Polityka rodzinna wobec wyzwań demograficznych. Polska: starania

Transkrypt

Polityka rodzinna wobec wyzwań demograficznych. Polska: starania
!
Filip Nalaskowski Polityka rodzinna wobec wyzwań demograficznych Polska: starania o rozbudowę, czy walka o ratunek? – o narodowym „zakręcie” demograficzny i tym, co za nim !
Wstęp: Polska – czyli co Polska to ludzie, i jakby banalne to stwierdzenie się nie wydawało, to bywa, że nie w pełni to sobie uświadamiamy. To w ludziach żyje tradycja i patriotyzm. To my jesteśmy twórcami kultury. To dla nas istnieje i tworzy się prawo, o nas jest historia. Co więcej, nie tylko ludzie, naród, jest sensem istnienia państwa, ale też owa wspólnota jest warunkiem sine qua non jego istnienia. Zgodnie z klasyczną definicją, państwo to: ziemia, władza i ludzie1. Warto zatem, choćby bardzo pobieżnie, przyjrzeć się sile i potencjałowi państwowości współczesnej Polski. Jak bodaj nigdy w dziejach nasze państwo jest bezpieczne terytorialnie. Granice naszego kraju pozostają praktycznie2 niezmienne od końca drugiej wojny światowej. Współczesne, aktywne zaangażowanie Polski w Pakcie Północnoatlantyckim, ale i innych strukturach, zdaje się nasz spokój o granice tylko utwierdzać. Polska ma swoje miejsce na mapach Europy i nikt o zdrowych zmysłach nie próbuje tego obecnie kwesPonować. Od blisko 24 lat polska jest krajem w pełni demokratycznym. Co to oznacza? Polacy sami wybierają sobie władze. Naród przejął pełną odpowiedzialność za sprawowanie rządów na własnym terenie. Dzieje się tak w zgodnie ze światowymi standardami. Jakkolwiek, znów zwracając się w stronę truizmów, system demokratyczny nie jest rozwiązaniem idealnym3, tak nie mamy lepszej alternatywy. Podobnie jak to miało miejsce w odniesieniu do bezpieczeństwa granic, tak i tu próżno szukać zasadnych głosów podważających autonomię naszego kraju. Warunkiem trzecim jest naród. Wspólnota etniczna, polityczna, kulturowa, identyfikująca się z pojęciem polskości. Wbrew temu, co się często pojawia, Polacy są ciągle silnym narodem. Doświadczenia historyczne, ale i współczesne problemy, zdają się wciąż działać na korzyść spoistości społecznej w naszym kraju. Niezmiennie ważną rolę, choć nieco malejącą, odgrywa Kościół. Wspólnota tradycji, historii i obyczajów, powszechna wśród zdecydowanej większości obywateli, nieprzerwanie 1 Uproszczenie definicji G. Hegla, za: M. Gulczyński, Nauka o polityce, Warszawa 2007.
2 Pewnym wyjątkiem była tu „korekta granicy” z ZSRR z 1951 r., obejmująca ponad 480 km2 terytorium PRL.
3 Za W. Churchillem, a dokładnie: „Stwierdzono, że demokracja jest najgorszą formą rządu, jeśli nie liczyć wszystkich innych form, których próbowano od czasu do czasu” – z przemówienia w Izbie Lordów , 11 listopada 1947 r.
Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl 1
wyróżnia Polaków w Europie, jawiąc się jako specyficzny monolit4. Można by rzec, że Polacy są narodem „jakościowo” dość mocnym i nic tego stanu rzeczy w najbliższym czasie nie zmieni. Prawdziwy, zasadniczy problem ujawnia się w odniesieniu do „ilościowego” wymiaru ludności naszego kraju. Tu się pojawiają prawdziwe, zasadne obawy i niepokoje. Społeczeństwo polskie topnieje, ale także się starzeje, a prognozy nie zapowiadają rychłej poprawy. Krótko podsumowując, należy stwierdzić, że o ile nie ma powodu do poważnej troski o kształt polskich granic i autonomię władzy, o tyle najrealniejszym zagrożeniem dla bytu polskiej państwowości, są zagrożenia demograficzne. Kurczący się liczebnie i starzejący naród nie będzie mógł stać na straży granic i autonomii. Współczesna obawa o polskość to obawa o liczebność i strukturę narodu. !
Demograficzny downhill W odniesieniu do demografii Polski i wyzwań z nią związanych, wyróżnia się współcześnie kilka obszarów problematycznych. Bodaj najważniejsze dwa z nich zostały już wcześniej wspomniane: zmiana struktury ludności i spadek liczby urodzeń. Poza nimi wspomina się także o: zmianie struktur rodzinnych, problemach rynku pracy, wpływach globalizacyjnych5. Warto w tym miejscu scharakteryzować krótko sytuację i prognozy demograficzne dla naszego kraju. Według danych w 2011 r. zarejestrowano ponad 390 tys. urodzeń żywych6, co oznacza spadek o ponad 23 tys. w stosunku do roku 2010, ale także jest to o 30% mniej, niż w 1990 r. i ponad 55% mniej, niż w 1983 r., który był szczytowym rokiem ostatniego wyżu demograficznego (prawie 724 tys. urodzeń). W 2011 r. współczynnik urodzeń (liczba urodzeń na 1000 mieszkańców) wyniósł 10,1% (o 0,7 pkt. mniej niż w roku poprzednim, ale o ponad 4 pkt mniej niż w 1990 r. i ponad 9 pkt mniej niż w 1983 r.)7. Szczególnie niekorzystnym okresem były lata 1984-­‐2003, kiedy to odnotowywano systematyczny spadek liczby urodzeń – do 351 tys. w roku 2003, który był najbardziej niekorzystnym dla rozwoju demograficznego kraju. Rok 2009 był szóstym z kolei, w którym odnotowano większą ich liczbę, ale także niestety ostatnim. Od roku 2010 liczba urodzeń ponownie spada. Optymalną sytuację demograficzną – prostą zastępowalność pokoleń -­‐ określa współczynnik dzietności kształtujący się na poziomie 2,1-­‐2,15 (gdy w danym roku na jedną kobietę w wieku 15-­‐49 lat przypada średnio 2 dzieci). Współcześnie odnotowywany współczynnik liczby urodzeń – poziom reprodukcji -­‐ nie gwarantuje prostej zastępowalności pokoleń, nie wspominając już o wzroście liczebności populacji. Nadal utrzymuje się obserwowany od 1989 r. okres depresji urodzeniowej. W 2011 4 S. Wolff, Ethnic Minori5es in Europe: The Basic Facts, Noongham 2008, s. 2.
5 B. Balcerzak-­‐Paradowska, Ogólne kierunki zmian w polityce rodzinnej krajów Unii Europejskiej [w:] Polityka rodzinna w krajach Unii Europejskiej – wnioski dla Polski, Warszawa, s. 19-­‐21.
6 Rocznik statystyczny Rzeczpospolitej Polskiej, Główny Urząd Statystyczny, Warszawa 2012, s.148-­‐216. 7 Prognoza ludności dla Polski 2008-­‐2035, Główny Urząd Statystyczny, Warszawa 2008, s. 147-­‐187.
Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl 2
r. współczynnik dzietności wynosił jedynie 1,308. Od 24 lat w Polsce nie było ani jednego roku, w którym liczba urodzeń gwarantowałaby zastępowalność pokoleń. Zatem powyższe dane dowodzą, że wspomniany w podtytule downhill (konkurencja kolarstwa górskiego polegająca na szybkim zjeździe wyznaczoną trasą z bardzo stromych stoków gór), nie jest przesadną metaforą dla sytuacji Polski, w której liczba obywateli gwałtownie spada. Wyniki długookresowej prognozy ludności Polski do roku 2035 – GUS – nie pozostawiają złudzeń: w perspektywie kolejnych lat, liczba ludności Polski będzie systematycznie się zmniejszać, przy czym tempo tego spadku będzie coraz wyższe wraz z upływem czasu. Przewidywano, że w 2010 roku ludność Polski osiągnie prawie 38 092 tys. osób (faktycznie: 38 200 tys.), w 2020 – ok. 37 830 tys., zaś w 2035 roku – ok. 35 993 tys. Podobny stan ludności wystąpił w Polsce w latach 1981–1982, kiedy to był obserwowany ostatni boom urodzeniowy. W najbliższych 20 latach ubędzie przeszło 2 miliony Polaków. !
Stary i biedny jak Polak Od spadku liczby ludności ma prawo jeszcze bardziej niepokoić struktura wiekowa populacji. W najprostszym ujęciu można by ją scharakteryzować jako proporcje wielkości różnych grup wiekowych. Jak poprzednio tak i tu warto oprzeć się na twardych danych Głównego Urzędu Statystycznego. Struktura wiekowa populacji będzie ulegać dynamicznym zmianom w całym prognozowanym okresie – czyli do roku 2035. Za wspomniane zmiany odpowiadają pojawiające się na przemian wyże i niże demograficzne, których efekty nakładają się na siebie z różna siłą w różnych okresach. Skutkiem tego „falowania” są widoczne zmiany w procesach dzietności i umieralności. Co ważne, na proporcje wiekowe populacji w mniejszym stopniu oddziałują migracje zagraniczne9. Liczba osób w wieku produkcyjnym (18-­‐59/64 [kobiety/mężczyźni]) w całym okresie prognozy będzie ulegać systematycznemu zmniejszaniu z poziomu 24570 tys. w 2010 roku do 20739 tys. W 2035 r., a zatem o ponad 3,8 mln, przy czym największy spadek będzie miał miejsce w pięcioleciu 2015-­‐2020 (ok. 1,2 mln osób). Wspomniane zmiany spowodują gwałtowne zmniejszanie i starzenie się zasobów pracy, a w konsekwencji pogarszanie się podaży siły roboczej na polskim rynku pracy. Co gorsza, procesowi topnienia populacji osób w wieku produkcyjnym, będzie towarzyszyć proces zwiększania się populacji osób w wieku poprodukcyjnym, z 6413 tys. w 2010, do 9621 tys. w 2035. Pewnym już zastosowanym tu środkiem zapobiegawczym było wydłużenie czasu pracy kobiet i mężczyzn – z definicji jest to jednak rozwiązanie w jakiejś mierze krzywdzące i obniżające poczucie bezpieczeństwa i komfortu obywateli. Co więcej, zastosowana strategia nie rozwiązuje problemu, tylko nieco oddala go w czasie. Co oznaczają takie zmiany w strukturze ludności? Otóż ciężar utrzymania wszystkich innych obywateli (poniżej 18 roku życia i powyżej 59/64 roku życia) spocznie w 2035 r. na barkach grupy o 18% 8 Rocznik statystyczny Rzeczpospolitej Polskiej, op. cit., s. 189.
9 Ibidem, s. 161.
Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl 3
mniej licznej, niż teraz. Co gorsza, liczba emerytów i rencistów „na utrzymaniu” osób pracujących wzrośnie aż o 34 procent. Można te zagrożenia jeszcze inaczej wyrazić: o ile w roku 2010 na 1 osobę w wieku poprodukcyjny przypadały blisko 4 (3,83) w produkcyjnym, o tyle w 2035 r. przypadać będą nieco ponad 2 (2,15) – czyli przy zachowaniu tych samych wskaźników i regulacji społecznych, pieniędzy będzie o połowę mniej10. Dalszą konsekwencją, tego dramatycznego trendu, musi być albo obniżenie świadczeń i nakładów wobec wszystkich (dzieci, emeryci, renciści), albo podwyższenie obciążeń wobec pracujących (podatki, składki, koszty pracy) – i jedno i drugie „rozwiązanie” oznacza jednak ubożenie społeczeństwa i poważne kłopoty gospodarcze Polski. !
Ratunek-­‐rabunek Nad problemami demograficznymi, charakterystycznymi dla Polski, od lat debatują naukowcy i politycy. Podobnie jak w wielu innych zagadnieniach, tak i tu, można próbować przeciwdziałać przyczynom, bądź skutkom. Także podobnie jak w innych dziedzinach, przeciwdziałanie wyłącznie skutkom nie rozwiązuje faktycznie problemów, co najwyżej łagodzi ich efekty. Do tej grupy rozwiązań należy zaliczyć już wcześniej zaprezentowany pomysły wydłużania czasu pracy (wieku produkcyjnego), które rządzący zdecydowali się wprowadzić w naszym kraju. Podobnie rabunkowy efekt przynosić będzie obniżanie nakładów państwa kosztem wszystkich obywateli. Tych młodszych -­‐ poprzez cięcia w: świadczeniach socjalnych, sektorze edukacyjnym, opiece zdrowotnej, sporcie. Podobnie musiałoby to wyglądać w strategii wobec osób najstarszych -­‐ oszczędzanie odbywałoby się kosztem opieki zdrowotne, ale przede wszystkim poprzez uszczuplenie wysokości rent i emerytur. Słowem byłoby to działanie nie tylko mało skuteczne, ale i zwyczajnie nieetyczne wobec najsłabszej części społeczeństwa. Podobnie krótkowzrocznym rozwiązaniem okazałyby się próby zachowywania wysokości nakładów państwa poprzez dalsze podwyższanie zobowiązań obywateli: podatków -­‐ w tym VAT-­‐u, akcyzy, ceł i oczywiście podatku dochodowego oraz kosztów pracy -­‐ choćby składek ubezpieczeniowych. Kolejny raz mielibyśmy tu do czynienia z działaniem nieetycznym oraz potencjalnie niebezpiecznym z punku widzenia niepokojów społecznych. Tak jak i poprzednie „rozwiązania”, tak i pomysły podwyższania długu publicznego, należy uznać za strategię rabunkową i nieskuteczną. Bez jasnej, pewnej perspektywy spłaty (wobec takich, a nie innych, wskaźników demograficznych i gospodarczych nie ma takiej perspektywy) taki ruch rządzących należałoby interpretować jak działanie na szkodę społeczeństwa polskiego i potomnych. !
!
!
!
10 Szacowania własne.
Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl 4
(Nie)możliwe rozwiązania Współczesna Europa, która zmagała się (i zmaga) z wyzwaniami demograficznymi podobnymi do polskich, wypracowała wiele strategii walki o naprawę wskaźników ludnościowych. Jednym z nich jest szeroko rozumiana polityka rodzinna. Teoretycy w odniesieniu do polityki rodzinnej na naszym kontynencie wyróżniają kilka modeli: liberalny, konserwatywny, socjaldemokratyczny, południowoeuropejski11 . Wydaje się jednak, że rozstrzygnie o skuteczności danego modelu jest nie tylko trudne, ale i czasem niemożliwe, ze względu na dużą rolę innych czynników, które nakładają się na dynamikę procesów demograficznych. Trudno jest, na przykład, rozstrzygnąć z całą pewnością, czy sukcesy demograficzne Irlandii to skutek dobrze rozwijającej się gospodarki i bogacenia społeczeństwa, mocnej tradycji chrześcijańskiej, skutecznej polityki rodzinnej, czy napływu ludności z innych krajów. Jakkolwiek analizowanie przykładów różnych państw europejskich i próba eliminowania poszczególnych czynników, pozwalają na wysnucie pewnych bardzo ostrożnych wniosków. Wydaje się, że ogólne bogacenia się społeczeństwa, które często łączone jest z priorytetem karier zawodowych, a także z włączaniem kobiet w rynek pracy, nie sprzyja (bezpośrednio) rozwojowi populacji. Świadczą o tym dane, na przykład, Niemiec. Niemcy jako jeden z najbogatszych krajów starego kontynentu, od dziesiątków lat boryka się ze spadkiem liczby urodzeń, głównie w rodzinach rdzennie niemieckich, a ostatnio także ze spadkiem liczebności populacji. Najdobitniej o tym mogą także świadczyć dane ogólnoświatowe, gdzie listę „najdzietniejszych” społeczeństw otwierają kraje najuboższe (głównie z Afryki), a zamykają kraje bardzo bogate jak: Japonia, Korea Południowa, Niemcy, czy Austria12. Zatem można tu nawet wskazać proporcję odwrotną – im bogatszy kraj tym niższy współczynnik urodzeń. Jaki wpływ ma tradycja i kultura na rozwój demograficzny? Jak się okazuje prawdopodobnie także ograniczony. Z jednej strony jest przykład tradycyjnie katolickiej Irlandii, która od wielu lat notuje wysokie wskaźniki demograficzne. Z drugiej jednak strony są przykłady społeczeństw tradycyjnie familiarnych, jak Włochy (także tradycyjnie katolickie) i Grecja, które od lat tkwią w stagnacji. Aby jeszcze dokładniej wykazać ograniczony wpływ kultury, można tu podać także przykład Szwecji, która nie kojarzona z silną tradycją rodzinną, systematycznie się powiększa ludnościowo. Z dużą dozą pewności można stwierdzić, że na rozwój demograficzny ma wpływ polityka rodzinna, ale musi być to polityka bardzo dużych nakładów. Dobrze to ilustrują przykłady państw Skandynawskich i Francji. Są to kraje z bardzo bogatym pakietem wsparcia dla rodzin. Darmowe przedszkola i żłobki, wysokie zasiłki na dziecko (w systemie progresywnym), długie i dobrze opłacane urlopy rodzicielskie, preferencyjne warunki dla rodzin w systemach podatkowych. Ta strategia jest skuteczna, ale ma także swoje słabsze strony. Po pierwsze wiąże się z olbrzymimi kosztami, a co za tym idzie obciążeniami fiskalnymi wobec obywateli. Po drugie najbardziej na tego typu impulsy reagują 11 B. Balcerzak-­‐Paradowska, op. cit., s. 15.
12 Index Mundi – www.indexmundi.com – 8.05.2013r. Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl 5
uboższe warstwy społeczeństwa, dla których proponowane kwoty są wymiernym, ważnym zyskiem i zachętą. Należy wspomnieć, że w dużej mierze w owe uboższe warstwy „wpisują się” społeczności imigrantów13. Dla uzupełnienia powyższej tezy można wskazać kraje, które realizują politykę rodzinną „nie-­‐
wysokich nakładów” i efekty tych działań są mocno ograniczone. Wśród grupy tych państw można wymienić kraje Europy wschodniej, w tym Polskę14. „Becikowe”, urlopy, dopłaty do przedszkoli i pewne ulgi w systemie podatkowym okazują się być niewystarczającą zachętą do posiadania dzieci. !
Demograficzne Tygrysy Europy Z pewną rezerwą, ale i udokumentowaniem w twardych danych15, można przyjąć tezę, że najpoważniejszym elementem walki o zachowanie i rozwój populacji jest wpływ imigrantów. Dzisiejsze „demograficzne tygrysy Europy”, to kraje szeroko otwarte na imigrantów, a co się z tym wiąże, kraje w których ludność napływowa stanowi stosunkowo duży odsetek. Fenomen tego procesu polega na tym, że populacja kraju wzrasta nie tylko ze względu na napływ imigrantów, ale przede wszystkim bardzo wysoką dzietność tychże, po osiedleniu. Klasycznymi przykładami mogą być tu kraje Nordyckie: Holandia, Wielka Brytania, Irlandia, Francja, Hiszpania czy Włochy. Wymienione tu państwa łączy, w mniejszym, lub większym stopniu, kilka cech. Wszystkie, na tle reszty Europy, mają wysokie wskaźniki wzrostu populacji. Wszystkie z nich mają wyraźnie plusowe wskaźniki imigracji nexo – to znaczy, że dużo więcej osób tam się osiedla, niż je opuszcza – co świadczy o mocno liberalnej polityce imigracyjnej. W końcu nie pełne, ale dostępne dane, wskazują, że w większości tych państw dzietność wśród rodzimej ludności jest dość niska – średnio na kobietę może wypadać od 1,40 dziecka (Włochy), do 1,73 (Finlandia)16. Co jest nie do pominięcia, to także fakt, że bardzo często ekonomiści wiążą sukcesy gospodarcze państw ze wzmożonym napływem imigrantów17 – za klasyczne przykłady służą tu Stany Zjednoczone, Kanada i Australia. Bywa to tłumaczone inicjatywnością napływowych i determinacją w podejmowaniu pracy. Co prawda mówi się tu także o sprzężeniu zwrotnym, to znaczy, że im więcej osób napływa, tym lepiej rozwija się gospodarka i kraj staje się jeszcze atrakcyjniejszy dla przybyszów. Istnieje także druga strona medalu, a w zasadzie cały szereg możliwych problemów. Po pierwsze napływ ludności o znacznie różniących się korzeniach etnicznych i kulturowych bardzo często powoduje poważne konflikty na tym tle. W skali Europy szczególnie „złą sławę” mają imigranci z krajów 13 B. Kołaczek, Uwarunkowania demograficzne, społeczno-­‐gospodarcze i kulturowe polityki rodzinnej w krajach Unii Europejskiej [w:] Polityka rodzinna w krajach Unii Europejskiej – wnioski dla Polski, Warszawa, s. 31-­‐54.
14 Ibidem, s. 39.
15 Index Mundi, op.cit.
16 Index Mundi, ibidem.
17 G. J. Borjas, Heaven's Door: Immigra5on Policy and the American Economy, Princeton 2001.
Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl 6
muzułmańskich – czego dowodzą „tarcia” we Francji, ale i Holandii, Wielkiej Brytanii i krajach Skandynawskich. Co ciekawe, problemy te nie mają wielkiej skali w Irlandii, gdzie napłynęła w większości ludność z innych krajów Europy (głównie z Polski) – zatem nie tak odległa etnicznie i kulturowo. Pojawienie się obcych nacji może powodować niepokoje i niezadowolenie wśród rdzennej ludności. W odróżnieniu od konfliktów kulturowych mogą one mieć też inne podłoże -­‐ najczęściej będzie to podłoże ekonomiczne. Wówczas nader często powtarzającymi się argumentami, hasłami będą „zabieranie miejsc pracy”, czy „zaniżanie stawek”. Jak jednak znów wskazują ekonomiści, są to błędne stwierdzenie, bo częściej wskazuje się korzystny wpływ imigracji na gospodarkę18. Ostatnim wartym omówienie problemem jest tylko czasowa aktywność ludności napływowej. Jak wskazują badania socjologów i demografów19, szczególnie wysoka dzietność charakteryzuje imigrantów w pierwszym i drugim pokoleniu, potem ona wygasa. Zatem zabieg otwarcia granic może rozwiązywać problemy demograficzne, ale tylko w skali 1-­‐2 pokoleń. !
Droga dla Polski – Nowa polityka rodzinna i imigracyjna Jak udało się wykazać wyżej, istnieją dwie skuteczne strategie poprawy sytuacji demograficznej. W sytuacji Polski niezmiernie trudna do realizacji będzie polityka rodzinna wysokich nakładów. Wobec trudnej sytuacji gospodarczej, wysokiego bezrobocia i długu publicznego, niemożliwe wydaje się wygospodarowanie tak wysokich środków, które mogłyby się stać zachętą do budowania liczniejszych rodzin. Watro tu wspomnieć o wysiłku i problemie jakim było wprowadzenia tzw. „becikowego”, a chodziło wyłącznie o jednorazowy wydatek około 1000 zł na każdego nowonarodzonego Polaka. Polityka rodzinna wysokich nakładów to choćby systematyczne, miesięczne, zasiłki na dzieci, opłaty za przedszkola i żłobki, wynagrodzenia dla rodziców na urlopach wychowawczych, ale i zmniejszenie wpływów z tytułu wysokich ulg w podatkach. Jak się wydaje takie środki są poza naszym zasięgiem. Druga ze strategii to otwarcie na imigrację. Ten kierunek także nie jest łatwy w realizacji, ale bodaj jedyny faktycznie możliwy. Można by tu nawet mówić o nowej polityce rodzinno-­‐imigracyjnej. Pierwszym warunkiem powodzenia takiej strategii jest… znalezienie potencjalnie zainteresowanych osiedleniem się w naszym kraju. Co oczywiste ze względów ekonomicznych, kulturowych, a nawet klimatycznych Polska nie jest częstym, atrakcyjnym celem dla osób szukających nowego kraju. Jakkolwiek istnieją społeczności, grupy zainteresowane osiedleniem w Polsce. Są to często obywatele byłych republik ZSRR, ale i krajów azjatyckich. Co ciekawe i szczególnie ważne, część z tych osób to potomkowie polskich zesłańców i przesiedleńców. Ta grupa powinna być naturalną pierwszą „transzą” imigracyjną. Osoby identyfikujące się z Polską, niekiedy marzące o przeprowadzce (powrocie) do kraju przodków. Występujące obecnie ograniczenia często uniemożliwiają taki przyjazd. 18 Ibidem.
19 F. D. Blau, The Fer5lity of Immigrant Women: Evidence from High-­‐Fer5lity Source Countries, Chicago 1991.
Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl 7
Kolejne zalecenie strategiczne to takie prowadzenie polityki imigracyjnej, aby ograniczać konflikty kulturowo – etniczno -­‐ społeczne. Zatem, co oczywiste, szerokie otwarcie i preferencje powinny dotyczyć społeczności nie odbiegających nadmiernie kulturą rodzimą i skłonnych do asymilacji w naszym kraju. W odniesieniu do tego konieczne byłoby korzystanie z doświadczeń państw Europy Zachodniej od dawna mierzących się z problematyką ludności napływowej. Ostatnim wreszcie zaleceniem byłoby realizowanie, w miarę możliwości ekonomicznych, takiej polityki rodzinnej, aby dodatkowo wspierać w zakładaniu rodzin „nowych Polaków”, nie zapominając o „starych” obywatelach. Połączenie dobrej polityki rodzinnej z otwartością na przyjezdnych było, jak się wydaje, receptą na powodzenie demograficzne Wielkiej Brytanii i Irlandii. Stawką takie strategii, poza wykazaną poprawą (a w zasadzie ratunkiem) sytuacji demograficznej, może być sukces gospodarczy. Jak wspomniano wcześniej, często stawał się on udziałem krajów prowadzących otwartą oraz przemyślaną politykę imigracyjną i rodzinną.
Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl 8

Podobne dokumenty