wyróżnienie - Wiktoria Ceniuk
Transkrypt
wyróżnienie - Wiktoria Ceniuk
„I Święta, i Królowa poznawana wciąż od nowa” – Moje spotkanie z Królową Jadwigą Wielokrotnie przeglądając najprzeróżniejsze biografie przedstawiające żywoty oraz osiągnięcia wybitnych na polu kulturalnym osób zawsze zastanawiałam się, jak interesujące lub harmonijne życie wiodła patronka mojej szkoły podstawowej. Z pewnością jej codzienność wiązała się z licznymi kompromisami, poświęceniami, lecz przede wszystkim trudnościami podejmowania państwowych decyzji. Jednak istotne, a zarazem dość tajemnicze fragmenty jej biografii kryją się również pod pojęciem wyglądu, cech charakteru oraz pasji, które na dworze królewskim niewątpliwie miała okazję rzetelnie rozwijać. Ówczesne kroniki bądź inne źródła historyczne na miarę średniowiecznych realiów ubogo prezentują dodatkowe informacje dotyczące młodszej Jadwigi Andegaweńskiej, ograniczając się jedynie do chłodnych, czysto politycznych faktów. Na szczęście pomimo skrzętnego przewertowania doniosłych, lecz nieuchylających rąbka tajemnicy dokumentacji jej działalności, pewnego słonecznego dnia przytrafiła się niesamowita niespodzianka, zdecydowanie przełomowa w mych dotychczasowych poszukiwaniach. Otóż nieświadoma błyskawicznej rewolucji tradycyjnie otworzyłam lśniącą bordowym blaskiem świeżo pomalowanej farby skrzynkę pocztową, odkrywając tym samym elegancko zapieczętowaną kopertę mieniącą się szlachetnym, delikatnym odcieniem bambusowego papieru. Zaskoczona tak uroczyście prezentującą się korespondencją z prawdziwym zainteresowaniem przeczytałam pięknie wykaligrafowaną jej treść. Ku memu ogromnemu niedowierzaniu wiadomość napisana drogocennym, ptasim piórem dotyczyła spotkania na najwyższym, gdyż wielonarodowościowym szczeblu. Zaproszenie wskazywało na odbywający się dokładnie za tydzień kulturalny szczyt, którego punktem kulminacyjnym miał być ekskluzywny wywiad z wyjątkowym gościem specjalnym. Po dokładnej analizie każdego, intensywnie granatowego słowa postanowiłam poinformować mych rodziców. Zaoferowana mama zadeklarowała wykonanie wytwornej, złożonej z oryginalnych materiałów sukni wieczorowej, natomiast tata objął funkcję mego osobistego doradcy, a zarazem ochroniarza. Z niecierpliwością spoglądałam na przesuwające się z prędkością światła karty kalendarza, nieustannie zastanawiając się nad tożsamością tej wybitnej osoby. Po upływie monotonnych siedmiu dób nastąpiła naturalna kolej rzeczy: data wielonarodowościowego szczytu. Jednak dla mnie to nie wydawało się tak oczywiste oraz pozytywne, ponieważ we wnętrzu odczuwałam wszechogarniające przerażenie. Pikanterii i wyjątkowo stresujących emocji dodawała nadczynna wręcz wyobraźnia; dostrzegałam zarówno sympatycznych, lecz niezainteresowanych mną przybyłych gości, jak i całkowicie kontrastujący obraz – kompletnie rozbawioną mym przybyciem publiczność. Odziana w ujmującą tęczowymi barwami i misternie koronkowymi zakończeniami kreację postanowiłam bez zbędnych wątpliwości wsiąść do oczekującej na zewnątrz, luksusowo wyposażonej limuzyny specjalnie wynajętej przez organizatorów wielkiego spotkania. Podczas pokonywania kolejnych, ściskających me zachrypnięte gardło i sztywne kończyny kilometrów, szofer w podeszłym już wieku poinformował mnie o dotarciu do upragnionego celu. Potężny, przytłaczający ilością marmurowych ornamentów inspirowanych barokiem budynek stanowił ostatni punkt mej stosunkowo krótkiej podróży. Wówczas, ściskając w drgającej lekko dłoni formularz, na którym starannie zapisane zostały ewentualne pytania skierowane do gościa specjalnego, wkroczyłam, pokonując naprawdę imponująco wyglądający łuk triumfalny (umieszczony nad wejściem głównym). Rzeczywiście, poczułam ogromne wyróżnienie mej osoby i triumf. Bogato zastawione, kawiarniane stoliki ozdobnie pokryte nieskazitelnie białymi obrusami świadczyły o królewskim charakterze owego spotkania. Różnorodność narodowości i grup etnicznych zajmujących poszczególne miejsca wydawała się początkowo niekomfortowa, jednak z upływem znacznego czasu oswoiłam się z nową sytuacją. Zainteresowanie, jakie budził wykonany z najszczerszego, pochłaniającego spragnione oczy publiczności złota tron ustawiony na wysokim podeście, udzieliło się również mi. Niedaleko, umieszczone w centralnym punkcie insygnia królewskie, swą majestatycznością były łudząco podobne do dostrzeżonych przeze mnie w podręczniku historycznym, jednak absolutnie nie mogłam przypomnieć sobie do jakiego władcy należały. Łagodna, wyrafinowana w swym brzmieniu muzyka z pewnością koiła rozbudzone umysły oraz dusze przybyłych gości. Mój tata, znajdujący się przy swym ulubionym fragmencie menu, jaki stanowiła wystawa śródziemnomorskich sałatek, ze stoickim spokojem obserwował mnie ze znacznej odległości. Niewątpliwie, cała uroczystość odbywała się w sali balowej pewnego wielowiekowego pałacu hrabiostwa, gdyż jej powierzchnia zbliżona była do wielkości kilku mieszkań. Pozostawiając przez pewien moment swój wzrok na soczystych, barwnie skomponowanych egzotycznych owoców, wychwyciłam donośny werbel, którego brzmienie stopniowo wypełniało kolosalne pomieszczenie. Wszystkie zebrane wówczas osoby w swych fantazjach rysowały sylwetkę tak upragnionego, od początku do końca tajemniczego gościa specjalnego. Dźwięki licznych szlachetnych instrumentów wprowadziły publiczność w atmosferę oczekiwania, zaprzestania jakichkolwiek rozmów, a zarazem niepewności. Niespodziewanie rozległa, aksamitna kurtyna etapowo odkrywała niesamowitą postać. Me dotychczasowe wątpliwości, momenty stanowczego zawahania, czy istnieje sens przybycia na tę uroczystość rozprysły się niczym za dotknięciem zaczarowanej różdżki; otóż gościem wyjątkowym okazała się tak uwielbiania przeze mnie bohaterka – Królowa Jadwiga. Jej kreację stanowiła zjawiskowa, pokryta mieniącymi się szlachetnym srebrem nićmi układającymi się w niepowtarzalny, największy atut owej stylizacji ornamentalny wzór. Symetryczny, harmonijny układ ślicznych kamieni przypominających barwny, perski dywan ewidentnie przewyższały swą znakomitością pozostałe (nawet najbardziej dopracowane) suknie. Posiadając ponadto pokryte stalowym odcieniem pięknego srebra pantofle, prezentując wykonaną w najdrobniejszych szczegółach fryzurę zwieńczoną majestatyczną koroną ukazywała perfekcyjnie, ponieważ kobiece oblicze. Jednakże najbardziej urzekającym faktem jest brak zastosowania jakichkolwiek kosztowności, wykorzystując jedynie ogólnodostępne materiały. Wówczas przypomniałam sobie treść oraz morał legendy dotyczącej Jadwigi Andegaweńskiej, nieustannie wspomagającej cierpiących i mniej zamożnych. Matczyne wręcz ciepło, łagodna barwa oraz tonacja jej elokwentnego głosu były autentycznym świadectwem wszechstronnej inteligencji tej wyjątkowej kobiety. Wpierw stosując normy królewskiej etykiety dokładnie przedstawiła się, pomimo, iż każda osoba obecna niewątpliwie ją rozpoznawała. Następnie, wykonując nienaganny ukłon rozpoczęła wypowiadanie tak ujmujących, głęboko zakorzenionych w mym sercu słów. Uwzględniła, jak istotna jest jedność oraz obustronna nić porozumienia pomiędzy zwaśnionymi, obcymi sobie narodowościami, wskazując na licznie przybyłych przedstawicieli niemalże wszystkich grup etnicznych. Z zapartym tchem pochłaniałam każdą wypowiedzianą przez Królową myśl, anegdotę, następnie także i odpowiedzi na zadawane pytania. Z ogromną pasją, skrzętnie zanotowałam przełomowe, najbardziej rozbrzmiewające w mej duszy wypowiedzi. Po blisko trzydziestu z tysiąca kwestii zdobyłam się na odwagę, by w bogactwie języka przedstawić przygotowane pytanie. Jednak w pewnym momencie, gdy w morzu wyższych bądź niższych rąk dłoń Królowej Jadwigi wskazała centralnie moją, postanowiłam sformułować spontaniczne pytanie. A brzmiało ono dokładnie tak: -Czy w dzisiejszej rzeczywistości potrafimy okazywać uczucia na podobieństwo średniowiecznych emocji? Uzyskując następującą odpowiedź: -Oczywiście, miłość jest absolutnie ponadczasowa. Po zakończeniu uroczystości wielokrotnie w mym umyśle rozbrzmiewał sympatyczny, delikatny i subtelny głos mego kobiecego autorytetu. Jednym z najważniejszych wniosków, jaki sobie uświadomiłam, jest przekonanie, iż zdecydowanie to zaledwie półgodzinne wystąpienie stanowiło bardziej wiarygodne źródło wiedzy niż wszelkie niejasne dokumenty.