W nowym kostiumie

Transkrypt

W nowym kostiumie
W nowym kostiumie
Magdalena Sasin
Aż cztery lata czekali melomani na otwarcie wyremontowanego Teatru
Muzycznego. Wreszcie – 1 października – inauguracja: premiera musicalu
„Wonderful Town” Leonarda Bernsteina. – To wspaniałe dzieło i dziwię się, że tak
rzadko się je wykonuje. W Polsce jest w zasadzie nieznane – mówi Zbigniew
Macias, zastępca dyrektora Teatru Muzycznego do spraw artystycznych i reżyser
uroczystej premiery.
Musical „Wonderful Town” jest o cztery lata starszy od najsłynniejszego dzieła
Bernsteina – „West Side Story”. Zaprezentowany na Broadwayu w 1953 roku,
odniósł ogromny sukces: zdobył pięć nagród Tony – broadwayowskich
odpowiedników Oscara, w tym za najlepszy musical. Opowiada historię dwóch
sióstr, Ruth i Eileen, które z prowincjonalnego miasteczka w stanie Ohio
przybywają do Nowego Jorku w poszukiwaniu miłości i sławy: jedna chce zostać
aktorką, druga zaś – pisarką. W Polsce musical ten pokazał warszawski Teatr
Komedia w 1962 roku, potem wystawiono go – w formie koncertu – dopiero w
ubiegłym roku: na Politechnice Warszawskiej. Łódzka inscenizacja sprawi, że dzieło
to znajdzie się w stałym repertuarze polskiej sceny muzycznej.
„Wonderful Town” to jedyna premiera Muzycznego w tym sezonie. Po nowym roku
będzie można wysłuchać koncertu karnawałowego, złożonego z największych
przebojów operetkowych. I jeszcze coś. Widzowie mogą podziwiać nie tylko
odnowiony wystrój budynku, między innymi słynny już ogromny żyrandol w
głównym foyer, ale także nowe rozwiązania techniczne i akustyczne. Modernizacja
Teatru Muzycznego w Łodzi była pierwszym w ponad 65-letniej historii tej sceny
remontem generalnym.
– Teraz możemy wystawić w zasadzie każdy musical – cieszy się dyrektor Macias. –
Mamy chrapkę na to, by po „Wonderful Town” pokazać „Klatkę wariatek”
Jerry’ego Hermana, autora „Hello Dolly”. Marzymy o „Jesus Christ Superstar”
Andrew Lloyda Webbera. Z operetek myślę od dawna o „Wielkiej księżnej
Gerolstein” Jacquesa Offenbacha, jest to dzieło ogromnie błyskotliwe i dowcipne, a
zadziwiająco mało znane. Chcemy grać przede wszystkim te pozycje, których dotąd
w Łodzi nie było – a takich nie brakuje. Najważniejsze jest teraz odbudowanie
repertuaru, bo niektóre nasze inscenizacje są już dość „leciwe”: najstarsza,
„Zemsty nietoperza”, ma 18 lat.
Dyrektor zastrzega jednak, że na razie nie może sprecyzować planów
repertuarowych.
– Wszystko zależy od możliwości finansowych. By odbudować repertuar,
powinniśmy wystawiać trzy premiery w sezonie, dwie to absolutne minimum.
Tymczasem nasza działalność artystyczna jest wciąż niedofinansowana. Inne polskie
teatry porównywalnej wielkości mają znacznie większe dotacje: scena w Lublinie o
półtora miliona, w Gliwicach – o dwa i pół, a słynny teatr im. Baduszkowej w Gdyni
ma do dyspozycji prawie dwa razy tyle pieniędzy. Dzieła operetkowe są kosztowne,
bo wymagają bogatej oprawy scenograficznej i kostiumowej. Dla epoki, w której
powstała operetka, typowy jest przepych – wystawianie jej „na biednie”, na
przykład w dżinsach, nigdy nie da dobrego efektu.
W perspektywie kilku najbliższych sezonów przewidywane są też premiery dla
najmłodszych – być może „Piękna i bestia” – oraz nowy spektakl baletowy.
Repertuar Teatru Muzycznego nie będzie jednak składać się tylko z nowości; na
razie większość miejsca zajmą w nim dotychczasowe tytuły. Jeszcze w październiku
na nowej scenie pojawi się „Skrzypek na dachu”, w kolejnych miesiącach:
„Powróćmy jak za dawnych lat”, „Kraina uśmiechu”, „Wesoła wdówka” oraz
spektakle dla dzieci i młodzieży: „Smurfowisko” i „Spoko, to przecież
Moniuszko!”. Każde przedstawienie wymaga dostosowania do nowych warunków.
– Nowa scena jest większa i ma inne proscenia, czyli przestrzenie przed kurtyną –
wyjaśnia dyrektor artystyczny. – Przybyło nam zascenie, dzięki któremu podczas
spektakli częściej będzie można wykorzystywać projekcje wideo.
W repertuarze Teatru Muzycznego pojawi się też sporo imprez gościnnych – jeszcze
w tym roku będzie można zobaczyć m.in. „Jezioro łabędzie” w wykonaniu The
Russian National Ballet, kabaret z udziałem Zenona Laskowika oraz przedstawienie
„Berek, czyli upiór w operze” Teatru Kwadrat z Warszawy. Na tę scenę przeniosą
się cykliczne imprezy, które do tej pory odbywały się w Teatrze Wielkim, gdzie lada
chwila zacznie się remont. Przy ul. Północnej zaplanowano coroczne przeglądy
taneczne uczniów łódzkiej szkoły baletowej oraz przedstawienie dyplomowe
studentów Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej – operetka
„Orfeusz w piekle” Offenbacha w reżyserii Macieja Korwina.
Inauguracji odremontowanego budynku towarzyszą dodatkowe wydarzenia. – Kilka
dni przed premierą odbędzie się akcja graffiti: na murach przy ul. Północnej i
Anstadta artyści grafficiarze stworzą obrazy związane z naszym teatrem –
zapowiada Grażyna Posmykiewicz. – Odświeżamy wizerunek: autorem nowego
logotypu jest Wojciech Osojca, zaś identyfikację wizualną, nawiązującą
charakterem i kolorystyką do wyglądu budynku, opracował warszawski plastyk
Paweł Miszewski. W dniu premiery będzie można obejrzeć wystawę jego fotografii.
Poza tym teatr wyda album ze zdjęciami z sesji fotograficznych dokumentujących
remont.
– Chcemy pokazać nowe oblicze naszego teatru – podkreśla Zbigniew Macias. – Do
tej pory był on ukochanym dzieckiem widzów, a jednocześnie niekochanym
dzieckiem decydentów, a nawet dziennikarzy. Teatr muzyczny nie jest czymś gorszym
od opery – to po prostu inny rodzaj sztuki, który także pełni funkcję kulturotwórczą.