NOCNA JAZDA s. 11

Transkrypt

NOCNA JAZDA s. 11
br
an
i.p d n
ew ew
u
Miesięcznik Kulturalny Studentów
Po l i t e c h n i k i Wa rs z a w s k i e j
ISSN 1732-9302
NUMER
45
LIPIEC 2009
TEMAT NUMERU
?
CZY JESTEŚ
MANIPULANTEM
s. 5
WARSZAWSKA RZECZYWISTOŚĆ
NOCNA JAZDA
s. 11
WYWIAD Z ZESPOŁEM DEMAGOG
HARDCORE’OWO O MUZYCE
s. 16–17
SPIS TREŚCI
Wstępniak
POCZĄTEK/KONIEC
STUDENCI
Coś się kończy, coś się zaczyna – to, wydaje się, banalne sformułowanie nabiera znaczenia, jeśli odniesiemy je do konkretnych
sytuacji. Przykład? Kiedy ten numer znajdzie się w Waszych rękach, kolejny semestr będzie już za Wami, a rozpocznie się czas,
który będziecie mogli poświęcić na leniuchowanie, pracę czy
edukację do wrześniowych egzaminów (dla ambitnych).
Z naszej perspektywy to też koniec. Przede wszystkim koniec
starań o to, żeby i.pewu wyszło na papierze, koniec męki związanej z przetargami i biurokracją. Przynajmniej do końca roku kalendarzowego.
Ale to także nowy początek. Śmiało możemy tak powiedzieć,
bo to w końcu pierwsze i.pewu w tym roku. Co się zmieniło?
Pierwsza rzecz rzucająca się w oczy – kolor na wszystkich stronach! Tak, tak, jest to nowość w przypadku i.pewu i tego standardu będziemy się trzymać. Jeśli kolor, to i nowa szata graficzna –
czas, kiedy nas nie było, wykorzystaliśmy, żeby stworzyć i.pewu
bardziej przejrzyste, przystępniejsze dla czytelników. Naturalnie
obecny wygląd to nie koniec zmian, ale jest to wyznacznik, według którego będziemy podążać.
Tak długa przerwa musiała wpłynąć też na obecny skład redakcji oraz jej strukturę. Ale wcale nie narzekamy. Pojawiło się kilka nowych osób, które szturmem wdarły się w szeregi redakcji
i będą decydować o obliczu i.pewu (ba, już to robią!).
Tak więc nie przedłużajmy: mamy nadzieję, że Wasz początek
będzie przynajmniej tak samo udany jak nasz. I widzimy się z powrotem w październiku!
3
Sylwek z Żaczka
3
ICE – na życie
4
Manipulacja
5
Czy jesteś manipulantem?
6
KSS
8
Wakacji się nie reklamuje
10
Na weekend nad Dunaj
12
Oszustwa kultury
WARSZAWA
13
Nocna jazda
14
Szamsija
KULTURA
14
„Namiętności" w Teatrze Ateneum
Miłej lektury!
15
Muzyka w Internecie
Maciek Pietrukiewicz
16
Festiwale muzyczne
18
Wywiad z zespołem Demagog
20
Sudoku
Wakacji się nie
reklamuje
s. 8–9
Czas odzyskać siły witalne
i idealny, seksowny jak
zawsze, wygląd.
REDAKTOR NACZELNY: Maciej Pietrukiewicz
ZASTĘPCA REDAKTORA NACZELNEGO: Aleksandra Stobnicka
REDAKTORZY: Piotr Białczak, Tomasz Piętowski,
Maciej Pietrukiewicz, Ada Skowronek,
Sylwester Staniek, Katarzyna Staroń, Beata Włodarek,
Małgorzata Zawilska, Dorota Adamowicz,
Janina Borowy, Damian Drewulski, Monika Ferenc,
Aleksandra Stobnicka, Dorota Hentel
DZIAŁ GRAFICZNY: Anna Beczek, Iwona Dominiak
Demagog – wywiad
FOTOGRAFIA: Rafał Kowalewski, Łukasz Michalik, Jukub Kuna,
s. 16
Damian Drewulski, Piotr Kulik
KOREKTA: Dorota Hentel
Nie ma dla nas miejsca na
polskim rynku
ADMINISTRATOR STRONY WWW: Urszula Sieroń
DZIAŁ PROMOCJI: Grzegorz Iwanowski
WYDAWCA: Samorząd Studentów Politechniki Warszawskiej
ZDJĘCIA NA OKŁADCE: Rafał Kowalewski
Na weekend nad
Dunaj
s. 18–19
Kilka zdań i zdjęć to nie
forma, w której można
zawrzeć całe bogactwo
koloru, światła i formy.
Adres korespondencyjny:
Centrum Ruchu Studenckiego
ul. Waryńskiego 12,
00-631 Warszawa,
z dopiskiem „i.pewu”
tel/fax: (022) 234 91 05
e-mail:
[email protected]
www.ipewu.pw.edu.pl
STUDENT VS KAC
Nawet nie będę nikogo na wstępie py- żołądek zaczyna żyć własnym życiem, ale
tał „czy miałeś kiedyś kaca?”, bo I.PEWU warto spróbować…
O poranku wskazane jest zjedzenie czeraczej nie czytają osoby z przedziału wiekowego <0,10>. Wszyscy wiemy, że uczu- goś tłustego. Nie jest to łatwe, bo światło
cie to do przyjemnych nie należy. Tysiące w lodówce raczej zbyt wiele białka nie zakoni galopujących w głowie, gdzieś mię- wiera, dlatego warto się wcześniej zaopadzy kolejnymi, nieznanymi studentom Po- trzyć. Jeśli jednak nie masz siły na golitechniki płatami mózgowymi. Zazwyczaj towanie rosołu lub chociażby usmażenie
ilość koni jest tak przytłaczająca, że czło- jajecznicy, dobrze jest zjeść coś słodkiewiek nie może podnieść głowy z poduszki go. Przyczyną ogólnego osłabienia jest brak
na wysokość kartki papieru. Wtedy student glukozy w organizmie (bo całą noc wcinał
pomyśli sobie to, co zwykle, czyli „po co mi ją etanol), dlatego wszelkie batony, czekolato było??” lub ewentualnie „no i znowu to dy lub chociażby banany są jak najbardziej
samo…”.
na miejscu. Co jeszcze pomoże? Herbata
Aby nie mieć kaca,
(nie mocna!) z cytrywiększość ludzkości raną (kwas askorbinoświatło w lodówce raczej
dzi coś pokroju „nie miewy unieszkodliwia
szaj trunków”, „nie pij zbyt wiele białka nie zawiera wolne rodniki – nie
za dużo”… Taaaaaaa…
wiem, co to jest, ale
Niech jeszcze dorzucą
to chyba dobrze, że
„chodź spać przed dwudziestą drugą i pij je tam sobie unieszkodliwia) i dwiema łydużo mleka”. Ale mniejsza z tym, bo trochę żeczkami miodu (zawarta w nim fruktoza
za długi wyszedł ten mój wstęp. Co więc przyspiesza rozkład szkodliwego aldehyzrobić, żeby przeżyć?
du octowego – to też wyczytałem na jakimś
Po pierwsze – kładąc się do łóżka ze stę- mądrym portalu i to też chyba dobrze, że
żeniem etanolu we krwi, przekraczającym ten aldehyd jest unieszkodliwiany…). Dośmiertelne normy dla większości ludzkości, datkowo powinniśmy pić, pić i jeszcze raz
dobrze jest wypić co najmniej dwie szklanki pić niezliczone ilości wody lub rozcieńczoniegazowanej wody mineralnej. Zapobiega nego soku owocowego. Słyszałem kiedyś,
odwodnieniu. Może to nie być łatwe, kiedy że pomaga jeszcze kawa z cytryną, jednak
”
nie polecam. Kawa jest moczopędna, a istotą leczenia kaca jest dostarczanie płynów do
organizmu, a nie ich wydalanie.
Jest także wersja hardcorowa, czyli tak
zwany klin. Zazwyczaj drugiego dnia człowiek ma wewnętrzny alkoholowstręt, ale kiedy nic nie pomaga, warto wypić pospolitego
browara. Ważne jednak, żeby nie robić tego
od razu, duszkiem, ale powoli dawkować.
Kilka łyków, przerwa, znowu kilka łyków.
Pamiętajcie jednak, że klin to ostateczność.
To chyba tyle ze znanych, a zarazem skutecznych sposobów na walkę z kacem. Teraz powinienem napisać coś dydaktycznego,
w rodzaju „najlepiej jednak ogranicz spożycie alkoholu” lub „najlepszym sposobem na
kaca jest szklanka wody zamiast szklanki napełnionej procentami”. Wszyscy jednak wiemy, że to sposób nierealny… i chyba dobrze.
Będę niepoprawny! Studenci! Jesteśmy
młodzi, więc niech nam nikt nie mówi, że na
imprezach mamy pić soki pomidorowe. Nie
chcesz, nie pij, nie będziesz miał kaca. Tym
natomiast, którzy jednak czasami ochotę na
procencik mają, życzę: niech wam dzień po,
świat mokrym będzie.
Sylwek z Żaczka
ICE
–
na życie
Idea ICE (ang. In Case of Emergency,
Ubezpieczamy swoje domy, samochody i mieszkania. W ramach polis studenc- pol. w razie wypadku) jest pomysłem włokich za kilkadziesiąt złotych ubezpiecza- skich ratowników, którzy zaproponowali,
my się w razie wypadku. Warto jednak aby każda osoba w swoim telefonie komórpomyśleć o czymś bardziej uniwersalnym kowym posiadała kontakt oznaczony jako
ICE. Pod nim miał znajdować się telefon do
i właściwie bezpłatnym.
bliskiej osoby, która moKawałek plastiku,
gła udzielić niezbędnych
wymiarami odpoIdea ICE jest pomysłem
do ratowania informacji.
wiadający wizytówwłoskich ratowników
Rozwinięciem tego pomyce, może uratować
słu są drukowane karty,
życie. W razie wypadku umożliwia ratownikom błyskawiczny które zawierają telefony do trzech osób modostęp do informacji niezbędnych do udzie- gących udzielić odpowiednich informacji.
Póki co, karta cieszy się stosunkowo dulenia pomocy. Karta ICE, bo o niej mowa, jest
w Polsce nowością. Jej dystrybucją zajmuje żym zainteresowaniem. Najwięcej egzemsię Polski Czerwony Krzyż. Dostępna jest plarzy sprzedano w czasie kampanii promow dwóch wersjach. Za 3,5 zł możemy za- cyjnej trwającej od września do listopada.
mówić kartę, którą sami wypełnimy długo- W sumie do tej pory PCK rozprowadził
pisem. Dla tych, którzy cenią trwałość wy- ok. 20 tys. kart ICE na terenie całego kraju.
Z moich obserwacji wynika, że społeczeńkonania, dostępna jest wersja droższa. a 5 zł
otrzymamy plastikową kartę przygotowaną stwo jest zainteresowane ideą kart ICE. Wieprzez PCK. Oba wzory zamówić można na le starszych osób podkreśla możliwość skontaktowania się z rodziną i bliskimi w każdym
stronie www.pck.org.pl.
”
wypadku. Często karty zamawiają wielopokoleniowe rodziny. W ten sposób chcą zapewnić sobie bezpieczeństwo. – mówi Urszula Okoń z PCK. Wyjaśnia ona również,
dlaczego na karcie ICE nie znajduje się informacja o grupie krwi właściciela: Ważne
jest podkreślenie faktu, że na kartach nie
ma informacji o grupie krwi. Każdy lekarz
przed transfuzją krwi musi przeprowadzić
próbę krzyżową, aby upewnić się, jaką grupę krwi ma dana osoba.
Karta ICE to nie tylko ubezpieczenie na sytuację zagrożenia zdrowia lub życia. To także
pomoc przy poszukiwaniu zaginionego dziecka lub starszej osoby. Ile może być zastosowań tego niewielkiego przedmiotu zweryfikuje życie. Ważne, abyśmy byli świadomi, że
karta ICE w portfelu to nie kuszenie losu, a raczej dbanie o samego siebie i najbliższych.
Damian Drewulski
3
Wszystko na
sprzedaż
4
Jesteśmy nimi bombardowani zewsząd.
Reklamy- telewizyjne, bilbordy, ulotki.
Bogaty asortyment w sklepach sprzyja
konkurencji. Firmy muszą koncentrować
się na promocji swoich produktów. Czy jesteśmy świadomi jakim manipulacjom nas
poddają? Świadomość jest bezcenna, za
wszystko inne zapłacisz kartą.
Słowo „manipulacja” ostatnimi czasu stało się bardzo modne, choć nie ma ono jednoznacznej definicji. Zjawisko manipulacji jest
niebezpieczne, gdyż z założenia ma na celu
podstęp, fałsz i wpływa na ludzkie zachowanie i decyzje. Dzięki rozwojowi mediów
mamy do czynienia z manipulacją i szeroko
pojmowaną perswazją na niespotykaną dotąd
skalę. Sztaby specjalistów od wymyślania reklam robią wszystko, aby człowiek – w ich
rozumieniu – klient był podatny na ich przekaz. Skuteczna manipulacja wymaga opracowania konkretnych mechanizmów, niektóre
z nich postaram się pokazać w tym artykule.
Wystarczy włączyć telewizję, żeby doświadczyć tego, jak wzruszająca scena filmu zostaje przerwana przez krzyczącą do
nas z ekranu panią reklamującą proszek na
wszystkie możliwe plamy, wyjść na spacer
z psem, żeby na każdym kroku natykać się
na epatujące golizną modelki na bilbordach,
nawet z metra nie da się wyjść, nie ocierając się o natrętnie wciskających ulotki reklamowe. Reakcja powinna być oczywista – irytacja, ale nasze społeczeństwo tak się już do
wszechobecnych reklam przyzwyczaiło, że
nie robią one juz na nikim wrażenia.
Słowo manipulacja ma negatywne konotacje. Nikt z nas nie przyznałby się, że świadomie ulega jej wpływom. Gdy jesteśmy do
czegoś zmuszani, budzi się w nas mechanizm
obronny. Dlatego też reklamy, często balansują na granicy.
Zasadniczym celem reklamy nie jest wbrew
pozorom informacja o produkcie. Chyba, że
zadowalają nas stwierdzenia, że dany produkt ma „najniższą cenę”, „najlepszą jakość”,
„najdłuższą gwarancję”. Reklama ma jeden
cel – nakłonić jak największą liczbę odbiorców do kupna określonego produktu. Zachowuje pozory autentyczności, przy jednoczesnym postawieniu nacisku na perswazje.
Reklama wykorzystuje język na szeroką
skalę. Komunikaty językowe odnoszą się do
konkretnej grupy odbiorców – kobiet, mężczyzn, nastolatków i dzieci. Reklamy kierowane do dorosłych bazują najczęściej na
skojarzeniach z rodzinną atmosferą i polepszeniem warunków życia; te kierowane do
młodzieży dotyczą „bycia w paczce”, mamy
tu pokazane imprezy i wakacje – wszystko,
co kojarzy się z wolnym czasem; te kierowane do najmłodszych są abstrakcyjne – gadające żelki, animowany miś pijacy sok marchewkowy, czy królik o niespotykanej sile,
którą zyskuje po zjedzeniu płatków kukurydzianych.
W reklamach telewizyjnych, oprócz chwytliwych haseł, oddziałuje się również na zmysły wzroku i słuchu – wykorzystywanie wpadających w ucho melodii (często znanych
hitów muzycznych), operowanie głęboką kolorystyką (niebo nienaturalnie niebieskie nad
wiejskim domem, w którym wszyscy są szczęśliwi, bo piją soki z karminowych jabłek).
Manipulacja językowa w reklamie opiera się na fragmentaryczności. Sugestywnie przedstawia się wyłącznie zalety danego produktu. Wszystko jest doskonale, bez
wad. Dowiadujemy się, że proszek „X” jest
tani, wydajny, lepszy, ale brakuje konkretów. Chwyt polega na zastosowaniu wartościujących dodatnio określeń, które odbiorca zapamiętuje. Kolejny myk polega na tym,
że reklama kierowana jest do mas, a stwarza
pozory indywidualności. Co to znaczy, że jogurt jest „pyszny”? Przecież ludzkie kupki
smakowe co innego definiują jako „pyszne”,
kwestia osobistego gustu. W reklamie istnieje
zaś zjawisko generalizacji. Jane Fonda mówi
do kobiet „użyj tego kremu, będziesz wyglądać młodziej” (w domyśle – jak ja), spróbuj
tej maszynki do golenia, a wszystkie kobiety będą twoje, zjedz ten serek, a poczujesz
się jak na wakacjach. Takie zwracanie się do
odbiorcy na „ty” ma jasny cel – pozwala zidentyfikować się z mówiącym i pokazuje cudowne efekty po skorzystaniu z oferty.
W reklamach królują statystyki – 80% kobiet zauważa wygładzenie zmarszczek po
użyciu tego kremu, badania dowiodły, że
usuwa 95% łupieżu. Słyszymy enigmatycznie i naukowo brzmiące słowa, takie jak: molekuły, betakaroten, kwas omega 3 i choć nie
do końca wiemy, czy tego właśnie potrzebujemy, to kusi nas taki produkt, szczególnie
jeśli jest napisane, że to dodatek darmowy
i nasz super produkt jest jeszcze lepszy, bo
został o niego wzbogacony.
Ostatnimi czasy prawdziwym hitem stały
się reklamy bazujące na autorytetach. Przyzwyczailiśmy się do tego, że pasty reklamują dentyści, dresy – sportowcy, kosmetyki – aktorki o wypielęgnowanych ciałach.
Teraz jednak prawdziwą plagą stały się reklamy, w których ludzie znani z pierwszych
stron gazet, często o niejasnym statusie społecznym, wypowiadają się na temat ubezpieczeń, słodyczy, czy picia mleka. Jeśli znana
wszystkim Krystyna Janda poleca daną herbatę, to jest to dla społeczeństwa wskazówka,
co mają wybrać z zawalonych towarem półek
sklepowych. Jeśli Otylia Jędrzejczak mówi,
że trzeba pić mleko, żeby być wielką, to należy to robić. Reklama dodatkowo uwidacznia
fakt, że jest ono odpowiedzialne za jej sukcesy zawodowe poprzez pokazanie jej rozdającej autografy na tle grupy fanów.
W świecie wariactwa na punkcie ekologii, widzimy szereg reklam nakręconych
w sadzie, ogrodzie, na polu, gdzie warzywa
i owoce wyglądają sztucznie. Nacisk zostaje tu położony na propagowanie zdrowego
trybu życia. Odzyskamy energię jedząc płatki kukurydziane, ale jakby ktoś miał wątpliwości, to reklama przypomina nam o kolekcji naklejek w każdym opakowaniu.
Ciekawym
zjawiskiem
językowym
w reklamach jest stosowanie parafraz znanych przysłów. Wzbudzają one zainteresowanie z powodu swojej trafności, śmieszą,
nie pozwalają na reakcje obojętne, wszystko to sprzyja ich zapamiętywaniu. Podobną
funkcję ma wykorzystanie neologizmów –
czasowstrzymywacz, zetafon. Mimo że są to
wyrazy nowopowstałe, są zrozumiałe dla odbiorców dzięki nieskomplikowanej budowie.
Weszły już one do użycia w mowie potocznej i dzięki swojej oryginalności, są kojarzone z jedną, konkretną reklamą.
Jest wiele irytujących reklam, powielających wzorce, niewnoszących nic nowego, mało śmiesznych, wręcz nudnych. Statystycznie do najgorszych należą reklamy
spożywcze i chemiczne. Do najciekawszych
należą reklamy samochodów i kosmetyków.
Nawet krótka reklama, może być dobrze zrobiona dzięki skondensowaniu trzech chwytów – języka, muzyki, obrazu. Najważniejszym z nich jednak jest język, cała reszta to
środki wspomagające. Reklama ma niezaprzeczalny wpływ na nasze codzienne życie –
kształtuje nasz obraz rzeczywistości, pokazuje nowości rynkowe, pomaga wyrobić sobie
osąd na temat rzeczy i wybrać te dla nas niezbędne. Należy jednak pamiętać, że nie jest
ona robiona po to by nam życie ułatwić, lecz
w celu przysporzenia produktowi jak największej liczby zwolenników. Starajmy się
podejść do reklam z nieukrywanym sceptycyzmem, mieć świadomość na czym polegają techniki manipulacyjne i wybierać te „nie
dla idiotów”.
Agnieszka Bagińska
Czy jesteś
manipulantem?
To, że na każdym kroku jesteśmy manipulowani, wiemy nie od dziś. Ale przyjrzyj się dokładnie ludziom obok Ciebie.
Może to ktoś z nich, mniej lub bardziej
świadomie przyczynia się do ograniczania suwerenności Twoich decyzji?
Prawo wzajemności
Skutecznym chwytem manipulantów jest
wzbudzanie w kimś poczucia wdzięczności. Popatrz chociażby na promocje sklepowe. Dostajesz w kubeczku trochę jogurtu, prawdopodobnie go kupisz, bo chcesz
się zrewanżować. Gdy otrzymasz od kogoś
prezent bez okazji, z reguły chcesz się odwdzięczyć. Zwróć uwagę na wartość takiego podarunku, bo możesz wyjść na tym ze
stratą. Tak działają oferty produktów 2 w 1,
ale też sytuacje typu: „To ja zapłacę teraz,
a ty pomożesz mi później z czymś innym”.
Takie zależności nazywane są w psychologii prawem wzmocnionej wzajemności.
Osoby wywierające wpływ na innych nigdy nie są obcesowe, ani nachalne w drodze do osiągnięcia swojego celu. Przeprowadzono eksperyment. Wyobraź sobie xero
i strasznie długą kolejkę czekających. Podchodzi do Ciebie dziewczyna, która chciałaby coś skopiować bez czekania. Okazuje się, że na pytanie: Przepraszam, mam
tu pięć stron. Czy mogłabym skorzystać
z kopiarki? pozytywnie odpowiedziało tylko 60% osób. Przyczyną był brak podania
powodu. Wystarczyło najbanalniejsze wytłumaczenie – Przepraszam, mam tu pięć
stron. Czy mogłabym skorzystać z kopiarki, bo chciałabym je skopiować – aby perswazji uległo
już 93% ludzi.
Lubię, więc ufam
Ile razy zrobiliśmy coś wbrew sobie, tylko dlatego, że namawiała nas do tego osoba, która jest dla nas autorytetem, albo którą
lubimy. Prawo autorytetu wykorzystywane
jest np. w reklamach (mówi dentysta – podpisany z imienia i nazwiska – ma takie białe
zęby, bo używa pasty X). Opisywano również przypadek, kiedy pielęgniarka świadoma tego, że pacjent chory jest na uszy, pod
presją polecenia lekarza, była w stanie zrobić choremu doodbytniczą wlewkę danego
lekarstwa na ból ucha.
Lubimy tych, którzy są podobni do nas.
Lubimy też tych, którzy prawią nam komplementy. I to da się wykorzystać, często
bowiem myślimy, że nie wypada odmówić
osobie, która tyle dobrego o nas mówi. Sposób ten nazwany został ingracjacją. Gdy
manipulant mówi o swoich wadach, zdradza sekrety kuchni, nabieramy do niego zaufania. Jesteśmy w stanie kupić droższy deser, bo kelner powiedział nam w zaufaniu,
że tańsza kremówka jest dziś nieświeża.
Techniki profesjonalistów
Chwytem wykorzystywanym głównie
przez negocjatorów jest zgrywanie głupszego niż się jest naprawdę. Udaje się nieporadnego, potrzebującego pomocy, a gdy takową się otrzyma, odkrywa się prawdziwe
oblicze. Jest to sposób na osłabienie prze-
ciwnika, a w rezultacie pomaga go wyeliminować.
Zgadzamy się na coś, bo przekonał nas
np. sprzedawca. Odpowiada nam cena produktu. Zadowoleni z siebie ruszamy do
kasy, tam jednak okazuje się, że nastąpiła
pomyłka i musimy zapłacić więcej. Technika „niskiej piłki” jest bardzo skuteczna
szczególnie, gdy jesteśmy osobami łatwo
wybaczającymi.
Manipulant często używa precyzyjnie zaplanowanej gramatyki wypowiedzi. Nie zadaje pytań otwartych, w których rozmówca
mógłby przedstawić swój tok myślenia. Pytania tak/nie są o wiele lepsze, aby przekonać człowieka do swoich racji. Ważne jest
też cytowanie: można powoływać się na
znane osoby, ale skuteczniejsze jest przywoływanie opinii znajomych. Może również mówić zdaniami, którym ciężko zaprzeczyć, wyrażającymi prawdy ogólne. Po
uzyskaniu na nie zgody, manipulant przechodzi do konkretów, a wtedy już nie sposób się nie zgodzić, bo przecież wcześniej
przyznałeś mu rację.
Rozpoznajesz w tych zachowaniach cechy swojego charakteru? Pamiętaj, że manipulujemy przeważnie nieświadomie. Ale
warto czasem przypatrzeć się sposobom
wpływania na ludzi, aby skutecznie się
przed nimi obronić.
Ola Stobnicka
5
Kącik
Studenckich
Serc
odc. 5
To, jak się ubierasz, nie jest jej obojętne…
czyli Marian z wizytą w centrum handlowym
„Nie szata zdobi człowieka” mówi popularne przysłowie. Jednak słysząc je często
mówimy do siebie ironicznie: taaaaaak, jasne. I zaglądamy do szafy, zastanawiając się,
co by tu założyć, aby dziś wyglądać bosko,
i aby dziewczyny piszczały z zachwytu.
Czy fakt, że to przysłowie jest przytaczane z niezwykłą częstotliwością, świadczy o jego prawdziwości? Powód jest chyba inny. To krótkie zdanie wyraża nie stan
rzeczywisty, a stan przez wielu upragniony. Tego właśnie byśmy chcieli – aby inni
zwracali uwagę na nasze wnętrze, dobry
charakter, inteligencję i kompetencje. Ale
nie oszukujmy się, że tylko nieliczni cały
czas oceniają ludzi po ich powierzchowności. Każdy z nas bardziej lub mniej świadomie odbiera drugiego człowieka przez
pryzmat jego wyglądu zewnętrznego. Oczywiście potrafimy również spojrzeć głębiej
i dojrzeć cechy stanowiące prawdziwą wartość, ale dopiero po pewnym czasie. Jednak
czy takie odbieranie rzeczywistości jest faktycznie czymś złym? Wstępne ocenianie innych po wyglądzie wbrew pozorom można
zaliczyć do pozytywnych zjawisk. Przecież
gdybyśmy spotykając każdą nową osobę
od razu dostrzegali całą złożoność jej osobowości, życie stałoby się może aż za bardzo przewidywalne i nie byłoby już w nim
miejsca na ciągłe poznawanie kryjących
się w człowieku niespodzianek. Ubranie,
i to niekoniecznie najdroższe, w połączeniu
z fryzurą i różnymi zdobiącymi lub szpecącymi człowieka dodatkami, jest niewerbalnym środkiem przekazu własnego „ja”. Doskonale zdają sobie z tego sprawę studenci
Wydziału Architektury, co można zaobserwować idąc ulicą Koszykową i Lwowską.
Oczywiście nie wszyscy jesteśmy obdarzeni tak rozwiniętym jak oni zmysłem smaku, dlatego boimy się prezentować strojem
naszą indywidualność. Stajemy się przez to
naśladowcami czyichś pomysłów. Nosimy
to, co modne i nie zawsze dokładnie sprawdzamy, czy modne znaczy również pasujące do nas.
6
Tak właśnie rozmyślał Marian, jadąc do
centrum handlowego. No, może nie dokładnie tak… Marian głowił się, co by tu kupić,
żeby wyglądać dobrze, seksownie, męsko
i pociągająco dla Kasi, swojej dziewczyny.
W sklepie oczywiście było całe mnóstwo ubrań. Co wybrać, żeby Kasia dostrzegła w nim atrakcyjnego chłopaka? Marian
sam nie wiedział, a znajomość z Kasią była
zbyt świeża, by zapytać ją tak wprost. Z drugiej strony nie miał też koleżanek, które mogłyby mu coś doradzić. Kolegów nawet nie
chciał pytać. Niby skąd oni mogliby to wiedzieć? Poza tym miał wrażenie, że jego znajomi ze studiów sami nie są niestety ikonami mody.
Zastanawiając się nad tym tematem, Marian powinien pamiętać o jednej ważnej rzeczy – ile studentek, tyle upodobań i preferencji co do męskiego ubioru. Agentki KSS
w poufnych rozmowach ze studentkami Politechniki Warszawskiej oraz innych uczelni dowiedziały się, jak mężczyzna powinien
wyglądać, aby spotkał się z ich zainteresowaniem.
miarze XXL i skate’owskimi spodniami, ale
wolą luźniejszą wersję męskiego ubrania. –
To nie jest takie łatwe, dobrze się ubrać –
mówi Agata, studentka ochrony środowiska. – Granica między zbyt obcisłym, a zbyt
obszernym ubraniem nie jest wcale duża.
Spodnie muszą koniecznie mieć proste nogawki i być dopasowane tak, aby w żadnym
Lubię obcisłe
miejscu nie opinały nóg, ale też nie wygląAneta, studentka transportu, była w wa- dały jak po starszym bracie. Fajnie, jak facet
kacje we Włoszech: – Tam mężczyźni nie ma zgrabne nogi i widać to, mimo że nie ma
noszą za dużych koszul, luźnych T-shirtów, obcisłych spodni.
W rozmowach o męskiej garderobie częwielkich bluz. Zakładają obcisłe koszulki
i dopasowane spodnie. I to jest fajne, jest sto pada słowo „prostota”. Dużo studenna co popatrzeć, jest jak ocenić. Facet nie tek zdecydowanie odradzałoby przecierane
musi mieć figury atlety, żeby dobrze wyglą- spodnie i wymyślne aplikacje na koszulkach.
Tak samo odnoszą się do
dać w obcisłych rzeczach.
biżuterii. Jednak łańcuChociaż z drugiej strony
ile studentek, tyle
szek czy rzemyk na ręku
niestety zdarzają się przyupodobań i preferencji
nie dyskwalifikują od razu
padki nieapetyczne. No,
ale ich jest mniejszość! –
co do męskiego ubioru chłopaka: – Może dostał
łańcuszek od mamy? To
Aneta z pełnym zaangażowaniem przekonywała nas, że mężczyzna może być nawet urocze, że go nosi – mówi
jest atrakcyjny, gdy nosi przylegające do Magda, studentka romanistyki. Bardzo lubię
ciała ubrania, jednak zdecydowanie więcej chłopaków w koralikach, ale kolczyki zudziewczyn jest odmiennego zdania. Mag- pełnie mi się nie podobają – twierdzi z kolei
da z geodezji uważa wręcz, że facet w ob- Marzena z zarządzania. – A wielki sygnet?
cisłych ciuchach jest obleśny. Większość Albo duża bransoletka? Nie mogę się skupić,
studentek nie przepada za T-shirtami w roz- gdy rozmawiam z takim gościem. Zasadni-
”
czo uważam, że jeśli ktoś lubi, może nosić
i kilogram biżuterii na sobie, nie ważne, jakiej jest płci. I rozumiem, że faceci też mogą
lubić takie ozdoby, ale jeśli chodzi o mojego
chłopaka, wolałabym, aby zachował w tym
umiar. Dla mnie sygnety są strasznie staroświeckie i zupełnie nie pasują młodemu
chłopakowi – zauważa
Paulina z chemii.
Nosimy to,
Ewelina. – Wtedy zaczyna mi się to nudzić
i zastanawiam się, czy nie jest przypadkiem
nadęty i zarozumiały. Ale tak od święta…
rewelacja. Tymczasem Basia z administracji twierdzi: – W garniturze właściwie każdy chłopak wygląda dużo lepiej. Szkoda, że
tak rzadko w nich chodzą.
Powodzeniem nie cieszy się tak zwana „skóra”,
co modne
czyli skórzana kurtka: –
i nie zawsze dokładnie Kojarzy mi się z dresami
To mnie kręci
Wiele studentek jako
albo gangsterami. Szczesprawdzamy, czy
ulubiony wymienia styl
rze mówiąc, wstydziłabym
modne znaczy również się chodzić z takim chłoe l e g a n c k o - s p o r t o w y.
Mogą się na niego składać
pakiem po ulicy – mówi
pasujące do nas
sportowe buty (ale nie taHanka, studentka admikie do biegania) i ciemne dżinsy, do tego ja- nistracji. Jej koleżanka z wydziału, Marta,
kaś koszula albo koszulka polo. Zdarzają się nie do końca się zgadza: – Też tak myślałam
jednak sytuacje, gdy jakiś inny strój przyku- i w zasadzie nadal myślę, ale raz się zdzije ich uwagę: – Mężczyzna w garniturze… wiłam. Mój były chłopak przyszedł na spoTo mnie kręci – mówi Ewelina, studentka tkanie w brązowej skórze, takiej, jaką noszą
biologii. – Dobrze dopasowana marynarka, lotnicy. Do tego miał taki biały sweter z golnie za krótkie spodnie, koszula podkreślają- fem. Normalnie skóra i golf u mnie odpaca oczy… Czasami mam wręcz ochotę zjeść dają, ale on wyglądał świetnie. Spojrzałam
kogoś takiego. Oczami oczywiście. – Ewe- wtedy na niego trochę inaczej, spodobał mi
lina należy do dużej grupy dziewczyn, które się jeszcze bardziej. –
doceniają elegancki strój. Jednak nie można
A według Moniki, studentki transportu,
przesadzać: – Niestety gorzej, jak facet bez skórzana zamszowa kurtka prezentuje się
przerwy chodzi w garniturze – ciągnie dalej bardzo dobrze.
”
Zwolenniczek ekstrawagancji w stroju
nie jest wiele, ale istnieje jedna opinia powszechna wśród dziewczyn, która może być
zaskakująca. Większość pytanych przez nas
studentek uznała, że lubi, gdy mężczyzna
ma na sobie coś oryginalnego: – To nie musi
być coś dużego, to może być jeden element,
na przykład rysunek na T-shircie albo wzór
na koszuli – mówi Łucja, studentka politologii. Ania, studiująca geodezję, dodaje: –
To przyciąga uwagę, wydobywa mężczyznę
z tłumu. Jeśli nie ma takiej samej koszuli,
jak wszyscy, czyli w podłużne paski, a na
przykład w trójkąty albo inne szlaczki, daje
znak, że może warto się nim zainteresować.
Tak samo z koszulkami, które są bardzo często w poprzeczne paski. Jeśli chłopak ma zamiast tego jakiś oryginalniejszy wzór albo
ciekawy obrazek, wyróżnia się pozytywnie. – Na podstawie podobnych wypowiedzi można stwierdzić, że określenie „szara
myszka” nie odnosi się tylko do dziewczyn.
Mężczyźni wyglądający tak, jakby za nic
w świecie nie chcieli wyróżnić się z otoczenia, również zasługują na to określenie.
Co w takim razie odstrasza studentki?
Czego nie są w stanie zaakceptować? – Nie
podobają mi się faceci, którzy wyglądają,
jakby zeszli z wybiegu – mówi Edyta, studentka politologii. – Niby wszystko fajne,
modne i dopasowane, ale jak jest zbyt perfekcyjnie, zaczynam się zastanawiać, czy
ten chłopak spędza standardowe pół dnia
w sklepach z ciuchami, a drugie pół przed
lustrem. Masakra. – Z Edytą zgadza się Kasia, studiująca matematykę: – Nawet nie
chodzi o to, że jest to tak zwany typ metroseksualny. Czasem po prostu widać, że chłopakowi ciuchy się w szafie nie mieszczą
i zawsze ma dopasowane buty do spodni,
spodnie do koszuli, koszulę do kurtki, kurtkę do torby i tak dalej. – Czasem dziewczynom nie pasuje jakiś ogólny typ ubierania
się, a czasem zwracają uwagę na szczegóły.
Hanka, studentka administracji, jest o wiele
bardziej konkretna: – Sandały mnie nie kręcą. Dla przykładu można sobie wyobrazić
Jamesa Bonda w sandałach. Chyba już nie
byłby symbolem seksu. – Justyna, studentka
pedagogiki, też zwraca uwagę na obuwie: –
Nie lubię mokasynów. Już nie mówię, że nie
lubię ich z białymi skarpetkami, bo to kompletny koszmar.
Z.Z., A.A.
Nie masz swojej drugiej
połówki?
Chcesz iść na randkę?
A dlaczego nie?!
KSS organizuje randki
w ciemno. Dziewczyny
i chłopaki – piszcie na adres
[email protected].
Umówimy Was i podarujemy
bilety do kina lub teatru.
Sprawdźcie rady KSS
w praktyce!
7
Wakacji się
Jest taka jedna bardzo ważna rzecz, która trzyma nas – studentów – przy życiu
i wzbudza powszechny optymizm. Kiedy sesja dobiega końca, każdy pakuje torby i rusza w świat na upragnione WAKACJE! Po trudach uczelnianych i nieprzespanych nocach należy nam się w końcu coś od życia. Czas odzyskać siły witalne
i idealny, seksowny jak zawsze, wygląd. Można wreszcie się zrelaksować i przeżyć
te, planowane od długiego czasu, przygody życia, poznać nowych ludzi i zabawić
w pozytywnej atmosferze. Załóż więc swe okulary od lansu w szortach i chillingu
w słońcu i startuj. 3,2,1…
Może nad morze?
Wyobraź sobie jaśniutki piasek, niebieską
toń, krzyki mew, Ty na plaży siedzący na
pufce z mocno schłodzonym napojem gazowanym w dłoni. Roznegliżowane dziewczęta i chłopcy, liczne beach bary i drinki z palemkami, czy smażalnie świeżych morskich
ryb. To wszystko i jeszcze więcej znajdziemy na Helu. Jak to się mówi „welcome in
hell”, ale nie taki diabeł straszny, nasz Hel
jest pełen atrakcji i szalonych imprez.
„Chałupy welcome to” jak śpiewał przed
laty Zbigniew Wodecki. Na całej długości
zagospodarowane są polami namiotowymi, gdzie w całkiem przyzwoitych warunkach można spędzić mile czas pod namiotem lub w przyczepach. Oczywiście w tym
wypadku zapłacimy znacznie mniej niż za
kwatery w hotelach. Powiedzą – oklepane –
odpowiem – no i co z tego? Powiedzą – tłumy – powiem – przynajmniej nie pustkowie
i coś się dzieje! Zdecydowanym plusem jest
przewaga młodych ludzi, którzy lubią całonocne imprezy, więc nie trzeba będzie się
martwić, że jacyś szanowni emeryci będą
prosić o ciszę. Za dnia poza siedzeniem na
plaży możecie sprawdzić się na desce windsurfingowej, kite’ach, czy chociażby skimboardzie. Wyjazd możecie załatwiać na własną
rękę, ale jest też wiele ofert z biur podróży.
Polecam zapoznanie się np. ze stroną www.
chilling.pl lub student.travel.pl.
Inną miejscówką, gdzie jest wielu młodych ludzi są np. Dębki. Osobiście nigdy
tam nie byłam, ale polecano mi to miliard
razy, więc stwierdziłam, że zobaczę, cóż to
za magiczne miejsce. Wyczytałam m.in., że
„27 września 1785 w pobliżu Dębek zatonął
brytyjski statek handlowy General Carlton”.
Nie wiem jak wy, ale ja już się zachęciłam.
„Kiedyś wioska rybacka, obecnie nadmorska
miejscowość wypoczynkowa z jedną z ładniejszych plaż polskiego wybrzeża. Zamieszkana przez kilkudziesięciu stałych mieszkańców wioska, która ożywa na trochę ponad
2 miesiące w roku, przyciągając tysiące
osób, chętnych wypoczynku, nie tylko plażą,
ale również specyficzną, swobodną atmosferą”. Na oficjalnej stronie Dębek (www.debki.pl), miejscowość reklamuje się słowami:
„Dębki to nadmorska miejscowość, bardzo
chętnie odwiedzana przez aktorów, dziennikarzy i VIPów. Nie ma tu dresiarstwa! Plaża jest idealnie czysta, woda w morzu także.
8
nie reklamuje!
Oprócz morza, jest szemrzący strumyk, również zadziwiająco czysty. Dwie trzecie miejscowości jest położone w lesie”. Ponadto hasła „piwo na plaży”, „no dres” i tajemniczy
liść konopi podpisany „no comments”. Chętnych odsyłam do strony www.debki.wla.com.
pl/ (może się nawet spotkamy).
Mazury zgrane i nieciekawe?
Jeśli Mazury kojarzą wam się tylko z komarami i regionalnym piwem, to zadawalacie się bardzo niepełnym obrazem. Co więcej, Mazury to nie tylko żagle, festiwal
muzyki country i Wilczy Szaniec. Aby spróbować odkryć tę część Polski dla siebie na
nowo, można zacząć od okolic Ukty, gdzie
kiedyś swoją osadę miała niezwykła sekta
Starowierców. Już sama historia tego odłamu
rosyjskiego prawosławia fascynuje i wciąga.
W XVII-wiecznej Rosji apodyktyczny i opętany władzą patriarcha Nikon przeprowadził
reformę Cerkwii, dotyczącą głównie liturgii.
Zmiany mogłyby wydawać się niewielkie –
ułożenie palców, poszczególne litery w modlitwach. Jednak spowodowały największy
w historii Rosji rozłam na tle wiary. Przeciwnicy reform, zwani również staroobrzędowcami, ginęli na stosach lub, aby nie dostać się
w ręce prześladowców, dokonywali samospaleń całymi osadami. Rozpoczęła się wielka
ucieczka przed gniewem okrutnego patriarchy i wszechpotężnego cara. Staroobrzędowcy trafili również na ziemie polskie, najliczniej na Mazury. Dziś, po ponad trzystu latach,
nadal działa tam ich świątynia, jednak służy
niewielu osobom. Ikony starowierców znajdują się w klasztorze w Wojnowie, obok którego mieści się również cmentarz. Charakterystyczne krzyże o ośmiu końcach zwrócone
są w stronę jeziora.
Oczywiście wycieczka śladem staroobrzędowców to tylko część wyprawy. Przez Uktę
przepływa rzeka Krutyń, raj dla kajakowiczów. Co prawda mówi się, że w wakacyjne weekendy ruch tu jak na Marszałkowskiej i wiosła nie ma gdzie wcisnąć, ale ma
to swoje dobre strony – jest bezpieczniej, niż
na całkiem wyludnionej rzece i bardziej towarzysko. Krutynią można też spłynąć łodzią i raczej na pewno wysłucha się barwnych opowieści przewoźnika na dowolny
temat. Czas na nocleg. Kto wybierze Hotel Gołębiewski, straci najwięcej. Warto poszukać miejsc, które piękno tradycyjnej mazurskiej architektury, zespolonej z przyrodą
i z krajobrazem, łączą z gwarancją wypoczynku w miłej atmosferze oraz znakomitym
jedzeniem. Pierwszym przystankiem może
być Gałkowo niedaleko miejscowości Ruciane-Nida. Ale tak naprawdę warto znaleźć
swoje własne miejsca. Mazury to nie tylko
wspaniała puszcza i piękne jeziora, ale także niewyczerpane bogactwo dziedzictwa kulturowego, od plemion pruskich dawniej zamieszkujących te ziemie, przez Mazurów,
którzy nie byli ani Polakami, ani Niemcami, po Gałczyńskiego, który tworzył w Leśniczówce Pranie. Jest gdzie szukać niezwykłych miejsc.
Mała pomoc:
Stowarzyszenie na rzecz ochrony krajobrazu
kulturowego Mazur „Sadyba”
www.sadyba.free.ngo.pl
Serwis informacyjny o Mazurach
www.mazury.info.pl
Spływy łodziami po Krutyni
www.krutynia.com
Portal Warmii i Mazur
www.wm.pl
A może emigracja okresowa?
Nikt was oczywiście nie zmusza do siedzenia w kraju cały rok. Dla spragnionych
palm czekają niezbadane i nieznane (dotąd) miejsca, które eksplorować możecie
pod skrzydłami studenckich biur podróży,
po również studenckich cenach. Tu polecam zapoznanie się z ofertami: www.funclub.pl, www.latofostera.pl, czy turystykastudencka.pl.
Gdzie Krym, gdzie Rzym?
Jest i alternatywna opcja wyjazdu za granicę, ale w bardziej nieznane i mniej popularne, a jakże piękne miejsca, typu Bałkany czy Krym. Takie zabawy organizuje
np. www.wytworniawypraw.pl, www.ois.pl
i www.biuroczajka.pl.
Krym to czyste morze, piękne pejzaże,
słońce, nie przeludnione szlaki górskie, niesamowita roślinność, góry wychodzące prosto z morza, głębokie jaskinie, bezkresne stepy pamiętające historię antycznych Greków,
Rzymian, Bizancjum, Wenecjan, pochody
Tatarów, napady Kozaków czy panowanie
carów Rosji. Tak bogata i zróżnicowana historia pozostawiła po sobie wiele imponujących zabytków np. skalne miasta, pałac
chana, carskie pałace i ogrody, wielowiekowe cerkwie, średniowieczne fortece, antyczne miasta. Właściwie można zaryzykować
stwierdzenie (nie będzie to zbyt duże ryzyko), że każdy znajdzie tu coś dla siebie –
i zwolennicy wypoczynku na plaży, i Ci co
lubią zwiedzać, a także Ci którzy są zwolennikami aktywnego wypoczynku i całonocnych, odjazdowych imprez.
Ceny nie są tu jeszcze zbyt wygórowane,
aczkolwiek systematycznie wzrastają z roku
na rok. Dobrze jest pośpieszyć się ze zwiedzeniem i odpoczynkiem na półwyspie krymskim,
póki w pełni się nie skomercjalizuje. Jest tu
trochę inaczej niż w miejscach, które znamy –
pełno tu niespodzianek i paradoksów. Krym to
naprawdę piękne miejsce i jak głosi tytuł jednego z przewodników – „półwysep rozmaitości nie odkrytych jeszcze przez turystów zachodnich”. Powoli jednak staje się miejscem
coraz częściej uczęszczanym. Obecnie Krym
jest jednym z najlepiej turystycznie rozwiniętych regionów Morza Czarnego. Polakom
jest szczególnie bliski dzięki „sonetom krymskim” A. Mickiewicza.
Monika Ferenc, Olga Kurek
9
Na weekend nad Dunaj!
Wiedeń od dawna błyszczy jako stolica
sztuki i kultury. Chociaż obecnie został
nieco przyćmiony przez Londyn, Rzym
i Paryż, to nadal godzien jest uwagi.
Wbrew pozorom jest bardzo blisko Warszawy, co z kolei powoduje, że pomysł wyskoczenia tam na weekend jest zupełnie
realny, nawet przy studenckim budżecie.
giej i trzeciej cyfrze kodu pocztowego, np.
1010 Wien to pierwsza, a 1230 – dwudziesta trzecia.
Przy okazji warto się zastanowić, czy nie
mieszka tu ktoś ze znajomych. Wcale o to
nie trudno, sądząc po liczbie Polaków, których tutaj się spotyka dosłownie na każdym
kroku.
Jak dojechać?
Najprostszym sposobem jest pociąg. Jedzie niecałe 8 godzin, a przy odrobinie
szczęścia podróż kosztuje 29€ w jedną stronę. Należy tylko odpowiednio wcześniej (jakieś 2 tygodnie) kupić tzw. bilety promocyjne. Z autopsji wiem, że warto od razu przy
kasie sprawdzić dane wydrukowane na nich
(data i godzina), żeby uniknąć przykrej niespodzianki…
I co dalej?
Jesteś na miejscu, trafiłeś do hotelu i…
miasto jest Twoje! Warto zarezerwować
parę godzin na spokojny spacer po starówce. To piękne miejsce, gdzie każdy budynek
jest dziełem sztuki. Monumentalne kościoły z katedrą św. Stefana na czele, tuż obok
Hofburg, pałac cesarski, w którym mieszczą się liczne muzea i imponująca biblioteka. Dobrze jest odwiedzić informację turystyczną, bo można tam zyskać informacje
na temat aktualnych wydarzeń kulturalnych, dostać darmową mapę miasta (dostępna również w informacji na dworcu) i jakiś
wiedeński gadżet.
Nieco dalej znajduje się Uniwersytet
Wiedeński, najstarsza i największa uczelnia
w krajach niemieckojęzycznych. Studiują
tu 72 tysiące osób! A po wejściu do środka,
obejrzeniu korytarzy, auli i dziedzińca, na
którym latem pojawiają się wygodne leżaki, Gmach Główny PW już nigdy nie będzie
wydawał się ładny, ani imponujący.
Gdzie się zatrzymać?
Większość hosteli oferuje dwuosobowe
pokoje w granicach 25€ od osoby. Wybierając miejsce noclegu należy zorientować
się, w którym miejscu miasta się ono znajduje. Wiedeń podzielony jest na 23 dzielnice, z których 1. to ścisłe centrum, a 2.–9.
jego sąsiedztwo. Co prawda komunikacja
miejska zorganizowana jest po prostu doskonale, ale na dojazd na starówkę z odległej 23. dzielnicy należy liczyć godzinę.
Informacja o dzielnicy zawarta jest w dru-
10
Bezcenna sztuka
Wiedeńskie muzea to prawdziwa gratka dla wielbicieli sztuki. Począwszy od paleolitu (słynna Wenus z Willendorfu, znajdująca się w Naturhistorisches Museum)
poprzez gotyk, klasycyzm i secesję – zbiory są naprawdę imponujące. Jednak, jak
wiadomo, na Klimcie świat się nie kończy
i sztuka współczesna ma silną reprezentację, zgromadzoną głównie w galeriach przy
MuseumsQuartier. Niestety, każda wizyta
w muzeum to wydatek rzędu 5–8€, chociaż
pojawiają się oferty tzw. Kombi Ticket, które uprawniają do zwiedzenia kilku muzeów
w niższej cenie.
Pięknie i ekologicznie
Pośród klasycznych, jasnych i uporządkowanych zabudowań Wiednia wyróżniają się budynki zaprojektowane przez Friedensreicha Hundertwassera, uważanego za
kontynuatora myśli secesji i stylu Antoniego Gaudiego. Są to: kompleks mieszkalny
HundertWasserHaus, KunstHausWien będący muzeum w którym można poczuć się
jak w domu, oraz górująca nad północnymi dzielnicami spalarnia miejskich odpadów. Ostatni obiekt zasługuje na szczególną
uwagę, gdyż jest wyrazem nowoczesnego,
ekologicznego podejścia do zagadnień komunalnych: zamiast gromadzić odpady –
uzyskuje się z nich ciepło dla miasta. Jed-
nocześnie stanowi dowód na to, że obiekty
przemysłowe nie muszą szpecić krajobrazu. Przeciwnie – komin udekorowany złotą
kulą, kolorowe ściany i fikuśna czapka zarzucona na dach spalarni stanowią niewątpliwe jego urozmaicenie i ozdobę.
Sam Wiedeń jest tak ekologiczny, jak tylko miasto może być. Segregacja odpadów
jest powszechna do tego stopnia, że nawet na niektórych stacjach metra znajdują
się komplety pojemników na różne rodzaje śmieci. Energię pozyskuje się też z siłowni wiatrowych znajdujących się na otaczających miasto wzgórzach, oraz z elektrowni
wodnych umieszczonych na akweduktach
zaopatrujących miasto w alpejską wodę
Wieczorem…
Opera jest obowiązkowym punktem programu, nawet dla tych, którzy nie są wielbicielami muzyki klasycznej. Jak na stolicę europejskiej sztuki przystało, Wiedeń
wyposażony jest w dwa tego typu przybytki. Staatsoper, która mieści się w przepięknym budynku w samym sercu miasta, proponuje repertuar konserwatywny (Mozarta,
Verdiego i Pucciniego) w wykonaniu świetnych śpiewaków i orkiestry. Volksoper, jako
instytucja „ludowa”, oferuje utwory nieco
lżejsze, głównie operetki, musicale i balety.
Wszystkie te miejsca (a także wiele innych teatrów w Wiedniu), mają ważną dla
studentów zaletę – oferują miejsca stojące. W taki sposób za zabawną kwotę 1,5€
(Volksoper), 3€ (Staatsoper), lub 5€ (inne
teatry muzyczne) można obejrzeć wspaniałe przedstawienia. Uwierzcie mi – wygodny fotel nie jest konieczny, żeby podziwiać
kompozytorski kunszt Wagnera czy Czajkowskiego!
Późnym wieczorem…
Po dniu pełnym wrażeń można poszukać
odpoczynku w którejś z licznych kawiarni.
Najsłynniejszy (i najdroższy) jest oczywiście Sacher, ale hiperczekoladowy tort i tradycyjny Apfelstrudel można zjeść też w wielu innych miejscach. Kawiarnie są wieczorną
wizytówką miasta, miejscem spotkań towarzyskich i wydarzeń kulturalnych.
Na najtwardszych zawodników czekają jeszcze liczne kluby, jednak muszę przyznać, że żaden z tych przybytków nie zrobił
na mnie na tyle dobrego wrażenia, że polecałabym go jako część krótkiej (więc zabieganej) wizyty w tym mieście.
Muzyka, muzyka!
Całe miasto przesiąknięte jest muzyką,
która wymyka się z oper, sal koncertowych
i kawiarni wprost na ulice. Jednak nie koniec
na tym – w podziemiach tuż obok Staatsoper znajduje się słynna toaleta, gdzie można… umyć ręce przy wtórze melodii skomponowanych przez Straussa lub Mozarta.
Koneserzy muzyki klasycznej powinni
się udać w niedzielę na Mszę św. o 11 do
Augustinerkirche, bo co tydzień o tej porze
wykonywana jest inna kompozycja Mozarta, Haydna, Brucknera, lub innego geniusza
muzyki sakralnej.
Spójrz na to z góry!
Punktów widokowych, z których można obejrzeć panoramę miasta nie brakuje. Najsłynniejsze to Reisenrad na Praterze
i Donauturm z obracającą się restauracją
na szczycie, w której można obejrzeć całe
miasto nie ruszając się od stolika. Ponadto
warto wybrać się na wzgórza położone nieopodal. (Wiedeńczycy twierdzą, że tutaj zaczynają się Alpy. Mieszkańcy reszty Austrii
uważają, że Alpy się tutaj kończą. Jak widać
nie tylko w Polsce występują złośliwości na
linii stolica – reszta kraju). Łatwo dostać się
autobusem na Kahlenberg, gdzie znajduje
się polski kościół, upamiętniający zwycięstwo Sobieskiego nad Turkami, i nieco bardziej oddalony Leopoldsberg. Z obu miejsc
rozciąga się wspaniały widok na całe miasto, oraz otaczające je pagórki pokryte winnicami.
Miasto czeka na Ciebie!
Kilka zdań i zdjęć to nie forma, w której
można zawrzeć całe bogactwo koloru, światła i formy, czekają na przechodnia w każdym właściwie miejscu Wiednia. Na temat
tego miasta napisano wiele książek, więc
nie mam zamiaru szczegółowo opisywać
żadnej z jego atrakcji. Zamiast tego sugeruję – przejrzyj któryś z licznych przewodników i… przyjeżdżaj!
Małgorzata Zawilska
11
Kultura, której nie było!
Wolność, po co wam wolność?! Macie została Grammy. Statuetkę można przetopić, się!” i podobnymi. Jak się okazało, były
przecież telewizję! Tak 20 lat temu konsu- ale łez fanek z plakatów wspaniałego duetu to najskuteczniejsze zaklęcia do manipulomenta kontestował Kazik. Kultura maso- nie zeskrobała zapewne ani rodzina Hanso- wania tłumem.
Chwytliwa reklama wystarczyła, aby kilka
wa stała się idealnym nośnikiem manipu- nów, ani chłopaki z Backstreet Boys.
Zastanawiacie się pewnie po co to wszystko tysięcy ludzi ruszyło na polowanie w hiperlacji i mistyfikacji. Wojna, której nie było.
Piersi Pameli Anderson. Śmierć i życie robimy, ściągamy tysiące ludzi do fałszywe- markecie. Czego potrzeba aby jeszcze więkElvisa. Nawet jeśli istniały tylko jako wy- go marketu, a właściwie na łąkę? Nie odpo- sza liczba osób w popłochu rozpoczęła dratwór mediów, dla ludzi stały się prawdą wiemy. Mamy nadzieję, że odpowiedzi udzie- matyczną ucieczkę ze swoich domów?
li sam film. W ten sposób swój film „Czeski Amerykanom, tuż przed II Wojną Światową
objawioną.
Ani grunge, ani tym
sen” otwierają Vit Klu- wystarczyło nieporozumienie radiowe. Jest
Cios był tak bolesny,
bardziej punk. To plastikosak i Filip Remuda, stu- 30 listopada 1938 roku, Halloween. Najwiękwy duet Milli Vanilli był
denci Akademii Filmowej sza stacja radiowa podaje informację o ataże Milli Vanilli to
największym ciosem dla
w Pradze, którzy zakpili ku Marsjan. Przez głośniki wydobywają się
dotychczas jedyny
popkultury na początku
z tysiąców Czechów. Kil- relacje dziennikarzy i opowiadania naoczlat 90’ ubiegłego stulecia.
ka miesięcy przygotowań, nych świadków. Zdaniem spikerów zagrozespół, któremu
Czy może być coś bardziej
nowoczesna i przeprowa- żony może być każdy obywatel. Skala przeodebrana została
bolesnego niż przyznanie
dzona z rozmachem kam- rażenia, która wybuchła w New Jersey jest
nagrody Grammy grupie
pania reklamowa, spoty wyjątkowa. Całe rodziny zostawiają dobytek
Grammy.
która w ogóle nie istniała?
w największych czeskich swojego życia i próbują uciec jak najdalej.
W roku 1990, po dwóch latach działalności, mediach, ulotki i gadżety, wszystkie te za- Dokąd? Tego nie wiedzą. Równie zszokoswój pierwszy album wydaje Milli Vanilli. biegi aby ściągnąć ludzi na podmiejską łąkę, wani są właściciela radia i twórca audycji –
Nieznana grupa z Niemiec. Debiutancki krą- gdzie miało dojść do otwarcia wymarzonego Orson Welles, nie rozumieją podstaw paniżek „All or nothing” okazuje się ogromnym hipermarketu– Czeski Sen. Kampania promo- ki. Jak się później okazało, część słuchaczy,
sukcesem. Duet zza naszej zachodniej grani- cyjna okazała się skuteczna. Rzesze ludzi 31 którzy zbyt późno włączyli radioodbiorniki,
cy szybko zdobył uznanie i jeszcze w tym sa- maja 2003 ściągnęły na łąkę., tylko po to, by nie wiedzieli, że słyszą jedynie słuchowisko
mym roku otrzymuje nagrodę Grammy dla zamiast niskich cen zobaczyć ogromne rusz- radiowe. Efekt jaki wywołała pomyłka nie
najlepszego nowego zespołu. Prawdziwa towanie imitujące fasadę
był zamierzony, ani przez
Rzesze ludzi 31 maja
burza, wisiała jednak w powietrzu. Osiem nieistniejącego budynku.
radiowców, ani artystów
miesięcy po odebraniu statuetki, producent Antykonsumpcjonistyczz Mercury Theatre. „Woj2003 ściągnęły na
i twórca sukcesu zespołu, Frank Farian, ogło- na akcja dwóch studentów
na Światów”, bo tak nazyłąkę, tylko po to, by
sił publicznie, że osoby, które swoimi twarza- wywołała ogromne poruwała się audycja do dzisiaj
jest symbolem wpływu
mi firmowały zespół, z jego muzyką nie mia- szenie w Czechach, wielu
zamiast niskich cen
mediów na ogromne rzeły nic wspólnego. Ich zadaniem było jedynie ludzi domagało się surozobaczyć ogromne
sze ludzi.
występowanie na scenie i koncertach. Powsta- wych kar dla organizatoWszystkie te fakty beznie zespołu, jego muzyka i sukces były wiel- rów, część bagatelizowała
rusztowanie imitujące
sprzecznie dowodzą jedką mistyfikacją, haczykiem cynika, na który sprawę, jedynie nieliczni
fasadę nieistniejącego nego. Media w połączedały się złapać najtłustsze ryby światowego zrozumieli policzek jaki
niu z silną globalizacją
show biznesu. Cios był tak bolesny, że Mil- został wymierzony spobudynku.
stworzyły tandem, który
li Vanilli to dotychczas jedyny zespół, które- łeczeństwu. Co ciekawe,
mu odebrana akcja promocyjna, która okazała się tak sku- ma moc władania ludźmi z niemal mistyczteczna prowadzona była hasłami „Nie przy- ną mocą. Wystarczy strzępek gazety, krótki
chodźcie!”, „Nie kupujcie”, spot z kolorowego ekranu, aby nierealne sta„Nie pchajcie ło się rzeczywiste. Otwartą pozostaje kwestia do czego siła ta może zostać wykorzystana?
Damian Drewulski
”
”
12
Na pewno wiele razy mieliście przyjemność wracać z imprezy, koncertu, czy meczu nocnym autobusem. Na temat „nocnych” krąży wiele opowieści. Trudno
odróżnić, które są mitami, a które historiami prawdziwymi. Postanowiłam osobiście przyjrzeć się sytuacjom, jakie mogą
Was spotkać podczas powrotu do domu.
Do mojego miejsca zamieszkania „nocne” jeżdżą od niedawna, więc dopiero kilka dni temu miałam pierwszy raz okazję
skorzystać z tego typu transportu.
Fama głosi…
Zanim zdecydowałam się na jazdę „nocnym” z Dworca Centralnego, naczytałam się
wielu historii, które stali pasażerowie tych
linii wypisywali na forach internetowych
i muszę przyznać, że nie zachęciły mnie
one do podróży. Ludzie dzielą się naprawdę
zdumiewającymi opowieściami rodem z filmów sensacyjnych. Takie sprawy jak płonące ognisko w 710 jadącym do Konstancina, potyczki z nachalnymi pijakami, czy
bójki nikogo już nie szokują. Kiedy rozmawiałam z ludźmi czekającymi na „nocny”,
mówili, że liczą się z takimi sytuacjami, i że
mają one swój „klimat”. Usłyszałam od nich
przeróżne historie – od naprawdę śmiesznych, aż po bardzo nieprzyjemne.
Jedna z dziewczyn wspominała zażenowanie pasażerów, kiedy na jakimś przystanku wsiadł pijany mężczyzna w garniturze
i przez pół drogi wyśpiewywał arie operowe. Koleżanka opowiadała mi, że kiedy
wracała do Piaseczna po godzinie 23, nagle z autobusu 709 wypadła szyba. Wiadomo, że stan polskich dróg pozostawia wiele do życzenia, ale czyżby było aż tak źle?
Osobiście nigdy nie zapomnę widoku dodatkowego autobusu 710, który miał przetransportować do Warszawy fanów Kultu po
koncercie w konstancińskiej Tężni. Autobus
był po brzegi wypełniony rozbawionymi fanami, z okien wystawały transparenty, ro-
ześmiane głowy i niezliczona ilość machających rąk, a pojazd był eskortowany przez
dwa radiowozy policyjne.
Pasażerowie weekendowych „nocnych”
dzielą się na dwie grupy: tych, którzy imprezę zaczynają już w autobusie odsypiać
i na tych, którzy przenoszą imprezę do autobusu. Często dochodzi na tym polu do nieporozumień. Moje rozmówczynie narzekały
najbardziej na nachalnych, podpitych mężczyzn, którzy zaczepiają i obrażają sprośnymi żarcikami. Zapytane przeze mnie,
co robią w takich sytuacjach, odpowiadały, że nic. Jeśli jadą większą grupą, to koledzy występują w ich obronie, a jeśli same,
to udają, że śpią. Chłopaki najczęściej skarżą się na kradzieże, agresję pijanych i zadziornych kibiców. Wszyscy jednak przyznają zgodnie, że najgorsza jest znieczulica
wśród kierowców. Kolega opowiadał mi,
jak grupa chłopaków na siłę chciała wyciągnąć na przystanek jednego z pasażerów
w celu „wyrównania rachunków”, bo im się
nie spodobał wygląd wracającego samotnie
do domu chłopaka. Gdyby nie inni pasażerowie, którzy ruszyli na odsiecz, mogłoby to
się skończyć tragicznie.
Mój pierwszy raz
Czekałam z niecierpliwością na moją
pierwszą jazdę. Moi współtowarzysze podróży mnie nie zdziwili. Byli to głównie ludzie młodzi, wracający z imprez, których
atmosferę starali się przenieść poza klub,
śpiewając ostatnie hity w autobusie. Nikogo to jednak nie dziwiło. W pewnej chwili wsiadł chłopak pod znacznym wpływem
alkoholu, przedstawił się wszystkim i zapytał, czy ktoś może go obudzić na konkretnym przystanku. Jakaś dziewczyna z chęcią
się zgodziła i rzeczywiście nie zapomniała powiedzieć mu, gdzie ma wysiąść. Pełna kultura.
Słyszałam, że w czasach, kiedy nie było
„nocnych” do Konstancina, ludzie wraca-
jący nad ranem z eskapad, okupowali budki telefoniczne na stacji Metra Wilanowska.
Podobno w jednej budce mogły się zmieścić aż trzy osoby! Jedna osoba zostawała
na czatach, a reszta starała się, przyjmując
wręcz akrobatyczne pozycje, zażyć odrobinę snu w oczekiwaniu na pierwszy poranny autobus.
Do statystycznie najniebezpieczniejszych
linii należą te jadące na obrzeża Warszawy
i poza jej granice. Najgorzej jest w weekendy, kiedy młodzi mają czas na nocne szaleństwa i chcą odreagować ciężki tydzień.
W noce powszednie chuligańskie wybryki
są sporadyczne. Autobusami jeździ mniej
pasażerów i są to głównie ludzie wracający z nocnych zmian w pracy, zmęczeni i zainteresowani jak najszybszym powrotem do
domu.
Z wielu nocnych linii chciano swego czasu zrezygnować, przede wszystkim dlatego,
że kierowcy bali się jeździć przez określone dzielnice. Podniosły się głosy sprzeciwu
i ostatecznie o wiele częściej można spotkać
patrole policji jeżdżące „nocnymi”.
Nie ukrywajmy, życie nocne Warszawy
zamarłoby bez nocnego transportu. Bezpieczeństwo i komfort jazdy zależy tylko od
pasażerów. Podczas mojej podróży nie spotkałam się z żadnym zaczepnym zachowaniem. Byłam mile zaskoczona, że zupełnie
obcy ludzie do siebie zagadują, a mężczyźni
ustępują miejsca dziewczynom na dziesięciocentymetrowych szpilkach. Jeden pasażer powiedział, że najbardziej lubi podróżować „nocnymi”, bo nie ma w nich starszych
pań, które wykłócają się o miejsce, i którym
przeszkadza wszystko – od plecaka na siedzeniu, po zbyt głośną rozmowę przez telefon. Jedno jest pewne – jazda „nocnymi”
dostarcza niemałych wrażeń, niekoniecznie
tych negatywnych.
Agnieszka Bagińska
13
Recenzja miejsca
Szamsija – sziszarnia libańska
W okolicach pl. Narutowicza, przy ul. Andrzejowskiej, w niskich, przeszklonych pawilonach swoją siedzibę znalazła sziszarnia
libańska Szamsija.
Miejsce działa od niedawna, bo od października. Właścicielami są absolwent
i absolwentka wydziału archeologii na
UW, którzy swoją miłość do bliskowschodnich podróży emanowali na wnętrze, menu
i ogólną atmosferę Szamsiji. Aby zamówić
coś do jedzenia, trzeba pogimnastykować
trochę język: hommous, mutabbal, i foul,
czyli pasty podawane z orientalnym pie-
czywem, kosztują 8 zł. Z większych dań
w Szamsiji znajdziemy koftę z hommousem
za 16 zł lub hommous kebab za 14 zł. Na deser można zjeść baklawę za 4 zł, a do picia
wziąć yerba mate za 8 zł, kawę z kardamonem za 4 zł, herbatę w różnych smakach za
5 (kubek) lub 8 zł (dzbanek). Napijemy się
tu też piwa i zapalimy fajkę wodną, w czterech smakach do wyboru, za 12 lub 15 zł.
Szamsija
ul. Andrzejowska 9
(róg Niemcewicza i Kaliskiej)
Łukasz
Okolica
Pierwsze
wrażenie
Wystrój
Menu
Ceny
Ocena
Monika
Mogłoby być lepiej. Nie
Zwyczajna ulica jakich wiele.
wybrałabym się na spacer w tych
Dużym plusem jest bliskość pętli
okolicach. Ale z drugiej strony
tramwajowej, no i oczywiście
na Ochocie (i ogólnie w innych
akademika. Zwłaszcza w weekendy
dzielnicach niż Centrum) rzadko
kiedy na pętlę można sobie
powstają miejsca z fajką, a chyba
dojechać zabytkowym tramwajem.
powinny. Nie trudny dojazd.
Z zewnątrz wygląda niepozornie.
Pierwszym odczuciem było
W środku panuje sympatyczny
podobieństwo do sheeshy
półmrok, zaś pani właścicielka
w pawilonach przy Nowym
jest bardzo urocza.
Świecie.
Stwarza orientalny klimat. Raczej
Nastrojowy. Ale tam gdzie
ciemne wnętrze, przytłumione
siedzieliśmy było trochę ciasno
światło, niskie stoliki i poduszki
(nie wiem czy Libańczycy to
do siedzenia to tylko niektóre
wysoka czy niska nacja).
z wschodnich motywów subtelnie
wkomponowanych w całość.
Dla kogoś kto nie zna kuchni
z tamtych stron, to same
dziwnie brzmiące nazwy.
Nie za wiele do wyboru, ale
przecież to dopiero początek
funkcjonowania tego miejsca.
Ciastko było bardzo smaczne.
Bardzo ciekawe i egzotyczne.
Wydaje mi się, że nie często
spotykane. Mogłoby być
szersze (ale pewnie z czasem się
powiększy), szczególnie jeśli
chodzi o napoje.
Średnie. Kawałek ciasta który
dostałem był trochę mały.
5–
Ceny są dużą zaletą, niższe niż
w innych tego typu miejscach.
4
Ola
Piotrek
Trochę na uboczu –
najpoważniejszy minus w mojej
ocenie. Jeśli nie wiesz gdzie
dokładnie Szamsija jest, to
pewnie jej nie znajdziesz.
Blisko węzła komunikacyjnego,
więc dojazd jest
bezproblemowy. Lokal stoi na
uboczu, ale jego odnalezienie
nie jest trudne.
Pomieszczenie trochę za małe,
za to nadrabia atmosferą. Miła
obsługa.
Mały kameralny lokal dopiero
co otworzony, ale z tyłu jest
jeszcze jakaś sala, która…
Urzekły mnie sterty poduszek
do siedzenia – zdecydowanie
w klimacie.
Na razie nieco ubogie,
ale egzotyczne potrawy
zapowiadają coś naprawdę
oryginalnego. Podawanie
napojów w tykwach (tak to
się chyba nazywało) świadczy
o pomysłowości właścicieli.
Jako, że nie byłem nigdy w Libanie,
to uznaję, że wystrój nawiązuje
do szeroko pojętego orientalizmu.
Jedno mnie nurtuje: po co przy
suficie wisiała jakaś laska? Nie
wyglądała na libańską…
Libańskie potrawy
zdecydowanie przypadły mi
do gustu. Jeśli ktoś ma ochotę
na piwo, to też je tu znajdzie
(chociaż ok. 60% ludności
Libanu jest muzułmanami/
muzułmankami i chyba nie piją
alkoholu).
Bardzo przystępne.
Przystępne, a jakość wysoka.
4
5–
„Namiętności” w Teatrze Ateneum
14
„Premiera Studencka” – wspomniałem
idąc do Teatru Ateneum
słowa z opisu wydarzenia. Byłem bardzo ciekaw jak Izabella Cywińska, zaadaptowała
opowiadania
Isaaca
Singera w taki sposób
by można było na nie
zaprosić studentów, wolących przecież zazwyczaj obcować ze współczesnym dowcipem i humorem niż z opowiadaniami Noblistów z lat siedemdziesiątych…
„Namiętności”, już sam tytuł brzmiał
dziwnie przyciągająco dla młodego widza.
Czy więc dużo było namiętności w „Namiętnościach”? Ciężko powiedzieć, bo każdy twórczość Singera mógł interpretować
pod różnym kątem. To czy była to zwykła
opowiastka o przystojnym pisarzu, do którego lgnęły kobiety, czy też historia trzech kobiet szukających zrozumienia poprzez kontakt z alter ego żydowskiego twórcy, zależy
już od charakteru odbiorcy.
Tym co zostanie na długo w mojej pamięci jest niewątpliwie doskonała scenografia Jana Kozikowskiego. Pozamykane
drzwi przeplatane z drewnianymi ścianami,
otwartymi pokojami, balkonem czy budką
telefoniczną zrobiły na mnie piorunujące
wrażenie. Wspaniały scenograficzny chaos
zbudował rewelacyjne warunki do odbioru
wszystkich przekazywanych myśli.
Kolejnym elementem, o którym warto
wspomnieć były pojawiające się tu i ówdzie
nawiązania do twórczości kolejnego żydowskiego artysty – malarza Marca Chagal-
la. Jakby tego było mało, adaptatorka opowiadań wplotła w spektakl kolejny, silny
element przekazu, a mianowicie pieśni, wykonywane przez postaci jakby żywcem wyjęte z obrazów wyżej wymienionego artysty.
Genialnie!
Podsumowując, mogę stwierdzić z czystym sumieniem, że „Namiętności” to zlepek utworów jakże nieprzeciętny, bo tworzący doskonałą całość. Jedyne, co można
mu zarzucić to czas trwania – nieco ponad
godzina to nie dużo jak na spektakl. Chciałoby się więcej. Ale czy to naprawdę wada?
Przecież znacznie lepiej wyjść z teatru
z uczuciem przyjemnego niedosytu sztuką
niż poczuć się sztuką przesyconym.
Sylwester Staniek
Posłuchaj, co Internet ma do zaoferowania
Stacje radiowe mają to do siebie, że często zamęczają nas zbyt długo tą samą playlistą, sporadycznie dodając do niej coś nowego. A często zdarza się, że jednym utworem jesteśmy katowani kilka razy dziennie. Są osoby, którym to odpowiada, są też takie, które polegają już tylko i wyłącznie na swoich zbiorach muzycznych (płyty, mp3). Jeśli radio nas odrzuca, to gdzie poznawać nowe zespoły? Kilka lat temu o odpowiedź nie byłoby łatwo, dziś Internet daje nam ogromne możliwości. Obecnie obserwujemy wysyp witryn, na których zespoły mogą podzielić się swoją muzyką
z fanami, a ci – szukać zespołów podobnych do swoich ulubionych bandów. Dziś przedstawimy te największe i najciekawsze…
Witrynę myspace.com najłatwiej przyrównać do naszego rodzimego grona.
A w zasadzie jest odwrotnie – to „nasi”
czerpią
garściami
z ogólnoświatowego
serwisu, w którym
główną rolę sprawują tzw. „znajomi”.
I, o ile można zauważyć wiele analogii w obu serwisach,
to ten amerykański
świetnie służy także do słuchania muzyki.
Zwłaszcza, że nie
ma chyba szanującego się zespołu na
świecie, który nie ma
konta na myspace.com. Jest to po prostu dodatkowa forma promocji – grupy muzyczne
tworzą własne konta, gdzie mogą zamieścić
Myspace = przepych
kilka swoich utworów do posłuchania czy
ściągnięcia oraz klipy do obejrzenia.
Oczywiście witryna służy
też jako miejsce, gdzie mogą
porozmawiać z fanami, poinformować ich o nadchodzących koncertach czy premierze nowej płyty.
Na takiej stronie możemy
znaleźć również ilość odsłuchanych utworów danego zespołu czy choćby gatunek muzyczny – od elektroniki przez
wszystkie gatunki i podgatunki rocka aż po rap.
Minusem myspace’a jest
często bardzo duży natłok
informacji, zdjęć, bannerów
itp., dlatego taki przepych
może być uciążliwy.
Jeśli szukacie jakiegokolwiek zespołu na
świecie, na 99% jest właśnie na myspace.
I to od razu gotowy do przesłuchania!
Last.fm czyli biblioteka każdego
melomana
Popularny „zliczacz” muzyki słuchanej za
pomocą różnorodnych playerów typu winamp
czy Windows Media
Player. Fenomen tej
strony polega na tym,
że po ściągnięciu odpowiedniego pluginu do
swojego odtwarzacza
muzyki na komputerze,
księgowane są wszystkie utwory, jakich wysłuchaliśmy.
Z tych danych są tworzone przeróżne rankingi
i zestawienia, a dla niektórych ludzi sam serwis stał się obiektem kultu i na dźwięk słów „ktoś
skasował Twoje konto na
last.fm” mogliby paść na zawał.
Zazwyczaj profil na „laście” w pełni oddaje upodobania muzyczne danej osoby
i sam system szuka dla niej innych, pokrew-
nych zespołów, a nawet osób słuchających
podobnej muzyki!
Naturalnie z nimi wszystkimi można porozmawiać na rozmaitych forach, a o sa-
mych zespołach uzupełnić brakujące informacje, czytając obszerne opisy.
Last.fm to także skarbnica wiedzy
o koncertach – z łatwością znajdziemy
tutaj najciekawsze wydarzenia muzyczne dziejące się w naszym mieście (nawet
z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem!),
zobaczymy jacy użytkownicy w nich
uczestniczą, wyrazimy swoje zdanie o danym koncercie
czy napiszemy recenzję po
byciu na nim.
Naturalnie nie muszę dodawać chyba, że mamy tutaj także ogromne zbiory
darmowych utworów, które możemy ściągnąć lub też
w całości przesłuchać na
stronie…
Na last.fm jest również radio, które będzie odtwarzać
piosenki ustawione przez nas
w playlistach albo zespoły
o podobnej charakterystyce do
wskazanych.
Żeby opisać wszystkich możliwości
strony last.fm, trzeba byłoby zapisać małą
czcionką przynajmniej połowę i.pewu (serio!).
Pure Volume czystym źródłem
Może nie tak popularne jak myspace czy last.
fm, ale purevolume.com to kolejne źródło muzyki
w Internecie. Tak jak na wymienionych wyżej stronach, tak i tu możemy znaleźć mało znane, ciekawe
zespoły i przesłuchać ich utworów. Niestety, w tym
przypadku piosenek jest mniej, także jeśli chodzi
o możliwość ściągnięcia ich na dysk komputera.
powinniście skierować w stronę tej witryny.
Daje ona możliwość ściągnięcia nawet kilku
utworów danego wykonawcy.
się wiele ciekawych i szczegółowych informacji dotyczących samych zespołów
muzycznych.
Inne serwisy:
www.music.com – z naciskiem na „videos”,
spora baza muzyczna
www.music.aol.com – znajdziemy tu sporo
newsów muzycznych, dużo ciekawostek,
gorzej z dostępnością utworów i biografii
www.en.wikipedia.org – nie ma tu możliwości posłuchania muzyki, ale znajdzie
Brakuje tu Wam jakiejś strony? Czekamy
na Wasze propozycje. Możecie je wysyłać
na mój adres mailowy:
[email protected]
mp3.wp.pl – dużo i po polsku
Jeśli interesuje Was głównie polska muzyka, to swoje oczy, a przede wszystkim uszy,
Maciek Pietrukiewicz
15
Muzyczne la
Polska powoli wkracza do Europy. Nie mówię tutaj jednak ani o aspektach politycznych, ani też gospodarczych, a o koncertach i festiwalach. Tak, tak – zespoły, które
jeszcze nie tak dawno temu omijały nasz
kraj szerokim łukiem, teraz będą grały na
polskich scenach. I choć nie jest to nadal
poziom festiwali organizowanych w Niemczech, Anglii czy Austrii, to w tym roku
każdy znajdzie coś dla siebie nie wyjeżdżając z kraju. Poniżej znajdziecie opisy niektórych polskich festiwali wraz z potwierdzonymi wykonawcami, którzy na nich
wystąpią (pamiętajcie, że te listy w wielu
przypadkach nie są jeszcze zamknięte).
Szczecin Rock Festiwal 24–25.06
„Sama droga do sukcesu organizatorów
nie była usłana różami. Pomysł akcji zawdzięczamy Radiu Eska. Szerokim echem
odbiła się, słynna już, petycja fanów muzyki rockowej do władz Szczecina” czytamy
na oficjalnej stronie Szczecin Rock Festiwal. Petycja, jak widać, udana, gdyż w tym
roku nie trzeba wyjeżdżać zagranicę, żeby
zobaczyć Freda Dursta z resztą legendarnej
już grupy Limp Bizkit. To właśnie ten zespół jest największą gwiazdą szczecińskiego festiwalu. Dla wielu osób jednak powodem wyprawy na północ Polski będzie
amerykański wokalista utożsamiany z muzyką grunge czyli Chris Cornell. Skład zaproszonych zagranicznych gości na każdy
dzień uzupełnią Manic Street Preachers
i Kaiser Chiefs. Nie zabraknie również polskich grup, należących do ścisłej czołówki
polskich zespołów rockowych.
 24 czerwca: Limp Bizkit, Kaiser
Chiefs, Hey, Coma, Happysad
 25 czerwca: Manic Street Preachers,
Chris Cornell, Myslovitz, Lipali, Izrael
strona: http://szczecinrockfestiwal.pl/
Malta Festiwal 23–27.06 (Poznań)
Najważniejszym wydarzeniem poznańskiego festiwalu będzie z pewnością pierwszy w Polsce koncert grupy Nine Inch Nails,
która od ponad 20 lat tworzy muzykę elektryzującą miliony fanów na całym świecie.
Na jej czele stoi charyzmatyczny Trent Reznor, który nie tylko pisze teksty, komponuje czy sam nagrywa materiał w studiu (pozostali członkowie zespołu występują jedynie
podczas tras koncertowych) ale i odważnie
wypowiada się publicznie – buntuje się przeciwko polityce Stanów Zjednoczonych oraz
krytykuje otwarcie przemysł fonograficzny,
gdzie wytwórnie zarabiają wielkie pieniądze
kosztem muzyków. Ale Malta Festiwal, to
nie tylko NIN – to także koncerty zespołów
niezależnych, alternatywnych oraz występy
teatralne czy taneczne. Nie sposób wymienić
wszystkiego, dlatego odsyłam do oficjalnej
strony poznańskiej imprezy. Na uwadze należy też mieć, że „post scriptum do tegorocznej Malty będzie odbywający się w ramach
16
cyklu Malta Presents koncert grupy Jane’s
Addiction, która wystąpi 8 lipca”.
 Nine Inch Nails, Pati Yang, Pustki, Thief, Snowman, Mass Kotki, The Irrepressibles, Kormorany,
ye:solar
strona: http://www.malta-festival.pl/
Hunterfest 23–25.07 (Szczytno)
Motörhead i Machine Head – wystarczy wymienić jedynie te dwie nazwy, żeby
stwierdzić, iż ciężko ominąć ten festiwal. A to
dopiero początek, gdyż zestawienie jest nadal aktualizowane. Do dziś można potwierdzić także występy Vadera, Acid Drinkers
czy oczywiście samego Huntera. Oprócz
koncertów głównych na fanów mocniejszego rockowego grania czeka także scena młodych zespołów, namiot, gdzie będą grali rockowi dj’e oraz atrakcje poza koncertowe jak
np. paintball czy zlot motocykli.
 Hunter, Motörhead, Machine Head,
Tarja Turunen, Vader, Acid Drinkers,
Lipali, Jelonek, Flapjack, Votum, Nutshell, Los Pierdols, Orbita Wiru
strona: http://www.hunterfest.pl/
Eko Union of Rock Festiwal 9–11.07
(Węgorzewo)
Z oficjalnej strony możemy wyczytać:
„Na dużej scenie koncerty rozpoczynać się
będą o godz. 18 i potrwają do 3 nad ranem.
Ważną zmianą jest zastąpienie konkursu polskich zespołów rockowych, konkursem międzynarodowym, na którym Polskę
będą reprezentować Kombajn Do Zbierania Kur Po Wioskach oraz ubiegłoroczny
laureat, Saluminesia. Inne zespoły konkursowe to m. in. TUVALU (Finlandia), POPEČITELJI (Kosovo), Metropolis (Słowacja) oraz Abszar (Białoruś).
9 lipca to tradycyjnie dzień ONET-u podczas którego wystąpią Lao Che, Totentanz,
Renata Przemyk z gośćmi (m.in. Marią
Peszek) i Oceansize z Wlk. Brytanii.
10 lipca to dzień radiowej Trójki. Tego
dnia będzie można usłyszeć m.in. Armię,
Acid Drinkers czy amerykański Biohazard.
Ostatni dzień na dużej scenie to dzień
TVP 1, na którym zagrają: De Press, Myslovitz, Renton oraz główna gwiazda tegorocznej edycji festiwalu – Paradise Lost.”
Jak widać, skład jest bardzo bogaty i w tych
3 dniach skupione zostało wiele świetnych
bandów. Warto tam być, zwłaszcza, że bilety oscylują w granicach 85–95 zł.
 Paradise Lost, Myslovitz, Oceansize, Biohazard, Voo Voo, Armia, Lao
Che, Acid Drinkers, KSU, Kombajn
Do Zbierania Kur Po Wioskach, Renata
Przemyk, Oddział Zamknięty, Renton,
L.Stadt, Totentanz, Haydamaky, Metropolis, De Press, Sputnik, Karna, Saluminesia, BlakFish, Tuvalu, Hetane, Popecitelji, Vian, Dis-ney, Abszar
strona: http://www.rock.wegorzewo.pl/
ato w Polce!
Jarocin Festiwal 17–19.07
Opisanie przynajmniej połowy zespołów
zajęłoby kilka stron. Podobnie przytoczenie dyskografii samych gości z zagranicy,
którzy w tym roku pojawią się w Jarocinie.
Warto jednak zwrócić uwagę na kilka zespołów. Przede wszystkim – Bad Brains, którzy tworzą muzykę, która jest połączeniem
hardcore’owych dźwięków z reggae. Warto
zauważyć, że ta amerykańska grupa wystąpi w oryginalnym składzie a grają razem od
ponad 30 lat!
Drugim zespołem wartym uwagi jest
Ignite. Przez wiele lat sumiennie pracowali nad kolejnymi płytami, teraz cieszą się
szacunkiem fanów zarówno hardcore’u jak
i punk rocka. To połączenie świetnie funkcjonuje na koncertach, o czym będzie się
można przekonać już 17 lipca.
 Editors, Animal Collective, The Automatic, Bad Brains, Myslovitz,
IAMX, Happysad, The (International)
Noise Conspiracy, Ignite, Maria Peszek, New Model Army, Tilt, Armia,
Acid Drinkers, Czesław Śpiewa, Kazik Na Żywo, Kumka Olik, Rockaway,
REVEROX, The Black Tapes, Persona
Non Grata, Plagiat 199
strona: http://www.jarocinfestiwal.
pl/
XV Przystanek Woodstock 31.07–
2.08 (Kętrzyn)
To już 15 edycja tego popularnego festiwalu organizowanego przez WOŚP z Jurkiem Owsiakiem na czele. Jak zwykle na
dwóch scenach (dużej i folkowej) czekają na Was świetne polskie zespoły ale także
i zagraniczni zacni goście. A ci w tym roku
naprawdę dopisali – będzie zarówno coś dla
fanów mocnych brzmień (np. metalcore’owy Caliban czy duński Volbeat) jak i nieco
spokojniejszego (ale nie mniej dynamicznego!) post-punkowego grania, czego przykładem jest obecność The Futureheads.
 The Futureheads, Guano Apes, The
Subways, Korpiklaani, Easy Star AllStars, Akurat, Caliban, Dżem, Sham
69, Volbeat, Don Carlos, Señor Coconut, Voo Voo, Conflict, Jelonek, Blenders, Tomasz Budzyński, Dub FX, Argenis Brito, Za Zu Zi, Ares & The Tribe,
Bez Jahzgh, Fanfara Kalashnikov, Final
Virus, Yelram
strona: http://www.wosp.org.pl/
Heineken Open’er 2–5.07 (Gdynia)
Największe wydarzenie tego lata? Wielu
osobom na język ciśnienie się jedno słowo.
A właściwie dwa: Heineken Open’er. A że to
nie tylko wybór Polaków, to na potwierdzenie tej tezy można przytoczyć artykuł „The
Sunday Times”, gdzie pojawił się obszerny dodatek na temat różnych festiwali. Spośród 20 wydarzeń muzycznych na świecie to
właśnie ten nasz polski uzyskał wyróżnienie
„Our pick”. Jedni powiedzą, że przyznane
trochę na wyrost, jednak z drugiej strony tegoroczny skład jest imponujący (The Prodigy i Faith No More to jedynie wierzchołek góry lodowej) i należy żałować, jeśli się
na początku lipca w Gdyni nie będzie.
 Placebo, Moby, Arctic Monkeys,
Kings of Leon, The Kooks, The Prodigy, Lily Allen, Basement Jaxx, The
Ting Tings, Duffy, M83, Faith No
More, Emiliana Torrini, Peter Bjorn
and John, Crystal Castles, Pendulum,
Jazzanova, Madness, The Gossip, Late
of the Pier, Santogold, White Lies,
Q-Tip, Maria Peszek, O.S.T.R., Priscilla Ahn, FlyKKiller, Izrael, The Car Is
on Fire, Buraka Som Sistema, Gabriela Kulka, Sofa, Fisz Emade, Kapela Ze
Wsi Warszawa, Renton, Hjaltalín, Santigold, 100nka, Mass Kotki, lady aarp,
Village Kollektiv, Contemporary Noise Sextet, The Black Tapes, Łąki Łan,
DAGADANA, Szelest Spadających
Papierków, Speed Caravan, Kormorany, Betty Be, Wojtek Grabek, Wiolonczele z miasta, kakofoNIKT
strona: http://www.opener.pl
Pozostałe festiwale:
OFF Festival 6–9.08 (Mysłowice)
 The National, Final Fantasy, Spiritualized, El Perro del Mar, The Thermals, Casiotone for the Painfully Alone, Frightened Rabbit, These New
Puritans, Maria Peszek, Marissa Nadler, The Field, Ólafur Arnalds, The Pains of Being Pure at Heart, High Places,
Handsome Furs, HEALTH, Fucked Up,
Mark Kozelek, Komety, Crystal Stilts,
The Car Is on Fire, Armia, Pustki, Cool
Kids of Death, Wavves, Gabriela Kulka, Dictaphone, Wooden Shjips, Muzyka Końca Lata, Lucky Dragons, Karl
Blau, Errors, George Dorn Screams,
Crystal Antlers, Micachu, Lech Janerka, Jeremy Jay, Rolo Tomassi, Tiny Vipers, The Week That Was, Psychocukier, Mahjongg, Loco Star, Pawilon,
Skinny Patrini, Iowa Super Soccer,
Kumka Olik, Monotonix, Von Zeit, Miłość, KOT, The Black Tapes, Biff, Disasteradio, Ballady i romanse, Woody
Alien, SenSorry, The Complainer &
The Complainers, Paristetris, LeeDVD,
Andy Band, Muariolanza, Ben Butler
And Mouse Pad oraz Siupa
strona: http://www.2009.off-festival.pl/
Coke Live Music Festival 20–22.08
(Kraków)
 The Killers, 50 Cent, Nas, The Streets,
Shaggy, Gentleman, Madcon
strona: www.livefestival.pl/
Orange Warsaw Festival 4–5.09
 MGMT, Groove Armada, N*E*R*D,
Calvin Harris
strona: http://www.orangewarsawfestival.pl/
17
Nie ma dla nas miejsca na
polskim rynku
”
są to odwiedziny u babOree: I tutaj pozdraMaciek Pietrukiewicz: Rozmawiam
nie robimy jakiegoś
ci, które trzeba odbębnić,
wiamy Dobrą Stronę Rocdzisiaj z dwoma przedstawicielami
emo w stylu weź-sięnie jest to załatwienie soka – festiwal, na którym
warszawskiego zespołu Demagog:
pociachaj-i-umrzyjbie podbicia legitymacji na
dostaliśmy wyróżnienie
Kamilem Orackim, zwanym też
człowieku!
za pozytywny przekaz
Oree’m, i Karolem Kowalewskim,
uczelni ani nie jest to robonaszej muzyki (śmiech).
zwanym Karolem. Możecie określić
ta, do której musisz iść, bo
Karol: Chodzi o to, żeby otrząsnąć się,
swoimi słowami, jaką muzykę gracie? ci za to płacą. To jest dla nas ogromna frajda.
zobaczyć, co się robi z własnym życiem.
Oree: „Ciężką i głośną”.
Na to wydajemy kasę i nie żałujemy jej.
Oree: Natomiast, żeby nie było, że roKarol: Trudno powiedzieć. Można zauwa- A jakie są wasze inspiracje?
żyć tam połączenie kilku różnych nurtów.
Oree: Myślę, że zespół Deftones jest dla nas bimy jakieś emo w stylu „weź-się-pociaOree: Jest to cholernie ciężko sprecyzo- bardzo dużą inspiracją, zwłaszcza jeśli cho- chaj-i-umrzyj-człowieku”. W tych tekstach
wać, bo nie gramy, aby brzmieć jak ktoś, dzi o zagrywki gitarowe. I, szczególnie ostat- jest zawsze jakaś nutka pod tytułem „jak
tylko tak, jak nam wychodzi. Gramy, żeby nio, również zespół Meshuggah, który ma za- się weźmiesz w garść, to dopier***lisz tym
nam to sprawiało frajdę – wszystko wy- jebiście połamane rytmy i po prostu otworzył skur***nom”. W dużym skrócie.
chodzi w praniu. Dawno temu, kiedy jakieś nam klapki na oczach, że wcale nie trzeba grać Jak Wasi znajomi reagują na tę
pierwsze zalążki tego zewszystkiego na 4/4. Ostatnio muzykę, jak Was postrzegają? Czy
społu dopiero powstawały,
właśnie bawimy się w różne tylko jako pewnego rodzaju zjawisko,
Dla nas wszystkie
zamysł był absolutnie inny.
takie patenty i powstają nowe czy realnie jako kogoś, kto ma szansę
furtki są nadal
A wyszło inaczej i moim
numery pod tym kątem, któ- namieszać na polskim rynku?
pozamykane
zdaniem wyszło fajnie.
re będą niebawem nagrywaOree: Ja myślę, że moi znajomi we mnie
A jak członkowie waszego zespołu
ne. Tak samo jakieś zajawki typu Tool są na nie wierzą (śmiech).
łącza studia czy pracę z grą w zespole? pewno inspiracją. To są klasyki, ciężko się tym
Karol: Niektórzy nasi znajomi mówią, że
nie inspirować. Każdy z nas słuchał Sepultury, gramy na poziomie, że jest w tym ekspresja
Da się to połączyć czy nie?
Oree: Studia moje w tym momencie wy- zespołów typu Biohazard, Dog Eat Dog czy i to „coś”. Natomiast obawiam się, że polski rynek jest raczej ciężko dostępny dla taglądają tak, że mam przerwę. Chociaż mia- Machine Head.
Karol: Trzeba powiedzieć jeszcze, że kiej muzyki.
łem tak, że pracowałem na pół etatu, studioOree: Generalnie chyba nie ma dla nas
wałem dziennie i sobie radziłem. Chłopaki każdy z nas ma swoje własne ulubione gateż sobie jakoś dają radę, nie narzekamy. tunki – ja np. uwielbiam jazz, industrial dub miejsca na polskim rynku. Bardzo, bardzo
Nie spotykamy się na próbach codziennie lub takie połączenia, jakie są w GOreellaz ciężko jest cokolwiek znaleźć…
Karol: Jest to rynek popu. Z drugiej stropo kilka godzin. Poświęcamy na to okre- czy Kanale Audytywnym.
ny, jak każdy rynek muzyczny…
ślony czas, zazwyczaj są to 3 godziny tygo- Karol, Ty jako wokalista zajmuOree: Jakbyśmy chcieli posłuchać takiej mudniowo, czasem więcej – jeśli jest jakiś kon- jesz się pisaniem tekstów, prawda?
zyki, to zespół Illusion, który wybijał się w lacert albo materiał do zrobienia.
O czym w nich opowiadasz?
Karol: Ta muzyka łączy nas wszystkich –
Karol: Można powiedzieć, że o życiu tach ’90, co nieco zaistniał. Z podobnych gatunczas dla tego zespołu zawsze się znajdzie.
(śmiech). Są to moje osobiste przemyśle- ków muzyki to także Kazik Na Żywo, choć jest
Oree: Dokładnie! To jest taki punkt w cią- nia. Próbuję naświetlić ciemną stronę życia, to już muzyka mimo wszystko lżejsza w jakiś
gu dnia, że wiesz, że chcesz tam jechać. Nie skłonność do autodestrukcji…
sposób. Kazik nie ma tak agresywnego woka-
”
18
lu jak Karol i teksty ma po polsku, więc też jest
to łatwiejsze w odbiorze. Gdybym chciał znaleźć coś na polskim rynku w podobnych kategOreeach muzycznych, to być może momentami O.N.A… Ale to też jest zespół, który moim
zdaniem nie wybiłby się, gdyby nie marka pt.
Skawiński i Kombi, które po prostu robiło furorę i oni już mieli pewne furtki otwarte. Dla nas
te furtki wszystkie są nadal pozamykane.
A nie myśleliście kiedyś żeby grać
lżej, żeby to było bardziej dostępne
dla ludzi?
Oree: Nie, bo my tego nie gramy dla radia
ani dla kasy, ani dla niczego innego, tylko
gramy dla siebie, taka muzyka nam wychodzi. Jak złapiemy zajawkę na nagranie czegoś lżejszego, to nagramy coś lżejszego, na
razie kręci nas granie ciężko.
Sami rozumiecie, że ludzie często
kojarzą Was z agresywnym
wokalem, nawalaniem w perkusję…
Oree: Ludzie nas kojarzą?! Pierwsze słyszę… (śmiech)
Ale jeśli już usłyszą taką muzykę,
od razu przyklejają jej łatkę muzyki
nieprzystępnej. Co odpowiadacie na
takie sklasyfikowanie?
Karol: Słuchałeś kiedyś Bjork? Jest bardzo niestandardowa i wychodzi poza schematy. Tworzy muzykę tak, jak ją czuje i to
jest piękne.
Oree: A ja powiem inaczej. Nie przejmuję
się, jakie ludzie przypinają łatki, bo ja też tak
robię z zespołami, których słucham. To, że ja
powiem, że jakaś muzyka jest dobra albo zła,
taka albo inna, to nie znaczy, że ona taka naprawdę jest. Każdy, kto chce nas posłuchać, to
niech nas posłucha, ułoży to sobie jakoś w głowie i niech wyrobi sobie własne zdanie. Jeżeli
to będzie pozytywne zdanie, to niech przekaże
komuś dalej, że mu się to podobało. Niech każdy sam ocenia. Ja się na pewno nie będę przejmował, że ktoś mi powie, że to jest hardcore
albo że to jest dla niego za lekkie. Bo na pewno
są osoby, które powiedzą, że gramy pedalsko,
bo jest za dużo melodyki w tych piosenkach.
Tak naprawdę jest u nas mnóstwo melodyjnych
zagrań na gitarach, które są w jakiś sposób zakrywane ciężkim wokalem, który wyraża jakieś
emocje czy zdarte gardło (śmiech). Wszystko
zależy od tego, czego ktoś szuka w muzyce.
Mówicie, że dla Was jest to przede
wszystkim frajda. Jesteście nastawieni
na odniesienie jakiegoś sukcesu?
Karol: To byłoby bardzo miłe.
Oree: Nie nastawiamy się na to. Natomiast
gdzieś tam w głębi serca każdy z nas bardzo,
bardzo by się ucieszył, gdyby coś takiego się muzyki, stali sobie w małych grupkach. Natoudało. Nie ukrywam, że moim największym miast jeszcze nie zagraliśmy takiego koncermarzeniem byłoby utrzymać rodzinę, zbudo- tu, na którym naprawdę byłaby pełna buda
wać dom, kupić zajebisty samochód z tego, co i rozpier***cha, a to jest coś co cieszy oko.
wychodzi ze mnie, a nie z tego, co muszę od- I tego też brakuje. Bo tak naprawdę największym motywatorem nie jest
bębnić w robocie.
jedni powiedzą, że gramy ciepłe słowo od znajomego
Ale uważasz, że
obecnie można wyżyć ciężko, drudzy powiedzą, czy nieznajomego, a jest to
z muzyki? Zazwyczaj
że gramy pedalsko, bo ta osoba pod sceną, która
kopie drugą osobę w twarz
schemat jest taki, że
jest za dużo melodyki
(śmiech).
członkowie zespołu
w tych piosenkach
Ostatni Wasz występ
pracują od 8 do 16,
był na festiwalu muzycznym GAPA.
później grają próby…
Oree: Doskonale to znam. Znamy kapele, Spodziewaliście się wygranej
które siedzą w branży kilkanaście lat i są przy- w ogóle?
Oree: Nie, absolutnie! Nie wierzyliśmy w to,
najmniej rozpoznawalne – chłopaki też muszą
pracować, mimo że mają wydawców, ileś płyt że takie festiwale można wygrać bez znajomona koncie i trasy zagraniczne. Życie… Myślę, ści, bez grania przystępnej muzyki tak naprawże jakaś niesamowita rewolucja musiałaby na- dę. To był drugi festiwal, na którym graliśmy
stąpić na rynku albo musiałaby zostać otwar- najcięższy rodzaj muzyki. Wcześniej zgarnęta jakaś wielka wytwórnia, żeby ta sytuacja się liśmy wyróżnienie, a tutaj się okazuje, że my
zmieniła. Bo generalnie odbiorcy są. Ale u nas wygrywamy. Takiego szoku to ja jeszcze nie
się płyt nie kupuje – u nas się płyty ściąga i ko- przeżyłem! Podejrzewam, że przeżyję, jak się
piuje. W Ameryce u każdego dzieciaka zoba- dowiem, że moja dziewczyna jest w ciąży.
czysz 100 tysięcy oryginalnych płyt, bo dla nie- Są według was dzisiaj gwiazdy
go jest to kwestia „dwa hamburgery albo płyta”. muzyczne w Polsce?
A u nas to jest „nie jesz przez miesiąc albo płyOree: Kombi jest gwiazdą.
ta”, bo dostajesz od rodziców za małe kieszonKarol: Agnieszka Chylińska.
kowe, żeby było Cię stać na oryginalne płyty.
Oree: Ona nie jest gwiazdą. Ona nie zgryCo Was motywuje, napędza?
wa gwiazdy. Moim zdaniem gwiazda to Doda,
Oree: Jeśli ktoś, kto słucha takiej muzy- Kombi, Jola Rutowicz… Generalnie bycie
ki, powie mi, że to jest fajne, to momental- gwiazdą kojarzy mi się z robieniem kasy a nie
nie mam ochotę usiąść i nagrywać nowe ka- sztuki. Sztukę robią artyści, nie gwiazdy.
wałki albo grać próbę, żeby znów stworzyć Czy Wasze życie to już jest sex,
coś dobrego. Kiedy gramy jakiś koncert i po drugs & rock’n’roll? Czy w ogóle
koncercie słyszę od znajomych, którzy sie- pociąga Was taki styl życia?
Oree: Nie mówmy o tym! Mamy kobiety,
dzą w branży 15 lat i mówią „ale zajebiście!”,
narzeczone… (śmiech)
to jest to jakaś motywacja.
A tak na serio, to każdy ma prawo decyWy to widzicie „od wewnątrz”:
dować o swoim życiu, dopóki nie wkracza
jaki jest największy problem, jeśli
chodzi o młode zespoły? Czy to jest to w wolność innych. Nie jesteśmy nauczycielami i nie mamy aspiracji na bycie nimi.
kasa, słaba promocja…?
Oree: To nie jest kasa. Bo są zespoły, które A alkohol? W końcu często muzyka
tak, jak my jeszcze raczkują w branży, a mają rockowa idzie w parze z alkoholem.
Oree: Wszystko jest dla ludzi, ale dla ludzi
kasę, żeby kupić sobie profesjonalny sprzęt, zajebisty backline, a nie mogą grać w porządnych myślących (…) Trzeba wiedzieć kiedy to się
klubach na uczciwych warunkach. Zazwyczaj robi, jak to się robi i z kim – chlanie do gadu gadu
klub chce hajs od takiej kapeli, za to, że ona albo lustra… to nie jest dla mnie żadna frajda.
Czyli dla was najważniejsza jest
może zagrać koncert. To nie motywuje…
muzyka…
Który Wasz koncert był najlepszy?
Oree: W tym momencie na pewno tak.
Oree: Do tej pory graliśmy 4 koncerty. A
który najlepszy? Ten, który się dopiero wy- Muzyka i przyjaciele, osoby najbliższe. To
darzy, ten, na którym ludzie naprawdę rozpie- jest najważniejsze.
r***lą budę. Do tej pory nie było czegoś takie- I tym optymistycznym akcentem
go, żebyśmy widzieli, jak ludzi porywa nasza możemy zakończyć wywiad. Dzięki,
muzyka. Widzieliśmy w Parku [klub], jak lu- panowie.
Rozmawiał Maciek Pietrukiewicz
dzie machali głowami albo tupali sobie w rytm
”
Demagog w skrócie
W skład zespołu Demagog wchodzą:
– Karol Kowalewski (wokal),
– Kamil Oracki (bas, back wokale),
– Janek Szokalski (gitara),
– Marek Oracki (gitara),
– Amadeusz Krebs (perkusja).
W obecnym składzie zespół gra od października 2007. Ich muzyka to przede
wszystkim hardcore oraz szeroko pojęty
metal. Demagoga można posłuchać m.in. na
www.myspace.com/demagogband
Zespół regularnie koncertuje w warszawskich klubach oraz szykuje się do wydania
EPki przy pomocy Domu Kultury Śródmieście. Wszystko to można śledzić na bieżąco za pośrednictwem strony www.demagog.
org
A obszerny wywiad z Demagogiem znajdziecie na naszej stronie internetowej www.
ipewu.pw.edu.pl
19
SUDOKU

Podobne dokumenty