Maryja jako kobieta
Transkrypt
Maryja jako kobieta
Maryja jako kobieta. Maryja, a może należałoby powiedzieć Miriam, przecież tak po hebrajsku brzmi imię tej dziewczyny z Nazaretu, która urodziła Zbawiciela świata. Miriam -nastoletnia żydowska dziewczyna. Panna roztropna, skromna, opanowana...i rezolutna. Wychowana w domu według zasad religii mojżeszowej, gdzie od najmłodszych lat uczyła się szacunku, miłości i odpowiedzialności. To dom rodzinny był miejscem, w którym kształtowała się jej kobieca wrażliwość i delikatność. W tamtych czasach być kobietom wcale nie było proste. Całym światem dla nich miał być dom: gotowanie, sprzątanie, pranie i rodzenie dzieci tym właśnie miały się zająć kobiety, tym miały żyć. Jaką kobietą była Maryja? Wielu mówi, że jest wzorem kobiety. Dlaczego? I odpowiadają: idealna matka, wierna Bogu, posłuszna Bożemu powołaniu. To wszystko prawda, ale mnie jeszcze coś w Maryi fascynuje: ta kobieca intuicja, której potrafiła zaufać. Przecież wtedy, gdy nawiedził ją anioł Gabriel, mogła powiedzieć: Ja wybrana przez Boga… ja matką Mesjasza… Nie to nie dla mnie… Ona czuła, ona wiedziała, ze Bóg pragnie od niej czegoś więcej, Kobieca intuicja podpowiadała jej, że to spotkanie z wysłannikiem z nieba zmieni całe jej życie... i zmieniło. Miała zostać żoną Józefa i wiedziała, co ją czeka gdy przyszły mąż dowie się, ze pod swoim sercem nosi nowe życie. Hańba dla rodziny, a za cudzołóstwo groziło ukamienowanie… na pewno list rozwodowy i życie w niełasce. Ta kobieca intuicja podpowiadała jej: nie bój się wszystko będzie dobrze… I było więcej niż dobrze… bardzo dobrze… W tej jak i w następnej sytuacji nie zawiódł jej ten szósty zmysł. Pamiętasz Kanę Galilejską: tam Jezus uczynił cud… ale właśnie dzięki Maryi. Jezus mówi, że jeszcze nie nadszedł jego czas, a Maryja zwraca się do sług by uczynili wszystko o co ich Ona poprosi. Zabrakło wina, a jej kobieca intuicja podpowiadała, że może Jezusa poprosić, nawet o cud, przecież nie mieli tyle wina by podzielić się z innymi, zresztą byli przecież sami gośćmi weselnymi. Jaką kobietą była Maryja? Delikatną, wrażliwą i pełna cichości serca. Nie trzeba zbyt wiele słów by drugi człowiek zauważył, że jest dla mnie ważny, ze go kocham, potrzebuje go, że może na mnie liczyć. Pełna ciepła, kobiecego ciepła, a z drugiej strony stanowcza i zdecydowana. Cała ta kobiecość jest fundamentem macierzyństwa. U Maryi niepowtarzalnego macierzyństwa. Można byłoby zaryzykować: Jaka kobieta taka matka. Maryja jako Matka. O macierzyństwie Maryi mówi się najwięcej i nie ma w tym nic dziwnego, przecież to ona urodziła Jezusa – Zbawiciela i Odkupiciela świata. Przypatrując się jej życiu, czytając o nim na kartach Ewangelii, można byłoby powiedzieć, że jako matka tak naprawdę nie robi nic nadzwyczajnego, po prostu stara się jak najlepiej wychować swoje dziecko. Wielu się zastanawia jakie to jest być matką Mesjasza, Syna Bożego. Mam wrażenie, że Maryja tak chyba na to nie patrzyła…choć miała tego zapewne świadomość. Dla niej Jezus to ukochane dziecko. Dba o Nie, troszczy się i robi wszystko by coś złego Mu się nie stało. Ta troska przejawia się choćby znanym nam wydarzeniu z życia dwunastoletniego Jezusa. Zwyczajem żydowskim udaje się cała rodzina Maryi do Jerozolimy na Święto Paschy. Powracając stamtąd rodzice Jezusa orientują się, że Go nie ma. Szukają Go wśród znajomych i przyjaciół, wreszcie powracają do Jerozolimy i tam znajdują Jezusa w świątyni. Co musiał wtedy przeżywać Maryja? Jak bardzo się martwiła… jak bardzo się bała, by jej dziecku nic się nie stało. Wyrażają to słowa jakie Maryia powiedziała do Niego: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Jak każda matka stara się mu towarzyszyć i wspierać Go w każdej sytuacji życiowej. Jezus wie, że może liczyć na pomoc swojej mamy w każdym momencie swojego życia. Tym szczególnym wydarzeniem z życia Jezusa, gdzie Maryja jest wręcz Jego cieniem to czas od pojmania do śmierci krzyżowej Pana Jezusa. Już w momencie ofiarowania w świątyni jerozolimskiej usłyszała od Zachariasza, że miecz boleści przeszyje jej serce. Powiedzmy sobie szczerze czy mogła wtedy przewidzieć, że tak bardzo będzie cierpieć widząc swojego ukochanego syna na śmierć prowadzonego. Ten miecz boleści nie tylko przeszył serce, to matczyne serce prawie pękło na pół. Najpierw patrzyła jak biczują jej dziecko…. Krwawiło jezusowe ciało, a jej krwawiło serce. Co przeżywała wiedząc, że jest sam w wiezieniu, że nikt mu nie opatrzy ran, ze cierpi, a ona tak naprawdę nic nie może zrobić. Później w czasie drogi krzyżowej wpatrująca się w jego zmaltretowane ciało. I tak krótka chwila, kiedy ich spojrzenia się spotkały, spojrzenia pełne matczynej i synowskiej miłości, kiedy słowa były nie potrzebne… wtedy już wiedziała, ze jej ukochane dziecko umrze. I krzyż… stała tam patrzyła jak Go poniżają, jak się z Niego naśmiewają, ci sami, którzy tydzień wcześniej pragnęli Go obwołać swym królem. Nie mogła zbyt wiele zrobić, ale wiedziała, że musi tam być… bo miłość matczyna jest większa od najboleśniejszego cierpienia… bo mama nigdy nie opuści swego dziecka…. bo miłość zwycięży wszystko. Maryja jako wierna Boga. W jakim domu żyłą Maryja? Odpowiedź na to pytanie wydaje się dość prosta: W rodzinie, gdzie wiara zajmowała bardzo ważne miejsce, można powiedzieć najważniejsze. Dom, w którym starano się żyć przykazaniami Bożymi, które naród wybrany otrzymał od Pana Boga na górze Synaj. Dom, w którym przestrzegano prawa mojżeszowego, które nie było dla domowników pusta literą, tradycją, którą należało szanować bo tak czynili inni. Dom, w którym dzień święty czyli szabat poświęcony był wyłącznie Bogu, by Go lepiej poznać, bardziej pokochać i mocniej do Niego przylgnąć. Tego wszystkiego uczyła się Maryja od swojej mamy Anny i taty Joachima. To jej rodzice od najmłodszych lat uczyli ją miłości do Boga i wierności, a także wiary, o której Jezus później mówił… że góry potrafi przenosić. Kiedy Anioł Gabriel nawiedził Maryję, ta według badaczy Pisma świętego mogła mieć 16 lat. Moglibyśmy powiedzieć bardzo młoda dziewczyna, za młoda by zostać matką. W tamtych jednak czasach w takim właśnie wieku dziewczęta opuszczały rodzinny dom by zamieszkać z mężem, by w konsekwencji tego rodzić dzieci. W Ewangelii Świentego Łukasza czytamy Anioł wszedł do Niej i rzekł: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, <błogosławiona jesteś między niewiastami>. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Oto Bóg mnie wybrał… czy Termu, który jest Dawcą wszelkiego dobra i Panem świata, można odmówić… Maryja zaufała bezgranicznie Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa! Z pokorą przyjęła zadanie, do którego została powołana przed wiekami. Skoro Bóg oczekuje ode mnie czegoś to: 1. nie wymaga więcej niż mogę uczynić 2. obdarza potrzebą łaską, darami i siłami by potrafił wykonać to do czego mnie powołuje. O tym doskonale wiedziała Maryia, dlatego wypełnia wole Boga w swoim życiu i tak chętnie, choć z pewnym lekiem… jak to będzie. Bóg nad nią czuwa, nad nią i jej bliskimi… otrzymuje pomoc w osobie Józefa, nie pozwala by Herod ich skrzywdził, wspiera w codziennym trudzie. Nagrodą za tą wytrwałość, za wierność można byłoby tu zaryzykować jest życie wieczne u boku swojego ukochanego Syna. Maryja wniebowzięta, z duszą i ciałem staje przed bramą nieba, a tam Chrystus, który spojrzeniem pełnym miłości zaprasza swoją mamę do grona świętych przed tron swego Ojca. Maryja – dla niej drogą i życiem był Bóg. Maryja jako Królowa. Wielki znak ukazał się na niebie. Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod Jej stopami, a na głowie wieniec z gwiazd dwunastu. Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują Te wielkie rzeczy stały się udziałem Maryi, która jak nikt inny umiłowała Boga. Dlatego 'Błogosławioną nazywają Ją wszystkie narody Matka ma pełny udział w królestwie swego Syna. Jest to królestwo bez granic, zarówno w niebie jak i na ziemi. Co do nieba, to nie mamy wątpliwości, że Maryja ze wszystkimi jego mieszkańcami ma jako pierwsza - udział w królowaniu Syna Człowieczego. Jego królestwo jest przede wszystkim królestwem prawdy i tam wszyscy wiedzą, że nie ma pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni. Na ziemi jednak nie wszyscy znają prawdę i to może narzucić ograniczenia panowaniu Chrystusa i Jego Matki w ludzkich sercach. Niebo zamieszkują sami zwycięzcy, jak więc wyróżnić kogoś, kto zwyciężył w najlepszym stylu? Kto potulnie cierpiał i nie wywyższał się w chwili triumfu? Kto zawsze był blisko, lecz nigdy nie wysunął się do przodu? Kto wierzył, gdy inni już odeszli? Chrystus ofiarował koronę Tej, która pokornie stała się dzieckiem swojego Dziecka. Mówi się, że „koniec wieńczy (koronuje) dzieło”. Życie jednych jest arcydziełem, a innych... bublem. Tacy się stajemy, jak żyjemy, na co dzień. I tacy staniemy przed Bogiem, gdy już nic zmienić ni dorobić nie będzie można. Piękne życie się tworzy, gdy czyni się codziennie coś pięknego dla Boga, tylko dla Niego! A wtedy wszystko jest ja koś wieńczone i koronowane pięknem, jak Ty, Maryjo, ukoronowana chwałą ziemi nieba. Najświętsza Panna nie żyła dla siebie, nie szukała siebie. Na wszystko oddała się Boskiemu Synowi swemu, by wszystkie Jego cierpienia dzielić, by z Nim i dla Niego cierpieć. Wchodziła w Jego myśl, pragnienia i uczucia, aby we wszystkim z Nim się łączyć i z miłości żyć życiem Boga swego, myśleć, czuć, działać jak On, z Nim i dla Niego. Wyrzekła się siebie, by stać się ofiarą miłości w połączeniu z Synem swoim. Ukoronować Maryję w swoim sercu bardziej niż w obrazie czy figurze. Bardziej miłością, niż złotem i szlachetnymi kamieniami. Bardziej dobrymi czynami niż więdnącymi kwiatami. Ukoronować to znaczy wywyższyć, dać pierwszeństwo naprawdę, a nie na pokaz. Wywyższamy Maryję, bo ona w swym życiu wywyższyła Chrystusa. Ona Go podniosła, kiedy był bardzo małym Dzieckiem. Ona Go podtrzymała, kiedy został zdjęty z krzyża.