04 pure 3 01

Transkrypt

04 pure 3 01
10 / 2013
04
pure
KUCZYŃSKA
WIECZOREK
BIELSKA &
TARABAŃSKI
REFORMY
JAROSZEK
ŁĄTKOWSKA
ZACHARSKI
SŁOMIŃSKA
WYSOCKI
ALBIN
melba
REDAKTOR NACZELNA
ILUSTRATORZY
Magdalena Nowosadzka
[email protected]
Michał Bartłomowicz
Agata Królak
Daria Malicka
Joachim Sperl
MANAGER DS. REKLAMY
WEBMASTER
Ana Bee
PROJEKT GRAFICZNY
Piotr Matejkowski
www.melbamagazine.com
www.melbamagazine.tumblr.com
www.facebook.com/melbamagazine
Oprócz tego, tradycyjnie możecie przeczytać
felietony: Ewy Kosz, Lidii Popiel oraz Anny Blody. W dziale Fashion In czytamy smutną historię Nói Albinói, zaglądamy do białych wnętrz
projektantki biżuterii Anny Ławskiej i wsłuchujemy się w dźwięki muzyki Purity Ring.
Jak w każdym numerze możecie przeczytać również wywiady z niezwykłymi osobowościami
ze świata muzyki i mody. Na okoliczności tego
wydania przepytaliśmy Anię Kuczyńską o jej
nową kolekcję i początki przygody z zawodem
projektantki, rozmawialiśmy z Tomkiem Albinem o jego podejściu do fotografii i nowym
projekcie edukacyjnym oraz z Zuzą Słomińską
– o tajnikach pracy set designera.
Kasia Bielska
Daniel Jaroszek
Dominik Tarabański
Bartek Wieczorek
Tomasz Wysocki
Kamil Zacharski
Melba is self-published and composed with OTAMA.EP font by Tim Donaldson
& Garamond by C. Garamond
& Sofia Pro Light font by Mostardesign
2
Magdalena Nowosadzka
redaktor naczelna
modelka: Dominique / Mango Models
FOTOGRAFOWIE
retusz: Agata Bielska
Do naszego grona, od tego numeru dołączyła Sara Łątkowska, która w swoim felietonie
rozbiera na czynniki pierwsze minimalizm.
set design: Wito Bałtuszys
Anna Bloda
Alicja Caban
Katarzyna Cieślar
Magda Dubrawska
Marta Dyba
Mateusz Jarosławski
Ewa Kosz
Aleksandra Krześniak
Joanna Kuźmienko
Agnieszka Lewcio
Sara Łątkowska
Lidia Popiel
Malwina Żurek
[email protected]
włosy: Gor Duryan
AUTORZY
Mam odgórny zakaz pisania w słowie wstępnym o pogodzie, bieli zbliżającej się zimy i czystości płatków śniegu. A szkoda, bo temat tego
wydania Melba Magazine to pure. Skoncentrowaliśmy się na tym, co niewinne, nieskalane,
czyste i szczere. Na okładce zdjęcie z wyjątkowej sesji – zrealizowanej przez Kasię Bielską i
Dominika Tarabańskiego – która mi osobiście
przypomina nieco klimat rosyjskiego filmu
Rusałka. A w środku interpretacje pure w wykonaniu Bartka Wieczorka, Tomasza Wysockiego,
Daniela Jaroszka i Kamila Zacharskiego, którzy
ukazali temat z bardzo różnych stron.
make-up: Aleksandra Foka Przyłuska
Łukasz Nowosadzki
Łukasz Nowosadzki
[email protected]
stylizacja: Elwira Rutkowska
REDAKTOR PROWADZĄCY
MANAGER DS. KOMUNIKACJI
pure
04
Dominik Tarabański
Piotr Matejkowski
[email protected]
fotografia: Kasia Bielska &
DYREKTOR ARTYSTYCZNY
Wszystkie teksty oraz obrazy opublikowane na łamach Melba Magazine są wyłączną własnością poszczególnych autorów (fotografów, ilustratorów i współpracowników) i podlegają ochronie praw autorskich. / Żadne zdjęcie i żaden tekst nie może
być reprodukowany, edytowany, kopiowany lub dystrybuowany bez pisemnej zgody jego prawnego właściciela. / Żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana w jakiejkolwiek formie (cyfrowej lub mechanicznej), drukowana, edytowana
lub dystrybuowana bez uprzedniej pisemnej zgody wydawców.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
3
melba
ZACHARSKI 8
Fashion in 18
ŁAWSKA 19 / PURITY RING 26 / NÓI ALBINÓI 30
BIELSKA & TARABAŃSKI 32
Moda 50
KUCZYŃSKA 51 / EWA KOSZ 58 / MODA MĘSKA 60 / REFORMY 62 /
ŁĄTKOWSKA 66 / VIONETT 70
WIECZOREK 74
Fotografia 90
ALBIN 91 / ANNA BLODA 100 / MATIN ZAD 102 / POPIEL 104
WYSOCKI 106
Fashion People 116
JAGA HUPAŁO 118 / SŁOMIŃSKA 120 / ACID WALRUS 126
JAROSZEK 130
the pure issue 04
pure
ilustracja: Daria Malicka
Having a homogeneous or uniform composition;
not mixed: pure oxygen. Free from adulterants
or impurities: pure chocolate. Free of dirt, defilement, or pollution: "A memory without blot or
contamination must be . . . an inexhaustible
source of pure refreshment" (Charlotte Brontë).
Free of foreign elements. Containing nothing inappropriate or extraneous: a pure literary style.
Complete; utter: pure folly. Having no faults;
sinless: "I felt pure and sweet as a new baby"
(Sylvia Plath). Chaste; virgin. Of unmixed blood
or ancestry.
6
7
the spirit issue 02
Zacharski
stanik: Reformy
fotografie: Kamil Zacharski
stylizacja: Dorota Magdziarz
asystent stylisty: Aleksandra Foka Przyłuska
make-up: Katarzyna Sobura
modelka: Patrycja Mercedes Śmiechowska
podziękowania dla Pin-Up Studio
8
po lewej:
marynarka: Dolce&Gabbana
po prawej:
naszyjnik: H&M
stanik: Reformy
koszula: COS
podkolanówki: Adidas
buty: Zara
po lewej:
tunika: Ima Mad chusta: własność stylistki
golf: Aryton
kurtka: Lous Med
naszyjnik: Projekt Mosko
po prawej:
marynarka: Dolce&Gabbana
majtki: American Apparel
podkolanówki: Adidas
melba
Fashion
in
ANNA ŁAWSKA
PURITY RING
NÓI ALBINÓI
19
the pure issue 04
melba
Anna Ławska
WNĘTRZE
Opisz swój styl.
Mój styl jest nowoczesny i kobiecy. Bardzo lubię rzeczy oszczędne i proste w formie. W mojej
szafie zdecydowanie królują obszerne sukienki
i tuniki, uwielbiam również marynarki i moherowe swetry. Ostatnio jestem ogromną fanką
boucle.
Jaką rzecz w swoim mieszkaniu lubisz
najbardziej?
Bardzo dużą wartość sentymentalną stanowi
dla mnie figurka Sudanki z porcelany chodzieskiej, podarowana mi przez moją babcię. Kiedy jesteś w domu sama…
To pracuję, słuchając muzyki – ostatnio albumu
Piramida zespołu Efterklang.
Kto jest twoją ikoną stylu / kto cię inspiruje?
Nie posiadam swojej ikony stylu. Mam swoich
ulubionych projektantów, których cenię i podziwiam, ale nikt konkretny mnie nie inspiruje.
Co jest twoim największym osiągnięciem?
Mam nadzieję, że to największe jeszcze przede
mną.
Twoje ulubione miejsce na zakupy.
Uwielbiam f lohmarkty. Szperanie, odkrywanie... tu czuję, że żyję! Gdzie można cię najczęściej spotkać?
Na Jeżycach. Tu mieszkam, pracuję, kupuję warzywa, kwiaty. Bardzo lubię tę dzielnicę Poznania.
Ostatni zakup, z którego jesteś najbardziej
dumna.
Raczej bardziej zadowolona niż dumna jestem
z zakupu czarnej jedwabnej sukienki z wycieczki do Berlina przed kilkoma dniami. Dumnie
za to noszę piękne pierścionki od mojej współlokatorki Agaty.
Jakiego trendu w modzie chciałbyś się
pozbyć?
Nie wiem, czy to trend, ale nie lubię mody na
coś i tego, że wszyscy nagle noszą to samo.
Twój ulubiony smak / zapach.
Jestem zdecydowanie słodkolubna. Lubię wanilię, cynamon, w zapachu – paczulę.
Co najbardziej cenisz w swojej pracy?
Bardzo lubię swoją pracę, daję mi ona dużo satysfakcji. Ogromnym jej plusem jest totalna niezależność.
Piosenka, która zawsze poprawia ci humor.
Słucham przeważnie utworów melancholijnych, a humor najlepiej poprawiają mi spotkania ze znajomymi.
Pięć rzeczy, bez których nie możesz żyć.
Nie wyobrażam sobie życia bez mojego buldoga
francuskiego, w którym jestem absolutnie zakochana. Bez mojej pracy, bez mojej siostry, bez
winka, no i bez miłości.
Chciałabym jeszcze…
Oj, wiele rzeczy jeszcze bym chciała. Gdybym
zrealizowała choć połowę, byłabym bardzo
szczęśliwa!
Gdybyś mogła mieszkać gdziekolwiek na
świecie, gdzie by to było?
Hm, nie wiem. Jest tyle miejsc, które chciałabym odwiedzić.
rozmawiała: Joanna Kuźmienko
20
21
the pure issue 04
melba
22
23
the pure issue 04
melba
fotografie: www.softandslow.com
24
25
the pure issue 04
melba
Purity Ring
Eksperymenty zawsze są w cenie. Zwłaszcza te
z kategorii futurystycznego popu. W 2011 roku
Corin Roddick i Megan James wystartowali jako
Purity Ring z pierwszym singlem „Ungirthed“.
Piosenka utorowała drogę dalszym poczynaniom
duetu i znalazła miejsce w dość już zapełnionej
szufladce indie. Pop ma ciągle branie, tym
bardziej ten wymieszany, międzygatunkowy. Podczas gdy delikatne melodie z twistem popłyną
wartkim strumieniem do hipsterskich serc,
przyjrzyjmy się młodziutkim kanadyjskim twórcom oraz ich ciekawej estetyce. Połowa duetu zajmuje się również projektowaniem ubrań, Megan
ma pomysły i plany nie tylko na ich stroje sceniczne.
fotografia: materiały prasowe
MUZYKA
Oboje wychowali się w Edmonton, miejscowości, gdzie królował niszowy, prowincjonalny
punk. Oboje udzielali się w bandzie Gobble, Gobble (przemianowanym później na Born Gold,
co i tak nie pomogło zespołowi). Paradoksalnie
jednak, na dobre połączyli siły dopiero, kiedy
przyszło im mieszkać w oddzielnych miastach
– Megan udała się bowiem do Halifax w Nowej
Szkocji, a Corin pojechał do Montrealu. Pewnego dnia Corin wysłał Megan bit, nad którym
pracował od pewnego czasu. Megan odesłała
mu nagrany przez siebie wokal. Tak powstało
Purity Ring.
Kiedy Megan i Corin udostępnili za darmo cover Soulji Boya Grammy, z powodu nadmiernego zainteresowania publiki po prostu padły im
serwery. Dla nich samych to, co się działo, było
pewnym zaskoczeniem. Spodziewali się raczej,
że Ungirthed, ich pierwszy singiel, zostanie doceniony z grzeczności przez najbliższych znajomych i będzie po krzyku. Zamiast tego w kwietniu 2012 roku podpisali umowę z niezależną
brytyjską wytwórnią 4AD i kanadyjską Last
Gang Records. Chwilę później światło dzienne
ujrzał debiutancki album Purity Ring – Shrines.
Shrines oferuje konsekwentne brzmienie od początku do końca. Delikatne melodie napotykają
na tej płycie mrok i halucynogenną brutalność.
Megan lubi określenie nightmare pop. Ciężar tre-
Decyzja o połączeniu sił okazała się niezwykle
trafna. Purity Ring niemal w ciągu jednej nocy
z garażowego bandu stał się rozpoznawalny.
tekst: Katarzyna Cieślar
26
27
the pure issue 04
melba
ści jest tu znaczny, a większość utworów broni
się jako single. W muzyce duetu można znaleźć wiele odniesień. Słychać chwyty stosowane
w R&B, metodologię hip hopu, zwroty akcji typowe dla muzyki klubowej oraz, a może przede
wszystkim, charakterystyczną manierę sceny
dream pop. Jednak oprócz tych mniej lub bardziej oczywistych elementów, gdzieś tuż pod
powierzchnią czai się dziwny niepokój, nienarzucający swojej obecności, ale surrealistycznie
uporczywy. Pełen przemocy w słowach, skontrastowany delikatną warstwą dźwięku, zwolnionymi samplami wokalnymi i syntezatorami.
Niewinna zabawa dźwiękami plus brutalne teksty – to właśnie esencja Purity Ring.
ku, popularnie uznawanego za profesjonalny.
Karen i Corin nie są zainteresowani izolowaniem się od tłumu. Twierdzą, że to przeszkadza w otrzymywaniu tego, co publiczność daje.
Taką mają wizję, niezależnie od rozmiaru koncertu. System pracy nad albumem Shrines był
przedłużeniem filozofii opartej na ręcznie szytych ubraniach i własnoręcznie projektowanym
oświetleniu scenicznym.
sobie grupę entuzjastów i wokół nich budować
pozycję. Nie lubi rywalizować i walczyć. Takie
są też jej ubrania – można je nosić wszędzie, bo
nie wchodzą w konflikt z otoczeniem, nie wołają o nadmierną uwagę. Zainteresowanie wokół
takiej mody wiąże się raczej z interesującą formą, niż z forsowaniem własnej opinii.
Hopkinsa. Współpraca z nim nabiera ostatnio
tempa. Czego jeszcze możemy się spodziewać
po Purity Ring? Na pewno dalszego rozwoju
systemu oświetlenia scenicznego – Corin już
dziś odgraża się, że będzie więcej pulsowania.
Megan zamierza bardziej zaangażować się
w komponowanie. Poza tym chyba wszystko
może się zdarzyć – przecież duet Purity Ring
stoi dopiero na początku swojej drogi.
Duet wystąpił niedawno w Los Angeles w towarzystwie swojego, wieloletniego przyjaciela Jona
Megan ukończyła szkołę projektowania, ale Corina też ciągnie do designu. Oboje byli zgodni
co do tego, że koniecznością jest wizualna reprezentacja ich muzyki. Corin skonstruował
więc instrument przypominający bożonarodzeniową choinkę, pełną światełek i składający się
z wielu małych lampionów przypominających
kokony, które są czułe na dotyk. Światła są tak
zaprogramowane, żeby reagowały w czasie rzeczywistym na to, co dzieje się na scenie. Corin
używa tej konstrukcji niczym perkusji. Każdy
z elementów jest podłączony do syntezatora,
więc Corin może w ten sposób wykonać wszystkie podkłady.
Corin i Megan lubią bawić się formą. Dlatego
być może tylko trochę dziwią tytuły piosenek:
Belispeak, Obedear, Lofticries. Obedear to nic innego jak Oh but Dear. Belispeak to Belly, Speak.
Proste. Kontrowersyjną pozostaje z kolei nazwa zespołu. Okazuje się jednak, że nie ma tu
żadnego ukrytego przesłania, ani prowokacji.
Podobno nawet za dużo o tym nie rozmawiali – wybrali nazwę, która dobrze brzmiała i tak
zostało. Początkowe problemy z wynikami
wyszukiwania w sieci zostały już opanowane
– zamiast pierścionków dla dziewic, Google
grzecznie wypluwa wyniki na temat duetu. Jest
to zasługą singla Fineshrine, z surrealnym video,
nawiązującym do twórczości Jeana Cocteau.
Handmade to kręgosłup estetyki Purity Ring.
Oznacza dla nich bliskie relacje z widownią
i nie ma nic wspólnego z rezygnacją z wizerun-
28
fotografia: materiały prasowe
Megan projektuje ubrania oraz scenografię na
ich występy. Inspiruje się japońskimi designerami – Yōji Yamamoto i Rei Kawakubo. W chwili,
gdy sprawy zaczęły nabierać tempa z projektem
Purity Ring, przygotowywała swoją własną linię
ubrań. Obecnie wykończeniu kolekcji poświęca
cały wolny czas. Lubi pracować nad dżinsem.
Corin zachwala jej kardigany, podobno są bardzo wygodne. Megan nie zależy na wielkiej
karierze i rozgłosie. Wolałaby raczej stworzyć
29
the pure issue 04
melba
Nói Abinói
FILM
Nietrudno jest zrobić film o mieście bez
perspektyw, ludziach bez wyrazu i sytuacji
na pierwszy rzut oka bez wyjścia. Trudniej
jest nie popaść w utarty schemat.
tekst: Aleksandra Krześniak
fotografia: materiały prasowe
Bohaterem jest niepokorny siedemnastolatek,
buntownik z wyboru, nie pierwszy i nie ostatni,
który walczy z systemem. Jeśli dodamy do tego
skomplikowaną sytuację rodzinną (ojca wiecznie nie ma; matka jest, ale nie wiadomo gdzie),
problemy w szkole, spotkania z psychologiem
i pracę w charakterze grabarza na cmentarzu
okazuje się, ze otrzymaliśmy gotowy przepis na
dramat. Jeszcze tylko miejsce. Gdzie jest przygnębiająco, szarobiało, nie ma słońca, a monotonny krajobraz przez większa część roku znika
pod śniegiem? Islandia. No, to mamy juz film.
rej właściwie trudno jest znaleźć główny wątek
i która rozwija się bardzo powoli. Takie podglądanie przez dziurkę od klucza. Rodzina z problemami, jak większość rodzin. Gdzieś pomiędzy kinem profesjonalnym a amatorskim.
Kino skandynawskie nie każdy lubi, co zresztą
specjalnie zaskakujące nie jest. Główny bohater
jest irytujący. Ma wielkie plany i są to plany dobre, godne podziwu, wymagające dużej odwagi.
Ale w jego zachowaniu nie ma logiki. Im dłużej
się na niego patrzy, tym trudniej uwierzyć, że
w tym szaleństwie jest jednak metoda. A może
to celowe działanie na przekór? Żeby wszystkich zdenerwować, zagrać im na nosie, wyła-
Nói Albinói to reżyserski debiut Dagura Kari.
Długie kadry, oszczędne dialogi. Akcja, w któ-
30
mać z szarej masy? A może tu nie ma żadnej
głębszej treści i Nói jest tylko nierozgarniętym
głupkiem z małego miasteczka?
Babcia, budząca co rano wnuka strzelając ze
strzelby, czytanie Kierkegaarda, życiowe mądrości podpitego ojca, zachowanie Nói w szkole
– wszystkie te elementy składają sie na komedię.
I byłoby to wszystko śmieszne, gdyby nie było
takie smutne.
Kari gra z widzem na zwłokę. Czekamy, myślimy, że teraz się coś stanie, coś wielkiego i niespodziewanego, przecież nie może nic nie być. A tu
nic, nic specjalnego, więc siedzimy i czekamy
dłużej. Jeszcze jedna scena, jeszcze dwie. Więc
czekamy dalej i to, co się dzieje na końcu, z całą
pewnością warte jest naszego oczekiwania. Kari
zadaje wiele pytań, na które w większości nie
odpowiada. Dostajemy otwarte zakończenie,
a wraz z nim informację: odpowiedz sobie sam.
Dramat. Komedia. Komediodramat. Wszystko
sie jakoś nazywa. Można sobie wybrać.
31
po lewej:
golf: Diesel
po prawej:
sukienka: Alberta Ferretti
the pure issue 04
melba
Bielska &
Tarabański
33
the pure issue 04
melba
34
35
the pure issue 04
melba
spodnie, bluzka: Pajonk
the pure issue 04
melba
bluzka: Pajonk, spodnie: Diesel
the pure issue 04
melba
golf: Caterina
melba
42
kurtka: Gianfranco Ferre, spódnica: Zara
melba
47
melba
fotografie: Kasia Bielska &
Dominik Tarabański
stylizacja: Elwira Rutkowska
make-up: Aleksandra Foka Przyłuska
włosy: Gor Duryan
set design: Wito Bałtuszys
retusz: Agata Bielska
modelki: Dominique, Bogna / Mango Models,
Dominika, Zuzia / Gaga Models
Podziękowania dla Daylight Studio / Akademia Fotografii /
Maciek Waszkiewicz / Magda i Michał Pstrucha / Adrian Błachut /
Paweł Kędzierski / Tomek Walczak / Łukasz Kuś
49
Moda
KUCZYŃSKA
KOSZ
MODA MĘSKA
REFORMY
ŁĄTKOWSKA
fotografia: materiały prasowe
the pure issue 04
melba
Kuczyńska
PROJEKTANT
Mówi się, że za każdym projektantem stoi
jego historia, doświadczenie nabyte przez
lata. Proszę opowiedzieć nam swoją historię.
Jak to się wszystko zaczęło?
Zawsze interesowałam się historią sztuki i architekturą, fascynowały mnie kolory. Projektowanie to praca nad proporcjami, co sezon opowiadanie nowej historii, inspiracji przekutej
w projekt stroju.
Czy od zawsze marzyła pani o byciu projektantką? Czy to było coś co wiedziała pani, że
chce robić w życiu?
Wiedziałam, że chcę pracować dla siebie i podejmować samodzielne decyzje. Interesowało
mnie wiele dziedzin i rzeczy. Projektowanie
mody zaczęłam studiować po maturze, najpierw w rzymskiej Accademia Koefia, a potem
w paryskiej Esmod.
Pamięta pani pierwszą rzecz, jaką zaprojektowała? Co to było?
Projektowanie to długi proces. Projekt i jego
realizacja, szczególnie ubrania houte couture,
a w takiej szkole studiowałam w Rzymie, to
miesiące przygotowań konstrukcji i ręcznego szycia. Pamiętam moją suknię wieczorową zaprojektowaną na dyplom. Wszyscy byli
zobowiązani do szycia z takiej samej tkaniny
– prostej, czarnej bawełny uwypuklającej krój
i dającej wszystkim równe szanse. Pokaz fi-
nałowych projektów szkoły odbywał się przy
Piazza del Popolo, gdzie stoi namiot, w którym
organizowane są rzymskie pokazy Alta Moda.
Wspominała pani o studiach na Accademia
Internazionale D'alta Moda e D'arte Costume Koefia w Rzymie oraz paryskiej Ecole
Superieure Des Arts et Techniques De la
Mode Esmod. Czemu akurat zdecydowała
się pani na te dwie szkoły? Rzym i Paryż same w sobie są wspaniałe. Możliwość studiowania i mieszkania w tych miejscach fundamentalnie wpłynęła na mój rozwój. Dodatkowo doświadczenie tak różnych
technik pracy – houte couture i pret-à-porter było
naprawdę rozwijające.
Włochy często przewijają się w pani twórczości i inspiracjach. Z drugiej strony patrząc na
pani projekty ciężko nie odnieść wrażenia,
że są one bliższe skandynawskiej stylistyce,
niż południowej. Być może to stereotypowe
myślenie, ale dla porównania projekty duetu
Domenico Dolce i Stefano Gabbana są silnie
zakorzenione we włoskiej tradycji i sztuce.
Pani inspiracje bardziej przypominają mi rewelacyjnego Helmuta Langa czy prostotę Jil
Sander. Ma pani swoich ulubionych projektantów, którzy są dla pani inspiracją?
Mam swoich guru, ale nie inspiruję się projektami innych. Uwielbiam podróżować, ale
czuję się silnie związana, w pozytywnym tego
słowa znaczeniu z estetyką wschodnioeuropej-
52
ską. Polska i Warszawa – jestem warszawianką
– inspirują mnie. Moje projekty czerpią z kolorów pejzaży, pór roku, polskiego malarstwa
etc. Włoskie i europejskie inspiracje wynikają
z mojej edukacji.
Pani najnowsza kolekcja jest – zaraz po Sacre
du Printemps – jedną z moich ulubionych.
W końcu pojawiła się gorąca czerwień, którą
po raz ostatni widziałam w kolekcji We Are
All Snow Leopards. Dzięki niej przekonałam się też do zapomnianych golfów. Skąd
czerpała pani inspiracje do stworzenia tych
projektów?
Muzami kolekcji Światła nocy, jesień-zima
13/14 są Brigitte Bardot i Alain Delon, Patti
Smith i Robert Mapplethorpe, ich bezkompromisowość i magnetyzm. Inspiracją jest kino
i muzyka Nowej fali, i punk. Czerwień jest hołdem dla filmu Pogarda Jean-Luca Godarda.
Czy projektując, myśli pani o tym, kto będzie
to nosił? Ma pani wizję idealnej klientki?
W kolekcji znajdują się wszystkie niezbędne elementy: sukienki, spodnie, spódnice, etc. Ubrania
są dopasowane do wszystkich typów sylwetki.
53
the pure issue 04
melba
Od czego zaczyna się proces twórczy? Od
żmudnego wyboru tkanin i poszukiwania
inspiracji, czy jest to impuls, który podrzuca
pomysły na nową kolekcję?
Lubię spontaniczności i impuls. Moment fascynacji przedmiotem, filmem, książką, kolorem, elementem architektury.
Wracając na chwilę do starszych kolekcji –
marka liczy sobie już ponad 10 lat – zauważyła pani jakieś znaczące zmiany od czasu jej
założenia?
Oczywiście. Ania Kuczyńska jest marką –
rozpoznawalną i silną. Niedawno nawiązane współprace: z YES – Ania Kuczyńska for
YES i z Kristoff – Ania Kuczyńska x Kristoff
pokazują możliwości projektowe i sukces komercyjny projektów autorskich. Flagowy sklep
rozpoczął modę na Mokotowską, jest moją wizytówką, miejscem w którym muzyka, zapach
i wystrój są dopełnieniem kolekcji. Tworzą
opowieść o marce i kolekcji.
Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że pani logo
powstało we współpracy z Karolem Śliwką, jednym z najlepszych polskich twórców
grafiki użytkowej. Pracowaliście wspólnie
również przy serii tub Znaki szczęścia. Czy
może pani opowiedzieć jak doszło do tej
współpracy i w jaki sposób przebiegały prace
nad projektami?
Karol Śliwka zinterpretował graficznie znaki
szczęścia – różne symbole opatrzności obecne
w różnych kulturach. Bardzo cenię sobie prace
i znajomość z tak wybitną postacią, guru polskiej grafiki użytkowej. Symbole te są użyte
w projekcie dla Kristoff.
nik. Projektowanie limitowanej biżuterii dla
YES było wspaniałym doświadczeniem.
Co panią zainspirowało do stworzenia tej
serii?
Inspiracją były symboliczne kształty i symbole
obecne w naszej kulturze – koło, trójkąt i kwadrat; serce, krzyż i pentagram. Powstała kolekcja bransolet i kolczyków.
Ma pani na swoim koncie projekty z linii
męskiej, damskiej, a ostatnio również dziecięcej. Na zachodzie projektant jest wielozadaniowy, tworzy nie tylko ubrania, ale też
wnętrza, samochody, serie kosmetyków. Myślała pani kiedykolwiek o tworzeniu czegoś
innego niż ubrania i dodatki?
Projekty dla YES i Kristoff powstały z mojego
zamiłowania do rzeczy pięknych i unikatowych. Projektowanie nie ogranicza się tylko
do jednej sfery. To specyficzny sposób filtrowania rzeczywistości, dostosowywanie jej do
własnych potrzeb i estetyki. Projektowanie akcesoriów, biżuterii, porcelany, mebli i wnętrz
– sklep na Mokotowskiej jest projektowany
wspólnie z moim tatą, architektem Witoldem
Kuczyńskim – jest naturalne.
Jak ocenia pani polski rynek mody?
Moda prężnie się rozwija, tak samo jak jej odbiorca. Jest jak polska demokracja.
Nie uczestniczy pani w łódzkim Fashion
Weeku. Nie żałuje pani, że zrezygnowała
z pokazywania swoich kolekcji poza Warszawą?
Ania Kuczyńska jest marką niezależną, znaną
z indywidualnych i niezależnych pokazów,
niezwiązanych z żadną instytucją.
A współpraca z marką YES. Łatwiej projektuje się ubrania czy biżuterię?
Projektowanie ma zawsze wspólny mianow-
54
rozmawiała: Agnieszka Lewcio
55
the pure issue 04
melba
fotografie: materiały prasowe
56
57
the pure issue 04
melba
Ewa Kosz
Gdzie się nie obejrzę, widzę, że powierzchowność i układ zabijają powyższe, wydawałoby
się, ludzkie zachowania. Nie dziwię się temu.
Bo nastały takie czasy, że niczemu nie należy
się dziwić. Człowiek traci siły i chęci, aby coś
zmieniać. Ale na szczęście życie lubi zaskakiwać i w momencie, kiedy następny policzek
sprowadza cię do parteru, pojawiają się przyjaciele, którzy podają ci dłoń i podnoszą z kolan.
Oczywiście z lekka dramatyzuję. Ale już taki
ze mnie egzemplarz dramatyczny. I kpić uwielbiam. I być z boku, w pozycji obserwatora. Racjonalizacja i czarny humor. To moja metoda
na (w gruncie rzeczy) smutne zachowania i stosunki międzyludzkie.
serio. Najbardziej wstydliwym faktem jest dla
mnie to, że jestem też czasami nie fair wobec
najbliższych mi osób. Godzę się z tym, bo nie
mam wyjścia. Mam na szczęście na to wpływ.
Zmieniam swoje postępowanie nieustannie.
Ulepszam się. Nie czuję się dobrze z tym, że nawyk wpojony w dzieciństwie, aby witać się czy
obdarzać uśmiechem każdego, trochę zmodyfikowałam. Ciągle się z tym biję. Bo czy to dobrze o mnie świadczy, że nie mówię cześć osobie, którą poznawałam pierdyliard razy, a która
mnie ignoruje w zależności od okoliczności?
Sama nie wiem, co w takiej sytuacji robić. Ale
cóż, powtórzę się: nikt nie jest idealny.
Mój syn jest dla mnie fascynującym przykładem, jak czystą istotą ludzką jest dziecko. Oczywiście do pewnego momentu. Życie w stadzie
wymaga często od nas zachowań, które są dalekie od prostolinijności. Albo przetrwasz, albo
będzie krucho. Mój sześciolatek jeszcze nie do
końca umie lawirować. To oczywiście sprawa
tego, co otrzymuje w domu. Proste zasady. Bądź
Oczywiście nie jest tak, że jestem osobnikiem,
który pomimo wszystko jest fair wobec wszystkich, zwłaszcza tych, którzy na to nie zasługują. Ci ostatni są karani przeze mnie wykluczeniem z mojego świata. To oczywiście nie jest
nic, czym należałoby się chwalić. Ale nikt nie
jest idealny, czy mówię to pół żartem, czy pół
58
fotografia: Krzysztof Kosz
Czystość intencji, zaangażowanie,
etyka, szacunek, zaufanie,
bezinteresowność…
taki dla innych, jaki chciałbyś, żeby ci inni byli
dla ciebie. Co oczywiście czasami powoduje, że
ten mały szkrab jest rozczarowany i mówi mi:
mamo, ale oni tego nie rozumieją. Co mam zrobić? Chciałabym wtedy w takich sytuacjach powiedzieć mu: jeśli ktoś cię uderzy, to mu oddaj.
Bo w końcu jest to biblijna zasada – oko za oko.
Ale cóż, nie hoduję małego potworka, tylko wychowuję fajnego człowieka.
mów science fiction, gdzie wszyscy noszą niewymięte, białe ciuchy, kochają bliźniego swego jak
siebie samego, a kobiety podnosząc rankiem
głowę z poduszki wyglądają, jakby właśnie wyszły od fryzjera i kosmetyczki. Szczerze, gdy
myślę o takich arkadyjskich sytuacjach przechodzi mnie dreszcz. Bo opozycyjne zachowania są potrzebne. Ktoś musi być zły, abym ja
mogła być niewinną liliją (teraz sobie słodzę).
Poza tym byłoby nudno. Nie chcę być idealna.
Chcę być rozczochrana i humorzasta. A żeby
być czystą, czasami wystarczy mi jedynie poranny prysznic. Ale nie chcę, aby to była główna zasada mojego postępowania. Wymagam od
siebie więcej.
I myślę, że ostatecznie to się opłaci. Widzę to
po sobie. Zgoda ze sobą jest najważniejsza. Nie
trzeba, ani nawet nie można poddawać się demoralizacji środowiska, w którym jesteśmy. Czy
to sprawi, że postępowanie ludzi się zmieni? Nie
sądzę. To są oczekiwania utopijne, rodem z fil-
59
the pure issue 04
melba
Moda w stanie czystym
MODA MĘSKA
W jedną z październikowych, deszczowych
i niemiłosiernie wlokących się niedziel,
zdecydowałem zasiąść przed ekranem laptopa i nadrobić pewne ciążące zaległości. Jako
osoba, która zgodziła się na eksperymentalne
pisanie paru zdań na temat mody męskiej,
stwierdziłem, że przyszedł chyba czas na zrobienie czegoś, co do tej pory zdarzało mi się
jednak dość sporadycznie, jeśli w ogóle. Czas
obejrzeć pokazy męskiej mody.
tekst: Mateusz Jarosławski
60
Zdaję sobie sprawę, że dokonując powyższego
zwierzenia, przyznaję się jednocześnie do całkowitego braku fanatyzmu modowego i obnażam tym samym swoje niekompetencje. Bo rzeczywiście, do tej pory moda interesowała mnie
jedynie w aspekcie obserwacyjnym – nigdy nie
stanowiła fundamentalnego obszaru moich
zainteresowań. Stwierdziłem jednak, że skoro
motywem przewodnim tego numeru jest pure,
to chcę poszukać miejsca, gdzie faktycznie będę
miał do czynienia z modą w stanie czystym
i esencjonalnym.
Okazało się, że w swoim zdziwieniu nie jestem
odosobniony. Moja serdeczna koleżanka, z którą oglądałem owe pokazy skwitowała je jednogłośnie: nie godzi się na to, by mężczyźni wyglądali w ten sposób. Podjęliśmy więc zażartą
dyskusję, czy jeśli mężczyzna wygląda najlepiej
w wydaniu klasycznym, warto na siłę udziwniać jego styl i pozbawiać tego, co w przeszłości
(a może i jeszcze obecnie) było jego domeną,
czyli czysta, klasyczna elegancja, za którą zdecydowanie się opowiadamy? Z drugiej jednak strony, należy przecież pamiętać, że moda ma być
swego rodzaju zabawą, sztuką i nieustannym
procesem zmian i transformacji. Czy w takim
razie warto wykluczać mężczyzn, zamykając ich
w ściśle określonych ramach i nadając im społeczne i estetyczne ograniczenia?
Tym większe było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że to, co zobaczyłem na kilkunastu wybiegach, diametralnie odbiega od mojego wyobrażenia na temat pojęcia czystości w modzie.
Kiedy wcześniej zastanawiałem się nad kwestią
esencji mody męskiej, wyobrażałem sobie raczej
pewnego rodzaju żelazną klasykę, rodzaj ponadczasowej elegancji – czystości w znaczeniu
umiaru, stonowania i oszczędności wyrazu.
Okazuje się, że moje wyobrażenia nijak mają
się jednak do rzeczywistości rządzącej światem
tzw. high fashion.
Jednoznacznych odpowiedzi brak. Jako że mój
dyletancki eksperyment z felietonami modowymi w Melba Magazine właśnie się kończy,
postanowiłem pozostawić tych kilka pytań
w zawieszeniu. Mam nadzieję, że skłonią one
czytelników do głębszych refleksji i może staną
się punktem wyjścia dla mojego następcy.
Pstrokacizny, barokowy przesyt, kroje deformujące sylwetkę, fantazyjne konstrukcje, ekscentryczne pomysły stylizacyjne oraz dążenie do
uniseksualności – takie mniej więcej trendy modowe wychwyciłem podczas oglądania większości z męskich pokazów. Zastanawia mnie więc
sprzeczność między tym, co zobaczyłem a tym,
co wydawało mi się, że zobaczę, przyzwyczajony jednak do konwencjonalnego podejścia
w kwestii męskiego wizerunku.
61
the pure issue 04
Reformy
PROJEKTANT
Reformy to bielizna i kostiumy kąpielowe
inspirowane epoką art deco. Kolekcja „9”
to wysokie, „babcine” wręcz majtki, ale
w nowoczesnej i kobiecej odsłonie, wygodne, nieusztywniane staniki oraz body.
Materiały, z których została uszyta kolekcja to elastyczna dzianina i jedwabne tiule, dzięki czemu możemy wykorzystać
każdy element na dwa sposoby – jako
bieliznę i jako strój kąpielowy. Niezaprzeczalnym atutem marki jest architektoniczna konstrukcja, dzięki której Reformy są jedyne w swoim rodzaju.
62
the pure issue 04
melba
fotografie: Kasia Bielska
make-up i włosy: Karolina Ciszewska
stylizacja i set design: Ewelina Rosłaniec
modelka: Karina / Model Plus
podziękowania dla Daylight Studio
64
65
the pure issue 04
melba
Łątkowska
MINIMALIZM – FILOZOFICZNA STAŁA
Minimalizm w modzie to rzecz sporna.
Przynajmniej według kilkudziesięciu
artykułów i definicji, które przeczytałam,
chcąc wyjść z wcale nie tak minimalistycznej
matni dotyczącej tego pojęcia.
Jedni za minimalizm uznają każdy prosty element ubioru i całkiem na poważnie biorą powiedzenie, że prawdziwy minimalista ucieknie
z krzykiem na widok białych guzików na białej
koszuli (dozwolone są tylko te, których krój
kryje zapięcie), inni czysty minimalizm identyfikują z redukcjonizmem, surowością, antygraficznymi formami i demokratyzacją, którą należy rozumieć w ramach dostępności produktu.
Gdzie przebiega linia pomiędzy prostotą a minimalizmem?
Żeby zacząć od początku trzeba wyjaśnić najpierw to drugie podejście, w którym minimalizm narodził się w opozycji do ekspresywizmu,
stąd typowe prace minimalistów są raczej zimne i nie emanują emocjami. Minimalistyczni
projektanci koncentrują się na szczegółach formy i tkaniny, redukując wszystkie zbędne elementy, również paletę kolorystyczną. Z pozoru
ich prace wyglądają na proste, ale konstrukcje są
niezwykle skomplikowane. Wcześni minimaliści odchodzili od tradycyjnego krawiectwa i re-
66
zygnowali z tradycyjnych tkanin na rzecz materiałów przemysłowych.
nie materiały, a także ubrania, które charakteryzowały się brakiem podziału na płeć, uniwersalnością i ponadczasowością.
Przełom nastąpił wśród twórców japońskich.
Rei Kawakubo uwielbiała wykorzystywać
w swoich projektach poliester, gotowaną wełnę
i PCV, a Issey Miyake stworzył legendarną kolekcję Pleats Please, w całości wykonaną z poliestru
w bardzo wąskie plisy. Japońscy projektanci odrzucili także kult ciała i przestali wzorować się
na figurach geometrycznych. Wiosenno-letnia
kolekcja Comme des Garçons z 1997 roku wprawiła nie tylko w zachwyt, ale przede wszystkim
w zakłopotanie całą branżę, ponieważ Kawakubo ukształtowała kobiecą sylwetkę na nowo, dodając w swoich projektach bryły i garby w raczej
niekonwencjonalnych miejscach. Co do demokratyzacji i dostępności, to zagwarantować je
miały odejście od tradycyjnego krawiectwa i ta-
Gdzie w tak pojętym minimalizmie znajduje się
miejsce dla tworzących w latach 90. minimalistów amerykańskich, takich jak Calvin Klein
czy Donna Karan, twórców europejskich, wśród
których znajdziemy Jil Sander, stawiającą na
funkcjonalizm Pradę, czy współczesne projekty
Phoebe Philo dla Céline? Najlepiej dokonując
rozróżnienia na minimalizm japoński i minimalizm, któremu poprzez redukcję rzeczywiście bliżej do prostoty. Rozpatrując minimalizm pod tym kątem już Coco Chanel można
nazwać minimalistką, która wyzwoliła kobiety
z gorsetów i zredukowała strojne sukienki do
prostych, ale funkcjonalnych ubrań. Analogicznie kobiecą garderobę uprościli Calvin Klein,
67
the pure issue 04
melba
Donna Karan i Armani w późnych latach 80.
i wczesnych 90., którzy na nowo zdefiniowali
wygląd kobiety pracującej, stawiając w swoich
projektach na funkcjonalność i czystość formy.
Idąc dalej tym tropem, wyłaniają się minimalistyczni twórcy, którzy w ostatnich latach zachwycają kolekcjami, w których zredukowane
formy i funkcjonalizm wysuwają się na pierwszy plan. Wśród nich znajdziemy projekty Céline, czy uproszczone, sportowe formy Alexandra Wanga z 2010 roku, szwedzką markę Acne,
która bazuje na klasycznych, asymetrycznych
kształtach a nawet markę COS, znaną ze swojej
prostoty.
W tym drugim ujęciu, na przestrzeni XX wieku pojawiło się w modzie wielu znakomitych
minimalistów, zaczynając od Madeleine Vionnet, która już w 1914 roku zrezygnowała z bogatych zdobień i wprowadziła do swoich greckich
wzorów cięcia i drapowania, które dodawały
im objętości i płynności w ruchu. Świetnym
przykładem redukcji jest słynna suknia ślubna
Balenciagi z 1967 roku, która wygląda niczym
monumentalna, ale bardzo prosta rzeźba, a bazuje na trzech ukrytych szwach, które łączą
całą misterną strukturę. W latach 60. na uwagę
zasługuje André Courrèges, amerykański projektant, z zawodu inżynier, który swoją kolekcję
Space Age (1964 rok) oparł na kwadratach, trapezach i trójkątach, i wykorzystał do jej stworzenia między innymi plastik i metal, czy Mary
Quant.
Kolejni minimaliści jeszcze bardziej eksperymentowali z formą – Rudi Gernreich i Paco Rabanne inspirowali się science fiction, wpisując się
w surowość i futuryzm, który związany jest minimalizmem, a Hussein Chalayan prezentował
projekty, które w zaskakujący sposób łączyły
modę i design, jak sukienka, którą można przekształcić w... stół.
68
ilustracja: Agata Królak
Obecnie słowo minimalizm jest jednym z najbardziej nadużywanych słów w terminologii
mody. Prawie wszystko co ma prosty krój i ograniczoną paletę kolorów jest minimalistyczne – od białych podkoszulków po dżinsowe
spodnie. A przecież projekty Rafa Simonsa dla
Jil Sander świetnie pokazują, że nowa fala minimalizmu nie musi być w kolorach aż tak ograniczona. Dlatego warto, klasyfikując kolejne proste projekty jako minimalizm zastanowić się,
czy rzeczywiście spełniają którekolwiek z wyżej
wymienionych kryteriów, rozpoczynając od
rzeczywistej redukcji, przez funkcjonalizm,
wykorzystane do ich realizacji materiały, po filozofię, która towarzyszyła ich stworzeniu. Bo
minimalizm to filozoficzna stała, która choć
podlega przemianom na przestrzeni czasu,
w swoim przesłaniu pozostaje niezmienna.
69
the pure issue 04
melba
Vionnet
PROJEKTANT
Nazywana architektem wśród projektantów
i królową skośnego cięcia, zrewolucjonizowała
kobiecą garderobę lat 20. „When a woman smiles,
then her dress should smile too“ – zdanie, które
obrała za punkt wyjścia przy tworzeniu swoich
kolekcji, wkrótce stało się jej marką.
tekst: Aleksandra Krześniak
fotografia: materiały prasowe
70
71
the pure issue 04
melba
Oto Madeleine Vionnet, francuska projektantka, przed wojną znana ze swoich fascynacji starożytną Grecją. Dziś kolekcja jej marki na sezon
jesień-zima 2013/2014 to wypadkowa elegancji
i kobiecości. A w roli głównej występuje Małgorzata Bela.
tor kreatywny domu mody Vionnet, postawiła
na klasykę. Podstawowe cięcia i kolory (czarny
i biały przewijają się w większości projektów),
brak wzorów, nadruków, ozdób. Czysty materiał. Ciemna sukienka z długim rękawem zapada w pamięć, choć nie ma w niej nic przyciągającego uwagę. Żadnych dodatków. Rozcięcie
sięgające kolana i podkreślone ramiona w zupełności wystarczą.
Madeleine Vionnet pierwszy dom mody otworzyła w 1912 roku, jednak prawdziwy sukces
przyszedł kilka lat później. Atelier na Avenue
Montaigne w 1923 roku zostało okrzyknięte ówczesną świątynią mody. Vionnet wprowadziła
skośne cięcie, jeden ze swoich znaków rozpoznawczych. Misternie zdobione, drapowane habity wzbudzały duże emocje. Ale to jeszcze nic.
Francuzka była pierwszą projektantką, która
zrezygnowała z kobiecego gorsetu. U progu złotej ery jazzu, na aprobatę nie trzeba było długo
czekać.
Twarzą kolekcji została Małgorzata Bela. Po androgenicznej, surowej kampanii dla Alexandra
Wanga, kobiecość Vionnet jest miłą odmianą.
Efektem tej – moim zdaniem bardzo dobrej –
współpracy, jest sesja wykonana w jednym z paryskich apartamentów.
Goga Ashkenazi dołącza do grona projektantów, którzy pokazują, że mniej może znaczyć
więcej. Po raz kolejny widzimy powrót do podstaw, podstaw form, kolorów, cięć. Jak widać
niewiele trzeba, żeby zachwycać. Pytanie tylko,
czy taki powrót nie jest działaniem zachowawczo bezpiecznym – bo podstawy przeważnie
zachwycają?
Wielkie zmiany przyciągały wielkie nazwiska.
Katharine Hepburn, Greta Garbo, czy Marlena
Dietrich – to tylko niektóre z kobiet ubierających się u Vionnet.
Kolekcja jesień-zima 2013/2014 jest prosta i bardzo kobieca. Goga Ashkenazi, aktualny dyrek-
fotografia: materiały prasowe
72
73
melba
Wieczorek
INTERFERENCE
fotografie : Bartek Wieczorek / LAF AM
asystent fotografa: Max Zielinski
stylizacje: Robert Kiełb
make-up i włosy: Kacper Rączkowski / D'Vision
set design: Dorota Boruń / LAF AM
modele: Przemek Czyżewski, Roman Gelo / AMQ ,
Piotrek, Mariusz, Michał, Grzegorz, Kacper
sutanna: WFD
podziękowania dla Pin-Up Studio
kurtka: Hugo Boss, sutanna: WFD
the pure issue 04
melba
76
koszula: Delikatesen, marynarka: COS
koszula: WFD, płaszcz: Hugo Boss
the pure issue 04
melba
78
79
marynarka: Hugo Boss, spodnie: Mariusz Przybylski
the pure issue 04
melba
81
koszula: WFD, sweter: philosophy by Mariusz Przybylski
the pure issue 04
melba
83
marynarka, spodnie: Hugo Boss, koszula: Mariusz Przybylski
koszula: WFD, marynarka: COS
the pure issue 04
melba
85
okulary: A. J. Morgan, sweter: COS
the pure issue 04
melba
87
kardigan: Spriengfield, sutanna: WFD
the pure issue 04
89
melba
Fotografia
TOMEK ALBIN
ANNA BLODA
MATIN ZAD
LIDIA POPIEL
91
the pure issue 04
melba
Albin
Pamiętasz może kiedy zrobiłeś pierwsze
zdjęcie i od kiedy możesz powiedzieć o sobie, że fotografujesz świadomie? Opowiedz
o swoich początkach.
Pierwszego swojego zdjęcia absolutnie nie pamiętam. Natomiast zaczęło się to wszystko
strasznie prozaicznie, ponieważ pochodzę z rodziny wykształconej plastycznie, a byłem jedyną osobą, która nie potrafi rysować. W ósmej
klasie podstawówki moja siostra de facto podjęła
za mnie decyzję, mówiąc: idź chłopie na fotografię, bo nie potrafisz rysować, a na pewno masz
ukryty talent plastyczny i coś z ciebie będzie, bo
na fotografii można zarobić. Poszedłem więc
do technikum fototechnicznego na Spokojną.
Przeszedłem drogę od takiej technologicznej fotografii analogowej do tego, co w tym momencie się dzieje na rynku.
złożyłem teczkę, dzięki której w 2001 roku dostałem się na fotografię na poznańskiej ASP.
Kontynuowałeś jeszcze pracę fotoreportera
w Polsce?
Tak, na pierwszym roku studiów pracowałem
w Życiu. Między innymi tam spotkałem się
z Wojtkiem Grzędzińskim. Jak wywalili stamtąd wszystkich fotografów, to przez pół roku się
trochę tułałem, próbując robić różne zlecenia.
Na drugim roku poznałem mojego kolegę Mańka Dziducha, który wówczas był wziętym fotografem modowym i załatwił mi staż asystenta
w studiu fotograficznym u Adama Wlazłego.
Pracowałem tam 4 lata. Później jeszcze byłem
asystentem Marleny Bielińskiej. Na trzecim
roku zacząłem sobie składać pierwsze portfolio
modowe. Przez rok chodziłem z nim po redakcjach, ale doszedłem do wniosku, że to zupełnie
nie jest dla mnie. Przede wszystkim chodzi tu
o dogadywanie się ze specyficznymi ludźmi,
którzy pracują w tej branży. Portfolio poszło
więc do śmieci, a ja zacząłem robić still life.
Jeszcze w szkole średniej otrzymałeś stypendium niemieckiej agencji reklamowej
Die Fotoetage. Możesz opowiedzieć, jak
doszło do tej współpracy?
Spokojna zaoferowała najlepszym uczniom
trzecich klas zagraniczne praktyki. Ja byłem
w tym pierwszym rzucie, który pojechał do Niemiec, do Bremy. Przez miesiąc byłem fotoreporterem w dzienniku Die Tageszaeitung. Później
pojechałem tam jeszcze raz, w trakcie wakacji.
Przerwałem szkołę i przez rok pracowałem
w małej agencji reklamowej Die Fotoetage, wywodzącej się ze środowiska reporterów Die Tageszaeitung. Z przygotowanego tam materiału
A jak trafiłeś do branży motoryzacyjnej?
Pracowałem z Szymonem Rogińskim jako jego
asystent. W tym czasie też, przez przypadek
dostałem pierwsze zlecenie motoryzacyjne.
Szymon był wtedy we Włoszech i zadzwonił
do mnie, że otrzymał zlecenie z Volvo na sfotografowanie sześciu samochodów. Przedstawił
to jako bardzo proste zlecenie i zapytał, czy nie
92
93
the pure issue 04
melba
zrobiłbym tego. Okazało się to bardzo ciężką
sesją, więc tak naprawdę zostałem od razu rzucony na głęboką wodę. Zdjęcia się jednak udały
i od tamtego czasu posypały się zlecenia motoryzacyjne. Później trafiłem do pierwszej agencji fotograficznej Smakkir, którą też poznałem
podczas swojej pracy asystenckiej. Zrobiliśmy
razem dużo rzeczy, dzięki czemu mogłem przygotować pierwsze porządne portfolio.
Słomińskiej, która odpowiadała za scenografię
i scenariusz oraz człowieka nagrywającego ambienty – Pleqa, czyli Bartosza Dziadosza. Jednak
najprawdopodobniej tej wystawy nie będzie, bo
nie znalazł się sponsor na wydruki. Całość była
zrobiona aparatem 4x5 cala.
Właśnie, jesteś miłośnikiem tradycyjnych
aparatów średnio- i wielkoformatowych.
Opowiedz jaka jest przewaga nośników
analogowych nad cyfrowymi? Jak się to ma
np. do obrazka produkowanego przez cyfrowe średnie formaty typu Pentax 645D,
czy Leika S albo do obrazka z Nikona
D800, który jest chyba obecnie najbardziej
cenionym małym obrazkiem?
Większość moich projektów autorskich jest realizowana analogowo, a to głównie dlatego, że
powstają w nocy. W takiej sytuacji aparat analogowy ma gigantyczną przewagę nad cyfrą, która
po paru minutach ekspozycji zaczyna szumieć.
Jeszcze Canonem da się zrobić dłuższe ekspozycje, ale ja robię ekspozycje rzędu dwóch godzin,
w miejscach, gdzie nie ma światła. Poza tym, jak
kiedyś obejrzałem duże powiększenie z wielkoformatowego aparatu z negatywu, to w porównaniu z cyfrą ma on zupełnie inną plastykę.
Też trochę dlatego, że uważam to za szlachetną
technikę i mam wrażenie, że to kiedyś przyniesie efekty. Dzięki temu, że cały czas robię na
analogu, nie zapominam, żeby myśleć o fotografii trochę w inny sposób, bo jak mam cztery
kasety z ośmioma szitkami 4x5 cala to zupełnie
inaczej pracuję, niż jak mam przystawkę cyfrową i mogę tych zdjęć zrobić tysiąc.
W swoich autorskich projektach wychodzisz poza studio, koncentrując się głównie na krajobrazach miejskich. Traktujesz
tę formę aktywności jako odskocznię od
pracy komercyjnej, a może czujesz, że pracując na zlecenie nie do końca realizujesz
swoje potrzeby twórcze?
Przez to, że są słabe layouty to fajnie gdzieś
zrobić coś fajnego. Natomiast ja autorską fotografię robiłem zawsze, bo po prostu nie wyobrażam sobie wykonywania innego zawodu.
Takim przełomowym momentem był ten staż
w Niemczech, gdzie całymi dniami oglądałem
albumy fotograficzne, spotykałem ludzi z różnych stron świata i wtedy uświadomiłem sobie,
że to jest ta droga. Autorska fotografia na pewno jest odskocznią, na pewno jest próbą zrealizowania czegoś osobistego. Od jakiegoś czasu
moje projekty są właśnie bardzo osobiste, na
przykład teraz zrealizowałem projekt, który
pod koniec października miał być wystawiony
w galerii Pauza. Powstawał przez rok, taki kontrowersyjny projekt, dotykający ekologii i konsumpcjonizmu, nazywający się Happy Birthday
Mother Earth i fotografowane tam były martwe
(wypchane) zwierzęta, przerobione w rzeźby,
w bardzo sterylnym, studyjnym otoczeniu.
Jest to kolaboracja trójki artystów: mnie, Zuzy
94
95
the pure issue 04
melba
Kończyłeś Wydział Komunikacji Multimedialnej na ASP w Poznaniu. Co dała ci ta
szkoła i co w ogóle daje edukacja artystyczna, zwłaszcza w zakresie fotografii?
ASP dało mi przede wszystkim kontakty do
ludzi. Ta szkoła to były spotkania towarzyskie
z totalnie różnymi ludźmi z różnych kręgów.
Z mojego roku fotografią to tak naprawdę ja się
zajmuję, mój kolega jest na przykład operatorem, a koleżanka zajmuje się designem i PR-em.
To fajnie, że do tej pory się przyjaźnimy, więc
to bardzo bliskie znajomości wypracowało. Po
drugie nauczyłem się mówić o fotografii. Zjazdy wyglądały tak, że na pierwszych zajęciach
mieliśmy zadane tematy, a potem przyjeżdżaliśmy, wykładaliśmy zdjęcia na stół i były konsultacje. Przy dwudziestu osobach siedzących
przy stole musisz powiedzieć, dlaczego zrobiłeś
ten projekt w taki sposób, a nie inny i usłyszeć
pochwałę lub krytykę, co często szło w parze,
bo komuś się coś podobało, a komuś nie. Teraz to doświadczenie jest olbrzymim plusem
w rozmowach z klientem, któremu trzeba różne
rzeczy wyjaśniać, daje mi też argumenty w rozmowie z agencją reklamową, bo jestem w stanie
obronić swój projekt albo pomysł na niego. Natomiast zawodu nauczyłem się podczas stażów
w studio i własnej praktyki zawodowej.
wtedy w Akademii Fotografii, mówiąc, że szukają kogoś do prowadzenia reklamy. Chwilę się
zastanawiałem, bo nie miałem wcześniej takich
doświadczeń, ale postanowiłem spróbować. Poszedłem na spotkanie i przyjęli mnie. Uczyłem
tam trzy lata. Okazało się, że nauczanie sprawia
mi fun i dostarcza bardzo dużo satysfakcji. Dostałem wolną rękę na wprowadzanie formuły
edukacyjnej i stworzyłem cały program warsztatów fotografii reklamowej. Był to cykl dziesięciu spotkań, jedno na miesiąc. Połowa tych
zajęć to były takie masterclassy, czyli projekty
autorskie, które ja realizowałem, a druga – projekty, które wymyślali studenci i ja im pomagałem je realizować. Ucząc, zaczęła kiełkować
w mojej głowie myśl, czemu by nie założyć własnej szkoły. Trzeba było czasu, żebym zobaczył,
jak taka szkoła funkcjonuje, jak to powinno
wyglądać. Brakowało mi jednak partnera, bo
ja sam jako fotograf nie byłbym w stanie takiej
szkoły założyć, bo po prostu potrzebne są na to
duże fundusze. W momencie, kiedy pojawił się
taki partner, czyli Pin-Up Studio i moi przyjaciele, to stało się to realne.
Obecnie na rynku mamy kilka szkół uczących fotografii. Czym się chcecie wyróżnić
na ich tle? Czy najważniejsze będzie postawienie na relację mistrz – uczeń?
Tak, uważam, że ludzie przyjdą do nas z powodu nazwisk i pomysłu na edukowanie. Z czasów
mojej nauki na ASP mam takie doświadczenie,
że ja tam bardzo szanowałem ludzi, którzy faktycznie coś w swoim życiu zrobili. Podobnie
w agencji fotograficznej, w której pracuję, czyli
Shoot Me, która jest małą agencją, gdzie wszyscy się znamy i przyjaźnimy, wyszło podczas
jednej z rozmów, że po to robimy zdjęcia, po to
Wraz z Adamem Iwańskim i Pawłem Hoffmanem założyliście Collegium Artis –
projekt edukacyjny, który poprzez kursy
i warsztaty Masterclass ma uczyć wyławiania w morzu obrazów tych wyjątkowych.
Możesz opowiedzieć skąd pomysł na taką
formę nauczania?
Pomysł wziął też się trochę z przypadku. Tak
bowiem trafiłem do edukacji – w 2010 roku zadzwonił do mnie Maniek Dziduch, który uczył
96
robimy autorskie projekty, po to się kształcimy
i uczymy innych, żeby trochę stać się autorytetami w dziedzinie, którą się zajmujemy. Taka jest
idea Shoot Me, że chcemy robić projekty fajne,
a jak się przy tym zarobi, to będzie ekstra. I to
jest tak naprawdę główna idea Collegium Artis.
czy to promocji, czy to pracowitości. A będziesz
mieć obok osobę mniej zdolną, ale cholernie
pracowitą, która o wiele większy sukces osiągnie. Oczywiście, że się nie da jakiegoś zmysłu spostrzegawczości nauczyć, ale można go
gdzieś w sobie odkryć albo można go zastąpić
jakąś inną cechą. Ja na przykład jestem daltonistą, jak spora liczba mężczyzn. Na Spokojnej
miałem wywoływanie zdjęć kolorowych pod
powiększalnikiem, gdzie po prostu trzeba było
się nauczyć systemu – ja wychodziłem z ciemni
z tą odbitką, która była za zielona albo za żółta,
nie widziałem tego i pytałem kolegę, czy to jest
za zielone, czy za żółte, bo mi się wydaje, że za
fioletowe i ta osoba mi odpowiadała, później
kręciłem filtrami i było to jakoś do przeskoczenia. Natomiast w Photoshopie nauczyłem się
operowania kolorami na zasadzie patrzenia na
liczby – każda barwa jest wyrażona liczbami. Ja
się uczyłem fotografii na zwykłych sytuacjach,
podpatrując je, ale to nie jest kwestia zmysłu
patrzenia, tylko kwestia pomyślenia o tym, obserwacji, zatrzymania się na chwilę i spojrzenia
sobie, co jest naokoło. Później oczywiście dochodzi do tego technika i olbrzymia ilość oglądanych rzeczy, bo to oglądanie uczy cię patrzenia.
Ruszyliście w październiku. Opowiedz, jakie formuły nauczania oferujecie.
Wspomniane masterclassy chcemy robić jako
coś wyjątkowego dla najlepszych studentów. Są
to pięciodniowe wyjazdy z niewielką grupą studentów. Każdy z fotografów będzie realizował
swój autorski projekt. Drugą formułą jest, przeznaczony dla najszerszego grona odbiorców,
kurs podstawowy. Jest on podzielony na trzy
stopnie zaawansowania. Od stycznia natomiast
ruszają półroczne warsztaty fotografii profesjonalnej w specjalizacjach: portret, dokument, reklama, moda, a następnie film i wideo.
Mówisz, że nauka fotografii to nauka patrzenia. Czy według ciebie każdego można
nauczyć patrzenia, czy jednak potrzebny
jest jakiś zmysł, który nie jest dany wszystkim?
Sukces w fotografii polega na pracy. Masz bardzo utalentowanego fotografa, który robi zdjęcia, a nic z niego nie będzie, bo umrze na etapie
rozmawiał: Łukasz Nowosadzki
97
fotografie: Tomek Albin
the pure issue 04
melba
Anna
Bloda
Pojęcie czystości rzutuje na wszystkie dziedziny życia: czystość cielesna, mentalna, duchowa,
aż po czystość formy. Widzieć formę czysto,
to prawie tak jakby wpierw ją zbezcześcić i na
nowo zrekonstruować. W przejrzystości percepcji mieści się teoria dojrzewania, przeobrażania,
niszczenia i odnawiania. Artyści, świadomie
lub nie, często wchodzą na pole minowe, ryzykując, ale i odkrywając rzeczy na nowo. Artysta
schodzi nisko, by wysoko się unieść. W owym
wyżu, w akcie tworzenia, kreuje rzeczywistość
od początku i ma wrażenie, że nad nią włada.
Stan tworzenia jest pustką umysłu, jest eliminacją osadu. W owej pustce i przejrzystości percepcji, wydarzają się niezwykle obrazy. Proste, lecz
przecięte szramą oryginalności.
Nobuyoshi Araki wrócił w wielkim stylu, prezentując w najnowszym wydaniu magazynu
Richardson serię zdjęć, które powalając czystością formy, jednocześnie zderzają się z niezwykle wyrafinowaną estetyką. Poczucie estetyki
i umiejętność nad nią panowania czyni nas artystami.
Według mojego wyobrażenia artysta jest szamanem, artysta analizuje to, co pulsuje pod
powierzchnią czasu. Zatem asceza na rożnych
polach życia, odcięcie się, oczyszczenie i transformacja rzeczywistości są u takich jednostek
nieodłącznym elementem kreacji. Artysta
uzdrawia i rozwiązuje irracjonalne konflikty
i traumy społeczeństwa.
fotografia: Anna Bloda
100
101
the pure issue 04
melba
Matin
Zad
Ma 26 lat. Urodził się w Toronto. Ukończył studia na prestiżowej School of Visual Arts w Nowym Jorku. Został fotografem, bo od zawsze
chciał być artystą, którego praca będzie mieć
większe znaczenie. Choć nie ma przepisu na
udane zdjęcie, nie boi się odważnych połączeń
mody, sztuki i fotografii.
FOTOGRAF
Matin Zad ma niespotykaną wrażliwość
estetyczną. Jego prozaiczne, a przy tym
oniryczne sceny oscylują na granicy świata
mody i sztuki. Na szczęście poczucie
artystycznej niezależności i minimalistyczny styl nie przeszkadzają mu w realizacji
komercyjnych projektów.
zostaje przełamany grudami ziemi, które burzą pozorny ład, tworząc napięcie. W tej pustej
przestrzeni luki wypełnić może już tylko wyobraźnia widza.
Zad jest też autorem zdjęć do kampanii reklamowej kolekcji jesień/zima męskiej marki Duckie Brown. Tym razem fotograf zdecydował
się ukryć modeli za kwiecistym kamuflażem.
Kwiaty są już wszędzie: w tle, na ubraniach,
w doniczkach i wazonach. Człowiek wtapia się
w naturę, która staje się elementem mody.
Nie tak dawno Matin Zad został zaproszony
do współpracy z marką Levi’s. Sfotografował
jedną z kolekcji nowej ekskluzywnej linii –
Made & Crafted. Fotograf połączył ideę marki
z własną stylistyką i zrealizował projekt na bazie kontrastów. Ale kontrast ten nie jest znów
tak oczywisty. Sięgając do korzeni Levi’sa, Zad
wykorzystał postaci ogrodnika i rolnika, a ich
odzież roboczą zestawił z delikatnością natury.
Z jednej strony ogrodnik, symbolizujący fizyczną pracę, zostaje wrzucony w świat bezbronnej natury. Jednak z drugiej strony, pstrokata,
sztuczna i umieszczona w surowej przestrzeni
roślinność kontrastuje z subtelnymi sylwetkami
modeli. Martwa natura, minimalizm i dżins
to nadal nie wszystkie elementy projektu. Sielankowy, a jednocześnie surrealistyczny obraz
Matin Zad nieustannie sięga po skrajności,
choć pozostaje konsekwentny w stylu. Jak sam
przyznaje, uwielbia fotografować kwitnące
drzewa, bo dają mu poczucie, że życie toczy się
dalej. Jednocześnie fascynują go spalone pnie,
które obwieszczają jego koniec.
Co będzie dalej? Trudno przewidzieć, ponieważ te sugestywne sceny wyobraźni to przecież
dopiero pierwsze kroki Matina Zada w świecie
fotografii mody.
tekst: Alicja Caban
102
103
the pure issue 04
melba
Popiel
PURE OBJECT
Wydawałoby się, że Nick Knight bezdusznie
potraktował zjawiskową Daphne Guinness,
używając jej osoby jak przedmiotu, ułożonego
precyzyjnie w poziomie, w pozie, która przy
bliższym przyjrzeniu się wyjawia lekki ból w plecach i łydkach. Na pierwszy rzut oka jednak poza
sprawia wrażenie wykonanej bez wysiłku.
Objawienie siły, kruchości i wreszcie potencjalnej niestabilności w linii pleców, nawiązanie do
linii buta, tworzy jeden obiekt, przedmiot, bryłę. Idealną rzeźbę. 104
Daphne jest kosmitką. Przyleciała z planety
Moda. Trudno ją darzyć uczuciem, ale nie sposób nie wpaść w zachwyt. Moda w jej wykonaniu, to najwyższych lotów wybór, który został
dostrzeżony i wystawiony w wielkiej galerii.
Każdy pojedynczy element kolekcji to dzieło
sztuki, wymagające osobnego czasu, uwagi, informacji.
fotografia: Anna Bloda
Wzrok prześlizguje się od czubka ekstrawaganckiego buta, na którym balansuje ciało, do karku będącego drugim podparciem. Ciało, jak
strzała, wyposażone jest dodatkowo w rękawicę – niezwykłe dzieło wysadzane diamentami.
Chodzi właśnie o ten przedmiot. Należy do
Daphne, jak sto innych przedmiotów z kolekcji
dzieł haute couture największych geniuszy modowych, które zostały wystawione w Fashion
Institute of Technology.
Estetka od urodzenia, nie mogła nie docenić
swego największego skarbu – siebie samej. Na
zdjęciach Knighta zabiera nas w podróż po swoim ciele. Delektowanie się każdym delikatnym
napięciem mięśni jest równie fascynujące, jak
podziwianie każdego szwa jej wspaniałej kolekcji.
105
the pure issue 04
melba
Wysocki
IN-VISIBILIS
ubrania: Paulina Ptasznik
make-up i włosy: Anna Jagielska
modelka: Natalia Piguła
107
the pure issue 04
the pure issue 04
110
the pure issue 04
melba
114
115
melba
Fashion
People
JAGA HUPAŁO
ZUZA SŁOMIŃSKA
ACID WALRUS
ilustracja: Michał Bartłomowicz
117
the pure issue 04
melba
Jaga Hupało
STYL
Temat: Tworzenie
Bezustannie, bez przystanku, także
w wolnym czasie. W salonie, teatrze,
domu, plenerze. W towarzystwie klientki, przyjaciela czy córki. Następuje przelanie kreatywności na muzykę, papier,
czy wreszcie fryzury. Bo to dzięki nim
zasłynęła. Między nią a jej pomysłowością
nie ma niedomówień. Czysty układ.
Kreatywność i ona to jedno. Tworzyć
można zawsze.
Punkt pierwszy : Wprowadzenie
Proste linie, monochromatyczność barw, ostre
cięcia. Definicja stylu, który rozpoznaje się na
pierwszy rzut oka. Podobnie jak jej grzywki. Bez
udziwnień, czyste w formie. Proste, poprzeczne
kreski na twarzy. Nadające jej zupełnie nowy
ton. Grzywki, które są doceniane przez klientki
i specjalistów. Grzywki, których jedną z wersji
Jaga Hupało ma na swojej głowie.
Punkt czwarty: Czysta forma
Czystość formy zaś gwarantuje ona sama. Serwując swoim klientom grzywki, których znakiem rozpoznawczym jest prosta linia, hołduje
też zasadzie prostoty w szafie. Nie posiada sukni w kwiaty, krzykliwych kolorów i feerii barw.
Posiada wszystkie odcienie czerni i wszystkie jej
możliwe kroje. A w tym wypadku pole do popisu jest szerokie.
Punkt drugi : Czysta prawda
Grzywka jest prosta, dwuwarstwowa. Czarna,
podobnie jak włosy, które spływają na ramiona. Twarzy zazwyczaj nie zdobi makijaż – Jaga
Hupało zdaje się go nie potrzebować. Jej wygląd, jej styl to nie jest jej wizytówka. To czysta
prawda o tym, kim ona jest.
Wąskie spodnie, legginsy – na dół. U góry bluzki o kroju prostym, często asymetrycznym. Luźne, ale o konkretnej formie. Zazwyczaj w czerni lub bieli, ewentualnie w czerwieni. Czasem
w szarości, jeszcze rzadziej w granatach. Zdarzają się odstępstwa od normy, wzory i kolory. Ale
to tylko barwne plamy na monochromatycznej
płaszczyźnie.
Fryzjerka gwiazd, specjalistka od wizerunku, kreatorka fryzur. Autorka fryzur modelek
w najlepszych sesjach modowych, współpracowniczka teatrów. Matka, przyjaciółka, kobieta z pasją. Prawie bezustannie w pracy, zaangażowana w tworzenie małych dzieł sztuki na
głowach tych, którzy jej potrzebują. Doradzająca w kwestii wizerunku, urządzająca swoje własne przestrzenie.
Punkt piąty: Dodatki
Brak o wiele bardziej wymowny niż nadmiar.
Chyba, że za dodatek uznać można męski zegarek. Męski charakter towarzyszy zresztą całości.
Męski z dodatkiem tego czegoś, słynnego pazura, kropki nad i. Nieco skóry, kilka ćwieków.
Gra faktur na tkaninie, zestawienie materiałów
o różnej grubości i specyfice. Skórzane rękawiczki, torba, buty.
Punkt trzeci: Dwa kolory
Czerń i biel – barwy dominujące. Nic nie świadczy o tym lepiej niż salon, w którym pracuje.
Jedno z miejsc kreowanych od początku przez
nią. Miejsc o dużej przestrzeni i swoistej przytulności – mimo czerni i bieli, które są dominujące. I równie ważne jak woda, spływająca w jej
prywatnym domu po ścianie. Gwarantująca
szczęście, dobrobyt i czystość umysłu.
Punkt szósty : Podsumowanie
Każdy element, deseń i smaczek tworzą spójną
całość. Ale to nie jest starannie przemyślany
wizerunek, wydumana poza, wystudiowany
wygląd. To suma pomysłowości, kreatywności
i czystego przekazu. Mówiącego bez ogródek
kim jest ta, której grzywkę każdy rozpozna.
tekst: Marta Dyba
118
119
the pure issue 04
melba
Zuza Słomińska
SET DESIGNER & ART DIRECTOR
Nałóg, który nie minął do dziś. Jaki jest
twój ulubiony przedmiot z tych zebranych?
Niestety nie minął, całe moje mieszkanie wygląda jak gabinet osobliwości. Jednak zmieniła się
bardzo ważna kwestia – zupełnie rozłączyłam
swoje kolekcje i pracę, do tego stopnia nawet, że
staram się nigdy moich precjozów nie używać
do scenografii. Nie umiem wybrać jednej rzeczy, ale zdecydowanie najbardziej dbam i uzupełniam moją kolekcję zabytkowych dewocjonaliów – zbieram gipsowe figury, przeszklone
120
gabloty, kapliczki i różne abstrakcje na temat
ikon – wykańczane ornamentami z gipsu, materiałami czy wybijane w metalu.
Ewa Woźniak o pracy scenografa powiedziała: my faktycznie tworzymy światy, a ty
czujesz się kreatorką czy rzemieślnikiem?
Na pewno nie czuję się kreatorka światów... Scenograf to niesamowicie rozległy zawód, a ja trzymam się z daleka od produkcji teatralno-telewizyjnych, nie mam zatem możliwości wczucia się
w kreowanie świata przedstawionego. Dla mnie
najważniejszą częścią jest tworzenie koncepcji,
całego znaczenia. Jedyne, co nie minęło mi, jeśli chodzi o fotografię, to ich dokładna analiza.
Lubię patrzeć na zdjęcie i na pozornie nic nie
znaczące szczegóły – zwyczajnie lubię oglądać
zdjęcia, które zrobił ktoś, kto myślał, zanim je
zrobił. Te myki są różne, prostsze (i to zwykle te
najbardziej uderzają) i te bardziej skomplikowane, które wymagają przejrzenia całej serii kilka
razy, jak np. Deus ex machina Ralpha Gibsona,
zanim zauważy się te zależności. To trochę jak
układanie puzzli, które finalnie pokazują cały
obraz. Wracając, to właśnie etap, w którym wraz
z fotografem ustalam dokładny plan zdjęć jest
tym najlepszym. Mam to szczęście, że w większości pracuję ze wspaniałymi fotografami,
fotografia: Lukasz Brzeskiewicz
Opowiedz, jak trafiłaś do zawodu i jak rozwijała się twoja kariera.
Jest to dość złożona historia. Wydaje mi się, że
nikt nie marzy o byciu scenografem. To zawód,
który jest procesem prób i dotykania rożnych
zawodów wokół, i tak samo było ze mną. Na początku chciałam być fotografem, jednak oblałam egzamin do szkoły filmowej i zamknęłam
sie w pracowni w Łodzi nie wiedząc, co dalej.
W międzyczasie zbierałam w niej różne starocie
– najpierw z korytarzy budynków, śmietników,
wystawek, później zaczęłam jeździć na giełdy
staroci. Reasumując, chyba wszystko zaczęło
się, kiedy stwierdziłam, że może to zbieractwo
można połączyć z zawodem i usprawiedliwić
swój nałóg.
121
the pure issue 04
melba
z którymi stymulujemy sie nawzajem rożnymi
referencjami i historiami, i to prawdziwy trans
kreatywny. Tutaj także rzemieślniczy aspekt jest
ciekawy – opracowanie projektu, szukanie rozwiązań technicznych i nowych materiałów.
A który projekt był dla ciebie największym
wyzwaniem?
Nie miałam jeszcze niestety okazji zderzyć się
z projektem, który nazwałabym prawdziwym
wyzwaniem.
Zatem zarówno scenografia i fotografia
nie zmieniają rzeczy, a jedynie sposób ich
oglądania? Praca scenografa, jak i obiektyw fotografa oddają subiektywny sposób
patrzenia na dany przedmiot?
Oczywiście, że oba media zmieniają rzeczy. Ale
w moim przypadku nie kreują światów, wprowadzają one element niepoznany w dobrze znanej
wszystkim rzeczywistości. To, co w swojej pracy
staram się dołożyć do całokształtu to element,
który jednocześnie jest sztucznie wprowadzony,
ale także staje sie motywem, spoiwem historii. Czyli zawsze idzie gładko i wszystko się
udaje? A masz w głowie niespełniony projekt marzenie?
Nie, zwykle nigdy nic nie idzie w stu procentach
zgodnie z planem, natomiast nie można tego
w żaden sposób próbować porównywać proporcjonalnie do efektu finalnego. Najczęściej zawodzi to, nad czym nie ma się kontroli, czyli inni
ludzie. Mam jednak teorię, ze stresuje się tylko ten, kto nie jest w pełni przygotowany. Nie
mam projektów marzeń, moim marzeniem jest
możliwość pracowania z ludźmi, których uważam za najlepszych i którzy są odpowiedzialni
jak nikt za to, kim jestem, jak widzę, co czuję.
To byłoby prawdziwe wyzwanie.
Jeśli to możliwe, jakbyś opisała swój styl?
W przeciwieństwie do wielokrotnie już wspomnianych fotografów, moim zdaniem, scenograf nie powinien mieć stylu. Wydaje mi się, że
to cały kunszt, aby pracując, zamykać się w stylu fotografa, marki, projektanta, wejść do środka tematu, nad którym się pracuje. Rozpoznawalnym można być jedynie dzięki specyficznej
dbałości o szczegóły czy estetykę wykonania,
a na to jeszcze dla mnie za wcześnie.
Opisz proces powstawania scenografii.
Które z etapów są najbardziej interesujące?
Najbardziej interesujące są dwa pierwsze etapy –
czyli powstawanie pomysłu na scenografię oraz
tworzenie rozwiązań technicznych. Sam proces
realizacji – zamawianie produktów, montaż,
przygotowanie niestety jest dla mnie już tylko
fizyczną finalizacją projektu.
rozmawiała: Magda Dubrawska
fotografia: Paweł Fabjański
Co jest najtrudniejsze w pracy scenografa?
Nawiązanie porozumienia z autorem całego
projektu, bo w pewnym stopniu i w wielu sytuacjach trzeba komuś wejść do głowy i zobaczyć
dokładnie to, co on. A tak prywatnie, to oczywiście jest ciężka praca fizyczna i to utrudnia mi
pełną kontrolę nad chociażby budową.
Co cię pobudza i stymuluje do pracy?
Staram się zbierać wokół siebie rzeczy oraz ludzi, którzy swoje zdania wykonują w taki sposób, który sprawia, że jest to bezwiedny proces.
I cisza.
Tworząc projekty wolisz być liderem, czy
częścią całości, gdzie każdy głos jest równy?
Nie lubię być liderem, bo nie lubię być w bezpośrednim kontakcie z dużą grupą/zespołem,
a lider jest reżyserem, także nastrojów. Wolę stać
z boku i ewentualnie coś doradzić.
122
123
the pure issue 04
fotografia: Tomek Albin
melba
124
125
the pure issue 04
melba
Acid Walrus
BLOG
Blog to dla mnie…
Wcześniej zawsze odpowiadałam, że to oczywiście pasja, taka odskocznia i nadal jest to prawda. Ale ostatnio zauważyłam coś innego. Przez
brak czasu musiałam zrobić małą przerwę.
Dwa, trzy tygodnie bez bloga i zorientowałam
się, że mogę spokojnie dopisać go do listy swoich nałogów.
Mój ulubiony projektant.
Nie potrafię wybrać jednego! Z zagranicznych:
Rick Owens, Ann Demeulemeester, Riccardo
Tisci, Yōji Yamamoto. A jeśli chodzi o polskich
projektantów: Maldoror, Ania Kuczyńska, Borska, Michał Łojewski, Bartek Michalec.
Film ze świetnymi kostiumami.
Do tej pory pamiętam dokładnie każdy kostium Cate Blanchett z filmu Elizabeth: Złoty
wiek. Oprócz tego, muszę wspomnieć o przepięknych kreacjach Charlize Theron w Królewnie Śnieżce i Łowcy. Od dzieciństwa mam lekką
obsesję na punkcie właśnie takich kostiumów.
Rzecz, bez której nie wychodzę z domu.
Papierosy i zapalniczka.
Najcenniejsza rzecz w mojej szafie.
Mam wielką słabość do swoich rzeczy z kolaboracji MMM z H&M, nie wyobrażam sobie, żeby
cokolwiek mogło je zastąpić.
126
Trzy słowa, które określają mój styl.
Jedyne słowa idealnie określające mój styl: czarny, biały, szary.
przekonana, że mogę być pewna w stu procentach tego nigdy.
Ikona mody dla mnie.
Nie istnieje. Cenię styl wielu osób, np. Tildy
Swinton czy Rooney Mary. Ale na docenieniu
się kończy, nie inspiruję się, nie jestem na bieżąco z nowymi stylizacjami.
Najładniejsze słowo związane z modą.
Podchodzę do tego pytania po raz trzeci i za
każdym razem mam w głowie tylko sztylpy.
Coś, czego nigdy bym nie założyła to...
Nie wyobrażam sobie siebie w cekinach, koronkach, tiulach, w typowo kobiecych zestawieniach, obcisłych rzeczach od stóp do głów.
Istnieje to mądre powiedzenie nigdy nie mów
nigdy i właściwie sama bardzo często go używałam, ale w tym wypadku jestem coraz bardziej
Ulubiony element garderoby.
Zmienia się razem z porą roku. Obecnie są to
płaszcze.
127
the pure issue 04
melba
fotografie: www.acidwalrus.blogspot.com
128
129
Jaroszek
fotografie: Daniel Jaroszek / Makata
stylizacja: Kasia Łaszcz
make-up i włosy: Magda Szulc
scenografia: Wito Bałtuszys
modelka: Klementyna / D'vision
kurtka: Kubatek
golf: Max Mara
spodnie: COS
koszula: Marella Burani
sukienka: COS
sukienka: Ania Kuczyńska
melba
bluza: Mariusz Przybylski, spódnica: Ania Kuczyńska, buty: Reebok
golf: Kas Kryst
the pure issue 04
płaszcz: COS, spodnie: Ania Kuczyńska, golf: Max Mara, buty: Reebok Classic
płaszcz: COS, t-shirt: Kas Kyst, spodnie: Kas Kryst, buty: Reebok Classic
the pure issue 04
chcesz z nami współpracować?
przedstaw się na: [email protected]
142

Podobne dokumenty

NENUKKO BLODA TOÏDÉ KOMINEK

NENUKKO BLODA TOÏDÉ KOMINEK i muzyką Zoli Jesus, dowiedzieć się, dlaczego Karolina Kominek zdecydowała się zostać aktorką i  co o branży odzieżowej myśli Lidia Popiel.

Bardziej szczegółowo

MALDOROR FABJAŃSKI MAURICE van ES MELANCHOLIA.CO

MALDOROR FABJAŃSKI MAURICE van ES MELANCHOLIA.CO materiałów i pisania o reprodukcji i akomodacji obrazu. Pokazałam w niej przedruki znalezionych fotografii oraz wykonane na ich bazie własne prace, którym towarzyszy tekst autorstwa Jakuba Bąka. Ks...

Bardziej szczegółowo

4 01 02 / 2 PAJONK

4 01 02 / 2 PAJONK Osamu Yokanami ILUSTRATORZY

Bardziej szczegółowo

aw o° 08 r issue n 5

aw o° 08 r issue n 5 okazje pokazywać nasze prace w kraju. Po prostu samoistnie dzieje się tak, że realizujemy więcej projektów i  dostajemy więcej zaproszeń za granicą. W  tym roku mieliśmy w  Polsce dwie solowe wysta...

Bardziej szczegółowo