firmy pożyczkowe chcą wyjść z cienia

Transkrypt

firmy pożyczkowe chcą wyjść z cienia
Dr Mirosław A. Bieszki
Doradca Ekonomiczny
KPF
FIRMY POŻYCZKOWE CHCĄ WYJŚĆ Z CIENIA
PODSTAWOWE ROZRÓŻNIENIA NADAL POTRZEBNE
Opinia publiczna otrzymała w ostatnim okresie kilka raportów, między innymi zrealizowane przez
KPF, czy PBS, Uniwersytet w Bristolu, które potwierdzają, że sektor pożyczkowy rozwija się, na jego
usługi jest rosnący popyt, co świadczy, że jest potrzebny, pożyteczny. Pomimo tego pozytywnego
aspektu, szybka pożyczka, chwilówka, parabanki – z tymi określeniami najczęściej kojarzone są
niebankowe firmy pożyczkowe. Nadal bowiem wiedza o tym sektorze kredytu konsumenckiego jest
mizerna. Brak jest pogłębionej analizy, pozwalającej choćby na opisanie podstawowych różnic
pomiędzy profilem klientów i charakterystykami produktów różnych segmentów tego sektora.
Podobnie choćby, jak to czynią autorzy znakomitego i bardzo kompleksowego raportu Uniwersytetu
w Bristolu, analizującego skutki ustanowienia urzędowego limitu całkowitego kosztu kredytu na
rynku brytyjskim. Tam poddano funkcjonowanie tego sektora badaniom i szczegółowo opisano
profile klientów poszczególnych segmentów sektora pożyczkowego. W Wielkiej Brytanii, a podobnie
w Polsce, nie jest tożsamym profil klienta chwilówek (ang. Payday loans – w Polsce m.in. Wonga,
Ferratum, Vivus, Ok. Money), kredytów domowych (ang. Home credit – w Polsce m.in. Provident,
Optima), czy lombardów. A tu jeszcze trzeba podkreślić, że profil sektora pożyczkowego istotnie różni
się od profilu klienta bankowego. Różnice są na tyle duże, że sektory te funkcjonują równolegle ze
stosunkowo małą częścią wspólną.
ROLA SEKTORA I JEGO WIZERUNEK
Liczba klientów sektora pożyczkowego powoduje, że nikt już nie kwestionuje jego roli trwałego
elementu systemu finansowego. Sektor ten funkcjonuje, co oczywiste, poza systemem regulacji
bankowych, ale w ramach określonego i restrykcyjnego porządku prawnego. Mimo to, jego
działalność przedstawiana jest w „czarnych barwach”. I bardzo często można odnieść wrażenie, że
jest to działanie celowe. Gdy pojawiają się informacje o funkcjonowaniu sektora, to zazwyczaj
towarzyszy temu problem kosztów pożyczek i to w kontekście wielu tysięcy procent. Gdy opisywany
jest ich klient, to opisuje się go naiwność, ubóstwo, nieszczęśliwą sytuację życiową oraz przymusowy
charakter jego wyboru… I tak powstaje nieodparte wrażenie, że i firmy i ich klienci są „gorszą” częścią
systemu finansowego. Takie ujmowanie tematu po części wynikało dotąd z braku dostępu do danych.
Dziś takimi danymi dysponujemy i postaramy się pokrótce je przedstawić.
W Polsce bardzo często przez tak zwane kolorowe media, nawet przez część liderów opinii rynku
finansowego, sektor ten jest przedstawiany jako naczynie połączone z sektorem kredytów
bankowych. Twierdzi się przy tym, iż ten pierwszy nie może się rozwijać bez ograniczeń tego
drugiego, lub tylko w oparciu o wykluczonych z rynku bankowego. A ten drugi może nie tracić
Konferencja Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce | 1
klientów tylko wtedy, gdy ten pierwszy nie będzie ich pozyskiwał. Nie jest to prawdą, jak pokazuje
przywołany już brytyjski raport. I podobnie, jak na bardziej rozwiniętych rynkach, najbardziej różniącą
produkty cechą, jakie oferowane są przez te dwa sektory jest ich przeciętna kwota. Choć jest pewna
część wspólna klientów, to jednak klient sektora pożyczkowego, w porównaniu z bankowym, zaciąga
zobowiązania na względnie małe czy nawet bardzo małe kwoty i na stosunkowo krótkie terminy. I
tym bardziej należy podkreślić, iż produkty sektora pożyczkowego bardziej uzupełniają niż konkurują
z kredytami bankowymi.
MIEJSCE NA RYNKU
Alarmujące do niedawna wypowiedzi, głównie z kręgów BIK (Biuro Informacji Kredytowej) na temat
wręcz wykradania przez niebankowe firmy pożyczkowe klientów bankom i rosnącej lawinowo
wartości zadłużania się poza systemem bankowym sprzeczne są z twardymi danymi. Wskazywano
przy tym na ogromny strumień kredytobiorców, którzy przestali się zadłużać w sektorze bankowym.
Sugerowano, że znalazł się on w całości w pozabankowych firmach pożyczkowych. Podkreślenia
wymaga przy tym, o czym do niedawna zapominano, że duża część rynku pożyczek niebankowych
została zagospodarowana przez firmy, których właścicielami są banki, a które zdecydowały się
przenieść część działalności i uwolnić od nadmiernie krępującego gorsetu regulacyjnego. W języku
fachowym nazywa się to „arbitrażem regulacyjnym”. Pozostała część tego rynku – autonomiczna – to
są firmy, które powstały i działają nie na skutek „arbitrażu”, ale motywu biznesowego. Co należy
bardzo silnie podkreślić, działalność tych ostatnich w obszarze produktów w ogóle nieoferowanych
przez banki wypełnia istotną lukę w podaży rynkowej. Nie dochodzi do wyparcia produktu
bankowego i zawłaszczenia bankowego pola gry. Pojawiła się nowe zjawisko – komplementarność.
Maleje tym samym zjawisko wykluczenia finansowego klienta sektora pożyczkowego, dotąd
nieaktywnego na rynku kredytowym. Polska nie odbiega w tym względzie od innych rynków np.
Wielkiej Brytanii czy Danii. I tam firmy niebankowe nie znajdują się w centrum rynku kredytowego,
ale zagospodarowują wolny biznesowo obszar, na który banki ze względu na wymagania przepisów
ostrożnościowych nie wchodzą. I prawdopodobnie nigdy nie wejdą. Stąd udział sektora
pożyczkowego wynosi nawet nie kilkanaście, ale tylko kilka procent. W Polsce dla przykładu całość
sektora pożyczek niebankowych to ok 5% rynku kredytów gotówkowych, wliczając w to pożyczki typu
chwilówki i pożyczki z dostawą do domu. Całość rynku autonomicznego, dla którego dostępne są
wiarygodne dane, prezentowane w udostępnionym przez KPF raporcie, opisującym ten rynek w
okresie 2007 – 2012, mówią o wartości udzielonych pożyczek łącznie przez Członkowie KPF i
Provident w kwocie niewiele ponad 2,3 mld PLN. Dla oddania skali, całość rynku pożyczek
gotówkowych, w tym reprezentowanego przez banki komercyjne i SKOK to 40,4 mld PLN (dane za
KredytTrendy, BIK). Średnia wartość kredytu gotówkowego to kilka tysięcy złotych, podczas gdy na
rynku niebankowym to mniej niż dziesiętna bankowej gotówki, jak można ocenić na podstawie
danych, pochodzących od firm zrzeszonych w KPF. Już to proste zestawienie sum jakie wchodzą w
grę, potwierdza konstatację o podstawowej cesze różniącej bankowy i niebankowy kredyt
konsumencki.
Kredyt gotówkowy w polityce banków jest „wabikiem” marketingowym. Dobrze się prezentuje w
materiałach marketingowym ponieważ daje się ubrać w prosty język, przemawiający do wyobraźni.
Konferencja Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce | 2
Ale jego minimalna, opłacalna dla banku kwota jest drastycznie odmienna od pożyczki niebankowej.
Mała i na krótkie terminy pożyczka nie mieści się w modelu biznesowym banku. Nie wspominając już
o regulacjach, chociażby ostrożnościowych, które mają zapewnić bezpieczeństwo depozytom
klientów bankowych. Model biznesowy gotówkowej firmy pożyczkowej – wprost przeciwnie niż
banku – zakłada w polityce kredytowej małe kwoty i większą częstotliwość ich pożyczania. Ma to
swoje uzasadnienie w charakterze potrzeb konsumentów, reprezentujących niższy poziom
uzyskiwanych dochodów. Ma to swoje uzasadnienie też w istocie finansowania działalności tych firm.
KLIENT POŻYCZKOWY W PEŁNI ZADOWOLONY
Firmy pożyczkowe pozwalają na szybkie i proste sięgnięcie po małe kwoty pieniędzy, bez których
często gospodarstwa znalazłyby się w kłopotliwej i poniżającej moralnie sytuacji petenta rodziny lub
znajomych. Nie jest to główny motyw sięgania po tzw. „chwilówki”, ale ważny. Dla uzyskania pełnej
odpowiedzi na pytanie „dlaczego chwilówka” warto przytoczyć wyniki badań Pracowni Badań
Społecznych, przeprowadzonych wśród pożyczkobiorców, a nie potencjalnych klientów. Pozwala to
zderzyć doświadczenia z obrazem, kształtowanym przez przekazy medialne. Warto w tym miejscu na
krótką dygresję.
W Danii na fali kampanii Socjaldemokracji w 2010 roku pojawiła się propozycja wprowadzenia limitu
na koszty pożyczki, który miałby chronić klientów. Ale przeciętnym klientem tego rynku okazał się nie
„gorszy”, ale przeciętny Duńczyk. Wbrew obiegowym opiniom, to nie ubogi i na skraju ubóstwa
Duńczyk, ale dysponujący dochodem powyżej progu wyznaczonego przez zasiłek dla bezrobotnego.
Ceniący sobie szybkość, wygodę i prostotę, a zmęczony natrętną czy choćby nachalną – co
szczególnie mocno podkreślali Duńczycy – strategią banków, zabierającą im czas. Również wyniki
badań w Wielkiej Brytanii – zwłaszcza w segmencie internetowym – burzą obraz zagubionego,
niewykształconego klienta segmentu niebankowych pożyczek. Wróćmy na nasze podwórko i do
wyników badań PBS, przedstawionych między innymi uczestnikom II Kongresu Sektora
Pożyczkowego. Przeciętny klient to osoba powyżej 30 roku życia, ze średnim lub wyższym
wykształceniem, a większość z nich to „single” lub bezdzietne gospodarstwo domowe. Jeśli ktoś
zakłada, że wybór pożyczki niebankowej wynikał z braku innej możliwości, to się głęboko myli – 80%
badanych miała alternatywę i 30% miała dostęp do kredytu bankowego. Co do kosztu, to połowa
oceniła jego wysokość pozytywnie. Lojalność deklarowana jest bardzo wysoka i wyższa niż najlepszy
wskaźnik osiągnięty przez bank. 60% zdecydowanie poleciłoby znajomym skorzystanie z „chwilówki”,
a tzw. NPS wynosi dla firm pożyczkowych 30 (najlepszy wskaźnik osiągnięty przez bank wyniósł 28).
W prostych słowach, NPS to różnica między czynnikami „przyciągającymi” i „zniechęcającymi” do
polecenia znajomym.
Badani przyznali, że mieli negatywny obraz firm oferujących „chwilówki”. Bo i trudno go nie mieć
skoro tytuły prasowe krzyczą „lichwa”, zdzierstwo idące w tysiące procent, oszustwo! Respondenci
zdecydowanie zaprzeczyli, jakoby firmy te miały na celu oszukiwanie klientów, bowiem tylko 17%
podzieliło taką opinię. Doświadczenia zmieniają nastawienie, a 88% respondentów potwierdziło, że
gdyby nie opcja legalnej „chwilówki” popadliby w jeszcze większe tarapaty, co potwierdza aż 96%
przekonanych o tym, że bez szybkich niebankowych pożyczek ich życie mogłoby być znacznie
Konferencja Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce | 3
trudniejsze. I na zakończenie – 85% respondentów stwierdziło, że oferty prezentowane są w prosty,
zrozumiały sposób i 96% stwierdzało, że: „biorąc chwilówkę dokładnie wiedziałem, ile będę musiał
oddać w dniu spłaty”.
KILKA TYSIĘCY PROCENT
Legislatorzy dla ułatwienia życia konsumentowi postanowili zastosować jedną miarę dla różnych
kwotowo i terminowo kredytów. Wydaje się, że zapatrzeni we wzór metra z Sevre chcieliby
sprowadzić finanse do wymiaru świata pomiaru fizycznego i zdefiniowali miarę uznaną za
uniwersalną – RRSO (rzeczywista roczna stopa procentowa). RRSO ma stać się standardowym
narzędziem stosowanym przez klienta do oceny atrakcyjności danego produktu kredytowego. W Unii
Europejskiej jest w użyciu w odniesieniu do kredytów konsumenckich od 1986 roku. W Polsce została
wprowadzona Ustawą o kredycie konsumenckim w 2001 r. Bardzo często RRSO jest przedstawiana w
taki sposób, że klient stawia na końcu pytanie: „to jakie jest w końcu to oprocentowanie kredytu?!”.
Po prostu mylą miarę ze stopą nominalną. Na domiar złego czytają tytuł, w którym pojawia się RRSO
rzędu kilku tysięcy procent i krzyczący: „LICHWA”. Pomijam w tym miejscu prosty fakt, że lichwa
odnosi się historycznie do oprocentowania nominalnego.
Szukając prostoty ustawodawca nieźle namieszał w głowach. Państwo na siłę "zrobiło klientom
dobrze" i jednocześnie zaniedbało edukację, nie tłumacząc do czego właściwie służy to teoretycznie
chroniące obywateli narzędzie. Cel szczytny, ale jego realizacja pomimo dobrych intencji jednak
wątpliwej jakości. Niestety, ale RRSO stała się w pewnym stopniu fetyszem. Rzeczywiście metr
długości drewna będzie tym samym metrem dla poskręcanego sznurka. I niezależnie czy pomiar ma
kilka wieków historii, czy jest wykonany dziś. Ale w świecie finansów istnieje pojęcie dyskonta i nie da
się tak łatwo uprościć i stosować jednej miary do wszystkich rodzajów kredytu. Bylibyśmy wszyscy
zdziwieni, gdyby ktoś motywowany oburzeniem o różnicę cen, zażądał obniżenia ceny rocznego
kredytu ratalnego na lodówkę do ceny kredytu hipotecznego na 30 lat... Student ekonomii czy
finansów ma świadomość roli czynnika czasu i wysokości kapitału w kształtowaniu absolutnej
wysokości RRSO. Algorytm RRSO jest taki, że czym niższy kapitał i krótszy czas pożyczki tym wyższy
wynik jego zastosowania. Pożyczki na małe kwoty i okres dają w efekcie nominalnie horrendalnie
wysokie RRSO. Zilustrujemy to przykładem: 100 PLN pożyczanego przy stałych parametrach stopy
procentowej (18%), prowizji (2,5%) i opłaty za kredyt (2 PLN). Ta sama kwota (spłacana w równych
ratach) da nam zupełnie inne RRSO w zależności od okresu – na 1 miesiąc będzie to wielkość idąca w
liczbę rzędu ponad tysiąca procent, dla 2 miesięcy wyniesie już kilkaset, a na 6 miesięcy ponad 100%.
Ale nominalne oprocentowanie to nadal 18% rocznie. Aż prosi się, aby przypomnieć starą angielską
zasadę porównywania jabłek do jabłek, a nie gruszek. RRSO ma wartość użytecznego miernika tylko
dla pożyczek tego samego rodzaju, na te same okresy i wówczas spełni rolę analogiczną do „miary
metra”. Nadużyciem jest natomiast zestawianie ze sobą absolutnych poziomów RRSO dla różnych
produktów. Obrazowo rzecz ujmując i pozostając w konwencji anglosaskiej 1 kg jabłek i 1kg gruszek
to nie to samo, chociaż miara masy jest prawidłowa. W materii tak wrażliwej dla percepcji jak
pieniądze wysokość kosztu pożyczania jest bardzo istotna. Jednak czynienie z RRSO idealnego
narzędzia porównywania wszystkiego co jest pożyczką lub kredytem jest zbyt daleko idącym
uproszczeniem.
Konferencja Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce | 4
GRA INTERESÓW – PRIORYTET LIMITU KOSZTU CZY LICENCJONOWANIE?
Ostatnio nasiliła się dyskusja między uczestnikami rynku finansowego na temat jednej z rekomendacji
Komitetu Stabilności Finansowej, w której postuluje się wprowadzenie limitu na całkowity koszt
kredytu, wyrażonego jako RRSO. Sam zaś limit byłby wielokrotnością stopy lombardowej NBP.
Oczywiście, że wprowadzenie takiego limitu miałoby bardzo poważne konsekwencje dla rynku. W
zależności od tego, jaki byłby mnożnik, firmy na nim dziś obecne przetrwałyby lub wycofały się z
rynku. Największe znaczenie ma to oczywiście dla „chwilówek”, dla których niekorzystnie działa
matematyczna formuła i czynnik czasu, na jaki udzielany jest kredyt. Wyżej pisaliśmy o tym jak złudne
jest założenie, że RRSO w sposób prawdziwy oddaje koszt wszystkich kredytów.
Polski rynek niebankowy ma swoją specyfikę. Składa się z dwóch podstawowych elementów –
autonomicznego i arbitrażowego, o czym pisaliśmy na wstępie. Ale nie na tym zasadza się jego
wyjątkowość. W elemencie autonomicznym mamy coraz silniej konkurujące ze sobą firmy szybkich
pożyczek gotówkowych (Vivus, Wonga, Ferratum i wiele już innych) dla uproszczenia nazwiemy to
segmentem „chwilówek”. I tu pojawia się zjawisko coraz większej konkurencji, która będzie
skutkowała walką cenową o klienta, z korzyścią dla konsumentów. Drugi segment, to ten z dostawą
kredytów do domu (home credit). Na rynku kredytów z dostawą do domu – świadomie używamy tu
określenie z dostawą, aby uwypuklić ich dystrybucję – działa od wielu lat Provident. Problem w tym,
że nie ma właściwie liczącej się dla niego konkurencji. Zatem możemy mówić jeśli nie o pozycji
monopolistycznej, to na pewno zdecydowanie dominującej. Nic zatem dziwnego w postawie „cichej”
akceptacji tej firmy wprowadzenia limitu na RRSO. Limit zapewne nie będzie narzędziem do
intensyfikowania konkurencji, a raczej źródłem bariery wejścia na ten rynek. A w konsekwencji może
utrwalać dotychczasową strukturę podmiotową. Provident niedawno ogłosił nową strategię, zgodnie
z którą jedynym polem jego gry jest rynek kredytów ze względnie dłuższym okresem zapadalności i
wyższymi kwotami, oddalając się od segmentu chwilówkowego, a zbliżając się w pewnym sensie do
bankowego. Jak w tych realiach braku lub niewielkiej konkurencji znaleźć porównanie dla produktu,
jego ceny i innych elementów, składających się na koszt w przypadku tak różnych produktów, jak
chwilówka i pożyczki z dostawą do domu? Jak wobec tego stwierdzić, czy cena jest konkurencyjna
skoro kredyt z dostawą do domu to zupełnie inny niż ten internetowy czy w filii firmy pożyczkowej?
Co z RRSO, do czego odnieść by zweryfikować, czy jest to cena „fair” i kształtowana w oparciu o
„prawdziwy koszt pożyczania” (true lending cost)? Wypowiedzi Providenta (właścicielem jest
brytyjski International Personal Finance) w Polsce w temacie restrykcji cenowych wydają się znacznie
różnić się od postawy jej brytyjskiego właściciela, prezentowana na rynku macierzystym. Gwoli
przypomnienia – a może wskazówki w Polsce – to rynek „home credit” sprowokował dyskusję w
Wielkiej Brytanii o limicie stopy procentowej kilka lat temu. I nie było wówczas głosu akceptacji dla
tego pomysłu ze strony właściciela polskiego Providenta, tak samo zresztą jak samej firmy Provident.
A konkluzja, jaką postawili autorzy raportu Policis kilka lat temu była w pełni, i zasadnie
merytorycznie, podzielana także przez Provident. Na ten sam raport nadal powołują się autorzy
raportu Uniwersytetu w Bristolu, który stał się merytorycznym uzasadnieniem dla rządu brytyjskiego
o odrzuceniu limitu całkowitego kosztu kredytu, który w największym stopniu dotknąłby na rynku
brytyjskim…chwilówek. Pewnie także kredytu z dostawą do domu na okres zbliżony do pay day loan
(nasza rodzima chwilówka), z jakim można spotkać się w Wielkiej Brytanii.
Konferencja Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce | 5
Właściwie można stwierdzić, że jest to unikalna sytuacja, gdy firma nie protestuje przeciw
nieuzasadnionym merytorycznie restrykcjom cenowym. A z taką mamy do czynienia w postawie
Providenta w Polsce. Również stawiany przez nią priorytet „licencji” nie mieści się w tradycyjnie
pojmowanym kanonie mechanizmu rynkowego, a przedstawiany jako priorytetowy dla Providenta.
W tym miejscu pojawia się przecież zasadnicze pytanie o podmiot wydający licencję i głównie jej
warunki. Bez wiedzy o tych dwóch elementach zadziwia entuzjazm. I znów licencja trudniej daje się
pogodzić z konkurowaniem niż rejestrowanie działalności. KPF, która reprezentuje interesy firm
pożyczkowych (Provident należał do KPF do końca lutego 2012 roku), bardzo aktywnie działa na rzecz
wdrożenia nowych przepisów prawnych, wymagających właśnie rejestrowania działalności
pożyczkowej. Rejestr i określone warunki, jakie musi spełniać firma pożyczkowa (kapitałowe, formy
organizacyjno-prawnej oraz od strony corporate governance) nie idzie wbrew konkurencji na tym
młodym rynku. Przeciwnie – wzmacnia ją. A to jest droga do wzmocnienia zaufania do sektora w
długim okresie, pozwala wreszcie wyjść z cienia podejrzeń o etycznie wątpliwy interes. Z drugiej
strony może to rozwiązanie pomóc w wykluczeniu z rynku tych, którzy prowadzą działalność na
granicy prawa, czy nawet je przekraczając. Brak rejestru bardzo znacznie to utrudnia.
Dr Mirosław A. Bieszki
Doradca Ekonomiczny KPF
Źródło: KPF.
Konferencja Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce | 6