Blokowidła Mirona Białoszewskiego

Transkrypt

Blokowidła Mirona Białoszewskiego
elżbieta rybicka
blokowidła
mirona
białoszewskiego
czyli terapia wierszem
W blokowisku Miron Białoszewski odkrył genius
loci – „geniuszka miejsca”, jak go nazwał w wierszu
napisanym w grudniu 1981 r. Wiersz ten miał zostać
wygłoszony w audycji radiowej przygotowywanej
przez Małgorzatę Baranowską, a zatytułowanej
„Blok-świat”. Jak wspomina Baranowska w „Prywatnej historii poezji”, rzecz dotyczyła peryferyjności
i regionalizmu osiedli mieszkaniowych, a zarazem
uniwersalnego charakteru życia blokowego. Audycja
planowana na 14 grudnia 1981 r. z wiadomych powodów nie została wyemitowana i możemy jedynie
żałować, że nie znamy bezpośrednich wypowiedzi
Białoszewskiego na ten temat. Pozostało nam
jednak to, co najważniejsze: liczne cykle małych
utworów prozą oraz wiersze, w których
wszystkie fot. w artykule: anna pfützner-kopcińska
pisarz odkrywał specyfikę mrówkowców.
42
To jedyny bodaj twórca, który wyszedł poza konwencjonalne widzenie rzeczywistości osiedlowej,
a było to jedno z najtrudniejszych zadań pisarskich
– zamienić oczywistą nudę blokowisk na literaturę.
Na osiedle z wielkiej płyty na ul. Lizbońskiej
Białoszewski przeprowadził się, nader niechętnie,
w 1975 r. Wszystkie jego wcześniejsze domy
– od przedwojennego Leszna, przez Chłodną,
Poznańską, po plac Dąbrowskiego – były przecież
zaprzeczeniem anonimowości i osamotnienia
fot.: archiwum jacka kopcińskiego
zwykle kojarzonych z blokiem. W każdym z nich
należał, z konieczności lub wyboru, do jakiejś małej
wspólnoty: najpierw liczny i wielopokoleniowy krąg
rodzinny, potem, po wojnie, wymuszone relacje
sublokatorskie, jeszcze później krąg przyjaciół
spotykających się w jego prywatnym mieszkaniu,
zmieniającym się dzięki jego charyzmatycznej osobowości w teatr. Zawsze też łączyły Białoszewskiego ścisłe związki towarzyskie z sąsiadami. Dopiero
na Lizbońskiej po raz pierwszy zamieszkał sam. Czy
czekało go wyobcowanie? Wbrew przewidywaniom
oraz utartym poglądom, chyba nie. Ostatnie lata
życia spędzone w bloku wypełnione były
skrzętnym oswajaniem obcości
i wnikaniem w nową rzeczywistość – zarówno prywatnie, jak i poetycko, bo te dwie sfery są u Białoszewskiego nierozdzielne.
Co ciekawe, to właśnie przeprowadzka na blokowisko stała się momentem przełomowym dla jego
twórczości, a nowa sytuacja mieszkaniowa i nowe
doświadczenie egzystencjalne wyzwoliły w nim
impuls poetycki, który zamilkł 10 lat wcześniej,
po wydaniu tomiku „Było i było” (1965). To właśnie
na dziewiątym piętrze wieżowca powstały wiersze
z opublikowanego po kilkunastoletniej przerwie tomu
poetyckiego „Odczepić się”, który poświęcony był
niemal w całości przełomowej zmianie mieszkania.
Równolegle z poezją powstawał dziennik przeprowadzki do miejsca niechcianego, zatytułowany
„Chamowo”, a potem kolejne cykle: „Blokowidła”,
„Wiersze baby z bloku”, „Korytarzowiec”. Okazało
się, że nowe mieszkanie to dla Białoszewskiego
„kij w podświadomość”.
Interesujące w tych utworach wydają się zwłaszcza opisy pierwszych dni, gdy niechęć (a nawet
przerażenie) stopniowo ustępuje miejsca namiętnej
i niestrudzonej ciekawości. Białoszewski miał bo-
43
wiem – jak sam to nazywał – „czułość wszystkiego”
i niezwykłą umiejętność wyłuskiwania z powszedniej
egzystencji „drobin radości”. W nowej sytuacji okazała
się ona wyjątkowo ważna, gdyż pozwoliła na oswojenie się z nieznanym, a nawet dostrzeżenie w bylejakości blokowiska ukrytych walorów i w konsekwencji
– pogodzenie się z nową rzeczywistością. Radość
przynosiły mu widziane z okna błyski Wisły, kwitnące
drzewo wiśni, aleja topolowa czy nawet deszcz staroświecko bębniący w blaszane parapety. Również
widok z galerii na ostatnim piętrze okazał się dla niego
swoistym lekarstwem: dzięki niemu Białoszewski mógł
zobaczyć Warszawę z innej perspektywy.
Zobaczenie rzeczy na nowo, wbrew konwencjom, przełożyło się na język poetycki i metaforę,
która pozwalała dostrzec i ukazać
niezwykłość tego, co zwyczajne i banalne.
W ten sposób blok stawał się harfą grającą na wietrze: „Jak jeden olbrzymi instrument miejskiej natury
– harfa bloku. Czy blok harfy?”. Mógł też przeistoczyć
się w latarnię, a samo blokowisko w stado mamutów. W poetyckim widzeniu blok okazał się zatem
samoistnym bytem, posiadającym swoje własne,
nie całkiem jasne i poznawalne życie, a przede
wszystkim własne głosy i dźwięki: szumy, pojękiwania, stukania.
Białoszewskiego zaprzątała jednak nie tyle
sama przestrzeń bloku i osiedla, ile wynikająca
z nich, szczególna postać relacji międzyludzkich:
jednoczesne nagromadzenie i odosobnienie, bycie
razem i osobno. Lapidarnie określił ten stan w jednym z „Wyrywków”:
nie tłumek
nie samotnia
blokowanie
Poeta odkrył w blokach inną formę bytowania
międzyludzkiego, tropił w nich wszelkie przejawy
życia wspólnotowego. Blokowiska nie są tu już betonem, znakiem degradacji przestrzeni, rozpadu więzi
społecznych, miejscem uwięzienia i wszechobecnej
inwigilacji. Warto zestawić te wiersze z powstałymi
również w latach 70. „wierszami mieszkalnymi”
Stanisława Barańczaka. Ich bohater ironicznie
dystansuje się wobec współlokatorów i zawsze
czuje się – nawet w przestrzeni najbardziej prywat-
44
nej – podglądany i osaczony. U Białoszewskiego
jest inaczej: to on obserwuje życie innych, a wiedzie
go bezinteresowna ciekawość i przyjemność przyglądania się zwyczajnemu ludzkiemu krzątactwu. Nie
znaczy to jednak, że utożsamia się ze społecznością
blokową. Nie idealizuje jej, ale też nie krytykuje. Zabawnym przykładem jego stosunku do mentalności
„zblokowanej”, powielającej te same, stadne odruchy,
jest cykl „Wiersze baby z bloku”, stylizowany na monolog mieszkanki mrówkowca:
Zrobiłam wieczór autorski
Na korytarzu.
Na drugi dzień ta czedżąca
Zaczęła tworzyć od razu.
Po niej dwie z parteru.
Jestem wzburzona.
Wszędzie słychać
„i ja potrafię”.
Mają wprowadzić blokową
Wierszo-terapię.
Równocześnie życie blokowe miało dla poety
wymiar bardzo zasadniczy i chyba uniwersalny.
Bohater „blokowej wierszoterapii” Białoszewskiego
pozostawał wprawdzie obserwatorem życia, ale jego
powołanie, które nazywał „stróżowaniem rzeczywistości”, miało głębszy sens, może najtrafniej ujęty
w tym poetyckim apelu:
Ja
stróż
latarnik
nadaję z mrówkowca
Nie zabłądźcie.
Bądźcie.
Mijajcie, mijajmy się,
ale nie omińmy.
Polecamy:
Odczepić się, Trynkowanie mrówkowca, w: Odczepić się,
Warszawa 1978;
Chamowo, Zima blokowa, w: Rozkurz, Warszawa 1980;
Korytarzowiec, Wiersze baby z bloku, w: Stara proza.
Nowe wiersze, Warszawa 1984;
Blokowidła w: Małe i większe prozy, Warszawa 2000.
45