Ostatnie pożegnanie Ryszarda Jakubowskiego
Transkrypt
Ostatnie pożegnanie Ryszarda Jakubowskiego
OSTATNIE POŻEGNANIE RYSZARDA JAKUBOWSKIEGO Gorzków 16 sierpnia RP 2013 Ryszard Jakubowski urodził się w Warszawie 1 listopada 1925 r. w rodzinie Władysława i Zuzanny z Kowalskich przy ul. Nowolipki na Woli, wówczas w dzielnicy robotniczej. Ojciec był policjantem, matka prowadziła zakład krawiecki. Dziadek po pierwszej wojnie światowej przeniósł się do Warszawy i założył małą firmę transportową, miał stajnię z końmi i dwie dorożki do transportu pasażerów po mieście. Pan Ryszard lubił przebywać u dziadków, stąd się wziął pociąg do tych koni i umiejętność jazdy, która przydała się później w partyzantce. Po wybuchu wojny Niemcy pozamykali szkoły, Pan Ryszard podjął pracę w sklepie chemiczno- budowlanym Alfred Imroth przy Nowym Świecie 16, ten spolonizowany Niemiec wystawiał „ mocne papiery” , które chroniły od wywózki na przymusowe roboty. Ojciec Pana Jakubowskiego w czasie okupacji nadal pracował w policji, często znikał z domu, czasem na dłużej, aż zaginął bez wieści i nie udało się go odnaleźć i tak pan Ryszard stał się głową rodziny. Utworzenie getta warszawskiego spowodowało wysiedlenie Jakubowskich jesienią 1940 r. ze Smoczej na Miedzianą 14 co miało bardzo duży wpływ na dalsze życie Pana Ryszarda ponieważ tam mieszkali Państwo Sosińscy i Ich córka niezwykłej urody panna Krysia jak sam mawiał, która po wojnie została Jego żoną. Tam na Miedzianej mieszkał również brat Pani Krystyny Tadeusz Sosiński pseudonim „Stepa”, przedwojenny podchorąży aktywnie działający w podziemiu, który odebrał przysięgę i wprowadził Pana Ryszarda w maju 1942 r. do Armii Krajowej i otrzymał zadanie łącznika w drużynie „Janosik” Wacława Kucharskiego. Latem 1943 r. Pan Ryszard zostaje skierowany do konspiracyjnej szkoły podchorążych w Warszawie. Jesienią 43 roku Gestapo namierzyło wytwórnię fałszywych dokumentów na ul. Miedzianej 14 i w związku z ciągłą obserwacją mieszkańców domu, przełożeni wydali rozkaz wysłania Panów Tadeusza i Ryszarda do leśnego oddziału „Nurta” Eugeniusza Gedymina Kaszyńskiego w Zgrupowaniu „Ponurego” Jana Piwnika w Górach Świętokrzyskich. Pan Ryszard trafił do plutonu „Szorta” Tomasza Wagi tam stał się specjalistą od obsługi karabinu maszynowego Spandau MG 08, która to umiejętność bardzo owocowała później w walkach ulicznych w Powstaniu Warszawskim, strzelał w biegu z biodra krótkimi seriami w natarciu na wroga. Po powrocie z Gór Świętokrzyskich wiosną 44 r. wraz z Tadeuszem Pan Ryszard został skierowany do pułku „Baszta” na Mokotowie. 1 sierpnia rozkaz przyniesiony przez gońca dotarł zbyt późno, zgodnie z przydziałem mieli zgłosić się na Mokotowie, porwali broń i amunicję i ruszyli na miejsce zbiórki, lecz ulice wokół Miedzianej były już w ogniu walki, zorientowali się, iż nie zdołają przedrzeć się do oddziału, więc zameldowali się do pierwszego napotkanego dowódcy i trafili do zgrupowania „Chrobry II” walczącego na styku Woli i Śródmieścia do por. „ Zdunina” Zbigniewa Bryma. Wspomina „Zdunin” w „Żelaznej Reducie” cytuję „Dość późno, ale jeszcze przed zmierzchem, zwrócił się do mnie por. Remigiusz z dowództwa, abym wysłał na wsparcie ataku na Nordwache, zdobyty wczoraj ckm Dreisler z obsługą, która wróci do mnie po akcji wraz z bronią . Zgodziłem się i wysłałem podchorążego Borutę (mowa o Panu Jakubowskim ) i amunicyjnego Konrada……. Dalej pisze, Moi żołnierze razem z nim walczyli na Starym Mieście i dopiero po miesiącu, po upadku Powstania, wrócił do mnie Boruta, już podporucznik Boruta, bez ckm i bez amunicyjnego, ale za to z Virtuti Militari”. 10 sierpnia , podczas ataku na browar Haberbuscha na Krochmalnej 59, Pan Ryszard wraz z Tadeuszem dostali się pod ogień moździerzy. Wybuch powalił Ryszarda i zniszczył panterkę, odłamki ciężko raniły Tadeusza, który zmarł, wkrótce po przewiezieniu do szpitala, Boruta ocalał. Zrządzeniem losu Jakubowski walczył na dworcu pocztowym, 200 metrów od miejsca zamieszkania, które dobrze znał, zdarzyło mu się przynieś do domu worek robaczywej mąki z powstańczych zapasów, cywile nie dysponowali przydziałem żywności. Już jako dowódca drużyny wspomina, „ Zacząłem strzelać krótkimi seriami po każdym oknie. Żołnierze z drużyny łączyli taśmy i stali w głąb pomieszczenia. Nagle dostaliśmy serię po ścianie- jedna, zaraz drugą. Na dół !- krzyknąłem łapiąc karabin. W ślad za moją drużyną rzuciłem się schodami na zbawczy parter. Gdzieś ponad głowami huknął moździerz, załomotały kolejne serie ckm-ów. Wreszcie na dole odetchnęliśmy i wtedy poczułem coś mokrego w lewym boku. Zupełnie nic nie czułem, zobaczyłem tylko, że mam przemoknięte ubranie. Wsunąłem rękę pod kurtkę a kiedy ja wyciągnąłem, spostrzegłem, że jest cała we krwi. Prawie zemdlałem, Jak się później okazało to był postrzał rykoszetem, wskazywał na to spłaszczony łeb kuli, wydobytej z mojego boku przez lekarzy w powstańczym szpitalu. Szpital św. Jacka na Bonifraterskiej znalazł się w ogniu walk i został zbombardowany, zginęło wielu chorych, Pan Ryszard doszedł do wniosku że bezpieczniej będzie w macierzystym oddziale, po konsultacji z lekarzem z założonym opatrunkiem trafił na front. Tam dowiedział się o przyznaniu Virtuti Militari, wspominając o odznaczeniu żartuje: dostałem prawdopodobnie za to że umiałem strzelać z karabinu maszynowego w biegu z biodra w ataku na ul. Stawki na niemieckie magazyny pełne żywności i umundurowania a także składy broni i amunicji z sąsiedniej szkoły SS. Pan Ryszard nacierał w pierwszej linii, zdobycz ta okazała się najcenniejszą na początku Powstania Warszawskiego, bardzo brakowało uzbrojenia. Dopisywało Mu szczęście , tuż przed upadkiem Starówki, został odkomenderowany w dniu gdy Niemcy zbombardowali Pasaż Simonsa, będący kwaterą oddziału. Jeszcze na Starówce został wydany, chociaż nie dotarł jeszcze do Jakubowskiego rozkaz gen. Bora- Komorowskiego z decyzją o awansie na podporucznika czasu wojny. Następnego dnia ewakuował się kanałami do Śródmieścia, wychodząc jak wspomina w okolicach kościoła św. Krzyża. Powrócił do macierzystego oddziału zabierając ze sobą narzeczoną , panią Krystynę. Wspomina Zdunin w książce „Żelazna Reduta”, cytuje „10 września przybył, a właściwie powrócił ze Starówki kpr. pchor. Boruta Kazimierz czy Ryszard, który został powiadomiony, że wcześniej jeszcze na Starym Mieście został awansowany do stopnia podporucznika i odznaczony Virtuti Militari V klasy. Z okien dworca Pan Ryszard ze swoim karabinem maszynowym osłaniał rozmowy kapitulacyjne, które 29 września rozpoczęły się od spotkania polskich i niemieckich parlamentarzystów na środku Alei Jerozolimskich. Na tej placówce Pan Ryszard z przyszłą żoną dotrwał do końca Powstania w pierwszych dniach października, po złożeniu broni zostali rozdzieleni, ppor. Jakubowski został przewieziony do obozu jenieckiego Oflag VII A w Murnau, a kpr. poch. Krystyna Sosińska do obozu kobiecego Oberlangen. Alianci wymogli na Niemcach aby traktowano Powstańców jak jeńców wojennych, Niemcy respektowali te prawa jedynie do mężczyzn, kobiety zmuszano do pracy. 29 kwietnia 45 r. obóz w Murnau został wyzwolony przez Amerykanów, kilka dni później pojawił się tam gen. Anders wraz ze swoim sztabem i rozpoczęła się rekrutacja podoficerów i młodszych oficerów do II Korpusu Polskiego. Ppor. Jakubowski otrzymał przydział do 16 kompanii saperów warszawskiej Dywizji Pancernej. Przed wyjazdem do Włoch do II Korpusu gen. Andersa, ppor. Jakubowski odnalazł przez Czerwony Krzyż Panią Krystynę, wyjechał po Nią Pan Ryszard z kolegą motocyklem z przyczepą, i przywiózł Ją w lipcu do obozu w Murnau. W kaplicy obozowej wzięli ślub i jako małżeństwo wyjechali do Włoch. Jeszcze przed wyzwoleniem oflagu ppor. Jakubowski powziął decyzję pod wpływem wybitnego polskiego arabisty, światowej sławy- profesora Tadeusza Lewickiego, że po wojnie będzie się dalej uczył. Po przybyciu do Włoch rozpoczął naukę w szkole handlowej dla podchorążych. Po przyjeździe wraz z II Korpusem Polskim do Anglii pod koniec 1946 r. Jakubowscy zamieszkują w Falmere w Korpusie przysposobienia, Pan Ryszard w marcu 1948 r. rezygnuje z proponowanej kariery wojskowej, zostaje zdemobilizowany i podejmuje pracę pomocnika malarza, jednocześnie kontynuując naukę w Gimnazjum a później w Commercial College w Falmere. Po ukończeniu studiów i zdaniu egzaminów, Pan Jakubowski może otworzyć własną firmę malarską w Cambridge. Kiedy sytuacja materialna rodziny się poprawia, firma dobrze prosperuje, Jakubowscy włączają się w życie Polonii angielskiej. Pani Krystyna jest animatorem kultury dziecięcej- organizuje szkolne zespoły polskich tańców tradycyjnych a Pan Ryszard zostaje prezesem Koła polonijnego w Cambridge. W połowie lat osiemdziesiątych organizuje pomoc materialną dla Polski. W pierwszym transporcie w 1986 roku osobiście prowadzi półciężarówkę z przyczepą z darami dla Solidarności w Koninie i sukcesywnie następowały kolejne zbiórki darów i transporty do Polski. Po przejściu na emeryturę, Pan Jakubowski zamierza powrócić na stałe do Ojczyzny , rozważał powrót do korzeni do Warszawy, lecz po podjęciu pracy przez syna Leszka w Polsce pod koniec lat dziewięćdziesiątych i kupnie mieszkania przez Niego w Krakowie , za namową syna kupuje działkę z domkiem letniskowym w Koźmicach Wielkich i buduje dom, do którego wprowadzają się w 2006 r. Po nawiązaniu kontaktu z Kołem Wielickim ŚZŻ AK wstępuje w jego szeregi i ochoczo włącza się w jego działalność. Pan Ryszard bardzo chętnie opowiadał przeżycia wojenne i przedstawiał swoją karierę zawodową na obczyźnie młodzieży szkolnej. Chętnie uczestniczył w uroczystościach rocznicowych w Krakowie, Wieliczce jak również w miejscach bitew partyzanckich i mszach polowych, gdzie walczyli Wieliczanie w Obwodzie „Murawa” Myślenice Zgrupowania partyzanckiego „Kamiennik” Armii Krajowej pod Komendą por. Wincentego Horodyńskiego ps. Kościesza”. Bardzo lubił te wyjazdy z młodzieżą ponadgimnazjalną. Działalność por. Jakubowskiego w Armii Krajowej została zweryfikowana po wojnie w Anglii osobiście przez cichociemnego por. czasu wojny Eugeniusza Kaszyńskiego „Nurta”. Ryszard Jakubowski mówił o swoim udziale w Powstaniu Warszawskim: „To był mój obowiązek. Tak byłem wychowywany, że udział w walce o wolność Polski był dla mnie oczywista powinnością. Nie byłem bohaterem. Nigdy nie posyłałem żołnierzy tam, gdzie sam bym nie poszedł. Chcieliśmy przeżyć, więc walczyć trzeba było z rozsądkiem. Zdarzyło się. Że odmówiłem wykonania zadania Uznając, że niepotrzebnie będę narażał życie swoje i powierzonych mi ludzi”. O Powstaniu mówił cytuje: „Powstanie musiało wybuchnąć. Wszyscy czekaliśmy na to. Byliśmy szkoleni przez długie miesiące na potrzeby Powstania. Latem 1944 r. czuło się „w powietrzu”, że za chwilę coś się wydarzy. Naszym celem było wyrzucenie Niemców z miasta i przekazanie wolnej Warszawy Sowietom. Wierzyliśmy że Sowieci ruszą nam z pomocą, gdy tylko wybuchnie Powstanie. Nie mogliśmy uwierzyć, że stoją za Wisłą i patrzą bezczelnie na konającą Warszawę”. 27 sierpnia 2007 r. w Warszawie na terenie Muzeum Powstania Warszawskiego Ryszard Jakubowski, już jako Koźmiczanin, otrzymał z rąk Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Lecha Kaczyńskiego, Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Por. Jakubowski Ryszard ps. Boruta podziękował w imieniu wszystkich odznaczonych następującymi słowami: „Wielce Szanowny Panie Prezydencie IV Rzeczypospolitej Polskiej, Pani prezydent Warszawy, Eminencjo, Generalicjo, Panie i Panowie żołnierze Armii Krajowej! Z ogromną dumą, honorem, radością i wzruszeniem mam zaszczyt, w imieniu odznaczonych bardzo serdecznie podziękować Panu Prezydentowi za wręczone nam w dniu dzisiejszym Ordery. To szczególna dla nas satysfakcja, że odznaczeni zostaliśmy tutaj, w Muzeum Powstania Warszawskiego, które mogło dopiero powstać gdy Prezydentem Warszawy został Pan, Panie Prezydencie IV Rzeczypospolitej Polskiej, bardzo dziękujemy. Panie Prezydencie jesteśmy przekonani, że dzięki Panu, dzięki obecnemu Rządowi Ojczyzna nasza idzie we właściwym kierunku. (To jest wypowiedź z 2007 r.) Cytuję dalej; Życzymy sukcesów w dziele przywracania tożsamości narodowej, szczególnie wśród tej części społeczeństwa polskiego, która w czasach PRL-u, a również po 1989 r. dała się zwieźć czerwonym mocodawcom. Oby nigdy już nie wróciły rządy z rodowodem PZPR- owskim. Szczęść Boże dla Pana Prezydenta i obecnego Rządu. Panie poruczniku Boruta odszedłeś od nas w dniu 12 sierpnia 2013 r, ufamy do Domu Ojca, w 69- tą rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego w 12 jego dniu walki, kiedy była ogromna wola walki i euforia w zwycięstwo, odchodzisz 49 dni po odejściu z tego ziemskiego świata Twojej małżonki, z którą przeżyłeś w harmonii wspólnie 68 lat Lecz odszedłeś w chwili gdy nie do końca spełniły się Twoje marzenia , walczyłeś całkowicie o wolną i niepodległą Polskę, suwerenną i sprawiedliwą. Dla dobra Ojczyzny i Polaków narażałeś swoje zdrowie i życie, przelewałeś krew, będąc rannym w walce, przelewałeś krew o te wartości nadrzędne wypisywane na sztandarach; Bóg, Honor i Ojczyzna, które obecnie są sponiewierane. Mówiłeś, że obecnie mamy względną wolność, a Polak nie czuje się gospodarzem we własnej Ojczyźnie. Odszedłeś na Wieczną Wartę Panie poruczniku Ryszardzie Jakubowski pseudonim Boruta, żołnierzu, oficerze Niepodległego Państwa Polskiego, Jego zbrojnego ramienia Armii Krajowej, kawalerze orderu wojennego Virtuti Militari, żegnam Cię więc u kresu Twej ziemskiej drogi, w imieniu Prezesa, Zarządu, wszystkich członków wielickiego Koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, żegnam Cię w imieniu Klubu Historycznego im. gen. Stefana Roweckiego- Grota przy ŚZŻ Armii Krajowej w Wieliczce, żegnam Cię przyjacielu, kolego i nauczycielu, spoczywaj w pokoju, niech Bóg przyjmie Ciebie do Królestwa niebieskiego. Chwała bohaterom – cześć Twojej pamięci. V- ce prezes bez upr. komb. Koła Wieliczka ŚZŻ Armii Krajowej Stanisław Dziedzic