MUZEUM HISTORII FOTOGRAFII
Transkrypt
MUZEUM HISTORII FOTOGRAFII
MUZEUM HISTORII FOTOGRAFII Marta Miskowiec Radość fotografowania Henri Jacques Lartigue to wyjątkowa postać w historii fotografii. Zaczął fotografować jako sześcioletni chłopiec, ale dopiero w wieku 69 lat zdobył sławę jako fotograf. Stało się to w 1963 roku, po wystawie w Museum of Modern Art w Nowym Jorku, a zwłaszcza po publikacji i rozpowszechnieniu jego zdjęć przez amerykański magazyn Life. Przez całe życie zrobił tysiące zdjęć. Wiele było efektem rodzinno-towarzyskich zabaw i trafiało do prywatnych albumów. Najczęściej jest on postrzegany właśnie jako fotograf amator, bo zwykle fotografował swoich najbliższych, przyjaciół i rodzinę oraz to, co go akurat fascynowało: wyścigi samochodowe, rejestrowanie ruchu w podskokach znajomych dam i kawalerów, portretowanie ukochanych kobiet. Nie byłoby w tym być może nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że jego sposób rejestrowania powabów życia dał nam jeden z najciekawszych i najbardziej szczerych dokumentów belle époque. Szczególnie zdjęcia z lat kiedy był fotografującym dzieckiem, któremu nieznane były tajniki formowania obrazu, ujmują swoją naturalnością. Wszystko, co wydawało mu się zajmujące, po prostu fotografował, dając w ten bezpośredni sposób wyraz swym fascynacjom. Był entuzjastą fotografii, próbował jej nowych wynalazków włącznie z techniką autochromową. Pociągały go nowinki związane z postępem technicznym, na jego zdjęciach można zobaczyć wyścigi samochodowe i najdziwniejsze konstrukcje pierwszych samolotów. Z tych obrazów wyłania się najważniejsze dla Lartigue’a – fotografowanie wszelkiego ruchu, poczynając od spacerujących kobiet, a kończąc na pędzie współczesnych mu bolidów. Jego radosna obserwacja odzwierciedla pozytywne cechy czasów przełomu XIX i XX wieku. Zarejestrowane przezeń życie ówczesnej elity, w której się obracał – początkowo ze względu na przynależność do jednej z najzamożniejszych rodzin francuskich, a potem dzięki przyjaźni z wieloma artystami, między innymi z Sachą Guitrym, Pablem Picassem i Jeanem Cocteau – uwodzi swobodnymi pozami portretowanych, a bezpretensjonalność i spontaniczność licznych zdjęć pozwala wręcz nazwać Lartigue’a „geniuszem formy amatorskiej” (Michel Frizot). Jego prace, zwłaszcza z młodości, noszą ślady niedoskonałości – są nieporadnie skadrowane lub prześwietlone, no i przeważnie obraz jest poruszony. Te wady mogłyby raz na zawsze zdyskwalifikować go jako fotografa czy też artystę. Jednak tak się nie stało. Jego zdjęcia w jakiś niezwykły sposób przepełnione są tym, co Roland Barthes nazywa światłem obrazu. Ową dotykalną energią, która płynie od tego, „co było”, do tego, co jest. Przypisywane fotografii przedmiotowość i martwota giną w historyjkach opowiedzianych przez Lartigue’a i jego aparat. Na jednej z fotografii zaaferowany nowym skrzydlatym urządzeniem brat artysty Maurice, zwany Zissou, próbuje się wznieść w powietrze, a za nim biegnie zboczem tłumek entuzjastów. Niemal rysunkowa lapidarność tego zdjęcia każe nam się zastanawiać nad talentem i wyczuciem fotografa. W momencie przechwytujemy atmosferę utrwalonego wydarzenia, w jakiś tajemniczy sposób udziela się nam ekscytacja ludzi biegnących w stronę samolotu. Być może dzieje się tak po części przez to, że bardziej wierzymy „dziecinnemu spojrzeniu” i niewykalkulowanej swobodzie fotografii amatorskiej niż zazwyczaj przemyślanym i kontrolowanym obrazom zawodowców. Lartigue miał nadzwyczajny zmysł czasu, pozwalający wybrać najlepszy moment zwolnienia migawki i zdecydować, co ma być tematem zdjęcia. I właśnie ta ostatnia umiejętność okazywała się, i to niejeden raz, kwintesencją szalonych lat, w których przyszło mu żyć. Jego fotografie są dla poszukiwaczy interesujących obrazów z przeszłości wciąż niezwykle ważnym źródłem; to kopalnia informacji o codziennym życiu francuskiej i amerykańskiej socjety, jej gustach, rozrywkach i modzie. Niech przykładem będzie, że dla Cecila Beatona stały się inspiracją do zaprojektowania kostiumów do filmu My Fair Lady . Jacques Henri Lartigue (1894–1986) uznawany jest za jednego z klasyków fotografii. Amatorskie fotografie Lartigue’a, będące rejestracją życia codziennego były częścią prywatnego dziennika artysty, który prowadził od młodzieńczych lat. Jego prace po latach zostały uznane za kongenialny zapis czasów, w których żył. Lartigue uważał się za malarza (studiował w Académie Julian w Paryżu). Los sprawił jednak, że jego zdjęcia zostały pokazane na retrospektywnej wystawie w Museum of Modern Art w Nowym Jorku (1963), od której datuje się światowa kariera francuskiego twórcy. W 1970 roku ukazał się Diary of a Century pod redakcją Richarda Avedona – entuzjasty twórczości Lartigue’a. W 1979 roku Lartigue przekazał swoją spuściznę państwu. Od tego czasu czuwa nad nią L’Association des Amis de Jacques-Henri Lartigue ( Donation Jacques Henri Lartigue). 2