CzyŜby Phoenix natrafił na lód na Marsie? Planeta jak trzy
Transkrypt
CzyŜby Phoenix natrafił na lód na Marsie? Planeta jak trzy
03.06.2008 CzyŜby Phoenix natrafił na lód na Marsie? Jak podaje NASA, marsjański lądownik Phoenix wykonał zdjęcie, na którym naukowcy podejrzewają występowanie lodu. Pewności jednak na razie nie mają. Silniki hamujące Phoenix odrzuciły piasek i odsłoniły albo skałę albo lód. - Równie dobrze moŜe to być skała - mówi Ray Arvidson z Washington University w St. Louis, znajdujący się w zespole odpowiedzialnym za automatyczne ramię Phoenixa. "Przetestujemy oba pomysły uzyskując więcej danych, włączając w to zbadanie kolorów przy pomocy kamery z automatycznego ramienia. Przypuszczamy, Ŝe jeśli jest to lód, będzie stawać się jaśniejszy, poniewaŜ para wodna będzie zamarzać jako nowy lód na jego powierzchni."- kontynuuje Arvidson. Phoenix będzie miał dobre warunki do zbadania podejrzanego obszaru, gdyŜ dane ze stacji pogodowej Kanadyjskiej Agencji Kosmicznej wskazują na kolejny słoneczny dzień na Marsie. Próbnik nadal przechodzi testy poszczególnych urządzeń. Ciągle wykonuje teŜ zdjęcia w róŜnych filtrach. Phoenix wylądował na Marsie 25 maja. Źródło: www.onet.pl 04.06.2008 Planeta jak trzy Ziemie Znaleźliśmy jedną z najmniejszych planet poza Układem Słonecznym - poinformowali astronomowie na kongresie w St. Louis (USA). Do tej pory przy obcych gwiazdach znajdowano głównie gazowe giganty, jak Jowisz, a ta planeta jest ledwie trzy razy cięŜsza od skalistej Ziemi i krąŜy po orbicie o takim samym promieniu, jak Wenus. Ale jej gwiazda nie przypomina Słońca - jest znacznie mniejsza. To zapewne brązowy karzeł, we wnętrzu którego nie ma wystarczającej temperatury, by rozpoczęła się synteza wodoru rozpalająca normalne gwiazdy. Do planety dociera więc milion razy mniej energii słonecznej niŜ do Ziemi, jest więc zapewne mroczna i mroźna. Ale to odkrycie dowodzi, Ŝe jesteśmy juŜ w stanie wykryć bliźniacze ziemie, choć moŜe dzielić nas od nich, jak w tym wypadku, nawet 3 tys. lat świetlnych. Trzeba tylko łutu szczęścia - gwiazda z planetą musi ustawić się wobec Ziemi jak grawitacyjna soczewka, która skupi docierające do nas światło i wywoła nagłe pojaśnienie. Taki właśnie "planetarny" sygnał wykrył w zeszłym roku teleskop grupy astronomów MOA z Nowej Zelandii. Do obserwacji dołączył teŜ m.in. polski teleskop w Obserwatorium Las Campanas. Kosmiczny spacer astronautów z Discovery Dwóch członków załogi orbitującego wahadłowca Discovery wyszło na kosmiczny spacer. Ich zadaniem jest montaŜ japońskiego laboratorium naukowego na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Laboratorium Kibo - czyli "nadzieja" - jest jednym z największych dokonań japońskich naukowców. Dzięki niemu będzie moŜna przeprowadzić wiele eksperymentów biotechnologicznych, medycznych czy komunikacyjnych. W trakcie sześciogodzinnego spaceru astronauci Michael Fossum i Ronald Garan zamontują takŜe w ładowni promu specjalny wysięgnik uŜywany do inspekcji osłon termicznych. Podczas obecnej misji planowane są jeszcze dwa spacery w przestrzeni kosmicznej. Lot potrwa łącznie 14 dni; załoga Discovery wraca na Ziemię za półtora tygodnia. Misja STS-124 jest 123. lotem amerykańskich wahadłowców; 26. lotem na Międzynarodową Stację Kosmiczną i 35. lotem promu Discovery. Źródło: www.gazeta.pl 05.06.2008 Aktywny kolizyjnie pierścień F Pierścień F Saturna jest jedynym miejscem w Układzie Słonecznym, gdzie zderzenia w duŜej skali moŜemy obserwować w zasadzie kaŜdego dnia - informuje najnowszy numer czasopisma "Nature". Pierścień F to jeden z najciekawszych pierścieni Saturna. Został odkryty przez sondę Pioneer 11 w 1979 roku. LeŜy on 3400 kilometrów poza krańcem głównego układu pierścieni. Badania przeprowadzone przez sondy Voyager pokazały, Ŝe ma on całkowite rozmiary sięgające 50 kilometrów z wąskim jądrem o grubości jednego kilometra. Pomimo tego, Ŝe małe pierścienie, na skutek kolizji, mają tendencję do rozpraszania się, pierścień F wydaje się stabilny. Jest to tym dziwniejsze, Ŝe jest on dodatkowo silnie perturbowany przez dwa pobliskie księŜyce: Pandorę i Prometeusza. Najnowszy numer czasopisma "Nature" przynosi artykuł grupy naukowców kierowanych przez Carla D. Murray'a z Queen Mary University of London w Wielkiej Brytanii, który prezentuje wyniki długofalowych obserwacji pierścienia F wykonanych przez sondę Cassini. Okazuje się, Ŝe zderzenia w duŜej skali zdarzają się w tym pierścieniu w zasadzie kaŜdego dnia. Jest to najszybsza skala czasowa w tego typu zjawiskach w całym Układzie Słonecznym. Co więcej, w jednokilometrowym jądrze ukryte są małe księŜyce. Zderzenia między nimi oraz mniejszymi ciałami pierścienia, a takŜe perturbacyjne efekty od Prometeusza determinują obecny wygląd pierścienia. Naukowcom nadal nie udaje się jednak wyjaśnić jak wąskie jądro pierścienia jest w stanie utrzymywać swój wygląd i strukturę przez tak długi czas w tak chaotycznym i pełnym zderzeń środowisku. Do końca nie wiemy teŜ jak powstał pierścień F. Autorzy pracy sugerują, Ŝe moŜe to być obiekt młody w skali kosmicznej (około jednego miliona lat), który narodził się w skutek kolizyjnego rozbicia większego księŜyca. Źródło: www.onet.pl 08.06.2008 Święta krowa na Marsie W rdzawym gruncie Marsa pod lądownikiem Phoenix zagrzebana jest warstwa jakiegoś białego minerału. Lód czy sól? - głowią się naukowcy. Wczoraj dali zielone światło dla eksperymentu, który to rozstrzygnie Kiedy 11 dni temu Phoenix lądował, strumień gorących gazów z dysz jego silników zdmuchnął wierzchnią warstwę gruntu. Kamera umieszczona pod korpusem lądownika jeszcze tego samego dnia przesłała na Ziemię zdjęcia jednej z jego trzech nóg, Ŝeby moŜna było ocenić, czy Phoenix stoi stabilnie i nie grozi mu wywrotka. To wtedy szef misji Peter Smith miał krzyknąć: "Holy cow!", czyli coś w rodzaju naszego "o rany!". Na zdjęciu obok podstawy lądownika dostrzegł fragmenty powierzchni, które wydawały się płaskie jak tafla lodu. Odsłoniło się tam coś jasnego, gładkiego i dość płytko zagrzebanego - ok. 10 cm pod powierzchnią. To mogła wystawać skała. - Jesteśmy jednak prawie pewni, Ŝe to lód - mówił Smith. Tego się spodziewano. Phoenix wylądował na marsjańskiej arktyce (jego termometr wskazuje w południe 30 st. poniŜej zera Celsjusza, a nocą aŜ 80 st. mrozu). Kilka lat temu marsjańskie satelity odkryły, Ŝe ten obszar jest obficie pokryty minerałem, który zawiera wodór. Wszystko wskazywało na to, Ŝe chodzi właśnie o lód. Ale przy odrobinie pecha lądownik mógł osiąść tam, gdzie lodu akurat nie ma albo jest zagrzebany zbyt głęboko. Jego misja - której głównym celem jest znalezienie wody - poniosłaby klapę, bo, niestety, nie ma kół i nie potrafi przenieść się w inne miejsce. Istnieje jeszcze jedna przesłanka za tym, Ŝe pod spodem lądownika widać lód. AŜ po horyzont marsjański grunt jest pokryty wybrzuszeniami, a fałdy terenu układają się w regularną sieć wielokątów. Takie formacje tworzą się równieŜ na Ziemi w obszarach polarnych, a główną rolę w ich powstaniu odgrywa zamarznięta woda, która kurczy się lub rozszerza w rytm zmian temperatury. Na czym stoi Phoenix Niestety, Phoenix nie da rady sięgnąć swym ramieniem do "Holy cow" - bo tak nazwano odsłonięte podmuchem silników jasne połacie pod lądownikiem. Naukowcy mają jednak nadzieję, Ŝe to samo skrywa grunt, który jest w zasięgu robota. Cały teren został juŜ dokładnie sfotografowany. Podzielono go na dwie części - zachodnią, przeznaczoną do próbnego kopania i składowania odpadków, oraz wschodnią, którą szef misji ogłosił "parkiem narodowym", co miało oznaczać, Ŝe póki co nie moŜna jej tknąć. W ostatni poniedziałek ramię robota po raz pierwszy skruszyło zamarzniętą powierzchnię, zagłębiło się na kilka centymetrów i zaczerpnęło próbkę gruntu. To był test jego moŜliwości przeprowadzony na zachód od "parku narodowego". W zebranej z garści pokruszonych rdzawych drobin widać było białe ślady. Lodowy szron! - triumfowali naukowcy. Ray Arvidson z Uniwersytetu Waszyngtona w St. Louis zasugerował jednak, Ŝe to moŜe być teŜ sól. To teŜ byłoby nie lada odkrycie. Warstwa soli mogła bowiem osiąść w tym miejscu po wyschnięciu pradawnego morza lub oceanu. Próbka została jednak wysypana na bok bez dokładnego zbadania, bo to był tylko test ruchów robota. Okazało się, Ŝe nie zakończył się całkiem pomyślnie, bo na dnie czerpaka pozostały resztki zebranego gruntu. A trzeba go całkowicie opróŜnić przed pobraniem próbki z następnego miejsca. Wykonano więc powtórny test. To zajęło kolejne dni. Kopiemy w parku W środę naukowcy doszli do wniosku, Ŝe nauczyli się operować ramieniem i czas na rozpoczęcie właściwego eksperymentu. Do Phoenixa została wysłana instrukcja kopania na terenie "parku narodowego", a dokładniej w centrum wybrzuszenia ochrzczonego imieniem "Humpty Dumpty" (od postaci z angielskojęzycznych rymowanek). Jeśli tylko znowu nie zawiodły marsjańskie satelity transmitujące rozmowy Ziemi z lądownikiem (juŜ dwa razy wyłączały się nadajniki na satelitach, co opóźniło przekaz), to juŜ wczoraj pobrana próbka gruntu miała powędrować do jednego z piekarników w minilaboratorium na korpusie lądownika. Tam zostanie powoli podgrzana do temperatury tysiąca stopni C. ZamroŜone w niej związki będą się stopniowo ulatniać. I wtedy okaŜe się, czy wśród nich będą takŜe cząsteczki wody. Naukowcy mają nadzieję, Ŝe marsjańska wieczna zmarzlina oprócz wody zawiera teŜ inne skarby - związki węgla, wodoru, azotu, fosforu, które będą wskazywały na to, Ŝe te obszary nie są tak jałowe jak równikowa część Marsa. śe niegdyś mogło tam być Ŝycie, a moŜe istnieje tam w uśpieniu do dziś. Wkrótce ramię Phoenixa spróbuje wykopać większy rów o głębokości ok. pół metra. Przekrój przez kolejne warstwy gruntu moŜe zdradzić klimatyczne dzieje tych obszarów. Niektóre z hipotez przewidują, Ŝe daleka północ Marsa okresowo się ociepla, a lód topi. Jeśli tak jest, to woda spływa w zagłębienia i tworzą się tam lodowe kliny. MoŜe minikoparka Phoenixa się na nie natknie? Naukowcy ścigają się z czasem. Teraz w miejscu lądowania jest środek polarnego lata, ale za trzy miesiące ono się skończy. Słońce będzie coraz niŜej wspinało się nad horyzont, aŜ wreszcie nadejdzie noc polarna. Do baterii słonecznych Phoenixa nie dotrze nawet jeden promyk światła. Lądownik zniknie pod grubą warstwą szronu z dwutlenku węgla i zamrze. I nie ma najmniejszej nadziei, by następnego lata się obudził. Źródło: www.gazeta.pl 09.06.2008 Teleskop z księŜycowego pyłu Idea uŜycia księŜycowego pyłu do budowy teleskopu brzmi jak fantastyka. Ale zaproponowali ją naukowcy; taki pomysł przedstawiono podczas konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego na temat astrofizyki spekulatywnej. Naukowcy z NASA proponują, aby do budowy olbrzymiego teleskopu na KsięŜycu uŜyć węgla, Ŝywicy epoksydowej i ... bardzo duŜo pyłu księŜycowego. "Moglibyśmy wykonać olbrzymie teleskopy na KsięŜycu stosunkowo łatwo i ominąć spore koszty transportu wielkiego zwierciadła z Ziemi. PoniewaŜ większość materiałów juŜ tam jest w formie pyłu, nie trzeba zbyt wiele zabierać ze sobą, a to oszczędza mnóstwo pieniędzy.", mówi Peter Chen z NASA Goddard oraz z Catholic University of America w Waszyngtonie. Chen od wielu lat uŜywa materiałów z włókien węglowych do tworzenia luster teleskopów. Tym razem postanowił wspólnie ze współpracownikami wykonać eksperyment. Zamiast włókien węglowych uŜyli nanorurek węglowych (bardzo małe struktury w kształcie rurek, złoŜone z czystego węgla), zmieszali je z Ŝywicą epoksydową i z pokruszonymi skałami o składzie podobnym jak księŜycowe. Okazało się, Ŝe powstały w ten sposób materiał moŜe być uŜyty przy tworzeniu zwierciadła w miejsce szkła. Ostatecznie udało im się utworzyć zwierciadło o kształcie parabolicznym. "Nasza metoda moŜe być zastosowana na KsięŜycu do stworzenia wielkich zwierciadeł o średnicy nawet 50 metrów.", uwaŜa Douglas Rabin z NASA Goddard. Tak wielki teleskop działający na KsięŜycu miałby moŜliwości znacznie przekraczające zdolności wszystkich instrumenty optycznych pracujących obecnie na Ziemi. Źródło: www.onet.pl Phoenix nie wie, czy coś zbadał Specjaliści z NASA próbują ustalić, dlaczego pierwsza próbka marsjańskiego gruntu pobrana przez lądownik nie została zarejestrowana. Zdjęcia przesłane z Marsa wyraźnie pokazują, Ŝe kupka ziemi wielkości filiŜanki została włoŜona do specjalnego minipiekarnika podgrzewającego próbkę do temperatury tysiąca stopni Celsjusza. Po "ugotowaniu" skład chemiczny gleby powinien zostać zanotowany przez specjalny analizator gazów. Niestety, tak się nie stało. Naukowcy podejrzewają, Ŝe z powodu zimna próbka mogła być zbyt grudkowata i zbita. Analizator ma specjalne zabezpieczenia niepozwalające na przedostanie się do niego większych cząstek niŜ 1 mm. Wszystko po to, Ŝeby delikatny sprzęt się nie zatkał. Teraz, zanim Phoenix pobierze kolejny fragment gruntu, NASA planuje wstępne rozkruszenie go ramieniem lądownika. Uczeni mogą teŜ spróbować rozbić zebraną juŜ próbkę za pomocą wstrząsów i wibracji. Jeśli to się nie uda, nie ma wielkiego problemu - lądownik ma jeszcze siedem takich samych jednorazowych minilaboratoriów do analizy gruntu. Phoenix będzie w ciągu nadchodzących trzech miesięcy wykonywał teŜ inne badania. Obejrzy ziemię pod mikroskopem i zmiesza ją z wodą, Ŝeby określić części, z jakich się składa. Kosmiczny spacer członków załogi Discovery Dwaj członkowie załogi wahadłowca Discovery z powodzeniem przeprowadzili w niedzielę późnym wieczorem (czasu polskiego) kosmiczny spacer na zewnątrz Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Zgodnie z planem Ronald Garan wymienił zbiornik azotu, uŜywany do spręŜania wypełniającego system chłodniczy amoniaku. Zaś Michael Fossum pobrał próbkę osadu z powierzchni przegubu mocującego panele baterii słonecznych. Astronauci zakończyli spacer szybciej, niŜ planowano. Michael Fossum przyznał, Ŝe moŜe odpowiedzieć teraz twierdząco na pytanie zadane mu kiedyś przez pewnego ucznia czy podczas kosmicznego spaceru moŜna oglądać gwiazdy. Przegubu, z którego kosmonauta pobierał próbki osadu, od pewnego czasu sprawia kłopoty z powodu zanieczyszczenia. Zbadanie osadu na Ziemi ma pomóc w ustaleniu przyczyny tego problemu. Niedzielny spacer był trzecim i ostatnim podczas obecnej misji Discovery. Prom ma wyruszyć w podróŜ powrotną na Ziemię w najbliŜszą środę. Źródło: www.gazeta.pl 12.06.2008 Kolejna planeta o masie Ziemi? Skracający się okres orbitalny "gorącego Jowisza" OGLE-TR-111b moŜe być efektem istnienia w układzie planety o masie Ziemi - informują astronomowie w artykule złoŜonym do druku w czasopiśmie "Astrophysical Journal Letters". Jedną z tranzytujących planet odkrytych przez polski zespół OGLE jest OGLE-TR-111b. To obiekt typu "gorącego Jowisza", który obiega swoją gwiazdę macierzystą w tylko 4.014 doby. Masa planety jest szacowana na około 0.5 masy Jowisza, a promień na 0.922 promienia Jowisza. W zeszłym roku grupa astronomów kierowana przez Dantego Minniti przeprowadziła obserwacje fotometryczne w celu rejestracji kolejnych tranzytów tej planety i okazało się, Ŝe obecnie pojawiają się one około 5 minut wcześniej niŜ powinny. Błędy wyznaczenia momentów minimów, w krzywej zmian blasku, były jednak na tyle duŜe, Ŝe naukowcy nie mieli 100 proc. pewności odnośnie swoich wyników. W pracy złoŜonej do druku w czasopiśmie "Astrophysical Journal Letters" kolejna grupa astronomów, tym razem kierowana przez Rodrigo F. Diaza z Instituto de Astronomia y Fisica del Espacio w Buenos Aires, prezentuje wyniki obserwacji kolejnych dwóch tranzytów OGLE-TR-111b, które pokazują, Ŝe skracanie okresu orbitalnego planety faktycznie ma miejsce! Astronomowie twierdzą, Ŝe wyjaśnieniem takiego zachowania moŜe być kolejna planeta w układzie. W zaleŜności od tego czy orbita OGLE-TR-111b jest eliptyczna czy kołowa do wyjaśnienia tak szybkiego tempa skracania okresu potrzebna jest odpowiednio, albo planeta zewnętrzna o masie Ziemi poruszająca się w rezonansie 4:1 lub planeta o masie 5 mas Jowisza. Astronomowie sprawdzili teŜ, czy obecność cięŜkiego księŜyca OGLE- TR-111b moŜe być odpowiedzialna za obserwowane skracanie okresu. Aby wytłumaczyć tak duŜe zmiany masa tego księŜyca musiałaby sięgać 1/20 masy planety, a taki układ byłby juŜ niestabilny, stąd hipoteza księŜyca wydaje się mało prawdopodobna. Źródło: www.onet.pl 14.06.2008 Przenikliwy teleskop NASA wystrzeliła na orbitę okołoziemską teleskop Glast, który jest przystosowany do oglądania nieba w promieniach gamma. To promieniowanie tej samej natury co światło widzialne, ale o duŜo większej częstości. Ma ono większą energię i przenikliwość niŜ promieniowanie rentgena. Powstaje podczas najbardziej gwałtownych zdarzeń w kosmosie, np. wybuchów supernowych, w których giną największe z gwiazd. Nadchodzi równieŜ z okolic wielkich czarnych dziur, które znajdują się w centrum galaktyk, oraz z niezwykle gęstych gwiazd neutronowych. Astronomowie spodziewają się, Ŝe są jeszcze inne nieznane źródła tego promieniowania, które dopiero czekają na odkrycie. Promienie gamma nie docierają do powierzchni Ziemi (na szczęście, bo są śmiertelne dla organizmów Ŝywych), zatrzymuje je atmosfera. MoŜna je rejestrować tylko z pokładów satelitów lub balonów stratosferycznych. Glast kosztował prawie 700 mln dol. JuŜ rozwinął baterie słoneczne, teraz naukowcy sprawdzają, w jakiej kondycji są jego przyrządy. Za trzy tygodnie włączą główny teleskop. Nie ma on lustra, jak teleskopy obserwujące światło widzialne, lecz zestaw detektorów składających się z wielu warstw krzemu i wolframu. Mają one wyznaczać czas przybycia, energię i kierunek tych bardzo przenikliwych promieni. Plutoidy, hemoroidy Na niebie pojawiła się nowa klasa ciał niebieskich - plutoidy. Tą nazwą mają być określane wszystkie planety karłowate znajdujące się za orbitą Neptuna. Na niebie pojawiła się nowa klasa ciał niebieskich - plutoidy. Tą nazwą mają być określane wszystkie planety karłowate znajdujące się za orbitą Neptuna. Decyzję podjęła Międzynarodowa Unia Astronomiczna. W 2006 r. zdecydowała ona, Ŝe tylko osiem ciał niebieskich w Układzie Słonecznym zasługuje na miano planety. Pluton został wtedy zdegradowany do statusu planety karłowatej. Unia argumentowała, Ŝe zaczęto za nim znajdować kolejne, takŜe większe obiekty i za chwilę w naszym Układzie znajdzie się kilkadziesiąt planet. Degradacji Plutona ciągle nie mogą przeboleć Amerykanie. Był on jedyną planetą odkrytą przez ich rodaka. Alan Stern, główny naukowiec amerykańskiej misji New Horizons, która zmierza do Plutona, ciągle nie potrafi ukryć swojego rozgoryczenia. - Plutoidy czy hemoroidy. Jeden czort! Polskie Zoo w kosmosie JuŜ ponad 10 tys. polskich internautów wzięło udział w międzynarodowym projekcie Galaktyczne Zoo. Jego celem jest stworzenie mapy milionów galaktyk i kwazarów w najbliŜszym nam Wszechświecie. JuŜ ponad 10 tys. polskich internautów wzięło udział w międzynarodowym projekcie Galaktyczne Zoo. Jego celem jest stworzenie mapy milionów galaktyk i kwazarów w najbliŜszym nam Wszechświecie. Zdjęcia nieba wykonuje automatycznie jeden z amerykańskich teleskopów. Astronomowie poprosili o pomoc internautów. W ciągu roku zgłosiło się blisko 142 tys. chętnych, a Polacy są jedną z najliczniejszych grup. - Powstała u nas jedyna na świecie narodowa wersja portalu Galaktyczne Zoo. Chcieliśmy nie tylko wspomóc naszych kolegów, ale przede wszystkim ułatwić udział w badaniach szkołom - podkreśla dr hab. Lech Mankiewicz, dyrektor Centrum Fizyki Teoretycznej PAN i jeden z koordynatorów projektu w Polsce. Źródło: www.gazeta.pl 26.06.2008 Mars dostał kopniaka? Ta historia zdarzyła się co najmniej 4 mld lat temu. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Ziemia rodziła KsięŜyc, potęŜna planetoida uderzyła w młodziutkiego wówczas Marsa. Mapa topograficzna zachodniej i wschodniej półkuli Marsa wykonana przez sondę Mars Global Surveyor. Samotny biały stoŜek po lewej stronie półkuli zachodniej to wulkan Olympus Mons - najwyŜszy szczyt Układu Słonecznego. Niebieskawe pęknięcie w okolicach równika to kanion Valles Marineris. Błękitny obszar na półkuli wschodniej to ogromna depresja, która, jak piszą uczeni, powstała w wyniku uderzenia ogromnej planetoidy lub komety przeszło 4 mld lat temu (artystyczna wizja tego zderzenia powyŜej). Fioletowe zagłębienie na dole zdjęcia to krater uderzeniowy Hellas, szeroki na blisko 2,4 tys. km Mars ma dwie twarze, obie godne mitycznego boga wojny. Ta na południu jest pomarszczona w olbrzymie pasma górskie, podziobana kraterami i obsypana wypryskami wulkanicznych stoŜków. Przecina ją gigantyczny kanion Valles Marineris, długi jak Stany Zjednoczone. Północna wygląda jak uderzona gigantyczną pięścią. To olbrzymia, gładka depresja, równina głęboka na kilka kilometrów i pokrywająca ok. 40 proc. powierzchni Czerwonej Planety. Jej obecność tym bardziej szokuje, Ŝe sąsiaduje ona z najwyŜszą górą Układu Słonecznego - sięgającym 27 km wygasłym wulkanem Olympus Mons. Naukowcy od lat 70., kiedy dotarły do nich pierwsze wyraźnie zdjęcia powierzchni Marsa, spierają się, kto go "skrzywdził", urabiając mu północną wersję oblicza. Według jednych winne są pradawne procesy, które formowały powierzchnię planety. W którymś momencie płaszcz Marsa, czyli warstwa leŜąca pomiędzy zewnętrzną skorupą a jądrem, wybrzuszył się gwałtownie i wywrócił wszystko do góry nogami. To dlatego na północnej półkuli marsjańska skorupa jest o 25 km cieńsza niŜ na południowej. Druga z teorii, o której dyskutują uczeni, zakłada, Ŝe w początkach istnienia Układu Słonecznego, kiedy kotłowały się w nim formujące się planety i kosmiczny gruz, na Marsa spadła olbrzymia planetoida lub kometa. Problem w tym, Ŝe na pierwszy rzut oka północna depresja swoim kształtem nie przypomina okrągłego krateru uderzeniowego, jakie znamy z innych planet. Jednak "pierwszy rzut oka" bywa mylący - przekonują w kilku tekstach opublikowanych w dzisiejszym "Nature" naukowcy z dwóch słynnych amerykańskich politechnik - MIT w Massachusetts i Caltech w Kalifornii - oraz z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz. Jajowaty krater Ich zdaniem na północnej półkuli Marsa widać bliznę po najpotęŜniejszym znanym nam zderzeniu w Układzie Słonecznym. Krater rozciąga się na długości 10,6 tys. km i ma 8,5 tys. km szerokości. Zmieściłyby się tam Europa, Azja i Australia razem wzięte. Badacze dowodzą, Ŝe wgłębienie w Czerwonej Planecie wybiła planetoida o średnicy ok. dwóch kilometrów - a więc wielkości Plutona. Dla porównania - na równiku średnica Marsa wynosi 6,786 tys. km. Musiała uderzyć w swój cel z prędkością 6-10 km/sek. i pod kątem 45 stopni, tworząc podłuŜną, owalną depresję. Podobna, choć cztery razy mniejsza, znajduje się na południowym biegunie KsięŜyca. ZbliŜony krater widać teŜ blisko marsjańskiego bieguna południowego. śeby dojść do tych wniosków, naukowcy musieli "dokopać" się do śladów uderzenia. Miliony lat po nim brzegi północnej depresji zostały bowiem schowane pod kilometrami bazaltu przez eksplodujące wulkany. Jej krańce poszarpały się, ukrywając skutki katastrofy - jajowaty krater. śeby go zobaczyć, naukowcy musieli stworzyć mapę Marsa sprzed erupcji wulkanów. Wykorzystali do tego badania natęŜenia pola grawitacyjnego Czerwonej Planety (ujawniły budowę jej wnętrza) wykonane przez amerykańską sondę Reconnaissance Orbiter. A takŜe zdjęcia topograficzne Marsa zrobione przez sondę Global Surveyor. - Zobaczyliśmy prawie idealnie eliptyczny krater - opowiada Jeffrey Andrews-Hanna z Wydziału Nauk o Ziemi i Innych Planetach na MIT, główny autor tekstu. I ostroŜnie dodaje: - Co prawda nasza praca nie przynosi ostatecznego dowodu na zderzenie Marsa z olbrzymią planetoidą, ale przechyla szalę na rzecz tej teorii. Najzabawniejsze jest to, Ŝe Andrews-Hanna razem ze swoją szefową Marią Zuber (współautorką jego pracy) przez lata utrzymywali, Ŝe za północną depresję Marsa odpowiadają wewnętrzne procesy geologiczne. - Trudno mi uwierzyć, Ŝe podpisałam się pod tekstem w "Nature" - śmieje się Zuber. Jaka piękna katastrofa Naukowcy sądzą, Ŝe marsjańska katastrofa musiała się zdarzyć co najmniej 4 mld lat temu, kiedy planety kończyły wykluwać się z gazu, pyłu i gruzu krąŜącego dookoła Słońca. W naszym wciąŜ niegościnnym Układzie wiele się wtedy działo, a kosmiczne kolizje i katastrofy były na porządku dziennym. Według powszechnie uznawanej obecnie teorii w takim właśnie wielkim zderzeniu w początkach istnienia Układu Słonecznego miał się narodzić nasz KsięŜyc. Zrodziła go Ziemia trafiona ciałem niebieskim wielkości dzisiejszego Marsa (jest on dwa razy mniejszy od naszej planety). Energia wyzwolona w tej kosmicznej katastrofie "odgryzła" kawałek Ziemi, z którego potem uformował się nasz jedyny naturalny satelita. Jego średnica jest tylko cztery razy mniejsza od ziemskiej i od biedy moŜna by KsięŜyc traktować jak planetę, która w parze z Ziemią okrąŜa Słońce. Na szczęście dzisiaj Układ Słoneczny nie zmienia się juŜ tak dynamicznie. Choć zderzenia ciągle się zdarzają, a KsięŜyc ucieka od Ziemi z prędkością ok. 4 cm rocznie. - U zarania dziejów Ŝycie planet było bardzo niebezpieczne - Ŝartuje Jeffrey Andrews-Hanna. - Ale dzięki temu uformował się świat, który mamy dzisiaj. Źródło: www.gazeta.pl 27.06.2008 Kolejny ślad Ŝycia na Marsie: odŜywcze substancje w marsjańskim błocie Laboratorium bezzałogowe umieszczone na pokładzie kosmicznego próbnika Phoenix pobrało z powierzchni Marsa próbkę błota. Po analizie stwierdzono w niej substancje podobne do tych, które na powierzchni Ziemi odŜywiają rośliny i mikroby Gleba, podobnie jak na Biegunie Południowym i w niektórych rejonach Kalifornii jest silnie zasadowa. Tylko w takim podłoŜu mogą wzrastać niektóre prymitywne organizmy. Naukowcy studzą jednak entuzjazm. - Nie oznacza to, Ŝe na powierzchni Marsa mogą występować rośliny - przekonują. Laboratorium nie sprawdziło jeszcze , czy w glebie występują składniki organiczne niezbędne do ich wzrostu. "Spektakularny" wynik badania Dla Williama Boyntona, który z centrum dowodzenia na Uniwersytecie Arizony w Tucson kieruje misją laboratorium wynik badania był "spektakularny". Próbkę gleby zmieszano z wodą, którą w postaci bryłki lodu przywieziono z Ziemi. Składniki podgrzewano kolejno do temperatury od 200 do 1000 stopni Celsjusza. Dzięki podgrzewaniu z próbki wielkości kostki cukru początkowo wydzieliły się niewielkie ilości dwutlenku węgla. Następnie pojawiły się śladowe ilości marsjańskiej pary wodnej związanej ze składnikami mineralnymi gleby. Przyznał, Ŝe dzięki badaniu stwierdzono w glebie obecność magnezu, sodu, potasu i związków chloru. Według niego są to kluczowe składniki odŜywcze występujące w glebie. Kounaves jest pewien, Ŝe dzięki dalszej analizie uda się ustalić obecność kolejnych składników, m.in. siarczanów. - To pierwsza "mokra" analiza wykonana na próbce z Marsa. Wcześniej takiemu badaniu poddawano tylko próbki z Ziemi - powiedział. - Badanie poszło bez problemów. Jesteśmy zaskoczeni jego efektami - dodał. Zasiedlą "czerwoną planetę"? Naukowcy podkreślają, Ŝe misją Phoenixa nie jest jedynie znalezienie Ŝycia na Marsie. Próbnik, jego laboratoria i pracujący tam naukowcy mają za zadanie ustalić, czy istnieje moŜliwość zasiedlenia "czerwonej planety". Przekonują, Ŝe pomimo odkrycia na jej powierzchni wody i składników mineralnych jest to "wyjątkowo odległa perspektywa". Wcześniej Amerykańska agencja kosmiczna NASA podała, Ŝe próbnik Phoenix, który szuka na Marsie wody, by ustalić, czy na tej planecie istniało kiedykolwiek Ŝycie, natrafił na lód. Naukowcy z NASA są przekonani, Ŝe na Marsie jest wodny lód - warstwę zmarzliny na planecie wykryto w 2002 roku. Źródło: www.gazeta.pl 30.06.2008 Nowe oko w kosmosie Astronomowie wzbogacą się wkrótce o potęŜne narzędzie badawcze. Pod koniec roku w kosmosie pojawi się satelita Herschel z 3,5-metrowym teleskopem - o metr większym niŜ teleskop Hubble'a - My teŜ skorzystamy z największego teleskopu, jaki kiedykolwiek wysłano w przestrzeń kosmiczną - mówi koordynator programu w naszym kraju docent Ryszard Szczerba z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN w Toruniu. Teleskop Hubble'a został wyniesiony w przestrzeń kosmiczną w 1990 r. Pomógł naukowcom m.in. w dokładniejszym oszacowaniu wieku wszechświata i udowodnił występowanie czarnych dziur w sąsiednich galaktykach. Nowy satelita zostanie wysłany w kosmos z Gujany Francuskiej pod koniec tego roku na rakiecie nośnej Ariane-5. Wkrótce po starcie urządzenia się rozłączą i teleskop wyruszy w blisko trzymiesięczną podróŜ. Kiedy znajdzie się 1,5 mln km od Ziemi, w punkcie, w którym występuje równowaga sił przyciągania Ziemi i Słońca, naukowcy zajmą się testowaniem i kalibracją instrumentów. Po kolejnych trzech miesiącach teleskop zacznie nadawać. Trzy lata obserwacji, trzy procent czasu Specjalistyczna aparatura umoŜliwi badanie procesów chemicznych we wszechświecie, kształtowania się galaktyk, powstawania gwiazd, składu chemicznego atmosfer planet i ich satelitów oraz powierzchni komet. Nowością będzie wykorzystanie teleskopu do obserwacji w zakresie fal submilimetrowych, a więc do odbioru fal pomiędzy podczerwienią a falami radiowymi. Fale te są absorbowane przez parę wodną zawartą w atmosferze ziemskiej, dlatego obserwacje w tym zakresie są moŜliwe tylko z najwyŜszych gór Ziemi - w tym przypadku ze szczytu liczącej ponad 4 tys. m góry Mauna Kea na Hawajach lub z kosmosu. Obserwowane promieniowanie pochodzi głównie od młodych gorących gwiazd. Światło gwiazd jest absorbowane przez cząsteczki grafitu i krzemu, pył międzygwiezdny, a w wyniku tego procesu emitowane w dalszej podczerwieni i falach submilimetrowych. Herschel znajdzie się dostatecznie daleko od Słońca i Ziemi, by wykorzystać tę częstotliwość. Być moŜe pozwoli to na odkrycie nowych molekuł, które nie występują na Ziemi. Czy wyników badań nie zakłóci promieniowanie własne satelity? Doc. Szczerba: - Nie, bo detektory będą schłodzone nadciekłym helem do temperatury poniŜej minus 271 st. C. 2,5 tys. litrów substancji chłodzącej starczy na 3-3,5 roku. Potem sprzęt stanie się, niestety, bezuŜyteczny. Czasem obserwacji podzielą się astronomowie z róŜnych części świata. Polacy dostaną 3 proc. czasu. W programie biorą udział kraje naleŜące do Europejskiej Agencji Kosmicznej, Kanada, Stany Zjednoczone i Polska. Nad czym pracowali nasi rodacy? Naukowcy i inŜynierowie z warszawskiego Centrum Badań Kosmicznych PAN (CBK) uczestniczyli w budowie jednego z najwaŜniejszych instrumentów na pokładzie satelity - spektometru pracującego w paśmie pogranicza między mikrofalami a podczerwienią. - W jego tworzeniu oprócz nas brało udział ok. 30 instytucji naukowych i firm z całego świata - mówi dr inŜ. Piotr Orleański z CBK. Teraz warszawscy uczeni opracowują plan badań, w których wykorzystają aparaturę Herschela. Dostaną jedną trzecią czasu zarezerwowanego dla Polaków. Polski wkład w kosmiczne oko Uczeni z CBK skupią się na obserwacji atmosfery Marsa i planet zewnętrznych (Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna) oraz otoczki wokół jądra komet, czyli komy kometarnej. - Komety to ciała zbudowane z pierwotnej materii z czasów, gdy formował się Układ Słoneczny - mówi dr Sławomira Szutowicz z CBK. - Chcemy się dowiedzieć, w jakim stopniu składają się one z materiałów pierwotnych. MoŜliwe, Ŝe badania warszawiaków wyjaśnią, skąd wzięła się na ziemi woda (według jednej z teorii właśnie z komet). Swoje programy badawcze mają teŜ pracownicy Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN w Toruniu oraz Centrum Astronomii UMK, którzy wykorzystają pozostały czas. Toruńscy naukowcy zajmą się m.in. badaniem ewolucji gwiazd i poszukiwaniem cząsteczek wody we Wszechświecie. Zaprosimy teŜ do współpracy naukowców z innych ośrodków - deklaruje docent Szczerba. W grudniu br. sześciu doktorantów, m.in. z Torunia, Krakowa i Warszawy, wyjeŜdŜa do hiszpańskiej miejscowości Villafranca del Castillo, gdzie znajduje się centrum operacyjne projektu. Będą tam się uczyć, jak analizować dane zbierane przez teleskop. Prace nad wysłaniem urządzenia w kosmos trwają od 10 lat. Projekt pochłonął dotychczas ponad 1 mld euro. Polska zainwestowała w niego nieco ponad 400 tys., ale jej wkład dzięki pracy naszych inŜynierów i informatyków oszacowano na 4,15 mln euro. Herschel został juŜ skonstruowany, teraz przechodzi testy w Holandii. Teleskop nazwano na cześć Williama Herschela (1738-1822), słynnego astronoma, konstruktora teleskopów i kompozytora, znanego m.in. z odkrycia promieniowania podczerwonego. Źródło: www.gazeta.pl Nasz jajowaty Układ Słoneczny Układ Słoneczny przypomina bardziej jajowaty bąbel niŜ kulę - piszą naukowcy w dzisiejszym "Nature". Uczeni z kilku ośrodków w USA przeanalizowali dane dostarczone przez jedne z najdłuŜej pracujących sond kosmicznych - statki Voyager 1 i 2. Wystrzelone w 1977 r. i zasilane bateriami nuklearnymi juŜ od 30 lat dostarczają nam informacji o bliŜszych i dalszych okolicach Ziemi. Pierwsza sonda zmierza w otchłań, podróŜując nieco na północ od słonecznego równika. Jest dziś najdalej znajdującym się wysłannikiem ludzkości. Druga bada okolice znajdujące się po południowej stronie naszego systemu. W zeszłym roku Voyager 2, trzy lata po swoim bracie bliźniaku, wleciał w obszar Układu Słonecznego zwany szokiem końcowym. I tu niespodzianka. Okazało się, Ŝe lecąc na południe, moŜna do tego miejsca dolecieć szybciej, niŜ wybierając się na północ. CóŜ to jest ów szok końcowy? śeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba trochę opowiedzieć o budowie Układu Słonecznego. Naukowcy szacują jego rozmiary na maksymalnie 150 jednostek astronomicznych (1 j.a. to średnia odległość od Ziemi do Słońca, czyli 150 mln km). To obszar zwany heliosferą, w którym wiatr słoneczny dominuje nad wiatrem innych gwiazd. Granicę Układu Słonecznego wyznacza tzw. heliopauza. Ciśnienie plazmy pochodzącej ze Słońca równowaŜy się tam ze strumieniem naładowanych cząsteczek przylatujących z dalekiego kosmosu. Uczeni szacują, Ŝe oba Voyagery przekroczą tę granicę i wlecą w przestrzeń międzygwiezdną za kilka-kilkanaście lat. Szok końcowy znajduje się trochę bliŜej Słońca. Jest to granica, w której wiatr słoneczny natrafia na ślad wiatru z innych gwiazd. Wlatując w gęstszy ośrodek, gwałtownie wtedy zwalnia i z prędkości ponaddźwiękowej przechodzi do poddźwiękowej. Za szokiem znajduje się płaszcz Układu Słonecznego - zewnętrzna rubieŜ naszego systemu kończąca się heliopauzą. Podobne zjawisko, choć w dwóch wymiarach, moŜna zaobserwować w... zlewie kuchennym. Kiedy puścimy ostry strumień wody, na dnie zlewu powstanie kilka kręgów wody. Pierwszy, pochodzący bezpośrednio z kranu, rozpryskując się po dnie, zetknie się w pewnym miejscu (to szok końcowy) z bardziej zewnętrznym pierścieniem wody krąŜącej po obrzeŜach zlewu (materia międzygwiezdna). Pomiędzy nimi wytworzy się niewielki pas lub raczej płaszcz graniczny. Voyager 2 wleciał w szok końcowy 31 sierpnia 2007 r. W ciągu następnych dni... przekroczył tę granicę jeszcze kilka razy. Stało się tak dlatego, Ŝe jest ona dynamiczna, ciągle oscyluje w jedną i drugą stronę i zmienia swoje miejsce. Znajdowała się jednak mniej więcej o 84 j.a. od Słońca. I właśnie ta liczba bardzo zaciekawiła naukowców. Bo Voyager 1 przekroczył szok termiczny, znajdując się o 94 j.a. od Słońca. Skąd ta róŜnica? Naukowcy podejrzewają, Ŝe na trasie Voyagera 2 znajduje się lokalne pole magnetyczne, które rozpycha się w okolicy i spłaszcza bąbel naszego Układu, nadając mu jajowaty kształt. Skąd się to pole bierze? Co znajduje się za heliosferą? Tego, miejmy nadzieję, dowiemy się kiedyś od Voyagerów. Źródło: www.gazeta.pl