Tygodnik Ilustrowany 1939 (Nr 27 - 36).djvu

Transkrypt

Tygodnik Ilustrowany 1939 (Nr 27 - 36).djvu
.
. :
, '-г
О.ѵ*
Ш к< > Ш т т ^гт $ т .
тшт
ST O P I Ę Ć D Z I E S I Ą T LAT
ŁODZI
PRZEMYSŁOWEJ
1823-1973
3 ‘ «М | '
Р
5 0 0 Л -! j
4% q
TYGODNIK
I
L
L
U
S
T
R
O
W
A
G dańsk.
W is ło u jś c ie .
B asen
d la
Y
Cena 1 j\
2 Lipca 1939
Nr. 27
N
to w a r ó w
m asow ych
Potrzeba wykwalifikowanych Bibliotekarzy
Jednym z często spotykanych zjawisk
w Polsce jest niedocenianie znaczenia do­
brze zorganizow anej biblioteki ośw iato­
wej. będącej czynnikiem w yjątkow ej wagi
w sam okształceniu.
Stany Zjednoczone A. P.. Szwajcaria,
k raje skandynaw skie, Anglia — na dobrze
zorganizow anym system ie bibliotecznym
budują całe «woje szkolnictw o i pracę
ośw iatow ą -wśród dorosłych, wychodząc
z założenia, że nie można należycie pogłę­
bić swoicli wiadom ości hez racjonalnej
obsługi odpow iednią książką.
B iblioteka — to miejsce, gdzie zdoby­
wa się przez sam okształcenie wiedzę po­
trzebną człowiekowi na codzienny użytek,
nie dla dyplom ów . a z pobudek bezintere­
sowny ch, czy też dla zaspokojenia po trzeb
chw ili: w' bibliotece publicznej mile spędza
się cza-s po pracy zawodow ej, co zwłaszcza
dla pracow ników fizycznych stanow i ra ­
cjonalnie zorganizow ane wczasy, pogłę­
biające icłi zainteresow ania.
Kola biliotekarza w bibliotece ma za­
sadnicze znaczenie dla prawidłow ego
funkcjonow ania biblioteki. Jakże, często
zapom ina się u nas o tym. że musi to być
człowiek o specjalnym przygotow aniu fa ­
chowym.
V przecież zadaniem bibliotekarza jesl
zapew nienie człowiekowi właściwych me­
tod pracy, niezbędnych w sam okształce­
niu. Poza tym spełnia 011 ważne zadanie
wychowawcze przez um iejętny dobór lek ­
tury. przez budzenie i pogłębianie zainte­
resow ań czytelników . System układu ksią­
żek w biblioteęe stanow i bodziec i podsta­
wę do właściwego porządkow ania n o ta te k ;
biblioteka wreszcie stanow ić pow inna
ośrodek inform acyjny dla całej okolicy.
T a ostatnia korzyść płynąca z dobrze
zorganizow anej pod fachowym k ieru n ­
kiem biblioteki została należycie docenio­
na w praktycznej Am eryce. K ażdy biblio­
tekarz uważa za swój punkt honoru, by
nigdy się nie dać zaskoczyć żadnym pyta­
niem i skierow ać czytelnika do właściwego
źródła inform acji, gdzie będzie mógł już
łatwo wyszukać potrzebne nul dano.
Ja k widzimy, zadania bibliotekarza nie
są wcale tak łatw e, jak się to na pierwszy
rzut oka wydaje — i wym agają należytego
przygotow ania fachowego. P raca biblio­
tekarska należy do jednego z zawodów
bardziej interesujących i miłych- zwłaszcza
dla kobiet.
Czynnikiem przem aw iającym za zw ięk­
szaniem liczby fachowo przeszkolonych
bibliotekarzy jest rów nież okoliczność, że
w Polsce sieć biblioteczna jest jeszcze b a r­
dzo niedostatecznie rozbudow ana i że za
potrzebow anie na bibliotekarzy będzie
«tale wzrastało.
W związku z tym zwracam y uwagę
osób zainteresow anych na P ryw atne K o­
edukacyjne Kursy B ibliotekarskie Związ­
ku B ibliotekarzy Polskich (jednoroczne)
które przyjm ują zapisy na rok szkolny
1939)40. poczynając od 15 czerwca do .11
sierpnia rb. w Sekretariacie Zw iązku B i­
bliotekarzy Polskich, Koszykowa 26. lei.
8.48-75. w poniedziałki i czw artki, godz.
18 — 20.
Od kandydatów wym agane są: wiek od
18 do 30 roku życia, m atura licealna luli
gim nazjum ew. sem inarium dawnego typu,
podanie, życiorys napisany w łasnoręcznie
oraz 2 fotografie.
..
< J 'O R lE N T " ( R O S T R O W S K I ) І Р . А К С .
Pierw szeństw o przy jednakow ym cen­
zusie wykształcenia posiadają kandydaci
z prak ty k ą bibliotekarską.
Opla la za knrs wynosi 150 zł p łatn e w
ratach kw artalny eh.
Nowe urzgdzenia techniczne w Polskim Radio
Przekazyw anie audycji z jednej roz­
głośni de drugiej odbywa się, jak w iado­
mo, za pośrednictw em przew odów telefo­
nicznych. lub specjalnych do tego celu
kabli. Jeśli z tych. czy innych powodów ta­
ki .sposób przekazyw ania nie może być za­
stosow any. uciekam y się do t/w . rrtra n s ­
m itow ania.
R etransm isja polega na odbiorze da­
lekiej stacji za pomocą dobreiro od b io r­
nika radiow ego, który to co odbiera, p rz e ­
kazuje jednej stacji, lub całej grupie staeyj w obrębie danej radiofonii.
Aby retransm isja wypadła technicz­
nie dobrze, odbiór m usi być niezakłócony
i dostatecznie silny. D latego też tzw. punkt
retransm isyjny musi znajdow ać się z dala
od wszystkich zakłóceń natu ry e lek try cz­
nej, a jeśli to jesl możliwym, muszą być
w ykorzystane wszystkie środki techniczne,
zapobiegające tym zakłóceniom»
P od kątem
widzenia tych wymagań
został urządzony p u n k t retransm isyjny
Polskiego R adia przy ul. Z ielnej.
Na najwyższym piętrze w ybrano dwa
pom ieszczenia z dala od przypuszczal­
nych zakłóceń elektrycznych i akustycz­
nych. W jednym z tych pom ieszczeń za­
instalow ano urządzenia odbiorcze, d ru ­
gie
przeznaczono dla spraw ozdaw ców i
stenografów .
Część techniczna obejm uje odbiorniki
trójzakresow e, tablicę k o ntrolną oraz a p a ­
rat telefoniczny. Całość m ieści się w tzw.
klatce F arad ay ’a, której zadaniem jest
niedopuszczenie zakłóceń o ch arak terze
elektrom agnetycznym — do odbiorników
Na dachu ustaw iono specjalne anteny
przeciw zakłóceniow e, połączone ekrano-
wyiui doprow adzeniam i z kabiną o dbior­
czą. K abina odbiorcza posiada połączenie
/ Centralni» Y inplifikatornią i Działem Na­
grywali.
T ak więc odbierana przez jeden z od­
biorników audycja może być przekazana
za pośrednictw em am p lifik ato rn i do stacji
nadawczych, lub do działu Nagrywali,
bądź jednocześnie tu i tam.
Niezależnie od tego sprawozdawcy i
stenograf mogą w przyległym pokoju wy­
słuchiw ać na słuchaw ki np.: teksty kom u­
nikatów zagranicznych, przem ów ień itp.,
robić odnośne notatki i skróty, a więc
zbierać najświeższy m ateriał dla in fo rm a­
cyjnej służby radiow ej.
P u n k t retransm isyjny jest poza tym
stacją kontroli własnych audycyj, nada­
wany d i przew odam i i kablam i do innych
rozgłośni Polskiego Radia, lub do rozgłoś­
ni obcych radiofonii.
W razie niepew nych połączeń kablo­
wych, lub w w ypadku bardzo ważnych
audycji, transm itow anych z o d l e g ł y c h roz­
głośni zagranicznych, pu n k t retransm i­
s y j n y stanow i rezerwę. Gdy bowiem z tych,
c z y innych powodów' odbiór za pośred­
nictwem przewodów szw ankuje, lub zgo­
ła doznaje przerw y, odbiorniki dostro jo ­
ne do danych stacyj zagranicznych, prze­
łącza się natychm iast na C entralną Amplifikatofnię i w taki sposób audycję się ratuje.
LUK" - F0M
w a lc z y o k o lo n ie i s u r o w ­
c e d la
o ły m , że so le m in e ra ln e ob o k
w ita m in k o n ie c z n e sq do
n o rm a ln e g o fu n k c jo n o w a n ia
o rg a n iz m u . — B ra k s o li m in e ra ln y c h m o że m y
u z u p e łn ić , u ż y w a jq c M IN E R O G E N F. F. —
sm acznq, m u su jq cq sól o w o c o w q . M I N E R O ­
G E N F. F. d o s ła ć m o żn a w n a jb liż s z e j ap łe ce.
P ols k i,
b ro n i
komunikacyjnych
k o l o n i i .
d ró g
do
TYG O D N IK
ROK 80
ILLUSTROW ANY
W A R S Z A W A , 2 L IP C A 1 9 3 9
r.
Nr
2 7 (4 ,1 0 7 )
N a d z d o b y ty m i o b sza ra m i C h in z b ro n ią доіогѵц do strza łu
NA
DALEKIM
S praw y D alekiego W schodu, z agadnie­
nia ogrom nej w ażności dla losów św iata,
znalazły się w ostatnie}) lala ch na dal­
szych, bocznych torach św iadom ości p o ­
litycznej p rzeciętnego E u ro p ejczy k a czy
A m erykanina. Z byt w iele bow iem n a g ro ­
m adziło się p rzeciw ieństw i ognisk zapal­
nych w sam ym sercu naszej cyw ilizacji, w
E u ro p ie , zbyt wiele trosk i n ieb e zp ie ­
czeństw niesie ze sobą ostry podział w al­
czących obozów , by naw et tak groźny
p ro b lem at, jak w ojna japońsko-chińska,
mógł całą naszą uwagę p rzesu n ąć lia d a ­
leki tere n konfliktów ' azjatyckich.
A je d n a k o sta tn ie w ydarzenia lia te ­
re n ie C hin, w ypadki, k tó re na czoło
w szystkich gazet św iata wysuinęły obojęt­
ne d o tąd nazw y p o rtó w T ien-tsin i Swa­
tów , p rzy p o m n iały nam p ro b le m a t D ale­
kiego W schodu z w ielką siłą. D latego, że
w orb icie w ojny japońsko-chińskiej ujaw ­
niły 6ię przygasłe n a jakiś czas p rz ec i­
w ieństw a in teresó w Ja p o n ii i A nglii, a w
W S C H O D ZIE
dalszej p ersp ek ty w ie ukazał się nad O cea­
nem Spokojnym groźny cień k o n flik tu
japońsko-am erykańskiego.
Drobnic n ap o zó r zajścia n a tere n ie
koncesji angielskich, p ró b a blok ad y tych
koncesji przez Japończyków , w zajem ne
p ro te sty i groźby, ośw ietliły w ielkim p ło ­
m ieniem całą aren ę -wydarzeń i u p rz y to m ­
niły św iatu, żc nie tylko w E u ro p ie znaduje się m ate ria ł zapalny. T ien-T sin i Swa­
tów — dw a p o rty , dw ie koncesje, dwie
płaszczyzny, na k tó ry ch zbiega się tyle
przeciw ieństw , są jak b y sk ró te m o lbrzy­
m iego kom pleksu sp raw , k tó ry c h p rz e d ­
staw ienie i analiza od dziesiątków la t ab­
so rb u je historyków i ekonom istów z ain te ­
resow anych krajów .
Bo przecież nie dzień dzisiejszy zde­
cydow ał o u k ładzie sił na D alekim W scho­
dzie i o m ożliw ości now ej wojny. S tosun­
ki te form ow ały się od lal nieom al stu,
przechodząc n ajró żn iejsze koleje w ojen,
układów i kom prom isów , by znów wy­
buchnąć i przygasnąć w d ro d ze do osta­
tecznej rozgryw ki.
T o, czego św iadkam i jesteśm y dziś, to
drobne frag m en ty , ułam ki, k tó re w żaden
sposób nie m ogą dać lin ii w ytycznej w
labiryncie spraw daleko-w schodnich. A
znalezienie tak ie j linii o rien tac y jn ej jest
koniecznością, bo w szelkie uogólnienia,
lub jed n o stro n n e daw anie posłuchu wy­
wodom propagandow ym , w ykrzyw ić m uei
obraz, stw a rza jąc fałszyw ą persp ek ty w ę i
podsuw ając fałszyw e w nioski.
Ź ródła angielskie czy am erykańskie
przedstaw iają spraw ę rzeczow o, o p e ru ją c
obok a rg u m e n tu m isji cyw ilizacyjnej cy­
fram i sum zainw estow anych, a od czasu
do czasu grożąc po tw o rem „żółtego niebezpieczeństw a“ . Ź ródła jap o ń sk ie w ysu­
w ają na pierw szy p lan w ielką m isję J a ­
ponii w dziele tw orzenia now ej A zji, fo r­
m ow ania jej ducha i p ielęgnow ania spe­
cyficznej cyw ilizacji. P ra c e sow ieckie b i­
ją w im p erialistó w w szelkiej k ateg o rii,
Л /8
usiłując zam askow ać imperialu»- cele re­
w olucji bolszew ickiej idealisty czną pom o­
cą dla uciem iężonych narodów W schodu.
Chińczycy wreszcie dają w strząsający
obraz konfliktów , rozdzierających żywe
ciało Chin i krzyw dę, któ ra dzieje się im
od wieków.
Z nalezienie ścieżki w tym labiryncie
przeciw ieństw', skom plikonw anych in te ­
resów- historii i ekonom ii przystosow a­
li} ch do potrze!) propagandy, jest zada­
niem ogram nej trudności. N asilenie walki
rzeczyw istej idzie dziśl w parze z akcją
inform acyjną. T eraźniejszość jest skłę­
bieniem mgławic^ Przeszłość, w yklarow a­
na, operująca tylko faktam i, pozwala zo­
rientow ać się w podstaw ach, w naro d zi­
nach zagadnienia. Do niej więc zwrócić
się należy dla zrozum ienia spraw', które
w skrócie nazw ,.T icn-tsin“" czy -S w atów 4
wybuchły w krzyczących nagłów kach de­
pesz z D alekiego W schodu.
*
*
*
Dwa państw a azjatyckie przeszły w
ciągli 19-go stulecia znam ienną i przeciw ­
staw ną ewolucję. Chiny — olbrzymie., po­
tężni;- zaludnione, odseparow ane przez
wieki od św iata stały się przedm iotem za­
interesow ań tych p aństw E uropy i Ame­
ryki. któ re w 19-ym w ieku przeszły w ielki
w strząs uprzem ysłow ienia i szukały li re­
nów dla sw ej ekspansji na wszelkich wol­
nych przestrzeniach św iata.
Chiny znalazły się w orbicie walk o
kolonie, o surow ce i rynki zbytu, stały się
same półkolonią i areną walki k o n k u re n ­
cyjnej, uniem ożliw iającej w ielkiem u pań ­
stw u rozw inięcie swych m ożliwości. Cala
energia „odkryw ców "1, Chin skierow ana
została w stro n ę pow strzym ania procesu
rozwoju, przejęcia i w yzyskania rynku
chińskiego i jego olbrzym iej pojem ności.
Siła obca narzuciła Chinom szereg
przym usów , kapitulacji i ustępstw , zm u­
siła do posłuchu i skrzyw iła na wiele lat
linie rozw ojow e państw a i narodu. To też
dzieje Chin na przestrzeni drugiej poło­
wy 19-go wieku to dzieje kolejnych
ifis z p anty-japoński*.? na m u ra rh m ia st c h iń sk ic h ,
w zyw a ją Hn w a lk i z ..iccżcm Jap o n ią
ustępstw beznadziejnych wybuchów i po ­
wstań, krzyw dzących trak tató w i umów.
Można przyglądając się bliżej historii
Chin w ostatnim stuleciu wyróżnić nastę­
pujące epoki.
(Nie będzie tu chyba błędem posługi­
wanie się podziałem , w prow adzonym
przez nacjonalistycznego au to ra chińskie­
go W ong-Ching-W ai w książce ,.La Chine
et les N ations“‘).
O kres pierw szy to czas od W ojny
O pium ow ej 11840) do wojny chińsko-jap o fn k ń j (1894) O kres tein to czas pen e­
tracji angielskiej w Chinach. Ż ądanie
otw arcia portów' chińskich dla handlu
europejskiego pojiarte arm atam i angiel­
skim i spotyka się z oporem słabych wojskow'o Chin i kończy się klęską Chin.
Chiny m uszą pozwolić na wwóz trucizny,
p ro d u k o v a n e j w wielkich ilościach przez
kolonię angielską, Indie.
W ojna O pium ow a staje się więc zapo­
czątkow aniem okresu ryw alizacji państw'
w uzyskiw aniu koncesji, t. ;. terenów chiń­
skich, w yodrębnionych z zasięgu władz
chińskich chińskiego praw a, rządzących
się praw am i ok u p an ta
„konccsjonarjusza“ .
T ak zaczynają się układać s fi? a wy
Chin w bliższym zetknięciu z siłami Eu­
ropy i jej potrzebam i gospodarczym i.
O dm iennie ułożyły się spraw y drugie­
G ranic koncesji- cu d zczii niskich p iln u ią ja p o ń s k ie stra że p o lic y jn e i w o jsko w e
go państw a azjatyckiego k tó rr rów nie
jak Chiny zacofane, mogło sic łacno siać
jeszcze jednią kolonią europejską. Ale z
Ja p o n ią rzecz m iała się inaczej. Jeżeli w
latach 50 tych zeszłego wieku wystarczy­
ło kilku arm at okrętów am erykańskich,
by zmusić Japonię do otw arcia portów
dla handlu o tyle już w latach 70-tych
jest Jap o n ia ważnym czynnikiem życia
politycznego na D alekim W schodzie. Si­
ły rozwojowe Jap o n ii, położenie wysjiiarskie stały się podstaw ą przem ian, które
napełniły zdum ieniem państw a, które
chciały zachować dla siebie
Daleki
Wschód i nie przypuszczały że w krótkrm
czasie przybędzie mii potężny k onkurent.
Bowiem ekspansja krzepnącej Jap o n ii
po uzyskaniu szeregu zdobyczy tery to ­
rialnych na wyspach, m usiała się skiero­
wać na stały ląd Azji. T a dwie o Im ien­
ne ew olucje życiowe państw Azji Clnn
i Japonii, stworzyły i uw arunkow ały dal­
sze losy D alekiego W schodu.
K olejność w ydarzeń m ożna ułożyć w
następujący sposób: państw a E uropy i
A m eryki swym zjaw ieniem się na w schod­
nim brzegu Azji wywołują dwa odm ienne
procesy: osłabienie, rozczłonkow anie Chin
i wzm ocnienie i ekspansję Japonii. Chiny
muszą stać się przedm iotem dalszej w ałki
pom iędzy starym i p artn eram i, państw am i
E urojiy i Stanam i Z jednoczonym i, a no­
wym. prężnym państw em azjatyckim ,
k tó re prow adząc ostrożną politykę, szu­
ka sobie co pewien czas sprzym ierzeńców
w grupie europejskiej, by potyin kolejno
rozjiraw ić się z nim i.
W pierwszym pięćdziesięcioletnim okresib naporu E uropy na Chiny padają
na państw o chińskie ciężkie ciosy, tra k ta ­
ty tienstiński i pekiński tw orzą i um ac­
niają system koncesyjny, narzucają poli­
tykę cełną, k tó ra uniem ożliw ia pow sta­
nie i rozwój przem ysłu chińskiego. Cięż­
kie w arunki narzucone przez siły anglofrancuskie są zarzew iem niepokoju, a je ­
go objaw am i staje się pow stanie Taijiingów.
Do mocarstw' zainteresow anych ryn­
kiem chińskim , a szczególnie północnym ,
terenam i Chin, przyłącza się Rosja z da­
leko idącym i jdanaini nad oooanem Spo­
kojnym , stając się w ten sposob n a tu ra l­
nym przeciw nikiem Japonii, posiadającej
ten sam zakres zainteresow ań.
W ojna ehińsko-japońska o K oreę jest
niczym innym , jak przedm ow ą do szer­
szego k onfliktu
japońsko - rosyjskiego
Część olbrzym iego państw a chińskiego
staje się niejako przyszłym terenem wo­
jennym , ważnym strateg iczn ie dla obvdwu
konkurentów .
Dla innych p a rtn e ró w , Anglii i Stanów
Z jednoczonych, nie jest narazie rosnąca
siła Japom , bezpośrednią groźbą.. Ja p o ­
nia kici uje się na razie na północ Clnn,
k o n k u ru je z Rosją, pozostaw iając połud
nic dalsze] penetracji auglo am erykań­
skiej.
D rugim okresem w nowych dziejach
Ghi.i jest pięcioletni czas pom iędzy w oj­
ną japońsko-chińską a pow staniem Bokse­
rów (1895
1909). Jest to okres podzia­
łu Chin na sfery wpiywów zainteresow a­
nych państw i okres, w którym za zasadę
kierow niczą w stosunkach na terenie
chińskim staje się am erykańskie hasło
„otw arty ch drzw i“ w Chinach
519
Pow stania chińskie, krw aw o i okrUtno,
dają w rezultacie porozum ienie państw
zainteresow anych w u trzym aniu spokoju
i spokojinyni o p ro cen to w an iu sum wwożo­
nych w inw estycje. Z jed n e j stro n y dają
konsolidacji; przeciw nika, z drugiej
bu­
dzą naród chiński z letarg u i zapo czątk o ­
wują o k res odro d zen ia, w alki o nowe
Chiny.
T rzeci, c ztern a sto letn i okres 1000 —
1014, to okres wzm ożonych działań
państw „ko n cesy jn y ch 44, w ielkie inw esty­
cje kolejow e, zdobyw anie i um acnianie
now ych placów ek koncesyjnych, planow a
akcja rozczłonkow ania Chin. W okresie
tym m om entem w ytchnienia staje się dla
Chin w ojna japnńsko-rosyjska, która na
jak iś czas osłabia stro n y walczące, w tym
sam ym sto p n iu groźne dla Chin.
Za to zw iększają się wpływy amgielskie i am erykańskie, zaczynające nab ierać
cech k o n kurencyjnych. P ow staje nowe
przeciw ieństw o, k tó re na dalszy plan unuwra się w raz z w ybuchem w ojny e u ro p e j­
skiej. O kres czw arty, od wojny e u ro p e j­
skiej do tra k ta tu waszyngtońskiego., jest
epoką osłabienia wpływów w szystkich
państw , zajętych w ojną w E u ro p ie i
w zm orninniem wpływów silnej Ja p o n ii,
k tó ra zaczyna się wysuwać na pierw sze
m iejsce na te re n ie chińskim .
Id ąc dalej po linii obserw acji losów
Chin, znajdziem y się przy stole k o n fe re n ­
cji w ersalskiej, k tó ra dla Chin była je d ­
nym w elkim niepow odzeniem . Chiny usi­
łowały na podstaw ie cztern astu punktów
W ilsona odzyskać swe utraco n e pozycje.
Nie podoisaly też pro testacy jn ie tra k ta tu
w ersalskiego.
K o n fe ren c ja w aszyngtońska
(1021)
ułożyła sp raw y pom iędzy k o n k u re n ta m i
na te re n ie azjatyckim znów na n iek o ­
rzyść Chin, usiłując stw orzyć m ożliwości
p o rozum ienia m iędzy posiadaczam i k o n ­
cesji i wpływów.
Szósty okres to czas m iędzy k o n fe re n ­
cją w aszyngtońską a w ojną chińsko-japońską, toczącą się obecnie.
*
*
*
Szliśmy tu celowo po linii „ ch iń sk iej44,
w ykazując jak ie były losy Chin w o sta t­
nich stu latach. T en m otyw zagadnienia
D alekiego W schodu jest oczywiście je d ­
nym z w ielu, dom agających się przypo­
m nienia i ośw ietlenia, ale n a nim właśnie
spoczyw a głów ny ciężar spraw y.
Słabość Chin stw orzyła cały p ro b le ­
m at. Słabość Chin, k tó ra uw arunkow ana
została zarów no przyczynam i n a tu ry we­
w nętrznej, jak i celow ym działaniem po ­
tęg św iatow ych.
D rugą linią obserw acyjną pow inno
być p rześledzenie rozw oju Ja p o n ii, dla
W iele jest środków przeciw ko hem o­
roidom . W ynik k u ra c ji św iadczy o zale­
tach użytego środka. C zopki „ Ѵагіс.оі“
G ąscckiego stosuje się przy bólach henioroidalnycli: k rw aw ieniu, sw ędzeniu, p ie ­
czeniu i innych objaw ach.
P rz y zew nętrznych guzach hem oroidalnych stosuje się m aść „V aricol“.
„V aricol“ G ąseckiego nie zaw iera
szko d liw yc h sk ła d n ikó w .
uw idocznienia tych dróg, k tó ry m i szła po ­
tęga japońska, od zw ycięskiej w ojny z
R osją do ostatnich czasów.
T rzecia linia wreszcie, to analiza tych
sił k o n k u re n cy jn y ch , uosobionych w wiel­
kich m ocarstw ach, k tó re stw orzyły ogni­
ska k o n flik tu , przyczyniając się do roz­
budow y Ja p o n ii i zupełnego osłabienia
Chin.
Z tak iej persp ek ty w y stan ą się o sta t­
n ie w ydarzenia w T ien-tsinie i Sw atów
p u n k tam i o rientacyjnym i dla w niosków
na przyszłość. Bowiem ustaw ianie tych
w ydarzeń na w yłącznej płaszczyźnie roz­
gryw ki m ocarstw osi z państw am i ..fro n ­
tu p o k o ju 4" i z nich k o n iu n k tu ra ln e j „ p rzy ­
gody44 politycznej js s t nie ośw ietleniem ,
ale zaciem nieniem sytuacji. (S).
FRANCOIS MAURIAC
M
A R S J A i S
C
Z Y L I
І і Д
І К
Д
W to p o p o łu d n ie m artw e, gdy blask p ło m ien isty
P anuje — o M arsjasie, zew lo ku uroczy,
P rzez Boga zazdrosnego to rtu ro m poddany.
Sosną tu zdajesz tui się, któ ra cięciem broczy:
T o tw oja k re w ma zapach je j żyw icy czystej
1 ćm a się p rzylep iła nocna do tw ej rany.
L andy, k tó ry c h nie zgasi nieba p o to p ża d en ,
N iesko ń czen ie w ołają św ierszczy w szystk ich chórem .
A zn o jn e słońce w znieca z tej ziem i p o n u re j
M iodno-skw arną w o ń , k tó rą dym ią w rzosy blade.
Lecz to. co ty pochłaniasz — m ło d y p ę d zie c z łe c z \
To m iłość Boga Tw ego sroższa nad nienaw iść.
T w a rd y m istrz kocha ciała, k tó r e bołeść żenie.
P o ca łu n ki ma z ognia -—- w y bór jego piecze.
L e c z w wino zm ienią w odę, a w radość — cierpienie;
Za w ybór żarnom trącym ziarno błogosławi.
I M nrsjas. w łupie p szczołom p rzeznaczone ciało,
W sp iżo w e niebo śm ieje się wargą omdlałą.
W p rzek ła d zie
H ieronim a
M ic h a lsk ie g o
520
PrzegIqd
R a ch u n ek sił
W p o p rzed n im n um erze dokonaliśm y rzu tu
oka n a ca ło k ształt a k tu a ln e j sy tu ac ji p o lity cz n ej,
k tó re j n a jb a rd z ie j ch a ra k tery sty c zn y m elem en ­
tem je st p o je d y n ek dyplom atyczny angielsko-niem iecki. W a rto zatrzym ać się chw ilę przy d o ty c h ­
czasow ych re z u lta ta c h tego p o je d y n k u , k tó re p r o ­
p ag a n d a n iem ieck a p rzy k a ż d e j o k az ji s ta ra «ię
p rzed staw ić, ja k o n iepom yślne dla A nglii.
O b iektyw na an a liza s y tu a c ji n ie p o tw ie rd za
tycli te n d en cy jn y c h k o m e n tarzy . E n e rg iczn a a k ­
cja L ondynu, k tó ry w odpow iedzi n a n iem ieck ie
d ąż en ia do zdobyw ania i ro zszerz an ia „L ebensra u m u " ro zpoczął m o n to w an ie so lid a rn eg o fro n ­
tu państw , zdecydow anych przeciw staw ić się
ag resji — w y kazać się m oże n iew ątpliw ym i s u k ­
cesam i. O bok p ełn ej so lid a rn o śc i p o lityczno-w oj­
skow ej m iędzy A nglią i F ra n c ją , p o w stał now y
doniosły czynnik p o koju i rów now agi e u ro p e j­
sk iej w p o stac i sojuszu polsko-angielskiego. D a l­
szym i w ażkim i ogniw am i tw o rzen ia „ F ro n tu p o ­
koju* sta l się sojusz an g ielsk o -tu rec k i oraz gw a­
ran cje, u d zielo n e R u m u n ii i G recji. A je śli ro ­
k ow ania angielsko-sow ieckie n ie zakończyły się
ta k szybko, ja k tego początk o w o oczekiw ano, to
je d n a k tru d n o uw ażać to za sukces B erlin a, ezy
tym b ard ziej za ja k ą ś zasadniczą lu k ę w tw orzo­
nym system ie p rzec iw n ap astn iczy m . N ie ty lk o
d la teg o , że p rzec iąg a n ie się rokow ań n ie je st rów ­
noznaczne z ic h rozbiciem , ale p rz e d e w szystkim
z tego w zględu, że o stateczn ie u d ział R osji So­
w ieckiej w e „ fro n c ie p o k o ju " nie je st b y n ajm n ie j
niezbędny.
N ato m iast gorączkow a k o n tra k c ja B erlin a,
zm ierza jąc a do sp araliżo w an ia ak c ji b ry ty jsk ie j i
zw iązania ja k najw iększej ilości p ań stw z N iem ­
cam i, w zględnie z „o sią“ — przy n io sła Rzeszy
w iele rozczarow ań, nie przy cz y n iając się do re a l­
nego w zm ocnienia je j pozycji. N aw et p artn e rz y
p a k tu a n ty k o m in tern o w sk ieg o , H iszp an ia i W ęgry,
zu p e łn ie nie zdrad z ają o choty do sp rzy m ierzen ia
się z N iem cam i. P ań stw a b ałty ck ie n ie posunęły
się an i n a k ro k poza lin ię p o p rzed n io d ek laro w a­
n ej n e u tra ln o śc i, n a te re n ie p ań stw skandynaw ­
sk ich w ysiłki N iem iec w yraźnie sp aliły n a p a ­
new ce, przynosząc je d y n ie dość p rz y k rą p re s ti­
żowo p orażkę. P o d o b n ie n ie udały się usiłow a­
nia, zm ierzające do ro zb icia E n te n ty B ałkańskiej,
n a jb a rd z ie j zagrożona Jugosław ia o p ie ra się s ta ­
now czo zw iązaniu z B erlin em , p o d trz y m u ją c
w sp ó łp racę z p ozostałym i p a rtn e ra m i E n te n ty ,
t. j. sojuszniczą R um unią, G recją i T u rc ją.
Cały te n ła ń cu ch nie św iadczy o sukcesach
Rzeszy. W uczciw ym rac h u n k u sił saldo o sta tn ic h
czasów nie k sz ta łtu je się d la N iem iec d o d atn io .
U k ła d
polityczny
b ez w ątp ien ia cen n y i d o n io sły elem en t w u k ła ­
d zie sił n a aren ie m ięd zy n aro d o w ej. Z aw arte p o ­
ro zu m ien ia b ard zo pow ażnie w zm acniają pozycję
A n g lii i F ra n c ji w p w schodniej części M orza Ś ró d ­
ziem nego i na w y p ad ek w ojny za p ew n iają floiom
ty ch pań stw sw obodny w stęp na M orze C zarne,
ja k w iadom o bow iem , je d y n e w ejście n a to m o ­
rze — cieśn in a D ard an elsk a zn a jd u je się w p o ­
s iad a n iu T u rc ji i je st o d p o w ied n io u fo rty fik o w a ­
na. N ie trz eb a u d aw ad n iać, ja k w ielk ie zn aczen ie
m a to ta k że d la P o lsk i i R u m u n ii, choćby ze
w zględu na ew ent. tra n sp o rty w ojenne.
U kłady m iędzy F ra n c ją i A n g lią a T u rc ją
m ają też do n io słe zuaczen ie d la sy tu acji n a B a ł­
k an a ch . Z ap o w ied zian o zresztą zaw arcie s p e c ja l­
n ego, dod atk o w eg o p o ro zu m ien ia an g ielsk o -fran cu sk o -tu reck ieg o , k tó re g o celem b ędzie u trz y m a ­
n ie na B ałk an ach o b ecnej rów now agi, zag ro żo n ej
e k sp an sją m o carstw „osi* .
Iz o la c ja i in te rw e n c ja
W izy ta an g ielsk ie j p a ry k ró lew sk iej w S ta ­
n ach Z jed u o czo n y ch sta ła się p o tę żn ą m a n ife s ta ­
cją p rzy jaźn i an gielsko - am ery k ań sk iej. J e s t to
ty m b ard ziej g odne p o d k reśle n ia, że sto su n k i m ię­
dzy W ielk ą B ry ta n ią a je j daw ną k o lo n ią, choć
p o p ra w n e — uigdy n ie b yły sp ecjaln ie serd eczn e,
m im o że A nglia złożyła n iem ało o fia r n a o łta ­
rzu w sp ó łp racy z A m eryką. W iele czy n n ik ó w
w p łynęło n a to, że u stąp iły d aw ne u p rzed z en ia
i niech ęci. Nie n ależy je d n a k w yciągać z teg o zl)yt
d alek o id ący ch w niosków i oczekiw ać d alej p o su ­
n ię te j w spó łp racy p o lity cz n ej Stanów Z jed n o czo ­
n y ch z Im p eriu m B ry ty jsk im . szczególnie
zaś
łatw ego zaangażow ania się S tan ó w n a k o n ty n eh cie eu ro p ejsk im .
W A m eryce zawsze silne były te n d en cje izola cjo n isty czn e. Nie zap o m n ian o tu te sta m e n tu
W aszyngtona, k tó ry w swej p o że g n aln ej m ow ie
do k o n g resu zalecał trzy m an ie się z d ala od spraw
i k o n flik tó w E u ro p y . P o stęp o w an ie .11I-ej Rzeszy
w yw ołało je d n a k n ie ty lk o w zrost z a in tere so w an ia
sp raw am i eu ro p ejsk im i, ale też w y raźn e zaan g a­
żow anie się uczuciow e a m ery k ań sk iej o p in ii p u ­
bliczn ej, oczyw iście w sposób d la N iem iec w y b it­
nie niep rzy jazn y . S zereg w y stąp ień czynników
rządow ych z p rezy d e n tem R ooscveItem n a czele
w ychodziło poza tra d y cy jn e ram y izo lacjo n izm u
n ie rzad k o d ając w yraz p rzek o n a n iu , źc n aw et
ocean nie ch ro n i już w tym sto p n iu , co p o p rzed ­
n io p rzed agresją. Z a p o w iad an o zm ian ę ustaw y o
n eu tra ln o śc i U. S. A., n a tu ra ln ie n ie w sensie wy­
raźn ie in terw en cy jn y m , n ie m n ie j je d n ak dow o­
dzącym ew o lu cji w ty m w łaśn ie k ie ru n k u .
C iekaw e, że w o statn im czasie zaobserw ow a­
n o p ew ien w zrost te n d e n c ji izo lacjoiiistycznycli.
Rzecz p ro sta, pow odem tego n ie je sl byn ajm n iej
zm ian a n asta w ien ia U I-ej R zeszy, k tó re n ad al
p o zo sta je zdecydow anie n ie p rzy jaz n e. W ystępuje
tu racz ej te n d e n c ja do sk o n cen tro w an ia się S ta­
nów Z jednoczonych n a zag ad n ien iach p ó łk u li za­
ch o d n iej, k tó ra to p o lity k a
p rzy n io sła zresztą
Stanom n ie w ą tp liw e sukcesy i to w łaśn ie w n ie­
o d leg łej sto su n k o w o p rzeszłości.
W chw ili ob ecn ej p rzedw czesne i n a d e r ry zy ­
kow ne byłoby p rzesąd z an ie lin ii p o stęp o w an ia
Stanów Z jed n o czo n y ch n a p rzyszłość. N ależy ty l­
k o zw rócić uw agę zaró w n o na d o k o n y w u jące się
tam przem ian y , ja k i tra d y cy jn e n a s tro je , aby
p rzez zb y tn ie upro szczen ie n ie dojść do fałszywego
p rzek o n a n ia n a po d staw ie choćby ta k p o tężnych
m a n ifestac ji, ja k ow acje na cześć p a ry m onarszej
Im p e riu m B ry tyjskiego.
fra n c u s k o -łu re c k i
Z aw arcie u k ła d u o w zajem nej pom ocy m ię­
dzy F ran cją i T u rc ją je st k o le jn y m etap em
w zm ocnienia „ fro n tu p o k o ju ". D ojecie do sk u tk u
tego u k ła d u było o ty le tru d n ie js z e od an alo g icz­
nego, w cześniej podpisanego p a k tu angielsko-tureckiego, że' w grę w chodziła tu jeszcze zastarzała
spraw a s p o ru te ry to ria ln e g o o san d żak A leksnnd re tty . F ra n c ja zdecydow ała się ostateczn ie p rz e ­
kazać san d żak T u rc ji, aby u su n ąć je d y n ą p ła ­
szczyznę ta r ć m iędzy obu p ań stw am i i w skrzesić
atm o sferę za u fa n ia i w spółpracy, ja k a cechow ała
sto su n k i fra n c u sk o - tu re c k ie p rzez długi okres
dziejów .
Sojusz fra n c u s k o -tu re c k i, p o d o b n ie ja k a n ­
g ie lsk o -tu reck i, g w a ra n tu je obu stro n o m n a ty c h ­
m iastow ą pom oc n a w ypadek agresji, stanow iąc
J ó z e f P a n k iew icz
M artw a n a tu ra z cera m iką
Aignera projekt fasady pałam Staszica
(Gabinet rycin Biblioteki Narodowej J. P-)
Z PRZESZŁOŚCI PAŁACU STASZICA
.Nazwę pałacu Staszica nosi daw na sie­
dziba T ow arzystw a P rzyjaciół N auk, m ie­
szcząca dziś w swych linirach T-wo N au­
kow e W arszaw skie, K asę im ienia Mialiow skcigo i kilka innych instytucji i za­
kładów' naukow ych.
Przeszłość jak i teraźniejszość pałacu
Staszica nic jest dzisiaj naw et dla szero­
kiego ogółu w ogólnych zarysach żadną
tajem nicą. Dziejom Tow arzystw a P rzyja­
ciół N auk pośw ięcił ośiuiotom ow ą m ono­
grafię K ra u sh a r. P o w tó rn ie skreślił je
|{. Przclaskow ski w w ydaw nictw ie ju b i­
leuszowym, wydanymi w 25-lecie istnienia
T-wa N aukow ego W arszaw skiego (T ow a­
rzystw o Naukow e W arszaw skie. W-wa
1932). Praco.ni kierow niczym Staszica ja ­
ko prezesa w T-wie Przyjaciół N auk poświęcomy jest osobny arty k u ł F r. B iela­
ka w zbiorow ej księdze wyd-anej w L ubli­
nie pod red ak cją Z ygm unta K ukulskiego
(Stanisław Staszic 1755 — 1826... L ublin
1928).
W ogólnych zarysach jest rów nież
w iadom e, jakie były łosj pałacu Staszica
po skasow aniu T-wa P rzyjaciół N auk.
M ieścił w sobie D yrekcję L oterii, A kade­
m ię M edyko-chirurgiczną, chwilowo Szko­
lę Głów ną W arszaw ską, w reszcie rosyjskie
gim nazjum . K ilk ak ro tn ie przerab ian y zo­
stał griintowiuiei przebudow any w r. 1894
tak w ew nątrz, ja k zew nątrz w jaskraw ym
bizantyjskim stylu, a w r. 1926 o d re stau ­
row any przez p ro f. Lalew icza — jed n ak
nie przyw rócony do daw nego kształtu ani
pod w zględem pianiu, ani naw et wyglądu
zew nętrznego, na co złożył się cały szereg
pow ażnych przyczyn a przede wszystkim
lo, że ginach k ilk a k ro tn ie przebudow yw a­
ny nie jest już pierw otnym pałacem Sta­
szica. Pow stanie tego gm achu zw iązane
jest z ■przemianowaniem! w początkach
K rólestw a K ongresow ego założonego w
r. 1800 T ow arzystw a P rzyjaciół N auk ma
K rólew skie T ow arzystw o Przyjaciół N auk.
W zbogacone zbioram i gen. H enryka
D ąbrow skiego i Józefa Sierakow skiego,
których c h a ra k te r m uzealny wym agał
większego pom ieszczenia, dzięki s ta ra ­
niom prezesa Staszica i jego pop arciu fi­
nansow em u, sprzedało dotychczasow ą sie­
dzibę na K anonii kosztem Staszica w znie­
sioną i uzyskało od rządu plac po roze­
branym kościele i klasztorze D om inika­
nów O bserw antów , w zniesionym w r. 1668
jak o votnm dziękczynne po szwedzkim
potopie.
N ow y gm ach zap rojektow ał sprow a­
dzony przez Staszica do P olski w r. 1818
wioch A ntoni Corazzi, k tó ry w czasie
ćw ierć wiekowej swej w W arszawie dzia­
łalności ozdobił ją szeregiem w spania­
łych gm achów , ja k K om isja Przychodów
i Skarbu i obok pałac D yrektorów (dziś
N. S T A S Ż ł C
Min. S karbu), sąsiadujący z nim i B ank
Polski (dziś U rząd długów P a ń stw a ), T e­
a tr W ielki, dom n a placu T ea tra ln y m przy
zbiegu B ielańskiej i Senatorskiej, pałac
arcybiskupa Hołowczyca na Nowym Świecie (nr. 35 — gdzie dziś księgarnia A rcta
i cukiernia Bliklego) i w iele innych. D zia­
łalność Corazziego, p rzypadająca na trz e ­
cią fazę polskiego klasycyzm u, współczes­
ną K rólestw u K ongresow em u i latom n a j­
bliższym, stw orzyła w W arszaw ie ty p , d o ­
tychczas w Polsce n ieznany, nazw any
przez p ro f. T atarkiew icza klasycyzm em
rom antycznym (vide: T atark iew icz WŁ.
P ałac Staszica a klasycyzm w Polsce.
Rocznik Tow arzystw a N aukow ego W ar­
szawskiego. XXV. 1932). K lasycyzm to
ideał ładu i doskonałości plastycznej i
w tym le'ży jego siła a trak cy jn a. W arsza­
wa w m om encie przybycia Corazziego
m iała już swój d oro bek w klasycyzm ie
tak w budow lach m onum entalnych, jak
i pryw atnych — dorobek, do k tórego
ciężko się było dobijać obok stylu S tani­
sława A ugusta, klasycznego b ardziej z
im ienia, niż z ten d e n cji i rezultatów . K la­
sycyzm ówczesny w arszaw ski, re p re z e n to ­
w any przez K ubickiego i A ignera, był p ro ­
sty i nieozdobny, pow ażny i spokojny, o
wydłużonych fasadach rów nom iernie roz­
członkow anych. Przyniesiony przez Co­
razziego klasycyzm rom antyczny m iał w
sobie polot, śm iałość i skłonność do w iel­
kiej skali. Corazzi w późniejszych swoich
budow lach wykazał um iłow anie w ielkiej
skali i u m iejętność operow ania m asam i
m urów , „ k tó re naprzem iam z kolum nada­
mi w w ystępach i uskokach tw orzyły w iel­
kie b lo k i n ap rzem ian ciężkie i ażurow e".
Pałac Staszica był pierw szą — po n iew iel­
kim dom u T-wa D obroczynności — b u ­
dowlą Corazziego w W7arszaw ie. W edle
opinii specjalistów p ałac Staszica jest
dziełem słabym i nie oryginalnym . P ro f.
T atarkiew icz przypuszcza, że p ro to ty p em
Sfda p o sie d ze ń daw nego pałacu S ta szica ( n ie istn ieją c a )
był pałac M adania w T urynie, budow any
przez Jn v a rę w początku X V III w ieku.
Dyr. L au terb ach w skazuje na pałac Carciottich w T ryeście.
F a k t to bardzo charakterystyczny dla
naszej histo rii sztuki, że p ro je k t Coraz­
ziego n a tra fił w T ow aizystw ie Przyjaciół
N auk na opozycję w osobach Stanisław a
k o stk i P otockiego m inistra ośw iecenia i
A ignera, podówczas a rch ite k ta rządow e­
go. A igner sporządził swój p ro jek t fasa­
dy pałacu i przedstaw ił go Stanisławow i
K ostce P otockiem u. P ro je k t ten zachował
się w w yblakłym szkicow ym rysunku w
zbiorach B iblioteki N arodow ej J. P. Ry­
sunek jest zatytułow any ,.Myśl czoła do­
mu T ow arzystw a K ról. Przyjaciół Nauk
w W arszawie*1. P ro je k t ten sporządzony
z uw zględnieniem już wzniesionych m u­
rów różni się ztnacjfnip od fasady C oraz­
ziego. C orazzi jedenastoosiow ą fasadę po­
dzielił czterem a ryzalitam i na trzy części.
Środkow a ujęta
pary pełnych kolum n
ukoronow ana została nadbudow ą z oknem
półokrągłym i sm ukłą niew ielką kopułą.
S krajne boki fasady flankow ane były
skrom niejszym i ryzalitam i.
F asada Corazziego m iała za zadanie
w budynku o przew adze fa k tu ry poziom ej
stw orzyć m om ent i złudzenie pędu do
góry. Zaznaczony ryzalitam i podział pio­
now y, m ała, sm ukła a przez to lotna ko­
puła to efekty n a tu ry dynam icznej,
rozsadzającej spokojną eainą przez ?ię
bryłę budynku. I tru d n o się dziw ić Corazzicniu, że w perspektyw ie ulicy, w sąsiedz­
twie przytłaczającego pionam i dwócłi
wież kościoła Iw. K rzyża nie chciał p ro ­
jektow ać fasady pow ażnej i spokojnej o
przew adze m om entu poziom ego.
F asada pom ysłu A ignera przew idyw a­
ła płaska ściamę bez żadnych ryzalitów
ze spokojnym szerokim , sześciokolum nowym portykiem . P ółokrągłe okno w n a d ­
budow ie partii środkow ej m iało być
znacznie pow iększone, kopula miała być
duża i plaska, ciężko leżąca lia budow li.
Zapew ne dzięki poparciu Staszica p ro ­
je k t Corazziego utrzym a! się i został zrea­
lizowany. .Tesienią 182.3 roku T ow arzy­
stwo przeniosło się do nowej siedzyby,
k tó ra w ew nątrz zupełnie inaczej, niż dzi­
siaj wyglądała. Na p a rte rze środkiem
gm achu biegł dość wąski k o ry tarz , z k tó ­
rego ma praw o w głębi oddzielone kołtun*
Pałac S ta szica p r ze d p rzeb u d o w ą
nami prow adziły na górę szerokie schody
w półokrąg zatoczone. Na piętrze w prost
ze schodów wchodziło się do w ielkiej sali
posiedzeń z oknam i od dziedzińca, czyli
od tylu gm achu
na lewo do trzech sal
bibliotecznych, sytuow anych w części
gm achu od strony Nowego Świata. Śro­
dek gm achu od fro n tu zajm ow ała sala
na zbiory m ineralogiczne a za nią, od
strony dzisiejszej ulicy K op ern ik a, Ліі і zcurn D ąbrow skiego, składające się z
dwóch sal i gabinetu rękopisów . O rygi­
nalne plany Corazziego przedstaw iające
ten rozkład, publikow ał przy swym a rty ­
k u le o budow ie, przebudow ie i o dbudo­
wie pałacu Staszica prof. Lalewicz w
w spom nianym w ydaw nictw ie jubileuszo­
wym T-wa N aukow ego W arszawskiego.
W roku 1926 przy odbudow ie fasady z
całego szeregu względów tak użytkow ych,
jak estetycznych nie odw zorow ano ściśle
daw nej fasady Corazziego. Półokrągłe
górne okno pod kopułą zostało zinacznie
pow iększone, kopulę dano dużą i pianką,
ryzalitów na skrajnych bokach gm achu
nie przywrócoaio, arkady p a rte ru pod­
wyższono. Hzecz charakterystyczna, że te
zm iany naw iązują do owej z przed lat
stu przeszło k o re k ty , którą projektow i
Corazziego chcieli dać Potocki i Aigner.
Z agadnienie dania pałacowi Staszica fa­
sady klasycznej czystej, czy klasycznej ro ­
m antycznej po latach przeszło stu odżyło
i znalazło swój wyraz w odbudow ie Lalewicza. W ydobyty dzisiaj z zapom nienia
wyblakły szkic A ignera świadczy o tym
wyraźnie.
F a k t zaś, że za poparciem Staszica
p ierw otnie utrzym a] się p rojekt C oraz­
ziego m im o opozycji znaw ców ; każe nam
raz jeszcze w innym św ietle patrzeć na
tę w ybitną postać. Staszic, torując dro­
gę Corazzieniu, torow ał drogę n ajpięk­
niejszym przykładom naszego klasycy
zmu
—
klasycyzmu
rom antycznego,
k tó ry się począł na fasadzie pałacu Sta­
szica.
Z y g in u u t
Ma n n
523
M
N
E
Nagła zm ienność tonn i treści pism
włoskich w stosunku do Polski, błyska­
wiczne przejście stylistycznie od hym nu i
ody ma cześć naszej Ojczyzny do najbrulalniejszego paszkw ilu przypom ina mi
pew ne m om enty z m oich podróży kiedyś
po „Słodkiej Ita lii".
Pcw nego bardzo upalnego lata w to­
warzystw ie sw ojej Najwyższej V! ładzy
(czytaj — m ałżonki ślubnej), którą in­
sp e k to r szkół pryw atnych stoi 111. W arsza­
wy p. Saw ienków klasyfikow ał jako ,.italianskow o proisclm żdienia", jechałem z
W erony (ojczyzny Jej dziadów) do M edio­
lanu w sam otnym i dusznym przedziale
klasy drugiej. Na k tó rejś tam stacji w
okolicy j-czior wlo-skich wsiada do nasze­
go przedziału wysoki, piękny bardzo pan,
o złotych włosach lom bardyjczyka i nad­
zwyczaj
eleganckiej
pow ierzchow ności
(— „Ach! coż za piękny W łoszek!" )
uprzejm ie zapytujący po francusku, czy
nie zrobi nam różnicy swoim tow arzy­
stw em . Usłyszany przed chwilą koniplim ciit w obcym mu - wydawało by się
języku wywołuje dyskretny uśm iech tw a­
rzy i jednocześnie grzecznie zapytanie
„państw o zapewne Polacy z W arsza­
wy?" — Szybko zaw iązuje się przyjem na
rozmowa i zapytanie z naszej strony,
skądże Szanowny Pan zna gw arę i mowę
naszą? T u następuje w zabaw nej zawsze
wymowie przez W łochów języka współ­
czesnych Gallów odpow iedź, że „Polska
jest Jego drugą O jczyzną". P rzedstaw ia­
my się sobie. Nasz miły towarzysz p o d ró ­
ży to tuhcokal A ndrcn B e r lu lrtti z M edio­
lanu — w nuk w' linii m acierzystej p u ł­
kow nika N ullo, który jest dlań ideałem
życia. M ecenas wymawia w yraźnie - Ol­
kusz" — „R rzy k aw k a", zna doskonale h i­
sto rię nie tylko pow stań polskich, ale i
całej Polski, wymawia zupełnie nieźle ca­
łe zdania po polsku, jest w polonologii
zorientow any znakom icie. D zięki nieniu
trzy dni pobytu w grodzie L eonarda da
Ѵіпсі spędziłem pożyteczmie dla m ojej
osobistej kultury, obejrzałem wszystko, co
było do zobaczenia, miałem nieprzyjem ną
rozm ow ę z jakim ś Szkotem , k tó ry przed
„O statnią W ieczerzą" w re fe k tarz u klasz­
toru Santa Maria della Salute żarl sandwicze, w prow adziłem m ałżonkę na sani
szczyt wieży K atedry M ediolańskiej, aby
obejrzała Italię swych ojców z obłoków' i
zaw arłem z kochanym Mecenasem se r­
deczną znajom ość, k tó ra trw ała lal k ilka­
naście... O 11 mi przysyłał wszystkie wy­
daw nictw a o historii swego rodzinnego
m iasta Bergam o i Berganiasków , którzy
poszli z Nullem do Polski (odnosiłem •<>
wszystko chrzestnem u Tacie prof. T ad eu ­
szowi K orzonow i do jego biblioteki) ja
mu posyłałem wszystko, co mi radził po­
syłać tenże zacny T ato. Przed w ojną ko­
respondencja nasza urw ała się zupełnie.
Nic słyszałem, aby hyl na pośw ięceniu,
czy odsłonięciu pom nika swego dziada w
W arszawie.
Przypom inani sobie dziś jak B crtiiletti
charakteryzow ał swoich rodaków , p rz ed ­
staw iając ich jak gdyby m ojej żonie, kló') f o r . i,Tyg. Illu s lr.'' N r. S — 2!>.
M
E)
rej chciał poruszyć Je j krew włoską. N a­
m iętność i wy buch o w ość w rozm ow ach i
dyskusjach, zam iłow anie do - wrzasku
przy tym i pantoininy gestykulacyjnej
tlomaczyf nani nie tylko gorącym tem pe­
ram entem południa, ale i nadm ierną w raż­
liwością swych rodaków na now inki p rz \
jednoczesnej zm ienności usposobień. Rze­
czywiście — spraw a Trypol-isu rozpalała
w tedy lom bardów mie do czerw oności, a
do białego syczenia rozpalonego żelaza
P lac m iędzy K ated rą a Pasażem W iktora
E m anuela robił w rażenie podw órka w źle
prow adzonym szpitalu w ariatów .
Nie
śpiew ano a ryczano pieśń -A T rip o li!"
z jakąś pląsawricą. bo nie z m arszem woj­
skow ym ; rozmowy w cukierniach i restau ­
racjach robiły w rażenie, że ci panow ie za
chwilę wezmą się do ..m ordoboju" a to
była tylko wym iana wzajem ności p a trio ­
tycznej. Jednocześnie m anifestacje ro b o t­
nicze na innych placach były rozpędzane
przez drobne oddziały wojskowe, przy
czym robociarze jak się nagłe, jak z pod
ziem i, zbierali, tak i piorunem , na galo­
pa rozbiegali zaraz po pierw szym glosie
ostrzegającym trąbki wojskowej. Podzi­
wiałem niesłychaną szybkość ruchów i od­
ruchów. O zm ienności poglądów politycz­
nych włoskich przekonała nas chyba do­
statecznie w ielka w ojna. O zdolnościach
ich ruchow ych i odruchow ych — wzięcie
do niew oli na placu boju jedniym zam a­
chem dw ustotysięcznej arm ii italskiej
przez dzisiejszych sprzym ierzeńców jej
serdecznych i oddanych. P odobno to
była naw et osobliwość pod względem
strategicznym . W łaściw ie to od paru stu­
leci Italia ciągle zbiera się do kupy, czy
w kupę. T rudno sobie przecież wyobrazić
większe rozproszkow anie i rozczłonkow a­
nie nad te, k tó re przechodziła ona w
średniow ieczu. Zaczął ją zbierać rzetelnie
G aribaldi,— dokończył definityw nie Mussołini, i czy się kom u ze względów jego
politycznych zapatryw ań to podoba, czy
nie podoba, trzeba przyznać, że związał
W łochy całe m ocno i sum iennie. W idocz­
nie faszyzm dla kraju tego zubożałego
przez wojny i wieczne rozterki te ry to rial­
ne, cierpiącego mocno na zbyt m ocne
przeładow anie k u ltu rą , historią, noblesą
zarystokratyzow ania duchowego, był jed ­
nak związkiem dem okratyzującym ten an­
tykw ariat i m uzeum sztuki, jednoczącym
w szystkie tęsknoty następców rodu wil­
czycy w jakąś ideę stru k tu ry dawnego im ­
perium . A że pow odzenie w poczynaniach
zawsze psuje grzesznego człowieka, więc
oczywiście w nasze czasy jako dodatek
do sztyw niejącego w swym szkielecie upo­
ru i mocy zapaśniczej faszyzm u przybyła
zarozum iałość i pycha. Zm ienność italska
dla przyjaciół jest przysłowiowa. Ja k to
o nich mówił F ry d ery k W ielki? Ktoś nie
chciał dogodzić nowem u sprzym ierzeńco­
wi (ho przecież nic przyjacielow i) w jego
..subtelnych dezy d eratach " — stąd więc
huzia na niego! Przypom nieć należy, że
wspiera- reżyseruje i kieruje tą naganka
teutoński przyjaciel czy sprzym ierzeniec
i że trw ać zbyt długo ona nie będzie, poliicważ nam iętność zm ienności nie opuści
naszych italskich przyjaciół tak prędko.
Ten apeniński posesor m usi się naprzeklinać soczyście i m istycznie, naw rzeszczeć. n au jad ać, popluć się na gębie, uatupać — żeby — nagle uspokoiw szy się
(ze zm ęczenia furii) nagle obejrzeć się
w około i po za siebie i nagle wpaść od­
w rotną -drogą w rozczulenie do w czoraj­
szych wrogów. U niego to wszystko m oż­
liwe. Tylko trzeba mu coś dać na uspoko­
jenie nerw ów jakiej w aleriany, czy kropli
laurow ych (,.Gdzie buja lau r i cyprys ci­
cho stoi..."), n o i dobrą daw kę ла przeczyszczenie złego traw ienia. Myślę, że się
tym zajm ą najbliżsi kuzyni — Francuzi z
całą finezją swej w ersalskiej kultu ry , a
my nie przejm ujem y się tym niedom aga­
niem italskim , zachow ując szczerze i sil­
nie pam ięć dobrych dni wspólnych i p ięk ­
nych. Możemy im zresztą i nasobaczyć
osobiście, detalicznie i genetyczne, ale do
słuchu uczciwie i po bratersk u . Np. ,T e !
sluchajno łobuz, bo ci co w ypom nę!" —
Włoszek m orałów nie lubi, ale jako do­
bry m atem atyk i jeszcze lepszy fizyk, m ie­
wa ocknienia do logiki. T rzeba taką chwi­
lę upolow ać, bo dziś są n atchnieni pijac­
ko do , m are n o stn m i" i .,im perium ".
Wszyscy, co bywali w W eronie przed
wojną, pam iętają zapewne ..gidę" (prze­
w odnika po m ieście) Polaka, dyżurujące­
go stale w oczekiw aniu n a rodaków' i sło­
wian przed hotelem , pod dwom a gołąb­
k am i" (Due Colom be). Jak on św ietnie i
inteligentnie um iał to m iasto-kam eę p o ­
kazywać! W iedział nie tylko o W eronezach — m alarzach i rzeźbiarzach, ale i
0 krajoznaw cach i geografach z W erony
W itruwiuszu i Polihiuszu, znał historię
św ietnie zachowanego cyrku i kościoła
przy nim . w którym kiedyś było ,-spoliarilu n " (Morga dla pom ordow anych chrześciam), śmiał się z legendy o Fi om c l i i Ju ­
lii. opow iadał anekdoty napoleońskie itd.
Gida ten
u ciekinier z pod stryczka, re ­
w olucjonista z południa Rosji, dostał tu
przyjęcie serdeczne, praw a obyw atelskie
1 pracę. Z apytałem go, skąd wziął te
wszystkie detaliczne wiadomości o W ero­
nie, m yślałem , że się nauczył z Baedekera... „Nie. proszę pana, sam Syndyk m ia­
sta (prezydent) um ie tego osobiście uczył,
abym m iał z czego żyć i czym zarabiać:
on m nie naw et zawsze broni przed innym i
gidam i, co mi zazdroszczą zarobków "...
Oczywiście, Syndyk robił to nie tylko z
rom antyzm u italskiego, ale i z dobrze zro­
zum ianego interesu m iasta, w którym P o ­
lacy i R osjanie czuli się przez tego gidę
„,eo najm niej jak u siebie". Ale jakby to
wyglądało, gdyby p o św iętościach i świątnicae.il W awelu, G niezna, W arszawy op ro ­
w adzał re d ak to ra Virginio Gajdę — „ F ra
A ndrea di Ѵегопа" — opow iadając mu
polską praw dę ze znakiem Chrystusa, i
co by na to mówiły różne m niejszości na­
rodowe ?
Kiedyś, znacznie wcześniej, gdyśmy z
bratem byli jeszcze studentam i, gdzieś na
jakiejś m ałej stacyjce w okolicach Lago
M aggiore zm uszeni do oczekiw ania na
pociąg tańszy, zostaliśm y zaczepieni przez
Capo Stazione.
Z jakim ś w zruszeniem przysłuchiw ał
się on naszej b ra te rsk iej „dyspucie" o wy­
borze drogi przez A lpy do Szwajcarii, potein pow iedział „dzeńdobra •— panow ie ,
wreszcie przyznał się, że był kiedyś Po(dokończenie uu str. 527)
524
W dn. 23 b. m . Pan P r e z y d e n t H zp lite j d okona
zd jęciu Pan P re zy d e n t H zp lite j u> to w a rzysti
w głębi p- w icep rem ier K w in
Z POLSKI
Su łta n M arokka z synem w yc h o d zi z m e c ze tu p a ryskie g o m ię d z y szeregam i
sw ych p o d danych
M arszalek Ś m ig ły -R yd z p rzy ją ł w uh. ty goi}
A n g ielska para k ró le w sk a pow róciła do L o n d yn u z p o d ró ży do A m e r y k i
W iln. 23 b. ni. Pan Prezydent Kzplitej dokom l otwarcia nowego gmachu chemii U. ]■ /’• iV«
zdjęciu Pan Prezydent Kzplitej w Inwarzysl vic prof. Jablczyńskiego zwiedza laboratoria.
Z POLSKI I ZE ŚWIATA
Marszałek Śmigly-Rydz przyjął w uh. tygoihiu wycieczkę polskiej szlachty zagrodowej
Angielska para królewska powróciła do Londynu z podróży do Ameryki
525
I otw arcia tto tw g o gm achu ch em ii U. J. P. Na
ic p r o f. J a b łczyń skicg o zw ied za laboratoria ,
Jsowski i m in. Św iejosław ski
4
ZE ŚWIATA
W
A lp r u h u flb y l m ę l u tn i c z y w y śc ig s z ta f e to w y : u lu s a m o lo t w c h w ili
z r z u c a n ia p a łe c z k i n a p u n k c ie k o n tr o l n y m
iu w yc ieczki; p o ls k ie j szla rh ly zagrodow ej
526
MUZEUM NORDYCKIE W SZTOKHOLMIE
Sztokholm , to najw iększe z m iast
Skandynaw ii i najw spanialsze z jrj stolic,
tlla m alowniczego powożenia na wyspach
i na wybrzeżach cieśnin łączących jezioro
Miillar z Bałtykiem , zwane często „W ene­
cją Północy'*, posiada obok rozlicznych
skarbów arch ite k tu ry i pom ników sztuki
ogółem 25 w spaniałych muzeów i galerii
sztuki. Cala bogata przeszłość Szwecji,
jej k ultura, sztuka, cały jej odwieczny do­
robek we wszystkich dziedzinach życia
nieuszczuplone przez zaw ieruchy w ojen­
ne, których ziemia szwedzka praw ie nic
zaznała, znalazły dziś godne pom ieszcze­
nie w m uzealnych gablotach, stając się
jakby żywą ilustracją dziejów i kultu ry
ludów nordyckich.
Z tej plejady m uzealnych zbiorów
szczególniej jedno muzeum sztokholm ­
skie zwiedzającem u jc, a zwłaszcza P o la ­
kowi, pozostaje na długo w pamięci. Jest
nim Muzeum N ordyckie, wznoszące się
praw ie u wejścia do sławnego Skansenu,
tego jedynego w sw oim rodzaju najw ięk­
szego na świeeie m uzeum etnograficznego
pod gołym niebem , na wyspie.
Muzeum Nordyckie ,.grom adzi najsza­
cowniejsze pam iątki historyczne i k u ltu ­
ralne szwedzkiego <narodu“ ; ale te suche
słowa, zaczerpnięte z przew odnika po
Sztokholm ie, nic jeszcze konkretnego
nam nie mówią. T rzeba sam fm u zobaczyć
to m uzeum o tak charakterystycznej na­
zwie.
Z centrum m iasta udajem y się ku Skan­
senowi długim bulw arem , przy którym
kołyszą się na zielonkaw ych falach zatoki
niezliczone kutry, żaglowce, jachty i mo­
torów ki spacerow e, przechodzim y długi
most łączący Skansen z bulw aram i i oto
wyrasta przed oczami potężny, szary go­
tycki budynek, najeżony wieżycami o da­
chu i ścianach pełnych załam ań, gzymsów
i występów. T en olbrzym i, trzypiętrow y
gmach o surow ych kam iennych inurach,
podobny raczej do w spaniałej św iątyni, to
jest właśnie „N ordyckie M uzeum ".
P rzed głównym wejściem wznosi się
na białym m arm urow ym cokole spiżowy,
konny posąg jakiegoś króla czy w odza,
potężnej figury w stroju rajtarskini, z b u ­
ławą w wyciągniętej praw icy. Zbliżmy się
i odczytajm y napis wyryty na cokole...
Ależ to stary nasz znajom y — Karolus
Gustavus z sienkiewiczowskiego „Potop u “ , dum ny K arol X Gustaw, ks. Dwu
Mostów', om al nie zupełny zdobywca P o l­
ski i sam ozw ańczy jej król. Na cokole wy­
ryto daty i nazwy zwycięskich bitew , sto­
czonych przez niego. Na naczelnym m iej­
scu widnieje napie W arschau 1656, a d a­
lej z trzech kolum n nazw bitew m ówią­
cych o w iktoriach szw edzkich wskrzesa
wizja długich wojen szwedzkich.
W ejdźm y do w nętrza m uzeum . W
wielkim holu, podobnym raczej do kap li­
cy, wznosi się olbrzym ia, dziesięciom etro­
wa postać pierw szego szwredzkiego króla
Gustawa E riksena Wazy, który na począt­
ku XVI w. wyzwolił v\ pow staniu naród
szwedzki z pod panow ania Danji i obw o­
łany królem założył pierw sze podw aliny
pod późniejszą potęgę Szwecji. Olbrzymi
ten posąg wyrzeźbiony w ostatnich latach
w drzew ie, a następnie m alowany, posia­
da w głowie kawał drzewa z dębu, pod
którym kiedyś za życia król ten często
wypoczywał.
Olbrzym ia sala parterow a, długości
ok. 100 m etrów , mieści najcenniejsze p a­
m iątki historyczne. Przed oczyma zwie­
dzającego przesuw ają się średniow ieczne
zbroje, między nimi i złota zbroja króla
Gustawa E riksena. dalej kilka kom ple­
tów pancerzy dla koni rycerskich, wśród
których jest najstarszy z zachowanych
średniow iecznych pancerzy. P odobno ko­
lekcjonerzy am erykańscy ofiarow yw ali za
niego bez skutku wprost bajońskie sumy.
Dalej zbroje ra jtarii i sławnej piechoty
szwedzkiej z doby trzydziestoletniej woj­
ny. U stropu zwisają rzędy zdobycznych
chorągwi, przew ażnie niem ieckich i d uń­
skich, ale są i polskie — poszarpane ku­
lami, wyblakłe, z białym i orłam i i litew ­
skim i pogoniam i; niem i św iadkowie bitew
ze szwedzkim potopem .
Na honorow ym m iejscu tego skrzydła
sali stoi w oszklonej gablocie dość nie­
udolnie wypchany kary koń ze w spania­
łym rzędem suto tkanym srebrem . Obok
dwie płaskie gabloty. W jednej k o ro n k o ­
wa koszula pełna rdzawych piani wo kół
Ł osiow y k a fta n kró lu G ustaw a A d o lfa , k tó r y k ró l ten m iał na sobie w
ch w iii sw ej śniicrci w b itw ie [>od Lii t z en it’ r. 1632
L ini/onn m łodocianego „Lwa P ółn o cy",
kró la K arola X I I
dwu otw orów , jakby od kuli, na piersiach,
w drugiej wisi rozpostarty łosiowy k af­
tan też pełen plam jakby krwi z podob­
nymi jakby od kul otw oram i. To pam iąt­
ki po poległym v\ zwycięskiej, ale okupio­
nej śm iercią króla bitwie po.l Liitzen w1
1632 r. Gustawie A dolfie, pogrom cy Nie­
miec. Jego rum ak, z którego dowodził i
iiia którym , zapędziwszy się w szeregi w ro­
ga, poległ przeszyty kuhrini, po bitwie
wrócił sam do szwedzkiego obozu jak
zw iastun hiobowej wieści, po powrocie
do Szwecji został wypchany i obecnie
stoi tu w m uzealnej gablocie. Ciało k ró ­
lewskie, zwrócone po kilku dniach Szwe­
dom, przew ieziono do ojczyzny, a sk rw a­
wioną odzież zachow ano jako naród twą
relikw ię po wojowniczym królu.
1 znowu przesuw ają się przed oiJZ" lun
zbroje, m undury, stosy broni własnej i
zdobytej w zaborczych wojnach ч i k mlynencie europejskim . W oko w padają ga­
bloty ]>ełnc pasów sluckieh, siodeł pol­
skich, krytych złotogłowiem , stosy k a ra ­
bel. tatarskich łuków i kołczanów i
wschodniej inkrustow anej kością i p er­
łową macicą broni. T o zdobycze na P o l­
sce
znowu „naoczni św iadkow ie” ,-Potopu‘\
Ale dalej coraz lo nowe w rażenia. W
gablotach pysznią się bogactwem korona­
cyjne stroje władców Szwecji, a obok
znajdują pom ieszczenie cacka i drobiazgi,
których za życia dany król używał i tak
w chronologicznym porządku zbłiża się
zwiedzający do coraz nowszych czasów.
Ale cóż to za skrom ny u n ifo rir roz­
wieszony na sto jak u w osobnej gablocie?
T ró jk ą tn y czarny stosowany kapelusz,
granatow y surdut ze złotym i guzikami,
przepasany szerokim pasem ze szj>adą,
okryw a biały łosiowy kaftan. W ysokie,
527
sięgające pozą kolama skórzane buły z
kw adratow ym i nosam i ozdabiają potężne
ostrogi. T o uniform ,.Iwa północy" króla
K arola X II, 'bohatera drugiego najazdu
szwedzkiego na P olskę w początkach
X V III wieku i nieszczęsnej W ojny Pół­
nocnej z Rosją. Skronwiy, żołnierski ten
m u n d u r pozbaw iony ozdób i złoceń, m ógł­
by wiele pow iedzieć, gdyby um iał m ówić
0 osobie m łodego, pełnego odwagi i za­
pału wodza, k tórego serce biło przed
przeszło dw ustu laty p o d łosiowym k a fta ­
nem i granatow ym suknem surduta.
I znowu nowsze czasy przem aw iają do
nas z gablot. W jed n ej z nich pyszni się
złoceniam i w spaniały m u ndur Bcrnadotte‘a, m arszałka F ra n c ji, któ ry z rąk Na­
poleona I otrzym ał 'koronę szwedzką i za­
łożył dziś pamującą dynastię. N iestety,
wśród olbrzym iej ilości zabytkow ych
eksponatów , opatrzonych dokładnym i ob­
jaśnieniam i w języku szw edzkim i nie­
m ieckim wraz z nazw iskiem , m ało nazw
1 nazwisk przem aw ia do P olaka, przew aż­
n ie są main nieznane i nie nie m ówiące,
za w yjątkeni tych, k tó re łączyły się z na­
szą historią, bo i cóż dziw nego, przecież,
aby w pełni odczuć ich wartość., trzeba by
być Szwedem i operow ać n ajdrobniejszy­
mi szczegółam i histo rii Szwecji.
Ale M uzeum N ordyckie nie tylko m ie­
ści zabytki historyczne. Pozostałe sale
p a rte ru pośw ięcone są strojom ludowym
szwedzkim . W w ielkich gablotach, u sta ­
wionych w długie rzędy wzdłuż ścian wid­
nieją grupy artystycznie w ykonanych la­
lek n a tu ra ln e j w ielkości o tw arzach p eł­
nych wyrazu, odzianych w ludowe stro je
z całej Szwecji, od d alekiej L aponii aż
po południow ą Skanię. Pysznią się przed
oczyma całą tęczową gamą barw dawno
już zarzucone, przez ludność stroje wieś­
niaków i m ieszczan i długie godziny trze­
ba by pośw ięcić na zapoznanie się z nim i
choćby z grubsza.
Ale nie tylko są tu stroje ludowe bo
oto w jednej z sal zgrom adzono stroje
P o s < G im ta ir a
K nrola
p r ze d
M uzeum
w ejściem
U y/;< /l (m y k o ń
G ustaw a
do
T en w sp a n ia ły, g o ty c k i g m a ch . o su ro w ych , k a ­
m ie n n y c h m u rach -— to „M uzeum N o r d y c k ie "
arystokracji i sfer k u lturalnych od X V III
wieku począwszy aż praw ie do dni dzi­
siejszych. Mamy tu przegląd dziejów
stro ju począwszy od olbrzym ich p u d ro ­
wanych p eruk, krynolin i koronek rokokka, przez kuse fraki, białe pluciry i pscudo-greckie suknie doby francuskiej rew o­
lucji, przez cylindry, frak i, żakiety i spod­
M N E M E (D jk u ń c z r n ie ze sir. 523)
lakiem , ale bardzo daw no, zapom niał p ra ­
wie m ówić po "olsku, ożenił się z W łosz­
ką. synów ma W łochów. Już coraz m niej
tęskni do daw nej ojczyzny, zżył się z tym
ślicznym krajem (rzeczywiście cudow ­
nym — bo naprzeciw na onalow ej tafli
jeziora lśniła wyspa Isola Bella) i nie czu­
je w ielkiej różnicy pom iędzy tym, co było
i tym co jest — bo (cytuję tu dosłow nie je­
go rozum ow anie) „i ludzie tu tacy sami,
jak u mas tam w Polsce — gorący, zapal­
czywi, rom antycy — i tak a sania bieda
jak u nas wszędzie — i takie, sam e sto ­
sunki społeczne44. Rozmowa ta m iała
A d o jla
z
b itw y
pod
L u t zen
nie w kra tę X IX stulecia, przez znane ze
starych żurnałi i dagerotypów sylwety
naszych prababek, aż do pow ojennego re­
nesansu jej królew skiej m ości pani m ody.
Pierw sze i drugie p iętro gm achu m ie
ści znów inne zabytki. Z nalazła tu pom ie­
szczenie k u ltu ra ludowa zam knięta w
kształtach sjjrzętów , narzędzi gosjjodarskicłi. przyrządów rybackich i m yśliw ­
skich. instrum entów m uzycznych. P rz e ja ­
wia się z urządzonych całkowicie w nętrz
izb m ieszkalnych, z tw orów p ra sta re j sztu­
ki ludow ej. I znowu trzeba by długich nie
godzin ale dni, aby dokładniej zapoznać
się choćby z większa częścią nagrom adzo­
nych tu eksponatów .
T rzecie piętro zaw iera praw ie niespo­
tykaną w m uzeach inow ację. Są nią zre­
konstruow ane w nętrza pracow ni najsław ­
niejszych pisarzy, poetów , kom pozytorów ,
artystów m alarzy i rzeźbiarzy, którzy swą
twórczością zaważyli na kształtow aniu
się ducha szwedzkiej k u ltu ry . Można tu
oglądając w nętrza, w których żyli i tw o­
rzyli. wglądiiąć w ich życie pryw atne i
m oże przez to lepiej zrozum ieć ducha ich
twórczości.
Ale oto w salach i na k o rytarzach m u­
zeum rozlegają się elektryczne dzw onki —
to sygnał dla zwiedzających, aby ojiuszczali sale. Jest godzina 17.45 a o 18-ej
m uzeum się zam yka.
I zmów jesteśm y przed wspaniałym
frontem gm achu, przypom inającego swym
wyglądem św iątynię. T eraz jednak łatwo
zrozum ieć to podobieństw o, bo przecież
Muzeum N ordyckie to św iątynia kultu ry
i ducha narodow ego Szwecji.
Wojciech
Walczak
m iejsce ak u rat przed czterdziestu łaty
Nie przypuszczam , żeby co się tam bardzo
zmieniło dzisiaj — pom im o wytężonej
pracy d’A nunzia i MussoJiniego
Konrad Chmielewski
[ G R Y P A . P R Z E Z IĘ B IE N IE
[B O L E
G b O W Y .Z g B O W itp
I ą D a j CIC P R O U k C * n r m c w н і в и н і с і п ѵ с и
T O fe E B K A C H .
528
POWSTANIE I POCZĄTKI PAŃSTWA BUŁGARSKIEGO
Z asadniczym czynnikiem , który kształ­
tował stosunki polityczne ma B ałkanach
w w ieku XIX , była ryw alizacja Rosji i
A ustrii o spadek po „chorym człowie­
ku"' — T urcji. Pierw sze objawy tej rywa­
lizacji zahaczym y już w końcu X V III w.,
to znaczy w okresie, gdy po stu lutach
nieograniczonego m onopolu Habsburgów
na Urn terenie, pojaw ia się rywal rosyj­
ski.
XIX wieku akcja Rosji przybiera
znacznie na sile i wiąże się z rucham i
wolnościowym i Sio wian bałkańskich, k tó ­
rzy w imię haseł panslawiz-niu stają się
coraz bardziej środkiem do celu im peria­
lizmu rosyjskiego. W praw dzie na Z acho­
dzie ruchy wolnościowe ludów b ałk ań ­
skich, prześladow anych przez m onarchie
sultańską, spotykają się z wielką sym pa­
tią liberalnych społeczeństw (pod wpły­
wem rom antyków np. w trzecim dziesiąt­
ku XIX wieku Anglia in terw eniuje i
um ożliwia G rekom wyw alczenie n iep o d ­
ległości), mimo to wszakże wielkie m o­
carstw a dotsrzegają w nich w krótce rę­
kę rosyjską i już w czasie wojny krym ­
skiej 1854 — 56 r. zbrojnie sprzeciw iają
się planom rosyjskim i starają się zacho­
wać niepodzielne państw o tureckie. D u­
szą tej polityki jest oczywiście A nglia,
przy jej boku jednakże staje N apo­
leon I II. a także A ustria, k tó ra przecież
woli mieć za sąsiada słabą T urcję, niż po­
tężną Rosję. Inna rzecz, że A ustria nie
odważy się w wojnie krym skiej na czynne
wystąpienie w obawie p rz e d P rusam i —
sojusznikiem Rosji a zarazem ryw alem
H absburgów na teren ie sam ych Niem iec.
W ciągu dwóch dziesięcioleci od cza­
su wojny krym skiej i sparaliżow ania b ał­
kańskich p łapów
rosyjskich, sytuacja
zm ienia się jed n a k całkowicie ma korzyść
Rosji i jej a n ty tu rec k ich aspiracji. Jako
przeciw nik tych planów , znika bowiem
przede wszystkim F ra n c ja , słabo z ain tere ­
sow ana tym terenem i już w tedy (po
klęsce w w ojnie z P rusam i 1870 — 71 r.)
szukająca zbliżenia z Rosją. Jeżeli chodzi
o A ustrię, to w raz z N iem cam i hyła ona
z Rosją związana biem arckow skim trójsojuszem, stąd też względnie łatw o (pod
presją B erilna, k tóry unikał wszystkich
S Ł O
D/YfE SOBIE
RAD Ę
W
nych spowodował zerw anie trójsojuszu
Niemiec i A uetro-W ęgier z Rosją.
T o doniosłe dla dziejów przedw ojen­
nej E uropy zagadnienie pow stania Bułga­
rii, słabo było dotąd opracow ane w histo­
riografii niem ieckiej. D opiero obecnie,
być może w związku z nową falą zainte­
resow ania Bałkanam i, jaka zwłaszcza po
W tych w arunkach, po tak g runtow ­ przyłączeniu A ustrii uwidoczniła się w
nym przygotow aniu dyplom atycznym do­
Niemczech, ukazała się na ten tem at wv
chodzi do coraz większych zaostrzeń m ię­ czerpująca, źródłow a i ciekaw ie napisana
dzy Rosją i T u rcją. Przedm iotem sporu
praca wiedeńskiego historyka, profesora
jest spraw a prześladow anej przez władze
l niw ersytetu A. Iłajek ^ a 1).
tureckie
ludności chrześciańskiej, nad
Bułgarski ruch narodow y, zrodzony
którą Ro-ija roztoczyć chce swą opiekę.
dość późno w wieku XIX, przeszedł
W obec łych żądań, godzących w suwe­
w praw dzie już w r. 1876 krw aw o stłum io­
renność sułtana, zajm uje P o rta postawę
ne pow stanie przeciw T urcji, m im o to
zdecydow anie oporną, na co nie bez
wszakże nie był tak silny, by się przeciw ­
wpływu były zapew nienia rezydenta a n ­ staw ić ingerencji rosyjskiej. Tymczasem
gielskiego i w ogóle nadzieja na zbrojną
P etersburg, tworząc układem w San Stcpom or W ielkiej Bry tanii, tak jak w
fano W ielką B ułgarię (wraz z M acedonią
1854 — 56 r. T urcja jest zresztą do wojny
i Runiclią W schodnią) pod teoretycznym
całkowicie nie przygotow ana, podczas
zw ierzchnictw em sułtana, zm ierzał tylko
gdy Rosja rozpoczyna swe zbrojenia już
i wyłączmic do stw orzenia ma B ałkanach
w 1876 r., a na 1 stycznia 1877 r. liczy
rosyjskiej bazy wypadow ej, k tó ra by odci­
722.000 arm ii czynnej i ponad drugie ty­ nała K onstantynopol <>d reszty ziem tu ­
le rezerw . Gdy więc W kilka m iesięcy po­
reckich w E uropie. Plamy te w prawdzie
tem dochodzi do wybuchu wojny, osam ot­ zostały do pewnego stopnia uszczuplone
niona T urcja ponosi klęski i gdy wojska
na kongresie w B erlinie, który zajął się
rosyjskie podchodzą już pod m ury K o n ­
rewizją tra k ta tu w San S tefano: B ułgarię
stantynopola, zaw iera pokój w San Stezm niejszył o 2/:l (to znaczy M acedonię od­
fauo, tuż niem al pod bram am i stolicy
dał T urcji, a z R um elii W schodniej utw o­
T en właśnie tra k ta t pokojow y, k tóry
rzył turecki obszar autonom iczny), mimo
zresztą w życie nie wszedł na skutek
to wszakże Rosja nie rezygnuje bynaj­
sprzeciw u m ocarstw , stal się podstaw ą
m niej z traktow ania Bułgarii jako dom e­
państw ow ości bułgarskiej a zarazem (po­ ny swych wpływów i przyszłego p unktu
nieważ państw u tem u wytyczy granice
oparcia w akcji z b ro jn e j; na opór natrafia
szerokie) jesl źródłem wszystkich póź­ jednak nie od zew nątrz, ale od we­
niejszych, aż do naszych czasów, m arzeń
w nątrz — od stromy samego społeczeń­
i nadziei p atriotów bułgarskich.
stwa bułgarskiego, któ re wT narzuconym
T ra k ta t w San Stefano i jego bezpo­ przez Rosję władcy znajdzie najlepszego
przyw ódcę w walce o niepodległość i nie­
średnie komsekwencje m ają jednak zna­
zależność od p ro tek to ra.
czenie daleko wybiegające poza rejom
P ostaci pierwszego władcy bułgarskie­
„ k o tła ” bałkańskiego. N aruszona bowiem
rów now aga wpływów Rosji i A ustrii zm u­ go A leksandra księcia B attcnberga po ­
święca H ajek "wiele m iejsca w swej książ­
sza z kolei i Niem cy do w ystąpienia na
ce, m alując z uw ielbieniem tę postać, k tó ­
tym terenie, a B ism arck, choć zastrzegał
rą uważa za b ohatera i m ęczennika buł­
się co do swej roli „uczciwego m aklera",
garskiej idei narodow ej.
z konieczności sta ra ł się w raz z Anglią i
A leksander von B attenberg urodzi!
A ustrią o zaham ow anie ekspansji rosyj­
skiej. przez co pośrednio w latach następ­ się w W eronie w 1857 roku i był synein
księcia heskiego i jego m organatycznoj
m ałżonki, polskiej hrabianki Julii Lłaukc.
Był siostrzeńcem cara A leksandra II, lo
też i wojnę bałkańską 1877 — 78 roku
odbył w szeregach rosyjskich. 29 kw ietnia
1879 roku na bułgarskim zgrom adzeniu
narodow ym na w niosek Rosji obrany zo­
staje B attenberg jednom yślnie księciem
B ułgarii, niechętnie jednak raczej pod
presją Rosji, przyjm uje tę godność i n a ­
daje liberalną konstytucję. W rządach
■stara się opierać raczej na żywiołach kon­
serw atyw nych, lecz popada w ciągle za­
targi z parlam entem , to też w końcu gro­
żąc abdykacją, wymusza dla siebie prawo
rządów dyktatorskich na lat siedem . Do
władzy dochodzi wtedy gabinet, oparty
całkowicie o Rosję: prezydentem m ini­
strów jest naw et wtedy rosyjski gen. So­
G O SPO D A R STW IE - D ZID K I
bolew', m inistrem wojny — inny Rosja­
nin
baron K aulbars.
sprzeczności w ram ach tego system u)
udało się zaw rzeć układ r os yjsk o -a uet r i a r­
ki, przyznający Rosji niem al całkowicie
wolną rękę w stosunku do T u rcji (1877).
Również i co do Anglii dyplom aci p e te rs­
burscy byli pew ni, iż nie zdobędzie się
ona na żadne czynne w ystąpienie.
K U C H E WC E ^ E Ł E K T R ^ I ^ ^ E j ^
N a b y t e j n a r a t y w S a lo n ie
Marszałkowska 150
E le k tr o w n i
M ie js k ie j
(wejście od Kredytowej).
') H ajc k A lois: ltiitg arie n s B c freh m g un d
M aatlich c EiU w ickliiug u n te r sciiicm e rs te n Fiirstuii. M iiuclicii — B erlin 1939. R. O U lcnbourg
V crlag. S tr, 418.
529
łych w arunkach już w krótce po
ogłoszeniu d y k tatu ry dochodzi w Bułgarii
do bardzo silnych tarć, i to zarów no m ię­
dzy społeczeństw om a narzuconym i przez
Rosję członkam i rządu, jak rów nież m ię­
dzy samym księciem a Rosją. Szczególnie
od czasu zm iany tronu w Rosji, gdzie ko­
rona w 1881 r. przechodzi ma niech ętn e­
go B attcnbergow i A leksandra III, sytua­
cja ulega zaognieniu. Książę zbliża się
więc coraz hardziej do opozycji i w r. 1883
przyw raca daw ną liberalną 'konstytucję
i rząd oparły o zaufanie parlam entu.
R ów nocześnie wzrasta popularność Battenberga lia tle jego 'polityki zagranicznej.
W r. 1885 bowiem mie bez udziału władz
bułgarskich dochodzi w sąsiedniej, auto­
nom icznej Ruuiclii W schodniej do w ybu­
chu pow stania. Książę A leksander w yko­
rzystuje lo oczywiście i włącza ten k ra j
do Bułgarii. Cały ten akt aneksji k raju
który na zasadzie tra k ta tu w San Stefano
m iał być składową częścią B ułgarii, do­
konał się na ogół bez większych tru d n o ­
ści, na opór zaś n a tra fił ze stromy, zdaw a­
łoby się nieoczekiw anej, — ze strony
daw nej p ro tek to rk i Rosji. A leksander Tli
nie ograniczył się jed n ak w swym oburze­
niu tylko do dem onstracji (odw ołując
wszystkich oficerów' rosyjskich przebyw a­
jących w B ułgarii), ale w płynął na silnie
uzależnioną od P etersburga Serbię, która
od B ułgarii zażąda jakiegoś ekwiwalemtu
terytorialnego.
W ystąpienie Serbii przeciw Bułgarii
doprow adzi w praw dzie do wybuchu no ­
wej ,,'inałej“ wojny na B ałkanach, nic
spełni jednak nadziei dypoknatów rosyj­
skich: Serbia poniesie p orażkę zarów no
m ilitarn ie (od wojsk bułgarskich, dow o­
dzonych p rzez księcia A leksandra), jak i
dyplom atycznie (presja A ustrii), tak, że
w rezultacie pogodzi się z rozrostem Buł­
garii, nie otrzym ując wzamiam żadnego
ekw iw alentu (na zasadzie pokoju w B uka­
reszcie 3 m arca 1886 r.).
Mimo niepow odzenia akcji serbskiej,
gabinet petersburski nic zrezygnuje ze
swych planów odzyskania polnej hegem o­
nii na B ałkanach: zastosuje tylko inne
m etody. T ak więc z inicjatyw y rosyjskiej
zawiąże się w Bułgarii wojskowy spisek
przeciw władcy i doprow adzi do rew olu­
cji, w czasie któ rej 21 sierpnia 1886 r.
książę A leksander zostanie uw ięziony i
przew ieziony poza granice państw a. Mimo
poprzednich tarć A leksander jest jednak
w tym czasie, władcą niezwykle p o p u lar­
nym , dlatego leż pod kierow nictw em p re ­
zydenta izby Stanihułow a budzi się w
B ułgarii nowy ruch przeciw prorosyjskim
spiskow com : A leksander zostanie odbity
z rąk pow stańców i w trium fie powróci
do k raju . N iezależnie jedmak od tak
szczęśliwego zw rotu A leksander p o stan a­
wia abdykow ać.
7 września 1886 r. składa koronę i
wyjeżdża do A ustrii. Zanim jednakże były
władca bułgarski ostatecznie porzucił p o ­
litykę, ożenił się ze śpiewaczką Johanmą
L oisingcr i zam ieszkał w G razu (aż do
śm ierci w r. 1893), jeszcze raz będąc
przedm iotem afery dyplom atycznej, gdy
za spraw ą Bism arcka a przez wzgląd Nie­
m iec na rosyjskiego sojusznika, uniem oż­
liw ione zostało m ałżeństw o Batteniherga
z księżniczką pruską, córką cesarza F ry ­
d ery k a I I I , a siostrą późniejszego W il­
helm a II.
S. G.
„ K ról b ryd ża ". — /</>. C iecierski, K o ściesza n ka , W eso ło w ski, G rabow ski, Janou-ski
T
E
u—
l. ,
A
T
R
І Ызй - K R Ó L ; IR ID Ż A " ( T e a t r L e tn i)
R ezenzent teatraln y m usi — ja k się
nością biorą się do innych rzeczy, jak do
okazuje — znać się także n a bridzu. Bo
bridża, to czy m ożna m ieć do nich zaufa­
oto pp. A rniantow i i M archandow i spodo­ nie? To tak, jakbym ja odezwał się z 14
bało się przeegzam inow ać nas z tru d ­ p unktam i po p a rtii!“
nej sztuki licytacji, odzywki i rozgryw ki.
F arsa jest zresztą wcale zabawna. Teai
Ale nie dainy się, przew idzieliśm y tę chwi­ i ów wolał by m oże widowisko m niej roz­
lę i przystępujem y do rzeczy, zbrojni w
lew ne, nie zaraz siedmiioobrazowe, b a r­
ark an a wiedzy, zdobytej w długie noce
dziej klasycznie zbudow ane, z wątków ści­
h azard u po... 3 grosze za p u n k t, i wyduślej z sobą splecionych, ten i ów może
■kamej z książki sław etnego m istrza Cułnaw et reagow ać ujem nie na tło obycza­
berteona.
jowe sztuki, jak to było naw et w jednym
Otóż pod względem facliowo-bridżoz naszych miast prow incjonalnych, gdzie
wyni farsa pp. A rm auta i M archanda zro­
,,K róla bridża"" wystawiomo wcześniej niż
biona jest coiiajm nicj niedbale. M ożna tu
w W arszawie — ku zgorszeniu części wi­
właściwie m ówić o całkow itej ignorancji
downi. Ale jeśli przyjąć, że farsa nie ma
bridżow ej, przynajm niej w ersji polskiej.
właściwie żadnego kodeksu artystyczmego i
Wszystko, co briil/ow e, jest właściwie w
że nie na m iejscu byłby także zbytni pe­
tej kom edii bridżow ej chybione, wszyst­
dantyzm m oralny wobec widzów T eatru
ko, począwszy od stolika, poprzez term i­ L etniego, m ożna zgodzić się, że kanikułę
nologię ito p raktycznych rozgryw ek. J a k ­ w ogrodzie Saskim rozpoczęto dość do­
żeż niozna grać bridża na prostokątnym ,
brze, oczywiście, jeśli wybaczymy nie­
nie na kw adratow ym , stoliku! Jakże m oż­ znośne dla bridżysty błędy rzeczowe.
na przedkładać kom uś do rozw iązania
Reżyser p. Trzciński skierow ał a rty ­
p roblem bridzow y, nie m ówiąc o co cho­ stów na drogę szarży i uczynił słusznie.
dzi, ile m a wziąć lew i jakie jest atu! J a k ­ Obserw ujem y zresztą całą gamę szarży.
że m ożna tw ierdzić, że rozgryw am y ostat­ Obok ostrej, nazbyt m oże jaskraw ej
nie w robrze rozdanie k a rt — p rzed za­ p. Gellówny, rozkoszujem y się oderwauią
kończeniem licytacji! Jakże mozaia leżeć,
od ziem i szarżą p. G rabowskiego. Obok
gdy p a rtn e r rozłoży! k a rty , a sam em u jest
wyrazistych figur pp. Ciecierskiego, F re n ­
się... w drugim pokoju!
kla i Jaw orskiego, m am y bardziej m ato­
Od takich niedorzeczności roi się cała
we role pp. K ościeszanki i W esołowskie­
sztuka, a przecież m otyw y bridżow e w go. W ielkiej kreacji aktorskiej n ik t nie
farsie, osnutej dokoła bridża, pow inny
stw orzył, poziom jest raczej średni, ale
być opracow ane szczególnie starannie.
w yrów nany.
INic by nie zawadziło, gdyby tłum acz i re ­
Wacław Syruczek
żyser nie byli w tym w ypadku tacy pew ni
siebie i wezwali pom ocy specjalisty. W
pół godziny zrobiłby porządek, stolik był­
W raz z n u m ero m n in iejszym p r ze sy ła m y P. P re­
by ja k się p atrzy, ro b ra nie m ieszano by
n u m era to ro m d o d a te k po ivieścio w y za m iesiąc
z dogramą (!), a dziadka z w ychodzą­
czerw iec:
cym (!!).
Cóż; za lek k om yśln ość, m ów ił do m nie
p ew ien bridżista. J eśli z rów ną staran­
p t
.
R O Z B I T E K
MARTY
O S T E N S O
530
Przeglqd
D y skusja o S ie n k ie w ic zu
P o rew izjonistycznych w ypadach prof. G órki,
dotykających kw estii sto.suuku „O gniem i m ie­
czem** do praw dy historycznej, Sienkiew icz do ­
czekał się już drugiej na p rzestrz en i niew ielu
lal dyskusji. Szkoda, że nie są to dyskusje ścisłe
litera ck ie, w ynikające z chęci zrew idow ania o ce­
ny artyzm u au to ra „Trylogii**, a tak a dyskusj.i
kto wie, czy by nic była bardzo p o trz eb n a d zi­
siaj. Tym niem niej je d n ak głosy te, odnoszące
*ię do p o za literack iej sfery znaczenia S ienkiew i­
cza, poczytać trzeba ja k o w yraz n ie p r z e h '. m ie­
w ającej jego popularności. Tym razem ta dysku­
sja, tocząca się na łam ach „W iadom ości lite ra c ­
k ich", k tó rą tu ta j w naszym przeglądzie chcem y
iianotow ać, dotyczy dosyć ciekaw ej i frap u jącej
kw estii genealogii S ienkiew icza.
Z apoczątkow ał ją Jerzy Szym kow icz-Gom browicz (G euealogia Sienkiew icza w nr. 18 „W iad.
L it/ ), staw iając nieoczekiw aną w stosunku do
pisarza, którego przyw ykło się uw ażać za p rz e d ­
staw iciela ducha rdzennie polskiego, tezę o ta ­
tarskim pochodzeniu jego przodków . A u to r a r ­
ty k u łu k w estionuje przede w szystkim d ane o p o ­
chodzeniu pisarza ustalone przez S tanisław a Bolescic-K ozłow skiego w książce ,,H enryk S ien k ie­
wicz i ród jego" (W arszaw a, 1917). Z akw estio­
now ane zostały m ianow icie dane o M ichale S ien ­
kiew iczu, k tó ry około r. 1773 przybył z Litw y
do P olski, ,,iż je st synem M arcina O szyka Sien­
kiew icza i Ju lia n n y z Sielw estrow iczów , w nukiem
Jó zefa S ienkiew icza, a potom kiem P io tra O szyka
S ienkiew icza,
pułkow nika
w ojsk
k o ronnych",
rzekom ego p ro to p lasty rodu, któ rem u w r. 1589
m iał Zygm unt II I nadać dobra w w ojew ództw ie
podolskim . A u to r stw ierdza, że o ile pochodze­
nie przodków aż do p rad ziad a M ichała k o n fed e­
ra ta barskiego jest u dokum entow ane należycie,
to w d o k u m en tacji dalszych przodków je st o p arte
jed y n ie na ośw iadczeniu owego prad ziad a M i­
chała, z k tó ry m to ośw iadczeniem stoi w sp rzecz­
ności fakt, że p rad ziad M ichał n ależał w łaśnie
do osób nobilitow anych d o piero na sejm ‘e w
ro k u 1775 ,,w nagrodę zasług"» J a k o przeciw sta­
w ienie tym danym w skazuje w ięc a u to r w iado­
m ości zaw arte w „H erb arz u ro d zin ta ta rsk ic h "
h isto ry k a T a taró w litew skich S tanisław a D ziadulew icza, na podstaw ie k tó ry c h m ożna stw ierdzić,
że rod zina ta ta rsk a S ienkiew iczów , do k tó re j
w łaśnie należy zaliczyć H en ry k a Sienkiew icza,
pochodzi od m uślina P arw u sa z końca XV w. (od
jego praw n u k a S ienka pow stało późniejsze n a ­
zw isko), a pradziad p isarza M ichał był „synem
ro tm istrza M arcina, w łaściciela części K rejw ian ,
ale T a ta ra , któ ry d o p ie ro około 1740 r. przyjął
c hrzest . T a w iadom ość w yjaśnia więc spraw ę
ow ej późniejszej n o b ilita cji prad ziad a M ichała.
Szym kow icz-G om brow icz zakończy! swój a r ­
ty k u ł ta k im zdaniem : „C iekaw e je st, czy zn a k o ­
m ity tw órca „Ty logii", w ykazujący ta k w ielką
eru d y cję heraldyczną, w iedział o swoim ta ta r ­
skim pochodzeniu. T reść „ H a n i *4 i ty tu ł „S eli­
m a", m istrzow skie odczucie i o d danie w schodnie­
go k o lorytu, w zbudzają pew ne domysły**.
N a to, w jakim stosunku te dom ysły pozo­
sta ją do isto tu eg o stanu rzeczy, rzuca św iatło n a ­
stęp n y głos w tej dyskusji o pochodzeniu S ien­
kiew icza, a m ianow icie głos W łodzim ierza Dworzaczka jr. (a rt. P rzodkow ie H en ry k a S ienkiew i­
cza w nr. 22 „W iad. L it."). A u to r ten p rzytacza
dw a listy Sienkiew icza skierow ane do wydawcy
„H e rb a rz a polskiego" A dam a B onieckiego, a do ­
tyczące w łaśnie kw estii genealogicznych pisarza
i św iadczące, że kw estie te żywo go obchodziły.
kulturalny
O rzekom ym ta tarsk im swym p o chodzeniu, jak
w ynika z listów, p isarz nic nie w iedział, n ato m ia st
p od trzy m y w ał i usiłow ał ud o k u m en to w ać ową
kw estionow aną legendę o p o chodzeniu od p ro ­
to p lasty P ie tr a z czasów Zygm unta III. Na p o d ­
staw ie tych listów stw ierdza au to r arty k u łu , że
„b łęd em w zało żen iu całego rozum ow ania S ien ­
kiew icza je st to, iż bral za bezw zględnie p raw ­
dziwe w szystko, co jego p rad ziad ek M ichał podał
o swych przo d k ach do radom skich ksiąg sądow ych
w r. 1782. Z byt w ierzył w w iarogodność p o sia­
danych przez siebie „u rzędow ych" dokum entów .
Nie zdaw ał sobie spraw y z tego, iż w khięgach
sądow ych daw nej R zeczypospolitej jed y n ie rzeczy
w spółczesne w p isan iu danego ak tu są źródłem
pew nym . G enealogie sięgające daleko w steez, m i­
mo p o p arcia „oblatami** daw niejszych d o k u m en ­
tów, trzeba tra k to w ać z ja k n ajw iększą o stro żn o ­
ścią. Z u p ełn ie więc podzielam w ątpliw ości p.
G om brow icza co do filiac ji przodków M ichała,
za w artej w owym d o kum encie z r. 1782* . Staw ia
je d n ak D w orzaczek sprzeciw w yw odzeniu p rzo d ­
ków p isarza z ta ta rs k ie j rodziny litew skiej, pod
k reśla jąc, że S ienkiew icze z K rejw ian nie mieli
nic w spólnego z H enrykiem Sienkiew iczem . Do­
d aje ta k że: „K w estia jego przodków od M ichała
wstecz p o zo staje o tw arta. N ależało by ją zbadać
na p o dstaw ie ksiąg sądow ych. Nic jest to jed n ak
łatw e, bo jeśli isto tn ie przo d k o w ie naszego n a j­
w iększego pow ieściopisarza zam ieszkiw ali okolice
K am ieńca, to w łaśnie księgi nie zn ajd u ją się na
te re n ie P olski. Bez tego je d n ak w szystkie h ip o ­
tezy m ogłyby się okazać ró w n ie niep raw d ziw e,
ja k ta o .pochodzeniu od k rejw iań sk ich T ataró w ".
W odpow iedzi n a ten .^przeciw przyszedł
Szyinkow icz-Gom browiczow i
z nieoczekiw anym
su k u rsem Jó zef C hudek (w n r. 24 „W iad. Lit. ),
któ ry ośw iadcza, że przygotow ując książkę o
„N aro d zin ach S ienkiew icza", „na p o dstaw ie zg ro ­
m adzonych ju ż całkow icie m a teriałó w w zw iązku
z toczącą się dyskusją, stw ierdzić może, co n a s tę ­
p u je : ta ta rs k ie p o chodzenie n ajzn ak o m itszej r o ­
dziny Sienkiew iczów w św ietle uw zględnionych
przeze m nie archiw aliów n ie ulega najm n iejszej
w ątpliw ości. Wszyscy ci S ienkiew iczow ie piszą
się ja k o Sienkiew iczow ie (z p rzecin k iem nad n
w d o k u m en tach polskich, z je rem po n w d o k u ­
m e n tach b ia ło ru sk ich ), nazw iska w te j sam ej p o ­
staci używ ają jeszcze n iek ied y ro d zice S ien k ie­
wicza, do p iero on sarn stosuje ty lk o form ę z n".
W ten sposób dyskusja doszła do n ie o czek i­
w anych bądź co bądź stw ierd zeń . W zw iązku z
tym zacytujem y jeszcze słuszny sąd Szym kow icz:
G om brow icza: „INie w ydaje m i się w cale rzeczą
zasadniczą, by życiorys każdego w ybitnego czło­
w ieka op atry w ać jego drzew em genealogicznym .
Ale skoro o kazuje się, iż o p racow any i ogłoszony
łlru k iem rodow ód w ielkiego pisarza nie je st zgod­
ny z rzeczyw istością, należy p o p raw ie go jak n a j­
p ręd zej, spow odow ać bow iem może skazy n a w y­
m agających w iele n ak ład u dziełach. W o k resie
ukazyw ania się zeszytów „S łow nika bio g raficzn e­
go". po d ająceg o tak że szczegóły genealogiczne,
spraw a ta staje się specjaln ie a k tu aln a. W sto ­
su n k u zaś do Sienkiew icza, szczególnie po ogło­
szonych w „W iadomościach*' jego listach , w ska­
zu jący ch ja k dalece in tereso w ał się h isto rią swej
rodziny, o św ietlen ie jego p o chodzenia w ydaje się
p ro sty m obow iązkiem ludzi pracu jący ch na polu
heraln y ezn y m ".
K w e s tia czasu a rty s ty c zn e g o
Nowy nu m er za maj i czerw iec ukazującego
się w K rak o w ie m iesięcznika „N asz W yraz", m a­
jącego c h a ra k te r je d n e j z n ielicznych ju ż eks­
p o zy tu r naszego aw angardyznni literack ieg o , je^t
św iadectw em w cale ciek aw ej i g odnej naśladow ­
n ictw a in icjaty w y , pośw ięcony został m ianow icie
w całości rozw ażaniom na tem al zag ad n ien ia cza­
su arty sty czn eg o . Na tle skąpych zain tereso w ań
naszej k ry ty k i zag ad n ien iam i z zakresu teo rii li­
te ra tu ry i e ste ty k i in icjaty w a ta, n iezależn ie n a ­
w et od je j efek ty w n y ch w yników , zasługuje na
uznanie.
Jeżeli chodzi o sam o zagadnienie „czasu a r ­
tystycznego*’, to nie stanow i ono zasadniczo n i­
czego now ego na naszym te ren ie po znakom itych
rozdziałach książki p ro f. R o u rin a
In g ard en a
„O po zn an iu dzieła literackiego** oraz po w n ik li­
wych arty k u łach dotyczących tego te m atu , ogła­
szanych przez p o etę J a n a B rzękow skiego w „ P io ­
n ie". Tym nie m niej in icjaty w a „Naszego W yra­
zu", p reze n tu ją ca w ypowiedzi ealego szeregu
osób, w ypow iedzi bądź to teo rety czn e, bądź też
zw iązane z k o n k retn y m m ateriałem p rzy k ład o ­
wym, do p ro w ad ziła do u stalen ia czy też ro zp ro ­
w adzenia też w ażkiej kw estii.
N u m er otw iera a rty k u ł Ignacego Fika o
„Czasie arty sty czn y m ", z k tórego w arto zacytow ać
kilk a ch arak tery sty czn y ch ustępów .
„B ierzem y u tw ó r po etycki. P ytam y, gdzie
istn ieje rzeczyw iste zjaw isko o k reślo n e p rzeży ­
ciem arty sty czn y m ? Czy w obiektyw nej form ie
rzeczow ej, ja k ą ujaw n ia utw ó r będący pew nym
zdarzeniem w czasie, czy w d o raźnej ap ercep cji
osobnika,
p rzyjm ującego
p o d yktow ane
przez
u tw ó r asocjacje psychiczne? To znaczy czy c/as
m ierzony ma być upływ em godzin zegarowych,
podczas k tó ry ch obcujem y z utw orem , czy też
trw aniem anegdoty, stanow iącej m a teriał tre śc i­
wy u tw o ru ?
W eźmy p rzy k ład : czytam y dw ie relacje o
pożarze p rerii, je d n ą w yrażoną długim poem atem
opisowym, drugą — k ró tk ą im p resją lirycznego
w iersza. P o em at m usim y czytać 3 godziny,
w iersz — 3 m inuty, na obraz tego p o żaru p a ­
trzylibyśm y 3 sekundy. Sam zaś au ten ty czn y p o ­
ż a r trw ał przez trz y d n i. O tóż p y ta n ie, czy k tó ­
raś z tych m iar: „3 sek u n d y ", „3 m in u ty ",
„3 godziny", „3 d n i" odnosi się do dziedziny n a ­
zw anej przez nas czascni poetyckim , a jeśli tak —
to k tó ra ? Po pew nym nam yśle m usim y stw ier­
dzić, że chyba żadna! Czas artystyczny n ie jest
rów noznaczny an i z czasem, w którym odbyw ało
się p rzed staw ian e zjaw isko, ani z czasem pośw ię­
conym k o n ta k to w i z utw orem . W ym iary czasu
artystycznego przeżyw ane będą w innych re la ­
cjach ".
W dalszych ro zró żn ien iach I. F ik stw ierd za,
że czas arty sty czn y „nie wiąże się ze spraw ą
w prow adzenia do u tw o ru fabuły „czasow ej", an i
też nie je st w yznacznikiem przebiegów psychicz­
nych, tow arzyszących reakcjom na tre ść fabuły".
HABERBUSCH
i SCHIEIE
U
531
E gzystencja jeg o w y p ro w a d zić się d aje je d y n ie
t. n a p ię ć k o n s tru k c y jn y c h u tw o ru . S przężony w ięc
jest z c h a ra k te re m fu n k cjo n aln y m elem en tó w , z
ic h w zajem n y m i relacja m i i p la n em całości. Nie
m a w ięc znaczeniu a b so lu tn eg o , zaw sze zw iązany
je s l z k o n k re tn y m zespołem i n ie m oże być p rz e ­
nie sio n y do in n e g o u k ła d u . Z jaw ia się tam , gdzie
m ożliw ość arty sty c z n a s ta je się b y te m a rty sty c z ­
nym . R odzi się w ięc k ażd o razo w o z d a n ą , now ą
rzeczyw istością arty sty c z n ą i p rz e z n ią jesl ca ł­
kow icie d ete rm in o w a n y . M iarą czasu a rty sty c z ­
nego są p ro p o rc je o rg a u i/in u d zieła sz tu k i, W ze­
spole in n y ch czynników k o n s tru k c y jn y c h czas a r ­
ty sty czn y w yznacza zw iązki g en e ty czn e ele m e n ­
tów , w yróżnia tła i p lany w izji, u ru c h a m ia i liiera rc h iz u jc e ta p y i sta d ia d ziałań , Czas a rty sty c z ­
ny m oże być w arto ścio w an y i m ierzo n y w p e r ­
sp ek ty w ach całości u tw o ru i w tycli ra m ach uzy­
sk u je swą o b ie k ty w n ą rzeczyw istość i p o stać.
S tąd p rzeżyw any m oże być ty lk o w sw ej p rz y n a ­
leżn o ści k o n s tru k c y jn e j. W o d n ie sien iu do czasu
fizycznego, h isto ry czn eg o , czy psychicznego je st
to czas w ieezny, niezm ienny, w ielo k ieru n k o w y ,
p rz e s trz e n n y (czw arty w y m ia r). S tąd i p o d o b n a
cech a sam ych u tw o ró w a rty sty c z n y c h ’*.
O prócz zacy to w an y ch rozw ażań znajdujem y
w „N aszym w yrazie*' a rty k u ły M ichała C hm iellow ca (K ilk a uw ag o ró w n o ezesn o ści), G ustaw a
JfT erling-G rudzińskicgo (P o eci na czasie), Zofii
W ielo w iey sk icj (C zw arty w y m ia r w p ejzaża ch
P ro u s ta ), A dam a K raw czy k a (C zas u B ru n o
S chulza) oraz in. sp o strzeże n ia, uw agi i felieto n y .
O m ów iw szy ró żn e
w a ru n k i i p rzy k ład y ,
stw ierd z a p ro f. S u ch o d o lsk i, że „o rg a n iz a c ja s tu ­
diów' w yższych w ym agałaby głębszych i w szech­
stro n n ie jszy ch p rz e m y śle ń " ta k co do z a k re su
p ra c y stu d e n tó w , ja k i w y kładow ców . N iem n iej
ciek aw e są jeg o uw agi n a te m a t szk o ln ictw a ś re d ­
niego. W y stę p u je on p rzec iw n a sta w ie n iu , by w
szkole ś re d n ie j w ych o w an k o w ie zd obyli w szech­
stro n n e , en c y k lo p ed y cz n e p rzy g o to w an ie o g ó ln o ­
k ształcące.
„S zk o ła ś re d n ia p o w in n a zerw^ać ze sta w ia ­
n iem so b ie za p u n k t h o n o ru w tła czan ia w głowy
w y ch o w an k ó w jak n ajw ięk szej sum y w iad o m o ­
ści, k tó r e n ie m ają treściw eg o p o k ry c ia . R ozw ój
d zisiejszej w iedzy je st zbyt gw ałtow ny, zbyt ró ż­
n o ro d n y , aby m ożna było w tło ezy ć w szystko, a
to u siło w an ie zw iększa ty lk o b a la st, z k tó re g o
p o ż y te k jest m in im aln y , je śli idzie o d alsze, fa ­
ch o w e s tu d ia . Szkoła n ie p o w in n a b y ć azylem dla
tre śc i, z k tó ry m i a b itu rie n t n ig d y w życiu się nie
sp o ty k a.
A le głów ny cios w y m ierza p ro f. S u chodolski
w o rg an izację n au c z a n ia p o w szechnego.
„ J e d n o lita szk o ła p o w szech n a jest fik c ją,
znam y d w ie ró żn e szk o ły : 3-go s to p n ia , k tó ra
d aje w szelk ie p raw a, t, j. w stęp do gim n azju m ,
do p ra c y w w ojsku, na poczcie itd . i szkoły I-go
s to p n ia , ta k sam o o s ie d m io le tn im o k resie n a u c z a ­
n ia / k tó re p ra k ty c z n ie n ie d ają ża d n y ch p raw .
Ta w łaśn ie szk o ła 1-go s to p n ia p ro w o k u je n a j­
w ięcej za rz u tó w , ja k ie m ożna p o staw ić p o ls k ie ­
m u szk o ln ictw u .
Bo p rzy jrzy jm y się, ja k to w ygląda zb lisk a.
K r y ty k a u stro ju s z k o ln ic tw a ]
O sta tn i n u m e r (17) „ P o lity k i" p rzy n o si ro z­
m ow ę z p ro f. B ogdanem S u chodolskim n a tem at
k w estii o rg a n iz a c ji naszego szk o ln ictw a. W zw iąz­
k u z n ie d aw n y m i o sk arżen iam i w ypow iadanym i
p rzez p ro f. B a rtla z m ów nicy sejm ow ej w ypo­
w iedzi ta k ieg o s p ecjalisty , ja k S uchodolski, m u ­
szą z a in tere so w ać o p in ię p u b liczn ą. S uchodolski
ta k ż e w ysuw a sp o ro z a strzeże ń . O to jego uw agi
w o d n ie sien iu do org an izacji studiów ' w yższych:
„N ie w ą tp liw ie is tn ie je ro zb ieżn o ść m iędzy
w ysiłkiem n ie zb ęd n y m do u zy sk an ia d yplom u, a
m o żliw ościam i w y konyw ania zaw odu, do czego
u p o w ażn ia i p re d y s p o n u je ów dyplom . N astaw ie­
n ie u nas jesl ta k ie : k szta łcić m ożliw ie w szech­
s tro n n ie , przy g o to w y w ać n a w szelkie e w e n tu a l­
ności, ja k n a jsz e rz e j ro zp lan o w y w ać za k re s s tu ­
diów — s p e cjalizacja m a n ie ja k o au to m a ty c z n ie
na stę p o w a ć w tra k c ie w ykonyw ania zaw odu.
Do ezego to p ro w ad zi? P rz e d e w szystkim
stu d ia są długie i w yczerp u jące , ja k nigdzie.
K ażd a gałąź w iedzy m a dzisiaj ty le odnóg, żc
u siło w an ie
og arn ięcia
całości z k o n ie czn o ści
zm usza do o g ran iczen ia się do te o rii, do w ciąż
ro sn ącej liczby egzam inów „z za k re su p rzed m io ­
tu ” , Z w ielkim m ozoleni uzy sk an y dyplom jest
w łaściw ie p u n k te m starto w y m czy to do sam o­
d zieln y ch stu d ió w w w y b ran ej p rzez siebie s p e ­
cjaln o ści, czy też do u p rą w ian ia zaw odu — d y ­
plom nie g w a ra n tu je ża d n e j is to tn e j u m ie ję t­
ności.
J a k ie ż byłyby w' tej sp raw ie d ez y d eraty ?
W ydaje m i się — m ów i pro f. S uchodolski — że
n ależało by obniżyć ow e w ym agania s ta rto w a .
D yplom po w in ien być spraw-ą o w iele łatw iejszą
i p ro stszą, ja k o leż nie należy go tra k to w a ć jak o
d e fin ity w n e stw ie rd z e n ie u m ieję tn o ści w s tu d io ­
w anej d zied zin ie w iedzy. W łaściw e, p raw d ziw ie
p o ży teczn e s tu d ia p o w in n y się. rozp o cz ąć z chw i­
lą w y konyw ania zaw odu, głów ny n ac isk p ow inno
się. k łaść n ie na ogólnym w y k sz tałcen iu , a le na
in d y w id u a ln y m
d o k sz ta łc a n iu , za k re s i te m p o
k tó re g o reg u lo w ać będ z ie w ykonyw any zaw ód.
S tw o rzen ie w aru n k ó w do ta k ic h studiów , to —
m oim zdaniem — sp raw a n ie z m ie rn e j w agi.
Z o fia
Z d zien iiick a , sfo to g i a fo w a n a p o
p ie rw szym k o n c e rc ie w W ie d n iu
K O N C E R T Z O F II
sw oim
Z D Z IE N N IC K IE J
N a te re n ie C O P-u is tn ie je o sta tn io w ielk ie za­
p o trz e b o w a n ie na p raco w n ik ó w , cóż z teg o , k ie d y
k an d y d a tó w n a p o sad y z „d y p lo m em " szkoły 1 go
s to p n ia odsyła się z p o w ro tem do d om u. W ieś.
gd zie te szkoły fu n k c jo n u ją , je s t z a k o rk o w an a
n ie m al k o m p le tn ie , p ra k ty c z n ie n ie is tn ie ją ża d n e
m ożliw ości, aby k o n ty n u o w a ć ro zp o cz ętą n au k ę ,
lu b te ż n a p o d staw ie zd o b y teg o w szk o le św ia­
dectw a u zy sk ać o d p o w ied n ią p ra c ę . G dzie się n ie
ruszyć, żą d ają św iad ectw a szk o ły 3-go s to p n ia ,
ta m to n ie m a żad n eg o zn a czen ia. A p rzec ież czas
n a u k i je s t w obu szk o łach jed n ak o w y , a poziom
w y szk o len ia n ie w iele się od sieb ie ró żn i!
Z te j w łaśn ie u p o śled z o n ej szk o ły b ie rze
się ta k g ro źn y „ p o w tó rn y a n a lfa b e ty z m " . N au k a
s ta je się n ie p o trz e b n a , do ż a d n e j życiow ej k a rie ry
n ie p rz y d a tn a , p o co d zieci n a w si m a ją się uczyć,
D nia 13 b. m , w Sali R esu rsy O b y w atelsk iej
n a w ystaw ie „Ś w iat K o b ie ty " odbył się k o n c e rt
p. Z. Z d zien n ick iej, w ielce u ta le n to w a n e j a r ­
ty stk i, zn a n ej w k ra ju i za g ran icą. P . Zdzienn ic k a je s t je d y n ą w irtu o z k ą gry n a cy trze w P o l­
sce, k tó r a m a w yższe w y k sz tałcen ie m uzyczne.
G ra je j su b teln a, p e łn a fin e z ji we frazo w an iu ,
te c h n ic z n ie d o p ro w ad zo n a je st do do sk o n ało ści.
P o za ty m , g rę je j ce ch u je sens sw oisty — id zie
z n ie j „ k lim a t" m uzyczny, w k tó ry m p rzy jem n ie,
sw o b o d n ie się odd y ch a, w k tó ry m się w ypoczyw a.
P a n i Z d zien iiick a w y k o n ała u tw o ry B rah m s‘a,
S chahla i w łasne b. m u z y k aln ie z u m iarem a r ty ­
sty czn y m i głębią o d czu cia. Z azn aczy ć należy , że
p, Z d zien iiick a k o m p o n u je u tw o ry na e y trę oraz
w iele u tw o ró w w ielk ich m istrzó w g ra w e w łas­
nym u k ła d zie, p ro w ad zi też n ajw ięk szy zespół
gry na cy trze. W k o n c e rc ie b ra ła ta k ż e u d ział
p . Y lo n a B rie se m eister, zn an a śp iew aczk a, k tó ra
o dśp iew ała p ie śn i w ęg ie rsk ie z pow o d zen iem .
b ez p o ży tec zn ie czas tra c ić !
T o też w z a k o ń czen iu stw ierd z a p ro f. S u ch o ­
d o lsk i, że „szk o ła ta d y s k re d y tu je w ogóle ośw ia­
tę. C ała id e a o św iaty — daw ać ją w ted y , gdy je st
p o trz e b n a , gdy ją m ożna szybko i celow o z u ż y t­
Wydawnictwa nadesłane
k o w ać".
Z z a g a d n ie ń s ztu k i r e lig ijn e j
„W sp ó łczesn e za g ad n ien ia re lig ijn e j sztu k i
p la sty c z n e j" — o to ty tu ł in te re s u ją c e g o a rty k u łu
p ro f. W ito ld a C hoinicza, pom ieszczonego w n o ­
wym n u m e rze ( 6 ) „P rz e g lą d u P o w szech n eg o ".
W a rty k u le tym w y o d ręb n ić się d ad zą dw a a sp ek ­
ty : je d e n to ro zw aża n ia te o re ty c z n e n a le m a t
za g ad n ien ia sztu k i re lig ijn e j, d ru g i — to p ew n e
p ra k ty c z n e sp o strzeże n ia n a te m at ro zw o ju sz tu ­
k i re lig ijn e j n a naszym te re n ie . J eżeli ch o d z i o
p ierw szy a sp ek t, to a rty k u ł te n staw ia sp raw ę
n ic zad aw alają co i ogólnikow o. S tw ierd z en ie, żc
„d zieło sztu k i re lig ijn e j m u si być w ew n ętrzn ie
p rz e ż y te " — n iczego n ie m ów i an i n ie p re c y ­
zuje. P o d k re ś le n ia do m ag ały się w tym w y p ad k u
in n e m o m en ty . T rz eb a było m ian o w icie p o d k re ­
ślić, że sztu k a re lig ijn a n ie je s t zjaw iskiem , k tó ­
re m ożna by w y o d ręb n ić
sztu k i ja k o ta k ie j,
a w ięc zarazem z głów nego ru c h u sztu k i ta k ie j,
czy in n e j ep o k i. P o d o b n e n asta w ien ie, k tó ry m
(D o k o ń czen ie n a str. 532)
T a d e u s z S z m u r ł o . O p o w ieści w o je n n e.
W o jsk In s t. N au k . Ośw. W arszaw a, 1939. S tr.
226+Ѵ .
T a d e u s z S z m u r ł o . S z w o łe ż e r y Furażery. W ojsk. In st. N au k . Ośw. W arszaw a, 1939. S tr.
J 9 4 + 6 ul.
T a ka je s t w o jn a . P ra c a zbiorow a. W ojsk. In s t.
N auk. Ośw. W arszaw a, 1939. S tr. 2 5 2 -j-4 nJ.
P o lsk a a In fla n ty . P ra c a zbiorow a, z a w iera­
ją c a ro zp raw ę E d w ard a K u n tze g o , K azim ierza
T yszkow skiego, L eona K oczego, M aria n a M ałow ista, z przed m o w ą S tan isław a K u trzeb y . N ak ł. In st.
B ałty ck ieg o w G d y n i. G d y n ia, 1939. S tr. 1 3 8 + Х .
Zdzisław
Harlender,
P o lsk i d y n a ­
m iz m p o lity c zn y . W arszaw a, 1939. S tr. 4 4 + 4 ni.
J ó z e f
E d w a r d
D u t k i e w i c z .
O d k ry c ie fu n d a m e tó w ko ścio ła św . M ichała w
L u b lin ie w r. 1936 — 38. O d b itk a z K sięg i P am .
k u czci J. E. Ks. B pa M aria n a F u lm a n a . L u b lin ,
1939. S tr. 2 7 4 -2 0 nl.
P o lska zw ró co n a na Z a ch ó d . C zasopism o n r. 1.
J ó z e f
E d w a r d
D u t k i e w i c z ,
F a b ryk a c e rk w i W n ie b o w zięcia N . M. P. w P o c za jo w ie. O d b itk a z „D aw n ej sz tu k i" . R o cz n ik a 11.
Z eszytu 2. Lwów, 1939. Z ak ł. N ar. im . O sso liń ­
sk ich . S tr. 34.
N o w a K sią żka , czerw iec 1939.
W ied za i Ż ycie, m iesięczn ik , zeszyt 6 , cz er­
w iec 1939.
W ia d o m o ści drogow e, m iesięczn ik , Ліг. (3 —4)
] 14 — 145, m a rzec-k w iecień 1939 r.
P rze g lq d k u ltu ra ln y
KAWY
“ rf,'SFI NKS
HABERBUSIH;SCHIE
LE^
^flSJELiia
h u jd m
К о іо и Ш л у
S IX -S IX
D A JE CERZE
WIECZfO) MŁODOŚĆ
C h e /iy s
(P o c zą te k str. 531)
często się ll nas grzeszy, ró w n a się p rz e rie ż um ie­
szczeniu za g ad n ien ia sztu k i re lig ijn e j w p ustym
n aczyniu. P rzy p o m n ieć tu ta j m ożua precy zje, k tó ­
re z n a jd u jem y w an ek sach ,,a rt e t sco lastiq tie"
M a rita in a . Zaznacza m ianow icie M aritain , źe „n ic
m a sty lu p rzeznaczonego d la sz tu k i relig ijn ej, nie
m a te c h n ik i re lig ijn e j" .
B ard z iej ciekawe, są w nin iejszy m a rty k u le
sp o strzeże n ia n a te m at ro zw o ju s z tu k i re lig ijn e j
n a naszym te re n ie . A u to r tra fn ie p o d k re śla :
„ P o trz eb y sz tu k i re lig ijn e j za sp ak a ja
się
p rzew ażn ie fa b ry k a ta m i bez cech arty sty czn y ch .
S zerokie rzesze k u p u ją obrazy, o b razk i, dew o­
cjo n a lia o eeeliach w y b itn ie obcych n aszem u d u ­
chow i, często w yrób i sm ak je s t im p o rto w an y .
Z am ó w ien ia n a p o lich ro m ię, o b razy ołtarzo w e,
w itraże, rzeźby tra fia ją ja k że często do rą k dy­
le ta n tó w ; w niew ielk im ty lk o p ro cen c ie p racę
tę o trz y m u ją arty śc i. Lud n a o d p u stac h k u p u je
fab ry k o w an ą m asow o ta n d e tę , p o ch o d zen ia często
obcego przem y słu i sm aku *.
W zw iązku z tym stan em rzeczy rzu ca a u to r
śm iałą i godną rozw ażenia myśl, żeby p rzez zo r­
g an izo w an ie arty sty czn eg o w ysiłku podźw ignąć
sztu k ę re lig ijn ą u nas n a wyższy poziom .
,,Nale/:y w ierzyć, że p ręd ze j czy późn iej p o ­
w stan ie p o w o łan y p rzez cz y n n ik i d ec y d u jące In ­
s ty tu t S ztu k i R elig ijn ej, k tó ry będzie m iał na celu
zog n isk o w an ie w swych ram ach w ysiłków w szyst­
kich je d n o ste k tw órczych, k tó re chcą w te j d zie­
d zin ie b ezkom prom isow o praco w ać. In s ty tu c ja ta
w in n a zg rom adzić arty stó w ze w szystkich sp e­
cjaln o ści, a w ięc: a rc h ite k tó w , m alarzy , grafik ó w ,
rzeźb iarzy , arty stó w tk aczy i arty stó w p ra c u ją ­
cych w te ch n ik ac h m etalow ych, by stw o rzy ć inl
a tm o sferę p racy d rogą zam ów ień k o n k u rsó w wy­
staw ; arty śc i ci s ty k ając się z sobą, w ytw orzą
siłą fa k tu atm o sferę sp rzy ja jącą p o g łęb ien iu p r o ­
blem ów . O rg an izacja pow yższa w in n a być o p arta
n a ścisłym k o n ta k c ie z w arsztatam i w ytw órczym i
rzem ieślniczym i, aby p ro je k ty m ogły być d o ra ź ­
n ie realizo w an e na w ysokim p o ziom ie te ch n icz­
nym i arty sty czn y m ".
O to w ięc do szeregu p ro je k tó w , ja k ic h n ie ­
m ało rzu ca się w naszych czasach, doszedł now y
p ro je k t. O budzi on n ie ch y b n ie odzew we w ła­
ściw ych sferach , tym w ięcej, że p o d an a została
k o n k re tn ie
sied zib a
in s ty tu tu — m ian o w icie
K rak ó w ,
„
MdG _
_
Ѵ / іія Іѵ
AGEPIN*
2
K O G U TK IE M
usuw a b ó l, p ie c z e n ie , n a b rz m ie n ie n ó g, z m ię k c z a
o d c is k i, k tó r e p o łe ) k q p ie ll d o jq się o*un qć. n a w e t
p a z n o k c ie m . P r z e p i s u ż y c i a n a o p a k o w a n i u .
POL
S PR O S T O W A N IE
^ s ik ic u Ju liu sza K lein era o A le k sa n d rie
П. іі» кііегж.е (nr. 25 z l, 18 czerw ca) sp ro sto w ać
n-ileży n a stę p u ją c e om yłki d ru k u :
Na str. 480 w szp alcie 1, w. I I , zaini.ist:
ich w yk o n yw a n iu , pow inno być ich w y k ry w a n iu ;
w szpalcie 2 , w. 18, zam iast: czar n a u ki, p o ­
w inno być czar s z tu k i;
w szpalcie 3, w. 15, zam iast ciężkieg o irykw iuL u, pow inno być ciężkieg o aparatu;
na str. 181, w. 5, zam iast w yra ziłt pow in n o
UjC ogłosił: w. 32, zam iast p o d rę c zn i d w a , p o w in ­
ni hyc* p o d ręczn ik ó w .
P R E N U M E R A T A
Z
BEZPŁATNY M
Zygm un t W aiiszciv.ski
PO W IEŚC IO W YM
NA
6 .-—
6.50
17.50
19.—
66 .—
74.—
i; N rs
PKZI I)
[k O G Ł O S Z E Ń
1 ZA
TlkSTlM:
S tr. */, 1,50 zł
I MIES.
„N AOKOŁO ŚW IA TA " W Y N O S I:
P R O W IN C JI:
ZA
G RA N IC Ą :
m i e s i ę c z n i e
zł
k w a r t a l n i e
zl 19. |
zł 8.50
m i e 8 i ę c z n i e
zł 25.—
k w a r t a l n i e
r o c z n i e .........................................................zł 94.—
zł 74.—•
Zmi a n
Nr
R ed ak cja nie zw raca niezam ów ionych rękopisów .
rocznie
K o n to
c
I L L U S T R O W A N E G O
„TYGODN I K A
D O D A TK IEM
W W A RSZA W IE:
m iesięczn ie.
zł
z d o starc zen ie m do
dom u . . .
zł
k w a r t a l n i e .........................................zł
z d o starc zen ie m tło
dom u . . .
zł
r o c z n i e ..........................................
zł
z do starc zen ie m do
dom u . . .
zł
M artw a n a tura
P ocztow ej
Kasy
O szczędności
6.50
143
a d r e s u .
zł
0.50
800 zł, •/*>- 450 zł, '/ 4 — 250 zł, ■/■» — 150 zł, »/ie — 1 0 0 zł, — ѵ.я fi7.fi. w iersz, m ilim etro w y , lu b je "o m iejsce
B ilan se, a r ijk iiły cpieow e, u k ła d y tul e la ry e m e , I etr. o k ła d k i i m iejsce zarezerw ow ane 50°/o drożej
ADRES W Y D A W N ICTW A . W ARSZAWA, ZGODA
Wydawca Tow, Wyd. „Droga" Sp. i o. o.
12.
T E LEFO N
RE D A K C JI: 604-14; A D M IN IST R A C JI: Я 22-Н . K ON TO P.K .O . 14Я.
Drukarnia Krajowa, Warszawa, Chłodna 44
Redaktor: Czesław Straszewicu
Program
Polskiego
Radi a
O d dn. 2 VII. do dn. 8 V II. 1 9 3 9
N iedzieli) — dn. 2 .Y II .
7.00: A udycja p o ra n n a. 8.45: T ra n s­
m isja frag m e n tu procesji m orskiej z G dy­
ni (zdjęcie dźw iękow e). 9.00: T ransm isja
nabożeństw a z kościoła iw . K rzyża. 11 00:
K oncert Cliórn K ated raln eg o ks. W. Gicburow skiego (z p ły t). 12.03: M uzyka obia­
dowa. 14.45: ,, C zytam y M ickiew icza" —
„ P a n T adeusz" - I księga. 15.00: A udy­
cja dla wsi. 16.30: U tw ory m orskie F e ­
liksa N ow ow iejskiego
koncert. 17 15:
„ K to odp o w ie?"
audycja. 17.30: P o d ­
w ieczorek przy m ikrofonie. 19.00: ..K lub
P ic k w ick a '4 — wriecz. Y l l l — „W ięzienie
za długi". L9.30: M uzyka na tem aty a n ­
tyczne (płyty). 21.15: K oncert rozryw ko­
wy. W przerw ie: Skecz — „R ozalio idź
otw orzyć1'".
P oniedziałek
dn. 3 .1 7 /.
6.30: \u d v e ja poranna. 8.15: „T ow a­
roznaw stw o podstaw ą obsługi klienta"' ■
—
pogadanka dla kupców . 12.03: A udycja
południow a z Katow ic. 1 1.45: .,T riu m f
Zawiszy Czarnego'"
słuchow isko dla
nilodz. 15.15: M uzyka p o p u larn a j . K ra ­
kowa. 16.20: P o p u la rn a n u u jk a jugosło­
w iańska w wyk. o rk iestry Jugosłowian
skiej ..T am b u rico " z K n u ro w i. 17.00
Muzyka taneczna. 18.00- A leksander GJazumow: K w intet óp 39 — koncert. 18.30:
S onety P c lra rk i
audycja muzycziiosłow ua. 19.00: A udycja żołnierska. 19.30:
„P rz y w ieczerzy" — k oncert z Poznania.
20.25: A udycja dla wsi. 21.00: K o n cert
p o p u larn y z W ilna. 21.50: „.Eclia mocy i
eliw ały‘“. 22.00: Muzyka taneczna.
W to re k — dn </.17/.
6.30: A udycja p o ra n n a. 8.15: „Uczm y
się p ły w a ć " — dialog. 12.03: A udycja po­
łudniow a. 14.45: ..Życie lasu“ — poga­
danka dla m łodzieży. 15.00: Muzyka p o ­
p u larn a . 16.20: M iniatury k w artetow e —
k o n cert kam eraln y z K rakow a. 17.00: M u­
zyka taneczna. 18.00: P ieśni A dam a Soł­
tysa wyk. W. Jędrzejew ska. 18-25: R eci­
tal organow y Feliksa Raczkow skiego.
T ransm isja z sali K onserw atorium W ar­
szawskiego. 19.00: A udycja dla ro b o tn i­
ków. 19.30: „ P o d gwiaździstym sz tan d a ­
rem"" — ko n cert rozryw kow y. 20.25:
Audycja dla wsi. 21.00: K oncert Muzycz­
nego Ogniska W akacyjnego Liceum K rz e ­
m ienieckiego — transm . z K rzem ieńca.
22.00: ..Z perspektyw y ćw ierćw iecza" —
„R ealizacja zobowiązali m iędzynarodowyeli“ — odczyt. 22.15: Nowoczesna mu­
zyka sym foniczna M anuela de Falli —
k o n c e rt z płyt.
Środa — dn 5 .1 7 /
6.30: Audycja po ran n a. 8.15: P oga­
danka turystyczna. 12.03: A udycja po­
łudniow a. 1 1.15: „N asz k o n c e rt“ — a udy­
cja dla dzieci. 15.15: M uzyka po p u larn a
w wyk. O rk. Rozgł. K atow ickiej. 16.20:
R ecital śpiew aczy Ignacego Dygasa. 16.50:
„Co się dzieje w gniazdach: ..S karb w
g n iaz d k u " — pogadamka. 17.00: Muzyka
taneczna. 18.00: Słynne sym fonie
kon­
cert z płyt. 19.00: „K lub P ick w ick a" —
wiccz. IX — ...lak się to wszystko skoń­
czy?1,4. 19.30: ..P rzy w ieczerzy44 — k o n c ert
M ałej O rkiestry. 20.10: Odczyt wojskowy
20.25: Audycja dla wsi. 21.00: K o n cert
chopinow ski
wyk.
F r.
Łukasiewicza.
22.00: Małe zespoły in stru m e n taln e (pły-
[y)C zw arł e k — di i. 6.Ѵ ІІ.
6.30: A udycja p o ra n n a. 8.20: P o g a­
danka sportow a. 12.03: A udycja po łu d ­
niow a. 14.45: „W ojsko polskie: Dzielny
piechur"4 and. dla m łodzieży. 15.05: M u­
zyka p o p u larn a (z W ilna). 16.20: U tw ory
na fle t w wyk. Feliksa Tom aszew skiego.
16.45: B udow nictw o wsi polskiej: Huculszczyzna — odczyt. 17.00: M uzyka tanecz­
n a . 18.00: „Echa mocv i chw ały44. 18,10:
K o n cert solistów. 19.00: Juliusz Słowacki:
F ra g m en ty z „Listów z podróży44. 19.20:
„ P rz y w ieczerzy" — k oncert z płyt. 20.25:
A udycja dla wsi. 21 00: -Letni w ieczór
p rz ed donieni F ry d e ry k a C hopina44. T ran s­
m isja z Żelazowej Woli. 21.40: ..N iesam o­
w ite h istorie: „Z łoty g a rn ek 4". 22.25: Ze­
społowe fragm enty o p e r w w yk. artystów
m ediolańskiej „La Scala"
k o n c ert z
płyt. 23.05: K oncert m uzyki góralskiej.
P iątek — dn
7.V II.
6.30: A udycja po ran n a. 8.15: K łopoty
i rady. 12.03: Audycja południow a. 14.45:
„Życie lasu " — pogadanka dla m łodzieży.
15.00: M uzyka p o p u larn a z P oznania.
16.20: ..Z polskiej twórczości chóralnej"4—
k o n c ert. 17.00. M uzyka taneczna.
K w artety B eetliovena — ko n cert z płyt.
18.30: R ecital fortep ian o w y Stanisław a
Staniew icza. 19.00: „K siążki, do k tó ry ch
się w raca44 — „ L a lk a 44. 19.30: „ P rz y wie­
czerzy44 —- k o n c ert z W ilna. 20.25: A udy­
cja dla wsi. 21.00: „O pow ieść o Schuber­
cie"4. 22.00: „Z czego żyje p isa rz" — dia­
log F erd y n an d a G oetla i K onstantego Il­
defonsa Gałczyńskiego. 22.25: R ecital
skrzypcow y E ugenii U m ińskiej.
Sobota
dn 8.1 / / .
6.30: Audycja p o ra n n a. 8.15: „Tam
gdzie tańczyły niedźw iedzie" —- re p o rta ż
ze Sm orgoń. 12.03: Audycja południow a.
14.45: Słuchowisko dla dzieci: „ Ja k się ża­
bie wydawało, że n ajp ięk n iej śpiew a44.
15.15: K oncert рорпіагдіу w w yk. O rk.
Rozgł. K atow ickiej. 16.20: R ecital śpie­
waczy Ja n in y H upertow ej. 16.50: ..Co się
dzieje w gniazdach: ..Ciepło ro d zin n e4"
pogadanka. 17.00: M uzyka
taneczna.
18.00: K oncert rozryw kow y z P oznania.
19.00: „ C h a ra k te ry 44 — „S tefania m a za
dużo sił44 — powieść m ówiona H. B ogu­
szewskiej i J. K ornackiego. 19.30: A udy­
cja dla P olaków za granicą. 20.00: M elodie
ziem i polskiej: „Za czasów Sabały44 —
ko n cert. 20.25: A udycja dla wsi. 21.05:
W ielki k oncert galowy w w ykonaniu la­
ureatów' I m iędzynarodow ego K onkursu
Muzycznego. T ransm isja z sali Y ictoriaHall w Genewie. 22.30: D awne piosenki—
ko n cert rozryw kow y. 23 20- M uz\ka ta-
Właściwe drogi megafonizacji kraju
Spraw a inegafonizacji Polski staje się
coraz b ardziej a k tu a ln a. W ważnych chw i­
lach w życiu narodu i państw a istnieje ko­
nieczność utrzym yw ania stałego k o n tak tu
pom iędzy czynnikam i odpow iedzialnym i
za losy państw a a najszerszym i w arstw am i
narodu. Oczywiście najlepszym środkiem
utrzym yw ania tego k o n tak tu jest obok
p rasy radio. Zanim jed n a k gęsta sieć ra ­
dioodbiorników po k ry je całą P olskę i
obejm ie w szystkie naw et najskrom niejsze
m ieszkania — m egafonizacja stać się m o­
że niezm iernie doniosłym czynnikiem .
A p a ratu ry m egafonow e zainstalow ane w
m iasteczkach a n aw et wsiach daw ać będą
m ożność natychm iastow ego inform ow a­
nia obyw ateli o w ażnych chwilach w życiu
państw a, a gdyby przyszła p o trze b a wy­
daw ania dyspozycji, a nawet rozkazów.
Z naczenie m egafonizacji jest całkow i­
cie doceniane, toteż jesteśm y św iadkam i
szybko postępującej m egafonizacji całego
kraju . A p a ratu ry m egafonow e zostały już
zainstalow ane w w ielu m iastach i m ia­
steczkach polskich i za pośrednictw em d a­
lekosiężnych głośników n adaw ane są cie­
kaw e audycje radiow e oraz kom unikaty.
Należy tu jed n a k zw rócić baczną uw a­
gę na konieczność zachow ania daleko
idącego u m iaru w użytkow aniu a paratów
m egafonow ych w m iastach. Z byt często
używ anie m egafonów staje się niezm iernie
m ęczące dla m ieszkańców , zwłaszcza dla
tych, k tórych m ieszkania znajdują się w
pobliżu in stalacji m egafonow ych. M egafo­
ny w inny hyc używ ane tylko w n apraw dę
doniosłych m om entach, w inny służyć p rze­
de wszystkim celom ogólnopaństw ow ym ,
cele zaś rozryw kow e w inny być tak ogra­
niczone. aby nie przem ęczały ogółu m ie­
szkańców.
P ropaganda radiow a Pożyczki O bro­
ny Przeciw lotniczej, przem ów ienie sejm o­
we p. Min. B ecka, specjalne audycje z
okazji Tygodnia Ziem W schodnich oraz
„D ni Morza"" — oto klasyczne przykłady
okoliczności, w k tó ry ch w inny być uży­
w ane 'megafony. Przem ów ienia dostojni­
ków państw ow ych, transm isje radiow e
uroczystości żołnierskich, odczyty na do­
niosłe ogólnopaństw ow e teńiaty — to
audycje, których treść w innj m egafony
roznosić po całej Polsce.
R ów nolegle z postępem m egafonizacji
k ra ju postępow ać musi um iejętność celo­
wego użytkow ania tej m egafonizacji. nie
przeciążająca obyw ateli nadm iarem głoś­
nych audycyj i poddająca a p a ra tu rę m e­
gafonow ą celom ogólnopaństw ow ym .
PODRÓŻUJ
lot
T
m
50011
„TYG O D N IK
ILLUSTROWANY"
0 * t»tnio w „TY G O D N IK U ILLU STROW ANY M “ zam ieszczali swoje prace m iędzy innym i następujący pisa­
rze, uczeni i publicyści:
B erent W acław. Borow y W acław. Boye E dw ard. C hrzanow ski Ignacy, Czachowski K azim ierz. D ąbrow ­
ska M aria. Esgmanowski Stefan, Flukow ski Stefan, G oetel F e rdynand.
G om browicz
W itold. G órka
O lgierd.
Grabow ski Jan. G rzebieniow ski T adeusz. H oroszkiew icz R. W., H ollender Tadeusz. H ulewicz W itold. HuezczaW innicka H., Iłlakow iczów na K azim iera. Irzykow ski K arol. Iwaszkiewicz Jarosław . K aden B androw ski J u ­
liusz. K lein er Juliusz. K ondracki Michał, Koesak~Szczucka Z.. K ubacki W., L asknw ski-H ulka Paweł. Lechoń
Jan , L epccki B., Lutosław ski W., M akuszyński K ornel. M elcer W'anda. M ieszkowski J. T.. M iller. J a n N.. M or­
cinek Gustaw. M uszkowski Ja n , Now akow ski Z ygm unt. Ossendowski F. A., P arandow ski Ja n , Pow likow ska
M aria, P iw iński L eon, Połczyński Ja n ta A leks., P om irow eki Leon. Rogowicz W acław. Rogoż Stanisław, R udnic­
ki A dolf. R usinek Michał. R y tard Miecz., Schulz B runo, Sieroszewski W.. Skrwski J. E., Sm ogorzewski K., S taff
L eopold. Straszew icz Czesław, Strom enger K arol, Syruczek W acław, Szem plińska E lżbieta, Szyjkoweki M., Śli­
w iński A rtu r, T erlecki Tym on. Tuw im Ju lian . W asyleweki Stanisław. W ierzyński K azim iera, W iktor Ja n , W ittlin
Jósef, W ołoezynowski Ju lian . Zaw istow ski W ładysław. Zrębow icz R om an.
NAOKOŁO
ŚWIATA
bogato ilustrow any m agazyn now elistyczny, ukazujący
się co m iesiąc.
BIBLIOTEKA POWIEŚCIOWA
przyniosła w latach ubiegłych obok autorów polskich, szereg utw orów pisarzy tej m iary, co Jo h a n Boyer,
D aniel - Rops, F r. M auriac. J. A ndersen Nexo. M arta Ostenso, M ary W ebb, J. Roth. Colette, G. P ap in i, Jo
V an Am m ers-K iiler. W. B. M axwell, W. P e tea n i i inni.
„ T y g o d n i k l l l u s ł r o w a n y " w r a z z d o d a tk a m i m a o b e c n ie n g jta r is z g p r e n u m e r a tę
z b io r o w ą ,
gdyż
ty lk o
za 6 zł m iesięcznie (6.50 z dostarczeniem do domu), prenum erator TYGODNIKA ILLUSTROWANEGO otrzym a
м tydzień numer „ T y g o d n i k a
I l l u s t r o w a n e g o ’*; co m iesiąc
i «o m iesiąc b lisko 240-o stronicow y tom pow ieści polsk iej lnb tłum aczonej
P R E N U M E R A T A
Z
W
„ T Y G O D N I K A
BEZPŁATNYM
DODATKIEM
WARSZAWIE:
Miesięcznie
■ dostarczeniem do domu
k w a r t a l n i e
z dostarczeniem do domu
rocznie
a dostarczeniem do domu
6.—
6.50
17.50
Л 19 —
zl 66.—
PROW INCJI:
ZA
GRANICĄ:
k w a r t a l n i * ......................................... x ! 19,—
miesięcznie
:
>1 8.56
k w a r t a l n i e
*1 25.—
r o c z n i c .......................................................... z! 94.—
r o c z ni e
Zmi a na adr e f u
miesięcznie
zł
6.50
zl 74.—
zl
0.5в
zł 74,—
Konto
CENNIK
P R ZED i
I L L U S T R O W A N E G O -
POWIEŚCIOWYM I MIES. „NAOKOŁO ŚWIATA" WYNOSI:
NA
A
A
zl
80-o stron, seszyt „N aokoło Świata** w w ie^ b arw nej okładce
K T Ó R E J C ENA K SIĘ G A R SK A W Y N O SI o k o ło 6 —8 z ł.
Pocztowej
Kasy
O szczędności
Nr
143
O G Ł O S Z E Ń Str. */, — 800 zł, '/2 — 450 zł, */4 — 250 zł, 1I„ — 150 zł, ‘/ie 100 zł. — za ezfi. w ierF z. milimetr» wy, lub jeg o miejecc
ZA
TI.KSTEM1,50 zł. B ilanse,
artykuły
opisow e,
układy tabelaryczne, 1 str. ck łcd k i i m iejece sa reze m сѵшве 50% diożej
ADRES W YDAWNICTWA: WARSZAWA, ZGODA 12. TELEFON REDAKCJI: 604-14; ADM INISTRACJI: 522 14. KONTO P. K. O. 143
O m iata p o c z to w a o p ła c o n a r y c z a łte m .
D ruk«ri«« K rajow a -
W a r ir a w ie , C h ło d n a 44 . t e l. 5 -88-7 0 - j , .
~T TODNIK
L
Чг. 2 8
L
U
S
T
R
O
W
9 Lipca 1939
M i la B o rto n , m ło d a w ie lc e u ta le n to w a n a ś p ie w a c z k a
z o s ta ła z a a n g a ż o w a n a d o w ile ń s k ie j o p e r e tk i
Li Mi A
/J rr
*
П */
r
&
A
N
Cena 1 i
Radio w lotnictwie podczas wojny światowej
Dużo przeszkód m usiało przezw ycię­
żyć radio, zanim wreszcie zostało zastoso­
wane w lotnictw ie. W ydaje się to dzisiaj
dziw ne, a m oże śm ieszne, ale fa k t ten
m iał wówczas sw oje głębokie i uzasadnio­
ne przyczyny.
N ajw ażniejszą z nich była sam a istota
ów czesnego lo tn ictw a, k tó re składało się
prz ed e w szystkim z balonów , a nie z sa­
m olotów . Z apalenie się gazów, przew ażnie
łatw opalnych, jak im i były w ypełnione ba­
lony. staw ało się zbyt pow ażnym n ieb e z ­
pieczeństw em dla życia lo tn ik a , a tym sa­
m ym dla w artości in fo rm acy jn ej halonu.
zwlaszeza jeśli się weźmie pod uw agę, że
ówczesne, pierw sze a p a ra ty radiow e opie­
rały się na system ie iskrow ym , a nie cew ­
kowym . jak to było później.
Już w ro k u 1906 M arconi zaczął p ro ­
pagow ać ideę rad ia w lotnictw ie, lecz ta
jego p ro p a g an d a m iała sk u tek dość m ie r­
ny, a zupełnie n ie tak i, jak ieg o życzył so­
bie genialny w ynalazca.
Ale sta n ten w krótce i stosunkow o w
bardzo szybkim czasie uległ pow ażnej
zm ianie. W yliczm y sam e fak ty .
Ył ro k u 1907 użyto pó raz pierw szy
radiostacji odbiorczej system u iskrow ego
na jednym z balonów angielskich. L o tn ik
uzyskał k o n ta k t radiow y ze stacją radionadaw czą. znajdującą się na ziem i w- od­
ległości około 16 kim .
W roku 1908 osiągnięto już przy po­
dobnym dośw iadczeniu odległość 35 kim .
W r. 1911 zastosow ano po raz pierw ­
szy pełną radiostację nadaw czo-odbiorczą
(iskrow ą), a podczae dośw iadczeń zdoła­
n o naw iązać k o n ta k t na odległość 50 kim
W r. 1912 w czasie w ielkich m anew ­
rów arm ii angielskiej zrobiouo pró b ę n a ­
w iązania k o n ta k tu pom iędzy dw om a ba­
lonam i. znajdującym i się w pow ietrzu
Oba były zao p atrzo n e w a p a ra ty radiow e
nadaw czo-odbiorcze o m ocy 1 kw. P ró b a
w ypadła pom yślnie.
Y r. 1913 l i arm ie: angielska, fra n ­
cuska i niem iecka
w tajem nicy jed n a
p rz ed drugą instalują u siebie a p a ra ty ra ­
diow e iiadaw ezo-odhiorcze na sam olo­
tach. W e W łoszech w prow adza się u rz ą ­
dzenie radiow e w lotnictw ie do p iero w
r. 1915.
P o te m już, podczas w ielkiej wojny za­
stosow anie radia jest coraz większe, przy
czym od połow y ro k u 1917 wszystkie do­
tychczasow e a p a ra ty iskrow e zastępuje
się now ym i, udoskonalonym i, nic grożą­
cymi już spaleniem się sta tk u pow ietrz­
nego.
Są to nowe a p ara ty M arconiego syste­
m u cew kow ego, p rzy k tó ry ch n ad aje się
depesze nie przy pom ocy isk ier, ja k do­
tychczas, lecz przez regulow anie długości
fal cew kam i.
Nowe a p a ra ty rychło znajdują zasto­
sow anie w lotnictw ie angielskim i fran cu ­
skim , ale p a te n tu ich nie znają aż do k o ń ­
ca wojny św iatow ej N iem cy, k tórzy n a ­
dal też posługują się a p ara ta m i radiow y­
mi daw nego typu. A tym czasem znaczenie
radia w lotnictw ie w zrasta n iepom iernie.
4 p a ra ty lotnicze zao p atrzo n e w radio
k ieru ją ogniem sw ej a rty le rii przeciw po­
zycjom nieprzyjacielskim . T ak ie zastoso­
w anie radia przyniosło w spaniałe zwycię­
stwo flocie angielskiej nad niem iecką w
bitw ie pod Messymą dn. 7 czerw ca r. 1917.
LASSO
-
РА Я С d O H lE M T - ( R .C U I R O W j K l ) 1 P .A K C .
P rz y końcu w reszcie wojny św iatow ej
z najdują już zastosow anie a p a ra ty ra d io ­
telefoniczne, k tó re później ciągle się udo­
skonala.
I MIKROFON
Fale radiow e zastosow ano dosyć wcze­
śnie w służbie bezpieczeństw a publiczne­
go, stosując nadaw anie k o m unikatów po­
licyjnych i naw iązując dzięki uiiui łączność
rów noczesną i najszybszą pom iędzy po­
szczególnym i organam i bezpieczeństw a.
J a k pod w ielu innym i w zględam i tak i
pod tym względem, p rzodują Stany Z jed­
noczone w dziedzinie zastosow ania fal ra ­
diow ych do służby policyjnej.
Na dalekim Z achodzie pozostał jeszcze
typ s z c r\fa , znanego z kima lub powieści
aw anturniczych. Na pięknym koniu, przy
boku duży Colt, na piersi oznaka w ła­
dzy — sre b rn a gw iazda. W szystkie te ce­
chy pozostały, przybył tylko jeszcze duży
sam ochód z k ró tk o falo w ą sta cją nadaw ­
czo-odbiorczą. A le to nic wszystko. Sam o­
chód radiow y to tylko jed n o ogniwo zradiofonizow anej służby bezpieczeństw a. Na
tere n ie w ładzy szeryfa okolic San ISernardiuo w K a lifo rn ii, na rozległych obsza­
rach o pow ierzchni praw ie 50.000 km .
kw. w śród okolic pustynnych, pozbaw io­
nych wszelkich środków kom unikacji,
stało się radio nieocenionym środkiem do
tro p ie n ia i zw alczania przestępstw . C en­
traln a stacja nadaw cza o tnoey 500 wattów. m ieści się w budynku sądu okręgo­
wego. Z adaniem jej jest utrzym anie łącz­
ności pom iędzy sam ochodam i policji, sze­
ryfa a także z ruchom ym i stacjam i o d b io r­
czymi stra ży leśnej. O koło 60 sam ocho­
dów policyjnych utrzym uje stałą łączność
w ten sposób z c en tralą , przy czym 17 z
nich posiada w łasne stacje nadaw cze.
T ak zorganizow ana łączność ra d io fo ­
niczna oddaje ogrom ne usługi nie tylko
w służbie spraw iedliw ości. W alka z czę­
stym i pożaram i lasów na zachodzie Sta­
nów Z jednoczonych jest w znacznej m ie­
n ic C i nie p o m o ż e ...— O s ła b ia s z ty lk o
s w ó j o rg a n iz m ! — P a m ię ta j, że chcqc
p o z b yć się n a d m ie rn e j tuszy m usisz
p rz e d e w s z ystkim usu nqć przyczyny
w a d liw e j p rz e m ia n y m a te rii. P om oże
C i w ty m m in e ra ln a s ó l o w o c o w a
M I N E R O G E N F . F ., k tó rq nabędziesz w k a ż d e j ap tece. S k ła d głó w n y:
A p t e k a M a z o w i e c k a — W a rs z a w a
ul. M a z o w i e c k a 10.
Ж П Тои
rze u łatw iana dzięki łączności radiow ej.
W iele istnień ludzkich ocalało od .strasz­
nej śm ierci w m orzu ognia tydko dzięki
otrzym aniu w czas ostrzeżenia, płynącego
na fali radiow ej.
D opiero nie daw no zastosow ano fale
radiow e do oznaczania zupełnie d o k ład ­
nej wysokości sam olotu n a d pow ierzchnią
ziem i, a już tę samą zasadę, tak zwanego
echa radiow ego, pró b u je się zastosow ać do
w ykreślenia z sam olotu plastycznej m apy
teren u , nad k tó ry m w iedzie jego trasa
lotu. W iązka fal radiow ych wysiana z sa­
m olotu do ziem i, odbija się od pow ierzch­
ni ziem skiej i w raca w tym k ie ru n k u , w
jakim została w ysiana. In stru m en t n a p o ­
kładzie sam olotu chw yta odbitą falę i z
czasu potrzebnego fali na przebycie drogi
z sam olotu na ziem ię i z p ow rotem p o d a­
je dokładnie odległość sam olotu od po­
w ierzchni ziem i. P rzez zastosow anie a u to ­
m atu do p o m ia ru , przy pew nej stałej
szybkości sam olotu m ożna będzie może z
zapisanych w yników ustalić dokładnie
profil okolicy, nad 'którą przelatyw ał sa­
m olot.
C iekaw e badania przeprow adzono też
w S tanach Z jednoczonych nad wpływem
ubioru artystów w ystępujących przed m i­
krofonem n a brzm ienie głosu. O kazało
się że sztyw ny gors przy m ęskich koszu­
lach pow odnje silne odbicie się fal głoso­
wych _i
w n astęp stw ie bard ziej o stre
brzm ienie głosu, zwłaszcza w górnych to ­
nach. N atom iast aksam itna suknia dosko­
nale tłum i wszelkie echo, znacznie lepiej
очі jedw abiu. S tw ierdzono rów nież, że n ie
bez w pływ u podobno na zawiłe drogi fal
głosowych jest łysina i to działa podobno
ujem nie. Może n aw et dojdzie do tego, że
łysy śpiew ak będzie m usiał w ystępow ać
przed m ikrofonem лѵ peruce, gdyż m ikro­
fo n j;’St nieubłaganym sędzią.
fr .E *
SILNEJ
FLOTY
WOJENNEJ | ‘
I KOLONU •
TYG O D N IK
ROK 80
ILLUSTROW ANY
W A R S Z A W A , 9 L IP C A 1 9 3 9
r.
Nr
2 8 (4 ,1 0 8 )
Je d n a ze sta r o ży tn y c h bram , w io d ą cych do P e k in u
W śród zagadnień Dalekiego Wschodu
W po p rzed n im n-rze „T ygodnika IIlustro w an eg o 44 staraliśm y się w zw iązku z
lokalnym zatargiem angiclsko-japońskim
na teren ach koncesji w Ti en teinie i Swa­
tów, nak reślić szersze tło tego k o n flik tu ,
ukazując ja k w ciągu ostatn ich la t pięć»'
dziesięciu narastały przeciw ieństw a in te ­
resów państw , zw iązanych z w ielkim ry n ­
kiem chińskim .
Z rozw ażań tych nasuw ał eię logiczny
w niosek, że w szelkie lok aln e zatarg i
'nieporozum ienia, b ez w zględu n a ich do ­
raźny w ynik, są objaw am i stałego etanu
napięcia. A ich «naturalną konsekw encją
m usi być w rezultacie wybuch i zb ro jn e
rozw iązania tych przeciw ieństw nie d-о po ­
godzenia.
Istotnie* w tym sam ym czasie, gdy na
jednym o dcinku n astąpiło w zględne uspo­
kojen ie i w z atarg u angielsko-japońskim
nadeszła chw ila t. zw w języku prasow odyplom atycznym -.odprężenia44, w ybuchł
w innym p unkcie now y lokalny pożar, b i­
twa p o w ietrzna n a g ra n ic y m andżurskoinoiigolskiej czyli po p ro stu m ów iąc, sow iecko-japońskiej.
M ożna p rzyp u szczać,
że
po
-względ­
nym uspokojeniu na tym odcinku- n a stą ­
pią now e wybuchy na n a jb a rd z ie j niespo­
dziew anych p u n k tac h , jak np. w Sjam ie
lub na wyspach należących do posiadłości
kolonialnych h o lenderskich. Bowiem D a­
leki W schód jest niesłychanie sko m p lik o ­
wanym teren em gry sił i in te resó w i nie
w iadom o, gdzie z dnia ma dzień w yskoczy
nowy, p alący p ro b lem at do rozw iązania.
Je d n o m ożna stw ierdzić z. całą pew ­
nością. K lucz do sy tu acji z najduje się w
rę k u decydującego czynnika dynam iczne­
go na D alekim W schodzie, w ręku J a p o ­
nii. I tu dochodzim y do trzo n u zapadnie*
534
nia. P olityka Ja p o n ii, japoński plam w
«praw ach A zji jest najw ażniejszym m oto­
rem p rzem ian na D alekim W schodzie. A
p olityka Ja p o n ii nie jest akcją od przy­
p ad k u do p rzy p ad k u ; jest n a turalnym
w ynikiem p otrzeb gospodarczo - politycz­
nych. zw iązanych n ierozdzielnie z nadbu­
dową teoretyczno ideow ą, ze swego rodza­
ju azjatycką d o k try n ą M onroego.
W każdym razie, o ile A nglia czy Sta­
ny Z jednoczone b ronią istniejącego stanu
rzeczy i swych ogrom nych inw estycji na
teren ie chińskim , o tyle Jap o n ia przycho­
dzi z pew nym planem konstruktyw nym , o
dalekosiężnym zakresie.
M ożemy prześledzić kolejno elem enty
składow e ekspansji japońskiej i jej ideo­
logię, k orzystając z najb ard ziej m iarodaj­
nego źródła. W ro k u ubiegłym ukazała
się praca a u to ra japońskiego, p. Tatsuo
K aw ai. jednego z kierow ników japońskiej
akcji propagandow ej, k tó ra c h ara k te ry ­
zuje siły m otoryczne ekspansji japońskiej
i z całą szczerością określa stosunek J a ­
ponii do interesów ,.państw białych'4 na
tere n ie Azji, dając jednocześnie szkic p ro ­
gram u japońskiego w spraw ie chińskiej
i pam -azjatyckiej M ożna p racę p. Kawai
traktow ać jako m ateriał do dyskusji, ale
n ie sposób zaprzeczyć- że jest ona odbi­
ciem m iarodajnych poglądów najw yższych
czynników politycznych i w ojskow jch
N ipponu.
*
ne: w r. 1868 wynosił budżet państw ow y
Ja p o n ii około 33 m ilionów jen , w roku
zaś 1935 — 2 m iliardy 300 m ilionów jen.
M iędzy rokiem 1898 a 1935 w zrosła su­
m a globalna eksportu i im p o rtu ja p o ń ­
skiego c ztern asto k ro tn ie. D ochód spo­
łeczny. k tó ry w r. 1^05 wynosił półtora
m iliarda jen, osiągnął w r. 1936 — 16 500
m ilionów jen.
Na każdym polu gospodarczym , w
przeliczeniu na jed n o stk i w rzecion w fa ­
brykach tk ackich czy jed n o stk i energii
elektrycznej, w wydobyciu węgla, widać
rozbudow ę, k tó ra w cyfrach stosunko­
wych prześciga, potężne organizm y gospo­
darcze A nglii lub Stanów Zjednoczonych
A. P.
ЛѴ dalszym ciągu swych wywodów
przytacza a u to r japoński cyfry dotyczące
wysokiego poziom u upow szechnienia ośw iaty, w idząc w tym jeszcze jeden cle-
&
*
Założeniem ideow ym ekspansji jap o ń ­
skiej jest m isja najprężniejszej rasy, naj­
bardziej twórczego n arodu Azji. D ow oda­
mi tej prężności i jej walorów twórczych
są: im ponujący w zrost zaludnienia wysp
japońskich, nic w ystarczających już dla
w ielkich p otrzeb ma rod u oraz wszech­
stro n n a rozbudow a sił i energii jap o ń ­
skiej na tereinie gospodarczym czy też na
naukow ym i duchow ym
Te m otory życiowe są w spółczynnika­
m i ekspansji japońskiej. L udność, k tóra
w roku 1872 wynosiła 33 m iliony, zwięk­
szyła się w ciągu lat czterdziestu (mowa
tu o zasadniczych ziem iach japońskich)
do 60 m ilionów, a w'edług ostatniego spi­
su ludności przekroczyła 70.000.000. Je ­
żeli doliczyć tere n y państw a Mamdżukuo,
to liczba ludności Ja p o n ii wynosi przeszło
100 m ilionów .
Jeżeli chodzi o gęstość zaludnienia, to
Jap o n ia znajduje się na czw artym m iejscu
za Belgią (270), H olandią (233), Anglią
(188), m ając 169 na kim . k w adr. Ale,
ja k podkreśla a u to r japoński, należy od­
liczyć teren y górzyste i nie n ad ające się
do zam ieszkania, by otrzym ać praw dziw ą
cyfrę gęstości zaludnienia, t. j. około
1.000 ludzi na kim . kw.
P rz y ro st roczny wynosi przeszło mi­
lion łudzi. W p arze z liczbą idzie jakość
m ate ria łu ludzkiego. Japończyk jak o oby­
w atel i żołnierz posiada przecież ustalo­
ną opinię na świecie. A dow odem wyso­
kich zdolności um ysłowych jest łatw ość
z jak ą k ra j ta k tradycjonalistyczny, przy­
swoił sobie w k ró tk im czasie zdobycze
w ielu w ieków cyw ilizacji e u ropejskiej, nie
tracąc mic ze swych cech duchow ych, k tó ­
re decydują o dzisiejszych posunięciach
państw a, o w alorach jego arm ii.
0 rozbudow ie poten cjału gospodarcze­
go m ów ią następująące cyfry orien tacy j­
O to je d n a z w iciu u lo te k a n ly ja p o A skich , w yd a ­
w a n ych p r ze z ta jn e c h iń sk ie o rg a n iza cje n ie p o d ­
leg ło ścio w e
m cnl ekspansji japońskiej. Nic dziwnego,
że w op arciu o takie sk ład n ik i stw orzyła
Ja p o n ia siłę zbrojną, jed n ą z najsiln iej­
szych na świecie. Siłę, k tó re j podstaw am i
są w rów nym stopniu zdrow ie fizyczne,
ja k i wysokie „ m o rale44 o p a rte o kodeks
rycerski „B usliido“ .
W arto porów nać cyfry dotyczące w oj­
skow ego budżetu Jap o n ii. W 1893 r., w
ro k przed w ojną japońsko-chińską w yno­
siły w ydatki wojskow e 14.700.000 jen. W
1936 r. — przeszło 720 m ilionów . W tej
sam ej p ro p o rcji urosły w ydatki na flotę.
O to są składniki naszej ekspansji —
mówi a u to r japoński z dum ą, nic pom i­
jając. obok zestaw ień cyfr z zakresu gos­
p o d a rk i ś wojska, czynników duchow ej si­
ły swej ojczyzny: rozw oju nauk, postępu
w ynalazczości japońskiej na każdym p o ­
lu, od m atem atyki 'do m edycyny. Japonia
nie odpierała wpływów obcych, um iała w
rów nym stopniu asym iłować zdobycze fi­
lozofii eu ropejskiej jak techniki, zacho­
wując przy tym narodow y c h ara k te r swej
k u ltu ry , o p a rte j o staro ży tn ą m yśl Azji.
W szystkie te argum enty p. Kawai
zm ierzają do w ykazania wyższości narodu
japońskiego nad innym i, skostniałym i na­
rodam i Azji. uzasadniając w ten sposób
■konieczność wyjścia poza obręb w yspiar­
skiego życia dla rozbudzenia bratn ich n a ­
rodów śpiących letargicznym snem. Nie
jest więc ekspansja Japonii zjaw iskiem
im perializm u polityczno - gospodarczego,
a jost idealistycznym ruchem , w ynikają­
cym z kategorycznego im peratyw u życia
i rozwoju.
*
*
*
Nie znaczy to jed n a k , że filozoficzne
ab strakcje przesłaniają teoretykow i eks­
pansji japońskiej rolę p e n etrac ji gospo­
darczej k a p ita łu japońskiego na lądzie
azjatyckim .
Oto kilka danych z dziedziny handhu
k tó re w skazują, że z każdym rokiem
w zrasta znaczenie rynków azjatyckich dla
życia gospodarczego Ja p o n ii: w ro k u 1931
m iał e k sp o rt Jap o n ii do Azji w artość 505
m ilionów jen , w 1933 — 930 m ilionów
a w L935 przekroczył m iliard i trzysta
m ilionów jan . Na drugim m iejscu znajdu­
je się e k sp o rt do A m eryki pin. z cyfram i
z r. 1931 — 442 m iliony i 1935 — 579
m ilionów .
W im porcie Ja p o n ii w r. 1935 zajm ują
Azja i A m eryka phi. jednakow e m iejsce
z cyfram i 870 miliomów jen.
O brazem rozm achu p en etracji jap o ń ­
skiej na ląd Azji może być rozwój floty
handlow ej. P rzed w ojną rosyjsko-japoń­
ską w r. 1903 posiadała Jap o n ia flotę
handlow ą o ogólnym tonażu 650.000, w
roku zaś 1934 wynosił tonaż handlow y
3.860.000 ton.
P rz e d w ojną europejską wynosiła
p rzeciętna szybkość statków japońskich
9 węzłów a w roku ostatnim przekroczyła
18 węzłów, co, jak sliwznię zauważa a u ­
tor japoński, znakom icie przyśpiesza opa­
now anie gospodarcze lądu azjatyckiego.
Idealistyczna wizja Azji zreform ow a­
nej pod przew odnictw em Ja p o n ii nic m o­
że przesłonić fa k tu , że k apitał japoński
zainw estow ał w Maindżurji 2 m iliardy 800
m ilionów jen a m iliard w Chinach. Moż­
na w ięc bez złośliwości p od adresem ja­
pońskiego a utora pow iedzieć, że jest o co
walczyć w Chinach i M andżurii, poza wy­
pełnianiem m isji dziejow ej, wypływającej
z ducha Azji.
Ale klźm y dalej za myślą autora „Celu
ekspansji jap o ń sk ie j44.
*
*
*
E kspansja japońska była konieczno­
ścią życiową Japonii, zarów no ze względu
•na znalezienie ujścia dla n ad m iaru sił, jak
i na konieczności sam oobrony przeciw
m ożliwości atak u z k o n ty n en tu . Ale eks­
pansja japońska to nie im perializm
pań stw białych, to nie szukanie nowych
kolonij i p o d b ija n ie wolnych n a rodów -—■
tw ierdzi p. Kawai.
Stw orzenie Mamdżirkuo może być n a j­
lepszym przykładem system u japońskiego,
opartego na zasadzie równości w tra k to ­
w aniu i spraw iedliw ości. Je st to według
n o m enklatury pisarza japońskiego „ ek s­
pansja tw órcza44, k tó ra m usi w swym
obrębie zam knąć również Chiny. A istn ie ­
535
ją podstaw y duchow e w spółpracy japońsko-chińskiej.
K to mie rozum ie konieczności tej
w spółpracy, ten nic rozum ie ducha Azji.
E lem enty anty jap o ń sk ie w Chinach —
mówi p . K aw ai — popełniają grzech
śm iertelny przeciw swej własnej oj­
czyźnie. Bo przecież Ja p o n ii chodzi p rze­
de wszystkim o to, by wyrw ać Chiny ze
stanu pół-kolonii i włączyć je do system u
w-spóiżycia rów nych z równym i narodów
odrodzonej Azji.
(Y\ alka z państw am i, posiadającym i
koncesje w Chinach i żądanie likw idacji
łych koncesji, w ysunięte przez projaponskie rządy chińskie, jest uw ydatnieniem
tej linii ideow ej teoretyka ekspansji ja ­
pońskiej).
Rów nież gospodarczo zyskałyby Chiny
wicie ze w spółpracy z blokiem Chiny
Jap o n ia — M andżuria, byłyby bowiem ja ­
ko k ra j nienasycony przem ysłow o uzu­
pełnieniem Ja p o n ii i m iałyby wazme m iej­
sce w system ie azjatyckim dzięki swym ol­
brzym im bogactw om natu raln y m . Japonia
pochłaniałaby cały e k sp o rt Chin, dając
w zainian swe dośw iadczenie techniczne i
kapitał.
System azjatycki złożony z Ja p o n ii —
M andżurii i Chin jest więc n ie tylko w y­
razem ideału pan-azjatyckiego ale i syste­
m em ekonom icznym , w któ ry m groźne
niebezpieczeństw o dla swych interesów
liinszą widzieć państw a koncesyjne, A n ­
glia i Stany Z jednoczone, w ystępujące Ula
k o n tra stu z ideam i ducha azjatyckiego ja ­
ko heroldow ie rasy białej.
*
*
*
A le n ie po p rzestaje a u to r japoński na
m otyw ach inotorycznych swego n aro d u i
państw a. Szuka dalszych, szerszych an a­
logii dla swego system u azjatyckiego i wi­
dzi przyszłość św iata w realizacji trzech
ładów , o p artych na p o dobnych zasadach.
P o rz ą d ek am erykański, europejski i azja­
tycki wywodzą się z hasła „A m eryka dla
A m erykanów 41. D oktryna M onroego, k tó ­
ra m iędzy innym i położyła tam ę em igracji
japońskiej w A m eryce, służy do ufo rm o ­
wania nowej d o k try n y azjatyckiej. Jej
chorążym jest Ja p o n ia, celem w ojny w
A zji jest dźw ignięcie Chin do św iadom o­
ści swej roli dziejow ej. Z rozum ienie d u ­
cha W eeliodu — oto naczelna p o trzeba—
woła pisarz jap o ń sk i, a w yrazem jego spo­
sobu rozum ienia tego ducha jest wielka
wizja k o nsolidacji trzech państw azjatyc­
kich, ich u n ifikacji idącej bardzo daleko,
N a o ku p o w a n y ch teren a ch C h in tw o rzą Ja p o ó c zyc y o d d zia ły specja ln e, zło żo n e z o d d a n ych so ­
bie C h iń c zy kó w . N a zd jęc iu o ficer ja p o ń s k i w ręcza d o w ó d cy c h iń sk iem u s y m b o lic zn y p o św ię­
ca n y m iec z
bo aż do u n ifikacji języka. Ma to być coś
na podobieństw o Im perium B rytyjskiego.
Jen o niech Chiny zrozum ieją, gdzie le­
ży ich prawTdziwy interes -— pisze p. K a­
wai. Nie we w zbogacaniu m ocarstw k o n ­
cesyjnych, obcych i wrogich narodow i
chińskiem u sił, ale wc w zajem nej pom ocy
i w spółpracy z Japonią.
W e wszystkich tycli wyw odach brak
tylko jednego członu: stosunku do nacjo­
nalizm u chińskiego, do rucliu odrodzeńezego, do praw a Chin do stanow ienia o
sobie, w yboru własnej drogi i własnych
form 'istnienia. G rzechem śm iertelnym
nacjonalizm u chińskiego jest to, że nie
chce się poddać kierow nictw u Japonii.
Czang-Kai-Szck jest sym bolem tej „zbrodniczej“ anty-azjatyckiej, bo skierow anej
przeciw duchow i Azji, akcji chińskiej.
Ale tru d n o przekreślić wolę narodu
chińskiego. I tu jest najw iększy szkopuł
w realizacji daleko idących planów jap o ń ­
skich, większy niż w grze i przeciw ień­
stw ach interesów inw estycyjnych i h a n ­
dlowych. T u znajduje się zaw ęźlenie naj­
większego problem atu. Bo przeciw ieństw o
japońsko-chińskie nie da się rozw iązać
nakazam i ducha Azji i filozofii „M u«ubi“ ,
k tó rą a u to r japoński uważa za alfę i ome­
SAMOZATRUCIE NA TLE WĄTROBY
Sam ozatrueie bywa przyczyną wielu
dolegliwości: bóle artre ty c z n e, łam anie w
kościach, bóle głowy, podenerw ow anie,
bezsenność, w zdęcia, odbijanie, bole w
w ątrobie, ■niesmak w ustach, b ra k apety­
tu, swędzenie, skóry, skłonność do ob­
stru k cji, plam y i w yrzuty na skórze, skłon­
ność do tycia, m dłości, język obłożony.
T rucizny w ew nętrzne, w ytw arzające się
we własnym organizm ie, zanieczyszczają
krew , niszczą organizm i przyśpieszają
starość. W ątroba i n e rk i są organam i
oczyszczającymi krew i soki ustroju.
Przeszło dw udziestoletnie dośw iadczenie
wykazało, że zioła lecznicze
„C holckinaza" H. Niem ojewekiego,
jako żółcio-nioczopędne, są n aturalnym
czynnikiem odciążającym soki u stro ju od
lrucizn własnych. B ezpłatne broszury
otrzym ać m ożna w łaborat. fizjolog.-chem .
„ C H O L E K I N A Z A “ H. N I E 4 0 J E W S * I E G 0 ,
W arszawa, Nowy-Świat 5, oraz w aptek ach
i «kładach aptecznych.
gę duchowego podłoża jedności japońskocliińskiej.
*
v
*
O to jeszcze jeden aspekt z zakresu
zagadnień D alekiego W schodu. Z p ro g ra ­
mu przedstaw ionego w książce T atsuo
K aw ai wypływa obraz przyszłości. Ja p o ­
nia n ie przerw ie w ojny w Chinach aż do
jej pozytyw nego wyniku. W ojna w Chi­
nach to jednocześnie w alka z m łodym
nacjonalizm em chińskim i z interesam i
państw trzecich na te re n ie Chin. P rz e ci­
w ieństw a te na drodze pokojow ej roz­
strzygnąć się n ie dadzą. D latego będzie­
m y św iadkam i niejednych jeszcze aw an­
tu r „koncesyjnych", blokad, ostrych p ro ­
testów i n o t. Dojrzew a rów nież przeci­
wieństwo sow iecko-japońskie, inna stro ­
na zagadnienia azjatyckiego, k tó re w bliż­
szej czy dalszej przyszłości znajdzie swoje
rozw iązanie w zm aganiach, m ogących za­
decydować o losaeli Azji i św iata. (S.).
SILNE LOTNICTWO
TO POTĘGA POLSKI
P R Z E ,D
W Y J A Z D E M
NA URLOP
N A
W I E Ś
W CÓRYi NAD
M O R Z E
S z. P r e n u m e r a to r z y z e c h c q z a ­
w ia d o m ić A d m in is tr a c ję n a s z e g o
p is m a ( W a r s z a w a .
Z g o d a
1 2 ) o z m ia n ie a d r e s u , b y m o g li
b e z p r z e r w y o tr z y m y w a ć n a d a l
.T y g o d n i k l ll u s t r o w a n y "
i_ f „ N a o lc|o ł o ’ J Ś _ w j'a t a ” .
536
poi i ł y c z n y
Prz e g lq d
T a k ty k a , k tó r a z a w o d z i...
O b se rw u jąc rozw ój a k c ji n ie m ie c k ie j w obec
P o lsk i z o rie n to w a ć się m ożna b ez tr u d u w ja k i
sposób a k c ja ta zo sta ła ro z p la n o w a n a . Z je d n e j
s tro n y dążą N iem cy do tego, aby p rz e z p ro w o ­
k o w an ie ro z m a ity c h in c y d e n tó w i s z e rz e n ie a la r­
m isty czn y c h w iad o m o śc i w ja k n a jw ię k s z y m s to p ­
n iu z d e n erw o w ać p o lsk ą o p in ię p u b lic z n ą , /m ę ­
czyć ją p sy ch ic zn ie, a w y c z e rp a u ą n ie u s ta n n ą
g roźba w o jn y — u cz y n ić s k ło n n ie js z ą do u stęp stw .
N a z e w n ątrz zaś s ta ra się p ro p a g a n d a n ie m ie ck a
w y k azać n aszą rz e k o m ą ag resy w n o ść, głosi, że to
w łaśn ie P o ls k a je s t cz y n n ik iem , k tó r y p ro w o k u je ,
u n ie m o ż liw ia ją c p o k o jo w e ro z w ią z a n ie p ro b le m u .
P rz e z „dem askow anie** „ a w a n tu rn ic z y c h planów*
P o ls k i dąży p ro p a g a n d a n ie m ie e k a d o za sian ia
n ie u fn o śc i m ięd zy P a ry ż e m i L o n d y n e m a W a r­
szaw ą i — w k o n s e k w e n c ji — ■ do o sła b ie n ia so ­
ju sz n ic z e j w sp ó łp racy m iędzy ty m i trz e m a s to li­
cam i. J a k b o w iem w iadom o, so ju sze, łą cząc e A n ­
glię, F ra n c ję i P o ls k ę , są ta k ścisłe i o p a rte na
ta k w ielk im w zajem nym z a u fa n iu , że k aż d y z
p a r tn e ró w d e c y d u je sam o s ta n ie sw ego za g ro ż e ­
n ia , w ym agającego w sp ó ln ej z b ro jn e j re a k c ji. W y­
s ta rc z y w ięc ze s tro n y P o ls k i s tw ie rd z e n ia , że
cz u je się za g ro ż o n a i w y stę p u je cz y n n ie, aby n a ­
ty c h m ia st p o śp ieszy ła J e j z p o m o c ą c a ła p o tę g a
z b ro jn a F r a n c ji i W ie lk ie j B ry ta n ii. R zecz ja sn a ,
że ta k ścisłe w ięzy so ju szn ic ze p o lsk o -an g ielsk o fra n c u s k ie n ie s p rz y ja ją a g resy w n y m za m iaro m
Rzeszy. B e rlin p ra g n ą łb y w ięc w sp ó łp ra c ę tę o sła­
b ić p rzez su g e ro w a n ie p a ń stw o m z a c h o d n io -e u ro ­
p e jsk im , że „aw anturnicza** p o lity k a P o ls k i n ie ­
p o trz e b n ie w cią g n ie je do w ojny, gdy w ogóle
o b ie k ty , o k tó r e ch o d z i (w p ie rw szy m rzęd z ie
G d ań sk ) w o jn y w a r te n ie są.
J e ż e li ch o d z i o p ró b ę zd e n e rw o w a n ia sp o łe ­
cz eń stw a p o lsk ie g o , to u siło w an ia te p rz y p o m in a ­
ją dość w y raźn ie ta k ty k ę , ja k ą za sto so w ali N ie m ­
cy p rz e d ro k ie m w s p ra w ie C zecho-S łow acji. T ym
ra z e m s p o tk a ł je d n a k N iem ców zaw ód. W B e rli­
n ie n a jw id o c z n ie j n ie zd a w an o so b ie n ależy cie
sp raw y , że P o la c y — to n ie Czesi. O p in ia polska
p o z o s ta je cz u jn a, bojow a, zd e cy d o w a n a, lecz za­
ra z e m n a jz u p e łn ie j s p o k o jn a i o p a n o w a n a . P r o ­
w o k acje n ie m ie c k ie n ie zdołały n as w y trą c ić z
rów now agi. I b o d a j z n a c z n ie w ięk sze z d e n e rw o ­
w an ie w y k azu ją a u to rz y b łę d n ie p o m y śla n eg o
p la n u ta k ty c z n e g o — n a co w sk a zu ją choćby wy­
b itn ie n ie o p a n o w a n e m ow y m in. G lo eb b elsa...
P o sta w a P o ls k i w zbudza n ie k ła m a n e u z n a n ie
Z a ch o d u . Z n a m ie n n e w y stą p ie n ie p o sła D a lto n a ,
k tó ry n a fo ru m Izby G m in z a p y ta ł p re m ie ra b ry ­
ty jsk ieg o „ C zy rzą d J . K . M. b y łb y s k ło n n y іѵу'
r a zić w W a rsza iv ic p o d z iw , o d c z u w a n y гѵ W . B r y ­
ta n ii d ła s p o k o ju , o d w a g i i o p a n o w a n ia , ic y k a z y tu a n ych p r z e z n a szy ch p o ls k ic h s o ju s z n ik ó w w
o b lic z u sy tu a c ji? ” i od p o w ied ź p re m ie ra Cham -
b e rla in a , k tó r y p rz y gło śn y ch o w acjach ca łe j Izb y
s tw ie rd z ił, że „ R zą d b r y ty js k i b a rd zo w y s o k o cen i
s ta n o w is k o , z a ję te p r z e z rzą d p o ls k i4* — n ie w y­
m a g ają k o m e n ta rz y .
T a n ie z m ie rn ie w y m ow na m a n ife s ta c ja p o ­
zw ala też się zo rie n to w a ć , ja k
„ im p o n u ją c e "
e fe k ty p rz y n ió sł w ysiłek N iem iec, zm ierza jąc y do
w m ó w ien ia w o p in ię z a g ra n ic z n ą , że to P o lsk a
je s t s tr o n ą p ro w o k u jącą , a w ięc n ie za słu g u je n a
p o p a rc ie ... D n i o s ta tn ie p rzy n io sły k ilk a jeszcze
d o n io sły c h w y stą p ie ń , k tó re na tle zg o d n eg o c h ó ­
ru p ra s y fra n c u s k ie j i a n g ie lsk ie j n ie p o z o sta w ia ­
ją m iesca n a w ątp liw o śc i co do stan o w isk a P ary ża
i Londynu.
■ D a la d ie r — C h u rc h ill — H a lifa x
SIĘ
W
S ŁY N N Y C H
P rz e d e w szy stk im p o d k re ś lić n ależy słow a
p re m ie ra D a la d ie r, k tó r y za m y k ają c sesję p a r la ­
m e n tu fran cu sk ie g o , w y raził g łę b o k ie p rz e k o n a ­
n ie , że „ n ie b ę d z ie ju ż n ig d y b ez p iecz eń stw a na
Z ach o d zie , je śli się n ie sp rzeciw im y N iem co m na
W sch o d zie", Słow a te s p o tk a ły s ię z głośnym
a p la u z e m ca łe j Izb y . F r a n c ja ro z u m ie ju ż d o sk o ­
n a le , że sw ej n ie p o d le g ło śc i n ie m o że b ro n ić
je d y n ie n a lin ii M ag in o ta, o d w ra c a ją c się p le c a ­
m i do E u ro p y . A z d a ją c so b ie sp raw ę, że zw y cię­
stw o N iem iec n a W srlio d zie E u ro p y , to ic h h eg e­
m o n ia n a k o n ty n e n c ie i lik w id a c ja m o c arstw o w ej
p o zy c ji F r a n c ji — je s t ju ż F r a n c ja g o to w a p rz e ­
c iw sta w ić się c z y n n ie k a ż d e j n o w ej p ró b ie a g re sji
n ie m ie c k ie j, u w a żając n a jśc iś le jsz ą so lid a rn o ść z
P o lsk ą za p o d staw o w y n a k a z sw ej r a c ji stan u .
M owa W in sto n a C h u rc h illa za słu g u je n a b ac z­
n ą uw agę, m im o iż w y b itn y te n p o lity k a n g ie lsk i
n ie je s t o b ec n ie cz ło n k iem rz ą d u . W k aż d y m r a ­
zie głos je g o je s t b ard zo ce n io n y , zw łaszcza w
rz ą d z ą c e j p a r t ii k o n s e rw a ty w n e j, n ie u leg a zaś
w ątp liw o śc i, że p rzem ó w ien ia sw ego n ie w y g ła­
szał C h u rc h ill bez p o ro z u m ie n ia z rząd e m . O tóż
s tw ie rd z a ją c , iż z a p a tr u je się b ard z o p o w ażn ie n a
sy tu a c ję , p o d k re ś lił C h u rc h ill, że n a ró d a n g ielsk i
i Im p e riu m B ry ty jsk ie doszły do g ra n ic c ie rp li­
w ości i o s trz e g a ł H itle r a , ab y n ie ro z w a ż n ą d e ­
cy z ją w y w o łan ia w o jn y n ie ru jn o w a ł d z ie ła swego
ży cia. H itle r p o w in ie n w ied zieć, że na w y p ad ek
now ego a k tu g w ałtu ze s tro n y N iem iec A n g lia n ie
p o z o sta n ie n a u b o czu , a w szczeg ó ln o ści zaś k ażd y
a k t g w a łtu p rz e c iw P o lsce w G d ań sk u , n ie z a le ż ­
n ie od te g o czy d o k o n a n y b ęd zie od w ew n ątrz,
czy od z e w n ą trz m u si w y w ołać k o n f lik t o g ó ln y .
N ie m n iej o s tre i z d e cy d o w a n e b y ło w y stą­
p ie n ie m in is tra s p raw za g ra n icz n y ch W. B ry ta n ii,
lo rd a H a lifa x a , k tó ry w sp o só b stan o w czy ro z p r a ­
szał złu d zen ia N iem iec, iż n a w y p ad ek w o jn y A n ­
glia m o g łab y p o z o s ta ć b ezczy n n a. A n g lia n ie z a ­
m ie rz a u s tą p ić a n i p rz e d ob elg am i, a n i p rz e d
p rzem o cą, a w ra z ie a g re s ji w y k o n a co do jo ty
ZDROJO W ISKACH
FRANCUSKICH
4O0/° z n iż k i n a k o i e i a c h. — O 5 0 fr.
z n iż k i n a litrze b e n z y n y n a p o d s ta w ie
„ C a rte d e
Ѵоуаде
w c e n ie 4 0 fr.
FRANCUSKI
URZĄD
W a r < z a w ib _ 0 » o liń a k ic h 4 , T e ł . 6 4 8 -8 5
w a lc z y o k o lo n ie i s u r o w ­
c e d la
P o ls k i,
b ro n i
d ró g
kom unikacyjnych
do
k o l o n i i .
swe zo b o w ią zan ia , u ż y w ając w ty m celu ca łej n a ­
g ro m a d zo n ej siły .
KURACJA (DE FRAKCJI PRZW RACA ZDROOIE
LECZCIE
1Ж - FOM
Touristique"
in fo rm a c je
TURYSTYCZNY
(W y c ie c z k i o r g a n iz u j ą b iu ra p o d ró ż y )
J a k w ięc w id zim y , p ró b a B e rlin a , aby iz o lo ­
w ać P o ls k ę , a o p in ii za ch o d n io - e u ro p e js k ie j
w m ów ić, że o G d ań sk b ić się n ic w a rto — sk o n czy ła się k o m p le tn y m fia sk iem . W P a ry ż u i L o n ­
d y n ie n ie ty lk o ca łk o w icie u z n a ją i a p ro b u ją s ta ­
n o w isk o P o ls k i o raz są g o to w i ja k n a jd o k ła d n ie j
w y k o n ać z a c ią g n ię te w obcc N iej zo b o w iązan ia, ale
d b a ją też o to , ab y N iem cy n ie m ogły m ieć n a j­
lżejszy ch w ątp liw o śc i co do p ełn eg o zd e cy d o w a­
n ia i g o tow ości b o jo w ej m o c a rstw za ch o d n ich .
G dańsk
S p raw a G d ań sk a ja k o p ro b le m o d erw an y p o ­
p ro s ili d la Z a ch o d u n ic is tn ie je . A rg u m en ty nicm ie rk ie , p o w o łu ją c e się w o d n ie sie n iu do G d a ń ­
sk a na zasad ę sam o sta n o w ien ia n aro d ó w , po
an c k sji C zech i M oraw , n ie m ogły b y ć oczyw iście
p o tr a k to w a n e p o w ażn ie. O p in ia z a g ra n icz n a zd a je
so b ie sp raw ę, ja k w ielk ie zn a czen ie m a G d ań sk
d la P o lsk i, w ied ząc jed n o cześn ie , że d la N iem iec
p rz y łą c z e n ie G d ań sk a to ty lk o e ta p do ca łk o w i­
te g o o d e p c h n ię c ia P o ls k i od B ałty k u i u z a le ż n ie ­
n ie J e j od B e rlin a , co b y ło b y ró w n o zn acz n e zc
zd o b y ciem p rzez R zeszę h eg em o n ii w E u ro p ie . D la
tego te ż n ie u d a ł się tric k p ro p a g a n d y n ie m ie c­
k ie j, k tó r a p o k ła d a ła ta k w ielk ie n a d z ie je w ro z ­
p a le n iu d y sk u sji na te m a t „czy w a rto u m ie ra ć za
G d a ń sk " . S p o łec zeń stw a A n g lii i F r a n c ji ro z u m ie ­
ją d o sk o n a le o co toc^y się gra i n ie p o m o g ą tu
ża d n e „c h w y ty .
D latego Leż og ó ln e u z n a n ie w yw ołał k ro k
m in is tr a s p raw za g ra n icz n y ch F ra n c ji p. B o nnet,
k tó r y w ezw aw szy am b a sa d o ra R zeszy w P a ry ż u
u p rz e d z ił go o fic ja ln ie w im ien iu n ie ty lk o F r a n ­
cji, lecz i A n g lii, że oba m o c arstw a są zd ecy d o ­
w an e w y p ełn ić w ca łej ro zciąg ło ści zn a n e zo b o ­
w iąz an ia p o w z ię te w obec P o lsk i. K ro k te n był
w y w o łan y w iad o m o śc iam i o m ożliw o ściach p u ­
czu h itle ro w s k ie g o w G d ań sk u , a o p in ia au g icls k o -fra n c u s k a , ja k o ty m św iad czy ła ró w n ież m o ­
w a C h u rc h illa , z d a je so b ie n ależy cie sp raw ę z
k o n ie czn o ści re a k c ji P o ls k i — i so lid a rn e j p o m o ­
cy J e j za ch o d n ich so ju szn ik ó w ta k ż e n a w y p ad ek ,
je ś li N iem cy sp ró b u ją d o k o n a ć A u sc h h issu G d a ń ­
sk a „o d wewnątrz**,
J e ś li ch o d z i o P o lsk ę —
s p ra w ie G d ań sk a n ie
u leg ło
stan o w isk o J e j w
oczyw iście
ża d n ej
zm ianie* N ie d am y się sp ro w o k o w ać, n ie p o zw o ­
lim y je d n a k ró w n ie ż n a ja k ie k o lw ie k u sz c z u p le ­
n ie p raw R z e c z y p o sp o lite j w W o ln y m M ieście,
P o lsk a o b se rw u je ro zw ó j w y p ad k ó w w G d ań sk u
z n a le ż y tą c z u jn o ścią i uw agą, a gdyby zaszła t e ­
go p o trz e b a — z n a jd z ie z p ew n o ścią o d p o w ied n ie
ś ro d k i re a k c ji p rzec iw w szelk iej p ró b ie zam ach u
jia J e j ż y w o tn e in te re s y .
537
I N N O M I N A T A*)
W ysmukła w kształtach piram ida, gi­
nąca w m asie m onum entalnego cielska
Mont Blanc. Iiniom inata — „ tu rn ia nie
nazw ana!“ W raz z Picco Eccles (Pikko
Ekl) — jak (lwa potężne pylony Strzegą
wrót południow ej ściany , dachu E uropy"
Gdy przejdziesz te w rota, ściana Mont
Blanc ogarnie cię jak m orze. W idzisz
piętrzące się nad tobą skalne
turnice.
M irnią się w słońcu różnorakim i barwy:
szarą, różową piaskowo-żóltą, zielonkawa
i bru n atn ą. W idzisz dokoła kolosalne, żle­
by. depresje, kom iny w których iskrzą się
w słońcu nicbieskozielone zwały lodu.
Lodowe gm achy i skalne zaułki. Świat stał
się odtąd pojęciem w ertykalnym : rozciąga
się nad twą g'ową i pod twymi stopam i.
Gdy zbliża się południe, kom iny i żleby
grzmią lawinam i. Masy rozpryśniętego
Picco In n o m in a ta
lodu, dziesiątki w ielkich głazów walą się
w dół w obłąkanym pędzie. W koło roz­
grzane pow ietrze drga od huku. bw iat
oszalał od żaru. Śnieg, po którym stąpasz,
jest rozm iękły, lecz nie gasi pragnienia,
gdy go wziąć W spieczone wargi. 0 k ilk a ­
dziesiąt kroków — tak blisko zdawałoby
się, a jed n a k już poza zasięgiem stopy
ludzkiej — z lodowych sopli ściekają wą­
skie strum yczki wody. I gdzieś w odległym
żlebie szumi potok.
*
T rzecią już z rzędu noc spędzamy w
ścianie M ont Blanc. Burza śnieżna trw a.
W płachcie biwakowej, w k tó rej leżymy,
jest przeraźliw ie zim no i szczękam y zęba­
mi. To jedno nam pozostaje., lub co n aj­
wyżej jeszcze możemy strzepyw ać z tw a­
rzy śnieg, k tóry sypie się do środka przez
szpary otw oru wejściowego. Je st zbyt zim ­
no, żeby spać, choć każdy z nas m a na so­
bie dwa wełniane sw etry i brezentow e
ubranie, a twarz zasłonił wełnianym sza­
lem.
P ró b u ję zapalić fajkę. W ydaje mi się—
może słusznie — że to rozgrzewa. Z resztą
rozgrzewa na chwilę każde silniejsze p o ­
ruszenie. Mimo to trw am y niekiedy całe
godziny w apatycznym odrętw ieniu, bo
brak już energii na w7yjście z bezruchu.
W ielka gumowa ko p erta, w któ rej bi­
wakujem y. po kilku godzinach „snu“ za­
wiera tak mało tlenu, że wszelkie próby
zapalenia fajki dają w rezultacie tylko
pewną ilość zm arnow anych zapałek i ostry
swąd siarki. Można w praw dzie rozpiąć nie­
co płachtę i wysunąć głowę na zew nątrz,
ale tam gwałtowny w iecher ze śniegiem
nie pozwoli zapalić nawet papierosa.
Odkładam z rezygnacją' fajk ę i usiłuję
zasnąć. Zasnąć i zapom nieć, że jestem w
środku kolosalnej ściany alpejskiej po tłu ­
czony, pozbaw iony niezbędnych do dalszej
w spinaczki czekana i m łotka — że praw ą
stopę mam zw ichniętą w kostce, a burza
śnieżna szaleje dalej.
K tóż z nas dwóch pom yślał o tym ra n ­
kiem , poprzedzającym tę noc, gdy w poto­
kach słońca w kraczaliśm y n a lodowe zbo­
cza kolosalnej depresji, huczącej law ina­
mi. T en trzeci już dzień wspinaczki z cięż­
kim bagażem nadszarpnął nam siły, mimo
to poszliśmy naprzód, a każdy w yrąbany
w lodzie stopień zlłliżal nas o k rok do ska­
listej grzędy, rysującej się lia tle nieba.
Grzędy tej wyczekiwaliśmy, jak zbawienia.
W ydawało się, że zaprow adzi ona już łat­
wo na grań szczytową M ont Blanc. Godzi­
ny upływały jedna za drugą, a im bliżej
byliśmy grzędy, tym silniej ogarniał nas
■nastrój bliskiego zwycięstwa. W głębi du­
szy zjawiła się niew ypow iedziana przed
towarzyszem nadzieja, że m oże już dzisiaj
będziemy nocować w schronisku Vallot,
pod szczytem M ont Blanc, któ re — choć
prym ityw ne i niezagospodarow ane— zdało
się nam teraz bezpieczną przystanią. Na­
wet niew ytłum aczone zniknięcie mojego
m łotka do w bijania haków asekuracyj­
nych — s tra ta , k tó ra tak fataln ie zaciężyła
na d dalszym przebiegiem naszej w ypra­
wy — nie potrafiło nas zm artw ić na dłu­
go. T rudno — zniknął, to zniknął — bę­
dziem y sobie radzili jakoś bez niego. Go­
rzej, że pogoda psuła się najw idoczniej.
Ciężkie, burzowe chm ury nadciągnęły od
południa, zewsząd nas otoczyły i zakryły
śwTiat.
Gdy na śnieżnej przelączce upragnio­
nej grzędy zapalałem papierosa — wie­
działem już. że nie będziem y nocować U
VaIIota ani dziś- ani może naw et ju tro ,
bo grzęda spiętrzała się n a d nam i w skrzesanych uskokach, ginących we mgle. a bu­
rza śnieżna zbliżała się szybko, by ogarnąć
nas za chwilę.
D iabelnie niem iło jest wspinać się pio­
nowym kom inkiem z ram ionam i obciążo­
nym i plecakiem . W ciasnocie kom inka wy­
rąbywałem czekanein m iniaturow e stopaiie dła oparcia dwóch przednich kolcy ra ­
ków' ‘), a m arznące palce obejiuowały so­
ple lodu. Sople trzeszczały niepokojąco,
groziły zawaleniem . Na platforem ce nnd
kom inkiem znalazłem trofeum — wełnia­
ną rękaw icę, zgubioną przez któregoś z
poprzedników .
Burza śnieżna rozpoczęła się na dobre.
Pole widzenia zacieśniło się do kilk u n a­
stu m etrów kw adratow ych. D alej zacierało
się w szarości zadym ki. O stry wTicher p rz e ­
nikał nas poprzez sw etry i w iatrów ki.
M okry śnieg w ciskał się za kołnierze i
przenikał wilgocią.
Strom ość grzędy nie złagodniała. Co­
raz to „staw ała dęba" ukazując oczom
uskok za uskokiem . W spinam y się walcząc
z burzą. T eraz w łaśnie — chcąc nie
chcąc — odpinam raki, by w ykonać skom ­
plikow any traw ers skalny, k tó ry tru d n o ś­
cią i charakterem nasuw a nam obydwóm
porów nanie ze słynnym „dolnym traw er­
sem " na tatrzańskiej Z am arłej tu rn i. Po
nim — na odm ianę — p rzykre olodzorie
płyty. Wyżej spiętrza się pionow a ścianka
śnieżna. W bijani w nią ręce poza łokcie,
nogi w kopuję głęboko. Śnieg jest po d ej­
rzanie m iękki. U trzym a, czy runie w dół?
Utrzym ał. Głęboką szczeliną pom iędzy
śniegiem a przew ieszoną skałą przeciskam
się kilka m etrów w praw o i staję na dość
obszernej półeczce pod nowym uskokiem .
Od biedy m ożna by tu biwakować. Wyżej
jednak, kilkanaście m etrów nade m ną,
grzęda obiecuje wygodną platform ę i —
*) W sp o m n ien ie z p rzejścia połu d n io w ej
ścian y M ont B lanc (4.807 m tr.), d okonanego w
dn. 6 — 10 sierp n ia 1937 r. p rzez dr, T. B ernadzikiew icza i W. Żuław skiego. P rzejśc ie p o łu d n io ­
wej ściany uchodzi za je d n ą z n ajtru d n ie jszy ch
dróg, w iodących na najw yższy szczyt E u ro p y .
J) R ak i — stalow e ko lce p rzym ocow ane do
billów , u ła tw iające p o ru szan ie się po 6 trom ym
lodzję.
W ie rzch o łek A ig u ille N o ire de P c n terey (w id o k z drogi p o p rze z lim o m in a tą )
538
kto wie? — m oże już naw et k oniec tru d ­
ności. A więc — nie ma co dyskutow ać:
ostatni skok nie będzie chyba gorszy, niż
poprzednie.
U siłuję przekrzyczeć ryk burzy, aby
porozum ieć się z towarzyszem. Dochodzi
do m nie i usadaw ia się wygodnie na pó­
łeczce, -zapewniając mi dobrą asekurację.
W iatr, burza, trudności drogi — wszystko
to podnieca merwy, dopinguje do wysiłku i
pośpiechu. P ośpiechu nieopatrznego —
pośpiechu, k tóry nosi sam w sobie zaro­
dek niebezpieczeństw a. T ak jak stałem —
z Czekanem zwisającym na p ę tli z przegu­
bu praw ej dłoni, w rakach, z ciężkim w or­
kiem na plecach — w parłem się w ścianę
uskoku.
Od ra zu widzę, że jest źle. W ychodzę
kilka m etrów . T rudno, nadzwyczaj trudno.
Stoję na m iniaturow ej listewce i rozm y­
ślam, że bez wbicia haka iść w górę byłoby
prostym .szaleństwem. I raptem uśw iada­
m iam sobie: m łotek zgubiłem przecież, a
drugi, w raz z wszystkim i hakam i m a mój
towarzysz. Sytuacja jest po prostu groźna,
bo trzeba wracać, a w racać bez wbicia h a ­
ka jest bardzo trudno. Je st trudno, ale
trzeba spróbow ać! Szczęście to. że m am
przynajm niej dobrą asekurację.
Robię k rok w dół i natychm iast widzę,
że jest znacznie gorzej, niż przedtem . T e­
raz już nie mogę ani na chwilę oderw ać rę­
ki od skały i o tym, aby wyciągnąć od to ­
warzysza na linie hak i m łotek — nie ma
mowy. W ydaje m i się za to, że na praw o
znajdę wygodne stopnie. W yciągam nogę
daleko, rozpieram się — i teraz jest już
zupełnie źle. Zdaję sobie spraw ę, że za
chwilę zlecę.
— A sekuracja! Uwaga! -— mówię do
towarzysza, a jednocześnie usiłuję prze­
nieść czekan (nieco w górę i zaczepić jego
ostry, stalowy dziób w szczelinie skalnej.
K o n cen tru ję na tych bezowocnych wysił­
k ach pozostały zapas energii.
— Uwaga, zaraz polecę — mówię zno­
wu Upływają m inuty, a ja czuję, że na
w ietrze i chłodzie palce rąk, którym i
trzym am się skały, m arzną m i dotkliw ie
i coraz bardziej tracę władzę w dłoniach.
Za chwilę chwyty wysuną się z zesztyw­
niałych palców.
Stało się.
— Lecę — pow iedziałem jeszcze, czu­
jąc że odryw am się od skały.
Spadłem na położoną niżej płytę — na
nogi. Ja k piłka odbiłem się od niej i głową
w dół runąłem w próżnię. Świat zawirował
dookoła. Ja k oszalała karuzela przeleciały
m i w oczach kom iny, żleby, lodowe plaś­
n ie i skalne występy. Znikły. Zostały tylko
chm ury i przestrzeń, przez k tó rą płyną­
łem , jak plak. Nowe;, bolesne zetknięcie ze
skałą. Zbudzony instynkt życia każe się
ratow ać do ostatka. Czuję, że — ciągle do
góry nogam i — szurgain plecam i po stro ­
mym, piarżystym źlebku. G w ałtow nie wy­
su n ię te w tył łokcie ham ują pęd, jak płu­
gi sań. Z atrzym ałem się!
U derza natychm iastow y pow rót do
bezruchu i rzeczywistości. Z bezkształtnej
m gły przed oczyma wyłania się — o tysiąc
m etrów poniżej m ej głowy — lodowiec
B rouillard. N ieartykułow any szum w gło­
wie znika, a słabym jedynie jego p rzedłu­
żeniem jest etuk drew nianego kija, spada­
jącego po głazach. Czekan! — zrozum ia­
łem natychm iast ze złością — zgubiłem
czekan!
Z góry spływa do m nie stroskany głos:
— Czy nic ci nie jest? — i czy żyjesz
w ogóle?
P rzekręcam się o sto osiem dziesiąt
stopni i gram olę w górę.
— N aturalnie, że żyję, a także nic mi
właściwie nie jest, ale zgubiłem czekan —
■mówię dochodząc do półeczki, gdzie zosta­
wiłem p a rtn e ra . — Zabiw akujem y tu
chyba?
Mówię to z trochę sztuczną wesołością,
ale w chwilę potem — patrząc tępo, jak
towarzysz czyni! przygotow ania do nocle­
gu — uczułem ostry ból w praw ej kostce,
ciało piekło m nie od potłuczeń, bałem się
spojrzeć w dół, a nogi dygotały pode mną
febrycznie od nagiego w yczerpania i roz­
luźnienia napiętych nerwów.
G w ałtowny atak zim na przeryw a mi
bieg m yśli. Szczęki latają, jak w gorączce,
ciało przebiegają dreszcze. T rzęsę się i
drgam każdą żyłką zosohna. Słyszę obok
F ra g m en t p o łu d n io w ej ś cia n y M o n t Blutic (m iejsce
w yp a d k u W . Ż u ła w skieg o )
siebie lekkie poruszenie i teraz już obaj
z towarzyszem przez dobrą chwilę k ła­
piem y zgodnie zębam i, jak w jakim ś prze­
raźliw ym tańcu św. W ita.
Noc wlecze się beznadziejnie wolno.
M inuty rozciągają się na kw adranse —
kw adranse na godziny.
Pam iętani słowa w ypow iedziane przez
m ego towarzysza, gdy dowiedział się o
stracie czekana, stracie rów nej klęsce. Sło­
wa wypow iedziane lekko, zdawkowo.
— No cóż — m ówił — w najgorszym
razie „zostaniem y41 sobie tutaj.
Nie odpow iedziałem na to nic, ale sło­
w a te w zbudziły we m nie bunt. Śmierć
górska tyle razy apoteozow ana przez ludzi
piszących o alpiniźm ie, śm ierć podnoszona
często do godności bohaterstw a, wydala
m i się jakąś ohydną, odartą z uroku ew en­
tualnością. W idziałem w myśli dwa ze­
sztyw niałe trupy — lu, na tej podniebnej
półce — zaw inięte w po k ry tą lodem
płachtę, przyw iązane sznuram i do wbitych
w skałę haków . I co dziw niejsze — nie
znajdow ałem w tej perspektyw ie nic ,.bo­
haterskiego
ani naw et rom antycznego.
Raczej obrzydzenie i strach. Nie, aiie zo­
staniem y tutaj! Czułem nagły przypływ
energii, przypływ (zwierzęcego?) instynk­
tu życia. Chciałbym porw ać się teraz, w
środku nocy, iść dalej, palce i zęby wbijać
w skałę i lód: walczyć.
Za ścianką naszego schronienia zapa­
nowała cisza. W iatr osłabł na sile, a widać
i śnieg przestał padać, bo nie wciska się
już przez szpary.
W sennym odrętw ieniu biegną nam
dalsze godziny nocy.
Słońce poranka przynosi nam ciepło i
życic. W czorajsza burza nic oznaczała p o ­
czątku okresu złej pogody, jak tego oba­
wialiśm y się. D opraw dy m am y szczęście.
Czujemy się tak właśnie, jak ludzie, któ ­
rzy wygrali los na loterii. Szybko zwijamy
biwak. Moja nadw yrężona stopa będzie się
m usiała uważać za zdrową. Ruszamy.
F atalny uskok, na którym wczoraj zle­
ciałem, pokonuję obecnie z najdalej idą­
cą ostrożnością, bez raków , bez plecaka,
bijąc gęsto haki asekuracyjne. Mimo to
nam ęczyłem się na nim solidnie, a w do­
datku przy w indow aniu na linie dwóch
ciężkich worków wynikły kom plikacje,
k tó re kosztowały nas wiele wysiłku i stra­
conego czasu.
Jeszcze jeden pionow y uskok wypadło
nam przezwyciężyć, ale ponad nim grzęda
staw ała się coraz to bardziej dostępna. Po­
woli zam ieniła się w ostrą kraw ędź —
strom ą, ale nie trudną. Na praw o od nas
w idniały dzikie, poszarpane obrywy po­
łudniow ej ściany M ont Blanc, na lewo —
w głębokim żlebie — lawiny. Co kilka m i­
n u t z hukiem wystrzału arm atniego rusza­
ją zwały śniegu, lodowe bloki, wielkie
głazy przew alają się o kilkadziesiąt k ro ­
ków od nas, jak rzeka górska wezbrana
powodzią. Z szumem i sykiem prześlizgu­
ją się przez pólka śnieżne, by potem —
trafiw szy na pustkę — w ybuchnąć grzm ią­
cą kaskadą. W dusznym upale południo­
wego słońca., w pow ietrzu drgającym od
żaru — stąd, stam tąd, zewsząd spływa gro­
za śm ierci. W śród tego nasza wąska grań
pnie się w górę, jak ścieżka do życia.
Strom e lodowe zbocze •— w którym
'krawędź zatraciła się — zwiafetując, że
główna grań jest już niedaleko. „Niedałelco“ — to jest pew nie jeszcze dwieście,
albo trzysta m etrów nad nam i. Tym cza­
sem podobnie jak wczoraj — rozpętuje
się burza śnieżna. Mgły i śnieżne tumany'
zakryw ają nam z daw na upragniony wi­
dok: poziom ą linię grani, ostro rysującą
się na tle nieba. Nie dbam y o to. W iemy,
że musimy ją dzisiaj osiągnąć. T eren wy­
maga ustawicznego rąbania stopni, oddaję
więc prow adzenie towarzyszowi, jako po­
siadaczow i jedynego czekana. Sam w hra-
R U Y
WOilrtfe*
Z K C Z Y P O S P O L IT fii
539
ku czekana pom agam sobie w lodow ej
w spinaczce trzym anym w ręku ostrym
stalow ym hakiem .
K ró tk o trw ale p rzejaśnienie pozwala
nam dojrzeć grań. W idać ją już zupełnie
dokładnie. Czeka nas jeszcze, godzina lub
dw ie skośnego traw ersow ania poprzez co­
raz to stroniszy lodowy stok — a potem
uderzenie w ia tru oznajm ia mam, że jesteś­
m y już na grani. W ieczorem , czw artego
dnia od wyjścia ze schroniska.
Południow o - zachodnia grań M ont
B lanc de C o u rn ia y e u r2) przynosi nam —
zm ęczonym do o statka -—- jeszcze jedną
p rzy k rą niespodziankę. G ran ta bowiem —
to ostry „ k o ń “ śnieżmy, o wąskiej kraw ę­
dzi poprzeryw anej gdzieniegdzie skalisty­
mi uskokam i. Biegnie strom o w górę, a po
obudw óch jej stro n a ch rozw ierają się ko ­
losalne otchłanie. Nie jest to zapew ne d ro ­
ga tru d n a, ale nie na tyle łatw a, aby lu ­
dzie w yczerpani czterodniow ym , ciężkim
wysiłkiem , m ogli nią dojść — nocą i wr
b urzę śnieżną — do szczytu. Cóż robić?—
czeka nas jeszcze jed en biw ak. Czwarty!
Posuw am y się jakiś czas лѵ górę, licząc, że
grań się rozszerzy i pozw oli znaleźć do­
statecznie w ygodne m iejsce na nocleg.
Ciem ność stała się zupełna, a grań była
dalej ostra, jak nóż. Z rezygnow ani zatrzy­
m ujem y się przy jakiejś niew ielkiej skał­
ce sterczącej ze śniegu i tam w ygrzebuje­
m y m ałą p latfo rem k ę. A sekuracja przed
upadkiem w dół, jaką m ogliśm y sobie za­
pewnić przy pom ocy jedynego czekania,
haków i liny, była tak w ątpliw ej w artości,
że dopraw dy nie pozostaw ało nic innego,
jak tylko liczyć na swoje szczęście oso­
biste.
Był to najcięższy z czterech kolejnych
biw aków , k tó re odbyliśm y w' czasie w ej­
ścia na M ont B lanc poprzez Innoniinatę.
Nasz w orek do spania wisiał nad k ilk u ­
setm etrow ą otchłanią w sposób, k tó ry —
2) T a k ą nazw ę nosi niższy w ierzc h o łek M t.
Iilaiic (wys. 4748 m n. p . in.) Od niego to w łaśnie
o bryw a się ściana, k tó re j p rzejście o p isu je pow yż­
szy rozdział.
W id o k z lodow ca B ro u illa rd na grań B ro u iłla rd
тпа
ftk
т М
к
Ш
Л
.
'
A
P rzełą cz F resn ey z c h a ra kterystyczn ą szczelin ą b rze żn ą lodow ca
dziś we wspomnieniach'— 'przejm uje m nie
dreszczem . Śnieg wciskał się do środka.
Jedzenia nie było już w cale; zostało tylko
trochę h e rb aty i cukru. B rak benzyny
uczynił nasz prym us bezużytecznym . Mie­
liśmy jeszcze niew ielką ilość -rneby8) i...
świeczkę, przy pom ocy k tórych udało się
nam roztopić m enażkę śniegu, a n aw et
doprow adzić w odę do stanu gorącego.
W yczerpani, zm arznięci i głodni z utęsk­
nieniem czekaliśm y na m om ent, kiedy
h e rb ata będzie golowa. M arzyliśm y o bło­
gosławionym cieple, k tó re w nas wieje.
Jedno nieostrożne drgnienie któregoś z
nas przew raca garnek i woda wylewa się.
Bolesne oparzenie i m om ent gw ałtow ne­
go ata k u bezużytecznej wściekłości. K aż­
dy z nas jest głęboko p rzekonany o winie
drugiego. Po chwili refleksja: tru d n o —
h e rb aty i tak nie m a. Zostało tylko m okre
u b ran ie, silnie potęgujące uczucie chłodu.
I znow u — godziny p rzetrw an e w fe­
brycznych dreszczach i beznadziejnym
kłapaniu zębami. I znowu — słońce p o ­
ran k a dające życie, dające siły do wyjścia
z m artw ego bezruchu nocnej m ęczarni —
siły do wym arszu.
Z najdujem y w sobie jeszcze energię
do dalszej w spinaczki po nietrudnych
zresztą uskokach, do wleczenia się granią,
do w yszukania żm udnego i zaw ikłanego
obejścia w ierzchołka M ont Blanc de Courinaycur.
W potokach słońca, w pow ietrzu gę­
stym od upału — jak smoła, przecinam y
PODRÓŻUJ
L OTEM
skośnie niepew ne, law inow e zbocze o roz­
m iękłym śniegu. Coraz częściej m usim y
robić k ró tk ie w ypoczynki. Słońce rano
było dobrodziejstw em — tera z zabiera
nam o statek sił. Na przełęczy poza szczy­
tem Mont Blanc de C ourm ayeur wiemy,
że nasza w alka jest skończona. Na głów­
nym w ierzchołku M ont B lanc k ręcą się
ludzie. Chodzą tu i tam pa trz ą ku nam —
czasem pokiw ają rękam i. D zieli nas od
nich może trzysta m etrów szerokiego, ła­
godnie nachylonego grzbietu. Idziem u ku
nim zwTolna, klucząc w śród szczelin. P o t
spływa z nas kropliście, ręce drżą od n a d ­
m iernego wysiłku, a isłońce pali bezlito­
śnie i rozświeca oślepiającym blaskiem
wszystko: śnieg i skały, pow ietrze i góry.
W. Ż u ł a w s k i
‘ ) S p ecjaln ie p re p a ro w a n e paliw o w ta b le t­
kach .
O d p o czyn ek na lo d o w cu B ro u illa rd p o d przełączą
F resn ey ( sied zi dr. T. B e rn a d z ik ie w ic z )
W d n iu 1 Lipca w ieczorem odbyła się u ram t
w d zieja ch P o lsk i p ro cesja m orska. Z d jęc ie p
ś wi(‘iszym S a kra m en te
i
z
POLSKI I
D ep u to w a n i fra n c u sc y w yjech a li na w akacje pa rla m en ta rn e. R o b o tn ic y p o r zą d k u ją
o p u sto sza ły Pałac B u rb o ń sk i
O lb rzy m ie
tłu m y u cz e s tn ik ó w Ś w ię ta M orza
P o lsk i
i
t
M im o
n a p rężo n h j sy tu a c ji m ięd zyn a ro d o w ej, Francuzi są d o b rej m yśli. O to tłumy ż o łn ie rz y
p r zy b y ły c h na p r z e p u s tk i do P aryża
1
541
o n g rcsu en eharys ty c z u ego w G d yn i p ie rw sza
iaw ia ш om c n i w n ie sien ia M o n stra n c ji z J\'aji p o k ła d ORP „ P o m o rza n in "
ZE ŚWIATA
J a p o ń c zy c y d la w z m o że n ia ru ch u tu r y s ty c z n e g o p o c z y n ili cały szereg in w e sty c ji, b u ­
d u ją c w yg o d n e h o te le w p ię k n y c h m iejsc o w o śc ia ch sw ego k r a ju
ly n i z ło ż y ły u r o c z y s te ślu b o w a n ie o b ro n y praw
За ііук и
W L u b lin ie o tw a rto w ysta w ą k o n ia p o lskieg o . Z d ję c ie p r ze d sta w ia d e fila d ę n a g ro d zo n y ch k o n i
510
Z POLSKI 1 ZE ŚWIATA
Mimo naprężonej sytuacji międzynarodowej, Francuzi są dobrej myśli. Oto tłumy żołnierzy
M
N
E
jęj^dyś z pow odu szczerej p rzy jaźn i z
kilk u nauk,)w cam i P olakam i w yznania
iz rac *>kiegu byłem ogłoszony w m iodosyt• W arszaw ie nie tylko za „szabesgoja",
^іе i za bardzo w olno-m yśliciela i w ogóle
za m asona. To ostatn ie oskarżenie było
absolutnie niem ożliw e — jak państw a sza­
now nych zaraz przek o n am — z pow odu
m oich kolosalnych niezdolności do k o n ­
sp iracji tudzież do u trzym ania przy sobie
jak iejk o lw iek
tajem nicy. Mój starszy
p rzy ro d n i brat- p ro f. U niw ers. S. B. dr.
m ed. R. Radziw iłłow icz zawsze wszelkie
b ra te rsk ie rozm ow y ze nuną zakańcza!
zwykle uprzejm ie: „tylko proszę cię b a r­
dzo nie p ow tarzaj tego nigdzie, bo jesteś
nieznośnym g a d u łą !“
Jednym z m oich przyjaciół był w on
czas dr. m ed. Z. K.
człowiek zacny,
p rzed o b ry — rozkochany tak w M ickie­
wiczu, Słow ackim i K rasińskim , że m ó­
wił praw ie ciągle ich w ierszam i, m e­
tafo ra m i, m yślam i filozoficznym i. — co
u tru d n ia ło ogrom nie wszelką realną, p ra g ­
m atyczną z nim rozm ow ę — a m usieliśm y
razem pracow ać użytecznie dla k ra ju w
k ilk u instytucjach. Y\ ięc na przykład m a­
my pogadać o budżecie ezy bilansie ja k ie ­
goś tow arzystw a, a d o k tó r Z ygm unt w ydobywa z kieszeni „realizo w an y " przez nie­
go p lan Soplicow a z ,-P ana T adeusza" i
zam artw ia się, że m u jakaś stodoła gdzieś
się zapodziała i ogródek warzyw ny Zosi
w ypadł za m ały!... T en człow iek m odlił
się z M ickiew icza, deklam ow ał różne n ie ­
słychane ciekaw ostki o „O jczyźnie" ze Sło­
w ackiego, napaw ał się K rasińskim we
w szelkie uroczystości narodow e, byl przezacnie nudny chw ilam i i stale rozrzew nio­
n y rom antycznie sw oją w łasną precyzyjną
polskością. I w tę sielankę rap tem , nagle,
ni z tego ni z owego buch! decyzja n a ro d o ­
wej dem okracji bojkotu Żydów... k tó ry to
był rok — dopraw dy nie pam iętam . P rz y ­
chodzę do D o k to ra na jaikieś zebranie, a
on w swym pięknym salonie pod wiszącym
na ścianie w spaniałym „D ru id em Skam ie­
n iały m " Jacka M alczew skiego łam ie ręce
i sam chce skam ienieć, uw ażając spraw ę
b o jk o tu za nadzw yczajną obelgę dla sie­
bie^?) T ow arzystw o całe, złożone z człon­
ków jego rodziny, też się zachow uje jak
pod „M urem P łaczu"... zaczynam pocie­
szać, uspakajać — nie idzie. W reszcie ro z­
złoszczony trochę pytani: , doktorze! za
kogo pan ma zam iar c ierp ieć— za Polskę,
czy za Ż ydów .?!"
O trząsnął się tro ­
chę.— „N o bo jakże. P rzecie w Polsce, jak
w każdym żywym organizm ie, były już
przecie k ie d jś różne rew olucje, rokosze
Zebrzydow skiego, gaszenie dysydentów ,
opraw ianie niedow iarków ... i nic się tak ie ­
go nie stało, naw et w niew oli porozbiorowej Polska żyje doskonale i m am y z pa­
nem nadzieję, że żyć będzie — więc może
tak Je j losy wym agają, aby coś się w niej
przem ełło -— i jak aś nowa praw da wypły­
nęła"?... D o k tó r p ad a mi spłakany praw ie
na szyję, ściskam y się jak hracia, p rzypo­
m inani m u historię arian , kalw inów na
L itw ie itd. itd. a w tydzień potem , po ja ­
*) P or. „T yg. I llu s tr.” N r. 5 — 27.
M
E)
kim ś w ielkim zeb ran iu in telig en cji żydowskej, zryw a ze m ną znajom ość i do jego
śm ierci uczciw ej jużeśm y się nie widzieli.
D rugi w ypadek. U m iera nagle przy ja­
ciółka m oja i żona mego przyjaciela b a r­
dzo drogiego p ro f. M. II. P rzed śm iercią
przyjm uje chrzest, chcąc w idocznie leżeć
ze swymi dziećm i na Pow ązkach, pom im o
że ukochany jej m ąż pozostał sam w gro­
b ie na O kopow ej, nie chcący zm ieniać
sztandaru. W m ieszkaniu zm arłej znajduję
tłum ludzi, do niedaw na jeszcze p rzyjaź­
nie dla m nie usposobionych, którzy się ze
m ną nie witają., uw ażając m nie za jednego
ze spraw ców „nieszczęścia" (czyjego nie
wiem — chyba gm iny żyd.) przyjęcia
przez zm arłą chrztu. A nie w idziałem jej
przez kilka m iesięcy z pow odu wyjazdów
służbowych. J a k tru d n o ludziom dogo­
dzić! — więc dla jednych byłem „szabesgojem " i m asonem , a dla drugich oberkatolikiem i chrzcicielem żydów!? I to w
tym sam ym czasie, nie in teresu jąc się
nigdy p rzed tem spraw am i wyznaniowym i
ludzi! Nie m ogę tylko do dziś dnia zro ­
zum ieć, dlaczego przez grom adkę elity in ­
teligencji żydów polskich w ybranie przez
zinarlą, kochaną p an ią E rnestynę, Pow ą­
zek na m iejsce wiecznego spoczynku obok
jej W andzi i B olka (o ficera w ojsk p o l­
skich, k aw alera krzyża Y irtu ti M ilitari.
poległego za Ojczyznę) uznane zostało za
hańbą i przestępstw o — i dlaczego w jej
pozostałą córkę i we m nie w pierano doko­
nanie na zm arłej przem ocy?
Na pogrzebie jednego z najzn ak o m it­
szych ginekologów , D r A. N., na O kopow ej
(m owę pogrzebow ą m ówił zm arły b. m ini­
s te r J. M ikułow ski-Pom orski) dwie panie,
stojące przede m ną, zakom unikow ały m i,
że zm arły d o k tó r, b. szanow any i kochany
przez wszystkich, jed n ą tylko popełnił
„ zb ro d n ię": — w ydał cókę za Polaka
i chrześcijanina. Z irytow any zapytałem :
„Czem u szanow ne panie nie pow iedziały
tego do m nie po żydow sku, łatw iej bym
zrozum iał ich ra c ję ? !" — Oczywiście po
żydow sku nie um iem , więc żałow ałem ty l­
ko, że dr. N. popełnił oczywiście taką
zbrodnię! całe życie będąc, zacnym P ola­
k ie m tylk o . Do dnia dzisiejszego nie rozu­
m iem często psychologii żydów — w tłu ­
mie. J a k m ożna z m iłości i nienaw iści do
ziem i i ludzi robić takie m ixtum coinpositum — guini arabicm n — Doniiiius vobiscuiu? D laczego pochw ala się śluby
chrześcijan z żydów kam i, a gani w ycho­
dzenie byłych żydów ek za rzeczyw istych
chrześcijan? W łaśnie, że ten rzekom y pa­
triotyzm Żydów jest jakiś strasznie dziw­
ny. niezrozum iały.
Otóż, staw iając swoje interesy m niej­
szościowe ponad w szystkie in n e interesy
k ra ju , w k tórym jed n a k pragną m ieszkać
i żyć, Żydzi nie o rien tu ją się w k ra jo b ra ­
zie. Nasze m iasteczka, osady, osiedla za­
p chane przez tłum y nędzarzy żydowskich
przypom inają zupełnie wschodnią Azję.
M oje rodzinne m iasteczko, Dzisna na K re ­
sach, ma 90% ludności izraelskiej i żyje
tylko z zapom óg przysyłanych przez ży­
dów am erykańskich. W ięc d o k ąd prow adzi
ta w egetacja tego liajnieszczęśniejszego na
świeicie p ro le ta ria tu ? — P o dobno b an k ie ­
rzy i m ilionerzy żydowscy m ają w sw oieh
rękach 48% złota naszego globu, — d la­
czego więc ci patrio ci tułaczego ludu nic
kupią dla niego jakiego M adagaskaru czy
Ceylouu, skoro kolonizacja P olski już się
przestaje im opłacać? Rozwój k o o p e ra ­
tyw polskich na wsi wypycha żydów m oc­
no i zdecydow anie ze wsi i za 10 lat już
ich tam nie będzie. W ieją więc do m iaste­
czek, podnosząc ich nędzę, bru d i A bderę
um ysłową (z pow odu G hetto) do trzeciej
potęgi, lecz do m iasteczek zaczynają dą­
żyć też nie tylko nasi b ezrobotni chłopi i
bezrobotni rohociarzc, ale i inicjatyw a ży­
cia gospodarczego Polski we wszystkich
partiach i ugrupow aniach ta sama i jed ­
nakowa co do swych założeń, — więc rów ­
nież dla żydów zbraknie m iejsca i tam .
D um ni ze swego przcsubtelnionego mtelektualiziiiu żydzi nie chcą czy n ie um ie­
ją p a trz eć praw dzie w oczy. E m igracja sp o ­
k o jn a, rzeczow a, przez nich sam ych k ie ro ­
wana -— jest już koniecznością, ho może
przyjść
znow u
(przypom nijm y
losy
A schkenasiin i Sefardim ) rzecz gorsza —
m igracja — znowu błąkanie się błędne po
św iecie .. Z resztą n ik t w Polsce nigdy nie
zrozum ie, dlaczego polski chłop i ro b o t­
n ik mogą i często (niestety!) m uszą em i­
grow ać — a dlaczego nie m usi i nie m oże
tego robić z pow odu jak ich ś rytualnych
nakazów czy zakazów żydowskiej in te li­
gencji — żydowski nędzarz.
Nie w chodząc w gospodarcze i kolo­
n ialne potrzeby P olski i w jej m us p rze­
obrażeń dem okratycznych, żydzi chcą
utrzym ać się na stanow isku „krajow ych
cudzoziem ców " w dalszym ciągu —
Wbrew wszelkim odruchom n acjonalistycz­
nym E uropy Z achodniej Sami swego n a ­
cjonalizm u —- jak to w ykazały mi powyż­
sze w ypadki z m ego współżycia
bronią
zajadle i m isternie, uw ażając i p o d k reśla­
jąc swoją odrębność duchow ą i k u ltu ra l­
ną jako środek obrony gatunku.
Chcą korzystać w Polsce i z praw
m niejszości i z pełnych praw obyw atel­
skich, bez żadnych skrupułów co do n a ­
leżnej narodowń zapłaty za te podw ójne
praw a. D obrze im było za m oskali, źle jest
w Pol sce N iepodległej i na to n ik t już u
nas chyba nie poradzi skutecznie tym tra ­
gikom.
K o n r a d
C h m i e l e w s k i
B a le
a r t r e t y c z n e
reu m a t y c z n e
p o d fca g r y c z n e
n ajw ięcej d o k u cz ają n a zm ian ę pogody, w czasie
г іт п а , sło ty i niep o g o d y . N ieznośnym i w tedy stają się b ó le w staw ach , ko ściach , m ięśu iach , p o ­
w stają b o lesn e ob rzm ien ia, ch o d zen ie, a n aw et
I o ru szan ie się byw a u tru d n io n e . C ie rp ie n ia te
p o w stają s k u tk ie m n ag ro m ad zen ia się kw asu m o­
czow ego w u s tro ju i jeżeli n ie b ęd ą rac jo n a ln ie
zw alczane, będą się zw iększać, aż w reszcie n a
s tałe p rzy k u ją do łóżka. W ty ch w y p ad k ach sto ­
su je się w ew n ętrzn y lek „UREM OSAN*' GĄSECK IE G O , k tó ry ro zp u szczając kw as moczow y w o r­
g anizm ie, w yw ołuje o b fite w y d zielan ie się ta k o ­
wego w raz z m oczem i w sp ó łd ziała z u stro je m w
w alce jego z artrc ty z tn e in , reu m aty zm em , p o d ag rą
ischiasem , k am icą n erk o w ą o raz złą p rzem ian ą
m a terii.
O ry g in aln y
ftU R E M O S A N M G ĄSECK1EGO
do n ab y c ia w a p te k a c h .
543
GDY WIELKA CZWÓRKA DECYDOWAŁA PRZED 20 LATY
O LOSACH EUROPY
W styczniu 1919 ro k u zebrała się w
P a ry ż u K o n fe re n c ja P o k o jo w a . M iała cha­
r a k te r w ybitnie je d n o s tro n n y ; w skład jej,
w brew daw niej stosow anym p ra k ty k o m ,
w chodzili ty lk o z astę p cy stro n y zw ycię­
sk iej. A le po m im o tego o g ran iczen ia zdo­
łało z e b ra n ie to p o d w zględem liczebnoś­
ci u c zestn ik ó w zdystansow ać w szystkie
p o p rz e d n ie zeb ra n ia tego p o k ro ju . B ra.o
w niej m lział 27 p a ń stw , k ló ro w czasie
k a m p a n ii w o je n n ej opow iedziały się p rz e ­
ciw N iem com a ponad to przez osobnych
d eleg ató w 5 angielskich dom iniów . J e d ­
n akow oż pań stw a te nie m iały ró w n o rz ęd ­
nego stan o w isk a. Osobną g ru p ę n a d rz ę d ­
n ą sta n o w iło 5 p o tęg św iatow ych, tj. S ta­
ny7 zjed n o czo n e A m eryki P ó łn o c n ej, W iel­
k a B ry ta n ia , F ra n c ja . W łochy i Ja p o n ia.
D elegaci tych tzw . m ocarstw głów nych
m ieli głos decy d u jący w przyszłych ro z­
strzy g n ięciach , zaś delegaci pań stw pozo­
stałych, zw anych p o p u la rn ie pań stw am i
m ałym i, n iezależn ie od sw ego o bszaru
(bvlo n p . państw o tej rozciągłości te ry ­
to ria ln e j, co Chiny) m ieli tylko b ra ć udział
w form alm ych
z eb ra n ia c h
n len a rn y eh ,
oraz w p ra ca cli p o sz c z e g ó lirc h K om isji,
k tó re m iały jed y n ie głos opiniodaw czy, d o ­
radczy. D elegatom pokojow ym z ak o m u n i­
k ow an o tę decyzję na z eb ra n iu p len a rn y m ,
a gdy delegaci p a ń stw m ałych p ró b o w a li
założyć p ro te st p rzeciw k o tego rodzaju
z ró żn ico w an iu u p ra w n ie ń odpow iedział
p rzew odniczący, d e le g a t F ra n c ji, Je rz y
C lem enceau, zupełnie o tw a rcie, że m o ca r­
stw a, k tó re w łasnym w ysiłkiem i o fiara m i
ro zstrzy g n ęły k a m p a n ię w o jen n ą, n ie z re ­
zygnują z p ra w a decyzji. „N asze stra ty w
ra n n y ch i zabitych sięgają m ilionów . O to
nasz ty tu ł praw n y . G dybyśm y nic m ieli na
oczach w ielkiej spraw y Ligi N aro d ó w z a ­
decydow alibyśm y w szystko sam i. K tóż by
nam odm ów ił tego p ra w a ? D ośw iadczenie
uczy, że im liczniejszy k o m ite t, tym ła t­
w iej obalić jego uchw ały. Za nam i stoi
rzecz b ard zo w ielka, b a rd z o w zniosła i p o ­
tęż n a w n ie k tó ry c h m o m e n tac h — opinia
p u b liczn a. O na n ie b ędzie się p y tać , czy
to lub owo było re p re z e n to w a n e . Z apyta
ty lk o o w ynik. O bow iązkiem m oim jest
d o p ro w a d zić n e g o cjac je do k o ń ca. A k o n ­
fe re n c ja n ie odm aw ia nik o m u p ra w a do
w ypow iaadnia się...
W ielkie m o carstw a u staliły też plan
o b ra d i a p a ra t o rg a n iz ac y jn y K o n fe re n ­
cji. P oszczególnym p ań stw o m p rz y zn a n o
od 2 — 5 delegatów , k tó ry m przydam y był
do pom ocy cały sz tab e k sp e rtó w , fach o w ­
ców poszczególnych dziedzin. P rz y ję to za­
sad ę, że p ań stw a, re p re z e n to w a n e n a K o n ­
fe re n c ji, m ają zaw rzeć p o k ó j z k a żd y m z
p rz ec iw n ik ó w z osobna. Na p la n pierw szy
w ysunęła się tedy kw estia ułożenia w a ru n ­
ków po k o jo w y ch z głów nym p rz ec iw n i­
k iem — z N iem cam i, co w iązało się ze
sp ra w ą u sta le n ia g ra n ic p o m iędzy P olską
a N iem cam i. W ton sposób sp raw a P olski,
jej obszaru i przyszłej ro li na a re n ie m ię­
d zy n aro d o w ej, zn alazła się od pierw szej
chw ili w ogniu dyskusji i stała się p rz e d ­
m iotem rozgryw ek poszczególnych człon­
ków K o n fe ren c ji.
O rg an em głów nym , decy d u jący m K o n ­
fe re n c ji stała się tzw. R a d a
Dzie­
s i ę c i u . W skład jej w chodziło po dw óch
re p re z e n ta n tó w k ażd eg o z p ięc iu m o­
carstw — tj. p re m ierz y i m in istro w ie
sp ra w z agranicznych
F ra n c ji,
A nglii
i W łoch, p re z y d e n t W ilson i s e k re ta rz Sta­
n u L ansing oraz dw óch am basadorów J a ­
ponii w ra n d ze m inistrów .
A le i w tym zespole p ra ca szła dość
o p o rn ie, w łonie sam ej R ady daw ał się od­
czuw ać b ra k jed n o lito ści. R óżnice w ystą­
piły w sposób jask raw y , gdy po odbyciu
k ilk u uroczystych posiedzeń w stępnych
i ro zstrzygnięciu k ilk u sp ra w d ru g o rz ę d ­
nych, p rz y stąp io n o do z ag ad n ień is to t­
nych. P rz y ję te założenia pokojow e — 14
p u n k tó w W ilsona, stan o w iące p odstaw ę
zaw ieszenia b ro n i, m iały c h a ra k te r ra m o ­
wy, ale k o n k re ty z a c ja ich w ykazyw ała
głęboko sięg ające ró żn ice zap a try w ań .
Ścierały się o d m ienne św iatopoglądy,
różne p ro g ram y , in te resy i in d y w id u al­
ności. R ealistyczny św iatopogląd sta re j
dyplom acji, o p e ru ją ce j p o jęciam i ró w n o ­
wagi sił, zabezpieczeń przez systeniaty
p rz y m ierz y i siły w ojskow e, e k sp an sji w
im ię k o niecznych in te resó w państw ow ych
i gospodarczych, p rzeciw staw iał się o d e r­
w anym od życia pog ląd o m p re z y d e n ta
W ilsona, k tó ry stał na gruncie całkow itej
przeb u d o w y św iata pod zn akiem praw a
i spraw iedliw ości, rów ności pow szechnej,
pow szechnego ro z b ro je n ia , sam ostanow ie­
nia n aro d ó w i p o d d a n ia w szystkich kw estii
sp o rn y c h a rb itra ż o w i Z w iązku N arodów .
A le i w obozie sam ych p a ń stw z ac h o d ­
nich, stanow iących ją d ro k o a lic ji zazn a­
czały się rozdźw ięki. W ystąpiły one n a d e r
d o b itn ie w usto su n k o w an iu się tych
pa ń stw do p o k o n a n y ch N iem iec. F ra n c ja ,
k tó ra n a jb a rd zie j u c ie rp ia ła podczas w oj­
ny , sta ła na stanow isku tw ard eg o p o k o ju ,
takiego, ja k i by jej n arzu ciły zw ycięskie
N iem cy, p o k o ju dającego F ra n c ji ja k n a j­
dalej idące gw aran cje bezpieczeństw a na
przyszłość. A nglia n a to m iast, k tó ra w wy­
n ik u w ojny już osiągnęła swe głów ne cele,
tj. w yelim inow ała grozę n iem ieck iej k o n ­
k u re n c ji n a m orzu, pozbaw iła N iem cy k o ­
lo n ii i zabezpieczyła sobie dro g ę do In d ii,
była raczej za oszczędzaniem poko n an eg o
p rz ec iw n ik a , zw łaszcza że N iem cy, zd eg ra­
dow ane od roli p ań stw a lądow ego, w cho­
dziły w ra ch u b ę ja k o p rzyszły o dbiorca
angielskiego p rzem ysłu i h a n d lu . A nglia
też w m yśl trad y c y jn e j w ytycznej sw ojej
p o lity k i — rów now agi sił n a k o n ty n e n ­
cie — przeciw staw iała się raczej z b y tn ie ­
m u w zrostow i p o tęg i F ra n c ji. O dm ienne
te stanow iska odbiły się w k w estii u sta le ­
n ia w schodnich g ra n ic N iem iec, k tó re by­
ły rów nocześnie zachodnim i gran icam i
P olski. W in te re sie F ra n c ji leżało stw o­
rzen ie P o łsld p o tęż n ej, gospodarczo n ie ­
zależnej, m ogącej h am ow ać p rz e ro st N ie­
m iec. Zaś A nglia sto sując ta k ty k ę oszczę­
dzania N iem iec p rzeciw ną była zbytniem u
um n iejszen iu ic h te ry to riu m na korzyść
P o lsk i i dążyła raczej do z red u k o w an ia
P o lsk i — przyszłego sprzym ierzeńca F ra n ­
cji — do ro li p a ń stw a m ałego tzw . b u fo ­
row ego, n a k sz ta łt n ow o pow stałych
p a ń stw bałty ck ich , k tó re m iały ułatw ić
A nglii dostęp do ry n k ó w rosyjskich... Ale
n a w et w ło n ie poszczególnych delegacji
m ocarstw n ie było h a rm o n ii. O pinie m i­
n istró w sp raw z agranicznych p r z e w a ż n i e n ie p o k ry w a ły się ze zdaniem p re ­
m ierów . Z aznaczało się to w angielskiej
re p re z e n ta c ji, gdzie p rzeciw staw iały się
sobie osobistości tego p o k ro ju co B a lfo u r
i L loyd G eorge i w a m e ry k ań sk ie j, gdzie
a kcentow ały się różnice p o m iędzy W ilso­
nem i L ansingiem , ta k że u ta rło się n aw et
pow iedzenie, że p re m ierz y anglosascy są
p rz y stęp n i sugestiom , p o chodzącym z k a ż ­
dego innego źró d ła, byle n ie od ich m i­
nistrów ' sp ra w zagranicznych. B a rd ziej
o b ro tn y i w ybuchow y w łoski m in iste r Somnino w yrzucał m ałą e n erg ię i pow olność
w p o p ie ra n iu w łoskich p o stu lató w p r e ­
m ierow i O rla n d o , zaś C lem enceau m ało
sobie ro b ił ze sw ego tow arzysza P ic h o u a.
D elegaci Ja p o n ii sk o n c e n tro w a li sw e siły
tylko w o b ro n ie in te resó w Ja p o n ii. P ra c e
R ady D ziesięciu szły też o p o rn ie — w net
też zam arły zupełnie.
F a k t, że w spraw ie G dańska, w brew
„ W ie lk a c z w ó r k a " : O rla n d o , L lo y d G eo rg e,
C le m e n cea u i W ilso n
544
O tw a rcie k o n fe r e n c ji p o k o jo w e j w sali zeg a ro w ej M in iste rstw a S p ra w Z a g ra n iczn ych
obow iązującej d yskrecji pew ne szczegóły
przedostały się na łam y prasy spow odo­
wał, że W ilson. Lloyd G eorge, Clem en­
ceau i O rlando p rzesiali byw ać na posie­
dzeniach R ad\ i poczęli om aw iać spraw y
najw iększej wagi na poufnych pogaw ęd­
kach przew ażnie w a p arta m e n ta c h W ilso­
na, iul> w gabiudcie C lem enceau... W net
też »ter ob rad przeszedł zupełnie o ficjal­
nie v, ręcpj Rady C zterech tzw. W ielkiej
Czw órki
(C lem enceau, W ilson, Lloyd
G eorge i O rla n d o ), gdzie właściwie decy­
dującym '’ czynnikam i byli pierw si, ѴѴіеІка
T ró jc a, lub O lim pijczycy, gdyż aktyw ność
zastępcy W ioch ograniczała się do obrony
interesów własnego państw a. Ich tw orem
też jest T ra k ta t w ersalski któ ry stw orzył
podstaw ę w politycznej k o n fig u rac ji po­
w ojennej E uropy.
D ążenie do zapew nienia ludom E u ro ­
py trw ałego pokoju, o partego na zasadach
sjiraw iedliw ości okup io n e tu zostało ca­
łym szeregiem rozstrzygnięć błędnych, lub
połow icznych, k tó re staw ały się źródłem
dalszych k o n flik tó w i dostarczyły wreszcie
po k onanym N 'em coin b ro n i do obalenia
tra k ta tu , k tó ry dziś po latach 20 — stal
się 'nieom al przebrzm iałym do k u m en tem
historycznym , pozbaw ionym p ra k ty c zn e ­
go znaczenia.
D użą w iuę w tym względzie ponosi n ie­
w ątpliw ie p olityka A nglii rep rezen to w an a
przez Lloyd G eorge’a. jak o te ż osobiste na­
staw ienie W ilsona, k tó ry nabzpikow al
tr a k ta t stypulacjam i w arunkow ym i -więk­
szą wagę przyw iązał do przyjęcia a p a ra tu
form alnego, jak im hyła Liga N arodów ,
aniżeli do faktycznego rozw ikłania p ro ­
blem ów . T yin dw óm an tagonistom nic
mógł się oprzeć C lem enceau, m im o, że we­
dług w szystkich relacji „ te n człow iek n a j­
m ocniejszy z m ocnych1" był pom im o swych
lat 78 dom inującą fig u rą K o n fe ren c ji P o ­
kojow ej. Na darm o przestrzegał, że wszel­
kie ustępstw a czynione Niem com — to po ­
czątek ustępstw dalszych, k tó re w konse­
kw encji swej dopio w ad zą naw et do u n i­
cestw ienia w szelkich p rzy jęty ch przez nich
zobow iązań. Na próżno przekonyw ał, że
w in te resie pow szechnego p o k o ju leży po­
staw ienie na straży rubieży w schodniej
E uropy
p otężnej P olski. Nie przekonał
sw oich p a rtn e ró w realny, stary polityk
francuski... P lebiscyl Śląska, G dańsk nie
włączony do Polski... P ru sy W schodnie i
M azury pozostaw ione N; m com nie za­
pew niły E u ro p ie pokoju, ale osłabiły k lu ­
czową pozycję Polski
Z aw iodły n a d zieje tw órców trak tató w
pokładanie w L idze N arodów , że stanie
ona na straży m iędzynarodow ego bezpit^*
czeństw a i doprow adzi do ogólnego roz­
brojenia. In sty tu cja ta już u sam ego p ro ­
gu swego istnienia otrzymała^ cios d o tk li­
wy, a dziw na iro n ia losu spraw iła, że cio=
ten padl z ręki polityków h ‘go państw a,
którego re p re z e n ta n t ideę Zw iązku N a ro ­
dów w um yśle swym w ypiastow al i K o n fe­
rencji P okojow ej narzucił. K ongres am e­
rykański zdezaw uow ał z całą bezwględ
nością swego p rezy d en ta i odm ów ił ra ty ­
fik acji tra k ta tu w ersalskiego w łaśnie dla­
tego, że p rzez ustanow ienie Ligi N arodów
w ciągał on S ta n y Z jednoczone A m eryki
P ó łn o c n ej w kotłow isko p o lity k i e u ro p e j­
skiej. Cios nic m niej dotkliw y wym ierzył
Lidze N arodów przek o n an y jej zw olennik,
w ielokrotny p re m ie r fran cu sk i, A rystides
Bi i a ud. T em u m ężow i sta n u , znakom item u
m ów cy, k tó ry m iał p rz ed z iv rny d a r przeH
konyw ania słuchaczy n ie ty le siłą a rg u
m en tacji, ile czarem słowa — w ydaw ało
się, że do tra k ta tu w ersalskiego, k tóry był
w yrazem zwycięstwa został na przeciw ni­
kach w ym uszony, dodać n a le ży u kłady do­
brow olne, poczęte w duchu w zajem nego
zaufania, a n aw et przyjaźni. W ytężył więc
całą swą p racę polityczną w tym kieru n k u ,
aby sprow adzić do genewy także i Rzeszę
N iem iecką i w ten sjiosób Ligę N arodów
wzm ocnić i zabezpieczyć. A przed e wszyst­
kim dążył do tego, by w ten sposób F r a n ­
cję uchronić przed now ym i k o n flik tam i z
sąsiadem od wschodu.
W tych intencjach leżało źródło słyn­
nego układu wr L ocarnie (październik
[925), k tórego sensem istotnym było wza­
jem ne zabezpieczenie granic pom iędzy
N iem cam i a F ra n c ją i Belgią, przy całko­
witym pom inięciu podobnego zabezpiecze­
nia fila granic w schodnich Rzeszy N ie­
m ieckiej i sąsiadujących z nią państw (Pol
ski, C zechosłow acji i A u stn iL P a k t lokarlieński, k tó ry bardzo pow ażnie n adw yrę­
żył sojusze F rancji, a przed e wszystkim
sojusz z P olską, nic przyczynił się wcale
do pacyfikacji E uropy. P rzeciw nie, u z n a ­
ny w N iem czech za a k t słabości F ra n c ji,
«tał się pierw szym pow ażnym wyłomem w
system ie politycznym , stw orzonym przez
tra k ta t w ersalski za którym , jak to tra f­
nie przew idział C lem enceau, nastąpi sze­
reg dalszych...
Ale i dalsze przew idyw ania tego wiel­
kiego m ęża stanu okazały się niem niej
tra fn e . U jawniło się w całej pełni znacze­
nie kluczow ej p ozycj1 P olski na wscho­
dzie, jak o najpew niejszej zapory dla w zno­
wionych zapędów niem ieckiego im p e ria ­
lizmu
I dziw nym zbiegiem okoliczności
jedyny z owej W ielkiej T rójcy • k tó ra
decydow ała o k onfiguracji E u ro p y przed
20 laty — Lloyd G eorge dożył tej chwili,
gdy w łaśnie od A nglii wyszła inicjatyw a
złączenia się sojuszem z P olską iłła obrony
sta ry c h dem okracji przed zakusam i odno­
w ionej potęgi m ilita rn ej N iem iec, k tó re
znalazły oparcic w dynam izm ie politycz­
nym W łoch. A w łaśnie owo kom prom iso­
we rozstrzygnięcie spraw y G dańska pom y­
ślane do zapew nienia pokoju — stało się
ogniskiem zapalnym i wywołało ów etan
wysokiego n a p ię cia , k tó ry może się w yła­
dow ać w now ej w ojnie europejskiej.
Zofia
K r z e m i c ki
FRANCOIS MAURIAC
C M Ł O
D R Z E W E M
T o raczej lw u je j su k n i zaparli zwabia pszczoły,
I\iż spadły owoc p rzez tw e zm ia żd żo n y sandały.
W chłaniajm y roślinności len w ytrysk wesoły,
Ciszą wiejską, wśród klórclj drzci;iir- P u i ospały.
M ożesz m arzyć, że odtąd w bezczasie. w bezruchu,
Stopam i w korzenionn, rozw arłszy ram iona ,
Pozwalasz, by siec chwiała
<luniir groźnym rozruchu
G rzy u a listow ia twego rozi>achn;ona.
T rzm ie le zlecą na ciebie, a n i" w strząśnie drganie
K orą tw ojego ciała, gdzie św ierszcz gra. śród spieki
A k r e w .tw oja odw ieczna, ja k w ieczyste rz e k i,
B ejlzie żyją cej zie m i pulsow aniem .
Przełożył
W ła d y s ł a w
S %} b y ł a
545
Z a m e k iv P r z e d a w iu . S ta n obecny, od szk a rp y
MISCELLANEA
Z a m e k w R z e m ie n iu . F ragm ent s zc zy tu p r ze d p rze b u d o w ą
MIELECENSIA
D okonane niedaw no pośw ięcenie no­ tom ma m arożniku nasuw a raczej to drugie
wych fabryk w Stalow ej W oli pod M iel­ rozw iązanie. N atom iast kształt łam anego
dachu właściwy szesnastow iecznym bu­
cem przypom niało nam raz jeszcze ten
przed laty kilku m ało kom u znamy zaką­ dowlom attykow ym zdaw ałby się wskazy­
tek M ałopolski. Л\ p oprzednim szkicu
wać na amalogię z innym i budow lam i attym oim „M iscellanea Mielecciiei-»4" („ T y ­ kowymi w tych stro n ach , ja k ratusze w
godnik IIIustrow any“ r. h, Nr 13), om ó­ Szydłowcu i Sandom ierzu czy zam ek w są­
wiłem zabytki artystyczne m iasta Mielca.
siednim Przecław iu. A nalogii tej stoi na
W spom nę jciszcze, żel w dziele Stęczyńprzeszkodzie litografia Stęczyńskiego, k tó ­
skiego „O kolice Galicy i“, wydanym w
rej nie należy odrzucać, gdyż dotychcza­
r. 1847, znajduje się litografia p rz ed sta ­ sowa p ra k ty k a korzystania ze starych ry ­
w iająca M ielec przed r. 1847. Na lito ­ cin w ykazała, że pozornie bałam utna ry­
grafii tej widać dobrze ‘k ościół, kaplicę
cina zazwyczaj zgodna byja z rzeczyw istoś­
cm entarn ą i ogólny układ m iasta
wów­ cią, tylko trzeba ją um ieć właściwie od­
czas oczywiście o wiele skrom niej zabu­ czytać a czytanie starych rycin jest równi»dow anego.
trudne, jak czytanie starego pism a. Dzi
O becnie ehcialbym p o k ró tce ■wspo­ siejszy wygląd baszty w R zem ieniu, jak ­
m nieć o okolicach M icha a przynajm niej
kolw iek bardzo ponętny jako rezultat
o dwóch najciekaw szych zabytkach p o ­
w iatu m ieleckiego, o dw óch zachow anych
zam kach w Rzem ieniu
Przecław iu. Dwa
Z a m e k iv R zem ie n iu . S ta n obecny
m ne zaniki w granicach tego pow iatu nie­
gdyś leżące, w sam ym Mielcu i w Zgórsku.
|j f Ш 9Й
już n ir istnieją.
V
Z ainck w Rzem ieniu. czy też ra<zej
baszta- jak a po nim pozostała, była to wy­
soka kw adratow a wieża, stojąca na te re ­
nie niskim ,vbagnistym , otoczonym w ala­
m i i row am i, k tó ry ch ślady do dziś dmia
się zachowały. R zem ień w wieku X V I n a ­
leżał do T arnow skich, a w w. X V II do
L ubom irskich. Stanisław L ubom irski wo­
jew oda ruski, fortyfikow ał zam ek i zao­
p atrzył go w arm aty. W posiadaniu je d ­
nego z warszaw skich zbieraczy znajduje
się p lan przebudow y zam ku z czasów L u­
bom irskiego. W wieku X V III przebyw ała
czas jakiś тv R zem ieniu p o etk a, L lżbieta
D rużbacka. Ciekawa a nierozw iązana jest
zagadka zam ku czy też baszty w Rzem ie­
niu. Z achow ana we wspoinmianym dziele
Stęczyńekiego litografia przedstaw ia ją ja ­
ko n a k ry tą dachem czterospadkow ym , Z
wyglądu dzisiejszego nic wnioskow ać n ie m ożna, gdyż jest on rezu ltatem przebudo­
wy dokonanej v/ lalach ostatnich. W gim ­
nazjum w M ielcu zachow ała się wypoży­
czona mi łaskaw ie fotografia, p rzedstaw ia­
jąca fragm ent szczytu baszty uprzed p rze­
budow y. Z frag m en tu blanków tru d n o
osądzić, czy to blanki stare, czy też ppeudogolyckic późniejsze. R zeźbiony kw ia­
udatnej przebudow y, m e w ykazuje żad­
nych elementów^ zabytkowych.
Z am ek w Przecław iu położony na wy­
sokim wzgórzu nad W isłoką rów nież pod­
legł przebudow ie jed n a k zachował wiele
elem entów zabytkow ych.
Osadę Przecław m iał założyć Przecław
Ligęza w wieku X III, akoż Przecław w
połow ie w ieku X V I jeszcze do Ligęzów na­
leżał. Z Przecław ia pochodził Ja n Przecławczyk, teolog i filozof X V IIw ieku. P o ­
siadali Przecław7 później
K rupko wie
Przecław scy a po nich W ielopolscy. Dzi­
siaj od daw na należy do H r. Reyów. Mie­
czysław lir. Rey w drugie; połow ie XIX
wieku przebudow ał zam ek w stylu pseudogotyckim , dodał m u wieżę, loggię z a rk a ­
dam i i parterow y paw ilon. Mimo tej p rze­
budowy zam ek i w bryle i w p lan ie zacho­
wał na ogól swój daw ny c h ara k te r. Byl to
typowy m urow any m an o ir polski szesna­
stego w ieku. P ro sto k ąt, podzielony dwo­
ma rów noległym i do boków krótszym i
ścianam i, sklepiony w p arterze, m ieścił
pierw otnie po trzy sale na p a rte rze i p ię ­
trze. M ury zew nętrzne dźwigają a tty k ę ,
dziś pozbaw ioną grzebienia. Za attyką ty­
pow y dach w klęsły łam any. Od strony do­
jazdu dwie kw adratow e baszty z attykam i
niższym i od attyki głównego k o rpusu
przypom inają znany a niedaw no raz jesz­
cze opracow any zamiek w Szym barku (K.
Sinko-Popielow a i S. Swiszrzowski. D w ór
obronny w Szym barku. B iuletyn historii
sztuki i k ultury. R ok V I. 1938. N r 2).
D aw ne wejście do zam ku m usiało się
m ieścić od krótszego boku, jak o tym
świadczy kilka zachow anych sklepień.
Ogólny kształt i p lan zam ku w P rz e ­
cławiu, jakkolw iek nie jest on jeszcze m o­
nograficznie opracow any, pozw alają nam
zaliczyć go do grupy typow ych przy k ła­
dów zam eczków polskich XVI wieku, k tó ­
rych większość już zebrał, opracow ał
i zanalizow ał w swej p racy K om ornicki
(vide: K om ornicki St. Dw ory m urow ane
w M ałopolsce z czasów odrodzenia P race
kom isji historii sztuki P . A. U. Tom V.
K raków 1930). Zam ek w Przecław iu miał
być w końcu w ieku X V II przebudow any
przez T ylm ana z G am eren, znakom itego
arch ite k ta, którego szereg pięknych dziel
546
M ielec. L ito g ra fia z r. 1847
NAKAZY
ozdabia W arszaw ę (np. K o ś c ió ł S akram entek na Nowym m ieście, pałac K rasiń ­
skich na placu K rasińskich, kościół św.
B onifacego w C zerniakow ie). Plamy i ry­
su n k i przygotow anej przebudow y zacho­
wały się i w raz z resztą dorobku T ylm ana
zostały opracow ane (vide: M akow iecki T.
A rchiw um planów T ylm ana z G aineren.
P ra c e z histo rii sztuki, wyd. przez T-wo
N aukow e W arszaw skie. N r 4. W arszaw a
1938) ale do przebudow y barokow ej nie
doszło a obecna pseudogotycka nic j>rzeszkodzi przyszłem u historykow i Przeeławia z rekonstruow ać zam ku renesanso­
wego.
D odać jeszcze trzeba, że zam ek w
P rzeclaw iu repro d u k o w an y był od stro n y
dojazdu w
T ygodniku Illu stro w an y m ,‘
przed trzydziestu trzem a laty w a rty k u le
pośw ięconym osobie M ieczysława hr. Rcya
(T. I. 1906. Nr. 26).
Z yg mu n t M a n m
REMONTOWE Z PUNKTU
GOSPODARCZEGO
Ju ż od k ilk u la t w iosna i la to je s t d la w łaści­
cieli n ie ru c h o m o śc i o k resem ro zliczn y c h n a k a ­
zów rem o n to w y ch o raz in w esty cy j w d zied zin ie
a s fa lto w a n ia p o dw órz, zm iany o g rodzeń, z a k ła ­
d a n ia a n te n zb o ro w y ch itp . W ro k u ubiegłym , p o
w y d an iu ro z p o rz ą d z e n ia M in istra S p raw W e­
w n ętrzn y c h w sp ra w ie o g ra d z a n ia p o siad ło ści, i
o k ó ln ik a w s p ra w ie p o d n ie sien ia w yglądu osie­
d li — liczba n ak a zó w u le g ła zn a czn em u n asilen iu
i nie osłab ła b y n a jm n ie j w ro k u bieżącym . Z a rz ą ­
d ze n ia noszą c h a ra k te r m asow y i racz ej do w y­
ją tk ó w zaliczyć n ależy w łaścicieli s ta ry c h n ie ru ­
chom ości, k tó rz y n ie o trz y m a li n ak a zu .
N iew ą tp liw ie słu szn a je s t tro s k a o p o d n ie ­
sien ie w y g ląd u n aszych m iast i w szyscy p ra g n ę li­
byśm y n ie ty lk o p o d n ie sie n ia k u ltu ry m ieszk an io ­
w ej, ale i ogólnego p o zio m u ży c ia do w yższej sk ali,
p o d rz ą d e m u staw y o o c h ro n ie lo k a to ró w , ma
p rzelicz o n e p rz e d w o je n n e k o m o rn e n ie w s to s u n ­
k u 4,5 zło teg o za ru b la , ale 2,66 zło teg o i od tego
o d ją ć jeszcze n ależy w p ro w ad zo n ą w 1935 r. 10 lu b
15 p ro c e n to w ą o b n iżk ę. W obec tego zw yżka kosz­
tów re m o n tó w d la w łaścicieli s ta ry c h d om ów w y­
no si od 140 do 180 p ro c.
W ty m s ta n ie rzec zy w ytw orzyło się b ard zo
zn aczn e ro zw arcie n o ży c p o m ięd zy w ysokością k o ­
m o rn eg o w do m ach p o d o ch ro n ą lo k a tró w i c e n a ­
m i rem o n tó w .
To ro zw arcie nożyc byłoby jeszcze w iększe,
gdybyśm y w zięli pod uw agę, żc p rzed w o je n n e k o ­
m o rn e n ie uw zg lęd n iało ta k ic h in w esty cy j ja k
a s fa lto w a n ie p odw órz, zm ian a o g ro d zeń , a szcze­
g ó ln ie b u d o w a a n te n zb io ro w y ch , w obec teg o , że
rad io b y ło ii ie n a lie .
WIDZENIA
w y su n ęła się sp raw a zw ięk szen ia o b ro n n o ści p a ń ­
stw a, a w ięc zaró w n o su b sk ry p c ja pożyczki ob ro n y
p rzec iw lo tn icze j, ja k i w y k o n y w an ie
zarząd eń
O. P , L .; zak u p y w an ie a p tecze k , m asek d la s lu .b ,
beczek , szu fli itp . P rzy ty m k o n ieczn o ść o p ró ż­
n ie n ia stry ch ó w w zw iązk u z n ak a zam i O. P . L.
w y w ołała w n ie k tó ry c h d zieln icach ja k lip. w P o ­
zn a ń sk im w y stąp ie n ia lo k a to ró w o o b n iż en ie k o ­
m o rn eg o .
Z a rząd ze n ia O. P . L., cho ciaż m ają na celu
b ezp ieczeń stw o ogółu m ieszkańców m iast, ciążą
p rz e d e w szystkim n a w łaścicielach dom ów . Je d n a k
w łaściciele dom ów ro zu m ieją ich k o n ieczn o ść i
sta ra ją się w y k o n ać w szy stk ie ciążące lia nich
obow iązki, zw iązan e z p o gotow iem obro n n y m .
N a to m ia st w te j s y tu a c ji w łaściciele stary c h
dom ów z o ch ro n ą lo k a to ró w n ie m ają fun d u szó w
n a m a lo w an ie fasad , z a k ła d a n ie a n te n zbiorow ych,
a sfa lto w a n ie p o d w ó rz itp .
In w e sty c je te n ależało b y o dłożyć n a n a stę p n e
la ta . N ak azy w an ie ich o b ecn ie w łaścicielo m n ie ­
ru ch o m o ści, n ie p o siad ający m o d p o w ied n ich ś ro d ­
ków , u n ie m o żliw i im w yw iązan ie się z ich zo b o ­
w iązań p ła tn ic zy ch . P rzy czy n iło b y się to do p o d ­
w ażen ia rów n o w ag i g o sp o d arczej, ta k p o trz e b n e j
w ch w ili o b ecn ej.
Czy jesteś
członkiem L. O. P. P.
je d n a k p rzy re a liz o w a n iu n aszych p ra g n ie ń m u ­
sim y u w zg lę d n iać zarów no przyczyny, k tó re w y­
w ołały z a n ie d b a n ie w s ta n ie sta ry c h , tzn. p rz e d ­
w o jennych dom ów i k a lk u la c ję kosztów , n ie z b ę d ­
ną we w szystkich po cz y n an iac h gospodarczych.
D w u d z ie sto le tn ie przeszło trw a n ie ustaw y o
o c h ro n ie lo k a to ró w , po g o rszo n ej jeszcze p rzez
o bniżki k o m o rn e g o , ijtru d n ilo m o d e rn iz a c ję s ta ­
rych dom ów , p rz e p ro w a d z e n ie n ie zb ęd n y ch inw estycyj kanalizacyjno-w od'ociągow ych, a n a w e t n a ­
leżyte re m o n to w a n ie .
W praw dzie zw yżka kosztów rem o n tó w w p o ­
ró w n an iu do ce n p rzed w o je n n y ch n ie p rz ek ra cza
40 p ro c. p rz y p a ry te c ie 1 rb . zło ty = 4,5 złotego.
Ą U stara w łasność n ie ru c h o m a m iejsk a, b ęd ą ca
■Należy p rzy tym w ziąć p o d uw agę, że s ta r e
dom y p o n o szą h a r d /o zn aczn e ciężary n a rzecz
S k arb u P a ń s tw a i sam orządów , bo do 25 p ro c, k o ­
m o rn eg o b r u tto (n ie w liczając w to u k ry te g o o p o ­
d atk o w a n ia лѵ w y sokich o p ła ta c h za św iad czen ia
k o m u n a ln e, ja k w oda, u ży tk o w a n ie k an a łó w i
czyszczenie ulic) i że p ań stw o w y p o d a le k od n ie ­
ru ch o m o ści p ła ci się od k o m o rn eg o za lo k a le nie
w y n aję te, o raz od ko m o rn eg o , k ló re n ie w p ły n ęło ,
W obco ta k p o w ażn y ch ciężaró w fisk aln y ch i
p r /y u trz y m a n iu o b n iż ek k o m o rn eg o , w y konyw a­
n ie n ak a zó w rem o n to w y ch w ładz a d m in is tra c y j­
nych było ju ż w ro k u ub ieg ły m b ard zo d o tk liw e,
W r o k u bieżącym , r o k u n a p rę ż o n e j sy tu ac ji
m ięd zy n aro d o w ej, n a czoło w szy stk ich za g ad n ień
547
„ L Ś N IĄ C Y S T R U M IE Ń ”
(T e a tr N a r o d o w y )
„ O stro żn ie, św ie ż o m a lo w a n e ". P p. B u c zy ń sk a , S tę p n ió w n a , W o szrze ro w ic z, K u ry lu k ó w n a ,
R u tk ie w ic z
T
E
A
„ O S T R O Ż N IE , Ś W IE Ż O
T
R
M A L O W A N E ” (T e a tr M a ły )
Ze sz lak ą Fauchois p rzenosim y się w
w ym iar u tale n to w an e j przeciętn o ści. Głośn a jego kom edia jest m leczną siostrą ty­
siąca tego rodzaju sz tu k fran cu sk ich ,
b iorących na kici życie artystycznie P a ­
ryża.
Tym razem idzie o p o n u ry e thos h a n ­
dlu obrazam i. G enialny m alarz um iera w
nędzy, gdyż właściciel sa lo n u nie zna się
na w arto ści obrazów i odm aw ia m u naw et
500 fran k ó w m iesięcznic, linny m alarz
bez inw encji, ale biegły technicznie, żyje
z m nożenia kopii m istrzó w i nie cofa się
naw et p rzed zwykłym w yłudzeniem . S to­
su n k i na ry n k u plastycznym m ożna n a ­
zw ać wzorow o zorganizow aną anarchią,
n a jw ię k si znaw cy nie mogą być pew ni,
k iedy m ają do czynienia z geniuszem a
k ied y z o rd y n a rn y m oszustw em . Sława
jest zresztą czystym p rz y p ad k iem , k a p ry ­
sem losu: ot, w ybitny i b e zin tereso w n y
k ry ty k zw róci uw agę na niezn an y d o ty ch ­
czas talent-^stw orzy m odę n a m alarza, cza­
sem za jogo życia, ale częściej po śm ierci.
Cały te n św iat odm alow any jest w ko­
m edii F auchois z podziw u godną p lasty ­
ką, k ilk u ale niem ylnym i k re sk am i, co
było tym tru d n iejsze, że a u to r całą akcję
p rzep ro w ad za n ie w P a ry ż u , gdzie m ógł­
by dysponow ać odpow iednim środow i­
skiem , ale na pro w in cji, w m ałym m ia ­
steczku, gdzie na tle ro d zin y m ieszczań­
skiej m usi m u w ystarczyć kilka fig u r re ­
p rezentacyjnych. im portow anych z P a ­
ryża.
U derza w tej sztuce gw ałtow ny a ta k
ma m ieszczańską ro d z in ę fran c u sk ą , dorów nyw ający w sile inw ektyw om Z ap o l­
sk iej. P o d m aską dobrotliw ości k ry ją się
p o tęż n e złoża łajdactw a. O jciec, sędziw y
lek a rz, k tó ry n ieje d n em u wyświadczył
bezin lereso w n ie przysługę (zanim pom ógł
m u przenieść się n a tam ten św iat), m a t­
ka, m ałom iasteczkow a p iękność, traw iąca
czas na niew innym konserw ow aniu swej
przyw iędłej urody, daleka zresztą od
w szelkiego bovaryzinu, córka, sym pa­
tyczna p a n n ic a, zarządzająca energicznie
całym domenn, cala ta tró jk a zdradza n a j­
nędzniejszy c h a ra k te r, gdy tylko zjaw ia
się szansa o k ra d ze n ia z m ają tk u nic p rz e ­
czuw ającej niczego służącej. Sceny, k iedy
m atk a idzie w ykradać służącej jej p o rtre t,
a po tein ojciec sta ra się go cynicznie wy­
łu d zić rzekom o jak o p a m ią tk ę ro d zin n ą,
grzeszą już naw et b ra k ie m sm aku. O d­
czynnik jest zbyt ostry, tan iec poczciw ych
m ieszczuchów fran c u sk ic h dokoła z ło te ­
go cielca zaskakuje nas, a bezw styd, z ja ­
kim rodzice w obliczu sw ych córek o gra­
biają służącą, budzi w nas odrazę.
S ztuka M organa osnuta jest dokoła
p ra c nad w ynalazkiem z dziedziny o b rony
p rzeciw lotniczej i zapew ne n a stro jo m
obecnym zaw dzięcza w ystaw ienie n a sce­
nie polskiej. A le gdy w ejrzym y w n ią głę­
biej, a k tu a ln o ść je j okaże się po zo rn a. W
gruncie rzeczy chodzi tam zu pełnie o co
innego. Aż dziw ne naw et, że pisarz a n ­
gielski, po ru szając techniczną stro n ę w oj­
ny, nie uznał za konieczne w ejrzeć w p ro ­
blem atykę m o raln ą lub choćby tylko p o ­
lityczną w ojny. M organ ta k dalece stroni
od tego a sp ek tu zagadnienia, że naw et
p ra cy nad w ynalazkiem przeciw lotniczym
nie wiąże z po b u d k am i p a trio ty czn y m i,
lecz z pasją naukow ą. F e rre re s i K a re n
traw ią długie m iesiące nad swym w ynalaz­
kiem , ale p ra g n ą sukcesu n ie tyle, aby
przysłużyć się k rajo w i, lecz p rz ed e
wszystkim , aby znaleźć rozkosz p o zn an ia,
aby osiągnąć najw yższe ich zdaniem
„p ięk n o m atem aty czn e41. W idz skłonny
je s t przypisyw ać ta k ie j postaw ie szczegól­
n ą wzniosłość, gdyż służba ojczyźnie w y­
daje m u się p o b u d k ą spow szednialą. A le
w tym w łaśnie d o p a tru ję się słabej stronv
sztu k i, że b udzi tak ie sugestie. M otyw
służby O jczyźnie w ydaje m i się w tego
rod zaju p ra ca ch m otyw em b ard ziej gó r­
nym , niż m otyw narcy sty czn ej po n iek ąd
satysfakcji naukow ej. M oże pisarz ukazać
w ynalazcę pracującego w yłącznie p o d h a ­
słem n auki i p ostaw a jego będzie pełna
szlachetnego patosu, ale tylko wówczas,
gdy rzecz dzieje się na płaszczyźnie, gdzie
nie obow iązują w ażniejsze k ry te ria . U m ie­
ściwszy spraw ę na p la n ie tak im , ja k o b ro ­
na niepodległości, pisarz m usi bard ziej
skom plikow ać a zarazem .. p rościej p rz e d ­
staw ić p o b u d k i sw ojego b o h a te ra.
Ale w „L śniącym stru m ie n iu '4 zagad­
nienie jest inne. P rzy p o m in a zresztą n ie ­
co „L udzi bezdom nych44. F e rre re s i K a ­
re n nie chcą p o b ra ć się, ba, nie chcą so­
bie n a w et wyjaw ić m iłości, aby stan szczę­
ścia nie przeszkodził im w pracy. To za­
gadnienie w ydaje m i się psychologicznie
n ie dość pogłębione zarów no u Ż erom ­
skiego, ja k i u M organa, ale w szczegół( d o k o ń c z e n ie n a s tr . 5 4 8 )
„ L śn ią cy s tr u m ie ń ". P p • G o rc zy ń sk a i P a n c ew icz-L eszczy ń sk a
548
ffia u u /iu
KsW!
T e a t r
■7я ł
c tu sc h
m
\ i %
W ie lk ie
zaw ody
sam ochodow e
w r a m a c h le tn ic h u ro c z y s to ś c i w
A b a z z ji
U ra m a ch fe stiw alu ku czci sp o rtu i
sz tu k i organizow anego p rz y p o p a rc iu I ta l­
skiego U n iw e rsy tetu O św iaty u rz ąd z o n e
b ędą w ielkie zaw ody auto m o b ilo w e o p u ­
c h a r M ussoliniego uw ieńczone w ysoką n a ­
g ro d ą 100.000 lirów .
Z aw ody rozpoczną się 9 lip ca 1939 w
m iejscow ości P re lu c a w po b liżu A bazzji
leżącej i odbyw ać się będ ą n a trasie tw o­
rzącej z am k n ięte k o ło wzdłuż szosy nad
z ato k ą m o rsk ą i M atuglią. T rasę tę długoś­
ci 6 km zaw odnicy p rzeb y ć m ają 25 k r o t­
nie p rzeb y w ając ogółem 150 km .
^ yścig te n stanow ić będzie sensację
sezo n u ta k ze w zględu na skład .ekip b io ­
rących w mim udział, ja k i na w a ru n k i j a ­
k im sp ro sta ć m uszą zaw odnicy dla w yka­
zania p e łnych zdolności w opan o w an iu
w ozów i te re n u .
W dalszym p ro g ram ie F estiw alu p rz e ­
w id z ia n e są w ystępy m uzyczne i tańców
klasycznych, ja k o też około 15 m iędzyna­
rodow ych w ystępów rew iow ych u trz y m a ­
nych na b. w ysokim poziom ie a rty sty c z ­
nym i o bogato uro zm aico n y m p ro g ram ie.
m
*
■ggBgsg»
P R E N U M E R A T A
Z BEZPŁA TN YM
„ T Y G O D N I K A
D O D A T K IE M
PO W IEŚC IO W YM
W W ARSZAW IE:
zł 6 .--zł 6.50
zł 17.50
zł 19 —
zł 6 6 .—
zł 74.—
O G Ł O S Z E Ń
ZA
I
ADRES
T l K STI M :
S tr. lu 1,50
W Y D A W N IC T W A :
W a c ł a w
Lw ow ie i W a rsza w ie, zo sta ła z a an g ażo w an a do
W ile ń s k ie j o p e r e lk i, g d zie w y stą p i w o p e re tc e
„D o m ek T trz e c h D ziew cząt
P ię k n y głos i n a d ­
zw yczaj m iłe w a ru n k i z e w n ę trz n e p re d y s ly n u ją
p B o rto n ró w n ież do film u dźw ięk o w eg o .
/
N0 G
Ж
zl
_
<AGEP;N>
2
K O G U T K IE M
usuw a b ó l, p ie c z e n ie , n a b rz m ie n ie n ó g , z m ię k c z a
o d c is k i, k tó r e p o łe ] k q p ie li d a jq s ię u«unqć, n a w e t
p a z n o k c ie m . P r z e p is u t y c ia n a o p a k o w a n iu .
RYGINALNE
TEBETIN • SIX-SIX
S TO K W I A T Ó W
LE RAYON-TIEN-SZAN
WODY KWIATOWE
Й S H F U H Y
CHERYS
P R Z Y P O M I N A M Y
P. T. P ren um erato ro m
o u re­
gulow aniu p ren um eraty za m-c
lipiec i za k w a rta ł III
W YNO SI:
ZA
G RANICA:
zf 8.50
zl 25.—
zł 94.—
A 74.—
Z m i a n a
zł
Nr
R e d a k c ja n ie z w raca nieB aiuów ionyeli ręk o p isó w .
k w a r t a l n i e
zł
19. I
r o c z n i e
O szczęd n o ści
ІѴ
m i e s i ę c z n i e
k w a r t a l n i e
r o c z n i e
6.50
K asy
ІШ
I L L U S T R O W A N E G O
zl
P o c z to w e j
S y r u c z e k
INaszą k a r tę ty tu ło w ą zd o b i p o d o b iz n a p. M ili
R o rto n , m ło d ej, w y b ija ją c e j się o b ec n ie ś p ie ­
w aczki p o lsk ie j. P o g o ścin n y c h w y stę p a c h w e
I M IES. „NAOKOŁO ŚW IATA"
m i e s i ę c z n i e
K o n to
PU Z1D
ren , w y k ro jo n ą ju ż p rz ez a u to ra raczej
z p a p ie ru n ii z riała. R ów nież p. Białoszczyński jest w rolach jiodszytych fa n a ­
tyzm em niezaw odny. P P ancew icz - Le­
szczyńska dała popis w zorow ej rutyny,
z reszty obsad zapisali się w pam ięci j>p.
Wo.skowwk i Domiiiiiak.
N A PR O W IN CJI:
m i e s i ę c z n i e ...........................................
z d o s ta rc z e n ie m do do m u
k w a r t a l n i e ...................................
я d o s ta rc z e n ie m do dom u
r o c z n i e ...................................
z d o s ta rc z e n ie m do do m u
CE N N I K
( p o c z ą te k n a s tr . 5 4 7 )
p ości u p isa rz a angielskiego. W „ L u d ziach
b e zd o m n y ch '1 bał się m ałżeństw a m ężczy­
z n a, n ic m iała tycli sk ru p u łó w k o b ie ta ,
p rzytym u Ju d y m a było z pew nością coś
z p rogram ow ego c ie rp ię tn ic twa. coś ze
sta ro tc sla m e n to w e j, o k ru tn e j a n ie p o ­
trz e b n e j o fiary . U M organa i m ężczyzna
i k o b ieta m yślą tak s a m o ,‘co je s t tym
dziw niejsze- że m otyw jak ie jk o lw iek o fia ­
ry, m ającej w yrów nać grzechy narodow e,
w ogóle o d p a d a. W p rz y p a d k u FerrcrcH a
i K a re n m am y do czynienia z zupełnie
dow olnym założeniem psychologicznym .
Г nie# chcę znow u od zierać tej postaw y
z d o sto jeń stw a m oralnego, ale w ydaje m i
się. że taki m echanizm psychiczny należy
do w yjątków , a w każdym razie, że je st
sp ra w ą sp o rn ą , co b a rd ziej sp rzy ja ow oc­
nej p ra cy : zap iek ła u d rę k a m ilczen ia czy
a k t szczerości.
C hodzi jeszcze w „L śniącym stru m ie ­
n iu " o coś, co w ydaje m i się ju ż zupełnie
chybione: o p ro b le m a t k łam stw a p o p e ł­
nionego w sz lach etn ej in te n c ji. N ie p ro ­
blem at oczy w iście’ budzi w ątpliw ości, lecz
jego d e m o n stra cja . Rzecz rozgryw a się w
iry tu ją cy c h okolicznościach, tęp o ta i panto fla rstw o wyższych oficerów lotn ictw a
angielskiego zakraw a na gru b ą saty rę. K a ­
re n ra tu je w ynalazek sw ego ukochanego
p rz ed tą tęp o tą i p a n to flarstw em przy p o ­
m ocy kłam stw a ■ gdyby czyniła to w p o ro ­
zu m ien iu z F e re rrc se in -sp ra w a byłaby ja s ­
na. A le F e rre re s za nic nie zgodził się na
tak i k om prom is i trzeba użyć podstęp u .
T u a u to r grzęźaiie: przecież F e rre re s
«kom prom itow any niesłnsznie, pow inien
n ajpierw p rz ep ę d zić K aren a p o tem k rz y ­
czeć głośno sw ą p raw dę T ym czasem M or­
gan każe m u sk ap itu lo w ać p rz ed rzeczy­
w istością I znow u nic p o d aje inotvw u d la ­
czego: czy w ciągu sztu k i przesunęliśm y
się na g ru n l o p o rtu n iz m u m oralnego, czy
też d ochodzą do głosu in n e, bard ziej zaw ikłane m otyw y?
Гак więc sztu k a M organa, połyskując
isto tn ie poezją, sięgająca po 'n ieśm iertel­
ne p ro b lem y , scenicznie eona jurniej p o ­
p ra w n a , z d rad z a przecież tyle luk, n a iw ­
ności i dw uznaezników . że nie m oże być
u z n an a za dzieło d ojrzałe.
Przedstaw ieujie w T e a trz e N arodow ym
dość p rz ec ię tn e. Poza z n ak o m itą rólką
p. Z elw erow icza i d o b rą p a rą w osobach
p p . G orczyńskiej i B ialoszczyńskiego nie
m a pozycji w ybitniejszych. N ie k tó rz y
k ry ty cy sądzili, że p. G orczyńska n ie by­
ła -właściwie d o b ra n a do roli, nie w idzę
je d n a k k to b ; m ógł lepiej zagrać tę K a ­
143
a d r e s u
0.50
800 z ł, 7 , — 45 0 z ł, Ѵ4 — 2 5 0 z ł, ' / я — 150 z ł, ł/ ł e — 100 z ł, — za fzj». w iersz, m ilim e tro w y , lu b j^ £ ° m ie jsc e
B ila n s e , a rty k u ły o p iso w e, u k h c K (ał<elar}cviie, 1 s tr . o k ła d k i i m ie js c e za re zerw o w an e 5 0 % d ro żej
W A R SZA W A , Z G O D A
W ydaw ca Tow , W yd. „Droga*' Sp. 1 o. o.
12.
D rukarnia
TELEFON
K rajowa,
R E D A K C JI: 604-14; A D M IN IS T R A C JI: 522-14. K O N T O P .K .O . 143.
W arszawa, Chłodna
44
R edaktor: Czesław Straszę wie*
Program
Polskiego
Ra d i a
O d dn. 9 VII. do dn. 15 V II. 1 9 3 9
N iedziela — dn. 9.ѴІ1
7.10: A udycja p o ra n n a. 9.45: R egio­
n a ln a transm isja z Jarosław ia: re p o rta ż i
nabożeństw o. 12.03: P o ra n e k muzyczny z
K rakow ra. 13.15: M uzyka obiadow a z W il­
n a . 14.45: „C zytam y M ickiew icza" -—
and. IV — „ P a n T adeusz". 15.00: A udy­
cje dla wsi. 16.30: K o n cert solistów .
17.15: „Z w ędrów ek po rów n ik u " -— re­
p o rta ż z W ystaw y Polskiego T-wa Wy­
p ra w B adaw czych -w A fryce Srd. 17.25:
„W esoła godzina" — k o n c e rt rozryw ko­
wy. 19.00: T e a tr W yobraźni: „K lub Pick w ic k a " — wiecz. X „N iech żyje p a n Pickw ick dobroczyńca". 19.30: Antonii Dworzak: K w in te t fortep ian o w y A -D ur op.
81 -— k o n c e rt z płyt. 21.15: M uzyka ta ­
neczna w wyk. O rk. Rozgł. Poznańskiej.
21.50: ..W k alejdoskopie fraszk i" — we­
so ły kw adrans, w wyk. zespołu Śląskiej
Pozytyw ki. 22.05: M uzyka tanecznia.
P o nied zia łek — dn. 10.Ѵ ІІ
6.30: A udycja p o ra n n a . 8.15: Audycjad la kupców . 12.03: A udycja południow a.
14.45: Słuchow isko dla dzieci: „O p u c h ar
P a ry ż a". 15.15: F ran ciszek S chubert:
frag m en ty z „Rozam um dy" w wyk. O rk ie ­
s try A dam a H e rm an a z K rakow a. 16.20:
R e cital śpiew aczy L udw ika Sulikow skie­
go. 17.00: M uzyka taneczna. 18.00: R eci­
tal fo rtep ian o w y Slanisław a Szpinalskiego. 19.30: U tw ory M ozarla
k o n c ert z
P o zn an ia. 19.00: A udycja Ju n ack ich H u f­
ców P racy. 19.30: P rzy w ieczerzy — k o n ­
c e rt rozrywrkowy (z K atow ic). 20.25: A u­
dycja dla wsi. 21.00: C ezar Cni -— audycja
m uzyczno-słow na z W ilna. 21.50: „E cha
m ocy i chw ały". 22.00: M uzyka taneczna.
W to re k —• dn. 11.ѴІІ
* ,U .Ł
6.30: A udycja po ran n a. 8.15: „Dzieci
m ają głos" — audycja z Poznania. 12.03:
A udycja południow a. 1 1.45: , Życie la ­
s u " — pog ad an k a dla m łodzieży. 15 00:
M uzyka p o p u larn a z P oznania. 16.20: Od
w ioski do wioski — audycja m uzyczna.
17.00: M uzyka taneczna. 18.00: U tw ory
w iolonczelow e kom pozytorów rosyjskich
w wyk. D. D auezow skicgo. 18.30: Recital
tal organow y W ładysław a W idom skicgo.
T ran sm isja z K o nserw atorium W arszaw ­
skiego. 19.00: A udycja dla robotników .
19..50: ..P rzy w ieczerzy" — k o n c ert roz­
ryw kow y. 20.25: A udycja dla wsi. 21.00:
K oncert kam eraln y M uzycznego Ogniska
W akacyjnego L iceum K rzem ienieckiego—
transni. z K rzem ieńca. 22.00: „Z p e rsp ek ­
tywy ćw ierćw iecza" — ..R osja i F ra n c ja w
p o czątk ach W ielkiej W ojny" — odczyt.
22.15: R ecital śpiew aczy Ewy B androw skicj-’} urskiej. 22.45: Jacipies lb e rt: Escales — poem at sym f. —- k o n c ert z płyt.
Środa — dn. 12.Ѵ ІІ
6.30: A udycja p o ra n n a. 8.00: K o n cert
porańm y z M uzycznego O gniska W akacyj­
nego L iceum K rzem ienieckiego — tranem ,
z K rzem ieńca. 8.15: P ogadanka turystycz­
n a . 12.03: A udycja południow a. 14.45:
, Nasz k o n c e rt" — „Sto po ciech " — au­
dycja d la dzieci. 15.15: M uzyka p o p u la r­
n a z Katow ic. 16.10: P ogadanka a k tu a l­
na. 16.20: D aw na m uzyka — k o n cert z
T orunia. 16.50: „Co się dzieje w gniaz­
dach: P isk lę ta " — pogadanka. 17.00: Mu­
zyka tanecznia z Cafe P arad is. 18.00: Słyn­
ne sym fonie — k o n c e rt z płyt. 18.50:
H e k to r B erlioz: „ K arn a w a ł R zym ski" —
ko n cert.
19.00: „W oltyżerka
D ropsy
M ops" — W esoła Syrena. 19.30: M uzyka
przy wieczerzy — k o n c e rt rozryw kow y.
20.10: O dczyt wojskow y. 20.25: A udycja
dl a wsi. 21.00: K oncert chopinow ski w
wyk. Ju lian a K arolyi. 21.40: „K siążka i
w iedza: „ P a m ię tn ik i em igrantów ". 22.00:
Włoscy śpiew acy i zespoły w okalne ■
—ko n cert rozryw kow y z płyt.
C zw artek
dn. 13.Ѵ ІІ
6.30: A udycja p o ra n n a . 8.20: P oga­
danka sportow a. 12.03: A udycja p ołud­
niowa. 14.45: „P łyniem y w ielką rzeką:
La P la ta " — audycja dla m łodzieży.
15.05: Muzyka p o p u larn a w лѵук. Ork.
Rozgł. W ileńskiej. 16.20: P ieśni H enry
P urcella -— k o n c ert. 16.45: „B udow nic­
two wrsi polskiej: „Budowde dw orskie" •—
odczyt. 17.00: M uzyka taneczna. 18.00:
..Echa m ocy i chw ały". 18.10: K o n c ert
kam eralny (z P oznania). 19.00: „ F ra n cja
w poezji p o lsk iej" -— kw adrans poetycki.
19.15: „ P rz y w ieczerzy" — k o n c ert roz­
rywkowy. 20.25: A udycja dla wsi. 21.00:
K o n cert C hóru A m erykańskiego U niw . w
Y ale. 21.30: „W Św iętokrzyskiej puszczy
jo d ło w ej" — and. 22.00: Śpiewy i m arsze
żołnierza francuskiego — audycja słow ­
no-m uzyczna (z K rakow a). 23.15: K o n ­
cert m uzyki polskiej.
KULTURA
P iątek
- dn. 14.V I I
6.30: A udycja p o ra n n a. 8.15: „K łopo­
ty i ra d y ": „D la siebie i dla in n y ch ".
12.03: A udycja południow a. 14.45: R oz­
m owa technika z m łodzieżą. 15.00: M uzy­
ka p o p u la rn a w w yk. O rk. Rozgł. K a to ­
w ickiej. 16.20: P iosenki w wyk. T oli Korjamówny. 17.00: M uzyka taneczna. 18.00:
R ecital fo rtep ian o w y C olette G aveau.
18.35: R ecital śpiew aczy T atian y N olierM azurkiew iczow ej.
19.00:
„M arsyliank a " — audycja literacko-m uzyczna. 19.40:
-P rz y w ieczerzy" — k o n c ert rozryw ko­
wy. 20.25: A udycja dla wsi. 21.05: T ran s­
m isja z F ra n c ji. W p rzerw ie „M edyta­
c je" — „M yśli" Pacsala.
Sobota — dn. 1 5 .Ѵ ІІ
6.30: A udycja p o ra n n a. 8.15: Z m ik ro ­
fonem przez P olskę: , W najw iększym
p a rk u m iejskim " (z L odzi). 12.03: A udy­
cja południow a. 14.45: „U D o ro tk i w
og ró d k u " — wesoła audycja dla dzieci.
15.15: M uzyka p o p u la rn a w wyk. O rk.
Rozgł. W ileńskiej. 16.20: K o n cert w wyk.
O rk. M andolinistów „ K ask ad a ". 16.50:
„Co się dzieje w gniazdach": „K ło p o ty i
troski rodzicielskie" — pogadanka. 17.00:
M uzyka taneczna z Cafe Club. 18.00: P o l­
skie pieśni chóralne — k o n c ert ze Lwowa.
18.30: K w artety B eethovena — k o n c ert z
płyt. 19.00: „P rzez siedem m órz do sied­
miu w zgórz" — wesoła pow ieść radiow a.
I rozdz. „Ludzie z jed n ej ław ki". 19.30:
A udycja dla Polaków za granicą. 20.00:
M elodie ziemi polskiej: Na K ujaw ach gra
m uzyka — audycja słowno - m uzyczna.
20.25: A udycja dla wsi. 21.00: M elodie
film ow e i taneczne — k o n c ert M alej O r­
kiestry. 23.20: M uzyka taneczna z Cafe
P aradis.
KASZUBA
•
Z niesłabnącą od wieków energią K a­
szubi trzym ali się lia wybrzeżu. Hasło swe
„Nie m asz K aszub bez P olonii a bez K a­
szub P oIsci“ przeciw staw iali potężnem u
naciskow i władz, szkoły i obcego ducho­
w ieństw a, usiłujących im wm ówić, że nie
m ają z P olską nic w spólnego, że jako m a­
leńki i w d o d a tk u zupełnie odrębny
szczep, pow inni być szczęśliwi, że ich chcą
przyjąć do' p o tęż n ej społeczności n iem iec­
kiej.
R edutam i ich op o ru były — z jednej
strony przyw iązanie do języka i własnych
o drębnych i w niczym do n iem ieckich nie
podobnych form bytu, z drugiej -— nie­
naw iść do niem ieckiego ucisku. W iedzieli,
że byli najb ard ziej wysuniętą na zachód
placów ką szczepu lccliickiego i na tej p la­
cówce trw ali.
B adacza, studiującego tw órczość k a ­
szubską, przejaw iającą się w legendach,
opow ieściach, a przede wszystkim w p io ­
senkach, uderzy ścisła łączność ludu na­
szego w ybrzeża z ludem reszty Polski.
T ak sam o zwyczaje są tu tak ie sam e, jak
i u ludu naszego w innych dzielnicach.
N ad m orzem prosi drużba gości na we­
sele jak n a stęp u je:
P rz e stęp u ją nogi przez pańskie progi
D ają u kłon nisko państw u pod nogi.
I zapraszam cały dom na wesele
W poniedziałek z ran a o szóstej godzinie.
Na kaw ałeczek chleba białego,
I na kieliszek wina słodkiego.
T ani będzie wesele bogate,
T am będą dwa woły rogate,
Aż z n ic h będzie pełna kom ora i góra.
P o kopie gęsi i dwa w ieprze kuse-
P rzysłany jestem od P a n a Boga i od M atki
[Jego
I od dw ojga państw a m łodego,
k o l o n i i .
(W edług M itteilungen des Ѵегеіпв fu r
K aschubische V olkskunde 1910).
S próbujm y porów nać podobną orację
z zebranym i przez O skara K olberga oracjam i drużbów w pozostałych dzielnicach
P olski, a podobieństw o w ystąpi w całej
jaskraw ości.
LUK1-
FOH
w a lc z y o k o lo n ie i s u r o w ­
c e d la
P o ls k i,
b ro n i
kom unikacyjnych
d ró g
do
Т зШ ГГТ
'..TYGODNIK
ILLUSl R O W A N Y ”
*
O a titn io w „T Y G O D N IK U
IL LU ST R O W A N Y M " zam ieszczali sw oje prace m ięd zy innym i, n astęp u jący piearze. uczeni
i p u b licyści:
\
B e ren t W acław , B orow y W acław , B o y e Edw ard, C hrzanow ski Ign acy. C zachow ski K azim ierz, D ą b r o w ­
ska M aria. E ssm an ow sk i S tefan , F lu k ow sk i S tefan , G o eteł
F erd yn an d ,
G om brow icz
W itold ,
G órka
O lgierd .
G rabow ski Jan . G rzeb ien iow sk i T ad eu sz, H o ro szk iew icz R. W j, H ollen d er T ad eu sz, H u lew icz W itold , H uszczaW in n ick a H ., Iłłak ow iczów n a K azim iera, Irzyk ow sk i K arol. Iw aszk iew icz Jarosław , K ad en B an d row sk i Ju­
liusz, K lein er Ju liu sz, K on d rack i M ichał, K ossak -S zczucka Z.. K ubacki W ., L ask ow sk i-H ulk a P aw eł, L ech o ń
Jan, L e p c ck i B ., L u tosław sk i W ., M ak u szyń sk i K o rn el, M elcer W anda, M ieszk ow sk i J. T ., M iller, Jan N .. M or­
cin ek G ustaw , M uezkow ski Jan, N ow ak ow sk i Z ygm unt, O esen dow sk i F. A ., P aran d ow sk i Jan, P ow lik ow eka
M aria. P iw iń sk i L eon , P o łc zy ń sk i Janta A lek s., P o m iro w sk i L eon, R ogow icz W acław , R ogoż Stan isław , R udnic­
ki A d o lf, R u sin ek M ichał, R ytard M iecz., Sch u lz B run o, S ieroszew sk i W ., S k m s k i J. E ., S m ogorzew sk i K ., S ta ff
L eop old . S traszew icz C zesław . S trom en ger K arol, S yru czek W acław , S zem p liń sk a E lżb ieta, S zyjkow sk i M., Śli­
w iń sk i A rtur, T e rleck i T ym on , T u w im Ju lian , W asylew sk i Stan isław , W ierzyń sk i K azim ierz, W ik tor Jan, W ittlin
Jó zef, W ołoBzynoweki Ju lian , Z aw istow sk i W ładysław , Z ręb ow icz R om an.
NAOKOŁO
ŚWIATA
x bogato ilu strow an y m agazyn n ow elisty czn y , u kazujący
się co m ieeiąc.
BIBLIOTEKA POWIEŚCIOWA
p rzyn iosła w latach u b iegłych ob ok au torów p o lsk ich , szereg u tw orów
D a n iel - R op s, Fr. M auriac,
p isarzy
tej m iary, co
Joh an
B oyer,
J. A n d ersen N exo. M arta O sten so, M ary W ebb, J. R oth . C olette, G. P a p in i, J*
V an A m m ers-K uler, W. B. M aj we 11, W . P etea n i i in n i.
„Tygodnik lllustro wany" wraz z dodatkami ma obecnie najtańszą prenumeratę
zbiorowg, gdyż tylko
za 6 zł m iesięcznie (6.50 z dostarczeniem do domu), prenum erator TYGODNIKA ILLUSTROWANEGO otrzym a
м tyd sien onm er
„T ; | • d a . k i
I I I g i l r • i i d e { o"; co m iesiąc 80 i- Uran. i c i i y t „N sokola Świata** w w ieU barw ncj akladae
i M н і м ц с blisk a 240 * stronicow y tom p ow ieści polskiej Inb tłum aczonej. K T Ó R E J C E N A K S IĘ G A R S K A W Y N O SI o k o ło 6— S z ł.
P R E N U M E R A T A
Z
W
. T Y G O D N I K A
BEZPŁATNYM
DODATKIEM
■ d ostarczeniem do dorau
k w a r t a l n i e .
a d ostarczeniem do domu
r ę c z n i e
a dostarczeniem do domn .
NA
6 .—
Л 6.50
sl 17.50
*1 19.—
zl 66.—
zl 74 —
PRO W I N U I:
ZA
miesięcznie
sl
6 .5 0
miesięcznie
GRANICA:
k w a r t a l n i e
il
19.—
r o c z n i e
zł
74.—
Z m i a n a s d r e s n
Pocztow ej
Kasy
O szczędności
Nr
■i гл$
:
k w a r t a l n i e
r o c s n i e
K onto
CENNIK
PR ZED i
POW IEŚCIOW YM I MIES. „NAOKOŁO ŚW IATA" WYNOSI:
W ARSZAW IE:
■ i s i i f c i a i c .......................................... .1
I L L U S T R O W A N E G O *
al *5.—
.........................................zl 94,—
sl
0.56
143
O G Ł O S Z E Ń Str. V, — 800 *1, */з — 450 *1, */« — 250 zł, I/* — 150 zł, f/i* 100 zł. — za izp . w iertr. m ilim etrow y, lnb jego miejpcc
ZA
T łK S T E M ;
1,50 zł. B ilanee,
artykuły
o p ie c u t ,
układy t s b e ls r j o n e , 1 str. okładki i m iejsce t a r m r « c v s i i e 50% d u r e j
ADRES W YDAW NICTW A: W ARSZAWA, ZGODA 12. TELEFON REDAKCJI: 604-14: ADM INISTRACJI: 522-14. KONTO P. K. O. 143
ow .
D ru karnia K ra jo w a m W a r s z a w ie . C h łó d a a 44. ta l.
V
4.=
* .
3
.
TYGODNIK
I
L
L
U
S
T
R
O
W
A
i
M ło d a i u ro c z a a rty s tk a te a t r u N a ro d o w e g o w W a r s z a w ie
p. N i n a S w i e r c z e w s k a z o s ta ła w y b ra n a K ró lo w q M o d y
L etn ie j — n a d o r o c z n y m
festynie
Z w iq z k u A u to ró w
D ra m a ty c z n y c h — w salo n ach H o telu E u ro p e js k ie g o .
T o a le ty
w s p a n ia ła
K r ó lo w e j
p e le r y n a
M ody
z
pochodzą
lis ó w — z
z
f ir m y
f ir m y
B.
M y s z k o ro w s k i
A. C how ańczak
>
Cena 1 z
16 Lipca 1939
Nr. 29
N
(K ra k .
( M a z o w ie c k a
1 ),
P r z e d m ie ś c ie
1 5 /1 7 ).
za ś
Radioodbiornik jako fragment umeblowania
M inął już daw no czas, gdy rad io o d ­
b io rn ik w dom u byl sprzętem extra, uiezem nie połączonym z całym lirządżt
uiciu w nętrza. U staw iało go się w tedy na
stole, czy na biurku, nic dbając o lo aby
harm onizow ał z całością danego pokoju
Dziś jest już inaczej. R adioodbiornik
przestał być dow odem luksusu, stal się
niem al konieczną częścią składow ą każ­
dego m ieszkania, stał się po prostu m e­
blem om al tak potrzebnym jak stół. na
którym go ustaw iono, i jako m ebel m usi
dostosow ać się do urządzenia pokoju a
często całego m ieszkania.
Spraw ę dekoracyjną zaczęto od re fo r­
my sam ego a p ara tu głośnikowego. Za­
m iast deski ebonitow ej ze z>vojanii d ru ­
tów. lam pam i i guzikam i, obok k tó rej
sterczała tuba przedw iecznego gram ofo­
nu — pojaw iły się eleganckie .-.krzynki.
Zaczęto dobierać piękne gatunki drzew a,
ozdoby. lśniący nikiel lub tajem niczą sta­
rożytną m iedź, szkło, barw ne św ietliki re­
gulatorów dźw ięku i nazw stacyj
stw o­
rzono
estetyczny.
często
artystyczny
sprzęt. Nie w yczerpuje to jednak jeszcze
zagadnienia, nasuw ają się dalsze — gdzie
um ieścić a p ara t? jaką dać inu podstaw ę?
jak dostosow ać go do całego urządzenia?
F rancuscy deko rato rzy w nętrz sprze­
ciw iają się niem al wszyscy um ieszczeniu
głośnika w- pokoju 6tołowym
radio
przeszkadza obiadow i, a obiad przeszka­
dza audycjom — tw ierdza, jeden lylko
zmakomity o św iatow ej już dzisiaj sławie
L eleu uw aża, że dziś zwłaszcza nie m oż­
na oddzielać się od w ierci ze św iata dla
rozkoszy gastronom icznych. R adioodbior­
n ik pow inien być przenośny, ta k aby w
razie potrzeby m ógł znaleźć się w każdym
pokoju.
Wszyscy przy tym zgodzą się. że bu­
dowa i w ykończenie radioodbiornika w in­
no odznaczać się wytwórnią pro sto ta: nie
m a n atu raln ie mowy o rzeźbach, gładkie
harm onijne linie, drzew o — jaw or, pali­
sander, m ahoń, piękny orzech. Jako p od­
staw a stolik specjalny, sharm ouizow any z
m ateriałem i linid ap aratu . Istnieją od
tych reguł w yjątki, stosow nie do specjal­
nych gustów lub p o trze b w łaścicieli od­
biorników : dla am atorów k onstrukcji ra­
diow ej buduje się na przykład skrzyrnki
ze szkła, pozw alające śledzić funkcjono­
w anie odbiornika. Inaczej rozwiązują
spraw ę dekoratorzy, w ielbiciele antyków ,
w m ontow ując odb io rn ik i w' starośw ieckie
sekretarzyki i serw antki — praw dziw a
skrzynka czarodziejska.
Ideałem byłby a p a ra t oddzielny dla
każdego pokoju i dostosow any do jego
um eblow ania. Jeżeli jed n a k jc^st to n ie ­
р
możliwe. trzeba rozwiązać spraw ę inaczej.
W ybrać skrzynkę o prostych, wytwornych
liniach nov\oczesnycłi z ciem nego drzewa,
która harm onizuje z m eblam i podobnym i,
a tworzy kontrastow ą plam ę na tle m ebli
z jaśniejszym i obiciam i. O dbiornik pow i­
nien tworzyć harm onijną całość ze swa
podstaw ą stolikiem i razem z nim bvć
przenoszony- gdj r przenośność jest w
większych zwla-szcza m ieszkaniach n ie­
zbędna.
Nie każ-.ly zapew ne jest takim radio­
am atorem . jak Józefina B acker, która
m iała odbiornik naw et w łazience: ale
ograniczać zasięg radia do jednego po k o ­
ju mie jest praktyczne, są bowiem audy­
cje. k tó re interesują nas zarów no wr cza­
sie pracy jak posiłku lub odpoczynku
Zamiast wię. odbiegać od stołu, biurka.
albo wstawać z tapczanu, lepiej urucho­
mię odbiornik, którego lekka k onstrukcja
zupełnie to umożliwia.
Słońca^ i powi et r za dla d zieci!
Zakończenie roku szkolnego p.iw oduje
wzmożenie ruchu i frekw encji pasażerów
kolejowych. Przepełnione dworce roją sio
od rodzin, w yjeżdżających n a letnisko. Na
każdym k ro k u pełno dzieci w wieku чгкоіnym. z twarzy ich przebija radość: sk o ń ­
czył się uciążliwy okres zajęć szkolił) eh,
teraz można się w yprząc z kieratu i ode­
tchnąć wśród pół i lak, zaczerpnąć świeże­
go pow ietrza- oddać się beztroskiej zaba­
wie. wybiegać się do syta, a potem zjeść
dwa razy tyle co zwykle, bo ruch na świe­
żym pow ietrzu zaostrza znakom icie ape­
tyt i przyspiesza zdrową przem ianę ma­
terii.
N iestety, nie wszystkie dzieci m ogą wy­
korzystać w pełni okres wakacyjny. Wiele
z nich. ba, przew ażająca ilość dziatw y
szkolnej, należy do warstwy ubogich, któ'
rym walka o chleb codzienny nie pozwaHi
na wydatek nie mieszczący się w ram ach
ubożuchnego budżetu. Cóż dopiero dzieci
ludzi bezrobotnych, tych napraw dę u po­
śledzonych przez los? Na szczęście m am y
tak pożyteczną instytucję jak Pom oc Zi­
mowa. dbająca przez długie m iesiące zi­
mowe o byt 300.000 bezrobotnych żywi­
cieli rodzin. Z nastaniem wiosny- kiedy
łatw iej już o pracę, n ie ustaje ani na
chwilę zbaw ienna czynność Pomocy' Z i­
mowej, przychodzi okres, w którym p o ­
święca ona najw iększą ew'ą troskę dzie­
ciom i m łodzieży w wieku szkolnym . W
czasie roku szkolnego dożywiała przeszło
900.000 dzieci, ratując m łode pokolenie
przed charłactw em , a latem nastaw ia cały
swój a p a ra t na organizację kolonii i półko­
lonii dl dzieci bezrobotnych.
а
т і ф
ц
т ц
o ty m , że sole m in e ra ln e o b o k
w iła m in k o n ie c z n e sq do
n o rm a ln e g o fu n k c jo n o w a n ia
o rg a n iz m u . — B rak soli m in e ra ln y c h m o że m y
u z u p e łn ić , u ż y w a jq c M IN E R O G E N F. F. —
sm acznq, m u s u jq cq sól o w o c o w q . M I N E R O ­
G E N F .F . d e s ła ć m o żna w n a jb liż s z e j apłece.
Obecnie, na m iesiąc lipiec, w yasygno­
wała Pom oc Zimowa z swoich funduszów
z górą pół m iliona złotych n a urządzenie
kolonii. ГѴа pozór nieduża to suma, a je d ­
nak nie ulega wątpliwości, że tysiące dzie­
ci. które nie mogły naw et m arzyć o wy­
poczynku i byłyby skazane na spędzenie
lata w dusznych m iastach i lichych m iesz­
kaniach, otrzym ują m ożność godziwego
w ypoczynku na łomie przyrrody\ dostaną
obfite, pożywne jadło, którego rodzice nie
mogliby im dać.
Pom oc Zimowra ustosunkow ała się od­
pow iednio do chwili obecnej i sytuacji,
zm uszającej do pow ołania pod bro ń pew ­
nych kategorii rezerwistów. Dzieci rezer­
wistów, odbyw ających obecnie zaszczytną
służbę wojskową, są specjalnie uprzyw ile­
jow ane przy zestaw ianiu kontyngentów
wyjazdowych. Należy to podkreślić z
praw dziw ym uznaniem .
Już dziś grom adzi Pom oc Zimowa za­
pasy gotów kow e, przeznaczone na akcję
odzieżową i ohuw ianą dla dzieci bezrobot­
nych. aby przed rozpoczęciem nowego ro­
ku szkolnego i z nastaniem jesieni zaopa­
trzyć dziatw ę, rek ru tu jącą się z w arstw
niezam ożnych i bezrobotnych, w odpo­
wiednią odzież i ciepłe obuwie.
T yle zadań stoi przed pożyteczną insty­
tucją Pom ocy Zimowej! Jak im sprostać,
jeśli każde z nich oznacza duży wysiłek
pieniężny? Uda się to z pew nością, jeśli
wszyscy, pow ołani do tego, spełnią co do
jo ty swój obowiązek wobec Pom ocy Zim o­
wej. Z prawdziwym jed n ak wstydem m u­
simy stw ierdzić że są jeszcze płatnicy,
którzy po dziś dzień nie wypełnili swych
świadczeń wobec Pomocy Zimowej. D o­
brow olnie pojęty obowiązek obyw atelski
nie dopuszcza żadnej dezercji.
M aruderzy na front!
Pam iętajm y
wszyscy o koloniach w akacyjnych dla dzie­
ci bezrobotnych, a zwłaszcza ci spośród
nas, którzy nie uregulow ali dotąd swoich
świadczeń.
Czy jesteś
członkiem L. O. P. P.
TYG O D N IK
ROK 80
ILLUSTROW ANY
W A R S Z A W A , 16 L IP C A 1 9 3 9
A m b a sa d o r L u k a s ir w ic z
r.
Nr
w to w a rzy stw ie p o d p r e fe k ia G a u b crt z Ѵ а ісп cicn n cs, ko n su la g en . K o w a lk o w sk ie g o
P o la kó w tve F ra n cji, K a lin o w sk ie g o w k ra c za na p la c p r ze d m e r o stw e m w E scaiidain
i
sekr.
gen.
2 9 (4 ,1 0 9 )
Zw.
F U N D A M E N T Y
D oznaje się w yjątkow o przyjem nego
uczucia, k iedy m ożna, spotkaw szy jakąś
polską społeczność na 'zachodzie E uropy,
pow iedzieć o niej obiektyw nie, bez fa ł­
szywej dum y narodow ej: pyszni ludzie!
T akiego w łaśnie w rażenia doznałem ,
asystując niedaw no am basadorow i L u k a­
sie wieżowi w jego triu m fa ln e j podróży
(w istocie była to po d ró ż triu m fa ln a ) do
kolonii polsk ich w północnej F ran cji.
G ospodarzam i dom u, przyjm ującym i
dostojnego gościa, byli przew ażnie polscy
górnicy, osiedli na stałe w pasie w ęglo­
wym, ciągnącym się od granicy belgijskiej
przez V alcnciomnes, D ouai, Lens do A r­
ras.
S tara górnicza w iara. Szli z dalekiej
Polski za chlebem do k ilofa, przez W est­
falię do F ra n c ji. O siedlili się tu ta j i żyją
w doskonalej sym biozie z fran c u sk ą lu d ­
nością.
P rzyznani się, że dla nas, obserw ato­
rów przebiegu am basadorskiej wizyty,
zobaczenie tych ludzi było rów nic po­
trzebne, ja k zobaczenie przez nich p rz e d ­
staw iciela R zeczypospolitej. D la nich
przyjm ow anie d ostojnika polskiego, h o n o ­
row anego p rzez władze fran cu sk ie, m iało
przyczynić się do usunięcia resztek ko m ­
pleksu niższości; m ieli oni zdać sobie
spraw ę, że należą do silnego państw a,
k tó re szanow ane jest p rzez in n e państw a
E uropy. Z apew ne. My jed n a k zobaczyliś­
my coś w ię c e j, niż sym bolietykę naw et
najdonioślejszą. M ielibyśm y okazję u jrzeć
na w łasne oczy olbrzym ią rezzerw ę sił n a ­
rodu, bijące tętn o narodow ego życia. W y­
starczyło spędzić z nim i te k ilk a dni, aby
wracać! p ó źniej do P aryża w n astroju
głębokiego optym izm u: szerokie masy
polskie są na poziom ie!
Dlaczego P o la k , stały m ieszkaniec P a ­
ryża, m usi zagłębić się w środow isko ro­
daków z północnej F ra n c ji na to, aby
doznać ulgi w rozm yślaniach n a d p e r­
spektyw ą ciężkich p ró b histo rii, k tó re nas
oczekują m oże n a w et w najbliższym cza­
sie. Bo len elem ent naszych „ e lit" , k tó ry
się tu sp o ty k a w n adsekw ańskiej stolicy,
nie stanow i dostatecznego pow odu do p a ­
triotycznego entuzjazm u. K tóż są ci p rz e ­
jezd n i czy osiedli P olacy? M iłośnicy sztu­
ki, czyli innym i słowy snoby, wyzute z
w szelkich ludzkich uczuć, k tó rzy kosztem
fałszywego podziw u d la wysiłku w ielkich
tw órców chcą zdobyć ty tu ł do w łasnej
W * 'M l i 2?
wielkości. P olitycy ,,to ta lita rn i" , społecz­
ni działacze, k tó rzy przy jeżd żają n a d Se­
kw anę zobaczyć, jak sobie „ ta F ra n c ja "
rad zi z różnym i problem am i, k tó re u nas
„oczyw iście" został) już daw no i znacznie
lepiej rozw iązane. Politycy „ lib e ra ln i"
(przew ażnie o w yrazie tw arzy człow ieka,
k tó ry p rz e d chw ilą zleciał z p iec a), nie
zdający sobie zupełnie spraw y z tego, co
się dookoła nich dzieje, k a p ła n i jakiejś
bliżej nieo k reślo n ej ideologii, k tó rzy nie­
wiadom o l jakiego ty tu łu w ystępują w
obronie ginącej k u ltu ry naw et wówczas,
gdy z ową „ginącą k u ltu rą " n ie m ieli n i­
gdy głębszych związków'. A w szystkich
tych delikatnych pięknoduchów , subtel­
nych p olityków i energicznych działaczy
c h arak tery zu je przewrażnie jed n a w spólna
im cecha: m ałość i uw ikłanie w drobnych
in try g a ch , kom binacjach, am bicjach i
w zajem nych osobistych anim ozjach.
Na szczęście istnieje ucieczka do in ­
n e j, lepszej polskości. K ry je się ta lepsza
polskość w k opalnianych szybach p ó łn o c­
no fran c u sk ic h cen tró w przem ysłow ych.
K ultyw ują ją o rganizacje robotnicze, na
k tó ry ch czele stoją przew ażnie w estfalacy.
550
G ó rn ik z W estfalii, to z n ak o m ity typ
agreetnent, gdzie obie stro n y w ykazały
o rg a n iz ato ra . We w rogim sobie środow i­
dużo d o b re j w oli i zro zum ienia sytuacji.
sku niem ieckim nauczył się b ro n ić w szyst­
N iezależnie od sto su n k u gospodarcze­
kiego, co polskie. T rzym ał się w ięc od ­ go do zagadnienia im igracji robotniczej,
w iecznych fo rm o rganizacyjnych o u sta ­ F ra n c ja n a tu ra liz u je pew ną ilość ro b o tn i­
lonym ry tu ale (bo istn ieje cały rytuał
ków cudzoziem skich. Ma się tu jed n a k do
w estfalsk i w spólnych sp o tk a ń org an iza­
czynienia ze zjaw iskiem n a tu ra ln y m , k tó ­
cyjnych), tra d y c je te przyw iózł ze sobą do
re zapew ne w każdym indyw idualnym
F ra n c ji i zdołał zaszczepić je polskim to­ w y padku
inaczej w ygląda,
nato m iast
w arzyszom .
w zięte w całości n ic je st niczym innym
ja k stopniow ym w ynaradaw ianiem się
— S tow arzyszenie Dziewic M arii w ita
ludności p olskiej, n a stałe osiadłej we
K lu b P iłk i N ożnej, hasłem naszym biała
F ra n c ji.
lilia.
W ynarad aw ian ie się? Słowo m oże n ie
— N iech kw itnie!
— K lu b P iłk i N ożnej w ita S tow arzy­ jest zbyt odpow iednie, gdyż jed n o stk i te
szenie D ziew ic M arii, hasłem naszym p o d ­ pierw ej przejm u ją się k u ltu rą fran cu sk ą,
aniżeli z a tra c a ją żywe w sp o m n ie n ie ' swe­
bite oko.
go polskiego pochodzenia, a n a w e t związ­
— N iech puchnie!
ków uczuciow ych z Polską.
— My tu , p a n ie — m ów ił m i jed e n
Z resztą, jak w innych p o d obnych wy­
ta k i w e stfala k — choć po polsku dobrze
p a d k ac h , ta k i tu ta j, p rzejście od n a ro d o ­
m ów ić nie um iem y, to naszą ojczyznę tak
wości polskiej do fran c u sk ie j odbyw a się
kocham y, ja k tak i, co się w W arszaw ie
k oło D w orca G łów nego urodził.
O tóż ci wszyscy, k tó rzy n ie urodzili
się koło D w orca G łów nego w W arszaw ie,
ale w różnych o kolicach P olski, i dostali
się d z ię k i różnym kolejom losu do F ra n ­
cji, zarów no ja k ich dzieci, już tu na
m iejscu u rodzone, stanow ią dziś wszyscy
razem społeczeństw o
polskie, liczące
przeszło 400 tysięcy ludzi. Siedem dziesiąt
tysięcy stanow i elem ent ro b o tn ik ó w ro l­
nych, rozproszonych po całej F ra n c ji,
reszta, a więc znakom ita w iększość, to ro ­
botnicy
przem ysłow i, z grupow ani wc
w spólnych osiedlach. W n iek tó ry ch m ie j­
scow ościach pasa węglowego p ółnocnej
F ra n c ji ludność polska etanow i większość
m ieszkańców gm iny.
Ja k i jest sto su n ek do n ich sp ołeczeń­
stw a francuskiego?
B łędnym byłoby przypuszczenie, że
F ra n c ja sprow adza ro b o tn ik ó w z z ag ra n i­
cy po to, aby załatw ić w ten sposób sw ój
p ro b lem zm niejszającego się p rz y ro stu
ludności, lub w yludnienia wsi.
Z agadnień ludnościow ych, jak o leżą­
cych u p o d staw y s tru k tu ry społecznej, nie
A m b a sa d o r Ł u ka sieu d c z o tr z y m u je k w ia ty z rąk
m ożna rozw iązać w tak p ro sty sposób.
m a le j K ra k o w ia n k i
P rz e d e w szystkim sta ry i b ogaty n a ­
ród, k tó reg o p rz y ro st ludności zw alnia w
swym rytm ie, szuka innych dróg, p rz ec h o ­
przew ażnie dop iero w n a stęp n e j g e n e ra ­
dząc sto p n io w o od rozw iązań ilościow ych
cji. G ó rn ik polski przyjeżdża do F ra n c ji
do jakościow ych, zm ieniając jakgdyby
z żoną i k ilk o rg iem dro b n y ch dzieci.
swój ogólny c h a ra k te r. W tych w a ru n k ach
D zieci idą do szkoły fran c u sk ie j, p rz e sta ­
przyjm ow anie silnych zastrzyków obcego
ją z fran c u sk im i tow arzyszam i zabaw i
ele m en tu ludnościow ego, przeznaczonego
pow oli w siąkają w tutejszą k u ltu rę . D o­
do natychm iastow ej asym ilacji, m ogłoby
datkow e lekcje polskiego języka, zorga­
się w szybkim czasie skończyć zagładą ro ­
nizow ane raz lub dw a razy tygodniow o,
dzim ego c h a ra k te ru i płynącego stąd do­ p rz y pom ocy m łodego nauczyciela lub
ro b k u k u ltu ry , a n a w et d oprow adzić do
n auczycielki, objeżdżających przew ażnie
całkow itego rozsprzężenia i ro z k ła d u spo­
k ilk a gm in, życie gro m ad n e w org an iza­
c jach dla m łodzieży, ha rce rstw ie czy so­
łecznego.
T a k więc F ra n c ja tra k tu je im igrację
kolstw ie, potem w w olnych stow arzysze­
p rz e d e w szystkim z p u n k tu w idzenia
n iac h dla dorosłych, ham u ją oczywiście
chw ilow ych p o trz e b gospodarczych, po
ten proces fran c u z ie n ia, ale nie m ogą go
p ro stu szuka robocizny, ja k w innym wy­
całkow icie zatrzym ać.
p a d k u szu k ałab y surow ców . R obociznę
T w o rzen ie p rz y pom ocy różnych wy­
z n ajd u je w Ita lii, w P olsce, w C zechach
m ienionych środków m o stu narodow ego
pom iędzy gen eracjam i jest społeczną k o ­
czy n a M oraw ach, w ięc im p o rtu je.
P rz e z pew ien czas zagadnienie im ig ra­ n iecznością nie tylko z naszego p u n k tu
cji ro b o tn iczej było jadane na łaskę i nie­
w idzenia, t. j. jak o p rzeciw działanie wy­
łask ę gospodarczej k o n iu n k tu ry . Szczęśli­ n a ro d o w ien iu , ale jest rów nież społeczną
w ie je d n a k ten sta n rzeczy, b ardzo p rz y ­
koniecznością dla sam ej F ra n c ji. J a k wia­
k ry dla naszych robo tn ik ó w , został usu­
dom o, w ychow anie szkolne n ie w ystarcza.
n ięty w drodze rozm ów pom iędzy w ła­
G w ałtow ne więc rzucenie dziecka ro b o t­
dzam i T rzeciej R e p u b lik i i p rzed staw icie­ niczego w środow isko fran cu sk ie, gw ał­
lam i P olski, w d ro d z e różnych gentlem antow ne zerw anie w szelkich więzów, łączą
cych go Z n a rodow ą k u ltu rą jego ro d z i­
ców, a co za tym idzie pozbaw ienie go
w ychow ania
rodzinnego
w ytw orzyłoby
jed n o stk i, w praw dzie pozornie zasym ilo­
w ane, ale za to całkow icie anarchistycznic
usposobione do fo rm społecznych now ej
ojczyzny. S topniow y n a to m iast i łagodny
proces asym ilacji w ytw arza typy k o rz y st­
n e dla obu narodów ', ludzi pow oli a w ięc
do k ład n ie przystosow anych do k u ltu ry
fran c u sk ie j, a jednocześnie zachow ujących
głębokie w ęzły uczuciow ej łączności z
daw ną ojczyzną, t. j. z P olską.
Oczywiście m ożnaby m ieć zastrzeże­
nia, czy tak isto tn ie rzeczy się m ają, jeśli
chodzi o ro botników rolnych, o których
słyszy się ciągle, że są we F ra n c ji źle tra k ­
tow ani. Je st zresztą w tych opin iach wiele
przesady. R obotnik rolny, przyjeżdżający
z P olski, p ra cu je u fetn era, czyli inutatis
inutandis odpow iada to p racy paro b k a
polskiego i i gospodarza. G dziekolw iek
taki stosunek m a m iejsce, w niczym nic
przypom ina on stosunków w ersalskich.
T ak zw ane „ró żn ice w poglądach'” n a ja ­
kąkolw iek spraw ę p ra k ty c zn ie życiową,
np. u p rz ątn ię c ia gnoju, prow adzą łatw o do
rękoczynów (użyjm y technicznej nom en­
k la tu ry ) do „m o rd o b icia“ . Gdy się taka
histo ria p rz y tra fi n a ziem i kieleck iej, san­
dom ierskiej czy k rakow skiej, jest to n o r­
m aln a spraw a, d ająca co najw yżej w ła­
dzom adm inistracyjnym i sądom pierw szej
in sta n c ji n a dw ie godziny zajęcia.
Co się tyczy rob o tn ik ó w przem ysło­
wych, górników w kop aln iach węgla czy
potasu, lub m etalow ców , to sytuacja ich
we F ra n c ji jest niew ątpliw ie bardzo do ­
bra. T ak zw ane „u iv eau de la vie“ p rze­
wyższa znakom icie poziom życia ich to­
warzyszów pracu jący ch w Polsce- N ie­
je d n o k ro tn ie , podczas kilk u dni wizyty
am basadora w p ółnocnej F ra n c ji, słysze­
liśm y z ust delegatów robotniczych w yra­
zy uznania, w ypow iedziane p od adresem
dy rek cji ko p alń za d o b re w aru n k i, jak ie
robotnikom zostały stw orzone. Owe do ­
b re w a ru n k i pracy w ynikają po p ro stu z
wysokiej oceny w artości polskiego ele­
m e n tu robotniczego przez d yrekcje p rz e d ­
siębiorstw przem ysłow ych. W ym ow nym
jest n ap rzy k ład fa k t, że wyższy p erso n el
k o p alń , inżynierow ie i d y rek to rzy , uw a­
ż ają za właściwe uczyć się po p o lsk u dla
ułatw ienia sobie k o n ta k tu z robotnikam i.
A propos! W yjątkow o ciekaw y jest
pew nego ro d z aju snobizm , w łaściw y śro ­
dow iskom fran c u sk im na północy, władadamia biegle językiem polskim . Nie za­
pom nę nigdy tego w yrazu głębokiej saty­
sfa k cji, ja k i m alow ał się na tw arzy p ew ­
nego p ro feso ra u n iw ersy tetu w L ille, ile
razy m ógł o n na uprzejm e słow a, sk ie ro ­
w ane dq niego po fran c u sk u przez pol­
skiego am basadora, odpow iedzieć w do­
b re j polszczyźnie.
A le pow róćm y do górników . Sym bio­
za, w jak ie j żyją oni z m iejscow ą lu d n o ­
ścią, je st czasam i w p ro st zdum iew ająca.
W siedzibie zw iązku zaw odow ego g ó rn i­
ków w L eus rozm aw iałem przez chw ilę z
se k reta rze m generalnym zw iązku, F ra n ­
cuzem.
— Jestem fran k o -p o lak iem .
— Ja k to — pytam — w ięc i p an jest
pochodzenia polskiego?
— N ie. A’l e w ięk szo ść n a szy ch czło n ­
551
G dy *ię ta sta ra w iara o P olsce do
syta n agadała zachciało jej się piosenek.
W ówczas w łaściciel tra k tie r n i zaw ołał
k e ln e rk ę , K asię-W estfalaczkę, i po p ro sił
ją o polską piosenkę. Był to epos, p o p u ­
larn y p o lsk i epos. słyszany u nas wszę­
dzie, od W oli po C zerniakow ską i na p ra ­
skim w ybrzeżu, na lw ow skim Ł yczakow ie
i w cichych m ałych m iasteczkach P olski
zachodniej: o p ło ch ej K a ro lin ie, co z d ra ­
dziła k o c h an k a , chociaż m u w ierność
przy rzek ła, i o m łodym żołnierzu, k tó ry
swe serce p rzeb ił b agnetem , gdy po p o ­
w rocie do ro d zin n ej wsi sw ojej lubej już
tam nie zastał.
T łu m y p u b lic z n o śc i w L cn s p rzy g lą d a ją się n a d cią g a ją cej d e fila d z ie o d d zia łó w S trze lc a
ków to ' P olacy, a ja jestem przecież ich
re p re z en tan te m .
A tra k c ji więc k u ltu ry fran cu sk iej
przeciw staw ia się jak o sam orodny czyn­
nik, k u ltu ra naszych robotników . T ru d ­
no. by na tym m iejscu rozw odzić się sze­
ro k o nad c h ara k te ry sty k ą tej rodzim ej
po lsk iej robotniczej k u ltu ry . W każdym
razie ich szczerość, n iek łam an a p ro sto ta,
bezp o śred n io ść w sto su n k ach , koleżeńska
lo jaln o ść i bijąca w oczy żyw otność n a tu ­
ry m uszą silnie oddziaływ ać ina ich fr a n ­
cuskie otoczenie, skoro rd z en n y F ra n c u z
m ógł uznać się za fra n k o -p o la k a ty lk o
przez styczność z naszym i górnikam i.
—- Jesteśm y gotow i — mówiil tak i je ­
den deleg at górników — ponieść wszyst­
kie ofiary dla dobra P olski, n ie trzeb a n a ­
tom iast uw ażać n a s za o byw ateli d ru g ie ­
go rzędu.
W ychodźtw n p o lsk ie we F ran cji, to ży­
wa p ro p a g an d a polskości. N ie je d n o k ro t­
nie słyszało się z ust F rancuzów , p rz e d ­
staw icieli przem ysłu lub w ładz cyw ilnych
o roli rąk polskich w odbudow ie F ra n c ji,
zniszczonej przez w ojnę. N ieje d n o k ro tn ie
rów nież podkreślani o ze stro n y fra n c u ­
skiej lo jalną w spółpracę polskich ro b o t­
ników w ieli p rz y b ra n e j ojczyźnie. A trz e ­
ba przyznać, że lojalność la n ie wypły­
wała z żadnych p o budek n a tu ry u ty lita r­
nej luli z op o rtu n izm u , ale ze szczerego
przyw iązania do F ra n c ji. E m igracja pol­
ska nie w yobraża sobie, na w ypadek w oj­
ny, innej k onstelacji p o litycznej, jak
F ra n c ja i P olska, w alczące obok siebie i
dla w spólnej spraw y. O kres n a p ręż en ia
stosunków p o lsko-francuskich każdy gó r­
n ik polski w p ółnocnej F ra n c ji przeżyw ał
jak o d ra m a t osobisty. W ięc też jak o oso­
biste szczęście przy jął u regulow anie tych
stosunków . Dziś m arzeniem w yehodźtw a
jest a rin ia polska z w ychodźczego re k ru ­
ta stw orzona, k tó ra bro n ić będzie polski
na francusko-niem icckiej granicy. Gdy na
defiladzie m łodzieży polskiej p rzed am ­
basadorem na sta d io n ie w Lens, w obec­
ności dziesięciu tysięcy rodaków , zeb ra ­
nych na try b u n ach , m aszerow ały p rzed
n a m i zastępy m łodych tęgich chłopców ,
gdy słyszeliśm y dw a hym ny narodow e,
P o lsk i i F ra n c ji, g ran e ja k dw ie stro fy
tej sam ej m elodii, to zdaw ało się wszyst­
kim , żc arm ia ta już istn ie je i lada chw ila
ruszy d o boju.
N iezapom niane dni polsk ie w p ó łn o c­
n e j F ran cji. A le sp e c ja ln ie m ile w spo­
m n ie n ie pozostaw iło m i k ilk a chw il spę­
dzonych w Demain na poob ied n iej poga­
w ędce z gru p ą górników i rzem ieślników
p olskich w tak ie j sobie p o lsk iej tra k tie rn i, jakich pełno u nas. W ów czas w roz­
m ow ach m ożna było p rz en ik n ąć w głąb
św iatopoglądu tych zw ykłych a ta k cieka­
w ych łudzi, żyjących na gran icy dw ucli k u l­
tu r. m oże n a w et na g ra n ic y dw uch epok.
Gdy z żalem opuszczałem L ille, sto li­
cę polskiej em igracji na północy, w gę­
stej m gle dym ów fabrycznych zam ajaczy­
ła m i sylw eta kościoła o siedm iu czy dzie­
w ięciu cienkich w ieżyczkach. M yślałem
sobie wówczas, że P o lsk a jest zbudow ana
ja k k a te d ra gotycka o po tężn y ch fu n d a ­
m entach, m ocno stojących na ziem i, ale
k ażde wyższe p ię tro coraz lżejsze, coraz
b ard ziej ażurow e i coraz m n iej solidne.
I m yślałem sobie jeszcze, że ja k w ielkie
dzw ony zaczną bić kied y ś na k a te d ra ln e
św ięto, to górne części gm achu będą
drżały, strz eliste w ieżyczki chw iać się bę­
dą i m oże się skruszą, jeśli ich nie p o d e ­
p rą m ocne gotyckie p o d p o ry , z dołu do
g ó ry sięgające...
H a rc erze p o ls c y w e F ra n c ji p in . ze szta n d a ra m i
552
Przeglqd
A b y s y tu a c ja b y ła ja s n a
J e d n y m z c h a ra k te ry s ty c z n y c h m o m en tó w
o b ec n ej s y tu a c ji p o lity c z n e j je s t
d ą ż e n ie m o­
c a rs tw za c h o d n ic h do ja k n a jja śn ie jsz e g o i n a j­
b a rd z ie j k ateg o ry czn e g o sp recy zo w an ia ic h s ta ­
n ow iska w fo rm ie, nie p o zo sta w iając ej m iejsca na
ż a d n e w ątp liw o śc i. A nglia i F ra n c ja , św iadom e
n ie b e z p ie c z e ń stw a dalszego r o z ro s tu p o tę g i R ze­
szy, zd ecy d o w an e są p rzec iw staw ić się czynnie
k a ż d e j now ej p ró b ie agresji n ie m ie c k ie j, d o trz y ­
m u jąc
b ezw zględnie
w szystkich za c ią g n ię ty c h
w obec in n y c h p a ń stw zobow iązań. W P a ry ż u i
L o n d y n ie s ta ra ją się w ięe o to, aby N iem cy nie
m ogły się n a w e t łu d z ić, że w ta k ic h czy innych
o k o liczn o ściach m o c arstw a za ch o d n ie z a re a g u ją n a
now y n ie m ie c k i fa k t d o k o n an y , bądź zech cą p o ­
czynić B e rlin o w i d alsze u stęp stw a. P o n iew aż p r o ­
p a g a n d a n ie m ie ck a, czyniąca dok o ła zag ad n ien ia
g d ań sk ie g o w iele h ałasu , u siło w ała zaciem nić
o b raz sy tu a c ji, je d n o cześn ie
zaś p ew n e fa k ty
zdaw ały się w skazyw ać, iż N iem cy zam ierz ają
p rz e p ro w a d z ić sw e zam iary g d a ń sk ie n ie ja k o „od
w ew n ątrz *, p rzez ak c ję zo rg an izo w an ą na sam ym
te re n ie W olnego M iasta — n a d S ekw aną i n a d
T a m iz ą u z n a n o za w łaściw e o strze c N iem cy, że
A n g lia i F ra n c ja d o sk o n ale ro zu m ieją zn a czen ie
p ro b le m u gd ań sk ieg o i są zd ecydow ane n ie d o ­
p u śc ić do ża d n y ch zm ian w p o ło ż e n iu W olnego
M iasta, p o zo sta w iając P o lsce ca łk o w itą sw obodę
d ecyzji w u s ta le n iu chw ili, k ie d y z a g ro ż e n ie n a ­
szych in te re só w u cz y n i k oniecznym w y stąp ie n ie
c z y n n e w szystkich trz e c h p a ń s tw sp rz y m ie rz o ­
n ych.
T a k ie w łaśn ie o strz e ż e n ie złożył
na
ręce
a m b a sa d o ra n ie m ie ck ieg o w P a ry ż u m in. B o n n et,
an a lo g icz n y c h a ra k te r m iała te ż d e k la ra c ja , ja k ą
w ub. p o n ie d z ia łe k o d czy tał w Iz b ie G m in p re m ie r
C h am b erlain .
D e k la r a c ja C h a m b e r la in a w s p r a ­
w ie G d a ń s k a
O św iadczenie C h am b erlain a n ie w niosło w łaś­
ciw ie no w y ch elem en tó w do s y tu a c ji, gdyż i p o ­
p rz e d n io stan o w isk o rz ą d u b ry ty jsk ie g o było ju ż
u s ta lo n e i n a jz u p e łn ie j stanow cze. O b ecn a d e k la ­
ra c ja p o tw ie rd z a w ięc ty lk o , że A n g lia p o d trz y ­
m u je sw e zobow iązania w obec P o ls k i w ca łej ro z ­
ciągłości, a d o k ła d n e sp recy zo w an ie p u n k tu w i­
d ze n ia L o n d y n u n a k w estię G d ań sk a, p rzy ta k
k ateg o ry czn y m p o d k re ś le n iu s o lid a rn o śc i polskoa n g ie ls k ie j m a być w łaśnie p rz e s tro g ą d la N ie ­
m iec, aby n ie liczyły w żadnym w y p ad k u n a j a ­
k ie k o lw ie k
n ie zd ecy d o w an ie,
czy
u stęp liw o ść
A nglii, gdyż ta stan o w czą d ec y zję ju ż pow zięła.
W om aw ianym
o św iadczeniu zw raca uw agę
w ym ow ne ze staw ien ie d a t odnoszących się do w y­
d a rz e ń z m a rca b. r. G dy po an e k sji C zech o raz
K ła jp e d y R zesza zw ró ciła się do P o lsk i ze zn anym i
p ro p o zy cjam i, do ty czący m i G d ań sk a i a u to stra d y
przez P o m o rze — P o lsk a w dn. 23 m a rc a p o d ję ła
p ew ne z a rz ąd ze n ia ob ro n n e, a 26 m a rca w ystoso­
w ała do R zeszy odpow iedź— oczyw iście odm ow ną.
D o p iero 31 m a rc a A n g lia u d zieliła P o lsce g w a ra n ­
cji, ro zb u d o w an y ch p ó źn iej w d w u stro n n y sojusz.
J e d n a k w d n iu 26 m a rc a o g w a ra n c ja c h ty c h n ie
by ło jeszcze m ow y — n aw et w obec R z ą d u P o l­
skiego.
T o p ro s te ze staw ien ie d a t o b ala g ru n to w n ie
n a iw n ą te zę p ro p a g a n d y n ie m ie ck iej, głoszącą, źe
to g w a ra n c je b ry ty jsk ie sk ło n iły P o ls k ę do n ie ­
u stęp liw o śc i, przez w ciągnięcie J e j w o rb itę tzw .
„ p o lity k i okrążania**. J e s t z u p e łn ie oczyw iste, źe
polityczny
u ź ró d e ł stan o w isk a P o ls k i n ie le ż a ła czyjaś o b ie t­
n ic a p om ocy, ty m w ięcej zaś ża d n a te o ria „ o k r ą ­
ż a n ia " . D ecy zja R ząd u P o lsk ieg o d y k to w an a b y ła
n a jb a rd z ie j za sad n iczy m i in te re s a m i P ań stw a, a
p o w zię ta w o p a rc iu o w łasn e siły. M ocne s ta n o ­
w isko P o lsk i było p u n k ie m w y jścia do u d zielen ia
g w a ra n c ji a n g ielsk ic h —• n ie zaś o d w ro tn ie .
R o k o w a n ia a n g ie ls k o - s o w ie c k ie
W p raw d zie F ra n c ja sw ego czasu zaw arła z
S o w ietam i p a k t w zajem n ej p om ocy (stało się to p o
z b a n k ru to w a n iu k o n c e p c ji osław ionego „ p a k tu
w schodniego'*), je d n a k p ra k ty c z n ie u k ła d te n n ie
w szedł w łaściw ie w życie. W ob ecn y ch ro k o w a ­
n ia ch an g ielsk o -so w ieck ich b ie rz e w ięc ró w n ież
u d z ia ł F r a n c ja , w g ru n c ie rzeczy ch o d z i bo w iem o
w y jaśn ie n ie s to s u n k u i trw ałe zw ią zan ie S ow ietów
z ob u m o c arstw am i zach o d n io -eu ro p e jsk im i w im ię
p rze c iw sta w ie n ia się a g re sji i sk u tec zn eg o u tr w a ­
le n ia p o k o ju w E u ro p ie .
S tw ierd z ić je d n a k trz eb a, że rozm ow y te id ą
ja k po g ru d z ie i ciąg n ą się w n iesam o w ity sposób.
W czasie ic h trw a n ia szereg razy zap o w iad an o
d o jście do p o ro zu m ien ia i b lisk ie zaw arcie p o tr ó j­
n eg o u k ła d u w zajem n ej pom ocy — i sta le w y p ły ­
w ały now e n ie o czek iw a n e tru d n o ś c i. W ysłanie dyr.
S tra n g a do M oskwy m iało p rzy śp ieszy ć ro k o w an ia
F ip u m
p rzy d ro żn a
na
i d o p ro w ad zić do sfin a liz o w a n ia ich w ciąg u d u i
k ilk u . T ym czasem p. S tra n g sied zi ju ż w M oskw ie
znaczn ie d łu żej, niż to było p ro je k to w a n e , a tr u d ­
n o ści n ie u s tę p u ją , s tr o n a so w ieck a w ysuw a b o ­
w iem co raz to now e o b ie k cje. P o czą tk o w o m ożna
b y ło p rzy p u szcz ać, że S ow ietom ch o d zi p o p ro s tu
0 ja k n ajw y d a tn ie jsz e p o d k re ś le n ie sw ej w arto ści
1 zn a czen ia (co m iałoby b yć pew n eg o ro d z a ju r e ­
w an żem za n ie p o w o d z en ia, ja k ie s p o tk a ły p o lity k ę
zag ra n icz n ą M oskw y w ub ieg ły m o k resie czasu)
o raz o u zy sk an ie ja k n a jk o rz y stn ie jsz y c h s fo rm u ­
ło w ań p a k tu . Je d n a k ż e p rz e w le k a n ie ro k o w ań p o ­
zw ala w ątp ić, czy S o w iety w ogóle m a ją chęć
u k ła d te n zaw rzeć. O czyw iście je st zu p e łn ie n ie ­
p raw d o p o d o b n e, ja k ie ś p o lity c z n e zb liżen ie z h i­
tlero w sk im i N iem cam i, być m oże je d n a k , że S o­
w iety, p rz e k o n a n e , iż R zesza o b ec n ie b ez p o śred n io
im n ie za g ra ża —* uw ażają za zb ę d n e ak ty w n e a n ­
gażo w an ie się w ew en t. k o n f lik t i d la te g o nie
z d ra d z a ją też o ch o ty do ściślejszeg o w iązan ia się
z m o c arstw am i zach o d n im i.
Je ż e li chodzi o P o lsk ę, to sp raw a p a k tu fran c u sk o -an g iclsk o -so w ie ek ifg o b e z p o śre d n io nas n ie
in te re s u je . N asze s to su n k i z S o w ietam i o p ie ra ją się
na szereg u u k ła d ó w — od T ra k ta tu R yskiego, aż
do p a k tu o n ic o g re sji z 1932 r. i lo n d y ń sk ie j k o n ­
w en cji o d e fin ic ji n a p a stn ik a . S to su n k i te są / i i
p e łn ie p o p raw n e i ro zw ijają się n o rm a ln ie S t.n riw isko n asze w obec ro k o w ań m ocarstw /a c im d n irh
z S o w ietam i o k re ślić m ożna ja k o „p rzy c h y ln ą
n e u tra ln o ś ć " , je d n a k do w y n ik u ły ch rokow ań nie.
p rzy w iąz u je P o lsk a w iększego zn aczen ia.
L it wio (d o a r ty k u łu na str. 561)
553
LISTY A D A M A A S N Y K A Z P O D R Ó Ż Y NA W SCHÓ D
W skrom ne i ciche życie A snyka w
K rąk o w ie tro ch ę rozm aitości wnosiły je ­
dynie częste podróże za granicę. Szcze­
gólną Jego sym patią cieszyły się m ało
spokojne m iejscowości n a b re to ń sk im wy­
brzeżu F ra n c ji, jak C roisie, C oncarneau
D ouarnenez.
D w ukrotnie
p rzedsiębrał
rów nież dłuższe w ojaże pozaeuropejskie,
do A fryki, w ro k u 1889, i do Imdii w zi­
m ie 1894 r. Zwłaszcza ta ostatnia podróż,
p o d jęta na zlecenie lekarzy, skrzepiła
m ocno siły j)oety, n adw ątlone już skrytym
cierpieniem płuc, i przyniosła m u m oc
św ietnych, kołorow ycłi w rażeń- To też
m im o, że zasadiiirzo opisy podróżnicze
uw ażał za kłam liw e, tym razem dał się po ­
rw ać czarow i przeżyć i podzielił się nim i
z czytelnikam i ,.R eform y“ w korespon­
dencjach p. t. Z obcych strun. Są one tak
blade i pedantyczne, jak w szystkie p ro ­
zaiczne p race A snyka. 0 ileż więcej św ia­
tła i barw ności m ają listy z droga na
W schód adresow ane do osób pryw atnych,
notujące im presje na gorąco bez żadnych
p retensyj literack ich . Pisał je p oeta do
syna-jcdynaka, W lodzia, i do ukochanego
dru h a Sewcra-M aciejow skiego. Co stało
się z pierw szym i niew iadom o. Ale Sewer
przechow yw ał listy przyjaciela z p ietyz­
m em . P o jego śm ierci przeszły one w p o ­
siad an ie pani Lucyny K o tarb iń sk iej, k tó ­
rej w tym m iejscu jeszcze raz serdecznie
d ziękuję za pozw olenie icli opublikow a­
nia. Jcet ich nie dużo: wszystkiego czte­
ry: dwie k a rtk i koresp o n d en cy jn e z a d re ­
sem ,.A n Sr. W o h l geboren H e r m Sew er
(M aciejow ski) iiber IVien iii K rakau, K ra ­
k ó w u l . B atorego 6 " oraz dw a przyżółkłe
a rk u sik i
p ap ieru
listow ego
fo rm atu
1 I X 17.5 cm. G ęsto zapisane c h a ra k te ­
rem drobnym i tru d n y m do odcyfrowam ia
tw orzą one jakby diariusz podróży.
czenia z W iednia przed w yjazdem na
dw orzec, pow tarzam je raz jeszcze. Do
Wło«]zia jiiszę osobno, ale nie chcę po ­
w tarzać drugi raz to, com tu napisał,
bądź więc łaskaw dać m u do odczytania
lę k a rtę P a n i T w ojej, Je j m atce p p . W ini
i W andzie rączki całuję.
Ciebie ściekam
Tw ój Adam
II.
T riest, d. 2 lutego 1894 r.
K ochany Sewerze!
Jakkolw iek pisałem do W lodzia i p ro ­
siłem , żeby Ci p o k azał k a rtę na w szelki
w ypadek donoszę Ci jeszcze, że wszystko
się ułożyło znacznie lepiej, niż się z po ­
czątku zanosiło. O dpływ am ju tro o 12-ej
w południe ina parow cu Inipe.ratrix o
nieść go także tobie, ten. naw zajem b ę ­
dziesz łaskaw m u pokazać. Do B rindisi
przybyliśm y' czw artego o godzinie szóstej
w ieczór, poniew aż było już ciem no, a w
do d atk u obiad o w pół do siódm ej, więc
nie w ysiadałem na ląd ani przed, ani po
obiedzie. B rindisi straszn a dziura, nie m a
co za d n ia w niej robić, a cóż dopiero po
nocy. O puściliśm y n a z a ju trz B rindisi o
godzinie 12-ej w nocy; od ran a pogoda
zaczęła się psuć, podniósł się dość silny
w icher i deszcz zaczął padać. P rzepływ a­
liśm y w k ieru n k u południow ym wzdłuż
brzegów (nieczyt.) L euke i Ita k i, ale z
pow odu niespokojnego m orza parow iec
trzym ał się w niejakiej odległości. P od
w ieczór n ie m ożna już było baw ić n a po ­
kładzie, grom adziliśm y się w ięc wszyscy
w salonach i zabaw ialiśm y jak k to chciał
i um iał.
L udw ik Raili
I.
T rie st, 1 bitego 1894 r.
K ochany Sewerze! W edle obietnicy,
d otrzym uję słow a. P o czątek pod ró ży nie
szczególnie się zapow iedział, m am nadzie­
ję, że kon iec będzie lepszy. W W iedniu
byłem chory, całą noc p rz ed w yjazdem do
T rie stu mie zm rużyłem oka. Zm ęczony
bardzo, przybyłem do T riestu wczoraj
w ieczorem p rz ed dziew iątą. Dzisiaj by­
łem w L loydzie; doręczono m i dwa b ile ­
ty: je d e n do Colomiho, d rugi z Colombo
do T rie stu , niby z obniżką na pierw szą
klasę, za cenę drugiej. P okazała się je d ­
n a k straszna blaga, poniew aż za każdy b i­
let Irzebaby płacić osobno, gdy tym cza­
sem , jeżeli się płaci z góry za b ile t tam
i nap o w ró t, to m a się bez żadnej p ro te k ­
cji opust w ięcej, niż trzeciej części, a w
d o d a tk u doraehow ać chciano jeszcze róż­
nicę jedzenia m iędzy klasą drugą a p ierw ­
szą. Całe więc dobrodziejstw o w edle ści­
słego obrach u n k u w yniosłoby niespełna
czterdzieści złotych reńskich. R ozum ie
się, że nie p rzyjąłem tak ie j łaski, p o n ie ­
waż jed n a k zaangażow ałem się już z an ad ­
to w tę p o d ró ż indyjską, bio rę zwykły b i­
let tam i m apow rót, nie chcąc W as wszyst­
k ich, którzyście m nie żegnali, koinprom itow ać odw rotem , k tó ry by m ógł uchodzić
za p o ra żk ę . Solenizantkom wysłałem ży­
4.194 toniiaeli i sile 4.400 koni parow ych.
W edle p la n u czw artego m ani być w B rindisi, ósmego w P o rt Said, 9-go w Suez,
14-go w A den, a 19-go w Bom bay, gdzie
się niani przesiąść na inny parow iec od­
chodzący do C olom bo 21-go i przybyw a­
jącego 'tamże dn. 25-go. Tu w T rieście
jjogoda prześliczna, słońce św ieci; gdyby
tak i czas chciał dłużej p o trw a ć, i p rze­
praw a byłaby przyjem ną. T ylko w pokojacli hotelow ych zim no jak w lodow ni.
Na szczęście ju tro pożegnam to lodow ate
sch ro n ien ie. Ściskam Cię serdecznie, P a ­
niom rączki całuję, P a n i K otarbińskiej,
p a n n ie Paszkow skiej, poczciw em u D uń­
czykowi i w szystkim zresztą serdeczne po ­
zdrow ienia.
III
7-go lutego 1894 r. ran o
Na pełnym m orzu m iędzy K andyą a
P o rt Said.
K ochany Sewerze!
O statni list pisałem do W łodzia zbli­
żając się do B rin d isi i poleciłem m u za­
Noc była niespokojna, sta te k kołysał
eię, j>rzewracal z boku n a bok, jęczał,
skrzypiał, m aszyna sypała i stukała, naczy­
n ia spadały i tłu k ły się, drzw i z hałasem
otw ierały się i zam ykały; spałem więc
snem dosyć przeryw anym , ale w każdym
razie przespałem z jak ie sześć godzin. N ad
ra n em w iatr się uciszył, słońce się p o k a­
zało i m orze z każdą chwilą zaczęło się uspo k ajać. P łynęliśm y w k ie ru n k u w schod­
nim wzdłuż południow ego brzegu wyspy
K andyi (K rety ), m ającej około p iętn a stu
m il długości. P łynęliśm y dość blisko jej
nagich, 6trom ych, poszarpanych skał, sta ­
now iących w ybrzeża, k tó re zdaleka w yda­
ją się zupełnie bezludnym i i niezam iesz­
kałym i. Z aledw ie gdzie niegdzie wyżej na
sto k a ch odkryć m ożna było ślady ludzkich
.zabudowań. W głębi wyspy w idniały gó­
ry ubielone śniegiem , na k tó ry ch zaw ie­
szały eię m gły i chm ury tak , ja k u nas w
T atrac h . P łynęliśm y tak wzdłuż jej b rze­
gów z jak ie dziew ięć godzin p rzynajm niej
nim ją n areszcie straciliśm y z oczu. P o g o ­
da dotrzym yw ała p rześliczna i cała nasza
554
kolo n ia w w y b o rn y m była hum orze. Nie
m a czasu n a w e t się n u d zić; eześć razy
d z ien n ie zasiadam y do stołu, w ięc sam o je ­
dzenie w iele już czasu zajm uje. Położyłem
się w czoraj w cześnie, bo p rzed dziesiątą, i
spałem w y b o rn ie do szóstej ran o . Słońce
p rześliczn ie w schodziło, ale tera z zaczyna
się chm urzyć. K a p ita n m a nadzieję p rz y ­
być dziś pod noc do P o rt Said, więc d la ­
tego zab ra łe m się w cześniej do m apisania
listu. D otąd p o d ró ż służy m i przew ybornie, szczególniej p o b y t na m o rzu wyw ie­
ra na ironie cudow ne sk u tk i. P rz e stałem
p raw ie z u p ełn ie kaszlać, n a b rałem ogrom ­
nego a p e ty tu , jestem w d o brym hum orze
i w yglądam czerstw o i ru m ia n o . Nie m a
bo też przyjem niejszego ro d zaju podróży,
ja k m orska, n a tu ra ln ie jeżeli nie w chodzą
w drogę zbyt w ielkie burze. T ro ch ę k o ły ­
sa n ia to n ic mie szkodzi, a n a w et pom aga
do lepszego traw ie n ia .
Z resztą nie czuje się żadnego znuże­
nia, k tó re p rzynosi ze sobą dro g a koleją
żelazną. T u przebyw asz jak b y w p rz e ­
p ysznie u rządzonym pływ ającym h o te lu z
w yborną k u c h n ią , w ytresow aną służbą i
w szystkim i w ygodam i. M asz sw ój w łasny
p o k ó j, trz y salony jed e n mad drugim , g ó r­
ny p o k ład do p rzec h ad z k i zabezpieczony
od p alących p ro m ie n i słońca ro zciąg n ię­
tym g rubym p łó tn em , m asz książki, pism a
illu stro w a n e , m asz n a w e t k ą p ie le c ie p l­
ne itd .
B ądź łaskaw zanieść ode m n ie k o c h a ­
nem u D o k to ro w i Staszkow i P aszk o w sk ie­
m u n a jserd eczn iejsze p o zd ro w ien ia i po­
w iedz m u, że jego p a cjen t, ja k d o tąd , ma
się p rz ew y b o rn ie . W łodzia Mój D rogi nie
trać go z oczu i w d anym razie rozciągnij
n a d nim opiekę. J a k będziesz pisał, donieś
m i o w szystkiein, co się w K ra k o w ie dzie­
je. S ta tk i angielskie co tydzień płyną do
In d ii i p rz y b ijają do B rin d isi z ab ierać
p o c ztę co tydzień, jest w ięc sposobność
do w ysłania listu.
Ż onie T w ojej i M atce u całuj rączki,
P a im ie Ja d w id z e i W andzie n a jserd e cz ­
niejsze po zd ro w ien ia.
C iebie ściskam
T w ój A dain.
IV
C eylor, C olom bo Salle face. H otel
26.11.1894 r.
K o ch an y Sew erze!
N areszcie stan ąłem na m iejscu p rz e ­
z naczenia. O sta tn i m ój list p isa n y p rzed
z aw inięciem do B om bay, w ysłałem pod
a dresem W łodzia, p ew nie W am go ud zie­
lił. P a ro w ie c nasz stosow nie do p lan u za­
rzucił k otw icę w zatoce p rz e d B om bay, je ­
szcze p rz e d w schodem słońca. W p ierw ­
szym b rz ask u d n ia pow itałem z pokładu
la b iry n t w ysp i w ysepek z ato k i oraz ro z ­
legające się p rz e d nam i olbrzym ie m iasto,
łączące w sobie fau tazy ę w schodu z e u ro ­
p e jsk ą k u ltu rą . 0 tej o sta tn ie j św iadczy­
ły w ysokie k o m in y fa b ry k ścielące ciem ne
w stęgi dym u unoszące się n a d śpiącym
m iastem i p alm ow ym i G ajam i. M ogłem
się całości o b ra zu n a p a trz e ć do sy ta, gdyż
d o p ie ro po dziew iątej godzinie paro w iec
nasz m an e w ru jąc ostrożnie m ógł ruszyć
k u do k o m W ik to ry i i w płynąw szy w nie
d o b ić do m u ro w a n ej Z etty . Z d ru g iej
s tro n y te j Z e tty stała już M aria Ѵ аіегіа,
k tó ra m n ie zaw ieść m iała do Colom bo.
Żeli) u n ik n ąć k ło p o tu z p ak u n k am i, p o ­
zostaw iłem je na Im p c ra trix aż do chw ili
przen iesien ia na M arię V a lerię, a sani z
innym i tow arzyszam i pojechałem do W atson H otel na głów ną k w aterę. Dw a dni w
B oinbay zleciały nadzw yczaj szybko na
zw iedzaniu i dniam i i w ieczoram i różnych
dzielnic m iasta, jego w spaniałych budow li,
szczególniej dw orca kolei żelaznej, n ieza­
w odnie najw spanialszego na całym świecie, potem pałacu m ilio n era z ro d u P a rsi
a nazw iskiem Sata, d alej za m iastem słyn­
nych M alab ar Hi 11, na k tó ry c h wznoszą
się owe W ieże m ilczenia, gdzie wszyscy
P arsow ie sk ład ają sw oich um arłych na p o ­
żarcie sępom , k rążącym w w ielkiej ilości
w pobliżu.
O pisyw ać w szystkiego n iep o d o b n a, bo
trzeb ah y na to dłuższego czasu. K ażdy
p rzybyw ający z Z achodu m usi być o d u ­
rzony k a le jdoskopow o zm icniająecm i się
obrazam i, w k tó ry ch m ięszają się i zlew a­
ją rysy n a jsprzeczniejszych żywiołów . B o­
gactw em i ilością w rażeń czuleni się
p rzygnieciony i zm ęczony tak , że ode­
tchnąłem sw obodniej, gdy 21-go o godzi­
nie 9-ej rano przen io słem się na p o k ład
M aryi W aleryi, a o je d e n a ste j popłynąłem
dalej ma p o łu d n ic w zdłuż brzegów In d y i,
k tó re aż do K ap K o m orin ciągle w idać
l»ylo z p okładu. N a jp ię k n iejsz e były to
dni z całej p odróży m orskiej. N iezró w n a­
nej pięk n o ści zachody ełońca z całą grą
barw , o ja k ie j n ie inainy w yobrażenia w
E u ro p ie, noce m iesięczne ta k jasne, a nic
tłum iące m im o to b lasku gw iazd, k tó re w
z nanych i niezn an y ch k o n stellaey aeh z p o ­
tró jn ą m ocą pło n ą, a szafiry toni m orskiej
szczególniej już w w odach C cylonu tak
p rz ejrzy ste i o g arn iro w a n e k o ro n k ą p a lą ­
cej się piany. Szczególniej o sta tn ia noc
i dzień po opłyiiięciu p rz y lą d k a K o m o rin
istna B ethow enow ska so n a ta . N ie w ie­
dzieć było gdzie p a trz e ć i co podziw iać.
D e lfin y w yw racające k o z io łk i n a d w odą.
błyszczące złotem sw ego odzienia, stada
ryb latający ch ro z p ry sk u jąc e się ja k ra ­
k iety we w szystkich k ie ru n k a c h nad p o ­
w ierzch n ią w ody i n u rz ając e się na now o
w toni, żółw ie przep ły w ające z niezm ąco­
ną pow agą o bok parow ca, p tactw o m o r­
skie różnego gatm nku tru d n ią c e się w oko­
ło połow em ryb, iskrzące się ogniem p e ­
re łk i p ia n na sz a fira ch fali, to w szystko
w ta k żyw ein o św ietleniu, przy tak ie m
niebie m ogło m nie ukołysać w dziw ne ro z ­
m arzen ie w ry tm lek k o kołyszącego się
sta tk u . 0 godz. 1% ujrzeliśm y w dali
na w id nokręgu niby skraw ek ch m u rk i, ląd
C eylonu. 0 d ru g iej ro z ró ż n ić już m ożna
było w ybrzeże. 0 2% w idać już dosk o ­
nale p o r t i m iasto schow ane w zieleni i
w stęgi kokosow ych lasów , ciągnące się
w zdłuż w ybrzeża do M ount Law inia. P o
trzeciej w płynęliśm y do p o rtu . T rzeb a
się było z ab ra ć do p o z b ie ran ia wszystkich
p a k u n k ó w , p rz en iesie n ia ich n a stęp n ie do
łodzi, do k tó re j z gim nastycznem i tylko
w ysileniam i d ostać się było m ożna w śród
krzyków trag a rzy i przew oźników , z k tó ­
rych k a żd y osobno coś zanoei i o d rę b n ej
żąda z ap łaty . T era z d o p iero na ląd, na
b u lw a rk , z niego trzeb a znów przen o sić
rzeczy do C ustom H ouse do rew izyi cel­
n e j; odbyw szy i tę fo rm aln o ść, znow u
p rzen o sić trzeb a rzeczy do pow ozu, k tó ry
n a reszcie szczęśliw ie m nie dostaw ia do
Salle face h o telu . P rzy b y łem tam d obrze
po p iąte j, d o staję pokój, w nim dw oje
drzw i: jed n e z k o ry ta rz a , drugie z żaluzyam i n a w erandę, o tw iera ją je p ro m ie ­
nie zachodzącego .słońca, w padają nagle
p rzed sam ą w eran d ą, klom b z siedcm dzicsicciu wysmukłych., w ysokich palm k o k o ­
sow ych, kołysze sw oje koro n y , tuż za n ie ­
m i b łęk itn e m orze toczące z szum em sp ie­
nione falc. W zrok o g arn ia nieskończoność
indyjskiego oceanu i całą linię w ybrzeża
od p o rtu i f o rty fik a c ji, stanow iących ją ­
dro m iasta aż do M ount Laviniia przez
zielone wstęgi gajów palm ow ych i różno­
rodnych drzew i krzew ów . B an an y Talip oty Ficus d astieus nie tak ie, ja k u nas
w p okoju, ale olbrzym ie drzew a, m ag n o ­
lie. różne g a tu n k i m im oz i akaeyj Mangów„ P an d a n ó w , drzew chlebow ych, sała­
towych T am ary n d ów, kęp y bam busów itd.
T a część m iasta, do k tó re j przylega mój
hotel K a lu p ith y a albo z angielska Colpetty, cała jest jed n y m egzotycznym parkiem ,
wśród któ reg o rozm ieszczone są wille.
B ungalow y europejczyków pom ięszanc, z
c hatam i symgalezów. Z robiłem zaraz w
m ro k u w ieczornym p rz ejaż d ż k ę po tein
jed y n em w sw oim rodzaju m ieście, oprócz
m orza ma jeszcze w ew nętrzne jezio ra p o ­
k ry te hiałcnii kw iatam i lotusów , ziem ia
zaś czerw ona jak b y posypana cynam onem .
W szystkie opisy nic dorów nyw ują p ierw ­
szem u w rażeniu. Z czasem zapew ne oko
się oswoi, ale n a raz ić byłem ciągle pod
w rażen iem , że p rzesuw ają się p rz e d e m ną
o b razy jak ie jś nadzw yczajnej fe erie, ja ­
k ieś w idoki z tysiąca nocy. W czoraj byłem
na poczcie, lecz żadnego listu do m nie
n ie było, nie wriem kiedy z K rakow a jaka
w iadom ość nadejdzie. P rz e z te n czas tak
byłem o d cięty od św iata, że nic praw ie
nic w icin, co się dzieje. B ądź łaskaw k o ­
chany Sew erze list ten posłać także Wlodziow i. J u tro lub p o ju trz e b ęd ę do niego
pisał, to on znów sw ój za to przyniesie.
D ziw ne uczucie, gdy m yślę, że to, co te ­
raz piszę, m oże d o p iero za c ztery tygo­
d n ie czytać będziecie i że to, co o dbiorę
od W as, będzie rów nież ta k od d alo n ą w ie­
ścią. C iepło tu ta j p o rząd n ie, już na m o­
rz u p om iędzy B om bay a Colom bo te rm o ­
m e tr w skazyw ał 39" Cels. w cierniu; tu w
p o łu dniow ych godzinach ta sam a albo m o­
że w y/sza te m p e ra tu ra . Na szczęście p o ­
w iew od m orza chłodzi i otrzeźw ia. Ści­
sk am Cię n a jserd e cz n iej, a w szystkim
T w oim paniom z B ato reg o czy G e tru d y
rączk i całuję. P o z d ró w odeinnic n ajgo­
ręcej p a n ie T ro ja c k ie , E m ila i L ueyana
pp. K o ta rb iń sk ic h , p. Id a lię, D uńczyka,
M alczew skiego, M aslawskiego, S a rn e ck ie ­
go, E stre ic h e ra , p a n n ę P aszkow ską i
w szystkich, wszyetkieh znajom ych. W ło­
dzia w m ojem im ieniu uściskaj. A pisz! —
a pisz!
T w ój A dam .
Dr Ludwik
B a t li
SILNEJ FLOTY W O J E N N I J I
I KOLONU l
555
ZAPOMNIANA KRÓLEWICZOWA POLSKA
Je sl pew na dysproporcja w ocenianiu
ludzi m inionych czasów. Jednych znacze­
nie i rolę wyolbrzym ia się często ponad
m iarę i przy każdej sposobności o nich
przypom ina, innych natom iast nie doce­
nia się należycie i pogrąża w pyle zapo­
m nienia.
Je d n ą z takich niedocenionych i zapo­
znany cii postaci naszej przeszłości jesl •—
F ranciszka K rasińska, królew iczow a pol~ka, m ałżonka K arola ks. K urlandii. W
pam ięci potom nych pozostała ona tylko
raczej jak o F ranciszka K rasińska, taką.
jaką nam utrw aliła K bineeilyna z Tań­
skich łlo ffn ian o w a w swoim „D ziennik 11“'.
A przecież Franciszka K rasińska, czy ks.
K urońska, jak ją zwykli byli nazywać
w spółcześni, była czymś więcej: p rz e ra sta ­
ła, nic lylko urodą i czarem m łodości,
swoje rów ieśniczki, przew yższała je tą.
jakże rzadko spotykaną w saskich cza­
sach, cnotą szczerej miłości ojczyzny i
zrozum ienia jej potrzeb.
..Przebyła cały ewój żywot — jak po­
wiada P ułaski — w bezustannych walkach
z losem, w ciężkich zm artw ieniach i bo­
leściach rodzinnego życia, w przeciw no­
ściach i zaw odach... w upokorzeniach
w reszcie, k tó re boleśnie raniły jej uczueia“ ...
F eljeton len nie nia pretensji do na­
zwy studium historycznego. Pisząc o
Franciszce K rasińskiej i przypom inając
ją pokoleniom dzisiejszym , czynię to w
tym prześw iadczeniu, że w arta jest ona
bliższego zainteresow ania się 'naszych h i­
storyków , żc życiorys jej jakże jesl po­
nętnym leniałem dla pisarza — do o p ra ­
cow ania, tak dziś m odnego, „vic rom acee“ . Czyż nic jest czymś fascynującym
nakreślenie na tle atm osfery, obyczajów,
życia i krajo b razu ówczesnych czasów,
życiorysu tej królew iczow ej polskiej, k tó ­
ra, lak ostrym i k o n tu ram i odbijała od to­
w arzystw a salonu swej ciotki — ks. w oje­
wodziny L nbom irskiej.
F ranciszka była córką Stanisława K ra ­
sińskiego, starosty niowokorczyńskicgo,
stro n n ik a k ró la Stanisław a L eszczyńskie­
go. zajadłego w roga dynastii saskiej, i
A nieli z Junosza-H um icckich, wojewodzianki podolskiej. Skrom na slarośeianka.
otoczona jednak opieką m ożnej i wpływo­
wej ciotki swej — wojewodziny łubelskicjpo pierw szym swym mężu T arle, a kaszlelanow ej krakow skiej po drugim —
księżnej Zofii z K rasińskich Lnbom irskiej
z O pola, w ychowyw ała się w m odnej pod­
ówczas w arszaw skiej pensji p. Struinle.
T am nabyła lo wszystko, co potrzebne
było m łodej p a n n ic z ówczesnego „lepsze­
go" św iala. Ks. wojew odzina, nazw ana
przez ks. biskupa K rasińskiego „gniazdo­
wą dainą“ , zawsze i przede wszystkim
dbała o tych w szystkich, co noszą nazw i­
sko K rasińskich, szczerze też zajęła się
swoją synowicą. Na jej w arszaw skich sa­
lonach w chodzi F ranciszka w świat.
I wtedy, jak k ro n ik arz notuje: „ p rzy niej
zginęły przecie trzy w owej chwili g ra ­
cje — pani krajczyina w. kor. P otocka
(i z przekąsem , może. dodaje: „kiedyż nie
było jakiej P otockiej, czy z dom u, czy
z m ęża w gronie polskich g ra cji? 1"), ks.
k anclerzyna w. lit. Sapieżyna i panna
starościanka W esslów na“ . Dziwić się też
nie m ożna, jeżeli zakochał się w pełnej
czaru m łodości i urody F ranciszce baw ią­
cy podówczas w W arszaw ie i baw iący się
szeroko
królew icz K arol, obdarzony
właśnie godnością ks. K u rla n d ii i zdąża­
jący do Mitawy. Z akochał się od pierw ­
szego w ejrzenia i bez pam ięci. N ie brak
mu okazji, by piękną starośeiankę sp o ty ­
kać często. W szak cała warszaw ska societa prześciga się w pom ysłach urządza­
nia zabaw na cześć księcia. Wówczas to
H ieronim Radziw iłł, b ra t księcia , P anic
K ochanku“ , urządza owe słynne łowy w
lasku łazienkow skim . Miłość księcia nie
była kaprysem była szczera i gorąca. Mi­
m o, że wiedział, iż wywoła sprzeciw y ze
stro n y swej królew skiej rodziny, m im o, iż
księżna wojew odzina, jakkolw iek zawsze
chętna do przysporzenia splendoru rodzi-
Frań ciszku K ra siń sku
(w g p o r tr e tu n ie zn a n e g o a r ty s ty w M u zeu m
o rd yn . hr. K ra siń sk ich w W a rsza w ie )
nie, a tu splendoru koligacją z dom em
panującym , m oże in tu ic y jn ie przeciw dzia­
łała m ałżeństw u F ranciszki z księciem , nie
nie pom ogło. W zięli potajem n ie ślub w
1760 r. w W ęgrowie, za indultem biskupa
inflanckiego. T ajem nica utrzym yw ała się
przez długi czas, p rzynajm niej dla króla,
bo zresztą wszyscy ją znali, m im o, że k ró ­
lewiczowa m ieszkała nadal, jako F ran cisz­
ka K rasińska, u ciotki, a książę w yjechał
do K urlandii.
T en zw iązek m ałżeński uspraw iedli­
wia R ulhiere. pisząc, że „piękność jej by­
ła uspraw iedliw ieniem jego m iłości, a cno­
ta jej dow iodła, że była godną wejść w
dom królew ski41.
Że królew iczow a była nap raw d ę p ięk ­
ną. św iadczy o ty 111 św iadectw o — nie
tylko o zaletach jej zew nętrznej aparycji,
ale i o właściw ościach duchow ych — F a l­
kowskiego, k tó ry pisze: „był to już nie
pączek, ale kw iat rozw inięty, a do pow a­
bów postaci łączyły się w niej u ro k i wy­
sokiego w ykształcenia i tej czarującej wy­
mowy niew ieściej, na k tó rą sk ładają się:
rozum , dow cip, w yobraźnia, serce, słodki
dźw ięk głosu, słodsze jeszcze w ejrzenie i
uśm iechy w tórujące ełowom, p o n ętn e ru ­
chy ciała, zgoła wszystko, co uprzyw ile­
jow anej od n a tu ry kobiecie służyć może
do podbicia serca m ężczyzny
Może zapyta się kto, czy Franciszka
rów nym uczuciem odw dzięczała się księ­
ciu. czy może w pew nej m ierze i p ró ż ­
ność zaważyła ma szali jej decyzji, zgody
na m ałżeństw o? Pozytyw nie tru d n o dać
na to odpow iedź. Odnosi się jed n a k w ra­
żenie, że i z jej strony uczucie pierw szej
miłości było szczere, nie znaczy to je d ­
nak, by nie uśm iechała się jej — m arze­
niam i upiększona — przyszłość, m oże...
polskiej królow ej.
Idyll^i jednak pręd k o się skończyła,
^ajsa m p rz ó d książę zajęty w ypadkam i
kurlaudzkim i, nie m ógł zbyt wiele czasu
pośw ięcać sw ojej m ałżonce, pozostaw io­
nej w W arszaw ie, potem , w czasie pobytu
„w swej niestałości niestały“ , żonę zanie­
dbywał. I biednej Franciszce pozostała
lylko ciotka, ks. w ojew odzina, jako jedy­
na bliska istota. Zwłaszcza w tedy, kiedy
to usilnie sta ran o się o przeprow adzenie
rozw odu, w czym najw ięcej zabiegali i
B riihl i przyjaciel księcia, B oreh. Ale napróżmo, królew iczow a nie zgodziła się na
rozwód. P otem dynastia saska, chcąc nie
chcąc, godzi się z fa k te m dokonanym , pod
wpływem zaś rad cesarzow ej M arii Te­
rasy, k tó ra losem królew iczow ej szczerze
się in teresu je, K arol sprow adza F rancisz­
kę na dw ór saski. Ale dystans m iędzy ro­
dziną m ęża a nią zostaje zachow any. N aj­
lepiej jeszcze żyje z E lżbietą, siostrą ks.
K arola, z tą, k tó ra potem opiekuje się
iedyną córką Franciszki — M a r ią 1).
Ks. K urlandzka, w czasie, kied y zu­
pełnie była przez m ęża zapom niana, za­
nim — po śm ierci A ugusta I I I — wyje­
chała do Saksonii (m ało przebyw ając w
D reźnie, więcej w E lsterw erdzie) n a jc h ęt­
niej przebyw ała u swej starszej siostry
pani B arbary ŚWodzińskiej, często jednak
po klasztorach, u SS. S akram entek w
W arszaw ie lub SS. F ranciszkanek w K ra ­
kowie, ezy wreszcie w Opolu.
Do przykrych stosunków m ałżeńskich,
do niechęci sp o ty k an ej ze stro n y rodziny
królew skiej, k łopotu p rzysparzały jej
wiele b rak i finansow e, m im o, że posiada­
ła dość pokaźny m ajątek. Sytuacja ta po­
praw ia się dopiero po uchw ałach sejm u
1776 r., kiedy została uznaną królew iczową P olską i gdy przyznano jej znaczne
apanaże. K iedy więc uzyskuje to, co uw a­
ża za należne dla siebie: pozycję i do­
chody, — nie pop rzestaje na spokojnym
życiu, w zaciszu dom owym . Przeciw nie,
m ieszkając czy w L ublińcu, czy w O polu
na Śląsku, bierze czyńmy udział w działal­
ności konfederacji barskiej, czego wy­
mownym św iadectw em jest pozostała k o ­
respondencja królew iczowrej z jednym z
głównych k o nfederackicli działaczy, bi*) P ó źn iejszą ks. d e C arig n an , m a tk ą k ró la
S nrilynii A lb erta, p rz e z co m a tk ą d zisiejszej d y ­
n a s tii w łoskiej. P o śm ierci m ęża, ks. de C arig n an ,
w yszła za m ąż za ks. M o n tle ar. B yła w ielk ą p rzy ­
ja c ió łk ą P o lak o w i ch ę tn ie w ich to w arzy stw ie
przeb y w ała, có rk a zaś je j, księżn iczk a A ug u sta
M o n tle ar, znana ze sw ej działaln o ści d o b ro czy n ­
n ej, o siad ła w M alopolsce i g o sp o d aro w ała w
L a n ck o ro n ie, w le j L a n ck o ro n ie, k tó r ą b ab k a je j,
kró lew iczo w a p o lsk a, o trz y m ała od cesarzow ej
M arii T eresy.
556
sk u p e m k am ienieckim , K ra siń sk im . Je j
re zy d e n cje na Śląsku są ogniskiem p ra c
k o n fe d e ra c ji u miej i p o d je j p rz ew o d ­
n ictw em ra d zą członkow ie g en eraln o ści,
agenci dyplo m aty czn i zag ran iczn y ch d w o ­
rów ra p o rty sk ła d ają „ N ajjaśn ie jsz ej Mi­
łościw ej P a m “ , tam zjeżdżają się n ajw y­
b itn ie jsi działacze, w śród Mich, incognito,
książę m ałżonek. Od 1770 r. je st księżna
duszą akcji k o n fc d e ra c k ie j, ona to p rz e ­
w odniczy z e b ra n iu g e n era ln o ści w B iałej,
ja p ro sz ą o ,.a p ro b a c ję “ lub „ re p ro b a c ję “
n ie tylko k o nfedcracyjm i staty ści, ale i
w odzow ie w sw oich stra te g icz n y ch zam y­
słach.
Specjalnym i w zględam i k ró le w ieżowej
cieszy eię m to d j K azim ierz P ułaek i. O na
p o le c a go g en eraln o ści, in te re s u je się n im
o p iek u je . P ow i-idają, że F ra n c iszk a , je ­
szcze ja k o sta ro śc ia n k a now okorezyńska,
była p ierw szą : jed y n ą m iłością m łodego
k o n fe d e ra ta . M iała o tym w iedzieć i chcąc
w ynagrodzić m u zaw ód, jak ieg o od niej
doznał, roztoczyła n a d nim sw oją m ożną
opiek ę. O n iej też p o w iedział gdzieś P u ­
łaski: „ je suis e n e h a n te e de la c o n fian ce
tpiY! m e tem o ig n e “ .
Mim»), że n ie je d n o k ro tn ie , w czasie
p ra c k o n fe d e ra c k ic h . m yślała o m ożliw o­
ściach objęcia tro n u p olskiego p rzez ks.
K a ro la, w m om encie, k ied y nadszedł m o ­
m en t, gdy — w in te resie ojczyzny — n a ­
leżało z tego zrezygnow ać, n ie zaw ahała
się ani chw ili, ja k gdyby pom na na dew i­
zę herbow ą sw ojego ro d u : „ A m o r p a tria c
n o stra lex “ ; nie sp rzen iew ierzy ła się jej
migdy, a do blask u zasług
p rzo d k ó w
i potom ków sw ojego ro d u dodała nie
lylko św ietne koligacje z dom am i j o n u ­
jącym i, ale i Ir b e zc en n e c n o ty P o lk i, klora w czasach panoszenia się pry w aty , saniolubstw a i karierow iczostw a. jiozostała
tylko P o lk ą, godną lepszej pam ięci ]iotoninych
IT sst ona j)03tacia nadzw yczaj in te re ­
sującą j>rzez dziw ne koleje losu, przez
swą u a tu rę p ełną micwi(?ściego w dzięku,
p o łączcniu z iście m ęskim h a rte in duszy,
ogrom ną e n erg ią i zdum iew ającą in te li­
g e n cją" ).
A l e k s a n d e r (1 I e x i ń s k i
Ks. K a ro l K u r la n d z k i
(w g p o r tr e tu n ie zn a n e g o a r ty s ty w M u zeu m
o rd y n . h r. K r a siń sk ic h w W a r sz a w ie )
WALKA A POGLĄD
Yt'oj-na je s t zjaw iskiem odw iecznym .
F o rm y Jej u legają zm ianom w m ia rę roz­
w oju k u ltu ry , ale isto ta rzeczy jjozostaje
ta sam a: ro zstrzy g an ie sp o ru siłą. D ziała­
n ia tej siły w dziejow ym rozw oju etają
■się coraz b a rd z ie j fin ez y jn e i zarazem co­
raz b a rd z ie j p o tęż n e. M aszyna u eto k ro tnia tę siłę. W ojna staje się w alką m aszyn,
k iero w an y c h p rzez człow ieka. A le w ojnę
p o d aw nem u w ygryw a człow iek, a n ie m a ­
szyna. R ola m aszyny pozo staje po m o cn i­
Ha B E R S IJS C H
i ŁSC.tlElF
cza. B ozstrzyga człow iek. Z achodzi p y ta ­
n ie : co decyduje o człow ieku, o jego z d o l­
ności do zw ycięstw a. D ecyduje o tym pogląd na św iat, będący m o to re m , k tó ry
p cha człow ieka d o czynów.
P o g lą d na św iat, to w łaściw ie sam ca­
ły człow iek, to w yraz n a jb a rd zie j osobi­
stych, najg łęb iej sięgających cech c h a ra k ­
te ru człow ieka. W p o g ląd z ie ma św iat
p rzejaw ia się to wszystko, co człow iek
uważa za w a rto ść ' obow iązek. Słowem ,
p og ląd n a św iat je st najw yższym typem
u św iad am ian ia sobie życia.
W każdym poglądzie n a św iat istn ie ją
różne p ierw ia stk i, a w ięc re lig ijn e , m o ra l­
n e, p o lity c zn e , społeczne, ekonom iczne,
e stety czn e ’tp. Istn ie ją też i p ierw ia stk i
m ilita rn e . Im pełn iejszy je s t p ogląd na
św iat, ty m w iększe znaczenie uzyskują m i­
lita rn e p ierw ia stk i. Im bow iem głębiej k to
p a trz y na życie, tym lep iej w idzi, jak ą
ro lę odgryw a w życiu w alka. Je st ona za­
sadą tw órczą, p ow ołującą do życia now e
jego pobtacie. W szystko bow iem jest w al­
k ą: albo w alką w ew n ę trz n ą w nas. głębo­
kim duchow ym kom fliktem , czy ro z te rk ą ,
albo w alką, toczoną z p rz y ro d ą w celu
o p an o w an ia je j i p rzystosow ania do n a ­
szych p o trz e b , albo też w alką ludzi ze so­
bą o życie i władzę. W alka tkw i w istocie
C IE C H O C IN E K - R A J
Idealne
NA ŚWI AT
D Z IE C IĘ C Y
m iejsce k u -a c y jn e i w yp o czyn kow e dla
d z e c i wq łych, o d h arło w an ych
i skrofulicznych.
O GRO D Y JORDANOWSKIE, BASENY SOLANKOWE, P L A Ż E ,
GRY I ZABAWY NA W O L N Y M
POWIETRZU.
2) C y ta ty zam ieszc zo n e w pow . f c lje to n ic /л
e .:e rp n ię te są z p r a c o F r a n c is /c c K ra s iń s k ie j, a
m ian o w icie:
K . P u ła s k i: „Z ży c ia k się ż n e j K u n iń s k ie j" ,
W arszaw a, 1890.
J . F a łk o w s k i: „O b ra z y z ży cia k ilk u o s ta t­
n ic h p o k o le ń w Polsce**, to m I, P o z n a ń , 1877 r.,
s tr . 1 — 83: „Z o fia z K ra s iń s k ic h ks. L u lio m irsk a
K asztelan o w a k ra k o w sk a i sy n o w icą je j F ra n c isz ­
k a z K ra s iń s k ic h ks. s ask a, k ró le w iczo w a p o l­
ska**.
w szelkich procesów życiow ych, stanow iąc
isto tę sam ego życia P ra c a też jest w alką,
bo jest p o konyw aniem oj)orów . W alką jest
rów nież tw orczość. W alką jest jirzyjaźń,
a n aw et m iłość. I dlatego jn erw ia stk i m i­
lita rn e m ają ogrom ne znaczenie św iato p o ­
glądow e.
P ie rw ia stk i m ilita rn e jiozw alają ujm o
wać życie p ełn iej, a nade wszystko pozw a­
lnia dynam icznie działać. M nżnaby pow iedzlep. że tw orzą one ognisko a k ty w iz u ją ­
ce pogląd na św iat. P ozw alają więc czło­
w iekow i w ypaw iadać się w czynach, a
przecież ezv.n jest najlepszym św iadec­
tw em p ra w d y . Isto tn ie bow iem p raw d a w
jiełmi utw ierd za się tylko p rzez działanie.
Słowa są tylko dźw iękiem bez znaczenia.
Czyn — stw ie rd za ją c y m fa k te m .
Je śli więc zastanow im y się głębiej nad
spraw ą, to dojdziem y do w niosku, że p ie r ­
w iastki m ilita rn e u św iadom ione solne i
rozw inięte, jak o isto tn a i w ażna część po­
glądu n a św iat, u z b ra ja ją 'i h a rtu ją czło­
w ieka i n a ro d y duchow o, że uczą je tej
zasadniczej praw dy o konieczności w alki,
ja k o zasady tw órczej i że w reszcie czynią
z mieli isto ty ak ty w n e, d y n am iczne i tw a r­
de, u m iejące rozbijać o p ó r ludzi i rzeczy.
D latego też k ażdy z nas m usi p rz em y ­
śleć głęboko to zag ad n ien ie m ilita rn y ch
pierw iastk ó w poglądu ma św iat, aby m óc
stać się jtełnym i tw órczym synem własmego N aro d u .
W. I.
557
ADMIRAŁ TIRPITZ - INICJATOR WIELKIEJ
POLITYKI NIEMIEC DOBY WILHELMA II
cji w' basenie śró dziem nom orskim . T irp itz
zdaw ał sobie zresztą spraw ę z tru d n o śc i
tej p o lity k i: uwrażał, że do czasu zrealizo­
w ania n iem iec k ic h planów na m orzu
trw a ć będzie dla Rzeszy o k res n ieb e zp ie ­
czeństw , w czasie k tó reg o dyplom acja
B e rlin a w inna się sta ra ć uniem ożliw ić
w szelkie p ró b y A nglii stw orzenia bloku,
k tó rv b y przew aży ł siły niem ieckie. S tąd
też T irp itz sta ra się zapobiec licznym , a
d rażniącym in cy d en to m , p rz ed e wszyst­
kim zaś p ra g n ie całkow itego (naw et za
cenę ustępstwr tery to ria ln y c h ) pogodzenia
N iem iec z D anią.
N iew ątpliw ie jed n y m z n ajb ard ziej
jak ie jś n a d m o rsk ie j rodziny północnom odnych i p o p u larn y c h frazesów jest
nicm ieckiej, ale z typowTego, p ru sk ieg o
środow iska urzędniczego. U rodzony n a
obecnie zestaw ianie dzisiejszej sytuacji
p o lity czn ej w E u ro p ie z o kresem p o p rz e ­ W schodzie, w K istrz y n iu w 1849 r., wy­
dzającym w ybuch 191 i roku. Isto tn ie
chow ał się przyszły ad m irał w atm osferze
w iele zew nętrznych analogii (wyścig zb ro ­ k u ltu dla w ielkich generałów p ru sk ich ,
jeń , w alka gospodarcza, niem al ta sam a
G ncisei)aus'a S e h a rn h o rsta. \ o rćka oraz
k o n fig u ra c ja sp rzy m ierzo n y ch m ocarstw )
w n a s tro ju w ybitnie p rorosyjskim , eilnym
u sp raw ied liw ia to, psychologicznie zresztą
w P ru sac h od czasu w ojen n apoleońskich,
zupełnie, zrozum iale, szukanie p re c e d e n ­ gdy Rosja była sprzym ierzeńcem H o h e n ­
Ta o p a rta o „zasadę ry z y k a “ , tirp izollernów . Ale nie tylko z u rodzenia i
sów w przeszłości, by snuć odpow iednie
tzow ska p o lity k a z ew n ętrzn a (k tó ra w
trad y cji, tak że z ducha (jak stw ierdza
w nioski na przyszłość. Jeśli je d n a k d o ­
licznych szczegółach p rzy p o m in a n am
H assel) był T irp itz typow ym P ru sak ie m
k ła d n ie j p rzyjrzym y się m iędzynarodow ej
czasy obecne) doznała w tedy całkow itego
zc swym surow ym i tw ardym poczuciem
sy tu acji, to dostrzeżem y b ardzo znaczne
niepow odzenia. P ierw szym jego objaw em
o bow iązku i w strętem do pięknych słów
ró żn ice w stosunku do położenia w 1914
było z erw an ie ro k o w ań flotow ych z Anro k u , życie politycznie uległo bow iem da­ i krasom ów etw a. M ając lat 16, w stępuje
glią, zerw anie — k tó reg o zdaniem H asselek o idącem u zróżnicow aniu, w yrosły n o ­ T irp itz jako k a d e t do słabej w ów czas m a­
ry n a rk i p ru sk ie j. Szybko p rz e la tu je szcze­ la, T irp itz w cale n ie prag n ął, ale do k tó ­
w e p roblem y u strojow e, społeczne etc.,
rego dop ro w ad ził nie chcąc rezygnow ać
ble k a rie ry w ojskow ej i już w 1892 — 95
n iez n an e lub m ało znane społeczeństw om
z żadnego z w ażnych atutów 7. M iało to
jak o szef sztabu m ary n a rk i reo rg an izu je
p rz ed w o jen n y m .
N ajisto tn iejszą
b odaj
k onsekw encje dalej idące i d oprow adziło
gruntow nie niem ieckie siły na m orzu. W
różnicą m iędzy rokiem 1939. a dobą
do zaw arcia tró jp o ro z u m ie n ia A nglii z
p rz e d w ielką w ojną, jest system p rzy m ie­ tym czasie dochodzi po raz pierw szy do
rzy w E u ro p ie : wtedy cala E u ro p a p o ­ czynnego w ystąpienia N iem iec ma D ale­ F ra n c ją i R osją. Eakt tego układ u , k tó ­
rem u p olitycy W ilhelm a I I nie zdołali
d zielo n a była zdecydow anie na dwa obo­ kim W schodzie. Na tle pow ik łań w Chi­
przeciw działać, był sam już spełnieniem
zy już nia długo przed w ybuchem : dziś je ­ nach B erlin decyduje się w latach 1896—
najw iększych obaw T irp itz a , nie isto tn y
1897 wysłać na w ody chińskie eskadrę
steśm y d o p iero św iadkam i krystalizacji
więc jest a rg u m e n t H assela, k tó rv na
torpedow ców , k tó ra obejm uje w p o sia d a ­
tych ugru p o w ań , na razie jed n a k pew na
usp raw iedliw ienie p o lity k i z b ro je ń m o r­
nie niem iecką koncesję, owe słynne K iauczęść państw (w tym tak w ielki k ra j, ja k
skich przy tacza fa k t. że wro jna zaczęła się
ezau, j)ołożone u w ybrzeży, bogatej w wę­
B o sja )n ic zn ajd u je się jeszcze w orbicie
na innym te re n ie — obcym p rz ed m io to m
giel. chińskiej pro w in cji Szan-tung. T ir­
■systemu przym ierzy, w ydaje eię więc. iż
tarć anglo-niem ieckich.
pitz je st k o m en d an tem tej w ypraw y, ona
dzisiejsza E u ro p a je d n a k mie zn ajd u je się
Z chw ilą w ybuchu wojny T irp itz je­
"w lak zaaw ansow anym stad iu m swej cho­ też n a jsiln iej u ro b iła jego poglądy, m im o
to w szakże nie był om z ac lw y co n y k ie­
szcze b a rd ziej tra c i w pływ y i p o p a d a w
roby. ja k to się działo p rz e d ćw ierćw ie­
ru n k iem po lity k i n iem ieck iej, a o K iauk o n flik t z k a n clerz e m B ethm ann-H ollw eczem .
gem na tle spraw y w alki łod ziam i p o d ­
Je d e n jest tylko wrzgląd, k tó ry nie p o ­ czau słusznie przew idyw ał, iż p rędzej czy
później w padnie w ręce Ja p o n ii. T irp itz
wodnym i. T irp itz bow iem , choć w sp ra ­
zw ala nam zapom nieć o przeszłości w
chciał bow iem u n ik n ą ć zao strzeń m iędzy
wie sam ego w ybuchu zarzucał rządow i
chw ili, gdy oglądam y w spółczesną rzeczy­
Rzeszą a tym w schodnio-azjatyckim m o ­ lekkom yślne w ypow iedzenie wrojn y R o sji
w istość: je st nim re aln a wrarlo ść tra d y c ji
carstw em , stąd też ostro kry ty k o w ał
(w odpow iedzi na m o b ilizację), tu ta j re­
politycznej jak o k o p a ln i idei dla w spół­
udział N iem iec w in te rw e n cji fran cu sk o p re z e n tu je stanow isko bezw zględne, żąda
czesnych p olityków i dyplom atów , k tó rz y
rosyjskicj w sp o rze chińsko^japońskim ,
niczym nie o graniczonej w alki p o d w o d n e j
nezą się zarów no na sukcesach, jak i na
gdy Ja p o n ii o d eb ran o w szystkie n a b y tk i
i użycia całej flo ty w wralce. N a ty m tle
b łęd a ch p o p rz ed n ik ó w i stosują te sam e
uzyskane od Chi,u w w ym uszonym p o k o ju
więc. gdy n ie uw zględniono jego ż ąd ań ,
n ieśm ie rte ln e m eto d y , jak ie były w uży­
w S zim onoseki: z tego sam ego też wzglę­ po d a je eię do dym isji (1916).
ciu d aw niej. T o też tak ie analogie nie
K oniec w ojny św iatow ej i z ato p ie n ie
tru d n o w ykryć zwłaszcza w tak ty ce p o li­ du sprzeciw ia się T irp itz później sojuszo­
całej flo ty n iem ieck iej p o d Scapa F lo w
ty k ó w T rzeciej Rzeszy, a w zorem , na k tó ­ wi nieniiecko-rosyjskiem u (w czasie w oj­
przy n o si dziełu T irp itz a zagładę, m im o to
ny Rosji z Ja p o n ią w 1904 r.)., m im o że
rym (zwłaszcza w o sta tn ic h m iesiącach)
zgodnie z p ru sk ą tra d y c ją ro d z in n ą zawsze
a d m irał nie u sta je w sw ej d ziałalności p o ­
siln ie o p iera się H itler, jest n iew ątpliw ie
niem al w ypow iada się za o p arciem p o li­ litycznej i co ciekaw sze, gdy m in ie p ierw ­
nie B ism arck czy W ilhelm II, ani Bulów
szy okres rozgoryczenia, re p re z e n tu je
tyki niem ieckiej o Rosję.
i Belhm am n-H ollweg, ale p rzed e wszyst­
P o lity k a T irp itz a zw racała się zdecy­ m yśl zbliżenia do A nglii i w yrzeczenia się
k im ad m irał von T irp itz.
dow anie przcciwr Anglia. W praw dzie K a s­ niem ieckich a sp irac ji n a m orzu. W po li­
zw iązku z tym w ielkim z ain tere so ­
sel stw ierdza, iż T irp itz n ie był w cale
tyce w ew nętrznej jest T irp itz jednym z
w aniem T irp itzc m i w p arze z ostatn ią,
przyw ódców konserw atystów ' t. zw. nie­
w rogiem p o tęg i anglosaskiej, m im o to
w iosenną serią zaostrzeń nieim ecko-brym iecko - naro d o w y ch i w pływ em swym
tyjskich, ukazał się ciekaw y a rty k u ł b. am ­ w szakże rozpoczynając budow ę w ielkiej
sk łan ia H in d e n b u rg a do przy jęcia godno­
floty, elicial siłą zm usić A nglię do licze­
b asadora niem ieckiego w R zym ie, U lricha
nia się z in te resam i N iem iec. T rzonem sy­ ści p re zy d e n ta Rzeszy. T irp itz je st zresztą
von H asselPa, pośw ięcony zew nętrzno-pow tym czasie (aż do śm ierci wr 1930 r.)
ste m u politycznego T irp itz a był bism arclitycznym poglądom ad m irała T irp itza
p o stacią b a rd zo głośną, a otaczany k u l­
kow ski sojusz z R osją, w' tym czasie
„ T irp itz aiłssenpolitischc G e d an k cn w elt“
tem p rzez jed n y c h , ostro zw alczany je st
w czw artym zeszycie (za rok 1939) m ie­ z resztą coraz tru d n ie jsz y do utrzy m an ia
przez inn y ch , k tó rz y w idzieli w nim p o ­
sięcznika „ B e rlin e r M o n a tsh e fte “ . A rty ­ ze w zględu na rosnące a sp irac je panslaśredniego sp ra w c ę zerw ania z A nglią i
k u ł len, n a p isan y p rzez starego, p rzed w o ­ w istyczne carów i w zm agającą się ryw ali­
w ojny św iatow ej.
jen n e g o d y p lo m atę niem ieckiego, o p a rty
zację rosyjsko - hab sb u rsk ą na B ałkanach.
icsl wr dużej m ierze n a osobistych k o n ta k ­ T ej p o lity c e T irp itz p ozostał w ierny do
Dziś przeżyw ają N iem cy ren esan s
tach a u to ra z adm irałem , jest też do pew ­ k ońca i już n a w e t po sw ym u stą p ie n iu w
(tru d n o pow iedzieć czy isto tn y , czy
nego sto p n ia apologią T irp itz a , oskarża­
1916 r. interw en io w ał przeciw listo p a d o ­ sztuczny) k u ltu dla T irp itz a , ale daleko
nego p o w ojnie p rzez przeciw n ik ó w o sp o ­ wej d e k la rac ji N iem iec i A u strii (p ro k la ­ istotniejsze, n iż rozgłos jego nazw iska, m a
w odow anie w ybuchu i ro z d ra ż n ie n ie A n ­ m ujący cli państw o p o lsk ie), p oniew aż to
p rz e ję c ie jego w skazań przez T rzecią Rze­
glii z b rojeniam i n a m orzu.
m ogło uniem ożliw ić zaw arcie odrębnego
szę, k tó ra o sta tn io coraz b a rd ziej sta ra
Z u p ełn ie tra fn ie H asscl uw aża T irp i­ p o k o ju z R osją. D rugim p u n k te m opnrcia
się realizow ać to , co w dobie cesarstw a
tza za tw órcę, n ie tylko w ielkiej flo ty , ale
p o lity k i T irp itz a były W łochy, k tó ry m , je­
częściow o ty lk o znajdow ało a p ro b a tę ga­
też w ielkośw ial owych a sp irac ji p o lity k i
go z d an iem , jed y n ie pom oc N iem iec (co
b in e tu o p a rte g o o p a rla m e n t i nie zawsze
•niem ieckiej, co je st rzeczą tym b ard ziej
H asscl jak b y sp e c ja ln ie akcentow ał) up o d atn eg o dla ry zykanckich k o n c ep c ji.
.znam ienną, że a d m irał wyszedł — n ie z
m ożliw ić m ogła uzyskanie m ocnej pozy­
S. G.
558
R e g a ty iv H en le y
щ
w ie lk im , dorocznym
it A n g lii
św iętem
sp o rtó w
w odnych
Z POLSK
K siężn ic zk a
b elg ijska
Jó zefin a dokonała otw arcia
kró lo w e j A s tr id w H eysel
now ego
p a rku
im ien ia
P o m n ik K róla W ltidysława Jagiełły w Kr fil
n ad naw alą gei m uńską pod G runw aldem
przypada i
G rupa
d z ie n n ik a r zy li liw sk ic h , k tó ia /
przeds t a №i ci eli wl ad z p o h ki
559
\ n sta d io n ie w llialngrorizie o d b yły się e fe k to w n e p o k a zy ju g o sło w ia ń ­
skich w o jsk zm o to ryzo w a n ych
I ZE ŚWIATA
W ie rn y sługa Brianda, p o p u la rn y u e h ru n cji „ E m il", zm a rł na stra ży p o sia d ­
łości su'ego pana ic C ocherel
Ц'іе sym b o lizu je w ie lk ie zw ycięstw o P o lski
T annenborgiem , któ re g o 529-ta rocznica
tipcu b. r.
^ cT °
4
I'
yb y ła do P olski, pow ita n a została p rze z
na stacji w L and w arow i e
560
PIERW SZA W A R S Z A W S K A S Z K O Ł A 'ZPOP,SU!SZKOŁYBALETOWEJ
SZTUK PIĘ KN Y C H
r
roku bieżącym dokonano na tereuie
U niw ersytetu Józefa Piłsudskiego re sta ­
u ra cji budynku znanego ogółowi jak o M u­
zeum Zoologiczne. P od tą te ż nazw ą fisruru je ten gm ach w Słow niku A rchitektów
Łozy. P oczątki tego gm achu wiążą się i
pow staniem pow ołanego do życia w roku
1816 K rólew skiego U niw ersytetu W ar­
szawskiego.
W początkow ej organizacji U niw ersy­
te tu przeznaczono jeden wydział dla filo­
logii starożytnej i now ożytnej i histo rii i
dla 6ztuk pięknych, budow nictw a, m ie r­
nictw a i inżynierii i nazw ano go AS ydzialeiu N auk i Sztuk P ięknych, dzieląc go na
O ddział Sztuk P ięknych. K u rato rem h o ­
norow ym O ddziału Sztuk Pięknych został
członek Kom isji Ośw iecenia. Jó zef S iera­
kow ski, a honorow ym dziekanem , zn ak o ­
m ity m alarz stanisław ow ski, M arceli Bacciarelli. O rganizację O ddziału przep ro w a­
dzili Sierakow ski i a rc h ite k t A igner.
1816 — 1831. W arszaw a 1907 — 1411.
F ontes et com m cntationes. T om X — X I)Jak k o lw iek nie m a żadnego pow odu
podaw ać w t w ątpliw ość źródłow ych in fo r­
m acji znakom itego uczonego. wra rto zano­
tow ać, że w G abinecie R ycin B iblioteki
N arodow ej J. P ., w zbiorze Podzaiueckim
w śród p apierów A ignera, znajduje się re ­
produkow any tu ta j ry su n ek tegoż gm achu
podpisany przez A ignera. A igner byl
wówczas głównym a erh ite k tem rządow ym
i nie ma w tym nic dziw nego, że do jego
spuścizny trafiła elew acja jednego z gm a­
chów' rządow ych. P odcyfrow anie go św iad­
czy zapew ne o korekcie lub aprobacie.
W iem y rów nież z w spom nianego dzieła
Bielińskiego, że A igner korygow ał rów ­
nież dla Umiwersy tetu ginach O bserw a­
torium astronom icznego, budow any przez
Ku-tlo i Szpilow'skiego. a korygow ał go
tak dobrze, że nie bez słuszności uchodzi
za jego au to ra. Być m oże, że przy ew en­
tualnym w ydaniu przygotow anego od lat
kilku opracow ania gm achów U niw ersyte­
tu kw estia w kładu A ignera do budynku
szkoły sztuk pięknych zostanie wyjaś­
niona.
Na p a rte rze nowego gm achu znalazł
pom ieszczenie zbiór odlewów gipsowych,
zapoczątkow any przez Stanisław a A ugusta
i zakupiony od spadkobierców przez Izbę
E dukacyjną Księstw a W arszaw skiego, po­
w iększony przez Stanisław a K ostkę P o ­
tockiego i uzupełniony
przez K om isję
O św iecenia. K o nserw atorem zbioru został
A ntoni B lank. Z racji kruchości m ate ria ­
łu zbiór u niknął w yw iezienia do P e te rs­
burga i lal przeszło sto w tym sam ym m iej­
scu pozostał i nadal w nim pozostaw ać b ę ­
dzie. Szkoła mogła rów nież korzystać ze
zbioru rycin, rów nież po Stanisław ie A ugu­
ście, pow iększonego przez Stanisław a
K ostkę Potockiego, a m ieszczącego się. jak
i dziś- przy bibliotece U niw ersytetu.
Była to pierw sza de nom ine szkoła
sz tu k pięknych w W arszaw ie. De nom ine.
bo nie de facto. F aktycznie bow iem już za
Stanisław a Augusta działała na zam ku w ar­
szaw skim n ieoficjalna akadem a, m ająca
swych profesorów , uczniów , stypendy­
stów i bardzo pow ażne p o m o n naukow e,
ja k królew skie zbiory ryciu i odlewów
gipsow ych, a przede wszystkim w spaniałą
do dwóch tysięcyr dzieł dochodząca k ró ­
lew ska galerię obrazów , po śm ierci S ta n i­
sława Augusta rozproszoną. Jeszcze :?a ży­
cia k ró la, od początku niem al jego p a n o ­
w ania, przygotow ał B acciarelli p ro je k ty
zorganizow ania form alnej akadem ii- Po
rozbiorach na próżno kołatał do B erlin a i
do R ządu Księstw a W arszaw skiego. S ta­
nisław ow ska idea zrealizow ała się d o p ie ­
ro za K rólestw a K ongresow ego w ram ach
U niw ersytetu, a dzięki p oparciu ówczesne­
go m inistra ośw iecenia, Stanisław a K istk i
Potockiego, nowa szkolą otrzyuiał.i gm ach
tu właśnie om aw iany, budow any w latach
1818 — 1819.
K a ted rę m alarstw a O ddziału po n ie ­
udolnym K arolu Ѵегсппе, objął w r. 1820
Antoni B rodow ski, z pochodzenia w arsza­
wianin, a do pom ocy dodano m u B lanka.
P erspektyw ę w ykładał Yogel a po jego
śm ierci GołońskL rzeźbę M aliński. sztyTeharstw o — sprow adzony z B erlina K rethlo w. K a terlrr arch itek tu ry po dobrow ol-
Ja k o budow niczy fig u ru je a ie h itc k t
rządow y K om isji O św iecenia, Miel ał Kado, k tó rem u Łoza w Słow niku A rc h ite k ­
tów przypisuje ten gm ach op ierając Lię na
pom nikow ym dziele B ielińskiego (B ieliń­
sk i J. K rólew ski U niw ersytet W arszew ski
Fasnda gm achu p ie rw s z e j W a rsza w skie j S zk o ły * S z tu k P ię k n y c h w ed łu g r y s u n k u w p la n ie b u d o w y
Гпііѵ. K ról. W arsz. p ię k n y c h K u n s ztó w z r. 1814
....
' j t f
|
E
И Ш 0 Й
Й
Na dorocznym popisie szkoły' baleto­
wej. k tó ry odbył się w T eatrze W ielkim ,
w yróżnił się najlepszy m ateriał uczennic
klas niższych p ro f. J. M arkow skiego.
Na zdjęciu jedna z najm łodszych adep­
tek. wielce obiecujący talent, Marysia
liialous, k tó ra z czarującym w dziękiem
dziarsko odtańczyła m azurka ludowego.
nym ustąpieniu z niej A ignera objął K ado,
wielce zasłużony dla organizacji nauki bu­
dow nictw a i m iernictw a, a obok niego
w ykładał Szpilowski. K ated rę m iernictw a
zajm ow ał Juliusz K olberg - K ołobrzeg.
Przew idzianą k a te d rę inżynierii bjęli, po
k ilk u latach przygotow ań, U rbański i Sinolikow ski.
D ookoła tej uniw ersyteckiej szkoły
sztuk pięk n y ch grupow ało się życic a rty ­
styczne W arszawy, co znajdyw ało swrój wy­
raz w urządzanych co dwa łata w ysta­
wach publicznych. Na czoło profesorów
szkoły wybił się i sta n ął na czele życia a r­
tystycznego k ra ju i stolicy A ntoni B rodow ­
ski, zarów no w ysokim poziom em swych
prac jak reprezentow anym przez siebie
kierunkiem . Był to bowiem klasyk; klasyk
współczesny rozpoczynającem u się wr m a­
larstw ie zagranicznym rom antyzm ow i, k la ­
syk, k tó ry na gruncie W arszawy re p re z en ­
tow ał postęp i poszukiw anie nowych dróg.
O ddział Sztuk pięknych w?raz z całym
U niw ersytetem przestał istnieć w roku
1831 a wr 1832 zm arł B rodow ski. N astępna
publiczna szkoła sztuk pięknych zostanie
o tw arta d opiero w r. 18-1-1. Tym czasem
oddziaływ uje tradycja O ddziału Sztuk
P ięknych w postaciach jego dawnych ucz­
niów . W przygotow aniu ich leży ta k dla
całości m alarstw a polskiego, jak też dla
tej jego k a rty , k tó ra dzisiaj już śm iało m a­
larstw em w arszaw skim
nazwać m ożna
(vide Sienkiew icz J. M alarstw o warszaw ­
skie I-ej połowy X IX w. A rkady 1936.
N r 9 j, waga i zasługa O ddziału — p ierw ­
szej w arszaw skiej szkoły sztuk pięknych.
Z y g m u n t
M a u
it
561
OBOK
ORŁA
R zadko się zdarza, żeby z Godła p a ń ­
stw ow ego uciekały poszczególne eJeniecily. Ale się jednak zdarza. Z naszego Go
dla oddzieliła się P-ogoń i stała się Godłem
wolnego państw a litew skiego. Z Godła wę­
gierskiego oddzieliła się tarcza, sym boli­
zująca Słowację (góry z krzyżem na szczy­
cie) i stała się Godłem państw a słow ac­
kiego. Lecz w obu tych w ypadkach p a ń ­
stwo m acierzyste nie zareagow ało je d n a ­
kowo. Gdy na W ęgrzech ani m yślano z a ­
przestać używania godła, k tó re wzięła so­
bie za herb Słowacja, to w Polsce zre­
zygnowano z używ ania Z naku, k tó ry był
drogim sercu każdego Polaka P o stąp io ­
no niesłusznie- zryw ając tradycje daw nej
R zeczypospolitej ale kierow ano się pięk­
nym i m otyw am i — dania now ej Litwie
dow odu, że się mie czyha na jej niezaw i­
słość.
Je d n a k ani ten dowód, ani cały szereg
innych nie zdołały przekonać 'nieufnego
sąsiada.
U nas w Polsce nie bardzo rozum iano
o co L itw ie chodzi. „A t, dziw aczą“ —
chciałoby się rzec stylem M ickiewicza, tak
jak się m ów i o jak iejś krew nej, k tó ra bo­
czy się i okazuje swe niezadow olenie, nie­
raz zupełnie nieuinotyw ow ane, ale w
chw ili dla rodziny w ażnej śpieszy jednak
ze swą pom ocą. Nie wiele więcej zrozu­
m ienia wykazywali n aw et ci Polacy, k tó ­
rzy na Litwie m ieszkali. Przecież oni się
uważali za L itw inów i od wieków byli
przyzw yczajeni decydow ać o losach tego
k ra ju , z k tórym łączyło ich urodzenie i
pow inow actw o krw i. Zapom nieli o tym , że
wyrzekając, się języka przodków i przyj­
m ując polską k u ltu rę , sta li się dla swego
ludu obcym i. Nie m ogli też pojąć, że n ie­
chęć L itw ina do P olaka była nic tyle n a­
cjonalistycznej n atu ry , co ekonom icznej.
Chłop litew ski, tak sam o jak i polski,
m iał ziemi inało i z zawiścią spoglądał na
rozległe łamy dw orskie. R eform a rolna by­
ła dla niego tak sam o doniosłym p o stu la­
tem , jak i dla chłopa polskiego. A że dw ór
m ów ił innym językiem , niż eliata — to
spraw y bynajm niej nie ułatw iało.
G dyby państw o polskie istniało bez
przerw y, to te wszystkie kw estie ekono­
m icznej n a tu ry byłyby się w yregulow ały
z biegiem czasu i w drodze ew olucyjnej,
państw o zaś, k tóre nigdy n ie było n acjo ­
nalistycznie i aż do czasów najnow szych
używało jak o języka urzędow ego — łaci­
ny, byłoby się zapew ne przekształciło w
federację autonom icznych prow incji, rzą­
dzących się własnym językiem tak, jak to
ma m iejsce w Szw ajcarii. Przecież nasz
wielki O dnow iciel, Jó zef Piłsudski, m a­
rzył o ustroju federacyjnym . Nie został
jed n a k zrozum iany.
Że je d n a k byliśm y w niew oli i naszym
tyranom zależało n a najw iększym skłóce­
niu i rozbiciu nas, więc nic dziw nego, że
zaczęto chłopów w ygryw ać przeciw szlach­
cie i błyskać im przed oczami m irażam i
zdobyczy rolnych. Nasi chłopi polscy dali
się n a to złapać, a cóż dziwić się chłopom
litew skim ?
C hłopu nad łożeni nie migoce szla­
checka szabla „dzienną złocąca troskę
w spom nieniem o sław ie4". W ielka p rz e ­
szłość 'i w spaniała tradycja zaczynają go
ZNAK
interesow ać dopiero wówczas, gdy ode­
rwał oczy od swego obejścia i rozejrzał
się szerzej po kraju. Nasi chłopi ma po­
czątku istnienia naszego państw a odrodzo­
nego myśleli tylko o sobie. Dziś myślą
już o dobru k ra ju . Chłopi litewscy oraz
inteligencja spośród nich się wywodząca
L itw a je st o jc zy zn ą p r ze p ię k n y c h Itrzyży
p rzy d ro żn yc h
chętnie przyjęli pom oc rosyjską, gdvż my­
śleli jeszcze kategoriam i .,obejścia'4. P rz y ­
jęli też potem pom oc niem iecką i zdecy­
dow anie wyrzekli się wszelkiej łączności
z państw em , w k tó ry m było ich m iejsce,
stając na stanow isku ściślejszego nacjona­
lizmu.
Rozum ow ali oni w ten sposób: tylko
U ro czym
w id o k iem
POGONI
w państw ie niczym nie związanym z P o l­
ską będziem y anogli przeprow adzić re fo r­
mę rolną i dać naszem u ludow i ziemię,
k tó rej 011 tak bardzo potrzebuje. Jeżeli
jed n ak nasze „ żu b ry " znalazłyby się w
państw ie sfederow anym z Polską, to po­
trafią swoimi wpływami nie tylko pozba­
wić nas dobrodziejstw a reform y rolnej,
ale jeszcze wziąć nas w jarzm o.
Jeżeli się przypom ni, że u nas, w obli­
czu woijny i grożącego przew ro tu społecz­
nego ustawa o reform ie rolnej przeszła
w sejmie zaledw ie jednym głosem w ięk­
szości, to znów rozum ow anie Litwinów
nie wydaje się mi całkow icie bezpod­
stawne,.
Lecz Litw ini, w yrzekając się wszelkich
p ra w historycznych i rezygnując z uczest­
nictw a w budow aniu daw nej Unii, by
stworzyć państw o w granicach narodow o­
ściowych, popełnili jeden w ielki błąd.
Chcieli zrzec się praw historycznych
tych, k tó re im nie odpow iadały z pew nych
względów a natom iast dom agać się tych,
k tó re im w ychodziły ma korzyść. P o d o b ­
ny i dowolny podział nie da się p rz e p ro ­
w adzić, gdyż druzgocze logiczną silę sy­
stem u. Tym błędom, któ ry już obecnie ze­
m ścił się na L itw inach, jest długotrw ałe
i uporczyw e żądanie W ilna. P raw d a, że
W ilno było ongiś stolicą W ielkiego K się­
stwa Litewskiego i m ogłoby zostać stoli­
cą Litwy i obecnie, ale Litw y historycz­
nej, połączonej unią z K oroną. Zaś na sto­
licę Litwy nacjonalistycznej nie m a ono
najm niejszych danych, gdyż ilość żywiołu
litewskiego zam ieszkującego to m iasto i
jego okolice, jest znikom o m ała. T u ta j n a ­
cjonalizm litew ski jest bity o kilka dłu­
gości przez nacjonalizm polski.
K em al A tatiirk, b udując now ą, n a ro ­
dowościową T urcję, zrezygnow ał z K on­
stantynopola, jako ze stolicy, gdyż to
p ięk n e m iasto, chociaż zam ieszkałe przez
T urków , znajdow ało się jed n a k n a k ra ń ­
cach państw a i obcy etnicznie elem ent
K ow na za ch w yca ł się M ickiew icz
562
Ja k
na
obrazie
daw nego
m istrza .
S tylow a
p rzą śn ic zk a lite w sk a p r z y stylo w ym ko lu w ro tku
m ieszkał już praw ic przed jego bram am i.
Litw ini nic chcieli rezygnow ać z W ilna,
m inio, że znajdow ało się ono daleko poza
etnicznym i granicam i icli państw a.
W rezultacie kilkanaście lat braku
wszelkich stosunków z Polską i zahór
K łajpedy, k tóry w innych w arunkach nic
byłby nigdy nastąpił.
^ Litw ie podobno się chce nawiązać
nić z czasami przedunijnyini i chwali się
tych, co się op ierali unii z Polską. Nic
fałszywszego nad pogląd, że Litwa m ogła­
by istnieć sam a, bez łączenia się z Polską.
K rzyżacy wykończyliby ją tak, jak P ru ­
sy. i jeżeliby dziś istniało jeszcze m iano
Litwy, to byłaby to tylko nic nie mówiąca
nazwa prow incji niem ieckiej. tak jak są
nią Prusy.
Litwa w inna zrozum ieć, że lak samo i
dziś, jak i przed w iekam i, jedyne groźne
dla niej niebezpieczeństw o, to niebezpie­
czeństwo niem ieckie. N iem cy zrzuciły już
m askę i z całą otw artością przyznają się
do zakrojonych n a w ielką skalę planów
zaborczych. Los Czechosłowacji jest zasię
dow odem , żc te plany nie są jedynie go*osłon ne.
Nie ma wątpliwości-, że Litw a w końcu
zrozum ie swój interes. Lecz obawiam się
jednego: typow ej dla Litwinów pow olno­
ści w w yciąganiu wniosków i typowego
uporu nie pozw alającego do przyznania
się do popełnionych błędów.
To nie my a Niemcy nie m ają dość
c-lih ba: to nie my a Niem cy potrzebują
ziemi dla osadzenia swych osadników.
Nam jest Litwa nie potrzebna. Jeżeliby
mówić językiem im perialisty, to nic ma
lani ani bogactw natu raln y ch , ani dostę­
pu do m orza, przedstaw iającego dla nas
w artość. Polska racja stanu wyszła już
z pow ijaków , by widziała sw ój cel w re ­
stytuow aniu żubrów na m ajątkach. Jeżeli
jednak m im o to interesujem y się Litwą,
to jest to pam ięć wspólnej w ielkiej p rze­
szłości. to jest ten rom antyzm dziejów,
który przem aw ia do serca każdego P o ­
laka.
Polska współczesna szczerze i bez żad­
nych ubocznych celów pragnie się po ro ­
zumieć z Litwą. Dla niej idea federacji
wolnych ludów, skupionych w polskim
,,coim nonw ealth‘cie“ jest nadal żywa i
godna urzeczyw istnienia.
Były czasy, tego ukryć się n ie da, że
lubiano nas na L itw ie i witano ja k zbaw­
ców. Pozw olę sobie sięgnąć do p am iętn i­
ków. Było to przed stu przeszło laty, k ie­
dy jeszcze pańszczyzna była instytucją
obowiązującą a „panow ie w stolicach pa­
lili cygara1'.
Na Litwę udaje się korpus pod do­
wództwem generała Chłapow skiego, by
podać rękę tam ecznem u pow staniu. W je ­
no korpusie, w pierwszym pułku ułanów
znajduje się oficer, nazwiskiem Wojciech
Goczałkowski. O 11 to potein opisze, jak
tani w itano polskich żołnierzy. (Wsjioninicnia z lat ubiegłych. K raków . 1862).
T ak notuje ten żołnierz licz lite rac ­
kich p retensji swe w rażenia ze Żmudzi:
„A k ra j to innej już, o wiele jaśniejszej
fizjognom ii od Litwy. Bliskość morza,
portów , tein sam em handlu, a z nim do­
statków cywilizacji zachodu, czyni Żiiiudzina więcej tow arzyskim : stąd zaś i oby­
czaje jego są łagodniejsze i więcej wy­
kształcone jak u Litw ina, wszędzie w ogó­
le grunt serca tu poczciwy, religijność wy­
znania rzymsko - katolickiego niezm iernie
gorliw a, a przytem doznają sw obody, k tó ­
rą dobry byt przy skrom nych potrzebach
daje: jedno z drugim czyni że Żm udzin
dziś jeszcze wydaje się być tym pierw iast­
kowym, wybranym ludem na ziemi, co to
w obfitości zrodzon i żyje, ale w zbytek
i sohkostw o nie przeszedłszy jeszcze, za­
chował serce z duszą czystą i zdrową,
skłonną do wszelkich szlachetnych un ie­
sień, taką praw ie, jaką z rąk Stwórcy
odebrał. To też, gdzieśmy tylko przecho­
dzili, lud obojej płci odziany schludnie,
biało i sinakow nie, wybiegał na drogę z
oznakam i najżywszej radości, wynosząc
co kto m iał. Często kobiety napełniw szy
fartu ch y k rajankam i sera. kiełbas, chicha
i rozm aitych wędlin, biegły przy koniach,
podając po trochu naszym z tego wszyst­
kiego, z w dziękiem i prośbą, choć na m i­
gi. ‘bo rozmów ić się i tu niepodobna było.
Język ich, tak jak litewski, do żadnego
z europejskich całkiem niepodobny a lud
innym nie mówi. W ojsko też tutaj we
wszystko opływało, zwłaszcza w starą
wódkę i chleb. o k tó ry przez cały ciąg
B aszta
za m k u
R a n d o n ie m ó w i
p rzeszłości L itw y
o
rycerskie j
kam panii n ajtrudniej było, zastępow ano
go tylko ciągle sucharam i11.
Ta ludność dawała upust swoim sym­
patiom dla żołnierzy polskich nie lylko
nic n a jakiś rozkaz, ale nawcl z wielkim
dla siebie niebezpieczeństw em . Pow stanie
bowiem po nieudanym ataku Giełguda na
W ilno chyliło sic ku upadkow i a srogie
represje i prześladow ania były jedyną na­
grodą dla tego ludu za dobre serce i uczu­
cia um iłow ania dla szerszej ojczyzaiy.
I z rozum ow ych i z uczuciowych
P i r rh o tu li tr wsJca p rrz f u fii je м vc d osh on al c
Bób
w zględów bardzo się cieszę- że te tum a­
ny, na|iiiszczoiic przez w rogów , zaczyna­
ją zw olna o padać. Cięciem m iecza p rz e ­
cięliśm y gordyjski węzeł zadrażnień i n ie­
porozum ień nic juz nic słoi lia przeszko­
dzie. byśm y się m ogli bliżej poznać. Bo
przede w szystkim trzeba od lego zaczać.
To, eo m y w iem y o Nowej Litwie to, co
bitw a wie o Nowoj Polsce, to niesłycha­
nie nudo. Bo ni» od kupców dowiac b ije ­
my się o obcych k ra ja ch , ah od pisarzy
i poetow . M usim y się zapoznać z ducho­
wym żyriem Litwy i przerzucić przez
przejiaście, grążone przez wrogów, tęczo­
wy m ost p orozum ienia.
Litwa zrobiła w lyni k ieru n k u p ierw ­
szy kro k . N otujem y to z całą radością.
Z nakom ity p isarz litew ski, F abijonas Ncveravieius, tw órca jiow ieści poruszających
zagadnienia ze wsjiólnej h isto rii (Dnie i
noce — z ozasów rozbiorów P olski
L i­
twy, R ozw iane ognie — pow ieśjpz 1830 r..
S ta ry ś u ią tk a r z l it c u s k i p rzy . p ra c y
C iernie i nne) jirzełożył na ięzyk litew ­
ski cały szereg najcelniejszych utw orów
p olskich. Tak w ięc ukazały się nakładem
Nasz P . E. N. Club um iał ocenić w ar­
luksusow ej ,,B ib lio tek i K lasyków "' C hło­
ską. W ierzym y, że sta re hasło pow stańcze:
tość i doniosłość d la ku ltu raln eg o zbliże­
pi R eym onta, k tó re wyszły jak o I tom
O bok O rła Z nak P ogoni
jeszcze kiedyś
nia P o lsk i
L itw y pracy N everaviciusa i
tej B ib lio tek i.
P ozatem
N everavicius
znów będzie aktu aln e.
przyznał m u nagrodę za całokształt pracy
przetłoniaezyl R eym onta
- R ok 1794,
N iech tylko po obu stro n ach granicy
przekładow ej w sum ie 1.000 złotych.
Żerom skiego
D zieje grzechu i Popioły.
nie p a n u je um ysłowość tego typu, k tó ra
O czekujem y teraz na podobną in icja­
Julu K urka — G rypa szaleje w N apraw ie,
doprow adziła do zguby Czechosłowację.
tywę z na?zej strony, k tó ra by nam pozw o­
oraz w przygotow aniu: W ędrów ka Jo a n ­
liła n a zapoznanie się z tw órczością litew ­
ny — Ewy Szelburg-Z arębiny.
L. Ż j r c k i - M a ł a c h o w s k i
SO N ET MICHAŁA ANIOŁA
f. W iktoria C o lo n n a
\ i c w sercu ;niłość m oja gniaztlo sobie zwiła;
B ez serca iesl ta m iłość, k tó rą m am dla Ciebie
N a d zie m sk im żyją try b em . urodzona w niebie.
G dzie w p ro d iu pełzająca nie podleci siła.
J a k od ognia nie zdołasz oddzielić gorąca
N igdy siel od boskości p ięk n o nic oddziełi —
Tern b liżej są m u k re w m niebiescy anieli,
Im b liżej form a o szczyt harm onii potrąca..
K ie d y się duch od Boga odryw ał p rzed wieki.
M iłość, aby nasz zw ią zek utrzy m a ć na dalej,
Z robiła m nie oczam i, a Ciebie urokiem
W iąc raj w źrenicach Tw oich odnajdując w zro kiem ,
B y o dw iedzić te m iejsca, g d zieśm y się poznali,
U ciekam pałający pod T w o je pow ieki.
T łum aczenie
M.
Gro**ek-Koryckiej
564
M
N
Е
„Dowcip jest pośred n ikiem m iądzy ro­
zum em a uczuciem " — pow iedział kiedyś
K ant.
Więc, gdy słabnie uczucie (przeobraża
się dajm y na to w zimny, stylizow any po­
zytywizm , często w nadm ierny pragm a­
tyzm) dowcip przestaje byś pośrednikiem
i w ędruje do historii jako „p om agier11 p a ­
m ięciow y, m nem oniczny dziejów ludzi i
ludzkości. Z abarw ia tę historię (w istocie
nudną) na wesołą akw arelę.
Chyba Państw o już zauważyli że w
Polsce jest coraz m niej praw dziw ego dow­
cipu, a przecież nie zgłupiała Ona. tylko
zm ądrzała. — więc jakiż w niosek?... Coś
m oże w Niej wyziębło.. H um or zastępuje
szinoncesy żydowskie i dow cipy polityczne
m niej lub więcej apokaliptyczne — to jest
m ające coś z astrologii Św. Jan a. Brak po­
czucia hum oru odbija się mocno na całej
naszej
twórczości. N iektóre powieści
współczesne są na przykład tak zagadkow 1'
pod tym względem, że czytający taki p rz e ­
ciętny „szary11 (cudny określnik!) czło­
wiek nie wie, czy m a do czynienia z „B o­
cianem "- — „M uchą" czy organem um ar­
łych i mimo woli — n astro jo n y historycz­
nie — p rzypom ina sobie jedną z zagadek,
jakim i F re d ro z K oziebrodzkun częstowali
siebie w chwilach m niejszej p ro stra cji du ­
chowej „z pow odu lite ra tu ra " . Z agadka
ta brzm iała m niej więcej tak : — „Pnszli
do kuchni, obydwaj spuchli — pierw szego:
ten tego łaje, że mu nie daje drugiego: te­
go trzeciego — niepotrzebnego — /w a r­
tego... Co 7 tego będzie — c h y b i ż d ed zie
p;iątego?‘\
O dpow iedź była: — „Z bierz wszystko
w — koło, całuj m nie w — czoło — szóste­
go!"‘. K to nie wierzy, niech będzie łaskaw
tę zagadkę odgadnąć; — dla odgadniętej
p ro p o n u ję tytuł „M iłość i ■weterynaria4''
albo „W alenrod i P o d filip sk i11 — bez żad­
nego w ynagrodzenia za tę przysługę — w
drodze konkursu.
Poza kubizm em , dadaizm ein, syinholizm em i innym i izm am i leży dziedzina p rze­
strzenna ojczystego języka i m elodyj­
nych gw ar jetgo, w k tó rej jako kw ietniki
leżą możliwości odtw arzania w szelkich po­
jęć w sposób dla wszystkich dostępny i
zrozum iały. Albow iem czytać uczym y eię
b ardzo długo, długo — to praw da, ale też
m oże i chodzić o to, abyśmy m ieli w ogóle
co czytać w te lata cichej ew olucyjnej re ­
wolucji m ózgów i pojęć.
K iedyś m iałem cudny sen: śniło mi się.
że widziałem ja k p rab ab k a Gom browicza
gdzieś tam daleko, daleko na kresach
m oich z face a m ain w ręku czytała ze
słodkim uśm iechem (takim samym, jaki
ma m oja na Je j m iniaturze) jego powieści.
Pew no myślicie, że ja tu zaraz z nam ięt­
nością byczej w alki na rogi w ykrzyknę, że
p rab ab u n ia nic nie rozum iała i wzruszała
pochylone zacne ram ionka? Przeciw nie - —
śniło m i eię właśnie, że anielski jej
uśm iech pow iedział mi — „ ja k i to cudow ­
ny ten nasz ojczysty (na kresach!) język
polski, że w nim naw et to, co n ie m ożna
zrozum ieć, jest tak ślicznie pow iedziane!
Otóż te rzeczy „gram atycznie11 niezro4 P o r. „Tyg. IH u str.” N r 5 — 28.
М
£')
zum iaic, a fonetycznie pięk n e zaczęły się
od „A imię jeeo czterdzieści cztery11. Sta
rało się ten rebus odgadnąć pew no z m i­
lion osób — bez rezultatu, bo i sam амішpraw dopodobnie d ebrze >iie zdaw ał sobie
spraw v eo mu się nagle przypom niało; w
apokalipsie Św. Ja n a jest podobno dużo
takich pow iedzonek z ówczesnej a strolo­
gii! Pt wna dam a. oblicz) wsz- wbrew zdol
ilościom kobiecym w tym kieru n k u sumę
liczb norządkov - ch danych lite r w alfabe­
cie, tw ierdziła z mocą, że „44“ to znaczy
gm ina... Mickiewicz jako pro ro k ustroju
wsi! Próżno by tłum aczyć zacietrzew ionej
dam ie, że gm ina pochodzi od niem ieckie­
go wyrazu Gcm eind — i że w jej o d k ry ­
ciu n ic ma dow cipu. Nie dała się za nic
przekonać.
C ierpiącym na nostalgię dobrej lite ra ­
tury ogrom nie by się przydała w dzisiej­
szych, zapow ietrzonych anim ozjam i cza­
sach jaka dobra powieść, m oże być nawet
i obłąkana (.,O błąkanie jest tyllco zaostrzo­
nym człow ieczeństw cin“ — pow iedział
F ra n k ), może naw et poetyczna (,.am abilis
imtania'4). naw et może i tragiczna, bez śla­
dów czy preten sji hum oru, — aby m iała
dowcip w k onstrukcji i k o n tra p u n k t w wy­
konaniu.
O gdzieżeś zapom niany drogi panie
Lam ie („Głowy do pozłoty11 — „W ielki
Świat Capowic11 i inne), w którym zaczy­
tywały się nasze m atki — k u rie rk i p o ­
wstańcze ze śm iechem nad postacią gali­
cyjskiego „ O b crb e z irk fo rste h era 11 p. Precliczka, m andaryna adm inistracji a u striac­
kiej, k tó ry w ojujący z „P olnische Ume tu rz p a rte i" nie wiedział o tym, że jego
żona i córka przechow ują pow stańców w
jego własnym lokalu. Przecież ta nieznajo­
m ość najbliższej okolicy jest grubym de­
fektem do dziś dnia rozm aitych adm ini­
stratorów w dosłownym znaczeniu.
Jako pogodne przedstaw ienie genealo­
gii dcm okratyzinu z epoki W ielopolskiego
przypom ina mi się cykl powieściowy p. t.
„Zycie w P a ra fii" Cieśuikiewicza (pseudo­
nim sek retarza M argrabiego niejakiego
M iniszewekiego), a szczególniej jedna po­
wieść „Szlachcic iv ii w tam psychozie —
czyli szlachecka dusza na kom ornem w
chłopskim ciele“ ... Dzieje feodała, szała­
wiły, rozpustnika Jacka G ryfa, który po
rycerskiej śm ierci ulega m etam psychozie
i dusza jego w ędruje przez ciało orla, jele­
nia, aby w końcu po latach wędrówki
wpaść w gębę śpiącego pastuszka Kobiarza. O dtąd dla biednego chłopca zaczęły
się wieczne niepokoje i tęsknoty do czegoś
wyższego, — któ re intryguje i kontro lu je
zam knięta w nim dusza szlachcica, — k o ń ­
czy szkoły jezuickie, uniw ersytet w ar­
szawski — przechodzi różne perypetie w
związku ze swyin pochodzeniem . E poka
odm alow ana jest bajecznie. Statua kom an­
dora tragedii w osobie figury Św. Ja n a Ne­
pom ucena przy drodze i dusza Jacka G ry­
fa uzupełniają się w zajem nie naw et gadka­
mi z pierw ocin pozytywizm u.
Ach! Boże a „Ju-Hyna11 — „O kienko na
Poddaszu11 tegoż autora są tak rom an­
tyczne tak pełne dziewiczości i w dzięku,
że muszą być n ajbardziej wzruszającą od­
tru tk ą po przeczytaniu
chu"...
„D ziejów
G rze­
Jabym tam nie lekcew ażył żadnego
typu powieści, bo każdy klan w Polsce wi­
n ien m ieć swoją własną lite ratu rę. Co za
sens wytrząsać się nad „T ręd o w atą11
M niszkówny, kiedy oma dostarcza tyle
przedziw nej rozkoszy m łodym du3zom
żeńskim , m niej uśw iadom ionym w niebez­
pieczeństw ach praw dziw ej niew inności!
Moja ..m łodsza11 H elena była na 3 z rzędu
przedstaw ieniach tego film u; długi czas
byia przekonana wskutek tego, że m usi
bezwzględnie w stąpić do klasztoru, rozle­
wała kawę, herbatę, tłukła talerze, wazo­
n ik i — w końcu przestała się fryzow ać,
m alować, zaczęła częściej myć ręce — al­
bowiem została „trędow atą"1 — i uspoko­
iła się. Przezacne wydaw nictw a p. Brcslauera p. t. B arbara U bryk — czyli tajem ­
nice dw oru hiszpańskiego11 albo „Żywot
św. G enow efy11 spraw iało to, żc gdy m oja
gospodynię panią F idzińską napadała raz
do roku pasja czytania tych arcydzieł lite­
ratu ry św iatowej, to ja m iałem spokój
przynajm niej na tydzień — w końcu któ­
rego zwykła znowu m nie błagać o pójście
do spowiedzi.
N ikt nie pisze dobrych powieści lla
dorastającej młodzieży naszej, k tó ra —
wczytana w lite ratu rę starszych — jest
już laka w ybredna, że śliczne jiowieści
am erykańskie i angielskie (np. Montgonicrry, A lcott, F r. B urnett) uważa już „za
bardzo głupie dla siebie11 — i niestety
niesłusznie, gdyż nie p o trafi się wczytać
w prostotę i szczerość alokneyi ideowej w
tych utw orach
zepsuta nadm ierną zm y­
słowością naszych fabuł.
Kiedyś na pewnych kursach żeńskich
m iewałem wykłady swoje p o lekcjach
p rof. Ignacego M atuszewskiego — ojca,
który, obrabiając lite ratu rę najm łodszą
wtedy — dłużej (wobec nam iętności chwili
społecznej)
zatrzym ał się na „D ziejach
G rzechu'1 Żerom skiego. Musiałem zwykle
czekać dłużej, gdyż M atuszewski (znako­
m ity badacz i krytyk) zapalał się mocno i
przeciągał swoją godzinę. Otóż kiedyś raz
już trochę cięty na starszego kolegę za
to — wyczekiwałem na opuszczenie przez
niego sali wykładowej — niesłychanej do­
znałem em ocji, gdy nagle z sali tej przed
M atuszewskim w ypadła jakaś m łoda słu­
chaczka o postaci i rysach orientalnych ze
spazm atycznym w rzaskiem i szlochem...
„ Ja całe życic będę wdzięczna Żerom skie­
m u, żc nauczył m nie się oddaw ać11. O kaza­
ło się później, że au to rk a tego wrzasku
niezupełnie dokładnie rozum iała ostatnie
swoje słowo, rozum iejąc je trochę przenoś­
nie, ale widocznym było, że nic tylko treść
i fabuła utw oru, ale naw et i język i styl
były dla nieszczęsnej
zupełnie niew in­
nej dziewicy — jako zielone winogrona.
Wszystko pow inno m ieć sw ój czas, a właś­
ciwa czytanka przede wszystkim. Jeżeli
„nie m ożna być starannym w doborze ro ­
dziców11 (D ickens) to jakże wybrednym
należy być w wyborze m etody i treści wy­
chowania dla tych, co nas o nic swoją n a ­
iwnością proszą.
Moje opow iadanie o tym w ypadku (hi
ję się mocno w piersi! bo bardzo złośliwe)
przyjął Stefan Żerom ski niewymownym
sm utkiem . Za to go ubaw iłem lepiej kiedy
indziej.
565
K iedyś w racaliśm y w kilk u — przyrod ziarze z kilkudniow ej wycieczki w tu rn ie.
Schodzim y w olno — um ęczeni do Kuźnic,
a tu w szędzie w spaniałe afisze „M łoda P o l­
ska o Sobic“ dnia tego a tego gaworzyć b ę ­
dzie w sali M orskiego O ka"! — Czterech
prelegentów w ym ieniło im iona chrzestne i
nazw iska, wszystko p o etniki i literały!... A
cóż — psiakość — a m y to nic Młoda P o l­
ska tyż? W ięc um yw am y się jak o tako,
oehędożyw szy szaty i doczesności walimy
en a v an t kupą do „M orskiego O ka“ .
Tam już wylazł na estradę taki bledziutki zdechlaezek. zwycięski tate rn ik z
K rupów ek i coś gdacze om dlew ająco, że
„ tre ść to nic, ale form a, form a to jest
p latfo rm a w spółczesności" — W pew nej
chw ili -—• m ów iąc o Ż erom skim — składa
ręce n a piersiach jak anioł K aulbaclm i
wycedza z siebie uroczyście, że 011 ,.Ż e ­
rom skiego — ja k sakram ent przyjm u je do
w nętrza w p o ra n n ej b ieliźnic d u rh a “. Nie
w ytrzym ałem , beknąłem szatańskim śm ie­
chem ; — trzy rzędy siedzących przede
inną dam i dziewic sk a rały m nie błyskaw i­
cami rozjuszonych oczu i sykaniem . P re le ­
gent — m ój daw ny kolega — trochę się
zachłysnął i „zdum iał". M usiałem się wy­
nosić zaraz z tego audytorium i ubaw iony
do ko ń ca kości pacierzow ej pow ędrow a­
łem zaraz na B ystre do Ż erom skich. Ste­
fan gorączkow ał i leżał już w łóżku n a k ry ­
ty w szystkim i serdakam i i kocam i. P y ta ­
łem go rzew nie, jak się czuje po w nijściu
przez „ p o ra n n ą bieliznę ducha" do wnę­
trza kolegi „tego tan i" w m om encie ofia­
row ania- Miał sekundę w ątpliw ości, czym
nagle n ie zidiociał, ale gdym 11111 to wszyst­
ko odtw orzył d e ta lic z n ie — pow iedział, że
tego rodzaju ow acja jest i obrazą i kalum ­
nią a u to ra , ho i lite ra tu ra w czystej postaci
nie m oże służyć nikom u z jej oceniaczy
do w ykazyw ania w ytw orności czy sadyzm u
sw oich indyw idualizniów .
O 11 „się kocha w O skarze W ildeni"...
011 ,.się m odli z M auriaoa". „rozumie- się
z M annom " — lo «ą zdania i m aniery sno­
bów v\ celu rozaniclenia dla siebie przy­
godnego tow arzystw a, ale nie oceny w ar­
tości. T aki pan od „ sak ram en tu Ż erom ­
sk ieg o " jest tylko śm ieszny, bywa niebez­
pieczny, gdy n eurastenikow i tem uż w od­
czycie k om unikuje, że jest „ p htyzykieni"
(gruźlikiem ), gdy p latynuje, czy n ikluje
kto , kogo, kiedy, jak — przy jakich oko­
licznościach ?
Dzisiaj — gdy się więcej gaworzy, niż
tw orzy w tej dziedzinie tragicznym bywa
robienie interesu ua cudzej c h arak tery sty ­
ce, dociągając w szystko i w szystkich do
pew nego strycliulea i rytuału, oczywiście
kaw iarnianego. Ciekaw e jest takie posie­
dzenie n adm iernie i egotycznie postępo­
wych niew iast przejrzałego wieku w tow a­
rzystw ie adiu tan tó w , zawodowych snobów ,
na którym się d y sp u tu je o now ych fo r­
m ach. a że człowiek „now e rzeczy stw arza
tylko w sztukach pięknych i poezji", ho
z tam tych lo „w szystko to już było"— więc
taki starszy pan, brzydki i sam otny w rogu
kaw iarn i do swojej czarnej kawy pow tarza
tylko tęsknotę przem iłego filozofa szw aj­
carskiego АпііеГа:
— 1 „L cquel de nous n ’a pas sa terre
prom ise, son jo u r d’extase e t san fiu dans
Гехіі..."
K o n r a d
C h m ie le w sk i
W YW C ZA SY LITERACKIE
Lipiec. W m ieście spiekota do trzeciej polęgi. Po rozm iękłych od słońca asfaltach
krąży um ęczony m ieszczuch, niczym wiel­
błąd po pustyni, szukając czego by się n a ­
pił.
W szystko, co żyje i oddycha, poczyna­
jąc od p re m iera a kończąc 11 а ostatnim
drzew ku, uw ięzionym m iędzy płytam i
chodników , m a tylko jedno pragnienie.
Uciec z tej kam iennej pustyni gdzieś, gdzie
dużo chłodnej orzeźw iającej wody. Nad
m orze, stru m ień czy jezioro.
Nie wiem jak koniu, ale m nie się ta
ucieczka udała. Łażę sobie teraz „w śród
fali łąk szum iących, wśród kw iatów pow o­
dzi". Jeżeli chcę się kąpać — - m ani do swej
dyspozycji cudne jezioro, w yglądające jak
oko w schodniej piękności, gdyż tak samo
jest wydłużone w m igdał i obrzeżone dłu­
gimi rzęsam i olch i sosen.
0 błogosław ione słodkie lenistw o wy­
wczasów...
Lecz ludzie wsi patrzą
niechętnym
okiem na leniuchującego m ieszczucha. Dla
mieli skw arny lipiec lo przecież czas n a j­
cięższej pracy. Zgięci w pałąk kosiarze
kładą m iarow ym i rucham i kos coraz dłuż­
sze chodniki pokosów . N ietyle kraśne, co
czerw one z w ytężenia i z upału dziewczyny
idą tym i chodnikam i rzucając poza siebie
grube, opasłe snopy. Nie długo leżą one w
poniżeniu. Już bowiem podnoszą je p ra co ­
wite ręce i ustaw iają w m endle czyli, jak
się tu ta j m ówi, w „sztygi".
Nie wierni, czy ta typowo regionalna
nazwa powie wam, gdzie jestem . Boję się,
że tylko p ro f. N itsch się w tym zorientuje.
Bo to niby M azury, a nie M azury. M azu­
rzenia tu ani śladu, a język dźwięczny i
śpiew ny. Ziem ia to graniczna, usiana ru ­
inam i zam ków i o wiele starszym i od nich
grodziskam i. Ziem ia D obrzyńska. Przed
wojną granica biegła stąd o kilka kilom e­
trów a w takie właśnie letnie, u p aln e dni
słychać było gramie arm at z fortecy to ­
ruńskiej.
Dziś granica przesunęła się o setki k i­
lom etrów , fo rteca toruńska zm ieniła właś­
cicieli, ale w letnie u palne dni granie
arm at rozlega się w niej po daw nem u. W i­
docznie ta m uzyka należy do takich, co się
nigdy nie kończą. W idocznie le m iłe m e­
lodie nigdy nie wyjdą z m ody.
Miały te okolice jed n ak i milsze m e­
lodie, k tó ry ch p iln ie nasłuchiw ał Szopen,
ljawiący na wywczasach w odległym ode
innie o k ilka kilom etrów D ziałyniu. P a ń ­
stw o Dziewanowscy, D ziałynia w łaścicie­
le, z ogrom ną atencją przyjm ow ali m łode­
go m uzyka, a ich córka, panina Ludw ika,
boilaj naw et i jakiś afekt dlań w serdusz­
ku kryła.
Cielie to było uczucie i tvui cichsze, że
nie odw zajem nione. Z resztą tru d n o dziś
rozplatać tajem nice tych, co już dawno
pom arli.
E cho p a n a F ryderykow ych wywczasów
zostały w piosence, skom ponow anej p o ­
dobno 11 podnóża krzyżackiego zam ku w
G olubiu, gdzie pojechał z pan n ą Ludw iką.
Z nacie ją zapew ne: „G dyby nie było p a n ­
n y L udw iki, to by nie było w Polsce m u­
zyki. P a n n a L udw ika złotego dała, p ru s­
kiego walca zagrać kazała". — Oczywiście
w ędrow nem u kataryniarzow i.
Nie tylko D ziałyń się chlubi, ze gościł
wielkiego m uzyka. (Dziś pew no naw et i c
tym nie wie, bo posiadający go żydowin
wcale się tradycją nie in teresu je).
N iejeden ze znacznych obecnie ludzi
przew ijał się przez gościnne progi W ojnowa. gdzie i ja się n a w akacjach znajduję.
Stąd jeszcze przed wojną p rz ek ra d ał się
przez granicę Sławek, tu ta j zatrzym yw ał
się Jur-G orzechow ski, organizując P.O.W .
Lecz nie o nieb chcę mówić. T rafiłem
tu na ślad ulubionego mego pisarza, p o l­
skiego K iplinga
- A dolfa Dygasińskiego.
Był on na wywczasach w W ojnow ie w ro­
ku 1901 i tak się zachwycił pięknem tu-
Adolf
D yg a siń ski
tejszych okolic, że wyjechawszy stąd do
Ojcowa jeszcze W ojnowo wspom inał.
W spom nienie o nim jest tu jeszcze b a r­
dzo żywe. P am ięta się, jak D ygasiński po
całych godzinach przebyw ał z końm i lub z
psam i, rozm aw iając z nim i ja k z ludźm i.
Ja k lubił przesiadyw ać nad jeziorem , k tó ­
re tu ta j zwie się ,-jęzioreni". J a k zachw y­
cał się w spaniałą gwarą starego stangreta
Sadłowskiego, zwanego pow szechnie ..Sa­
ri lochem ".
W ojnowo, chociaż zam czyskiem nic
jest, posiada jak każdy szanujący się za­
m ek swego „ strac h a". Jest nim ,-piejak",
k tó ry straszy nie w dom u lecz na drodze
nad rzeczką, zw aną K rtusa.
D ygasiński, tak jak i wy, nie wiedział,
co to znaczy ów piejak, i niebacznie zapy­
tał o lo Sadłoeha.
„A toś to tak;, co z k u ram i chodzi" -—
odpow iedział niu nieoceniony stangret,
k tó ry p o tem nie mógł się nadziw ić, że taki
uczony pan z m iasta takiełi prostych rze­
czy nie wie.
Za m oich m łodych la t te n koguci duch
566
k o rc ił m nie n iera z do sam otnych w ycie­
czek o półn o cy n a d K rtu sę , lecz, n ieste ty ,
nigdy m i się n ie ukazał. N igdy też n ie m o ­
głem dociec dlaczego ow „ p ie ja k “ , zam iast
sied zieć w jak im ś n iebie piejaczym , s tra ­
szy poczciw ych ludzi.
G eneza w izyty D ygasińskiego w W ojnow ie była n a stęp u jąc a . C órki w łaściciela
W ojnow a, p an n y R zeszotarskie, uczęsz­
czały swego czasu na pensję, na k tó re j
w ykładał D ygasiński oraz jego serdeczny
p rz y ja cie l Stanisław M ieczyński z n ak o m i­
ty p o lo n is ta i tłum acz z obcych języków ,
n iep o ró w n an y eru d y ta.
A że w W ojnow ie niczym w M edyce
in tereso w an o się lite ra tu rą i że obaj p rz y ­
jaciele p rz y ja źn ili się z kuzynem państw a
R zeszotarskich, S tefan em D ąbrow skim ,
m ala rz e m i tw órcą w arszaw skiego M uze­
um R zem iosł i S ztuki Stosow anej, więc
urząd zo n o sobie wesołe w akacje, k tó ry c h
echa p ozostały w pożółkłych choć jeszcze
dziś p e łn y c h życia listach.
W ak a cje lite ra c k ie w gościnnym dw o­
rze p rz elec iały ja k je d e n dzieńO d d ajm y głos przyjaciołom — niech
opow iedzą o swych w rażeniach.
T a k pisze po pow rocie
p ro fe so r M ieczyński:
do
W arszaw y
„S zanow na P a n i! P rz e p o je n i tylu roz­
licznym i a sercu nritem i w rażen iam i w
p rzezacnym dom u polskim , opuszczaliśm y
w zadum ie W ojnow o urocze. A tłem tej
zadum y była p rzy k ro ść z ro złąk i w y n ik a ją ­
ca. W takim usposobieniu d ucha rozpoczy­
naliśm y p odróż, k tó re j oto k ró c iu c h n a
O dyseja.
M .srkotność
p rz ery w a ł n ieo cen io n y
S adłoch w yw odam i głęboko filozoficzny­
mi w try la ch śp ie w n yc h n iez m ie rn ie . Jego
talont n a rra c y jn y i rozum p rz en ik liw y nie
p rzeszk ad zał, m nie p rz y n ajm n ie j, ro z ­
m yślać n a d innym i zagadnieniam i, m ają­
cymi zw iązek z isto tą n ieb iań sk ich ziem ia­
nek. T w ierdziłem zawsze i tw ierd z ić nie
p rz e sta n ę , że p rz ed sta w icie lk i p ięk n e j po­
łowy ro d z aju ludzkiego w yposażone są z
je d n e j stro n y d arem P y tji d e lfirk ie j, a z
d ru g iej zaś nieom ylnością papieżów . D o­
w iodły tego O ndyny w ojno wskie. P ro ro ectw a ich, żc przesąd em je s t m ęskim p rz y ­
p uszczanie p rzeszkód w p o dróży, że w yje­
chawszy z W ojnow a o 7И>, a bodaj naw et
o 9 w ieczorem , przy b ęd zie się w p o rę na
dw orzec kolejow y, ziściły się do jo ty , ja k
v i ro cznie d e lfick ie . Po ro z stan iu się z
ro z tro p n y m , ja k U lisses, Sadłoehcm , p o ­
w ierzyliśm y sw e losy a u to n ie d o n to w i
lipuow skicinu, k tó reg o ru m ak i m knęły
pod p rzew odem gw iazdy p o la rn e j n ib y
b a ch m aty apollinow e. T u ro ztrącaliśm y
sw ym po jazd em wozy bez zap rz ęg u pozo­
sta w io n e na szosie, tam p rz ed z ie raliśm y
się p rz e z zaw ały w yw róconych d rzew p rzy­
d ro żn y ch , ów dzie znow u wyzyw ały nas do
w alki b o h a te rsk ie j, jak gdyby ry cerza z
la M anchy, sta d a wołów, a co gorsza, licz­
ne c h m ary gąsek dzielnych, pędzonych -na
ż er P ru sa k o m podłym . W śród tak ich p rz y ­
gód w p a trze n i w dro g ę m leczną lub też k i­
w ając się ja k sym patyczni P alestyńczycy
w drzem ce (P . A dolf i w oźnica) p rz y b y ­
liśm y n a p e ro n w łocław ski w sam czas,
a k u ra t w 10 m in u t po o dejściu pociągu.
N iech żyje i b u jn ie k w itn ie p ro ro cz o ść n ie ­
w ieścia, a n iec h z m a rn ie je, i słusznie, p rz e ­
sąd i logika m ęska! C zyi nie p ra w d a B o­
ginie ją zio r ry p iń sk ich ?
I było n a m dobrze. P rz e m ierz a ją c n a ­
p rz ó d i wstecz w olnym i k ro k i pero n , za
chw ycaliśm y się p rzecu d n y m i stro p y n ie ­
bios k u jaw sk ich , z k tó ry m i w porów na liu
niczym n a jp ię k n ie jsze n a m io ty tu rec k ie i
p ersk ie. P, A d o lf n ad to badał dry n l/.iarzy
m iejscow ych, w słuchując się chciw ie w p o ­
n ę tn e a w ykw intne ich rozm ow y, tudzież
o b serw o w ał zapalczyw ie d ziarsk ą m ludziez
w łocław ską, k tó ra z przyczyny >n:in >p ilu
licznie a hałaśliw ie sk ła d ała o b iaty B a ch u ­
sowi przez noc całą na dw o rcu k «lejowym.
W reszcie, ja k m ów i W ergiliusz, gw iazdy
ustąp iły z nieba i zjaw ił się H elios w p u r­
purze, p rz y k tó re g o b lask ac h p rz e rz y n a ­
liśm y szybkim biegiem k u rie ra pow ici r/e
i w ciągu 3 godzin sta n ęliśm y we w rzaskli­
wym p iek le w arszaw skim .
T u przy lodach w tow arzystw ie d o ro d ­
nej córy naszego now elisty odżyw iliśm y
w spom nienia św ieżo p rz eb y ty ch , a tak ro z ­
kosznych chw il w czarow nym W ojnow ie
W spom nienia zaś te zostan ą w yryte niezagładzonym i głoskam i w w iecznej naszej
p am ięci. A zatem w dzięczność n a le ży się
zarów no Szanow nej P a n i, jak o M entorow i
T elem ak ó w , ja k i serd ec z n ej gościnności
strzech y dw oru w ojnow skiego. W yrazem
tej w dzięczności niech aj będzie ucałow a­
nie rączek P a n io m , a u ściśnienie dło n i
P anom .
Szczerze życzliw y St. M ieczyński“
21.V II.1901.
W arto tu na m iejscu o ddać hołd pa­
m ięci M ieczyńskiego, k tó reg o życie i dzia­
łalność pośw ięcone były tylko Polsce. Wychow aniec Szkoły G łów nej zawsze niósł
w ysoko sz ta n d a r sw ych patrio ty czn y ch
i w olnom yślnych p rz e k o n a ń i nigdy nie
poszedł na żadne kom prom isy z w rogam i.
A czasy były nad w yraz ciężkie. O sław iony
A pucłitin gasił o sta tn ią isk ierk ę polskości
w szkołach. Т ѵіко nieliczne z akłady wy­
m ykały się spod jego k o n tro li, ale i lani
nrzychwycem ie nauczyciela na rozm ow ie
z uczniam i w języku polskim niw eczyło
od ;ednego zam achu całą jego k a rie rę.
O dw iedził W ojnow o w łaśnie po swoim
pow rocie z R osji. Był b ard zo po starzały i
praw ie złam any. Aż dziw no, żc napisał tak
wesoły listA znów A dolf D ygasiński tak o swych
w rażeniach do pan i Jadw igi R zeszotarskiej pisze:
„S zanow na P a n i: Na b ru k u w arszaw ­
skim , w śród zgiełku ulicznego i spieki
straszliw ej, sp o k o jn ie rozw ażam wczasy
w ojnow skie. T ak do b rze, dobrze było! —
Szkoda, że przeszło. D zisiaj, ja k p rzez
m głę, m arzę o p ię k n e j k ra in ie jezio r za
d w u n astą górą, za dw udziestą rzeką, gdzie
ludzie są tac y dobrzy, szczerzy, a kaw ałek
chicha tak sm a k u je gościom . B óg W ani za­
płać, zacni R zeszotarscy! D rogę odbyliś­
m y szczęśliw ie. K ieliszek w m ojej kieszeni
i sterczący ło k ieć kiełbasy ciągle do m nie
m ów iły: — „W idzisz, m ały P o la k u , to tak
na M a z u ra c h !“ . P a n P ro fe so r ho cały u to ­
nął w rozm yślaniach. Sad!ow ski rozbił
teo rię lingw istyczną, jakobyśm y dziś żyli
w cpoce z an ik u nosów ek, z a tra ty ііосгази
i tw orczości e tym ologicznej: jęzioro, b a n ­
dę, rękom , p ieja k i opow ieści w yśpiew ane
tu, ja k ongi rap so d o w ie śpiew ali pien ia
hom erycznc, w sadziły P. P ro fe so ro w i
ćw ieka w głowę. J u tro ra n o (w to rek ) jcdziem y do M ałopolski, gdzie oby m em u
przy jacielo w i było ta k dobrze, ja k pod
D obrzyniem u K rtusy!...
Na w yjezdnem piszę do Szanow nej
P a n i, p rz esy ła ją c m oje se n ty m e n ta dla
N iej i Szanow nych Je j k re w n iac zc k . H ołd
S zacunku i uw ielbienia raczy Szanow na
Parni opow iedzieć pod m iłą strz ec h ą szla­
checką w W ojnow ie. W praezain się, aby m i
było w olno kochać zacnych i szanow nych
je j krew niaków .
Z Szacunkiem i p rzyjaźnią
A dolf D ygasiński
22.V I1.1901.
W arszaw a.
I nie zbladło w rażenie W ojnow a naw et
po zw iedzeniu p ięk n y c h w ąw ozów O jco­
wa. D ow odem tego list nap isan y w m iesiąc
p óźniej, po p ow rocie z O jcow a, k ló reg o
fra g m e n t p rzytoczę:
„Szanow na i ja k elilcb wojmowski d o b ra
P a n n o Jadw igo,
W przeczystych jez io ra c h W aszych
sk ą p a łe m sw ą duszę sta rą , zh ru d zo n ą w
po n iew ierce po św iecic — oh, tak m ar­
nym ! R usałki W aszych gajów , stru m ie n i
i ź ró d eł św iętych, niby m otyle p ię k n e , le ­
ciały n a d m oją głow ą, kied y m się potem
tułał w w ąw ozach ojcow skich i szeptały
tajem niczo: — ,-jak dobrze, ja k p ię k n ie ,
ja k rozkosznie tam , za górann, około W oj­
now a i S ta lm ierz a!“ ...
Isto tn ie , zacna P a n n o Jadw igo, było
tak dobrze, żc jeśli człow iek zam arzył w
zepsuciu sw ym m o raln y m , aby w oda czy­
sta zm ieniła się w k o n ia k , to sz lac h etn e
nim fy źró d eł zam ieniały w odę w ów płyn
cyw ilizacji. I ja z tą id eą niezm ąconą o
p iękności, o w ytw orności W aszego m iłego
ogniska p rzebyw ałem św iat, żyjąc jak b y
p oeta w zaśw iecic.'”
N aw et w jed n e j z n o w el D ygasińskie­
go zachow ało się w spom nienie ow ych literackcli wczasów. S taruszka
e m ig ran tk a ,
ona jed y n a , k tó ra w idziała sta ry k ra j,
w spom ina w puszczach b ra zy lijsk ic h , sie­
dząc p rzy wigilii z w nukam i, W 'ojnowo i
zadaje sobie p y ta n ie co tani robi teraz
stary Sadłoch. (W igilia w P c ru g i).
A u to r w spaniałych „G odów życia"" za­
czyna nas znów fascynow ać głębią swego
tale n tu . Z chw ilow ego zapom nienia tym
jaśn iej w yblyskujc jego gw iazda. P rz e trz y ­
m ała już najcięższą p ró b ę czasu by teraz
już w iecznie św iecić w śród k onstelacji
naszych n ieśm ierteln y ch .
U kazują się po pism ach w spom nienia i
szkice lite rac k ie pośw ięcone D ygasińskie­
m u. D ru k u ją się now e nak ład y jego pism .
N iechże i ten szkic, do k tó reg o dała
asum pt ciężka p ra ca
żeńców , ma to
szczęście, żc odsłoni choć m aleńki rąb ek
tej p o tęż n ej duszy.
L. M.
DBAJCIE OSWOJĘ ZDROWIE
P rzy
chorobach Ż O Ł Ą D K A . K IS Z E K , W Ą T R O B Y ,
p rz y
K A M IE N IA C H
Ż O Ł C IO W Y C H ,
W Z D tC IU
B I Z U C H A . O D B IJ A N IU S IE , I.U B S K Ł O N N O Ś C IA C H
DO
Z A P A R C IA .
stosuje
się
„ S Z W A J C A R S K IE
G O R Z K IE Z I O Ł A '1 Gąsecklego, naturalny łagodny
środeH p rze czyszc za ją cy, uła tw iają cy funkcje orga ­
nów traw ienia, stosowane ró w nież p rzy nadm iernej
otyłości Sprzedaje apteki I składy apteczne
567
kulturalny
Przeglqd
0
ś w ia to p o g lq d z ie
re c e n z e n c k im
O s ta tn i 12 n u m e r
łó d z k ieg o
m iesięc zn ik a
„W ym iary*1 p rzy n o si 111 in. ciekaw e rozw ażania
Ig n ace g o F ik a p. t. „ Ś w iato p o g ląd rc c e n z e n e k i".
R ozw ażania te godzą w p ew ie n sy m p to m aty c zn y
objaw naszego życia lite ra c k ie g o .
O to, ja k fo rm u łu je a u lo r a rty k u łu swe o s k a r­
ż e n ie : „w lite r a tu r z e ro z p a n o sz y ł się re c e n z e n t i
jego św iato p o g ląd . W edług n iego w szystko w li te ­
ra tu r z e p o w sta je p o to , żeby sp ow odow ać r e c e n ­
zje. K siążka, k tó ra zdobyła p ew n e k w a n tu m r e ­
ce n zji, je s t k sią ż k ą p o ży teczn ą , a zdobyw szy je,
s p e łn iła sw oje za d an ie. W in n a zejść z oczu, by
zro b ić m iejsce in n y m " . S łu szn ie te ż p o d k re ś la
a u to r, że n ajg o rsz e je s t to , iż „św iato p o g ląd te n ,
zro zu m iały u w ydaw cy, n a rz u c o n y został c z y te ln i­
kow i. Ilo ścią zau w aż o n y ch re c e n z ji m ierzy 0 1 1 w a­
gę k siąż k i i u stala h ie ra rc h ię p isarz y . W edług ty c h
k ry te rió w u siała so b ie listę le k tu ry . 0 te j k siąż­
ce m ało się pisze — n ie w a rto je j cz y tać! 0 tym
głośno, d a li m u n a g ro d ę — to w ielk i p is a rz !" N a j­
gorsze je s t to , że te rro ro w i te g o św iato p o g ląd u
u le g a ta k ż e p isarz . F ik ta k staw ia dia g n o zę te j
c h o ro b y : „ A u to r n ie je s t ciek aw y odru ch o w y ch ,
itiew yri*żyserow aiiych re a k c ji od b io rcó w ,
jem u
chodzi ty lk o o d o b r ą
rece n zję . N ie ma
p asji p ro w o k o w a n ia w ypow iedzi obcych, n ie z n a ­
jom ych, u d z ie la n y c h p ry w a tn ie , n ie zależy m u na
w iedzy, czym się stała k siąż k a n a p ra w d ę , nic
c h rc w yroków , a le — k o m p lem e n tó w *.
Trzon w yw odów F ik a o b raca się przeciw
re ­
ce n zen to m , a ściślej p rzec iw ca łej p ra w ie współ*
ezcMiej n aszej k ry ty c e , dla k tó r e j głów nym po*
lem d z iałaln o ści sta ła się w łaśn ie rece n zja - 1 tu ,
p o tę p ia ją c z góry re c e n z e n tó w , n ie u s trz e g ą się
F ik u o g ó ln ian ia . Bo je d n a k w g ro n ie n aszej k ry ­
ty k i znaleźć m ożna cały szereg nazw isk, d la k tó ­
rych re c e n z ja jesl w p raw d zie p o le m d ziałaln o ści,
ale n ie je st je d n a k ce lem d ziałaln o ści, gdyż zaw sze
p o tra fią 0 1 1 1 w yjść poza ram y sp ra w o z d a n ia , p o ­
tr a fią n aszk ico w ać p e rs p e k ty w y za g ad n ień i p o ­
g łę b ić p ro b le m a ty , ja k ie n asu w a om a w ian a k siąż­
ka. O czyw iście, słuszność m a F ik , gdy w oła o z e r­
w an ie z re ce n zo w an ie m , o p o d e jm o w a n ie głosu n ie
ty lk o -z o k az ji ja k ie jś now ości, A le n ie m n ie j
trz e b a się liczyć z is to tn y m sta n e m rzeczy. A sta n
te n je s t te g o ro d z a ju (b ra k p ism ściśle lite ra c k ic h ,
s to s u n e k pism o n a s ta w ie n iu sp o łec zn y m i d z ie n ­
ników do s p raw lite r a tu r y ) , że k ry ty k , n ic chcąc
tra c ić m ożności o d d ziały w an ia n a p u b liczn o ść i li­
te r a tu r ę , m usi k o rz y s ta ć z o k az ji, ja k ą nasuw a się
d la nieg o w p o lu d z ia ła ln o śc i re c e n z e n c k ie j. T ak
je s t zresztą z p rz e d s ta w ic ie la m i k ry ty k i z a g ra n icz­
n e j, k tó rz y m im o że p ra c u ją w lep szy ch w a ru n ­
kach n ie re z y g n u ją je d n a k z fo rm y o d ziały w an ia
d ro g ą re c e n z ji. G orsze 11 n as je s t je d n a k to —
1 w tym w zględzie F ik m a ra c ję — że n a si k ry ty c y
w p rzew aż n ej m ierze p o p rz e s ta ją n a rece n zo w an iu ,
ro z m ie n ia ją c się n a d ro b n e i n ie zd o b y w ając się,
ja k ic h za g ra n ic z n i ko led zy , n a b a rd z ie j zasadnicze
p ra c e z z a k re su te o rii czy sy stem a ty k i. W tym
za w iera się is to tn e zło, k tó re g o sy m p to m em je st
ro zp an o szo n y ś w iato p o g ląd re c e n z e n c k i.
„C zy to je s t w p o rz ą d k u — z a p y tu je F ik —
je śli 1 1 а te m a ty te o re ty c z n e n ie p o ja w ia się u nas
n aw et je d n a k siąż k a na ro k ? A p ró b b ilan so w a n ia,
syntezy, p la n o w a n ia ileż je s t n a d ziesięć la t? J e ś li
się p o ja w i ja k a książ czy n a, je s t w ypłoszona. N ie
p o p ra w ia się je j, n ic p o d e jm u je s ię
dyskusji
z je j p ro p o zy cjam i, o d rzu ca się ją a lim in e lu b —
re c e n z u je . N ic n ie ro b i się, b y u ła tw ić su k ces n a ­
stę p n e j, b a rd z ie j d o św iad czo n e j p r ó b ie " .
W łaśn ie w ty m b ra k u p o b u d e k i w aru n k ó w do
ro zw o ju k ry ty k i tk w i is to tn e zło o b ecnego e ta n u
M ŁODY
TALENT
Ś P IE W A C Z Y
rzeczy i słu szn ie leż p rzeciw te m u stan o w i się w y­
s tę p u je .
R e p e rtu a r k la s y c z n y ja k o c z y n n ik
s p o łe c z n y
N ow y n u m e r „Coinedii* , pism a po św ięco n eg o
sp raw o m s z tu k i i k u ltu r y w sp ó łczesn ej w y d aw an e­
go p rz y w sp ó łp racy T e a tr u na P o h u la n c e w W il­
nie, p rzy n o si cały szereg in te re s u ją c y c h p ra c . N a
w stęp ie z n a jd u je m y essay Je rz e g o S tem p o w sk ieg o
o „ R e p e rtu a rz e klasy czn y m ja k o cz y n n ik u sp o ­
łe czn y m ". U w ag i te g o św ietn e g o k ry ty k a , k tó ry m
w arto p rz y jrz e ć się b liżej, u jm u ją tę k w estię w
p e rs p e k ty w ie so cjo lo g iczn ej.
„O k resy s zacu n k u d la tr a d y c ji i h is to rii
pisze on — n a s tę p u ją zw y k le p o w ielk ich p rz e w ro ­
ta c h sp o łeczn y ch i p rz e s u n ię c ia c h w s ta n ia p js ia
dan i.i. G ru p y sp o łeczn e, k tó r e św ieżo przyszły do
b o g actw a i zn a czen ia, o d czu w ają żyw o p o trz e b ę
sta b iliz a c ji now ego s ta n u p o s ia d a n ia , często n ie ­
p ew n eg o i zag ro żo n eg o p rz e z d alsze p rz e w ro ty i
p rzesu n ięcia ...
L ite r a tu r a i sz tu k a są p o tę żn y m cz y n n ik iem
ta c li sp o łec zn y ch i p rz e s u n ię c ia c h w s ta n ie p o s ia ­
n ej. C złow iek now y cz y tają cy H o m era w ch o d zi w
ro d z a j k « m u n ii d u ch o w ej te
stu p o k o le n i imi
p rzo d k ó w , k tó r e k o le jn o cz y tały H o m e ra , P a n
no w o b o g ack i p a trz ą c y
z za ch w y tem n a p łó tn o
T y c jan a s ta je się od razu d a le k im k u zy n e m cesa­
rza, k tó r y — ja k m ów i tra d y c ja — sch y lił się, aby
p o d n ie ść z ziem i p ęd zel m istrza... L u d y zb łąk an e
w śród szybko b ie g n ący ch p o so b ie w y p ad k ó w in ­
sty n k to w n ie p o sz u k u ją w h isto ry ^ m ie i sztu c e t r a ­
d y cy jn ej le k a rs tw a na tra w ią c ą je sp o łec zn ą ch o ­
ro b ę n ie p e w n o śc i" .
T e a tr je s t głów nym c z y n n ik ie m u d o s tę p n ie ­
n ia w sp ó łczesn o ści s p a d k u k u ltu ra ln e g o p o w ie­
k ac h p o p rz e d n ic h , a w ięc i cz y n n ik iem w y ra b ia ­
n ia zm ysłu h isto ry e z n o śc i k u ltu r a ln e j. N a te mom e n ty zw raca S tem p o w sk i u w ag ę w dalszym ciągu
sw ych w n ik liw y ch rozw ażuń.
O
k r y z y s ie
w s p ó ic z e s n e j
k u ltu ry
Z łe m am y d o św iad cze n ia i z n ie u fn o śc ią od n o
sim y się do k aż d ej n o w ej k s ią ż k i o „ k ry zy sie cyw i­
lizacji z a c h o d n ie j" : p o d ejrzew am y , że czek a nas
jeszcze je d n o ro z c z a ro w a n ie , jeszcze je d e n p a te ­
ty c zn y z b ió r w y ta rty c h fraze só w , o g ran y ch m o ty ­
w ów, s e tk i razy p o w tó rz o n y c h tw ie rd z e ń " — t a ­
k im w stęp em p o p rz e d z a S tan isław W ęd k iew iez
sp ra w o z d a n ie z k s ią ż k i „ I n c e r tu d e s " J a n a H u izin gi, h o le n d e rs k ie g o h is to ry k a , z n a k o m iteg o p r o f e ­
so ra u n iw e rs y te tu w L e jd zie, p o d e jm u ją c e g o ob ec­
n ie p ró b ę p o staw ie n ia
d ia g n o zy w sp ó łczesn eg o
k ry zy su cy w ilizacji e u ro p e js k ie j.
O to , ja k pisze sp raw o zd aw ca, d iag n o za n ie b e z ­
p ie c z e ń stw g ro żący ch n a s z e j k u ltu r z e sk ła n ia U n ­
iż in gę do w y m ien ien ia n a jis to tn ie js z y c h p rzy cz y n
d zisiejszeg o k ry zy su : p rzy cz y n y te d ad z ą się s p ro ­
w ad zić do grzechów p rzec iw k o zd ro w em u in te le k tu a liz m o w i i o b o w iąz u jące j o d w ieków cty ce.
„P o w o je n n a (a p o części ju ż p rz ed w o je n n a)
k u ltu r a — żeb y za cy to w ać n a jb a rd z ie j w ażk ie
u w ag i — w y k azu je zd u m iew ają ce sp rzecz n o śc i. Z
je d n e j s tro n y n a u k i ścisłe ro z w ija ją się w o szała­
m iający m te m p ie i d o sięg a ją w yżyn n ie d o stę p ­
n y ch ro zu m o w i i w y o b raźn i zw y czajn eg o , n ie z a w o ­
dow ego czło w iek a, z d ru g ie j s tro n y zaś w życiu
p ra k ty c z n y m , zaró w n o p ry w a tn y m ja k p u b lic z ­
nym , szerzy się a n ty in te le k tu a lis ty c z n a z a ra z a :
k u lt in s ty n k tu i in tu ic ji, le k c e w a ż e n ie ro zu m o w ej
an a lizy , d e g ra d a c ja tzw . p ra w d y do n iz in u ży tecz( D o k o ń c z e n ie n a s tr . 5 6 8 )
P. M aria D om ańska, m łoda, o bdarzo­
na pięknym głosem śpiew aczka, k tó re j wy­
soki artyzm podziw ialiśm y na koncercie
P ol. Czer. K rzyża dn. 24 z. m. odśpiew ała
, K a lin ę " K om orow skiego, „ G ra jk a " Z a­
w adzkiego, „S krzypki S w aty" K ra tze ra
i inne z właściwy sobie in telig en tn ą in te r­
pretacji! i głębią odczucia.
Wydawnictwa nadesłane
R a f a ł M a l c z e w s k i : O d cep ra d o u*oria ta . Z b ió r fe lie to n ó w . „ R ó j" , W arszaw a, 1939,
s tr. 250 + 6 n l. C ena 6 zł.
J a l u K u r e k : M ło d o ści śp iew a j. P o w ieść.
„ R ó j" , W arszaw a, 1939, s tr. 404 -f~ 12 n l. C ena
8 zł.
Wacław
Sieroszewski:
D roga
do
w o ln o ści. Z b ió r o p o w iad a ń . „ R ó j" , W arszaw a,
1939, s tr . 231 + 9. C ena 3 zł.
Stanisław
Holsztyński:
Od S zek­
sp ira d o Joyce*a, S zkice lite ra c k ie . „R ó j" , W a r­
szaw a, 1939, s tr . 332 + n l. C ena 6 zl.
G e o r g e s D u h a m e l : Ż y w o ty m ę c z e n n i­
kó w . „ R ó j" , W arszaw a, 1939, s tr. 212 -|- 12 n l.
C ena 5 zł.
W. S o m e r s e t
M a u g h a n : Te a tr . P o ­
w ieść. „ R ó j" , W arszaw a, 1939, s tr. 289 + 3 n l.
C ena 7 zł.
E . W a u g h: C zarna zaraza. P o w ieść. „ R ó j" ,
W arszaw a, 1939, s tr. 266 + 6 n l. C en a 6 zł.
F r a n c i s z e k
S u r ó w k a
Brzeg o w s k i : E leg je . P o e z je . N ak ła d em a u to ra , W ar* szaw a, 1939, s tr . 50 + 2 n l.
W iktor Piotrowicz:
W s c h o d n ie z a ­
g a d n ie n ia w yzn a n io w e . G e b e th n e r i W o lff, W a r­
szaw a, 1939, s tr. 132 + 4 nl.
Tadeusz
Pelczarski:
K o m is a ria ty
w o jsk o w e R z ą d u N a ro d o w eg o w K r ó le s tw ie P o l­
sk im . 6 .Ѵ І П — 5 .ІХ .1 9 1 4 . (G e n e za i d zia ła ln o ść ).
I n s ty tu t J ó z e fa P iłsu d sk ie g o , p o św ięco n y b a d a n iu
n ajn o w szej h is to rii P o ls k i. W arszaw a, 1939, s tr.
262 + 10 n l.
B e r n a r d P o t r y k u s . W s p o m n ie n ia K a ­
s zu b a s p o d V e rd u n . W y d . I I . W ojsk . In s t. N auk,O św. W arszaw a, 1939, s tr. 92.
W arszaw a w lic zb a c h 1939. W yd. W ydz, S ta t.
Z a rz ą d u m iejsk ie g o w m . s t. W arszaw ie. S tr. 74 +
V -f- 12 n l. C en a 50 gr.
W a r s z a w s k i e T o w. D o b r o c z y n ­
n o ś c i . S p ra w o zd a n ie z d zia ła ln o śc i z 124 r o k u
is tn ie n ia 1938139• S tr. 40.
K o n k u rs y n a p o r łr e ł M a r s z a łk a
J ó z e fa P iłs u d s k ie g o i n a o b r a z
h is to ry c z n y
W yd ział
W y k onaw czy
N acze ln eg o
K o m ite tu
U czczen ia P a m ię c i M arszałk a J ó z e fa P iłs u d s k ie ­
go za p o ś re d n ic tw e m I n s ty tu tu P r o p a g a n d y S z tu ­
k i o g łasza 3 k o n k u rs y : m a la rs k i i rz e ź b ia rs k i n a
p o r tr e t M arszałk a J ó z e fa P iłs u d s k ie g o o raz m a ­
la rsk i n a o b ra z h is to ry c z n y zw ią zan y z czynam i
Jó z e fa P iłs u d s k ie g o . K o n k u rsy są d w u eta p o w e.
W y ró żn ien i i n a g ro d z e n i w p ie rw szy m e ta p ie k o n ­
k u rs u a rty śc i z o s ta n ą p o w o łan i do d ru g ie g o e ta p u
k o n k u rs u , z a m k n ię te g o . T e rm in n a d sy ła n ia p ra c
(p ie rw szy e ta p ) u p ły w a 31 g ru d n ia 1939 ro k u .
S zczegółow e w a ru n k i k o n k u rs u w y d a je k a n c e la ria
In s ty tu tu P ro p a g a n d y S ztu k i. W arszaw a, K ró ­
le w sk a 13.
P rz e g lq d k u ltu r a ln y
(P o & ą te h na str. 56 7 )
uości, su k cesu i zysku, b ie rn y p o s łu c h w sk a za­
n io m n a rz u c o n y m b ru ta ln ą siłą, ś le p ą n a m ię tn o ś ­
cią, chw ilow ym p o p ęd e m . Ź le z ro z u m ia n e w yw o­
dy N ietzsch eg o i B erg so n a, p ra g m a ty k ó w i fre u d y stów , o p a c z n e w n io sk i z tra k ta tó w a n tro p o lo g ic z ­
nych i b io lo g icz n y ch stw a rz a ją a tm o s fe rę eg z a l­
ta c ji, z n a c z n ie s iln ie js z e j od te j, k tó r ą ro z n ie c iły
te n d e n c je ro m a n ty c z n e j p o ez ji i ro m a n ty c z n e j f i­
lo z o fii. „Z y c ie " w c a łe j (m g listo i za b o b o n n ie
z re s z tą u jm o w a n ej) p e łn i tego w ielo zn acz n eg o p o ­
ję c ia s ta je się najw y ższą k a te g o rią m yśli i uczuć
p o je d y n c z e g o cz ło w iek a, n a ro d u i p iń s lw a . ,.Zy­
c ie " w szystko ro zg rzesza i do w sz y stk ieg o u p ra w ­
nia. „ N a tu ra " — w s z y tk i? je j w yższe i n a jn iż sz e
n aw et o b jaw y p re te n d u ją d o n ie h a m o w a n e g o n i­
czym ro zw o ju , ta k że k u ltu ra w sp ó łczesn a, p o ­
sk ro m iw szy w sp a n iałą
te c h n ik ę
siły
„ n a tu r y "
m a rtw e j, s ta je b ez siln a w obec ro z p ę ta n y c h żyw io­
łów „ n a tu r y " cz ło w iek a. P aro k sy zm y , g w ałty ,
p rz e w ro ty , b e z k a rn e ła m a n ie p ra w a s iłą p ię śc i i
m iecza — o to s k u tk i a n ty in te le k tu a lis ty c z n e g o ,
irra c jo n a ln e g o
n a s ta w ie n ia
n a s z e j p o w o je n n e j
kultury**.
K o m isja K u ltu r a ln o - O św ia to w a K o ła W a r ­
szaw sk ieg o S to w arzy szen ia P ra c o w n ik ó w U m ysło­
w ych P rz e m y słu P ań stw o w eg o , p ra g n ą c w y d o b y ć
n a ja w w a rto ść i zn a c z e n ie o rg a n iz a c ji u rz ę d n i­
czych ja k o cz y n n ik a k u ltu ra ln e g o , o ra z u d ział ich
w p ra c y sp o łe c z e ń stw a n a ty m p o lu , o g łasza 3
k o n k u rs y a rty s ty c z n e :
I K o n k u rs lite r a c k i n a n o w elę, k tó r e j tre śc ią
w in ie n b y ć o b ra z ży cia p ra c o w n ik a um ysłow ego w
p o zy ty w n y m u ję c iu . W inny być w n ie j w y d o b y te
m o ra ln e i s p o łe c z n e w alo ry p ra c y co d z ien n ej.
O b ję to ść u tw o ru d o 300 w ierszy . T e rm in 31
s ie rp n ia 1939 r. N a g ro d y : Г — zł. 200, II -—
zł. 100, IIT — zł. 50.
II K o n k u rs p o e ty c k i n a u tw ó r apow troficzny,
p rz e z n a c z o n y d o śp iew u zesp o ło w eg o , o c h a ra k te ­
rze d y n am iczn y m , u jm u ją c y w zry w ie u czu cio w y m
id eę p ra c y . O b ję to ść u tw o ru 20 w ierszy. T e rm in
15 w rz e śn ia 1939 r. N ag ro d y 1
zł. 60, Ił —
zł. 1 0 .
I II K o n k u rs m u zy czn y n a m u zy k ę do u .w o n i,
k tó ry o trz y m a n a g ro d ę n a k o n k u rs ie p o ety ck im .
W a ru n k i o ra z te rm in k o n k u rs u b ę d ą og ło szo n e p o
ro z s trz y g n ię c iu k o n k u rs u p o ety c k ie g o . N ag ro d y :
I — zł. 140, I I — zł. 60.
K o n k u rs d o s tę p n y d la w sz y stk ich ez ło n k o w
S to w arzy szen ia P ra c o w n ik ó w U m y sło w y ch P r z e ­
m y słu P ań stw o w e g o o raz o b y w a te li R z p lite j po
c h o d z e n ia p o lsk ie g o . S zczegółow e w a ru n k i kon
k u rs u w y d aw ać b ę d z ie od d n ia 1 lip c a 1939 r.
S e k r e ta r ia t S to w arzy szen ia, W a rsza w a , u l. K sią ­
żęca 4 m. 7 w godz. 18 — 20, te ł. 8-18-92.
LISTY
DO
REDAKCJI
D yrekcja B ib lio tek i P u b liczn ej m. sł.
arszaw y [lisze w li ci> do re d ak c ji nasze­
go pism a:
„W N r 25 „ T y g o d n ik a Illu stro w an e g o “
z dii. 18.V I.1939 r. uka ał się a rty k u ł pW iesław a W ohn o u ta.
W odsyłaczu do tego irty k u łu znalazła
się n o ta tk a , dotycząca d o k try n ersk ie g o
jak o b y b o jk o tu książki A m icisa .,S eree“
n a w ystaw ie b ib lio tek dzi -cięcycli zorga­
nizow anej jesionią ub. r. w B ibliotece P u ­
blicznej m. st. W -wy. W zw iązku z pow yż­
szą n o ta tk ą B ib lio tek a P u b liczn a w yjaśnia
co n a stęp u je:
I. K siążka A m icisa m ogła się n a wy­
staw ie l.ie znajdow ać, g d \ż , ja k in fo rm o ­
wał duzy um ieszczony n a półce z kisążkatni napisy w dziale tym um ieszczono jed y ­
nie książki polskich a u to ró w piszących w
ostatn im dziesięcioleciu.
II. Pom im o to książka Ai іісіяа z n a j­
dow ała się aż w 2 egzemplarz», "li na pol­
ce. — gdzie przykładow o p o k a i 1110 u tw o ­
ry ilu stru ją ce m otyw y zdyskw alifikow ania
książki w b ib lio tek a ch d zie-ięcy li N apis
inform ow ał: „K siążk i tycli sam yrli a u to ­
rów w różnych w ydaniach \
P rz y jęte w ydanie książki Ai. i -isa w
'.wielaiym p rzek ład zie M. Konopni» Viej
o d rzucone w p rzek ład zie J. D rzew 'c k i" i.
II, Co do w spółczesności pedaj ogioznyełi założeń książki A m icisa oczy viście
m ożna m ieć ro z m a ite poglądy, niezaj iżnie
jed n a k od osobistych osądów p o s z o 'gól
nych b ib lio tek a rek — książka А іпсіяа
jako zak w alifik o w an a przez Min. W B.
i O P . z n ajd u je się we w szystkich n 'ej
skich b ib lio tek a ch dziecięcych41.
MOG
<AGEPIN>
flU fU A
Koloidalny
POL
‘ ‘A
S IX -S 1 K
.
Z
B EZPŁATNY M
P O W IE Ś C IO W Y M
NA
m i e s i ę c z n i e ..................................
z d o s ta rc z e n ie m do dom u
k w a r t a l n i e
z d o s ta rc z e n ie m cło dom u
r o c z n i e
z d o s ta rc z e u ie m d o dom u
zł
zł
zł
zł
zł
zł
6.—
6.50
17.50
19 —
66.—
74.—
O G Ł O S ZE Ń
ZA
I
T l K STI M :
I M I ES
I L L U S T R O W A N E G O
„N A U K O Ł O
r o c z n i e
K asy
O szczęd n o ści
W Y N O S I:
ZA
m i e s i ę c z n i e ..........................................zł
P o czto w e j
Ś W IA T A "
P R O W IN C JI:
k w a r t a l n i e
K o n to
K O G U T K IE M
wieczny sr.oook
„ T Y G O D N I K A
D O D A T K IE M
W W A R S Z A W IE :
P ił Z 11)
DAJE CERZE
C 4 ie /ą j$
P R E N U M E R A T A
CENNI K
2
utuwa ból, plecienie, ..ahrirrlrnl» nóg. zmiękcza
odciski, k łó n po te| kqplell da|q sl* usi',i(,ć. nawet
p a z n o k c ie m . P r z e p is u ż y c ia nu o p a k o i re u
6.50
m i e s i ę c z n i e
k w a r t a l n i e
zł 19. |
rocznie
zł 74.—-
Zmiana
Nr
143
G R A N IC Ą :
adresu
zl 8.50
zł 25.—
zł 94.—
zl
0.50
R e d a k c ja n ie zw raca n ie zam ó w io u y c h ręk o p isó w .
S tr. !/i — 800 zł, l/ i —- 4.50 z ł, Ѵ4 — 250 z ł, 1 * — 150 zł, */іб— Ю 0 zł, — za szp . w iersz, m ilim e tro w y , lu b je g o m iejsce
1,50 zł.
B ila n s e , a r ‘ y k u ły o p iso w e, u k ła d y Іяі-еіагусгііе, I str. o k ła d k i i lin e je re z » r e ? . f i u ( w a n e 50°/o d ro żej
A D R E S W Y D A W N IC T W A : W A R SZA W A . ZG O DA
W ydawca Tow, \C';d, „D r„e »“ Sp, ж o, o.
12.
TELEFON
D rukarnia K rajow a,
R E D A K C JI
fif)4 14
Warazawa, Chłodna 44
A D M IN IS T R A C J I: 522-14. K O N T O P.K O. 143.
R edaktor: Czesłuw Straazew iei
Program
Polskiego
Radi a
O d dn. 16 VII. do dn. 2 2 V II. 1 9 3 9
N iedziela — dn
16.Ѵ ІІ
7.00: A udycja p o ra n n a . 8.15: K o n c ert
p o ra n n y w wylc. O rk. M ar. W ojennej z
G dyni. 9.00: R egionalna transm isja z In o ­
w rocław ia i K ruszw icy. R eportaż i n a b o ­
żeństw o. 10.30: K o n c ert z płyt. 12.03: P o ­
ran ek muzyczny. 13.00: W y jątki z Pism
Jó z e fa P iłsudskiego. 13.15: M uzyka obia­
dow a. 14.45: ..Czytam y Mickiewicza*'
(and. V II) ..Pan T adeusz". 15.00: A udy­
cja dla wsi. 16.30: R e cital fortepianow y
W ito ld a M ałcużyńskicgo. 17.00: A udycja
św ietlicow a K oła M łodej Wsi w Szwej­
kach. 17.20: „K to odpow ie“ . 17.35: P o d ­
w ieczorek jirzy m ik ro fo n ie z Zaolzia.
19.00: „N ajw ierniejsza41
p re m iera słu­
chow iska. 19.30: F eliks M endelssohn:
O k te t E s-dnr op. 20. 21.15: M uzyka ta ­
neczna z Poznania. W 3-cli przerw ach
trzy hum oreski A. [Nowickiego.
P oniedziałek — dn . 17. V II
6.30: A udycja p o ran n a. 8.15: P o g a­
d a n k a dla kupców. 12.03: A udycja połud­
niow a. 14.45: Słuchowisko dla m łodzieży:
..D aw id C o operfield". 15-15: F rag m en ty
z baletów R yszarda D rigo w wyk. O rk ie­
stry A dam a H erm ana. 16 20: M iniatury
k w a rteto w e — k o n c ert z K rakow a. 17.00:
M uzyka taneczna (płyty). 18.00: R ecital
śpiew aczy A. M ichałowskiego. 18.25: K o n ­
c e rt solistów (zc Lwowa). 10.00: A udycja
żołniersk a. 19.30: -P r z y w ieczerzy4' —
k o n c e rt rozryw kow y (z W ilna). 20.25:
A udycja dla wsi. 21.00: Sławne koncerty:
Pierw szy k o n cert Liszta w P a ry ż u ” , a u ­
dycja m uzyczna (z P o zn an ia). 21.50:
,.E cha m ocy i chw ały" 22.00: M uzyka ta ­
neczna (płyty).
W to re k
k o n c ert z K atow ic. 20.10: O.lczyt w ojsko­
wy. 20.25: A udycja dla wsi. 21.00: K o n ­
cert chopinow ski w wyk. L udm iły Berkwicówny. 22.00: T em aty egzotyczne w
m uzyce o peretkow ej —- koncert.
C zw artek — dn. 20.Ѵ1І
6.30: A udycja p o ra n n a. 8.20: ..A kade­
micy na m orzu44 — re p o rta ż z obozu
A. Z. M. 12.03: A udycja południow a:
1 1.45: ..W ojsko polskie: „Jedzie, jedzie
a rty le ria 4'
audycja słowno - m uzyczna
dla m łodzieży. 15.05: K oncert p o p u larn y
w wyk. O rk. Rozgł. W ileńskiej. 16.20:
P ieśni i ballady w wyk. A dam a M azanka.
16.45: „B udow nictw o wsi polsk iej44: B u­
dow le sa k raln e -K o śció ł44— odczyt. 17.00:
M uzyka taneczna z płyt. 18.00: K oncert.
18.50: ..Echa m ocy i chw ały44. 19.00:
..Książki- do któ ry ch się wrraca: - T ry lo ­
gia Sienkiew icza44. 19.20: ..P rzy wiecze­
rzy" — koncert rozryw kow y. 20.25: A u­
dycja dla wsi. 21.00: R ecital fo rte p ia n o ­
wy w wyk. Z. G rzybow skiego. 21.30:
..K raina ślepców 44 H. G. W ells‘a w T eatrze
W yobraźni. 22.00: M uzyka daw nych m i­
strzów — k o n c ert zc Lwowa. 23.15: K o n ­
cert m uzyki polskiej.
P ią tek — dn. 2 1 .V II
6.30: A udycja p o ran n a. 8.15: -K ło p o ­
ty i rady: ..Jaś się boi wody44 — dialog.
12.03: A udycja południow a. 14.45: -K a ­
p ita n Cook i k an g u ry 4" — pogadanka dla
m łodzieży. 15.00: M uzyka p o p u larn a z
K atow ic. 16.20: G ustaw Jensen: Sonata
a-moll op. 26. 16.45: Rozm ow ę z chorym i
p rzeprow adzi ks. R ękas. 17.00: Muzyka
taneczna z płyt. 18.00: R ecital śpiewaczy
zZflK O N N IK IEM
PIGUŁKI REFORMACKIE
się:
ІЛКО REGULUJĄCE Ż O Ł Ą D E K ,
MZY CIERPIENIACH W ĄTROBY,
NADMIERNEJ OTYŁOŚCI,
UŚMIERZAJĄCE HEMOROIDY
I PRZY SKŁONNOŚCIACH
0 0 OBSTRUKCJI SĄŁA6 0 0 NYM
stosują
l a o D K i t * P R Z E C Z Y S Z C Z A JĄ C »?
U Z YC II І - t n e U t K I NA Ч Г
Zofii M assalskiej. 18.30: M uzyka organo­
wa w wyk. W ładysław a K alinow skiego.
19.00: „S ielanka44 -— frag m en t z pow ieści.
19.30: „ P rz y w ieczerzy44 — k o n c e rt roz­
rywkowy. 20.25: A udycja dla wsi. 21.00:
K w artety B cethovena - k o n c e rt z płyt21.40: „B alzae44— p o rtr e t lite rac k i. 22.00:
K o n c ert pośw ięcony utw orom E dw arda
Griego. T ransm isja z Oslo.
Sobota - dn. 2 2 .Ѵ ІІ
6.30: A udycja p o ra n n a. 8.15: „Z m i­
k rofonem przez P olskę: ..Pogoda w O rło­
wie44. 12.03: A udycja południow a. 14.45:
T e a tr W yobraźni dla dzieci: „P rzygody
ślim aka N ieroby44. 15.15: K o n c e rt p o p u ­
la rn y z W ilna. 16 20: M iguel F le ta — re ­
p o rtaż m uzyczny. 17.05: M uzyka taneczna
z Cafe Cluhu. 18 00: -M ało znane utw o­
ry " — k o n c ert z Poznania. 19.00: ..Przez
siedem m órz do siedm iu wzgórz44 — we­
soła powieść radiow a -—- „Lw ów w żelaz­
nej wodzie k ą p an y 44. 19.30: A udycja dla
Polaków za granicą. 20.00: „M uzyka lu­
dowa opow iada44 — audycja słowno-m uz.
20.25: A udycja dla wsi. 21.00: M iłostki
ułańskie -— rom antyczny w odew il. 22.00:
M uzyka taneczna. 23.00: M uzyka ta-
dn. 18.V I I
6.30: A udycja p o ra n n a. 8.15: . Dzieci
m ają głos“ — audycja z P oznania. 12.03:
A udycja południow a. 14.45: ..L ivingstonc
w k ra in ie lwów4' — pogadanka dla m ło­
dzieży. 15.00: M uzyka p o p u larn a w wyk.
O rk. Rozgł. P oznańskiej. 16.20: •M iniatu­
ry fo rtepianow e w wyk. Olgi Ł apickiej.
17.00: Muzyka taneczna. 18.00: K oncert
M uzycznego O gniska W akacyjnego L i­
ceum K rzem icnieckiego-— transm . z K rze­
m ieńca. 19.00: A udycja dla robotników .
19.30: „ P rz y w ieczerzy41 — k o n c e rt roz­
ryw kow y. 20.25: A udycja dla wsi. 21.00:
„O szukany K adi“ -—- opera kom iczna
G lucka. 22.00: P olska m iędzy W schodem
i Z achodem •— odczyt 1. 22.15: K o n cert
w wyk. O rk. Sm yczkow ej Zw. M uzyków
Chrzęść
Środa — di i. 19. V II
6.30: A udycja p o ran n a. 8.00: A udycja
p o ra n n a M uzycznego O gniska W akacyjne­
go Liceum K rzem ienieckiego — transm . z
K rzem ieńca. 8.15: P og ad an k a turystycz­
na. 12.03: A udycja południow a. 14.45:
„N asz k o n c e rt4' — audycja dla dzieci.
15.15: M uzyka p o p u larn a w wyk. O rk.
Salonow ej z Łodzi. 16.20: Pieśni rom an ty ­
ków w wyk. W andy H endrich. 16.50:
..P iczoelektryczność44— pogadanka. 17.00:
M uzyka taneczna z Cafe P a ra d is. 18.00:
Słynne sym fonie — k o n c ert z płyt. 19.05:
„C oby było gdyby?“ — wesoła audycja
z T o ru n ia. 19.35: ..P rzy w ieczerzy44 —
Pod znakiem białych żagli
Lato jest sezonem sportów w odnych,
a w tym roku na ich czoło wysuwa się
żeglarstw o, zc w zględu na bogaty prograni krajow y i m iędzynarodow y.
Ja k w iadom o, P olska jest org an izato ­
rem m istrzostw żeglarskich E u ro p y na
rok 1939. Początkow o m istrzostw a m iały
być przeprow adzone w A ugustow ie, je d ­
nak ostatecznie odbędą się one na polskim
m orzu — w G dyni, w term inie od 7 do
11 sierpnia.
Zm iana m iejsca zawodów wyjdzie m i­
strzostw om jedynie na korzyść; nie m ó­
wiąc już o tym . żc dzięki tem u zaw odnicy
zagraniczni będą m ieli m ożność poznania
G dyni i polskiego w ybrzeża — to zawody
będą m iały w iększe w alory sportow e,
gdyż rozegrane będą w cięższych w a ru n ­
kach m orskich. W iększe fale i w iatr zm u­
si kandydatów na m istrzów E u ro p y do
w ykazania w szystkich um iejętności żeglar­
ski cli.
Z ainteresow anie m istrzostw am i jest
bardzo duże. Już w obecnej chw ili w pły­
nęły zgłoszenia pięciu państw : F ran cji,
Belgii, W ęgier, D anii i E stonii: poza tym
P olski Zw iązek Żeglarski otrzym uje licz­
ne z apylania z innych państw e u ro p ej­
skich,. ta k że liczyć się należy ze sta rte m
około 10 państw .
Radio pośw ięci m istrzostw om tym
sporo m iejsca, n ad ając szereg k o m u n ik a ­
tów. rep o rtaży i transm isji.
E lim inacjam i krajow ym i do m istrzostw
E u ro p y będą m istrzostw a P olski, któ re ro ­
zegrane zostaną w d niach od 4 do 7 sie rp ­
nia. R adiosłuchacze będą szczegółowo po­
inform ow ani o form ie i szansach naszych
żeglarzy.
O ficjalnym zakończeniem w ielkiego
sezonu żeglarskiego będą regaty u rządzo­
ne we w rześniu przez Y aclit K lub P olski,
w ram ach k tó ry ch rozegrany będzie bieg
o nagrodę P a n a P rezy d en ta. W biegu tym ,
transm itow anym p rzez radio, starto w ać
będą najlepsze zespoły po jednym z każ­
dego klubu.
Dla w yczerpania sp raw zw iązanych ze
sp o rtem w odnym , n a zakończenie w spo­
m nim y o ciekaw ym biegu w ioślarskim o
-p u c h a r B ałtyku44, k tó ry rozegrany będzie
podczas m istrzostw w ioślarskich Bydgo­
szczy. Bieg o p u c h ar B ałtyku tran sm ito ­
wany będzie p rzez R ozgłośnię T oruńską.
D okładne term iny p o gadanek i tra n s­
m isji ze w spom nianych wyżej zawodów
podane zostaną w ргабіе.
SILNE LOTNICTWO
TO POTĘGA POLSKI
50011
XII M IĘ D Z Y N A R O D O W Y RAID
A U T O M O B I L K L U B U
P O L S K I
S e r y jn y C H E V R O L E T M a ster S e d a n w z e s p o le 8 S a m o c h o d ó w
p o t w ie r d z a s w e n ie z r ó w n a n e z a le t y w n a jc ię ż s z y c h w a r u n k a c h , sta w ia n y c h p r z e z R e g u la m in K a id u , z d o b y w a j ą c W ie lk a N a g r o d ę c z y li
GRAND PRIX POLSKI 1939
W
S W O IE ]
KLASIE
(Puchar im. Pana Prezydenta R. P.)
ZW YC IĘS K I Z E S P Ó Ł FA B R YC ZN Y
Nagrodę Pana M arszałka Polski
NAJLEPSZY ZES P Ó ŁS A M O C H O D Ó W
MONTOWANYCH
N a g ro d ę f i r m
W
POLSCE
„P olski F ia t” i „F ablol:”
N A J W I Ę K S Z A 7 lO ° Ś Ć P U N K T Ó W
D O D A T N I C H (964.220 p.)
i
26
R
d la
8 k ie r o w c ó w
C h e v r o l e t
Ó
Ż
N
Y
C
na sw y ch
M a s t e r
H
N
w ła s n y c h
S e d a n
A
G
R
Ó
D
C H E Y R O L E T A C Ii
C e n a
Z ł.
7 6 4 0 .-
CHEYROLET
LILPOP.
RAU
KONCESJONOW ANA
& LOE W E N S T E I N W YTW ÓRNIA SAM OCHODÓW
A U T O R Y Z O W A N E
S. A. W
WARSZAWIE
(LICENCJA GENERAŁ MOTORS)
ZASTĘPSTW O
„AUTO—SERVICE"
J. Ł E P K O W S K I
W ARSZAW A
O płata pocztowa opłacona ryczałtem.
SP.
N O W Y Ś W IA T 9
KOM.
TELEFON 8 -0 4 -1 4
Drukarnia Krajowa w Warszawie, Chłodna 44, tel.
TYGODNIK
I
L
l
U
S
T
R
O
W
A
Z n a k o m it a ś p ie w a c z k a s c e n a m e r y k a ń s k ic h p . g e n e r a ło w a
E lw in a
O r li c z - D r e s z e r o w a ,
6
w y s t ą p iła
d o b r o c z y n n ie
lip c a w T e a t r z e W ie lk im , n a F. O . N .
dn.
N
\
PIEKARNIA MIEJSKA
m . sł. W a r s z a w y
u l.
P r q d z y ń s k ie g o
5,
łe l.
2 5 8 -9 5
W e w s z y s tk ic h n iż e j p o d a n y c h " m ie js c o w o ś c ia c h P . T . le tn ic y w in n i ż ą d a ć lu b z a ­
m a w ia ć p ie c z y w o i w y r o b y jc u k ie r n ic z » P ie k a r n i m ie jsk ie j, a m ia n o w ic ie : G ro c h ó w ,
G o c ła w e k , R e m b e rtó w , L as, M ie d z e s z y n , B io ta - F a l i n ic k ie . R a d o ś ć , M ię d z y le s ie ,
D r e w n ic a . M ir k i, P u s te ln ik I i II, S tru g a , C z e r n ia k ó w , G r a b ó w , P y r y . D ą b r ó w k a ,
P ia s e c z n o , S k a lim iw , J J i s t r z ę b i e . K o n s ta n c in , J e z i o r n a. P o r ą b k a , K la ry s e w , P o w s in ,
B ie la n y , M ło c in y , B u ra k ó w , Ł o m ia n k i, P a lm iry , C z o s n ó w . P e lc o w iz n a . P ie k ie łk o .
W iś n ie w o , H e n ry k ó w , P łu d y . B o ż y c z y n , G ó r c e . B o e r n e ro w o , C h r z a n ó w , K a ro lin ,
W ło c h y , U rsu s , P ia s tó w , L e g io n o w o , O k ę c ie , R a s z y n , F a le n ty , W o lic a , N a d a r z y n ,
M a łe i W . Ś w id ry . O tw o c k .
Priestley pisze pierwszg nowelę dla Radia
C o mówi o ły m zn akom iiy pisarz angielski?
R a d io fo n ia an g ielsk a idzie ślad a m i P o ls k ie ­
go R ad ia. W p raw d zie w e n u n c ja c ja c h B ro a d c a s tin ­
g u an g ielsk ie g o n ie m ów i się o w /o r/,c polsk im ,
ale w ro zm o w ach p rz y z n a ją , że e k s p e ry m e n t P o l­
sk ieg o R ad ia, „pow ieść m ów ioną, p rz y ję to tu ta j
z dużym za in tere so w an iem .
B ro a d c a stin g p o sta n o w ił sp ró b o w ać, ja k te ­
go ro d z a ju au d y c ja w y p ad n ie n a tu te js z y m
g ru n cie. A by pie rw sza p ró b a w y p ad ła n a jb a rd z ie j
zach ęca jąco , zw rócono się o n a p isa n ie u tw o ru bez
fo rm y d ra m a ty c z n e j, p rzez n acz o n eg o dla m ik ro ­
fo n u , do ta k w y bitnego i p o p u la rn e g o a u to ra , j a ­
k im jest. J . B- P rie s tle y . Co n ap isz e dla ra d ia
P rie s tle y , w łaściw ie n ic jeszcze o fic ja ln ie n ie w ia­
dom o. W p la n ie pro g ram o w y m n ie m a o ty in ża d ­
n y ch szczegółów . W iele je d n a k ż e n a te m a t n o w e­
go e k sp e ry m e n tu m ów i się w D y re k c ji P ro g ra m o ­
w ej B ro ad c astin g u .
A le B ro a d c a stin g łaskaw ie nie ro b i ta je m n ic y
z e sw ych za m ierz eń , an i też z osoby p. P r ie s t­
le y a. P o stan o w iłe m w ięc s k o rzy stać z w iadom ości
i u d a ć się do źró d ła. I do b rze się stało , bo czci­
g od n y a u to r m iał w iele n a te n te m a t do p o w ie­
d z e n ia i m ów ił c h ę tn ie . O k azu je się, że p . P r ie s t­
le y d o sta ł z u p e łn ie o k reślo n e „ z am ó w ien ie" n a
n a p isa n ie d la B ro a d c a stin g u p o w ieści lu b n o w eli.
A u to r w ybrał n a p o c z ą te k now elę. J e g o zd a n iem
fo rm a n o w elisty czn a opow ieści n a tle u cz u cio ­
w ym , o pew nym p o d k ła d zie psychologicznym , bę
d zie o d p o w ied n iejsza n a „p ierw szy w y strzał .
A w ięc z m ocy w olnego w y b o ru a u to r a r a ­
d io słu c h acze an g ielscy b ędą m ie li p ierw szą a u d y ­
c ję tego ro d z a ju , c z y tan ą w o d c in k a c h p ro g ra m o ­
w ych, 2 0 -m inutow ych, co n ie d ziela, p o c z y n a ją c od
3 w rz e śn ia r< b.
P. P rie s tle y w y słu ch ał z za in tere so w an iem r e ­
la c ji o b ard zo p o m y śln y ch w y n ik ach teg o ro d z a ­
ju a u d y c ji w P o lsk im R ad io , w p ro w a d zo n ej ju ż
b o d aj p rz e d k ilk u la ty . N ie ta k d aw n o przecież
skończyły się dw a cy k le: „D n i p o w sz ed n ie p ań stw a
K o w a lsk ich " i „A n ie lci i życia**. M ów iliśm y zresz­
tą o ty c h cy k lach z p. V- G iełg u d em , p ra w n u k ie m
g e n e ra ła p o lsk ieg o , b o h a te ra w o jn y p o lsk o -ro sy j­
s k iej w ro k u 1831. J a k w iadom o p. V. G iełgud jefit
d y re k to re m W y d z iału S łu ch o w isk w B ro ad c astin g u
i czynnym z w o le n n ik iem w y m iany p ro g ram ó w z
P o lsk ą.
A le w racam do te m a tu : o k az u je się, że p. P r ie ­
s tle y ju ż w y b rał ty tu ł do n o w eli, k tó r ą ma d o ­
p ie ro napi&ać. P rzy zn am , że ty tu ł je st nieco d ziw ­
ny, tro c h ę z a p o w iad ają cy a u d y c ję p ro f. R u tk o w ­
s k ieg o : „C ała P o ls k a śpiewa**, czy te ż „Z p ie śn ią
po k r a ju " . T y tu ł n o w eli p. P rie s tle y *a b rz m i:
„N ie ch lu d zie śpiewają** („ L e t th e p eo p le sing ).
— N o w ela śp ie w a n a ? —
p y ta m , tro c h ę za­
Z g o d .iłe m się n a n o w elę od razu , bo lu b ię e k s p e ­
ry m e n ty . S ądzę p rzy ty m że ta , now a fo rm a a u d y ­
cji b ęd z ie m iała i u nas d uże p o w o d zen ie, co k o l­
w iek by się d ziało n a św iecie w ciąg u te j je sie n i—
d o d ał w ielce zn acząco p. P rie6 tley .
— Je ż e li p a n pozw oli, to jeszcze je d n o p y ­
ta n ie : b io rą c p o d u w ag ę w szy stk ie o k o liczn o ści,
m ogę p rzy p u szcz ać, żc h o n o ra riu m w ty m w y p ad ­
k u b ęd zie o d p o w ied n io w ysokie?
P isa rz ja k b y sobie coś p rz y p o m n ia ł, b o d o p ie ­
ro p o p ew n y m nam y śle o d p o w ied z iał:
W idzi p a n , B ro a d c a stin g u w aża, że h o n o ra ­
riu m za tę n o w elę b ęd z ie duże, ja n a to m ia st m y ­
ślę, że n ie d o sta te c z n e . J e d n a k ż e m im o te j ró żn icy p o g ląd ó w p o ro zu m ieliśm y się ja k o ś.
P raw d ziw ie an g ielsk a od p o w ied ź n a to b ard zo
in te re s u ją c e p y ta n ie , zak o ń czy ła n ie m n iej in te r e ­
s u jąc a cało ść m o jeg o w yw iadu z p. P rie s tle y cm —
k tó ry d ał jeszcze i to, że pierw szy i o s ta tn i o d ci­
n e k n o w eli b ęd z ie cz y tał sani d la p ró b y n a m i­
k ro fo n w ew n ętrzn y . N iew id z ialn e au d y to riu m i
b e z stro n n y sąd re p re z e n to w a ć m a w czasie ty c h
p ró b p an i P rie s tle y , m ałżo n k a a u to ra .
n ie p o k o jo n y w łasn ą b ez p o śred n io śc ią.
— N ie, — p o w iad a p . P rie s tle y — p o p ro s tu
n o w ela cz y tan a, hęz p o d k ła d u m uzycznego i w o­
kaln eg o . N ow ela w sty lu „T h e G ood C om panions
(D w aj to w a rz y sz e ).
— R ecz b ęd z ie
k o m iczn a, n ie pozb aw io n a
a k c en tó w ro m a n ty czn y c h . A k cja to c zy ć się b ęd zie
n a p ro w in c ji an g ielsk ie j. B ędę m ów ił o w spół­
czesności, ale p o m in ę i d e m o k ra c ję i n ac jo n alizm
i o b ro n ę p rzec iw lo tn iczą . M yślę, że m am y ju ż te g o
w szystkiego dosyć**.
— M ogę sądzić, że je st p a n zad o w o lo n y z
zam ó w ien ia? — p y ta m d alej.
— N a tu r a ln ie — słyszę w o d p o w ied zi. —
„
M d o _
i«AGEPIN>
Z
K O G U T K IE M
u suw a b ó l, p le c ie n ie , n a b rz m ie n ie n ó g , z m ię k c z a
o d c is k i, k tó re p o te | k q p le ll d a |q s ię u iu n q ć , n a w e t
p a z n o k c ie m . P r z e p is u i y c i a n a o p a k o w a n iu .
n ic C i n ie p o m o ż e ...— O s ła b ia s z fy lk o
s w ó j o rg a n iz m ! — P a m ię ta j, że chcqc
p o z b y ć się n a d m ie rn e j tuszy m usisz
p rz e d e w szystkim u su nqć przyczyny
w a d liw e j p rz e m ia n y m a te rii. P om o że
C i w ty m m in e ra ln a s ó l o w o c o w a
M I N E R O G E N F. F.. k tó rq nabędziesz w ka ż d e j ap te ce . S k ia d g łó w n y:
A p t e k a M a z o w i e c k a — W a rs z a w a
u l. M a z o w ie c k a 10.
K o n k u rs na n o w e lę lub o p o w ia d a d a n ie J u n a c k ie
K o m en d a G łów na J u n a c k ic h H u fc ó w P ra c y
o g łasza d la w szy stk ich a u to ró w p o lsk ic h k o n k u rs
n a n o w elę lu b o p o w iad a n ie n a tle ży c ia i p ra c y
m ło d zieży ju n a c k ie j, o raz n a je d n o a k to w y w ode­
wil ju n a c k i.
W a ru n k i są n a s tę p u ją c e :
T e m a t w in ie n b y ć z a c z e rp n ię ty z ży cia ju ­
n ack ieg o . U tw ó r m a być w ychow aw czy, zg o d n y z
id e o lo g ią p o lsk ie j słu żb y p ra c y , o p a r tą n a sza­
c u n k u p ra c y i n a je j spo łeczn y m w yw yższeniu w
im ię d o b ra P o lsk i. W odew il m a b y ć p rz e p la ta n y
w staw k am i m u zy czn y m i i śp iew am i.
ostro ałakujq cerę Pani, wywołujqc plamy i szpetne piegi.
N a le ż y z a b e z p ie c z a ć c e rę
w porze wiosennej, stosujqc udelikatniajccy i usuwający piegi
штт т >л
T e rm in n a d sy ła n ia u tw o ró w : 31 sie rp n ia
1939 r., a w o d ew ilu 15 w rześn ia b. r.
Za n a jle p sz e u tw o ry K o m en d a G łów na J u n a c ­
k ich Iłu fc ó w P ra c y p rzez n acz a 3 n a g ro d y : I n a ­
g ro d a - 300 zł; II n ag ro d a — 150 zł; I I I n a g ro ­
d a — 75 zł.
S zczegółow e w a ru n k i w ysyła n a ż ą d a n ie K oM enda G łó w n a J u n . H u fcó w P ra c y , W arszaw a,
6-po s ie rp n ia N r 30.
TYG O D N IK
ROK 80
ILLUSTROW ANY
W A R S Z A W A . 2 3 L IP C A 1 9 3 9
r.
Nr
3 0 (4 ,1 1 0 )
„B itw a p o d G ru n w a ld o m *
Ja n M a te jk o
P R Z Y G O T O W A N IE G R U N W A L D U
Z m ienia się w ciągu wieków język uży­
wany przez dyplom atów . G łębokim p rz e ­
obrażeniom ulega s tru k tu ra gospodarcza
poszczególnych państw . T echnika w ynaj­
duje coraz to doskonalszą broń. P rzy uży­
ciu jed n a k tak innych dziś, niż p rz ed p ię ­
ciuset laty, środków , m etody w alki p ozo­
sta ją wciąż te sam e. W ypływ ają bow iem z
podo b n y ch p rzesłan ek geograficznych i
politycznych, z tycli sam ych głębokich róż­
nic w c h ara k te rze i dążeniach sąsiadują­
cych narodów .
O pow ieść o zm aganiach pod G runw al­
dem лѵ ro k u P a ń sk im 1410, w yw ołująca w
um yśle obraz zakutych w stal m nichów ,
łom ot hu sarii, lekkie chorągw ie litew skiej
jazdy — w ydaje eię daleką i nierzeczyw i­
stą. Gdy jed n a k p rzez chw ilę w yobrazim y
sobie na m iejscu w ojsk tam tych w spół­
czesne dyw izje b ro n i p a n ce rn ej, szum sa­
m olotów bom bow ych i liczne p u łk i kaw a­
lerii, posługujące się „cek aem am i“ , w al­
czące obok zm otoryzow anej piechoty, owa
historyczna bitw a staje się nagle bliską i
zrozum iałą. Bow iem uczucia, ożyw iające
P olskę przed półtysiącem łat, nie ró ż n i­
ły się zbytnio od dzisiejszych.
Cóż dop iero , gdy p rzyjrzym y się całejpau okresow i, k tó ry ,w ielką w ojnę'4 (tak
zw ali ją współcześni) poprzedzał. Nie m oż­
na się o p rz eć w rażeniu, że zajścia, k tó ry ch
dziś jesteśm y św iadkam i, są pow tórzeniem
(z dużym i oczywiście odchyleniam i, w yni­
kającym i ze zm ienionych w arunków ) tam ­
tych, w ielkich chwil.
W czasach grunw aldzkich nie chodziło
już tylko o in te resy gospodarcze, p o lity cz­
ne, lub m ilitarn e, jak ie w różnych o k re ­
sach m iało dla P olski i L itw y w ybrzeże
B ałtyku, ale o to, że rosnące m ocarstw o
polsko-litew skie nie m ogło ścierpieć na
sw ych ziem iach pom orskich i litew skich,
p ru sk ic h i żm udzkich w rogiego o rganiz­
m u. Z akon m iał do w yboru albo w sp ó łp ra­
cow ać lo jalnie z P aństw em P olskim , albo
sta ra ć się je zniszczyć. W ybrał to drugie.
W ysiłki swoje skierow ał p rz ed e wszyst­
kim przeciw ko L itw ie, jak o organizm ow i
m niej skrystalizow anem u. P oczucie p rzy ­
należności n arodow ej w tedy jeszcze w
obecnej fo rm ie nie istniało. D ążenia sepa­
ratystyczne m ożna było je d n a k
łatw o
obudzić, p o p iera ją c n ajm niej naw et uza­
sadnione p re te n sje dynastyczne. K rzyża­
cy, korzy stając z roszczeń Sw idrygiełły,
najm łodszego b ra ta królew skiego, p ię­
trzyli p rz ed W ielkim K sięciem W itoldem
trudności. Na p o czątk u 1402 ro k u L itw a
m usiała staw ić czoła Z akonow i, In flan to m ,
buntom w Sm oleńsku, R iazaniu, na Siewienszczyźnie i P odolu. M etoda była p ro ­
sta: rozbić państw o od w ew nątrz, a p o ­
tem uderzyć na n ie znienacka i zagarnąć;
bądź w form ie „ p ro te k to ra tu ” , bądź
„eu ro p ejsk ich k o lo n ii41, bądź też jak o zie­
m ie „odw iecznie41 krzyżackie. W tedy
zresztą nie k łopotano się ta k subtelnym i
różnicam i. Ja k o p re te k s t w ystarczała
idea „naw rócenia na w iarę ebrześcijańską“ .
T en p re te k st także w ym ykał się z rąk .
Z akon usiłow ał jeszcze p rz ek o n a ć zachod­
nią E u ro p ę, że chrzest Litw y był tylko p o ­
zorny. N iezbyt długo m u się to udaw ało.
D zięki usilnym zabiegom dyplom acji p o l­
skiej w W atykanie papież B onifacy IX
w ydał w 1403 roku w ielką bullę, p o tęp ia ­
jąc działalność Z akonu i z ab ra n ia jąc m u
w alki ze świeżo naw róconym i chrześcija­
nam i.
N astał znow u pokój. K rzyżacy m ieli w
swym rę k u Żmudź. A le też Ż m udź (K łaj­
peda) była ostatecznym kresem ustępgtw
m ocarstw a Polsko-L itew skiego.
Je st rzeczą m im o w szystko w ątpliw ą,
czy doszłoby do w ojny, gdyby K rzyżacy na
dotychczasow ych zdobyczach poprzestali.
570
L iczne tra k ta ty , zaw ierane z Z akonem
przez P o lsk ę, d o b itn ie św iadczyły o jej
niechęci do użycia arg u m en tó w o statecz­
nych.
T r a k ta t kalisk i, u k ład y w ileńskie, p o ­
kój w R aciążu — we w szystkich tych p a k ­
tach P o lsk a zdobyw ała się na m aksim um
u stępstw . Jeszcze w ro k u 1109, po w iel­
kim zjeździe w Łęczycy, obrad u jący m nad
sytuacją w ytw orzoną przez pow stanie
Ż iuudzinów , posłow ie polscy jad ący do
M alborka m ieli p roponow ać pokojow e
u regulow anie sporu.
D o p iero w yzyw ająca postaw a w iełkiego M istrza, U lryka von Ju n g in g e n , sp ro ­
w okow ała szefa deleg acji polskiej, arcy­
biskupa gnieźnieńskiego, M ikołaja z K u­
row a, do ośw iadczenia w ręcz: „ N iep rz y ja ­
ciół L itw y m y za sw oich uw ażam y w ro ­
gów : jeśli uderzycie na L itw ę, my ruszym y
n a w as‘Ł.
T a d e k la rac ja, dzięki k tó re j P olska
w ystąpiła oficjaln ie jak o g w a rau tk a n ie ­
podległości L itw y, ostatecznie w yjaśniła
sytuację.
K tóż jed n a k zbada p rz ep a stn e głębie
psychiki zaborczej teu to ń sk ic h rycerzy!
N ie w ierząc w siłę w ew n ę trz n ą m ocar­
stw ow ej P olski, a w idząc, że układ am i nic
nie w skórają, spróbow ali m eto d y z astra ­
szenia.
U ltim atu m krzyżackie w yglądało dość
osobliw ie. W ielki M istrz posłał do króla
Jagiełły fo rm aln e w ypow iedzenie wojny.
Ju ż w d nin jego doręczenia hufce z ak o n ­
ne w targnęły n a te ry to riu m P o lsk i, zale­
w ając ziem ię D obrzyńską, M azowsze, K u ­
jaw y. N im k ró l zdołał zeb rać p o sp o lite
ruszenie, oblężona Bydgoszcz m usiała się
poddać.
Z akon nie m yślał je d n a k o o tw a rte j
wojnie. L edw o Jagiełło Bydgoszcz odebrał,
nim jeszcze w rogie arm ie się sta rły , już
przez posłów i p o śre d n ik ó w prop o n o w an o
zaw ieszenie b roni.
Z aw arto je 8 p a źd ziern ik a, a m iało
trw ać do św. Ja n a , tj. do 24 czerw ca
1410 roku.
D ziew ięć m iesięcy życia z p e rsp e k ty ­
wą tru d n e j i ciężkiej w ojny! K rzyżacy liczyK, że duch bojow y P olaków tego o k re ­
su nie przetrzy m a. Że in te resy indyw i­
dualnie poszczególnych panów przew ażą
p aństw ow ą rację stanu. Że usilne zabiegi
dyplom atyczne pokłócą Litwrę z K oroną.
Że złoto zakonne, p rz e k u p u ją c e sąsiadów ,
zostaw i P o lsk ę o sam otnioną, a w szechpo­
tężn a p ro p a g au d a pozbaw i ją w szelkiego
m oralnego p o p arcia w św iecie zachodnio
europejskim .
W m iędzyczasie sk iercw an o spraw ę na
drogę a rb itra ż u . Sędzią m iał być k ró l cze­
ski, W ładysław IV.
Czym jest a rb itraż , wiem y dziś dobrze
z dośw iadczeń śro d k o w o -eu ro p ejsk ich
W^yrok k ró la czeskiego p rzy p o m in ał pod
względem słuszności w iedeńskie rozw iąza­
n ie spraw y czeskiej z ubiegłej jesieni.
N ie zaskoczył on Jagiełły. Z tą sam ą
k onsekw encją, z ja k ą s ta ra ł się przez d łu ­
bie lata u trzy m ać p okój z Z akonem , o b ec­
nie przeszedł do p rzygotow ań w ojennych.
R ozum iał bow iem , że gdy każdy objaw
d o b re j w oli je st poczytyw any za słabość,
trzeba przem ów ić innym językiem .
W o czekiw aniu n a starcie zb ro jn e
rozgorzała w ojna na w szystkich w ew n ętrz­
ny ch i zew nętrznych fro n ta c h . W alka p ro ­
pagandow a, akcja dyplom atyczna, z b ro ­
jen ia — oto e ta p y przygotow ań do 1410
roku.
Z aagitow anie k ilk u m ilionów ludzi jest
obecnie rzeczą codzienną. P ro p a g a n d a
dzięki p o tędze p ra sy i ra d ia m a działanie
olbrzym ie. Wr owveh czasach decydow ały
jednak nie m asy, lecz poszczególne dw ory.
Z aagitow anie ich m ogło m ieć znaczenie
decydujące. P ro p a g a n d a krzyżacka dy­
sponow ała doskonale rozgałęzionym a p a ­
ratem . W yzyskiw ała go też w pełni.
I Jagiełło jed n a k nie pozostaw ał bez­
czynny. R ozpisał i ogłosił skargę na K rz y ­
żaków do królów i książąt św ieckich i d u ­
chow nych, u jaw n iając krzyw dy, jak ie
Polska i L itw a cierpliw ie dotychczas zno­
siły od Z akonu. Rozesłał posłów p e łn o ­
m ocnych do w ielkich stolic. P rosił o po ­
m oc i posiłki naw et k ró la angielskiego,
H e n ry k a IV L an c astra , daw niejszego h ra ­
biego D erby. D arem nie. K rzyżacy p o tra ­
fili już rozgłosić, że P o lacy w połączeniu
z poganam i i R usinam i zagrażają zgubą
chrześcijaństw u. Na ów czesnej D ow ning
S tre et nie orien to w an o się jeszcze zbyt
dobrze w sto su n k ach w schodnio-europej­
skich. K ró l angielski odpow iedział, że...
uw aża się za syna Z akonu.
N ielepiej pow iodły się usiłow ania zdo­
bycia sobie pom ocy, lub życzliwej n e u tra l­
ności książąt pom orskich. W ierząc w p o ­
tęgę Z akonu, k tó ry ich gnębił, nie śm ieli
p rzeciw niem u w ystąpić. K rzyżacy na sw o­
ją stro n ę przeciąg n ęli Św iętobora Szcze­
cińskiego, Bogusława V II I Słupskiego,
U lryka Starogrodzkiego.
W ażniejsze były sto su n k i z C zecham i i
W ęgram i. T u złoto z krzyżackiego sk arb ca
pokonało wrszelkie zabiegi dyplom atycz­
ne. W acław IV czeski, p rz e k u p io n y kw otą
60.000 złotych, n ie tylko odm ów ił J a ­
gielle pom ocy, ale w ydał na korzyść K rz y ­
żaków slawretny w yrok arbitrażow y.
W obec Z ygm unta w ęgierskiego m usiał
Z akon użyć tak że innych argum entów .
Stosunki polsko-w ęgierskie były wów­
czas przyjazne. O p ierały się na szesnasto­
letn im przym ierzu, zaw artym p rzez Ja g ieł­
łę i Z ygm unta w K rakow ie, w ro k u 1397
W m yśl tej przyjaźni, gdy n astąp iła na
W ęgrzech rew olucja, Jagiełło nie p rzyjął
ofiaro w an ej m u przez pan ó w w ęgierskich
k o ro n y , sta ra ją c się o uw olnienie w ięzio­
nego przez p o ddanych Z ygm unta. Do wy­
stą p ie n ia przeciw Polsce K rzyżacy sk ło ­
nili w reszcie w ęgierskiego k ró la zarów no
złotem , ja k < obietnicą... U krainy. Zawsze
bow iem byli skorzy do frym arczenia cu­
dzą w łasnością.
N ieśw iadom tych m atactw Jagiełło
w ysłał do Z ygm unta, K sięcia W itolda z
liczną św itą. S p o tk an ie odbyło się w Kezm ark u . T u Z ygm unt usiłow ał nak ło n ić
W itolda do z drady, ofiaro w u jąc m u... k o ­
ronę litew ską. G ra dyplom atyczna rozw i­
jała się więc zgodnie z n a jb a rd zie j now o­
czesnym i .m etodam i... N iem iec.
Z m ierziła ona W itolda do tego sto p n ia,
że będąc już na L itw ie, a pod ejm u jąc de­
legację w ęgierską w racającą z P ru s, posła
K rzysztofa G ersd o rfa n a ko ń cu stołu
posadził, a obok siebie Żm udzinów . M ożna
sobie w yobrazić, ja k żywe k o m en ta rz e
wyw ołało to uchybienie w dyplom atycz­
nym p ro to k ó le !
Szeroka akcja dyplom atyczna Jagiełły
poniosła zatem fiasco.
W ażniejsza przecież dla pow odzenia
wojny była akcja w ew nętrzna: k o n so lid a ­
cja polityczna elem entów różnych n a ro d o ­
wościowo, organizacja i w zm ocnienie si­
ły zb ro jn ej i w reszcie p ra ca sztabu.
O znakom itym p rzep ro w ad zen iu tych
postulatów św iadczy fa k t, że stając do
walnej rozpraw y ,.polska k oalicja“ p rz ed ­
staw iała siłę n ie do p o gardzenia. Nie chcę
się w daw ać w szczegółow y opis elem en­
tów arm ii. D la zilustrow ania jej ró ż n o ro d ­
ności w ystarczy pow iedzieć, że w skład
w ojsk litew skich w chodziły m iędzy inny­
m i chorągw ie takie, jak P ołocka, W iteb ­
ska, K ijow ska. Były także trzy chorągw ie
Sm oleńskie, k tó re
nieśm ierteln ą okryły
się chw ałą. N ad to w tej w ojnie, po raz
pierw szy w służbie p olskiej, brało udział
w ojsko najem ne.
Gdy się zaś okazało, że W^ęgrzy zam ie­
rzają w kroczyć od p o łudnia, pow ołano ry­
cerstw o ziem podgórskich i dla obrony
ulokow ano je w Sączu, p od wodzą k aszte­
lana lubelskiego, Ja śk a ze Szczekocin.
Na niebyw ale w ysokim poziom ie, zwa­
żywszy ów czesne w aru n k i, stała p ra ca n a­
czelnego dow ództw a, k tó re przygotow ało
w spaniałą k oncepcję strateg iczn ą.
Ju ż w g ru d n iu 1409 ro k u odbyła się
w B rześciu decydująca n a ra d a , na k tó re j
ustalono — n a pół ro k u nap rzó d — ścisły
p lan kam p an ii. W^ k o n fe re n c ji b ra li
udział: Jagiełło, W itold i D żelal-ud-din,
książę tata rsk i. Spełnił on zresztą w iern ie
sw e zobow iązania i w um ów ionym te rm i­
nie staw ił się z w ojskiem do w alki. A nie
była to m ała grom ada, jeśli pod kon iec ro ­
ku 1410 opanow'ał przy jej pom ocy tro n
w ielkich chanów Z łotej O rdy!
Do tajem n icy dopuszczono jedynie
p o d k a n clerz a koronnego, M ikołaja T rąbę.
W B rześciu ustalono zarów no dzień i
m iejsce sp o tk a n ia w szystkich w ojsk pod
W olbrom iem ja k i głów ny cel n a ta rcia :
k rzy żack ą stolicę, M ałborg. M iało to być
od ra zu u d e rze n ie decydujące.
O d okładnym o pracow aniu szczegółów
k a m p a n ii niech św iadczy zapisek ze sta ­
rych k ro n ik : K ró l „zlecił D obrogoetow i
C zarnem u, staroście radom skiem u, przy­
sposobienie m ostu na W iśle p o d K ozieni­
cam i, nad któ reg o zbudow aniem pracow ał
całą zim ę w w ielkiej tajem nicy, biegły w
swym rzem iośle, m istrz Ja ro sła w 44.
P o tym to m oście przeszła arm ia p o l­
sk a idąc pod G runw ald. O sław ione „D ran g
mach O sten4‘ zostało złam ane. O dradza się
ono co pew ien czas w ciągu histo rii. O bec­
n ie jesteśm y św iadkam i now ej fali g er­
m ańskiego im perializm u. D uch jego nie­
w iele się różni od ducha R ycerzy K rzyżo­
w ych. K łajp ed a już je s t w rę k ac h n iem iec­
kich. L itw a znow u żyje w zgodzie z K o ro ­
ną. R ozrost P o lsk i m ocarstw ow ej sta je na
drodze w szelkim dążeniom zaborczym nad
B ałtykiem . Nad sp a d k o b ierc am i Z akonu
zaw isły groźne słow a Jó z e fa Piłsudskiego:
„N a s z e o d r o d z e n i e c a ł k o w i ­
te r o z c z ł o n k u j e i u n i c e s t w i
P r u s y“ .
Krzysztof
Mieczysławski
SILNE LOTNICTWO
TO POTĘGA POLSKI
571
OUATORZE
P aryż spotyka się, załatw ia interesy,
je, baw i się, kocha, h a n d lu je, cieszy i sm u­
ci — na ulicy. D ługie rzędy k aw iarni
wzdłuż wszystkich ulic zc stolikam i ta ra ­
sującym i przejście po tro tu a ra c h ; stra g a ­
ny p rzed wszystkim i sklepam i począwszy
od w ytw ornych dom ów tow arow ych, a
kończąc na m ałych ,,boutiques“ sprzeda­
jących w arzyw a: kioski ze słodyczam i i
b udki z a trak cjam i na bulw arach —
wszystko to pozbaw ia P aryż tajem niczo­
ści obcych m iast i spraw ia, że przybysz nie
czuje się tu sam otny naw et przez m ałą
chwilę.
Czyż podobna się dziw ić, że wobec tak
absolutnego braku intym ności w codzien­
nym życiu, także i dzień 14 lipca, dzień
św ięta narodow ego F ra n c ji, obchodzi się
tu nie w czterech ścianach sal, ale na
o tw artych, szerokich placach i ulicach?
Sto pięćdziesiąt lat tem u lud Paryża
zburzył tego dnia Baetylię, niegdyś groź­
ną cytadelę panującą w szechw ładnie nad
zam ieszkałym przez p ro le ta ria t przedm ie­
ściem św. A ntoniego, a wówczas, za panowamia L udw ika X V I, już tylko w ięzienie
i arsenał królew ski, strzeżony przez od­
dział inw alidów . B astylia pozostała je d ­
n a k sym bolem ucisku i absolutyzm u tak,
że zburzenie jej stało się pierw szym czy­
nem zrew olucjonizow anego tłum u.
P rzed czterem a laty F ro n t Ludowy
p ra g n ął odebrać św iętu 14 lipca c h ara k ­
ter ogólnonarodow y, czyniąc je także
rocznicą swego pow stania i dniem p ro k la ­
m acji ewych haseł. Dziś n ie m a już we
F ra n c ji absolutyzm u, nie ma także F ro n ­
tu Ludowego, ale św ięto pozostało, nie
m niej w spaniałe i jedyne w sw oim rodza­
ju niż dotąd.
A m oże naw et w spanialsze, bo uśw iet­
nione wizytą przedstaw icieli Anglii, k tó ­
rzy w obliczu obecnej sytuacji politycznej
zam anifestow ać chcą swą łączność z uczu­
ciam i sojuszników.
*
Już na tydzień p rzed „Q uatorzc Juille t“ zm ienia Paryż swój zwykły wygląd.
Ciche i cieinnc uliczki, otaczające
w ielkie bulw ary, rue de Liege, rue des D a­
mes, d ‘E nghien, dc PE chiquier zaczynają
n ab ierać życia i uspraw iedliw iać swym
blaskiem sta ry przydom ek P aryża: „ville
Ium ićre“ („m iasto św iatła41). P rzed k a ­
w iarniam i, na tro tu a rac h i jezdni, w yra­
sta ją sto lik i fo rm ujące czw orobok, w e­
w nątrz k tórego tańczą zwiększające się z
dnia na dzień grom ady ludzi.
Z m ałych przedm iejskich uliczek, z
ustronnych przecznic przenosi się tanecz­
na m agia w centrum m iasta, rozlew ając
się wesołą falą życia po głównych a rte ­
riach. Pola E lizejskie, ulica Rivoli, aleja
R epubliki, bulw ar Sew astopol zaczynają
tętn ić potężniej jeszcze niż zwykle. Paryż,
m iasto, w którym po dziesiątej w ieczór
nic w olno oklaskiw ać artystów naw et w
zam kniętych knajpach na wesołym Montm artre, bawić się poczyna teraz co wie­
czór na ulicy do pierw szej-drugiej w nocy.
14 lipca po w ielkiej rewii wojskow ej
na P olach E lizejskich, tej im ponującej pa­
radzie w szystkich rodzajów broni, w cho­
dzi wreszcie Paryż w kulm inacyjny p u n k t
wesołego szaleństw a.
JUILLET
P rzez m iasto przeciągają już od wczes­
nego w ieczora gw arne pochody z k o lo ro ­
wymi lam pionam i. P o d sklepieniam i z
różnobarw nych chorągiew ek rozmieszcza
się głośniki i o rkiestry. K to m a w kieszeini 5 fran k ó w na „ b o ck “ piwa. idzie za­
baw ić się zc znajom ym i na tarasie sw ojej
k a w iarn i; ten , kogo zrujnow ałby naw et
tak i w ydatek, zabiera składane krzesełko,
by bawić się wszędzie, a nie płacić n i­
gdzie. U licam i ciągną całe rodziny u zbro­
jone w potężne to rb y z dom owym i p rze­
kąskam i. We w nękach bram widać przy
nakrytych stolach dozorców , którym obo
w iązek nie pozwala oddalić się od dom u.
Na asfaltow ych jezdniach m iędzy pędzą­
cymi autam i tańczą wesołe p a ry złączone
.skoczną m elodią.
Paryż się bawi.
O trzysta kilom etrów stąd na wschód
taniec aryjki z Chińczykiem uw ażany jest
za „R assenschande“ — zhańbienie rasy.
A le an bulw arze St. Michel tuli się m ała
m id in e tk a w szerokich objęciach m urzy­
na czarnego, jak faszystow ska koszula —
i nikom u nic do tego. B rodaty m alarz w
fantazyjnyrm kraw acie o k rę ca dokoła sie­
bie w ytw orną blondynkę. W ysoki Szkot
w kraciastej spódniczce i narodow ej fu ­
rażerce drepce obok czarującej F rancuzeczki dochodząc z n ią doskonale do p o ­
rozum ienia p rzy pom ocy m iędzynarodo­
wego esperanta spojrzeń i uścisków.
K ażdy baw i się, jak um ie n ajlepiej.
P rz e d kaw iarniam i M ontparnasse‘u ta ń ­
czy się m iędzynarodow ego w alca lub
slow-foxa. P rz e d ow erniacką oberżą na
rne D escartes, obok P a n teo n u , w ew nątrz
•ogromnego koła snują się m łodzi ludzie
i m łode dziew częta, w ybierając sobie da­
my lub kaw alerów , po czym ro zpościera­
ją na jezdni, co kto m a: chusteczkę czy
gazetę i klęcząc całują się z u p atrzoną
nieznajom ą osobą.
Ja k iś pow ażny jegom ość w a m ery k ań ­
skich o kularach, o wyglądzie solidnego,
zam ożnego kupca, p rzy k ry ł łysinę czerw o­
nym , fantazyjnym fezem z p ap ieru i dm ie
w dziecinny blaszany saksofon na tarasie
eleganckiej k aw iarni w dzielnicy łaciń-
E n tu zja zm P a ryża w zb u d za ły e s k a d r y b o m bow ców
a n g ie lskic h ,
bio rą ce u d zia ł w d e fila d z ie
s p rzy m i er z o n y ch
w o jsk
skiej. W W arszaw ie pozbaw ionoby go n a ­
zaju trz k re d y tu i pytano z n iepokojem o
sta n zdrow ia, ale tu, w Paryżu, n ik t nie
in teresu je się obcymi ludźm i, a w piękną
noc „Q uatorze Ju ille t“ wszystkie szaleń­
stw a są uspraw iedliw ione.
Paryż się bawi.
Co praw da o kilk a kroków od jed n e ­
go z centrów tego karnaw ałow ego szaleń­
stw a jakiś bezdom ny w agabunda układa
się do snu tuż p rzed sam ym progiem P a ­
łacu Spraw iedliw ości, ale n ik t go jakoś
nie dostrzega... P rzepraszam , spostrzegł
go w łaśnie p rzed chw ilą po licjan t w g ra­
natow ej pelerynce i przepędza stąd zupeł­
nie tak , jak gdyby włóczęga nie był w p ro ­
stej linii potom kiem tych, k tó rzy przed
stu pięćdziesięciu laty zdobyli Baetylię.
T. H.
N a św ięto 14 lip ca ścią g n ęli do P a ryża m ieszka ń cy ró żn ych stro n F ra n cji w ba rw n ych
stro ja ch reg io n a ln ych
572
M
N
Е
W p e n sjo n ac ie , w k tó ry m odbyw am
le tn ie dolce f a r n ie n te , ro i się od b u d u ją ­
cych rozm ów społecznych i politycznych.
N a razie decydow ano (głów nie pleć p ię k ­
n a ), że sta n obecny jest n ie do zniesienia
n a dłuższą m etę , w ięc „ n ie ch się raz już
s ta n ie 11. P oniew aż je d n a k n ic d o tąd się nie
sta ło ojjrócz coraz d etałiczniejszego roz­
b ie ra n ia się obojga p łci ,.z pow odu u p a ł",
w ięc rozm ow y są b a rd ziej doczesne i b ie ­
żące. C złow iek w pew nym w ieku, u b ra n y
całkow icie, tra k to w a n y je s t ja k Z ulus
a lbo M akololo z pió ram i w głow ie i w
nosie.
M oda
w spółczesna
kaiże
da­
m om
n a w et
w
n a jb a rd zie j
osobli­
w ych p e n sjo n a ta c h u n ik ać pończoch,
p a n o m m łodszym w iekiem i w yobraź­
n ią —• sk a rp e te k , z lekcew ażeniem
jedn o czesn y m k o sm etyki doln y ch k o ń ­
czyn. P o d o b n o je s t to najsu b teln iejsza p o ­
stać d e m o k r a ty zm u , k tó ry — ja k w iem y—
je s t w te j chw ili w walce na śm ierć i życie
z faszyzm em . T a k w nioskuję z rozm ow y
m ojej b ard zo ro z e b ra n e j (upałem !) n a d o b ­
n e j, n iezn an ej m i sąsiadki z m łodym vis
a vis w try k o to w e j koszulce bez rękaw ów ,
k tó ra to sąsiadka p o p ra w iając w idelcem
coś w z ąb k a ch lśniących czystym złotem
(pew no sta ra plom ba!) tw ierdziła, że nie
m a zup ełn ie z au fa n ia do H itle ra . D ruga
sta rsz a w iekiem , przypuszczalnie— p a n n a,
bo k tó ż by... w szystkie przem ó w ien ia
k ształcące ogól zaczyna od „ k ie d y byłam w
M ediolanie44 albo „b o to, p ro szę p ani, w
In te rla k e n to jest ta k 11 itd . i w ym yśla ciąg­
le p o k o jó w k o m i k e ln e rk o m za b ra k w y­
k sz tałce n ia fachow ego, jed n o cześn ie de­
m o n stru ją c w ytw orne m an iery m agla czy
m y d la rn i w cennych sw ych dla tych p r a ­
c ujących dziew cząt w skazów kach życio­
w ych.
Ż a rt n a stro n ę . A le całe to to w arzy ­
stw o w arszaw skie, k tó re n ie odpow iada n a
u p rz ejm y u k ło n w chodzącego now ego
gościa, a chw ili się ciągle, że zjeździło
S zw ajcarię, F ra n c ję , W łochy, m a ta k
stra sz n ie m ało w sobie tego, co A ngli­
cy nazyw ają „sociability“ — tj. p rz y ch y l­
n eg o , k u ltu ra ln e g o sto su n k u do b liź ­
niego w ogóle, że zachodzi p y tan ie. r%y
ta n ow a jak a ś p o sta ć d e m o k ra ty z m u w
P olsce, czy — u p roszczenie obyczajów
aż do sch am ien ia „z pow o d u w o jn a11?
Czy F ra n c u z p o tra fi w ejść do jak ie g o ­
k o lw iek tow arzystw a bez uśm iechu i sw e­
go „ b o n jo u r m essieurs et m esd am es'111, czy
naw et sz o rstk i H e ib (Szw ajcar — łaskaw i
słuchacze — ta k sieb ie nazyw a, a znaczy
to nic w ięcej tylko ,,cliam “ ) obędzie się
bez sw ego „ G r a s s i 11? G dy gdzieś kiedyś,
ziry to w an y m ilczeniem na m o je „ d o b ry
w ieczór p a ń stw u 1'1, k ro p n ą łe m głośniej i
m ocniej: „Łaba D iena — p o n e le — Tegulbus pog a rb in ta s Jezu s C h ry stu s“ 2)
wszyscy po chw ili zain tereso w ali się... m o­
ją narodow ością, bo oczyw iście 'nikt z tego
g ro n a nigdy nie słyszał języka b ra tn ie j
Litw y. M ocno nas in te re s u je zaw sze, co
cudzoziem cy o nas pow iedzą, a znacznie
М
m niej — co o nas sam ych m ów i nasze p o l­
skie sum ienie.
Z apew ne św iat i życie idą n a p rz ó d , —
razem z ro m an ty zm em ginie rycerskość
dem o k raty zm zw alcza —
przeczuloną
dw orskość m an ie r, a tem po w alk i o byt
sk raca, czy upraszcza dysty n k cje i su b te l­
n o ści w ychow ania. T o te ż w tych śro d o ­
w iskach, gdzie d aw niej panow ał n ie p rz y ­
m uszony w ersalizm i szam p ań sk i h u m o r
obcow ania w ykw intnego — dziś pow iało
sztyw nym chłodem i o b ojętnością... W ięc
trzeba włożyć na głow ę k apelusze wazowskie ze stru sie m i p ió ram i, którym iśm y
zm iatali p ro c h y z posadzek p rzed naszym i
k ró lew n am i, z a tk n ą ć w ziem ię szpady ry ­
cerskie do o b ro n y ich czci jak o n iep o ­
trze b n e... (sam e się lepiej b ro n ią od nas
i nic chcą naszych m adrygałów i p o m p a ­
tycznych „im tentów ‘4 i naw iązując do pap am ięci jed n eg o z najw iększych rycerzy
polskiego szlaku k u ltu ry — B olesław a
P ru sa pow iedzieć ja k on (to znaczy W o­
kulski) do p a n i W ąsow skiej, „ n ie gaście
nam szlachetnego se n ty m e n tu dla W as...11
Coś z D on K ic h o ta z La M anszy zawsze
p rzy d a się w lite ra tu rz e , a legeindy, k tó re
tam opow iada C erv an tes, są a nalizą w dzię­
ków ów czesnej k u ltu ry .
K iedyś S ienkiew icza na jak ie jś zaba­
wie, p roszony o aforyzm , w ypisał polskiej
D ulcynei zd anie: „T yś sam a kw iat!“ , co
przez w iciu k ry ty k ó w lite r a tu ry uznane
zostało za głupie. 0 ile dobrze p a m ię ta m —
z tłu m aczen ia tejże D ulcynei — to wcale
n ie było takie „ n ie z ro z u m ia łe " — grzecz­
n iej m ów iąc od ty ch panów — gdyż w e­
dług w ykw intnego k o m e n ta rz a ustnego sa-
lifi&
*) P o r . ifTyg- Illu 6 t r. N r. 29.
2) D zie ń d o b ry — p a n e c z k u — n ie c li b ę d z ie
p o c h w a lo n y Jezua C h ry stu s.
Е)
z /u h a b s fy w
EZ.U.W
m ego a u to ra było «króceniem zd ania:
„ b ąd ź k w ia te m k u ltu ry naro d o w ej i duc h a“ .
O tóż w łaśnie... na tę k u ltu rę narodow ą
sk ła d ają się ta k często tak ie m ale ń k ie imp o n d e ra b ilia , m ało uchw ytne w pośpiechu
i ro z ta rg n ie n iu zaw odow ym um ysłów wyż­
szych lub n a tc h n io n y c h m aje statem włas­
nym (za dużo stanow czo m am y m an d a ry ­
nów ), lecz w iążące się za to d y sk re tn ie w
p ew ien sta ry ob rząd ek zachow ania pol­
skiego, o k tó ry m d e taliczn ie opow iadali
G logier, Ł oziński, B riię k n e r, C hołoniew ­
ski..., opow iada p ro f B ystroń itd. Nie m a
d w u k u ltu r ducha u nas (jak chcą n ie ­
k tó rz y analitycy) — tj. szlacheckiej i
chłopskiej. J e st ty lk o j e d n a k u ltu ra
P iastow ska, gdyż dw ór, d w orek, czy dom
szlachecki je s t tylko dziejow ym rozw inię­
ciem chaty, strzechy km iecej z pierw ocin
naszego bytow ania. R odow odem w szelkich
zjaw isk etnicznych, p o litycznych, społecz­
nych, przy ro d n iczy ch szukam y zawsze w
chacie m azurskiej, p o d h a lsk ic j, k a sz u b ­
skiej itd . a nie we dw orze, czy plebanii —
k tó re są zjaw iskam i zm iennym i, a k tó re
tylko w tedy są drogie i cenne narodow o,
gdy p ielęgnują serd ec z n ie i uczciw ie p ie r­
w iastek ludow y, rdzenny. P rzypuszczam ,
że analogiczne rozum ienie z agadnienia k a ­
zało pisać P rusow i jego „ P lac ó w k ę 11 Sienkiew iczow i
m ało
docen ian e
pod
w zględem p ięk n o ści, „Szkice w ęglem 11...
N ajrealn iejszy m
dow odem
jedności
k u ltu ry jest n asza, tj. rzekom ej elity k u l­
tu ra ln e j w ieczna tęsk n o ta do wsi — jak o
do k o leb k i naszej, jest sentym entalizm
reg io n aln y i p a trio ty zm zaściankow y.
„G ość w dom — Bóg w dom 11 —
„H ościii nie dziw isia —- jesz szto je u m i­
sie11... Są to dw a przysłow ia c h a ra k te ry z u ­
jące dwie. k u ltu ry zachodu i w schodu na
linii dyfuzji, — n o i dw ie izby k m iece —
polską i ruską.
C hołoniew ski, A. B. D obrow olski, A r­
tu r G órski w sw oich b ro sz u rac h o c h a ra k ­
terze i g a tu n k u naszej k u ltu ry sięgają nie
tyle do jej p o chodzenia, ile co do pocho­
du: — „ k u czem u P o lsk a szła11, ja k pisze
G órski. M iędzy innym i cecham i (ja k np.
w iara w B oga n a p raw d ę , bez kom edii)
jest sta ro d a w n a w iara w człow ieka, jak o
w celow y i użyteczny tw ór Boski. N aród,
k tó ry tw orzył U nie, Z w iązki, K o n fe d e ra ­
cje, m usiał być tow arzyski, p rzyjacielski,
ch ętn y do w spółdziałania, szczery w a fe k ­
cie, o d an y w p rz y ja źn i i tw órczy w sw oich
id ea ch . N a ró d ten nie w yciągał nigdy rę k i
do nikogo fałszyw ie, obłu d n ie — za b a r­
dzo był zdrow y i silny. R ów nic tru d n o ja k
rzym skie „ A v e“ przetłu m aczy ć na obcy
p o lsk ie „ w ita j11- — T o też zinartw ychpow stać m oże zan ied b a n a k u ltu ra sta ro d aw ­
na p rzy jaźn i nie przez groźbę naw ały ger­
m ańskiej, k tó ra nagle zjednoczyła w szyst­
k ic h po lity czn ie, a p rzez w yrozum ow anie
serdeczne b ra te rstw a narodow ościow ego...
chociażby na w yw czasach letn ich n ie d a le ­
k o granicy. N iechże nas nie łączy zawsze
tylko groźba b u rz y czy błyskaw ice zm ian
i układów , a s ta ra gędka polska o b ra te r ­
stw ie „z D ucha1".
W ięc b a ta listy c zn a , m ocno agresyw na w
dyskusji sąsiadko p rz y jm m oje „ p o m p a ­
tyczne in te n ta , w k tó ry c h serce p ło n ie ku
T w ojej p e rso n ie 11 jak o zapow iedź, że w oj­
ny już n ie będzie — chociażby w śród nas.
K o n r a d
C h m i e l e w s k i
573
ZACZYNAMY KOCHAĆ STARĄ I NOWĄ WARSZAWĘ
W śród ciekawostek i zabytków nowoczesnej stolicy
K tokolw iek zaszedł kiedyś do dow ol­
nego polskiego biura -podróży za granicą,
musiał zw rócić uwagę n a nieliczne w praw ­
dzie, choć gustow nie w ykonane p l a k a ­
ty p r o p a g a n d o w e :
„Zw iedzajcie
P olskę — k ra j polow ań“ , „Zw iedzajcie
Sląsk“ , „P olska — W ilno — m iasto zabytków “ . Lecz z niew iadom ych przyczyn
tru d n o zauważyć plak aty o W arszawie.
W praw dzie one istnieją i robi eię, co m oż­
na, czego wym ownym przykładem są dwa
świeżo wydane, nadzwyczaj estetyczne
p lakaty o stolicv. lecz publiczność p rz e ­
chodzi obok nich dość obojetnie, a za gra­
nicą wiesza się je z jakąś wstydliwą micśiniałością i zgoła niezrozum iałą dy­
skrecją.
N iejeden cudzoziem iec w rozm ow ie z
Polakiem ż a r t u j e , dlaczego tak m ało w
Polsce mówi się o jej stolicy?
— Bo — pow iedział jeden z naszych
rodaków — właściwie W arszawa n i e
m a n ic
c i e k a w e g o i jest dość
hrzvdkini m iastem . (?!).
T aki pogląd niestety do niedaw na
propagow any był p r z e z n a s s a111 y c li. W ypływał on właściwie
nic
z jakiejś specjalnej złośliwości, lub b raku
patriotyzm u lokalnego, ale raczej z do­
kuczliwego osadu propagandy zaborczej,
któ ra starała się za wszelką cenę wmówić
w ogół, iż wszystko, co polskie, jest właś­
ciwie nic nie w arte.
T en stan rzeczy uległ na szczęście w
ostatnich czasach radykalnej zm ianie. P o ­
wstał w stolicy Związek P ropagandy Tu<vstycznej m. st. W arszawy, k tó ry rozwija
ożywioną działalność, w yrąbując z m ozo­
łem ścieżki w nieprzebytym gąszczu
dżungli obojętności publicznej. T en i ów
zauważa zim elnie niespodziew anie, że w
tej naszej, tak dotvehczas pobłażliw ie
trak to w an ej stolicy są rzeczy .naprawdę
godne obejrzenia. Że zależy je tylko po­
znać, obejrzeć, a... może i trochę poko
cliać!
Zarów no w v/ej w spom niany Związek
jak i obecny Z arzad M iejski zrobili na tym
odcinku bardzo wiele. Pow oli z dotychczas
panującego chaosu zaczyna wyłaniać się
tryum fująca świadom ość, ż e m a m y
n a p r a w d ę n i e z w kle
cie­
kawą stolicę.
K a żd 'r W arszaw ianin zna pokrótce h i­
storię Starego M iasta, Z::niku Królewski» go. Łazienek, W ilanowa. Uważał jednak
że na tym m iejscu należy postaw ić kropk.,
dla prostej przyczyny, że nie m a w stolicy
nic więcej godnego uwagi. Tymczasem
obecnie wszyscy rew idują swój sąd.
P a rę słów o historii W arszawy:
Stolica Polski zjaw ia się na widow ni
dziejowej u zarania naszych dziejów, gdy
u brodu przez W isłę pow staje w Ujazdowie zam ek książąt M azowieckich, który,
Gmach T ea tru W ielkieg o
w id zia n y z b ra m y w ie ży
r a tu szo w ej. (F o t. dr. T.
P r z y p k o w s k i)
W sp a n ia ły gm ach D om u T u ry styczn eg o m . sl. W a tsza w y
p rzerabiany w ielokrotnie, zachował wy­
raźne ślady swego swego pierw otnego
układu z epoki pierw otnej. M iasto samo
pow stało najpóźniej w w ieku X III, jako
osiedle m iejskie, otoczone m uram i o b ro n ­
nym i, z których znaczne części dotychczas
się zachowały, a ostatnio naw et zostały
częściowo doprow adzone do dawnego sta­
nu. Jest to w i e l k a zasługa obecnego
Z arządu M iejskiego, k tó ry w r. 1936 p o d ­
jął inicjatyw ę odsłonięcia i utrw alenia
łych zaniedbanych pom ników naszej wie­
kowej kultu ry stolicy. O rganizuje się K o­
m isja Opieki nad Z abytkam i, k tó ra, we­
spół z konserw atorem państwowym , roz­
poczyna intensyw ną pracę. O bejm uje ona
tere n od ul. N ow om iejskiej do ul. W ąski
D unaj, tzn. od bram y Now om iejskiej i b a r­
b akanu do bram y pobocznej. P ró b a od­
słonięcia m uru dała niespodziew anie boga­
te w yniki, gdyż po usunięciu zabudow ań
przy zbiegu ul. Now om iejskiej i Podw ala i
przw róceniu daw nej fosy ukazał się pod
ul. Nowomiejeką gotycki dwuprzęsłowy
574
HOTEL
BRISTOL
W A R S Z A W A
KRAKOWSKIE
PRZEDMIEŚCIE
T
E
L
E
F
O
42.
N
Y
5 -51-60
6-04-74
P re z y d e n ta R. P . Sąsiadujące z Z am kiem
S ta re M iasto tylko re sztk i a rc h ite k tu ry z
czasów średniow iecznych zachow ało w p o ­
staci n ien a ru sz aln e j. P rzew ażn a część d o ­
m ów je s t p rz eb u d o w a n a w X V I wieku,
lecz całość z R ynkiem , ozdobionym obec­
nie c h a ra k te ry sty c zn ą p o lic h ro m ią i o to ­
czonym staro d aw n v m i uliczkam i, została
d o p iero niedaw no odnow iona i obecnie
p rz ed sta w ia się jak o d oskonale odbudow a­
ne średniow ieczne m iasto z całym swym
specyficznym czarem i p a ty n ą w ieków .
G ru p a tu r y s tó w w a u to k a r z e Z w . P rop . T u r. m . 5 t. W a rsza w y na tle R a tu sza
m ost z b o gato ukształtow anym i filaram i.
D ruga stro n a tego m ostu, w raz z zachow a­
ną w swej p ierw o tn e j w ysokości całą po­
łow ą B a rb ak a n u , wg k tó re j m ożnaby ten
■niesłychanie ciekaw y i ważny z ab y tek o d ­
b udow ać, pozostaje w k a m ie n ic ac h po
d ru g iej stro n ie ul. N ow om iejskiej i będzie
n iew ątp liw ie w przyszłości z n ich w ydo­
b yta.
O d k o p an ie fosy po k azało p ierw o tn ą
w ysokość m u ru z ew nętrznego i baszty p r o ­
chow ej. P rz e strz e ń m iędzy m u ra m i na ca­
łej diugości w spom nianego odcinka zosta­
ła oczyszczona z zabudow ań, o dsłaniając
c ałkow icie p ie rw o tn ą w ysokość m u ru w e­
w n ę trzn e g o oraz g ó rn ą część z e w n ę trzn e ­
go, odbudow anego dom am i ul. P odw ale.
L inia m u ró w ry su je się czerw ono na b ia ­
łym tle ty n k u . P o p ę k a n e m ury zostały wy­
re m o n to w a n e i w częściach, grożących za­
w aleniem , w zm ocnione.
W k rą g m urów obronnych w ciągnięty
został d ru g i Z am ek K siążęcy, położony,
podo b n ie ja k U jazdow ski, na strom ym
b rzegu W isły i o d d a lo n y o p a rę kilo m e­
tró w w dół jej biegu.
Z am ek tern, po przeb u d o w ach w "wieku
X IV i X V p ierw o tn ie d rew n ian y , p o tem —
ceglany, p o p o p ra w k ac h i p rz eró b k a ch w
w iekach X V II i X V III, znany w szystkim
p o d nazw ą Z a m k u K r ó l e w s k i eg o, stan o w i obecnie siedzibę
P an a
P o d c ie n ia d a w n eg o A r s e n a łu p r z e b u d o w a n e g o n a A r c h iw u m M ie js k ie
Z nam y wszyscy p o m n ik i W arszaw y. W
szczupłych ram ach tego a rty k u łu n ie p o ­
do b n a opisyw ać ich h isto rii.
P o z a h isto ry czn ą W arszaw ą w lata ch
ostatn ich pow staje m iasto z u p ełn ie now e,
z szerokim i a rte ria m i ulic, now oczesną
a r c h ite k tu rą dom ów i u rz ąd z eń m ieszkal­
nych. Ż oliborz, kol. Staszica i L ubeckiego,
Saska K ę p a i k ilk a innych pom niejszych
dzieln ie sk ła d ają się na W arszaw ę zu p eł­
n ie now ą, d orów ny w ającą p o d każdym
w zględem zaró w n o a rc h ite k to n ic z n o -u rb a ­
nistycznym , ja k i k o m fo rte m m ieszkal­
nym , w ielkim m etro p o lio m eu ro p ejsk im .
W arszaw ę tę zna się sto su n k o w o m ało
nie tylko za gran icą, ale i w sam ej Polsce,
gdyż dotychczas obcy przybysz ob racał
się p rz ew a ż n ie w ciasnym k rę g u d o ty ch ­
czasow ego śródm ieścia na linii P la c Zbaw i-
HOTE1 EUROPEJSKI
WARSZAWA,
K R A K O W S K IE
P R Z E D M IE Ś C IE
13
T E L. 5 - 5 6 - 2 0 , 5 - 4 8 - 0 0
O g ó ln y w id o k d a w n eg o A r s e n a łu , o b e c n ie ArcJi. M ie js k ie , z lo tu p ta k a
575
T v n ta m buluiar u) r. 1938
B u lw a r G d a ń ski u> r. 1934
cielą — K rólew ska, B elw eder — P lac
Zam kow y.
Zw iązek P ro p a g a n d y T urystycznej roz­
począł planow ą akcję pokazyw ania W ar­
szawy przybyszom polskim i zagranicz­
nym w organizow anych przez siebie wy­
cieczkach zbiorow ych oraz przez d o star­
czanie indyw idualnych przew odników .
Ja k Z am ek K rólew ski, Stare M iasto
(ze słynnym F lik ierem ), M ury i Ł azienki
są pom nikam i d a w n e j W a r s z aw y, ta k dom akadem icki (plac N a ru to ­
wicza) i Dorn T urystyczny (P lac Starynkiew icza) są w spaniałym i pom nikam i
W arszaw y nowoczesnej.
M inister Stefan Starzyński, prezy ­
d e n t stolicy i daw ny prezes Zw iązku P ro ­
pagandy T urystycznej, utw orzy! w ro ­
k u 1935 K om itet Budow y D om u T u ry ­
stycznego w stolicy. Z arząd M iejski m. et.
F ragm ent m u ró w o b ro n n ych S tarego M iasta
W arszaw y oddał dom ten w dzierżaw ę
Zwriazkow i P ro p a g a n d y T u ry sty czn e’- ja ­
ko czynnik nadzorczy nad racjo n aln ą
eksploatacji! pow ołany został K om itet
D om u Turystycznego.
nie g r 35 do 70, obiady po gr 85 — 1.00
i k olacje w cenie gr 65 — 80.
W r. 1938 w D om u T urystycznym no­
tow ano 24.445 turystów , zorganizow a­
nych w 439 wycieczek.
Dorn teai stanow i id ealn ie ta n i h otel
dla z b i o r o w y c h
w ycieczek n ieza­
m ożnych turystów , pragnących spędzić
k ilk a dni w W arszaw ie w w aru n k ach zu­
pełnie w ygodnych.
O celow ości istnienia podobnego do­
m u świadczyć m oże fa k t, iż w ro k u ubie­
głym w wyżej w spom nianej liczbie nocle­
gów statysłyki n o tu ją 1491 turystów cu­
dzoziem ców. Je st to cyfra — p rzy obec­
nym słabym ruchu z zagranicy — w ręcz
im ponująca.
P rzy jrzy im v się cenom w D om u T u ­
rystycznym . O tóż nocleg w p okojach
2-u i 3-łóżkowych z n atry sk am i w aha się
od zł 3 do zł 1,20.
D om T urystyczny posiada bardzo wy­
godnie urządzone łazienki i n a try sk i, z
k tó ry ch m ożna korzystać po przystępnych
cenach. W jad a ln i D om u T urystycznego
dla turystów p odaw ane eą śn iad an ia w ce­
Związek P ro p a g a n d y T urystycznej m.
st. W arszaw y rozw ija pierw szą, być m oże.
zakrojoną lia skalę europejską akcję p ro ­
pagandow ą w stolicy. Ju ż n a D w orcu
przybysz zagraniczny spotyka tłum acza
p oliglotę, k tó ry chętnie i uprzejm ie udzie­
la bez żadnego specjalnego w ynagrodze-
Pałae w "W illanowie, ozd o b a o k o lic sto lic y
576
ш -i p o trze b n y ch 'inform acji, Z w iązek roaporząrłza
sztabem
w y kw ali^kow anych
przew odników , znających histo rię sta rej i
now ej W arszaw y. O rganizuje w ielką ilość
wycieczek tan im i środkam i kom unikacji,
zapoznając w eposóh p ro sty i zrozum iały z
ciekaw ostkam i stolicy, działając na wy­
obraźnię w ycieczkow iczów , zachęcając, za­
p raszając — jednym słowem , w ystępuje w
roli gościnnych gospodarzy, którzy z całe­
go serca rad zi są przybyszow i i pragnęliby
za w szelką cenę pokazać te w szystkie
p ięk n e rzeczy, z k tó ry ch eam: są tak dum ­
ni i k tó re n a p raw d ę kochają
Dew izą Z w iązku jest: „N ie tylko po­
znaj. ale... i w róć do W arszaw y"; toteż
akcja ta daje ro ra z lepsze w yniki. O bec­
nie Zw iązek stoi całkow icie na wysokości
zadania.
B liski jest już czas, gdy kto ś za g ra ­
nicą zapyta P o la k a o to, co m am y u siebie
najciekaw szego, odpow ie bez w ahania:
W aiszaw ę.
A co najcenniejsze, że nie będzie to ja ­
ki^ lokalny „ h u ra p a trio ty z m “ , ale isto tn e
prześw iadczenie, w ypływ ające z w ielkiej
drogi do praw dy: — Z R O Z U M IE N IA .
K 0 S 7 T U JE e
ѵЩ
д (Ш
ш к
T 3 1
fifi BATERIE,
Zfc.136” Mfl PRfjD
ZMIENNY
Łańcuchu
V £ E L IE IR
MI EJSKI E Z A K Ł A D Y
M L E C Z A R S K I E
„A
G
R
I L “
M le k o b u t e lk o w e — c z y s z c z o n e I p a s te ry z o
w a n e -> ś m ie ta n k a , ś m ie ta n a i k re m h o m o g e ­
n iz o w a n e ф M a s ł o I u k]s u 8 o w ѳ 4 E x tr a L a k to ro l ♦ Z n a k o m ity p ro d u k t z d r o w o t n y
i
и м іс іш
w y r ó b fir m y
B i u r o — W -w a ul. G r z y b o w s k a
G A Z O W N IA
m . st. W a r s z a w y
T Y T A W
W a r s z a w a , O b o z o w a 16
5 9 , te l. © 7 9 -7 8
M IE J S K A
ul
K r e d y t o w a 3.
poleca s p r zę t gazowy dla n o w o c z es n e g o g o s p o d a r s t w a domowego:
Kuchenki jedno i -» ieiopalniKowe ф П u t h e n Ki
nowoczesne ^ Fiece kąpielowe ф GrzejniKi cło -wody
F i e c e do ogrzewania ф Ż e l a z k a do prasowania
i inne
C en y k o n k u re n c y jn e
S p r z e d a ż w S k le p ie
G łó w n y m
przybory
gazowa
—
d ł u g o t e r m i n o w e
S p ł a t y
G A Z O W N I
M I E J S K I E J
m . s t . W a rs z a w y
u l.. K r e d y t o w a 3 t e l . 6 . 0 0 - 0 1.
SILNEJ
f LOTY
W OJENNIJt
I К 0 1 0 к « І
C z ył a j ci e
„Naokoło
Świata
577
STARY I N O W Y TORUŃ
W śród wielu w arow nych grodów P o ­
m o rza , położonych nad W isłą, m iasto T o­
ru ń zajm uje obecnie pierw szą pozycję,
gdyż je s t stolicą ad m in istrac y jn ą i k u ltu ­
ra ln ą W ielkiego P om orza.
T o ru ń stra c ił obecnie swój p ierw o tn y
c h a ra k te r o bronny. Był do nied aw n a
tw ierd zą, u zbrojoną w forty i fosy, k tó re
z ostały ro z eb ra n e, a n a ich m iejscu za­
kw itły p a rk i, w k tó ry c h ra d u je się w słoń­
cu w olności m łode p o k o len ie Polaków T uryści jed n a k po daw nem u zachw y­
cają się starym ratu szem i przed p o m n i­
k iem M ikołaja K o p e rn ik a, k tó ry „w strzy ­
m ał słońce, w zruszył ziem ię — p o lsk ie wy­
d a ło go p leim ę “ , — rozm yślają n a d boga­
tym i dziejam i T o ru n ia , m iasta, istn ie jąc e ­
go 705 lat!
W k alejdoskopie b o h a te rsk ic h dziejów
m iasta, k tó reg o n ie zdołali zniszczyć k rzy ­
żacy i zniem czyć P ru sac y , m am y wiele
p ięk n y ch k a rt, św iadczących o roli T ornmia w h isto rii R zeczypospolitej.
Z achow ał on swój polski c h a ra k te r i z
chw ilą o d ro d zen ia w rócił - n a O jczyzny łon o “ , aby pracow ać nail dalszą rozbudow ą
N iepodległej P olski.
Na ru in ach daw nych fo rtó w zbudow a­
n o nowe gm achy i p a rk i, a now y m ost im.
M arszalka Jó z e fa Piłsudskiego łączy T o ­
ru ń z P o dgórzem , k tó re zostało przyłączo­
n e do m iasta, zyskując na tym w iele (m.
in. nowocześni; szkolę publiczną, k ló re j
LATO
W
C IE C H O C IN K U CIEPLIC Y
L a lo z a p u k a ło do naszy ch dom ow w zyw ając
n a s m inio k ło p o tó w
p o cz y n ek .
P odgórze nie m iało za czasów niem iec­
k ich ).
Z arząd m iasta u porządkow ał brzegi
W isły i z kred y tó w F u nduszu P ra c y zbu­
dow ał bulw ar. Łączy on m iasto z rzeźnią
i b e k o n ia rn ią , k tó ra e k sp o rtu je b e kony na
ry n k i niem ieckie, angielskie i fran cu sk ie.
P rz y lyni bulw arze m iasto b u d u je obecnie
olbrzym i ginach Gazow ni M iejskiej z fa ­
bryką p rzetw orów chem icznych.
W cen tru m m iasta pow stał) p ięk n e,
now e dzielnice m ieszkaniow e, b u d u ją się
gm achy Sądu A pelacyjnego i M uzeum P o ­
m orskiego. a now y dw orzec autobusow y i
D orn Społeczny im. Józefa P iłsudskiego—
m ogą służyć p rzykładem dla w ielu innych
m iast.
Am bicją T o ru n ia jest u trzy m an ie jego
przo d u jącej roli jako stolicy w ojew ództw a
P om orskiego.
Szkoły, te a tr, hotele, k aw iarn ie i m aga­
zyny handlow e — nadają m iastu to n w iel­
k om iejski, a poziom życia w T o ru n iu nie
nosi cech zapadłej prow incji, lecz o d p o ­
w iada k u ltu ra ln y m
w ym aganiom jego
m ieszkańców i licznych turystów .
N iedaw no została zorganizow ana P o ­
m o rsk a R ada G ospodarcza, k tó ra z in ic ja ­
tywy p. M inistra Raczkiew icza m a k ie ro ­
w ać p o lity k ą gospodarczą P om orza.
Liczny garnizon w ojskow y i m łodzież
szkolna w spółdziałają w rozw oju sportów ,
w śród którycli sporl w odny zajm uje wy-
R n tu n z u
T o ru n iu i p o m n ik M iko ła ja K o p e r n ik a
bitn e m iejsce, uzyskując sw ój w yraz na
W iśle, k tó re j w ody roją się od żaglów ek i
kajaków .
W T o ru n iu w ychodzą z pism codzien­
nych .,Słowo P o m o rsk ie 1" i „G azeta Pom o rsk a“ , oraz dobrze redagow any ty ­
godnik d la m łodzieży -S tra ż nad W isłą“ .
Z rozgłośni radiow ej w T o ru n iu nadaw ane
są m. in. k o m u n ik a ty w języku niem iec­
kim .
Michał
Go u e r k o
EKSPORTOWA PRZETWÓRNIA MIĘSNA
Stanisław Jaugsch i Ska,
d zisiejszy ch czasów na w y­
P rz y p o m in a
o p o trz e b ie
T
p rz e p ro w a ­
d z e n ia „ rc n io n ln " całego o rg an izm u , n a b r a n ia sił
T e l e g r . :
O
R
U
Ń
J a u g£s c h - T o r u ń ,
T e l e f . :
1433,
1542
n a dalszą d ro g ę życia, o k o n ie czn o ści u s p o k o je ­
n ia sk o ła ta n y c h n erw ó w i w y rw a n ia się z ninrów
m ia s ta n a zielo n e, k w ie tn e ło n o przyrody- G dzież
le p ie j i w y g o d n iej p o łą czy ć w ypoczynek w p rz y ­
ro d z ie z w a ru n k a m i cy w ilizac y jn y m i, do k tó ry c li
je ste ś m y p rzy zw y cz aje n i, gdzież ła tw ie j hyc m oże
o ek u te c z n ą
re p a ra c ję
o rg an izm u , n a b ra n ie
E
no­
w ych sił o raz m ilą rozry w k ę, ja k n ie w C ieehoc in k u -C ie p lic y ? W y zyskano ta m d la d o b ra s p o łe ­
czeń stw a ,
bogaiuw a
n a tn ra liiy e h
leków
ziem i
s
p
o
r
t
:
t r z o d y c h le w n e j b i t e j
i żywej,
bekonów,
m ię s n y c h
i
(ź ró d ła so lan k o w e i p o k ła d y b o ro w in o w e )— stw a ­
k
k o n s e rw
p r z e tw o r ó w
m ięsn ych .
rz a ją c w sp a n iałe w a ru n k i leczn icze. C iech o cin ek
p o s ia d a n a d to je d y n e w n aszy m k ra ju c ie p łe k ą ­
S p r z e d a ż h u r t o w a i d e t a l i c z n a w k r a j u:
p ie le basenow e w trz e c h b a se n a c h , z k tó ry c li k a ż ­
dy
p o s ia d a
s p e c ja ln e
p rz e z n a c z e n ie .
Jest
w ięc
konserw
mięsnych,
mięsa,
wędlin,
smalcu
itp .
p ły w a ln ia s o lan k o w o -te rm o w a (o olbrzym ieli i n o ­
w oczesnych u rz ą d z e n ia c h ), b a se n „ c ie p lic a w spól­
W ła s n e s k le p y d e ta lic z n e j s p r z e d a ż y .
n a " , k tó ry służy w d n i p o g o d n e do n o rm a ln y c h
k ą p ie li so lan k o w y ch , i trz e c i— czynny bez w zglę­
d u n a p o g o d ę. P ię k n o la ta p o d k re ś la bo g actw o
k w iató w , śród k tó ry c h m ija m ilo czas u ro z m a ic a ­
ny
s e tk ą p rz e ró ż n y c h
m iło się m ieszk a
a tra k e y j, i
ś ró d
k tó ry c h
w p e n s jo n a ta c h i w illach
od
sk ro m n y c h do lu k su so w y c h , łą c z n ic p o sia d a ją c y c h
ponad
3.500 p o k o i. L a to
C ie c h o c in k a -C ie p lic y !
w zyw a w szystkich
do
f i O d Tatr po B ałtyku w o d y
7V
W szyscy chwalcę P I N G W I N lo d y
578
n ie czn o ści o czymś, m ów ić. Z azw y rzaj te m a tu d o ­
sta rc z a św ieżo p rz e c z y ta n a g azeta, k tó re j w p o ­
m oc p rzy ch o d z i fa n ta z ja ro zm aw iają cy ch . K ażdy
coś do rzu ci, r oś
p rzesad z i i p rzy m a rm u ro w y m
s to lik a ro d zi się ja k iś d ziw ny stw ó r, k tó ry z n ie ­
w iary g o d n ą w p ro st szy b k o ścią o biega m iasto , b u ­
d ząc ,,sen sację". P lo tk i p a ń o b raca ją się zazw y­
czaj w ciaśn iejszy m , b a rd z ie j o so b isty m zakresie^
W ię k to z kim kogo z d ra d z ił? J a k ą s u k n ię m ia ła
ta p rz e m iła m ecena»ow a n a „ h e rb a tc e " u d o k to r
ro stw a '/ I czy p a n ią X aby s ta ć n a p ra w d ę n a p ię k ­
nego lisa?
L u d z ie k a w ia rn ia n i cz u ją się w k a w ia rn i n ie ­
ra z le p iej, ja k u sieb ie w d om u. K eln e rz y zn a ją
ich u p o d o b a n ia i ob y czaje i s ta r a ją się w m ia rę
m o żności
zad o w o lić
sw oich
k lien tó w .
Na
ogół
g oście k a w ia rn ia n i, ta k zw an i goście s ta li, d zielą
się na p esy m istó w i o p ty m istó w . P esy m ista s ta r a
się u to p ić sw ą ro zp ac z w p ó ł czarn ej, p rzy k tó ­
r e j a p o d y k ty czn y m , n ieco z iry to w an y m głosem w y­
głasza cz a rn e ro zw aża n ia o przy szło ści. O p ty m i­
s ta
N o w o czesn e w n ę trz e c u k ie r n i A . B lik le , N o w y Ś w ia t 35
je st
ze w szy stk ieg o zado w o lo n y , zjad a
n a j­
częściej w iele c ia s te k i tw ie rd zi, że „w szystko je st
ja k n a jle p ie j n a tym n ajlep szy m ze św iató w ".
O
kawiarniach,
ploteczkach,
mi ł ości
i ciastkach
nie ty lk o je ste m w łaścicielem k aw ia rn i, ale jq koc h am i p o d ch o d z ę d o n ie j n ie ty lk o ja k o h a n d lo ­
w iec, ale ja k człow iek bliski.
— N ie ra z sam zad aw ałem sobie p y ta n ie , ja k
ro d zi się p lo tk a k a w ia rn ia n a . S ta je się to n a ogol
zu p e łn ie p o p ro stu . K ilk u p an ó w , k tó rz y p rzec zy ­
ta li ju ż p ism a, a czu ją się w k a w ia rn i d o b rze i
przesiaduj*} w n ie j czas dłuższy, m uszą z k o ­
D użo rzeczy n a św iecie w iąże się z k a w ia rn ią .
Są więc k a w ia rn ia n e p lo tk i, k a w ia rn ia n i p o lity cy ,
k a w ia rn ia n e n a s tro je , no i..* k a w ia rn ia n e ciastk a.
P o słu ch ajm y , co n a te n te m a t życia w spółczesnej
k a w ia rn i m ów i je d e n z jego w y b itn y c h znaw ców ,
p« J e rz y B likle.
— K aw iarn ie i lu d zi k a w ia rn ia n y c h znain d o ­
brze, gdyż od dzieck a się ini p rzy g ląd ałe m . Sam
Są jeszcze goście za łatw ia jąc y in te re s y . Ci m a­
ją m yśl z a p rz ą tn ię tą czym ś in n y m , śp ieszą się i
n ie m ają czasu. O sta tn im ty p e m są za k o ch an i. Z
reg u ły je d n a s tro n a s ta r a się tr a lić d o serea d r u ­
g iej, w y rażająe sw oją tro sk liw o ść i s erd ecz n o ść w
w y b o rze ciastek , lodów i n ap o jó w ch ło d zący ch ...
W iele m usim y zużyć n ie ra z tr u d u , aby w szyst­
k ie te in d y w id u a ln o ści o ta k ró ż n o ra k im u sp o so ­
b ie n iu czuły się w k a w ia rn i d o b rze.
WYTWÓRNIA ROWERÓW
I RAM R O W E R O W Y C H
W OLNOBIEGOW E
„DUREX"
w /g .
PIASTY H A M U LC O W E
O.
k o la r z a
W A R S Z A W A , u l. K o p iń s k a 1 7 a t e l. 9 9 9 - 4 1
FABRYKA
A. F.S.
ROWERÓW
U .
I
MOTOCYKLI
W A H tłtE IM
S.
ж o. o.
W a rs z a w a , L es z c z y ń s k a 3 ,
s k ł a d :
Ś w . K rz y s k a 2 6 ,
t e l.
te l.
271 - 25
6 5 3 -7 2
p o l e c a rowery d a m s k i e , m ę s k i e
l dziecinne własnej produkcji.
DLA
WYRÓB
p r o je k t u
N ie c ie jo w s k ie g o
ROWERÓW
WSI 3 0 0 0
KRAJOWY
Z a o lz ia ris k ic h — lud ow ych po 7 5
z ł. N o ra fy 1 0 0 po
s ię c z n i* . N a a p e l
10 z ł. m ie ­
P O L SK IE G O
R A D I A o b n iż y liś m y c en ę wszyst­
N A J L E P S Z E
kich
naszych
ro w e ró w o 1 0 z ł.
pró c z - L U D O W Y C H - Ramy ..lu ­
dow e"
sq
d łu g o ś c i
8 0 ‘ cm . ]a k
daw n ie jszy „B re n a b o r " masywna I g ru b e z d w u le tn iq g w a ra n ­
c ja piśm ie n n q . N
ny
4w
iln y m
bie g u (F re ila u ł), k o ła 2 8 x 1
cem (H e b e lb re m s e ).
C a ło ś ć b. efe k to w n a i ra w e r c a łk o w ic ie
podobny do ro w e ró w kra fó w za ch o d n ic h .
je c h a ć 3 osoby od razu n ie
BIURO P O D R Ó Ż Y
_ _
99 U
—^
U
Z a ła t w ia n ie
w s z e lk ic h f o r m a ln o ś c i z w iq z a n y c h z w y ja z d a m i
tu r y s ty c z n y m i, h a n d lo w y m i i g r u p o w y m i D O
^
SP’ z
K R A JÓ W
E U R O P E J S K IC H
w iz y , b ile ły
I
W S Z Y S T K IC H
Z A M O R S K IC H .
P a s z p o rty .
k o le jo w e , o k r ę t o w e , lo t n ic z e , m ie js c a s y p ia ln e .
WARZAWA, ul. ALBERTA 2
T E L. 2 2 (3 -3 7
O BSŁUG A
FACHOW A
IN F O R M A C J E
B Z P Ł A T N IE
3(ą o p o ­
S A N Э К " . K i e r o w n ic a syst. n ie m ie c k i z rę cznym h a m u l­
R ow erem ły m m agq
z a ł a m i e s ię .
Kom u się
nie podoba, a p rzesyłkę p o k ry je w o b ie strony
n iq d ze (dotychczas
ro w e ró w
ro w e r
od eślem y p ie -
n ik t n ie z w ró c ił — d o b re ). K to
p rzyśle ca tq n a leżność z g ó ry o trz y m a ro w e r n a ty c h m ia s t, b ez
k o le ]k i. Ilu stro w a n y prosp e kt
D A R M O , po na d e s ła n iu z n a c z ­
ka listo w e g o , za m a w ia ć g d z ie b liż e j i w y g o d n ie j.
Fr. Al- РШК0ШІ- tieszyil (za O lzą ) M o ś c ic k ie g o 2.
Jan KAMIŃSKI - Warszawa, K a r o lk o w a 62.
579
Z ja zd rzem io sła p o lskieg o w C zęsto ch o w ie zło ż y ł vo tu m — s re b rn y
r yn g ra f p rze d cu d o w n ym obrazem M a tki B o skiej C zęsto ch o w skiej
M in. Ciano z w izytą u gen. Franco
Z POLSKI I ZE ŚWIATA
Pan P re zy d e n t K z p lite j w zią ł u d zia ł w ro zp o częciu ż n iw w S p a lę
580
ALBRECHT KS. PRUSKI I JEGO ROLA
W DZIEJACH POLSKI I NIEMIEC
Postać ostatniego w ielkiego m istrza
k rzyżackiego i pierw szego św ieckiego
księcia P ru s W schodnich. A lbrechta Hohenzollern-A nebach ściąga na siebie w
o statn ich czasach znowu w ielkie z ain tere ­
sow anie historyków . T ak więc p rzed n ie ­
daw nym czasem ukazała się dobra polska
m onografia „G eneza hołdu pruskiego44
(P ociechy), dziś znow u ukazuje się nie­
m iecka książk a Q uednaua o inflanckiej
polityce tego księcia, a także a rty k u ł tegoż
a u to ra (w ostatnim , 4-tym za r. 1938 ze­
szycie k w a rtaln ik a „ Jo m sb u rg 44) o niem ieckości p olityki A lbrechta („D ie P o litik
Herzog® A lb rech ts in P reussen ais gesamtd eutsches P ro b le m ” ).
P roblem sekularyzacji P ru s i p rz e ­
kształcenia państw a zakonnego na dzie­
dziczną m onarchię p ro testa n ck ic h ksią­
ż ąt niem ieckich ma bow iem w ielkie zna­
czenie nie tylko dla Polski, dla k tó rej
stw orzył zupełnie now ą sytuację politycz­
ną i w następstw ie złączenia P ru s i B ra n ­
d en b u rg ii w jednych rękach przyniósł
u tra tę zdobytego w XV w ieku dostępu do
B ałtyku. N iem niej doniosłe znaczenie p o ­
lityczne m a m etam orfoza P ru s W schod­
n ich w życiu Rzeszy N iem ieckiej, gdzie za­
p oczątkow uje ów- tak charakterystyczny
dla życia niem ieckiego w czasach now ­
szych, dualizm polityczny i ryw alizację
H absburgów z H ohenzollernam i.
Aż do początków X V I stulecia było
p ań stw o krzyżackie w yłączną dom eną
wpływów cesarzy. W e w szystkich niem al
w ojnach z Polską korzystał Z akon zawsze
z pom ocy (przynajm niej dyplom atycznej)
L uxem burgów i H absburgów , byl też czę­
sto łącznikiem m iędzy dw orem cesarskim
a M oskwą, lu b separatystycznym i dążnoś­
ciam i L itw inów . T oteż i u p a d ek Z akonu
(w ojna trzy n asto letn ia i drugi pokój to ­
ru ń sk i w r. 1466) p rzy p ad a w m om encie
osłabienia cesarstw a pod rządam i niedo­
łężnego F ry d e ry k a II I : c&ła zachodnia p o ­
łać w ładztw a krzyżackiego odryw a eie
w tedy od Z akonu i przechodzi pod władzę
K azim ierza Jagiellończyka. Z klęski tej
państw o krzyżackie nigdy już nie m iało się
TMjdrwignąć, choć już po kilkudziesięciu
latach podjęło w K rólew cu k ro k i, zm ie­
rzające do odzyskania daw nej pozycji po­
litycznej i ziem . u traconych na rzecz k ró ­
la polskiego. M iało się to oczywiście do­
konać z pom ocą cesarza, którym byl wów­
czas rycerski M aksym ilian I, oraz p rz y p o ­
p a rciu k sią żą t w ischodnioniem ieckich. D la­
tego też K rzyżacy sta rają się w tym czasie
pow oływ ać na m istzów , członków niem iec­
kich dynastii książęcych: w 1497 — F ry ­
d eryka isasko-m iśnieńskiego, w 1511 —
A lb rech ta b randenburskiego.
W tych w a ru n k ach sta ra ją się K rzy­
żacy sklecić w ielką koalicję przeciw P o l­
sce (oprócz cesarza, Saksonii i B ra n d en ­
b u rg ii. w ejść do niej m iała także M oskwa),
lecz w ielkim m istrzom m im o obietnic p o ­
m ocy ze stromy Rzeszy p lany te się nie
ud ają. H absburgow ie zostaw iają Z akon na
łasce losu, zaw ierając wr 1515 r. um owę z
Z ygm untem I (w W iedniu) i zapew niając
sobie następstw o po Jagiellonach (linii
starszej) n a W ęgrzech i w Czechach. Gdy
więc A lb re ch t w 1519 r. wda się n ieo p a trz ­
nie w w ojnę z P olską, będzie całkow icie
osam otniony; u ra tu ją go tylko k łopoty po­
lityczne Z ygm unta Starego, któ ry w 1521
roku przyjm ie proponow any przez K rzy­
żaków rozejtn na lat cztery.
A lbrecht stara się oczywiście wyzyskać
o k re s zaw ieszenia bro n i dla zm ontow ania
now ej k o alicji przeciw Jagiellonom , za­
wiodą go jed n ak wszyscy daw ni sojuszni-
A lb rc c h t von U ra n d en b u rg -A n sh a ch , ksią żę p ru ski
u’ r. J528. (P o r tr e t p ęd zla L. C ranaehn sta rszeg o )
cy i przyjaciele, toteż
postanaw ia on
przejść na luteranizm . zerw ać całkowicie
z dotychczasow ą polityką i zainaugurow ać
■nowy u kład stosunków we w schodniej i
n a d b ałty ck iej E uropie.
P rzy jęcie Iuteram zm u przez A lbrech­
ta. dok o n an e zresztą z p rzekonania, było
po lity czn ie krokiem bardzo śm iałym i po­
zbaw iało K rzyżaków obu najw ażniejszych
do tąd p ro tek to ró w : cesarza i papieża.
W zam ian za to zyskiwał A lbrecht jako
o piekuna i przyjaciela dotychczasow ego
najw iększego w roga — polskiego króla.
Z ygm unta [, k tó ry te ra z będzie dlań wy­
rabiał u cesarza zaw ieszenie banicji. Ta
grutow na ew olucja u k ład u stosunków jest
m oże specjalnie ch arakterystyczna d late ­
go, że z arów no Z ygm unt I, ja k i jego głów­
n i d o rad cy (przede wszystkim kan clerz bi­
skup T om icki oraz A ndrzej K rzycki) zna­
n i są ze sw ej zdecydow anie kato lick iej antyrefo rm acy jn ej działalności, że więc m o­
m ent polity czn y — chęć oderw ania K rzy­
żaków od H absburgów , przew ażył wszel­
kie m yśli o solidarności Polski z cesarzem
w zw alczaniu „ h ere zji44.
M imo zaw arcia w ieczystego pokoju z
P olską (układem krakow skim 1525 r.)
nie w yrzeka się A lbrecht bynajm niej
swych szerszych aspiracyj politycznych:
zm ierzały one głównie w k ieru n k u In fla n t
i szły rów nolegle z linią polityczną Jagiel­
lonów . In fla n ty bowiem , rządzone p rz ez
zw iązany z krzyżakam i, zakon K aw alerów
M ieczowych, nie uległy w raz z K rólew cem
sekularyzacji (m im o silnych od p o c zą tk u
prądów lu terań sk ieh ), a pozostały w iern e
cesarzowi, będąc przez to ,.m ieczem Dam oklesa44, zaw ieszonym n a d świeżymi
dziedzictw em H ohenzollernów . Q uednau
w skazuje, że aspiracje A lbrechta zm ierza­
ły w k ieru n k u złączenia In fla n t z P ru sam i
w swym ręku (o In flan tac h m yśli książęjeszcze p rzed układem z P olską, gdy w ro ­
kow aniach wzam ian za zrzeczenie się;
P ru s K rólew skich z G dańskiem żąd a
Żm udzi, tego pom ostu w iodącego ku p a ń ­
stwu K aw alerów M ieczowych).
O środkiem , na którym opierała się a k ­
cja A lbrechta w In flan tac h , była p rz ed e
wszystkim szlachta kurlandzka, w znacz­
n e j m ierze lu terań sk a. m ająca w k ra ju
w ielkie znaczenie, a znęcona jeszcze w ięk­
szym i przyw ilejam i rycerstw a w p a ń stw ie
ks. A lbrechta i w Polsce. Pow ażnym uła­
tw ieniem prusko-polskiej akcji w In fla n ­
tach była osoba arcybiskupa Rygi, W ilhel­
ma b ra n denburskiego, bra ta A lbrechtaW ilhelm , w tym czasie rów nież zresz tą
stro n n ik reform acji popada w zatarg z m i­
strzem inflanckim Plettcnbergiem . k tó ry
tłum i opozycję, a ustępuje d opiero po d
wpływem interw en cji Z ygm unta A ugusta.
czasie w alk o In flan ty A lbrecht czyn­
nie pom aga Polsce: m iędzy innym i d opo­
m aga Z ygm untow i A ugustow i w organiza­
cji kaprów , co potem spow odow ało zatargz G dańskiem (por. a rty k u ł B odniaka o Al­
brech cie w P olskim Słow niku B iograficz­
nym ); m im o to w szakże z w ojny nie wy­
nosi żadnych bezpośrednich korzyści, p o ­
za tyin, że traci od wischodu niebezpiecz­
ne sąsiedztw o sojuszników H absburgów D ziałalność A lbrechta w In fla n ta c h
jest p;łównym ośrodkiem rozw ażań Q uednaua. A u to r podchodzi do zagadnienia,,
szukając w działalności A lbrechta ja k ie jś
ogólnoniem ieckiej idei narodow ej i pow o­
łując się na pew ne zw roty w pism ach A l­
b re ch ta, stw ierdza, iż celem jego było
stw orzenie nowego państw a niem ieckiego
w północno-w schodniej E uropie. P rz y
łym wszystkim a u to r stara się re h ab ilito ­
w ać A lb re ch ta w oczach czytelnika, a a k ­
cję aiityhabsburską i antyinflanoką (a
propolską) księcia uspraw iedliw ia op u ­
szczeniem K rzyżaków przez cesarza w do­
bie w alk z Polską.
To aktualizujące podejście au to ra dr»
zagadnień XVJ w ieku — m im o praw dzi­
wości cytow anych przez au to ra zwrotów,,
w k tó ry ch książę prosi Sejm Rzeszy o
opiekę n a d „now ym i N ieincam i“ („N ova
G erm ania o der Neu T eu tse h lan d 44) —
w skazuje, że m im o gruntow nych badań,
au to r n ie zdoła! wżyć się w epokę b a d an ą
i wciąż o cenia wszystko z dzisiejszego
p u n k tu widzenia. W działalności A lberchla bowiem (tak sam o, ja k w szystkich in ­
nych w ładców tej epoki) nic istniały n ie­
m al m om enty naro d o w ej czy językow ej
solidarności, bardzo silnie nato m iast n a
polityce jego zaciążyły trzy, nierozłącznie
ze sobą zw iązane czynniki: w yznaniowy,
dynastyczny i socjalno-sta.nowy.
Gdy m ówimy o księciu A lbrechcie, to
tru d n o zapom nieć o jego w ielkiej roli w
581
życiu duchowym Polski. Były w ielki
m istrz Z akonu Paniny Ma i byl bow iem
jalko książę prusiki niezw ykle zapalonym
m isjonarzem
p ro testan ty zm u w całej
w schodniej E u ro p ie i opiekunem wszyst­
kich (nie tylko lu te rań sk ich zresztą)
ew angelików u siebie i na zew nątrz: p rzy j­
mował »p. i m asowo osiedlał w P rusach
em igrantów z Czech, t. zw. braci czeskich.
Z polskim i stro n n ik am i re fo rm a cji u trz y ­
mywał bardzo bliskie k o n ta k ty ; na świeżo
otw arty uniw ersy tet królew iecki ściągai
studentów -stypendystów , a n aw et profesorów -Polaków , a pierw sze polskie dru k i
re fo n n a c y jn e tłoczone były rów nież w sto­
licy księcia-m iisjonarza.
In n a rzecz, że k o n ta k ty 'ks. A lbrechta
ze szlachtą i nauką polską n ie ograniczyły
się ■wyłącznie do p rotestantów . O bejm o­
wały orne szerokie koła doradców k ró lew ­
sk ich (zwłaszcza z kanclerzem Szydłowieckim i hetm anem T arnow skim łączyła
A lb rech ta bliska przy jaźń ), uczonych,
działaczy szlacheckich W tym wszystkim
kryla się oczywiście m yśl p o lityczna; A l­
b re c h t spodziew ał się zyskać praw o n a ­
stępstw a po w ygaśnięciu Jagiellonów (do­
wodzą tego listy przyw ódcy szlachty pol­
skiej R afała Leszczyńskiego do księcia, a
zresztą fa k t, że A lb rech t kazał syna uczyć
języka polskiego).
O bok tych wszystkich m om entów wy­
znaniow ych i dynastycznych jak o w ażniej­
szych od poczucia solidarności n arodow ej,
jeszcze jed en czynnik przem aw ia też p rz e ­
ciw tezie artylkulu Q uednaua: były to sto­
sunki społeczno-stanow e. P anow anie A l­
b re c h ta w P ru sach W schodnich — to
okres w zrostu w pływ ów szlachty pruskiej,
k tó ra całkow icie opanow uje ste r rząrtow.
T a w łaśnie szlacheckość p o lity k i w e­
w n ę trzn e j A lbrechta (co przejaw iało się
n a p rz y k ła d w bezw zględnym stłum ieniu
przez księcia p ow stania chłopskiego w
1525 roku) zblizała go b ardzo do P olski,
przeciw na zaś była bystomowi rządów Z a­
kon u krzyżackiego i inflanckiego. Był to
m om ent b ardzo istotny, jeśli chodziło o
szanse H ohenzollernów do sukcesji po J a ­
giellonach, zwłaszcza, że w XV I w ieku
łożnica "wyznaniowa nie była jeszcze p o ­
w ażną przeszkodą do tro n u . Z bliżała p o ­
w ażnie u stró j w ew nętrzny Pru.= W schod­
n ich do stru k tu ry m onarchii pokko-jagiellońskiej.
Nowa Siedziba owarzystwa .achęty do
Hodowli Koni w Polsce —na Służewcu
S tary to r
tia M o kotow skim p o lu n a sk u te k
i
po d
w ielu
jeszcze in n y m i w zględam i
P R Z E D
N A
W
W Y J A Z D E M
w yścigow ego u p ię k ­
n a tu ry
try b u n y głów nej p rzy leg a p a rk in g na 2.000 sam o­
te c h n ic z n e j, n ie o d p o w iad ał w aru n k o m h o d o w la­
chodów . G łów ny to r p o lsk i, za silający całą eli-
ny m p ań stw a o ro zg ałęzio n ej h o d o w li; p od w zglę­
tow ą k rajo w ą h o dow lę k o n i, zo stał w y b udow any
d em este ty czn y m p o zo staw iał te ż d u żo d o ży cze­
z rozm ach em , z zasto so w an iem
n ia , a p o ło żo n y w śró d m ieściu tam o w ał re a liz a c ję
u ła tw ia ją
w ielk ieg o p la n u ro zb u d o w y sto licy .
P rz e s trz e ń 145-cio h e k ta ro w a , za jęta p o d now y to r,
fu n k cjo n o w an ie
u le p sz eń , k tó re
te c h n ic z n e w yścigów .
ob sian a w dużej części tra w am i i p ię k n ie ro z p la ­
P o o trz y m an iu p rzez T o w arzy stw o o d p o w ied ­
n ic h k re d y tó w , w czerw cu 1937 r. p rzy stą p io n o
n o w an y m
do w y k o ń czen ia budow y now eg o sto łeczn eg o t o ­
rez e rw a t św ieżego p o w ietrza w sto licy .
p a rk ie m ,
stan o w i
o b ec n ie
P ro je k ty now ego to ru w yścigow ego n a S łu ­
żew cu w y k o n ał in ż . arch . Z. h r.
gowy, o d p o w iad ający w aru n k o m h o d o w lan y m d u ­
K iero w n ik iem
żego p ań stw a. P o d w zględem este ty czn y m now y
to r w yścigow y im p o n o w a ć m usi swym ogrom em
ta ra s u
P la te r-Z y b e rk .
T.
niew icz.
głów nej ro zciąg a się w idok
B udow ę w odociągów i k a n a liz a c ji w y k o n ała
zn a n a w k ra ju i za g ran icą firm a M. Ł e m p ic k i,
budynków
m ieszk aln y ch
i
w sp an iały ch
Sp. A k cy jn a, W arszaw a, A leje J e ro zo lim sk ie 15.
s tajen .
T eł. 9-89-90.
KORZYSTAJCIE
Z
AUTOBUSÓW POWIATOWYCH
TANI A,
W ARSZAW A -
KON STANC! N
W ARSZAW A -
Ś RÓ DB O R Ó W
W ARSZAW A -
K A R C Z E W
W ARSZAW A -
O K Ę C I E (P a lu ch )
S Z Y B K A ,
D O K Ł A D N A
K O M U N I K A C J A .
PUN KTUALNO ŚĆ. KOMFORT.
W I S Ł A
do
M O R Z A
C o d z ie n n a , re g u la rn a , b e z p o ś r e d n ia k o m u n ik a c ja sa lo n o w y m i sta tk a m i
„V I S T U L A«
K a b in y 2 i 4
o s o b o w e Z m iejsc a m i s y p ia ln y m i
O d e jś c ie z W a r s z a w y d o G d y n i o g o d z . 2 3 . 3 0
»»
.i
„
.,
1 7 -3 0
I n fo rm a c ji u d z ie la i z a m ó w ie n ia p rz y jm u je w W a rs z a w ie K a s a Z a m a w ia ń
M a z o w ie c k a 12 te l. 2-16-31 i 6-37-97, o r a z w s z y s tk ie O d d z ia ły i A g e n tu r y
W is ły . P o z a ty m w s z y s tk ie O d d z ia ły i A je n c je P o ls k ie g o B iu ra P o d r ó ż y
s z a w ie i n a p r o w in c ji p rz y jm u ją z g ło s z e n ia n a in d y w id u a ln e p r z e ja z d y o r a z
c ie c z k i z b io ro w e d o M o rz a . T e le f o n y O rb is u w W a rs z a w ie : 999 08, 997-64,
9 90-24, 285-87, 11-64-50. І0-29-49 i C e n tr a ln e B iu ro T u r y s ty c z n e O rb is u
s a l o n o w e
w y c ie c z k o w e
S - k i „V iE tu la".
V is tu li n a lin ii
O r b i s " .w W a r ­
o r g a n iz u ją w y ­
991-19, 264-11,
te l 5-47-55.
W I E Ś
NA D
M O Й Z E
чѵУ'S z.
P r e n u m e r a to r z y
w ia d o m ić
p is m a
A d m in is t r a c ję
( W a r s z a |w a ,
za
naszego
1 2 ) o z m ia n ie a d r e s u , b y
m o g li
nadal
p rz e rw y
i
. N a o k o ł o
adresu
_ш
Щ
»•
r
' ę
MICCZYfTOfCI
Z g o d a
bez
„ T y g o d n i k
Zmiana
zechcq
o tr z y m y w a ć
l l l u s t r o w a n y *
Ś w i a t a ”.
bezpłatnie.
W ęd ro w sk i.
n a zieleń to ró w , p a rk u , k o n tu ry og ro m n y ch tr y ­
bun,
try b u n y
b y l in ż.
K iero w n ik iem b iu ra b u dow y k o n tr. in ż. W. M icb-
i celow ością in w esty c ji. Z najw yższego w zn iesie­
n ia
budow y
URLOP
G Ó R Y ,
najw ięk szy
ru . W n ie sp e łn a 15 m iesięcy b u d o w a zo sta ła za­
k o ń czo n a. D ziś s to lic a p o siad a now y to r w yści­
S. G.
NA
O b szar now eg o o sied la
szony je st p a rk ie m , sad zaw k am i i fo n ta n n a m i. D o
z u p e łn eg o b rak u to ró w tre n in g o w y ch (roboczych)
m P ER FEC TIO N
582
O NIEBEZPIECZEŃSTWIE GAZOWYM
^ zw iązku z sytu acją polityczną specjalne zainteresow anie w śród społeczeń­
stw a budzi zagadnienie ew entualnych nie­
przyjacielskich napadów lotniczych, a w
szczególności m ożliwość zastosow ania ga­
zów bojow ych podczas tych napadów oraz
zagadnienie ob ro n y przed sk u tk am i d zia­
łan ia bomib gazowych.
Z ainteresow anie to przejaw ia się ta k ­
że i pew nym podnieceniem , gdyż w lite ra ­
tu rze p ow ojennej oraz w innych p u b lik a­
cjach, om aw iających nap ad y lotniczo-gazowe, z n ajd u je się na ten tein at dużo n ie ­
ścisłości i szkodliw ej przesady. Poza tym
wiele osób przez nieznajom ość rzeczy sie­
je n iep o trze b n y niepokój i zw ątpienie we
w łasne siły oraz w zarządzenia w ładz, o r­
ganizujących obronę przeciw lotniczą i
działających w m yśl zarządzeń In sp e k to ra
O brony P o w ie trzn e j P aństw a.
Je st aż n a d to jasnym , iż zapew nienie
kogokolw iek, że podczas ew entualnych
napadów lotniczych g a z y bojow e nie będą
w ogóle przez nieprzyjaciela stosow ane,
byłoby w p ro st karygodnym . M ożliwość
stopow ania przfcz nieprzyjacielu gazów bo­
jo w yc h istnieje i z tym trzeba sią liczyć
pow ażnie. A'le zakres stosow ania tych ga­
zów będzie bardzo niepodobny do tego,
co różni pseudofachow cy piszą lub m ów ią.
P rzed e w szystkim jeśli chodzi w ogóle
o n a p a d y lotnicze, to należy stw ierdzić, że
niebezpieczeństw o n apadów lotniczych
nie jednakow o zagraża m iastom i osie­
dlom położonym na obszarze państw a.
N ajbardziej m ogą być zagrożone tylko te
m iejscow ości, k tó re będą stanow iły dla
nieprzyjaciela p rzed m io t specjalnego za­
interesow ania ze w zględu na ich znacze­
n ie lub n a znajdujące się w nich cele. Mo­
gą to być ty lk o w iększe lub w ażniejsze
m iejscow ości. In n e miejscowości będą
m niej lub bardzo m ało zagrożone, takich
zaś m iejscow ości będzie znaczna w ięk­
szość n a tery to riu m naszego Państw a.
Jeżeli zaś chodzi o zastosow anie ga­
zów bojow ych podczas napadów lo tn i­
czych, w ykonanych na w ażniejsze m iasta
i osiedla, to możina z całą pew nością
stw ierdzić, że w ogóle w ielk ie napady lo t­
nicze, w y ko n y w a n e ty lk o celem spowodoгѵапіа m asow ego w ytrucia m ieszkańców
m iast i osiedli, są zupełnie n iep ra w d o p o ­
dobne i n ierealn e, a w szelkie w ersje o ta ­
kich napad ach należy traktow ać jako
przejaw y zbyt w ybujałej fantazji.
B o m b y gazow e — jeśli w ogóle będą
u ży te podczas danego n u lo tu — będą staпогѵііу ty lk o pew ien n iew ie lk i p ro cen t ła­
d u n k u sam olotów bom bardujących. B ędą
one zrzucane na m iasta ew entualnie tylko
dla większego u tru d n ie n ia akcji rato w n i­
czej służby obrony przeciw lotniczej, dla
odpow iedniego zw iększenia p ro c en tu stra t
w ludziach i m ateriale, dla zwiększenia
(P rofanus)
grozy bom bardow ania w śród ludności cy­
w ilnej, oraz dla u tru d n ie n ia ru ch u w m iej­
scowości lub w obiekcie zbom bardow a­
nym .
W rezultacie tego, jeśli nieprzyjaciel
zdecyduje się na obrzucenie bom bardow a­
n ej m iejscow ości także bom bam i gazowy­
m i, to choćby była to naw et duża ilość
tych bom b, w żadnym razie nie będzie to
żadną k a ta stro fą dla m ieszkańców tej
m iejscow ości i w żadnym razie nie będzie
to m iało c h a ra k te ru jakiegoś masowego
tru cia w szystkiego, co iżyje.
W iadom ym jest pow szechnie, żc lo tn i­
cze bom by gazowe mogą zaw ierać albo
gazy bojow e, k tó re po w ybuchu bom by
tw orzą tylko tak zw any obłok gazowy, p o ­
suw ający się n a stęp n ie z w iatrem , albo
gazy bojow e, tw orzące po w ybuchu bom ­
by w m iejscu jej u p a d k u ta k zwaną p la ­
m ę chem iczną, z k tó rej n astęp n ie w ytw a­
rzają się opary płynące z w iatrem .
D ziałanie obłoków gazowych jest zwy­
k le k ró tk o trw ałe, gdyż obłoki tak ie na
o tw artej przestrzeni b ard zo szybko roz­
praszają się, tracąc zabójcze stężenie gazu
bojow ego i w dkutek tego p rzestają być
groźne w b ard zo k ró tk im czasie.
P lam y chem iczne są groźne zasadniczo
tylko p rzy bezp o śred n im zetknięciu się z
nim i, zaś spod oparów w ytw arzających się
z p lam y chem icznej, b ardzo łatw o jest
usunąć się, w iedząc, jak i jest k ieru n e k
w iatru . A by zaś op ary gazów p arzących
spow odow ały szkodliw e o parzenia p o ­
w ierzchni ciała, trzeba przebyw ać w nich
odpow iednio długo.
S k u tk i działania bom b gazowych m o­
gą okazać się niebezpieczne przede
w szystkim dla osób nie posiadających
żadnego środka indyw idualnej obrony
przeciw gazow ej i przebyw ających podczas
bom bardow ania na o tw artej p rzestrzeni.
Dla osób, k tó re podczas bom bardow ania
bom bam i gazowym i zn ajd u ją się w choć­
by tylko p row izorycznie i niezupełnie do­
kład n ie uszczelnionych pom ieszczeniach
zam kniętych (n a tu ra ln ie o ile szyby okien
nie zostały w ybite) niebezpieczeństw o ga­
zowe jest poiproetu znikom e.
Dla osób nato m iast, k tó re podczas
bom bardow ania bom bam i gazowym i będą
znajdow ały się w odpow iednio gazoszczel­
nych pom ieszczeniach zabezpieczających
lub w specjalnych schronach przeciw lot­
niczych, dopóki tylko pom ieszczenia te
nie są n a ru szo n e p rzez bom by burzące —
gazy bojow e n ie p rzedstaw iają w ogóle
żadnego niebezpieczeństw a, choćby bom b
gazowych upadło w pobliżu bardzo wiele.
W . I.
K A W I A R N I A
------ -
T------------SIR F IL IP S1DNEY (1551 — 1586).
s a iM E T
6 *
J u ż nigdy nie radź m i — o nigdy! Daj, n iech dalej
N am iętność m a sw obodnie stvoim torem płynie,
N iech los m ię by tv na jcięższym dośw iadczy term inie,
N iechaj tłu m m ę d rk ó w zim n y c h grorny na m nie wali,
N iech c h m u ry tw a rz m ą ściem nią, w oczach blask się spali.
N iech na straconym szlaku ślad m e j pracy zg in ie .
N iech św iat im ien iu m e m u wzgardę da w dzied zin ie,
B yłeś nie chciała, droga, bym zostaw ał w dałi!
N i A rysto telesa m ądrość m n ie nie nęci.
N i k rw a w ej m i Cezara w ielkość sławy droga,
N i, że k to ś w yżej zasiadł, zajrzeć nie m am chęci.
Jedna m i tu nadzieja i jedna m i droga:
M oże poruszę z czasem litość w sercu tw ojem - —
T y ś karm ią m y śli m o jej, tyś m o cy m e j zdrojem !
T łum aczył
N A J M IL S Z E
S P O T K A Ń
M IE J S C E
G u s t a w
W Y T W O R N A
W o l f f
ELI TY
W A R S Z A W Y
TO:
I M
O
I M
C
A
F
E
Al~Jer<,* olimsktl 16
Letnisko i alen.cc
W śród ig lasty ch lasów , o p le c io n y c h łożyskiem
W isły i n u rta m i k u n ie j b ie g n ąceg o Ś w idra leży
g m in a F a le h ic a ze sw oim i d z ie w ię tn a stu o sie d la ­
mi — D ę b in k a , Z am lądz, R y cice, Ś w ider, Ś w idry
M ałe, E m ilian ó w , J a ro s ła w , J ó zefó w , M ich a lin ,
P IE R W S Z O R Z Ę D N Y
P EN SJO N A T
PENSJONAT
AKJĘJLHA
Z. G U M I Ń S K I E J
Ś w id e r .
w Świdrze, Piękna N r 1
T e l.
C zyn n y
w ła s n y :
c e ły
O t w o c k
rok .
—
T y lk o
W ygoda
5 3 -1 2
d l«
—
k o m fo r t,
ig l a s t y c h
c h r z e ś c ija n -
20
(w ł. J. Blech.)
Z a c is z n e
la s ó w
m in u t
16,
te l.
u ro c z e
z w ła s n ą
d ro g i od
5 3 -8 7
p o ło ż e n i e
p la ż ą
W a rs z a w y .
M iedzeszyn, R ad o ść, Z b ó jn a G ó ra itd .
U ro k ie m sw ego n ie z w y k le p ię k n e g o p o ło ż e n ia
o w ian e b alsa m ic zn ą a tm o s fe rą szp ilk o w y c h drzew
i k w ie c isty c h łą k , m iejsco w o ści te w ab ią każ d eg o ,
k to zm ęczony nerw ow ym ż y rie m sto licy chce choć
n a k r ó tk o z a p o m n ie ć o w szystkim — ch o ć p r z e ­
lo tn ie w ch ło n ą ć to , co się zow ie ra d o ś c ią życia.
Czego h o jn a i d o b ra n a tu r a d a ć ju ż w jęc cj nie
m ogła — u z u p e łn iła tu
ręk a
lu d z k a . P ię k n e
p e n s jo n a ty , stylow e w ille, k o m fo rto w o u rz ą d z o n e ,
„SŁONECZNA"
p ie r w s z o r z ę d n y p e n s jo n a t c z y n n y c a ły f r o k . P o d
o s o b is t y m z a r z q d e m w ła ś c ic ie lk i . P o ło ż e n ie p ię k ­
n e , w ś r ó d la s u s o s n o w e g o n a n a jw y ż s z y m m ie js c u
Ś W I D R A ,
w p o b liż u r z e k i.
Ś w id e r, P ie ra c k fe g o 9.
T E L . O T W O C K II - N r. 5 5 -1 8 .
„ZIELENIEC”
L a s. ' w ła s n a
p la ż a , le ż a ln ia . O g r ó d - p a r k
B ib lio te k a . S a la b rid ż .
N o w o c z e s n e w y g o d y . W p o k o ja c h w o d a b ie ­
ż ą c a z im n a i g o r ą c a .
Ś w id e r , u l. 5 o m o w a " l l , t e ł . O t w o c k 52-64
C zyn n y c a ły ro k .
P o d z a r z ą d e m M a r li R y lu k ie j
n ie u s tę p u ją c e luksusow ym k ra jo w y m le tn is k o m
p rzy b a rd z o u m ia rk o w a n y c h c e n ach , d a ją n ajsz er-
U W A G A
10
od
P. P.
A
u tom o b i liści
W
u ro czej
m iejscow ości
obramowanej
z ie le n ią
m
m
jIJF* y
najwykwintniejszy l o k a l
znajdziecie
podstołeczny
I
miła i Kulturalna
“
I
—
P ię k n y ogród.
—
—
D O B O R O W A
W
1N
1A
R
N
L A
T
A
P
D
W
N
L
E
A
atmosfera
C en y przystęp n e
—
-
1A
K R Z Y W Ą
R
—
O R KI E 5 T R A
P O D
o
Unii
r uc h
K u c H n i a dl a s m a H o s z ó w.
—
PI .
L u b e ls k ie j
99J /ѢR "
CD
m i n u t
! A
•2 5
RiESTAURACJA — D A N C I N G
c z y n n a c o d zie n n ie od
F ałcnica — k o ś c ió ł p a r a fia ln y
w i e c z o r e m
szym m asom in te lig e n c ji m ożność n a p ra w d ę z d ro ­
wego w ypoczynku le tn ie g o . A u to s tra d a n a lin ii
W a rsza w a — O tw o ck — Ś ró d b o ró w , d la p o łą czeń
au to b u so w y ch , p ań stw o w a k o le j e le k try c z n a i k o ­
le jk a d o ja zd o w a i szosa W a w er — F a le n ic a , za ­
p e w n ia ją w ygodną, szybką o ra z b e z p o śre d n ią k o ­
m u n ik a c ję z W arszaw ą, co zw łaszcza d la p p .
u rz ę d n ik ó w m a po w ażn e zn a czen ie. D la ro d z in
p ro w a d z ą c y c h n a le tn is k u g o sp o d a rk ę w e w łas­
ny m z a k re sie liczn e m iejscow e za k ła d y ap ro w izacy jn c d o s ta rc z a ją co d z ie n n ie
św ieżych p ro d u k ­
tów p o c e n a c h w arszaw sk ich . G m in a F a le n ic a n ic
p o b ie ra ją c ta k sy k u ra c y jn e j, n ie dop u szcza te ż do
o tw ie ra n ia z a k ład ó w leczn iczy ch d la c h o ry ch i
re z e rw u ją c sw oje te r e n y w y łąc zn ie ja k o m iejsca
w y poczynkow e, d o k ła d a bez p rz e rw y n a je n e rg ic z n ie jszy ch s ta ra ń by k a ż d e m u w je j g ra n ic a c h było
ja k n a jm ile j, ja k n a jle p ie j i a b y k aż d y , k to ra z w
je j p ro g i z b łąd ził rz u c ił n a p o ż e g n a n ie — w rócę
tu
e
p ew n o ścią.
LUKSUSOWY
d o
10- e j
r a n a .
PENSJONAT
„LELKM" w KONSTANCINIE
T E L E F O N
poleca
2 3 - 6 6
Komfortowe
wyKwintnem
autobusami
k
:o
n
s
t
a
n
c
z
bieżącą
u t r z y m a ń i'e m,
i Kolejką
i
C a fe R e s ta u r a n t w P a r k u .
=
=
poKoje
n
99
zimną
pięKnie
i
g o r ą c^ą
p o ło żo n y ,
wodą,
dojazd
dojazdową.
C / l S l i V e “
G abinety — D ancing to w a rz y s k i — Z n a k o m ita kuchnia.
=
Przyjm uje zam ów ienia:
Orkiestra pod dyr.
Telefon N r 21 - 28 .
T. Zielińskiego
5ВІ
NIE CZEKAĆ NA CUD,
KTÓRY STAĆ SIĘ NIE MOŻE
P ragnąc w sze ch stro n ie o św ie tlić bo łą c zk i row erow e w Polsce, p o d a je m y p o ­
n iż e j w yw ia d z p r ezesem G ru p y F a b ryk i
C zęści
R o w e ro w y c h
in ż .
H e n r y k ie m
L andauem .
— Chce p a n słyszeć o naszych bolą czk ac h ?—
zaczyna preze s L a ndau.
— B ardzo ch ę tn ie, ho sy tu ac ja, k tó ra wy­
tw orzyła się w chw ili o b ecn ej n a ry n k u ro w ero ­
wym w P olsce, je st co n ajm n ie j niew esoła. J e s t
fak tem n ie zaprzeczonym , że k o la rstw o nasze sto i
niżej, a n iżeli w in n y c h k ra ja c h eu ro p e jsk ic h , p o ­
m ijając n aw et tak ja sk ra w e p rzy k ład y , ja k D ania
czy H o lan d ia. W ypływ a to p raw d o p o d o b n ie ze
zbyt m ałego u św iadom ienia w sp o łec zeń stw ie u ży­
teczności row eru, ja k o p rak ty czn eg o i d la w ielu
osób n ie zastąp io n eg o śro d k a k o m u n ik acy jn eg o ,
oraz m oże rów nież z n ie co w ygórow anej ceny.
U derzono n a alarm . J e s t źle, b ard zo źle, m u ­
sim y pch n ą ć rozw ój naszego k o la rstw a . N ajlep ­
szą p ro p a g a n d ą będzie ta n ia cena. S tw órzm y ro w er
dla w si. Cena jego nie m oże p rz e k ra c z a ć zł 70,— .
C en traln e T ow arzystw o O rg an iza cji K ółek
R olniczych p o d ję ło p rzy u d ziale K o m ite tu dla
S praw K u ltu ry W si en e rg iczn ą ak c ję w ty m k ie ­
ru n k u . P oczyniono sp ecjaln e zam ów ienia w k il­
ku fab ry k ac h , p ro d u k u ją c k ilk a tysięcy row erów ,
w praw dzie n ie 70-cio zlotow ych, ale w cenie
zł 93,— do zł 98,—i.
A kcji te j tow arzyszyła dość in ten sy w n a p ro ­
p ag an d a. P ra s a i R ad io poczęły w ołać rad o śn ie ,
że to d o p ie ro pierw szy k ro k , że
m a m y
już
t a n i
P o n a d to p o za sp o rto w o - tu ry sty c zn y m z n a ­
czeniem ro w er po siad a w a rto ść czysto p ra k ty c z n ą .
T ysiące ro b o tn ik ó w i ch ło p ó w m ogłyby się p rz y ­
zw yczaić do u żyw ania ro w eru . T o też sp raw a ro z­
w oju k o la rstw a p o lskiego i m o to ry zacji m a d la
P ań stw a do n io słe znaczen ie.
Jeżeli chcem y m ieć n ap ra w d ę ta n ie i d o b re
row ery, n ależy bez zw łoki je
k u p o w ać, gdyż
z p ow odu w ysokich cen surow ców , przy o b ecn ej
sk ali p ro d u k c ji cen a ro w eru ju ż d a le j sp aść n ie
ffó f e
n ajw ięcej dok u czają na zm ian ę pogody, w czasie
zim na, sło ty i n iep o g o d y . N ieznośnym i w tedy s ta ­
ją się b ó le w staw ach , ko ściach , m ięśn iach , p o ­
w stają b o le sn e o b rzm ien ia, ch o d zen ie, a n aw et
I o ru szan ie się byw a u tru d n io n e . C ie rp ien ia te
p o w stają sk u tk ie m n ag ro m ad zen ia się kw asu m o­
czow ego w u s tro ju i jeżeli n ie b ęd ą ra c jo n a ln ie
zw alczane, będ ą się zw iększać, aż w reszcie na
stałe p rz y k u ją do łó żk a. W ty ch w y p ad k ach sto ­
su je się w ew nętrzny lek „U R EM O SA N " GĄSECK IEG O , k tó ry ro zp u szczając kw as m oczow y w organiźm ie, w yw ołuje o b fite w yd zielan ie się ta k o ­
wego w raz z m oczem i w sp ó łd ziała z u stro je m w
walce jeg o z artrety zm em , reu m aty zm em , p o d ag rą
ischiasem , k am icą n erk o w ą oraz złą p rzem ian ą
m a terii.
O ry g in aln y
row er,
„UREMOSAN"
— A le
zł 93 — .
słyszałem ,
że
P o czek aj,
są
już
po
S tało się je d n a k n ie ste ty , zu p e łn ie
N iew łaściw ie zorganizow ana p ro p a g a n d a
ro w ała o p in ię p u b lic z n ą i ludzie czek ają ,
na coś, co w chw ili ob ecn ej n ie m oże
alizow ać.
in aczej.
zasuge­
czek ają
się z r e ­
P rzy k ła d y a m ery k ań sk ie w ykazały ja sn o , że
p odstaw ow ym w aru n k iem
ta n io śc i je s t m asow a
p ro d u k cja. T ym czasem sp ad a o na z d n ia n a dzień,
a lu d z ie czek ają na cud, k tó ry n ie nad c h o d zi i n a­
d ejść n ie m oże.
P a m ię ta ć należy, że ko la rstw o je s t p io n ie re m
m o to ry zacji. C złow iek, k tó ry długo je źd zi n a ro ­
w erze, zaczyna m arzyć o m otocyklu, a p ó źn iej o
sam ochodzie.
( v is - a v is
50
ró g
W i e lk i e j
D w . G łó w n e g o )
u l. P IU S A
X I ró g
M o k o to w s k ie j
PODRÓŻUJ
C cT T e m "
Z D R O J O W IS K O
S O L A N K O W E
solankę
term alną
CIECHOCINEK
N a jw ię k s z y b a s e n t e r m a ln y t tifcplpi kąpielami niorskiemi i plaża 2UUOOm. kv.\
L e c z y s k u t e c z n i e : a r tr e ly z m , r e u m a ty z m , o t y ­
ło ś ć , c u k r z y c ę , c h o io b y k o b ie c e , c h o r o b y g ó rn e g o
o d c in k a d r ó g o d d e c h o w y c h . W z m a c n ia i h a r tu je
n a d w q tlo n e o r g a n iz m y d z ie c i i d o ro s ły c b -
— To nic, będziem y m ieli ro w ery p o zł 70,
a m oże po zł 50. T rz eb a ty lk o u zb ro ić się w c ie r­
pliw ość.
T ym czasem ce n a zł 70,— za do b ry ro w e r —
śm iem tw ie rd z ić — w chw ili o b ec n ej je s t w ręcz
fa n ta s ty c z n a i niem ożliw a do zrea liz o w a n ia. O d
k ilk u la t p rz e c ię tn y zb y t row erów w ahał się około
sum y 250.000 row erów , a więc ro czn a p ro d u k c ja
k ilk u tysięcy row erów „d la w si“ n ie p ow inna m ieć
w pływ u n a ry n e k .
L. М У Т Ш Ш P
W A R S Z A W A
u l. C H M I E L N A
z radioczynnq
będzie
ro w ery
. K A W I A R N I A
G Ą SECK IEG O
N A J W IĘ K S Z E
S łychać było m n iej w ięcej ta k ie rozm ów ki:
— Chcesz k u p ić ro w er?
tańszy.
C U K IE R N IA
do n abycia w ap te k a c h .
że będzie jeszcze le p iej. K ończono oczyw iście a p e ­
lem , aby k u p o w ać k u p o w ać ro w ery .
I stała się rzecz tro c h ę n ieoczekiw ana d la
d ziałających w n ajlep szej w ierze p ro p ag ato ró w .
Z am iast k u p o w ać co raz w ięcej row erów , w iększa
część nabyw ców zaczęła pow strzym yw ać się od
k u p n a.
a rt r e t y c z n e
reu m a t y c z n e
podagryczne
I n f o r m a c y j
o ra z
udziela:
Z w ią z e k U z d ro w is k
P a ń s t w o w y Z a k ł a d i K o m is ja Z d r o j o w a w C ie c h o c in k u
w
W a r s z a w i e , u l. P i e r a c k i e g o
N r 1 6 a te l. 5 3 0 - 38
Wszystkie rowery marki „ORMONDE'
posiadajq następajqce zalety:
1.
2.
3.
4
e s te ty c z n y w y g lq d
le k k i c h ó d
m o c n q k o n s tr u k c ję
r a m ę z r u r c ig g n io n y c h z t ło c z o n e m i
łg e z n ik a m i lu t o w a n e m i n o m o s jg d z
5 . e m a lię p ie c o w g z p a s k a m i i s t r z a łk a m i,
w y p a la n q d o 2 0 0 st.
6 . w id e łk i p r z e d n ie
p ła t k o w e z t. zw .
w z m a c n ia c z a m i,
7 w id e łk i t y ln e p r o s te , d r a b in k o w e ,
8 . m e c h a n iz m p e d a ło w y u s z c z e ln io n y o d
k u rz u , m is k i w k r ę c a n e s B. S A .
9 k o r b y ~ o t r y b J a ń c u c h o w y , s t a lo w y n a
k lin y .
1 0 . h a m u le c a u to m a ty c z n y n o ż n y ,
1 1. k ie r o w n ik o d w r a c a ln y o p ię k n e j lin ii,
c h ro m o w a n y ,
1 2 . 4 r y r g e z k i n a k ie r o w n ik ,
1 3 . p e d a ły z g u m k a m i,
1 4 . p o m p k ę i t o r e b k ę z n a r z ę d z ia m i,
1 5 dzw onek,
1 6 . b ło t n ik i p o d k o lo r r a m y z p a s k a m i,
1 7 w s z y s tk ie c z ę ś c i c h r o m o w a n e ,
1 8 r o w e r je s t w y p o s a ż o n y w g u m y b a ­
lo n o w e ,
I 9 . r o w e r je s t p r z y s to s o w a n y d o 2 u w y
m ia r ó w g u m : b a lo n y i p ó ł b a lo n y ,
20. gwarancję piśmienną dwuletnią
.585
Amerykanie chcq wiedzieć o G tw o c k u j
uzdrowisku klimatycznym, idealnej miejsco­
wości weekendowej
— Ależ lo niem ożliw e, że n ic 11 aias w
Am eryce o O tw ocku nie wiadomo.
— N iezupełnie kolebę rozum iem . Ja k
to n was w A m eryce?
— Rzecz 'ргоИа. T akie w ym arzone
uzdrow isko nizinne., precyzyjnie urządzo­
ne, Z rozm ąciłam am erykańskim a fin e ­
zją europejską. O tym pow inno się pisać,
pisać, pisać. W yznam koledze, że w yjeż­
dżam z O tw ocka z.ichw} eony.
Rozm ow a powyższa loczyła się p o d ­
czas jednego z ad lioc zorganizow anych
w eek-end’ów z jedi.ym z am erykąim kiclj
kolegów dziennikarzy, przedstaw icif cm
czołowego dziennika now ojorskiego.
Zaw stydzony uwaga am erykańskiego
kolegi, p rag n ę rzucić kilka uw ag o je d ­
nym ! wzorowych podstolecznych uzd ro ­
wisk, k tó re n apraw dę zasługuje na to, aże­
by o nim ja k najw ięcej m ów iono.
K a syn o w O tw o ck u
ki
(Ą
ę
5
Jed n y m
z najw iększych
walorów
O tw ocka jest suchy k lim a t okolicznych la­
sów. W iedziano już o nich od d aw na; wy­
b itn y arty.sta m alarz ilu s tra to r M ichał
E lw iro A ndriolli; k tó ry , choć z ojca \v lo­
cha urodzony, um iłow ał ojczyjiię m atki.
poś~v\ ięcił cały cykl sw ojej tw órczości
Otwockowi. N abył on na lew ym brzegu
Św idra parow lókow y obszar lasu i tu zbu
dow ał m ały dom eczek dla siebie, a następnic już k ilk a йш усіі, przeznaczonych dla
letników . Pom ysł okazał eie szc;łególuie
szczęśliwy. W r.łl8 8 5 liow oprzeprow ad./ona linia kolei żelaznych przecin a gęstw inę
leśną w O tw ocku, gdzie pow slaje p rzy sta­
nek. Z achęceni dobrym p rzykładem W io­
cha, przedsiębiorcy zaczęli i ro k u na rok
budow ać coraz liczniejsze J j jijk i drew nia­
ne • wille, ta k że w k ró lk im czasie utw o­
rzyła ei^ pokaźna osada letniskow a. Św iat
lek arsk i, przekonaw szy się o nadzw yczaj­
nych zaletach otw ockiego klim atu, zaczy­
na tam kierow ać coraz częściej przede
wszystkim osoby chore na płuca. W artość
letniczą O tw ocka ocenił należyTcie zn ak o ­
m ity lekarz polski prof. d r A lfred Soko­
łowski p o p u lary z ato r leczenie k lim atycz­
nego chorób płucnych. O balił on błęd ­
ne m niem anie o wyższości
klim atu
górskiego dla chorych płucnych,, do­
wodząc dośw iadczalnie, iz w dobrych
w arunkach nizinnych choroby płucne
m ogą być rów nież skutecznie leczone
w k ra ju , jak w słynnych 'wszechświato­
wych stacjach klim atycznych. Dr Soko­
łowski zw rócił uwagę n a szczególnie k o ­
rzystne w arunki Otw ocka i od tej pory da­
tuje się rozwój te i miejscowości jak o re ­
nom ow anej stacji klim atycznej, p rzyw ra­
cającej zdrow ie naw et tym , k tó rzy zupeł­
nie już w swe ocalenie zw ątpili. ,
Dziś O tw ock jest już w k ra ju dobrze,
naw et bardzo dobrze znany, a to, że cu­
dzoziem cy zaczynają w nosić p reten sje, iż
zagranica wie za m ało o tym uzdrow isku,
jest już li tylko winą naszej propagandy.
W idocznym sym bolem wysokiej w artości
leczniczej O tw ocka jest sosna. Nie Spoty­
kany gdzie m dziej olbrzym i rezerwłat leśny
0 arom atycznym podszyciu jałowcowym ,
rosnącym n a bardzo cliłounej glebie grubopiasczystej,p opraw ia że pow ietrze w
O tw ocku jest suche, w olne od kurzu
wszelkich szkodliw ych dla zdrow ia w y­
ziewów.
W r. 1918 O tw ock zostaje m iastem a
w r. 1P24 w ładze urzędow e uznają go za
uzdrow isko o ch ara k te rze użyteczności
publicznej. O becnie O tw ock rządzony jest
jak o m iasto przez sam orząd m iejski, osob­
no zas urzędują władze klim atyczne, od te ­
go m iasta niezależne. W ładzom m iejskim
1 uzdrow iskow ym przew odniczy jedna oso­
ba, p. Ja n Gadom ski. T en ustrój g w a ran tu ­
je koordynację wszystkich czynników .
O tw ock posiada dzisiaj gęstą sieć b ru ­
ków i chodników', a gdy własna ele k tro w ­
n ia przestała dostarczać p rą d u , w ybudo­
wano stację tran sfo rm a to ro w ą, czerpiącą
p rą d o sile 35.000 voltów z podstacji elek­
trycznej P . K . P - oraz nową sieć roz­
prow adzającą, zapew niając uzdrow isku
ośw ietlenie. R ozpoczęto rów nież energicz­
ną rozbudow ę k an alizacji i wodociągów,
częściowo już czynnych.
Praw dziw ą ozdobą O tw ocka jest oka­
zały gm ach kasyna, znajd u jący się w park u
o pow ierzchni 8 h ektarów . K o n cen tru je
się tu życie tow arzyskie uzdrow iska. Sale
koncertow e, te a tra ln e , dancingow e stw a­
rzają niezwykle, m iłą atm osferę, w k tó rej
k uracjusze i letnicy czują się znakom icie.
Dziś już nie podobna m ówić o O tw oc­
ku jedynie jako o uzdrow isku. Jego w yjąt­
kowe położenie, bliskość od stolicy, nie­
zwykła nowoczesność urządzeń stw orzyły
z miejscowości tej w ym arzony ośrodek
w eekendow y i w ypoczynkow y. P en sjo n aty
urządzone luksusow o, z bieżącą ciepłą i
zim ną w odą, łazienkam i i tarasam i zapew ­
n iają przyjezdnym m aksim um wygód i za-
Z a rzą d m ir js k i u) O tw o ck u
dow olenia z pobytu. Ne k om unikację
rów nież nie m ożna się skarżyć, gdyż
O tw ock łączy ze stolicą kolo 70 pociągów
elektrycznych dziennie, n a d to zaś a u to b u ­
sy i kolejka.
Szczupłe ram y niniejszego arty k u łu nie
pozw alają na rozw inięcie rysu historycz­
nego tego m iasta. Zaznaczyć tylko należy,
że za panow ania króla Ja n a III u schyłku
X V II w ieku późniejszy w ielki m arszałek
koronny wznosi w ewycli dobrach Otwock
W ielki, okazały zam ek nad brzegiem jezio­
ra w śród dziewiczych praw ie lasów, i ota­
cza go jiięknym p ark iem z głębokim i fo ­
sami. August II M ocny przebyw ał często w
O tw ocku z nosłam angielskim , h o len d e r­
skim i rosyjskim , oczekując w yniku posel­
stw a od zw ycięskiego leszcze wówczas na
wszystkich fro n tac h w ojny szw edzkiej K a­
rola X II. Od czasu tego d a tu je się właści­
we istnienie Otwock
(y f-> C e c
O
H o te lu
F. F. w Ś r ó d b o r o w ie
P ro b lem h o te la rs tw a w P o lsce o d d aw n a po- / ^
zostaw iał w iele do ży czen ia. Jask raw y m dow odem
teg o je st fa k t, iż d o ty e h ezas n ie m ieliśm y i na*
w et n ie m am y w sto licy a n i je d n eg o h o te lu , o zn a­
czonego w p rzew o d n ik a ch m ięd zy n aro d o w y ch , ja ­
ko luksusow e. Is tn ie ją c e p ie rw szo rzę d n e h o te le
syg n alizo w an e są ja k o h o te le I klasy. D o p iero
je d e n z p en sjo n a tó w w K ry n ic y uzyskał m iano
p laców ki lu k su so w ej.
Z p rzy jem n o ścią sy g n alizu jem y , że w budow ie
je st pod sam ą W arszaw ą w Ś ró d b o ro w ie d ru g i z
k o le i h o te ł-p e n s jo n a t te g o ty p u . B ęd zie o n n ie ­
zaw o d n ie o s ta tn im słow em te c h n ik i i k o m fo r­
tu . W ielk ie p rz e s tro n n e h ale, salo n y , ja d a ln ie ,
sale dan cin g o w e, ta ra s y k r y te i o tw a rte , b o isk o
sp o rto w e — s k ła d a ją się na cało ść, p rzew y ższa­
ją cą naw et w zory za g ra n icz n e. W ielo p iętro w a b u ­
dow la o w ygodnych sło n eczn y ch p o k o ja ch z wodą
b ieżącą, te le fo n a m i i ła zien k a m i, ja d a ln ia n a
1.000 osób zasp o k o i w y m ag an ia n a w e t n a jb a rd z ie j
w ybred n y ch tu ry s tó w zag ran iczn y ch .
H o te l b u d u je f-m a B -cia F r o n t w W -w ie.
586
N A JP IĘ K N IE JS ZY
LU K RL
PODM IEJSKI
KOM FO RTO W Y
P E N S J O N A T
KAWIARNI yRESTAtJR*CJA
S
Y«N
POLSKI
Unii lnaMcz-łublaAsKlcJ
K
A
O
w
o T W O C K U
P EN SJO N A T
„S O S N Ó W K A ”
(właić. Bi e l o w~a)
Ś r ó d b n r ó w , A le ja N ie p o d le g ł o ś c i, łe l 5 4 - 9 2
W OTWOCKU,
A 1 M a rs z a lk a R y d z a Ś m ig łeg o te l. 53-00
c z y n n a
c a ł y
r o K
D o b o r o w a K u c h n ia . D a n c in g t o w a r z y s k i
25
p o k o i,
c i e p ła
i zim n a
w o d a , ta r a s y .
u l. Ż e r o m s k ie g o 6 T e le fo n : O ł w o c k —5 0 - 8 2
P E N S J O N A T
Mnglsłru Farm. W . P O D O L S K I E G O
N A P O I
W OTWOCHU, ul. nościuszKi 3 , tel 5 1 - 6 3
G A Z O W Y C H
„NOWY DWiOREK”
W
ŚW ID R Z E ,
T E L:r O T W O C K
UZ DROW ISKO
i
ZAKŁ HD
PRZEMYSŁ ROWEROWY
W POLSCE
A. G Ó R E W IC Z A
W
je s t
i 4
O
T
W
i d e a l n y m
O
C
m iejscem
K
U
w y p oc zyn k o w y m .
ZaKład -.ѵ у р п у п к гу w Sródborowie. tel. 53-92 ■ Stacja klimatyczna
{ P ie r w s z y p r z y s t . k o l. z a O tw o c k ie m ) A u t o s t r a d ą 30 m i n u t o d W a r s z a w y
—
„Z D R Ó J"
T e l.p o d m . II N r 6 3 -1 8
N
A
J
W
Z . Z A Ł U S K IE J
J Ó Z E F Ó W
przy kolejce.
Y
Ż
S
K u c h n ia
ne
Z
Y
t
t
O
M
F
O
R
T
—
p ie r w s z o r z ę d n a , c e n y u m ia r k o w a ­
B lis k o
W i s ł y ,
Ś w i d r a ,
a u t o s tr a d y .
W illa z e l e k t r y f i k o w a n e , s k a n a liz o w a n a .
Zagadnienia komunikacyjne miejscowośc
podwarszawskich
ogół b io rą c, k o m u n ik acja in. s t. W a rsza­
wy z osiedlam i p o d m iejsk im i i le tn isk o w y m i je s t
za d aw a lająca. Z w łaszcza do ty c zy to lin ii otw oc­
k ie j, p o sia d a ją c e j aż 3 zasad n icze ś ro d k i k o m u n i­
kacy jn e, a m ian o w icie: k o le j p o d m iejsk ą s zero k o ­
to ro w ą e le k try c z n ą , a u to b u sy p o w iato w e i w ąsk o ­
to ro w ą k o le jk ę d ojazdow ą. S p raw n o ść p ie rw szy ch
2-ch w ym ienionych środków k o m u n ik a c ji sto i n a
b a rd z o w ysokim poziom ie. N a to m ia s t w ie lk ie dy­
skusje w yw ołuje d ziałaln o ść i p ra c e k o le je k do ­
jazdow ych, z n a jd u ją c y c h się ju ż od szereg u la t
p o d o strz a łe m o p in ii p u b liczn ej, s fe r z a in te re ­
sow anych itp .
W 1935 ro k u k o le jk i p ro w ad ziły p ro ces z Zazrąd e m m. s t. W arszaw y, u s iłu ją c y m ek sm ito w ać
k o le jk i z te re n u W ielkiej W arszaw y. P o u p ły w ie
pew nego czasu sp ó r sądow y zo sta ł ro z s trz y g n ię ty
ua n ie k o rz y ść k o le jek , k tó ry c h dw ie lin ie, a m ia­
no w icie: W ilanow ską i G ró je c k ą u s u n ię to z g ra ­
n ic naszego m iasta.
M in iste rstw o K o m u n ik acji, ja k o koncesjodaw ca, zażąd ało w y k o n an ia całego szereg u in w esty c y j
i p rzez p ew ie n czas była m ow a n a w e t o e le k try f i­
k a c ji, co ze w zględów m a te ria ln y c h o k az ało sję
n ie w y k o n a ln e. N ato m iast p ro b le m u n o w o cześn ie­
n ia p o p u la rn y c h „sam ow arków ’ zo sta ł ro z strz y g ­
n ię ty d ro g ą m o to ry zacji. W o b ec n ej ch w ili k o le j­
k a G ró jeck a je st całkow icie zm o to ry zo w an a: W’
9 0 % zm o to ry zo w an a je st ró w n ież k o le jk a W ila­
now ska i ty lk o n a jb a rd z ie j ru ch liw a lin ia W arsza­
wa— O tw o ck p o siad a jeszcze p rz e s ta rz a łe „sam o ­
w ark i". J e ś li zw ażyć, że je d n a k ta k ie sam e „sa­
m o w a rk i’1 is tn ie ją j e l c z e w całym szereg u państw
za ch o d n iej E u ro p y , w ydaw ać by się m ogło, iż dą-
5 1 -8 6
L E C Z N IC Z O - DJETfcTYCZNY
że u ia w łaściw ych cz y n n ik ó w w inny się sp ro w a d zać
do u n o w o cześn ien ia ta b o ru .
L ik w id acja k o m u n ik acji ju ż is tn ie ją c e j w y­
d aje się w k ażd y m ra z ie n ie celo w a; ży w o tn y in te ­
res o sied li i le tn isk
p o d w arszaw sk ich
w ym aga
poza w szelk im sp o rem u trz y m a n ia d ziałaln o ści
W arszaw skich K o le je k D o jazd o w y ch . U tw ierd za
nas w ty m p rz e k o n a n iu o lb rzy m ia frek w en cja p a ­
sażeró w n aw et n a ta k ie j lin ii, ja k W arszaw a—
O tw ock, k tó ra p o siad a 2 no w o czesn e śro d k i k o ­
m u n ik acy jn e.
S ądzim y, że sp ó r, w is to tę k tó re g o w chodzić
n ie zam ierzam y , ro z strz y g n ię ty będzie ku zadow o­
le n iu licznych rzesz, zam ieszk u jący ch o sied la p o d ­
w arszaw skie, i ro z s trz y g n ię ty b ęd zie w k ie ru n k u
zach o w an ia k o le jk i p rzy jed n o czesn y m je j uno w o ­
cz eśn ien iu .
H o te l „B r is to l“ iv W a rsza w ie
Z asadniczą bolączką naszego przem ysłu
row erow ego je&t pow szechne przek o n an ie
społeczeństw a, p o k u tu ją c e do dziś, iż ro ­
w er jest luksusem , n ie zaś, lak być pow in­
no, przedm iotem pow szechnego użytku.
Jed y n ie na Pom orzu, w P oznańskim i na
Śląsku row ery już od daw na cieszą się
w ielką p opularnością
T ym czasem cena row erów w Polsce
jeet m niej w ęcej tak a sam a. ja k za granicą.
T ru d n o więc pogodzić się z tym , że estan
tab o ru row erow ego naszego k ra ju pozosta­
je w tyle w stosunku do innych Państw .
W N iem czech rop. ogólny stan tab o ru ro ­
werowego wynosi kolo 18 miliomów m a­
szyn, podczas gdy w P olsce ilość ich za­
ledw ie przekroczyła m ilion.
R ow eryzacja w żadnym w ypadku nie
koliduje z tak ważną z p u n k tu w idzenia
obronności P aństw a i poziom u k u ltu ra ln e ­
go m otoryzacją. P ra k ty k a bow iem w yka­
zuje, że intensyw na row eryzacja p o p rz e ­
dza rozw ój m otoryzacji. P o n a d to m o to ry ­
zacja nie w yklucza row eryzacji, gdyż, jak
widzim y np. w A m eryce, po p y t na lu k su ­
sowe row ery w śród posiadaczy najw y­
kw intniejszych sam ochodów jest olbrzym i.
Nierzadko cena takiego luksusow o w yko­
nanego row eru przewyższa naw et cenę sa­
m ochodu.
Zważywszy, iż chłonność naszego ry n ­
ku bezsprzecznie sięga cyfry 5 —- 6 m i­
lionów sztuk, a posiadam y icli tylko 1 m i­
lion, m ożrm y ustalić przyczyny, tam ujące
rozrost tab o ru row erow ego w Polsce. J e d ­
ną z mieli jest b ra k kred y tó w bankow ych,
um ożliw iających daleko idącą sprzedaż ra ­
talną. Poza tym nie bez znaczenia jest
ogólna sytuacja m ate ria ln a i pew ien brak
obow iązkow ości w śród nabywców w w yko­
naniu przyjętych zobow iązań.
Stw ierdzić mależy olbrzym ie z a in te re ­
sow anie w ostatnich czasach row erem ze
strony ludności robotni czci oraz w łościań­
skiej chętnie k orzystającej z tego nadzw y­
czaj dogodnego i taniego środka k o m u n i­
kacji.
K. L.
Czy jesteś
członkiem L. O, P. P.
587
K R Ó L O W A M O D Y LETN IEJ
Inwestycje w Inowrocławiu 21 T e a t r u W i e l k i e g o
W zd ro jo w isk u in o w ro cław sk im zap ro w ad za
się s ta le p ew n e u le p sz en ia i in o w acje. D ość p o ­
w iedzieć, że z p o cz ątk ie m b ieżącego sezonu u rz ą ­
dzono b artlziej k o m fo rto w o ła zien k i do k ą p ie li
solankow ych, n iebaw em n a s tą p i ro zszerz en ie p ew ­
n ych o d działów le czn ictw a borow inow ego, a m o ­
że ju ż za ro k m iasto p rz y s tą p i do budow y w sp a­
niałego, n ow oczesnego zak ład u zdrojow ego z w łas­
nym i od d ziałam i k ąp ieli leczniczych.
.K o b i e t y
p o ls k ie n a
d la A r m ii"
s a m o lo ty
W ty ch d n ia ch o d d an o ró w n ież do dyspozy­
cji k u racju szy p o k o je to w arzy sk ie m ieszczące się
na pierw szym p ię trz e g m achu ad m in istra c ji zd ro ­
jow iska. P o k o je eleg an ck o u rząd zo n e, ze sp ecjal­
nym i sto lik am i do brid g e/a o tw a rte są p rzez cały
dzień bez p rzerw y . K a rty do gry o trzy m ać m ożna
każd eg o czasu w k a n c e la rii zd ro jo w isk a za o p ła tą
50 gr. od osoby.
M iłośnicy ró żn y ch gier w k a rty o tw arcie p o ­
koi to w arzy sk ich p rzy jm ą do w iadom ości n ie w ą t­
pliw ie z zadow oleniem .
M
RESTAURACJA
KASYNA
w
A N I N I E
czynna
P. Nina Świcrezewska została w ybrana
K rólow ą M ody L etniej na dorocznym fe­
stynie Związku A utorów D ram atycznych
w Salonach H otelu E uropejskiego.
T oalety K rólow ej Mody L etniej po­
chodzą z firm y Boguchwał M yszkorowski
i S-ka (M azowiecka 1). O statnio w firm ie
tej poczyniły zakupy K siężniczki A lbań­
skie, siostry K róla Zogu.
przez
P . generałow a O rliez D reszer ow a i p p . p u łk o w n ik o si w o S trzele ccy
c a ły
rok
P od Z o rz q d e m
L E O N A
te l.
II
W I W E G E R A
podm .
8 1 -1 8 .
L U K S U S O W Y
t9 E I\l S J O IMЛ T
„KAZIMIERA”
U P A N A K A Z IM IE R Z A
W BAG ATELI
L ato w p ełni,.. Skw ar... ro zp alo n e złoto z n ie ­
ba u p ię k sz a szare zazw yczaj dn i stolicy, ale...
zm usza rów nież do szu k an ia w ypoczynku w śród
drzew i cienia. T akim w łaśnie m iejscem je s t p ię k ­
n ie u rząd zo n y og ró d -k aw iarn ia p, K azim ierza R a ­
w A N I N I E , ul. P i e r w s z a
Poprzeczna
12,
woda
bieżąca", w k a ż d y m p okoju .
W y k w in tn a k u c h n ia — C e n y p r z y s tę p n e
P E N S M .O N A T
kow skiego w B ag a teli,
T u znużony u p ałem zn a jd zie p rzed znojnym
słońcem sch ro n ie n ie, a p rzy znakom itym k o n c e r­
cie o rk ie stry w ypocznie ro zk o szu jąc się czystym
p o w ietrzem . O gródek p, D akow skicgo m a sw oją
tra d y c ję i to zaszczytną tra d y cję.
T u w o k resie zm agań o n ie p o d leg ło ść n ie ­
rzad k im i gośćm i byli czołow i działacze tego o k re ­
su om aw iający p ow ażne spraw y — tu też znajno w ali sch ro n ie n ie i m iejsce n a ra d — k ry ją cy się
p rz e d argusow ym okiem o k u p an tó w m łodzi za ­
p aleń cy — pod czu jn ą o p ie k ą p. K azim ierza czuli
się bezpieczni.
D alej w p óźniejszym o k resie B ag a tela znów
służy szukającym godziw ej rozryw ki. P o k o len ia
się ju ż p rzew in ę ły p rzez te gościnne p ro g i, w k tó ­
ry ch gościc czują się ja k w dom u.
P o b y t w o g ródku o b ecn ie znacznie rozsze­
rzonym i upo rząd k o w an y m u m ilają d w u k ro tn e w
ciągu dnia k o n c e rty i ta ń c e tow arzyskie. T o też
ro jn o i w esoło je s t zaw sze w B ag a teli, bo tu je st
słońce, m oc św ieżego p o w ietrza, je s t i staro d rze w
łagodzący sp iek o tę u p aln eg o la ta, dużo kw iatów ,
godziw a rozryw ka, no i... w yśm ienite p o tra w y
i lody.
ftllHY ~ ENDELMAlf - WIDAWEROWEJ
P IA S E C Z N O .
ŚW IĘTO JA Ń SK A
te le fo n 0 2 , P loseczno 7 0 - 1 6 lu b
Nr
25
W arszaw a 9 9 7 - 2 8
WEEK'ENDY: Ś lic z n e p o ło ż e n ie , d u ż y te ­
re n , p ię k n y la s. m iłe to w a rz y s tw o ,
d o s k o n a ła k u c h n ia , s ło n e c z n e p o ­
k o je . D w u d z ie s to m in u t. k o m u n ik a c ja
z W a rs z a w ą .
D la d z ie c i o p ie k a f a c h o w y c h e ił w y c h .
R E S T A U R A C J A 1 KLASY
J Ó Z E F A N I E Z G' 0 D Z I Ń S K I E G O
99 W
i l l u
n
ó
u
66
Wiekowa t r a d y c j a .
Wykwintna Kuchnia,
Świeże p o V i e t r z e,
Dobrane towarzystwo,
Czynią z niej najprzyjemniejsze
miejsce wypoczynku
D n ia 6 lip ca odbył się „W ielk i W ieczór W o­
kalno-Taneczny** p o d p ro te k to ra te m gen, b ro n i
inż- L eo n a B erb eck ieg o , z k tó re g o d o chód p rz e ­
znaczono n a F o n . K o n c e rt te n u św ietn iła swoim
w ystępem p . gen. E lw in a O rlicz-D reszerow a z n a­
k o m ita śp iew aczk a scen am ery k ań sk ich , k tó rą k o ­
m itet „ K o b ie ty P o lsk ie n a Sam oloty dla Armii**
w ybrał n a v. przew o d n iczącą k o m ite tu o d d ziału
im p rez, p ro p a g a n d y i z b ió rk i p ie n ię ż n e j n a A m e­
ry k ę.
A tra k c ją w ieczo ru były a rie, p ie śn i i n um ery
śp iew no-gw izdane p. O rlicz-D reszerow ej. W osobie
te j a rty stk i łączy się w iele u zd o ln ień — p. D reszerow a śpiew a i gw iżdże ja k słow ik, w y k azu jąc
p rzy ty m niezw y k łą m u zy k aln o ść i fin e zję w e f r a ­
zow aniu. K ażd e je j u k a z a n ie się n a scen ie b udzi
zachw yt p u b liczn o ści, a k ie d y gw iżdże, cała sala
je s t p o d u ro k iem . P o za w rodzonym w dziękiem p,
D reszero w a p o siad a p ię k n y głos i w ysokiej k lasy
k u n szt śpiew aczy, k tó ry w y k azała w „L e nozze de
F ig aro ' M ozarta i arii Luizy C harpenŁ ierfa oraz
w an g ielsk ich
p ie śn iach
W in tera,
C harleefa.
C lutsom a i Bassett*a. W części ch o reo g ra ficz n ej
w zięły u d ział n ajw y b itn ie jsze siły p o lsk ieg o b a­
le tu : pp. B. B ittn eró w n a, J . G ro d zick a, S. S ta n i­
sław ska, H . B au rsk a, P . G ohińska, W ierzb ick i oraz
m istrz
S obiszew ski,
św ietn y
w
K u jaw ia k u
z p. B au rsk ą. A k o m p an io w ał a rty sty c z n ie p ro f.
U rstein . K o n c e rt te n p o za w zniosłym celem p o m o ­
cy dla A rm ii m iał c h a ra k te r szczególnie u ro czy sty
i był je d n o cześn ie p o że g n an iem p, gen erało w ej
O rlicz-D reszerow ej, k tó r a u d a je eię do A m ery k i z
w y stęp am i n a F o n . W p rzy szły m m iesiącu p . g en e­
rało w a d a szereg k o n ce rtó w w W aszyngtonie, C hi­
cago, D e tro it i in n y ch m iejscow ościach.
PARK
W
i
PAŁAC
ZABYTKOWY
W l LL A N O W I E
z namiotem tureckim Jana III
Sobieskiego. Otwarty dla zwie­
dzających codziennie od g. 9 0
do zmroku b e z p r z e r w y .
SANATORIUM „EXCELSIOR" W IWONICZU ZDROJU
„ZDROJOW ISKA PAŃSTWOWE"
B IU R O
SPRZED A ŻY
PRO D U K TÓ W
W ARSZAW A
PAŃSTW OW YCH
ZA K ŁA DÓ W
Z D R O JO W Y C H
I, K R A K O W S K IE - P R Z E D M IE Ś C IE
TEL. 2-69-68
11
KONTO CZEKOWE P. K. O. Nr 30.103
P O L E C A :
W ody
łu g i
m in e r a ln e ( ś w ie ż e g o c z e r p a n ia ) s o le , s z la m y ,
do
ig liw io w e
k q p ie li,
b o r o w in y ,
— w y łq c z n ie
ze
S p rz e d a ż h u rto w a i d e ta lic z n a .
o k ła d y ,
p r e p a r a ty
z d r o jo w is k
k r a jo w y c h .
WODY KWIATOWC
P C r ł U H У
CHERYS
I n f o r m a c je o Z d r o jo w is k a c h P a ń s tw o w y c h .
PŁUCAMI
MORSZYN-ZDRÓJ
JEDYNE W POLSCE
PUK LERZEM .
ŹRÓDŁO WÓD GORZKICH O NIE­
DOŚCIGNIONEJ SKUTECZNOŚCI LECZENIA. EUROPEJ­
SKI KOMFORT URZĄDZEŃ, OPIEKA S P E C J A L I S T Ó W .
S e zo n
g łó w n y
od
I
lip c a
d o 31 s ie rp n ia
RĘT Y W O J E N N K
ZICZYPOSPOUTKi
In form acje: Z arząd Z droju i B iura:
..O rbis", „ W a g o n s L lts C ook" i „ P A R “ .
P R E N U M E R A T A
Z
B EZ PŁ A T N Y M
„ T Y G O D N I K A
D O D A T K IE M
P O W IE Ś C IO W Y M
mi esięcznie .
z d o starc zen ie m do dom u
k w a r t a l n i e
z d o starc zen ie m do dom u
rocznie
z d o starc zen ie m
do dom u
zl
zl
zł
zł
zł
zł
6.—
6.50
17.50
19.—
66.—
74.—
ZA
m i e s i ę c z n i e
zł
k w a r t a l n i e
zł 19. |
rocznie
K o n to
C ENNIK
PRZFD I
I L L U S T R O W A N E G O ”
I M IES. „N A O K O ŁO Ś W IA T A " W Y N O SI:
NA P R O W IN C JI:
W W A R SZA W IE:
P o czto w ej
K asy
O szczędności
6.50
W rdaw ea Tow. Wyd. „D roga" Sp. 1 • . o.
TELEFO N
G R A N IC Ą :
m i e s i ę c z n i e
zl Й.50
k w a r t a l n i e ......................................... zł 25.—
r o c z n i e .
zł 94.—
zł 74.—
Z m i a n a
Nr
R ed u k cja n ie zw raca niezam ó w io n y ch ręk o p isó w .
O G Ł O S Z E Ń S tr. •/, — 800 zł, ‘ / 2 — 450 zł, l/ i — 250 zl, '/« — 150 zł, ' / i e—
ZA T I K S T I M : 1,50 zł.
B ila n se , a r'y k u ły o pisow e, u k h d y ta L e la rjc z n e , 1
A DRES W Y D A W N IC TW A : W A RSZA W A , ZG O DA 12.
i L Ą 4 K fr
I GDAŃSK.
143
str.
a d r e s u
zł
0.50
— z» s/.p. w iersz, m ilim etro w y , lu b jeg o m iejsce
o k ła d k i i m ie jsc e za re zeiw c w o n e .r t %
d ic ie
R E D A K C JI: 604-14: A D M IN IS T R A C JI: 522-14. K O N T O P.K .O . 143.
D rukarnia Krajow a, W am aw a. Chłodna 44
RrdaJttor; Cx«tław S trau a w ie i
Program
Polskiego
Radia
O d dn. 2 3 VII. do dn. 2 9 V II. 1 9 3 9
N ied zie la — dn. 23.ѴІ1.
7.00: A udycja p o ra n n a. 8.15: K o n c e rt
p o p u la rn y m uzyki polsk. w wyk. ork. M ar.
W oj. z G dyni. 9.00: N abożeństw o z K oś­
cioła 0 0 . F ranciszkanów w W arszawie.
12.03: P o ra n e k m uzyczny. 13.15: M uzyka
obiadow a z Pozna.nia. 14.45: ..Czytam y
M ickiew icza" „ P a n T adeusz14, K sięga
I I . 15.00: A udycja dla wsi. 16.30: H isz­
pańska m uzyka fo rtep ian o w a w wyk.
E d m . R oslcra. 16.55: D uety operow e na
dw a «oprattiy — ze Lwowa. 17.15: F e lie ­
to n p odróżniczy „ O sta tn ie dni w G órach
księżycow ych1,1. 17.30: P odw ieczorek przy
m ik ro fo n ie z T o ru n ia . 19.00: T e a tr W y­
o b ra źn i: „G ospoda p o d ukoronow anym
k u m o tre m 11.
19.30:
O rk ie stra
Stów.
K o n c ert. Konserw'
P aryskiego. 21.15:
TMuzyka tameczna z K atow ic; w p rz erw a c h
3 h u m oreski T rista n a B e rn ard a .
P o n ied zia łek — dn. 2 4.Ѵ ІІ.
6.30: A udycja poranm a. 8 .i 5: P o g a d a n ­
i a dla kupców . 12.03: A udycja południo­
wa. 14.45: Słuchow isko dla m łodzieży
„D aw id C o p p e rfie ld 11- cz. II. 16.20: A rie
i pieśni w wyk. Stanisław a P ieczary (bas).
17.00: M uzyka taneczna z płyt. 18 00: R e­
c ita l fo rtep ian o w y K atarzy n y Racz (W ę­
g ry ). 18.35: M uzyka z płyt. 18.50: „E cha
m ocy i chw ały11. 19 00: A udycja slrzeleck a . 19.30: P rzy w ieczerzy (z W ilna).
20.25: A udycja dla wsi. 21.00: K o n c ert
■współczesnej m uzyki szw edzkiej, tranem ,
ze S lockiiohnu. 22.00: M uzyka tan eczn a z
p ły t.
W to re k
dn. 25.Ѵ ІІ1.
6.30: A udycja p o ra n n a. 8.15: Dzieci
m a ją glos: „O czym m arz ę 11 -— gaw ęda.
12.03: A udycja południow a. 14.45: ,.K a­
n ie i białe niedźw iedzie11—^pogad. dla m ło­
dzieży. 15.00: M uzyka ludow a W ilcńszczyzny. 15.15: M uzyka p o p u larn a w wyk.
O rk . Rozgł. P ozn ań sk iej. 16.20: K o n c ert
o rk ie stry m andolinistów „ K ask ad a 11 — z
W ilna. 17.00: M uzyka lancczna z płyt.
18.00: A ntoni D w orzak: K w artet E s-dur
o p . 51. 18.25: R ecital organow y A leksan­
d ra K ozłow skiego. T ransm isja z Kościoła
M atki B oskiej Z w ycięskiej -z Łodzi. 19.00:
A udycja dla rob o tn ik ó w . 19.30: P rzy w ie­
czerzy. 20.25: A udycja dla wsi. 21.00:
K o n c e rt M uzycznego O gniska W akacyj­
neg o Lic. K rzem ień. T ransm . z K rze­
m ie ń c a .- 22.00: Polska m iędzy W schodem
a Z achodem :
G eograficzne położenie
P olski, a w ielkie decyzje polityczne
k o n ty n .“ — odczyt. 22.15: T rium falnym
k ro k iem poloneza... A udycja m uz.-slowna.
Środa — dn. 26.Ѵ1І.
6.30: A udycja p o ra n n a. 8.00: K o n ­
c e rt p o ra n n y Muz. Ogn. W akac. Lic.
K rzem ienieck., transm . 12.03: A udycja
po łudniow a. 14.45: „N asz k o n c e rt11 — „W
św iecic b aśn i11 — aiul. dla dzieci. 15.15:
M uzyka p o p u la rn a w wyk. o rk. Rozgł. K a ­
tow ickiej. 16.20: W esołe p iosenki w wyk.
H eleny Z boińskiej-R uszkow skicj. 16.50:
„P o ram rk w m iejskim p a rk u 11 — poga­
d a n k a. 17.00: M uzyka do tań ca z Cafć
„ P a ra d is11. 18.00: Słynne sym fonie (pły­
ty). 18.50: E cha m ocy i chw ały. 19.00:
, Śląska pozytyw ka — „G ęsi zaw odzą —
kaczki zawodzą'". 19.30: - P rz y w iecze­
rzy11 — z Poznainia. 20.25: A udycja dla
wsi. 21.00: K o n cert chopinow ski w wyk.
Zbigniew a D rzew ieckiego. 22.00: W iązan­
ki m elodii ludow ych.
C zw artek — dn. 27.Ѵ1І.
6.30: A udycja p o ra n n a. 12.03: A udy­
cja południow a. 14.45: Z agadka lite ra c ­
ka — audycja dla m łodzieży. 15.05: M u­
zyka p o p u larn a z K rakow a. 16.20: P re lu ­
dia organow e W l. Ż eleńskiego w w ykonaiii i u K azim ierza G arbusińskiego — z K a ­
towic. 16.45: R ep o rtaż z M uzeum P rzem y ­
słu i T ech n ik i. 17.00: M uzyka do tańca.
18.00: E cha m ocy i chwały. 18.10: K o n ­
cert w wyk. O rk. R ozgłośni W ileńskiej.
19 00: Ju le s Romaims: „ F ra n c ja лѵ lipcn
1914 r.“ . 19.20: P rzy w ieczerzy. 20.25:
A udycja dla wsi. 21.00: re cita l skrzypco­
wy Stanisl. M ikuszcwekiego. 21.30: T e a tr
W yobraźni: ,.Im ć P a n P asek w ojuje w
D anii11. F rag m en t z pam iętników C hryzo­
stom a P aska
ze Lwowa. 22.10: D uety
w okalne w wyk. Ire n y G adejskiej i J. Hup ertow ej. 22.300: R ecital fo rtepianow y
H aliny Sem brat. 23.15: K o n cert m uzyki
polskiej.
P ią te k — dn. 28.Ѵ1І.
6.30: A udycja poram na. 12.03: A udycja
południow a. 14.45: P rz e rw an e w akacje —
pow ieść m ów iona dla m łodzieży. 15.00:
M uzyka p o p u la rn a w w yk. O rk. Rozgł. K a­
tow ickiej. 16.20: P ie śn i w w yk. C hóru
m ieszanego Z jednoczenia —
z Łodzi.
17.00: M uzyka taneczna z p ły t. 18.00: J a n
B rahm s: Sonata n a k la rn e t i fo rte p ia n
op. 120, N r 1. 18.25: K w artety B cethovena — k o n c ert z płyt. 19.00: „B aśń, klech­
da, legenda11 — ..Ze staro ży tn o ści bajecz­
n e j11 T adeusza Z ielińskiego, p ro f. U. J. P .
19.30: „ P rz y w ieczerzy11. 20.25: A udycja
dla wsi. 21.00: O pow ieść o Schubere-e -—•
audycja z P ozn an ia. 22.00: „ W a lte r
Scott11 — p o rtr e t lite rac k i. 22.15: M uzy­
ka now oczesna z płyt.
Sobota -— dn. 29.Ѵ1І.
6.30: A udycja p o ra n n a. 8.15: Z mi­
kro fo n em przez P olskę: D ziedziniec w
K olonii B ezrobotnych — z P o zn an ia.
12.03: A udycja południow a. 14.45: U D o­
ro tk i w ogródku -— audycja dla dzieci.
15.15: M uzyka p o p u la rn a w wvk. Rozgł.
W ileńskiej. 16.20: R ecital w iolonczelow y
T adeusza L ifan a. 17.00: M uzyka do tańca
z płyt. 18.00: M uzyka polska z P o zn an ia.
19.00: „ P rz ez siedem m órz, do siedm iu
w zgórz11 — wesoła pow ieść radiow a.
19.30: A udycja dla P olaków za granicą.
20.00: M elodie ziem i polskiej — Jaw o­
rzyńskie T atry , Jaw orzyńskie n u ty —
audycja słow no - m uzyczna z P oznania.
20.25: A udycja dla wsi. 21.00: W le tn i
w ieczór — transm isja z k a w iarn i ..B agate­
la ” . 23.20: M uzyka taneczna z cafe „ P a ­
rad is11.
Propaganda kłamstwa i propaganda prawdy
C oraz częściej w g ło śn ik a ch rad io w y ch w y­
ław iam y słow a p o lsk ie lia ró żn y ch fa la c h , n a ró ż­
nych ob cy ch s ta c ja c h . N icz ilarn ie p rz e k rę c a n y ję
zyk p o lsk i, o ja k im ś dziw acznym ak c en cie , lotyk a ją ry się o b łęd y i u s te r k i języ k o w e s ta r a Gię
w m ów ić ta k ie czy in n e p e w n ik i w p o lsk ic h słu ­
chaczy
Sam fa k t ro zp o częcia p r z e / іісчііл r .id io iin ie
za g ra n icz n e au d y cy j w ję z y k u p o lsk im n a p a w a ć
n as m u si zad o w o len iem . D ow odzi b o n ie " , re ze
stan o w isk ie m P o ls k i n ajży w iej się dziś -iczą. że
p o lsk ą o p in ię p u b liczn ą w ażą i o ce n iają , ze s ta r a ­
ją się n a n ią w p ły w ać, zm ien ić ją czy p o zy sk ać.
Z teg o p u n k tu w id zen ia au d y c je jo I s H e w ohcycli ra d io fo n ia c h o ce n ić m usim y ja k c p rzejaw
w zro stu zn aczen ia P o ls k i w św iec!e.
7j d ru g ie j je d n a k ż e s tro n y stw ie rd z ić n io /n a
z g łęb o k im p rz e k o n a n ie m , że jeżel кп коіѵ ѵ іек
łu d z i się, iż au d y c jam i rad io w y m i zii-da w p ły n ąć
n a stan o w isk o P o lsk i, te g o s p o tk a g łę b o k ie ro z­
cz aro w a n ie. R ad io o p e ru je je d y n ie słow em , a żad
n e ełowa w ża d en sp o só b n ie w p ły n ą n a n ie zło m ­
n e d ecy zje p o lsk ie . J e ż e li n ic zach w iały nns sło ­
wa w y k rzy k iw an e z try b u n y , rz u c a n e w fe rw o rze
kraso m ó w czy m n a w ielk ich zg ro m ad zen iach , je ­
żeli n ie zach w iały n as słow a p u b licy stó w , u k ła d a ­
n e p o a rty k u ła c h w m iste rn e zaw iłości fałszy w ej
p ersw azji, je ż e li
n ie
w sk ó rały
n iczego słow a
sz e p ta n e i p o d sz e p ty w a n e p rz e z d y p lo m ató w na
k o n fe re n c ja c h , ro zm o w ach i w zajem n y ch w izy­
ta ch — n ie w sk ó ra ją n ic ta k ż e i te słow a, k tó r e
ła m a n ą p o lszczy zn ą n io są z d alek ich stac y j s k ła ­
m an e a rg u m e n ty fałszy w ej p ro p a g a n d y . P o lsce
n ik t nig d y ża d n y m i arg u m e n ta m i n ie w y p ersw a­
d u je je j n a jis to tn ie js z y c h p raw , je j p ra w do p e ł­
n ej niczy m n ie sk a ż o n e j s u w e ren n o ści. S p raw y te
how iciu leżą p o za w szelk ą p ersw azją , p o za w szel­
k ą dysk u sją.
N a w szelk ie k łam stw a je st ty lk o je d n a n a jb a r ­
d ziej d la k ła m stw zab ó jcza o d p o w ied ź. J e s t n ią
p raw d a. W o d p o w ied zi n a w szelk ie k ła m stw o P o l­
ska falam i e te r u ro zn o si p o ca ły m św iecie p ra w d ę
i ly lk o p raw d ę o sw oim s tan o w isk u , o w oli N a ro ­
du i
d ec y zjac h P a ń s tw a . A u d y cje P o lsk ie g o R a ­
d ia w
ję zy k ach o bcych są w łaśn ie o p a r te o p rz e d ­
sta w ia n ie fa k ty c z n e g o etan u rzeczy , n ie fałszo w a­
nego żad n y m kłam stw em .
D o ty czy to za ró w n o au d y c y j n ad a w an y c h w
ję zy k ach o b cy ch i p rzez n acz o n y ch dla za g ra n icy ,
ja k a w szelk ich au d y c ja c h p o lsk ic h . J e s t to p o tę ż ­
n y m a tu te m p ro p a g a n d y
p o lsk ie j, że n ie p o ­
trz e b u je w sw ej d ziałaln o ści u c ie k a ć się do fa ł­
szo w an ia rzeczy w isto ści. M usi ty lk o ja k n a jsz e rz e j
ro zn o sić tc m y śli i u czu cia, ja k ie n u r tu ją w całym
N a ro d zie p o lsk im . P ro p a g a n d a p o lsk a w o d ró ż n ie ­
n iu od p ro p a g a n d y n ie k tó ry c h in n y c b k ra jó w n ie
p o trz e b u je p rz e k s z ta łc a ć m y śli sw ych o b y w a te li
na w ew n ątrz, an i z a ta ja ć cz eg o k o lw iek n a zew ­
n ą trz . M usi być je d y n ie in s tru m e n te m , je d y n ie
śro d k iem te ch n icz n y m w y p o w iad an ia się p ra w d z i­
w ych m y śli i uczuć.
P ro p a g a n d a je s t b ro n ią o b o sieczn ą. O p a rta
n a k ła m stw ie, d a je czasem k r ó tk o trw a łe w y n ik i,
d aje n a p ew ie n o k res p ew n e złu d zen ia i fik c je , ale
na dłu ższą m e tę o b raca się zaw sze p rz e c iw w łas­
n y m in s p ira to ro m . S tw arza b o w iem fałszy w y z u ­
p e łn ie o b ra z rzeczy w isto ści, gd zie sam i n a w e t je j
tw ó rcy n ie p o tr a f ią d o strze c g ran icy p raw d y i fa ł­
szu, a decy zje, p o d ję te n a tl e fałszy w ej o cen y sy­
tu a c ji, d o p ro w ad zić m u szą do k a ta s tro fy .
N a to m ia st p ro p a g a n d a o p a rta o p ra w d ę , o
s zerze n ie i ro z p ro w a d z a n ie śró d n ajsz ersz y ch k ó ł
p o czu cia ty c h w a rto śc i, k tó r e rzeczy w iście is tn ie ­
ją — ta k a p ro p a g a n d a je s t w y razem n a jz d ro w ­
szych te n d e n c y j n a ro d u — te n d e n c y j do u św iad o ­
m ien ia so b ie p o cz u cia w łasn ej siły.
50011
XII M IĘ D ZY N A R O D O W Y RAID
A U T O M O B I L K L U B U
P O L S K I
S t r y in y C H E V R O L E T M a ster ś e d a n w z e s p o le 8 S a m o c h o d ó w
p o tw ie r d z a s w e n ie z r ó w n a n e z a le t y w n a j c ię ż s z y c h w a r u n k a c h , sta*
w la n y c h p rze z R e g u la m in R a id u , z d o b y w a j ą c W ie lk q N a g r o d ę c z y li
GRAND PRIX POLSKI 1939
W SWOJ EJ
KLASI E
(Puchar im. Pana Prezydenta R. P.)
ZW YC IĘS K I Z E S P Ó Ł FA B R YC ZN Y
Nagrodę Pana Marszalka Polski
N AJLEPSZY Z E S P Ó ŁS A M O C H O D Ó W
M ONTOW ANYCH
W
PO LSC E
N agrodę fir m ,„Polski F ia t” i „F ablok”
r
ponadto
N A JW IĘ K S Z A
ILO Ś Ć
DODATNICH
i
26
R
d la
8 k ie r o w c ó w
C h e y r o l e t
Ó
Ż
N
Y
C
PUNKTÓW
(964.220 p.)
H
N
A
G
R
Ó
D
n a s w y c h w ł a s n y c h C H E V R O L E T A C II
M a s t e r
S u d a n
C e n a
Zł .
7 6 4 0. -
CHEYROLET
LILPOP.
RAU
KONCESJONOWANA
& L O E W E N S T E I N - S. A. W
WYTWÓRNIA SAM OCHODÓW
A U T O R Y Z O W A N E
WARSZAWIE
(LICENCJA GENERAL MOTORS)
ZASTĘPSTWO
„AUTO—SERVICE"
J. Ł E P K O W S K I
W ARSZAW A
O p ło ło pocztowo opłacona ryczałtem.
SP.
N O W Y Ś W IA T 9
KOM.
TELEFON 8 - 0 4 - 1 4
.
Drukarnia Krajowa w Warszawie. Chłodna 4 4 tel- 5.88-70-
*
. ■
TYGO DNIK
I
L
L
U
S
Nr. 31
T
R
30 Lipca
O
W
A
d z ia ła ln o ś ć
S re b rn y m
K rzy że m
Y
Cena 1 zl
1939
P ro f. H e le n a S o k o ło w s k a , k ie r o w n ic z k a In s ty tu tu K u ltu r y
F iz y c z n e j, o d z n a c z o n a
N
Z a s łu g i
k u ltu ra ln o - z a w o d o w ą i s p o łe c z n ą
za
STAN
RADIOFONIZACJI
W Polsce jest z górą m ilion ab o n en ­
tów radiow ych, z k tó ry ch około 700.000
m ieszka w m iastach i m iasteczkach,
a 300.000 na pro w in cji, to jest w m iej­
scow ościach
r
"h
poniżej
5.000
m ieszkańców , oraz we w siach, gdzie
z rozum ienie p o trze b y posiadania ra d ia
jest
coraz
w iększe,
a
istn ien iejące
o db io rn ik i są stale w oblężeniu, zwłasz­
cza
podczas
audycyj
słow nych,
z
k tó ry c h m ieszkańcy m iast korzystają
znacznie m niej chętnie. Jeżeli weźm iem y
p od uw agę, że w m iastach jest przeszło
2 m iliony m ieszkań, około 700.000 od­
b io rn ik ó w , to w idzim y, że jed e n o d b io r­
n ik w ypada na m niej więcej trzy m iesz­
k an ia.
O czyw iście n ajsilniej zradiofonizow an e są w ielkie m iasta, m ające p o n a d 100 t y
eięcy m ieszkańców , tam co d rugie m iesz­
k a n ie zao p a trz o n e jest w o d b io rn ik ra d io ­
wy. Nie trzeba się więc dziw ić, że u p o ­
rządkow anie a n te n stało się p alącą k o ­
niecznością. N ato m iast na wsi jest pod
w zględem radio fo n izacji znacznie gorzej,
aniżeli w m iastach.
Na wsi w ypada bow iem jed e n o d b io r­
n ik na m niej więcej 20 m ieszkań, czyli
c hałup. A teraz zobaczm y ja k się p rz e d ­
staw ia radio fo n izacja P o lsk i, k tó rą się
określa ta k zw anym nasyceniem , tzn. licz­
bą abonentów w sto su n k u do liczby m iesz­
kańców . Sto6mnek ten oblicza się na 1.000
m ieszkańców .
O kazuje się. że obecnie jest w Polsce
śre d n io 33 o d b io rn ik i na 1.000 m ieszkańców. W zachodnich w ojew ództw ach jest
w ięcej, bo 52 o d b io rn ik i na 1.000 m iesz­
kańców . N ajm niej jest w w ojew ództw ach
w schodnich, zaledw ie 17. W w ojew ódz­
tw ach c en traln y c h w idzim y 32 o d b io rn ik i
na 1.000 m ieszkańców , a w w ojew ódz­
tw ach południow ych — 23. R óżnice w n a ­
syceniu są ja k w idzim y dosyć duże. W y­
stęp u ją one je d n a k znacznie siln iej, jeśli
•porównam y sto p ień nasycenia radiow ego
w poszczególnych w ojew ództw ach.
P rz o d u jąc e m iejsce zajm uje hezkonkurencyjnie_ w ojew ództw o śląskie, gdzie
n a 1.000 m ieszkańców w ypada 90 od b io r­
ników , z k tó ry c h zaledw ie 4 eą d e te k to ra ­
m i — reszta w yłącznie o d b io rn ik i lam p o ­
we. Na drugim m iejscu jest w ojew ództw o
p om orskie, m ające połow ę nasycenia ślą­
skiego, m ianow icie 43 na 1.000 m ieszkanców. R eszta w ojew ództw idzie w k o lej­
ności n a stęp u jąc e j: ma trz e c im m iejscu wo­
jew ództw o łódzkie, na czw artym w arszaw ­
skie, p o te m poznańskie, lw ow skie, w ileń­
skie, krak o w sk ie, lubelskie, k ieleck ie, bia­
łostockie, w reszcie n a koń cu w ojew ództw a
najg o rzej zrad io fo n izo w an e, a więc now o­
gródzkie, p oleskie, w ołyńskie oraz sta n i­
POLSKI
sław ow skie i tarn o p o lsk ie, k tó re m ają n a ­
sycenie w yrażające się śred n io około 12
odbio rn ik ó w na 1.000 m ieszkańców .
N ajsłabiej je st zrad io fo n izo w an e w oje­
wództw o tarn o p o lsk ie — 1 L odbiorników
na 1.000 m ieszkańców . Zważywszy, że
ogólnej liczb} abonentów zam ieszkuje w
dużych m iastach, m ających ponad 100 t)
sięcj m ieszkańców , w arto zobaczyć, k tó re
z tvch m iast zaim uje stanow isko p rz o d u ją ­
ce. Otóż okazuje sie, że n ajsilniej zradiofo
nizow any jest Lwów, któ ry w yprzedził K a­
towice.
W e Lwowie jest 159 odbio rn ik ó w na
1.000 m ieszkańców , a w K atow icach -—
151. Co jeat uderzające we Lwowie, to sto­
sunek odbiorników
d etektorow ych do
lam pow ych. We Lwowie jest trzy razv w ię­
cej. niż odbiorników lam pow ych. T en s to ­
sunek jest zastanaw iający. W szędzie bo ­
wiem, ta k w całej Polsce, ja k i w 'poszcze­
gólnych m iejscow ościach przew ażają od­
b io rn ik i lam pow e, nie m ówiąc już o G dy­
ni. gdzie jest zaledw ie 30 d e te k to ró w na
przeszło 10 tysięcy odbiorników lam p o ­
wych. W K atow icach jest 500 d e te k to ró w
чіа 19.5 tysięcy odbio rn ik ó w lam pow ych.
M u zea
PODRÓŻUJ
L O T E M
ogóle w w ielkich m iastach w ypada je ­
den o d b io rn ik d e te k to ro w y na trzy lam ­
powe. A w całej Polsce jed e n d e te k to ro w y
na dwa lam pow e, Lwów jest w ięc pod tym
w zględem swego ro d z aju zjaw iskiem .
Ale pow róćm y do w ielkich m iast. P o
Lwowie i K atow icach n ajlep iej jest zradiofonizow any P o z n a ń — 120 na 1.000,
n a stęp n ie Chorzów' i W arszaw a 110 od ­
b io rn ik ó w na 1.00 m ieszkańców . N ajgo­
rzej są z radiofonizow ane Sosnow iec, L u b ­
lin i Częstochow a, k tó ra choć je st dużym
m iastem , posiada zaledw ie 46 o d b io rn i­
ków' na 1.000 m ieszkańców .
m o r s k i e za g r a n i c q
M uzea m o rsk ie , k tó ry c h ilo ść i w y p o sażen ie
d o w odzi s to p n ia z a in te re so w a n ia «lanego k ra ju
s p raw am i m o rsk im i — to in s ty tu c je g ru p u ją c e
p rz e d m io ty b a d a ń n au k o w y ch i te c h n ic z n y c h o r a /
p a m ią tk i h is to ry c z n e z te j d zied zin y . W a rto zw ró ­
cić uw ag ę, ja k n ie k tó r e k r a je k u lty w u ją id eę
m o rsk ą n ie z a le ż n ie od n ie zb ęd n eg o z a sp a k a ja n ia
a k tu a ln y c h p o trz e b żeg lu g i i d z ie d z in je j po*
k rew n y ch .
W A m eryce, p o s ia d a ją c e j b a rd z o d u żo m u­
zeów m o rsk ic h , s k u p ia ją c y c h cały d o ro b e k w iedzy
o ce a n o g ra fic z n e j, u fu n d o w a n o w 1930 ro k u now e
m u /e u m m o rsk ie , k tó r e z a jm u je te r e n 100 k u r .
P rz y u jśc iu rz e k i Jam e s u rząd z o n o p rz y s ta ń i b a ­
sen d la p ró b i b ad a ń ró ż n y c h ty p ó w s tatk ó w .
M uzeum w N e w p o rt N ew s sk ła d a się z k o m ­
p le k su b u d y n k ó w p a rte ro w y c h o św ietlo n y ch w y­
łą c z n ic p rz e z d a c h szk la n y . M uzeum w W a sh in g ­
to n ie b o g ac tw em i w ielk o śc ią m oże śm iało ry w a ­
lizo w ać z lo n d y ń sk im „ S o u th K e n s in g to n " .
W S zw ecji o tw a rto w 1912 r. m u zeu m m o r­
sk ie w G ó teb o rg u . Z aw iera o n o n ajw ięk szą d o ­
tą d , d a tu ją c ą się o d czasów W ikingów , k o le k c ję
z h is to rii m o rsk ie j te g o k r a ju . B o g ate ak w a ria
u z u p e łn ia ją zb io ry . M a ry n a rc e h an d lo w e j i w o­
je n n e j p o św ięco n e je s t m u zeu m w S zto k h o lm ie .
W L e n in g ra d z ie w ład ze so w ieck ie strze g ą z a b y t­
ków m o rsk ic h z czasów P io tr a W ielk ieg o , ró w n ież
N iem cy, F ra n c ja i H o la n d ia p o s ia d a ją w sto li-
r a c h i w ięk szy ch sw ych p o rta c h m uzea m o rsk ie
i k o lo n ia ln e .
W R o tte rd a m ie szczeg ó ln ie ciek aw e są zbiory
w m u zeu m te c h n ik i i k o n s tru k c ji o k rę to w e j. W
B elgii o s ta tn io o p ra c o w u je się p r o je k t N a ro d o ­
w ego M uzeum M o rskiego, w k tó ry m zn a jd ą się
ro zp ro szo n e d o tą d w szy stk ie p a m ią tk i życia m o r­
sk ieg o B elgów ,
W G d y n i s ta ra n ie m S tac ji M o rsk iej ro z p o ­
częto b u d o w ę m u zeu m i ak w ariu m mająt^ego scen ­
tra liz o w a ć d o ro b e k p ra c y p o lsk ie j n a m orzu.
TEG O RO CZNY
„T Y D Z IE Ń
G Ó R"
W ZAKO PANEM
T e rm in
te g o ro czn eg o
T y g o d n ia
G ó r w y zn a­
czony zo sta ł na o k re s od 7 d o 12 w rześn ia. O d ­
b ęd zie się 0 1 1 w Z a k o p an em , a p ro g ra m jeg o o b e j­
m ie liczn e w ystaw y i po k azy z d zied zin y g ó rsk ie­
go g o sp o d arstw a ro ln e g o , p r a c u rb a n isty c z n y c h
i d rogow ych, f o to g ra fik i, k ra jo b ra z u g ó rsk ieg o ,
p rzem y słu lud o w eg o , in w esty c y j Ictn isk o w o -tu ry sty cz n y ch i t. p. P o n a d to p rzew id z ian y je s t w ielk i
festiw a l ta ń c a i p ie śn i lu d o w ej z u d ziałem licz­
n y ch g ru p w sz y stk ich reg io n ó w g ó rsk ich o raz k il­
k u za p ro szo n y c h g ru p re g io n a ln y c h z za g ra n icy .
O sta tn io o d b y ła się w M in iste rstw ie K o m u n i­
k ac ji p o d p rzew o d n ic tw em m in . B o bkow skiego
k o n fe re n c ja K o m ite tu O rg an iza cy jn e g o „ T y g o d n ia
Gór**, n a k tó r e j z a tw ie rd z o n o sch em at o rg a n iz a cy jn y K o m ite tu , a m ian o w icie K o m ite t H o n o ro ­
wy, O rg an iza cy jn y i L o k a ln y w Z a k o p an em .
K o m ite t O rg an iza cy jn y p o d zielo n o n a szereg
ko m isy j, a to te le k o m u n ik a c y jn ą , sk arb o w ą, zjaz­
du, k w a te ru n k o w ą , po k azó w i w ystaw , a rty sty c z ­
o ty m , ż e s o le m in e ra ln e o b o k
w ita m in k o n ie c z n e sq d o
n o rm a ln e g o fu n k c jo n o w a n ia
o r g a n iz m u . — B ra k s o li m in e ra ln y c h m o ż e m y
u z u p e łn ić , u ż y w a jq c M I N E R O G E N F. F. —
s m a cznq, m u s u jq c q sól o w o c o w q . M I N E R O ­
G E N F. F. d o s ta ć m o ż n a w n a jb liż s z e j ap te ce .
n ą , p rz e b ie g u
im p rezy , r e p re z e n ta c y jn ą , p ra sy
i
p ro p a g a n d y o ra z p o rząd k o w ą.
J a k w idać, p ra c e ro z p o c z ę te są n a s zero k ą
sk alę i w obcc ściśle u ję ty c h ra m o rg a n iz a c ji n a ­
leży sp o d zie w ać się, że te g o ro czn y T y d z ień G ó r
w p e łn i o siąg n ie za m ierz en ia i p r o je k ty ta k d o ­
św iad czo n y ch sp e c ja listó w w te j d zied zin ie i wyiKiduie w sp a n iale.
TYG O D N IK
ROK 80
ILU S TR O W A N Y
W A R S Z A W A , 3 0 L IP C A 1 9 3 9
r.
Nr
Gen. Fi. Ironside i Marsz. E. Śmigły-Rydz u p. Prezydenta na Zamku
G e n . Ё. Iro n s id e w c n iu w y ja z d u z P o ls k i o ś w ia d c z y ł
m.
in n .:
„ N ie
o m y liłe m
s ię w s w y c h
p rz e ­
w id y w a n ia c h , d o ty c z ą c y c h tfcg o, c o w P o ls c e z o b a c z ę p o w ie lo le t n ie | n ie o b e c n o ś c i, to te ż k o r z y s ta m
z o k a z ji, ż e b y
p o g r a t u lo w a ć
g a n iz a c ji, a p r z e d e w s z y s tk im
w p ro s t
W o js k u
P o ls k ie m u i J e g o
p a tr io ty c z n e g o
rz u c a jg s ię w o c z y
na
W o d z o w i .d o s k o n a łe g o
w y s z k o le n ia i o r ­
d u c h a i g o to w o ś c i d o w y k o n a n ia lo b o w ią z k u , k tó r e
w s z y s tk ic h
u tu l >
s z c z e b la c h
h ie r p r c h ii
w o js k o w e j"
21 (4,111)
590
ODRODZONA,
T egoroczne swe św ięto narodow e
14 lip ca obchodziła F ra n c ja sp ecjaln ie
uroczyście. 14 lipca 1939 r. m inęło bo­
w iem 150 lat od chw ili, gdy lud paryski
zburzył p o n u rą B astylię — sym bol despo­
tyzm u i zacofania. N a tu ra ln ą jest w ięc
rzeczą, że obchodow i tej rocznicy nadano
w ro k u bieżącym szersze ram y i w spanial­
szą opraw ę niż zazwyczaj.
Nie ulega jed n a k kw estii, że prócz tej
fo rm aln ej i przypadkow ej w g runcie rze­
czy okazji niial n a ró d fran c u sk i głębsze i
bardziej a k tu a ln e pow ody do szczerego
zadow olenia i radości w tegorocznym
dniu sw ego 'narodow ego św ięta. Bez żad­
nej przesady pow iedzieć inożna. że F ra n ­
cja obecna — to jakby nie ta sam a F r a n ­
cja, k tó rą obserw ow aliśm y p rzed k ilk u la ­
ty, a naw et jeszcze w ro k u ubiegłym . W
ciągu roku, ja k i dzieli nas od d n . 14 lipca
1938 r., we F ra n c ji d okonały się kolosal­
ne przem iany, k tó re zasadniczo zm ieniły
sytuację w ew nętrzm o-polityczną, n a stro je
społeczeństw a, oraz postaw ę R ep u b lik i na
aren ie m iędzynarodow ej. F ra n c ja o trz ą ­
snęła się w reszcie z d o k try n ersk ic h m rzo ­
nek i ułud, sp o jrzała p raw dzie w oczy i
w yciągając k o n sek w en tn ie w nioski z re a l­
n e j oceny rzeczyw istości — okrzep ła wew nętrznie, by g runtow ać i p o m nażać swą
siłą, k tó ra dla bezpieczeństw a granic i m o­
carstw ow ej pozycji F ra n c ji oraz dla
u trzy m an ia p okoju e u ropejskiego stanow i
gw arancję bez w ą tp ien ia skuteczniejszą,
n iż najszczęśliw iej d o b ra n e form uły dy­
plom atyczne, bądź najuroczystsze o b ietn i'
ce pew nego sąsiadującego z F ra n c ją p a ń ­
stw a...
A jeszcze n ied a w n o było przecież zu­
pełn ie inaczej. F ra n c ja p o g rążo n a była w
d o k try n ersk im pacyfizm ie, jej po lity k a
zagraniczna stanow iła pasm o niek o ń czących się ustępstw , k tó re k o lejn o niw elo­
w ały korzyści odniesionego w w ojnie
św iatow ej zw ycięstw a, bynajm niej nic
przyczyniając się je d n a k do u gruntow ania
w ym arzonego, trw ałego p o k o ju . Pozycję
F ra n c ji osłabiała jeszcze sy tu acja w
S IL N A
w nętrzno-polityczna, k tó rą cechow ało d u ­
że n apięcie w alk p a rty jn y ch , a w pew nym
okresie także k o n flik tó w społecznych —
oraz noto ry czn a słabość rządów , bardzo
skręp o w an y ch i często obalanych przez
p a rla m e n t.
U lic zk a na M o n lm a r tr e
T ru d n o chyba o w idow isko bardziej
k a ry k a tu ra ln e , niż to, jakiego byliśm y
św iadkam i w ub. ro k u , w okresie A ir
echlussu A ustrii. W e F ra n c ji trw ało nie­
zw ykle przew lekle i długie p rzesilenie
rządow e, co z n a tu ry rzeczy bard zo po"
w ażnie u tru d n ia ło tem u państw u sw obo­
dę ruchów , uniem ożliw iając p ra k ty c zn ie
pow zięcie jak iejk o lw iek stanow czej d e c y
F ra n c u sk i m in . lo ln ic tu m G u y la C h a m b re d o k o n u je p rze g lą d u eska d r fr a n c u s k ic h i a n g ie lskic h
na lo tn is k u w L e B o u rg et
F R A N C JA
zji. N iezw ykle doniosłe w ypadki, dziejące
się tuż, o m iedzę i m ające dla F ra n c ji bez­
sprzecznie w ielkie znaczenie, nie spow o­
dow ały — jak b y się m ożna było tego sp o ­
dziew ać — natychm iastow ego pow ołania
silnego, energicznego rządu, k tó ry byłby
w stan ie staw ić czoło w artkiej fali w ydarzeń. P rzeciw nie — przesilenie ciągnęło
się w nieskończoność przynosząc w resz­
cie sform ow anie t. zw. drugiego rządu
B lum a, rządu w ybitnie słabego i pozba­
wionego a u to ry te tu , k tó reg o p re m ie r sam
uw ażał swój gabinet za tw ór nieudany i
prow izoryczny. T ru d n o przypuścić, aby
taki obraz w ew nętrznych stosunków fra n ­
cuskich i łącząca się z tym słabość polityki
zagranicznej P aryża — m ogły zniechęcić
N iem cy do p o lity k i faktów dokonanych...
Ale o pinia fran c u sk a zrozum iała ca­
łą absurdalność i — niebezpieczeństw o,
tkw iące w ów czesnej sytuacji w ew nętrz­
n e j R epubliki. Z m iany zbliżały się szyb­
kim kro k iem . P o k ró tk o trw ały m żywocie
drugiego rządu B luina przyszedł do w ła­
dzy t. zw. rząd obrony narodow ej. Na
czele tego gabinetu stanął E d w a rd Daladier, k tó ry p o p rzed n io jak o m in iste r w oj­
ny zyskał sobie zaufanie sfe r w ojskow ych
oraz p o p u larn o ść n a w et w kołach centrow o-praw icow ych m inio iż swego czasu k o ­
ła te w cale nie darzyły D aladiera sym pa­
tią. D a lad ier n ie poszedł po linii tw orze­
nia gab in etu koalicyjnego (t. zw. rząd je d ­
ności naro-dow ej), k tó ry na pozór p rzed ­
staw ia się jak o k o n cep cja bard zo p ocią­
gająco, m a jed n a k tą słabą stro n ę , że za­
w ierając w sobie sprzeczności wielu partyj, n ie m oże fa k ty c zn ie p row adzić szerrz e j z ak ro jo n ej działalności. P rz y u k ład a ­
niu listy swego rząd u czerpał D alad ier
p rz ed e w szystkim z grona p a rtii nadykalno-społeeznej, k tó re j jest prezesem , tym
nie m niej g a b in e t jego, rządzący do dziś
dnia, nie posiada c h a ra k te ru p a rty jn eg o
i — co b ardzo znam ienne — nie opiera
eię w parlam encie na w iększości ,.fro n tu
ludow ego“ . Stało się to po raz pierw szy
od w yborów w 1936 r. N ależący p rzed
tym do w iększości rządow ej kom uniści zo­
stali pozbaw ieni wpływów i znaczenia,
„ fro n t ludow y14 p rz esta ł istnieć, a za no­
wym rządem obok d e p utow anych ra d y ­
kalnych głosowali rów nież d e putow ani
c en tru m i praw icy.
T o był już w stosunkach w ew nętrz­
nych F ra n c ji w ielki przełom . R ząd D ala­
diera przyw rócił w k ra ju ład i porządek,
opanow ał falę strajków , skutecznie zała­
godził zaognienia socjalne, k ład ąc przede
w szystkim silny nacisk na rozbudow ę siły
zbrojnej. Nie był to jed n a k koniec ewo­
lucji sytuacji w ew nętrznej F ra n c ji, gdyż
gw ałtow ny rozrost potęgi N iem iec (Sude­
ty! aneksja C zech!), rozrost, k tó rem u
F ra n c ja nic p o tra fiła jeszcze skutecznie
się przeciw staw ić — spow odow ał dalsze,
zasadnicze przeo b rażen ia nastrojów ' i po­
glądów społeczeństw a francuskiego. Oczy­
wiście przede wszystkim w odniesieniu do
zagadnień p o lityki zagranicznej, ale i na
stosunkach w ew nętrznych p rzeobrażenia
te w ycisnęły sw e m ocne p iętn o . P rz e cięt­
ny F ra n c u z zdał sobie spraw ę, że N iem cy
górują bezw zględnie n ad jego ojczyzną
591
M ło d zie ż fr a n c u s k a zo rg a n izo w a ła p o k a z w y o b r a ż a ją c y p a m ię tn e s tr o n y z d z ie jó w k o lo n ia ln y c h
F ra n cji: p o d b ó j T o n k in u . C zołg p r z y p o m in a o w ie lk ic h o b o w ią zka c h d z is ie jsz y c h
szybkością d ecy zji i żc jeżeli w przyszło­
ści d em o k raty czn a R epublika F ra n c u sk a
n ie m a być d o tk n ię ta now ym i p o ra ż k a ­
m i — to niezb ęd n e jest w yrów nanie tej
różnicy i um ożliw ienie rządow i fra n c u ­
skiem u isto tn ie szybkiego działania w k aż­
d ej sy tu acji. I s ta ł się f a k t niebyw ały w
dziejach I I I R e p u b lik i: p a rla m e n t fra n c u ­
ski uchw alił rządow i nieograniczone p eł­
n o m o cn ictw a !
Je st b a rd zo ciekaw e, jak im p rz e m ia ­
nom uległ sto su n e k społeczeństw a fra n c u ­
skiego do p a rla m e n tu . Był przecież czas,
żc n a stro je sz e ro k ic h m as w ykazyw ały tu
w yraźną w rogość. W pam iętn y m d niu
6 lutego 1934 r. d e m o n stru ją ce na P la cu
Zgody tłu m y p a rły ma p a rla m e n t, ja k o sie­
dzibę zła i słabości R ep u b lik i. Od tego
czasu n a stąp iło znaczne u sp o k o je n ie , n a ­
stro je tak jask raw o ra d y k aln e — osłabły,
ale jed n o c ze śn ie w zrosło ogólne zro zu m ie­
n ie p ra w d y , że w chw ili obecnej F ra n c ja
m usi m ieć silny rząd. P o udzielen iu d łu ­
gotrw ałych p ełnom ocnictw rządow i D alad ie ra , p a rla m e n t zbiera się od czasu do
czasu, d y sk u tu je , in te rp e lu je , ale w rzą­
d z en iu nie p rzeszkadza. W obecnym o k re ­
sie działaln o ść p a rla m e n tu je st b a rd ziej
d e k o ra c ją , niż isto tn ą treścią, wszyscy
w iedzą bow iem d obrze, że w gru n cie rze­
czy praw dziw a decyzja należy dziś do rz ą ­
du, w yposażonego w p e łn ą , rzec m ożna
n aw et, d y k ta to rsk ą w ładzę, a cieszącego
się po p arciem arm ii i zaufaniem całego
społeczeństw a.
O pinia fran c u sk a p rzejaw ia zresztą
b a rd zo m ało zainteresow ania rozgryw ka­
mi p a rty jn y m i, k ie ru ją c swą uw agę p rz e ­
de w szystkim ku problem om p o lity k i za'
g ran iczn ej i obro n y n arodow ej. A w p o ­
dejściu do tych z agadnień w idzim y o lbrzy­
mi przełom . IVie będziem y ro zw ijali tego
tem a tu , gdyż uczyniliśm y to ju ż obszernie
p rz ed p a ru ty g o d n iam i w k o re sp o n d en c ji
z P ary ża p. t. „O d p a c y fizm u do gotow oś­
ci b o jo w ej“ . W ystarczy stw ie rd zić, że
F ra n c ja , k tó ra złożyła tyle o fia r na o łta ­
rzu p o k o ju i k tó ra ta k długo n ie przeciw ­
staw iała się czynnie ekspansji n iem ieckiej
w nadziei, że za cenę pew nej ustępliw ości
uda się w reszcie d o prow adzić do jakiegoś
p o ro zu m ien ia z Rzeszą — ta F ra n c ja p rz e ­
konała się, że w szelkie ustępstw a pobu­
dzają tylko N iem cy do w ysuw ania now ych
*=mdań, gdy ro z ro st ich p o tęg i stanow i dla
F ra n c ji n a jb a rd zie j g roźne n ieb e zp ie ­
czeństw o. Z ag arn ięcie Czech i M oraw
p rzez N iem cy raz jeszcze u naoczniło F ra n ­
cji. ile są w arte w szelkie u k ład y z B e rli­
nem , bądź uroczyste zap ew n ien ia ze sto­
licy tej płynące. P a ry ż nie zaw ahał się
więc p rz ed g ru n to w n ą zm ianą sw ej p o li­
ty k i, k tó re j p o d staw ą je st o b ecnie w zm oc­
n io n a i rozbudow ana siła zb ro jn a oraz
p ro ste , naturalnie sojusze. F ra n c ja oczyw i­
ście nadal w ojny nie chce, lecz je s t zdecy­
dow ana przeciw staw ić się czynnie k a ż d e ­
mu now em u aktow i ogresji. bez względu
na to czy będzie on skierow any b e zp o śre d ­
nio przeciw niej, czy też przeciw jej so­
ju sznikom , lub państw om g w aran to w a­
nym . Nic m a już chw iejności i n iez d ec y d o ­
w ania, nie m a b ezgranicznej ustępliw ości.
J e s t jasn a, w yraźna postaw a i je s t s i ł a ,
siła p o k o j o w a , lecz w łaśnie dlatego
w iążącą się ściśle z p e łn ą g o t o w o ś ­
cią b o j o w ą .
S połeczeństw o p o lsk ie d o c en ia wagę
odrodzeńczych p rz e m ia n , ja k ie d o konały
się w e F ra n c ji i k o m e n tu je je ze szczerą
radością, jak to byw a zw ykle w sto su n k ach
m iędzy przyjaciółm i. J e s t zrozum iałe, że
w ew n ętrzn e o d ro d z en ie F ra n c ji wzm ogło
jeszcze znaczenie, sojuszu polsko-francuskiego, k tó ry w iąże zresztą nasze k ra je już
od 1921 r., a p o śró d w ielu pow ojen n y ch
pak tó w , u kładów i całych system ów p o li­
tycznych okazał się elem en tem trw ałym ,
w artościow ym i pożytecznym , sta n o w ią ­
cym jed n ą z najw ażniejszych gw arancji
p o k o ju i rów now agi e u ro p ejsk iej.
Ja n u sz
K o w a lc z u k
592
„BÓSTWO"
KTÓRE
P rz e z N iem cy idzie now a fala o k ru ­
cieństw szow inizm u, w yniesionego do
ro li pogańskiej boskości, szow inizm u za­
ślepionego, tępiącego w szystko, co nie jest
,.z ducha i rasy germ ań sk ie41, co nie jest...
narodow o-eocjalistyczne. Z aślepienie to,
ja k każde zresztą, ob fitu je w asp ek ty tak
groteskow e i naiw ne, że tru d n o się (coraz
częściej!) oprzeć pogardliw em u już tylko
w zruszeniu ram ion.
sow ych, kto wie? m oże n a w e t lib e ru m
v eto ? Je śli pom yślę, ja k często w d ro ­
dze p rzem aw iają do m nie jak o do P o ­
laka i to P olacy sam i, ja k rzad k o biorą
m nie za N iem ca, to m ogłoby się zda­
w ać, że należę tylko do Niem ców n ak r a p i a n y c h“.
W yznaniem tym oficjalny filozof I I I
R zeszy spraw ia zapew ne „rasisto m 11 u rzę­
dowym w iele kło p o tu . A le n iec h będą
spokojni. N igdy n ic u pom nim y się o tego
filozofa i chętn ie, rów nie ja k oni, zapom ­
nimy o tym w yznaniu. N ie przynosi 0 110
nam , P olakom , żadnego zaszczytu...
N ietzsche jest je d n a k nieubłagany i
rzeczy p rz y k re praw i dalej, gdy zw ierza
się ze sw ych uczuć do R yszarda W agnera:
„Czego rnic w ybaczyłem W agnerow i
nigdy? Ż e s t a ł
się powoin y żądaniom Niem ców — że sta ł się
państwrowo niem ieckim ... D okąd sięga­
ją N iem cy p s u j ą
k u l t u r ę11.
A n astęp n ie doda jeszcze: „Zw ażywszy
to w szystko, nie byłbym był w ytrzym ał
swej m łodości b ez m uzyki W agnera. Bo
byłem s k a z a n y
na Niem ców. Chcąc
się uw olnić od nieznośnego ucisku, trzeb a
haszyszu. O tóż to, p o trzebow ałem W agne­
ra. W agner jest o d tru tk ą przeciw wszel­
kiej niem ieckości par e xcellence...“. I gdy
się wyżali, że jest w śród N iem ców , jak
W agner n i e p o r o z u m i e n i e m
tylko, wrykrzy k n ie oburzony: „N ajp ierw
dwa w ieki psychicznej i arty sty czn ej dy­
scypliny ,m oi pan o w ie G erm anie!1’ — a
m oże, m oże b ędziecie zdolni pojąć go, bo
przecież pisze w yraźnie, słow o, po słowie:
„M yśleć po niem iecku, czuć po niem iec­
k u — m ogę wszystko — t o p r z e c h o ­
d z i m e s i ł y“ .
N ietzsche jest jed n a k sk ru p u la tn y po
n iem iec k u więc też praw i N iem com d la ­
czego n ie m oże ani m yśleć, ani czuć po
P o zabaw nej w yprzedaży znakom itych
dziel p lastyki, nie odpow iadających rze­
kom o duchow i nacjonal-socjalistycznem u
dzisiejszych N iem iec... goniących za pie­
n iędzm i; po now ym , tysiącznym zapew ne
ju ż, a n ek to w an iu K o p e rn ik a, z czego śm ie­
je się cały św iat, bo w szędzie w iadom o, że
M istrz M ikołaj K o p e rn ik był P o la k ie m ;
po zakazie w ydanym na kląsku O polskim
używrania języka polskiego w kościołach
k a to lick ich — nie od rzeczy będzie sp o j­
rzeć na te w szystkie w ydarzenia z wyżyn
k u ltu ry ...
n iem ieck iej,
przy p o m in ając
N iem com , co m ów i o n ich F ry d e ry k
N ietzsche, tak gorąco obecnie w I I I Rze­
szy zalecany, „odśw ieżony11 i oficjalnie
w ydobyty z lam usa na użytek b luźnierczej
i pogańskiej pro p ag an d y .
N ie trzeba wiele wysiłku, by ukazać
N ietzschego takim , jakim był n a p raw d ę , a
jak i, o dziw o, sm akuje I I I Rzeszy. Z aj­
rzyjm y przed e w szystkim do „E cce H o­
m o1*, bo w książce tej fiłozof-ateusz sam
m ówi o sobie: „kim jeste m 11 i tego uw aż­
n ie (ze względów' rasow ych) „ n a z i11 wy­
słuchać pow inni:
„ ...jestem m oże b a rd ziej niem iecki,
niżby N iem cy dzisiejsi, zw ykli obyw a­
tele p aństw a niem ieckiego, być jesz­
cze m ogli — ja , o sta tn i N iem iec a mt y p o l i t y c z n y . A przecież p rz o d ­
kow ie m oi byli szlachtą polską: stą d to
posiadam we k rw i wiele in sty n k tó w ra ­
M ichał B y lin a . „Z w o je n B a to re g o “
Z w y s ta w y „ P o lski o b ra z b a ta lis ty c z n y " н’ / . P. S.
OSKARŻA
niem iecku. Z ajrzyjm y do jego „N iew czes­
nych rozw ażań11 i posłuchajm y co m ów i o
k u ltu rz e niem ieckiej:
„K ształty , barw y, w ytw ory i ciekaw ost­
ki w szystkich czasów i s tre f grom adzi N ie­
m iec w okół siebie i stw arza przez to tę no ­
w oczesną p stro k acizn ę jarm arc z n ą, k tó rą
po tem znów jego uczeni m ają uw ażać i
form ułow ać jak o „now oczesność sam ą w
so b ie11; on sam tkw i sp o k o jn ie w śród tego
zgiełku wszystkicli stylów . A toli tego ro ­
dzaju „ k u ltu rą 11, k tó ra jest przecie tylko
flegm atyczną mieczułością dla k u ltu ry ,
nie m ożna po k o n ać żadnych niep rzy ja­
ciół, najm n iej takich, któ rzy , jak F ra n ­
cuzi, p o sia d ają rzeczyw istą, w ytw órczą
k u ltu rę , m niejsza, jak ie j w artości, i k tó ­
rych aż d o tąd naśladow aliśm y we wszyst­
kim , n a d to
jeszcze
przew ażnie
bez
sm a k u 11.
„G dybyśm y byli rzeczyw iście p rzestali
ich naśladow ać, to przez to nie bylibyś­
m y jeszcze odnieśli nad n im i zw ycięstw a,
jen o bylibyśm y się od nich tylko uwolnli: dop iero wówczas, gdybyśm y byli im
n a rzu c ili ory g in aln ą k u ltu rę niem iecką,
m ogłaby być m owa także o triu m fie k u l­
tury niem ieckiej. T ym czasem zauw aż­
my, że tak tera z, ja k p rz e d tym , zależym y
od P ary ża we w szystkich spraw ach fo r­
m y — i zależeć m usim y: bo aż d otąd nic
m a żadnej o ryginalnej k u ltu ry niem iec­
kiej. T o w inniśm y ю sobie sam ych w ie­
dzieć: n a d to zd radził to także publicznie
jed e n z nielicznych, k tó rz y m ają praw o
rzec to N iem com w fo rm ie w yrzutu: „My
N iem cy jesteśm y w czorajsi — rzekł raz
G oethe do E ck e rm a n n a ; wrp raw dzie od
stulecia krzew iliśm y k u ltu rę zgoła tęgo,
atoli m oże jeszcze kilka stuleci upłynąć,
zanim w rodaków naszych w niknie i u p o ­
wszechni się w n ich tyle ducha i wyższej
k u ltu ry , iż będzie m ożna rzec o n ich . że
to jest daw no, g d y b y l i b a r 1) ar z y ń c a m i“ .
I tak oto p rz y k ła d y te m nożyć m oż­
na by bez końca. W każdej z p ra c N ietz­
schego znajdzie się p o liczek w ym ierzony
niem ieckości, tej „płaskośoi eu ro p ejsk iej11,
ja k pow iada; w każdej książce tego „ a n ­
ty ch ry sta 11 znajdzie się p io ru n u ją ca N iem ­
ców opinia.
Cóż więc skłoniło I I I Rzeszę do wy­
dobycia F ry d e ry k a N ietzschego z lam usa,
o trz e p a n ia go z k u rz u , odpow iedniego za­
pew ne „ w y retu szo w an ia'1, postaw ienia na
wysokifn pied estale i oddaw ania czci jak
bóstw u?
P rzed e w szystkim k o m p le tn e w yjało­
wienie um ysłow e N iem iec w spółczesnych,
k tó re przyszło po czystkach rasow ych i
politycznych, m ordach kap tu ro w y ch , wy­
daleniach z k ra ju i uroczystych paleniach
na stosach dzieł znakom itych i pełn o w ar­
tościow ych, a następnie
„ w alo r” ateuszostwa i bluźnicrczości tego filozofa.
Czyż m ógł znaleźć fcię lepszy w spólnik
do dzieła rozkładu m oralnego, osłabienia
w oli i w iary, do usy p ian ia zdrow ych i
przez to niebezpiecznych, in sty n k tó w sp o ­
łeczeństw a?
T ego w spólnictw a z „ n azistam i11 n ie
przew idział je d n a k tw órca osobliwego
„ Z a ra tu stry 11.
Zdzisław A nd rzejo w ek i
593
MAUZOLEUM KRÓLEWSKIEGO SERCA
(W ro c z n ic ę ś m ie rc i k ró lo w e j M a rii ru m u ń s k ie j)
dowa legenda zgodna z zdaniem P liniusza:
,,ubi P ygm aeorum gens fuisse d ic itu r“ ,
opow iada iż tu w łaśnie Pigm ejow ie pod
wodzą sw ej k rólow ej G eranii w alczyli z
H erkulesem , k tó reg o staro ży tn ą płasko­
rzeźbę znaleziono rów nież niedaw no opo­
dal.
D nia 19 lipca 1938 roku na zam ku Peliezor w Sinaia zm arła królow a M aria ru ­
m uńska, zw ana dla rozszerzonych za jej
cżasów p rzez oręż ru m u ń sk i g ranic p a ń ­
stwa — „K rólow ą zw ycięstw a“ . Żałoba,
spow ita zgodnie z życzeniem Z m arłej w
fioletow e k iry , okryła 'kiaj. Ciaio p rze­
wieziono do Х ІУ -w ieczucj k a te d ry „Do■mneasca“ czyli „ N ic o a ra " w C urtea de
Arges, stanow iącej św iątynię grobow ą
daw nych k siążąt w ołoskich, i złożono
obok zwłok m ałżonka F e rd y n a n d a I. S er­
ce, w ydobyte podczas balsam ow ania,
um ieszczono zrazli w b ukareszteńskim
pałacu C otroceni, później zaś — w myśl
ostatniej woli K rólow ej — pochow ano w
w zniesionej przez nią kaplicy w u lu b io ­
n e j letn iej rezydencji, w Bałcie nad C zar­
nym M orzem .
Ów ak t testa m en tu kró lo w ej M arii n a ­
dał w ten sposób m iejscu spoczynku jej
serca głębsze znaczenie polityczne. N ale­
ży m ianow icie pam iętać, iż B alcic etano­
wi n a jd a lej w ysunięty na południe, p u n k t
Rum unii — na kresach D obrudży i u sa­
mej n iem al g ranicy b ułgarskiej, p o śro d k u
prow incji tzw. „C zw oroboku44 (C adrilateru l), zdobytego .na B ułgarach w 1913 r.
a będącego po dziś dzień przedm iotem
aspiracyj tery to rialn y ch m iędzy obu p a ń ­
stw am i. W takim stanie rzeczy złożenie w
tym w łaśnie m iejscu serca „K rólow ej zwycięstw a“ istawało się w yraźnym akcentem
patriotycznym , bliskim zarazem przez sam
swój fa k t jak i jego rom antyczny sztafaż
barw nym i wojow niczym dziejom owej
krainy.
Je st to bowiem ziem ia bardzo stara.
W zam ierzchłych czasach wznosiło się tu
pono m iasto Crumi, opanow ane w V w.
Potem za liaindlarskich w ędrów ek Ge­
nueńczyków i W enecjan — dzisiejsze B al­
cic zwało się C arbona. O becne im ię p rz y ­
brało dopiero w połow ie X IV w. od księ­
cia B alicy; inni zasię dow odzą, iż pochodzi
ono z kum ańskiego słowa „b alic“ co zna­
czy „ ry b a “ i dotyczy m orskich połow ów
u jego wybrzeży. Za rządów tegoż księcia,
w 1345 r. w yruszył stąd w spaniały orszak
rycerzy pod przew odnictw em b ra ci ksią­
żęcych D o brotyka i T eodora na odsiecz ce­
sarzow ej B izancjum , A nnie. S tam tąd bo­
w iem nadciągało już nowe niebezpieczeń­
stwo dla tych stro n , jak ie zapanow ać m ia­
ło nad mimi n a przeciąg pięciu wieków
bezm ała. Mówi o nim pobliski klaszto r
derw iszów T eke w p o k ry tej asfodelam i —
niby starożytne pola E lizejskie— n ied a le ­
k iej d o linie B atova, i in n e m auzoleum
tych okolic: grobow iec su łtan a A k-Tazik.
Św iadczy o nim też — już tylko trad y cja
dzisiaj tutejszego „W ielkiego L asu“ (Deli
O rm an) T u rków , zastąpionego obecnie
przez spaloną od słońca, p u stynną do cna
D obrudżę — i in n a jeszcze skłócona tra ­
dycja tych okolic: sta ra , w yżłobiona w ska­
lach C aliacry kapliczka, o k tó re j M uzuł­
m anie p ow iadają, iż zaw iera grób ich
św iętego H agi-B aby, gdy natom iast Buł­
garzy tw ierdzą, że uczyniono ją n a p a ­
m iątkę 40 chłopców bułgarskich, jacy
nie chcąc przyjąć w iary M ahom eta, rz u ­
cili eię stą d w m orze, a R um uni — iż to
K ró lo w a M aria R u m u ń s k a
K a p lica „ Stella M aris" w r e z y d e n c ji
K ró lo w ej M arii
przed Chr. przez T raków i przezw ane póź­
niej grodem D ionizosa — „D ionysopolis“ .
Na gruzach jego A kro p o lu w yrosła — ja k
ty le k ro ć gdzie indziej -— dzisiejsza główna
św iątynia m iasta: cerkiew praw osław na—
lak jak n ie w iadom o kiedy i sk ąd zabłąkał
się tu m iędzy prym ityw ne szeregi jego
track ich bóstw odkopany świeżo, taje m n i­
czo uśm iech n ięty egipski Ozyrys... Sły­
szano tam snąć kiedyś o tych stronach,
skoro P tolom euez wymierni a pobliski Balcirow i p rzylądek C apul C aliacra jako
„T iristis A c ra “ — to sam o ,.C allacrium “ ,
o k tó ry m w wiele wieków później napisze
przybysz z Ita lii, F ilip K allim ach jako
dziejopie w ypraw y k ró la polskiego W ła­
dysława I I I na św ięty bój pod w idną już
stąd , złow rogą W arnę... T um czasem je d ­
nak kw itła tu jeszcze k u ltu ra helleńska i
rzym ska, k tó ry c h tyle p a m iątek k ry je cała
D obrudza, odsłoniętych dziś w dużej m ie­
rze przez znakom itego archeologa ru m u ń ­
skiego T ocilescu — aż po resztki cyrku
p rz y łaźni K a rak a lli w sąsiedniej Mangalii, ongiś antycznym K allątis. Do dziś też
u wybrzeży Caliacry, obok groty przypisy­
w anej m itycznem u Polifem ow i, m orze od­
rzuca często sta re m o n ety greckie z wize­
ru n k iem F ilip a I I w ładcy M acedonii, a lu-
Pałac k r ó lo w e j M arii „T e n h a ] u v a h “
m i B a lcicu
594
p u ste ln ia inn eg o icli św iętego: M ikołaja
C o ra b ie ru l (Ż eglarza), p a tro n a rybaków .
Ja k k o lw iek było — trzy nacje p alą tu
zgodnie św iatła i sk ła d ają o fiary , n iep o m ­
ne niedaw nych w alk o panow anych ideą
w olności — a z arazem skłóconych p o tęż ­
nie ze sobą — szczepów b a łk a ń sk ich z p ó ł­
księżycem . T o te ż obecnie w idnieje on na
pięciu m eczetach, od nied aw n a ru m u ń ­
skiego B alcicu ju ż jemo jak o sym bol p rze­
szłości — jak o em b lem at w jego obrazie
zarazem w ojow niczy i m alarski.
T ym i bow iem , k tó rz y d o k o n a li w łaści­
wego „ o d k ry c ia “ B alcicu byli n ie h isto ry ­
cy ni politycy lecz... m alarze. Istn ie je tu
sobna A kadem ia m alarska. M uzeum , K lub
arty stó w a n aw et w ytw orzyła się o d rę b n a
szkoła i sp e c ja ln y styl m alarsk i. P io n ie ra ­
m i owego ru c h u byli: B a rt, S atm ary i Cotzescu-Stork, działają tu zaś n a d al, by wy­
m ienić tylko najw ybitniejszych: B unesco,
H ra n t, Io rgulesco, R odica M aniu, P opesco, S te ria d e, T eodorescu-S ion i Viore«cu.
W szystkich ich cechuje o r y g i n a l e połą­
czenie m ary n isty k i, orientaIiz*iui i pleinairu — czyli to , z czego składa się B alcic:
m orze, św iatło i W schód. N ie b ra k i lite ra ­
tów . K rólow a M aria, k tó ra пя dw orze ru ­
m uńskim k o n ty n u o w a ła tra d y c je lite ra c ­
kie sw ej p o p rz ed n icz k i C arm en Sylvy, Ci­
sek, A d ria n M aniu, P illa t i V alsan — p o ­
św ięcili B alcicow i szereg p ęk n y ch k a rt. Od
mich też — jak się zd aje — pochodzi
o k reślen ie tego w ybrzeża: „C oasta de
a rg in t“ — „ S re b rn e g o B rzegu“ , nazw ane­
go tak n ie d la im itow ania „C óte d ^ z u r " ,
W id o k s p o d a rk a d p a ła c u u> B a lcic u
lecz od fan tastycznych w apiennych zbo­
czy, k tó re p rz eg ląd a ją się tu w błękitnym
m orzu — isto tn ie sreb rn e.
P o d o b n e nagie w zgórza w id n ieją też
nieraz niespo d ziew an ie i w śro d k u m iasta,
stw a rza ją w każd ej niem al uliczce od m ien ­
ne, w ysoce m alarsk ie perspektyw y. D zielą
one zarazem m iasto na kilk a jak b y dziel­
nic o o d rębnym c h ara k te rze . N ajciekaw sza
z nich, to „G liem igi M ahle“ : dzielnica tu ­
recka, p ełn a o rien taln e g o u ro k u zachow a­
nego św ietn ie dzięki znacznem u odcięciu
B alcicu od św iata. K u rsu ją tu w praw dzie
sp ecjaln e sam oloty z B u k aresztu i p rzy ­
godne sta tk i z C onstanzy; m ożna się tam
też dostać z głębi ląd u : od trzecio rzęd n ej
linii kolejow ej, z rów nie m uzułm ańskiego
m iasteczka B azargic, lub w prost z Carm en-S ylvy długą, m ęczącą, w ielogodzin­
ną jazdą sam ochodem przez w ypalony do
źdźbła p ołudniow ym słońcem step D o­
bru d ży —
ale m im o to w szystko na
szczęście now oczesność nie d ociera jakoś
jeszcze zbytnio do odległego, zagubionego
w swym egzotyźinie Balcicu.
Na rogach k rę ty c h — niby o rie n ta ln e
pism o — uliczek w znoszą się tu w szędzie
p łaskie, ścienne stu d n ie, cale bogato
rzeźbione w o rn a m e n ty ro ślin n e i m iste r­
ne a rab esk i, w śród k tó ry ch zaw iłych w zo­
rów o dczytać uiożna n ieraz sa k ra m e n ta l­
ny n a p is W schodu głoszący jak ż e a k tu a l­
ną w tym k ra ju suszy pochw ałę w ody
i ro z tro p n o ści p ijący ch : „ Islira b wa
sh u f!“ — „ P ij i u w a ża j!“ Schodzą się u
nich na wodę i p lo tk i kob iety m iejscow e:
B ułgarki, T u rczy n k i, T a ta rk i, nierzad k o
jeszcze w zakw efionych czardżafach, cze­
go n ie sp o tk a się już gdzie indziej — n a ­
wet w zlaicyzow anym K o n stan ty n o p o lu .
Z d ala od uich — u w ybrzeży starzy ry b a­
cy n a p ra w ia ją swe sieci, lub fab ry k an ci
naczyń w ykuw ają w m etalu swe sm ukłe
dzbany o szlachetnej linii — je d n i i d ru ­
dzy w sposób cerem o n ialn ie d ostojny, z
tw arzam i aż proszącym i się o p a le tę. Tło
im d ają sta re budow le tu rec k ie : zarów no
nędzne szałasy ja k i stylow e dom y o p ię ­
trach w ysuniętych daleko p o n a d ściany
p a r te ru i dachach sięgających jeszcze dalej
nad u liczkę i zacieniających ją na p o łu d ­
niow y sposób p rz ed zbytnim słońcem . U
ślepej b ra m y k o łatk a , jak iś zagm atw any
napis i czasem talizm an : złota rę k a F atm y .
595
‘
w
I ll!
P ergola iv p a r k u k r ó lo w e j M arii
Na parterze? od ulicy, nie m a okien: dom
cały obrócomy jest k u w n ętrzu — jak ser­
ce człow ieka W schodu — k u m ałem u w e­
w nętrznem u ogródkow i ł .szemrzącą cicho
pośro d k u fo n tan n ą . T ylko różow e i lilio ­
we kw iecie przechyla się sw aw olnie z w ia­
trem przez w ysoki m u r — lam gdzie w gó­
rze w idnieją ażurow e okienka daw nych
harem ów . P o n a d tym wszystkim zaś po
sreb rn y ch w zgórzach p n ą eię opustoszałe
m eczety i leżą ciche m uzułm ańskie cm en­
tarze z pochylonym i ze starości k am ienny­
mi slupam i na m ogiłach kobiet o starych
o rn am en tach napisów przem inionycli ży­
wotów.
N ajpiękniejszy jed n a k z ak ą te k Srebr­
nego W ybrzeża to ulub io n y pałac k ró lo ­
wej M arii o p a rę kilo m etró w obok Balcicu. Je d z ie się tam w ąską k rę tą w stęgą
szosy p o śro d k u białych w apiennych skal,
obsadzoną topolam i, k tó re stąd n a tle
ciem nego południow ego m orza w yglądają
ja k w łoskie cyprysy P a łac zbudow any jest
w stylu w schodnim , z w ieżyczką niby m i­
n a re tu i nosi o rie n ta ln ą (nazwę: „T enlia
Ju v a h “ , co tłum aczy się po tu rec k u :
„G niazdo Sam otue“ . Obok wznoszą się in­
ne wille: k ró la , następ cy tro n u , ks. M iko­
łaja. Łączy je w szystkie w ielki, p iękny
p a rk , w ym yślnie hodow any na pochyłym ,
trudnym dla sztu k i ogrodniczej, ale też
niezw ykle m alow niczym zboczu. Pełno
loggii, basenów , fo n tan n , wiszących ta ra ­
sów, posągów ,
ukw ieconych
pergoli,
greckich waz. Pom iędzy nim i zw ykła k a ­
m ienista ścieżka w iedzie do sk ro m n ej k a ­
plicy z surow ych głazów. Nosi ona nazw ę,
k tó ra z m odlitw y lita n ijn e j nasuwa się tu
jakby sam a — na tle b łękitnych roztoczy
wód: „S tella M aris“ — Gw7iazdy M orza.
W n ętrze jej p okryw ają surow e, h ieraty cz­
ne i prym ityw ne zarazem m alow idła, wy­
szło spod pędzla dwu m istrzów B alcicu:
D em iana i P a p a tria n d o fila . W o tw a rte j,
Zacienionej bluszczem w nęce sto i p ro sty
ołtarz z m ajoliką w stylu L ukki della Robbia i zwisa antyczny kag an ek z płonącą
lam pką oliw ną. T u ta j, w iw ym w zruszają­
cym testam encie do n a ro d u rum uńskiego
królow a M aria kazała pochow ać — ewe
serce.
Ze sto p n i k aplicy grobow ej p atrz y m y
na rozciągającą się stąd daleką p an o ram ę
św iata. Od zieleni ogrodów w zrok biegnie
k u białem u m olu królew skiej przystani,
ku kolorow em u m iastu i sre b rn y m wzgó­
rzom objętym w ielką ciszą nieba i m orza.
R ozległa, południow a k ra in a , gdzie n aw et
w zim ie p a n u je łagodne p ow ietrze i rośnie
szlachetny w inny krzew . Nic dziw nego że
już sta ro ży tn i sław ili jego tutejsze soki i
nazw ali zniaeto to „D ionysopolis“ — na
cześć radosnego p a n a życia, boskiego Dionysosa. Ale poza tą słoneczną zasłoną k ry ­
je się tu — u kresów D obrudży — i św iat
inny: k ra in a krw i i zm agań — od czasu
pierw szych osadników greckich, p oprzez
dzieje T raków , w alki półksiężyca, wyzwo­
leńcze — i brato b ó jcze — w ojny b a łk a ń
skie aż po ostatn ie — tu -właśnie — zdo­
bycze rum uńskiego oręża, w ykuw ającego
now ą W ielką R um unię: „R om ania M are“ .
N a straży k ra ju czuwa 1u dziś serce je ­
go W ielkiej K rólow ej.
Józef Mayer
POETKA KAGA-NO-CHIYO
D ługi okres feodalmy, jak i przy p ad ł na
czasy T okugaw ów , zaciążył znam iennie na
u kształtow aniu się c h a ra k te ru Jap o ń czy ­
ków . P rz e z póltrzecia w ieku żyjąc pod re ­
żim em a utokratycznych siogunów , nie
gardząc takim i m etodam i rządzenia, jak
szpiegow anie, intrygi i zakulisow e p o d ­
szepty, sta li się Japończycy nadzw yczaj
o strożni w u jaw nianiu swych w rażeń,
oszczędni w słow ach. Były to oczywiste
sk u tk i w szechw ładzy siogunatu, póki
w reszcie n ie obaliła go rew olucja 1868 r..
p rzyw racając n ależne znaczenie najw yż­
szem u uosobieniu władzy nad N ipponein.
cesarzow i.
Ta szczególna pow ściągliw ość w w ypo­
w iadaniu się, p odyktow ana koniecznością
o brony duchow ych w artości osobistych
p rzed bezw zględnym i w arunkam i życia,
n ie m ogła nie wycisnąć swego p iętn a na
tych u tw o ra ch lite rac k ic h owej ery, k tó ­
re w yrażają uczucia osobiste piszących,
t. j. na liryce japońskiej. N aw et tak p o ­
p u la rn a za czasów Fudziw arów śliczna
form a p o e zji ,,ta n k a “ , złożona z 31 sylab
tera z już w ydaw ała się za dużą. Poeci
uw ażali za właściwe streszczać się jeszcze
w ięcej i u tw orzyli 'nowy rodzaj liryczny
w m in iatu ro w ej p ostaci 17 zgłoskowych
„ h a ik a i“ , składających się zaledw ie z
trzech w ierszy: w pierw szym 5 sylab, w
drugim siedem i w trzecim znów pięć.
W tak ciasnych ram ach tru d n o było
wiele pow iedzieć, i tylko w ychow any na
zasadach pozytyw nej filozofii K o n fu cju ­
sza Japończyk m ógł nagiąć swój umysł
do p odobnie tw ard ej form y. T łóm aczenie
tego rodzaju w ierszy na k tó ry k o lw iek z
języków euro p ejsk ich nastręcza wiele
trudności, w ym agając n ieraz kom entarzy
i służyć m oże raczej za tem a t dla w olne­
go p rzekładu. Była to poezja ludzi p rz y ­
wykłych porozum iew ać się niedom ów ie­
niam i, dom yśłnikam i, spojrzeniam i. K aż­
da zgłoska m usiała tam m ieć w ażkie zna­
czenie. W iolom ówna, dow cipna weredyczk a , dam a Sei-Sionagon, z pew nością źle
by się czuła za T okugaw ów , — ona, co
tak nie lubiła ograniczać się w w ypow ia­
d an iu swych ciętych spostrzeżeń.
A jed n a k znalazł się ta k i m istrz Matcuo Basio (1643 — 1694), k tó ry d o p ro ­
wadził „ liaik ai“ do zadziw iającej dosko­
nałości, i było dziesięciu innych poetów ,
jego uczni, co usiłow ali m u dorów nać i
uczyli zmów następnych. Ale w szystkich
ich prześcignęła w u kładaniu „ h a ik a i“
n iep o ró w n an a p o e tk a X V III w ieku Kagamo-Chiyo. U rodzona w osiem la t po śm ier­
ci sław nego Basio, była córką biednego
w łaściciela sklepiku z p a p ie rem w m ia­
steczk u M atsuto (w p ro w in cji K aga o
sześć m il od m iasta K anazaw a). Sklepik
był położony n a sk ra ju osiedla w sąsiedz­
tw ie pola ryżowego. M ała Cliiyo często
tam w ybiegała. Poryw ał ją urok otacza­
jącego k ra jo b ra zu . O lśniew ały ją rum iane
wschody słońca, kołysały ją do snu m o­
n o tonne dźw ięki cykad. Śniły się jej le ­
gendy czasów m inionych. S klepik był czę­
sto odw iedzany przez szlachtę japońską,
n ik t bowiem w całej pro w in cji nie p o tr a ­
fił tak pięk n ie, ja k ojciec Chiyo, p rz e p i­
syw ać na w stęgach papierow ych m ądrych
sentencji i w ierszy okolicznościow ych,
k tó ry m i ozdabiano częste wystawy kw ia­
tów lub k tó ry m i up am iętn ian o rozm aite
konkursy, bardzo w tedy m odne.
D ziew czynka w cześnie zaczęła zap o ­
znaw ać się z estetyką tru d n e j sz tu k i k a ­
ligraficznej, często nie rozum iejąc naw et
zaw a rtej w ‘niej treści, bo ta jeszcze nie
była dla jej pojęć dostępna. O jciec Chiyo,
oceniając w rażliw ość c ó rk i na p iękno,
dzielił się z nią swoim zam iłow aniem , sta ­
rając się rozniecić ten ogień, ja k i w jej
duszy już budzić się zaczynał. Pow oli
tłóm aczyl jej znaczenie w ierszy, w tajem ­
niczał ją w a rk an a sztuki lite rac k ie j.
T y p y Japonek
596
Krajobraz japoński
Była jesień. L iście k rz ew ó w pożółkły,
a m alow niczy k lo n „m o m id zi“ , co rósł za
dom em , p o k ry ł się złocistą czerw ienią.
D ziew czynka w m ilczen iu podziw iała
w dzięk n a tu ry , gdy ot-o zauw ażyła o d la tu ­
jąc e stado d zikich gęsi n a d polem ryżo­
wy m. O czarow ana tym w idokiem , schw y­
ciła pęd zel i na p o c ze k an iu ułożyła ta k i
w ierszyk w fo rm ie „ h a ik a i“ :
H a ts u -k a r i-y a
N a r a b e te k i k u w a
O s h ii k o to .
„ S z k o d a , ż e k r z y k u g ę si
le c ą c y c h s z n u r e m
n ie u sły szą j u ż w ię c e j" .
N ie było jeszcze to zbyt w iele w obec
niezliczonych z n ak o m ity c h „ lia ik a i“ , ogła­
szanych p rz e z poetów . A le rodzice Chiyo-
uradow anf. o d k ry ty m w niej przejaw em
ta le n tu , tym gorliw iej zajęli się có rk ą, nie
szczędząc sk ro m n y c h środków n a jej
kształcen ie. W ysiłki te nie poszły na m a r­
n e . C hiyo gorliw ie zab ra ła się do p ra cy ,
ćw iczyła się cierp liw ie w sztuce p isa n ia
w ierszy, pozyskując sobie rozgłos w ca"
łyin m iasteczku, — ba, n a w e t w c a łe o ko­
licy. R odzice, d u m n i ze swego dziecka, p o ­
słali ją do szkół w m ieście Kainazawa,
gdzie uczył H o tta B akusui, w yborny
znaw ca po em ató w „ h a ik a i“ . P o d jego k ie ­
ru n k ie m 12-letnia Chiyo robiła p o stę p y
nadzw yczajne.
Gdy skończyła ła t 15, zaszło w je j ży­
ciu wielki»» w ydarzenie. Do M ateuto przy*
był na k ilk a d n i R ogenbo, godny uczeń
n iejak ieg o Siko. jednego z tych. k tó ry ch
w tajem niczał w swą sz tu k ę sam Ваяіо.
Mała C hiyo n ie om ieszkała n a tu ra ln ie
sk o rzy stać i (nadarzającej «łię sposobności:
z rb ru łu się n a odw agę ■ poszła do gospo­
dy, gdzie z atrzy m a ł się p o e ta . Z dziw iony
je j zjaw ieniem się, R ogenbo p rz e jrz a ł p o ­
b ież n ie p ra c e p o e ty c k ie, k tó re z sobą
przy n io sła, lecz n ie w ziął ich pow ażnie.
Nic dziw nego. K tó ż w Ja p o n ii n ie m ozo­
li} się za tam ty ch czasów n a d składaniem
„ h a ik a i“ ! A iluż w ierszopisów niefortun*
nych oblano już zim ną w odą k ry ty k i, bez
w ielkiej zresztą szkody dla chw ały lite ra ­
tu ry apo ń sk iej! P o d o b n o W ik to r H ugo.
z ap y tan y p rzez jednego z p ro fan ó w , czy
łatw o je s t w iersze pisać, o d rzek ł: D obre
w iersze b a rd z o łatw o się pisze“ . Być m o ­
że, że i R ogenbo n ie jed n e m u z n agabu­
jących go niedoszłych wieszczów dał tak ą
odpow iedź. A le z m ałą C hiyo była in n a
•sprawa. M istrz w idząc, że m ocno ugodził
swym lekcew ażeniem w am bicję dziew czę­
cia, z ap ro p o n o w a ł je j n a p o c ie ch ę , by n a ­
pisała na p o c ze k an iu jak i w ierszyk, cho­
ciażby o k u k u łce . P o k ró tk im czasie
u tw ó r był gotow y. R ogenbo go p rz ejrza ł,
ale m c nie orzekł, tylko z ad a ł jej inny
te m a t jeszcze. Chiyo j z tego z ad an ia wy
w iązała się rów nież św ietnie i z łatw ością.
I znów zaw i )dla ją n a d zieja . R ogenbo
m ilczał, a z jego tw arzy k a m ie n n ej n ie
w yczytała nic, co by św iadczyło o p rz y ­
chylności dla jej poezji. Pow róciw szy do
dom u, długo łam ała sobie głów kę niezrażona C hiyo, coby tu takiego stw orzyć,
czvm m ogłaby zaim ponow ać srogiem u
poecie. Po nocach b iedactw o sypiać ni<
m ogła: zasłuchana w trele słow ika, ro
n ieo p o d a l siadał na drzew ie, osypanym
białym kw ieciem . W staw ała o św icie i
w p atry w ała się w pierw sze b rz ask i słoń
ca, różow iącego dłu g ie pasm a obłoków .
Aż w reszcie n ap isała ta k i m isterny w ie r­
szyk:
H o to to g is u
H o to to g is u to te
A k e n i ka r:
„ S ło w ik u !
K a z a n o m i p isa ć o lo b ie ,
A j u ż r a n e k n a s ta ł
T ym razem n ie skory do pochw al Rogenbo o kazał się łaskaw szym . H a ik ai p o ­
dobała m u się, chociaż w ykraczała poza
uśw ięcone fo rm y 17 sylab. W yraził sw oje
u z n an ie dla usiłow ań C hiyo i n a w et za­
chęcał ją do dalszej w tym k ie ru n k u
p ra cy .
T ego tylko było p o trz e b a zap alo n ej
p o e tc e. P ozyskać a p ro b a tę takiego R ogen­
bo , to ju ż było b a rd zo dużo! P o k ilk u
lata ch o jie m n asto letm a C hiyo zasłynęła
jak o zdolna tw órczyni w ierszy „hai,kai“ ,
a każdy z n ich był praw dziw ą p e re łk ą li­
tera ck ą . Japończycy w rażliw i są n a sztu­
kę: zaczęto się ubiegać o p o z n a n ie m łodej
p o e tk i, m ężczyźni p ro sili ją o rękę.
W reszcie oddala ją je d n e m u z S am ura­
jów , n ieja k ie m u F u k u d a z k la n u K aga.
M ałżeństw o to było o p ro m ie n io n e m iło ­
ścią, a szczęście doszło do szczytu, gdy
n a ro d ził się im synek, k tó rem u ilano im ię
Y aichi. M łoda m ęż atk a pom im o obow iąz­
k ów ro d z in n y c h nie p o rz u ciła p ra cy lite ­
ra c k ie j, tw orząc p iln ie now e w iersze, a
coraz to p ięk n ie jsze , coraz su b teln iejsze.
K rz ą ta ją c się p rz y dom u pew nego d nia
C hiyo w yszła p rz e d dom , b y z ac ze rp n ąć
w ody ze stu d n i. N araz w idzi, że d rą że k
bam busow y- na k tó ry m podw ieszone było
Sąd k o n k u rso w y k o m ite tu slolecziiego budow y
p o m n ik a M arszalka J ó z e fa P iłsu d sk ieg o w W a r­
szaw ie, p od p rz e w o d n ic tw e m gen. br. K azim ierza
wia«lro. o p lotła gałązka pow oju. P rzez
chw ilę przyglądała się z upodobaniem
w iotkiej roślinie, rozw ażając, co tu p o ­
cząć. T en pow ój czyż nie był sym bolem
słabego dziecka szukającego z ufnością
oparcia u m aik i? I jak że tu pozbaw ić go
tej p o d p o ry ? Jest przecież stu d n ia w są ­
siedztw ie! Ta m yśl n a tc h n ęła ją do ułoże­
nia now ego wiersza:
A sa p a o n i
T u s u r u b n to r a r e te
n iu ra i in id zu .
„P o w ó j za b r a ł w ia d r o .
P ó jd ą d o s ą s ia d k i
P ro sić ją o w o d ą " .
A rtystyczna w rażliw ość jej um ysłu
przejaw iała się we w szystkim . Ja k każda
Ja p o n k a , kochała kw iaty i z niezw ykłym
znaw stw em uk ład ała je w w azonie, k tó ry
staw iała w „tokonom a'". U w ielbiała zwła­
szcza irysy o długich, w ąskich liściach na
kształt m iecza: są one sym bolem ch ło p ­
ców, przyszłych rycerzy, a przecież ona
m iała syna. W ięc o iry sach skom ponow a­
ła b a rd zo w dzięczną haikai:
S o sn k o w sk icg o p o sta n o w ił n ie p rz y z n a ć n ag ro d y ,
n a to m ia st d o p e łn ia ją c zo b o w iązań , p rzew id z ian y c h
i u stało n y eli w w a ru n k a c h k o n k u rs u p o d zielić
k w o tę 50.000 zł po p o ło w ie po m ięd zy a rt. rzezb.
X aw ereg o D u n ik o w sk ieg o i a rt. rzeźb . H e n ry ­
ka K unę.
Pogodne życie p oetki w ypełnione m i­
łością i sztuką zostało n ag le zachm urzone:
w roku 1726 zapada n a zdrow iu jej mąiż.
D zień i noc p ielęgnuje chorego, ale n a d a ­
rem nie: śm ierć b ezlitosna w ydarła jej
u kochanego. Z ostało ich tylko dw oje, ona
i synek. T era z już w tw a rd ej w alce o byt
rzadziej m oże oddaw ać się u lu b io n e j li­
te ra tu rz e . T ylko w ieczoram i, gdy m alec
zasypia, chw yta p ędzel i w ciszy nocnej
tw orzy. Ale los zaw istny i tę re sztę szczę­
ścia jej o d b iera : nagle um iera jej je d y ­
nak. M atka jest w rozpaczy, czuje się wy­
trącona z życia. N ajdrożsi jej odeszli, ale
ich duchy teraz stały eię św iętym i „ k a m i“
i z pew nością czuw ają mad nią. W ięc
m o d li się do nich i na ich cześć stawia
na półce w tokononia św iece p achnące
i składa ofiary. W dom u w szystko jej
p rzy p o m in a u k o ch an e dziecię. N aw et za­
b ro n iła
zaciągnąć
świeżym p a p ie rem
„siodzi“ , k tó re zostało p odziuraw ione p a l­
cam i jej synka. Nic jed n ą noc przesied zia­
ła p rz ed tym i rozsuw anym i drzw iam i
w słuchując się w szelest p a p ie ru za k a ż ­
dym podm uchem w ia tru , co rozryw ał go
pow oli. A gdy w reszcie p a p ie r m usiano
zm ienić, i to aiie rozproszyło je j tęsknoty.
P od jej w pływ em pow stał ta k i w iersz:
W krótce po stracie m ęża wydała z biór
poezji p o d tytułem : „C iyodzi K usiu‘Ł
Nie m ogąc jed n a k przeboleć ro zstan ia się
z ukochanym i, w stąpiła do jednego z licz­
nych w Ja p o n ii klasztorów . M iała już
wówczas 53 lata. Ale w otoczeniu pospo­
litych i przyziem nych m niszek czuła się
nie sw ojo. Nie siedziała więc na m iejscu,
cały czas aż do śm ierci w ro k u 1775 cią­
gle podróżow ała
podobnie jak niegdyś
poeta Basio, co też wciąż w ędrow ał, szu­
kając n a tc h n ień w nieśm ierteln y m p ię k ­
nie ziem i jap o ń sk ie j, gdzie bujnie krzew ią
się kw iaty poezji!
M id z u ga h a k i
M id z u pa k e s h ik e n
K a k ils u b a ta .
T o m b o ts u r i
K r o w a d o k o n ia d e
I t t o y a ra ?
„J a k ż e ła d n ie w t a fli w o d y
O d b ija ją sią ir y s y ,
C h o c ia ż p r ą d k o za n ik a ją '’''.
..G d z ie m ó j m y ś liw y ?
D o k ą d za w a ż k ą ( to m b o )
P o g n a ł m ó j c h ło p ie c ? "
M
J u
ie w i c z o w a
HABEREUSCH
i SCHIEIE
59t
N a d p o ls k im m o rzem czuw a s tra ż
O lo k o n tr to r p e d o u c e „W ic h e r ' i „ B u rza ‘\ p ru ją c e fa le
B a łty k u
Ja p o ń s k a rad io sta cjłi p o ło w a p isy
Z POL SKI I
D u a ś w ia ty — d w a żn iw a . W ty m sa m ym
ju ż zw o żą
5W
У Па fr o n c ie
w o jn y
u
C hinach
ZE Ś WI A T A
<
e g d y u i i o ? wre praca
wj baw ełnę
u
p o lu , C h iń c zy c y
599
59t
-
PALISADES
BUMAN S L M l MARKET
•• « HANFOfi £V£RVHAIB.
THIS IS A
RÓWNIKENTERPRISE
КІТООИМДЧЗЦпат
dis Anonmtfoni
Z POL SK I I ZE Ś W I A T A
Dua światy — dwa żniwa. W tym samym etosie gdy u nas irrr praca w polu. Chińczycy
;
600
PODSTAWY HISTORYCZNE PAŃSTWO­
WOŚCI SZWAJCARSKIEJ
W zrost p rą d ó w n a cjo n alisty cz n y c h w
E u ro p ie , a o sta tn io u p a d e k p a ń stw a —
m ozaiki naro d o w o ścio w ej, 'C zechosłow a­
cji, z ak tu a liz o w a ł na now o, od d aw na d y ­
sk u to w a n y , p ro b lem sto su n k u g ra n ic n a ­
rodow ych od p aństw ow ych. Je st to z a ­
g a d n ie n ie niem al w yłącznie e u ro p e jsk ie .
(A m eryce praw ie nieznanie), p o w stałe w
d o b ie ro m an ty zm u X IX w ieku, sp o tę g o ­
w ane po w ojnie św iatow ej i u p a d k u m o­
na rh ij o p a rty c h na w ięzach p o n a d n a ro ­
dow ych legitym izm ii (A u stria ).
Je śli je d n a k m ów im y o tym p ro b lem ie
i w skazujem y na k ru c h e podstaw y id eo lo ­
giczne- na ja k ic h m inio w szystkich ze­
w n ę trz n y c h o koliczności o p ie ra ła się C ze­
chosłow acja. to tru d n o p o m in ąć odosobn io ii)
w sto su n k a c h e u ro p e jsk ic h , ale
szczególnie c h a ra k te ry sty c z n y p rz y k ła d
w ielow iekow ego w spółżycia k ilk u g ru p
ró ż n o p le m ie n n y ch w S zw ajcarii. P rz y k ła d
tego, w g ru n c ie rzeczy n arodow ościow o
je d n o lite g o , a tylko w yznaniow e, językow i pod w zględem p o c h o d ze n ia ró ż n o ro d ­
n ego. p a ń stw a o d eg rał n iew ątp liw ie swoja,
ro lę zaró w n o w czasie k o n g re su polkojow ego, ja k i w d y sk u sja c h m n ie jsz o śc io ­
w ych w L idze N arodów , a o sta tu io n aw et
w p o m o n ac h ijsk ie j C zechosłow acji m yśla­
no o an alo g iac h ze S zw ajcarią, stale zap o ­
m in a ją c . że te u raj i ideał współży cia lu­
dów nie pow stał je d n a k z d n ia na d zień w
w y n ik u targów i układ ó w m ię d z y n a ro d o ­
w ych, ale rozw inął się w ciągu wiekóv\
D lateg o też niezw ykle a k tu a ln a w yda­
je się w y d an a iniedawtio b ro sz u ra ') szw aj­
carskiego h isto ry k a N afa. k tó ry na k ilk u ­
dziesięciu stro n ica ch (z aw ie rając y c h p rz e ­
d ru k czterech w ykładów ) dał nam genezę
ow ej o d rę b n o śc i szw ajcarsk iej i w skazał
głębsze przyczyny ow ej d ziw nej w tlzisiejszych czasach n a ro d o w o śc i, k tó ra nie po ­
k ry w a eię ani z po ch o d zen iem , a n i jęz y ­
k iem . ani też w yznaniem ludności, a cłioć
je j źró d łem jest p rz y n ależ n o ść do p a ń ­
stw a , to n ie jest je d n a k czym ś z e w n ę trz ­
nym , fo rm aln y m , ale p rz e n ik a do głębi
p rz e k o n a n ia każdego obyw atela.
U stró j S zw ajcarii, poło żo n ej dosłow nie
w s e rc u E u ro p y , rozw ijał się zresztą z u p eł­
n ie o d rę b n ie od reszty E u ro p y , n a co nie
bez w pływ u było też gó rsk ie i m ało p rz y ­
stę p n e położenie ;kraju, zam ieszkałego już
we w czesnym śred n io w ieczu p rzez R etów ,
C eltów i G erm anów (zw łaszcza B u rg u n ­
d ó w ). W łaściw ej geticzy p aństw ow ości
szw a jca rsk iej szukać je d n a k m usim y do ­
p iero w późnym śred n io w ieczu , a p rz y n a j­
m n ie j w w. X I — X II. gdy w iększa część
dzisiejszej S zw ajcarii w chodzi w skład
św iętego cesarstw a rzym skiego n a ro d u
n iem ieckiego. Je st to o k re s późnego w
części już zdegen ero w an eg o feu d aliz m u i
p rz ek a zy w an ia władzy iuonarszej n a pr лmych ziem iach wr ręce p o tęż n y ch len n ik ó w .
N a tym tle w y rasta w łaśnie zw iązek k a n ­
to n ó w szw ajcarsk ich , k tó re w alczą o bez­
p o śre d n io ść sw ego sto su n k u do cesarza i
b ro n ią się p rz e d p o d d an iem ich k siążęto m ,
A) W e rn e r N a f: D ie S ch w eiz in E u ro p a . D ie
E n tw ic k lu u g
<les sch w e iz e risc h e ii
S ta a te s
im
K a lim e u ile r c u ro p a is c lie u G e s c h ic h te . B e rn 1938.
Ѵ егіар H e r b e r t L a n g e t C ie. S tr 62.
głów nie a u stria ck im . Z w iązki te ry to ria ln e
tego ro d z aju nie były w śred n io w ieczu
rzad k o ścią, było to zjaw isko an alogiczne
do zw iązku m iast (np. sły n n e j H a n zy ),
m iało zaś w ielkie znaczenie o tyle, że skupiaio różne sta n y (gm iny m iejskie i w iej­
skie. szlach tę, w olnych chłopów , m iesz­
czan e tc ), a w ygaśnięcie ro d z im y ch szw aj­
c arsk ich d y n a stii m ag n a ck ic h ułatw iało
z cem en to w au ie k an to n ó w .
W iek X III — doba w alki p a p ie ż y z
H o h e n sta u fa m i jest dla S zw ajcarów , po ­
do b n ie z resztą, ja k i d la m iast w łoskich,
o k re sem u n iez ale żn ien ia fak ty czn eg o : już
w 1231 r. n ajstarsze k a n to n y g órskie
Sełiwyz i U ri uzyskują od cesarza praw o
b e zp o śre d n iej zależności od k o ro n y . Nie
u c h ro n i ich to oczyw iście od w alk (w 1315
roku pod M o rta n g en z a d a ją klęskę księciu
L eopoldow i a u stria ck ie m u ) a legendy o
T ellu i G esslerze. m itycznym w ójcie ce­
sa rza A lb re ch ta I H ab sb u rg a są tylko p o ­
tw ierd z en ie m , iż niezależność S zw ajcarów
w y ra stała sto p n io w o w ciężkich b o ja c h :
tw orzyła się w pierw fa k ty c zn ie , a d o p ie ­
ro po tem znajdow ała p ra w n e p o tw ie rd z e ­
nie.
W ogniu w alk z sąsiadam i (o p ró cz A u­
s trii p rz ed e w szystkim z po tężn y m i le n n i­
ka m i królów
fran c u sk ic h .
książętam i
B u rg u n d ii) rozszerza się S zw ajcaria te ry ­
to ria ln ie : p o d b o je w praw dzie m ało p rz y ­
noszą k a n to n o m nab y tk ó w (znaczna część
niem ieck ich ziem S zw ajcarii w łączona zo­
stała w ten sposób i pó źn iej d o p ie ro się
zasym ilow ała), licznie n a to m iast p rz y stę ­
pu ją do zw iązku (E id g e n o ssen sch a ft, co
d osłow nie znaczy sprzysiężenie) ok o licz­
ne m iasta i sfe d ero w an e okręgi w iejskie.
T e n sz y b k i rozrost trw a m niej w ięcej do
k o ń ca w ieku X V — do chw ili właściw ego
o d e rw an ia sie S zw ajcarii od R zeszy
(1499).
S zw ajcaria, złożona z szeregu ró ż n o ­
ro d n y c h u stro jo w o (obok klasycznych
p rz y k ła d ó w ch ło p sk iej b e zp o śre d n iej d e ­
m o k ra c ji sp o ty k am y tu w tym czasie
m iejsk ie p atry cju szo w sk o - a ry sto k ra ty c z ­
nie rz ąd z o n e k a n to n y ) części, stan o w i już
je d n a k w tedy dość do b rze zorg an izo w an ą
całość, 'k tó rej nie zdołają rozsadzić n aw et
ta k o stre w X V I w ieku w ałki re lig ijn e p o ­
szczególnych
(k a to lick ich . kalw iń sk ich ,
zw in g liań sk łch ) k an to n ó w . R ozbicie c en ­
tra ln e j w ładzy c esarsk iej w N iem czech je ­
szcze b a rd z ie j
um acnia
p aństw ow ość
szw ajcarską (u zn an ą de ju re d o p ie ro p o ­
ko jem w estfalskim 1617 — 48 r.). ale za­
razem zam yka ich we w łasnych p a rty k u ­
larn y c h g ra n ic ac h , a .-w ielkie" polityczne
z am iary S zw ajcarów k tó rzy w w iekach
p o p rz e d n ic h często uczestniczyli w w al­
ka ch B aw arów z H a b sb u rg am i (przeciw
A u s trii), z n ik a ją już w czasach n o w o ży t­
n ych b e zp o w ro tn ie. Aż do rew olucji f r a n ­
cuskiej S zw ajcaria żyje w łasnym życiem
p o lity czn y m , jed y n ie tylko w zak re sie
d o k try n re ligijnych
(K alw in. Z w ingli.
O c k o lam p ad iu s) p ro m ie n iu je na E u ro p ę .
R ew olucja fran c u sk a i w ojny k o a lic y j­
ne zm yw ają n a k ró tk o tę, pięć w ieków
już trw a ją cą re p u b lik ę zw iązkow ą. W
o sta tn ic h lalach X V III w ieku p o w sta je w
jej m iejsce, zależna od P a ry ż a , je d n o lita
i ' c en tra listy c z n a , re p u b lik a helw ecka, a
d o p ie ro u p a d e k N apoleona i k o n g re s w ie­
d e ń sk i p rz y w rac a daw ny te ra z b ard zo luź­
n o zc sobą sp ojony, Zw iązek szw ajcarski.
M im o to w szakże fa la re w o lu cy jn a nie da
się ju ż zm yć, a in d yw idualistyczne a k c e n ­
ty p rzeszczep io n e z F ra n c ji dają w zesta ­
w ieniu z trad y c y jn ą k o rp o ra c y jn o śc ią
szw ajcarsk ą — syn tezę w postaci d z isie j­
szej d e m o k ra cji h elw eckiej.
T en p ro ces k sz tałto w an ia u stro ju p a ń ­
stw a w X IX w ieku rów nież n ie odbył się
tak od razu i sp o k o jn ie: p o p rzed ziły go
ciężkie w alki liberałów z k o n se rw a ty sta ­
m i, zak o ń czo n e k o n flik te m k a n to n ó w w
1847 ro k u i n ad an iem w 1848 d zisiej­
szej k o n sty tu c ji i u stro ju fe d eracy jn eg o .
(Od 1815 -— 1848 była bow iem Szw ajca­
ria nie państw em zw iązkow ym , ale k o n ­
fe d e ra c ją — zw iązkiem p a ń stw -k an to n ó w ).
Z tego o k re su d a tu je się rów nież szw aj­
c arsk a zasada n e u tra ln o ści — zag a d n ie ­
nie po dziś d zień n a jisto tn ie jsz e w całym
żyeiu po lity czn y m Szw ajcarii.
N eutralność. Szw ajcarii, jak to p o d k re ­
śla N af, wyiyika z woli ludności, a p ro b o ­
w an ej p rz ez m ocarstw a, różni się w ięc od
sy tu a cji Belgii, k tó re j w 1830 — 31 r. —
w chw ili p o w stan ia p a ń stw a, n a rzu co n o
n e u tra ln o ść .
Swą n e u tra ln o ś ć pojm uj;;
S zw ajcarzy niem al fa n aty cz n ie: p o tw ie r­
d ziła to n ic tylko w ojna św iatow a, kied y
w ysokich d y g n ita rzy p aństw a d y m isjo n o ­
w ano za p ró b y d o p ro w a d ze n ia do o d rę b ­
nego p o k o ju p a ń stw c en traln y c h z R osją,
ale naw et czasy o sta tn ie , gdy rząd szw aj­
c arsk i z w ielką rezerw ą o dnosił się do
w szelkich p ró b z o rganizow ania zb io ro w e­
go b ezp ieczeń stw a przez L igę N arodów ,
obaw iał się bow iem , żc san k cje m iędzy­
n a ro d o w e zm uszą S zw ajcarię do p o rz u c e ­
nia d o tychczasow ej postaw y w E uropie.
D zisiejszy u stró j n e u tra ln e j Szw ajcarii
przeżył już dw ie w ojny: fran c u sk o -p ru sk ą
i św iatow ą. N ie sam e je d n a k p a p ie ro w e
g w aran cje ‘ p rzesąd ziły o całości Szw ajca­
rii: a na sz e ro k ą sk a lę org an izo w an e za­
rz ąd zen ia w ojskow e (zarów no w chw ilach
w ybnehu tam ty ch k o n flik tó w , ta k sam o
i dziś k a żd o ra zo w o , gdy sy tu a cja e u ro p e j­
ska ulega z ao strz en iu ) w skazują, że i sa­
m i Szw ajcarzy zdają sobie sp raw ę zc s tr a ­
teg iczn ej roli sw ego k ra ju i z tego. że
n e u tra ln o śc i nic w ystarcza ogłosić, a p o ­
trze b a ją o b ro n ić.
N ie p a p ie ro w e g w aran cje je d n a k , ani
nie słaba, w g ru n c ie rzeczy, m inio n a tu ­
ra ln e j o b ro n n o śc i k ra ju , siła z b ro jn a jest
p rzy czy n ą, że Szw ajcaria isto tn ie liczyć
m oże na z ac h o w an ie sw ego b y tu politycz­
nego: p rzyczyna tkw i w p o d e jśc iu Szw aj­
carów do sp ra w y n e u tra ln o ś c i; nie jest
to n e u tra ln o ść sytego lub zagrożonego z
p ow odu daw nych nabytków , lecz p o d o b ­
nie ja k w S kandynaw ii, je s t to n e u tr a l­
ność s tru k tu ra ln a — system n ieco egoi­
stycznej m oże izolacji i p a rty k u la ry z m u ,
ale j"d y n a chyba tra fn a dro g a d la państw
m ałych, położonych w śród ryw alizujących
m ocarstw . To też jak stw ie rd za N af,
S zw ajcaria bez tru d u zrezygnow ała z
szerszych, m ocarstw ow ych p lanów , p o ­
p rz e sta je na p la n a c h m ałych, a czyni to
..bez rezygnacji i bez u bocznych sp o jrz eń
na te w in o g ro n a, k tó re w' przyszłości m o­
głyby się okazać g o rz k ie ".
S G.
601
\
M a ksym ilia n G ie ry m sk i
A le k s a n d e r O rło w sk i
A la rm w o b o zie p o w sta ń czym
B itw a p o d R a szyn em
Z WYSTAWY
BATALI STYCZNEJ
W INSTYTUCIE
P R O P A G A N D Y SZTUKI
Jan M a te jk o
W ła d ysła w I V p o d S m o le ń sk ie m
602
Z
PRZESZŁOŚCI
PLACU
Z A M K O W E G O
N ie re g u la rn y tró jk ą tn y plac. z aw a rły
międ.?y fasadą zam k u a linią d')tnów sta­
ro m iejsk ich , łączący się z rów nież ob­
szernym , załam anym placem , sta n o w ią ­
cym w stęp do zjazdu m ostow ego, jest
dziełem p rz y p a d k u — k o n g lo m e rate m n a ­
w arstw ień h istorycznych i zam ierzeń u r­
banistycznych, realizow anych p ra k ty c zn ie
choć n iek o n ieczn ie szczęśliw ie.
M iejsce dzisiejszego zjazdu m ostow e­
go zajm ow ał, ja k to jest zresztą ogólnie
w iadom e, kościół i k la sz to r B e rn a rd y n e k ,
«stanowiący najbliższe sąsiedztw o zam ku,
ja k lo p rz ed sta w iają sta re sztychy a p rz e ­
de w szystkim o braz C a n aletta, z a ty tu ło ­
w any „ Z am ek k ró lew sk i po pożarze w r.
1767“ , o fiaro w a n y przez h r. P o to c k ic h do
zb io ró w p aństw ow ych. P o m ięd z y k laszto ­
rem a zam kiem biegła ulica G ro d z k a. W ła­
ściwy plac zam kow y z aw a rty p om iędzy fa ­
sadą zaniku a linią dom ów sta ro m ie jsk ic h
pow stał w czasach K ró lestw a K ongresow e­
go po z b u rze n iu około r. 1818 budy n k ó w
o taczających trzeci zam kow y dziedziniec
zw any S ta je n n y albo A p teczn y o raz s ta ­
rej B ram y K rak o w sk iej. D ziedziniec Sta­
jen n y pow stał jeszcze w epoce W azów. Był
k sz tałtu tró jk ą ta . S kładał się z dwóch
części, m n iejszej w szczycie tró jk ą ta i
w iększej u jego podstaw y. Do w iększej
części p ro w ad ziła m niej w ięcej n a w p ro st
P iw n ej założona o zdobna b aro k o w a b ra ­
m a z herb am i W azów , zw ana Ś w ięto jań ­
ska. W zdłuż zab u d o w ań dziedzińca S ta ­
jen n e g o biegła n ie fo re m n a ulica z am k n ię­
ta gm achem B ram y K ra k o w sk ie j, d ającej
p rz ejaz d na S e n a to rsk ą i K rak o w sk ie
P rzed m ieście. P rz e z gm ach B ram y K ra ­
kow skiej lin ia dom ów P o d w ala łączyła się
z zabudow aniam i zanikow ego d ziedzińca.
B ram a K ra k o w sk a początkiem sw oim się­
gała wrie k u X IV , była to isto tn ie b ra m a w
wieży w chodzącej w sk ła d śred n io w iecz­
nych obw arow ań W arszaw y. Za Ja n a I I I
B ram a K ra k o w sk a została rozszerzona i
p rz eb u d o w a n a i stała się gm achem b a ro ­
kow ym , uw ieńczonym na szczycie herb em
S obieskich, J a n in ą i ozdobionym p o s ą g a ­
m i, zachow anym i p rzy ro zb ió rce B ram y i
z n ajd u jąc y m i się dziś w śród fig u r, z d o b ią ­
cych a tty k ę p a ła cu N am iestnikow skiego
(dziś P re z y d iu m R ad y M in istró w ). W e
w n ętrzu p rz ebudow anego gm achu z n a jd o ­
wały się p o k o je m ieszkalnie. W k o ń c u w ie­
k u X V III zam ieszkiw ał gm ach M erlini,
itego.
W czasach S tanisław a A ugusta w zw ią­
zku z p ro je k ta m i przeb u d o w y zaniku n a ­
rzucała się k onieczność u p o rz ąd k o w a n ia
o toczenia. P rz e b u d o w a zam ku d o k o n an a
p rzez A ugusta I I I dotyczyła tylko now ej
fasady od W isły, w zniesionej przez K niiffla w edług p ro je k tu C hiaverego. S tanisław
A ugust odbudow ał zniszczone pożarem
sk rz y d ło od stro n y ulicy G ro d zk iej, p rz e ­
b udow ał i ozdobił w ielki dzied zin iec we­
w n ętrzn y a w ew n ątrz zam k u urząd ził
w n ę trza do dziś zachow ane. Z am ierzano
daleko id ącą p rz eb u d o w ę zam k u od zew­
n ą trz .
A rc h ite k ci królew scy, F o n ta n a , K im setzer, M erlini, a z poza ich g ro n a a rc h i­
te k t w arszaw ski S ch ro eg er i pary sk i Louis,
p rzygotow ali szereg p ro je k tó w , zachow a­
nych w tek ach Stanisław a A ugusta dziś w
G abinecie R ycin U n iw e rsy tetu J P iłsu d ­
skiego w W arszaw ie. *
N ajw ięcej tru d n o śc i ze w zględu na
swój ju ż w ów czas arch a ic z n y styl n a s t'ę czała fa sad a od stro n y d ziedzińca S ta je n ­
nego. P rz e b u d o w a je j i odsłonięcie n a rz u ­
cało konieczność zlikw idow ania dzie­
dzińca.
P la n y te i p ro je k ty om ów ił р э raz
p ierw szy p ro f. T atark ie w icz a k u ra t ćw ierć
Pruje!ci M erlin ieg o r o zb u d o w y Z a m k u i n o w eg o p la c u . G a b in e t ry c in
Z b ió r W ilu n o w sk i
liib l. N a ro d o w ej.
ЙІБ0Г KIE JEST ZAPtŻnO
m yśleć o zd ro w iu , tym b a rd zie j, j e i e l l
cierpisz na chorobę N ER EK , PfcCHERZA, W Ą T R O B Y , K A M I E N I Ż Ó Ł C IO ­
WY CH , Zł.EJ P R Z E M I A N Y M A T E R I I ,
na bóle artretyczne czy podagryczne,
wzdęcia brzu cha , odbijanie sic lub
skłonności do obstrukcji — Pa m ię ta j,
że n ig d y nie będzie za p ó źn o , o Ile
u żyw a ć będziesz ziół m oczopędnych „ D 1 U R O L “
GasccUlego, które zapobiegają g rom adzeniu e l« k w a ­
su m oczow ego i innych szkodliw ych dla zd row ia
substancji za tru w a ją cyc h organizm
- D ziś Jeszcze
kup pudełeczko zio l „ D I U R O L " Gąsecklego,
з przekonasz się o dodatnich skutkach ich działania
zalecać będziesz swym znajom ym
Sposób użycia na opakowaniu
Oryginalne zioła
,,D I U R O L“ Gasccklego (7 KOGUTKIEM) sprzed>ja apteki i skla4v ч»іес»пі
w ieku tem u (vide T a ta rk ie w ic z W!. O m a­
teria ła c h dotyczących zam k u w arp/s ty­
skiego. S p raw ozd ania z posiedzeń T w a N a ­
ukow ego W arszaw skiego W ydział I — IIR ok V II 1914).
L ouis w śro d k u fasady chciał otw orzyć
p rz ejaz d z w ysokim i k o lu m n am i a p rz ed
nim w yrzucić n a p lac duże. ow alne w pla
nie k o lu m n a d y na w zór k o lu m n a d B erniniego w R zym ie. F o n ta n a p ro jek to w a ł
p rz ed łu że n ie północnego i południow egi
skrzydła zam ku p rzez duże ryzality , k tó re
w ychodząc d alek o przed głów ną lin ię fa ­
sady, tw orzyłyby z am k n ięty z trz e c h stro u
dziedziniec w m iejscu d ziedzińca S ta je n ­
nego.
T e n to p ro je k t jest tu ta j re p ro d u k o ­
wany (G ab. R ycin U. J P Icka S tan Aug
191, ol. 16). In n y p ro je k t F o n ta n y p rz e ­
w iduje zatoczenie n a w p ro st fasady zam ku
pó łk o liste j linii dom ów z wieżą p o śro d k u
i ulicam i p ro m ien iście z p lacu w ten spo
sól) u tw orzonego w ybiegającym i. W o sta t­
n im sw ym p ro je k c ie ju ż po śm ierci przez
K a m se tz era w ykończonym p ro je k to w a ł
F o n ta n a zburzyć fasadę i połączyć p ro je k ­
to w an y w m iejscu dziedzińca S ta je n n e ­
go p łac z w ew nętrznym zam kow ym dzie­
dzińcem . Do tego pom ysłu naw iązyw ali w
sw ych p ro je k ta c h K am se tz er i M erlini.
N a p iln ą uw agę zasługuje p ro je k t Schroegera, om ów iony i re p ro d u k o w a n y w cen ­
nej p ra c y p ro f. 0 . Sosnow skiego p. t.
P o w stan ie , u k ład i cechy c h a ra k te ry sty c z ­
n e sieci ulicznej na obszarze w ielkiej W a r­
szawy. S tudia do dziejów sz tu k i w Polsce
T om II. W -wa 1930). P rz e w o d n ią m yślą
kom pozycji S ch ro eg era je st oś K ra k o w ­
skiego P rzed m ieścia d w u k ro tn ie załam ana
i p o p ro w a d zo n a p rzez śro d e k p ro je k to w a ­
nego p rz ed zam kiem placu. F asada zaniku
zasłonięta p o tęż n ą k o lu m n a d ą 7. b ram ą
p o śro d k u w m iejsce wieży Z ygniunt.iw skiej. A nalogiczna fasada po m y ślan a jest
po stro n ie przeciw n ej ma w yrów nanej linii
dom ów . D w ie te k o lu m n a d y o bejm ują phic
zw ężający się w głąb i z am k n ięty św iątynią
c e n tra ln ą o czterech p o rty k ac h , u k o ro n o ­
waną k o p u łą. D la sy m e trii do k olum ny
Z ygm unta po d ru g iej stro n ie osi k o m p o ­
zycji pom yślana je s t druga k o lu m n a . Z a­
łam a n ie osi sz e ro k ie j części K rakow skiego
przedm ieścia rów nież uw zględnia w yrów ­
n a n ie linii budow li w m iejscu kościoła
B ern ard y n e k .
W śród p ro je k tó w M erliniego n a jc ie ­
kaw szy ja k o u k sz tałto w an ie u rb an isty czn e
jest w cześniejszy z jego p ro je k tó w tu ta j re ­
p ro d u k o w a n y (G ab. R ycin U. J. P . tek a
Stan. Aug. 191, pi. 42). P ro je k t te n p rz e ­
w iduje zb u rzen ie k la s z to ru B e rn a rd y n e k ,
w zniesienie w jego m iejscu rów noległego
603
do zam ku gm achu te a tru i połączenie go z
zam kiem za pom ocą ażurow ej kolosalnej
kolum nady, pośrodku k tó rej m iał eię
wznosić cen traln y gm ach z kopulą i p o rty ­
kiem . D ziedziniec Stajenny m iał być za­
stąpiony pustym placem .
Na uboczu od tek królew skich i p ro ­
jektów a rchitektów zawodow ych leżą p o ­
mysły dyletanta w praw dzie, lecz człowie­
ka o w ielkim zmyśle do sztuki a zarazem
jej teoretyka, Stanisław a K ostki P o to c k ie ­
go, om ówionego już przez a u to ra n in ie j­
szego szkicu w T ygodniku Illustrow anyni
w arty k u le p. t. F antazja wielkiego pana
(T. 111. 1939. Nr. 12).
P ro je k ty Potockiego powstały w ro ­
ku 1791 z okazji zam ierzonej budowy
św iątyni O patrzności. Ciekawe są także
dlatego, że w swoich pom ysłach Potocki
nie trzym ał się m iejsce wyznaczonego w
konkursie królew skim (na teren ie ogrodu
B otanicznego), lecz um ieszczał św iątynię
Sta nisław a
K o s tk i P o to ckieg o p r o je k t ro zb u d o w y Z a m k u i now ego p lacu
G a b in et rycin B ib l. N a ro d o w ej. Z b ió r W ila n o w sk i
Fon ta n y p r o je k t p r zt b u d o w y Z aniku i d zied ziń c a ,G a b in et rycin U. J. P. Z b ió r
Stanisław a A u gusta
ra z na pow iększonym placu T rzech K rzy­
ży, raz w sąsiedztw ie zam ku. T en ostatni
p ro je k t p rzew iduje zb urzenie kościoła i
klasztoru B ern ard y n ek oraz założenie na
tyłach kościoła B ernardynów nowego zjaz­
du do m ostu, wówczas m aw prost B e d n ar­
skiej się znajdującego. Do nowej ulicy
m iało sięgać nowe skrzydło zam ku m iesz­
czące pośrodku św iątynię. D ziedziniec Sta­
jen n y rów nież iniał być zlikw idow any. W
perspektyw ie K rakow skiego Przedm ieścia
m iał stanąć now y paw ilon. Sama świąty-
PRZED
NA
URLOP
N A
W
W Y J A Z D E M
W I E Ś
G
Ó
B
S z.
Y,
N A
D
M O R Z E
P r e n u m e r a to r z y
w ia d o m ić
p is m a
zechcq
A d m in is tr a c ję
(W a r s z a w a .
za­
naszego
Z g o d a
1 2 ) o z m ia n ie a d r e s u , b y
m o g li
bez
nadal
p rz e rw y
o tr z y m y w a ć
- T y g o d n i k
I . Naokoł o
l l l u s t r o w a n y '
Ś w i a t a ”.
MORSKI
nia w projekcie Potockiego nie ma postaci
skrystalizow anej. Raz jest to kościół mały
na p lanie owalnym o kopule płaskiej w
dachu uk ry tej, to znów kościół kolosalny
z wysoko wzniesioną kopułą na bębnie. Ta
ostatnia alternatyw a tu ta j reprodukow ana
w ogólnej koncepcji zbliża się bardzo do
om ówionego pow yżej p ro je k tu M erlinie­
go, jednak p ro jek t Potockiego jakkolw iek
słabszy pod względem szczegółów jest o
wiele śmielszy. (Gab. Rycin Bibl. N arodo­
wej. T eka W ił. 1.4.22.6 pl. 1 i pl. 8). P ro ­
je k t Potockiego bowiem n ie tylko łączy
zam ek królew ski z nioetem lecz m a także
znaczenie estetyczne, bowiem bryła wiel­
kiej kopuły kościoła um ieszczonego na
sto k u w zgórza m usiałaby dom inow ać
wśród perspektyw y m iasta od stro n y W i­
sły i zam ykałaby kom pleks zabudow ań
zam kow ych potężnym akcentem .
Zygmunt
Mann
PROGRAM RUMUNII
W R um unii spuszczony został n a wodę
pierw szy staw iacz m in, jako nowa jednost­
ka rum uńskiej floty w ojennej, zbudow any
całkowicie w krajow ych stoczniach. W
związku z tym bukareszteńska prasa po­
święca dużo uwagi polityce m orskiej R u­
m unii w ogóle.
M inister lotnictw a i m ary n a rk i gene­
rał T eodorescu, dokonując a k tu w odow a­
n ia staw ia cza m in, pow iedział, że obecnie
n a stąp i seryjna budow a nowych okrętów ,
przeznaczonych do obrony wybrzeża ru ­
m uńskiego.
OchrQ.ua wybrzeża uwzględnia dwa
podstaw ow e zadania: bezpośrednią ochro­
nę granicy m orskiej i dostępu do D unaju,
jak również zabezpieczenie żeglugi ru m u ń ­
skiej w k ieru n k u cieśnin (Boefor) gdyby
ok ręty krążące w stre fie wysp D odekanezu zaw ędrow ały zbyt daleko.
W ybrzeże rum uńskie, oblane wodami
M orza Czarnego, m a długość 400 k m i
ciągnie się na odcinku ograniczonym z
północoJwschodu, ujściem D niestru w p o ­
bliżu ni. A kkerm an, a na południu granicą
rum uńsko-bułgarską w pobliżu W arny.
Niebezpieczeństw o w ylądow ania, w
przypadku zbrojnego k o n flik tu , istnieje
głównie w dw u m iejscach: n a południu
Bessarabii (pom iędzy Bugazem a Zebriczni) oraz przy ujściu D unaju na p rzylądku
M idia.
Zgodnie z powyższymi zasadam i roz­
wija się m orska rozbudow a Rum unii. K o­
la m iarodajne zw racają główną uwagę na
budow ę okrętów o m ałym tonażu, a n a to ­
m iast o znacznej szybkości. Dla rum uń­
skiej floty w ojennej zbędne są w ielkie
pancerniki i łodzie podw odne. W ystarczą
jej szybko poruszające się krążow niki,
torpedow ce, traulery, staw iacze m in. lo t­
niskowce oraz o kręty ćwiczebne.
R ozbudow a m ary n a rk i w ojennej R u­
m unii ma c h a ra k te r obronny, m ając za
zadanie ew entualne odparcie ataku. W łaś­
nie dlatego w ielkie znaczenie ma rozwój
hydro-aw iacji, a program m orski rządu
tej kw estii poświęca wiele uwagi.
SILNE LOTNICTWO
TO POTĘGA POLSKI
604
O SZTUCE C H O D Z E N IA W DOBIE M O T O R Y Z A C J I
P rz e d k ilk o m a d n iam i zaobserw ow a­
łem sy tu ację, k tó ra p o śre d n io p rzyczy­
niła się do n a p isan ia tych rozw ażań z dzie­
dzin y tech n o lo g ii życia codziennego. By­
ło la k : z a u to b u su m iejskiego, k tó ry za­
trzym ał się w łaśnie na p rz y stan k u w ru c h ­
liw ym i p o p u la rn y m m iejscu stolicy, przed
w ejściem do u rz ęd u pocztow ego Warr.zawa l na p lacu N a p o leo n a, w ysiadł pan w
śre d n im w ieku, z listem w rę k u , spojrzał
na zegar pocztow y i niesp o d zian ie dla
m nie, o b se rw a to ra , nie przeszedł tuż
p rz ed chłodnicą sto jąceg o jeszcze aulobusu, ale podszedł o p a rę k ro k ó w dalej, do
rogu ch o d n ik a i stąd , po sp o jrz e n iu w le­
wo poszedł na dru g ą stro n ę . O bserw acja
ta byłaby n iep e łn a, gdybym .nie zauw ażył
taksów ki, k tó ra z dość dużą szybkością
p rz ejec h a ła o ułam ek se k u n d y p rz e d
ow ym panem , nie o dgryw ając już ro li w
sam ej p ro c ed u rz e p rz e jśc ia na dru g ą
stro n ę .
P om yślałem sobie jed n a k co by było,
gdyby uleg ając nakazów : p o śp ie c h u , p a n ,
k tó ry w ysiadł z au to b u su , sk rę c ił od razu
obok chłodnicy, zasłan iając sobie n a u ła ­
m ek sek u n d y w idzenie z lew ej stro n y ?
O czyw iście m ożna by u n ik n ą ć w ypadku,
p ra w d o p o d o b n ie szofer taksów ki zaham o ­
wałby silnie, pan z listem cofnąłby się,
m arn u jąc szoferow i a u to b u su w ysiłek w ło­
żony w u ru c h o m ien iu wozu, m oże by
•istotnie ten w yp ad ek mie znalazł się w
k ro m ce coraz liczniejszych w ypadków
k o n flik tu p ie c h u ra z m aszyną... T ak ie
rozm yślania a b stra k c y jn e na p o g ra n ic zu
c h o d n ik a i jez d n i z apoczątkow ały n in ie j­
szy re p o rta ż o p ra k ty c zn y c h , użytkow ych
celach.
A n ta g o n izm c zy w spółpraca?
S tatystyka stw ierd zająca, że nasze ży­
cie nasyca się coraz b a rd ziej m ech an icz­
nym i śro d k am i lo kom ocji, staw ia człow ie­
k a , m ającego do dyspozycji dla p o k o n y ­
w ania p rz e strz e n i w łasne n o g i, w tru d n e
p ołożenie. Z apew ne z rad o ścią czyta on cy­
frę p n ą c ą się wzwyż: m e ld u n e k o p rz e k ro ­
czeniu szóstego d zie siątk a tysięcy eamoc hodow i m otocykli, ale jed n o cześn ie czu­
je sw oje u p o śled zen ie, jest tym , k tó ry , je ­
ż eli chodzi o sto lic ę , inależy do g ru p y 100
m ieszkańców (dom yślnie: piechurów n a
jed en
sam ochod). T ak ie
zestaw ienie,
św iadczące o w ybitnych n ieró w n o ścia ch
społecznych, uspasabia p ie c h u ra kostycz
n ie . C złow iek zm uszony od czasu t'o cza
su do znalezien ia się na jez d n i, sk ło n n y
je st w szystkie je j n ieb ezp ieczeń stw a i
groźby przy p isać nieznośnym kierow com ,
rozw ijającym zbyt w ielką szybkość, h a r­
com m otocyklow o sam ochodow ym itp . W
a tm o sferze w ielkiego m iasta unosi się ten
a ntagonizm człow ieka idącego do człow ie­
ka, jaditcego sam ochodem . T ak i sam a n ­
tagonizm zresztą ih k li l daw niej sp a c e ro ­
w icza w A lejach U jazdow skich od ele­
g anckiego jeźdźca na k o n iu , o d p ro w a d za ­
nego życzeniem , ^акііп się dziś żegna lot­
ników .
To
pow ierzchow ne
przeciw ieństw o
idącego i jad ąceg o zawiesza ewe fu n k c je
od chw ili, gdy idący zm ienia się w ja d ą ­
cego, gdy siada do taksów ki i śpieszy się
pom agając k ierow cy w p rz e k lin a n iu i
o cze rn ia n iu w ydzielonego n a ro d u p iec h u ­
rów . Słowem , od chw ili, gdy pow staje za ­
g ad n ien ie własnego sto su n k u do czasu
p o trz e b n e g o dla przebycia pew nej o d le­
głości, zm ienia się rów nież ocena zjaw isk
i antag o n izm w ciąga niedaw nego żołnie­
rza obozu p iechurów tia d ru g ą stro n ę b a ­
rykady.
Słow em , an tagonizm istn ie je. O p a rty
je st na p rz esła n k ac h psychologicznych i
społecznych. A ntagonizm m u si być zw al­
czony w pierw szej lin ii, przez arg u m en t
w artości społecznych p rzez p lan ta k i jest,
przez P la n P ie ch u ra . A co to znaczy P la n
P ie ch u ra , w yjaśnim y nieco dalej.
P ierw sza stre fa rozm yślań
M uszę Sobie uśw iadom ić — ta k m ów i
p ie c h u r do siebie — czym je st w łaściw ie
m o to ry z ac ja, czyi. w pro w ad zan ie do n a ­
szego życia kom u n ik acy jn eg o ja k n a j­
w i ę k s z e j liczby m echanicznych
rodków
lo k om ocji? J e s t w p ierw szym rzędzie wal­
k ą z czasem . T ak jest. B ogate społeczeń­
stw a, na p rzy k ład a m ery k ań sk ie, dążą
p rzez m o to ry z ac ję do stw o rzen ia fu n d u ­
szu oszczędności czasow ych. W szystkie
zad an ia, ja k ie człow iek czynny w ykonuje,
odby wają się w p rz estrz en i i czasie. Jeżeli
odległość 100 kim ., dzieląca m nie od m ie j­
sca, w któ ry m jestem tera z, do m iejsca,
gdzie m am załatw ić spraw ę, p o k o n a n a zo­
sta n ie nie w sześć godzin, a w dw ie, to
znaczy, że zaoszczędziłem dla in n y ch d zia­
łań c ztery godziny T a a ry tm ety k a , na p o ­
zór p ro sta w sobie, jest sym bolem naszych
czasów.
M ała m aezyna, na k tó re j piszę n in ie j­
sze rozw ażania, m a n a z n ak u firm y n a p is
„oszczędzać czas — to p rz ed łu za ć życie“ .
O czyw iście m aszyna jest a m ery k ań sk a i
je st jed n y m z odcinków m o to ry z ac ji i m e ­
chanizacji naszego życia. A le w róćm y do
p iec h u ra.
C złow iek chodzący pieszo dochodzi
w ięc do w niosku, że d zięk i w zrastające)
liczbie sam ochodów w zrasta oszczędność
czasu w jakim ś p rzestrz en n y m P . K. O. i,
P r z c c h u d z ic ń , k tó r y
m u sujojc ,,w>damisiQ'
ze p rzecież istn ie ją ta k ie sy tu a cje, kiedy
on sarn m usi sięgnąć do sw ojej czasowej
k siążeczk i oszczędności, do taksów ki, s to ­
jąc ej na rogu k tó re jś ulicy. Im w ięcej tyeli
taksów ek, tym w iększa p ew n o ść zaoszczę­
d zenia czasu w w łaściw ym m om encie:
słow em , nasy cen ie p rz estrz en i sam ochoda­
m i je st gw arancją p o k o n a n ia je j w cza­
sie. Oczyw iście w czasie Innym , niż d a w ­
n y , czasie krótszym .
Ale wciąż jeszcze chodzę
m yśli so­
bie p ie c h u r — podczas kiedy m ijają
m nie sam ochody, ł m yśli dalej: czas tych
ludzi, k tó rzy siedzą w sam ochodzie, jest
w tej ehw iii w ięcej w art od m ojego. W ła­
śnie dlateg o , że się śpieezą, a ja chodzę.
Czyli, że m uszę sw ój m arsz p o d p o rz ą d k o ­
w ać n a d rzę d n em u interesow i ich jazdy,
czyli, że m usi dpjac do takiego układu
m iędzy n am i, w k tó ry m nasze interesy
nie m ogą się kłócić. Z chwalą bow iem , gdy
idę pieszo w po śp iech u czy pow oli, m uszę
się znaleźć n a p u n k ta c h stycznych z ich
a b so lu tn ie pośpiesznym ruchem . Ich szyb­
kość je s t przeciw ieństw em m ojej p otrzeby
bezpieczeństw a, ale ich czas jest iv f/H i
sam ych w ym iarach godzii: o ileś tam гагч
droższy od m ojego, w ięc. W ięc...
D ruga stre fa rozm yślań
Jeżel nasz p ie c h u r nie m yślał jeszcze
k a te g o ria in
wyższej użyteczności, jak
o b ro n n o ść państw a, rola gospodarcza s a ­
m ochodu, to nie dlatego, by tych ogrom ­
nie w ażnych rzeczy nie doceniał. Po p r o ­
stu zm ierzał od w yw odu a b stra k c j jnego
do ofriauiiczonego z ak resu sw oich c odzien­
nych p o trzeb . P o d k re śla m sw oich, egoi­
stycznych. a w ięc dom inujących, co tu du
żo gadać, w psychice każdego z nas.
A oto dalszy ciąg ro z m y d a ń p iec h u ra:
jestem jed n y m z m iliona d w ustu tysięc»
m ieszkańców W arszaw y. R uch m otorow y
poza jej gran icam i jest dla m n ie a b stra k ­
cją. K iedy w yjeżdżam , używam pociągu.
Z resztą w7 p ro p o rc ja c h dróg, ja k ie eię
p rzed sam ochodem o tw iera ją po opu
szczenili g ra n ic M iasta; w ygląda cała s p ra ­
wa zu p ełn ie inaczej. M nie, p ie c h u ra , ob­
chodzi k ilk a dziesiątków ulic, na k tó ry ch
m uszę się zjaw ić z racji drogi do pracy,
d rogi po rozryw kę, d rogi na czysty spa­
cer itd . Poczucie absolutnego bczjneczeń
etw a p rzed dem onem szybkości, w ciele­
n iam i cudzych oszczędności czasowych,
m am albo w dom u, w m ieszkaniu, leżą­
cym na in n ej płaszczyźnie p rz estrz en n e j,
niż te re n ruchu, albo że tak nazw ę, w p o r­
tach, do k tó ry c h udało m i się d o trzeć a
więc w biurze, m ieszkaniu znajom ych, k i­
nie, tea trz e lub ch o d n ik u sjiacerow ym na
jego o d cin k ach m iędzy jezd n iam i R eszta
to św iat groźnych dla m nie m ebezpie
czeńslw , dla k tó ry ch p o k o n a n ia m uszę zu­
żyć p e w ie n w ysiłek psychiczny i fizyczny.
Muszę skujiia*" uw agę, przyśpieszać n t i n
chodzenia, a w ięc rytm o ddechu i =er
ca itp .
T o w szystko znaczy," «że p óki jestem
w zam k n ięty ch p o rta c h bezpieczeństw a i
na o d cinkach ciszy, p ó ty jestem poza
ob ręb em zagadnienia. A le w chw ili, gdy
p rz ek ra cz am g ran icę cho d n ik a i jezdni,
s ta ję się jiro b le m a te m do rozw iązań a dla
trzech osób, oczyw iście teo re ty c z n ie , bo
605
wraz г nasyceniem jezdni środkam i loko­
m ocji sta ję się p ro blem atem dla wielu
osób. A co najgorsze, zasadniczą sytuacją
jest stan w zajem nej 'niew iedzy i w rogości
m iędzy nam i, to jest, m iędzy m ną, pie­
churem , po licjan tem zajm ującym się sp ra ­
wam i ruchu i szoferem , k apitalizatorem
czasu na drogach m iasta.
W iein z dośw iadczenia, że eą pory
dnia, kiedy kilka'set tysięcy m ieszkańców
m iasta odciąża a rte rie kom unikacyjne
przez przebyw anie ma płaszczyznach n ie ­
zależnych od ruchu, n a p iętrac h m iesz­
k a ń , urzędów i b iu r. W iem rów nież, że o
określonych po rach nasycam y, zw ielo­
kro tn ia m y trudności i niebezpieczeństw a
dróg, ulic, w spółczynników walki z czasem
i oszczędności czasowych. W ięc...
P lan P iechura
T u docieram y do Plamu P iechura. W y­
szedłszy z założenia, że cyrkulacja ludzi
pieszych po m ieście jest w ynikiem róż­
nych kategorii ich potrzeb, czasowo m niej
w artościow ych od p o trzeb ludzi w m aszy­
nach , wyszedłszy z założenia, że cy rk u la­
cja ludzi pieszych w stosunku do ludzi w
m aszynach m a aspekt psychologiczny,
spolaczno-państw ow y i egoistyczny, że
właściwie pojęte ruchy człowieka piesze­
go są gw arancją ocalenia go p rzed kalec­
twem ii śm iercią, eą zagadnieniem oszczęd­
ności m aszyn i urządzeń ham ujących, że
wreszcie na drodze antagonizm u p iec h u r
będzie zawsze stro n ą przegryw ającą, trz e ­
ba sobie pow iedzieć: w życiu P iech u ra
m usi pow stać P lan . T aki sam p lan , jaki
obow iązuje k o leje i tram w aje, rozkład
jazdy, czyli rozkład m arszu.
Plan piech u ra pow staje z autoobserwacji. P iech u r zaczyna swoją analizę po­
bytu i dróg w m ieście od ustalenia, że n a j­
hardziej skoordynow aną częścią jego ru ­
chów na m ieście, jest droga do i od iniejвса pracy. Tam bowiem zasada oszczęd­
ności czasu ustaliła najlepsze środki,- n a j­
krótszy czas, najdogodniejsze przejścia,
znajom ość eałej trasy. Na tych drogach i
w tym czasie jest piechur, lub piechur
«kom binow any z m iejskim środkiem lo­
kom ocji, najpew niejszym . Pow tórzenie
w ielokrotne służy do u trw alen ia system u
bezpieczeństw a na drodze, do system u ce­
lowych spojrzeń i zaham ow ań itd .
T rzeba w szystkie n astęp n e wyjścia z
portów bezpieczeństw a uczynić p o dobny­
mi do w ędrów ki n a m iejsce pracy. To
znaczy, trzeba każdy zespól drogow y w
znajom ym m ieście opracow ać sobie w m y­
śli p rz ed pójściem , op ierając się na zna­
jom ości m iasta, na p u n k ta c h o rien tac y j­
nych, jak gm achy, pom niki itp . We*ystko
to dla zrobienia jed n ej rzeczy, dla zm niej­
szenia do m inim um m iejsc przejściow ych,
czyli dla pow iększenia szang bezpieczeń­
stwa na ulicy.
Pow staje P lan P iechura, sw oista filo ­
zofia chodzenia człow ieka, k tó ry musi
chodzić a chce w rócić, k tó ry obojętnie
ezyta w zm ianki w gazecie o w ypadkacłi
na jezdni, ale chciałby swoim bliskim
oszczędzić przeczytania własnego nazw i­
ska.
Jed n o z n a jru ch liw szy ch i n a jtru d n ie js z y c h dla p ie ch u ra m iejsc
гѵ W a rsza w ie, p r z y D w o rcu G łó w n ym
m ojej uwagi w spółpracuje ze m ną uwaga
osoby postro n n ej, czyli tam , gdzie jest po­
licjan t, czyli tam , gdzie ruch jest regulo­
wany, czyli tam , gdzie zm niejszenie się
szybkości sam ochodu dochodzi niek ied y
do zera.
2. B ezpieczeństw o na liniach ruchu
gw arantują m i decyzje zespołu ludzi p rz e ­
chodzących, jestem bezpieczniejszy w g ru­
pie naszej, piechurów , niż w sam otności
na wszelkiej innej linii ruchu.
3. G rupa idąca na dany znak na d ru ­
gą stro n ę miija się z grupą idącą ze stro ­
n y przeciw nej, to znaczy, że obydwa k ie ­
ru n k i ruchu na linii są bezpieczne.
4. T ajem nicą dobrego przejścia jest
zsynchronizow anie się z siłą wykonaw czą
m ającą w ładzę nad ludźm i m aszyny, p o d ­
czas kiedy ja, p iec h u r, nie m am egzeku­
tywy nad nim .
5. K ażda droga w m ieście n ie p o p rz e ­
dzona przez p lan m arszu jest drogą nie­
bezpieczeństw a. Niem a takiego m iejsca w
m ieście, do k tó reg o nie m ożna by się do­
stać z poprzedzającego albo następ u jące­
go rogu ulicy, bez przechodzenia na
w prost przez jezdnię.
P raw dziw a sztu ka chodzenia
W ten sposób zbliżam y się do finału
maszego rep o rtażu . Ale n ie zaniedbujm y
drobiazg iw , rów nie godnych uwagi i cen­
nych. Przypuśćm y, że inainy uplanow ane
dojście najkrótszą drogą, najcelow szym i
przejściam i do jakiegoś p u n k tu , ale w
tym p lan ie chcemy poczynić drobne
oszczędności. O kazuje się, że po przejściu
większej części jezdni na m iejscu do
przechodzenia po linii p ro stej skracam y
sobie resztę o p rzek ątn ą. Staje się tak , że
jedn o lity stru m ień przechodniów ro zp ry ­
skuje się p rz y zbliżeniu do celu. Je st to
błąd. B łąd w sto su n k u do kierującego
ruchem , k tó ry przepuści ruch m otorow y
o ułam ek sekundy później, błąd w stosun­
ku do zespołu przechodzącego z drugiej
stro n y jezdni. To jedno.
A drugie. P rzechodzim y często wtedy,
K ilk a założeń P lanu P iechura
kiedy regulujący ruch w skazuje drogę
1.
B ezpieczeństw o n a liniach ruchuw olną dalekiej na razie m aszynie i fa k ­
tycznie zam yka d la nas jezdnię. Co to
m am zagw arantow ane tam , gdzie prócz
znaczy? Znaczy to, że aczkolw iek droga
jest w p raktyce w olna, to dla jej przeby­
cia w niepew nym stanie bezpieczeństw a,
nie znam y bowiem szybkości odległej m a­
szyny, m usim y ją ocenić, zapew nić sobie
dystans, pdzebyć jezdnię szybciej, uw aża­
jąc w obydw ie strony, czynim y wysiłek
psychiczny, męczymy się.
W iele się mówiło o hałasach m iasta,
k tó re .niszczą współczesnego człowieka.
Były to zjaw iska z k ateg o rii dostrzegal­
nych dla każdego. D robne wysiłki, nic
uzew nętrznione efektem hałasu, m ają nie
m niejsze znaczenie dla naszej organiza­
cji psychicznej. K ażdy zbędny wysiłek
to uszczuplenie w ew nętrznej substancji.
Szybsze zużycie. A przecież nie chcem y
się szybko zużywać, męczyć, niszczyć d ro ­
gocenny m echanizm .
I stąd tylko k ro k do ostatniego w nio­
sku, tym razem gospodarczego. K ażdy
niepotrzebny błąd w planie chodzenia,
przejście przez jezdnię w m iejscu dozwo­
lonym d la ludzi m aszyny i p ę d u , jest dzia­
łaniem n a szkodę gospodarki narodow ej,
jest akcją przeciw ko psychice człowieka
kierującego, więc pełniącego wysiłek ro ­
boczy i przeciw ko m aszynie, k tó ra kosz­
tow ała spore sum y z m ają tk u n a rodow e­
go. K ażde zbędne zaham ow anie, to p rz ed ­
wcześnie zdarty try b i opona, t-о p rzed­
wcześnie zniszczona jezdnia, to źle zam or­
tyzow any kapita'1.
Praw dziw a sztuka chodzenia to jeszcze
jedna form a w alki z czasem o życie włas­
ne, o jego długość i jakość, o szereg w ar­
tości społecznych i gospodarczych, o p lan
życia zrealizow any na w ażnym odcinku:
życia w cen trach nerw ow ych państw a i
n a ro d u — w m iastach. (M. S.).
606
NAJWAŻNIEJSZE SUROWCE ŚWIATA
M iedź zw iązana jest p rz ew a ż n ie z ciała­
mi innym i, ja k a n ty m o n , żelazo, cynk, zio­
ło. sre b ro , a rsze n ik i b izm u t o raz w chodzi
w sk ład w ielu sto p ó w , że w ym ienim y tylko
brąz, m osiądz, now e sre b ro itd . Sole m ie­
dzi z n a jd u ją zastosow anie w przem yśle
tek sty ln y m do d ru k o w a n ia tk a n in o raz w
h u ta c h szk lan y ch do b a rw ien ia szkła ma
czerw ono i niebiesko.
M iedź z n a jd u je zasto so w an ie w w ielu
przem ysłach. U żyw a się jej do w yrobu
d ru tu , k ab li, a p a ra tó w b ro w a rn ia n y c h , w
c u k ro w n ictw ie i p rz y w yrobie sp rzętó w
dom ow ego u ż y tk u najw iększym a to li k o n ­
su m e n te m tego m etalu je s t przem ysł e le k ­
tro te c h n ic z n y .
P o d w pływ em szybkiego ro z ro stu p rz e ­
m ysłu
e le k tro te c h n ic z n e g o ,
p ro d u k c ja
m iedzi, k tó re j ziem ia p o sia d a n iew y cz er­
p a n e p ra w ie zapasy, p oczęła w szalo n y m
tem p ie w z rasta ć . Ilu s tra c ją tego w zrostu
p ro d u c ji służyć m oże fa k t, iż św iatow a
p ro d u k c ja m iedzi, w ynosząca w 1880 r.
zaledw ie 130.000 to n , w r. 1900 sięgała
ju ż 400.000 to n , w r. 1920 p rz ek ro c zy ła
c y frę 1.100.000 to n , zaś w 1937 r. w z ro ­
sła d alej do 1.848.600 to n .
N ajbogatsze p o k ła d y p iry tó w m ie d z io ­
wych z n a jd u ją się n a d je z io re m S u p e rie u r,
w S ta n ac h Z jed n o czo n y ch , gdzie m eta l ten
w ydobyw any je s t w o lb rzy m ich b lo k ac h
ważących często p o n a d 1000 to n . M iedź ta
je s t p ra w ie bez obcych dom ieszek. D ru g ie
m iejsce w św iatow ej p ro d u k c ji m ied zi za­
rów no p o d w zględem ilości p r o d u k c ji, ja k
też g a tu n k u , z ajm u je C hile. M iedź c h ilij­
ska zaw iera 60 — 80% czystego m eta lu z
dom ieszką tle n k u i p iask u . C zw a rte m ie j­
sce w p ro d u k c ji św iatow ej, tu ż zara z po
K a n ad z ie, z ajm u je K a ta n g a w K o ngo B el­
gijskim , k tó re j p o k ła d y o c en ian e są p rz ez
fachow ców ja k o n a jb o g a tsze n a ziem i i
k tó r e j p ro d u k c ja , p rz e w id u je się, zajm ie
w k ró tc e p ierw sze m iejsce w '«wiecie.
W E u ro p ie najw ięk szy m i p ro d u c e n ta ­
m i m ied zi są N iem cy. Jugosław ia i H isz p a ­
nia, n a jb o g a tsze je d n a k złoża tego c e n n e ­
go m e ta lu są w H isz p a n ii i P o rtu g a lii. C ią­
gną się o n e w p ro w in c ja c h H u e lv a i Se­
w illi o raz w p ro w in c ji p o rtu g a lsk ie j A lem tejo n a p rz e strz e n i 230 km długości i
30 km szerokości. Z łoża te, d o tą d w słabej
tylko m ierze e k sp lo a to w a n e , są obecnie
p rz e d m io te m sp e c ja ln y c h z a in te re so w a ń
N iem iec i Ita lii, k tó re po o trzy m an iu koncesyj. pow ołały do życia dw a m ieszane to ­
w arzystw a, k tó re p rz y stąp iły flo e k sp lo ­
a ta c ji na sz ero k ą skalę.
Św iatow a p ro d u k c ja m iedzi w 1937 r.
p rz ed sta w iała się n a stę p u ją c o :
S tany Z je d n o cz o n e 557.000 ton
C hile
256.000
K an ad a
191.000 „
K ongo (K a tan g a )
189.300 „
R odezja P ó łn .
144.600
Niem cy
123.500 „
Z. S. R. R.
83.000 „
Ja p o n ia (K o re a)
39.400 „
M eksyk
32.100 „
U nia P o l. A fr.
11.000
Szw ecja
9.300 „
H isz p a n ia
9.300 ,,
A nglia
8.000 „
In d ie B ryt.
7.300 „
R azem 1.848.600 to n
W ojna św iatow a stw o rzy ła, ta k ja k n a
cały sz e re g in n y ch m etali i surow ców ,
znaczny w zrost z ap o trze b o w a n ia rów nież
i na m iedź, w sk u te k czego p ro d u k c ja te ­
go m eta lu skoczyła g w ałtow nie z 987.000
to n w r. 1913 do 1.408.000 w r. 1918. Po
w ojnie, n a stą p ił silny sp a d e k p ro d u k c ji
m iedzi, k tó ry w r. 1921 w yraził się cy frą
557.000 to n . O d tego czasu w zw iązku z
sy tu acją p o lity c zn ą w św ięcie i bezpo.śred-
T
E
A
„ Ś W IĘ T Y G A J "
n io z nią zw iązanym i w ciąż w zrastający m i
zb ro je n ia m i p a ń stw , p r o d u k c ja m iedzi
p rz y ję ła znów sw ó j ry tm p rzy śp ieszo n y i
o d tąd sta le w zrasta.
Żywą ilu s tra c ją tego, ja k b a rd z o w zro ­
sło św iatow e z ap o trz e b o w a n ie na m iedź są
cen y n a ten m etal na ry n k a ch św iatow ych.
C ena więc za 100 kg m iedzi w yrażała się
w złotych, ja k n a stę p u je :
W r. 1938 — 333; w r. 1932 — 131;
w r. 1935 — 110: w r. 196 — 131: w ro ­
ku 1937 — 179.
T
R
(T e a łr N a r o d o w y )
W idz, k tó ry w u p a ln y , lipcow y w ieczór
z n alazł się w c ie n is t-n i chłodzie „ Ś w ięte­
go g a ju “ m a tru d n ^ p ro b le m a t do rozw ią­
zania. W alczą w niin dw a poglądy. P a ln ię ­
ta, że z n a jd u je się wr .,T e a trz e Naroclowym ‘‘ i że m a p raw o do w ym agań a p rzy
tym jed n o c ze śn ie baw i się bez zastrzeżeń ,
bez om ó w ień i p ro g ram o w y c h p re te n sji.
D latego m oże p u b liczn o ść n a sp e k ta k lu
sk ła d a się w p ołow ie z m a lk o n te n tó w i w
p ołow ie ze szczerze ro z b aw io n y c h i śm ie­
jąc y ch się ludzi.
M a lk o n te n c i p o m ru k u ją w a n tra k c ie :
hm , T e a tr N aro d o w y , pierw sza scena p o l­
sk a i ta k a k o m ed y jk a , p ra w ie skecz z nadscen k i. Z ad o w o len i p o w ta rz a ją p o w ied ze­
nie o „ u rz ę d o w e j k o p e rc ie , k tó ra w yglą­
da n iep o w aż n ie 14 i cieszą się ze sp ra w y za­
p o m n ia n y c h sześciu Muz-., w m in iste rstw ie
k u ltu ry i sz tu k i.
Isto tn ie , n ie należy w y b ierać się n a
„Ś w ięty G aj“ z w ysokim i w ym aganiam i.
T rz e b a so b ie p o w ied zieć, że lip ie c to li­
piec, że w olno so b ie pozw olić n a zabaw ę,
na d o b rz e ż a rty , w a rte n ieje d n eg o ty n fa.
n a śm iech. A je s t sp o ro p rzy czy n , dla k tó ­
ry ch d y sk re tn y i m n iej d y sk re tn y śm iech
rozlega się na w idow ni T e a tru N a ro d o ­
wego.
W yobraźm y sobie bow iem k o b ie tę —
lite ra tk ę , k tó re j a m b icje w pro w ad zają w
ru c h cały św iatek : m ałż o n k a, id ealn eg o
m ałżo n k a, m in istra , p a n ią m in istro w ą , za­
k o c h an e g o ra m o la -a ry sto k ra tę itd . W szyst­
ko to k rą ży dokoła zag a d n ie n ia w aw rzy ­
nu ak ad e m ic k ie g o , tj. p rz e p ra sz a m , w stą ­
żeczki L egii H o n o ro w ej. Rzecz się bow iem
dzieje we F ra n c ji.
D laczegóż w ięc nie śm iać się z całego
se rc a , k ied y p rz y p a d e k , z n alez ien ie listu,
w ta je m n ic za lite ra tk ę w p ry w a tn e życie
p a n i m in istro w e j, kied y ry w a lk a do o d z n a ­
czenia, lite ra tk a z p ro w in c ji, o k a zu je się
starszym p a n em , k tó ry zdobył s e k re t p o ­
w odzenia — dam ski p se u d o n im . J a k nie
w spółczuć z ak o c h an e m u b a ro n o w i, k tó ry
ro b i w szystko na złość d am ie sw ego s e r­
ca... m im o w oli? A. w reszcie to m in iste r­
stw o sz tu k i i kulisy zdob y w an ia w y ró ż­
nień .
A jeżeli kogoś razić m oże a n ac h ro n iz m
farso w ej p o sta c i R o sja n in a , to n iech sobie
p rz y p o m n ieć raczy, że „Ś w ięty G a j“ liczy
so b ie przeszło trzydzieści lat. N a p isa n y zo­
stał лѵ o k re sie gdy b a le ty rosyjskie zd o b y ­
w ały P ary ż i trz e b a było na gw ałt wyzy­
sk a ć k a p ita ln y m otyw rosyjskich m e c e n a ­
sów sztuki.
„ Ś w ięty G a j". P. G o rc zy ń sk a i p . S o la r s k i
607
A że autorow ie „Świętego G aju“ znali
rzem iosło tea tra ln e jak mało kto , więc też
ta ich kom edia, choć nie najpierw szej k la ­
sy, szkicując tylko i nie m ając większych
am bicji, daje pole do wygrania się a rty ­
stom , którzy istotnie bawią się chyba nie
gorzej od widowni.
P an ie: G orczyńska i Żeliska, k o n tras­
towe w typie urody i gry, są filaram i ko­
m edii, stanow iąc o jej w dzięku i lekkości
Pp. Łuszczewski, Chodecki, Solarski i Ła­
piński — nie zdobyw ają dzięki „Św ięte­
mu G ajow i4' nowych, w ażnych pozycji w
swym bogatym dorobku.
„ P U B L IC Z N E Z G O R S Z E N IE
(T e a tr ie łn i)
Tu przynajm niej człowiek nic m a zgry­
źliwych myśli. W iedział gdzie idzie i czego
wymaga. I otrzym uje swoje, tj. przedw o­
jenną farsę w iedeńską, okraszoną kilku
współczesnymi kaw ałam i, zagraną żywo i
rab a wnie.
,.Publiczne zgorszenie" jest splotem nie­
zwykłych sytuacji. Je st i m ezalians m iędzy
m łodym dyplom atą pochodzenia... m iesz­
czańskiego a paniną z prawdziwt j arysto­
kracji. Jest zdeklasow any a ry sto k rata, go­
towy, oczywiście za odpow iednim w yna­
grodzeniem adoptow ać całą młodzież
W iednia, jest tan c erk a egzotyczna i uczo­
ny — profesor, znawca zagadnień raso­
wych. Je st i bogaty pan, k tó ry kupuje ty ­
tuł konsula N igerii i jest w reszcie p ap u ­
ga, m ałpa i naw et mały lew. Słowem m e­
nażeria jak ich mało.
T rzym a się to wszystko kupy dzięki
niezliczonej ilości przypadków i tzw. po
niem iecku ,.vorgeschichte“ . Bo powitą ca­
łości jest fak t, iż rodzicem tan cerk i m u­
rzyńskiej jest właśnie p ro feso r — rasolog
i m oralista.
Ale czy w ażna jest fabuła takiej bła­
hostki. W ażne jest to, żc z przyjem nością
patrzy się i słucha pani Z akliekiej, k a p i­
talnej Doriny, że stra p ie n ia pana konsula
„ P ubliczne zg o rszen ie". P. J. Z a k lic k a
S e tn a zb io ro w a z „Publicznego zgorszenia". P p ■ Z a k lic k a ,
O rw id,
G rabow ski
i
T a ta rkie w icz
(Orw id)
budzą
napraw dę
serdeczny
śm iech, że p. Stojowska i Niczewska wy­
glądają łacinie i grają sw obodnie, a pp
G rabow ski i T atarkiew icz są zabawnym i
krew nym i z adoptacji.
Aluzje współczesne w nowej adaptacji
polskiej są tra fn e i nie przejaskraw ione i
m ają u publiczności doskonale przyjęcie.
K u lty w u j k o b ie c o ś ć i s p ra w n o ś ć
licy jn ej, P ań stw . Zakl. In ż. o raz w ielu in s ty tu ­
cjach społecznych. Za d ziałaln o ść zaw odow ą i sp o ­
łeczn ą od zn aczo n ą zo stała
S reb rn y m
K rzyżem
Z asługi i o d zn ak ą h o n o ro w ą za W alk ę o Szkołę
P o lsk ą.
m ię ś n i
„R ozpoczęłam ćw iczenia ry tm o p la s ty k i zdrow otno-w yrów naw czej w 1936 r. m ów i je d n a z w ie­
lu u cz estn icz ek k u rsó w I n s ty tu tu K u ltu ry Fizycz­
n ej p ro f. H ele n y Sokołow skiej, w ażyłam w ów ­
czas 100 kg p rzy n isk im w zroście, w sk u tek czego
zadyszka, ociężałość i d ep resja o d b ie rały m i chęć
d o życia. P o sy stem atycznych ćw iczeniach waga
sto p n io w o się zm n iejszała — dziś w ażę 65 kg i
m am serce w p o rząd k u — w róciła rad o ść życia i
e n e rg ia m ło d ej dziew czyny — a m am syna k ilk u ­
n asto letn ieg o " .
Z a in te re so w an i ta k im w pływ em ćw iczeń —
o dw iedziliśm y p io n ie rk ę system u ry tm o p lasty k i
zd ro w o tn ej w je j In s ty tu c ie p rzy u l. M arszał­
k o w sk iej 74 aby dow iedzieć się bliższych szczegó­
łów o sto so w an iu ćw iczeń. Sm ukła i p ełn a w dzię­
k u p o staw a p ro f. Sokołow skiej je st dow odem sk u ­
teczn o ści ćw iczeń p rzez n ią stosow anych. Z ap isk i
w „ Z ło te j K sięd ze" p o in fo rm o w ały n as, że w I n ­
sty tu c ie ćw iczą osoby n a jb a rd z ie j osłabione, a n e­
m iczne, z nerw icą serca, n rtrc ty cy , reu m aty cy z
ch o rą w ątro b ą, żo łąd k iem i kiszkam i, p rzew ażn ie
k ie ro w an i do In s ty tu tu p rzez lek arzy . J a k w id zi­
m y In s ty tu t p ro f. H. Sokołow skiej jest jed y n ą
p laców ką, gdzie ćw iczą osoby ze sch o rzen iam i i
gdzie ćw iczenia są ind y w id u alizo w an e stosow nie
do n iedom agali, a e f rk te m tycli ćw iczeń są: lin ia,
e ste ty k a ruchów , zd ro w ie i rad o ść życia.
,,W swoim czasic w alczyłam o szkołę p o lsk ą—
mówi p ro f. Sokołow ska, po w ie lo lc іксЬ stu d iach
w Szw ecji, A n g lii, F ra n c ji i D an ii w P olsce ju ż
O d ro d zo n ej w alczyłam o sp o rt p o lsk i n a te re n ie
p ark u S obieskiego przy b oku ś. p. p łk . Osmólskiego, red . G eb eth n eró w , O lchow iczów i i n.
O becnie w alczę zc złą p rzem ian ą m a te rii i n ie ­
p raw idłow ym k rąże n iem krwi**.
D ziałalność prof- Sokołow skiej n ic zam yka się
w ram ach je j In s ty tu tu , p ra c u je ona te ż n a te re ­
nie M in. Spr. W ojsk., M in. O św iaty, R o d zin ie Po-
Z a s tę p c a
Czy jesteś
członkiem L. O. P. P.
P . Ż elisk a i p. Ł u szczew ski w „Ś w ię ty m
G aju“
W y d a w n i c t w a nadesłane
£ 1 I i s o n H a w k e : K s ią ż k a o e le k tr y c z ­
n o ś c i. S e ria „C zło w iek i swat**. G e b e th n e r i
W olff. Z a k ła d N aro d o w y im O sso liń sk ich , 1939,
s tr . 285 + 7 nl.
K a z i m i e r z
S k ó r e w i c z :
le ż y U kra in a . T e r y to r iu m U k ra in y w
KAWY
G d zie
św ietle
k a r to g r a f ii. S kł. G łów .: G e b e th n e r i W o lff. W -w a
1939, etr. 4 0 + 17 załączn ik ó w .
Dr L e o n
R y m a r : C el w ych o w a n ia .
S kł. głów . G e b e th n e r i W o lff. K ra k ó w 1939. S tr.
66 + 4 n i.
D r H e n r y k
S t r a s b u r g e r :
D laczego P o lsk a n ie m o że się d a ć o d e p c h n ą ć o d B a ł­
ty k u . W yd. [V. B ib lio te k a P o lsk a . 1939, s tr. 90.
N KS
P o ls k a A k a d e m ia L ite r a tu r y :
1937 — 1938. S tr. 195 - f 11 nl.
HABERBUS1Hi SCHIELE^
I.
M .:
s tr . 48.
In ż ,
ZE S P Ó Ł E K A K C Y J N Y C H
Z m o to r y z u jm y
W i t o l d
M etalow ego K. R U D Z K I I S-KA .
65 — 128.
O gólne Z e b ra n ie z a tw ie rd z iło
w n io sk i Z a rz ą ­
du, m a jące n a c e lu wy sa n o w a n ie b ila n su T o w a­
rzystw a, w zw iązk u z o s ta te c z n y m u k o ń c z e n ie m
lik w id a c ji d aw n ej w arszaw sk iej fa b ry k i, n a le ż ą ­
G. U. S.f s tr . 424.
W zw iązk u z p ro p o z y c ja m i Z a rz ą d u i decyzją O gólnego Z e b ra n ia , k a p ita ł ak c y jn y T o w a­
rzystw a w ynosić będarre Zł 1.250.000, p o d z ie lo n y
na 12.500 ak c y j p o zł 100 n o m in a ln e j w arto ści
k ażda.
H u b e r t :
W yd.
III,
P o ls k ie dą­
Ж Щ•(4
„N i k e* \ K w a rta ln ik . Z eszy t 2, 1939, s tr . 196.
73 — 176.
„ J a n i a r",
u p rz e d n io p rzez o d n o śn e w ładze za o b ie k t, m a ­
ją cy c h a ra k te r z a b y tk u h isto ry c zn eg o .
P o ls k ą '.
ż e n ia m o rs k ie . W -w a 1939. W y d . L . M . i K ol.,
s tr . 168.
W d n iu 14 b. m ., p o d p rz e w o d n ic tw e m p.
m ec. L. A ltb e rg , o d było się d o ro c z n e O gólne
Z e b ra n ie A k ejo n a riu szó w T o w arzy stw a P rzem y słu
cej do F irm y o ra z te re n ó w n a G ro cb o w ie, s p rz e ­
d an y c h Z a rząd o w i m. st. W arszaw y, a u zn a n y ch
R o c z n ik P .A .L .
„W i 1 n o".
K w a rta ln ik , N r 2, 1939 s tr.
k w a rta ln ik ,
„ M a ły R o c z n ik
zeszyt 2 (10)
S ta ty s ty c z n y
1939”.
str.
N a kł.
P rzy ja źń
w
Z oo.
S p r a w o zd a n ie d y r e k c ji M u z e u m N aro d o iveg o
L eo p a r ■</ z a w a rł
z ż ó łw ie m
zn a jo m o ść
u' K r a k o w ie za r. 1938139. s tr . 32.
„ N ie p o d le g ło ś ć ", to m X X zeszyt 1 (54) li­
p ie c — s ie rp ie ń 1939. W yd. I n s ty tu t J. P iłs u d ­
sk ieg o P o św . B a d a n iu N ajn o w . H is to rii P o lsk i.
f„ R o c z n ik M u zeu m N a ro d o w eg o w W -w ie" I.
W -w a 1938, s tr. 210.
Z p ow yższych liczb 1.700
ak c y j b ęd zie
im ien n y c h , u p rz y w ile jo w a n y c h co do głosu. K a ż ­
da a k c ja b ęd z ie d aw ać p raw o do 5 głosów .
Do Z a rz ą d u T o w arzy stw a w y b ran i zo stali
p p .: G in to w t A n to n i, G liw ic H ip o lit, H o fm a n
M ieczysław , W ło d e k G u staw i Z alew sk i A n d rzej.
Do K o m isji R ew iz y jn e j w y b ra n i z o sta li p p .:
Jaco b so n W acław , S tała W ładysław , M ajew ski
M arian K az im ie rz , W ie rz b ic k i W itold i Z a k rzew ­
ski M arian.
„ Mdc_
JiMittó
<AGEPIN>
Z
K O G U T K IE M
usuwo ból. placianla. nabrzmienia ndg, zml«ltczd
odciski, która po ta| taplali da|q il* utunq£, nowa»
potnofcclam . P r ta p lt u ly c lo ne o p o l owonlu.
CZYTAJCIE
DAJ i CERU
WtCCZNJ) MŁODO»
„NA O K O ŁO ŚWIATA
P R E N U M E R A T A
Z BEZPŁATNYM
„ T Y G O D N I K A
DODATKIEM
NA PR O W IN CJI:
W WARSZAWIE:
m i n i ; c : n i e ..................................
z doetarczeniem do domu k w a r t a l n i e
z d o s ta rc z e n ie m do dom u
r o c z n i e
...........................................
z d oetarczen iem do domu
zł fi.—
zl
zł
zł
zl
zł
6.50
17.50
19.—
66.--74.—
ZA
GRANICA:
m i e s i ę c z n i e
zl
6.50
k w a r t a l n i e
zl
19. |
rocznie
zl 74.—
Z m i a n a
Nr
R e d a k c ja n ic zw raca n iczam ów ionych rękopisów .
K on to
CENNIK
PRZED I
I L L U S T R O W A N E G O ”
POW IEŚCIOW YM I MIES. „NAOKOŁO ŚW IATA" WYNOSI:
P ocztow ej
Kasy
O szczędności
143
m i e s i ę c z n i e .......................................... zl 8.50
k w a r t a l n i e ..........................................zl 25.—
r o c z n i e ........................................................... *1 94.—
a d r e i u
.
.
zł
0.50
O G Ł O S Z E Ń Str. */i — 800 zł, 7 s — 450 z ł, 4 , — 250 z ł, ' / « — 150 zł, ' / i e — 100 z ł, — za ezp. w ierez. m ilim etrow y, lub jeg o m iejsce
ZA T E K S T 1M : 1,50 zł.
B ilanee, artyk u ły o p iso w e, u kłady tabelaryczne, 1 etr. ok ład k i i micjRce zarezerw ow ane 50% drożę
ADRES WYDAWNICTWA: WARSZAWA, ZGODA 12.
W ydaw ca T ow . W yd.
D ro g a " S p. z o, o,
TELEFON
RED A K CJI: 604-14; A DM INISTRACJI: 522-14. KONTO P.K.O. 143.
D r u k a r n ia K ra jo w a , W a rsza w a . C h ło d n a 44
R edaktor: Czesław Straszewicz
Program
Polskiego
Radi a
O d dn. 3 0 VII. do d r . 5 V III. 1 9 3 9
N iedziela — dn. 30.V II.
7.00: A udycja p o ra n n a. 8.15: P o p u la r­
n a m uzyka polska w wyk. ork. w ojskow ej
z P oznania. 9.00: T ransm isja z A ugusto­
w a (nabożeństw o), 12.03: K o n cert ork. fil­
h a rm o n ii londyńskiej.
13.15: Muzyka
obiadow a z P oznania. 14.45: „Czytam
M ickiew icza11 — ..P an T adeusz11, księga
Il-g a . 15.00: A udycja dla wsi. 16.30: R e­
c ita l fo rtep ian o w y i reny K u rp isz S te fan o w ej (z T o ru n ia ). 16.55: M uzyka sym fo­
niczna. 17.15: „K to odpow ie?11 — audy­
cja rozryw kow a. 17.30: „P odw ieczorek
przy m ik ro fo n ie 11 z Augustow a.
19.00:
T e a tr W yobraźni — „San Y nst1" słucho­
w isko. 19.30: T rzy słynne w irtuozki fra n ­
cuskie (płyty)- 21.15: K onccrl rozryw ko­
wy z G rudziądza (przez T o ru ń ). W p rz e r­
w ie o godz. 21.50 „D obry ż art tynfa w a rt11
aud y cja konkursow a.
P oniedziałek
dn. 31.Ѵ ІІ.
6.30: A udycja p o ra n n a. 8.15: P o g a ­
d a n k a dla kupców : „.Гак pracuje biuro
organizac.-handl. rzem iosła polskiego".
12.03: A udycja południow a. 14.45: Słu­
chow isko dla m łodzieży „D aw id Copperfic ld 1" (cz. I I I ) . 15.1.5: M uzyka p o p u larn a
z rozgłośni P oznańskiej. 16.20: Koaicert
chórów W iclkopolsk. Zw. Śpiewaczego z
P o z n a n ia . 17.00: M uzyka do tańca. 18.00:
D aw na m uzyka fletow a. 18.20: „Polskość
ew angclicyzm u na Śląsku Ciesz.11 — od­
czyt. 18.50: R ecital fo rtepianow y Lilly Bara n y i (W ęgry). 19.30: P rzy wieczerzy.
20.25: A udycja dal wsi. 21.00: „Z k ra ju
gó r, śniegów i m ocnych lud zi11, rep o rtaż
dźw iękow y ze Szw ajcarii. 21.50: Echa m o­
cy i chwały. 22.00: M uzyka do tańca.
W to re k — dn. 1 .V III.
6.30: A udycja p o ra n n a. 8.15: P e n sjo ­
n a t organizuje w ycieczkę w góry— gaw ę­
d a ze Lwowa. 12.03: A udycja po łu d n io ­
wa. 14.45: P rz e rw an e w akacje (cz. II)
o pow iadanie dla m łodzieży. 15.00: M uzy­
k a góralska w wyk. K apeli W ojtka Szwa­
ba B ajora z W itow a. 15.15: M uzyka p o p u ­
la rn a z Rozgłośni K atow ickiej. 16.20:
U tw o ry organow e w yk. Jó zefa P aw lak a—
z P oznania. 16.45: K ro n ik a lite rac k a.
17.00: M uzyka do tańca: 18.00: R ecital
śpiew aczy E dw arda B endera. 18.25: Ja n
B rah m s: T rio E s-dur na fo rte p ia n , sk rz y p ­
ce i altów kę. 19.00: A udycja dla ro b o tn i­
ków . 19.30: „ P rz y w ieczerzy11 (z W ilna).
20,25: A udycja d la wsi. 21.00: Gioacchino R ossini: „C yrulik Sew ilski11 o pera k o ­
m iczna w wyk. solistów i ork. T e a tru „La
S cala11 w M ediolanie. W przerw ie szkic li­
te ra c k i o Rossinim C yruliku K o n sta n tę go Regamey"a.
Środa — dn. 2.V II I.
6.30: A udycja p o ra n n a . 8.15: P o g a­
d a n k a turystyczna. 12.03: A udycja połu d ­
niow a. 14.45: „Nasz k o n c e rt11 — audycja
d la dzieci. 15.15: M uzyka p o p u larn a w
w yk. O rk iestry Salonow ej z Łodzi. 16.20:
R ecital altów kow y M ieczysława Szaleekiego. 16.50: L ato: „ U p aln e p ołudnie w śród
lak i pół11 — pogadanka. 17.00: M uzyka
do tańca z dancingu „C afe P a ra d is11.
18.00: Słynne sym fonie (m uzyka z płyt).
19.00: „D ziw na przygoda11 — K ukułka
W ileńska. 19.30: ..P rzy w ieczerzy11 (ze
L w ow a). 20.10: odczyt wojskow y. 20.25:
A udycja dla wsi. 21.00: K o n c ert chopi­
now ski w wyk. W itolda M ałcużyńskiego.
21.40: Nowości lite rac k ie 11 (z K rak o w a).
22.00: Ze współczesnych o p e retek (pły­
ty)C zw artek — dn. З.Ѵ ІІ1.
6.30; A udycja p o ra n n a. 8.20: P o g a ­
danka sportow a. 12.03: A udycja p ołud­
niowa. 14.45: W ojsko polskie „Pierw sza
K ad ro w a11 — aud. dla m łodzieży. 15.05:
M uzyka p o p u larn a z K atow ic. 16.20:
U tw ory K arola P ro sn ak a w wyk. chóru
m ieszanego żeńskiego. 16.45: R eportaż z
Muzeum Przem ysłu i T echniki. 17.00: M u­
zyka do tańca (płyty). 18.00: E cha m ocy
i chwały. 18.10: K oncert z Poznatnia.
19.00: „W ielkie włóczęgi m orskie11: fra g ­
m ent z „O dyssei'1. 19.20: P rzy w ieczerzy11.
‘2 0.25: A udycja dla wsi. 21.00: Z zapom ­
nianych naszych pieśni — audycja z K ra ­
kow a. 21.30: T e a tr W yobraźni „ J u tr o 11,
now ela C onrada-K orzeniow skiego. 22.20:
K o n c ert solistów.
P ią te k —; dn. 4 .Ѵ ІІІ.
6.30: A udycja p o ra n n a. 8.15: K ło p o ­
ty i rady P ró b u jm y w rócić do n a tu ry 11,
dialog. 12.03: A udycja południow a. 14.45:
„ P rz erw a n e w akacje11 (cz. III) opow iada­
n ie z K rakow a. 15.00: M uzyka obiadow a
ze Lwowa. 16.20: K o n c ert b u d a p eszteń ­
skiego chóru kolejow ego. 16.45: Rozmow i
z chorym i ks. k ap elan a M ichała R ękasa.
17.00: M uzyka taneczna. 18.00: R ecital
śpiew aczy H eleny L ipow skiej. 18.25:
K w artety B eethovena
(płyty). 19.00:
„K siążki, do któ ry ch się w raca1": „L udzie
bezdom ni14. 19.20: Chwila B iura Studiów 11.
19.30: „ P rz y w ieczerzy11 (z W ilna). 20.25:
A udycja dla wsi. 21.00: „ Ilu s tra c je m u­
zyczne dla utw orów scenicznych11. Muzy­
ka W illiam a Szekspira. 22.15: „P olska
m iędzy W schodem a Z achodem 11. P olska
myśl w ojskow a na granicy dwóch św ia­
tów — odez>t. 22.30: Pół godziny m uzy­
k i n a daw nych in stru m e n tac h (płyty).
Sobota — dn. 5 .Ѵ ІІІ.
6.30: A udycja p o ra n n a. 12.03: A udy­
cja południow a: Sztafeta 25-lecia w ym ar­
szu 1-szej K adrow ej w yrusza z K rzywopłot (przez K raków ). 14.45:: A udycja dla
dzieci — „W esoły podw ieczorek11. 15.15:
M uzyka p o p u larn a . 16.20: P olonezy w
wyk. Z bigniew a D rzew ieckiego — fo rte ­
pian. 17.00: M uzyka do tań ca. 18.00:
„,E cha m ocy i chw ały1". 18.10: K o n cert
m uzyki polskiej. 19.00: ..P rzez siedem
m órz do siedm iu w zgórz11 — wesoła po­
wieść. 19-35: A udycja dla Polaków z za­
granicy — „Pow stały sztandary wczas ra ­
n o 11 — aud. słowno-m uzyczna. 20.05: Me­
lodie ziem i polskiej — T adeusza Sygietyńskiego — szkice m azow ieckie. 20.25:
Przybycie sztafet do O leandrów — T ran s­
m isja z K rakow a. 20.45: A pel poległych
I K om panii K adrow ej — transm . z K ra ­
kow a. 21.20: M uzyka. 22.00: T e a tr W y­
obraźni: „N a polach popiołów 11 — słucho­
wisko. 23.20: P olska m uzyka taneczna.
Pol sk i e Radi o w o b e c u r o c z y s t o ś c i
si er pn i o wyc h
Cała P olska obchodzi w dniach n a j­
bliższych 25 rocznicę W ym arszu I-szej K a ­
drow ej z O leandrów K rakow skich. W y­
m arsz te n uw aża dziś cały N aród za sym ­
bol ponow nego podjęcia walki zb rojnej o
niepodległość i za odrodzenie się c hlub­
nych tradycyj W ojska Polskiego. P olskie
R adio w eźm ie czynny udział w obchodach
rocznicy sierpniow ej, k tó rą uczci sp e c ja l­
nym program em .
Bliższe szczegóły audycyj radiow ych,
zw iązanych z uroczystościam i sierp n io w y ­
m i, p o d an e zostaną w dniach najbliższych,
już dziś jed n a k m ożem y stw ierdzić, że w
hołdzie rocznicow ym weźm ie udział i m u ­
zyka, i lite ra tu ra i służba spraw ozdaw cza
Polskiego R adia.
S pecjalny, sta ra n n ie
przygotow any
p rogram , opracow any szczegółowo we
w szystkich działach, będzie w yrazem u ro ­
czystego n a stro ju , ja k i ogarnie w tych
dniach cały N aród, zarów no w K rakow ie,
w historycznym m ieście olbrzym iego zjaz­
du, ja k i we w szystkich zakątkach Polski.
C en traln y m pum klcm całych uroczy­
stości będzie przem ów ienie P a n a M arszal­
ka Śmigłego R ydza: T radycja w ielkich za­
sadniczych przem ów ień na zjazdach legio­
now ych trw a już od w ielu łat, przem ów ie­
nie ta k ie w ygłaszał w ielokrotnie na zjaz­
dach M arszałek Jó zef P iłsudski, a M arsza­
łek Śmigły Rydz przem aw iając na o sta t­
nim zjeździe Legionistów, rzucił pam iętne
hasło, że nie oddam y nie tylko sukni, ale
naw et guzika od szaty R zeczypospolitej.
P rzem ów ienie P an a M arszałka Śmigłe­
go R ydza będzie transm itow ane przez
w szystkie rozgłośnie Polskiego R adia oraz
p rzez liczne instalacje m egafonow e, k tó ­
rych już coraz więcej jest w Polecę.
T ransm isje z sam ego zjazdu, transm isje
z różnych etapów zdążających do K ra k o ­
wa sztafet, okolicznościow e k o n c erty , słu­
chow iska, a n aw et audycje p io sen ek i h u ­
m o ru , złożą się na całość rocznicow ego
p rogram u, którym P o lsk ie R adio dołączy
się do ogólnonarodow ego a k tu hołdu
wobec trad y cji walk legionow ych.
LUK* - FOK
w a lc z y
o k o lo n ie i s u r o w ­
ce
P o ls k i,
d la
b ro n i
kom unikacyjnych
k o l o n i i .
d ró g
do
---------------------------------------------------------------------------b U i J J L l
„TY G O D N IK
ILLUSTROWANY"
O statn io w „TYGO DINIK U ILLUS‘fR O W A N Y M “ zam ieszczali sw oje prace m ięd zy in n ym i n astęp u jący р й а rze, u czen i i p u b licyści:
B e ren t W acław , B o ro w y W acław , B o y e E dw ard, C hrzanow ski Ign acy, C zach ow sk i K azim ierz, Dąbrówifca M aria, Еквтапоіѵsk i S te fa n , F lu k ow ek i S te fa n , G o e te l
F erd yn an d ,
G om brow icz
W itold ,
G órka
Olgierd»
G rab ow sk i Jan, G rzebień iow ek i T ad eu sz, H o ro szk iew icz R. W ., H cIIen d er T ad eu sz, H u lew icz W itold , H uszczaW in n ick a H ,, Iłła k o w iczó w n
K azim iera. Irzyk ow sk i K arol, Iw aszk iew icz Jarosław . K ad en B an d row sk i Ju­
liu sz, K lein er Ju liu sz, K on d rack i M ichał, K oesak-S zczu ck a Z., K u b ack i W ., L ask ow sk i-H u lk a P a w eł, L ech o ń
J»n, L e p e ck i B ., L utosław ska W ., M ak u szyń sk i K orn el, M elcer W anda, M ieszk ow sk i J. T ., M iller, Jan N ., M or­
c in e k G ustaw . M u szkow sk i Jan , N o w a k o w sk i Z ygm u n t, O ssen d ow sk i F . A ., P aran d ow sk i Jan , P ow lik o w sk a
M aria, P iw iń sk i L eon , P o łc zy ń sk i Jan ta A l e b - P om in ę w eki L eon , R o g o w icz W acław , R ogoż S tan isław , R u d n ic­
ki A d o lf, R u sin ek M ichał, R ytard M iecz., Sch u lz B ru n o, S ieroszew sk i W ., S k iw sk i J. E ., S m ogorzew sk i K ., S ta ff
L eo p o ld , S traszew icz C zesław , S trom en ger K arol, S yru czek W acław , S zem p liń sk a E lżb ieta , S zyjkow ek i M., Śliw iń ek i A rtu r, T e rleck i T ym on , T u w im Ju lian , W asylew aki S tan isław , W ierzyń sk i K azim ier*, W ik tor Jan, W ittlin
J e * e f, W ołoszyn ow sk l J u lian , Z aw istow sk i W ład ysław , Z ręb ow icz R om an.
NAOKOŁO
ŚWI AT A
bogato ilu stro w a n y m agazyn n o w elisty czn y , ukazujący
się co m ieeiąc.
BIBLIOTEKA POWIEŚCIOWA
p rzyn iosła w latach u b iegłych ob ok au torów p o lsk ich , szereg u tw orów p isarzy tej m iary, co Joh an B o y er,
D a n iel • Ropo, F r. M auriac, J. A n d ersen N e x o . M arta O sten so, M ary W ebb, J. R oth . C olette, G. P a p in i, J®
V an A m riiers-K uler. W . B . M axw ellt W . P e te a n i i in n i.
„ T y g o d n i k l l l u s t r o w a n y " w r a z z d o d a tk a m i m a o b e c n ie n a jta ń s z ą p r e n u m e r a tę
z b io r o w g ,
gdyż
ty lk o
м 6 zl m iesięcznie (6.50 z dostarczeniem do domu), prenum erator TYGODNIKA ILLUSTROWANEGO otrzym a
mm
tydsień num er ,,T y f • d n i k i I l l u s t r o w a n e g o * * ; co miesiąc 80-« stron, aessyt „Naokoto Świata** w wieU barwnej okłada*
■ « • miesiąc bliske 240-o stronicowy tom powieści polskiej lub tlum acsonej. K T Ó R E J CENA K SIĘG A RSK A W Y NO SI o k o ło 6—8 z l.
P R E N U M E R A T A
Z
W
BEZPŁATNYM
„ T Y G O D N I K A
DODATKIEM
rocznie.
■ dostarczeniem Jo domn
PRZED
i
ZA GRANICA:
NA P R O W IN a i:
J
6—
A
6.50
17.50
19.—
66.--74,—
zl
.i
zł
zl
miesięcznic
........................................
al
6.50
miesięcznie :
k w a r t a l n i *
roczni*
.
k w a r t a l n i * ................................
al 19.—
r o c z n i e .
al
74.— Z m i a n a
Nr
143
K onto
C E N N IK
POWIEŚCIOWYM I MIES. „NAOKOŁO ŚW IATA" WYNOSI:
WARSZAWIE:
■iłiifeinic
■ -M tarczeniem do doma :
k w a r t a l n i e
я do«tf rczem em do domu .
I L L U S T R O W A N E G O
Pocztow ej
Ka«y
Oszczędności
a d r • aa
«1 ŁM
al 25.—
al 94.—
al
05*
O G Ł O S Z E Ń S ir. ‘ / i — 800 zł, '/2 — 450 zł, */« — 250 zł, */s — 150 zł, V u 100 zł. — za »zp. wiercz. m ilim etrow y, lub jego m iejsce
ZA
TEKSTEM: 1,50 zł. B ilan se, artykuły
op ieow e,
układy toL eloijczn e, 1 sir. okładki i m iejece « s rfif iv« v one 50% drożej
ADRES WYDAWNICTWA: WARSZAWA, ZGODA 12. TELEFON REDAKCJI: 604-14; ADMINISTRACJI: 522-14. KONTO P. K O. 143
rY G O D N IK
I
L
L
U
S
T
Nr. 32
R
O
W
A
N
Y
Cena 1 z
6 Sierpnia 1939
—
—
ZAKŁADY SAMOCHODOWE
WSPÓLNOTY INTERESÓW S. A.
Z A R Z Ą D : W A R S Z A W A . UL. P IE R A C K IE G O 11, TEL. 5 7 1 -0 0
MONTOWANE
W KRAJU
SAMOCHODY
O S O B O W E i C IĘ Ż A R O W E
M A R E K :
A U TO -U N IO N : DKW i HO RC H
B. M. W.: 2 3 6
MERCEDENS-BENZ: 170 V i 23 0
STEYR: 55 i 220
H E N S C H E L :
SAM O CHO DY
BUSOW E
Z
C IĘ Ż A R O W E
S IL N IK A M I
I P O D W O Z IA
DIESEL
ORAZ
AUTO ­
NA
GAZ
G ENERATO RO W Y
STEYR TYP 5 5
K R U P P :
H A N O M A G:
TRAKTORY
I
SAMOCHODY
SPRZEDAŻ WE
C IĘ Ż A R O W E
LE ŻĄ C YM I C H Ł O D Z O N Y M I
C I Ą G Ó W K I
W SZYSTKICH
W IĘ K S Z Y C H
Z
S IL N IK A M I
P O W IE T R Z E M
M IA S T A C H
WŁASNA STACJA OBSŁUGI I WARSZTATY NAPRAWY
W A R S Z A W A
-
*
.
a
.'V
UL.
F A B R Y C Z N A
1c
TEL.
8 0 3 -2 0 .
Służba sprawozdawcza Polskiego Radia
w czasie uroczystości sierpniowych
P oU k.e R adio, bio rąc czynny udział w
w ielkim obchodzie sierpniow ym , oddaje
całą swą działalność tran sm isy jn ą dla od ­
tw orzenia przeb ieg u historycznego z ja z ­
du. Już v\ pierw szych dniach sie rp n ia nag ranych zo stan ie szereg transinisyj ze
s ta rtu sz ta fe t zd ążajacych z całej Polek,
do K rakow a. T a k w ięc będziem » m ieli
tran sm isje z
.Ina. z G dyni- z W .'ześni.
ze Lwowa, z Bogiiim na o raż z Krzyw op łot. z m iejsca znanej bitw y legionow ej.
F in :sz
sz tafe t
transm itow any
będzie
p rzez R ozgłośnię K rakow ską dnia 5 sie rp ­
nia O godz. 20.25 w .specjalnej transm isji
p. t. O le an d ry w itają sztafet) całej P o l­
ski". B ezpośrednio po ty ni. rów nież z
O le a n d n u , transm itow any będzie apel po ­
ległych Pierw szej K om panii K adrow ej.
Spraw ozdaw cą będzie Juliusz K adcn-B androw (ki.
D nia () sierpnia Polskie R adio tr.ninm itow ać będzie uroczystość z B łoni K ra ­
kow skich iv godzinach od *->.30 do 13.00.
W ram ach tego re p o rta ż u będą zarów no
wrażemia w eM iue. jak ie opow iedzą nam
m jr. K rzew ski i ppłk. L ipiński, j ‘k rów ­
nież Msza połow a i kazan ie z Błoni. M ie­
dzy godz. 11.00 a 12.00 TH YNSMITOW ANE BI D Z IE PR Z E M Ó W IE N IE N A ­
C ZELNEGO W ODZA PA N Y YIARSZYLK V EDW \ R D ^ ŚM IGŁEG O - U \ DZA.
Be,zpo>,'ednio po przem ów ieniu Pana
M arszałka n a d an e będą pieśni i m arsze
w ojskow e, p rz ery w a n e od czasu do <-zasu
dla nad an ia frag m en tó w d e filad y legiomowej. Między godz 13.00 a 13.30 ppłk. Lip i.iski i p. K ad en -B a n d ro w чкі p rz e p ro w a ­
dzą transm isję z H ołdu L egionistów na
W аѵѵ lun.
T egoż dnia o godz. 16.10 nadania zo­
sta n ie z W arszawy audycja p. t. ..Ja k to
w 1914 roku lwio . B ędą to w spom nienia
uezestnikr™ w ym arszu Pis rw szej K a d ro ­
wej utrw alo n e na p łytach.
W p rzerw ach k o n c ertu nadane z o sta­
ną r c ‘ѵпіег k ró tk ie m igaw ki reportażow e,
ja k np. - Г\а B łoniach w.śród Lcgunów"".
rozmowy m jr. K rzew skiego i K aden-B androw skiego z L egionistam i i t. p
D alej o godz. 17.30 nadaw ane hędą
k ró tk ie re p o rta ż e z n ian ifc.-tac jj legiono­
w ych na P la cu S zczepańskim , po d po m n i­
kiem Grunw ald*-"*. m i pod pom nikiem
M ickiew icza. M in. n a d an e zostaną fra g ­
m enty z przem ó w ień M arszałka Senatu
M iedzińskiego i Szefa 0 . Z. J4. gem. Skwarczyński »go.
O godz.
18.00 P o lsk ie
R adio
traus-
mitow-ać będzie z O lean d ró w wym arsz
d ru ży n na sz lak K adrów ki.
O godz. 20.50 K raków nada w audy­
cjach in fo rm acy jn y ch pierw sze tele fo n ic z ­
ne sp raw o zd an ie specjalnych spraw ozdaw ­
ców’ z trasy m arszu.
Dnia 7 sierpnia nagrany zostanie sze­
reg fragment tóv. z m arszu na szlaku
Pierw szej K adrow ej. P o d o b n ie będzie i
w dniach n astęp n y ch .
If dn ia ch 7. 8 i 9 sierpnia n icczorcm
nad aw an e będą sp raw ozdania 7 trasy
m arszu
Liczne n ag ran ia w spom nień, rozmów' z
k u rie rk a m i, kad ro w iak am i i członkam i
p a tro li będą um ieszczone wr pro g ram ie,
jako audycje 5-10-ini*iutowe w czasie m ię­
dzy 5 a 30 sie rp n ia .
Ja k w idać z pow yższych pobieżnyych
uwag. służba spraw ozdaw cza P olskiego
R adia pracow ać będzie w czasic u roczy­
stości sierpniow ych niezm iernie in te n ­
sywnie i dołoży w szelkich sta ra ń . abv
wszyscy radiosłuchacze m ogli wrziąć jakuajwyżf-,zy i j.ik n a jb a rd zie j bezpośredni
udział w obchodach i uroczystościach
25-Ietniej rocznicy Czynu Legionow i go.
Audycje literackie Polskiego Radia w dniach
rocznicy sierpniowej
P ro g ra m y letnie Polskiego R adia p rz e ­
nika idea służenia N arodow i i P aństw u.
Służba ta realizu je się m. in. poprzez sta ­
le a k cen to w an ie w p ro g ram a ch tych m o­
m entów naszych dziejów politycznych i
k u ltu ra ln y c h , k tó reg o m ogą dać szerokim
rzeszom słuchaczy niczam ącony obraz
w e lk o śc i P olski. Z naczenie tego rodzaju
oddziaływ ania n ic i w ym aga k o m en tarzy .
W dziale audycyj słow nych i słow no m u­
zycznych te cele p ro g ram u P olskiego R a ­
dia re p re z e n tu je w ielki cykl m ontaży h i­
sto ry czn y ch . p rzed staw iający w form ie
dra m a ty c z n ej sylw etki wodzów' naszych,
tak ich , jak k rólow ie: B olesław C h robry i
Bolesław Śm iały H e tm a n i: Czarni.-cki i
Żółkiew ski. M arszalek Jo z e f P usudski.
■\ależv tu także p rzypom nieć o kl
k ró tk ic h frag m en tó w z p am iętników , d o ­
k um entów i t. p.. ukazujący b o haterstw o
Polaków przew ijające się ja k zasadniczy
m o tv naszej h istorii.
P ró cz
w w iadam iauia społeczeństw u
naszych w artości m ilita rn y ch , uw zględnia
*ię także w ielkich p rzew odników d u c h o ­
wych. Na pierw szym n m js c u stoi tu Ydain
M ickiew icz, k tó reg o k u lt realizow any jest
przez P o lsk ie R adio planow o i konse­
k w entnie. K u lt tem u trw a la się przede
w szystkim p o p rz ez stałe niedzielne kw a­
d ran se
recytacyj Jego n ieśm ierteln y ch
dziel. D odać tu ta j należy- że na jesień
h. r. p ro je k tu je się opow ieść o M ickiew i­
czu. porlobnie, ja k była opow ieść o Schu­
bercie czy o C hopinie.
N a tu ra ln ie lisia audycyj pośw ięconych
realizacji id ei s lu ż - b v N arodow i i P ań stw u
jest znacznie dtuższa i tru d n o ją w yczer­
pać. P rz y p o m in a m y ją jed y n ie dlatego,
aby zw rócić liw agę, że audycje okoliczno-
n ic C i n ie p o m o ż e ...— O s ła b ia s z ły lk o
s w ó j o rg a n iz m I - P a m ię ta j, że chcq c
p o z b , i się n a d m ie rn e j tuszy m usisz
p rz e d e w s z y s tk im usuncjć p rzyczyn y
w a d liw e j p rz e m ia n y m a te rii. P o m o że
C i w ty m m in e ra ln a s ó l o w o c o w a
M l N E R O G E N F. F. p k tó rq n a będ zie sz w a żd e j a p te ce . S k ła d g łó w n y :
A p t e k a M a z o w i e c k a — W a rs z a w a
u l. M a z o w ie c k a 10.
ściowe. nadaw ane z okazji .specjalnie u ro ­
czystych m om entów , nie są czymś w yjąt­
kow ym i sporadycznym , lecz fragm entem
całej szerokiej i stale realizow anej akcji
P olskie R adio v dziedzinie audycyj lite ­
raci ich czci rocznicę 25-lccia W ym arszu
I-szcj K adrow ej nie tylko w dw óch dniach
obchodu rocznicy, ale w ciągu całego p ro ­
gram u letiin go. W tych dniach je ln a k ż c
koneen Irują sic audycje o charakterze,
pew nych syntez ideow ych, o specjalnie za­
sadniczym znaczeniu.
A więc dnia 5 sie rp n ia n a d an a zosta­
nie audycja słow na pi- t. „Rachum ek W o­
dza". B ędzie to m ontaż z pism Józefa P ił­
sudskiego, o p racow any przez Ja n a P io ­
trow skiego w ten sposób aby uśw iadom ić
słuchaczom głów ny n u rt przem yśleń W iel­
kiego W odzii zw iązanych z decyzjam i,
k tó re poprzcdt,.ły czyn zb ro jn y polskich
L egionow . VrigiIi .1 w ym arszu Lej K a d ro ­
wej to dol.ry dzień na tego rodzaju o b ra ­
ch u n k i. A udycja nad an a będzie o godz.
22.00 wi<rzorcin.
D zii .11 m astępny. właściw a rocznica le­
gionow a, przyniesie nam m ontaż o p a rty
o frag m e n ty z „Wesela"" S tanisław a Л\ yspiańskiego, p. t. ..P olska to jrs l w ielka
rzecz"‘ /w ią z k i ideow e pom iędzy tw ó r­
czością W yspiańsl lego a Czynem P iłsud­
skiego, są tak ścisłe, że p rz y p o m n ien ie
id co lo g :i W yspiańskiego w ydaje się n a j­
właściwszą form ą literackiego hołdu dla
trad y c ji Legionów .
0 godz. 22.00 tegoż dnia usłyszymy za­
rys dziejów piosenki hum oru legionow e­
go. B ędą to p ró b k i lekkiej beztroskiej
lite ra tu ry legionow ej, k tó ra tal- zmakomicic rozvTijiła się w śród gw aru bojow ego
na fro n ta c h , w k ad rac h Łom ży Z am bro­
wa i P io trk o w a , a naw et „za k ra ta m i w ię­
zień i d ru tam i obozów"", w Szcz ѵріогпіе,
B eniam inow ie czy HuszcieV
t l l N E J F L O T Y W O J E N N E J |>
I KOLOMUl
TYG O D N IK
ROK 80
iLLU S TR O W A N Y
W A R S ZA W A , 6 SIERPNIA 1939
r.
K o m e n d a n t J ó z e f P iłs u d s k i i m jr . E d w a rd Ś m ig ły - R y d z w p ie r w s z y m
Nr
o k r e s ie b o jó w
32 (4,112)
le g io n o w y c h
W 25-LECIE W YM A R SZU L E G IO N O W
(Z e wspom nień żołnierzy Józefa Piłsudskiego)
Dzień 6 sie rp n ia 1914 r. jest i będzie
pam iętn y m dniem , n ie tylko w h isto rii Le­
gionów P olskich, ale także i w h istorii
polskiego n a ro d u D zień 6 sierpnia 1914
ro k u jest dniem w ym arszu pierw szej K om ­
p an ii K adrow ej z K rakow a, oraz w kro­
czenia jej, p rz ed oddziałam i k aw alerii
au striack iej, do K rólestw a Polskiego.
R ok już u płynął od tego pam iętnego
p o ra n k u sierpniow ego, gdy przez ulice
uśpionego K rakow a sunął cicho oddział
strzelców , gdy z rozkazu swego W odza J o ­
zefa Piłsudskiego, w kroczył on na ziem ię
K rólestw a Polskiego, niszcząc wszędzie
osanaki panow ania m oskiew skiego, gdy,
w reszcie w ieczorem wszedł do m iasteczka
Słom nik, w itany ent uzjastycznie przez
ludność.
W kroczenie P ierw szej K adrow ej do
Królestwa pozostanie bezsprzecznie do
nioelym faktem historj cznym. T a mała
garstka «trzelców polskich swym śmiałym
m arszem w głąb K rólestw a pokazała, że
naró d polski n ie p o rzucił m yśli w alki z n a ­
jazdem m oskiew sk im , że żołnierz polsk i,
w ierny trad y cjo m swych przodków , po­
tra fi dzielnie feta wić czoło żołdactw u m o­
skiew skiem u.
Jó z e f Piłsudski, rzucając do K rólestw a
oddziały strzeleckie, rozstrzygnął spraw ę
przyszłych Legionów polskich, postaw ił
spraw ę p olską n a p o rz ąd k u dziennym .
W połow ie lipca J914 roku obie orga­
n izacje strzeleckie u rządziły w G alicji dla
o ficerów i podoficerów w ojskow e k u rsy
in stru k to rsk ie . Z w iązek Strzelecki w K ra ­
kow ie, P olskie D rużyny Strzeleckie w N o­
wym Sączu, K ursy te z bogatym p ro g ra ­
m em były zorganizow ane sp ecjaln ie dla
K rólew iaków , członków tajnych organiza­
cji strzeleck ich w K rólestw ie, k tó rzy też
pom im o dużych tru d n o śc i w przebyciu
granicy, staw ili eię dosyć licznie (oba k u r­
sy uczyły około 400 ludzi).
N ie ukończyły one swego program u.
Gdy w ybuch w ojny sta je się n ieu n ik ­
nionym , K om enda D rużyn S trzeleckich,
rozkazem swym z unia 1 sierp m a. przyw o­
łuje k u rs z Now ego Sącza do K rakow a.
W ieczorem 2 sieip n ia przem aszerow ujem y
przez K raków , w itan
okrzykam i przez
publiczność.
N azaju trz n a podw órzu na D olnych
M łynach ustawioino p lu to n w sile 75 ludzi,
sam ych K rólew iaków , wszyscy porządnie
wyek wip owa ni, z to rn istra m i, karabinam i
M anhchera < oetrą am unicją. P odchorąży
N orw id k ró tk o nas pożegnał: „Ż ołnierze.
Idziecie pierw si pom ścić krzyw dy ojców
waszych. B ądźcie p rzykładem dla tych,
k tó rzy p ó jd ą za W am i“ .
P o d kom endą podchorążego B ukackiego pom aszerow ał p lu to n do O leandrów ,
gdzie m ieścił się k u rs Z w iązku Strzelec­
kiego. T am niedługo dołączył się oddział,
złożony rów nież z K rólew iaków , członków
610
A r ty le r ia L eg io n ó w
z w ią z k u S trz e le c k ie g o . P o z d a n iu r a p o r t u
K o m e n d a n to w i P iłs u d s k ie m u , u s ta w iły się
o b a o d d z ia ły n a p r z e c iw k o sie b ie . Ś ro d ­
k ie m z z a ło ż o n y m i w ty ł r ę k a m i p r z e c h a ­
d z a ł się P iłs u d s k i.
K r ó tk im i, u ry w a n y m i, le c z tw a rd y m i,
ż o łn ie r s k im i z d a n ia m i p rz e m ó w ił d o n as.
N ie d o b ie r a ł słów a n i w y ra ż e ń , a le sło w a
je g o z a p a d a ły g łę b o k o do s e r c n a s z y c h i
p o z o s ta w a ły w n ic h ja k o
d ro g o w sk a z y
ży cia...
...N a d c h o d z ił w ie c z ó r, a m y śm y jeszcze
s ta li, c z e k a ją c n a ro z k a z y . S ą d z iliśm y , że
je sz c z e d ziś
w y ru sz y m y d o K r ó le s tw a .
Z b liż y ł s ię d o n a s s ta r y S ie ro sz e w s k i w
b ia ły m f a r t u c h u , gd y ż p e łn ił w te d y sz c z y t­
n e o b o w ią z k i k u c h a r z a . Ż a ło w a ł b a r d z o ,
że n ie m o ż e iść z n a m i, a le o b ie c y w a ł n ie ­
d łu g o n a s d o g o n ić .
W s ta ry m g m a c h u te a tr a ln y m w y z n a ­
c z o n o n am k w a te r y i n ie d łu g o w z b u rz o n e
u m y sły u s p o k o ił se n . P rz e z n a s tę p n e d n i
u zu p e ln io .n o b r a k i w y e k w ip o w a n ia , ć w i­
c zy liśm y m u s z tr ę f o r m a ln ą i ta k ty c z n ą ,
s ta r a ją c się w y ró w n a ć ró ż n ic e w k o m e n ­
d zie i s y s te m a c h ć w ic z e b n y c h orgam iza c y j. Z n ie c ie r p liw o ś c ią i g o rą c z k o w y m
n ie p o k o jo m oczekiw -aliśiny d n ia i g o d z i­
ny w y m a rsz u .
Л ty m c z a s e m m o b iliz a c ja p o s tę p o w a ła
n a p r z ó d . Co d z ie ń p rz y b y w a ły o d d z ia ły
p o łą c z o n y c h o rg a n iz a c y j z ró ż n y c h o k o lic
k r a ju . G w a rn o i tło c z n o b y ło n a o b s z e r­
n y m b o is k u w O le a n d r a c h . W sayotko d y ­
sz a ło g o rą c z k o w y m p r a g n ie n ie m w y m a r­
szu.
P ie rw s z ą K o m p a n ię K a d r o w a z o r g a n i­
zo w a n o 3 s ie r p n ia . D n ia 5 s ie r p n ia o gnd z in ie 3 r a n o a la r m K o m p a n ii. A w ięc w y ­
m a rs z . P r ę d k o u b ie r a się wria r a , w k la J a
r y n s z tu n e k i n ie d łu g o c a ła K o m p a n ia wc
w z o ro w y m o r d y n k u s to i i c z e k a na ro z ­
kazy.
W y p ro w a d z o n o
n a s z 01 - a n iió w n i
s z e ro k ą d ro g ę . P e w n i je s te ś m y że dziś b ę ­
d z ie m y w K r ó le s tw ie . T y m c z a se m , z a m ia s t
B e lin ia c y p o d K o n a ra m i
d o K r ó le s tw a , s k r ę c iliś m y n a
o b s z e rn e
b ło n ia p o d k o p c e m K o ś c iu sz k i i zaczęły
się ć w ic z e n ia .
P o w r ó c ił ju ż o d d z ia ł n a s i e j k a w a le r ii
w sile 5 k o n i zc sw eg o w y w ia d u іииі .Tę
d r z e jó w i p rz y w ió z ł p o m y ś ln e w isdo> .iości.
W re sz c ie n a d s z e d ł d z ie ń 6 s ic ip u ia .
P o d o b n ie , j a k d n ia p o p r z e d n ie g o o g o d z i­
n ie 3 r a n o a la r m .
R a p o r t, k o lu m n a c z w ó rk o w a i i i r i - - / '
U w y jśc ia ż e g n a ł n a s lw o w sk i o d d z ia ł p od
kom endą
p o d ch o rążeg o
B iliń sk ic g o O stro w rsk ie g o (d z iś p o d p o r u c z n ik a I p u ł­
k u p ie c h o ty ) .
I zinów p o m a s z e ro w a liś m y s z e ro k ą d r o ­
gą p r z e z Ł o b z ó w . C ich o b y ło , ma u lic a c h
żywe.j d u sz y .
C ię ż k o n a s d o św ia d c z o n o o w y m o k r ę ż ­
n y m m a rsz e m 12 k ilo m e tro w y m , aż w re sz ­
cie d o sz liśm y d o sz o sy k r a k o w s k ie j. O d p o ­
c z y n e k . N a p ra w o w id a ć K r a k ó w . P y ta n ie
d o k ą d p ó jd z ie m y ? N a lcwro, czy ma p r a w o ?
O d e tc h n ę liś m y w szyscy z u lg ą , g d y czo ło
K o m p a n ii s k r ę c iło n a lew o . Z a g ra ła t r ą b ­
k a . R a ź n o s z liś m y tw a rd y m k r o k ie m , z b li­
ż a ją c się d o z ie m i o b ie c a n e j.
W ie d z ie liś m y ju ż n a p e w n o , żc id z ie ­
m y d o K r ó le s tw a . R a z e in z n a m i sz ed ł
k o m is a rz w o jsk o w y i n a s z i n t e n d e n t L itw in o w ic z .
M in ę liśm y o s ta tn i f o r t k ra k o w s k i i
w sie za n im le ż ą c e , k o m o r ę c e ln ą a u s tr ia c ­
k ą , w ita n i w szęd zie p r z e z lu d n o ść .
A ż o to p r z e d m anii u k a z a ły się z a b u ­
d o w a n ia k o m o ry c e ln e j wT M ic h a ło w ic a c h
ju ż p o d r u g ie j s tr o n ie k o r d o n u . Je sz c z e
c h w ila , a p r z e k r o c z y m y g r a n ic ę o z n a c z o ­
n ą ż e la z n y m słu p e m .
G o d z in a 9 m in u t 4 5 . ,.B a c z n o ś ć “ ! Z a ­
b ły sły w s ło ń c u w y c ią g n ię te sz a b le , k a ż d y
w y c ią g a ł s ię j a k m ó g ł, a ż e b y g o d n ie w ejść
w tę z ie m ię , j a k p r z y s ta ło n a ż o łn ie rz a
p o ls k ie g o . S łu c h a ją c d o b r z e , m o ż n a b y ło
u sły sz e ć b ic ie w ła sn e g o se rc a , k a ż d y czu ł
p o w a g ę i u r o c z y s to ś ć chw ali. P rz e sz liś m y
p r z e z k o m o r ę c e ln ą w M ic h a ło w ic a c h i d a ­
le j. K o m p a n ię z a tr z y m a n o , a k o n ip a n ijn y
n asz w se rd e c z n y c h słow racli p o w ita ł tę
z ie m ię , n a k tó r e j sta liś m y .
( W sp o m n ie n ia p o d p o ru c zn ik a H auke-N oum ka, obecnego w o jew o d y w o łyń skieg o ,
p isane w ro k u 1915 w P radze).
W d ro d z e po
P o ls k ę
P o m y ś le ć , ż;e ju ż m ija 25 l a t o d c h w ili
w y m a rsz u K o m p a n ii K a d r o w e j, k tó r a n a
r o z k a z sw eg o K o m e n d a n ta G łó w n e g o w y­
p o w ie d z ia ła w o jn ę c a r s k ie j R o s ji i b r a ła
to ta k d o s e rc a , t a k b y ła ty m d u m n a i ta k
się ty m p r z e ję ła , żc n ic , i to z u p e łn ie , n ir
b y ło p o z a ty m .
P ię k n e g o p o p o łu d n ia , p a r ę d n i p r z e d ­
te m , s f o r m o w a n o ją z d w ó c h , d o ść n ie ­
c h ę tn ie n a s ie b ie p a tr z ą c y c h , z p o d o f ic e r ­
s k ic h sz k ó l le tn ic h Z w ią z k u S trz e le c k ie ­
go i D r u ż y n S trz e le c k ic h .
M a ło m y śm y się z n a li w te j K o m p a n ii
k o c h a n e j. L ic h o u b r a n i, g d y ż ty lk o s tr z e l­
c y m ie li u n if o rm y i to p rzew ra ż n ie d r e li­
c h o w e. D ru ż y n ia k o m
b r a k o w a ło d u ż y c h
ilo ści s p o d n i w o jsk o w y c h . N ik t n ie m ia ł
p ła sz c z a . B r o ń ty lk o z e b r a n o n a m n a j l e p ­
szą i je d n o litą . Ż a d n y c h k u c h e n p o lo w y c li,
w ozów lu b coś w ty m ro d z a ju . O fic e ro w ie ,
a b y ło ic h z in te n d e n te m 5 , m u s ie li w ła s­
n y m p rz e m y s łe m z d o b y w a ć e k w ip u n e k i
ibroń.
611
K o m e n d a n t z r sw ym szta b em
T a k s f o r m o w a n a K o m p a n ia w y p e łn ia
6 w e za sz c z y tn e z a d a n ie i aż do K ie lc —
to r u je d ro g ę n a s z y m k o le g o m L e g io n i­
s to m , to r u je też i p ie rw sz e m u k o rp u so w i
a u s tria c k ie m u ja z d y .
Ł ączy n a s w K o m p a n ii w sp ó ln y z a p a l,
w ia ra i m iło ść d la id e i i w ia ra w K o m e n ­
d a n ta i b e z g ra n ic z n e o d d a n ie się .Temu
ty ch , k tó r z y G o ju ż z n a li i p o d z iw ia li
p rz e d te m . J a k w ie lk i z a p a ł, ja k i e n tu z ja z m
był w tej K o m p a n ii — tr u d n o o p isa ć . P a ­
m ię ta n i, iż w ię k sz o ść k o le g ó w w y rz u c a ła ,
lid) ro z d a w a ła w szy stk ie p ie n ią d z e , gdyż
w y ch o d zim y n a w o jn ę . C ałym i d n ia m i, a
h y ło ty ch d n i a ъ trz y , śp ie w a n o i cieszo n o
6ię.
G d y W ó d z inasz. J ó z e f P iłs u d s k i, c h ciał
s ię p r z e k o n a ć o n asz y m d u c h u ( m o ra le ),
w p r z e d d z ie ń w y m a rsz u i z a rząd ziw szy
a la rm , k a z a ł ro z d a ć n a m su c h y c h le b i
zw y k łą w o d ę z b e c z k i, to eg zam in te n w y ­
p a d ł p o m y śln ie , gdyż w szyscy, o fic e ro w ie
i ż o łn ie rz e , tło c z y li się b e z tro sk o p rz y
b eczce.
6 .V I I I .1 9 1 4 r. Ś w it, cale
O le a n d ry
śp ią . P rz e d K o m e n d ą G łó w n ą s to i ro z w i­
n ię ta K o m p a n ia K a d ro w a . Z im n o ja k o ś ,
cich o i ta je m n ic z o . W iem y , żc dziś, to na
p ew n o ! A le g d zie i w ja k im k ie r u n k u ? J a ­
k ie n as c zek a z a d a n ie ? . . C z u je m y w ażn o ść
M sza p ołow a w K ielcach
w K ie lca c h
c h w ili. K o m e n d a n t G łó w n y w y d a je p o d o b ­
n o o s ta tn ie in s tr u k c je K a s p rz y c k ie m u .
D o k tó r w y d a je n a m b a n d a ż e i p o u c z a .
I n n y k to ś , sm a ru je jo d y n ą n a s z e , z b y t
b ły sz czące, o rz e łk i i g u zik i. A w ięc ju ż
z a ra z !...
Id z ie m y do K o n g re só w k i! B e lin a z d a ­
w ał K o m e n d a n to w i w a ż n e re la c je ...
K o m e n d a n t c h m u rn y — o to c z o n y św i­
tą co n a jle p s z y c h o fic e ró w , p r z y jm u je d e ­
f ila d ę K o m p a n ii.
O fic e ro w ie
z
d o b y ty m i sz ab lam i.
W szyscy p r z e ję c i i s k u p ie n i w so b ie . G dy
id z ie m y , sz u m ią n am o rły n a s z e j f a n ta z ji
i e g z a lta c ji. C z u ję , że m a m łz y w o czac h ,
a le te ż cz u ję z a p a ł, siłę i w ie lk o ś ć n aszeg o
c zy n u .
W id z ę w o to c z e n iu K o m e n d a n ta p ła ­
czącego Ż u liń s k ie g o i w ie lu , w ie lu in n y c h ,
w z ru sz o n y c h i p rz e ję ty c h ...
R ę k a w ic a rz u c o n a ! Z lo ty ró g s ię o d z y ­
w a ; — czy go u sły szą, czy s ta n ą ma zew !. K ra k ó w śp i. O k rą ż a m y go śp ie sz n ie .
R a n e k się w y la n ia s ło n e c z n y i zap o w iarla
p ię k n ą p o g o d ę . B io r ę to za d o b ry z n ak .
Id z ie m y w k o lu m n ie c z w ó rk o w e j w ciszy.
Je s te ś m y p o d w ra ż e n ie m d e f ila d y i o sta tn ig o w e jrz e n ia Je g o i p rz y ja c ió ł, ta m , w
O le a n d ra c h . R a z jeszcze się z w ra c a m n a
ch w ilę i w idzę w o d d a li k o n tu r y K ra k o w a .
P rz e d n a m i n ie w ia d o m e , za n a m i P o ls k a ...
S łu p g ra n ic z n y . K o m p a n ia się z a tr z y ­
m u je . W y w o ła n i z rz u c a ją g o d ła i n isz c z ą
słu p y . D o w ó d ca K o m p a n ii m a k r ó tk ie
p rz e m ó w ie n ie o k o lic z n o ś c io w e . Z a rz ą d z a
d e fila d ę . P rz e c h o d z im y k o r d o n . W ró g
u s tą p ił. W o jn a r o z p o c z ę ta . O trz y m u je m y
r o z k a z : z a ła d o w a ć b ro ń ...
Ilu ż w as, b r a c ia n a jm ils i, leży cich o
h e n p o tej sz a re j ziem i. K to w as zliczy , k to
w asz z a p a ł z m ierzy , k to k r e w p rz e z W as
p r z e la n ą z b ie rz e ? ...
L eży cie s p o k o jn i i d u m n i. W y ro k i ei*j
ziściły...
( Z e w s p o m n ie ń g e n .
K r o h -P a s z k o w s k ie g o ).
b ry g .
H enryka
P ie rw s z y p a t r o l‘s tr z e le c k i
W a k a c je 1 9 1 4 r o k u m ia łe m sp ę d z ić n a
sz k o le o fic e rs k ie j Z w iązk ó w S trz e le c k ic h .
W ra z ze m n ą w y b ie ra ło s ię d w ó ch m ło ­
d y c h c h ło p c ó w z S a n d o m ie rsk ie g o . J e d e n
z n ic h , S tasiek S k o tn ic k i (G rz m o t) m ia ł
p rz y je c h a ć w p ro s t ze S z w a jc a rii, d ru g i
A n to n i Ja b ło ń s k i (Z d zisław ) w y je ż d ż a ł ze
m n ą z S a n d o m ie rz a . O d p ro w a d z ili n a s d o
W isły w szyscy n asi n a jb liż s i z n a jo m i. W
czasie p o ż e g n a ń z a ż a rto w a łe m , że je d zie-
U lani B e lin y
612
m y n a s z k o łę z o s tr y m i n a b o ja m i. W ó w ­
czas m a tk a Z d z isia z w ró c iła się d o m n ie z
p r o ś b ą , b y w r a z ie w y b u c h u w o jn y Z d ziś
p o s z e d ł w ra z ze m n ą , co te ż je j p r z y r z e ­
k łe m .
P o p r z y je ź d z ie d o K r a k o w a , o b ją łe m
d o w ó d z tw o k o m p a n ii s z k o ln e j w O le a n ­
d r a c h . L ecz n ie d łu g o n i ą d o w o d z iłe m . N a
d r u g i d z ie ń z o s ta łe m w e z w a n y do K o m e n ­
d a n ta G łó w n e g o n a u lic ę S ie m ira d z k ie ­
g o 27 . K o m e n d a n t r o z k a z a ł m i o d d a ć d o ­
w ó d z tw o k a m p a n ii z a s tę p c y , a s a m e m u
d o b r a ć s o b ie p a r u lu d z i, k tó r z y w ra z zc
m n ą m ie li u d a ć s ię n a ja k ą ś e k s p e d y c ję ,
z w ią z a n ą z m o b iliz a c ją M o s k a li, w S a n d o ­
m ie rs k ie . W y b ra łe m , ro z u m ie się sw o ich
s a n d o in ie rz a k ó w . E k s p e d y c ja ta z n ie z n a ­
n y c h m i b liż e j p o w o d ó w n ie d o sz ła do
s k u tk u , n a to m ia s t 2 s ie r p n ia z o s ta łe m p o ­
n o w n ie w e z w a n y d o s z ta b u g łó w n e g o . T a m
K o m e n d a n t w ydał m i ro zk az p o p ro w a d z e ­
n ia p a t r o l u w J ę d rz e jo w s k ie c e le m r o z b i­
cia m o b iliz a c ji M o s k a li w ty m p o w ie c ie ,
w y ja ś n ia ją c , iż p a tr o l t e n je s t b a r d z o n ie ­
b e z p ie c z n y i że je s t 9 0 % p e w n o ś c i, że
w szy stk ich - n a s p o w ie s z ą . N a z a p y ta n ie
m o je , ilu lu d z i K o m e n d a n t m i w y z n a c z a —
o d p o w ie d z ia ł: ja k n a jm n ie j, p ię c iu , sz eś­
ciu . P o ta rg a c li z m o je j s tr o n y s ta n ę ło n a
sie d m iu . L u d z i m ia łe m w y b ra ć n a o c h o t­
n ik a ze sw e j k o m p a n ii sz k o ln e j. J a ty lk o
i d r u ż y n ia k B o ń c z a -K a rw a c k i, ja k o z n a ją ­
cy d o b r z e o k o lic ę , sz liśm y
z
ro z k a z u .
W o n c z a s sz e f sz ta b u S o sn k o w s k i z a p y ta ł
m n ie , k o g o m a m z a m ia r z a b r a ć z so b ą . W
p ie rw sz y m r z ę d z ie w y m ie n iłe m o b u sa n d o m ie r z a k ó w . N a J a b ło ń s k ie g o z g o d z ił się
b e z z a s trz e ż e ń , n a to m ia s t o S k o tn ic k im
w y ra z ił się : „ C o , tein la lu ś ? — n ie b ę d z ie
m ia ł o c h o ty iś ć n a p e w n ą ś m ie rć i o d in ó w i“ . B a rd z o e n e r g ic z n ie z a p rz e c z y łe m , d o ­
w o d z ą c , że k r e w s a n d o m ie rs k a n ig d y n ie
za w o d z i. W d a lsz y m c ią g u u s ta liliś m y lis tę
k a n d y d a tó w , k tó r y m m ia łe m z a p r o p o n o ­
w a ć w y p ra w ę .
P o p o w r o c ie do O le a n d ró w , n ie z w ło c z ­
n ie p r z e z d y ż u r n e g o p o d o f ic e ra w ezw a łem
d o s ie b ie k a n d y d a tó w n a p rz y sz ły c h u ła ­
nów .
N ie z a p o m n ę n ig d y ty c li k r ó tk ic h ro z ­
m ó w z n im i, g d y p o k i l k u m o ic h w y ja ś­
n ie n ia c h o g ó ln y c h , o c e lu w y p ra w y —
p r o s to , p o ż o łn ie r s k u , w d w ó c h sło w a ch
d e c y d o w a li s ię s ta w ić w r a z z e m n ą sw o je
m ło d e ż y c ie n a je d n ą k a r t ę . P ie rw sz y
w szed ł J a b ło ń s k i.
N a m o ją p ro p o z y c ję
P r z y m o g ile k o le g i
o d p o w ie d z ia ł p r o s to : „ T y id z ie sz , ja z tob ą “ . S k o tn ic k i, w b re w
p rz e w id y w a n io m
s z e fa , s tr z e p n ą ł ty lk o p a lc a m i i ze zw y k łą
w e rw ą p o w ie d z ia ł: „ p s ia k re w , ,id ę “ . D a ­
lej J a n u s z G łu c h o w s k i, S te f a n H a n k a -K u le sz a i L u d w ik K in ic ic -S k rz y ń s k i b e z n a ­
m y słu w y ra z ili sw ą zg o d ę.
Z a c z ę ły się g o rą c z k o w e p r z y g o to w a n ia
d o w y p ra w y , b o w m y śl r o z k a z u n a d r a ­
n e m ju ż m ie liś m y p r z e k r o c z y ć k o r d o n
g ra n ic z n y , ja d ą c do g ra n ic y w c y w iln y ch
u b r a n i a c h ; d o p ie r o n a te r e n ie K o n g r e ­
só w k i wolm o n a m b yło w ło ży ć m u n d u r y .
P o d o f ic e r b r o n i — Ś w ia te łk o , w y b ie ra ł
k a r a b in y , to r n is tr y
i
n a b o je , s p e c ja ln i
k u r ie r z y r o z b ie g li eię p o m ie ś c ie , s z u k a ją c
d la mas c y w iln y c h m a r y n a r e k i n a k r y ć
g ło w y , a p o c z c iw y d r R o u p p e r t z a ją ł się
w y e k w ip o w a n ie m s a n ita rn y m , o b c ią ż a ją c
n a s r o z m a ity m i g a z a m i, jo d y n a m i, g u m a ­
m i do p rz y w ią z y w a n ia , ja k b y k a ż d y z n a s
b y ł co n a jm n ie j p o d o f ic e re m s a n ita rn y m .
W ty m czasie K o m e n d a n t k o n f e ro w a ł
z m o im i o c h o tn ik a m i, p r z e d s ta w ia ją c im
(n ie b e z p ie c z e ń stw o i dając: c z te ry g o d z in y
c zasu d o n a m y s łu . B a je c z n ie o d p o w ie d z ia ł
K o m e n d a n to w i J a n u s z G łu c h o w s k i: „ K o ­
m e n d a n c ie 1, m y ju ż r a z z d e c y d o w a liś m y się
i n ie c h c e m y się n a m y ś la ć , b o p rz e z c z te ry
g o d z in y m y ś le n ia m o g lib y śm y o siw ie ć, a
d e c y z ji n ie z m ie n im y 44. K o n ie m a ją c e nas
P r z e n o s in y ra n n eg o d o z ie m ia n k i
w ieźć d o g ra n ic y , z a r e k w iro w a liś m y k o le ­
dze u n iw e r s y te c k ie m u K o z ło w s k ie m u ; k t ó ­
r y ze sw o ic h P rz y b y s la w ic w ty m d n iu
p r z y je c h a ł d o K r a k o w a .
O g o d z in ie 10 w ie c z o re m m ie liśm y się
sta w ić w szyscy n a p ie rw s z ą p o ls k ą o d p r a ­
w ę w o je n n ą w g łó w n y m s z ta b ie . K o m e n ­
d a n ta n ie b y ło , p r z e p r o w a d z a ł k o n f e r e n ­
c ję z A u s tr ia k a m i. Z a s tę p o w a ł go s z e f
S o sn k o w sk i. P o z d a n iu p rz e z e m n ie r a p o r ­
tu sz e f w d łu ż s z e j p rz e m o w ie ż e g n a ł n a s
i p o c ie s z a ł: „ C h o ć b ę d z ie c ie w isie ć , a le za
to s p e łn ic ie p ię k n y sw ó j o b o w ią z e k żoln e r s k i i h is to r ia o w as n ie z a p o m n i“ . ]Na
p o ż e g n a n ie w y cało w a ł się ze w szy stk im i
P o w y jśc iu ze s z ta b u z a u w a ż y łe m to z rz e w
n io n e m in y m ego p a t r o l u , a p o n ie w a ż p o ­
zo s ta w a ły do w y m a rsz u jeszcze d w ie g o ­
d z in y , p o p r o s iłe m w szy stk im d o H a w e łk i
ma k ie lis z e k w iśn ia k n .
T u d o p ie r o
z o rie n to w a liś m y *:ę, ja k
w y g lą d a m y w d o ry w c z o z e b r a n y c h cy w il­
n y c h u b r a n ia c h . K e ln e r z y o m ało n ie w y ­
p r o s ili n a s za d rz w i. D o m a łe g o sto lik a
p r z y s ia d ła się c a ła b a n d a o fic e ró w s trz e ­
le c k ic h , k tó r z y w ie d z ie li o n a s z e j w y p ra ­
w ie, a b y p o ż e g n a ć się i w y p ić strz c m ie m ip go. W m iłe j p o g a w ę d c e h u m o r y s?ę .ży ­
w iły.
O g o d z in ie 1 2 .3 0
w y ru sz y liśm y
na
d w ó cłi p o d w o d a c h w k ie r u n k u
g ra n ic y .
K o r d o n m ie liśm y p r z e k r o c z y ć p o d B a r a ­
n e m k o ło K o c m y rz o w a , g d z ie sta n ę liś m y
n a d ra n e m . N a g ra n ic y d o w ie d z ie liś m y się,
że M o s k a le c o fn ę li się, a le s iln e p a tr o le
m ia ły p r z e b ie g a ć o k o lic ę .
O św ic ie, n a ło ż y w sz y m u n d u r y i b a g n e ­
ty n a b r o ń p r z e k r o c z y liś m y k o r d o n g r a ­
n ic z n y . P rz e m ó w iłe m p a r ę słó w d o sw o ich
ż o łn ie rz y , p o d k r e ś la ją c szczęście i z a ­
sz c z y t, ja k i ic h s p o tk a ł, żc są p ie rw sz y m i
ż o łn ie r z a m i z m a r tw y c h w s ta ją c e j
P o ls k i,
k tó r z y o tw a rc ie , z b r o n ią w rę k u ła m ią
k o r d o n y d z ie lą c e o jc z y z n ę .
P l a n m ó j d a ls z e j a k c ji p o le g a ł n a ty m ,
żc b v n ie p o s tr z e ż e n ie p r z e m k n ą ć się k o ło
w ię k sz y c h o d d z ia łó w
n ie p r z y ja c ie ls k ic h ,
k ie r u ją c się n a G o szy ce, S k rz e sz o w ic c ,
D z iało szy ce, p o d J ę d r z e jó w ; p o d o jśc iu w
n a jb liż sz e o k o lic e J ę d rz e jo w a z a trz y m a ć
się w le s ie i p r z e p r o w a d z ić w y w ia d ; w ty m
sa m y m cza sie z m a te r ia łu w y b u c h o w e g o ,
j a k i p o s ia d a liś m y , zło ży ć b o m b y . P r z y p o ­
m o cy ty c h b o m b m ie liśm y w y w o łać p o ­
p ło c h w m ie śc ie i u d e r z y ć n a z a ło g ę J ę ­
d rz e jo w a . G d y b y siły
n ie p rz y ja c ie ls k ie
o k a z a ły się za d u ż e , a k c ję p o sta n o w iłe m
p r z e p r o w a d z ić w n o c y i p o rz u c e n iu b o m b
i o s tr z e la n iu m ia s ta , k o r z y s ta ją c z c ie m ­
n o śc i, c o fa ć się w k ie r u n k u K r a k o w a . W
m a rsz u n a J ę d rz e jó w , o ile m ie s p o tk a m y
w ięk szy ch o d d z ia łó w
n ie p r z y ja c ie ls k ic h ,
m ie liśm y ro z p u sz c z a ć m ię d z y lu d n o ś c ią
w ieść, że je s te ś m y p a tr o le m
w y w ia d o w ­
czym s iln e j g ru p y s trz e lc ó w , k tó r a m a sz e ­
ru je za n a m i, b y w te n sp o só b w z n ie c ić
p o p ło c h w ś ró d w ła d z m o sk ie w sk ic h b ę d ą ­
cy ch je sz c z e w J ę d rz e jo w ie .
( Z z a p is k ó w ś. p. p łk - W . B e lin y -P ra ż m o w slcieg o z r. 1 9 3 4 ).
DBAJCIE OSWOJĘ ZDROWIE
P rzy
chorobach: 2 0 Ł 4 D K A , K IS Z E K , W Ą T R O B Y ,
p rzy
K A M IE N IA C H
Ż O Ł C IO W Y C H ,
W Z D Ę C IU
B R Z U C H A . O D B IJ A N IU S IE . L U B S K Ł O N N O Ś C IA C H
DO
Z A P A R C IA .
stosuje
elę:
„S Z W A J C A R S K IE
G O R Z K IE Z I O Ł A " Gąsecklego, naturalny łagodny
środek prze czyszczają cy. ułatw iający funkcje orga ­
nów tra w ie nia , stosowane ró w n lrż p rz y nadmiernej
otyłości ąprzedajfi apteki I «k ła d y apteczne
6 ij
G W IA Ź D Z IS T Y
SZTANDAR PRZECIW
W SCHODZĄCEMU SŁOŃCU
P rz e d p a ro m a ty g o d n ia m i p o św ię cił
„ T y g o d n ik I llu s lro w a n y ‘“ d w a k o le jn e a r ­
ty k u ły z a g a d n ie n io m D a le k ie g o W sch o d u ,
o św ie tla ją c je z c h iń s k ie g o
ja p o ń s k ie g o
p u n k tu w id z e n ia *). T o o g ra n ic z e n ie za­
k re s u ro z w a ż a ń b y ło k o n ie c z n o ś c ią ze
w zg lę d u na o g ro m n ą zło żo n o ść sp ra w y ,
k tó r e j n o w y , w ażn y e ta p ro z p o c z ą ł się w
u b ieg ły m ty g o d n iu .
W ty m sam y m czasie, gdy z a ta rg k o n ­
c e sy jn y m iędzy A n g lią a J a p o n ią d o b ie ­
gał k o ń c a w p o sta c i n o w eg o u k ła d u , rz e c
C esarz J a p o n ii ,
Iluohitii
m o ż n a n o w eg o „ M o n a c h iu m '1 d a le k o ­
w s c h o d n ieg o , z a b ra ł głos in n y p a r t n e r z
пахі o c e a n u S p o k o jn e g o . O d ezw a ły się
S ta n y Z je d n o c z o n e i to w sp o só b . k tó r y
n ie ty lk o J a p o n ii, a le c a łe m u św ia tu
u p rz y to m n ił, ja k b a rd z o sk o m p lik o w a n y
je s t w ęzeł p rz e c iw ie ń s tw na o lb rz y m ic h
p r z e s tr z e n ia c h m ię d z y w sch o d em A zji i
z a c h o d e m A m e ry k i.
S tan y Z je d n o c z o n e n ie s p o d z ia n ie w y­
p o w ie d z ia ły t r a k t a t h a n d lo w y ja p o ń s k o a m e ry k a ń s k ;, s ta n o w ią c y o d 28 la t p o d ­
sta w ę w ym iany 'to w a ro w e j m ię d z y o b y ­
d w o m a k r a ja m i, w y m ia n y , k t ó r a dla J a ­
p o n ii m a z a sa d n ic z e , ży cio w e zn a c z e n ie .
O d leg ło ść p o m ię d z y J o k o h a m ą a SanF ra n c is c o , w y n o sząca o k o ło 8 i p ó ł ty s ią ­
ca k ilo m e tró w , n ie b y ła p rz e sz k o d ą d la
ro z w o ju sto s u n k ó w g o sp o d a rc z y c h m iędzy
o b y d w o m a k r a ń c a m i o c e a n u S p o k o jn e g o .
A m e ry k a ń s k a n a f ta , żelazo ■ s ta l .stano­
w iły n ie z b ę d n ą p o d s ta w ę su ro w co w ą dla
p rz e m y słu ja p o ń s k ie g o , d la jogo p o k o jo ­
w ej i w o je n n e j e k sp an sji- I o to p o w ieln
la ta c łi o stro ż n e j p o lity k i „ n ie in te r w e n c ji1
n a D a le k im W sc h o d z ie z d o b y ły się S ta n y
Z je d n o c z o n e , a w łaściw ie p r e z y d e n t :\o o s e v e ll, n a ta k w ażn y k r o k , w ażniejszy
’) „Nu D ale k im W s c h ó d ;ic “ , n r. 27 i „ 'S sró d
za g ad n ień D alekiego W schodi , n r. 28 b . r ,
c h y b a od lo k a ln y c h z a ta rg ó w k o n c e s y j­
n y c h i lo k a ln y c h b ite w n a d rz e k ą K h a lk ą .
R zecz ja s n a , że d ec y z ja S tan ó w Z je d ­
n o c z o n y c h . b ę d ą c a je d n y m z n a jd o n io ­
śle jszy ch p o su n ię ć p o lity c z n o -g o s p o d a r­
czych teg o m o c a rstw a b o d a j o d ch w ili
p rz y s tą p ie n ia S ta n ó w do f r o n tu p rz e ciw n ie in ie c k ie g o
p o d czas w o jn y św ialo w ej, n ic je s t ty lk o m a n e w re m o d c ią ż a ­
ją c y m „ f r o n t p o k o ju “ o d n a c is k u a z ja ­
ty ck ieg o p a r t n e r a osi R z y m — B e rlin .
P rz e c iw ie ń stw o
ja p o ń s k o - a m e ry k a ń s k ie
je d n y m z n a jis to tn ie js z y c h z a g a d n ie ń na
o c e a n ie S p o k o jn y m , a o sta tn ie w y d a rz e ­
n ia d o w o d zą, że d o jrz e w a o n o w sz y b k im
te m p ie do ro z strz y g n ię ć , by ć m o że n a ­
w et z b ro jn y c h .
W czym b o w ie m m ieśc i się ow o k a p i­
ta ln e p rz e c iw ie ń s tw o ja p o ń s k o -a m e ry k a ń s k ie ?
B y o d p o w ie d z ie ć n a to p y ta n ie , trz e b a
się c o fn ą ć tr o c h ę w p rz e sz ło ść ii p r z e ś le ­
dzić w y d a rz e n ia o s ta tn ic h la l p ię ć d z ie s ię ­
ciu. m im o c h o d e m ty lk o z a trą c a ją c o d aw ­
niejsz e d z ieje. J e s t b o w iem cos z sy m b o lu
w tym , że w r. 1853 ro z e g ra ła się ,.m ała
w o jn a jj ja p o ń s k o - a m e ry k a ń s k a , pi rw szy
k o n f lik t z b ro jn y , k tó r y w y g ląd ał w te n
sp o só b , że c z te ry o k rę ty a m e ry k a ń s k ie
g ro źb ą sw ych a rm a t zm usiły b e z b ro n n ą
J a p o n ię do o tw a rc ia p o rtó w d la h a n d lu
ze S ta n a m i. J a p o n ia , p o d ó w cza s tk w ią c a
jeszcze w u s tr o ju fe u d a ln y m , u z b ro jo n a
w iście śre d n io w ie c z n ą b ro ń , m u sia ła p o d ­
p isa ć sz ere g u m ó w , m ało się ró ż n ią c y c h
o d c h iń sk ic h u k ła d ó w k o n c e s y jn y c h . K u p ­
r y a m e ry k a ń sc y , a n a s tę p n ie i e u ro p e jsc y
o trz y m a li p ra w a e k s te ry to ria ln o ś c i, a cła
ja p o ń s k ie n a im p o rto w a n e to w a ry n ie
m ogły p r z e k r a c z a ć 5% .
J a k le g e n d a p ra w ie , zw ażyw szy ja k ą
p o tę g ą m ilita r n ą je e t w sp ó łc zesn a J a p o ­
n ia , b rz m i f a k t, że w 1 8 6 4 r. p o łą c z o n e
flo ty S ta n ó w Z je d n o c z o n y c h , F ra n c ji,
A n g lii i H o la n d ii u r z ą d z a ją e k s p e d y c ję
P r e z y d e n t R o o s e r e lt z ro d zin ą
k a r n ą n a p o r t S b im o n o se k i, z k tó re g o
strz e la n o
do sta tk ó w
c u d z o z ie m sk ic h .
(W la ta c h 70-ycli zeezłego stu le c ia s k ła ­
d a ła s ię flo ta w o je n n a J a p o n ii z... 2 0 -tu
n ie w ie lk ic h o k rę tó w , w ty m 3 żag lo w ce ).
T a k ie b y ły p ie rw sz e k o n ta k ty "apońs k o -a m e ry k a ń s k ie . W iem y s k ą d in ą d w ja k
s z y b k im te m p ie i w ja k im k ie r u n k u p o ­
szedł ro zw ó j J a p o n ii w la ta c h n a s tę p n y c h .
A le n a le ż a ło b y feię p rz y jrz e ć co się sta ło
z w o jo w n iczy m p a r tn e r e m a m e ry k a ń sk im .
N a le ż y s tw ie rd z ić , że S ta n y Z je d n o c z o n e
M arszalek C .zang-K ai-Szek
n a d łu g ie la ta u su n ę ły się z c zy n n ej p o ­
zy cji na-d o c e a n e m S p o k o jn y m , z a a b s o r­
b o w a n e sp ra w a m i w e w n ę trz n y m i (w o jn a
S ta n ó w P ó łn o c n y c h z P o łu d n io w y m ! i
t. z \i. „ k o lo n iz a c ja w e w n ę trz n a "1) . S ło­
w em o k re s p r z e w r o tu g o sp o d a rc z e g o i
p o lity c z n e g o w J a p o n ii i z a p o c z ą tk o w a ­
n ia je j e k s p a n s ji n a jp ie r w n a p o b lis k ic h
te r e n a c h w y sp ia rsk ic h , a n a s tę p n ie n a lą ­
d zie sta ły m A zji, p rz y p a d ł n a o k re s u su ­
n ię c ia się w ażn e j siły S tan ó w Z je d n o c z o ­
n y ch .
K ie d y zaś S tany p o w ró c iły do czy n n ej
p o z y c ji n a D a le k im W sch o d zie, b yła już
J a p o n ia n ie o m a l d e c y d u ją c y m czy n n ik ic m
w u k ła d z ie sił i ro zw o ju sto s u n k ó w n a d
O c e a n e m S p o k o jn y m .
*
*
*
S ta n y Z je d n o c z o n e p rz e ż y w a ły w d r u ­
giej p o ło w ie
zeszłego
stu le ,'ia
o k re s
o g ro m n e g o ro z w o ju g o sp o d a rc z e g o , s k ie ­
ro w an eg o n a sta le ro sn ą c e p o tr z e b y w e­
w n ę trz n e . N ie in te re so w a ły się te ż r y n k a ­
m i o b cy m i aż do la t 90-ych, k tó r e w ła­
śn ie są o k re se m p rz e ło m o w y m wr ich p o ­
lity c e . J e ż e li 'bow iem p rz y jrz y m y się p o li­
ty c e zagrani-cznej S ta n ó w n a p rz e s trz e n i
19-go w ie k u , to stw ie rd z im y , że iiie w y­
k a z y w a ła o n a te n d e n c ji e k s p a n s ji k o lo -
611
itiialn ej, w p r z e c iw ie ń s tw ie d o A n g lii i
F r a n c j i a n a s tę p n ie N ie m ie c i J a p o n ii.
W z m ia n k o w a n e w yżej in te r w e n c je a m e ­
r y k a ń s k ie w J a p o n i i b v łv ty lk o p r ó b ą p o ­
p a r c ia s ilą sw ego h a n tlla , b e z a m b ic ji te ­
r y to r ia ln y c h zd o b y c z y . D o p ie r o w r. 1889
p r z e z w z ię c ie u d z ia łu w ra z z A n g lią i
N ie m c a m i w o p a n o w a n iu w ysp S am o a
ro z p o c z y n a e r ę „ k o lo n ia ln ą “ w m ow ej h i ­
s to r ii S ta n ó w .
E ta p a m i te j p o lity k i „ k o lo n ia ln e 41 są :
z a g a r n ię c ie w ysp
H a w a js k ic h , a w ięc
p ie rw s z y k r o k p rz e z O c e a n S p o k o jn y w
k i e r u n k u a z ja ty c k im . ( H a w a je z n a jd u ją
s ię m n ie j w ię c e j w o d le g ło śc i 2 .5 0 0 k im .
w y ra ż a s ię w o s ta tn ic h d z ie s ią tk a c h la t
zeszłeg o s tu le c ia z a ję c ie m trz e c ie g o m ie j­
sca p o A n g lii i J a p o n ii w c h iń s k im h a n ­
d lu z a g ra n ic z n y m . P o d k o n ie c zeszłeg o
w ie k u
z a jm u ją
A m e r y k a n ie
poczesne
m ie jsc e w ś r ó d c u d z o z ie m c ó w n a te r e n ie
c h iń s k im (o k o ło 1 6 % ), a w ię k sz o ść s ta ­
n o w ią r u c h liw i a g e n c i f irm y n a f to w e j
S ta n d a r t-O il, w w o ż ą c e j d o C h in p rz e sz ło
p o ło w ę z a p o tr z e b o w a n ia n a f ty .
S ta n y Z je d n o c z o n e p r z y s tę p u ją do
f r o n t u „ k o n c e s y jn e g o 44. R o z w ó j fin a n s ó w
a m e r y k a ń s k ic h , k tó r y p o d k o n ie c ze sz łe ­
go w ie k u p r z y b ra ł n ie s p o ty k a n e d o tą d n a
św ie cie f o rm y k o n c e n tr a c ji
k a p ita łó w ,
I\a w ysp a ch H a w a js k ic h o d b yw a ją sią ć w ie z rn ia s ił m o rs k ic h i p o w ie tr z n y c h U. S. A .
o d w a ż n ie js z y c h p o r tó w z a c h o d n ie g o w y­
b rz e ż a S ta n ó w ). N a s tę p n ie e k s p a n s ja a m e ­
r y k a ń s k a k i e r u j e się p r z e c iw n a js ła b sz e ­
m u z p a ń s tw k o lo n ia ln y c h H is z p a n ii, o d ­
b ie r a ją c je j K u b ę , w a ż n ą z a ró w n o zc
w z g lę d ó w e k o n o m ic z n y c h , ja k i s t r a t e ­
g ic z n y c h (p o z y c ja k lu c z o w a w o b e c k a n a ­
łu p a n a m s k ie g o ). W re sz c ie d a ls z e k r o k i,
to z a b ó r w ysp F ilip iń s k ic h i w y sp y G u a m
n a w y s p a c h M a ria ń s k ic h . I o to n a g le S ta ­
n y p r z e s u w a ją się c o ra z b liż e j A zji, co ­
r a z b liż e j C h in i c o ra z b liż e j J a p o n ii. Z
w y sp F ilip iń s k ic h je s t b o w ie m d o n p .
H o n k o n g u ty lk o o k o ło 7 0 0 k ilo m e tró w
do p r z e b y c ia , a d o b rz e g ó w J a p o n ii n ie ­
sp e łn a p ó łto r a ty sią c a .
T o p a r c ie w k ie r u n k u azjaty ck im i n ie
b y ło p rz y p a d k ie m , a w ią z a ło s ię z n o w y ­
m i te n d e n c ja m i e k s p a n s ji h a n d lu i p r z e ­
m y słu a m e r y k a ń s k ie g o , k t ó r y n a t r a f i a j ą c
n a te r e n ie a z ja ty c k im n a ta k r ó ż n o ro d n ą
k o n k u r e n c ję , m u s ia ł p r z e c ie ż z a b e z p ie ­
czy ć so b ie p o m o c i ś r o d k i p r e s ji, w p o ­
s ta c i b a z f lo ty wro je n n e j. G u a m i F ilip in y
b y ły w ięc d a ls z y m p o m o s te m p rz e z o c e a n
S p o k o jn y , k tó r e g o p ie rw sz y m e ta p e m b y ­
ły w y sp y H a w a js k ie .
R z e c z ja s n a , że szło o C h in y , o te n
o lb rz y m i o b s z a r w sz e lk ic h m o ż liw o śc i.
J e ż e li p r z y jrz y m y się a m e r y k a ń s k ie j p u ­
b lic y sty c e g o s p o d a rc z o - p o lity c z n e j teg o
o k r e s u , to u d e r z a ją c y m je s t je j p r z e ś w ia d ­
c z e n ie o d o n io sło ś c i r y n k u c h iń s k ie g o d la
g o s p o d a rk i ś w ia to w e j w o g ó le, a d la a m e ­
r y k a ń s k ie j w sz c z e g ó ln o śc i. S ta n y Z je d n o ­
c z o n e p r z y g o to w y w a ły się c a łą p a r ą do
sc h w y ta n ia m o m e n tu , g d y t e n r y n e k o k a ­
że c a łą sw ą c h ło n n o ś ć , k tó r e j z a s p o k o je ­
n ie w in n o b y ć u d z ia łe m p r ę ż n e j, m ło d e j
g o s p o d a r k i a m e r y k a ń s k ie j.
T o z a in te r e s o w a n ie p r z e tw o r z o n e w
c z y n za p o m o c ą w ie lk ie j f lo ty h a n d lo w e j
w y m a g a in w e s to w a n ia i z d o b y w a n ia zy­
sk ó w d la su m in w e s to w a n y c h . P o w s ta ją
lic z n e s p ó łk i b a n k ó w , o f ia r u ją c e C h in o m
b u d o w n ic tw o d r ó g k o le jo w y c h , d la e k s ­
p lo a ta c ji b o g a c tw n a tu r a ln y c h k r a j u i d la
p e n e tr a c ji o b ceg o p rz e m y s łu .
A le j a k to ju ż w s p o m n ie liś m y , p r z y ­
p a d ł ów w z ro st e k s p a n s ji a m e r y k a ń s k ie j
n a o k re s , k ie d y w C h in a c h ju ż o p e ro w a ły
p o tę g i g o s p o d a rc z o -w o js k o w e A n g lii, J a ­
p o n ii i R o s ji. P a ń s tw a te b y ły p r z y ty m
w z n a c z n ie le p sz y m p o ło ż e n iu o d S ta n ó w ,
p r z e d e w s z y stk im zaś J a p o n ia , k t ó r a m ia ­
ła id e a ln e w a r u n k i d la w y tw o rz e n ia sze­
ro k ie g o k o n t a k tu g o s p o d a rc z e g o i n a c is k u
w o jsk o w e g o .
B o w ie m b r a ć u d z ia ł w e k s p lo a ta c ji
ry n k i! c h iń s k ie g o to zn a c z y ło n ie ty lk o
k o n k u r o w a ć ja k o ś c ią i c e n ą to w a ru , a le
ró w n ie ż d y s p o n o w a ć s iln ą f lo tą w o je n n ą
i b a z a m i,
u m o ż liw ia ją c y m i te j
flo c ie
s w o b o d n e p o r u s z a n ie się n a d a le k ic h m o ­
r z a c h . J a k ju ż w yżej s tw ie rd z iliśm y , z d o ­
b y w a ją S ta n y k o le jn o , e ta p a m i o w e p u n ­
k ty o p a r c ia n a o c e a n ie S p o k o jn y m . Z n a ­
c z e n ie ty c h b a z ( H a w a je , F ilip in y , G u am
i in .) z n a k o m ic ie w z ro sło w ra z z z a k o ń ­
c z e n ie m
b u d o w y k a n a łu p a n a m s k ie g o ,
k tó r y p o z w a la flo c ie S ta n ó w z A tla n ty k u
i s ta tk o m h a n d lo w y m w p ły w a ć n a P a c y ­
f ik b e z n a k ła d a n ia o lb rz y m ie j d r o g i d o ­
k o ła A m e r y k i P o łu d n io w e j.
*
*
*
J a k a ż w ięc b y ła ro la S ta n ó w Z je d n o ­
c z o n y c h w z a g a d n ie n iu w a lk i o C h in y ?
N a le ż y n a jp ie r w
s tw ie rd z ić , że S ta n y
m ia ły n ie c o o d m ie n n e c e le o d in n y c h
p a ń s tw , z a in te r e s o w a n y c h s p r a w ą c h iń ­
s k ą . O ile b o w ie m m ię d z y A n g lią , R o s ją
i J a p o n ią m o g ło d o jść d o p o r o z u m ie n ia
n a z a s a d z ie p o d z ia łu C h in n a s f e r y w p ły ­
w ów , o ty le d la S ta n ó w , s p ó ź n io n y c h w
te j p r o c e d u r z e te r y to r ia ln e g o
p o d z ia łu
C h in i z n a jd u ją c y c h się w w ie lk ie j o d le ­
g łości, b y łb y ta k i ro z b ió r C h in k lę s k ą . D la
p o lity k i a m e r y k a ń s k ie j b y ło w ięc w aż­
n y m z a d a n ie m z a c h o w a n ie je d n o ś c i C h in
ja k o p a ń s tw a . T y lk o b o w ie m w p e r t r a k ­
ta c ja c h z C h in a m i m o g ły S ta n y u z y s k a ć
ow e u d o g o d n ie n ia d la w w o zu sw y ch to ­
w a r ó w i tr a n z a k c ji p o ż y c z k o w y c h e w e n ­
tu a ln i zaś n o w i w ła d c y m ie lib y n a o k u ,
rz e c z p r o s t a , p r z e d e w szy stk im in te r e s
w łasn y .
Z ty c h p rz e s ła n e k n a r o d z iła się zasa­
da
„ o tw a r ty c h
d r z w i44,
sfo rm u ło w a n a
p r z e z d y p lo m a c ję S ta n ó w Z je d n o c z o n y c h
w r. 1 899. Z a s a d a ta z m ie rz a ła d o u s ta le ­
n ia , iż w szyscy k o n k u r e n c i n a te r e n ie
c h iń s k im m a ją je d n a k o w e u p r a w n ie n ia i
ch o ć n ie ja k o p o tw ie r d z iła f a k t p o d z ia łu
C h in n a s f e r y w p ły w ó w , to j e d n a k o d p ie ­
ra ła e w e n tu a ln o ś ć p o d z ia łu t e r y to r ia ln e ­
go i z a ję c ie m o n o p o lis ty c z n e g o s ta n o w i­
s k a p rz e z p o s z c z e g ó ln e p a ń s tw a z a in te r e ­
so w a n e n a ich te r e n a c h k o n c e s y jn y c h .
Z a s a d a „ o tw a r ty c h d r z w i44 w C h in a c h
b y ła in s tr u m e n te m
p o lity k i a m e r y k a ń ­
sk ie j i c h o ć n ie b y ła >na r ę k ę in n y m p a ń ­
stw o m , m u sia ły się o n e n a n ią z g o d z ić d e
fa c to . W b ija ła b o w ie m k lin p o m ię d z y za ­
a w a n s o w a n e n a te r e n ie c h iń s k im , a k o n ­
k u r u ją c e ze so b ą m o c a rstw a . W te n s p o ­
sób z n a la z ł się n a te r e n ie c h iń s k im siln y
p a r tn e r , k t ó r y ma ra z ie k ie r o w a ł o s trz e
sw ej b r o n i ra c z e j p r z e c iw A n g lii i R o sji,
n iż J a p o n ii. Z czasem je d n a k , g d y J a p o ­
n ia s ta ła s ię rz e c z n ik ie m p o d b o ju te r y t o ­
ria ln e g o , b y ło rz e c z ą ja s n ą , że A m e ry k a
będzie, g łó w n y m p rz e c iw n ik ie m le j p o li­
ty k i. O k a z a ło się to p o z w y c ię stw ie j a ­
p o ń s k im n a d R o s ją w 1 9 0 5 r o k u . N a c is k
S ta n ó w Z je d n o c z o n y c h ma J a p o n ię p o ­
zb a w ił ją o w oców z w y c ię stw a . Z a s to s u n ­
k o w o le k k im i w a r u n k a m i p o k o ju w P o r ts m o u th , s ta ła p o s ta ć p r e z y d e n ta T e o d o ra
R o o s e v e lta , p ie rw sz e g o z d y n a s tii R o o sev e ltó w w B ia ły m D o m u .
L in ia p o lity c z n a S ta n ó w n a D a le k im
W s c h o d z ie z m ie rz a ła d o s tw o r z e n ia ró w ­
n o w a g i sił i d a ls z e j p o k o jo w e j p e n e tr a c ji
k a p ita łu a m e ry k a ń s k ie g o w C h in a c h . O
ile w ięc w p o c z ą tk a c h n a s z e g o s tu le c ia
g łó w n y m k o n k u r e n te m S ta n ó w b y ła R o sja
i A n g lia , o ty le p o w o jn ie ja p o ń s k o -ro s y js k ie j s ta ło się ja s n y m , że ró w n o w a g a sił
z o s ta ła n a r u s z o n a . Z w y c ię stw o J a p o n ii
w z m o c n iło z n a k o m ic ie je j p o z y c ję n a
o c e a n ie S p o k o jn y m i k ie ro w a ło u w ag ę
A m e r y k i ma je j p o sia d ło ś c i w y s p ia rs k ie
n a ty m o c e a n ie . Z aró w n o - p o w o ln a a le
s ta ła p e n e t r a c j a e m ig r a c ji ja p o ń s k ie j n a
w yspy o c e a n u , a d o c ie r a ją c a d o sa m y c h
S ta n ó w , ja k i p o lity k a ja p o ń s k a w o b ec
f in a n s je r y a m e r y k a ń s k ie j n a te r e n ie c h iń ­
sk im , b y ły p o w o d e m ro sn ą c e g o w A m e ry ­
ce ru c h u a n ty ja p o ń s k ie g o . J a p o n ia p ie r w ­
szy cio s z a d a ła S ta n o m p r z e z o d rz u c e n ie
z a sa d y
„ o tw a r ty c h
d r z w i44 n a te r e n ie
M a n d ż u rii, u w a ż a ją c te n k r a j za d o m e n ę
sw y ch w y łączn y c h w p ły w ó w , n ie d o p u ­
sz c z a ją c h a n d lu a m e ry k a ń s k ie g o a n i k a ­
p ita łó w . D a r e m n e b y ły n o ty p r o te s ta c y j­
n e . W y łą c z n o ś ć J a p o n ii w M a n d ż u rii i
K o r e i b y ła f a k te m dokom anyn^.
*
*
*
K ie d y w ię c z je d n e j
.. o n y o c e a n u
S p o k o jn e g o p o w s ta w a ło o g n isk o n o w eg o ,
615
g ro źn eg o p rz e c iw ie ń s tw a a m e ry k a ń sk o ja p o ń s k ie g o , ro d z ił się p o d ru g ie j s tro n ie ,
n a r d z e n n e j z ie m i a m e ry k a ń s k ie j siln y
p r ą d , s k ie ro w a n y p rz e c iw e m ig ra c ji ja ­
p o ń s k ie j. Z aczęło s ię to w K a lif o rn ii i in ­
n y c h z a c h o d n ic h s ta n a c h . L u d n o ść a m e ­
ry k a ń s k a w y p o w ia d a ła się c o ra z g ło śn iej
p rz e c iw n a p ły w o w i „ ż ó łty c h 44 i p rz e c iw
w s p ó ln e m u sz k o ln ic tw u d la d zieci b ia ­
ły ch i żó łty c h . N a te j, ja k p o w ie d z ie li­
by śm y dziś, ra sis to w sk ie j p o d sta w ie , ro z ­
w in ę ła się a k c ja , k tó r a m u sia ła w y w rzeć
zinaczny w p ły w n a d alszy ro zw ó j s to s u n ­
k ó w ja p o ń s k o -a m e ry k a ń s k ic li.
U c h w a ły se n a tó w sta n ó w z a c h o d n ic h
z a g ro ż o n y c h p rz e z im ig ra c ję p rę ż n e g o ,
zd o ln e g o e le m e n tu ja p o ń s k ie g o , k u p c ó w
i h a n d lo w c ó w , z m ie rz a ły do z a k a z u im ig ia c ji ja p o ń s k ie j. P o w sta ły L ig i a n ty ja p o ń s k ie , k ie r u ją c e o rg a n iz a c ja m i b o jk o ­
to w y m i i u c ie k a ją c e się n ie ra z do siły f i ­
zy czn e j.
T a k w ięc p o lity k a ja p o ń s k a n a te r e ­
n ie A zji, n a ru s z a ją c a z a sad ę „ d rz w i o tw a r ­
ty c h 44 i r u c h a n ty ja p o ń s k i w K a lif o rn ii,
p o g łę b ia ły a n ta g o n iz m , k tó r y p o d k o n ie c
r. 1907 m ó g ł się n ie o m a l w y razić w o tw a r ­
te j w o jn ie . Stawy zaczęły w p o śp ie sz n y m
te m p ie d o z b r a ja ć sw e bazy m o rsk ie n a
H a w a ja c h , F ilip in a c h i w yspie G uam .
R o o s e v e lt n a k a z a ł p r z e p r o w a d z e n ie w iel­
k ie j d e m o n s tr a c ji flo to w e j. F lo ta a tla n ­
ty c k a S ta n ó w p rz e p ły n ę ła d o k o ła A m e ry ­
k i p o łu d n io w e j (k a n a łu p a n a m s k ie g o j e ­
szcze p o d ó w c z a s n ie by ło ) i z jaw iła się w
p o r ta c h P a c y fik u .
J a p o n ia d o sz ła w k ró tc e do p o ro z u m ie ­
n ia zc S ta n a m i, o g ra n ic z a ją c e m ig ra c ję ,
je d n a k co się ty czy M a n d ż u rii, to n ie
zm ie n iła J a p o n ia sw ej lin ii p o lity c z n e j; w
te n sp o só b p rz e c iw ie ń s tw o a m e ry k a ń sk o ja p o ń s k ie , ch o ć n a ra z ie w o jn a zo stała
zażegnania, sta w a ło
się
c h ro n ic z n y m ,
zw łaszcza, że d alszy w zro st m ocy g o sp o ­
d a rc z e j S ta n ó w m u sia ł p o w o d o w a ć ich
e k s p a n s ję n a D a le k im W sch o d zie.
S ta n y Z je d n o c z o n o p rz e c h o d z ą do
t. zw. „ d y p lo m a c ji d o la r a 14, do w ielk ieg o
a ta k u fin a n so w e g o 'na r y n e k c h iń s k i,
o fia d u ją c d o g o d n e i w ielk ie p o ż y c z k i, b u ­
d u ją c lin ie k o le jo w e , k o n k u r u ją c e z li­
n ia m i d a w n ie jsz y c h , ja p o ń s k ic h i ro sy j­
sk ic h k o n c e s jo n a riu s z y . T a c zy n n a poetawa S ta n ó w i a ta k „ d o la ro w y 44, k tó re m u
in n e p a ń s tw a z a in te re so w a n e n ic b y ły w
s ta n ie s p r o s ta ć , w yw ołał n o w e k o n f ig u r a ­
cje p o lity c z n e . N ie d a w n i p rz e c iw n ic y , J a ­
p o n ia i R o s ja , zacz ęli się p o ro z u m ie w a ć
d la w s p ó ln e j a k c ji o b ro n n e j p rz e c iw za­
c h ła n n e m u „ W u jo w i S am o w i14. P o w sta ły
ró w n ie ż u m o w y ja p o ń s k o -a n g ie ls k ie i jap o ń s k o -fra n e u s k ie , sk ie ro w a n e p rz e c iw
S ta n o m .
W o jn a św ia to w a sk ie ro w a ła p ra w ie
ca łk o w ic ie z a in te re s o w a n ia Ameryki n a
E u ro p ę . B ył to b o w ie m ry n e k , k tó re g o
ch ło n n o ś ć to w a ro w a i fin a n so w a p r z e ­
w yższała m o żliw o śc i c h iń sk ie . J e d n o c z e ­
śn ie w o jn a ś w ia to w a d a w a ła J a p o n ii, n a j ­
b liż sz e j te r e n o m C h in , n o w e m o żliw o ści,
n ie ja k o p o z o s ta w ia ła ją sam ą na p la c u .
P o lity k a ja p o ń s k a , zaw sze u m ie ją c a w y­
k o rz y sty w a ć o d p o w ie d n ie s y tu a c je , n ie
p ró ż n o w a ła w czasie w o jn y , z a jm u ją c
m o c n e p o z y c je w M -m riżurji i C h in ac h .
Z a n ią sz e d ł pr^re» ysl i h a n d e l ja p o ń s k i
w y p ie ra ją c c o r
„ a r d z ie j p a r tn e r ó w a n ­
g ie lsk ic h i a m e ry k a ń s k ic h . J u ż w p r z e d ­
d z ie ń w o jn y , w r. 1913, w y p rz e d z iła J a ­
p o n ia S ta n y , z a jm u ją c w C h in a c h d ru g ie
m ie jsc e w g lo b aln y m h a n d lu teg o k r a ju .
Z a k u lis a m i w ojny, w k tó r e j J a p o n ia
by ła sp rz y m ie rz e ń c e m A n g lii a n a s tę p n ie
S ta n ó w Z je d n o c z o n y c h , trw a ła w a lk a o
C h in y . I ta k p o w s ta ł w r o k u 1 9 1 6 p a k t
ja p o ń s k i - ro sy jsk i, sk ie ro w a n y
p rz e c iw
k a ż d e m u trz e c ie m u m o c a rs tw u , k tó r e
c h c ia ło b y o p a n o w a ć C h in y . U k ła d te n
s k ie ro w a n y b y ł p rz e c iw A n g lii, a le p o ­
ś re d n io ta k ż e p rz e c iw S ta n o m . J a p o n ia
ty m czasem z a ję ła sz y b k o n ie m ie c k ie p o ­
s ia d ło ś c i w C h in a c h i n a o c e a n ie S p o k o j­
n y m , z d o b y w a ją c w te n sp o s ó b le p s z ą p o ­
z y cję w sto s u n k u do baz a m e ry k a ń s k ic h .
K o n ie c w o jn y św ia to w ej p rz y n ió sł
w ie lk ie p rz e g ru p o w a n ie w pływ ów g o sp o ­
d a rc z y c h n a te r e n ie C h in . J a p o n ia w y su ­
n ę ła się w h a n d lu c h iń s k im n a p ie rw sz e
m ie jsc e , p o z o s ta w ia ją c d a le k o za so b ą
A n g lię i S ta n y Z je d n o c z o n e . P a ń s tw a te
w o k re s ie p o w o je n n y m m u sia ły p rz e jś ć
do k o n tro fe n z y w y , s ta ra ją c się o d zy sk ać
u tr a c o n e p o z y c je . P rz e c iw ie ń stw a ja p o ń s k o -a m e ry k a ń s k ie zn ó w m u sia ły d o jść do
głosu.
O k aza ło się to n a jle p ie j p o re w o lu c ji
b o lsz e w ic k ie j, k ie d y m o c a rstw a o rg a n iz o ­
w ały a k c ję in te r w e n c y jn ą n a D a le k im
W sch o d zie. K to w ie, czy re w o lu c ja b o l­
sz e w ic k a
n ie
z o sta ła b y
zlik w id o w a n a
p rz e z p o łą c z o n e siły ja p o ń s k o -a n g ie ls k o a m e ry k a ń s k ie . gdyby n ie to , że S ta n y
Z je d n o c z o n e
w y co fały sw e
o d d z ia ły .
W n io sek b o w iem b y ł p r o s ty : S ta n y w o lały
d o p u śc ić do u sta b iliz o w a n ia eię ja k ie jk o l­
w ie k siły ro s y jsk ie j, c h o ć b y k o m u n is ty c z ­
n e j, n iż w y jm o w ać g o rą c e k a s z ta n y z
o g n ia ... d la J a p o n ii.
P ró b ą ro z w ią z a n ia p o k o jo w e g o n a r a ­
sta ją c y c h p rz e c iw ie ń s tw n a d O c e a n e m
<\£ u x K a IP
UD
H Y D R A U L IC Z N E H A M U L C E
NIEZALEŻNE PRZEDNIE KOŁA
ZUŻYCIE BENZYNY - 7 L/100 KLM
SILNIK • POJ. 1,2 L. • MOCY 34 KM
G E N E R A L T R A D IN G , W A R S Z A W A
S E N A T O R S K A 32, TEL. 3 0 6 -10 i 268-61
p o n ię , w y p e łn ia ją c ą sw o je d a le k o s ię ż n e
p la n y n a te r e n a c h A zji.
D ą ż e n ie J a p o n ii do s tw o rz e n ia sy stem u
a z ja ty c k ie g o : J a p o n ia — M a n d ż u ria —
C h in y i w y e lim in o w a n ia d o ty c h c z a so w y c h
p a r tn e r ó w z C h in , z ad aw ało b o le s n y cios
in te re s o m A n g lii i S tan ó w Z je d n o c z o n y c h .
W y razem teg o b yło s ta n o w isk o A n g lii i
S ta n ó w w obec rz ą d ó w c h iń s k ic h p o m o c
f in a n so w a d la r e fo rm y w a lu ty c h iń s k ie j,
p o m o c w d o sta w a c h m a te r ia łó w w o je n ­
n y c h . S ta n y d a ły C h in o m d o ra d c ó w e k o ­
n o m ic z n y c h i w o jsk o w y ch . Z o rg a n iz o w a ły
lin ie sa m o lo to w e , k o m u n ik a c ję te le fo n ic z -
11
K o lu m n y p ie c h o ty ja p o ń s k ie j p o su w a ją się coraz d a le j w głąb C hin
S p o k o jn y m była k o n f e re n c ja w a sz y n g to ń ­
sk a , o g ra n ic z a ją c a z b r o je n ia m o rs k ie m o ­
c a rstw i u siłu ją c a s tw o rz y ć płaszczy zn ę
p o ro z u m ie n ia n a zasad zie „ d rz w i o tw a r ­
ty c h 44 w C h in a c h . A le w szy stk ie u k ła d y i
k o n w e n c je n ie m o g ły p o w s trz y m a ć n a tu ­
r a ln y c h te n d e n c ji i p la n ó w ja p o ń s k ic h .
S ta tu s q no — by] f ik c ją , a u c h w a ły k o n ­
f e re n c ji w a s z y n g to ń sk ie j n ie w y trz y m a ły
p r ó b y życia. Z a m ia st z b r o je ń m o rsk ic h z a ­
c z ę to fo rs o w a ć z b ro je n ia p o w ie trz n e , z a ­
m ia s t z a c h o w a n ia o tw a rty c h d rz w i, w y b u ­
c h ła w o jn a , n a r z u c o n a C h in o m p rz e z Ja -
n ą itp . A le w ażn iejsze śro d k i p r e s ji, f lo ta
w o je n n a S tan ó w , u stę p o w a ła p o d w ielo m a
w zg lęd am i siło m J a p o n ii. S tąd d łu g i o k re s
z a s to ju w a k ty w n o ś c i S tan ó w w o b ec J a p o ­
n ii. N ow y k r o k p r e z y d e n ta R o o s e v e lta je s t
d o w o d em , że S tan y d o z b ro iły s ię n a o ce­
a n ie S p o k o jn y m i że g o to w e są d o w alk i o
„ d rz w i o tw a r te 44 w C h in ac h . W y p o w ie d z e ­
n ie t r a k t a t u h a n d lo w e g o je s t o tw a rc ie m
n o w eg o o k re s u w ry w a liz a c ji n a d o c e a n e m
S p o k o jn y m . G w iaźd zisty S z ta n d a r w y stę­
p u je z d e c y d o w a n ie p rz e c iw W sc h o d z ą c e ­
m u S ło ń cu . (P ).
016
W S P O M N I E N I A
D w a d z ie śc ia c z te r y la ta m in ę ło o d
c h w ili e w a k u a c ji R o s ja n z W a rsz a w y .
D z ie ń 5 s ie rp n ia 1915 r o k u z a p is a ł się
z ło ty m i z g ło s k a m i w p a m ię c i w sz y stk ic h
P o la k ó w a zw łaszcza ty c h , k tó r z y m ie sz ­
k a li w z a b o rz e ro sy jsk im . D la m n ie o s ta t­
n ie d n i p o b y tu R o s ja n w W a rsz a w ie p r z e ­
szły w tr o s c e o m ie n ie P o lite c h n ik i, w
k t ó r e j b y łe m a s y s te n te m . W ła ś c iw ie P o li­
te c h n ik a d a w n o ju ż b y ła e w a k u o w a n a czę­
ścio w o je sz c z e w p a ź d z ie r n ik u 191 4 ro k u ,
częścio w o ; r po p o g ro m ie w o jsk ro s y js k ic h
w G a lic ji, n a w io sn ę r o k u 1 9 1 5 . Z e sp ó ł
n a u k o w y o trz y m a ł b ile ty e w a k u a c y jn e w
k o ń c u r o k u a k a d e m ic k ie g o i ju ż w c z e rw ­
cu r o z je c h a ł się. P o z o s ta ło n a s k ilk u asy­
s te n tó w P o la k ó w . G m a c h y P o lite c h n ik i,
w raz z z a w a rty m w n ic h in w e n ta r z e m
ru c h o m y m , p o z o s ta ły p o d o p ie k ą p r o f.
F c d e r s a . k tó r y z ra c ji sw ego sta n o w is k a
w M in is te rs tw ie D w o ru , m ia ł p o w ie r z o ­
n ą o p ie k ę n a d Z a m k ie m K ró le w s k im i
Ł a z ie n k a m i i w ed łu g o tr z y m a n y c h in ­
s tr u k c ji, d o p ie r o w o s ta tn ie j c h w ili m ia ł
o p u śc ić k o ń m i W a rsz a w ę i z a b r a ć ze so b ą
n a jc e n n ie js z e d z ie ła s z tu k i. Z a rz ą d P o li­
te c h n ik i zo s ta w ił d o p o m o c y p r o f . F e d e r so w i u r z ę d n ik a G o ło sk ie w ic z a , k tó r y p e ł­
n ił o b o w ią z k i g o sp o d a rz a .
P o n ie w a ż o d d a w n a p o s ta n o w iłe m z
W a rsz a w y n ie w y je ż d ż a ć , ju ż z n a c z n ie
w c z e śn ie j, ro b iłe m s ta r a n ia o p o z o s ta w ie ­
n ie m n ie w c h a r a k te r z e o fic ja ln e g o p r z e d ­
s ta w ic ie la P o lite c h n ik i do w s p ó łp r a c y *
K o m ite te m O b y w a te ls k im . S ta r a n ia m o je ,
p o p a r t e z re sz tą przez- c z ło n k ó w K o m ite tu
O b y w a te ls k ie g o , n ie z y sk a ły s a n k c ji c z y n ­
n ik ó w m ia r o d a jn y c h i s p o tk a ły się z k a ­
te g o ry c z n ą o d m o w ą . D o p ie r o w o s ta tn ie j
c h w ili, na w n io se k p r o f. F e d e r s a , k t ó r e ­
go p ro s iliś m y o to z k o l. G lix e llim , d y r e k ­
t o r P o lite c h n ik i, A m a lic k i, ju ż z P e t e r s ­
b u r g a , p rz y s ła ł n a m o je rę c e n a s tę p u ją c ą
d e p e s z ę . p ro a z ę p a n a i p a n a , rlix e lle g o
o p o z o s ta n ie w W a rsz a w ie do p o m o c y K o ­
m ite to w i O b y w a te ls k ie m u . B y ło to w so­
b o tę 24 lip c a . P ó ź n ie j d o p ie r o d o w ie d z ie ­
liśm y się o d p r o f. F e d e r s a , że S e n a t P o ­
l ite c h n ik i, n a w y p a d e k e w a k u a c ji R o s ja n
z W a rsz a w y , p rz e k a z a ł o p ie k ę n a d P o li­
t e c h n ik ą p . P io tr o w i W e rth e iin o w i, k t ó ­
r y z r a c ji sw y ch św ia d c z e ń , b ył d o b rz e
w id z ia n y p r z e z w ła d z e P o lite c h n ik i. N a­
s tę p n ie s to s u n k i ta k się u ło ż y ły , żc [>.
W e r th e im m ia l r e p r e z e n ta c ję , ja z o s ta łe m
K u r a to r e m z ra m ie n ia K o m ite tu O b y w a ­
te ls k ie g o , k o le g a zaś G Iix e lli m o im z a ­
s tę p c ą *).
N a s tę p n e g o d n ia , p o m im o n ie d z ie li,
o d r a n a p rz y s tą p iliś m y w ra z z p . G ołosk ie w ic z e m d o o g lą d a n ia P o lite c h n ik i. T o ,
co zo b a c z y liśm y , b y ło d la n a s p r z y k r ą n ie ­
s p o d z ia n k ą . W p a w ilo n ie m e c h a n ic z n y m
g o s p o d a ro w a ł
dow ódca
A u to m o b ilo w e j
R o ty , o f ic e r re z e rw y G o ld s te in . G o s p o ­
d a r k a b y ła r a b u n k o w a . S z e re g m a s z y n ro ­
z e b ra n o je d n o c z e ś n ie i s u b te ln e części
ró ż n y c h m a s z y n p o n ie w ie ra ły się p o ca ­
łe j h a li. C zęść in s ta la c ji b y ła ju ż d o sz c z ę t­
n ie z n is z c z o n a : k a b le p o c ię te i p o w y c ią ­
g a n e , p a sy p o n is z c z o n e , m o to ry p o ro z b ie r a n e . W n isz c z e n iu P a w ilo n u m e c h a n ic z ­
n e g o g o rliw ie p o m a g a ł p o m o c n ik o sła w io ­
n e g o p r o f . K a s m ln a , N ik o ła je w , k tó r y
u w a ż a ł, że trz e b a w sz y stk o zn iszczy ć, ab y
się n i e d o s ta ło d o r ą k N ie m c ó w .. Z b u rz e ­
n ie k a n a łó w w e n ty la c y jn y c h u w a ż a ł za
k o n ie c z n e , w id z ia ł w n ic h b o w ie m g o to w e
k a z a m a ty , k o m in m ó g ł słu ż y ć za cel d la
N ie m c ó w . G d y s ta ra liś m y się w y tlo m aczyć, że p e w n e u rz ą d z e n ia są k o n ie c z n e
do k o n s e rw a c ji g m a c h ó w , u sły sz e liśm y o d ­
p o w ie d ź : „ w y e to w sio c h o titie o s ta w it
N ie m c a m “ .
G m ach rjłów ny P o lite c h n ik i w a rsza w skie ] w
r. 1914
N a o d c h o d n y m z a k o m u n ik o w a n o n a m
k a te g o r y c z n ie : 1) ż e k o tły z o s ta n ą z n i­
sz c z o n e , k o m in w y sa d z o n y i w sz y stk ie m a ­
sz y n y z a b r a n e ; 2) że n a s z a w iz y ta ic h d z i­
w i, że m a ją in s tr u k c je i n ik o m u n ie p o ­
zw o lą s ię w tr ą c a ć d o ich c z y n n o śc i. T o
p ie r w s z e s p o tk a n ie z n isz c z y c ie lsk im i si­
ła m i b y ło b a r d z o n ic z a c h ę c a ją c e , tr z e b a
b y ło m y śleć o ś r o d k a c h z a p o b ie g a w c z y c h
n a n a jb liż s z ą p rz y sz ło ść . D a lsz e o g lę d z in y
P o lite c h n ik i m u sie liś m y p r z e r w a ć , p o n ie ­
w a ż o 12-e'j m ie liśm y b y ć u K s. Z d zisław a
L u b o m irs k ie g o . R o z s ta ją c się z p . G ołoskieiw iczcm , p o le c iłe m m u , aby n a s tę p n e ­
go d n ia p rz y s z e d ł r a n o
p rz y m n ie z a ­
k o m u n ik o w a ł słu ż b ie w ja k ic h w a ru n k a c h
z a rz ą d P o lite c h n ik i ic h zo s ta w ił, t. j. żc
n io g ą liczy ć ty lk o n a m ie się c z n ą p e n s ję .
G o ło sk ie w ic z je d n a k w ię c e j się n ie p o k a ­
z ał, w n o c y u c ie k ł z W a rsz a w y .
D z ie ń b y ł p a r n y , r z a d k ie p o c z ą tk o w o
■Strzały a r m a tn ie , k u p o łu d n io w i, z m ie n iły
się w o g ie ń h u ra g a n o w y , n a s t r ó j p o tę g o ­
w ała ro z sz a la ła b u rz a . P o d rz a s n a jw ię k ­
szej n a w a łn ic y p o je c h a łe m z p . W e rth e im em i p r o fe s o re m F e d e r s e m d o F ra s k a ti,
R o z m o w a z k s. L u b o m irs k im , p r o w a d z o ­
n a w ta k n ie z w y k ły c h w a r u n k a c h , n ie d a ­
ła n a m ż a d n y c h w sk a z ó w e k , s y tu a c ja n ic
b y ła je sz c z e w y ja ś n io n a . K s. L u b o m irsk i
p ro sił, a.by o 8-ej w ie c z o re m zg ło sić się do
nieg o w p a ła c u K r o n e n h e r g a .
G w a łto w n a le tn ia b u r z a p rz e sz ła sz y b ­
k o , k o r z y s ta ją c z p o g o d y s p ę d z iłe m re sz tę
d n ia w m ieściic.
N a g łó w n y m sz la k u u c ie c z k i, p rz e z
N o w y Ś w ia t, K r a k o w s k ie P rz e d m ie ś c ie
w lo k ły się g r u p k i z b ie d z o n y c h , o b d a r ty c h
ż o łn ie rz y , ra c z e j c ie n ie lu d z k ie , m ź lu ­
d z ie . W id z ia łe m ż o łn ie rz y c ią g n ą c y c h a r ­
m a ty , ja k ie ś r e s z tk i s p r z ę tu w o je n n e g o .
M a ru d e r z y
w łó czy li
śię
po
m ieśc ie ,
w szy stk o w '8'kazyw ało n a c a łk o w itą d e m o ­
ra liz a c ję . N a c h o d n ik a c h tłu m p u b lic z n o ­
ści z d r a d z a ł siln e p o d n ie c e n ie , d la k a ż d e ­
go b y ło ja s n e m , że zb liż a się c h w ila dzii
jo w a , że s tu l e t n i a m e w o la się k o ń c z y .
W ie c z o re m ks. L u b o m ir s k i z a k o m u n i
k o w a l n a m , ż e p r e z y d e n t W a rsz a w y n ie
w y je c h a ł i że w o b e c te g o o n jeszcze w ła ­
d zy n ie p r z e ją ł, że tr z e b a się w s trz y m a ć
z o f ic ja ln y m z a ła tw ia n ie m s p ra w , że cza­
sow o n a le ż y p o ro z u m ie w a ć się z K o m isją ,
z ło ż o n ą z p . Ig n a c e g o R a d z isz e w s k ie g o ,
F ra n c is z k a R u d n ic k ie g o i d r . K o c ia tk ie w icza, w re sz c ie , że K o m is ja ta m a eię j u ­
tr o z e b ra ć o 4-ej u T e c h n ik ó w . K o lo lfl-ej
w ra c a łe m d o d o m u p r z y o g łu sz a ją c y m
h u k u a rm a t- k tó r e d o p ie r o n a d ra n e m
zcicb ly .
W p o n ie d z ia łe k , w cze sn y m ra n k ie m
o b u d z ił m n ie d z w o n e k . B y ła to w izy ta
o fic e ra P is a r e w a , k tó r y z a k o m u n ik o w a ł,
że z p o le c e n ia w ła d z w o jsk o w y c h , m a o r ­
g a n iz o w a ć c z te ry p r a c o w n ie c h e m ic z n e i
p o tr z e b n y d o te g o s p rz ę t i c h e m ik a lja m a
w ziąć z P o lite c h n ik i, czy li, żc p rz y s tę p u
je do re k w iz y c ji. W izyta P is a re w a b y ła
p ie rw s z a , a le n ie o s ta tn ia . O d tą d m ie liś­
m y ju ż s ta le re k w ire n tó w , aż d o o s ta te c z ­
n e j e w a k u a c ji R o s ja n . G d y r a n o z k o l.
G lix ellam p rzy szlism y d o p a w ilo n u c h e ­
m ic z n e g o , z a s ta liśm y b ilk u o fic e ró w , p o d
o fic e ró w i ż o łn ie rz y , k tó r z y s z u k a li sa m i
n ic b a rd z o w ie d z ą c czeg o . Z d a rz a ł1 się
') P ó ź n iej szereg k olegów ch em ików i inży­
nierów w spółpracow ało z nam i w charakterze m o­
ich zaetępców .
617
m ię ilz y n im i z w y c z a jn i z ło d z ie je , k tó r z y
b r a li, co się d a ło , i s p rz e d a w a li. P u łk o w ­
n ik F ilip o w i L e b ic d ie w , o fic e ro w ie m a ­
r y n a r k i. p o sz u k iw a li p rz y rz ą d ó w fiz y c z ­
n y c h i c y ja n k u p o ta s o w e g o , P is a r e w in ­
fo rm o w a ł eię co i s k ą d m oże z a b ie ra ć , p a ­
w ilo n m e c h a n ic z n y ró w n ie ż g ra b io n o i ze
z g ro z ą d o w ie d z ie liś m y się. że k o tły m a ją
n iszczy ć. W ty m trm ln y m p o ło ż e n iu p rz y ­
sz e d ł n am z p o m o c ą P isa re w . k tó r y , n ie
b ez w y siłk u , s k ło n ił p u łk o w n ik a F ilip o ­
w a d o o d ło ż e n ia d z ie ła zn isz c z e n ia do
p rz y jś c ia g e n e r a ła S zulgi. sz e fa e w a k u a ­
cji W arsz aw y . P r a c a te g o r a n k a b y ła d e ­
n e r w u ją c a i b e z ła d n a , k a ż d y się sp ie szy ł,
k a ż d y n as c ią g n ą ł w sw o ją s tr o n ę . K o ło
1-ej p r z y je c h a ł g e n e r a ł S znlga. N a n a s z e
p r o ś b y , p o p a r te p rz e z P is a rc w a . S zulga
zaw iesił n isz c z e n ie k o tłó w . B ył to n asz
p ie rw sz y tr y u m f n a d n isz c z y c ie lsk ą z a ło ­
gą k o tło w n i, k tó r a leż od tego czasu z a ­
częła się z n a m i liczyć.
P o d c z a s o g lą d a n ia p a w ilo n u fiz y c z n e ­
go, g en . S zulga p o s ta n o w ił w ysłać G a b i­
n e t F iz y c z n y do M ic łiajło w sk iej A k a d e ­
m ii, co w ty m p o ś p ie c h u ró w n a ło się z n i­
sz c z e n iu w szy stk ich p rz y rz ą d ó w . N asze
u s iło w a n ia , ab y G a b in e t z a c h o w ać, n a r a ­
z ić n ie d a ły w y n ik ó w . D o p ie ro za d ru g ie j
b y tn o ś c i g e n e ra ła u d a ło się n a m go p r z e ­
k o n a ć , że p o śp ie sz n e w y w o żen ie G a b in e ­
tu , lo z n isz c z e n ie p rz y rz ą d ó w — i G a b i­
n e t p o z o s ta ł. N a d ru g i d z ie ń , t. j. wrc w to ­
re k , ro z p o c z ę ła się re k w iz y c ja w p a w ilo ­
n i e c h e m ic z n y m . P isa re w o w i p o m ag ali
d w a j p a n o w ie D a n i Iow, k ilk u w o źn y ch z
U n iw e rs y te tu i P o lite c h n ik i. R e k w iz y c ja
P iisarew a tr w a ła dw a d n i, t. j. w to r e k i
ś r o d ę i m ia ła c h a r a k t e r ra b u n k o w y . P a ­
k o w n io co p o p a d ło p o d r ę k ę i m a m p r z e ­
św ia d c z e n ie , że g d y b y z a re k w iro w a n e r z e ­
czy z d o łali w yw ieźć, w szy stk o b y u le g ło
z n is z c z e n iu (p o d o b n o cały ten ła d u n e k
sp a lił się n a D w o rcu P e te r s b u r s k im ) , n a
co z re sz tą z w ra c a liś m y u w ag ę P is a r e w o ­
w i.. P is a re w z a b r a ł o g ó łem 98 s k r z y ń , nie
lic z ą c h a lo n ó w z p ły n a m i i liczn y ch m eb li.
Ja k k o lw ie k w tycłi w a ru n k a c h n ie m ogło
b y ć m o w y o d o k ła d n y m s p ra w d z a n iu i z a ­
p isy w a n iu , z a w d z ię c z a ją c u siln y m n a sz y m
s ta ra n io m , p o k w ito w a n ia od P is a rc w a
u z y sk a liśm y .
W y n ik ie m te j re k w iz y c ji by ło c a łk o w i­
te zn isz c z e n ie pracow ali p r o f. W a n iu k o w a, S o lo n in y
(c h e m ia n ie o r g a n ic z n a ) ,
Je rc z y k o w s k ie g o (c h e m ia fiz y c z n a ) i czę­
ściow o Is a jc w a (te c h n o lo g ia c h em ii f e r ­
m e n ta c y jn e j) , n a to m ia s t o c a la ły z a k ła d y
p r o f. B e w a d a (c h e m ii o r g a n ic z n e j) , B o g u ­
ck ieg o (te c h n o lo g ii zw ią z k ó w n ie o r g a n ic z ­
n y c h ) . C ig lc ra ( m e ta lu rg ia ) i W o ro ż c o w a
(b a rw n ik i) . R e k w iz y c ji w p a w ilo n ie c h e ­
m ic z n y m se k u n d o w a ły re k w iz y c je w in ­
n y c h p a w ilo n a c h . N ic b y ły to c zęsto r e ­
k w iz y c je , le c z zw y k łe ra b u n k i. P rz y c h o ­
d ził p r o s ty ż o łn ie rz i ż ą d a ł, ż eb y m u o tw o ­
rzy ć p r a c o w n ie , b o „ m o ż e co d la sie b ie
zm ajdzie“ , a ż ą d a n ie sw o je sta w ia ł w im ię
n a jw y ż s z y c h celów w o jn y . T rz e b a to by ło
k o n ie c z n ie u k ró c ić .
P o je c h a łe m do g e n e ra ła Szulgi i u zy ­
sk a łe m n a p iśm ie z a k a z w szelk iej r e k w i­
zy cji w P o lite c h n ic e bez ze z w o le n ia g e­
n e r a ła . B y ł to n asz n a jw ię k s z y tr y u m f .
G e n e r a l S zulga b y ł c z ło w ie k ie m b a rd z o
k u ltu r a ln y m , to te ż ła tw o go b y ło prze»
k o n a ć . Z a w d z ię c z a ją c w y łą c z n ie je m u ,
o c a la ł k o m in , k o tły , n ie z b ę d n e m aszy n y ,
k ilk a d u ży ch m o to ró w , je d n y m słow em
w szy stk o , czego p a n o w ie G o ld ste in i Nik o ła je w n ie z d ąży li jeszcze zn iszczy ć. M a ­
ją c z a k a z re k w iz y c ji, p ro w a d z iliśm y życie
znośaie. N isz c z y c ie lsk ie siły w p a w ilo n ie
m e c h a n ic z n y m o p a n o w a liś m y , o d w łó czę­
gów c h ro n iło n as p is m o g e n e r a ła S zulgi.
A d z ia ła p o d W a rsz a w ą g ra ły co ra z d o ­
n o śn ie j. Je sz c z e wT p o n ie d z ia łe k m ieliśm y
w ięk sze re k w iz y c je . P is a r e w z a b ra ł o sie m
s k r z y ń c h e m ik a lii, lo tn ik Z ie lin in -—- b e c z ­
k ę c h lo ra m i p o ta s o w e g o , a p r o fe s o ro w ie
B o g o ja w le ń sk ij i Ł a w ro w n ie c o c h c in ik a lii d la C z erw o n e g o K rzy ża.
D ziw n i b y li ci o fic e ro w ie ro sy jsc y . D o
o s ta tn ie j c h w ili alb o sam i się łu d z ili, a l­
b o o k ła m y w a li ic h n a iw n ie . P is a r e w n p .
jeszcze w e w to r e k u trz y m y w a ł, że W a r ­
szaw y n ie o d d a d z ą i że e w a k u a c ja je s t z u ­
p e łn ie z b ę d n a . S zulga b y ł m n ie j sta n o w ­
czy, ale ró w n ie ż w ie rz y ł w u trz y m a n ie
W a rsz a w y i z a p e w n ia ł, że, g d y b y n a w e t
W a rsz a w ę tr z e b a b y ło o d d a ć , tw ie rd z e
M o d lin i D ę b lin b ę d ą się trz y m a ły do p o ­
w r o tu R o s ja n . J e d y n ie p u łk o w n ik D ied iu lin , w p ra w d z ie d o p ie r o w e w to r e k , z a k o ­
m u n ik o w a ł m i, że W a rsz a w a m u si b y ć o d ­
d a n a N iem co m , i n a w e t s ta r a ł się m n ie
w y b a d a ć , co o ty m sp o łe c z e ń stw o p o ls k ie
m y śli i k ie d y sp o d z ie w a się p o w ro tu
R o s ja n .
W ś ro d ę ż o łn ie rz e p r z y s tą p ili d o w y­
sa d z a n ia n ie k tó r y c h f a b ry k , p o g o d a b y ła
p ię k n a , a e r o p la n y d o ś ć często p r z e la ty ­
w a ły n a d m ia s te m , s tr z e la n in a trw a ła b ez
p rzerw Ty, w m ie śc ie zn a ć by ło p o d n ie c e n ie
i z ro z u m ia łe z d e n e rw o w a n ie , z g o d z in y
n a g o d z in ę n a le ż a ło o c z e k iw a ć ro z s trz y ­
g a ją c e j c h w ili, z a p o w ie d z ia n o w y sa d z e n ie
m o stó w i w zw ią z k u z ty m k a z a n o n ie z a ­
m y k a ć o k ie n . R e k w izy cji ju ż n ie m ie liś­
m y. N a s ta ł w ie c z ó r. S łu żb ie k a z a łe m czu ­
w ać i d ać m i n ie z w ło c z n ie z n a ć , g d y b y
N ie m c y s ię zjaw ili, od p ie rw sz e g o b o w ie m
s p o tk a n ia w ty c h ra z a c h w ie le b a r d z o z a ­
leży . D n ia tego w W a rsz a w ie n ik t o śn ie
n ie m y ślał.
O z m ie rz c h u w y je c h a ły n a m ia sto p a ­
t r o le k o z a c k ie , z a g a r n ia ją c e m ężczy z n n a
P ra g ę , to też u lic e b y ły p u s te . K o ło p ó ł­
n o c y w p o b liż u P o lite c h n ik i p a d ły p ie r w ­
sz e s trz a ły , p o d o b n o b y ł to p ie rw sz y p o d ­
ja z d n ie m ie c k i. R a n e k p rz y n ió sł z a p o w ie ­
d z ia n e w y sad zen ie m o stó w . N a s tą p iły tr z y
k o le jn e d e to n a c je . P ie rw s z a i d ru g a b y ły
sła b e i o d p o w ia d a ły m o sto w i p o d C y ta d e ­
lą i P o n ia to w sk ie g o , d ru g a — p o tę ż n a —
m o sto w i K ie rb e d z ia . N ie d łu g o p o ty m k a ­
w a le ria n ie m ie c k a A le ja m i Je ro z o łim e k ie m i, g a lo p e m w je c h a ła d o W arsz aw y .
W ejście N iem có w W a rsz a w a p rz e ż y ła
sp o k o jn ie , s k le p y b y ły p o o tw ie r a n e , lu d z i
n a u lic a c h d u ż o , m ia sto m ia ło w y g lą d
zw y k ły . N iem cy b y li te m z a s k o c z e n i, b a li
się ja k ie jś n ie s p o d z ia n k i. M y w P o lite c h ­
n ic e o fic ja ln y c h gości m ie liśm y d o p ie ro
o je d e n a s te j. W m o je j n ie o b e c n o ś c i p r z y ­
ją ł ic h p ie rw sz y k o l. G lix e lli.
Prof.
K.
S ł a w i ń s k i
Czy jesłeś
członkiem L. O . P. P.
SPĘDZAJCIE L A T O
N A PL A ŻA C H FR ANCUSK ICH
40„/° z n iż k i n a k o l e j a c h . — О.БО %
z n iż k i n a litrze b e n z y n y n a p o d s ta w ie
„ C a r łe d e
Ѵоуаде
w c e n ie 4 0 fr.
FRANCUSKI
W a rs z a w a . O s s o liń s k ic h
URZĄD
4 , T e ł . 6 8 4 -8 5
Touristique"
In fo rm a c je
TURYSTYCZNY
(W y c ie c z k i O r g a n iz u ją
B iu r a
P o d r A iy )
618
UCZMY
SI Ę
D z ie ń 1 s ie rp n ia 1939 ro k u m iał s t a ­
n o w ić d a tę p rz e ło m o w ą w r u c h u k o ło ­
w ym n a u lic a c h W arsz aw y \ ) — w n a jb liż ­
sz e j p rz y slo ś c i w ciąg u d n ia , od g o d z. 9
w z g lę d n ie 10-ej ra n o do 23-ej p rz e z ś r ó d ­
m ie śc ie m k n ą ć b ę d ą w y łą c z n ie s a m o c h o ­
d y , m o to c y k le , ro w e ry , tra m w a je — z n ik ­
n ą z b r u k ó w ś ró d m ie ś c ia sto lic y p o tw o r ­
n e j w ie lk o ś c i, a ja k ż e p o w o ln e w ozy m e ­
b lo w e . z n ik n ą w ozy w ęg lo w e, c h ło p s k ie ,
c ię ż a ro w e ... O d e tc h n ą k ie ro w c y sa m o c h o ­
d ó w , m o to rn ic z o w ie tra m w a jó w .
p rz e ­
c h o d n ie . p o lic ja n c i, re g u lu ją c y ru c h ... N a ­
reszcie!
T a k b ę d z ie w W a rsz a w ie , ale w in ­
n y c h w ie lk ic h m ia sta c h P o lsk i n a ra z ie
p r z y n a jm n ie j p o z o s ta n ie w szy stk o bez
z m ia n . W ozy k o n n e n a d a l b ę d ą ta ra s o w a ć
je z d n ię h a m u ją c sz y b k o ść i sw o b o d ę r u ­
ch u p o ja z d ó w m e c h a n ic z n y c h . T y in się
p o c ie sz m y , że in ic ja ty w a s to łe c z n a z o s ta ­
n ie p o d c h w y c o n a p rz e z p ro w in c ję i że
n ie z b y t o d leg ły je s t ju ż d z ie ń , w k tó ry m
p r z e z m ia sta b ę d ą b e z s z e le s tn ie s u n ą ć w y ­
łą c z n ic p o jazd y m o to ro w e , a k o ń z o s ta n ie
u s u n ię ty ta m , g d z ie je s t jeg o m ie jsc e —
n a ro lę i d ro g i w ie jsk ie .
N ie p r z y jd z ie to z ła tw o ś c ią , o nie!
D łu g i jeszcze czas z a p e w n e k o ń b ę d zie
z ja w is k ie m
p o w s z e d n im lia w szy stk ich
d r o g a c h , o d g ru n to w y c h aż do n o w o c z e s­
n y c h m a g is tra li b e to n o w y c h . N ic d z iw n e ­
go, s k o ro ty ch p o c z c iw y c h czw o ro n o g ó w
m am y w k r a ju o k o ło 4 .0 0 0 .0 0 0 (c z te re c h
m ilio n ó w ), a p o ja z d ó w
m e c h a n ic z n y c h
mic w iele p o n a d 60-000 (sz e ś ć d z ie s ią t ty ­
się c y ). D la te g o w ięc sa m o c h ó d , sp ie szący
do ja k ie g o ś m ia s ta , m u si się p r z e b ija ć
p rz e z z a to ry f u r m a n e k c h ło p s k ic h , c ią ­
g n ą c y c h n ie s k o ń c z o n y m s z n u re m n a ta rg ,
n a ja r m a r k lu b p o p r o s tu na c o d z ie n n e
ta rg o w isk a w d n i p o w sz e d n ie — d la teg o
l ) T e rm in
te n
został n a ra z ie p rz e su n ię ty .
LICZYĆ
sa m o c h ó d m u si z w a ln ia ć biegli n a k a ż d e j
szo sie w d z ie ń n ie d z ie ln y , by n ie sp ło szy ć
p a są c y c h się w ro w a c h p rz y d ro ż n y c h k o ­
ni, d la tego w reszc ie ta k p o w o ln ie p o s tę ­
p u je m o to ry z a c ja n aszeg o k r a ju , gdyż ty le
m am y ta ń s z e j, p o w s z e d n ie j siły p o c ią ­
go w ej.
T a ń s z e j? — być m oże. a n a w e t nap e w n o , je ś li się p o ró w n a k o sz t n a b y c ia
1 u trz y m a n ia p o ja z d u k o n n e g o z ta k iin iż
k o s z ta m i p o ja z d u m e c h a n ic z n e g o . C y fry
są tu a r g u m e n te m p o z o rn ie n ie o d p a r ty m ,
ja k każtle z re sz tą c y fry , s z e rm u ją w ięc n i­
m i e n tu z ja ś c i u św ię c o n e j w ie k a m i td a d y cji p rz e w o z ó w i k o m u n ik a c ji p o ja z d a m i
k o n n y m i. No, bo ja k ż e ? K u p n o k o n ia i
f u r k i c h ło p s k ie j w raz z u p rz ę ż ą to k w e ­
stia kilku-set z ło ty c h , m n ie j lu b w ięcej, w
za le ż n o ś c i od w iek u i sil} k o n ia
kupno
sa m o c h o d u c ię ż a ro w e g o o n o ś n o ś c i o k o ło
2 to n to ju ż w y d a te k w ie lo ty się c z n y ; k u p ­
no siln eg o , c ię ż k ie g o k o n ia p o ciąg o w eg o
i t. zw. 'p la tfo rm y to k o sz t n a jw y ż e j 2 .000
z ł- a s a m o c h ó d cię ż a ro w y , h o , ho!!
U trz y m a n ie p o ja z d u k o n n e g o w d u ­
żym m ie śc ie w ra z z p e n s ją w o źn icy , p a ­
szą k o n ia i t )). k o sz tu je n ie c h b y 300 zł.,
a sa m o c h ó d , p a n ie d o b r o d z ie ju , ty le tej
b e n z y n y w y p ali, a g a ra ż uiu d a j. a o p o n y
zm ie ń , a s z o fe ro w i p iać. n a jm n ie j dw a r a ­
zy ty le , alb o i w ięcej!
W tym je d n a k o b lic z e n iu , w ty ch cy­
fra c h p o m ija się św ia d o m ie lu b n ie ś w ia d o ­
m ie dw a c z y n n ik i m a te r ia ln e — w y d a jn o ś ć i c z a s . N ic z a m ie rz a m p r z e p r o ­
w ad za ć d łu g ic h i ż m u d n y c h w y liczeń , n ie
ch cę w ra m a c h tego n ie w ie lk ie g o a r ty k u ­
łu c y to w a ć z e s ta w ie ń , k a lk u la c y j i t. p..
p r a g n ę ty lk o rz u c ić k ilk a p y ta ń , p y ta ń
m oże r e to ry c z n y c h , ale o d p o w ie d ź n a k tó ­
re d a ła b y ro z w ią z a n ie n ie je d n e j z a g a d k i,
n ie je d n e j k w estii.
W ięc p y ta n ie p ierw sze . Czy w y d a jn o ść
pracy r je d n e g o p o ja z d u k o n n e g o je s t rów'-
ANGIELSKIE SAMOCHODY WYSOKIEJ KLASY
THE ROLLS-ROYCE OF LIGHT CARS
S U N B E A M - T A L B O T
P r e c y z ja w y k o n a n ia — N a jle p s z y m a te r ia ł k o n s tr u k c y jn y — D o s k o ­
n a łe r e so r o w a n ie — E k o n o m ia w e k s p lo a t a c j i — N a jn o w o c z e ś n ie js z e
u d o g o d n ie n ia — T r w a le i m o c n e p o d w o z ia — S u b te ln e i lu k s u s o w e
w y k o ń c z e n ie — C z ę ś c i za m ie n n e na s k ła d z ie
G EN ER A LN A R EPR EZEN TA C JA
W A R S ZA W S K IE
TOW ARZYSTW O
„W A R - T E - H A N '
W a rs z a w a
K re d y to w a
H A N D L O W O - P R ZE M Y S ŁO W E
S p.
z
o.
o.
6 . T e l. 3 3 3 - 4 3 . T e l. 6 2 5 - 1 1
P R Z E D S T A W IC IE L S T W A :
P o z n a ń — . B R Z E S K I A U T O " S p . A k c . D q b r o w s k ie g o 2 9 , t e l. 6 3 2 3 .
Łódź — M.
O S S E R ,
Z a c h o d n i a
6 4,
t el ef .
1 0 8 .1 7 .
K a t o w ic e — J Ó Z E F
B R O S S, L i g o n i a
21, t elef.
3 3 0 .6 5 .
Lw ów - . . U N I A
S T R A Ż A C K A " ,
L e k a r s k a
3 , te l. 2 1 4 .8 4 .
AUTO TRADIHG С0НРШ
S p. z o g r. o dp.
W
a r s z a w
a
P I a c N a p o le o n a 5
Telefony:
215-49. 3 09-95
n a w y d a jn o śc i p r a c y s a m o c h o d u c ię ż a ro ­
w eg o ? Czy k to k o lw ie k p o tr a f i u d o w o d ­
nić, żc wóz k o n n y w y k o n a w ciąg u d n ia
ta k ą sa m ą p ra c ę , ja k sa m o c h ó d c ię ż a ro ­
w y? Czy w o b ec te g o . p rz e c iw s ta w ia ją c
k o sz to m u trz y m a n ia i n a b y c ia sa m o c h o ­
d u niższe k o sz ta p o ja z d u k o n n e g o , p o ró w ­
n u je m y c y fry
w s p ó łm ie rn e ? ! P rz e c ie ż
p ro s ta , c h ło p s k a lo g ik a w s k azu je, że m usi
być do ty ch w a rto śc i p o ró w n a w c z y c h z a ­
sto s o w a n y o d m ie n n y w s p ó łc z y n n ik , ja k a ś
m n o ż n a , k tó r a od ra z u w y k aże s u p r e m a ­
cję p o ja z d u m e c h a n ic z n e g o i jeg o t ali i o ś ć! T o raz.
A te ra z k w e s tia d ru g a . Ż a d n a p ra w ie
k a lk u la c ja n ie b ie rz e w r a c h u b ę c z y n n ik a
czasu,
m in io , że w k a ż d y m
ję z y k u
św ia ta , a w ięc i w p o lsk im ta k ż e , is tn ie je
p rz y sło w ie : „ cza s to p ie n ią d z 4*. C zas m a
je d n a k w P o lsc e c iąg le jeszcze z b y t m a łą
w a rto ść . W y starcz y p rz e c ie ż s ta n ą ć o d o ­
w o ln ej p o rz e w n a jru c h liw sz y m p u n k c ie
n a jw ię k sz e g o m ia sta n aszeg o k r a ju , ja k im
je s t W a rsz a w a . O b o k z rz a d k a p r z e m y k a ­
ją c y c h sam o ch o d ó w o so b o w y ch , a u to b u ­
sów i ta k s ó w e k , ile ż w id ać c z e k a ją c y c h nil
s k rz y ż o w a n iu d o ro ż e k k o n n y c h , w ozów
m e b lo w y c h i c ię ż a ro w y c h , n a ła d o w a n y c h
w ęg lem , ceg łą, ż w ire m , p ia s k ie m ...
M irnow oli p r z y c h o d z i d o głow y r e f le k ­
sja : p rz e c ie ż to je s t w szy stk o k o m u ś,
g d zieś, d la ja k ie g o ś c e lu d o s ta rc z a n e ,
p rz e c ie ż k to ś w olałb y n ie w ą tp liw ie m ieć
w cze śn iej c ie p ło w m ie sz k a n iu , ceg 4ę i
p ia s e k d o b u d o w y , m e b le d o szy b szeg o
u rz ą d z e n ia n o w o w y u a ję te g o d o m u .
P rz e c ie ż te n sk u lo n y w d o ro ż c e k o n ­
n ej p a s a ż e r, p o to ty lk o w siad ł d o n iej,
ab y p rę d z e j, niż p ie c h o tą i w y g o d n ie j, n iż
tra m w a je m , być u c e lu sw ej k r ó tk ie j p o ­
d ró ż y po m ieśc ie . P rz e c ie ż k a ż d y w o ź n ic a
r a d b y był w cze śn iej d o w ie ź ć na m iejsce
p rz e z n a c z e n ia sw ego p a s a ż e r a , lu b to w a r,
b y m oże jeszcze raz, lu b d w a razy o b r ó ­
cić, tym sa m y m o sią g a ją c w ię k s z e zy sk i.
W k a ż d y m z ty c h lu d zi n ie w ą tp liw ie
tk w i g łę b o k o p o c z u c ie w a rto śc i czasu .
Ż ad en z n ic h je d n a k n ie u m ie. n ie p o ­
t r a f i, lu b n ie chce p rz e lic z y ć w łaściw ie
teg o e le m e n tu , p o św ię c ić jeszcze o d r o b i­
n ę g ro sz a n a to, by zy sk ać k ilk a , k ilk a ­
naście lu b k ilk a d z ie s ią t je d n o s te k d ro g o ­
c e n n e g o czasu.
*
*
*
W róćm y do teg o p a s a ż e ra d o ro ż k i
k o n n e j, p lą c ą c e g o p rz e c ię tn ie od je d n e g o
do d w ó ch z ło ty c h za p ó łg o d zin n y k u rs ,
p o d c z a s g d y ta k s ó w k a p rz e w ie z ie go n a
tę sam ą o d leg ło ść w 10 m in u t za 2 - 3 zł.
E f e k t p ro s ty
zysk 20 n iin u l za k ilk a ­
d z ie s ią t gro szy , lecz p a s a ż e r o d czu w a ty l­
ko d o ra ź n y w ięk szy w y d a te k , n ie b io rą c
w cale p o d u w ag ę m o żliw o śc i o sz c z ę d z e n ia
C za su . M n ie jsza o Iycli k ilk a m in u t!
P rz e d s ię b io r c a w ęglow y d o s ta rc z a sw ó j
619
R A S O W Ą LINIĘ, E L E G A N C J Ę W I E D E Ń S K Ą
PRZY WALORACH TECHNICZNYCH
p o s i a d a
TYLKO STEYR 220
STE5R, DAIHLER, PUCH 0 POLSCE Jp. flhc.
W
DYREKCJA
te l.
5 .8 5 -9 1 , 5 .8 5 - 9 9
W ie r z b o w a 8
A
R
S
Z
A
W
A
M a g a z y n c z ę ś c i i sta c ja o b s łu g i
te l.
|
to w a r w ie lk im , c ię ż k im w o zem , zw o ln a
c ią g n io n y m p rz e z je d n e g o k o n ia . Czas
p rz e w o z u i p o w r o tu w ozu rlo sk ła d u trw a
p r z e c ię tn ie n ie turniej 2
3 g o d z ili, a
"więc u w z g lę d n ia ją c czas n a n a la d u u c k i
w y ła d u n e k , b ę d z ie o n m ó g ł w c ią g u k r ó t ­
k ie g o , z im o w eg o d n ia p rz e w ie ź ć n a jw y ż e j
3 razy po o k o ło Ѵ/2 to n y w ęg la. T y m c z a ­
se m sa m o c h ó d c ię ż a ro w y z ro b i je d e n k u r s
o b u s tr o n n y w 10 m in u t, w io ząc p o 3 — 4
to n y ma ra z . co p o z w o li n a p r z e w ie z ie n ie
w c iąg u d n ia p rz y 5 k u r s a c h c z te r o k r o t ­
n ą, a n a w e t p ię c io k r o tn ą ilo ść w ęg la, ro z ­
w o ż o n e g o p rz e z z a p r z ą g k o n n y .
M am y w ięc n o w e d a n e d o k a lk u la c ji,
z a d a ją c e k ła m c y fro m , p rzy to czo m y m na
w s tę p ie : czas, z a o s z c z ę d z o n y p rz e z s a m o ­
c h ó d c ię ż a ro w y , ró w n o w a ż y się k o sz ta m i
u tr z y m a n ia i p o s ia d a n ia 3 —- 4 d o d a tk o ­
w ych w o zó w , korni i w o źn icó w , co sta n o w i
ju ż w a r to ś ć b a r d z o z n a c z n ą i c y fro w o
o b a la le g e n d ę o ta n io śc i k o n n e g o ś r o d k a
p rz e w o z u .
9 51 5 0 , 7 .1 6 - 6 9
K s ią ż ę c a 9
S k ła d y
|
Je sz c z e ja s k ra w ie j p r z e d s ta w ia się sy ­
tu a c ja z p rz e w o z e m cegły i p ia s k u , p rz y
czym zaz n a c z y ć n a le ż y , iż k o n ie , p r z e w o ­
ż ące te a r ty k u ły są a b s o lu tn ie n ie p r z y ­
sto s o w a n e d o ta k w ie lk ic h w y siłk ó w , że
są o b c ią ż o n e o w iele p o n a d sw e m o ż liw o ­
ści, że w re sz c ie n a jc z ę ś c ie j w io zą w s p o ­
m n ia n e m a te r ia ły b u d o w la n e z m ie js c o ­
w ości p o d m ie js k ic h , a w ię c n a o d le g ło śc i,
p rz e n o sz ą c e c z ę s to k ilk a d z ie s ią t i w ięcej
k ilo m e tró w . W y k lu c z a to p o p r o s tu m o ż ­
n o ść p o w tó r z e n ia k u r s u — c a ło d z ie n n y
w ięc z a ro b e k ta k ie g o p r z e w o ź n ik a w y n o si
1 ■— 5 zl.. l)o w ię c e j n ie o trz y m a za d o ­
s ta rc z e n ie ta k m a łe j s to s u n k o w o ilo śc i c e ­
gły. p o d c z a s , gdy sa m o c h ó d ciężaro w y
p rz e w ió z łb y co n a jm n ie j za p ię c io m a n a ­
w ro ta m i lia o d le g ło ść c h o ć b y i 2 0 k i l o ­
m e tró w ze d w a d z ie ś c ia ra z y tv le , a w ięc
ty le , co 20 w o zó w , czy li, że jedem s a m o ­
c h ó d c ię ż a ro w y z a r a b ia d la sw ego p o s ia ­
d a c z a , s p ó łd z ie ln i łu b c e g ie ln i 8 0 — 100
zł. d z ie n n ie , k tó r e z n a w ią z k ą w y s ta rc z ą
sa m o ch o d ó w
4 .4 1 -3 9
W ik t o r s k a 18, 'd o m
i
m o to c y k li
w ła s n y )
n a p o k r y c ie k o sz tó w , a m o r ty z a c ję i zy sk .
,.A le cóż. k ie d y s a m o c h ó d je s t d ro g i,
a k o ń ta n i’"- — o d p o w ie d o m o ro sły k a l­
k u la to r , z a p a tr z o n y w n ie z n a c z n ą je d n o ­
razo w o k w o tę w y d a tk u n a t r a n s p o r t j e d ­
n e g o w ozu — ..a k w e s tia czasu — g łu p ­
s tw o , zd ą ż y się!""
C zasem je d n a k n i e z d ąży do c h o re g o
le k a r z , n a r o z p ra w ę sądow rą — a d w o k a t.
Ci w ię c p o słu g u ją się ta k s ó w k a m i, w y d a ­
ją c n a n ie cz ę sto k ilk a n a ś c ie i w ię c e j zło ­
ty c h w c ią g u d n ia . Ci m a ją p o c z u c ie w a r­
to śc i czasu, b o za ic h czas im się p la C i,
a le ... n ie u m ie ją lic z y ć , b o 10 zł. c h o ć b y
d z ie n n ic n a ta k s ó w k i, d o ro ż k i i t. p .. tó
je s t o k o ło 3 .5 0 0 zł. ro c z n ie , co k o s z tu je
m a ły . a le w ła sn y sa m o c h ó d .
W ró ć m y je d n a k d o m a r n o tra w ie n ia
c zasu . C o r a n k a ma sz o sach p o d m ie js k ic h
d łu g ie s z n u ry w o zó w c h ło p s k ic h c ią g n ą do
m ia s ta , d o w o ż ą c n a b ia ł, ja r z y n y , d rz e w o
i in n e p r o d u k ty w si. S e tk i lu d z i, w o zó w ,
k o n i c ią g n ie z d a le k a , g o d z in a m i i dzie-
620
O koncesjach samochodowych w Polsce
(
m . tryir. z d y r . (lep. p r z e m . M . P. i H . p. Ł o jk o )
P rz y o m a w ia n iu p r o d u k c ji s a m o c h o ­
d o w e j sta le w y ła n ia się z a s a d n ic z y p r o ­
b lem je j re g la m e n ta c ji. ^
za sa d z ie is tn ie ­
ją d w a sy s te m y : 1) sy ste m w o l n e j
p r o d u k c ji, o p a r te j n a zw y k łe j ry n k o w e j
k o n k u r e n c ji, i 2) system k o n c e sy jn y .
W k r a ja c li E u ro p y Z a c h o d n ie j i A m e ­
ry ce z asad y w o ln e g o h a n d lu , u su w a ją c e
w szelką r e g la m e n ta c ję , są w y n ik ie m o l­
b rz y m ic h p o s tę p ó w m o to ry z a c ji i w iel­
k ie g o p o p y tu n a w szelk ieg o ro d z a ju p o ­
ja z d y m e c h a n ic z n e , z tr u d e m z a s p a k a ja ­
n e m u p rz e z p r o d u k c ję s a m o c h o d o w ą . N a ­
to m ia st w P o lsc e , p rz y d o ść sz czu p ły m li­
Z a sa d n ic z ą
c ech ą
p r z e j ś c i o w o ś ć,
k o n c e s ji
gdyż
je s t
u d z ie la n e są
k o n c e s je n a c z a s o w y m o n ta ż p rz y je d ­
n o cz e sn y m z o b o w ią z a n iu się k o n c e s jo ­
n a r iu s z a do b u d o w y w łasn ej fa b ry k i s a ­
m o c h o d ó w , w y tw a rz a n y c h w 1 0 0 % z k r a ­
jo w y c h su ro w có w .
J e ś li k o n c e s ja w sw y m p ie r w o tn y m s ta ­
d iu m r e g u lu je p e w n e s p ra w y m ię d z y p a ń ­
stw o w e j w y m ian y g o s p o d a rc z e j, n ie je s t t o
je d n a k je j g łó w n y m z a ło ż e n ie m , lecz
u b o c z n y m.
D ą ż e n io m w ięc do sa m o w y s ta rc z a ln o ś ­
ci i u n ie z a le ż n ie n ia s ię g o sp o d a rc z e g o s łu ­
ży sy stem k o n c e s y jn y i p rz e d e w sz y stk im
z m ie rz a do w ł a s n y c h f a b r y k sa m o ­
c h o d o w y c h . w b re w g lo so m d e fe ty s tó w , że
cz e b n ie ta b o r z e sa m o c h o d o w y m , n a su w a
s ię z a g a d n ie n ie - czy .należy w in te r e s ie
ro z w o ju m o to ry z a c ji to le ro w a ć m n o g o ść
ty p ó w i m a r e k p o ja z d ó w m e c h a n ic z n y c h ,
czy też o g ra n ic z y ć je d o n ie w ie lk ie j liczby
typów se ry jn y c h , w y p u s z c z a n y c h n a ry ­
„ P o ls k ę ja k o b y n ie s ta ć n a w łasn e f a b r y k i
sa m o c h o d o w e 41.
R z e c z p o sp o lita P o ls k a , ja k o W ie lk ie
n e k m aso w o .
O s ta tn io k o n c e p c ja o g ra n ic z e n ia ty p u
M o c a rs tw o , -niezaw o d n ie i w d z ia le p r o ­
d u k c ji s a m o c h o d o w e j p r z y d o k o n a n iu
z
ro z m a ity c h
w zględów
rz eczo w y ch
(o
czym p isz e m y -na in n y m m ie jsc u ) zw y c ię ­
żyła i z a sto so w a n o u n as sy s te m
k o n ce-
z g o d n eg o
w y siłk u
ż o łn ie rz y
p rz e m y s łu
w k ró tc e z a jm ie n a le ż n e je j m iejsce w ś d ó d
n a r o d ó w św ia ta , gdy ż w in n y c h d z ie d z i­
n ach to m ie jsc e ju ż so b ie w y w alczy ła.
sy jn y
N i e k u p u j c i e s a m o c h o d u d o p ó k i n ie o b e jr z y c ie n o ­
w e g o t y p u w o z u lu d o w e g o n a jw ię k s z e j p r o d u k c j i a n g e ls k ie j
#
U
fW M U m ją
M
O
R
G e n e ra ln e P r z e d s ta w ic ie ls tw o
Z E IA Z K O
ELEKTRYCZNE
K u p i o n e
W
na
R
I
S
n a P o ls k ę i W . M. G d a ń s k
. , A U T O M O T O R “ Sp. z o. o.
"W a r s z a w e ,
M a r s z a ł k o w s K a
152.
Tel.
580 - 90
r a t y
S A L O N IE
E L E K T R O W N I M IE J S K IE J
ul. M a r s z a ł k o w s k a
150
e ią tk a in i k ilo m e tró w , b y s p rz e d a ć sw ó j to ­
w a r i czas za k ilk a z ło ty c h . W p o rz e le t­
n ie j. w p o rz e ro b ó t ro ln y c h , o d ry w a się
'k o n ia i g o sp o d a rz a od p r a c y n a ro li. by
m ó g ł z a ro b ić tr o c h ę p ie n ię d z y .
Ile ż b y eię z ao szczęd ziło czasu koszn a c zek a , a g o s p o d a rs tw o z a n ie d b a n e —
o p a tr z o n e j w je d e n lu b d w a s a m o c h o d y
c ię ż a ro w e , d o w o żąc e p r o d u k ty w ie js k ie z
c a łe j w si d o m ia sta .
W n io s e k k o ń c o w y z a w a rty je s t w ty ­
tu le teg o a r ty k u łu . ..U czm y -się lic z y ć !1,4 —
w te d y m o że z n ik n ą z n a sz y c h d r ó g ta k ie
d z iw o lą g i, ja k z a p rz ę g k o n n y , ro zw o żąc}
b e n z y n ę d la a u to m o b ilistó w .
N a ra z ie j e d n a k tr a c im y d ro g i czas.
je d y n ą w a rto ść , k tó r e j n a p e w n o n ie u d a
eię ju ż n ig d y „ o d r o b ić " . T ra c im y te n d r o ­
g o c e n n y e le m e n t le k k o m y ś ln ie , b e z tro s k o
e z a fu ją c n im n a p ra w o i lew o , z w ie lk ą
e t r a t ą d la n a s sa m y ch i d la P a ń s tw a .
Z m a rn o w a n e g o czasu n ik t n a m ju ż n ie
w ró c i.
M. F.
N a Ś lą sku C ie szyń skim
w y la ły r ze k i. P o w ó d ź w yrzą d ziła zn a c zn e s zk o d y . O to obraz s y tu a c ji
p o d B o g u m in e m
621
PROBLEM M O T O R Y Z A C J I POLSKI
Na p odstaw ie danych uzyskanych w M iędzym in isterialn ej K o m isji m otoryzacyjn ej
Z a s tra s z a ją c y d o n ie d a w n a z a s tó j w
d o n io sły m
p r o b le m ie
m o to ry z a c y jn y m
s p o w o d o w a ł m ia r o d a jn e c z y n n ik i w P o l­
sce do z a ję c ia się p o w y ższy m p ro b le m e m
d a ca p o o r a z s k ie ro w a n ia go n a u s ta lo n e ,
p e w n ie d o z a ło ż o n y c h celó w p ro w a d z ą c e
to ry .
W sk ła d , z ra m ie n ia R z ą d u a d h o c w y ­
ło n io n e j M ię d z y m in is te ria ln e j K o m isji dla
m o to ry z a c ji P o ls k i w eszli: ja k o p re z e s p.
in ż. J u l i a n P ia s e c k i, p o d s e k r e ta r z s ta n u ,
w ic e m in is te r k o m u n ik a c ji.
W ic e m in is te r P rz e m y s łu i H a n d lu R o se
i D y r e k to r m in . P rz e m y słu i H a n d lu p.
Ł o jk o .
Z m in . S k a rh u d y r e k to r p. Ś w ita lsk i i
d y r e k t o r p . J a n u s z R a k o w sk i.
W ic e m in is te r S p ra w W o js k . p . g e n e ra ł
L itw in o w ic z .
Z k o m ite tu o h ro n y R z p lite j p. p p u łk .
J e rz y O rsk i i D y r e k to r p. P o n ia to w s k i.
M ię d z y m in is te ria ln a K o m isja d la M o ­
to ry z a c ji P o ls k i w p ow yższym sk ła d z ie
o b ję ła k ie ro w n ic tw o s p ra w złąc z o n y c h z
m o to ry z a c ją k r a ju .
A k c ja
in o to ry z a c y jn a
P o ls k i
je s t
w p ra w d z ie je sz c z e w p o c z ą tk a c h , a le dziś
ju ż m o ż n a m ó w ić o sto p n io w y m n a s ile n iu
r e a liz a c ji te g o n ie z w y k le , ze w z g lę d u na
d o b ro b y t i o b r o n n o ś ć P a ń s tw a d o n io słe g o
p r o b le m u w g ra n ic a c h n a d a le k ą m e tę
g r u n to w n ie p r z e m y ś la n e g o o ra z do w a­
ru n k ó w n aszeg o k r a ju d o sto s o w a n e g o ,
p la n u .
M am y za so b ą ju ż e ta p b o rd z o pow ażiiy n y , e ta p d o św ia d c z e ń i p r ó b , o k re s w a ­
h a ń n a d w y b o re m w łaściw ej d ro g i, n a k t ó ­
rą a k c ję m o to ry z a c y jn ą n a le ż a ło s k ie ro ­
w ać. R e z u lta ty teg o n a jc ię ż s z e g o o k resu -—
liic d a ły n a sie b ie d łu g o cz e k a ć . W ciągu
n b . trz e c h le c ia a k c ja m o to ry z a c y jn a z n a ­
la z ła p e łn e z ro z u m ie n ie czeg o d o w o d z i co ­
ra z w ię c e j w z ra sta ją c y p ę d d o m o to ry ­
z a c ji t r a n s p o r tu i od trz e c h la t d a tu ją c a się
z n a c z n ie w ię k sz a c h ło n n o ś ć r y n k u sa m o ­
ch o d o w e g o .
Id ą c pr> ja s n o w y ty c z n e j p r o s te j M . K .
p o s ta w iła so b ie z a s a d n ic z y cel — m o to r y ­
z a c ję P o ls k i p rz y ró w n o c z e sn y m tw o rz e ­
n iu k ra jo w e g o p rz e m y słu p o m o c n ic z e g o
a w p rz y sz ło śc i p ro d u k c y jn e g o .
P ie rw s z ą firm ą w y tw ó rc z ą sa m o c h o ­
d ó w b y ły P a ń s tw o w e Z a k ła d y In ż y n ie rii
w y d a tn ie i k o n s e k w e n tn ie p o p ie r a n e p rz e z
R z ą d . N a s tę p n ie u d z ie lo n o k o n c e s ji ma
m o n ta ż sa m o c h o d ó w z w a ru n k ie m s to p ­
n io w e g o p r z e jś c ia n a
p ro d u k c ję czysto
k r a jo w ą firm ie L ilp o p R a u i L oew eiiistcin
a id e n ty c z n e p r z e d s ię b io r s tw o w y ło n iła z
sie b ie „ W s p ó ln o ta I n te r e s ó w " , b u d u ją c a
o b o k is tn ie ją c e g o ju ż m o n ta ż u , w ła sn ą
p r o d u k c y jn ą f a b ry k ę sa m o c h o d o w ą . N a j­
św ie ższą k o n c e s ję w tym k ie r u n k u o tr z y ­
m a ła f irm a „ F a b lo k “ . W te n sp o só b z o s ta ­
ły p o ło ż o n e p o d w a lin y i s tw o r z o n e p o d s ta ­
wy d la s z e ro k ie g o ro z w o ju p rz e m y słu sa ­
m o c h o d o w e g o w P o lsc e , O b e c n ie k a ż d a z
f a b ry k m a d o k ła d n ie sp re c y z o w a n e z a d a ­
n ia , z a k r e s w y tw ó rc z o śc i o ra z s p o s ó b 'ic h
re a liz a c ji p rz y czym z a sa d ą o g ó ln ą je s t n a ­
s ta w ie n ie p r o d u k c ji n a w y ró b s a m o c h o ­
d ó w c ię ż a ro w y c h ty p ó w z g ó ry u s ta lo ­
n y c h d la k a ż d e j w y tw ó rn i. R ó w n o c z e śn ie
ze sp e c ja liz a c ją f a b ry k n a s tą p iła s p e c ja li­
za cja w a rsz ta tó w , p o d n ie s io n a w y d a jn o ś ć
g a tu n k o w a
p rz e m y s łu
p o m o c n ic z e g o .
W zró sł a s o rty m e n t k r a jo w y c h części za­
m ie n n y c h co je s t r ó w n o z n a c z n e w ty m
w zg lęd zie z u n ie z a le ż n ie m ie n i się o d za­
g ra n ic y i z o sz c z ę d n o ś c ią d ew iz. K o n s e ­
k w e n tn ie d o p o w y ższeg o s ta n u rzeczy —
p o sz ło i n a d a l p o s tę p u je u je d n o lic e n ie ty ­
p u p o ja z d ó w m e c h a n ic z n y c h k u rs u ją c y c h
w P o lsc e . Z n ik a ją p o ja z d y , n ie p o s ia d a ­
ją c e części z a m ie n n y c h w k r a ju — w y p ie ­
r a ją je te m a r k i, k tó r e stw o rz y ły , w z g lę d ­
n ie o b e c n ie tw o rz ą sreć s ta c y j o b słu g i i
m a g a z y n ó w części, d o s tę p n y c h w k a ż d e j
c h w ili i u d o s tę p n ia ją c y c h k o r z y s ta n ie z
s a m o c h o d u b e z w ię k sz y c h p rz e rw w e k s ­
p lo a ta c ji. Je sz c z e w d n iu 1.1.1937 r. k u r ­
so w ało w
P o lsc e 2 9 9 m a r e k sa m o c h o ­
d ó w — o b e c n ie c y fra ta z m n ie jsz y ła się
d o 181 m a r e k a je d n o c z e ś n ie w s ta ty s ty ­
ce n a s tę p u ją p r z e g r u p o w a n ia . J u ż te ra z
o k o ło 4 8 % o g ó ln eg o s ta n u ta b o r u s a ­
m o c h o d o w e g o P o ls k i sk ła d a się za le d w ie
z tr z e c h d o m in u ją c y c h m a r e k , p o n a d 20%
sta n o w i d alsz y c h 6 m a r e k , w re sz c ie o k o ło
2 1 % s k ła d a się z n a s tę p u ją c y c h 16 m a re k
a n a p o z o s ta łe 11% zło ży ły się n ie d o b itk i
s a m o c h o d ó w n a jp r z e r ó ż n ie js z y c h m a re k i
ty p ó w .
O g ó ln y w z ro st m o to ry z a c ji k r a ju jest
j e d n a k śc iśle z w ią z a n y z u d o s tę p n ie n ie m
m o ż n o śc i n a b y w a n ia sa m o c h o d ó w p rz e z
sz e rs z y ogół — je d n y in sło w e m ty c z ą c y c h
p o ta n ie n ia w o zu i je g o e k s p lo a ta c ji.
W ty m k ie r u n k u z ro b io n o ró w n ie ż w ie­
le. W y ra z e m te g o b y ło w p ro w a d z e n ie u lg
p o d a tk o w y c h d la n a b y w c ó w p o ja z d ó w m e ­
c h a n ic z n y c h , k tó r e o b n iż y ły ty m sam ym
c e n ę p o ja z d ó w . W o b e c w y ra ź n e g o w p ły w u
teg o d e k r e tu P a n a P re z y d e n ta R z p lite j na
r o z sz e rz e n ie r y n k u sa m o c h o d o w e g o w w
P o lsc e , e k s p e ry m e n t te n z o s ta ł w z n o w io ­
n y w d r o d z e u s ta w y u c h w a lo n e j p rz e z
I^ b y U s ta w o d a w c z e , a p o w ię k s z a ją c e j
je sz c z e z a k r e s u d z ie lo n y c h u lg . O b e c n ie
o b o w ią z u ją c a u sta w a o b n iż a c e n ę sa m o ­
c h o d u czy te ż m o to c y k la o p e łn e 20%
n ie z a le ż n ie od d o c h o d u n a b y w c y i cen y
k u p n a p o ja z d u — w ty c h w a r u n k a c h za
3 1 5 0 zł m o ż n a ju ż k u p ić sa m o c h ó d , a p o ­
n iż e j 1500 zł m o to c y k l. D alsze o b n iż e n ie
c e n n ik a p o ja z d ó w m e c h a n ic z n y c h leży w
p r o g ra m ie p r a c k o m is ji m ię d z y m in ste r ia łu c j dla sp ra w m o to ry z a c ji k r a ju . R ó w ­
n o c z e ś n ie w d z ie d z in ie e k s p lo a ta c ji m e ­
c h a n ic z n e g o p o ja z d u n a s tą p iła
p o p ra w a
w a ru n k ó w p rz e z p o ta n ie n ie ś r o d k ó w n a ­
p ę d o w y c h o ra z w p ro w a d z e n ie le p ie j k a l­
k u lu ją c y c h się m ie s z a n e k tr ó js k ła d n ik o ­
w ych: e p ir y tu s n b e n z o lu i b e n z y n y . Są
o n e s iln ie u ż y w a n e n a w e t w S ta n a c h
Z je d n o c z o n y c h A m e ry k i, la k b o g a te j w
benzynę.
Są ró w n ie ż z a in ic jo w a n e b a d a n ia n a d
m o żliw o śc ią p r o d u k c ji w k r a j u p a liw s y n ­
te ty c z n y c h o p a r ty c h o p r z e r ó b k ę w ęgla,
t o r f u , d re w n a , o ra z gazó w zie m n y c h .
J a k w ięc z u p e łn ie
o b ie k ty w n ie
w y­
w n io sk o w a ć m o ż n a m ię d z y m in is te ria ln a
k o m isja d la m o to ry z a c ji k r a ju d ą ż y c e lo ­
wo i w y ra ź n ie do ja k n a jd a le j p o s u n ię te ­
go o g ra n ic z e n ia -im p o rtu z a g ra n ic z n e g o
p o ja z d ó w m e c h a n ic z n y c h do P o ls k i, a z
d r u g ie j s tr o n y do z a s p o k o je n ia p o tr z e b
r y n k u , w y łą c z n ie w d r o d z e w ła s n e j w y ­
tw ó rc z o śc i, p rz y czym za p o d sta w o w y i
•najw ażniejszy o b ie k t te j w y tw ó rc z o śc i,
ta k z e w z g lę d u na p o tr z e b y O b r o n y P a ń ­
s tw a ja k i ze w zg lęd ó w g o sp o d a rc z y c h i
m o ż liw o śc i te c h n ic z n y c h , u z n a je sa m o c h o ­
d y e ię ż a ro w e . C h o d z i tu w p ie rw sz y m rz ę ­
d zie o sa m o c h o d y c iężaro w e- p o d w o z ia
au to b u s o w e i c ią g n ik i c ię ż k ie g o ty p u , tj.
o d u ż e j n o śn o ś c i u ż y tk o w e j (o d 4 — 4 %
to n w zw yż w z g lę d n ie d la 3 6 — 5 0 p o d r ó ż ­
n y c h ) , co do k tó ry c h is tn ie je w k r a j u co ­
raz to w ięk sze i w y ra ź n ie jsz e z a p o tr z e b o ­
w a n ie z e s tr o n y z a rz ą d ó w m ie jsk ic h ,
p r z e d s ię b io r s tw p rz e m y sło w y c h itp . O p ła ­
c a ln o ść p r o d u k c ji p o d w o z i c ię ż a ro w y c h i
a u to b u s o w y c h n ie w y m ag a s p e c ja ln ie w iel(D o k o ń c z e n ie na str. 6 2 8 )
O
p o d w o z ia c h
sam ochodów
c ię ż a r o w y c h w P o ls c e
Z a p o trz e b o w a n ie n a c ię ż a ro w e sa m o ­
ch o d y w P o lsc e , ro śn ie b e z s p rz e c z n ie z
k a ż d y m ro k ie m .
W ś ró d p r o d u c e n tó w p o d w 7o zi w ysuw a
się n a czo ło sta n o w c z o f a b r y k a „ L ilp o p ,
R a u i L o e v e n s te in S. A .“ , k t ó r e j p o d w o ­
zia ze w zg lęd u n a ich w y ją tk o w e w a lo ry ,
d o p ro w a d z iły do te g o , iż o g ó ln o p o ls k i t a ­
b o r sa m o c h o d ó w c ię ż a ro w y c h o b e c n ie
z b u d o w a n y je s t w 80 % n a p o d w o z ia c h
„ C h e v r o le t“ , m o n to w a n y c h w z a k ła d a c h
„ L ilp o p a " .
T a k o lb rz y m ie z a p o trz e b o w a n ie n a
p o d w o z ia „C h c.v ro Iet“ je s t w y k o n y w a n e
p r z e z firm ę b e z z w ło c z n ie , p rz y czym w
c h w ili o b e c n e j w ięk sza część p r o d u k c ji i
części sk ła d o w y c h są p o c h o d z e n ia k r a j o ­
w eg o , a w z a k re s ie s ta r a ń f irm y leży , ab y
w ja k n a jb liż sz y m o k re s ie w szy stk o w
1 0 0 /o p o k ry w a ła p ro d u k c ja k ra jo w a .
W ś ró d n a jb a r d z ie j p o p u la r n y c h p o d ­
w ozi, z k tó r y m i sp o ty k a m y się w szęd zie,
w y m ie n ić n a le ż y c ię ż a ró w k i ty p u 133-D
cię ż a ro w e i c ią g n ik o w e , 1 5 5 -F H , 158-D ,
158-H D , I8 3 -F S , 185 (o b a a u to b u s o w e )
o ra z 113 C o m in e rc ia l. K a ż d y z w y żej w y ­
m ie n io n y c h ty p ó w p o e ia d a sw o je w łaści­
w o ści o d p o w ie d n io do celó w , d la k tó r y c h
jest p rz e z n a c z o n y i d la k tó r y c h b e z w a ru n ­
k o w o n a jw ię c e j o d p o w ia d a .
Z a in te re s o w a n y c h o d sy ła m y d o k a ta ­
logów , w y d a n y c h p rz e z T o w . P rz e m . Z a ­
k ła d ó w M e c h a n ic z n y c h „ L ilp o p . R a u i
L o c v e n s tc in “ S. A.
P rz e g lą d n ię c ie d o k ła d n e ty ch k a ta lo ­
gów d a k a ż d e m u m o ż n o ść w y b o ru o d p o ­
w ie d n ie g o p o d w o z ia k tó r e je s t m u p o ­
trz e b n e .
ST O ŁEC ZN E T O W ARZY STW O
HANDLU
SAMOCHODAMI
Udoił Skwamli i Ha
B iu r o
i
s K ła d
części
K r e d y t o w a 2 / 4 . te l. 3 7 2 - 0 0
S t a c j a
o b s ł u g i
G r ó je o K a 7& , te ł. 8 . 4 0 - 3 7 .
Ь22
M
N
K a n ik u ła . D z ie ń p a li się p o ż a re m s ło ń ­
ca... N o c le d w ie dyszy i p o w łó czy p o z ie ­
m i d y m y i m o c n e tc h n ie n ia la su k r e s o ­
w ego. Ś w iat c ały u to n ą ł w s k u p ie n iu go­
rą c a ... N o — a le w re sz c ie co sły c h a ć na
e z e ro k im
św ie c ie ? P rz e z w isz a ry la su
w o jn y a n i z a w ie ru c h y n ie w id ać... R o ln i­
cy b ia ło r u s in i pytaj:} — „ d a ja k ta m z tą
w o jn ą , p a n o c z e k ? “ — J a k o ś n ik t się je j
z b y t tra g ic z n ie n ie o b a w ia i rz e k o m ą w a l­
k ą n e rw ó w n ie p r z e jm u je się . C zyżby —
re z y g n a c ja , czy p o c z u c ie siły i m o c y ?
P rę d z e j ja k a ś stateczjność w y ro zu m o w an ia c h w ili i s y tu a c ji. D o N ie m c a n ik t s p e ­
c ja ln ie e y m p a tii n ie p o s ia d a , o g ó ln ie b io ­
rąc je g o z a g a d n ie n ie e tn ic z n e uw aża go
się za in tr u z a , czy w y p ło sz a „z k a r t o f li ­
s k a 11 w ś ró d s p o k o jn e j, z a ży w n ej, m ą d re j
d o s to je ń s tw e m
ro d z in y e u r o p e js k ie j —
m o cn o sło w ia ń sk ie j, b o i „ c h r a n c u z y “ t a ­
k o ż z n a m i „ s p o k re w n io n e 11, ty lk o in a ­
czej g a d a ją i p is z ą , ale to w szy stk o p rz e z
Ż y d ó w , b o j a k m ó w i m ó j leśn y H ry h o ro w icz „ b o n jo u r m o n e ie u r“ , to to sam o, co
„ b ą d ź z d ró w M o jsze!11 W ięc ja k o ż e on
H ry h o ro w ic z je s t n a ży d o w sk i ..w y ro z u ­
m i a ł y ^ to i g w a ra p a r y s k a je s t in u (w jeg o
w y o b ra ź n i) c a łk ie m n ie o b ca.
N ie ch cąc ze s ta ry m , b lisk o o sie m d z ie ­
się c io le tn im w ie rn y m p r z y ja c ie le m ro d u
d y sk u to w a ć , a n i ty m b a r d z ie j m u p r z e ­
czyć, b o z a ra z w y jm ie z za p a z u c h y b rzo s to w ą ta b a k ie r k ę z ta k ą m o c n o śm ie rd z ą ­
cą ta b a k ą , że m o ż n a z m ie jsc a z a g o rz e ć w
jeg o są sie d z tw ie , w olę s k ło n ić je g o zaw sze
p a c h n ą c ą lasem w y o b ra ź n ię i m o w ę w
k ie r u n k u k o n s te la c ji m n ie jsz o ś c io w e j. T u
ju ż g łęb sze p o m y śle n ia z n a d n a sz e j Świtezi — ta k b o się w szy stk ie je z io ra za­
m k n ię te w ś ró d lasó w n a z y w a ją , a n ie ty l­
k o je d n o o p ia n e p rz e z M ic k ie w icza.
O tó ż H ry h o ro w ic z — łjia ło d u s in rd z e n ­
n y i p le m ie n n y i w ia ry „ b ła g o c z e sty w o j“
u w aża , że p r z e d ty in to b y li tu „ p a n y i
c h ło p y 11 — a „ c ia p ie r “ w y m y ślili ci g łu p i
lu d z ie z m ia s ta ja k ic h ś n ie z n a n y c h n ik o ­
m u „ b ie ło b ru s ó w 11... A że b ru s to to s a ­
m o , co o se łk a , w ięc b ia ło ru s in a m i p a ń ­
stw o „ w y o s trz a 11 ja k ą ś s p ra w ę ...
W te n sp o só b n a g a n e c z k u sta re g o ,
o m szałego n a z ie le ń m o c n ą d w o ru d o ­
szliśm y w sło d k ą ciszę p rz e d w ie c z e rz a p o d
w o ła n ia m i — cit! c iw it-c iiw it! — ja s k ó ­
łek — do o d c z y ta n ia p rz y z ło te j zo rzy
w ie c z o rn e j sło d k ie g o ró w n ie ż w ie rsz a Sy­
r o k o m li „ L a lk a 11...
— N o i co , s ta ry ... p o d o b a ci to , co
te n p a n p isz e ,,s tic h a m i? “
— D a ja k ż e ! Ś liczn ie p isz e... ślicznie-.,
w id ać czło w iek k o c h a ją c y i w ia d o m o m u ­
sie b y ć z n a s z y c h , o t! ta k ic h , ja k tw ó j
d z ia d by ł!...
O d ro g i lirn ik u ! R z a d k o k to w P o lsc e
u m iło w a n e j p a m ię ta , żeś ty p is a ł i śp ie w ał
p rz y sw o je j
lirz e „ z c z a ro d z ie js k ie g o
d r e w n a 11 p o p o ls k u i p o b ia ło r u s k u , a l­
b o w ie m to je s t i b y ł d ru g i ję z y k n a sz e j
K re so w e j O jczy zn y !... N a ja k im ś z e b ra n iu
w W iln ie zac h w y c ił m i d u sz ę zacn y , czci­
g o d n y p a n J e n e r a ł L u c ja n Ż elig o w sk i,
k tó r y n a m o je w s p o m n ie n ia S y ro k o m li i
je g o w ierszy b ia ło r u s k ic h z a ra z z a c z ą ł je
d e k la m o w a ć z p a m ię c i ca ły m i s e ria m i...
E
M
E
N ie c h m u B ó g za to d a je p ię k n e z d ro w ie ,
a p o m y śln y p lo n Je g o ro li!
L ir a ta je s t n ie ty lk o śp ie w n a , ale
u m ie g ra ć i m a rsz e w o jsk o w e, że p r z y ­
p o m n ę n ie ś m ie rte ln e g o na k re s a c h „ K a ­
p r a la T e r e f e r ę “ — „ J e z u C h ry ste P a n ie
m iły! T e r e f e r e T a tu le ń k u “ ... w k tó ry m
je s t n a d z w y c z a jn e w y c z u c ie i w y ro z u m ie ­
n ie d u c h a w o jsk o w eg o p o lsk ie g o , k tó ry
je s t w ie c z n y o d C h ro b re g o . T o te ż d la c z e ­
go -— p rz e p ra s z a m -— ci p o lo n iś c i i u k ład a c z e i ,,m e tr a m p a ż e “ p ro g ra m ó w sz k o l­
n y ch d la sz k o ły ś r e d n ie j i lic e u m ta k z b o j­
k o to w a li S y ro k o m lę z je g o p rz e ślic z n y m
s e rd e c z n y m p o ls k im ję z y k ie m i g łęb o k o
n a ro d o w ą tre śc ią je g o „ l i r y ś p ie w n e j11?..
P rz e c ie ż gd zieś k ie d y ś p o lsk ie d z ie c k o n a ­
leży za c h w y c ić h a r f ą d ru id o w ą jeg o m o ­
w y o jc z y s te j, ab y c h o ć tr o c h ę o d p o c z ę ło ,
o d e tc h n ę ło p o m ę c z a rn ia c li ro z p lą ty w a n ia
g a d e k filo z o fic z n y c h m e sja n iz tn u i a n h e lizm u ... bo to n a p r a w d ę je s t c ię ż k ie , n u ­
żące — i d o k o p y d iab łó w !...
P r z y d a łb y się S y ro k o m la — m ó j r o ­
d a k — n a w e t p rz y ty ch w zm ożonych
o b e c n ie w y c ie c z k a c h u czu cio w y c h n a Jasuą G ó rę , b o k tó ż p ię k n ie j o d n ie g o o p i­
sa ł w ie rsz a m i C z ęsto ch o w ę, sam b ę d ą c
p o d O s trą n a sz ą B ra m ą w m iło ści w y ch o ­
w any?
N ie zn a d z ia tw a n asza z u p e łn ie L e n a r ­
to w icza, n ie sły szy K o m o ro w sk ie g o —
m ało do n ie j m ó w ią w sp ó łc zesn e (rz a d k ie
z re sz tą ) w iersze o O jczy źn ie i w sp ó łczes­
n a m u z y k a , alb o w ie m w y zb y w am y się
s e n ty m e n tu , z o s ta w ia ją c go ty lk o na p a ­
m ią tk ę „ ro d z ic o m i p ie r n ik o m " , jak z d e ­
c y d o w ał p e w ie n m ło d y b a r d , k tó r y w n a d ­
m ia rz e p r a g m a ty z m u tw ie rd z i, że jeg o
„ w y o b ra ź n ia m a n a g n io tk i14. A że M uza
jeg o m a h e m o ro id y to ta k ż e p ew n e!
D o r o z g a rd ia s z u w p ro g ra m a c h i ich
w y su w a n iu p rz y c z y n ia ją się m o cn o i n ie ­
k tó r z y k r y ty c y i h is to r io g ra fo w ie lite ra -
F ra g m en t sa lo n u p o ka zo w eg o E le k tro w n i M ie jsk ie j
M a rsza łk o w sk a 150, w ejście o d K r e d y to w e j
tu ry . K ie d y ś k tó r a ś z m o ich s io s trz e n ic
n a Ż m u d z i Ś w iętej Z ie m i p r z y k o łd u n a c h
(o czy w iście — d la m a z u ró w -— m y j a d a ­
m y k o łd u n y „ 4 ra z y d z ie n n ie !11) z a k o m u ­
n ik o w a ła m i, że K o n r a d W a lle n ro d je s t
„ a p o te o z ą z d ra d y !11. Z d ę b ia łe m . — „ K to
ci to — n ie sz c z ę sn a — p o w ie d z ia ł? !11 —
„ P r o f . A n to n i G u sta w B ein n a p e n s ji p a n i
L a te r, a p rz e c ie ż — W u ja s z k u — on b yl
też n a u c z y c ie le m i S te fa n a Ż e ro m sk ie g o ,
w ięc m o ż e T ry lo g ia 11... i t. d. — „ A czy
ty c z y ta ła ś z p r o fe s o re m W a lle n r o d a ? 11 —
„ N ie — o n... żało w ał czasu na to ! 11
Z a w rz a ł w e in n ie w a lle n ro d y z m u k ro p e m (o d d a w a łe m się w te d y sp ra w o m m ilita rn o -re w o lu c y jn y m z całą n a m ię tn o ­
śc ią ), w ięc p o rw a łe m się o d s to łu , c u d n ą
sio s trz e n ic ę za r ą c z k ę do b ib lio te k i i za
k a r ę — n ie d o ja d łsz y o b ia d u — o d c z y ta ­
liśm y z k o p y ta W a lle n ro d a .
— G d zież t u je s t to , co m ó w ił to b ie
tw ój p r o fe s o r, m o ja Z id e e z k o ?
— N ie m a... d o p r a w d y te ra z n ic n ie
ro z u m ie m , o co m u c h o d z iło ?
J a k ż e to często b y w a, że n ic się n ie
ro z u m ie , o co ch o d z iło , w o b e c z n a k o m i­
te j w sp ó łc z e sn e j d ia le k ty k i o w ie lk o ś c ia c h ,
k tó r ą B o y -Ż eleń sk i n azy w a m e ta lic z n ie
o d b rą z o w a n ie m .
W G alicji d a w n ie j je d n a k s p r a w ie d ­
liw si b y li, niż u n as w K o ro n ie . Je ż e li n a ­
w et k o g o ś p rz e z całe życie k o p a li, czy z a ­
k o p y w a li (n p . A sn y k a , W y s p ia ń sk ie g o ),
to p o ś m ie rc i za to w sp a n ia ły p o g rz e b n a ­
ro d o w y i s a rk o f a g na S k ałce i k o n ie c d y ­
sk u sjo m .
A u n a s u m a rły m n ic się n ie d a ro w u ­
je. „ A p r z e p r a s z a m — a z k im p a n m iał
W tedy ro m a n s ? a d la c z e g o ? a p o c o ? ...11
T o o s ta tn ie p y ta n ie je s t m o cn o sta te c z n e !
P a m ię ta m — d o ja k ie j w ściek ło ści d o ­
p ro w a d z ił zacn e g o i cich eg o c h rz e s tn e g o
m eg o p r o f . T a d e u s z a K o rz o n a ja k iś b o ­
g o b o jn y i c n o tliw y „ l i t e r a t a 11, k tó r y z „ J e ­
g o 11 b ib lio te k i Z a m o jsk ic h w y ciąg n ął m o c ­
n o e r o ty c z n e w ie rsz e k tó re g o ś z wie­
szczów i — n ie sp y ta w sz y się K o rz o n a o
p o z w o le n ie — - w y d ru k o w a ł in e x te n s o z
d o m y śln ik a in i oczyw iście i fa ch o w y m i w y­
ja ś n ie n ia m i a k c y j. M y ślałem , że zacn eg o
K u s to s z a p a m ią te k i d o k u m e n tó w żółć z a ­
le je n a w id o k ty c h d ru k ó w ...
T e z a w d z ie ra n ia s ię w ży cie p r y w a t­
n e. ab y z ro z u m ie ć ży cic p u b lic z n e i tw ó r­
czość — zd a je się — że p o w o lu tk u b a n ­
k r u t u je ja k o rzccz n ie n a d a ją c a się do
ro z w o ju
w łaściw ego d e m o k ra ty z m u . I
słu sz n ie . „ C h ra n c u z i11 m ó w ią, że „il f a n t
r e s p e c te r to u tjo u rs la fo i d es a u tr e s 11.
R o z u m ie to — p o b ia ło r u s k o o czy w iście—
H ry h o ro w ic z , bo n a m o je p y ta n ie , czy
parni ta a ta była n a p r a w d ę k r e w n ą , czy
p rz y ja c ió łk ą m ego D z ia d a , o d p o w ie d z ia ł
z m ie jsc a — n astro szy w szy w iech y w ąsó w :
—■ A co to b ie do te g o ? ... N iech o d p o ­
czy w ają w sp o k o ju na „ p o h o ś c ie 11...
Ś liczn y w y raz „ p o h o s t11 z n acz y c m e n ­
ta rz , a w yw odzi się o d g o ścia i k o śc i: „M y
tu nie n a zaw sze, ty lk o d la sp o c z y n k u 11 —
w y m y ślił d la R ossy n a p is czy zag łó w ek
p ra w d z iw y „ l ir n ik 11 (p o e ta ) S y ro k o m la .
O t! i n a d m o im d z is ie ń sk im c m e n ta rz e m
d ziad ó w zaszło c z e rw o n e ja k b rz o sk w in ia
sło ń c e i o g a rn ę ło ziem ie o s ta tn im u śm ie ­
ch em zło ty m ciszy i sp o k o ju . O d p o w ie ­
trz a , g ło d u , w o jn y z a ch o w aj n as P a n ie ...
K o n r a d
C h m i e l e w s k i
623
Francuskie samoch:ody Renault
na rynku polskim
D y sk u sje na te m a ty m o to ro w e n ie
sc h o d zą ze s z p a lt czaso p ism fa c h o w y c h i
d z ie n n ik ó w . M ów i się w iele o p la n ie m o n ­
tażo w y m , o p r o d u k c ji sa m o ch o d ó w , o nasy c c n iu r y n k u p o lsk ie g o , o k o n ieczn o śc iach zw ięk szen ia p o je m n o śc i ry n k ó w .
O b e c n ie w d y sk u sje m o to ry z a c y jn e w p ad ł
to n n o w y : ro z p o c z ę to d e b a to w a ć n a te ­
m at k o n ie c z n o śc i o p a rc ia się w im p o rc ie
części sa m o ch o d o w y ch do m o n ta ż u w P o l­
sce, czy też g otow ych sa m o ch o d ó w , o te
k ra je , k tó r e d a ją rę k o jm ię n ieprzerw am ego w y p e łn ia n ia p r z y ję ty c h na sie b ie z o b o ­
w iązań . J a k d o tą d , g łó w n y m e k s p o rte re m
sa m o ch o d ó w na ry n e k p o lsk i b yli N ie m ­
cy i A m e ry k a n ie . A m e ry k a na sk u te k
p e w n e j je d n o s tro n n o ś c i w sw ym .m ateriale
sa m o ch o d o w y m ( p ro d u k u je ty lk o wozy
du że) n ie m ogła p o k ry ć w całości z a p o ­
trz e b o w a n ia n aszego ry n k u , k tó ry p r z e ja ­
wia z a in te re so w a n ie raczej m o cn ej b u d o ­
wy w ozem ś re d n im lub m ałym . Z m ian a
sy tu a c ji p o lity c z n e j p rz e k re ś liła w p e w ­
nym sen sie m ożliw ości ścisłej w s p ó łp racy
z w y tw ó rn ia m i n ie m ie c k im i, w p rz y sz ło ­
ści zaś p ra w d o p o d o b n ie w ogóle w y elim i­
n u je p r o d u k t n ie m ie c k i z r y n k u p o lsk ieg o .
T ru d n o ś c i wr z n a le z ie n iu k r a ju , k tó ry
m ógł d o sta rc z y ć n am w ozy p e łn e j g am ­
m y, p o tr z e b n e j n a ry n k u p o lsk im , były
by d o ść zn acz n e. Na sz częście, zw ró co n o
oczy n a n ie d o c e n ia n y d o ty c h c z a s te re n
f ra n c u s k i p e łe n sto ją c y c h b a rd z o w ysoko
te c h n ic z n ie
w ytw 'órni sa m o ch o d o w y ch .
M am y do z a n o to w a n ia f a k t u d z ie le n ia
k o n c e e ji n a m o n ta ż i p r o d u k c ję fra n c u ­
sk ich sa m o c h o d ó w R e n a u lt.
U d z ie le n ie te j k o n c e s ji o d b iło się ży­
w ym ech cin w o p in ii p o lsk ie j, k tó r a z za­
d o w o le n ie m p rz y ję ła w iad o m o ść, że n a ­
reszc ie b ę d ziem y m ie li d o b re i m o cn e w o­
zy z a p rz y ja ź n io n e g o z n a m i m o c a rstw a .
W y b ó r w y tw ó rn i fra n c u s k ie j u w aża ć n a ­
leży za b a rd z o szczęśliw y. F a b ry k a R e ­
n a u lt to n ie ty lk o n a jw ię k sz a i n a js ta rs z a
w y tw ó rn ia sam o ch o d ó w w e F ra n c ji, p o ­
sia d a ją c a , ja k w iad o m o , b a rd z o sz ero k o
ro z b u d o w a n y d z ia ł sa m o ch o d ó w , lecz je d ­
n o c z e śn ie n a jw ię k sz a f a b ry k a w E u ro p ie .
D ość p o w ie d z ie ć , że z a k ła d y R e n a u lt B illa n c o u r t p o d P a ry ż e m z a jm u ją p rzesz ło
120 ha p o w ie rz c h n i z a b u d o w a n e j, p o sia ­
d a ją o k o ło 18 tys. o b r a b ia re k i z a tr u d n ia ­
ją 35 tys. ro b o tn ik ó w . Z a k ła d y R e n a u lt
p r o d u k c ją całą g am ę sam ochodów " oso­
bo w y ch od m ały ch i ta n ic h do d u ży ch r e ­
p re z e n ta c y jn y c h i lu k su so w y ch o ra z licz­
n e ty p y w ozów p ó lc ię ż a ro w y c h , c ię ż a ro ­
w ych. sp e c ja ln y c h , p o d w o zi a u to b u s o ­
w ych ró ż n y c h w ielkości.
S a m o ch o d y R e n a u lt w y ró żn ia /, p o ­
śró d in n y c h n a d zw y c zaj so lid n a b u d o w a
k a ro s e rii, p o d w o zia o ra z n ie z w y k le s p ra w ­
ne d z ia ła n ie siln ik a .
W óz osobow y R e n a u lt to sa m o ch ó d
„ e n to u t ca se “ , co dla n as, p o sia d ający ch
d ro g i o b a rd z o w ielk iej „ ró ż n o r o d n o ś c i14,
n ie je s t bez zn a c z e n ia . S a m o ch o d y R e ­
n a u lt b u d o w a n e były z m yślą k rą ż e n ia n ie
ty lk o p o g ła d k ic h a s fa lta c h fra n c u s k ic h ,
lecz i p o tru d n y c h , p rz y p o m in a ją c y c h
(p rz y z n a ć się d o tego tru d n o ) d ro g i p o l­
sk ie — d ro g a c h k o lo n ia ln y c h m e tro p o lii
fra n c u s k ie j.
W ozy R e n a u lt zd ały z re sz tą p ró b ę i
w n aszy ch w a ru n k a c h , p o d c z a s o sta tn io
o d b y teg o
ra id u
m ię d z y n a ro d o w e g o
o
G ra n d P rix P o lsk i. P rz y b y ły o n e p o 4 i
p ó l tys. k ilo m e tró w d ró g p o lsk ic h n a m e ­
tę bez żad n y c h u sz k o d z e ń , w y c ią g a ją c bez
tr u d u w ysokie re g u la m in o w e p rz e c ię tn e ,
d a ją c so b ie z ła tw o śc ią r a d ę w eg zam in ie,
k tó r y o rg a n iz a to rz y u tr u d n ili do o sta te c z ­
ności. S u k ces zd o b y cia G ra n d P r ix P o l­
ski, P u łia ru P . P re z y d e n ta R z p lite j, puh a r u A u to m o b ilk lu b u P o lsk i, w ielu c e n ­
n ych n a g ró d m ó w i sa m za siebie.
K o n cesje n a m o n ta ż i p r o d u k c je sa­
m o c h o d ó w R e n a u lt n zy sk ała W y tw ó rn ia
S am o ch o d ó w i W y ro b ó w M etalo w y ch ,.F ah lo k “', b ę d ą c a e in a n a c ją p ie rw sz e j fa b ry ­
ki lokom otyw 1 w P o lsce . M o n ta ż w ozów
o d b y w ać się b ęd zie p o c z ą tk o w o w C h rz a ­
n o w ie a p ó ź n ie j w s p e c ja ln e j fa b ry c e sa­
m o ch o d ó w , k tó r a ju ż p o w sta je na te re n ie
C e n tra ln e g o O k rę g u P rz em y sło w eg o .
M ają b y ć m o n to w a n e w P o lsc e w z a ­
sa d zie w szy stk ie ty p y r e n a u lt‘o w sk ie, ale
głów ny n a c is k b ę d z ie p o ło żo n y na św ietny typ P r im a q u a tr e — so lid n e j b u d o w y ,
oszczęd n y w e k s p lo a ta c ji, wóz śre d n io Iitrażo w y , p o sia d a ją c y c h a r a k te r w ozu
u ż y tk o w eg o a je d n o c z e ś n ie cech y w ozu
sp o rto w e g o . S iln ik P r iin a q u a tr e m a p o ­
je m n o ść 2,4 litra i łatw o (co w y k aza n o
p o d czas o fic ja ln y c h p ró b w P o lsce ) ro z ­
w ija p o n a d 125 k m . na godz.
R e n a u lt P riin a q u a tr e to d o sk o n a łe
u z u p e łn ie n ie n aszego r y n k u sa m o c h o d o ­
w ego, k tó r y n ie p o sia d a ł d o ty c h c z a s w ozu
u ży tk o w eg o te j k lasy i ty ch w a rto śc i.
O p ró c z P r im a q u a tr e , m o n to w a n y b ę ­
dzie m a ły sa m o ch ó d osobow y J u v a q u a tr e — m o c n y , o sz częd n y sa m o c h ó d c z te ­
ro o so b o w y dla w szy stk ich .
P o n a d to b ę d ą m o n to w a n e ró w n ież i
SAMOCHODY
n
« E L VII
W s z y s tk ie m o d e le na s k ła d z ie
*
Autoryzowane zastępstwo Koncesjono­
wanej Wytwórni Samochodów
L ilp o p ,
R au
i L o e w e n s te in
S.
A.
LICENCJA GENERAL MOTORS
AUT O —S E R V I C E
J. ŁEPK 0W SK 1 Sp. Kom.
W arszawa
Nowy
Telef.
Świat
9
6 .0 4 - 1 4 .
N ajnow o cz e śn ie jsza
s t a c j a
obsług i
W e r s z a wa . T o w a r o w
telef.
a
33
5 .91-07.
w ięk sze sa m o c h o d y oso b o w e o c h a r a k te ­
rz e z a ró w n o d u ży ch w ozów tu ry sty c z n y c h ,
ja k i re p re z e n ta c y jn y c h , a w ięc: V iv aq u atr e , V iv a G ra n d S p o rt, V iv a ste lla i Sup r a s te lla .
N ie z a le ż n ie od sa m o ch o d ó w
o so b o ­
w ych, F a b lo k b ę d z ie m o n to w a ł sa m o ch o ­
d y p ó łc ię ż a ro w e o n o śn o śc i u ż y tk o w ej
500 kg ., 1.000 kg ., i 1.500 k g ., d u że sa m o ­
c h o d y cię ż a ro w e z m o to re m D iesla n a r o ­
p ę i d u że p o d w o zia c iężaro w e ró w n ie ż n a
Dieslla.
N ow ej p lacó w ce , o p a r te j o b o g a te d o ­
św ia d c z e n ia p rz e m y słu fra n c u s k ie g o , ży­
czyć n ależy , z w ielu w zg lęd ó w , p o w o d z e ­
n ia . (S p p ).
P odczas w yp ra w y гѵ H im a la je zg in ęli p o d law iną d w a j c zło n k o w ie e k sp e d y c ji p o lsk ie j: inż.
S t. B cT n a d ziltirw icz (p ie rw s z y od p ra w ej s tr .) i in ż. A . K a r p iń s k i ( tr z e c i o d p ra w ej)
624
Rola Z a k f a d ó w S a m o c h o d o w y c h W s p ó l n o t y
I n t e r e s ó w S. A. w m o t o r y z a c j i k r a j u
W o s ta tn ic h czasach m o to ry z a c ja p o ­
czyniła i w naszym k ra ju znaczne po stę p y ,
co raz w ięcej w idzim y wozów, co raz w ięcej
m o to c y k li; p rzy czy n ił się do tego n ie ty l­
ko 6tale p o lep szający się stan d ró g i ulgi
p o d a tk o w e dla -nabywców sa m o ch o d ó w ,
lecz p rz e d e w szystkim zro z u m ie n ie p rzez
sz ero k ie m asy sp o łeczeń stw a c h a r a k te r u i
zn acz en ia sa m o ch o d u ja k o śro d k a lo k o ­
m o cji i w sp ó łc zy n n ik a p o d n ie sie n ia sto p y
życiow ej i o so b istej w ygody. W znacznym
sto p n iu ró w n ież p rz y czy n iły się do w zm o­
żen ia m o to ry z a c ji w k r a ju p o w sta łe m o n ­
to w n ie i fa b ry k i sam ochodów .
N ow a p lacó w k a p o w sta ła w zak resie
w ielkiego k o n c e r n u ja k im je s t „ W s p ó ln o ­
ta In te re s ó w 14, k tó r a w yłoniła z sieb ie
p rz e d się b io rstw o p. n. „ Z a k ła d y S am o ch o ­
dow e W sp ó ln o ty In te re s ó w S. A .“ — z
zak ładow ym k a p ita łe m 5.000.000 zł.
W y m ienione Z ak ład y S am ochodow e
zostały, ja k
p ow iedzieliśm y, p o w o łan e
p rzez W sp ó ln o tę In te re s ó w d la z re a liz o ­
w ania
k o n c e sji
sa m o ch o d o w ej,
k tó rą
W sp ó ln o ta In te re s ó w o trzy m ała w k o ń cu
ro k u ubiegłego. A by d ać Z ak ład o m S am o­
ch o dow ym o d p o w ie d n i ciężar g atu n k o w y
go sp o d a rcz y W sp ó ln o ta In te re s ó w u tw o ­
rzyła z nich a u to n o m ic z n ą sp ó łk ę a k c y jn ą
0 k a p ita le zak ład o w y m zł 5 .0 i 'm) 0 0 0 ,—
1 u d zieliła je j zarazem g w a ra n c ji i i n a n s o w ych p rzy n a b y w a n iu do m o n tiż u sam o­
chodów n iem ieck ich i ich części. W y d zie­
len ie p ro b le m u m o to ry z acy jn eg o z p r o g ra ­
m u zag a d n ie ń p rzem ysłow ych W spólnoty
In te re s ó w św iadczy o tyrin, że W sp ó ln o ta
In te re s ó w p ra g n ie m u n a d a ć sp e c ja ln e
oblicze i chęć aby z re a liz o w a n ie z a g a d n ie ­
nia m o to ry z acy jn eg o w zak resie p o sia d a ­
n e j p rzez nią k o n cesji odbyw ało się m o żli­
w ie n a js p ra w n ie j i w w a ru n k a c h o rg a n iz a ­
cy jn y ch , o d p o w iad ający c h w łaśnie te m u
celow i.
F a k t pow yższy d o k o n a ł się d ro g ą szyb­
k ie j ew o lu cji, k tó r e j m o żn a b y d ać n a z ­
w ę — „ o d p rzem y ślan eg o p la n u — do je ­
go sz y b k iej re a liz a c ji44.
P o d sta w ę stw orzyły tu rozm ow y p r o ­
w adzone p rz e z „ W sp ó ln o tę In te re s ó w 44
p od sta łą o p iek ą zc Stroniu P o lsk ieg o R z ą ­
d u z sa m o ch o d o w y m p rzem y słem n iem iec­
kim , k tó r e w k o ń c u p rzesz ły w sfin a liz o ­
w aną i p o d p isa n ą , o b u stro n n ą
um ow ę
o p a r tą o zasad y k o m p e n sa c ji, a w ięc w y ­
klu cza ją cą w y w ó z d ew iz. U m ow a po w y ż­
sza, zresz tą dla P o lsk i n a d e r k o rz y stn a , zo­
sta ła , na p o d sta w ie w je s ie n i 1938 r. u d z ie ­
lo n ej „W sp ó ln o cie In te re s ó w 44 k o n cesji
sfin a liz o w a n a i p o d p isa n a w d n iu 31 m a r­
ca 1939 r. w W arszaw ie i u zyskała zgodę
rząd u p o lsk ieg o , co o zn aczało w p ro w a ­
dzen ie je j w życie.
P ra c ę w k ra ju ro zpoczęła „ W sp ó ln o ­
ta
In te re s ó w 44
od
m o n ta ż u
sa m o ­
cho d ó w
osobow ych
M ercedes - fie n z.
S tc y c r , B. M. W ., p o p u la rn y c h i ta n ic h w o­
zów D. K. W . i H o rcli, ciężaro w y ch i a u to ­
b usow ych m a rk i H en sch el, sp e cjaln y ch
K r u p p a i ciąg n ik ó w H an o m a g — a
poza tym w m ięd zy czasie in te n sy w n ie p r o ­
w ad zo n e są p ra c e n a d b udow ą fa b ry k i
pod R adom iem .
C iężaro w e w ozy i podw ozia a u to b u s o ­
we H en sch la, ja k ró w n ież sa m ochody oso­
bow e w szechśw iatow ej sław y m a re k „ M e r­
cedes-B enz44 i „ S te y e r44 sp e c ja ln ie o d p o ­
w iad ają w a ru n k o m naszego k r a ju , o raz są
e k o n o m iczn e w e k s p lo a ta c ji.
„Z a k ła d y
S am ochodow e
W sp ó ln o ty
In te re s ó w S. A .44 o b ecn ie m ają ju ż w
obiegu p o w ażn ą liczbę w ozów p rzez sie b ie
zm o n to w an y ch .
Z aw d zięczając o p iece czynników rz ą ­
dow ych, k tó r e u d zieliły k o n c e sji, o raz
p rz e z u zy sk an ie u k o n tr a h e n ta n a jk o ­
rzy stn iejszy ch w aru n k ó w , a w reszcie p rzez
ra c jo n a ln y m o n ta ż , d o szły „Zakłady Sa­
m ochodow e W s p ó ln o ty In te re s ó w S. A .44
do m o żliw o ści p o w a ż n e j r e d u k c ji c en za
sw oje wozy, co n ie w ą tp liw ie je s t czy n n i­
k iem zasadniczym p rz y m o to ry z a c ji k ra ju .
R e asu m u jąc w szystko p ow yższe, uw a­
żam y, iż realizacja k o n cesji sa m o ch o d o ­
wej p rzez Z ak ład y S am o ch o d o w e W sp ó l­
n o ty In te re s ó w m a p rzed so b ą zd ro w ą i
d o b rą przyszłość.
BE-TE-HA
B O S C H S E R V IC E
T e ch n iczn o -H an d lo w a F irm a B e-T e-H a
od szeregu la l cieszy się p o w ag ą i w zię­
ciem w śród liczn ej rzeszy sw ej k lie n te li,
z a o p a tru ją c p ra w ie cały p o lsk i p rzem y sł
m o n taż o w o -k o n stru k c y jn y w m aszy n y i
n arzęd zia do tej p r o d u k c ji k o n ieczn e. P
R o b e rt Bosch tw ó rca i założyciel F irm y
zdobył to p rz o d u ją c e sta n o w isk o w łasną
en erg ią i fachow ą pom y sło w o ścią — z a ­
czy n ając od najn iższy ch szczebli. W espół
ze zn an y m G o tłieh eu i D a im le re m p ra c o w a ł
w tycli czasach nad k o n stru k c ją p ierw sze­
go siln ik a . W ro k u 1887 F irm a Bosch w y­
p ro d u k o w a ła po ra z p ierw szy m a g n e to ,
k tó re w k ilk a n a ś c ie lal p o te m (r. 1924)
zostało roz-sprzedane w ilości 3 m ilio n ó w
sz tu k . W czasach najn o w szy ch b iu ra te c h ­
n iczn o -h an d lo w e Be - T e - H a p ro w ad zą
sp rzed a ż w szelkich m aszyn i n arzęd zi do
o b ró b k i m etali o raz w szystko co n ależy do
u stro ju e le k try fik a c y jn e g o sa m o ch o d ó w —
re p re z e n tu ją c sły n n y w szędzie
koncern
B osch.
Wr tej d zied zin ie B e-T e-H a d o sta rcza
wsze Ikich części, służący ch do o św ie tle n ia ,
ro z ru c h u oraz zap ło n u , ja k ró w n ież i p a ­
liw a do siln ik ó w D iesla.
W ro zm aity ch s tro n a c h k r a ju f-ina
p o sia d a 10 stacyj obsłu g i w y p o sażo n y ch w
p rz y rz ą d y do sp ra w d z a n ia części sp rz ę tu
sam ochodow ego. W k o ń c u n a d m ie n ić n a ­
leży, że f-m a B e-T c-H a p ro w a d z i ró w n ież
a k c ję p rzesz k o le n io w ą, szk o ląc w d zied zi­
n ie e le k tro te c h n ik i sa m o ch o d o w ej, w c ią­
gu 3 -lctn ic h k u rsó w -— szo feró w , m e c h a n i­
ków , m o n te ró w itd .
Z k u rsó w pow yższych wyszło w ielu o d ­
p o w ied n io
w yszkolo n y ch p ra c o w n ik ó w
P . Z. In ż., T ow . p rzem . L ilp o p , R a u i Loev e n ste in , O stro w ieck ich Z a k ład ó w o raz
iiunych p raco w n ik ó w k o m u n ik a c y jn y c h .
MERCEDES-BENZ W WARSZAWIE
P rz ed staw icielstw o sam o ch o d ó w M er­
cedes Bcinz na m. st. W arszaw ę, byłą K o n ­
gresó w k ę, M a ło p o lsk ę i K re sy W sch o d n ie
p o sia d a S półka M o to ry zacy jn a w W arsz a­
wie (K rak o w sk ie P rz ed m ieście 12) z o d ­
d ziałam i w K ra k o w ie i Lw ow ie.
S p ó łk a ta po d k iero w n ictw em lir. S te­
fa n a T yszkiew icza, p io n ie ra p rzem y słu
sa n io rh o d o w eg o p rz e ja w ia du żą a k ty w ­
no ść w k ie ru n k u ro zw o ju m o to ry z a c ji w
k ra ju .
BE-TE-HA, W ARSZAW A,
M A R S Z A Ł K O W S K A
1 7 , TEL, 5 . 5 4 - 6 3
O b ecn ie
w zw iązk u
z p ro d u k c ją
W sp ó ln o ty In te re s ó w , S p ó łk a p ro w ad zi
sam o ch o d y k ra jo w e g o m o n tażu .
625
O ROZBUDOWIE DRÓG W POLSCE
Ofl sz e re g u la ł n a p ie rw sz y p la n ogółu
n a s z y c h z a g a d n ie ń n a t u r y sp o łe c z n o -p a ń e tw o w ej w ysuw a się ta k n ie r o z e r w a ln ie z
o b ro n ą p a ń s tw a z w iąza n y p ro b le m m o to ­
ry z a c ji k r a ju — o k tó r y m się b a r d z o w iele
m ó w i, ró w n ie ż w ie le p isz e — ale jeszcze
ciąg le w jeg o k i e r u n k u m ało się ro b i. T o
w o ln e te m p o , w ja k im m o to ry z a c ja w P o l­
sc e p o su w a się n a p r z ó d je s t j e d n a k m ia r ą
tr u d n o ś c i, k tó r e p r z y je j re a liz a c ji s p ię ­
trz y ły s ię w z n a c z n ie w ięk szy m s to p n iu ,
n iż w n ie k tó r y c h
in n y c h
p a ń s tw a c h ,
zw łaszcza z a c h o d n ic h . J e s t b o w iem rzeczą
ja s n ą , że z a g a d n ie n ie m o to ry z a c y jn e p o ­
ciąg a za so b ą ró w n ie ż in n e in w e s ty c je , b ez
k tó r y c h p r z e p r o w a d z e n ie je j je s t w p ro st
n ie m o ż liw e .
C hodzi
tu
w ięc
p rz e d e
w sz y stk im o o d p o w ie d n i s ta n d ró g i m o ­
stó w , a p o w tó re o o p a n o w a n ie i re g u la ­
cję r u c h u d ro g o w e g o . N ie s te ty je d n a k —
k a ta s tr o f a ln y s ta n n a sz y c h d ró g , z a s tra ­
sz a ją c a ic h d e w a s ta c ja o ra z b r a k o g ó ln eg o
z a in te r e s o w a n ia się n im i, n ie ty lk o że nie
d o z w a la ły p r o b le m u m o to ry z a c y jn e g o p o ­
ru sz y ć n a p r z ó d w k ie r u n k u c h o ć b y p o ­
w o ln e g o ro z w o ju ale n a w e t d o p ro w a d z iły
f o rm a ln ie do u p a d k u m o to ry z a c ji w P o l­
sc e , co ze w s p o m n ia n y c h p o w y żej w zg lę­
dów n a o b r o n ę P a ń s tw a p rz e d s ta w ia ło się
n aw et tra g ic z n ie . T e p r z y k re o k o lic z n o śc i
sta ły się p o w o d e m , że p o d k o n ie c r. 1933
p o w s ta ła m y śl u tw o rz e n ia in s ty tu c ji sp o ­
łe c z n e j p o d n azw ą „ L ig i D ro g o w e j“ m a ­
ją c e j n a c e lu k rz e w ie n ie w śró d s z e ro k ic h
sf e r s p o łe c z e ń stw a p o c z u c ia k o n ie c z n o ś c i
n a p ra w y , ro z b u d o w y i n a le ż y te g o u tr z y ­
m a n ia d ró g w P o lsc e .
R ó w n o le g le w ięc z p r o p a g a n d ą „L igi
D ro g o w e j44 ro z p o c z ę ły się p la n o w e p ra c e
■nad n aszy m i d ro g a m i.
A te r a z p rz e jd ź m y do sta n u f a k ty c z ­
n eg o n a sz y c h d ró g — k ie d y ś i d z iś , o d ­
z w ie rc ie d lo n e g o
m ia r o d a jn y m i c y fra m i
o ra z d o p rzy sz ło śc io w y c h
p la n ó w teg o ,
n ie s ły c h a n ie d la n a s w ażn e g o , p ro b le m u .
Po
p a ń s tw a c h
z a b o rc z y c h
P o ls k a
o d z ie d z ic z y ła e ie ć d ró g
o
tw a r d e j n a ­
w ie rz c h n i, n ie d o s ta te c z n ie g ę stą , d o ść s il­
n ie z d e w a sto w a n ą i b a r d z o n ie r ó w n o m ie r ­
n ie ro z ło ż o n ą . O g ó ln a ilo ść d ró g p a ń s tw o ­
w y ch i s a m o rz ą d o w y c h
o n a w ie r z c h n i
tw a r d e j w y n o siła w r. 1920 o k o ło 4 3 .0 0 0
k ilo m e tró w , co s ta n o w iło g ęsto ść 11 k m
n a 100 k m 2 p o w ie rz c h n i. G ę sto ść ta była
b a rd z o n ie r ó w n o m ie rn a , w y n o siła o n a b o ­
w iem w w o je w ó d z tw a c h w scli. z a le d w ie
1/ю g ę sto śc i w w o je w ó d z tw a c h zacli.
S p o śró d o g ó ln e j liczb y
184 .0 0 0 m b
m o stó w , z n a jd u ją c y c h się n a g łó w n y ch
d ro g a c h p u b lic z n y c h , z a le d w ie 1 5.000 m b ,
tj. 8 5 % p r z y p a d a ło n a m o sty s ta le (że­
la z n e , ż e lb e to w e i k a m ie n n e ) , re s z ta zaś
lo by ły m o sty d r e w n ia n e , często p ro w iz o ­
ry c z n e i w z n a c z n e j części m n ie j lu b w ię ­
cej zn isz c z o n e w s k u te k d z ia ła ń w o je n n y c h
i w s k u te k b r a k u
n a le ż y te j k o n se rw a c ji,
śc iślejsz e d a n e co d o ilo śc i d ró g p o s ia d a ­
m y d o p ie r o z r. 192 4 i o b e jm o w a ły o n e
4 4 .3 3 4 k m z tw a r d ą n a w ie rz c h n ią
2 9 0 .8 3 1 k in d ró g g ru n to w y c h . S y tu a c ja z
czasem u le g ła p o p r a w ie i s ta ty s ty k a z
1-IV.19.38 w y k a z a ła
6 4 .1 6 9 k in d ró g z
tw a r d ą n a w ie r z c h n ią i 2 7 2 .5 7 0 k m d ró g
g ru n to w y c h .
D ró g o n a w ie r z c h n i u le p s z o n e j p o s ia ­
d a liśm y n a 1.ІѴ .1 9 3 8 r. 2 .604 k m , d o li­
cza ją c do te g o d ro g i p rz e b u d o w a n e w r o ­
ku 1938 m o ż n a p r z y ją ć , że ilo ść d ró g
z m o d e rn iz o w a n y c h o s ią g n ę ła w P o lsc e
3 .0 0 0 k m . W sz y stk ie te d ro g i s ta n o w ią d o ­
ro b e k n asz p o o d z y s k a n iu n ie p o d le g ło śc i,
a p rz e w a ż a ją c a ic h część bo o k o ło
1 900 k m z b u d o w a n o w o s ta tn ic h 5 la ta c h
B u d o w a d ró g u le p s z o n y c h je s t o d 5 la t
p ro w a d z o n a w edlust z g ó ry o p ra c o w a n e g o
p la n u . P o c z ą tk o w o m o d e rn iz o w a n o d ro g i
w y p a d o w e z w ięk szy ch m ia st, a d ziś d ą ż y
się do te g o aby o sią g n ą ć sie c p o łą c z e ń w
tym ty p ie m ię d z y w szy stk im i w ięk szy m i
m ia s ta m i i p o części o sią g n ę ło
lo ju ż.
łą c z n ie z b u d o w ą d ró g n o w y ch b u d o w a n o
ró w n ie ż n o w e m o sty z a ró w n o sta łe ja k i
d r e w n ia n e , a n a
n a jw a ż n ie js z y c h szlak a rli z a s tę p o w a n o m o sty d re w n ia n e n o ­
w ym i sta ły m i. O d 1.Ѵ І.1 9 2 4 do 1.Ѵ .1938
w y b u d o w a n o o k o ło 1 1 1 .000 m b m o stó w
•d rew n ian y ch o ra z 2 2 .0 0 0 m b m o stó w s ta ­
ły c h ż e lb e to w y c h i sta lo w y c h . (M ow a tu
o m o sta c h w y n o szący ch p o n a d 20 m ro z ­
p ię to ś c i) . O czy w iście p o w y ższy s ta n rzeczy
je s t jeszcze b a rd z o n ie z a d a w a la ją c y a ilu ­
s tr u je to p o r ó w n a n ie z z a g ra n ic ą . O tó ż n p .
F r a n c ja p o s ia d a 8 3% d ró g p a ń s tw o w y c h
c a łk o w ic ie
z m o d e rn iz o w a n y c h ,
N iem cy
8 7 % , C z e c h o sło w a c ja 6 0% a w P o ls c e za ­
le d w ie 13% d ró g p a ń s tw o w y c h z a o p a tr z o ­
n o w u le p s z o n e n a w ie rz c h n ie .
O p ró c z ty ch z m o d e rn iz o w a n y c h p o s ia ­
d a m y z n a c z n ie
p o w a ż n ie jsz ą ilo ść d ró g
tłu c z n io w y c h i n a jw ię c e j ju ż b o 268 .0 0 0
k ilo m e tr ó w d r ó g g m in n y c h . N ie s te ty je d ­
n a k ta k d ro g i tłu c z n io w e ja k i g m in n e
p r z e d s ta w ia ją się ciąg le jesz c z e w o k r o p ­
ny m s ta n ie , a g łó w n ą p rz y c z y n ą w tym
k i e r u n k u jest b r a k o d p o w ie d n ic h f u n d u ­
szów ta k n a ro z b u d o w ę ja k też i k o n s e r ­
w a c ję d ró g . O p ra c o w a n y o s ta tn io p r o g ra m
tr z y d z ie s to le tn i
g o sp o d a rk i
d ro g o w e j,
p r z e w id u je d o p ie r o p o w a ż n ie jsz e su m y n a
p o d n ie s ie n ie s ta n u n aszy ch d ró g w k ie r u n ­
k u ic h m o d e r n iz a c ji
Z a k ła d y P rze m y sło w e
Lilpop, Rau i Loewenstein
Je d n ą z n a jw y b itn ie jsz y c h p lacó w ek w n a ­
szym p rzem y śle m e talo w y m je st b ez w aru n k o w o
T o w arzy stw o przem y sło w e Z ak ład ó w M ech an icz­
ny ch L ilp o p , R a u i L o e w en stein w W arszaw ie,
H is to ria ro zw o ju te g o to w arzy stw a d y sp o n u ­
jąceg o dziś ro zleg ły m i te re n a m i fab ry cz n y m i je st
dość d łu g a i m a, ja k zw ykle w ta k ic h w y p ad k ach ,
sk ro m n e p o c z ą tk i. W r. 1818 b ra c ia E v en s za ło ­
żyli p rz y ul. Św, J e rs k ie j w W arszaw ie n ie w ielk ą
o d le w n ię i w a rs z ta ty m e ch an ic zn e, p rz e n ie sio n e
n ie d łu g o p o te m n a Solec.
Z b ieg iem czasu sy stem a ty czn ie ro zszerz an o za­
sięg p ro d u k c ji o b ejm u ją c n ią b u d o w ę w agonów
oraz w yrób szeregu a rty k u łó w d la p o trz e b k o le j­
n ic tw a. W p ierw szy ch la ta c h b ieżąceg o stu le cia
a ściśle w r. 1904 n a b y to o b szern e te re n y f a ­
b ry czn e w raz z zab u d o w an iam i n ależąc e do T o ­
w arzy stw a A u g u st R e b h a n n a W oli, w dalszym
ciągu ro zszerz ają c sy stem a ty czn ie p ro d u k c ję na
b u d o w ę m ostów k o le jo w y ch i m iejsk ic h , ro b o ty
w odociągow e, b u d o w ę m aszy n p aro w y ch o raz w y­
ró b a m u n icji i s p rz ę tu ta b o ro w eg o d la w ojska.
W o jn a św iato w a sp o w o d o w ała ja k zresztą we
w szystkich in n y c h w y p ad k ach k ilk u le tn ią p rz e r ­
w ę w p ro d u k c ji Z a k ład ó w L ilp o p , R au i L o ew en ­
ste in , a częściow o ew ak u o w an o je n a w e t d o R osji.
O d b u d o w a ich n a s tą p iła d o p ie ro w r . 1919 i w te ­
dy p ro d u k c ja te g o T o w arzy stw a o b ję ła ju ż n a n a j­
w iększą sk alę n a jro z m a its z e n o w e d zied zin y p rz e ­
m ysłu m e talu rg iczn e g o . W r. 1936 F irm a L ilp o p ,
R au i L o e w en stein o trz y m ała k o n ce sję n a m o n taż
i p ro d u k c ję sam o ch o d ó w osobow ych j cię ż a ro ­
w ych licen cji G e n e ra l M otors.
P ro d u k o w a n e
są
w ozy:
B u ick ,
C h ev ro let
i
O p el, dla k tó ry c h w całym k r a ju zo rg an izo w an o
sieć p u n k tó w
sp rzed aży , ja k za ró w n o stac je
obsługi.
N ow a i n o w o cześn ie u rz ą d z o n a k ra jo w a F a ­
b ry k a sam o ch o d ó w f-m y L ilp o p , R a u i L o ew en ­
s te in p o w stała w L u b lin ie ; je sz cze w r. u b ieg ły m
p o ło żo n o pod n ią k a m ie ń w ęg ieln y .
U ru ch o m ien ia te j F a b ry k i n ależy się sp o d zie­
w ać w p ierw szy m k w a rta le 1940. r.
I\o w y am ba sa d o r K z p lite j p r z y W a ty k a n ie , d r. P a p ie z ło ż y ł O jcu Ś w ię te m u sw e lis ty
u w i e r z y te l n iającc
626
T
E
A
T
R
.G E N E W A " ( T e a t r P o ls k i)
R a z i w te j „ G e n e w ie " p r z e d e w sz y st­
k im k o ń c o w a ,,p u e n ta “ : ow a g ro ź b a k ata s tro i y k o s m ic z n e j, m a ją c e j z d m u c h n ą ć
k u lę z ie m s k ą , n ę d z n y p y łe k w s z e c h św ia ta
w r a z z c a łą je g o c y w iliz a c ją czy k u ltu r ą .
G ro ź b a k a ta s tr o f y , p o m y ś la n e j ja k o o d ­
c z y n n ik u r o jo n e j w ie lk o ś c i p r o b le m a tó w
d n i n a sz y c h . „ W s z y stk o to n ie w a ż n e , i ta k
w szy scy z g in ie m y " !
S ąd zę, źe ta k i tr y b m y śle n ia n ie je s t
g o d n y g łę b sz e g o u m y słu . T ę p u e n t ę z ło ­
żyć n a le ż y z a p e w n e n a k a r b d z ie w ią te g o
k rz y ż y k a S liaw a, je s t to ty p o w o s ta rc z y
k ą t w id z e n ia . J e ś li lo o c e n ia ć od s tr o n y
m o r a ln e j, m a m y tu do c z y n ie n ia z p o d e r ­
w a n ie m m ę s k ie j p o s ta w y t r w a n ia , z z a ­
c h w ia n ie m o d w a g i w ia ry , że m im o m u su
ś m ie rc i życie i k u l t u r a m a w a rto ś ć a b s o ­
lu tn ą . L o g ic z n ie je s t w ty m b łą d s z e re g o ­
w a n ia w je d n y m sy lo g iz m ie z ja w is k ju ż z
n a tu r y n ie d a ją c y c h się s p r o w a d z ić n a
j e d n ą p ła s z c z y z n ę .
I d e a ły n a s z e n ie z a s łu g u ją n a sz y d e rs tw o
ty lk o z teigo p o w o d u , że św ia t n a sz m o ż e
b ę d z ie k ie d y ś s tr ą c o n y w n ic o ś ć . O d c z y n ­
n ik k o ń c a ś w ia ta , o d c z y n n ik v a 11 i t a s
v a n i t a t u m je s t ta n d e tn y m re k w iz y ­
tem m y ślo w y m , d o b ry m m o ż e w ja k im ś
m e l o d r a m a c i e
filo z o fic z n y m (bo i
t a k ie b y ć m o g ą ), a le n ie n a m ie jsc u w
d z ie le o a m b ic ja c h p o z n a w c z y c h .
Jako
e f e k t ty le to w a r te , co b u r z a w y b u c h a ją c a
w k u lm in a c y jn y m p u n k c ie tr a g e d ii, a j a ­
k o d o w ó d ty le , ile n a w r ó c e n ie i n a r t i culo mortis.
J e ś li w s z y s tk ie z a g a d n ie n ia św ia ta n ie
s ą n ic w a r te w o b e c g ro ź b y k a ta s tr o f y k o ­
s m ic z n e j, to — • m o ż n a b y się z ło śliw ie z a ­
p y ta ć — cóż w a rta je s t s z tu k a S h a w a ? Z
te g o p u n k tu w id z e n ia n ie tr z e b a b y o n ie j
w o g ó le m ó w ić . A le b ąd źm y le p szeg o z d a ­
n ia o „ f a n t a z ji p o lity c z n e j" S h aw a n iż sam
sliaw i n ie o d m ó w m y je j c h w ili u w a g i, j a k ­
k o lw ie k b e z w ą tp ie n ia je s t to n a jsła b sz e
d z ie ło n a s z e g o M a tu z a la .
M yśl S h a w a n ie g rz e sz y ła n ig d y sz cze­
g ó ln ą g łę b ią , a le p r z y n a jm n ie j o d z n a c z a ła
się b y s tr o ś c ią i c z u jn o ś c ią . W cią g u lal
S h aw p r z e b ie g ł c ałą g a m ę p o g lą d ó w od
s o c ja liz m u p o p r z e z n ie tz s c h e a n iz m d o „ lif e
f o r c c " i k a ż d e je g o d z ie ło
m o ż n a było
u m ie śc ić w ja k im ta k im w y m ia rz e id e ­
ow y m . W „ G e n e w ie " n ie m a ju ż m o w y o
ż a d n e j p o d b u d o w ie filo z o fic z n e j, je ś li p o ­
m in ie m y o w ą k w a k ie r s k ą a p e la c ję d o k o n ca św ia ta . M yśl S h aw a k o n t e n t u j e się p o d ­
c h w y ty w a n ie m r ó ż n y c h a s p e k tó w rz e c z y ­
w isto śc i, p r z y ezy m n ie o d tw a r z a ic h w ie r ­
n ie , le c z p o d d a je s p e c ja ln e j d e f o rm a c ji,
n ie s te ty , n i e z p u n k tu w id z e n ia te j czy
in n e j id e o lo g ii, lecz
w y łą c z n ic d la z a ­
o s tr z e n ia p a r a d o k s u .
S tą d S h a w n ie je s t lo ja ln y w o b e c ż a d ­
n e j id e i, r ó w n ie fa łsz y w ie u jm u je d e m o ­
k r a c ję j a k d y k t a tu r ę , d b a ty lk o o to , by
s ta n ę ły w m o ż liw ie n a jw ię k s z y m k o n t r a ś ­
cie d o p rz y p is y w a n e j im tre ś c i. M o ż n a b y
p o w ie d z ie ć , że a u to r u s p ra w ie d liw ia z a ­
m ysł a r ty s ty c z n y
n a p is a n ia k o m e d ii czy
fa rs v id e i p o lity c z n y c h . A le m y ślę, że nie
p o r a n a ta k ie ig ra s z k i. M y ślę, że d ziś d c
p o 1i t i c i s a u t n i h i l a u t p r u d e n t e r. S ta w ia n ie m rz e c z y w is to śc i n a
gło w ie m o ż e m y p o w ię k s z y ć ty lk o ch ao s
m y ślo w y d z is ie js z e g o p o k o le n ia , p o s ta w io ­
n e g o w o b lic z u g w a łto w n y c h p r z e s ile ń , w
p u n k c ie z w ro tn y m
h is to r ii, k ie d y g ra
id z ie o to , czy p o k o le n ie
nasze zd o ła
d ź w ig n ą ć św ia t k u n o w e j, s z la c h e tn ie js z e j
fo rm ie .
W r o z e z n a n iu rz e c z y w is to śc i „ G e n e ­
w a " n ie o d d a n a m p o w a ż n ie js z e j u słu g i.
P rz e c iw n ie , p o w ię k s z a o b s z a r n ie p o r o z u ­
m ie ń . W e ź m y d la p rz y k ła d u , co S h aw m ó ­
S ce n a zb io ro w a z „G e n e w y ". P p . S a m b o rsk i, D a m ięcki, Z ie m b iń s k i, W ę g r z y n
i D u szyń ski
w i o k w e s tii ż y d o w s k ie j, a ra c z e j co k a ż e
m ó w ić d y k ta to r o w i B a ttle ro w i, p o d k t ó ­
ry m s k ry w a się p r z e jrz y ś c ie „ f i i b r e r " R z e ­
szy N ie m ie c k ie j:
— N ie m a p a n p r a w w m o im k r a j u , —
w oła B a tt lc r do Ż y d a. — W y k lu c z a n i p a n a
ta k sa m o , ja k
B ry ty jc z y c y w y k lu c z a ją
C h iń c z y k ó w z A u s tr a lii, j a k A m e r y k a n ie
w y k lu c z a ją J a p o ń c z y k ó w z K a lif o rn ii...
T u rz e c z ja s n a w y b u c h a ją o k la s k i m ło ­
d z ie ż y n a c jo n a lis ty c z n e j. A liśc i B a tt l e r
m ó w i d a le j:
— • ...A n g lia w o lała p c h n ą ć całą E u r o ­
p ę w w o jn ę , n iż p o z w o lić ż o łn ie rz o m n ie ­
m ie c k im
na
p rz e m a s z e ro w a n ie
p rz e z
B e lg ię ...
T u r z e d n ą miniy a n ty s e m ic k ie j g a le rii,
a ro z le g a się śm ie c h n a ,.d e m o k r a ty c z ­
n y c h " k r z e s ła c h . B a ttle r p a l n ą ł n ie w ie ry g o d n ą b z d u r ę , a w ięc i p o p r z e d n ie jeg o
ośw iadczenie, tr z e b a u w a ż a ć za g łu p stw o ...
L c c z B a tt le r c ią g n ie d a le j:
— ..K a ż d e p a ń s tw o m a w o ln y w y b ó r
co d o ra sy sw ej lu d n o ś c i i d o b o r u je j k rw i.
I z n o w u cieszy się g a le ria - a sz m e r n ie ­
z a d o w o le n ia p r z e b ie g a w id zó w „ d o n o k r a ly c z n y c h " .
I ta k d a le j i ta k d a le j. S h aw z a c h o w u je
s ię ja k n a jc z y s tsz e j k r w i d e m a g o g . M o ż n a
go n a z w a ć m is tr z e m p o d w ó jn e j, czy k r ó ­
le m o b o jg a d e m a g o g ii. T a k ic h ch w y tó w ,
ja k te n w k w e s tii ż y d o w s k ie j, je s t, zw łasz­
cza w o s ta tn ic h je g o s z tu k a c h co n ie m ia r a .
J e s t to u lu b io n a m e to d a n ie m o c y . N a d o ­
b ro n a le ż y z a p is a ć S h aw o w i, że n a ogól
n ie m iesz a k r y te r ió w , że n io u p r a w ia n p .
Pensjonat „ H E L I A n r
Ś W ID E R . Z A C IS Z N A 2 2
TKL.
OTWOCK
K o m f o r t ,
u r o c z e
C ZYN N Y
5 4 -66
w y g o d a ,
p o ł o ż e n i e .
C A L Y R O K
H U R T O W Y S K Ł R D M H S Z Y N DO; S Z Y C I A ,
RO W E R Ó W
i
GRAMOFONÓW
i. BŁASZKAMI
Warszawa, Tłomackie 9, tel. 11.44-28
627
*
m o r a liz a to rs tw a p o lity c z n e g o i z a d a w a la
się k a la m b u r a m i m y ślo w y m i. P ły tk o ś ć
S h aw a w ty m w zglętlzii je s t ra c z e j jetro
z a le tą .
„ G e n e w a 11 — to w is to c ie sz o p k a p o ­
lity c z n a , ja k a ś s ilv a r e ru m w sp ó łc z e sn y c h
z a g a d n ie ń p o lity c z n y c h , p rz e m ie sz a n y c h
b ez ła d u i s k ła d u , z p o g w a łc e n io m w szel­
k ie j p r o p o r c ji. P u b lic y s ty k a w s p ó łc z e sn a ,
ch o ć m ó w i się r a c z e j o je j u p a d k u , m o że
b y ć d u m n a ze sw ej p o n a d S h aw ein p r z e ­
w agi. Z b a d a ła ju ż w s z e c h s tr o n n ie j, g łę b ie j
Pp- R o m a n ó w n a i B u s z y iisk i w „ G e n ew ie " Shaw a
i n a w e t d o w c ip n ie j w s z y stk ie te p r o b le m y ,
k tó r e d r a m a tu r g i a r ty s ta , u z n a w a n y za
je d n e g o z n a jw ię k s z y c h p is a rz y św ia ta ,
p o g m a tw a ł n a iw n ie , ta n d e t n i e i d w u ­
z n a c z n ie .
„ G e n e w a “ z d e z a k tu a liz o w a ła się z r e s z ­
tą za n im z d o ła n o ją w y sta w ić na d e s k a c h
sc e n ic z n y c h . P o d w p ły w e m w y p a d k ó w p o ­
lity c z n y c h sa n i S h a w m u s ia ł s z tu k ę p r z e ­
ra b ia ć . D ziś tr z e b a b y ją p o d d a ć n o w e j z a ­
sa d n ic z e j p r z e r ó b c e , ż eb y rnic s ta ła w ta k
ra ż ą c e j sp rz e c z n o śc i z f a k ta m i. Z k t ó r e j ­
k o lw ie k b ą d ź s tr o n y
ro z w a ż y m y te n
u t\v ó r, zaw sze d o jd z ie m y d o w n io sk u , że
je s t to d z ie ło c h y b io n e .
M im o to z a z n a z n a c z n e g o p o w o d z e n ia
B ą d ź co b ą d ź ta k o m e d ia z w ra c a się kii
rz e c z y w is to śc i, p o ru s z a to , co p a s jo n u je
w sp ó łc z e sn e g o c z ło w ie k a , a co w I ? ati ze
n ie z n a jd u je jesz c z e w y ra z u .
P r z e d s ta w ie n ie w te a tr z e P o h k i m je s t
p r z y tym d o b r e , d a le k ie o d d o sk o n a ło śc i,
ale d o b r e . N a tle św ie tn y c h ty m ra z e m
d e k o r a c ji D aszew sk ie g o w y re ż y se ro w a ł p.
Z ie m b iń s k i
b a r d z o z r ę c z n ie b ły sk o tliw y
ilia lo g S h aw a, ta k że n a w e t w ie lk s sc e n a
są d u n a d d y k ta to r a m i,
tr w a ją c a o k o łn
p ó łto r e j g o d z in y , n ie n u ż y .
B łę d n e w y d a je m i się ty lk o u ję r ic n ie ­
k tó r y c h ró l. B o m b a r d o n e p . S a m b o r s k ie ­
go je s t s ta n o w c z o p rz e ry s o w a n y , e w o lu c je
sz c z ę k ą są e f e k te m z b y t g ru b y m . P . W ę­
g rz y n ja k o B a ttl c r d a ł f ig u rę n ija k ą , k : ■go w id a ć w p ro w a d z ił n a fałszy w y tr o p .
R o la B e g o n ii w y m a g a ła a r ty s tk i o w ię k ­
szej d o z ie p r o s to ty niż p . R o m a n ó w n a . Z a
p o z y c je bez z a r z u tu u w a ż a m z c a łe j o b s a ­
dy ty lk o r o le p p . K rz e w iń sk ie g o i Myszkic
W a c ł a w
S y r u e z o k
S. p. Al i cj a z Epsłeinów
Zygmunłowa hr. Rzyszczewska
D n ia 21 lip c a ro z sta ła s ię z ty m ś w ia ­
te m ś. p . A lic ja z E p s te in ó w Z y g n u w ito w a
h r . R z y sz c z e w sk a , o k r y w a ją c ż a ło b ą sy n a
h r . R o m a n a R z y szcze w sk ieg o , r o d z in ę
o ra z lic z n y z a s tę p p rz y ja c ió ł i z n a jo m y c h .
R z a d k ie z a le ty u m y słu i d o b r o ć e e rc a ,
zaw sze czu łeg o n a n ie d o lę lu d z k ą o p r o m ie ­
n ia ły c ałe J e j ży cie, p e łn e p o ś w ię c e n ia d la
AUTO
S ERV I C E
k ra ju , p . Jó z e f
Łepkow ^ski
n o ść P re z e s a Z rz e s z e n ia
p ia s tu je g o d ­
K upców
Sam o­
O d r. 1918 is tn ie ją c a f irm a A u to -S e r -
c h o d o w y c h o ra z z a jm u je sta n o w is k o R a d ­
v ic c , J ó z e f Ł c p k o w s k i S -k a K o m . je s t b e z ­
sp rz e c z n ie je d n ą z n a js ta rs z y c h firm s a ­
cy Iz b y P rz e m . H a n d lo w e j w W a rsz a w ie .
m a rk ac h
C h c v r o lc t,
B u ic k i O p e l, A u to - S c r v ic c cieszy się n a j­
w ięk szą p o w a g ą w n a s z y m św ie cie sa m o ­
ch o d o w y m . Z n a m ie n n ą tą o k o lic z n o ś ć f irn ia p o z o s ta je . J a k o z a słu ż o n y , tr z y k r o tn ie
m u , p o d k tó r e g o d o św ia d c z o n y m k ie r o w ­
n ic tw e m , p r z e z cały
o k res
sw ego is tn ie ­
n ia p o z o s ta je ja k o z a słu ż o n y , tr z y k r o tn ie
w y so k o o d z n a c z o n y
p io n i e r m o to ry z a c ji
Шгpiei FOK
L O T E M
D o b ro czy n n y ch
i ro z w ija ła
sz e ro k ą d z ia ła ln o ś ć n a n iw ie sp o łe c z n e j.
N ie z a le ż n ie o d d ź w ig a n y c h p r z e z sie b ie
o b o w ią z k ó w s p o łe c z n y c h Z m a rła M a tro n a
b y ła w z o re m k a p ła n e k o g n is k a d o m o w e ­
go, s p e łn ia ją c g o rliw ie z a d a n ia z w ią z a n e z
ty m sta n o w is k ie m . W ie lk ie z a le ty c h a r a k ­
walczy o kolonie i surow­
te r u ś. p . Z m a rłe j z je d n a ły J e j m iło ść i
u z n a n ie w sz y stk ic h ty c h ,
k tó r z y
m ie li
ce dla Polski, broni dróg
s p o s o b n o ś ć p o z n a ć J ą b liż e j i d o z n a ć o p ie ­
k i J e j z a c n e g o s e rc a . Z g o n o w i J e j to w a ­
komuni kacyj nych
do
k o l o n i i .
PODROŻUJ
c h w ila J e j życia b y ła w y p e łn io n a p r a c ą .
Ś. p . Z m a rła b y ła p r o t e k t o r k ą lic z n y c h
T o w a rz y s tw
m o c h o d o w y c h w P o ls c e . O p ie r a ją c się n a
• rz ę c h ś w ia to w y c h
w zn io słej id e i m iło śc i b liź n ie g o . Ż y w o tn a
J e j n a tu r a n ie z n a ła b e z c z y n n o śc i. K a ż d a
G ru ź lic a p łu c je s t n ie u b ła g a n a i c o ­
ro c z n ie , n ie ro b ią c r ó ż n ic y d la p łc i, w ie ­
k u i s ta n u , p o c ią g a b a r d z o w ie le o f ia r.
P r z y z w a lc z a n iu c h o ró b p łu c n y c h ,
b r o n c h itu , g ry p y , u p o rc z y w e g o , m ę c z ą c e ­
go k a s z lu itp . s to s u ją p p . le k a r z e „ B a lsa m
T r i k o l a n “ G ą se c k ie g o , 'k tó r y u ła tw ia w y ­
d z ie la n ie s ię p lw o c in y , w z m a c n ia o r g a ­
n izm i s a m o p o c z u c ie c h o re g o o ra z p o ­
w ię k sz a w agę c ia ła i u su w a k a s z e l. S p rz e ­
d a ją a p te k i.
rzy szy sz c z e ry żal i s m u te k ty c h . k tó r z y
J ą k o c h a li.
C ześć J e j Ś w ie tla n e j P a m ię c i!
T-WO DLA PRZEM9SŁU
I HANDLU SUROWCOWEGO
C e n tra la « u l. Z ło ta 9
S alom
O s s o liń s k ic h 1
Genernlne p rzed staw icielstw o sam ochodów
W i 1I y s
O v e r l a n « ł N a s H
Й ш ш /Ш
do montażu mak; linum części pochodze­
nia krajowego.
Samochody S te y r
J a k n a to m ia s t p rz e d s ta w ia s ię p r o d u ­
k c ja sa m o c h o d o w a i ja k ie p o s tę p y z r o b i­
ła m o to ry z a c ja naszeg o kraju. — p o d k re ś li
to cyfrówce z e sta w ie n ie p o n iż e j.
W y tw ó rc z o ść k r a jo w a (p ro d u k c ja i
m o n ta ż ) :
W z w iązk u z p rz e ję c ie m m o n ta ż u s a ­
m o ch o d ó w S te y r p rzez Z a k ła d y S a m o ch o ­
do w e W s p ó ln o ty I n te re s ó w S. A. g e n e ­
ra ln e
p rz e d sta w ic ie ls tw o
sa m o ch o d ó w
S te y r p o ls k ie g o m o n ta ż u , a w p rz y sz ło ś­
Rok
P . Z. [nż.
L ilp o p
.
.
W sp. I n te re s ó w
P ro b lem m o to r y z a c ji Polski
( P o c zą tek na str. 621)
k ic h se rii (zw łaszcza ty p u c ię ż k ie g o ) i z a ­
p o trz e b o w a n ie naszeg o r y n k u m o że w z u ­
p e łn o ś c i u z a s a d n ia ć p o w s ta n ie i istn ie n ie
te j g ałęzi w y tw ó rczo śc i. N iezależ n ie od
teg o z w ró co n o u w ag ę p rz y ro z b u d o w ie
p rz e m y słu k ra jo w e g o n a m a łe i ś r e d n i w o­
zy o so bow e ty p u p o p u la r n e g o o ra z ta ­
k só w k i. P o s tu la to m ty m s p r o s ta ła „ W s p ó l­
n o ta I n te re s ó w " . U ru c h o m iła w z g lęd n ie
u r u c h a m ia w P o lsc e p r o d u k c ję p o ja z d ó w
u z u p e łn ia ją c ą naszą g a m ę w y tw ó rczą,
o p a r tą n a lic e n c ja c h n ie m ie c k ic h fa b ry k
.sam o chodow ych a m ia n o w ic ie sa m o c h o ­
d ó w p rz e d e w szy stk im c ię ż a ro w y c h ty p u
ciężłkiego m a r k i H e n s c h e l o ra z p o p u la r ­
n y ch ty p ó w oso b o w y ch D . K . W .. M e rc e ­
d es i S te y e r.
U m o w a t a p rz e w id u je
u r u c h o m ie n ie
c a łk o w ite j p r o d u k c ji k r a jo w e j sa m o ch o d o w m a r k i H e n s c h e l (c ię ż a ro w y c h ) i oso­
b o w y ch D . K . W . w ja k n a jb liż sz e j p r z y ­
szłości.
W m ię d zy czasie W s p ó ln o ta w y k o rz y ­
s tu je p ra w o m o n ta ż u ty c h s a m o c h o d ó w w
P o lsc e z n a ty c h m ia s to w y m z a sto so w a n ie m
R E S T A U R A C J A - D A N C I
1937
2 416
270
—
1938
2 920
4680
—
1939
1100
5 400
3000
P o s tę p y m o to r y z a c ji
W ed łu g sta ty s ty k n a d z ie ń 1 lip ca
1939
r. m ieliśm y
w P o lsc e
62.245
p o ja z d ó w m ech. (w r. u h . 5 ] .7 2 9 ). W te j
lic z b ie sa m o rh o d ó v 46.822 (3 9 .2 5 9 ), m o ­
to cy k l! 15,423 (12 4 7 6 ), o so b o w y ch w o­
zów 2 8 .1 5 4 (2 3 .0 6 4 ), c ię ż a ro w y c h 9 503
(7 .8 1 3 )),
zaw o d o w y c h
5 .282
(5 .0 1 9 ),
a u to b u s ó w 2 .207 (1 .9 8 3 ).
W szelk ich in y ch (p o ż a rn ic z e , sz p ita l­
ne 1673 (1 3 7 4 ).
]\a p o d sta w ie pow yższego p o g lą d u na
o g ó ln y sta n rzeczy w zw ią z k u z m o to ry z a ­
cją P o ls k i s tw ie rd z ić się m u si, że m o to r y ­
z acja p o s tę p u je u n as p la n o w o i stale n a ­
p rz ó d : ta p la n o w o ść w c ałej tej g ig a n ty c z ­
n e j ak cji, u ję ta w d o b rz e p rz e m y śla n e w y­
ty czn e, d a je z u p e łn ie p e w n ą rę k o jm ię na
lep sze ju tr o .
Z BEZPŁATNYM
•
o b słu g a ,
n is K ie .
—
„T Y G O D N IK A
DODATKIEM
6.—
6.50
17.50
19.—
66.—
74.—
POWIEŚCIOWYM
—
„N A O K O Ł O ŚWIATA
—
I L L U S T R O W A N E G O "
I MIES. „NAOKOŁO ŚW IATA" W YNOSI:
ZA
m i e s i ę c z n i e
zl 6.50
k w a r t a l n i e
zi 19. |
................................................. zi
zl 74.—
<4.—
r o c z n i e
K onto
CENNIK
P R ZED I
ceny
CZYTAJCIE
NA PROW INCJI:
zl
zi
zl
zł
zl
zł
¥L
0 NIEZRÓWNANYM IM A fU
W WARSZAWIE:
m n t i; c z n i e .
z dostarczeniem do domu
k w a r t a l n i e
z dostarczeniem do domu
r o c z n i e
z dostarczeniem do domu
N eleży p rz y p u sz c z a ć , że firm a , k tó r a
eg zy stu je od ro k u 1922 ro z w iu ie się je s z ­
cze b a rd z ie j p rz y sp rz e d a ż y sa m o c h o d ó w
CHERYS
d o s k o n a ła
P R E N U M E R A T A
sw oje z a stę p y . O b e c n ie f irm a
S tey rD a iin lc r-P u c h w P o lsc e , z a k u p iła te r e n y
b u d o w la n e p rz y ul. W ik to rs k ie j 18 k o sz­
tem 1 5 0 .000 zł celcm b u d o w y n o w o cze sn ej
s ta c ji o b słu g i. Je d n o c z e ś n ie p rz e b u d o w u je
sw o ją sta c ję o b słu g i p rz y ul. K sią żęcej
NG
N ajelegantszy lokal podw arszaw ski —
p u n k t z b o r n y s t o ł e c z n e j elity.
K u c h n ia ,
S te y r - D aim ler-
MYDEŁKO
DO ZĘBÓW
ŻELECHOWSKIEGO
D oborow a
firm a
хсЫетів
M IL A N Ó W K U , UL. {PIERACK1EGO 11
—
a k w iz y c ję
J Ą
W
—
czow ą
P u c h w P o lsc e zy sk ała całc sz ere g i k lie n ­
tów , k tó r z y z ro k u n a ro k p o w ię k s z a ją
S te y r, m o n ta ż u i p r o d u k c ji Z a k ła d ó w Sa­
m o c h o d o w y c h W sp ó ln o ty In te re s ó w , ku
p o ż y tk o w i m o to ry z a c ji k r a ju i z a d o w o le ­
n iu n o w o n ab y w có w p o lsk ic h S ley ró w .
A.
—
ci p r o d u k c ji p o lsk ie j p o z o s ta je się w rę ­
k a c h f irm y S te y r-D a im le r-P u c h w P o lsc e
Sp. A k c., k tó r a to f irm a eg zy stu je w P o l­
sce o d ro k u 1922.
P o p rz e d n io
firm a
S te y r
D aim lerP u cli w P o lsc e , w p ro w a d z iła n a ry n e k
P o ls k i sa m o c h o d y ,.O M “ . A u s tro -D a im Ie r“
i „ C itr o e n ‘Ł.
P rz e z s ta ra n n ą o b słu g ę k lie n tó w i rz e ­
Pocztow ej
Kasy
O szczędności
Nr
143
GRANICĄ:
m i e r i ę c z n i e
k w a r t a l n i e
r o c z n i e
zl «.50
zl 25.—
zl 94.—
Z mi a n a
zl
ad r e s u
0.50
Redakcja nie zwraca niezam ów ionycli rękopisów .
O G Ł O S Z E Ń Str. Vi — 800 zł, 1/ 2 — 450 zł, l/ 4 — 250 zł, ł/s — 150 zł, 7 , 6 — 100 zł, — za ezp. w ierez. m iliir.etro w y , lu b jep o m iejsce
ZA TEK STI M : 1,50 zł.
В П агее, a r i jk u ły с р іе с ѵ е , i k h c f j U ł e lc ijc s iie , 1 Mr. < klcrlk i i irifjF re г ш с н і ѵ с ѵ і г с 5 0 % dro żę
ADRES W YDAW NICTW A: WARSZAWA, ZGODA 12.
W ydawca Tow. Wyd.
Droga" Sp. z o. o,
TELEFON
R EDA K C JI: 604-14; ADM INISTRACJI: 522-14. KONTO P.K .O. 143.
Drukarnia Krajowa, W arszawa, Chłodna 44
Redaktor: Czesław Straszęw icz
Program
Polskiego
czerzy . 2 0 .0 5 : R e p o r ta ż d ź w ię k o w y s p e ­
c ja ln e j e k ip y s p r a w o z d a w c z e j P . R . z M a r­
szu S z la k ie m K a d r ó w k i. 2 0 .2 5 : A u d y c ja
dlA w si. 2 1 .0 0 : U tw o r y n a Ѵ іоіа d "an io re
w w yk. J . R a k o w sk ie g o — z P o z n a n ia .
2 1 .3 0 : „ D ia b e ł k u la w y 1" — słu c h o w isk o .
2 2 .0 0 : w 2 0 -tą ro c z n ic ę śm ie rc i R u g g ie ro
L e o n c a v a lla „ P a ja c e ”
o p e r a z 2 a k ta c h
(z p ły t). 2 3 .0 5 : W ia d o m o ś c i w ję z y k u
w ło sk im . 2 3 .1 3 : K o n c e r t m u z y k i p o ls k ie j
wr w yk. K w a r te tu S m y czk o w eg o P . R .
Radi a
O d dn. 6 V III. d o dn. 1 2 V III. 1 9 3 9
N ie d z ie la — d n . 6 .Ѵ І І І
7 .0 0 : A u d y c ja p o r a n n a . 9 .3 0 : T r a n s ­
m is ja z K r a k o w a u ro c z y s to ś c i O b c h o d u
X X V ro c z n ic y C z y n u L e g io n o w e g o . 13.30:
U tw o ry C h o p in a
z K ra k o w a . 1 4 .0 0 :
„ C z y ta m y M ic k ie w ic z a 11- ..P a n T a d e u s z 41.
1 4 .1 5 : A u d y c ja d la w si. 15.30: P o ls k ie
p ie ś n i. 16.10: ,.J a k to w 191-4 r o k u b y ­
ło 1' — w s p o m n ie n ia k a ilro w ia k ó w ( m o n ­
ta ż ) . 1 6 .3 0 : T ra n s m is ja k o n c e r tu ro z ry w k .
z R y n k u K ra k o w s k ie g o . W p r z e r w a c h :
O b r a z k i tr a n s m is y jn e — S ta r t D ru ż y n do
m a r s z u S z la k ie m I K a d r o w e j. 1 9 .0 0 : P o l­
s k a to je s t w ie lk a rzecz"1, z e b r a n e sc e n y
z „ W e s e la 1". 19 .3 0 : M u z y k a p o ls k a (p ły ­
ty ) . 2 0 .1 0 : R e p o r ta ż z m a rsz u „ S z la k ie m
K a d r ó w k i" (z K r a k o w a ) . 2 1 .1 5 : R e p o r ta ż
d ź w ię k o w y z m a n if e s t, le g io n o w y c h w
K ra k o w ie . 21 .3 5 : „ P io s e n k i i h u m o r wr
L e g io n a c h 11 — z b io ro w a a n d . slo w n o -iu u z.
2 3 .0 5 : W ia d o m o ś c i w ję z y k u n ie m ie c k im .
2 3 .1 3 : W ia d o m o śc i w ję z y k u a n g ie ls k im .
2 3 .2 0 : Z a k o ń c z e n ie Z ja z d u L e g io n o w e g o
n a R y n k u w K ra k o w ie . 2 3 .3 0 : R e p o rta ż
d ź w ię k o w y z u ro c z y sto ś c i 2 5 -lecia słu p ó w
g r a n . w M ic h a ło w ic a c h (p rz e z K r a k ó w ) .
2 3 .4 5 : F r a g m e n t z P ism J ó z e fa P iłs u d ­
sk ie g o .
P o n ie d z ia łe k — d n . 7 .У І І І
6 .3 0 : A u d y c ja p o r a n n a . 8 .1 5 : , ..Takie
z n a c z e n ie m a ją o rg a n iz a c je w s p ó ln y c h za­
kupów ""
p o g a d a n k a "dla k u p c ó w . 12.03:
A u d y c ja p o łu d n io w a . 1 1 .1 5 :
Jedynym
n a szy m z n a k ie m „ O rz e ł B ia ły 11
siu
e h o w is k o d la m ło d zieży . 15 .1 5 : M u z y k a
p o p u la r n a w w yk. O rk . S a lo n . Z w . M u zy k .
C h rz ę ś ć . 16.20: P ie ś n i e g z o ty c z n e w w y k .
A n n y D rw ę/au ik i. 16.15: K r o n ik a n a u k o ­
w a : N a u k i sp o łe c z n e . 1 7 .0 0 : M u zy k a do
ta ń c a . 18.00: R e c ita l fo rte p ia n o w y H a lin y
E k ie ró w n y . 18.25: A u d y c ja k a m e r a ln a (z
P o z n a ,n ia ). 19 .0 0 : A u d y c ja ż o łn ie rs k a .
1 9 .3 0 : „ P r z y w iecze rzy "1 z W iln a . 2 0 .1 0 :
R e p o rta ż
d źw ięk o w y
s p e c ja ln e j e k ip y
s p ra w o z d . P o ls k ie g o R a d ia z M a rs z u S z la ­
k ie m K a d r ó w k i (p rz e z K r a k ó w ) . 2 0 .2 5 :
A u d y c ja d la w si. 2 1 .0 0 : M u z y k a le k k a do
ta ń c a . 2 1 .3 0 : „ J a k sic tw o rz y ła li te r a tu r a
le g io n o w a " — szkic lite ra c k i. 2 1 .5 2 : K o n ­
c e rt sy m fo n ic z n y z o k a z ji F e s tiv a lu M u ­
z y c z n e g o w L u c e rn ie
- tr a n s m is ja ze
S z w a jc a rii. 2 3 .0 5 : W ia d o m o ś c i w ję z y k u
n ie m ie c k im . 2 3 .1 3 : W ia d o m o śc i w ję z y k u
■angielskim .
W to r e k
d n . 8 .Ѵ І І І
6 .3 0 : A u d y c ja p o r a n n a . 8 .1 5 : ..O d ­
ja z d " 1
g a w ę d a W ik to r a B u d z y ń sk ie g o
(ze L w o w a ). 12.03: A u d y c ja p o łu d n io w a .
1 4 .4 5 : R o z m o w ę te c h n ik a z m ło d z ie ż ą
p r z e p r o w a d z i W. F r e n k ie l. 1 5 .0 0 : „S iad a­
m i S a b a ły "
a n d . p o d h a la ń s k a . 15.15:
M u z y k a p o p u la r n a wr w yk. z e s p o łu sm y c z ­
k o w e g o Zw'. Z aw ó d . M u z y k ó w C h rz e ś e ia n .
16.20: K o n c e r t w w yk. C h ó ru P . R . p o d
d y r . St. N a w ro ta . 1 6 .4 5 : K r o n ik a lit e r a c ­
k a . 17.00: M u z y k a do ta ń c a . 18.00: N a j­
s ta rs z e m e lo d ie św ia ta — a n d . sło w n o m u z y c z n a . 18.30: U tw o r y w io lo n c z e lo w e
w w yk. K. W iłk o m irs k ie g o . 19.00: A u d y ­
c ja d la ro b o tn ik ó w . 19.30: ..P rz y w ie c z e ­
r z y 11 (zc L w o w a ). 2 0 .1 0 : R e p o r ta ż d ź w ię ­
k o w y s p e c ja ln e j e k ip y sp raw 'o zd . P . R . z
Marszu S z la k ie m K a d ró w k i (p rz e z K r a ­
k ó w ). 2 0 .2 5 : A u d y c ja dla w si. 2 1 .0 0 :
„ I l u s t r a c je m u z y c z n e do u tw o ró w sc e n ic z ­
n y c h " . 2 2 .1 5 : P o ls k a m ię d z y W sc h o d e m
a Z a c h o d e m : ..P o ls k a w o b e c d w ó ch f a k ­
tów"" — o d c z y t. 2 2 .3 0 : R e c ita l f o r t e p i a ­
n o w y V a le n tin e R iv e s ( p ia n is tk a e s to ń ­
s k a ). 2 3 .0 5 : W ia d o m o ś c i w ję z y k u n ie ­
m ie c k im . 2 3 .1 3 : W ia d o m o ś c i w ję z y k u a n ­
g ie lsk im .
Ś ro d a
P ią te k
d n . 9 .V I I I
6 .3 0 : A u d je ja p e y a n n a . 8 .1 5 : P o g a ­
d a n k a tu ry s ty c z n a . 1 2 .0 3 : A u d y c ja p o łu d ­
n io w a . 1 4 .4 5 : N asz k o n c e r t — „ P r z y
o g n is k u 1" — a u d . m u z y c z n a d la d z ie c i.
15 .1 5 : M u zy k a p o p u l a r n a w w yk. O r k ie ­
stry R ozgl. L w o w sk ie j. 1 6 .2 0 : M in ia tu ry
k w a r te to w e w w y k . K w a r te tu S m yczk.
R ozgł. K r a k . 1 6 .5 0 : L a to : w ie c z ó r na s t a ­
w ach i je z io r a c h — p o g a d a n k a . 17.00:
M u z y k a do ta ń c a z d a n c in g u - C a f e P a radis"", 18.00: D uety w o k a ln e (z W iln a ).
1 8 .3 0 : S ly u u e sy m fo n ie — R o b e rt S c h u ­
m a n n (p ły ty ). 19 .0 0 : „ P o d s łu c h y " ' — W e­
soła S y re n a . 19.30: P r z y w ie c z e rz y (z W il­
n a ). 2 0 .0 5 : R e p o rta ż d ź w ię k o w y s p e c ja l­
n e j e k ip y sp ra w o z d . P . R . z M a rszu S z la ­
k ie m K a d ro w e j (p rz e z K r a k ó w ) . 2 0 .2 5 :
A u d y cja dla w si.. 2 1 .0 0 : K o n c e r t c h o p i­
n o w s k i w wryk. J ó z e fa S m id o w io zą. 2 1 .4 0 :
K sią ż k a i w ie d z a : ..Z a g a d n ie n ia s o c jo lo ­
gii teatru"". 2 2 .0 0 : R e w ia sły n n y c h s o li­
stó w in s tr u m e n ta ln y c h - k o n c e r t. 2 2 .5 5 :
R e p o r ta ż s p e c ja ln e j ek ip y s p ra w o z d a w ­
czej P . R . z M a rs z u S z la k ie m K a d r ó w k i
(z K r a k o w a ) . 2 3 .0 5 : W ia d o m o śc i w ję z y ­
k u n ie m ie c k im . 2 3 .1 3 : W ia d o m o ś c i w j ę ­
zy k u a n g ie ls k im .
C z w a r te k
S o b o ta
d n . 10.) I I I
6 .3 0 : A u d y c ja p o r a n n a . 8 .2 0 : P o g a ­
d a n k a s p o r to w a . 1 2 .0 3 : A u d y c ja p o łu d ­
n io w a . 1 4 .4 5 : P ły n ie m y w ie lk ą rz e k ą :
„N il"1
a u d y c ja d la m ło d z ie ż y . 15 .0 5 :
M u z y k a p o p u la r n a z K a to w ic . 16 .2 0 : R e­
c ita l śp ie w a c z y S te f a n a W ita s a . 16.45: R e ­
p o r ta ż z M uzeum P rz e m y s łu i T e c h n ik i.
17.00:
S k rz y n k a
te c h n ic z n a
^ aclaw a
F r e n k la . 18.00: U tw o ry kl a rn e to w e w w y ­
k o n a n iu L u d w ik a K u r k ie w ieża.
18.20:
M u z y k a o rg a n o w a wr w y k o n a n iu F e lik s a
R a c z k o w sk ie g o . 1 8 .5 0 : E e h a m ocy i c h w a ­
ły. 19.00: ..W ie lk ie w łó częg i m o r s k ie 11:
. H is to r ia p ra w d z iw a '" . 19.20: P rz y w ie­
Instytut
Naukowy
Li gi
dn. ii.I III
6.30:.. A u d y c ja p o r a n n a . 8 .1 5 : K ło p o ty
i ra d y : T r u d n e w a k a c je
d ia lo g . 12 .0 3 :
A u d y c ja p o łu d n io w a . 14.45: P o g a d a n k a
d la m ło d zieży . 15.00: M u z y k a p o p u la r n a
w w yk. O rk . R o z g l. W ile ń s k ie j. 16.20:
U tw o ry sk rz y p c o w e w w y k . A n to n ie g o
S z a fra n k a (z K a to w ic ). 16 .4 5 : R o z m o w a
z c h o ry m i ke. M ic h ała R ę k a sa . 1 7 .0 0 : M u ­
z y k a d o ta ń c a . 1 8 .0 0 : W io s n a i la to w
p ie ś n i p o ls k ie j
r e c ita l śp ie w aczy H a n ­
n y L o sa k ie w ic z -M o lic k ie j (z K r a k o w a ) .
18.25:
K w a r te ty
B e c łh o v e n a
19 .0 0 :
„B aśiu, k le c h d a , le g e n d a " : . D w a j b r a m i­
ni"" — le g e n d a in d y js k a . 1 9 .3 0 : P rz y w ie­
czerzy . 2 0 .2 5 : A u d y c ja d la w si. 2 1 .0 0 : I l u ­
s tr a c je m u z y c z n e d o u tw o ró w scen iczn y c h . 2 2 .1 5 : M e d y ta c je M ó n ta ig n i* :: - F i ­
lo z o fo w a ć zm aczy u czy ć się u m ie r a ć 14
2 2 .3 0 : M u z y k a (p ły ty ) . 2 3 .0 5 : W ia d o m o ­
ści w ję z y k u n ie m ie c k im . 2 3 .1 3 : W iad o m o ści w ję z y k u a n g ie ls k im .
Mor ski ej
P rz y L idze M o rs k ie j i K o lo n ia ln e j
is tn ie je lin sty tu l N a u k o w y , p r a c u ją c y p o d
k ie ro w n ic tw e m p r o f . d -ra S ta n is ła w a P a ­
w ło w sk ie g o (z U n iw e r s y te tu P o z n a ń s k ie ­
g o ). J e s t to p la c ó w k a z a jm u ją c a się n a u ­
k o w y m o p ra c o w a n ie m p o lsk ie g o z a g a d ­
n ie n ia k o lo n ia ln e g o i m o rs k ie g o . I n s ty tu t
w y d a je k w a r ta ln ik - S p r a w y M o rs k ie i
K o lo n ia ln e 1" ( a d re s r e d a k c ji:
Poznań,
F re d ry 7 1 0 ), m a b ib lio te k ę lic z ą c ą ok.
8 .0 0 0 to m ó w , o ra z M u z e u m M o rs k ie i K o ­
lo n ia ln e (w o r g a n iz a c ji). B ib lio te k a I n ­
s ty tu tu m ie śc i się przy u l. W id o k 10. te k
6 5 0 -5 1 i u d o s tę p n io n a je s t d la p u b lic z n o ­
ści. c z y n n a je s t c o d z ie n n ie od g o d z. 12 .3 0
do 14.30, w so b o ty o d 11.30 d o 14 .3 0 i
z a o p a tr z o n a je s t w n a ja k tu a ln ie js z e w y­
d n . 12.1 I I I
6 .3 0 : A u d y c ja p o r a n n a . 8 .1 5 : ..Z m i­
k ro fo n o m p rz e z Polskę"". 12.03: A u d y c ja
p o łu d n io w a . 14 .4 5 : A u d y c ja d la d z ie c i:
•K o szałk i o p a łk i z ra d io w e j k o b ia łk i"1.
15 .1 5 : M u z y k a p o p u la r n a w w y k . O rk .
R o z g ło śn i L w o w sk ie j. 16 .2 0 : R e c ita l f o r ­
te p ia n ó w ) M a rii O g ilb ia n k i (z W iln a ).
1 6 .4 5 : K r o n ik a w y d a rz e ń w te c h n ic e .
1 7.00: M u z y k a d o t a ń c a z d a n c in g u ..C a fe
Club"". 18.00: F r a n c u s k a m u z y k a w sp ó ł­
c zesn a (z P o z n a n ia ) . 1 9 .0 0 : „ P r z e z -ied eiii
m ó rz do s ie d m iu wzgórz"" — w eso ła p o ­
w ieść. 1 9 .2 5 : P ie rw s z e w a lk i le g io n o w e
..Z n a c z e n ie m a rsz u n a K ielce""
poga­
d a n k a . 1 9 .3 5 : A u d y c ja d la P o la k ó w za
g r a n ic ą . 2 0 .0 0 : ..M e lo d ie ziem i p o lsk ie j"1—
p ie ś n i lu d o w e c ie s z y ń sk ie . 2 0 .2 5 : A u d y ­
cja d la w si. 2 1 .0 0 : - P r z y so b o c ie p o r o ­
bocie"1
k o n c e r t r o z r y w k o w y 2 3 .0 5 :
W ia d o m o śc i w ję z y k u n ie m ie c k im . 2 3 .1 3 :
W ia d o m o śc i w ję z y k u a n g ie ls k im . 2 3 .2 0 :
M u z y k a ta n e c z n a z d a n c in g u - C a f e P aradis"".
i
Kol oni al nej
d a w n ic tw a p o ls k ie o ra z w ję z y k a c h a n ­
g ie lsk im . f r a n c u s k im , n ie m ie c k im i w ło ­
sk im . M u zeu m (W id o k 10. te l. 6 50-54)
g ro m a d z i e k s p o n a ty z d z ie d z in ) s u ro w ­
ców k o lo n ia ln y c h , p rz y ro d n ic z e , p o z o s ta ­
ją c e w ścisłej łą c z n o śc i z z a g a d n ie n ia m i
k o lo n ia ln y m i, e tn o g r a fic z n e i m o r s k ie .
K u s to s z m u z e u m służy in f o rm a c ja m i w
d z ie d z in ie sw ej s p e c ja ln o śc i.
O soby in te r e s u ją c e się s tr o n ą n a u k o ­
wą z a g a d n ie n ia k o lo n ia ln e g o (g e o g ra fia
p o lity c z n a i g o sp o d a rc z a , e k o n o m ia , lum d el z a m o rsk i, s u ro w c e k o lo n ia ln e ) m o g ą
k o r z y s ta ć z m a te r ia łó w b ib lio te c z n y c h ,
b ą d ź też o trz y m y w a ć in f o rm a c je w z a k r e ­
sie p r a c i b a d a n p r o w a d z o n y c h p rz e z I n ­
sty tu t.
£ 0 0 1 1
„TY G O D N IK
ILLUSTROW ANY"
O ctatnio w „T Y G O D N IK U IL L U ST R O W A N Y M “ zam ieszczali sw oje prace m ięd zy in n ym i n astęp u ją cy piaa
rze. u czen i i p u b licyści:
B e ren t W acław , B o r o w y
W acław , B o y e E d w ard , C h rzan ow sk i Ign acy, C zach ow sk i K azim ierz, D ąb row ­
ska M aria, E ssm an ow sk i S tefa n , F lu k o w sk i S tefa n , G o etel
F erd yn an d ,
G om brow icz
W itold ,
G órka
O lgierd ,
G rab ow sk i Jan. G rzeb ien io w sk i T ad eu sz, H o ro szk iew icz R. W., H o llen d er T ad eu sz, H u lew icz W ito ld , H uszczaW in n ick a H ., Iłłak ow iczów n a K azim iera, Ir zy k o w sk i K arol, Iw aszk iew icz Jarosław , K ad en Ś a n d ro w sk i Ju­
liu sz, K leu ier Ju liu sz, K on d rack i M ichał, K ossak -S zczu ck a Z.. K u b ack i W ., L ask ow sk i-H u Ik s P a w ei, L ech oń
Jan, L e p c ck i B ., L u tosław sk i W ., M ak u szyń sk i K orn el, M elcer W anda, M ieszk ow sk i J. T ., M iller, Jan N .. M or­
cin ek G ustaw , M u szkow sk i Jan , N o w a k o w sk i Z ygm u n t, O ssen d ow ek i F . A ., P aran d ow ek i Jan , P o w lik o w sk a
M aria, P iw in >кд L e o n , P o łc zy ń sk i Jan ta A iek e., P om irow ek i L eon , R o g o w icz W acław , R ogoż S tan isław , R u d n ic­
k i A d o lf, R u sin ek M ichał, R ytard M lecz., S ch u lz B run o, S ieroszew sk i W ., S k iw sk i J. E ., S m ogorzew sk i K ., S ta ff
L e o p o ld , S traezew icz C zesław , S trom en ger K arol, S yru czek W acław , S zem p liń sk a E lżb ieta , S zyjk ow ek i M .. Ś li­
w iń sk i A rtur. T e rleck i T ym on , T m /im J u lian , W asylew eki S tan isław , W ierzyń sk i K azim ierz, W ik tor Jan , ^ПіІІш
J ó zef. W ołoszyn ow sk i J u lian , Z aw istow sk i W ład ysław , Z ręb ow icz R om an.
NAOKOŁO
ŚWI ATA
bogato Ilu strow an y m agazyn n o w elisty czn y , u kazujący
się co m iesiąc.
BIBLIOTEKA POWIEŚCIOWA
p rzyn iosła w latach u b iegłych ob ok au torów p o lsk ich , szereg u tw orów
p isarzy
tej m iary, co
Joh an
B o y er,
D a n iel - R op s, F r. M auriac, J. A n d ersen N ex o . M arta O sten so, M ary W ebb, J. R oth . C o lette, G. P a p in i, J*
Van A m m ers-K iiler. W. B. M axw ell, W . P etea n i i inni.
„T y g o d n ik
[ I l u s t r o w a n y " w r a z z d o d a tk a m i m a o b e c n ie n a jta ń s ze ; p r e n u m e r a t ę
z b io r o w g ,
gdyż
ty lk o
za i zł m iesięcznie (6.50 z dostarczeniem do domu), prenum erator TYGODNIKA ILLUSTROWANEGO otrzym a
o* ty J iie ń numer „ T y g o d n i k a
I H u s t r o w a n e g o"; co m iesiąc
i i « m iceiąc blisko 240-• stron icow y tom p ow ieści p olsk iej lnb tłum aczonej
P R E N U M E R A T A
Z
W
BEZPŁATNYM
„ T Y G O D N I K A
DODATKIEM
W ARSZAW IE:
A 19.—
zl 66.—
ii 74.—
O G Ł O S Z E Ń Str. V, — 800 zł.
ZA
TEKSTEM :
1,50 zł. B ilanee,
PROW INCJI:
ZA
zł
k w a r t a l n i *
zł 19.—
miesięcznie :
k w a r t a l n i e
r o c z n i e
r o c z n i e
zł 74.—
Zmi a n a
miesięcznie
K onto
CELNIK
PRZED i
I L L U S T R O W A N E G O -
POW IEŚCIOW YM I MIES. „NAOKOŁO ŚW IA TA ” W YNOSI:
NA
J 6.—
A 6.50
zł 17.50
Ol I l l ^ C i n u .
■ d ostarczeniem do domu
k w a r t a l n i e
s d ostarczeniem do dom u
r• c i n i e
s dostarczeniem do domu
8G-* stron. zeazyt „N aokoło Świata** w w ielobarw nej okład»*
K T Ó R E J C E N A K S IĘ G A R S K A W Y N O S I o k o ło 6 — 8 z}.
P ocztow ej
Kasy
O szczędności
Nr
6.50
GRANICĄ:
■ł
ad r e s u
8.5#
zl 25.—
zł 94.—
zł
0.5#
143
'/2 — 450 zł, ł/ 4 — 250 zł, V» — 150 z ł, ‘/ i i 100 zł. — za *zp. wierez. m ilim etrow y, lu b jeg o raiejM*
artykuły
opigow ej
układy (яЬеІаглсіие, 1 etr. ok ład k i i miejFce zarezerwow ane 50% drożej
ADRES W YDAW NICTW A: W ARSZAW A. ZGODA 12. TELEFON REDAKCJI- 604-14; A DM INISTRACJI: 522 14. KONTO Р. K. O. 143
p o c zto w a
s p ltc tn a
r v c z iit e m .
D ra k trM a
K r a jo w a
**
W a r s z a w ie ,
C h ło d n a
44. t e l.
5 -M *7 ft
TYTTODNIK
I
4r. 33
L
L
U
S
T
R
1 3 Sierpnia 1
O
W
A
939
J a d w ig a B o rc zo w s k a , je d n a z n a jw y b itn ie js z y c h p ie ś n ia re k p olskich
o dn iosła w ie lk i sukces na w ła s n y m w ie c z o rz e w „S im 'ie" dn. 3 0 lip ca .
T o a le łę w y k o n a ł D o m
M o d e lo w y « E w e lin a " W a r s z a w a , C h m ie ln a 2 4 .
N
Y
Cena 1 zł.
R A D I O
Je s z c z e n ie ta k d a w n o lo tn ik , w z n o ­
sz ąc się w p o w ie tr z e , tr a c ił w szelk i k o n ­
t a k t z z ie m ią . Aż clo c h w ili w y lą d o w a n ia
n ie m ó g ł się p o r o z u m ie ć z lą d e m , z a s ię g ­
n ą ć in f o r m a c ji co d o k ie r u n k u i p r a w id ło ­
w o ści sw e g o lo tu — co zw łaszcza p r z j n ie ­
s p r z y ja ją c e j p o g o d z ie b y ło p rz y c z y n ą w ie ­
lu p rz y m u so w y c h
lą d o w a ń i w y p a d k ó w .
T o te ż n ie m a l o d p ie rw sz y c h c h w il is tn ie ­
n ia ra d io k o n s tr u k to r z y s ta r a li się p o łą ­
czy ć ze s o b ą ra d io i lo tn ic tw o , d w ie n aj.now sze i św ie tn ie d o sie b ie p a s u ją c e zdoby cze te c h n ik i. N a p r z e s z k o d z ie s ta w a ły
tu g łó w n ie ro z m ia r} i c ię ż a r a p a r a tó w r a ­
d io w y c h . lia d a c z y c h i o d b io rc z y c h , w ra z z
z a s ila ją c y m i la m p y r a d io w e w ty c h a p a r a ­
ta c h b a te r ia m i, d o c h o d z ą c a do ta k p o w a ż ­
n eg o o b c ią ż e n ia m asz y n la ta ją c y c h , że ty l­
k o d u ż e . s iln e s a m o lo ty m ogły z a b r a ć n a
p o k ła d ra d io s ta c ję .
Ciągły p o s tę p r a d io te c h n ik i d o p r o w a ­
d ził je d n a k d o z n a c z n e g o u le p s z e n ia u r z ą ­
d z e ń r a d io w y c h d la sa m o lo tó w i p o zw o lił
n a z n a c z n e z r e d u k o w a n ie ich w agi. D zis
ła ta n ie b ez r a d ia m o ż liw e je s t ty lk o ma
m a ły c h p r z e s tr z e n ia c h , w w ie lk ic h s a m o ­
lo ta c h s p o r to w y c h , a ż a d e n s a m o lo t k o m u ­
n ik a c y jn y b ez r a d ia n ie la ta
w o jsk u
ra d io je s t ta k w a ż n y m ś r o d k ie m łą c z n o ś ­
ci, że sa m o lo ty w o jsk o w e c h o ćb y d la s p e ł ­
n ie n ia z a d a ń , ja k ie im n a k a z a n o , m u szą
m ie ć ra d io s ta c je .
W p o r o z u m ie n iu się z z ie m ią za p o ­
ś r e d n ic tw e m r a d ia n ie z w y k le w a ż n y m je st
d z iś s ta łe o trz y m y uranie m e ld u n k ó w o p o ­
g o d z ie i w s k a z y w a n ie s a m o lo to m k i e r u n ­
k u lo tu . U m o ż liw ia o n o w ra z z p r z y r z ą ­
d e m . z w a n y m — s z tu c z n y m
h o r y z o n te m
la ta n ia w n o cy . w e m g le i w c zasie n ie k o ­
r z y s tn y c h w a ru n k ó w ' a tm o s f e r y c z n y c h .
L a ta ją c w d z ie ń , p rz y d o b r e j w id o c z ­
n o śc i te r e n u , p ilo t m o ż e z łatw o śc ią s p r a w ­
d z ić k ie r u n e k lo tu , p o ró w n y w liją c m a p ę z
w id o k ie m le ż ą c e g o p o d iniin te r e n u . I ecą c
w c h m u r a c h , lu b n a d n im i. le c z ą c w n o ­
cy — m u si m ie ć ja k iś p e w n y w s k a ź n ik
p o z w a la ją c y n a k o n t r o lę trasy lo tu . D a je
się to w y k o n a ć ty lk o za p o m o c ą r a d ia , a
w ięc s ta c y j n a d a w c z y c h i o d b io rc z y c h l o t­
n is k o w y c h i r a d io s ta c ji p o k ła d o w e j s a m o ­
lo tu .
N a d a w a n ie s a m o lo to w i k ie r u n k u lo tu
p o le g a n a ty m . że p e w n e r o d z a je a n te n , a
m ia n o w ic ie a n te n y
ra m o w e ,
p o w o d u ją
z n a c z n e o s ła b ie n ie o d b io r u d a n e j r a d io ­
s ta c ji, je ś li są o b r ó c o n e w k i e r u n k u te j
r a d io s ta te ji p r o s to p a d le ,
tj. je ś li
po­
w ie r z c h n ia a n te n y r a d io w e j z w ró c o n a je s t
w k i e r u n k u r a d io s ta c ji n a d a w c z e j. J e ż e li
zaś tę sa m ą a n te n ę o b r ó c im y ta k w k i e ­
r u n k u s ta c ji n a d a w c z e j, by p ła s z c z y z n a r a ­
W
L O T N I C T W I E
my le ż a ła w ła ś n ie w ty m k ie r u n k u - odb io r b ę d z ie b a rd z o siln y . Ł a tw o je s t z a te m
w y w n io s k o w a ć te r a z , że p ilo t s a m o lo tu le ­
cąc e g o w k ie r u n k u ja k ie g o ś lo tn is k a z n a ­
s ta w io n ą na n a js iln ie js z y o d b ió r a n te n ą ,
m o ż e z .nagłego o s ła b ie n ia o d b io r u z a u w a ­
żyć, że z b o c z y ł z k ie r u n k u i m o /c te n k ie ­
ru n e k o d s z u k a ć . W ię c e j je s z c z e : o d b ie r a ­
ją c d w ie ra d io s ta c je lo tn is k o w e , z k tó r y c h
je d n a leży u c e lu lo tu , d r u g a zaś z b o k u
trasy
m o że w k a ż d e j c h w ili, p r z e p r o w a ­
dziw szy na m a p ie lin ie od ty c h ra d io ^ ta cyj z n a le ź ć na ich p rz e c ię c iu p o ło ż e n ie
w ła s n e g o s a m o lo tu , i o k r e ś lić d o k ła d n ie ,
g ilzie się w d a n e j c h w ili z n a jd u je . O c z y ­
w iście r a d io s ta c je lo tn is k o w e m o g ą w te n
sa m s p o s ó b o k r e ś lić p o ło ż e n ie sa m o lo tu
i p o d a ć m u je .
P o d c h o d z ą c do lą d o w a n ia n a lo tn is k o
w n o cy lu b w e m g le gdy p o w ie r z c h n ia z ie ­
m i je s t n ie w id o c z n a , p ilo t sa m o lo tu m o ż e
lą d o w a ć p o d łu g r a d ia , k t ó r e w ty m c e lu
w y sy ła ją c w ąsk ą w ią z k ę fa l ty lk o w j e d ­
n y m k ie r u n k u m o ż e n a d l a t u j ą c e j m a sz y ­
n ie w s k a z a ć p o ło ż e n ie lo tn is k a i p o te j
w ą sk ie j ta ś m ie fa l, id ą c e j z a n te n y n a d a w ­
czej ty lk o w je d n y m k ie r u n k u — s p r o w a ­
d zić s a m o lo t n a z ie m ię ja k n a n ie w id o c z ­
n e j nici.
N a tu r a ln y m w a r u n k ie m d o b re g o d z ia ­
ła n ia ty ch p r z y rz ą d ó w je s t ich w ie lk a p r e ­
c y z ja . o d p o r n o ś ć n a w s trz ą s y , ma c iś n ie n ie
p o w ie tr z a n a z m ia n ę te m p e r a t u r y itp . D la ­
teg o te p rz y rz ą d y m u sz ą p r z e d z a b u d o w a ­
n ie m na sa m o lo l p r z e jś ć b a r d z o s k r u p u ­
la tn e p ró'by, k o n s tr u k c ja ic h i w y k o n a n ie
m u sz ą b y ć
n a jd o k ła d n ie j
p rz e m y ś la n e .
S ia d w y n ik a , że p r z y rz ą d y r a d io w e Jolmiczc eą b a r d z o d ro g ie . K u p u ją c s a m o lo t n ie
in o /ć m y z a p o m in a ć o ty c h w ażn y c h p r z y ­
r z ą d a c h p o k ła d o w y c h , a n a to tr z e b a p ie ­
n ię d z y p ietiięd z> i jc sz c z e r a z p ie n ię d z y .
Amerykański pomysł za st o so wa nia ra dia
F a le ra d io w e w y d ają się jeszcze d zisiaj sze­
ro k ie m u ogółow i czym ś, co r a c /e j p o c h o d z i i p r z e ­
byw a w k r a in ie n ad z m y sło w ej, a n ie z z u p e łn ie
rt-a h iej i rz ec zy w istej,, fa b ry k i ra d io w e j” . P rz y c z y ­
n ia się m o że do te g o sp o só b , w ja k i się z nim i
p rz e w a ż n ie sty k am y , czyli r a d io fo n ia . F a le r a d io ­
ja k o n ajczu lszy i n a jp e w n ie js z y p r o to k o la n t. W
je d n y m m ieście w S ta n a c h Z jed n o czo n y c h , w y ­
we zn a n e są p rz e c ie ż p rz e w a ż n ie ty lk o ja k o to
zjaw isk o , d zięk i
k tó re m u
słyszym y z g ło śn ik a
dźw ię k i m u z y k i lu b m ow y lu d z k ie j, n a d a n e ze
s ta c ji n a d a w c z e j o d le g łej o s e tk i lu b ty sią ce k i­
lo m etró w .
n u i b a rd z o m a łej i p ro s te j a p a ra tu r y do u tr w a ­
la n ia d źw ięk ó w na w alc ach p o k ry ty c h w o sk iem .
F a le ra d io w e zn a lazły je d n a k , p ró c z te g o , z a ­
s to so w a n ie w w ielu in n y c h k ie ru n k a c h , gd zie
z u ż y tk o w a n o z a w a rtą w n ic h e n e rg ię . C iek aw y m
d o w o d em za w arto śc i e n e rg ii w fa la c h rad io w y ch
b y ło d o św iad cze n ie p ro p ro w a d z o u e w obec lic z ­
n y ch w idzów , p o d cz as budow y
g m a ch u
R ad io
C o rp o ra tio n o f A m erica n a te r e n ie W y staw y Ś w ia­
to w ej w N ow ym Y o rk u . U rząd zo n o ta m m ian o w i­
cie m ałą ra d io w ą s ta c ję n ad a w cz ą. C ałą je j e n e r ­
gię. s k ie ro w a n o je d n a k nie n a a n te n ę n ad aw czą,
lecz n a d o ść p ro s ty p rz y rz ą d , w k tó ry m tk w ił ż e ­
la zn y liit. N it te n m iał bye o s ta tn im w stalo w y m
sz k ie le c ie w ystaw o w eg o b u d y n k u . P o u ru c h o m ie n iu
s ta c ji n a d a w c z e j, s k u p iły się fale ra d io w e n a m a ­
łe j p r z e s trz e n i w ew n ą trz p rz y rz ą d u i ro z g rz a ły
że la z n y n il w ciąg u k ilk u d z ie się c iu
s e k u n d do
b ia łeg o ża ru , d a ją c # w te n sp o só b z u p e łn ie o czy w i­
sty dow ód z a w a rte j w n ic h e n e rg ii.
M ik ro fo n je st ja k b y p o ś re d n ik ie m p rz y z a m ia ­
n ie e n e rg ii fal głosow ych w fale ra d io w e . W śró d
sw y ch , ju ż n a p ra w d ę fa n ta s ty c z n y c h w ęd ró w ek ,
z n a la z ł się m ik ro fo n n aw et na s a li sąd o w ej. T y m
raze m n ie dla ja k ie jś s e n s a c y jn e j tra n s m is ji, lecz
o ty m , ż e sole m in e ra ln e o b o k
w ita m in k o n ie c z n e sq d o
n o rm a ln e g o fu n k c jo n o w a n ia
o r g a n iz m u . — B ro k s o li m in e ra ln y c h m o ż e m y
u z u p e łn ić , u ż y w a jq c M I N E R O G E N F. F. s m a c z n a , m u s u jq c q sól o w o c o w q . M I N E R O ­
G E N F. F. d o s ta ć m o ż n a w n a jb liż s z e j a p te ce .
p ró b o w a n o n ie d aw n o po raz p ierw szy u rz ą d z e n ie
do u tr w a la n ia ca łk o w ite g o
p rz e b ie g u ro z p ra w y
sąd o w ej. U rz ą d z e n ie to , o p a r te z re sz tą n a z n a ­
nych ju ż Zasadach, s k ła d a się r, czu łeg o m ik ro fo ­
W al cc z m ie n ia ją się a u to m a ty c z n ie p o n a g ra n iu ,
a n a g ra n iu m o żn a z a ra z w y słu ch ać n a g ło śn ik łu b
słu ch a w k i. Z a le tą teg o now ego a p a ra tu w słu ż b ie
s p ra w ie d liw o śc i m a być jeg o m o żn o ść o d d a n ia n a ­
w et n a jm n ie js z e j in to n a c ji głosu, co m a d u że z n a ­
cz en ie zw łaszcza p rzy p rz e s łu c h iw a n iu św iad k ó w ,
a czego n ie je st w s ta n ic o d d a ć su ch y p ro to k ó ł
sp o rząd zo n y n a p o d s ta w ie s te n o g ra m u .
ID E A L N A „ Ś W IE T L IC A Z R A D I O F O N IZ O W A N A
na
D o ro c z n e j
W y s ta w ie
R a d io w e j
N a D ru g ie j D o r o c z n e j W y s ta w ie R a ­
d io w e j w śró d w ielu sto is k ( k tó ry c h lic z ­
ba je s t o b e c n ie z n a c z n ie w yższa n iż w r o ­
k u u b ie g ły m ), z n a jd z ie się ró w n ie ż s t o i ­
sk o S p o łe c z n e g o K o m ite tu R a d io fo n iz a c ji K r a ju . Z n a jd ą się w n im e k s p o n a ty i
m a te r ia ły , k tó r e w w y ra z isty sp o s ó b n a ­
ś w ie tlą sp o łe c z n e z n a c z e n ie r a d ia ja k o
p o tę ż n e g o c z y n n ik a k s z ta łtu ją c e g o w iele
d z ie d z in ży cia s p o łe c z n e g o . M ię d z y in n y ­
mi- w r a m a c h sto is k a S. K . K . K . z o r g a n i­
z o w a n a z o s ta n ie id e a ln a ,.z r a d io fo n iz o w a na ś w ic llic a “ , k tó r a s ta ć się w in n a w z o ­
re m d la św ie tlic sz k o ln y c h i o r g a n iz a c y j­
n y ch we w sia ch i m ia s ta c h .
N ie w ą tp liw ie ś w ie tlic a ta z w ie d z a n a
b ę d z ie z w ie lk im z a in te r e s o w a n ie m , z w ła ­
szcza p rz e z w sz e lk ic h d z ia ła c z y s p o łe c z ­
n y ch i o ś w ia to w y c h , k tó r z y p r z y b ę d ą n a
D o ro c z n ą W y staw ę R a d io w ą z c a łe j P o l ­
sk i. W a r to b o w ie m p r z y p o m n ie ć że sz e­
re g p ociągów p o p u la r n y c h - z o rg a n iz o w a ­
n y ch s p e c ja ln ie n a D . W. K., u m o ż liw i
z w ie d z e n ie W y staw y m icszlcań co m n a j d a l ­
szy ch z a k ą tk ó w P o ls k i.
i
TYGODNIK
ROK 80
ILLUSTROWANY
W A R S Z A W A . 13 S IE R P N IA 1 9 3 9
Z P R Z E M Ó W IE N IA N A C Z E L N E G O
E. Ś M IG Ł E G O - R Y D Z A
A gd y w czasach
ś w ia ta — ł o
my
W D N IU
d z is ie js z y c h
c e n im y i s z a n u je m y
a le n ie m a t a k ie j m o c y , k tó r a
k tó r e d la je d n y c h o z n a c z a
b ra ć ,
ś r o d k a m i b e z re s z ty
p o ś r e d n ie g o n a ru s z e n ia in te r e s ó w ,
z a s w ó j m iły
na
pokój
p r z e m ia n sq n a u s fa c h
ta k
ja k
in n e
n a ro d y ,
a d la d r u g ic h d a w a ć .
z a m ia r ó w , c o je s t c h y b a ja s n e
ta k s a m o ja k n ie u le g a ż a d n e j w ą tp liw o ś c i, że p r z e c iw ­
s ta w im y s ię w s z y s tk im i
U w ażam
C Z Y N U ZB R O JN E G O :
b y n a s p r z e k o n a ła , ż e p o k ó j, to je s t t a k ie s ło w o ,
N ie ż y w im y w s to s u n k u d o n ik o g o a g r e s y w n y c h
i n ie u le g a w q tp liw o ś c i,
Nr
W O D Z A , P. M A R S Z A Ł K A
2 5 - L E C IA
s ło w o p o k ó j i w o jn a
s tw ie r d z a m y :
r.
każdej
p ra w
p r ó b ie
o b o w ią z e k s tw ie r d z ić z g łę b o k im
w z a je m n o ś c ią , ż e P o ls k a
ma
w ś ró d n a ro d ó w
b e z p o ś r e d n ie g o lu b
i g o d n o ś c i n a s z e g o p a ń s tw a .
s z c z e ry c h
o d c z u c ie m
i ż o łn ie r s k ą
p r z y ja c ió ł k tó r z y r o z u ­
m ie ją s e d n o s p r a w y i k tó r z y o k r e ś lili s w ó j s to s u n e k d o na s.
S ta n o w is k o w s p r a w ie G d a ń s k a w c ią g u s tu le c i z w ią z a n e g o z P o ls k ą i s ta n o w ią ­
c e g o p łu c o je j o r g a n iz m u g o s p o d a r c z e g o
N ie
m yśm y
z a c z ę li
p ro c e s
g d a ń s k i,
i n a s z e p o s tę p o w a n ie b ę d z ie
n ie
PoU ka
my
d o s to s o w a n e d o
I n ie c h n ik t n ie s q d z i, ż e n a s z a m iło ś ć o jc z y z n y
sze n a k ła d a o b o w ią z k i, a n iż e li je g o
P rz e d tą p o m y łk ą
s p r e c y z o w a ła ^ n ie d w u z n a c z n ie .
w y c o fu je m y
się
z
z o b o w ią z a ń
p o s tę p o w a n ia s tr o n y d r u g ie j.
m a m n ie js z e p r a w a , lu b m n ie j­
m iło ś ć o jc z y z n y .
o s tr z e g a m y .
3 3 (4,11 3)
6SÓ
O S T R Z E Ż E N I E
T a k się zło ży ło , że 2 5 -Iecie C z y n u
S ie rp n io w e g o w y p a d ło w m o m e n c ie w y­
ją tk o w o d a le k im o d b e z tr o s k i i s p o k o ju ,
g d y E u r o p ie z a g ra ż a p e r s p e k ty w a n o w e j
w ie lk ie j w o jn y , k tó r ą la d a d z ie ń r o z p ę ta ć
m o ż e n ie n a s y c o n y im p e ria liz m n ie m ie c k i.
T e n sa m , k t ó r y b y ł p rz y c z y n ą w y b u e b n
w o jn y w 19 1 4 r., a k tó r y ta k „ p i ę k n ie 44
o d ro d z ił się w T rz e c ie j R z eszy , ła k n ą c e j
c o ra z to n o w y c h p o d b o jó w . Z b y te c z n e b y ­
ło b y tło m a c z y ć
d la c z e g o P o ls k a
jest
o b e c n ie o b ie k te m sz c z e g ó ln e g o z a in te r e ­
so w a n ia o p in ii p u b lic z n e j całeg o św ia ta
i d la c z e g o też Z ja z d k r a k o w s k i a zw ła­
szcza m o w a M a rs z a łk a Ś m ig łeg o -R y d za
o c z e k iw a n a b y ła z o g ro m n y m z a c ie k a w ie ­
n ie m i n a p ię c ie m d a le k o p o z a g ra n ic a m i
R z e c z y p o s p o lite j.
W o b e c n ie u s ta n n y c h
p r o w o k a c ji
a n ty p o ls k ic h
w
G dańsku,
P.
M a rsza łk o w a P iłsu d sk a z c ó rk ą , ѵ іс е -р ге т іе г
w o b e c c o ra z to n o w y c h z a p o w ie d z i, p o ­
g r ó ż e k i p o s p o lity c h fałszó w n ie m ie c ­
k ic h — w y p o w ie d z e n ie się N a c z e ln e g o
W o d z a n a b ie r a ło sp e c ja ln e g o z n a c z e n ia .
N a le ż y z w ró c ić u w a g ę , że c a ła g ra
N ie m ie c w s p r a w ie G d a ń s k a o d b y w a się
w a tm o s f e r z e n ie s ły c h a n e g o z a k ła m a n ia .
P o m ija m y ju ż f a k t, iż p r o b le m te n z o sta ł
p rz e z B e r lin p o d n ie s io n y w b re w u p r z e d ­
n im u ro c z y s ty m z a p e w n ie n io m k a n c le r z a
H itle r a , że G d a ń s k „ to p r o w in c jo n a ln e
m ia s to n ic b ą d z ic p r z e d m io te m s p o r u
m ią d z y P o ls k ą i N ic m c a m i“ i że p o d o b ­
n ie , ja k P o ls k a u z n a je i s z a n u je n ie m ie c ­
k i c h a r a k te r n a ro d o w y w ięk szo ści m ie sz ­
k a ń c ó w W o ln e g o M ia sta — ta k i N iem cy
b ę d ą s z a n o w a ć p r a w a P o ls k i w G d a ń s k u .
A le p r z e c ie ż N ie m c y u z a s a d n ia ją sw e p r e ­
te n s je do G d a ń s k a z a s a d ą sa m o s ta n o w ie ­
K w ia tk o w s k i,
m a rsz.
M alcoicski
i
gen. b ro n i
S o s n k o w s k i p o d cza s m sz y św . n a B ło n ia ch
P ■ m in is te r J ó z e f B e c k , w m u n d u rz e a r ty łe r z y s ty , w ita
z L eg io n ó w
się
z
to w a r z y s za m i
broni
a r ty łe r zy sta m i
n ia n a r o d ó w — i m a ją o d w a g ę w y su w ać
te n a r g u m e n t p o w łą c z e n iu o k . 8 m ilio ­
n ó w C z e c h ó w do R z eszy ... M ało teg o !
O s ta tn io B e rlin w y ra z ił zg o d ę n a p r z y m u ­
so w e w y s ie d le n ie r d z e n n ie
n ie m ie c k ie j
lu d n o ś c i z w ło sk ie g o T y ro lu . W s z y stk ie
„ ś w ię te 44 z a s a d y n a ro d o w e g o so c ja liz m u
n ie p r z e s z k o d z iły w z a a k c e p to w a n iu n ie ­
w ą tp liw e j k rz y w d y części n ie m ie c k ie g o
n a r o d u , g dy ty lk o ze w z g lę d ó w z e w n ę trz n o -p o lity c z n y c h B e r lin u z n a ł to za p o ­
t r z e b n e . A je d n o c z e ś n ie k ie ro w n ic tw o
R zeszy z a p a ła ło g w a łto w n ą tr o s k ą o los
N ie m c ó w g d a ń s k ic h , k tó r z y p rz e c ie ż w
sw y m ro z w o ju n a ro d o w o - k u ltu r a ln y m , a
n a w e t id eo w y m cieszą eię k o m p le tn ą
sw o b o d ą ...
T r u d n o b y p rz y ta k im p o jm o w a n iu i
s to s o w a n iu
p rzez
N ie m c y
g ło sz o n y ch
p r z e z n i e z a s a d — k to k o lw ie k z z e w n ą trz
w ie rz y ł c h o ć tr o c h ę w sz c z e ro ść a r g u m e n ­
ta c ji n ie m ie c k ie j w s p r a w ie
G dańska.
T y m w ię c e j, że N ie m c y sa m i są n a ty le
n ie o s tr o ż n i, że u b o le w a ją c n a d lo se m
„ o d e r w a n e g o o d n ie m ie c k ie j m a c ie r z y 14
G d a ń s k a —- c o ra z cz ę śc ie j p r z e b ą k iw a ć
z a c z y n a ją o P o m o rz u . T e a p e ty ty w s k a ­
z u ją n a jle p ie j, ja k i je s t is to tn y se n s t. zw .
„ s p ra w y G d a ń s k a 44.
T r a k tu j ą c G d a ń s k ja k o e ta p n a d r o ­
d z e d o z n is z c z e n ia n ie z a le ż n o ś c i P o ls k i i
z d o b y c ia h e g e m o n ii w E u ro p ie , s t a r a j ą się
N ie m c y sto s o w a ć s p r y tn ą — w ich p r z e ­
k o n a n iu -—- ta k ty k ę , z m ie rz a ją c ą d o z a ­
sia n ia n ie u f n o ś c i m ię d z y P o ls k ą a A n g lią
i F ra n c ją i d o s to p n io w e g o r o z b ic ia so li­
d a r n o ś c i ty c h p a ń s tw , so lid a rn o ś c i, k tó r a
ta k b a r d z o p rz e s z k a d z a N ie m c o m w ich
p la n a c h . B e r lin p r a g n ą łb y p rz y ty m p r z e d ­
sta w ić z d e c y d o w a n e s ta n o w is k o P o ls k i
ja k o n ie b e z p ie c z e ń s tw o d la p o k o ju ... J e ­
śli P o ls k a n i e u s tą p i — tło m a c z ą N ie m ­
cy — to b ę d z ie w o jn a ; w im ię u tr z y m a n ia
p o k o ju w in n a w ięc P o ls k a z re z y g n o w a ć
z o p o r u w o b e c N ie m ie c , a m o c a rs tw a z a ­
c h o d n ie — z n ó w w im ię p o k o ju -— w in n y
n a n ią w y w rz e ć w p ły w w ty in k ie r u n k u .
N ie m c y — g ło szą d a le j p a n o w ie z B e rli­
n a — n ic ch c ą w o jn y o G d a ń s k — a le
G d a ń s k m u si w ró c ić do R z eszy ...
N a tle te j p e r f id ii i z a k ła m a n ia , w
o b lic z u p o w o d z i w y k r ę tn y c h i cy n ic z n y c h
„ a r g u m e n tó w 44 n ie m ie c k ic h m o w a M a r­
s z a łk a Ś m ig łeg o -R y d za u d e r z a ła sw ą ja s ­
n o śc ią i o c z y w isto śc ią , a w s u ro w e j, żo ł­
n ie r s k ie j p r o s to c ie p e łn a b y ła g o d n o śc i i
m o cy . S ło w a N a c z e ln e g o W o d z a p r z y p o ­
m in a ły r a z je sz c z e , że d la P o ls k i p o ję c ia
u c z c iw o śc i i h o n o r u n ie są p u s ty m d ź w ię ­
k ie m . O ile c e n im y i sz a n u je m y p o k ó j,
to je d n a k n ic n ie z d o ła n a s p r z e k o n a ć ,
że „ p o k ó j to je s t ta k ie sło w o , k t ó r e d la
je d n y c h o z n a c z a b r a ć , a d la d ru g ic h
d a w a Ć“ . R z e c z ja s n a — sa m i n ie z a ­
m ie r z a m y n ik o g o z a a ta k o w a ć . L ecz je ś li
k to k o lw ie k o d w a ż y ®ię n a p r ó b ę b e z p o ­
śr e d n ie g o , czy p o ś r e d n ie g o n a r u s z e n ia in ­
te r e s ó w , p r a w i g o d n o śc i n a s z e g o P a ń ­
s tw a , z a r e a g u je m y n a ty c h m ia s t i to n ie
sło w n y m i p r o te s ta m i, czy a p e la m i o s p r a ­
w ie d liw o ś ć i p o m o c , lecz w s z y stk im i n a ­
szym i sila m i. D o ty c z y to w c a łe j ro z c ią ­
g ło śc i G d a ń s k a , k tó r y s ta n o w i p łu c o o r ­
g a n iz m u
g o s p o d a rc z e g o
P o ls k i. N asze
s ta n o w is k o w s p r a w ie G d a ń s k a je s t epre-
631
c y z o w a n e i o g ó ln ie z n a n e , a p o s tę p o w a ­
n ie L ą d z ie d o sto s o w a n e do p o s tę p o w a n ia
s tr o n y d r u g ie j. P o ls k a p a m ię ta o z a s a d z ie ,
w p o jo n e j p rz e z W ie lk ie g o M a rs z a łk a , że
„ g w a łt z a d a w a n y siłą — m u si b y ć silą o d ­
p a r ty " .
W w y w ia d z ie , u d z ie lo n y m n ie d a w n o
p r a s ie a m e r y k a ń s k ie j, o św ia d c z y ł M a rs z a ­
le k Ś m ig ły -R y d z, że w ra z ie z a m a c h u na
G d a ń s k P o ls k a p o d e jm ie w a lk ę n a w e t
g d y b y m ia ła się b ić s a m a , b e z s o ju s z n i­
k ó w . T o o ś w ia d c z e n ie , d a ją c e w y ra z z d e ­
c y d o w a n e m u s ta n o w is k u P o ls k i i J e j g o ­
to w o śc i b o jo w e j, b y n a jm n ie j n ic o z n a ­
czało . że w sto s u n k a c h m ię d z y W a rsz a ­
w ą, P a r y ż e m i L o n d y n e m p o w s ta ły ja k ie ś
z g rz y ty , że s o lid a r n o ś ć ty c h tr z e c h sto lic
z o s ta ła c h o ć tr o c h ę p o d w a ż o n a — k u
w ie lk ie j r a d o ś c i N ie m ie c . J e ś li w B e r li­
n ie b o d a j p rz e z ch w ilę łu d z o n o e ię co do
te g o , to z n ó w p rz y s z ło g o rz k ie ro z c z a r o ­
w a n ie , w d n iu 6 s ie r p n ia p o w ie d z ia ł b o ­
w ie m M a rs z a łe k Ś m ig ły w y ra ź n ie :
„ U w a ża m z a s w ó j m iły o b o w ią z e k
s tw ie r d z ić z g łę b o k im o d c z u c ie m i ż o ł­
n ie r s k ą
w z a je m n o śc ią , ż e P o ls k a m a
w ś r ó d n a r o d ó w s z c z e r y c h p r z y ja c ió ł, k t ó ­
r z y r o z u m ie ją s e d n o s p r a w y i k tó r z y
o k r e ś lili s w ó j s to s u n e k d o n as
W sz e lk ie p r ó b y N ie m ie c w b ic ia k lin a
m ię d z y sp rz y m ie rz e ń c ó w sp a liły n a p a ­
n e w c e . S o ju sz p o ls k o -a u g ie ls k o -fra n e u s k i
tr w a m o c n y i n ie n a r u s z o n y , z a ró w n o w
d e c y z ji rz ą d ó w , ja k i w p o w s z e c h n y m z ro ­
z u m ie n iu i p o p a r c iu sz e ro k ie j o p in ii p u ­
b lic z n e j w sz y stk ic h tr z e c h s p r z y m ie r z o ­
n y c h k r a jó w . W o d n ie s ie n iu do G d a ń s k a
A n g lia i F r a n c ja n ie ty lk o p o d z ie la ją c a ł­
k o w ic ie s ta n o w is k o P o ls k i, a le m a n if e s tu ­
ją te ż w y so k ie u z n a n ie d la n a s z e j ro z w a ż ­
n e j i s ta n o w c z e j z a ra z e m p o sta w y .
O s ta tn ia m o w a M a rs z a łk a Ś m igłegoR y d z a s p o tk a ła się w o p in ii z a c h o d n io ­
e u r o p e js k ie j z g o rą c y m p rz y ję c ie m . P ra s a
p o d k r e ś la , że N a c z e ln y W ó d z A r m ii P o l ­
s k ie j p r z e m a w ia ł w im ie n iu ca łe g o n a r o ­
d u , k tó r y je st z d e c y d o w a n y w alczy ć o
G d a ń s k w p r z e k o n a n iu , żc b r o n i w te n
s p o s ó b sw ej N ie p o d le g ło ś c i. M ow a ta n ie
z a w ie ra n a w e t c ic n ia to n u p r o w o k a c y jn e ­
g o , je s t s p o k o jn a i u m ia r k o w a n a , le c z n a
ty le .zd ecy d o w an a, żc b y ło b y s z a le ń s tw e m
ze s t r o n y N ie m ie c p r z y p u s z c z a ć , że P o l­
sk a u s tą p i z te g o , co u w a ż a za sw ó j n a j­
b a r d z ie j ż y w o tn y in te r e s .
D o ś w ia d c z e n ia u b ie g ły c h p a r u m ie s ię ­
cy z d a ją s ię w s k a z y w a ć , że w ro z g ry w c e
0 G d a ń s k n ie m ie c k ie c z y n n ik i d e c y d u ją c e
u le g a ły z łu d z e n iu , iż s ta n o w c z a p o sta w a
P o ls k i i m o c a rs tw z a c h o d n ic h je s t sz tu c z ­
n a , n ie tr w a ła i m u si s ię z a ła m a ć p o d n a ­
cis k ie m o s tre j o fe n sy w y R z eszy , to r u ją c
d ro g ę n o w e m u r o z w ią z a n iu a la S u d e ty
1 C zech y . N iem cy , k tó r z y n ig d y n ie b y li
d o b r y m i p sy c h o lo g a m i, n ie d o c e n ia li w i­
d a ć m im o w szy stk o z n a c z e n ia o g ro m n e g o
p r z e ło m u p sy c h ic z n e g o , ja k i d o k o n a ł się
w s p o łe c z e ń stw ie a n g ie ls k im i fra n c u s k im
p o z a g a rn ię c iu p rz e z R zeszę C zech i M o­
raw . W w ięk szy m zaś je s z c z e s to p n iu n ic
zd a w a li so b ie sp ra w y z z a s a d n ic z e j ró ż ­
n ic y , ja k a z a c h o d z i m ięd zy n a r o d e m p o l­
sk im i czeskim , ju ż n a w e t n ie p o d w zg lę­
d e m siły m a te r ia ln e j ale p rz e d e w szy st­
k im — m o r a ln e j.
N asz N a c z e ln y W ó d z o s trz e g ł z cały m
n a c is k ie m , a b y n ik t n ie sądził., że n a sz a
m iło ść o jc z y z n y m a m n ie jsz e p r a w a , lu b
m n ie js z e n a k ła d a o b o w ią z k i, a n iż e li jeg o
P o w ita n ie N a czeln eg o W o d za w m u ra c h
m iło ść o jczy zn y . T o s ta n o w c z e o s tr z e ż e ­
n ie je s t głosem c a łe j P o lsk i, k tó r a n ie m a
n a jm n ie js z y c h w ą tp liw o ś c i, ja k ą k r o c z y ć
d ro g ą .
N ie d a rm o Z ja z d k r a k o w s k i o d b y ł eię
p o d h a s łe m „ P o ls k a n a s z la k u J ó z e fa P ił­
su d s k ie g o 1*. N ie d a rm o W ó d z Na<*zelny
m ó w ił o w y ch o w aw czy m z n a c z e n iu C zynu
S ie rp n io w e g o , o z a s a d a c h , k tó r e sta ły się
w ła sn o śc ią n a r o d u . P o ls k a je8 t s k a z a n a
B a ih a k a n u
n a w ie lk o ś ć — i n ie s p r z e n ie w ie rz y się
T e s ta m e n to w i W ie lk ie g o M a rs z a lk a , r e a ­
liz o w a n e m u d ziś p rz e z n a s tę p c ę J ó z e fa
P iłsu d s k ie g o , E d w a rd a Ś m ig łeg o -R y d za.
N ie m c y z o s ta li u p r z e d z e n i i p o w in n i
się p o z b y ć w s zelk ich z łu d z e ń . A je ś li sa­
m i o d u rz ą się o o a r a in i sw ej k ła m liw e j
p r o p a g a n d y i s tr a c ą p o c z u c ie rz e c z y w is to ­
ści — p r z e b u d z e n ie m o że b y ć b a r d z o n i e ­
m iłe .
J a n u s z
K o w a l c z u k
Las p o c z tó w szta n d a ro tvyc h n a B ło n ia c h k r a k o w s k ic h w d n iu 25 -lecia C zy n u Z b ro jn eg o
632
GIBRALTAR
CZARNOMORZA
O czy c a łeg o ś w ia ta b y ły z w ró c o n e w
o s ta tn ic h c z a s a c h n a T u r c ję , a sz czeg ó l­
n ie n a p r z e s m y k d a r d a n e ls k i. W ia d o m o ,
że m o rz a ro z d z ie la ją , ale i łą c z ą . W ia d o '
n io , że k to c h c e w ła d a ć m o r z a m i, te n
m u s i p a n o w a ć n a d c ie ś n in a m i. T ę p r a w d ę
m o r s k ą aiie o d dziś ro z u m ie A n g lia , s t r a ­
ż u ją c a w G ib r a lta r z e i n a d K a n a łe m Suesk im , n a d p rz e s m y k ie m B a b el M a n d e b
u b r a m y M o rz a C z e rw o n e g o , n a d k tó r ą
p a n u ją d z ia ła A d e n u , i w p o r c ie S ingap o r e n a D a le k im W sc h o d z ie . T ę p r a w d ę
r o z u m ie ją
je j m ło d z i k o n k u r e n c i —
^ ł o s i , k ie d y d o m a g a ją eię T u n is u od
F r a n c ji, czy le ż k ie d y c h c ą s ię u sa d o w ić
n a p r z e c iw G ib r a lta r u , w h is z p a ń s k im M ar o k k u . K to p a n u je n a S y cy lii i n a b lis k im
j u : w y b rz e ż u a f ry k a ń s k im , n a p r z y lą d k u
B o n w T u n is ie , te n k o n tr o lu je w łaściw ie
c a le S ró d z ie m n o m o rz e . D z ia ła d a le k o n o ś n e , u m ie sz c z o n e z je d n e j s lr o u y n a p r z y ­
l ą d k u T u n is u i n a S y cy lii, z d r u g ie j s t r o ­
ny. s p ra w ić m o g ą, że M u rz e Ś ró d z itm n e
z o s ta n ie p r z e p o ło w io n e w r a z ie w o jn y n a
d w ie części.
Tyrp
b a r d z ie j, że m ię d z y
w z ię li k s ią ż ę ta ru sc y w ia r ę w C h ry stu s a ,
ta m p o w in n a s ię była w m a r z e n ia c h im ­
p e r ia lis tó w ro s y jsk ic h m ie śc ić d r u g a s to ­
lic a w sz e c h sło w ia ń sk ic j, w ie lk ie j R o s p .
T rz e b a też. d o d a ć , że p o m im o w ie lk ie j
p o tę g i m ilita r n e j c a ró w r o s y js k ic h R o eja
n i e b y ła n ig d y z b y t siln a n a m o rz a c h . N ie
w sz y stk ie m o rz a im p e r iu m były d la n ie j
p e łn o w a rto ś c io w a . B a łty k b y ł z a k o r k o w a ­
n y sila m i D a n ii, S zw ecji, a p o te in N ie ­
m iec, m o rz a p ó łn o c n e z a m a r z a ją w z im ie,
b y ły z re s z tą z b y t o d d a lo n e o d m ó r z E u ­
ro p y i je j sz la k ó w ; m o rz a D a le k ie g o
W s c h o d u b y ły te ż o d c ię te w ie lk ą p r z e
s tr z e n ią ; w re sz c ie M o rze C z a rn e b lo k o ­
w a ła sk u te c z n ie T u r c ja , k tó r a zaw sze m o ­
g ła o d c ią ć ro sy jsk ą f lo tę c z a rn o m o rs k ą .
W c ią g u u b ie g łe g o W ieku ra lo w a ła
T u r c ję A n g lia . W o b ec o z n a k r o z k ła d u , ja ­
k ie o k a z y w a ło p a ń s tw o s u łta n ó w , A n g lia
w o la ła , ż e b y n a d k lu c z e m C z a rn o m o rz a
tr z y m a ł s tr a ż sła b sz y p a r t n e r . R o s ja za­
g ro z ić m o g ła I n d io m . P o tę g a ro sv j« k a m o _
g ła z a g ro z ić a n g ie ls k ie j. A n g lia z w alcz ała
T u r c ję ta k d łu g o , ja k d łu g o m o g ła się oha-
K o śc ió ł siu. Z o fii w K o n s ta n ty n o p o lu
d w o m a p r z y lą d k a m i, tu n is k im i sy c y lij­
sk im le ż y w y s e p k a P a n te lle r ia , z n a k o m i­
c ie u tw ie r d z a ją c a p a n o w a n ie n a d tą cieś*
n in ą .
J e ż e li d z ia ła a n g ie ls k ie n a s k a la c h
tw ie rd z y w G ib r a lta r z e c z u w a ją n a d tą
b r a m ą m orza i m o g ą n ie p r z e p u ś c ić a n i
je d n e g o o k r ę tu , k tó r e g o s o b ie n ie życzą
n a ty c h w o d a c h , p o d o b n ie a n i je d e n o k r ę l
n ie w y d o s ta n ie się z w e w n e trz n e g o M o rza
C z a rn e g o n a b łę k itn e f a le Ś ró d z ie m n o m o rz a , a n i nic. w p ły n ie n a M o rze C z a rn e ,
je ż e li n ie p o z w o li n a to T u r c ja
O d w ie k ó w d w ie p o tę g i k o n k u r o w a ły
ze s o b ą n a M o rz u C z a rn y m : T u r c ja i R o ­
sja . O d k ilk u w ie k ó w ro s n ą c a p o tę g a R o sji
s p y c h a ła sy s te m a ty c z n ie P a ń s tw o O tto
m a ń s k ie z w y b rz e ż y M o rza C z a rn e g o . R o ­
s ja p o p ie r a ła n ie p o d le g ło śc io w e w y siłk i
n a r o d o w n a B a łk a n ie . D a le k im c e le m ty ch
m a rz e ń b y l C a ro g ró d , K o n s ta n ty n o p o l,
B iz a n c ju m , p r z e z długie w ie k i d r u g a sto ­
lic a ś w ia ta k o n k u r e n t k a R z y m u . S tą d
T w u rc a N o w ej T u rc ji, z m a r ły w u h
role u K u m a ł
Pasza A ta tu r k
w iać sił tu r e c k ic h , sz c z e g ó lu ie n a m o rz u .
W czacie o s ta tn ie j w o jn y zd a w a ło się,
że d la p a ń s tw a tu r e c k ie g o w y b iła o s ta tm a
g o d z in a n a z e g a rz e d z ie jó w . S y stem r z ą ­
d ó w w ty m k r a j u s p r a w ił, że w ie lk i g m ach
im p e r iu m z a ry so w a ł się o s ta te c z n ie . W iel­
k ie p r z e s tr z e n ie a z ja ty c k ie p ło n ę ły p o ­
w s ta n ie m , p o p ie r a n y m p rz e z A u g lik o w
N a ty c h p r z e s tr z e n ia c h m ia ły p o w s ta ć p a ń
s iw a a r a b s k ie . L u d y a r a b s k ie , z o rg a n iz o
w ane p rz e z le g e n d a rn e g o
jn iłk o w n ik a
L a w re n c c ’a d z ia ła ją c e g o z r a m ie n ia In te llig* n cc S e rv ic e , z e rw a ły się d o w a lk i z
T u r c ją i sz ły w je d n y m s z e re g u z w o jsk a ­
m i W ie lk ie j I łry ta n ii. I k ie d y w o jn a się
sk o ń c z y ła ,
k ie d y n a
n o w o u rz ą d z a n o
św ia t, n a g ru z a c h d a w n e g o p a ń s tw a s u ł t a ­
nów' p o w s ta ły n o w e o rg a n iz m y p o d p r o ­
te k to r a te m A n g lii i F r a n c ji. Z p a ń s tw a
tu re c k ie g o p o z o s ta ł ty lk o p ó łw y se p m ało a z ja ty c k i, z a m ie s z k a ły p r z e z lu d n o ś ć p r a ­
w ie r d z e n n ie tu r e c k ą i sz c z ą te k p o s ia d ło ś ­
ci d au m e g o im p e riu m w E u r o p ie , cy p e l
d a r d a n e ls k i z p r a s ta r ą k o śc ią n ie z g o d y ,
K o n s ta n ty n o p o le m . A n g lia zn o w u n ie znod/.ila s ię na o d d a n ie k o m u k o lw ie k teg o
w ażn e g o p u n k t u m o rsk ie g o . W o lała, żeby
p o z o s ta ł 011 p rz y o s ła b io n e j T u r c ji. I kigd y w k ilk a la t jio tc in G re c y u d e rz y li л а
T a rg w s ta r e j d z ie ln ic y A n k a r y
Шi Ш
633
Turcję, m a r z ą c r ó w n ie ż o z d o b y c iu p r a s t a ­
reg o g re c k ie g o m ia s ta , A n g lia z n o w u p o ­
p a r ta T u r c ję p rz e c iw F r a n c ji, d o p u s z c z a ­
jąc d o k lę s k i n ie d a w n y c h so ju s z n ik ó w .
K ie d y p rz y s z ły n ie p o w o d z e n ia a rm ii g re c ­
k ie j w g łęb i M a łej A z ji, K o n s ta n ty n o ­
p o l p o z o s ta ł o s la tc c z n ir p rz y T u r k a c h . I
je ż e li d z is ia j T u r c ja z a w a rła p a k t z A n ­
g lią , n ie z N ie m c a m i, m o że te n k iern m ek
w ła śn ie p o lity k i a n g ie ls k ie j zaw aży ł n a t u ­
r e c k ie j d e c y z ji. M oże d la te g o ta k ż e T u r ­
c ja z a p o m n ia ła o b r a te r s tw ie b r o n i, k tó r e
łączy ło ją p r z e d d w u d z ie s tu p ię c iu la ty z
N ie m c a m i.
T u r c ja d z is ie js z a n ic je s t ju ż d a w n ą
T u rc ją . T u r c ja d z is ie js z a , u z b o jo n a p o zęb y , je s t b o d a j n a jw ię k s z ą p o tę g ą m i li ta r ­
n ą w tym k ą c ie
M o rz a
Ś ró d z ie m n e g o .
D o ść p o w ie d z ie ć , że s a m o lo ty w ojennie
w ło sk ie , k t ó r e b e z p r z e s z k ó d i b e z o b aw
la ta ją so h ic n a d w s z y stk im i p r a w ie p a ń ­
s tw a m i b a łk a ń s k im i, n ie o d w a ż a ją się d o ­
c ie r a ć d o w y b rz e ż y m a ło a z ja ty e k ir h . P i ­
lo ci, sie d z ą c y w ty c h « a m o lo ta c h , z d a ją
so b ie d o s k o n a le s p r a w ę z te g o , że m o g ą
b y ć z a s y p a n i c e ln y m i s tr z a ła m i z z ie m i tu ­
r e c k ie j, że ż o łn ie rz e i o fic e ro w ie n ie b ę ­
d ą ż a r to w a ć , je ż e li id z ie o tu r e c k i p r e ­
stiż i o tu r e c k ą z ie m ię . Z m a rły p r e z y d e n t
T u r c ji, z w a n y p r z e z r o d a k ó w A ta tiirk ic n i, czy li o jc e m T u rk ó w , a p r z e z E u r o ­
p e jc z y k ó w K e m a le m P a s z ą n a u c z y ł sw o ­
ich w s p ó łz io m k ó w n ic ty lk o zw y c z a jó w
e u r o p e js k ic h
i n o s z e n ia
e u r o p e js k ic h
u b r a ń , czy n a k r y c ia g ło w y , a le ta k ż e m e ­
to d e u r o p e js k ie g o p r e s tiż u i p o ję c ia p a ­
tr io ty z m u . k tó r e n ie b y ło z b y t z n a n e ró żin o języ czn ej m a s ie
lu d ó w , z a m ie s z k u ją ­
cy ch d a w n e p a ń s tw o O tto m a ń s k ie , p r z y ­
p o m in a ją c e żyw o A u s tro -W ę g ry .
P łyinąc s ta tk ie m od s lr o n y G re c ji w i­
d zi s ię ju ż z d a le k a p ó łw y se p G a lip o li,
k ló r y z b liż a się d o w y b rz e ż y a z ja ty c k ic h .
N a je g o k r a ń c u leży B iz a n c ju m , b a je c z n e
m ia sto , s ta rs z e o d R z y m u , cel n ie z d r o ­
w y ch p o ż ą d a ń i a in h ic y j w ie lu n a r o d ó w
E u r o p y , n a jh a r d z ie j c h y b a m ię d z y n a r o d o ­
w e m ia sto w te j części św ia ta .
K ie d y s t a te k p ły n ie z w o ln a w k ie r u n ­
k u p ó łn o c n y c h , a z fal m o r s k ic h w y s k a k u ­
ją w lu k a c h p e łn e w d z ię k u ry b y P o s e jd o ­
n a i A m f itr y ty — d e lf in y , b a r d z o p o s p o ­
lite n a ty c h w o d a c h , z d a le k a w id a ć n a
z ie lo n y c h b r z e g a c h , u s ia n y c h d o m a m i i
b u d y n k a m i, m asyw ja k ie jś w ię k s z e j b u ­
d o w li, o to c z o n e j b ia ły m i p u n k c ik a m i. T c
p u n k c ik i i te n m a sy w to w ie lk i c m e n ta r z
p o le g ły c h w czasie, o s ta tn ie j w o jn y A n g li­
k ó w i F r a n c u z ó w p o d c z a s (n ieu stan n y ch
p r ó b d e s a n tu , k ie d y siły s p r z y m ie r z o n y c h ,
n ie m o g ąc d o s ta ć się n a M o rze C z a rn e i
p o ją c z y ć s ię z. u w ię z io n ą t u ta j f lo tą r o ­
s y js k ą , fo rs o w a ły b e z s k u te c z n ie o d s t r o ­
n y m o rz a G a lip o li. T a p r ó b a s f o rs o w a n ia ,
n a k tó r e j w s p o m n ie n ie p ie n i się jeszcze
d z ia s ia j s ta ry L lo y d G e o rg c w sw ych
p a m ię tn ik a c h
w o je n n y c h ,
k o sz to w a ła
S p rz y m ie rz o n y c h 4 0 .0 0 0 o f ia r . O f ia r y te j
p r ó b y leżą w ła ś n ie n a ty m o lb rz y m im
c m e n ta r z u , u c z c z o n e b ia ły m p o m n ik ie m .
D o d a jm y , że sila m i tu r e c k im i, k tó r e b r o ­
n iły w te d y te g o o d c in k a , d o w o d z ił n ic k to
in n y , ja k p ó ź n ie js z y K e m a l P a s z a , słu ż ą c y
w ó w czas w r a n d z e p u łk o w n ik a w S idtań
s k ic j jeszcze a rm ii tu r e c k ie j.
D a rd a m e łc d o w io d ły w te d y ra z jcsie.?e
sw ej o b ro n n o ś c i i z n a c z e n ia s t r a t ? g i r m»1go, ja k ie p o s ia d a ją n a w e t w r ę k a c h e ła ł'c
go p r z e c iw n ik a . 4 0 0 0 0 tr u p ó w a n g ie ls k ic h
i f r a n c u s k ic h
ż o łn ie rz y , le ż ą c y c łi na
o g ro m n y m c m e n ta r z u , z ło ż y ło w ła s n y m />
ciem ś w ia d e c tw o o w y ją tk o w y m z n a c z e n iu
te g o c y p la . T rz e b a d o d a ć , że G a lip o li i
K o n s ta n ty n o p o l z o s ta ły
z d o b y te
p rz e z
S p rz y m ie rz o n y c h d o p ie r o p r z y k o ń c u w o j­
n y , i o o d s tr o n y lą d u , n ie o d s tr o n y m o ­
rz a , p o p o k o n a n iu B u łg a ró w , k ie d y p a ń ­
stw a c e n tr b ln e b y ły ju ż w ła śc iw ie p o b ite
i n ie m o g ły w s p o m a g a ć z b y t o d d a lo n e g o
s o ju s z n ik a .
W y p a r ta z E u r o p y p r a w ie z u p e łn ie ,
T u r c ja trz y m a s ię s k r a w k a e u r o p e js k ie g o
lą d u ż e la z n y m i p a z u r a m i. N ie m a l k a ż d y
m e tr k w a d r a to w y te g o w y b rz e ż a i p o b li­
sk ic h w y b rz e ż y a z ja ty c k ic h k r y je p o d z ie ­
m ią
f o r ty f ik a c je .
G dybym
sp ró b o w a ł
w yjść nia lą d z teg o s t a tk u i g d y b y m c h c ia ł
o d b y ć s p a c e r w z d łu ż ty c h p rz e p ię k n y c h
b rz e g ó w , w y ra s ta łb y , ja k sp o d z ie m i, co
k r o k ż o łn ie rz tu r e c k i, u z b r o jo n y p o zęb y ,
i cała s p r a w a m o g ła b y s ię sk o ń c z y ć n i e ­
z b y t p rz y je m n ie . M ó w ią m i o ty m w szy scy
t u ta j. O b a b r z e g i — a z ja ty c k i i e u r o p e j­
sk i — są n a je ż o n e f o r ty f ik a c ja m i, ty m
g ro ź n ie js z y m i, że n ie w id z ia ln y m i d la o k a ,
u k r y ty m i p r z e z o r n ie p r z e d o c zy m a o b s e r­
w a to r a , czy o b ie k ty w e m f o to g ra f ic z n e g o
W id o k o g ó ln y Z ło te g o R o g u
Z a n ik a ją c e ty p y s ta r e j T u rc ji: h a n d la rz p ie c zy w a
a p a r a t u n ie ty lk o z z ie m i, a le i z p o w ie ­
tr z a . N a u k a o s la tn ie j w o jn y n ie p o sz ła w
la s, w zm o g ła s ię te c h n ik a o b ro n y . A z m a r ­
ły w ó d z i „ o jc ie c T u r k ó w '1 n ie n a d a r m o
d o w o d z ił o b r o n ą ty c h s t r o n w czasie o s ta t­
n ic h z m a g a ń . P a tr z ą c n a te b rz e g i i d o w ia ­
d u ją c się o ty m w sz y stk im , m o ż n a się p r z e ­
s ta ć d z iw ić , że r a id y s a m o lo tó w w ło sk ic h ,
p r z e la tu ją c y c h s w o b o d n ie n a d te r y to r iu m
„ z a p r z y ja ź n io n y c h 41, czy te ż ty lk o s t e r r o ­
ry z o w a n y c h G re k ó w , t u ta j m a ją z a m k n ię ­
tą s tr e f ę b e z k a r n o ś c i. D la ta k ic h „ p rz y ja ź n i‘‘ n a jle n s z y m z a b e z p ie c z e n ie m je s t
u m ie ję tn o ś ć i m o ż n o ś ć z re z y g n o w a n ia z
n ie j. P r z y ja ź ń p r z e s ta je b y ć b o w ie m p rz y ­
ja ź n ią w te j s a m e j c h w ili, k ie d y je d n a ze
s tr o n tr a c i m o ż n o ś ć je j w y p o w ie d z e n ia .
O d c z u ł to o s ta tn io n a w ła s n e j s k ó rz e i z r e ■
z u m ia ł A c h m e t Z o g u , n ie d a w n y ..p r z y ja ­
ciel W ło c h ó w “ .
S y tu a c ja T u r c ji w te j części E u r o p y i
M o rz a Ś ró d z ie m n e g o je s t ta k eam o k lu c z o ­
w a, j a k k lu c z o w e j e s t p o ło ż e n ie P o ls k i w
634
E u r o p ie w s c h o d n ie j, a lb o J u g o s ła w ii n a
B a lk a n ie . Z ro z u m ie n ie
te j k lu c z o w o ś c i
p o d y k to w a ło p r z e z o r n e j p o lity c e a n g ie l­
s k ie j z b liż e n ie d o o bli p o w y ższy ch p a ń s tw .
G w a ra n c je d la T u r c ji i p a k t a n g ie ls k o tu ­
r e c k i p rz y sz e d ł w sa m ą p o r ę , u p r z e d z a ją c
n ie m ie c k ie u m iz g i P a p e n a . k t ó r y sp ó ź n ł
się w y ra ź n ie ze sw ą w iz y tą w A n k a r z e .
W izy ta w A n k a rz e d o ty c z y ła n ie ty le s to li­
cy p a ń s tw a tu r e c k ie g o , ile w ia ln ie K o n ­
s ta n ty n o p o la i je g o k lu c z o w e j, -,g> braltars k ie j" p o z y c ji n a d C z a rn y m M o rz e m , a
r a c z e j n a d w ejśc ie m d o n ieg o . P o z a w a r ­
c iu teg o p a k t u s ta ło się ja s n e , że z a ró w n o
p o m o c d la R u m u n ii i P o ls k i, p o m o c w m a ­
te r ia le p r z e d e w s z y stk im , ja k ą A n g lia i
F r a n c ja o b ie c a ła ty m p a ń s tw o m n a w y p a ­
d e k k o n f lik tu , n ie b ę d z ie p o m o c ą ty lk o r.a
p a p ie r z e , a le żc o p ró c z f lo ty h r y ty js k o f ra n c u s k ie j je s z c z e f lo ta s o w ie c k a b ę d z ie
m ia ła w iele do p o w ie d z e n ia .
N ie c h ę ć do N ie m c ó w d a tu je się w T u r ­
c ji o d czasó w w ie lk ie j p r z e g r a n e j i o s ta ­
te c z n e j k lę s k i teg o p a ń s tw a , k lę s k i d o z n a ­
n e j p r z y b o k u N ie m ie c . P o p r z e g r a n e j
w o jn ie T u rc ja u tr a c iła sw o je m o c a r s tw o ­
w e z n a c z e n ie , zeszła d o r o li n ie w ie lk ie g o
p a ń s tw a , o k r o jo n a i s k o m p r o m ito w a n a .
O d o s ta te c z n e j k lę s k i i z ła m a n ia m ilita r ­
n eg o o c a liła ją p r z e z o r n ie A n g lia . O k aza ło się ra z je sz c z e , ja k p r z e w id u ją c a i d a le ­
k o w z ro c z n a u m ie b y ć p o lity k a b r y ty js k a ,
w b re w w sz y stk im b z d u r o m , k tó r e s ię w y­
g a d y w a ło o z m ie rz c h u W ie lk ie j B r y ta n ii
G ru n to w n ie r e fo r m y A ta tiir k a o d r o d z i­
ły te n n a r ó d i p rz y w ró c iły go c y w iliz a c ji,
lecząc ra n y z a d a n e p rz e z a b s o lu ty z m s u ł­
ta n ó w . R e fo rm y te w z m o c n iły T u r c ję n ie
ty lk o w e w n ę trz n ie , a le i u c z y n iły ją z n o ­
w u n a jw a ż n ie js z y m i n a jm o c n ie js z y m p a ń ­
stw e m w ty m k ą c ie m o rz a Ś ró d z ie m n e g o .
D z ię k i te m u K o n s ta n ty n o p o l s ta je się
trz e c im k lu c z e m te g o m o rz a , p o G ib r a l­
ta r z e i K a n a le S u e z k itn . D z isie jsz a T u rc ja
w id z i d o s k o n a le i z d a je so b ie s p r a w ę z te ­
go, że o s ta tn ie k lę s k i p r z y n io s ło je j p r z y ­
m ie rz e z tym p a r tn e r e m , k tó ry zn o w u
p r o p o n o w a ł sw o je u słu g i i p r z e c iw k o ty m
sam > n i p a ń s tw o m . D la te g o
T u r c ja n ie
'chce p o p r o s tu p o w tó rz y ć d a w n y c h b łę ­
dó w . T a k sam o ja k w a h a się z n o w u p r z e d
PRZY C I D R Z E I C A L V A
(LIST Z FRANCJI)
U n a s 14 lip c a m a , j a k z re sz tą k a ż d y
in n y d z ie ń , sw o ic h sk ro m n y c h 24 g o d z in ;
w P a r y ż u Q u a to r z e J u ille t ro z c ią g a się n a
trz y . a w ju b ile u sz o w y m r o k u W ic lk ie j
R e w o lu c ji n a c z te ry p o tw o r n ie z g ie łk liw e
d o b y . J e ż e li do ty ch c z te re c h d ó b d o d a ­
m y d w ie n o ce i d z ie ń , sp ę d z o n e w p o c ią ­
gu, a d o ty siąc a o śm iu s e t k ilo m e tró w o d ­
b y ty c h k o le ją ty sią c o sie m s e t p i ę t e r p r z e ­
b ie g a n y c h w ,.m e tr o " , n ie b ę d z ie m y się
d z iw ili, że s z p a k o w a ty p a n w B u r c a u de
to u ris m e p a tr z a ł na m n ie z życzliw ym
w s p ó łc zu ciem .
— P a n z d a je się b y ć b a r d z o zm ę c z o ­
ny , m o n s ie u r — m ó w ił. — D la te g o , je ś li
w o ln o m i w y ra z ić sw o je z d a n ie , r a d z ił­
b y m w y ja z d d o ja k ie jś m a le j, c ic h e j, s p o ­
k o jn e j m ie jsc o w o śc i, g d zie b y ło b y też ła-
ich p o w tó rz e n ie m d r u g a s o ju s z n ic z k a d a w ­
n y c h p a ń s tw c e n tr a ln y c h — B u łg a ria .
\ l e o b a te p a ń s tw a s tr a c iły w ie le po
o s ta tn ie j k lę sc e i o b a c h cą o slro b ić n ie ­
je d n o i n ie je d n o u z y s k a ć . W tym k ą c ie
M o rza Ś ró d z ie m n e g o p a n u je o p in ia , że
T u r c ja w e w e n tu a ln y m k o n f lik c ie z n a jd z ie
się w s y tu a c ji d o g o d n e j- b a r d z o d o g o d n e j.
B ę d z ie m o g ła w y c ią g a ć z o g n ia św ia to w e ­
go k a s z ta n y , k tó r e u p ie k ą d la n ie j in n i
T u r c ja m a n ie je d n o d o o d z y s k a n ia , a le
w ie d o s k o n a łe o ty m , że n ie u z y sk a n ic
p a r t n e r sła b y , a lb o m a ło w a rto śc io w y . D a ­
je d o z ro z u m ie n ia , że n ie m a n ic p r z e c iw ­
k o e w e n tu a ln e m u p r z y m ie rz u , a le ch ce
c o l za to o trz y m a ć . K o rz y s tn e d la T u r c ji
z a ła tw ie n ie sp ra w y S a n d ż a k u A le k s a n ­
d r y ty , k tó r a o m ało n ic w y w o ła ła w o jn y w
u b ie g ły m ro k u , są d te n ty lk o p o tw ie r d z a .
A a r m a ty p r z y b rz e ż n e n a b rz e g a c h c ie ś­
n in y c z a r n o m o r s k ie j ty lk o
tę
s y tu a c ję
T u rc ji u m a c n ia ją . P ra w d a
o w yższości
c ie ś n in n a d m o rz a m i je s z c z e r a z p o tw ie r ­
d za się w h is to r ii św ia ta .
T a d e u s z
H o l l e n d e r
tw ie j o p o k ó j w h o te lu . W tym r o k u z
p o w o d u s y tu a c ji p o lity c z n e j, cała F r a n ­
c ja sp ę d z a w a k a c je w k r a j u ; w k ą p ie li­
sk a c h n ie p r a w d o p o d o b n y tło k ; n ie m o g li­
b y śm y p a n u g w a ra n to w a ć m ie sz k a n ia . Z
Q u ib e r o n . d o k ą d p a n c h c ia ł je c h a ć , m ie ­
liśm y
w ła ś n ie
p rz e d
c h w ilą
te le fo n :
w szy stk o z a ję te . A p o s ia d a m y ty le ła d ­
nych m a ły c h m ia s te c z e k , n ie d a le k o P a r y ­
ż a ; p o d ró ż b y ła b y nic. m ę c ząc a... — zn ó w
s p o jr z e n ie p e łn e w s p ó łc zu cia.
— N a p r z y k ła d ?
— N a p r z y k ła d , Ѵ егп сиіІ. D w ie g o ­
d z in y o d P a r y ż a ; c z te ry ty sią c e m ie sz k a ń ­
c ó w ; s p o k ó j, cisza, ś w ie tn e p o w ie trz e :
s ta r e do m y ...
— B a rd z o s ta r e ?
— D o k ła d n ie n ie w iem . S ie d e m n a s ty ,
m o ż e s z e s n a s ty w iek .
— W in a ró w n ic s ta r e ?
S z p a k ó w a ty p a n n ie c o s ię s tr o p ił.
— M ais o u i...
-— A le m ło d sze od d o m ó w ?
— C e rtaiiiicm en t! — ro z e śm ia ł się . —
P o z a ty m b ę d z ie p a n w N o r m a n d ii, o j­
cz y ź n ie c id r u , dn v ra i c id re , j ‘e n tc n d s , i
c a łv a d o s u , d ii ѵ іеи х саіѵ а...
— D u v ic u x ? V r a in ie n t? M o n sie u r,
jc h a isse раѵ іИ оп ! J a d ę d o Ѵ егп си іі.
U p r z e jm y i w sp ó łc z u ją c y p a n o b d a ­
rz y ł m n ie jesz c z e a d re s e m h o te lu , a w ła ­
śc iw ie: c u d -h o te lu . J e s t to — p o d k r e ­
ślał — u u e in f o n n a tio ii in tiin c , u d z ie la ­
n a ty lk o k lie n to m . D la te g o p r o s i jurnie o
u tr z y m a n ie лѵ ta je m n ic y . N ie z w y k ła o k a ­
zja! Z a m ia st 60 f r. d z ie n n ie , b ę d ę p ła c ił
w ow ym c u d z ic -h o te lu ty lk o 3 5 f r .. a z n a j­
d ę w szy stk ie w y gody, to u t le c o n f o rt.
T o u t le c o n f o r t. W ie d z ia łe m , że słow o
to g w a r a n tu je m i d w a k u r k i p r z y u m y ­
w a ln i, je d e n z n a p is e m : c liau d . d r u g i:
fro id . P rz e w a ż n ie j e d n a k c ie k n ą c a z n ic h
w o d a różmi się n ie ty le t e m p e r a tu r ą , co
w ie lk o ś c ią s tr u m ie n ia : z p ie rw sz e g o k u r ­
k a sączyr się k r o p la m i, z d ru g ie g o — b u ­
ch a w a r tk ą s tr u g ą . P o z a ty m c o n f o r t k a ­
że się sp o d z ie w a ć , żc trz y c z w a rte p o ­
w ie rz c h n i sa li r e s ta u r a c y jn e j b ę d z ie p o ­
k r y te lu s tr a m i, o d b ija ją c y m i w n ie s k o ń ­
c zo n o ść s k r z e n ia n ik lu i sz k ie ł, a a tm o ­
s f e r a m o że być b a r d z o ła tw o e k s te r y to ­
r ia ln a i in te r n a c jo n a ln a , w y p r a n a z w szel­
k ie g o e o iile u r lo e a l, e w e n tu a ln ie w tó r n ie
i sz tu c z n ie n im d la u ż y tk u e tr a n ż e r ó w z a ­
b a r w io n a , je d n y m
sło w e m , n u d n a , ja k
fla k i z o le je m (c a łk ie m co in n e g o , n iż
trip o s a la m odo d e C a e n ).
T o też za p e w n iw sz y m ego in f o r m a to ­
ra, że a d r e s u c u d -lio te lu n ie z d ra d z ę n a ­
w et u k o c h a n e j, o b ie c a łe m so b ie ró w n ie ż
s o le n n ie , że w o g ó le z e ń n ie s k o rz y s ta m .
D o trz y m a w sz y te j o b ie tn ic y , n ie m ia łe m
po za tym p o w o d u u ż a la ć się n a B u rc a u
do to u ris m e . M ia ste c z k o ltylo n io w ia ro g o d n ie c ic h e i s p o k o jn e . M ijały czasam i
c a le g o d z in y , w ciąg u k tó r y c h a n i je d n a
sy lw e tk a lu d z k a n ie p r z e s u n ę ła się p rz e z
o b sz e rn y p la c do la M a d e le in e , o z d o b io ­
ny c u d o w n y m k o śc io łe m p o d w ezw a n io m
te jż e św ię te j. K o ś c ió ł w z n ie ś li A n g lic y je ­
szcze w X V w. J e g o b o g a to rz e ź b io n a
635
w ieża, z a k o ń c z o n a p o d w ó jn ą k o r o n ą , k o ­
ro n k o w ą ro b o tą w k a m ie n iu , s ta n o w i
słu szn ą c h lu b ę Y o m e u il. W p o b liż u k o ­
śc io ła w są sie d z tw ie „ p a s ia s ty c h " (ra y ć )
d o m k ó w z X V stu le c ia z p ię k n y m i p o r ­
ta la m i i -sm ukłym i w ieży cz k am i z n a la z łe m
so b ie s k ro m n y , p o c z c iw y h o te lik , k tó r e ­
go s a lę n a jw y ż e j w je d n e j p ią te j p o k r y ­
w ały lu s tra . Z n a jd o w a ł się ta n i n a to m ia s t
k o m in e k , a p rz y n im — z e p s u ty w p ra w ­
d zie i p o k r y ty z ie lo n k a w ą p a ty n ą , lecz
ty m m ilsz y o k u i ty m a u te n ty c z n ie js z y w
sw o je j s ta ro ś c i — p rz y rz ą d do o b ra c a n ia
ró ż n a . B oże m iły! W id o k le n p rzy w ió d ł
m i n a g le n a p a m ię ć w ie lk ie , in fo lio , ilu ­
stro w a n e w y d a n ie .T r z e c h
m u s z k ie te ­
ró w ^ ; p o d p isy p o d ilu s tr a c ja m i s ta n o w i­
ły p r z e d trz y d z ie s tu la ty m ó j p ie rw sz y
p o d rę c z n ik ję z y k a fra n c u s k ie g o . S p o c z n ij­
m y / - - p o m y śla łe m — n a m o m e n t w te j
ob erży - w k tó r e j Bóg w ic, czy n ie z a tr z y ­
m a ł się o n g iś sa m iiu ć p a n d °A rta g n a n .
S p o cząłem n a m o m e n t, k t ó r y p r z e c ią ­
g n ą ł się aia d n i k ilk a n a ś c ie . D lacze g ó ż by
n ie ? Był p rz e c ie ż i k o m in e k z ro ż n e m , i
św ie tn y c lia r tre n s c i p ła c iło się r a p te m
2 6 f r. (3 zł. 50) d z ie n n ie , to u t c o n ip ris,
w czym się m ie śc iła ró w n ie ż c z a rn a k aw a
z k o n ia k ie m . N ie b ę d ę z re sz tą p rz y się g a ł,
czy n a d e c y z ję p o z o s ta n ia n ie w p ły n ą ł
f a k t, że te n św ie tn y c lia r trc u s e i te n k o ­
n i a k n a le w a ł m i — • b a rd z o sz c z o d rz e —
n ie k to in n y , a w łaśnie, in a d e in o ise llc
G e n e v ić v e , czyli Z ć z c tte , r o d o w ita n o rn ia n d k a , k tó r a p o sw ycli p r z o d k a c h z p ó ł­
n o c y o d z ie d z ic z y ła d e lik a tn ą , ró ż o w ą c e ­
rę i z ło c is te n ie w ia ro g o d n ie bujnie w łosy.
— Q u c lle c h e v e lu r e m a g n ifiq u e ! —
za ch w y cał się M -r L o u is, p r o f e s o r m ie j­
sco w eg o k o le g iu m , w ie lk i w ie lb ic ie l p łci
p ię k n e j i p o e z ji C lia rle P e g n y c g o .
P o d w ie c z ó r, k ie d y u lic z k a m i, w ś ró d
s ta ry c h d o m ó w , s p o w ity c h w p n ą c e ró że
i g lic y n ie , w ra c a łe m z z ielen i m o n n a n d z kicli p rć s , m -r L o u is s ta ł ju ż au c o n ip to ir
p o p ija ją c S u z e -C itro n .
K o śció ł w Veni<‘iu I-su r-A vrc
S ta r y d o m «• Ѵ сгш аііІ
— U n ѵсгге p o u r m o n s ie u r — m ów ił
nie w y p u sz c z a ją c c y g a ra z u st.
M ilk ły o s ta tn ie b rz m ie n ia s y g n a tu r k i;
m a ja c z y ł się w p a m ię c i o b ra z p ó l i p a s t­
w isk z rz ę d a m i p o c z c iw y c h , ja k n asze,
w ie rz b : ry so w ała się za o k n e m w ieża s t a ­
reg o k o śc io ła . M o n s ie u r L o u is m ó w ił w ie r ­
sze P ć g n y e g o o św ię te j G e n o w e fie :
I ja k czu w a ła o n g iś w sa m o tn e w ie c z o ry
N a p o d w ó rz u z a g ro d y , czy n a d b rz e g ie m
[rz e k i
U p n ia te j 6am ej w ie rz b y , czy te j sa m ej
[b rzo z y ...
P o d ru g ie j s tr o n ie c o m p to iru z ło to ­
w ło sa G c n e v ie v e w z a d u m ie s łu c h a ła p o e ­
zji o s a in te G e n e v ić v e , a p rz y trz e c im
a p e r itif ic s tu le c ia z a c z y n a ły się s ta p ia ć z
so b ą i k u rc z y ła się c a łk ie m o d le g ło ść 120
k ilo m e tró w d z ie lą c y c h V e r n c u il o d N an te r r e , g d zie p a tr o n k a P a ry ż a p a s a ła ow ce.
J a k m o n s ie u r L o u is u w o d ził ironie w
p rz e sz ło ś ć , ta k zn ó w w te ra ź n ie js z o ś ć ży­
cia p r o w in c ji f ra n c u s k ie j w p ro w a d z a ł
in n ie je g o k o le g a m o n s ie u r R o la n d , a
w d z ię k
te j
te ra ź n ie js z o ś c i p rz e w y ż sz a ł
ch v b a jeszcze u r o k sta ro ś c i. J e ż e li zn a się
s ta re m ia ste c z k a h is z p a ń s k ie , fra n c u s k ie
i w ło sk ie , to s ta ro ś c i ch y b a w ło sk ie j p r z y j­
d zie o d d a ć p ie rw sz e ń stw o . J e s t o n a w ciąż
k r z e p k a , ja k p ie ń , g ó rą ju ż z m u rsz a ły ,
d o ło m w y p u s z c z a ją c y św ieże p ę d y : we
F ra n c ji sta ro ś ć is tn ie je g o d n ie i czcig o ­
d n ie o b o k te r a ź n ie js z o ś c i; e n u n v ie jo
p u c b lo c s p a n o l p rze« y ca
te ra ź n ie jsz o ś ć
m e la n c h o lią sw o jej m a rtw o ty .
Z a to
w sp ó łc zesn o ść f ra n c u s k a
w y­
trz y m u je
w szelką k o n k u r e n c ję . B u d z i
sz a c u n e k sw o ją r z e te ln o ś c ią i p r a c o w ito ­
śc ią, p o d b ija s e rc e p r o s to tą , n a t u r a ln o ­
ścią, s e rd e c z n o śc ią , g o śc in n o śc ią , a ró w n o ­
cześn ie w ie lk im ta k te m i d e lik a tn o ś c ią .
M ów im y, rzecz p r o s ta , o p ro w in c ji a p a ­
m ię ta jm y , że F r a n c ja s k ła d a się : z P a ry ż a
i p ro w in c ji. N ie s te ty , o te j d ru g ie j sk ła d o ­
w ej u n a s zb y t cz ę sto z a p o m in a eię. W y ­
je ż d ż a ją c d o F r a n c ji n a k ilk a w a k a c y j­
n y c h ty g o d n i, a lb o zd ą ż a się do m ię d z y ­
n a ro d o w y c h k ą p ie lis k , a lb o tk w i się ealy
te n o k re s w P a r y ż u . A p o z n a je się tę
„ s to lic ę ś w ia ta “ n ie w je j n a jp ię k n ie js z y c h
g o d z in a c h p o r a n k a , k ie d y w ia tr s tr ą c a li­
ście n a p u s te jeszcze ła w k i n a b u lw a ra c h
a w ieże n ie z ró w n a n e j N o tr e D am ę w y­
d z ie ra ją 6ię z o sło n ró ż o w e j m g ły , lecz
w ie c z o re m w lo k a la c h , k tó r e d la e tra n ż e ró w służą w szy stk im : n a g im i d z ie w c z ę ­
ta m i n a M o n tm a r tr z e a s ta ro f ra n c u s k ą
p io s e n k ą i n a iw n y m i e f e k ta m i ..g ro zy
ś r e d n io w ie c z a " w „L es O u b lie tte s R o u g e “
o p o d a l N o tr e D a m ę . C u d z o z ie m ie c n a ły ­
k a w sz y się k ilk a s e t litró w o p a r ó w b e n z y ­
n o w y c h , w y jeżd ża z k ie p s k im p o ję c ie m o
p io se n c e , gorszym o ś re d n io w ie c z u , a c ał­
k ie m o p a c z n y m o k o b ie c ie f ra n c u s k ie j.
A sz k o d a n ie m a ła , b o F ra n c u z k a o b o k ty ­
sią ca z a le t żony i m a tk i, p o s ia d a n ie z ró w ­
n a n y c z a r i w d z ię k , k tó r y m d a rz y c h ę tn ie
każdego.
Z a p y ta n y , n ie m o g łem n ie p o w ie ­
d z ie ć :
— • U se p e n t q u e n o s fe m m e s s o ie n t
p lu s b e lle s m a is les F ra n c a is e s e o n t p lu s
jo lie s e t p lu s c h a r m a n te s .
— - P o czym p a n p o z n a ł, że je s te m
P o lk ą ? — sp y ta ła m n ie w p o c ią g u ro d a c z ­
k a , d o k tó r e j n ie s p o d z ia n ie d la n ie j z w ró ­
c iłe m eię w o jc z y sty m ję z y k u . — P o a k ­
c e n c ie ?
— N ie zw ie d z ie m n ie — rz e k łe m —
n a jp ię k n ie js z y a k c e n t, czy z n a d S e k w a ­
ny , czy z m ad S p re w y . P o z n a łe m p a n ią po
b r a k u u śm ie c h u , te g o s o u r ir e F ra n c u z k i,
k tó r y k a ż e m o m e n ta ln ie z a p o m n ie ć o
w szy stk ich n ie re g u la rn o ś c ia c h je j tw a rz y ,
czy o w s z y stk ic h n ie d o c ią g n ię c ia c h je j
lin ii.
Je ż e li je d n a k c h cec ie m ili ro d a c y r a ­
d o w ać się p ra w d z iw y m , n ie z a fa łsz o w a ­
n y m u śm ie c h e m , je ż e li c h c e c ie p ić c y d r
p a c h n ą c y ja b łk a m i, a p rz y ty m w szy stk im
n ic w y d ać w ięcej niż sto d w a d z ie śc ia z ło ­
ty ch na m iesiąc , s k r ó ć c ie ra c z e j sw ój p o ­
był w P a ry ż u a p o sz u k a jc ie unie p e tite
tr o u n a p r o w in c ji.
S. E .
CZYTAJCIE
„NA O K O ŁO ŚWIATA"
636
RODIN I WALKA O POMNIK B A L Z A K A
N a e k rz y ż o w a n iu b u lw a ró w R a s p a il i
M o n tp a rn a s s e w P a r y ż u o d b y ła się n ie ­
d a w n o p o d n io s ła u ro c z y sto ś ć . P o c z te r­
d z ie s tu la ta c h , k tó r e z a k o ń c z y ły g ło śn ą
„ a f e r ę B a lz a k a -1, i p o w ie lu e m o c jo n u ją ­
cy ch w a lk a c h , d o k o n a n o n a je d n y m z p la ­
ców P a r y ż a o d sło n ię c ia p o m n ik a B a lz a ­
k a , a rc y d z ie ła A u g u s ta R o d in a . W u r o ­
czy sto ści o d sło n ię c ia p o m n ik a , k tó r y ta k
d łu g o b y ł p r z e d m io te m s p o r u i n ie u s ta n ­
n y c h d y sk u sy j, w ziął u d z ia ł fra n c u s k i m i­
n is te r o św ia ty J e a n Z ay , k tó r y a k t fen
u z n a ł za n a p r a w ie n ie k rz y w d y , w y rz ą d z o ­
n e j z n a k o m ite m u rz e ź b ia rz o w i w czasach
T w órca p o m n ik a B a lza ka , A u g u s t R o d in
„ g d y p rz e c iw m a g ii w ie lk ie j p o e z ji i ży ­
w ej s z tu k i sz a la ły , w e d łu g m o c n e g o w y r a ­
że n ia p o e ty , „ b r u d n e w y m io ty g łu p o ty 44.
W te n sp o só b a rc y d z ie ło R o d in a , k tó r e
p rz e z c z te rd z ie ś c i la t sp o c z y w a ło w cie­
n iu z a p o m n ie n ia i w z g a rd y , ażeb y c z e k a ć
c ie rp liw ie n a d z ie ń r e h a b ilita c ji, o d n io sło
o sta te c z n y tr iu m f , a w raz z ty m tr iu m f e m
d o c z e k a ł się ró w n ie ż d n ia o d w e tu św ie t­
n y a u to r „ K o m e d ii lu d z k ie j41, k tó re g o
tw ó rczo ść f r a n c u s k ie p o d r ę c z n ik i sz k o ln e
u m iesz czały p rz e z w iele la t n a m a r g in e ­
sie lite r a tu r y , z a rz u c a ją c je j c h a r a k te r
„ p o p u la r n y 44 i „ w ą tp liw y s ty l“ . T e ra z B a l­
z a k m a d w a p o są g i n a d w ó c h b ie g u n a c h
P a r y ż a , n a lew y m i p ra w y m b rz e g u Se­
k w a n y . N a p o są g u d łu ta R o d in a w id n ie je
p r o s ty n a p is , o d d a ją c y w s p ó ln y h o łd o b u
w ie lk im tw ó rc o m : „ B a lz a k o w i — R o d ino w i
N ie p ra w d o p o d o b n ie d z iw n e b y ły k o ­
le je lo su teg o p o m n ik a R o d in a . M ało k to
z lu d z i d zisie jszeg o p o k o le n ia , n a w e t we
F r a n c ji, zn a h is to rię teg o p o tę ż n e g o d z ie ­
ła, k tó r e w ie lk i rz e ź b ia rz s k o m p o n o w a ł z
w łaściw ą m u śm iało ścią m y śli, p r o w o k u ­
ją c n im sw o ic h w sp ó łc zesn y c h i śc iąg ając
n a sw o ją g ło w ę g ro m y o b u rz e n ia . D o ­
k ła d n y p r z e b ie g w ezyetkicli ty c h d r a m a ­
ty c z n y c h a w a n tu r i s k a n d a li, ja k ie s p a ­
d ły n a R o d in a i je g o d zieło , p rz e d s ta w iła
w in te r e s u ją c e j sw o je j k sią ż c e o w ie lk im
rz e ź b ia rz u je g o w ie rn a p rz y ja c ió łk a , J u ­
d y ta C la d e l. J e s t to h is to r ia n ie z w y k ła ,
w alk a g e n ia ln e j m yśli tw ó rc z e j, to ru ją c e j
d ro g ę n o w y m k ie r u n k o m w s z tu c e , z op o r tu n iz m e m sk o s tn ia łe g o a k a d e m iz m u ,
z m a g a n ie się ty ta n a z tłu m em m a ło d u sz ­
n y c h w ro g ó w , d a le k ic h o d z ro z u m ie n ia
a rc y d z ie ła , w y b ieg ające g o p o z a k rą g ich
c ia sn y c h p o ję ć o sztuceM yśl s tw o rz e n ia p o m n ik a B a lz a k a p o ­
w sta ła w r o k u 1851, w r o k u ś m ie rc i a u ­
to r a „ K o m e d ii lu d z k ie j“ . P ie rw sz a s u b ­
s k r y p c ję n a p o m n ik z a in ic jo w a ł D u m as
o jc ie c . W trz y d z ie śc i la t p ó ź n ie j in ic ja ty ­
w ę tę p o d ją ł Z w iązek lite ra tó w f r a n c u ­
s k ic h , k tó r y p o w ie rz y ł w y k o n a n ie p o m n i­
k a z n a n e m u rz e ź b ia rz o w i C h a p u . A le
C liapu z m a rł w r o k u 1891 i w te d y n a
w n io se k E m ila Z oli z w ró c o n o się d o R o ­
d in a , k tó r y z o b o w ią z a ł się w y k o n a ć p o ­
m n ik w p rz e c ią g u o ś m n a s tu m iesięc y i
o d d a ć go d e f in ity w n ie w ro k u 1893.
W ow ym czasie R o d in liczył p ię ć d z ie ­
s ią t la t i b y ł ju ż tw ó rc ą „ P o c a łu n k u 44,
w s p a n ia łe g o b r o n z u „ C z ło w ie k p ie r w ­
sz y ch czasó w 44, k a m ie n n e j w izji c ię ż a rn e j
„ E w y 44, n a tc h n io n e g o „ J a n a C h rz c ic ie la " ,
d o sk o n a łe g o w ty p ie i w y ra z ie tw arzy'
„ C z ło w ie k a o zła m a n y m n o sie 44, n a d lu d z ­
k ie j „G ło w y W ik to ra H u g o 44 i św ie tn y c h
p o r tr e tó w
L e g ro sa , P ro u s ta , H e n ry k a
B e c q u e 4a, P u v ie de C h a v a n n e s4a. P o m o ­
n u m e n ta ln y m , k o lo sa ln y m p o e m a c ie k a ­
m ie n n y m „ B ra m a p ie k ie ł14, p ra c o w a ł R od in n a d p o m n ik ie m W ik to ra H u g o i na.1
p a te ty c z n ą g r u p ą „ M ieszcz an z C a la is44
B y ł to p ło d n y , żyw iołow y, b u jn y d o ro b e k
m is trz a . R o d in o g a rn ię ty b y ł w ów czas
id e ą d z ie ł g ig a n ty c z n y c h , w p a tr z o n y w
„ le g e n d y w ie k ó w 44 i o d d rz w ia n a jz d o b n ie jsz y c h k a te d r g o ty c k ic h . J a k b y ja k a ś
w iążąc a się lo g iczn ą p r z e s ła n k ą m y śl k a ­
zała m u w ó w czas p rz e rz u c ić się od d z ie li
o tw ó rc y „ B o s k ie j K o m e d ii44 d o tw ó rc y
„ L u d z k ie j k o m e d ii44 — o d „ B ra m y p ie ­
k ie ł44 D a n te g o d o B a lz a k a .
N ie śp ie szy ł się je d n a k z w y k o n a n ie m
d z ie ła . M yśl p o m n ik a ro sła i d o jrz e w a ła
w n im b a r d z o p o w o li, n ie m a l le n iw o . Z a ­
g łęb ił s ię n a jp ie r w w p o w ie śc i B a lz a k a ,
aż e b y w y tw o rz y ć w s o b ie id e ę p sy c h ic z n e ­
go o b ra z u w ielk ieg o p isa rz a . P o te m , z
w łaściw ą so b ie s k r u p u la tn o ś c ią , zacz ął
sz u k a ć m o d e lu . R o d in n ie c h c ia ł o sz u k i­
w ać a n i z w o d z ić . C zuł p o tr z e b ę o p a rc ia
sw o je j w iz ji p is a rz a n a p ra w d z iw y m ty ­
p ie fiz y c z n y m , k tó r y m ó g ł z n a le ź ć je d y ­
n ie w o jc z y s te j ziem i B a lz ak a. U d a ł się
w ięc n a d b rz e g i L o a ry , są d z ą c , że B a lz a k
p o c h o d z ił z T o u rs . B y ła to o m y łk a , ho
w p ra w d z ie m ia s te m ro d z in n y m B a lz a k a
b y ło T o u rs , a le ty lk o p r z y p a d k o w o , gdyż
ro d z ic e B a lz a k a p rz e n ie ś li się tu ż p rz e d
je g o p rz y jśc ie m n a św ia t d o T o u rs z sw o­
je j ro d z in n e j w io sk i w p o łu d n io w e j F r a n ­
cji. P o d łu ż sz y c h p o sz u k iw a n ia c h o d k ry ł
R o d in w je d n e j z c ia sn y c h u lic z e k m ia sta
T o u rs u p ra g n io n e g o m o d e la : był to a tle ­
ty c z n ie z b u d o w a n y p o m o c n ik rz e ź n ik a .
W e d łu g teg o „ fiz y c z n e g o d o k u m e n tu 44,
d o s ta rc z o n e g o m u p rz e z n a t u r ę , w y k o n a ł
R o d in p o r t r e t B a lz a k a . A le z sw oim m o ­
d e le m m ia ł n ie m a łe tr u d n o ś c i, zan im
sk ło n ił go d o p o z o w a n ia m u w s tr o ju
A d a m a . Rodin n a s z k ic o w a ł w ięc n a jp ie r w
p o d łu g sw ego m o d e la tw a rz i p o s ta ć B a l­
z a k a , a p o te in , k o rz y s ta ją c ju ż ze sp o s o b ­
n o śc i, stw o rz y ł jeszcze p o n a d to szk ic do
w s p a n ia łe j f ig u ry H e rk u le s a , d u sz ąceg o
w ęże.
N ic p rz e s ta w a ł je d n a k n a su ro w y m
m o d e lu . W czy tał się zn ó w w p o w ie ś c i B a l­
z a k a , p r z e w e r to w a ł jeg o listy , p r z e s tu d io ­
w ał w szy stk ie je g o p o r tr e ty . Z teg o b o ­
g a te g o m a te r ia łu , z ty ch lic z n y c h p o sta c i
p o w ie śc io w y c h i p o r tr e tó w ich tw ó rc y
u r a b ia ł so b ie p o w o li s y n te ty c z n y o b ra z
p o są g u B a lz a k a . D a g e ro ty p y n ic d aw ały
m u ż a d n e g o w y ra ź n e g o w y o b ra ż e n ia o
isto c ie tw ó rc y „ L u d z k ie j K o m e d ii44. M o­
że n a jb a r d z ie j c h a ra k te ry s ty c z n y w y d a­
w ał m u się je d y n ie d a g e ro ty p , b ę d ą c y
w ła sn o śc ią S te fa n a M a lla rm ć , k tó r y p r z e d ­
s ta w ia ł B a lz a k a b ez s u r d u ta , z sz elk am i
n a k o sz u li. I s tn ia ł p ró c z teg o b iu s t D avid a w K o m e d ii F ra n c u s k ie j, o ra z m ały
o b r a z e k L o u is B o u la n g e ra . P o d o d a tk o ­
w ym p rz e c z y ta n iu a r ty k u łó w T e o fila G autie r , n o ta te k G o n c o u rtó w i sz k icu L am artin e 4a, R o d in w y k o n a ł sie d m
ak tó w ,
p rz e d s ta w ia ją c y c h B a lz a k a w ró ż n y c h p o ­
zach . N ie b y ł je d n a k z teg o zad o w o lo n y ,
p o s ta c ie w y d aw ały m u się z b y t g ru b e ,
p rz y z ie m n e i c iężk ie, w ró c ił p r z e to do
o p isu L a m a r tin e 4a : .,B y ła to — p isz e Lain a r tin e — p o sta ć ży w io łu , w ie lk a gło w a,
w łosy n ib y n ic s trz y ż o iia g rzy w a, r o z rz u ­
c o n e p o p o lic z k a c h , o p n d łe aż p o k o łn ie rz
s u r d u ta , oko o g n iste , k o lo s a ln y tu łó w ; i
c h o ć p rz y s a d k o w a ty , o ty ły , c z w o ro g ra n ia ­
s ty w r a m io n a c h i n p o d sta w y , m ia ł rozło ż y s to ś ć M ira h e a u 4a, zaś n ija k ie j o c ię ż a ­
łości. T y le eię ta m m ieśc iło d u szy , że m o ­
gła o n a u n ie ść ów c ię ż a r, d a ją c y w ra ż e n ie
p r ę d z e j siły, n iź li c e n tn a ro w e j w ag i44. Ż a­
d e n d a g e r o ty p , ż a d e n p o r t r e t m a la rs k i
n ie m ó g ł d a ć R o d in o w i b a r d z ie j p la s ty c z ­
n e g o o b ra z u B a lz a k a , co te n sła w n y k o n ­
te r f e k t L a m a rtin e ‘a. A żeb y u d u c h o w ić je ­
sz cze b a r d z ie j B a lz a k a i zb liży ć go do
id e i p ra c u ją c e g o sz a re g o ty ta n a m y śli, n a ­
rzu cił m u R o d in na r a m io n a m n isi h a b it,
Posąg B a lza ka (m a rm u r ), d zieło R o d in a
637
d o s ta rc z e n ie m d z ie ła w o k re ślo n y m t e r ­
m in ie , z e rw a ł k o n t r a k t i z a ż ą d a ł z w ro tu
z a lic z k i w k w o cie d z ie s ię c iu ty sięc y f r a n ­
ków .
R o d in w o lał w y c o fa ć d z ie ło , n iż u lec
p r e s ji o p in ii i z w ró c ił z a lic z k ę . „ B a lz a k "
w ró c ił do p r a c o w n i m is trz a , a Z w iązek
lite ra tó w fra n c u s k ic h p o w ie rz y ł w y k o n a ­
n ie p o m n ik a z n a n e m u rz e ź b ia rz o w i f r a n ­
c u s k ie m u . Fa-lgniere^ow i. F a lg u ie re w y­
w iązał się z z a d a n ia w śc iśle o k re ślo n y m
te r m in ie . Je g o ,.B a lz a k " z o sta ł p r z y ję ty
i u sta w io n y n a аѵ еп и е F rie d la iid w P a ­
ry ż u , g d z ie sie d z ą c ze sk rz y ż o w a n y m i n o ­
g a m i, w s z la fr o k u , p r z y g lą d a się od w ielu
la t p r z e c h o d n io m i p rz e je ż d ż a ją c y m sa­
m ochodom .
Itu lza k
( /i"
k tó ry B a lz a k
p racy .
v b ia zu
L ouis
H otilim gera)
zw y k ł byt n o sić w czasie
W sz y stk ie te d ro b ia z g o w e s tu d ia tw ó r ­
cze z a b ra ły R o d in o w i w ie le czasu . Л іе był
to jeszcze k o n ie c . P o sz c zeg ó łach k o n ­
s tr u k c ji n a le ż a ło d a ć sy n te z ę , p o d c ią g n ą ć
p o sąg d o w yżyn h e ro iz m u , o b le c po w
k s z ta łty w izji tw ó rc y g e n ia ln e g o , tc h n ą ć
w n ie g o n a d lu d z k o ś ć i n a d n a tu r a ln o ś ć .
To
trw a ło n a jd łu ż e j. P o w s ta ł je d n a k
w k o ń c u p rz e d z iw n ie e k s p re s y jn y p o sa g :
z le k k o b ry ło w a te j, lecz le k k ie j m asy k o r ­
p u su . o b le c z o n e g o w d łu g i h a b it, w y ra s ta
na ż u b rz y m k a r k u w s p a n ia ła , o d rz u c o n a
d u m n ie w tyl głow a o z w ic h rz o n e j c z u p ry ­
n ie w k tó r e j p o d siln ie s k le p io n y m i a r k a ­
d a m i b rw i b ije z p ło n ą c y c h ź re n ic żąd za
id e a łu i pełnia w z g ard y iro n ia .
T y m c z a se m Z w ią z e k lite ra tó w f r a n c u ­
sk ic h n ie c ie rp liw ił się i czek a ł. U w aża ł o n ,
że p r a c a p rz e c ią g a sic w n ie s k o ń c z o n o ść
i że a r ty s ta k p i so b ie ze św ia ta . S to su n k i
sta w ały bię c o ra z b a r d z ie j n a p r ę ż o n e , gdy
w k o ń c u R o d in zd e c y d o w a ł się p o k a z a ć
sw o je d /ie lo w S a lo n ie p a ry s k im w ro k u
1898, ze sp ó ź n ie n ie m p ię c iu la l.
Posąg; B a lz a k a z o d rz u c o n ą w tyl g ło ­
w ą. w b ry ło w a ty m h a b ic ie , w y w o łał b u rz ę
p r o te s tu i p ra w d z iw y ry k śm ie c h u . J e ­
szcze ż a d e n p o są g n ie w z b u d z ił ta k ie g o
b u rag ain u w eso ło ści. N a jw ię c e j w y d rw iw a110 ó w n ieszczęśliw y h a b it. P a r y ż a n ie n a ­
zy w ali p o m n ik „ z ie m n ia k ie m w s z la fr o ­
k u " , -w y śc ig a m i w w o r k u " i ,.b a łw a n e m
ze śn ie g u " . S y p a ły się p io se n k i i zło śliw e
d o w c ip y . N a b u lw a ra c h s p rz e d a w a n o m a ­
łe fo k i lub p in g w in y w fo rm ie b re lo k ó w .
S p rz e d a w c y w ołali „ K u p u jc ie „ B a lz a k a "1'
R o d in a ! " K ry ty c y i zm awcy sz tu k i m ó w ili
o b r a k u w s zelk ieg o sm a k u a rty s ty c z n e g o ,
o d m a w ia li R o d in o w i ta le n tu i ra d z ili go
z a n ik n ą ć w d o m u o b łą k a n y c h w Cłiar e n to n .
Ś w iat a rty s ty c z n y p o d z ie lił się n a d w ie
g ru p y . M n ie jszo ść by ła za R o d in e m , w ię k ­
sz o ść zw alcz ała go z całą n a m ię tn o śc ią .
K o m ite t Z w ią z k u lite ra tó w f ra n c u s k ic h
u z n a ł d zieło ..za nic o d p o w ia d a ją c e a r ty ­
sty c z n y m w y m o g o m ", a o p ie r a ją c się na
p ra w n y m fa k c ie , że a r ty s ta s p ó ź n ił się z
W o s ta tn ic h czasach p o w s ta ł je d n a k
k o m ite t z G e o rg e se m L e c o m te m n a czele,
k tó r y p o s ta n o w ił w y d o b y ć p o są g B a lz a k a
z m u z e u m R o d in a w M e u d o n i n a p r a w ić
k r z y w d ę , w y rz ą d z o n ą w ie lk ie m u a rty ś c ie ,
u s ta w ia ją c p o są g n a je d n y m z p la c ó w P a ­
P o m n ik B a lza ka
ry ż a . W ro k u 1936 ro z p o c z ę ła się z n ó w A . F a lg u irrr
n a m ię tn a k a m p a n ia za i p rzeciw 7 „ B alzak o w i“ R o d in a w p a r y s k im św ie cie a r ty ­
s ty c z n y m . P r o je k to w a n o n a w e t u sta w ić
w ielk o ść d z ie ła R o d in a . „ B a lz a k “ z a k o ń ­
p o są g n a p la c u P a la is R o y a l i w zn iesio n o
czy! sw o ją tra g ic z n ą w ę d ró w k ę i ch o ciaż
g ip so w ą m a k ie tę d la z b a d a n ia , czy ra m y
d o tą d jeszcze n ie u cich ły gło sy sp rz e c iw u
p la c u o d p o w ia d a ją p o są g o w i. Z n ó w w y­
p rz e c iw p o są g o w i, ,.a f e r ę B a lz a k a “ , tr w a ­
w iązała się n a m ię tn a p o le m ik a . T y m r a ­
ją c ą c z te rd z ie ś c i la t, m o żn a o b e c n ie u w a ­
zem zw y cięż y ł je d n a k R o d in . P o s ą g s ta ­
żać za d e fin ity w n ie z a m k n ię tą . Z w y cięży ­
n ą ł n a sk rz y ż o w a n iu d w ó ch b u lw a ró w n a
ła g e n ia ln a m y śl w ie lk ie g o a rty s ty .
M o n tp a rn a s s ie . w p o ś ró d le j d z ie ln ic y a r ­
K a z i m i e r z
B u k o w s k i
ty stó w , k tó r z y n a jle p ie j m o że o d c z u ją
Z TEKI
POŚMIERTNEJ
P
i e ś ń
ż ó
l / e
g
o
lis iS tu w
T y . żó łty listk u , nie łu d ź się, nie,
Żc jeszcze w róci tw ó j d a w n y los,
Ż e na gałązce p rz y tobie drgnie
• S łow ika głos! tA braci lis tk ó w , rów ieśny chór
N a tch n io n e j pieśni zaszum i w tó r ,
.4 gdy ta k śpiew em rozbrzm iew a sad.
W tu lo n y w cielne usypia kw iat.
Z lać się, o listk u , na słońcu złoć.
Na zbladłe lica nakładaj róż,
N adzieją szczęścia, ja k chcesz się zw ódź,
N ie w róci już!
Co p rzem in ęło , ii-ie w róci w stecz,
J a k k u r z . co z w iatrem połeciał precz,
Ja k ten. co z falą popłynął, k u ia t...
J a k ten na piasku za ta rty ślad.
N ie czeka j, serce, niczego ju ż
O d tych o statnich, n ielicznych dni.
P o w ro tu , och! ptasząt i róż,
Nie wrócą już!
To słońce m artw o lśni.
B ędą tw e d n i , bezbarw ne, m dłe
IVciąż w grubszą noc i w zim n o iść,
W ciąż n iże j , aż w ten dól. p o d m gle.
G dzie zw iew a czas
I żó łty liść
I nas!
M a r i a
G r o s s e k - K o r y c k a
638
Z CAŁEGO
R e k r u c i a n g ie lscy „ fasują* p o p r z y b y c iu do p u łk u
T a k w ygląda szk o ła d o k s z t
O to s k u tk i w yb u c h u m a sz y n y p ie kit
Z a m a c h u d o ko n
P o licja a n g ie lska z a tr zy m a ła p r z y b rze g a ch P a le s ty n y s ta te k , w io zą cy n ie le g a ln y c h im ig r a n tó w
ż y d o w s k ic h
639
Ś W
t d la d o ro sły c h ir In d ia c h
I A T A
M o d litw a p o r a n n a na p a n c e r n ik u
b r y ty js k im
. R odney*
i jt d n y m z d w o rcó w lo n d y ń s k ic h .
>ryści ir la n d z c y
W a m e r y k a ń s k ic h szk o ła c h k a d r c k ic h k ła d z io n y je s t s z c z e g ó ln y jia c is k na o p a n o w a n ie k a r a b in u
m a szyn ow ego
64U
U ŹRÓDEŁ NIEPOKOJU I SAMOTNOŚCI
F ilo z o f, p r o fe s o r, w ziął się do li t e r a tu ­
ry . J e a n - P a u l S a r trc , a u to r
t r a k ta tu
„ lT m a g in ia tio ii“ w y d aje p o w ie ść , a w ro k
p ó ź n ie j to m n o w el. L ite r a tu r a o d n o si się
n ie u f n ie d o liczo n y ch . M iędzy p o p u la r y ­
zacją a d z ie łe m sz tu k i leży p rz e p a ś ć . J . P .
S a r tr e z a p e łn ia ją rz e te ln y m
ta le n te m .
D a r n a r ra c y jn y , u m ie ję tn o ść s tw a rz a n ia
ty p ó w o d r o b in ą ir o n ii, sia d a ją c ą sm a k sy ­
tu a c jo m , k tó r e z b y t w ysuszył in te le k tu a lizin — te z a le ty raso w eg o p isa rz a spye h a ją n a d a le k i p la n w ie lk ą su m ę w iedzy
w ło żo n ej w k sią ż k i S a r tr e 'a . O d n a jd u je m y
ją d o p ie ro w sp o só b w tó rn y , g d y z a s ta n o ­
w im y się n a d p r z e c z y ta n ą tre śc ią i g dy je j
p r a w d a d o m a g a się in n e g o w y tłu m a c z e n ia ,
n iż n a jb a r d z ie j m aw et s u m ie n n a o b s e rw a ­
cja.
P o w ie ść „ L a N a u s e e " o p isu je w ie lk i
p o r t fra n c u s k i, w k tó r y m n ie tr u d n o p o ­
z n a ć Le Н аѵ ге. R o z le g łe b u lw a ry n a d ­
m o rsk ie o m ia ta n e p rz e z w ia tr, se n n a b i­
b lio te k a . m u z e u m , w k tó ry m w iszą p o r tr e ­
ty lo k a ln y c h z n a k o m ito ś c i, n ie d z ie ln e
s p o tk a n ia e lity m ie jsc o w e j p rz e d k o śc io ­
łem , b r u d n e k a w ia r e n k i, m ało ść n a d ę te j
h u rż u a z ji. p r o w in c jo n a ln a n u d a . s tw a rz a ­
ją a tm o s f e r ę , w' k tó r e j n ic się sta ć n ie m o ­
że. T o też d r a m a t d z ie je się ma p łaszczy ź­
n ie czysto w e w n ę trz n e j, p sy c h o lo g ic z n e j.
B o h a te r k sią ż k i, A n to n i R o rje n tin , p o ­
d ró ż n ik z n ie c h ę c o n y d o p o d ró ż y , p o sia ­
d acz s k ro m n e j r e n ty p o z w a la ją c e j m u n ie
p o d d a w a ć się ż ad n y m p rz y m u so m s p o łe c z ­
n y m , p isz e m o n o g ra fię m a rk iz a z X V I I I
w ie k u , p a n a d e R o lle h o u . N u d zi go ta r o ­
b o ta p ie k ie ln ie , ta k ja k n u d z ą go o ta c z a ­
ją c y lu d z ie i w szy stk o z re sz tą co m u się
m o że z d a rz y ć .
R o z w a ż a ją c w łasn ą p rz e sz ło ś ć i is tn ie ­
n ie in n y c h , p. R o r|u e n tin d o z n a je u c z u c ia
w s tr ę tu do sam ego życia. W d z ie c iń s tw ie
c io tk a m ó w iła m u : ..Je śli b ęd z ie sz się so ­
b ie p r z y g lą d a ł zb y t d łu g o w lu s trz e , z o b a ­
czysz w n im m a łp ę " . R o q u e n tin s tw ie rd z a :
„ P r z y g lą d a łe m się so b ie w id o c z n ie je s z ­
cze d łu ż e j; lo. co w id zę je s t z n a c z n ie p o n i­
żej m a łp y , n a s k r a ju św ia ta ro ślin n e g o , na
p o z io m ie p o lip ó w 11.
T y m się tłu m a c z y ty tu ł k sią ż k i: „L a
N a u se e 4'. u c z u c ie m d ło śc i o g a r n ia ją c e czło ­
w ie k a z c h w ilą , g dy o p a d n ie z e ń w szy stk o ,
co n ie je s t istn ie n ie m . J e d y n ą rz e c z ą r e a l­
n ą je s t te ra ź n ie jsz o ś ć . P rz e sz ło ść p o z o s ta je
ty lk o ja k o lu ź n y z b ió r w s p o m n ie ń , m o g ą ­
cy ch ró w n ie d o b rz e n a le ż e ć d o in n e j o so ­
b y . M yśl, j)o n ie w aż m u si się o p rz e ć o rz e ­
czy z e w n ę trz n e , je s t c h ę c ią w yzw nleeiia się
z sie b ie sa m eg o , je s t w ięc te ż o b co ścią.
W ie d z a n a b y ta , ta k sam o ja k w s p o m n ie ­
n ia . n a le ż y do re k w iz y tó w .
U w o ln io n y z n ic h , A n to n i R o fju e n tin
m y śli: „ S k o ń c z y ło się . J e s te m sam . S am
i w o ln y . A le ta w o ln o ść je st tr o c h ę p o d o b ­
n a d o ś in ie rc i“ .
O d n alezien iie na d n ie w łasn ej
duszy
o b co ści z u p e łn e j: n e g a c ji ży cia, w obec k tó ­
r e j w szelk ie p rz e ja w y z e w n ę trz n e , a n a w e t
p rz e d m io ty
m a rtw e b u d z ą o b rz y d z e n ie
g ra n ic z ą c e z n ie n a w iś c ią , je s t ta k ż e p o d ­
staw y to m u n o w el w y d an eg o w r o k u b ie ­
żący m .
N o w ela p ie rw sz a „ L e M u r '1, k tó r a n a ­
d a ła ty tu ł c a łe m u to m o w i, p rz e d s ta w ia
trz e c h h isz p a ń s k ic h m ilicjan tó w ', z n a jd u ­
ją c y c h się w n ie w o li u n a c jo n a lis tó w i
o c z e k u ją c y c h r o z s trz e la n ia , k tó r e m a n a ­
s tą p ić o św icie. O s ta tn ia n o c sk a z a ń c ó w !
O p o w ia d a n ie S a r tr e ’a w s trz ą s a ją c y m r e ­
a liz m e m p rz e c h o d z i w szelk ie d o ty c h c z a s
ro b io n e p ró b y o d tw o rz e n ia p o d o b n e j sy­
tu a c ji. O p is s tr a c h u , s ta ją c e g o się fu n k c ją
fiz jo lo g ic z n ą , n ad k tó r ą um ysł n ie p o t r a f i
z a p a n o w a ć , ro z p rz ę ż e n ie z u p e łn e
c a łe j
isto ty , o d a rc ie je j z w sz e lk ic h w ięzów j a ­
k im i są m iło ść, p rz y ja ź ń , a 'n aw e t p rz y w ią ­
z a n ie do życia, w p ro w a d z a m ilic ja n ta P a b lo Ib b ie ta w' s ta n , do k tó re g o A n to n i R o<[iientin d o sz ed ł iiite le k tu a lis ty c z n ą sam oa n a liz ą .
„ W s ta n ie , w ja k im się z n a jd o w a łe m ,
gdyby mi o z n a jm io n o , że m ogę sp o k o jn ie
w ró c ić do sie b ie , że ini d a ro w a n o ży cie,
p o z o s ta w iło b y m n ie to zim niym : k ilk a g o ­
d z in , lu b k ilk a la t c z e k a n ia , to w szystko
je d n o , g dy się stra c iło z łu d z e n ie , że się je s t
n ie ś m ie r te ln y m '1".
N o w o z d o h y ta św ia d o m o ść je s t ta k sil­
n a , że g dy ra n o o f ic e r z a p r o p o n u je m u
ta r g : o c a le n ie za w sk a z a n ie k ry jó w k i jeg o
sz e fa R a n io n a G ris, P aliło Ib b ie ta n ie ze­
c h ce s k o rz y s ta ć z n a d a r z a ją c e j się o k a z ji.
....jeg o życie nie m iato w ięcej w a rto śc i
niż m o je : ż a d n e życie n ie m a w a rto śc i.
M ia n o p rz y sta w ić czło w iek a d o n iu rii i
s tr z e la ć do n ieg o p ó k i n ie z d e c h n ie : czy
to b y łb y m ja . czy G ris, czy
k to
in n y ,
w s z y stk o je d n o . W ie d z ia łe m d o b rz e , że 011
b y ł p o ż y te c z n ie js z y niż ja dla s p ra w y
H is z p a n ii, ale g w izd ałem n a H is z p a n ię i
n a a n a r c h ię : n ic ju ż , mic n ie m iało z n a c z e ­
n ia . A je d n a k z n a jd o w a łe m się tu , m o g łem
u r a to w a ć s k ó r ę w y d a ją c G ris i o d m a w ia ­
łem . U w aża łem , że to ra c z e j k o m ic z n e : byl
to u p ó r '1.
Z m ysł p o n u r e j g ro te s k i n ie o p u sz cza
ró w n ie ż S a r tr e ’a. P a b lo Ib b ie ta m im o
w oli r a tu je sw e życie. B y z a k p ić so b ie
o s ta tn i ra z z p rz e śla d o w c ó w , k a ż e im sz u ­
k a ć sw ego p rz y ja c ie la n a c m e n ta rz u . P r z y ­
p a d e k spraiw ia, że R a m o n G ris o p u śc ił
b e z p ie c z n ą k ry jó w k ę u k re w n y c h i s c h r o ­
n ił się m ięd zy g ro b a m i...
T e m a te m in n y c h n o w el je s t ta k ż e n i­
czym n ie z w alcz o n a s a m o tn o ś ć , w ro g i n ie ­
p o k ó j, k tó r y g n ie ź d z i się na d n ie d u szy
i w' k ry ty c z n y c h m o m e n ta c h o p a n o w u je
całą p sy c h ik ę . M istrz o w sk a a n a liz a m ło ­
d e j k o b ie ty z a k o c h a n e j w m ężu c h o ry m
u m y sło w o , w p ro w a d z a n a s w c z te ry śc ia ­
n y J L a C h a m h re ) z a m y k a ją c e w a lk ę o z n i­
w e cz en ie p rz e g ro d y
is tn ie ją c e j
m ię d z y
d w o jg iem lu d z i. W ta rg n ię c ie w ś w ia t sza­
le ń s tw a , w k tó ry m
p rz e b y w a u k o c h a n y ,
je sl je d n a k n iem o żliw e. C h w ilam i, w półe ie in n y n i p o k o ju , E w ie u d a je się w ie rz y ć
w is tn ie n ie p o są g ó w p rz e la tu ją c y c h z szu ­
m em sa m o lo tu n a d ich g ło w am i, a le ju ż
ro ś n ie w n ie j św ia d o m o ść, że w c h w ili gdy
m ózg m ęża o sta te c z n ie zag łęb i s ię ( d o k tó r
p o w ie d z ia ł, że za ro k ) w o d m ę ta c h o b łę ­
d u , n ie b ę d z ie m o g ła za uiui p o d ą ż y ć .
„ P e w n e g o d n ia jeg o ry sy się z m ącą,
sz częk a 11111 zw iśn ie, n a w p ó l o tw o rz y za­
łz a w io n e oczy. E w a p r z e c h y liła się n a d r ę ­
k ą P io tra i p r z y tk n ę ła do n ie j u sta . “ Z a ­
b iję cię w c z e śn ie j11.
S a m o tn o ść , z*o p ie r w o ro d n e , d o zw al­
c z e n ia k tó r e g o d ą ż y c ała cy w iliz a c ja , m o ­
że d o p ro w a d z ić w ch w ili u ś w ia d o m ie n ia
je j so b ie d o n e g a c ji ży cia, lu b do sz u k a n ia
m n ie j, lu b h a rd z ie j g w a łto w n y c h sp o s o ­
bó w w y zw o len ia
M o rd e rc a , p la n u ją c y z a s trz e le n ie sześ­
ciu lu d z i i o g ło sz en ie sw ego czy n u w g aze­
ta c h ( „ E r o s t r a te " ) . żo n a n ie zn o sząca sw e­
go k o c h a n k a , a -'rz c c ie ż g o to w a d la n ieg o
rz u c ić m ęża, byl ty lk o czuć n a d so b ą p r z e ­
w agę u n ic e s tw ia j . .
ej w łasn ą o so b o w o ść
( „ I n t h n i t e 11), w szy stk ie te stu d ia p o za w a r­
to śc ia m i z a m y k a ją c y m i je w o so b n e , z w a r­
te cało ści, są ilu s tra c ją zn isz c z e n ia sp o w o ­
d o w a n e g o w y d o b y ciem na ja w u k ry te g o
zw y k le n ie p o k o ju . S w oim zasięg iem n ie
p rz e k r a c z a ją d r a m a tu je d n o s tk i.
In a c z e j rz e c z się p rz e d s ta w ia w o s ta t­
n im o p o w ia d a n iu ( „ L e n f a n c e d"un c h e f " ) .
O d k ry w sz y лѵ so b ie je d y n ie . sm u te k
cia ła , o h y d n e k ła m stw o ró w n o śc i i n ie ­
ła d '1 m ały L u c ja n F łe u r ie r , f iih r e r a v a n ł
la le ttr e , o d n a jd u je w n a jp ro s ts z y c h h a ­
sła ch d n ia d ro g ę , k tó r a go z a p ro w a d z i n a
czoło g ro m a d y lu d z k ie j. „ P ie rw s z a zasad a
p o w ie d z ia ł so b ie L u c ja n : n ic s ta r a ć się p a ­
trz e ć w sie b ie : n ie 111а b a rd z ie j n ie b e z ­
p ie c z n e g o b łę d u . P ra w d z iw e g o L u c ja n a —
w ied ział o tym te r a z — trz e b a b yło s z u k ić
w oczacłi in n y c h , w b o ja ź liw y m p o słu s z e ń ­
stw ie P i e r r e t t e i G u ig a rd a . w p ełn y m n a ­
dziei o c z e k iw a n iu w szy stk ich ty ch is to t,
k tó r e ro sły i d o jrz e w a ły d la n ieg o , ow ych
m ło d y ch c z e la d n ik ó w , k tó r z y sta n ą się j e ­
go r o b o tn ik a m i, m ie sz k a ń c ó w F e ro lle , d u ­
żych i m ały ch , k tó ry c h b u rm is trz e m p e w ­
nego lin ia z o s ta n ie . L u c ja n bal się p ra w ie :
czu ł się n ie le d w ic zb y t w ie lk im d la sieb ie.
T y lu lu d z i cz e k a ło l i a b a c z n o ść : a 011 był:
b ę d z ie zaw sze tym o g ro m n y m o c z e k iw a ­
n ie m in n y c h 14.
C h a ra k te ry s ty c z n y dl« n aszej e p o k i
n ie p o k ó j, w raz ze w szy stk im i k o n s e k w e n ­
cjam i ja k ie za sob ą p o c ią g a , z n a jd u je
w strz ą s a ją c e o św ie tle n ie w k sią ż k a c h Sart r c 4a. N arzu ca się p y ta n ie ja k ie są z e ń
d ro g i w yjścia. B y łżc h y to. jak
tw ie rd z i
C a rre l, s k u te k n aszej ta k je d n o s tr o n n e j
cy w ilizacji, w y ro słej zb y t szy b k o z p o m i­
n ię c ie m n a u k i o c z ło w iek u , isto c ie n ie z n a ­
n e j? P a tr z ą c n a o g ó ln y b ie g sp ra w n a sz e ­
go św ia ta tr u d n o się o p rz e ć lenili tw ie r ­
d z e n iu . ..W y s ta rc z y , b y p o c z u c ie n ie b e z ­
p ie c z e ń s tw a n as n ic o p u sz czało , by życie
i śm ie rć w ydały n am się n ie ty lk o g r a n i­
czące ze so b ą, ale n o m ie sz a n e je d n o z
d ru g im , by n a jw ię k sz e d o b r a , te k tó ry c h
p o sia d a n ie z d aw a ło n a m się n a jle p ie j za­
p e w n io n e m ogły b y ć w k a ż d e j ch w ili
z d r u z g o ta n e , — ażeb y n a sz e s p o jrz e n ie
z w ró cił się w sp o só b n a tu r a ln y k u se rc u
•sam em u naszeg o is tn ie n ia , p o ję te g o sam o
w so b ie, n ie z a le ż n ie o d w szy stk ich rzeczy
p o sz c z e g ó ln y c h i ch w ilo w y ch . W ten s p o ­
sób — pisze filo z o f fra n c u s k i L o u is L av clle, — to co u je d n y c h ro d zi ty lk o p r z e r a ­
ż e n ie ,
u
in n y c h p o w o d u je w y zw o len ie
zb aw cze. O p in ia i p rz e są d g in ą. P rz y z w y ­
c z a je n ia z a ła m u ją się n a g le i p rz e s ta ją n as
p o d trz y m y w a ć ! T rz e b a co ra n o żyć o d n o ­
w a, ja k p ie rw sz e g o d n ia s tw o r z e n ia , w tym
sa m y m n ie p o k o ju i w ty 111 sa m y m cu d zie
zaw sze o d r o d z o n y m '1.
J . P. S a r tr e n ie je s t p iew cą je d y n ie
z n ie c h ę c e n ia i n ie p o k o ju . W u m y śle b o h a ­
te r a „ L a N a u s e e '1, A n to n ie g o R o cjiien tin ,
św ita
m o żliw o ść
w y z w o le n ia .
B ę d z ie
n im d ro g a p o d o b n a te j, k tó r ą o d b y ł M a r­
cel w p o s z u k iw a n iu stra c o n e g o czasu —
d ro g a tw ó rczo śc i.
Krzysztof
Micczyslawski
641
LORD ALFRED
DOUGLAS
D o b rz e je s t czasem się g n ą ć r ę k ą na
p ó łk ę z k sią ż k a m i n a c h y b ił — tr a f ił, z a ­
b a w ić się z sam y m so b ą w lo te r ię f a n to w ą ,
w y c ią g n ą ć k s ią ż k ę — f a n t i p o c h y lić się
n a d n ią i jeszcze ra z , ja k b y się je j n ig d y
n ie c z y ta ło ... o d p o c z ą tk u , o d ty tu łu , od
p rz e d m o w y , zacząć.
W ięc czymię to dziś i ja k b y zw ią z a n e
ta je m n ą u m o w ą w p a d a ją m i p o d rę k ę , ty l­
ko k s ią ż k i O sc a ra W ib le ,a. A te z b y t d o ­
b r z e z n am , zb y t g łę b o k o w y k o sz to w a łe m
ich s m a k i z a p a c h , zbył d o b rz e w ry ły się
w p a m ię ć całe u s tę p y . W ięc sz u k a m d a le j
i ju ż p ra w ie że o d e c h c ie w a m i się tej m o ­
je j z ab aw y , g d y n a g le ... je s t... L o rd A lfre d
D o u g las: „M o ja p r z y ja ź ń z O sc a re m W il­
d e ra " . W ięc je d n a k . I je śli n ie je g o sarne-
BRONI SIĘ I O S K A R Ż A . . .
I z a ra z , ja k za d o tk n ię c ie m ró ż d ż k i
c z a ro d z ie js k ie j w y ra s ta o b ra z tego p ię k ­
n e g o , zło to w ło se g o m ło d z ie ń c a , k tó re g o
c u d o w n a u r o d a n a tc h n ę ła W ild e ‘a do n a ­
p is a n ia je d n e g o z n a jw ię k s z y c h a rc y d z ie ł
li t e r a tu r y a n g ie ls k ie j, do k tó r e g o o b ra z u
o 16 la t s ta rs z y
ild e n ie o m a lż e się m o ­
d lił w sw o je j w ie lk ie j
w ra ż liw o śc i
na
w szy stk o , co p ię k n e .
N ie je s t to z re sz tą p ie rw s z a p u b lik a c ja
D o u g lasa n a te n te m a t. P ie rw s z a jeg o
k sią ż k a o O sc a rz e W ild e u k a z a ła się d o ­
k ła d n ie w d n iu w y b u ch u W ie lk ie j W o j­
n y i n o siła ty tu ł: „ O s c a r W ild e i ja ...“
W o w ej k sią ż c e , p is a n e j w ra z ze z n a ­
nym p isa rz e m i p u b lic y s tą T . W . H . C rosla n d e m , D o u g la s
g w a łto w n ie
o d p ie r a
w szy stk ie z a r z u ty in ty m n ie jsz y c h sto s u n ­
k ó w z W ild e m i d o w o d z i, że ic h k r ó tk a
z re sz tą , p r z y ja ź ń o p a r ta była w y łączn ie ma
w ię z a c h n a tu r y d u c h o w e j.
W tej o s ta tn ie j sp o w ie d z i s ta re g o , p r a ­
w ie sz e ść d z ie się c io le tn ie g o ju ż czło w iek a
L o rd D o u g la s c h c e , ja k sam tw ie rd z i- ze ­
d rz e ć o « ta te c z n ie m a s k ę i z r o z b ra ja ją c ą
w p r o s t sz c z e ro śc ią , w p ro w a d z a n a s w
szczegóły sw ego b u rz liw e g o ży cia. P r z y ­
z n a je s ię w ięc tu , że łączy ły go z W ild em
n ie ty lk o w ęzły m ę s k ie j p rz y ja ź n i, lecz i
coś w ię c e j, b y n a ty c h m ia s t d o d a ć , że tr w a ­
ło to z a le d w ie k ilk a m iesięc y , żc u le g ł g o ­
rą c y m n a m o w o m sta rs z e g o o d sie b ie W il­
d e ^ i że p o k r ó tk im czasie w yzw olił się
s p o d je g o , zg u b n eg o ja k o b y p ły w u .
S ied em la t tr w a ła w su m ie ta d z iw n a
p r z y ja ź ń m ię d z y m ło d y m D o u g la s e m , o ry ­
g in a łe m „ P o r t r e t u D o r ia n a G ra y ’a “ i d o j­
rz a ły m , z n a n y m i u z n a n y m a r b itr e m eleg a n tia r u in , sta w n y m ju ż n a całą E u ro p ę
W ild e m .
L o rd A lfr e d D ouglas
go, to p r z y n a jm n ie j o nim b ę d ę je d n a k
d ziś czy tał.
D a w n o ju ż p r z e b r z m ia ły ec h a sły n n e j
„ a f e r y " W ild e ‘o w sk ie j. M in ę ły ju ż czasy,
g d y je g o s p ra w y b y ły te m a te m s a lo n o ­
w y ch ro z m ó w , w y b itn ie je d n a k z a s trz e ż o ­
n y c h „ d la d o ro s ły c h " . E u ro p a z a p o m n ia ła
o s k a n d a lu W ild e ’a. G ró b n a c m e n ta rz u
P e r c L a c h a ise d a w n o ju ż p o ró s ł g ęstą
tr a w ą . Je g o k s ią ż k i, s z tu k i, p rz e tłu m a c z o ­
n e n a w sz y stk ie n ie m a l ję z y k i, s ta ły się
d ziś p ra w ie że l ite r a tu r ą d la m ło d z ie ż y , a
p o za A n g lią w k a ż d y m ra z ie ć w ic z e n ie m
d la z a a w a n so w a n y c h u c zn ió w ję z y k a a n ­
g ie lsk ie g o . M in ę ło w szak b lisk o 40 la t od
je g o śm ie rc i i w y ro sła ju ż d o k o ła jeg o p o ­
s ta c i le g e n d a . C o ra z m n ie j z o s ta ło lu d zi,
k tó r y c h m o ż n a z a liczy ć do je g o w sp ó ł­
c z esn y ch , w ro g ó w czy p rz y ja c ió ł. U m a rł
R o b e rt R o ss, F r a n k H a r r is , n ie ży je r ó w ­
n ie ż M a rk iz o f Q u e e n s b e rry , c z ło w ie k ,
k tó r y w trą c ił go do w ię z ie n ia i b y ł p r z y ­
czy n ą sły n n e j „ w ie lk ie j k a t a s t r o f y " w ży­
ciu k r ó la a fo ry z m ó w .
Ż y je je d n a k jeszcze i m ie sz k a g d zieś w
ja k im ś z a k ą tk u
S z k o cji L o rd
A lf re d
D o u g la s i je g o to p a m ię tn ik , w ie lk a s p o ­
w ied ź je g o b u rz liw e g o ży cia leży p r z e d e
m ną.
O scar
W ild e i lo rd A lfr e d
D ouglas (1 8 9 4 )
T r u d n o p o w ie d z ie ć , k o m u z n ic h p rz y ­
ja ź ń ta w y rz ą d z iła w ię c e j sz k o d y , n a czyim
lo sie zaw a ży ła f a ta ln ie j. F a k te m je s t, że
z a ró w n o W ild e do k o ń c a sw o je g o ży cia, a
w ięc do ro k u
1900-go, p o k u to w a ł za
. u w ie d z e n ie " n a jm ło d sz e g o sy n a M a rk i­
za o f Q u e e n s b e rry , L o rd a A lf re d a D o u g la ­
sa, że „ u m a r ł n a tę p r z y ja ź ń ” , ja k i to , że
sam A lf re d D o u g las o d l a t 4 0 -tu n ie p r z e ­
żył a n i je d n e j s p o k o jn e j c h w ili, a n i je d n e ­
go p r a w ie s p o k o jn e g o d n ia , w k tó r y m n ie
p rz e ś la d o w a ło b y go w s p o m n ie n ie te j, j a k ­
że d a w n o w ygasłej p rz y ja ź n i.
D la p o lsk ie g o c z y te ln ik a z a in te r e s o w a ­
n ie p o s ta c ią L o rd a D o u g lasa sk o ń c z y ło
się ta m , g d zie s k o ń c z y ła się p r z y ja ź ń z
W ild e m . L ecz w A n g lii s ta n o w i oma o d k il­
k u d z ie s ię c iu la t te m a t d o n ie k o ń c z ą c y c h
się a r ty k u łó w w ca łe j p r a s ie . N ie zliczo n a
ilo ść p ro c e só w , ja k ie D o u g la s p ro w a d z ił
p rz e z sz e re g la t, o s k a rż a ją c osoby p r y w a t­
n e , p ism a i w y d aw có w o o sz czerstw o p r z y ­
c z y n iła się do te g o w d u ż e j m ie rz e i n ie
p o z w a la z a p o m n ie ć o L o rd z ie D o u g lasie.
T e n s ta ry ju ż d ziś a r y s to k r a ta , n a k t ó ­
reg o p o m ię te j tw a rz y f a n a ty k a tr u d n o się
ju ż dziś d o sz u k a ć śla d ó w d a w n e j p r o m ie n ­
n e j u ro d y , p rz e s z e d ł p rz e z całe p ie k ło , j a ­
k ie m o że w y tw o rzy ć c zło w iek o w i, „ k tó r y
ze p su ł so b ie o p in ię - a n g ie ls k ie sp o łe c z e ń ­
stw o .
S am D o u g la s p isz e o e o b ie, że m ia ł ty l­
k o k ilk a sp o k o jn y c h m iesięc y w ży ciu , a
m ia n o w ic ie , g d y p o s ia d a ł w ła sn ą s ta jn ię
w y ścig o w ą w C h a n tilly i m ie sz k a ł w e
F ra n c ji. L ecz w te d y żył je sz c z e W ild e.
Z ła m a n y ju ż w p ra w d z ie d w u le tn im w ię­
zie n ie m i n a w y g n a n iu , lecz jeszcze żył i
by ło ta k , ja k g d y b y sa m y m f a k te m , że ży­
je . c h r o n ił D o u g lasa p r z e d n ie n a w iś c ią ca-
642
P rz y ta c z a cały sz e re g d o w o d ó w sw o je j
o d w ag i cy w iln ej
w y licza s p o r ty , k tó r e
u p ra w ia ł. S zczyci się ty m , że g d y m a ją c
lal 27 b y ł w ra z z m a tk ą w M o n te C a rlo
n ie c h c ia n o go w pu ścić do k a s y n a g ry .
tw ie rd z ą c , że d la m ło d z ie ż y w stęp w z b ro ­
n io n y . D o p ie ro m a tk a m o ja — p isze —
m u sia ła o so b iście z a p e w n ić d y r e k to r a , że
je s te m 2 7 -Ie tn im m ężczy z n ą. D y re k to r
w zru szy ł ra m io n a m i i o św ia d czy ł, że m a
1 6 -le tn ie g o sy n a , k tó r y w y g ląd a ju ż z n a c z ­
n ie p o w a ż n ie j,
P o ró w n y w n je się cz ę sto z b o h a te r e m
n a jp ię k n ie js z e j k sią ż k i W i!d e ’a D o ria n e m
G ra y Y m . T w ie rd z i, że p o sia d a ł d o 40-togo
r o k u ży cia, p o d o b n ie ja k b o h a te r W ild e ’a
d a r w ie c z n e j m ło d o ści, i że często d la za ­
b aw y p o d a w a ł się za m ło d eg o c h ło p c a . —
J e ż e li sp ę d z iłe m ty lk o k ilk a d n i w g ó ra c h ,
n a p o lo w a n iu lu b na w y ciecz ce, m o g łem
d o m o jeg o 40-go ro k u ży cia, n ic z w ra c a ją c
n a sie b ie n a jm n ie js z e j u w ag i, w ło ży ć c z a p ­
k ę sz k o ln ą i zm ieszać się z tłu m e m u c z ­
n ió w — p isz e .
O scar W ild e
( z d ję c ie 2 r. 1890)
tej z a c ie trz e w io n e j k o n s e rw a ty w n e j A nglii
i p r z e d złą w olą i zło śliw o ścią w sp ó ln y c h
p rz y ja c ió ł.
L ecz gdy W ild e z a m k n ie oczy w 6w'ym
m ały m p o k o ik u p a ry s k im , z a c z n ie się d la
L o rd a D o u g lasa p asm o n ie sz c z ę ść , k tó r e
go b ę d ą p rz e śla d o w a ły p rz e z d łu g ie la ta .
D w u k r o tn ie h ę d z ie s ie d z ia ł w w ię z ie n iu
p ism a k tó r e b ę d z ie re d a g o w a ł z o s ta n ą , m u
o d e b r a n e , o p u śc i go żo tia, są d z a b ie rz e m u
je d y n e g o sy n a , aż w reszc ie d o p r o w a d z o ­
n y d o sz a le ń stw a żyć h ę d z ie ju ż ty lk o je d ­
n ą m y ślą, je d n y m c e lem z e m szczen ia się
■na w sz y stk ic h , k tó r z y p o w ie d z ą lu b n a ­
p isz ą o nim c h o ć je d n o o b ra ź liw e słow o.
A te o b ra ź liw e słow 'a, k tó r y c h m u z re sz tą
p ra s a n ie sz c z ę d z i c iąg le je sz c z e , po w ielu
la ta c łi d o ty c z y ć b e d ą w y łą c z n ie je ^ o p r z y ­
ja ź n i z W ild e in .
C zego tu n ie itia n a ty c h 3UU s t r o n i­
c ach . 0 w szy stk ie n ie c n o ś c i św ńata o s k a r ­
ża L o rd D o u g las sw o ic h b y ły c h p r z y ja ­
c ió ł w 6 w ojej g o rz k ie j k sią żce.
K r a d li jeg o listy p is a n e do W 'ilde’a,
je g o listy p is a n e d o żo n y . U k ry w a n o p r z e d
n im p rz e z 12 la t ta k z w a n ą n ie w y d a n ą
część ..D e p r o fu m lis “ , czyli listu , p isa n e g o
p rz e z W iłd e a do n ie g o z w ię z ie n ia . C zęści
te j W ild e n ie p o z w o lił o p u b lik o w a ć z je ­
m u ty lk o z n a n y c h p rz y c z y n w k sią ż c e , w y­
d a n e j p o o d c ie r p ie n iu p rz e z e ń k a ry . W e ­
d łu g D o u g la sa list te n z o s ta ł w rę c z o n y
p rz e z W ild e ’a R o b e rto w i R o ss, k tó r y m ia ł
go p rz e k a z a ć a d re so d a w c y . R oss je d n a k
u k ry ł te n d o k u m e n t, by go o p u b lik o w a ć
d o p ie r o po 12 la ta c h i z a o fia ro w a ć o r y ­
g in a ł B ritisli M u zeu m . D o u g la s p o r o z p r a ­
w ie n iu się z R o ssem , z w ra c a się w sw ej
k sią ż c e b e z p o ś re d n io do k u sto s z a m u z e u m
b ry ty js k ie g o i w zyw a go do o d d a n ia m u
teg o m a n u s k r y p tu , k tó r y s ta n o w i w szak
je g o w łasn o ść i n a d e w szy stk o ... p o s ia d a
w ielk ą w a rto ś ć ry n k o w ą .
N ie tu j e d n a k k o ń c z y się p a sm o u d r ę k ,
k tó r e p r z e ś la d u ją L o rd a D o u g la s a p rz e z
c a łe ży cie. P o ry w a ją ln u sy n a , z k tó r y m
s c h ro n ił się do S zk o cji p rz e d n ie s p ra w ie d ­
liw ym w y ro k ie m są d o w y m , w m yśl k tó r e ­
go ..z o b o w ią z a n y je s t p o sy ła ć sy n a n a w a ­
k a c je do o jc a sw o je j ż o n y “ . (!)
O p isu je d z ie s ią tk i sw o ic h p r z y ja ź n i z
a n g ie ls k im i p isa rz a m i, p o e ta m i, i z n a n y ­
m i o so b is to śc ia m i ze św ia ta sz tu k i i l it e r a ­
tu ry . L ecz ż a d n a
z tycłi p rz y ja ź n i n ie
trw a , w sz y stk ie
k o ń c z ą się p r ę d z e j czy
p ó ź n ie j ja k im ś s k a n d a le m , ja k ą ś b ru d n ą
a f e r ą . W ja k im ś m o m e n c ie zaczyniają się
z a ta rg i n a tu r y h o n o ro w e j (O scar W ild e)
lu b fin a n s o w e j i p rz y ja ź ń p rz e k s z ta łc a się
w n ie c h ę ć a cz ę sto n ie n a w iś ć .
J a k a ś d z ie c in n a w p r o s t z a ro z u m ia ło ść
a n a w e t p y sz a łk o w a to ść p rz e ja w ia się n a
n ie k tó r y c h s tr o n ic a c h . L o rd D o u g las p o d ­
k re ś la w p ra w d z ie ma k a ż d y m k r o k u , żc
j e s t ju ż s ta r y i żc s to ją c na p ro g u g ro b u
c h ce p o w ie d z ie ć w szy stk o , co o so b ie m y­
śli, lecz w p a d a m ie jsc a m i w ta k i z a c h w y t
n a d sam y m so b ą , że ja k o je d y n y e f e k t w y­
w o łu je ju ż ty lk o p o b ła ż liw y u śm ie c h na
u sta c h c z y te ln ik a .
W ja k iż e n tu z ja z m
w p a d a p isz ąc o
sw o ic h w łasn y ch u tw o r a c h lite ra c k ic h . J a k
często i z ja k ą lu b o śc ią c y tu je sw o je w ie r ­
sze, c h o c ia ż w szy stk ie u k a z a ły się ju ż w
w y d a n iu k sią ż k o w y m a p r z e d te m n a ła ­
n ia c h sz e re g u p ism lite ra c k ic h . Z ja k ą d u ­
m a m ó w i o sw o im
ro z w o d z ie , n a k tó r y
s k ła d a ją się d w ie n a jw y b itn ie js z e sz k o c k ie
i a n g ie ls k ie ro d z in y . P o tę p ia ją c a n g ie ls k ą
m a ło stk o w o ś ć i h ip o k r y z ję , z d iu n ą p o d ­
k r e ś la sw o je sz k o c k ie (p o k ą d z ie li) p o c h o ­
d z e n ie .
J e s t coś w z ru sz a ją c o d z ie c in n e g o w
ty iu , co p isz e o sw o je j u ro d z ie . O b u rz a się
je d n a k g w a łto w n ie n a F r a n k a H a r ris a ,
k tó r y w sw o je j k sią żce, p . t. O s c a r W ild e .
S p o w ie d ź ż y c ia “ , p isze, że u ro d a D o u g la ­
sa b y ła d zie w c z ę c a .
W alczy u p a r c ie z p o g lą d a m i ja k o b y
W ild e m iał ja k ik o lw ie k w p ły w n a jeg o
tw ó rc z o ść lite ra c k ą . P o su w a się n a w e t do
tw ie rd z e n ia , żc to on ra c z e j m iał w p ły w
n a tw ó rc z o ść w ild e ’a. T w ie rd z i, — że p i­
sz ą c sw o ją sły n n ą , B a lla d ę o w ię z ie n iu
w R a e d in g “ W ild e „ z a d łu ż y ł się u n ic g o “ .
P o d a je p rz y ty m n a s tę p u ją c y p r z y k ła d :
P o w yjściu z w ię z ie n ia W ild e z a m ie sz k a ł
z D o u g lasem w n ie w ie lk ie j w illi w W en e­
cji i tam p r a c o w a ł n a d w y k o ń c z e n ie m i
p rz y g o to w a n ie m do d r u k u sw o je j b a lla d y .
D o u g las p o k a z a ł m u ja k o b y w ow ym j e ­
d e n ze sw o ic h so n e tó w , p isa n y c h p o d c z a s
p o b y tu W ild c ’a w' w ię z ie n iu , k tó r y z a w ie ­
ra ł n a s tę p u ją c ą s tr o f ę :
In to iho drnedful town ik r oh git iron doors
B y cn ipty st.nirs and bar ren corridors...
W ild e , z d a n ie m D o u g lasa ta k p r z e ją ł
się tym s o n e te m , że s tr o f a :
Thal night th r e m p ty corridom ...
k tó r ą o d n a jd u je m y w je g o b a lla d z ie je s t
p la g ia te m z u tw o r u D o u g lasa, za k ló r y to
p la g ia t W ild e p o d o b n o n a w e t go p r z e p r a ­
szał.
C ie k a w a je s t p o d a n a p rz e z D o u g lasa
w e rsja tłu m a c z e n ia
a n g ie ls k ie g o s ły n n e j
s z tu k i W ild e ’a ,.,Salom o“ .
W ild e n a p is a ł te sz tu k ę ja k w iad o m o
p o f r a n c u s k u , p rz y czym k o r z y s ta ł z p rz y ­
ja c ie ls k ie j p o m o c y A n d r e G id e ’a i P i e r r e
L o u y sa, p o n ie w a ż n ie z n ał w ty m czasie
je szcze d o s ta te c z n ie fra n c u s k ie g o .
D o u g las z a ją ł s ię je j p rz e k ła d e m na
a n g ie ls k i, k tó r e m u , ja k tw ie rd z i, p o św ię cił
w iele czasu i s ta r a ń . W ild e ’ow i je d n a k
tłu m a c z e n ie się n ie p o d o b a ło i p o w ie rz y ł
je A u h re y 'o w i B e a rd s le y . L ecz i te n
p r z e k ła d n ie p r z y p a d ł a u to ro w i do g u stu ,
z w ró c ił się w ięc do D o u g la sa i z a strz e g ł
so b ie p ra w o p o c z y n ie n ia w je g o p r z e k ła ­
d zie s z e re g u p r z e r ó b e k , ma co te n się zg o ­
d ził.
— P rz e k ła d a n g ie ls k i „ S a lo m e “ , n a
k tó ry m f ig u ru je m o je n a zw isk o , ja k o tłu ­
m a c z a . n ie je s t w ięc m o im p rz e k ła d e m —
p isze L o rd D o u g las g d y ż W ild e k o m ­
p le tn ie go p r z e r o b ił, a m o je p ie r w o tn e tłu ­
m a c z e n ie b y ło o czy w iście... z n a c z n ie le p ­
sze.
T ru d n o
zakończyć
o m ó w ie n ie
te j
k s ią ż k i, by n ie w s p o m n ie ć o lic z n y c h z a ­
r z u ta c h n a tu r y fin a n s o w e j, k t ó r e s ta w ia li
s o b ie W ild e i D o u g las.
ii
W ild e p o o d sie d z e n iu sw o jej d w u le t­
n ie j k a r y w ię z ie n n e j, z a m ie sz k a ł we F r a n ­
cji i żył w y łączn ie z tęp o en d a w a li m u je ­
go p rz y ja c ie le . W lista c h , k tó r e p isa ł w
ow ym czasie d o A n g lii sk a rż y ł się sta le ,
żc ,.I3osio“ (D o u g la s), 'nie d a je 11111 an i
g ro sza, że u m ie ra z g ło d u itd . L o rd D o u ­
glas g o rąco b ro n i się p rz e d tym i z a r z u ta ­
m i. P rz y tacza d o w o d y (w yciągi z k siąg
h a n d lo w y c h h a n k u ) n a to , że sta le p o sy ­
łał ХѴіЫсѴі cz e k i na ró ż n e sum y.
P rz y się g a , żc za k a ż d y m p o b y te m w
P a ry ż u zostaw ia! m u s e tk i a często i ty ­
siące fra n k ó w i że w ic, żc je d n o c z e ś n ie
R o b e rt R oss i in n i p rz y ja c ie le ró w n ie ż za­
o p a try w a li W ild e 'a w g o tó w k ę . C zuje się
tak g łęb o k o d o tk n ię ty tym z a rz u te m ( k tó ­
ry p o tw ie rd z a z re sz tą A n d re G id e w sw o ­
je j k sią żce o W ild z ie ), że p o su w a się do
z a rz u c e n ia
ild e “ow i z a c h ła n n o ś c i i m a ­
ło stk o w o ści. T w ie rd z i, że W ild e z a ró w n o
do n ieg o , ja k i do sw o ic h p rz y ja c ió ł, sta le
p isa ł w p rz e sa d n y c h sło w a ch o sw ojej nic
is tn ie ją c e j n ę d z y , Iły w y w o łać w nich
lito ść i w y m u sić na n ic h w iększe sum y.
N ie s te ty , je d n a k w sz y stk ie
listy , .:!o re
o trz y m a ł w te d y od W ild c ’a sp .d il w p rzy
s tę p ie w ie !k ’.-i złości.
YV ,sv.ojej ■idw iccznej w alet z e ch am i
p rz y sz ło śc i, w w ieczn e j p o g o n i za iszezerę a n i i i p lo tk a rz a m i, k tó r a d o p ro w a d z a go
do sta n ó w c h o ro b liw y c h i w y w o łu je w n im
sz ere g m a n ii p rz e śla d o w c z y c h l o r d D o u ­
glas z a w ę d ru je yvreszcie p o d o k riy d ła ko-
J ó z e f D u tk ie w ic z (L u b lin )
Kamienie żółciowe
p o w s ta ją
s to p n io w o
w s k u te k
złego
fu n k c jo n o w a n ia w ą tro b y . W ą tro b a jest
f iltr e m d la k rw i. Z an ieczy sz czo n a k re w
m oże p o w o d o w ać sz e re g ro z m a ity c h d o ­
legliw ości (b ó le a rtre ty c z n e , ła m a n ie w
k o śc ia c h , b ó le głow y, p o d e n e rw o w a n ie ,
b e z se n n o ść , w zd ęc ia , o d b ija n ia , b ó le w
w ą tro b ie n ie s m a k w u sta c h , b r a k a p e ty tu ,
sw ę d z e n ie s k ó ry , s k ło n n o ś ć d o o b s tru k c ji,
p la m y i w y rz u ty n a sk ó rz e , sk ło n n o ś ć do
ty cia, m d ło ści, ję z y k o b ło ż o n y ). C h o ro b y
złej p rz e m ia n y m a te rii niszczą o rg a n iz m i
p rz y śp ie s z a ją sta ro ś ć . R a c jo n a ln ą , z g o d n a
ściola k a to lic k ie g o , by tam z n aleźć p o ­
ciech ę. O d tej c h w ili rzu ca się je d n a k i
jeszcze w ięk szą z a ż a rto ś c ią w w ir w alk
p o lem iczn y ch i p ro c e só w , gdyż , w łaści­
w ym sobie fa n a ty z m e m zaczyna św ięcie
w ierzy ć w n a d p rz y ro d z o n e siłv , k tó r e p o ­
m a g a ją m u w jeg o ro z g ry w k a c h i c h ro u i.i
go p rz e d p o ra ż k ą . P isze w ięc, że m ały
c h ło p ie c , k tó r y p o d łu g ic h p o sz u k iw a n ia c h
w sk azał 11111 d ro g ę do ja k ie g o ś b a rd z o w aż­
n ego św ia d k a d o je d n e g o z p ro c e só w był
n a p ew n o a n io łem itp .
L ecz p o k ilk u la ta c h w iara sla lm ie i z
g o ry czą pisze w sw oim p a m ię tn ik u , że ju ż
dzisia j nie je s t ta k im g o rący m k a to lik ie m ,
ja k p rz e d la ty .
„P o r tr e t s y n a 1
z n a tu r ą k u r a c ją je s t n o rm o w a n ie czy n ­
n o śc i w ą tro b y i n e re k . P rz e sz ło d w u d z ie ­
s to le tn ie d o św ia d c z e n ie w y k aza ło , że w
c h o ro b a c h n a tle złej p rz e m ia n y m a te r ii,
c h ro n ic z n e g o z a p a rc ia , k a m ie n ia c h żó ł­
ciow ych. ż ó łtaczce , o ty ło ści, a r tre ty ź m ie
m a ją
z a sto so w an ie
zio ła
leczn icze
„ C h o le k in a z a “
H.
N iem o jew sk ieg o .
B ro sz u ry
b e z p ła tn ie
w ysyła:
L abor a to tr iu m
fizjo lo g icz n o
ch em iczn e
„ C H O L E K IN A Z A ”
H.
N IE M O JE W S K lć G O
W arsz aw a, N ow y Ś w iat
a p te k i i sk ła d y a p te c z n e .
N r.
5,
o ra z
W szy stk o w ym yk a m u się z rą k . N a j­
bliższa is to ta , -wiara... S a m o tn y , o p u sz czo ­
ny przez w szy tsk icłi, b ez m a ją tk u , p r z y ja ­
ciół i ro d z in y p o z o s ta ł sam ze sw ojem i
w s p o m n ie n ia m i, w k tó r y c h m im o b u rzliw ości całego sw ego p ó ź n ie jsz e o ży cia, d o ­
m in u je je d n a k i p r z e r a s ta w szy stk o ta m ­
ta p ie rw sz a , ja k ż e fa ta ln a d la ń ... p rz e
k lę ta p rz y ja ź ń .
Ja n
K a r e n
SILNE LOTNICTWO
W ładysław F ilip ia k (L u b lin )
TO POTĘGA POLSKI
„ S tu d iu m p o r tr e to w e "
b44
М
N
K ie d y ś w p r z e je ź d z ie z K re s ó w d o
W a rsz a w y z a tr z y m a łe m się w W iln ie , ab y
m e m u b r a tu p r z y ro d n ie m u p r o f . U n .
S. B . d ro w i F . R . z d a ć sp ra w ę ze s ta n u j e ­
go p o s ia d ło ś c i, ja k o ż e b y łe m w te d y p e ł­
n o m o c n ik ie m d o ty c h s p ra w g o s p o d a r ­
sk ic h m eg o ro d z e ń s tw a .
W m ie s z k a n iu je g o n a P o h u la n c e z a ­
k o m u n ik o w a n o m i, że b r a t m ó j z p o w o d u
w y ja z d u żo n y . c ó rk i n a w a k a c je n a P o ­
m o rz e p r z e n ió s ł s ię c h w ilo w o do z a ło ż o n e ­
go p rz e z s ie b ie s z p ita la p s y c h ia try c z n e g o
n a A n to k o lu . J a d ę tam . O d ź w ie r n y n ie
b a r d z o ch c e m inie w p u s z c z a ć d o o ta c z a ją ­
ceg o k lin ik ę , czy s z p ita l o g r o d u , w re sz ­
cie — p rz y p a trz y w s z y się b liż e j m o je j f i­
z jo n o m ii (n ic a n ic «nie b y liśm y p o d o b n i
d o sie b ie !) d e c y d u je , że m o że rz e c z y w iśc ie
je s te m b r a te m p r o fe s o ra — i f u r t ę o tw ie ­
ra . Ś m iało w k r a c z a m (p o d w p ły w e m n iep iz e s p a n e j n o cy ) w o b s z a r te m a tó w G oyi
i W iirtz a —
o d r a z u p r z y s ta w ia się do
m n ie w u b r a n iu s z p ita ln y m ja k iś n ie ­
sz c z ę s n y o b łą k a n ie c z b ła g a n ie m , a b y m
o b e jr z a ł m u o czy , gd y ż b a r d z o c ie r p i n a
n ie . P ró ż n o u s iłu ję m u w y tłu m a c z y ć , że
mie je s te m le k a r z e m a n i o k u lis tą , o b łą k a ­
n ie c z u p o r e m d r e p c e k o lo m n ie , n a c h a l­
n ie ż ą d a ją c o b e jr z e n ia je g o d z iw n y c h
b ły sz c z ą c y c h o c z u , t a k
że n a w e t ła p ie
m ię z a rę c e , c h c ą c p r z y tr z y m a ć n a m ie j­
sc u i z m u s ić d o ta k ie j m e d y c z n e j p o r a d y .
W te n sp o s ó b p o d c h o d z im y d o p a w ilo n u
sz p ita ln e g o ; s p o s trz e g a m m e g o b r a t a w
w o k n ie , w b ie liź n ie , k tó r y n a m ó j w id o k
j coś w y k r z y k n ą ł m o c n o i — n i e t r a f ia j ą c
w r ę k a w y — ła d u je się z p o ś p ie c h e m w
p iż a m ę czy s z la fr o k ... P o c h w ili c z ło w ie k
p rz e sz ło sz e ść d z ie się c io le tn i-—m e j b r a t —
k łu s e m w y b ieg a d o m n ie i z a m ia s t p a ś ć m i
n a s z j ję , czy też w y k o n a ć ja k ik o lw ie k i n ­
ny za b ie g p o w ita n ia
b r a te r s k ie g o , ła p ie
to w a rz y sz ą c e g o m i o d f u r t y sw eg o p a c je n ­
ta za rę c e i m o m e n ta ln ie o b e z w ła d n ia .
J e s t p rz y ty m czci n a jg o d n ie js z y d o k tó r ,
p r o f e s o r i d y r e k t o r w je d n e j p o s ta c i ta k
•nagle 'b lad y j a k te n p a p i e r , n a k tó r y m to
p isz ę w te j ch w ili... O k a z u je się , że m ó j ła ­
g o d n y to w a rz y sz p o d r ó ż y m o je j o d f u r t y
do p a w ilo n u e s t z a w o d o w y m m a n ia k ie m m o r d e re ą . L u d z i o b c y c h z p o z a s z p ita la ,
a w y ższy ch o d n ie g o w z ro s te m p r o s i o
o b e jr z e n ie o czu czy g ło w y , ab y w p e w n e j
ch w ili z ła p a ć irłi za g a rd ło i d u s ić całą
m o cą o sz a la ły c h d o m o r d u r ą k . . J e d n y m
s o w etu n a p o w ita n ie z o s ta łe m p rz e z b r a ­
ta o c a lo n y od-..śm ierci czy k a le c tw a i d o ­
w ie d z ia łe m się, j a k n ie b e z p ie c z n ie je s t
p r z e b y w a ć w s z p ita lu d la o b łą k a n y c h c z ło ­
w ie k o w i o b c e m u . W ięc z a m ia s t w ita j
m i!
u sły s z a łe m o d b r a c is z k a — ,.K to
cię tu w p u ścił do d ia b ła ? '" — co o c z y w iś­
cie m ią b y ’o z u p e łn ie e le g a n c k ie i u p r z e j­
m e, je ż e li p o m in ie m y
to w a rz y sz ą c e
tej
s p r a w ie o k o lic z n o ś c i...
W p ó ł g o d z in y p o te m , g d y śm y u S ztraja p ili r a n n ą k a w ę . p y ta łe m b a r d z o m i
d 'o g ie g o ś. p . b r a ta , w sk a z u ją c n a jeg o
b liz n y n a czo le, n o sie , o b u r ę k a c h (o d z ę ­
b ó w w a r ia te k ) czy n ie m a ju ż d o sy ć te j
k rw a w e j i s tr a s z n e j służby c h o r e j lu d z ­
k o śc i. teg o z a p a r c ia się n a w e t ja k ie j k o l ­
w ie k o b ro n y p r z e d s z a le ń c e m , p o ś w ię c e ­
n ia d la n ie u le c z a ln y c h , b e z p o w r o tn ie o d ­
Е
М
Е
c ię ty c h o d ż y c ia ? O d p o w ie d z ia ł ze sw o im
z a c n y m u ś m ie c h e m k r ó t k o ,.n ie ! “ , lecz
w s k a z a ł je d n o c z e ś n ie n a w ch o d z ą c e g o do
c u k ie r n i z n a k o m ite g o p lo tk a r z a i in try m ta p o lity c z n e g o — „ t e n je s t b a rd z ie j
n ie b e z p ie c z n y i n ie u le c z a ln y n a p e w n o " .
N ie d o s z ły m ó j d u sic ie l w p a r ę d n i u s p o ­
k o ił s ię ja k o ś tr z y m a n y w łó ż k u , o d w ie d z i­
łe m go w p o k o ik u je g o p o d o p ie k ą b r a t a ,
o czy m ia ł z u p e łn ie in n e , ja k ie ś p rz y g a słe ,
s m u tn e , -— w y c ią g n ą ł d o m n ie d r ż ą c ą b a r ­
d zo , w id o c z n ie ze z n u ż e n ia a ta k ie m , c h u ­
d ą r ę k ę i p a tr z y ł w e "mnie s tr a s z n ie p o c z ­
c iw ie i b ie d n ie . O k a z a ło się, że to c z ło w iek
z d u ż y m w y k s z ta łc e n ie m , z b o g a ty m i p r z e ­
ży c ia m i, w y tw o rn y i n te lig e n t
du ch a rty ­
s ty c z n y , co p e w ie n c z a s ^ .d u s i z in o rę “ j a ­
k ą ś b łą k a ją c ą się k o ło n ie g o , w alczy z w id ­
m e m ja k ie g o ś tra g ic z n e g o
w y p a d k u czy
sc e n y , n a p r a w d ę p r z e s z e d ł p rz e z coś t r a ­
g ic zn eg o czy p o tw o r n e g o . N ie z a p o m n ę
n ig d y je g o sło d k ie g o , z u p e łn ie d z ie c in n e ­
go u ś m ie c h u p r z y p o ż e g n a n iu d o m n ie i
do m e g o b r a ta . O czy w iście — n ie w iem ,
k to to b y ł... T a je m n ic a s z p ita la i b r a ta . T o
o czy w iście* n ie z m ie n ia a n i s e n s u , a n i t r e ś ­
ci te j m o je j p r z y p a d k o w e j z u p e łn ie „ w y ­
c ie c z k i w n iezm an e“ czy w n ie p o z n a w a ln e ,
bo d o r o z tro p n o ś c i lu d z k ie j w y c h o d z ą c e j
z z a ło ż e ń d o ś w ia d c z e n ia ]>rzyhył ty lk o j e ­
d e n , m a le ń k i jirz y jia d e k ... T e n , d z ię k i k t ó ­
re m u u lu d z i g e n ia ln y c h z ja w ia s ię m o ty w
„ U p io r ó w “ Ib s e n a , o b łą k a n ie c w „ D ziad a c h “ M ic k ie w ic z a i c a ły s z e re g in n y c h
ty p ó w i b o h a te r ó w l i te r a tu r y , g d zie n aj-
SALO N
L U B E L S K I
1939
n ie sz c z ę śliw sz y ze w s z y stk ic h c h o r y c h lu ­
dzi o d p o w ia d a tr a g ic z n ie z a
w sz y stk ie
b łę d y ś w ia ta i ży cia.
C z ło w ie k , k tó r y c ią g le c h c e o d b ie g a ć
o d p r z y ro d y , u w a ż a ją c s ie b ie za w y ją tk o ­
w o w y b r a n ą (d o p a n o w a n ia ) [s to lę n a z ie ­
m i, n ie b a r d z o się o r ie n tu je , że w n im m o ­
gą s ię b u d z ić w c h w ila c h z a ć m ie n ia św ia ­
d o m o śc i i s a m o w ie d z y w sz e lk ie in s ty n k ty
a n te n a tó w , o d e p o k i ju r a js k ie j n a w e t g e ­
n e a lo g ię sw ą w y w o d z ą c e . G re c y , k tó r z y
w y p ro w a d z ili
ró d
lu d z k i z w y sia n y c h
p rz e z D c u k a lio n a z ęb ó w sm o c z y c h i tw ie r ­
d z ili, że z e m sta je s t ro z k o s z ą b o g ó w , a
g n ie w i zło ść z a c z y n e m tw ó rc z o śc i, — n ie
m ie li, z d a je s ię , w ą tp liw o ś c i d e , n a d z i a n e ­
go s ia r k ą b y d lę c ia " (z le g e n d o s m o k u w a ­
w elsk im ) s ie d z i w k a ż d y m c z ło w ie k u , D o
w a lk i ze so b ą sa m y m n a m a w ia ł ła g o d n ie
S o k ra te s p o r o z p o z n a n iu sz czeg ó ło w y m
w ła sn y c h ru c h ó w i o d ru c h ó w . B a je c z n ie
c ie k a w a je s t ta p la to ń s k a p r ó b a w y z n a c z a ­
nia p rz e z c z ło w ie k a p r a w i u r z ę d ó w w s o ­
bie d la s a m e g o sie b ie .
C h y b a ty lk o z te j p r a c y
z e to s u —
m o g ło p o w s ta ć p ó ź n ie js z e g o
p o k o le n ia
z d a n ie ,że „ c a n d i d a p a x h o m ili e e t r u x d e c. e t i r a f e r a s“ ,
k tó r e je e t r a c z e j w y ra z e m d y s ty n k c ji i w y­
ro b ie n ia p o lity c z n e g o , n iż o d r u c h e m n a ­
tu r y . S y m b o l to ra c z e j fle g m y zd o b y w c ó w
ś w ia ta ...
T a k j a k d e n ty s ta r z a d k o b y w a z a d o w o ­
lony z g a r n it u r u zę b ó w p a c je n ta , t a k p o ­
d o b n ie ż p s y c h ia tr z y z c a ły m
s p o k o je m
w ie tr z ą w k a ż d y m c z ło w ie k u b r a k i, czy
b łę d y p sy c h ic z n e . K ilk a ra z y z g ła sz a ł się
d o m n ie p e w ie n p r o f e s o r p s y e h a tr ii, b ę d ą ­
cy s y lw e tk ą p sy c h ic z n ą P r u s a , z p r o ś b ą o
sz c z e g ó ły w s p ó ln e g o p o b y tu z „ D z ia ­
d z ie m " w S z w a jc a rii, W in d y g a c ja c h je g o
(z re sz tą b a rd z o z a c n y c h ) z w ie trz y łe m j e d ­
n a k p o s z u k iw a n ie d e f e k tó w , a n ie ła d ó w .
J e s t to z re s z tą z ro z u m ia łe fa c h o w o . G o ­
rz e j je s t, g d y s ię tw ó rc z o ść lu d z k ą o p ie ra
całkow icie ma b r a k a c h , czy n a w e t c h o r o ­
b a c h , w ięc J u liu s z C e z a r d la te g o z o s ta ł
„ C e z a r e m “ , że b y ł e p ile p ty k ie m . N a p o ­
le o n a
ra k
p r o w a d z ił
pod
B o r o d in o ,
G o e th e b y ł c h r o n ic z n y m p ija k ie m itd .
F r e u d d o p r o w a d z ił
te
p rz y p u s z c z e ­
n ia — n ie tw o rz ą c je d n a k ż a d n e j te o r i i —
d o a p o g e u m i c u rio s u m . Z a to p r o f .
А іех ів C a r r e l („ C z ło w ie k is to ta n ie z n a ­
n a " ) b r o n i tw ó rc z o ś c i c z ło w ie k a n o r m a l­
n e g o , b e z d e f e k tó w , i p r ó b u j e n a w e t w y ­
p r o w a d z ić t e o r ię
z d ro w ia p sy c h ic z n e g o
ani tle p o d s ta w h ig ie n y m o r a ln e j T r u d n o
się n ie z g o d z ić z p r o fe s o re m , że n a d m ia r
p s y c h o z y w e w s p ó łc z e sn y c h
s p o łe c z e ń ­
stw a c h lu d z k ic h je s t r e z u lta te m n ie e w o ­
lu c ji lu d z k ie g o g a tu n k u , a je g o tw a rd e j
k r w a w e j w a lk i o b y t. P r o f . C a rr e l p r ó b u je
w y tłu m a c z y ć n ią p r a w ie w s z e lk ie z b o c z e ­
n ia .
W te j „ n ie z n a n e j is to c ie " , ja k ą b y ł ów
p a c je n t m eg o b r a t a w k lin ic e na A n to k o lu
b y ł i zły c z ło w ie k (a le n ig d y p o p u la r n e
„ z w ie r z ę " , b o z w ie rz ę j e s t lep sze) i c z ło ­
w ie k d o b r y , z a le ż a ło lo o d ja k ic h ś n i e z n a ­
n y c h d o ty c h c z a s fiz y c z n y c h k o n s te la c y j w
firm a m e n c ie m ó z g u c e n tr a ln e g o . Z a p e w n e
ze złego c z ło w ie k a w ty m je g o p o tw o r n y m ,
m śc iw y m
o d ru ch u
d u s z e n ia
s tw o rz y ła
zło ść lu d z k a , d o b re g o — dobre, i p o g o d n e
p rz y ż y c ia k u l t u r a ln e . T o te ż — z a is te —
w ie lk ą s ło n e c z n ie je s t d r o g a p s y c h ia tró w .
C zesła w S te fa ń s k i
„ G h etlo U
D o k o ń c ze n ie na str. 647
645
K o śc ió ł w S e ro c k u . «•T y g o d n ik 1Ilu s tr o w a n y 1871"
I
PRZY POPIELATEJ WSTĘDZE AUTOSTRADY
7. Rzecz o S erocku i Pułtusku
W ś ró d d o b ry c h d r ó g w y ja z d o w y c h z
W a rsz a w y , je d n a z n ic h , w y ło żo n a k o s tk ą ,
p ro w a d z i p rz e z J a b ło n n ę i L e g io n o w o do
S e ro c k a , g d zie się u ry w a i p rz e c h o d z i w
z w y c z a jn ą r o z b itą szosę.
D ro g a d o J a b ło n n y to s ta r a i d o b rz e
z n a n a tra s a w y c ie c z k o w a i w szy stk im z a ­
p e w n e je śli n ie z w id z e n ia , to ze sły szen ia
lu b z d r u k u z n a n e są je j z a b y tk o w e a t r a k ­
c je , j a k d w ó r n ie g d y ś M o sto w sk ic h w T a rc h o in in ie , j a k ta m ż e g o ty c k i k o ś e io łc k , ja k
w re sz c ie p a ła c w J a b ło n n ie , w ła sn o ść H r .
P o to c k ic h , n ie g d y ś k się c ia J ó z e fa P o n i a ­
to w sk ie g o , z b u d o w a n y d la p ry m a sa M i­
c h a ła P o n ia to w s k ie g o p r z e z a r c h ite k ta
k ró le w s k ie g o , M e rlin ie g o .
S e ro c k — to s ta ro ż y tn a o sa d a , z n a n a
ju ż w w ie k u X I I , p o ło ż o n a m a lo w n ic z o
ma ubo czu w zg ó rza n a d b rz e g ie m N a rw i,
n ie d a le k o je j z le w u z B u g ie m . N a p o le o n I
o c e n ia ją c s tr a te g ic z n e z n a c z e n ie p o ło ż e n ia
S e ro c k a w łączvł go do p ro je k to w a n e g o
t r ó jk ą ta f o r te c M o d lin — S e ro c k
P ra ­
ga. R o zp o częte, za K s ię stw a W a rs z a w s k ie ­
g o u m o c n ie n ia s e ro c k ie o d e g ra ły p e w n ą
r o lę w w o jn ie z A u s tr ią -w r o k u 1809.
S e ro c k d z isie jsz y to se n n e , s k ro m n e
m ia ste c z k o o k ilk u u lic a c h p r o s to p a d ły c h
d o a u to s tr a d ) z ry n k ie m b r z y d k im i p u
s ty in . J e d y n ą a tr a k c ją S e ro c k a je s t k o ­
ściół.
K o śc ió ł w S e ro c k u p o ło ż o n y w p r z e ­
ślicz n y m m ie jsc u , z k tó r e g o d o p r a w d y ro z ­
ta c z a się p ię k n y w id o k n a d o lin ę rz e k i,
z o s ta ł w z n ie s io n y w w ie k u X V I p rz e z
o s ta tn ic h k sią ż ą t M a z o w ie c k ic h , J a n u s z a
i S ta n isła w a . W y k a z u je 011 w sw e j s t r u k ­
tu rz e , a zw łaszcza w z a c h o w a n y c h s k le p ie ­
n ia c h , c h a r a k te r y s ty c z n e c e c h y p ó ź n e g o
g o ty k u m a z o w ie c k ie g o . Z d o b ią c e fronu i
ro g i śc ia n y szczyt ow ej w ą sk ie b a s z ty —
to s p e c ja ln a cech a n ie lic z n e j g r u p y k o ś c io ­
łó w m a z o w ie c k ic h . O p ró c z S e ro c k a m a ją
ta k ie b a s z ty k o śc io ły w P ia s e c z n ie i Zak ro c z y rn iu . R e p ro d u k o w a n y tu ta j d rz e w o ­
r y t k o śc io ła w S e ro c k u p o d a ł w ra z z o p i­
sem T y g o d n ik I lln s tro w a n y w r o k u 1871
(N r 1 9 1 ).
P ię k n e p o ło ż e n ie S e ro c k a n a w y so k im
b rz e g u N a rw i z o s ta tlo w o s ta tn ic h la ta c h
o c e n io n e . M a w S e ro c k u le tn ią re z y d e n c ję je d lin z b a r d z o c e n io n y c h m a la rz y .
O p o d a l S e ro c k a , p rz y b o c z n e j
d ro d z e ,
m a lo w n ic z o ro z ło ż o n e n a d pięknrie z a ­
d rz e w io n y m b rz e g ie m rz e k i le tn is k o Ja d w isin p e łn e d re w n ia n y c h d o m k ó w c a m ­
p in g o w y c h i z d re w n ia n ą w e r a n d ą s p e ł­
n ia ją c ą r o lę r e s ta u r a c ji. P ro w iz o ry c z n o ś ć
u r z ą d z e ń w y n a g ra d z a las, rz e k a i., b ra k
k o le i, w ty m w y p a d k u b ło g o sła w io n y .
R o lę p la ż y s p e łn ia w J a d w is in ie p ia s z c z y ­
sta w yspa n a N arw i. N a w y sp ie są k r z a k i,
w k tó r y c h m o ż m w ło ży ć k o s tiu m , o p -ó c z
teg o p rz y r e s ta u r a c ji je s t p o d o b n o ja k a ś
sz a tn ia . T u b y lc y z a m ie s z k u ją c y d o m k i
c a m p in g o w e w y c h o d z ą z n ic li w p ła s z c z a c h
k ą p ie lo w y c h i k r z a k ó w n ie p o tr z e b u ją .
P o c z c iw y w y ro s te k d z iu ra w ą ło d z ią p r z e ­
w ozi n a w y sp ę, m o ż n a te ż p o p ły n ą ć
w p ła w , bo a k u r a t w ty m m ie js c u rz e k a
je s t g łę b o k a . J e s t i k u la w y p o m o s t, n a k t ó ­
ry o s tr o ż n ie w c h o d z ić tr z e b a , żeb y się r a ­
zem z n im w to ń N a rw i n ie z a p a ś ć . Są i
k a ja k i, n a p o z ó r n ie s z c z e g ó ln e , a le w i­
d z ia łe m je d n e g o z n a k o m ite g o
w cale n ie
s p o r to w c a — ty lk o b ib lio g ra f a , c h lu b ę
n a u k i p o ls k ie j, k tó r y w szed ł d o ta k ie g o
k a ja k u ( z ż o n ą ) — i o b o je ży ją. K o b ie ty
n a p la ż y ja d w is in s k ie j d z ie lą , się jak
w szęd zie, ma k o b ie ty n o r m a ln e i k o b ie ty
p la ż o w e .
K o b ie ta u o r iu a ln a w p o ję c iu n iż e j p o d ­
p is a n e g o je s t to la k a o so b a p łc i ż e ń s k ie j
k tó r a leży lu b s ie d z i n a p ia s k u w p o z ie
d o w o ln e j i k ą p ie się, ja k ch c e i k ie d y c h ce.
K o b ie ta n la ż o w a k ła d z ie się g ła d k o n a
p ia s k u g rz b ie te m do g ó ry z su n ą w sz y k o ­
s tiu m i n a t a r t a tłu sz c z a m i (a o b c h o d ź ją
o s tro ż n ie , że b y B r o ń B o ż e n ie z a w a d z ić
i n ic z e tr z e ć ) le ż y d łu g o b e z r u c h u , ja k
m a r tw a , żeb y się ro w n o o p a la ło : k ą p ie się
m ało i z w id o c z n y m w s tr ę te m d o w o d y a
o b aw ą o w łosy. O tó ż w Ja d w is in ie ze
w z g lę d u n a złe w a r u n k i ,.ró w n e g o “ o p a la ­
n ia ilo ść k o b ie t n o rm a ln y c h p rzew y ższa
ilo ść k o b ie t p la ż o w y c h , co oby b y ło k u
u w a d z e z w o le n n ik o m k o b ie t n o rm a ln y c h .
O 2 0 k lin . od S e ro c k a , w k tó r y m k o ń c zj się a u to s tr a d a , leży P u łtu s k , m ia sto
p e łn e z a b y tk ó w i tę tn ią c e e c h a m i św ie t­
n e j p rz e sz ło śc i. S ta r o ż y tn a ta o sa d a , n a j ­
d a le j n a wrsc h ó d w y s u n ię ta s tr a ż n ic a p ło c ­
k ieg o M azow sza, często n a p a d a n a p rz e z
P ru s a k ó w i Ja d ź w in g ó w , s ta ła się z c za­
sem p u n k te m w y m ia n y p ło d ó w ż y zn ej
ziem i C ie c h a n o w sk ie j n a p r o d u k ty le ś n e ­
go p rz e m y słu p u sz c z z a n a rw ia ń s k ic li. O d
X I I w ie k u P u łtu s k n a le ż y d o b isk u p ó w
p ło c k ic h , k tó r z y w p o c z ą tk u X V I w ie k u
u z y s k a li ty tu ł k sią ż ą t p u łtu s k ic h ; b y ł w ięc
P u łtu s k ja k b y a n a lo g ią d o Ł o w ic z a , n a ­
le żące g o do a rc y b is k u p ó w g n ie ź n ie ń s k ic h
i k s ią ż ą t ło w ic k ic h z a ra z e m . P u łtu s k p o ­
ło żo n y n a w yspie w ś ró d w ó d N a rw i od
p o c z ą tk u p o sia d a ł u w a r u n k o w a n e o w a l­
nym
k s z ta łte m
w y sp y
r o z p la n o w a n ie .
D łu ższą oś p o d łu ż n e g o r y n k u w y z n a c z a ją
dw ie w ieże, ra tu sz o w a i d z w o n n ic a k o le ­
gia ly^ p r z e d łu ż e n iu osi leży z je d n e j s t r o ­
ny k o le g ia ta , z d r u g ie j n a szczy cie n a sy ­
p u — z a m e k . W ieża ra tu s z a w z n ie s io n e ­
go w w iek u X V z a c h o w a ła się b ez p o w a ż ­
n ie jsz y c h z m ia n , sa m ra tu s z n ie d o trw a ł
do n a szy ch czasó w . D z w o n n ic a k o le g ia ­
ty p ie r w o tn a z w ie k u X V I n ie is tn ie je .
O b e c n a w tym sa m y m m ie jsc u , k lasy ey s ty c z n a , p o c h o d z i z k o ń c a X V I I I w ie k u .
P u łtu s k , k ilk u s e tle tn ia re z y d e n c ja b isk u ­
pó w p ło c k ic h , p rz y w o d z i n a m yśl sz e re g
w s p o m n ie ń , z w ią z a n y c h z p o sta c ia m i w y ­
b itn y c h b isk u p ó w , g ło śn y c h w d z ie d z in ie
p o lity k i czy k u ltu ry , ja k h u m a n iśc i C io ­
łek , K rz y e k i, M y szk o w sk i, czy ja k e p ig o ­
ni d a w n e j R z e c z y p o s p o lite j t a k z a słu ż e n i
646
D zw onnica k o le g ia ty
w
P u łtu s k u
d la je j k u ltu r y Z ału scy , czy j a k ta k b lisk o
z w iąza n y z n ie d a le k ą W a rsz a w ą , p ó ź n ie j­
szy p rz y m a s, P o n ia to w s k i.
B e z p rz e s a d y p o w ie d z ie ć m o ż n a , że
P u łtu s k w p o r ó w n a n iu z in n y m i m ały m i
m ia sta m i je s t p e łe n z a b y tk ó w . M a z a m e k ,
re z y d e n c ję b is k u p ó w p ło c k ic h , n ieg d y ś
d re w n ia n y , od w ie k ń X V I m u ro w a n y ,
w ie lo k ro tn ie ro z sz e rz a n y i p rz e b u d o w y ­
w an y . M iał n ie g d y ś m u ry m ie jsk ie w w ie ­
k u X V I w y b u d o w a n e , z k tó r y c h z a c h o ­
w ała się jeszcze je d n a w ieża. Is tn ia ło n ie ­
g dyś w P u łtu s k u sła w n e je z u ic k ie k o le ­
g iu m , z a ło żo n e w w ie k u X V I p rz e z b is k u ­
pa N o sk o w sk ieg o . W z a k ła d z ie ty m n a u ­
czali sław n y p ó ź n ie j k a z n o d z ie ja , ks.
P io tr S k a rg a i tłu m a c z b ib lii, ks. W u je k .
T u uczył się p o e ta M aciej S a rb ic w sk i,
A n d rz e j B a to ry b is k u p W a rm iń s k i, k a n ­
c le rz J e rz y O sso liń sk i. N a leżą cy do k o le ­
g iu m Je z u itó w k o śc ió ł, p rz e b u d o w a n y po
p o ż a rz e w w iek u X V II a o z d o b io n y w
X V I II d w o m a w ieżam i, d z ie rż y li po k a ­
sa c ie J e z u itó w B e rn a r d y n i.
W w iek u
X V II k a s z te la n w a rsz a w sk i, W o jciech
W essel, u fu n d o w a ł w P u łtu s k u k o śc ió ł i
k la s z to r R e fo r m a tó w ; w k la s z to rz e je s t
d z isia j w ięzien ie, co je s t z re s z tą rzeczą
n o rm a ln ą , b o d o teg o c e lu n a jła tw ie j b y ­
ło z a a d a p to w a ć w łaśn ie s t a r y k la s z to r.
O b szern y ry n e k p u łtu s k i z a c h o w a ł cały
sz e re g n ie ź le z a c h o w a n y c h k a m ie n ic klasy cy sty czn y ch z p o c z ą tk u X I X w ie k u .
N a jc e n n ie jsz y m z a b y tk ie m P u łtu s k a
je s t k o le g ia ta . W z n ie s io n a w p ierw sze j
p o ło w ie X V w ie k u ja k o b a z y lik a g o ty c k a
z p u ła p e m d re w n ia n y m n a d n a w ą głów ­
n ą, b yła w tym o k re sie n a M azow szu
rz a d k im p rz y k ła d e m tej a r c h ite k tu r y , ho
ja k k o lw ie k n a k ry w a n ie
n aw y
g łó w n ej
s tr o p e m na zie m ia c h p o ls k ic h w y w o d ziło
się ze s ta re j tra d y c ji, to je d n a k na M a­
zow szu z n a k o m ita w ięk szo ść g o ty ck ich
k o śc io łó w p u ła p o w y c h w z n ie sio n a zo stała
w w iek u X \ f, ja k o k o śc io ły w S zc z e p a n ­
k o w ie, W ąsoszy, N ie d ź w ia d n e j, B ro c h o ­
w ie, Z a k ro c z y m iu . M a k o w ie. G o ty c k ą k o ­
le g ia tę p u łtu s k ą zb u d o w a ł b isk u p G iżyc­
k i. k tó r y w P u łtu s k u b u d o w a ł ta k ż e sz p i­
tal (is tn ie ją c y lecz p r z e b u d o w a n y ). B yl to
w y b itn y p a s te rz i p o lity k , k tó r y na M a­
zow szu sp ra w o w a ł rz ą d y w im ie n iu m a ło ­
le tn ic h k s ią ż ą t i b r o n ił n ie z a le ż n o ś c i M a­
zow sza p r z e d z a m ia ra m i K a z im ie rz a J a ­
g ie llo ń c z y k a . W w ie k u X V I, za p o n ty f i­
k a tu b isk u p a N o sk o w sk ieg o , p o d k ie r u n ­
k iem b u d o w n iczeg o W ło ch a, J a n a B a p ty ­
s ty , d o k o n a n o
p rz e b u d o w y k o le g ia ty ,
p rz y k ry w a ją c ją z d o b n y m k a s e to n a m i
b eczk o w y m s k le p ie n ie m
w s p a rty m
na
w b u d o w a n y c h w e w n ą trz n aw y w ielk ich
a r k a d a c h z d e k o ra c y jn y m p a s e m m ały ch
a r k a d e k m ięd zy gzym sem a k a s e to n a m i.
W aga tej p rz e b u d o w y w n ę trz a leży w
tym , że je s t to 'n a jp ię k n ie js z y p rz y k ła d
c ałej g ru p y k o śc io łó w m a z o w ie c k ic h p ie r ­
w o tn ie g o ty c k ic h , w p o d o b n y sp o só b
p rz e b u d o w a n y c h . Do g r u p y te j n ależą
k o śc io ły w C h ró ślin ie , C iek sy n ic, B ro k u
i B ro c h o w ie . W p o d o b n y sp o só b p r z e b u ­
d o w an o też n ie is tn ie ją c y dziś k o śc ió ł św.
Je rz e g o w W arsz aw ie. W ty m że o k re sie
d o b u d o w a n o do k o śc io ła k a p lic ę g ro b o w ą
p rz e z n a c z o n ą d la b is k u p a N o sk o w sk ieg o .
K a p lic a ta z a ró w n o w o g ó ln y m k sz ta ł­
cie, ja k p o d z ia le śc ia n i w y g ląd zie g ro ­
b o w ca n a ś la d u je k a p lic ę J a g ie llo ń s k ą n a
W aw elu , k tó r a była je j p ie rw o w z o re m .
R e p lik k a p lic y Z y g m u n to w s k ie j n a zie­
m iach n a sz y c h je s t b a rd z o d u żo , k a p lic a
N o sk o w sk ieg o je s t je d n ą z n a jw c z e śn ie j­
sz y ch a n a jw c z e śn ie jsz ą n a M azow szu.
K a p lic a zo stała o z d o b io n a n ie d a w n o o d ­
k r y tą i o d re s ta u ro w a n ą p o lic h ro m ią o
ciek aw y m p rz e jśc io w y m tr a k to w a n iu , w y­
k a z u ją c y m cec h y zaró w n o gotyckie., ja k
i re n e sa n so w e . K o le g ia ta , ja k i p o lic h r o ­
m ia k a p lic y N o sk o w sk ieg o p o sia d a ją c e n ­
n e o p ra c o w a n ia m o n o g ra fic z n e (v id e:
C h y czew sk i J . M a lo w id ła śc ie n n e z p o ło ­
w y X V I w ie k u o d k r y te w k a p lic y g ro b o ­
w ej b isk u p a A n d rz e ja N o sk o w sk ieg o p rz y
k o le g ia c ie w P u łtu s k u . B iu le ty n h is to rii
s z tu k i i k u ltu ry . R o k IV . 1935. N r. 1 —
o ra z te n ż e : K o le g ia ta p u łtu s k a na tle k o ­
śc ieln eg o
b u d o w n ic tw a
m a zo w ieck ieg o
X V i X V I w iek u . W arsz aw a 1936. P ra c e
z h is to rii sz tu k i w y d aw an e p rzez T -w o
N a u k o w e W a rsz a w sk ie ).
Na p o c ie s z e n ie
e w e n tu a ln y c h
tu r y ­
s tó w z n u ż o n y c h z w ie d z a n ie m o zn ajm iam
ty m , k tó r z y jeszcze n ie zd ąży li u to n ą ć w
P u łtu s k
P u łtu s k . W ic ia ratuszoum
ja k ie jś b r u d n e j d z iu rz e w ry n k u , że n ie
w r y n k u a w h o te lu V ic to ria je s t p ra w ­
dziw a c u k ie r n ia , n a w e t tr o c h ę z a b y tk o ­
w a. M a ż e la z n e s to lik i z m a rm u ro w y m i
b la ta m i, a u te n ty c z n e lo d y , c ia stk a ja k
B óg p rz y k a z a ł i b ia łą k a w ę (p ły n n a j b a r ­
d ziej g o d n y p o le c e n ia n a p ro w in c ji bez
w o d o ciąg u , g dzie s m a k c z a rn e j czy h e r ­
b a ty zależy od s tu d n i lu b o sta tn ie g o deszCzu). W c u k ie r n i p u łtu s k ie j ze szczytu
w yniosłego .sta ro św ieck ieg o k r e d e n s u p a ­
tr z ą się m e la n c h o lijn ie trz y gip so w e
głów ki z u c z e sa n ie m z zeszłego elu lecia,
p o m a lo w a n e n a z ie lo n o . B r a k ty lk o p lu ­
szow ej k a n a p k i z fre n d z e lk a in i, a czu łb y ś
się tu ry s to w c u k ie r n i p u łtu s k ie j, ja k w
w a rsz a w sk ie j p rz e d p ó ł w ie k ie m .
0 P u łtu s k u w y d ał d ziełk o H ip o lit Gaw a re c k i (W iad o m o ść h is to ry c z n a m ia sta
P u łtu s k a . W -w a 18 2 6 ). „ T y g o d n ik Illu s tro w a n y p isa ł o P u łtu s k u w la ta c h 1860,
1865, 1867.
Z y g m u n t
Mani"
D om y w ryn ku
647
M N ЕМ Е
P o c z ą te k n u s tr . 6 4 4
rz e c z y w is ty c h p sy c h o lo g ó w , w ich o p ie c e
n a d c h o ry m m ó z g ie m lu d z k im , a b y p o z n a ­
w ać is to tę p s y c h ik i
u m ie ć je j p o m ó c w
w a le e zc sw y m i o d ru c h a m i w s te c z n y m i, —
a le trz e b a m ie ć do te g o d u sz ę sa m e m u ,
b o d a jż e p ie rw sz e j k lasy !
Z a p e w n e — z b a d a n e i d o w ie d z io n e
d e f e k ty i b r a k i p sy c h ic z n e d u ż o m o g ą p o ­
w ie d z ie ć w 6 p ra w ie p sy c h ik i d a n e g o c z ło ­
w iek a, a le p e w n ą o d m ia n ę sw eg o g a tu n k u
( p rz y r . v a r ie ta s ) , s łu s z n ie j je s t (szczegół
n ie j w l ite r a tu r z e )
r o z p a try w a ć w ła ś n ie
ta k s u m a ry c z n ie czy s y n te ty c z n ie ja k o c a ­
ło ść p r z y ro d n ic z ą czy p rz y ro d z o n ą .
Że w ezm ę d la p r z y k ła d u lip . O s k a ra
W ild e... Co m a w łaściw ie jeg o p r a c a lit e ­
r a c k a w s p ó ln e g o / jeg o n ie b a rd z o c ie k a ­
w ym ży ciem c o d z ie n n y m — i czy w ła śc i­
w ie a n a liz a «ego życia tłu m a c z y w ja k ik o l­
w iek sp o s ó b s p r a w ę jeg o w eso ły ch i p o ­
g o d n y c h p a r a d o k s ó w m y ślo w y c h ? T w ó rc a
b o h a te r a p o z y ty w iz m u
a n g ie ls k ie g o R o ­
b in s o n a K r u z o e i— D a n ie l D e fo e b y ł s k o ń ­
c z o n y m ła p s e rd a k ie m i p ija k ie m , w ięc czy
m o ż liw e , aby d o ść d u ż a d o k ła d n o ś ć p r z y ­
r o d n ic z a i g e o g ra fic z n a była d a r e m ty lk o
k n a jp y ? Co w in ie n E d g a r P o e , że m u sia ł
sk o ń c z y ć w s z y n k u , a mie w lu k su s o w y m
s z p ita lu i co to m a w sp ó ln e g o z je g o r z e ­
czy w istą g e n ia ln o ś c ią w s z u k a n iu w ęzłó w
lu d z k ie g o ży cia itd itd .
C zy je s te ś m y z u p e łn ie p e w n i, że w tw o ­
rz y w ie b ia łe j
k u ltu r y
e u r o p e js k ie j n ie
b r a li u d z ia łu p a r a n o ic y lu b m a n ia c y , bo
p r z e c ie ż ty le w n ie j je s t rz e c z y z u p e łn ie
n ie z ro z u m ia ły c h , c h o c ia ż b y te .11 d z iu ra w y
„ p o lity c z n y " s to s u n e k do b liź n ie g o in n e j
b a rw y , alb o u k ła d s p o łe c z n y o p a r ty w ięcej
o n ie n a w iś ć n iż o m iło ść ? ...
K ie d y ś w p a r ę l a t p o te m m in ą ł m n ie
n a K r a k o w ekiem ja k iś e le g a n c k i, sz p a k o ­
w a ty p a n o ślic z n y m , sło d k im i s z la c h e t­
n y m w y razie tw a rz y ... U d e rz y liśm y eię
o czy m a i p rz e le c ie liś m y k o ło s ie b ie ja k
p ta k i n a d m o rz e m ... Co za z łu d z e n ie , czyż­
b y to te n z A n to k o la ? ... A le to b y ło ty lk o
z łu d z e n ie !
K o n r a d
C h m i e l e w s k i
SKŁADAJ CI E
OFI ARY
NA
F. O. M.
Uł atw i aj q sprzedaż
М Ш І І У Ш 0 Ш Л F I A T 1100
c ie s z q c y się n a jw ię k s z y m p o w o d z e n ie m w P o lsce, d z ię k i o g ro m n y m
z a le to m te c h n ic z n y m , d u i e j o s z c z ę d n o ś c i w z u ż y c iu p a liw a i p ię k n e j
lin ji n a d w o z ia .
Wieczór pieśni
Jadwigi Borczowskie[
W o g ró d k u le tn im S im 'a o d b y ł się w iec zó r
p ie ś n i J a d w ig i B o rcz o w sk iej. S alon le tn i sto lic y
za p e łn ił się d o b o ro w ą p u b liczn o ścią (w ie lb ic ie le
ta le n tu p . B o rczo w sk iej staw ili się in g re m io ).
P. B o rczo w sk a p ró c z p ię k n e g o głosu p o s ia d a tzw .
„łezk ę w g ło sie’* i to , co m a d o p o w ie d z e n ia a r a ­
czej do w y śp iew an ia w y p o w iad a w sp o só b w z ru ­
szający , D lateg o p io s e n k i w je j in t e r p r e ta c ji zaw ­
sze s ię ta k p o d o b a ją , ty le w n ic li św ieży ch p o m y ­
słów , ty le ży cia, ty le p o ry w u m ło d o ści! T o te ż
i ty m ra z e m o k la sk iw a n o g o rąco k aż d ą p io s e n k ę .
L
na
t e r e n ie
części
C O P
H
S
Z
J
S
O
W
r
„KAZIMIERA”
w
o g ło s z e n ia p o m ie s z c z a n e w d z ie n n ik u
U
P E f r I S J O MA T
A li l N I F ,
ul
T r ze cl a
Poprzeoznaf'12,
woda
bie ż ą c a w ka żd ym ' ' p o ko ju
W y k w in tn a k u c h n ia — C e n y p r z y s tę p n e
„ ехргш
Lubelski l WołyfisKi"
XVII rok w ydaw nictw a.
N ajw yższy n akład na teren ie
W ojew ództw :
Lubelskiego i W ołyńskiego.
f f ó le
a rtre tyczn e
reu matyc zne
p o d ag ryczne
n ajw ięcej d o k u cz ają n a zm ian ę p o g o d y , w czasie
zim n a, sło ty i n iep o g o d y . N iez n o śn y m i w ted y s ta ­
ją eię b ó le w staw ach , k o ścia ch , m ię śn ia c h , p o ­
w stają b o le sn e o b rzm ien ia, ch o d z e n ie , a n aw et
I o rn sz a n ie się b yw a u tr u d n io n e . C ie rp ie n ia te
p o w stają s k u tk ie m n a g ro m a d z e n ia s ię k w asu m o­
czow ego w u s tro ju i je ż e li n ie b ę d ą r a c jo n a ln ie
zw alczan e, b ęd ą się zw ięk szać, aż w reszcie na
sta łe p rz y k u ją d o łó ż k a. W ty c h w y p ad k ach s to ­
su je się w e w n ętrzn y le k „U R E M O SA N " GĄSECK IE G O , k tó r y ro zp u szcz ają c kw as m oczow y w o r ­
g an izm ie, w y w o łu je o b fite w y d z ie la n ie się ta k o ­
wego w raz z m oczem i w sp ó łd zia ła z u s tro je m w
w alce je g o z a rtre ty z m e m , reu m aty zm em , p o d a g rą
isch iasem ,
k am icą
n erk o w ą
o ra z złą
p rz e m ia n ą
m a te rii.
L u b lin ,
K o ś c iu s z k i 8,
tel. 23-60.
O ry g in aln y
„ U R E M O S A N"
G Ą S E C K IE G O
do n a b y c ia w a p te k a c h .
648
ХѴНІ Tydzień S p o łe c z n y Un iw e rs yte tu
K a t o l i c k i e g o w LubLnie
O d 18 ła t o d b y w ają się ro k ro c z n ie n a K a to ­
lick im U n iw e rsy te c ie L u b e lsk im , lu b w in n y c h
u n iw e rs y te ta c h P o lsk i, p o d p r o te k to r a te m Jeg o
E m in e n c ji K sięd za P ry m a sa P o ls k i, T y g o d n ie
S połeczne M łodej In te lig e n c ji K a to lic k ie j- Są one
k u ź n ią k a to lic k ie j m y śli s p o łe c z n e j i te re n e m
k s z ta łc e n ia m e to d p ra c y o rg a n iz a c y jn e j. T ego­
ro czn y T y d zień S połeczny o d b ę d z ie eię w L u b li­
n ie w d n ia c h od 23 — 27 б іерп іа. T e m a te m te g o ­
ro czn e g o T y g o d n ia je s t:
„R u c h
k ato lic k o -sp o łe c z n y
w obec za g ad n ień
życia w spółczesnego". T e m a t o g ó ln y z o sta ł ro z b i­
ty n a trz y z a g a d n ie n ia : I. P o sta w a k a to lik a
w obec życia sp o łec zn eg o ; II. A n aliza w spółczes­
n y ch ru ch ó w k a to lic k o -sp o łe e z n y e h ; I I I A n aliza
za g ad n ień sp o łec zn y ch we w sp ó łczesn y m życiu
Polski.
P re le g e n ta m i są u a jw y b itn ie js i znaw cy m yśli
k a to lic k ie j i p ro b le m ó w sp o łec zn y ch . N a te g o ­
ro czn y m T y g o d n iu re f e r a ty w ygłoszą:
0 . I. M. B o ch e ń sk i 0 . P . — R zyin: S p ra w ie d li­
w ość społeczna.
X . P ro f. D r A n to n i B o ro w sk i — W a rsza w a : S p ra ­
w ied liw o ść sp o łec zn a w Q. A.
Mec. D r J u liu s z B ra u n — S o sn o w iec: S tad ia re a ­
lizacji k o rp o ra c jo n iz m u w P o lsce.
P r o r e k to r D r Ig n a c y C zu m a-L u b lin : Z a g a d n ie n ia
p o lity k i d e m o g ra fic z n e j w P o ls c e : a) p ro ­
blem y p o p u la c y jn e , b) p ro b le m y n aro d o w o ­
ściow e.
P ro f. D r K o n ra d G ó rsk i — W iln o : 0
p ie rw ia s t­
k ac h w ro g ich k ato lic y zm o w i.
Inż. E u g en iu sz K ło ezo w sk i — B o g d an y :
R uchy
lu d o w e w P o lsce.
O. E. K osibow icz T . J . — W a rsza w a : K a to lic y z m
w obec k u ltn ry i cyw ilizacji.
X. R e k to r D r K . K o w a lsk i — P o m ia n : O d p o w ie­
d z ia ln o ść m o ra k ia czło w iek a za s tr u k tu r ę i
w ad y ży c ia zbio ro w eg o .
X. K an . W ł. K raw czy k — S an d o m ierz: R ozw ój
k a to lic k ie j m y śli sp o łec zn ej.
D y r. A r tu r E . K raw czy k — L u b lin : P r o le ta r ia t
m ie jsk i i k w e stia ro b o tn ic z a .
N acz. K . M alko — Lw ów : Z a g a d n ie n ie s ta n u
śred n ie g o .
D yr. M a ria n M a n te u ffe l — W arszaw a: P o sta w a
k a to lic y z m u sp o łec zn eg o w obee w sp ó łczes­
n y ch p rz e m ia n spo łeczn o -id eo w y cli (faszyzm ,
bolszew izm , to ta liz m ).
M gr E ug. M yczka — W a rsza w a : D o ch ó d sp o łecz­
ny w P o lsce i je g o p o d ział.
P ro f. D r A . N iesio ło w sk i — Ł ó d ź : 0 ak ty w n y m
i d y n am iczn y m k ato lic y zm ie .
d e n c je ro zw ojow e w si p o lsk ie j.
P o seł B ru n o S ik o rs k i — P o z n a ń : C h a r a k te r s tr u k ­
tu r y
g o sp o d arcze j
P o ls k i
(u rb a n iz a c ja
i
• u p rzem y sło w ien ie ).
S te fa n T u r n a u — M ik u lice: K a to lic k i p ro g ra m
lu d o w y i p rz eb u d o w a u s tro ju ro ln e g o .
R ed. M gr K o n sta n ty T u ro w sk i — K ra k ó w : K a to ­
lick i p ro g ra m ro ln iczy .
X. P ro f. D r S te fa n W yszyński— W ło cław ek : W sp ó ł­
czesn e ru c h y k a to lic k ie sp o łeczn o -zaw o d o w e
w E u ro p ie , p rzy cz y n y ich ro zw o ju , u p a d k u
i p ró b y o d ro d z e n ia .
B e z p o śre d n io po T y g o d n iu p rz e w id z ia n e są
w dw ó ch d n ia c h o b ra d y S to w arzy szen ia K a to lic ­
k ie j M łodzieży A k a d e m ic k ie j „O drodzenie**, o r ­
g a n iz a to ra T y g o d n i Sp.
K o sz ty u trz y m a n ia i m ie sz k a n ia w ynoszą
2 .50 zł. za d o b ę. W p o d ró ż y p rz e w id z ia n a je st
50%
zn iżk a
k o le jo w a. W szelk ich
in fo rm a c ji
u d z ie la i zg ło szen ia p rz y jm u je K o m ite t O rg , T y ­
g o d n ia — L u b lin -U n iw e rsy te t.
p rz e c iw k o h e m o ­
ro id o m . W y n ik k u r a c ji św ia d czy o z a le ­
ta c h
u ż y te g o
ś ro d k a .
C zopki
„ V a r ic o l“
G ąee ck ieg o sto s u je eię p r z y b ó la c h h em o ro id a ln y c h : k r w a w ie n iu , sw ę d z e n iu , p ie ­
c z e n iu i in n y c h o b ja w a c h
P rz y
CHfjnfS
BEZPŁATNYM
„ V a r ic o l“
h e m o ro i-
G ą s c c k ie g o
n ie
za w ie ra
„ T Y G O D N IK A
D O DATK IEM
POW IEŚCIO W YM
„MIECZ
zl
zl
zł
zi
zl
*1
6.—
6.50
17.50
19.—
66. 74 —
ADREri W YDAW NICTW A
IL L U S T R O W A N
E G O ”
I MIES. „NAOKOŁO ŚW IATA" W YNO SI:
ZA
GRANICĄ:
zl 8.50
m i e s i ę c z n i e
zl 25.—
k w a r t a l n i e
n i e .......................................................... zl 94.—
m i e s i ę c z n i e
zi
6.50
k w a r t a l n i e
zi
19.—
r o c z n i e
zł 7 4 , —
Z mi a n a
Nr
R edakcja n ie zwraca n iezam ów ionych rękopisów .
K on to
Pocztow ej
W ARSZ a WA, ZGODA 12.
Droga" Sp. z o o ,
SŁAWA”
N a c y k l te n złoży się 14 audycyj,, z
któ ry » ‘b k a ż d a z e « ro d k n jo się n a je d n e j
p o s ta c i lii£toryrziiic_. W p o sz c z e g ó ln y c h
audy< ja c h u w z g lę d n io n e z o s ta n a n a s t ę p u ­
ją c e p o s ta c ie : C h ro b ry , B o le sła w Ś m iały ,
K rz y w o u s ty , Ja g ie łło , W ła d y sła w W a r n e ń ­
czy k , S te fa n B a to r y , C h o d k ie w ic z , Ż ół­
k ie w s k i, C z a rn ie c k i, S o b ie sk i. K o śc iu sz k o ,
K s ią ż ę J ó z e f, D ą b ro w s k i i P iłs u d s k i.
T a k w ię c w c y k lu ty c h a u d y c y j r j e t e
z o s ta n ie w sy n te z ę cała h is to r ia P o ls k i w
je j z a s a d n ic z y c h ry sa c h , w szy stk ie tr u d n o ­
ści i b u r z e d z ie jo w e , w o b e c ja k ic h s ta w a ­
ła R z e c z p o s p o lita , w s z y stk ie n a jp ię k n ie j­
sze z ry w y n a s z e g o d u c h a i n a sz e g o o rę ż a .
P o sz c z e g ó ln e
a u d y c je
o p ra c o w y w a ć
b ę d ą w y b itn i h is to r y c y w ra z z w y b itn y m i
lite r a ta m i. Z n a w stw o m a te r ia łu h is to r y c z ­
n eg o o ra z u m o ty w o w a n ie f a k tó w ź r ó d ła ­
m i h is to r y c z n y m i i ilu s tr o w a n ie ic h d o k u ­
m e n ta m i — iść b ę d z ie w p a r z e z w y o b ra ź ­
n ią lite r a c k ą , z f o rm ą a rty s ty c z n ą i s t a ­
r a n n ie o p ra c o w a n y m ję z y k ie m w sp ó łczes­
n e j e p o k i.
Kasy
O szczędności
143
CE.NNIK OGŁOSZEŃ
Str. */, — 800 zł, */2 — 450 zł, 7 j — 250 z ł, '/8 — 1 50 zł, >/16 — 100 z ł, — za
P R Z E D I ZA T E K S T ! M : f 1,50£ zł
(R ilanee, artykuły rjiiFbwe, uki dy u l eJci)rsrie. J tir. lU r ilk i
W ydawca Tow . W yd.
i
Wc w to re k d n ia 15 s ie rp n ia o g o d z.
1 9 .0 0 n a d a n a z o s ta n ie p ie rw sz a a u d y c ja
z cyklu, ,,M i ecz i S faw a“ . C y k l te n r e a li­
zo w an y p rz e z ró ż n e ro z g ło śn ie , p o św ię eo
n y b ę d z ie w y b itn y m p o s ta c io m h is to r y c z ­
ny m P o lsk i. '1 ѵіііі togo c y k lu z a c z e rp n ię ­
ty gest z ..K ró la D u c h a “ S ło w ack ieg o
(,.O fia rą tw o ją m ie c z i sła w a “ ), a zad anm-ui jego b ę d z ie o d tw o rz y ć e p o p e ę s ła ­
wy o rę ż a p o lsk ie g o . p rz y p o m n ie ć ry c e r­
s k ie tra d y c je P o ls k i i w iell ir li b o h a te r ó w
n a ro d o w y c h .
N A PROW INCJI:
W W ARSZAW IE:
m ie sięczn ie .
z dostarczeniem do domu
k w a r t a l n i e
z doetarczeniem do domu
r o c z n i e
z d ostarczen iem do domu .
guzach
s z k o d liw y c h s k ła d n ik ó w .
P R E N U M E R A T A
Z
z e w n ę tr z n y c h
d a ln y c h sto s u je się m a ś ć „ V a r ic o l“.
I 0 NIEZRÓWNANYM SMAMJ
HABERBUSffliSIHIELE^
Inż. L. R o ściszew sk i — K ra k ó w : P o trz e b y i te n ­
W ie le je s t ś ro d k ó w
MYDEŁKO
DO ZĘBÓW
KAWY
" “ SFINKS
TELEFON
еу |> .
i
dres u
zl
0.50
w iersz m ilim etrow y, l u b jeg o m iejsce
n iifjfc e ? Ł ie jfiv c v u r e 5C°/0 d r r ie
R E D A K C JI: 604-14; A DM INISTRACJI: 522-14. KONTO P.K .O. 143.
D rukarnia K rajowa, W arszawa. C hłodna 44
R edaktor; C zesław Slisn^ew ic*
Program
Polskiego
Radi a
O d dn. 1 3 V III do dn. 1 9 V III. 1 9 3 9
N ie d z ie la — d n . 13.1111
7 .0 0 : A u d y c ja p o r a n n a . 9 .0 0 : 1 ran sm isja n a b o ż e ń s tw a z P i e k a r W ie lk ic h n a
Ś lą sk u .
11.40: T ra n s m is ja z M o rszy n a.
1 2 .0 3 : P o r a n e k m u z y c z n y . 13.00: W y ją t­
k i z p ism J ó z e fa P iłs u d s k ie g o . 1-3.15: M u ­
z y k a o b ia d o w a . 14.40: ..C z y ta m y M ic k ie ­
w ic z a '1 — „ P a n T a d e u s z " — K się g a I i .
1 5 .0 0 : A u d y c ja d la w si. 16.30: S erg iu sz
R a c h m a n in o w : T rio d -m o ll o p . 9. l f . 1 5 :
„ K to o d p o w ie 44. 17.30: .P o d w ie c z o r e k z
o g r ó d k a 44 (ze L w o w a ). 1 9 .0 0 : T e a tr W y o ­
b r a ź n i — „ W o jn a 1914 r .44. 19.30: O r k ie ­
s t r a F ilh a r m o n ii L o n d y ń s k ie j i J. S zigetti — s k rz y p c e . W p r z e r w ie o go d z. 2 2 .0 0
■swecz „ W y w c z a sy 44
P o n ie d z ia łe k
d n . 14.1 I I I
6 .3 0 : A u d y c ja p o r a n n a . 8 .1 5 : A u d y cja
d la k u p c ó w . 12.03: A u d y c ja p o łu d n io w a .
1 4 .4 5 : T e a tr W y o b ra ź n i d la m ło d zieży
„ K lim e k B a c h le d a 44. 1 5 .1 5 : M uzyka p o ­
p u l a r n a z L odzi. 1 6.20: A rie i p ie ś n i (z
P o z n a n ia ) .
16.45:
K r o n ik a
naukow a:
N a u k i e k o n o m ic z n e . 17.00: M uzyka do
ta ń c a . 18.00: R e c ita l f o rte p ia n o w y M arg e r ity T ro m b in i-K a z u ro . 1 8 .3 0 : F r a n c i­
sz e k S c h u b e rt — K w a r te t E s-D u r o p . 125
N r. I (z L o d z i). 1 9 .0 0 : A u d y c ja s tr z e le c ­
k a . 1 9 .3 0 : ..P rz y w ie c z e rz y 44 (z P o z n a n ia ) .
2 0 .2 5 : A u d y c ja d la w si. 2 1 .0 0 : K o n c e rt
so listó w . 2 1 .5 0 : E c h a m o cy i chw ały.
2 2 .0 0 : M u z y k a ta n e c z n a .
W to r e k ■
— d n . 1 5 .Ѵ П І
7 .0 0 : A u d y c ja p o r a n n a . 7 .0 5 : P ie śn i
r y c e r s k ie i ż o łn ie rs k ie . 7 .5 0 :
D zisiejsza
r o c z n ic a 4' — g a w ę d a d la wsi. 8 .1 5 : P ie śn i
k u czci N a jś w ię tsz e j M a rii P a n n y (z W il­
n a ) . 8 .3 0 : P o ls k ie m a rsz e w w y k o n a n iu
O r k ie s tr y
M a ry n a r k i
W ojeim icj. 9 .0 0 :
T ra n s m is ja n a b o ż e ń s tw a . 1 2.03: P o r a n e k
m u z y c z n y w w y k o n a n iu O rk ie stry P o l­
sk ie g o R a d ia . 1 3 .0 0 : W y ją tk i z pism J ó ­
z e f a P iłsu d s k ie g o . 1 3 .1 5 : M uzyka o b ia d o ­
w a z K a to w ic . 1 1-45: B o h a te ro w ie p r z e ­
s tw o r z y :
„Ponad
d w o m a lą d a m i'4 -—
p o g a d . 15.00: A u d y c ja d la w si. 16.30: M i­
n ia tu r y k w a r te to w e (z K ra k o w a ). 17.00:
„ M a tk a B o ż a w li te r a tu r z e p o ls k ie j'4 —
sz k ic. 17.15: M u z y k a ( p ły ty ) . 1 7 .3 0 : „ P o d ­
w ie c z o re k przy m ik ro fo n ie '" . „ N a św ię to
ż o łn ie rz a p o lsk ieg o '" tr a n s n i. z p rz y s ta n i
P o c z to w e g o P rz y sp . W o jsk , na W iśle w
W a rsz a w ie . 19.00: ,.M iecz i sła w a 44: ,.B o ­
lesław C h r o b r y 44 — a u d y c ja ze L w o w a.
1 9 .4 5 : P a d e r e w s k i g ra (p ły ty ) 2 1 .1 0 : M u­
z y k a Іапосѵпа ze L w o w a. W p r z e r w ie o
g o d z . 2 1 .5 0 : „ Ż o łn ie rz i dziew czyna"", w e­
s o ła a u d y c ja .
Ś ro d a — d n . 1 6 .1 I I.
6 .3 0 : \ u d y c j a p o r a n n a . 8 .1 5 : P o g a d a n ­
k a tu ry s ty c z n a . 12.03: A u d y c ja p o łu d n io ­
w a. 1 1 .45: „ W sz y stk ie g o po t r o c h u " —
a u d y c ja d la d z ie c i. 1 5.15: ..K o n c e r t p o p u ­
la r n y . 15.20: R e c ita l śp ie w a c z y S ta n i Z a­
w a d z k ie j. 16.50: L a to : ..N o c w s ta ry m les ie 44 — p o g a d a n k a . 1 7 .0 0 : M u z y k a do t a ń ­
ca z d a n c in g u ..P a r a d is ” . 18.00: S ły n n e
s y m fo n ie . 1 8 .5 0 : „ E c h a m ocy i chw ały'".
1 9 .0 0 : „ Ś lą s k a p o z y ty w k a 4’
w esoła
a u d y c ja z K a to w ic . 19-30: „ P r z y w iecze•z\"' z K a to w ic . 2 0 .1 0 : O d czy t w o jsk o w y .
PIGUŁKI REFORMACKIE
2 0.25- A u d y c ja d ła w si. 2 1 .0 0 : K o n c e r t
c h o p in o w s k i w w yk. N a d z ie j P a d le w s k ie j
(z P o z n a n ia ) . 2 1 .4 0 : N ow ości lite r a c k ie z
K ra k o w a . 2 2 .0 0 : L e k k a m u z y k a w i g ie r ­
sk a (p ły ty )
C z w a r te k ■— d n . 17-V 111.
6 .3 0 : A u d y c ja p o r a n n a . 8 .2 0 : P o g a ­
d a n k a s p o r to w a . 1 2 .0 3 : A u d y c ja p o łu d ­
n io w a 1 4.45: Z a g a d k a lite r a c k a ze L w o w a.
1 5 .0 5 : M u z y k a p o p u la r n a . 16.20: U tw o ry
f le to w e w w yk. F e lik s a T o m a sz e w s k ie g o
(z T o r u n ia ) . 17.00: M u z y k a do ta ń c a .
1 8.00: O p o w ie ść o S c h u b e rc ie — IV a u d y ­
cja z P o z n a n ia . 19.00: W ielk ie w łó częg i
m o r s k ie " : „ W k r ę g u le g e n d i m g ie ł4" f r a g ­
m e n ty z le g e n d śre d n io w ie c z n y c h
o ra z
p ism K o lu m b a i P ig a f e tta . 19.20:
P rz y
w ie c z e rz y . 2 0 .2 5 : A u d y c ja d la w si. 21 00:
M u z y k a d w u f o rte p ia n o w a w w yk. F r n o
S zeg ed i i M a rty V a s a rh e lv (W ę g ry ). 2 1 .3 0 :
„ N a p o la c h p o p io łó w 44 — słu c h o w isk o p o ­
e ty c k ie ■/. W iln a . 2 2 .0 0 : K om ccrl w w yk.
R o z g ło śn i w ile ń s k ie j.
P ią te k — d n
1 8 .Ѵ ІІІ.
6 .3 0 : A u d y c ja p o r a n n a . 8 .1 5 : K ło p o ty
i r a d y : „ J a k u k r y ć z d o b y ty s k a r b '4 —
a u d y c ja z P o z n a n ia . 12.03: A u d y c ja p o ­
łu d n io w a .
14.45: B o h a te ro w ie p r z e s tw o ­
rz y 44: ..L o t n a d o c e a n e m 44 — p o g a d a n k a .
15.00: K o n c e r t p o p u la r n ) w w y k o n a n iu
O rk . R o zg ł. W ile ń s k ie j
16.20R e c ita l
o rg a n o w y J a n a K u c h a rs k ie g o . 1 6 .4 5 : R o z ­
m o w a z c h o ry m i ks. M ich ała R ę k a sa ze
L w ow a. 17.00: M u zy k a do ta ń c a . 18.00:
R e c ita l śp ie w a c z y A n ie li S z le m iń sk ie j.
1 8.25: K w a r te ty B e c th o v e n a . 1 9.00: „ K i p ­
lin g . p o e ta b ry ty js k ie g o
im p e r iu m 4' —
Kul t
z Z R K O N N IK IE M
stosują s ię :
f
sz k ic. 1 9.20: S ta n y Z je d n o c z o n e ja k o t e ­
re n p o ls k ie j e k s p a n s ji k u ltu r a ln e j — p o ­
g a d a n k a z W iln a . 19.30: P rz y w ie c z e rz y .
2 0 .2 5 : A u d y c ja d la w si. 2 1 .0 0 : I lu s tr a c je
m u z y c z n e do utwro ró w s c e n ic z n y c h . 2 2 .2 0 :
„ H u m a n iz m l ite r a tu r y f r a n c u s k ie j14 —
s z k ic lite r a c k i. 2 2 .4 0 : R e c ita l sk rz y p c o w y
Z d zisław a R o e s n e r a (z G d y n i).
S o b o ta -— d n . 1 9 .Ѵ ІП .
6 .3 0 : A u d y c ja p o r a n n a . 8 .1 5 : Z m ik ro ­
fo n e m p rz e z P o ls k ę : „ N a o d p u śc ie w T r o ­
k a c h 44, m o n ta ż d źw ię k o w y . 1 2 .03: A u d y ­
cja p o łu d n io w a . 1 4 .4 5 : A u d y c ja d la d z ie c i:
„ K o s z a łk i, o p a łk i z ra d io w e j k o b ia łk i"4.
1 5.15: M uzyka p o p u la r n a w w y k o n a n iu
z e sp o łu Z w ią z k u M u z y k ó w C h rz e ś c ija n .
1 6 .2 0 : U tw o ry f o rte p ia n o w e w w y k o n a n iu
W ła d y sła w a K ę d ry . 1 7 .0 0 : M u z y k a do t a ń ­
ca z d a n c in g u „ C a fe C lu b '4. 1 8 .0 0 : K o n ­
c e r t p o p u la r n y — tra n s m is ja 7 D o m u Ż o ł­
n ie r z a w P o z n a n iu . 1 9 .0 0 : ..P rz e z sie d em
m ó rz d o sie d m iu w z g ó rz " — w eso ła p o ­
w ieść ra d io w a (ze L w o w a). 1 9 .30: A u d y ­
cja d la P o la k ó w za g ra n ic ą . 2 0 .0 0 : M e lo ­
d ie z iem i p o lsk ie j. 2 0 .2 5 : A u d y c ja d la w si.
2 1 .0 0 : K o n c e r t z M ię d z y n a ro d o w e j W y s ta ­
w y W o d n e j w L ie g e (L e o d iu in ). T ra n s m i­
sja z B ru k se li. W p rz e rw ie o go d z. 2 1 .4 0
sz k ic lite ra c k i.
Mickiewicza
.Jest rz e c z ą n ic u le g a ją c ą n a jm n ie js z e j
w ą tp liw o ś c i, że n a jw ię k s z a p o p u la r n o ś c ią
i sła w a p o e ty c k a cieszy się w P o lsc e M irk ic w icz. N aw et u lu d u p ro s te g o , n a w e t
w śró d a n a lf a b e tó w , je st M ic k ie w icz sy n o ­
n im em p o e ty , d o teg o s to p n ia p o tę ż n a in ­
d y w id u a ln o ś ć z a m ie s z k a ła w w y o b ra ź n i
lu d u
p o lsk ie g o , ja k o p o s ta ć z o czy m a
w z n ie sio n y m i p o n a d d o k o ln ą p o sp o lito ś ć .
B yłyby to r e z u lta t) a k c ji, k tó r a o d n ie ­
sp e łn a s tu la t r o z d a je b o g a ty p o k a r m d u ­
ch o w y . u ż y ź n ia g le b ę k u l tu r y p ło d n y m i
z ia r n a m i tre śc i d o s k o n a łe j i u p a m ię tn ia w
n a jro z m a its z y sp o só b k a ż d y ślad b y tn o ś c i
tej p o e z ji i te j o so b o w o ści, k tó r e j p r z e ­
z n a c z e n ie m b yło s tw o rz y ć e p o k ę . W y ­
n ik ło to ró w n ie ż z o lb rz y m ie j siły d y n a ­
m ic z n e j, z d o ln e j d o p r o m ie n io w a n ia na
z b io ro w o ść .
J e d n a k ż e , a p rz y z n a ć tu tr z e b a , c z ę ­
ściej u nas m o ż n a się s p o tk a ć z o z n a k a m i
n o m in a ln e g o k u ltu , a n iż e li z o b ja w a m i
p ra k ty c z n e g o s m a k o w a n ia p o k a ź n e g o i do
dziś a k tu a ln e g o d o ro b k u tw ó rc z e g o M ic­
k iew icza. O d czasu do czasu w y s trz e li j a ­
k iś p r o je k t lu b ijiaw el re a liz a c ja p o p u l a r ­
n e g o w y d a n ia d z ie l z e b r a n y c h , rzu ci się na
w ieś lu b p r o w in c ję p a r ę p o m p a ty c z n y c h
o d c z y tó w , u f u n d u je s ta tu e tk ę lid» k ie p s k i
p o m n ik , a w d alszy m
c ią g u
tw ó rc z o ść
P o e ty je sl p r z e d m io te m s e m in a ry jn e j an a-
a
OKO REGULUJĄCE Ż O Ł Ą D E K .
MZY CIERPIENIACH W Ą T R O B Y , <ч 4 9
NADMIERNEJ O T Y Ł O Ś C I,
UŚMIERZAJĄCE HEMOROIDY
I >RZY SKŁONNOŚCIACH
g il
•O OBSTRUKCJI SĄ ŁASODNYM
ІШ
ŚRODKIEM P R Z E C Z Y S Z C Z A JĄ C Y M
У 0
UŻYCII 1- I PICUŁKI NA NOC
w Radio
lizy czy e s tc ty z u ją c e j a d o ra c ji. D o ty c h ­
czas je szcze, n a w e t
n a jta ń s z e
w y d a n ia
„ P a n a T a d e u s z a 44 jesl m im o w szy stk o n i e ­
d o s tę p n e d ła w ło śc ia n in a i b ę d z ie ta k zaw ­
sze d o p ó k i po p r o s tu n ie o b d a r u je się ja k
n a js z e rs z y c h rzesz tą n a ro d o w ą b ib lią .
T o te ż z ra d o śc ią n a le ż y p o w ita ć in i­
c ja ty w ę P o lsk ie g o R a d ia , k tó r e o r g a n iz u ­
ją c s ta ły o d c in e k n ie d z ie ln y p . n . „ C z y ta ­
m y M ic k ie w icza4", stw o rz y ło w te n sp o só b
p ie rw sz e r z e te ln e i trw a łe p o d w a lin y w e
w łaściw y sp o só b p o ję te g o k u ltu . Ż yw e s ło ­
w o, ję z y k z n a k o m ity , b o g a ty i śp ie w n y
w ie rs z , b lisk a tr e ś ć , w y d o b y te i u w y p u k lo ­
n e p rz e z in t e r p r e t a c j ę n a jle p s z y c h sił
a k to r s k ic h , rz u c o n e do n a jd a ls z y c h z a k ą t­
ków k r a ju , uczą p o d z iw ia ć i k o c h a ć , r o z u ­
m ie ć i c e n ić twTó rczo ść W ie lk ie g o P o e ty .
D z ię k i te m u n ie ty lk o ..k sią ż e c z k i z b łą d z i­
ły p o d s tr z e c h ę 44 a le z a w ita ł ta m żywyr
s tr u m ie ń p o e z ji, n ie o d p a r ta siła u s z la c h e t­
n ia ją c e g o w z ru sz e n ia i su g e sty w n y u r o k
w izji.
C z y ta n y o b e c n ie ..P a n T a d e u s z " n ie
ty lk o p rz e m ó w i do k a ż d e g o słu c h a c z a ca­
łą sk a lą b o g a ty c h tr e ś c i, a le je d n o c z e ś n ie
w s z e re g u a k to r s k ic h in le r p r e la c y j k a ż d y
s lu c h a rz z n a jd z ie n ie w ą tp liw ie ta k ą , k t ó ­
r a wyw^ola w n im n ajży w szy i n ajg łę b sz y
o d d ź w i ęk.
ъ
„TY G O D N IK
O -u tn io
W
і а і і і
ILLUSTROW ANY"
„ T Y G O D N IK U IL L U S T R O W A N Y M ” z a m ie s z c z a li sw o je p r a c e m ię d z y in n y m i n a s tę p u ją c y p ila ­
rze, u c z e n i i p u b lic y śc i:
B e r e n t W acław , B o ro w y W acław , B o y e E d w a rd , C h rz a n o w s k i Ig n a c y , C z a c h o w sk i K a z im ie rz , D ą b ro w ­
sk a M a ria , E ssm a n o w sk i S te fa n , F lu k o w s k i S te fa n , G o e te l
F erd y n an d ,
G o m b ro w ic z
W ito ld .
G ó rk a
O lg ie rd ,
G ra b o w sk i J a n , G rz e b ie n io w s k i T a d e u s z , H o ro sz k ie w ic z R . W ., H o lle n d e r T a d e u sz , H u le w ic z W ito ld , H u szczaW in n ic k a H ., Iłla k o w ic z ó w n a K a z im ie ra . Irz y k o w s k i K a ro l. Iw a sz k ie w ic z J a ro s ła w , K a d e n B a n d ro w e k i J u ­
liusz, K le in e r Ju liu s z , K o n d r a c k i M ic h ał, K o ssa k -S z c z u c k a Z .. K u b a c k i W ., L a sk o w s k i-H u lk a P a w e ł, L e c h o ń
J a n , L e p e c k i B ., L u to s ła w s k i W ., M a k u sz y ń s k i K o r n e l. M e lc e r W a n d a , M ie szk o w sk i J . T ., M ille r. J a n N .. M o r­
c in e k G u sta w , M u sz k o w sk i J a n , N o w a k o w s k i Z y g m u n t, O ssen d o w ek i F . A ., P a r a n d o w s k i J a n , P o w lik o w e k a
M a ria , P iw iń s k i L e o n , P o łc z y ń s k i J a n t a A le k s., P o m iro w s k i L e o n , R o g o w ic z W acław , R o g o ż S ta n isła w , R u d n ic ­
k i A d o lf, R u s in e k M ic h ał, R y ta r d M iecz., S ch u lz B ru n o , S ie ro sz e w sk i W ., S k iw sk i J . E ., S m o g o rz e w sk i K ., S ta f f
L e o p o ld . S tra ezew icz C zesław , S tro m e n g e r K a r o l, S y ru c z e k W acław , S z e m p liń sk a E lż b ie ta , S zy jk o w ek i M ., Ś li­
w iń sk i A r tu r , T e r le c k i T y m o n , T u w im J u lia n , W asy lew ak i S ta n isła w , W ie rz y ń sk i K a z im ie rz , W ik to r J a n , W ittlin
Jóief, W o lo sz y n o w sk i J u lia n , Z a w isto w s k i W ład y sław , Z rę b o w ic z R o m a n .
NAOKOŁO
ŚWI ATA
b o g a to ilu s tr o w a n y m a g a z y n n o w e lis ty c z n y , u k a z u ją c y
eię co m iesiąc .
BIBLIOTEKA POWIEŚCIOWA
p rz y n io s ła w la ta c h u b ie g ły c h o b o k a u to r ó w p o k k i c h , sz e re g u tw o ró w
p isa rz y
te j m ia ry , co
Jo h a n
B o y e r,
D a n ie l - R o p s, F r . M a u ria c , J . A n d e r s e n N ex o . M a rta O s te n so , M a ry W eb b , J . R o th . C o le tte , G. P a p in i, Jo
V a n A m m e rs-K iile r. W . B. M a x w ell, W . P e te a n i i in n i.
„Tygodnik lllustrowany" wraz z dodatkami ma obecnie najtańszą prenumeratę
zbiorową, gdyż tylko
za 6 zł m iesięcznie (6.50 z dostarczeniem do domu), prenum erator TYGODNIKA ILLUSTROWANEGO otrzym a
tm ty d z ie ń n u m e r „ T y g o d n i k a
I l l u s t r o w a n e g o “ ; m m iesiąc 80-o stro n , zeszyt „N ao k o ło Ś w iata " w w ielo b arw n e j o k ła d ce
i « • m iesiąc b lisk o 240-o stro n ic o w y to m po w ieści p o ls k ie j lu b tłu m ac zo n ej. K T Ó R E J C E N A K S IĘ G A R S K A W Y N O S I o k o ło 6 — 8 z ł.
P R E N U M E R A T A
Z
B E Z PŁ A T N Y M
„ T Y G O D N I K A
D O D A T K IE M
P O W IE Ś C IO W Y M I M IES. „N A O K O ŁO Ś W IA T A " W Y N O SI:
W W A R S Z A W IE :
■ io ii^ cin ic .
■ d « ta r c z e n ie m do dom u :
.
k w a r t a l n i e
a d o sta rc z e n ie m do d om u .
r • c z n i e ...........................................
a J w ta r c z e n ir m do dom u
CENNIK
PRZED i
NA
J
6—
A 6.50
zł 17.50
19 —
zł 66.—
i ł 74.—
I L L U S T R O W A N E G O -
P R O W IN C JI:
ZA
zł
miesięcznie
G R A N IC Ą :
k w a r t a l n i e ..................................
zł 19,—
miesięcznie
k w a r t a l n i e
r o c z n i e
..................................
r o c z n i e ...................................................
zł 74,—
Z m i a n a
K o n to
Nr
6.50
«i
8 .s e
zł 25.—
jI
O G Ł O S Z E Ń S tr. */■ — 800 zł.
ZA
TEKSTEM :
1,50 zł. B ilan se,
P o czto w ej
K asy
O szczędności
a d r e s u
.
.
zł
0.5«
143
'/ , — 450 zł, V4 — 250 zł, •/« — 150 rf, 7.6 100 zł. — za ezp. w iersz, m ilim etro w y , lu b je g o m iejsce
a rty k u ły
o p iso w e,
u k ła d y ta b elary c zn e, 1 etr. o k ła d k i i m iejsce zareyerw c w a n e 5 0 % d ro żej
A D R E S W Y D A W N IC T W A : W A RSZA W A , ZG O D A 12. T E L E F O N R E D A K C JI: 604 14; A D M IN IS T R A C JI: 522-14. K O N TO P . K . O. 143
O p l ■ ta p o c z t o w a
o p ła c o n a
rv c * a łte m
D r u k a r iu a
K r a jo w a
»
W a r s z a w i e , C h ło d n a 44, t e l. 5-88
TYGODNIK
I
L
L
U
S
Nr. 34
T
R
20 Sierpnia 1
O
939
W
A
N
Y
Cena 1 zł.
W ileńska D ywizja P iechoty Legionów Józefa Piłsudskiego w defiladzie przed
Partem P rezydentem R zp lite j
W
N U M E R Z E :
Janusz K o w a lczu k:
N IE M C Y Z R Z U C IŁ Y
W ie sła w W o h n o u t:
W G O Ś C IN IE
U
A u ra W yle żyń ska :
S P A D K O B IE R C A
M ASKĘ
L IT W IN Ó W
D O B R O C I:
JÓ Z E F M IC K IE W IC Z
Jan Maleszewski:
K W IA T Y
P O L S K IE G O
ROKOKA
Józef M a ye r:
N A J B A R W N IE J S Z E W Y Ś C IG I
T ola K orian:
PODRÓŻ
NA
POŁUDNIE
(ry s u n k i A le ks. Ż y w a )
M ś c is ła w W ró b le w s k i:
..P O L E S Z U K IE M "
W G Ł Ą B AFRYKI
W a c ła w
S yruczek:
TEATR
i in.
PRZED DOROCZNĄ WYSTAWĄ RADIOWĄ
Z b liż a się ju ż te r m in o tw a r c ia D r u g ie j
D o r o c z n e j W y sta w y R a d io w e j. J u ż w n a jb liżczy m czasie te r e n y w ystaw ow e, z a ro ją
się tłu m a m i z w ie d z a ją c y c h , p o c ią g i p o p u ­
la r n e z c a łe j P o ls k i zw io zą tłu m y e n t u z j a ­
stó w ra d ia , k tó r z y ze c h c ą z o b acz y ć o b ra z
d o r o b k u n a s z e g o w te j d z ie d z in ie .
D ru g a D o ro c z n a W y sta w a R a d io w a w
p la s ty c z n y m
s k ró c ie
p rz e d s ta w i n a m
ro z w ó j sta n o b e c n y i zam ierz- n ia n a p r z e ­
sz ło ść r a d io f o n ii p o ls k ie j o ra z p r z e m y s łu
ra d io w e g o . O p ró c z w s p a n ia ły c h z d o b y c z y
t e c h n ik i d o s tę p n y c h je d y n ie d la a m a to r ­
sk ic h lu b z a w o d o w y c h te c h n ik ó w z n a jd z ie
się n a D o ro c z n e j W y s ta w ie R a d io w e j sz e ­
re g p ra w d z iw y c h a f ra k c y j. k tó r e z a i n t e r e ­
so w ać m u szą d o sło w n ie k a ż d e g o .
A w ięc p o d o b n ie ja k i w r o k u u b ie g ły m
d z ia ła ć b ę d z ie p u b lic z n e s tu d io P o ls k ie g o
R a d ia . U lu b ie ń c y ra d io w i ta k d o b r z e z n a ­
ni z fa l e te r u u k a ż ą s ię ty m ra z e m r a d io ­
słu c h a c z o m o so b iśc ie . Z w ie d z a ją c y b ę d ą
m o g li u czestniczyć, w c ie k a w y c h i w a r to ś ­
c io w y c h k o n c e r ta c h , tr a n s m ito w a n y c h z
p u b lic z n e g o s tu d ia n a całą P o ls k ę .
D u ż e z a in te r e s o w a n ie w z b u d z i n ie w ą t­
p liw ie s to is k o P o ls k ie g o R a d ia , k t ó r e z a ­
p o z n a z w ie d z a ją c y c h z a ró w n o z o s ią g n ię ­
cia m i ju ż d o k o n a n y m i, ja k i z ty m i, k t ó r e
z o s ta n ą z re a liz o w a n e w n a jb liż sz y m czasie.
S to isk o S p o łe c z n e g o K o m ite tu R a d io fo n iz a c ji K r a ju p r z e d s ta w i w a r to ś c i s p o ­
łe c z n e o s ią g a n e za p o m o c ą r a d ia o r a z s ta n
n a s y c e n ia r a d io fo n iz a c y jn e g o w P o lsc e .
Z n a jd z ie s ię ta m
ró w n ie ż w z ó r id e a ln ie
z r a d io fo n iz o w a n e j św ie tlic y , k tó r y w zb u ­
d z i n ie w ą tp liw ie
duże
z a in te r e s o w a n ie
d z ia ła c z y sp o łe c z n y c h i o ś w ia to w y c h .
R ó w n ie ż k r ó tk o f a la r s tw o z a p r e z e n tu je
6ię n a m n a W y s ta w ie , u r u c h a m ia ją c k r ó t ­
k o fa lo w ą s ta c ję n a d a w c z ą i o d b io rc z ą .
W a r to z a z n a c z y ć , że n a W y s ta w ie d w a
ra z y d z ie n n ie o d b y w a ć s ię b ę d z ie p o k a z
p ie rw sz e g o f ilm u ra d io w e g o , k tó r y u k a ż e
c o d z ie im ą c ię ż k ą p r a c ę lu d z i ra d ia .
N ie u le g a n a jm n ie js z e j
w ą tp liw o ś c i,
że D r u g a D o ro c z n a W y s ta w a R a d io w a s ta ­
n ie s ię n a jw ię k s z ą a t r a k c ją le tn ią z a ró w n o
6 to lic y ja k i c a łe j P o ls k i. Ś c ią g n ą n a n ią
tłu m n ie ci w szyscy, k tó r z y in t e r e s u ją się
p o s tę p e m te c h n ik i, k tó r y m n ie o b c e są
p r o b le m y r a d io te c h n ic z n e ; śc ią g n ą w szy s­
cy ra d io s łu c h a c z e , k tó r z y s z u k a ją w r a d io
ro z ry w k i i k tó r z y b ę d ą p r a g n ę li o b e jrz e ć
,.k u lis y r a d io f o n ii" i z e tk n ą się b e z p o ś r e d ­
n io ze sw y m i u lu b ie ń c a m i z e te r u . Ś ciąg n ą
w re sz c ie i ci, k tó r z y r o z u m ie ją r a d io ja k o
p o tę ż n e n a r z ę d z ie
p o lity k i sp o łe c z n e j i
k u l tu r a ln e j i b ę d ą c h c ie li z a p o z n a ć się z
n o w y m i fo rm a m i u ż y tk o w a n ia
r a d ia w
ty c h d z ie d z in a c h .
W y s ta w a zostam ie o tw a r ta w sp o s ó b
u ro c z y s ty d n . 2 6 s ie r p n ia i tr w a ć b ę d z ie d o
d n . 10 w r z e ś n ia . P o d o b n ie ja k w ro k u
u b ie g ły m o d b ę d z ie się W y sta w a w g m a c h u
P o ls k ie j Y M C A p r z y u l. K o n o p a c k ie j 6.
J e d y n ie te r e n W y sta w y z o s ta n ie w ty m
r o k u r o z s z e rz o n y , g d y ż z n a jd z ie s ię aia n im
z n a c z n ie w ię c e j sto is k n iż n a W y s ta w ie z e ­
sz ło ro c z n e j.
Polskie Radio a budowa boisk sportowych
W o s ta tn ic h dw óch la ta c h d z ia ła ln o ść R e fe ­
r a t u S p o rto w eg o P o lsk ie g o R a d ia o g ra n ic z a się do
s p ra w p ro g ra m o w y c h , w p rz e c iw ie ń s tw ie do la t
p o p rz e d n ic h , k ie d y to w sp o m n ian y r e f e r a t ró w n o ­
is k sp o rto w eg o w y sy łan y je s t lis t z p ro ś b ą o d o ­
s ta rc z e n ie s z k ic u p la c u , n a k tó ry m m a b y ć zb u d o ­
w an y te n n o w y w a rs z ta t p ra c y s p o rto w e j. N a p o d ­
staw ie szk ic u in ż . s p e c ja lis ta z P . V . W . F . p , T a ­
le g le z d z ia ła ln o ś c ią
in fo rm a e y jn o -m ik ro fo n o w ą
za jm o w ał się o rg an izo w a n iem i p r o p a g a n d ą s p o r­
d eu sz K u c h a r o p ra c o w u je szczegółow y p la n ro z ­
m ieszcze n ia u rz ą d z e ń sp o rto w y c h i p o d a je w sk a­
tu w te r e n ie . D o n a jb a rd z ie j u d a n y c h im p re z w te j
o s ta tn ie j d z ie d z in ie n a le ż y zaliczy ć k u rs b u d o w y
k a ja k ó w , a k c ję ro z d a w n ic tw a s p r z ę tu n a r c ia r s k ie ­
go, zaw o d y m ięd zy ro zg lo śn io w e w p ły w a n iu i w
b ie g a c h n a p rz e ła j, o rg a n iz o w a n ie m aso w y ch w y­
ciecze k k o la rs k ic h itp .
O b e c n ie m im o o g ra n ic z e n ia p r a c R e f e ra tu do
p r a c p ro g ram o w y ch r a d io n ie tr a c i żyw ego k o n ­
ta k tu z a k c ją r o z p rz e s trz e n ia n ia i p ro p a g o w a n ia
s p o r tu w P o lsc e . P r^ c d p a r u ty g o d n ia m i w sp o m ­
n ie liśm y o su k cesie p ro p a g a n d o w y c h W a rsza w y II,
o ty s ią c a c h lu d z i, u czący ch się p ły w ać n a k u rsa c h
p ro p a g o w a n y c h p rz e z R o z g ło śn ię W arszaw sk ą.
O b ecn ie p o św ięcim y tr o c h ę m iejsca in n e j p o ży ­
te c z n e j a k c ji, w k tó r e j ra d io b ie rz e cz y n n y u d ział.
W śró d liczn y ch listó w n ad c h o d z ą c y c h do p o ­
ra d n ik a sp o rto w e g o , re d ag o w an e g o p rz e z re d .
W lo d a rk ie w ic z a , w ie le z a w ie ra z a p y ta n ia w s p r a ­
zó w k i p o z w a la ją c e n a sa m o d z ie ln e w y k o n a n ie r o ­
b ó t. W a rto zazn aczy ć, że p ra c ę tę in ż. K u c h a r w y­
k o n y w a z u p e łn ie b e z p ła tn ie .
W ciąg u c z te re c h la t n a p o d s ta w ie w sk azó w ek
u z y sk a n y c h p rz y p o m ocy P o lsk ie g o R a d ia w y b u ­
w ie b u d o w y b o is k i u rz ą d z e ń s p o rto w y ch .
Ze w zg lę d u n a d u żą liczb ę ty c h z a p y ta ń R e ­
f e r a t S p o rto w y P o ls k ie g o R a d ia p o ro z u m ia ł się z
P ań stw o w y m U rzęd em W y c h o w an ia F izy czn eg o ,
k tó r y u d z ie lił sw ej ja k n a jd a le j id ą c e j p om ocy,
p o m a g a ją c p rz y o p ra c o w a n iu p la n ó w .
D o a u to r a z a p y ta n ia w s p ra w ie b u d o w y boL
Triumfy
d o w an o w P o ls c e 38 b o isk , 27 k o rtó w tenisow ych*
N a jw ię c e j b o isk w y b u d o w a ły szk o ły , bo przeszło20. W a k c ji te j n ie b r a k ró w n ież k lu b ó w , ja k
R . K . S. B la c h o w n ia p o d C zęsto ch o w ą, K . S, L e ch ia z S tieh cj G ó rn e j p o d C ieszynem i K lu b p rz y
Z a k ła d a c h R a fin e rii N a fty w L ib u szy . W ed łu g p la ­
n ó w in ż. K u c h a ra w y b u d o w a n e zo sta ło rów nież:
b o isk o d la p raco w n ik ó w n a d le ś n ic tw a p a ń stw o w e ­
go w Ł o b o d n ie. W y b u d o w an ie te g o b o isk a — ja k
p iszą do ra d ia p. n a d lc ś n ic y — p o zw o liło n a p rz e ­
p ro w a d z e n ie p ró b n a P a ń s tw o w ą O zn ak ę S p o rto w ą
i w o b e c n e j ch w ili w szyscy f u n k c jo n a riu s z e n a d ­
le śn ic tw a p o s ia d a ją P. O. S. R ó w n ież ciek aw y m
p rz y k ła d e m ro z p rz e s trz e n ie n ia się s p o r tu je s t f a k t
w y b u d o w a n ia b o isk a p rzy s p ó łd z ie ln i w R ó ż a n c e
P a c o w s k ie j w p o w , szczu czy ń sk im . P ło c k , P u ła w y ,
T y c h y , K oło, W ieliczk a, C ieszyn, K ra s n y sta w —
o to m iejsco w o ści, k tó r e w łasn y m i siła m i w y b u d o ­
w ały b o isk a. W ięk szo ść je d n a k b o isk p o w sta ła w
w o jew ó d ztw ac h p o łu d n i ow ych.
a r t y s ł y c z ne
Z
r a d io w e g o c y k lu
W r o k u 1887 p rz e ż y ł św ia t m u zy czn y W ied ­
n ia s iln ą em o cję a rty s ty c z n ą : p ie rw sz y k o n c e rt
P a d e re w s k ie g o . R o zp o c zął o n o k re s w sp a n iałej,
z a w ro tn e j k a r ie r y 27 le tn ie g o w ów czas a rty s ty .
P o W ie d n iu p rzy szed ł P a ry ż i L o n d y n , a w k ró tc e
p o te m A m ery k a P ó łn o c n a : N ew Y o rk i C hicago.
N a o b u p ó łk u la c h z a b ły sła gw iazd a p ie rw sz o rz ę d ­
n e j w ielk o śc i. W d w a la ta p o p ie rw szy m k o n c e r ­
cie u w ażan o P a d e re w s k ie g o za „g e n iu sza gry f o r ­
te p ia n o w e j" . K a ż d y je g o w y stęp w E u ro p ie , czy
A m ery ce ścią g ał n a sale k o n c e rto w e n ie p r z e b r a ­
n e tłu m y , k a ż d e to u rn e e k o n c e rto w e b y ło pasm em
n ie o p is a n y c h triu m fó w .
W ie lk ie m u a rty ś c ie s k ła d a li h o łd n ajw y ż si do-
Paderewskiego
„ S ła w n e k o n c e r ty ”
s to jn ic y p a ń s tw a , k o ro n o w a n e głow y, dyplom aci»
w ielcy u cz en i, n a jsła w n ie jsi a rty ś c i i m ilio n o w e
tłu m y sz a ry c h słu ch aczy .
P o p u la rn o ś ć a rty s ty w S ta n a c h Z jed n o czo n y c h
b y ła ta k w ielk a, źe u trz y m a n ie in c o g n ito p o d cz as
p o d ró ż y lu b p o b y tu w n a jm n ie jsz y m ch o ć b y m ia­
s te c z k u s ta ło się zg o ła n ie m o żliw e.
D zisia j P a d e re w s k i o to c zo n y n im b em sławy*
je s t ży w ą le g e n d ą , p o ję c ie m , o zn a czający m n a j­
w yższy szczy t s z tu k i p ia n is ty c z n e j
W a u d y c ji ra d io w e j — p o n ie d z ia łe k — -21.ѴІІІ*
o godz. 18.00 W ł. H e n r y k O p ie ń s k i o p o w ie r a d io ­
słu ch a czo m o triu m f a c h a rty sty c z n y c h P a d e r e w ­
sk ieg o . B ęd zie to a u d y c ja n a le ż ą c a do c y k lu „S ła­
w n e k o n c e rty " .
R adio na usługach s tra ży
p o ż a rn e j
n ic C i n ie p o m o ż e ...— O s ła b ia s z ty lk o
e w ój o rg a n iz m I — P a m ię ta j, że chcq c
p o z b y ć się n a d m ie rn e j tuszy m usisz
p rz e d e w s z y s tk im u su n q ć p rzyczyn y
w a d liw e j p rz e m ia n y m a te rii. P o m o że
C i w ty m m in e ra ln a s ó l o w o c o w a
M I N E R O G E N F . F . , k tó rq nabędz ie sz w k a ż d e j a p te ce . S k ła d g łó w n y:
A p t e k a M a z o w i e c k a — W a rs z a w a
ul. M a z o w ie c k a 10.
W n ajb liż sz y m czasie z o s ta n ie z ra d io fo n iz o w an a w arszaw sk a S tra ż O g niow a. W szy stk ie od­
d ziały m a ją b y ć z a o p a trz o n e w ra d io w e s ta c je n a ­
daw czo-odbiorcze# N a ra z ie za m ó w io n o d la p r ó b ­
n y c h d o św iad cze ń d w ie ta k ie s la c je , k tó r e b ę d ą
o d d a n e do u ż y tk u S tra ż y w p a ź d z ie rn ik u .
J e d n a z ty c h s ta c y j zn a jd z ie się w c e n tr a li
p rz y u l. P o ln e j, d ru g a w w ozie K o m e n d a n ta
G iey szto ra. R a d io to b ęd z ie słu ży ć w ra z ie p o ­
trz e b y do p rz e rz u c a n ia o d d ziałó w S tra ż y z je d n e ­
go m ie jsc a n a d ru g ie , co b ęd z ie m ia ło szczeg ó ln o
z n a czen ie n a w y p ad ek wojny*
D o ty ch c zas w P o lsce je d y n ie S tra ż O g n io w a
w G d y n i p o s ia d a ła s ta c je n ad a w cz o -o d b io rcze .
TYGODNIK
ROK 80
ILLUSTROW ANY
W A R S Z A W A , 2 0 S IE R P N IA 1 9 3 9
Z
p a m ię tn y c h
Józef
P iłsu d ski
s ie rp n io w y c h r. 1 9 2 0 d n i c h w a ły
ro z m a w ia
NIEMCY
P r o p a g a n d a n ie m ie c k a o d k ry ła sw e
k a r ty .
D o ty c h c z a s m ó w iło się o G d a ń s k u .
BcHim o p e ro w a ł a r g u m e n te m .n iem ieck o ści G d a ń s k a i je g o „ w o li p o w r o tu d o R zcezy “ . W y ją tk o w o n ie d o tw a rz y b y ło
N ie m c o m w .roli o b r o ń c y u c iś n io n y c h
(z w łasz cza, żc n ie b y ło tu u c iś n io n y c h ),
w y ją tk o w o
k o m ic z n ie
i — c y n ic z n ie
b rz m ia ło w u s ta rli o k u p a n tó w C z ech p o ­
w o ły w a n ie s ię n a z a s a d ę sa m o s ta n o w ie n ia
n a r o d ó w . A le to n ic . N ie m c y tr w a li p r z y
sw e j a r g u m e n ta c ji. B a ! z o b u r z e n ie m odrz u c a li „ in s y n u a c je " ty c h , k tó r z y p r z y p i­
s y w a li im d a ls z e a g re s y w n e z a m ia ry . T o
w sz y stk o m ia ła b y ć „ ż y d o w s k a r o b o ta " ,
m a c h in a c je „ p o d p a la c z y p o k o ju “ , u z a s a d ­
n ia ją c y c h w te n k ła m liw y s p o s ó b z b r o d n i­
czą p o lity k ę o k r ą ż a n ia w o b e c n ie w in n y c h
N ie m ie c ... A o n i, N ie m c y , c h c ą p r z e c ie ż
ty lk o G d a ń s k a , n o i je s z c z e k o lo n ii. N ic
w ię c e j.
po
p rz y b y c iu
na
r.
O rę ż a
fr o n t
z
Nr
P o ls k ie g o .
ge n .
ZRZUCIŁY
T o „ p o w ś c ią g liw e 41 s ta n o w is k o o b o ­
w iązy w a ło
p ro p a g a n d ę
n ie m ie c k ą
od
c h w ili w y s tą p ie n ia z ż ą d a n ie m p o w r o tu
G d a ń s k a d o R z eszy i m ia ło u ła tw ić n o w y
s u k c e s . A ż tu n a g le w d n ia c h o s ta tn ic h
„ b a r a n e k " p r z e m ó w ił in n y m ję z y k ie m .
W y w o d y w s p r a w ie G d a ń s k a n ie p r z y s p o ­
rz y ły te z ie n ie m ie c k ie j z w o le n n ik ó w za
g r a n ic ą , d a ją c je d y n ie o b f ity m a te r ia ł —
h u m o r y s to m . Czy w ię c p o c z u c ie śm ie s z n o ­
śc i s ta ło eię d la N iem ców ' z b y t d o tk liw e ,
czy p o p r o s tn s k o ła ta n e „ b ia łą w o jn ą “
n e rw y n ie w y trz y m a ły , d o ść , że N ie m c y
o d sło n iły sw e p r a w d z iw e o b lic z e , u k a z u ­
ją c w y ra ź n ie , ja k ie są is to tn e ce le p r o w a ­
d z o n e j k a m p a n ii.
P r a s a n ie m ie c k a p isz e w ięc ju ż b e z ob s lo n e k n ie ty lk o o G d a ń s k u , le c z i o P o ­
m o rz u , k tó re
„ b e z s e n s o w n ie
o d d z ie la
R z e sz ę o d P r u s W s c h o d n ic h 1,1, o r a z o Ś lą­
s k u , k tó r y o k a z a ł się b y ć „ p r a g e r m a ń s k ą
z ie m ią " ... W ię c e j! W y su w a e ię ju ż n a w e t
3 4 (4 .1 1 4 )
M a rs z a łe k
Ś m ig ły m - R ydzem
MASKĘ
ż ą d a n ie „ p rz y w r ó c e n ia g r a n ic z 1 9 1 4 r . “ !
N ie m c y mie k r y ją s ię p r z y ty m ze sw y m i
d ą ż e n ia m i
o p a n o w a n ia
c a łe j
E u ro p y
W s c h o d n ie j i p o s u w a ją się d o „ o s tr z e g a ­
n ia " F r a n c ji, a b y n ie m ie sz a ła się do
s p r a w te j części E u ro p y , g d y ż ty lk o N ie m ­
cy m a ją t u p r a w o d e c y d o w a ć ... * ). K r o p ­
k ę n a d i p o s ta w ił m in . G o e b b e ls , k t ó r y n a
la m a c h p a r ty jn e g o „ A n g r iffu “ o św ia d c z y ł
w y ra ź n ie , iż w s z y stk ie g r a n ic e w E u r o p ie
W s c h o d n ie j, w y ty c z a n e w e p o c e W e rs a lu ,
m u sz ą u le c re w iz ji, je ś li w E u r o p ie m a
z a p a n o w a ć tr w a ły p o k ó j. J a s n o i w y r a ź ­
n ie . W ia d o m o , j a k N ie m c y r o z u m ie ją
„ p o k ó j " , n i k t n ie m o ż e m ie ć w ięc ż a d ­
n y c h w ą tp liw o ś c i d o czeg o n a p r a w d ę o n e
d ążą.
*) O czyw iście, to
oso b liw e „ o ś n ie ż e n ie "
p rz y ję to w e F ra n c ji w zru szen ie m ra m io n o ra z k a ­
te g o ry c z n y m o św iad cze n iem , iż F r a n c ja d o trz y m a
co do jo ty w sz y stk ich z a ciąg n ięty c h zo b o w iązań .
650
D la o p in ii p o ls k ie j u ja w n io n e d ą ż e n ia
n ie m ie c k ie n ie s ta n o w ią ż a d n e j s e n s a c ji.
Z a w sz e z d a w a liś m y so b ie s p r a w ę , że z
p u n k t u w id z e n ia B e rlin a s p r a w a G d a ń s k a
ja k o ta k a p o s ia d a m in im a ln e z n a c z e n ie , a
n a p r a w d ę i n te r e s u ją c a i d o n io s ła s ta je się
d o p ie r o ja k o o d s k o c z n ia d o d a ls z e j r e a l i­
z a c ji s z e ro k o z a k r o jo n y c h p la n ó w z a b o r ­
c z y c h , k tó r y c h c e le m je s t p o d p o r z ą d k o ­
w a n ie B e rlin o w i c a łe j E u ro p y . P r a s a p o l ­
s k a — a in. in . i m y n a ła m a c h T y g o d n i­
k a " — n ie j e d n o k r o t n ie w y p o w ia d a ła te n
p o g lą d , s tw ie r d z a ją c , że n ie z w io d ą n a s
n ie m ie c k ie s z tu c z k i i c h w y ty , a o p r z y r z e ­
c z e n ia c h i g w a r a n c ja c h R z eszy m a m y z u ­
p e łn ie w y r o b io n e , c h o ć n ie c a łk ie m p o ­
c h le b n e m n ie m a n ie . C a ła r o b o ta była
z r e s z tą z b y t g ru b y m i s z y ta n ić m i. P o ls k a
n ie łu d z iła się a n i p r z e z c h w ilę , że p o z a ­
g a r n ię c iu G d a ń s k a n ie p rz y s z la b y k o le j n a
n a s tę p n e ż ą d a n ia , z m ie r z a ją c e d o z u p e łn e ­
go o d c ię c ia P o ls k i o d B a łty k u i z d u s z e n ia
J e j, ja k o c z y n n ik a n ie z a le ż n e g o i s iln e g o ,
z n a tu r y rz e c z y s to ją c e g o n a p r z e s z k o d z ie
s z a le ń c z y m p la n o m n ie m ie c k im . G d y b y
zaś R z e sz y u d a ło się p r z e ła m a ć o p ó r P o l­
sk i i m n ie j czy b a r d z ie j o k r o j o n ą p o d d a ć
w p ły w o m B e rlin a — je s t z u p e łn ie o c z y ­
w is te , że m n ie js z e p a ń s tw a E u r o p y Ś ro d ­
k o w o -W s c h o d n ie j n ie m ia ły b y ju ż ż a d ­
n y c h sz a n s n a u tr z y m a n ie sw e j n i e p o d le ­
g ło śc i i w k r ó t k im c z a sie p o p a ś ć b y m u ­
sia ły w ja w n ą czy z a m a s k o w a n ą z a le ż n o ś ć
o d N ie m ie c . W te d y zaś o lb r z y m ia ju ż p o ­
tę g a n ie m ie c k a p r z y s tą p iła b y d o r o z g ry w ­
k i n a Z a c h o d z ie , ro z g ry w k i o k o lo n ie -—
i n ie ty lk o o k o lo n ie ... F r a n c ja i A n g lia
p r z e s ta ły b y is tn ie ć ja k o w ie lk ie m o c a r ­
s tw a , m a r z e n ia „ H e r r e n v o l k u ‘ b y ły b y
z r e a liz o w a n e .
C a łe to r o z u m o w a n ie n ie j e s t b y n a j­
m n ie j ja k ą ś t e o r e ty c z n ą , a b s tr a k c y jn ą
k o n s tr u k c ją m y ślo w ą . T a k t y k a s to p n io w a ­
n ia ż ą d a ń i p o s tę p ó w e t a p a m i w y ło ż o n a
je s t b a r d z o p ię k n ie w b ib lii n a r o d o w e g o
s o c ja liz m u , j a k ą je s t ..M ein K m n p f“ A d o l­
fa H i tl e r a , a p r a k ty c z n e je j s to s o w a n ie o b ­
s e rw o w a liś m y n ie d a w n o n a p r z y k ła d z ie
C z e c h o sło w a c ji. P rz y z n a n ie s ię N ie m c ó w
d o ic h p ra w d z iw y c h z a m ia ró w w s to s u n ­
k u d o P o ls k i i całeg o W s c h o d u E u r o p y
z n a k o m ic ie p o tw ie r d z a o d d a w n a u s ta lo ­
n y p o g lą d s p o łe c z e ń s tw a p o ls k ie g o , p o ­
d z ie la n y
z r e s z tą
p r z e z o p in ię
całeg o
,.F r o n t u p o k o ju “ : je d n o c z e ś n ie zaś p o d ­
k r e ś la w y m o w ę p r o b le m u g d a ń s k ie g o .
M o ż e m y ty lk o N ie m c o m p o d z ię k o w a ć
za b r u t a l n e w y ja w ie n ie icb z a b o rc z y c h
p la n ó w , k t ó r e je s z c z e d o k ła d n ie j u p r z y ­
to m n iły w s z y stk im o co to c z y się g ra . A le
n ic m o ż e m y n ie p o d z iw ia ć tu p e tu p r o p a ­
g a n d y n ie m ie c k ie j, k t ó r a n ie k r y ją c się
z n a w s k ro ś a g re s y w n y m i z a m ia r a m i R z e ­
sz y m a je d n o c z e ś n ie c z e ln o ś ć z a r z u c a ć
a g re s y w n o ś ć ... P o ls c e . P rz y z w y c z a iliś m y
się ju ż d o n ie p r a w d o p o d o b n e g o z a k ła m a ­
n ia te j p r o p a g a n d y , n i e d z iw i n a s c o d z ie n ­
n e m a s o w e o p e r o w a n ie fa łsz e m , z m y ś la ­
n ie „ in c y d e n tó w " 1, k t ó r e n ic m ia ły m ie j­
sc a, p r z e k r ę c a n ie f a k tó w , a n a w e t c y to ­
w a n y c h słó w . A le w ty n i w y p a d k u s y tu a ­
cja je s t o ty le n ie z w y k ła , że p a n o w ie z
B e r lin a , o d k ry w s z y sw e i n te n c je , sa m i d e ­
m a s k u ją sw e k ła m s tw a , k t ó r y c h z r e s z tą
o p in ia św ia to w a i ta k p o w a ż n ie n ie b r a ła .
T e p o tk n ię c ia p r o p a g a n d y n ie m ie c k ie j
w s k a z u ją te ż w y r a ź n ie , że n e r w y n a sz e g o
z a c h o d n ie g o są sia d a z a w o d z ą c o r a z b a r ­
d z ie j. N a jo h y d n ie js z e k ła m s tw a z n a jd u ją
ro z g rz e s z e n ie w s w o is te j e ty c e n ie m ie c ­
k ie j — a le g łu p s tw a — n ic . J e ś li za ś p a ń ­
stw o , k tó r e k r o c z y o d p o d b o ju d o p o d b o ­
j u i od g w a łtu d o g w a łtu , k t ó r e z a g a r ­
n ę ło A u s tr ię , S u d e ty , C z ech y i K ła jp e d ę
i k tó r e g o a g re s y w n e z a m ia r y i ż ą d a n ia są
je d y n ą p rz y c z y n ą n a p ię c ia e u r o p e js k ie g o ,
w y su w a te z ę , żc s ta n o w is k o P o ls k i je s t
g r o ź n e d la p o k o ju — to z ta k p o c ie s z n y ­
m i „ w y w o d a m i" n ie p o d o b n a
naw et
w szczy n ać p o le m ik i. M o ż n a ty lk o z p o li-
KOJBTEBO
to w a n ic m w z ru sz y ć ra m io n a m i i u b o le w a ć
n a d w y ja ło w ie n ie m lu d z k ic h m ó zg ó w .
S ta n o w is k o P o ls k i z o s ta ło n a jz u p e łn ie j
ja s n o i w y ra ź n ie s p re c y z o w a n e w m o w ie
k ie r o w n ik a p o ls k ie j p o lity k i z a g r a n ic z n e j
w d n . 5 m a ja b . r. o r a z w m o w ie N a c z e l­
n e g o W o tlza n a sz y c h sił z b r o jn y c h , w y g ło ­
s z o n e j n a Z je ź d z ie k r a k o w s k im w d n . 6
s ie r p n ia h. r. S ta n o w is k o to n ie u le g ło
o c z y w iśc ie ż a d n y m z m ia n o m i n ie m a p o trz d b y n ie d o n ie g o d o r z u c a ć . N as w o jn a
n e rw ó w n ie w y p ro w a d z iła z r ó w n o w a g i i
n ie o d e b r a ła n a m ja s n o ś c i s ą d u . P o k o j o ­
w e in te n c je P o ls k i są z b y t d o b r z e z n a n e
c a łe m u ś w ia tu , a b y tr z e b a je t u b y ło s p e ­
c ja ln ie p o d k r e ś la ć . L ecz n ie m n ie j d o b r z e
z n a n e j e s t n a s z e z d e c y d o w a n ie i g o to w o ść
b o jo w a . P o ls k a z a c h o w u je s p o k ó j i o p a ­
n o w a n ie w o b lic z u n ie u s ta n n y c h p r o w o ­
k a c ji, a le w szyscy d o b r z e w ie d z ą , że je ś li
N ie m c y p o w a ż ą się. n a p r ó b ę w c ie le n ia w
czym sw y c h s z a le ń c z y c h jd a u ó w — o b o ­
ję t n e w c a ło ś c i, czy e ta p a m i — R z e c z p o ­
s p o lita z a r e a g u je n a t y c h m i a s t w s z y stk im i
sw y m i s iła m i. L ecz w c h w ili w y b u c h u b ę ­
d z ie d o b r z e w ia d o m o , k to je s t za w o jn ę
o d p o w ie d z ia ln y i co je s t s ta w k ą w te j o l­
b r z y m ie j r o z g ry w c e .
J a n u s z
A m e r y k a ń s k i m in is te r p o c z t p. F a rle y, p r z y ję t y z o s ta ł na Z iu n k u
/irzez />. P r e z y d e n ta
K o w a l c z u k
R z p lite j.
N a zd ję c iu : P. P r e z y d e n t, a m b a sa d o r V . S. A . p . D re x c l-R id d le , ntiii. Deelc i m in . F a rle y
AUT O-SER ѴІ СЕ
O d r. 1918 is tn ie ją c a f-n ia A ulo- S e r­
nice. J ó z e f Ł e p k o w s k i S-ka K o m . je s t b e z ­
s p r z e c z n ie je d n ą z n a js ta rs z y c h
f irm s a ­
m o c h o d o w y c h w P o lsc e . O p ie r a ją c się n a
trz e c h
ś w ia to w y c h
B u ic k
i
m ark ach :
O pel. A u to -S c rv ic e
C hcurolel.
cieszy
n a j­
w ię k s z ą p o w a g ą w n a sz y m św ię c ie s a m o ­
c h o d o w y m . Z n a m ie n n ą tą o k o lic z n o ś ć f i r ­
m a z a w d z ię c z a p . J ó z e fo w i
L e p k o w sk ie -
in u , p o d k tó r e g o d o ś w ia d c z o n y m k ie r o w ­
n ic tw e m , p r z e z c a ły o k r e s sw eg o is tn ie n ia
p o z o s ta je !
Jak o
z a s łu ż o n y ,
w y so k o o d z n a c z o n y
p io n ie r
t r z y k r o tn ie
m o to ry z a c ji
k r a ju , p. J ó z e f Ł e p k o w s k i p ia s tu je g o d ­
n o ść P r e z e s a Z rz e s z e n ia
K upców
Sam o­
c h o d o w y c h o r a z z a jm u je s ta n o w is k o R a d ­
cy Iz b y P r z c m . H a n d lo w e j w W a rsz a w ie .
651
W GOŚCINIE
U LITWINÓW
P o lą g a , 14 s ie rp n ia
W o s ta tn ic h d n ia c h lip ca b . r. w y r u ­
szy ła d o L it w y 1), na z a p ro s z e n ie L ite w ­
sk ie g o Z w ią z k u L ite ra tó w , w y ciecz k a p i­
ja r z y p o lsk ic h w liczb ie tr z y d z ie s tu osób.
W śró d u c z e s tn ik ó w w y ciecz k i 'były r e p r e ­
z e n to w a n e w s z y s tk ie p o ls k ie śro d o w isk o
lite r a c k ie z a ró w n o ze sto licy , ja k z K r a k o ­
w a. P o z n a n ia i W iln a . B vły re p re z e n to w a ­
n e ró w n ie ż w s z y s tk ie g f itera c je p isa r sk ie
p o c z y n a ją c od A k a d e m ik a L ite r a tu r y K a ­
ro la Irz y k o w sk ie g o , a k o ń c z ą c na m ło d y c h
p o e ta c h tzw . „ a w a n g a rd y 11.
O d g ra n ic z n e j s ta c ji lite w s k ie j Ѵіеѵів,
k tó r ą p rz e k ro c z y liśm y w cze sn y m ra n k ie m
24 u b . m . — b y liśm y w czasie całeg o n a ­
szego p o b y tu w L itw ie g o ść m i k o le g ó w li­
tew sk ich , z n ie z m o rd o w a n y m p a n e m L iud asem G irą. p re z e s e m Z w ią z k u L ite r a tó w
L ite w sk ic h , n a czele.
Ś liczn ą, m ilą i p o e ty c z n ą je s t L itw a dla
k a ż d e g o . D la P o la k a n a to m ia s t p o sia d a
o n a u r o k p o d w ó jn y . J a k ż a d e n in n y k r a j
w E u ro p ie i n a św ię cie cały m , je s t L itw a
zw ią z a n a z P o lsk ą i je j h is to r ią ty siąc em
n ici d o tą d żyw ych i g o d n y c h p a m ię c i. P o ­
m im o d w u d z ie s tu la t c a łk o w ite j izo lacji
o d P o ls k i i je j k u ltu r y — ję z y k p o lsk i do
d zisia j jes.t n iem al w szęd zie ro z u m ia n y , a
liczb a P o la k ó w n a L itw ie w ynosi ok o ło
ć w ie rć m ilio n a . S m u tn y o k re s d w u d z ie s to ­
le tn i, k tó r y m ia ł z e rw a ć tr a d y c jo n a ln e
zw iązk i n o w ej L itw y z k u lt u r ą p o lsk ą , n a ­
le ż y ju ż na sz c zę śc ie d o p rz e s zło śc i, a za­
p ro sz e n ie p isa rz y p o lsk ic h n a L itw ę , n ie ­
d aw n a w izy ta d z ie n n ik a r z y lite w sk ic h u
n as i z a p o w ie d z ia n y na w rz e sie ń h. r. p r z y ­
ja z d lite ra tó w lite w sk ic h n a u ro czy sto ści
ku czci J u liu s z a S ło w ack ieg o w K rz e m ie ń ­
cu — są n ajle p sz y m d o w o d e m , żc w slosu n k a c h k u ltu ra ln y c h n a s tą p ił za sa d n ic z y
p rz e ło m .
P ie rw sz y m e ta p e m n a sz e j p o d ró ż y było
K o w n o — sto lic a n o w e j L itw y . N ie d aw n o
b y ło to jeszcze m a łe p ro w in c jo n a ln e m ia ­
s to , lic z ą c e n ie w ie le p o n a d trz y d z ie śc i ty ­
sięcy m ie sz k a ń c ó w — s k rę p o w a n e w sw ym
ro z w o ju u r b a n is ty c z n y m ro sy jsk im i p r z e ­
p isa m i o f o rte c a c h , z n a n y m i d o b rz e i n a m ,
ch o c ia ż b y w W a rsz a w ie , g d zie tzw . p as
fo rle c z n y , ja k cia sn a o b ro ż a , o d c in a ł od
m ia sta jeg o n a tu r a ln e za p le c z e — o b e c n e
r e p re z e n ta c y jn e d z ie ln ic e sto lic y : M o k o ­
tów , Ż o lib o rz , itd . P o d o b n y b y ł lo s K o w n a .
O b e c n ie — s to lic a n ie p o d le g łe j L itw y li­
czy z g ó rą ISO tyisęcy m ie sz k a ń c ó w i w
sz y b k im te m p ie u p o d a b n ia się pod w zg lę­
dem u rz ą d z e ń u ż y te c z n o ś c i p u b lic z n e j do
m ia st z a c h o d n ie j E u ro p y . D a le k ie od
w szelk iej r e k o r d o n ia n ii i w ielce n ie b e z ­
p ie c z n e j g o rą c zk i in w e s ty c y jn e j — p ra c u je
*) U żyw am zw ro tu „do L itw y \ zam iast „na
L itw ę ” — „w L itw ie ", zam iast „na L itw ie ”, lio
ta k ą form ę u z n a li га w łaściw ą иикі języ k o zn aw ­
cy. F o rm a ta n ic je s t zresztą n o w a; p a m ię ta m y ja
z M ickiew icza: „p rzem y ca ta Litwę, źytl to m ik i
w ierszy .
O b szern ie p isał o te j sp raw ie p. S tanisław
ЛѴезіfal obecny nasz a tta c h e praso w y w K ow nie,
w w y d aw n ictw ie „ Języ k polski* w lccic 1936 ro k u .
Św ia d ek czasów , k tó r e m in ę ły . K o śció ł g o ty c k i to K o łty n ia n a c h
K ow no — j a k
w o g ó l e
c a ł a
L i t w a — s p o k o jn ie i sta te c z n ie — p o ­
w ied ziałb y m z g o s p o d a rs k ą , c h ło p s k ą za­
ra d n o śc ią . B ez k rz y k liw e j re k la m y i b lic h ­
tr u
ale p l a n o w o
i — p ra w d z iw ie
p o lite w sk u : u p a r c i e...
T o je s t p ie rw sz e w ra ż e n ie — w ie lo ­
k r o tn ie p o te m w czasie naszego p o b y tu na
L itw ie p o tw ie rd z o n e . A o b se rw a c ji p o c z y ­
n iliśm y sp o ro , p ę d z ą c p rz e z k ilk a n a ś c ie
d n i is tn y ż y w o t k o c z o w n ik ó w . Z re s z tą
k o c z o w n ik ó w z k o m fo rte m ... M ili n asi g o ­
spodarze o d d a li n am b o w ie m do d y sp o z y ­
cji n ic ty lk o sw o ją se rd e c z n o ś ć , a le ró w ­
n ież w y g o d n y trz y d z ie sto o s o b o w y a u to k a r
tu ry sty c z n y ... T o je m u z a w d z ię c z a m y w
p ierw szy m rz ę d z ie , że wT k r ó tk im s to s u n ­
k ow o czasie z d o ła liśm y zo b acz y ć la k
w iele.
W ięc p r z e d e w szy stk im B irsz ta n y i
O litę — dw ie p e łn e u r o k u lite w sk ie sta c je
k lim a ty c z n e —- h is to ry c z n e ,
ż m u d z k ie
K r o ż e , m ie jsc e m ę c z e ń stw a za w iarę i n ie ­
d a le k ie R osienie; — w ięc le g e n d a r n ą We-
lo n ę n a d N ie m n e m z k u r h a n e m G ed y in in a , i m a lo w n ic z e G ie lg u d y s z k i z p ię k n y m
p a rk ie m i p a ła c e m G ie łg u d ó w — w ięc s ta ­
rą K r e ty n g ą z k o śc io łe m i k la s z to re m f u n ­
d o w an y m p rz e z C h o d k iew ic za i n a d m o r ­
sk ą P o łą g ę — g ło śn e k ie d y ś k ą p ie lis k o ,
p o sia d a ją c e n a jp ię k n ie js z ą p la ż ę n a d B a ł­
ty k ie m , a w reszc ie Ś w ię to u jśc ie -— m a ły
d zisia j p o r t ry b a c k i n a d u jśc ie m rz e k i
Ś w iętej, p a m ię ta ją c y j e d n a k czasy W ła d y ­
sław a IV . ja k n asze W ład y sław o w o n a
H elu ... T am w łaśn ie — n a d u jśc ie m rz e k i
Ś w iętej, lo z p o c z ę to n ie d a w n o w s tę p n e r o ­
b o ty z m ie rz a ją c e do b u d o w y n o w o c z e sn e ­
go p o r tu , je ż e li m o żn a się t a k w y ra z ić —
lite w s k ie j G d r n i.
P rz e z d w ad zieścia l a t n ie p o d le g ło śc i
lite w sk ie j ro lę a o r ty w litew rsk im sy stem ie
g o sp o d a rc z y m sp e łn ia ł N ie m e n , w w ię k ­
szości sp ła w n y , a p o c z y n a ją c o d K o w n a w
d ół, z d a tn y do żeglu g i. Z a g a rn ię c ie p rz e z
N iem cy K ła jp e d y w d n iu 22 m a rc a b. r.
p rz e k re ś liło , p rz y n a jm n ie j ch w ilo w o , te n
n a tu r a ln y — p r z y r o d z o n y — s ta n rzeczy .
L itw in k i m a ją w d z ię k i — w ie d zą o tym ...
652
J a k n ie d a w n o o b lic z y ł j e d e n z p u b lic y s tó w
lite w s k ic h ż y ją c y c h w P o ls c e 2) — „ p r z e z
K ł a j p e d ę szło
p r z e s z ł o
80%
c a ł e g o
z a g r a n i c z n e g o
h a n ­
d l u
l i t e w s k i e g o ;
w k r a ju
K ł a i p e d z k i m
k o n c e n tr o w a ła
eię
p rz e sz ło Уз część c ałeg o p rz e m y słu lite w ­
sk ie g o , w ty m 2/3 p rz e m y s łu d rz e w n e g o .
P o z a ty m n a le ż y p a m ię ta ć , że w r o z b u d o ­
w ę i u n o w o c z e ś n ie n ie p o r t u k ła jp e d z k ie -
u k ła d z ie g o sp o d a rc z y m P o ls k i — z n a la z ła
eię r a p t e m p o z a g r a n ic a m i p a ń s tw a .
N ie re z y g n u ją c o c z y w iśc ie ze sw o ic h
ro s z c z e ń do K ła jp e d y p o s ta n o w ili L itw in i
z d o b y ć się n a p o tę ż n y w y siłe k te c h n ic z n y
i fin a n s o w y i z b u d o w a ć na p ia s z c z y s ty c h
w y d m a c h Ś w ię to u jśc ia n o w o c z e s n y
p o r t
handlowy.
N ie b e z w z ru sz e ­
n ia s łu c h a liś m y n ą m ie js c u o b ja ś n ie ń in ­
ż y n ie ró w i o g lą d a liśm y p ierw sze fa lo ­
z e tk n ię c ia się n im i — n ie ty lk o n a o f i­
c ja ln y c h lite w s k o -p o ls k ic h z e b r a n ia c h to ­
w a rz y sk ic h w K o w n ie , p r z y u d z ia le S to ­
w a rz y sz e n ia „ P o c h o d n i a a le ró w n ie ż w
czasie n a s z y c h w ę d ró w e k p o p ro w in c ji li­
te w s k ie j. N ie m a l w szęd zie g d z ie z a trz v m a liśm y się. o c z e k iw a ła n as n ie s p o d z ia n k a
O to m ie jsc o w i P o la c y — i n t e l i g e n c i ,
r o b o t n i c y , z i e m i a n i e ,
c h ł o ­
p i , m ł o d z i e ż — w ita li n a s z ą w y ­
c ie c z k ę z n a jg łę b s z y m w z ru s z e n ie m , n ie ­
r z a d k o ze łzam i лѵ o c z a c h , w id ząc w n a s —
n ic z y m n ie z a s łu g u ją c e j n a to p rzy g o d n e j
grom adzie tu ry stó w — u o s o b i e n i e
O j c z y z n y : T e p ę k i k w ia tó w , k t ó ­
re — p r z e p a s a n e w s tą ż k ą b ia ło - c z e rw o ­
n ą — w rę c z a n o n a m w ty lu w sia c h i m ia ­
s te c z k a c h , p o z o s ta n ą d la n a s n a zaw sze
s y m b o lem m ie u g ię to śc i i h a r tn .
I d ru g ie je s z c z e .w ra ż e n ie n ie z a p o m ­
n ia n e . J ę z y k P o la k ó w lite w sk ic h , n a z w i­
sk a i n azw y m ie jsc o w o śc i le ż ą c y c h w g r a ­
n ic a c h b. W ie lk ie g o K s ię stw a L ite w sk ie g o .
T a k a w łó częg a p o k r a j u o w ia n y m ja k ą ś
r o m a n ty c z n ą le g e n d ą „ zaw in io n ą “ p rz e z
M ic k ie w ic z a i S ie n k ie w ic z a m a n ie s ły c h a ­
n ie w ie le u r o k u . M oże P o la c y z K o w ie ń szczy zn y , z W ile ń s z c z y z n y o d c z u w a ją to
in a c z e j, a le ja — M a ło p o la n in — w
z e tk n ię c iu z ty m i z ie m ia m i d o z n a ję s p e c y ­
fic z n e g o o lś n ie n ia , d la k ló r e g o b r a k m i
n a z w y . O lśnienie lin g w isty czn e — m o ż e b y
to t a k o k r e ś lić ? S z y r w in ty , G iedroycie,
M a lo w n icza ch a ta lite w s k a z
go , w p r z e c ią g u 1 6 l a t w ło ż y ła L itw a p r z e ­
szło 1 0 0 0 m ilio n ó w litó w w z ło c ie , c z y li
10 0 m i l i o n ó w
złotych,
n ie
li­
cząc in w e s ty c ji na u r z ą d z e n ia k o m u n ik a c y jn o -k o le jo w e . T e o lb rz y m ie , j a k n a m o ż ­
liw o śc i teg o k r a ju in w e s ty c je , p o z w a la ły
L itw ie p o c z ą w sz y o d 1 933 r. o sz c z ę d z a ć
r o k ro c z n ie p o c irc a 5 0 m ilio n ó w litó w “ .
O tó ż K ła jp e d a , k tó r e j, ja k z p o w y ższeg o
w y n ik a , w u k ła d z ie g o s p o d a rc z y m L itw y ,
p r z y p a d a ła w u d z ia le p o z y c ja , id e n ty c z n a
d o łą c z n e j p o z y c ji G d y n i i G d a ń s k a w
! ) Franciszek Ż m u d/k i w tygod n ik u „ P o lity ­
ka" z 14 maja b. r.
ty p o w y m
W id u k le , Taurogi, K ie jd a n y , Szaw lc, Olit.a, T elsze, K ro że, R osicń — i n ie s k o c z o n a ilo ść R a d ziw iliszc k . K o rsa k isze k . Gielg u d y sze k, K a telisze k ... N ie p ie rw s z y ra z
krzyżem
c h ro n y ju ż d z is ia j w r z y n a ją c e e ię g łę b o k o
w m o rz e ... P a m ię ta m y j a k G d y n ia w y g lą­
d a ła p r z e d p ię tn a s tu la ty — - w i e m y
w i ę c
że
t a k i e
r z e c z y
są
m o ż l i w e ! M o ż e d la te g o — d z ię k i a s o ­
c ja c ji m y śli — p o b y t n a sz na lite w s k im
w y b rz e ż u — ty c h k ilk a g o d z in s p ę d z o n y c h
w ś ró d r o b o tn ik ó w p o rto w y c h i m a r y n a ­
rz y — z a lic z a m d o n a jg łę b s z y c h (naszych
p r z e ż y ć w L itw ie .
A le , rzecz p r o s ta ,
lite w s k ic h p r z y ja c ió ł
n ie
z a p o m n i e
c h w i l ę
o P o l
s k i c h .
M ie liś m y
o d w ie d z a ją c n a s z y c h
i b ę d ą c ic h g o ść m i
l i ś m y
a n i na
a k a c h
l i t e w ­
sp o ro
o k a z ji
do
o czy w iście o d k r y w a m n ie p r z e b r a n e b o g a c ­
tw o m a te r ia łu ję z y k o w e g o w s ło w n ik u g e ­
o g r a fic z n y m , p is a łe m o ty m n ie d a w n o n a
in n y m
m ie js c u — ta
lite w sk a
p o r c ja
d ź w ię k ó w w y d a je m i się je d n a k sz c z e g ó l­
n ie p o ż y w n a . Z w łaszcz a w u s ta c h lite w ­
s k ic h P o la k ó w ! T u ta j n ie p o d o ła ż a d e n
o p is. T o tr z e b a sły szeć! K to m a u c h o b o ­
d a j ja k o ta k o w ra ż liw e , n ie b ę d z ie ż ą d a ł
d o w o d ó w . I le ż s tr a c ił S ta n is ła w W asy lew e k i, s u b te ln y z n a w c a p o lsz c z y z n y , w ir tu o z
g w a ro w y c h o d c h y le ń , re g io n a liz m ó w i ty m
p o d o b n y c h ję z y k o w y c h sm a c z k ó w — żc z
n a m i n ie p o je c h a ł!
W i e e I a w
W o h n o u t
M uzeum . W o js k o w e w K o w n ie
L u b lin to g o s p o d a r c z e
i k u lt u r a ln e
ć e n łr u m
w ie lk ie g o i w a ż n e g o p r o w in c jo n a ln e g o
r y n k u z b y tu
U ła t w ia jq
h a n d lo w e d o ta r c ie
n a łe n r y n e k o g ło s z e n ia
p o m ie s z c z a n e w d z ie n n ik u
„Express Lubelski I Wołyński"
X V II rok w ydaw nictw a.
N a jw yższy nakład na terenie
W ojew ództw :
Lubelskiego i W ołyńskiego.
L u b lin ,
K o ś c iu s z k i 8.
te ł.
23-60.
SPADKO BIERCA
DOBROCI
(W p ie rw s z ą ro c z n ic ę z g o n u Józefa M ic k ie w ic z a )
W d o ln e j sa li B ib lio te k i P o ls k ie j, p r z y
w ie lk im sto le , w g łę b o k im f o te lu za sia d a ł
W ła d y sła w
M ic k ie w icz, u d z ie la ją c p o
p r z e r w ie w o je n n e j lic z n y m do P a r y ż a
p rz y b y w a ją c y m ro d a k o m a u d ie n c ji, lu b
in f o rm a c ji. K tó r e g o ś d n ia , b y ł to p o c z ą ­
te k 2 4 ro k u , o b o k n ie g o z o b a c z y ła m d r u ­
g ieg o s ta rc a . U d e rz y ło m n ie o g ro m n e p o ­
d o b ie ń s tw o do W ieszcza. R o z m a w ia li z
o ż y w ie n ie m , m ie s z a ją c z d a n ia i w y razy
f r a n c u s k ie z p o ls k im i, w y m a w ia n y m i a k ­
c e n te m g a rd ło w y m , k tó r y c e c h u je P o la ­
k ó w u ro d z o n y c h w e F r a n c ji. W p e w n e j
c h w ili u c h w y c iła m a r g u m e n t w id o c z n ie
ro z strz y g a ją c y ja k ą ś z a w iłą k w e s tię : „ P a ­
p a p o w ie d z ia ł" . J ó z e f M ic k ie w ic z w sta ł i
g o to w a ł eię d o o d e jś c ia .
W id y w a ła m go p o te m u p a ń s tw a W ład y sła w o stw a n a r u e G u ć n e g a u d , n ig d y
je d n a k w tr a d y c y jn y p o n ie d z ia łe k , p o ­
św ię c o n y p rz y ję c io m k o lo n ii p o ls k ie j.
Z a ję ty in n y m i sp ra w a m i, r e p r e z e n ta c ję
ro d u o d d a ł w z u p e łn o ś c i s ta rs z e m u b r a tu .
N ie z n a c z y to , iż z a c ie ś n ia ł się w k o le
p r y w a tn e g o ży cia. P rz e c iw n ie , m ia ł sw ój
św ia t s z e ro k i i sw o ic h lu d z i. T a k ż e sw o ją
■legendę. T y tu ł d o n ie j d a w n o ju ż s f o r m u ­
ło w a ła m : s p a d k o b ie rc a d o b ro c i. O n b o ­
w iem , eą d z ę , w z ią ł p o o jc u n ie to . co ce­
c h o w a ło n a tc h n io n e g o p o e tę , m y ślic ie la ,
czy w y ra z ic ie la c ie r p ią c e j o jczy zn y , lecz
to , co b y ło w y b itn y m , a le ja k b y o so b isty m
d a r e m lo su : h u m a n ita r y z m u c z u ć , w sp ó ł­
c z u cie w ie lk ie g o se rc a , ro z u m ie ją c e g o p o ­
trz e b y in n y c h , ży czliw o ść d la lu d z i i co­
d z ie n n a p r o s ta d o b ro ć .
J ó z e f T e o fil R a fa ł u ro d z ił eię 20 g ru ­
d n ia 1 8 5 0 r o k u n a B a tin io la c h , p o ls k ie j
w ó w czas d z ie ln ic y P a r y ż a , w je d n y m z
ch w ilo w y c h d o m ó w w ę d ru ją c e j p o m ie ­
śc ie g ro m a d k i. O c h rz c z o n y w p a r a f ia ln y m
k o śc ie le , p o k r o p io n y b ył w o d ą z ro d z in ­
n e j r z e k i N ie m n a , w o d ą , k t ó r ą p rz y s ła ła
z L itw y p o e c ie ja k a ś p a n ie n k a , — o czy ­
w iście z w ie rsz e m O jc e m c h rz e s tn y m n ie ­
m o w lę c ia b y ł K a r o l S ie n k ie w ic z , je d e n z
n a jż a rliw s z y c h tw ó rc ó w B ib lio te k i P o l­
s k ie j w P a r y ż u , zaś m a tk ą c h r z e s tn ą je g o
c io tk a , Z o fia S z y m a n o w sk a , p ó ź n ie js z a
L e n a rto w ic z o w a . K s ią d z z tr u d e m k r e ś lić
p o c z ą ł n a z w is k o n o w eg o c h r z e ś c ija n in a ,
co ta k z n ie c ie r p liw iło M ic k ie w ic z a , iż
o d e b r a ł n in p ió r o i w ła s n o rę c z n ie w p isa ł
sy n a d o k sią g lu d n o śc i.
D z ie c iń s tw o Jó z ia n ie b y ło a n i sie l­
sk ie , a n i a n ie ls k ie . P ie r w s z e sw e la ta s p ę ­
dził w c ie m n y c h m u r a c h B ib lio te k i A r s e ­
n a łu , g d zie p o e tę „ży w e g o z a m k n ię to
w ś ró d u m a rły c h k s ią g " . T a m ..w z a w o ju
s m u tk u i c iszy ", p e łn ił sw e o b o w ią z k i
o to c z o n y d z ia tw ą , p r z y b o k u c h o re j żony.
W k r ó tc e je d y n y o p ie k u n s ie ro to m . N a j­
m ło d sz e g o sy n k a b a r d z o p ie ś c ił. „ J ó z io ,
p is a ł d o D o m e jk i, p r z e m iłe d z ie c k o , in ­
te lig e n tn e i u lu b ie n ie c c a łe j ro d z in y , bo
sz częśliw e g o je s t p r z y ro d z e n ia i d o b re g o
c h a r a k te r u d z ie c ię " . P o d o b n ie b rz m i r e ­
la c ja Z o fii S z y m a n o w s k ie j, c h ło p a k cały
d z ie ń śp ie w a i g a d a , a w ie c z o re m id z ie do
o jc a , k tó r y p o c ię ż k im d n iu p r a c y , c o r a z
n o w e w y n a jd u je d la n ie g o z a b a w k i. S u­
ro w y d la s ta rs z y c h sw y ch d z ie c i, d a ją c im
sw o b o d ę , żeb y s a m o d z ie ln ie się ro z w ija ­
ły , c h o ć b y k o sz te m g u zó w , czy in n y c h ży­
cio w y ch
d o św ia d c z e ń , d la B e n ja m in k a
je s t m ię k k i i n a w e t lu b i się n im p o p isy ­
w ać. G d y T e o fil L e n a rto w ic z z a p y ta ł k ilk o le tn ie g o c h ło p c z y k a : „ k im je s te ś ? " , a
te n re z o lu tn ie o d p o w ie d z ia ł: „ J ó z e f M ic­
k ie w ic z , e m ig r a n t p o ls k i" , p a n A d a m z a ­
czął ch w a lić : „ w id z ic ie , ja k z n a sw o je ty ­
tu ły " .
Ś m ie rć C e lin y M ic k ie w ic z o w e j z d e c y ­
d o w a ła go do o d d a n ia Jó z ia p o d o p ie k ę
p a n i F a lk e n h a g e n Z a le sk ie j, ż o n y b a n k ie ­
ra , o so b y b e z d z ie tn e j, k t ó r a sp is a ła : „ M o ­
je w s p o m n ie n ia o A d a m ie M ic k ie w ic z u "
z m y ślą o p u p ilu . Z a c z ę ła : „ N a d ru g i
d z ie ń p o p o g rz e b ie ż o n y p rz y w ió z ł o w i­
n ię te g o w c h u s tk ę sy n k a o b a r d z o n ie ­
b ie s k ic h o c z a c h " . S tra p io n y p o e ta p o w ie ­
rz y ł d z ie c k o z c ały m z a u fa n ie m , p o d k r e ­
śla ją c : „ G d y b y k ró lo w a W ik to r ia c h c ia ­
ła w.ziąć J ó z ia n a w y c h o w a n ie , m n ie j b y ł­
b y m sp o k o jn y m , ja k d ziś, g d y go w a m p o ­
w ie rz a m " . P rz y b y sz je d n a k n ie o d ra z u
z a a k lim a ty z o w a ł się w n o w y m ś ro d o w i­
sk u . N a z a ju tr z p ró b o w a ł u c ie c „ t o u t lo in ,
to u t lo in " . P a n A d a m , g d y m u o ty m o p o ­
w ia d a n o , w cale się n ie zd ziw ił. „ M o je
d z ie c i lu b ią u c ie k a ć " , p r z y p o m n ia ł p r z y ­
go d y s ta rs z y c h . A x el M u n th e też „ lu b ił
u c ie k a ć " . W iele d zieci, k tó r e g d zie in ­
d z ie j, n ie w r o d z in n y m d o m u , m a ją coś
w ż y c iu do z r o b ie n ia / o p u sz c z a ją go
w cze śn iej d o b ro w o ln ie , z a n im k o n ie c z ­
n o ść zm usi d o w y rz e c z e n ia eię c ie p ła
w łasn eg o o g n isk a .
Jó z io często p r z y c h o d z i d o A rs e n a łu
i w ów czas o p ie k u n k a je g o s ta r a ła się , a b y
ro z w e se lił ojca. R a z z a m ia s t d e k la m a c ji
w ie rsz y k ó w n a u c z y ła c h ło p c a tr u d n e g o i
n ie z ro z u m ia łe g o d la ń z d a n ia . M a lec w y ­
głosił je p o p r a w n ie : „ P u is q u e je m e p re se n te d e v a n t v o u s, p e r m e tte z m o i d e v o u s
a d r e s s e r q u e lq u e s o b s e iv a tio n s g e n e ra le s
s u r la s itu a tio n p r e s e n te d e l‘E u r o p e " г).
N a ty m n ie sk o ń c z y ł, le c z d a le j c ią g n ą ł:
„ O r , il f a u t q u e v o u s sa c h ie z q u e j ‘a p p a *) „P o n ie w a ż s ta ję p rz e d p a n e m , p ro s z ę m i
p o zw o lić w y razić k ilk a og ó ln y ch u w ag o o b ec n ej
sy tu a c ji w Europie**#
«
654
udziału Polaków w k o m u n ie , a Dąbrow­
sk ie m u wręcz o d m ó w ił polskości. D o k u ­
m e n t te n m ięd zy in n y m i podpisali: W ła­
d y sław C z a rto ry sk i, D r G ałęzo w sk i, E .
Ja n u sz k ie w ic z , N a b ic la k i k ilk u g e n e ra łó w
z p o w s ta n ia 31 i 63 r.
tie n s au g r a n d p a r ti d e 1‘o r d re , p u isq u e
je m e p o se re s o lu m e n t e n d e f e n s e u r de la
p r o p r ić tć , d e la fa m ilie e t d e la relig io n “ s).
Z d u m ie n ie in ic ja to r k i teg o cx p o se b y ­
ło w ielk ie. P rz e d p rz e d sta w ie n ie m , ja k się
o k a z a ło , Jó z io w o b liczu ojca u rz ą d z ił g e ­
n e r a ln ą p ró b ę , a p a n A d am w id o c z n ie ła ­
tw o d ał się w c iąg n ąć do zab aw y , gdyż d o ­
ro b ił k o n ie c m ow y, w m yśl za sa d , p o o b ­
ję c iu w ład zy p rz e z N a p o le o n a I I I , p o w ta ­
rz a n y c h p r z e z cały P a ry ż .
Z p o b y tu p o e ty n a W sch o d zie za c h o ­
w ało eię k ilk a św ia d e c tw ciągłej m y śli o
Jó z iu . P r o je k tu je o d e b ra ć go p o p o w ro ­
cie z C a ro g ro d u , c h c ia łb y m ieć znów p rz y
so b ie sy n k a , „ k tó r e g o um ysł u d e rz a w ie­
le rzeczy led w ie d o stę p n y c h te m u w ie k o ­
w i".
P rz y sła n y z w ite k w łosów “ - Z iz i“
nosi w k o p e rc ie , w ło żo n o je do g ro b u r a ­
zem z p o r tr e te m m a tk i i o s ta tn im i lista m i
sta rsz y c h dzieci.
ro zw ija p r z e d n im plam y p r a c lite ra c k ic h
i k r e ś li p r o je k ty s to s u n k ó w P o ls k i do i n ­
n y c h n a ro d ó w . W ięcej o ty m m ó w i an iżeli
o s p ra w a c h fa m ilijn y c h . R a z je d n a k w
1860 r. ze S z w a jc a rii p rz y c h o d z i d o W a r­
szaw y list p e łe n w sp o m n ie ń i ro z c z u le ń .
„ W tę ro c z n ic ę u r o d z in ojca n ie m a ju ż
n aszy ch ro d z ic ó w i m y sa m i o d d a le n i je ­
ste śm y od sie b ie . N ie m a ju ż d ź w ię k u
d zw o n k ó w , k tó r e p rz e z d z ie ń cały o z n a j­
m iały gości, p rz y b y w a ją c y c h p o w in sz o w ać
o jcu . N iem a ju ż s to łu z sia n e m p o d o b r u ­
sem , ze ż ło b k ie m zaw ieszo n y m n a e u fic ie “ .
P a n i Z a le sk a , k tó r a w id o czn ie była św ia d ­
k iem p o d o b n e j u ro czy sto ści w A rse n a le
d o rz u c a ciek aw y szczegół co d o o b y czajó w
p a n u ją c y c h w d o m u p a ń s tw a
A d am ó w .
„N ie d a w a n o ż a d n y c h fra n c u s k ic h p o tra w .
T y lk o k ra jo w e czy po p o ls k u czy p o żyd o w sk u “ .
W r. 63-im J ó z e f w raca do P a ry ż a ,
b r a t u m ie śc ił go w L ic eu m L o u is le G ra n d ,
ale w y p a d k i 70 r. p rz e rw a ły n a u k ę . G dy
Z e śm ie rc ią o jca tra c im y żyw szy k o n ­
W ład y sław z ach o w ał się n e u tr a ln ie w o b ec
ta k t z Jó z iem . W „Ż y w o cie A d a m a M icw e w n ę trz n y c h w alk w e F ra n c ji, J ó z e f
k ie w ic z a “ , p isa n y m p rz e z W ład y sław a,
w ziął u d z ia ł w K o m u n ie . F a k t te n d o tą d
b r a n y o n b y ł w e w s p o m n ie n ia c h ra z e m z
z n a n y ty lk o z tr a d y c ji p o tw ie rd z ił d r S te­
całą ro d z in ą , k tó r e j w ęzły te r a z się ro z ­
f a n W ło szczew sk i w n e k r o lo g u zam iesz­
lu źn iły . C h ło p cz y n a je s t w śró d o b cy ch i
czonymi w N o u v e a u B uli-etin P o lo n a is 3).
w śró d n ic h żyje. P a ń stw o F a lk e n h a g e n
Co w ażn e d aw n y k o m u n a r d do k o ń c a ży­
Z alescy p rz e n ie ś li się do D re z n a . P r z e ­
cia z ach o w ał p ię k n e w s p o m n ie n ie o ty ch
b y w a ta m do 1859 ro k u , w ów czas b o w iem
czasach. W yżej p o d a n y a u to r p rz y ta c z a
je d z ie do W arsz aw y i p rz e z c z te ry la ta
słow a sły sz a n e od s ta rc a p ra w ie w p r z e d ­
je s t „ n a p e n s ji“ u k re w n e g o L eszcz y ń ­
d z ie ń jeg o zg o n u . P o d n o s ił zasłu g i J a r o ­
sk ie g o , z n a n e g o p e d ag o g a. Z n a js ta rs z y m
sła w a D ą b ro w sk ie g o , c y tu ją c o p in ię w ia­
b r a te m i o p ie k u n e m u trz y m u je o ży w io n ą
ru só w . „ II n ‘a p a s d ‘om b ree o u est-ce
k o re s p o n d e n c ję , ja k m o żn a są d zić z li­
q u ‘il y a D o m b ro w sk i“ . J a k w ia d o m o z u ­
stó w , k tó r e W ład y sław M ickiew icz p r z y ­
p e łn ie in n e sta n o w isk o zajm o w ała sta rs z y ­
ta cza w sw ych P a m ię tn ik a c h . Jó z io m u ­
zn a w sto e u n k u do ro d a k a , k tó re g o lud
s ia ł b y ć n a d w yraz in te lig e n tn y , sk o ro
p a r y s k i n a z y w a ł „L w em K o m u n y “ . K o m i­
„ p rz y sz ły a m b a s a d o r'4 P o lo n ii fra n c u s k ie j
te t E m ig ra c ji w y d ał do p ra w o w ite g o r z ą ­
d u o d ezw ę, u s p ra w ie d liw ia ją c ą f a k t w sp ó ł­
2)
„T rzeb a, aby p a n w iedział, że n ależę do
w ielk iej p a r tii ła d u , gdyż zdecydow anie sto ję w
o b ro n ie w łasności, ro d zin y i re lig ii".
3) P ary ż, d ec em b re 1938.
„W o ły ń sk i N a p o le o n “ p rz e z a u lo ró w
naszych dość z a n ie d b a n y o c z e k u je p o lsk ie j
m o n o g ra fii. N a to m ia s t p o sia d a o n b o g a tą
lite r a tu r ę f ra n c u s k ą , p o za św ia d ectw am i
w spółczesnych. P rz e d p a r u la ty p o sta ć je ­
go n a tle w y p a d k ó w d o b rz e p rz e d s ta w ił
J e a n C assou, -w p o w ieści h isto ry c z n e j
„M assacres d e P a r is “ . Co r o k u p a m ię ć p o ­
ległego n a b a ry k a d a c h M o n lm a r tr e c u d zo ­
ziem ca odm awia w is ta w a p a m ią te k K o m u ­
ny. W śró d ro z k a z ó w p rzez n ie g o w y d aw a­
n y ch leży w y b lad ła fo to g ra fia w g e n e ra l­
sk im m u n d u rz e , d ro b n a z m ię ta tw a rz , kon o p ia s ta sz p ie b ró d k a , ta k ie ż w ąsy i ja s n o ­
n ie b ie s k ie oczy.
P o z a ję c iu P a ry ż a p rz e z W ersalczy k ó w , J ó z e f m u sia ł go o p u śc ić , są d a n e , iż
m ia ł z a m ia r p rz e n ie ść się do k r a ju , ale
w ład ze ro sy jsk ie te m u sp rz e c iw iły się. P o
p ew n y m czasie z n ó w je s t w sto licy . Z a b ie ­
ra się te ra z do p ra c y z a ro b k o w e j. K ie ru ją c
się u p o d o b a n ie m o b ra ł d ro g ę d z ie n n ik a r ­
ską. P isz e m ięd zy in n y m i do L e V e n g e u r
i L a P a ix , ta k ż e do e n c y k lo p e d ii L aro u sea.
D r. E . W ło czew sk i w sp o m in a o n ie s k o ń ­
czo n ej p ra c y : „ L e s p r o c e s a tr a v e rs lee
ag es“ , k tó r ą n a le ż a ło b y p o w ie rz y ć z n a w ­
com . Żyw o z a jm u je się m a te m a ty k ą i n a ­
u k a m i spo łe czn y m i. P rz e z w iele la t w id y ­
w an o go w B ib lio th ecju c N a tio n a le . P o d
c h m u rn y m , ch o ć sz k lan y m je j n ie b e m , ślę­
czał n a d k sią ż k a m i i rę k o p isa m i, a p o te m
w y ch o d ził z te k ą p e łn ą n o ta te k . W te n
sp o só b sz u k ał ro z w ią z a n ia z a g a d e k św ia­
ta , — k tó r e o jc ie c -p o e ta ro zw iązy w ał p r z e ­
d e w szystkim d ro g ą in tu ic ji.
J ó z e f M ickiew icz p rz e z d łu g ie łata
p ra c o w a ł w z a rz ą d z ie m ia sta , w d z iale
A ssista n c e P u b liq u e (O p ie k a S p o łeczn a).
B ył re d a k to re m je j o rg a n u p raso w eg o i
o p ie k u n e m sp o łe czn y m . W te j ro li m u siał
n ie ra z zag lą d a ć do n o r, s ty k a ć się z w y k o ­
le jo n y m i, z aża lo n y m i n a sw ój los, k tó ry m
w sto e u n k u do ic h m ędzy b a rd z o m ało
p rz y n o sił. T am gd zie F ra n c u z i n ie c h c ie li
iść „ s łu ż b o w o “ , w ysy łan o Jó z e fa M ic k ie ­
w icza, w ied ząc, iż n ie ty lk o da so b ie ra d ę ,
a le n a p ra w d ę p o tr a f i p rz y n ie ść u lg ę.
W o so b isty m z e tk n ię c iu z u b o g im i u k a ­
zyw ał n a jp ię k n ie js z e w łaściw o ści sw ego
c h a r a k te r u . D o b ro ć jeg o szła w p a r z e z o d ­
w agą. B yła w n im siła p ły n ą c a z g łę b o k ie j
d uszy. S k ro m n e a b o g a te w s k u tk i s ta n o ­
w isko o p u śc ił w 192 0 r. ja k o 7 0 le tn i s ta ­
rzec, o p a trz o n y m aią e m e ry tu rą .
W k a ż d e j p o trz e b ie b ro n ią c w ie rn ie
p ra w i in te re só w n a ro d u p o lsk ieg o , n a
p r y w a tn e tro sk i ro d a k ó w b y ł ró w n ie ż b a r ­
dzo w rażliw y . C zynił d o b rz e w m ia rę m o ż ­
liw o ści, je d n a k u n ik a ją c p o c h w a ł i ro z ­
głosu. N ależa ł do k ilk u p o lsk ic h sto w a rz y ­
sz eń , w y b ie ra ją c te , k tó r e p o z w a la ły p o ­
z o stać w c ien iu . P ra c o w a ł w in sty tu c ji
„C zci i c h le b a “ , p o w s ta n ie je j d a tu je się
o d em ig ra c ji 31 r. N a jp ie rw m ia ła za z a ­
d a n ie n ieść p o m o c w szy stk im , o d p o w s ta ­
n ia zaś sty c zn io w eg o je d y n ie w y jątk o w o
zasłu żo n y m . W m yśl zasad y : „ d a tk i n ie są
ja łm u ż n ą , ale d łu g iem sp ła c o n y m p rzez
m a tk ę o jczy zn ę n a jle p sz y m sw ym sy n o m “ .
„ K o m is ja O p ie k i n a d G ro b a m i P o lsk im i
655
w e F r a n c j i” b y ła te ż b lis k ą s e r c u J ó z e fa
M ic k ie w ic z a . P o z a tym u s u w a ł s ię w z a c i­
sz e ży c ia n a u k o w e g o , sp o łe c z n e g o i o so ­
b is te g o , s tr o n ią c o d b o n o r ó w , p r z e d s ta w i­
c ie ls tw o d a w n e j
P o lo n ii
p o z o s ta w ia ją c
b r a tu . D o p ie ro p o je g o ś m ie rc i (2 6 r.) w y­
p a d ło o b ją ć r e p r e z e n ta c ję w ie lk ie g o r o d u .
W ty m c h a r a k te r z e , ra z e m z p a n n ą M a n ą
M ic k ie w ic z ó w u ą ( c ó rk ą W ła d y sła w a ) w y ­
stę p o w a ł w 29 r. n a o d sło n ię c iu p o m n ik a
P o e ty - P ie lg r z y m a , k ilk a m ie się c y p r z e d
z g o n e m w ziął u d z ia ł w K o n g re s ie d a w n e g o
W y c h o d ź lw a , p ra w d z iw ie ja k A r k a p r z y ­
m ie rz a m ię d z y d a w n y m i a « o w y m i laty .
D o k o ń c a sw y ch d n i z a c h o w a ł m nysł
ja s n y , z a jm o w a ł się w ie lu sp ra w a m i, Z p o ­
k o ik ó w p r z y ru e R o llin , g d zie m ie sz k a ł z
ż o n ą , f ra n c u s k ą , i c ó rk ą G c rm a in e , z k tó ­
rą ro z m a w ia ł p o p o ls k u . D a w n o w y zb y ł się
w s z y stk ic h p a m ią te k ro d z in n y c h i n a r o d o ­
w y c h ; o fia ro w a ł je B ib lio te c e P o ls k ie j lu b
M u z e u m A d a m a M ic k ie w ic z a w P a r y ż u .
N ie iwiał n a w e t p o r t r e t u o jc a , d o p ie r o w
o s ta tn ic h m ie sią c a c h d o s ta ł w s p u ś c iz n ie
p o D io n iz y m Z a le sk im , to w a rz y sz u c a łe ­
go p r a w ie ży cia. P r z y ja ź n ili się p o e c i,
z b r a ta n i b y li sy n o w ie .
M u z y k a to n a jm ils z a ro z ry w k a s ta rc a .
P o b a b c e , M a rił S z y m a n o w s k ie j, o d z ie ­
d ziczy ł t a le n t i w p ie rw sz y c h d n ia c h m ło ­
d o śc i g o to w a ł się d o k a r i e r y a r ty s ty c z n e j.
A le , ia k g ło si je d n a z le g e n d , śm ie rć u k o ­
c h a n e j n a czas d łuższy u s u n ę ła go o d f o r ­
te p ia n u . G d y d o ń w ró c ił, in n e ju ż s p r a w y
p o c h ła n ia ły u m y sł i s e rc e . M u z y k a s ta ła się
p ię k n y m d o d a tk ie m d o tru d n e g o ży w o ta ,
g r a ł ty lk o d la s ie b ie i b lis k ic h N a jc h ę tn ie j
d a w n e m e lo d ie i p ie ś n i p a tr io ty c z n e . L u b ił
je , j a k lu b ił p r o w a d z ić z b r a ta n ic ą r o z m o ­
w y o p rz e sz ło ś c i.
J ó z e f M ic k ie w ic z z m a r ł w R iv a B e lla
25 s ie r p n ia 1 938 r o k u w w ie k u la t 88.
P o c h o w a n o go n a p a r y s k im c m e n ta r z u
w I v ry . N ie n a p o ls k im , w M o u tm o re n c y ,
w g ro b ie ro d z in n y m , u w ie n c z o n y m m e ­
d a lio n e m A u g u s ta P r ć a u l t, g d z ie sp o c z y ­
w ał A d a m M ic k ie w ic z ; sk o ń c zy w szy , ja k
so b ie p rz e p o w ie d z ał „ d n i w s a m o tn e j ż a ­
ło b ie ” .
J ó z e f M ic k ie w icz b a r d z o p r z y p o m in a ł
o jc a . F iz y c z n e i d u c h o w e p o d o b ie ń s tw o
u d e r z a w z e s ta w ie n iu d w ó c h f o to g r a f ii, r o ­
b io n y c h n a ło ż u ś m ie rc i. N a w e t w w y ra z ie
z e w n ę trz n e g o u k ła d u p o s ta c i. T u i ta m
je s t d z ie c in n a p r a w ie u f n o ś ć p r z y tu la ją c e ­
go się, p o ra a o s ta tn i, do g ro b o w e j ju ż p o ­
śc ieli.
L u d w ik a Ś n ia d e c k a 4) zo b a c z y w sz y f o ­
to g r a fię A d a m a , k t ó r y k ilk a d n i p r z e d te m
ro z m a w ia ł z n ią ..z c ałą w z n io s łą p r o s to ­
tą g e n iu s z a '4, u b o le w a : „ A le b ie d n y , d r o g i
M ic k ie w ic z , je ż e li ta k i b y ł ja k n a f o to g r a ­
f ii to s m u tn o , w id n o n ic o ś ć c z ło w ie k a 44.
Z w ie rc ia d ło zg o n u c ia ła b y ło p rz e jśc io w ą
fa z ą , ju ż w p o ś m ie r tn e j m a sc e d u c h o d z y ­
sk a ł sie b ie . J e d n a k w id o c z n ie p o k o r a w ie l­
k o śc i w o b ec ta je m n ic y śm ie rc i w y-ław ała
się w sp ó łc z e sn y m k r z e p ią c ą , gd y ż A n to n i
O le sz c z y ń sk i na te j p o d s ta w ie d a ł „ b r a ­
cio m n a o tu c h ę 44 o s ta tn i o b r a z M ic k ie w i­
cza. J e s t to ro d z a j m a la r s k ie g o m o n ta ż u .
P o p iersie b ro n zo w e na p o m n ik u g ro b o w y m A d a m a M ic k ie w ic z a 1J' M o n tm o r e n c y
p o d P a ry że m . R z e ź b a A u g u s ta P r ć a u lla
J ó z e f M ic k ie w icz n m a rł. N ie w ie d z ie li, iż
ż y je je sz c z e b e z p o ś re d n i s p a d k o b ie rc a
d ro g ie g o im ie n ia . D ziś o d n a jd u je m y go,
c h w ila m i b łą d z ą c w d o m y ś ln ik a c h m ię d z y
t r a d y c ją a d o k u m e n te m
A le w h is to r ii
K WI A T Y
e m ig ra c ji p o ls k ie j k a r t o t e k a je g o p is a n a
j e s t z ło ty m i w s p o m n ie n ia m i. K to ś w in ie n
z a ją ć się je j o d c y fro w a n ie m .
A u r a
POLSKIEGO
G d y k r ó l E d w a rd V I I I . c h c ia ł tr z y la ta
te m u p o ś lu b ić p . W a lly S iiiip»on n e e W n f ie ld , ca ła o p in ia a n g ie ls k a , z p r e m ie re m
B a ld w in e m n a c z e le o s tr o z a p r o te s to w a ła ,
c h o ć p r z e c ie ż A n g lia p a m ię ta ła f lir ty , r o ­
m a n s e lu b p o p r o s tu m ó w ią c tzw . „M aitre s e e n h e r r s c h a f t44 za J e rz e g o I I I . i J e ­
rz e g o y . a p o p r z e d n io , je sz c z e za k ró ló w
K a r o la I ., K a r o la I I . i J a k u b a , n ie je d e n
s k a n d a l m iło sn y b y l te m a te m ro z m ó w c a ­
łej A n g lii. G dy m ło d y k r o i M a n o e l p o r t u ­
g a ls k i, k tó r y ja k o je d y n y z k r ó le w s k ie j r o ­
d z in y o c a la ł z z a m a c h u , w k tó r y m z g in ął
je g o o jc ie c i b r a t, o b ją ł tr o n P o r tu g a lii,
n ie w ró ż o n o je g o r z ą d o m trw a ło ś c i u w a ż a ­
ją c go za cz ło w ie k a sła b e g o , le k k o m y ś ln e ­
go i m a ło w a rto śc io w e g o z p o w o d u je g o
m iło s tk i z c z e sk ą a r ty s tk ą G a b y D eslys!
S ą d z ą c z teg o s ta je się o p in ia p u b lic z n a
n ie o m a l p u r y ta ń s k ą w n a s z y m X X . w ie k u ,
g d y ż d a w n ie j, l a t te m u s to czy d w ie śc ie ,
n ik o m u b y n a m y śl n ie jirz y sz ło o d m a w ia ć
k r ó lo w i p r a w a d a „ p r y w a tn e g o ż y c ia 44.
T a k czy o w a k . p u r y ta n iz m czy h ip o ­
k r y z ja , p r z e s ta liś m y m ie ć z r o z u m ie n ie d la
k r ó le w s k ic h s ie la n e k . M o ż e p o p r o s tu d la ­
te g o , że ży cic s ta ło się b a r d z ie j s k o m p li­
k o w a n e , że ż a d a s ię a b y n a c z e ln ik p a ń ­
stw a p o św ię c ił cały sw ó j czas n a k o n f e r e n ­
W u b ie g ły m r o k u w ie le o só b ze z d z i­
c je z m in is tr a m i, o tw ie r a n ie w ystaw ,
w ie n ie m p r z y ję ło w ia d o m o ś ć o ty m , że
u d z ie la n ie a u d ie n c y j i w y g ła s z a n ie m ó w ,
n ie re z e rw u ją c so b ie a n i ch w ili n a b a r d z ie j
4)
M ariu Czapska, W arszaw a. B ib lio te k a P o l­„ p r y w a tn e ‘ z a ję c ia . A m o ż e te ż d la te g o ,
sk a 38 r.
że tr a k tu je m y d z iś k r o i a j a k zw y k łeg o
W y l e ż y ń s k a
ROKOKA
ś m ie r te ln ik a n ie o ta c z a ją c ju ż te g o w szy st­
k ie g o co się o d n o s i d o je g o p r y w a tn e g o
ży cia ta k im n im b e m , ja k to się d z ia ło
d a w n ie j. F a k te m je s t, że n a z w ie się d o ­
b ry m k r ó le m ra c z e j te g o , k t ó r y p ro w a d z i
n ie n a g a n n e ży cie r o d z in n e , n iż te g o . k t ó ­
r y m a ją c w ie le m iło sn y c h p r z y g ó d d o k o n a ł
w ie lk ic h rzeczy . T a k b y ło n p za ży cia k r ó ­
la L e o p o ld a I I . d o m n ie m a n e g o p r z 3"jaciela
s ły n n e j C leo d e M e ro d e (s tą d z w a n o go
te ż ,,C le o p o ld e rn “ ), k tó r e g o n ie d o c e n ia ­
n o , g d y ż z ro z u m ie n ie je g o g ig a n ty c z n e g o
d z ie ła -— z d o b y c ia K o n g a p o k o jo w y m i
śro d k a m i — z a s ła n ia ło o p in ii je g o b u r z li­
w e życie r o d z in n e , i r o m a n s z b a ro n o w ą
V a u g h a n ... A n a w e t E d w a r d V I I . w ie lk i
tw ó rc a (w ra z z L o u b e te m ) „ E n t e n t e C.ord ia le 44 s p o tk a ł się n ie ty lk o w A n g lii z
o s tr ą k r y ty k ą ja k o m d o ś n ik p łc i p ię k n e j...
N e m o p r o p h e ta in p a t r i a su a ...
A p rz e c ie ż b y ły czasy , k ie d y „ fa w o ry ty z m 44 w c h o d z ił w z a k r e s p r o g r a m u r z ą ­
d z e n ia . G łó w n y m p r o p a g a to r e m te j p o li­
ty k i i je j w łaściw y m zało ż y c ie le m b y ł, jak
w ia d o m o , L u d w ik X IV ., k t ó r y p o z o s ta w ił
p o so b ie śc iśle w y p ra c o w a n y ’ o b m y ślo n y
c e re m o n ia ł d w o rs k i w o d n ie s ie n iu d o f a ­
w o ry t, d o ty c h c z a s o f i r ja ln ie n ie „ s k la s y ­
f ik o w a n y c h 44 i t r u d n y c h d o „ u p la s o w a n ia 44
z g o d n ie z d w o rs k ą e ty k ie tą .
A le z a n im p o s ta ra m y się z c h a r a k te r y z o w ać te n c ie k a w y o b ja w o b y c z a jo w y i z a ­
n im p o w ie m y o je g o e p ig o n a c h w P o ls c e
w p o s ta c i A u g u s ta I I . M o c n e g o , p r z y p o m ­
656
n ijm y j a k n a te sp ra w y z a p a tr y w a n o się w
E u ro p ie g o ty k u i re n e sa n su . W y ro b ie n ie
się p o ję c ia p ra w e g o lu b n ie jira w e g o p o ­
c h o d z e n ia je s t w łaściw ie s k u tk ie m
ro z ­
p r z e s tr z e n ie n ia się w ia ry c h rz e ś c ija ń s k ie j
i u g r u n to w a n ia je j k a n o n ó w i d o g m a tó w o
s a k ra m e n ta c h , ale ta k ż e sk u tk ie m u p o ­
rz ą d k o w a n ia sp ra w czysto u rz ę d o w y c h ,
s tw o r z e n ia k sią g m e try k a ln y c h , je d n y m
sło w e m u rz ę d o w e g o „ ś c ie ś n ie n ia " lu d n o ś ­
ci, o d k tó r e j co raz częściej p o c z ę to w y m a­
gać ta k ic h czy in n y c h d o k u m e n tó w .
W p ra w d z ie ju ż w ś re d n io w ie c z u sła w e tn e
ra d y m ie jsk ie p rz y jm u ją c n o w eg o o b y w a ­
tela ż ą d a ły o d n ieg o d w ó ch rzeczy : o d p o ­
w ied n ieg o m a ją tk u w z g lęd n ie z a w o d u o ra z
p ra w e g o p o c h o d z e n ia , p o św ia d c z o n e g o ge­
n e a lo g ic z n y m w y w o d em . W k ra k o w s k ic h
n p . k się g a c h m ie jsk ic h a n k a ż d y m k r o k u
s p o ty k a m y się z f o rm u łk ą „ p r o d u c tis litte ris ' g c n e a lo g ia e " (p o u k a z a n iu d o w o d ó w
g e n e a lo g ic z n y c h ) alb o „N . N . iu s h a b e t
c iv ita tis, cuiue h o n e s ta e t in sig n is p ro sap ia o m n ib u s est n o tiss im a “ (N . N. p o sia d a
p ra w o m ie jsk ie a je g o p rz o d k o w ie czcig o d ­
n i i w y b itn i o g ó ln ie są z n a n i). W ty m ż e
je d n a k sam ym czasie w s fe rz e sz la c h e c k ie j
m n ie j u w a ż a n o n a te sp ra w y c h o ć , ja k w ia ­
d o m o , b a rd z ie j c h e łp io n o się p o c h o d z e ­
n ie m , o p ie r a ją c n a n im sw e p r a w a i o b o ­
w iązk i. W e F ra n c ji n p . w y c h o w y w a n o w
z a m k a c h ra z e m p ra w e i n ie p r a w e p o to m ­
stw o , n ie czy n iąc w ś ró d n ie g o ż a d n e j ró ż ­
n ic y a je d y n ie p r z y p o d z ia le m a ją tk u p o
o jc u z a c h o d z iły ró ż n ic e , gdyż m a ją te k r o ­
d z in n y o trzy m y w ał sy n s p ło d z o n y w m a ł­
że ń stw ie, n ie p ra w e zaś d z ie c i w y p o sażan o
p ie n ię d z m i. S y n o w ie n ie p r a w i n a w e t n a j­
w ięk szy ch ro d ó w n o sili «nazwiska sw ego
o jca p o p rz e d z a ją c je o k r e ś le n e m „b at a r d " — sy n n ie p ra w y : z n a n i eą w h is to rii
m a rs z a łe k F r a n c ji le b a ta r d d lA rm a g n a c ,
s y n A rn o ld a W ilh e lm a d e L e sc u n i A n n y
d "A rm ag n ac, k tó r y b y ł ró w n ie ż sz am b elan e m k r ó la L u d w ik a X I. 1469, g u b e m a to -
A u ro ra h r. K ónigsm arclc ja k o „D iana S a xo n ica ",
w g szty c h u z r. 1705 (M u z e u m Ics. C za rto ry sk ic h )
T T
ftJfbr iW&Wr
i ’.- //'«■/- .Wm f
Лѵ .fcwAff*
Frniicp UіѴІ Ajme A /«>» гЛлМ- *
j\>„. j.:,, u■;«*«* U 4
M a u rycy S a ski, m a rsza łek F ra n cji w g p o r tr e tu
L io ta rd a (M u z e u m ks. C za rto ry sk ic h )
rem G u je n n y , i n o sił ró w n ie ż n azw isk o
h ra b ie g o d e C o m m in g es e t d e B ria n c o n n ais. I n n y b a s ta rd , J a n d ’H a r c o u r t, syn
J a n a V I I. h r . d ’H a r c o u r t b ył je d n y m z
n a jw ię k s z y c h p a n ó w L o ta ry n g ii, a K a ro l
d e P o ito u n azy w a go w sw ych lista c h
„ c h e r e t am ć c o u s in " , ta k z re sz tą ja k k ró l
L u d w ik X I I. zw ie in n e g o n ie p ra w e g o sy­
n a A rm a n d a d e C lev es, w d y p lo m ie z r o ­
k u 1506 n a d a ją c y m m u d o b ra ziem sk ie.
D zieci n ie p ra w e tr a k to w a n o ja k o m ło d ­
szych sy n ó w ro d z in y , k tó r z y p o z b a w ie n i
zasad n iczo m a ją tk u b ę d ą m u sie li się d o r a ­
b ia ć m ie jsc a w św ie cie w łasn ą p r a c ą i
d z ie ln o śc ią . N ie ró ż n iły eię w ięc te d zieci
n iczy m o d sw y ch p r z y ro d n ic h p ra w y c h
b r a c i s ió s tr, a je d y n ie p o h e r b ie ro z ró ż ­
n ia n o je , d o d a ją c d o ta rc z y h e rb o w e j o jca
tzw . „ b a to n de b a ta r d is e " , tj. p asek id ący
z p ra w e j na lew ę s tr o n ę a o k re ś la ją c y n ie ­
p ra w e p o c h o d z e n ie . Ile ż z re sz tą tych p a s ­
k ów z n a la z ło eię w ta rc z a c h n a jz n a k o m it­
szych n a w e t ro d ó w f ra n c u s k ic h czy w łos­
k ic h łu b a n g ie ls k ic h , n ie p o m ija ją c h e r b u
B o u rb o n ó w ! U n a s ch o ć ró w n ic d alecy
b y liśm y o d d zisie jszy ch p o g lą d ó w n a te
sp ra w y , tr a k to w a n o n ie p ra w e p o c h o d z e ­
n ie m n ie j łag o d n ie ja k n a zach o d z ie .
N a ta k im to p o d ło ż u p o g ląd o w y m wy­
ro sła p o lity k a f a w o ry te k L u d w ik a X IV .
Z n a n y f r a n c u s k i h is to r y k F u n c k - B r c n ta n o
p isze, że fa w o ry ty z m ma d w o rz e L u d w ik a
X IV . n ie w ypływ ał ty lk o z te m p e ra m e n tu ,
lecz b y ł ró w n ie ż je d n y m z śro d k ó w do
zu p e łn e g o u ja rz m ie n ia d u m n e j i p o tę ż n e j
a ry s to k ra c ji, k tó r ą k ró l c h ciał p o g n ę b ić
w szelkim i sp o s o b a m i. C zy n iąc z sw y rh k o ­
c h a n e k i ich d zieci o so b y w yższe n a d r e ­
p re z e n ta n tó w
n a jp o tę ż n ie js z y c h
ro d ó w
F ra n c ji, p o d k r e ś la ł om, że c o k o lw ie k b ie ­
rze z n ieg o p o c z ą te k , — d e k r e t, czy też...
żyw y czło w iek , — je s t o n o o całe n ieb o
w yższe od c a łe j re sz ty jego o to c z e n ia . S tąd
te ż k r ó l licząc się z p r o to k o la rn y m i kon ie c z n o ś c ia m i stw o rz y ł d la sw ych b a s ta rdów sp ecjaln ą
k a te g o r ię ,
m ia n o w icie
u m ieśc ił ich w c e re m o n ia le m ięd zy k sią ż ę ­
ta m i k rw i a k sią ż ę ta m i (d u c) z ty m , że
n p . p r e z y d e n t p a r la m e n tu z w ra c a ł eię do
n ic h z f o rm u łk a m i u p rz e jm o śc io w y m i ja k
do k s ią ż ą t, z d e jm u ją c je d n a k k a p e lu s z cze­
go p rz e d ta m ty m i n ie czynił. L u d w ik X V.
ch cąc z g o d n ie z p o w ie d z e n ie m „ P ć ta t c‘cst
m o i“ u c z y n ić z sie b ie , z k rw i sw o jeg o d o ­
m u oś, n a o k o ło k tó r e j k r ę c iła się F ra n c ja
i część E u ro p y , m u siał, p o stę p u ją c lo g icz­
nie, n a w e t sw ym b a s ta rd o m d a ć n ie z w y k le
w ysokie m iejsce .
O czyw iście, że żad n e g o m o n a rc h y p o za
k ró le m f ra n c u s k im n ic b y ło sta ć an i n a
W ersa l, a n i też na ta k k o sz to w n y try b
ży cia, n a to m ia s t a m b ic je w szy stk ich n ie ­
o m al m o n a rc h ó w szły w k ie r u n k u im ito ­
w an ia „ k r ó la s ło ń c e " aż p o k ró la L u d w i­
k a I I. b a w a rsk ie g o , k tó r y b u ih iją c sw ój
c u d n y p a ia c w H e rre n c h ie in s e e sk o p io w a ł
W ersa l w m in ia tu ro w y m w y d a n iu . N a jh a r ­
d ziej je d n a k z a ra z ili się m a n ią k o p io w a n ia
m a li d y n a śc i n ie m ie c c y . Z acząw szy od pala ty n a h e sk ie g o a sk o ń czy w szy n a e le k to ­
rz e sa sk im , w szyscy, w m ia rę m o żn o ści,
s ta ra li się stw o rz y ć ilu z ję w e rsa ls k ie j a t ­
m o sfe ry z b y tk u , p o tę g i, b o g actw a. T e m u
im ita to rs tw u n ie m ie c k ie m u z a w d z ię czają
ró ż n e m ałe re z y d e n c je k sią ż ę c e p ię k n e p a ­
łace, z b io ry , m u z e a . G d y b y n ic ch ęć d o ­
ró w n a n ia W e rsa lo w i, D re z n o n ie m iało b y
ty c h p ię k n y c h z a b y tk ó w , a B a w a ria b y ła ­
b y ub o ższą o k ilk a w sp a n ia ły c h sie d zib
k ró le w sk ic h .
I d z ię k i w łaśn ie tern u A u g u sto w i II.,
k tó r y ja k o e le k to r s a sk i m iał d o sy ć o g ra ­
n ic z o n e m o żliw o śc i z a s p o k o je n ia sw ych
z a c h c ia n e k n a m ia rę k r ó la w e rsalsk ieg o ,
ró w n ie ż do p o ls k ie j h is to rii w cisn ęły się
d o ty c h c z a s p r a w ic n ie z n a n e in try g i alk o wiame w e ty lu ro k o k o . I n asze d z ie je z a ­
ra ż o n e z o sta ły faw o ry ty z m e m , k t ó r y tu ta j
n ie w ch o d ził w z a k re s celó w p o lity k i a b y ł
ty lk o
im ita c ją
ta m te g o ,
w ersalsk ieg o .
D z ię k i k ró lo w i A u g u sto w i p o lsk i S a rm a ta
M a u rycy S a ski, Icsiążc K u rla n d ii i S cm ig a lii
(s zty c h z M uz. ks. C za rto ry sk ic h )
657
A u r o r a lir. K ó liig sm a rck
ja k o V enus. mg w sp ó łczes­
n eg o s z ty c h u
A u g u s t I I i- p o ls k im s tr o ­
ju ( s z ty c h w s p ó łc ze sn y z
M u zeu m k s . C za rto ry sk ic h )
z o s ta ł o m o ta n y p a ję c z ą n ic ią u r o k u k o b ie ­
ceg o , a w p ły w in tr y g m iło sn y c h , e n u ty c h
m ię d z y z a m k ie m w a rsz a w sk im a D r e z n e m
ro z w ie lm o ż n ił się w z a s tra s z a ją c y sp o só b ,
■rłając ty lk o k il k u s p ry tn ie js z y m d w o r a k o m
d o r a ź n e k o rz y śc i w p o s ta c i f o r tu n y czy
ty tu łó w . D o tą d n ig d y p r a w ie , w y jąw szy
m o ż e p a n o w a n ie Z y g m u n ta A u g u s ta i je g o
m a łż e ń s tw o z B a r b a r ą R a d z iw iłłó w n ą , —
b ia ło g ło w a n ie z a b ie r a ła gło su w p o lity c e
i n ie śm ia ła w tr ą c a ć się w p la n y p a ń s tw o ­
w e k r ó la . L e c z ta k w id a ć 'być m u s ia ło : i
P o ls k a z o b o w ią z a n ą b y ła d o d a n in y n a
rz e c z fry w o ln e g o r o k o k a , k tó r e o p a n o w a ­
ło n a w e t n a jb a r d z ie j r e a ln e u m y sły .
Ilo ś ć f a w o ry t k r ó la A u g u s ta M o c n eg o
j e s t w ie lk a : w y m ie n ia się z azw y czaj k ilk a
n a jw a ż n ie js z y c h , a le n a p e w n o n ic w y d o ­
b y to n a ja w je sz c z e w sz y stk ic h p rz y g ó d
s a s k ie g o D o n J u a n a . D z iw n a te ż p a n u je
tu ró ż n o ro d n o ś ć , k tó r e j je

Podobne dokumenty

Hiszpańscy anarchiści - podpalacze Trzy irnpy w izbie napełnione

Hiszpańscy anarchiści - podpalacze Trzy irnpy w izbie napełnione Zgodnie z istniejącą taryfą każdy z robotników otrzym uje pew ną ilość w ęgla deputatow ego, przyczem zarząd huty zwozi każdemu z robot­ ników należny węgiel do miejsca zam ieszkania. Z a zw ózkę h...

Bardziej szczegółowo