przeczytaj pracę konkursową mateusza
Transkrypt
przeczytaj pracę konkursową mateusza
GÓRY RZEŹBIĄ, CZYLI CZŁOWIEK TO DZIWNE STWORZENIE Mógłbym zacząć górnolotnie. Napisać, że to, jak mówią wychowawcy i nauczyciele, resocjalizacja poprzez kontakt z górami, że to estetoterapia, że taki wyjazd łamie stereotypy wychowanka jako bandziora i złodzieja, że działanie z myślą o środowisku naturalnym to świetna sprawa, że uczę się odpowiedzialności i solidności, pracy w grupie, pracy w ogóle i takie tam. I pewnie każdy z tych argumentów okazałby się jakoś tam na swój prawdziwy. A może jednak jest tak, jak w starej górskiej prawdzie: W góry nie idzie się po to, aby zdobywać szczyty, ale po to, żeby pokonywać własne słabości, aby stawać się lepszym człowiekiem? Może chodzi tylko o to, że góry naprawdę rzeźbią? Mimo swej kamiennej wyniosłości potrafią schylić się nad jednym, marnym ludzkim istnieniem i je trwale zmienić? A przez to zmienić choćby kawałek świata, którego przecież jestem częścią…Człowiek to dziwne stworzenie. Kiedy na przełomie września i października tego roku otrzymałem informację dotyczącą wyjazdu w Tatry, czułem, że to nie będzie zwykły wyjazd turystyczny, wszak nie każdy jedzie w nasze najwyższe góry, żeby schylać się po papierki, puste butelki, puszki, a taka była, z grubsza mówiąc, treść naszego pierwszego zadania w ramach Wolontariatu dla gór… O tak! Z pustymi butelkami i puszkami mam nieustannie do czynienia od 12. roku życia – najczęściej sprzątałem całe ich torby po libacjach ojca, który nigdy mnie nie uznał za swojego syna, żeby sprzedać je potem w skupie i mieć za co kupić chleb dla siebie i rodzeństwa. Nie ja jeden w mojej kamienicy. Ale nie o tym ma być. A więc witajcie góry, witajcie wierchy, granie i upłazy, witajcie tatrzańskie olbrzymy.. Poranna kąpiel, dyżur w stołówce, spakowany plecak, w ręku worek na śmieci i specjalne chwytaki przeznaczone do pracy, koszulka wolontariusza Tatrzańskiego Parku Narodowego na plecach. Morskie Oko, Czarny Staw pod Rysami czy Dolina Pięciu Stawów to jedne z najbardziej charakterystycznych miejsc podczas tego niezwykłego wyjazdu. To tam, zupełnie nieoczekiwanie doszła do głosu ta lepsza, refleksyjna część mojej natury, której istnienia wcześniej sobie nie uświadamiałem. Przemieszczając się po szlakach górskich (miejscami w pocie czoła), moje dość szeroko – jak mi się wówczas wydawało zarysowane pole samoświadomości niespodziewanie i subtelnie okazywało się być zauważalnie mniejsze niż myślałem. Prócz obserwacji samego siebie, w znaczącym stopniu skupiłem się również na moich współtowarzyszach podróży – wychowankach i wychowawcach. Ściślej mówiąc, na intrygujących mnie, nieustannie zachodzących, międzyludzkich tarciach. Wnioski powstałe w wyniku obserwacji grupy zauważalne były w zaskakująco szybkim tempie. Już po drugim dniu wspólnej egzystencji, członkowie wycieczki, których w większości znam przecież od ponad trzech lat, wykazywali bezdyskusyjnie większą otwartość na najbliższe otoczenie niż w placówce, w której przebywamy na co dzień. Tego samego zjawiska, wyraźnie odczuwalnego i spajającego nasze charaktery, doświadczałem na własnej skórze. Jak to? To wszystko dzięki temu, że pojechałem w góry zebrać kilkanaście worków śmieci? Człowiek to dziwne stworzenie. Dzięki wyraźnemu porozumieniu pomiędzy opiekunami i podopiecznymi, zdobywanie nawet trudniejszych szlaków tatrzańskich, rąbanie drewna czy zbieranie śmieci okazało się nie tyle zaskakującym, lecz bardzo twórczym doświadczeniem. Ale najciekawsze doznanie dotyczyło… zbieranych przeze mnie śmieci. Tak, śmieci. Przy każdym podniesionym papierze po batoniku czy pustej puszcze po piwie zastanawiałem się, jak to jest: ktoś miał siłę wnosić całego batonika czy pełną puszkę wysoko w góry, ale nie miał siły pustych opakowań znieść na dół? Czy to naprawdę takie trudne i tyle siły wymaga? A przecież i ja niezbyt często korzystam z kosza na śmieci… Człowiek to dziwne stworzenie. Dwa lata temu, kiedy po raz pierwszy w życiu tu przyjechałem, moje oczy nie mogły skupić się na konkretnym punkcie, błądząc po masywach własnego zdumienia, kiedy to w pełnej okazałości, niczym dojrzała kobieta ukazał mi się ten wysokogórski świat. Pozornie martwy, skąpany w tej przedziwnej ciszy, zimny i nieprzystępny. Zabrał mnie tam wtedy jeden z wychowawców, skłaniając moją wrażliwość do smakowania szeroko pojętej wolności ciała i ducha. Wtedy zaczął się we mnie ten niezwykły proces, który swoją pełnię osiągnął w tym roku. Nie tyle samo postrzeganie, lecz przekonanie o byciu częścią tej tak abstrakcyjnej i wydawałoby się nie znającej piętna cywilizacji przestrzeni, pozwoliło mi zorientować się, że to właśnie ten świat tkwił we mnie tam głęboko, gdy dorastając, szukałem swojego własnego miejsca. Takiego tylko dla siebie. To w Tatrach, gdzieś między podniesieniem kolejnego papierka czy puszki do wnętrza mojej świadomości przedarła się wyraźna jak nigdy dotąd myśl: „Przecież moje marzenia dostrzegałem dotąd jedynie na ekranie komputerowego monitora lub okładek biurowych kalendarzy!” Zmień coś. Zmień swoje życie. Zmień siebie – to był wewnętrzny rozkaz, którego posłuchałem i któremu chcę być wierny. Za mną kolejny już tydzień w Tatrach. Czarny Staw pod Rysami. Morskie Oko. Dolina Pięciu Stawów. Miejsca budzące dreszcze u wszystkich wrażliwych na piękno gór. Miałem niezwykłą okazję dotknąć serca gór, posmakować ich, poczuć niepowtarzalny zapach jesieni w górach. Przekonać się, ile barw i odcieni może mieć kolor czerwony, przełamujący się w liściach drzew, jak żółty potrafi być promień słońca omijający gałązki limby i sosny w drodze ku naszym źrenicom. Jak głęboka potrafi być cisza tatrzańskich dolin i grani. I jak mały, śmiesznie słaby i kruchy jest w tym kamiennym świecie człowiek, przecież Pan i Władca całego stworzenia. Pytania. Mnóstwo pytań do siebie samego. Kiedyś to były pytania bez odpowiedzi. Ale góry i na to znalazły sposób. Odpowiedziały na nie wszystkie. Co dalej z własnym życiem? Nad czym się pochylić? Co zmienić, a co utrwalić, bo dobre i cenne. Ku czemu skierować całe siły, a co omijać łukiem szerokim. Te nieme na pozór góry, te kamienne kolosy bez serca i uczuć odpowiedziały na pytania, które próżno stawiałem tylu ludziom. Czy kilkanaście worków zebranych przeze mnie śmieci zmieni świat, uczyni go lepszym i piękniejszym? Na pewno nie. Nie mam złudzeń. Ale wiem, że te góry i te podniesione śmieci trwale potrafiły zmienić mnie, moja wrażliwość, moje postrzeganie świata. Góry naprawdę rzeźbią. A człowiek? Człowiek to jednak dziwne stworzenie…