pies na receptę - Polska Zbrojna

Transkrypt

pies na receptę - Polska Zbrojna
PIES NA RECEPTĘ
2014-04-27
Dogoterapia nie jest cudownym lekiem na zaburzenia lękowe czy PTSD, ale może
wspomóc klasyczne leczenie.
Afganistan. Po wybuchu bomby na ziemi leżą zabici żołnierze i cywile. Widać podartą odzież, krew, brud. W powietrzu unoszą się kłęby dymu.
Jeden z wojskowych, który z powodu odniesionych ran nie może ruszyć się z miejsca, z przerażeniem patrzy na to, co go otacza. Zaczyna płakać.
Na pomoc przybiega... pies asystujący. Zwierzak przytula się do żołnierza i budzi go z koszmaru sennego. Labrador nosem zapala światło, liże
swojego pana po twarzy i go uspokaja.
Tak właśnie wygląda krótki, trwający zaledwie 35 s, film wyprodukowany przez jedną z holenderskich fundacji, która szkoli psy dla niewidomych
oraz weteranów misji. Hasłem kampanii jest zdanie: „Szkolimy psy dla osób niewidomych i dla tych, którzy widzieli zbyt dużo”. Holenderska
fundacja pomysł zaczerpnęła od Amerykanów. Za oceanem już od wielu lat psy asystujące wspierają żołnierzy, którzy nie radzą sobie z wojennymi
przeżyciami.
Nowy kumpel
W Stanach Zjednoczonych dogoterapię prowadzi się nie tylko na oddziałach szpitalnych (w niektórych wypadkach psy odwiedzają nawet pacjentów
w salach pooperacyjnych). Często weterani misji, którzy zmagają się z PTSD, ale nie muszą być hospitalizowani, dostają zalecenie, by przebywali z
psem terapeutą przez całą dobę. Taką kurację kilka lat temu otrzymał między innymi Kenny Bass, weteran misji w Iraku i założyciel amerykańskiej
fundacji The Battle Buddy Foundation. Amerykanin w 2003 roku został ranny, kiedy pod jego pojazdem wybuchła mina pułapka. W wyniku
odniesionych ran ucierpiał nie tylko fizycznie, lecz także psychicznie. Po wielu latach terapii lekarz „przepisał” mu receptę na psa. Kiedy się
Autor: Magdalena Kowalska-Sendek
Strona: 1
okazało, że za asystę czworonoga trzeba sporo zapłacić, żołnierz postanowił wspólnie z kolegą założyć fundację, która zajmie się
przygotowywaniem psów do pracy z weteranami. „Chcieliśmy pomóc, bo nie wszystkich żołnierzy stać na specjalnie wyszkolonego i przebadanego
psa”, przyznaje Kenny Bass. „Dajemy im nowego kumpla – zwierzę, które ułatwi powrót do świata cywilnego”.
Amerykanie angażują psy do leczenia żołnierzy nie tylko w kraju. Dwa lata temu czworonożny terapeuta, czarny labrador Major Butch, służył także
w Afganistanie. Razem ze swoją opiekunką kapitan Michelle Nordstrom podróżowali po amerykańskich bazach. Byli wszędzie tam, gdzie w terapii
potrzebna okazywała się pomoc czworonoga.
W Polsce dogoterapia kojarzy się przede wszystkim z metodą wspomagającą leczenie dzieci lub osób dorosłych z różnego rodzaju
upośledzeniami. „Klasyczna dogoterapia traktuje psa jako narzędzie lub jako przyrząd rehabilitacyjny. My w pracy z dorosłymi ludźmi modyfikujemy
trochę definicję dogoterapii”, mówi Katarzyna Gawlińska, współzałożycielka Fundacji „Szarik”. „Podczas zajęć żołnierze nie wykonują żadnych
ćwiczeń ze zwierzętami. Sama obecność psa jest wystarczająca, by uwolnić emocje ludzi”.
Porter i ciri
Fundacja „Szarik” jest jedyną w kraju organizacją, która w terapii weteranów misji wykorzystuje czworonogi. Istnieje od lipca 2013 roku, a jej
założycielami są psychologowie, specjaliści od prewencji stresu: Jacek Zawadzki i Katarzyna Gawlińska. „Zawsze kochaliśmy psy. Skończyliśmy
studia psychologiczne i zastanawialiśmy się, jak połączyć przyjemne z pożytecznym”, opowiadają.
„Pracuję w ośrodku dla osób upośledzonych intelektualnie i jako dogoterapeuta pomagam także dzieciom”, opisuje Katarzyna Gawlińska, która
ukończyła także staż w Klinice Psychiatrii i Stresu Bojowego Wojskowego Instytutu Medycznego. Jacek Zawadzki, choć również jest psychologiem,
nie prowadzi terapii. Jako prezes fundacji zajmuje się sprawami administracyjnymi, przygotowuje także psy do pracy.
Psychologowie Szarika inspiracji szukali za oceanem. Próbowali przełożyć sprawdzone tam rozwiązania na polski grunt. „My też – tak jak
Amerykanie – mamy żołnierzy po misjach zagranicznych. Niemało z nich boryka się z PTSD. W kraju jest natomiast niewiele instytucji zajmujących
się leczeniem tego typu schorzeń”, mówi Zawadzki i dodaje: „W »Polsce Zbrojnej« przeczytaliśmy rozmowę z profesorem Stanisławem Ilnickim.
Ten wywiad pobudził nas do działania”. Założyciel Kliniki Psychiatrii i Stresu Bojowego w WIM wspomniał wówczas o wykorzystaniu psów w terapii
żołnierzy.
Autor: Magdalena Kowalska-Sendek
Strona: 2
Autor: Magdalena Kowalska-Sendek
Strona: 3
Narodowy Fundusz Zdrowia nie uznaje dogoterapii za procedurę medyczną, więc psychologowie nie mogli liczyć na finansowanie terapii. Wyjściem
z sytuacji było założenie organizacji pożytku publicznego, która mogłaby nawiązać współpracę ze szpitalem. Dziś w fundacji pracuje także
Dominika Miłek, studentka ostatniego roku psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, oraz kilku wolontariuszy, którzy pomagają głównie w pracach
organizacyjnych. „Niełatwo zostać naszym współpracownikiem. Przede wszystkim nie możemy pozwolić, by z żołnierzami lub funkcjonariuszami
innych służb mundurowych pracowały osoby bez wykształcenia psychologicznego, a jedynie terapeuci po weekendowym kursie z dogoterapii”,
opisuje Jacek Zawadzki. Czworonożnymi terapeutami Szarika są natomiast dwa psy: owczarek niemiecki Ciri i labrador Porter. Niedługo zespół
powiększy się także o rocznego mieszańca Pioruna.
Tajna broń
„Tworzymy zespół terapeutyczny i pracujemy dwutorowo. Z jednej strony ja, jako dyplomowany psycholog, prowadzę klasyczną terapię, z drugiej
mam przy sobie psa, więc pełnię też funkcję dogoterapeuty”, wyjaśnia Katarzyna Gawlińska. Tak naprawdę to zwierzęta są tajną bronią
psychologów. Piękne i przyjacielskie podczas terapii odwracają uwagę weteranów od natrętnych myśli, tworzą przyjazną atmosferę. „Działają jak
katalizator, rozczulają”, przyznaje wiceprezes Szarika. „Dzięki nim łatwiej nawiązać rozmowę, złapać dobry kontakt z pacjentem”. A Gawlińska
dodaje: „Ogromną zaletą psa jest to, że szybko przełamuje bariery i jest bardzo dobry w kryzysowym działaniu – pozwala uspokoić, zaktywizować
lub wzruszyć pacjenta, w zależności od potrzeb”.
Pierwszym bojowym testem terapeutów był zeszłoroczny udział w warsztatach psychologicznych dla żołnierzy i ich rodzin. Tygodniowe zajęcia
odbyły się w Międzywodziu, a ich organizatorem było Stowarzyszenie Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju. Z nową
metodą terapii zapoznali się weterani i psychologowie wojskowi. Były także sesje indywidualne z małżeństwami.
„Początkowo ludzie nie byli przekonani do dogoterapii. Nie wiedzieli, czego mogą się spodziewać, więc do zajęć indywidualnych nie przystąpiło
wiele osób, raptem kilka par”, mówi jeden z uczestników terapii. „Pewien weteran, który przyszedł na zajęcia, oznajmił, że nie lubi psów, że to dla
niego strata czasu. Gdy jego żona opowiadała o swoich uczuciach, był wyraźnie niezadowolony. W pewnym momencie coś w kobiecie pękło. Pies
wyczuł to 30 s przede mną. Podszedł i położył głowę na jej kolanach. To było niesamowicie wzruszające: ona płakała i przytulała zwierzaka. Gdy
ten polizał ją po mokrej od łez brodzie, wstała i podeszła do męża. Z jego twarzy zniknął kpiący uśmiech i mocno przytulił żonę”, opisuje Katarzyna
Gawlińska.
„Po warsztatach przeprowadziliśmy ankiety wśród uczestników, zebraliśmy też indywidualne opinie od weteranów. Wszyscy na temat dogoterapii
wypowiadali się pozytywnie, dlatego chcielibyśmy tę współpracę kontynuować”, mówi Tomasz Kloc, prezes Stowarzyszenia Rannych i
Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju. W lipcu Fundacja „Szarik” ponownie spotka się z weteranami misji.
Autor: Magdalena Kowalska-Sendek
Strona: 4

Podobne dokumenty