Osiedle mieszkaniowe jako fenomen urbanistyczno

Transkrypt

Osiedle mieszkaniowe jako fenomen urbanistyczno
Osiedle mieszkaniowe jako fenomen urbanistyczno-społeczny
Człowiek i Środowisko
35 (1-2) 2011, s. 107-124
Waldemar Siemiński
OSIEDLE MIESZKANIOWE JAKO FENOMEN
URBANISTYCZNO-SPOŁECZNY
Słowa kluczowe: osiedle mieszkaniowe, miejskie środowisko mieszkaniowe, osiedle
społeczne
Nowatorstwo osiedla
Jest rzeczą charakterystyczną, że w książce tak logicznie pomyślanej
jak „Zasady społeczne projektowania osiedli mieszkaniowych”1 B. Brukalskiej nigdzie nie ma definicji osiedla mieszkaniowego. W pięćsetstronicowym dziele H. Syrkusowej, gdzieś w środku książki, na marginesie
zestawień budżetu osiedlowych urządzeń kulturalno-oświatowych i wychowawczych pojawia się nagle akapit „Pojęcie osiedla”. Dowiadujemy
się z niego, że „Pod słowem osiedle mieszkaniowe rozumiemy zespół
domów, wybudowanych na wolnych terenach, w celu rozwiązania kwestii
mieszkaniowej dla pracowników umysłowych i robotników”. „Osiedle
– pisze Syrkusowa – liczyć będzie ok. 3,5 tys. mieszkań przy liczbie 12,5
tys. mieszkańców. Urządzenia społeczne w osiedlu tego typu muszą iść
po linii zapewnienia najlepszych warunków fizycznej i pedagogicznej
opieki nad dziećmi i młodzieżą, organizacji gospodarstwa domowego oraz
organizacji samokształcenia, odpoczynku i rozrywki dorosłych. Strukturę
organizacyjną opieramy na spółdzielczych formach pracy”2.
1
2
B. Brukalska: Zasady społeczne projektowania osiedli mieszkaniowych. Trzaska,
Evert i Michalski, Warszawa 1948
H. Syrkus: Ku idei osiedla społecznego. PWN, Warszawa 1976, str. 322
107
Waldemar Siemiński
Gdyby chcieć zrekonstruować definicję osiedla mieszkaniowego
z publikacji zajmujących się nim architektów, to pewne cechy takie jak
jego wielkość, wiele wyznaczanych mu funkcji (nie wszystkie!) okazałyby
się zbliżone, pod innymi względami napotkalibyśmy jednak spore różnice.
Okazałoby się więc, że definicji jednej i wspólnej nie ma i nie było.
Dla jego twórców osiedle mieszkaniowe to przede wszystkim sprawa eksperymentu, w którym – jak w każdym działaniu twórczym – dużo
było błądzenia, prób, szukania po omacku. Definicje pojawiły się dopiero
znacznie później, w kilkadziesiąt lat potem, a i wtedy częściej były dziełem
komentatorów niż twórców formacji osiedlowej.
Dla architektów z pokolenia modernistów, a do nich zaliczali się
projektodawcy osiedli mieszkaniowych, istotne było zaproponowanie form
nowych, oryginalnych – osiedle mieszkaniowe było taką formą.
Janusz Ziółkowski w swym pochodzącym z 1965 r. studium pt. „Osiedle a więź społeczna w wielkim mieście” wyróżniał trzy typy tworzonych do
tej pory osiedli. Pierwszy z nich określał jako „osiedla utopijne”, zakładane
już od pierwszej połowy XIX wieku przez reformatorów społecznych dążących do wytworzenia „idealnych społeczności”. Jako drugi typ, którego
pojawienie się i rozwój sytuuje Ziółkowski w drugiej połowie XIX wieku,
wymienia „osiedla patronalne”, które, jak pisze, „obok etykiet humanitaryzmu, posiadały i posiadają – jako główny cel – związanie robotnika
z zakładem”. Osiedla, które nas tu interesują, Ziółkowski nazywa po prostu
„osiedlami”, dookreślając je jako „społecznie planowane”, „powstałe nie jak
uprzednie – w wyniku indywidualnych inicjatyw, lecz w ramach szerokiej,
planowej, publicznej ... akcji urbanistycznej”3.
Określenia o społecznym i publicznym charakterze planowania interesujących nas obiektów są tu użyte zdecydowanie na wyrost. Porządek
wymieniania przez Ziółkowskiego typów osiedli nie oznacza jakiejś więzi
genetycznej kolejnych generacji osiedlowych, tego że jedne osiedla brały
się z oceny dorobku poprzedniej generacji osiedli, jako ich, w pewnym
sensie, kontynuacje.
Czytając monografię przedwojennego Żoliborza pióra historyka urbanistyki i architektury Łukasza Heymana napotkać można dużo wzmianek
o „nowości” koncepcji osiedlowej. Jeszcze w 1930 roku w statucie WSM
(Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej) pojęcie „osiedla” nie było
zdefiniowane4.
3
4
J. Ziółkowski: Urbanizacja, miasto, osiedle – studia socjologiczne, PWN, Warszawa
1965, str.179-180
Łukasz Heyman: Nowy Żoliborz 1918-1939, Ossolineum, Wrocław 1976, str. 81
108
Osiedle mieszkaniowe jako fenomen urbanistyczno-społeczny
Początkowo, w pierwszych realizacjach WSM-owskich Brukalskiej
z lat 20-tych „w odniesieniu do budowy domów zbiorowch (wielorodzinnych – W.S.) stosowano pojęcie „kolonii” czyli zespołu kilku obiektów,
wyposażonego w urządzenia ogólne – program przewidywał obok placówek
usługowych, takich jak pralnia czy centralna kuchnia, stołówkę, przedszkole, salę zebrań i czytelnię. Program ten jest ogólny, brak w nim precyzyjnego
określenia dyslokacji przestrzennej danych obiektów, wzajemnej relacji,
nie została podjęta kwestia rozmiaru kolonii...”5.
Podsumowując te wzmianki Heyman nie waha się stwierdzić: „WSM
uczyniła więc wysiłek olbrzymi, aby w warunkach trudnych opracować
i realizować nową koncepcję siedziby ludzkiej”6.
W Czechosłowacji stwierdzał to samo J. Musil. „Twórcy architektury
współczesnej – pisał Musil – mieli odwagę zająć krytyczne stanowisko
w stosunku do tradycyjnego miasta i jego tradycyjnych dzielnic mieszkaniowych. Chcieli w sposób świadomy stworzyć „nowy rodzaj”7.
Krzysztof Chwalibóg w książce „Ewolucja struktury zespołów
mieszkaniowych” ten nowy fenomen – z punktu widzenia klasyfikacji
form urbanistycznych – nazywa blokiem, a jego bardziej rozwiniętą formę
superblokiem8. Nad formą tą pracowano przed wojną w kilku ośrodkach.
Superblok związany był m.in. z eksperymentem jednostki sąsiedzkiej
w Ameryce. Chwalibóg określa go jako „całkowicie nową wartość przestrzenną”, związaną np. ze:
− specjalizacją elementów sieci ulicznej – wytworzenie ślepych dojazdów
obsługujących budynki oraz drugorzędnych i głównych dróg obrzeżnych
− całkowitym rozdziałem ruchu drogowego kołowego i pieszego wewnątrz
superbloku przez segregację w poziomie
− funkcjonalnym zróżnicowaniem wnętrza budynków przez umieszczenie
części obsługującej (kuchnie itp.) od strony dojazdu, a części mieszkalno-sypialnej – od strony zieleni
− wprowadzeniem wspólnych terenów zielonych wypełniających wnętrze
superbloku9.
5
Ł. Heyman, op.cit., str. 90
Ł. Heyman, op. cit., str.109
7
Jiri Musil: Społeczne aspekty oceny zespołów mieszkaniowych, „Sprawy Mieszkaniowe”, z. 3-4/1984, Warszawa , str. 134
8
Krzysztof Chwalibóg: Ewolucja struktury zespołów mieszkaniowych. IKŚ, Warszawa 1976, str. 18-31
9-11
K. Chwalibóg, op. cit., str. 34
6
109
Waldemar Siemiński
Równolegle do rozwiązań osiedlowych rozwijał się również ten
modernistyczny nurt urbanistyczny, któremu przewodził Le Courbusier.
Jego idea „super jednostki” „nigdy nie stała się czymś więcej niż dużym
budynkiem i nie wytworzyła społeczności, którą wiązałoby coś więcej niż
fakt zamieszkiwania w tym samym domu”10. Chwalibóg charakteryzując
styl courbusierowski pisze, że twórca ten przez wiele lat odcięty od możliwości budowania „projektował dla odbiorcy anonimowego, co prowadziło
do dominacji teoretycznych założeń, do tworzenia kanonów, zanim jeszcze
przeszły próbę życia”11.
Wskazując na urbanistyczne nowatorstwo rozwiązań osiedlowych
i zestawiając je z nowatorstwem Le Courbusiera robię to po to, aby zastanowić się nad problemem zakresu społecznej akceptacji dla nowatorstwa
architektonicznego. Czy nowatorskie osiedle nie rozminęło się w swym
eksperymencie dokonywanym na ludziach – mieszkańcach z jakimiś ich
głębokimi potrzebami, z czymś dla nich bardzo istotnym?
Nasuwa się w tym miejscu chyba podstawowe pytanie: jaką postawę powinien przybrać architekt wobec zastanej rzeczywistości? Według
Umberto Eco12 architekt może całkowicie podporządkować się istniejącym
układom społecznym, akceptować styl życia i normy społeczne, traktując je jako „obiektywne czynniki”. Działa wówczas tak, aby zaspokoić
ukształtowany zespół potrzeb, nie usiłując ich zmieniać ani lansować nowego „stylu życia”. Architekt może także postanowić, że skłoni ludzi do
zupełnie nowego sposobu życia. Opracowuje wtedy projekty zmieniające
istotne relacje, tworzy nowe formy, nowe funkcje. Przykładem może tu być
radziecka awangarda lat 20-tych XX wieku, domy-komuny, przedstawienia
w fabrycznych halach itp.
Społeczeństwo nie zaakceptuje jednak takich nowych elementów,
które nie są zgodne z podstawowym kodem regulującym relacje przestrzenne, rodzinne, artystyczne i inne. Rozwiązania opierające się na
kodzie, który nie jest powszechnie znany, operujące nieznanym językiem,
stają się nieczytelne. Czy oznacza to, że architektura musi ograniczać się
jedynie do zaakceptowanych ogólnie wzorów, wynikających z dotychczas
istniejącego w społeczeństwie kodu relacji, że nie może uczestniczyć w ich
przekształceniu?
Przyjmując, co dziś jest już oczywiste, że każdy obiekt architektoniczny – zarówno pojedynczy budynek, jak i cały układ urbanistyczny – jest
przekazem informacyjnym, trzeba uznać, że każdy nowy przekaz, aby był
12
Umberto Eco: Pejzaż semantyczny. PIW, Warszawa 1972
110
Osiedle mieszkaniowe jako fenomen urbanistyczno-społeczny
zrozumiały, musi zawierać odpowiednią liczbę elementów już znanych,
czytelnych dla odbiorcy. Istotny jest tu też – wprowadzony przez N. Chomskiego – podział na głęboką i powierzchniową strukturę języka; być może,
w architekturze głęboka struktura to podstawowe funkcje budynku. Jeżeli
więc nowatorski przekaz architektoniczny zawiera pewną liczbę elementów
już znanych, które, w dodatku, mieszczą się w obrębie „głębokiej struktury”
języka architektury13, nie ma powodu, aby nowatorska działalność urbanisty
miałaby być społecznie niezaakceptowana.
Powyższy wywód jest jednak tylko teorią. Istnieje jeszcze praktyczna kwestia weryfikacji społecznej każdej nowatorskiej propozycji. Dziś
uznajemy, że takim skutecznym społecznym testem weryfikacyjnym jest
partycypacja ludności w procesie projektowania. Początki masowego
budownictwa mieszkaniowego mieściły się jednak w innym modelu planowania przestrzennego, który stosował inne metody weryfikacji.
„Blok” i „superblok” powstały w trakcie długich i forsow nych
dyskusji, w których – obok urbanistów – brali udział przedstawiciele
wielu innych specjalności. W Ameryce oprócz Clarence Perry (twórcy
koncepcji jednostki sąsiedzkiej) i Clarence Steina, w tych intelektualnych
przygotowaniach brał udział także Lewis Mumford. W Polsce o zakresie
kompetencji grona ekspertów może świadczyć przegląd listy współpracowników Pracowni Architektoniczno-Urbanistycznej z czasów II wojny
światowej.
Łączność z odbiorcą miał też zapewniać kontakt ze spółdzielczą
organizacją mieszkaniową, która przeważnie była inwestorem osiedla.
Urbaniści osiedlowi kształtowali swe poglądy w praktyce kolejnych realizacji, doskonaląc i rozwijając stopniowo początkową myśl, konfrontując ją
z warunkami materialnymi i potrzebami mieszkańców. W ramach modelu
planowania przestrzennego, w którym działali, reprezentowali inną drogę
postępowania niż Le Courbusier, którego różne wersje „superjednostek”
powstawały od „jednego rzutu” myśli projektowej.
Po latach jeden z twórców „superbloku” C. Stein, wylicza jąc te
zamierzenia pierwotne, które się sprawdziły w kolejnych realizacjach
osiedlowych, wymieniał bezpieczeństwo, ład, przestrzeń, kontakt z naturą, taniość (nie wymienił trwałości więzi społecznych). Z pewnością
przynajmniej niektóre z tych cech należą do „głębokiej struktury” języka
architektury.
13
Autor wierzy, że architektura przemawia do nas odrębnym językiem, którego „słowa”
kodyfikuje np. w swej koncepcji „A pattern of language” Ch. Alexander.
111
Waldemar Siemiński
Osiedle jako utopia
Projekty przyszłościowe, zakładające znaczne zmiany społeczne
w kierunku postulowanego ideału, nazywa się utopiami. Potocznie „utopijność” odbierana jest nieco lekceważąco, raczej negatywnie, jako coś
mało poważnego, niemal „bujanie w obłokach”. W klasyfikacji gatunków
myśli prognostycznej ma jednak należne sobie, uznane miejsce, jako
doprowadzona do skrajności „prognoza życzeniowa”. Znana jest społeczna funkcja niektórych utopii. Badacze ruchów społecznych, społecznej
zmiany, muszą ją brać pod uwagę jako realny, niemal obiektywny czynnik
przemian społecznych. Koncepcje nowatorskie, nawet gdy mają charakter
urbanistyczny, często nazywa się utopiami. Koncepcja osiedla, zakładająca
przecież społeczną organizację tysiąca ludzi-mieszkańców, chyba słusznie
może być oglądana pod tym właśnie kątem.
Osiedle mieszkaniowe drugiej i trzeciej dekady XX wieku być może
nie było projektem społeczności idealnej, lecz powstawało jako projekt
społeczności lokalnych w wielkim mieście, społeczności w pewnym sensie
wyidealizowanych. Społeczność osiedlowa miała się w wielu istotnych
punktach przeciwstawiać otaczającej ją rzeczywistości miejskiej, miała
więc mieć charakter „wyspy społecznej”, co jest istotną cechą wyróżnianej
przez J. Szackiego kategorii „utopii zakonu”14. „Nie chciałbym stwarzać
wrażenia – pisze ten autor – że utopie zakonu są zjawiskiem li tylko z dziedziny historii socjalizmu i komunizmu. Tak samo nie chciałem go przedtem
ograniczać do dziejów czysto religijnych. Jeżeli za konstytutywną cechę
tego typu utopii uznamy tworzenie wyspy w społeczeństwie oraz takie lub
inne przeciwstawienie społecznemu makroświatu utopijnego, idealnego
mikroświatu zamieszkałego przez jednostki wybrane, to do tej samej kategorii zjawisk przyjdzie nam zaliczyć pewne organizacje, które nie miały
charakteru ani religijnego, ani socjalistycznego lub komunistycznego.
Wystarczy jedynie, by owe organizacje akcentowały odpowiednio swą
odrębność i nie podejmowały zadania natychmiastowego przekształcenia
całego społeczeństwa, do czego pretendują utopie polityki...”. Trudno
o wyraźniejsze wypunktowanie utopijnego charakteru organizacji osiedla
mieszkaniowego.
Dla twórców koncepcji osiedlowych (przynajmniej dla niektórych) ten
ich charakter był rzeczą, z której zdawali sobie sprawę. W 1933 r. Syrkus
pisał: „Dzięki właściwemu przygotowaniu „utopie architektoniczne” sta14
Jerzy Szacki: Utopie. Iskry, Warszawa 1968, str. 142
112
Osiedle mieszkaniowe jako fenomen urbanistyczno-społeczny
ną się rzeczywistością”. Jakub Wujek, który w swych „Mitach i utopiach
architektury XX wieku” sporo miejsca poświęca utopijnemu charakterowi
postulatów architektonicznych modernistów pierwszej połowy XX wieku
tak skomentował zdanie Syrkusa: „Znamy dokładnie cenę, jaką płacą i ludzie i przestrzeń, gdy te utopie fragmentarycznie realizowano”15.
W książce J. Wujka znaleźć można ciekawą próbę poszukiwania
źródeł utopii, o której mówimy. Stylowi myślenia utopijnego sprzyjała
z pewnością fenomenologia jako praktycznie stosowana filozofia. „Duch
czasu” też był jednak czynnikiem wybitnie sprzyjającym. „Pracowały” na
niego potężne ruchy społeczne, które wśród swoich patronów miały Saint-Simona, Fouriera i Owena. „August Comte, przyjaciel Saint–Simona,
propagując „pozytywistyczną religię ludzkości” głosił, iż potrzebuje dwunastu lat na zupełną zmianę świata. Jego zasługą było postawienie zadania:
trzeba zaprzestać pytań „dlaczego?”, należy zadawać pytania „jak?”. Na
„jak?” próbowała odpowiedzieć także awangarda architektoniczna początku
XX wieku”16.
Dlaczego niektóre z założeń koncepcji osiedlowej, przede wszystkim
jej założenia społeczne, okazały się wręcz niewykonalne? Zadecydował
o tym właśnie ich utopijny („utopijny” w niewartościującym znaczeniu
tego słowa) charakter.
Ten utopijny charakter niektórych założeń koncepcji, nawet gdyby nie ist niała sfera uwarunkowań ekonomicznych, społecznych czy
politycznych, doprowadziłby i tak do poważnych zakłóceń w realizacji
idei. Jerzy Szacki dopowiada na ten temat kilka bardzo mądrych zdań:
„Zmienność i opór przekształcanego świata, niemożliwość przewidzenia
wszystkiego sprawiają, że żadne słowo nie staje się ciałem bez rozlicznych
metamorfoz i niespodzianek... Nie jest to wcale wyróżniająca cecha myśli
„utopijnej”. Los taki jest udziałem wszelkich dalekosiężnych projektów
– przy czym koncepcje progra mowo „realistyczne” wykazują nawet
stosunkowo największą skłonność do odchylania się od swoich założeń
wyjściowych”17.
Koncepcje osiedlowe można by określić jako społeczną utopię, do
której realizacji skompletowano zupełnie niezłej jakości, mocne, właśnie
„realistyczne” narzędzia, jak np. poparcie ruchu spółdzielczego, ideę
umiarkowanych czynszów, koncepcję zaspokajania podstawowych potrzeb
15
J. Wujek: Mity i utopie architektury XX wieku. Warszawa 1983, str. 63
J. Wujek, op. cit. str. 59
17
J. Szacki, op. cit., str.17
16
113
Waldemar Siemiński
mieszkaniowych. Paru „narzędzi” zabrakło. Osiedla były próbą budowania wzorowego miejskiego środowiska mieszkalnego, bez dostatecznie
głębokiego zrozumienia społecznego fenomenu miasta.
Za to, że miały swój aspekt „utopijny”, koncepcje te musiały zapłacić
wysoką cenę. „Superjednostka” Le Corbusiera, której charakter społeczny
jest zerowy, niemal czysto techniczny, okazała się „skuteczniejsza” i w
postaci projektów „wielkich zespołów mieszkaniowych” wyparła w zasadzie „blok” i „superblok” osiedlowy. Okazała się, we współczesnych
warunkach, „lżejsza” w zastosowaniu, bo była właśnie pozbawiona
„utopijnego” balastu osiedla, balastu, jakim był przede wszystkim jego
program społeczny.
Osiedle mieszkaniowe jako miejskie środowisko mieszkalne
Kategoria „środowiska mieszkalnego” („środowiska miejsca zamieszkania”) jest przyjmowana powszechnie, ale za wspólnie używanym brzmieniem tego pojęcia kryje się bardzo wielka różnorodność jego rozumienia.
W taki czy inny sposób podkreśla ona związek użytkownika-mieszkańca
z jego otoczeniem, lecz to nader ogólnikowe stwierdzenie nie może służyć
jako jego definicja.
Sposoby ujmowania „otoczenia” są bardzo zróżnicowane. Juliusz
Goryński np. w swej książce poświęconej mieszkaniu wyodrębniał kategorię „mikrośrodowisko mieszkaniowe” i jego analizę rozpoczynał od
przypomnienia terytorialności jako bardzo ważnego regulatora zachowań
przestrzennych człowieka18. Podawane przez Turowskiego jako przykład
osobnego podejścia do środowiska mieszkalnego stanowisko Gansa polega na podkreślaniu społecznych i kulturowych (makrostrukturalnych)
uwarunkowań ocen i postaw mieszkańców w stosunku do ich środowiska
zamieszkania19.
Osiedla są w jakimś sensie produktem funkcjonalistycznej segregacji
miasta, zabiegu wyodrębnienia i odizolowania od siebie w przestrzeni
poszczególnych sfer aktywności mieszkańców. „Mieszkanie” oddzielono
od „pracowania”, te zaś od całego kompleksu zachowań i przeżyć, które
Julisz Goryński: Mieszkanie wczoraj, dziś i jutro. Wiedza Powszechna, Warszawa
1975
19
Jan Turowski: Środowisko mieszkalne w świadomości ludności miejskiej. Ossolineum, Wrocław 1979
18
114
Osiedle mieszkaniowe jako fenomen urbanistyczno-społeczny
przez swój raz symboliczny, kiedy indziej zaś rozrywko-ludyczny charakter
związane są na ogół z centrum miasta.
Ów sugestywny podział urbanistyczny jest jednak tylko jedną z wielu
możliwych konwencji podziału przestrzeni miasta. Badacze środowiska
mieszkalnego traktowali go przez długi okres jako fakt niemal całkowicie naturalny, podporządkowując mu bez zastrzeżeń zakres i podział problematyki
swoich badań. W rezultacie doprowadziło to do sytuacji, o której pisał swego
czasu Aleksander Wallis: „Osiedla mieszkaniowe są zjawiskiem dostatecznie
złożonym, by stać się przedmiotem specjalnych, a nawet monograficznych
socjologicznych studiów. Nic zatem dziwnego, że większość zarówno empirycznych, jak i teoretycznych badań, jakie im poświęcono, koncentrowała
się na procesach przebiegających wyłącznie na obszarze osiedla. W rezultacie w licznych pracach zostało ono wyizolowane ze swego otoczenia,
jak również ze związków, jakie łączą zbiorowość osiedlową z całym miastem”20. Dopowiadając swoją myśl do końca Wallis dodaje: „Byłoby rzeczą
ciekawą zbadać, w jakim stopniu koncepcja osiedla, która była określonym
społecznym programem i stała się później narzędziem socjologicznej analizy,
okazała się pomocna przy poznawaniu społecznych zjawisk na obszarach
osiedlowych. W jakim zaś – poznanie to ograniczyła”21.
W praktyce badawczej, po upadku boomu gierkowskiego, nastąpiło
widoczne przeniesienie zainteresowań z badania osiedli mieszkaniowych
na stare dzielnice mieszkaniowe22. Spowodowało to konieczność wprowadzenia do badań szerszej koncepcji środowiska mieszkaniowego w mieście.
Zwalczanie „socjologii osiedlowej” jako przykładu wąsko pojętej analizy
miejskiego środowiska mieszkaniowego, być może, oczyszczało pole, ale
trudności tych nie rozwiązało. Polegają one na tym, że nie dysponujemy
spójną, dającą bodźce do wytyczenia wyraźnych kierunków badań aplikacyjnych, teorią społeczną miasta.
Na gruncie polskim ilustrują to następujące sytuacje. Aleksander Wallis,
który specjalizował się w społecznych problemach centrów miejskich, wyraźnie oddzielał „mieszkańców” tych części miasta od jego „użytkowników”,
rekrutujących się przede wszystkim spoza centralnych terenów miasta, „Zachodzi olbrzymia różnica – pisał Wallis – pomiędzy strukturą mieszkańców
i użytkowników centrów, zwłaszcza w ciągu dnia. Obie struktury zachodzą
20
A. Wallis: Studia nad osiedlami, ZW CZSR, Warszawa 1978, str. 30/31
A. Wallis, op.cit., str. 30
22
W jednym z tematów badawczych, kierowanym pod koniec lat 80-tych przez dr
Wandę Czeczerdę, trzy zespoły badawcze badały środowiska starej zabudowy
mieszkaniowej na Śląsku, w Krakowie oraz w Warszawie i w Poznaniu.
21
115
Waldemar Siemiński
na siebie tylko częściowo. Można jednak stwierdzić, że im ośrodek większy,
tym silniej obie struktury różnią się. Bardziej skomplikowana i socjologicznie bardziej interesująca jest struktura użytkowników”23.
Taka postawa wyraźnie degradowała problematykę zamieszkiwania
w centralnych częściach miast. Myliłem się jednak określając ją swego
czasu jako przejaw „arbitralnej decyzji badacza”. Wypływała ona raczej, co
widać dziś wyraźnie, ze stanowiska teoretycznego Wallisa, który pojmował
miasto, jako – przede wszystkim – wspólnotę symboliczną, zintegrowaną
wartościami kanonu tradycji kulturowej i w podobny sposób przeżywanych sytuacji obcowania z miastem, co najdobitniejszy wyraz znajduje
właśnie w centrum miasta, zaliczanym przez niego do tzw. „obszarów
kulturowych”.
W pracach związanych z nurtem ekologii społecznej (Zygmunt Pióro:
Ekologia społeczna w urbanistyce oraz Wacław Piotrowski: Społeczno-przestrzenna struktura miasta Łodzi) problemy starych dzielnic miejskich zajmowały poczesne miejsce, gdyż są one typowymi „obszarami
naturalnymi”, które chce badać społeczna ekologia. Problemy nowych
osiedli mieszkaniowych w tym nurcie teoretycznym mieszczą się jednak znacznie trudniej, gdyż – co byśmy o procesie doboru mieszkańców
w osiedlach nie powiedzieli – typowy przedmiot zainteresowań ekologii
społecznej – naturalna selekcja społeczna – występowała tu w socjalizmie
w ograniczonym wymiarze, a rolę pierwszorzędną pełniła w tym względzie
polityka zapewniania mieszkań dla swych pracowników przez wpływowe
organizacje gospodarcze tzw. sektora uspołecznionego.
***
Istnieje jeszcze jeden poziom analizy miejskiego środowiska mieszkalnego, w tym i osiedla mieszkaniowego, wyższy niż przedstawiony
powyżej. Chodzi tu oczywiście o makrospołeczne determinanty miejskiego
środowiska mieszkaniowego. Zalicza się do nich to, co tak chętnie ujawnia
marksistowski styl analiz społecznych – poziom rozwoju i charakter „sił
wytwórczych”, a także interesy i decyzje polityczne związane, zwłaszcza
w systemach scentralizowanych, z polityką państwa i rządzącej w państwie partii.
Socjologiczna analiza tego poziomu problemów miejskiego środowiska mieszkalnego w okresie socjalizmu w Polsce właściwie nie istniała.
23
A. Wallis: Miasto i przestrzeń. PW, Warszawa 1977, str. 216
116
Osiedle mieszkaniowe jako fenomen urbanistyczno-społeczny
Można by wymienić zaledwie jedno studium socjologiczne B. Jałowieckiego24, dotyczące tego poziomu. Jest to studium poświęcone prawidłowości wytwarzania wielkich zespołów mieszkaniowych oraz sugestia
Autora studium, pochodząca z wcześniejszego okresu, że „W zależności
od modelu społeczeństwa mogą istnieć jednostki sąsiedzkie o charakterze
kolektywnym, zaspokajające w pierwszym rzędzie potrzeby zbiorowe,
lub jednostki sąsiedzkie o przewadze indywidualnego zaspakajania potrzeb...”25.
***
Przedstawianie tutaj problemów osiedla mieszkaniowego dotyczy
właściwie pierwszego, wewnątrzosiedlowego poziomu, jednak w połączeniu z próbą spojrzenia na ten poziom z punktu widzenia wartości i celów,
które zwykle omawiane są w kontekście zagadnień poziomu makrospołecznego.
Zarys historii osiedla mieszkaniowego w Polsce
Powstanie pierwszych osiedli mieszkaniowych w Polsce wiązane
jest powszechnie z przedwojenną działalnością Warszawskiej Spółdzielni
Mieszkaniowej. Mało znany jest fakt, że: „W pierwszych latach działalności WSM organizacja ta przyjęła za najlepszy kształt siedziby ludzkiej
jednorodzinny domek szeregowy. Każdy domek miał być pojedynczy,
parterowy i podpiwniczony... Jako szczególny walor tego typu zabudowy
uznany został ogródek indywidualny... Jeszcze w 1926 r., a więc w rok po
rozpoczęciu budowy I kolonii (domów „zbiorowych”, wielorodzinnych
– W.S.) podejmowane były wstępne prace nad projektami szeregowców,
które miały być realizacją postulatu masowości”26.
W tym pierwszym okresie realizacji koncepcji osiedla, jak w soczewce, skupiły się charakterystyczne problemy właściwe temu typowi
środowiska mieszkaniowego przez cały późniejszy okres jego istnienia.
24
B. Jałowiecki: Osiedla i wielkie zespoły mieszkaniowe. /W:/ Człowiek w przestrzeni
miasta, BIS, Katowice 1980
25
B. Jałowiecki: Socjologia stosowana jako instrument planowania przestrzennego.
„Studia Socjologiczne”, 4/1966, str. 9
26
Ł. Heyman, op. cit., str. 89
117
Waldemar Siemiński
Model nawiązujący wprost do tradycji, do „głębokiej struktury” (wspomniany wyżej zespół domków szeregowych), został dość szybko odłożony
ad acta. Pod naporem kryzysowej sytuacji ekonomicznej lat 30-tych inne
założenie WSM – społeczna, kompensacyjna rola zamieszkiwania w osiedlu, mająca dowartościować robotników – również musiało ulec ograniczeniu. W 1929 r. WSM liczył 1184 członków, w tym 582 robotników,
176 pracowników instytucji robotniczych i 363 urzędników. Już w 1931
r. sytuacja odwróciła się. Na ogólną liczbę 1477 członków wymienione
wyżej kategorie reprezentowane były liczbami: 592, 173, 559, a wśród
nowo zapisanych odsetek robotników wynosił tylko 24%, natomiast wśród
opuszczających – 54%27.
W oficjalnej, propagowanej przez władze PRL, historii WSM zepchnięciu w cień uległy takie fakty, jak to, że budynki wielorodzinne
pierwszej (zburzonej w 1944 r.) kolonii WSM, zaprojektowanej przez
B. Zborowskiego, nawiązywały w swym kształcie architektonicznym do
tradycji dworku polskiego. Nikt, przez wiele dziesiątków lat potem, nie
wzorował się na prawie rutynowej praktyce projektantów WSM – tworzenia różnorodnych wariantów mieszkań, związanych z zawodem i stylem
życia użytkowników.
Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa była organizacją niezwykle
silną, skoro przetrwała najcięższe lata okupacji. W tym okresie nie tylko
nie zaprzestała działalności, lecz w podziemnej pracowni urbanistyczno-architektonicznej osiedlowe doświadczenia wybitnych specjalistów pozwalały tworzyć całą doktrynę osiedla społecznego. Stało się to przyczyną
swoistego szczęścia i nieszczęścia dorobku WSM. Po wojnie, w osłabionym
liczebnie gronie architektów polskich (ok. 500), urbaniści związani z WSM
stanowili najmocniejszą koncepcyjnie „szkołę”, w dodatku – ze względu
na swe przedwojenne lewicowe inklinacje – powiązaną z ośrodkami powojennej władzy.
Na odbytym w 1946 r. międzynarodowym kongresie urbanistycznym
w Hastings (w Anglii) Syrkusowie mogli więc właściwie bez przesady
powiedzieć, że „doktryna urbanistyczna osiedla społecznego, wywodząca
się z doświadczeń WSM, potencjalnie stała się kamieniem węgielnym
generalnego planu Warszawy”28. Ciekawe, że na tym forum Polacy
oświadczyli również, iż w nowo odbudowywanych miastach polskich
budownictwo jednorodzinne osiągnie ok. 1/4 części wznoszonych miesz27
28
Ł. Heyman, op. cit., str. 124
Cyt. za A. Wallisem: Studia nad osiedlami, ZW CZSR, Warszawa 1978, str. 9
118
Osiedle mieszkaniowe jako fenomen urbanistyczno-społeczny
kań i że budynki wysokie (powyżej 6 kondygnacji) stanowić będą tylko
znikomy procent zabudowy.
Znając atmosferę dyskusji lat powojennych można by się spodziewać,
że koncepcja osiedla społecznego, zwłaszcza w trakcie jej realizacji (do
1949 r. zrealizowano, oprócz rozbudowy Żoliborza, tylko dwa osiedla
na Pradze i na Kole), będzie się stopniowo udoskonalać i ewoluować.
Gwałtowny zwrot polityczny roku 1949 i lat następnych położył jednak
temu tamę.
Koncepcja osiedla społecznego została uznana za burżuazyjną i jako
taka potępiona. W myśl nowych koncepcji określano ją jako dezurbanizację
miasta. Miasto, widziane głównie poprzez swą funkcję reprezentacyjną,
rozumianą bardzo fasadowo, stało się główną kategorią urbanistyczną.
Jego podstawowymi składowymi stały się „bloki budowlane”, wyznaczane
przez pary równoległych i przecinających się ulic. „Dawni działacze WSM
starali się i w tej sytuacji dbać o wyposażenie społeczne nowej jednostki,
twierdząc (artykuł M. Nowickiego z 1954 r.), że „w urządzeniu bloku nie
ma spraw mało ważnych”29.
Idei „osiedla” nawet w tych warunkach nie udało się wyrugować.
Co więcej, jak można sądzić z wielu doświadczeń, zapuściła ona jednak
korzenie w sposobie myślenia o problemach miasta. Niemal wszystkie
ważniejsze instytucje tego i wcześniejszego okresu, wpływające wówczas
praktycznie na przekształcanie miast polskich, miały w swych nazwach
to pojęcie. Dotyczy to Ministerstwa Budownictwa Miast i Osiedli, a potem Zakładu Osiedli Robotniczych i jego następców. Na tej podstawie
można by sądzić, że w sposób pośredni państwo uznało jednak koncepcję
zespołu budynków mieszkalnych, połączonych nieprzypadkową kompozycją, za wiążącą w sposobie kształtowania środowiska mieszkalnego
naszych miast.
Dostrzega to również A. Wallis. „Niezależnie od radykalnej krytyki
koncepcji osiedla społecznego i nowych zasad doktrynalnych, jednostką projektową oraz inwestycyjną – pisze Wallis – było w bardzo wielu
przypadkach nadal osiedle”30. Wallis zwraca uwagę, że w omawianym
okresie „silnie zaznaczył się podział na jednostki wznoszone w śródmieściach wielkich miast o kosztownym i pompatycznym wystroju
oraz na zespoły wznoszone w mniej repre zentacyjnych dzielnicach.
Przykładem pierwszych był MDM i zabudowa mieszkaniowa placu
29
30
A. Wallis, op. cit., str. 19
A. Wallis, op. cit., str. 20
119
Waldemar Siemiński
Leńskiego w Warszawie czy Kościuszkowska Dzielnica Mieszkaniowa
we Wrocławiu. Przykładem drugich były Bałuty w Łodzi – dziesięć
8-tysięcznych zespołów, tworzących 80-tysięczną dzielnicę o monotonnej 4-kondygnacyjnej zabudowie. Natomiast ilustracją osiągnięć
budownictwa mieszkaniowego, np. na łamach „Miasta”, pozostawały
nadal zdjęcia żoliborskich kolonii WSM”31.
Lata przełomu październikowego i kilka następnych były tryumfalnym
powrotem koncepcji osiedla mieszkaniowego do oficjalnej praktyki budownictwa mieszkaniowego w miastach polskich. Poświadczały to decyzje
najwyższego szczebla, a wśród nich uchwała Prezydium Rządu z marca
1957 r. o reaktywowaniu działalności budowlanej WSM. W czasopismach
urbanistycznych, głównie w „Mieście”, ukazują się rozprawy teoretyczne, które w sposób niemal bezkrytyczny przywołują doktrynę osiedlową
jako wzorzec i drogowskaz sposobu budowania w mieście. Dzieje się to
w czasie, gdy w Dubrowniku Le Corbusier ogłaszał oficjalnie koniec epoki
CIAM, gdy na świecie zaczęły się pojawiać całe grupy dysydentów wobec
kanonów modernizmu i gdy w USA zostało już wzniesione osiedle (zespół
mieszkaniowy w St. Louis – 1951 r.), którego wysadzenie w powietrze
w 1972 r. – jako siedliska społecznej patologii i przyczyny rozpadu więzi
społecznych w dzielnicy – zostanie potem uznane za symboliczny kres
epoki, która zrodziła koncepcję osiedla mieszkaniowego w mieście.
We względnej izolacji od tych światowych tendencji w polskich
miastach rozwija się monokultura osiedlowa. W okresie 1960-1970 zasób
mieszkań spółdzielczych zwiększył się prawie 13-krotnie32, co oznaczało
pojawienie się nowych osiedli mieszkaniowych prawie wszędzie: w miastach wielkich, średnich i – zupełnie ich nie potrzebujących – miastach
najmniejszych, a nawet na wsiach PGR-owskich.
Wprowadzony w połowie lat 60-tych nowy normatyw urbanistyczny
dopuszczał budowę większych jednostek w granicach 8 tys. mieszkańców
oraz ich wielokrotności. Wzrost liczby mieszkańców „osiedla” oznaczał
przekreślenie idei jednostki sąsiedzkiej. „W końcu lat 60-tych zerwano także
z koncepcją budowy stosunkowo niewielkich bloków mieszkalnych o 4-5
kondygnacjach i 2-3 klatkach schodowych. W imię zerwania z monotonią
tej zabudowy i nadania naszym miastom nowoczesnego charakteru zaczęły
31
32
A. Wallis, op. cit., str. 25
Tadeusz Żarski: Zmiany sytuacji mieszkaniowej w latach 1960-70 /W:/ Sytuacja
mieszkaniowa ludności Polski w roku 1970, Instytut Kształtowania Środowiska,
PWN, Warszawa 1978, str. 40
120
Osiedle mieszkaniowe jako fenomen urbanistyczno-społeczny
powstawać wielkie bloki mieszkalne o 11 kondygnacjach w postaci wieżowców lub długich, wieloklatkowych budynków, liczących kilkadziesiąt
i więcej mieszkań. Nieco później zaczęto budować bloki jeszcze wyższe
– o 17 i więcej kondygnacjach. Ponieważ idea wielkich bloków pojawiła
się w momencie, kiedy budownictwo musiało wejść na wolne tereny na
peryferiach, stawiano coraz większe zgrupowania tych bloków. Doprowadziło to – przy zwiększeniu tempa budownictwa wskutek wprowadzenia
różnych technik uprzemysłowionych – do powstania tzw. wielkich zespołów mieszkaniowych”33. Proces ten był w Polsce dopingowany rozwojem
wielkiego przemysłu budowlanego, tzw. fabryk domów. Z biegiem czasu
przemysł ten niemal całkowicie opanował budownictwo mieszkaniowe,
a wielkie zespoły mieszkaniowe stały się odzwierciedleniem jego możliwości technologicznych i, przede wszystkim, jego interesów.
Pod koniec lat 60-tych i przez całą dekadę lat 70-tych państwo, mimo
głoszonych oficjalnie haseł, przeszło z polityki kształtowania środowiska
mieszkaniowego w miastach do polityki budowy jak największej ilości
mieszkań. Wszędzie – w ślad za rozbudową przemysłu budowlanego – powstawały wielkie bloki i nowe wielkie zespoły mieszkaniowe. W ten sposób
polska historia osiedla mieszkaniowego, które, o paradoksie!, w potocznym
języku „przekazało” w spadku swą nazwę blokowiskom wielkich zespołów
mieszkaniowych, dobiegła kresu.
Typy osiedli mieszkaniowych w Polsce
Przytaczałem już ogólną typologię osiedli J. Ziółkowskiego. Zjawisko tak charakterystyczne jak osiedle mieszkaniowe, stanowiące – przez
stosunkowo długi okres – jeden z zasadniczych elementów nowoczesnej
urbanistyki i, jak napisał kiedyś Ziółkowski, „dotykające samego rdzenia
życia społecznego”, musiało się doczekać takich typologii więcej.
W oparciu o kryterium koncepcji organizacji życia społecz nego
B. Jałowiecki dzieli osiedla (a właściwie koncepcje osiedli) na kolektywistyczne, indywidualistyczne i paternalistyczne34. Koncepcje osiedli
kolektywistycznych opierają się na poważnym ograniczeniu bądź nawet
likwidacji indywidualnej sfery życia człowieka, łącznie z likwidacją lub
33
34
B. Jałowiecki: Człowiek w przestrzeni miasta. Katowice 1980, str. 76/77
B. Jałowiecki: Socjologia stosowana jako instrument planowania przestrzennego.
„Studia Socjologiczne”, nr 4/1966 , str. 84
121
Waldemar Siemiński
ograniczeniem funkcji indywidualnego gospodarstwa domowego i funkcji
opiekuńczo-wychowawczej rodziny, co prowadziło do planowania rozwoju
zbiorowych form zaspokojenia różnorodnych potrzeb. Osiedlowe koncepcje
indywidualistyczne zakładały optymalne, w danych warunkach, indywidualne zaspokajanie potrzeb jednostek i rodzin. Koncepcje paternalistyczne,
wśród których Jałowiecki wyróżnia koncepcje XIX-wieczne i bardziej
nowoczesne (spotykane również w socjalizmie) łączy to, że „mieszkańcem
danego osiedla staje się człowiek podpisujący umowę o pracę” w danym
zakładzie pracy.
Do ciekawych, odnoszących się ściślej do współczesnej polskiej
rzeczywistości, pomysłów klasyfikacyjnych Jałowieckiego należy podział
osiedli według stopnia łącznego występowania w nich trzech elementów:
mieszkania, usług i pracy. Jałowiecki wyróżnia następujące „zestawy”
wyżej wymienionych elementów, dające się odnotować wśród naszych
osiedli:
l) mieszkania, praca i usługi skupione na niewielkiej stosunkowo przestrzeni, nie wymagającej stosowania transportu publicznego,
2) miejsce zamieszkania znajduje się w pobliżu miejsca pracy;
3) miejsce zamieszkania wyposażone w usługi;
4) miejsce zamieszkania oddzielone od miejsca pracy i od usług.
Janusz Ziółkowski napisał kiedyś, że „współczesne osiedle polskie
jest w swej koncepcji socjologicznej syntezą wielu idei, z różnych stron
się wywodzących”35.
Najwcześniej chyba zauważono, że osiedla nasze różnicują się w zależności od tego, kto jest ich inwestorem i właścicielem. Do podziału na
trzy typy – osiedla komunalne, zakładowe i spółdzielcze – przywiązywali
wagę Ziółkowski, Turowski, Kryczka, a w badaniach nad samorządnością
mieszkańców osiedla – Anna Turska.
W trakcie badań empirycznych nad osiedlami wyodrębniono wiele
innych czynników wpływających na zróżnicowanie sytuacji osiedli. W zależności od typu i wielkości miasta (osiedla w miastach małych, średnich
i wielkich), od położenia osiedla na terenie miasta (osiedla położone peryferyjnie i osiedla śródmiejskie), w zależności od wieku osiedla (osiedla
nowe i starsze) i składu społecznego jego mieszkańców (osiedla elitarne
i społecznie „gorsze”) wiele zjawisk społecznych i demograficznych wygląda w osiedlach inaczej.
35
J. Ziółkowski: Urbanizacja, miasto, osiedle... PWN, Warszawa 1965, str. 186
122
Osiedle mieszkaniowe jako fenomen urbanistyczno-społeczny
Ze znajomości bieżących problemów osiedli, jak również historii
rozwoju ich koncepcji, wyrasta klasyfikacja osiedli zaproponowana przez
A. Wallisa36. Proponuje on wyróżniać:
1) Zespoły małe (poniżej 4 tys. mieszkańców) projektowane bez żadnych
zasad osiedla, jedynie z uwzględnieniem niektórych cech nowoczesnego
budownictwa mieszkaniowego (np. nasłonecznienie mieszkań).
2) Zespoły małe, które nie mogą udźwignąć programu towarzyszącego dla
5-tysiącznego osiedla, lecz są zaprojektowane z myślą o pełnieniu funkcji, jakie idea osiedla nakłada na kolonie. Chodzi zwłaszcza o dogodne
warunki do zagospodarowania otwartych obszarów wewnętrznych zespołu, z myślą o miejscu zabaw dla najmłodszych w zielonym i estetycznym
otoczeniu. Udanym przykładem może być zespół 5-7 budynków mieszkalnych przy zbiegu Długiej i Miodowej w Warszawie, gdzie na niezbyt
rozległym, wewnętrznym dziedzińcu znajduje się mini-park z wieloma
gatunkami drzew i krzewów, sadzawka z małą fontanną i kilka skalnych
ogródków.
3) Zespoły liczące od 5 do 12 tys. mieszkańców, które były projektowane
zgodnie z założeniami osiedla społecznego. Są to z reguły zespoły
wyrastające z tradycji WSM (osiedle Mokotów budowane w latach
1947-1952, Zatrasie i Sady z lat 60-tych, Sadyba i zespół przy ulicy
Szwoleżerów – mimo że jest to zespół mały). W Lublinie można do nich
zaliczyć dwa zespoły Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej – Osiedle
Mickiewicza i Osiedle Słowackiego. Należą do tej grupy także niektóre
zespoły z Nowych Tych i zapewne wiele innych.
4) Zespoły o analogicznej wielkości (5-12 tys.), których projekt od idei
osiedla odbiega radykalnie.
5) Zespoły duże, kilkunastotysięczne, a nieraz większe, o wysokich gabarytach, przy projektowaniu których – w miarę istniejących możliwości
– dążono do uwzględnienia wybranych założeń osiedla społecznego.
Przykładem są Bielany II i Stegny w Warszawie.
6) Zespoły wielkie, których skala przekreśla możliwości realizacji założeń
osiedla (np. zespół Za Żelazną Bramą w Warszawie, Rataje w Poznaniu,
Przymorze w Gdańsku, Jastrzębie na Górnym Śląsku).
Typologię Wallisa można by nazwać typologią sporządzoną z punktu widzenia koncepcji osiedla. Jest ona bardzo użyteczna w identyfikacji
i ocenie różnego typu miejskich środowisk mieszkaniowych.
36
A. Wallis; op. cit.
123
Waldemar Siemiński
Po latach, w których A. Wallis sporządził swoją typologię, idea osiedla
mieszkaniowego w mieście bynajmniej (mimo jej licznych kryzysów) nie
zniknęła zarówno z koncepcji planistycznych, jak i z praktyki budownictwa
mieszkaniowego w miastach. Jej przykładami, nasuwającymi co prawda
wiele zastrzeżeń, może być kształtowanie w mieście bezpiecznych stref
mieszkalnych (defensible space) przez Oscara Newmana, czy zupełnie
współczesna praktyka wznoszenia „osiedli grodzonych”(osiedli „za murami” – jak je nazwał w 2009 roku socjolog Jacek Gądecki).
Adres Autora:
dr Waldemar Siemiński
Instytut Gospodarki Przestrzennej i Mieszkalnictwa
03-728 Warszawa, ul. Targowa 45
Housing estate as an urban-planning-social phenomenon
Abstract
The article analyzes the features of the housing estate that make it an
innovative form of urban planning and development. The housing estate, the
origins of which date back to the 19th century, understood as a model of town
construction and development used in an intentional and planned way, came
into wide usage in the 20th century. Initially, the housing estate model was
a little short of social utopia. Realisation of this model in practice led to the
creation of heavily criticised huge residential complexes, commonly known as
„the projects” [blokowiska]. Currently, construction of the projects has been
abandoned which does not mean that the idea of establishing housing estates
within cites is no longer practised. This is evidenced, e.g., by the currently
widespread practice of building the so-called fenced estates. It would seem
that solutions inherent to the housing estate concept – from both the social
and urban planning perspectives, still have potential that could contribute to a
healthy development of residential areas in cities (issues of providing safety
to residents, creation of an environment friendly to children and the elderly;
providing housing to people with lower income, helping to realise the ideal of
environment-friendly life style, and others).
124

Podobne dokumenty