Dwadzieścia jeden lat z Wielką Orkiestrą
Transkrypt
Dwadzieścia jeden lat z Wielką Orkiestrą
Dwadzieścia jeden lat z Wielką Orkiestrą Wywiad z Danutą Żwawiak, mieszkanką wsi Duszniki Julia Czyż (JC): Czy mogłaby Pani przybliżyć miejscowość, w której Pani mieszka? Danuta Żwawiak (DŻ): Duszniki to wieś w województwie wielkopolskim, w powiecie szamotulskim. Można do niej trafić jadąc z Poznania w kierunku na Świecko. JC: Od ilu lat mieszka tam Pani ze swoją rodziną ? DŻ: Z synem od czternastu lat, a tak w ogóle to od pięćdziesięciu jeden lat (uśmiech). JC: Bardzo długo. A czy Pani rodzice też byli związani z tą wsią? DŻ: Nie, zamieszkali tu w 1962 roku. JC: Ilu jest w Dusznikach mieszkańców? DŻ: Około tysiąc pięćset do dwóch tysięcy, nie wiem dokładnie. JC: A zatem to wcale nie taka mała wieś. DŻ: Prawdę mówiąc, tak. Znajduje sie w niej siedziba gminy, szkoła podstawowa i gimnazjum, ośrodek zdrowia, Gminne Centrum Kultury. JC: A Pani czym zajmuje się na co dzień? DŻ: To będzie straszna wiadomość (śmiech). Jestem nauczycielką, uczę dzieci języka polskiego . JC: Dowiedziałam się, że organizuje pani w Dusznikach sztab Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (WOŚP ), proszę opowiedzieć, jak się Pani w to angażuje. DŻ: Właściwie robię to od dwudziestu jeden lat Pierwszy finał odbył się jeden dzień po finale ogólnopolskim. Kiedy obejrzeliśmy w telewizji pierwszy finał, rozmawiałam o tym z moimi uczniami. Wszystkim bardzo się akcja podobała. Pomyślałam, że byłoby wspaniale móc zorganizować sztab również i u nas, w miejscowości, do której nie docierają reporterzy i gwiazdy telewizji, w ten sposób wesprzeć potrzebujących i dołączyć do wielkiej rodziny wolontariuszy.Tego dnia zorganizowalismy kwestę i przekazaliśmy pieniądze Jurkowi Owsiakowi. Przez pierwsze lata sami robiliśmy serduszka, wypisując "Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy" (WOŚP), a potem dostawaliśmy serduszka ze sztabu głównego. Na wsi w styczniu trudno spotkać mieszkańców na ulicach, nie jest więc możliwa taka forma zbiórki jak w Warszawie i innych dużych miastach. Wolontariusze odwiedzają mieszkańców w domach, prosząc o włączenie się do zbiórki i zapraszając na finał organizowany w Gminnym Centrum Kultury. Dziś mieszkańcy są już tak przyzwyczajeni do wizyt wolontariuszy, że czakają na nich, a nawet opóźniają wyjścia z domu i wyjazdy dopóki nie trafi do nich wolontariusz. Uczestnictwo w ogólnopolskiej akcji, poczucie, że pomagamy potrzebującym i łączymy się w tym z tysiącami innych zaangażowanych ludzi daje nam, mieszkańcom niewielkich Dusznik, wielka radość i siłę. JC: Ile pieniędzy w przybliżeniu zebrano na dwudziestym pierwszym finale WOŚP? DŻ: Mieliśmy ponad dwadzieścia cztery tysiące sześćset złotych, prawie dwadzieścia pięć tysięcy. Mamy pieniądze ze zbioru do puszek i z licytacji, które odbywają się podczas siedmiogodzinnego koncertu. JC: Od kiedy organizuje Pani WOŚP ? DŻ: Od dwudziestu jeden lat. JC: Ilu ludzi udało się zachęcić do współpracy ? DŻ: Myślę, że bardzo dużo. Angażują się przede wszystkim uczniowie i absolwenci gimnazjum, ale również osoby dorosłe. Szefem sztabu jest wójt gminy, pan Adam Woropaj. Wszystkich wolontariuszy nie jestem w stanie policzyć. Czasem mieliśmy po pięć lub sześć osób do jednej puszki, bo tak wyglądało, że wszyscy chcieli być kwestorami, a puszek mieliśmy za mało. Po za tym rok rocznie przygotowujemy siedem godzin programu artystycznego. W tym roku obok uczniów szkoły podstawowej i gimnazjum na scenie w sali widowiskowej GCK wystąpił zespół Duszniczanka , a Bractwo Kurkowe z Grzebieniska zorganizowało zawody strzeleckie. Występy przeplatane są licytacjami przedmiotów, podarowanych na rzecz orkiestry. W bieżącej edycji sprzedaliśmy m.in. piłkę z autografami drużyny Lecha Poznań za sześćset zł oraz piłkę KOLD z turnieju MINI-EURO za czterysta pięćdziesiąt. JC: Jak integruje to ludzi? DŻ: Bardzo. Mamy zawsze dużą salę widowiskową w GCK-u wypełnioną po brzegi. Myślę, że przychodzi około pięciuset osób pooglądać i licytować. A po za tym jest bardzo dużo wykonawców - przede wszystkim młodzież i dzieci, które opracowują specjalne programy artstyczne, a także wielu chętnych wolontariuszy. Gospodynie przygotowują poczęstunek, a dochód ze sprzedaży przeznaczony jest na fundusz orkiestry. Pieką także ciasta, które są wystawiane na licytację. Pewna pani jest mistrzynią w pieczeniu oryginalnych tortów i co roku przygotowuje coś specjalnego. Na przykład tort w kształcie misia z napisem "Przytul mnie" został sw tym roku sprzedany za 300 zł. W ubiegłym roku w związku z EURO 2012 mieliśmy na licytacji tort w kształcie boiska z drużyną piłkarską na cukrowej murawie. Aby zakupić taki tort, ludzie składaja się w kilka osób, np. mieszkańcy jednej ulicy lub członkowie jednej rodziny wspólnie finansują zakup. Ponadto mieszkańcy naszej gminy interesują się, jakie wyniki osiągnięto w sąsiednich miejscowościach, w których działąją sztaby. Ludzie przychodzą następnego dnia i pytają, ile zebraliśmy i ile brakuje, aby pokonać, np. Szamotuły. Organizują dodatkowa zbiórkę i dopłacają brakującą kwotę. To taka swoista forma rywalizacji w szlachetnej intencji. JC: To na pewno bardzo ciekawe. Czy praca, którą Pani wykonuje na rzecz swojej społeczności lokalnej, została w jakiś sposób doceniona? DŻ: Zadowolenie ludzi i ich aktywność są nagrodą za wysiłek, ale muszę powiedzieć, że zostałam również doceniona przez sztab główny. W 2012 roku zostałam zaproszona do Warszawy na jubileuszową galę z okazji dwudziestolecia Wielkiej Orkiestry. Nasz dusznicki sztab był wybrany jako jeden z trzydziestu najbardziej aktywnych na przestrzeni lat. Otrzymaliśmy pamiątkowe srebrne medale. W skomercjalizowanym świecie taka nagroda ma niezwykłą wartość. JC: Na zakończenie zapytam, jakie ma Pani hobby? DŻ: Uwielbiam czytać grube powieści, a także podróżować. W czasie wakacji staram się co roku gdzieś wyjechać. Zwiedziłam prawie całą Europę, byłam w Stanach Zjednoczonych, a także odbyłam podróż życia - spędziłam miesiąc w Chinach. JC: Z tego wnioskuję, że poznawanie świata dobrze wpływa na działanie w lokalnej społeczności. Nie chciała Pani zostać radną, kandydować na burmistrza albo działać na rzecz mieszkańców w innej, bardziej instytucjonalnej, formie? DŻ:Nie, nie mam takich ambicji. Natomiast zapraszam wszystkich na kolejny finał WOŚP za rok. Dodam jeszcze, że do sumy, którą podałam na początku, nie były wliczane euro, dolary i biżuteria .Więc trzeba by było to dodać. JC: To naprawdę sporo jak na taką niewielką miejscowość. Bardzo dziękuję za wywiad i życzę dalszych sukcesów organizacyjnych i pedagogicznych. Rozmawiała Julia Czyż Szkoła Podstawowa nr 70 im. Mikołaja Kopernika w Poznaniu