Prawdziwy Goce - Balkanistyka.org

Transkrypt

Prawdziwy Goce - Balkanistyka.org
Prawdziwy Goce
Light, 2 kwietnia 2011 r.
Autor: Marina Karakonowa
Nazywają go młodym następcą Güntera Grassa. „Nie, nie, nie jestem pisarzem, tylko ćwiczę
pisanie” – mówi Macedończyk Goce Smilevski w wywiadzie dla bułgarskiej gazety
Goce Smilevski miał 27 lat, kiedy napisał powieść „Rozmowy ze Spinozą”, która w Macedonii została
ogłoszona powieścią roku 2002. Potem nastąpiły tłumaczenia w USA, Słowenii, Polsce, Serbii, Chorwacji,
Finlandii i Bułgarii (wyd. Kolibri, tłum. Bożydar Manow). Urodził się w 1975 r. w Skopju, studiował na
Uniwersytecie im. św. św. Cyryla i Metodego w rodzinnym mieście, naukę kontynuował na Uniwersytecie
Karola w Pradze, by obronić doktorat na Uniwersytecie Europejskim w Budapeszcie. Nad swoją trzecią
powieścią – „Siostra Zygmunta Freuda”, Smilevski pracował siedem lat i otrzymał za nią nagrodę literacką
Unii Europejskiej w 2010 r. Powieść czeka na tłumaczenie na bułgarski. „Młody następca Güntera Grassa i
José Saramago, Smolevski może okazać się kolejnym rzadkim zjawiskiem – żywy europejski twórca z
przesłaniem dla przyszłości swojego kontynentu” – pisze Joshua Choen na jego stronie internetowej.
Czy prawdą jest to, co pisze o panu Joshua Choen, że ma pan przesłanie dla Europy?
- To, czym Europa być powinna, można osiągnąć dzięki propozycji Husserla: „Europa musi się odrodzić
poprzez ducha filozofii.” Miał on na myśli humanizm, a był to rok 1935. Ale jego głos nie został usłyszany.
Tylko kilka lat później wybuchła II wojna światowa.
Wielu ludzi uważa nas nie za Europę, a za „inną”, „nową”, „Wschodnią”, „postkomunistyczną”
lub „bałkańską” Europę. Czy powinno nas to martwić?
- Nie lubię stereotypów, ale jestem w pełni świadomy tego, że one zawsze będą istniały. My zawsze
będziemy tymi, którzy przychodzą z innej Europy, lub z tego, co uważamy z Europę.
W jaki sposób przedstawia pan i opisuje Macedonię cudzoziemcom?
- Nie opisuję jej – zapraszam ich, żeby tu przyjechali i sami ją poczuli.
Kim są dla pana dzisiejsi europejscy intelektualiści?
- Jeśli mówimy o intelektualnych intelektualistach – są śmiali, niezależni, są humanistami i jest ich coraz
mniej. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę słowa Gilles Deleuze, który powiedział o siebie: „nie jestem
intelektualistą. Intelektualiści mają zdanie na każdy temat”, wtedy wychodzi, że na tym świecie istnieje zbyt
dużo intelektualistów.
Czy uważa się pan za pisarza używającego jednego z „małych” języków i czy stanowi to dla
pana problem?
- Wygląda na to, że pod każdym względem łatwiej jest pisarzowi, który pisze po angielsku, niemiecku,
francusku wysłać książkę do wydawcy w Papui – Nowej Gwinei, niż pisarzowi z Papui – Nowej Gwinei wysłać
książkę do USA, Anglii, Francji i Niemiec.
Pańskie nazwisko w Internecie widnieje wraz z literaturą, językiem, mądrością, Spinozą, Julio
Cortazarem, Zygmuntem Freundem, Holandią, Macedonią, Kafką. Które słowo jest panu
najbliższe?
- Dusza.
W wywiadzie z panem, zamieszczonym w serwisie youtube, pojawiają się nazwiska Audrey
Tautou i Justina Biebera. Gdyby znalazł się pan w ich towarzystwie, o czym byście rozmawiali?
- Słyszałem, że Justin jest bardzo popularnym nastolatkiem, piosenkarzem. Oglądałem też bardzo słaby film
z Audrey Tautou, totalny kicz (ze współczesnych filmów europejskich lubię filmy rodzaju „Nieodwracalne” z
Monicą Bellucci). Cóż, myślę, że spędzilibyśmy miło czas – jest tyle rzeczy, o których moglibyśmy rozmawiać,
książki, filmy, muzyka, o których, sądzę, nasze zdania kompletnie się różnią.
W pana dwóch ostatnich powieściach w jakiś sposób zderzają się ze sobą romantyzm i
racjonalizm, codzienność i wieczność, pragmatyzm i idealizm. Jak pan sobie radzi w życiu?
- Bardzo ciężko. Zdarzało się, że popadałem w głęboką depresję. Niedawno odkryłem obecność
psychoterapeutów i czasami mogą nam oni naprawdę pomóc.
Gdyby napisał pan powieść, której głównym bohaterem jest pan, jaki byłby jego gatunek, kiedy
i gdzie rozwijałaby się akcja?
- W każdej z moich powieści ja jestem głównym bohaterem. Baruch Spinoza. Adolfina Freud. Wykorzystuję
szczegóły biograficzne z życia ludzi, pozostałe 90 procent książki, to ja. Co udowadnia, że nie jestem
pisarzem. Jestem człowiekiem, który ćwiczy pisanie.
Był pan w Indiach. Jak je pan odbiera?
- Byłem tam osiem lat temu. Poczułem tęsknotę. Czułem tę tęsknotę wszędzie. I radość wszędzie. Skrajne
emocje. Indie są zupełnie różne od naszej kultury. Nie mogą zostać opisane w kilku zdaniach. Nie czuję się
też dostatecznie mądry i gotowy, aby napisać książkę o Indiach, mimo że ludzie namawiali mnie, żebym to
zrobił.
Czy ma pan jakieś specjalne rytuały związane z pisaniem?
- Nie mam rytuałów, i w ogóle nie jestem dość zdyscyplinowany w pisaniu. Cały dzień robię to, co chcę,
oddaję się wszelkim uciechom i gdzieś koło północy dociera do mnie wena i piszę do 4 - 5 rano. Mam już
jednak 35 lat, nie jest tak młody i mam nadzieję, że zmienię ten model.
Co skłoniło pana do napisania książki o Zygmuncie Freudzie?
- Moment, w którym przeczytałem, że dostał on zgodę na stworzenie listy ludzi, którzy mieli możliwość
opuszczenia Austrii po inwazji Nazistów, i że na tej liście nie znalazły się jego siostry. Myślę, że było to w
2002 r. i w tym momencie powiedziałem sobie – to jest powieść.
Obecnie pisze pan powieść, o której wiemy tylko, że akcja rozgrywa się współcześnie. Może pan
powiedzieć coś więcej?
- To są trzy różne historie, które w pewnym momencie stają się jedną. Trzy różne miejsca i bohaterowie,
którzy na koniec spotykają się w czwartym.
tłum. i red. S.F.