Pobierz w pdf - Extrastory
Transkrypt
Pobierz w pdf - Extrastory
Chomicza apokalipsa Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: PrzemekD Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce…. Niee to nie ta bajka, historia, którą odnajdziesz, drogi czytelniku, poniżej w tekście zdarzyła się naprawdę. Co do czasu nie jestem do końca pewny. Możesz wierzyć lub nie w kolejne moje słowa przelane na papier, ale jeżeli już zacząłeś to czytać to wiedz, że świadków tamtych zdarzeń, nie pozostało wielu. Większość z nich jest zamknięta, przez władze państwowe w specjalnych szpitalach psychiatrycznych ukrytych głęboko pod ziemią, o których nikt nigdy nie słyszał. Cieszy mnie to, że to właśnie Ty postanowiłeś zagłębić się w kłąb czarnych liter maszynopisu, kryjących za sobą straszliwą prawdę. Historia ta, rozpoczyna się całkiem zwyczajnie, ludzie żyli sobie beztrosko na wszystkich kontynentach świata, do czasu… Był to zwykły, pogodny dzień tygodnia, ludzie pędzący do pracy, na uczelnię, do szkoły rozpierzchli się po ulicach. Nikt nie spodziewał się tego, co wydarzyło się o godzinie 14, sam dowiedziałem się o tym z radia. Na ulicach zapanował chaos, swoją drogą, kto by przypuszczał, że te małe gryzonie potrafią narobić tylu szkód. Ale powracając, z niewyjaśnionych przyczyn, wszystkie chomiki na całym świecie urosły do rozmiarów niedźwiedzi i postanowiły sprzeciwić się nam, ludziom. To było okropne, każdy, kto próbował się im sprzeciwić, zamykany był w małej klateczce wyścielonej trocinami. Ale to było nic, okazało się, że jeden z chomików nie zatrzymał się przy niedźwiedzim wzroście, o nie, był o wiele wyższy, można by powiedzieć, że Pałac Kultury to przy nim pikuś. Był ogromny. Jak się łatwo można domyślić to był szef wszystkich szefów i główny koordynator akcji chomiczej zakrojonej na ogromną skalę. Nie minął tydzień, a świat, który znamy, został zamieniony w wielką klatkę, wszędzie było pełno trocin, a ludzie musieli się poruszać w chomiczych kulkach, bądź też biegali w kołowrotkach ku uciesze, głodnych rozrywki gryzoni. Właściwie, to ta historia mogłaby się zakończyć, w tym momencie, ale jak dobrze wiemy coś musiało się wydarzyć, bo właśnie ze sobą rozmawiamy, stojąc po prawej stronie złotego pomnika psa z królikiem, a pod nim widnieje napis „W podziękowaniu bohaterskim zwierzętom Diego i Pączek – społeczeństwo”. Może zrobiłbyś frytki? – Zapytała Asia swojego wspólnika. Był to słoneczny poranek, w barwnej dolinie oddzielonej od całego świata. Wokół nie było żadnych ludzi, czy też zwierząt. Jedynymi mieszkańcami tego bajkowego krajobrazu była Asia, jej wspólnik oraz ich zwierzęta tj. pies rasy beagle oraz słodki królik tzw. miniaturka. Żyli z dnia na dzień, a ich jedynym pożywieniem były frytki, sól, bigos i pierogi ruskie, które wypełniały ogromną piwnicę i komórkę pod schodami. Na co dzień, owi mieszkańcy dzielili się obowiązkami i cieszyli się, że żadne dziwnie zmutowane zwierzę nie odkryło ich położenia. Jedyny kontakt ze światem mieli za pośrednictwem starego przedwojennego telewizora, jednak wiadomości wyświetlane na czarno-białym ekranie, przerażały ich niemiłosiernie, jednak cieszyli się, że udało im się schronić tu gdzie są. Jedynym, niewyjaśnionym zdarzeniem był fakt, że co noc ich zwierzęta znikały, jednak domownicy byli przekonani, że one po prostu wychodzą na polanę, by rozprostować kości. Jednakże prawda była zadziwiająca, jak się później okazało. Pewnego dnia wspólnik musiał pójść narąbać drewna do pobliskiego lasu, aby móc przygotować przepyszny obiad dla wszystkich mieszkańców cudownej polany. Nasz bohater wstał skoro świt, po cichu się ubrał, zabrał siekierę i nie budząc nikogo czmychnął w stronę upiornego lasu. Niewiedział jednak, że śledzą go dwie pary, błyszczących oczu. Gdy dotarł na miejsce od razu zabrał się do pracy, jedyną rzeczą, która mu przeszkadzała był niesamowity skwar i żar lejący się z nieba. Po ścięciu paru drzew, nagle usłyszał za sobą trzaskające gałęzie. Ogarnął go ogromny strach, a zimny pot momentalnie schłodził jego ciało. „Chomicze terminatory, tutaj? Nie to niemożliwe, przecież nikt nie wie o naszym istnieniu… A może namierzyły nas dzięki telewizji? Jedyny sposób, Strona: 1/5 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl żeby się przekonać czy te przypuszczenia są słuszne, to zrobić odwrót…” – nagle miliony myśli przebiegły przez głowę osamotnionego wspólnika. W końcu zebrał się na odwagę, podniósł siekierę i obrócił się na pięcie… Momentalnie strach na jego twarzy ustąpił uśmiechowi, okazało się, że to przerażające łamanie się gałęzi spowodowane było przez psa i królika. „Najwidoczniej szły za mną od domu, co za ulga” – pomyślał. Zwierzaki od razu rzuciły się na niego, w celu dokonania codziennego rytuału powitalnego. Niestety sielankę, przerwał przeraźliwy krzyk, dochodzący ze strony chatki na polanie. Momentalnie cała trójka zaczęła biec w stronę skąd dobiegł ich wrzask. Gdy znaleźli się na łące pomiędzy lasem a domem, nie wierzyli własnym oczom. Tam gdzie niegdyś stała drewniana chata, leżała tylko sterta desek, wszystkie zapasy żywieniowe zostały porozrzucane dookoła, a po bajecznej polanie zostało tylko wspomnienie. Pośród pozostałości, wspólnik znalazł kartkę, pomimo tego, że nie zawierała żadnej treści, było wiadome, kto stoi za tym chaosem, który tu zastali. Gdy szok, trochę ustąpił wspólnik zdał sobie sprawę, że nie ma nigdzie jego współlokatorki. Po przeszukaniu rumowiska i pobliskiej okolicy, wszystko było jasne – porwali ją, w tym momencie tajemnicza kartka wyleciała mu z ręki na ziemię, na jej odwrocie można było ujrzeć odcisk łapy chomika… Asię nad rankiem obudziły promienie słońca wpadające przez okno. W drodze do łazienki zauważyła, że jej wspólnik musiał wstać wcześniej, ale nie martwiła się o niego, gdyż zauważyła, że siekiera leżąca obok kominka również zniknęła. Nie obawiała się również z powodu nieobecności zwierząt, przecież już nie raz znikały, a teraz przynajmniej miała cały dom dla siebie. W kuchni czekało na nią świeżo przygotowane śniadanie z liścikiem przy talerzu – „Poszedłem do lasu, wrócę na obiad, a póki, co delektuj się śniadaniem. SmacznegoJ”. Po skonsumowanym śniadaniu przyszedł czas na szybki prysznic. Gdy uporała się już ze wszystkim, a żaden ze współlokatorów nie wrócił, postanowiła, położyć się wygodnie na kanapie i poczytać książkę. Nagle, dało się słyszeć jakieś dziwne dźwięki dobiegające gdzieś z końca doliny. Zaciekawiona Joanna pomyślała, że to strudzony wspólnik wraca z lasu, więc podeszła do drzwi, żeby go przywitać. Gdy tylko stanęła na progu, ogarnął nią paniczny strach. Dźwięki nie były wydawane przez żadnego z jej współmieszkańców, lecz przez stado rozpędzonych chomików, zmierzających ku chacie. Niestety sparaliżowane strachem ciało dziewczyny nie chciało się poruszyć, a gdy myślała, że uda jej się schować w domku, było już za późno. Gryzonie zdążyły zniszczyć dach i otoczyły ją ze wszystkich stron, a największy z nich złapał ją w łapę i zabrał ze sobą. Na nic nie zdały się krzyki, widać było, że chomiki przyszły tutaj w jednym celu. Pozostawiły po sobie zniszczoną polanę i deski, które niegdyś były domkiem, to było najgorsze, co mogło się wydarzyć – I kto mnie teraz uratuje, czy to koniec – pomyślała. Tak to właśnie było, dzisiaj, stojąc tuż obok tego wspaniałego pomnika, wszystko doskonale pamiętam, jakby to było wczoraj. Wiem, że może wam się wydać dziwne, że stoi przed wami osiemdziesięcioletni dziadek, podpierający się laską, sam opuszczony przez wszystkich, ale mogę wam przysiąc, że wszystko, co tu usłyszycie, jest prawdą w najmniejszym szczególe… Czuję, że muszę przyspieszyć moje opowiadanie, bo nie wiadomo ile zostało mi jeszcze czasu, nim rząd się i o mnie upomni… Tak, więc jak już wspomniałem, wspólnik został sam na spustoszonej polanie wraz z wiernymi zwierzakami. Wściekłość, przeplatała się z zakłopotaniem i rozpaczą, może gdyby nie poszedł na tak długo do lasu, albo gdyby zabrał ją ze sobą, to by się nie wydarzyło. Trwając w tym amoku, nie zauważył nawet, że został zupełnie sam na polanie, wśród ogromu zgliszczy. Jedyne co wiedział to to że nie da się tutaj dłużej mieszkać, zresztą nie potrafiłby sam w pojedynkę zbudować wszystkiego na nowo. Jedynym sensownym wyjściem z tej sytuacji, wydawało się odbycie podróży w celu uwolnienia Joanny. Ale jak to zrobić, przecież on był sam, a chomików były miliony, rozmyślając tak jakiś czas, zauważył, że te straszne potwory zostawiły za sobą mnóstwo śladów. Tym sposobem nasz bohater, uzbrojony jedynie w siekierę, wybrał się na północ, idąc tropem chomiczych łap… W międzyczasie, królik i pies biegli już w tą samą stronę nie odczuwając żadnego zmęczenia, w pewnym momencie, zwierzęta spojrzały na siebie porozumiewawczo i odleciały jak gdyby nigdy nic… -Ale halo, jak to odleciały, w takie bajki to my nie uwierzymy – krzyknął ktoś z tłumu. - Słucham? - Mówiłem, że w takie… - Tak wiem, co pan powiedział, mi też ta historia wydała się niedorzeczna, ale jeśli nie pozwolicie mi dokończyć historii w całości, to nigdy się nie dowiecie prawdy. – Dało się zauważyć zażenowanie na twarzach zebranego tłumu. Po chwili ciszy kontynuowałem. Strona: 2/5 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Tak, więc jak już mówiłem, odleciały jak gdyby nigdy nic, śledząc z góry szlak, którym podążały chomiki. Wiedziały, że nie są wstanie rozprawić się z całą zgrają na raz, ale nie było wyjścia, a czas naglił, bo w każdym momencie Asia mogła zostać zgładzona… W tym samym czasie wspólnik, dobiegł do pobliskiego miasteczka, które wyglądało jak w najdzikszych, post apokaliptycznych snach. Na pierwszy rzut oka wydało się ono wyludnione, w każdym domu okna były powybijane, drzwi zwisały na jednym zawiasie, a dachy zapadały się do wewnątrz. Na szczęście, w sklepach można było znaleźć zapasy żywnościowe, plecak i sprzęt niezbędny do udzielenia pierwszej pomocy. Wspólnik bogatszy w tak pokaźny ekwipunek, usłyszał dziwne dźwięki dochodzące zza ratusza. Ostrożnie wychylając się zza rogu, oniemiał. Jego oczom ukazała się polana, na której tysiące ludzi biegało w kołowrotkach, a pomiędzy nimi przechodziły gigantyczne gryzonie. Sytuacja wydawała się nie najlepsza, jednak pewien impuls podsunął naszemu bohaterowi do głowy szalony pomysł, przecież gdyby udało się wyswobodzić tych ludzi łatwiej byłoby uwolnić Joannę. Niewiele myśląc, zaczął się skradać do najbliższego koła, przy którym nie było „strażnika”, gdy był już blisko, dało się słyszeć podniesiony pisk, kątem oka zauważył chomika szarżującego w jego stronę, czasu było zbyt mało by dobyć siekiery. Na szczęście kołowrotek, przechylił się niebezpiecznie i opadł na gryzonia, tym samym powodując efekt domina, dzięki któremu wszyscy ludzi zostali uwolnieni. Po tym wydarzeniu reszta „strażników” uciekła w popłochu, a ludzi popadli w euforię, jedynym trzeźwo myślącym człowiekiem pozostał wspólnik, który skrzyknął wszystkich mieszkańców i namówił ich na wyprawę, która miała na celu wyswobodzenie pozostałych miast i miasteczek, a w ostateczności rewolucja ludzi miała zgładzić i przeciwstawić się rządom krwiożerczych chomików. Można powiedzieć, że był to swoisty ukłon w stronę średniowiecznych wypraw krzyżowych, tyle tylko, że tym razem celem było odzyskanie wolności, przez całą ludzkość. Nie minął tydzień a nasz bohater stał na czele milionowej armii ludzi idącej cały czas na północ. Nagle ziemia zaczęła się trząść a na niebie dało się zobaczyć dwa małe punkty, ludzie wykrzykiwali, co chwile: -Patrzcie, coś tam leci! Jezu, czemu ten ptak ma takie wielkie uszy! To nie ptak to jakiś mini samolot! – w tym momencie wspólnik zauważył niezliczone grupy domowych zwierząt, psów, kotów, królików, a na niebie zauważył zaprzyjaźnione mu zwierzaki z czasów, gdy wiódł spokojne życie na polanie… W czasie, gdy to wszystko miało miejsce, chomiki – porywacze, przywiedli półprzytomną Joannę do największej klatki, jaką ludzkie oczy widziały. Znajdowała się ona na szczycie wygasłego wulkanu, a swoją formą zawstydziłaby niejednego architekta. Gdy wbiegli do głównej sali, dało się zauważyć chomicze fascynacje Tolkienem, po bogach stały równo przystrzyżone gryzonie a na środku stał wielki tron, na którym siedział największy z nich. Gdy tylko dopadli do jego stóp, odezwał się ludzkim głosem: - O nareszcie, widzisz moja droga tylko ja mogę się z tobą porozumieć, gdyż ewolucja podarowała mi ludzki głos. A teraz, gdy już jesteś w moim królestwie, powiem ci, co masz robić. Zostaniesz zamknięta w piwnicach mojego pałacu, do czasu aż nie dojdziesz do siebie, a wtedy zobaczysz, co to znaczy mieszkać w klatce ha ha ha! Przerażona Joanna nie była wstanie wydobyć z siebie nawet najmniejszej sylaby. Ze smutkiem i zrezygnowanie w oczach przygotowała się na najgorsze. Po chwili znajdowała się już w swojej ciasnej celi, która była dokładną kopią klatki dla gryzoni, jedzenie było w wielkiej misce, a woda, najprawdopodobniej nienadająca się do picia, znajdowała się w pojemniku przytwierdzonym do kraty. Więc tak mają wyglądać ostatnie dni mojego życia? – Pomyślała i w tym samym momencie usłyszała wielkie poruszenie i krzyki dochodzące z zewnątrz, oraz co było ciekawe głosy ogromnej liczby ludzi… Jak już wspomniałem, Diego i Pączek pojawili się z odsieczą, jak to się stało możemy się tylko domyślać, ale najprawdopodobniej, wszystko wyglądało podobnie jak w przypadku wspólnika. Jedynym zaskakującym faktem było to, że te dwa małe zwierzaki potrafiły latać, co przeczyło jakimkolwiek prawom natury czy fizyki. Jednak jak się później okazało, nasi bohaterowie nie byli zwykłymi pupilami swoich właścicieli. Zanim trafili w ich ręce, początki swojego życia spędziły na pewnej farmie w bliżej nieznanym miejscu. Okazuje się, że prowadzono tam eksperymenty, tuż po tym jak chomiki zaatakowały ludzkość. Miały one na celu połączenie cech kilku zwierząt z tajemniczą substancją z kosmosu, by powstały super zwierzaki mogące przeciwstawić się temu terrorowi. Niestety, a może na szczęście naukowcy uznali, że ich eksperymenty nie powiodły się, a zwierzaki pozostały takie jak stworzyła je matka natura i postanowili oddać je w dobre ręce. Tym sposobem Joanna i wspólnik stali się opiekunami zwykłych zwierząt, które wraz z wiekiem odkrywały w sobie super moce. W pewnym momencie przed tą liczną wyprawą, połączonych sił ludzkich i zwierzęcych, stanął ogromny wygasły wulkan, a na jego szczycie ogromna klatka. W ludzkich oczach dało się zauważyć ogłupiający strach, ktoś krzyknął: Strona: 3/5 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl - Nie otwierajmy tego, to zabija! Dało się zauważyć coraz większą panikę w oczach zebranego ludu. Właśnie wtedy wspólnik wyszedł przed szereg, obok niego wylądowały super pupile: - Jestem jednym z was, wasz rodak. Podzielam wasz lęk. Uciekając teraz, oddamy dusze nasze i naszych dzieci strasznej ciemności. Musimy stawić opór! Przewaga liczebna na nic im się nie przyda! Dajcie opór. Stawcie czoła. Nie zlękniemy się. nie są dzielniejsi, ani silniejsi od nas. To tchórze. Walczcie za honor! Walczcie za waszych towarzyszy! walczcie za matki, które was rodziły! Walczcie za dzieci! Walczcie za przyszłość! Walczcie, by wasze imię przeżyło! Walczcie... za nieśmiertelność! – Tej przemowie wtórował wrzask miliona gardeł, oraz inne odgłosy zgromadzonych tu zwierząt. Wtedy właśnie się zaczęła największa bitwa ludzkości o być albo nie być wolnym na naszej planecie matce – Ziemi. Specjalnie pominę moment walki, gdyż to, co się tam działo, jest nie do opisania, psy, koty, króliki i inne domowe zwierzęta ramię w ramię z ludźmi przedzierały się przez kolejne fale chomiczych wojowników. W tym samym czasie wspólnik wraz z Diego i Pączkiem próbowali przedrzeć się prosto do zamku, aby odnaleźć porwaną Joannę. Przemierzając kolejne mroczne korytarze, cała trójka dotarła do głównej sali, gdzie stał wielki chomiczy król, trzymający w łapie nieprzytomną Joannę. Widząc to odważne zwierzaki zaczęły atakować wielkoluda. W czasie szarpaniny, bezwładne ciało wyleciało gryzoniowi z łap i leciało prosto na betonową posadzkę. W ostatniej chwili dzielny Diego zdołał udźwignąć ciężar swojej pani w zębach, powoli kładąc ją na ziemię. Wspólnik niewiele myśląc zabrał dziewczynę w bezpieczne miejsce, zostawiając zwierzęta w komnacie…. Walka była zaciekła i trwała ładnych parę godzin. Każdy atak dwójki małych bohaterów został odbity przez niezmordowanego króla. Wydawałoby się, że nie istnieje żaden sposób na pokonanie ciemiężcy. Jednak na szczęście dla wszystkich, zwierzaki odkryły w sobie ukryte moce, które ostatecznie przecięły gryzonia na pół… W tym czasie wspólnik próbował wszelkich sposobów na ocucenie Joanny, jednak każdy zawodził nie pomagały krzyki, szepty, polewanie wodą. Brakowało mu już pomysłów, gdy nagle przypomniał sobie jak bardzo ona przepadała za zapachem i smakiem pewnych potraw. Niewiele myśląc popędził do kuchni z nadzieją na znalezienie potrzebnych przysmaków. Na jego szczęście w piekarniku znajdowały się świeżo upieczone fryteczki, a w kuchence mikrofalowej gorący bigos. Szybko zabrał te pyszności ze sobą z nadzieją, że się nie myli. Po dotarciu do komnaty podsunął talerz pod nos Joanny, aby zapachy rozbudziły jej zmysły, lecz niestety pomylił się, ciało dziewczyny ani drgnęło. Zrezygnowany zaczął rozpaczać nad jej losem i obarczać siebie winą za to co się wydarzyło, w akcie rozpaczy popłynęły mu łzy. Jedna z nich spadła na usta Joanny. W tym samym momencie jej powieki zaczęły się poruszać, aż otworzyła oczy. Radości nie było końca. Jednak zmąciły ją straszne odgłosy dobiegające zza ściany a w końcu ich brak. Zaniepokojeni bohaterowie pobiegli do sali głównej i nie wierzyli własnym oczom… Z rozciętego gryzonia zamiast krwi tryskał olej, zamiast flaków z jego ciała powychodziły pozwijane kable. Jakież było zdziwienie wszystkich zebranych, gdy okazało się, że wielkim chomikiem był robot, sterowany od wewnątrz przez człowieka. Momentalnie został on pochwycony i przesłuchany. Dzięki temu nasi bohaterowie dowiedzieli się, że tak naprawdę cała ta chomicza apokalipsa została dokładnie zaplanowana. Ludzie na zewnątrz nagle zniknęli, pojawili się ludzie w czarnych garniturach. Joanna, wspólnik i ich pupile nie wiedzieli, co się dzieje… W tym momencie niestety muszę przerwać, bo dalej sam nie wiem, co się stało. W momencie, gdy kończy się ta historia ktoś mnie zaatakował od tyłu i straciłem przytomność. Gdy się ocknąłem leżałem w szpitalu, bez Joanny bez Diego i Pączka. Niewiele myśląc uciekłem stamtąd. Oj proszę nie dziwcie się tak, przecież można było się domyśleć, że wspólnik stoi tu przed wami i opowiada wam historię swego życia. Po dziś dzień muszę się ukrywać i co chwilę zmieniać swoją tożsamość, nie wiem, co się dzieje z osobami, które tamtymi czasy towarzyszyły mi w życiu, nie mam przyjaciół, rodziny, jestem sam. Oj przepraszam was muszę już kończyć, widzicie ten czarny samochód tam na rogu, znowu mnie wyśledzili, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy, bo muszę wam opowiedzieć, co się działo od czasu ucieczki ze szpitala, a póki co żegnajcie. I tak o to stary człowiek zniknął, pozostawiając po sobie niedowierzających ludzi, głodnych dalszej części historii pod posągiem dwóch przeuroczych zwierząt Diego i Pączka. Może jeszcze kiedyś się pojawi, kto to wie, a może to ty odnajdziesz jego historię, lub jego towarzyszy, pamiętaj miej zawsze oczy szeroko otwarte bo nigdy nie wiesz co może się stać. Żegnaj drogi Czytelniku. Strona: 4/5 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl KONIEC* *a może to dopiero początek Strona: 5/5 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl