jest. Ale najważniejsze, że jest to
w dobrym celu. W „Bitwie na głosy” pomoc Drużynie Szpiku i wsparcie
działalności tej fundacji była motywem przewodnim niemal każdego
odcinka i potem Dorota do mnie dzwoniła i mówiła, że to się bardzo
dobrze przekłada na zbiórki pieniężne i zaangażowanie coraz to nowych
ludzi. Bazy dawców szpiku rosły. Myślę, że to ma sens. Drużyna Szpiku
jest dzisiaj dużą organizacją, ma nawet swoje filie w innych miastach,
mam więc takie poczucie, że przyłożyłem się do czegoś dobrego, do fajnej
idei, która realnie działa, realnie pomaga innym ludziom. Od czasu do
czasu staram się wspierać także inne inicjatywy, ale najpierw zawsze je
dokładnie sprawdzam. Nie da się ukryć, że czasem też odmawiam. Nie
jestem w stanie spełniać wszystkich próśb o udział w koncertach charytatywnych. Kiedy dzwoni Dorota, przeważnie wiem, że wszystko jest tak
przygotowane, by mój udział w tym przyniósł realne skutki. I o to chyba
chodzi w tym wszystkim.
Skoro mówimy o drużynach i pracy zespołowej, to nie mogę nie
zapytać o twoją współpracę z grupą skompletowaną podczas „Bitwy na
głosy”. Powstał MezoTeam i z tego, co wiem, utrzymujecie ze sobą stały
kontakt. Zdarza się, że koncertujecie razem.
Miałem najlepszą drużynę, mówiąc mało skromnie. Ale tak uważam.
Byliśmy bardzo zgrani i tak naprawdę znamy się do dzisiaj. John jeździ
ze mną na wszystkie koncerty, Vito, Kasia Rościńska również, czyli tak
naprawdę jedna czwarta ekipy z “Bitwy na głosy” to mój stały skład.
Całych koncertów jako MezoTeam już nie gramy, bo nie ma takiego
zapotrzebowania. Ale lubimy się i myślę, że nie było od początku
między nami takiego dystansu i relacji „mistrz-uczeń”. Raczej traktowali
mnie jak nieco starszego kolegę, który jest może bardziej popularny,
może bardziej doświadczony scenicznie i technicznie, jednak wcale nie
posiada jakiegoś supergłosu. Zawsze to powtarzam, że nie uważam się
za dobrego wokalistę. Przede wszystkim rapuję i tylko czasem uda mi się
coś zaśpiewać, jednak nie na tyle, by móc o sobie powiedzieć, że mam
dobry wokal. Oni wszyscy wokalnie byli lepsi ode mnie, nie czarujmy
się. Mogłem im co najwyżej pokazać trochę telewizyjnego świata, zasad
działania w zespole.
I to zadziałało, ludzie w was uwierzyli. Ostatecznie zajęliście trzecie
miejsce, a u jurorów nawet pierwsze. To zgranie i wspólna praca na
równych zasadach przyniosły świetny efekt.
Ta naturalność grupy była bardzo wyczuwalna. Już od pierwszego odcinka wiedziałem, że mam wspaniały zespół. Długi czas
uważałem, że powinniśmy wygrać tę edycję. (śmiech) Ale zdawałem
sobie sprawę, że konkurentem jest Kamil Bednarek, bardzo popularny i zresztą niezwykle zdolny młody artysta. Wiedziałem, że
będzie miał duże poparcie wśród dziewczyn w młodym wieku. Ale
kontakt z Kamilem i to, że miałem możliwość współzawodniczyć
z nim, zawsze będę miło kojarzył. W jego drużynie była dziewczyna,
która dzisiaj jest moją żoną.
Przeznaczenie.
A nie chciałem iść do tego programu! Początkowo nawet odmówiłem,
ale potem dałem się przekonać i dzisiaj tego nie żałuję w żadnym stopniu.
Czyli nowa płyta w 2016 roku. Masz już jakiś konkretny termin?
Kwiecień 2016, więc czeka mnie intensywny rok pracy. Mam już jakieś
próbki, ale tak jak wspomniałem, do pracy nad płytą usiądę jesienią.
Mam zamiar cały mój zapał sportowy, jaki miałem przygotowując się do
maratonu, przełożyć na pracę nad płytą. W najbliższym czasie nie będzie
“życiówek” biegowych, ale ŻYCIÓWKA na płycie. Myślę nawet, czy nie
nazwać tak całego albumu. Tak życiowo.
rozmawiała Joanna Swędrzyńska
3/2015
25
POZNAŃSKI GWIAZDOZBIÓR
Fot. Antos Sobucki
Urodziłeś się w Poznaniu, ale mieszkasz w Suchym Lesie. Mimo to
czujesz się nadal poznaniakiem?
Na pewno spora część powodów, dlaczego kręcę najczęściej wideoklipy
w Poznaniu, jest dość prozaiczna – jest po prostu blisko, a także dlatego, że
współpracuję z artystami wywodzącymi się z Poznania: Liberem, Kasią
Wilk. W związku z tym naturalne dla mnie jest to, by nakręcić teledysk
właśnie w Poznaniu. Ale to nie jest jedyny powód. To jasne, że podoba
mi się nasze miasto i nie mam zamiaru tego ukrywać. Jestem dumny, że
jestem poznaniakiem.
Fot. Andrzej Jenek
Fot. Antos Sobucki
POZNAŃSKI GWIAZDOZBIÓR
Poznań bardzo często jest tłem w twoich teledyskach.

Podobne dokumenty