Pobierz
Transkrypt
Pobierz
facebook.com/WIO.PR wio.org.pl REKOLEKCJE W MIEŚCIE: OD ZWIĄZKÓW ZŁEJ JAKOŚCI DO ZWIĄZKU MARZEŃ TYDZIEŃ 3 Patologie związkowe – teksty dodatkowe Tym razem chodzi o sposób funkcjonowania w związku, który zamiast budować, rozwala. Jak napisał Bartek: „zamiatanie trudnych spraw pod dywan (kłótnia kończy się na etapie wyrażania emocji, zamiast zrozumienia o co komu chodzi)”. Chodzi mi o to, czego nie potrafią i dlatego tego nie robią. Mają złe nawyki. Robią to źle – to chyba najlepsze stwierdzenie. Nie chodzi więc w tym przypadku np. o przemoc. Chodzi o „robienie źle”. Cały czas koncentrujemy się na tym, żeby pokazać, najpierw w negatywie, a potem w pozytywie, jak tworzyć związki. To jest tydzień o „złej jakości funkcjonowania w związku”, o tym, jak można to zrobić źle. Część dodatkowa dotyczy jakości związku. Czyli tego, w jakim stylu ludzie go realizują. Bardzo pouczające. Tekst 1. Domyślanie się/niedopowiedzenia Paweł: Konkret - w mówieniu, myśleniu, wypowiadaniu się - nie jest łatwy, trzeba się go uczyć, trenować. W relacjach łatwo zauważyć jego brak - „nie bo nie”, „znowu zachowujesz się tak samo”, „a daj mi spokój” - można mnożyć wiele takich odzywek. Brak konkretu objawia się m.in. w niewypowiadaniu do końca myśli, uczuć. Powoduje, że jedna ze stron musi się domyślać, często wyciągać na siłę od drugiej strony, co dokładnie chciała przekazać. Działa to destrukcyjnie, wręcz frustrująco. Dla strony mówiącej, bo frustruje ją, że jest się niezrozumianym; nie dość, że jest się dotkniętym działaniem drugiej strony, to jeszcze trzeba dokładniej tłumaczyć, o co chodzi, jakby nie było to jasne. Osoba słuchająca może mieć poczucie czepiania się, a niewytłumaczone uczucia, myśli łatwo jest jej projektować, zrozumieć „po swojemu”. Z żoną mamy zasadę, że jeśli coś nas dotknęło we wzajemnym zachowaniu, to nazywamy dokładnie, co nas ugodziło, jak się z tym czujemy, dlaczego nas to zabolało. Działa to również w przypadku pozytywnych zjawisk. Na początku nie było łatwo się przestawić. Trzeba było dużo samoświadomości, ale też wzajemnej kontroli, żeby się tego nauczyć. Opłacało się. Kasia gdy mówi, „że jest smutna, bo widzi, że znów więcej swojej uwagi skupiam na pracy niż na niej i wystarczyłaby godzina wieczorem, by się przytulić, porozmawiać”, pokazuje i zmienia mnie bardziej niż jej dawne milczenie, foch, czy powiedzenie, „że znów tylko praca i praca”. Konkretyzowanie myśli, mówienie wprost uwalnia, powoduje, że nie kumulujemy emocji, które mogą spotęgować konflikt. Mają również większą siłę zmieniania się dla drugiej osoby. Tekst 2. Zraniłeś mnie, więc teraz cierp Martyna: To się na pewno prędzej czy później stanie. Nie ma takiej możliwości, będąc z kimś blisko, otwierając przed drugim pokłady Twojej najgłębszej intymności, żeby nie sprawił Ci kiedyś bólu, zawodu. Mało tego, Ty też go sprawisz. Nawet przy najlepszych chęciach i niecelowo, ale będzie boleć i to bardzo. Jest bardzo wiele możliwości jak na ten ból zareagujemy. Pierwszy i chyba najbardziej naturalny odruch ochronny jest taki, że się zamykamy, jak małż w skorupce. Potem przychodzi taka chęć, żeby pokazać drugiemu, jak wielką krzywdę nam sprawił. Najlepiej niech poczuje na własnej skórze, niech się przejmie. Mamy szeroki wachlarz możliwości: złośliwe odcięcie się pięknym za nadobne, obrażenie się, ciche dni, demonstracja jak z godnością i wyższością znosimy nasze cierpienie - przecież moralna racja jest po mojej stronie... I wiecie co? To wszystko bzdura. Dla mnie najważniejsze jest jak szybko po tym pierwszym momencie zamknięcia udaje mi się wyjść ze świata moich przeżyć, mojego bólu i spotkać się rzeczywiście z tą drugą osobą. Dla mnie to jest ten moment, który wymaga największego wysiłku. Dopóki tego nie zrobię, nie otworzę z powrotem mojej skorupki i nie spróbujemy razem dojść do tego, co się stało, dlaczego i jak to można zmienić, będzie tyko coraz gorzej. Ale jeśli się uda pokonać własny strach przed ponownym zranieniem, powstaje szansa, żeby po kryzysie pojawiła się w związku zupełnie nowa jakość, wejście na wyższy poziom. Tekst 3. Narzekanie Mt 7, 2 Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Martyna: Narzekanie osobom trzecim na swojego małżonka/małżonkę (lub dziewczynę/chłopaka), to taki wentyl bezpieczeństwa. Bo wspólne życie składa się z drobiazgów i to te drobiazgi, takie jak zostawione na środku pokoju skarpetki albo niepozmywane gary często najbardziej nas wkurzają. Więc poskarżę koleżance, cioci, mamie, jaki ten mój stary jest dupowaty albo kolegom, jaka ta moja stara jest marudna i od razu będzie mi trochę lepiej. I tak elementem związku staje się niekończąca się litania tych samych grzeszków, wypominanych w kółko przy innych. A moi dziadkowie zawsze wobec innych mówią o sobie nawzajem dobrze! Babcia powtarza: „Bo ten wasz dziadek, to jest taki dobry człowiek... Złote serce". Mój dziadek, dumny facet, głowa rodziny, zaskoczył mnie kiedyś w rozmowie mówiąc o swojej żonie: „Zawsze była bardzo inteligenta, zawsze uważałem, że jest bardziej inteligentna ode mnie." Moi dziadkowie, Zofia i Jerzy spotykali się od czasów szkoły średniej, a małżeństwem są od 60 lat. Swoje wady, przywary i nawyki znają nawzajem na pamięć, na wyrywki i od tyłu jestem tego pewna, chociaż nigdy nie słyszałam, żeby o tym opowiadali - myślę, że załatwiają to między sobą. I nadal patrzą na siebie z taką samą miłością i czułością jak na fotografiach sprzed pięćdziesięciu paru lat. Dla mnie są ekspertami od budowania udanego związku. Tekst 4. Pretensje Łukasz: Pretensje są zabójcze dla jakiejkolwiek relacji. Pretensja to podejście: „skrzywdziłeś mnie”. Zakłada złą wolę drugiej osoby. Niewyjaśnione pretensje przeradzają się w niechęć do jakichkolwiek rozmów z partnerem, co potem zamienia się w budowanie muru i odgradzanie się. W skrajnym przypadku doprowadza to do nienawiści (widziałem to u kobiety) lub do podejścia, że „kobiet nie da się zrozumieć” (widziałem to u mężczyzny). Czym tak naprawdę jest pretensja? W większości przypadków, moim zdaniem, jest to po prostu niewyjaśnione nieporozumienie - czyli brak pełnego porozumienia między dwoma osobami. Taka sytuacja przeradza się u jednej z tych osób w poczucie krzywdy, czyli w pretensję. Tymczasem takie nieporozumienie można szybko wyjaśnić poprzez rozmowę. Przykład z naszej rodziny: wracam samochodem do domu - miałem być na 17:00, a jestem w domu o 17:30. U mojej żony rodzi się pretensja: „przecież miałeś wrócić na 17:00, bo ja wychodzę dzisiaj na spotkanie”. Od razu zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że ja nie przywiązałem wystarczająco dużej wagi do niespóźnienia się, bo żona nie przyłożyła wystarczająco dużej wagi do tego, aby mi jasno zakomunikować, że to spotkanie jest dla niej bardzo ważne i, że ona chce się na nim pojawić punktualnie. Ja, na przyszłość, poprawię się i będę starał się lepiej słuchać żony. A żona też poprawi się i będzie mi dawać jaśniejsze komunikaty. Sprawa załatwiona. Nieporozumienie wyjaśnione. Takie niewyjaśnione nieporozumienie mogłoby się przerodzić w przekonanie: „ty zawsze się spóźniasz”, a potem w „nie mogę na tobie nigdy polegać”, a potem w „ty mnie nigdy nie słuchasz” - taka lawina złych myśli, która może zmienić nastawienie do drugiego człowieka z przyjaciela na wroga. Ja widziałem taki związek, w którym dominowały wzajemne pretensje i niewyjaśnione urazy. Nie wyobrażam sobie, jak ja mógłbym być w takim związku. Nie wyobrażam sobie, jak można nie wyjaśniać nieporozumień z najbliższą osobą. Nie wyobrażam sobie, jak można mieszkać pod jednym dachem z osobą, którą traktuję jak wroga. Tekst 5. Niewolnicy projekcji J 8, 33 Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli. Ola: Często konflikty w związkach rodzą się z „projektowania". O co chodzi? O to, że odbiór danej sytuacji opieram nie na prawdzie, tylko na moich wyobrażeniach i przypuszczeniach oraz na emocjach, jakie im towarzyszą. Znacie to? W głowie jednego wzmaga się fala nie dających się okiełznać emocji: strachu, wściekłości, irytacji. A w drugim trwa błoga nieświadomość. W efekcie wystarczy jedno słowo i awantura gotowa. Prosty przykład: chłopak przez wszystkie wieczory w tygodniu nie miał czasu dla swojej dziewczyny. Projekcja: nie zależy mu na mnie, zupełnie nie dba o naszą relację, nie ma dla mnie miejsca w jego świecie. Prawda: przez cały tydzień organizował pełen niespodzianek romantyczny weekend. Albo inny. Dziewczyna zaprasza chłopaka na rodzinne spotkanie. Projekcja: będzie strasznie, niezręcznie i sztywno, ona na pewno chce już ślubu, jej rodzina będzie mnie oceniać, to już wielkie zobowiązanie, muszę uciekać. Prawda: dziewczynie zależało na tym, żeby poznał jej rodziców, spotkanie to niezobowiązująca kawa w miłej atmosferze. Rzeczywistość związkowa składa się z tysięcy takich sytuacji. Żeby się poznać, trzeba nieustannie szukać prawdy o swoich odczuciach i pragnieniach. Zanim pojawią się emocje, trzeba przemyśleć, czy naprawdę mam podstawy, żeby myśleć tak a nie inaczej. To nauka siebie, swoich reakcji, uważności na drugiego człowieka. A przede wszystkim to osadzanie relacji w rzeczywistości, ciągłe konfrontowanie jej z prawdą. Zapewnienie jej ochrony przed wyimaginowanymi problemami. Tekst 6. Targowanie się Kinga: Żyją razem. Wspólnie mieszkają, wychowują dzieci, opłacają rachunki, rozwiązują codzienne problemy. Kiedyś ustalili, że mają spójne cele, marzenia. Stworzyć wspaniały, ciepły dom dla siebie i swoich dzieci. A je same wychować na dobrych, mądrych ludzi, mających odpowiednie wzorce do zbudowania szczęśliwej rodziny. A jak na co dzień? „Wczoraj pół dnia poświęciłam na sprzątanie, kiedy Ty pojechałeś sobie do sklepu. Dziś to ja wychodzę!" „W piątek umówiłem się z kolegami, bo przecież całą ubiegłą sobotę zajmowałem się dziećmi! Należy mi się trochę wolnego!" Szarpanie się o wszystko. Kto co zrobi. Ma być po równo. Targowanie z nadzieją, że uda się wynegocjować jak najlepiej dla siebie. Nie nawzajem! Każdy walczy o własny skrawek wolnego czasu, który może wykorzystać jak tylko zechce. Sam. I niby żyją razem, ale już nie mogą na siebie patrzeć. A na pewno nie z miłością. Tekst 7. Uogólnienia Ula: Jak często wymawiasz słowa: „A Ty zawsze” albo „A Ty nigdy”. Takie uogólnienia bardzo rzadko są odzwierciedleniem rzeczywistości. Są raczej sygnałem, że miarka się przebrała i mimo, iż przed chwilą zrobiłeś coś, co mnie zraniło, to chcę Ci wygarnąć jak bardzo nieszczęśliwa czuję się z Tobą? Czy naprawdę? Nie lepiej powiedzieć konkretnie: „wczoraj nie wyniosłeś śmieci, choć bardzo Cię o to prosiłam.” A nawet jeżeli zdarza się to częściej, to może: „zdarza się, że coś do Ciebie mówię, Ty przytakujesz, a potem okazuje się, że zignorowałeś moją prośbę. Np. wczoraj prosiłam o wyniesienie śmieci, a do dziś stoją w przedpokoju i już śmierdzą.” Uogólnienie nic nie wnosi, nie pokazuje na czym w rzeczywistości mi zależy. Pokazuje tylko jak jest mi źle z tą drugą osobą. Ta druga osoba tak to odbiera. I jeszcze wyliczając te sytuacje, kiedy śmieci zostały wyniesione, może pomyśleć, że coś mi się poprzestawiało i wybiórczo patrzę na rzeczywistość. Tekst 8. Wyciąganie brudów na zewnątrz Ula: Spotkałam się kilkukrotnie z sytuacjami, kiedy jeden z małżonków w szerszym gronie, w obecności drugiego, ni z tego ni z owego, zaczynał na niego narzekać, wyliczając wszystkie jego słabe strony i porażki. Nie rozumiem. Konsternacja w towarzystwie, wszystkie tematy zostają zawieszone, nie wiadomo czy bronić, czy przytakiwać, czy współczuć. I potem ci małżonkowie muszą razem spędzić resztę wieczoru. Czy to coś między nimi zbudowało? Czy czują się teraz lepiej? Nie sądzę. Taki wylew jakiegoś rozgoryczenia nie służy nawet tej osobie, która je w sobie nosi. Nie poczuje się lepiej, bo nikt tego nie doceni. Nie zmieni nic w swoim małżeństwie, co najwyżej sprawi, że współmałżonek jeszcze bardziej będzie się izolował, uciekał, bo przecież został publicznie wyśmiany i obgadany przez osobę, która ślubowała mu miłość. Jeżeli coś między Wami jest, jakiś żal, rozgoryczenie, pretensje - porozmawiajcie o tym między sobą i zastanówcie się, co z tym zrobić. Kto co ma do przepracowania (rzadko wina jest tylko po stronie tego „złego”). A jeżeli trudności się piętrzą i nie możecie nazwać problemu, to zamiast w luźnych rozmowach wylewać to w gronie wspólnych znajomych czy rodziny, może warto skorzystać z pomocy mediatora, który pomoże wam o tym porozmawiać? Tekst 9. Kontrola Bartek: Jeżeli ktoś stworzy wreszcie urządzenie do czytania w myślach, to zbije na tym fortunę, a kluczowym klientem będą ludzie w związkach. Kontrola - sprawdzanie - kontrola, pełna inwigilacja, Rozumiem że wynika to ze strachu przed utratą drugiej osoby? Działa to mniej więcej jak uzależnienie: bo ja już nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, więc muszę kontrolować każdy twój ruch. Albo nie… Może lepiej byłoby swojego partnera ubezwłasnowolnić? Tak, żeby nie mógł sam podjąć decyzji o ewentualnym odejściu. A może przynajmniej jakiś szantaż emocjonalny? Nie zapomnę, gdy moja znajoma opowiadała mi, że jej chłopak zagroził jej, że sobie coś zrobi, gdy się rozstaną. Inny zaczął niemal błagać o wsparcie niedoszłych teściów. Raczej nie zakwalifikowałbym tego jako walki o związek. Myślę, że bardzo potrzebna jest ciągła świadomość tego, że ta druga osoba jest w pełni wolna i nigdy nie będziemy mieć pewności, co zechce zrobić. Miłość to ryzyko, ale to ryzyko motywuje do stawania się atrakcyjnym. To miłe uczucie, gdy wiesz, że ktoś może odejść, ale nie chce bo jesteś dla niego/dla niej najfajniejszy. Tekst 10. Zamiana ról Basia: Wiąże się to z ogólnoświatowym kryzysem męskości i kobiecości. Wszędzie widać mnóstwo dziewczyn, których środowisko, czy sytuacja życiowa (z domieszką własnego temperamentu) nauczyły bycia facetem – władczym, zaradnym, dominującym. Podobnie z mężczyznami – nie potrafią odnaleźć się w roli życiowego lidera, są zagubieni, potrzebują opieki. Dopóki takie osoby są singlami, jakoś w miarę funkcjonują, jednak gdy wchodzą w związek i nie podejmują próby przepracowania siebie, kończy się źle. Co ciekawe, takie wrodzone czy nabyte „odwrotne predyspozycje płciowe” nie muszą automatycznie oznaczać, że „ona będzie facetem w związku”. Zauważyłam, że nawet dziewczyny o bardzo twardych charakterach, gdy spotykają swoich wybraków, odnajdują w sobie pokłady wrażliwości i uczuciowości. Faceci, sprawiający wrażenie emocjonalnych czy wycofanych, u boku kobiety stają się prawdziwą głową rodziny. Jest to naturalne – związek tworzy sytuację, w której oboje, pomimo niestereotypowych charakterów, mają okazję poznać i zaspokoić wewnętrzne potrzeby. Patologia zaczyna się wtedy, gdy osoby w związku generują sytuację odwrotną. Na przykład ona swoją władczość, dominację traktuje tak ambicjonalnie, że naturalne „męskie” odruchy partnera są dla niej zagrożeniem, chęcią zawłaszczenia jej związkowej pozycji. Wtedy chłopak, chcąc nie chcąc, musi się wycofać, oddać cząstkę swojej decyzyjności, staje się „pantoflem”. To rodzi frustrację i jego, i jej – bo przecież żadna kobieta nie chce być ze słabeuszem. Albo odwrotnie: on jest pieszczoszkiem, rozkosznym marzycielem, emocjonalnym „rozmemłakiem”, a co najgorsze – leniem, bo jest mu zbyt wygodnie, żeby stać się dla swojej partnerki oparciem, którego potrzebuje. Kobieta zmuszona jest wziąć ster w swoje ręce, stać się mu żywicielką, organizatorką, ramieniem do wypłakania. Kończy się to albo pogardą, albo cichym męczeństwem. Ja sama mam dość „męskie usposobienie” – lubię konkrety, wolę wyjść na piwo z chłopakami niż na ploty u psiapsióły. W związku jednak najbardziej atrakcyjne dla mnie jest to, że to ON jest bardziej męski ode mnie. A ja mam okazję odnaleźć przyjemność w odkrywaniu moich kobiecych pierwiastków – bo dla niego to jest fajne.