Czym skorupka za młodu nasiąknie
Transkrypt
Czym skorupka za młodu nasiąknie
Czym skorupka za młodu nasiąknie … Na podstawie opowieści Elżbiety Grymel napisała Elżbieta Krakowiak. Nazwami miejscowymi opatrzyła Inga Nowak. Treść legendy o wątki znane mieszkańcom Baranowic wzbogacili uczniowie: Patrycja Kapek i Iwona Winkler. W Warszowicach mieszkał niejaki Szymon. Młody chłopak, któremu nie chciało się pracować ani w ojcowej zagrodzie, ani u kowala, ani w pobliskim majątku. W końcu ojciec i matka postanowili, że chłopak musi się chwycić jakiejś roboty. Szymon nie był z tego powodu zadowolony. Kiedy ojciec budził go o wschodzie słońca, ubierał na grzbiet kapotę i znikał na długie godziny. Matka wygrażała mu wieczorami i przezywała od wałkoni i nicponi. Od któregoś dnia Szymon zaczął przynosić do domu pieniądze. Wszystkie oddawał ojcu, a gdy ten pytał, skąd je ma, mówił, że pracował u bogatych gospodarzy w okolicy. Ojciec się udobruchał, ale matka nie bardzo mu wierzyła. Podejrzliwie przyglądała się jego zniszczonej kapocie i poranionym rękom. Nic jednak nie mówiła. Tymczasem w sąsiednim majątku wrzało. Właściciel chodził wściekły, wygrażał służbie i parobkom, a najbardziej wrzeszczał, gdy zobaczył wśród dworskich czworaków jakiegoś leśnika. Wszyscy unikali barona. Obchodzili go z daleka, a najbardziej cieszyli się, gdy musiał w interesach wyjechać do miasta. W końcu gajowy wyjawił w karczmie powód złości dziedzica. Od pewnego czasu w baranowickim lesie zaczęły znikać jelenie i daniele. Te same, które baranowicki pan specjalnie sprowadzał do majątku, ku rozrywce i uciesze swoich gości. Wszak majątek słynął wśród tutejszych wielmożów ze wspaniałych polowań. Niektórzy panowie przyjeżdżali z dalekich stron, aby wziąć udział w leśnych wypadach organizowanych przez barona. Leśnicy biegali po lesie i szukali rabczyka, ale ten miał swoje tajemne kryjówki i nie potrafili go złapać. Któregoś wieczora, gdy ojciec Szymona wracał z jarmarku do domu, zatrzymał się w przydrożnej karczmie1. Kiedy siedział i gawędził ze znajomkami z sąsiedniej wsi podszedł do nich karczmarz i z uśmieszkiem na twarzy zagadnął do chłopów: - A słyszeliście już o sprytnym rabczyku, który baronowi daniele podbiera? Wszystkie zielonki na niego polują. Oj, cwana z niego bestia, cwana... – Chwilę później karczmarz już był za szynkwasem i nalewał piwo. Dopiero chłopi opowiedzieli ojcu Szymona, jak to w Baranowicach polują na kłusownika. Kidy chłop dojechał do domu lekko go zarzucało, jakby był bardzo zmęczony. Żeby udobruchać żonę od progu zaczął opowiadać o tym, co usłyszał w karczmie. Jeszcze dobrze nie skończył, a już drzemał na zydlu przy stole. Matka lękliwie spojrzała w kierunku Szymona leżącego na ławie, ale ten tylko mruknął – Nie mają chłopy, co robić, to bajki opowiadają – i odwrócił się do ściany. Niby spał, ale słuchał babki, która odezwała się z zapiecka: – Długo ten rabczyk baronowi nie będzie kradł. Leśne zwierzęta mają swojego anioła, który ich w końcu przed złym uratuje. Zawsze tak robi. Jest to najpiękniejsze i najbielsze zwierze w całym lesie. Kto by go tam zabił, to śmierci do roku spodziewać się może. Oj, zapuka kostucha, zapuka… I babka zasnęła, ale nie Szymon, który jeszcze długo w nocy wiercił się przykryty ojcową kapotą. Następnego dnia Szymon długo nie wstawał z ławy. Kiedy matka zaczęła go budzić, powiedział, że nie idzie do roboty, bo go coś w dołku ściska. Tak było przez kilka dni, a potem chłopak jak zwykle znów zniknął na wiele godzin. Pewnej deszczowej nocy Szymon udał się do lasu, aby zapolować na daniele. Przed świtem miał odwiedzić karczmarza, który już był zły, że chłopak przestał mu przynosić dziczyznę. Młody kłusownik czuł się pewnie, bo w taką słotę nikt nie wychodził z domu. Nawet zielonki, zamiast pilnować lasu, grzały gacie przy kominie. Gdy zauważył jasny cień koziołka na tle ponurego lasu, chłopak wystrzelił i ruszył w kierunku pewnej zdobyczy. Długo przedzierał się przez krzaki, ale nie mógł jej znaleźć. W końcu potknął się o coś 1 Karczma – Karczma u Frysza – całkowicie zniszczona / obecna ul. Kościuszki między wiaduktami / 1 i upadł. Zły i ubłocony zapalił świeczkę w lampce i zobaczył coś niezwykłego. Na leśnej polanie leżało zwierzę, ale było to niezwykłe stworzenie. Biały jelonek. Nigdy czegoś podobnego nie widział. Szymonowi kolana się ugięły ze strachu, bo przypomniały mu się słowa babki o broniącym leśne zwierzęta aniele stróżu. Przestraszył się nie na żarty i uciekł do domu. Gdy położył się spać, śnił mu się biały jeleń, który zanosi go na rogach do baranowickiego zamku przed oblicze barona. Rano Szymon nie był pewien, czy naprawdę zobaczył białe zwierzę. Nie zastanawiał się długo i ruszył przez Krzywy Nos2 w kierunku lasu na polankę, na której zostawił białego jelonka. Tam, wokół małego jelonka, czekali na kłusownika leśnicy barona. Schwytali go i zaprowadzili do dworu. Wystraszony chłopak opowiedział im o aniele stróżu. Wszyscy myśleli, że całkiem zwariował. Wieczorem milczący pojawił się w rodzicielskiej chałupie, ale do nikogo się nie odzywał, a po jakimś czasie zniknął ze wsi. Ludzie myśleli, że uciekł przed karą barona, a potem zapomnieli o Szymonie – kłusowniku. Byli pewni, że ruszył w świat, by zapomnieć o przepowiedni śmierci , a może odmienić swoje złodziejskie życie na lepsze. Po jakimś czasie jeden z leśników, mieszkaniec Pawłowic, udał się na pielgrzymkę do Świętego Kopczyka koło Ołomuńca. Kiedy zakończył pielgrzymowanie, postanowił zobaczyć piękny zegar słoneczny na rynku w Ołomuńcu. Chodził więc po ulicach zauroczony kamienicami i kościołami. Nagle w tłumie mignęła mu znajoma postać. Leśnik zawołał, bo przypomniał sobie, że to Szymon z Warszowic. Chłopak zaczął uciekać, ale leśnik nie dał za wygraną i dopadł go. Zaciągnął młodzieńca do karczmy. Tam opowiadał mu o rodzinie, znajomych i okolicznych lasach. Był też bardzo ciekawy, czym się chłopak w obcym mieście zajmuje. Szymon lekko się zarumienił i powiedział: – Pracuję dla aptekarza. Zioła na gorączkę w górach zbieram. Dobrze płaci. – A jak chodzisz po lesie, nie chcesz czasem porabczykować? – zapytał leśnik. Szymon cicho odrzekł – Ani mi się śni oglądanie znowu białych jeleni. - Wstał od stołu i szybko zniknął w jednej z wielu ołomunieckich uliczek. Leśnik nie bardzo wierzył słowom chłopaka. Coś go kusiło, żeby sprawdzić, jaka jest prawda.. Pomyślał sobie, że ma sporo czasu i skoro jest w Ołomuńcu to spróbuje poszukać tego aptekarza, o którym wspomniał ziomek. Jak pomyślał, tak zrobił. Obszedł wszystkie cztery apteki, ale żaden zielarz z Ołomuńca nie znał, a nawet nie słyszał o Szymonie zbierającym w górach zioła, za to wszyscy chętnie wspominali o kłusowniku, który od kilku lat strzela w górach do zwierzyny. Kiedy leśnik wrócił do Pawłowic i spotkał znajomków służących u barona, wspomniał im o spotkaniu z Szymonem. Okazało się, że oni też byli ciekawi, czym zajmuje się zabawny kłusownik polujący na białe jelenie. Leśnik uśmiechnął się i powiedział: - Ano, czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Krzywy Nos – droga na Piekuczu prowadząca w stronę bagien. Nazwa pochodzi od kształtu drogi przypominającego nos. 2 2