2012 roku nie będzie! 2012 roku nie

Transkrypt

2012 roku nie będzie! 2012 roku nie
gazeta
Wydanie składa się z trzech części
Gazeta
Toronto - Ontario - Kanada 155 Rok II
NOWY ROK 2012
cena $2.50 (tax included)
Radości, zdrowia i pokoju
w Nowym 2012 Roku
życzy redakcja
Gazety Gazeta
Możemy spać spokojnie aż do 4772 roku
Końca świata w 2012 roku nie będzie!
Ziemia, Słońce i czarna dziura w centrum naszej galaktyki 21
grudnia 2012 roku ułożą się w
jednej linii. Zmienią się orbity
ciał niebieskich, co spowoduje
zmiany w ziemskiej grawitacji.
Nadejdą wielkie trzęsienia ziemi. Tsunami zaleją kontynenty.
Nad powierzchnię spienionych
fal wystawać będą tylko Himalaje.
Nadzwyczajna aktywność
Słońca sprawi, że pole magnetyczne naszej planety zwariuje i
wykasowaniu ulegnie zawartość
wszystkich twardych dysków.
Nastąpi czas pożogi, a na ziemię
wróci Quetzelcoatl - pierzasty
wąż, święty symbol Majów.
"Majowie wszystko to przewidzieli. Już tworzą się grupy
przetrwania i przygotowują do
roku 2012. Zjednoczmy się i my!
Przetrwajmy! Tylko w grupie jest
to możliwe!" - nawołuje jedna z
setek tysięcy stron internetowych
poświęconych tak zwanemu proroctwu Majów, pogłosce, jakoby
z końcem kalendarza Majów
skończyć miał się i nasz świat. Ile
w tym prawdy?
W rzeczywistości Majowie nie
używali jednego kalendarza. Używali trzech. Pierwszy, nazwany
tzolkin, był 260-dniowy i składał
się z 13 okresów (jakby miesięcy)
po 20 dni.
- Nie wiadomo, dlaczego Majowie wybrali taką rachubę czasu. Nie zgadza się ona z żadnym
cyklem astronomicznym. Być
może chodziło o to, że mniej więcej tyle trwa ciąża u człowieka mówi dr Mark Zender, archeolog,
antropolog i wykładowca z Harvard University, specjalista od
odczytywania i interpretacji pisma Majów.
Kolejny kalendarz używany
przez budowniczych piramid z
amerykańskiej puszczy był już
skorelowany ze Słońcem i bliższy temu, którego używamy dziś.
Zwany haab, liczył 365 dni podzielonych na 18 miesięcy po 20
dni. Miał też pięć dni dodatkowych.
- Często mówiło się, że to dni
pechowe, nie zawierano wtedy
na przykład transakcji handlowych - mówi Zender. Daty podawano, informując, który dzień
wypada w jednym i drugim kalendarzu. - Skomplikowane to,
ale działało - dodaje.
Trzeci kalendarz, zwany długą rachubą, odmierzał czas w
znacznie większych okresach.
Podawał liczbę dni, które upłynęły od pewnej daty umownej,
tak ważnej jak narodziny Chrystusa w naszym kalendarzu. Nie
ma jednak stuprocentowej pewności, kiedy ów ważny rok wypadał dla Majów.
Najbardziej prawdopodobne
majowe zero wypadło w 3114 r.
p.n.e. Co ważniejsze, długą rachubą Majowie odmierzali wydarzenia rozpoczynające i kończące cykl kolejnego świata. I to
właśnie tego kalendarza uczepili
się XX-wieczni czciciele teorii
spiskowych.
Wedle tradycji Majów (a także innych ludów mezoamerykańskich, które pełnymi garściami
czerpały z ich dorobku) obecnie
żyjemy w piątym świecie - piątym Słońcu. Ta era zakończy się
21 (lub 23 według innych obliczeń) grudnia 2012 roku. Finał
czterech poprzednich światów
Majów był iście hollywoodzki:
według ich wierzeń wszystkie
zakończyły się spektakularnymi
katastrofami. Poprzedni, czwarty świat, miał się zakończyć 5124
lata temu wielką powodzią trwającą 52 lata (lub, jak podają niektóre źródła, potężnym trzęsieniem ziemi). I tu na scenę wkra-
czają wyznawcy teorii spiskowych, którzy twierdzą, że Majowie przewidzieli, iż również piąty świat ma się skończyć tragicznie.
- To nieprawda - mówi dr Zender, którego konikiem jest odkłamywanie mitów dotyczących jego
ulubionego ludu.
- Tym razem w kalendarzu
Majów po prostu przekręci się
licznik i zacznie się nowe słońce.
To tak samo, jakby w samochodzie stuknęła kolejna setka mil i
wskoczyła nowa cyfra na licznik
- mówi Amerykanin.
Pole do katastroficznych interpretacji otwiera jednak urwany tekst - na kamiennej steli, która przewiduje wydarzenia z końca piątego słońca, to, co stanie się
po grudniu 2012 roku, jest bowiem nieczytelne.
- Jednak z wielu innych źródeł, z innych kamiennych steli
wiemy, że Majowie spodziewali
się, iż świat będzie trwał po 2012
roku - mówi Zender. Na przykład
z zapisów na płaskorzeźbach w
Palenque (dziś Meksyk) wiemy,
że dla Majów świat miał trwać
jeszcze co najmniej kolejne 2760
lat po roku 2012! A zatem możemy spać spokojnie aż do roku
4772.
Gdyby Majowie nie poddali
się wewnętrznym sporom i suszy, gdyby oparli się konkwiście
i nadal tworzyli potężną cywilizację ze swoją religią, zapewne
hucznie obchodziliby przyszło-
roczne grudniowe przesilenie i
koniec piątego Słońca.
- Dla nich kończyłaby się bardzo ważna epoka. Z pewnością
próbowaliby wkupić się w łaski
bogów. Prosiliby ich o przebaczenie i ocalenie. Na pewno złożyliby ofiary z tysięcy ludzi, a
mięso wielu poświęconych na ołtarzach jedliby w religijnych rytuałach. Zapewne zburzyliby też
jakąś świątynię, może nawet miasto. Mogliby na przykład zrzucić
bombę atomową na Mexico City,
by taką ofiarą krwi i ludzkiego
życia przebłagać bogów - mówi
prof. Arnold Lebeuf z Instytutu
Religioznawstwa Uniwersytetu
Jagiellońskiego.
- To jednak miałoby sens tylko dla Majów wierzących w bogów Majów. Dla żyjących dziś w
Ameryce Środkowej chrześcijan
nie ma to żadnego sensu - podkreśla uczony. Ich powrót pierzastego węża nie dotyczy.
A co z innymi przepowiedniami towarzyszącymi tej o kalendarzu Majów? Zmiana biegunów
magnetycznych nie zagrozi Ziemi. Zachodzi naturalnie co jakiś
czas i nic złego z tego powodu
naszej planecie nigdy się nie przydarzyło.
- Ostatnio "N" i "S" zamieniły
się miejscami 730 tysięcy lat temu
i nic. Na Ziemi żyli już wtedy
nawet nasi przodkowie i też tę
magnetyczną zawieruchę przeżyli bez szwanku - zauważa Ed
Krupp, astronom z Griffith Obse-
rvatory. Nic się też nie stanie z
komputerowymi twardymi dyskami - by dysk widział odwrócone bieguny, wystarczy go przecież położyć do góry nogami!
Żaden się jeszcze od tego nie
wykasował!
Nie należy się też obawiać
wzmożonej aktywności Słońca według obserwacji NASA wzrasta ona cyklicznie co 11 lat, a
mimo to trwamy. Również niewielkie ruchy orbity naszej planety nie wstrząsną życiem na jej
powierzchni - astronomowie obserwują podobne zachowania
Ziemi od stuleci.
Nie ma wątpliwości: Majowie
nie mieli żadnych zdolności profetycznych.
- Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś
złudzenia, to powinien je stracić,
uświadomiwszy sobie, że Majowie nie potrafili przewidzieć nawet prawdziwego końca własnego świata, czyli przybycia hiszpańskich konkwistadorów - mówi
dr Mark Zender. Istnieje co prawda sporo dokumentów z rzekomym proroctwem przybycia ludzi na koniach, ale po dokładnych badaniach wszystkie okazały się podróbkami z XVII-XVIII
wieku.
Marcin Jamkowski
Marcin Jamkowski jest członkiem
nowojorskiego The Explorers
Club zrzeszającego odkrywców i
podróżników. Prowadzi stronę
internetową AdventurePictures.eu

Podobne dokumenty