fosfor - Republika WWW

Transkrypt

fosfor - Republika WWW
fosfor
archiwum
numery archiwalne
[świeży numer]
Praca-dom
Wadą pracy w domu jest to, że nie można wyjść z biura, wrócić do domu, ani wyjść do pracy. Budzisz
się jakby w pracy. Zakłócone są proporcje sacrum i profanum: podział dom-praca nie istnieje. My house
is my castle i jeszcze my work. Trzeba też wiele samodyscypliny a najgorszy jest własny nad sobą bat.
Poza tym grzebię się ostatnio w zestawach polskiego bełkotu pseudofachowego, od czego psuje mi się
język ojczysty. Muszę go reperować czytaniem Cortazara i Prousta, a z polskich pomaga Kępiński.
Za oknem śnieg po klamki samochodów.
s k o m e n tuj
2004-03-01
****
Goeien avond! Apinun!
Zapomniałem języka w gębie. Pamiętam tylko, że 'goeien avond! hoe gaat het met je?' (flamandzki)
znaczy to samo co 'apinun! yu stap gut?' (tok pisin, Papua Nowa Gwinea).
Jestem na dobrej drodze by powiedzieć to po polsku.
s k o m e n tuj
2004-03-01
****
Reklama
Piwo Żywiec - poczuj smak dzieciństwa.
s k o m e n tuj
2004-03-01
****
Zebranie fachowców
Jeden już zaczął - od ciastek. Wyłożonych bezwstydnie na talerzykach. Wziął te lepsze, z nadzieniem. Po
dziesięciu minutach od początku zebrania zniknęła połowa. Zbyt zajęty ciastkami pyta o coś sąsiada:
- Karol ty znowu nie dosłyszysz? – odpowiada zapytany.
Kolejny uczestnik prosi prowadzącego o powtórzenie, bo chce w końcu zapisać.
- Ja przepraszam, że na takiej karteczce.. to co wpisać? Data, godzina?
Dyskusje w podgrupach:
- ...ale oni się wypięli... z naszego systemu czy na nasz wszystko jedno, podpięli ich tamci.
A ten wcina drugi rodzaj ciastek (suche), popija wodą.
- Kułła, totalny chaos – i pluje okruchami.
Nie zostawi trochę? Nalewa mineralnej do szklanki. Raz szklanka, raz ciastko na zmianę w jego dłoni.
- Karol tobie też leję. Wody?
Spryciarz od ciastek bawi się w pożeracza
- Patrz, patrz co ja robię, o – rozdziawia usta, sięgając po ciastko jak po zdobycz, potem szklanka wody chlup.
Nikt nie ośmiela się ruszyć soku grejpfrutowego. Zbyt wyrafinowany napitek. Ktoś coś tłumaczy.
- Właśnie ja tu mam podkładki, w umowie to ma być tyle.
Jedzą ciastka, piją minerlaną i cmokają, odbija im się, wzdychają głośno, z ulgą, przeciągają się.
- Czy ten pokój jest bezpieczny, nie ma podsłuchu, no przepraszam, że pytam ale co, skorośmy od
zabezpieczeń?
- Może być rozbieżność taka, ale mam na to podkładkę, a oni nie mają.
- Panowie ja mam tę wstawkę, ale nie kwestionujemy, bo to się pozmieniało
Cisza. Milczenie. Wertowanie papierów. Komórka dzwoni, jedna, druga.
- Tak panie prezezie – miękki gość miękko potakuje i wychodzi za drzwi z prezesem w komórce.
- Nie, Zbychu, nie, jestem właśnie na zebraniu, będziemy omawiać o to, ale później.
Czy wszyscy mają Nokie?
fosfor
s k o m e n tuj
2004-03-01
****
Kołysanka
Już śpią dachy i koty, i smoła i mazut. Sennie się kołyszą robotnicy smołujący nocą dachy. W kadziach
kołyszą senną smołę do snu, a mazut zastyga, zamyka swe brązowe, szkliste oczy. Senni robotnicy w
beretach z antenkami kołyszą, kołyszą się do snu. Już w wiadrach smoła zastyga ukołysana, uśpiona, i
śni swe czarne sny. Zasypiają berety na głowach robotników, zasypiają robotnicy na dachach. I mazut już
śpi, i smoła już śpi, przyklejona do dachu. Oczy się kleją jak smoła i mazut, oczy pora zmrużyć już.
Smoła śpi, dachy śpią, i ty zaśnij, i śpij, i śnij.
s k o m e n tuj
2004-03-03
****
Z Leśmiana
Chruśniem, bo uśniem
s k o m e n tuj
2004-03-03
****
Zapachy z dzieciństwa
Zapach smoły kojarzy mi się z dzieciństwem. A dokładniej z potem.
Pamiętam kiedy byłem ledwie zaczynającym mówić berbeciem, jak w upalne dni moja niania, dla ochrony
mojej delikatnej skóry przed opalenizną - bo pańskiemu dziecku nie przystało mieć cery jak jaki dzikus
albo chłop, co to na polu dnie pędzi i smali lico przy dymie z ogniska, gdzie piecze kartofle - zwykła
owijać mnie w papę. Woziła po parkach i bulwarach w wózku z daszkiem zdawałoby się zwykły rurlon
papy - a tam jednak tętniło życie, przez wydłubane dziurki patrzyło na szkodliwe słońce. To ja tak
tętniłem.
Ludzie myśleli, że niania pomylona i wozi rulon papy, ale nie znali prawdy.
Tak więc ten zapach silnie do mnie docierał, gdy papa łechtana promieniami słońca zaczynała wydzielać
woń smoły. Jak po sosnach spływa żywica, tak z papy, jakby mojej kory ochronnej płynęła w upalne dni
czysta smoła.
A ja myślałem, że to pot niani.
s k o m e n tuj
2004-03-04
****
Powinienem coś zjeść
Właśnie - bo głodny jestem. Nie jadłem jeszcze kolacji! No to zjem.
s k o m e n tuj
2004-03-04
****
No to już
po kolacji. I co dalej?
s k o m e n tuj
2004-03-05
****
Ciekawe
Tu było coś bardzo ciekawego.
[ciach]
s k o m e n tuj
2004-03-07
****
fosfor
Xetzalcothancal
To nazwa pewnej prowincji w Meksyku. Otrzymałem stamtąd list od gubernatora z zapytaniem, czy
mógłbym umieścić herb ich stolicy w swoim blogu. Wyraziłem wątpliwość, ponieważ herb
Xetzalcothancalu w obecnej formie kłóci się ze stylistyką mojej strony, a nie mogę zmieniać jej wyglądu
ze względu na jeden znak graficzny. Z drugiej strony okazało się, że nie można herbu przedstawiać w
innej wersji, dopasowując do bloga, gdyż byłoby to niezgodne z prawem prowincji. Gubernator obiecał
więc na najbliższym posiedzeniu rady prowincj uchwalić nowy, graficznie odpowiedni herb.
Cała nasza korespondencja prowadzona była elektronicznym pismem węzełkowym, którego w prawie
niezmienionej postaci używają od tysięcy lat tamtejsi potomkowie Azteków.
s k o m e n tuj
2004-03-09
****
Mambutan
Oto przede mną kolejny list od przedstawiciela obcego państwa, tym razem z Księstwą Mambutan,
leżącego gdzieś koło Zanzibaru. Książę Kulili Zeyeleqe przynał mi wyróżnienie za najlepszy blog i tym
samym prawo do umieszczenia tu godła księstwa. List nawet podpisało kilku ministrów: Mobiqora,
Veyepena, Rukeqodo, Ralaca, Sohite, Voruni, Xurufa.
Bardzo dziękuję Księciu, przyjmuję tę nagrodę, ale niestety nie będę mógł ukazać w blogu godła księstwa,
gdyż prawo Mambutanu wymaga prezentowania symboli państwowych w naturalnych rozmiarach, zaś blog
jest daleko za mały, by zmieścić okrągłą tarczę o średnicy około jednego metra, nie mówiąc o dwóch
skrzyżowanych włóczniach i innych detalach, jak butla z gazem, skrzydło sępa czy wystajacy ogon małpy.
Akty legislacyjne Mambutanu są zaś niezmienne od wieków i nie ma co liczyć na złagodzenie przepisu.
Musiałem więc odmówić, choć taki znak bardzo by mi pasował do bloga.
Księstwo Mabutan to jedyne państwo, w którym posługują się językiem kamgana, czyli zachowaną
pierwotną wersją języka hauza. Nie chcąc zdradzać tajemnicy korespondencji, ale dać próbkę melodii tego
ciekawgo języka, przytoczę krótkie, kilkuliterowe fragementy słów listu w przypadkowej kolejności:
Dak nge aems thoc oaah sawe ngoe nge nede ndh yja malak khye aems okao nloka ioke ngjok.
Prawda, że brzmi pięknie?
s k o m e n tuj
2004-03-09
****
Blog czy czytelnik
Co było pierwsze: blog czy czytelnik bloga? Otóż uważam, że czytelnik. Taki popyt wymusił podaż w
postaci bloga. Blog by istnieć potrzebuje czytelnika a priori. Gdy czytelników nie ma, blog umiera śmiercią
naturalną.
Oczywiście tak sobie tylko żartuję. Przecież piszemy z wewnętrznej potrzeby, blogi są prawdziwe aż do
bólu.
A tak wracając do rzeczywistości, to przypomniało mi się, że za chwilę schodzę prowadzić badania w
Rowie Mariańskim, a potem przez parę godzin będę na Marsie.
Te dziwne minerały tak pochłaniają czas.
s k o m e n tuj
2004-03-09
****
Gaśnice wiary
Sobota po południu - na drodze zapalił się samochód. Widzę to z jakichś 300 m. Parę samochodów
zatrzymało się, ale kiedy kierowca palącego się podbiegał do nich i prosił o gaśnicę, bo już jedną zużył to
okazało się, że nikt gaśnicy nie ma! I to były dość nowe samochody. Widziałem o co chodzi i gdy
podjechałem, od razu dałem gaśnicę, wezwałem straż. Ale tych 3 czy 4 przede mną samochodach byli
gapie: zamknięte okna, odmowne gesty. Jakby kierowca był jakimś rozdawcą ulotek. Nie rozumiem,
zupełnie nie rozumiem. A kierowca w dodatku zapłacił mi za gaśnicę tyle, ile wydałem zaraz na nową. Na
szczęście udało się zdusić pożar. 2 samochody gaśnicze straży po 10 minutach przyjechały i właściwie już
nie trzeba było ich używać. Ci kierowcy, co stali i się gapili - czy z tchórzostwa? Byli tacy bojaźliwi czy
fosfor
nieuczynni? Normalnym odruchem jest chyba pomóc, gdy spod samochodu wydobywają się kłęby
czarnego dymu. Normalnie zwątpiłem we wszystko. Tchórzostwo powinno być karane.
s k o m e n tuj
2004-03-14
****
Mrówki faraona
Pełno ich. Wczoraj zamordowały wynajętego mrówkojada, a w nocy wydeptały do niego ścieżynkę. Będą
mieć z niego ucztę - przynajmniej zostawią mi kiełbasę. Parę dni temu mrówki zaczęły wyłazić z
klawiatury i mieszać się do emaili, dodając do nich hieroglify, czyli pewnie zaszyfrowane SOS dla ich
rodaków. Dziś przesunęły klawiaturę o parę metrów.
Ciągle szukają nowych dróg, nowych śródków wyrazu, sposobu wyrażania siebie. W przewodach noszą
prąd, widziałem jak wyślizgują się spod kontaku w łazience. Dobrały się do rur z wodą i gazem, i
wnikając w struktury cząsteczkowe mediów zastępują je: palą się ku memu pożytkowi i myją moje ciało.
Zakładają mrowiska w bańkach żarówek i świecą.
Mają własną filzofię, mają swoje starożyne zwoje i zdjęcia w sepii. Wychodzą na każdym kadrze wyraźnie,
blisko kliszy, jakby w samej kliszy. Na kuchennym blacie ustawiają swoje objazdowe pomniki, piramidy,
freski, kaplice i szkoły. Mają modlitwy, jak 'chleba naszego powszedniego daj nam z wędlina i pozostaw
na noc stole'. Mają teatry, parkingi, wojsko (czym same są), szpitale. Stacje benzynowe, kioski, ziemię
poddaną. Hodują zwierzęta: drób, ryby, ślimaki, itd. Handlują bydłem, po czym zjadają je. Są dobrze
wykształcone i mają sześć nóg a rąk wcale. Jak można wyplenić tak zorganizowaną kulturę?
Zazwyczaj można je odkryć przy sniadaniu w jajkach na miękko.
Mrówki tętnią w naszej krwi.
Mrówki są mrowieniem.
s k o m e n tuj
2004-03-15
****
Nakaz uśmiechu (notka z czasów przedblogowych)
Nie masz miejsca by się uchronić przed wszechobecnym nakazem uśmiechu. Powinniśmy uśmiechać się
od samego ranka, wstając czy to nogą lewą czy prawą, czy też staczając się z wyra na podłogę wprost na
zarzygany ręcznik.
Kubek Liptona (gratis) wielkości małego nocnika rozszerza się na brzegach w lejek. Gdy piję z niego, usta
rozciągają sie w coś jakby uśmiech, przyjmują kształt łuku o końcach wzniesionych w górę na tyle ile
sobie z tym poradzą, a zawsze jakoś się poddają tej formie - takim sposobem uśmiech zostaje
uformowany. Pomimo oczu chmurnych moje wargi stają się radosne, zmieniają skowyt duszy (trochę
oklepane, ale może być) w radosną pieśń na chwałę dobrego dnia. Używanie kubka kilka razy w tygodniu
zapewnia utrwalenie kształtu ust. Na zbyt opornych ponuraków inna firma przygotowuje kubek z
zaostrzonymi krawędziami i zestawem nici chirurgicznych (gratis!).
s k o m e n tuj
2004-03-15
****
Koniec świata albo zmiana
Koniec świata będzie 22.12.2012 roku. A przynajmniej wydarzy się jakaś przemiana, co jest w zasadzie
równoznaczne. Zależy co rozumiemy przez koniec świata. Może nie wszyscy zauważą ten koniec; to nie
musi być zaraz big bang i hapi end ale jakby ciche i delikatne oddzielenie części ludzkości, która ma
ewoluować dalej jako byty 4 rodzaju, od tej, która pozostanie na ziemi w dotychczasowej formie bytów 3
rodzaju? Po której stronie wtedy będę? Czy zdążę się rozwinąć na tyle, by mieć szansę na dalszy rozwój
na wyższym poziomie, czy też przyjdzie mi czekać kolejne 25900 lat?
s k o m e n tuj
2004-03-15
****
Chwila namysłu
Ale tymczasem reklama:
fosfor
Co to za marka?
s k o m e n tuj
2004-03-15
****
Hoe drucklic is dat herte myn
Flamandzka muzyka sprzed wieków cudownie koi.
Tu słuchaj
s k o m e n tuj
2004-03-15
****
Ucieczka od wolności
Problem stary jak świat. Brak ograniczeń chwilowo wydaje się pustką - ale trzeba tylko się przestawić.
s k o m e n tuj
2004-03-15
****
Rodzice uśmiechajcie się
Ile razy to widzimy na co dzień. I niby to normalne. Wcale nie. Bo nie ma nic straszniejszego niż rodzic,
którego mina wyraża beznadziejność, smutek, obojętność, brak zainteresowania, zmęczenie a to wszystko
przy małym dziecku. Jeszcze gorzej gdy twarz nic nie wyraża.
Rodzice! Uśmiechajcie się, gdy nie ma powodu do płaczu. Uśmiechajcie się do dzieci i przy dzieciach,
wtedy będą lepsze, weselsze i szczęśliwe.
Uśmiechajmy się w ogóle i niech nasza narodowa mina nie będzie nieuprzejma.
s k o m e n tuj
2004-03-17
****
Wiosna (oczywiście)
wiosna zakochani po uszy
we wszystkim, co się ruszy
s k o m e n tuj
2004-03-17
****
Nocni kierowcy
Zaczynają pędzić przez nocne ulice i ścigać się z wiatrem. Szumią i warczą swoimi maszynami,
fosfor
wyprzedzają ze wszystkich stron. Zdaje się, że to noc budzi do życia metalowe potwory, które stają się
gwałtowne i hałaśliwe.
s k o m e n tuj
2004-03-18
****
Szoping
Zdarzyło mi się pobyć w centrum handlowym. Wychynąłem na świat i zniosło mnie ku miejscu
napełniania bebechów i pustoszenia głów i portfeli. Poczułem wtedy, że przydałoby mi się kilka rzeczy,
nawet nie przydało, ale że są mi wręcz niezbędne, co ja mówię - poczułem, że po prostu brak mi
wszystkiego! Lecz nagle zgłupiałem i nie wiedziałem od czego zacząć, możliwości mnie przytłoczyły.
Zrezygnowałem z kupowania czegokolwiek. Jak to dobrze, że jestem odporny na te namiastki luksusu.
W niektórych sklepach trafiam na lustra, które dostrzegam w ostatniej chwili, na tyle by jeszcze zdążyć
się w nie nie zatopić z hukiem. Zawsze muszę być uważny i skupiać wzrok, bo sala sklepu, taka
przestronna, nagle traci prawie połowę swojego rozmiaru - zanim stanę ze sobą twarzą w twarz.
Nauczyłem się już ostrożnie wychylać zza wszelkich filarów, zasłon, wieszaków, badawczym wzrokiem
macając wszelkie nieciągłości i podejrzane ciągłości powierzchni i przestrzeni, żeby uchronić się przed
plaśnięciem w taflę szkła. Bo gdy widzimy ciąg wieszaków z ubraniami, zaczynamy odruchowo tam iść.
Lecz czeka nas przykra niespodzianka w postaci twardego powietrza gdy nie zdążymy wyhamować przed
własnym czołem.
s k o m e n tuj
2004-03-19
****
Nocny pies
Szczeka w samotności pilnując budowy domu. Co to za stróżowanie, gdy szczekanie nie oznajmia niczego,
jest prawie ciągłe i - że tak powiem - byle jakie. Poniweaż pies się nudzi.
Ale co to za bydlę... (mówię o jego właścicielu).
s k o m e n tuj
2004-03-19
****
Jest taka muzyka
Nieznośnie piękna i smutna. W bardzo sprzyjających warunkach chyba możnaby się nią zasłuchać na
śmierć, a co najmniej mieć ochotę umrzeć wśród niebiańskich nut. Niebezpieczne, bo działa na mnie jak
waleriana na kota i z trudem wyłączyłem po dwóch godzinach słuchania w kółko czterech utworów.
Dawno mnie tak muzyka nie poruszyła.
A co to takiego? Kompozycje Antonia de Cabezon (XVI w), przy czym bardzo ważne jest instrumentarium
i wykonanie - Ensemble Accentus.
Polecam, warto umrzeć (pewnie na serce) przy takich dźwiękach.
s k o m e n tuj
2004-03-19
****
Test kropek tytułowych: .........
Test kropek treści:
.......
........
..........
..............
................
Błędów: 0
Ostrzeżeń: 0
Wszystkie kropki pomyślnie przeszły test.
s k o m e n tuj
2004-03-20
****
fosfor
Sprzedam osiedle
TBS "Północ Zacisze" oferuje mieszkania w nowo budowanym osiedlu położonym w bardzo dobrej,
wyjątkowej lokalizacji.
Ta nowoczesna enklawa znajduje się w sąsiedztwie pięknego, nowoczesnego i spokojnego cmentarza
komunalnego. Nasze osiedle powstało z myślą o ekologii - jest oddalone od wysypiska miejskiego tylko o
0,5 km! Dogodny dojazd do pracy i połączenie ze światem zapewnia korzystne usytowanie osiedla:
- w sąsiedztwie międzynarodowego lotniska
- tuż przy trasie szybkiej kolei
- 100 m od autostrady
Bogatą infrastrukturę otaczającą ten zakątek tworzą również obiekty przemysłowe takie jak: zakłady
przetwórstwa rybnego, miejskie zakłady mięsne, cementownia.
Wasze dzieci mogą cieszyć się z bliskości budynku szkoły. Zbudowano go w sąsiedztwie przepięknych
dzikich stawów powstałych na wyrobiskach pożwirowych, na skraju kompleksu parkowego
zagospodarowanego na hałdach poodkrywkowych, pełnego niespotykanej fauny i flory.
Zakupy nie będą problemem, gdyż do kompleksu supermarketów mamy parę minut piechotą. Stałą
rozrywkę zapewnią zaś kompleksy restauracyjno-dyskotekowe czynne całą dobę.
Zapraszamy!
s k o m e n tuj
2004-03-21
****
Ostateczny powód by się powiesić
Cóż można więcej zrobić, gdy okazuje się, że Wasz psychiatra chodzi regularnie do spowiedzi? Widujecie
go przy konfesjonale spowiednika, u którego również co parę tygodni się spowiadacie. Lecz to jeszcze nie
koniec małych codziennych olśnień: oto co pewien czas zdarza się Wam napotykać tegoż księdza w
poczekalni do Waszego psychiatry.
Domyślać się tylko można, że w najlepszym wypadku chodzi o obobólne usługi wyjmowania belki z oka.
Pozostaje jednak dręcząca niepewność czy tym samym nie wkładają sobie nawzajem do drugiego oka
źdźbła.
s k o m e n tuj
2004-03-21
****
Swędzi
Okazuje się, że (drapię się w łydkę)
krzesło, które kupiłem
specjalnie by wygodniej pisać blogi, wywołuje u mnie swędzenie.
A (drapię się w łokieć)
dokładnie to materiał (przepraszam, muszę podrapać się w kolano) wyściełający oparcie i siedzisko.
Naciągnąłem na niego jakiś stary szary podkoszulek - o, toż to jeden z pierwszych 'Fruit of the loom' w
Polsce! Z tych lepszych made in Ireland. No proszę... ile to lat temu go kupiłem? Osiem? Szara bawełna,
ale jakoś spełzła miejscmi na żółtawo...
Ach, wspomnienia na chwilę odwiodły mnie od kwestii swędzenia, aa.. aa!
s k o m e n tuj
2004-03-21
****
Pret a porter
Nie szata zdobi człowieka. [...]
Wszystko podlega sezonowości.[...]
Naszych prezenterów ubiera Szmatex.
s k o m e n tuj
2004-03-21
fosfor
****
Praca ponad życie
Pracownik znanej firmy przychodzi na 8.00 rano do roboty, a punktualnie o 16.01 pakuje swoją torbę i
wychodzi. Następnego dnia to samo: punkt 16.01 zbiera się do domu. Kiedy nazajutrz też wychodzi o
16.01, kolega zza biurka mówi do niego:
- Stary, co ty robisz?! Chcesz cały czas tylko po osiem godzin pracować?! Przecież zaraz cię wywalą...
- Spokojnie - odpowiada - jestem na urlopie.
s k o m e n tuj
2004-03-22
****
Podróże za horyzont
Powietrze jest teraz tak przejrzyste, że brak perspektywy. Widać wszystko w szczegółach: domy i dachy,
drzewa, okna, drzwi. Wszelkie rzeczy są bliskie, tylko mniejsze.
Przy brzegu horyzont jest pełen jeszcze drobniejszych, ale dobrze widocznych detali: okien, drzwi, dachów,
psich bud, psów, furtek, ogrodzeń, kotów, samochodów i ludzi.
Nie trzeba podróżować, gdy wszystko jest tak blisko.
Prawdziwe podróże powinny odbywać się daleko poza horyzont.
s k o m e n tuj
2004-03-22
****
A teraz dowcip
Co może zrobić dziennikarz cierpiący na rozdwojenie osobowości? Wywiad. A gdy ma osobowość
wielokrotną? Może stworzyć zespół redakcyjny.
s k o m e n tuj
2004-03-23
****
Pleśń na niedojrzałym serze
Usiłuje się nam wmówić, że prawdziwy ser to Valbon, President, Napoleon, Turek i inne
niewyprodukowane w ojczyźnie serów. Ale jak może robić dobre sery ktoś, kto w tradycji nie ma
serowarstwa. Jest to tylko nieudolne naśladownictwo zewnętrznej powłoki. Sery to tylko jeden z
przejawów niezrozumienia tradycji.
Najdobitniejszym przykładem podobnego fałszu jest muzyka: polskie reggae, country czy hihop, a także
muzyka folkowa. Gatunki te w Polsce nie mają tradycji, zaś ziarno filozofii związanej z daną muzyką
zasiane na obcej ziemi rodzi dziwaczne mutacje. Wykonawcy przejęli tylko opakowanie. Żałosne i
śmieszne są próby przeniesienia na nasz grunt korzennych gatunków muzyki z innych rejonów świata.
Podobnie rzecz ma się z tzw. world music. Są to utwory wykonywane przez rodzimych artystów, potem
zmiksowane, zmiękczone i dopasowane do popularnych gustów kultury zachodniej. Charakterystycznym
motywem w takich kiczowatych utworach np. w stylu afrykańskim jest powtarzanie słowa "Afrika",
nieustanne śpiewanie o krajobrazach i przyrodzie kraju, z którego muzyka pochodzi, po to by niejako
potwierdzić oryginalność i prawdziwość utworu. Przez to są tak patetyczne. A przecież tak naprawdę ci
artyści, nie tylko ludowi, śpiewają o wszystkim, o sprawach codziennych, gdzie kultura i rodzima przyroda
jest ledwo zarysowanym tłem.
Daltego polscy countrowcy przebrani za kowbojów śpiewają jedynie o rekwizytach obcej kultury,
przeważnie ciężarówkach i wsi. Wykonawcy reggae śpiewają pełni patosu, w dreadlockach pod beretem w
barwach, z którymi bezmyślnie się utożsamiają, nadużywają słów 'dża rastafara' czy 'babilon' a teksty
odnoszą się do znudzenia jedynie do obcej tradycji i religii bez żadnych lżejszych dygresji z codzienności.
Polscy hip-hopowcy znów do przesady eksploatują walki uliczne, narkotyki, gangi - wszystko to
przeniesione wprost na polski grunt z czarnych gett amerykańskich.
Wykonanie czasem jest bardzo dobre ale jest to tylko powłoka, jak pleśń na niedojrzałym w środku serze.
s k o m e n tuj
2004-03-23
****
fosfor
Tego się nie da opisać słowami
Tego nie można nie posłuchać.
Antonio de Cabezon "Fabordon y glosas del primer tono"
Wykonuje Ensemble Accentus.
wieczorem
To jest jak narkotyk. Słucham w kółko co dzień, mniej więcej od czasu notki "Jest taka muzyka".
s k o m e n tuj
2004-03-24
****
Coś działa
Ostatniej nocy pies pilnujący budowy znów rozpaczliwie ujadał. To aż albo tylko sto metrów od mojego
okna, ale jakkolwiek by było, to bardzo słychać jego zawodzenie. Chyba mu źle. I mnie, bo aż się przez
psa przebudziłem i nie mogłem zasnąć.
Nie wiedząc jak sobie z tmy poradzić, przesłałem mu z całej duszy tyle otuchy i spokoju ile mogłem. A
potem jakby w rezygnacji, ale rozluźniony i jednocześnie skoncentrowany na uspokojeniu zwierzaka,
jakimś głębokim skondensowanym tchnieniem pomyślałem: opiekunie zwierząt, patronie psów - ześlij na
tego psa spokój i ulżyj mu, jeśli cierpi.
Za chwilę pies ucichł i był spokojny mniej więcej aż do południa.
s k o m e n tuj
2004-03-25
****
Znany poeta
Spotkanie ze znanym poetą.
[...]
Starczy na tyle.
s k o m e n tuj
2004-03-26
****
Sistars
Byłem na koncercie. I to jakim - hiphopowym. Ja i polski hiphop, niesamowite. Na koncercie znalazłem
się dzięki i wraz z A.Nikonek z gazety hiphopowej, przez co czułem się zaproszony przez organizatora.
No to dobra, zobaczę te polskie gangi sepleniące, najwyżej pocierpię, a przynajmniej porobię jakieś
surrealistyczne fotki. Będzie śmiesznie.
A jednak nie było śmiesznie, tylko pozytywnie wesoło i świetnie. Okazało się, że muzka, którą robi zespół
jest dobra i dojrzała, że nie jest to hip-hop uliczny (jako laik używam takiej nazwy kategorii seplenienia),
lecz przyjemne soulowo-funkowe rytmy. Dziewczyny ze Sistars głosy mają dobre, melodyjne. Potrafią
nawiązać dobry kontakt z publiką. I poznałem, że dość często je słychać w radiu.
W ferworze pstrykania A.Nikonek przy samej scenie tłoczyła się z innymi fotografami, próbując uchwycić
'siostry' w jakichś wyjątkowych sytuacjach, czego pragnie i na co liczy każdy świadomy siebie fotograf. Ja
zaś licząc na to, że los mi ześle wyjątkową okazję uchwycenia wyjątkowej sytuacji, kiedy właśnie będę
trwał w jednym punkcie, nie ruszałem się ze swojego miejsca z boku sceny, gdzie byłem kimś w rodzaju
vipa za barierką oddzielającą od publiczności, nie tłocząc się pomiędzy fotografami. Tylko z odległości, za
pomocą długiego (bardzo macho) obiektywu, dotykałem profili i pleców wykonawców.
Co z tego wyjdzie okaże się po dokończeniu filmu.
s k o m e n tuj
2004-03-26
****
Żołnierz asertywny
Nakładem wydawnictwa MON ukazała się książka, która może pełnić rolę popularnego podręcznika dla
dowódców średnich i niższych szczebli dowodzenia.
Poradnik "Żołnierz asertywny" w przystępny i jasny sposób opisuje różne postawy i zachowania, zarówno
podwładnych jak i przełożonych. Rozważane są tu różne metody postępowania, aby żyć w zgodzie z
fosfor
własnym ja. Dotyczy to prawie wszystkich, gdyż prawie każdy żołnierz jest jednocześnie podwładnym i
przełożonym.
W dalszej części podręcznika autorzy zajmują się sposobami wypracowania postaw asertywnych wobec
wroga, ze szczególnym uwzględnieniem umiejętności asertywnego zachowania się na współczesnym polu
walki.
. . . . . . . .
ciąg dalszy
Podręcznik uczy jak skutecznie mówić "nie" bez wkraczania w sferę wolności drugiej osoby: czyli jak
odmawiać wykonania rozkazu dowódcy lub wydawać rozkazy podwładnym w asertywny sposób, tak by nie
czuli się zmuszeni do postępowania wbrew ich woli. Rozpatrzono też szczegółowo wszelkie aspekty
asertywnego wydawania rozkazów i takiego ich wykonwyania - od sposobu dowodzenia drużyną aż po
pułk.
Natomiast w zakresie prowadzenia walki poradnik prezentuje metody asertywnego stosowania broni
indywiduanej, zespołowej oraz bojowego sprzętu zmechanizowanego w sytuacjach wymagających użycia
takich środków na polu walki wobec wroga.
s k o m e n tuj
2004-03-26
****
Telewizor
To coś, co bardzo rzadko oglądam.
Jednak gdy kiedyś weń spojrzałem, zobaczyłem program pt. "Bar". Co o nim powiedzieć? Tylko tyle, że
szkoda gadać. Tam remizowy szołmen Ibisz błyszczy pośród żałosnych, tępych, plastikowych uczestników.
Poza tym we wszystkim przejawia się fascynacja Polsatu do szmiry i stylu lat trzydziestych.
Innym razem widziałem w TVN Marcina Wronę w programie 'Pod napęciem - na żywo skądś tam'.
Wrona powinien dawno zmienić nazwisko na Sęp i robić relacje na żywo z cmentarza, najlepiej z
ekshumacji, wśród gapiów, a dla unaocznienia faktów widzom - w domyśle tępym - kazać demonstrować
znajomym, w jaki sposób nieboszczyk zszedł.
Zapamiętałem też wycyzelowanego sztywnego facecika, Sołtysika. Mówi ale nie rozmawia, tylko wypowiada
wyuczone kwestie. W szkole pewnie był lizusem i kujonem, cholernie niekoleżeńskim.
Mamy telewizję na jaką sobie zasłużyliśmy?
. . . . . . . . . . . . . . . .
A mówiłem, że to się działo w niemoim telewizorze? W moim na pewno by się coś takiego nie zdarzyło,
nie miało by prawa wstępu, zresztą się nie zdarza - bo nie mam telewizora!
Lecz właśnie dzięki takim opsianym przypadkom stwierdzam, że TV jako taka, z programami powstającymi
z myślą, by je pokazać w TV, to dno. Są oczywiście nieliczne wyjątki, i w polskiej i zagranicznej tv. Na
przykład w Kandzie kiedyś abonowałem kanał "TV too good for TV" - filmy i programy - przeważnie
'nietelewizyjne' - były tak dobre i ambitne, że wydawało się nieprawdopodobne, że można je zobaczyć w
telewizji.
s k o m e n tuj
2004-03-27
****
Mantra według profesora Tutki
W Szczecinie szczerze szczeka szczenię szczeżui szczając w szczawiu.
s k o m e n tuj
2004-03-29
****
Pusta notka - wpisz dowolny komentarz
C:/NOTKI/>_
#1: KOMENTARZEnieistotne:nowatorstwo_mnie_uszczeliwia-pozwala_wierzyc_ze_potrafimy_myslec
#2: ebudae >_ ojej, jestem na wizji? naprawdę? ;P
fosfor
s k o m e n tuj
2004-03-29
****
Ave, stella maris
te lucis ante terminum
s k o m e n tuj
2004-03-29
****
O pogodzie
Nie zawsze pogoda jest takim neutralnym i banalnym tematem do rozmowy. Może się zdarzyć, że nasz
rozmówca będzie meteorologiem - a wtedy od razu skierujemy rozmowę w sferę pracy zawodowej.
s k o m e n tuj
2004-03-30
****
Rosół?
Nie jadam rosołu.
s k o m e n tuj
2004-03-30
****
Równanie
W sobotę byłem na urodzinach. Stan męski: 3 rozwodników, 3 wojskowych - w sumie 5 facetów.
Stan żeński do dziś nieprzeliczony.
s k o m e n tuj
2004-03-30
****
Tajabone
Ta.. Tajabone, dejne, Tajabone
Ta.. Tajabone, dejne, Tajabone
abduh u jam mal ajmhal hy
ja mahle kala
jawe eteeko da uzee seroon
mumun muhnida dagam du linga'n
mumun muhnida dagam won n'ga
[...]
Ismael Lo z "Wszystko o mojej matce"
s k o m e n tuj
2004-03-30
****
I am the cosmos
Every night I tell myself I am the cosmos...
/This Mortal Coil "Blood"/
A tu inny kawałek do posłuchania
. . . . . . . .
Muzyka to jeden z najwspanialszych światów do odkrywania - bo prawdziwą muzykę się odkrywa. Tak,
dobry twórca, czyli kompozytor, to wielki odkrywca. Gdy jakiś utwór, będący elementem nieskończonego
zbioru muzyki, zostanie odkryty, ma się odczucie, że dźwięki i melodia są naturalne, znajome, jak gdyby
istniały zanim zostały zagrane. Mamy wrażenie, że coś doskonale się w nas wpasowuje.
fosfor
Ten nieskończony zbiór muzyki jest może muzyką sfer, słyszalną przez wybranych, jaką niektórym
kompozytorom-odkrywcom udaje się wydobyć i udzielić głosu zrozumiałego dla wszystkich.
Prawdziwa muzyka nie podlega wartościowaniu i gustom - jest harmonijna i skończenie doskonała.
s k o m e n tuj
2004-03-31
****
Lekkie gadki wiosenne
**** Do czytania na wypadek, gdyby nie chciało ci się czytać poprzednich dłuższych notek. (Ale kiedyś i
ta będzie poprzednią, nie ma tak łatwo).
Gonitwa myśli (końskich)
(początek sezonu)
Służewięc
jestem
~~~~~~~~~~~~
Po zimie
Marzanna do rzeki
prozac do kosza
~~~~~~~~~~~~
To jednak wiosna
Pączki na drzewach
prozac w śmietniku
s k o m e n tuj
2004-03-31
****
Lepiej (sms z poduszki)
Zamiast rzucac sie do rzeki
idz po prozac do apteki.
K. odpowiada:
Zamiast prochy lykac w biedzie
idz na spacer po obiedzie
(nad rzeke)
s k o m e n tuj
2004-03-31
****
Empatia
Gimastyka poranna: rozbudzanie zajęło mi jakieś 30 minut. 15 minut nad słownikiem, po który
sięgnąłem od niechcenia i niezbyt świadomym ruchem, przez około 5 minut pisałem esemesa (poprzednia
notka o prozaku) i spojrzałem też przez okno, resztę czasu spędziłem na przeczytaniu paru wieści z
wczorajszej gazety.
Na przykład napisano tam o braciach bliźniakach, oddalonych o ponad 4 tysiące kilometrów od siebie,
lecz ciągle odczuwających swoją bliskość. I to do tego stopnia, że gdy jeden z nich się naje, to drugi
czuje się syty, gdy któryś uderzy się w palec, to drugi również czuje ból. Jednak ich wzajemna empatia czy nawet poważniejsze zależności - sięgają głębiej. Otóż kilka razy okazało się, że gdy jeden z braci się
umył, to drugi, oddalony o te 4 tysiące kilometrów, również po umyciu się pierwszego był czysty. Zdarza
się również często, że któryś z braci dowiaduje się o wydarzeniach albo przyswaja sobie wiedzę za
pośrednictwem drugiego - gdy ten przeczyta jakąś wiadomość lub książkę, inny tak samo korzysta z tej
informacji. Kiedyś w ten sposób przeczytali poranną gazetę i podzielili się informacją o pewnym
fosfor
samochodzie.
Z rzeczonym samochodem zaczęły się dziać dziwne rzeczy po naprawie w warsztacie, lecz żaden
mechanik czy elektryk nie mógł dojść, co jest przyczyną dziwnego zachowania się auta. Bo samochód nie
zawsze zapalał albo też ruszał znienacka, zamiast świateł przednich włączał się kierunkowskaz lub
samochód ruszał do tyłu, czy też zamiast jechać do przodu nagle zaczynał cofać
(no, no, faktycznie dziwne, pomyślał jeden z braci bliźniaków pochylony nad gazetą aż kręcąc głową z
niedowierzania).
Mimo wielokrotnych przeglądów nie udało się auta doprowadzić do normalności. Jednak jak to często
bywa, do rozwiązania zagadki przyczynił się przypadek. Otóż pewnego dnia do tego samego warsztatu trafił
inny samochód, u którego występowały podobne objawy. Okazało się, że oba pechowe auta były
naprawiane w tym samych czasie, a przez bałagan pozamieniano pomiędzy nimi różne części i, jak
naocznie stwierdzono, to właśnie było przyczyną dziwnego ich funkcjonowania. Największe zdziwienie
wywołały osobliwe zależności, których same nieprawdopodobne efekty można było zaobserwować w
pojedynczym samochodzie. Zależności stały się jasne, gdy wzięto pod uwagę zespół obu samochodów.
Przyjrzano się dokładnie i stwierdzono występowanie na przykład takich powiązań: gdy uruchamiano
klakson w jednym aucie, w drugim zapalało się prawe światło stopu, po włączeniu pierwszego biegu w
drugim samochodzie otwierała się klapa bagażnika w pierwszym, natomiast po powtórzeniu tej czynności
w pierwszym samochodzie, w drugim włączało się sprzęgło.
To jest empatia! Pomyślał bliźniak i zadzwonił by powiedziec o tym swojemu bratu - lecz ten już
wiedział o wszystkim.
Taką informację podała wczorajsza gazeta.
s k o m e n tuj
2004-03-31
****