mlodzianki 221 - Kościół Akademicki św. Anny

Transkrypt

mlodzianki 221 - Kościół Akademicki św. Anny
Pismo studentów od św. Anny
MŁODZI
ANKI
Nr 11 (221)
23-25 XII 2007
IV niedziela
adwentu
i Boże
Narodzenie
KOMENTARZ DO NIEDZIELNEJ
EWANGELII
(Mt 1, 18-24 )
IV niedziela adwentu
/
)
"
&
"
S
%
!
&
!
S
%
0
2
&
!
/
*
(
"
,
+
1
!
*
&
"
'
"
&
!
!
)
!
&
&
Codziennie jesteśmy zasypywani informacjami
z życia śmietanki towarzyskiej. Jednego dnia
dowiadujemy się oto, że pani X kocha pana Y i
oboje wiedzą, że jest to wielka miłość i że nic
nie jest w stanie ich rozdzielić. Mieszkają już
razem i planują wspólną przyszłość. W kilka
miesięcy później dowiadujemy się jednak, że
ten eksperyment się nie powiódł i państwo X Y
nadal szukają miłości, ale już w relacjach z
innymi osobami. Drobny fakt, że w między
czasie urodziło im się dziecko, dodaje tylko
sensacji całej sprawie, bo może odbędzie się
przy okazji proces sądowy o przyznanie praw
rodzicielskich. I to bagno nosi dumną nazwę
„wydarzenia ze świata śmietanki towarzyskiej”.
Jakżesz żenująco blado, tragi – komicznie wypada ta śmietanka towarzyska wobec wydarzenia, które miało miejsce ok. 2000 lat temu, a
dotyczyło absolutnej Elity Elit. Brali w nim
udział: Duch Święty, Anioł przysłany od Boga,
Św. Józef z rodu królewskiego, potomek Dawida i Św. Maryja, niepokalanie poczęta. To jest
dopiero prawdziwa Śmietanka Towarzyska z
Boskiego Namaszczenia. Jednocześnie wiemy
doskonale, że i Maryja i Józef, choć wybrani
przez Pana, byli zwykłymi ludźmi. Rodzi się
zatem pytanie, jakie cechy ich wyróżniają na tle
współczesnych nam elit? Św. Józef był rzemieślnikiem, cieślą, w którego żyłach płynęła
2
-
'
!
"
)
&
!
3
&
%
!
*
"
&
&
!
'
!
4
3
!
$
!
$
"
#
#
#
#
"
królewska krew. Jego pasją nie było robienie
kasy, zdobywanie wpływów. Myślę, że wykonywał swoją pracę godnie i solidnie. Sądzę, że
wiele razy był oszukiwany przez możnych ówczesnego świata; bywały dni bez zamówień na
jego pracę. W naszych oczach byłby nikim, nie
zauważylibyśmy go na ulicy. A jednak to właśnie jemu Pan Bóg powierzył największe zadanie: wychowanie i opiekę doczesną nad Swoim
Synem, Jezusem. Dlaczego? Bo Św. Józef miał
serce zjednoczone z Bogiem, w pełni Mu ufające. To było serce pełne odwagi i mądrości,
które wypływały ze świadomości, że Pan Bóg
czuwa nad każdym jego krokiem. Ale wypełnione Duchem Świętym serce Józefa przede
wszystkim potrafiło kochać, obdarowywać
Miłością bezwarunkową. Taką Miłością darzył
Św. Józef Najświętszą Maryję Pannę. Bo dzisiejsza Ewangelia jest o Miłości Józefa do Boga
i Maryi. O Miłości, której sami z siebie nie
potrafimy dać, nie znamy jej. Ale jeśli podejmiemy drogę ku Bogu, oddamy Bogu naszą
wolę, nasze stereotypy myślenia, On nauczy
nas jak być odważnym, jak być mądrym, a
przede wszystkim jak kochać miłością bezwarunkową. I to jest dopiero wydarzenie z pierwszych stron gazet...
Rafał Bober
Mało sentymentalne refleksje z Betlejem
„Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło”
%
&
#
)
*
.
$
(
$
$
%
"
"
!
'
.
Z jednej strony to dobrze, że Święta Bożego
Narodzenia obrosły w wiele pięknych wyobrażeń,
tradycji i motywów. Wypada się cieszyć, że
również wiele osób niewierzących obchodzi je na
swój sposób, jako święta rodzinne. Wspaniale,
gdy ludzie wtedy zastanawiają się nad sensem
życia, poświęcają więcej uwagi najbliższym, wybaczają urazy, bezinteresownie pomagają potrzebującym. Czy bez obawy zostania malkontentem
można narzekać na ciepłą bożonarodzeniową
atmosferę, piękne ozdoby, prezenty, życzliwsze
spojrzenia znajomych i... nieznajomych? Ale
często nasz sposób myślenia o sensie Narodzenia
Pańskiego jest zbyt wyidealizowany. Przede
wszystkim dlatego, że może zwalniać od
zadawania sobie pytań, co dla nas oznacza wydarzenie sprzed około dwóch tysięcy lat.
Pierwsze pytanie, które mi się nasuwało w Betlejem, dotyczyło przeżyć wewnętrznych matki Jezusa. Wszystko wskazuje na to, że Maryja była
zwykłą, więc ubogą i niewykształconą
dziewczyną żydowską, wyróżniającą się jedynie
szczególnym upodobaniem do dobra i postawą
„służebnicy Pańskiej”, jak czytamy w opisie Zwiastowania. Cóż to jednak znaczy? Nic innego jak
to, że posłusznie i radośnie oczekiwała dziecka
poczętego z czystego aktu woli Bożej. Czy
potrafimy sobie wyobrazić, co to oznacza? Nosić
w sobie takie Dziecko w zwyczajnie ludzki
sposób? Odpowiadać sobie na pytania, jak to się
właściwie stało i czemu to służy? Przeżywać
wszelkie niedogodności właściwe dla matki w
stanie błogosławionym.
Niepewność, czy
wszystko ułoży się dobrze, jak przebiegnie ciąża i
poród? I jakie właściwie będzie to dziecko, jak go
wychowywać, jak się zachować wobec rodziny i
sąsiadów? Maryja musiała być mocną kobietą…
Obecnie Betlejem leży na terytorium Autonomii
Palestyńskiej. Od Jerozolimy odgradza je izraelski
„mur bezpieczeństwa”, który z jednej strony odcina zwykłych Palestyńczyków od możliwości
pracy i prowadzenia interesów w Izraelu, pogłębiając ich ubóstwo i frustrację, a z drugiej strony
dość skutecznie zapobiega przenikaniu terrorystów na teren tego państwa. Patrząc na mur
można lepiej zrozumieć bliskowschodni węzeł
gordyjski. I modlić się o pokój dla wszystkich
mieszkańców Ziemi Świętej z nadzieją, że nie
zabraknie ludzi, którzy doprowadzą w końcu do
trwałych rozwiązań politycznych, skłaniających
oba społeczeństwa do normalnego, spokojnego
życia.
Betlejem nie jest pięknym ani sentymentalnym
miejscem, w którym pulsuje pozytywna energia
płynąca z narodzenia Jezusa. To ubogie miasto,
pełne
niezbadanych
domów
i sklepów. Razi brak estetyki i ładu. Pozytywnie
3
wyróżnia się tylko plac przed bazyliką Bożego
Narodzenia, której obecny kształt pochodzi z
czasów bizantyjskiego cesarza Justyniana (VI
wiek). Po drugiej stronie placu stoi główny meczet miasta. Z jego minaretu płyną przez głośniki
muzułmańskie modlitwy, które słychać wyraźnie
nawet w środku bazyliki. Większość mieszkańców Betlejem to Palestyńczycy wyznający
islam. Słuchając wezwań do modlitwy pięć razy
dziennie utwierdziłem się w przekonaniu, że
społeczność islamska ma silną własną tożsamość
i przekonanie o słuszności swojego sposobu życia.
Miejscowi chrześcijanie (też przede wszystkim
Palestyńczycy) to kurcząca się wskutek emigracji
mniejszość. Ale to jedna z najstarszych wspólnot
chrześcijańskich na świecie, dla której oparciem
są przyjeżdżający pielgrzymi oraz duchowni z
różnych krajów, pełniący posługę w Bazylice
Narodzenia i innych kościołach. W Betlejem
bezpośrednio doświadczamy skutków podziałów
wśród chrześcijan. Bazyliką Bożego Narodzenia
opiekują się nasi bracia prawosławni, a obok niej
stoi katolicki kościół św. Katarzyny. Zasady
sprawowania liturgii w bazylice są uregulowane
zwyczajowo, ale nieraz dochodziło i dochodzi do
nieporozumień, a nawet gorszących sporów
między chrześcijanami różnych wyznań i tradycji. Pielgrzymka do Ziemi Świętej wymaga
ekumenicznej postawy i wiedzy. Jest zarazem
lekcją, jak wiele problemów stwarzają podziały
wśród chrześcijan, i że tym bardziej należy dążyć
do przywrócenia jedności Kościołów Wschodu i
Zachodu.
Chyba dla każdego chrześcijanina wielkim
przeżyciem jest moment wejścia do Bazyliki
Narodzenia (przez słynne, niskie i ciasne wejście), a potem zejścia do groty, gdzie gwiazda
symbolizuje najbardziej prawdopodobne miejsce
narodzenia Jezusa. Tutaj, w skalnym zaułku (a
nie w gospodzie, a tym bardziej nie w szpitalu
położniczym) Maryja urodziła swojego syna, a
zarazem Syna Bożego.
Z przyzwyczajenia łatwo przechodzą nam przez
usta te słowa – Syn Boży. A one oznaczają, że to
dziecko było prawdziwym Bogiem, a więc
przyczyną istnienia świata i nas. Dziecko, które
wyrosło potem na silnego mężczyznę – nie tyle
4
wędrownego nauczyciela i proroka, ile
Zbawiciela, którego łączą ścisłe relacje z każdym
człowiekiem wszystkich wieków. Z każdym bez
wyjątku. W takie śmiałe i niepojęte rzeczy
wierzymy. Jezus jest Zbawicielem muzułmanów
modlących się w pobliskim meczecie, Żydów
medytujących pod Ścianą Płaczu w Jerozolimie,
ludzi niewierzących, jak również nas, chrześcijan
żyjących w Polsce. Mamy świadczyć o naszej
wierze najlepiej, jak potrafimy, odważnie i z
nadzieją, ale zarazem musimy szanować godność
każdej osoby, również tej, która nie zna Ewangelii, lekceważy ją lub odrzuca. Nie pozostaje
nam nic innego, jak zaufać jednemu Bogu
wszystkich ludzi, który zna wszystkie nasze
sprawy, i każdego oceni sprawiedliwie i
miłosiernie. Jednak wiara w to, że potężny Bóg
postanowił urodzić się jako człowiek w Betlejem
dwadzieścia wieków temu, wejść w naszą
„skórę” i nasz świat, aby ogłosić Dobrą Nowinę
o Zbawieniu, która stanie się „rewolucją ducha”
dla całej ludzkości, pozostaje wstrząsająca.
Równie frapujące jest szukanie odpowiedzi na
pytania, dlaczego ludzkość jest wciąż tak bardzo
podzielona pod względem religijnym, politycznym, majątkowym i mentalnym? Dlaczego
cały czas niektórzy krzywdzą innych? Dlaczego
ściągają na siebie i swoich bliźnich tyle nieszczęść, których można by uniknąć? Potrzeba
życia Ewangelią samemu i dzielenia się nią z
innymi pozostaje wciąż zadaniem do wykonania…
Ziemskie życie Jezusa zaczęło się właśnie tam, w
niepozornym miasteczku Betlejem. Właściwie
przez przypadek tam, bo właśnie zarządzono spis
ludności, przeprowadzany w sposób maksymalnie niewygodny dla obywateli – każdy miał udać
się do miasta, z którego wywodził się jego ród,
aby tam się zapisać. A Józef, mąż Maryi, pochodził z rodu Dawida, drugiego króla Izraela,
który przyszedł na świat właśnie w Betlejem.
Podobnie życie przytłaczającej większości ludzi
nie zaczyna się w najsłynniejszych miejscach
świata, w sposób wymarzony i wygodny. Wręcz
przeciwnie. Ale Betlejem uczy, że w każdym
miejscu może zacząć się coś dobrego, a nawet
niezwykłego. Wszędzie może rozpocząć się cud
życia, miłości, przyjaźni, wielkości człowieka,
niezależnie od tego, czy napiszą o tym gazety i
czy zostanie to odnotowane w encyklopedii.
***
SOS dla Ziemi Świętej
Od początku grudnia trwa akcja „SOS dla Ziemi
Świętej”, prowadzona przez polski oddział organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Akcja
polega na rozpowszechnianiu informacji o niełatwym położeniu chrześcijan w ojczyźnie Jezusa
oraz na zachęcie do zakupu dewocjonaliów i pamiątek, wyrabianych z drzewa oliwnego przez
palestyńskich chrześcijan, m. in. w Betlejem.
Można je zamówić na stronie internetowej
www.pkwp.org
Bohdan Białorucki
Nie jest tajemnicą, że powoli budujemy społeczeństwo bez ojców. Biologiczni ojcowie nie
uczestniczą w wychowaniu swoich dzieci. Czasami nie ma ich po prostu fizycznie, czasami są zbyt
zajęci bardziej „męskimi” zajęciami jak zdobywanie pieniędzy, statusu zawodowego, władzy. W
rezultacie rosną nam kolejne pokolenia kobiet i
mężczyzn z coraz to bardziej fałszywym obrazem
ojca, męża. Pokolenia, które nie wiedzą, jaki powinien być mężczyzna jako mąż i ojciec. Oczywiście podobne zagubienie dotyczy także roli kobiety, matki, ale jeśli weźmiemy pod uwagę rolę
mężczyzny w rodzinie – jak to przedstawił Św.
Paweł w liście do Efezjan – to zdamy sobie sprawę, że rola ojca jest absolutnie wyjątkowa i błędy
popełnione w tej sferze życia rodzinnego niosą
daleko poważniejsze konsekwencje niż błędy
popełniane przez matkę/żonę…
Otóż Św. Paweł pisze tak (Ef. 5; 21-33):
"
%
%
$
%
$
$
%
$
%
%
%
$
%
%
%
.
A w innym fragmencie Św. Paweł pisze też
(1Kor. 11; 3):
$
%
$
%
.
Widać zatem, że rodzina bez mężczyzny to rodzina bez głowy. To źle funkcjonująca, wydająca
gorzkie owoce, pozbawiona ochrony podstawowa
komórka społeczna. Jakże cudowna perspektywa,
łatwa zdobycz dla krążącego wokół złego ducha.
Bo jak Św. Piotr pisze jeszcze w innym miejscu
(1P 5; 8):
"
%
$
%
%
$
$
%
$
%
$
%
%
%
%
"
%
.
Kto zatem ma bronić rodziny jeśli ten, który do
tego jest przeznaczony, często nawet nie wie, że
takie ma posłannictwo. Nie lamentujmy więc
naiwnie nad falą terroru w szkołach, na stadionach, falą pornografii, alkoholizmu, narkomanii,
obsesji wokół pieniądza, władzy, seksu. To są
5
wszystko owoce dobrze skoordynowanych działań wymierzonych w tych, którzy pełnią lub będą
pełnić rolę głowy rodziny. Rolę, która została im
przydzielona w Mądrości Bożej. Dlatego powyższe działania nie są skierowane przeciw kobietom, choć one także ponoszą tego konsekwencje.
To są działania prowadzone po to, aby zniszczyć
porządek, jaki Pan Bóg zaplanował dla człowieka, tu i teraz. Aby zniszczyć ten porządek należy
uderzyć w jego ośrodek
dowodzenia, w „głowę”.
A mężczyzna współczesny jest atakowany ze
wszystkich stron. Ma być
ukochanym synkiem
mamusi, dumą tatusia,
wytrawnym businessmanem. Ma być otoczony
przedmiotami luksusu;
wysportowany, elegancki
i być sprawnym i szczodrym kochankiem. Mężczyzna współczesny ma
zdobywać pieniądze,
władzę, miłość, bo wie,
że niczego nie dostanie za darmo. Ma się piąć po
drabinie sukcesu, drabinie donikąd, ale tej
„nicości” nie widać z dołu. Bardzo niewielu mężczyznom udało się wspiąć na szczyty tej drabiny,
a ci którzy tam dotarli, znaleźli tylko pustkę i
nicość, kolejne oszustwo złego ducha.
W tym zagubieniu współczesnego mężczyzny
jako absolutny gigant naszych czasów jawi się
nam Św. Józef. Myślę, że nie święci, zakonnicy,
księża, biskupi, ale cieśla z Betlejem, głowa Św.
Rodziny będzie przewodnikiem, wzorem dla
mężczyzny XXI wieku.
Św. Józef jest wsłuchany w Boga. Tak jak jego
przodek, król Dawid, ma serce króla. Nie ma
zaszczytów, władzy, ale ma serce królewskie, bo
w tym sercu nosi Boga. Jest to serce odważne,
mądre, niezmienne, nie podlegające chwilowym
emocjom, bo w tym sercu mieszka Bóg, a Bóg
jest niezmienny. Św. Józef, w swojej wolnej
woli, w którymś momencie swojego życia zaprosił Boga do swojego serca. Musiał powiedzieć
męskie „fiat” na głos Boga. Otworzył się na Boga, uznał w pokorze Jego Mądrość, tak jak to
przed wiekami uczynił jego przodek, król Dawid.
Od tej chwili Pan Bóg przemieniał serce Józefa,
przygotowywał je do najważniejszej misji jego
6
życia, obdarzenia Miłością Jezusa i Najświętszą
Marię Pannę, do zbudowania rodziny na skale
Miłości danej od Boga.
Jesteśmy w okresie Bożego Narodzenia. Zostaniemy zasypani tanimi wizjami miłości i happy
endów. Medialni eksperci od marketingu będą
nam wmawiali, że tandetne emocje, kiczowate
opowiadanka to miłość. Niestety, nic bardziej
mylnego. Nie potrafimy kochać nie będąc przygotowani, nauczeni co to
jest miłość. A tę naukę
może nam tylko przekazać Ten, który jest Miłością, tzn. Pan Bóg. Nie
można prawdziwie kochać, jeśli nie przyjmie
się najpierw Boga do
własnego serca.
Św. Józef pokazuje nam,
na jakie szczyty Miłości
może się wznieść mężczyzna, który jest w jedności z Bogiem. Obraz
wiernego, troskliwego
małżonka jest mdły, nie
oddaje prawdziwej mocy tej Miłości. Ta Miłość
jest tak wielka, tak niezwykła, bo oparta jedynie,
tylko i wyłącznie, na duchowym obcowaniu
małżonków. W czasach gdy wielożeństwo było
dozwolone, w kraju o patriarchalnym systemie
wartości, Św. Józef miał żonę, z którą nie miał
związku cielesnego, żonę, która do śmierci pozostała niepokalana.
Jak on musiał ją kochać. Jak czule patrzył na jej
przepiękną, spokojną, kochającą twarz. Jak zachwycał się jej uśmiechem witającym go u progu
domostwa, jak patrzył na jej wdzięczną sylwetkę,
gdy uwijała się w kuchni. Jak podziwiał jej oddanie Bogu, co przekładało się na bycie posłuszną,
oddaną i mądrą żoną. Jak musiał się radować,
gdy razem wielbili Boga, bo oddał im w opiekę
Swojego Jedynego Syna, Jezusa. Jak oboje musieli się czuć wybrani i wdzięczni, że wypełniając Wolę Bożą ich imiona – skromnego cieśli z
Betlejem i prostej dziewczyny z Judei – będą
znane po wieczność.
Czy dzisiaj ktoś chce się nauczyć tak oddawać
swoją wolną wolę Panu Bogu w monotonii dnia
powszedniego?
Czy dzisiaj ktoś chce się nauczyć tak kochać?
Rafał Bober
KOMENTARZ DO ŚWIĄTECZNEJ
EWANGELII
&
"
#
%
$
&
$
%
$
%
$
$
%
%
%
$
%
$
%
%
$
&
&
S
$
$
%
%
&
S
$
%
%
"
$
S
"
%
"
%
&
"
"
&
%
"
%
%
$
%
%
S
%
&
S
%
$
%
%
$
%
(J 1,1-18 )
$
%
%
$
%
%
#
%
%
"
%
%
%
&
$
"
W tekstach Ewangelii czytanych podczas Mszy
Św. odprawianej w noc wigilijną oraz o świcie,
rozważamy Narodzenie Chrystusa jako pewne
zdarzenie osadzone w konkretnych okolicznościach miejsca i czasu. Wcielenie staje się przez to
nie tylko tajemnicą naszej wiary, ale jednocześnie
niepodważalnym faktem historycznym. Liturgia
trzeciej z kolei świątecznej Mszy Św. stawia nam
przed oczami jeszcze większą i znacznie trudniejszą tajemnicę narodzenia się Syna w łonie Ojca,
jako odwiecznego Słowa. Piękne, a jednocześnie
bardzo wymagające słowa rozpoczynające Ewangelię wg św. Jana przypominają nam, że przeżywany okres Świąt ma być dla nas konkretnym
znakiem czasu. Pozwala każdemu doświadczyć
spotkania z Bogiem, który istniejąc od początku
stworzenia, właśnie w tym konkretnym momencie
decyduje się stanąć i przemówić do nas już nie
tylko za pośrednictwem swych licznych proroków, ale przez swego Syna. Przepowiednie przyjścia Mesjasza, pojawiające się tak często w tekstach liturgicznych ostatniego okresu Adwentu
stają się oto rzeczywistością. Słowo staje się ciałem.
Ta niezwykła tajemnica ucieka nam bardzo często
w natłoku tak wielu spraw, z którymi mamy do
czynienia w okresie bezpośrednio poprzedzającym noc Narodzenia Pańskiego. W rezultacie,
kiedy w rodzinnej atmosferze staramy się nieco
głębiej przeżywać ten wyjątkowy moment, niezwykle łatwo umyka nam prawdziwy obraz Chrystusa, odwiecznego Słowa wcielonego w nasze
człowieczeństwo. Kiedy oddzielimy czas świętowania od jego prawdziwej przyczyny, wtedy nie
pozostanie nam już nic innego, jak tylko pewne
rytualne gesty, powtarzalne praktyki (łamania się
opłatkiem czy spożywania określonych potraw),
czy ten trudno definiowalny „spokój”, którego tak
często życzymy sobie nawzajem. Łatwo wtedy
postawić pytanie, czy przypadkiem te kolejne
Święta zamiast zbliżenia nas do prawdziwej Tajemnicy, nie były tylko okresem odkrywania tajemnic ukrytych w gwiazdkowych prezentach.
Chrystus nie przyszedł akurat teraz tylko po to,
aby stworzyć nam jedną z wielu okazji do nieco
bliższego i bardziej uroczystego spotykania się w
gronie naszych bliskich. I choć kolejne Święta w
swym zasadniczym przebiegu są do siebie bardzo
podobne, za każdym razem pozwalają na nowo
odkryć istotę Wcielenia, a więc potrzebę objawienia prawdziwej natury Boga, który jest Miłością.
Pozostaje tylko niezmienne pytanie, czy tym razem uda nam się tą miłość przyjąć. Nie jest to
łatwe, skoro Bóg decyduje się na przyjście do nas
w tak mało przekonujący sposób, jako małe dziecko, narodzone gdzieś w ekstremalnych warunkach
wiejskiej obory. Tym większa może być jednak
radość z odkrycia Tego, który zawsze cierpliwie
czeka na nasze osobiste zaproszenie. Boże Narodzenie to niezwykły czas na podjęcie świadomej
decyzji, czy rzeczywiście mamy odwagę być
dziećmi Bożymi i korzystać z obiecanej nam Łaski.
Marcin Stębelski
7
Hej kolęda,
kolęda!
1
&
!
&
%
!
"
&
"
"
&
-
&
!
-
1
!
%
&
"
4
&
"
!
&
"
&
.
Święta Narodzenia Pańskiego to bowiem znakomita okazja do tego, by wspólnie pomuzykować
i zaśpiewać coś więcej, niż tylko zwyczajowe
„sto lat” lub „Alleluja!” W każdej rodzinie z
pewnością znajdzie się ktoś, kto zna nuty i potrafi grać na instrumencie, obojętnie czy będzie
to gitara, pianino, skrzypce czy choćby harmonijka ustna. We wspólne śpiewanie chętnie włączają się dzieci, a robią to odważnie i głośno.
Warto, by także dorośli, zachęceni przez starsze
pokolenia, pielęgnowali tę piękną – ufam, że
jeszcze nie zanikającą – polską tradycję. Nigdzie na świecie nie ma tylu wspaniałych kolęd,
takiego bogactwa muzycznego i słownego! Jak
drogie były one zawsze naszemu rodzimego
sercu niech zaświadczy fakt, iż Fryderyk Chopin wykorzystał fragment słynnej „Lulajże Jezuniu” w swoim Scherzu h-moll op. 20. Na
przestrzeni wieków teksty kolęd bywały zmieniane lub dopisywano ich dalszy ciąg. To pokazuje, jak żywy i stary jest ten obyczaj w naszej
kulturze. Niektóre utwory powstawały w dramatycznych okolicznościach, jak np. „Nie było
miejsca dla Ciebie”, która narodziła się w czasie
II wojny światowej w obozie koncentracyjnym
w Gusen. W żadnym wypadku nie idźmy więc
„na łatwiznę” i nie pozwólmy zastąpić naszych
głosów melodią płynącą z magnetofonu; niech
w naszych domach nie króluje muzyka pop
wykonywana przez zawodowych artystów zarejestrowanych na płytach CD, które przez cały
8
Adwent musieliśmy niestety, słuchać w hipermarketach.
Wspólne śpiewanie kolęd najlepiej rozpocząć
już w te Święta. Jak się do tego zabrać? W księgarniach, a także na stronach internetowych, nie
brak nut i tekstów kolęd. Po wieczerzy wigilijnej należy rozdać poszczególnym członkom
rodziny – począwszy od najstarszych do najmłodszych – teksty kolęd. Jedna lub parę osób –
w zależności od umiejętności – będzie nam
akompaniowała. Każda z osób śpiewających
może wylosować lub wybrać dowolny utwór –
może swój ulubiony? Nawiasem mówiąc, moją
ulubioną bożonarodzeniową pieśnią jest „Wśród
nocnej ciszy”, a Państwa? Królować ma wtedy
przede wszystkim radość, przyjemność, a nie
przykry obowiązek, kiedy odmruczymy pod
nosem: „Cicha noc, święta noc” i pobiegniemy
oglądać prezenty gwiazdkowe. Śpiewamy przecież Narodzonemu Jezusowi, wyrażając tym
samym naszą wdzięczność i miłość Dzieciątku.
A „kto śpiewa, dwa razy się modli”. Potrzebne
jest więc zaangażowanie i zapał – w tym miejscu również warto przyjrzeć się dzieciom, zobaczyć z jaką nieskrępowaną wesołością one śpiewają – „jeśli nie będziecie jako dzieci”, no właśnie… Można też urządzić konkurs na najlepiej
zaśpiewaną kolędę lub turniej, kto pamięta jak
największą liczbę zwrotek. Papież Jan Paweł II
podobno bardzo lubił śpiewać kolędy, zawsze
przestrzegał tego obyczaju i kazał śpiewać
wszystkie zwrotki! – to dopiero wyzwanie i
wysoko postawiona poprzeczka, prawda? Kolędy można także wykonywać w parach lub śpiewać je na głosy. W żadnym wypadku nie należy
się tylko zrażać, wstydzić i usprawiedliwiać:
„że ja nie mam głosu, nie znam słów”, itd. Kościół, jak i własny dom, to nie filharmonia,
gdzie trzeba zaśpiewać najczyściej i najsprawniej technicznie. Tutaj liczy się przede wszystkim serce, które włożymy w pieśni. Jak wykazały badania tylko 2% społeczeństwa wykazuje
całkowitą głuchotę na muzykę i nie jest w stanie
powtórzyć czysto melodii, a więc do dzieła!
Niech w naszych domach zabrzmi potężne:
„gloria in excelsis Deo!” Czego niniejszym
Czytelnikom i sobie życzę.
Agata Kot.
'
+
8
!
(
)
"
(
8
)
)
2
%
,
)
"
G
)
1
)
1
7
*
K
1
(
,
7
,
)
=
2
*
=
,
,
8
P
!
%
!
%
%
7
,
!
!
!
,
)
#
'
@
&
M
'
*
,
7
!
(
1
!
5
N
"
,
!
!
3
,
7
!
1
,
6
*
!
7
7
!
I
!
"
!
)
?
"
!
,
"
9
,
&
8
=
7
&
5
*
&
!
'
%
*
-
,
2
'
)
2
,
%
%
"
&
%
#
!
5
)
!
!
*
5
0
O
*
K
,
)
J
(
"
(
.
7
7
!
(
,
P
!
!
1
"
:
H
)
"
;
2
G
%
(
9
&
%
&
2
(
)
,
$
(
,
)
,
!
#
(
(
"
"
%
"
,
(
7
!
!
1
(
!
!
(
*
,
1
8
!
5
)
*
1
1
=
2
,
F
,
3
(
N
)
(
4
(
:
A
*
G
"
3
)
1
7
3
!
"
2
,
3
8
(
!
&
&
(
.
+
,
,
)
)
'
(
,
J
(
"
6
*
B
=
(
1
(
"
2
(
"
7
.
:
E
6
,
,
"
!
7
!
7
D
!
"
3
-
"
'
(
8
*
1
(
(
7
*
&
2
!
1
5
)
!
6
(
(
(
2
K
2
!
1
7
L
1
&
1
1
)
-
:
>
,
*
)
7
:
:
,
(
&
(
*
,
,
8
!
(
2
)
0
6
!
:
)
,
L
(
/
1
=
7
$
!
,
.
8
9
2
J
(
)
&
2
)
)
)
"
,
C
(
5
/
!
3
,
:
?
B
8
,
!
,
(
%
*
(
&
!
<
1
,
6
"
6
%
(
"
)
"
1
7
,
*
*
,
)
!
=
:
7
!
:
(
2
7
:
"
-
@
,
(
/
!
-
,
&
,
.
!
F
2
1
&
)
%
,
)
,
,
)
(
(
+
,
*
6
(
!
!
7
(
(
"
"
?
(
(
?
&
Rytuały świąteczne w naszym życiu
Przeczytałam niedawno książkę Anselma Grüna
Q
. Początkowo wydawało mi się, że autor
pisze o rzeczach tak bardzo zwykłych, a przez
swą oczywistość wręcz banalnych. Jednak w
toku dalszego czytania i pogłębionej refleksji
odkryłam, że te rytuały, o których jest w książce
mowa, zwykle były lub nadal są obecne w moim
życiu i że to właśnie m.in. dzięki nim Bóg jest
stale ze mną, także wtedy, kiedy błądzę. Uświadomiłam sobie, jak dużo zawdzięczam swoim
rodzicom i dziadkom, wśród których kształtowała się moja wiara. Myślę, że wielu ludziom, którym różnego rodzaju zdrowe rytuały są obce, ta
książka podpowie, jak uporządkować swoje życie wewnętrzne m.in. poprzez te obrzędy. Wiele
z nich związanych jest ze świętami roku liturgicznego. Przed nami Święta Bożego Narodzenia. To okres szczególnie bogaty w rytuały i
stwarzający doskonałą okazję do ich pielęgnowania lub odtworzenia od nowa, o ile dotąd były
one nieobecne w naszym życiu osobistym czy
rodzinnym.
W tym momencie moje myśli biegną do rodzinnego domu na wsi i czasów dzieciństwa. Przed
moimi oczyma staje dzień Wigilii. Kuchnia po
brzegi wypełniona różnymi zapachami, smakołykami, ale niczego nie można spróbować. Rodzice
i dziadkowie poszczą, więc ja także jako dziecko
biorę sobie za punkt honoru wytrwać z nimi aż
do czasu wieczerzy. To nas wszystkich łączy.
Potem nakrywanie do stołu. Odkąd sięgam pamięcią, na stole pod białym lnianym obrusem,
używanym do dziś tylko raz w roku, zawsze była
gruba warstwa siana (aż przechylały się talerze),
bo przecież Chrystus urodził się na sianie. Po
posiłku to siano wraz z innymi resztkami pokarmów oraz opłatkiem zanoszone było dla bydła w
oborze. Wiem, że to wszystko możliwe jest tylko
R
na wsi, ale czy i tam tak jest do dziś w każdym
domu – tego już nie jestem pewna. Wszyscy
znamy zestaw potraw obowiązujących na wigilijnym stole, chociaż różni się on trochę w zależności od regionu. Jednak przeze mnie od czasów
dzieciństwa taką najbardziej oczekiwaną potrawą
były zawsze... kluski z makiem, bo jadamy je
tylko ten jeden raz w roku. Podczas dzielenia się
opłatkiem przy stole panowała szczególna atmosfera. Opłatek do ręki jako pierwszy zawsze brał
Dziadek, który w ostatnich latach swego życia,
gdy większą część zimy spędzał już w łóżku, w
ten wieczór zasiadał do stołu. I to też świadczyło
o tym, że była to wyjątkowa chwila. Życzenia
składane przez Dziadka były krótkie: „Daj Boże,
abyśmy za rok doczekali”. I te słowa powtarzali
wszyscy. I tylko tyle – tak niewiele, a zarazem
dużo, bo cały nadchodzący rok i nasze życie
zostały powierzone Panu Bogu. Pamiętam też, że
gdy następnego dnia rano budziliśmy się, mama
zawsze opowiadała o pasterce. Dla mnie brzmia-
9
ło to bardzo tajemniczo. Co to jest ta
pasterka, że mama
w środku nocy, gdy
na zewnątrz śnieg i
mróz, idzie pieszo
5 km do kościoła i
potem opowiada o
tym z takim przejęciem? W końcu nie
daję za wygraną –
ja sama muszę to
przeżyć. Miałam
chyba 10 lat, gdy
pierwszy raz też w
taką mroźną noc
wyruszyłam na pasterkę. I tak zostało do dziś.
Tyle tylko, że już od wielu lat jeździmy całą
rodziną samochodem. To tylko niektóre z rytuałów wciąż żywych w mojej rodzinie. Uświadamiam sobie, że one nas łączą, wprowadzają ład w
naszej rodzinie, że każdy wie, co i kiedy powinien robić, a czego spodziewać się po innych.
Myślę, że każdy z nas, każda rodzina ma takie
swoje rytuały, które jednoczą, wprowadzają pokój, sprawiają, że czujemy się dobrze. Ważne jest
to, aby były one wypełnione treścią.
Nieraz zastanawiałam się, gdy widziałam moich
znajomych, którzy nigdy nie chodzą do kościoła
(poza uroczystościami takimi jak Chrzest, Pierwsza Komunia Święta, ślub, pogrzeb), przygotowujących Święta w domu (potrawy, choinkę,
prezenty itp.). Jaki oni widzą sens tego wszystkiego? Czy Boże Narodzenie nie jest dla nich
przypadkiem tylko długim grudniowym weekendem, kiedy można odpocząć, objadać się, pooglądać telewizję? Anselm Grün pisze, że nie ma
sensu celebrowanie rytuałów, „gdy stają się puste”, bo wtedy „odsłaniają wewnętrzną pustkę i
zwątpienie”. Autor dodaje, że „rytuały mają sens
jedynie wtedy, kiedy się wierzy w to, z czym się
wiążą. (...) Jest to wiara w Boga, który nas niesie,
który zbliża się namacalnie w rytuałach, który
chce, aby Go doświadczono jako miłosiernego i
błogosławionego Boga, jako źródło naszej miłości i naszego życia.”
Jeśli wierzysz, że Chrystus narodził się na sianie
w ubogiej szopie, wśród zwierząt i pastuszków,
że było Mu zimno i że swym przyjściem przyniósł światu tyle radości, to zrób wszystko, by we
współczesnym świecie, w którym przyszło ci
żyć, nic tej radości nie zagłuszyło. Daj Boże, aby
radość z narodzin Dzieciątka Jezus zawsze gościła w naszych sercach.
Irena Kietlińska
Święta w życiu
%
%
Q
10
&
%
%
%
$
$
$
%
%
%
%
%
%
„Jesteś DDA czyli Dorosłym Dzieckiem Alkoholika” – swego czasu słowa te zostały wypowiedziane pod moim adresem. Fragment książeczki
„12 Kroków dla Dorosłych Dzieci z uzależnieniowych i innych rodzin dysfunkcyjnych” w
idealny sposób opisuje kim są DDA:
DDA
%
.
Dziś moje życie wygląda zupełnie inaczej. Dzięki Panu Bogu trafiłam
do grupy terapeutycznej DDA. Tam dowiedziałam się wielu rzeczy o sobie. Zrozumiałam jakie
mechanizmy rządzą moim postępowaniem, tam
też rozliczyłam się z moją przykrą przeszłością.
Terapia była jednak dopiero początkiem drogi do
zdrowienia. Dziś wiem, że wiele we mnie, w
moim sercu tylko Bóg mógł uleczyć i nadal
oczywiście to robi.
Kiedy zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, w
ogóle jakiekolwiek Święta, we mnie niestety,
odzywają się jeszcze niemiłe wspomnienia. Był
czas kiedy wręcz nienawidziłam Świąt. Nie czułam ducha zbliżającego się dnia Narodzin Pana
Jezusa. Pamiętam taki dzień Wigilii kiedy błaga
%
$
łam Boga o śmierć, o to żeby zabrał mnie do
siebie, ukrócił moje męki na tym ziemskim padole. Na szczęście Bóg miał wobec mnie zupełnie
inne plany. Ale Święta w rodzinie alkoholowej
nie należą do przyjemnych chwil w życiu człowieka. Obraz jaki pamiętam z czasu czynnego
alkoholizmu w rodzinie, to kłótnie mamy z pijanym tatą, jej zapłakane oczy, czasami trzeźwienie taty po miesięcznym ciągu, a innym razem
nawet podchmielenie w Wigilię. Wszelkie świąteczne rytuały – sprzątanie domu, robienie zakupów, ubieranie choinki, dzielenie się opłatkiem,
wręczanie sobie prezentów, wspólne śpiewanie
kolęd – to wszystko wówczas nie miało dla mnie
znaczenia, było idiotyczne i przepełniało mnie
bólem. Jednocześnie obserwowałam inne normalne rodziny, widziałam ich radość z tego
Wielkiego Święta i czułam zazdrość, że w mojej
rodzinie tak nie jest, i złość do całego świata. Nie
znosiłam spotkań rodzinnych. Tam czułam się
jak wyrzutek, kosmita, ktoś nienormalny. I te
ironiczne uśmieszki i wypowiedzi pod moim
adresem. Rodzinka niestety, wiedziała jak zadać
ból. Pragnęłam zasnąć, po czym obudzić się
dopiero po Świętach, zapaść się pod ziemię, po
prostu rozpłynąć w powietrzu. Sądziłam wów-
czas, że nikomu nie jestem potrzebna, nikt nie
uroni nawet jednej łezki po mnie. Dzięki Bogu
nie uwierzyłam w te słowa. Pojęłam, że Bóg cały
czas był, jest i będzie ze mną. Bez względu na to
kim jestem i z jakiej rodziny pochodzę, On kocha
mnie zawsze, jest mi Ojcem i Matką. Kiedy przychodzą gorsze chwile i kiedy na nowo odzywa
się okrutna przeszłość, pamiętam słowa wypowiedziane przez Pana Boga do każdego z nas:
„Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A
nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o
tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach, twe
mury są ustawicznie przede Mną” (Iz 49,15-16).
Proszę Boga, by w te Święta i każde kolejne,
płakało i błagało o śmierć coraz mniej z nas, by
na drogi życia DDA Bóg zsyłał ludzi z dobrymi,
wrażliwymi sercami, by coraz mniej nas było
samotnych i opuszczonych, w końcu by coraz
więcej z nas zdrowiało i wracało do normalnego
życia, tak jak mi się to udało z pomocą Najwyższego.
Elżbieta Wiśniewska
10 lat temu akurat w grudniu znalazłam się w
szpitalu. Liczyłam, że na święta Bożego Narodzenia wrócę już do domu. Pan Bóg jednak
chciał inaczej. Przyjęłam więc Jego wolę z pokorą. Kiedy jednak w przeddzień Wigilii praktykantki – pielęgniarki urządziły na oddziale świąteczne występy, nie wytrzymałam i... rozpłakałam się jak dziecko. Przed oczyma stanął mi
rodzinny dom, wigilijny stół, choinka, którą zawsze ubierałam, pasterka... I tego wszystkiego tym
razem nie będzie?! Boże, dlaczego?! Ale Anioł
zesłany przez Pana przytulił mnie do siebie, otarł
moje łzy, pocieszył, że to wszystko dla mojego
dobra. Jak to? Sama wśród bezdomnych i staruszków, których rodzina chciała „pozbyć się” z
domu na święta? Z samymi ziemniakami w menu
( 3 razy na dzień ) i kroplówkami na deser? Bez
bliskich, bo mieszkają daleko? Bez kolęd, które
tak lubię śpiewać pełną piersią? Bez pasterki,
której jak dotąd nie opuściłam od co najmniej 20
lat? Nie, to niemożliwe, że Pan Bóg tak zaplanował mi świętowanie Narodzin Swego Jednorodzonego Syna. Ale Duch Święty ukoił mój płacz
i oświecił mnie. Usłyszałam głos, który mi mówił: „Aby radować się z Narodzin Jezusa wcale
nie trzeba zasiadać do obficie zastawionego sto-
łu. Jezus, który narodził się w betlejemskim żłobie, przyjdzie także do ciebie leżącej tu na tym
szpitalnym łóżku.” Zaufałam Panu. I On sprawił,
że to były niepowtarzalne święta. Pan zesłał całe
zastępy Aniołów, które rozradowały moje serce.
W dniu Wigilii z rana pojawił się kolega moich
znajomych (dla mnie ktoś zupełnie obcy) i w ich
imieniu – bo oni sami wyjechali z Warszawy –
przyniósł mi radio, bym mogła posłuchać kolęd.
Podzielił się ze mną opłatkiem i podarował wigilijne i świąteczne smakołyki przygotowane przez
jego mamę. Boże, jak Ty mnie kochasz! Jezus
sam przychodzi do mnie przez bliźnich! Widzę,
jak symboliczny pusty talerz na stole przeobraża
się, nabiera realnego znaczenia. Boża radość
rozlewa się w moim sercu.
Przychodzi Noc, Święta Noc. Pan daje mi siły,
bym „dobrze opatulona” dotarła do szpitalnej
Kaplicy na pasterkę. Jakże inaczej niż zwykle
brzmi kolęda „Bóg się rodzi...”. Bo ja czuję, że
On się naprawdę rodzi we mnie. Przez kolejne
dni świąteczne Bóg sprawił również, że mogłam
uczestniczyć we Mszy Św. i przyjąć Chrystusa
do swego serca. A drugiego dnia Świąt przyjechała do mnie mama. Zostawiła resztę rodziny i
dom, by być w tym dniu tylko przy mnie.
11
Boże, nie zapomniałeś o niczym. Usunąłeś wszelkie przeszkody, by niczego mi nie brakowało.
Obdarowałeś mnie obficiej niż mogłabym oczekiwać. Po ludzku rzecz biorąc, trudno uwierzyć, że
takie święta mogły być radosne. A jednak. One
były przeżyte po Bożemu. Niczym nie zagłuszone. Ubogi szpital mógł przypominać stajnię. Wokół Jezusa znajdowali się pasterze. Tutaj też byli
ludzie prości, w większości samotni, słabi. Przy
żłóbku czuwali wół i osioł, a tu garstka personelu
trzymała całodobową straż. Żadnego pośpiechu,
zamieszania, za to dużo czasu na śpiewanie w
duszy: „
...”
Od tamtej pory nadal wszystkie święta Bożego
Narodzenia spędzam w domu rodziców i zawsze
biorę udział w przygotowaniach do ich przeżywania, ale już jakże inaczej. I nie chodzi mi tylko o
to, że uczestniczę zawsze w rekolekcjach, bo to
jest dla mnie oczywiste. Ale te zwykłe domowe
przygotowania też są inne. Kiedy bowiem czuję,
że zaczynamy w kuchni mieć z moją mamą odmienne zdania, to już nie staram się za wszelką
cenę przeforsowywać „swojej racji”, bo mam
%
%
/
$
*
%
"
'
$
%
/
&
*
"
?
#
A
!
'
/
*
'
;
7
"
(
"
G
E
!
6
świadomość, że ważniejsze jest to, byśmy do stołu
wigilijnego zasiedli wszyscy w zgodzie niż poróżnieni, np. sposobem doprawienia kapusty z grzybami. Bo istotniejsze jest to, że nikogo z nas nie
brakuje przy tym stole niż to, że w tym roku zabrakło na nim np. barszczu z uszkami. Kiedyś
„poganiałyśmy” się z mamą wzajemnie przy różnych pracach domowych, by ze wszystkim zdążyć. Teraz mam w sobie więcej spokoju, no bo
cóż się takiego wielkiego stanie, jeśli upiekę jedno
ciasto mniej niż planowałam albo nie zdążę zrobić
porządków w szafce kuchennej... Najważniejsze
przecież jest to, by zdążyć przygotować się na
przyjście Pana Jezusa, by Go godnie przyjąć do
swego serca, by z radością głosić chwałę Pana,
ciesząc się z Jego narodzin.
Pomyśl, czy przypadkiem w okresie Bożego Narodzenia nie powinieneś odwiedzić kogoś chorego, samotnego, aby swoją wizytą sprawić mu
radość? Może z twojej strony potrzeba naprawdę
tak niewiele wysiłku, by ktoś wątpiący uwierzył w
Miłość Bożą. Uważaj, byś w przedświątecznym
„zgiełku” nie zagubił istoty tych radosnych świąt.
Irena Kietlińska
*
'
+
8
*
&
3
%
"
&
'
&
$
9
C
*
)
$
6
%
&
$
"
#
:
!
*
/
"
$
;
#
D
E
(
/
+
$
%
&
)
"
A
"
E
&
%
"
(
'
.
&
%
!
(
$
'
=
!
3
1
&
'
0
%
@
A
)
&
'
.
;
%
5
%
$
A
K
<
5
/
*
.
1
!
4
!
7
!
E
3
*
*
3
J
@
2
"
=
S
@
*
1
& ?
(
(
&
&
?
&
$
!
'
(
3
/
6
=
/
=
.
E
.
!
>
A
!
3
E
.
$
!
A
$
-
&
<
$
#
,
*
D
*
1
&
/
#
'
)
%
!
<
"
$
(
+
=
2
*
E
'
*
$
&
!
A
(
:
6
'
3
'
6
A
5
!
A
"
!
$
@
$
&
<
D
$
I
G
%
*
$
&
1
A
*
'
"
7
*
#
&
?
=
=
>
!
!
*
'
1
/
>
!
$
=
?
*
1
!
"
?
@
&
&
@
*
%
%
$
&
?
A
S
*
=
3
!
B
?
*
H
L
!
A
.
$
3
&
!
%
(
@
L
Ks. Michał Muszyński
#
[email protected]
$
Msze św. w niedziele i w uroczystości: 8.30;
10.00; 12.00; 15.00; 19.00; 21.00.
Msze św. w dni powszednie: 7.00; 7.30; 15.00;
18.30. (w święta, I piątki miesiąca i 2. dnia miesiąca: 21.00)
12
Sakrament Pokuty i Pojednania: pon.-piąt.
7.00-8.00; 15.00-19.00, sobota: 7.00-8.00, 15-16,
18.30-19; niedziela: w czasie Mszy świętych.
Chrzty dzieci w I i III niedzielę miesiąca o godz
12.00