przeczytaj artykuł
Transkrypt
przeczytaj artykuł
Strona 16 www.gazetagazeta.com poniedziałek - wtorek, 30 kwietnia - 1 maja 2012 Porady ogrodnicze NIE TYLKO O TRAWNIKU Jana Ogrodnika www.janogrodnik.com Ratujmy nasze tuje! Chciaż tuja (łac. Thuja) swój rodowód wywodzi z Ameryki Północnej - jest to bowiem rodzima roślina dla tego właśnie kontynentu, dobrze jest ona również znana nam, Polakom. Niedługo bowiem po odkryciu Nowego Kontynentu to zimozielone drzewo przewiezione zostało do Europy i szybko się tutaj na dobre zadomowiło. W naszym kraju zyskało ono miano typowej "rośliny cmentarnej", a to dlatego, że spotkać je można na większości polskich cmentarzy. Swoim ciemnozielonym ulistnieniem właśnie tym miejscom rośliny te dodają oczekiwanej powagi i dostojeństwa. Tymczasem rodacy, którzy osiedlili się na stale w Kanadzie, odkryli tuje (ang. cedar) zupełnie na nowo. Tym razem znalazła ona powszechne zastosowanie w ich przydomowych ogródkach, tworząc zwarte zielone żywopłoty. Jej gęste ulistnienie, które stanowią nie tak jak u większości zimozielonych igły, ale płaskie łuski, zapewnia prywatność każdemu, komu się tylko ona zamarzy. To duże zapotrzebowanie w przydomowych ogrodach na żywotniki, bo taka jest naprawdę polska botaniczna nazwa opisywanej dzisiaj rośliny, zauważyli producenci materiału szkółkarskiego. Na terenie kilku amerykańskich stanów, takich jak Ohio, czy Tennessee, powstały olbrzymie, wielohektarowe szkółki zajmujące się wyłącznie produkcją żywopłotowych tui. Wyhodowano nawet bardzo ładną odmianę tej rośliny, której nadano również dzwięczną nazwę "szmaragd" (ang. Emerald) - jest ona bardzo gęsta, a jej gałązki układają się w charakterystyczny pionowy sposób po to, aby jeszcze bardziej pogłębiając wrażenie jej gęstości. Produkcja materiału szkółkarskiego rozwinęła się zatem w nieco cieplejszym klimacie, po to aby uzyskiwać większe roczne przyrosty uprawianych roślin. Kiedy tylko uprawiane w szkółkach tuje uzyskają wysokość około 1,5 metra, wysyła się je natychmiast do ośrodków ogrodniczych w Ontario. Trzeba przyznać, że popyt na tuje jest naprawdę w Ontario ogromny. A powodów ku temu jest kilka: po pierwsze rośliny oferowane są po bardzo przystępnych cenach - zdarza się, że nawet po piętnaście dolarów za dorodne sztuki sięgające nieomal dwóch metrów. Każdemu posiadaczowi najmniejszej nawet działki marzy się przecież uzyskanie w jak najszybszym czasie pewnej prywatności - nikt nie chce przecież, aby mu sąsiad na co dzień w garnki zaglądał. Na dodatek istnieje również, wynikające z faktu zamieszczenia tej informacji na załączonych do roślin ulotkach, powszechne prze- konanie, że żywodniki dobrze dają sobie radę nawet w głębkim cieniu. A to daje do zrozumienia, że będą one sobie wesoło rosły nawet w głębokim cieniu pod wysokimi drzewami. Każdy nieco tylko bardziej doświadczony ogrodnik dobrze wie, że naprawdę niewiele jest roślin dających sobie radę w głębokim cieni, bo każda roślina porzebuje do życia światła. A więc radość wielka i zakupione tuje "lądują" w ogrodzie w głębokim cieniu! I tutaj zaczynają się schody... niebywale wysoki bowiem procent posadzonych w danym roku tui po prostu ginie. Kolejnej wiosny można więc, jadąc samochodem przez mieszkaniowe dzielnice, zobaczyć dosłownie całe szpalery zbrązowiałych, zupełnie martwych żywotnikowych ścian. A i w rzędach rosnących w pełnym słońcu roślin zdarza się również sporo martwych egzemplarzy zobaczyć. Warto zatem zadać sobie takie oto proste pytanie: dlaczego tak się dzieje? Powodów masowego ginięcia zakupionych żywotników jest kilka. Tuje dostarczone do ośrodków ogrodniczych rosły bowiem w szkółkach na polach w pełnym słońcu. W takich warunkach skórka łusek jest stosunkowo gruba, aby zabezpieczyć je przed nadmiarem światła. Te same rośliny posadzone do cienia nie są zupełnie dostosowane do nowych warunków świetlnych i giną. To prawda bowiem, że tuje mogą rosnąć w cieniu, ale muszą być do takich warunków zaaklimatyzowane, czyli rosnąć tam "od dzieciństwa". O ile w roślinach tracących liście na zimę, nowe wiosenne liście są już w pełni dostosowane do nowych warunków świetlnych, takie rośliny zimozielone jak tuje zmieniają rocznie tylko około 10% swojego ulistnienia i niestety tak szybko się nie dostosowują. Kolejne, oddzielne zagadnienie to sadzenie roślin do zbyt małych dołków. Nie powinny być one zbyt głębokie, bo wówczas roślina zapadnie się zbyt głęboko po uleżeniu się ziemi. Należy za to kopać je przynajmniej dwukrotnie większe od rozmiarów bryły korzeniowej zakupionej rośliny i zawsze wypełniać je dobrą ziemią. Pozwoli to na szybkie dobre ukorzenienie się posadzonego żywotnika. Rośliny należy również regularnie zasilać nawozem przynajmniej przez pierwsze trzy lata. Żywotniki rosną zatem znacznie lepiej w słonecznych miejscach lub przynajmniej w półcieniu. Przy ich sadzeniu unikać należy natomiast raczej głębokiego cienia. Najlepiej rosną też w przepuszczalnej, próchnicznej, wilgotnej i lekko kwaśnej glebie. Kiedy rośliny sadzimy w rzędzie, najlepiej robić to wzdłuż rozciągniętego sznurka. Najwła- ściwsza rozstawa to 60-100 cm, mniej więcej 50 cm od ogrodzenia. Pod każdą roślinę warto wykopać dołek przynajmniej dwa razy większy od bryły korzeniowej. Możemy też wykopać rów pod cały żywopłot. Jeśli gleba jest piaszczysta albo gliniasta, w miejscu, gdzie mają rosnąć żywotniki, usuwamy połowę ziemi, a tę, co pozostała, mieszamy z dojrzałym kompostem, ziemią kompostową lub przekompostowaną korą. Rośliny z bryłą ziemi można sadzić razem z jutą, którą jest owinięta bryła korzeniowa. Tkaninę wystarczy tylko lekko rozwiązać i obciąć u góry tak, aby nie wystawała ponad ziemię. Po umieszczeniu rośliny w dołku uzupełniamy go ziemią, mocno udeptujemy i obficie podlewamy. Po posadzeniu roślina powinna być na takiej samej głębokości, na jakiej rosła wcześniej w szkółce. A oto jak należy opiekować się żywotnikowym żywopłotem: Ściółkowanie. Aby ograniczyć wyparowywanie wody i zahamować rozwój chwastów, warto wokół roślin rozłożyć kilkucentymetrową warstwę kory lub zrębków drewnianych (ang. mulch). Podlewanie. W czasie letniej suszy podlewamy żywopłot obficie raz w tygodniu. Bardzo ważne jest też, abyśmy podlali rośliny, szczególnie jeśli podłoże jest suche późną jesienią, czyli tuż przed nadejściem mrozów. Zwiększymy w ten sposob w roślinach zapas wody, której potrzebują one również zimą. Nawożenie. Pierwsze nawożenie wykonujemy na początku maja, w następnym roku po posadzeniu, a potem raz na miesiąc aż do września. Warto zastosować rozpuszczalny w wodzie nawóz wieloskładnikowy dla zimozielonych o składzie NPK 30-10-10 - dawka jedorazowej aplikacji podana na opakowaniu. Po zastosowaniu nawozu żywopłot obficie podlewamy, aby skladniki mineralne szybko dotarly do korzeni. Przycinanie. Pobudza ono rośliny do wypuszczania nowych pędów i powoduje lepszy rozwój korzeni, dlatego warto przyciąć wszystkie świeżo posadzone żywotniki - nawet jeśli w przyszłości mają tworzyć żywopłot nieformowany. Rośliny, które mają ładny pokrój i są gęste, po raz pierwszy tniemy wiosną, rok po posadzeniu. Rośliny niezbyt gęste, tniemy tuż po posadzeniu, jeśli sadziliśmy je wiosną, lub czekamy do wiosny następnego roku, jeśli sadziliśmy je jesienią. Uwaga! Rośliny cięte jesienią gorzej zimują i mogą przemarznąć. Skracamy pędy wierzchołkowe o 10-20 cm i nieco krócej pędy boczne. Żywopłoty formowane z żywotników tniemy raz w roku, wiosną, już po ustąpieniu mrozów, gdy zaczynają rozwijać się pąki wierzchołkowe. Cięcie można powtórzyć w środku lata, jeżeli rośliny zbyt się rozrosły. W młodych żywopłotach przycinamy wierzchołki roślin około 10 cm oraz końce pędów bocznych. Spowoduje to z pewnością zagęszczenie roślin. Jeśli żywopłot osiągnął oczekiwaną przez nas wysokość i szerokość - przycinamy prawie całe jednoroczne przyrosty pędów, nadając żywopłotowi oczekiwany kształt. Teraz, kiedy znacie już tajem- nice sukcesu w zakładaniu żywotnikowych żywopłotów, zachęcam Was serdecznie do ich sadzenia. I niech, dzięki tej notatce, jak najmniej zginie ich podczas przyszłorocznej zimy.