„Komunikacja w erze cyfrowej”

Transkrypt

„Komunikacja w erze cyfrowej”
„Komunikacja w erze cyfrowej”
Lata 70. i 80. XX wieku są okresem, można by rzec, zbawiennym (nie, wcale nie boję się
użyć tak mocnego określenia) dla większości współczesnych nastolatków. Wtedy bowiem
miały swe początki komunikatory internetowe. Jednym z pierwszych tego typu programów
był talk, a w 1996 roku powstał ICQ – pierwszy komunikator. Dziś Sieć jest przepełniona
tego typu aplikacjami, a wciąż pojawiają się nowe, wypierając przy tym te wcześniejsze:
Gadu-Gadu już dawno odeszło w zapomnienie, a o czatach internetowych w ogóle mało kto
pamięta. Na fali jest Facebook, Twitter i inne zagraniczne portale społecznościowe, które
rzekomo pozwalają komunikować się „ze znajomymi ze szkolnych ławek”. Owszem, nie
sposób się z tym nie zgodzić, jednak ma to również swoje minusy.
Zgodnie z definicją encyklopedii internetowej komunikacja „to proces mający na celu
spowodowanie u odbiorcy informacji zmiany świadomości zamierzonej przez nadawcę”.
Żeby zaistniała komunikacja, musi być co najmniej jeden nadawca i jeden, bądź wielu,
odbiorców komunikatu. Podczas tego procesu ważne są również gesty, mimika twarzy,
postawa ciała czy kontakt wzrokowy. Badania wykazują, że sygnały niewerbalne mają
pięciokrotnie większy wpływ na rozmówcę, niż same słowa. Ale w jaki sposób zawrzeć te
elementy, skoro w dzisiejszych czasach komunikacja odbywa się głównie w cyberprzestrzeni?
Infoaktywizm
Kiedyś, aby dotrzeć z informacją do odbiorców, stosowało się ulotki, broszury. Dziś
natomiast wykorzystuje się do tego właśnie portale społecznościowe, blogi, strony WWW,
filmy wideo umieszczane w Sieci. Jest to efekt nieuchronnego i nieustannego postępu
technologicznego, dzięki któremu zwiększają się nasze możliwości i poszerza pole do
działania. Więc pod tym względem cyfryzacja zadziałała jak najbardziej na korzyść. Celem
infoaktywistów jest dostarczanie ludziom informacji, które pozwalają podjąć decyzje
w sposób świadomy, a przez Internet łatwiej jest dotrzeć do konsumentów, bo jest on
powszechny, można użyć skuteczniejszych i bardziej wyszukanych metod zbliżonych do
manipulacji, by zadziałać na odbiorcę.
1
Wówczas komunikacja polega np. na zareklamowaniu przez producenta danego produktu, na
co konsument zareaguje klikając „dodaj do koszyka” na stronie internetowej firmy. Należy
zaznaczyć, że mass media były i są dobrym narzędziem wpłynięcia na odbiorcę. Z punktu
widzenia infoaktywizmu ważne jest więc też to, że zebrane informacje można natychmiast
umieszczać na portalach, do których dostęp ma przecież zdecydowana większość
społeczeństwa. Jest się na bieżąco z interesującymi nas sprawami, jest się w kontakcie
z administratorami strony, a nawet z autorami publikacji, czego nie można zaznać np.
czytając czasopisma. Możliwe staje się również uczestniczenie w debatach i dyskusjach
niezależnie od czasu i przestrzeni. Także w przeciwieństwie do mediów tradycyjnych, nowe
media umożliwiają redaktorom sprawować kontrolę redakcyjną nad tworzonymi materiałami.
Łatwiej, czyli trudniej
Bez zastanowienia można rzec, że postęp technologiczny jest wspaniałym i niezwykle
pomocnym procesem. Możemy kontaktować się z innymi przez Internet nie wychodząc
z domu. Można się łatwo podzielić swoimi pomysłami w różnej formie – za pomocą filmu,
obrazu, zdjęcia, gifu. Jednak po głębszym zastanowieniu można stwierdzić, że tym samym
zanikają klasyczne formy komunikacji. Zanika bezpośrednie obcowanie z drugim
człowiekiem. Dlaczego więc korzystamy z tego typu działań? Bo w cyberprzestrzeni jest
łatwiej. Bo szybciej. Bo mniej stresująco. Bo nie mam odwagi spojrzeć komuś w oczy.
Nasuwa się nawet argument: bo jest autokorekta. Posłużę się przykładem modnej ostatnio
aplikacji Snapchat, gdzie kontakt polega na wysyłaniu zdjęć do znajomych z książki
adresowej. Owszem, jest łatwiej, bo wystarczy tylko włączyć aplikację, by sprawdzić, co
dzieje się u znajomych. Szybciej – bo kliknę jeden przycisk i wyślę zdjęcie z informacją
o moim aktualnym stanie. Nie trzeba wychodzić z domu, nie trzeba na nikogo patrzeć. Nie
trzeba nawet znać ortografii, bo słownik telefoniczny sam poprawi dodany przeze mnie opis.
Mogłoby się zdawać, że same zalety, ale gdzie w tym wszystkim miejsce na bezpośredni
kontakt z drugim człowiekiem? Przecież nie zawsze jest tak, jak widzimy na zdjęciu, czy
przeczytamy w wiadomości na Facebook’u. Nie wiemy, czy ktoś przekazuje nam prawdę, czy
ktoś nie cierpi, mimo że na zdjęciu (które może pochodzić sprzed tygodnia) jest uśmiechnięty.
Podczas spotkania można dostrzec wszystko. Patrząc w oczy możemy dostrzec prawdziwy
nastrój rozmówcy. Z gestów i postawy odczytamy, jaki jest jego stosunek do naszej osoby
i w ogóle do rozmowy. Zza ekranu, niestety, tego nie widać.
2
Spotkania on-line
Komunikacja w erze cyfrowej nie tylko doprowadza do zawężenia bezpośrednich więzi
międzyludzkich, ale także do zubożania języka. Powszechne jest to, że zamiast „nie wiem”
używa się „nwm”, czy nawet to, że rzadko kiedy używa się pełnych zdań, a co dopiero
wspominać o interpunkcji. Ważne, by tylko jak najszybciej przekazać informację. Trzeba
przyznać, że to się udaje. Czyżby szykował się powrót do maksymy Awangardy Krakowskiej:
„minimum słów, maksimum treści”? A co z emotikonami? To one mają zastąpić nam
prawdziwe uczucia? Wraz z rozładowaną baterią rozładują się nasze emocje? Najwidoczniej
zbyt trudno jest zaangażować tych 17 mięśni naszej twarzy, by wywołać uśmiech, lepiej
wyręczyć się jednym palcem klikając w odpowiednią ikonę. Ale co cieszy nas bardziej –
życzliwy, a co najważniejsze, prawdziwy uśmiech, czy powszechny, sztuczny „dwukropek
i nawias”?
Warto poruszyć też jeszcze jedną bardzo ważną kwestię, a mianowicie to, jak wygląda
komunikacja interpersonalna w dobie cyfryzacji, ale przy zachowaniu bezpośredniego
kontaktu. Co mam na myśli? Zwykłe spotkanie. Grupka przyjaciół. Fajny klub, może
kawiarnia. Albo weekend w plenerze. Nie muszę chyba podkreślać, że nie obejdzie się bez
telefonów komórkowych, prawda? Niby wszystkie elementy potrzebne do komunikacji są –
kontakt wzrokowy, obecność, gesty, mimika twarzy, postawa ciała. Nadawca, odbiorca, kod,
komunikat, kontekst – czyli to, co trzeba. Ale jednak czegoś brakuje – zaangażowania. Czy
przyjemne jest, kiedy ktoś nie traktuje nas poważnie podczas rozmowy, zajmuje się czymś
całkiem innym i nie skupia na nas swojej uwagi? Przypuszczam, że nie. Na początku bawiło
mnie określenie „Wi-Fi party”, bo może nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak żyje
współczesne społeczeństwo. Teraz wiem, że nie jest ono zabawne, a smutne. Zamiast miło
spędzać czas z przyjaciółmi, siedzimy wpatrzeni w ekrany telefonów. Czy naprawdę nie
zauważamy tego, że wpadamy w pułapkę komunikacji cyfrowej, mając przed nosem tę
pierwszą, zarazem najlepszą jej formę?
3
Współczesna Awangarda
"Dziwne to jest i niesprawiedliwe
im sprawniejsze środki komunikacji,
tym dalej człowiekowi do człowieka”.
Taki oto wniosek wysnuł niegdyś Jalu Kurek, polski poeta i prozaik, przedstawiciel
przywołanej już wcześniej Awangardy Krakowskiej. Zgodnie z jej założeniami, artysta miał
być kreatorem wyobraźni masowej, a program był skierowany do całej społeczności.
Maksyma ta istnieje do teraz, jednak w nieco zmodyfikowanej formie, kolidując tym samym z
ideami podstawowych wartości życiowych. Najwidoczniej już w XX wieku wiedziano, jaki
skutek przyniesie rozwój technologii: to maszyny staną się bardziej ludzkie od ludzi.
Człowiek jest istotą bardzo wygodną i stara się wyręczyć w każdej dziedzinie. Przykre, że
dąży do tego nawet w kwestii kontaktów międzyludzkich. Warto się zastanowić, czy
wirtualny świat jest odpowiednim substytutem rzeczywistości? Czy rzeczywistość w ogóle
potrzebuje jakiegokolwiek zamiennika?
Pamela Ozimek
4

Podobne dokumenty