Najnowszy numer "Kwartalnika Romskiego"!

Transkrypt

Najnowszy numer "Kwartalnika Romskiego"!
Romano Waśt
Pomocna Dłoń
WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK LISTOPAD 2013
ISSN 2082-4378
Kwartalnik dystrybuowany bezpłatnie
Tematy Numeru Daduś
Zbigniew Bilicki
Historie Romskich Rodów
Ro­dzina Dębickich
nr 12/3
Wywiad
Adam Bartosz
OD REDAKCJI / SPIS TREŚCI / STOPKA
AKTUALNOŚCI
W numerze
Od redakcji
Redakcja kwartalnika z niepokojem obserwuje ostatnie doniesienia mediów o brutalnych atakach, których ofiarami jest społeczność romska. Andrychów, Łódź, Wrocław o tych miejscach
mówi się najczęściej. Wśród niektórych internautów szerzy się
nagonka na Romów w postaci upokarzających filmików i komentarzy. W wielu sytuacjach próba przeciwdziałania takim treściom
doprowadza do jeszcze ostrzejszych reakcji. Staramy się dowiedzieć gdzie leży przyczyna takich zachowań i często używanej
„mowy nienawiści”, czy winny jest kryzys i to, że żyje się gorzej?
Czy budzi on w ludziach coraz większą frustracje? Czy powody są
całkiem inne? Z tą refleksją pozostawiamy naszych czytelników,
zapraszając do lektury dwunastego numeru kwartalnika.
Tematy Numeru
Daduś – Zbigniew Bilicki
roku, w warszawskiej Narodowej Galerii Sztuki
Historie Romskich Rodów
Ro­dzina Dębickich
Własność i wydawca:
Radomskie Stowarzyszenie Romów
ul. Twarda 13, 26-600 Radom
www.romowieradom.pl
www.romanowast.pl
Zespół redakcyjny:
Redaktor naczelny: Agnieszka M. Caban
Redaktor działu publicystycznego: dr Justyna Garczyńska
Redaktor działu poradniczo-informacyjnego: Magdalena Nowak
Współpraca:Jan Adamowski, Adam Bartosz, Agnieszka J. Kowarska,
Grzegorz Kondrasiuk, Jacek Milewski, Stanisław Stankiewicz, Marcin Wosik
Publikowane w Kwartalniku Romskim artykuły są recenzowane
Recenzent numeru 12/3 2013: prof. dr hab. Jan Adamowski
Projekt i skład: Mariusz Malczewski
Druk: PRINTY POLAND Tadeusz Porzyczka, ul. M.C. Skłodowskiej 5, 26-600 Radom.
Na okładce: Rodzina romska z Radomia, lata 60. XX wiek
Nakład: 500 egz.
„Zachęta” dostępna jest wystawa „Domy srebrne jak namioty”. To dosyć rzadkie i nietypowe
Wieczór poezji polsko – romskiej
w Łaźni
W dniu 19 września w Radomiu w „Łaźni”
przy ulicy Żeromskiego w Radomiu odbył się
wieczór poezji polsko-romskiej. Spotkanie za-
wydarzenie ma przede wszystkim przybliżyć
sztukę romską, ale i wyprowadzić romską tematykę z marginesów do głównego dyskursu
społecznego, politycznego, ekonomicznego
Wywiad
Adam Bartosz
i estetycznego. Dzięki temu problemy, które
dotyczą Romów zostaną zauważone. Wystawa jest zbiorem sztychów, fotografii i obrazów
(powstałych od XIX do XX wieku). Tematyka
jest różnorodna, w pracach starszych artystów
widoczny jest stereotypowy obraz Cyganów,
Redaktoro naczelno
Stopka redakcyjna
Domy srebrne jak namioty
Przez dwa miesiące, od 15.10-15.12.2013
Jame redakcja kwartalnikoskry dykhas so pes kereł, śunas so
doligiren ke jamare kana medii. Śunas kaj sy ataki pe romendyr.
Andrychów, Łódźia, Wrocław, dre dała fory najbutedyr sy chyria.
Internauty skharen pes pe romendyr, keren chyria filmiki i chyria ćhynen. Jamaro rakiryben nałen peske ke dźij. Zadas peske
pućiben, karyg dźał da nienawiść. Kon sy bango?... Czy da bida
sawy jaweł pe manuśiendyr, nani buća, brakinen łowe i gadźie,
odmaren pe skry frustracja?... Roden bakres sawo sy odphendło.
A może, powody sy wawyrćhane? Mekhas tumen dałesa so naćhyndźam dre dawa numero kwartalnikoskro i den apre.
Agnieszka Mirosława Caban
Aktualności
natomiast współcześni artyści wprowadzają
Spis treści
w dyskurs swoich prac, m.in. integrację, komentarz do zagłady Romów, nomadyzm jako
Aktualności . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3
alternatywny sposób na życie. Oprócz prac
Wydarzenia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9
znanych artystów są również prace anonimo-
Tematy numeru . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13
we. Wystawa została zrealizowana przy wspar-
Historie Romskich Rodów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15
Wywiad . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22
Recenzje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 24
Romskie profesje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 26
ciu Mondriaan Fund i Ambasady Królestwa
Niderlandów w Warszawie. Partnerem programu edukacyjnego jest British Council i Dialog
Pheniben. Sponsorami wernisażu są DeLonghi, Kenwood, Freixenet. Patronat medialny
Romanipen . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 30
sprawują: Polskie Radio, The Warsaw Voice,
Młodzież romska pisze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31
Stolica, Artinfo.pl
Zdjęcie udostępnione przez grupę poetycką “Eliksir”
inicjowała grupa poetycka „Eliksir”, do której
należą Anna Łęcka i Andrzej Mędrzycki. Spotkanie cieszyło się dużym zainteresowaniem
i zgromadziło sporą publiczność. Wiersze autorstwa grupy Eliksir recytowane były w języku
romskim przez Marzenę Kwiatkowską oraz jej
córkę Lawinię. Dodatkowo została stworzona
oprawa filmowa o tematyce romskiej, która doskonale komponowała się z utworami. Prowa-
Praktyczne porady . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 32
Z życia wzięte . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 34
Paramisi romane . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 36
Cygański humor . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 39
Galeria . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 40
Romano Waśt
KAPITAŁ LUDZKI
Zdjęcie udostępnione przez grupę poetycką “Eliksir”
NARODOWA STRATEGIA SPÓJNOŚCI
Pomocna Dłoń
Czasopismo współfinansowane ze środków Unii Europejsk iej w ramach Europejsk iego Funduszu Społecznego
2
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
3
AKTUALNOŚCI
AKTUALNOŚCI
dzący wieczór na sam koniec przeczytali wiersze najsłynniejszej, romskiej poetki Papuszy,
Andrzej Mędrzycki przeczytał wiersze w języku romskim, a Pani Marzena Kwiatkowska
przeczytała wiersze po polsku. Była to kolejna
forma przybliżenia kultury romskiej Radomianom i jak się okazuje takich okazji będzie
więcej.
Radomski Festiwal Muzyki i Kultury
Romów
no Kher” (Cygański Dom). Tegoroczne wydarzenie zgromadziło dużą liczbę publiczności,
która pamięta o prawie corocznej muzycznej
imprezie końca lata w naszym mieście. Festiwal był okazją do wysłuchania jednych z najlepszych romskich zespołów grających obecnie
w Polsce, m.in. Teresa Mirga & Kałe Bała, ČaČi
Vorba, Artysta Cygański „Makso”, Romen, Patrycja & Gypsy Stars. Imprezę poprowadziła
radomska animatorka, Beata Domaszewicz,
a w trakcie przerwy widzów przywitał również
wiceprezydent Radomia Ryszard Fałek oraz
Małgorzata Różycka z Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Na festiwalu prócz muzyki
i wspólnej zabawy pod sceną można było również posmakować specjałów kuchni romskiej
przygotowanych specjalnie dla przybyłych gości. A już po koncertach, tuż po zmroku najwytrwalsi uczestnicy mogli obejrzeć, m.in.:
”Be Roma or Die Tryin, prod. Roma Support
Group, „I chociaż raz zobacz jak się kręcą tylne
koła wozu”, reż. Piotr Wójcik oraz „Dwie Gitary. Michaj Burano”. Festiwal był współfinansowany w ramach Unii Europejskiej ze środków
Europejskiego Funduszu Społecznego.
fot. Z. Gierała
14 września przy ulicy Kozienickiej w Radomiu, Stowarzyszenie „Romano Waśt” organizowało Festiwal Muzyki i Kultury Romów.
Miejsce festiwalowe nie zostało wybrane bez
powodu, to tutaj ma powstać Europejskie
Centrum Kultury i Edukacji Romów „Roma-
Zespół „Romen”
fot. Agnieszka Caban
4
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
Antyromskie demonstracje
w Czechach
Pod koniec sierpnia ponad tysiąc osób
uczestniczyło w antyromskich demonstracjach
w aż ośmiu czeskich miastach. W niektórych
miastach w Romów rzucano kamieniami.
Jak podają media, podobne nastroje są też
na Węgrzech. W Ostrawie władze pomimo
ostrzeżeń Amnesty International pozwoliły na przemarsz, choć skierowały pochód z
dala od osiedli romskich. Wbrew ustaleniom
tłum skierował się w stronę dzielnicy Přivoz
zamieszkanej przez Romów. Po atakach na
domy należące do miejscowych wkroczyła policja, która skierowała gaz łzawiący w stronę
zgromadzenia. W większości miast protesty
odbywały się z udziałem skrajnie nacjonalistycznych ugrupowań nie tylko z Czech (Ro-
botnicza Partia Społecznej Sprawiedliwości),
ale i z Polski (Narodowe Odrodzenie Polski).
Antyromskie demonstracje zorganizowano też
w innych miastach m.in., w Brnie, Czeskich
Budziejowicach, Pilznie, Varnsdorfie, Jiczinie
i Duchcowie. W tych miastach nie użyto jednak przemocy. Równocześnie odbywały się
kontrdemonstracje.
Wzmożona niechęć do Romów
w Polsce
Od pewnego czasu obserwujemy niepokojące sytuacje mające miejsce w różnych
częściach kraju. W październiku w Łodzi policjanci zatrzymali czterech mężczyzn, którzy
napadali na rodzinę Romów. Wykorzystali pochodnie, mieli przy sobie kije i metalowe pręty.
Wykorzystali gaz łzawiący i pobili jedną z kobiet, ze względu na szybką reakcję policji i straży pożarnej nie doszło do podpalenia mieszkania. Podejrzanym, którzy użyli przemocy grozi
do pięciu lat pozbawienia wolności. Podłożem
napaści była narodowość ofiar.
W niewielkim Andrychowie, miejscowy
aktywiści urządzają akcję „oczyszczania miasta z Cyganów”. Profil na portalu społecznościowym Facebook nawołujący do usunięcia
Romów miał ok. 2 tysięcy „lajków”. Około 140
Romów mieszka w centrum miasta, w zaniedbanych kamienicach. Strona nawołująca do
nienawiści została zamknięta po wielu protestach. Pretekstem do wirtualnych ataków na
Romów był incydent z udziałem romskiego
nastolatka, który zaatakował polskiego chłopca, pobił go i zabrał mu rower.
nielegalnie zajmowany teren. Większości pobyt jest nielegalny, aby miasto mogło pomóc
Romom i przekazać im mieszkania socjalne.
Romowie muszą zalegalizować swój pobyt. Dla
większości jest to mur nie do przebrnięcia.
Wiele takich i jeszcze innych przypadków
budzi niepokój społeczności romskiej w całej
Polsce.
Odszedł Nicolae Gheorge
Źródło: European Roma Cultural Foundation
8 sierpnia zmarł Nicolae Gheorge. Od wielu lat był aktywnym działaczem na rzecz praw
człowieka, walczył głównie o prawa Romów.
Gheorge pochodził z Rumunii, w początkach
swojej działalności był doradcą rządu ds.
mniejszości narodowych, następnie działał
przy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie gdzie był doradcą w sprawie
Romów i Sinti. Przy Biurze Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR) założył punkt kontaktowy dla Romów i Sinti oraz
stworzył szerszy plan działania na rzecz poprawy ich sytuacji na obszarze OBWE.
W Poznaniu lekarz odmówił przyjęcia 9-letniego romskiego chłopca, gdyż ten nie posiadał ubezpieczenia.
Wciąż nierozwiązana zostaje sprawa Romów z wrocławskiego koczowiska. Rumuńscy
Romowie od kilku lat zajmują koczowisko przy
Kamieńskiego. Wywołują niechęć mieszkańców, miasto nakazuje koczownikom opuścić
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
5
AKTUALNOŚCI
AKTUALNOŚCI
Front Narodowy we Francji rośnie
w siłę
Marine Le Pen przewodnicząca Frontu Narodowego w jednej ze swoich ostatnich kontrowersyjnych wypowiedzi porównała Unię Europejską do Związku Radzieckiego. Uważa, iż za
sprawą Unii narody europejskie zostały pozbawione suwerenności. Wypowiedź ta w sposób
niebezpośredni uderza również w społeczność
romską, która liczy sobie we Francji około 20
tysięcy osób. Szef francuskiego Ministerstwa
Spraw Wewnętrznych stwierdził, iż „Większość
Romów powinna być deportowana za granicę,
nie mamy obowiązku przyjmowania tej społeczności”. Wypowiedzi w podobnym tonie
jest więcej, choć Komisja Europejska od dekad
wzywa do walki z dyskryminacją społeczności
romskiej. We Francji na bieżąco likwidowane
są romskie koczowiska. W odpowiedzi na ataki
prawicy, zrzeszenia lewicowe zaproponowały
by w Paryżu stworzyć dla mniejszości specjalne osiedle. Na tę propozycję oburzają się media, które zaczynają obawiać się nowego getta.
W świetle rozgrywek politycznych problemy
społeczności romskiej nie maleją, a proponowana przez wielu polityków deportacja z pewnością nie rozwiąże większości z nich.
Papusza - cygańska poetka XX wieku
w literaturze i filmie
Agnieszka Caban, Małgorzata Cimek
14 sierpnia odbyła się premiera książki autorstwa Angeliki Kuźniak pod tytułem „Papusza”. Jest to kolejna publikacja dotycząca
fascynującej poetki. Autorka książki z poświęceniem dotarła do materiałów mających rzucić
nowe światło na znane nam do tej pory losy
Bronisławy Wajs. Dzięki uprzejmości Elżbiety
Ficowskiej miała możliwość studiować materiały z prywatnego archiwum Jerzego Ficowskiego, m.in., nagrania wypowiedzi, jak i prywatną korespondencję.
6
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
Obraz poetki wykreowany przez autorkę to
obraz kobiety skromnej i pokornej zawieszonej
w próżni pomiędzy dwiema kulturami, kobiety
wyjątkowej, utalentowanej i zagubionej. Losy
Papuszy pozwalają nam zbliżyć się do świata minionych lat, jej historia ukazana jest na
tle wydarzeń II wojny światowej oraz okresu
przed i po wojennego. Opisy Kuźniak zawarte
w książce pozwalają czytelnikowi poznać życie poetki, ukazują unikalny prospekt zdarzeń
z tamtych lat. Przy okazji tej książki warto zapoznać się z wydaną dwa lata wcześniej książką
Magdaleny Machowskiej „Bronisława Wajs –
Papusza. Między biografią a legendą”, która jest
świetnym, naukowym studium życia poetki.
Na temat poetki oprócz wielu publikacji,
powstają również filmy, m.in., dokument Grega Kowalskiego. W stworzonym w latach 90
filmie autor próbował bardzo wyraźnie ukazać
własną wizję jej historii. Tym bardziej czekamy na premierę filmu fabularnego autorstwa
Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze i ich
interpretacji biografii poetki. Premiera filmu
zapowiedziana jest na 15 listopada 2013 r., po
tym wydarzeniu film będzie dostępny w kinach w całej Polsce.
W czym kryje się fenomen, który powoduje
że losy poetki tak nas frapują? Odpowiedz jest
zaskakująco prosta. Choć twórczość Bronisławy Wajs jest z pewnością wyjątkowa i godna
zainteresowania, to właśnie jej życiorys i cena
jaką zapłaciła za swoją twórczość to temat, który powoduje, że twórcy wracają do niego wciąż
na nowo. Z drugiej strony w jej biografii jest
wiele zawiłości i niedopowiedzeń, które autorzy chcą ponownie interpretować na swój sposób i szukać odpowiedzi na wiele pytań, które
jak dotąd jeszcze ich nie odnalazły.
Bronisława Wajs to postać, którą warto bliżej poznać, tym samym zachęcamy do lektury
rozlicznych publikacji, obejrzenia produkcji
filmowych, ale też pochylenia się nad obszernymi materiałami zgromadzonymi w Muzeum
Okręgowym w Tarnowie, gdzie odbywał się
festiwal poetycki „O złote pióro Papuszy”. War-
szawskie wydawnictwo Nisza przygotowało
wznowienie tomiku poezji „Lesie, ojcze mój”,
a także książek Jerzego Ficowskiego „Cyganie na polskich drogach” i „Demony cudzego
strachu”. Wątków Papuszy we współczesnej
kulturze, możemy szukać więcej chociażby
w twórczości Edwarda Dębickiego, a jest do
tego odpowiednia okazja, rok 2013 jest w jakiś
sposób niepisanym rokiem Bronisławy Wajs.
Zmiany w Komisji Wspólnej Rządu
Mniejszości Narodowych i Etnicznych
W dniu 9 lipca 2013 roku Ministerstwo
Administracji i Cyfryzacji w imieniu Stanisława Huskowskiego, Współprzewodniczącego
Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych wystosowało pisma do
96 zarejestrowanych stowarzyszeń romskich
w Polsce, w których informowano o konsultacjach, które mają na celu odwołanie Pana
Romana Chojnackiego i Roberta Bladycza ze
składu Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości
Narodowych i Etnicznych. Większość organizacji mogła przedstawić swoje stanowisko listownie. We wrześniu ponownie do wszystkich
stowarzyszeń została wystosowana informacja
z ministerstwa o tym, iż większość organizacji romskich uczestniczących w konsultacjach
opowiedziała się za odwołaniem wymienionych osób ze składu komisji. W związku z tym
na podstawie art. 24 ust. 5 z dnia 6 stycznia
2005 r., o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym zwrócono się
o wybór dwóch kandydatów na przedstawicieli społeczności romskiej w Komisji Wspólnej
Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych.
Termin zgłoszeń upływa 24 grudnia 2013 roku.
Wszelkie informacje powinny zostać skierowane na adres Ministerstwa Administracji
i Cyfryzacji.
Dziecko niczyje
Agnieszka Caban
Grecka policja szukając broni i narkotyków
znalazła dziewczynkę w romskim obozie nieopodal miasta Farsala. Zdziwienie funkcjonariuszy wywołała wyjątkowo jasna, jak na romską urodę skóra, jasne oczy oraz blond włosy
czteroletniej dziewczynki o imieniu Maria.
Policjanci zwrócili również uwagę na brak jakiegokolwiek podobieństwa z parą, która podawała się za rodziców dziewczynki. Po kilku
dniach poszukiwań policji greckiej na terenie
państwa, zwrócili się oni o pomoc do Interpolu, aby ustalić tożsamość Marii. Polska policja
aktywnie włączyła się w poszukiwanie rodziny dziewczynki. W międzyczasie greckie władze postanowiły wykonać testy DNA w celu
potwierdzenia lub wykluczenia rodzicielstwa
pary podającej się za jej właściwych rodziców.
Testy jednoznacznie wykluczyły biologiczne
rodzicielstwo. Po tym jak w internecie opublikowano zdjęcie dziewczynki, nawet policja
w Polsce odebrała około ośmiu tysięcy telefonów w tej sprawie.
W międzyczasie Romowie, którzy początkowo podawali się za jej rodziców nieustannie
zmieniali wersję dotyczącą pobytu dziewczynki w obozie. Pomimo wielu odpowiedzi na
apel policji w związku z ustaleniem tożsamości dziecka, wciąż nie było wiadomo, kim jest
4-letnia dziewczynka. Po kilku tygodniach od
rozpoczęcia sprawy brytyjska telewizja BBC
podała informacje, że Romka Sasha Ruseva
twierdzi, że jest biologiczną matką Marii, a ojciec dziewczynki był albinosem, stąd jasna skóra dziewczynki.
Kobieta została sfilmowana przez bułgarskich reporterów wspólnie z dziećmi, które
są niezaprzeczalnie podobne do dziewczynki
o imieniu Maria. Sasha Ruseva wyznała dziennikarzom, że ona i jej mąż pracowali w greckiej miejscowości Larisa cztery lata temu,
kiedy urodziła się Maria. Po siedmiu miesiącach musieli wrócić do Bułgarii, ale w związ-
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
7
AKTUALNOŚCI
WYDARZENIA / Wrześniowe obchody dnia pamięci o zagładzie w Treblince
ku ze złą sytuacją finansową nie mogli zabrać
dziewczynki ze sobą. Para jednak początkowo
zaprzeczała, jakoby sprzedała dziewczynkę.
Ruseva twierdziła, że zostawiła córkę pod
opieką innej kobiety, która obiecała jej, że
może po nią wrócić kiedy tylko będzie chciała. „Miałam inne dzieci, którymi musiałam się
zająć… Nie mogłam jej wziąć… I nigdy nie dostałam za nią żadnych pieniędzy” – powiedziała kobieta tłumacząc się. Bułgarscy urzędnicy
powiedzieli mediom, że podczas przesłuchania
nik testów DNA jednoznacznie potwierdziły,
że rodzicami małej blond dziewczynki, którą
znaleziono w obozie Romów w Grecji, to Romowie pochodzący z Bułgarii.
W całej historii zastanawia jednak fakt dość
łatwego obarczenia Romów, jako winnych porwania i wyrokowania na podstawie wyglądu
dziewczynki. Historia ta powinna nauczyć
media, że podchwycenie łatwego tematu może
zaszkodzić i utwierdzić złe schematy myślenia
w społeczeństwie. Natomiast sama historia
dziewczynki pokazuje w jak trudnym położeniu żyje wiele rodzin romskich w Europie.
Wrześniowe obchody dnia pamięci
o zagładzie w Treblince
Andrzej Łuczak
Treblinka, współcześnie mała wieś licząca
z innymi na jednym terenie. Według relacji
330 mieszkańców, leżąca w powiecie ostrow-
bezpośrednich świadków, którzy przebywali
skim w gminie Małkinia Górna, w odległo-
na terenie obozu relacje pomiędzy ludnością
ści blisko 100 kilometrów od Warszawy. Na
romską, a pozostałą układały się bardzo do-
pierwszy rzut oka trudno sobie wyobrazić,
brze i na ile było to możliwe w warunkach
że to właśnie tutaj, w spokojnej miejscowości
obozowej rzeczywistości dominowały relacje
na obrzeżach Mazowsza niemieccy naziści
koleżeńskie i przyjacielskie.
dopuszczali się straszliwych zbrodni i masowej grabieży.
wicz Ziółkowskiej, przybycie grupy romskiej
pierwszą stanowił obóz przymusowej pra-
na teren obozu na trwałe utkwiło w jej pa-
cy - Treblinka I, założony latem 1941 roku.
mięci:
stów pracowali w skrajnie ciężkich warunkach, którym większość więźniów, zwłaszcza
tych słabszych fizycznie nie mogła podołać.
Wśród więźniów dominowali Żydzi i PolaRuseva rozpoznała Christosa Salisa i Eleftherię Dimopoulou, jako ludzi, którym zostawiła
dziewczynkę. Mimo tłumaczenia się kobiety,
która twierdziła, że to jedynie kłopoty finansowe nie pozwoliły na zabranie jej ze sobą dziecka i, że absolutnie nie zostało ono sprzedane,
prokuratorzy zarzucają kobiecie, że świadomie
sprzedała ona córkę.
Po kilku dniach przesłuchiwania kobiety
i jej męża Rusewa przyznała, że kilka lat temu
urodziła dziecko w Grecji i sprzedała je, gdyż
nie miała pieniędzy na powrót do swojego
kraju. W chwili sprzedaży dziewczynka miała
siedem miesięcy. Według sąsiadów rodzice po
powrocie z Grecji twierdzili, że otrzymali za
dziecko około 500 lewów, czyli jakieś 250 euro.
Francuski portal leparisienne.fr., podał, że wy-
cy, choć jest także poświadczona obecność
Romów. Trudno jednak w pełni oszacować dokładną ilość ofiar tutejszego obozu
ze względu na brak skrupulatnej ewidencji
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
,,Był piękny słoneczny dzień. Grupa romska liczyła od 50 do 100 osób. Była zróżnicowana pod względem płci, wieku, złożona
zarówno z kobiet jak i mężczyzn. Wyglądali
skromnie, wręcz ubogo, inni współwięźniowie mówili później, że ukrywali się po lasach.
Dominowała wśród nich niepewność i strach
przed tym co ma nastąpić”.
osób przybywających do obozu. Niemcy nie
prowadzili jej w ogóle lub prowadzili tylko
częściowo. Liczbę romskich ofiar obozu według najostrożniejszych szacunków podaje
się w liczbie 3 tysięcy osób. Ostatnie badania
i wykopaliska prowadzone na terenie obozu
wykazały istnienie specjalnej mogiły romskiej. Z relacji świadków i osób, które przebywały w obozie wynika, że w odróżnieniu od
innych miejsc masowej kaźni w czasie II wojny światowej nie utworzono tutaj osobnych
miejsc dla społeczności romskiej. Wszyscy
przebywający na terenie obozu pracy żyli
8
byłej na wrześniowe uroczystości Ireny Jace-
Obóz podzielony był na dwie części,
To tutaj ci, którzy byli użyteczni dla nazi-
Źródło AFP
Według relacji jednej z więźniarek przy-
Przemawia Andrzej Łuczak
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
9
WYDARZENIA / Wrześniowe obchody dnia pamięci o zagładzie w Treblince
WYDARZENIA / Wrześniowe obchody dnia pamięci o zagładzie w Treblince
Obecność Romów w obozie w Treblince jest
i organizacji pozarządowych: Jacek Kozłowski
opuścić obóz. Jeszcze teraz widzę siebie biegnącą
faktem. Nie jest natomiast do końca oszacowa-
– wojewoda mazowiecki, Krzysztof Bukow-
do bliskich, do domu…”
na i opisana w sposób zwięzły i wyczerpujący.
ski – prokurator delegatury IPN w Koszalinie,
Najostrożniejsze szacunki mówią o liczbie co
Andrzej Łuczak – dyrektor Instytutu Pamięci
najmniej 3 tysięcy zabitych, chociaż liczba ta
i Dziedzictwa Romów oraz Ofiar Holokaustu,
może być o wiele większa.
Maria Koc – radna sejmiku mazowieckiego
Andrzej Silny – kierownik delegatury mazowieckiego urzędu wojewódzkiego w Siedlcach,
Sławomir Kordaczuk – zastępca dyrektora Muzeum Regionalnego w Siedlcach, Juliusz Pietrachowicz – profesor Akademii Muzycznej,
kompozytor, Jan Słomiak – burmistrz gminy
Kosów Łacki, Leonard Domański – prezes
Związku Kombatantów w gminie Kosów Lacki.
W uroczystościach wzięli udział także licznie uczniowie szkół wszystkich szczebli z województwa mazowieckiego, harcerze. Straż
honorową pełnili żołnierze z Jednostki Wojska Polskiego z Komorowa pod dowództwem
Od lewej Andrzej Łuczak - prokurator IPN w Koszalinie, Krzysztof Bukowski, Sławomir Kordaczuk - wicedyrektor Muzeum Regionalnego w Siedlcach, Jacek Kozłowski - wojewoda mazowiecki, Jan Słomiak - burmistrz miasta i gminy Kosów
Lacki
plutonowego Dariusza Michalaka wraz z harcerzami. Po oficjalnym powitaniu wszystkich
zebranych gości przez kierownika Muzeum
Walki i Męczeństwa w Treblince Zdzisława Ko-
Ważne jest aby pielęgnować pamięć o tam-
pówkę odprawiona została msza święta przez
tych wydarzeniach, aby historia była najlep-
księdza Ryszarda Zaleskiego, proboszcza para-
sza nauczycielką życia, a przyszłe pokolenia
fii Trójcy Przenajświętszej w Prostyni.
wyciągały wnioski z tego, co miało miejsce
w przeszłości. Służyć temu mają spotkania organizowane przez miejscowe Muzeum Walki
i Męczeństwa w Treblince.
We wrześniowych uroczystościach w Karnym Obozie Pracy uczestniczyło blisko 400
osób. Wśród nich można było dostrzec wiele
młodych twarzy, uczniów miejscowych szkół,
którzy przybyli na uroczystości wraz ze swoimi
opiekunami. Wśród uczestników było także
wielu mieszkańców okolicznych miejscowości.
Ponadto swoją obecnością uroczystości wzbogacili więźniowie obozu Irena Jacewicz – Ziółkowska i Zygmunt Chłopek, przedstawiciele
władz samorządowych, instytucji publicznych
10
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
Okazję przemawiania miała także była
więźniarka obozu Irena Jacewicz Ziółkowska
,,Warunki były okrutne – mówiła Irena Jacewicz. – Brakowało jedzenia, koców i wody. Praca tak mnie wyczerpała, że nie pamiętam już
nawet, gdzie stał mój barak. Pamiętne są jednak
dni, kiedy katowano i zabijano ludzi. Nigdy też
Andrzej Łuczak - Dyrektor Instytutu Pamięci i Dziedzictwa Romów oraz ofiar Holokaustu działającego przy Związku Romów Polskich również przemówił do zgromadzonych
również w imieniu prezesa organizacji:
(…)Nasza zwykła obecność dzisiaj, w miejscu śmierci i kaźni setek tysięcy ludzi jest hołdem dla wszystkich ofiar nazistowskiego terroru. Wśród ofiar tutejszego obozu byli także
Romowie, którzy obok Żydów, Polaków i innych
narodowości byli mordowani w sposób bestialski, masowy i zaplanowany. Nikt dokładnie nie
wie ilu Romów tak naprawdę zginęło w czasie drugiej wojny światowej. Najostrożniejsze
szacunki mówią o śmierci 500 tysięcy Romów
z różnych krajów europejskich, co stanowiło
około 70% ówczesnej populacji romskiej. Wśród
ofiar, więźniów tutejszego obozu był także mój
dziadek, któremu udało się uciec, zbiec. Wycieńczony morderczą pracą obozową umarł dwa tygodnie później w jednym z warszawskich szpitali. Taki był niestety los tysięcy ofiar w czasie
ostatniego konfliktu światowego. Taki też był los
W rozmowach z kierownikiem placówki muzealnej i pozostałymi zaproszonymi na
uroczystości gośćmi została przedstawiona
propozycja upamiętnienia romskich ofiar obozu przez stworzenie pomnika, monumentu,
który według wstępnych planów miałby stanąć
w części Treblinka II niedaleko pomnika głównego. Projekt monumentu ma nawiązywać do
godła i flagi romskiej mający mieć kształt koła,
o wysokości 120-150 cm.
Oby było więcej takich inicjatyw inspirujących ludzi do podtrzymywania i pielęgnowania pamięci o przeszłości. W dobie globalizacji
ważna jest także pamięć historyczna jak i też
polityka prowadzona w obszarze historycznym. Historia może być nauczycielką ale także
ogromnym orężem i narzędziem kształtowania
nie tylko pamięci ale także narodów, postaw,
zachowań międzyludzkich, które mogą później
przekładać się na codzienność. Ważne jest aby
pamięć o romskich ofiarach zabitych w Treblince także trwała, zabitych może w mniejszej
skali niż w przypadku przedstawicieli innych
narodów, ale mordu przez to bardziej tragicznego bo anonimowego i wiele lat nieodkrytego.
tysięcy Romów, mordowanych często anonimowo, bez ewidencji, bez pamięci i w zapomnieniu.
Niech historia będzie najlepszą nauczycielką
życia. Aby to, co działo się tutaj oraz w innych
miejscach hitlerowskiej kaźni nigdy się nie powtórzyło. A następne pokolenia ludzi różnych
narodowości wyciągną wnioski z tego, co działo
się w Treblince.
nie zapomnę mojego pięciodniowego karceru
Po oficjalnych przemówieniach nastąpiło
w bunkrze, do którego trafiłam wraz z dwoma,
uroczyste złożenie kwiatów i zniczy, a po za-
innymi kobietami za pomoc jednemu więźnio-
kończeniu obchodów niektórzy z gości prze-
wi. Ledwo wyszłyśmy z tego zajścia z życiem.
nieśli się na teren Treblinki II, gdzie po chwili
Nie wszystkim to jednak było dane, wielokrotnie
zadumy i modlitwy zostały zapalone symbo-
byłam świadkiem morderstw, tortur i grabieży.
liczne znicze pod pomnikiem żydowskich ofiar
W obozie zostałam do końca, do pierwszego
obozu.
Od lewej A. Łuczak, K. Bukowski, S. Kordaczuk, J. Słomiak
sierpnia 1944 roku. Wtedy to pozwolono nam
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
11
TEMATY NUMERU / DADUŚ - ZBIGNIEW BILICKI
WYDARZENIA / Pielgrzymka Romów do Limanowej
Pielgrzymka Romów do Limanowej
Daduś – Zbigniew Bilicki
Małgorzata Czyżowska
Adam Batosz
22 września po raz dwudziesty ósmy odby-
niu. W tym roku w pielgrzymce udział wzięli
ła się pielgrzymka Romów do Limanowej. Jest
miedzy innymi Romowie z Krakowa, Nowe-
to największa tego typu pielgrzymka w Polsce.
go Sącza, Czarnej Góry, Prudnika, Zawiercia,
Kiedy później oglądałem na starych fotografiach srebrem
okuwane laski kelderaskich przywódców taborowych, porównywałem z tą skromną laską wykonaną przez Roma
z grupy Polskich Cyganów. Od 1990 r. desto otrzymane
od Zbyszka Bilickiego jest elementem stałej wystawy muzealnej „Romowie. Historia i kultura”.
Stalowej Woli, Mielca, Ochotnicy oraz Krośnicy. Przyjechali również Romowie ze Słowacji.
Krakowskiej grupie przewodniczyli ojcowie Jezuici prowadzący w Nowej Hucie duszpasterstwo Romów. Na pielgrzymce był także obecny
prezes oświęcimskiego Stowarzyszenia Romów
w Polsce, Roman Kwiatkowski. Pielgrzymi
wyruszyli pieszo pięć kilometrów z Łososiny
Górnej do Limanowej. Towarzyszył im śpiew
i modlitwa, a w barwnym korowodzie jechały
też cygańskie wozy. Główne uroczystości odfot. M. Czyżowska
Zbigniew Bilicki, Daduś, Tarnów 1979r.
były się w Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej
w centrum Limanowej. Przewodniczył im Abp
Jej organizatorem jest ks. Stanisław Opocki,
Józef Kowalczyk, metropolita gnieźnieński
krajowy duszpasterz Romów. Romowie z całej
i prymas Polski. Podczas mszy tradycyjnie już,
Polski i z zagranicy przyjeżdżają co roku do
jak co roku, udzielono Romom sakramentów
położonego w Beskidzie Wyspowym miasta,
chrztu oraz ślubu. Modlitwa wiernych wygło-
aby wziąć udział w tym szczególnym wydarze-
szona została w języku romskim oraz polskim.
Mszę uświetniła swoim występem znakomita
romska pieśniarka – Teresa Mirga z Czarnej
Góry, wystąpił także romski zespół ze Słowacji. Po nabożeństwie uczestnicy mieli okazję
podziwiać występy artystyczne zespołów romskich z Prudnika oraz ze Słowacji. Nie zabrakło
tańców, radości i dobrej zabawy. Wszystkich
Romów oraz osoby zainteresowane duszpasterstwem i kulturą romską zapraszam za rok
na kolejną pielgrzymkę do Limanowej. Wcześniej, w grudniu odbędzie się romska pielgrzymka na Jasną Górę.
Kiedy w 1979 r. zorganizowałem w tarnowskim muzeum wielką wystawę o Romach, pierwszą taką w świecie
„Cyganie w kulturze polskiej”, któregoś dnia przyjechał
nieznany mi wcześniej Rom. Przedstawił się – nazywają mnie Daduś. Tak poznaliśmy się, i – pewnie sam by
to przyznał – zaprzyjaźniliśmy się. Bywał potem u mnie
w Tarnowie, ja odwiedzałem go na Kolonii Mazurskiej
w Olsztynie.
Zachwycony ideą budowania cyganologicznej kolekcji
w muzeum, postanowił kolekcje tę wzbogacić i któregoś
dnia przyjechał z prezentem – długą drewnianą, rzeźbioną laską, wykonaną przez jego kuzyna. To jest desto –
powiedział – starzy Cyganie nosili zawsze przy sobie taką
laskę, zawsze mieli w wozie pod ręką na wypadek jakiejś
bójki. Takie ozdobne desto robili sobie starsi, ważniejsi Cyganie, mój ojciec, jako wójt taboru zawsze siadał do rozmowy trzymając desto w rękach.
Desto od Dadusia trafiło do muzealnej kolekcji i stało
się ważnym eksponatem, dokumentem dawnej tradycji.
Daduś to często spotykane wśród Romów romskie
imię, znaczy Tatuś, Ojczulek. I był Daduś ojczulkiem dla
olsztyńskich Romów. Urodzony w 1924 r. już był niemal
dorosłym, kiedy, jako „niepotrzebny rasowo” trafił do
niemieckich obozów. Przeżył tak 4 lata, a kiedy nastała
wolność, wrócił do życia w drodze. Okazał się jednak jednym z niewielu, którzy wtedy w polityce osiedlania wędrownych Romów dostrzegł pozytywna stronę – uznał, że
warto porzucić wędrówkę, osiąść na miejscu, dzieci posłać do szkół. Za miejsce odpowiednie do życia osiadłego
uznał Olsztyn i tam w roku 1955 postawił swój wóz na
stałe. Zachęcał innych do osiedlenia, mimo wielkiej niechęci większości. Opowiadał kiedyś, że oburzeni na jego
namowy Romowie pobili go, a nawet chcieli utopić w stawie. Z roku na rok jednak kolejne rodziny zatrzymywały
się w Olsztynie i zanim oficjalnie zaczęto stosować akcje
osiedleńcza na siłę, w mieście tym mieszkało już kilkadziesiąt rodzin romskich.
Daduś widząc możliwości wykorzystania istniejących
tendencji do pomocy ówczesnych władz dla adaptujących się do życia w mieście Romów, zainicjował powstanie spółdzielni kotlarskiej Metalowiec, która przetrwała
do końca lat 70. Założył też jeden z pierwszych w Polsce
zespołów folklorystycznych Baro Drom (Długa Droga),
a potem Cierhań (Gwiazda). Kontynuatorem jego idei jest
jego syn Roland, prowadzący zespół cygański Romanca.
Całe życie poświęcił sprawie romskiej, starał się pilnować, aby romskie dzieci chodziły do szkół – kiedy na początku lat 90. pojawiła się idea utworzenia romskich klas
dla dzieci, które miały problemy szkolne, lub w ogóle do
fot. M. Czyżowska
12
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
13
TEMATY NUMERU / MOJA HISTORIA
HISTORIE ROMSKICH RODÓW / Ro­dzina DĘBICKICH
szkoły nie chodziły, poparł ja i przyczynił się do utworzenia takiej klasy w szkole nr 17. Z czasem część dzieci
trafia do „normalnych” integracyjnych klas i tamto rozwiązanie przestało być potrzebne.
Ro­dzina Dębickich
Za zasługi dla krzewienia romskiej kultury Zbigniew
Daduś Bilicki został w 2010 r. udekorowany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Złotym Krzyżem Zasługi
Justyna Garczyńska, Zenon Gierała
Zbyszek Bilicki zmarł 10 kwietnia 2013 r. w wieku 89
lat. Pochowany z wielkimi honorami, z udziałem licznej
rodziny i przyjaciół z wielu krajów, spoczął na olsztyńskim cmentarzu przy ul. Poprzecznej. Łoki phuw amaro
phraleske!
Zbigniew Bilicki, Daduś w towarzystwie
A. Bartosza i P. Lechowskiego, Tarnów 1979r.
Moja historia
Edyta Barwińska
Jestem Romką w średnim wieku. Moją historię chciałam rozpocząć od wczesnych lat szkolnych. Pochodzę
z bardzo pięknego i zabytkowego miasta, Krakowa.
Miałam, to szczęście w życiu, że jako mała dziewczynka
w szkole nigdy nie byłam prześladowana z powodu romskiego pochodzenia. Byłam zawsze zadbana i przygotowana do zajęć lekcyjnych. A to za sprawą mojej mamusi,
która wyprzedzała myśleniem swoje czasy i wiedziała, że
nauka to podstawa nawet w życiu romskiej dziewczynki.
Wspaniała i mądra kobieta. W przeszłości wędrowała taborami i nie miała możliwości uczenia się, w życiu zawsze
miała pod górkę.
Miałam wspaniałych nauczycieli i rówieśników. Bardzo się z nimi przyjaźniłam i dużo mi pomogli w edukacji. Jako, że byłam najmłodsza spośród sześciorga rodzeństwa wszyscy bardzo mi pobłażali.
Romskie dziewczynki od najmłodszych lat muszą poznawać tradycyjne potrawy, ubiory, zachowania wobec
starszyzny i wiele innych zasad. Ja natomiast uwielbiałam się uczyć czytać, chodziłam na zbiórki harcerstwa
polskiego. Moim marzeniem natomiast było ukończenie
studiów, po których chciałam zostać stewardessą i podróżować po całym świecie. Niestety moje marzenia prysły
ponieważ po ukończeniu przeze mnie 8 klas szkoły pod-
14
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
stawowej rodzice zdecydowali, abym wyszła za mąż za
młodzieńca z bardzo szanowanej rodziny.
Takie małżeństwa to nasza romska tradycja. Rodzice
kojarzą pary, a młoda para często się nie zna i nie widzi
do dnia zaślubin. Należy się podporządkowywać woli
starszyzny. I tak też się stało. Patrząc wstecz to dobrze,
że Romowie na całym świecie mają swoją kulturę i tradycję, którą młode pokolenie musi kontynuować. Dzięki
temu zwyczajowi wkraczania w dorosłe życie i posiadania
swojej własnej rodziny w młodym wieku 42 lat jestem teściową i babcią. Przekazuje swoim dzieciom i wnukom
obyczaje i kulturę romską.
W moim życiu jest wiele pasji takich jak gotowanie
tradycyjnych potraw, szycie tradycyjnych strojów, robienie wszelkiego rodzaju marynat, przetworów, nalewek
według przepisów mojej ś.p. babci.
„Kwartalnik Romski” i Stowarzyszenie Romów daje mi
tą możliwość, że spełni się moje marzenie opisania i podsumowania myśli zwykłej i prostej Romki, tak po prostu.
Cyganie w malarstwie, Tabor. Wydawca i rok wydania nieznany.
Źródło: Centrum Dokumentacji Kultur Pogranicza. Sejny.
PRZYMUSOWE OSIEDLENIE
Pierwsze tabory na Ziemi Lubuskiej, czyli ziemiach odzyskanych po II wojnie światowej, zatrzymały się już na przełomie
1945-46 roku. Także i w Gorzowie. Cyganie pobyli tu trochę
i pojechali szukać szczęścia dalej. Ale jednak coś ich ciągnęło,
zwłaszcza z taboru Wajsów, Dębickich i Krzyżanowskich, że
jednak znów wrócili do Gorzowa. Było to na początku lat 50.
minionego wieku. Zamieszkali najpierw w kamienicy przy ul.
Młyńskiej. Warunki były dość prymitywne, ale wyjścia nie mieli.
Właśnie w tym czasie władze państwowe zaczęły Cyganów
przymusowo osiedlać. W 1952 r. wyszło oficjalne rozporządzenie
o osiedlaniu Romów. I jak mówi Edward Dębicki, były to straszne chwile dla Romów, zwłaszcza dla tych starszych wiekiem.
Cyganie cały czas mieli nadzieję, że pomysł z osiedleniem
jakoś władzy przejdzie i znów będą mogli ruszyć na szlaki. Tak
się jednak nie stało i w 1964 r. zaczęły się ostateczne osiedlenia,
nawet pod groźbą kary. To był okropny moment dla Romów,
którzy zwyczajnie nie byli przyzwyczajeni do mieszkania w stałych budynkach. Jak piszą cyganolodzy, próby osiedlenia ich
napotykały na sprzeciw między innymi z powodu zwyczajowego
prawa, które zabraniało mieszkać w blokach z piętrami. Jak
tłumaczono – nie może być tak, że Cygan mężczyzna będzie
siedział pod spódnicą kobiety. Ale żadna władza argumentów
zwyczajowych nie słuchała, i Romowie zaczęli mieszkać w miastach i miasteczkach, jak Polska długa i szeroka.
Od początku zarabiali tak, jak umieli. Stale usiłowali handlować końmi, pobielali czy też cynowali garnki i patelnie. Kobiety
wróżyły. Jak tłumaczy Lech Bończuk, przyjaciel Cyganów
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
15
HISTORIE ROMSKICH RODÓW / Ro­dzina DĘBICKICH
i jednocześnie znawca obyczaju, starali się żyć po swojemu.
Asymilowali się na tyle, ile było trzeba. Między sobą mówili
i mówią po cygańsku. Z sąsiadami się nie wadzą, ale też i nie
za bardzo przyjaźnią.
Wśród romskiej społeczności w Gorzowie jest kilka nietuzinkowych postaci. Nikomu raczej nie trzeba przedstawiać
Edwarda Dębickiego – wybitnego twórcy romskiego, który od
1955 roku prowadzi zespół Terno, dziś Cygański Teatr Muzyczny.
I aż trudno uwierzyć, że on sam ma 78 lat.11
HISTORIE ROMSKICH RODÓW / Ro­dzina DĘBICKICH
W 1993 r. został wydany tomik jego poezji „Teł nango boliben –
Pod gołym niebem”, oraz dwa tomy wspomnień ”Ptak umarłych”,
w których wspomina miejsca kiedy był małym chłopcem, opisuje
tamte czasy i zwyczaje cygańskie. Prezentuje też swoją rodzinę:
bardzo wyjątkowych Cyganów, znakomitych muzyków, mistrzów
gry na harfach, a potem tragedię rodzin cygańskich na Wołyniu
podczas II wojny światowej. Książka kończy się na wspomnieniach z zakończenia drugiej wojny światowej. „Ptak Umarłych
II. Wczorajszy ogień” to kontynuacja książki od 1945 r. do dziś.
– To nie tylko biografia moja i mojej rodziny. Książki te są
świadectwem o prawdziwym życiu Cyganów – mówi Edward
Dębicki.
Książki te są kopalnią wiedzy o kulturze cygańskiej. Autor pisze
o zwyczajach romskich, o porwaniach, o rytuałach cygańskich
oraz o prawach jakimi rządzi się świat Cyganów. W jednym
z rozdziałów czytamy o pierwszej miłości autora, która okazała
się przykra w skutkach. Autor wspomina przełomowy moment
w życiu Cyganów czyli przymusowe osiedlenia i koniec epoki
taborów.
U schyłku taborów do klanu zawitał Władysław Ślesicki, który
stworzył film o taborze Dębickiego „Zanim opadną liście”. Barwna
opowieść o cygańskim życiu. Ale życie to nie bajka. Z radością
przeplata się również dyskryminacja, ból i łzy. (…)
Edward Dębicki ur. 1935
Edward Dębicki urodził się w 1935 r. w Kałuszu (woj. stanisławowskie). Jest synem Władysława Krzyżanowskiego ur. w 1901r.
w Łucku i Franciszki Raczkowskiej ur. 1912 r. w Wyżogródku. Po
wojnie rodzina przybrała nowe nazwisko – Dębicki.
Dzieciństwo i młodość upływa Edwardowi Dębickiemu
w taborze (tym samym, w którym przebywała cygańska poetka,
Bronisława Wajs, zwana Papuszą. (Bronisława Wajs - Papusza,
była jego ciocią).
W 1955 r. założył w Gorzowie Wielkopol­skim Cygański
Teatr Muzyczny „Kham”, którego nazwę po roku zmieniono
na „Terno”, a w 1995 roku powołał Stowarzyszenie Twórców
i Przyjaciół Kultury Cygańskiej im. Bronisławy Wajs-Papuszy.
Dzięki E. Dębickiemu od 1989 r. w Gorzowie Wielkopolskim są
organizowane Międzynarodowe Spotkania Zespołów Cy­gańskich
„Romane Dyvesa”.
Fragmenty art. Zieliński M.: > Mieszkają u nas szczęśliwi Cyganie. Echo Gorzowa, Wyd.: Agencja MEDIA-PRESS. 2013.WW
1 16
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
– Nie chcemy stracić swojej tożsamości. Jesteśmy Cyganami –
mówi Edward Dębicki. – Moje książki to dokument niełatwego
życia Cyganów w powojennej Polsce.
Edward Dębicki jest laureatem wielu nagród i wyróżnień:
1986 – Srebrny Krzyż Zasługi, 2003 – odznaka Zasłużony dla
Kultury Polskiej, 2005 – Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia
Polski, 2005 – Srebrny Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”,
w 2012 r. Złoty Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. W 2001
roku został wybrany Lubuszaninem XX wieku, w 2007 otrzymał
Honorowe Obywatelstwo Miasta Gorzowa Wielkopolskiego.
Podobnie jak jego ciocia Bronisława Wajs – Papusza, Edward
Dębicki jest poetą, a ponadto: akordeonistą, autorem i kompozytorem widowisk muzycznych, współtwórcą scenariuszy filmowych
i muzyki filmowej oraz autorem ponad 200 pieśni.
RODZINNE WSPOMNIENIA
Mój ojciec, Władysław, urodził się 15 maja 1901 roku w Łucku.
Jego rodzicami byli Jan i Bronisława
Krzyżanowscy – właśnie Krzyżanowski
to prawdziwe nasze rodowe nazwisko.
Od matki pochodził z Bosaków, a od
ojca z rosyjsko–niemieckich Cyganów.
Wychowywał się w wielodzietnej rodzinie. Miał cztery siostry: Naćkę, Józefę,
Ojciec E. Dębickiego Bronkę nazywaną Muchą i Babulkę oraz
Władysław– Weres czterech braci: Wańkę, Andruszkę (zmarł
na tyfus jeszcze przed wojną, mając zaledwie osiemnaście lat),
Kreco i Filipkę. Ojca po cygańsku nazywali Niunia. Na pewno
wzięło się to z pieszczotliwego słowa kierowanego do dziecka.
Był wesoły, żartobliwy, z wielkim poczuciem humoru, lecz
w poważnych sprawach stanowczy. Cyganie go szanowali i lubili.
(….) Był uzdolniony muzycznie, grał na harmonii guzikowej,
umiał dobrze tańczyć i śpiewać.
Rodzice ojca posiadali w Aleksandrii na Wołyniu ładny dom
i kilka hektarów ziemi. Uważani byli przez miejscową ludność
i Cyganów za bogaczy. Mieli trzech parobków, którzy uprawiali
ziemię, doglądali czterech koni i inwentarza. Dziadkowie więcej
przebywali w swoim majątku niż na wędrówkach. Wszystko było
dobrze, dopóki nie wybuchła I wojna światowa. Wtedy dziadka
zabrali do wojska, skąd już nie wrócił, zginął na wojnie. Od tego
momentu majątek zaczął podupadać, a w końcu bolszewicy
wygonili babcię z dziećmi i zabrali wszystkie dobra. Mówili,
że Cyganie nie mogą być kułakami, bo przecież, gdyby nawet
wzbogacili się, to na pewno poprzez nieczyste interesy. Jako
„dobre” dusze pozwolili zabrać jednego konia, wóz, pierzyny,
poduszki i okrycia. Babcia z dziećmi i innymi Cyganami ruszyła
w odwieczną wędrówkę.
Matka moja miała odmienny charakter, niż ojciec. Jej przyjaźń
zdobyć było bardzo trudno. Była stanowczą
i mądrą kobietą. Co komu miała powiedzieć, to mówiła prosto w oczy i dlatego
nie znajdowała poklasku i nie miała zbyt
wielu koleżanek. Była prawdomówna
i skromna, unikała konfliktów. Dzieci
kochała bardzo, ale w przeciwieństwie
Mama
do ojca nie umiała tego okazać. Była
E. Dębickiego
wrażliwa na każdą krzywdę. Nawet jak
Franciszka
ktoś opowiadał o swoich kłopotach, to
potrafiła płakać. Była opiekuńcza, wychowała nas siedmioro,
pomogła wychować wszystkie wnuczęta. Życie oddałaby za nas.
Nie umiała tańczyć po cygańsku, umiała za to śpiewać, miała
nawet przyjemny głos. Była ładną kobietą, drobnej budowy. Umiała
dobrze wróżyć, w czym pomagał jej dar przekonywania. Kiedyś
zapytałem mamę czy to, co mówi podczas wróżby jest prawdą
i skąd jej się to bierze, że wszystko zgaduje, co było i co będzie?
– Trudno to tak po prostu wyjaśnić – odpowiedziała – coś
takiego jest na tej ziemi, czego człowiek nie umie jeszcze sprawdzić
i wytłumaczyć. Kiedy zaczynam przygotowywać się do wróżby,
to wiem co będę mówić, ale jak rozłożę karty i zaczynam wróżyć
to jakby ktoś mi podpowiadał, a język jakby sam sobą kierował
i wymawiał słowa bez mojej kontroli. Ja czuję to i wiem jak się
dostosować do tego, ale nie umiem wytłumaczyć. Widocznie
jest w tym jakaś boska siła.
Miała siostrę Paraskiewię, nazywaną Parańką i jednego brata,
którego w dzieciństwie rzadko widywała. Wzięty do wojska
rosyjskiego już z niego nie wrócił, zginął.2
WYCHOWAŁEM SIĘ W TABORZE
Urodziłem się 4 marca 1935 roku w Kałuszu (woj. stanisławowskie), choć nie jestem pewien, czy data moich urodzin jest
prawdziwa? Romowie, którzy zakosztowali wędrownego życia,
często na pytanie o datę urodzin odpowiadali np.: „Było to
wtedy, gdy nasz tabor stał koło Ołyki, a miejscowi siali w tym
czasie zboże...”
Nazwisko Krzyżanowski rodzina nosiła do 1945 r. Gdy skończyła się wojna, musieliśmy opuścić tereny dzisiejszej Ukrainy
i wyruszyć na poszukiwanie naszego rodowego taboru, który
rozpierzchł się w czasie wojny w różne krańce Polski. Miałem
wówczas 10 lat.
Ojciec za kilka koni kupił dokumenty od człowieka, który
nazywał się Dębicki. Dzięki temu mogliśmy wrócić do Polski.
Chodziliśmy do szkół i nosiliśmy nazwisko Dębiccy. Po jakimś
czasie chciałem wrócić do rodowitego nazwiska, jednak urzędnicy mnie od tego odwiedli.
Dzieciństwo i lata młodości spędziłem w taborze. Był to
wyjątkowy, wołyńsko – artystyczny tabor Romów polskich
z rodu: Korzeniowskich, Krzyżanowskich, Zielińskich, Siwaków,
Jaworskich i innych.
Nasz tabor był taborem muzyków, od pokoleń była w nim
kultywowana tradycja artystyczna. Wujowie, dziadowie i pradziadowie od pokoleń grali na skrzypcach, akordeonach, perkusji,
2 Fragmenty z książki E. Dębickiego „Ptak umarłych” – Rodzice, s. 10.
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
17
HISTORIE ROMSKICH RODÓW / Ro­dzina DĘBICKICH
harfach. Było w nim sześć harf, kilka skrzypiec, kontrabas, kilka
gitar, a nie było akordeonu. A ponieważ czas pędził do przodu
i zmieniała się instrumentacja, inni muzykujący Cyganie namówili ojca, by nauczył mnie grać na akordeonie.
HISTORIE ROMSKICH RODÓW / Ro­dzina DĘBICKICH
trochę drzew, ustawili na scenie, ozdobili księżycem i ogniskiem.
Zapomnieliśmy tylko, że przez te gałęzie trzeba będzie wejść
na scenę. Gdy zabrzmiała muzyka, moje artystki nie mogły
przedrzeć się przez gąszcze, podarły fartuszki. Przyjęto nas
bardzo gorąco.
Po tym występie postanowiliśmy założyć pierwszy romski
zespół o nazwie „KCHAM”, co znaczy „Słońce”, bo chcieliśmy
błyszczeć. Potem zmieniliśmy na „TERNO” – „Młodzi”... I tak
jest do dziś.3
CYGAŃSKI ŚWIAT
Siostry E. Dębickiego.
Od lewej: Adela, Genowefa, Janina i Regina.
Początkowo nie lubiłem tego instrumentu, chciałem grać na
skrzypcach. Niestety z racji obciętego palca nie było to możliwe, zacząłem więc uczyć się gry na akordeonie. W wieku 10 lat
otrzymałem swój pierwszy akordeon guzikowy, który stał się
moim nieodłącznym towarzyszem po dziś dzień.
Nie byłem zadowolony z tego, że gram ze słuchu, to mi nie
wystarczało, chciałem tak jak Papusza uczyć się, więc ojciec
sprzedał konia i kupił dobry instrument. Gdy koledzy kopali
piłkę, ja siedziałem w cieniu wozów i grałem.
W naszym taborze żyła i tworzyła najsławniejsza cygańska
poetka, Bronisława Wajs-Papusza, która była moją ciocią. To ona
często zapowiadała program zespołu z ową poetycką melodyką
cygańskiego języka. którą zachwycał się jej odkrywca – Jerzy
Ficowski, który latem 1949 roku przybył do taboru stojącego
w lasach k. Stargardu Szczecińskiego.
Nasza orkiestra taborowa grała po restauracjach, przy różnych
imprezach okolicznościowych i z tego się utrzymywała cała
rodzina. W 1955 roku założyliśmy pierwszy zespół artystyczny.
Pewnego razu kierownictwo kasyna oficerskiego zaprosiło
nas – Romów, żebyśmy zagrali na akademii. Pozbierałem
z całego Gorzowa wszystkich, którzy umieli śpiewać, tańczyć
lub grać. Zapytano nas, jaką dekorację przygotować, a myśmy
uznali, że dla nas jedyną dekoracją może być las. Wyrąbali
EDWARDA DĘBICKIEGO
W 1952 roku po raz kolejny przyjechaliśmy do Gorzowa.
Rozłożyliśmy tabor na Zawarciu przy kanale, niedaleko mostu
kolejowego. Nikt wówczas nie wiedział, że to już nasz ostatni
tabor. W taborze żyliśmy szczęśliwi i radośni, chociaż nieraz
dokuczał nam niedostatek. My do tego przywykliśmy. Nasza
wolność była prawdziwa...
Letnie miesiące już się kończyły, a starszyzna naradzała się,
gdzie wybrać się na przetrwanie zimy. Ja cały czas marudziłem,
że chcę się uczyć w szkole, a nie tylko grać ze słuchu.
– Jeżeli wy nie chcecie w Gorzowie zimować, to możecie
jechać tam, gdzie chcą wszyscy. Ja zostanę w internacie – przekonywałem rodziców.
Ojciec powiedział, że zostanie w Gorzowie, bo chce syna
uczyć w szkole muzycznej. To podzieliło tabor. Niektórzy się
zbuntowali i wyjechali do Nowej Soli i do Żar. My dostaliśmy
mieszkanie w Gorzowie przy ul. Obrońców Stalingradu. (…)
Pewnego dnia nastąpiło dla mnie wielkie święto, moje marzenie się spełniło. Ojciec zapisał mnie do szkoły muzycznej.
Dyrektor zapytał ojca, czy będę chodził do szkoły, bo jak wiadomo z nastaniem wiosny Cyganów trzeba szukać w lesie. Ojciec
zapewnił, że będę chodził do szkoły. W czasie wakacji będą
wędrówki, ale do rozpoczęcia roku szkolnego zdążymy wrócić.
na instrument. W końcu z mamą uzgodnili, że sprzedadzą konia
i kupią akordeon, a wiosną jakoś sobie dadzą radę. Konie więc
ojciec sprzedał i kupił mi akordeon. W szkole przydzielono
mnie do działu młodzieżowego.
Pierwsza lekcja nie była dla mnie przyjemna, wręcz upokarzająca. Pani profesor zaczęła wyczytywać nazwiska i kiedy
doszła do mojego, zapytała:
– To ten sławny Cygan w naszej szkole? Wszyscy o tobie mówią.
Wstałem i zaczerwieniłem się i pomyślałem, że jeżeli tak ma
wyglądać ta moja wymarzona szkoła, to ja dziękuję. Wolę żyć
w przyrodzie, która mnie nie obraża i poniża.
– Ja nie wiem, na czym polega ta moja sława – odparłem.
– Widzisz Edziu, ty jesteś Cyganem i po raz pierwszy w naszej
szkole jest ktoś taki.
Cygański Teatr Muzyczny
TERNO.
Z radości wybiegłem na ulicę, w domu ze szczegółami opowiedziałem o przyjęciu. Ojciec głowił się, skąd wziąć pieniądze
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
– A co ty myślałeś, że na rękach będą cię nosić? Przecież
wiesz, jak traktują Cyganów w Polsce. Nie zważaj na nich, tylko
skup się na muzyce i udowodnij im, że jesteś wartościowym
człowiekiem – mówił ojciec.
Wróciłem do szkoły. Po upływie pół roku wszystko się
zmieniło. Miałem kolegów, koleżanki i byłem lubiany przez
nauczycieli. Powstał taki program dla najzdolniejszych uczniów,
polegający na przyspieszeniu przerabiania programu, w którym
w rok przerabiało się dwie klasy i tak w przeciągu trzech lat
skończyłem pięcioletnią szkołę muzyczną”.4
CO PŁYNIE W KRWI CYGANA?
– Dobrze, nie obrażaj się – usłyszałem.
Wszyscy patrzyli na mnie i coś tam poszeptywali. Zrozumiałem,
że po raz pierwszy siedzą w jednej klasie z Cyganem.
Lubię pojechać do lasu, zasłuchać się w jego szum, jeziora,
śpiew ptaków. Przychodzą mi wtedy wspomnienia życia taborowego – czasów głodu, zapachu dymu, moknięcia w deszczu.
– Teraz wam przedstawię Edwarda Dębickiego – ciągnęła upokarzająco pani profesor. – Przed wojną nazywał się Krzyżanowski.
Jak wiecie, bardzo wielu Cyganów zginęło w obozach i gettach.
Edziu jest dzieckiem wojny. Będzie się z nami uczył przez 5 lat.
Czy boicie się Cyganów? – zapytała na koniec.
Podróżowanie przez świat. Ono jest we krwi Cygana. Gdy
zabroniono nam życia koczowniczego, bardzo źle się z tym
czuliśmy. Zawsze lubiłem podróżować. Zwiedziłem pół świata.
Dzięki temu poznałem wspaniałych artystów, wspaniałą muzykę.
Do domu wracałem jak zbity pies. Moje wyobrażenie o szkole
było zupełnie inne. Myślałem, że będę miał kolegów, a tu ode
mnie stronią. Ojciec widząc moją kwaśną minę, zapytał:
Muzyka w moim życiu pojawiła się bardzo wcześnie. Była już
ze mną, gdy tylko zacząłem chodzić po świecie. Pewnego razu
przyszli do nas wujkowie z instrumentami, usiadłem za perkusją
i zacząłem bębnić. Już wtedy rodzina widziała we mnie muzyka.
– Jak tam w szkole?
Opowiedziałem, że wolę chodzić na prywatne lekcje.
Najpiękniej grają zespoły romskie, te z Rumunii oraz krajów bałkańskich. Tamten folklor jest piękny sam w sobie. To
prawdziwa kopalnia dla wielu twórców. Słucham tej muzyki,
gdy odpoczywam.
Rody cygańskie. W Polsce są cztery. Ja należę do rodu Cyganów
nizinnych, czyli Polska Roma. Nazewnictwo rodów bierze się
też od nazwisk najstarszej osoby, a także nazw miejscowości.
Można więc mówić o rodzie Dębickich, rodzie gorzowiaków.
W Gorzowie i okolicach żyje około czterdziestu rodzin. Ponieważ
nasze rodziny są coraz mniej liczne – niekiedy dwójka dzieci to
już jest dużo. Jest nas tu około dwustu.
Edward Dębicki podczas występu zespołu “Terno”
w szczecińskiej “Różance” Źródło: Wikipedia.
Martwi mnie, (język romski – przyp. aut.) że jest w nim
dużo naleciałości. Cyganie czerpią z języka państwa, w którym
mieszkają, dlatego też w Polsce co dziesiąte słowo jest polskie.
Wg Paula Rola: Cygański świat Edwarda Dębickiego. gorzow.gazeta.pl/gorzow/. 07.11.2011 4
3 18
– Chcę, ale w szkole jestem obcy i wszyscy mnie wyśmiewają!
– To dobrze czy źle? – zapytałem.
Kiedy pojawiłem się na egzaminie wstępnym, byłem przestraszony i stremowany, dodając sobie otuchy, pamiętając, że
jestem Cyganem, a Cygan musi być odważny.
– No Cyganiaszku, przyjęliśmy cię do naszej szkoły, tylko
ucz się dobrze i nie spraw zawodu – usłyszałem od komisji.
– Co ty pleciesz? Konia sprzedałem, akordeon ci kupiłem.
A ty nie chcesz się uczyć – denerwował się tata.
Wg Bończuk L: Spadkobierca artystycznego taboru Romano Atmo, 2007 s. 22.
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
19
HISTORIE ROMSKICH RODÓW / Ro­dzina DĘBICKICH
Prawdziwy język cygański był całkiem inny, zbliżony do języka
hinduskiego. Była próba standaryzacji języka cygańskiego,
starano się wprowadzić elementarz, ale Romowie posługujący
się różnymi dialektami nie chcieli na to się zgodzić. Sam byłem
zdania, by pozostać przy poszczególnych dialektach. Mimo
różnic Cygan z Cyganem porozumie się na całym świecie.
HISTORIE ROMSKICH RODÓW / Ro­dzina DĘBICKICH
– dlatego jest wspaniała. Na spotkaniach autorskich często mnie
pytają, czy można się żenić z Romką, wychodzić za Roma. Od
wieków nie było to zakazane, choć Cyganie oczywiście woleliby,
żeby ten ród nie zaginął i żebyśmy wiązali się między sobą.
Brygida – moja ukochana córka po pierwszej żonie, też ma
twórcze zacięcie. Pisze wiersze, na razie tylko do szuflady, ale
– jak mówi – przyjdzie taki czas, że je wyda artysta.
Gdy byłem młody, chciałem stworzyć zespół, który będzie
najlepszy na całym świecie. Wymyśliliśmy nazwę Kham, czyli
słońce. Ponieważ ludzie odczytywali to jako „cham”, zmieniliśmy
nazwę na Terno, czyli młodzi. Zespół działa od 1955 r. Przez
ten czas przewinęło się ok. 200 artystów. Aktualnie gra w nim
15 osób. Liczebność się jednak zmienia. Gdy zainteresowanie
występami jest duże, zdarza się dzielić zespół na kilka mniejszych
grup, natomiast na festiwalu występuje nawet ponad 20 osób.
Edward Dębicki
(Fot. D. Adamski / Agencja Gazeta).
Mocno bronię nie tylko tego, by nie szargano miana Cyganów,
ale też, by nie utrwalano stereotypów, że Cygan to zły człowiek.
Chcę, by szanowano nas jak zwykłych ludzi. Za to, co robię,
zasłużyłem na poszanowanie, jednak wielu moich rodaków ma
przykrości i są oni źle traktowani przez innych.
Kocham ludzi mądrych, przy których można się czegoś nauczyć.
Sam przy takich dorastałem. Cenię też ludzi niezakłamanych,
którzy przyjdą i w oczy powiedzą mi, co źle zrobiłem.
Za sprawą domów stawianych przez Cyganów architektura
w Polsce jest zróżnicowana. Kształt domów Romowie często
zapożyczają z krajów arabskich. Powstają duże budowle, często
przypominające nawet meczety. Jest to dostrzegalne zwłaszcza
w okolicach Łodzi. Wielkość cygańskich domów wynika chyba
z genów. Sam chciałem zbudować mały domek, a wyszedł mi
całkiem duży. W naszych domach ważna jest też gościnność.
Polacy, gdy przyjmują gości, to pytają, czy oni coś zjedzą lub
wypiją, natomiast my, Cyganie, nie pytamy, tylko od razu
stawiamy na stół, a jeśli z jedzenia się nie skorzysta, Cyganka,
która je przygotowała, poczuje się urażona.
Ewa, moja żona wyręcza mnie z kłopotów organizacyjnych
przy Romane Dyvesa (to nazwa dorocznych Międzynarodowych
Spotkań Zespołów Cygańskich; (w tym roku odbędzie się 24.
edycja – dop. red.). Ewa wspiera mnie też w twórczości, jest
wyrozumiała i doskonale się rozumiemy. Pewnie po kryjomu
stoperami zatyka uszy, gdy wiele godzin ćwiczę na instrumencie
20
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
Jestem bardzo uczuciowy. Jeśli widzę łzy, to i ja płaczę. Jeśli
ktoś opowiada o swojej niedoli, to i ja przeżywam to tak samo,
jak ta osoba. Nigdy nie jestem wściekły. Czasem sprawiano
mi przykrości, ale to wybaczam. Jeśli ktoś jest zły, nie muszę
odpłacać tym samym.
Moja twórczość nie należy tylko do mnie, ale do wszystkich,
którzy jej słuchają. Moje kompozycje grane są na całym świecie.
Szkoda tylko, że są wykonawcy, którzy nie podpisują utworów,
jakie skomponowałem.
Całokształt kultury romskiej, która jest pożywką dla całego
świata. Wiele wniosła ona do kultury polskiej, z czego jestem
bardzo dumny. Kultura romska to nie tylko muzyka, taniec,
poezja. To także stroje. Dziś są jednak inne od tych z czasów,
gdy jeździły tabory.5
ZAWSZE BĘDĘ CYGANEM
Z Edwardem Dębickim rozmawia Paula Rola.6
– Wasza książka, wujku, „Ptak Umarłych”, po cygańsku
„muło cirykało”, (Cirykało – chyba: ćirykło lub ćirikło – przyp.
aut.), to według naszych cygańskich wierzeń zły znak, dlaczego
nadaliście taki tytuł?
Taborowych Cyganów do takiego hermetyzmu skłoniło życie.
Od zawsze wędrowali taborami i prowadzili koczowniczy tryb
życia. Kiedy tak podróżowali, to musieli stworzyć swój pewien
kodeks zachowań i obyczajów. To, co nas wyróżniało. Co dzień
tabory zmieniały miejsce postoju, to było nasze życie. Żyliśmy
z wróżby, handlowania, muzykowania. Beztrosko. (…)7
– Książka to wspomnienia piekła i gehenny wołyńskiej,
mojej i mojej rodziny. Dawniej, kiedy żyliśmy w taborze, gdy
sowa usiadła na drzewie i krzyczała, to wszyscy wiedzieli, że
ktoś umrze. To był zły znak. Cyganie to nazywali i nazywają
„mulo cirykało”, czyli po polsku „ptak umarłych”.
Podczas wojny zginęła prawie cała moja rodzina i bardzo
wielu Cyganów. Stąd tytuł. W książce opisuję swoje życie i mojej
rodziny. Cyganie podczas II wojny światowej byli prześladowani
i mordowani. Przeszli przez piekło. Takie zapisane świadectwa,
opowieści z naszego życia są bardzo cenne. One podnoszą poziom
kultury cygańskiej. Świat Cyganów, którzy przez stulecia żyli w
taborze, przetrwa dzięki takim wspomnieniom. (…)
– Bardzo tęsknię za taborami i tymi wędrówkami. To tak
jakby człowiek miał całe życie wakacje. To było beztroskie
życie. To już nie wróci.
–„...W tamtych czasach obowiązywały rygorystyczne zasady,
aż do przesady” – to, wujku, cytat z waszej książki. – A co dzisiaj
znaczy być Cyganem?
– W czasach taborów żyliśmy w zamkniętej grupie, a kiedy
nas osiedlono, wszystko popękało, wszystko się po-rozłaziło.
Dzisiaj być Cyganem to być dobrym człowiekiem, znać swoją
kulturę i ją pielęgnować, ale zarazem znać kulturę i zasady państwa, w którym się mieszka. Nie chcemy stracić tożsamości…
– A czy dzisiaj są prawdziwi Cyganie?
Cygański Teatr Muzyczny – TERNO.
– Są i będą. Choć nie ma już Cyganów taborowych, bo te czasy
minęły. Kiedyś Cyganie żyli swoim życiem. Nie uznawali takiej
instytucji jak szkoła państwowa. Mieliśmy swoją szkołę cygańską,
taborową, działającą według naszych prawideł. Kiedy ja byłem
w taborze i poszedłem do szkoły powszechnej, to mówili: „O,
to już nie będzie prawdziwy Cygan, to będzie pan”. Uważali,
że ja już się wyłamuję i będę kimś innym.
W opracowanej publikacji „Historia rodu Dębickich” przytoczone zostały
fragmenty z książek E. Dębickiego oraz materiały zawarte w artykułach podanych w przypisach poszczególnych rozdziałów. Autorom, za ich udostępnienie,
Redakcja Kwartalnika Romskiego składa serdeczne podziękowania. Całość
„Historii rodu Dębickich” autoryzował i do druku zatwierdził Edward Dębicki. 7
Wg art. Miłkowski J.: Co płynie w krwi Cygana? Muzyka i chęć podróży. [email protected] 5
6
Pełny wywiad z Edwardem Dębickim przeprowadzony przez Paulę Rolę,
rodowitą Cygankę ze szczepu „Polska Roma” zamieszcza: Gazeta.pl.Gorzów
Wlkp. Rozmowa z Edwardem Dębickim. KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
21
WYWIAD / ADAM BARTOSZ
WYWIAD / ADAM BARTOSZ
Rozmowa z Adamem Bartoszem cyganologiem, twórcą stałej ekspozycji cyganologicznej
w Muzeum Etnograficznym w Tarnowie
wtedy nie odważył pójść. A żem w czasie technikum przez rok
praktykował w szkolnej kuźni, wiedziałem jak się wali młotem,
jak trzymać kleszcze i co to znaczy szwajsowanie. Nająłem się
więc na pomocnika kowala, najpierw w Czarnej Górze, potem
w Jurgowie i tak poszło. Ze wsi do wsi, od rodziny do rodziny.
Kolejne kontakty przyszły coraz łatwiej.
Jak został Pan przyjęty przez Romów?
fot.Natalia Gancarz
Obok Lecha Mroza jest Pan jednym z najlepszych cyganologów w Polsce. Wśród jakiej grupy Romów zrealizował
Pan najwięcej swoich badań, gdzie czerpał Pan najwięcej
wiadomości?
Moja pierwsza publikacja na temat Romów ma datę 1974 r.
Istotnie wówczas w Polsce poza Mrozem i oczywiście Jerzym
Ficowskim (miałem zaszczyt wielokrotnie u niego bywać) był
jeszcze tylko prof. Tadeusz Pobożniak – orientalista. Nietrudno
więc wtedy było być „wielkim autorytetem cyganologicznym”.
W ciągu kolejnej dekady udało mi się poznać osobiście chyba
wszystkich specjalistów z tej dziedziny na świecie. Dziś tą tematyką zajmują się w Polsce dziesiątki osób, niektórzy wielce
wyspecjalizowani w określonych zagadnieniach. Istnieją wszak
studia podyplomowe, kształcące w „temacie romologicznym”
kolejne dziesiątki absolwentów. Istnieje bogata literatura, czasopismo romologiczne, którego jestem redaktorem, a w końcu
sami Romowie przemogli tradycyjne zakazy „nieujawniania
tajemnicy cygańskich sekretów” czyli zaczynają się swa kultura i historią interesować od strony naukowej. A ja zaczynałem
w jesieni roku 1968, kiedy to po raz pierwszy wkroczyłem z lękiem do cygańskiej osady w Czarnej Górze pod Tatrami. Byłem
studentem etnografii UJ. Wysłano mnie „do Cyganów” aby, jak
się to mówiło „badać kowalstwo cygańskie”. Nikt inny się tam
22
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
To był przez długi czas wielki dystans. Ja się bałem Cyganów,
oni byli nieufni. Tam, gdzie trafiłem jako student, na Spiszu,
była ponadto strefa przygraniczna, i o każdym obcym należało meldować straży granicznej. A ja starałem się nocować
w osadzie cygańskiej. Gospodarze więc musieli zgłaszać intruza, co było w ich odczuciu wielkim nietaktem wobec gościa,
kimkolwiek by był. Przychodziła straż graniczna, kontrolowała
dokumenty, i to właśnie niespodziewanie legitymizowało moje
zainteresowania, wopiści potwierdzali, żem student i jestem
oficjalnie delegowany z uczelni. I że chodzi istotnie o stare
techniki kowalskie a nie jakieś niecne cele przeciw Romom
skierowane. To trochę łagodziło początkowe napięcia.
Czy w trakcie kontaktów z Romami nawiązał Pan jakieś
głębokie przyjaźnie?
No jakże! Do dziś wspominam z rozrzewnieniem, jak to
matka Andrzeja Mirgi, do którego rodziny przylgnąłem, nazywała mnie „szóstym synem”. Faktycznie zawsze się tam czułem
jak w rodzinie, a i dziś, kiedy jadę na Spisz, to jak do najbliższych. Potem były i inne przyjaźnie, wśród Romów Polskich.
Ja jednak zawsze mówiąc o Cyganach Górskich, mówię „nasi
Cyganie, nasi Romowie”. Z tą grupa najbardziej się identyfikuję.
Zdajemy sobie sprawę, że przyjaźń jest na dobre i na złe
i tym różni się od zwykłej znajomości, że staramy się akceptować zachowania naszych przyjaciół. Czy po wielu latach
znajomości z Romami nazwałby Pan wielu z nich swoimi
przyjaciółmi?
Ważniejsze dla mnie jest, czy po tamtej stronie jestem traktowany jako przyjaciel. A jeśli chodzi o relacje, to przecież moje
obecne przyjaźnie są niejako kontynuacja tych, zadzierzgniętych przed laty, za osoby bardzo mi bliskie uważam wszak młodych z trzeciego już pokolenia tych, których poznałem przed
40 laty.
Wiemy, że Romowie są narodem spontanicznym i czasem
łatwo do swojego środowiska przyjmują nie-Romów, podobnie jak Papusza, nieraz są ufni i otwarci. Jakie jest Pana zdanie na temat publikowania i wykorzystywania wiadomości?
Zawsze z tym miałem kłopot, jako etnograf, badacz. Zwłaszcza, że nigdy nie prowadziłem klasycznych badań, to znaczy
z kwestionariuszem. Nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem to
środowisko traktować jako naturalny kontekst, w którym się
znalazłem, nie jako „obiekt badań”. Jako poczatkujący etnograf
prowadziłem dyskretnie codzienne zapiski, zawierające codzienne spostrzeżenia, opisy wydarzeń itp. To bardzo dziś ciekawy materiał, a jednak nie potrafiłbym ich jeszcze teraz, bez
korekty, publikować. Ale oczywiście, uważam, że po to się prowadzi badania, po to się jest naukowcem, by rezultaty badań
publikować. Choć wiem, że niekiedy te rezultaty mogą być dla
„badanych” przykre. Zwłaszcza dla tych mniej wykształconych,
żyjących tradycyjną obawą przed „odkrywaniem cygańskich
tajemnic”. Jakby jakieś „tajemnice” jeszcze istniały.
kultury bardzo mocno wiąże moje codzienne profesjonalne
działania.
Czy w przyszłości możemy liczyć na Pana wiedzę i doświadczenie w prowadzeniu Europejskiego Centrum Kultury i Edukacji Romów „Romano Kher”?
Oczywiście. Chyba od początku, chciałoby się powiedzieć
„od momentu poczęcia”, bom miał okazję z Adelą w różnych
sytuacjach o jej wspaniałym, odważnym pomyśle rozmawiać,
śledziłem kolejne etapy tego śmiałego projektu. Z wielkim
niepokojem odbierałem sygnały o trudnościach, sam przecież, jako dyrektor poważnej instytucji kulturalnej miałem do
czynienia z milionowymi inwestycjami, i wiem, ile to trudu,
desperacji i wysiłku trzeba włożyć, by dzieło doprowadzić do
oczekiwanego rezultatu. Z całego serca życzę więc przebrnięcia przez niezmierzone pola biurokracji i… jak najrychlejszego
uruchomienia tego projektu! But bacht!!!
Wywiad przeprowadziła Agnieszka Caban
Niedawno ukazała się książka Jacka Milewskiego „Chyba
za nami nie traficie”. Jaka jest Pana osobista refleksja na temat tej książki?
Mistrzostwo obserwacji. Świetna narracja. Balansowanie na
linie, pod którą wygrzewają się uśpione krokodyle.
Jak Pana zdaniem książkę mogą odebrać Romowie?
Może to zbyt ostre: uważam, że nijak! Ogromna większość
Romów bowiem nie czyta co się o nich pisze, jeśli to nie są napaści, zniewagi, antycygańskie ekscesy. Nie czytają, a nawet gorzej – nie czytając, dają posłuch uproszczonym ocenom publikacji. Wiekowe doświadczenia uczuliły Romów na to, że każda
publikacja może być dla nich nieżyczliwa, szkodliwa. Nawet
czytając, doszukują się treści, których autor tam nie umieścił.
Milewski zna to środowisko, jak rzadko który gadzio, wśród
tych, którzy go znają zyskał sobie ogromny szacunek. Ale kilku
liderów romskich może się poczuć dotkniętych opisami ich sylwetek. I chyba głównie oni do niej sięgną.
Czy Pana plany i dalsza działalność nadal będą związane
z tematyką romską?
fot.Natalia Gancarz
Tematyka romska, to ważna, choć jednak w ostatnich latach nie dominująca w moich zainteresowaniach. Co najmniej
tyle samo uwagi poświęcam tematyce żydowskiej, zwłaszcza
zaś obyczajowości współczesnych chasydów, ortodoksyjnego
odłamu judaizmu. A także innym drobnym marginesom naszej historii i kultury. Jednak ogrom zebranego materiału na tematy romskie, rozwijające się kontakty, zaproszenia do udziału
w rozmaitych projektach – to wszystko z obszarem romskiej
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
23
RECENZJE / Papusza znana - nieznana
RECENZJE / Papusza znana - nieznana
Papusza znana - nieznana
Grzegorz Kondrasiuk
w całej złożoności jej losu. Próba tym bardziej
autentyczna, że portret Papuszy, jaki wyłania się
po lekturze książki jest niczym rozsypane na stole puzzle, że pozostajemy z pytaniami, bez ostatecznych odpowiedzi.
Co jakiś czas powraca w Polsce zainteresowanie postacią Bronisławy Wajs, czyli słynnej
Papuszy. W tym roku, za sprawą premiery filmu
Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego, należy spodziewać się kolejnej fali popularności tej
najbardziej znanej cygańskiej poetki, a pewnie
i – najbardziej znanej polskiej Cyganki. Z marketingowego punktu widzenia jest to więc idealny
moment na wydanie książki poświęconej Papuszy, mierzącej się z jej legendą i z mrokami tego
tragicznego życiorysu. „Papusza” Angeliki Kuźniak, właśnie wydana w ramach znakomitej serii
reportażowej Wydawnictwa Czarne, nie ma jednak wiele wspólnego z koniunkturalizmem, czy
nawet ze zwykłym, zbierającym sensacyjne fakty
biografizmem. To reportaż biograficzny w swej
szlachetnej postaci, poruszający się na subtelnej
granicy pomiędzy literaturą a historią osobistą.
Autorka podejmuje próbę odzyskania dla współczesnego czytelnika niezwykłej osoby, artystki –
24
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
Sławna Papusza, żyjąca przez całe dziesięciolecia w biedzie, pacjentka szpitali psychiatrycznych, po tym jak spaliła swoje rękopisy i została
odrzucona przez własną społeczność po ukazaniu się w prasie artykułów jej poświęconych
oraz książki Jerzego Ficowskiego zawierającego
pierwszy w polskim języku słowniczek romani – bywa porównywana do postaci z greckiej
tragedii. „Śpiewająca” swoje wspaniałe gile jak
niepiśmienny ptak, bezwiednie i swobodnie
w momencie przypadkowego zetknięcia się
z poetą Jerzym Ficowskim wyszła na spotkanie
z nieuchronnym losem. Surowe w latach pięćdziesiątych rozumienie romanipen i zasady niezdradzania tajemnic, rosnąca presja państwa
PRL zmierzająca do osiedlenia wszystkich Cyganów z jednej strony – oraz otwarta postawa
Papuszy, jej, jak dziś powiedzielibyśmy „medialność” i jednocześnie nadwrażliwość, stały
w oczywistej sprzeczności. Jednak reporter nie
jest sędzią, nie pisze po to, by ostatecznie rozstrzygać, kto i w jakich proporcjach zawinił cierpieniom tego pojedynczego człowieka.
Podejmując decyzję zmierzenia się z mitem
Papuszy, Kuźniak znalazła się w dość trudnej sytuacji. Wszystkie fakty z nią związane które były
możliwe do ustalenia, są dziś znane, przekazywano je wielokrotnie, w mowie i piśmie. Autorce,
młodszej o całe pokolenia od swojej bohaterki,
pozostało zebranie w jednej książce i zestawianie
ze sobą tych świadectw – nagrań licznych rozmów z poetką, artykułów, wreszcie – pogłosek
i opowieści. Prześwietlając je po raz kolejny,
zwraca uwagę nie tylko na okoliczności znane
i teksty wielokrotnie cytowane, ale na fakty zmityzowane lub zupełnie okryte tajemnicą. Tak jest
z pierwszą częścią życia poetki, która przecież
zdobyła rozgłos już jako dojrzała i doświad-
czona kobieta, po przekroczeniu czterdziestego
roku życia. Reportażystka przywołuje pogłoski
i wspomnienia samej Papuszy świadczące o jej
nadzwyczajnej wrażliwości, zwraca uwagę, że
ucieczka w chorobę psychiczną zdarzyła się już
wcześniej, w okresie przedwojennym, w związku z nieszczęśliwą miłością i przymusem małżeńskim. Kolejny ciemny moment w historii
tego życia to trauma przeżytego na wołyńskich
bagnach czasu holocaustu. Obrazy okropieństw
wojny, i porażenie śmiercią powrócą potem
w zapisywanych przez Papuszę linijkach poematu „Krwawe łzy co za Niemców przeszliśmy na
Wołyniu w 1943 i 44 roku”...
Wreszcie – ostatnia część życia poetki. Angelika Kuźniak w tym fragmencie książki nieco
zmienia sposób narracji, bardziej chowając się za
suche relacje i dokumenty, jakby uchylając się od
zrozumienia, jaka wewnętrzna przemiana zaszła
w Papuszy pomiedzy czasem radości i nadziei,
gdy stopniowo dochodziła do niej świadomość,
że jest wartościową artystką, kiedy w swojej
dumie nie chciała przyjmować honorariów –
a długimi smutnymi latami wypełnionymi zmaganiami z biedą, opieką nad chorym mężem,
udrękami z dorastającym synem, latami wizyt
w szpitalach psychiatrycznych, rozpraw sądowych i ubiegania się o zapomogi od Związku Literatów Polskich.
Jedno jest pewne – narastająca sława nie
przełożyła się na szczęśliwe, a nawet godne życie,
przeszła obok, albo za późno, nie w czas. Z wykorzystanych w książce fragmentów nagrań słów
Papuszy wyłania się obraz osoby inteligentnej,
przenkliwej, bardzo świadomej własnej wartości – i własnego nieszczęścia. „Prawdę powiem,
chcieli mnie podnieść wysoko, a ja bardzo malutka” – wyznaje, by za chwilę dodać „Gdybym
nauki miała, wielkim człowiekiem byłabym.”
„Mówią, że ja chora. Ja nie chora, ja bardzo zła
na całe moje życie.”
Na szczęście trudno rozstrzygnąć, czy Papusza – tak jak ją widzimy dziś – jest symbliczną
figurą odwiecznego przeklętego cygańskiego
losu, czy może to po prostu indywidualna historia artysty, nie poddająca się żadnym interpretacjom i schematom. Współczesna kultura
i medialny przekaz sprawiają, że widzimy ją jak
w zwielokrotnionym lustrze, przekształcającym
swój pierwowzór. Każdy ma na poetkę własny
pomysł, wpisuje jej los we własne sposoby czytania kultury. Najwymowniej widzimy ten mechanizm w działalności przemysłu filmowego,
czy choćby w zacytowanej przez wydawnictwo
Czarne opinii Julii Hartwig, poetki i tłumaczki
rozkochanej w francuskiej poezji, w tradycji Arthura Rimbauda i Paula Varlaina, która głosi że
„Papusza to nasza poetka przeklęta”. A Papusza
mówiła i pisała o sobie: „Jestem zwykła Cyganka, dziki zając z lasu”. Przewidziała jednak, że
pozostaną po niej gila, które na zawsze zagoszczą w wyobraźni czytelników, nie tylko w Polsce
(jej wiersze przełożono na najważniejsze światowe języki). Dziś już wiemy, że dołączyła do
światowej wspólnoty artystów słowa, połączonej
poetyckim zdziwieniem nad fenomenami świata
i ludzkiego języka.
„Moja piosenka to jest cicha łza. Ja śpiewam
sobie, nie komuś. Ze mną od dziecka coś było
nie tak. Bałam się, bo nie wiedziałam co, skąd
się takie słowa biorą, kto nauczył mnie. My mówimy „liść”, „ptak”, „trawa”, a czy to prawda, co
mówimy? Może to Bóg sprawił, że my się do
takiego mówienia umówili?” – powiedziała Papusza Jerzemu Ficowskiemu (według jego przekazu), przy pierwszym spotkaniu w 1949 roku.
Marcel Proust, francuski subtelny intelektualista
z wyższych sfer, na kartkach któregoś z tomów
„W poszukiwaniu straconego czasu” zanotował
jakże podobną myśl: „Słowa zmieniają nam
rzeczy w jasny i praktyczny obrazek w rodzaju tych, które się wiesza na ścianach w szkole,
aby dać dzieciom wyobrażenie o tym, co jest
warsztat, ptak, mrowisko – rzeczy podobne do
wszystkich innych tego rodzaju”. Artyści to jedna rodzina, nie uznająca podziałów społecznych
ani rasowych, społeczność wrażliwców, których
przenikliwy ale jednocześnie i oniryczny sposób
patrzenia na świat możemy dziś podziwiać, żałując, że wciąż brakuje mechanizmów ochrony
najsłabszych spośród nich.
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
25
ROMSKIE PROFESJE / Cygańskie wróżby
ROMSKIE PROFESJE / Cygańskie wróżby
Cygańskie wróżby
Justyna Garczyńska, Zenon Gierała
WRÓŻKA LODZIA Z GARBATKI
OGÓLNE TAJEMNICE RĘKI
Wywiad z Leokadią Paszkowską z męża Tyburczy.
Przyznajmy – ludzie lubią wróżyć sobie z rąk. Sławne są
także wróżące Cyganki, które z ręki przepowiadają przyszłość,
przekonując, że każda ręka posiada specjalne znamiona, z których można wnioskować o charakterze i usposobieniu danego
człowieka. A oto ogólna charakterystyka naszych dłoni:
– Z czego jeszcze potrafi pani wróżyć?
– Z ręki. Ale jest to już krótsza wróżba. Natomiast, jeśli wróżę
z kart, to mam ich 24 i trzeba z każdej wszystko wypowiedzieć,
nawet, gdy komuś wychodzi coś złego.
– dobry ojciec rodziny – palce równo zakończone, wskazujący
zwężony na końcu. Linia przeznaczenia (losu) długa i równa, pod
palcem wskazującym krzyż. Linia ze wzgórza Wenery przecina
linię życia. Linie pod małym palcem oznaczają liczbę dzieci.
Piękne jest cygańskie życie.
Pocz. malarska. Wyd.: Emil Köhn, Monachium..
Źródło: Centrum Dokumentacji Kultur Pogranicza.
CYGAŃSKIE WRÓŻBY
O cygańskich wróżbach z kart pisaliśmy w numerze 2/1
Kwartalnika Romskiego w 2010 r. jako jednej z wielu profesji
romskich. Do takich profesji należy również wróżenie z ręki
(chiromancja), która choć wydaje się trudniejsza cieszy się nie
mniejszą popularnością i jest równie stara, a może nawet starsze,
niż wróżenie z kart.
Dziś chiromancję często degraduje się do rangi przesądu i łączy
ze zwykłym wróżbiarstwem, czyli jedną z najstarszych profesji
romskich – wróżenia z ręki. Aby zatem z okazji zbliżających się
andrzejek i związanych z nimi wróżb przybliżyć i tę dziedzinę
romskiej wiedzy (zresztą nie tylko romskiej, znane są bowiem
równie popularne wróżki nie–Romki) dla zainteresowanych,
którzy chcą bliżej poznać tę dziedzinę, podaję kilka tajemnic
ukrytych na naszych dłoniach i… interesujący wywiad ze słynną
wróżką Lodzią z Garbatki.
26
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
– nieszczęśliwy małżonek – palce wąskie na końcach. Gwiazdy
pod palcem wskazującym (Jowisza), na palcu wielkim i wzgórzu
Wenery. Kresa podłużna na małym palcu (Merkurego). Krzyż
na linii losu i pod palcem czwartym (Apollina). Ręka długa.
– zły człowiek – wszystkie palce łopatkowate. Pod palcem
piątym (Merkurego) i na wzgórzu Wenery sieć przecinających
się wzajemnie linii. Linia głowy głęboka i czerwona, linia serca
przecięta przez inną pionową. Ręka gruba.
Każda dłoń rozpatrywana jest oddzielnie:
– lewa dłoń ukazuje to z czym przyszliśmy na świat i ma
związek z przeznaczeniem człowieka, czyli z tym co się w jego
życiu wydarza, a na co nie ma wpływu. Na podstawie lewej
dłoni określany jest charakter człowieka, jego osobowość,
uzdolnienia, wady i zalety.
– prawa dłoń została nazwana dłonią wolnej woli i służy do
ustalenia tego co sami stworzymy.
Linie dłoni kształtują się mniej więcej do 25 roku życia.
1
Oryginalny egzemplarz dostępny w prywatnych zbiorach autorki artykułu. – Z jakich kart pani wróży?
– Z normalnych. Tylko od dziewiątek. I każda jedna karta
coś oznacza. Po prostu z każdej jednej karty trzeba umieć coś
odczytać. Dla jednej osoby wyjdzie wesele, dla drugiej pogrzeb.
Dla innej wyjazd… Zależy jak się karty układają.
Opis wg sennika z XIX wieku.1
– człowiek, który będzie bogatym – widełki pod palcem
Apollina (czwartym), na płaszczyźnie Marsa gwiazda. Palec
serdeczny zwężony na końcu, wskazujący równo zakończony,
środkowy łopatkowaty. Krzyż na wielkim palcu – majątek
zdobyty silną ręką.
że wierzę w jednego Boga. A wróżby są dla ciekawości i towarzystwa. A trzeba powiedzieć, że w każdej wróżbie jest część
prawdy, która się potem sprawdza.
– A jeśli patrzy pani na twarz i widzi człowieka wrażliwego,
który mógłby załamać się po usłyszeniu złej wiadomości, czy
te wróżebne wieści mówi mu pani wprost?
– Ja nie jestem Bogiem. Ja tylko daje ostrzeżenia przed wypadkiem, przed nieszczęściem, jakie może się wkrótce zdarzyć.
– Może posiada pani jeszcze inny dar wróżenia, jasnowidztwo?
Leokadia Paszkowska jest Cyganką. Wróżką. Wróżka Lodzia
ma 68 lat. Urodziła się w Garbatce i mieszka w niej do dziś.
Wyszła za mąż za Polaka Janka Tyburczego. Przychodzą do niej
ludzie po radę, przygnębieni, zrozpaczeni przykrymi życiowymi
wydarzeniami. Są i tacy, których przyprowadza zwykła ciekawość
skuszenia losu, zajrzenia w przyszłość. Wróżka Lodzia twierdzi, że los człowieka jest mieszaniną ludzkiego przeznaczenia
i naszych wyborów. A przepowiadanie jest tylko prognozą
i ostrzeżeniem. Wcale nie musi się sprawdzić.
– Ile miała pani lat, gdy samodzielnie zaczęła wróżyć? – pytam.
– Szesnaście. Na wróżenie wyjeżdżałyśmy do Zwolenia,
Kozienic, Dęblina i na przysłowiowe odpusty. Trzeba powiedzieć,
że wróżenie to nasz sposób na życie.
– Czy są dni w tygodniu, w których nie należy wróżyć?
– Wróżyć można codziennie od poniedziałku do niedzieli.
Chociaż utarło się, że piątek jest najlepszym dniem na wróżenie.
– Czy są osoby, którym zawahałaby się pani powróżyć?
– Każdej osobie mogę powróżyć, nawet jeśliby przyszedł do
mnie ksiądz. Nikogo nie namawiam. Ale jeżeli osoba zadałaby
mi pytanie, czy ja wierzę w to, co powróżę, to powiedziałabym,
– Tak. Odczytuję zawiłość ludzkiego losu ze zdjęcia. Miałam
takie przypadki, że przyjeżdżała do mnie po pomoc rodzina
poszukująca zaginionego. Przywiozła ze sobą zdjęcie. Lecz
o żadnym zaginięciu nic nie mówiły. Jak im odpowiedziałam,
żeby się nie martwiły, że ta osoba żyje, lecz za granicą. Po pewnym czasie przyjechały do mnie i podziękowały za wróżby..
– Jakie jeszcze wywróżone zdarzenia sprawdziły się w życiu
przychodzących do pani osób?
– Był przypadek, że przyszła do mnie zrozpaczona matka
z córką, która porzucił chłopak. Dziecko było już w drodze.
Płakały obydwie. Ja rozłożyłam karty i powiedziałam, żeby
się nie martwiły, że on powróci i wszystko się dobrze skończy.
Tak też potem było.
– Czy sama sobie pani wróży?
– Nie. Nigdy. Jeśli mam jakiś kłopot, modlę się do Pana Boga
i Matki Boskiej. I myślę, że moje modlitwy są wysłuchane. Ja
tylko staram się pomagać i pocieszać ludzi.
– Czy to prawda, że trzeba położyć pieniądz, żeby się sprawdziła wróżba?
– Są wróżby zwykłe i krzyżowe. One określają los: przeszłość,
przyszłość i teraźniejszość. Można wróżyć na męża, rodzinę,
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
27
ROMSKIE PROFESJE /Cygańskie wróżby
dom, dziecko… Takie karty dzieli się na trzy części. Na jakie
z trzech części położy się pieniądz, to na tę się wróży. Każdy
kto przychodzi do mnie, to ma już z góry określoną intencję.
Zwykłe karty są krótsze i można się dowiedzieć coś o sobie, co
było w przeszłości i co w najbliższym czasie wydarzy…2
ROMSKIE PROFESJE /Cygańskie wróżby
– Bo nie wierzę…
– Więc czego się boisz?
Przyparty do muru gość w końcu decyduje się i rusza za mną
do mieszkania pani Lodzi.
Przytoczona rozmowa odbyła się 10 lat temu (jak ten czas
leci – osobiście znam panią Lodzię od 1984 roku (przyp. aut.).
Dziś (2013r.) przyjeżdżam do jej domu i z ciekawości i po wróżbę – tym razem z ręki.
Jak się okazuje pani Lodzia ma się całkiem dobrze, a widząc
mnie zajeżdżającego razem z jej bratem Tadkiem nie ukrywa
zadowolenia i starym cygańskim zwyczajem na początek częstuje nas przepyszną zupą, jaką tylko Romni potrafi ugotować.
To tak jakbym powiedziała jedno słowo… Tymczasem, aby
wyrazić całą myśl należy powiedzieć całe zdanie. Pan rozumie?
– To aż nazbyt jasne!
– Toteż, aby wróżyć z dłoni trzeba umieć czytać z całego
układu linii, a nie mówić o ich pojedynczym znaczeniu.
Od słowa do słowa zaczynam wyjawiać z czym i po co przyjechałem. Chodzi oczywiście o wróżbę, ale tym razem z ręki.
– Z twojej ręki? – pyta zaciekawiona.
– Zacznę od zdrowia w rodzinie… były choroby lub są – pani
Lodzia patrzy uważnie na dłoń.
– I były i są… – potwierdza gość.
– W pracy masz poważanie u wielu osób, ale musisz uważać,
gdyż jest wielu takich, którzy cię krytykują i przeszkadzają.
Twoje plany mogły być przez to nieraz pokrzyżowane i powikłane. Jesteś zbyt łatwowierny… Nie ufaj ludziom i za dużo im
nie mów o swojej pracy i rodzinie. Wówczas wszystko będzie
dobrze. Wtedy poradzisz sobie!
Masz żonę i dzieci, ale wasze charaktery zupełnie inne, nie
dobrane, jeden charakter szybszy drugi wolniejszy. Twój albo
żony?
– Niezupełnie. Jest ze mną człowiek, który zgodził się abym
wszystko, co usłyszę opublikował, a nawet umieścił zdjęcie jego
dłoni w Kwartalniku Romskim.
– Nie pytasz tylko, czy mnie zainteresuje twoja propozycja..?
– Mam nadzieję, że się dogadamy?
– Lodzia lubi się przekomarzać – zapewnia Tadek. –
Przyprowadź gościa…
Gość, którego imienia i nazwiska z wiadomych przyczyn nie
mogę tu zdradzić, na wiadomość, że wróżka Lodzia wyraziła
zgodę, ma minę niepewną.
– Ja się rozmyśliłem – słyszę.
– Jak to, rozmyśliłeś się? To po co tyle kilometrów tutaj
jechałem. Sam mówiłeś, że we wróżby nie wierzysz…
Fragment wywiadu M. Dziedzickiej z KWARTALNIKA SPOŁECZNO–KULTURALNEGO STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ GARBATKI „MOJA
GARBATKA” Nr 3(12) 2003 r. s.18, zamieszczony za przyzwoleniem wróżki
Lodzi. 2
28
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
Linie dłoni należącej do osoby, której wróżyła pani Lodzia
podajemy za zgodą zainteresowanego.
Wychodzimy. Mąż pani Lodzi odprowadza nas do samochodu. Czas wracać.
– …? Niestety, żony! – zgadza się gość. – Może to i lepiej?
– I po co to robisz?
– Jesteś znaną w okolicy wróżką, która potrafi wróżyć nie
tylko z kart, ale także z dłoni – przypominam. – To jedna
z mniej znanych umiejętności wróżenia. Tymczasem zbliżają się
andrzejki – wieczór wróżb i przepowiedni. Ten sposób wróżenie
na pewno zainteresuje naszych czytelników…
– Najlepiej jedno i drugie, święta blisko – podpowiadam.
– Jawen saste, bachtałe! – żegnam naszą wróżkę cygańskim
pozdrowieniem.
– A jak jest na mojej dłoni?
PRZEPOWIEDNIA PANI LODZI
Pomijając słowa powitania i wzajemne uprzejmości przejdźmy
do wspomnianej wróżby z obiecanym załączeniem wizerunku
dłoni, z której czytała Lodzia wróżka.
– Za wróżbę? To już wolę kopę jajek – pani Lodzia uśmiecha się.
– O tym powiedzieć nie mogę, za dużo tu osób, chyba że
będziemy sami…
– Mam dobrą żonę!
– Wróżę tylko z jednej ręki – lewej, bo z tej najwięcej można
wyczytać. – zastrzegła, gdy usiedliśmy. – Nigdy nie wróżę przy
innych osobach, ale pan na to się zgodził? – spojrzała na gościa.
– Tak!
– Wróżbę postaram się ująć krótko, tak aby powiedzieć tylko
o najważniejszych sprawach. Na początku musi pan wiedzieć,
że wróżenie z pojedynczych linii nie ma żadnego znaczenia. Np.
widzę u pana – wskazała na dłoń – długą linię życia, ale to wcale
nie oznacza, że będzie pan żył długo, to tylko informuje o dużej
sile życia. Dlatego wróżba z ręki polega nie na odczytywaniu
znaczenia pojedynczych linii, a na odgadywaniu znaczenia
wszystkich linii razem i dopiero w zależności od tego, jak są
one ułożone względem siebie mogę z tego wnioskować o pana
przeszłości czy przyszłości.
Ludzie często pytają mnie, co oznaczają poszczególne linie?
I po co to im, skoro osobno objaśnione i tak niewiele znaczą.
– Nie powiedziałam, że masz złą. Powiedziałam o różnicy
charakterów. Może pan powinien być…. Ale zostawmy to – kończy
nieoczekiwanie pani Lodzia. – Co mogę ci jeszcze powiedzieć?
Z układu linii widać, że czekają cię długie lata życia i na
starość wszystko będzie dobrze, nie zaznasz biedy, a nawet się
zbogacisz i będziesz żył w rodzinie… I nigdy nie wróż sobie
z Tarota3 – ostrzega. – Z tych kart niedobre wróżby dla ciebie,
związane ze złem….
Nieoczekiwane wejście gości sprawia, że musimy kończyć
naszą rozmowę. Żegnamy się więc z obietnicą odwiedzin, gdy
tylko w najbliższych dniach ukaże się Kwartalnik Romski,
który solennie obiecują przywieźć pani Lodzi na pamiątkę
dzisiejszego spotkania.
– A ja przywiozę pani kurę – obiecuje nieoczekiwanie gość.
3
Tarot (lub tarok) – talia kart do gry, wróżenia bądź medytacji. KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
29
ROMANIPEN
MŁODZIEŻ ROMSKA PISZE / PRZEDWCZESNE RODZICIELSTWO
Romanipen
Przedwczesne rodzicielstwo
Bibi Niunia
Malwina Giza
Czekałam na film o Papuszy niecierpliwie. Czekałam na film
prawdziwy o nas, Cyganach zrobiony przez znanych i cenionych polskich reżyserów. Ogromna była radość wśród Romów,
na wieść, że w filmie o cygańskiej poetce zagrają Romowie,
a kwestie wygłoszą w języku swoich przodków. Ciekawi byliśmy jak wypadną. Kto zagra Papuszę? Jowita Budnik, znana
z filmu „Plac Zbawiciela”, której nie można nic zarzucić, gdyż
swoją rolę odegrała dobrze. Nie zmienia to jednak faktu, że nie
widziałam w niej Cyganki. Jej zbyt słowiańska uroda była zauważalna pomimo charakteryzacji.
Nie krytykuje tego filmu i nie roszczę sobie do tego pretensji. Oglądałam ten film jako Cyganka. Film oparty na faktach,
a jednak prawda zawarta w nim była inna.
Nie wiem, jakie zamierzenie kierowało filmowcami, ale na
pewno udało im się pokazać biedę, brud a nawet czuło się wielki chłód bijący od tego dzieła.
Podczas projekcji filmu na sali zaległa cisza, można było
usłyszeć swój oddech. Była to martwa cisza, która towarzyszyła
nam po zakończeniu filmu. Było mi niezmiernie smutno. Nie
wiedziałam o co mam zapytać osobę towarzyszącą. Słyszałam
jak jedna kobieta mówiła: „Przecież Cyganie byli bardziej weseli”. Owszem Cyganie byli weseli, ale nie zawsze, musieli być
bardzo czujni w tych trudnych dla siebie czasach. Wyjątkowo
dbali o to, aby chronić swoje rodziny przed niebezpieczeństwem, jakie groziło podczas wojny. Film to opowieść o dramacie Papuszy. My, Romowie wiemy, że to był także dramat
rodziny, jej najbliższych a także całej społeczności cygańskiej.
Wszyscy wiemy, że wtedy i obecnie kodeks Romanipen obowiązuje każdego Roma. Bronisława Wajs – Papusza pochodziła
z grupy Polska Roma, gdzie te zasady obowiązywały. My, Romowie z tej grupy wiemy i pamiętamy jak Papusza była traktowana. Często słyszymy, co na ten temat mówią „gadźe”. A mówią, że Cyganie ją wyklęli, że została wyrzucona z Romanipen,
Jek ław ke Roma;
Dźan Romałe pe da filmo. Podykhen syr jamaro dźipen wydyćhołys. Sy śiukar bilty. Roma rakiren romanes ceło filmo. Aktory
miśto baśawen. Dźan dykhena syr sykado sy dźipen Papuszakro
i romengro dre dola ćiry. Kana keren łatyr fimy ćhynen cejgi. Jame
Roma powinno te frejdźuwas. Rakhas romanipen, ale so sykluwas
i sy dasawe talenty, to frejdźuwas. Dawa nani chyria.
B.N.
30
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
że ją opluwano i to wszystko przysporzyło jej tyle bólu, że jej
biedna głowa nie zniosła tylu przykrości.
Ale nic nie mówią o najbliższych, którzy stawali w obronie
ich siostry, ciotki, żony a także matki. Papusza od zawsze była
osobą bardzo wrażliwą, nieodporną na złe traktowanie. Wymówki czy wyzwiska, które ją spotykały zostawiały ślad na jej
psychice. Pamiętam jak pierwszy raz widziałam Papuszę. Było
to na chrzcinach w Inowrocławiu w latach siedemdziesiątych.
Wśród Cyganek zwróciła moją uwagę bardzo subtelna Romni,
spytałam: „Kto to jest ?” W odpowiedzi usłyszałam: „To Papusza, ta co pisze wiersze”. Nie zaprzątnęłam sobie wtedy zbytnio
tym głowy, gdyż w tym momencie Romowie z poszczególnych
miast tańczyli „kozaka”.
Czytałam wszystkie książki Ficowskiego. Uważałam i nadal
uważam, że to najdokładniejszy obserwator życia cygańskiego
i najlepiej przekazał naszą romską rzeczywistość. Papuszę i jej
wiersze poznałam w jego książkach. Myślę, że my, Cyganie nie
opluwaliśmy jej za to, że pisała wiersze, ale było nam nieswojo,
że przy tym ukazał się słownik, który tłumaczył język cygański.
Język to nasza tajemnica, a za zdradę tajemnic oskarżają nie
tylko Romowie. Za zdradę narody skazują na wielkie kary. Romowie zostali obnażeni ze wszystkich tajemnic. Nie wiele już
możemy zachować dla siebie. Po obejrzeniu filmu „Papusza”
czuję niedosyt, czegoś zabrakło, ale zapamiętam piękne obrazy.
Piękny i jakże charakterystyczny dla zachowania Cyganów jest
obraz, kiedy to Romowie przebywają w areszcie i denerwują
milicjantów swoją grą i tańcem.
Bardzo mało śpiewu i muzyki tak charakterystycznej dla
tej mniejszości. My, Romowie ale i nie- Romowie czekaliśmy
na takie sceny w filmie. Myślę, że nie tylko ja chciałam zobaczyć Bronisławę Wajs, ubogą Cygankę jako schludną, subtelną
Romni, jaką zapamiętałam. Papusza zawsze mówiła śpiewnym,
cygańskim akcentem jakby recytowała wiersze. Była kobietą
wrażliwą nad wyraz, którą krzyk chłopa ze wsi potrafił zwalić z nóg. Była Cyganką prostą, a zarazem inteligentną, którą
z przyjemnością oglądałam i słuchałam w filmach dokumentalnych, gdzie rozmawiała ze swoim przyjacielem, ‘pszałoro”
Ficowskim. Zabrakło mi w filmie tej poetki, osoby z talentem
od Boga, a widziałam przerażające mieszkanko, a w nim Papuszę palącą papierosy, siedzącą przy stole, na którym stoi wódka.
Wyszłam z filmu wzruszona, w uszach brzmiała mi przejmująca muzyka, a przed oczami pozostał odjeżdżający w różne strony tabor. Łza zakręciła mi się w oku. To jednak nie my, Polska
Roma.
Nie założyłam jeszcze rodziny, jestem Romką. Przekroczyłam magiczne 15 lat, uważane
przez wielu za wiek kiedy dziewczynki romskie
wychodzą za mąż, są porywane. Może kiedyś
tak było, że dziewczęta nie miały nic do powiedzenia i musiały poddać się zwyczajom jakie
panowały. Teraz to się zmieniło. Wiemy z historii, że zamążpójścia w tak młodym wieku
nie występowały tylko u Romów. Swaty i wszelkiego rodzaju aranżacje ożenku młodych były
i w rodach arystokratycznych i wśród chłopów.
Mijały lata, ludzie mieli większy dostęp do
wiedzy i nauki. Edukowała się młodzież i nie
tylko chłopcy, coraz większa liczba dziewcząt
chciała się uczyć. Kobiety zaczęły walczyć
o swoje prawa, nie chciały młodo wychodzić
za mąż i rodzić dzieci. Zapragnęły się uczyć,
a dzisiaj także realizować swoje kariery. Kobieta się wyzwoliła, kobiety romskie także
szły z postępem, ale zostawały bliżej ogniska
domowego. Romki nie stawiają na pierwszym
miejscu kariery, gdyż nawet nie mają wysokiego wykształcenia, ale mają rozum. I tak jak
jej prababka często w wieku 15 lat wychodzi
za mąż i rodzi dzieci. Jest duża grupa dziewczyn, która chce się uczyć i osiągnąć stabilizację finansową, żeby zabezpieczyć byt rodzinie.
Młode kobiety romskie chcą iść z postępem
i dotrzymać kroku pędzącej, szybko zmieniającej się cywilizacji. Kobiety romskie nie miały
łatwego życia, to nie znaczy, że niczego dobrego nie zaznały. Kobieta wg opowiadań mojej
babci, była przede wszystkim matką. Jeżeli tak
się stało, że matką została dziewczynka 14 lub
15-letnia a często się zdarzała i młodsza, otaczano ją opieką.
Dziewczyna cygańska w błogosławionym
stanie była pod czujnym okiem swojej mamy
i teściowej. Młodym pomagano w wychowaniu maleństwa, które pojawiło się w życiu
dwojga niedojrzałych życiowo, młodych ludzi.
Opieka i wszelka pomoc na jaką było stać ro-
dziców otrzymywali młodzi do czasu, aż sami
byli gotowi podjąć odpowiedzialność za swoje
życie. W dzisiejszych czasach też tak jest. Nie
wszystkie ale są dziewczynki, które same nie
zmuszane przez rodziców chcą wyjść za mąż,
mieć dzieci. Ale są i takie, które nie chcą szybkiego zamążpójścia, chcą żyć, tak jak sobie zaplanowały. Dzisiaj, tak jak i dawniej jest nie do
pomyślenia, żeby młoda matka została zostawiona sama sobie bez opieki najbliższych. Często słyszymy czytamy w różnych publikacjach
na tematy dziewczynek romskich porywanych
i gwałconych (jakby to była reguła). Jeżeli tak
się wydarzy, młody ponosi konsekwencje według naszego prawa (które ostatnio często jest
wyśmiewane). Cygan i Cyganka to są ludzie
z krwi i kości, poza zasadami, które powinni
przestrzegać, niczym się nie różnią od swoich
nierobskich rówieśników. W świecie współczesnym, w świecie „gadźiów” gdzie tak dużo
się mówi o sprawach intymnych, młodzi nie
mają większych zahamowań. Podejmują życie
seksualne bardzo często poniżej piętnastego
roku życia. Najczęściej wynika to z chęci przypodobania się koleżankom i kolegom, gdyż nie
na czasie jest zachowanie wstrzemięźliwości.
Rodzice najczęściej zajęci pracą nie wychowują swoich dzieci, a młodzi nie kontrolowani podejmują decyzje, które często kończą się
problemami, którym rodzice nie potrafią stawić czoła. Dziewczyna, często nie wie co z sobą
począć. Jeśli jej odmienny stan jest widoczny,
rodzice rozkładają ręce i dziewczyna zostaje
sama z dzieckiem. Dobrze jak ma pomoc ze
strony rodziców, ale często musi szukać miejsca dla siebie i dziecka w placówkach do takiej
pomocy przysposobionych. Sytuacja nieletnich matek w rodzinie cygańskiej jest o niebo
lepsza. Młoda matka jest żoną, której pomaga
rodzina. Nieletnie romskie matki nie idą do
domu samotnej matki, są wśród swoich, którzy
się cieszą z nowo narodzonego dziecka i służą
pomocą w każdej chwili.
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
31
PRAKTYCZNE PORADY /BECIKOWE
PRAKTYCZNE PORADY /BECIKOWE
„Becikowe”- wszystko o środkach finansowych
z tytułu urodzenia się dziecka.
Karol Kowalski
Przyjście na świat nowego członka rodziny
to jeden z najpiękniejszych momentów w życiu
każdej rodziny. Niejednokrotnie wiąże się on
z dodatkowymi wydatkami i kosztami ponoszonymi w celu utrzymania maleństwa, opieki
nad nim. „Becikowe” jest znakiem życzliwości, uśmiechem społeczeństwa dla rodzącego się życia, uznanie dla narodzin, a dla wielu, zwłaszcza uboższych, ważny i cenny gest.
Stanowi ono wsparcie finansowe dla familii,
w których na świat przyszło dziecko. Należy
pamiętać, że istnieje kilka jego rodzajów.
Pierwszym jest „becikowe”, przysługujące
jeżeli dochód rodziny w przeliczeniu na osobę nie przekracza kwoty 1922 zł. Jest to tzw.
jednorazowa zapomoga z tytułu urodzenia się
dziecka. Becikowe to przysługuje wszystkim,
niezależnie od uprawnień do dodatku z tytułu urodzenia dziecka, w wysokości 1000zł
na dziecko. Wprowadzone ustawą z dnia 29
grudnia 2005 r. o zmianie ustawy o świadczeniach rodzinnych (Dz. U. Nr 12, poz. 67). Jest
świadczeniem rodzinnym. Ustawa z dnia 26
lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób
fizycznych (Dz. U. Nr 14, poz. 176, z późn. zm.)
w art. 21 ust. 1 pkt 8 stanowi, iż świadczenia
rodzinne są wolne od podatku dochodowego.
Becikowe przysługuje:
•
matce,
•
ojcu lub
•
opiekunowi prawnemu dziecka.
Pisemny wniosek o becikowe można złożyć w urzędzie gminy lub w ośrodku pomocy społecznej (w miejscu, gdzie wypłacane są
świadczenia rodzinne) w terminie 12 miesięcy
od dnia narodzin dziecka. Wniosek złożony po
terminie będzie pozostawiony bez rozpozna-
32
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
nia. Do wniosku o becikowe dołączyć należy
następujące dokumenty:
•
dokument stwierdzający tożsamość
osoby ubiegającej się o becikowe
•
skrócony odpis aktu urodzenia dziecka
lub inny dokument urzędowy potwierdzający datę urodzenia dziecka;
•
pisemne oświadczenie, że na dziecko
nie zostało wcześniej pobrane becikowe np. przez drugiego z rodziców).
•
zaświadczenie lekarskie o opiece medycznej od 10 tygodnia ciąży
Od 1 stycznia 2012 r. do otrzymania becikowego ponownie wymagane jest przedstawienie
zaświadczenia lekarskiego o pozostawaniu pod
opieką medyczną przez okres co najmniej od
10 tygodnia ciąży - do porodu. Zaświadczenie
potwierdza fakt odbycia co najmniej trzech wizyt u ginekologa - w każdym trymestrze ciąży.
Musi zostać wypisane na specjalnym formularzu , które wyda lekarz prowadzący matkę
w ciąży.
Drugim rodzajem „becikowego” jest dodatek do zasiłku rodzinnego z tytułu urodzenia
dziecka. Przysługuje on matce lub ojcu albo
opiekunowi prawnemu dziecka, a także opiekunowi faktycznemu dziecka - do ukończenia
przez to dziecko pierwszego roku życia, jeżeli
nie został on przyznany rodzicom lub opiekunowi prawnemu dziecka. Należy pamiętać, że
ustawa o świadczeniach rodzinnych podaje następującą definicję opiekuna faktycznego - jest
to osoba sprawująca opiekę nad dzieckiem,
która wystąpiła do sądu rodzinnego z wnioskiem o przysposobienie tego dziecka. Nie jest,
zatem opiekunem faktycznym babcia dziecka
pozostawionego pod jej opieką przez rodzi-
ców, którzy np. wyjechali za granicę do pracy
sezonowej. W przypadku wystąpienia o przysposobienie więcej niż jednego dziecka lub
urodzenia więcej niż jednego dziecka podczas
jednego porodu dodatek przysługuje na każde
dziecko. Zatem rodzina z bliźniakami otrzyma
dwa dodatki - na każde z dzieci po 1000 zł. Aby
uzyskać dodatek z tytułu urodzenia dziecka,
należy być uprawnionym do zasiłku rodzinnego. Nie ma możliwości otrzymania samego
dodatku bez zasiłku rodzinnego. Dlatego trzeba najpierw złożyć wniosek o zasiłek rodzinny
wraz z dodatkami, w którym należy zaznaczyć:
dodatek z tytułu urodzenia dziecka.
Otrzymanie zasiłku rodzinnego uzależnione jest od spełnienia kryterium dochodowego,
które obecnie wynosi 539 zł, a gdy członkiem
rodziny jest dziecko legitymujące się orzeczeniem o niepełnosprawności - 623 zł. Dzięki
temu rodzina może się starać także o dodatki
do zasiłku rodzinnego - w naszym przypadku
dodatek z tytułu urodzenia dziecka. Wniosek
o dodatek do zasiłku rodzinnego złożyć można
w urzędzie gminy lub w upoważnionym do realizacji świadczeń rodzinnych ośrodku pomocy społecznej
W zależności od sytuacji rodzinny mogą
być też wymagane inne dokumenty, o których
mowa w rozporządzeniu Ministra Polityki
Społecznej w sprawie sposobu i trybu postępowania w sprawach o świadczenia rodzinne
(Dz. U. z 2005r., Nr 105, poz. 881, z późn. zm.).
Wniosek o ustalenie uprawnienia do omawianego dodatku należy złożyć najpóźniej do
dnia, w którym dziecko kończy 1 rok życia.
Trzecim rodzajem „becikowego” jest „becikowe gminne”. gmina może przyznać z własnych środków dodatkowe świadczenie, tzw.
gminne becikowe. O tym, komu i na jakich
zasadach przyznawać to świadczenie, decyduje rada gminy. Te środki finansowe płacone
są z budżetu gminy, zazwyczaj niezależnie od
dochodu. Każdorazowo jednak należy pytać
bezpośrednio we właściwych urzędach gminy
czy wprowadzono taką formę pomocy na ich
teren czy też nie, a także jakiego rodzaju dokumenty są potrzebne by móc ubiegać się o tego
typu pomoc.
Do wniosku o zasiłek rodzinny należy dołączyć przede wszystkim:
•
uwierzytelnioną kopię dokumentu
stwierdzającego tożsamość osoby ubiegającej się o zasiłek rodzinny
•
skrócony odpis aktu urodzenia dziecka
lub inny dokument urzędowy potwierdzający wiek dziecka
•
orzeczenie o niepełnosprawności albo
o umiarkowanym lub znacznym stopniu niepełnosprawności, w przypadku,
gdy w rodzinie wychowuje się dziecko
niepełnosprawne
•
zaświadczenia lub oświadczenia stwierdzające wysokość dochodu rodziny.
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
33
Z ŻYCIA WZIĘTE / ROM ZAWSZE WINNY
Z ŻYCIA WZIĘTE / ROM ZAWSZE WINNY
Rom zawsze winny
Bibi Niunia
Rom musi się boksować całe życie - to słowa,
które wypowiedział po nagonce na Romów
z Andrychowa Gerard Linder, Rom z Andrychowa, mistrz świata w kick-boxingu, społecznik i prezes Małopolskiego Stowarzyszenia
Romów „Jamaro”.
Wydarzenie, które przyczyniło się do nawoływań, żeby wyrzucić Romów z miasta codziennie ma miejsce w innych częściach Polski i świata. Tym razem szesnastoletni chłopak
pochodzenia romskiego pobił i zabrał rower
dwunastoletniemu chłopcu z polskiej rodziny.
Czyn jest naganny! My Romowie nie jesteśmy
zadowoleni, że ktoś z nas zachowuje się źle
i tym samym daje powód do oskarżenia całej
społeczności romskiej. Nie chcemy i nie powinniśmy być oskarżani jako społeczeństwo.
Codziennie słyszymy o tym, że jakaś matka czy
konkubent pobili, często zabili swoje bezbronne dziecko. Ktoś inny molestuje seksualnie
chłopca czy dziewczynkę. W świecie jakiś szaleniec z karabinem w ręku strzela do bezbronnych ludzi, czy do dzieci w szkole. Czy ktoś
wtedy oskarża daną rodzinę czy państwo …?
Nie, bo to nie jest normalne! Każdy człowiek
jest odpowiedzialny za swoje czyny i zachowania. Żyjemy w czasach, w których codziennie
słyszymy o dewiacjach i zachowaniach często
niegodnych człowieka. Cygan-Rom to dobry
przykład winnego. Cygan nie pracuje, niszczy
mieszkania, zrywa podłogi i pali nimi w piecu,
porywa dzieci, kradnie, brudas, nędza niech
wynosi się do Rumunii – to opinia wielu ludzi,
a także mera miasta Cholet we Francji, który
stwierdził mając na myśli Romów, że Hitler
nie wybił was wystarczająco dużo. Podobnie
34
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
Minister Spraw Wewnętrznych Francji, który
chciał się pozbyć Romów ze swojego państwa.
Jak można w ten sposób traktować ludzi? Cała
seria nienawiści, brutalnych słów i czynów jakie się ostatnio wydarzyły upewniają Romów
w tym, że zawsze za zły czyn jednego z nas
odpowiadają wszyscy. Nieustannie chcą nas
wyrzucać poza granice miasta, państwa a najlepiej jakby po nas ślad zaginął. A przecież ta
ziemia nie jest niczyją własnością. Jest dana
nam ludziom po to, żebyśmy żyli i szanowali
się nawzajem. Człowiek, który sam postępuje
przynajmniej poprawnie nigdy nie pozwoli
sobie na oskarżenia całej grupy ludzi, którzy
często nie wiedzą o złych zachowaniach swoich dzieci, braci, sióstr, matek czy ojców. Dlaczego tak się dzieje, że ludzie, którzy skazani
byli na całkowitą zagładę ciągle doświadczają
odrzucenia?
To co spotyka nas Cyganów, wykształciło
w nas mechanizm obronny. Ale to nie oznacza, że musimy się godzić z takim traktowaniem, jak ten w Andrychowie czy we Francji. Świat nie jest wolny od zła. Są ludzie źli
i dobrzy. W każdej społeczności lokalnej, czy
mniejszości etnicznej są tacy, których zachowanie jest naganne. Nie chcemy ponosić zbiorowej odpowiedzialności, bo tak nie dzieje się
nigdzie. Nie chcemy być zawsze winni. Nie
chcemy, żeby porównywano nas do najgorszych. Instynkt samozachowawczy pozwolił
nam przetrwać setki lat prześladowań i wrogiego stosunku większości dlatego, żyjemy
zgodnie ze swoimi przekonaniami. Mamy
nasz kodeks postępowania, który często wyśmiewany, nazywany „jaskiniowym” ale dla
nas ludzi bez państwa i w takich sytuacjach
odrzucenia, jest sposobem życia w zgodzie
ze swoimi bliskimi. Romowie nie chcą wiele,
korzystają z pomocy społecznej - nagminnie
wypominanej, bo sami z powodu braku edukacji niechętnie przyjmowani są do pracy. Ci
wyedukowani, których wygląd zewnętrzny nie
wskazuje na pochodzenia, pracują i bardzo
dobrze wypadają przed większością społeczeństwa. Ciągle się mówi o integracji, wydaje
mi się, że to społeczeństwa większościowe powinny się zastanowić nad tym jak ta integracja
ma wyglądać? Czy Cyganie ciągle odrzucani,
uważani za winnych, innych, niepotrzebnych
i oskarżanych za czyn jednego nastolatka romskiego, mogą czuć się bezpiecznie i integrować
się z resztą społeczeństwa?!!!
Jek ław ke Roma;
Śunas so pes kereł pe sweto. A to dre
Francja romen wyćhurden, a kana dre
foro Andrychów gadźie kamenys romen
te wyćhurdeł forostyr. Ćhawo terno, dynało bakro, rakłoreske załeł rowero i jeszcze łes mareł. Pe so dawa keren jamare
ćhawore.? Jame Roma powinno terakhas
jamen i tesyklakiras ćhaworen, kaj nani
frej dasawe buća tekereł. Jame nasam ke
pe, jame sam zdyne pe gadźiendyr. Nani
saro jamenge frej. Ternipen kana pes na
kandeł, keren so kamen. Pe so jamenge kaj
gadźie men tewykharen „mełałendyr”, kaj
buća nakeras, kaj tewyligiras pes forostyr.
Dada i phure Roma powinno tezakazynen
ternenge chyria zachowanio. Dre doła ćiry
jamare dada jamenge but rakirenys,syklakirenys jamen syr sam tedźidźoł maśkir
gadźiendyr.Te nazadas pes gadźienca, te
na maras rakłoren. Saro tekeras adźa kaj
tejaweł miśto, bo jame sam Roma i nani
jamen jamaro them Sawo terdźoła pał jamendyr. Najbaredyr ćiro kaj tełas pes pał
peskro dźipen.
B.N.
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
35
PARAMISI ROMANE
PARAMISI ROMANE
Paramisi Romane
Maćho dźngadźja, śero łeskro sys dasawo pharo syr gono giwesa. Zdykhća pał pestyr. Pe do
śteto kaj taśa sys bagipen nani nikon. Na ćhyja
ani jek śpera!
– So, pes mange przethodźa? – podu­
mindźa. Geja ke weś. Dykheł graja, sy terde pe
peskro śteto, doj kaj łen phandzia i chaciołys
kuty jag. – Suno…? Dawa sys suno! – dumindźa ćhy dałestyr nahalo­łys.
Ke kher ryśija raty, cholinakro, kaj ceło dywes przepeja. Ke dowa ceło ćiro geł jakha sys
łes do ćhaj. Syr kham zageja whtyja pe grestyr
i pałe tradyja ke dowa weś.
Belwel wydełys pe łeske da korkory syr doja,
ćiro łeske działys potyknes. Maćho, pośli doja
rat naśty beśełys. Kamełys pe łeske tesoweł.
O ke...? Zasuća, czy pes łeske dźa wydeł, dykheł
pałe jag chaćioł. Adźa! Dre weś chaćioł jag.
ywes sys
haćkirdo,
sys but gadźie sawe kinenys i bikinenys,
Maćho belwele
wygeja forostyr. Kham zageja, syr jow do­geja
i zarykirdźa pes paś Romano Weś. Dźa da weś
kharde gadźie gawendyr rakirenys, kaj doj
straśakiren mułe romengre.
Nadarełys Maćho, jow ćhy peske nakerełys
dasawe rakirybnedyr. Sys zorało i paćełys kaj
saresa peske deła rada. Dykheł, so geł belwel
khere nadodźała, podumindźa kaj daj soweła.
36
– So za beng?! – przekhośćia jakha cholinakro, kaj łes dźingade. – Daj na som korkoro
suto!
Chadyja pes i geja dre ryg sawuniatyr śunełys rakiryben, karyg dodźałys saben i baśaiben.
– A kana, o ke! – phendzia teł nakh, ufrejdźja syr dykhća jag a paś łatyr khełenys Roma.
– Jawjom ke myre...!
Roma dźa sys zaline dałesa so keren, kaj nadykhte syr jow dogeja. Maćho nasys źakirdo
kaj łes te zamangen. Lija khoro pibnasa i doćhudźa ke muj i wypija saro so doj sys.
Wydyja pes łeske, so dykhća maśkir rukha
syr przenaśća ćhaj.
– Siuki! – khardzia pe łatyr.
Rat kerdźa pes sygo. Dre weś nasys dyćło
kham, sare rygendyr zadźałys belwel. Na kamdźa raty tedźał, sys doj bary ćar, sys kindo i dar
sys pes wdźał duredyr. Najbarydyr śteto pe ćar
sys kindo, sys śił. Pe bacht syr rozhaćkirdźa jag,
kerdźa pes tatedyr, nasys dźa śił. Maćho skhńija pał ceło dywes i syr thodzia pes dźa zasuća.
Ćhaj zarykirdźa pes i podykhća pe łestyr.
Maćho wypija panii khorestyr, przekhośća jakha i dykhełys pe łatyr. Dre dut jagatyr ćhaj
wydyćhołys dźasyr te jaweł na da phuwiatyr.
Chadyja pharo dźij, zadreindźa pes łeske dre
śero i peja syr baro, pe ćar.
Sys phaś dywes, syr dźingadźa łes saben
i rakiryben.
Kerdźa pes śukar dywes, pe rukha sys beśłe ćirykłe i bagen, pe ćar dyćło sys kin­dypen.
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
Dźij łeske zamardźa zorałes. So doj sy do
Roma, to i Siuki sy łenca. Na odtradyne daryg.
Geja ke jone.
Roma syr taśa beśtłe sys paś jag, bage­nys
gily, sawy jow na dźinełys. Dźa bagen dźasyr te
jaweł łen warysawy bibacht.
Rozdykća pes. Pe śteto pośli śćhyndło rukh
beśtło sys warykon, podymen ke dźiukeł. Podgeja paś jag. Phuro, rupune bałenca manuś
zdykhća pe łestyr banges.
– Dźiukeł dawa,.. manuś? – narozhalołys
Maćho.
Jakhenca rodełys ćha Siukja. Dykheł sy wawyr ćhajenca, khełen.
Warykon podyja łeske khoro pibnasa.
– Pi pe sastypen! – śuneł.
Maćho zasandźa. Siuki sys nadur łestyr! Śukar sys i khełełys adźa dźasyr bałwał ła teligireł, khełełys purano romano kheliben.
Chtyłdzia khoro kaj łeske podyne i wypija
saro so doj sys.
– Eej! Eej! – śundło sys syr weś łeske odpheneł. Kałe jakha Śiukiakre dykhełys i łakro
kheliben, a dre śero łeskro ceło sweto pirełys.
Sygedyr…sygedyr…
– So dawa! So,dawa! – Maćhesa ceło sweto
pireł. Weś…belwel… saro zadźał!
Dźngadźija pałe pe wawyr dywes. Śero łes
dukhałys, a dre kana śunełys bagipen. Pałe dykheł do korkoro śteto, sćhyndło ruk pe sawo
sys beśtło phuro manuś. A pośli saro nasys
śpera!
– Dawa na sys suno, Siuki daj sys! – cholinakro sys pe pestyr kaj pałe dyja pes temaćkireł
i naśadźa ćha. – Poźakiren! – odpheneł korkoro peske. – Ke tryn moły, dykhasam!
Pe tryto moło, syr zapeja rat, lija pesa brainta, chabena i przytra­dyja ke do weś. Nikon
nasys, roz­dykhełys pes pośli nikonestyr nasys
śpera. Pe boliben wydźanys ćerchenia, duredyr
dyćło sys syr zageja kham. Maśkir rukha dyćło
sys syr pes kereł belwel.
Ćiro naśełys łeske potyknes. Dur dre gaw
śundło sys syr dre khangery wymareł śtondy
śtondegro.
– Sy phaś rat! – hadyja, pharo dźij. – Ćiro
mange teryśoł!
– Maćho!
Obdykhća pes. Pał łestyr terdy sys Siuki i sałys ke jow.
– Jawjan!
– Sam! – sykadzia waśtesa pał pestyr.
Ćaćio. Pał łestyr sys Roma. Jekh kerenys jag,
wawyr zaline pes kaj te keren warysawo chaben.
– Dadywes me tumenge dawa te chał i te
pieł! – Maćho sykadźa pe wur­den sawesa jawja.
– Pien i chan, kicy tumaro dźij kameła. Dawa
saro jandźom tumenge!
– Dźiestyr pszała des, dźiesa łas! – odphendźa łeske rom.
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
37
CYGAŃSKI HUMOR /JAK KSIĄDZ Z CYGANEM ZAJĄCA UPOLOWALI
PARAMISI ROMANE
Warykaj śuneł baśaweł gajga, duredyr śundło sy baśady. Sare chtyne i gene tekhełeł.
Maćho na zmekhełys jakhendyr Siukja. Pe
saro dykhełys, rakhełys kaj pałe łeske ke nanaśiadźon.
Roztyrdełys łengro kheliben teł weś, doj kaj
sys terde graja. Nadur sys rukhendyr i…
Maćho chtyłdzia Siukunia, joj na dyja godli
i pe wurden whtyja i sygo odtradyja. Tradełys
dźa sygo, kaj jaga naśenys teł grengre chera,
a bałwał baśawełys cełe zorjatyr.
Zdryja phuw, rukha–bare dźasyr kon te
kameł łen phuwiatyr tewyreskireł, kerdźa pes
bałwał, dasawo baro kaj dar sys bary!
– Terdźuw! So keres? Terdźuw! – warykon
pał łestyr kharełys.
Maćho ćhy naśiunełys. Nahara weś przetradeła, gaw dyćło, daryg nadur ke łeskre manuśa.
kokały ruweskre. So rakhesa, skende do kokały
ke gono i wyćhurde pe do śteto kaj samys, jone
rozperena pes pe tykne. Adźa men wyligiresa
da kośibnatyr.
Widzi proboszcz, że trafił na prawdziwego franta, powiada
więc:
– Skoro tak, zgoda! Pójdziemy na plebanię, kucharka zająca
upiecze, a zje go rano ten, kto będzie miał ładniejszy sen.
– Zgoda! – Cygan na to.
Zreśćija bałwał, chtyłdzia saro so jow wyćhudźa gonestyr i rozli­girdźa łen dre śtar ryga
swetoskre, a paś Maćhestyr terdźine sare do
Roma. Terde sys wurdena, zachaćija jag…
Ksiądz, że to osoba duchowna, której obowiązkiem było do
mówienia prawdy Cygana przyuczyć, jak rzekł, tak uczynił.
Nakazał kucharce zająca przyrządzić, po czym zgodnie z umową legli spać.
– Siuki ćhyja Maćhesa khetane?...
Rankiem, ledwie świt niebo zabielił, kazał ksiądz wołać Cygana i o sen pyta.
– A, dźa! Maćho lija śukar Siukja. Jone duj
bare semency khetane tradenys pe weśa. Chara
pesa sys, chara…
– Sen miałem piękny – Cygan na to – ale jegomość śnił pewnie jeszcze piękniej?
Było nie było, wczesnym świtem ksiądz po porannej modlitwie sięgnął swoim zwyczajem po fuzję i ruszył w stronę łanu
zielonej kapusty, co to gosposia na wiosnę posadziła. Na zająca
tam było trafić najłatwiej, o czym dobrze wiedział, bo nieraz już
dorodnego szaraka ustrzelił. Tym razem też długo nie szukał,
bo zając jakby sam na niego cze­kał.
Podniósł ksiądz fuzję, zmierzył, strzelił, zając ino fajtnął!
– Chara dałeske, geł but berśa chyrja ducho,
Ruw, jawja ke jame ke weś. Roma łes wytradyne, jow rozcholisyja i mekća pe jamendyr kośiben, kaj keterdźuwas dre do jek śteto. Dołe
ćirostyr frej jamenge warykicy moły dre berś,
dre phaśrat tejawas doj, tekhełas i tefrejdźuwas.
Dadywes, parykiraw tuke, wygejom do przekośte śtetostyr, myre manuśia doj ćhyne!
– Dawa pes pe ćhy zdeła! – odphendźa Siuki. – So kames jamenge tepomogineł, dźa i dre
phaśrat do śteto kaj sys beśło phuro manuś
chande phuw. Chande dźa chara, kaj te rakhes
Gadka wg Józefa Wawrytko–Krzeptowskiego z 1934 r
Kerdźa Maćho saro so phendzia łeske Siuki,
pe wawyr dywes geja dre do śteto i chandełys
phuw. Dźasyr rakirełys Siuki rakća kokały ruweskre. Skendyja sare so ke jekh ke gono, rozćhurdyja pe ćar, a jone rozpene.
Wydźałys kham, dyćło sys kaj naddźał newo
dywes. Maćho na paćełys dre dawa so kerdźa,
frejdźołys. Udyja pes łeske..! Dre dowa Siuki
zdykhća pe łestyr, dre jakha sys ła jaswa i pheneł ke jow:
– Wytyrdawa łen doryg! – phendzia Maćho.
– Taśa tradasam sare, myre manuśenca i chyrie
du­chose wytradasam.
JAK KSIĄDZ Z CYGANEM ZAJĄCA UPOLOWALI
– Ot, pieczyste na obiad łaskawie Bóg zesłał – myśli i do leżącego bez ducha szaraka podchodzi, aby go do torby wrzucić,
gdy nagle z lasu wyskakuje Cygan i powiada:
– Przepraszam jegomości, ale zając jest mój!
– Jak to twój, skoro to ja przed chwilą zmierzyłem i strzeliłem! – powiada zaskoczony ksiądz – A u ciebie nijakiej strzelby
nie widzę! Z czego więc strzelałeś?
– O, tak! – ksiądz na to. – Śniło mi się, że byłem w niebie,
jadłem tłusto i piłem węgierskie wino. Musisz przyznać, że to
piękny sen? A co śniło się tobie?
– Prawdę, mój jegomość mówicie, bo mnie również śniło
się, że jestem w niebie i widzę was przy pełnej misie. Właśnie
chciałem do jegomości podejść, gdy nagle święty Piotr łaps
mnie za kark i powiada: „Co ty Cyganie tutaj robisz, zmykaj
szybko na ziemię i ciesz się z tego, co ci Pan Bóg dał. No to
poszedłem na plebanię i zjadłem tego zająca.
– Ha! – krzyknie ksiądz na te słowa i do piekarnika zagląda.
Ale gdzie tam! Po zającu śladu nie ma!
„Bo nad przebiegłość plebana, większa jest przebiegłość Cygana” – mówi stare cygańskie przysłowie. (przp. aut.)1.
W wersji literackiej opracował:
– A, ot, z kija – mówi Cygan.
Baśń wg: Zenon Gierała: Cygańskie srebro.
Wyd. PTTK „KRAJ” Warszawa 1991 r.
Na język romski tłumaczyła Bibi Niunia.
Il. wg Mirosława Siary
Zenon Gierała
– Widzicie ludzie głupiego – woła ksiądz. – Twierdzi, że
z kija do zająca strzelał?
Na to Cygan z uśmiechem:
– Toć nie dalej jak w niedzielę gadaliście jegomość na kazaniu, że jak Pan Bóg dopuści, to i z kija wypuści.
– Tak mówiłem tylko, że Cygana w kościele nie widziałem!
– Cygan ma lico ciemne, a pod bocznym ołtarzem, gdzie
modliłem się o zająca, ledwie widać. Pan Bóg musiał jednak
mnie usłyszeć skoro teraz go zesłał…
38
KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
J. Krzyżanowski: Morfologia bajki, „Lud”. XXXVII. Kraków 1947. Patrz też:
Ficowski J.: Cyganie polscy. PIW, 1953, s.93. Także: Płatek P.: Sennik Współczesny, Opowieść o trzech wędrowcach, s.6.
1 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013
39
Galeria
Michelangelo Merisi da Caravaggio (1571 – 1610) – „Wróżenie z ręki”, (Cyganka wróżąca),
olej na płótnie – (1595).
Czasopismo współfinansowane ze środków Unii Europejsk iej w ramach Europejsk iego Funduszu Społecznego
Romano Waśt
KAPITAŁ LUDZKI
NARODOWA STRATEGIA SPÓJNOŚCI
Pomocna Dłoń

Podobne dokumenty