Kurier Czaplinecki

Transkrypt

Kurier Czaplinecki
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
Na Ośrodku Sportów Wodnych
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
KURIER MA JUŻ ROK!
P
ierwszy numer „Kuriera Czaplineckiego”
ukazał się we wrześniu 2006r. Przy wydaniu
piątego numeru dokonaliśmy oceny funkcjonowania miesięcznika w naszym lokalnym środowisku. Dzisiaj możemy w pełni potwierdzić wyrażone
wówczas opinie. Kurier nie okazał się zjawiskiem
koniunkturalnym i sezonowym. Istniejemy już okrągły rok i jesteśmy w dobrej formie. Dzięki Kurierowi
nie brakuje dzisiaj w gminie niezależnej od władz
i wszelkich opcji politycznych trybuny, gdzie każdy
może wyrazić swoją opinię, przedstawić propozycje,
prowadzić konstruktywne spory. Zyskaliśmy szerokie
uznanie Czytelników. Znakomicie wypełniliśmy lukę
informacyjną, prowadzimy działalność edukacyjną
i wychowawczą, wsłuchujemy się pilnie w głosy mieszkańców. Niestety, jeszcze wielu adresatów zamieszczanych na naszych łamach krytycznych publikacji, nie
jest świadomych obowiązków, wynikających z prawa
prasowego. Oficjalnego odzewu na krytykę prasową,
w sprawach dotyczących nawet zarzutów prokuratorskich, jak dotąd nie było, co najwyżej negatywne
reakcje urzędników. Zdrowa reakcja na krytykę prasową jest jedną z cech społeczeństwa obywatelskiego,
i jak widać, przed nami jeszcze sporo w dziele jego
budowy. Smuci brak widocznych reakcji na zgłaszane
pomysły i uwagi mieszkańców, co zniechęca ich do
publicznej dyskusji i działalności społecznej – jak
byśmy mieli za dużo aktywnych obywateli.
Pierwszy numer Kuriera już w Czaplinku
Realizując cele statutowe Stowarzyszenia Przyjaciół
Czaplinka, przedstawialiśmy w Kurierze różnorodną tematykę i problematykę. Przede wszystkim publikowaliśmy artykuły dotyczące naszego codziennego życia społecznego, samorządowego, gospodarczego i kulturalnego. Wiele miejsca zajmowała problematyka ekologiczna
i ochrony środowiska. Znaczące miejsce zajmowała
tematyka historyczna, także historia najnowsza, zwłaszcza w kontekście upamiętnienia dokonań naszych
zasłużonych mieszkańców na polu gospodarczym
i społecznym.
Obecny kształt i zasady działania „Kuriera Czaplineckiego” wypracowano podczas wielu spotkań
redakcyjnych. Na 12 numerów miesięcznika składa się
ponad 240 różnych artykułów, autorstwa 52 publicystów.
Kurier rozwija się, rozpoczynaliśmy objętością 12 stron
i nakładem 1000 egz., dzisiaj liczymy 20 stron i mamy
nakład 1200 egz., a jedynym ograniczeniem objętości czy
nakładu, są powody finansowe. Do grona stałych autorów i korespondentów należą: Brunon Bronk, Zbigniew
Dudor, Zygmunt Figarski, Kuba Guzdek, Zbigniew Januszaniec, Marcin Jurewicz, ks. Jarosław Kobiałka, Adam
Kośmider, Marcin Kowalski, Wiesław Krzywicki, Aneta
Nowicka, Zofia Snarska, Andrzej Szwaja.
Pozyskujemy coraz więcej znakomitych autorów,
znanych dziennikarzy i naukowców, rośnie nam
już pokolenie najmłodszych, dobrych, wnikliwych
publicystów.
Na dzień dzisiejszy Zespół Redakcyjny tworzą:
Romuald Czapski – Redaktor Naczelny, Brunon Bronk,
Zbigniew Dudor, Adam Kośmider, Marcin Kowalski,
Wiesław Krzywicki, Andrzej Szwaja, Waldemar
Wiśniewski.
Istnienie i funkcjonowanie czasopisma nie byłoby
możliwe, także bez zaangażowania się wielu innych
osób. Z okazji skromnego jubileuszu, jakim jest wydanie dwunastego numeru „Kuriera Czaplineckiego”,
pragniemy podziękować wszystkim, którzy przyczynili
się do powstania pierwszych i kolejnych numerów
miesięcznika.
Dziękujemy Panu Krzysztofowi Kwincie z drukarni Tempoprint, który niezmiernie trudzi się przy
składaniu kolejnych numerów Kuriera, dbając o jego
odpowiedni poziom edytorski, i wykazuje wiele cierpliwości w pracy z nami.
Dziękujemy dotychczasowym autorom artykułów
i listów, którzy w oczywisty i zasadniczy sposób stanowią o bycie i charakterze Kuriera.
Dziękujemy naszym kolporterom z terenu miasta i gminy Czaplinek, dzięki którym otrzymujecie
Szanowni Czytelnicy co miesiąc nowy numer Kuriera. Czynią to bezinteresownie, Kurier przechodzi
w sumie przez 49 punktów dystrybucji. Na terenie
miasta możecie dostać miesięcznik w 7 kioskach,
4 sklepach, zakładzie fryzjerskim i w LOT. Dystrybucję prowadzi także indywidualnie 5 kolporterów.
Natomiast na terenie gminy rozprowadzaniem Kuriera
zajmują się: 23 sklepy, 3 sołtysów i 5 kolporterów
indywidualnych.
Dziękujemy naszym reklamodawcom, zwłaszcza tym, którzy są z nami od pierwszych numerów,
jak: hurtownia BENEKO Pana Bernarda Bubacza,
firma STALEX Pana Radosława Dawidowicza, oraz
przedsiębiorstwo pogrzebowe i firma A-W-I-N Pana
Piotra Skrzypczaka z Drawska Pom. Od kilku miesięcy
naszymi stałymi klientami są: firma Agrofreeze, sklep
Pana Bogusława Guzdka, firma Drahim Pana Zbigniewa Swęda, sklep PC Computer Pana Piotra Przybyłki,
Plus Czaplinek, salon fryzjerski Czuprynka Pani
Marioli Krzemień, firmy JAG i LEDA ze Skierniewic
- oddziały w Czaplinku, przedsiębiorstwo Centrostal ze
Szczecinka oraz firma ubezpieczeniowa Pana Andrzeja
Wesołowskiego. Wielu z naszych reklamodawców nie
ma konieczności ogłaszania się, ale rozumieją społeczną potrzebę istnienia takiego pisma, to dzięki m.in. ich
reklamom Kurier jest bezpłatny.
Dziękujemy sponsorom i darczyńcom oraz wszystkim członkom Stowarzyszenia. Wasze wpłaty i składki
członkowskie stanowią także o bezpłatnej dostępności
Kuriera.
Dziękujemy Panu Staroście Drawskiemu i Pani
Burmistrz Czaplinka za organizowanie konkursów na
zadania, które może realizować Kurier. Powodzenie
miesięcznika oznacza, że nasze wspólne, powiatowe i gminne pieniądze, przyznane jako dotacja, nie
są marnowane. Będziemy czynić dalsze starania
o pozyskiwanie środków finansowych z konkursów,
organizowanych przez różne podmioty.
Wszystkie prace redakcyjne przy czasopiśmie,
wkłady rzeczowe i osobowe, są wnoszone przez
Zespół Redakcyjny społecznie. Pozyskiwane środki
finansowe przeznaczane są wyłącznie na koszty druku
w drukarni.
Dziękujemy przede wszystkim naszym Czytelnikom, bez Waszego uznania i akceptacji wydawanie
Kuriera nie miałoby większego sensu. Liczymy
w dalszym ciągu na Wasze zainteresowanie, na współpracę i zapraszamy do współredagowania pisma,
zwłaszcza młodzież i studentów. Zwracamy się także
do malkontentów, którzy uważają, iż niektórzy z autorów za często są publikowani – piszcie sami! Zespół
Redakcyjny kwalifikując materiały do druku, bierze pod
uwagę tylko ich aktualność, spodziewany oddźwięk
społeczny, pojemność miesięcznika i zainteresowania
Czytelników.
Nasze wcześniejsze deklaracje o współpracy ze
wszystkimi, którym zależy na rozwoju naszego regionu,
są ciągle aktualne. Będziemy wspomagać działania
naszych władz w realizacji zadań dobrze służących
rozwojowi gminy. Będziemy także w dalszym ciągu
krytycznie oceniać posunięcia złe i wytykać zaniechania. Znamy dobre intencje i zamiary Pani Burmistrz,
dlatego w przyszłości będziemy imiennie wskazywać,
kto jest winien nieprawidłowości.
Adam Kośmider i Krzysztof Kwinta
składają kolejny numer
Zamierzamy utrzymać dotychczasową linię programową, stroniąc od wszelkiej polityki. Najważniejszy
dla nas jest interes gminy. Liczymy na jeszcze szerszy
udział mieszkańców w publicznej debacie o żywotnych
problemach naszego lokalnego środowiska. Interesują
nas zwłaszcza stanowiska, inicjatywy oraz opinie ludzi
młodych i aktywnych.
Wydawca i Redakcja
KURIER CZAPLINECKI - miesięcznik lokalny, kolportowany bezpłatnie.
Redaktor Naczelny: Romuald Czapski. Redaguje Zespół. Adres redakcji: 78-550 Czaplinek, ul. Grunwaldzka 6A, tel. 94-3755341.
Wydawca: Stowarzyszenie Przyjaciół Czaplinka, adres: 78-550 Czaplinek, ul. Pięciu Pomostów 1b, tel. 880744156, www.dsi.net.pl , e-mail: [email protected]
Konto: Pom. Bank Spółdz. O/Czaplinek 93 8581 1027 0412 3145 2000 0001, NIP 2530241296, REGON 320235681, Nr rej. sąd.: Ns-Rej Pr 25/06.
Nakład: 1200 egz. Druk: TEMPOPRINT, 78-400 Szczecinek, ul. Harcerska 2, tel/fax 94-3744180.
Redakcja zastrzega sobie prawo zmiany tytułów, skracania i redagowania otrzymanych tekstów, selekcjonowania i kolejności publikacji.
Nie zwracamy materiałów nie zamówionych i nie ponosimy odpowiedzialności za treść listów, reklam i ogłoszeń. Drukujemy tylko materiały podpisane, można
zastrzec personalia tylko do wiadomości redakcji. Nadesłane i publikowane teksty i listy nie muszą odpowiadać poglądom redakcji.
Ceny reklam: moduł podstawowy (10,3 x 4,5) w kolorze – 50 zł, czarno biały – 25 zł.
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
Tragiczny wrzesień 1939
1
września 1939r. rozpoczęła się druga wojna
światowa, stanowiąca w historii Polski najdramatyczniejszy okres jej dziejów. Tragedia
Polski nie wynikała tylko z nierówności sił między
Rzeczpospolitą a Rzeszą Niemiecką, wskutek
której, mimo posiadania na Zachodzie potężnych
sojuszników, Polska musiała ponieść klęskę. Istotą
tej tragedii był fakt, że druga wojna światowa
rozpoczęła się przez wspólny atak na Polskę obu
sąsiadujących z Rzeczpospolitą mocarstw totalitarnych. Bez antypolskiego porozumienia między
Berlinem a Moskwą, wojna roku 1939 w ogóle
by nie wybuchła. Polska poniosła we Wrześniu
ogromną klęskę militarną i polityczną, stając się
na dwa lata obiektem jednoznacznej totalnej eksterminacji ze strony obu okupantów.
Prawdą jest, że klęska była ogromna, ale
też prawdą jest, że w klęsce tej nie była Polska
wcale wyjątkiem. W 7 miesięcy później, 25 dni
niemieckiej ofensywy zlikwidowało wszelki opór
Holendrów, Belgów i Anglików na kontynencie,
a dalsze 13 dni rzuciły na kolana Francję. I jeśli
cały opór w Polsce, zaatakowanej przez dwa
mocarstwa - Niemcy i ZSRR - trwał 35 dni,
to na froncie zachodnim 38 dni, mimo że tam
chodziło o koalicję 4 ludnych i bogatych państw,
z których dwa były mocarstwami światowymi.
A trzeba dodać, że straty Niemców w uzbrojeniu,
we wrześniu 1939r. przekroczyły 30 % i nie zdołali oni odbudować ich do rozpoczęcia kampanii
na zachodzie. To był wygrany przez Polskę czas,
niezbędny dla powstałej później Wielkiej Koalicji,
w przygotowaniach do długotrwałej wojny. Trzeba
też przypomnieć, że we wrześniu 1939r. żaden żoł-
nierz aliancki nie walczył po stronie polskiej, kiedy
w 7 miesięcy później, w obronie Francji, przelewali krew najwaleczniejsi polscy żołnierze.
Należy się cześć i pamięć Żołnierzem Września - oficerom i podoficerom, szeregowym
i ochotnikom cywilnym - którzy źle uzbrojeni
i nie zawsze dobrze dowodzeni, bez snu i pożywieSchlesien i Schleswig-Holstein
nia, w nieustannych marszach i walkach - przez
35 dni i nocy, przeciwstawiali się całej potędze
uzbrojonych po zęby i dyszących zemstą najeźdźców niemieckich i sowieckich. W codziennym
beznadziejnym trudzie, przekraczającym miarę
fizycznych możliwości człowieka, wykruszali
swe siły, zmuszali do rozwijania armii, korpusów
i dywizji wroga, opóźniali marsz najeźdźców na
podbój świata!
Ci bezimienni, często do dziś nierozpoznani
bohaterowie polskiego września, pogrzebani
we wspólnych mogiłach, pierwsi swą postawą
i wolą, krwią i trudem zadokumentowali stanow-
czy sprzeciw wobec hitlerowskiego i sowieckiego
gwałtu. Oni pierwsi wkroczyli na trudną drogę do
niepodległej Polski.
Wielu z nich zamieszkało na terenie naszej
gminy. Niektórzy z nich są jeszcze wśród nas,
dożywając swego trudnego i bohaterskiego życia.
Są to:
• ppor. Marian Bojarski - saper. Walczył pod
Sochaczewem. Jako jeniec - na robotach przymusowych w Niemczech;
• ppor. Jan Materek - saper-miner. Szlak
bojowy: Przemyśl, Sambor, Drohobycz, Stanisławów, Zaleszczyki;
• ppor. Edward Mirkowski - radiotelegrafista.
Uczestnik bitwy nad Bzurą;
• ppor. Antoni Sobieszczuk - artylerzysta.
Szlak bojowy: Bory Tucholski, Chojnice,
Świecie, Chełmno. Jako jeniec - na robotach
przymusowych w Czarnem Małym;
• Franciszek Musioł - uczestnik bitwy nad Bzurą. Jako jeniec - na robotach przymusowych
w Pławnie i w Czaplinku.
Wielu, wielu innych odeszło już na wieczną
wartę. Uważam, że warto by upamiętnić nazwiska
wszystkich naszych bojowników o wolną Polskę,
którzy żyli wśród nas. Dla przyszłych pokoleń będzie to ważna informacja o pierwszych mieszkańcach gminy, założycielach czaplineckich rodów.
W dniu 1 września uczcijmy pamięć Żołnierzy
Września, wywieszając narodowe flagi i uczestnicząc w uroczystościach na cmentarzu.
Wiesław Krzywicki
Jak żyją i bawią się ludzie w Łące
P
owiedział mi Franek Łodziato, że 27 lipca był
w Łące na wspaniałym festynie, więc
wybrałem się z nim do organizatorki, Pani
Brygidy Zabrockiej Sołtysa wsi, by zrobić z nią
wywiad do Kuriera Czaplineckiego. Ale nasza
rozmowa rozpoczęła się od problemów wsi, bo
Pani Brygida żyje sprawami swej społeczności, a najważniejsza to zapewnienie dzieciom
godziwych warunków do nauki, rozwijania
zainteresowań i zabawy.
Łąka to wieś popegeerowska, która liczy
110 mieszkańców. Dawny PGR kupiły zakłady
chemiczne ANWIL z Włocławka, które zatrudniają 6 mieszkańców wsi. Większość utrzymuje
się z pracy w czaplineckim przemyśle, a przede
wszystkim w Kabel-Technik-Polska. Kilku
młodych ludzi pracuje za granicą.
Dorośli więc jakoś sobie radzą, gorzej
z dziećmi, których jest, w wieku do15 lat... aż
40! Wozi je do szkoły i odwozi autobus, ale jeśli
mają zajęcia pozalekcyjne to muszą sobie radzić
same. Niby to tylko 3,5 km, ale dla maluchów
to za daleko, a w złą pogodę i dla starszych
droga jest trudna. Kiedyś, za czasów PGR, była
w budynku biurowca świetlica, ale teraz jest
ona zamknięta. Jest co prawda boisko do piłki
nożnej i siatkówki, a także huśtawki wykonane
społecznie przez mieszkańców, ale ponad to nic
więcej. W okresach złej pogody dzieci mają więc
za świetlicę klatki schodowe. A tyle się słyszy
o trosce o rodzinę i dzieci! Koniecznie coś trzeba zrobić, aby ten stan rzeczy zmienić!
Teraz są wakacje, które dzieci z Łąki
w zdecydowanej większości spędzą w domu w zasadzie bez jakiejkolwiek rozrywki. Jedyną
atrakcją będą zajęcia w Zapiecku (Żelisławie),
gdzie będą lepić z gliny, piec domowy chleb,
uczyć się tkactwa, itp. Zasługa to Pani Sołtys
i Pani Burmistrz, która przyznała środki finansowe na ten cel.
Właśnie aby zapewnić dzieciom, a i dorosłym także, trochę godziwej rozrywki, zorganizowała Pani Brygida ten festyn, o którym mówił
mi Franek. Uczestniczyło w nim... 300 osób!
Skąd aż tyle? Otóż dołączyli turyści i mieszkańcy sąsiednich wsi, którzy dowiedzieli się
o imprezie z ogłoszeń. Na początek występowały
dzieci, recytując ułożone przez siebie i organizatorów okolicznościowe wierszyki i rymowanki, potem odbyły się konkursy sprawnościowe
i zręcznościowe, można było przejechać się
quadem, motocyklem trójkołowym i samochodem terenowym, a na koniec, do trzeciej
w nocy trwała zabawa taneczna. Pięknie przygrywała kapela Gruszkowskich, a degustacja
przygotowanych przez gospodynie potraw
(frytki, gofry, kiełbaski, ciasta, swojski chleb
z Zapiecka, itd.) i zapach siana (przed imprezą
skoszono na boisku trawę), dopełniały sielskich
wrażeń. Młodsze dzieci upodobały sobie zabawę w plastikowym, nadmuchanym zamku.
Odbyła się też loteria fantowa, a nagrody w niej
fundowało wiele firm z Czaplinka. Wszyscy
uczestnicy byli bardzo zadowoleni z udziału
w festynie.
Skąd Pani Brygida miała na to pieniądze?
Okazuje się, że nie brakuje ludzi z sercem
i gestem. Im wszystkim, tą drogą, Pani Sołtys,
w imieniu własnym i mieszkańców Łąki, najserdeczniej dziękuje. Szczególną wdzięczność
wyraża dla Państwa Ewy i Włodzimierza Wiatr
i Pana Dariusza Jedlińskiego. Udana premiera
zachęca do organizacji następnych festynów.
Wiesław Krzywicki
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
Mój Drahim
Foto W. Wiśniewski
kolegą muzealnikiem, historykiem, autorem kilku
ciekawych artykułów o starostwie drahimskim,
szukaliśmy kamieni granicznych w Chłopowie
i Nowym Worowie, które rozdzielały ziemie Polskie
od Pomorza i Brandenburgii. Byliśmy dumni z faktu,
iż tak niedaleko naszego miasta znajduje się skrawek
ziemi o tak ciekawej polskiej historii.
W 1988r. zmieniłem miejsce pracy i zamieszkania. Przeniosłem się do Piły, gdzie zostałem kierownikiem działu historycznego Muzeum Okręgowego.
Rozpocząłem zbieranie
obiektów związanych
z dziejami północnej
Wielkopolski. Wśród
wielu eksponatów zakupiłem do zbiorów
dwie grafiki zamku
drahimskiego: Eryka
Dahlbergha miedzioryt z rzutem zamku
z 1657r. oraz staloryt
Dobiera wykonany z
rysunku hrabiny Konstancji Raczyńskiej
z 1843r. W 2002r.
zostałem zaproszony do Czaplinka na
konferencję „Kultura
Pogranicza, Pogranicze kultur”. Wygłosiłem wtedy odczyt na temat zamku i poznałem Pana Zbigniewa Mikiciuka, który wraz
z Adamem Hemplem w 1994r. nabył ruiny drahimskie. Pan Mikiciuk zaproponował mi wtedy napisanie
książki opisującej dzieje tej granicznej twierdzy. Od
tego czasu rozpocząłem badania i zbieranie materiałów do przyszłej publikacji. Pisanie książki było
wspaniałą przygodą,
w której uczestniczyło
wielu moich przyjaciół.
Jerzy Grzelak ze szczecińskiego archiwum
zdobył mi tłumaczenie ze średniowiecznego niemieckiego na
współczesny niemiecki, umowy zawartej
w 1368r. pomiędzy
Ottonem V Leniwym
a Kazimierzem Wielkim. Tłumaczenia
dokonali archiwiści
z Greiswaldu. Przetłumaczony następnie
przez Jurka (po raz
Obecny widok zamku
pierwszy na polski)
tekst dotyczył przekazania czaplineckich joannitów pod polskie panowanie. Pomagali mi archiwiści i muzealnicy z Poznania,
Koszalina i Szczecinka. Wiele cennych informacji
przekazali mi Henryk Janocha i Ignacy Skrzypek,
którzy w latach 1963-67 badali Drahim i okolice.
Koledzy z Krakowa, Poznania, Piły dostarczyli mi
potrzebne do publikacji zdjęcia. Wiele zdjęć wykonała moja żona, która podjęła się opracować stronę
plastyczną wydawnictwa. Wszystkim serdecznie
dziękuję. Mile wspominam dwa tygodnie, gdy mieszkałem w pokoju gościnnym poznańskiego archiwum
studiując księgi grodzkie wałeckie, które są kopalnią
wiadomości o zamku i całym starostwie. Było to
Dziedziniec zamku
tajskiego Kraju. Dwaj moi dziadkowie Władysław
Fijałkowski i Edward Kisiel pozostali na „nieludzkiej ziemi”. Naturalną rzeczą była ich tęsknota za
opuszczonym krajem dzieciństwa i trudno im było
zamieszkać na nowej, kulturowo obcej ziemi. Ich
losy były losami milionów naszych rodaków, którzy po II wojnie światowej musieli opuścić tereny
zamieszkiwane przez nich od stuleci. Moja sytuacja
była inna - urodzony na Pomorzu, uważałem Szczecinek i okolicę, za moją małą ojczyznę.
Pierwszy raz nazwę Drahim usłyszałem jako
mały chłopiec, który odwiedził siostrę mojej babci
Teresę Pankiewicz, zamieszkałą przy ul. Drahimskiej
w Szczecinku. Wytłumaczyła mi ona, iż jest to nazwa
miejscowości w naszym powiecie, w której znajduje
się stary polski zamek Drahim. Słowo zamek działało
wtedy na chłopców jak dzisiaj słowo komputer. Już
wtedy trochę zdziwiło mnie, że miejscowość nosi
nazwę Stare Drawsko a nie Drahim. Następnie przyszła szkoła średnia i uczestnictwo w młodzieżowym
kółku historycznym przy Muzeum Regionalnym.
Tam zapoznałem się z częścią zabytków archeologicznych z badań, które przeprowadziło w Drahimiu,
koszalińskie muzeum w latach 1963-67. Pierwszy
raz odwiedziłem ruiny zamku w 1975r., jako uczeń
liceum, gdy z grupą członków PTTK zwiedzaliśmy
ziemie powiatu szczecineckiego. Spodobało mi się to
malownicze miejsce i tajemnicze ruiny. Zaciekawił
mnie wtedy fakt, iż ziemia czaplinecka przez ponad
200 lat (1773-1975) należała do powiatu Szczecinek
i była jedynym fragmentem, który przed rozbiorami
należał do Polski.
Po ukończeniu studiów historycznych na UAM
w Poznaniu, jesienią 1983r. podjąłem pracę w szczecineckim muzeum. Przez pięć lat oprowadzałem
zwiedzających po wystawie stałej, opowiadając im
m.in. o Drahimiu, Belbuku - słowiańskim bóstwie
z j. Komorze, rzeźbach z pałacu Golców i Arnimów
z Siemczyna. Wraz z Jerzym Dudziem, wieloletnim dyrektorem muzeum i Jerzym Roszkowskim,
wspaniałe uczucie, gdy odnajdywałem nieznane
mi wcześniej fakty z dziejów ziemi czaplineckiej.
Korzystałem także z poprzednich opracowań tematu, zarówno polskich jak i niemieckich. Myślę,
iż największym sukcesem publikacji jest obalenie
wielu mitów i błędnych informacji, które przez lata
bezkrytycznie były powtarzane przez kolejnych
autorów zajmujących się tą tematyką.
Nie chciałbym zdradzać przyszłym czytelnikom
książki wszystkich „nowości” ale myślę, że należy
zasygnalizować parę zawartych w niej problemów.
Wyjaśnienia wymagało wiele wcześniejszych ustaleń
- dat powstania grodu, który funkcjonował na miejscu
późniejszego zamku, data wystawienia dokumentu
sprowadzenia templariuszy, wyjaśnienie sprawy
powstania fałszywej mennicy, której działalność
wiązano do tej pory z joannitami, sprawa Pawła
Wasznika, opis wydarzeń towarzyszących zajęciu
zamku przez Brandenburczyków w 1668r., itd. Wiele
satysfakcji dało mi ustalenie, nieznanej wcześniej,
daty utraty zamku przez Holtów, którzy przez ponad
sto lat mieszkali w Drahimiu, oraz ustalenie faktu
podjęcia pierwszych prac konserwatorskich, które
rozpoczęto już w latach 80-tych XIX w.
Powstała praca posiada wiele plusów lecz niestety są i minusy. Między innymi minusem jest brak
przypisów, lecz takie było życzenie wydawcy. Od
wydawcy pochodzi także tytuł - „Drahim kronika
zamku”. Tytuł zaproponowany przez autora brzmiał
“Drahim - zarys dziejów”. Brak przypisów był dla
mnie dużym utrudnieniem, gdyż wszystkie dyskusje
i różnice zdań autorów musiałem umieścić w tekście,
a nie w przypisach. Czytelnikom polecam umieszczoną na końcu bibliografię. Plusem jest opracowanie
plastyczne - na ponad 100 stronach umieszczono
ponad 150 ilustracji. Pracując blisko ćwierć wieku
w muzeach Szczecinka i Piły, gromadziłem ikono-
Foto W. Wiśniewski
K
ażdy z nas ma takie miejsca, do których
czuje szczególny sentyment. Dla mnie jednym z takich miejsc jest Drahim. Pochodzę
ze Szczecinka, do którego moja rodzina przybyła
w 1946r. z Syberii. Ojciec mój Jerzy, pochodzący
z Grodna, przez 6 lat „zwiedzał” stepy Kazachstanu,
na których pozostało zmarłe z głodu jego rodzeństwo
Wiktoria i Jan. Mama Stefania z domu Światołdycz
Kisiel, pochodząca z majątku Wilczy Bród koło
Wilna, przebywała w latach 1941-46 w górach Ał-
grafię związaną bezpośrednio i pośrednio z tematyką
Drahimia.
Mam nadzieję, iż tym krótkim tekstem zachęciłem mieszkańców Czaplinka i okolic do zapoznania
się z moją książką.
Na koniec chciałbym bardzo podziękować Panu
Zbigniewowi Mikiciukowi, inicjatorowi i wydawcy
książki. Dziękuję też Pani Janinie Gąszcz, dyrektorce
Czaplineckiego Ośrodka Kultury oraz Panu Wiesławowi Krzywickiemu z „Kuriera Czaplineckiego”,
którzy przez ostatni rok podtrzymywali moją wiarę
w wydanie książki.
Marek Fijałkowski
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
Wypoczynek i cisza
„Od muzyki piękniejsza jest tylko cisza”
Z
życiem człowieka nierozerwalnie związane
są różne potrzeby, bez
których nie może zupełnie istnieć, albo żyje z
poczuciem niedosytu i
braku pełnego zadowolenia. Najgłówniejszą
jest oczywiście sprawa
wyżywienia i ubrania,
ale nie mniej ważny jest też odpoczynek i relaks,
gdzieś w cichym zakątku z dala od naszej wrzaskliwej cywilizacji.
Mamy szczęście żyć w miejscu, gdzie te uciążliwości cywilizacyjne nie są jeszcze nadmiernie
dokuczliwe (chociaż mieszkańcy przelotowych
ulic mogą mieć odmienne zdanie). Może dlatego
niektórzy nasi mieszkańcy, którzy nie doznali na
własnej skórze (a dokładniej uszach), co znaczy
brak ciszy i spokoju, z uporem godnym lepszej
sprawy, próbują zmienić Statut Drawskiego Parku
Krajobrazowego, zakazujący pływania motorówkami po j. Drawsko. Ich argumenty wynikają z
niewiedzy albo są naciągane.
Rozważmy kilka z nich.
1. Dopuszczenie do pływania motorówkami
zwiększy ruch turystyczny i przysporzy dochodów
mieszkańcom.
Otóż prawie wszyscy przyjeżdżający do nas
turyści z niechęcią odnoszą się do motorówek,
które swoim hałasem, falą i zagrożeniem bezpieczeństwa odstręczą ich od wypoczywania
nad jeziorem Drawsko. Część z nich przeniosła
się z innych miejscowości, właśnie do nas,
z takich właśnie powodów. Radzę zwolennikom
motoryzacji pojechać nad Zalew Zegrzyński lub
na Mazury.
Ile może pływać po Drawsku szybkich motorówek, żeby zrekompensować ucieczkę kajakarzy,
żeglarzy, wędkarzy i zwykłych wczasowiczów
pływających rowerami wodnymi i kąpiących się
w jeziorze ?
Jak długo przyjezdny motorowodniak będzie
chciał pływać po Drawsku, skoro właścicieleznacznie wolniejszych i przystosowanych do
zamieszkania jachtów żaglowych, narzekają że
akwen jest dla nich za mały, bo po tygodniu znają
już wszystkie zakątki jeziora? A zresztą gdzie ten
motorowodniak ma się zatrzymać na biwak, skoro
wszystkie polanki pozarastały chaszczami, lub
zostały zalesione, brak jest pomostów, pojemników
na śmiecie, itp.
Odnoszę takie wrażenie, że niektórzy nasi
obywatele nie potrafiąc zająć się realnym przysparzaniem sobie i miastu dochodów zajmują
się pozorowanym działaniem i myślą magicznie
- właściciel motorówki to bogacz, ten nam szmalu zostawi! Tak było na początku transformacji,
kiedy z całą powagą planowano urządzenie
w Piasecznie pól golfowych. Kto był za granicą
i widział pola golfowe i ich otoczenie, mógł pęknąć
ze śmiechu z naiwności naszych władz.
W kwestii dopuszczenia motorówek na
j. Drawsko powinni wypowiadać się fachowcy,
a więc ci co z turystyki żyją, a nie dyletanci.
Zapytajcie też o zdanie w tej sprawie wędkarzy
i zwykłych wodniaków, którzy nie stronią od wody
i nie boją się jej.
2. Można ograniczyć ruch motorówek do zatoki Południowej i w ten sposób pogodzić sprzeczne
interesy wodniaków.
To ja się pytam, po jakie licho będzie bogacz
wlókł się z motorówką do Czaplinka, zamiast do
Grecji, Włoch, Francji i gdzie dusza zapragnie,
żeby popływać na akwenie 0,5x0,5 km, nie mieć
gdzie łódki zwodować i dobić do brzegu? Chyba
tylko po to, żeby zwolennikom motorówek sprawić
przyjemność i zostawić im szmal.
Jak to jest z tym ograniczonym ruchem motorówek widać po j. Czaplino, które jest znacznie
większe od zatoki Południowej, a mimo tego wędkarze i zwykli mieszkańcy mieli dosyć motorówek
i doprowadzili do uchwalenia zakazu.
A kto upilnuje te motorówki, żeby nie pływały po całym jeziorze, skoro teraz nikt tego
nie robi i często się zdarza, że obce motorówki
pływają bezkarnie? Straży miejskiej nie widać,
a i policja z rzadka pojawia się na wodzie. Ktoś
genialny wykoncypował nawet, że to drużyna WOPR zajmie się wydawaniem zezwoleń
i kontrolą przestrzegania ustalonych zasad ruchu
motorówek. Szkoda, że ten mądrala nie puknął się
wcześniej w czółko.
3. Motorówki pływające po jeziorze Drawsko
nie zaszkodzą środowisku.
Jakoś na całym świecie ekolodzy mówią co
innego, ale my przecież mamy mądrzejszych
obywateli. Potrafimy „ukamienować” brzegi
jeziora, zrobić kosztowną ścieżkę ze śmieci
- nikomu niepotrzebną, „użyźnić” jezioro tak,
że stało się mętne, pełne glonów, dewastować
brzegi, nie dbać o wygody przyjezdnych turystów. Potem psioczymy na kormorany, które
przyleciały tylko dlatego, że woda stała się mętna
i łatwo w niej ptakowi złapać chwast rybi, który
rozwija się, bo ma nadmiar pokarmu. Albo dziwimy się, że jakoś ci turyści niezbyt tłumnie do
Czaplinka jadą. Ale my zamiast martwić się jak
przywrócić dawną czystość wody, martwimy się
o odstrzał jak największej ilości kormoranów,
i o dopuszczenie do ruchu motorówek. To nic nie
da. A jeśli zanieczyszczenie jeziora i dewastacja
jego brzegów nadal będzie postępować w tym co
dotąd tempie, to jeszcze różne inne nieprzyjemne
rzeczy się tu przyplączą, a turyści przestaną do nas
przyjeżdżać (do swoich hałaśliwych i brudnych
jezior mają bliżej).
Drawsko, ze względu na swą głębokość, ulega łatwiej trwałemu zanieczyszczeniu od jezior
płytkich i znacznie trudniej będzie przywrócić
mu czystość (denne warstwy wody są bardzo
trudne do utlenienia i podlegają bardzo powolnej
wymianie).
4. Ewentualny hałas motorówek nic nie znaczy, bo na brzegach jest jeszcze większy.
No jasne, najlepiej walczyć z hałasem na brzegach zagłuszając go hałasem z wody. I rzeczywiście,
jak długo mieszkam w Czaplinku nie spotkałem się
jeszcze z przeciwdziałaniem, jakichkolwiek władz
bądź służb hałasowi, który z roku na rok nasila się,
i Czaplinek nie jest już taki spokojny jak kiedyś.
A proszę zauważyć, że wg opinii wszystkich specjalistów (na podstawie klinicznych badań), hałas:
• 35 – 70 dB(A) wpływa na zmęczenie układu
nerwowego człowieka, poważnie utrudniając
zasypianie i wypoczynek;
• 70 - 85 dB(A) wpływa na znaczne zmniejszenie
wydajności pracy, może być szkodliwy dla zdrowia i powodować uszkodzenie słuchu;
• 85 - 130 dB(A) powoduje liczne schorzenia
organizmu ludzkiego.
Zaręczam, że w większości czaplineckich
mieszkań, przez większość dnia panuje hałas
znacznie przekraczający 35 dB(A).
Jeden z najmądrzejszych ludzi w historii
świata, filozof grecki Sokrates, powiedział blisko 2500 lat temu: „Wiem, że nic nie wiem”.
Na drugim biegunie mądrości znajdują się ci,
co się na wszystkim znają. Wielu mamy takich „mądrali”, którzy znają się na wszystkim,
i jakże często podejmują chybione, opłakane
w skutkach decyzje.
Bo jak inaczej można wytłumaczyć zamknięcie dla ruchu pojazdów ul. Ogrodowej, czy też
decyzje kamienowania brzegów jeziora, budowy
„promenady”, zlikwidowania w UMiG stanowiska
ds komunikacji, itp., itd.? Jestem prawie pewien,
że decyzje te, jak wiele innych, podejmowane
były bez zasięgania opinii fachowców, przez
„ambitnych wybrańców”, których jedyną dewizą
jest „dajcie mi władzę, a ja was urządzę”. Kiedyś
„w niesłusznych” czasach nazywano takie decyzje
woluntaryzmem. A mnie się wydawało, że czas
podejmowania takich decyzji już minął.
Wiesław Krzywicki
P.S.
W połowie lipca pływaliśmy pod żaglami.
Przy powrocie wiatr ustał i z jeziora zrobiła się
patelnia (tego dnia było 30º C w cieniu), więc
zrzuciliśmy żagle i włączyli silnik. Niespodziewanie podpłynęła policyjna motorówka i zapytano mnie, czemu łamię zakaz używania silników. Najpierw zacząłem się tłumaczyć, a potem
zrobiło mi się wstyd, bo policjanci mieli rację.
Nie jest żadnym usprawiedliwieniem powszechne naruszanie tego zakazu przez miejscowych
i przyjezdnych wodniaków. Zapytałem moich
rozmówców czemu tak rzadko patrolują jezioro i dowiedziałem się, że mają limit ......40
motogodzin - na cały sezon (praktycznie
5 miesięcy)!!! Nie dziwota, że na silnikach po j.
Drawsko pływa kto chce i kiedy chce.
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
Nazbierało mi się (cz. IV)
Z
godnie z zapowiedzią zawartą w
cz. III , pomimo
nieodpartego wrażenia,
że moje teksty odnoszą
podobny skutek jak gadanie dziada do obrazu,
będę jeszcze przez jakiś czas zajmował się
sprawami związanymi
z organizacją ruchu drogowego w centrum miasta.
Dzisiaj będzie o parkingach. Parkingi to jakby
wbrew swojej nazwie, bardzo ważny element
ruchu. Racjonalnie rozlokowane miejsca parkingowe znacznie zmniejszają nasilenie ruchu
pojazdów, a o to głównie chodzi. Rynek naszego
miasta szczęśliwie oparł się zakusom projektantów, którzy mając szerokie horyzonty i znajomość
świata, pragnęli go uczynić miejscem pozbawionym takiego elementu, jak ruch pojazdów
samochodowych. Wspomniani wyżej projektanci,
chcieliby nasz rynek uczynić, na wzór innych
metropolii, miejscem spokojnej kontemplacji
wyższych wartości duchowych. Nie będę się dalej
pastwił nad tym niemądrym pomysłem, bo szkoda
i czasu i papieru, powtórzę tylko kolejny raz, że w
6 tysięcznym miasteczku, rynek jest jego naturalnym centrum i najmniej spokojnym miejscem. To
się w odległej przyszłości na pewno zmieni, ale
na razie – „koń jaki jest, każdy widzi”.
Czaplinek jest w tym szczęśliwym położeniu,
że tuż obok rynku, u podnóża Małego Kościółka,
znajduje się idealne miejsce na duży skwer, który
z powodzeniem może przejąć rekreacyjną i kulturową funkcję rynku miejskiego. Po wyburzeniu
dwóch zupełnie już zdekapitalizowanych oficyn,
mamy do dyspozycji duży plac, przechodzący
w istniejący już deptak, co zapewnia bezpieczeństwo użytkownikom i ich jakże często niesfornym dzieciom. Powstaje jednocześnie w sposób
naturalny znakomita perspektywa dla jedynego,
naprawdę pięknego i wartościowego zabytku,
jakim jest bez wątpienia tzw. Mały Kościółek.
Dobrze zaprojektowane schody wiodące na plac
przykościelny, mogą pełnić różne funkcje, np.
jako trybuna dla władz miasta, scena dla teatru
letniego, podium dla orkiestry, czy wreszcie praktykable dla chórów gregoriańskich. Cudowne tło
kościoła, który przy właściwym zakomponowaniu
schodów może robić wrażenie unoszonego ku
górze, znakomicie ozdobi każdą imprezę kulturalną. Tętniący życiem rynek pełniłby spokojnie
swoją zgrzebną rolę, nie zakłócając nastroju na
skwerze. To jest właśnie harmonia, która przez
wiele jeszcze lat może pozytywnie oddziaływać
na życie i stan ducha mieszkańców miasta oraz
rzesz zachwyconych turystów.
Trochę się rozmarzyłem a tu codzienność
skwierczy – już wracam do sprawy parkingów.
Uważam, że w obrębie rynku parkingi zaprojektowane są w sposób właściwy i wiele się tu nie
wymyśli. Sądzę, że w okresie sezonu turystycznego, można by okresowo zezwolić na parkowanie
naprzeciw hotelu „Elekt” i wzdłuż ul. Sikorskiego,
tam gdzie postawiono gazony, po ich nieznacznym przesunięciu. Kilka wygodnych miejsc do
parkowania na ul. Moniuszki przed kościołem,
zostało niestety zmarnowanych przez drobny błąd
w ustawieniu murka trawnikowego dokładnie
w osi krawężników ulicznych. Murek jest zresztą bardzo ładny i doskonale wkomponowany
w otoczenie – szkoda że tak się stało – wystarczyłaby przecież tylko mała konsultacja. Odrębnym problemem jest natomiast wykorzystanie
i oznakowanie istniejących miejsc parkingowych.
Największym grzesznikiem jest tu bezwzględnie
UMiG, który traktując miasto jak własny folwark, zajął dla siebie jedną czwartą wszystkich
parkingów na rynku. Objawiła się tu w kliniczny
wręcz sposób, chorobliwa pazerność urzędników
na wszelkie przywileje. Ten spektakularny objaw
arogancji władzy i żelaznej odporności na krytykę,
jest obiektem drwin licznie przybywających turystów i powodem wstydu mieszkańców Czaplinka.
Nic nie usprawiedliwia zawłaszczania miasta
przez ludzi, których społeczeństwo utrzymuje
po to, żeby zapewnić sobie właściwą organizację
Tę książkę warto kupić
Z
prawdziwą przyjemnością przestudiowałem album autorstwa Marka Fijałkowskiego „DRAHIM kronika zamku”. Jest
to monografia poświęcona Zamkowi Drahimskiemu, a właściwie Starostwu Drahimskiemu.
Album jest pięknie i bogato ilustrowany zdjęciami i reprodukcjami autorstwa Małgorzaty
Fijałkowskiej, żony autora.
Album ten powinna posiadać każda czaplinecka rodzina, która strony te uznaje za swoją małą
ojczyznę. Książka, napisana przez zawodowego
historyka, który darzy szczególną sympatią tę
ziemię (pisze o tym w szkicu „Mój Drahim”, zamieszczonym w tym numerze Kuriera), ukazuje
wielowiekowe związki naszej małej ojczyzny
z Polską. Obecni mieszkańcy gminy Czaplinek
to osiedleńcy lub potomkowie osiedleńców po
1945 roku, ale mimo tego powinni się czuć jak
u siebie, bo przez wiele wieków ziemie te należały do Polski, pełniąc ważną, polityczną i strategiczną rolę. 6-8 lipca tego roku obchodziliśmy
600-lecie Starostwa Drahimskiego. Szkoda, że
ta piękna książka nie zdążyła uświetnić rocznicowych uroczystości.
Wydawca i druk: Zakład Poligraficzny
Henryk Górowski w Pile. Publikacja powstała
z inicjatywy Zbigniewa Mikiciuka - współwłaściciela Zamku Drahim. Książka zawiera 117
stron i 155 ilustracji.
W.K.
życia publicznego. Żaden urzędnik magistracki
nie może przyznawać sobie większych praw od
innych obywateli. Sprawa wydzielonych i zarezerwowanych parkingów nie jest może sprawą
najważniejszą ale jakże symptomatyczną. Ostatnio wydzielono również miejsca parkingowe
przed Pocztą i Izbą Muzealną – nie wiadomo dla
kogo, po co i w jakich godzinach. Brak znaków
pionowych pogłębia chaos i skłania ludzi do
lekceważenia przepisów. Żeby było weselej, na
tabliczce przy parkingach Urzędu napisano: „ ...
dla samochodów Urzędu Miejskiego”, o ile wiem
Urząd nie posiada ani jednego samochodu, chyba
że przejęto wrak małego Fiata, pozostawionego
nielegalnie na drodze gminnej. Wydaje się, że
już najwyższa pora na podjęcie jedynie słusznej
decyzji i pozostawienie w obrębie rynku wyłącznie rezerwacji miejsc dla inwalidów – nie róbmy
z siebie pośmiewiska.
Muszę jeszcze wspomnieć o dwóch sprawach
związanych z ruchem drogowym, obiecałem to
licznym zdenerwowanym obywatelom. Po pierwsze, ludzie chcą wiedzieć kto i dlaczego postawił
znak zakazu zatrzymania i postoju na odcinku ul.
Górnej powyżej deptaka? Zakaz ten zważywszy
na szerokość ulicy oraz natężenie ruchu wydaje
się absurdalny. Po drugie, kto wpadł na kabaretowy pomysł oznakowania wszystkich wjazdów
na parking przy Złocienieckiej obok delikatesów
znakami zakazu wjazdu, a w środku ulokował
przystanek autobusowy? Nawiasem mówiąc wydaje mi się, że tymczasowy wjazd na ten parking,
wykonany od strony delikatesów, powinien tam
pozostać na zawsze.
Proszę moich Czytelników, aby wybaczyli mi
ten nieco emocjonalny styl pisania o sprawach tak
codziennych, ale – nazbierało mi się !
Andrzej Szwaja
P.S.
Napis informujący o tym że zakaz wjazdu nie dotyczy autobusów , pojawił się dopiero po kilku dniach,
już po napisaniu tego artykułu. Mimo to sądzę , że
zajęcie całego dużego parkingu na kilka autobusów
dziennie jest pomysłem niemądrym.
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
Spostrzeżenia i przemyślenia
po Stady Tour (cz. II)
O
d końca maja Czaplinek chodzi mi
po głowie i dość
głęboko zapadł mi w serce. Dlatego pozwalam
sobie na wygłoszenie na
forum publicznym moich
przemyśleń, nawet jeśli są
one „wyważaniem otwartych drzwi”. Część uwag
w skondensowanej formie
zawarłem już w ankiecie przekazanej do Lokalnej Organizacji Turystycznej po Stady Tour.
Najważniejsze dla mnie spostrzeżenie dotyczy
mieszkańców Czaplinka, będących autentycznym
kapitałem tej Ziemi. Wszystkie osoby, z którymi
zetknąłem się, także przypadkowo, od chwili wyjścia
z dworca kolejowego bez względu na płeć, wiek
i pozycję, okazywały mi życzliwość, często serdeczną i chęć udzielenia mi pomocy. Ich wypowiedzi
o mieście cechowało zaangażowanie nasycone troską,
niekiedy z nutą krytyki, ale nigdy negatywne.
Drugim wielkim kapitałem Ziemi Czaplineckiej
jest położenie. Nie miałem okazji zapoznać się
z planami rozwoju perspektywicznego Czaplinka.
Jedyne więc źródło informacji na ten temat, stanowi
dla mnie program rozwoju regionu „Cztery Pory
Roku”, udostępniony mi przez Stowarzyszenie Gmin
i Powiatów Pojezierza Drawskiego. Program wynikający z dotychczasowych doświadczeń, ukierunkowuje rozwój regionu przede wszystkim w oparciu
o turystykę. Zważywszy fakt, że każde działanie w tym
kierunku przynosi efekty prawie natychmiast, w moim
przekonaniu jest to program słuszny i bardzo dobrze
opracowany. Należałoby go tylko „przetłumaczyć” na
język zrozumiały dla przeciętnego obywatela, wyodrębnić wycinek dotyczący Czaplinka, rozpropagować
w społeczności czaplineckiej i energicznie realizować.
Powinien powstać spójny, wieloletni program rozwoju
Miasta i Gminy Czaplinek, skorelowany z programem
„Cztery Pory Roku”.
ALE W MOIM PRZEKONANIU REGION
CZAPLINECKI POWINIEN PRZYJĄĆ CHARAKTER UZDROWISKOWO – TURYSTYCZNY
Z POŁOŻENIEM NACISKU NA TERAPIĘ POPRZEZ TURYSTYKĘ.
Nie kłóci się to ze wspomnianym wyżej programem, lecz wzmacnia go. Czaplinek ma wszelkie
warunki, aby w krótkim czasie stać się modnym
kurortem na skalę krajową i nie tylko. Miasto i gmina
dysponują mikroklimatem charakteryzującym się
własnościami tonizującymi, istotnymi przy leczeniu,
rekonwalescencji i rehabilitacji wszelkich schorzeń
o podłożu nerwicowym, w tym kardiologicznych.
Można też pokusić się o rozwinięcie działalności
balneologicznej. Wszak cały region czaplinecki leży
w pomorskim pasie solankowym. Należałoby sięgnąć
do dokumentacji złóż geologicznych z lat 60 – 80
ub. stulecia lub (za pieniądze unijne) przeprowadzić
odpowiednie badania. Może również okazać się, że
korzystniejsze jest poprowadzenie połczyńskiej solanki rurociągiem. To tylko 30 km. (dla porównania
jest to odległości pomiędzy Bielanami a Ursynowem
– dzielnicami Warszawy). W Połczynie znajdują się
też największe w Polsce złoża borowiny, którą sprowadza uzdrowisko Duszniki Zdrój.
Wymienione walory klimatyczne i geologiczne
predystynują Czaplinek i okolice do miana uzdrowiska, oczywiście pod warunkiem wykonania
szeregu działań przystosowawczych, starannie przemyślanych, zapisanych w odpowiednich programach
i wypełnionych. Do planu uzdrowiskowego można
włączyć część rolniczą gminy, poprzez ukierunkowanie na uprawy roślin leczniczych i zwiększenie
produkcji i przetwórstwa miodów. W tej materii
o szczegółowe badania i wskazówki należy zwrócić
się do specjalistów od fitoterapii i apiterapii. Jednocześnie z podjęciem szerokich działań planistycznych
i administracyjnych w zakresie przekształcenia Czaplinka w uzdrowisko, należy przystąpić do budowania
świadomości społecznej wśród obywateli Czaplinka
we wszystkich grupach społecznych i wiekowych.
To jest chyba najważniejsze. Pozostałe działania są
wynikowymi.
Przyjmując założenie, że Czaplinek jest uzdrowiskiem, choć jeszcze bez tytułu „Zdrój” w nazwie,
już natychmiast można przystąpić do działań dwukierunkowo.
Kierunek pierwszy to podkreślenie charakteru
miasta jako kurortu, poprzez przyjęcie odpowiedniej
polityki urbanistycznej i architektonicznej, do których
zaliczyć można m.in. z rozwiązań urbanistycznych.
Śródmieście i część północną miasta, wzdłuż brzegu jeziora aż do Starego Drawska (wzdłuż ul. 5-ciu
Pomostów) podporządkować celom uzdrowiskowym
i turystycznym. Utworzyć wzdłuż niej ciąg spacerowo
– jezdny (z ograniczoną prędkością), prowadzący od
parku do zamku, w miarę możliwości wzdłuż brzegu jeziora. Taki deptak z chodnikami dla pieszych,
ścieżką rowerową, wyposażony w latarnie, ławki,
altanki przeciwdeszczowe, kioski, kafejki z łącznością
telefoniczną, umożliwiającą wezwanie karetki lub
taksówki, stworzy warunki do dalekich spacerów dla
kuracjuszy o każdej sprawności fizycznej i o każdej
porze roku. W kilku miejscach zaprojektować skwery
łączące ulicę z brzegiem jeziora - może zakończone
molem lub tarasem widokowym.
Infrastrukturę mieszkaniową, usługi dla mieszkańców, drobny przemysł nie obciążający środowiska,
skierować w stronę dworca PKP.
Stworzyć miejski szlak spacerowy z kawiarenkami, idący odcinkami wzdłuż Czaplineckiej Strugi.
Nie dopuścić do powstania marketu w Czaplinku.
Taki obiekt zaczyna być społecznie użyteczny
przy ilości 20 tys. mieszkańców, gdy w promieniu
3-4 km nie ma żadnej infrastruktury handlowej.
Istniejąca sieć handlowa w Czaplinku jest obecnie
wystarczająca, a infrastruktura lokalowa i układ
urbanistyczny po małych adaptacjach, umożliwiłyby
jej dalszy rozwój w miarę potrzeb. Market kłóciłby
się z koncepcją Czaplinka jako uzdrowiska. Ponadto,
jak wykazują dotychczasowe doświadczenia, wokół
tego typu obiektów często koncentruje się element
marginesowy, stwarzający zagrożenie. dla obywateli. Małe, kameralne sklepiki, kawiarenki, saloniki
prasowe, galerie sztuki różnych stylów, itp., tworzą
zawsze niepowtarzalny klimat takich miejscowości,
zapamiętywany przez gości często na wiele lat.
W rozwiązaniach architektonicznych przyjąć jako
zasadę na najbliższe 30-40 lat, że budynki w całym
mieście i gminie (poza kościołami), nie mogą być
wyższe niż korony okolicznych drzew.
Styl architektoniczny fasad i bocznych pierzei
wszystkich nowowznoszonych oraz restaurowanych
budynków, powinien nawiązywać wprost do tradycyjnej zabudowy Czaplinka lub wielkopolskiej z I połowy
XX w. Dopuścić w poszczególnych przypadkach
architekturę dworkową regionów wileńskiego i środkowopolskiego ze względu na szacunek dla korzeni
wielu mieszkańców miasta.
Jak najszybciej wprowadzić ułatwienia dla poruszania się po mieście i w budynkach użyteczności pub-
licznej osób niepełnosprawnych ruchowo, co zresztą
jest wymogiem ustawowym polskim i unijnym
Niektóre tematy organizacyjne.
Do komunikacji lokalnej, zwłaszcza w części
uzdrowiskowej wprowadzić dorożki, ryksze i meleksy, jako taksówki.
Uruchomić regularną komunikację na trasie
Centrum - dworzec PKP. Doprowadzić do remontu
dworca z przeznaczeniem części jego powierzchni
na cele handlowe.
Wesprzeć rozbudowę prywatnych usług hotelarskich, gastronomicznych, leczniczo-rehabilitacyjnych,
turystycznych i kulturalnych, preferując wyższe
wzorce wg standardów krajowych i zagranicznych.
Podnieść standard usług hotelarskich już istniejących
kwater prywatnych do poziomu mini pensjonatów.
Kierunek drugi to zainicjowanie tworzenia sieci
usług terapeutycznych wspomagających oddziaływanie klimatu. W tym zakresie możliwości są
przeogromne.
Na wstępie należy przyjąć, ze wszystkie placówki
będą działać jako odpowiednio licencjonowane, prywatne podmioty gospodarcze, których ilość i poziom
jakościowy będą sterowane zgodnie z programem
rozwoju uzdrowiska..
Wachlarz usług terapeutycznych w uzdrowisku
jest bardzo szeroki, począwszy od podstawowej fizyko i kinezyterapii, poprzez opartą na miejscowych
ziołach fitoterapii i o miody drahimskie apiterapii,
kończąc na wysublimowanej psychoterapii z treningami autogennymi, o gabinetach odnowy biologicznej,
grotach solnych, itp., nie wspominając. Szczególne
miejsce powinna zająć rehabilitacja oparta o żeglarstwo. Funkcjonuje Polski Związek Żeglarzy Niepełnosprawnych, wykonujący wspaniałą pracę wśród
niepełnosprawnych ruchowo i mający na tym polu
osiągnięcia na poziomie paraolimpijskim. Brakuje
w kraju programów rehabilitacji poprzez żeglarstwo
dla osób ze schorzeniami kardiologicznymi, neurologicznymi, itd. Takie programy mogłyby się stać
specjalnością Czaplinka na skalę europejską.
Niezmiernie ważnym elementem rozwoju
Czaplinka powinien być spójny, długoterminowy,
wielostopniowy i wielowątkowy program kulturalny, adresowany do gości i gospodarzy. W takiej
kolejności. Potrzebny jest do tego sztab programowo
wykonawczy wspierany przez władze. Jego kolegium
powinien stanowić zespół oparty na miejscowych,
związanych emocjonalnie z Czaplinkiem, pracujących
etatowo profesjonalistach. Nawet najbardziej utalentowane i zaangażowane osoby, ale działające dorywczo
i społecznie nie podołają temu tematowi. Program
powinien mieć charakter otwarty i obejmować sfery
kultury regionalnej, popularnej, klasycznej i elitarnej,
z akcentem na dwie ostatnie. Wtedy istnieje możliwość
podnoszenia poziomu. Programem należałoby objąć
wszystkie gałęzie sztuki i kultury, a przede wszystkim
muzykę, teatr, sztuki plastyczne, wiedzę historyczną i
etnograficzną wszystkich okresów i kultur. Koncerty,
plenery malarskie, rzeźbiarskie, tkactwa artystycznego, odczyty popularno naukowe ze wszystkich
dziedzin, spotkania z twórcami kultury wszystkich
gałęzi, odbywające się w obydwu kościołach, amfiteatrze, na zamku, w Sławogrodzie, kawiarniach, także
z wykorzystaniem gości, który będą przyjeżdżać do
Czaplinka, powinny znaleźć się w stałym kalendarzu
imprez. Każdy pobyt artysty w Czaplinku powinien
kończyć się warsztatami branżowymi dla chętnej
i uzdolnionej młodzieży, której jak się przekonałem,
w Czaplinku nie brakuje. Program kulturalny na
poziomie klasycznym i elitarnym musi być oparty
o silne ośrodki krajowe i wsparty finansowo środkami
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
centralnymi, unijnymi, i pozarządowymi (fundacje).
Dobry, wieloletni program kulturalny ukierunkowany
na kulturą wyższą, będzie dodatkowym magnesem
przyciągającym gości krajowych i zagranicznych.
Koncepcja Czaplinka jako uzdrowiska wymaga
rozpracowania na szereg programów. Współpracowników do tego zadania należy szukać przede
wszystkim wśród najbliżej położonych lub zaprzyjaźnionych ośrodków akademickich: koszalińskiego,
szczecińskiego, poznańskiego i radomskiego. Studium
koncepcyjne Czaplinka i Gminy jako uzdrowiska,
może być przedmiotem kilku prac magisterskich
i habilitacyjnych. Zatem, zręcznie poprowadzone
rozmowy z potencjalnymi wykonawcami projektów
mogą wydatnie obniżyć ich koszty. Zdolni negocjatorzy w Czaplinku są.
Istotnym czynnikiem, decydującym o powodzeniu całego przedsięwzięcia jest promocja regionu
i lobbing. Już sam fakt ogłoszenia o podjęciu prac nad
założeniami strategicznymi utworzenia uzdrowiska w
Czaplinku zacznie przyciągać gości i potencjalnych
inwestorów. Koordynatorem z ramienia władz Miasta
i Gminy dla całości programu powinna być osoba
ściśle od lat związana z regionem, znająca „od
podszewki” wszystkie możliwości, uwarunkowania,
problemy i bolączki, sympatie i antypatie. Utworze-
nie w Czaplinku uzdrowiska może wydać się czymś
nierealnym, bo skąd wziąć pieniądze i ludzi. Otóż
pieniądze przyjdą, gdy będą widziały zaangażowanych, chętnych do działania i zorganizowanych ludzi.
A tych w Czaplinku nie brakuje. Jestem przekonany,
że moja wizja się spełni, bo Czaplinek i jego mieszkańcy na to zasługują.
Marek Andrzej Halter
P.S.
Słuszność moich poglądów potwierdza „Głos
Bornego Sulinowa” z 26 czerwca 2007 r. Solanka
jest, ale zanim dowiercimy się do niej, już należy
budować markę.
„Fałszerze na bis”
10
sierpnia zostałem zaproszony przez
Pana Marka Harańczyka, nowego
właściciela „Chaty Toniego” do
Nowego Drawska na integracyjną imprezę.
Zorganizowali ją: sołtys Jacek Dąbrowski,
mieszkańcy, turyści i właściciele pensjonatów
- z Panem Markiem na czele. Główną atrakcją
były występy szantowego zespołu amatorskiego
z Sandomierza o niebanalnej nazwie „Fałszerze
na bis”. Wyjaśniam, że członkowie zespołu to
przyjaciele i wychowankowie Pana Marka, który
przez wiele lat był znanym i zasłużonym animatorem życia kulturalnego w Sandomierzu. Nazwa
zespołu nie jest przypadkowa, została przyjęta dla
upamiętnienia wcześniej istniejącego zespołu,
który ambitnie występował na wszelkich konkursach piosenki szanty i ...niemiłosiernie fałszował.
Przylgnęła więc do niego nazwa „Fałszerze”.
Z czasem powstał drugi zespół, pod kierownictwem Anity Rożek Majewskiej, który dla
upamiętnienia miłych, acz fałszujących kolegów,
przyjął tytułową nazwę.
Piosenki które zespół śpiewał bardzo się
wszystkim zebranym na wiejskiej plaży słuchaczom podobały. Szanty to piosenki śpiewane
przez marynarzy w czasie ciężkich prac na pokładach żaglowców. Są rytmiczne, bo nadawały
rytm zbiorowej pracy i w zasadzie wykonuje się
je „a capella” - to znaczy bez akompaniamentu
instrumentów muzycznych (bo takich nie było na
pokładach dawnych żaglowców). Zespół śpiewał
klasyczne, stare szanty i utwory skomponowane
przez członków zespołu i przyjaciół. Piękna
sceneria j. Żerdno, płonące ogniska i przyjazne
towarzystwo były dopełnieniem miłych wrażeń.
Trochę popsuł mi się nastrój po rozmowie
z Panem Jackiem Dąbrowskim - sołtysem i ostatnim we wsi rolnikiem. Nowe Drawsko ma swoje
problemy i nie może doczekać się ich rozwiązania. Podstawowy to brukowana „kocimi łbami”,
wąziutka droga, która ma ze sto lub więcej lat
i nigdy nie był naprawiana. Powiat (bo to w
jego gestii) nie raczy nawet odpowiedzieć na
postulaty mieszkańców. Nie posiada też wieś, jak
i cała gmina, aktualnego planu zagospodarowania
przestrzennego co bardzo utrudnia podejmowanie
jakichkolwiek inwestycji, szczególnie że jest to
teren Drawskiego Parku Krajobrazowego, którego dyrekcja podchodzi bardzo formalistycznie
do wszelkich wniosków inwestorów. Dzieci ze
wsi jeżdżą do szkół w Czaplinku, ale z powodu
fatalnej drogi nie dojeżdża tu autobus i muszą
dochodzić na przystanek, w tym spory kawałek
bardzo ruchliwą szosą Czaplinek - Stare Drawsko. Szczególnie ciężko jest zimą, bo na dodatek
drogi nikt nie odśnieża. Wieś ma już wodociąg,
ale nie ma kanalizacji i mimo, że kolektor sanitarny biegnie niedaleko (do Starego Drawska),
żadne plany nie przewidują podłączenia do niego
Nowego Drawska.
Widząc jednak piękne integrowanie się mieszkańców i przedsiębiorców turystyki wierzę, że
niezadługo uda się wspólnymi siłami rozwiązać
te problemy.
Wiesław Krzywicki
Koncert szanty nad j. Żerdno
Stop pijanym kierowcom
W związku z plagą pijanych kierowców, wypadkami z ich udziałem, ofiarami śmiertelnymi
- wspólnie wprowadzamy lokalną akcję STOP
PIJANYM KIEROWCOM.
Podczas kilku tygodni na stronach głównych
portalów internetowych www.dsi.net.pl , www.
drawskopomorskie.com , www.gudowo.go.pl ,
www.strazdrawsko.pl oraz innych, które dołączą w czasie trwania akcji - będą prezentowane
symbole graficzne zniechęcające do prowadzenia
pojazdów po spożyciu alkoholu.
Nie wiemy czy nasza akcja podniesie poziom
świadomości kierowców, ale będzie wielkim
sukcesem, jeżeli choć jeden z kierowców odstąpi
od zamiaru prowadzenia po spożyciu alkoholu.
Dołącz do nas, zaprezentuj wspólny baner na
swojej stronie internetowej !
Administrator DSI
10
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
Czy zasypią nas śmieci?
O
d 1 lipca ruszył w naszej gminie program
selektywnej zbiórki odpadów. Korzyści jakie
niesie sortowanie odpadów są olbrzymie.
O tym, jak sprawa wygląda na naszym podwórku porozmawiałem z Dyrektorem Zakładu Gospodarki Komunalnej w Czaplinku p. Marianem Rutowiczem.
Kurier Czaplinecki: Jak Pan ocenia sortowanie
odpadów w naszej gminie po pierwszych 5 tygodniach?
Marian Rutowicz: Kilka tygodni to zbyt krótki
okres, by można było dokonać obiektywnej oceny systemu selektywnej zbiórki odpadów. Zauważyć można
pozytywne nastawienie mieszkańców i zainteresowanie
tematem. Rosnąca z tygodnia na tydzień ilość odbieranych surowców wtórnych (czystych) świadczyć może
o zrozumieniu problematyki i jest dobrym prognostykiem
na przyszłość. Pierwsze, pozytywne efekty prowadzonej
przez Zakład kampanii informacyjnej są widoczne.
Już w pierwszym miesiącu dostarczyliśmy ok.12 ton
tj. ok.80 m³ odpadów surowcowych, wywiązując się z
5% minimum przewidzianego w umowie. Niekorzystnie
wygląda sytuacja przy budynkach wielorodzinnych
(bloki) i w pojemnikach ogólnodostępnych.
K.Cz.: Jakie korzyści płyną z selekcji odpadów?
M.R.: Selektywna zbiórka odpadów jest elementem proekologicznej polityki gminy. Posegregowane
odpady wywożone są poza teren naszej gminy. Dzięki
systemowi zbierania, segregacji odpadów stałych
i późniejszemu ich recyklingowi, objętość zgromadzonych śmieci zmniejsza się o ok. 10 %, tym samym
śmieci są łatwiejsze do zagęszczenia. Selektywna
zbiórka jest źródłem surowców, których ponowne
przetworzenie wymaga dużo mniejszych nakładów. Np.
przy produkcji wyrobów szklanych ze stłuczki oszczędność energii wynosi ok. 30 %, zaś przy wytopie stali
ze złomu sięga aż 95%. Jest to bardzo ważne wobec
zagrożenia kryzysem surowcowym i energetycznym.
Dzięki wykorzystaniu surowców wtórnych zmniejsza
się zanieczyszczenie środowiska. Przy produkcji
papieru z zastosowaniem makulatury zużycie energii
zmniejsza się 2,5-krotnie, zużycie wody w procesie
produkcyjnym o ok. 60%, zanieczyszczenie powietrza
o 75%, toksyczność ścieków papierniczych o 35%.
K.Cz.: Czy sortowane śmieci są tańsze, czy nie
ma to wpływu na ich cenę na wysypisku?
M.R.: Międzygminne Przedsiębiorstwo Gospodarki Odpadami w Wardyniu Górnym przyjmuje
odpady zmieszane (reszta śmieciowa) pobierając
opłatę w wysokości 90 zł za tonę, tj. ok. 14 zł. za
m3. Surowce wtórne przyjmowane są nieodpłatnie.
Niestety nowe uwarunkowania spowodują w najbliższym czasie wzrost cen usług. Dlatego w tym miejscu
apeluję do wszystkich odbiorców o stosowanie się
do zasad selektywnej zbiórki odpadów. Im większy
stopień odzysku odpadów surowcowych, tym niższe
koszty ponoszone przez Zakład i tym samym mniejsze
obciążenie odbiorców.
K.Cz.: Czy wszyscy mieszkańcy gminy zostali
wyposażeni w nowe pojemniki?
M.R.: Zakład Gospodarki Komunalnej zaopatruje
w pojemniki te osoby władające nieruchomościami
i podmioty, z którymi ma podpisane umowy w zakresie
świadczenia usług dotyczących odbioru i transportu
stałych odpadów komunalnych. Na dziś 90% odbiorców zostało zaopatrzonych w pojemniki. Do końca
okresu wdrożeniowego, tj. do 31 sierpnia wszyscy
odbiorcy naszych usług będą wyposażeni w pojemniki
zależnie od potrzeb.
K.Cz.: Do jakich odpadów należy zaliczyć jednorazowe torebki foliowe, opakowania po jogurtach,
margarynie, odpady drewniane, kartony po sokach?
M.R.: Torebki foliowe jednorazowe, opakowania po margarynie, jogurtach, sokach oraz odpady
drewniane należy zakwalifikować do surowców
wtórnych.
K.Cz.: Z jakimi jeszcze odpadami mają problemy
nasi mieszkańcy ?
M.R.: Pojawiają się pytania o uszkodzoną umywalkę, czy potłuczoną ceramiczną muszlą klozetową.
Takie odpady należy zakwalifikować do reszty śmieciowej. Pytania dotyczą też gałęzi i resztek zielonych,
np. po obcięciu żywopłotów. Rozpatrujemy możliwość
wystawienia zbiorczych pojemników na terenie miasta
i podjęcie jednorazowych akcji sprzątania takich
odpadów. Do tej pory jednak pytania w tej materii
są pojedyncze. W przypadku narastania problemu
będziemy szukali rozwiązania.
K.Cz.: Czy ZGK planuje wykorzystanie drastyczniejszych środków niż tylko uświadamianie w celu
uzyskania efektu selekcji odpadów?
M.R.: Regulamin utrzymania czystości i porządku na terenie Gminy Czaplinek przewiduje, że jeżeli
odpady nie będą posortowane, odbierający nie ma
obowiązku ich odbioru. Wówczas pozostawia on
pisemną informację wyjaśniającą powód odmowy
odebrania odpadów. Obowiązek posortowania przed
następnym terminem odbioru spoczywa na władających nieruchomością. Jeżeli i tym razem odpady nie
Trwa budowa ronda
P
race związane z budową ronda wkroczyły w II
etap. Dotychczas zrealizowano przeniesienie
instalacji wodociągowych, kanalizacyjnych,
burzowych, gazowych, elektrycznych, telekomunikacyjnych, poza pasy jezdne oraz okrawężnikowanie
przyszłej jezdni.
Ruch pojazdów będzie odbywał się jak dotychczas.
Nie przewiduje się dodatkowych objazdów. Celowym
byłoby ustawienie dodatkowego oznakowania, gdyż
wielu kierowców przejeżdżających tranzytem gubi się
w naszym Czaplinku.
W wyniku prowadzonych robót, związanych z przebudową skrzyżowania na
Placu 3 Marca w Czaplinku i koniecznością poprawy w zakresie bezpiecznego
korzystania z usług komunikacji PKS, z dniem 13.08.07r. dotychczasowy parking przy ul. Złocienieckiej wykorzystywany będzie wyłącznie jako zajezdnia dla
autobusów i podróżnych.
Planowany czas zmiany dotychczasowego sposobu użytkowania parkingu
zakładany jest do 15.10.07r. Wprowadzone oznakowanie pionowe uniemożliwi
wjazd na parking dla wszystkich jego dotychczasowych użytkowników na czas
określony.
będą posortowane, zostaną odebrane, ale pobrana
zostanie opłata za sortowanie. Skuteczność tych
działań uzależniona jest w jednakowym stopniu od
współdziałania na tym polu wszystkich firm wywożących odpady.
K.Cz.: Co z odpadami wielkogabarytowymi (np.
meble) i odpadami budowlanymi?
M.R.: W dniach od 12 do 28 czerwca Zakład
zainicjował i przeprowadził zbiórkę odpadów wielkogabarytowych. Odpady zostały zebrane i wywiezione
nieodpłatnie na nasz koszt. Kolejną zbiórkę planujemy
przeprowadzić jesienią, oraz w roku przyszłym raz
na kwartał. Zabiegamy o pozyskanie kontenerów
przeznaczonych do gromadzenia tych odpadów, oraz
samochodu przystosowanego do ich wywozu. (hakowiec lub bramowiec).
K.Cz.: Jak wygląda sprawa zużytego sprzętu
AGD i RTV?
M.R.: Przewidujemy odbieranie zużytego sprzętu
AGD i RTV. Na terenie oczyszczalni ścieków przygotowany jest punkt w adoptowanych starych złożach
biologicznych. Na chwilę obecną nie jestem w stanie
podać terminu uruchomienia zbiórki z uwagi na
sprawy proceduralne, m.in. konieczność sporządzenia
raportu o oddziaływaniu na środowisko, oraz środki
niezbędne do wykonania prac adaptacyjnych.
K.Cz.: Jak wygląda obecnie sytuacja na wysypisku w Niwce?
M.R.: Po zamknięciu wysypiska w Niwce, w fazie
poeksploatacyjnej, zgodnie z harmonogramem prac
rekultywacyjnych trwa pierwszy etap – rekultywacja
techniczna. Polega ona na formowaniu docelowego
kształtu czaszy, oraz zabezpieczeniu obiektu przed
nielegalnym wwożeniem odpadów przez osoby postronne.
K.Cz.: Pozostaje mieć nadzieję, że szybko dojrzejemy do segregacji odpadów i na efekty nie trzeba
będzie długo czekać.
M.R.: Oczywiście, widoczna jest jeszcze różnica,
tam gdzie selektywna zbiórka trwa 5 tygodni, a gdzie
od ponad 5 lat - a są takie obszary w naszym mieście.
W dalszym ciągu prowadzimy intensywne działania
informacyjne, przybliżając zasady selektywnej zbiórki
odpadów. Biorąc pod uwagę zwiększającą się dyscyplinę w selekcji odpadów jestem dobrej myśli.
K.Cz.: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Marcin Kowalski
UMiG prosi o zrozumienie podjętej decyzji i jednocześnie przeprasza za
utrudnienia z tym związane.
Zbigniew Dudor
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
11
Tak jest...
LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCE IM. 3 DYWIZJI STRZELCÓW KARPACKICH W CZAPLINKU
Są miejsca, do których wracamy niczym krople nut ułożonych w melodię wspomnień.
Pamiętamy chwile spędzone w szkole i zamykamy je w sercu kluczem przyjaźni na całe życie.
Joanna Mączkowska - nauczycielka języka polskiego
L
iceum Ogólnokształcące im. 3 Dywizji Strzelców Karpackich w Czaplinku stara się sprostać
nowej rzeczywistości. Szkoła poszerza wachlarz edukacyjny, aby spełnić oczekiwania i umożliwić młodzieży dostanie się na wymarzone studia lub
pozyskanie zadowalającej pracy. Uczniowie, dzięki
swojej wytrwałości i współpracy z nauczycielami,
osiągają sukcesy na olimpiadach przedmiotowych
oraz licznych konkursach o randze ogólnopolskiej.
Istotnym wydarzeniem w 2004r. było podjęcie
przez Radę Pedagogiczną decyzji o nadaniu szkole
imienia 3 Dywizji Strzelców Karpackich. Doceniono
przede wszystkim te wartości Dywizji, z którymi szkoła się utożsamia: patriotyzm, odwagę, męstwo i honor.
Natomiast w 2005r. ważną inwestycją w życiu szkoły
stało się oddanie do użytku budynku szatni.
Obecnie Liceum Ogólnokształcące im. 3 Dywizji
Strzelców Karpackich w Czaplinku kształci 274 uczniów. Szkoła oferuje klasy o profilu humanistycznojęzykowym, przyrodniczym oraz informatyczno-językowym. Z oferty edukacyjnej liceum korzystają także
uczniowie spoza powiatu drawskiego, co świadczy
o jej skuteczności.
Miła atmosfera, kameralność i niezwykłość tego
miejsca sprawiają, że rzeczywistość piękniejsza jest
od marzeń.
OBECNA KADRA KIEROWNICZA
I PEDAGOGICZNA
Dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Czaplinku: Andrzej Połoński
(historia, wiedza o społeczeństwie);
Wicedyrektor Liceum Ogólnokształcącego im. 3 Dywizji Strzelców Karpackich
Czaplinku: Violetta Cylkowska (geografia,
podstawy przedsiębiorczości);
• Anna Cembrowska - język angielski,
• Hanna Chwiałkowska - geografia,
• Jolanta Gawlik - język niemiecki,
• Alicja Giwojno - język angielski,
• Magdalena Giwojno - Hoppa - język
niemiecki,
• Małgorzata Hałuszcyk - język niemiecki,
• Ewa Jancz - język angielski,
• Paweł Koremba - historia, wos,
Rowerem po Sztokholmie
T
egoroczne szlaki rowerowe wyznaczone zostały
na pokonanie i zdobycie Sztokholmu. Młodzież
Liturgicznej Służby Ołtarza wraz z opiekunami
udała się 27 lipca na prom Baltivia w Gdańsku, aby
dopłynąć do Nynashamn i dalej rowerem do stolicy
Szwecji. Miejscem zakwaterowania było oratorium
„Quo Vadis”. Czaplinecka ekipa rowerowa
liczyła 14 osób. Wielkie wrażenie zrobiła już
odprawa paszportowa, wejście na prom oraz
zaokrętowanie na pokładzie. Rejs promem
w jedną stronę trwał 18 godzin. Nasza młodzież mała okazję zwiedzenia i zobaczenia,
jak wygląda życie na poszczególnych pokładach promu oraz jak wyglądają krajobrazy
i horyzonty przemieszczania się promu.
Samo przypłynięcie do portu szwedzkiego
zrobiło wielkie wrażenie. Skały, domki
letniskowe, morze, język szwedzki oraz ich
waluta korona szwedzka i napisy, przypominały nam, że jesteśmy w innym kraju.
Ubrani w jednakowe stroje, wyposażeni
w żywność, udaliśmy się do Sztokholmu,
pokonując szlaki rowerowe o długości 70
km. Po przybyciu i odnalezieniu naszej
kwaterki, rozpoczęło się życie i realizacja
programu rowerowego rajdu. Poruszanie się rowerem umożliwiało nam dotarcie do wszystkich miejsc
i zobaczenia ciekawych wysp, na których położona
jest stolica Szwecji. Zobaczyliśmy stare miasto, odprawę wart, najwęższą uliczkę miasta, najmniejszy
pomnik, muzeum Wasa, miejsce powstawania książki
o Pipi Langstrump, idąc dalej zobaczyliśmy wesołe
miasteczko z licznymi atrakcjami, jak kolejka górska,
diabelski młyn, spadająca kula i liczne inne ciekawostki. Jadąc dalej rowerem zatrzymaliśmy się przy wieży
telewizyjnej, aby na nią wjechać windą i zobaczyć całą
panoramę miasta. Zobaczyliśmy Ratusz, w którym są
wręczane słynne nagrody Nobla i zwiedziliśmy jego
poszczególne komnaty. Jednego dnia wyjechaliśmy do
Vaxholm, 50 km od Sztokholmu, aby poznawać dalsze
okolice, liczne mosty, uprawy i teren wokół trasy. W
programie znalazło się miejsce i fundusze na kino
trójwymiarowe w kształcie kuli, które robi wrażenie
• Iwona Kucharska - matematyka,
• Anna Lubczyńska - chemia,
• Anna Łodziato - język polski,
• Agnieszka Machna - biologia,
• Sebastian Matułojć - wychowanie fizyczne,
• Joanna Mączkowska - język polski,
• Anna Proniuk – język polski,
• Anna Mnichowiocz - fizyka,
• Paweł Okulewicz - informatyka,
• Robert Patrzyński - historia,
• Małgorzata Płochocka – język niemiecki,
• Jolanta Połońska - wiedza o kulturze,
• Ks. Henryk Tomke - religia,
• Justyna Urlich - pedagog szkolny,
• Marta Zębała - matematyka,
• Jan Rulewicz - wychowanie fizyczne,
• Zbigniew Kibitlewski - wychowanie fizyczne,
• Władysław Kiryszewski - wychowanie fizyczne,
• Marek Mikołajczuk - wychowanie fizyczne,
mgr Joanna Mączkowska
P.S.
Zgłoszenia osób chętnych do wzięcia
udziału w części oficjalnej uroczystości obchodów 40-lecia LO i/lub Balu
przyjmowane będą do 15 września
2007 roku.
bezpośredniego uczestnictwa w filmie. Poznaliśmy
również cały zespół pałacowo-parkowy rezydencji
rodziny królewskiej wraz z chińskim przeszczepem.
Oglądaliśmy paradę żaglowców z całego świata.
Podziwialiśmy wieczorem z wieży widokowej iluminację stolicy oraz skał. Odpoczywaliśmy w pierwszym
na świecie Miejskim Parku Narodowym, który
znajduje się w stolicy, gdzie latem się opala
i pływa, a zimą jeździ na nartach, snowbordzie i łyżwach. Uczestniczyliśmy we Mszach
Świętych dla Poloni w kościele św. Jana.
W naszym programie znajdowała się codzienna Eucharystia, modlitwy poranne i wieczorne
wraz ze słówkiem.
Warto było doświadczyć nowych wrażeń,
podjąć się odpowiedzialności i pokazywania
młodzieży bogactwa Szwecji. Wróciliśmy do
kraju ubogaceni życiem, nowym doświadczeniem, przypłynęliśmy promem Skandynawia,
który jest pływającym miastem.
Dziękujemy czcigodnemu księdzu Dyrektorowi Mariuszowi Chamarczukowi i współbraciom za wszelką pomoc okazywaną w czasie
naszego pobytu, opiekę i opowiadanie historii
Szwecji, za codzienne wspieranie.
Dziękuję opiekunom i młodzieży za wszelką pomoc w realizacji całego programu tej wyprawy. Jest
szczęściem pamiętanie o Bogu i służenie bliźniemu
w różnych okolicznościach naszego ziemskiego życia.
ks. Jarosław Kobiałka
12
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
Mieszkańców Osiedla Wałecka i sąsiednich ulic, którzy są niezadowoleni i nie zgadzają się na organizowanie hałaśliwych imprez między blokami do późnych godzin
nocnych, jak to miało miejsce 28.07.07r. i powtarza się co roku – proszę o kontakt telefoniczny lub osobisty:
Zygmunt Figarski, ul. Wałecka 56/38, tel. 094-3755053 lub 663436636.
W/w impreza narusza przepisy Art. 51, par. 1 Ustawy z 20 marca 1971r. – Kodeks wykroczeń, Dz.U. Nr 12 z 1971r. poz. 114 z póź. zmianami – o zakłócaniu porządku publicznego w porze nocnej.
Zygmunt Figarski
Moja przegrana walka
Długo zastanawiałam się czy jest celowe opisywanie moich starań o zachowanie drzew rosnących przy ul. Wałeckiej 56. Ale przez całe lato patrzę na te drzewa,
a szczególnie na najładniejszy klon oznaczony nr 2 i z rozpaczą myślę, że ich dni są policzone Jesienią będzie wycinka. A co pozostanie? Parking, bez drzew. Czy zwiększy
to bezpieczeństwo? Nie wierzę w to. Bezpieczeństwo zależy nie od drzewa tylko od kultury i umiejętności kierowców.
Moje działania rozpoczynające walkę o zachowanie klonów rozpoczęłam w dniu 22.03.07r. napisaniem wniosku do Burmistrza Miasta i Gminy Czaplinek. Dnia
18.04.07r. przekazałam do Pani Burmistrz wyciąg z protokołu zebrania lokatorów SM z wnioskiem kierowanym do władz miasta o niewycinanie tych drzew. Dnia 20.04.07r.
otrzymuję odpowiedź od Pani Burmistrz, informującą mnie, że jednak oznaczone drzewa zostaną wycięte z uwagi na bezpieczeństwo mieszkańców. W rozmowie z Panią
Burmistrz wykazałam błędy zawarte w wydanej decyzji i przedstawiłam powody przeciw wycince drzew. Rozmowa nie dała jednak żadnych efektów, moje argumenty
nie zostały uwzględnione, nie pozostawiono mi cienia nadziei na zmianę decyzji. Dnia 30 maja 2007r piszę jeszcze ostatnie pismo-prośbę do Pani Burmistrz.
Niestety zawiodłam się. Nie fatygowała się Pani Burmistrz przed złożeniem podpisu pod decyzją dokonać osobistej lustracji, a przecież chodzi o zachowanie drzew
przed naszym wspólnym blokiem, w którym i Pani mieszka...
Może chwila zatrzymania, spojrzenia w górę i z góry na drzewa, kto wie, może wtedy decyzja byłaby inna, może nasze stanowiska stworzyłyby consensus, by zmniejszyć
korony, wyciąć suche konary, ale drzewa zachować. Tak się nie stało. Już nic się nie zmieni, bo władzy nie przystoi zmieniać decyzji.
Przegrałam swoją walkę. Przegrało drzewo nr 2 i pozostałe przed blokiem Wałecka 56. Pozostał żal. A gdzieś w duszy czają się pytania: Czy tak musiało być? Czy
należy wycinać drzewa, by stworzyć parking przed blokiem mieszkalnym? Czy władza zawsze musi mieć rację?
Alicja Szczepańska
Dla wszystkich starczy miejsca !!!
W
ostatnim czasie
przetoczyła się
pośród mieszkańców naszego miasta
ożywiona dyskusja nad
wprowadzeniem strefy ciszy na j. Czaplino.
Decyzja ta zdenerwowała miłośników sportów
motorowodnych i podjęli
oni stanowcze działania,
mające na celu przywrócenie ruchu motorowodnego na tym jeziorze, lub
wyznaczenie innego akwenu do uprawiania tego
typu sportów. Inicjatorzy zgłosili na sesji Rady Miejskiej propozycję udostępnienia części j. Drawsko
dla ruchu motorowodnego. Ta propozycja podzieliła
obecnych na sesji, jak i pozostałych mieszkańców,
zainteresowanych tą problematyką. Moje stanowisko w tej sprawie jest takie, że na tak dużym jeziorze
(jak śpiewał zespół Stare Dobre Małżeństwo) „dla
wszystkich starczy miejsca”. Prześledźmy zatem
argumenty merytoryczne mojej decyzji.
1. Uciążliwość dla środowiska.
Pływanie skuterem, czy motorówką po wodach
jeziora niesie znikome zanieczyszczenie wody. Jeśli zadbać o należyty stan sprzętu i wyeliminować
wycieki z silników, to jedynym problemem pozostają spaliny. Należy pamiętać, że jakość techniczna
sprzętu jest dziś znakomita i nieporównywalna np.
z jakością samochodów poruszających się po drogach. Paliwo wylane do wody podczas tankowania,
to wypadki incydentalne, które równie często mogą
się zdarzyć przy tankowaniu silników na jachtach.
Oczywiste jest, że każdy jacht taki silnik posiada
i jak się łatwo przekonać pływając po jeziorze, dość
często z niego korzysta. Zatem nie można dopuścić
do sytuacji, kiedy jedna grupa użytkowników uzurpuje sobie wyłączność do korzystania z silników
spalinowych.
Poza tym występuje jeszcze hałas. Biorąc pod
uwagę ilość pływających na naszych wodach mo-
torówek, nie będzie on miał większego znaczenia.
Być może da się we znaki kormoranom, ale z tego
powodu chyba płakać nie będziemy.
2. Atrakcyjność turystyczna.
Strasznie się dziwię, jeśli mówimy o zwiększeniu atrakcyjności turystycznej związanej z udostępnieniem jeziora dla motorowodniaków. I zapewne
nie o to chodzi zwolennikom takiego rozwiązania.
Idzie raczej o danie możliwości miejscowym amatorom tego sportu. Na terenie gminy mamy niespełna
50 akwenów. Dlaczego zatem nasi mieszkańcy mają
wyjeżdżać kilkadziesiąt kilometrów, żeby dać upust
swojemu hobby? Wszak odmienne zainteresowania
nie powinny spychać ich na margines.
3. Analizy.
Nikt nie przeprowadził żadnej analizy wpływu
motorowodniactwa na środowisko i ludzi w naszej
gminie. Wszyscy zabierający głos w dyskusji
(włącznie ze mną) kierują się subiektywnym odczuciem. Większość z nich (tym razem bez autora tego
tekstu) pragnie załatwić jedynie swoje potrzeby, nie
próbując wypracować jakiegoś kompromisu. Autorytarne wypowiadanie się w danej tematyce wymaga
odpowiedniego przygotowania merytorycznego,
którego większości adwersarzy brakuje. Głosy
gestorów turystycznych nie mogą być traktowane
jako obowiązujące standardy.
4. Wędkarze.
Tu rodzi się problem. Tam gdzie kilku użytkowników, tam spory. Nie budzi wątpliwości fakt, że
pływanie na silnikach powoduje wypłoszenie ryby
i ograniczenie połowów. I to nie tylko w godzinach
aktywności motorówek, ale i długo po nich. Wędkarz przyzwyczajony do swojego miejsca niechętnie
spojrzy na szalejących narciarzy wodnych i pływające szybkie łodzie. Miałem okazję doświadczyć tego
na własnej skórze na j. Czaplino. Pływam również na
ryby na j. Drawsko i pewnie musiałbym się pogodzić
z pewnymi utrudnieniami. Niemniej kompromis
trzeba wypracować i tyle.
5. Żeglarze.
Problem podobny do wędkarzy. Szalejące
skutery na drodze płynących spokojnie jachtów,
to pewnie dla żeglarzy zmora. Większość z nich
przyjeżdża nad nasze jeziora w poszukiwaniu ciszy
i spokoju. Należałoby zatem zaczerpnąć z doświadczeń mazurskich i wydzielić strefę ciszy i strefę dla
silników, tak jak np. na j. Nidzkim, aby jedni drugim
nie wchodzili w paradę.
6. Podsumowanie.
Demokracja niesie ze sobą więcej kłopotów, niż
można by się tego spodziewać. Każdy może mieć
swoje zdanie i bronić go wszelkimi dopuszczalnymi
sposobami. Problemem jest fakt, iż bardzo niechętnie słuchamy zdania innych i rzadko przyznajemy
im rację (nawet, jeśli stwierdzimy, że ją mają). Im
bardziej nas przekonują, tym bardziej jesteśmy
uparci. Następnie rodzi się złość i wtedy już trudno
się dogadać. Najlepszym przykładem jest obecna sytuacja polityczna w naszym kraju. Aby nie dopuścić
do eskalacji konfliktu, należy spokojnie zasiąść do
rozmów i wypracować rozwiązanie satysfakcjonujące wszystkich zainteresowanych. Argument, że
jezioro znajduje się w Drawskim Parku Krajobrazowym i nic nie można zrobić jest chybiony. A czy
ktoś próbował? Czy nie jest to „zwalanie” winy
w celu pozbycia się tematu?
Potrzeba dobrej woli władz, wędkarzy, żeglarzy,
motorowodniaków (ich dobra wola jest udokumentowana na piśmie), gestorów turystycznych i innych
zainteresowanych. Wszak nasz piękny region jest
naszym wspólnym domem i wszyscy mamy prawo
z niego korzystać, bez podziału na lepszych i gorszych. Na tych, którzy zostawią pieniądze i tych,
którzy ich nie zostawią.
Zdaję sobie sprawę, że głosów w tej sprawie
jest wiele i pewnie tyle samo pomysłów. I właśnie
o to chodzi. Ten sezon już stracony, ale za rok znów
będzie lato. Miejmy nadzieję, że lepsze pogodowo
od tegorocznego. Zatem spotkajmy się za rok na
wodach j. Drawsko. Każdy na swój sposób.
Marcin Kowalski
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
13
Jawność działania
K
ażda władza, w
tym także gminna
(burmistrz, rada i
urząd), aby być skuteczną
i uczciwą, powinna kierować się w swoich działaniach 6 zasadami dobrego
rządzenia: przejrzystością,
partycypacji społecznej,
przewidywalności, rozliczalności, fachowości i
przeciwdziałania korupcji.
Aby promować uczciwość i skuteczność w samorządach, aby poprawić jakość życia publicznego
i pobudzić aktywność obywatelską, uruchomiono
w 2004r. akcję społeczną pn. „Przejrzysta Polska”.
Adresatami akcji były samorządy, przede wszystkim
gminne, które przy współpracy z organizacjami
pozarządowymi i mieszkańcami, miały udoskonalać
praktykę sprawowania władzy i administrowania.
Dzięki programowi powstała sposobność do przeprowadzenia zmian, powstała szansa, aby władza
zaczęła działać profesjonalnie, aby poprawiła się
jakość jej funkcjonowania, a także sam wizerunek,
jako przyjaznej obywatelowi.
Swego czasu, w prasie hucznie obwieszczono
przystąpienie do tej akcji gminy Czaplinek. Jak to się
skończyło – również swego czasu pisałem. Dzisiaj
warto do tego wrócić.
Według prof. Mariana Filara, znawcy problematyki samorządowej, jedynymi kryteriami przydatności
człowieka do życia publicznego powinny być: jego
sprawność, osobista uczciwość i świadomość misji
publicznej. Demokracja wymaga szerokiego udziału społeczeństwa w sprawowaniu władzy. Radny
to osoba, której zaufali wyborcy, którzy uważali,
że najlepiej będzie reprezentowała ich interesy w
Radzie Miejskiej. Pełnienie funkcji radnego, oprócz
marnych przywilejów, niesie ze sobą przede wszystkim zobowiązania. Oczekuje się, że takie osoby będą
prezentowały wysoki poziom profesjonalizmu, będą
postępowały etycznie, dobro społeczności, którą reprezentują, będą stawiały ponad dobro osobiste.
Proponuję wprowadzenie w Statucie Gminy
zmian, które umożliwią głosowania imienne nad
uchwałami, podejmowanymi przez Radę Miejską.
W ten sposób zostaną w dużej mierze urzeczywistnione, wspomniane powyżej zasady dobrego
rządzenia, takie jak: przejrzystość, przewidywalność
i rozliczalność. Wprowadzone zmiany pozwolą na
zwiększenie indywidualnej odpowiedzialności radnych za podejmowane decyzje, umożliwią większy
udział obywateli w procesach decyzyjnych i wpłyną
na zwiększenie jawności życia publicznego. Uchwalane prawo lokalne będzie miało autorów z imienia
i nazwiska. Po takiej zmianie w Statucie, nie będzie
już miejsca na anonimowość, za każdą decyzją będą
stali konkretni decydenci, których będzie można
personalnie rozliczyć z zaniechania, ze źle podjętej,
czy błędnej decyzji.
Wprowadzenie tych zmian będzie kosztowało tylko dodatkową kartkę papieru z tabelką do
imiennego rejestrowania wyników głosowań. Może
też przedłużyć sesję, zależnie od ilości podejmowanych uchwał, od kilku do kilkunastu minut.
Taką propozycję przedstawiałem już poprzedniej
RM, nie została jednak przyjęta – do tej pory nie wiem
czego się wówczas obawiano?
Adam Kośmider
Jubileusz szlachetnego i dobrego człowieka
K
lara Giec urodziła
się 11.08.1907r.
na obczyźnie, w
Alt Lubsdorf w kajzerowskich Niemczech. Jej
rodzice Stefan i Amalia
z d. Wróblewska przybyli
tu z Chełmży za chlebem.
Klara po ukończeniu szkoły wstąpiła do zamknięteK. Giec w 1960r.
go klasztoru Urszulanek
w Osisebad Müritz, w którym uzyskała kwalifikacje
siostry medycznej-instrumentariuszki. Po dojściu Hitlera do władzy wiele klasztorów uległo rozwiązaniu
i wtedy Klara wróciła do domu, i rozpoczęła pracę w
szpitalu jako siostra-instrumentariuszka.
Los ciężko doświadczył rodzinę - przed wybuchem wojny zmarł ojciec, a dwaj bracia otrzymali
powołanie do Wehrmachtu. Za odmowę służby jednego z braci zamknięto w obozie koncentracyjnym.
Z końcem wojny spotkał go straszny los - za próbę
ucieczki w czasie ewakuacji obozu w 1945r. zamknięto go z kolegą w stodole, którą podpalono. Cudem,
strasznie poparzony ocalał, ale mimo 12 operacji
plastycznych nigdy nie wrócił do zdrowia i do końca
życia stronił od ludzi.
Drugi z braci Izydor Bernard Giec ocalał z wojennej zawieruchy i w 1948r. powrócił z całą rodziną
i z siostrą do Polski, i zamieszkał w Lubnie koło
Wałcza. Klara, która przepracowała w Chirurgicznej
Klinice Uniwersyteckiej w Rostocku 10 lat, otrzymała
od jej dyrektora prof. Lehmana piękne świadectwo
pracy w którym napisał: „...Okazała się ona przy
tym nadzwyczaj zręczną, oględną i zaufania godną,
w szczególności należy podkreślić jej pewność przy
przestrzeganiu aseptyki, dalej zręczność i samodzielność działania przy częstych i nierzadko nieprzewidzianych zakłóceniach i zmianach przy likwidacji
zakładu operacyjnego. Niechętnie zgadzamy się
z Jej odejściem i życzymy jej wiele dobrego na
przyszłość....”
Klara Giec po powrocie do Polski, podejmuje
natychmiast pracę w Wałeckim szpitalu jako siostrainstrumentariuszka. W 1951r. przy porodzie, umiera
w tym szpitalu jej bratowa. Klara uważa, że winni tej
śmierci są lekarze i w proteście odchodzi w 1952r.
ze szpitala. Ciężko pracuje, aż do emerytury, przy
traku w tartaku w Kłębowcu. Przenosi się do brata
do Byszkowa i pomaga mu w wychowaniu szóstki
osieroconych dzieci oraz opiekuje się swoją matką,
która dożywa 92 lat i jest pochowana na cmentarzu
w Broczynie.
Potem przeniosła się z bratem i jego rodziną do
Kamiennej Góry,.gdzie mieszka do dzisiaj. Otoczona
jest miłością i troskliwa opieką Gabrieli i Stanisława
Pajorów - bratanicy i jej męża.
Zawsze jest pogodna i wesoła, a także bardzo
pracowita. Dotąd interesują ją wszelkie wydarzenia
w kraju i na świecie. Dużo czytała, jeszcze niedawno
potrafiła czytać bez okularów i dziwiła się, gdy ich
używali młodsi od niej . Pogodzie ducha towarzyszy
zawsze dobre zdrowie - mimo trudnego i pełnego
obowiązków życia.
Jubilatka
W dniu setnej rocznicy urodzin towarzyszyła
dostojnej jubilatce najbliższa rodzina. Z życzeniami
przybyli również: B. Michalczik Burmistrz Czaplinka, S. Kuczyński Przewodniczący Rady Miejskiej,
K. Szlońska Sekr. Gminy, J. Seredyński reprezentant
Urzędu Marszałkowskiego i inni dostojni goście. Jubilatka otrzymała również listy gratulacyjne od Premiera
RP oraz od Wojewody Zachodniopomorskiego.
Pani Klarze Giec, z okazji jej jubileuszu, z całego
serca życzymy dalszych długich lat życia w zdrowiu,
pogodzie ducha i cieple rodzinnym.
K. Giec w latach trzydziestych
Zarząd Stowarzyszenia Przyjaciół Czaplinka
i Redakcja Kuriera Czaplineckiego
14
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
100 lat światowego skautingu
R
obert Baden-Pauell (1857-1941), gen.
armii brytyjskiej jest twórcą skautingu.
W 1907r. zorganizował doświadczalny obóz dla chłopców na wyspie Brownsea.
W 1908r. wydał klasyczny podręcznik skautingu
„ Skauting dla chłopców ”. Wg B.P. skauting powinien być szkołą wychowania obywatelskiego
w kontakcie z przyrodą, powinien uzupełniać
naturalne luki wychowania szkolnego przez
rozwijanie charakteru, zdrowia i sprawności
w codziennej służbie. Ożenił się z Olave St.
Claire, która przejęła w 1916r. organizację
skautek, Girls Gucides. W 1920r. wybrany został
Naczelnym Skautem Świata. Za prace skautową
otrzymał tytuł Lorda-Barona of Gliwell, a w
posiadłości Gliwell Park zorganizowany został
międzynarodowy ośrodek skautowy. Był odznaczony m.in. Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą
Orderu „Polonia Restituta”.
Wiadomości o brytyjskim skautingu docierają do Polski w 1909r. Wówczas ukazują się
pierwsze artykuły w prasie wychodzącej w zaborze austriackim o pomyśle sir Roberta BadenPowella. Pierwsza prasowa notatka o skautingu
nosi tytuł „Na drodze do stałej armii”. Wieści te
budzą zainteresowanie w środowisku działaczy
„Zarzewia”. Jest to organizacja prowadząca
nielegalnie przygotowanie wojskowe młodzieży polskiej do przyszłej walki o niepodległość.
W kraju podzielonym przez trzech zaborców
pod powierzchnią oficjalnego życia działa wiele
najróżniejszych organizacji, które za swój cel
stawiają wolność Polski. W tych środowiskach
koncepcja skautingu przyjmowana jest z ciekawością. Działają też i organizacje oficjalne
starające się utrzymać polskość i przeciwdziałać
wynaradawianiu. W tych wszystkich organizacjach i w związkach młodzież szuka możliwości realizacji swych marzeń i aspiracji. Jedną
z takich organizacji o charakterze sportowym
jest galicyjski Sokół. Przy nim właśnie tworzą
się we Lwowie pierwsze zalążki pracy skautowej. Sokół działa legalnie, ma duże możliwości
organizacyjne. Przy Sokole Andrzej Małkowski,
sam słuchacz nielegalnej szkoły podoficerskiej
„Zarzewia” w marcu 1911r. organizuje pierwszy
kurs skautowy, w czasie którego przekazuje treść
przetłumaczonej przez siebie książki BadenPowella „Skauting dla chłopców”. Przy Sokole
powstaje wkrótce Związkowe Naczelnictwo
Skautowe (ZNS) z Kazimierzem Wyszykowskim na czele. W październiku 1911r. zaczyna
wychodzić pismo „Skaut” redagowane przez
Małkowskiego. 22 maja 1911r. ukazuje się rozkaz zatwierdzający powstanie trzech pierwszych
lwowskich męskich drużyn skautowych i jednej
żeńskiej. Tworzą się zalążki pracy skautowej we
wszystkich zaborach.
Choć te wszystkie ośrodki pracy skautowej
rozdzielają granice, choć podlegają najróżniejszym regionalnym komendom i działają
w różnych warunkach, od konspiracji po pracę
legalną, łączy je wspólnota celów działań i me-
tod, świadomość powstawania ogólnopolskiego
ruchu skautowego.
1-2 listopada 1916r. wszystkie organizacje
działające w byłym zaborze rosyjskim zwołują
wspólny zjazd do Warszawy, na którym postanawiają zjednoczyć się. Przyjmują przy tym nazwę
Związek Harcerstwa Polskiego, a jako odznaki
organizacyjne Krzyż Harcerski oraz lilijkę.
Nazwy „harcerz”, „harcerski”, „harcerstwo”
wprowadzono po raz pierwszy do polskiego
języka w 1912r., gdy Eugeniusz Piasecki i Mieczysław Seliseiber, przetłumaczyli jeszcze raz
i przystosowali do polskich warunków podręcznik Baden-Powella „Skauting dla chłopców”.
Oni właśnie wprowadzili, sięgając do naszych
narodowych tradycji - harcerza, harcerstwo
i zastęp.
Czuwaj! Tradycyjne pozdrowienie harcerskie
ma przypominać o konieczności stałej gotowości
do czynu, służby dla Ojczyzny, pracy dla innych
i nad sobą. Pozdrowienie to wprowadziła do
polskiego skautingu 3. Lwowska Drużyna żeńska im. E. Plater założona w 1911r. przez Olgę
Drahonowską, później Małkowską. Drużyna ta
(pierwsza polska drużyna żeńska) organizuje
w lipcu 1912r. również pierwszy w dziejach żeński obóz. Na tym obozie postanowiono zastąpić
używane wówczas w skautingu pozdrowienie
„Czołem!” przyjęte od Towarzystwa Sokół, obowiązującym do dzisiaj „Czuwaj!”. Pozdrowienie
przyjął powstały w 1918r. Związek Harcerstwa
Polskiego.
W tym miejscu warto również wspomnieć
o niezwykłym człowieku Piotrze Kasprowiczu, który wstąpił do drużyny harcerskiej po
wojnie polsko-bolszewickiej, będąc uczniem
szkoły podstawowej. Po latach napisał: „I tak
się zaczęło. Zrosłem się z harcerstwem na całe
życie. W myśl baden-powellowskiej zasady: raz
skautem, całe życie skautem”. Z entuzjazmem
i zapałem włączył się w harcerską służbę. Szybko doceniono jego zapał, został zastępowym
„Rysiów”. W harcerstwie znalazł przyjaciół na
całe życie, nauczył się dyscypliny i poczucia
obowiązku oraz miłości do Ojczyzny. Nadano
mu pseudonim „Pietrzeja”. Otrzymał wiele
wyróżnień, a między innymi Krzyż Zasługi dla
ZHP - najwyższe wyróżnienie organizacyjne
Związku. Odszedł na wieczną wartę 9 czerwca
1991r. i został pochowany w mundurze harcerskim na czaplineckim cmentarzu.
100-lecie jest bardzo ważnym wydarzeniem
dla wszystkich harcerzy. Harcerski program
„Jeden Świat, Jedno Przyrzeczenie” realizowaliśmy przez cały rok. Jego zwieńczeniem dla
wszystkich harcerzy w całej Polsce było odnowienie przyrzeczenia 1 sierpnia. W tym dniu
o jednej porze na całym świecie, zuchy i harcerze
spotykali się w różnych miejscach, by podczas
uroczystych apeli, kominków, ognisk, uczcić
pamięć Baden-Powella - naczelnego skauta ZHP
i odnowić swoje przyrzeczenie.
Harcerze z Hufca Czaplinek także uczcili
rocznicę pierwszego przyrzeczenia harcerskiego.
1 sierpnia o godz. 8.00, dokładnie w 100 lat po
tym, jak odbył się pierwszy skautowy obóz, spotkaliśmy się w Stanicy Harcerskiej w Machlinach
i wspólnie, podobnie jak harcerze w całej Polsce,
odnowiliśmy swoje skautowe obietnice. Podczas
uroczystego apelu piękną gawędę o historii
polskiego harcerstwa wygłosiła Komendantka
Chorągwi Zachodniopomorskiej ZHP dh. Elżbieta Chudzik. W harcerskich uroczystościach
brała udział również młodzież niezrzeszona. Dla
nich była to wspaniała lekcja historii.
6 sierpnia 30 harcerzy z naszego hufca wyjechało na Światowy Zlot ZHP Kielce 2007.
Łącznie do Kielc przybyło ok. 8 tys. zuchów
i harcerzy. Ideą zlotu było uczczenie 100-lecia
skautingu. Spotkanie było podsumowaniem
propozycji programowej „Jeden Świat, Jedno
Przyrzeczenie” oraz inauguracją nowego programu, który skończymy realizować w 2010r.
w setną rocznicę powstania pierwszych drużyn
w Polsce. Nasi harcerze mogli uczestniczyć
w Zlocie dzięki dofinansowaniom otrzymanym od Burmistrzów Złocieńca i Wałcza oraz
z Kuratorium Oświaty w Szczecinie. Harcerze
promowali naszą gminę. Otrzymane od gminy
materiały promocyjne przekazali swoim kolegom z Polski i zagranicy.
W Statucie ZHP jest zapis, że harcerze organizują wypoczynek dla dzieci niezrzeszonych.
W tym roku w naszej bazie wypoczywały dzieci
z Sosnowca - 157 osób, Połczyna Zdroju - 70
osób, Szczecina - 50 osób, Polic - 20 osób. Pobyt
wszystkich dzieci był w całości finansowany
przez właściwe dla ich miejsca zamieszkania
urzędy. Na pobyt harcerzy z Czaplinka otrzymaliśmy dofinansowanie z Kuratorium Oświaty.
W ramach współpracy z młodzieżową organizacją niemiecką na bazie wypoczywało 14 skautów
z miejscowości Pansdorf. 14 naszych harcerzy
z Kluczewa pojechało do Niemiec.
Byliśmy organizatorami Nieobozowej Akcji
Letniej dla dzieci z terenu gminy Czaplinek.
Otrzymaliśmy na to zadanie 5000 zł. W ramach
przyznanych środków uczestnicy zadania uczyli
się języka niemieckiego, łowili ryby, zwiedzali
najciekawsze miejsca na terenie naszej gminy,
byli nad morzem w Kołobrzegu, uczestniczyli
w wielu imprezach sportowo- rekreacyjnych.
Organizacja tak wielu imprez była możliwa
dzięki wolontariackiej pracy instruktorów naszego hufca.
hm. Danuta Łysko
hm. Brunon Bronk
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
15
REKLAMA W KURIERZE
Stowarzyszenie Przyjaciół Czaplinka powstało w czerwcu
2006r. z inicjatywy znanych, zasłużonych i najaktywniejszych
obywateli Czaplinka. Stowarzyszenie jest organizacją apolityczną,
działającą w systemie non profit na niwie społecznej i samorządowej, której funkcjonowanie oparte jest wyłącznie na pracy
społecznej naszych członków. Celami Stowarzyszenia Przyjaciół
Czaplinka są:
• dobro i rozwój wspólnoty mieszkańców miasta i gminy Czaplinek, w tym obrona słusznych interesów osób, rodzin i grup
społecznych;
• podtrzymywanie tradycji narodowej, pielęgnowanie polskości
oraz rozwój świadomości narodowej, obywatelskiej i kulturowej;
• działalność wspomagająca rozwój gospodarczy, w tym rozwój
lokalnej przedsiębiorczości;
• upowszechnianie wiedzy obywatelskiej i propagowanie postaw
obywatelskich, a także działań wspomagających budowę oraz
rozwój demokracji i społeczeństwa obywatelskiego;
• upowszechnianie kultury, sztuki, ochrona dóbr kultury i tradycji;
• działania na rzecz integracji europejskiej oraz rozwijania kontaktów i współpracy między społeczeństwami;
• wspieranie działań dotyczących ekologii i ochrony zwierząt
oraz ochrony dziedzictwa przyrodniczego;
• działania na rzecz zwiększania przejrzystości i uczciwości
życia publicznego, w tym szczególnie dla swobodnego dostępu
do informacji publicznej;
• upowszechnianie kultury fizycznej i sportu, zwłaszcza sportu
masowego wśród młodzieży.
Odpowiadając na zapotrzebowanie mieszkańców, którzy nie
mieli dotychczas własnej trybuny do przedstawiania swoich opinii
i inicjatyw, realizując jednocześnie zadania statutowe, Stowarzyszenie powołało do życia lokalny miesięcznik – „Kurier Czaplinecki”, który ukazuje się od września 2006r. Jest on kolportowany
bezpłatnie na terenie miasta i gminy Czaplinek, na zasadzie wolontariatu, poprzez 49 punktów dystrybucji (sklepy, kioski, sołtysi, poj.
egz. stale trafiają na teren kraju i za granicę), w nakładzie 1200 egz.
Dostępny jest też, także do pobrania, na stronach internetowych:
www.dsi.net.pl . Redagowanie i składanie miesięcznika to praca
społeczna Zespołu Redakcyjnego. Koszty druku pokrywamy ze
składek członkowskich członków Stowarzyszenia, darowizn oraz
z opłat za reklamy
W imieniu Stowarzyszenia Przyjaciół Czaplinka, wydawcy miesięcznika „KURIER CZAPLINECKI”, przedstawiamy PRZEDSIĘBIORCOM ofertę zamieszczenia reklamy lub kolportażu
ulotek reklamowych w naszym miesięczniku. Koszt zamieszczenia
reklamy w module podstawowym (10,3 x 4,5cm) w kolorze - 50
zł, czarno-biały - 25 zł. Wielokrotność modułu, odpowiada krotności ceny. Kolportaż ulotki reklamowej w ilości 1200 szt. - 200
zł. Każdy nowy numer ukazuje się w trzeciej dekadzie miesiąca.
Materiały reklamowe (gotowe moduły lub ulotki) przyjmujemy
do dnia 15 każdego miesiąca. Opracowujemy także moduły
z dostarczonych materiałów.
KONTAKT W SPRAWIE OFERTY:
78-550 Czaplinek, ul. Pięciu Pomostów 1b, tel. 880 744 156, email: [email protected] Konto: Pom. Bank Spółdz. O/Czaplinek
93 8581 1027 0412 3145 2000 0001 NIP 2530241296, REGON
320235681
Trudny los beniaminka
P
iłkarze Lecha Czaplinek, tegorocznego beniaminka IV ligi, marnie
rozpoczęli rozgrywki w rundzie jesiennej sezonu 2007/2008. Porażka
1: 6 z Błękitnymi w Stargardzie ostudziła nieco zbyt optymistyczne
zapędy działaczy. Jednak piłkarze i kibice wierzą, że karta szybko się
odwróci, a Lech będzie regularnie zdobywał punkty. Mniej powodów do
zadowolenia ma za to grający trener Lecha Piotr Kibitlewski. Przynajmniej
dmucham na zimne – mówi Pan Piotr – drużyna jest bardzo młoda, wielu
piłkarzom brakuje ogrania na czwartoligowych boiskach. Nie należymy
też do finansowych krezusów, ale przy odrobinie przychylności naszego
sponsora oraz władz miasta, zespół powinien powalczyć o utrzymanie.
Kadra zespołu:
Bramkarze: Paweł Proniuk (1977), Paweł Czubernat (78), Krystian
Wojciechowski (81);
Obrońcy: Łukasz Mazurek (84), Michał Gondek (87), Paweł Czermanowicz (85), Paweł Kibitlewski (83), Tomasz Ryba (87), Paweł Saja (81),
Łukasz Krzemień (84), Paweł Jurewicz (89);
Pomocnicy: Janusz Sobala (77, kapitan), Piotr Kibitlewski (80, grający
trener), Bartosz Woźniak (91), Dariusz Ściborski (70), Bartosz Nowacki
(88), Konrad Kiełbasa (83), Dominik Urban (82), Marek Rogowski (86),
Marcin Tomczak (85);
Napastnicy: Paweł Przytarski (86), Tomasz Tomczak (86), Sebastian
Szymański (84), Damian Suska (89).
Przybyli: Bartosz Nowacki, Bartosz Woźniak, Paweł Jurewicz, Damian
Suska, Paweł Czubernat (wszyscy wychowankowie).
Ubyli: Tomasz Kopiska (do Hubertusa Biały Bór), Kamil Kuzio (wyjazd za granicę).
Zwycięska natomiast była inauguracja IV ligi w Czaplinku. Mecz
LECH Czaplinek – ASTRA Ustronie Morskie, zakończył się wynikiem 3:2
(0:0). W Czaplinku wielkie święto. Lech zagrał mecz, który podobał się
kibicom. To wspaniały prezent dla fanów naszego klubu. Zagrali naprawdę
dobrze. Pomimo niskiego poziomu sędziowskiego, nie dali sobie odebrać
zwycięstwa. Tak trzymać! Mało, kto się spodziewał, że nasi piłkarze po
laniu w Stargardzie pozbierają się tak szybko i pokonają lidera rozgrywek.
Pierwsza połowa spotkania bez historii. Gospodarze już w 5 min. mogli
objąć prowadzenie, ale Tomczak nie wykorzystał dogodnej sytuacji do
zdobycia gola. Chwilę później Saja i Rodak zderzyli się głowami. Obaj
piłkarze pojechali do szpitala w Drawsku Pomorskim, gdzie założono
im szwy na rozcięte głowy. W 48 min. Ruszczak po indywidualnej akcji
mocnym półgórnym strzałem z linii pola karnego pokonał Czubernata.
W 66 min. gospodarze wyrównali. Suska strzelił tuż przy słupku. Piłkarz
Lecha powtórzył swój wyczyn siedem minut później. Tym razem piłka po
strzale z 12 metrów ugrzęzła w prawym rogu bramki Malca, a szczęśliwy
zawodnik za zdjęcie koszulki ujrzał czerwoną kartkę. Końcówka meczu
była niesamowicie emocjonująca. W 90 minucie Szymański po akcji
Kibitlewskiego z bliska wepchnął piłkę do siatki. Goście grali do końca
i w 93 minucie Lenkiewicz po ładnej indywidualnej akcji, ustalił wynik
tego emocjonującego i stojącego na niezłym poziomie meczu.
Jedyna rzecz, na którą warto zwrócić uwagę administratorowi stadionu, to nieskoszona trawa na trybunach sięgająca 20-30 cm. A to była
inauguracja sezonu!
LECH: Czubernat – Saja (5 Czermanowicz), Ryba, Woźniak (49 Nowacki), T. Tomczak, Kibitlewski, Węglowski, Sobala, Kiełbasa (72 M.
Tomczak), Suska, Przytorski (84 Szymański).
Na podstawie Gawex Media – Zbigniew Dudor
16
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
Zasłużeni dla LO w Czaplinku
LEOPOLD CZEKAŁOWSKI
U
rodził się 18 maja
1932r. w Wilnie.
W latach 1939–
45 przebywał na Wileńszczyźnie. W ramach akcji
repatriacyjnej w kwietniu
1945r. przyjechał wraz
z ojcem do Szczecinka,
a 4 maja 1945r. dołączyła
do nich pozostała część
rodziny.
Ze Szczecinkiem Leopold Czekałowski związał
swoje młodzieńcze lata i część dorosłego życia. Tu
w 1948r. ukończył Szkołę Podstawową Nr 2, a 1951r.
zdał podwójny egzamin dojrzałości w Liceum Ogólnokształcącym i Liceum Pedagogicznym.
Studiował w Wyższej Szkole Pedagogicznej
w Gdańsku, gdzie w 1957r. uzyskał tytuł magistra
geografii oraz uprawnienia do nauczania w szkole
średniej.
Już w maju 1945r. pracował w prywatnym warsztacie naprawy samochodów, a następnie w miejskiej
drukarni przy ulicy 1 Maja w Szczecinku. Zakładem
tym kierował Pan Tadeusz Iwaszkiewicz, jeden
z pierwszych powojennych mieszkańców Szczecinka.
Po maturze w latach 1951-53 pracował w Szkole Podstawowej nr 2, Liceum Ogólnokształcącym,
Gimnazjum i Liceum TPD i w Powiatowym Inspektoracie Oświaty w Szczecinku. Przez jeden rok pełnił
funkcję kierownika szkoły podstawowej w Rzepowie
koło Czaplinka. Po ukończeniu studiów wrócił do
pracy w macierzystym Liceum Ogólnokształcącym
w Szczecinku. W 1962r. został dyrektorem Liceum,
które z jego inicjatywy otrzymało imię Księżnej Elżbiety. Jako dyrektor LO współpracował z władzami
Kuratorium Oświaty i Wychowania w Koszalinie
w sprawie utworzenia filii Liceum w Czaplinku,
a następnie usamodzielnienia szkoły.
Jako nauczyciel był zawsze zaangażowany społecznie – głównie w dziedzinie szeroko pojętej oświaty
i ochrony środowiska. Szczególne znaczenie ma dla
niego działalność w Związku Nauczycielstwa Polskiego i w Lidze Ochrony Przyrody. W Szczecinku pełnił
funkcje prezesa Zarządu Powiatowego ZNP, Zarządu
Powiatowego LOP, działał również w ZHP, PO SP
i LOK. W 1971r. został wybrany na stanowisko sekretarza, a następnie prezesa Zarządu Okręgu Związku
Nauczycielstwa Polskiego w Koszalinie. Funkcję tę
pełnił do roku 1981. Następnie pracował jako nauczyciel geografii w II LO w Koszalinie i metodyk
geografii w Wojewódzkim Ośrodku Metodycznym
dla Nauczycieli.
Równolegle przez wiele lat był członkiem Zarządu Głównego ZNP oraz prezesem Zarządu Okręgu
i członkiem Zarządu Głównego Ligi Ochrony Przyrody.W 1984r. przeszedł na emeryturę.
Jest współautorem publikacji związanych z metodyką geografii i ochrony środowiska wydawanych
przez WOM w Koszalinie, LOP oraz Politechnikę
Koszalińską. Za pracę zawodową i społeczną był
wielokrotnie wyróżniany i odznaczany m.in.:
Krzyżem Oficerskim i Krzyżem Kawalerskim
Orderu Odrodzenia Polski, Złotym i Srebrnym Krzy-
żem Zasługi, Medalem Komisji Edukacji Narodowej,
Krzyżem Zasługi dla ZHP, Srebrnym i Brązowym
Medalem „ Za Zasługi dla Obronności Kraju”,
Medalem RODŁA, Złotą Odznaką „Zasłużony dla
ochrony środowiska i gospodarki wodnej”, Medalem „Za wybitną działalność w dziedzinie ochrony
i kształtowania środowiska przyrodniczego”, Złotą
Odznaką ZNP, Medalem „Za Szczególne Zasługi
dla Związku z okazji 100-lecia ZNP”, Odznaką Zasłużony dla Szczecinka, Złotą Odznaką „Zasłużony
działacz LOK” i innymi odznaczeniami resortowymi
i regionalnymi.
Osoba Leopolda Czekałowskiego wiąże się
z początkiem tworzenia naszej szkoły.
Wiosną 1965r. Stanisław Czajka nawiązał kontakt
z mgr Leopoldem Czekałowskim proponując mu
utworzenie filii szczecineckiego LO, za jego poparciem Kuratorium wyraziło zgodę na otwarcie filii.
1 września 1965r. czaplinecka filia szczecineckiego
LO rozpoczęła swoją działalność. Podjęte przez władze miasta starania o usamodzielnienie filii zostały
uwieńczone sukcesem. Kuratorium powołało z dniem
1 września 1967r. Liceum Ogólnokształcące w Czaplinku, jako samodzielną szkołę - której pierwszym
dyrektorem został mgr Zdzisław Wieliczko.
ZDZISŁAW WIELICZKO – pierwszy dyrektor
samodzielnej placówki, tak wspomina tamte czasy:
„Kiedy we wrześniu 1966r. rozpocząłem pracę
w Szkole Podstawowej w Czaplinku, istniała już
w niej dwudziałowa z klasami VIII – IX filia Liceum
Ogólnokształcącego im. Ks. Elżbiety ze Szczecinka.
Wraz ze mną zostali zatrudnieni: Brunon Młyński, Romuald Borysionek. Pan Kierownik Stanisław Czajka
zatrudniał już bowiem nauczycieli po studiach z myślą
o przyszłym samodzielnym liceum w Czaplinku. Zajęcia odbywały się w Szkole Podstawowej. Bodajże
w kwietniu 1967r. zostało powołane samodzielne
LO w Czaplinku, zaś ja zostałem p.o. dyrektora tej
szkoły. Jednocześnie zapadła decyzja władz miejskich
Czaplinka o przyznaniu „ogólniakowi” budynku przy
ul. Parkowej. Mieliśmy wówczas - mam na myśli
ludzi współtworzących liceum – świadomość, że
obiekt ten jest za mały i zbyt słabo dostosowany do
potrzeb szkoły średniej. Powstała wówczas inicjatywa
rozbudowy szkoły o pawilon połączony z głównym
obiektem łącznikiem, ale w czynie społecznym, gdyż
władze powiatowe i wojewódzkie nie mogły umieścić
w planie inwestycyjnym skromnego pawilonu. Muszę
przyznać, że zakłady pracy w Czaplinku na miarę
swych możliwości w różnorodny sposób partycypowały w budowie pawilonu. Podjęliśmy też w „tajemnicy” decyzję, aby fundamenty wylać takie, żeby
w przyszłości była możliwość nadbudowy jeszcze
jednego lub dwóch pięter. Budowa pawilonu w czynie
społecznym, a społeczność czaplinecka także pomagała, była ewenementem w ówczesnych warunkach,
więc bardzo często odwiedzali nas najprzeróżniejsi
przedstawiciele władz wojewódzkich i powiatowych,
by to „cudo” zobaczyć i często wykpić, ale częściej
zachęcić do wytrwałości. Do użytku pawilon został
oddany już po moim wyjeździe do Koszalina, za
dyrekcji pana Jacka Majewskiego.
Jeśli chodzi o sprawy dydaktyczne to nie przedstawiały się one zachęcająco. Trzeba było wszystko
kupić: począwszy od ławek, krzeseł i tablic szkolnych
poprzez pomoce naukowe i bibliotekę. Otrzymaliśmy
jakąś dotację, ale nie pamiętam już jaką. To było
oczywiście za mało, wszakże po dwóch latach, gdy
wizytator kuratoryjny porównywał wyposażenie
w sprzęt i pomoce naukowe ogólniaki w woj. koszalińskim, uzyskaliśmy niezłą lokatę.
Byłem najmłodszym dyrektorem szkoły średniej
w Polsce! Zaraz po studiach musiałem zorganizować
szkołę, a nawet ułożyć plan lekcji. Pomagali mi walnie
wówczas koleżanki i koledzy (nauczyciele), a radami
służyli mi przede wszystkim nieoceniony Pan Stanisław Czajka i dyrektorzy liceów: ze Szczecinka - Leopold Czekałowski, i z Połczyna – Stanisław Majewski.
Lojalnie też przyznaję, że zawsze mogłem liczyć na
życzliwą radę i pomoc p. kuratora Prondzińskiego
i p. inspektora Władysława Magnowskiego.
W pierwszych trzech latach funkcjonowania
liceum nie mieliśmy problemów wychowawczych.
Przychodziła do nas młodzież, która chciała się
uczyć, a nieraz po lekcjach pracowaliśmy wspólnie
przy budującym się pawilonie. Jak zawsze w takich
sytuacjach („pionierskich”) nauczyciele i uczniowie
zżywają się ze sobą, mając poczucie współtworzenia
czegoś nowego. Wytwarzały się więzi przyjaźni
między nami. Nie liczyliśmy godzin przebywania
w szkole. Z uczniami trzeba było wszystko robić
popołudniami i robiliśmy. Cieszę się, że mogłem
współtworzyć wówczas tę szkołę”
Zdzisław Wieliczko pełnił funkcję dyrektora
w latach 1967-69. Następnie przejął ją Pan Jacek
Majewski, który kierował szkołą do 1975r. W tym
roku dyrektorem została Pani Danuta Majewska.
Jednak wkrótce przejęła ona obowiązki Gminnego
Dyrektora Szkół i przystąpiła do tworzenia w 1979r.
Zespołu Szkół Ogólnokształcących, w skład którego
weszły wszystkie szkoły podstawowe z miasta i gminy
Czaplinek oraz Liceum Ogólnokształcące. Obowiązki
zastępcy dyrektora w liceum przejęła wówczas pani
Zofia Kłaczkowska.
ZOFIA KŁACZKOWSKA
U
rodziła się 1 maja
1949r. w Strubnicy, miejscowości
położonej niedaleko Grodna (dzisiejsza Białoruś). Po
ukończeniu 7 lat rozpoczyna naukę w Szkole Podstawowej w Strugnicy, gdzie
kończy pierwszą i drugą
klasę. W lutym 1959r. wraz
z rodzicami przyjechała
do Polski. Zamieszkali
w Czaplinku. Szkołę Podstawową ukończyła w 1963r.
W szkole najbardziej pasjonowała ją matematyka,
aktywnie działała w sekcji sportowej, w kółku recytatorskim, była zastępową drużyny harcerskiej.
W 1963r. zdała egzamin do Liceum Pedagogicznego w Szczecinku. W Liceum była członkiem zespołu wokalnego „Stokrotki”, nadal działa
w harcerstwie, prowadzi drużynę harcerską w Szkole
Podstawowej Nr 1 w Szczecinku. Po otrzymaniu
świadectwa dojrzałości w 1968r., rozpoczyna pracę w świetlicy Szkoły Podstawowej w Czaplinku.
W 1969r. podejmuję naukę na Uniwersytecie
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
A. Mickiewicza w Poznaniu wydział Matematyczno –
Fizyczno - Chemiczny – kierunek matematyka. Studia
kończy w 1973r. i zostaje zatrudniona w Zasadniczej
Szkole Zawodowej. W 1976r. zostaje nauczycielem
matematyki w Liceum Ogólnokształcącym w Czaplinku. W 1979r. powierzono jej stanowisko Dyrektora
Liceum. Praca w Liceum to wielkie zaangażowanie
w życie szkoły, w problemy młodzieży, to również
szereg sukcesów, organizowanych wycieczek, prężnie działająca Spółdzielnia Uczniowska, liczne laury
w konkursach matematycznych i wielkie oddanie
młodzieży.
W 1987r., po rocznej przerwie związanej z problemami zdrowotnymi Pani Zofia rozpoczyna pracę
w Zespole Szkół w Czaplinku na stanowisku pedagoga szkolnego, pełni tę funkcję do 2001r., kiedy to
odchodzi na emeryturę.
W swojej długoletniej i owocnej pracy pedagogicznej jest wielokrotnie nagradzana nagrodami
Dyrektora, Kuratora, Medalem Komisji Edukacji
Narodowej.
Pracę w Liceum Pani Zofia tak wspomina:
„Był niezapomniany 1973r. propaganda sukcesu
zaczynała powszechnie dominować, a ja młoda i pełna
energii życiowej rozpoczynałam na poważnie swoje
życie zawodowe. Po ukończeniu studiów na wydziale
matematyczno – fizyczno – chemicznym, kierunek
matematyka na Uniwersytecie im. A. Mickiewicz
w Poznaniu, rozpoczęłam pracę jako nauczyciel
matematyki w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Czaplinku. Moja koleżanka z okresu szkoły średniej tj. Liceum Pedagogicznego Ania Gołębiowska wyjeżdżała
z Czaplinka i wobec powyższego powstał wolny etat
nauczyciela matematyki w Liceum Ogólnokształcącym. W ten sposób od września 1976r. rozpoczęłam
pracę w Liceum Ogólnokształcącym w Czaplinku
w charakterze nauczyciela matematyki …
W 1979r. powierzono mi obowiązki zastępcy
Dyrektora w Naszym Liceum. Dyrektorem Zespołu
Szkół Ogólnokształcących w latach 1980–83 była
Pani mgr Barbara Rudawska, a po odejściu na
emeryturę swoje obowiązki przekazała Pani mgr
Alicji Szczepańskiej. Po latach oceniam, że młodzież
17
naszej szkoły była zdolna, zdyscyplinowana, ambitna,
pracowita, stawała przed dużymi wyzwaniami, a nam
nauczycielom nie było obojętne jak ich przygotujemy
do dalszego życia, jacy z nich wyrosną ludzie, co będą
sobą reprezentować.
Wspólnie staraliśmy się sprostać postawionym
zadaniom. Te lata i następne stanowiły pasmo wielkich
sukcesów, które odnosiła młodzież uczestnicząc z uporem i wielkimi ambicjami w rywalizacji w konkursach
przedmiotowych, konkursach recytatorskich, zawodach sportowych, zdobywając czołowe miejsca.
Wspomnę tu Damaris Sokolnicką, która reprezentowała naszą szkołę na Olimpiadzie Języka
Niemieckiego w Poznaniu, Małgosię Siwek i Sylwię
Szlońską, które reprezentowały nasze województwo
na szczeblu centralnym w Warszawie w Olimpiadzie
Języka Polskiego, Jacka Antoniewicza, który brał
udział w finale centralnym w Warszawie w Olimpiadzie
Wiedzy o Polsce i Świecie Współczesnym i zajął jedno
z czołowych miejsc, Irenę Baranowską, która reprezentowała nasze województwo w Narodowych Biegach
Przełajowych na szczeblu centralnym. Znakomitych
recytatorów między innymi Alinę Karolewicz, Ewę Jakimiec, Jolantę Baranowską, Wiesię Ciszewską, Piotra
Grzymałę – laureatów wielu konkursów. Wspaniałych
sportowców Irenę Baranowską, Mirkę Panasiuk, Alinę
Dawidowicz, Dorotę Kraśniewską, Olka Fudałę, Marka
Mikołajczuka. Na przestrzeni lat pracy, szczególnie
w pamięci utkwiły mi nazwiska uczniów wszechstronnie
uzdolnionych takich jak: Wiesława Ciszewska, Edmund
Fiksiński, Mariusz Wojgienica, Włodzimierz Tosik.
W owych czasach prężnie działał Samorząd
Szkolny, kierował on całokształtem szkolnego życia.
Organizował samopomoc koleżeńską, pomagając
uczniom w nauce, prowadzono radiowęzeł szkolny,
przygotowywano gazetki szkolne, organizowano
imprezy kulturalno- oświatowe, zebrania, prelekcje,
a co tydzień kolejne klasy przygotowywały apele
tematyczne dla całej społeczności szkolnej. Młodzież
również prezentowała na wspólnym forum swoje
zainteresowania.
Niezapomniany do dziś jest smak przepysznych
soków marchwiowo – jabłkowych, marchwiowych,
jabłkowych, przygotowywanych na własnym sprzęcie
i z własnych produktów, na oczach zainteresowanych,
którymi częstowały uczennice Wiesława Ciszewska,
Jola Guza, Alina Karolewicz, Marzena Dzienis, propagując zdrowy styl życia.
Bardzo dużo pracowaliśmy z młodzieżą w ramach
powszechnych wówczas czynów społecznych, i tak
w ramach OHP między innymi budowaliśmy boisko
do gry w piłkę siatkową, profilowaliśmy przyszkolną
skarpę od strony amfiteatru i stadionu wg projektu
uczennicy Doroty Marcewicz, porządkowaliśmy park
przy ul. Parkowej.
Wspominając owe lata należy wspomnieć o wieloletnim Przewodniczącym Komitetu Rodzicielskiego
Panu Henryku Kraśniewskim, który był prawdziwie
oddanym i zasłużonym człowiekiem dla szkoły, zawsze
gotowy nieść pomoc, służyć radą. Inspirował młodzież
jak i nas nauczycieli do działań, przezwyciężając
wszelkie trudności, był bardzo zaangażowany w życie
szkoły, wrażliwy na potrzeby innych ludzi, godnie reprezentował Rodziców na wszystkich uroczystościach
szkolnych.
Wielu absolwentów Naszej szkoły kontynuowało
naukę na wyższych uczelniach, szkołach pomaturalnych, policealnych. Spora część powróciła do naszego
miasta i zajmuje obecnie odpowiedzialne stanowiska
w naszym środowisku. Z grona byłych moich uczniów
nauczycielami Zespołu Szkół w Czaplinku zostali: Violetta Cylkowska – obecny wicedyrektor Liceum, Jolanta Guza(Gawlik) – nauczyciel j. niemieckiego, Anna
Tosik (Łodziato) – nauczyciel j. polskiego, Barbara
Matyka (Radziszewska) – nauczyciel przedmiotów
zawodowych, Małgorzata Hałuszczyk – nauczyciel
j. niemieckiego, Jola Falgowska (Laaser) – kierownik
internatu, Dorota Lelo – bibliotekarz, Marek Mikołajczuk – nauczyciel wychowania fizycznego, Janusz
Kucharski – nauczyciel muzyki, Jerzy Kuc – wychowawca internatu.
Z olbrzymią sympatią i nostalgią wspominam owe
minione lata. Serdecznie dziękuję wszystkim uczniom
za ten wspaniały czas.”
STO LAT
13 września Pan Edward Mirkowski kończy
89 lat. Urodził się w Stanisławowie w 1918r.
W 1937r. na ochotnika, wstępuje do wojska.
W chwili napaści Niemiec na Polskę jest podoficerem nadterminowym i dowodzi plutonem
łączności. Uczestniczy w największej bitwie
września nad Bzurą. 19 września dostaje się
w Puszczy Kampinoskiej do niemieckiej niewoli.
Jako jeniec pracuje na granicy holenderskiej,
a potem na robotach u bauera. Tam poznaje
i wiąże się na całe życie z Polką, która także jest
robotnicą przymusową. Rodzi się syn, którego
im Niemcy zabierają do „Kinderheimu”, a którego za łapówkę odzyskują.
Po wyzwoleniu przez Amerykanów wraca do
Polski. W 1946r. osiedla się w Liszkowie, a następnie w Starym Drawsku. Pracuje w PGR jako
magazynier, a potem, aż do emerytury w 1979r,
jako księgowy. Pracuje także społecznie. Mimo,
że ma 89 lat jest skarbnikiem Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych.
Doczekał się 4 dzieci, 7 wnuków i 4 prawnuków,
z których większość mieszka w Czaplinku i okolicach. 17 listopada 2000r. mianowany na stopień
podporucznika Wojska Polskiego.
Posiada wiele odznaczeń, a między innymi:
• Srebrny Krzyż Zasługi,
• Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski,
• Odznakę Honorową „Za Zasługi w Rozwoju
Województwa Koszalińskiego”,
• Medal „Za Udział w Wojnie 1939r.”,
• Medal Zwycięstwa i Wolności.
Redakcja Kuriera Czaplineckiego i Zarząd
Koła Stowarzyszenia POKOLENIA życzą
Zasłużonemu Jubilatowi zdrowia i szczęścia
rodzinnego oraz długich lat życia.
18
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
Zlot żaglowców - THE TALL SHIPS’ RACES
Ż
eglarstwo jest niełatwym sportem, ale
ma mnóstwo zwolenników i miłośników.
Dlaczego? J. Conrad tak to ujął: „Stawianie żagli na jachcie podobne jest bardziej niż na
innych statkach do rozwijania skrzydeł u ptaka:
lekkość z jaką jacht się porusza, stanowi rozkosz
dla oczu ...”. Wolność, niezależność, odcięcie się
od codzienności, to uczucia towarzyszące żeglarzom podczas rejsów po morzu, które mogą trwać
zaledwie kilka godzin, albo wiele dni, bądź czasem
miesięcy. Niezależnie od długości ich trwania,
każdy przynosi te same odczucia, tą samą radość,
ten sam wiatr we włosach ...
W pierwszej połowie XX w. statki parowe,
a potem motorowe, wyparły z mórz i oceanów
żaglowce. I wtedy, z inicjatywy szwedzkiego kapitana Arnolda Schumburga powstał, z udziałem
Danii, Estonii, Finlandii, Niemiec, Norwegii,
Polski i Szwecji, Związek Północnoeuropejskich Statków Szkolnych. W pierwszym zlocie
w 1938r. uczestniczyło 20 żaglowców, w tym „Dar
Pomorza”. Po wojnie, idea spotkań żaglowców
odrodziła się w Anglii, gdzie w 1955r. powstał
Związek Żaglowców Szkolnych, który zorganizował w następnym roku zlot i regaty na trasie
Torbay - Lizbona.
W ten sposób zapoczątkowano tradycje zlotów,
regat oraz edukacji młodych ludzi na pokładach.
W 1972r. sponsorem imprezy został producent
szkockiej whisky, który posiadał również „Cutty
Sark” - jeden z najsłynniejszych kliprów herbacianych XIX w. Z tego powodu regaty zostały
nazwane „The Cutty Sark Tall Ships’ Races”.
W „Operacji żagiel” (popularna nazwa regat)
Polska po raz pierwszy wzięła udział w 1972r. z
reprezentacyjnym żaglowcem „Dar Pomorza”,
który zdobył I miejsce w swojej klasie. W 1974r.
gospodarzem zakończenia regat była Polska.
Żaglowce przybiły wtedy do Gdyni. W 1989r.
ORP „Iskra”, a w 1999r. „Pogoria” zdobyły
srebrną statuetkę „Cutty Sark”, będącą najwyższą
nagrodą, przyznawaną za „tworzenie klimatu dla
międzynarodowego porozumienia”. Poza tym
w latach 1982, 1994 i 2001 najszybszym wśród
największych był „Dar Młodzieży”. W latach
1992 i 2003 w Gdyni i w 2000r. w Gdańsku,
żaglowce biorące udział w „The Cutty Sark Tall
Ships’ Races” gościły ponownie w naszym kraju.
W 2003r., regaty po raz ostatni nosiły nazwę nadaną w 1972r., ponieważ po 30 latach zakończyła
Uczestnicy wycieczki
się współpraca sponsorska z producentem whisky.
W 2004r. regaty odbyły się już pod nazwą „The
Tall Ships’ Races”. W zeszłym roku impreza obchodziła swoje 50 jubileuszowe urodziny.
Regaty składają się z dwóch etapów - „Race 1”
i „Race 2”. Wyścigi odbywają się w klasach, czyli
w grupach o określonych kryteriach wielkości
statków, ich typu i wyposażenia. Wyścigi dzieli
jeden etap towarzyski „Cruise in Company”, podczas którego załoga może się wymienić. Ciekawą
rzeczą jest, iż załogi muszą składać się z minimum
50% osób w wieku od 16 do 25 lat.
W 2007r. zorganizowano regaty na Morzu
Bałtyckim i Morzu Śródziemnym.
Impreza na Bałtyku trwała 33 dni i w tym czasie żaglowce odwiedziły cztery największe miasta
portowe. Regaty żaglowców rozpoczęły się w 5
lipca w Arhus w Danii, skąd po 4 dniach wypłynęły one do Kotki w Finlandii. Tam przebywały
także 4 dni (18-21 lipca), a następnie wypłynęły
w towarzyski rejs do Sztokholmu, gdzie nastąpiła
wymiana załóg między jednostkami. W Sztokholmie żaglowce spędziły 4 dni, (27-30 lipca).
Ostatni etap zakończył się w Szczecinie, gdzie
żaglowce cumowały od 3 do 7 sierpnia w reprezentacyjnym miejscu - przy Wałach Chrobrego
i na Starówce. Obydwa brzegi Odry, dla ułatwienia
zwiedzania połączone zostały dwoma mostami
pontonowymi.
Do portu przybyło 95 statków. Najstarszym
z nich był „Gratia” (1900) pochodzący ze Szwecji, zaś najmłodszym „Steppe” (2006) z Belgii.
Żaglowce The Tall Ships’ Races 2007 i 21 jednostek towarzyszących ustawiło się sprawnie
wzdłuż nabrzeża. Żaglowce, które zrobiły na nas
największe wrażenie, i które zdecydowanie warto
było zobaczyć to:
„SlEDOW” - największy szkolny żaglowiec
świata, jeden z ostatnich „Pogromców Wiatru”.
Zbudowany w 1921r. w Kilonii. Ten rosyjski
żaglowiec szkolny ma 117,5 m długości, 14,70
m szerokości, 4180 m2 żagla, 4 maszty, a załoga
składa się z 224 osób.
„KRUZENSZTERN”- jest to drugi co do
wielkości rosyjski gigant. Długość 114 m. Powstał w 1926r. w Niemczech. Teraz jest statkiem
szkolnym.
„CHRISTIAN RADICH” - został zbudowany
pod koniec lat 30 XX w. w Norwegii. Ta 53-metrowa fregata w 1956 i 2005r. wygrała The TaII Ships’
Races. „ALEXANDER VON HUMBOLDT”ten niemiecki żaglowiec jest wyjątkowo piękny
- jasnozielony kolor żagli oraz kadłuba cieszy
wzrok i zachwyca widzów. Mierzący 63 metry
statek powstał w 1906r. Przez 70 lat służył jako
latarniowiec. „CUAUHTEMOC” - 90-metrowy
żaglowiec szkolny meksykańskiej marynarki wojennej, zbudowany w 1982r. Znany z efektownych
wpłynięć do portu i prezentacji załogi.
„LORD NELSON” - zbudowany w 1985r. jest
pierwszym na świecie żaglowcem posiadającym
udogodnienia i urządzenia umożliwiające niepełnosprawnym, także na wózkach inwalidzkich,
niewidomym i głuchym, obsługę żaglowca.
„DAR MŁODZIEŻY” - mierząca 109,2
m długości polska fregata zbudowana została
w 1982r. w Stoczni Gdańskiej i jest następcą
„DARU POMORZA”. W latach 1986-1987
okrążył Ziemię drogą wokół przylądka Horn.
„Dar Młodzieży” był w Szczecinie najchętniej
odwiedzanym przez turystów żaglowcem. Jest
wyjątkowy, bo jego śnieżnobiałe żagle ruszały
się majestatycznie i spokojnie w rytm wiatru,
napełniając serca Polaków dumą z posiadania
tego pięknego statku szkolnego, zasługującego
na miano Białej Fregaty.
Cała impreza została znakomicie zaplanowana, było to barwne i niezapomniane widowisko.
Można było oglądać przemarsze żeglarskiej braci,
zwiedzać jednostki, uczestniczyć w pokazach
sprawności i umiejętności żeglarskich, czy też
słuchać koncertów. W czasie tego żeglarskiego
święta odwiedziło Szczecin około 2 miliony turystów, w tym wielu cudzoziemców. Organizatorzy
zawodów pomyśleli również o rozrywce w postaci
straganów i jarmarku rozmaitości oraz jarmarku
morskiego w pobliżu Odry, która przez te cztery
dni, była „centrum” Szczecina, przynajmniej dla
tych zainteresowanych żeglarstwem. Oprócz
pokazów i zwiedzania statków, każdy mógł przy
okazji posłuchać dobrej muzyki, gdyż każdego
dnia odbywały się liczne koncerty, nie tylko zespołów szantowych, ale także muzyki współczesnej.
Wielką atrakcją było również niemieckie Wesołe
Miasteczko i możliwość zrobienia sobie zdjęcia
z przystojnymi marynarzami.
Ludzie interesujący się żeglarstwem mogli
zobaczyć na własne oczy jak wygląda życie
marynarza, gdyż większość statków można
było zwiedzać i oglądać różne pokazy, które się
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007
„Kruzensztern” i „Cuauhtemoc”
na nich odbywały. Wydaje nam się, że właśnie
dlatego magia żaglowców ciągle przyciąga do
siebie ludzi. Wielu z nich przybyło tam po to, by
nacieszyć swoje oczy i mieć świadomość, że takie
zgrupowanie w jednym miejscu jest niezwykłe
i łączy miłośników tego sportu. Ta wizyta
w Szczecinie była dla wielu młodych ludzi niezwykłym i nowym przeżyciem. Miejmy nadzieję,
że ich zainteresowania rozwiną się w tym kierunku, a nawet staną się celem w życiu. Liczymy
również na to, że tego typu akcje zachęcą młodzież
do naśladowania dzielnych marynarzy.
Podsumowując... Już po raz 51 odbył się coroczny zlot w krajach europejskich. Powstał on po
19
Na pokładzie żaglowca
to, by uratować „białe ptaki oceanów”. Uważamy,
że cel tej imprezy został bez wątpienia osiągnięty. Żeglarstwo cieszy się dużą popularnością
i zainteresowaniem. My, uczniowie czaplineckich
szkół, spędziliśmy bardzo miło czas i dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy. Spotkaliśmy
wielu interesujących ludzi. Cieszymy się i mamy
nadzieję, że kiedyś w przyszłości, uda się zorganizować kolejny zlot w którymś z polskich miast
portowych.
Czar i magia żaglowców to nie tylko ich widok. To trzeba poczuć! „Operacja żagiel” 2007
była zapewne ogromnym wyzwaniem i przeżyciem dla załóg żaglowców. Nie każdemu dane jest
przeżycie takiej przygody. Dla tych, którzy nie
mają takiej możliwości, organizowane są właśnie
takie imprezy, jak ta w Arhus, Sztokholmie, Kotce,
czy w Szczecinie. Nasza pamięć długo zachowa
to piękne żeglarskie święto.
Na zakończenie pragniemy serdecznie podziękować sponsorowi wycieczki Panu Norbertowi
Heibowi, organizatorom – Panom W. Krzywickiemu i A. Kośmiderowi oraz opiekunom, którzy
umożliwili nam wzięcie udziału w tym niesamowitym wydarzeniu.
Aneta Nowicka
Ola Andreasik
Natalka Graczykowska
20
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

Podobne dokumenty

Kurier Czaplinecki – Czerwiec 2011

Kurier Czaplinecki – Czerwiec 2011 i anty-ekologicznie, co powoduje stopniową degradację środowiska w tej części gminy Czaplinek. Już w 2008r. nasza czytelniczka z Byszkowa w swoim liście do redakcji („Kurier Czaplinecki” nr. 20) al...

Bardziej szczegółowo