NOCNA JAZDA s. 11
Transkrypt
NOCNA JAZDA s. 11
br an i.p d n ew ew u Miesięcznik Kulturalny Studentów Po l i t e c h n i k i Wa rs z a w s k i e j ISSN 1732-9302 NUMER 45 LIPIEC 2009 TEMAT NUMERU ? CZY JESTEŚ MANIPULANTEM s. 5 WARSZAWSKA RZECZYWISTOŚĆ NOCNA JAZDA s. 11 WYWIAD Z ZESPOŁEM DEMAGOG HARDCORE’OWO O MUZYCE s. 16–17 SPIS TREŚCI Wstępniak POCZĄTEK/KONIEC STUDENCI Coś się kończy, coś się zaczyna – to, wydaje się, banalne sformułowanie nabiera znaczenia, jeśli odniesiemy je do konkretnych sytuacji. Przykład? Kiedy ten numer znajdzie się w Waszych rękach, kolejny semestr będzie już za Wami, a rozpocznie się czas, który będziecie mogli poświęcić na leniuchowanie, pracę czy edukację do wrześniowych egzaminów (dla ambitnych). Z naszej perspektywy to też koniec. Przede wszystkim koniec starań o to, żeby i.pewu wyszło na papierze, koniec męki związanej z przetargami i biurokracją. Przynajmniej do końca roku kalendarzowego. Ale to także nowy początek. Śmiało możemy tak powiedzieć, bo to w końcu pierwsze i.pewu w tym roku. Co się zmieniło? Pierwsza rzecz rzucająca się w oczy – kolor na wszystkich stronach! Tak, tak, jest to nowość w przypadku i.pewu i tego standardu będziemy się trzymać. Jeśli kolor, to i nowa szata graficzna – czas, kiedy nas nie było, wykorzystaliśmy, żeby stworzyć i.pewu bardziej przejrzyste, przystępniejsze dla czytelników. Naturalnie obecny wygląd to nie koniec zmian, ale jest to wyznacznik, według którego będziemy podążać. Tak długa przerwa musiała wpłynąć też na obecny skład redakcji oraz jej strukturę. Ale wcale nie narzekamy. Pojawiło się kilka nowych osób, które szturmem wdarły się w szeregi redakcji i będą decydować o obliczu i.pewu (ba, już to robią!). Tak więc nie przedłużajmy: mamy nadzieję, że Wasz początek będzie przynajmniej tak samo udany jak nasz. I widzimy się z powrotem w październiku! 3 Sylwek z Żaczka 3 ICE – na życie 4 Manipulacja 5 Czy jesteś manipulantem? 6 KSS 8 Wakacji się nie reklamuje 10 Na weekend nad Dunaj 12 Oszustwa kultury WARSZAWA 13 Nocna jazda 14 Szamsija KULTURA 14 „Namiętności" w Teatrze Ateneum Miłej lektury! 15 Muzyka w Internecie Maciek Pietrukiewicz 16 Festiwale muzyczne 18 Wywiad z zespołem Demagog 20 Sudoku Wakacji się nie reklamuje s. 8–9 Czas odzyskać siły witalne i idealny, seksowny jak zawsze, wygląd. REDAKTOR NACZELNY: Maciej Pietrukiewicz ZASTĘPCA REDAKTORA NACZELNEGO: Aleksandra Stobnicka REDAKTORZY: Piotr Białczak, Tomasz Piętowski, Maciej Pietrukiewicz, Ada Skowronek, Sylwester Staniek, Katarzyna Staroń, Beata Włodarek, Małgorzata Zawilska, Dorota Adamowicz, Janina Borowy, Damian Drewulski, Monika Ferenc, Aleksandra Stobnicka, Dorota Hentel DZIAŁ GRAFICZNY: Anna Beczek, Iwona Dominiak Demagog – wywiad FOTOGRAFIA: Rafał Kowalewski, Łukasz Michalik, Jukub Kuna, s. 16 Damian Drewulski, Piotr Kulik KOREKTA: Dorota Hentel Nie ma dla nas miejsca na polskim rynku ADMINISTRATOR STRONY WWW: Urszula Sieroń DZIAŁ PROMOCJI: Grzegorz Iwanowski WYDAWCA: Samorząd Studentów Politechniki Warszawskiej ZDJĘCIA NA OKŁADCE: Rafał Kowalewski Na weekend nad Dunaj s. 18–19 Kilka zdań i zdjęć to nie forma, w której można zawrzeć całe bogactwo koloru, światła i formy. Adres korespondencyjny: Centrum Ruchu Studenckiego ul. Waryńskiego 12, 00-631 Warszawa, z dopiskiem „i.pewu” tel/fax: (022) 234 91 05 e-mail: [email protected] www.ipewu.pw.edu.pl STUDENT VS KAC Nawet nie będę nikogo na wstępie py- żołądek zaczyna żyć własnym życiem, ale tał „czy miałeś kiedyś kaca?”, bo I.PEWU warto spróbować… O poranku wskazane jest zjedzenie czeraczej nie czytają osoby z przedziału wiekowego <0,10>. Wszyscy wiemy, że uczu- goś tłustego. Nie jest to łatwe, bo światło cie to do przyjemnych nie należy. Tysiące w lodówce raczej zbyt wiele białka nie zakoni galopujących w głowie, gdzieś mię- wiera, dlatego warto się wcześniej zaopadzy kolejnymi, nieznanymi studentom Po- trzyć. Jeśli jednak nie masz siły na golitechniki płatami mózgowymi. Zazwyczaj towanie rosołu lub chociażby usmażenie ilość koni jest tak przytłaczająca, że czło- jajecznicy, dobrze jest zjeść coś słodkiewiek nie może podnieść głowy z poduszki go. Przyczyną ogólnego osłabienia jest brak na wysokość kartki papieru. Wtedy student glukozy w organizmie (bo całą noc wcinał pomyśli sobie to, co zwykle, czyli „po co mi ją etanol), dlatego wszelkie batony, czekolato było??” lub ewentualnie „no i znowu to dy lub chociażby banany są jak najbardziej samo…”. na miejscu. Co jeszcze pomoże? Herbata Aby nie mieć kaca, (nie mocna!) z cytrywiększość ludzkości raną (kwas askorbinoświatło w lodówce raczej dzi coś pokroju „nie miewy unieszkodliwia szaj trunków”, „nie pij zbyt wiele białka nie zawiera wolne rodniki – nie za dużo”… Taaaaaaa… wiem, co to jest, ale Niech jeszcze dorzucą to chyba dobrze, że „chodź spać przed dwudziestą drugą i pij je tam sobie unieszkodliwia) i dwiema łydużo mleka”. Ale mniejsza z tym, bo trochę żeczkami miodu (zawarta w nim fruktoza za długi wyszedł ten mój wstęp. Co więc przyspiesza rozkład szkodliwego aldehyzrobić, żeby przeżyć? du octowego – to też wyczytałem na jakimś Po pierwsze – kładąc się do łóżka ze stę- mądrym portalu i to też chyba dobrze, że żeniem etanolu we krwi, przekraczającym ten aldehyd jest unieszkodliwiany…). Dośmiertelne normy dla większości ludzkości, datkowo powinniśmy pić, pić i jeszcze raz dobrze jest wypić co najmniej dwie szklanki pić niezliczone ilości wody lub rozcieńczoniegazowanej wody mineralnej. Zapobiega nego soku owocowego. Słyszałem kiedyś, odwodnieniu. Może to nie być łatwe, kiedy że pomaga jeszcze kawa z cytryną, jednak ” nie polecam. Kawa jest moczopędna, a istotą leczenia kaca jest dostarczanie płynów do organizmu, a nie ich wydalanie. Jest także wersja hardcorowa, czyli tak zwany klin. Zazwyczaj drugiego dnia człowiek ma wewnętrzny alkoholowstręt, ale kiedy nic nie pomaga, warto wypić pospolitego browara. Ważne jednak, żeby nie robić tego od razu, duszkiem, ale powoli dawkować. Kilka łyków, przerwa, znowu kilka łyków. Pamiętajcie jednak, że klin to ostateczność. To chyba tyle ze znanych, a zarazem skutecznych sposobów na walkę z kacem. Teraz powinienem napisać coś dydaktycznego, w rodzaju „najlepiej jednak ogranicz spożycie alkoholu” lub „najlepszym sposobem na kaca jest szklanka wody zamiast szklanki napełnionej procentami”. Wszyscy jednak wiemy, że to sposób nierealny… i chyba dobrze. Będę niepoprawny! Studenci! Jesteśmy młodzi, więc niech nam nikt nie mówi, że na imprezach mamy pić soki pomidorowe. Nie chcesz, nie pij, nie będziesz miał kaca. Tym natomiast, którzy jednak czasami ochotę na procencik mają, życzę: niech wam dzień po, świat mokrym będzie. Sylwek z Żaczka ICE – na życie Idea ICE (ang. In Case of Emergency, Ubezpieczamy swoje domy, samochody i mieszkania. W ramach polis studenc- pol. w razie wypadku) jest pomysłem włokich za kilkadziesiąt złotych ubezpiecza- skich ratowników, którzy zaproponowali, my się w razie wypadku. Warto jednak aby każda osoba w swoim telefonie komórpomyśleć o czymś bardziej uniwersalnym kowym posiadała kontakt oznaczony jako ICE. Pod nim miał znajdować się telefon do i właściwie bezpłatnym. bliskiej osoby, która moKawałek plastiku, gła udzielić niezbędnych wymiarami odpoIdea ICE jest pomysłem do ratowania informacji. wiadający wizytówwłoskich ratowników Rozwinięciem tego pomyce, może uratować słu są drukowane karty, życie. W razie wypadku umożliwia ratownikom błyskawiczny które zawierają telefony do trzech osób modostęp do informacji niezbędnych do udzie- gących udzielić odpowiednich informacji. Póki co, karta cieszy się stosunkowo dulenia pomocy. Karta ICE, bo o niej mowa, jest w Polsce nowością. Jej dystrybucją zajmuje żym zainteresowaniem. Najwięcej egzemsię Polski Czerwony Krzyż. Dostępna jest plarzy sprzedano w czasie kampanii promow dwóch wersjach. Za 3,5 zł możemy za- cyjnej trwającej od września do listopada. mówić kartę, którą sami wypełnimy długo- W sumie do tej pory PCK rozprowadził pisem. Dla tych, którzy cenią trwałość wy- ok. 20 tys. kart ICE na terenie całego kraju. Z moich obserwacji wynika, że społeczeńkonania, dostępna jest wersja droższa. a 5 zł otrzymamy plastikową kartę przygotowaną stwo jest zainteresowane ideą kart ICE. Wieprzez PCK. Oba wzory zamówić można na le starszych osób podkreśla możliwość skontaktowania się z rodziną i bliskimi w każdym stronie www.pck.org.pl. ” wypadku. Często karty zamawiają wielopokoleniowe rodziny. W ten sposób chcą zapewnić sobie bezpieczeństwo. – mówi Urszula Okoń z PCK. Wyjaśnia ona również, dlaczego na karcie ICE nie znajduje się informacja o grupie krwi właściciela: Ważne jest podkreślenie faktu, że na kartach nie ma informacji o grupie krwi. Każdy lekarz przed transfuzją krwi musi przeprowadzić próbę krzyżową, aby upewnić się, jaką grupę krwi ma dana osoba. Karta ICE to nie tylko ubezpieczenie na sytuację zagrożenia zdrowia lub życia. To także pomoc przy poszukiwaniu zaginionego dziecka lub starszej osoby. Ile może być zastosowań tego niewielkiego przedmiotu zweryfikuje życie. Ważne, abyśmy byli świadomi, że karta ICE w portfelu to nie kuszenie losu, a raczej dbanie o samego siebie i najbliższych. Damian Drewulski 3 Wszystko na sprzedaż 4 Jesteśmy nimi bombardowani zewsząd. Reklamy- telewizyjne, bilbordy, ulotki. Bogaty asortyment w sklepach sprzyja konkurencji. Firmy muszą koncentrować się na promocji swoich produktów. Czy jesteśmy świadomi jakim manipulacjom nas poddają? Świadomość jest bezcenna, za wszystko inne zapłacisz kartą. Słowo „manipulacja” ostatnimi czasu stało się bardzo modne, choć nie ma ono jednoznacznej definicji. Zjawisko manipulacji jest niebezpieczne, gdyż z założenia ma na celu podstęp, fałsz i wpływa na ludzkie zachowanie i decyzje. Dzięki rozwojowi mediów mamy do czynienia z manipulacją i szeroko pojmowaną perswazją na niespotykaną dotąd skalę. Sztaby specjalistów od wymyślania reklam robią wszystko, aby człowiek – w ich rozumieniu – klient był podatny na ich przekaz. Skuteczna manipulacja wymaga opracowania konkretnych mechanizmów, niektóre z nich postaram się pokazać w tym artykule. Wystarczy włączyć telewizję, żeby doświadczyć tego, jak wzruszająca scena filmu zostaje przerwana przez krzyczącą do nas z ekranu panią reklamującą proszek na wszystkie możliwe plamy, wyjść na spacer z psem, żeby na każdym kroku natykać się na epatujące golizną modelki na bilbordach, nawet z metra nie da się wyjść, nie ocierając się o natrętnie wciskających ulotki reklamowe. Reakcja powinna być oczywista – irytacja, ale nasze społeczeństwo tak się już do wszechobecnych reklam przyzwyczaiło, że nie robią one juz na nikim wrażenia. Słowo manipulacja ma negatywne konotacje. Nikt z nas nie przyznałby się, że świadomie ulega jej wpływom. Gdy jesteśmy do czegoś zmuszani, budzi się w nas mechanizm obronny. Dlatego też reklamy, często balansują na granicy. Zasadniczym celem reklamy nie jest wbrew pozorom informacja o produkcie. Chyba, że zadowalają nas stwierdzenia, że dany produkt ma „najniższą cenę”, „najlepszą jakość”, „najdłuższą gwarancję”. Reklama ma jeden cel – nakłonić jak największą liczbę odbiorców do kupna określonego produktu. Zachowuje pozory autentyczności, przy jednoczesnym postawieniu nacisku na perswazje. Reklama wykorzystuje język na szeroką skalę. Komunikaty językowe odnoszą się do konkretnej grupy odbiorców – kobiet, mężczyzn, nastolatków i dzieci. Reklamy kierowane do dorosłych bazują najczęściej na skojarzeniach z rodzinną atmosferą i polepszeniem warunków życia; te kierowane do młodzieży dotyczą „bycia w paczce”, mamy tu pokazane imprezy i wakacje – wszystko, co kojarzy się z wolnym czasem; te kierowane do najmłodszych są abstrakcyjne – gadające żelki, animowany miś pijacy sok marchewkowy, czy królik o niespotykanej sile, którą zyskuje po zjedzeniu płatków kukurydzianych. W reklamach telewizyjnych, oprócz chwytliwych haseł, oddziałuje się również na zmysły wzroku i słuchu – wykorzystywanie wpadających w ucho melodii (często znanych hitów muzycznych), operowanie głęboką kolorystyką (niebo nienaturalnie niebieskie nad wiejskim domem, w którym wszyscy są szczęśliwi, bo piją soki z karminowych jabłek). Manipulacja językowa w reklamie opiera się na fragmentaryczności. Sugestywnie przedstawia się wyłącznie zalety danego produktu. Wszystko jest doskonale, bez wad. Dowiadujemy się, że proszek „X” jest tani, wydajny, lepszy, ale brakuje konkretów. Chwyt polega na zastosowaniu wartościujących dodatnio określeń, które odbiorca zapamiętuje. Kolejny myk polega na tym, że reklama kierowana jest do mas, a stwarza pozory indywidualności. Co to znaczy, że jogurt jest „pyszny”? Przecież ludzkie kupki smakowe co innego definiują jako „pyszne”, kwestia osobistego gustu. W reklamie istnieje zaś zjawisko generalizacji. Jane Fonda mówi do kobiet „użyj tego kremu, będziesz wyglądać młodziej” (w domyśle – jak ja), spróbuj tej maszynki do golenia, a wszystkie kobiety będą twoje, zjedz ten serek, a poczujesz się jak na wakacjach. Takie zwracanie się do odbiorcy na „ty” ma jasny cel – pozwala zidentyfikować się z mówiącym i pokazuje cudowne efekty po skorzystaniu z oferty. W reklamach królują statystyki – 80% kobiet zauważa wygładzenie zmarszczek po użyciu tego kremu, badania dowiodły, że usuwa 95% łupieżu. Słyszymy enigmatycznie i naukowo brzmiące słowa, takie jak: molekuły, betakaroten, kwas omega 3 i choć nie do końca wiemy, czy tego właśnie potrzebujemy, to kusi nas taki produkt, szczególnie jeśli jest napisane, że to dodatek darmowy i nasz super produkt jest jeszcze lepszy, bo został o niego wzbogacony. Ostatnimi czasy prawdziwym hitem stały się reklamy bazujące na autorytetach. Przyzwyczailiśmy się do tego, że pasty reklamują dentyści, dresy – sportowcy, kosmetyki – aktorki o wypielęgnowanych ciałach. Teraz jednak prawdziwą plagą stały się reklamy, w których ludzie znani z pierwszych stron gazet, często o niejasnym statusie społecznym, wypowiadają się na temat ubezpieczeń, słodyczy, czy picia mleka. Jeśli znana wszystkim Krystyna Janda poleca daną herbatę, to jest to dla społeczeństwa wskazówka, co mają wybrać z zawalonych towarem półek sklepowych. Jeśli Otylia Jędrzejczak mówi, że trzeba pić mleko, żeby być wielką, to należy to robić. Reklama dodatkowo uwidacznia fakt, że jest ono odpowiedzialne za jej sukcesy zawodowe poprzez pokazanie jej rozdającej autografy na tle grupy fanów. W świecie wariactwa na punkcie ekologii, widzimy szereg reklam nakręconych w sadzie, ogrodzie, na polu, gdzie warzywa i owoce wyglądają sztucznie. Nacisk zostaje tu położony na propagowanie zdrowego trybu życia. Odzyskamy energię jedząc płatki kukurydziane, ale jakby ktoś miał wątpliwości, to reklama przypomina nam o kolekcji naklejek w każdym opakowaniu. Ciekawym zjawiskiem językowym w reklamach jest stosowanie parafraz znanych przysłów. Wzbudzają one zainteresowanie z powodu swojej trafności, śmieszą, nie pozwalają na reakcje obojętne, wszystko to sprzyja ich zapamiętywaniu. Podobną funkcję ma wykorzystanie neologizmów – czasowstrzymywacz, zetafon. Mimo że są to wyrazy nowopowstałe, są zrozumiałe dla odbiorców dzięki nieskomplikowanej budowie. Weszły już one do użycia w mowie potocznej i dzięki swojej oryginalności, są kojarzone z jedną, konkretną reklamą. Jest wiele irytujących reklam, powielających wzorce, niewnoszących nic nowego, mało śmiesznych, wręcz nudnych. Statystycznie do najgorszych należą reklamy spożywcze i chemiczne. Do najciekawszych należą reklamy samochodów i kosmetyków. Nawet krótka reklama, może być dobrze zrobiona dzięki skondensowaniu trzech chwytów – języka, muzyki, obrazu. Najważniejszym z nich jednak jest język, cała reszta to środki wspomagające. Reklama ma niezaprzeczalny wpływ na nasze codzienne życie – kształtuje nasz obraz rzeczywistości, pokazuje nowości rynkowe, pomaga wyrobić sobie osąd na temat rzeczy i wybrać te dla nas niezbędne. Należy jednak pamiętać, że nie jest ona robiona po to by nam życie ułatwić, lecz w celu przysporzenia produktowi jak największej liczby zwolenników. Starajmy się podejść do reklam z nieukrywanym sceptycyzmem, mieć świadomość na czym polegają techniki manipulacyjne i wybierać te „nie dla idiotów”. Agnieszka Bagińska Czy jesteś manipulantem? To, że na każdym kroku jesteśmy manipulowani, wiemy nie od dziś. Ale przyjrzyj się dokładnie ludziom obok Ciebie. Może to ktoś z nich, mniej lub bardziej świadomie przyczynia się do ograniczania suwerenności Twoich decyzji? Prawo wzajemności Skutecznym chwytem manipulantów jest wzbudzanie w kimś poczucia wdzięczności. Popatrz chociażby na promocje sklepowe. Dostajesz w kubeczku trochę jogurtu, prawdopodobnie go kupisz, bo chcesz się zrewanżować. Gdy otrzymasz od kogoś prezent bez okazji, z reguły chcesz się odwdzięczyć. Zwróć uwagę na wartość takiego podarunku, bo możesz wyjść na tym ze stratą. Tak działają oferty produktów 2 w 1, ale też sytuacje typu: „To ja zapłacę teraz, a ty pomożesz mi później z czymś innym”. Takie zależności nazywane są w psychologii prawem wzmocnionej wzajemności. Osoby wywierające wpływ na innych nigdy nie są obcesowe, ani nachalne w drodze do osiągnięcia swojego celu. Przeprowadzono eksperyment. Wyobraź sobie xero i strasznie długą kolejkę czekających. Podchodzi do Ciebie dziewczyna, która chciałaby coś skopiować bez czekania. Okazuje się, że na pytanie: Przepraszam, mam tu pięć stron. Czy mogłabym skorzystać z kopiarki? pozytywnie odpowiedziało tylko 60% osób. Przyczyną był brak podania powodu. Wystarczyło najbanalniejsze wytłumaczenie – Przepraszam, mam tu pięć stron. Czy mogłabym skorzystać z kopiarki, bo chciałabym je skopiować – aby perswazji uległo już 93% ludzi. Lubię, więc ufam Ile razy zrobiliśmy coś wbrew sobie, tylko dlatego, że namawiała nas do tego osoba, która jest dla nas autorytetem, albo którą lubimy. Prawo autorytetu wykorzystywane jest np. w reklamach (mówi dentysta – podpisany z imienia i nazwiska – ma takie białe zęby, bo używa pasty X). Opisywano również przypadek, kiedy pielęgniarka świadoma tego, że pacjent chory jest na uszy, pod presją polecenia lekarza, była w stanie zrobić choremu doodbytniczą wlewkę danego lekarstwa na ból ucha. Lubimy tych, którzy są podobni do nas. Lubimy też tych, którzy prawią nam komplementy. I to da się wykorzystać, często bowiem myślimy, że nie wypada odmówić osobie, która tyle dobrego o nas mówi. Sposób ten nazwany został ingracjacją. Gdy manipulant mówi o swoich wadach, zdradza sekrety kuchni, nabieramy do niego zaufania. Jesteśmy w stanie kupić droższy deser, bo kelner powiedział nam w zaufaniu, że tańsza kremówka jest dziś nieświeża. Techniki profesjonalistów Chwytem wykorzystywanym głównie przez negocjatorów jest zgrywanie głupszego niż się jest naprawdę. Udaje się nieporadnego, potrzebującego pomocy, a gdy takową się otrzyma, odkrywa się prawdziwe oblicze. Jest to sposób na osłabienie prze- ciwnika, a w rezultacie pomaga go wyeliminować. Zgadzamy się na coś, bo przekonał nas np. sprzedawca. Odpowiada nam cena produktu. Zadowoleni z siebie ruszamy do kasy, tam jednak okazuje się, że nastąpiła pomyłka i musimy zapłacić więcej. Technika „niskiej piłki” jest bardzo skuteczna szczególnie, gdy jesteśmy osobami łatwo wybaczającymi. Manipulant często używa precyzyjnie zaplanowanej gramatyki wypowiedzi. Nie zadaje pytań otwartych, w których rozmówca mógłby przedstawić swój tok myślenia. Pytania tak/nie są o wiele lepsze, aby przekonać człowieka do swoich racji. Ważne jest też cytowanie: można powoływać się na znane osoby, ale skuteczniejsze jest przywoływanie opinii znajomych. Może również mówić zdaniami, którym ciężko zaprzeczyć, wyrażającymi prawdy ogólne. Po uzyskaniu na nie zgody, manipulant przechodzi do konkretów, a wtedy już nie sposób się nie zgodzić, bo przecież wcześniej przyznałeś mu rację. Rozpoznajesz w tych zachowaniach cechy swojego charakteru? Pamiętaj, że manipulujemy przeważnie nieświadomie. Ale warto czasem przypatrzeć się sposobom wpływania na ludzi, aby skutecznie się przed nimi obronić. Ola Stobnicka 5 Kącik Studenckich Serc odc. 5 To, jak się ubierasz, nie jest jej obojętne… czyli Marian z wizytą w centrum handlowym „Nie szata zdobi człowieka” mówi popularne przysłowie. Jednak słysząc je często mówimy do siebie ironicznie: taaaaaak, jasne. I zaglądamy do szafy, zastanawiając się, co by tu założyć, aby dziś wyglądać bosko, i aby dziewczyny piszczały z zachwytu. Czy fakt, że to przysłowie jest przytaczane z niezwykłą częstotliwością, świadczy o jego prawdziwości? Powód jest chyba inny. To krótkie zdanie wyraża nie stan rzeczywisty, a stan przez wielu upragniony. Tego właśnie byśmy chcieli – aby inni zwracali uwagę na nasze wnętrze, dobry charakter, inteligencję i kompetencje. Ale nie oszukujmy się, że tylko nieliczni cały czas oceniają ludzi po ich powierzchowności. Każdy z nas bardziej lub mniej świadomie odbiera drugiego człowieka przez pryzmat jego wyglądu zewnętrznego. Oczywiście potrafimy również spojrzeć głębiej i dojrzeć cechy stanowiące prawdziwą wartość, ale dopiero po pewnym czasie. Jednak czy takie odbieranie rzeczywistości jest faktycznie czymś złym? Wstępne ocenianie innych po wyglądzie wbrew pozorom można zaliczyć do pozytywnych zjawisk. Przecież gdybyśmy spotykając każdą nową osobę od razu dostrzegali całą złożoność jej osobowości, życie stałoby się może aż za bardzo przewidywalne i nie byłoby już w nim miejsca na ciągłe poznawanie kryjących się w człowieku niespodzianek. Ubranie, i to niekoniecznie najdroższe, w połączeniu z fryzurą i różnymi zdobiącymi lub szpecącymi człowieka dodatkami, jest niewerbalnym środkiem przekazu własnego „ja”. Doskonale zdają sobie z tego sprawę studenci Wydziału Architektury, co można zaobserwować idąc ulicą Koszykową i Lwowską. Oczywiście nie wszyscy jesteśmy obdarzeni tak rozwiniętym jak oni zmysłem smaku, dlatego boimy się prezentować strojem naszą indywidualność. Stajemy się przez to naśladowcami czyichś pomysłów. Nosimy to, co modne i nie zawsze dokładnie sprawdzamy, czy modne znaczy również pasujące do nas. 6 Tak właśnie rozmyślał Marian, jadąc do centrum handlowego. No, może nie dokładnie tak… Marian głowił się, co by tu kupić, żeby wyglądać dobrze, seksownie, męsko i pociągająco dla Kasi, swojej dziewczyny. W sklepie oczywiście było całe mnóstwo ubrań. Co wybrać, żeby Kasia dostrzegła w nim atrakcyjnego chłopaka? Marian sam nie wiedział, a znajomość z Kasią była zbyt świeża, by zapytać ją tak wprost. Z drugiej strony nie miał też koleżanek, które mogłyby mu coś doradzić. Kolegów nawet nie chciał pytać. Niby skąd oni mogliby to wiedzieć? Poza tym miał wrażenie, że jego znajomi ze studiów sami nie są niestety ikonami mody. Zastanawiając się nad tym tematem, Marian powinien pamiętać o jednej ważnej rzeczy – ile studentek, tyle upodobań i preferencji co do męskiego ubioru. Agentki KSS w poufnych rozmowach ze studentkami Politechniki Warszawskiej oraz innych uczelni dowiedziały się, jak mężczyzna powinien wyglądać, aby spotkał się z ich zainteresowaniem. miarze XXL i skate’owskimi spodniami, ale wolą luźniejszą wersję męskiego ubrania. – To nie jest takie łatwe, dobrze się ubrać – mówi Agata, studentka ochrony środowiska. – Granica między zbyt obcisłym, a zbyt obszernym ubraniem nie jest wcale duża. Spodnie muszą koniecznie mieć proste nogawki i być dopasowane tak, aby w żadnym Lubię obcisłe miejscu nie opinały nóg, ale też nie wygląAneta, studentka transportu, była w wa- dały jak po starszym bracie. Fajnie, jak facet kacje we Włoszech: – Tam mężczyźni nie ma zgrabne nogi i widać to, mimo że nie ma noszą za dużych koszul, luźnych T-shirtów, obcisłych spodni. W rozmowach o męskiej garderobie częwielkich bluz. Zakładają obcisłe koszulki i dopasowane spodnie. I to jest fajne, jest sto pada słowo „prostota”. Dużo studenna co popatrzeć, jest jak ocenić. Facet nie tek zdecydowanie odradzałoby przecierane musi mieć figury atlety, żeby dobrze wyglą- spodnie i wymyślne aplikacje na koszulkach. Tak samo odnoszą się do dać w obcisłych rzeczach. biżuterii. Jednak łańcuChociaż z drugiej strony ile studentek, tyle szek czy rzemyk na ręku niestety zdarzają się przyupodobań i preferencji nie dyskwalifikują od razu padki nieapetyczne. No, ale ich jest mniejszość! – co do męskiego ubioru chłopaka: – Może dostał łańcuszek od mamy? To Aneta z pełnym zaangażowaniem przekonywała nas, że mężczyzna może być nawet urocze, że go nosi – mówi jest atrakcyjny, gdy nosi przylegające do Magda, studentka romanistyki. Bardzo lubię ciała ubrania, jednak zdecydowanie więcej chłopaków w koralikach, ale kolczyki zudziewczyn jest odmiennego zdania. Mag- pełnie mi się nie podobają – twierdzi z kolei da z geodezji uważa wręcz, że facet w ob- Marzena z zarządzania. – A wielki sygnet? cisłych ciuchach jest obleśny. Większość Albo duża bransoletka? Nie mogę się skupić, studentek nie przepada za T-shirtami w roz- gdy rozmawiam z takim gościem. Zasadni- ” czo uważam, że jeśli ktoś lubi, może nosić i kilogram biżuterii na sobie, nie ważne, jakiej jest płci. I rozumiem, że faceci też mogą lubić takie ozdoby, ale jeśli chodzi o mojego chłopaka, wolałabym, aby zachował w tym umiar. Dla mnie sygnety są strasznie staroświeckie i zupełnie nie pasują młodemu chłopakowi – zauważa Paulina z chemii. Nosimy to, Ewelina. – Wtedy zaczyna mi się to nudzić i zastanawiam się, czy nie jest przypadkiem nadęty i zarozumiały. Ale tak od święta… rewelacja. Tymczasem Basia z administracji twierdzi: – W garniturze właściwie każdy chłopak wygląda dużo lepiej. Szkoda, że tak rzadko w nich chodzą. Powodzeniem nie cieszy się tak zwana „skóra”, co modne czyli skórzana kurtka: – i nie zawsze dokładnie Kojarzy mi się z dresami To mnie kręci Wiele studentek jako albo gangsterami. Szczesprawdzamy, czy ulubiony wymienia styl rze mówiąc, wstydziłabym modne znaczy również się chodzić z takim chłoe l e g a n c k o - s p o r t o w y. Mogą się na niego składać pakiem po ulicy – mówi pasujące do nas sportowe buty (ale nie taHanka, studentka admikie do biegania) i ciemne dżinsy, do tego ja- nistracji. Jej koleżanka z wydziału, Marta, kaś koszula albo koszulka polo. Zdarzają się nie do końca się zgadza: – Też tak myślałam jednak sytuacje, gdy jakiś inny strój przyku- i w zasadzie nadal myślę, ale raz się zdzije ich uwagę: – Mężczyzna w garniturze… wiłam. Mój były chłopak przyszedł na spoTo mnie kręci – mówi Ewelina, studentka tkanie w brązowej skórze, takiej, jaką noszą biologii. – Dobrze dopasowana marynarka, lotnicy. Do tego miał taki biały sweter z golnie za krótkie spodnie, koszula podkreślają- fem. Normalnie skóra i golf u mnie odpaca oczy… Czasami mam wręcz ochotę zjeść dają, ale on wyglądał świetnie. Spojrzałam kogoś takiego. Oczami oczywiście. – Ewe- wtedy na niego trochę inaczej, spodobał mi lina należy do dużej grupy dziewczyn, które się jeszcze bardziej. – doceniają elegancki strój. Jednak nie można A według Moniki, studentki transportu, przesadzać: – Niestety gorzej, jak facet bez skórzana zamszowa kurtka prezentuje się przerwy chodzi w garniturze – ciągnie dalej bardzo dobrze. ” Zwolenniczek ekstrawagancji w stroju nie jest wiele, ale istnieje jedna opinia powszechna wśród dziewczyn, która może być zaskakująca. Większość pytanych przez nas studentek uznała, że lubi, gdy mężczyzna ma na sobie coś oryginalnego: – To nie musi być coś dużego, to może być jeden element, na przykład rysunek na T-shircie albo wzór na koszuli – mówi Łucja, studentka politologii. Ania, studiująca geodezję, dodaje: – To przyciąga uwagę, wydobywa mężczyznę z tłumu. Jeśli nie ma takiej samej koszuli, jak wszyscy, czyli w podłużne paski, a na przykład w trójkąty albo inne szlaczki, daje znak, że może warto się nim zainteresować. Tak samo z koszulkami, które są bardzo często w poprzeczne paski. Jeśli chłopak ma zamiast tego jakiś oryginalniejszy wzór albo ciekawy obrazek, wyróżnia się pozytywnie. – Na podstawie podobnych wypowiedzi można stwierdzić, że określenie „szara myszka” nie odnosi się tylko do dziewczyn. Mężczyźni wyglądający tak, jakby za nic w świecie nie chcieli wyróżnić się z otoczenia, również zasługują na to określenie. Co w takim razie odstrasza studentki? Czego nie są w stanie zaakceptować? – Nie podobają mi się faceci, którzy wyglądają, jakby zeszli z wybiegu – mówi Edyta, studentka politologii. – Niby wszystko fajne, modne i dopasowane, ale jak jest zbyt perfekcyjnie, zaczynam się zastanawiać, czy ten chłopak spędza standardowe pół dnia w sklepach z ciuchami, a drugie pół przed lustrem. Masakra. – Z Edytą zgadza się Kasia, studiująca matematykę: – Nawet nie chodzi o to, że jest to tak zwany typ metroseksualny. Czasem po prostu widać, że chłopakowi ciuchy się w szafie nie mieszczą i zawsze ma dopasowane buty do spodni, spodnie do koszuli, koszulę do kurtki, kurtkę do torby i tak dalej. – Czasem dziewczynom nie pasuje jakiś ogólny typ ubierania się, a czasem zwracają uwagę na szczegóły. Hanka, studentka administracji, jest o wiele bardziej konkretna: – Sandały mnie nie kręcą. Dla przykładu można sobie wyobrazić Jamesa Bonda w sandałach. Chyba już nie byłby symbolem seksu. – Justyna, studentka pedagogiki, też zwraca uwagę na obuwie: – Nie lubię mokasynów. Już nie mówię, że nie lubię ich z białymi skarpetkami, bo to kompletny koszmar. Z.Z., A.A. Nie masz swojej drugiej połówki? Chcesz iść na randkę? A dlaczego nie?! KSS organizuje randki w ciemno. Dziewczyny i chłopaki – piszcie na adres [email protected]. Umówimy Was i podarujemy bilety do kina lub teatru. Sprawdźcie rady KSS w praktyce! 7 Wakacji się Jest taka jedna bardzo ważna rzecz, która trzyma nas – studentów – przy życiu i wzbudza powszechny optymizm. Kiedy sesja dobiega końca, każdy pakuje torby i rusza w świat na upragnione WAKACJE! Po trudach uczelnianych i nieprzespanych nocach należy nam się w końcu coś od życia. Czas odzyskać siły witalne i idealny, seksowny jak zawsze, wygląd. Można wreszcie się zrelaksować i przeżyć te, planowane od długiego czasu, przygody życia, poznać nowych ludzi i zabawić w pozytywnej atmosferze. Załóż więc swe okulary od lansu w szortach i chillingu w słońcu i startuj. 3,2,1… Może nad morze? Wyobraź sobie jaśniutki piasek, niebieską toń, krzyki mew, Ty na plaży siedzący na pufce z mocno schłodzonym napojem gazowanym w dłoni. Roznegliżowane dziewczęta i chłopcy, liczne beach bary i drinki z palemkami, czy smażalnie świeżych morskich ryb. To wszystko i jeszcze więcej znajdziemy na Helu. Jak to się mówi „welcome in hell”, ale nie taki diabeł straszny, nasz Hel jest pełen atrakcji i szalonych imprez. „Chałupy welcome to” jak śpiewał przed laty Zbigniew Wodecki. Na całej długości zagospodarowane są polami namiotowymi, gdzie w całkiem przyzwoitych warunkach można spędzić mile czas pod namiotem lub w przyczepach. Oczywiście w tym wypadku zapłacimy znacznie mniej niż za kwatery w hotelach. Powiedzą – oklepane – odpowiem – no i co z tego? Powiedzą – tłumy – powiem – przynajmniej nie pustkowie i coś się dzieje! Zdecydowanym plusem jest przewaga młodych ludzi, którzy lubią całonocne imprezy, więc nie trzeba będzie się martwić, że jacyś szanowni emeryci będą prosić o ciszę. Za dnia poza siedzeniem na plaży możecie sprawdzić się na desce windsurfingowej, kite’ach, czy chociażby skimboardzie. Wyjazd możecie załatwiać na własną rękę, ale jest też wiele ofert z biur podróży. Polecam zapoznanie się np. ze stroną www. chilling.pl lub student.travel.pl. Inną miejscówką, gdzie jest wielu młodych ludzi są np. Dębki. Osobiście nigdy tam nie byłam, ale polecano mi to miliard razy, więc stwierdziłam, że zobaczę, cóż to za magiczne miejsce. Wyczytałam m.in., że „27 września 1785 w pobliżu Dębek zatonął brytyjski statek handlowy General Carlton”. Nie wiem jak wy, ale ja już się zachęciłam. „Kiedyś wioska rybacka, obecnie nadmorska miejscowość wypoczynkowa z jedną z ładniejszych plaż polskiego wybrzeża. Zamieszkana przez kilkudziesięciu stałych mieszkańców wioska, która ożywa na trochę ponad 2 miesiące w roku, przyciągając tysiące osób, chętnych wypoczynku, nie tylko plażą, ale również specyficzną, swobodną atmosferą”. Na oficjalnej stronie Dębek (www.debki.pl), miejscowość reklamuje się słowami: „Dębki to nadmorska miejscowość, bardzo chętnie odwiedzana przez aktorów, dziennikarzy i VIPów. Nie ma tu dresiarstwa! Plaża jest idealnie czysta, woda w morzu także. 8 nie reklamuje! Oprócz morza, jest szemrzący strumyk, również zadziwiająco czysty. Dwie trzecie miejscowości jest położone w lesie”. Ponadto hasła „piwo na plaży”, „no dres” i tajemniczy liść konopi podpisany „no comments”. Chętnych odsyłam do strony www.debki.wla.com. pl/ (może się nawet spotkamy). Mazury zgrane i nieciekawe? Jeśli Mazury kojarzą wam się tylko z komarami i regionalnym piwem, to zadawalacie się bardzo niepełnym obrazem. Co więcej, Mazury to nie tylko żagle, festiwal muzyki country i Wilczy Szaniec. Aby spróbować odkryć tę część Polski dla siebie na nowo, można zacząć od okolic Ukty, gdzie kiedyś swoją osadę miała niezwykła sekta Starowierców. Już sama historia tego odłamu rosyjskiego prawosławia fascynuje i wciąga. W XVII-wiecznej Rosji apodyktyczny i opętany władzą patriarcha Nikon przeprowadził reformę Cerkwii, dotyczącą głównie liturgii. Zmiany mogłyby wydawać się niewielkie – ułożenie palców, poszczególne litery w modlitwach. Jednak spowodowały największy w historii Rosji rozłam na tle wiary. Przeciwnicy reform, zwani również staroobrzędowcami, ginęli na stosach lub, aby nie dostać się w ręce prześladowców, dokonywali samospaleń całymi osadami. Rozpoczęła się wielka ucieczka przed gniewem okrutnego patriarchy i wszechpotężnego cara. Staroobrzędowcy trafili również na ziemie polskie, najliczniej na Mazury. Dziś, po ponad trzystu latach, nadal działa tam ich świątynia, jednak służy niewielu osobom. Ikony starowierców znajdują się w klasztorze w Wojnowie, obok którego mieści się również cmentarz. Charakterystyczne krzyże o ośmiu końcach zwrócone są w stronę jeziora. Oczywiście wycieczka śladem staroobrzędowców to tylko część wyprawy. Przez Uktę przepływa rzeka Krutyń, raj dla kajakowiczów. Co prawda mówi się, że w wakacyjne weekendy ruch tu jak na Marszałkowskiej i wiosła nie ma gdzie wcisnąć, ale ma to swoje dobre strony – jest bezpieczniej, niż na całkiem wyludnionej rzece i bardziej towarzysko. Krutynią można też spłynąć łodzią i raczej na pewno wysłucha się barwnych opowieści przewoźnika na dowolny temat. Czas na nocleg. Kto wybierze Hotel Gołębiewski, straci najwięcej. Warto poszukać miejsc, które piękno tradycyjnej mazurskiej architektury, zespolonej z przyrodą i z krajobrazem, łączą z gwarancją wypoczynku w miłej atmosferze oraz znakomitym jedzeniem. Pierwszym przystankiem może być Gałkowo niedaleko miejscowości Ruciane-Nida. Ale tak naprawdę warto znaleźć swoje własne miejsca. Mazury to nie tylko wspaniała puszcza i piękne jeziora, ale także niewyczerpane bogactwo dziedzictwa kulturowego, od plemion pruskich dawniej zamieszkujących te ziemie, przez Mazurów, którzy nie byli ani Polakami, ani Niemcami, po Gałczyńskiego, który tworzył w Leśniczówce Pranie. Jest gdzie szukać niezwykłych miejsc. Mała pomoc: Stowarzyszenie na rzecz ochrony krajobrazu kulturowego Mazur „Sadyba” www.sadyba.free.ngo.pl Serwis informacyjny o Mazurach www.mazury.info.pl Spływy łodziami po Krutyni www.krutynia.com Portal Warmii i Mazur www.wm.pl A może emigracja okresowa? Nikt was oczywiście nie zmusza do siedzenia w kraju cały rok. Dla spragnionych palm czekają niezbadane i nieznane (dotąd) miejsca, które eksplorować możecie pod skrzydłami studenckich biur podróży, po również studenckich cenach. Tu polecam zapoznanie się z ofertami: www.funclub.pl, www.latofostera.pl, czy turystykastudencka.pl. Gdzie Krym, gdzie Rzym? Jest i alternatywna opcja wyjazdu za granicę, ale w bardziej nieznane i mniej popularne, a jakże piękne miejsca, typu Bałkany czy Krym. Takie zabawy organizuje np. www.wytworniawypraw.pl, www.ois.pl i www.biuroczajka.pl. Krym to czyste morze, piękne pejzaże, słońce, nie przeludnione szlaki górskie, niesamowita roślinność, góry wychodzące prosto z morza, głębokie jaskinie, bezkresne stepy pamiętające historię antycznych Greków, Rzymian, Bizancjum, Wenecjan, pochody Tatarów, napady Kozaków czy panowanie carów Rosji. Tak bogata i zróżnicowana historia pozostawiła po sobie wiele imponujących zabytków np. skalne miasta, pałac chana, carskie pałace i ogrody, wielowiekowe cerkwie, średniowieczne fortece, antyczne miasta. Właściwie można zaryzykować stwierdzenie (nie będzie to zbyt duże ryzyko), że każdy znajdzie tu coś dla siebie – i zwolennicy wypoczynku na plaży, i Ci co lubią zwiedzać, a także Ci którzy są zwolennikami aktywnego wypoczynku i całonocnych, odjazdowych imprez. Ceny nie są tu jeszcze zbyt wygórowane, aczkolwiek systematycznie wzrastają z roku na rok. Dobrze jest pośpieszyć się ze zwiedzeniem i odpoczynkiem na półwyspie krymskim, póki w pełni się nie skomercjalizuje. Jest tu trochę inaczej niż w miejscach, które znamy – pełno tu niespodzianek i paradoksów. Krym to naprawdę piękne miejsce i jak głosi tytuł jednego z przewodników – „półwysep rozmaitości nie odkrytych jeszcze przez turystów zachodnich”. Powoli jednak staje się miejscem coraz częściej uczęszczanym. Obecnie Krym jest jednym z najlepiej turystycznie rozwiniętych regionów Morza Czarnego. Polakom jest szczególnie bliski dzięki „sonetom krymskim” A. Mickiewicza. Monika Ferenc, Olga Kurek 9 Na weekend nad Dunaj! Wiedeń od dawna błyszczy jako stolica sztuki i kultury. Chociaż obecnie został nieco przyćmiony przez Londyn, Rzym i Paryż, to nadal godzien jest uwagi. Wbrew pozorom jest bardzo blisko Warszawy, co z kolei powoduje, że pomysł wyskoczenia tam na weekend jest zupełnie realny, nawet przy studenckim budżecie. giej i trzeciej cyfrze kodu pocztowego, np. 1010 Wien to pierwsza, a 1230 – dwudziesta trzecia. Przy okazji warto się zastanowić, czy nie mieszka tu ktoś ze znajomych. Wcale o to nie trudno, sądząc po liczbie Polaków, których tutaj się spotyka dosłownie na każdym kroku. Jak dojechać? Najprostszym sposobem jest pociąg. Jedzie niecałe 8 godzin, a przy odrobinie szczęścia podróż kosztuje 29€ w jedną stronę. Należy tylko odpowiednio wcześniej (jakieś 2 tygodnie) kupić tzw. bilety promocyjne. Z autopsji wiem, że warto od razu przy kasie sprawdzić dane wydrukowane na nich (data i godzina), żeby uniknąć przykrej niespodzianki… I co dalej? Jesteś na miejscu, trafiłeś do hotelu i… miasto jest Twoje! Warto zarezerwować parę godzin na spokojny spacer po starówce. To piękne miejsce, gdzie każdy budynek jest dziełem sztuki. Monumentalne kościoły z katedrą św. Stefana na czele, tuż obok Hofburg, pałac cesarski, w którym mieszczą się liczne muzea i imponująca biblioteka. Dobrze jest odwiedzić informację turystyczną, bo można tam zyskać informacje na temat aktualnych wydarzeń kulturalnych, dostać darmową mapę miasta (dostępna również w informacji na dworcu) i jakiś wiedeński gadżet. Nieco dalej znajduje się Uniwersytet Wiedeński, najstarsza i największa uczelnia w krajach niemieckojęzycznych. Studiują tu 72 tysiące osób! A po wejściu do środka, obejrzeniu korytarzy, auli i dziedzińca, na którym latem pojawiają się wygodne leżaki, Gmach Główny PW już nigdy nie będzie wydawał się ładny, ani imponujący. Gdzie się zatrzymać? Większość hosteli oferuje dwuosobowe pokoje w granicach 25€ od osoby. Wybierając miejsce noclegu należy zorientować się, w którym miejscu miasta się ono znajduje. Wiedeń podzielony jest na 23 dzielnice, z których 1. to ścisłe centrum, a 2.–9. jego sąsiedztwo. Co prawda komunikacja miejska zorganizowana jest po prostu doskonale, ale na dojazd na starówkę z odległej 23. dzielnicy należy liczyć godzinę. Informacja o dzielnicy zawarta jest w dru- 10 Bezcenna sztuka Wiedeńskie muzea to prawdziwa gratka dla wielbicieli sztuki. Począwszy od paleolitu (słynna Wenus z Willendorfu, znajdująca się w Naturhistorisches Museum) poprzez gotyk, klasycyzm i secesję – zbiory są naprawdę imponujące. Jednak, jak wiadomo, na Klimcie świat się nie kończy i sztuka współczesna ma silną reprezentację, zgromadzoną głównie w galeriach przy MuseumsQuartier. Niestety, każda wizyta w muzeum to wydatek rzędu 5–8€, chociaż pojawiają się oferty tzw. Kombi Ticket, które uprawniają do zwiedzenia kilku muzeów w niższej cenie. Pięknie i ekologicznie Pośród klasycznych, jasnych i uporządkowanych zabudowań Wiednia wyróżniają się budynki zaprojektowane przez Friedensreicha Hundertwassera, uważanego za kontynuatora myśli secesji i stylu Antoniego Gaudiego. Są to: kompleks mieszkalny HundertWasserHaus, KunstHausWien będący muzeum w którym można poczuć się jak w domu, oraz górująca nad północnymi dzielnicami spalarnia miejskich odpadów. Ostatni obiekt zasługuje na szczególną uwagę, gdyż jest wyrazem nowoczesnego, ekologicznego podejścia do zagadnień komunalnych: zamiast gromadzić odpady – uzyskuje się z nich ciepło dla miasta. Jed- nocześnie stanowi dowód na to, że obiekty przemysłowe nie muszą szpecić krajobrazu. Przeciwnie – komin udekorowany złotą kulą, kolorowe ściany i fikuśna czapka zarzucona na dach spalarni stanowią niewątpliwe jego urozmaicenie i ozdobę. Sam Wiedeń jest tak ekologiczny, jak tylko miasto może być. Segregacja odpadów jest powszechna do tego stopnia, że nawet na niektórych stacjach metra znajdują się komplety pojemników na różne rodzaje śmieci. Energię pozyskuje się też z siłowni wiatrowych znajdujących się na otaczających miasto wzgórzach, oraz z elektrowni wodnych umieszczonych na akweduktach zaopatrujących miasto w alpejską wodę Wieczorem… Opera jest obowiązkowym punktem programu, nawet dla tych, którzy nie są wielbicielami muzyki klasycznej. Jak na stolicę europejskiej sztuki przystało, Wiedeń wyposażony jest w dwa tego typu przybytki. Staatsoper, która mieści się w przepięknym budynku w samym sercu miasta, proponuje repertuar konserwatywny (Mozarta, Verdiego i Pucciniego) w wykonaniu świetnych śpiewaków i orkiestry. Volksoper, jako instytucja „ludowa”, oferuje utwory nieco lżejsze, głównie operetki, musicale i balety. Wszystkie te miejsca (a także wiele innych teatrów w Wiedniu), mają ważną dla studentów zaletę – oferują miejsca stojące. W taki sposób za zabawną kwotę 1,5€ (Volksoper), 3€ (Staatsoper), lub 5€ (inne teatry muzyczne) można obejrzeć wspaniałe przedstawienia. Uwierzcie mi – wygodny fotel nie jest konieczny, żeby podziwiać kompozytorski kunszt Wagnera czy Czajkowskiego! Późnym wieczorem… Po dniu pełnym wrażeń można poszukać odpoczynku w którejś z licznych kawiarni. Najsłynniejszy (i najdroższy) jest oczywiście Sacher, ale hiperczekoladowy tort i tradycyjny Apfelstrudel można zjeść też w wielu innych miejscach. Kawiarnie są wieczorną wizytówką miasta, miejscem spotkań towarzyskich i wydarzeń kulturalnych. Na najtwardszych zawodników czekają jeszcze liczne kluby, jednak muszę przyznać, że żaden z tych przybytków nie zrobił na mnie na tyle dobrego wrażenia, że polecałabym go jako część krótkiej (więc zabieganej) wizyty w tym mieście. Muzyka, muzyka! Całe miasto przesiąknięte jest muzyką, która wymyka się z oper, sal koncertowych i kawiarni wprost na ulice. Jednak nie koniec na tym – w podziemiach tuż obok Staatsoper znajduje się słynna toaleta, gdzie można… umyć ręce przy wtórze melodii skomponowanych przez Straussa lub Mozarta. Koneserzy muzyki klasycznej powinni się udać w niedzielę na Mszę św. o 11 do Augustinerkirche, bo co tydzień o tej porze wykonywana jest inna kompozycja Mozarta, Haydna, Brucknera, lub innego geniusza muzyki sakralnej. Spójrz na to z góry! Punktów widokowych, z których można obejrzeć panoramę miasta nie brakuje. Najsłynniejsze to Reisenrad na Praterze i Donauturm z obracającą się restauracją na szczycie, w której można obejrzeć całe miasto nie ruszając się od stolika. Ponadto warto wybrać się na wzgórza położone nieopodal. (Wiedeńczycy twierdzą, że tutaj zaczynają się Alpy. Mieszkańcy reszty Austrii uważają, że Alpy się tutaj kończą. Jak widać nie tylko w Polsce występują złośliwości na linii stolica – reszta kraju). Łatwo dostać się autobusem na Kahlenberg, gdzie znajduje się polski kościół, upamiętniający zwycięstwo Sobieskiego nad Turkami, i nieco bardziej oddalony Leopoldsberg. Z obu miejsc rozciąga się wspaniały widok na całe miasto, oraz otaczające je pagórki pokryte winnicami. Miasto czeka na Ciebie! Kilka zdań i zdjęć to nie forma, w której można zawrzeć całe bogactwo koloru, światła i formy, czekają na przechodnia w każdym właściwie miejscu Wiednia. Na temat tego miasta napisano wiele książek, więc nie mam zamiaru szczegółowo opisywać żadnej z jego atrakcji. Zamiast tego sugeruję – przejrzyj któryś z licznych przewodników i… przyjeżdżaj! Małgorzata Zawilska 11 Kultura, której nie było! Wolność, po co wam wolność?! Macie została Grammy. Statuetkę można przetopić, się!” i podobnymi. Jak się okazało, były przecież telewizję! Tak 20 lat temu konsu- ale łez fanek z plakatów wspaniałego duetu to najskuteczniejsze zaklęcia do manipulomenta kontestował Kazik. Kultura maso- nie zeskrobała zapewne ani rodzina Hanso- wania tłumem. Chwytliwa reklama wystarczyła, aby kilka wa stała się idealnym nośnikiem manipu- nów, ani chłopaki z Backstreet Boys. Zastanawiacie się pewnie po co to wszystko tysięcy ludzi ruszyło na polowanie w hiperlacji i mistyfikacji. Wojna, której nie było. Piersi Pameli Anderson. Śmierć i życie robimy, ściągamy tysiące ludzi do fałszywe- markecie. Czego potrzeba aby jeszcze więkElvisa. Nawet jeśli istniały tylko jako wy- go marketu, a właściwie na łąkę? Nie odpo- sza liczba osób w popłochu rozpoczęła dratwór mediów, dla ludzi stały się prawdą wiemy. Mamy nadzieję, że odpowiedzi udzie- matyczną ucieczkę ze swoich domów? li sam film. W ten sposób swój film „Czeski Amerykanom, tuż przed II Wojną Światową objawioną. Ani grunge, ani tym sen” otwierają Vit Klu- wystarczyło nieporozumienie radiowe. Jest Cios był tak bolesny, bardziej punk. To plastikosak i Filip Remuda, stu- 30 listopada 1938 roku, Halloween. Najwiękwy duet Milli Vanilli był denci Akademii Filmowej sza stacja radiowa podaje informację o ataże Milli Vanilli to największym ciosem dla w Pradze, którzy zakpili ku Marsjan. Przez głośniki wydobywają się dotychczas jedyny popkultury na początku z tysiąców Czechów. Kil- relacje dziennikarzy i opowiadania naoczlat 90’ ubiegłego stulecia. ka miesięcy przygotowań, nych świadków. Zdaniem spikerów zagrozespół, któremu Czy może być coś bardziej nowoczesna i przeprowa- żony może być każdy obywatel. Skala przeodebrana została bolesnego niż przyznanie dzona z rozmachem kam- rażenia, która wybuchła w New Jersey jest nagrody Grammy grupie pania reklamowa, spoty wyjątkowa. Całe rodziny zostawiają dobytek Grammy. która w ogóle nie istniała? w największych czeskich swojego życia i próbują uciec jak najdalej. W roku 1990, po dwóch latach działalności, mediach, ulotki i gadżety, wszystkie te za- Dokąd? Tego nie wiedzą. Równie zszokoswój pierwszy album wydaje Milli Vanilli. biegi aby ściągnąć ludzi na podmiejską łąkę, wani są właściciela radia i twórca audycji – Nieznana grupa z Niemiec. Debiutancki krą- gdzie miało dojść do otwarcia wymarzonego Orson Welles, nie rozumieją podstaw paniżek „All or nothing” okazuje się ogromnym hipermarketu– Czeski Sen. Kampania promo- ki. Jak się później okazało, część słuchaczy, sukcesem. Duet zza naszej zachodniej grani- cyjna okazała się skuteczna. Rzesze ludzi 31 którzy zbyt późno włączyli radioodbiorniki, cy szybko zdobył uznanie i jeszcze w tym sa- maja 2003 ściągnęły na łąkę., tylko po to, by nie wiedzieli, że słyszą jedynie słuchowisko mym roku otrzymuje nagrodę Grammy dla zamiast niskich cen zobaczyć ogromne rusz- radiowe. Efekt jaki wywołała pomyłka nie najlepszego nowego zespołu. Prawdziwa towanie imitujące fasadę był zamierzony, ani przez Rzesze ludzi 31 maja burza, wisiała jednak w powietrzu. Osiem nieistniejącego budynku. radiowców, ani artystów miesięcy po odebraniu statuetki, producent Antykonsumpcjonistyczz Mercury Theatre. „Woj2003 ściągnęły na i twórca sukcesu zespołu, Frank Farian, ogło- na akcja dwóch studentów na Światów”, bo tak nazyłąkę, tylko po to, by sił publicznie, że osoby, które swoimi twarza- wywołała ogromne poruwała się audycja do dzisiaj jest symbolem wpływu mi firmowały zespół, z jego muzyką nie mia- szenie w Czechach, wielu zamiast niskich cen mediów na ogromne rzeły nic wspólnego. Ich zadaniem było jedynie ludzi domagało się surozobaczyć ogromne sze ludzi. występowanie na scenie i koncertach. Powsta- wych kar dla organizatoWszystkie te fakty beznie zespołu, jego muzyka i sukces były wiel- rów, część bagatelizowała rusztowanie imitujące sprzecznie dowodzą jedką mistyfikacją, haczykiem cynika, na który sprawę, jedynie nieliczni fasadę nieistniejącego nego. Media w połączedały się złapać najtłustsze ryby światowego zrozumieli policzek jaki niu z silną globalizacją show biznesu. Cios był tak bolesny, że Mil- został wymierzony spobudynku. stworzyły tandem, który li Vanilli to dotychczas jedyny zespół, które- łeczeństwu. Co ciekawe, mu odebrana akcja promocyjna, która okazała się tak sku- ma moc władania ludźmi z niemal mistyczteczna prowadzona była hasłami „Nie przy- ną mocą. Wystarczy strzępek gazety, krótki chodźcie!”, „Nie kupujcie”, spot z kolorowego ekranu, aby nierealne sta„Nie pchajcie ło się rzeczywiste. Otwartą pozostaje kwestia do czego siła ta może zostać wykorzystana? Damian Drewulski ” ” 12 Na pewno wiele razy mieliście przyjemność wracać z imprezy, koncertu, czy meczu nocnym autobusem. Na temat „nocnych” krąży wiele opowieści. Trudno odróżnić, które są mitami, a które historiami prawdziwymi. Postanowiłam osobiście przyjrzeć się sytuacjom, jakie mogą Was spotkać podczas powrotu do domu. Do mojego miejsca zamieszkania „nocne” jeżdżą od niedawna, więc dopiero kilka dni temu miałam pierwszy raz okazję skorzystać z tego typu transportu. Fama głosi… Zanim zdecydowałam się na jazdę „nocnym” z Dworca Centralnego, naczytałam się wielu historii, które stali pasażerowie tych linii wypisywali na forach internetowych i muszę przyznać, że nie zachęciły mnie one do podróży. Ludzie dzielą się naprawdę zdumiewającymi opowieściami rodem z filmów sensacyjnych. Takie sprawy jak płonące ognisko w 710 jadącym do Konstancina, potyczki z nachalnymi pijakami, czy bójki nikogo już nie szokują. Kiedy rozmawiałam z ludźmi czekającymi na „nocny”, mówili, że liczą się z takimi sytuacjami, i że mają one swój „klimat”. Usłyszałam od nich przeróżne historie – od naprawdę śmiesznych, aż po bardzo nieprzyjemne. Jedna z dziewczyn wspominała zażenowanie pasażerów, kiedy na jakimś przystanku wsiadł pijany mężczyzna w garniturze i przez pół drogi wyśpiewywał arie operowe. Koleżanka opowiadała mi, że kiedy wracała do Piaseczna po godzinie 23, nagle z autobusu 709 wypadła szyba. Wiadomo, że stan polskich dróg pozostawia wiele do życzenia, ale czyżby było aż tak źle? Osobiście nigdy nie zapomnę widoku dodatkowego autobusu 710, który miał przetransportować do Warszawy fanów Kultu po koncercie w konstancińskiej Tężni. Autobus był po brzegi wypełniony rozbawionymi fanami, z okien wystawały transparenty, ro- ześmiane głowy i niezliczona ilość machających rąk, a pojazd był eskortowany przez dwa radiowozy policyjne. Pasażerowie weekendowych „nocnych” dzielą się na dwie grupy: tych, którzy imprezę zaczynają już w autobusie odsypiać i na tych, którzy przenoszą imprezę do autobusu. Często dochodzi na tym polu do nieporozumień. Moje rozmówczynie narzekały najbardziej na nachalnych, podpitych mężczyzn, którzy zaczepiają i obrażają sprośnymi żarcikami. Zapytane przeze mnie, co robią w takich sytuacjach, odpowiadały, że nic. Jeśli jadą większą grupą, to koledzy występują w ich obronie, a jeśli same, to udają, że śpią. Chłopaki najczęściej skarżą się na kradzieże, agresję pijanych i zadziornych kibiców. Wszyscy jednak przyznają zgodnie, że najgorsza jest znieczulica wśród kierowców. Kolega opowiadał mi, jak grupa chłopaków na siłę chciała wyciągnąć na przystanek jednego z pasażerów w celu „wyrównania rachunków”, bo im się nie spodobał wygląd wracającego samotnie do domu chłopaka. Gdyby nie inni pasażerowie, którzy ruszyli na odsiecz, mogłoby to się skończyć tragicznie. Mój pierwszy raz Czekałam z niecierpliwością na moją pierwszą jazdę. Moi współtowarzysze podróży mnie nie zdziwili. Byli to głównie ludzie młodzi, wracający z imprez, których atmosferę starali się przenieść poza klub, śpiewając ostatnie hity w autobusie. Nikogo to jednak nie dziwiło. W pewnej chwili wsiadł chłopak pod znacznym wpływem alkoholu, przedstawił się wszystkim i zapytał, czy ktoś może go obudzić na konkretnym przystanku. Jakaś dziewczyna z chęcią się zgodziła i rzeczywiście nie zapomniała powiedzieć mu, gdzie ma wysiąść. Pełna kultura. Słyszałam, że w czasach, kiedy nie było „nocnych” do Konstancina, ludzie wraca- jący nad ranem z eskapad, okupowali budki telefoniczne na stacji Metra Wilanowska. Podobno w jednej budce mogły się zmieścić aż trzy osoby! Jedna osoba zostawała na czatach, a reszta starała się, przyjmując wręcz akrobatyczne pozycje, zażyć odrobinę snu w oczekiwaniu na pierwszy poranny autobus. Do statystycznie najniebezpieczniejszych linii należą te jadące na obrzeża Warszawy i poza jej granice. Najgorzej jest w weekendy, kiedy młodzi mają czas na nocne szaleństwa i chcą odreagować ciężki tydzień. W noce powszednie chuligańskie wybryki są sporadyczne. Autobusami jeździ mniej pasażerów i są to głównie ludzie wracający z nocnych zmian w pracy, zmęczeni i zainteresowani jak najszybszym powrotem do domu. Z wielu nocnych linii chciano swego czasu zrezygnować, przede wszystkim dlatego, że kierowcy bali się jeździć przez określone dzielnice. Podniosły się głosy sprzeciwu i ostatecznie o wiele częściej można spotkać patrole policji jeżdżące „nocnymi”. Nie ukrywajmy, życie nocne Warszawy zamarłoby bez nocnego transportu. Bezpieczeństwo i komfort jazdy zależy tylko od pasażerów. Podczas mojej podróży nie spotkałam się z żadnym zaczepnym zachowaniem. Byłam mile zaskoczona, że zupełnie obcy ludzie do siebie zagadują, a mężczyźni ustępują miejsca dziewczynom na dziesięciocentymetrowych szpilkach. Jeden pasażer powiedział, że najbardziej lubi podróżować „nocnymi”, bo nie ma w nich starszych pań, które wykłócają się o miejsce, i którym przeszkadza wszystko – od plecaka na siedzeniu, po zbyt głośną rozmowę przez telefon. Jedno jest pewne – jazda „nocnymi” dostarcza niemałych wrażeń, niekoniecznie tych negatywnych. Agnieszka Bagińska 13 Recenzja miejsca Szamsija – sziszarnia libańska W okolicach pl. Narutowicza, przy ul. Andrzejowskiej, w niskich, przeszklonych pawilonach swoją siedzibę znalazła sziszarnia libańska Szamsija. Miejsce działa od niedawna, bo od października. Właścicielami są absolwent i absolwentka wydziału archeologii na UW, którzy swoją miłość do bliskowschodnich podróży emanowali na wnętrze, menu i ogólną atmosferę Szamsiji. Aby zamówić coś do jedzenia, trzeba pogimnastykować trochę język: hommous, mutabbal, i foul, czyli pasty podawane z orientalnym pie- czywem, kosztują 8 zł. Z większych dań w Szamsiji znajdziemy koftę z hommousem za 16 zł lub hommous kebab za 14 zł. Na deser można zjeść baklawę za 4 zł, a do picia wziąć yerba mate za 8 zł, kawę z kardamonem za 4 zł, herbatę w różnych smakach za 5 (kubek) lub 8 zł (dzbanek). Napijemy się tu też piwa i zapalimy fajkę wodną, w czterech smakach do wyboru, za 12 lub 15 zł. Szamsija ul. Andrzejowska 9 (róg Niemcewicza i Kaliskiej) Łukasz Okolica Pierwsze wrażenie Wystrój Menu Ceny Ocena Monika Mogłoby być lepiej. Nie Zwyczajna ulica jakich wiele. wybrałabym się na spacer w tych Dużym plusem jest bliskość pętli okolicach. Ale z drugiej strony tramwajowej, no i oczywiście na Ochocie (i ogólnie w innych akademika. Zwłaszcza w weekendy dzielnicach niż Centrum) rzadko kiedy na pętlę można sobie powstają miejsca z fajką, a chyba dojechać zabytkowym tramwajem. powinny. Nie trudny dojazd. Z zewnątrz wygląda niepozornie. Pierwszym odczuciem było W środku panuje sympatyczny podobieństwo do sheeshy półmrok, zaś pani właścicielka w pawilonach przy Nowym jest bardzo urocza. Świecie. Stwarza orientalny klimat. Raczej Nastrojowy. Ale tam gdzie ciemne wnętrze, przytłumione siedzieliśmy było trochę ciasno światło, niskie stoliki i poduszki (nie wiem czy Libańczycy to do siedzenia to tylko niektóre wysoka czy niska nacja). z wschodnich motywów subtelnie wkomponowanych w całość. Dla kogoś kto nie zna kuchni z tamtych stron, to same dziwnie brzmiące nazwy. Nie za wiele do wyboru, ale przecież to dopiero początek funkcjonowania tego miejsca. Ciastko było bardzo smaczne. Bardzo ciekawe i egzotyczne. Wydaje mi się, że nie często spotykane. Mogłoby być szersze (ale pewnie z czasem się powiększy), szczególnie jeśli chodzi o napoje. Średnie. Kawałek ciasta który dostałem był trochę mały. 5– Ceny są dużą zaletą, niższe niż w innych tego typu miejscach. 4 Ola Piotrek Trochę na uboczu – najpoważniejszy minus w mojej ocenie. Jeśli nie wiesz gdzie dokładnie Szamsija jest, to pewnie jej nie znajdziesz. Blisko węzła komunikacyjnego, więc dojazd jest bezproblemowy. Lokal stoi na uboczu, ale jego odnalezienie nie jest trudne. Pomieszczenie trochę za małe, za to nadrabia atmosferą. Miła obsługa. Mały kameralny lokal dopiero co otworzony, ale z tyłu jest jeszcze jakaś sala, która… Urzekły mnie sterty poduszek do siedzenia – zdecydowanie w klimacie. Na razie nieco ubogie, ale egzotyczne potrawy zapowiadają coś naprawdę oryginalnego. Podawanie napojów w tykwach (tak to się chyba nazywało) świadczy o pomysłowości właścicieli. Jako, że nie byłem nigdy w Libanie, to uznaję, że wystrój nawiązuje do szeroko pojętego orientalizmu. Jedno mnie nurtuje: po co przy suficie wisiała jakaś laska? Nie wyglądała na libańską… Libańskie potrawy zdecydowanie przypadły mi do gustu. Jeśli ktoś ma ochotę na piwo, to też je tu znajdzie (chociaż ok. 60% ludności Libanu jest muzułmanami/ muzułmankami i chyba nie piją alkoholu). Bardzo przystępne. Przystępne, a jakość wysoka. 4 5– „Namiętności” w Teatrze Ateneum 14 „Premiera Studencka” – wspomniałem idąc do Teatru Ateneum słowa z opisu wydarzenia. Byłem bardzo ciekaw jak Izabella Cywińska, zaadaptowała opowiadania Isaaca Singera w taki sposób by można było na nie zaprosić studentów, wolących przecież zazwyczaj obcować ze współczesnym dowcipem i humorem niż z opowiadaniami Noblistów z lat siedemdziesiątych… „Namiętności”, już sam tytuł brzmiał dziwnie przyciągająco dla młodego widza. Czy więc dużo było namiętności w „Namiętnościach”? Ciężko powiedzieć, bo każdy twórczość Singera mógł interpretować pod różnym kątem. To czy była to zwykła opowiastka o przystojnym pisarzu, do którego lgnęły kobiety, czy też historia trzech kobiet szukających zrozumienia poprzez kontakt z alter ego żydowskiego twórcy, zależy już od charakteru odbiorcy. Tym co zostanie na długo w mojej pamięci jest niewątpliwie doskonała scenografia Jana Kozikowskiego. Pozamykane drzwi przeplatane z drewnianymi ścianami, otwartymi pokojami, balkonem czy budką telefoniczną zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Wspaniały scenograficzny chaos zbudował rewelacyjne warunki do odbioru wszystkich przekazywanych myśli. Kolejnym elementem, o którym warto wspomnieć były pojawiające się tu i ówdzie nawiązania do twórczości kolejnego żydowskiego artysty – malarza Marca Chagal- la. Jakby tego było mało, adaptatorka opowiadań wplotła w spektakl kolejny, silny element przekazu, a mianowicie pieśni, wykonywane przez postaci jakby żywcem wyjęte z obrazów wyżej wymienionego artysty. Genialnie! Podsumowując, mogę stwierdzić z czystym sumieniem, że „Namiętności” to zlepek utworów jakże nieprzeciętny, bo tworzący doskonałą całość. Jedyne, co można mu zarzucić to czas trwania – nieco ponad godzina to nie dużo jak na spektakl. Chciałoby się więcej. Ale czy to naprawdę wada? Przecież znacznie lepiej wyjść z teatru z uczuciem przyjemnego niedosytu sztuką niż poczuć się sztuką przesyconym. Sylwester Staniek Posłuchaj, co Internet ma do zaoferowania Stacje radiowe mają to do siebie, że często zamęczają nas zbyt długo tą samą playlistą, sporadycznie dodając do niej coś nowego. A często zdarza się, że jednym utworem jesteśmy katowani kilka razy dziennie. Są osoby, którym to odpowiada, są też takie, które polegają już tylko i wyłącznie na swoich zbiorach muzycznych (płyty, mp3). Jeśli radio nas odrzuca, to gdzie poznawać nowe zespoły? Kilka lat temu o odpowiedź nie byłoby łatwo, dziś Internet daje nam ogromne możliwości. Obecnie obserwujemy wysyp witryn, na których zespoły mogą podzielić się swoją muzyką z fanami, a ci – szukać zespołów podobnych do swoich ulubionych bandów. Dziś przedstawimy te największe i najciekawsze… Witrynę myspace.com najłatwiej przyrównać do naszego rodzimego grona. A w zasadzie jest odwrotnie – to „nasi” czerpią garściami z ogólnoświatowego serwisu, w którym główną rolę sprawują tzw. „znajomi”. I, o ile można zauważyć wiele analogii w obu serwisach, to ten amerykański świetnie służy także do słuchania muzyki. Zwłaszcza, że nie ma chyba szanującego się zespołu na świecie, który nie ma konta na myspace.com. Jest to po prostu dodatkowa forma promocji – grupy muzyczne tworzą własne konta, gdzie mogą zamieścić Myspace = przepych kilka swoich utworów do posłuchania czy ściągnięcia oraz klipy do obejrzenia. Oczywiście witryna służy też jako miejsce, gdzie mogą porozmawiać z fanami, poinformować ich o nadchodzących koncertach czy premierze nowej płyty. Na takiej stronie możemy znaleźć również ilość odsłuchanych utworów danego zespołu czy choćby gatunek muzyczny – od elektroniki przez wszystkie gatunki i podgatunki rocka aż po rap. Minusem myspace’a jest często bardzo duży natłok informacji, zdjęć, bannerów itp., dlatego taki przepych może być uciążliwy. Jeśli szukacie jakiegokolwiek zespołu na świecie, na 99% jest właśnie na myspace. I to od razu gotowy do przesłuchania! Last.fm czyli biblioteka każdego melomana Popularny „zliczacz” muzyki słuchanej za pomocą różnorodnych playerów typu winamp czy Windows Media Player. Fenomen tej strony polega na tym, że po ściągnięciu odpowiedniego pluginu do swojego odtwarzacza muzyki na komputerze, księgowane są wszystkie utwory, jakich wysłuchaliśmy. Z tych danych są tworzone przeróżne rankingi i zestawienia, a dla niektórych ludzi sam serwis stał się obiektem kultu i na dźwięk słów „ktoś skasował Twoje konto na last.fm” mogliby paść na zawał. Zazwyczaj profil na „laście” w pełni oddaje upodobania muzyczne danej osoby i sam system szuka dla niej innych, pokrew- nych zespołów, a nawet osób słuchających podobnej muzyki! Naturalnie z nimi wszystkimi można porozmawiać na rozmaitych forach, a o sa- mych zespołach uzupełnić brakujące informacje, czytając obszerne opisy. Last.fm to także skarbnica wiedzy o koncertach – z łatwością znajdziemy tutaj najciekawsze wydarzenia muzyczne dziejące się w naszym mieście (nawet z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem!), zobaczymy jacy użytkownicy w nich uczestniczą, wyrazimy swoje zdanie o danym koncercie czy napiszemy recenzję po byciu na nim. Naturalnie nie muszę dodawać chyba, że mamy tutaj także ogromne zbiory darmowych utworów, które możemy ściągnąć lub też w całości przesłuchać na stronie… Na last.fm jest również radio, które będzie odtwarzać piosenki ustawione przez nas w playlistach albo zespoły o podobnej charakterystyce do wskazanych. Żeby opisać wszystkich możliwości strony last.fm, trzeba byłoby zapisać małą czcionką przynajmniej połowę i.pewu (serio!). Pure Volume czystym źródłem Może nie tak popularne jak myspace czy last. fm, ale purevolume.com to kolejne źródło muzyki w Internecie. Tak jak na wymienionych wyżej stronach, tak i tu możemy znaleźć mało znane, ciekawe zespoły i przesłuchać ich utworów. Niestety, w tym przypadku piosenek jest mniej, także jeśli chodzi o możliwość ściągnięcia ich na dysk komputera. powinniście skierować w stronę tej witryny. Daje ona możliwość ściągnięcia nawet kilku utworów danego wykonawcy. się wiele ciekawych i szczegółowych informacji dotyczących samych zespołów muzycznych. Inne serwisy: www.music.com – z naciskiem na „videos”, spora baza muzyczna www.music.aol.com – znajdziemy tu sporo newsów muzycznych, dużo ciekawostek, gorzej z dostępnością utworów i biografii www.en.wikipedia.org – nie ma tu możliwości posłuchania muzyki, ale znajdzie Brakuje tu Wam jakiejś strony? Czekamy na Wasze propozycje. Możecie je wysyłać na mój adres mailowy: [email protected] mp3.wp.pl – dużo i po polsku Jeśli interesuje Was głównie polska muzyka, to swoje oczy, a przede wszystkim uszy, Maciek Pietrukiewicz 15 Muzyczne la Polska powoli wkracza do Europy. Nie mówię tutaj jednak ani o aspektach politycznych, ani też gospodarczych, a o koncertach i festiwalach. Tak, tak – zespoły, które jeszcze nie tak dawno temu omijały nasz kraj szerokim łukiem, teraz będą grały na polskich scenach. I choć nie jest to nadal poziom festiwali organizowanych w Niemczech, Anglii czy Austrii, to w tym roku każdy znajdzie coś dla siebie nie wyjeżdżając z kraju. Poniżej znajdziecie opisy niektórych polskich festiwali wraz z potwierdzonymi wykonawcami, którzy na nich wystąpią (pamiętajcie, że te listy w wielu przypadkach nie są jeszcze zamknięte). Szczecin Rock Festiwal 24–25.06 „Sama droga do sukcesu organizatorów nie była usłana różami. Pomysł akcji zawdzięczamy Radiu Eska. Szerokim echem odbiła się, słynna już, petycja fanów muzyki rockowej do władz Szczecina” czytamy na oficjalnej stronie Szczecin Rock Festiwal. Petycja, jak widać, udana, gdyż w tym roku nie trzeba wyjeżdżać zagranicę, żeby zobaczyć Freda Dursta z resztą legendarnej już grupy Limp Bizkit. To właśnie ten zespół jest największą gwiazdą szczecińskiego festiwalu. Dla wielu osób jednak powodem wyprawy na północ Polski będzie amerykański wokalista utożsamiany z muzyką grunge czyli Chris Cornell. Skład zaproszonych zagranicznych gości na każdy dzień uzupełnią Manic Street Preachers i Kaiser Chiefs. Nie zabraknie również polskich grup, należących do ścisłej czołówki polskich zespołów rockowych. 24 czerwca: Limp Bizkit, Kaiser Chiefs, Hey, Coma, Happysad 25 czerwca: Manic Street Preachers, Chris Cornell, Myslovitz, Lipali, Izrael strona: http://szczecinrockfestiwal.pl/ Malta Festiwal 23–27.06 (Poznań) Najważniejszym wydarzeniem poznańskiego festiwalu będzie z pewnością pierwszy w Polsce koncert grupy Nine Inch Nails, która od ponad 20 lat tworzy muzykę elektryzującą miliony fanów na całym świecie. Na jej czele stoi charyzmatyczny Trent Reznor, który nie tylko pisze teksty, komponuje czy sam nagrywa materiał w studiu (pozostali członkowie zespołu występują jedynie podczas tras koncertowych) ale i odważnie wypowiada się publicznie – buntuje się przeciwko polityce Stanów Zjednoczonych oraz krytykuje otwarcie przemysł fonograficzny, gdzie wytwórnie zarabiają wielkie pieniądze kosztem muzyków. Ale Malta Festiwal, to nie tylko NIN – to także koncerty zespołów niezależnych, alternatywnych oraz występy teatralne czy taneczne. Nie sposób wymienić wszystkiego, dlatego odsyłam do oficjalnej strony poznańskiej imprezy. Na uwadze należy też mieć, że „post scriptum do tegorocznej Malty będzie odbywający się w ramach 16 cyklu Malta Presents koncert grupy Jane’s Addiction, która wystąpi 8 lipca”. Nine Inch Nails, Pati Yang, Pustki, Thief, Snowman, Mass Kotki, The Irrepressibles, Kormorany, ye:solar strona: http://www.malta-festival.pl/ Hunterfest 23–25.07 (Szczytno) Motörhead i Machine Head – wystarczy wymienić jedynie te dwie nazwy, żeby stwierdzić, iż ciężko ominąć ten festiwal. A to dopiero początek, gdyż zestawienie jest nadal aktualizowane. Do dziś można potwierdzić także występy Vadera, Acid Drinkers czy oczywiście samego Huntera. Oprócz koncertów głównych na fanów mocniejszego rockowego grania czeka także scena młodych zespołów, namiot, gdzie będą grali rockowi dj’e oraz atrakcje poza koncertowe jak np. paintball czy zlot motocykli. Hunter, Motörhead, Machine Head, Tarja Turunen, Vader, Acid Drinkers, Lipali, Jelonek, Flapjack, Votum, Nutshell, Los Pierdols, Orbita Wiru strona: http://www.hunterfest.pl/ Eko Union of Rock Festiwal 9–11.07 (Węgorzewo) Z oficjalnej strony możemy wyczytać: „Na dużej scenie koncerty rozpoczynać się będą o godz. 18 i potrwają do 3 nad ranem. Ważną zmianą jest zastąpienie konkursu polskich zespołów rockowych, konkursem międzynarodowym, na którym Polskę będą reprezentować Kombajn Do Zbierania Kur Po Wioskach oraz ubiegłoroczny laureat, Saluminesia. Inne zespoły konkursowe to m. in. TUVALU (Finlandia), POPEČITELJI (Kosovo), Metropolis (Słowacja) oraz Abszar (Białoruś). 9 lipca to tradycyjnie dzień ONET-u podczas którego wystąpią Lao Che, Totentanz, Renata Przemyk z gośćmi (m.in. Marią Peszek) i Oceansize z Wlk. Brytanii. 10 lipca to dzień radiowej Trójki. Tego dnia będzie można usłyszeć m.in. Armię, Acid Drinkers czy amerykański Biohazard. Ostatni dzień na dużej scenie to dzień TVP 1, na którym zagrają: De Press, Myslovitz, Renton oraz główna gwiazda tegorocznej edycji festiwalu – Paradise Lost.” Jak widać, skład jest bardzo bogaty i w tych 3 dniach skupione zostało wiele świetnych bandów. Warto tam być, zwłaszcza, że bilety oscylują w granicach 85–95 zł. Paradise Lost, Myslovitz, Oceansize, Biohazard, Voo Voo, Armia, Lao Che, Acid Drinkers, KSU, Kombajn Do Zbierania Kur Po Wioskach, Renata Przemyk, Oddział Zamknięty, Renton, L.Stadt, Totentanz, Haydamaky, Metropolis, De Press, Sputnik, Karna, Saluminesia, BlakFish, Tuvalu, Hetane, Popecitelji, Vian, Dis-ney, Abszar strona: http://www.rock.wegorzewo.pl/ ato w Polce! Jarocin Festiwal 17–19.07 Opisanie przynajmniej połowy zespołów zajęłoby kilka stron. Podobnie przytoczenie dyskografii samych gości z zagranicy, którzy w tym roku pojawią się w Jarocinie. Warto jednak zwrócić uwagę na kilka zespołów. Przede wszystkim – Bad Brains, którzy tworzą muzykę, która jest połączeniem hardcore’owych dźwięków z reggae. Warto zauważyć, że ta amerykańska grupa wystąpi w oryginalnym składzie a grają razem od ponad 30 lat! Drugim zespołem wartym uwagi jest Ignite. Przez wiele lat sumiennie pracowali nad kolejnymi płytami, teraz cieszą się szacunkiem fanów zarówno hardcore’u jak i punk rocka. To połączenie świetnie funkcjonuje na koncertach, o czym będzie się można przekonać już 17 lipca. Editors, Animal Collective, The Automatic, Bad Brains, Myslovitz, IAMX, Happysad, The (International) Noise Conspiracy, Ignite, Maria Peszek, New Model Army, Tilt, Armia, Acid Drinkers, Czesław Śpiewa, Kazik Na Żywo, Kumka Olik, Rockaway, REVEROX, The Black Tapes, Persona Non Grata, Plagiat 199 strona: http://www.jarocinfestiwal. pl/ XV Przystanek Woodstock 31.07– 2.08 (Kętrzyn) To już 15 edycja tego popularnego festiwalu organizowanego przez WOŚP z Jurkiem Owsiakiem na czele. Jak zwykle na dwóch scenach (dużej i folkowej) czekają na Was świetne polskie zespoły ale także i zagraniczni zacni goście. A ci w tym roku naprawdę dopisali – będzie zarówno coś dla fanów mocnych brzmień (np. metalcore’owy Caliban czy duński Volbeat) jak i nieco spokojniejszego (ale nie mniej dynamicznego!) post-punkowego grania, czego przykładem jest obecność The Futureheads. The Futureheads, Guano Apes, The Subways, Korpiklaani, Easy Star AllStars, Akurat, Caliban, Dżem, Sham 69, Volbeat, Don Carlos, Señor Coconut, Voo Voo, Conflict, Jelonek, Blenders, Tomasz Budzyński, Dub FX, Argenis Brito, Za Zu Zi, Ares & The Tribe, Bez Jahzgh, Fanfara Kalashnikov, Final Virus, Yelram strona: http://www.wosp.org.pl/ Heineken Open’er 2–5.07 (Gdynia) Największe wydarzenie tego lata? Wielu osobom na język ciśnienie się jedno słowo. A właściwie dwa: Heineken Open’er. A że to nie tylko wybór Polaków, to na potwierdzenie tej tezy można przytoczyć artykuł „The Sunday Times”, gdzie pojawił się obszerny dodatek na temat różnych festiwali. Spośród 20 wydarzeń muzycznych na świecie to właśnie ten nasz polski uzyskał wyróżnienie „Our pick”. Jedni powiedzą, że przyznane trochę na wyrost, jednak z drugiej strony tegoroczny skład jest imponujący (The Prodigy i Faith No More to jedynie wierzchołek góry lodowej) i należy żałować, jeśli się na początku lipca w Gdyni nie będzie. Placebo, Moby, Arctic Monkeys, Kings of Leon, The Kooks, The Prodigy, Lily Allen, Basement Jaxx, The Ting Tings, Duffy, M83, Faith No More, Emiliana Torrini, Peter Bjorn and John, Crystal Castles, Pendulum, Jazzanova, Madness, The Gossip, Late of the Pier, Santogold, White Lies, Q-Tip, Maria Peszek, O.S.T.R., Priscilla Ahn, FlyKKiller, Izrael, The Car Is on Fire, Buraka Som Sistema, Gabriela Kulka, Sofa, Fisz Emade, Kapela Ze Wsi Warszawa, Renton, Hjaltalín, Santigold, 100nka, Mass Kotki, lady aarp, Village Kollektiv, Contemporary Noise Sextet, The Black Tapes, Łąki Łan, DAGADANA, Szelest Spadających Papierków, Speed Caravan, Kormorany, Betty Be, Wojtek Grabek, Wiolonczele z miasta, kakofoNIKT strona: http://www.opener.pl Pozostałe festiwale: OFF Festival 6–9.08 (Mysłowice) The National, Final Fantasy, Spiritualized, El Perro del Mar, The Thermals, Casiotone for the Painfully Alone, Frightened Rabbit, These New Puritans, Maria Peszek, Marissa Nadler, The Field, Ólafur Arnalds, The Pains of Being Pure at Heart, High Places, Handsome Furs, HEALTH, Fucked Up, Mark Kozelek, Komety, Crystal Stilts, The Car Is on Fire, Armia, Pustki, Cool Kids of Death, Wavves, Gabriela Kulka, Dictaphone, Wooden Shjips, Muzyka Końca Lata, Lucky Dragons, Karl Blau, Errors, George Dorn Screams, Crystal Antlers, Micachu, Lech Janerka, Jeremy Jay, Rolo Tomassi, Tiny Vipers, The Week That Was, Psychocukier, Mahjongg, Loco Star, Pawilon, Skinny Patrini, Iowa Super Soccer, Kumka Olik, Monotonix, Von Zeit, Miłość, KOT, The Black Tapes, Biff, Disasteradio, Ballady i romanse, Woody Alien, SenSorry, The Complainer & The Complainers, Paristetris, LeeDVD, Andy Band, Muariolanza, Ben Butler And Mouse Pad oraz Siupa strona: http://www.2009.off-festival.pl/ Coke Live Music Festival 20–22.08 (Kraków) The Killers, 50 Cent, Nas, The Streets, Shaggy, Gentleman, Madcon strona: www.livefestival.pl/ Orange Warsaw Festival 4–5.09 MGMT, Groove Armada, N*E*R*D, Calvin Harris strona: http://www.orangewarsawfestival.pl/ 17 Nie ma dla nas miejsca na polskim rynku ” są to odwiedziny u babOree: I tutaj pozdraMaciek Pietrukiewicz: Rozmawiam nie robimy jakiegoś ci, które trzeba odbębnić, wiamy Dobrą Stronę Rocdzisiaj z dwoma przedstawicielami emo w stylu weź-sięnie jest to załatwienie soka – festiwal, na którym warszawskiego zespołu Demagog: pociachaj-i-umrzyjbie podbicia legitymacji na dostaliśmy wyróżnienie Kamilem Orackim, zwanym też człowieku! za pozytywny przekaz Oree’m, i Karolem Kowalewskim, uczelni ani nie jest to robonaszej muzyki (śmiech). zwanym Karolem. Możecie określić ta, do której musisz iść, bo Karol: Chodzi o to, żeby otrząsnąć się, swoimi słowami, jaką muzykę gracie? ci za to płacą. To jest dla nas ogromna frajda. zobaczyć, co się robi z własnym życiem. Oree: „Ciężką i głośną”. Na to wydajemy kasę i nie żałujemy jej. Oree: Natomiast, żeby nie było, że roKarol: Trudno powiedzieć. Można zauwa- A jakie są wasze inspiracje? żyć tam połączenie kilku różnych nurtów. Oree: Myślę, że zespół Deftones jest dla nas bimy jakieś emo w stylu „weź-się-pociaOree: Jest to cholernie ciężko sprecyzo- bardzo dużą inspiracją, zwłaszcza jeśli cho- chaj-i-umrzyj-człowieku”. W tych tekstach wać, bo nie gramy, aby brzmieć jak ktoś, dzi o zagrywki gitarowe. I, szczególnie ostat- jest zawsze jakaś nutka pod tytułem „jak tylko tak, jak nam wychodzi. Gramy, żeby nio, również zespół Meshuggah, który ma za- się weźmiesz w garść, to dopier***lisz tym nam to sprawiało frajdę – wszystko wy- jebiście połamane rytmy i po prostu otworzył skur***nom”. W dużym skrócie. chodzi w praniu. Dawno temu, kiedy jakieś nam klapki na oczach, że wcale nie trzeba grać Jak Wasi znajomi reagują na tę pierwsze zalążki tego zewszystkiego na 4/4. Ostatnio muzykę, jak Was postrzegają? Czy społu dopiero powstawały, właśnie bawimy się w różne tylko jako pewnego rodzaju zjawisko, Dla nas wszystkie zamysł był absolutnie inny. takie patenty i powstają nowe czy realnie jako kogoś, kto ma szansę furtki są nadal A wyszło inaczej i moim numery pod tym kątem, któ- namieszać na polskim rynku? pozamykane zdaniem wyszło fajnie. re będą niebawem nagrywaOree: Ja myślę, że moi znajomi we mnie A jak członkowie waszego zespołu ne. Tak samo jakieś zajawki typu Tool są na nie wierzą (śmiech). łącza studia czy pracę z grą w zespole? pewno inspiracją. To są klasyki, ciężko się tym Karol: Niektórzy nasi znajomi mówią, że nie inspirować. Każdy z nas słuchał Sepultury, gramy na poziomie, że jest w tym ekspresja Da się to połączyć czy nie? Oree: Studia moje w tym momencie wy- zespołów typu Biohazard, Dog Eat Dog czy i to „coś”. Natomiast obawiam się, że polski rynek jest raczej ciężko dostępny dla taglądają tak, że mam przerwę. Chociaż mia- Machine Head. Karol: Trzeba powiedzieć jeszcze, że kiej muzyki. łem tak, że pracowałem na pół etatu, studioOree: Generalnie chyba nie ma dla nas wałem dziennie i sobie radziłem. Chłopaki każdy z nas ma swoje własne ulubione gateż sobie jakoś dają radę, nie narzekamy. tunki – ja np. uwielbiam jazz, industrial dub miejsca na polskim rynku. Bardzo, bardzo Nie spotykamy się na próbach codziennie lub takie połączenia, jakie są w GOreellaz ciężko jest cokolwiek znaleźć… Karol: Jest to rynek popu. Z drugiej stropo kilka godzin. Poświęcamy na to okre- czy Kanale Audytywnym. ny, jak każdy rynek muzyczny… ślony czas, zazwyczaj są to 3 godziny tygo- Karol, Ty jako wokalista zajmuOree: Jakbyśmy chcieli posłuchać takiej mudniowo, czasem więcej – jeśli jest jakiś kon- jesz się pisaniem tekstów, prawda? zyki, to zespół Illusion, który wybijał się w lacert albo materiał do zrobienia. O czym w nich opowiadasz? Karol: Ta muzyka łączy nas wszystkich – Karol: Można powiedzieć, że o życiu tach ’90, co nieco zaistniał. Z podobnych gatunczas dla tego zespołu zawsze się znajdzie. (śmiech). Są to moje osobiste przemyśle- ków muzyki to także Kazik Na Żywo, choć jest Oree: Dokładnie! To jest taki punkt w cią- nia. Próbuję naświetlić ciemną stronę życia, to już muzyka mimo wszystko lżejsza w jakiś gu dnia, że wiesz, że chcesz tam jechać. Nie skłonność do autodestrukcji… sposób. Kazik nie ma tak agresywnego woka- ” 18 lu jak Karol i teksty ma po polsku, więc też jest to łatwiejsze w odbiorze. Gdybym chciał znaleźć coś na polskim rynku w podobnych kategOreeach muzycznych, to być może momentami O.N.A… Ale to też jest zespół, który moim zdaniem nie wybiłby się, gdyby nie marka pt. Skawiński i Kombi, które po prostu robiło furorę i oni już mieli pewne furtki otwarte. Dla nas te furtki wszystkie są nadal pozamykane. A nie myśleliście kiedyś żeby grać lżej, żeby to było bardziej dostępne dla ludzi? Oree: Nie, bo my tego nie gramy dla radia ani dla kasy, ani dla niczego innego, tylko gramy dla siebie, taka muzyka nam wychodzi. Jak złapiemy zajawkę na nagranie czegoś lżejszego, to nagramy coś lżejszego, na razie kręci nas granie ciężko. Sami rozumiecie, że ludzie często kojarzą Was z agresywnym wokalem, nawalaniem w perkusję… Oree: Ludzie nas kojarzą?! Pierwsze słyszę… (śmiech) Ale jeśli już usłyszą taką muzykę, od razu przyklejają jej łatkę muzyki nieprzystępnej. Co odpowiadacie na takie sklasyfikowanie? Karol: Słuchałeś kiedyś Bjork? Jest bardzo niestandardowa i wychodzi poza schematy. Tworzy muzykę tak, jak ją czuje i to jest piękne. Oree: A ja powiem inaczej. Nie przejmuję się, jakie ludzie przypinają łatki, bo ja też tak robię z zespołami, których słucham. To, że ja powiem, że jakaś muzyka jest dobra albo zła, taka albo inna, to nie znaczy, że ona taka naprawdę jest. Każdy, kto chce nas posłuchać, to niech nas posłucha, ułoży to sobie jakoś w głowie i niech wyrobi sobie własne zdanie. Jeżeli to będzie pozytywne zdanie, to niech przekaże komuś dalej, że mu się to podobało. Niech każdy sam ocenia. Ja się na pewno nie będę przejmował, że ktoś mi powie, że to jest hardcore albo że to jest dla niego za lekkie. Bo na pewno są osoby, które powiedzą, że gramy pedalsko, bo jest za dużo melodyki w tych piosenkach. Tak naprawdę jest u nas mnóstwo melodyjnych zagrań na gitarach, które są w jakiś sposób zakrywane ciężkim wokalem, który wyraża jakieś emocje czy zdarte gardło (śmiech). Wszystko zależy od tego, czego ktoś szuka w muzyce. Mówicie, że dla Was jest to przede wszystkim frajda. Jesteście nastawieni na odniesienie jakiegoś sukcesu? Karol: To byłoby bardzo miłe. Oree: Nie nastawiamy się na to. Natomiast gdzieś tam w głębi serca każdy z nas bardzo, bardzo by się ucieszył, gdyby coś takiego się muzyki, stali sobie w małych grupkach. Natoudało. Nie ukrywam, że moim największym miast jeszcze nie zagraliśmy takiego koncermarzeniem byłoby utrzymać rodzinę, zbudo- tu, na którym naprawdę byłaby pełna buda wać dom, kupić zajebisty samochód z tego, co i rozpier***cha, a to jest coś co cieszy oko. wychodzi ze mnie, a nie z tego, co muszę od- I tego też brakuje. Bo tak naprawdę największym motywatorem nie jest bębnić w robocie. jedni powiedzą, że gramy ciepłe słowo od znajomego Ale uważasz, że obecnie można wyżyć ciężko, drudzy powiedzą, czy nieznajomego, a jest to z muzyki? Zazwyczaj że gramy pedalsko, bo ta osoba pod sceną, która kopie drugą osobę w twarz schemat jest taki, że jest za dużo melodyki (śmiech). członkowie zespołu w tych piosenkach Ostatni Wasz występ pracują od 8 do 16, był na festiwalu muzycznym GAPA. później grają próby… Oree: Doskonale to znam. Znamy kapele, Spodziewaliście się wygranej które siedzą w branży kilkanaście lat i są przy- w ogóle? Oree: Nie, absolutnie! Nie wierzyliśmy w to, najmniej rozpoznawalne – chłopaki też muszą pracować, mimo że mają wydawców, ileś płyt że takie festiwale można wygrać bez znajomona koncie i trasy zagraniczne. Życie… Myślę, ści, bez grania przystępnej muzyki tak naprawże jakaś niesamowita rewolucja musiałaby na- dę. To był drugi festiwal, na którym graliśmy stąpić na rynku albo musiałaby zostać otwar- najcięższy rodzaj muzyki. Wcześniej zgarnęta jakaś wielka wytwórnia, żeby ta sytuacja się liśmy wyróżnienie, a tutaj się okazuje, że my zmieniła. Bo generalnie odbiorcy są. Ale u nas wygrywamy. Takiego szoku to ja jeszcze nie się płyt nie kupuje – u nas się płyty ściąga i ko- przeżyłem! Podejrzewam, że przeżyję, jak się piuje. W Ameryce u każdego dzieciaka zoba- dowiem, że moja dziewczyna jest w ciąży. czysz 100 tysięcy oryginalnych płyt, bo dla nie- Są według was dzisiaj gwiazdy go jest to kwestia „dwa hamburgery albo płyta”. muzyczne w Polsce? A u nas to jest „nie jesz przez miesiąc albo płyOree: Kombi jest gwiazdą. ta”, bo dostajesz od rodziców za małe kieszonKarol: Agnieszka Chylińska. kowe, żeby było Cię stać na oryginalne płyty. Oree: Ona nie jest gwiazdą. Ona nie zgryCo Was motywuje, napędza? wa gwiazdy. Moim zdaniem gwiazda to Doda, Oree: Jeśli ktoś, kto słucha takiej muzy- Kombi, Jola Rutowicz… Generalnie bycie ki, powie mi, że to jest fajne, to momental- gwiazdą kojarzy mi się z robieniem kasy a nie nie mam ochotę usiąść i nagrywać nowe ka- sztuki. Sztukę robią artyści, nie gwiazdy. wałki albo grać próbę, żeby znów stworzyć Czy Wasze życie to już jest sex, coś dobrego. Kiedy gramy jakiś koncert i po drugs & rock’n’roll? Czy w ogóle koncercie słyszę od znajomych, którzy sie- pociąga Was taki styl życia? Oree: Nie mówmy o tym! Mamy kobiety, dzą w branży 15 lat i mówią „ale zajebiście!”, narzeczone… (śmiech) to jest to jakaś motywacja. A tak na serio, to każdy ma prawo decyWy to widzicie „od wewnątrz”: dować o swoim życiu, dopóki nie wkracza jaki jest największy problem, jeśli chodzi o młode zespoły? Czy to jest to w wolność innych. Nie jesteśmy nauczycielami i nie mamy aspiracji na bycie nimi. kasa, słaba promocja…? Oree: To nie jest kasa. Bo są zespoły, które A alkohol? W końcu często muzyka tak, jak my jeszcze raczkują w branży, a mają rockowa idzie w parze z alkoholem. Oree: Wszystko jest dla ludzi, ale dla ludzi kasę, żeby kupić sobie profesjonalny sprzęt, zajebisty backline, a nie mogą grać w porządnych myślących (…) Trzeba wiedzieć kiedy to się klubach na uczciwych warunkach. Zazwyczaj robi, jak to się robi i z kim – chlanie do gadu gadu klub chce hajs od takiej kapeli, za to, że ona albo lustra… to nie jest dla mnie żadna frajda. Czyli dla was najważniejsza jest może zagrać koncert. To nie motywuje… muzyka… Który Wasz koncert był najlepszy? Oree: W tym momencie na pewno tak. Oree: Do tej pory graliśmy 4 koncerty. A który najlepszy? Ten, który się dopiero wy- Muzyka i przyjaciele, osoby najbliższe. To darzy, ten, na którym ludzie naprawdę rozpie- jest najważniejsze. r***lą budę. Do tej pory nie było czegoś takie- I tym optymistycznym akcentem go, żebyśmy widzieli, jak ludzi porywa nasza możemy zakończyć wywiad. Dzięki, muzyka. Widzieliśmy w Parku [klub], jak lu- panowie. Rozmawiał Maciek Pietrukiewicz dzie machali głowami albo tupali sobie w rytm ” Demagog w skrócie W skład zespołu Demagog wchodzą: – Karol Kowalewski (wokal), – Kamil Oracki (bas, back wokale), – Janek Szokalski (gitara), – Marek Oracki (gitara), – Amadeusz Krebs (perkusja). W obecnym składzie zespół gra od października 2007. Ich muzyka to przede wszystkim hardcore oraz szeroko pojęty metal. Demagoga można posłuchać m.in. na www.myspace.com/demagogband Zespół regularnie koncertuje w warszawskich klubach oraz szykuje się do wydania EPki przy pomocy Domu Kultury Śródmieście. Wszystko to można śledzić na bieżąco za pośrednictwem strony www.demagog. org A obszerny wywiad z Demagogiem znajdziecie na naszej stronie internetowej www. ipewu.pw.edu.pl 19 SUDOKU