1 - Howrse
Transkrypt
1 - Howrse
Prolog 21lipca356r.p.n.e. WdniunarodzinAleksandraWielkiegomiałomiejscerównieżinnewydarzenieo znaczącymwpływienalosyludzkości.ŚwiątyniaArtemidywEfezie(wdzisiejszejTurcji), jedenzsiedmiucudówświata,zostaładoszczętniespalonaprzezniejakiegoHerostratesa. Natorturachwyznał,żepragnąłsławyzawszelkącenęiniewidziałinnegosposobu,byją zdobyć.Zostałpostawionyprzedsądem,wotoczeniutłumuludzi,którzypatrzylinaniego znienawiściąiodrazą. Leczgdybysędziowieitłumniebylitakzaślepienigniewem,natleotaczającejciemności dostrzeglibypostaćSybilliwblaskugasnącychpłomienitrawiącychświątynię.Oczy staruszkiwywinęłysiędotyłu,ajejciałemzaczęływstrząsaćgwałtownedrgawki.Kobieta wykrzykiwałacośwproroczymtransie.Jedenzkapłanów,któryprzeżyłpożar,podtrzymał jąwramionach,gdyosunęłasiębezwładnie,zapadającwkilkudniowąśpiączkę.Spisałon późniejsłowaSybillinamiedzianejtabliczce.Wszystkowskazywałonato,żeprzemawiała głosemolimpijskichbogów: WielkijestgniewArtemidy,córkiZeusa.Samawymierzyłabykaręśmiercisprawcytego świętokradztwa.Przebiłabyjegosercesrebrnąstrzałą,gdybyniezatrzymałyjejpilne obowiązki.Wtejwłaśniechwiliboginiczuwanadnarodzinamidziecka,którewymusi szacunekdlabogówwcałymziemskimkrólestwie.Artemida,patronkałowów, zwierzyny,dzikichostępów,akuszerekiboginiWielkiejNiedźwiedzicy,zabrałajednąz gwiazdkonstelacjiCentauraipodarowałająowemudziecku,bywskazywałamudrogę dochwalebnegoprzeznaczenia.Dziękitemumalecznajdziesiępodochronąmitycznego stwora–półczłowieka,półkonia–ajegolosyzwiązanebędązChironemikońmi. JednakzniewagaHerostratesaniemożesięjużnigdypowtórzyć.Niewolno człowiekowikonkurowaćzbogami.Złudnewizjeświetnościichwałytoludzkiesłabościi niemożnapozwolić,byznówzagroziłyonekrólestwubogówlubludzi.Artemidanadała więcgwieździejeszczeinnąmoc:gdybyjejposiadaczanieszczęśliwieopanowało szaleństwolubfuriaalbogdybyjegoambicjeprzekroczyłygranicezdrowegorozsądku, gwiazdadoprowadziłabygodoupadku. Dopókijąnosi,żadenczłowiekniebędziewstaniegopokonać.Oilezachowa umiarkowanieirozwagę,awswychczynachpozostanieskromnyiuczciwy–będzie niezwyciężony.Leczjeśliulegniesłabościom,spadnienaniegogniewZeusa. Wówczasdziecko,którewyrosłonajednegoznajwiększychzdobywcówwhistoriiświata, wydałozsiebiepierwszyokrzyk.ByłtoAleksanderWielki. RodzącagowbólachkrólowaOlimpias,kapłankaZeusaiambitnażonaFilipaII Macedońskiego,usłyszałaostrzegawcząprzepowiednięArtemidy.Pomimowycieńczenia, najejustachzamajaczyłzwycięskiuśmiech.Któramatkaniemarzyowspaniałej przyszłościdlaswojegodziecka?Zpomocąbogówzrobiwszystko,cowjejmocy,by wykształcićAleksandraizapewnićmuprzeznaczonystatus.Synspełnijejwłasne marzeniaowładzyiwiecznejchwale.NieuwierzyławostrzeżenieSybilli.Skoro Aleksandrachronilisamibogowie,dlaczegomiałbyokazywaćumiarkowaniei wstrzemięźliwość?Staniesięnajpotężniejszymczłowiekiemnaświecie,przywódcąwojsk uwielbianympowszeczasy. Gdyakuszerkapodałanoworodkamatce,Olimpiaswzięłagowramionaiprzytuliłaczule. Poczuławtedyostreukłuciewzagłębieniuszyi.Odsunęłaodsiebiedzieckoispostrzegła, żechłopieczaciskawpiąstcegwiazdęzbrązu.Odrazuzorientowałasię,żetowłaśnieten przedmiot,przeznaczonywyłączniedlaAleksandra,obdarzonyjestwielkąmocą.Królowa byłaprzekonana,żeWyroczniaprzemawiałatylkodoniejiniesądziła,żektośjeszczeo nimwie.GwiazdęArtemidyzauważyłajednakakuszerkaiOlimpiasniemogłaryzykować ujawnieniatajemnicy.Stanowiącazagrożeniekobietazginęławięcszybkoodukąszeń wężyczuwającychnadsnemkrólowej.ZaśgwiazdaArtemidy,córkiiwysłanniczkiZeusa, stałasięsekretnymsymbolemprzymierzabogów,namocyktóregoAleksandermiał zyskaćnieśmiertelnośćiwiecznysukceswbojach. DrugaświątyniaArtemidywzniesionazostałanazgliszczachpierwszej,wpołowie czwartegostuleciaprzedChrystusem.Jednakw263rokun.e.splądrowalijąOstrogoci,a następnie,w401rokun.e.,spalilijąchrześcijanie.Świątyniędoszczętniezniszczyłcesarz Justynian,któryczęśćjejkolumnwykorzystałdobudowywielkiegopałacuw Konstantynopolu.Podobniejakwielujegonastępców,cesarzspędziłwielegodzinna próbachrozszyfrowaniasłówwyrytychnamiedzianejtabliczceznajdującejsięnajednejz kamiennychkolumn.Któżniemarzyłbyozdobyciugwiazdywszechmogącychbogów? Justyniantrzymałkolumnęzprzepowiedniąwswoimpałacu,zawiniętąwogromny bizantyjskidywaniukrytąwpotężnejbibliotecerazemzwielomainnymiskarbami. Pewnegorazuszczęśliwytrafbądźprzeznaczeniedoprowadziłodwudziestotrzyletniego AleksandradoEfezu,gdzienawetzaoferowałGrekomzłotonaodbudowęświątyni. Mieszkańcyjednakzabardzosiębaliiodrzucilijegopropozycję.Kontynuowałwięcswoją podróżinigdyniespojrzałnamiedzianątabliczkęprzytwierdzonądokolumnywnaos, wewnętrznymsanktuariumświątyni. -1Sieć –UciekajciezBabilonuprzezpiaski,ślademwody,boskichłezzbiałegozłotaikrwina kamiennejświątyniZeusa…ProfesorzeTemudjin,skoroostatnijeździeczarmii AleksandraWielkiegoprzekazałfragmentgwiazdykapłanomZeusa,toniepasujetodo trasy,którąwedługnaspodążał.Nieznaleźliśmywtamtymobszarzeżadnych historycznychanigeograficznychśladówświątynipoświęconejZeusowi,przypadających naokresodok.326rokup.n.e.doczasu,kiedyimperiumzostałopodzielonemiędzy generałówpośmierciAleksandrawBabilonieok.323rokup.n.e.Wkażdymrazie dokopaniesiędojakichśruinnapustyni,takichjakDżaraszwJordanii,zajęłobynamcałe lata! –John,świątyniaZeusawDżaraszpochodzizczasówrzymskich,aniegreckich,podobnie jakwieleinnychtzw.ruingrecko-rzymskichznajdowanychpośmierciAleksandra– wyjaśniaspokojnieprofesor. –Wiem,profesorze,poprostupowolitracęnadzieję.Hannibalmajużczteryzpięciu fragmentówpieczęciAleksandraWielkiegoiniesądzę,żebyśmyznaleźliostatniprzed nim… WyczerpanimozolnymiposzukiwaniamiczłonkowieSiecisprawiająwrażeniekompletnie przytłoczonychkonkluzjąJohna.Ponuremilczenieprzerywakobiecygłos. –Profesorze? –Tak,Leylo? –Zacznijmyodpoczątku.Mamypewność,żejeździecwciążmiałprzysobiefragment gwiazdy,gdyprzekraczałsyryjskąpustynię.Wiemyteż,żejechałzBabilonuwkierunku południowo-zachodnim,leczniedotarłanidoMorzaŚródziemnego,aniCzerwonego.A zatemobszarnaszychposzukiwańzawężasiędookolicpołudniowejSyrii,północnozachodniejArabiiSaudyjskiejiJordanii.Abyprzetrwaćwpustynnychregionach,musiał obraćtakątrasę,gdziebyłonajwiększeprawdopodobieństwoznalezieniaźródełwodyi dotarciadotychkilkustudniioaz,oddalonychodsiebienierazokilkadnimarszu.Po drodzenapewnospotykałkoczowniczeplemiona,podróżującewkarawanachodjednego miastadodrugiegoigłosząceprzyokazjiswojewierzenia.Czyzagubionywnieznanym tereniejeździecmógłnaprzykładspotkaćwyznawcówinnegobogapodobnegodoZeusa? –Leylo,jesteśgenialna!–wykrzyknęłaSalonqa.–Karawanyprzewoziły„boskiełzyz białegozłota”,cennekadzidłozregionudzisiejszegoSułtanatuOmanudoEgiptui Mezopotamii.BogaciNabatejczycy,koczowniczeplemię,któregonazwawywodzisięod słowa„nabat”oznaczającego„wodętryskającązziemi”,mieliwyłącznąkontrolęnadtrasą przewozutegokadzidła.Domistrzostwaopanowalitechnikiwyszukiwania, przechowywaniaiukrywaniawodynapustyni. –Jakiegobogaczcili?–przerwałPablo.–Czyjesttamświątynialubposągjakiegoś lokalnegoZeusa? –IchnajważniejszymbogiembyłDuszara,bóggóry–odparłJohn.Nabatejczycynie sporządzaliludzkichpodobiznswoichbogów.Wmiejscachuważanychzaświętestawiali pękate,prostokątneblokizkamienia.Nazywalije„betylami”,czyli„świętymi kamieniami”.Wtrakcieceremoniireligijnychtrzynaściorokapłanówspryskiwałoświęty kamieńkrwiązwierzęciaofiarnego.Tobywyjaśniałotę„krewnakamiennejświątyni Zeusa”. –AgłównymobszaremkultubyłaPetrawJordanii–dodałatrzęsącasięz podekscytowaniaLeyla.–Petra,czyli„skała”,miejscezlistyświatowegodziedzictwa UNESCO,zbudowanezezłotegoiróżowegopiaskowca,gdzieNabatejczycygromadzili swojebogactwa.Niedostępnemiastoukrytewlabirynciegranitowychkorytarzy. Odizolowaneodnaturalnychszlakówkomunikacyjnych,otoczonewieżamiwyrzeźbionymi wskalnychwypukłościach,wznoszącesięnadimponującostromymiścianami.Wąskie dolinyiprzełęczesprawiały,żetomiastobyłoniedozdobycia… –PrześlęwammapyPetry–powiedziałJohn.–JeśliceremoniekuczciDuszary odbywałysięnaszczyciegóry,kapłaniiwierniprzynosilibetylilicznedarydoświątyni położonejwdolnejczęścimiasta,którązaznaczyłemstrzałką.Oilenaszeprzypuszczenia sąprawidłowe,istniejeszansa,żefragmentgwiazdywciążsiętamznajduje.Profesorze Temudjin,proszędaćznaćpracownikomUNESCO,abyniepozwalalinikomuwchodzić doświątyni! Wtymmomencieprofesor,któryzwyklejestniewzruszony,zaczynazdradzaćoznaki niepokoju.Podnosirękę,dającdozrozumieniaczłonkomSieci,byprzestalimówić,ajego wzrokskupionyjestwinnymmiejscu.Poprzerwie,którawydajesiętrwaćcałąwieczność, wkońcuprzemawia. –Właśnieusłyszałemokropnąwiadomość.WiększośćruinPetryzostałazniszczonaw wynikukilkueksplozjiniewiadomegopochodzenia.Bardzomiprzykro… Jednocześniewysokowpowietrzuodbywasięinnarozmowa. –Dobrarobota.Nawyznaczonekontoprzelanojużumówionąkwotę. Wniebieskichoczachmężczyznywidaćbłyskzadowolenia,gdykończyrozmawiaćprzez swójtelefonsatelitarny.NaustachJohnaFitzgeraldaHannibalapojawiasięzłowieszczy uśmiech,kiedyjegoprywatnyodrzutowiecprzelatujenadJordanią.Opuszkiempalca wskazującegogłaszczemetalowytrójkątzbrązu,któryprzechowywanyjestwpancernej kasetcezdolnejprzetrwaćnawetwybuchpociskunajnowszejgeneracji.Wartość historycznamiejscaświatowegodziedzictwaUNESCOniemiaładlaniegowiększego znaczenia,azniszczeniemiastaumożliwiłoskorumpowanymarcheologomzFundacji HistoriiLudzkościHannibalazdobycieostatniegofragmentugwiazdyAleksandra Wielkiego.TerazjużniktinicniepowstrzymaHannibalaprzedrealizacjąplanu… -2Bawaria,Niemcy PrzezoknoszykującegosiędolądowaniaodrzutowcaHannibalspoglądanawieżyczki swojegozamkuSchattental,czyli„dolinycienia”.Budowlatamazasobąbogatąhistorięi zanimzostałaprzejętazaogromnepieniądzeprzezHannibalCorpizamienionaw laboratorium,byławłasnościąpotomkadynastiiLudwikaIIBawarskiego.Odrzutowiec wlatujedogłębokiejdolinyukrytejmiędzydwomagórami,anastępniekierujesięw stronęzamkuzepokiromantyzmu.Jegoarchitekturajestniecoeklektyczna:oryginalnie zostałwzniesionywstyluromańskim,apóźniejrozbudowanyonoweczęściwstylu neogotyckimibizantyjskim.Potężnyzamekzlokalizowanyjestwśrodkulasuzłożonegoz wysokichczarnychsoseniotoczonyogromnymi,tarasowymiogrodamizmnóstwem fontann.Pojegoprawejstroniestoikamienno-drewnianabudowlaprzypominającadużą stodołę,leczznaczniewyższaodinnychzabudowańspotykanychwtychgórach.Rosnąca wokołobudynkuzielonatrawajestnieskoszona,zmierzwionainierówna,agdzieniegdzie przebijająsięfragmentygołej,spękanejziemi.Wpobliżuprawdopodobnieznajdująsię jakieśzwierzęta,nacododatkowowskazujeobecnośćelektrycznegoogrodzenia.Choć obecnieniewidaćtużadnychśladówżycia,obszartennajwyraźniejzostałprzystosowany dohodowlizwierząt.Ztyłuzamkuznajdujesięzamknięty,ciemnybudynekzkamienia, którywyglądapodobniejakstodołairównieżsprawiawrażenieopuszczonego. ByułatwićpodróżowaniepracownikomHannibalCorpisamemuHannibalowi,nad zamkiemzbudowanopasstartowy,mocnokontrastującyzotaczającymgokrajobrazem. NajemnicybiegnąnapowitanieHannibala,którycierpliwieczekauszczytuopuszczanych właśnieschodówodrzutowca,napawającsięwilgotnym,czystympowietrzemizapachami sokówroślinnych,mchuitrawy,takcharakterystycznymidlaBawarii.Szybkojednak wracadorzeczywistości,gdynanadgarstkuczujewibracjeurządzenia,powiadamiająceo otrzymaniuwiadomości.Zerkanaekraninteligentnegozegarka,naktórymwidaćteraz zdjęcieNadiizwujostwemnalotniskuwrosyjskimWładywostoku. –Dobrarobota,Filipe–odpowiada. Hannibalzmierzadowejściazamku,anastępnieprzezautomatycznymostzwodzony wchodzidoprzestronnegoholuwstylugotyckim.Złowrogiegargulceobserwujązgóry przybyszów,którychkrokiodbijająsięechemodwysokiegosklepienia.Hannibalzostawia śladyubłoconychstópnazakrywającymcałąpodłogębizantyjskimdywanie.Przywiózłgo zjednejzeswoichwyprawdodawnegoKonstantynopola,gdziepodróżowałśladami Aleksandra.Podścianamistojąpustekrzesłaczekającenanieobecnychgości,a kryształoweżyrandolezwisajązsufitunacałejdługościprzejściawyznaczonegoprzez ustawionewpółokręgufilary.Lampyteoświetlająpomieszczenie,doktóregoniewpada jużświatło,ponieważwmiejscestarychokienwitrażowychwstawionomatowe,pancerne szyby. Hannibalschodziwdółkrętymischodami,przysłabymświetlezamontowanychna ścianachżarówek,anastępniewchodzidośluzyzabezpieczonejtrzemaosobnymikodami. Najpierwprzyciskadoskaneraczubekprawegopalcawskazującego,potemwstukujekod nacyfrowymczytniku,anastępniewyraźniewymawiahasło: –JohnFitzgeraldHannibal. Drzwipowolisięotwierają,odsłaniajączaokrąglonykorytarzipołożonenaśrodkuschody. Hannibalprzemierzakorytarzszybkimkrokiem,awśladzanimpodążaubranywczarny garniturochroniarz.Mijajądużepomieszczeniepełneekranów,wktórymtrzej pracownicyuważnieśledząpoczynaniawszystkichosóbwzamku,atakżemonitorują każdąsalęiokolicznetereny,dziękiniezliczonymkameromukrytymnaterenie posiadłości.Mężczyźniidądalejwzdłużzaokrąglonegokorytarzaidochodządodrugiego przeszklonegopomieszczenia,którewyglądanalaboratorium.Znajdująsiętamstołyi dużenarzędziachirurgiczne,ludziewbiałychfartuchachimaskach,probówki, mikroskopy,komputeryitablicezeschematamigenomówirównaniamipołączonymi strzałkami.Hannibalmijalaboratorium,nierzuciwszynawetprzelotnegospojrzeniana to,cosięwnimdzieje,dochodzidokońcakorytarzaizawraca.Ochroniarzzatrzymujesięi odwracatyłemdoszefa,byzapewnićmutrochęprywatności. Zjegolewejstronyklatkaschodowaprowadzinadolnypoziompiwnicy.Przednim znajdujesięwejścieprzypominającedrzwisejfu,wyposażonewlicznetłokiizasuwy,a takżezamekwkształciesteruokrętowego.Hannibalpodchodzibliżej,ostrożniemijając jedenzkamienibrukowychpołożonychnaśrodkukorytarza.Spodkoszuliwyciąga przymocowanydoplatynowegołańcuszkakluczwkształcieosiemnastoramiennego krzyża,którywkładadootworupośrodkuzamka.Ochroniarzwdalszymciągucierpliwie czekazajegoplecami,aHannibalłapiezakółkonapancernychdrzwiachiwprowadza sekwencjęodblokowującą,obracającjeodpowiedniowprawoiwlewo.Nakorytarzu słychaćserięszybkichkliknięć,świadczącychopośpiechuHannibala. Powoliizgłośnymsykiemblokadaustępuje,adrzwisięotwierają,odsłaniającniewielkie, okrągłepomieszczeniezmetalowymielementami.Naśrodku,nastolezczarnego kamieniawulkanicznego,stoiwalcowatamaszyna.Jejkrawędzieoświetlasłabezłote światło,awczęścicentralnejwidaćwydrążeniewkształciepięcioramiennejgwiazdy. Urządzenieotoczonejestkilkomaelektronicznymistojakami,naszczyciektórychznajdują sięszklanekopułyzekspozytoramiwielkościludzkiejdłoni. Hannibalomijamaszynę,podchodzidoustawionegowtylepomieszczeniastojakai przesuwaniewielkądźwignięzboku,odsłaniającklawiaturęnumeryczną. Palcamipośpieszniewstukujekododblokowującykopułę.Wjejwnętrzuznajdujesię niewielkitrójkątnyotwór,wktórymumieszczapiątyiostatnifragmentgwiazdy,który przedchwiląwyjąłzkasetki.Następniezwracasiędoochroniarzaroztrzęsionymz ekscytacjigłosem: –Christian,przynieśszampana. Hannibalrobikrokwtyłizabierapustąkasetkę,akopułapowolisięzamyka.Słysząc kliknięciepotwierdzającezablokowaniezamka,wzdychazsatysfakcją. –Wreszciewszystkojestgotowe. -3Ktośpukadodrzwigabinetu,gdzieHannibalponownieodczytujetreśćmiedzianej tabliczkiwykradzionejzeskarbnicyJustyniana.Czypowinienwziąćnapoważniebajania jakiejśszalonejstaruszkiżyjącejwczasachantycznych?Nie,zcałąpewnościąnie,mówi dosiebie,podczasgdypukaniedodrzwistajesięcorazbardziejnatarczywe.Hannibal postanawiazareagowaćizezłościąodkładatabliczkęnastosdiagramówimapnabiurku. –Czego?!Cosięznowustało?! –Jużsiódma,proszępana. Hannibalniemalstraciłpoczucieczasu.Wstajezbrązowego,skórzanegofotelaiszybko porządkujestosypapierówrozłożonychnasolidnym,owalnym,dębowymbiurku ustawionymnaśrodkupokoju.Wyłączaniewielkąlampępodłogowąwciśniętąwkąt międzydwomaścianamizastawionymipółkamipełnymiksiążekikierujesięwstronę dobiegającegogogłosu.Ostrożniezamykazasobądużedrzwiwzmocnionemetalem. Śpieszącwdółschodówwśladzaswoimpracownikiem,niezwracauwaginaambrazuryi nieregularnekamienie,zktórychzbudowanesąścianywieży,aninastare,wysłużone stopnie,którychkrawędziewygładziłysięwwynikuprzejścianiezliczonychilościstóp. Jegomyślizaprzątatylkojednasprawa:doprowadzenieplanudokońcapotylulatach pracy,badań,walkiiprzemocy. NiemniejHannibalpróbujeoczyścićumysł,ponieważwie,żejeślibędziezabardzo zamyślony,zmartwionylubniespokojny,zwierzęnatychmiasttowyczujeiniepozwolimu siędosiebiezbliżyć.Popokonaniuschodówwchodzidoprzestronnejsaliprzyjęć,której głównąozdobąjestfresknasuficie,zainspirowanymalowidłamizKaplicySykstyńskiej. Wypełniaonrównieżścianyiłuki,ażdosamegodołu,dopodłogizbiałegomarmuru. Komody,stołyikrzesłazdumąprezentująstylminionejepoki,mimożeprzezlatabyły nieużywane.GdyHannibalzmierzawkierunkugłównychschodów,odgłosyjegokroków odbijająsięechem. –Christian,sprawdź,czynazewnątrzwszystkojestgotowe. Słysząctenrozkaz,najemnikwpośpiechuwybiegatylnymidrzwiami,zabezpieczonymi kodemtakjakwszystkieinne.Potemwchodzidobudynkunatyłachzamku,gdzie znajdujesięmaneż,dużadrewnianaujeżdżalniawypełnionaochrowympiaskiemi połączonakorytarzemzboksemwprawejczęścizamku.Wszystkojestnaswoimmiejscui wyglądawporządku.Christianniedostrzegażadnychwewnętrznychanizewnętrznych zagrożeń. PodotarciunadolnepiętropiwnicyHannibalotwierakolejnedrzwiiwchodzido ogromnegopomieszczeniawielkościzamku,gdziezamiastpodłogijestgołagleba porośniętatrawą.Obrazygórskichlasówipagórkowatychkrajobrazówwyświetlanesąna ścianach,wzdłużktórychbiegnąprzewodyelektryczne.Ścianysąstalenamagnetyzowane, ocodbajązatrudnieniprzezHannibalatechnicy.Automatycznieodrzucąonekażdą zbliżającąsiępostaćlubprzedmiot.Człowiekczułbysięwtakimotoczeniuosaczony, mimowielukrzewówikwiatówrozmieszczonychtuiówdziewogromnympomieszczeniu. Światłosprawiawrażenienaturalnego,leczjestraczejblade,takjakwciąguszarego, pochmurnegodnia. Hannibalzdejmujeuździenicęzhakazawieszonegoztyłuschodówigwiżdże,próbując zwrócićuwagęzwierzęcia.Odgłosykopytodbijająsięechemodkamiennegosufituipo chwiliwśróddrzewHannibaldostrzegasylwetkękonia.Ogier,prawydorosłyicałyczarny zwyjątkiembiałejgwiazdynaczole,niespodziewaniezaczynapędzićnaprzód.Tenokaz wyróżniasięfascynującąsiłąielegancją.Jegoczarnagrzywa,unoszonapodmuchami powietrzawtrakciegalopu,jestlśniącairówna,apodgładką,błyszczącąsierściąwidać napinającesięmięśnie.Końzniespotykanązaciętościąmierzyintruzaspojrzeniemswoich jasnychoczu. –Podejdźdomnie,Bucefale–szepczeHannibal. Zwierzęzaczynapowolikroczyćwjegostronę,aHannibalwyciągaręceipokazujemu uździenicęnaznakpokojuidobrejwoli.Bucefałzatrzymujesięznieufnością,wyczuwając ustojącegoprzednimczłowiekagonitwęmyśli,nerwowość,stresipośpiech.Hannibal podchodzidoniegostopniowo,leczzkażdymjegokrokiemkońcorazbardziejsię wycofujeitupiekopytami.Hannibalstarasięunikaćgwałtownychruchówisprawiać wrażenietakspokojnegoiżyczliwego,jaktotylkomożliwe,leczwszystkonanic.Bucefał wciążsięwycofuje,zataczakółkaicałyczastupiekopytami.Wkońcu,gdycierpliwość Hannibalasięwyczerpuje,niepokójukoniabierzegórę,oczymświadcząpłaskopołożone uszyigwałtownewymachiwanieogonem.Nieszczęsnyogiersprawiawrażenie niemożliwegodookiełznania,leczHannibalpodejmujeostatniąpróbę.Odwracasięi udaje,żeodchodzi,conajwyraźniejuspokajaBucefała.Robidwakrokiwstronęschodów, zsuwauździenicęwdółrąkitrzymamocnowodze,poczymodwracasięgwałtownie,by wskoczyćnakonia,przytrzymującgozaszyję. PotemusiłujenasunąćnachrapnikuździenicynapyskBucefała,leczzdenerwowanyogier stajedębaizrzucagonaziemię.Końuciekagalopemichowasięzadrzewami,zdalaod mężczyznyijegopodstępnychsztuczek. SfrustrowanyHannibalwpadawatakfurii,corzadkomusięzdarza,iwścieklerzuca uździenicąoziemię.Następnieodwracasięiidzieznaleźćjedynegoczłowieka,któryjestw staniezapanowaćnadtymzwierzęciem–SiergiejaTkaczewa,którydawnotemunauczył gojeździćkonnojakodziecko… -4NarozkazHannibalaSiergiejnatychmiastprzerywalekturęwswoimpokojunaszczycie jednejzwieluzamkowychwież.Wie,żeniemainnegowyjścia:imszybciejwypełniswoje zadanieu„dziedzica”,tymszybciejbędziemógłwrócićdodomu,doswojejcórkiirodziny. ZzaciśniętymizębamiwspominaprzysięgęzłożonąojcuHannibalaprzedjegośmierciąi tamtendzieńwMoskwie,gdydziedzicprzybył,bypowiadomićoodejściuswojegoojca,a nakoniecrozmowętelefoniczną,podczasktórejwkilkukrótkichirozkazującychsłowach usłyszał,żemanatychmiastwracaćdokrajuBasków,gdziemiałmiejscetamtentragiczny wypadek.Siergiejzawszebyłczłowiekiemcichymidotrzymującymsłowa.Leczprzysięga złożonaojcuHannibala,wktórejzobowiązałsięzawszechronićjegosynaisłużyćmu, kosztujegobardzodrogo.Pocieszasięjednakmyślą,żeprzynajmniejjegocórkaNadia jestterazbezpiecznazwujemiciotką. Siergiejschodzinadół,byspotkaćsięzHannibalemwmiejscujegoniedawnej,bolesnej porażki.Niezdradzającżadnychoznakzaskoczenia,Siergiejdługorozglądasiępo sztucznymogrodzie,zanimdostrzegazarysczarnegoogieraukrytegowzagajniku. NastępnieprosiHannibala,byodszedłażpodścianęklatkischodowej.Samzaśbierze uździenicęizmierzawkierunkuodgłosówniespokojnegodyszenia,dobiegającychspośród drzewdającychiluzorycznepoczuciebezpieczeństwa.Kroczypowoliistopniowo,głęboko wciągająciwydychającpowietrze,byuregulowaćswójoddech. Międzydwomabukamiwidziogierastojącegowczujnejpozycji,zewszystkimiczterema kopytamizapartymimocnooziemię.DziśporazpierwszyHannibalpozwoliłmuzobaczyć konia;dotejporyjakośudawałomusięzapanowaćnadnimbezjegopomocy.Starałsię uczestniczyćwzajeżdżaniuźrebakaizabiegachpielęgnacyjnych,byprzyzwyczaićzwierzę doswojejobecności.Obecniemłodyogierdajesięjużpoprowadzićnałąkęlubarenę, gdzierozwijaswojąmuskulaturępoprzezlonżowanie.LeczdziśBucefałjestzbytmocno zaniepokojonystanemumysłuHannibala,bypozwolićmudosiebiepodejść. WzimnymświetlepiwnicySiergiejpowolidostrzegazarystegowspaniałegostworzenia. Nigdywżyciuniewidziałpiękniejszegokonia,orównieidealnychproporcjach,lśniącej sierści,jedwabistejgrzywieibłyszczącychoczach,wktórychmożnadostrzecinteligencjęi determinację.Potężny,dumnyidzielnyogier,godnywielkichkrólów-wojownikówz dawnychlat,przypominającykoniezantycznychposągów.Jegociałomaidealnie symetrycznąbudowę,pozbawionąjakichkolwiekskaz–dotegostopnia,żesprawia dziwneinierealnewrażenie.Siergiejaprzytłaczaniepokój,maprzeczucie,żecośtunie pasuje,żeztymkoniemjestcośnietak.Ogiertakmocnokontrastujezeswoim otoczeniem,żewyglądajakaktornatlezielonegoekranu.Leczzaklinaczkoniniema wyboruaniczasunazastanowienie;musisłuchaćHannibalaiprzyprowadzićdoniego zwierzę. Siergiejinstynktownierozumiejegopotrzebęucieczki–lubwalki,wprzypadkugdy ucieczkaniejestmożliwa.Chcemupokazać,żeniestanowizagrożeniainiebędziego próbowałdoniczegozmuszać.Podchodzidokoniapowoli,bytengozauważył,lecznie przestraszyłsię,poczymstajewmiejscuiprzemawiadoniegodelikatnie.Zaintrygowany Bucefałzaczynatruchtać,zataczającpółokręgiwbezpiecznejodległościodSiergieja.Z uchemnadstawionymwkierunkuzaklinaczakoni,któryterazstoibokiem,takabynie patrzećbezpośrednionazwierzę,ajednocześnienieodwracaćsiędoniegotyłem,ogier obserwujereakcjeczłowieka.Siergiejszepczeniskim,chrapliwymgłosemidostosowuje swojezachowaniedosłówwypowiadanychwjęzykurosyjskim,którymauspokajające brzmienie.Ogierstoiznadstawionymiuszamiinasłuchuje. –Niezrobięcikrzywdy,Bucefale.Zobaczyszsam,żeniewejdęnatwojeterytorium. Szanujęcięichciałbym,abyśtytaksamoszanowałmnie.Możeszdomniepodejśćbez strachu. Stopniowozaczynaczuć,żekońsięodpręża,ajegonieufnośćustępujemiejscaciekawości. Bucefałrobikrokwprzód,apotemdrugi,trzeciikolejne,ażwkońcudochodzido czekającegocierpliwieSiergieja.Potemcichoparskaiopieraczołonajegoramieniu. Siergiejgłaszczekoniaidziękujemuzaokazanezaufanie.Powolibierzeuździenicęw jednąrękę,adrugąprzesuwawkierunkuszyiBucefała,uspokajającgoidodającmu otuchy.Następniezakładauździenicęnałebogiera. TrzymającBucefałazawodze,SiergiejodwracasięwkierunkuHannibalawnadziei,żeten nieskrzywdzikonia.Zdajesobiesprawę,żegniewiszaleństwo,jakiedostrzegłutego człowieka,mogąsprowokowaćgodookropnychczynów,zarównowobecinnychludzijaki koni,cojużnierazudowodniłwprzeszłości.Gdystajeobokniego,Hannibalwydajemu polecenie: –Przytrzymajgojeszczeprzezchwilę,żebyznowunieuciekł,ichodźzemną. SiergiejkiwagłowąipodążazaHannibalem,któryzmierzaśmiało…prostonaścianę! SkonsternowanySiergiejidziedalej,nicztegonierozumiejąc.Hannibaldochodzido ściany,poczymnaciskajedenznieoszlifowanychkamieni.Kamieńzapadasięnakilka centymetrów,otwierającukryteprzejście.Znajdujesiętamwindamogącapomieścićco najmniejdwadzieściaosób.Hannibalwchodzidośrodka,azanimSiergiej,którywciąż trzymawodzeBucefała.Windaprzesiąkniętajestsłodkimzapachemolejkóweterycznych. Drzwisięzamykają,aHannibalmajstrujeprzyniewielkimpanelusterowania.Wnętrze przypominaraczejnowoczesnąwindętowarową.Unoszącysięwpowietrzuzapachwydaje sięmiećkojącywpływnaBucefała,którywzdrygasięnakażdypodejrzanydźwięk wydawanyprzezurządzenie.NawetSiergiejiHannibaluspokajająsięwtrakciejazdyna powierzchnię. Windawydajekrótkisygnałdźwiękowy,apotemjejdrzwiotwierająsięwewnątrzstodoły, która,kuzaskoczeniuSiergieja,wyglądabardziejjakdużyboks.Podłogawyścielonajest nieskazitelniebeżowymitrocinami,drewnianeścianypokrytolśniącymwoskiem,aw zasięguwzrokuniemanawetjednejpajęczynyczyinsekta.Hannibalotwierazewnętrzne drzwiboksu,bezpytaniaprzejmujeodSiergiejawodzeiciągniezasobąkonia.Bucefał orientujesię,żejestterazzdanynałaskęHannibalaizaczynaciągnąćuździenicę,lecz Siergiejwyszeptujekilkarelaksującychsłówiuspokojonykońkontynuujemarsz. Zdolinypowoliznikająostatniepromienieświatłaijużtylkopołożonynazachodzie łańcuchgórskipozostajeskąpanywsłońcu.Mijakilkaminut,acałatrójkacierpliwieczeka wmilczeniu,niespoglądającnasiebienawzajem.Gdyznikaostatnipromieńsłońcai zapadazmierzch,HannibalprzyciągadosiebieBucefałaizdecydowanymkrokiem wchodzinaciemnąłąkę. Siergiejzupełnienierozumiejegozachowania.Pocomusztucznapodziemnałąka,skoro wotoczeniuzamkuznajdująsiętakieogromnepołacieziemi?Dlaczegowypuszcza Bucefałanazewnątrzdopiero,gdywdoliniezajdziesłońce?NagleSiergiejdoznaje olśnienia.Wydawałomusię,żeświatłowpiwnicyjestdosyćciemne.Odnosiłprzezto wrażenie,jakbyznajdowałsięnawsi,alenawsipozbawionejsłońca!Hannibalrobi wszystko,cowjegomocy,byniewystawiaćkonianasłońce.Siergiejprzypominasobie historiępierwszegospotkaniaAleksandraWielkiegozBucefałemikojarzyfakty.Po plecachprzebiegamudreszcz.OgiernosiimięmitycznegokoniaAleksandra,aHannibal traktujegotak,jakbytorzeczywiściebyłtenlegendarnykoń.Obawiasię,żeBucefał przestraszysięwłasnegocienia,więcusiłujeniedopuścićdotakiejsytuacji. Siergiejzastanawiasię,cosprawiło,żeHannibalstałsiętakimczłowiekiem.Dziecięce zainteresowaniewielkimzdobywcąprzerodziłosięuniegowobsesję,szaleństwo. Oszołomionytymodkryciem,Siergiejzaczynasięmartwić,jakiejeszczeplanychowaw zanadrzutenczłowiek.Nicgoprzecieżnieograniczawrealizowaniuswych paranoidalnychwizjiinienasyconychambicji.Odrazuporozwiązaniuuździenicyprzez HannibalaBucefałzaczynamknąćgalopemprzedsiebie,głośnorżąc.Podotarciudo elektrycznegoogrodzeniałąkipodskakujegniewnieistajedęba,jakbychciałstawićczoła temu,ktoniepozwalamuopuścićwięzienia.Hannibal,zobłąkanymwyrazemtwarzyi wykrzywionymuśmiechem,zwracasiędoSiergieja: –Terazjużrozumiesz.Musiszzemnąwspółpracować,ażrozwiążemytenmały…problem. Zaczynamyjutro. Hannibalchcezatemokiełznaćkoniaistaćsięjegopanem,aniejestwstaniezrobićtego samodzielnie.PodobniejakBucefał,rozgniewanySiergiejmaochotęstanąćdębaiuciecz więzienia,leczwie,żetoniewchodziwgrę.Niemożesobiepozwolićnaryzyko,ponieważ HannibalmógłbywodwecieskrzywdzićNadięlubjegorodzinę. -5GabinetprofesoraTemudjina,UniwersytetwUłanBator,Mongolia Nadiaintensywnieprzecieraoczy.NiezmrużyłaokanawetwtrakcielotuzWładywostoku doUłanBator.Nieustanniemyśliotym,jakodnaleźćswojegoojcaSiergieja,zaklinacza koni,którywpadłwłapyHannibala.Niemożeliczyćnanikogoopróczsiebie.Tylkojak młodadziewczynazRosji,samaibezgroszaprzyduszy,możeustalić,wktórymzakątku światanieuchwytnyHannibalukryłjejojcaiogieraZaldię? –Napijsięherbaty,Nadiu.Ispróbujcośzjeść–namawiaSalonqa,wręczającjejtalerzz pączkami. Dziewczynapowstrzymujewybuchpłaczu.Odsuwanabokstoskartek,naktórych znajdująsięjejniezgrabnerysunki,będącezapisemwspomnieńztamtegookropnego dnia,kiedyutknęławpomieszczeniukontrolnymnazamkuHannibalawKrajuBasków. –Tambyłotyleekranów,obrazówidźwięków.Bardzosiębałam.Nicniepamiętamz tego,cosłyszałamiwidziałamnatychekranach.Bardzomiprzykro… ProfesorTemudjinuśmiechasiędoniejserdecznie,zbieraporozrzucanekartkii przekazujejesiedzącemunaprzeciwkochłopakowiztabletemgraficznym. –Teinformacjesąbardzoprzydatne,Nadiu.NaszkolegaKusziprzygotujemodelena podstawietwoichrysunkówibędziemymogliprzekształcićjenawersjęcyfrową. KorzystajączumiejętnościKusziegoiinnychczłonkówSieci,będziemymogliposunąćsię naprzódwsprawie.Aterazradziłbymcitrochęodpocząć. –Niemogę!–lamentujeNadia,przesuwającdłońmipozmierzwionychrudychwłosach.– Mójojciecjestwniebezpieczeństwie.GdyHannibalskończyznimiZaldią,obajstanąsię dlaniegobezużyteczni.Będziechciałsięichpozbyć! –Niebędzieszmogłaimpomóc,jeślinieodpoczniesz–nalegaSalonqa.–Chodźipołóż sięnakanapiewpokojuobok.Jeślizaśniesz,obudzęcięzadwadzieściaminut. ZuczuciemporażkiNadiawstajeiidziezaSalonqą.Naglezgłośnikównadekranami komputerówdobiegapodekscytowanygłosdziewczyny. –Zaczekajcie!Mamświetnypomysł! WszyscyodwracająsięwkierunkuLeyli,któradołączyładowideokonferencjizKairuw Egipcie.NakolejnymekraniewidaćskupionątwarzJohna.AmerykańskichłopakLeyli dobrzezna„świetnepomysły”swejenergicznejispontanicznejdziewczyny.Jejpomysły bywająnaprawdęodkrywcze…czasami! –MogłabymdaćjejSłodkiegoCałusa! PozostaliczłonkowieSiecizebraniwokółbiurkaprofesoraTemudjina,osobiścielub wirtualnie,wyglądająnazdziwionych.ZnajdującysięwMassachusettsBattushigpyta: –Leylo,chceszpocałowaćNadię? –Nieeeee!„SłodkiCałus”tonazwasalonukosmetycznegomojejciotki.Gdyklientkaczuje strachprzedwoskowaniem,proponujemyjejhipnozę!Klientkacałkowiciesięrelaksujei odpręża,awtedyczęstoopowiadaoswoimżyciulubnajbardziejwstydliwychtajemnicach, wnajdrobniejszychszczegółach!Ciociamówi,żemamdużytalenti… –Niechcęnikomuopowiadaćoswoimżyciu!–protestujeNadia. –Mogęodpowiedniopokierowaćtwojąpamięciąwzrokowąisłuchowąiwydobyćz podświadomościtylkowybrane„urywki”,dziękiczemubędzieszmogłaopisaćto,co zobaczyłaśnaekranach.Gdyprzebywałaśwpomieszczeniukontrolnym,twójmózg zarejestrowałtysiąceinformacji,któresąukrytegłębokowtwojejpodświadomości. Mogłabymjestamtądwydobyć.Profesorze,czymógłbypanprzekazywaćpytania,aty, Kuszi,czymógłbyśuzupełniaćmodeleprzygotowanenapodstawieszkicówNadiionowe informacje? KuszirzucazdziwionespojrzenieprofesorowiTemudjinowi,którypotakujetwierdząco. –Azatem,jeśliNadiapostanowimizaufaćipozwolisiępoddaćhipnozie,musiciejeszcze tylkoznaleźćjakąśkanapę! Nadiasprawiawrażeniebezsilnejizagubionej.Spoglądanaprofesorajaknakoło ratunkoweizaufanie,którewniejwzbudza,sprawia,żesięuspokaja.Wzruszalekko ramionami. –Skorotonajlepszysposóbnaodnalezieniemojegoojca,myślę,żewartozaryzykować ujawnienienawetnajbardziejwstydliwychsekretów! SalonqaprzykrywakocemleżącąnakanapieNadię.NadrugimkońcuświataLeyla koncentrujesię,przymykającoczyioddychającwolno.Mimożenacodzieńkipienergiąi pomysłowością,potrafirównieżmocnosięskoncentrować. –Jestemgotowa–mruknęłaNadia. Leylarozpoczynahipnozę,powoliprzemawiającniskimgłosem. –Oddychaszgłęboko,corazgłębiej.Twójumysłskupiasięnakrążącymwcielepowietrzu, unoszącymtwójbrzuchiklatkępiersiową.Powoliwydychaszpowietrzeprzeznos, usuwającjezklatkipiersiowejibrzucha.Twojeciałorobisięcorazcięższeiczujesz,że pozbywaszsięwszelkiegonapięcia,począwszyodstópażpokoniuszkipalcówurąk. Czujesz,jakodprężasiętwojatwarz,apotemtyłgłowy,szyjaicałykręgosłup.Całetwoje ciałojestterazzrelaksowane… PrzedprzejściemdofazyrelaksacjiumysłuLeylasprawdza,czyNadiaoddychapowolii równomiernie. –Aterazskupsięnajakimśmiłymwspomnieniu,naczymśprzyjemnym.Możetobyć pływaniewciepłymoceanie,jazdaprzezwysokątrawę,aplauzwidowniposzczególnym dobrymwystępiewcyrku… NatwarzyNadiipojawiasięuśmiechzadowolenia.Wyglądaterazjakmaładziewczynka, pewnasiebieirozpromieniona.Mruczydziecięcymgłosem: –Udałomisię,tato!Jestemjużterazdużądziewczynką.Jechałamnagrzbiecietygrysa, skakaliśmyrazemprzezogieńiwogólesięniebałam! WzruszonaLeylarównieżsięuśmiecha,leczzpowrotemprzybieraswójprofesjonalnyton iprosiNadię,byzostawiłatamtoprzyjemnewspomnienieiskupiłamyślina pomieszczeniukontrolnymwzamkuHannibalawKrajuBasków. –Terazznajdujeszsięwpokojuzekranami.Nieczujeszstrachu,bowiesz,żesięstąd wydostaniesz.Ekranywłączająsię,jedenpodrugim.Skupsięnatychwyświetlających obrazlasu,gdziewidziszczarnegoogiera,budynkilubjakiśzamek… PokilkuchwilachNadiaprzemawianormalnymgłosem. –Mnóstwowysokich,ciemnychsosen.Głębokadolinaotoczonagórami.Wdolestoi kwadratowyzamekiczterywieże.Dużeogrody.Jacyśludzierozmawiajązesobą,alenie rozumiem,comówią. WsłuchawceLeyliodzywasięSalonqa: –Czyjestwstaniepowtórzyćto,comówiąciludzie?Możeudałobymisięrozpoznaćkraj pojęzyku,któregoużywają. LeylapotakujewmilczeniuizadajeNadiipytanie.Dziewczynamarszczyczołow skupieniuiztrudemwydobywazsiebiekilkagardłowychdźwięków. –Tomusibyćniemiecki!–wołaSalonqa.–Poprośją,żebydokładniejopisałazamek. Kawałekpokawałku,naekranieKusziegopowstajeobraz,któryzwielkąuwagąśledzą wszyscyczłonkowieSieci.GłosNadiistajesięcorazsłabszy.Zmęczeniezaczynabraćgórę, więcLeylapytaprofesoraTemudjina,czywystarczyimtyleinformacjiiczymoże wybudzićjązhipnozy.NaglesłychaćokrzykJohna: –Chybawiem,gdzietojest!MójwujekmieszkawpołudniowychNiemczechigdybyłem dzieckiem,jeździliśmyrazemnanartachispacerowaliśmypogórachBawarii.Chybajuż kiedyświdziałemtenlasizamekukrytywdolinie! GdyJohnpróbujeprzywołaćswojeświadomewspomnienia,profesorTemudjingestem dajeLeyliznać,żemożejuż„uwolnić”Nadię.LeylaostrożniewybudzająztransuiNadia zaczynacichomamrotać,poczymszybkozapadawgłębokisenidelikatniepochrapuje. –Jestemtrochęśpiąca… JohnwyświetlanaekranachmapęEuropy,powiększonąwmiejscu,gdzieznajdujesię bawarskizamek,atakżelokalizacjęobecnieniezamieszkałegodomujegozmarłegowujka. –Tobędzienaszabazawypadowa.Dozamkumożnastąddojśćpieszowdwadzieścia minut.SpotkamysięnalotniskuwMonachium.Prześlęwambiletynasamolot! -6Bawaria,zamekHannibala –Nieeeee!Owen,nie! PrzestraszonyHannibalbudzisięzpowracającegokoszmaru,zlanypotemizmocno bijącymsercem.Gwałtowniewyprostowujesięwfoteluiklaszczewdłonie,byzwiększyć jasnośćoświetleniawgabinecie,takjakbymiałotoodegnaćduchaOwenazczasów dzieciństwa,któryprzybyłsięnadnimpoznęcać. –Kiedywreszciezostawiszmniewspokoju?–wykrzykuje,zrzucajączbiurkawszystkow zasięguręki:dokumenty,przyciskdopapieru,książki,dzbanekiszklankęwody. Leczduchyprzeszłościistniejąpoto,bynasprześladować,bybezlitośnieprzypominaćo naszejniegodziwościiwinie.Niemożemyichprzebłagać,nawetwyrażającskruchę.Nic niemożeichpowstrzymaćprzedpowrotem,gdyżmająonecałąwiecznośćposwojej stronie… –Niedaszrady,nawetjaksiępostarasz!–kpiciemnowłosedzieckoodziwnych, różnokolorowychoczach. Owenzuśmiechemodwracasiędoswegostarszegobrata,awjegowielkichniebieskich oczachpobłyskujeprzekora. –Zaniedługobędęlepszyodciebie,takpowiedziałSiergiej.Pokażęci,jakdużojuż umiem! Zdmuchujejasnyloczeksprzedoczuipostanawiazmierzyćsięzwłasnymstrachem.Jego starszybratregularnierzucamuwyzwania,żebysprowokowaćgodowiększegowysiłkui rozwijaniaumiejętności.NamaneżuprzeszkodysąwyższeijestichwięcejiOwenboisię, żeniedasobierady.Jakzwyklejednakniechcezawieśćstarszegobrata,więcłapieza wodzeswojegokucaConnemaraispinajegobokipiętami.Kuczrywasiędogalopui biegniewprostnapierwsząprzeszkodę. –Iha!Iha!–wykrzykujeOwen,byzmobilizowaćkonia. Pierwsząprzeszkodępokonująbezproblemów.Kuc,wytrenowanyprzezSiergieja Tkaczewa,instruktorajazdyzatrudnionegoprzezojca,niespecjalnielubibyć„pieszczony” piętamijeźdźca,alemadobrycharakter,zawszestarasięnajlepiej,jakpotrafiispokojnie wykonujeskoki.Bezgranicznieufamałemuchłopcuilubimiećznimkontakt.Tymrazem jednaktrasawytyczonanamaneżuniecosięzmieniła.Jestnaniejwięcejprzeszkód,które stopniowostająsięcorazwyższe,atakżeszersze.Zaczynatracićpewnośćsiebie.Narożnik jestzbytciasnyikońpotykasię,gdypróbujezbytszybkozmienićnogę,leczpochwili odzyskujerównowagę. Biegnącpoprzekątnej,maprzedsobątrzypionowestacjonaty,dalejmurek,a bezpośredniozanim,owielezablisko,kwadratowyokser.Connemaralądujetużza murkiemizbierasiędonastępnegoskokuprzezprzeszkodę.Jednakjegoprzednienogi zahaczająopoprzeczki,którespadająnaziemięizderzająsięzesobą.Owenzaciskawodze iciągniejejakszalony,chcącpomóckoniowiodzyskaćrównowagę,aletylkomuwten sposóbprzeszkadza.Kucykopuszczaszyję,apotemprzewracasię,koziołkując.Ztrudem wstaje,gdyżjegonogizaplątałysięwdrągiprzeszkody,porozrzucanedookołaniczym bierki.Nieczujejużnagrzbiecieciężaruswojegojeźdźca.Zmartwionyioszołomiony, zawraca,sapiącciężkoipróbujączrozumieć,dlaczegochłopiecjeszczeniewstałinie próbujeznowuwspiąćsięnajegogrzbietpoupadku.Dzieckowciążleżynaziemi pomiędzydrągamiiwywróconymistojakami,zgłowąprzekrzywionąpodnienaturalnym kątemwzględemresztyciała.Wciążmajednakotwarteoczy,anajegoustachzastygł uśmiech. –Nieeeee!Owen,nie! Ciemnowłosychłopakklęczynadciałemmłodszegobrata,potrząsającnimjakmarionetką zodciętymisznurkamiizanoszącsięszlochem.Connemarapodchodzibliżej,szturcha nosemciałoOwenairżydesperacko.Hannibalzaśokładagłowękoniagwałtownymi ciosami,wykrzykując: –Odejdź!Nienawidzęcię,towszystkotwojawina,tygłupizwierzaku! Odtegomomentuwspomnieniastająsięchaotyczne,jakgdybyspadłananiestraszna, ciężka,ciemnazasłona.Dobiegającezestajniwielokrotnewystrzałyzdubeltówki.Ojciec, któryuderzaHannibalawtwarztakmocno,żeznosaciekniekrew,iktóryjużnigdy więcejniezamieniazsynemanijednegosłowa.Matka,któranigdyniebędziewstanie pogodzićsięzestratą.Owenbyłjejulubionymsynem.Tendrugi,oróżnokolorowych oczach,wzbudzawniejstrach.SzkołazinternatemnapółnocyAnglii,wktórejHannibal czułsięjakzesłanynawygnaniezakarę.Cisza,odrzucenie,samotnośćikoszmary… Apotemprofesorhistoriinauniwersytecie,któryzganiłstudentazanaśmiewaniesięz różnokolorowychoczuHannibala.Profesorwyjaśniłfizjologicznezasadypowstawania heterochromii,oddawnauważanejzacechęwyróżniającączarnoksiężnikówobdarzonych takzwanym„drugimwzrokiem”,pozwalającymzobaczyćznaczniewięcejniżzwykli śmiertelnicy.NastępnieopowiedziałoAleksandrzeWielkim,któregooczymiałyponoć różnąbarwę.Opowiadającotym,jakjedenznajwiększychzdobywcównaświecie przełamałirracjonalnystrachotoczenia,orazswójwłasny,izaakceptowałtęfizyczną niedoskonałość,adziękiwyróżnieniusięnatleinnychzaskarbiłsobiepowszechny szacunek,profesorzapaliłświatełkowtuneluciemności,którapochłonęłaHannibala. Odtamtejchwilizacząłsięidentyfikowaćztymwielkimstrategiemizdobywcą,co stopniowoprzerodziłosięwobsesję.ZacząłstudiowaćhistoriężyciaAleksandra Wielkiego,byzebraćonimjaknajwięcejinformacjiizrozumiećtępostać.Imlepiejgo poznawał,tymwięcejchciałonimwiedzieć.Jegofascynacjaniemiałażadnychgranic.Po zakończeniustudiówzzakresujęzykówstarożytnychihistoriicywilizacjiświata antycznego,wtrakciektórychwybrałspecjalizacjęzhistoriigreckiejokresuklasycznegoi hellenistycznego(przedipopodbojachAleksandra),założyłFundacjęHistoriiLudzkości Hannibalaizacząłprzeczesywaćcałyświatwposzukiwaniuwszystkiego,comiało jakikolwiekzwiązekzwielkimzdobywcą. Hannibalbierzegłębokioddechirozprostowujepięści,odzaciskaniaktórychzbielałymu kostkiwdłoniach.Palcemwskazującympoprawiapodpowiekąniebieskąsoczewkę kontaktową,maskującąjegobrązoweoko.Następnieudajesiędopomieszczeniazjacuzzi, byodegnaćodsiebiezakorzenionewpamięcisceny,powtarzającesięobrazy,które prześladujągojużodtylulat.Obrazytesprawiły,żezacząłcierpiećnabezsennośćiteraz ucinasobiejedyniekrótkiedrzemkiwciągudnia.Niejestwstaniezapaśćwteoretycznie odprężającysen.Niemożesobiepozwolićnażadnesłabościczyniedoskonałości.Nigdy. -7BezpomocylonżyandaluzyjskiogierZaldiaprezentujewszystkietrzyrodzajechodów,z wdziękiemzataczająckółkawokółzaklinaczakoniSiergieja–człowieka,któryuratowałgo zfarmy,gdziedoświadczyłtakbardzookrutnegotraktowania.Siergiejwziąłgodosiebie, wyleczyłranyizłagodziłjegonarowistytemperament,apotemnauczyłszacunkui zaufania.Długagrzywakoniafalujewrytmiechodu,amięśnienapinająsięisprawiają,że sierśćpołyskujeniczymsrebrowświetleporanka.Wysuniętenaprzóduszyuważnie nasłuchujązmianwgłosiemężczyzny,któryterazprosi,byzwolniłipodszedłdoniego. Ogiernatychmiastspełniatopolecenie,poczymwpychanoswwyciągniętądłońSiergieja, węszyizprzyjemnościąprzyjmujepieszczotyipochwały. Następniemężczyznawyszeptujekilkasłów,którychniejestwstanieprzetłumaczyć,lecz Zaldiarozumie,żemusizaufaćswemuludzkiemutowarzyszowi,któryterazbędzie próbowałzrobićcośnowego. –Możeszjużpodejść–mówigłośnoSiergiej. Zaldiaunosigłowę.Słyszyszelestmokrejodrosytrawyirozpoznajezapachinnego człowieka,zktórymmazłeskojarzenia.Kładzieposobieuszy,jegooddechprzyspiesza,a mięśniesztywnieją.Gdybybyłtygrysem,zawarczałbyprzezzęby,byokazaćswoje niezadowolenie,ryknąłbyodstraszająco.LeczSiergiejzuporemwyszeptujejeszczekilka słówiogierwkońcuustępuje.Pozwalatemuczłowiekowi,któregokwaśnyzapach pomieszanyjestzestrachem,wejśćnaswojeterytorium,apotempogłaskaćsięposzyi. Nienawiązujeznimkontaktuwzrokowego,ponieważjegooczyzakrytesączarnąopaską. Siergiejgłaszczeczołokonia,bytensięodprężyłiuspokoił.Zaldianiechętniepozwala intruzowisiępoklepać,pogłaskaćpogrzbiecieizadzie,apotemzbliżyćsiędoswojego boku.Siergiejdodajeimobuotuchy,podchodzidomężczyznyipomagamuwspiąćsięna grzbietkonia.ZewzględunaSiergiejaogierpostanawiasięnieruszać.Stopniowo przyzwyczajasiędonowegociężarunaswoimgrzbiecieoraznógocierającychsięojego boki.Bezprotestówakceptujerównieżgłaskanie.GdySiergiejpowoliodchodzinakilka kroków,końrzucamupytającespojrzenie:czypowinienpozwalaćsięprowadzić mężczyźniesiedzącemunajegogrzbiecie? –Nodalej–odpowiadaspokojnieSiergiej. Zaldiawyczuwadelikatnyuciskpobokachiruchnaswoimgrzbiecie,którydajemudo zrozumienia,żepowinieniśćdoprzodu.Robiwięckilkakroków,próbującwrócićw bezpiecznemiejscewpobliżuSiergieja.Lecztenodszedłnabok,jakgdybystracił zainteresowaniekoniem.ZdeprymowanyZaldiazatrzymujesięiczekanawskazówkilub jakiekolwiekpolecenie,comadalejrobić.Potemczuje,żemężczyznaużywapomocy jeździeckichiwydajemupolecenie,byposzedłdoprzodu,przechylającciężarciałai pokazując,wktórymkierunkupowinieniść.NiewidzącsprzeciwuzestronySiergieja, Zaldiapostanawiaspełnićtepolecenia.Zachowującwzmożonączujność,zaczynaiść,a potemwykonujepółwoltęirównomiernymkrokiemzataczakoło,wciążostrożnie,leczjuż zmniejszymnapięciem.Zakażdymrazem,gdypoprawniezareagujenawskazówkę,jest głaskanyipowolizaczynasięodprężać.Terazpowolikłusuje,znówzataczająckoła.Potem niecowydłużakrokiinadalutrzymujerównomiernetempo,wharmoniizluźno kołyszącymsięnajegogrzbiecieciałem.Dostrzega,żeSiergiejspoglądananiegoz aprobatązdrugiejstronyokręgu,apochwiliznówskupiauwagęnajeźdźcu,któryteraz prosigoozmianęchodu.Płynnieprzechodziwięcdogalopu.Usiedzącegonagrzbiecie mężczyznywyczuwateraznapięcieiniepokój.Jednakgdyprzyspiesza,napięcieujeźdźca pochwiliznika,ajegociałozpowrotemprzechylasiędotyłu–mężczyznapróbuje dostosowaćswojeruchydokoniazamiastgopopędzać.Ogierzwalniadorytmicznego krótkiegogalopu.Słuchaireagujenapolecenia,zwalnia,zmieniakierunek,galopuje szybciej,robizwroty,ażwkońcuzatrzymujesięcałkowicie,gdydostajestosownysygnał odjeźdźca. –Dobrze,zaczynaciufać.Tylkosięnienapinaj,bogozaniepokoisz.Wwiększości przypadkówtoniekońodpowiadazawypadek,tylkojeździec,którysięusztywniai popełniabłąd. NastępnieSiergiejumieszczadwaskrzydłanaśrodkuujeżdżalniipoprzeczkęnaziemi pomiędzynimi. Zaldiadomyślasię,żeterazmajązazadaniepokonaćtęprzeszkodęipootrzymaniu poleceniaodjeźdźca,zaczynaiśćstępemwzdłużliniiśrodkowejwkierunkupoprzeczki. Mężczyznasiedzinagrzbiecie,jegoręcespoczywająnakłębie,anogiściskająbokikonia, jakbywobawieprzedupadkiem.LeczwszystkoidziezgodniezplanemiSiergiejprosi,by przeszlidokłusu,apotemdogalopu.Wracająstępem.NastępnieSiergiejpodnosi poprzeczkęoczterdzieścicentymetrówiterazczekaichprawdziwyskokprzezprzeszkodę, cojestłatwymzadaniemdlasilnegoogiera. Końsłyszyjednakszorstkioddechjeźdźcaiusztywniasię,prychając. –Nodalej,daszradę.Zrelaksujsię,zaufajślepokoniowi,zjednoczsięznim,bądźniczym centaur…Musiszsiępoprostuodprężyć–mówipółgłosemzaklinaczkoni,stojącobok ogiera.Przednimiegzaminkońcowy. Zaldiazdajesobiesprawę,żetaprzeszkodaniejestdlaniego,leczdlamężczyzny siedzącegonajegogrzbiecie.Końrobikolejneokrążenie,przechodzidokłusu,apotemdo galopuiustawiasięnaprzeciwkoprzeszkody.Zbliżasiędopoprzeczki,ajegoregularny krokdowodzi,żejestdoskonaleprzygotowanydoskoku.Leczgdyjegokopytaodrywają sięodziemi,czuje,żejeździeczaczynapanikować:gwałtowniewczepiasięwgrzywęi przywieradojegoszyi,byuchronićsięprzedupadkiem,anogamizcałejsiłyoplatatułów. Gdylądują,mężczyznanadalniejestwstaniepuścićgrzywyaniprzestaćgościskać nogami.JednakSiergiejzachęcaichdopodjęciakolejnejpróby. –Nodalej.Zaufajmu.Niezawiedziecię.Ondaradęityteż.Jeśliniejesteśwstanie poruszaćsięrazemznimbezokazywaniastrachu,nigdynieudacisięosiągnąćcelu. Kończuje,jakmężczyznastopniowosięrelaksuje.Mijakilkaminutigdyjeździeclekko ściskagołydkami,dającznać,żejestgotowydokolejnejpróby,Zaldiazrywasiędo galopu.Ruszawkierunkuprzeszkodyitymrazemczuje,żecośsięzmieniło.Jeździec poruszasięrytmiczniewrazznim,spoglądającnapoprzeczkęwoddali.Mimożenadal czujenacielejegonogi,tojużnieściskająmuonetułowia.Mężczyznanietrzymasięjego grzywy.GdyZaldiaprzenosiciężarciała,szykującsiędoskoku,jeździecdostosowujesię dojegoruchów,zrękamirozpostartymijakorzełszybującyponiebie.Poruszająsięrazem wjednymrytmie,agdyprzelatująnadpoprzeczką,mężczyznawstrzymujeoddech.Po chwili,którazdawałasiętrwaćkilkaminut,kopytaZaldiiwkońcudotykająziemi.Po gładkimlądowaniujeździecnieodpoczywa,leczwciążporuszasięwjednymtempieze swoimkoniem. Zaldiastopniowozwalniaipokilkumetrachsięzatrzymuje.Naglemężczyznapochylasię wprzódiobejmujegozaszyję,nagradzając.Kończujejegociepłoiniewyczuwajuż strachu.Odprężasięwięcicierpliwieczekanakolejnepolecenie. Siergiejzaczynaklaskać,przerywająctępięknąchwilęmiędzykoniemijeźdźcem,która zdawałasiębyćzawieszonawczasie.Mężczyznazsiadaizdejmujeopaskęzakrywającąmu oczy,apotemopuszczaujeżdżalnięzgłośnym,triumfalnymśmiechem. –Udałomisię,dziękitobie,Siergieju! –Wreszciejesteśgotowy.Niepotrzebujeszjużmojejpomocy.AzatemjaiZaldiamożemy wracać,takjakobiecałeś. –SamolotwkrótcezabierzeZaldięzpowrotemdoRosji.Leczty,Siergieju,będziesz musiałzostaćjeszczechwilędłużej.Chcę,żebyśbyłobecny,kiedywsiądęnaBucefała! -8Bawaria,domnieżyjącegowujaJohna NalotniskuwMonachiumszóstkamłodychludziznającychsięzwideokonferencjiodrazu rozpoznajesięnawzajem.Przyglądająsięsobie,zdumieniróżnicamifizycznymipomiędzy tym,cowidzielinaekranachicosobiewyobrażali,atym,cozobaczyliwrzeczywistości. Niektóreosobysąwyższelubniższe,bardziejlubmniejpewnesiebie,niżsięspodziewali. Czyjaśwodapogoleniulubperfumyujawniająnieoczekiwanącechęcharakteru,aktoś innymanasobiejakiśzaskakującydodateklububranie.Zachowująjednakteuwagidla siebie,gdyżpomimodługiegolotuizmęczeniapodróżąwszyscyskupienisąnajednym: chcąpokrzyżowaćplanyHannibalainiedopuścićdotego,byzdobyłnieograniczonąmoc. Zminibusu,któryodebrałichzlotniska,wysiedlipięćsetmetrówoddomunieżyjącego wujaJohna.Resztędrogimusząprzejśćpieszo,ciągnączasobąwszystkiebagaże,wzdłuż porośniętejbujnąroślinnościąścieżki.Gdymijająstrumieńzkrystalicznieczystąwodą, ichoczomukazujesięsolidny,kamiennybudynekwodcieniachbeżu,różuiochry, położonywmiejscu,któreniegdyśbyłoleśnąpolaną.Dachpokrytydachówkamidzielnie walczyznaporemgałęzizpobliskichdrzew,którewygodniesięnanimoparły.Napatio spomiędzyośmiokątnychpłyt,wyciosanychztegosamegokamieniacodom,wyrastają kępkitrawy.Wszędziewidaćśladyświadcząceotym,żeprzyrodapróbujenapowrót zapanowaćnadtymmiejscem,leczścianybudynkutrzymająsięmocno. –Otonaszabazawypadowa–mówiJohn,otwierającciężkiefrontowedrzwi. Wdomuczućzapachstęchlizny.CzłonkowieSieciotwierająoknaiokiennice,by przewietrzyćpokoje.Wszystkiemeblezakrytesąbiałymiprześcieradłami,cosprawia wrażenie,jakbyczaswtymmiejscusięzatrzymał.Jedenzpokojówjestcałyzagracony sprzętemnarciarskimiwspinaczkowymwróżnychrozmiarach.Johnuśmiechasię,gdy znajdujeswojenartyzczasówdzieciństwa.Battushiginstalujeipodłączasprzęt komputerowynadużymdrewnianymstolewjadalni,przyktórymmożeusiąśćnawet dwadzieściaosób.Następniewszyscyzbierająsięprzystole. –Dobra–mówiBattushig.–Terazmusimywymyślić,jakdostaćsiędozamkuizabrać stamtądgwiazdę,idowiedziećsię,codokładnieplanujeHannibal,bymócgo powstrzymać. –Ajachciałbymzobaczyćtegopięknegoczarnegoogiera–wtrącaPablo. –Dobrze–odzywasięSalonqa.–Aleprzedewszystkimmusimyznaleźćjakiśsposób, żebysiędostaćdośrodka. –Hannibalniepozostawiłbyprzecieżtakiegomiejscabeznadzoruczyzabezpieczeń.Tam wszędziesąkamery,inaczejwogólebymgonieznalazła.Niewspominającjużo pułapkachikodachdodrzwi… –Czylijaktozrobimy?Toprawdziwatwierdza…–niepokoisięLeyla. –Spróbujęwłamaćsiędoichsystemuinformatycznegoiprzejąćnadnimkontrolę– odpowiadaBattushig.–Gdywyłączętewszystkiemechanizmy,którezpewnością zabezpieczajągwiazdę,będziemymogliwejśćdozamkuijąstamtądzabrać.Podejrzewam, żepowłamaniudosystemubędziemymielikilkaminutnadziałanie,alepotem uruchomiąsięzabezpieczeniaawaryjneiniewiem,ileczasunampozostanie. –Wystarczy,żebędęmiałdośćczasu,bydostaćsiędopomieszczeniakontrolnegoi przejąćsterowanie–mówiJohn.–Przejmękontrolęnadkameramimonitoringui poprowadzęwasdowyjścia. –Jesteścieszaleni!–wołagniewnieLeyla.–Myślicietylkoosystemachkomputerowych. Acozuzbrojonymistrażnikamipilnującymizamkuicałegoterenu?Jeślikamerynie pokażąnam,gdziesięznajdują,niebędziemymogliichominąć,awtedyszybkonas załatwią! –Ajeśliprzemycętamnaszewłasnekamery?–pytaPablo.–Zabrałemzesobąmojemałe drony.Pomyślałem,żemogąsięprzydać…ijakwidać,miałemrację!–dodajez uśmiechem. –Azatem,podsumowując–niecierpliwisięLeyla.–Pablowyśletamswojedrony, Battushigwłamiesiędosystemuobronnegozamku,amywejdziemydośrodkaibędziemy omijaćstrażników.Johnudasiędopomieszczeniakontrolnego,aresztadopokojuz gwiazdą.PotemBattushigpomożenamwyłączyćmechanizmzabezpieczającygwiazdę, zabierzemyjąiJohnwyprowadzinaswszystkichzzamku.Aczypomyśleliście,jakw międzyczasierozprawićsięzHannibalem? –Icozmoimojcem?–przerywaNadia.–NiemożemygozostawićwłapachHannibala! Pablozaciskapięści;okrucieństwoHannibalanieznagranic.Bardziejniżkiedykolwiek jestzdeterminowany,byzniszczyćtegopotwora.Nadiapróbujezaśpowstrzymaćłzy napływającejejdooczunamyśloojcu.Starasięnietracićnadziei,aleboisię,że przyjechałazbytpóźnoiwkrótceodkryjecośstrasznego. –Chcętampójść–mówichłodno.–ChcęuwolnićojcaispojrzećHannibalowiwoczy, gdygowreszciepokonamy.Mogłabymużyćswoichumiejętnościakrobatycznych,których nauczyłamsięwcyrku,żebywspiąćsięnawieżeiwejśćprzezokno.Apotemznajdęojca. Napewnomajakieśprzydatneinformacje. –Pójdęztobą–mówiJohn.–Znamtenlas,więcznajdęjakąśścieżkęwśróddrzew. Powinniśmytamdojśćwjakieśdwadzieściaminut. –Idęzwami–dodajestanowczoLeyla. –Dobrze–mówiSalonqa.–JazostanęigdyBattushigwłamiesiędosystemu zabezpieczeń,będęwasprowadzić. –Jaktylkodronydolecąnamiejsce,dołączędowasiposzukamtegoczarnegoogiera– dodajePablo. Zjednegozkomputerówdobiegaczyjśgłos. –Acoznami?Comożemyzrobić,żebywampomóc? ZniecierpliwieniczłonkowieSiecidająjasnodozrozumienia,żeteżchcąwziąćudziałw całejakcji. –Damwamkod,którywprowadzicienaswoichkomputerach.Otworzysięwtedyokno dialogoweibędzieciemielidostępdointranetuwzamku.Wtedywszyscyzaczniecie wysyłaćwiadomościnatęskrzynkę.Jeślibędziewaswystarczającodużo,pomożeciemi rozwalićsystem–odpowiadaBattushig. –Ajeślicośznajdziecie,będęprzekazywaćinformacjeodwas!–dodajeSalonqa. JohnbierzeswojąogromnąwalizkęiwydobywazniejsprzętgodnyagentówCIAz oddziałuSWAT:miniaturowekamerydozamontowanianahełmie,miniwyświetlacze, zestawysłuchawkowe,latarki,wytrychy,hakiwspinaczkoweinarzędziadocięciaszkłaz ostrzemdiamentowym.Widzączaskoczoneminynatwarzachswoichtowarzyszy,mówiz uśmiechem: –Wdzieciństwiebyłemwielkimfanemfilmówszpiegowskich.Teakcesoriamogąsięnam przydać! -9–Dronywystartowały–mówiPablo. Jegopalcepodrygująnaskomplikowanympulpiciesterowniczym,któryprzypomina kokpitwsamolocie.SalonqaiBattushigczekająznapięciemizniecierpliwieniem, wpatrującsięwmonitorywyświetlająceobrazzdronóworazwekranBattushiga,cały wypełnionykodem.Zapośrednictwemkamerdronówmogąobserwowaćszybko zmieniającysiękrajobraznatrasielotu,czarnekoronysosnowychdrzew,porośnięte bujnąroślinnościądolinyiogromnepołaciezielenizmnóstwempagórków. –Gdziejesteście?–SalonqapytaJohna. –Jesteśmyjużprawieucelu.Widzępolanęjakieśpięćdziesiątmetrówprzednami. Ukryjemysięzadrzewamiibędziemyczekaćnasygnałodwas. DronyomijajągóręiwreszciewidaćzamekSchattental,którywyglądazupełniejakz bajki.PrzypominaonjednakbardziejsiedzibęSinobrodegoniższlachetnegoksięcia…Na skrajulasuLeyla,JohniNadiaobserwujątrasędronównajednymzminiaturowych ekranówJohna.ZachwyconaLeylawoła: –Łaaał,piękne!Widokzgóryjestowielelepszy. Jednakszybkoprzerywa,widzącpiorunującespojrzeniaswoichtowarzyszy,którzy właśniestraciliprzezniąkoncentrację. –Jesteśmyjużprawieucelu.Pójdęnazwiady–mówiPablo. –Rozpoznajętefontanny!–wykrzykujeNadia.–Zbokustoitenciemnybudynek,atam jestbrama!Pomieszczeniezgwiazdąjestwpiwnicy,aleniewiemdokładniegdzie. –Przyjrzyjmysięzbliska!–wołaPablo. Zdecydowanymruchemprzesuwajoystickidoprzoduipozostalimogąobserwować,jak kamerygwałtowniepikująwdół,wszybkimtempieprzybliżającsiędoziemi. –Zarazzwymiotuję…–narzekaSalonqa. –Jużprawiejesteśmy–Battushigodpowiadazczułościąwgłosie,piszącnaklawiaturzez prędkościąbłyskawicy.–Jeszczetylkokilkametrów!PrzyjacieleSieci,właśnieprzesłałem wamkod.Przygotujcieswojeklawiatury! WmiędzyczasieHannibal,któryponowniezaszyłsięwswoimgabinecie,studiujeplany rozrzuconenamasywnym,drewnianymstole.Nadużejkartcepapieru,pokrytej przecinającymisięstrzałkami,równaniami,legendamiinotatkami,narysowanajest pięcioramiennagwiazdapołamananapięćczęściwkształcietrójkątówznieregularną podstawą.NastępnieHannibalbierzedrugąkartkęzrysunkiemgwiazdyodokładnie takichsamychwymiarach,leczwjednymkawałku,jakbyktośzłożyłukładankęwcałość. Licznenotatkiwyjaśniają,jaknależytozrobić. Panującąciszęprzerywaostrewyciesyrenyalarmowej.ZaniepokojonyHannibalzrywasię zfotelaiwybiegazpokoju.Wszyscyjegonajemnicy,rozproszenipocałymzamkui okolicach,biegnąwkierunkugłównychschodówporozkazyodswegopracodawcy.W głowieHannibalakłębisięmnóstwomyśli,agdydocieranaparter,krzyczydonośnie: –Christian,zamknijSiergiejawjegopokoju.Niemożewykorzystaćtejokazjidoucieczki! Hannibalwie,żeniemożesobiepozwolić,byjacyśintruzispotkaliSiergiejaiodkryli,co takiegodziejesięwpiwnicyzamku,dlategobiegniedopomieszczeniakontrolnego,gdzie jedenzpracownikówmówi: –Naszintranetjestatakowany,proszępana,alatającedronywdarłysiędostrefy bezpieczeństwa. –Notojestzniszczcie,idioto!–odpowiadaHannibalzezmrużonymigniewnieoczami, przekrzykującwyciesyreniwykrzywiającwściekleusta. Stojącyprzednimtechnikzaczynastukaćwklawiszepanelukontrolnegozzawrotną prędkościąialarmustaje. –Tam!–wołatechnik,wskazującnajedenzmonitorówkontrolnych. Hannibalwpatrujesięwekran,naktórymwidaćobrazzkameryzewnętrznej,iobserwuje, jakdronypadająjedenpodrugimniczymmuchywchmurachdymu.Wykrzywiaustaw uśmiechuzadowolenia,leczwie,żeniemożemarnowaćwięcejcennegoczasu.Napastnicy mogąuderzyćwdowolnejchwiliimaniewieleczasu,byprzygotowaćsięnaich wtargnięcie. –Zostańcietuizablokujciewszystkiewejścia!Przyprowadźcietych,którzyzostaliw laboratorium,izamknijciesięwpomieszczeniukontrolnym. Hannibalbiegniedodrzwinakońcukorytarza,odblokowujezamekprzypominającyster okrętowyipędzidopokoju,wktórymznajdujesięgwiazda. -10Dronyjużprawiedoleciałydozamkowychwież,gdynaglerozlegasięskwierczącydźwięk, aobrazjednejzkamerrozmazujesięipochwilizupełnieznika.SkonsternowanyPablo desynchronizujeswojedronyiużywajednegoznich,byzbadaćobszar,wktórymdoszło doutratykontaktu. Grupazprzerażeniemobserwuje,jakdronzaczynasiępalićipowoliopadaćruchem spiralnymwkierunkujednejześcianbudynku,zostawiajączasobąchmurędymu.Po chwilisłychaćkolejneodgłosyskwierczenia.Jedenpodrugimgasnąwszystkiemonitory. Pięćdronówpalisięniczymkomaryzłapanewelektrycznąpułapkę. Wszyscysązszokowaniiniesąwstaniewydusićzsiebieanisłowa.Ogarniaich rozczarowanie,apotemstrach.Ichjedynyplanspaliłnapanewce,więcwyglądanato,żei całamisjazakończysięniepowodzeniem.WnapadziegniewuPablozrywasięirzuca kontrolerydronównaziemięzwściekłymokrzykiem. Leyla,NadiaiJohn,którzysiedząnachłodnejzieminaskrajupolany,gdzieznajdujesię zamekSchattental,równieżzastyglizprzerażenianawidoktego,cowłaśniesięwydarzyło. BłyskawicznareakcjasystemuobronnegoHannibalaświadczyotym,żeonjużwieo planachwtargnięcianajegotereninajprawdopodobniejprzygotowujesięterazdo kontratakulubucieczki,cooznacza,żewkrótcestracąjedynąszansęnato,bygo powstrzymać. NadiałapieotrzymanyodJohnaniewielkiprzecinakdoszkłaiwybiegazlasu,wołającdo siedzącychnieruchomo,zszokowanychznajomych: –Wchodzęnawieżę!Muszęznaleźćojca,zanimbędziezapóźno!Spotkamsięzwami później! Nadiapędziwstronęzamku,planującprzedostaćsiędośrodkaprzezdachciemnego budynkunatyłach.Gdydocieradościany,niemożesiępowstrzymaćprzedrzuceniem ostatniegosmutnegospojrzeniawkierunkudrzew,gdzieukrywasiędwojejejznajomych, czekającychbezsilnie,sparaliżowanychstrachemibrakiemzdecydowania. WyjmujehakwspinaczkowyJohna,zwijalinęibierzejądolewejręki.Następniewyrzuca metalowypazurwysokowgórę,liczącnato,żewylądujeongdzieśnadachuniskiego budynku.Pochwilisłyszypobrzękiwanie,apotemszuranie.Zaciskazębywnadziei,że kotwicaocośzahaczy.Wkońcuszuranieustajeisłychaćgłuchyłoskot.Nadiapociągaza linę,byupewnićsię,żehaktrzymamocno.Pokilkusekundachwahaniapostanawia przejśćdodziałania.Chwytamocnolinęobiemarękamiikołyszeniądelikatniewlewoiw prawo,byupewnićsię,żejestodpowiednioprzymocowana.Najpierwrobinaścianie jedenkrok,potemdrugi,anastępnierozpoczynawspinaczkęwstronędachu.Kroczącw szybkimtempiepodrewnie,zaczynasięzastanawiać,doczegosłużytenbudynek, sprawiającywrażeniedośćnowego.Mającdodyspozycjitakdużyzamek,pocoktoś miałbystawiaćtakogromnąprzybudówkęitowdodatkuzdrewna? Gdydocieranadach,dostrzegarozmieszczonewzdłużścianniewielkieoknazmatowymi szybami,wstawionenajwyraźniejpoto,byniewpuszczaćdośrodkazbytdużoświatła. Trzymającsięjednąręką,wyciągazkieszenidiamentowyprzecinakdoszkłaiwycina otwórwszybie.Chowaprzecinakipopychawyciętewszklekoło,którewpadadośrodka budynku,nierobiącnajmniejszegohałasu. –Widzicieto,coja?–mówiNadiadomikrofonuprzymocowanegodoucha. –Toarena!Końmusibyćgdzieśwpobliżu.Ktośtamchybaniedawnobył,bonapiasku widaćśladykopyt,anaśrodkustoiprzeszkoda–odpowiadaPablo.–Dobrze,Nadiu,a terazkontynuujwspinaczkę! Dziewczynawspinasięnadach,podnosikotwicęispoglądawniebo. –Rany,aletuwysoko–mówidosiebienerwowo. –Daszradę–wsłuchawcerozlegasięgłosSalonqi,któradodajejejotuchy.–Przypomnij sobie,jaktobyłowcyrku! WprzypływiedeterminacjiNadiarzucakotwicęwkierunkumurkówwystającychze ścianyzablankami.Haklądujeidealniemiędzydwiemablankami.Posprawdzeniu,czy trzymasięodpowiedniomocno,Nadiakontynuujewspinaczkę.Podojściudochodnika strzeleckiegozostałojużtylkowejśćnajednązwież.Wybieratępolewejstronieiwspina siępookrągłejścianiewieżyniczympająk,wciskającswedrobnestopyidelikatneręcew ambrazury. Gdyjestjużprawienasamejgórze,ogarniajązwątpienie,czyudasięznaleźćwtejwieży ojca–podrodzeprzezambrazurywidaćbyłotylkoschodyipuste,ciemnepomieszczenia. Zaglądadośrodkaprzezokno,którektośprzezpomyłkęlubwpośpiechuzostawił otwarte,iznajdujedużąsalę,gdziestoijedyniebiurko,wygodnyskórzanyfotel,lampa podłogowa,aprzyścianachwysokieregałyzksiążkami. –TojestpewniegabinetHannibala.Wejdźdośrodka.Napewnojesttamcościekawego! –zachęcaSalonqa,którachcedokładniewiedzieć,cotakiegodziejesięwzamku. Nadiawahasięprzezchwilę.Najpierwchciałaposzukaćojca.Takibyłjejgłównyceli powód,dlaktóregoodłączyłasięodgrupyiwybrałatutajwpojedynkę. –Patrzcie,nabiurkuleżycośbłyszczącego!–wołaJohn. CiekawośćisolidarnośćjednakprzeważająiNadiawchodzidopomieszczenia.Gdyz powrotemstajeobiemanogaminasolidnympodłożu,rozglądasiędookołaiwrogu dostrzegaszczytwalącychsięschodów,którezapewnezostałyuznanezanienadającesię doużytkuidonikądnieprowadzą.Jejojcaniemawtejwieży.Nadiapodchodzidobiurka Hannibalaiwtymmomencieoczomwszystkichukazujesiętajemniczamiedziana tabliczkazwyrytymigreckiminapisami. –Potrzymajjąprzedsobą,ajaprzetłumaczę–prosiSalonqa,zerkająckątemokana ekran.NastępnieodczytujenagłosprzepowiednięSybilli. –…Dopókijąnosi,żadenczłowiekniebędziewstaniegopokonać.Oilezachowa umiarkowanieirozwagę,awswychczynachpozostanieskromnyiuczciwy–będzie niezwyciężony.Leczjeśliulegniesłabościom,spadnienaniegogniewZeusa. –Myślicie,żechodziogwiazdę,którejwszystkiepięćczęścimaterazHannibal? –Pewnietak–odpowiadaBattushig.–FundacjaHistoriiLudzkościprzezwielelat zgromadziłasetkiprzedmiotówzwiązanychzAleksandremWielkim.Alewątpię,żeby HannibalwziąłnapoważnieprzepowiednięSybilli.Zasługujenato,żebyZeusgozałatwił! –Nodobra,czymogęjużiść?–pytaNadia. –Tak,spróbujwejśćdoinnejwieży!–odpowiadaSalonqa. Nadiaprzeciskasięprzezoknoiopuszczagabinet.Chwytamocnolinęzakończonąhakiem ispuszczasięponiejwdółwieży.Następniebiegniwkierunkudrugiejwieżynatylnej ścianieiwspinasięwgóręnajszybciej,jakpotrafi… -11WlesieotaczającymzamekSchattentalsłychaćzdeterminowanygłos. –John,niemożemytutaksiedziećinicnierobić.Skoroniemożemywejśćdozamku głównymidrzwiamianiwspiąćsięnawieżęjakNadia,musimyznaleźćjakiśinnysposób. Chodź! Niepozostawiającczasunaprotesty,LeylabiegnieprzezlaswśladyNadii. JohndoganiaLeylępodosłonądrzew,apotemostrożniepodchodząrazemdoareny. WtedyJohndostrzegaprzesuwnedrzwiiotwieraje.Zakradająsięnawidowniępołożoną nadopuszczonymterenemareny.Zostajątamprzezmoment,onieśmieleniciemnościąi grobowącisząpanującąwogromnymbudynku.PochwiliLeylazaczynaciągnąćJohnaza rękaw,wskazującpalcemwprzeciwnymkierunku.Najednejzdrewnianychścian znajdujesiędużyiszerokimetalowypanel.Parazeskakujezwidowninanieskazitelny piasekizmierzawstronępanelu.Szukająjakiegośuchwytulubmechanizmu,który pozwoliłbyimgoprzesunąć.Potempróbujągoprzepchnąćnabok,leczciężkipanel wbudowanywdrewnianąścianęwydajesiębyćniedoruszenia.Wichsłuchawkach rozlegasięgłosSalonqi. –John,drewnoprzytwoimprawymramieniuwyglądananiecocieńsze.Sprawdź,czynie matamprzełącznikalubczegośinnegopodspodem. GdyJohnkładzierękęnawskazanymobszarze,czuje,jakścianazapadasięiprzesuwana bok,odsłaniającmetalowąskrzynkęprzypominającązamekdodrzwizkodemcyfrowym: widaćdziesięćponumerowanychprzyciskówiklawiszEnter. –Hm…czyktośznakombinacjęotwierającątenzamek?–pytaLeyla. –Tedrzwiniesąpodłączonedogłównejsieci–wyjaśniaBattushigprzepraszającym tonem.–Niemogęnimisterować.Spróbujciewpisaćjakieśprosteczterocyfrowe kombinacje.Najczęściejużywanetonaprzykład:1234,0000,1111,5555,2222itakdalej. –Nicztego–mówiJohnpokilkunieudanychpróbach. –Wypróbujmywobectegokilkakombinacjiopartychnabudowieklawiatury.2580,0852, apotemklawiszezprawejkolumnyizlewej. –Dalejniedziała. –SpróbujwpisaćmójPIN:5683–podpowiadaLeyla.–Gdywysyłaszsms,takombinacja tworzysłowo„LOVE”wtrybiesłownikowym. Battushigmarszczyczoło,zafrapowanytymipoczątkowyminiepowodzeniami. –Niewiemynawet,czytenkodjestczterocyfrowy… –AmożespróbujciewpisaćdatęurodzeniaHannibala?–wtrącaSalonqa. Takizniegonarcyz,żebyćmożekodmacośwspólnegozjegoosobą. Niestetytakombinacjarównieżniedziała.Następnasugestiapochodziodprofesora Temudjina. –Salonqa,słuszniepomyślałaśoobsesjiHannibala.Spróbujciewpisaćtakikod:2107356. ZdumieniJohniLeylasłysząseriękliknięćimetalowypanelprzesuwasięnabok, odsłaniająccośwrodzajunowoczesnejwindy. –Dobrarobota,profesorze!–wołaSalonqa.–Jakpannatowpadł? –TodataurodzeniaAleksandraWielkiego:21lipca356r.p.n.e.Leyla,John–uważajcie tamnasiebie. PowejściudowindyizamknięciudrzwiJohniLeylaczująrelaksującyzapacholejków eterycznych.Powolizjeżdżająpodziemię. –Trzymajmykciuki,żebynietrafićdorowupełnegowęży…–mruknęłaLeyla. Leczgdydocierająnamiejsceidrzwiwindyotwierająsięponowniezgłuchymłoskotem, zamiastwężywitaichwesołyśpiewptakówizielony,wiejskikrajobraz.Przyciemnione światłowtymzaskakującymogrodziesprawia,żezarysybujnejroślinnościsąwyraźnie widocznenatleotoczenia.LeylaiJohnstawiająkilkaniepewnychkrokównamiękkim, omszałympodłożu,zczujnościąwypatrującjakichkolwiekśladówobecnościwrogów. –Rety,ależtyjesteśpiękny!–wołanagleLeyla. –Ee…czytonapewnoodpowiedniachwilaimiejsce?–mamroczezakłopotanyJohn. –Niemówięotobie!Spójrznaniego.Onjestwspaniały! Kilkametrówprzednimistoipięknyczarnyogieriobserwujeichraczejzciekawościąniż nieufnością.Wyglądanaznużonego,ajegosmutnerżeniebrzmirozpaczliwie.Leyla przetrząsakieszenieiwyjmujesaszetkęzcukrem,którązabrałazsamolotu.Otwierają, wysypujezawartośćnadłońiwyciągająwkierunkuogiera,mrucząc: –Nieruszajsię,John.Aty,mójpiękny,podejdźtuipoczęstujsięsmakołykiem,któryma dlaciebieciociaLeyla,nochodź… Zapachizachowanieprzybyszyniewzbudzająukonianiepokoju,aaksamitny,melodyjny głosdziewczynyprzyciągagodonich.Pochwiliwahaniapodchodziizaczynajeśćsłodkie kryształkizwyciągniętejrękiLeyli,liżącjejdłoń,gdziesłodkośćmieszasięzesłonawym smakiemskóry…Leylaunosidrugąrękęidelikatniegłaszczekoniapoczole,policzkachi karku,całyczasdoniegoprzemawiając. –Cotyturobiszcałkiemsam,biedaku?Dlaczegoukrywająciętutaj,wtymsztucznym ogrodzie?Powinieneśprzecieżbiegaćnazewnątrz,wesołoiswobodnie,takjakmoja egipskaksiężniczkaAmira.Bylibyściepięknąparą… Tymczasemwinnymrejoniezamkurozlegająsięodgłosyuderzaniawoknowieży. –Tato!Wpuśćmnie! ZaszybąpojawiasięSiergiejzwyrazemniedowierzanianatwarzy.Mijaparęsekund,nim wychodzizszokunatyle,bypodbiecdooknaiwpuścićdośrodkazwisającąnad przepaściąakrobatkę,apotemmocnojąprzytulić. –Nadia!Chybaoszalałaś,żetujesteś!Myślałem,żejesteśbezpiecznawRosji! –Myślałeś,żezostawięcięnałascetegopotwora?Chodź,wydostaniemysięstądi uciekniemy–dodaje,wysuwającsięzobjęćojcaiodwracającwkierunkuotwartegookna. –Zaczekaj,Nadiu.Niewieszwszystkiego… -12Siergiej,któryzawszebyłniezwyklecichyitajemniczy,sprawiaterazwrażenie,jakby pękławnimjakaśwewnętrznatama.Wyrzucazsiebiecałypotoksłów.Opowiadacórceo pierwszymspotkaniuzrodzinąHannibalawKrajuBasków,otragicznymwypadku,w którymHannibalstraciłswegoutalentowanegomłodszegobrata,cozniszczyłocałą rodzinę,anastępnieoprzysiędze,jakązłożyłprzedśmierciąojcaJohnaFitzgeralda Hannibala,ionieoczekiwanejprośbiepowielulatach,bynauczyćHannibalajazdy konnej,araczejpanowanianadkońmi.Otym,jakodkryłuHannibalaobsesję,którapo jakimśczasiezawładnęłanimdotegostopnia,żezacząłsięidentyfikowaćzAleksandrem WielkiminadałtrzymanemuwpiwnicyczarnemukoniowiimięBucefał,polegendarnym rumakuwielkiegozdobywcy.AtakżeodecyzjiHannibala,bywypuszczaćkoniana zewnątrzdopierowtedy,gdywdoliniezajdziesłońce. WsłuchawceNadiasłyszyporuszonegłosyczłonkówSieci,zszokowanychopowieścią Siergieja.Zadająjejmnóstwoponurychpytań,ażwkońcuwszyscydochodządotego samego,niepokojącegowniosku: ŻyjącydwatysiąceczterystalattemukońBucefał,októrymmówiono,żejestniedo okiełznania,bałsiętylkojednejrzeczy:swegowłasnegocienia.Zaledwiedwunastoletni wówczasAleksanderintuicyjnietorozumiał.DosiadłBucefałaipogwałtownejwalce udałomusięzwrócićgowstronęsłońca,dziękiczemuukryłjegocieńiuspokoiłbestię. Bucefałnależałdotychkoni,któresłuchajątylkojednegopana.Pozwalałsięprowadzić młodemuchłopcuiwiernietowarzyszyłAleksandrowiprzezwszystkielatapodbojów. JednakHannibalniepotrafiłzaskarbićsobiezaufaniakonii,kierowanyirracjonalną obawą,żeczarnyogier,równieżnazwanyBucefałem,możesięwyrwaćspodjegokontroli, postanowiłwogóleniepozwalaćmuwychodzićnasłońce. AzatemHannibalprzygotowujesiędojazdynawłasnymBucefale,zposkładanąwcałość gwiazdąAleksandraWielkiego,comamuzapewnićnieograniczonąpotęgęi nieśmiertelność.Ktowie,cozrobitenczłowiek,gdystaniesięwszechmogący…tym bardziej,żejużterazposiadaogromnewpływywgospodarce,polityceinauce,adotego wyraźniecierpinazaburzeniapsychiczne. ProfesorTemudjinstarasięuspokoićcałągrupę: –Zastanówmysięnadtymodstronypraktycznej.Znaleźliśmyogiera,leczgwiazdyjak dotądnie.Azatemwpierwszejkolejnościpowinniśmyznaleźćiwykraśćgwiazdę. –Leylaijajesteśmynajbliżejśrodkowejczęścizamku–mówiJohn.–Poszukamy gwiazdy. –Pomogęwam–dodajePablo.–Zanimdronysięrozbiły,przyfundamentachzamku zobaczyłemcośwrodzajukanałuwentylacyjnego.Spróbujęsiętamtędyprzedostaćdo środka.BattushigiSalonqa,obserwujcieokolicęidajciemiznać,jeślizauważyciena drodzejakieśprzeszkodylubczającegosięwroga. NatomiastSiergiej,którywłaśniespotkałsięzcórką,ajegokońZaldiawróciłjużdoRosji, chcejaknajszybciejopuścićzamek.Nadiasięwaha:odnalazłaojcainicjużniezyskana dalszympobyciewtymmiejscu.LeczjejprzyjacieleiprofesorTemudjinstalisiędlaniej jakbydrugąrodziną.Czyporzuciichwmomencie,gdytoonimuszązaryzykowaći postawićwszystkonajednąkartę? PodczasgdyNadiaiSiergiejwychodzązzamkuprzezoknoispuszczająsięwdółnalinie, LeylaniechętniezostawiaczarnegoogieraipodążazaJohnemwkierunkucentralnej klatkischodowej. ZkoleiPablozacząłjużbiecprzezsosnowylas,zdeterminowany,byzrealizować wyznaczonesobiezadanie.Czujetakogromnygniewwobecczłowieka,któryzzimną krwiąizupełnieniepotrzebniezastrzeliłjegoklaczTormentę,żeobiecałsobiego zniszczyć.CzłonkowieSiecisązbytpokojowonastawieniibrakujeimodwagi.Tęmisję będziemusiałwykonaćsamodzielnie… -13Pablodocieradodolnejczęścizamku.Wycinaroślinnośćdużymnożemonazwiefacón, którygauchosnoszązatkniętyzaszerokimpasemnaplecach.Zdejmujepokrywęotworu wentylacyjnegoiwdrapujesiędociemnego,wilgotnego,wąskiegokanału,którybiegnie stromowdół.Domyślasię,żemusibyćnadpiwnicązesztucznymogrodem,wktórym zamkniętoczarnegoogiera.Pochwiliczołganiawyczuwazapachśrodkaantyseptycznego. Docieradokońcakanałuwentylacyjnego.Wsztucznympółmrokuzakratąwidzi pomieszczeniewypełnionepozamykanymiszafkamiipółkamiześrodkamimedycznymi, takimijakgaza,kompresy,bandaże,butelkiiprobówkiwworeczkach.Uważnie nasłuchuje,bysprawdzić,czywpobliżuniemażadnegostrażnika.Nic,wtlesłychać jedyniemechanicznyszumurządzeń,regularnyniczymbicieserca.Pomieszczeniejest pusteiwyglądanato,żedrogawolna.Ostrożniezdejmujekratęiześlizgujesiędośrodka niczymwąż. Drzwiniesązamknięte.Otwierajepocichujednąręką,adrugązaciskamocnonanożu. Mechanicznyhałasprzybieranasile.Idziedalejkorytarzemidochodzidopomieszczenia przypominającegopodziemnąstajnię.Wosobnychboksachleżąklaczenaróżnych etapachciąży.Żadnasięnierusza,aleoddychają.Sąpodłączonedokroplówekiurządzeń mierzącychichfunkcjeżyciowe.Nadrzwiachboksówzamiastimionumieszczonesą jedynieliczbyiwykresy. Pablaogarnianiepokój.Próbujejednakzignorowaćtouczucieikontynuować przeszukiwanieterenu.Wchodzidoogromnego,pustegolaboratorium.Pomieszczenie wygląda,jakbypracownicyopuścilijewpośpiechu,naprzykładzpowoduewakuacji. ZestresowanydogranicPablorozglądasiędookołainiemożepowstrzymaćokrzyku przerażeniaiodrazynawidokwbudowanychwścianyakwariów,awzasadzietego,cosię wnichznajduje.Wprzezroczystympłyniebezwładnieunosząsięciałakoninaróżnych etapachrozwoju,odembrionówponowonarodzoneźrebaki. –Czyktośmożemiwyjaśnić,cotojest?–pytasłabymgłosem,zszokowanytym makabrycznymwidokiem. Mijatrochęczasu,zanimczłonkowieSiecisłyszągłosprofesoraTemudjina,który przerywaciszęwichsłuchawkach. –Obawiamsię,żesątorezultatyeksperymentówzzakresuinżynieriigenetycznej… –Profesorze!–wykrzykujerozgniewanyPablo.–Wiem,żezapomocąinżynierii genetycznejmożnazmodyfikowaćpomidora,takbyprzedłużyćjegotrwałość,lub zwiększyćodpornośćsoinapestycydy,aleto?!Hannibalprowadzieksperymenty genetycznenaźrebakach? –Przyczymwszystkiewyglądajątaksamo… –dodajeSalonqasłabymgłosem.–Profesorze,czytosą…jakieśklony? CzłonkowieSieciześciśniętymigardłamiprzysłuchująsięwyjaśnieniomprofesorana tematklonowaniazwierząt.–Bierzesięfragmentskórydorosłegodawcyiwyodrębniaz niejfibroblasty,którezawierająwszystkiegenyzwierzęcia.Następnieprzechowujesięte fibroblastywciekłymazocie,wczymśwrodzaju„bankukriogenicznego”. Następnieodżyjącejlub…świeżozabitejklaczypobierasięoocyt,czyliprzyszłejajo. ZawierająceDNAjądrozastępujesiętymzrozmrożonegofibroblastuiwtensposób powstajeembrion.Takapróbakończysięsukcesemwjednymnadwaipółtysiąca przypadków.Posiedmiudniachrozwojumłodyembrionprzenoszonyjestdomacicy surogatki.Jedenaściemiesięcypóźniejmatkarodzisklonowaneźrebię,którema wszystkiegenyzwierzęcia-dawcy.Takieciążesąjednakobarczoneznaczniewiększym ryzykiemniżnormalneipomimopostępówwnauce,klonowaniezwierzątwciążw95% przypadkówkończysięśmierciąembrionówlubpłodów. –Azatem–kontynuujeSalonqa,próbującskupićuwagęnaliczbachizracjonalizować sobietemat,bynieulecemocjom.–Jeżeliklonowaniesiępowiedzie,źrebakbędzie identycznąkopiądawcy,nawetjeżeliurodzisięznaczniepóźniej. Pabloniemożeopanowaćzawrotówgłowy.Wzbierawnimwściekłośćiodrazanawidok tych„nieudanychprób”pływającychwakwariachiklaczyuwięzionychwboksachniczym szczurylaboratoryjne,noszącychwswoichbrzuchachmonstrastworzoneprzez Hannibala.Pośpieszniewybiegazlaboratorium,bygoznaleźć.Terazmajeszczewięcej powodów,bygozałatwićnadobre! Podchodzidokolejnychdrzwi.Otwierajedygoczącymizgniewudłońmi.Zalewagofala mroźnegopowietrza.Pomieszczeniewyglądanachłodnię,leczwszystkieścianysąpuste. Salonqainformujego,żewtympomieszczeniuniemamonitoringu,więcniebędąmogli goostrzecwrazieniebezpieczeństwa.Pablozaciskazębyiwchodzidośrodka.Zjegonosa wydobywająsięterazkłębypary.Zagrubymprzeszkleniemwidaćjakąśdziwną…rzeźbę. OczyBattushigarozszerzająsięnawidokobrazówprzesyłanychprzezkameręPabla. ZaciskapalcenaramieniuSalonqitakmocno,żesprawiajejból. Przypominasobiehistorięzlodowymkonieminiesamowitepodobieństwotejrzeźbydo konia,którywpadłdogórskiejszczelinywMongoliiwrazzjeźdźcem,żołnierzem AleksandraWielkiego.Ciałozwierzęciaprzetrwałozakonserwowanewlodzieprzezprawie dwatysiąceczterystalat.Hannibalprzetransportowałjewswoimsamolocie-chłodnido siedzibyamerykańskiejfirmyHannibalCorp,specjalizującejsięwkriogenice,zanim państwowezespołybadawczezdążyłyjeprzeanalizować.Odtamtejporywszelkiesłuchyo tymodkryciuzaginęły.JeślitenkońnaprawdębyłBucefałem,aHannibalowiudałosię wyodrębnićfragmentyjegoDNA,toczybyłwstaniesklonowaćtozwierzę? ZpewnymtrudemSalonqaodczepiapalceBattushigawczepionewjejramię.Potrząsa swoimkolegą,którysprawiaterazwrażenie,jakbyrównieżzamieniłsięwposąg. –Cosięstało?Wyglądasz,jakbyśzobaczyłducha! –Nieuwierzycie–odpowiadapochwili.–Tojesttenkońuwięzionywlodzie,którywpadł doszczelinywMongoliirazemzżołnierzemAleksandra,jestemtegopewien! -14CzłonkowieSiecisiedząnieruchomo,obserwująclodowyposąg,iuświadamiająsobie,że torzeczywiściejestprawdziwyBucefał.Wakwariachiwbrzuchachklaczyleżącychw boksach…znajdująsięzkoleijegoklony,aczarnyogierwsztucznymogrodziewpiwnicy musibyćzatemtąjedną,udanąkopiąBucefała. Wcałymzamkurozlegasięostrydźwiękalarmu,uruchomionegonajprawdopodobniejz powoduwzrostutemperaturywchłodni,którynastąpiłzewzględunazbytdługootwarte drzwi. –Uciekajstamtąd,Pablo!–krzyczySalonqa.–Tracimykontrolęnadkamerami.Nie możeszdaćsięzłapaćstrażnikomHannibala. Pabloodruchowowypełniapolecenie.Zamykazasobądrzwiiwraca,zupełnie oszołomionytym,czegodowiedziałsięoeksperymentachHannibalazklonowaniem.Lecz jednopytanieniedajemuspokoju.Gdybysammiałdostępdotakiejtechnologiiimógł przeprowadzaćeksperymentygenetyczne,czyudałobymusięodtworzyćTormentęz fragmentówjejDNA,wraziegdybyumarłaodponiesionychran? JohniLeylabiegnąposchodachprowadzącychodsztucznegoogrodunagórnepiętro, przeskakująccoczteryschodki.Gdydocierająnamiejsce,dwojeztrzechdrzwijest zamkniętych.Ostatniedrzwi,zzamkiemwkształciesteruokrętowego,stojąotworem.Ze względunagłośnowyjącyalarmmogąsięporozumiewaćwyłączniezapomocągestów. Przywierajądościanpoobustronachdrzwiiumawiająsięnamigi,żewejdądo pomieszczeniajednocześnie.Wśrodkunikogoniema.Zciekawościpodchodządo skomplikowanego,walcowategourządzeniaustawionegowcentrumpomieszczenia. Urządzenieotoczonejestkilkomaelektronicznymistojakami,naszczyciektórychznajdują sięszklanekopułyzekspozytoramiwielkościludzkiejdłoni…wszystkiesąjednakpuste.W centralnejczęściurządzeniawidaćposkładanąwcałośćpięcioramiennągwiazdęzbrązu, naktórejwyrytogreckienapisyisymbole,podobnedotychzkomputerowychreprodukcji przygotowanychprzezBattushiga.John,jakzwykleostrożny,przyglądasięuważnie urządzeniu.Obawiasię,żegwiazdamożebyćotoczonajakimśsystememzabezpieczeń, któremogłybyichzabić.Leylapostanawiajednakdziałaćichwytagwiazdęgołymirękami. WoładoJohna: –Szybko,musimydołączyćdopozostałychnazewnątrzbudynku! Naglehałassyrenyalarmowejustaje.JohnpowstrzymujeLeylęprzedwejściemdopokoju zgwiazdąiprzyciskajądościanywsamąporę,gdyżwichkierunkubiegnietrzech uzbrojonychstrażników.PrzezchwilęJohniLeylamyślą,żejużponich,leczjedenz najemnikówwchodzinaniewielkikamieńprzydrzwiachizapadasiępodnimpodłoga,a przerażenistrażnicyznikająwgłębizamku.Zdołudobiegająrozpaczliwekrzyki,leczJohn iLeylapostanawiająjezignorowaćipobiecwkierunkuwyjścia,omijającziejącyotwór szerokimłukiem. Wsłuchawkach,wktórychodmomentupierwszegouruchomieniaalarmuniebyło dźwięku,słysząteraznieprzyjemnietrzeszczący,rozkazującygłosBattushiga,którypo chwiliznówstajesięsłyszalny. –Misjazakończona!Natychmiaststamtąduciekajcie! NagleSalonqazadajenietypowepytanieBattushigowi,którywalczyoutrzymanie komunikacjizczłonkamiSieci: –Gdybyśmógłzatrzymaćpieczęćwszechmocy,cobyśzniązrobił? LeczBattushigjestzbytzaaferowanyprowadzeniemcyfrowejwojnyiniesłyszypytania. TwarzSalonqipochmurnieje.Onawie,cobyzrobiła,gdybystanęłaprzedtakimwyborem. Nigdyniezgodziłabysięzatrzymaćgwiazdyaniskorzystaćzjejmocy.Niemogłabyznieść myśliowiecznymżyciuwsamotności.Wolałabycieszyćsięteraźniejszością,amożenawet przyszłością,ubokuBattushiga… Myślitejednakszybkoulatują.GdyLeylabiegniewrazzJohnem,bydonichdołączyć, potykasięowystającykorzeńiwydajezsiebieokrzykbólu,askręconakostkauginasię podciężaremjejciała.BoleśnieupadanaziemięiJohnzatrzymujesię,byjejpomóc.Leyla zaciskazęby,bynierozpłakaćsię,gdypróbujestanąćnazwichniętejnodze.Johnwsuwa rękępodjejramię,bypomócjejiść,leczLeylaodpychagoiwskazujenaprzedmiot pobłyskującywśródkamieniisosnowychigieł.Gdyodruchowowyciągnęłaprzedsiebie ręce,byzamortyzowaćupadek,upuściłagwiazdę.Leżyonateraznaziemiroztrzaskanana kawałkiipokrytabiaławymproszkiem.Johnchcepozbieraćfragmentygwiazdyiwsunąć jedokieszenikoszuli,leczLeylakuśtykawjegostronęimówi: –Zostawto,John.Toniebyłaprawdziwagwiazda,tylkokopiazrobionazkompozytulub farbowanegogipsumodelarskiego.Hannibalnasoszukał. ZdumionyJohnprostujesię. –Czywszyscysłyszeli?Hannibalmusimiećtępieczęćprzysobie.Próbowałnaswywabićz zamku.Musimytamwrócićipowstrzymaćgoprzedużyciemgwiazdy! Battushigzrywasięzzakomputera,bypobiecdozamku,leczSalonqagopowstrzymuje. –Bezurazy,alewtwoimstanieniedaszradystawićczołaHannibalowiwwalce.Mam pewienpomysł,alepotrzebujępomocy,twojejiKusziegowMongolii.Tonaszaostatnia szansa… -15Nazewnątrzzaczynasięściemniać.Leyla,którawie,żezpowoduskręconejkostkibędzie spowalniaćtempomarszu,kłócisięJohnem. –Zostawmnieiuciekaj.Jużprawienoc.HannibaliBucefałucieknąizaszyjąsięwlesie jakkaraluchywsłoikuzczarnymioliwkami. Pablodyszydomikrofonu: –Wmiejsce,gdzieniemażadnegocienia…podziemnyogródjestpusty…Biegnijciena arenę! LeczgdyPablodocieradoareny,gdziewkrótcedołączadoniegoJohn,jestjużzapóźno. HannibalsiedziokrakiemnaklonieBucefała.Stojąnieruchomonaśrodkuareny,której oświetlenierozpraszawszelkicień.Hannibalsprawiawrażenie,jakbynanichczekał. –Wreszciejesteście…–wjegogłosiesłychaćdumęiarogancję,gdyBattushigiSalonqa wchodząnaarenętużzaresztą. PotemHannibalinformujechłodno,żemógłichpozabijać,leczzamiasttegopostanowił tuwszystkichzebrać.Pragnie,bybyliświadkamijegotriumfu,gdyżwkońcuudałomusię zapanowaćnadogiereminaprawićgwiazdę.Pablozgniewnymokrzykiemwyjmujeswój facónibiegnienaśrodekareny,leczSalonqablokujemudrogęiprzytrzymujego. –Nie!Nieróbtego!John,pomóżmi! Hannibalśmiejesięzłośliwie,ajegoróżnokoloroweoczybłyszczązradości.Rozpina koszulęugóryizaczynawymachiwaćnadgłowąpieczęciąAleksandraWielkiego,którą nosinasznurkuzawieszonymnaszyi.Niedostrzegaprzesuwającegosięzanimcienia.Nie rozumie,dlaczegoBucefałnaglestanąłdęba,dlaczegopiaseknaareniecałyzalanyjest jasnymświatłem,dlaczegojakiścieńkoniawydajesięatakowaćBucefałaidlaczegojego rumakzacząłpanikowaćiwalczyćzrękąprzytrzymującąwodze,wbrewkłującymgowbok ostrogom.Hannibalwyjezfrustracjiiuderzaspanikowanegokoniawyjętązbuta teleskopowąszpicrutą,zostawiającnacielekoniakrwawepręgi.Ignorujebłagania Siergieja,którywłaśnieprzybyłnaarenęrazemzNadiąiprosiHannibala,byprzestałbić ogiera.Wręczprzeciwnie,uderzagojeszczemocniej.Niechcesiępoddaćwchwili,gdy jestjużtakbliskoosiągnięciawszystkiego,oczymmarzył! OszalałyzestrachuibóluBucefałwalczyzjeźdźcemiwkońcuzrzucagozsiodła,asam uciekajaknajdalejodzłegocienia,któryprzypuściłnaniegoatak.GdyHannibalupadana ziemię,jegociałowyginasię,jakbyzostałoporażoneprądem,inaglezaczynapłonąć niczymwyschniętedrzewo,wktóreuderzyłpiorun. Nastolatkowiewosłupieniupatrząnatlącesięnaareniepopioły–jedyne,copozostałopo Hannibalu.TymczasemSiergiej,stojącykilkametrówodBattushiga,próbujeuspokoić konia.Battushigwpatrujesięwdal,aspomiędzyjegopalcówzwisaminiaturowyprojektor holograficzny.Naglewypowiadanastępującesłowa,sprawiającwrażenie,jakbymówiłdo siebie: –„Gdybyposiadaczanieszczęśliwieopanowałoszaleństwolubfuriaalbogdybyjego ambicjeprzekroczyłygranicezdrowegorozsądku,gwiazdadoprowadzigodoupadku”. Przepowiedniasięspełniła…Wybacznam,Bucefale… IntuicjaSalonqidobrzejejpodpowiedziała.Hannibalzastosowałtyleśrodków ostrożności,byklonBucefałanigdyniezobaczyłsłońca,żestałosiętojegonajwiększą słabością,któraprzesądziłaonieszczęśliwymdlaniegokońcu.PonieważczłonkowieSieci niebyliwstaniewytworzyćświatłapodobnegodosłonecznego,użylizdjęćBucefaławcelu wyświetleniaanimowanegoholograficznegocienia,będącegolustrzanymodbiciem potężnegoogiera,anastępnienadalimutakiefekt,jakbyatakowałBucefała.Przerywając więź,jakąHannibalnawiązałzeswoimrumakiem,sprowokowaligodoujawnienia swojegoszaleństwainadmiernychambicji. -16Epilog Siergiejkończypakowanierzeczyzdomu,któregoużywaliwcharakterzebazywypadowej. Gdyzamykazasobądrzwi,wydajemusię,żewoddalisłyszysmutne,pożegnalnerżenie. NigdyniezapomnidźwiękukopytBucefałabiegnącegowstronęciemnegolasu.Cosię stanieztymniezwykłymogierem,dumnyminieposkromionym,potym,jakSiergiej wypuściłgonawolność?Tegoniewienikt…Imożetakjestnajlepiej. Nastolatkowiezebralisięuszczytudoliny,wbezpiecznejodległościodzamku.Odruchowo uczciliostatniewydarzeniaminutąciszyirefleksji,anastępnieprzeszlidorealizacji końcowegozadania.Postanowili,żezamekijegomakabrycznewyposażeniezostaną zniszczone.Gdytylkoichpracodawcazniknąłzpolawidzenia,najemnicyHannibala ucieklibeznajmniejszychwyrzutówsumienia.Wszystkieklaczewypuszczonowrozległe, leśneostępy.Pozostałojużtylkonacisnąćprzyciskiuruchomićaktywowanąprzez Internetserięzdalniesterowanycheksplozji.Zanimjednaknadobrezamknąrozdział poświęconytajemnicyHannibalaiAleksandra,musząpodjąćostatnią,trudnądecyzję.Co zrobićzpięciomafragmentami,któreNadiapozbierałapotym,jakBucefałrozdeptał gwiazdęnaarenie? JakopierwszyodzywasięJohn. –Każdyznasweźmiepojednymkawałkuiukryjegowjakimśtajnymmiejscu,takjak zrobilitojeźdźcyPtolemeusza.Nigdynikomuniepowiemy,gdzieukryliśmytefragmenty, nawetsobienawzajem.Tonajlepszysposób,żebyzachowaćsprawęwtajemnicy. SugestiaJohnaspotykasięzciężkimmilczeniem.Wszyscywiedzą,żemarację.Wiedzą też,żeprzyjęcieobowiązkuukryciafragmentugwiazdywiążesięzodpowiedzialnościądo końcażycia.Battushigprzerywamilczenie,przemawiającpoważnymtonem. –Chybawszyscytoprzeczuwaliśmy…wgłębiduszy.Pokusazdobyciawszechmocyi nieśmiertelnościjestzbytwielka,nawetmimonajlepszychintencji.Jeślipozostaniemyw kontakcieibędziemysiępróbowalispotkać,niewiem,czybędziemywstanieoprzećsię pokusie,bynanowozłożyćpieczęćiskorzystaćzjejmocy. –Toznaczy,żeniebędziemymoglisięjużnigdyzobaczyć–podsumowujeSalonqa. –Yy…–wtrącaLeylaześciśniętymgardłem.–Jestpięćfragmentówgwiazdy,anasjest sześcioro.Więckto…? Całaszóstkajednocześniepodnosiręcedogóry.PochwilijednakoczyLeylinapotykają spojrzenieJohna,aoczyBattushiga–spojrzenieSalonqi…Pablochoćrazcieszysię skrycie,żeniemadziewczyny,aNadianagleuświadamiasobie,żejużnigdyniebędzie mogłazobaczyćojca.Tenwybórjestniemożliwy! *** Halaodlotów,lotniskowMonachium ProfesorTemudjinpodchodzidozmęczonychnastolatkówzebranychwhali,ściskadłoń Siergiejaizamieniaznimszeptemkilkasłów.Pochwiliobajodwracająsiędogrupy,aich spojrzeniaprzepełnionesąwzruszeniemizrozumieniem. –Dwajstarzykawalerowiewezmąpojednymfragmencie.LeylaiJohn,Salonqai Battushig,niechcemywasrozdzielać.Miłośćjestsilniejszaniżwszystko… –Tato?–mamroczestrapionaNadia.–JeśliPabloweźmiefragmentikażdazparweźmie pojednym,atyiprofesorweźmiecieostatniedwa,czytoznaczy,żejużnigdycięnie zobaczę? –Czypotrafiszsobiewyobrazićkogoś,ktolepiejumiałbyzachowaćtajemnicęniżtwój ojciec?–odpowiadaSiergiejzprzekorąwgłosie. Nadiawybuchapłaczemirzucasięwrozpostarteramionaojca. Gdynalotniskurozlegająsięwezwaniadowejścianapokładysamolotów,profesor Temudjinserdecznieobejmujewszystkichposzukiwaczyprzygód. –Żegnajcie,przyjaciele.Podjęliściewłaściwądecyzję,choćcenązatojestżyciezciężarem tajemnicyibrakmożliwościponownegospotkaniasięzosobamiztegogrona.Mam nadzieję,żewaszeżyciebędzietaksamodługie,szczęśliweirozważnejakżycie Ptolemeusza… PamiętnikiPtolemeuszaISotera,królaEgiptu,ok.285r.p.n.e. …ZdjąłemzszyiAleksandrapieczęćwszechmocyipołamałemmieczemramiona gwiazdy.Pięciuzaufanymjeźdźcompowierzyłemmisjęwywiezieniaposzczególnych ramiongwiazdytakdaleko,jaktotylkomożliwe,abyniktjużniezdołałponownie złożyćpieczęci.Piątyjeździec,mójnajlepszyporucznik,dosiadłBucefałaiwyruszyłna jedenzkrańcówświata. …Aleksanderzupełniesięzmienił.PorzuciliśmyplanypodbojuIndiiisięwycofaliśmy. TużprzedswoimitrzydziestymitrzecimiurodzinamiAleksanderzmarłnamalarięw Babilonie. …Niedawnoobchodziłemswoje80.urodziny,awcałymswymdługimżyciunigdyjuż nieujrzałemżadnegozpięciujeźdźców.Światjestzbytwielki,byjednaosobamogła sprawowaćnadnimwładzę,niepowodujączniszczenia.ModlęsiędoZeusaiAmona,by nikomudokońcaświatanieudałosięponowniepołączyćpięciufragmentówpieczęci AleksandraWielkiego… Koniec JeślipodobałaCisiętahistoria,poznajBucefałiodkryjinnelegendarnekoniena www.howrse.pl AutorkapowieścioLegendarnychKoniach:ChristineFrasseto ©2015Owlient.AllRightsReserved.