Promujmy kuźnie talentów Potrzeba ludzi renesansu
Transkrypt
Promujmy kuźnie talentów Potrzeba ludzi renesansu
09/13 KWARTALNIK UNIWERSYTETU EKONOMICZNEGO w Poznaniu Promujmy kuźnie talentów Paweł Sudoł, były prezes Kompanii Piwowarskiej, absolwent UEP Potrzeba ludzi renesansu Prof. Marian Gorynia, Rektor UEP WSTĘP | 3 tów w samej branży piwowarskiej był głównym motywem wyboru tematu numeru. Jak twierdzi w wywiadzie numeru były prezes Kompanii Piwowarskiej Paweł Sudoł, to właśnie nasi absolwenci mają znaczący wpływ na sukces największego w kraju browaru. Praca w Poznaniu dla wielu z nich była trampoliną do międzynarodowej kariery, a niektórzy nie poprzestali nawet na tym i po zebraniu doświadczeń pokusili się, jak bohater innego materiału, na produkcję własnego, zresztą całkiem dobrego, piwa. Amatorów i znawców trunku z pianką nie brakuje wśród naszych pracowników, choć jak uczy doświadczenie amerykańskich uniwersytetów, którym dzieli się jeszcze jeden z naszych autorów, dla studentów spotkanie z piwem powinno być raczej lekcją odpowiedzialności i dbałości o przyszłość, niż swawolnej zabawy. Oczywiście w numerze nie brakuje tematów poważniejszych oraz doniesień o naszych sukcesach. Zwłaszcza te ostatnie są dla nas bardzo ważne. Chwalmy się, bo naprawdę mamy czym. Mam nadzieję, że Forum towarzyszyć będzie Państwu podczas wakacyjnego wypoczynku. Bez względu na to gdzie go spędzicie w górach, nad wodą, w egzotycznych krainach czy pod gruszą. Szanowne Czytelniczki, Szanowni Czytelnicy! Bohater najnowszego wydania towarzyszył nam od zarania cywilizacji. Łagodził Sumerom trud budowy systemów irygacyjnych a starożytnych Egipcjan wspierał przy budowie piramid. Pili je Germanie i Słowianie. Nad doskonaleniem trudzili się zakonnicy i alchemicy, jednak dopiero Czechom udało się uzyskać produkt w formie znanej współcześnie. Sprowadzone w czasach realnego socjalizmu do roli napoju dla plebsu, wraca triumfalnie na salony. Nie historia i skojarzenia, ale znaczenie tego sektora dla ekonomii i udział naszych absolwen- Spis treści postaci 04 Promujmy kuźnie talentów strategia 08 Potrzeba ludzi renesansu piwo 11 W cieniu prohibicji 12 Duże z pianką w Polsce 14 Nie czekam na stabilizację 16 Piwny świat 18 Piwo jako produkt tradycyjny 20 Produkcja piwa z Wielkopolski hobby dr Jacek Trębecki Redaktor naczelny [email protected] 21 Podążać drogą miecza sukcesy 22 Wygrali podejściem biznesowym 24 Najzdolniejsze 25 S.O.S. – Szybki Obiad Studencki 26 Nauka i biznes organizacje WYDAWCA: OPRACOWANIE: wydarzenia REDAKCJA: Redaktor naczelny: dr Jacek Trębecki Sekretarz redakcji: Karolina Zagata Rada programowa: prof. dr hab. Henryk Mruk, prof. zw. UEP, prof. dr hab. Maciej Żukowski, prof. zw. UEP, prof. dr hab. Szymon Cyfert, prof. nadzw. UEP, prof. dr hab. Małgorzata Doman, prof. nadzw. UEP, dr hab. Ewa Sikorska, prof. nadzw. UEP, mgr inż. Przemysław Grzeszczak, mgr Joanna Juśkiewicz. Zdjęcia na okładkę: Archiwum prywatne rektorów. Zdjęcia: Archiwum UEP, Fotolia.pl 28 W doborowym towarzystwie Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu ul. Niepodległości 10, 61-260 Poznań www.ue.poznan.pl SKIVAK Custom Publishing ul. Głuchowska 1 60-101 Poznań www.skivak.pl Dyrektor wydawniczy: Damian Nowak Project manager: Michał Cieślak Layout i skład: Paweł Chlebowski Korekta: Julia Czerniuk 29 „Ekonomiczna Piątka” z życia uczelni 30 Myśli, które stają się działaniem 31 Wydawnictwo UEP FORUM | NR 9 | 2013 4 | POSTACI POSTACI | 5 W Kompanii Piwowarskiej zdecydowaną większość zatrudnionych obecnie ludzi na stanowiskach menedżerskich stanowią absolwenci Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Promujmy kuźnie talentów Można powiedzieć, że tworzył Pan historię współczesnego rynku browarniczego w Polsce. Na pewno droga, którą przeszedł polski przemysł piwowarski przez ostatnie dwadzieścia lat jest ogromna i imponująca. Korzyści, które z tego płyną są wielorakie – zarówno finansowe i społecznie, jak i związane ze zmianą stylu życia i sposobu konsumpcji alkoholu. Wszystkie te czynniki w wyniku naszych działań uległy maksymalizacji, a my potrafiliśmy przekłuć je w rzeczywistość. Na początku lat 90., kiedy w Polsce zachodziły spore zmiany, wśród używek najpopularniejszy był mocny alkohol. Naszą rolą było pokazanie konsumentom innej możliwości. Nie można było jednak robić tego w sposób nachalny, musieliśmy więc przede wszystkim udowodnić, że reprezentujemy firmę wytwarzającą coraz lepsze piwo, którego nie trzeba się wstydzić. Wysoka jakość wyborów to podstawowa zasada, którą się kierujemy. Nasz produkt musi się sam bronić, inaczej nie będziemy go promować. Przez dwadzieścia lat, licząc od czasu zmian ustrojowych w Polsce, krajowa konsumpcja piwa wzrosła trzykrotnie. Udało nam się nawiązać długoletnią współpracę z partnerami biznesowymi, którzy zgodzili się dostarczać nam surowce produkcyjne. Dzięki temu dysponowaliśmy coraz większą ilością gotowych produktów, które musieliśmy zagospodarować. To wszystko wpłynęło na dzisiejsze statystyki, które mówią bardzo wyraźnie, że jeden pracownik Kompanii Piwowarskiej daje pracę kilkunastu osobom z zewnątrz. Liczymy, że jest to ok. 65 tysięcy ludzi, którzy w związku z naszym przedsięwzięciem otrzymali etat. Ogólnie cała branża w Polsce generuje ok. 157 tysięcy miejsc pracy. Dodając do tego rodziny zatrudnionych, powstaje spora grupa blisko 600 tysięcy osób, które utrzymują się z wpływów branży piwowarskiej. Warto dodać, że podatki płacone przez ten sektor stanowią 2% rocznego budżetu kraju. Widać więc wyraźnie, że społeczeństwo zaakceptowało promowany przez nas styl pracy, nasz wizerunek oraz oferowane przez nas produkty. Istotne jest to, że wypracowaliśmy kodeks dobrych praktyk marketingowych, których przestrzegamy oraz, że nigdy nie walczyliśmy w kimś, a zawsze o coś. Wśród przedsiębiorców inwestujących w ten pion gospodarki dyskutujemy o tym, jak meFORUM | NR 9 | 2013 todycznie i w zgodzie z prawem kształtować interesujący nas rynek. Oczywiście kwestia rywalizacji wewnętrznej też nie jest nam obca. To chyba naturalne. Tak jak w branży np. mięsnej, zawsze może wystąpić efekt domina. Gdy ludzie stracą zaufanie do jednej firmy, nie przejdą do konkurencji, ale w ogóle zrezygnują z zakupu danych produktów. Mamy świadomość faktu, że nigdy nie zadowolimy wszystkich. Ale zdajemy sobie również sprawę z postępu, do którego się przyczyniliśmy. W 1993 roku, kiedy Kompania Piwowarska została sprywatyzowana, wielkość jej produkcji wynosiła nieco ponad milion hektolitrów piwa rocznie przy zatrudnieniu 1600 osób. W Tychach, wtedy jeszcze odrębnym przedsiębiorstwie, te liczby były podobne. Łącznie więc, zatrudniając 3000 pracowników, produkowaliśmy dwa miliony hektolitrów piwa. Od tego czasu minęło kilkanaście lat, zaś produkcja wzrosła siedmiokrotnie. Dzisiaj wynosi już 15 milionów hektolitrów. Na wzroście zainteresowania piwem korzystają drobne browary. Dodatkowo zaczynają powstawać marki niezależne, ma też miejsce reaktywacja lokalnych przedsiębiorstw o wieloletnich tradycjach. Dla nich zawsze jest i powinno być miejsce na rynku. W różnych prognozach, które sporządzaliśmy kilka lat temu, mówiliśmy, że w najtrudniejszej sytuacji znajdą się browary średnie. Przedsiębiorstwa reprezentujące regionalną markę miały wówczas dosyć mały potencjał wzrostu, nie potrafiły i nie miały możliwości na unowocześnienie. Nadzieja pojawiała się wraz z nowym właścicielem, który przekształcał regionalną markę w krajową, wzmacniając tym samym jej jakość i zwiększając produkcję. Tak pojawiły się w Polsce trzy duże browary, mające obecnie blisko 80% udziałów w rynku, w tym Kompania Piwowarska z 38% udziałem. Natomiast małe browary, kultywujące lokalne tradycje i podchodzące z wielką miłością do piwa, mają swoją szansę właśnie w braku masowej produkcji. Swego czasu, w browarze w Poznaniu, Tychach i Białymstoku w ciągu pół godziny produkowano i sprzedawano tyle piwa, ile przez cały rok wytwarzano w Grodzisku. Wiem oczywiście, że małe browary mają inną wizję oraz strategię wzrostu i rozwoju. Tam stawia się na wyeksponowanie szczególnych walorów piwa, Rozmowa z Pawłem Sudołem, byłym prezesem Kompanii Piwowarskiej, absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego. ROZMAWIAŁ | dr Jacek Trębecki co też jest dobrym podejściem. Widać przecież w społeczeństwie tęsknotę za sytuacją, w której przyjeżdża się do miasteczka, idzie do knajpki i oprócz światowych marek kosztuje się także czegoś lokalnego. Co Kompania Piwowarska, część światowego koncernu, może zaproponować uczelni i studentom? Ogromną wartością Kompanii Piwowarskiej, niedocenianą przez Uniwersytet, jest doświadczenie ludzi, którzy pracują w Polsce na kontraktach z ramienia głównego akcjonariusza. SABMiller to drugi co do wielkości browar świata, mający swoje korzenie w RPA, którego pozycja na rynku gospodarczym rośnie z roku na rok. Kiedy śledzę karierę ludzi i widzę dokąd trafiają oni po trzech latach kontraktowej pracy w Polsce, to myślę, że czasami nie mamy świadomości tego, iż obok nas żyją znawcy którzy zaczynają odgrywać czołową rolę w gospodarce światowej. To osoby dysponujące ogromną wiedzą i doświadczeniem, które później – w innych koncernach – zasiadają w zarządach, a tym samym są twórcami sukcesu marki, dla której pracują. SABMiller nieustanne umacnia swoje wpływy w branży piwowarskiej. Z pewnością świadczy o tym fakt, że w ciągu pięciu lat cena akcji koncernu wzrosła sześciokrotnie. Strategia SABMillera nie pozostawia żadnych wątpliwości – celem firmy jest objęcie pozycji lidera światowego rynku piwowarskiego. Realizuje go przez działania budujące u konsumentów pozytywną świadomość marki oraz wyznaczające wysokie standardy jakości wyrobów. Rynek w Polsce dojrzał już do podobnych inicjatyw. Znaleźliśmy się na poziomie, na którym konieczne jest prezentowanie produktu przewyższającego swoją konkurencję. Wartość polskich marek i rynek piwowarski w Polsce to ewenement na skalę europejską. Przez dwadzieścia lat w kraju zbudowano przemysł, który pod żadnym względem nie ustępuje produkcji realizowanej w innych krajach. Dysponujemy najnowocześniejszymi urządzeniami i technologiami, nie powinniśmy mieć żadnych kompleksów. Dla studentów oznacza to możliwość kontaktu ze światem, wyjazdów i likwidowania barier. To droga do światowej kariery, a Polacy przecież coraz częściej udowadniają, że chcą pracować, umieją to robić dobrze i nie boją się nowych wyzwań. A co uczelnia mogłaby zaproponować zagranicznym menedżerom na kontraktach? Myślę, że nasi zagraniczni goście z wielką radością podzieliliby się ze środowiskiem akademickim swoimi doświadczeniami i wrażeniami z pobytu w Polsce. Mogliby też odpowiedzieć na najbardziej dociekliwe pytania studentów. Na początku lat 90., kiedy zachodziły spore zmiany w Polsce, wśród używek prym wiódł mocny alkohol. Naszą rolą było pokazać, że może być inaczej. Nie można było robić tego w sposób nachalny, tylko udowodnić, że to dobra firma, produkująca coraz lepsze piwo, którego nie trzeba się wstydzić. Warto zaprosić ich na wykłady, podczas których uzupełniliby wiedzę zdobywaną przez studentów na zajęciach. Z tym, że wspomniani menedżerowie oraz nasi absolwenci później rozjeżdżają się w różne strony. Naszym celem byłoby wytworzenie w głowach przyjezdnych pozytywnego obrazu Uniwersytetu. Zaręczam, że oni mają świadomość wartości tego Uniwersytetu. W Kompanii Piwowarskiej zdecydowaną większość pracujących obecnie na stanowiskach menedżerskich ludzi stanowią absolwenci Uniwersytetu Ekonomicznego. Także w innych miastach często zatrudniani są poznaniacy. Nasza firma wykorzystuje doświadczenia Polaków, naukowców, pracowników w różnych FORUM | NR 9 | 2013 6 | POSTACI wydarzenia | 7 Przede wszystkim Uczelnia nie wykorzystuje tego, co się nazywa działalnością gospodarczą, nie zrobiła rankingu top 150-200 studentów, których mogłaby „sprzedawać” firmom zgłaszającym się do niej. Jeżeli do przedsiębiorców dotrze informacja, że są uczelnie, które dysponują rankingiem znakomitych studentów, to będą ustawiać się po nich w kolejkach. Co ważne, w tworzeniu takiego rankingu nie tyle chodzi o podliczenie ocen z egzaminów, co o wyłonienie ciekawych osobowości. Co pan rozumie pod pojęciem osobowość? Jaki zestaw cech? Najbardziej poszukiwana osoba to ktoś zaangażowany w różne projekty społeczne, posiadający swoje pasje, kto nie ma ochoty spędzać całego czasu w ciągu dnia w pracy, ale chce iść też przykładowo na piwo z kolegami. Trzeba wykazać, że student jest żądny wiedzy i potrafi ją wykorzystać, ale również że jest osobą, którą warto mieć w swoim zespole. Firmy mogłyby wspierać uczelnie za to, że te dostarczają im odpowiednich ludzi do pracy. Nie mówiąc już o tym, że chwalenie się posiadaniem 150 czy 200 orłów robiących świetną karierę mobilizuje pozostałych studentów. Naszym założeniem, ludzi zrzeszonych w Klubie Partnera, jest pokazanie możliwości i siły płynącej z Uniwersytetu. Wskazujmy, ilu świetnych absolwentów znajduje pracę w renomowanych firmach i jaką ścieżką kariery podażają. miejscach na świecie. Studenci mają więc szansę spotkać u nas osoby, które już osiągnęły spory zawodowy sukces, a są ich starszymi o kilka lub kilkanaście lat kolegami z uczelni. Przez Polskę w ciągu niecałych dwudziestu lat przewinęło się około 60 pracowników z RPA i Anglii – to była wyłącznie ekstraklasa menedżerów. A przykłady Polaków, którzy później awansowali? Najlepszym przykładem jest obecny wiceprezes ds. marketingu Piotr Jurjewicz. To człowiek, który pracę z nami rozpoczął w latach 90., potem wyjechał na Węgry i do Rumunii. Ostatnio odpowiadał za marketing SABMillera w Ameryce Południowej, a teraz wrócił do Polski. Pozostali to: Krzysztof Andrzejewski, wiceszef firmy w Rumunii oraz jeden nasz przedstawiciel w Panamie i dwóch w Stanach Zjednoczonych. Nasi ludzie najlepiej sprawdzają się głównie w dziedzinach związanych z promocją i sprzedażą. Klub Partnera i Stowarzyszenie Absolwentów mogłyby budować coraz większy prestiż Uniwersytetu Ekonomicznego. Naszym celem – ludzi, którzy nie są dydaktykami – jest to, żeby pokazywać, jakie możliwości i siły drzemią w Uczelni. Jednak nie na zasadzie powtarzania suchych informacji o firmie wewnątrz, lecz poprzez prezentowanie sylwetek absolwentów pracujących w renomowanych firmach oraz śledzenie ich ścieżki kariery. W podobny sposób może działać Uniwersytet Ekonomiczny – promować swoich absolwentów chociażby w firmach z pierwszej pięćsetki najlepszych polskich przedsiębiorstw. Z drugiej strony, kadra naukowa Uniwersytetu Ekonomicznego powinna częściej występować w roli autorytetów w sprawach dotyczących legislacji, merytorycznych badań, pokazujących istotne zmiany w rzeczywistości. Myślę, że jedni i drudzy mogliby się nawzajem sobą chwalić. Jak powinna wyglądać współpraca Uczelni ze środowiskiem praktyków? Trochę o taką trudno. Ma pan do czynienia z naszymi absolwentami. Co możemy zrobić jako wykładowcy, żeby byli oni jeszcze lepsi? FORUM | NR 9 | 2013 Prezydent RP Bronisław Komorowski na UEP 5 czerwca 2013 roku Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, Bronisław Komorowski odwiedził Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu. Podczas wizyty spotkał się z władzami Rektorskimi oraz członkami Klubu Partnera Uniwersytetu Ekonomicznego. Spotkanie było inauguracją obchodów Jubileuszu X-lecia Klubu. Nawet jeżeli firma chciałaby pracownika o konkretnych cechach, to my chyba nie jesteśmy w stanie takiego „wyprodukować”. Mamy minima programowe i trudno w tych ramach zaproponować kształcenie ukierunkowane. To jest odwieczny dylemat – czy będziemy uniwersytetem, czy wyższą szkołą zawodową. Warto trochę bardziej zdecydowanie budować autorytet uczelni. Konieczna jest burza mózgów nad tym, co można by było zrobić. Na pewno dzisiaj, w nowych warunkach funkcjonuje w Polsce grupa pracowników, która dotknęła w gospodarce czegoś, o czym młodzi nie mają pojęcia, a to oni przecież po studiach będą musieli zderzyć się z rzeczywistością. Czy na Uczelni jesteśmy w stanie zrobić coś, co byłoby takim systemem opieki? Wykładowcy nie mają czasu na indywidualną pracę ze studentami. Czy takiej roli nie mogliby pełnić praktycy? Nie mam żadnych wątpliwości, że osoby będące już na końcu kariery zawodowej, a pracujące w firmach, z których odchodzi się z wewnętrznym optymizmem mogą zostać mentorami dla młodych. Tym ludziom nie chodzi o pieniądze, chodzi im o kontakt, relacje z młodym, przychodzącym po nich pokoleniem. Oni zwyczajnie ucieszą się z tego, że będą mogli podzielić się z kimś swoim doświadczeniem. FORUM | NR 9 | 2013 8 | STRATEGIA STRATEGIA | 9 Zależy mi na ludziach, którzy przy dobrych kompetencjach w każdym z obszarów, w niektórych czują się wręcz doskonale. Potrzeba ludzi renesansu O zmianach na uczelni, idealnym wzorcu zatrudnienia, przyczynach luki pokoleniowej, selekcji i przezwyciężaniu partykularyzmów rozmawiamy z prof. Marianem Gorynią, Rektorem UEP. Rozmawiał | Dr Jacek Trębecki Pracownicy naukowi, zwłaszcza ci młodsi, obserwują zmiany w polityce zatrudnienia naszej uczelni. Niejeden z nich formułuje w głowie pytanie „dlaczego”? Domyślam się sugestii ukrytej w pytaniu, a dotyczącej niezadowolenia części młodych pracowników z kierunku zmian, rosnących wymagań, a jednocześnie poczucia, że ich praca wynagradzana jest niesatysfakcjonująco. Każda jednak decyzja dotycząca tej sfery wynika ze znacznie szerszych uwarunkowań. Po pierwsze, sytuacja demograficzna powodująca znaczący spadek liczby studentów oraz presja na obniżanie wymagań od tych, którzy zostali przyjęci. Po drugie, silnie z tym związane rosnące natężenie konkurencji nie tylko ze strony innych uczelni publicznych, ale i niektórych prywatnych. To również zmiana w polityce finansowania szkolnictwa wyższego i nauki ze strony ministerstwa. Ministerstwo wyraźnie wskazuje na konieczność poszukiwania innych źródeł finansowania niż regularna dotacja stacjonarna, takich jak projekty badawcze, granty unijne, a zwłaszcza współpraca z praktyką gospodarczą. Do tego należy dodać fakt, że kierunki ekonomiczne niestety znalazły się trochę na uboczu. Główny nacisk kładzie się obecnie na studia techniczne, inżynieryjne. Przychodzi nam więc udowadniać, że i ekonomia jest ważna. Dodatkowo w polityce ministerstwa zmienia się pakiet oczekiwań i sposób uzyskania awansu zawodowego. Rozważna polityka zatrudnienia musi uwzględniać wszystkie wymienione czynniki i być jednocześnie zwrócona w kierunku przyszłości. Polityka zatrudnienia jest poszukiwaniem równowagi i stabilności pomiędzy wyzwaniami krótkookresowymi i długookresowymi. Służyć temu mają jasne zasady polityki kadrowej, zaproponowane przez władze rektorskie, poddane publicznej ogólnouczelnianej dyskusji i przyjęte przez Senat. Jeśli zaś chodzi o wynagrodzenia młodszych pracowników naukowych, to myślę, że pewną „jaskółkę” mogą stanowić przyjęte właśnie zasady podziału podwyżki wynagrodzeń, przewidujące dla nich znacznie wyższe procentowo wzrosty, aniżeli dla pozostałych grup oraz zapowiedź podwyżek przez dwa kolejne lata. Czy istnieje jakiś plan, wzorzec idealnego stanu zatrudnienia na naszej uczelni? Żeby taki wzorzec opracować musielibyśmy dokładnie znać przyszłość i stosownie do tej wiedzy dostosować zasoby uczelni, których elastyczność jest przecież ograniczona. Niektóre z elementów układanki są jasne: prognozy demograficzne pozwalają oszacować liczbę kandydatów i ich poziom. Z mniejszą dokładnością można szacować kierunek zmian w ustawodawstwie, które będzie preferowało samodzielność uczelni w zdobywaniu środków finansowych. Wielką zagadką są jednak chociażby zmiany w preferencjach samych kandydatów na studia kierujących się często irracjonalnymi moda- FORUM | NR 9 | 2013 mi. Nie wiemy do końca, jak nowoczesne techniki kształcenia wpłyną na jego formy, jak będzie wyglądała sytuacja na rynku pracy i w ogóle w gospodarce. Ale to nie znaczy, że nie mamy w głowie pewnych założeń wzorca takich jak: wysokie kompetencje indywidualne wszystkich bez wyjątku pracowników i jednocześnie potrzeba znacznej elastyczności w kształtowaniu tych kompetencji wyni- Zawsze jakość naukowca oceniano według wielu kryteriów, a sukcesy tych największych to nie tylko potencjał intelektualny, ale również sprawność w promowaniu własnych poglądów, umiejętność zdobycia środków na realizację badań, sieć powiązań z patronami finansowymi. kająca z zasygnalizowanej wcześniej niepewności, wzajemne dopasowanie pod względem wielkości i struktury stanu zatrudnienia do potrzeb rynku edukacyjnego i naukowego, umiejętność organizacji wysiłku wszystkich pracowników dla pomnażania dobra wspólnego, jakim jest nasza Alma Mater. Krótko mówiąc mamy świadomość, że nasze kadry to podstawowy zasób, dzięki któremu możemy uzyskiwać przewagę konkurencyjną nad naszymi rywalami. Ponadto jest oczywiste, że wzorzec zatrudnienia winien także uwzględniać regulacje ministerialne dotyczące uprawnień do prowadzenia kierunków studiów, dostępności kadry dla studentów, a także uprawnień do nadawania stopni naukowych. Wyłaniający się z oczekiwań, idealny model pracownika naukowego, to jakiś człowiek renesansu umiejętnie łączący rozwój naukowy, którego poszczególne etapy są warunkiem zatrudnienia, z pozyskiwaniem środków, które stanowią coraz ważniejszy element finansowania rozwoju naukowego, z sukcesami w dydaktyce. Dobrze przy tym by angażował się na uczelni, rozwijał kontakty międzynarodowe. Czy taka idealna hybryda w ogóle jest możliwa? Wzorzec zawsze jest stanem idealnym. Doskonale zdaję sobie sprawę, że taki ideał jest dla niektórych trudny do osiągnięcia, ale nie twierdzę, że niemożliwy. Dla kogoś, kto wybrał karierę naukową ze względu na swe pasje, połączenie tych elementów jest osiągalne. Nie ma oczywiście na UEP samych ideałów, bo to nie jest nigdzie możliwe. Ale najlepszą odpowiedzią na Pańskie pytanie są przykłady osób, naszych koleżanek i kolegów, które w zarysowany model wpisują się doskonale. Oni są żywym przykładem tego, że łączne spełnienie tych kryteriów jest wykonalne. Więcej, do tego zestawu dorzucają również zainteresowania i czynne uprawianie sportu. Na szczęście mam przyjemność kierować uczelnią, na której lista takich przykładów byłaby bardzo długa. Moja osobista lista„faworytów” znacznie się wydłużyła dzięki współpracy z Zespołem ds. Strategii Uczelni, gdzie osoby takie dominują. To bardzo budujące i napawające optymizmem. Musimy pamiętać, że ważną cechą w naszym zawodzie jest po prostu względna wszechstronność – pracownik prowadzi badania, aby mógł uczyć studentów rzeczy ważnych, zaawansowanych i aktualnych; jednocześnie dzięki kompetencjom uzyskanym w trakcie badań ma podstawy do prowadzenia dobrej dydaktyki (oczywiście musi także zdobyć kompetencje metodyczne, komunikacyjne); za merytoryczną stronę pozyskiwania środków na badania mogą być odpowiedzialni wyłącznie naukowcy; współpraca z zagranicą w tej sytuacji staje się oczywistością, a pewne zaangażowanie w sprawy uczelni i współpracę z otoczeniem staje się naturalnym dopełnieniem aktywności naukowej i dydaktycznej. Czy zamiast oczekiwać od ludzi, że będą dobrzy w każdym obszarze oczekiwań nie można pomyśleć o elastycznym podziale na trzy grupy obejmujące: lokomotywy naukowe piszących artykuły na listę filadelfijską i inne wysokopunktowane pozycje, świetnych dydaktyków będących naszym produktem pokazowym i sprawnych organizatorów, pozyskujących np. środki unijne? Idea ciekawa, nierzadko podnoszona przez niektórych pracowników, ale nie chciałbym klasyfikacji typu: Pan do badań, Pani do dydaktyki, a Pana zapraszamy do organizacji konferencji. Zależy mi raczej na ludziach, którzy przy dobrych kompetencjach w każdym z obszarów, w niektórych czują się wręcz doskonale. Proszę przy tym zauważyć, że takie wszechstronne oczekiwania nie są wymysłem naszych czasów. Zawsze jakość naukowca oceniano według wielu kryteriów, a sukcesy tych największych to nie tylko potencjał intelektualny, ale również sprawność w promowaniu własnych poglądów, umiejętność zdobycia środków na realizację badań, sieć powiązań z patronami finansowymi. W naszych warunkach wspomnianej wszechstronności musi towarzyszyć umiejętna współpraca z pracownikami pomocniczymi, którzy powinni zapewnić jak najdalej idące wsparcie osobom szczególnie utalentowaFORUM | NR 9 | 2013 10 | STRATEGIA | 11 Pewną „jaskółkę” mogą stanowić przyjęte właśnie zasady podziału podwyżki wynagrodzeń, przewidujące dla młodszych pracowników znacznie wyższe procentowo wzrosty, aniżeli dla pozostałych grup. musimy wprowadzić elementy rywalizacji i selekcji. Nie każdy magister zostanie doktorem, tak jak nie każdemu doktorowi pisana jest profesura. System bodźców finansowych ma, wzorem uczelni zachodnich pobudzać do ciągłego rozwoju, w którym dopiero osiągnięcie pewnego poziomu gwarantuje stabilność zatrudnienia i relatywnie wysoki standard zarobków. To chyba naturalne, że wysokość zarobków ściśle związana jest z osiągniętym poziomem rozwoju naukowego. Musimy pożegnać się z modelem, w którym decyzja o pozostaniu na uczelni powodowała automatycznie gwarancje dożywotniego zatrudnienia. Jeśli chcemy się rozwijać, musimy wprowadzić elementy rywalizacji i selekcji. Nie każdy magister zostanie doktorem, tak jak nie każdemu doktorowi pisana jest profesura. nym w sferze naukowej, dydaktycznej, pozyskiwaniu środków. Należy wreszcie zauważyć, iż formalne wymogi związane z rozwijaniem ścieżki kariery uczelnianej są tak zbudowane, że zawierają explicite zapisaną ideę wszechstronności. I już ostatnia uwaga – wnioskując o przyjęcie młodej osoby do pracy na uczelni wszyscy (kierownik katedry, dziekan, a także rektor) powinni pamiętać o tych wymogach i o predyspozycjach kandydata do ich wypełnienia. Niektórzy z młodszych pracowników traktują zmiany jako kolejny krok w stronę zwiększania rygoryzmu. Głównym uzasadnieniem jest nadrzędny interes uczelni. Jednak, w ich ocenie, prowadzi to do sytuacji, w której kij jest coraz większy, a marchewka coraz mniejsza. Czy na pewno takie działania przełożą się na poprawę pozycji Uczelni? Czy nie rozpocznie exodusu pracowników? Być może brzmi to przewrotnie, ale mój sposób rozumowania jest następujący – Uczelnia to wartość nadrzędna, a decydując się na pracę na UEP wartość tę akceptujemy. Oczywiście jednym FORUM | NR 9 | 2013 z podstawowych celów wyznawanych na naszej Almae Matris (takie zresztą jest podejście każdego racjonalnego pracodawcy) jest powodzenie jej pracowników rozumianych indywidualnie. Nigdy UEP nie odniesie sukcesu, jeśli nie będzie liczył się z interesami pracowników. Ale nie może być tak, że we wszystkich pojedynczych przypadkach zwyciężać będą partykularyzmy niezgodne z interesem Uczelni. Stąd powtarzam wielokrotnie, że pracując więcej i lepiej na UEP dodajemy blasku naszemu Uniwersytetowi. Dzięki temu możemy oczekiwać, że nasz Uniwersytet każdemu się za to odwdzięczy, nie tylko w postaci wynagrodzeń, nagród. Pracując w bardziej prestiżowej Uczelni sami indywidualnie zyskujemy na prestiżu i uznaniu społecznym. Powtarzam raz jeszcze, uczelnia raczej nie jest czy nie powinna być miejscem dla tych, dla których jedyną miarą sukcesu jest suma zarobionych pieniędzy. Owszem powinna zapewnić bezpieczeństwo socjalne i bytowe, ale niestety musimy pożegnać się z modelem, w którym decyzja o pozostaniu na uczelni powodowała automatycznie gwarancje dożywotniego zatrudnienia. Jeśli chcemy się rozwijać Przypomina się sytuację z lat 90-tych, kiedy doszło do znacznego uszczuplenia kadry dydaktyczno-naukowej AE. Odchodzili wtedy głównie pracownicy w wieku 30-40 lat, przede wszystkim do "praktyki". Efektem jest, widoczna do dzisiaj, luka pokoleniowa. Zdaję sobie sprawę z zagrożeń, z drugiej jednak strony traktuję tę okoliczność również w kategoriach selekcji. Dla kogoś, komu perspektywa kariery zawodowej w korporacji jest bliższa, lepiej żeby odszedł z uczelni niż tkwił w niej coraz bardziej sfrustrowany. Zarobki prezesów największych spółek zawsze będą wielokroć wyższe od zarobków profesora. Innej skali odpowiedzialności towarzyszy różnica w wynagrodzeniu. Kariery naszych absolwentów pokazują, że zmiana ścieżki naukowej na biznesową może być słusznym kierunkiem, jeśli komuś zależy np. na pieniądzach. Dzisiaj przypadki rezygnacji z pracy na uczelni też mają miejsce i nie powinniśmy się z tego powodu nadmiernie martwić. Element pewnej fluktuacji kadr jest wskazany i ma znaczenie odświeżające. Ale chciałbym także zwrócić uwagę na to, że mają miejsce także powroty na Uczelnię – dotyczy to osób, które z niej odeszły, wiele lat pracowały w biznesie, a teraz decydują się na kontynuację przerwanej kariery akademickiej. Czy zatem Uczelnia ma szansę stać się pracodawcą mogącym rywalizować nie tyle z innymi szkołami wyższymi, co z korporacjami, międzynarodowymi firmami czy instytucjami rządowymi? Oczywiście dla niektórych tak, ale pod warunkiem jasnego zdefiniowania możliwości, jakie uczelnia daje i skonfrontowania ich z preferencjami pracobiorców. Proszę mi wierzyć, dla wielu z nas kontakt z młodzieżą, możliwość realizacji pasji badawczej, specyfika życia akademickiego z niemal trzymiesięcznymi wakacjami to codzienność, do której tak bardzo przywykliśmy, że chyba nie potrafimy jej docenić. Dodatkowo warto spojrzeć na badania. Wykładowca akademicki sytuuje się bardzo wysoko pod względem prestiżu i zaufania społecznego. Nikt nie oczekuje przy tym od niego, że będzie tuzem finansowym. Naszym kapitałem jest wiedza, kultura. Dopóki będą ludzie, dla których obie rzeczy są wartościowe, dopóty jestem spokojny o nowe kadry. Nasza Uczelnia ma pod tym względem ciągle wiele do zaoferowania. W cieniu prohibicji Kiedy Europejczycy mówią „kampus amerykańskiego uniwersytetu” wyobraźnia podsuwa im ugruntowane przez takie filmy jak American Pie obrazy beztroskiej, niekończącej się zabawy, wszechobecnego piwa, pubów, w których wśród roześmianej młodzieży z rzadka pojawia się zagubiony nerd ze stosem książek pod pachą. TEKST | Prof. Alan Freitag Taki obraz ma niestety tyle wspólnego z rzeczywistością, co Brudny Harry z rzeczywistą pracą amerykańskiego policjanta, a artykuł jest świetną okazją, by obalić kilka pokutujących mitów. Mit wolności Pierwszy dotyczy wolności. Przede wszystkim Ameryka to kraj bardzo pruderyjny i w gruncie rzeczy konserwatywny. Przy całym umiłowaniu wolności, przeciętnego amerykańskiego studenta obowiązuje o wiele więcej ograniczeń niż jego rówieśnika w Europie. O ile można sobie wyobrazić brytyjskiego czy niemieckiego studenta, którego zachowanie po wypiciu alkoholu wzbudziło zastrzeżenia policji, to w przypadku amerykańskiego nastolatka notatka o problemach z policją może poważnie zagrozić całej karierze zawodowej, a karierę polityczną uniemożliwić w ogóle. Na straży porządku czuwa w kampusie specjalna uniwersytecka policja o dość szerokich uprawnieniach – łącznie z prawem zatrzymania. Notatka sporządzona przez oficera tej policji trafia na biurko dziekana uniwersytetu i do akt delikwenta. Mit dostępności piwa Drugim mitem jest wszechobecność piwa. USA zresztą trudno nazwać rajem dla piwosza. Nawet Milwaukee, które ze względów na liczną emigrację z Europy Środkowej chlubi się piwnymi tradycjami (stąd wywodzi się koncern Miller czy najpopularniejsze w USA piwo Bud) ma niewiele do zaoferowania. Ktoś, kto jak ja miał okazję spróbować wyśmienitych piw chociażby warzonych w Browarii, w USA swój apetyt będzie mógł zaspokoić tylko im- portowanymi, bardzo drogimi produktami. Dorosły Amerykanin, jeśli już kupuje alkohol to raczej bourbona czy tequillę. Jeśli aspiruje wysoko albo chce podkreślić rangę okazji, to będzie delektował się winem. Mit alkoholu na ulicach Nieprawdziwe są sceny pokazujące młodych ludzi z piwem w ręku na ulicy czy z piwnymi pojemnikami na głowie. Wprawdzie prohibicja w USA została zniesiona, ale wciąż jednym z pilniej strzeżonych praw jest zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych. Wprawdzie z tego zakazu czasami wyłączone są duże imprezy masowe, mecze futbolu amerykańskiego, rozgrywki MBA, ale tam z kolei można kupić jedynie bardzo słabe piwo o niskiej zawartości alkoholu. Młody człowiek w piwem w ręce na ulicy natychmiast wzbudziłby zainteresowania policji. Czy zatem amerykańscy studenci w ogóle nie mają okazji do wypicia piwa? Na pewno taką okazją są prywatne imprezy. Podczas urodzin czy świętowania zdanych egzaminów na pewno pojawia się napój nieodłącznie kojarzony ze studiami. Jednak pija się go w umiarkowanych ilościach i na pewno nie w miejscach publicznych. Ktoś, kto pod wpływem alkoholu pozwoliłby sobie na jakieś ekscesy, w znaczący sposob przekreśliłby swoje szanse na udaną karierę i sukces, a przecież to one są głownym motorem podjęcia i realizacji niełatwych studiow. Dr Alan R. Freitag Profesor University of North Carolina, członek Public Relations Society of America. Były dyrektor ds. kontaktu z mediami przy Głównodowodzącym Siłami NATO, specjalizuje się w zarządzaniu kryzysem informacyjnym, międzynarodowym PR, CSR, komunikacji pracowniczej, zarządzaniu komunikacją. Wiosną 2012 roku był stypendystą Fullbrighta na UEP, gdzie prowadził projekt badawczy. FORUM | NR 9 | 2013 12 | PIWO PIWO | 13 W ostatnich 10 latach produkcja piwa wzrosła ponad 40%, osiągając poziom niespełna 38 mln hektolitrow w 2012 roku. Branża browarnicza odgrywa istotną rolę w polskiej gospodarce. Tworzy roczne przychody ze sprzedaży rzędu 20 mld zł, daje zatrudnienie 15 tysiącom osób, a w sposób pośredni tworzy miejsca pracy dla kolejnych ponad 200 tysięcy. Tekst | dr Sebastian Stępień Budżet państwa, z tytułu akcyzy, jest bogatszy każdego roku o 3,5 mld zł, przy stosunkowo wysokim poziomie tego podatku – 22 eurocenty za litr piwa wobec 15 eurocentów w Czechach i 9,5 eurocentów w Niemczech. Dynamiczny wzrost produkcji piwa nastąpił po 1990 roku i towarzyszyły mu zachodzące w sektorze procesy prywatyzacji. Miały one najczęściej formę emisji akcji pracowniczych (tak było m.in. w Lublinie, Bydgoszczy, Łomży i Łodzi) lub sprzedaży majątku właścicielowi zagranicznemu (Poznań, Warszawa). Jednocześnie nastąpiła konsolidacja browarów i dzisiaj o rynku decydują trzej czołowi gracze. Największy udział w sprzedaży przypada Kompanii Piwowarskiej (produkcja 14 mln hektolitrów rocznie, 38% udziału), należącej do koncernu SAB Miller. Jej kluczowe marki to dobrze znane piwa takie, jak: Lech, Tyskie, Żubr, Dębowe Mocne czy Redd’s. Drugie miejsce zajmuje Grupa Żywiec (11 mln hektolitrów, 30% udziału), będąca własnością Heinekena i sprzedająca, obok Heinekena i Żywca, marki Warka i Tatra. Na trzecim miejscu znajduje się Carlsberg Polska (4 mln hektolitrów, 14% udziału), producent Carlsberga, Harnasia, Okocimia czy Piasta. Pozostała część rynku należy do mniejszych browarów. Wśród nich są lokalne wytwórnie, oferujące coraz bardziej poszukiwane przez klientów piwa, wytwarzane według tradycyjnej receptury. Łącznie w Polsce funkcjonuje ok. 70 browarów, a wytwarzana przez nich produkcja czyni nasz kraj znaczącym graczem na arenie międzynarodowej. FORUM | NR 9 | 2013 Miejsce Kraj Produkcja (mln hl) 1 Chiny 489,3 2 USA 225,3 3 Brazylia 133,0 4 Rosja 98,1 5 Niemcy 95,5 6 Meksyk 81,5 7 Japonia 56,0 8 W. Brytania 45,7 9 Polska 36,1 10 Hiszpania 33,6 dr Sebastian Stępień, Adiunkt w Katedrze Makroekonomii i Gospodarki Żywnościowej Zainteresowania badawcze: funkcjonowanie rynków rolnych, wahania koniunkturalne w sektorze rolnym, zarządzanie ryzykiem w rolnictwie, wspólna polityka rolna. Źródło: The International Beverage Market. Sprzedaż piwa wg kategorii w 2010 i 2012 roku. 2010 r. w Polsce Tabela 1. Czołowi producenci piwa na świecie (w 2011r.) 29,9% 2012 r. Duże z pianką W ostatnich 10 latach produkcja piwa wzrosła ponad 40%, osiągając poziom niespełna 38 mln hektolitrów w 2012 roku. Widoczny spadek podaży miał miejsce w roku 2009 i związany był ze spowolnieniem gospodarczym, podwyżką akcyzy na alkohol i wzrostem cen surowca, jednak od 2010 roku zanotowano ponowne ożywienie w sektorze. Dwa lata później impulsem do dalszego wzrostu podaży miały być mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Jak się jednak okazało, zwiększone zamówienia towaru w pierwszej połowie roku spowodowane były przede wszystkim wczesnym i ciepłym latem, a efekt Euro miał mniejsze znaczenie. W rezultacie, zgromadzone na Euro zapasy były na wysokim poziomie i wyprzedawano je w drugiej połowie roku. Dodatkowo, od połowy 2012 r. spada optymizm konsumentów, co przy relatywnie wysokich cenach piwa (wyższych o 10% w porównaniu z rekordowo niskimi w 2006 r.) zapowiedziało stagnację w roku 2013. Oczywiście wiele zależeć będzie od pogody, póki co, długa zima i chłodna wiosna nie zapowiadają wyraźnej poprawy koniunktury. W zakresie konsumpcji, piwo w Polsce jest produktem o największym udziale w rynku napojów alkoholowych. Jego spożycie wzrosło o 50% w porównaniu z 2000 rokiem, kosztem niższej konsumpcji napojów wysokoprocentowych. Rocznie per capita spożywamy ponad 90 litrów tego napoju, przy średniej dla Europy wynoszącej 70 litrów, a w UE - 75 litrów. Choć to nadal dużo mniej niż u naszych sąsiadów Czechów i Niemców, to nie ma się czego wstydzić. Duża w tym zasługa wszystkich browarów, zarówno tych dużych, jak i małych, które włożyły sporo wysiłku w promowanie rzeczywistej i odpowiedzialnej kultury picia piwa w Polsce. Jednocześnie, produkcja piwa jest silnie uzależniona od popytu wewnętrznego. Ponad 95% podaży trafia do krajowych konsumentów, a tylko 4,3% stanowi eksport (głównie na Węgry, do Czech, Wielkiej Brytanii i Włoch). Import stanowi marginalne znaczenie i wynosi zaledwie 0,9% podaży. W handlu zagranicznym notujemy zatem dodatni bilans, w 2012 roku rzędu 1,3 mln hektolitrów, choć jeszcze w 2003 roku wielkość eksportu i importu były sobie równe. Spośród typów piwa, największą popularnością cieszy się lager, czyli piwo dolnej fermentacji. Przykładem tego gatunku jest Lech Premium, Żywiec, Tyskie, Carlsberg, Heineken. Jeśli chodzi o opakowanie, konsumenci częściej wybierają butelkę aniżeli puszkę. W ramach kategorii ekonomicznej, najwyższy udział mają piwa „mainstream”, chociaż powoli wypierane są one przez piwa „economy”, co jest wynikiem rosnącego udziału dyskontów w dystrybucji napojów alkoholowych. 33,6% 48,3% 47,5% 20,4% 1,4% 17,0% 1,9% economy mainstream premium superpremium Źródło: dane Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego (luty 2013). Spośród typów piwa, największą popularnością cieszy się lager, czyli piwo dolnej fermentacji. Przykładem tego gatunku jest Lech Premium, Żywiec, Tyskie, Carlsberg, Heineken Tabela 2. Sprzedaż piwa wg gatunku i opakowania w 2012 roku. Specyfikacja Gatunek Opakowanie Wyszczególnienie Udział w sprzedaży lager 74% mocne 17% niepasteryzowane 3% inne 6% puszka 44% butelka 51% KEG 5% Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego. FORUM | NR 9 | 2013 14 | PIWO | 15 Dziś młoda elita intelektualna ma wybór, jakiego nie miała 30 czy 50 lat temu: praca w firmie doradczej czy praca na uczelni? Nie czekam na stabilizację O potencjale browarów regionalnych, filozofii prowadzenia biznesu i ryzyku, które się opłaca rozmawiamy z Krzysztofem Pankiem, prezesem Browaru Miłosław, absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego. ROZMAWIAŁ | dr Jacek Trębecki W browarach jest chyba jak w koncernach samochodowych, trzeba mieć całą paletę asortymentu dla każdego? Nie trzeba, to jest kwestia strategii i do tej strategii się dopasowuje produkcję, sposób działania. Trzeba tylko wiedzieć kim się chce być. Jeżeli browar określi, że chce być browarem piw jasnych pełnych, to tak się go organizuje, i tak ustala sposób działania, żeby ten cel realizować. Jeszcze do niedawna większość browarów w Polsce tak działała. Fortuna od samego początku nie jest browarem piw jasnych pełnych, tylko browarem niedużych ilości piw o ciekawych smakach, z różnych stron piwnego świata. I nasz sposób działania jest do tego dopasowany. Owszem, mamy piwa jasne w ofercie, ale one stanowią tylko równorzędny element wśród wszystkich innych, a poza tym, też mają cechy bardzo silnie wyróżniające. Nasz pilzner bardzo się wyróżnia. Taki mamy pomysł na ten browar. Jak u Pana zaczęła się i przebiegała piwna kariera? To co u mnie jest ważne, to na pewno dużo szczęścia, które polegało na tym, że trafiłem do browaru w połowie lat 90. To był czas, kiedy w browarach bardzo dużo się działo. Bardzo się rozwijały, było dużo inwestycji. Odtwarzał się przemysł piwny po okresie komunistycznym FORUM | NR 9 | 2013 i mocno się przekształcał. Wtedy było duże zapotrzebowanie na młodych ludzi, trafiłem na ten czas szybkich karier. Miałem 28-29 lat kiedy zostałem dyrektorem produkcji w browarze w Kielcach. Razem z kilkoma kolegami w podobnym wieku stanowiliśmy grono 4-5 chłopaków, którym ktoś dał do ręki olbrzymie możliwości i duży kredyt zaufania. Wybudowaliśmy wielki browar. Trzeba było zrobić wszystko od zera – receptury, zatrudnić ludzi, zbudować infrastrukturę, stworzyć i wdrożyć systemy pracy. To szczęście, że w odpowiednim momencie wchodziłem na rynek pracy na pewno pomogło. Mam taką naturę, że jak coś zaczyna się stabilizować, to zaczynam się nudzić i szukam nowych wyzwań. Kiedy Browar Belgia był zbudowany, już się rozwinął, to był dla mnie moment, w którym zacząłem szukać czegoś nowego. W ten sposób zbierałem doświadczenia w branży piwowarskiej na różnych stanowiskach. Zaczynałem w obszarze produkcji, potem skierowałem się w kierunku ogólnego zarządzania, później zająłem się sprzedażą i dystrybucją. Mam wiedzę i doświadczenie w każdym z tych obszarów. Uczestniczyłem też w budowie browarów w Indiach i Afryce. W Fortunie jest czterech udziałowców, poznaliśmy się podczas pracy nad browarem w Kielcach i naszym celem było to, żeby nie pracować w korporacjach, tylko stworzyć coś własnego. Naszym pierwszym wspólnym przedsięwzięciem był browar w Afryce Północnej. Potem chcieliśmy stworzyć coś na bardziej stabilnym obszarze. Wiedzieliśmy, że w Polsce pojawi się boom na piwa regionalne, znaliśmy ten rynek, szukaliśmy więc miejsca do zainwestowania w Polsce i udało się z Fortuną. To jest nasza kolejna inwestycja. Ale nie ostatnia, w tej chwili przygotowujemy się do przywrócenia do życia browaru w Grodzisku Wielkopolskim. W ubiegłym roku kupiliśmy ruiny browaru w Grodzisku Wielkopolskim, ten rok poświęcamy na prace formalno-prawne. W przyszłym roku chcemy zacząć odbudowę. Chcecie odtworzyć receptury, czy to będzie coś nowego? Mamy receptury. Mamy kontakt ze starymi piwowarami, z osobami, które wiedzą jak należy to piwo zrobić. Trochę się boimy reakcji tych, którzy pamiętają dawne piwo z Grodziska, bo to piwo jest specyficzne i trudne w smaku, drożdżowe, gęste piwo, z niską zawartością alkoholu, robione z dolnego słodu, trochę wędzonego. Czy jest jakaś recepta na sukces? Żeby robić coś, co jest sukcesem i z czego jest się zadowolonym. Tak jak mówiłem wcześniej, trzeba mieć trochę szczęścia. W moim przypadku jest też to, że zawsze chciałem czegoś więcej niż miałem. Chciałem robić rzeczy, których do tej pory nie robiłem. Była we mnie zawsze duża potrzeba uczenia się nowych rzeczy, sięgania po nowe doświadczenia. To spowodowało, że robię rzeczy ciekawe i że można powiedzieć, że mi się udało. Moja praca jest moją pasją. Ale trudno nazwać to świadomymi działaniami. Myślę, że w moim przypadku ważna była też kwestia odważnych decyzji. Miałem stabilną pracę na kierowniczym stanowisku w Lechu, w latach 90., i nagle ktoś powiedział mi, że buduje browar w Kielcach, firma której nie znałem, pełna partyzantka. Wielu by się nie zdecydowało, bo to zbyt ryzykowne, a ja to ryzyko podjąłem. Ta otwartość na zmianę, która zawsze wiąże się z ryzykiem, to jest cecha, która bardzo pomogła. Jestem człowiekiem czynu, lubię działać, jestem dobrym organizatorem, takie rzeczy w sobie mam, a uczyłem się tego w drużynie harcerskiej. Tam uczyłem się, jak się komunikować z ludźmi, jak organizować, rozliczać się z wyjazdów, później spowodowało to, że gdy zacząłem pracować po studiach, to dla mnie pewne rzeczy były oczywiste i nie musiałem się tego uczyć. Do pana obowiązków należy też ocenianie ludzi, przyjmowanie ich do pracy, jakie cechy są kluczowe? Otwarty umysł, odwaga, ale też pokora. Myślę, że cecha, której mi ostatnio strasznie brakuje w młodych ludziach to jest pokora i docenianie autorytetów i chęć uczenia się od innych, starszych, bardziej doświadczonych. Młodzi ludzie są często sfrustrowani, że urodzili się 5-8 lat za późno, nie załapali się na windy, które wiozły ich w karierę. Tak. Nie ma też w młodych ludziach cierpliwości. Chciałoby się mieć wiele od razu, a to tak się nie dzieje. Nie wszystko w życiu jest natychmiast. Trzeba na niektóre rzeczy zapracować czy zasłużyć. Z rozmowy wyłania się obraz osoby, która podejmuje wyzwania, czy to również przenosi się na jakieś zainteresowania osobiste? Sporty ekstremalne, wyczyny? Tak jak mówiłem, lubię próbować nowych rzeczy. Takim sportem, któremu jestem najwierniejszy od wielu lat jest rower. Staram się dużo jeździć i realizować wyzwania np. maratony, również ekstremalne w górach. Kiedyś wspinałem się na skałkach, lubię chodzić po jaskiniach, bunkrach, grotach. Mam też zainteresowania muzyczne, śpiewałem u prof. Stuligrosza, muzyka w moim życiu jest od zawsze. Mocno siedzę w jazzie, nigdy nie grałem na instrumentach, ale śpiewam. Z przyjacielem dziennikarzem muzycznym w Radiu Zachód w Zielonej Górze współprowadzę raz w miesiącu audycję. To są moje odskocznie, które staram się pielęgnować. FORUM | NR 9 | 2013 16 | PIWO | 17 Piwny świat Piwa dzielą się na te górnej i dolnej fermentacji. Piwa górnej fermentacji (ogolnie klasyfikowane jako ales) fermentują (nomen omen) w wyższej temperaturze. kategorii. Klasyczne ales – np. English Pale Ale (alk. 3,8-6%) czy India Pale Ale (4,0-6,5%). Łagodne piwa o bursztynowym kolorze, kwietno-owocowym aromacie i zapachu oraz wyrazistej goryczce. Stouty (4,0-7,0%) – zwykle od ciemno-brązowego koloru do nieprzeniknionej czerni, w aromacie wytrawne, z elementami gorzkiej czekolady. Najbardziej znany przykład stoutu to Guiness, warto również spróbować March of the Penguins (Williams Brothers Brewing Company) czy Bellhaven Scottish Stout (Bellhaven Brewery). Odmianami stoutu są milk stout czy oatmeal stout. Piwa to dla profana smak puszkowanego, przemysłowego wytworu, ale dla każdego, kto jak ja wciągnął się w piwny świat to bogactwo aromatów, smaków i barw. To cały wyrafinowany kosmos, w którym nurzam się z lubością od dobrych kilkunastu lat i który wciąż zaskakuje nowymi odkryciami. Zapraszam na błyskawiczną wycieczkę, koneserom dla przypomnienia, a profanom na zachętę. dr Ireneusz Barczak Katedra Publicystyki Ekonomicznej i Public Relations Tekst | Ireneusz Barczak Piwo wielu osobom kojarzy się z wręcz przysłowiowym określeniem: "złocisty napój", co już samo w sobie jest dużym uproszczeniem, ponieważ kolorystyka piw waha się od jasno-słomkowego, poprzez bursztynowe, czerwone, brązowe, aż do całkowicie czarnego. Być może ma na to wpływ masowa obecność na rynku nijakich, pozbawionych smaku lagerów produkowanych przez trzy główne koncerny piwne w Polsce . Warto jednak wiedzieć, że świat piwa obej- FORUM | NR 9 | 2013 muje wiele stylów i odmian tego trunku. W tym tekście postaram się (oczywiście w wielkim skrócie) przybliżyć kilkanaście ciekawszych stylów piwnych. Pierwsza, podstawowa rzecz, którą należy wiedzieć to to, że piwa dzielą się na te górnej i dolnej fermentacji. Piwa górnej fermentacji (ogólnie klasyfikowane jako ales) fermentują (nomen omen) w wyższej temperaturze. Przy ich warzeniu jako produkt uboczny pojawiają się estry, które nadają piwom różnego rodzaju aromaty – kwietne, owocowe (gruszka, śliwka, grejpfrut, morela), sosnowe, żywiczne, itp. Przy dolnej fermentacji (lagery) drożdże fermentują w niższej temperaturze co powoduje uwalnianie się innych aromatów i zapachów niż w ale'ach. Piwa górnej fermentacji Spośród ale'ów warto przedstawić kilka ważniejszych stylów mieszczących się w tej Problematyka naukowa: international public relations, relacje inwestorskie, kraje skandynawskie w stosunkach międzynarodowych, pomoc rozwojowa Do górnej fermentacji zalicza się też znane wielu osobom piwa pszeniczne, głównie znane z Bawarii – Weizen/Hefe-Weizen, lekkie, o bananowo-goździkowych estrach, mętne, znakomite na upały. Istnieje też mocniejsza wersja Weizen – Weizenbock (pszeniczny koźlak) od 6,5% do nawet 13%. Dolna fermentacja Z dolnej fermentacji oprócz lagerów i pilsów (polecam Jevera) warte poznania są koźlaki (bock) czy podwójne koźlaki (doppelbock). W smaku słodowe, pełne, z posmakami karmelowymi. Polecane: Andechser Piwa górnej fermentacji fermentują w wyższej temperaturze. Przy ich warzeniu jako produkt uboczny pojawiają się estry, które nadają piwom różnego rodzaju aromaty – kwietne, owocowe (gruszka, śliwka, grejpfrut, morela) czy żywiczne. Barleywine (7,0-15%) – bardzo mocne, pełne w smaku, tresciwe, o owocowych posmaczkach, czasami gorzko-słodkie, w kolorze bursztynowe do ciemno-brązowego. Przykładem może być Bommen & Granaten (Brouwerij de Molen), Wild Dog Barrel Aged (Flying Dog Brewery) i La Prima Luna (Birrificio Del Ducato). Imperial Stout (8-15%) – prawdziwy król wśród piw, stout znacznie mocniejszy, bogaty w palone, czekoladowe czy kawowe posmaki z lekkim aromatem ciemnych owoców, czasami mocno nachmielone. Kolor zwykle głęboko czarny. Godne polecenia: Stormaktsporter z Närke Kulturbryggeri, Hel & Verdoemenis (de Molen), Rip Tide (Brew Dog) czy Espresso Imperial Russian Stout (Stone Brewing Co). Bogaty i godny polecenia jest świat belgijskich piw. Belgia od lat słynie ze swych znakomitych piw – ale'ów, lambików czy geuze. Szczególnie znane są piwa trapistów (Chimay, Rochefort, Westmalle, Westmalle, Orval i Achel) – autentycznie warzone przez zakonników w klasztorach. Zwykle są to Strong Pale lub Dark Ales o złożonym bukiecie zapachowym i smakowym, o zawartości alkoholu od 6% do 15%. Warte polecenia belgijskie ales to Chimay Blue, Rochefort 8, Duvel (znakomity, klasyczny reprezentant belgijskich Strong Pale Ale) czy Gulden Draak. Belgia słynie też z lambików, wyjątkowych piw – oryginalne powstają jedynie w dolinie Senne w Belgii, gdzie w procesie fermentacji bierze udział wyjątkowy szczep drożdży unoszących się w powietrzu. Lekkie, wytrawne w smaku, występuje albo w formie czystej, albo z dodatkiem prawdziwych owoców (zwykle wiśni lub malin). Dunkel Doppelbock, Ayinger Celebrator czy Bonator. Kolejny przedstawiciel dolnej fermentacji to porter bałtycki. Są to piwa mocne (7-10%), w kolorze od ciemnego brązu do czerni, z posmakami palonych słodów, gorzkiej czekolady, często wytrawne. Tu Polska może pochwalić się kilkoma, bardzo dobrymi przedstawicielami tego stylu: Porterem Warmińskim, Komesem z Fortuny i Żywcem Porterem. Innymi godnymi spróbowanie piwami w tym stylu są Gonzo Imperial Porter (Flying Dog) czy Alaskan Smoked Porter (Alaskan Brewing Co.). W ostatnich dekadach wiele dzieje się na światowej scenie piwnej. Do tradycyjnych "piwnych" krajów, takich jak Niemcy, Czechy, Anglia czy Belgia, dołączają kolejne: USA (tysiące mikrobrowarów docenianych przez smakoszy na całym swiecie), Skandynawia (browary Nøgne z Norwegii, Mikkeler z Danii, Närke czy Dugges ze Szwecji) oraz Włochy (tak, tak, piwa z włoskich mikrobrowarów – Bifficio del Ducato, Birra del Borgo, Birra Toccalmatto – są pyszne, a przy tym mają przepiękne etykiety!). Moja rada dla zaczynających przygodę z piwem – po pierwsze można darować sobie piwa masowo reklamowane w TV, po drugie warto eksperymentować, poszukiwać – każdy znajdzie w końcu swoje ulubione style. Oczywiście są style niezalecane dla początkujących (piwa wędzone, flamandzkie czerwone ale czy Berliner Weisse), ale takie próbowanie może być początkiem wspaniałej przygody ze smakami i aromatami (dodam również, że piwa mogą leżakować w piwnicy – dotyczy to głównie ciemnych piw z zawartością alkoholu powyżej 6%). FORUM | NR 9 | 2013 18 | PIWO | 19 Wpis na Listę nie gwarantuje ochrony nazwy ani weryfikacji zgodności metody wytwarzania z tą, która została zadeklarowana. Na świecie można zauważyć trend coraz chętniejszego spożywania żywności tradycyjnej. Konsumenci wymagają produktów spożywczych wysokiej jakości, wyróżniających się charakterystycznymi cechami. Żywność produkowana za pomocą tradycyjnych metod spełnia te wymagania i traktowana jest jako doskonała alternatywa dla masowych produktów spożywczych wytwarzanych przemysłowymi metodami. Piwo TEKST | Beata Gruch, studentka UEP Państwa Unii Europejskiej przywiązują coraz większą wagę do wytwarzania, chronienia oraz rozpowszechniania i promowania produktów spożywczych o jak najwyższej jakości. Wyróżnienie znakiem zaświadczającym o wysokiej jakości danego produktu spożywczego, którego metodę produkcji można zaklasyfikować jako tradycyjną jest jednym ze środków, za pomocą których realizowana jest we Wspólnocie polityka jakości. W Polsce instytucją, która w pojęciu przepisów unijnych odpowiada za kierowanie systemem dokumentacji produktów spożywczych o m.in. tradycyjnej jakości jest Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Wszelkie regulacje związane z tymi produktami zawarte są w Ustawie o rejestracji i ochronie nazw i oznaczeń produktów rolnych i środków spożywczych oraz o produktach tradycyjnych (Dz. U. 2005 Nr 10, poz. 68). W ustawie tej, obok przepisów odno- jako produkt tradycyjny FORUM | NR 9 | 2013 szących się do rejestrowania nazw na poziomie UE, sporządza się także Listę Produktów Tradycyjnych. Dzięki tej Liście rozpowszechniane są wiadomości na temat produktów, które są wytwarzane tradycyjnymi, utrwalonymi historycznie metodami. Produkty, które mogą zostać wpisane na tę Listę, muszą posiadać jakość, właściwości i unikatowe cechy będące rezultatem wykorzystywania tradycyjnych sposobów produkcji. Należy zaznaczyć, że za tradycyjne metody produkcji, uważa się takie metody, które wykorzystuje się od co najmniej 25. lat. Kolejnym wymogiem, który musi zostać spełniony, aby dany produkt trafił na Listę Produktów Tradycyjnych jest jego istnienie jako elementu dziedzictwa kulturowego określonego regionu, w którym jest produkowany, a także jako część tożsamości lokalnej społeczności. Lista prowadzona jest przez ministra właściwego do spraw rynków rolnych i umieszczana jest na stronach internetowych urzędu obsługującego go [Ustawa z 17 grudnia 2004]. Głównym zadaniem Listy Produktów Tradycyjnych jest gromadzenie i rozpowszechnianie wiadomości na temat wytwarzania tradycyjnych produktów, celem jej jest identyfikacja tradycyjnych produktów, nie natomiast wytwórców produkujących tradycyjną żywność. Wpis na Listę nie gwarantuje ochrony nazwy ani weryfikacji zgodności metody wytwarzania z tą, która została zadeklarowana. Jeżeli w metodzie produkcji wynikającej z tradycyjnej receptury konieczne jest odstępstwo od wymagań sanitarnych i weterynaryjnych, wytwórca produktu wpisanego na Listę może ubiegać się o uzyskanie takiego wpisu. Produkty wpisane na Listę Produktów Tradycyjnych są podzielone według poniższych kategorii: • sery i inne produkty mleczne, • mięso świeże oraz produkty mięsne, • przetwory rybołówstwa, w tym ryby, • orzechy, nasiona, zboża, warzywa i owoce (przetworzone i nie), • wyroby piekarnicze i cukiernicze, • oleje i tłuszcze (masło, margaryna, olej itp.), • miody, • gotowe dania i potrawy, • napoje (alkoholowe i bezalkoholowe), • inne produkty (m.in. makarony, jaja, grzyby). Na Listę Produktów Tradycyjnych do tej pory wpisane zostało 11 różnych piw z całego kraju: z województwa dolnośląskiego piwo książęce z Lwówka, z województwa kujawsko-pomorskiego piwo nakielskie ciemne oraz nakielskie jasne, z województwa lubuskiego piwo wschowskie, a także piwo zielonogórskie, z województwa łódzkiego piwo łaskie, z województwa mazowieckiego piwo z Ciechanowa, z województwa opolskiego piwo miodowe, z województwa pomorskiego piwo pomorskie. Z województwa wielkopolskiego znaleźć można na Liście dwa piwa: piwo czarne oraz piwo „Noteckie”. Piwo „Noteckie” na Listę Produktów Tradycyjnych zostało wpisane 20 marca 2006 roku. Jest to piwo jasne, pełne, niepasteryzowane, o zawartości alkoholu 4,5 - 5,5%. Produkowane jest w browarze w Czarnkowie, gdzie tradycja produkcji piwa sięga XVI wieku. Wtedy to działały dwa browary, które produkowały piwo zarówno dla zamku, jak i dla mieszczan. Przez wieki browar ulegał licznym zmianom, aż w roku 1893 na ruinach niegdysiejszego zamku, rodzina Koeppe, której browar pozostawał własnością aż do roku 1945, wzniosła browar, którego kształt oraz charakter trwają do dnia dzisiejszego. Zaraz po zakończeniu wojny browar ponownie uruchomił produkcję i już po kilku latach zaczęto wytwarzać piwo jasne pełne, które warzone jest do dnia dzisiejszego. Piwo to produkowano pod różnymi nazwami („Specjalne”, „Pełne”, „Poznańskie”), a od lat 70. poprzedniego wieku przyjęto nazwę „Noteckie”, jako że browar położony jest w bliskiej odległości od brzegów rzeki Noteć. Mimo że większości dokumentów, które mogłyby potwierdzić tradycyjne metody produkcji piwa brakuje, to istnieją jednak przekazy ustne pozwalające na kontynuowanie warzenia piwa zgodnie ze starymi recepturami [Browar Czarnków 2013; Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi 2013]. Piwo czarne, produkowane obecnie w Miłosławiu, na Listę Produktów Tradycyjnych trafiło 10 listopada 2006 roku. Jest to piwo o ciemnej, czarno- karmelowej barwie i bardzo gęstej pianie. Jego smak charakteryzuje się delikatną goryczką, słodyczą, a także dobrze wyczuwalnymi aromatami palonego słodu oraz ziół. Piwo pod nazwą „czarne” warzone jest w Miłosławiu od 1997 roku, jednak jego początki sięgają wieku XIX, kiedy to wytwarzane było w nieistniejącym już browarze Hipolita Lackowskiego we wsi Jeżyce (teraz dzielnica Poznania). Piwo ciemne z dodatkiem cukru było tam warzone aż do lat pięćdziesiątych XX wieku. W okresie międzywojennym w browarze Kobylepole w Poznaniu, a także w latach 1945-1950 w browarze i słodowni we Wolsztynie kontynuowano produkcję piwa ciemnego leczniczo-słodowego z dodatkiem czystego cukru. W roku 1974 po raz kolejny rozpoczęto wytwarzanie piwa ciemnego pod nazwą „gnieźnieńskie” w Niechanowie. Produkcja trwała do roku 1997, kiedy to browar został zamknięty. Aby wieloletnie tradycje i piwowarskie zasady nie poszły w zapomnienie, jeszcze w tym samym roku produkcja została wznowiona. Piwo ciemne o nazwie „Czarne” warzone jest w miłosławskim browarze do dnia dzisiejszego [Browar fortuna 2013, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi 2013]. Bibliografia: Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Piwo „Noteckie”, Piwo czarne http://www.minrol.gov.pl/pol/ Jakosc-zywnosci/Produkty-regionalne-i-tradycyjne/ Lista-produktow-tradycyjnych/woj.-wielkopolskie/ Piwo-Noteckie; http://www.minrol.gov.pl/pol/Jakosc-zywnosci/Produkty-regionalne-i-tradycyjne/ Lista-produktow-tradycyjwnych/woj.-wielkopolskie/Piwo-czarne [dostęp 7.05.2013] Browar Czarnków, O Browarze, Poznaj nasze Piwa, http://www.browarczarnkow.pl [dostęp 7.05.2013] Browar Fortuna, Browar, Nasze Piwa, http://www. browarfortuna.pl [dostęp 7.05.2013] Ustawa z dnia 17 grudnia 2004 r. o rejestracji i ochronie nazw i oznaczeń produktów rolnych i środków spożywczych oraz o produktach tradycyjnych, Dz. U. 2005 Nr 10, poz. 68) FORUM | NR 9 | 2013 20 | PIWO hobby | 21 Produkcja piwa z Wielkopolski TEKST | dr Magdalena Florek Dodatkowym aspektem podążania drogą miecza jest konieczność wyobrażenia sobie sytuacji, w której "uczestniczy" ćwiczący dane kata (układ). Podążać drogą miecza O drodze do doskonałości, nauce samodyscypliny, lojalności i zdobywaniu pewności siebie dzięki japońskim sztukom walki rozmawiamy z drem Tomaszem Gabrusewiczem. ROZMAWIAŁ | Michał Cieślak Browar odkrywa przed konsumentami tajniki produkcji piwa. Od 2003 roku w Poznaniu działa Centrum Wycieczkowe Lech. Prowadzę starania, by na naszym Uniwersytecie rozpoczął działalność Studencki Klub Kendo, taki, jak kluby Oxfordu czy innych słynnych uczelni. Niezależnie od tego czy należy się do grona smakoszy i degustatorów piwa, czy też raczej do osób, które lubią częstować się nim sporadycznie zagadka produkcji tego trunku zwykle ciekawi każdego. Pytanie o sposób jego przygotowywania często pojawia się na ustach tych, którym zdarzy się w miłej atmosferze skosztować złotego napoju. Poznańskie Centrum Wycieczkowe LECH postanowiło zaspokoić ciekawość wszystkich zainteresowanych tą kwestią, dając im możliwość uczestnictwa w procesie warzenia piwa, które jest dumą wielkopolskiej Kompanii Piwowarskiej. Od 2003 roku turyści odwiedzający Poznań oraz mieszkańcy miasta mogą zwiedzać mieszczący się przy ulicy Szwajcarskiej 11 i prężnie działający browar LECH. To pierwsze w Wielkopolsce miejsce, w którym wykorzystano potencjał lokalnego produktu, pozwalając poznać kupującym go klientom tajniki jego powstawania. Pod okiem wieloletnich pracowników browaru przemierzają oni wielkie hale produkcyjne, zgłębiając nie tylko metodę warzenia piwa, ale także historię miejsca jego wytwarzania. oraz przetestowania specjalnie przygotowanej maszyny do samodzielnego warzenia piwa. Punkt trzeci: SKOSZTOWAĆ I DOCENIĆ MARKĘ Etapem kończącym podróż po wielkopolskiej wytwórni piwa jest degustacja przygotowywanego w niej trunku. W tym celu grupa zwiedzających udaje się do klimatycznego i urokliwego pubu, w którym w ramach odpoczynku i ostatecznego podsumowania wyprawy delektuje się zimnym lokalnym piwem. Osoby odpowiedzialne za funkcjonowanie Centrum Wycieczkowego LECH postanowiły uczynić z organizowanych przez siebie wycieczek sposób na promocję Poznania oraz jedną z jego głównych atrakcji turystycznych. Inicjatywą potwierdzającą przyjęcie takiego kierunku działań marketingowych jest utrzymane w konwencji gry miejskiej Nocne Zwiedzanie Browaru, organizowane cyklicznie w okresie letnio-wakacyjnym. Sztuka piwowarska nie ogranicza się tylko do znajomości prostych zasad przygotowywania złotego napoju, nie mogą zatem uprawiać jej zwykli rzemieślnicy. Sukces marki buduje się latami i ma on wielu ojców, których działania okupione są seriami testów i ciągłym udoskonaleniem produktu. Poznańska Kompania Piwowarska zatrudnia w tym celu nie tylko wykwalifikowanych znawców profesji warzenia piwa, ale także młode osoby z pasją i talentem, które związały swoją przyszłość z tym zawodem. Punkt pierwszy: ZOBACZYĆ JAK Pierwszym przystankiem na trasie zwiedzających jest warzelnia, wypełniona korytarzami wielkich, miedzianych kadzi. Przechadzka nimi przemawia do wyobraźni oglądającego i uświadamia mu ogrom realizowanego tu przedsięwzięcia. Zdziwienie turystów wywołuje fakt wykorzystywania zaawansowanej technologii w całym procesie produkcyjnym. Uwagę przykuwa szczególnie to, że praktycznie każdy jego etap jest sterowany komputerowo. Niemałe emocje budzi też wizyta w rozlewni i obserwacja działających jak w szwajcarskim zegarku taśm, po których mkną setki puszek i butelek, czekających na napełnienie piwem bądź już gotowych do wysyłki. Punkt drugi: DOWIEDZIEĆ SIĘ DLACZEGO Kolejną częścią wizyty na Szwajcarskiej 11 jest szlak edukacyjny, na którym wycieczkowicze FORUM | NR 9 | 2013 – wyposażeni w urządzenia multimedialne – uzyskują informacje na temat powstania i funkcjonowania browaru. Konkretna wiedza wzbogacona została lekką formą przekazu – wirtualnymi quizami i zagadkami, z którymi gość musi się zmierzyć. Zwiedzający szczególnie doceniają możliwość uzyskania pamiątki w postaci zdjęcia wewnątrz ogromnej puszki LECH, na tle fruwających kapsli Dr Magdalena Florek Katedra Handlu i Marketingu Problematyka naukowa: marketing terytorialny, branding narodowy, etnocentryzm konsumencki Podczas wygranego pojedynku na 7 Mistrzostwach Polski Iaido fot. A. Gabrusewicz Skąd się wzięło Pana zainteresowanie iaido i kendo? Po przyjeździe na studia, które rozpocząłem w 1998 roku w Akademii Ekonomicznej zakończyła się moja przygoda z wyczynowym sportem, jakim było kolarstwo szosowe i torowe. Poszukiwałem aktywności fizycznej, która nie absorbowałaby tak wiele czasu jak kolarstwo. Po kilku miesiącach „nic-nie-robienia” rozpocząłem treningi aikido. Tam pierwszy raz zetknąłem się z mieczem japońskim i iaido. Na czwartym roku studiów przygoda z aikido zakończyła się. W kolejności: obrona pracy magisterskiej, założona rodzina, praca na Uczelni, jak i pisanie rozprawy doktorskiej wypełniały mi szczelnie 24h. Dopiero, gdy synek w wieku niespełna 3 lat rozpoczął treningi karate w przedszkolu pomyślałem, by wrócić do sportu. I tak oto znalazłem się wśród osób zgłębiających iaido, kendo i od niedawna jodo w Poznańskim Stowarzyszeniu Kendo, Iaido i Jodo – MEISHINKAN, pod okiem sensei Adama Kitkowskiego. Czym charakteryzują się i różnią te sztuki walki? Iaido jest japońską sztuką walki polegającą na szybkiej odpowiedzi na niespodziewany atak. Liczy się tu błyskawiczne dobycie miecza, a następnie atak na jednego lub wielu opo- nentów w jednym płynnym i nieprzerwanym ruchu. Ponieważ konieczna jest tu natychmiastowa odpowiedź, w iaido nie ma miejsca na zbędne posunięcia. Wszystkie techniki są proste, bezpośrednie i wysoce wyrafinowane, a każdy niepotrzebny ruch musi zostać wyeliminowany. Jednak o skuteczności kontrataku nie decyduje tu tylko szybkość, ale również wyczucie kierunku ataku przeciwnika, umiejętne operowanie dystansem, doskonałe poznanie własnej broni oraz perfekcja techniczna przy jednoczesnym zachowaniu idealnej postawy, równowagi ciała i umysłu. Co ważne, w odróżnieniu od kendo, w którym trenujący stają naprzeciw siebie, a następnie walczą uzbrojeni w bambusowe miecze - shinai, iaido jest sztuką walki, w której nie widzimy swoich oponentów - dodatkowym aspektem podążania drogą miecza jest konieczność wyobrażenia sobie sytuacji, w której "uczestniczy" ćwiczący dane kata (układ). Kendo, czyli droga miecza jest dyscypliną sportu, a zarazem sztuką walki wywodzącą się z szermierki japońskich samurajów, która poprzez ciężki trening daje nam możliwość doskonalenia ciała i umysłu. Kendo kształtuje także osobowość i pozwala rozwijać się w myśl tradycyjnej kultury japońskiej, kładącej nacisk na rozwój psychiki. Czego, poza techniką, uczą wspomniane przez Pana sztuki walki? Myślę, że wszystkie dyscypliny sportu uczą samodyscypliny, dążenia do samodoskonalenia, rywalizacji w duchu fair play, opanowania i co najważniejsze - pokonywania kolejnych barier dzięki wytrwałemu treningowi. Te cechy są jednymi z najważniejszych w sportach walki. Dodają pewności siebie, ucząc jasnej i szybkiej oceny sytuacji. Dzięki wewnętrznemu spokojowi pozwalają na chłodno oceniać swoje szanse w najbardziej stresujących momentach. Przydają się nie tylko na polu walki, ale i w życiu codziennym – zarówno w domu, jak i w pracy. Sztuki walki uczą też uczciwości i lojalności. dr Tomasz Gabrusewicz Katedra Teorii Pieniądza i Polityki Pieniężnej Członek grupy eksperckiej ds. edukacji i szkoleń European Federation of Accountants and Auditors of SMEs. Problematyka badawcza: Teoria rachunkowości, etyka i odpowiedzialność w rachunkowości, nadzorze korporacyjnym, rola rachunkowości w zrównoważonym rozwoju. FORUM | NR 9 | 2013 22 | SUKCESY SUKCESY | 23 Wygrali podejściem biznesowym Wygraliśmy finały ogólnokrajowe, do konkursu zgłosiło się 100 drużyn z 50 uczelni, do finałów weszło 15. Walka była – poza respektem i chwałą – o to, by pojechać na finały światowe. W tegorocznym Imagine Cup, konkursie organizowanym przez Microsoft, uczestniczy 300 studentów ze 150 krajów. Polską edycję wygrał zespół TapBoarders z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. TEKST | Marcin Piechocki Konkurs kierowany jest głównie do Politechnik. Wyróżnialiśmy się jako Uniwersytet Ekonomiczny, w prezentacji położyliśmy nacisk na modele biznesowe, określenie grup docelowych. Sprecyzowaliśmy, że zaletą naszego produktu jest innowacyjność produktowa oraz procesowa. Powinna to wspierać. Na niektórych uczelniach są Centra Wdrażania Technologii, u nas tego nie ma. Jeżeli studenci albo pracownicy naukowi chcą coś skomercjalizować, muszą iść do zewnętrznych instytucji i pytać, jak to zrobić. Gdyby na uczelni było takie miejsce, to student dowiedziałby się, że na tym etapie trzeba opatentować pomysł, bo mówiono już o nim w mediach i istnieje niebezpieczeństwo, że ktoś z Indii zacznie to programować. Studenci wygrywający konkursy muszą motywować wykładowców, którzy chcą nadążać za ich pomysłami. Na pewno motywują i inspirują. Zespół pracuje w technologii DotNet, często ich pytałem, co wykorzystują, bo nie byłem na bieżąco. Ich sukces to motywacja, bo zawsze jest miło, kiedy się prowadzi zajęcia i student się angażuje, wychodzi naprzeciw, ma swoje pomysły i można z nim popracować. Indywidualne traktowanie studenta wymaga odpowiedniego podejścia prowadzącego, ale też studenta, który chce być traktowany indywidualnie. Zespół tworzą osoby z Koła naukowego, które działa przy Katedrze Technologii Informacyjnych, ale są z różnych specjalności. To świetna promocja dla Wydziału Informatyki i Gospodarki Elektronicznej. Wysłanie studentów na konkurs oznacza koszty. Jak zespół sobie z tym radzi? Jeśli chodzi o finały krajowe, to pomogli nam rektorzy, którzy sfinansowali wyjazd. Finały światowe w znacznej części opłaca Microsoft, uczelnia zapewnia również wsparcie marketingowe. TapBoarders to zespół, w którego skład wchodzą: Tadeusz Makuch (I rok studiów mgr, specjalność Informatyka w Gospodarce i Administracji), Aleksandra Olejniczak (I rok studiów mgr, specjalność Informatyka w Gospodarce i Administracji), Stefania Tempłowicz (I rok studiów mgr, specjalność Analityka Gospodarcza) oraz Bartosz Matuszewski (I rok studiów mgr, specjalność Elektroniczny Biznes). O szczegółach rywalizacji i projektu poznańskich studentów rozmawiamy z opiekunem zespołu, mgr. inż. Zbigniewem Paszkiewiczem. Na czym polega idea Imagine Cup? Jest to największy na świecie konkurs technologiczny dla studentów. W tym roku zmieniono jego formułę, wprowadzono trzy kategorie: gry, projekty społeczne oraz innowacyjność. My braliśmy udział w ostatniej kategorii. Konkurs kierowany jest głównie do Politechnik i podczas finałów krajowych było to widać. Trochę się wyróżnialiśmy jako Uniwersytet Ekonomiczny. Chcieliśmy zagrać tą kartą i w prezentacji położyliśmy nacisk na modele biznesowe, określenie grup docelowych, zdefiniowaliśmy, na czym polega nasza innowacyjność. Nie mówiliśmy, że nasz system jest super, tylko sprecyzowaliśmy, że nasz produkt FORUM | NR 9 | 2013 to jest innowacyjność produktowa oraz procesowa. To nas wyróżniało spośród innych uczelni. Pojechaliśmy tam pierwszy raz i od razu udało się wygrać. Finał już 11 lipca w Sankt Petersburgu. Co jest nagrodą? Wygraliśmy finały ogólnokrajowe, do konkursu zgłosiło się 100 drużyn z 50 uczelni, do finałów Gdybyśmy zrobili zestawienie światowe kierunków informatycznych, to nasza informatyka wypadłaby w nich dużo lepiej niż nasze uniwersytety. weszło 15. Walka była – poza respektem i chwałą – o to, by pojechać na finały światowe. Tam są nagrody finansowe, wydaje mi się, że 300 tysięcy dolarów dla zespołu. Przede wszystkim jednak jest to konkurs bardzo prestiżowy, co widać w mediach. Kiedy wygraliśmy finały krajowe, 90 dzienników o tym napisało. Microsoft dba o odpowiedni PR. Z punktu widzenia firmy to głównie promocja jej technologii. Bierze studentów, daje im technologię i oni udowadniają, że dzięki niej można zrobić coś sensownego. Być może znajdą jakieś nowe zastosowania. Wszystkie projekty rozwiązują konkretne problemy, są to problemy milenijne wskazane przez ONZ, zatem technologia, którą tworzy Microsoft służy poprawianiu świata. Co konkurs daje studentom? Kiedyś uczestniczyłem w tym samym konkursie jeszcze na Politecznice i stąd też wiem, że studenci biorący w nim udział są od razu rozchwytywani na rynku pracy. Oni się bardzo dużo uczą, nie tylko technologii, ale również sztuki prezentacji swoich pomysłów, wystąpień na dużym forum (na finałach krajowych słuchało ich 150 osób). Na czym polega projekt zespołu? Trendy wskazują, że popularność na nowo zyskują gry planszowe. Idea jest taka, żeby ułatwić granie w każdym miejscu, o każdej porze, na urządzeniach przenośnych. W związku z tym to, co stworzył zespół, to miejsce, gdzie różne gry planszowe są udostępnione i w każdym momencie można je pobrać. Można położyć obok siebie kilka tabletów i gra nam się wyświetli na wszystkich, bo one są spięte. Jeżeli mamy już taką platformę, jest pytanie, jak taką grę stworzyć. Dlatego oni stworzyli też narzędzie i standard opisu gier planszowych, które pozwalają na wyklikanie gier planszowych. Mamy taką wizję, że użytkownicy tworzą gry planszowe, które nawzajem sobie rozwijają, spotykają się w klubie, wyciągają tablety i telefony, łączą się z Internetem i mogą grać. Wyobrażamy to sobie w ten sposób, że są producenci gier planszowych, którzy tworzą grę i mówią: możecie tylko w to grać, ale nie możecie zmieniać. Jednak również, jak w przypadku programów open source, możemy udostępnić oprogramowanie i ktoś może to rozszerzyć na warunkach licencji. Tu można wrzucić grę, wskazać na jakiej jest licencji i to daje użytkownikom możliwość rozbudowania. Gry mogą być edukacyjne, mamy taki scenariusz, że nauczycielka tworzy grę na potrzeby lekcji i uczniowie grają, i jednocześnie się uczą. Jest pomysł jego komercjalizacji? Tak, jest taki pomysł i etapy krajowe są postrzegane jako krok w kierunku komercjalizacji. Studenci mają prawa do projektu i zespół podjął już kroki związane z ochroną pomysłu, nawiązaliśmy pierwsze kontakty z inwestorami. Polscy informatycy są cenieni, nasze zespoły wygrywają zawody w programowaniu zespołowym. Z czego to wynika? Na pewno kierunki informatyczne, które mamy, są bardzo dobre. Zwykle w rankingach porównuje się uczelnie, co ma umiarkowany sens. To, co można porównać, to wydziały, a najlepiej kierunki. Założę się, że gdybyśmy zrobili zestawienie światowe kierunków informatycznych, to nasza informatyka wypadłaby dużo wyżej niż nasze uniwersytety. Problem jest taki, że ci studenci idą potem do korporacji pracować jako informatycy. Fajnie by było, gdyby, mając takie pomysły, byli w stanie pociągnąć to dalej i założyć coś swojego. To, czego im brakuje, to posiadanie wsparcia oraz otrzymywanie wiedzy. Kto powinien to robić? Uczelnia tworząc inkubatory i wspierając startupy? Jak będzie wyglądał finał? Pierwszego dnia mamy prezentację przed jurorami. Drugiego są targi, mamy tam boks, na którym prezentujemy nasze rozwiązanie i jurorzy podchodzą, żeby używać oprogramowania i ocenić je pod kątem interfejsu i łatwości obsługi. Żeby przekonać jednego sędziego zespół będzie miał 45 minut – 15 minut prezentacji i 15 pytań. Potem sędzia będzie miał 30 minut na rozmowę ze studentami. Stosunkowo krótko, jeśli wziąć pod uwagę, że zespół pracuje nad tym pół roku. Jak oceniacie swoje szanse? Jedziemy tam, żeby wygrać. Po co mielibyśmy jechać? Był dobry odbiór od sędziów, ważne żeby o tym pomyśle mówić, skoro studenci chcą go komercjalizować. Tak robimy, poszukujemy informacji zwrotnych i odbiór jest bardzo dobry – od jurorów, przedstawicieli parków technologicznych i funduszy inwestycyjnych. Nasz zespół został wybrany jednomyślnie jako ten, który powinien reprezentować Polskę. To powoduje, że z optymizmem patrzymy na finały. Dziękuję za rozmowę. FORUM | NR 9 | 2013 24 | SUKCESY SUKCESY | 25 Najzdolniejsze – Szybki Obiad Studencki Na początku roku cztery studentki UE otrzymały stypendia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. O tak prestiżowe stypendium ubiegać się może jedynie 5% najlepszych studentów w Polsce - wyróżniających się wybitnymi osiągnięciami w nauce, dodatkową pracą naukową, aktywnością sportową czy zaangażowaniem w zagranicznych projektach. ZEBRAŁA | Natalia Wrońska Aleksandra Jarosz Stypendium otrzymałam za 1, 3 i 5 miejsca na Mistrzostwach Europy w brydżu sportowym. W 2011 roku zdobyłam tytuł Drużynowej Mistrzyni Europy Juniorek wraz z innymi dziewczynami z Polski. W 2012 roku zajęłam 3 miejsce na Mistrzostwach Europy w konkurencji par dziewcząt oraz 5 miejsce w konkurencji par mikstowych. Na razie nie mam jasno sprecyzowanych celów zawodowych. Studia i gra w brydża zajmują bardzo dużo czasu i nie starczyłoby go już na pracę. Grając w brydża i chcąc ciągle się rozwijać, nie można sobie pozwolić na przerwę w grze nawet w czasie sesji. Oczywiście część stypendium wydam na brydża, jak się uda to pojadę na Otwarte Mistrzostwa Europy do Ostendy. Spełnię też swoje inne małe marzenia, np. planuję zapisać się na taniec na rurze. Alicja Kuras W moim wniosku zgłoszeniowym uwzględniłam m.in. udział w badaniach naukowych Katedry Handlu Międzynarodowego (obecnie Katedry Zarządzania Międzynarodowego), udział w konkursach i międzynarodowym projekcie współpracy studentów nad projektem biznesowym X-Culture oraz organizację międzynarodowej konferencji Unii Kredytowych w Gdańsku, w ramach jednego z projektów Spółdzielczego Instytutu Naukowego. Rozważam możliwość dalszego rozwoju na studiach doktoranckich, myślę też o programach menadżerskich. Priorytetem jest znalezienie inteFORUM | NR 9 | 2013 resującej pracy. Mam również marzenie o własnej firmie, jednak większość pomysłów wiąże się z dosyć dużym kapitałem. Mogę powiedzieć, że stypendium wykorzystałam na realizację planów naukowych jeszcze zanim je dostałam. Wyjazd do Anglii na Nottingham Trent University był dosyć kosztowny, więc po otrzymaniu stypendium znaczna część tych kosztów się zwróciła. Ewelina Kościelniak Stypendium otrzymałam, poza dobrymi wynikami w nauce, przede wszystkim za udział i wystąpienia na różnych konferencjach naukowych, w tym I miejsce na konferencji naukowej - XLI Międzynarodowe Seminarium Kół Naukowych w Olsztynie. Mam także publikacje naukowe oraz aktywnie działam w kole naukowym Qualitas, organizując różne szkolenia, konferencje czy otwarte seminaria. Moje plany związane z karierą zawodową wiążę z pracą, w której mogłabym wykorzystać jak najwięcej wiedzy zdobytej podczas nauki. Co do moich marzeń osobistych, to na razie skupiam się na niedale- S.O.S. kiej przyszłości, ponieważ chciałabym ukończyć studia i znaleźć pracę, która da mi satysfakcję, a w czasie wolnym zwiedzać i poznawać świat. TEKST | Marcin Piechocki Od 2 stycznia udało się Wam zgromadzić ponad 33 tysiące fanów, to duża społeczność. Nie spodziewałyśmy się aż takiego zainteresowania, ale jesteśmy nim miło zaskoczone. Początkowo kierowałyśmy nasz profil głównie do znajomych, jednak bardzo szybko, bez żadnej akcji marketingowej z naszej strony, na SOS zaczęło zaglądać wiele osób spoza Poznania, a co najciekawsze - nie tylko studentów. Monika Dąbrowska Na stypendium zapracowałam sobie średnią ocen oraz aktywnością w organizacjach studenckich, przede wszystkim działalnością w dwóch kołach naukowych, z których jednego byłam sekretarzem, koordynowaniem różnego rodzaju przedsięwzięć, realizacją projektu z zakresu CSR i prezentowaniem jego wyników na ogólnokrajowym konkursie oraz wystąpieniami na konferencjach naukowych i publikacjami. Jeżeli mogę, korzystam z okazji i wszystkiego się uczę, myślę więc, że stypendium ministra to z pewnością doskonała szansa na dalszy rozwój i na to mam zamiar je wykorzystać. Przede mną jeszcze dwa lata studiów magisterskich, podczas których staram się już zdobywać doświadczenie, które po ich zakończeniu pozwoli mi ukształtować swą karierę zawodową. Moje marzenia to w tej chwili przede wszystkim dobra, wymarzona praca. Ona z pewnością pozwoli zrealizować resztę, czyli dalekie i długie podróże. Stypendium Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego otrzymała również Danuta Kazmucha. Studia to dla wielu lata kulinarnej posuchy. Z rzadka przerywają ją uczty organizowane, kiedy z domu przywozi się przyrządzone przez mamę potrawy. Klaudia Walkowiak i Maria Szepel przekonują, że studenckie jedzenie może być smaczne, zdrowe i niedrogie. Na Facebooku publikują propozycje studenckich posiłków, które cieszą się uznaniem kilkudziesięciu tysięcy, zapewne wygłodniałych, czytelników. Skąd pomysł na Kulinarne Pogotowie Studenckie? Początkowo był to projekt zaliczeniowy na przedmiot Komunikowanie w Internecie, prowadzony przez profesora Waldemara Rydzaka. Jednak już na starcie prowadzenie strony sprawiało nam wiele przyjemności, więc zdecydowałyśmy, że nawet po zaliczeniu przedmiotu, będziemy ten projekt kontynuować. A dlaczego kuchnia studencka? Obserwowałyśmy naszych znajomych i innych studentów, którzy często wybierali jedzenie na mieście albo zupki chińskie, zamiast przygotować coś samemu. Pomyślałyśmy, że może brakuje im pomysłu. Zauważyłyśmy, że w Internecie nie ma podobnej inicjatywy, a taka strona może być dla nich przydatna. Czy to tylko projekt zaliczeniowy, czy kulinarna pasja? Wiadomo, że najlepsze obiadki to te u mamy, ale w czasie studiów większość z nas jest zdana na siebie. Student ma wybór - jedzenie na mieście albo samodzielne przygotowywanie posiłku. My wybrałyśmy to drugie i z tego obowiązku uczyniłyśmy przyjemność. Takie podejście chciałybyśmy zaszczepić w innych. Jakie przepisy są najbardziej popularne? Czy studenckie jedzenie musi być jednostajne, czy można gotować tanio i dobrze? Wśród studentów najbardziej popularne są dania z makaronem, jednak nie musi się to wiązać z monotonią. Staramy się, by nasze propozycje były różnorodne, poza tym traktujemy przepis jako pewnego rodzaju inspirację - każdy może go dowolnie zmieniać i dopasowywać do swoich upodobań. Jako studentki znamy realia studenckie - wiemy, że często nie ma zbyt dużo czasu na przygotowanie wymyślnych dań, same łączymy studia i pracę. Nasze propozycje są więc szybkie i proste, tak aby każdy sobie poradził z przygotowaniem wybranej potrawy. Poza tym samodzielne przygotowanie posiłków wiąże się ze znaczną oszczędnością pieniędzy, a my dodatkowo staramy się dobierać przepisy dopasowane do możliwości finansowych studenta. Mówi się, ze lepszymi kucharzami są mężczyźni. Czy wśród fanów to oni dominują? Fakt, wielu znanych, świetnych kucharzy to mężczyźni. Jednak jesteśmy chyba najlepszym dowodem na to, że kobiety też całkiem nieźle radzą sobie z gotowaniem. Wśród fanów naszego profilu dominują kobiety, ale mężczyźni nie pozostają bierni i też aktywnie uczestniczą w tym, co dzieje się na stronie – komentują przepisy, podrzucają ciekawe pomysły i porady. MAKARON ZE SZPINAKIEM I MASCARPONE Przepis na 2 porcje Składniki: • ½ opakowania makaronu świderki, cena: 1,5zł • ½ opakowania serka mascarpone, cena: 2,5zł • ½ opakowania szpinaku, cena: 1,5zł • pierś z kurczaka (ok. 250g), cena: ok. 4zł • przyprawy: 2 ząbki czosnku lub czosnek granulowany, pieprz, sól, chilli • odrobina oleju do smażenia Cena za całość: ok. 9,5zł (uwzględnia podane ilości wymienionych produktów) Pierś z kurczaka myjemy i kroimy w kostkę, podsmażamy przez kilka minut na odrobinie oleju. Makaron gotujemy w osolonej wodzie według przepisu z opakowania. Szpinak wkładamy na patelnię i rozgrzewamy na małym ogniu do momentu całkowitego rozmrożenia. Doprawiamy czosnkiem i gotujemy 2-3 minuty. Następnie dodajemy serek mascarpone i mieszamy tak długo, aż powstanie gładka masa. Doprawiamy obficie solą i pieprzem oraz odrobiną chilli. Wrzucamy ugotowany makaron i dokładnie mieszamy. Podgrzewamy całość przez ok. 3 minuty. Dziękuję za rozmowę. FORUM | NR 9 | 2013 26 | SUKCESY SUKCESY | 27 U nas często praca w grupach polega na tym, że każdy robi swoje. Jesteśmy uczeni pracy indywidualnej, tam stawia się na zespół. Nauka efekty podczas burzy mózgów. Zajęcia prowadzone przez liderów przedsiębiorczości pokazały nam, na czym polega fenomen Doliny Krzemowej jako swoistego ekosystemu nauki i biznesu. To miejsce, gdzie na niewielkim obszarze znajdują się najlepsze uczelnie na świecie, działają największe korporacje oraz setki firm na różnym etapie rozwoju, wszystkie wspierane przez przedstawicieli venture capital dysponujących wielkim kapitałem. Atmosfera sprzyja ludziom kreatywnym i pomysłowym. Odbywa się wiele spotkań służących wymianie informacji, prezentacji nowych technologii, nawiązywaniu kontaktów między naukowcami a ludźmi biznesu, np. w Plug&Play. Nowe technologie próbują tam przebić się na rynek, a jeżeli się nie udaje, to w Kalifornii obowiązuje zasada „It’s OK. to fail”, a „jeżeli nigdy nie splajtowałeś, to znaczy, że za słabo się starałeś” (Steve Jobs). Dariusz Walczak: Dzięki Top500 otrzymałem ogromną dawkę wiedzy z zakresu przedsiębiorczości, budowania i kierowania zespołem, komercjalizacji oraz ochrony własności intelektualnej. Poznałem zasady działania i punkt widzenia Doliny Krzemowej. Ponieważ pracuję na styku ekonomii i informatyki, to było dla mnie idealne miejsce do obserwacji i nauki. Bardzo ważnym aspektem i korzyścią z udziału w tym programie jest społeczność Top500. Poznałem niesamowitych ludzi, prawdziwych pasjonatów, młodych naukowców, z ogromnym zapałem i energią. Mam nadzieję, że I biznes Top 500 Innovators, Science Management Commercialization jest programem Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego finansowanym ze środków Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki. 500 uczestników weźmie udział w 9-tygodniowym programie stażowoszkoleniowym na czołowych światowych uczelniach. TEKST | Marcin Piechocki W stażu na Uniwersytecie Stanforda uczestniczyli: prof. Zenon Foltynowicz z Katedry Towaroznawstwa i Ekologii Produktów Przemysłowych Wydziału Towaroznawstwa oraz Dariusz Walczak z Poznańskiego Centrum Superkomputerowo-Sieciowego, doktorant na Wydziale Informatyki i Gospodarki Elektronicznej. Zapytaliśmy ich o wrażenia z pobytu w USA. Jakie możecie Panowie wskazać korzyści z udziału w programie? Prof. Zenon Foltynowicz: Od dawna interesował mnie praktyczny wymiar tego, co robię jako naukowiec. Stąd nie tylko liczne publikacje w indeksowanych czasopismach, lecz również ponad 30 patentów. Patenty nie powinny być „półkownikami”, a niestety nie jest łatwo przebić się z pomysłem do przemysłu. 20 lat temu grupa poznańskich naukowców pod wodzą Prof. Bogdana Marcińca założyła pierwszy w Polsce start-up – Przedsiębiorstwo Innowacyjno-Wdrożeniowe „UniSil” przy ZA Tarnów-Mościce, aby wdrażać opracowane technologie silanowych promotorów adhezji. Działa ono do dziś, jednakże powszechnie wiadomo, że mamy kłopot ze współpracą naukowców z przedsiębiorcami – naukowcy mówią, że przedsiębiorcy ich nie rozumieją, przedsiębiorcy, że nauka nie odpowiada na ich potrzeby. Aplikowałem do programu, aby zobaczyć, co i jak robi jedna z najlepszych uczelni na świecie, gdy przychodzi do niej naukowiec z pomysłem, który potem ląduje w biznesie i zarabia pieniądze. Podczas stażu w Stanford Center for Professional Development zobaczyłem, jak wygląda naturalne połączenie nauki i biznesu. Praktycznie wszyscy wykładowcy mieli FORUM | NR 9 | 2013 lub mają doświadczenie biznesowe, są partnerami inwestycyjnymi w funduszach venture capital. To pozwala prezentować na zajęciach problemy, o których nie pisze się w podręcznikach. Warsztaty, seminaria i wykłady, prowadzone przez praktyków z doświadczeniem w sektorach nauki i biznesu, były poświęcone m.in. sposobom komercjalizacji wyników badań, zakładaniu firm start up, myśleniu projektowemu, kulturze prototypowania, pozyskiwaniu finansowania zewnętrznego i wprowadzaniu innowacji w organizacji. Wśród wykładowców znaleźli się: Mark Lyons, Mark Schar, John Warren czy doradca prezydenta Obamy, prof. Benham Tabrizi. Program uzupełniły wizyty studyjne w firmach: Exponent, Plug&Play, Cutera, Institute for the Future, NASA i SLAC. Na zakończenie prezentowaliśmy zgromadzonym przedstawicielom venture capital biznesplany w formie product pitch. Projekt mojej grupy oparty był na wynikach prowadzonych przez nas badań nad „Środkiem na kaca z odpadów szparagowych”. Z wygłoszeniem product pitch trzeba się zmieścić w 3 minutach (na elevator pitch jest 60 sekund). Jurorzy oceniają jakość pomysłu, prawdopodobieństwo, że odniesie sukces oraz jak prze- konująco prezentujący go przedstawił. Naukowiec może być inwentorem lub innowatorem, ale nie zawsze potrafi dobrze sprzedać swój „produkt”, dlatego zwracano szczególną uwagę na sposób prezentacji. Projekt zaliczeniowy z przedmiotu Design thinking przedstawialiśmy jako Pecha Kucha (rodzaj prezentacji multimedialnej składającej się z 20 slajdów, pokazywanych po 20 sekund każdy. Ma to zapewnić dynamikę oraz skupienie i uwagę słuchaczy). Nad projektami pracuje się w niejednolitych zespołach, organizacja dobrej i zgranej grupy jest elementem kluczowym dla powodzenia jakiegokolwiek przedsięwzięcia. Środki materialne i wiedza są niezbędne do realizacji pomysłu, ale to ludzie decydują o tym, czy zakończy się on wdrożeniem i sukcesem. Kluczowa jest dojrzałość emocjonalna członków zespołu oraz umiejętność poświęcenia swojego interesu dla całości projektu. U nas często praca w grupach polega na tym, że każdy robi swoje. Jesteśmy uczeni pracy indywidualnej, tam stawia się na zespół. Dobierano do niego członków, wykonując uprzednio test HBDI, co skutkowało tym, że oprócz typowych „ścisłowców”, znaleźli się tam „humaniści” i „artyści”. Dawało to niesamowite Uczestnicy edycji 40.3 TOP 500 z poznańskich uczelni, od lewej: prof. Zenon Foltynowicz/UEP, dr Małgorzata Kujawska /Uniwersytet Medyczny, prof. Robert Wrembel/PP na kampusie Stanford. ZF: Swoje obserwacje przedstawiliśmy w projekcie „Polish universities – what needs to be added, abandoned, and changed?”, który opracowałem z siedmioma uczestnikami programu. Został on zaprezentowany na sesji podsumowującej i złożony w Ministerstwie, miejmy nadzieję, że chociaż niektórymi z zawartych tam spostrzeżeń ktoś się zainteresuje. Ciekawym było spotkanie z Kirsten Leute z OTL – biura licencjonowania technologii, dzięki której dowiedzieliśmy się, jak na Stanfordzie realizowana jest nie tylko komercjalizacja wyników W Stanford Center for Professional Development praktycznie wszyscy wykładowcy mieli lub mają doświadczenie biznesowe, są partnerami inwestycyjnymi w funduszach venture capital. w niedalekiej przyszłości zaowocuje to współpracą między nami i nowymi interdyscyplinarnymi projektami naukowymi. Czy tego typu działania faktycznie wspierają współpracę świata nauki z biznesem? DW: Czas pokaże. Stanford to miejsce, gdzie naturalnie biznes współpracuje z nauką na prostych i zdrowych dla obu stron zasadach. Wiele krajów wysyła swoich przedstawicieli na tygodniowe kursy, wracają i sytuacja w ich kraju się nie zmienia. Nasz program trwa aż dwa miesiące, to otwiera oczy i inspiruje. Uświadamia, jak dużo trzeba zrobić, żeby w Polsce transfer technologii również był czymś naturalnym. Moim zdaniem Top500 Innovators zadziała, a współpraca nauki z biznesem będzie z czasem się rozwijać. Jakie doświadczenia z obserwacji poczynionych na innych uczelniach można implementować w pracy na UEP? badań, ale również, jak wspierane są pomysły studentów na pierwszy biznes. Przynosi to uczelni olbrzymie zyski – absolwenci stworzyli firmy: Hewlett-Packard, Electronic Arts, Sun Microsystems, NVidia, Yahoo!, Cisco Systems, Silicon Graphics, Google, Nike czy GAP. Na Stanfordzie działa ciesząca się olbrzymią popularnością D-School (Szkoła Projektowania), czyli szkoła kreatywności. Zajęcia prowadzone przez jej wykładowców cieszyły się ogromnym zainteresowaniem i przybliżyły nam filozofię design thinking. Cieszę się, że na Wydziale Towaroznawstwa zrodziła się inicjatywa uruchomienia nowej specjalności „Design i komercjalizacja produktów”. Ze swej strony propaguję kształcenie specjalistów typu T („T-shaped Professional”) i wcale nie chodzi tylko o T-owaroznawców. Specjalista tego typu ma dogłębną wiedzę ze swojej dziedziny oraz nadbudowę ekonomiczną. Na Stanfordzie i innych topowych uczelniach stało się to „modne” niespełna 10 lat temu, tymczasem my kształcimy tak od dawna. DW: Chciałbym stawiać sobie ambitne cele i eksperymentować. Nie wolno bać się porażki ona jest ważnym elementem procesu uczenia się. Motto Doliny Krzemowej to: ”It's OK to fail” i nie ogranicza się ono do dosłownego tłumaczenia. Na pewno będę stosował metody poznane podczas wyjazdu, np. Design Thinking czy Customer Development. Myślę, że mam też nowe spojrzenie na pracę w grupie oraz przedsiębiorczość. Żeby mówić o komercjalizacji, trzeba stworzyć coś wartościowego, na tym w tej chwili będę się koncentrował. Jak skuteczniej komercjalizować wyniki badań w oparciu o udział w programie? ZF: Wraz z Janem Chełkowskim, pracownikiem PPNT/Centrum Transferu Technologii, uczestnikiem programu, który odbywał się na University of California/Berkeley, opracowaliśmy projekt komercjalizacji naszego (WT UEP) wynalazku „pochłaniacze do tlenu do opakowań”, który systematycznie realizujemy. W celu skuteczniejszego komercjalizowania wyników badań, zrodziła się inicjatywa powołania na UEP spółki celowej, której przedmiotem działalności ma być zarządzanie własnością intelektualną powstającą na Uczelni oraz komercjalizacja wyników badań naukowych i prac rozwojowych. Dzięki zaangażowaniu Biura Pozyskiwania Funduszy UEP, złożyliśmy do NCBR wniosek o dofinansowanie projektu pt. „Spółka celowa UEP”, który uzyskał dotację. Będę mógł wykorzystać swoje doświadczenie zdobyte w programie TOP500 Innovators, kierując tym projektem. „Leaders make the future” to tytuł najnowszej książki Boba Johansena, byłego prezydenta Institute for the Future (Palo Alto), obecnie pracującego w The Center for Creative Leadership. Zdefiniował w niej 10 najważniejszych cech przywódców przyszłości. Jestem przekonany, że wielu spośród uczestników programu TOP500 będzie takimi liderami! Cieszę się, że kolejne osoby z UEP zakwalifikowały się do programu, życzę im udanego pobytu. FORUM | NR 9 | 2013 28 | ORGANIZACJE WYDARZENIA | 29 W doborowym towarzystwie TEKST | Karol Przybyszewski, prezes MBA Club FORUM | NR 9 | 2013 Piątka” 21 kwietnia 2013 roku o godz. 12.00 na terenach toru regatowego Malta w Poznaniu rozegrano kolejną, III już edycję biegu „Ekonomiczna Piątka” o Puchar JM Rektora Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu prof. dr. hab. Mariana Goryni. Idea powstania MBA Clubu zrodziła się 20 lat po tym, jak pierwsi absolwenci Wielkopolskiej Szkoły Biznesu i Nottingham Business School opuścili mury tej uczelni. W ciągu 20 lat od utworzenia szkoły udało się wykształcić ponad 1000 managerów, którzy zasilili szeregi kadry zarządzającej w całym kraju. Celem nadrzędnym, który towarzyszył powstaniu klubu była chęć podtrzymania relacji, nie tylko towarzyskich, ale przede wszystkim biznesowych. Dziś MBA Club ułatwia wymianę doświadczeń zawodowych, pomaga w nawiązywaniu kontaktów, a także umożliwia udział w konferencjach, warsztatach i szkoleniach, które sprzyjają podwyższaniu kwalifikacji zawodowych. Wielkopolska Szkoła Biznesu powstała w marcu 1991 r. w ramach Fundacji "Kadry dla Wielkopolski", założonej przez Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu, Wielkopolską Izbę Przemysłowo-Handlową, Wojewodę Poznańskiego oraz Fundację Gospodarczą NSZZ "Solidarność". Pomysł jej utworzenia zrodził się już pod koniec lat 80-tych, a jego realizacja okazała się możliwa dzięki pomocy rządu Wielkiej Brytanii. W tym samym okresie powstał bowiem brytyjski fundusz Know-How, którego celem było m.in. wsparcie inicjatyw edukacyjnych sprzyjających rozwojowi gospodarki rynkowej w Polsce. Program Executive MBA to jeden z najstarszych i najbardziej prestiżowych programów managerskich w Polsce. Kontakty pomiędzy studentami i wymiana doświadczeń od zawsze były istotną częścią programu MBA. Z początkowych, nieformalnych spotkań zrodził się pomysł zrzeszenia absolwentów w klubie, który zapewniłby im nie tylko utrzymywanie relacji zawartych w czasie studiów, ale także wymianę informacji gospodarczych oraz biznesowe współdziałanie. Tak powstało pierwsze stowarzyszenie na rzecz absolwentów MBA w Polsce, założone przez byłych studentów dla absolwentów i słuchaczy MBA Executive. Prezesem Zarządu wybrano Pawła Sochańskiego, który za swoje wybitne zasługi dla MBA Clubu został wyróżniony tytułem Członka Honorowego na Walnym Zgromadzeniu Stowarzyszenia Absolwentów WSB. Dziś MBA Club to stowarzyszenie posiadające osobowość prawną, z własnym statutem, wpisem do KRS-u oraz kontem bankowym. Przynależność do klubu wiąże się nie tylko z zawodowym presti- „Ekonomiczna TEKST | Rafał Wieruszewski, dyrektor biegu żem, ale jest nieodłącznym elementem studiów. Program MBA Executive otwiera absolwentom nowe możliwości związane z karierą zawodową, a MBA Club promuje swoich managerów na rynku pracy i umożliwia im ciągłe podnoszenie kwalifikacji. Wymiana doświadczeń, nabywanie nowych umiejętności oraz nawiązywanie wartościowych relacji to elementy, które sprzyjają nieustannemu rozwojowi zawodowemu i osobistemu. Dobry manager potrafi stawiać cele swoim pracownikom i motywować ich do działania, ale powinien także zadbać o własny rozwój. Dzięki MBA Club wszyscy absolwenci mają dostęp do wiedzy, która pozwala na osiągnięcie sukcesu zawodowego i satysfakcję z wykonywanej pracy. Członkiem MBA CLUB może zostać absolwent lub student programu MBA prowadzonego przez Wielkopolską Szkołę Biznesu oraz innych programów MBA. Dlatego też MBA CLUB stanowi uniwersalną platformę dla integracji absolwentów wszystkich programów MBA. A przede wszystkim działających na rzecz absolwentów MBA. Co udało się zrobić przez rok? • zbudowanie internetowej platformy przepływu informacji pomiędzy członkami MBA Club, • działania społecznościowe, • aktualizacja bazy kontaktowej absolwentów MBA Club, • wzrost liczby aktywnych członków do kilkudziesięciu osób oraz kilkuset w bazie mailowej, • uruchomienie sekcji squash, • przygotowanie do uruchomienia sekcji golfowej, • organizacja eventów dla członków, integracja grupy, • reaktywacja spotkań czwartkowych, • nawiązanie współpracy z parkami technologicznymi oraz Centrum Rozwoju Biznesu. Do zawodów na dystansie 5 km zgłosiło się ponad 500 zawodnikow (ponad 100 osob więcej niż w roku 2012), reprezentujących ponad 20 uczelni z całego terenu Wielkopolski oraz z zagranicy. Tegoroczna edycja „Ekonomicznej Piątki” miała rangę Akademickich Międzynarodowych Mistrzostw Wielkopolski na 5 km. W tym roku po raz pierwszy organizatorzy zaprosili studentów, absolwentów oraz pracowników nie tylko Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, lecz wszystkich uczelni wielkopolskich oraz studentów reprezentujących szkoły wyższe spoza naszego kraju. Bieg o Puchar JM Rektora Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu odbył się pod honorowym patronatem Prezydenta Miasta Poznania Ryszarda Grobelnego oraz Marszałka Województwa Wielkopolskiego Marka Woźniaka. Uczestnikami jednego z największych wydarzeń sportowych w bieżącym roku akademickim byli: JM Rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu prof. Marian Gorynia, prof. Cezary Kochalski, prof. Waldemar Budner - Prezes Klubu Biegacza UE, prof. Zygmunt Waśkowski oraz wielu znakomitych pracowników naukowych naszej uczelni. Ponadto, wśród zaproszonych gości JM Rektora, którzy pojawili się na mecie, byli: wiceprezydent Miasta Poznania Mirosław Kruszyński, Senator RP Piotr Gruszczyński, Prorektor Politechniki Poznańskiej prof. Stefan Trzcieliński, Tomasz Szymczak - uczestnik maratonu bostońskiego, który w ten sposób symbolicznie ukończył przerwane na skutek zamachów terrorystycznych zawody oraz Przemysław Walewski organizator oraz propagator zdrowego stylu życia w Poznaniu. Prowadzącym zawody i czynnie uczestniczącym w przygotowaniu całej imprezy był mgr Janusz Grzeszczuk - długoletni kierownik SWFiS UEP, utytułowany zawodnik i działacz środowiska lekkoatletycznego. W kategorii „najbardziej rozbiegana uczelnia” zwyciężył Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu - prawdopodobnie najbardziej rozbiegana uczelnia w Polsce, a najbardziej rozbieganym Wydziałem naszej uczelni został Wydział Informatyki i Gospodarki Elektronicznej. „Ekonomiczna Piątka” nie mogłaby się odbyć bez zaangażowania wielu pracowników uczelni oraz wolontariuszy, którym organizatorzy składają serdeczne podziękowania. Ponadto w organizacji biegu wspomagali nas również sponsorzy oraz patroni, którymi byli: Browar Fortuna, Wydawnictwo Rebis, firma Grundfos, Urząd Marszałkowski w Poznaniu, Urząd Miasta Poznania, absolwenci Witold i Zbigniew Nowaccy, firma Runnersworld, a także patroni medialni: TVP Poznań, Radio Merkury, Radio Afera, portal poznanbiega.pl oraz Głos Wielkopolski. Dyrektorem biegu był Rafał Wieruszewski - dwukrotny olimpijczyk w sztafecie 4x400m (Ateny 2004, Pekin 2008), pracownik Studium WFiS UEP. Szczegółowe dane oraz wyniki na stronie www.ue.poznan.pl/ekonomiczna-piatka Wyniki Kategoria OPEN Mężczyźni: 1. Rafał Rajczak 15:57 min, AWF 2. Szymon Bytniewski 16:06 min, UE 3. Mateusz Garczarek 16:31 min, UE Kobiety: 1. Małgorzata Kołacka 19:18 min, UP 2. Magdalena Frąckowiak 20:10 min, UAM 3. Karolina Chabros 20:21, UP Kategoria Pracownicy uczelni Kobiety: 1. Anna Budner 21:33 min., UEP 2. Maria Tadyszak 24:52 min. Pracownik UP 3. Monika Szymczak 25:41 min. Pracownik UAM Mężczyźni: 1. Tomasz Pędziński 19:06 min., UAM 2. Jakub Flotyński 19:16 min., UEP 3. Marcin Bartkowiak 19:30 min., UEP FORUM | NR 9 | 2013 30 | PROJEKTY WYDAWNICTWO UNIWERSYTETU EKONOMICZNEGO | 31 Myśli, które stają się działaniem TEKST | Karolina Zagata Pasjonat ochrony środowiska, nauki i technologii morskiej, praktyk, który swoje idee zwykł przeradzać w czyny – 27- letni Sycylijczyk Carlo Di Natale właśnie kończy swój pięciomiesięczny projekt o wpływie komunikacji i public relations na postawy proekologiczne poznańskiej społeczności. Pochodzi z sycylijskiej Katanii, tam kończył studia pierwszego stopnia z nauk o środowisku. Robiąc licencjat, poznał studentów z Polski, których pierwszy raz odwiedził w 2010 roku. Od tamtego czasu gościł w naszym kraju siedmiokrotnie. Dzięki opiece naukowej uczelni i doświadczeniu pracowników Katedry Publicystyki Ekonomicznej i Public Relations z powodzeniem realizuje pomysł, którym pokonał innych rodaków aplikujących o grant polskiej ambasady. Komunikacja a społeczności Będąc na wymianie studenckiej w Atenach, dowiedział się o możliwościach, jakie Unia Europejska oferuje młodym, mobilnym i kreatywnym ludziom z pasją i energią do działania. Zafascynowała go publikacja naukowa jednego z naszych wykładowców o znaczącym wpływie polityki komunikacyjnej na postawy lokalnej społeczności. Swoje badania chciał propagować odpowiednią komunikacją, chciał szerzyć ideę, która poprzez zrozumiały komunikat nabierze rozpędu i większej wartości. Nawiązał kontakt z Uniwersytetem Ekonomicznym i tutejszymi ekspertami z interesującej go dziedziny – z łatwością przetarł ścieżkę, która pozwoliła mu wyróżnić się na tle aplikacji spływających do polskiej ambasady z różnych stron świata, wygrać atrakcyjny grant i zrealizować kilkumiesięczny projekt w Poznaniu. Badania mikroflory i zwiedzanie Skończył prestiżowy Uniwersytet Sapienza w Rzymie i nie interesowała go codzienna FORUM | NR 9 | 2013 rutyna pracownika etatowego. Postanowił więc osiągnąć swoje cele w Polsce, a bogata infrastruktura naszej uczelni mu w tym pomaga. Uczy się polskiego z zagranicznymi studentami goszczącymi na UEP, tutaj też bada i analizuje mikroflorę wodną na Wydziale Towaroznawstwa. – Uniwersytet Ekonomiczny wybrałem nie bez powodu, wiedziałem, że pod względem wsparcia i doświadczenia wykładających tutaj marketingowców trudno w Polsce o lepszą uczelnię – argumentuje. Erasmus Student Network łączy go z obcokrajowcami, którzy, jak twierdzi, szybciej niż Polacy się socjalizują. Mieszka obecnie z pięcioma Polakami i Słowakiem, jego współlokatorzy stali się jego największymi przyjaciółmi. Pomiędzy badaniami chodzi na zajęcia sportowe i zwiedza. Odwiedził już prawie wszystkie większe miasta w Polsce. Zostało mu jedynie Trójmiasto i Bałtyk – wycieczkę na Pomorze zaplanował na koniec czerwca, jest pewien, że będzie to doskonałe zwieńczenie jego naukowej przygody w Polsce. Nowości wydawnicze Jarosław Kubiak Zjawisko asymetrii informacji a struktura kapitału przedsiębiorstw w Polsce Kazimierz Krzakiewicz, Szymon Cyfert Teoretyczne problemy zarządzania organizacjami Red. Ryszard Ławniczak Komunikowanie strategiczne w międzynarodowych fuzjach i przejęciach O tym, że w gospodarce nie ma równości, przekonał się każdy kto jadąc swym fiatem odprowadzał wzrokiem niknąca na horyzoncie sylwetkę Ferrari. Jednym z kluczowych elementów będących źródłem tej nierówności jest informacja. To jej posiadanie albo brak decyduje o sukcesie handlowym i inwestycyjnym. Rozważania o wpływie informacji na ryzyko i wygraną stały się fundamentem podstawowych zasad ekonomicznych. Im mniej informacji tym większe ryzyko. Im większe ryzyko tym powinna być większa wygrana. Autor w swej pracy bada czy asymetria w zakresie posiadanej przez inwestorów zewnętrznych i wewnętrznych informacji wpływa na strukturę kapitału przedsiębiorstwa. Zakłada przy tym, że przedsiębiorstwa o wyższym poziomie asymetrii informacji preferują finansowanie ze źródeł wewnętrznych. Jeśli jednak te przedsiębiorstwa pozyskują kapitał z zewnątrz to ma on charakter pożyczek skutkujących długiem. W dodatku w takim przypadku częściej będzie to dług krótkoterminowy. Innym słowy, autor wychodzi z założenia, że inwestorzy nieposiadający pełnej wiedzy na temat przedsiębiorstwa skłoni będą minimalizować swe ryzyko i inwestować w relatywnie bezpiecznej formie jaką jest pożyczka, a nie na przykład zakup udziałów czy akcji. Niewątpliwym walorem pracy jest jej wsparcie o badania empiryczne co pozwoliło zweryfikować postawione hipotezy. Szerszą konkluzją wynikającą z książki jest przekonanie, że przyszłość należy do informacji. Inwestorzy i przedsiębiorstwa dążyć będą do zdobycia lub ukrycia informacji, usunięcia albo powiększenia asymetrii informacji. Walka o informacje już się rozpoczęła. dr Jacek Trębecki Swoboda przepływu kapitału i ludzi, gospodarka oparta na wiedzy, szybki obieg informacji za sprawą nowych technologii – organizacje muszą się zmieniać jeśli chcą przetrwać w turbulentnym, dynamicznym i globalnym środowisku. Kluczem do sukcesu organizacji i poprawy efektywności jej działania staje się ciągłe doskonalenie kadry kierowniczej w zakresie zarządzania. Brak spójnej wizji rozwoju, realizowanie zmian w sposób fragmentaryczny a nie kompleksowy oraz mechaniczne, bezrefleksyjne wykorzystywanie informacji prowadzi, zdaniem autorów, do obniżenia efektywności źle zarządzanych organizacji. Trudno się z takimi wnioskami nie zgodzić. Dochodzi do paradoksu - pojawia się niepewność wynikająca z nadmiaru informacji. Układ recenzowanej książki przypomina mi swoją narracją nić mitycznej Ariadny. Wywód prowadzony przez autorów jest jak lina ratunkowa rzucona każdemu kto czuje, że potrzebuje pomocy w zrozumieniu zawiłości współczesnego zarządzania. Z jednej strony przypomniane zostają podstawowe metody i narzędzia zarządzania, z drugiej autorzy wskazują, w którym kierunku podąża ich ewolucja i jak z niej bezpiecznie korzystać. Praktyka przeplata się z teorią, perspektywa makroekonomiczna z mikroekonomiczną. Po lekturze książki staje się oczywiste, że problemy własne organizacji z zakresu zarządzania powinny być rozpatrywane z bardzo szerokiej perspektywy społeczno-gospodarczej. Aby skutecznie działać i realizować cele organizacji komunikowanie warto przekształcać i prowadzić jako proces dwukierunkowej wymiany informacji, polegający na wzajemnym uwzględnianiu głosów wszystkich zainteresowanych stron. Dialog staje się istotnym ogniwem zarządzania organizacją, gdyż w sytuacji konkurencji rynkowej, zawirowań na rynku, gorszych i lepszych momentów, często wsparciem i ratunkiem jest więź zbudowana poprzez odpowiednio prowadzoną komunikację. Tak pojmowane komunikowanie w ujęciu naukowym określane jest jako komunikowanie strategiczne. Monografia pod red. R. Ławniczaka dotyczy szczególnego obszaru funkcjonowania gospodarki, a mianowicie komunikowania strategicznego w międzynarodowych fuzjach i przejęciach, tak silnie obecnych w przestrzeni gospodarczej początków XXI wieku. Duże kapitały, środowisko międzynarodowe, różne kultury, bariery i szanse to tylko kilka haseł określających wyzwania, gdzie z pomocą przychodzi właściwie prowadzone komunikowanie strategiczne. Jeżeli do tego dodamy komunikowanie strategiczne jako element wpływający na szansę pomyślnego zakończenia negocjacji wstępnych, ale także funkcjonowania organizacji po procesie integracji fuzji lub przejęć, to omawiana pozycja staje się lekturą obowiązkową. Wartości dodaje także fakt, iż jest to pierwsza na polskim rynku monografia podejmująca tę tematykę. dr hab. Waldemar Rydzak dr Monika Kaczmarek-Śliwińska FORUM | NR 9 | 2013