Nr 201 - Śląski Klub Fantastyki

Transkrypt

Nr 201 - Śląski Klub Fantastyki
MiesiÊcznik
First Snow
Rys. Kodama–Sama
Biuletyn Informacyjny ŒKF
Maj
2012
Nr
201
Galeria
Manga
– jak rysuj¹ nasi
Dawno już nie prezentowaliśmy w miesięcznikowej
Galerii żadnych prac mangowych. Przyszła zatem pora,
by to zmienić. Przedstawiamy więc trójkę rysowników:
to Kodama Sama, Ewa „Neko” Wysocka i Luke the Ripper.
Zapewne widzimy się z nimi nie po raz ostatni.
PWC
Aza, Baiken Seishino i Bayushi Seita
– rys. Kodama Sama.
Wstêpniak
Kwiecień 2012 był dla klubu dobrym miesiącem. Nie tylko dlatego, że wydaliśmy dwusetny numer
Miesięcznika. Udało się nam również zorganizować pierwszą edycję festiwalu filmowego przygotowanego we współpracy z Centrum Sztuki Filmowej – na jeden dzień przenieśliśmy kino Kosmos
w zupełnie inną rzeczywistość, w świat gnębiony przez totalitaryzm. Więcej o tym niezwykłym
wydarzeniu przeczytacie w relacji, którą przygotował i fotografiami zilustrował Boguś Kobic.
Także w kwietniu odbyły się kolejne, jedenaste już Otwarte Warsztaty Larpowe oraz drugie
spotkanie z grami planszowymi w Domu Kultury Koszutka.
W ostatni weekend kwietnia w Zagrzebiu w pięknej Chorwacji odbył się Eurocon 2012. W konwencie udział wzięli członkowie ŚKF, spodziewajcie się więc relacji z imprezy w kolejnym numerze.
W maju, poza kolejną edycją Otwartych Warsztatów LARPowych, zaplanowaną na noc
z 19 na 20 maja, czeka nas dopięcie przygotowań do czerwcowego Seminarium Literackiego.
Przypominam, że impreza odbędzie się, podobnie jak w latach ubiegłych, w hotelu „Skaut” na terenie
Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku w Chorzowie. Cena noclegu to 50 zł za osobonoc.
Nie ulega zmianie wysokość akredytacji i wynosi 50 zł. W cenę wliczono bankiet oraz ognisko.
Zapraszam od 8 do 10 czerwca. Miejsca wciąż jeszcze są dostępne. Prelegentów, którzy mają
ochotę podzielić się z nami swoją wiedzą proszę o kontakt na adres [email protected].
Tydzień wcześniej, 2 czerwca, zapraszamy wszystkich fanów japońskiego komiksu na kolejny Otwarty Dzień Mangowy. Organizowane przez naszą prężnie działającą Sekcję 9 imprezy
zdobyły już spory rozgłos, a ja z przyjemnością zapowiadam, że formuła spotkań wciąż jest poszerzana i uatrakcyjniana.
Jako, że w kwietniu skończył się okres składania rozliczeń podatkowych. Wszystkich, którzy zdecydowali się przekazać jeden procent swojego podatku na rzecz naszego Klubu składam
serdeczne podziękowania. Klubowicze, którzy na walnym zgromadzeniu mieli okazję wysłuchać
sprawozdania finansowego wiedzą, że środki te w całości przeznaczane są na cele statutowe.
W tym miesiącu udało nam się zamówić kilka nowych gier planszowych. W przyszłym planujemy zamówienie podręczników RPG. Jeśli macie jakieś propozycje, lista będzie dostępna
w klubie – proszę o jej uzupełnianie. Zamówimy pozycje z największą ilością głosów.
Tradycyjnie już zapraszam do lektury i zachęcam do włączania się w prace redakcji Miesięcznika.
Czekamy na Wasze teksty.
Klaudia Heintze
Rys. Małgorzata Pudlik
3
Wieœci
29 kwietnia zmarł Joel
Goldsmith, kompozytor, autor m.in. muzyki do
wszystkich seriali Stargate:
Stargate SG-1, Stargate Atlantis
i Star­gate Universe. W swojej
„fantastycznej’ karierze ilustrował muzycznie 334 odcinki seriali. Obsada Stargate
(Richard Dean Anderson
i Amanda Tapping) złożyli kondolencje na Twitterze.
Goldsmith miał muzykę „we krwi” – jego ojcem był
słynniejszy kompozytor filmowy, Jerry Goldsmith;
obaj wspólnie stworzyli muzykę do filmu Star Trek:
Pierwszy kontakt.
Goldsmith miał zaledwie 54 lata. Przyczyna jego
śmierci nie jest jeszcze znana.
8 maja zmarł znany
amerykański pisarz i ilustrator książek
dla dzieci Maurice
Sendak. Już w 1970 otrzymał nagrodę im. Hansa
Chris­t ia­na Andersena,
w 2003 – nagrodę pamięci Astrid Lind­
g ren.
Największą sławę przyniosła mi książka Where the Wild Things Are (Gdzie
mieszkają dzikie stwory) z 1963. Sprzedano ją w nakładzie 19 mln egzemplarzy, a w 2009 powstał na jej
podstawie film kinowy pod tym samym tytułem.
Sendak, był również autorem kostiumów i scenografii do oper Maurice’a Ravela i Wolfganga
Amadeusza Mozarta.
Urodził się na Brooklynie w Nowym Jorku w rodzinie żydowskich imigrantów z Polski. Miał 83 lata.
Przyczyną śmierci były komplikacje związane z niedawnym wylewem.
Wciąż jeszcze prawie dwa miesiące pozostały
nam do premiery nowej wersji przygód
Człowieka-Pająka – The Amazing Spider-Man wejdzie na amerykańskie ekrany 3 lipca (w Polsce trzy
dni później), a główną i tytułową rolę zagra Andrew
Garfield, a jego partnerkę – Emma Stone. Jednak
4
wytwórnia Sony nie czeka
na wyniki finansowe ani reakcję publiczności, a już teraz szykuje kontynuację, i to
z rozmachem. Do napisania
scenariusza Sony wynajęło
Alexa Kurtzmana i Roberto
Orciego – ludzi, którzy stworzyli scenariusze do nowego
Star Treka, Transformersów
i Mission Impossible 3. Ustalono już nawet datę premiery The Amazing Spider-Man 2, która powinna
nastąpić 2 maja 2014. Co oznacza, że zdjęcia powinny się rozpocząć na początku przyszłego roku.
Dobra wiadomość dla
miłośników nowej
wersji uniwersum Star Treka
– a także brytyjskiego aktora
Benedicta Cumberbatcha,
znanego jako Sherlock
Holmes w serialu BBC. Plotki
o udziale aktora w filmie krążyły od dawna, ale zyskały
potwierdzenie: w zapowiadanym drugim Star Treku w reżyserii J.J. Abramsa
Cumberbatch zagra Khana Nooniena Singha, arcy­
wroga kapitana Kirka i pana Spocka z filmu Star Trek
II: Gniew Khana. Oryginalnie, zarówno w filmie, jak
i w odcinku oryginalnego serialu (Space Seed) zagrał
go Ricardo Montalban.
Wiadomość jest interesująca, ale niezbyt szokująca. W końcu w Mrocznym rycerzu Nolana, nowej
wersji przygód Batmana, także pojawił się nowy Joker
(a wielu widzów uważa, że Heath Ledger w tej roli
wyraźnie prześcignął Jacka Nicholsona).
Zobaczymy.
Wiadomo było, że Avengers będą filmem dochodowym. Nawet bardzo. Ale nikt się nie
spodziewał, że aż tak. Już w tzw. weekendzie otwarcia film zarobił (w USA) astronomiczną kwotę 205
milionów dolarów, pokonując wysoko poprzedniego
rekordzistę, Harry’ego Pottera i Insygnia Śmierci 2
(skromne 169,2 miliona). Dla porównania, tegoroczny przebój Igrzyska śmierci zarobił 152 miliony.
Co zabawne, sukces Avengers
podbił notowania Johna Car­te­
ra. Tydzień przed premierą nowego filmu, John Carter zajmował 38 miejsce pod względem
przychodów, a po – wskoczył
na dwunaste, a jego przychody
z tygodnia na tydzień wzrosły
o 1000 procent. Jak to się stało?
Okazało się, że w licznych
kinach samochodowych, specyficznych dla USA
(film oglądany jest z wielkiego parkingu, bez wysiadania z samochodu), tradycyjną formą jest tzw.
double feature – seans to dwa filmy puszczane kolejno. I przy Avengers, tym drugim był często John
Carter. Widzowie tam bardzo chcieli obejrzeć czołówkę superbohaterów w akcji, że oglądali również
Johna Cartera na Marsie.
Ciekawe, ilu z nich John Carter naprawdę się
spodobał.
Roberto Orci i Alex Kur­
tz­man, niezwykle ostatnio skuteczni scenarzyści (Star
Trek, Transformers) podpisali
ostatnio kontrakt z wytwórnią
Universal Pictures. Mają zająć
się przygotowaniem nowych
wersji dwóch niezwykle kasowych, klasycznych już filmów:
Mumii i Van Helsinga. Cykl
o mumii skończył się niedawno, natomiast ostatnia
próba ożywienia Van Helsinga (wroga hrabiego
Draculi) miała miejsce w 2004, rolę tytułową zagrał
Hugh Jackman (a film nie był zbyt udany).
Podobno w nowej wersji Van Helsinga zagra Tom
Cruise.
Wbrew powszechnym
przekonaniom, ludzie
czytają książki. Jakie? To całkiem inna sprawa, czytelnicy mają dość zróżnicowane gust y. Jeśli
uwzględni się wyniki
sprzedaży z ostatnich
pięćdziesięciu lat, okazuje się, że najczęściej czytaną
książką była Biblia, której sprzedano 3.900 milionów
egzemplarzy. To ponad czterokrotnie więcej od kolejnej w tym zestawieniu: tzw. czerwonej książeczki,
zawierającej cytaty z myśli Mao Tse Tunga (byłego
Wielkiego Nauczyciela, przywódcy Chin Ludowych,
autora tzw. rewolucji kulturalnej). Czerwona ksią-
żeczka rozeszła się w nakładzie 820 mln egzemplarzy. 400
milionów to wynik Harry’ego
Pottera, po nim dopiero – na
czwartej pozycji, ale z ogromną stratą – znalazł się Władca
Pierścieni Tolkiena (103 mln),
Alchemik Paulo Coelho (65
mln), Kod Leonarda da Vinci
Dana Browna (57 mln), saga
„Zmierzch” (43 mln), klasyczne Przeminęło z wiatrem Margaret Mitchell (33 mln), Think And Grow
Rich (Myśl i bogać się Napoleona Hilla, popularny
poradnik motywacyjny, sprzedany w 30 mln egzemplarzy). Pierwszą dziesiątkę zamyka tragiczny
Dziennik Anny Frank (27 mln).
Niektóre pozycje zaskakują... Z wyjątkiem Think
And Grow Rich i myśli Mao, wszystkie pozostałe
książki w zestawieniu były zekranizowane. To dość
wyraźna sugestia dla twórców. Wynik na pewno
będzie ciekawy, zwłaszcza sfilmowane myśli Mao
Tse Tunga.
Żyjemy chyba w ciekawych czasach – a raczej
w ciekawym roku. Niedawno świat dowiedział
się o powstaniu firmy Planetary Resources, której
ambitnym celem jest eksploatacja surowców z bliskich Ziemi asteroid. Firma zgromadziła zespół konstruktorów i wizjonerów, a finansowe wsparcie zapewniają między innymi Larry Page (współzałożyciel Google) i reżyser James Cameron (który wyraźnie lubi się angażować w projekty rodem z sf).
W okolicach Ziemi można znaleźć od 500.000 do
miliona asteroid o średnicy powyżej 50m. Głównym
surowcem, jaki firma chce z nich uzyskać, jest woda – po rozkładzie dająca tlen i wodór, świetny na
paliwo rakietowe, w dodatku istniejące już w przestrzeni, więc takie, którego nie trzeba wozić ze sobą
(co może całkiem zmienić plany misji marsjańskiej).
Poza tym w asteroidach można znaleźć rzadkie metale (np. platynę – nie występuje naturalnie w skorupie ziemskiej; wszystko, co wydobywamy, pochodzi
z prehistorycznych zderzeń planety z asteroidami.
5
Dla eksploatacji, Planetary Resources planuje budowę całej floty bezzałogowych statków, poczynając
od teleskopów, a kończąc na robotach „górniczych”.
Mniejsze obiekty będzie można przyciągnąć bliżej Ziemi, te większe będą eksploatowane na miejscu”. Faza Pierwsza, czyli poszukiwanie, powinna się
rozpocząć w ciągu 24 miesięcy. Potem już trudniej
ocenić, ale firma spodziewa
się, że w ciągu dziesięciu lat
znajdzie kilkadziesiąt asteroid wartych zbadania i eksploatacji.
Trzeba zaznaczyć jedno:
Planetary Resources nie są
firmą mającą przynosić dochód – a przynajmniej nie
od razu. Założyciele to wizjonerzy. Ich celem wydaje się ułatwienie kolejnego
kroku ludzkości w kosmos. Doprowadzenie do sytuacji, kiedy na nasze statki kosmiczne będą już czekać
w przestrzeni woda i paliwo. Pewnie, trzeba zaczekać jeszcze kilkadziesiąt lat – ale warto.
Ekologiczny statek opłynął świat dookoła, a zajęło mu to nie 80 dni (jak u Verne’a) – ale aż
584 dni. „Planet Solar” to największa na świecie jednostka zasilana energią słoneczną. Katamaran o długości 31 metrów wyposażony jest w panele baterii
słonecznych o powierzchni ponad 500m2 . Korzystając
z wytwarzanej przez nie energii, łódź okrążyła
Ziemię, pokonując 32 tys. mil morskich czyli prawie
60 tys. km (to więcej niż długość równika, ale rejs
wokół Ziemi nie przebiega najkrótszą drogą – lądy
przeszkadzają).
Budowa kata­
ma­ranu kosztowała 16 mln dolarów.
Planet Solar rozpoczął rejs w Monaco,
we wrześniu 2010.
Zakończył (oczywiście) również
w Monaco, 4 maja 2012 – po 584
dniach 23 godzinach i 31 minutach. Brawo.
Jak widać, energię solarną można wykorzystywać
do coraz niezwyklejszych wyczynów (już w 1980 samolotowi z napędem solarnym udało się przelecieć
nad kanałem La Manche). Jednakże naprawdę powszechne wykorzystanie paneli słonecznych na razie jest jeszcze dość niewygodne
NASA musiała ostatnio znieść mężnie bardzo
poważne cięcia budżetowe. Mimo to ­naukowcy
6
się nie poddają i planują
wysłanie sondy (właściwie sześciu sond) na
Marsa – już około roku
2018. Celem ma być szukanie śladów życia.
Misja BOLD (Biolo­gi­
cal Oxidant and Life De­
tection) przewiduje wysłanie sześciu sond, ważących
mniej więcej 60kg, w sześć różnych punktów na powierzchni Czerwonej Planety. Powinny tam zagrzebać się na co najmniej 10cm pod powierzchnią i przeprowadzić serię eksperymentów. Będzie to pierwsza
misja poświęcona wyłącznie szukaniu śladów życia
od czasu wysłania lądowników VIKING w 1975.
Misja będzie o wiele tańsza niż dowolna próba dostarczenia próbek gleby z powrotem na Ziemię – powinna
kosztować ok. 300 milionów dolarów. A w tej chwili
w NASA obowiązuje zasada, że im taniej, tym lepiej.
Od dawna już fachowcy twierdzą,
że przyszłością dla urządzeń mobilnych są ogniwa paliwowe. Wciąż jednak trzeba było czekać na
sensowne komercyjne
rozwiązanie. Być może
takim okaże się proponowane przez firmę o znaczącej nazwie Liliputian Systems – generator działający
w oparciu o ogniwa paliwowe, wielkości mniej więcej telefonu komórkowego, który na jednym ładunku gazu (wielkości zapalniczki) wytwarza dość energii, by kilkanaście razy naładować baterię w telefonie.
Urządzenie ma wyjście USB, jak większość współczesnych ładowarek, więc pasuje właściwie do wszystkiego. Sprytne.
Do handlu ma trafić jeszcze w tym roku, z nieokreśloną na razie ceną. Jedynym problemem są dedykowane ładunki gazu – zapewne traktowane przez
Liliputian Systems jak dodatkowe źródło dochodu.
Wchodzimy tu jednak w błędne koło: aby urządzenie było popularne, te naboje z gazem muszą być
wszędzie dostępne, ale żeby były wszędzie dostępne, urządzenie musi być dostatecznie popularne.
Oczywiście, nasza cywilizacja już nieraz pokonała
taki problem (samochody i stacje benzynowe, urządzenia przenośne i baterie w każdym kiosku). Tu
jednak rozwiązanie wydaje się dostępne – dlaczego
nie można ładować generatora gazem tak, jak ładuje się zapalniczki? Oczywiście, producent nie zarobi na nabojach z gazem, ale popyt na sam generator
wzrośnie wielokrotnie. Chyba.
8 maja władze stanu Nevada dopuściły do ruchu pierwszy samochód, poruszający się bez
kierowcy. Samochód (Toyota Prius) jest elementem
projektu Google, zmierzającego do całkowicie zautomatyzowanej jazdy. Samochód wykorzystuje GPS
oraz liczne czujniki – kamery „widzące” światła czy
znaki drogowe, czy też zainstalowany na dachu laserowy skaner, wyszukujący przeszkody (np. pieszych
lub inne samochody). Na razie przepisy wymagają,
by za kierownicą cały czas siedział kierowca, nawet
jeśli niczego nie dotyka – jednak (podobnie jak w lotniczych autopilotach) w każdej chwili może przejąć
sterowanie, chwytając kierownicę lub naciskając hamulec. Google zwróciło się do władz z prośbą o uchylenie w tym przypadku przepisów zakazujących wysyłania sms-ów w czasie jazdy.
Na razie Goog­
le’o­wa Toyota jest
pojazdem testowym i ma prawo poruszać się
po ulicach i drogach publicznych
właśnie w ramach
eksperymentów. Być może jednak już wkrótce takie
całkowicie zautomatyzowane wozy staną się normą
– Google ocenia, że trzeba na to około dziesięciu lat.
Jak zauważył Edwin Bendyk, publicysta Polityki,
w Polsce takie systemy mają długą tradycję – wóz
z koniem trafiał do domu, nawet jeśli wskutek jakichś nadzwyczajnych (a może i całkiem zwyczajnych) okoliczności furman zasnął.
Chyba jednak
mo­ż emy odetchnąć z ulgą: świat nie
skończy się 21 grudnia
2012 – a w każdym razie raczej nie. Wszy­s­t­
kie ponure przepowiednie opierały się na
fakcie, że Majowie –
bardzo precyzyjni pod
tym względem – przewidzieli koniec świata, ponieważ tego właśnie dnia kończy się ich kalendarz.
Okazuje się jednak, że archeolodzy zbadali niewielkie pomieszczenie w ruinach starożytnego miasta Xultun, a w nim kalendarze sięgające o wiele dalej
w przyszłość – na przynajmniej 7000 lat.
Pomieszczenie zbadano dzięki staraniom pewnego studenta, Maxa Chamberlaina, który uparł się,
by sprawdzić budynek, który nie był profesjonalne
zbadany od swego odkrycia, to znaczy od 1915 roku
(sic!). Chamberlain przeczołgał się tunelem pozostawionym przez złodziei i znalazł mural króla Majów
(najstarsze zachowane malowidło Majów) oraz coś,
co wyglądało jak warsztat wytwórcy kalendarzy.
A także gotowe kalendarze.
Czyli jednak będziemy mieli w tym roku Gwiazdkę.
Tak samo jak przez kolejne 7000 lat. Co potem – zobaczymy.
Jaki serial jest najbardziej popularny wśród
piratów? Odpowiedź na to pytanie chyba nikogo nie zaskoczy: niezwykle popularna Gra
o tron wg George’a R. R. Mar­
ti­na w czasie emisji drugiego
se­zonu (do piątego odcinka
włącznie) została już ściągnięta z sieci 25 mln razy.
Piąty odcinek zyskał 2,5 miliona pobrań jednego
dnia, co jest rekordem.
W zeszłym roku na szczycie listy znalazł się Dexter
(szósty sezon) – ale kolejny sezon tego serialu jeszcze
się nie zaczął, więc możliwe są jakieś przetasowania,
choć w tej chwili wyniki Gry o tron przewyższają zeszłoroczne rezultaty Dextera.
Dlaczego tak jest? Z amerykańskiego punktu widzenia przyczyna jest w miarę oczywista (przynajmniej w teorii) – polityka producenta serialu, HBO.
Ze względu na jego model biznesowy, serial jest praktycznie nieosiągalny (legalnie) dla nikogo, kto nie
ma dostępu do kanału HBO (płatnego). Po emisji
kolejne odcinki można obejrzeć tylko we własnym
serwisie stacji, HBO GO – także dostępnym tylko
jej abonentom.
Jak więc może zareagować HBO – niewątpliwie
zadowolone z popularności serialu, gdyż liczba abonentów także znacząco się zwiększyła? Fachowcy sugerują, by udostępnić programy w internecie – oczywiście odpłatnie, ale bez konieczności abonowania
tej stacji w kablówce. Czy coś z tego wyjdzie? Trudno
powiedzieć, HBO długo broniło się przed takimi pomysłami. Zobaczymy. Dla Polski zresztą wszelkie
decyzje dotrą zapewne z kilkuletnim opóźnieniem.
Twórca cyklu „Evil
Dead”, Sam Raimi,
jest producentem nowej
wersji swojego klasycznego
i kultowego horroru.
Ostatnio jednak toczy głównie walkę w sądzie – stara
się nie dopuścić, by inne studio filmowe zrealizowało
7
własną wersję Evil Dead bez jego zgody. Pozwani
jednak bronią się, że prawa do cyklu nie należą już
do Raimiego, w dodatku już od dawna.
Oczywiście, pozew złożyło studio Raimiego –
Renaissance Pictures, które założył w 1979 wspólnie ze współproducentem Robem Tapertem oraz aktorem Brucem Campbellem (odtwórcą głównej roli w Evil Dead). Pozwanym jest inne studio, Award
Pictures, zamierzające nakręcić film Evil Dead 4:
Consequences. Award broni się, że Raimi zrzekł się
praw do cyklu już 12 lat temu – wtedy to w książce
The Evil Dead Companion zacytowano Raimiego,
mówiącego jakoby „Nigdy nie nakręcimy sequela”.
Obrona jest mocno wątpliwa, więc Consequences
raczej nie powstaną. Ale sprawa pokazuje, że nawet
w kraju, który ochronę praw intelektualnych próbuje doprowadzić do absurdu, wciąż zdarzają się przypadki łamania ich pod pretekstami obrażającymi
zdrowy rozsądek.
Dwa miesiące temu
spadkobiercy Philipa K.
Dicka przegrali proces z producentami filmu Władcy umysłów (The Adjustment Bureau)
wg prozy pisarza. Jednak nie
pogodzili się z wyrokiem i pod
koniec kwietnia reprezentant
rodziny złożył kolejny pozew
w sądzie w Los Angeles. Jak
można było się spodziewać, chodzi o pieniądze.
W 2001 reżyser George Nolfi zastrzegł prawa do
ekranizacji opowiadania The Adjustment Team, gwarantując, że jeśli film powstanie, przekaże spadkobiercom „znaczne kwoty”. Jego studio zapłaciło 1,6 mln
dolarów, jednak krewni oczekują dalszych płatności, wynikających z zysków z filmu. Nolfi twierdzi, że
The Adjustment Team i tak był własnością publiczną.
Kwestia tego, czy opowiadanie należało do public
domain, jest wciąż sporna. Pomijając zawiłości amerykańskiego systemu, wszystko zależy od tego, kiedy ukazało się drukiem po raz pierwszy. Formalnie,
było wydrukowane w Orbit Science Fiction w 1954,
spadkobiercy twierdzą jednak, że w rzeczywistości
druk miał miejsce rok później.
Przekonamy się. Sprawa jest interesująca.
Wiadomo, że nie jest łatwo zbudować w domowym zaciszu kombinezon Iron Mana albo
Batmobil, Batcraft, Batplane i kilka innych zabawek.
8
Potrzebne są do tego odpowiednie środki. Dlatego
superbohaterowie – jeśli nie posiadają nadprzyrodzonych mocy – muszą być bogaci. Nawet bardzo.
A jako tacy, mieszczą się w kręgu zainteresowań magazynu Forbes, który co roku publikuje listy najbogatszych. Na wiosnę ukazała się lista „Fictional 15”
– 15 najbogatszych postaci
fikcyjnych. W 2010 pierwsze miejsce zajmował na
niej Carlisle Cullen, przybrany ojciec Edwarda, bohatera sagi „Zmierzch”. W
zeszłym roku wyprzedził go – dość zaskakująco –
Sknerus McKwacz (czyli Scrooge McDuck), wuj kaczora Donalda. W tym roku jednak okazało się, że
największym bogaczem fikcyjnego świata jest ktoś
większy. Pierwsze miejsce zajął bowiem smok Smaug,
czarny charakter Hobbita. Smaug dysponuje majątkiem wartym 62 miliardy dolarów – specjaliści
z Forbesa przeliczyli na pieniądze jego górę skarbów
(ukrytych pod Górą), kosztowności i antyki. Cullen
spadł na trzecie miejsce (36,3 miliarda), a na drugie wszedł nowy
Najbogatszy Kaczor Świata, Granit
Forsant de Schmall (Flintheart
Glomgold), przeciwnik McKwacza
i posiadacz 51,9 miliardów dolarów.
Na dalszych miejscach nasi superbohaterowie: Tony Stark czyli
Iron Man z majątkiem 9,3 miliarda zajmuje piątą pozycję, a Bruce
Wayne – Batman – ósmą (6,9 miliarda). Na dwunastym ktoś nowy – Tywin Lanister z Gry o tron, którego odziedziczona fortuna oraz filozofia płacenia
swoich długów pozostawiły z przyzwoitym majątkiem 2,1 miliarda.
Z innych znanych postaci (niekoniecznie fantastycznych) mamy na siódmym miejscu Charlesa
Fostera Kane’a (z filmu Obywatel Kane), na dziewiątym Foresta Gumpa. Można się tylko zastanawiać,
jaka katastrofa finansowa dotknęła wspomnianego wcześniej McKwacza czy też Ozymandiasa ze
Strażników – nie trafili do piętnastki, choć przynajmniej ten drugi musiał sporo zarobić na ekranizacji swoich przygód. Czyżby kryzys?
PWC
Nagrody
W zeszłym miesiącu w naszej galerii prezentowaliśmy różne ciekawie malowane pisanki.
Ale i u nas tradycja nie ginie. Przed Wielkanocą polski oddział Nintendo ogłosił konkurs
na pisankę – i okazało się, że nasi klubowicze nie gęsi i też malować potrafią. Pierwsze miejsce
zajęła Marzena „Megumi” Sówka, na czwartym uplasował się Piotr „Vejit” Olej. Gratulujemy.
Poniżej nagrodzone pisanki:
Po lewej: Mario, Zelda oraz Link z Navi
Poniżej: początek pierwszej planszy z Super Mario
Bros, Bullet Bill, Kid Icarus, Kirby, Bowser
(próbujący wydostać się z jajka), Samus,
Megeman.
Śląski Klub Fantastyki poinformował o nominacjach do nagrody ŚLĄKFA.
Otrzymali je:
Twórca roku 2011: Anna Borkowska, Jakub Małecki, Wit Szostak;
Fan roku 2011: Konrad Wągrowski (Esensja), Witek „Szaman” Siekierzyński i
Mirosław „Xaric” Kowalski;
Wydawca roku 2011: CD Projekt; Mennica Polska; Paweł Dunin-Wąsowicz (wyd.
Lampa i Iskra Boża), Ignacy Trzewiczek (Wydawnictwo Portal),
Katarzyna i Rafał Kosikowie (wyd. Powergraph).
Laureatów poznamy podczas tradycyjnego Seminarium Literackiego, 8-10
czerwca br. w Chorzowie.
9
Zapiski zgryŸliwego tetryka
Na początku marca otrzymałem listę polskich książek fantastycznych wydanych
w 2011. Jest ich blisko 90, co oznacza statystycznie 7,5 książki na miesiąc. Sporo.
Jeśli chodzi o wydawnictwa, to absolutnym rekordzistą jest Fabryka Słów (12
książek), potem po cztery Runa, Radwan,
Nasza Księgarnia i Znak. Sporą część
próbowałem przeczytać – próbowałem…
Przeczytałem i polecam trzy: Dumanowski Wita Szostaka
(wyd. Lampa i Iskra Boża), Szantopierz i archanioł Anny
Borkowskiej (wydawnictwo Znak) i www.ru2012.pl Marcina
Ciszewskiego (też Znak). No i jeszcze uroczy Maleszka
Magiczne drzewo. Olbrzym (również Znak). Dwie księgi
Rezydenta wieży (wyd. Prószyński i S-ka) są nienajgorsze.
Podobnie jak Koniec pieśni Wojciecha Zembatego.
Niestety dla Fabryki Słów, ilość nie przeszła w jakość,
podobnie jak dla Runy. Co do tej ostatniej widać wyraźnie
obniżenie lotów.
W roku 2012 czekam na Huberatha Zachodni portal katedry
w Lungdunum. Mam nadzieję, że ukaże się trzecia część krakowskiego cyklu Szostaka, powracająca do Chochołów, a także
Czas złych baśni Białołęckiej. I ciekaw jestem Wegnera – jak
się ukaże Niebo ze stali, to przeczytam i dwa tomy opowiadań
leżących na półce.
A w tej chwili mam „na tapecie” powieść Pawła Matuszka
Kamienna Ćma. Powieść dziwna – fantastyka rozpięta pomiędzy SF, a swoistym rodzajem fantasy, z pięknymi opisami istot nieziemskich Trutli, Gavusów,
Tulp, Zaminów oraz bohaterów Beddeosa i robota Tyfona. Baśń, fascynująca baśń dla młodych,
ale i dla nas starych. Polecam.
W drugiej połowie marca początek wiosny astronomicznej i kalendarzowej
został poprzedzony wiosną temperaturową, co – po wyjątkowo ostrej w tym
roku zimie – było miłą odmianą. Natomiast w fantastyce powitałem wiosnę
tomem opowiadań Luciusa Sheparda Smok Griaule wydanym przez MAGa
w serii „Uczta Wyobraźni”. Dawno już nie czytałem tak niesamowitej wizji
świata – i smoka, który żyje, ale jest fizycznie uśpiony. Więź łącząca jego umysł
z bohaterami opowiadań jest niesamowita. Wydanie tego tomu stanowi – moim
zdaniem – wystarczający powód do nominacji MAGA i Jacka Rodka do Śląkfy
2013 w kategorii Wydawca Roku. Szukałem nowości Sheparda w otrzymanym
10
właśnie Locusie – niestety w tym roku niczego nie możemy się spodziewać. Ale to nie znaczy, że
żadnych ciekawych nowości nie będzie.
Dla miłośników Trudi Canavan dobra wiadomość –
w sierpniu ukaże się III tom trylogii „Zdrajca” – The Traitor
Queen. Również wielbiciele Jordana otrzymają kolejny tom
„Koła Czasu” – trzeci już napisany na podstawie notatek
Jordana przez Brandona Sandersona – A Memory of Light
(poprzedza on Pomruki Burzy i Towers of Midnight, zapowiedziany u nas jako Bastiony Mroku). Jest nadzieja, że będzie to
ostatni tom cyklu. Przy okazji wydawnictwo Zysk nie tylko dla
trzech ostatnich tomów zmieniło format na większy (TPB), ale
zaczyna od nowa cały cykl w tym formacie, wydając tomy IV, VI, VII, X, XI w pojedynczych woluminach. Kate Griffin (Trylogia Matthew Swifta – Szaleństwo aniołów, Nocny Burmistrz, Neonowy
Dwór) zapowiada Minority Council na maj. Także w maju – powieść, na którą czekam: Railsea
Chiny Miéville’a. W lipcu ostatnia (chyba) powieść podpisana przez Anne McCaffrey (i jej syna
Todda) – Sky Dragons, jak i nowa powieść Bena Bovy Orion and King Arthur. Koniec lata ma przynieść powieść Tada Wiliamsa The Dirty Streets of Heaven. A na listach bestsellerów wśród paperbacków króluje Martin i pierwsze cztery
części „Pieśni Lodu i Ognia”. Pojawienie
się Hobbita jest wywołane oczekiwaniem
na film. Wśród nowości w twardych okładkach – oczywiście – piąta część Martina,
ale i Snuff (Niuch) Pratchetta, Reamde
Stephensona, The Sisterhood of Dune
Herberta i Andersona, jak i Wróżebna
machina (The Omen Machine) Goodkinda.
A u nas czekam na dwa kolejne tomy Piersa Anthony’ego (Zaklęcie dla Cameleon już się ukazało) – i wtedy porównam z poprzednim tłumaczeniem, które było nienajlepsze.
W kwietniu trzecia część cyklu barcelońskiego Zafóna: Więzień nieba. I na to czekam najbardziej.
Wasz
Andrzej Bilbo Kowalski
Rys. Małgorzata Pudlik
11
Filmy
Wielki Brat i łuczniczka
Film Igrzyska śmierci nakręcony został na podstawie książki Suzanne
Collins pod tym samym tytułem (oczywiście polski wydawca musiał
zmienić „Głodowe Igrzyska” na coś bardziej, hłe hłe, marketingowego), która za wielką wodą stała się młodzieżowym bestsellerem.
Akcja toczy się w bliżej nieokreślonej przyszłości, w państwie
Panem (skojarzenie z „panem et circenses” jak najbardziej celowe;
zresztą większość imion w filmie ma jakieś znaczenie, często głęboko
ukryte, ale od czego internet), wyglądającym na bardzo totalitarnie
rządzone – choć trudno to dokładnie stwierdzić, gdyż w filmie niewiele
się na jego temat dowiadujemy. W każdym razie sam fakt organizowania tytułowych igrzysk świadczy, że demokracji tam raczej nie ma.
Niczym ofiara składana mitycznemu Minotaurowi, przedstawiciele młodzieży z dwunastu dystryktów Panem muszą zginąć w walce
na terenie specjalnie przygotowanego lasu. Przeżyć może tylko jedna osoba, a całość rozgrywek transmitowana jest w telewizji, niczym jakaś zwyrodniała wersja
„Wielkiego Brata”. Telewidzowie ze stolicy mogą w pewnym stopniu wpływać na bieg wydarzeń,
podsyłając ulubionym uczestnikom przedmioty pomagające w przetrwaniu. Z powodu kamer
obecnych wszędzie, nawet w sękach drzew, widz zaczyna zastanawiać się, które zachowania bohaterów są szczere, a które obliczone na zrobienie dobrego wrażenia na widzach.
Główni bohaterowie, Katniss i Peeta, pochodzą z ubogiego, górniczego dystryktu. Dziewczyna jest kłusowniczką i do tego córką zielarki, dzięki czemu jej szanse
przeżycia w lesie-arenie są całkiem spore... o ile uniknie
ataku czworga nastolatków z dwóch innych dystryktów,
którzy połączyli się w istne wilcze stado. Od początku
filmu można się domyśleć, że para bohaterów stanie się
parą w sensie dosłownym (nie, nie mam na myśli przemienienia się w wodę), ale – jak już wspomniałam – nie
można stwierdzić, czy przypadkiem nie udają uczucia,
by wzruszyć telewidzów.
Trudno powiedzieć, żeby Katniss i Peeta od pierwszych momentów filmu byli jakoś szczególnie sympatyczni. Co prawda Katniss szlachetnie zgłasza się na ochotnika zamiast swojej wybranej
w losowaniu młodszej siostry, ale poza tym jest bardzo zamknięta w sobie i niewiele można o niej
powiedzieć. O chłopaku jeszcze mniej. A jednak od pierwszych chwil gorąco im kibicowałam,
może dlatego, że zostali pokazani jako ofiary opresyjnej machiny? W każdym razie twórcy filmu znakomicie potrafili w tym wypadku zagrać na moich (i pewnie nie tylko moich) emocjach.
Scenerią filmu jest, rzecz jasna, głównie las, ale oglądamy też stolicę w całej dekadencko-futurystycznej krasie. Stroje i fryzury przypominają współczesny pokaz mody awangardowej, a całe
12
Igrzyska są – jak już wspominałam – zorganizowane
w sposób przypominający program telewizyjny, z charakteryzatorem, reżyserem i prezenterem. Co prawda
pomysł transmitowania zawodów na śmierć i życie nie
jest w fantastyce czymś szczególnie nowym, jednak tu
został odświeżony i podany w interesujący sposób. Mimo
tego, że formuła igrzysk zakłada przetrwanie tylko jednej osoby, widzowie obgryzają paznokcie z nadzieją, że
może jednak...
Trudno powiedzieć, że film jest jakimś szczególnym arcydziełem, ale niektóre sceny (na przykład te z małą Rue) na pewno pozostaną w mojej
pamięci na dłużej.
Agnieszka „Achika” Szady
Igrzyska śmierci (The Hunger Games). Scen.: Gary Ross, Suzanne Collins (powieść), Billy Ray; reż.: Gary Ross; obs.: Jennifer
Lawrence, Josh Hutcherson, Stanley Tucci, Wes Bentley, Willow Shields, Liam Hemsworth, Elizabeth Banks; zdj.: Tom Stern,
muz.: James Newton Howard, montaż: Christopher S. Capp, Stephen Mirrione, Juliette Welfling; prod.: Nina Jacobson,
Jon Kilik. Lionsgate. Czas proj.: 142 min. USA 2012.
Księżycowi Naziści Atakują!!!
„Wódz oczy wzniósł ku niebu wzywając je na świadka,
Pokoju chcąc nad życie, przysięgał na krew matki
Posyłając jednocześnie pancernych dwieście dywizji
Ale przodem oficera bez żadnej amunicji.
(…) Idź przodem, Stary niech wiedzą,
że mamy pokojowe zamiary.”
Kult, Idź przodem
Niejednokrotnie zastanawiałem się, co stanowi o popularności danego
filmu, o tym, czy jakieś przedsięwzięcie stanie się przebojem sezonu
czy klapą. I kiedy twórcy filmowi sięgają po kolejne nowe pomysły,
efekty specjalne, techniki 3D itd. okazuje się, że stare, sprawdzone
metody są najlepsze.
O czym opowiada film Iron Sky? Fabuła jest prosta jak kierunek
natarcia wojsk Guderiana. W 1945 r. naziści, przekonani, że koniec
Rzeszy jest bliski, z bazy na biegunie południowym wyruszają założyć bazę na ciemnej stronie Księżyca. Przygotowują się do ponownego powrotu na Ziemię za pomocą konstruowanych tam spodków
i innych straszliwych kosmicznych broni. Wydaje się jednak, że do
powodzenia planu czegoś brakuje. Dziwnym zbiegiem okoliczności w 2018 roku na powierzchni Księżyca znów lądują Amerykanie.
Nazistowscy przywódcy są przekonani, że Ziemianie odkryli ich sekret
i szykują się do ataku. A najlepszą metodą przed spodziewanym atakiem jest jego uprzedzenie.
Aby osiągnąć cel, wpierw na Ziemię zostanie wysłana specjalna grupa rozpoznawcza, która poza
rekonesansem ma również zdobyć nieco ziemskich zasobów technologicznych. A potem? Sami
już wiecie... Inwazja straszliwych najeźdźców i walka o wolność i demokrację aż do ostateczne13
go zwycięstwa. Czyjego? Głupie pytanie... Pod tym względem
przypomina się komedia Marsjanie atakują! Ale tylko z pozoru,
choć fakt, część akcji skupia się wokół Białego Domu.
Jeżeli nikt jeszcze nie zraził się powyższym opisem, to
trzeba sobie zdać sprawę, że Iron Sky nie jest zwykłym filmem
o najeźdźcach z kosmosu, choć slogany o przybywaniu w pokoju czy zaprowadzeniu do swojego przywódcy padają często.
To raczej zrobiona z niezwykłym smakiem i okraszona dużą
dawką poczucia humoru satyra na bolączki współczesnego
świata, takie jak politykierstwo (Pani Prezydent gotowa zrobić wszystko, by zyskać reelekcję), kryzys energetyczny, wyścig
zbrojeń, globalizacja, rasizm i ksenofobia. To galeria niemal archetypicznych postaci z safandułowatym Wodzem IV Rzeszy,
zakłamaną Panią Prezydent i jej nieujarzmioną asystentką,
szalonym naukowcem, astronautą – bohaterem z przypadku, dwulicowym i podstępnym asem
niemieckiego wywiadu i słodką acz nieco naiwną wybranką jego serca. To wreszcie duża dawka humoru z mocnymi nawiązaniami do współczesnej sytuacji politycznej czy przedstawiania
samych nazistów w filmowych obrazach od Chaplinowskiego Dyktatora aż po Upadek. Iron Sky
obnaża mechanizmy kampanii wyborczych czy międzynarodowej polityki. Czy każdy sposób
jest dobry, by zapewnić sobie zwycięstwo? Lądowanie na Księżycu, zatrudnienie nazistów jako
speców od PR albo może najechanie czyjegoś kraju? Nagroda Nobla w dziedzinie pokoju, kolor skóry czy płeć w roku 2018 nie gwarantują już przecież wygodnego fotela w Białym Domu.
Iron Sky jest filmem niskobudżetowym (ok. 7 milionów dolarów), powstałym w koprodukcji niemiecko-fińsko-australijskiej. I nie będę ukrywał, że ani nazwisko
reżysera, ani obsada (poza może Udo Kierem, ale on raczej nie przyciąga do kin) w kraju nad Wisłą nie są znane
szerszym odbiorcom. I cóż z tego? Nie dość nam naszych
rodzimych superprodukcji, tworzonych przez mistrzów,
w których jak się tylko trafi „debiut” albo „oryginalny”
pomysł, pozostaje niezauważony lub boleśnie dotknięty recenzjami „niedobrych” krytyków? Tutaj
mamy produkt spoza Hollywood i tak naprawdę gdyby nie pokazywanie tego filmu na festiwalach
(bardzo doceniony na tegorocznym festiwalu w Berlinie), ktoś mógłby odnieść wrażenie, że jest
to niezwykle dobrze zrealizowany film klasy B. Taki z doskonale zrobionymi efektami komputerowymi czy wspaniałą muzyką grupy Laibach. Miło się ogląda, jeszcze milej słucha.
Czy w dobie smartfonów i robionych z rozmachem
ekranizacji komiksowych jakikolwiek film w konwencji
inwazji UFO ma rację bytu? Zdecydowanie. Po kolejnych
próbach inwazji naszego globu przez zmodyfikowane genetycznie zombie, ksenomorficzne monstra czy sztuczną
inteligencję, widz dostaje film, gdzie głównym wrogiem
człowieka jest inny człowiek. I łatwo go odróżnić, bo
mówi w obcym języku, nosi obcy mundur i ma – cokolwiek by nie powiedzieć – środek lokomocji o obcych
kształtach. Nic tylko wydać rozkaz „Odłamkowym ładuj!” albo „Szarik! Bierz ich!”. Ale to nie takie proste, zważywszy na to, jak prezentują się Alianci
pod przewodnictwem, a jakże, USA z Panią Prezydent na czele. Końcowe sceny filmu przekonują
14
nas, że Iron Sky nie jest wcale lekką i łatwą w odbiorze komedią o hitlerowskim UFO, ale gorzką
pigułą refleksji, jaką czasem musimy przełknąć.
Tomasz „Ork” Rudnicki
Iron Sky (Iron Sky). Scen. Johanna Sinisalo, Jarmo Puskala, Michael Kalesniko; reż. Timo Vuorensola; obs. Julia Dietze, Udo
Kier, Peta Sergeant, Kym Jackson, Götz Otto, Stephanie Paul, Christopher Kirby. Zdj. Mika Orasmaa; muz. Laibach; montaż Suresh Ayyar. Prod. Oliver Damian, Tero Kaukomaa, Samuli Torssonen. Blind Spot Pictures Oy, 27 Films Production,
New Holland Pictures. Czas proj. 93min. Finlandia/Niemcy/Australia 2012.
15
Zapowiedzi
Zielonogórski Klub Fantastyki Ad Astra ogłasza II edycję konkursu literackiego FANTAZJE
ZIELONOGÓRSKIE na opowiadanie fantastyczne inspirowane przeszłością, teraźniejszością lub przyszłością Zielonej Góry. Prace powinny być osadzone w konwencji szeroko pojmowanej fantastyki (sci-fi, fantasy, horror, legendy miejskie, realizm magiczny itp.) splecionej z wątkami zielonogórskiej historii lub codzienności. Najlepsze konkursowe opowiadania zebrane zostaną w postaci antologii. Sądzimy, że wiedzę o Zielonej Górze i jej bogatej historii można upowszechniać również za pomocą fantastyki. Klimat i metafizykę miasta można budować także w
świecie wyobraźni. Chcielibyśmy, aby co roku o kolejny tomik rozrastała się biblioteczka zielonogórskich fantazji, marzeń i koszmarów.
Konkurs towarzyszy tegorocznym 26. Bachanaliom Fantastycznym, które odbędą się w dniach
14-16 września 2012 roku w Zielonej Górze. Wtedy też planujemy wydanie antologii z najlepszymi
tekstami. Zwycięzca naszego konkursu prócz publikacji i chwały otrzyma też nagrodę finansową
w wysokości 300 zł. Teksty należy nadsyłać do 1 czerwca 2012 r. na adres [email protected].
pl. Ich objętość nie może przekraczać 35 tys. znaków.
Regulamin konkursu jest dostępny na stronie www.fantazje.adastra.zgora.pl. Sekretarzem
konkursu jest Maciej Dobrowolski.
Kontakt poprzez e-mail konkursu. http://www.fantazje.adastra.zgora.pl/
Zapraszamy na kolejne
Seminarium Literackie Śląskiego Klubu Fantastyki.
Poświęcone będzie tematowi:
Naukowe labirynty fantastyki
– czy postęp zabija science fiction?
Seminarium odbędzie się w terminie 8–10 czerwca 2012 r.
tradycyjnie w hotelu „Skaut” w Chorzowie
W piątkowy wieczór zapraszamy na ognisko połączone z pokazem tańców
dawnych oraz tradycyjnym już turniejem łuczniczym.
W sobotę, podczas uroczystego bankietu, wręczone zostaną
nagrody Śląskiego Klubu Fantastyki
dla Twórcy, Wydawcy i Fana roku 2011.
Koszt akredytacji: 50 zł (zawiera koszt bankietu i ogniska)
Nocleg w hotelu Skaut: 50 zł za noc
Zapraszamy do udziału w seminarium.
Zgłoszenia proszę kierować bezpośrednio na adres: [email protected]
16
Imprezy
PIĄTEK
Padł rekord
W Poznaniu trwała piękna, ciepła wiosna, krzewy
wypuszczały listki, a przed halą Międzynarodowych
Targów Poznańskich stała gigantyczna kolejka ciągnąca
się wzdłuż ulicy aż do budki strażnika. Pyrkon’12 był bez
wątpienia najliczniejszym polskim konwentem w historii. Przybyło ponad sześć i pół tysiąca osób!
W rozłożonych co krok sklepikach można było kupić
niemal wszystko, od miecza półtoraręcznego do mangowej poduszki. Było stoisko słowiańskich
wojów, renesansowe toczki, i wisiory, figurki z rozmaitych filmów, miecze świetlne, magnesy
na lodówkę, kocie uszka na głowę – jak to na konwentach ostatnimi czasy. A pamiętam jeszcze
któryś z Krakonów sprzed dziesięciu lat, gdzie sensacją była możliwość kupienia sobie starwarsowej naszywki!...
Barek piwny był zaaranżowany falloutowo: samochód terenowy, barykada z worków z piaskiem
oraz opancerzeni żołnierze z gigantycznymi giwerami. Kawałek dalej umieszczono komputer, który
skanował laserem postać gracza i przy wykonywaniu przezeń skoków oraz gestów odpowiednio
poruszała się postać w grze. O każdej porze dnia stała tam kolejka chętnych. Poza tym dosłownie
co krok działo się coś ciekawego: a to pokazy capoeiry, a to tańca, wystawa imponujących modeli
pojazdów i postaci z „Gwiezdnych wojen”, reprodukcje dzieł Grzegorza Rosińskiego oraz galeria
bardzo profesjonalnie zrobionych fotografii z ubiegłorocznego Nordconu.
Najpierw poszłam na prelekcję o wierzeniach Słowian, prowadzoną przez sympatycznego
młodego rodzimowiercę o pseudonimie Wielebny. Generalnie o wierzeniach naszych przodków
wiemy mało, nawet imiona bóstw nie są stuprocentowo pewne, bo były zapisywane przez kronikarzy łacińskich albo arabskich, a więc niezbyt dokładnie brzmieniowo. Mimo mglistości źródeł
dowiedzieliśmy się, że według Słowian świat dzielił się na trzy części: Prawię, Jawię i Nawię, przy
czym Jawia to świat realny, w którym istnieje tylko bogini Ziemi o imieniu Moksza lub Mokosz.
Prawia to świat większości bóstw, a Nawia – Welesa i dusz przodków. Wielebny omówił też najważniejsze słowiańskie święta i ogólnie było bardzo ciekawie.
„Lingwistyka jest fajna, możne się dowiedzieć wielu totalnie niepotrzebnych faktów”.
„Radośni Słowianieto słowo zapożyczyli w trakcie wędrówki ludów o której nie wiemy,
kiedy była”.
„Handel Słowian z Rzymianami: dawaliśmy im strzały i braliśmy ich miecze”.
O wiecu rodzimowierców: „Uchwały są podejmowane na trzeźwo. Przez trzeźwo rozumiem, że chodzą i mówią.”
Pozostając w klimacie poszłam na prelekcję o wyglądzie słowiańskich demonów, która polegała zasadniczo na pokazywaniu obrazków z książki Witolda Vargasa i Pawła Zycha. Ilustracje
17
zmontowano w filmiki-przezrocza z ładnym podkładem muzycznym. Obrazki były utrzymane
w nastrojowej sepii, a książkę można było kupić na konwencie. Witold zwięźle komentował obrazki, więc mogliśmy się dowiedzieć, na przykład, że nieborak to dziecko zmarłe przed chrztem.
Następnym punktem programu była prelekcja Łukasza Śmigla o tym, jak pisać, żeby się podobało, ale w rzeczywistości była to prelekcja o tym, jak promować swoją książkę. Łukasz pokazywał zrobione przez siebie i znajomych filmiki-trailery do swoich Demonów.
Panel o literaturze dla dzieci byłby lepszy, gdyby co poniektórzy paneliści mówili normalnie,
zamiast szemrać i mamrotać... Tylko Ewę Białołęcką
i Romualda Pawlaka dawało się bez problemu zrozumieć.
Pisarze opowiadali o swoich doświadczeniach z pisaniem
literatury dla dzieci lub młodzieży. Wszyscy doszli do
zgodnego wniosku, że trzeba pisać tak, aby wywoływać
emocje. Ewa dodała, że nastolatki ogromnie lubią angst,
czyli sytuację, kiedy bohater cierpi.
Następnie autorka cyklu lengorchiańskiego wygłosiła prelekcję Jak zapakować się na trzydniowy konwent
do damskiej torebki. Miała przy sobie nieduży plecak na
ubrania, prawie pusty, oraz kolorowy neseserek wypchany
do ostatecznych granic. Wygarnęła z niego wszystko, łączMistrz Yoda i Michał Cholewa
nie z awaryjną podpaską, i demonstrowała użyteczność
poszczególnych przedmiotów. Zaczęła od przeciwpancernego pasa na gotówkę i karty kredytowe
(jakby jechała do Mexico City), następnie pokazała trzy różne scyzoryki i omówiła ich zalety,
potem różne kosmetyki w niewielkich opakowaniach, składane sztućce i szczoteczki do zębów.
Ewa demonstruje grzałkę do herbaty zrobioną własnoręcznie z kabla i dwóch żyletek:
Dorota: A nie lepiej kupić normalną?
Ewa: Ale ta normalna to by się nie zmieściła do mydelniczki.
Wrażenia E wy z moskiewskiego hotelu: „Ale czysto! Ani jednego pająka! Czułam się samotna.”
SOBOTA
Dzień chciałam zacząć od prelekcji o intrygującym tytule Wpływ zorzy polarnej na rozwój kolarstwa średniowiecznych Chin, ale przez dwadzieścia minut nie zjawił się prelegent, więc udałam
się na Ludzką twarz pisarza. Sympatyczna tłumaczka Iwona Michałowska-Gabrych opowiadała
o swoich tłumaczeniach oraz kontaktach z pisarzami. Wychwalała fakt, że w obecnych czasach
można zamailować do autora i spytać, co miał na myśli pisząc jakąś dziwną kwestię lub imię.
Piotr Olszówka wygłosił ciekawą prelekcje o średniowiecznym pojmowaniu świata. W średniowieczu mało rysowano map, bo większość ludzi nie oddalała się od swojej miejscowości,
a władca oznaczał swoją dziedzinę za pomocą granic naturalnych. Mapy, jeśli już powstawały,
z początku miały za zadanie oddać boski porządek świata (z tego powodu nieraz w centrum
umieszczano Jerozolimę), nie zaś ukształtowanie terenu czy kierunki geograficzne. Dopiero
w 1328 Piero Vesconte zapoczątkował europejską kartografię, rysując pierwszą mapę za pomocą
punktów odniesienia.
Zamki przyrastały przez pączkowanie i były silnie związane z rzeźbą terenu (wzgórze, rzeka
dyktowały kształt obronny), natomiast kościoły i klasztory budowano od razu w całości, na regularnym planie. Zamek symbolizował siłę i nieposkromioną naturę, a kościół harmonię. Ogród
klasztorny nie służył do spacerów, lecz był symbolem świata: pośrodku studnia lub fontanna jako
18
źródło wszystkiego, ścieżki symbolizowały cztery rzeki wymienione w Biblii. Spacerowało się
po krużgankach dookoła.
Po tej fascynującej prelekcji zostałam w sali, aby posłuchać, jak Jacek Inglot analizuje klasykę SF – głównie Powrót z gwiazd – pod kątem przewidywań, które się sprawdziły lub nie. Lem
zakładał gigantyzację komputerów aż do wielkości całych budynków, w latach 60. Lem nie mógł
pisać o cybernetyce, gdyż była wyklęta przez stalinizm, wiec wymyślił „heurystykę”. Przewidział
rzeczywistość wirtualną i ewolucję kina w kierunku 3D, można też uznać, że przewidział interaktywne gry komputerowe – w książce bohaterowie przeżywają wycieczkę łodzią po afrykańskiej rzece. Natomiast ekspansja ludzi w kosmos nie zrealizowała się. Autorzy fantastyki nie
zastanawiali się nad kosztem podróży kosmicznych. Na zakończenie podrzuciłam jeszcze jedną
rzecz niezrealizowaną, mianowicie społeczeństwo globalne, o którym pisała większość autorów
fantastyki. Aczkolwiek nie wiem, czy na serio w to wierzyli, czy tylko ułatwiali sobie w ten sposób tworzenie fabuły.
Zamiast Zombie survivalu odbyła się prelekcja o gwiazdozbiorach. Prowadząca wyświetlała
mapę nieba ukazującą do wyboru: same gwiazdy, konstelacje, konstelacje wraz z ich obrazkami-symbolami,
konstelacje w innych kulturach (Chiny, Egipt, jakieś
plemiona indiańskie i tak dalej). Bardzo to było ciekawe.
Kuba Ćwiek wykonał one man show: Kto się boi
popkultury. Na początek stwierdził, że ma szczęście,
że w Polsce takich ludzi jak on „jeszcze ciągle nazywa
się znawcami, a nie nerdami”. Powiedział, że dzieło
pop­kulturowe powinno być wielowarstwowe: osobnika
prostego rozbawi gumowa kaczka na masce samochoModele prezentowane przez grupę dorosłych
miłośników LEGO.
du, a fan rozpozna, że to nawiązanie do filmu Konwój.
Kuba: Nawiązanie do tej sceny... jeżeli oglądaliście dalsze części „Indiany Jonesa”, jeżeli
nie, to wyjdźcie.”
Kuba wyznał, że „Szklaną pułapkę” widział 142 razy.
Kuba: Kto nie widział „Szklanej pułapki”?
(cisza)
Kuba: Widziałem za was! Ale to ma znaczenie praktyczne: na przykład idziecie ciemną
ulicą i drogę zachodzi wam paru dresiarzy. Najlepiej w takiej sytuacji udać wariata.
Wtedy mówicie do nich: „Widziałem Szklaną pułapkę 142 razy!”
Kuba: Moja gitara ma na imię Safron, ale nie chciała tu przyjechać bez pokrowca.
Stroiciel gitary robi jakiś gest.
Kuba: A żebym ja wiedział, w jakiej tonacji będę śpiewał! Mojej własnej: c-Ćwiek.
Kuba (wykonuje parę akordów na pożyczonej gitarze): Uaau!... (przytomniejąc): Jak ktoś
powie o tym Safron, to zabiję.
Na koniec Kuba zaśpiewał własnoręcznie napisaną piosenkę, a publiczność miała wyłapywać
w niej nawiązania do różnych filmów (np. „i jeszcze raz zagramy”).
Prelekcja o rekonstrukcjach słupowych domostw neolitycznych była dość ciekawa, ale trochę za bardzo specjalistyczna – nie wiem, czy naprawdę niezbędna nam jest informacja, że poprzeczna belka nazywała się ślemię. Zamiast tego wolałabym się więcej dowiedzieć o programie
telewizyjnym, o którym prowadząca tylko napomknęła, a w którym grupa ochotników w wieku
od dzieci do babci przez parę miesięcy żyła jak ludzie z epoki pierwszych osad.
19
Prelekcja Jak wychować sobie podnóżka ściągnęła takie tłumy, że ledwo można było wejść do
sali. Prowadził ją chłopak w realistycznie zakrwawionym fartuchu rzeźniczym, pomiatając swoją
asystentką w kocich uszkach i łapkach. Na początek kazał jej wejść na stół i na czworakach udawać
podnóżek w sensie dosłownym. W sensie niedosłownym podnóżki podzielił na lizusów, niewolników oraz Igory (kto czytał Pratchetta albo chociaż oglądał Frankensteina, ten wie). Podnóżki
są potrzebne każdemu złemu władcy albo szalonemu naukowcowi.
Prowadzący: Czy podnóżek jest człowiekiem?
Achika: Genetycznie tak...
Panel Przygotowania przed końcem świata prowadziła młoda dama zwracająca się do uczestników per pan(i) – czy naprawdę trzeba mordować piękną fandomową tradycję zwracania się do
siebie po imieniu? Tematem dyskusji były różne wizje
zagłady ludzkości oraz sposób przetrwania inwazji zombie (zamknąć się z zapasem wody i jedzenia i czekać, aż
wyzdychają z głodu).
Ewa Białołęcka mimo awarii notebooka z notatkami
dzielnie opowiedziała nam o różnych mutacjach: sirenomelia (dziecko rodzi się ze zrośniętymi nogami, czasem
bez stóp), progeria, syjamskie bliźniaczki wyglądające jak
dwugłowa dziewczynka, człowiek-drzewo z Indonezji,
człowiek bez dolnej części tułowia. Niestety, musiałam
wyjść dziesięć minut wcześniej, żeby zdążyć na swoją
Żołnierz Legionu 501 i Trekkie i cywil. Z tyłu widoczny
prelekcję w sąsiednim budynku.
Darth Maul (stojący tyłem).
Ludzi przyszło całkiem sporo; na początku trochę się
zestresowałam, bo nie działał rzutnik, a bez slajdów z tekstami prelekcja nie miałaby sensu. Na
szczęście nasz kochany Boguś poszedł po gżdacza i po jakimś kwadransie mogłam wreszcie wyświetlać slajdy. Prelekcja polegała na tym, że pokazywałam fragmenty fikcyjnych (w większości)
tekstów pisanych marnym stylem (z powtórzeniami, z monotonnym czasownikami, zbyt oficjalnie, zbyt szkolnie) i wespół z publicznością zastanawiałam się, co z nimi jest nie tak i jak to poprawić. Były też przykłady pozytywne – poprawione wersje tekstów lub cytaty ze znanych pisarzy.
NIEDZIELA
Z soboty na niedzielę była zmiana czasu i konieczność wcześniejszego wstania sprawiła, że zdążyłam dopiero na drugą połowę warsztatów literackich z Ianem MacDonaldem. Spodziewałam
się tłumów, ale zapewne wczesna pora plus konieczność znajomości angielskiego (prelekcja nie
była tłumaczona) ograniczyła liczebność publiczności. Pisarz na przykładzie Szczęk i innych
filmów, na przykład IV epizodu Gwiezdnych wojen, analizował punkty zwrotne w fabule oraz
kreację bohatera.
Zamiast prelekcji Pilipiuka odbyło się spotkanie z przedstawicielkami dwóch popularnych
w pewnych kręgach analizatorni (Niezatapialna Armada Kolonasa Waazona oraz Przyczajona
Logika, Ukryty Słownik), czyli blogów, których autorki pastwią się nad nędzną gramatyką i kulawymi realiami tak zwanych opek, czyli opowiadań umieszczanych w internecie przez początkujących autorów. Prowadzące mówiły, skąd pomysł na analizowanie, gdzie analizatorki znajdują
opka, jakie szokujące fragmenty najbardziej pamiętają.
Najciekawsza była prelekcja Prawda życia a prawda książkowa. Michał Sołtysiak opowiadał
o różnych aspektach życia w średniowieczu: podróżowanie, zdrowie, wojny, religia, rozrywki
20
itp. Dowiedzieliśmy się między innymi, że święta Katarzyna w wieku sześciu lat zakładała kółka
biczowników dla dzieci.
„Czekanie na śmierć było podstawowym hobby zamiast telewizji”.
„Łódź z Nydam jest artefaktem, dzięki któremu Niemcy wpadli na świetny pomysł, że to
oni są protoplastusiami Wikingów”.
W książkach fantasy nie ma odpowiednika Hanzy, co prelegent uznał za nieżyciowe. Hanza
kontrolowała życie swoich kupców, mieli wyznaczone kościoły do chodzenia, a nawet spis imion,
które mogli nadawać dzieciom. Michał opowiadał też o średniej długości życia - wreszcie ktoś
nie powielał tych popularnych bzdur, że umierało się zaraz po trzydziestce.
„W Danii w skansenach są odtworzone średniowieczne krowy mięsne. To jest taki większy york”.
Pokazując zdjęcie ciężko opancerzonego uczestnika festiwalu gockiego:
„To jest turbowiking”.
Pyrkon’12 oceniam jako udany. Z mojego punktu widzenia nie było żadnych większych niedociągnięć organizacyjnych, brakujące punkty programu na bieżąco uzupełniano zastępczymi,
a liczba wystaw i sklepików mogła zaspokoić najwybredniejsze gusta. Dodatkowo organizatorzy
zadbali o posiłek również dla ciała, zapewniając dwa stoiska piekarnicze oraz punkt sprzedaży
pizzy konwentowej.
Agnieszka „Achika” Szady
Pyrkon 2012. Pawilony Centrum Konferencyjnego MTP, ul. Głogowska 14, Poznań. 23–25 marca 2012 r.
Zabezpieczony maraton
W sobotni wieczór Katowickie Centrum Sztuki Filmowej zostało
opanowane przez zbrojne oddziały Śląskiego Klubu Fantastyki.
Uzbrojona w pałki, karabiny oraz groźne miny klubowa milicja przeprowadziła pokazową akcję aresztowania podejrzanego i konfiskaty
nielegalnej „bibuły”. Wystrój kina uzupełniała dodatkowa scenografia, w tym przygotowane przez klubowiczów bramki kontrolne.
Widzowie, którzy tego dnia odwiedzili kino Kosmos, już od wejścia
mogli wczuć się w klimat maratonu filmowego „Science fiction pod kontrolą”. Każdy
mógł odnieść wrażenie, że stał się członkiem
totalitarnego społeczeństwa.
Prezentowane filmy weszły już do kanonu kina SF, warto jednak do nich wrócić,
ponieważ w kontekście nasilającego się konfliktu władzy ze społeczeństwem (choćby sprawa ACTA, ruch Anonymous
czy akcja blokowania stron www rządu) stają się one szczególnie aktualne.
Pokaz otworzył film Equilibrium (2002) – wizja społeczeństwa znajdującego
się pod kontrolą bezwzględnego dyktatora. Ludzie pozbawiani są emocji za
21
pomocą specjalnej substancji - prozium. Ze wszystkich ekranów rozlega
się monotonny głos dyktatora. Do ruchu oporu ­przyłącza się zbuntowany
funkcjonariusz sił opresji - kleryk John Preston (Christian Bale).
Akcja V jak Vendetta (2005) bazuje na opowieści graficznej Alana
More’a. Rzecz dzieje się w nieodległej przyszłości w Londynie, rządzonym
twardą ręką przez ultraprawicową partię. Przeciwko dyktatowi i okrutnym
rządom staje tajemniczy V (Hugo Weaving), ukrywający się za maską Guya
Fawkesa. Planując zniszczenie parlamentu, realizuje swój prywatny plan
zemsty oraz wzywa społeczeństwo do buntu.
Ostatnim filmem pokazu był Dystrykt 9 (2009),
przedstawiający dramatyczną sytuację podobnych
wielkim krewetkom kosmitów, zamieszkujących slumsy na obrzeżach wielkiego miasta. Główny bohater, Wikus Van De Merwe (w tej roli Sharlto
Copley) odpowiada za akcję przesiedlenia obcych do innego, jeszcze gorszego getta. Niestety, wskutek nieszczęśliwego wypadku zaczyna mutować
i jego ciało przekształca się w obrzydliwego obcego. Zaczyna go dotykać
osobiście bezlitosne traktowanie obcych przez nieludzką machinę władzy
oraz przemysłu zbrojeniowego. Widz zaczyna solidaryzować się z początkowo odrażającymi obcymi i znajduje w nich więcej ludzkich odruchów
niż w swoich pobratymcach.
Dzięki wspólnej inicjatywie Centrum Sztuki Filmowej w Katowicach oraz Śląskiego Klubu
Fantastyki już za 30 zł można było obejrzeć trzy znakomite filmy przedstawiające różne warianty
antyutopii. W ramach pokazu ŚKF zapewnił odpowiednią oprawę, performance oraz komentarz
do wyświetlanych filmów. Wśród widzów przeprowadzono losowanie zestawów nagród filmowych (płyty DVD i koszulki). Impreza była bardzo udana i być może doczeka się kolejnej edycji.
Bogusław Kobic
Maraton Filmowy: Science fiction pod kontrolą: Equilibrium, V jak Vendetta, Dystrykt 9. Katowickie Centrum Sztuki Filmowej
oraz Śląski Klub Fantastyki. Katowice, ul. Sokolska 66. 21 kwietnia 2012 r. (Wszystkie zdjęcia: autor tekstu)
22
Nawet mysz się nie prześliźnie (bez biletu)
Dokładna kontrola pozwoliła znaleźć
nielegalne publikacje
Za mundurem panny sznurem
Zbrojny oddział Militii ŚKF gotów do kolejnej akcji
Bramka kontrolna przy wejściu
23
Rys. Katarzyna Karina Chmiel-Gugulska
Kasiopea
24
Wiadomoœci Bucklandu 201
Brandy Hall
Przedwioœnie 2012 roku wg Ra­chu­by Du¿ych Ludzi
Ko­lej­ną setkę wia­do­mo­ści za­cznę od tłu­ma­cze­nia kilku stron pi­sa­nych na prze­
mian przez Sa­rado­ka i Me­r ia­do­ka.
Wę­drow­cy we­szli w głąb za­gaj­nika i po­su­wa­li się w coraz to więk­szej gę­stwi­
nie. Mimo że do za­cho­du po­zosta­ł y jesz­cze ze trzy go­dzi­ny, ro­bi­ło się coraz ciem­
niej, a wy­da­wały się coraz wyż­sze. Po go­dzi­nie Me­li­san­da sta­nę­ła jak wryta. Po
chwi­li pod­bie­gła do pnia dość du­ż e­go drze­wa i wy­szep­ta­ła:
– Mal­lorn.
– Skąd on się tutaj wziął? – Ga­ladon nie krył zdzi­w ie­nia. – Jest wy­so­k i na 4-5
sążni, a prze­cież za­gaj­nik jest dużo niż­szy.
– Są tylko dwie moż­li­wo­ści. – Me­li­san­da pa­trzy­ła u­waż­nie na po­szy­cie. – Albo
scho­dzi­my w dół, albo dzia­łają tu czary.
Ga­ladon po­k i­wał głową, a Me­li­nor znów przy­po­mniał im le­gen­dę o u­k ry­tej
w górce za­czaro­wanej ko­t li­nie.
– Myślę, że teren opada, a sta­ro­ż yt­ne czary u­trzy­mują wierz­choł­k i drzew na
tym samym po­ziomie. A mal­lorn… cóż może ja­k ieś pta­szy­sko u­pu­ści­ło na­sio­
na. Albo, co jest bar­dziej praw­do­podob­ne, któ­r yś z elfów za­siał tu na­sio­no, aby
ro­sną­cy mal­lorn pod­trzy­mywał cza­ro­dziej­ską aurę tego miej­sca.
Po­woli kon­t y­nu­owa­li marsz, aż zro­bi­ło się cał­k iem ciem­no. Wpraw­d zie nie
czuli zmę­cze­nia, ale Ga­ladon, bojąc się, że w ciem­ności zgu­bią kie­r u­nek mar­
szu, zde­cy­do­wał o od­poczyn­k u. Dość długo o­powia­dali, a sen przy­szedł jed­no­
cześnie do wszyst­k ich. Zbu­dził ich szum wia­tru gdzieś w wierz­choł­kach drzew.
Po­zbie­ra­li się szyb­ko i ru­szy­li dalej na po­ł u­dniowy wschód. Po dwóch go­dzi­nach
hob­bi­ci nie­śmia­ło spy­ta­li o śnia­danie.
– Póź­niej – mruk­nął Ga­ladon. – Mu­si­my zna­leźć wyj­ście z tej ko­tli­ny. Mam
nie­ja­sne prze­czu­cie, że ten za­gaj­nik wie­dzie nas na ma­now­ce.
Było to chyba złe prze­czu­cie, bo po kwa­dran­sie wy­szli na sporą po­la­nę po­
rośnię­tą trawą z kęp­ka­mi róż­no­kolorowych kwia­tów. Słoń­ce po­z woliło im na wy­
zna­cze­nie kie­r un­ków, a w od­da­li sły­chać było szmer stru­my­ka. Me­li­nor po­biegł
w tym kie­r un­k u i po kilku mi­nu­tach wró­cił u­śmiech­nię­t y.
– Jest potok i da się iść jego brze­g iem. Daj­cie na­czy­nia, to przy­nio­sę wody.
Me­li­san­da i Me­r ia­dok za­czę­li roz­pa­kowy­wać to­boł­k i, a Ga­ladon bacz­nie badał
krąg o śred­ni­cy ok. 6 łokci, u­ło­ż ony z pła­skich ka­mie­ni. To nie mogło być miej­
sce o­g ni­ska, ra­czej miej­sce od­poczyn­k u chro­nione przed złymi i­sto­ta­mi. Wiatr
u­cichł zu­peł­nie, po­z woli­li sobie więc na krót­ka prze­r wę, za­g rzali wodę i roz­pu­
ści­li zioła. Po­si­łek i zioła roz­le­ni­w iły ich, ale Ga­ladon po­z wolił im tylko na pół­
go­dzin­ną drzem­kę.
– Potem ru­sza­my.
Sam u­siadł na skra­ju za­gaj­nika i dumał. O czym, to już bę­dzie w na­stęp­nej
czę­ści.
Raz jesz­cze dzię­ku­ję Czy­tel­ni­kom za cier­pliwość, życzę na­stęp­nych 10 lat lek­tu­r y.
Wasz Bilbo Brandybuck
25
Premiery czerwca
Pirania 3DD. Reż. John Gulager; obsada:
Chris Zylka, Katrina Bowden, Christopher
Lloyd. USA 2012. [01.06.2012]
Po raz kolejny krwiożercze piranie,
atakują turystów odpoczywających nad
wodą.
Projekt Nim. Reż. James Marsh; ob­
sada: Bob Angelini, Nim Chimpsky,
Bern Cohen. Wielka Brytania 2011.
[01.06.2012]
W listopadzie 1973 roku, w klatce
ośrodka badawczego ssaków naczelnych
w Oklahomie, rodzi się mały szympans.
Kilka dni później, jego matka dostaje
uspokajający zastrzyk. Traci przytomność, a jej małe, płaczące ze strachu dziecko, w brutalny
sposób zostaje jej odebrane na zawsze. Mały szympans nazwany zostaje Nim i trafia do rąk absolwentki psychologii,
która sama jest już matką trójki dzieci. Za odpowiednim
wynagrodzeniem ma go wychowywać jak własne dziecko. W ten sposób wchodzi w życie „projekt Nim” – jeden
z najbardziej radykalnych w historii eksperymentów, który ma udowodnić, że szympans, wychowywany jak człowiek, może nauczyć się komunikować
za pomocą języka.
Kopciuszek. Inna historia (animowa­
ny). Reż. Pascal Herold; głosy: Sophie
Marceau, Alexandra Lamy, Jean Reno.
Francja 2012. [01.06.2012]
Nowa wersja popularnej bajki
Kopciuszek, tym razem akcja animacji
toczy się na Dzikim Zachodzie.
Twoja stara. Baśń. Reż.: Łukasz Jedy­
nasty, Marek Grabie; obsada: Łukasz
Jedynasty, Joanna Kołaczkowska,
Marek Grabie. Polska 2012. [01.06.2012]
Główny bohater – Gienko – jest
skromnym mazurskim rybakiem, którego bardziej jednak interesują dziewczyny i miód pitny aniżeli połowy. Pewnego
26
dnia nasz bohater znajduje w lesie tajemniczy przedmiot,
przez który wpada w poważne tarapaty…
Chernobyl Diaries. Reż. Bradley Parker; ob­
sada: Jesse McCartney, Jonathan Sa­dowski,
Olivia Dudley. USA 2012. [08.06.2012]
Film śledzi losy grupy przyjaciół, którzy docierają do niesamowitego miasta, z którego nie mogą się wydostać.
Zostało ono porzucone wiele lat wcześniej w wyniku katastrofy nuklearnej.
W tym mieście duchów nocą słychać nieludzkie krzyki. Bohaterowie nie są tutaj sami.
Roman barbarzyńca (animowany). Reż.:
Kresten Vestbjerg Andersen, Thorbjorn
Christoffersen; głosy: Anders Juul, Hadi
Ka-Koush, Laerke Winther Andersen.
Dania 2011. [15.06.2012]
Roman różni się od pozostałych wojowników ze swojej wioski. Nie jest tak
umięśniony jak oni i ma zaniżone poczucie własnej wartości. Pewnego dnia jednak, kiedy Lord Volcazar porywa wszystkich barbarzyńców, to Roman będzie musiał ich uratować.
Szepty. Reż. Nick Murphy; obsada:
Rebecca Hall, Dominic West, Imelda
Staunton. Wlk. Brytania 2011. [15.06.2012]
Akcja filmu dzieje się w roku 1921,
w powojennym świecie ludzi zagubionych, gdzie najbliżsi zmarłych szukają ukojenia w spirytualizmie. Florence
Cathcart stawia sobie za cel zdemaskowanie seansów spirytystycznych jako
sposobu na wyzyskiwanie ludzi. Jednak kiedy zostaje wezwana do angielskiej szkoły z internatem, aby zbadać pewien osobliwy przypadek, zmuszona jest stopniowo porzucić swój sceptycyzm, gdyż zarówno jej naukowe poglądy, jak i samoświadomość zostają wystawione na przerażającą próbę.
Valhalla: Mroczny wojownik. Reż.
Nicolas Winding Refn; obsada: Mads
Mikkelsen, Gary Lewis, Jamie Sives.
Dania/Wielka Brytania 2009. [15.06.2012]
Rok 1000, Skandynawia. Mroźne,
osnute mgłą zbocza gór, hardzi i brodaci Wikingowie, ani jednej kobiety na
horyzoncie. Egzystencja, na którą składają się dźwięki pękających czaszek i rzężenie rozrywanych
gardeł. Dwa ścierające się systemy wierzeń – politeistyczny
nordycki panteon i monoteistyczny chrześcijan. Jeden surowy i samowyniszczający, drugi zachłanny, ekspansywny i fanatycznie bezwzględny. Oba skazane są na zagładę.
Dziękujemy serwisowi www.stopklatka.pl
za zgodę na wykorzystanie notek
o premierach filmowych.
Królewna Śnieżka i łowca. Reż. Rupert
San­d ers; obsada: Charlize Theron,
Kristen Stewart, Chris Hemsworth. USA
2012. [01.06.2012]
Królewna Śnieżka i łowca to rewizjonistyczna wersja opowieści o Królewnie
Śnieżce, w której tytułowy myśliwy,
Eric, zostaje wynajęty przez złą królową
Ravennę do wytropienia jej zbiegłej pasierbicy. Kiedy mężczyzna zdaje sobie sprawę,
że zleceniodawczyni chce zabić dziewczynę, pomaga Śnieżce uciec.
The Beast Unleashed, rys. Luke the Ripper
Great Hero or Cruel Enemy, rys. Luke the Ripper
One-Winged Angel, rys. Luke the Ripper
Dead Already, rys. Luke the Ripper
Absuuurd, rys. Ewa „Neko” Wysocka
Ermine – Dracon’s Patronus,
rys. Ewa „Neko” Wysocka
What the Devil..., rys. Ewa „Neko” Wysocka
Wanted, rys. Ewa „Neko” Wysocka
Miesiêcznik – biuletyn Śląskiego Klubu Fantastyki. Redaguje: Klaudia Heintze,
Małgorzata Pudlik, Bogusław Kobic, Arkadiusz Sroka, Piotr Raku Rak, PWC.
Adres: ul. A. Górnika 5, skr. poczt. 502, 40-956 Katowice.
Tel. (wtorek 16.00–18.00) 32 253 98 04. E-mail: [email protected]
Konto: PKO BP Nr 02 1020 2313 0000 3202 0114 6588
Biuletyn dostępny w Internecie pod adresem http://www.skf.org.pl
Wydawnictwo bezpłatne.

Podobne dokumenty