Nautologia 2013
Transkrypt
Nautologia 2013
POLSKIE TOWARZYSTWO NAUTOLOGICZNE POLISH NAUTOLOGICAL SOCIETY GDYNIA Rok XLVIII · 2013 · Nr 150 NAUTOLOGIA Daniel Duda „DAR POMORZA” – NADAL W SŁUŻBIE „Dar Pomorza” zbudowano w 1909 roku w znanej stoczni Blohm & Voss w Hamburgu1 z przeznaczeniem do przygotowywania kadr dla niemieckiej marynarki handlowej2. Statek budowano pod nadzorem inspektorów niemieckiego towarzystwa klasyfikacyjnego – Germanischer Lloyds, a po zbudowaniu jednostka otrzymała najwyższą klasę +100A4LE ze wzmocnieniami lodowymi. Kadłub o konstrukcji poprzecznej, nitowanej, został zwodowany 28 września (inne źródła podają 12 października) 1909 roku. Statek nazwano „Prinzess Eitel Friedrich” [znak wywoławczy NGWP] i przekazano na własność kompanii Deutscher Schulschiff-Verein. E. V. (Niemieckie Stowarzyszenia Statków Szkolnych). Matką chrzestną statku była córka wielkiego księcia von Oldenburga, protektora związku – Zofia Charlotte, żona syna cesarza Wilhelma II, księcia Eitel Friedricha, który dał imię fregacie. Portem macierzystym dla żaglowca był stary niemiecki port Oldenburg3. Żaglowiec pod dowództwem kapitana Richarda Dresslera, który przeszedł wraz z częścią załogi ze statku żaglowego „Grossherzogin Elisabeth”4, rozpoczął służbę 6 kwietnia 1910 roku. Mając na pokładzie 175 uczniów wyszedł w morze i do końca pierwszej wojny światowej był statkiem szkolnym niemieckiej ma- rynarki handlowej. Po klęsce Niemiec został przekazany Francji w ramach odszkodowań wojennych, a w roku 1922 został przekazany towarzystwu Societe Anonyme de Navigation Les Armateurs Francaise z siedzibą w Paryżu. Planowano nadać mu francuską nazwę „Colbert”, od nazwiska ministra marynarki Ludwika XIV. Francuskie zamierzenia nie doszły do skutku i w 1926 roku statek stał się własnością bogatego barona Arnolda de Foresta, członka brytyjskiej Ochotniczej Rezerwy Marynarki Wojennej (Royal Naval Volunteer Reserve – RNVR), stale mieszkającego we Francji w uzdrowisku w Biarritz. Żaglowiec w tym czasie niszczał, był opuszczony, brudny. Takielunek i inne elementy ulegały korozji, jedynie znawcy mogli ocenić jego piękną, aczkolwiek zaniedbaną sylwetkę. Zacumowany był w francuskim porcie Saint Nazaire aż do lata 1929 roku, kiedy to został zakupiony przez Polaków, by zastąpić wysłużony statek szkolny „Lwów”. Komitet Floty Narodowej Nieco wcześniej w Polsce na szczeblu centralnym podjęta została inicjatywa, która – w założeniu jej inicjatorów – miała przy- Założona 5 kwietnia 1877 r. przez Hermanna Blohma i Ernesta Vossa, na wyspie Kuhwerder, prawie w środku Wolnego Hanzeatyckiego Miasta Hamburga. Od 1966 roku jest w składzie koncernu Thyssen Industrie AG i nadal zajmuje się budową statków, okrętów i samolotów. Zbudowano w niej między innymi znane statki żaglowe: „Peking”, „Pamir”, „Passat”, „Dar Pomorza” „Gorch Fock”. Wybudowano w niej statek pasażerski „Wilhelm Gustloff”, ale też pancernik „Bismark”, dziesiątki U-Bootów, samoloty. Obecnie buduje jednostki dla Deutsche Maine i na eksport (http://pl.wikipedia.or/wiki/Blohm_%2B_Voss). 2 Skład załogi stałej ustalono (wg B. Hurasa): kapitan statku, I oficer, oficer nawigacyjny, lekarz, intendent, nauczyciel nawigacji, 4 oficerów wachtowych, 16 podoficerów, 5 stewardów, 2 kucharzy i piekarz. Uczniowie 30 kadetów tzn. kandydatów na oficerów, 7 starszych marynarzy, 30 marynarzy pokładowych i 163 jungów pierwszorocznych kandydatów na marynarzy. (B. Huras). Statek dysponował następującymi łodziami: dwoma welbotami o długości 9,5 m umieszczonymi na pokładzie głównym, za kambuzem (na jednym z nich umieszczono bączek), cztery kutry 8,5 metrowe – na żurawikach pokładu rufowego i rostrach nad pokładem głównym, jolka żaglowa i gig kapitański, również umieszczony na rostrach przy kambuzie. Gig również mógł być podwieszany na rufie (M. Twardowski, Fregata „Dar Pomorza”, Gdańsk 2009, s. 14). Po przebudowie w duńskiej stoczni Nakskov w dokumencie „Karta ewidencyjna” (podajemy za M. Twardowskim, s. 63) wystawiona w dniu 1 lipca w 1936 r. (ważna do 1 lipca 1939) podaje: „Statek posiada następujące środki ratunkowe 6 łodzi ratunkowych obliczonych na 180 osób. Zbadanych pasów ratunkowych 92 i zbadanych kół ratunkowych 12”. Należy szukać dalszych dokumentów związanych z wyposażeniem ratowniczym statku. Jako przykład w podróży zimowej w roku 1938 na burcie było praktykantów Państwowej Szkoły Morskiej (pokład, maszyna, kandydaci na wydział administracyjny 75) oraz 20 jungów. Załoga (ponad 20 osób), a więc zostały przekroczone uprawnienia wynikające z karty ewidencyjnej z lipca 1936 r. W rejsie bałtyckim w roku 1939 brało udział ponad 180 osób, są to problemy do dalszych badań. 3 Oldenburg miasto o prawach miejskich uzyskanych w 1345 roku, była siedziba hrabiów Oldenburgów. Położone nad rzeką Hunte i nad Kanałem Kusten (http:// pl.wikipedia.org./wiki/Oldenburg ) 4 „Grossherzogin Elisabeth” zwodowany został 7 stycznia 1901 r. w stoczni J.C. Tecklenborg w Geestemunde. Była to pełnomorska fregata, bez napędu, jako pierwsza na świecie zaprojektowana i zbudowana do celów szkoleniowych, dla Deutscher Schulschiff Verein. Statek posiadał wraz z bukszprytem długość 92,1 m, pojemność 1260 BRT, NRT 721, załoga liczyła 34 osób, mogła zabierać jednorazowo 151 uczniów. Na statku tym jako szesnastolatek Tadeusz Ziółkowski, w przyszłości pierwszy kapitan „Lwowa” zdobywał szlify marynarskie (M. Twardowski, Fregata..., op. cit., s. 16, Iternet: http://pl.wikipedia.org/wiki/Tadeusz_Zi%C3%B3%€C5%82kowski). 1 Nautologia 2013, nr 150 Wodowanie kadłuba „Prinzess Eitel Friedrich” w hamburskiej stoczni Blohm & Voss. CMM Gdańsk nieść Polsce flotę statków handlowych, bez obciążania budżetu państwa. Działając na mocy artykułu 44 Konstytucji ogłoszono ustawę o następującej treści: Ustawa z dnia 16 lutego 1927 r., o Komitecie Floty Narodowej. W art. 1 postanowiono; „W celu skoordynowania działalności poszczególnych instytucji, grup społecznych oraz osób, dążących do utworzenia floty morskiej, ustanawia się Komitet Floty Narodowej”. W art. 2 postanowiono: „Prezydium Komitetu Floty Narodowej stanowią: Marszałek Sejmu jako przewodniczący, dalej Marszałek Senatu, Prezes Rady Ministrów względnie jego zastępca, oraz prezes sejmowej komisji morskiej. Nadto w skład Komitetu wchodzą: prezes sejmowej komisji przemysłowo-handlowej, Minister Spraw Wojskowych, Minister Przemysłu i Handlu, Minister Komunikacji oraz Minister Robót Publicznych. W razie potrzeby zaprasza prezes Komitetu na posiedzenie innych przedstawicieli Sejmu i Senatu”. Godzi się przytoczyć art. .8 cytowanej ustawy: „Członkowie Komitetu Floty Narodowej nie pobierają wynagrodzenia za udział w pracach Komitetu”. Ustawę podpisali: Prezydent Rzeczypospolitej. Ignacy Mościcki, Prezes Rady Ministrów Józef Piłsudski i Minister Przemysłu i Handlu Eugeniusz Kwiatkowski W 1928 roku obchodzono uroczyście w kraju dziesiątą rocznicę odzyskania niepodległości. Ogólnopolski Komitet obchodu uroczystości w październiku 1928 roku zaproponował, aby dla upamiętnienia tej rocznicy każda dzielnica Polski ufundowała trwały pomnik. Jak podaje Benedykt B. Grabowski, w odpowiedzi na ten apel w dniu 28 października 1928 r. w auli Urzędu Wojewódzkiego w Toruniu (ówczesna stolica województwa pomorskiego) zebrani przedstawiciele społeczeństwa powołali Wojewódzki Komitet Obchodu Dziesięciolecia. Komitet konstytuuje się w następującym składzie: prezes dr Józef Wybicki, generałowie Leonard Skierski i Leon Berbecki, ksiądz Żynda, inni. W wyniku dyskusji postanowili ufundować taki pomnik. Pośród licznych propozy- cji zwyciężył wniosek podpułkownika Hoszowskiego, aby akcję zbiórki środków pieniężnych powiązać z niemrawo rozwijającą się inicjatywą Komitetu Floty Narodowej. W protokole zebrania, jak podaje B. B. Grabowski, czytamy: „... chcemy kupić statek i nazwać go „Pomorze”, aby czynem zadokumentować przed całym światem jak dalece ziemia pomorska jest z całą Polską związana. Będzie to statek handlowy”. Inicjatywa ta została przychylnie przyjęta przez centralny Komitet Floty Narodowej: Warszawa, dnia 26 stycznia 1929 r. Komitet Floty Narodowej Warszawa, Elektoralna 2. Dz. Nr. 443 Do Wojewódzkiego Komitetu Floty Narodowej w Toruniu Odpowiadając na list z dnia 16 b. m. i powołując się na ustawę z dnia 16 lutego 1927 r. o Komitecie Floty Narodowej art. 7. regulaminu dla członków wspierających Komitet Floty Narodowej i Kół Miejscowych, zawiadamiamy, że Komitet Floty Narodowej uznaje i zatwierdza Wojewódzki Komitet Obchodu 10-lecia Niepodległości jako Komitet Wojewódzki Floty Narodowej na przeciąg 3 lat. Wojewódzki Komitet Obchodu 10-lecia Niepodległości (Wojewódzki Komitet Floty Narodowej) jako zatwierdzony może rozpocząć swą działalność. W pracy nad rozwojem tej tak ważnej z państwowego punktu widzenia akcji, przesyłamy serdecznie „Szczęść Boże”. Jednocześnie wyjaśniamy, że Wojewódzki Komitet Obchodu 10-lecia Niepodległości (Wojewódzki Komitet Floty Narodowej) może posługiwać się wszystkimi Kołami Komitetu Floty Narodowej powiatowymi i miejscowymi, istniejącymi jak również nowopowstałymi na terenie Województwa Pomorskiego. Wszystkie zebrane fundusze z terenu Województwa Pomorskiego zostają przeznaczone na zakup okrętu „Pomorze”. Nautologia 2013, nr 150 Celem orjętowania się w rozwoju akcji prosimy o nadsyłanie do Centrali Komitetu Floty Narodowej w Warszawie miesięcznych informacyjnych sprawozdań. Z poważaniem Sekretarz Centralny K. Fl. N. /-/ gen. M. Zaruski(*) (odpis w zbiorach PTN) Członkowie Wojewódzkiego Komitetu Obchodu Dziesięciolecia energicznie przystąpili do niezbędnych prac organizacyjnych, wykorzystując do tego władze wojewódzkie: Wojewódzki Komitet Obchodu Dziesięciolecia Niepodległości Rzeczypospolitej Toruń, dnia 11 marca 1929 roku Kopernika 5. tel. 503. L.dz.3/org./S./29. Do JW. Pana Wojewody Pomorskiego Wiktora Lamota W Toruniu W związku z Okólnikiem P. Wojewody Pomorskiego 1. dz. VI D.– 7074/28 z dnia 6 grudnia 1928 r. oraz pismem tut. z dnia 19 lutego b.r. uprzejmie prosimy o przystąpienie do zorganizowania na podległym JW. Panu terenie, Powiatowego Komitetu Floty Narodowej oraz Kół miejskich i wiejskich według następujących wytycznych: I. Organizacja Powiatowych Komitetów Floty Narodowej: Na terenie każdego powiatu oraz w miastach wydzielonych Toruniu, Grudziądzu i Gdyni, tworzy się Powiatowy (Toruński, Grudziądzki i Gdyński) Komitet Floty Narodowej z siedzibą w mieście powiatowem, wzgl. w Toruniu, Grudziądzu i Gdyni. II. W skład Powiatowego (Toruńskiego, Grudziądzkiego i Gdyńskiego) Komitetu Floty Narodowej wchodzą: Jako przewodniczący: Starosta (Prezydent Miasta) oraz zaproszeni przez Pana Starostę (Prezydenta): a.przedstawiciele urzędów państwowych i komunalnych, b.komendant garnizonu oraz ewent. zaproszeni w porozumieniu z Komendantem Garnizonu, przedstawiciele Oddziałów wojskowych, c.przedstawiciele duchowieństwa, d.inspektor szkolny, e.kierownicy wzgl. dyrektorowie wszystkich szkół, f. przedstawiciele wszystkich organizacji zawodowych (rolnictwa, przemysłu, kupiectwa, rzemiosła, robotników i wolnych zawodów), g.dyrektorowie instytucji finansowych (państwowych, komunalnych i prywatnych), h.przedstawiciele stowarzyszeń i związków społecznych, oświatowych, P.W. itd., i. przedstawiciele prasy lokalnej. III. Zakres działania Komitetu Powiatowego: Do zakresu działania Komitetu Powiatowego należy: a.Zorganizowanie w każdej gminie miejskiej i wiejskiej Koła Floty Narodowej, b.Propaganda budowy Floty Narodowej na terenie działania Komitetu przez odczyty, przedstawienia, zebrania, prasę itd., c.Współdziałanie z Wojewódzkim Komitetem Obchodu Dziesięciolecia Niepodległości (Wojew. Kom. Fl. Nar.), w akcji zbiórki na rzecz statku „Pomorze” szczególnie na terenie Wolnych Zawodów i różnych zrzeszeń społecznych. d.Czuwanie nad działalnością Kół Floty Narodowej, e.Opracowywanie sprawozdań z działalności Kół Floty Narodowej, na terenie powiatu. IV. Wydział Wykonawczy Komitetu Powiatowego: Organem pracy Komitetu Powiatowego jest wybrany na przeciąg jednego roku przez Plenarne Zebranie Komitetu „Wydział Wykonawczy”, złożony z 7-u osób: 1. Przewodniczącego, 2. Zastępcy przewodniczącego, 3. Skarbnika, 4. Sekretarza, 5. Referenta organizacyjnego, 6. Referenta propagandy, 7. Inspektora powiatowego (Kontrolera Kół). Wydział Wykonawczy zbiera się w zasadzie dwa razy. V. Komitet Powiatowy zbiera się w zasadzie dwa [brak tekstu – D. D.] VI. Organizacja Kół gminnych: Na terenie każdej gminy organizuje Komitet powiatowy Koło Floty Narodowej. Do czynnej pracy w Kole gminnym powołani być winni: wójt, sołtys, przedstawiciel obszaru dworskiego i całe nauczycielstwo gminy. Na terenie miast będących w związku powiatowym organizuje Komitet Powiatowy Miejskie Koła Floty Narodowej z burmistrzem na czele. Koła miejskie organizuje się analogicznie jak Komitet powiatowy (patrz ustęp 2). Koła Floty Narodowej działają na podstawie „Regulaminu” dla Kół Floty Narodowej. VII. Ogólne uwagi: Organizacja Komitetów powiatowych Floty Narodowej winna być ukończoną, w zasadzie do 15-go kwietnia br. O zebraniach organizacyjnych (termin i miejsce) prosimy dość wcześnie powiadomić sekretarjat Wojewódzkiego Komitetu Obchodu Dziesięciolecia Niepodległości (Wojew. Kom. Fl. Nar.) celem ewent. przygotowania referenta i materjału propagandowego. Do niniejszego dołączamy l-en egz. Statutu Wojewódzkiego Komitetu, l-en egz, broszury propagandowej oraz 1-en egz. Ustawy z dnia 16-go lutego 1927 r. o Komitecie Floty Narodowej. W tym czasie dobiegała końca służba starego statku szkolnego „Lwów” (sygnał wywoławczy PBAL). Zbudowany w roku 1869 w angielskiej stoczni Grayson Roll and Clover Co. w Birkenhead, w chwili zakupu przez Polskę miał już 51 lat. Na przełomie lat 1929/30 liczył sobie ponad 60 lat trudnej służby w transporcie Działalność generała M. Zaruskiego w Komitecie Floty Narodowej znalazła się w obliczu krytyki, rozwiązanie Komitetu nastąpiło na skutek niegospodarności stwierdzonej w wyniku działania Najwyższej Izby Kontroli Państwa. Liga Morska i Rzeczna, a potem Liga Morska i Kolonialna już na gdyńskim zjeździe w 1930 roku postulowała całkowite przejęcie zbiórki środków pieniężnych na rozwój floty handlowej i wojennej. Na mocy art. 44 Konstytucji Prezydent Rzeczypospolitej Ignacy Mościcki wydał ustawę z dnia 10 marca 1932 roku o likwidacji Komitetu Floty Narodowej, w art. 2 ustawy podano: „Dalsze gromadzenie funduszów na rzecz budowy polskiej floty morskiej oraz koordynacja działalności poszczególnych instytucji i osób, współdziałających w zbieraniu funduszów na ten cel, będzie przez Radę Ministrów powierzone stowarzyszeniu (…) (Dz.U. nr 29, poz. 289). Obszerniej: http://sailbook.pl/artukul/1341-prasa_morskazwiązana-mariuszem-zaruskim# 5 Nautologia 2013, nr 150 różnych towarów, w tym prawie dziesięciu lat szkolenia kadr dla Polskiej Marynarki Handlowej i Marynarki Wojennej. Ciągły brak środków na szkolenie i utrzymanie statku nie wpływał dobrze na jego stan techniczny. „Lwów” – „Kolebka nawigatorów”, tak pięknie nazwana przez Karola Olgierda Borchardta – wsławiony pierwszym w historii Polski na morzu przecięciem równika, pod dowództwem kpt. ż. w Tadeusza Ziółkowskiego w dniu 13 sierpnia 1923 roku, dobiegał swoich dni. Zakup nowego statku szkolnego dla Szkoły Morskiej stawał się sprawą pilną – tym bardziej, że Szkoła (którą właśnie przenoszono do Gdyni) miała otrzymać wspaniały gmach wraz z internatem dla słuchaczy, wiele dobrze wyposażonych gabinetów i pracowni, sal wykładowych, laboratorium meteorologiczne, zainstalowaną krótkofalówkę, warsztaty szkolne, kuźnię, ślusarnię, stolarnię, basen kąpielowy (jedyny w Gdyni), nowoczesny gmach dla personelu dydaktycznego i pomocniczego, salę gimnastyczną, pracownię robót linowych, ambulatorium z pomieszczeniami szpitalnymi, gabinet lekarski, fryzjernię. Środków w kraju nigdy nikt zbyt wiele nie posiadał, kasa państwa z reguły była pusta, budżet ledwo się „dopinał”, kraj ciągle był na dorobku po wielkich zniszczeniach wojennych i w wyniku rabunkowej trwającej ponad 140 lat grabieży przez trzy zaborcze państwa. Dlatego w cichej współpracy kadry Szkoły Morskiej, pomorskich społeczników i pracowników MPiH powstał plan zakupu nowego żaglowca ze środków społecznych. W czerwcu 1929 r. wojewoda Pomorski [Wiktor Lamot]6 zwrócił się pismem (znak Nr.S.O.-1/2791./29.) z czerwca 1929 roku do PP. Starostów, Prezydentów Miast i wszystkich Burmistrzów Województwa Pomorskiego z następującym apelem: Zupełna już nieprzydatność statku szkolnego „Lwów” z powodu wieku i zużycia czyni nader piekącą potrzebę nabycia nowego statku szkolnego dla naszej marynarki handlowej, która już w obecnej chwili w naturalnym swym rozwoju zaczyna cierpieć na brak oficerów. Komitet Wojew. Obchodu Dziesięciolecia postanowił, korzystając z nadzwyczaj dogodnej i korzystnej okazji, zakupić już teraz w wykonaniu uchwały przedstawicieli społeczeństwa pomorskiego oferowany przypadkowo statek szkolny byłej marynarki niemieckiej, znajdujący się w posiadaniu pewnego Francuza. Z uwagi na to, iż opcja na kupno ekspiruje z końcem bież. miesiąca, zachodzi konieczność zmobilizowania prawie całej na ten rok preliminowanej gotówki, aby ta nadzwyczaj dodatnio opinjowana przez fachową ekspertyzę transakcja nie przepadła. W tym celu apeluję do Panów, aby zechcieli pomimo wszelkich możliwych trudności przekazać w najbliższych dniach na ręce skarbnika Komitetu Dyrektora Banku Polskiego w Toruniu p. Kazimierza Junka całą lub przynajmniej przeważną część preliminowanej na ten rok przez tamt. samorząd dotacji. Równocześnie należy zarządzić przesłanie zdeponowanej w Komunalnej Kasie Oszczędności zebranej dotychczas kwoty, o ile taki depozyt tam się znajduje. Podkreślając całe doniosłe propagandowe znaczenie faktu, iż polski statek handlowy szkolny „Pomorze”, zakupiony ze składek ludności pomorskiej, odwiedzać będzie wszystkie porty świata, proszę Panów o dołożenie wszelkich starań, aby transakcja ta mogła być w najbliższych dniach zawarta, gdyż podobna okazja może się nie powtórzyć, bowiem statków specjalnie budowanych na cele szkolne w sprzedaży zazwyczaj nie ma, budowa zaś nowego przekraczałaby nasze zdolności finansowe. O wadze tej inicjatywy świadczy pismo Dyrektora Departamentu – Ministerstwa Przemysłu i Handlu (pismem MZ.2184 z dnia 17 czerwca 1929 r. – data zbieżna z rocznicą powołania Tczewskiej Szkoły Morskiej) do Wojewody Pomorskiego: „... dziękuję, że Okręgowy Komitet Floty Narodowej zdecydował się nabyć statek szkolny i ofiarować go polskiej marynarce handlowej, mam zaszczyt w imieniu Ministerstwa Przemysłu i Handlu złożyć na ręce Pana Wojewody serdeczne podziękowanie za tak wysoce obywatelski czyn Komitetu”. [dalej z polecenia ministra Dyrektor Departamentu zaprosił przedstawiciela OKFN do udziału w Komisji, która wyjechać ma do Francji po zakup tego statku, a wyjazd ma prawdopodobnie nastąpić już w bieżącym tygodniu.] (Kopia w zbiorach PTN) Feralna podróż i remont W listopadzie 1929 roku podpisano umowę (Formule de contract) z holenderskim Towarzystwem Oceanicznego Holowania i Ratowania, który wówczas znajdował się w czołówce światowych specjalistów z zakresu ratowania i holowania. Dnia 9 grudnia 1929r. do Saint Nazaire, na statek, który miał przyjąć nazwę „Pomorze” przybył mianowany kapitan kpt. ż.w. Konstanty Maciejewicz, a wraz z nim bosman Jan Kaleta, starszy sternik Józef Grzelak i marynarz Tadeusz Klusiewicz. Dnia 12 grudnia 1929 roku wieczorem przyjechał bezpośrednio z Gdyni wyznaczony na pierwszego oficera kapitan żeglugi małej Tadeusz Meissner wraz z małżonką Ireną, poślubioną w październiku 1929 roku, a więc miał to być rodzaj podróży poślubnej. Prace przygotowawcze do przeholowania statku z Saint Nazaire do duńskiej stoczni w Nakskov trwały do 19 grudnia 1929 roku. Reje w liczbie piętnastu sztuk i górne części masztów złożono na pokładzie i zamocowano w taki sposób, aby nawet przy największych przechyłach statku nie mogły poruszyć się z miejsca. Sprawdzono szczelność wszelkich iluminatorów i „zaślepiono” je, sprawdzono szczelność drzwi wodoszczelnych, zamknięto włazy do zbiorników ze słodką wodą, przeprowadzono przegląd i wyremontowano pompę pożarową i pompę słodkiej wody. Wszystkie części ruchome na statku zamocowano, aby nie mogły się przemieszczać w czasie przechyłów bocznych statku. Prace przygotowawcze wykonywano w celu zmniejszenia kosztów związanych z przeholowaniem jednostki, a zabezpieczenie statku na czas holowania i wykonane w związku z tym wszelkie zabezpieczające prace skrupulatnie zostałyby policzone przez doświadczonych holenderskich ratowników. 19 grudnia 1929 roku na statek przybyła sześcioosobowa grupa załogi holenderskiej, która stosownie do kontraktu miała pełnić służbę na statku „Pomorze” w czasie holowania, powiedzmy trudnego w okresie zimowym, poprzez obszar nie cieszący się dobrą opinią, do duńskiego portu w Nakskov. Polska załoga zgodnie z kontraktem powinna zejść z „Pomorza” i odbyć podróż do Nakskov koleją. Konstanty Maciejewicz postanowił jednak, że załoga pozostanie na burcie statku, będzie poznawać statek, jego walory, przygotowywać pełną dokumentację remontową, śledzić proces holowania statku. Studiując po latach dokumentację można jedynie powiedzieć, że była to słuszna i jedyna z możliwych decyzji w tym czasie. To już był… nasz, polski statek, to był znaczący krok w budowie Polski Morskiej, w procesie nauczania na najwyższym światowym poziomie. To rozumiała polska załoga „Pomorza”, do której z pewnością należy zaliczyć również panią Irenę Meissner, która nie szczędziła sił pomagając ciężko pracującej załodze czy pełniąc funkcje gospodyni domowej i funkcje pielęgniarskie. Konstanty Matyjewicz-Ma- Prezydent Rzeczypospolitej postanowieniem z dnia 12 lipca 1929 roku mianował Wiktora Lamota Wojewodą Pomorskim (http://laurahuta,blogspot.com/2011/05/ pan_prezydent rzeczypospolitej.html). 6 Nautologia 2013, nr 150 „Pomorze” w czasie wejścia do duńskiej stoczni w Nakskov ciejewicz – kapitan dalekiej żeglugi, otrzymał Złoty Krzyż Zasługi [nr 3831/or/31, przyznany przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzeniem z dnia 9 listopada 1931 r. nr 4559/or/31 po raz pierwszy „za zasługi przy ratowaniu zagrożonego statku szkolnego „Dar Pomorza” [w posiadaniu D.D.]. Z opóźnieniem 52-godzinnym w dniu 21 grudnia 1929 roku o godzinie 18.00 wieczorem przypłynął holenderski holownik morski firmy holowniczo-ratowniczej L. Smith and Co. Internationale Sleepdienst N.V. o nazwie „Poolzee”, mocy silnika określonej przez kpt. ż.m. Tadeusza Meissnera na około 1000 KM7. Powodem opóźnienia przyjścia o dwie doby był bardzo silny sztorm, w którym jeden z członków załogi holownika złamał rękę, a kilku odniosło lżejsze obrażenia, sam holownik też odniósł pewne szkody, między innymi wgięcia i rozbite bulaje. Jednak na prośbę kapitana „Poolzee” Firma L. Smith and Co, przysłała do holowania drugi holownik o mocy 1000 KM i nazwie „Witte Zee”, który włączył się do akcji w dniu 31 grudnia 1929 r. Po odejściu z akcji holowniczej holownika „Poolzee” włączył się do akcji 950-konny holownik „Indus”. Po dramatycznym rejsie, w którym biskajski sztorm omal nie zabrał nowego nabytku Państwowej Szkoły Morskiej, fregata została przeholowana do renomowanej duńskiej stoczni Skibsvaerft w Nakskov, która wygrała przetarg na wykonanie prac remontowych, przebudowy i prac adaptacyjnych. W dniu 9 stycznia 1930 r. o godzinie około 17.00 „Pomorze”, po nieustępliwej walce z zimowym oceanem i Morzem Północnym, w czasie której załoga wykazała się najwyższymi walorami marynarskimi i poświęceniem, graniczącym z ryzykiem, zakończono cumowanie. Pod czujnym okiem kapitana żeglugi wielkiej Konstantego Maciejewicza rozpoczął się remont, przebudowa i przystosowanie fregaty do zadań szkolenia praktycznego słuchaczy zgodnie z wymogami przyszłego armatora statku Państwowej Szkoły Mor- skiej w Gdyni i administracji morskiej. Postępy przy przebudowie śledził też nowy dyrektor Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni komandor porucznik Adam Mohuczy (kawaler Krzyża Virtuti Militari, pierwszy komendant Oficerskiej Szkoły Marynarki Wojennej), powołany na to stanowisko w dniu 1 sierpnia 1929 r., który utrzymywał ciągły kontakt z komendantem „Daru”, a podczas kilkukrotnych inspekcji przebiegu remontu w Nakskov, dawał wytyczne i zalecenia wykonania dodatkowych prac, mając na uwadze zwiększenia bezpieczeństwa pływania, godnych pomieszczeń dla załogi statku i słuchaczy. Armator, a było nim Ministerstwo Przemysłu i Handlu, powziął decyzję, że statek przejdzie pod nadzór towarzystwa klasyfikacyjnego Lloyd’s Register of Shipping, dokumentacja remontu szybko znalazła się na biurku Szefa tej największej instytucji klasyfikacyjnej w Londynie. 27 stycznia 1930 roku inspektorzy Lloyda, znaleźli się na burcie „Pomorza” w Nakskov i przystąpili do pracy. Zakres prac w syntetyczny sposób przedstawił cytowany już Bohdan Huras: Zasadniczym elementem przebudowy było zakup i zainstalowanie silnika napędowego łącznie z linią wałów, instalacją maszynową oraz co się z tym wiąże, zmianą całej rufowej części podwodnej. Zainstalowano silnik zamówiony w firmie MAN w Augsburgu typu G6V u 50 o mocy nominalnej 430 KM. Silnik odebrano komisyjnie – profesor dr L. Eberman z Politechniki Lwowskiej, inż. Witold Komocki ze Szkoły Morskiej w Tczewie, przedstawiciel Lloyda i stoczni w Nakskov. Wykonano fundament pod silnik, zainstalowano wiele urządzeń pomocniczych, zbiorniki paliwa, wykonano nową instalację oświetleniową, zakupiono i zainstalowano dwie nowe kotwice okrętowe, uszyto komplet nowych żagli, odremontowano i uzupełniono zestaw łodzi ratunkowych, zlikwidowano gig kapitański i jego żurawiki na rufie. Lloyd’s przyznał statkowi klasę najwyższą 100A18. Bohdan Huras pisze: „Dlaczego kapitan holownika „Poolzee” dysponującego mocą maszyn 750 KM porzucił znajdujący się w niebezpieczeństwie powierzony jego opiece statek? (B. Huras, Zagadki „Daru Pomorza”, „Morze” 1986, nr 8, s. 20). 8 Tamże, s. 22. 7 Nautologia 2013, nr 150 Dyrektor PSM kmdr por. Adam Mohuczy zdawał sobie sprawę, że tylko gruntowny remont statku i dobre wyposażenie we wszelką aparaturę, urządzenia i pomoce stworzy laboratorium praktycznego przygotowania słuchaczy Państwowej Szkoły Morskiej do czekającego ich trudnego zawodu oficera Polskiej Marynarki Handlowej. Wiedział też, że po zejściu statku ze stoczni i wejściu do eksploatacji nie otrzyma żadnych dodatkowych środków ze szczupłej wciąż kiesy ministra finansów, bowiem pamiętać musimy, że kraj objęty był wówczas wielkim bezrobociem, a młodzi polscy armatorzy musieli niektóre statki wyłączyć z eksploatacji. Z przebudowy jednostki i przystosowania jej do zadań praktycznego szkolenia słuchaczy Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni wszyscy zdali egzamin. Pierwsze lata służby W dniach 1–10 maja 1930 roku odbywały się w Państwowej Szkole Morskiej w Gdyni egzaminy państwowe dla słuchaczy kończących naukę teoretyczną. Do egzaminów na Wydziale Nawigacyjnym przystąpiło łącznie 26 słuchaczy i eksternistów. W dniu 14 maja 1930 roku, po zakończeniu egzaminów, słuchacze pierwszego kursu nawigacyjnego zaokrętowali na wysłużony żaglowy statek szkolny „Lwów”, na którym udali się do Nakskov w celu zaokrętowania na nowo nabyty i przebudowany statek, który w tym czasie zmienił nazwę na „Dar Pomorza”. Statek był po generalnym remoncie, przeprowadzonym pod nadzorem Lloyds Register of Shipping. „Dar” otrzymał najwyższą klasę 100A1, ale przejęcie go od stoczni i doprowadzenie jego wyglądu do perfekcji to zadanie słuchaczy skierowanych na pierwszą podróż do Gdyni. Zadaniem głównym słuchaczy skierowanych na „Dar Pomorza”, było przemieszczenie wszystkiego co można z „Lwowa” na nową jednostkę, doprowadzenia go do kraju w idealnej czystości i sprawności oraz odbycie programowej praktyki wakacyjnej, przewidzianej programem studiów i wymaganiami Urzędu Morskiego w Gdyni, jako organu państwowej administracji morskiej. Zaokrętowani słuchacze praktykę odbywali wraz z nowym naborem na rok 1930/1931. Tych ww. 26 słuchaczy należy uznać za pierwszych praktykantów zaokrętowanych na „Darze Pomorza” do odbycia praktyki przewidzianej programem nauczania Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni i wymaganiami administracji morskiej. Statek wyszedł z Nakskov 17 czerwca, kierując się na Gdynię – do swego macierzystego portu. Nikt chyba wówczas nie przypuszczał, że z nim zostanie związany na stałe. Na redę gdyńskiego portu został doprowadzony późno w nocy w dniu 19 czerwca 1930 roku. W dniu 13 lipca 1930 roku odbyła się na „Darze Pomorza” uroczystość podniesienia bandery. W czasie mszy świętej celebrowanej przez biskupa pelplińskiego dra Stanisława Okoniewskiego, powiedział on, że statek ten jest symbolem tego, co zbiorowy, silny ruch może zdziałać. On też dokonał poświęcenia żaglowca. Z drewnianej pięknie wykonanej skrzyni Maria Janta-Połczyńska wydobyła galową banderę z biało-czerwonym, ręcznie wyhaftowanym znakiem Orła Białego, ów dar serdeczny kobiet pomorskich. Po poświęceniu jej przez ks. biskupa Stanisława Okoniewskiego, została przez komendanta fregaty Konstantego Maciejewicza wciągnięta na flagsztok. Bandera ta została wyeksponowana w Sali Tradycji Akademii Morskiej w Gdyni z dniem przejęcia „Daru Pomorza” przez Centralne Muzeum Morskie w Gdańskie. Dziś na statku-muzeum „Dar Pomorza” znajduje się wierna kopia bandery przekazanej w dniu 13 lipca 1930 r. przez Marię Janta-Połczyńską. Pomorzanie – główni bohaterowie tej uroczystości – z godnością pełnili swe obowiązki. Przekazując nowo nabyty żaglowy szkolny statek Polsce Leon Janta-Połczyński, szef pomorskiego Komitetu Floty Narodowej i minister rolnictwa (pierwszy przewodniczący komitetu – dr Józef Wybicki – już nie żył) takimi słowy zwrócił się do zebranych: Województwo pomorskie – jako kraj rolniczy – nie upatrzyło sobie jako dar dla Rzeczypospolitej wieńca żniwnego, lecz właśnie okręt pomorski (…) Wskazuje to, że czas podnieść czoło od zagonów, w które jesteśmy zanadto zapatrzeni i skierować je na horyzonty morza(….) „Dar Pomorza” jest czynem pozytywnym (…) Okrętowi daję na drogę pozdrowienia rolników – Szczęść Boże! Żaglowiec odebrał od Leona Janty-Połczyńskiego współtwórca Gdyni, najwybitniejszy działacz gospodarczy II Rzeczypospolitej – minister Eugeniusz Kwiatkowski, wówczas minister przemysłu i handlu oraz zwierzchnik całej polskiej gospodarki morskiej, reprezentował jednocześnie Prezydenta Rzeczypospolitej (nasuwa się pytanie czy ten wielki mąż stanu w zakupie i generalnym remoncie fregaty nie miał największego udziału). Oto, co powiedział: Czyż to przypadek, że w dniu dzisiejszym zbiegają się rocznice: 520 – bitwy pod Grunwaldem i rocznica smutnego plebiscytu na Warmii i Mazurach i dzisiejszy czyn społeczeństwa pomorskiego, które ofiarowało ojczyźnie statek szkolny Dar Pomorza? Grunwald to znamię charakteru Polski, tego charakteru, który zwyciężywszy wroga, zapomniał o zwycięstwie. Plebiscyt na Warmii i Mazurach to oczywista zapłata za wiekowe niezrozumienie problemu morza (…) Wszystkie nieszczęścia Polski, jej obywateli, są rezultatem setek lat niezrozumienia morza przez polskie czynniki miarodajne (…) Dla nas nie jest to piękne, co widzimy na tym statku. Dla nas pięknym jest to, że Pomorze, najbliższa morzu dzielnica, sama pragnie utrwalić podstawy państwa zrozumienia morza. Tu jest szkoła naszego myślenia, tu kontakt bezpośredni ze wszystkimi narodami. Z wybrzeżem łączy się życie Polski, bez niego jej śmierć. Niech Pomorzan czyn obudzi w całej Polsce odruch i zrozumienie… „Dar Pomorza” po podniesieniu bandery, przyjął w dniu 16 lipca 1930 roku 40 kandydatów do Państwowej Szkoły Morskiej i miał udać się w swą drugą podróż pod polską banderą do Guillvinec, miejscowości gdzie omal nie uległ zagładzie w grudniu 1929 roku podczas holowania go z Saint Nazaire do duńskiej stoczni w Nakskov. Jednak trasa została zmieniona i wiodła przez Antwerpię, Havr, dalej wokół Anglii do norweskiego portu Bergen i przez Goteborg, Kopenhagę, by wrócić do swego portu macierzystego portu GDYNI. Już w drugim roku eksploatacji statek wyruszył w pierwszą zimową podróż w dniu 3 października 1931 roku. Po wyjściu na Atlantyk popłynął w kierunku południa żeglując wzdłuż zachodnich brzegów Afryki. Dnia 22 listopada na 1931 roku przekroczył równik na 30 stopni i 31’ długości zachodniej. Oczywiście z tej okazji odbył się na nim tradycyjny już chrzest morski. Był to już kolejny trzeci chrzest morski pod polską banderą. Pierwszy miał miejsce na „Lwowie”, pod dowództwem porucznika marynarki Tadeusza Ziółkowskiego9 dnia 13 sierpnia 1923 roku. Drugi – na „Niemnie” Tadeusz Ziółkowski dyplom nr 1098 kapitana żeglugi wielkiej otrzymał zgodnie z Art. 18 i 12 Ustawy z dnia 6 lipca 1923 r. o stanowiskach oficerskich w polskiej marynarce handlowej (Dz. U. RP nr 75 poz. 588). Dyplom został przyznany przez Ministerstwo Przemysłu i Handlu dnia 16 października 1931 r., pod dyplomem istnieje zapis: 1. Dokumenty, na podstawie których dyplom niniejszy przyznano: a). Orzeczenie Komisji Kwalifikacyjnej z dnia 16.10.1931 b). Dyplom nr 1947 z dnia 7.2.1910 wydany w Hamburgu. D. i M. Dancewiczowie, Morzu oddany – Polsce wierny, Warszawa 2004, s. 208. 9 Nautologia 2013, nr 150 Cape Horn 1937 r. Fot. Sala Tradycji Akademii Morskiej w Gdyni 24 lutego 1931 roku, w podróży z angielskiego portu Cardiff z ładunkiem 3500 ton węgla i 150 ton drobnicy z przeznaczeniem do urugwajskiego portu Colon na rzece La Plata; statkiem dowodził młody, bo 31-letni kapitan – wychowanek pierwszego rocznika Szkoły Morskiej w Tczewie – kpt. ż.w. Leon Rusiecki. W okresie międzywojennym statek odbywał szkoleniowe rejsy ze słuchaczami Państwowej Szkoły Morskiej i jungami. Odnotować należy w tym okresie dwa wspaniałe żeglarskie wyczyny tego statku: opłynięcie świata w dniach 13 września 1934 do 3 września 1935 oraz opłynięcie przylądka Horn w marcu 1937 roku. Pomysłodawcą wokółziemskiego rejsu „Daru Pomorza” był najprawdopodobniej Konstanty Maciejewicz. Wielce pomógł w opracowaniu koncepcji jak również uzyskania przychylności do rejsu kpt. ż.w. Tadeusz Meissner, pierwszy oficer fregaty. Rejs został w ostateczności zaakceptowany przez Ministra Przemysłu i Handlu pułkownika Henryka Floyar-Rajchmana. Statek wyruszył w podróż 13 września 1934 roku sprzed Dworca Morskiego w Gdyni. Odwiedził porty pięciu kontynentów, a w Gdyni zacumował 3 września 1935 roku, po 352 dniach podróży. Kapitanowi statku Konstantemu Maciejewiczowi za ten wyczyn Prezydent Rzeczypospolitej dnia 11 listopada 1935 roku – nadał odznakę Kawalera IV Kl. (Krzyża Oficerskiego) orderu „Odrodzenia Polski”. Kolejny wielki wyczyn „Daru Pomorza” w okresie międzywojennym to rejs wokół przylądka Cape Horn. Legenda tego trudnego i groźnego przejścia oraz prawdziwe i wymyślone historie przygodowe pobudzały wyobraźnię wszystkich, a głównie młodzieży. Nic więc dziwnego, że uważnie obserwowano trasę fregaty dobrze zaplanowaną przez komendanta „Daru Pomorza” Konstantego Maciejewicza i jego oficerów, który ideę tego rejsu zaczął realizować natychmiast po zakończeniu podróży dookoła świata. Ostatecznie trasa rejsu biegła przez Wyspy Dziewicze, Kanał Panamski, Wyspy Galapagos, Tahiti. Po południu 2 marca 1937 roku „Dar Pomorza” minął przylądek Horn i obrał kurs na Buenos Aires i stamtąd z powrotem do Gdyni. Pierwsze polskie przejście Cape Hornu pod żaglami okazało się spokojne, morze było łaskawe dla statku i załogi, tym niemniej wprowadziło uczestników tego wydarzenia do prestiżowej rodziny „kaphornowców”. Opłynięcie przylądka Horn pod żaglami uważane było za wielkie osiągnięcie żeglarskie, może nawet bardziej cenione niż podróż dookoła świata. Nautologia 2013, nr 150 Przeglądając listę załogi uczestniczącej w rejsie „Daru Pomorza” dookoła świata zatrzymajmy się chwilę przy nieco zapomnianym kapelanie Wojciechu Główczewskim. Urodzony w 1904 roku w Orliku, pow. Chojnice, w kaszubskiej rodzinie, święcenia kapłańskie otrzymał w grudniu 1929 roku. Od września 1934 roku do lipca 1939 roku był kapelanem na „Darze Pomorza”, z którego zszedł po powrocie z rejsu do Tallina w lipcu 1939 roku. Czy ktoś z pozostałych kapelanów może poszczycić się takim wielkim żeglarskim sukcesem? A dalsze koleje życia ks. Główczewskiego były równie interesujące. Na przełomie maja/czerwca 1939 r. został kapelanem 2 Korpusu Kadetów w Rawiczu, wrześniową kampanię 1939 r. zakończył niewolą, z której wkrótce uciekł. Aresztowany w kwietniu 1940 roku, więziony był do kwietnia 1945 roku w obozach koncentracyjnych Stutthof, Sachsenhausen i Dachau. Po wyzwoleniu obozu, co nastąpiło w kwietniu 1945 roku, został kapelanem polskich żołnierzy we Francji, a w listopadzie 1946 roku powrócił do Polski. Od stycznia 1947 roku do 9 grudnia 1972 r. był proboszczem w Jastarni. Zmarł 14 września 1975 r. w szpitalu powiatowym w Sztumie. Na wojennym wygnaniu W sierpniu 1939 r., „Dar Pomorza” ze słuchaczami, kandydatami i jungami Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni popłynął w krótki bałtycki rejs, dowodzony przez kpt. ż.w. Konstantego Kowalskiego. W końcu sierpnia 1939 r., w czasie powrotu z Libawy na Łotwie, kapitan „Daru Pomorza” otrzymał drogą radiową depeszę nakazującą mu udanie się do najbliższego szwedzkiego portu. Kapitan Konstanty Kowalski wybrał niedaleki Oxelösund, skąd statek przeholowano do Sztokholmu. Dnia 3 września 1939 r., kpt. ż.w. Konstanty Kowalski otrzymał depeszę – sygnał umowny do otwarcia spoczywającej w kasie pancernej koperty. Z zawartych w kopercie instrukcji wynikało, że statek ma pozostać w Szwecji i utrzymywać stały kontakt z polskim poselstwem w Sztokholmie. Dnia 8 września z listy załogowej „Daru Pomorza” ubyło 11 nazwisk, bowiem w tym dniu odlatywał ze Sztokholmu samolot Polskich Linii Lotniczych „LOT” w kierunku Łotwy, który mógł zabrać 11 osób. W grupie tej znaleźli się wyłącznie posiadacze kart mobilizacyjnych. Niestety wydaje się, że tylko jedna osoba dotarła do swojej jednostki i przywdziała mundur, a był nim Aleksander Bramiński, pozostali jeśli zameldowali się w jednostce, to była ona albo ewakuowana albo rozbita. Komendant Konstanty Kowalski utrzymywał ścisły kontakt z poselstwem w Sztokholmie. 22 września z grupą 163 osób słu- Gwiazda Jana Leszczyńskiego w Ogólnopolskiej Alei Zasłużonych Ludzi Morza w Rewie, zbiory D. Dudy. chaczy Szkoły Morskiej i członków załogi wykonując polecenie udał się pociągiem do Göteborga, pozostawiając statek pod opieką radiooficera Alojzego Kwiatkowskiego, starszego bosmana Jana Leszczyńskiego, żaglomistrza Józefa Grzelaka, cieśli Franciszka Kohnke, I motorzysty Feliksa Sobieraja, II motorzysty Bronisława Filipiaka i kucharza Marcelego Witka. Przed opuszczeniem statku słuchacze przygotowali jednostkę do długiego zimowania, liczyli, że na wiosnę po pokonaniu Niemców wrócą ze swoim „Darem” do kraju. Wszyscy szczęśliwie, choć z wielkimi przygodami dotarli do Wielkiej Brytanii w dniu 3 października 1939 r. mając za sobą swoje pierwsze pływanie w konwoju i spotkanie z pierwszymi ofiarami nalotów i bombardowań niemieckich lotników. Wszyscy włączyli się w trud walki z niemieckim najeźdźcą, znaleźli swe miejsca we flocie handlowej, w Marynarce Wojennej i wielu w nich zostało żołnierzami w rodzącej się polskiej armii we Francji. Niektórzy z nich nie mieli jeszcze 17 lat! Wielu zginęło, a ci co przeżyli tę okropną wojnę w 92% nie wrócili do kraju, po zakończonej II wojnie światowej, wybrali los emigranta. „Dar Pomorza” był wykorzystywany podczas postoju w Sztokholmie jako baza noclegowa dla załóg polskich okrętów podwodnych internowanych w Szwecji. W czasie najazdu Niemców na Danię i Norwegię Attache Morski w Sztokholmie komandor Tadeusz Podjazd-Morgenstern, pisał do adm. Jerzego Świrskiego, Szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej: Melduję Panu Admirałowi, że w dniu wkroczenia wojsk niemieckich do Danii i Norwegii interweniowałem niezwłocznie w Kierownictwie Marynarki Szwedzkiej, celem uzyskania możliwości: a/. zabezpieczenia okrętów podwodnych przed ewentualnym napadem lotniczym, b/. przygotowania okrętów podwodnych do ewentualnej akcji bojowej. (…) Celem rozwiązania w sposób prosty i szybki najtrudniejszej sprawy ulokowania naszych załóg, zaproponowałem oddanie przejściowo statku szkolnego „Dar Pomorza” na mieszkanie załóg. Dnia 13 IV przesunięto „Dar Pomorza” do bazy, a dnia 15 względnie 16 IV przybyły do Sztokholmu OOP. Warunki na „Darze Pomorza” są bardzo ciężkie z powodu ciasnoty i zimna, jednak innego rozwiązania sprawy kwaterowania załóg na razie nie widzę”. Dnia 17 IV dostarczono amunicję do dział i NKM, a w dniu następnym miały się rozpocząć prace przy torpedach. (Ministerstwo Spraw Wojskowych – Kierownictwo Marynarki Wojennej w Londynie 22 V 1940 L.dz. 295, dział Techniczny [kopia w posiadaniu D.D.]). Na „Darze” przebywali okresowo liczni uciekinierzy z polski, odbywały się sporadyczne szkolenia marynarskie. Statek był dobrze konserwowany i mimo wojny i ograniczeń – podstawowe potrzeby „Daru Pomorza” i jego załogi były przez Szwedów realizowane. We wrześniu 1945 roku „Dar” przejęła Polska Misja Morska w Sztokholmie i podjęto prace przygotowawcze do wyjścia statku do Polski. Skierowano na niego kilku podoficerów i oficerów z polskich okrętów podwodnych oraz repatriantów, którzy wracali przez Szwecję do Polski. 21 października 1945 roku na „Darze Pomorza” uroczyście podniesiono banderę Polskiej Marynarki Wojennej, a kierownictwo statku objął kpt. ż.w. Zbigniew Żebrowski (absolwent Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni z 1934 roku). 24 października 1945 roku „Dar Pomorza” zawinął do Gdyni, gdzie dowództwo objął kapitan marynarki wojennej Eugeniusz Gąsiorowski – absolwent Szkoły Podchorążych Marynarki Wojennej z 1934 roku, który we wrześniu 1939 roku dowodził 23 baterią 2 MDA Plot w Jastarni. 7 listopada 1945 roku kpt. mar. Eugeniusz Gąsiorowski przekazał fregatę Kazimierzowi Jurkiewiczowi (w tym czasie pełniącemu funkcję pierwszego oficera „Daru”). Komendantem „Daru Pomorza” został z dniem 1 lutego 1946 roku kpt. ż.w. Stefan Gorazdowski i pełnił tę funkcję do 1 listopada 1952 roku. Dołożył wiele starań, by „Dar” mógł być dobrze wyremontowany po wojennym okresie i dobrze eksploatowany dla większej liczby słuchaczy niż w okresie międzywojennym. Wszelkie bariery, braki, zarówno kadrowe jak i zaopatrzeniowe, bywało niezrozumiałe polecenie, musiał odpowiednio godzić, mając na uwadze zawszy dobro Polski, uczelni, słuchaczy. Dobrze uporał się z problemem przejścia statku z nadzoru Lloyd’s Register – pod Polski Rejestr Statków, co miało miejsce w dniu 18 czerwca 1951 r. gdy statek otrzymał od Polskiego Rejestru Statków Zaświadczenie Zdolności Żeglugowej nr 1129, z uwagami. Statek nie otrzymał Świadectwa Klasyfikacyjnego ze względu na: – usterki w instalacji elektrycznej, – brak części zapasowych do silnika głównego. Po nim z dniem 10 kwietnia 1953 r., komendantem „Daru Pomorza” został kpt. ż.w. Kazimierz Jurkiewicz, który pełnił tę funkcję przez 26 lat. Ostatnie lata Lata siedemdziesiąte dla „Daru Pomorza” były niezmiernie pracowite. Jako pierwszy statek zza „żelaznej kurtyny” „Dar” wziął udział we wspaniałej imprezie żeglarskiej – „Operacji Żagiel ‘72”. Jego wielkie zwycięstwo w regatach tej Operacji pozwoliło na dalsze uczestnictwo „Daru” i wielu innych polskich jednostek żaglowych w następnych Operacjach Żagiel. Znaczenie tych imprez jest nie do przecenienia: są to niezwykle cenne spotkania między młodymi ludźmi. Tutaj rodzą się znajomości, uważnie obserwuje się warunki socjalne i atmosferę na innych tego typu statkach, tutaj można zobaczyć i dotknąć nowinek technicznych. Wyrażamy pełne przekonanie, że Rosjanie pilnie obserwowali polskie żeglarskie poczynania, a następnie poszli w nasze ślady, bo ich żaglowce od 1974 roku systematycznie uczestniczyły w kolejnych Operacjach Żagiel. Skrupulatnie prosili kierownictwo ówczesnej Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni o wszelkie szczegóły z zakresu regat „Operacja Żagiel”. Specjalną wizytę złożył w kierownictwie Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni również kpt. ż.w. Oleg Wandenko, dowódca radzieckiego statku żaglowego „Towariszcz” Wyższej Szkoły Morskiej w Odessie. Wiele godzin spędził z kpt. ż.w. Kazimierzem Jurkiewiczem, który wprowadzał go w tajniki „Operacji Żagiel”. Od tej chwili również radzieckie statki żaglowe zaczęły brać udział w regatach. Nautologia 2013, nr 150 Rezultatem zwycięstwa „Daru” w Operacji Żagiel ‘72 było powierzenie Polsce organizacji tej imprezy w 1974 roku. Po raz pierwszy w historii tych zmagań uczestnicy zawinęli do gdyńskiego portu, gdzie pierwszy raz po II wojnie światowej załopotała – na barku „Gorch Fock” – bandera wojenna Republiki Federalnej Niemiec. W dalszej części „Operacji Żagiel ‘74” statek zawinął do Portsmouth, gdzie miała rozpocząć się druga część regat. W dniu 3 sierpnia 1974 r. w przeddzień wielkiej parady żeglarskiej na wodach Solent niespodziewanie „Dar” odwiedził Książę Filip – małżonek królowej Elżbiety II. W tym rejsie Małgorzata Jurkiewicz jako jedyna kobieta członek załogi „Daru Pomorza” była zamustrowana jako lekarz, tuż po ukończeniu Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej w Gdańsku. Była to jedyna reprezentantka płci pięknej w całej historii wśród załogi „Daru Pomorza”. W 1976 roku „Dar Pomorza” brał udział w „Operacji Żagiel” powiązanej z obchodami 200-lecia Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej i uczestniczył w wielkiej paradzie żaglowców w Nowym Jorku. Od 1977 r. funkcję kapitana pełnił kpt. ż.w. mgr Tadeusz Olechnowicz aż do 1 czerwca 1982 r. Wszystkim kapitanom i załogom „Daru Pomorza” należy się wielkie uznanie za bezpiecznie prowadzenie żaglowca i praktyczne szkolenie dobrych kadr dla Polskiej Marynarki Handlowej – kadr, które jeszcze dziś zdają z powodzeniem egzamin, choć głównie pod banderami państw obcych. Oni też zachowali statek w niezmienionym kształcie dla przyszłych pokoleń. Od pamiętnego 1972 roku aż po rok 1980 „Dar Pomorza” wziął udział we wszystkich regatach „Operacji Żagiel”. Niektóre z tych regat miały znaczenie ponadsportowe, czego przykładem była „Operacja Żagiel w 1976 r. na trasie z Anglii do Stanów Zjednoczonych, które świętowały wówczas swoje 200-lecie niepodległości, czy też ostatnia z 1980 r. do Amsterdamu. W 1980 roku minęło 50 lat służby „Daru Pomorza” pod polską banderą. „Dar” odwiedził wówczas Nakskov, gdzie w 1930 roku przechodził swój generalny remont, było to coś w rodzaju pożegnania i podziękowania stoczni i miastu za tak wspaniałe przygotowanie żaglowca w 1930 roku. Miał w tym rejsie na pokładzie 75 uczniów Liceum Morskiego, 20 harcerzy i 26 entuzjastów żeglarstwa z Bractwa Żelaznej Szekli. Po powrocie z Nakskov, 27 czerwca 1980 r., pokład „Daru” znów zapełnił się niezwykłymi gośćmi. Na pokład weszli, w pięknych olimpijskich garniturach: Jan Bartosik, Tomasz Holcow, Andrzej Iwiński, Zbigniew Kani, Zdzisław Kotli, Bogdan Kramer, Jarogniew Kruger, Zbigniew Malicki, Ludwig Raczyński, Mirosław Rychcik, Ryszard Skarbiński, Tomasz Stocki, Leon Wróbel, Jerzy Wujecki – żeglarze olimpijczycy, którzy mieli wystartować w Tallinie we wszystkich sześciu klasach. Z rąk przewodniczącego Główny Komitet Kultury Fizycznej i Sportu, Bogusława Ryby otrzymali piąte kółko i złożyli przyrzeczenie olimpijskie. Zebranych powitał wiceminister handlu zagranicznego i gospodarki morskiej Tadeusz Żyłkowski, prezes Polskiego Związku Żeglarskiego. Sekretarz Generalny PZŻ Stanisław Tołwiński dziękując gospodarzom, złożył gratulacje z okazji przypadającego 60-lecia uczelni i 50 lat pływania „Daru Pomorza” pod polską banderą i przekazał na ręce rektora Daniela Dudy i komendanta fregaty kpt. ż.w. Tadeusza Olechnowicza bandery Polskiego Związku Żeglarskiego. Minister Tadeusz Żyłkowski zapowiedział, że będzie żegnał „Dar” wychodzący na kolejną „Operację Żagiel”. Przed wyjściem w morze nastąpiło spotkanie kierownictwa uczelni i komendanta fregaty z tym wybitnym, oddanym żegludze, szkolnictwu morskiemu i gospodarce morskiej ministrowi. W spotkaniu wzięli udział najstarsi zasłużeni członkowie załogi; b. starszy mechanik Stefan Uliński, b. motorzysta Jan Meirowski i b. intendent Eugeniusz Wróblewski. Pięciu członków załogi udekorowano odznakami Nautologia 2013, nr 150 Komendant „Daru Pomorza” Kazimierz Jurkiewicz z córką – lekarzem okrętowym fregaty Małgorzatą Jurkiewicz Fot. Henryk Kabat „Zasłużony Pracownik Morza” (Eugeniusz Wróblewski, Stanisław Raczyński, Stefan Kamiński, Brunon Klamrowski, Michał Liberadzki). Cała załoga otrzymała z rąk rektora medale „50-Lecia Daru Pomorza”. Minister T. Żyłkowski – przy aplauzie zebranych – otrzymał Medal „60 lat Szkolnictwa Morskiego” i „50 lat Daru Pomorza”, po czym podziękował w serdecznych słowach obecnym i nieobecnym za ofiarną pracę tych wszystkich, którzy w szkolnictwie morskim upatrując jedną z ważnych dźwigni całej gospodarki morskiej, wspierali je pracą swoich umysłów i rąk. Fregacie życzył stopy wody pod kilem i zwycięstwa w zbliżających się regatach zlotu żaglowców. Rektor w swoim wystąpieniu odniósł się do uroczystości, które uczelnia obchodziła w tym roku Wielkiego Zjazdu Absolwentów Szkoły Morskiej 1922-1945. Przypomniał, że prawdziwy jubileusz „Dar Pomorza” obchodzić będzie poza krajem, podczas „Operacji Żagiel”, ŻYCZYŁ ZWYCIĘSTWA. Wkrótce otrzymaliśmy depeszę z pokładu fregaty „Na 60-lecie uczelni odnieśliśmy zwycięstwo w regatach na trasie Kiel– Karlskrona, zajmując pierwsze miejsce w klasie „A”. (…), a w piątek 8 sierpnia 1980 r. kapitan Tadeusz Olechnowicz odebrał z rąk królowej holenderskiej Beatrice główną nagrodę dla pierwszego żaglowca w „Operacji Żagiel ‘80” oraz najbardziej cenioną nagrodę „Za międzynarodowe porozumienie” – srebrną, małą replikę legendarnego klipra „Cutty Sark”. Był to wspaniały sukces – świetne podkreślenie 50 lat pięknej służby „Daru” pod biało-czerwoną banderą. Równie pracowity dla „Daru Pomorza” okazał się rok 1981. Na wiosnę odbył podróż po Bałtyku z 30 uczniami średnich szkół morskich, kolejny rejs ze studentami wydziałów pokładowego, mechanicznego i radiowego [133] do Plymouth, Gibraltaru, Wysp Kanaryjskich, Rotterdamu, Gdyni. 9 czerwca na pokładzie „Daru Pomorza” odbyło się spotkanie z uczestnikami rejsu na „Białej Fregacie z rejsu dookoła świata w latach 1934–1935. Jesienią odbył się ostatni rejs z kandydatami do fińskiego portu Kotka. „Dar Pomorza” podczas służby pod polską banderą przebył łącznie 509 804 mil morskich, a na jego pokładzie przeszkolono 13 911 przyszłych oficerów marynarki handlowej. Nauki na nim pobierali głównie Polacy, ale szkolili się na nim również Czesi, Słowacy, Litwini, Wietnamczycy, Nigeryjczycy i inni. A teraz chwila na osobiste wspomnienia. Gdzieś w okolicy 12 maja 1982 r. zostałem zaproszony na pożegnalny obiad na „Dar Pomorza”. Wydało się to dziwne, gdyż jako wieloletni rektor korzystałem jedynie z obiadu w czasie inauguracji roku akademickiego. Przy okazji, po zakończeniu uroczystości, podejmowałem różne ważne osobistości. Była to szansa przeprowadzenia rozmów i uzyskania czegoś dla uczelni. Honorowymi gośćmi tego obiadu byli kpt. ż.w. Kazimierz Jurkiewicz (już emeryt, ale od 1975 r. za moją zgodą pracujący w Centrum Techniki Okrętowej przy wykonywaniu projektu statku żaglowo-motorowego o powierzchni żagli około 2200 m2 typu bark – jego poproszono o zajęcie miejsca komendanta), wielki żeglarz Krzysztof Baranowski i ja jako długoletni rektor WSM, stale zbierający środki jako ówczesny przewodniczący Komitetu Wykonawczego Budowy „Daru Młodzieży” na dokończenie budowy nowej fregaty. Byłem zdziwiony, gdyż nie zaproszono nikogo z ówczesnego kierownictwa uczelni. Honory pełnił starszy oficer Mirosław Łukawski, ponieważ komendant Tadeusz Olechnowicz (który to spotkanie zaaranżował) wezwany został na stocznię, aby konsultować jakiś szczegół związany z postępującą budową „Daru Młodzieży”. Wyznaczono mi zgodnie z wszelkimi morskimi zwyczajami miejsce – i to z prawej strony Komendanta! Dalsze miejsca zajęli Krzysztof Baranowski, szefowa Działu Armatorskiego armatora – Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni Aleksandra Witkowska, redaktor Jerzy Kurpeta, fotoreporter Jan Mirski (nazywani na fregacie czwartą wachtą) oraz reprezentant Klubu Żeglarskiego Huty „Katowice” Jerzy Żaba. Czekaliśmy, jaki będzie ten ostatni obiad na „Darze” przygotowany przez szefa kuchni – mistrza Józefa Sajnagę. Zgodnie z oczekiwaniami podano żurek na zakwasie, zaś na drugie – pełne zaskoczenie – kotlety mielone, na statkach nazywane „odbijaczami”. Na zakończenie obiadu Józef Sajnaga – poproszony zwyczajem okrętowym celem złożenia mu podziękowania za wspaniały obiad – powiedział: Przez 21 lat karmiłem załogę „Daru Pomorza” i przykro, że to po raz ostatni. Ale przechodzę na nowy „Dar”, tyle, że już nie na szefa kuchni. Tę funkcję pozostawiam młodym. Będę kucharzem. Żurku mistrza Józefa Sajnagi nie spotkałem w żadnej restauracji. Szkoda! „Dar Pomorza” w tych dniach nie robił dobrego wrażenia. Widać było symptomy jego opuszczenia, zaniedbania. To już nie była „ta” załoga. Panowała jakaś niezdrowa chęć pozbawienia statku wszelkiego dobra, wyposażenia, pewnych urządzeń nawigacyjnych (radar, radiostacja, żyrokompas, tratwy), wyposażenia hotelowego. Zbyt wielu pracowników uczelni nie związanych w ogóle ze statkiem zabierało to, co powinno zostać na tym statku dla potomności, przenosząc do swego instytutu, itd. Co dalej z „Darem Pomorza”? W latach 1979/80 armator statku – Wyższa Szkoła Morska w Gdyni – podjął dodatkowe działania w celu przeciwdziałania ewentualnej sprzedaży fregaty; na próbę kupna „Daru Pomorza” 10 chętni otrzymywali od rektora uczelni odpowiedź: „Ten statek nie był, nie jest i nigdy nie będzie do sprzedania. Za żadną cenę. To narodowa, żywa pamiątka polskich dokonań na morzu”. Ukoronowaniem tych działań było doprowadzenie do rejestracji i powołania Towarzystwa Przyjaciół „Daru Pomorza”. Do tego przedsięwzięcia pozyskano wiele oddanych osób; redaktorów Zbigniewa Urbanyi’ego, Zenona Gralaka, Wojciecha Święcickiego, Jerzego Micińskiego, Tadeusza Jabłońskiego, kpt. ż.w. Leszka Góreckiego, kpt. ż.w Wojciecha Babińskiego, prof. dra hab. inż. Bolesława Mazurkiewicza, kpt. ż.w. Mirosława Proskurnickiego, mgra Leszka Stefańskiego, mecenasa Przemysława Andersa. Wszyscy ofiarnie działali z myślą o utrzymywaniu go w pełnej krasie [słowa Jerzego Micińskiego] dla przyszłych pokoleń. Zespół (głównie mec. P. Anders, red. J. Miciński, prof. D. Duda) stworzył statut, a proces rejestracji Towarzystwa w Urzędzie Wojewódzkim w Gdańsku przeprowadził Daniel Duda. Redaktor Zenon Gralak i prof. Daniel Duda przygotowali i rozpropagowali w prasie (m.in. w „Morzu”, w londyńskim „Okólniku”), biuletynie Towarzystwa Przyjaciół „Daru Pomorza” i telewizji memoriał „W sprawie przyszłości „Daru Pomorza”, który stał się podstawą działania obowiązującą do dnia dzisiejszego. Wiele problemów związanych z wykorzystaniem „Daru” po wycofaniu z procesu szkoleniowego, zadania na przyszłość, powinności dla społeczeństwa Wybrzeża wobec fregaty nakreślił Daniel Duda w „Głosie Wybrzeża” w artykule pt. Dla potomności (1 V 1982). Uzyskano dla idei poparcie Rady Wojewódzkiej w Bydgoszczy (starania głównie redaktor Zbigniew Urbanyi, Zenon Gralak i Daniel Duda). Mimo wielu wysiłków czynionych m.in. przez prof. Daniela Dudę, red. Wojciecha Święcickiego, kpt. ż.w. Leszka Góreckiego, nie uzyskaliśmy poparcia Rady Wojewódzkiej w Gdańsku dla idei zachowania „Daru Pomorza”, nasze interwencje pozostały bez odpowiedzi. Natomiast władze miasta Gdyni w pełni popierały nasze działania. Muzeum na „Darze Pomorza” Z dniem 2 sierpnia 1982 roku służbę na statku „Dar Pomorza” objęła załoga Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku. 16 listopada 1982 roku formalnie przekazano go CMM i fregata stała się statkiem-muzeum. Dnia 27 maja 1983 roku – po wykonaniu niezbędnych remontów i przystosowaniu do nowych muzealnych zadań – „Dar Pomorza” udostępniono społeczeństwu. Obecnie statek zwiedza corocznie ok. 100 tysięcy osób. „Dar Pomorza” nadal tętni życiem. Wrósł w pejzaż Gdyni, a niektórzy nazywają go drugim Ratuszem Miejskim – ze względu na pełnienie wielu recepcyjnych funkcji, nie tylko na rzecz miasta. Organizowane są na nim wystawy modelarskie, miniatury tkackiej, odznak i medali, znaczków pocztowych, fotograficzne. Na wystawach monograficznych przedstawiano takie postacie, jak Józef Conrad Korzeniowski czy Karol Olgierd Borchardt. Na pokładzie „Daru” mają miejsce uroczystości rocznicowe, cieszące się wielkim powodzeniem. Cenna inicjatywa organizowania wodowań książki morskiej na „Darze Pomorza”, rozpoczęta w 1992 roku przez obecnego dyrektora Centralnego Muzeum Morskiego dra Jerzego Litwina gromadzi dziesiątki osób, bywają na nich całe rodziny. Dotychczas zwodowano ponad 130 książek, przy czym znakomita ich większość związana jest z tematykę morską. Wiele książek wodowanych jest autorstwa pisarzy z Gdyni, Gdańska, Sopotu, Wejherowa, Władysławowa, Warszawy, Elbląga, Bydgoszczy, Szczecina, Torunia, ziemi puckiej, Krakowa. Przyrzeczenia harcerskie, pasowanie na ucznia na pokładzie fregaty, liczne konferencje, prestiżowe spotkania Polskiego Towarzystwa Nautologicznego, Ligi Morskiej, Stowarzyszenia Kaphornowców, Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej, coroczne posiedzenia komisji nagród Nautologia 2013, nr 150 „Dar Pomorza”, dar szanghajskiego portowca – o zapamiętanym imieniu Dżanti (własność D.D., pamiątka z rejsów m/s „Orkan”, 1983 r.) za największe wyczyny żeglarskie, imprezy związane z Festiwalem Filmów Fabularnych w Gdyni, młodzież różnych szkół, a już szkoły tzw. borchardtowskie, czy imienia Kazimierza Jurkiewicza, traktują Fregatę jako swoją – to nieustanna żmudna praca związana z wychowaniem morskim nie tylko młodego pokolenia Polaków, w której uczestniczy „Dar Pomorza”. Dar Pomorza w naszych sercach „Dar Pomorza” zawsze wzbudzał żywe uczucia Polaków, Szczególnie było to widoczne podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych A.P. w 1976 r., gdy setki tysięcy przedstawicieli Polonii, która w 1976 r. przybywała z dalekiej Kalifornii, południowych i północnych stanów, z Kanady i nawet z Meksyku, aby tylko dotknąć pokładu. Skutkiem było niespodziewane zainteresowanie statkiem przez prasę amerykańską, telewizję, filmowców. A wszystko to każe zadumać się nad szczególną rolą, jaką ten statek spełnił. W ciągu tych 51 lat służby czynnej w dziele przygotowywania kadr dla polskiej gospodarki morskiej przez „Dar Pomorza” przewinęły się setki tysięcy osób, zwłaszcza Polonii rozsianej po całym świecie. Dla większości z nich fregata była wyśnioną zjawą starej Ojczyzny, kraju dziecinnych lat. Dla młodych pokoleń polskiej emigracji była już tylko pięknym, ale jakże dumnym symbolem współczesnej Polski. Wreszcie dla obywateli innych państw – doskonałym reprezentantem naszego kraju. Na jego pokładzie i w słynnym pomieszczeniu komendanta, nazwanym trafnie pierwszym salonem Rzeczypospolitej, gościły głowy koronowane, prezydenci państw, szefowie rządów, ministrowie pełnomocni i ambasadorzy, admirałowie i marszałkowie. Widać było purpurę kardynałów i biskupie fiolety. Nade wszystko jednak zapamiętały załogi stałe, uczniowskie i studenckie tłumy Polaków płaczących ze wzruszenia, którzy najchętniej rozebraliby cały statek, aby zabrać jego cząstkę na pamiątkę. Na pokładzie fregaty w Nowym Jorku w lipcu 1976 roku, ambasador, profesor Witold Trąpczyński, zwracając się do studenckiej załogi uczestniczącej w „Operacji Żagiel 76”, jakże trafnie powiedział „Trzeba by 20 zespołów klasy „Mazowsza”, koncertujących w tym wielkim kraju między Atlantykiem a Oceanem Spokojnym Nautologia 2013, nr 150 przynajmniej przez pół roku, aby zrobili dla Polski tyle, ile Wy i Wasz piękny statek”. Obecnie „Dar Pomorza” to statek-muzeum, który w swoich bogatych zbiorach posiada liczne pamiątki. Niektóre z nich zasługują na przypomnienie w tym opracowaniu: 1.wiosło stylizowane, podarowane „Darowi Pomorza”, z inskrypcją: „Wesoło żeglujcie, wesoło, po życia burzliwym potoku… przez Janostwo Chudzińscy, w Szanghaju 31 marca 1935 r.”, 2.nagroda za najlepszy czas w Operation Sail 72 w przeliczeniu dla wszystkich klas, uzyskana w regatach na trasie Cowes–Skagen, 3.patera posrebrzana, za zwycięstwo w Operation Sail ’72, od Prezydenta Republiki Federalnej Niemiec Gustawa W. Heidemanna, 4.dzwon mosiężny na podstawie drewnianej (III nagroda dla „Daru Pomorza” za udział w regatach Operacji Żagiel ’74), 5.metalowy model łodzi wikingów – prezent Polonii norweskiej z 1974 r., 6.karafka kryształowa (nagroda za III trzecie miejsce w klasie A w Operation Sail ’76 na trasie Plymouth–Newport), 7.miniatura amerykańskiego Dzwonu Zwycięstwa (pamiątka z Filadelfii z 1979 r.), 8.portrety Komendantów: kpt. ż.w. Konstantego Maciejewicza, kpt. ż.w. Konstantego Kowalskiego, Radiooficera I Klasy Alojzego Kwiatkowskiego, kpt. ż.w. Stefana Gorazdowskiego, kpt. ż.w. Kazimierza Jurkiewicza, kpt. ż.w. Tadeusza Olechnowicza (miniatury wykonane na kości słoniowej, farba kładziona na gorąco), Dzięki inicjatywom byłego rektora WSM, jednego z członków założycieli Towarzystwa Przyjaciół „Daru Pomorza” i na statku możemy również zobaczyć repliki innych pamiątek, w tym przechowywanych w Sali Tradycji Akademii Morskiej w Gdyni: 1.replika nagrody „Cutty Sark” Trophy w postaci modelu statku, wykonanego ze srebra, 2.replika Bandery przekazanej w roku 1930 przez panią Marię Janta-Połczyńską, 3.orzeł na kuli ziemskiej (replika nagrody kpt. ż.w. Gustawa Kańskiego, wówczas Kapitana portu gdyńskiego, wręczona w 1935 r. po powrocie fregaty z rejsu dookoła kuli ziemskiej), 4.nagroda „Kamień Skalny”. Odznaczenia „Daru Pomorza” Podczas swej służby „Dar Pomorza” wyróżniony został: Honorową Odznaką Zasłużony Ziemi Gdańskiej (1972), Złotą Odznaką Zasłużony Pracownik Morza (1979), Odznaką Zasłużony Działacz Żeglarstwa Polskiego (1980). Ale najważniejsze odznaczenie przyszło pod koniec służby szkolnej. Podczas ostatniego rejsu pod banderą WSM, do Kotki, na statek nadeszła wiadomość o nadaniu „Darowi Pomorza” Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski. Uchwała Rady Państwa z dnia 23 września 1981 r. Nr 0 – 160581 za długoletnią służbę pod polską banderą w uznaniu wybitnych osiągnięć załogi w realizacji zadań szkoleniowych odznaczony zostaje KRZYŻEM KOMANDORSKIM Z GWIAZDĄ ORDERU ODRODZENIA POLSKI Statek szkolny Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni „DAR POMORZA” Przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński 11 Gwiazda kpt. ż.w. Konstantego Maciejewicza i postument „Daru Pomorza” w „Ogólnopolskiej Alei Zasłużonych Ludzi Morza” w Rewie Zbiory D. Dudy Uroczystość wręczenia odznaczenia miała miejsce w dniu 28 września 1981 roku. Po powrocie z ostatniego rejsu szkolnego „Dar Pomorza” zacumował prawą burtą przy nabrzeżu Pomorskim w Gdyni. Kończył 51 lat służby pod polską banderą, dodać należy – służby ofiarnej, szczęśliwej i cechującej się wzorowym wykonywaniem powierzonych mu zadań szkoleniowych, patriotycznego wychowywania młodzieży, reprezentacyjnych i godnego reprezentowania bandery Rzeczpospolitej Polskiej. Witały go tysiące ludzi, wśród nich dr Tadeusz Fiszbach I sekretarz KW PZPR w Gdańsku, kierownik Urzędu Gospodarki Morskiej minister Stanisław Bejger i inni. Oto jak ten dzień wspominał kpt. Tadeusz Olechnowicz: …rektor WSM w Gdyni prof. Daniel Duda w swym wystąpieniu przypomniał szczególne zasługi żaglowca drogiego sercom wszystkich Polaków, przypomina jego dzieje, ludzi z nim związanych długoletnią służbą – od pierwszego komendanta, legendarnego kpt. Konstantego Maciejewicza, po długoletniego, zasłużonego komendanta kpt. Kazimierza Jurkiewicza i ostatniego komendanta kpt. Tadeusza Olechnowicza”. W zakończeniu oznajmia, że Rada Państwa na wniosek uczelni, uchwałą z dnia 23 września 1981 r., w uznaniu zasług położonych w wieloletniej służbie postanowiła udekorować statek Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Prosi dr. Tadeusza Fiszbacha i ministra Stanisława Bejgera o dokonanie dekoracji. Występuje poczet sztandarowy, iście wojskowa prezentacja, prowadzony przez radiooficera I klasy Wojciecha Rękawka, starszego elektryka Romana Garbackiego i starszego bosmana Tadeusza Popiela (wszystkie stopnie zdobył wyłącznie na „Darze Pomorza”) i studenci Rafał Bruski (przyszły wojewoda bydgoski), Aleksander Janczukowicz wnoszą banderę, w którą Tadeusz Fiszbach wpina Krzyż Komandorski OOP, a Stanisław Bejger gwiazdę. (Z notatnika… op. cit., s. 378) Wielce zasłużony dla „Daru” redaktor Tadeusz Jabłoński napisał wówczas: był to moment dokonania szczególnego wpisu w morską historię Polski, wpisu uwypuklającego symboliczną uroczystość, za znak uczyniony także dla przyszłości, w której wszystkie najbardziej godne tradycje „Daru Pomorza” będą kontynuowane (rękopis w posiadaniu D.D.). Równie symboliczne znaczenie miało nadanie „Darowi” Pierścienia Hallera przez prezesa Ligi Morskiej i Rzecznej Bronisława Komorowskiego, na wniosek komandora kapituły Pierścienia Hallera prof. Daniela Dudy, podczas obchodu kolejnej rocznicy Zaślubin Polski z Morzem w Pucku dnia 10 lutego 2006 roku. 12 Komendanci „Daru Pomorza” Kpt. ż.w. Konstanty Maciejewicz („Macaj”) – 9 XII 1929 – 31 V 1938 Kpt. ż.w. Konstanty Kowalski( „Kot”) 1 VI 1938 – 22 IX 1939 Radiooficer *I Klasy Alojzy Kwiatkowski 23 IX 1939 – 05 IX 1945 (* Radiotelegrafista Służby Ruchomej I Klasy nr 656/X z 31 stycznia 1931 r.) Kpt. ż.w. Zbigniew Żebrowski 05 IX 1945 – 25 IX 1945 Kpt. ż.w. Stefan Gorazdowski 1 II 1946 – 1 XI 1952 Kpt. ż.w. Kazimierz Jurkiewicz 10 IV 1953 – 15 IV 1977 Kpt. ż.w. Tadeusz Olechnowicz 16 IV 1977 – 1 VI 1982 Kpt. ż.w. Zdzisław Chuchla 05 VII 1982 – 02 VIII 1982 Pierwszy kierownik Oddziału „Dar Pomorza” w Gdyni Centralnego Muzeum Morskiego kpt. ż.w. Kazimierz Jurkiewicz od 02.08.1982 Zatrzymajmy się chwilę nad ostatnimi komendantami „Daru Pomorza”. Tadeusz Olechnowicz często określany jest jako ostatni komendant „Dar Pomorza”, co nie wydaje się w pełni słuszne, bowiem dnia 1 czerwca (wtorek) 1982 r. na statku stojącym w Gdyni przy nabrzeżu Pomorskim w „Dzienniku Okrętowym” fregaty dokonano zapisu następującej treści: W dniu dzisiejszym przekazałem obowiązki kapitana st. szk. „Dar Pomorza” kpt. ż.w. Mirosławowi Łukawskiemu. Tadeusz Olechnowicz. Objąłem obowiązki kapitana st. szkolnego „Dar Pomorza”. Podpis M. Łukawski. Nie wpisano dokumentu, na podstawie którego dokonano tej zmiany i formalnie krótkiej wzmianki, np. stan statku (remont) paliwo, woda, załoga, ewentualnie stan kasy okrętowej, inne ważne wydarzenia. Na tej samej stronie dziennika znajduje się kolejny zapis, odnośnie godzin nadliczbowych dwóch członków załogi, w podpisie M. Łukawski – st. oficer. Stronę (rubrykę 39) podpisuje jednak M. Łukawski – kapitan. W dniu 5 lipca 1982 r. w rubryce nr 39 (Wpisy dodatkowe, poprawki, uwagi) natrafiamy na kolejny wpis: W dniu dzisiejszym statek wraz z agendami przekazałem i występują dwa podpisy: kpt. ż.w. Mirosława Łukawskiego i kpt. ż.w. Zdzisława Chuchli. Wpisy dokonywane przez załogę WSM kończą się w poniedziałek, 2 sierpnia 1982 r. W rubryce nr 39 napisano: W dniu dzisiejszym o godzinie 12.00 statek szkolny „Dar Pomorza” zgodnie z decyzją nr 11 Ministra – Kierownika Urzędu Gospodarki Morskiej z d. 21 kwietnia 1982 roku /SP-11-19611/4/82 został przekazany Centralnemu Muzeum Morskiemu w Gdańsku. Nautologia 2013, nr 150 Na tym zapisy w Dzienniku Okrętowym zakończono. Następują podpisy – zdający Zdzisław Chuchla kpt. ż.w, przyjmujący K. Jurkiewicz kpt. ż.w. W tejże rubryce (Wpisy dodatkowe, poprawki, uwagi nr 39) jest kolejny wpis: „Uwaga: wnosi się uwagę zamiast treści przekazany Centralnemu Muzeum Morskiemu w Gdańsku – treść i „przekazano załodze Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku” i znów podpisy kpt. Z. Chuchli i kpt. K. Jurkiewicza. Rubrykę kończy podpis kpt. ż.w. Zdzisława Chuchli. Dlaczego nie kpt. ż.w. Kazimierza Jurkiewicza? Wróćmy teraz do decyzji Ministra-Kierownika Urzędu Gospodarki Morskiej z 21 kwietnia 1982 r.: DECYZJA Nr 11 Ministra-Kierownika Urzędu Gospodarki Morskiej z dnia 21 kwietnia 1982 r. /SP-11-14611/4/82/ w sprawie nieodpłatnego przekazania przez Wyższą Szkołę Morską w Gdyni statku żaglowego „Dar Pomorza” Centralnemu Muzeum Morskiemu w Gdańsku. W celu kontynuowania rozwoju kultury morskiej w społeczeństwie na podstawie § 22 ust. 2 i 3 uchwały Rady Ministrów z dnia 6 sierpnia 1971 r. w sprawie rozporządzania przez państwowe jednostki organizacyjne niektórymi ruchomymi składnikami majątkowymi (Monitor Polski Nr 46, poz. 292) postanawia się, co następuje: 1. Zezwala się na nieodpłatne przekazanie przez Wyższą Szkołę Morską w Gdyni Centralnemu Muzeum Morskiemu w Gdańsku statku żaglowego „Dar Pomorza”, o następujących cechach identyfikacyjnych: typ statku: fregata (żaglowiec pełnourejony), miejsce i rok budowy: Hamburg 1909 r., numer rejestru okrętowego: ROG 1265, sygnał rozpoznawczy: SPCB, pojemność rejestrowa: 1561,3 BRT, 524,5 NRT, nośność: 2550 DWT. 2. W związku z niniejszą decyzją Rektor Wyższej Szkoły Morskiej na podstawie decyzji i protokołu przekazania dopełni niezbędnych formalności związanych z postępowaniem rejestrowym. 3. Decyzja obowiązuje od dnia podpisania. Minister – Kierownik Urzędu Gospodarki Morskiej Jerzy Korzonek z punkcie trzecim podkreśla, że decyzja obowiązuje od dnia podpisania, tj. 21 kwietnia 1982 r. Powstaje pytanie, dlaczego tak wolno realizowano decyzję? Prorektor ds. badań naukowych Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni w dniu 24 marca 1982 r. skierował do Kapitana Portu w Gdyni pismo o zmianę etatyzacji na statku szkolnym „Dar Pomorza”, zaznaczając, że jednostka zacumowana przy nabrzeżu pomorskim zostanie przekazana w najbliższych miesiącach Muzeum Morskiemu w Gdańsku. Część załogi została zatrudniona już na nowo budowanym żaglowcu, część pełni jeszcze służby na „Darze Pomorza”. W chwili obecnej z uwagi na systematyczne przechodzenie załogi na „Dar Młodzieży” prosimy o zatwierdzenie na „Darze Pomorza” załogi szkieletowej oraz jednoosobowego dozoru po godzinach pracy. (org) Pisma skierowano niewłaściwie, bowiem Kapitanat Portu nie jest jednostką do ustalania obsady statku, dodatkowo do pisma nie załączono propozycji. Do ustalenia obsady załogowej „Daru Pomorza” w okresie przed przekazaniem statku dla Muzeum Dział Statków Szkolnych i Praktyk wrócił 20 maja 1982 r. przedkładając prorektorowi ds. Badań Naukowych następujące pismo: Wykonując polecenie Pana, przeprowadziłem w dniu 12 maja br. rozmowę z Naczelnikiem Wydziału Bezpieczeństwa Żeglugi Urzędu Morskiego mgr Stanisławem Tuszyńskim. Stanowisko UrzęNautologia 2013, nr 150 du Morskiego w kwestii wymagań co do obsady załogowej „Daru Pomorza” w okresie pomiędzy wycofaniem statku z eksploatacji, a przekazaniem go do Muzeum Morskiego jest następujące: a/ na statku musi byś załoga wachtowa składająca się z minimum 3 oficerów pokładowych i 3 marynarzy, b/ nie wymaga się obsadzenia stanowiska kapitana statku, gdyż statek jest wyłączony z eksploatacji. Sprawa ta leży w gestii Uczelni jako obecnego armatora statku. W związku z powyższym proponuję: 1/ zaokrętować na „Dar Pomorza” z dniem 21.05.1982 r., na stanowisko Starszego Oficera mgr kpt. ż.m. Romana Matulewskiego z jednoczesnym wyokrętowaniem go ze stanowiska Kierownika Praktyk na m/s „A. Garnuszewski”. W/w przyjąłby formalnie odpowiedzialność materialną Działu Pokładowego i pełniłby jednocześnie służbę wachtową, przy braku dostatecznej ilości oficerów, 2/ wyokrętować z dniem 21.05.1982 r. Starszego Oficera Mirosława Łukawskiego i zaokrętować go z dniem 22.05.1982 r. na „Dar Młodzieży”, 3/ wystąpić do PLO o oddelegowanie na okres jednego miesiąca oficera pokładowego z dyplomem co najmniej por. ż.m. lub skierować na stanowisko III lub II oficera, w zależności od posiadanych dyplomów, dwóch pracowników naukowo-dydaktycznych naszej Uczelni, 4/ utrzymać na dotychczasowych zasadach zaokrętowanie St. Mechanika inż. Ludwika Ziomka do czasu przekazania statku dla Muzeum Morskiego. Taki system służb byłby wystarczający do spełnienia wymagań określonych w przepisach Urzędu Morskiego o służbach portowych i w pełni zabezpieczyłby bezpieczeństwo statku. Odnośnie powierzenia obowiązków kapitana „Daru Pomorza” na w/w okres, uważam że zagadnienie to z racji historycznego znaczenia statku jako symbolu Polski na morzu musi być potraktowane ze szczególną powagą. Dlatego też kierownikiem jednostki w tej sytuacji nie powinna być osoba o niskim dyplomie morskim, jak również osoba posiadająca wysoki dyplom lecz mało związana ze szkolnictwem morskim. Uważam, że na kapitana statku „Dar Pomorza” w jego historycznym momencie zakończenia służby dla Polski na morzu, ze względu na szacunek dla samego statku, do jego zasług i tradycji, oraz ze względu na szacunek dla poprzednich pokoleń, których droga na morze prowadziła przez jego pokład, powinien być powołany ktoś z długoletnich zasłużonych pracowników Uczelni. W związku z tym przedstawiam poniżej do rozważenia tych pracowników Uczelni, którym można by powierzyć obowiązki kapitana „Daru Pomorza” 1/. kpt. ż.w. Kazimierz Jurkiewicz 2/. prof. dr kpt. ż.w. Władysław Rymarz 3/. prof. dr kpt. ż.w. Daniel Duda 4/. doc. inż. kpt. ż.w. Zdzisław Chuchla 5/ . doc. dr inż. kpt. ż.w. Mirosław Jurdziński z uprzejmą prośbą o rozpatrzenie propozycji. Powierzenie obowiązków kapitana „Daru Pomorza” mogłoby być, przy pełnej obsadzie wachtowej, tylko aktem formalnym, na zasadzie wpisu do książeczki żeglarskiej nawet bez zmiany dotychczasowych zasad wynagrodzenia. Byłaby to niejako funkcja społeczna lecz w świetle prawa z pełną odpowiedzialnością, zwłaszcza, że na Uczelni jako armatorze spoczywa szczególna odpowiedzialność za bezpieczeństwo „Daru Pomorza” w jego końcowej fazie eksploatacji. Proszę o rozpatrzenie powyższych propozycji”. 25 maja 1982 roku kierownik działu Statków Szkolnych mgr Piotr Sawicki przedłożył prorektorowi ds. Badań Naukowych stanowisko odnośnie obsady załogowej „Daru Pomorza” w okresie przed przekazaniem statku dla Muzeum. W odpowiedzi Prorektor ds. Badań Naukowych w dniu 30 czerwca 1982 r. wniósł do rektora WSM propozycję powierzenia funkcji kapitana „Daru Pomorza” 13 doc. inż. kpt. ż.w. Zdzisławowi Chuchli, prorektorowi ds. studenckich. Jeszcze w tym dniu rektor WSM zaakceptował wniosek. Dnia 5 lipca kpt. ż.w. Zdzisław Chuchla objął „Dar Pomorza” w charakterze kapitana statku. Już 2 sierpnia przekazał obowiązki kpt. ż.w. Kazimierzowi Jurkiewiczowi, który już po raz trzeci obejmował obowiązki komendanta fregaty, jako kapitanowi-kustoszowi Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Kapitan Zdzisław Chuchla już w dniu 30 lipca zwrócił się do dyrektora Polskich Linii Oceanicznych o przyjęcie go do pracy w charakterze kapitana statku. Zgodę otrzymał 6 sierpnia i natychmiast przeszedł do PLO celem odbycia rejsu do Stanów Zjednoczonych A.P. Był ostatnim komendantem „Daru Pomorza” w służbie Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni. Literatura: Duda Daniel, Dla potomności, „Głos Wybrzeża”, z dnia 10 maja 1982 r. Duda Daniel, Zbigniew Urbanyi, Pierwszy w sztafecie, Progres Bydgoszcz 1992. Duda Daniel, Zbigniew Urbanyi, Komendant białej fregaty, Gdańsk, 1999. Duda Daniel, Dzieje galowej bandery „Daru Pomorza”, Studia i materiały CMM w Gdańsku, t. 1, pod red. J. Litwina, Gdańsk 2002. Duda Daniel, Rejs „Daru Pomorza” dookoła świata 1934/1935, Gdynia 2004. Duda Daniel, Maria Janta-Połczyńska ziemianka pomorska (1880– 1970), Gdynia 2008. Duda Daniel (Komitet redakcyjny – przewodniczący, Zenon Gralak, Ewa Otremba, Lech Stefański, Marek Twardowski), 90 lat „Daru Pomorza”, WSM Gdynia, 2000. Huras Bohdan, „Księżniczka”, „Morze” 1985, nr 12. Huras Bohdan, Zagadki „Daru Pomorza”, „Morze” 1986, nr. 6. „Morze” 1929, nr 11, „Morze” 1930, nr 2/3, 6, 7. Prace – Studia i Materiały Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku, Nr 1, „Dar Pomorza” Gdańsk 2002, nr 2, Gdańsk 2005, „Dar Pomorza” i nr 3, „Dar Pomorza”, Gdańsk 2008. Olechnowicz Tadeusz, Z notatnika ostatniego komendanta, Oficyna Wydawnicza „Miniatura”, Gdynia 2004. Perepeczko Andrzej, Biała fregata. Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1974. Twardowski Marek, Fregata „Dar Pomorza”, Gdańsk 2009. Urbanyi Zbigniew, Od „Daru Pomorza” do „Ziemi Bydgoskiej”, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1973. Wykorzystano: materiały Sali Tradycji Akademii Morskiej w Gdyni, Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku, Polskiego Towarzystwa Nautologicznego, internet. Daniel Duda GDAŃSKI GOBELIN MORSKI W sierpniu 1972 roku s/v „Dar Pomorza”, pod dowództwem kapitana żeglugi wielkiej Kazimierza Jurkiewicza, żaglowy statek Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni, po raz pierwszy po wojnie wziął udział w międzynarodowych regatach żaglowych statków szkolnych organizowanych przez Sail Training Association [Stowarzyszenie Szkolenia pod Żaglami], w tak zwanych „Operation Sail ‘72” („Operacja Żagiel ‘72”), która odbyła się z okazji żeglarskich igrzysk XX Olimpiady w Kilonii. „Dar Pomorza” wygrał te regaty, pozostawiając za sobą głównych rywali: amerykańskiego „Eagle’a” [US Coast Guard Academy, którym dowodził wówczas E. D. Cassidy] i zachodnioniemiecki szkolny okręt marynarki wojennej s/v „Gorch Fock” [zbudowany przez hamburską stocznię Blohm und Voss w 1958 r., dowodził nim wówczas Ernst von Witzendorff]. Regaty odbywały się na trasie z Cowes w Anglii, gdzie start [łącznie wystartowały 43 jednostki] nastąpił z wyznaczonej linii dnia 16 sierpnia o godzinie 12.30 na wystrzał armatni nadany z HMS „Brighton”. Meta została ustalona przy latarniowcu Skagen w Danii, którą osiągnął nasz „Dar Pomorza” dnia 21 sierpnia o godzinie 08.08. Kapitan Kazimierz Jurkiewicz, jak mnie informowano, praktycznie od chwili startu nie kładł się spać, zawsze z nieodłączną szklanką kawy i papierosem [niestety!] w ustach kierował fregatą, wykorzystywał każdy moment zmiany wiatru czy jego podmuch do prawidłowego ustawienia żagli, by chociaż trochę popchnąć do przodu „Dar” – załoga i studenci nie pozostawali w tyle. „Gorch Fock”, ten groźny rywal przybył na metę o niecałe 5 minut później. Gromkie „hurra”, studenci i załoga padali sobie w ramiona, a Komendant Kazimierz Jurkiewicz musiał zgodnie ze zwyczajem odbierać gratulacje. Komendant „Gorch Focka” natychmiast przesyła komendantowi i załodze „Daru” gratulacje, przepływa powoli obok naszej Białej Fregaty i starym zwyczajem pokonanych żaglowców opuszczając bombram grota z trzykrotnym rykiem syreny, z jego pokładu ustawieni kadeci trzykrotnie oddają cześć krzycząc „hurra”. To był jakby moment zakończenia regat największych jednostek. Amerykański „Eagle” przybył na metę jako trzeci o ponad dwie godziny później. 14 Druga grupa żaglowców biorąca udział w Operacji Żagiel ‘72 wyruszyła z Helsinek do Falsterboro [łącznie 24 jednostki w tym polski „Zawisza Czarny”] w południowej Szwecji. Zwycięzcą został piękny, około 35-metrowy, szwedzki szkuner „Gladan”. W Malmö nastąpiło wspólne spotkanie wszystkich statków żaglowych, a stamtąd wypłynęły one do Travemünde i Lubeki, by wielką armadą zawinąć na wody Kilonii i odbyć tam paradę żeglarską. Było to wielkie żeglarskie wydarzenie na skalę światową, bo przecież po raz pierwszy wzięły w nim udział jednostki z tak zwanych krajów socjalistycznych, reprezentowane przez polską banderę; szkolny statek Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni s/v „Dar Pomorza” i harcerski szkuner szkoleniowy s/v „Zawisza Czarny”. To wielkie zwycięstwo „Daru Pomorza”, dostojnego weterana mórz (zwodowany w 1909 roku) wsławionego takimi osiągnięciami jak wokółziemski rejs, opłynięcie Cape Hornu, zwycięstwo w „Operacji Żagiel ‘72”, dowodzonego wówczas przez również sędziwego kapitana żeglugi wielkiej Kazimierza Jurkiewicza, nad nowym (rocznik 1958), a więc i nowocześnie pomyślanym żaglowcem szkolnym marynarki wojennej Republiki Federalnej Niemiec, było wydarzeniem głośnym w całym żeglarskim świecie, bo trudnym do pojęcia. Dla nas jednak to zwycięstwo „Daru Pomorza” miało jeszcze wydźwięk inny – cieszyliśmy się, że weszliśmy na drogę międzynarodowej współpracy, że mamy tutaj coś do zaoferowania, nasze metody szkolenia, programy, laboratoria, sale wykładowe, nowoczesne instrumentalne statki szkolne, oraz że nacisk jaki położyliśmy na praktyczne przygotowanie przyszłych oficerów floty przynosi rezultaty. Te fakty pokazały, że nasze szkolnictwo morskie nie jest zacofane, ale układa się gdzieś w światowej czołówce i dlatego fakt zwycięstwa musieliśmy wykorzystać nie zapominając o jego upamiętnieniu i jego istotnych wartościach. Ale o takim upamiętnieniu dosłownie zadecydował niezwykły przypadek. Miał z nim związek komendant Białej Fregaty kapitan żeglugi wielkiej Kazimierz Bronisław Jurkiewicz (1912–1985) Nautologia 2013, nr 150 Medal z wizerunkiem Kazimierza Jurkiewicza (ze zbiorów PTN) Kazimierz Bronisław Jurkiewicz urodził się 24 marca 1912 roku w Goraju, w dawnym powiecie biłgorajskim, jako syn Franciszka i Kazimiery z domu Sosnowskiej. W sierpniu 1931 roku, po ukończeniu Gimnazjum Humanistycznego w Kraśniku i złożeniu egzaminu dojrzałości, zdał egzamin konkursowy do ówczesnej Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni. Jeszcze w tym samym miesiącu wraz z 90 kolegami zaokrętował jako kandydat na „Dar Pomorza”. Po odbyciu kandydatki, tej surowej próby morskiej, której trudom nie zdołało sprostać 15 jego kolegów, pozostał wśród 75 najbardziej twardych i wytrwałych i rozpoczął naukę w Państwowej Szkole Morskiej. Pierwszy w jego życiu rejs wiodący do Santa Cruz de Tenerife (1 listopada 1931 r.), Pernambuco (27 listopada 1931 r.), Fort de France na Martynice (9 grudnia 1931 r.) nie należał do łatwych. Ciężka, żelazna dyscyplina, wyczerpująca praca i nauka nie pozwalały na czerpanie uroków z odwiedzanych portów. Rejs ten zakończył się 1 kwietnia 1932 roku. Już 11 czerwca 1932 roku „Dar Pomorza” wypływa z Gdyni do Vigo, zawija 19 czerwca do Dunkierki, osiąga Vigo 12 lipca 1932 r. i stoi tu aż cztery tygodnie. Trasa z Vigo, które opuścił około połowy sierpnia 1932 r., wiodła przez Stavanger w Norwegii, by zakończyć się 10 września 1932 roku w Gdyni. Ostatni pobyt w czasie studiów na „Darze Pomorza” to praktyczny rejs nawigacyjny w 1933 roku na trasie Gdynia–Kopenhaga. Po drodze statek zawinął do szwedzkiego portu Marstrand. Kazimierz Jurkiewicz był dobrym słuchaczem w szkole, a na statku cechowała go odwaga i sumienność w wykonywaniu poleceń i rozkazów przełożonych. Bardzo dobrze wykonywał prace marynarskie, konserwacyjne, roboty linowe i żaglowe. Wiosłował i żeglował. Dobrze i szybko opanował tajniki nawigacji, meteorologii, oceanografii, wiedzy okrętowej, regulaminy statkowe, alarmy i szereg innych zagadnień. Państwową Szkołę Morską ukończył w roku 1934 z jedną z najwyższych lokat, co spowodowało, że jeden z najwspanialszych polskich dowódców żaglowców s/v „Lwów” i s/v „Daru Pomorza” – legendarny Konstanty Maciejewicz, słynny „Macaj” zaangażował go jako instruktora na „Darze Pomorza” na czas rejsu dookoła świata. Dla młodego absolwenta było to wielkie wyróżnienie. Pożegnanie Białej Fregaty przed jej najdłuższą podróżą nastąpiło 16 września 1934 roku, zaś powrót świętowano 3 września 1935 roku. Instruktor Kazimierz Jurkiewicz po powrocie z rejsu dookoła świata, od października 1935 roku do końca października 1936 roku, odbywał roczną służbę wojskową w szkole Podchorążych Rezerwy Łączności w Zgierzu, gdzie dnia 1 stycznia 1936 roku został promowany na stopień ppor. Wojska Polskiego. Po zakończeniu przeszkolenia wojskowego podjął pracę na statku ms. „Piłsudski”, początkowo jako starszy marynarz, a następnie jako bosman. Na tym statku pracował do jesieni 1937 roku, po Nautologia 2013, nr 150 czym wrócił powtórnie na „Dar Pomorza” już jako czwarty oficer. Dnia 3 marca 1939 roku otrzymał dyplom kapitana żeglugi małej. 19 sierpnia 1939 roku Biała Fregata wypłynęła w swój ostatni rejs przed wybuchem II wojny światowej. Ten spokojnie zapowiadający się rejs przerwała wojna. Decyzją władz ówczesny kapitan „Daru” Konstanty Kowalski wprowadził statek do Sztokholmu, gdzie pozostał do zakończenia wojny. Kazimierz Jurkiewicz posiadał kartę mobilizacyjną do armii i pragnął wrócić do walczącego kraju, by wziąć udział w walce z hitlerowskim najeźdźcą. Wraz z 12 kolegami otrzymał miejsce na samolocie LOT-u, który wylądował w Rydze, skąd Jurkiewicz z kolegami udał się do RKU w Święcianach, gdzie otrzymał przydział do wydzielonego baonu artylerii jako łącznościowiec. Kiedy jednak dotarł do jednostki, była już rozbita. Osiedlił się w Zalesiu Górnym pod Warszawą, podejmował się różnych prac zarobkowych, drwala, pomocnika cieśli, robotnika budowlanego, zorganizował warsztat tkacki, wyrabiał samodziały. Natychmiast po zakończeniu wojny wrócił do Gdyni i we wrześniu 1945 roku rozpoczął pracę w Państwowej Szkole Morskiej. 1 października tegoż roku wszedł na pokład „Daru Pomorza” jako pierwszy oficer. Kazimierz Jurkiewicz przystąpił do pracy z wielką energią i wraz z załogą starał się doprowadzić statek do pełnej sprawności, usunąć ślady wojennego internowania w Szwecji. Wykazywał wiele inicjatywy, pomysłowości, zdobywał różne elementy wyposażenia z licznych wraków zalegających redę i port gdyński. Był nie tylko inicjatorem, ale sam równie ciężko pracował, przez załogę statku nazywany „pierwszym majstrem”. Praca na „Darze Pomorza” stwarzała mu okazję [w okresach zimowych] do podjęcia zajęć w charakterze wykładowcy w Państwowej Szkole Morskiej w Gdyni, a potem w Szczecinie. Prowadził również wykłady na różnych kursach organizowanych przez Państwową Szkołę Morską, brał udział w pracach komisji programowych. Jest autorem szeregu programów nauczania, szczególnie z wiedzy okrętowej, nawigacji, konserwacji statku, robót linowych, wyszkolenia szalupowego i innych. Minister Żeglugi powołał go na ławnika Izby Morskiej, a od 1952 roku na zastępcę Delegata Ministra Żeglugi przy Odwoławczej Izbie Morskiej w Gdyni. 7 stycznia 1947 r. dyrektor Głównego Urzędu Morskiego w Gdyni kpt. ż.m. Tadeusz Wysocki nadał Kazimierzowi Jurkiewiczowi dyplom kapitana żeglugi wielkiej (nr 252). Wiosną 1953 roku kapitan Jurkiewicz objął stanowisko komendanta statku „Dar Pomorza”, które nieprzerwanie zajmować będzie do 1 kwietnia 1977 roku, tj. do momentu przejścia na emeryturę. „Dar Pomorza” pod jego dowództwem odbył 24 podróże szkoleniowe. Odwiedził ponad 100 różnych portów, kilkanaście 15 Patent oficerski Kazimierza Jurkiewicza (ze zbiorów D. Dudy) Dyplom kpt. ż. w. Kazimierza Jurkiewicza razy zawijał do portów wszystkich krajów Europy, a także wielu krajów północnej i zachodniej Afryki, Kanady, Stanów Zjednoczonych, wysp Morza Karaibskiego, wszędzie godnie reprezentując biało-czerwoną banderę. O uznaniu, jakim się cieszył w żeglarskim środowisku światowym i krajowym, świadczą liczne artykuły w prasie zagranicznej i krajowej, szczerość pochlebnych opinii, raporty polskich ambasad i przedstawicielstw. 1 grudnia 1967 roku decyzją Ministra Żeglugi powierzono Kazimierzowi Jurkiewiczowi pełnienie funkcji dyrektora Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni. Powołano go również do komisji, której celem było zbadanie możliwości i celowości utworzenia Wyższej Szkoły Morskiej. Pracując w Komisji, jak zawsze wykazywał wiele energii i zapału, wnosił cenne propozycje, uczestniczył w przygotowaniu organizacyjnym przyszłej Wyższej Szkoły Morskiej. Kazimierz Jurkiewicz od 1931 roku z niewielkimi przerwami do czasu przejścia na emeryturę związany był z „Darem Pomorza”. Na tym statku był kandydatem, uczniem, instruktorem, oficerem, starszym oficerem i przez wiele lat jego komendantem. Nazwisko jego jest związane z tym statkiem, ale najbardziej spektakularne jego osiągnięcia związane są z regatami „Operacji Żagiel”. Pamiętać należy wielkie dni polskich żagli w 1972 czy następne w 1974 i 1976, kiedy Kazimierz Jurkiewicz był jednym z najbardziej popularnych obywateli Rzeczypospolitej. Był to okres, w którym trap jego wielce zasłużonego statku szturmowały tysiące ludzi w kraju i za granicą, odwiedzały go koronowane głowy, prezydenci, dyplo- 16 maci, wielcy przedstawiciele polityki, ludzie nauki i kultury. „Dar Pomorza” zdobył pod kierownictwem Kazimierza Jurkiewicza najwyższe trofea żeglarskie, takie jak Kamień Skalny (Cutty Sark Trophy), Wielką Nagrodę Honorową Rejs Roku 1972, tzw. Dzwon Zwycięstwa i inne. Nade wszystko był kpt. Kazimierz Jurkiewicz znakomitym wychowawcą młodych kadr oficerskich dla polskiej marynarki handlowej. To pod jego okiem młodzi chłopcy, którym marzył się kapitański mostek, stawali się pod żaglami „Daru Pomorza” autentycznymi „matrosami”, ludźmi twardymi, z charakterem. Tu zdobywali też pierwszą praktyczną wiedzę o pływaniu i pracy na statku, odbywali pierwsze praktyczne ćwiczenia z nawigacji, astronawigacji i wielu innych dziedzin marynarskiej edukacji, tak niezbędnych przyszłym oficerom. Była to znakomita szkoła, którą przeszło tysiące młodych chłopców. Wyrośli z nich później znakomici dowódcy polskich statków, zdobywali także wielkie uznanie zagranicznych armatorów. Zostali dowódcami transatlantyków, jak chociażby kpt. Jerzy Pszenny, Hieronim Majek [Dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni], Krzysztof Meisner, wielu zajęło odpowiedzialne stanowiska w administracji morskiej, jak kpt. ż.w. Leszek Górecki, Paweł Czerwiński [dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni], Zbigniew Grabski [kapitan portu gdańskiego], na placówkach międzynarodowych organizacji morskich, gdzie reprezentowali Polskę, a nawet na stanowiskach ministerialnych, jak kpt. ż.w Ryszard Pospieszyński, kpt. ż.w Romuald Pietraszek, kpt. ż.w Piotr Nowakowski. Niektórzy zajęli się pracą naukową – jak Władysław Rymarz, Mirosław Jurdziński, Adam Wolski, Daniel Duda, Leszek Plewiński i inni. Nautologia 2013, nr 150 Kazimierz Jurkiewicz wychował też sobie znakomitych następców, którzy latami pływali z nim na „Darze Pomorza”. Kapitan Tadeusz Olechnowicz dowodził po nim na „Darze Pomorza”, a później na „Darze Młodzieży”. Kapitan Leszek Wiktorowicz nadzorował budowę „Daru Młodzieży”, a następnie przez dwadzieścia pięć lat nim dowodził i prowadził nową białą fregatę w rejs stulecia dookoła świata wokół Przylądka Horn; rejs ten odbył „Dar Młodzieży” na przełomie lat 1987–1988, jedyną tego rodzaju wyprawę w historii biało-czerwonej bandery. Zaiste, dobrą rękę miał wieloletni wychowawca młodych kadr oficerskich Rzeczypospolitej, komendant Kazimierz Jurkiewicz. Kapitan Kazimierz Jurkiewicz będąc jeszcze komendantem „Daru Pomorza” był konsultantem Centrum Techniki Okrętowej w Gdańsku, gdzie powstawały projekty nowego żaglowca. Pełnił analogiczną funkcję w stoczni Gdańskiej im. Lenina, gdzie w biurze konstrukcyjnym, pod kierunkiem głównego projektanta mgr. inż. Zygmunta Chorenia powstał projekt „Daru Młodzieży”. W swoim pracowitym życiu znajdował również czas na publikacje. Jest autorem szeregu książek fachowych, skryptów oraz licznych artykułów i programów nauczania, a także wzorów użytkowych, jak: okucia fałowe i halsowe żagla trójkątnego, okucia masztowe żagla trójkątnego dwudzielnego, róg fałowy i halsowy. 31 marca 1977 roku kapitan Kazimierz Jurkiewicz przekazuje „Dar Pomorza” kapitanowi żeglugi wielkiej Tadeuszowi Olechnowiczowi. Swoim dużym doświadczeniem zawodowym kapitana statku żaglowego wykazał się najpełniej, uczestnicząc od 1972 r. w regatach „Operation Sail” i zajmując w nich kolejno następujące miejsca: 1972 – 1 miejsce na mecie 1974 – III miejsce w klasie A 1976 – II miejsce w III etapie a III miejsce w klasyfikacji końcowej. Na jego dorobek naukowy składa się szereg publikacji z zakresu problematyki morskiej: Konserwacja statku, Warszawa 1952 Konserwacja statku, Wyd. 2, Gdynia 1966 Podstawowe wiadomości z wiedzy okrętowej, Warszawa 1954 (współautorstwo A. Żylicz) Wyszkolenie szalupowe, Gdańsk 1951. 15 kwietnia 1977 roku nastąpiło uroczyste pożegnanie odchodzącego na emeryturę komendanta „Daru Pomorza”. Kapitana K. Jurkiewicza żegnała uczelnia, Minister Żeglugi dekorował go Orderem Sztandaru Pracy I Klasy, żegnał ówczesny rektor WSM prof. dr kpt. ż.w. Daniel Duda i nowy komendant „Daru Pomorza” kpt. ż.w. Tadeusz Olechnowicz – jego student, wychowanek, ten, który kwalifikacje morskie i kolejne szlify oficerskie zdobywał pod jego nadzorem. Komendant K. Jurkiewicz nadal pracował społecznie, występował w składach różnych komisji. Jego wielki autorytet wspierał rozwój i podnosił rangę żeglarstwa. Przewodniczył dorocznym komisjom przyznającym żeglarzom najwyższe wyróżnienia. Od początku pracował w Społecznym Komitecie Budowy „Daru Młodzieży”, by w grudniu 1981 r. przejąć kierownictwo komitetu. 5 lipca 1982 roku objął stanowisko komendanta „Daru Pomorza” w innej funkcji: kapitana-kustosza. Pracował z wielkim zapałem i poświeceniem. Dbał o to, by „Dar Pomorza” w niezmienionej postaci przekazać potomności. Niestety, nie doczekał końca działalności Społecznego Komitetu Budowy „Daru Młodzieży”. Zmarł 20 stycznia 1985 roku. Funkcję tę przejął jego zastępca prof. Daniel Duda, który wypełnił marzenie Wielkiego Komendanta – by w pełni spłacić „Dar Młodzieży”. Spoczął na pięknym witomińskim cmentarzu. Grób jego jest często odwiedzany, przede wszystkim przez tych, których wyprowadził na morze. Nautologia 2013, nr 150 Odszedł niespodziewanie, tyle mając jeszcze planów i zamierzeń. W ów śnieżny, mroźny, przedostatni dzień stycznia żegnały wielkiego marynarza – kapitana kapitanów, tysiące ludzi. Żegnali go bliscy, uczniowie, żegnało go miasto, któremu też poświęcił życie. Jego uczeń, długoletni wykładowca Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni, kierownik Wydziału Nawigacyjnego, conradysta, bohater konwojów w czasie drugiej wojny światowej kpt. ż.w. Józef Miłobędzki nad otwartą mogiłą powiedział: Nie lubiłeś wielkich przemówień, byłeś zawsze skromny i prawy, Więc żal nasz dzisiaj wypowiem w krótkich słowach wziętych na gejtawy. Kiedy człowiek taki jak Ty odchodzi, pozostaje po nim coś, co nie umiera. na morze idą nowi Ludzie młodzi, łopocze na wietrze bandera. Często na grobie kapitana znajdujemy kwiaty składane przez młodzież szkoły podstawowej nr 39 w Gdyni-Obłużu do niedawna czyniła to też młodzież szkoły podstawowej z Władysławowa [niestety zlikwidowana]. Obie te szkoły obrały sobie za patrona tego wielkiego Człowieka. Kapitan Kazimierz Jurkiewicz za swą pracę i działalność otrzymał wiele odznaczeń i nagród, między innymi: Order Sztandaru Pracy I Klasy (15.04.1977 r.), Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski (1972 r.), Złoty Krzyż Zasługi (1955 r.), odznakę Zasłużony Ziemi Gdańskiej i tytuł Gdańszczanina (1972 r.), Złotą Odznakę Gryfa Pomorskiego, Medal Edukacji Narodowej, złoty medal „Za wybitne osiągnięcia sportowe” Z racji pełnionej funkcji pokonywałem służbowo trasę Warszawa–Gdynia bywało dwa razy w miesiącu. Pociąg, który nas wiózł przebywał ją w czasie około 4 godzin i był jakby miejscem spotkań ludzi na różnych stanowiskach na wybrzeżu, gdzie przy okazji można było wszelkie sprawy załatwić. W czasie jednej z podróży napotkałem profesora Władysława Jackowskiego, rektora Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Gdańsku i tak w długiej korytarzowej rozmowie profesor oznajmił, że szuka jakiejś większej pracy dla Zakładu Tkanin. Zapytałem niewiele się namyślając, czy możliwe jest uhonorowanie wydarzenia jakim było zwycięstwo „Daru Pomorza” w 1972 roku. Oczywiście, usłyszałem, dalej profesor powiedział, że główne koszty to materiały. Zadanie ujmie się w program prac. Projekt przygotuje PWSSP, nie wymagał on wielu konsultacji, ale praca jak zwykle w tym okresie, z braku odpowiednich materiałów, farb, długiej technologii przygotowania wełny, nie przebiegała tak jak planowaliśmy, ale podążała znacznymi krokami. Wspólnie z profesorem Władysławem Jackowskim zdecydowaliśmy utrwalić zwycięstwo „Daru” w „Operacji Żagiel ‘72” i jego komendanta Kazimierza Jurkiewicza w dziele równie szczególnym, bo w arrasie, nazywanym oponą. Na morskiej mapie, formatu trzy na pięć metrów, utkanej z kolorowej wełny, pokazane są żaglowce w momencie walki u przylądka Skagen, jest bóg mórz z nimfami i wiatry przychylne „Darowi Pomorza”. Autorem tego pięknego obrazu, pełnego barwy, fantazji i realistycznej prawdy jest Jacek Żuławski, niestety w czasie odbioru dzieła ten wybitny w dziedzinie malarstwa architektonicznego, grafik, taternik żeglarz, twórca barwnego wystroju Ratusza Głównego Miasta w Gdańsku i polichromii sali Białej Ratusza oraz wieloletni wykładowca w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Gdańsku już nie żył, ale zdążył wykonać ogólny projekt dzieła i rozrysować w zamierzonej wielkości [300–490 cm] jego połowę. Dalszy etap pracy przejęła profesor Józefa Wnukowa i ona też doprowadziła do końca prace projektowe i z pomocą tkaczy, wśród których był znakomity Józef Miętki, pracownicy etatowi i studenci, zrealizowała zamierzenia profesora Jacka Żuławskiego. 17 Józefa Wnukowa wraz z zespołem, 1978 r. Siedzą od lewej: Józef Miętki, Józefa Wnukowa, Grażyna Szuchnik, Bernarda Świderska, stoją: Joanna Kurdach, Hanna Tręblińska, Janina Basty, Elżbieta Zdrowowicz. Źródło: http://www.asp.gda.pl/Strona_archiwalna_Czerwiec2010/index.php%3Fuczelnia%252Fpostacie &cid=393&id=3054.html#img3054 Profesor Władysław Jackiewicz, ówczesny rektor PWSSP w Gdańsku. Źródło: http://www.asp.gda.pl/strona/kategoria/251/ poczet_rektorow_asp_w_gdansku Realizatorem dzieła był Zakład Tkanin tej Uczelni, prowadzony przez prof. Janinę Wnukową [malarka, profesor, współzałożycielka Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych], współtwórczynię upiększania miasta Gdańska zwróconego po drugiej wojnie światowej życiu. Wykonują dzieło z benedyktyńską dokładnością: – Józef Miętki, malarz i znawca tkactwa klasycznego, – Panie o złotych palcach i oczach: Elżbieta Zdrowowicz, Grażyna Szuchnik. – Janina Basty, fenomen w dziedzinie wyczucia barw, a jest tych odcieni do utrwalenia w wełnie ponad trzysta. Pracę nad gdańskim arrasem zaczęto w marcu 1976 roku, przewidując ukończenie dzieła w listopadzie 1978 roku; to mówi o trudnościach i złożoności wielu zagadnień napotykanych w realizacji zamierzenia. W dniu 22 maja 1979 w rektoracie Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych [obecnie Akademia] miała miejsce podniosła uroczystość związana z przekazaniem Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni szczególnego Gobelinu. Gościnnie przyjął nas, a była to liczna grupa z Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni, rektor profesor Władysław Jackiewicz, artysta malarz, urodzony w Podgrodziu na Wileńszczyźnie. Rangi przekazania arrasu gdańskiego dodał fakt obecności już emerytowanego wieloletniego komendanta „Daru Pomorza” – bohatera dnia, kpt. ż.w. Kazimierza Jurkiewicza. Obecność profesora Jerzego Kołodziejskiego wojewody gdańskiego podkreśliła znaczenie całego przedsięwzięcia. Na zakończenie uroczystości profesor Jerzy Kołodziejski powiedział: „Po raz pierwszy w historii naszej sztuki (…) upamiętnia się w formie tak znakomitej, tematykę morską. Dzieło to na pewno zaznaczy się chlubnie w historii twórczości artystycznej, poświęconej sprawom morza”. W zakończeniu swego wystąpienia Daniel Duda podziękował wszystkim, którzy przyczynili się do wykonania gobelinu, przy- 18 wołał pamięć zmarłego profesora Jacka Żuławskiego wskazał: „(…) na walory tradycyjnego wychowania ludzi morza na żaglowcach. Wyraził jednocześnie radość, iż w gronie obecnych na uroczystości znajduje się były wychowawca wielu znanych polskich marynarzy, dowódca „Daru Pomorza”– kpt. ż.w. Kazimierz Jurkiewicz” [do 31 marca 1977 roku komendant „Daru Pomorza”]. Po czym poinformował zebranych, że został przez ministra transportu i żeglugi profesora Jerzego Olszewskiego obarczony bardzo miłą misją wyrażenia podziękowania wszystkim, którzy się wydatnie przyczynili do powstania dzieła i wręczenia Złotych Odznak „Zasłużony Pracownik Morza”: rektorowi Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych prof. Władysławowi Jackowskiemu, prof. Józefie Wnukowej i mgr Józefowi Miętkiemu. Nastąpił akt dekoracji. Panie o złotych palcach i oczach Grażyna Szuchnik oraz Elżbieta Zdrowowicz i fenomen wyczuwania barw Janina Basty otrzymały kwiaty. Tak więc Gdański Arras, niezmiernie cenny nabytek Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni, którego umieszczenie przewidywaliśmy w auli uczelni [później nazwanej imienia kpt. ż.w Tadeusza Meisnera], której generalny remont z wielkim wysiłkiem trwał po zniszczeniach wojennych, a przecież należało ją przywrócić do świetności w pełnym historycznym wymiarze okresu międzywojennego, jest wybitnym osiągnięciem twórczym oraz godnym uczczeniem sukcesu i przypadającego w 1980 roku jubileuszu pięćdziesięciu lat pracy „Daru Pomorza” pod polską banderą. Bibliografia Daniel Duda, Zbigniew Urbanyi, Trzeci w wielkiej sztafecie, Wydawnictwo Pomorza, Bydgoszcz 1986. Daniel Duda, Zbigniew Urbanyi, Komendant białej fregaty, Księgi Floty Ojczystej, Gdańsk 1999. Daniel Duda, Pozostała po nim fregata, „Wybrzeże” 1986, nr 26. Daniel Duda, Światowy Zjazd Absolwentów Szkoły Morskiej (14– 17 VI 1980), Księgi Floty Ojczystej, Gdynia 2010. Nautologia 2013, nr 150 (kt) Gdański Arras, „Morze”, nr 12/565/1977, fot. Henryk Kabat. (r) Gobelin, „Dar Pomorza” dla Wyższej Szkoły Morskiej, „Dziennik Bałtycki”, 23 maja 1979. (IK) Gobeliny z gdańskiej PWSSP, „Głos Wybrzeża”, 2.IV.1979. Zenon Gralak, Kapitan kapitanów, „Głos Wybrzeża”, 27 stycznia 1986. Gdański Gobelin Morski, „Morze”, nr 8/585/1979. Stanisław Kosko, Przez trzy oceany, Wydawnictwo „Glob”, Szczecin 1985. Piotr Nowakowski, Młodzieńcze lata, „Głos Szczeciński”, 2–3 II 1985. Prof. Jerzy Kołodziejski, wojewoda gdański Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Ko%C5%82odziejski Źródła internetowe http://pl.wikipedia.org/wiki/Gorch_Fock http://pl.wikipedia.org/wiki/USCGC_Eagle http://pl.wikipedia.org/wiki/Jacek_%C5%BBu%C5%82awski http://pl.wikipedia.org/wiki/W%C5%82adys%82aw_Jackiewicz http://cjg.gazeta.pl/CJG_Trojmiasto/l,109143,5124756.html http://www.asp.gda.pl/strona/kategoria/251/poczet_rektorow_asp_ w_gdansku http://www.asp.gda.pl/Strona_archiwalna_Czerwiec2010/index.php %3Fuczelnia%252Fpostacie&cid=393&id=3054.html#img3054 http://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Ko%C5%82odziejski Gdański gobelin morski. Fot. Witold Węgrzyn, „Morze” nr 8/585 sierpień 1979. Skan wykonano w laboratorium DIMLAB ul. Władysława IV Gdynia. Reprodukcja gobelinu w kolorze została zamieszczona na wewnętrznych stronach okładki Nautologia 2013, nr 150 19 dANIEL dUDA Z naszych tradycji na morzu 90. rocznica pierwszego przejścia równika pod polską banderą przez żaglowy statek szkolny Szkoły Morskiej w Tczewie s/v „Lwów” Kpt. ż.w. Tadeusz Ziółkowski należy do najbardziej zasłużonych dla polskości ludzi, jacy działali w Gdańsku w okresie międzywojennym, a także do niezwykle zasłużonych dla rozwoju naszej gospodarki morskiej w czasie jej pionierskich poczynań, gdy Polska odzyskała dostęp do morza. Przez całe swoje życie związany był z morzem – pełniąc służbę od najmłodszych lat w niemieckiej marynarce, by następnie kiedy Ojczyzna odzyskała niepodległość, wszystkie swe siły – wielkie Kapitan ż.w. Tadeusz Ziół- doświadczenie i wiedzę poświękowski, fotografia pochodzi cić budowaniu zrębów polskiej z okresu dowodzenia ża- gospodarki morskiej na najbarglowym statkiem szkolnym dziej newralgicznych jej odcinSzkoły Morskiej w Tczewie kach. Wielce charakterystyczna (1921–1924). Zbiory D.D.] a zarazem budująca jest cała jego droga życiowa – urodzony we wsi Wiskitno niedaleko Bydgoszczy, syn ziemi pomorskiej, który bez wytchnienia pracował dla polski morskiej oddając za nią co najcenniejsze, własne życie. Po zakończeniu działań wojennych w pierwszej wojnie światowej powrócił do Bydgoszczy i po krótkim pobycie w domu melduje się w Warszawie u kontradmirała Kazimierza Porębskiego, który kieruje go na nowo zakupiony żaglowiec ss. „Lwów” w charakterze komendanta w stopniu porucznika marynarki. Admirał K. Porębski nie mógł dokonać lepszego wyboru. Nikt wówczas w Polsce nie umiał tak jak Tadeusz Ziółkowski prowadzić wielkich żaglowców. Po latach uczeń pierwszego roku wydziału nawigacyjnego Tadeusz Meissner, wówczas już kawaler krzyża Virtuti Militari, tak o nim napisze: „Ziółkowski był nauczycielem – jeżeli chodzi o sztukę manewrowania dużym rejowcem – zarówno Stankiewicza (z rezultatem b. miernym) jak i Konstantego Maciejewicza (z rezultatem doskonałym). 23 maja 1923 roku w godzinach przedpołudniowych komendant pierwszej polskiej „kolebki nawigatorów”, kpt. ż.w. Tadeusz Ziółkowski wyszedł w rejs do Buenos Aires. Po drodze zawinął do Kopenhagi, którą osiągnął po trzech dniach podróży, a potem przeszedł na drugą stronę Sundu, by w maleńkim szwedzkim porcie Lindhamn wziąć 6 tysięcy beczek dobrego szwedzkiego cementu z przeznaczeniem do Buenos Aires, albowiem czasy były takie, że żaglowiec musiał zarobić na swoje utrzymanie, bo kasa Młodej Rzeczypospolitej była pusta. Ten cement był uzupełnieniem ładunku zabranego z Polski. Ładowanie trwało 11 dni, w pracy pomagali uczniowie, oficerowie, a i komendant dawał przykład dobrej roboty. Po kilku dniach żeglugi odwiedzają Le Havre, gdzie są dobrze przyjęci. Postój jest krótki i s/v „Lwów” rozpoczyna żeglowanie do Buenos Aires pokonując wszystkie trudności podróży, dający się we znaki upał, bardzo słabe żywienie, brak jarzyn i owoców, zapas wody słodkiej tylko 30 ton, (1 litr wody na osobę dziennie). Komendant jednak żelazną ręką trzyma dyscyplinę na statku, słuchacze przeobrażają się w wilków morskich. 20 Fotokopia dyplomu chrztu równikowego (w posiadaniu autora) Dnia 13 sierpnia 1923 roku statek przekracza równik, odbywa się pierwszy chrzest pod biało-czerwoną banderą. Po 107 dniach podróży w dniu 7 września 1923 roku „Lwów” osiąga Rio de Janeiro. Pionierska wyprawa „Lwowa ” trwała 171 dni, a statek przepłynął 16 380 Mm. Przyniosła ona jej uczestnikom wielkie i zasłużone uznanie. Tadeusz Ziółkowski i jego oficerowie stali się najbardziej popularnymi obywatelami w kraju, który entuzjazmował się tą podróżą. Oczywiście podczas podróży miały miejsce serdeczne spotkania z Polonią. Załoga i statek s/v „Lwów” w czasie tego trudnego rejsu wykonali dobrą pracę propagandową i patriotyczną. Po powrocie z opisanego rejsu Tadeusz Ziółkowski otrzymał nadany w dniu 2 maja 1924 r. przez Prezydenta Rzeczypospolitej odznaki Kawalera Krzyża Oficerskiego orderu „Odrodzenia Polski”. Nominację na wiceszefa Pilotów Portu Gdańsk otrzymał po pozytywnie złożonym egzaminie w dniach 24 i 25 września 1924 r., nastąpiło ono dopiero z dniem 11 listopada 1924 r. Mianowanie na stanowisko komandora pilotów portu w Gdańsku, akt nadany przez Radę Portu i Dróg Wodnych w Gdańsku nastąpiło z dniem 2 stycznia 1929 r. Kandydat Polski na to prestiżowe stanowisko musiał spełniać wysokie kryteria, między innymi obowiązywała profesjonalna znajomość języka niemieckiego i angielskiego, nie mówiąc już o konieczności posiadania najwyższych kwalifikacji morskich. Żaden z oficerów pochodzących z b. carskiej marynarki nie spełniał tych trudnych warunków. Takie kwalifikacje miał tylko Tadeusz Ziółkowski. Nautologia 2013, nr 150 Fotografia „Lwowa” na okładce książki Daniela Dudy i Zbigniewa Urbanyi’ego Pierwszy w sztafecie, Bydgoszcz 1992 Gwiazda T. Ziółkowskiego w Ogólnopolskiej Alei Zasłużonych Ludzi Morza w Rewie [zbiory D. Dudy] Na nowym stanowisku, mimo trudnych warunków jakie panowały w Gdańsku, Tadeusz Ziółkowski dał się poznać jako wytrawny działacz społeczny i organizator życia kulturalnego i sportowego wśród polskiego społeczeństwa Gdańska. Zdawał on sobie doskonale sprawę z odpowiedzialności, jaka ciążyła na jego stanowisku i jakie to miało znaczenie dla sprawy polskiej. Założył korporację polskich studentów Politechniki Gdańskiej „Rozewie”, zorganizował (a serce żeglarskie miał do końca) Polski Klub Żeglarski, później Akademicki Związek Morski w Gdańsku, tworzył polskie świetlice, współpracował z polskimi drużynami harcerskimi, stworzył Polski Dom Marynarza. W każdej polskiej akcji na terenie Gdańska brał czynny udział. W 1936 roku regaty żeglarskie ówczesnej XI Olimpiady rozgrywanej w Berlinie miały miejsce w Kilonii. Były to igrzyska mające zaprezentować sportowców III Rzeszy i ich hegemonię w światowym sporcie. Z tej okazji rozegrano również pełnomorski długi wyścig na trasie Sopot–Kilonia. Tadeusz Ziółkowski wysłał w ten wyścig gdański jacht „Korsarz” pod kapitanem Tadeuszem Prechitko. Polski „Korsarz” wygrał regaty i przy dźwiękach Mazurka Dąbrowskiego główna nagroda została wręczona na ręce kapitana Tadeusza Prechitki. Niestety nagroda – kompasowy kołpak inkrustowany złotem i srebrem, a także kamieniami i zwieńczony królewską koroną, przepadł we wrześniu 1939 roku. W okresie II Rzeczypospolitej Tadeusz Ziółkowski odegrał bardzo poważną rolę w życiu polskiego społeczeństwa Wolnego Miasta Gdańska. Oczywiście tym samym musiał narazić się szowinistom niemieckim Gdańska, którzy otwarcie sprzyjali hasłom głoszonym przez Hitlera. Już w sierpniu 1939 roku bezprawnie został aresztowany przez władze gdańskie za to, że jako kapitan portu gdańskiego nie wyraził zgody na wprowadzenie do portu gdańskiego okrętu wojennego „Schleswig Holstein”. Zamknięto go w siedzibie gestapo na Biskupiej Górce w Gdańsku. Po interwencji po 48 godzinach wypuszczono go na wolność, ale po wkroczeniu hitlerowców został powtórnie aresztowany i osadzony w więzieniu. Hitlerowcy znali go doskonale i doskonale pamiętali, że w okresie I wojny światowej cieszył się na terenie Niemiec opinią jednego z najlepszych marynarzy, nadali mu nawet przydomek „Hamburger Pole”, toteż pragnęli go zwerbować do swojej służby i kusili różnymi ponętnymi stanowiskami w marynarce wojennej względnie handlowej. „Hamburger Pole” odmówił współpracy z hitlerowcami. Wówczas zastosowano w stosunku do niego najcięższe szykany, kazano mu ciężko pracować fizycznie, między innymi tłuc kamienie na Westerplatte. Tadeusz Ziółkowski znosił to mężnie i swoich współtowarzyszy zachęcał do wytrwania. Gdy wiosną 1940 roku zakończono budowę obozu zagłady w Stutthofie, skierowano tam pierwszą partię polskich patriotów. Było ich 67, a wśród nich jako jeden z pierwszych na liście znajdował się Tadeusz Ziółkowski. Tam, 22 marca 1940 roku rozstrzelano go wraz z grupą najwybitniejszych przedstawicieli Polonii Gdańskiej. Kapitan Tadeusz Ziółkowski ma swoją kwaterę na cmentarzu w gdańskiej dzielnicy Zaspa. Na bydgoskim domu przy ulicy Grunwaldzkiej, gdzie mieszkał, znajduje się tablica mówiąca o tym fakcie. Istnieją trzy szkoły noszące Jego imię: Szkoła Podstawowa nr 67 w Gdańsku, Szkoła Podstawowa nr 39 w Bydgoszczy i Zespół Szkół w Wierzchucinie Królewskim. Przez niemal 20 lat jeden ze statków, drobnicowiec Polskiej Żeglugi Morskiej, nosił Jego imię. Od 1989 roku na Targu Rybnym w Gdańsku znajduje się pomnik kpt. ż.w. Tadeusza Ziółkowskiego, autorstwa artysty rzeźbiarza Stanisława Szwechowicza. Są to tylko niektóre miejsca, w których oddano hołd temu Wielkiemu Polakowi. W Ogólnopolskiej Alei Zasłużonych Ludzi Morza imienia Marszałka Józefa Piłsudskiego w Rewie znajduje się od 2011 roku postument statku szkolnego s/v „Lwów” [wniosek Polskiego Towarzystwa Nautologicznego] i gwiazda kpt. ż.w. Tadeusza Ziółkowskiego. Nautologia 2013, nr 150 Bibliografia: Danuta i Antoni Mieczysław Dancewiczowie, Morzu oddany – Polsce wierny. Kpt. ż.w. Tadeusz Ziółkowski komandor pilotów portu Wolnego Miasta Gdańska, Księgi Floty Ojczystej, Warszawa 2004. Daniel DUDA, Zbigniew Urbanyi, Pierwszy w sztafecie, Agencja Wydawniczo-Poligraficzna Progres, Bydgoszcz 1992. Tadeusz Szczygielski, Pod obcą i polską banderą, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1970. Małgorzata Sokołowska, Izabella Greczanik-Filipp, Wiesława Kwiatkowska, Encyklopedia Gdyni, Oficyna Verbi Causa, Gdynia 2006. Internet: http://www.kosakowo.pl/strona/?q=node/577 21 Daniel Duda Polskie Towarzystwo Nautologiczne w okresie 30 marca 2012 roku – 30 marca 2013 roku Rozpoczęcie pobierania ziemi z pól bitewnych marynarzy Flotylli Pińskiej. Przy pomniku w Kocku z lewej prezes Zarządu Głównego Związku Piłsudczyków RP Marian Edmund Ząbek – Marszałek Związku, z prawej Daniel Duda. Fot. Stanisław Śliwa – wiceprezes Związku Piłsudczyków RP, nadbrygadier Związku Piłsudczyków RP. Po porozumieniu z prezesem Zarządu Krajowego Związku Piłsudczyków RP i wójtem Gminy Kosakowo podjęliśmy decyzję umieszczenia w „Ogólnopolskiej Alei Zasłużonych Ludzi Morza” w Rewie ziemi z pól bitewnych Marynarzy Floty Pińskiej spod Kocka, Serokomli, Woli Gułowskiej, Adamowa, Helenowa i Stoczka Łukowskiego, wiedząc że ten symboliczny akt ma wielkie znaczenie dla potomności. W dniu 11 kwietnia 2012 roku: – pobrano ziemię z pól bitewnych ww. miejscowości, – w wymienionych wyżej miejscowościach złożono hołd żołnierzom września 1939, którzy w walce z agresorem najdłużej stawiali zbrojny, krwawy opór. Koszty przedsięwzięcia zostały pokryte solidarnie przez osoby reprezentujące ww. instytucje i organizacje bez obciążania towarzystw, organizacji, urzędu (przejazd, kwiaty, dokumenty, 6 pucharów, grawerka). Andrzej Wachowiak, urodzony w 1892, roku zmarł w 1967 w Warszawie – marynista, wieloletni członek i działacz Ligi Mor- 22 skiej i Rzecznej, Ligi Morskiej i Kolonialnej, inicjator (1931 r.) obchodu Święta Morza. W latach dwudziestolecia międzywojennego A. Wachowiak był gdyńskim radnym i członkiem zarządu Ligi Morskiej i Ligi Morskiej i Kolonialnej. Wymyślił i wcielił w życie pomysł, aby pod koniec czerwca każdego roku święcić łodzie i kutry rybackie. Pierwsza taka uroczystość miała miejsce w 1932 r., Gdynia gościła wtedy łącznie ponad 100 000 osób chcących zobaczyć morze i wziąć udział w uroczystościach. Prezydent Rzeczypospolitej profesor Ignacy Mościcki przyjmował trzygodzinną defiladę uczestników pierwszego Święta Morza. Andrzej Wachowiak był dziennikarzem związanym z miesięcznikiem – organem Ligi Morskiej – „MORZE”. Andrzej Wachowiak był kawalerem Krzyża Niepodległości, a po wojnie został wyróżniony Złotą Odznaką „Zasłużony pracownik Morza”. Zarząd Polskiego Towarzystwa Nautologicznego w miesiącu maju 2012 roku podjął uchwałę, by wspólnie z Ligą Morską i Rzeczną uczcić 80. rocznicę tego wielkiego wydarzenia w historii morskiej naszego narodu. Do realizacji wyznaczono prof. Daniela Dudę i dra Eligiusza Sitka. Nautologia 2013, nr 150 Akt pobrania ziemi z pobojowiska Helenów Ogólnopolska Aleja Zasłużonych Ludzi Morza w Rewie 7 lipca 2012 r. godz. 16.00 7 lipca 2012 r. – Gminny Dom Kultury w Pierwoszynie Sesja popularnonaukowa towarzysząca uroczystościom związanym z uroczystym położeniem Gwiazd w Ogólnopolskiej Alei Zasłużonych Ludzi Morza Daniel Duda i Patrycja Jurdzińska przedstawili referat pt. „Ostatnie marynarskie boje na Polesiu (Kock, Serokomla, Adamów, Stoczek Łukowski, Wola Gułowska, Helenów)” Michał Szajna i Jakub Szajna, przedstawili referat pt. „Pierwszy dyrektor Urzędu Morskiego w Wejherowie – Józef Poznański” Wodowanie „Nautologii” nr 149/2012. Laudacja – redaktor naczelny „Nautologii” prof. dr hab. Bolesław Hajduk, matką chrzestną była pani Danuta Tocke Wodowanie książki Daniela Dudy pt. Józef Poznański – Pierwszy dyrektor Urzędu Morskiego (Przyczynek do dziejów polskiej administracji morskiej). Laudacja – dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni kpt. ż.w. prof. dr inż. Andrzej Królikowski, matką chrzestną była pani Hildegarda Skurczyńska 50 książek o Józefie Poznańskim autor przeznaczył na zasilenie funduszu budowy pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego w Gdyni – Honorowego Obywatela tego Miasta. Książka zawiera apel do społeczeństwa Gdyni o poparcie akcji budowy pomnika. Zamieszczono w niej również pełny numer konta „Budowy Pomnika Marszałka J. Piłsudskiego” Nautologia 2013, nr 150 Składanie kwiatów 24 czerwca 2012 r. pod tablicą A. Wachowiaka, ufundowaną staraniem Ligi Morskiej Rzecznej Po referatach i wodowaniu wystąpił wójt gminy Kosakowo mgr inż. Jerzy Włudzik, który podziękował autorom referatów, laudatorom, matkom chrzestnym i organizatorom sesji. Bosman podchorąży mgr inż. Patrycja Jurdzińska, mgr Michał Szajna i mgr Jakub Szajna zostali wyróżnieni medalem 40-lecia Gminy Kosakowo godz. 18.00 dnia 7 lipca 2012 r. – Ogólnopolska Aleja Zasłużonych Ludzi Morza w Rewie Uroczyste nadanie imienia Marszałka Józefa Piłsudskiego „Ogólnopolskiej Alei Zasłużonych Ludzi Morza” – akt nadania odczytuje przewodniczący Rady Gminy pan Mirosław Marek. 23 Tablica w miejscu złożenia ziemi pobranej z pól bitewnych w Ogólnopolskiej Alei Zasłużonych Ludzi Morza w Rewie Tablica w miejscu złożenia ziemi pobranej z miejsca urodzin ks. Władysława Miegonia Odsłonięcie Tablicy upamiętniającej ostatnie marynarskie boje na Polesiu, pod którą złożona została ziemia z pól bitewnych Marynarzy Floty Pińskiej, spod Kocka, Serokomli, Woli Gułowskiej, Adamowa, Helenowa i Stoczka Łukowskiego. Reprezentacyjna Orkiestra Marynarki Wojennej wykonała „Polesia Czar”, by przypomnieć, że dzień 5 lipca był świętem Flotylli Pińskiej. Pięknie wykonany, prawie zapomniany utwór wzbudził wspomnienia i wzruszenia. Dziękujemy orkiestrze i admirałowi Floty Tomaszowi Mathei, dowódcy Marynarki Wojennej, za spełnienie naszej prośby. żona w pucharze wkomponowanym w Tablicę Błogosławionego i umieszczona w kościele puckim i w Strzebielinie. Odsłonięcie Tablicy upamiętniającej złożenie Ziemi pobranej z miejsca urodzenia błogosławionego ks. kmdr. ppor. Władysława Miegonia – pierwszego kapelana Marynarki Wojennej. Kopie protokołu sporządzonego na okoliczność pobrania ziemi z posesji Stanisława i Marianny Miegoniów, tj. miejsca, w którym przyszedł na świat ich syn Błogosławiony ks. kmdr por. Władysław Miegoń, włożono w urnę. Aktu pobrania ziemi dokonano w Samborcu w dniu 25 lipca 2001 roku. Ziemia pobrana wówczas została zło- Ogólnopolska Aleja Zasłużonych Ludzi Morza im. Marszałka Piłsudskiego 24 W tym dniu dokonano również odsłonięcia Gwiazd Zasłużonych Ludzi Morza – komandora Józefa Poznańskiego [wniosek Polskiego Towarzystwa Nautologicznego], kontradmirała Xawerego Czernickiego [wniosek Stowarzyszenia Oficerów Marynarki Wojennej RP] i Bronisława Brzóski [wniosek Urzędu Miasta Ustki] W zakończeniu uroczystości głos zabrali Admirał Floty Tomasz Mathea dowódca Marynarki Wojennej RP i Prezes Związku Piłsudczyków RP Marian Edmund Ząbek – Marszałek Związku Po zakończeniu oficjalnych uroczystości, wystąpiły zespoły, między innymi „Shantymentalni”, z repertuarem szantowym, zespół „Wanda & Banda” i zespół „Johny Rogger” Joseph Conrad (Teodor Józef Conrad Korzeniowski, 1857–1924) – marynarz, kapitan, wielki pisarz angielski, człowiek trzech kultur: polskiej, francuskiej i angielskiej, urodził się w Berdyczowie 3 grudnia 1857 roku. Jego ojciec Apollo Korzeniowski był kresowym szlachcicem, poetą, tłumaczem i wybitnym działaczem niepodległościowym. Jesienią 1861 r. ojciec Conrada został aresztowany przez władze rosyjskie i umieszczony w Cytadeli Warszawskiej, gdzie czteroletni syn wraz z babką przynosili paczki żywnościowe. Ojciec Conrada wraz z matką zostali zesłani do Wołogdy w północnej Rosji. To zesłanie młody Conrad dzielił wraz z rodzicami. Gdy miał osiem lat zmarła mu matka. Ojciec zwolniony został z zesłania, kiedy był już śmiertelnie chory. Po śmierci matki i ojca Józefem zaopiekował się wuj Tadeusz Bobrowski. W roku 1874 nie ukończywszy nauki w gimnazjum Józef Korzeniowski wyjechał z Polski, pragnąc zdobyć zawód marynarza. Przebywał w Marsylii, gdzie zaciągnął się na statek i pożeglował do Indii Zachodnich, zdobywając szlify oficerskie i kapitańskie (1886 r.) oraz obywatelstwo brytyjskie. W roku 1888 otrzymał nominację na kapitana statku – barku „Otago”. Po nieudanej z powodu choroby wyprawie do Konga, osiedlił się na lądzie i zamieszkał pod Londynem. Od 1894 r. poświęcił się pracy pisarskiej, tworzył w języku angielskim, a debiutował powieścią Szaleństwo Almayera Nautologia 2013, nr 150 Pomnik Józef Conrada Korzeniowskiego w Gdyni w alei Jana Pawła II. Napis Joseph Conrad jest na stronie pomnika z kierunku od morza. Fot. Krzysztof Miłosz (1895). Opublikował kilkadziesiąt zbiorów opowiadań i powieści, zyskując sławę jednego z najwybitniejszych pisarzy swojego czasu. 24 marca 1896 r. odbył się ślub Józefa Conrada Korzeniowskiego z Jessie George (1873–1936), a z małżeństwa tego urodzili się synowie Borys i John. Pod koniec życia nosił się z zamiarem powrotu do Polski, ale wiele spraw trzymało go w Anglii. Poparł między innymi pożyczkę rozpisaną w Stanach Zjednoczonych przez rząd walczącej z bolszewikami Polski. W swojej twórczości literackiej opierał się głównie na własnych przeżyciach i doświadczeniach zdobytych na morzu. Najbardziej znana w Polsce powieść Lord Jim weszła do kanonu lektur szkolnych, jako wzór postaw moralnych młodego człowieka. Bohaterowie J. Conrada poddawani są ciężkim życiowym próbom w walce z żywiołem, jak i niesprawiedliwością ludzką. Tok myślenia wypływający ze stworzonych przez niego dzieł stanowi sedno tzw. zasad conradowskich, wynikających z honoru i lojalności. Józef Conrad Korzeniowski zmarł 3 sierpnia 1924 roku w Bishopsbourne. Polskie Towarzystwo Nautologiczne od 1999 r. corocznie, nie bez inicjatywy redaktora Tadeusza Jabłońskiego, w dniu 3 sierpnia organizuje uroczyste złożenie kwiatów pod pomnikiem Conrada w Gdyni, do niedawna jedynego w Polsce. W uroczystościach tych bierze zawsze udział redaktor Tadeusz Jabłoński (rocznik 1919), członek PTN obdarzony tytułem i godnością Honorowego Członka Polskiego Towarzystwa Nautologicznego. Przypomnijmy, że położenie kamienia węgielnego odbyło się przy okazji „Operacji Żagiel ‘74” – taka była decyzja ówczesnych władz (uczestniczyła grupka osób, w tym z PTN Tadeusz Jabłoński, Wojciech Święcicki, Daniel Duda i Eligiusz Sitek), a odsłonięcie pomnika miało miejsce podczas „Święta Morza” w 1976 r.. Tadeusz Jabłoński jest gdańskim dziennikarzem, pisarzem, conradystą, założycielem Bractwa Kaphornowców, zdobywcą najwyższego szczytu Kaukazu – Elbrusu, laureatem „Nagrody Conrada”, autorem około 20 pozycji książkowych, w tym Wokół Conrada (2008), Nadbałtyckie SpotkaNautologia 2013, nr 150 Pomnik Józefa Conrada Korzeniowskiego i małżonki Jessie Emmeline Conrad. na Obok Marianna Kajut, członek Polskiego Towarzystwa Nautologicznego, 3 sierpnia 2012 r. Fot. Andrzej Kajut 25 „Otago” – statek Józefa Conrada Korzeniowskiego. Fot. Joanna Snarska nia z Anną Kościelecką, Ukraina Conrada (1999), „Sanctus Adalbertus” – Łódź Świętego Wojciecha wraz Danielem Dudą (1997). W roku 2012 złożyliśmy kwiaty pod pomnikiem Conrada Korzeniowskiego w Gdyni i Bishopsborne i mamy nadzieję, że również w latach następnych dnia 3 sierpnia składać je będziemy w obu miejscach. 150. rocznica urodzin Josepha Conrada Korzeniowskiego wpisana została do kalendarza rocznic UNESCO (rok 2007), na wniosek Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego zgłoszony przez Polski Komitet ds. UNESCO. Organizatorem składania kwiatów w Gdyni w dniu 3 grudnia 2007 r. był Urząd Prezydenta Miasta Gdyni, a Towarzystwo Nautologiczne dołączyło się do tej pięknej akcji. Gwiazda Józefa Conrada Korzeniowskiego w Ogólnopolskiej Alei Zasłużonych Ludzi Morza w Rewie 26 XXIV Walne Zebranie Polskiego Towarzystwa Nautologicznego odbyło się w Gdyni dnia 20 października 2012 r. w auli Wydziału Nawigacyjnego Akademii Morskiej w Gdyni. Otwarcia XXIV Walnego Zjazdu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego dokonał przewodniczący prof. Daniel Duda witając zaproszonych gości i członków Towarzystwa: – kpt. ż.w. mgr inż. Anna Wypych-Namiotko, podsekretarz Stanu Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej, – komandor Ryszard Sawicki, szef Pionu Wychowawczego Marynarki Wojennej, przedstawiciela Dowódcy Marynarki Wojennej RP, Nautologia 2013, nr 150 – Marian Edmund Ząbek, prezes Zarządu Krajowego Związku Piłsudczyków RP – Marszałek Związku, – Stanisław Śliwa, Honorowy Członek PTN, nadbrygadier Związku Piłsudczyków RP, – kpt. ż.w.b. wiceminister żeglugi Jerzy Uziębło, aktualnie sekretarz Generalny Krajowej Izby Gospodarki Morskiej, – prof. kpt. ż.w. dr inż. Andrzej Królikowski, dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni, prezes Ligi Morskiej i Rzecznej oraz prezes Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej, – dr inż. Jerzy Litwin, dyrektor Centralnego Muzeum Morskiego, związany z Towarzystwem (Członek Honorowy) od czasów studenckich, – mgr inż. Krzysztof Michnal, wiceprzewodniczący Rady Krajowej Izby Gospodarki Morskiej, – dr Barbara Pytko i Starszy Mechanik Okrętowy mgr inż. Zbigniew Pytko (prezes zarządu Rodziny Katyńskiej w Gdyni), – kpt. ż.w. mgr Leszek Górecki, Honorowego Prezesa Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej, – prof. dr hab. Piotr Jędrzejowicz, rektor Akademii Morskiej w Gdyni wraz z współpracownikami, – Starszy mechanik okrętowy mgr inż. Adam Stróżyk, prezes Stowarzyszenia Starszych Mechaników Okrętowych, – kpt. ż. w. Stefan Krella, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół „Daru Pomorza”, – mgr Leszek Stefański, wiceprezes (prawie 30 lat) i współzałożyciel Towarzystwa Przyjaciół „Daru Pomorza”, fundator między innymi insygniów rektorskich obecnej Akademii Morskiej w Gdyni, – dr Fryderyk Tomala, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku, dobry przyjaciel naszego Towarzystwa, – Pani Ewelina Paszke, szef biura Wójta Gminy Kosakowo, Przewodniczący powitał także grupę dyrektorów i przedstawicieli szkół: Alinę Mroczkowską, Marka Adrjanowskiego, Dorotę Hasse, Teresę Hinc wraz z mężem, Łucję Chaberek i innych, z którymi w codziennej pracy wspólnie z Centralnym Muzeum Morskim, ze statkiem-muzeum s/v „Dar Pomorza”, Stowarzyszeniem Przyjaciół fregaty „DP”, Stowarzyszeniem Kapitanów Żeglugi Wielkiej, Starszych Mechaników Okrętowych oraz przedstawicieli Ligi Morskiej i Rzecznej, z którymi bywa, że ramię w ramię z Polskim Towarzystwem Nautologicznym prowadzą wychowanie morskie, szczególnie młodzieży. Zebranie odbyło się w drugim terminie – początek o godzinie 11.15 dnia 20 października 2012 roku. Plan XXIV Walnego Zjazdu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego w dniu 20 października 2012 roku w siedzibie Wydziału Nawigacyjnego – Akademii Morskiej w Gdyni: – Pierwszy termin godz. 11.00 dnia 20 X 2012 r. – Drugi termin godz. 11.15 dnia 20 X 2012 r. I. Powitanie uczestników i zaproszonych gości XXIV Walnego Zjazdu PTN i otwarcie Zjazdu – przewodniczący PTN. II. Wybór przewodniczącego Walnego Zjazdu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego, Komisji Mandatowo-Skrutacyjnej, Komisji Wyborczej oraz Komisji Uchwał i Wniosków, III. Nadanie godności i tytułów Honorowy Członek Polskiego Towarzystwa Nautologicznego, IV. Referat kontradmirała dra inż. Czesława Dyrcza, członka Zarządu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego pt. „Dziewięćdziesiąt lat Akademii Marynarki Wojennej”, V. Referat ustępującego zarządu PTN wygłosił przewodniczący Towarzystwa prof. Daniel Duda, VI. Sprawozdanie Komisji Rewizyjnej PTN wygłasza przewodniczący Komisji kpt. ż.w. mgr inż. Anna Wypych-Namiotko, VII. Sprawozdanie Sądu Koleżeńskiego PTN wygłosił prof. Adam Wolski, wiceprzewodniczący Sądu Koleżeńskiego, Nautologia 2013, nr 150 VIII. Poprawki do Statutu PTN referuje mgr Ryszard Toczek, IX. Dyskusja, X. Wybory do władz Polskiego Towarzystwa Nautologicznego. Zebrani jednogłośnie poparli wniosek zarządu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego o przyznanie godności i tytułu Honorowy Członek Polskiego Towarzystwa Nautologicznego niżej wymienionym: – Admirał Floty Tomasz Mathea, dowódca Marynarki Wojennej RP, – Marian Edmund Ząbek, prezes Związku Piłsudczyków RP, Marszałek Związku, – Profesor kapitan żeglugi wielkiej Henryk Śniegocki z Akademii Morskiej w Gdyni. Wręczenia aktu dokonali prof. Daniel Duda i kpt. ż.w. prof. Ryszard Wawruch, dotychczasowy I wiceprzewodniczący PTN, przy aplauzie zebranych. Następnie głos zabrał komandor Ryszard Sawicki, szef Pionu Wychowawczego Marynarki Wojennej, który poinformował, że na wniosek Polskiego Towarzystwa Nautologicznego dowódca Marynarki Wojennej RP przyznał niżej wymienionym Odznaki Pamiątkowe Marynarki Wojennej RP: – red. Tadeuszowi Jabłońskiemu, – dr. inż. Jerzemu Litwinowi, – dr. Fryderykowi Tomali, – prof. Adamowi Wolskiemu, Aktów dekoracji dokonał admirał Czesław Dyrcz wspólnie z komandorem Ryszardem Sawickim, a zebrani przyjęli je hucznymi oklaskami. Kolejno zabrał głos prezes Związku Piłsudczyków RP, Marian Edmund Ząbek, Marszałek Związku, który uhonorował za zasługi dla Związku Złotym Honorowym Krzyżem Związku Piłsudczyków RP niżej wymienionych: – kpt. ż.w Leszka Góreckiego (Gdynia), – prof. Bolesława Hajduka (Gdańsk), – prof. Piotra Jędrzejowicza ( Sopot), – dra Ryszarda Mielczarka (Gdynia), – dra Ryszarda Techmana (Szczecin). Prezes Ligi Morskiej i Rzecznej kpt. ż.w. prof. dr inż. Andrzej Królikowski wraz z długoletnim przewodniczącym Ligi kontradmirałem Henrykiem Pietraszkiewiczem wręczyli Polskiemu Towarzystwu Nautologicznemu najwyższe wyróżnienie Ligi Morskiej i Rzecznej medal „Pro Mari Nostro” oraz okolicznościowy list datowany dnia 20 października 2012, w którym między innymi napisano: Patrząc na Państwa dokonania na polu naukowym, społecznym, jak i szeroko pojętej marynistyki nie sposób nie krzyknąć „chapeau bas”!. Polskie Towarzystwo Nautologiczne to niszowe, ale doskonale zarządzane, niezwykle kreatywne i płodne środowisko ludzi o wielkim potencjale intelektualnym. Ryngrafem Marszałka Józefa Piłsudskiego, ufundowanym przez członka Rady Brygadierów Związku Piłsudczyków RP – generała brygady Brygadiera Związku Daniela Dudę, za zbudowanie w Gdańsku Ośrodka Kultury Morskiej został uhonorowany: – dr inż. Jerzy Litwin, Honorowy Członek PTN, dyrektor Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku, Szef kancelarii wójta Gminy Kosakowo mgr Ewelina Paszke w imieniu wójta Gminy Kosakowo mgr inż. Jerzego Włudzika, wręczyła niżej wymienionym Medale 40 lat Gminy Kosakowo z prośbą o dalszą opiekę nad Ogólnopolską Aleją Zasłużonych Ludzi Morza imienia Marszałka Józefa Piłsudskiego w Rewie: – mgr Alicji Mroczkowskiej – dyrektor IX Liceum Ogólnokształcącego imienia Marszałka Józefa Piłsudskiego w Gdyni, 27 – mgr. Markowi Adrjanowskiemu – dyrektorowi Gimnazjum imienia Błogosławionego Księdza Komandora ppor. Władysława Miegonia w Strzebielinie, – mgr Łucji Chaberek – dyrektor Gimnazjum nr 4 imienia bł. ks. kmdr ppor. Władysława Miegonia w Gdyni, – mgr Dorocie Haase – dyrektor Szkoły Podstawowej nr 40 imienia kpt. ż.w. Karola Olgierda Borchardta w Gdyni, – mgr Teresie Hinc – dyrektor Zespołu Szkół w Strzebielinie im. Karola Olgierda Borchardta. Wyróżnienia (medal „Titanica”) za dobrą pracę i współpracę z Towarzystwem otrzymali również dr Wojciech Szczurek (prezydent miasta Gdyni), dr Barbara Pytko i mgr inż. Zbigniew Pytko (prezes Rodziny Katyńskiej w Gdyni), mgr inż. Tadeusz Zielonko (dyrektor Stoczni Remontowej „Nauta” w Gdyni), mgr Leszek Stefański (wiceprezes Towarzystwa Przyjaciół „Daru Pomorza”), Naczelnik Urzędu Morskiego w Gdyni Andrzej Matulewicz. Pozdrowienia dla Polskiego Towarzystwa Nautologicznego i Zjazdu przesłali: ostatni prezes Związku Polskich Oficerów Marynarki Handlowej w Londynie Bolesław Pogorzelski (brał udział w ostatnim przedwojennym rejsie na „Darze Pomorza”, oficer Polskiej Marynarki Handlowej, uczestnik konwojów), profesor Aleksander Walczak (Szczecin), dr Eligiusz Sitek (Gdynia), prof. Krzysztof Czaplewski, prezes European Group of Institutes of Navigation, prof. Elżbieta Marszałek, rektor Wyższej Szkoły Turystycznej w Szczecinie, organizator corocznych „Flisów Odrzańskich” i konkursów Ligi Morskiej i Rzecznej „Młodzież na Morzu”, w organizacji których bierze także udział Towarzystwo Nautologiczne. Życzenia dla Zjazdu złożyli kontradmirał Czesław Dyrcz, komendant-rektor Akademii Marynarki Wojennej, przekazując dodatkowo dla Polskiego Towarzystwa Nautologicznego jubileuszowe książki Akademii Marynarki Wojennej, prof. Piotr Jędrzejowicz, rektor Akademii Morskiej w Gdyni, przekazując kwiaty dla Zjazdu, oraz prezes Stowarzyszenia Starszych Mechaników Okrętowych mgr inż. Adam Stróżyk, który w przekazanym Liście Gratulacyjnym datowanym 20 października 2012 roku napisał: „Nasze ubiegłoroczne XXX-lecie działalności chyli czoła przed „Nautologią”, która od 1957 roku inicjuje, prowadzi i popularyzuje wiedzę i historię rozwoju żeglugi, portów, gospodarki morskiej, a w szczególności kultury morskiej w całym zakresie. Działalność ta, to nieprzerwany strumień energii prekursora i twórcy”. Zgodnie z ustaleniem zarządu PTN w dniu 4 września 2012 roku, które miało miejsce przed Walnym Zjazdem, złożono kwiaty pod pomnikiem Józefa Conrada Korzeniowskiego (prof. Ryszard Wawruch, prof. Adam Weintritt, dr inż. Tadeusz Stupak), pod tablicą Harcerskiego Kręgu Morskiego – generała Mariusza Zaruskiego w kościele Stella Maris w Gdyni (prof. Daniel Duda, mgr Jolanta Bereżecka, mgr Stanisława Duda, mgr Michał Szajna, kpt. ż.w. inż. Jerzy Sochacki), a w dniu Walnego Zjazdu pomiędzy godziną 11.00 a 11.15 pod pomnikiem wiceadmirała Kazimierza Porębskiego, w czym uczestniczyli wszyscy uczestnicy Walnego Zebrania, zarówno członkowie jak i zaproszeni goście. Kwiaty od Zarządu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego złożył kpt. ż.w. mgr Roman Watras, współtwórca pomnika Admirała Kazimierza Porębskiego. Kwiaty złożyły także delegacje: Marynarki Wojennej RP, Urzędu Morskiego w Gdyni, Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku, Akademii Morskiej w Gdyni, Akademii Marynarki Wojennej, Ligi Morskiej i Rzecznej, Gminy Kosakowo, Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej, Stowarzyszenia Starszych Mechaników Okrętowych, dyrektor Alina Mroczkowska IX Liceum Ogólnokształcącego w Gdyni im. Marszałka J. Piłsudskiego w Gdyni, dyrektor Teresa Hinc z Zespołu Szkół w Strzebielinie, oraz delegaci Polskiego Towarzystwa Nautologicznego Łodzi i Szczecina. 28 Dokonano wyboru przewodniczącego Walnego Zjazdu, którym jednomyślnie został zaproponowany przez Zarząd PTN sędzia Witold Kuczorski, dotychczasowy członek Zarządu Towarzystwa. Komisję Mandatowo-Skrutacyjną wybrano w następującym składzie: mgr Kaja Kwaśniewska-Klasa (przewodnicząca), kpt. ż.w. mgr inż. Piotr Bidziński (sekretarz) członkowie: ppor. Marynarki Wojennej mgr inż. Alicja Wasilewska, ppor. Marynarki Wojennej mgr inż. Małgorzata Pająk, mgr Jakub Szajna). Komisja ustaliła, że Walne Zebranie odbywa się zgodnie ze statutem i jest prawomocne w drugim terminie. Komisję Wyborczą wybrano w następującym składzie: prof. dr hab. n. med. Kazimierz Dega, komandor dr Bogumił Filipek, prof. dr inż. Henryk Śniegocki, red. Jerzy Drzemczewski. Komisję Uchwał i Wniosków w następującym składzie: prof. dr hab. Zbigniew Machaliński (przewodniczący), dr Ryszard Mielczarek, dr Ryszard Techman. Referat pt. „Dziewięćdziesiąt lat Akademii Marynarki Wojennej” wygłosił kontradmirał dr inż. Czesław Dyrcz, Referat Zarządu Towarzystwa za okres sprawozdawczy 16 X 2010 – 20 X 2012 wygłosił przewodniczący PTN prof. Daniel Duda (patrz „Nautologia” nr 149/2012). Sprawozdanie Komisji Rewizyjnej PTN za okres 10.10.2008 do 20.10.2012 r. – zreferowała kpt. ż.w. mgr inż. Anna Wypych-Namiotko, która podkreśliła dobrą, gospodarną pracę Zarządu. Sprawozdanie z działalności Sądu Koleżeńskiego (lata 2008– 2012) przedstawił, z powodu nieobecności przewodniczącego, prof. Adam Wolski, który podkreślił, że w całej kadencji Komisja nie otrzymała jakiegokolwiek wniosku do rozpatrzenia. Informację w sprawie składu Rady Naukowej PTN złożył Walnemu Zjazdowi przewodniczący PTN, stwierdzając, że Zarząd powoła Radę na najbliższym zebraniu (12 listopada 2012 roku). Proponowany skład Rady: prof. Marcin Pliński, prof. Jan Kazimierz Sawicki, prof. Józef Lisowski, prof. Zbigniew Machaliński, prof. Tomasz Szubrycht, prof. Marek Grzybowski, prof. Elżbieta Marszałek, prof. Jerzy Przybylski, prof. Daniel Duda. Propozycja została przyjęta oklaskami. Po dyskusji przyjęto następujące uchwały i wnioski: 1. Zachować dotychczasową pozycję „Nautologii”, poprzez kontynuowanie programu związanego z działalnością naukową i edytorską redakcji. Jednocześnie zakończyć proces przejścia „Nautologii” na wersję elektroniczną. Zgodnie z umową pracę tę wykonuje Biblioteka Morska Akademii Morskiej w Szczecinie. 2. Rozwijać prace Komisji Historycznej Polskiego Towarzystwa Nautologicznego. Dążyć do przejęcia kontynuowania serii wydawniczej „Księgi Floty Ojczystej”. 3. Współpracować z Ligą Morską i Rzeczną przy organizacji „Konkursu Młodzież na Morzu” i „Flisu Odrzańskiego” celem popularyzacji tego szlaku wodnego, ożywienia żeglugi, turystyki, wychowania wodniackiego, zachowania tradycji i historii w programach edukacyjnych. 4. Kontynuować działalność naukową i wydawniczą, zarówno poprzez indywidualne jak i zbiorcze programy badawcze członków PTN. 5. Dążyć do dalszej rozbudowy organizacyjnej i kadrowej składu członkowskiego, ze szczególnym zwróceniem uwagi na pozyskanie młodych członków i członków zagranicznych. 6. Prowadzić program wydawnictw okolicznościowych, związanych z szeroko rozumianą gospodarką morską. 7. Podjąć działania na rzecz budowy pomnika Marszałka J. Piłsudskiego w Gdyni, udzielać pomocy w prezentacji postaci Marszałka i jego dokonań, 8. Zakończyć realizację wniosku PTN (przygotować biogram, jak również prezentację postaci podczas sesji w Kosakowie), w sprawie położenia gwiazdy prof. dr. B. Kasprowicza – długoletniego Nautologia 2013, nr 150 przewodniczącego Towarzystwa i rektora Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Sopocie w Ogólnopolskiej Alei Zasłużonych Ludzi Morza w Rewie imienia Marszałka Józefa Piłsudskiego. 9. Upamiętnić pierwsze przekroczenie równika w 1923 r. przez statek szkolny Szkoły Morskiej w Tczewie s/v „Lwów” poprzez wydanie książkowe (wznowienie książki: Daniel Duda, Zbigniew Urbanyi pt. Pierwszy w sztafecie wydanej przez Agencję Wydawniczo-Poligraficzną PROGRES, Bydgoszcz, 1992). 10. Upamiętnić postać generała Mariusza Zaruskiego poprzez działalność edytorską, kontakty ze szkołami noszącymi jego imię. Kontynuować obchody rocznicy męczeńskiej śmierci GENERAŁA w więzieniu NKWD. 11. Kontynuować współpracę z wszystkimi tzw. stowarzyszeniami morskimi, a głównie Stowarzyszeniem Kapitanów Żeglugi Wielkiej i Stowarzyszeniem Starszych Mechaników Okrętowych. Punkt: poprawki do Statutu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego, które miał referować mgr Ryszard Toczek, nie został zrealizowany ze względu Statut, który uzależnia uchwalanie zmian jedynie przy kwalifikowanej obecności delegatów, co nie zostało spełnione. Wybory władz Towarzystwa: uchwalono zgodnie z przyjętym regulaminem; głosowanie jawne, na wniosek Komisji Wyborczej. Do zarządu PTN zaproponowano następujące kandydatury, co uczynił w imieniu Komisji Wyborczej jej przewodniczący prof. Henryk Śniegocki: Jerzy Brodowski, prof. Daniel Duda, kontradmirał dr inż. Czesław Dyrcz, mgr Kaja Kwaśniewska-Klasa, dr Ryszard Mielczarek (sekretarz Redakcji „Nautologii”), prof. Jan Kazimierz Sawicki, prof. Marek Grzybowski, prof. Cezary Specht, prof. Ryszard Wawruch, dr Eligiusz Sitek, sędzia Witold Kuczorski, kpt. ż.w. mgr inż. Wiesław Piotrzkowski, prof. Bolesław Hajduk (redaktor naczelny „Nautologii”). Sala zaakceptowała skład jednomyślnie oklaskami. Do Komisji Rewizyjnej (propozycję przedstawił przewodniczący Komisji Wyborczej prof. Henryk Śniegocki) wybrano kpt. ż.w. mgr inż. Annę Wypych-Namiotko (przewodnicząca), dra Bartłomieja Pączka (zastępca), prof. Zdzisława Kopacza, dr Tadeusza Stupaka, Jerzego Brodowskiego, co zaakceptowano jednomyślnie. Sąd Koleżeński (propozycje złożył przewodniczący Komisji Wyborczej prof. Henryk Śniegocki) wybrano w składzie: prof. Aleksander Walczak (przewodniczący), prof. Adam Wolski (zastępca przewodniczącego), prof. Elżbieta Marszałek i dr Ryszard Techman (członkowie). Ustalono, że XXV Walne Zebranie zgodnie ze statutem Towarzystwa odbędzie się w dniu 18 października 2014 r. w siedzibie Wydziału Nawigacyjnego Akademii Morskiej w Gdyni. Ukonstytuowanie Zarządu, Rady Naukowej PTN, Kolegium Redakcyjnego, poszczególnych komisji odbyło się na pierwszym posiedzeniu w dniu 12 listopada 2012 roku. W dniu 12 listopada 2012 roku na posiedzeniu Zarządu PTN funkcję przewodniczącego jednomyślnie powierzono profesorowi Danielowi Dudzie, za wiceprzewodniczących na wniosek nowo wybranego przewodniczącego jednomyślnie wybrano: profesora Ryszarda Wawrucha (pierwszy wiceprzewodniczący) i sędziego Witolda Kuczorskiego, sekretarzem PTN została mgr Kaja Kwaśniewska-Klasa, a funkcję skarbnika powierzono kpt. ż.w. mgr inż. Wiesławowi Piotrzkowskiemu. Natomiast funkcję przewodniczącego Rady Naukowej PTN objął profesor Zbigniew Machaliński. Na grudniowym (10 grudnia 2012 r.) posiedzeniu Zarządu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego, połączonym z uroczystym łamaniem się opłatkiem i kolędami, przejęto od Gdyńskiej Rodziny Katyńskiej ziemię pobraną z miejsc mordu polskich jeńców wojennych z Katynia, Charkowa i Miednoje z zobowiązaniem się do uroczystego umieszczenia jej w miesiącu CZERWCU Nautologia 2013, nr 150 w „Ogólnopolskiej Alei Zasłużonych Ludzi Morza” w Rewie. Ziemię przekazał przewodniczący Gdyńskiej Rodziny Katyńskiej starszy mechanik okrętowy mgr inż. Zbigniew Pytko. Dnia 14 stycznia 2013 roku podczas posiedzenia Zarządu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego nagrodę profesora Józefa Urbańskiego z zakresu nawigacji wręczono ppor. mar. mgr inż. Patrycji Jurdzińskiej. W dniu 10 lutego zmarł dr Jarosław Rusak. Urodził się 2.12.1938 r. w Płocku w rodzinie nauczycielskiej. W 1961 r. ukończył Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Gdańsku i podjął pracę w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni, w którym pracował na stanowisku starszego kustosza do 1991 r. W 1970 r. obronił pracę doktorską na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Opracował szereg scenariuszy wystaw muzealnych dotyczących dziejów floty polskiej, które były eksponowane na okręcie-muzeum „Burza” oraz na okręcie-muzeum „Błyskawica”. Był także autorem scenariusza ekspozycji w Izbie Pamięci Polskich Linii Oceanicznych w Gdyni, obrazującej historię i rozwój tego przedsiębiorstwa żeglugowego oraz scenariusza ekspozycji muzealnej w Muzeum Miasta Gdyni zatytułowanej „Antoni Abraham – Gdynia Wieś”, otwartej w 1992 r. w tzw. Domku Abrahama przy ulicy Starowiejskiej nr 30. W 1984 r. powołany został do składu ekspertów muzealnictwa morskiego, którzy udali się do Indii w celu wyrażenia opinii na temat możliwości przekształcenia okrętu „Maysore” na okręt-muzeum na wzór ORP „Błyskawica” eksponowanego w Gdyni. Jest autorem ponad dwustu opublikowanych artykułów i rozpraw (w tym trzech książek) dotyczących historii Polskiej Marynarki Wojennej, Polskiej Marynarki Handlowej, muzealnictwa morskiego oraz dziejów Gdyni. W 2007 r. wydana została jego trzecia książka zatytułowana Honorowi Obywatele Miasta Gdyni okresu II Rzeczypospolitej, która poświęcona jest: Prezydentowi RP Ignacemu Mościckiemu, Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu, inżynierowi Eugeniuszowi Kwiatkowskiemu i gen. broni Józefowi Hallerowi. Jarosław Rusak w latach 2000–2005 pełnił obowiązki biegłego sądowego Sądu Okręgowego w Gdańsku w zakresie dzieł sztuki o wartości zabytkowej oraz dokumentów dowodowych, archiwalnych i współczesnych. Od 1968 r. był członkiem (także członkiem honorowym) Polskiego Towarzystwa Nautologicznego w Gdyni, a także członkiem Towarzystwa Miłośników Gdyni i Koła Starych Gdynian. Odznaczony m.in. złotym i srebrnym Krzyżem Zasługi oraz złotą odznaką Zasłużony Pracownik Morza. Przez wiele lat był członkiem Zarządu PTN i przewodniczącym Komisji Piłsudczykowskiej. Odznaczony Złotym Krzyżem Związku Piłsudczyków Rzeczypospolitej Polskiej. W ostatnim okresie, gdy tylko poczuł się lepiej, włączał się w prace związane z budową Pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego w Gdyni. Zmarł w dniu 10 lutego 2013 r., pochowany w dniu 15 stycznia na cmentarzu gdyńskim przy ulicy Spokojnej. W imieniu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego pożegnała Go delegacja z członkiem Zarządu PTN dr Eligiuszem Sitkiem na czele. Corocznie czynnie uczestniczymy w obchodach uroczystości „Zaślubin Polski z Morzem” w Pucku w dniu 10 lutego. Szkoda, że cały wysiłek obchodu rocznic „Zaślubin” spoczywa na Mieście Pucku. Komitet Redakcyjny „Zapisków Puckich” działa od początku w następującym składzie: dr Danuta Dettlaff, mgr Jan Dettlaff, prof. Daniel Duda, prof. Andrzej Groth (wiceprzewodniczący), mgr Mirosław Kuklik (sekretarz) – to członkowie PTN. Przewodzi nam też nieustannie ks. prof. dr hab. Jan Perszon. Wodowanie „Zapisków Puckich” NR 11/12-2012/2013 odbyło się w Muzeum Ziemi Puckiej im. Floriana Ceynowy w dniu 9 lutego 2013 r., w przeddzień obchodu 93. rocznicy Zaślubin Polski z Morzem w Pucku. Adres 29 Zaproszenie burmistrza miasta Pucka i prezesa Zarządu Głównego Ligi Morskiej i Rzecznej na uroczystość Zaślubin Polski z Morzem Redakcji: Muzeum Ziemi Puckiej im Floriana Ceynowy w Pucku. Po wodowaniu Zapisków Puckich dokonano otwarcia wystawy Z biegiem Wisły i Niemna gdzie przedstawiono historyczne mapy i widoki miast Prus Wschodnich i Zachodnich, Polski oraz krajów Bałtyckich. Przewodniczący PTN Daniel Duda w zakończeniu swego wystąpienia przekazał dla muzeum sekstant. Towarzystwo Upiększania Miasta Pucka, kierowane przez mgr Jana Dettlaffa i dr Danutę Dettlaff (członkowie PTN), z którym współpracujemy ponad 20 lat i Ośrodek Kultury Sportu i Turystyki w Gminie Puck przygotowało również na dzień 9 lutego 2013 r. w Ratuszu Puckim wystawę fotograficzną pt. „Uroczystości Zaślubin Polski z Morzem w Pucku w obiektywie Jana Janusza”. I tutaj też w imprezie nie zabrakło członków Polskiego Towarzystwa Nautologicznego – przybyli między innymi mgr inż. Aleksander Celarek (Chałupy), dr Antonii Kąkol (Jastarnia), dr Eligiusz Sitek (Orłowo), mgr Leszek Kuchnowski (Puck), prof. Andrzej Królikowski (Gdańsk), mgr Jolanta Bereżecka (Gdynia), mgr Jakub Szajna. Strona tytułowa „Zapisków Puckich” nr 11/12-2012/2013 Gdynia, 21.03.2013 r. Szanowny Pan Bogdan Zdrojewski Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego ul. Krakowskie Przedmieście 15/17 00-071 Warszawa W imieniu społeczności Polskiego Towarzystwa Nautologicznego zwracamy się do Szanownego Pana Ministra o rozważenie przyznania Centralnemu Muzeum Morskiemu w Gdańsku statusu i nazwy Narodowego Muzeum Morskiego. Wyżej wymienione Muzeum, z którym związani jesteśmy od początku istnienia tej cennej placówki kulturalnej, a wielu członków PTN zaliczanych jest do jego założycieli istnieje od 1960 roku, posiada kilka oddziałów terenowych, a w ubiegłym roku utworzono również w ramach tej jednostki niezmiernie cenny, unikalny Ośrodek Kultury Morskiej. Pragniemy podkreślić, iż rozwój CMM był możliwy dzięki wsparciu i bezpośredniej pomocy Ministerstwa Kultury i Sztuki, a następnie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Panie Ministrze; stwierdzamy, iż Pana wielka życzliwość jak i podległych Panu departamentów, szczególnie Departamentu Dziedzictwa Narodowego, jest dla CMM wprost nieoceniona, zarówno od strony wsparcia materialnego jak i instytucjonalnego. Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku dokumentuje historię i współczesność polskiej polityki i gospodarki morskiej, nauki, edukacji, wychowania morskiego, kultury morskiej oraz nadrzecznej. Wśród nich są liczne zabytki techniki morskiej, a zwłaszcza historyczne już dziś statki s/v „Dar Pomorza” i s/s „Sołdek”, zabytkowe jachty „Opty”, „Dal”, „Kumka IV” oraz dwie kolekcje łodzi z kraju i ze świata. Specjalnością CMM są archeologiczne badania podwodne i profesjonalna ich konserwacja, w wyniku czego pozyskano kilka tysięcy unikatowych w skali światowej zabytków. Ponadto CMM posiada bogate zbiory malarstwa tematycznie związanego z morzem i regionami nadrzecznymi, bogate archiwum i księgozbiór. 30 Nautologia 2013, nr 150 Pod względem kadrowym CMM posiada bardzo profesjonalny, budowany planowo przez dziesięciolecia zespół pracowników naukowych i konserwatorów. Placówka ta organizuje, współorganizuje wiele konferencji i sympozjów naukowych w tym o zasięgu międzynarodowym wnoszących trwały dorobek w dziedzinie badań nad polską i światową spuścizną morską. Owocem tych badań są liczne prace naukowe i wydawnictwa monograficzne. Te działania są znane Departamentowi Dziedzictwa Narodowego MK i DN dzięki systematycznie składanym sprawozdaniom oraz w co miesiąc publikowanych biuletynach. Rada Naukowa Polskiego Towarzystwa Nautologicznego i Zarząd Towarzystwa doceniając całokształt dorobku CMM oraz jego rolę w infrastrukturze muzealnej Wybrzeża postuluje i zarazem zwraca się z uprzejmą prośbą do Pana Ministra o zmianę nazwy na Narodowe Muzeum Morskie. Sądzimy, że ta decyzja podniesie rangę tej placówki muzealnej zarówno w aspekcie krajowym, jak i międzynarodowym. Proszę przyjąć wyrazy szacunku i poważania. Przewodniczący Rady Naukowej PTN Prezes PTN prof. dr hab. Zbigniew Machaliński prof. zw. dr Daniel Duda (kapitan żeglugi wielkiej) ARTYKUŁY Jan Kazimierz Sawicki Pomnik pamięci „Tym, którzy nie powrócili z morza” na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie (1986–2012) Od lat rodziny ofiar i polska kadra morska podnosiły sprawę budowy pomnika pamięci załogom, które wraz ze swoimi statkami nie powrócili z morza. Władze państwowe nie zrobiły tego dla ofiar wojny o polskie morze i przez dziesięciolecia, również polscy armatorzy unikali deklarowania woli uhonorowania ofiar poniesionych przez swoje załogi podczas lat pokojowej pracy pod biało-czerwoną banderą. Utajniano lub przemilczano wiele dramatycznych wydarzeń we flocie łowczej i z takim skutkiem próbowano traktować zatopienia statków i załóg czy inne nieszczęścia we flocie transportowej. Nie lepiej się działo z jednostkami floty pomocniczej. Przełomową rolę w przerwaniu tej dziwnej „zmowy” władz państwowych i armatorów odegrała redakcja tygodnika „Wybrzeże”1, która na wiosnę 1986 r. łamy pisma udostępniła rodzinom ofiar, do zamieszczenia dramatycznych w swej wymowie apeli i żądań. Zapewne ważyły na tym liczne artykuły i polemiki wokół wydarzeń związanych z zatopieniem m/s „Kudowa Zdrój” (1983) i m/s „Busko Zdrój” (1985) oraz polemiki z werdyktami izb morskich w Szczecinie i Gdańsku 2. Jestem przekonany, że inspirującym dla sprawy budowy pierwszych pomników pamięci ofiar morza w Gdyni i w Szczecinie stał się dramatyczny list – apel Bogumiły Osieckiej, wdowy po III oficerze z m/s „Nysa”. Napisała go w imieniu rodzin załóg, które nie powróciły z morza. Jej list został opublikowany 9 lutego 1986 r. pod znamiennym tytułem „Nysa”, „Kudowa”, „Busko”. Stało się to dzięki osobistym staraniom redaktor Rity Krzyżaniak i akceptacji kierownictwa tygodnika „Wybrzeże”, które wówczas ściśle współpracowało z organizacjami zawodowymi kapitanów w Szczecinie i w Gdyni. Bogumiła Osiecka w liście postawiła przed polską społecznością morską publicznie pytanie i żądanie: „mija właśnie 21 lat od zatonięcia „Nysy” i śmierci naszych bliskich. Zginęło wówczas 18 członków załogi. Wielu z nich to ludzie młodzi, wszyscy kochający życie i swoje rodziny. Tylko siedmiu z nich ma groby. Jedenastu spoczywa w wodach Morza Północnego. Z „Buska” i „Kudowy” również nie wszyscy Ci, co zginęli mają groby. Zresztą, jest więcej takich przypadków, gdzie ciała tych co zatonęli spoczywają na dnie mórz i oceanów. Czy oni nie zasłużyli na to, ażeby wznieść dla Nich chociaż niewielki obelisk lub tablicę z wypisanymi nazwiskami? Wydaje mi się, że taka możliwość istnieje. Miejsce i środki finansowe chyba również by się znalazły. Myślę, że byłoby to jakieś zadośćuczynienie dla tych wszystkich, którzy oddali swe młode życie, ginąc w tak tragiczny sposób, na posterunku pracy. Dla nas, rodzin, byłoby to miejsce wspomnień, złożenia kwiatka chociaż, natomiast dla innych ludzi, miejscem mówiącym o ciężkiej, niejednokrotnie bardzo niebezpiecznej, choć rzekomo romantycznej pracy. Proszę cię, Redakcjo, pomóż w tej sprawie. Może ty będziesz inicjatorką tej myśli, a w następstwie czynu? Mam nadzieję, że Tygodnik społeczno-gospodarczy „Wybrzeże” wydawano w Gdańsku w latach 1982–1991. Naczelnym redaktorem był Jerzy Ringer (1982–1988) i później Jerzy Model,. Stanowisko zastępcy redaktora naczelnego zajmowała Grażyna Bral, a sekretarza redakcji Krzysztof Myjkowski. Grono redakcyjne skupiało znanych redaktorów i publicystów tematyki morskiej, którzy poczytywali sobie za honor współpracę z członkami elitarnej organizacji, Szczecińskim Klubem Kapitanów Żeglugi Wielkiej. Dotyczy to m.in. Jerzego Ringera, Grażyny Murawskiej, Rity Krzyżaniak, Anny Więckowskiej-Machay. Zob., noty biograficzne i informacje o redakcjach periodyków morskich w: Słownik dziennikarzy i publicystów Pomorza 1945–2005, Gdańsk: Stowarzyszenie Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej, Oddział Morski 2008. 2 Zob., Krystyna Pohl, Busko-Zdrój. Tak dużo niejasności, „Morze i Ziemia”, R. V, nr 26 (186), Szczecin, 25 czerwca – 1 lipca 1986; Tenże, Sprawa zakończona, wątpliwości pozostały, „Morze i Ziemia”, 9–15 lipca 1986; (PAP) Sprawa zatonięcia „Buska Zdroju”. Wznowienie postępowania, „Głos Szczeciński”, 5 czerwca 1986; (kol), Powołanie nowego biegłego ds. sztauerki. Sprawa „Buska Zdroju” w Odwoławczej Izbie Morskiej. Wznowienie przewodu 23 czerwca br., „Głos Wybrzeża”, 6 czerwca 1986; Grażyna Murawska, Werdykt Ostateczny, „Wybrzeże”, 20 lipca 1986. Por., Andrzej Huza, Mieczysław Lencznarowicz, Opinia kapitanów, „Wybrzeże”, nr 22, 1 czerwca 1986, s. 41; Józef Kubicki, Opinia kapitanów, „Wybrzeże”, nr 24, 15 czerwca 1986, s. 46. 1 Nautologia 2013, nr 150 31 wszyscy „ludzie morza”, instytucje, zakłady pracy, Wyższa Szkoła Morska i społeczeństwo Wybrzeża przyczynią się do tego, ażeby chociaż tak niewiele zrobić dla Tych, co na zawsze pozostali w otchłaniach wodnych”. Pytanie Bogumiły Osieckiej nie pozostało bez odpowiedzi, gdyż w komentarzu redakcyjnym Rity Krzyżaniak, do której imiennie list ten Osiecka przesłała, jest wyraźna deklaracja całego zespołu tygodnika „Wybrzeże”. Przytoczę tu jej końcową konkluzję zamieszczoną pod tekstem listu: „Redakcja poprze każdą inicjatywę. Idea, by poświęcić maleńki skrawek ziemi polskiego Wybrzeża tym, którzy nigdy nie wrócili z morza, nikomu nie powinna być obojętna”. Redaktorka Rita Krzyżaniak nie poprzestała na tym, ale przygotowała wzruszający reportaż o wdowim życiu Bogumiły Osieckiej, który uwiarygodniał motywy jej tak dramatycznego wystąpienia w imieniu ofiar marynarskich rodzin3. W następnych numerach tygodnika „Wybrzeże” redakcja publikowała, tylko niektóre głosy czytelników, pod tytułem wziętym z apelu Bogumiły Osieckiej – „Nysa”, „Kudowa”, „Busko”. Liczne środowiska wspierały apel B. Osieckiej. Czynili to żeglarze, marynarze, osoby ze śródlądzia i z głębi kraju. Żeglarz Wiesław Trzcinka z Kalisza w swoim liście napisał, że należy „stworzyć fundusz pamięci ludzi morza i zrobić to, co dotychczas nie powstało i nie zostało zrobione”. Przesyłano do redakcji szkice projektów pomnika – obelisku w postaci rufy lub dziobu statku, a nawet stylizowanej latarni morskiej. Przekonująca w swej wymowie jest opinia Tomasza Dąbrowskiego, 17-letniego młodzieńca, pochodzącego – jak napisał – z „rodziny pływającej”. „Jak wielu ludzi, związanych pośrednio lub bezpośrednio, chciałbym by powstało miejsce upamiętniające marynarzy, którzy zginęli na morzu. Fundusz na budowę tablicy lub pomnika powinno utworzyć społeczeństwo Wybrzeża, a także mogliby przyłączyć się do tego armatorzy krajowi (przede wszystkim: PLO, PŻM i PŻB), którzy by w ten sposób okazali szacunek dla byłych swoich pracowników”4. Jakże znamienny dla zainicjowania starań o budowę marynarskiego pomnika pamięci w Szczecinie okazał się list ppłk. dra n. med. Stanisława Urbańskiego, syna starszego marynarza Jana Urbańskiego z m/s „Nysa”. Jego szczególna rola, nie tylko przy inicjowaniu ale i budowie pomnika – monumentu na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie, skłoniła mnie do przytoczenia kilku fragmentów listu, który pod wspomnianym już tytułem – „Nysa”, „Kudowa”. „Busko”– ukazał się w dniu 1 listopada 1986 r. w popularnym wśród społeczności morskiej tygodniku „Wybrzeże”5. „W pełni chcę poprzeć apel pani Bogumiły Osieckiej, by obeliskiem – latarnią wiecznej pamięci uczcić Tych, którzy nigdy nie dotarli już do ojczystego brzegu pozostając w morskich otchłaniach. W powojennej historii naszej floty było kilka tragedii, gdzie stracili życie nasi najbliżsi – pamiętam z jakim wzruszeniem czytałem o tragedii „Cyranki”, „Czubatki”, nie wiedząc, że i mnie będzie dane przeżyć to samo. Ojciec mój był członkiem załogi m/s „Nysa”, która zatonęła wraz z całą załogą 10 stycznia 1965 r. w swym 326 rejsie na wysokości Stavanger. Miałem wówczas 17 lat, a przed sobą maturę. Pamiętam doskonale także chwile pełne oczekiwania na nabrzeżu Ewa portu szczecińskiego, gdy norweski statek m/s „Other” przywiózł zwłoki siedmiu marynarzy, których zwróciło morze. Pamię- tam biel trumien i czerwień goździków oraz leżące obok – jak na ironię – koło ratunkowe z napisem m/s „Nysa” – nie było tam mojego Ojca. (…) To co stało się z „Kudową” i „Buskiem”, było moją osobistą tragedią; myślałem, że to co spotkało „Nysę”, nie może się już powtórzyć – dobrze wiem, co czują rodziny zaginionych. Uważam, że nad brzegiem morza, na skrawku Polski, do której dążyli zawsze jak do siebie, winno znaleźć się miejsce na pamięć o Nich. Do dziś utrzymuję bliskie kontakty ze środowiskiem ludzi morza i wierzę, że poprze ono całym sercem tę inicjatywę, a my, którzy straciliśmy tak wiele, będziemy mogli pochylić w zadumie głowy na tej symbolicznej mogile, gdzie świece będą płonąć pamięcią tych, którzy odpłynęli w swój ostatni rejs. (…) Człowiek żyje tak długo jak długo trwa pamięć o nim. Dlatego ci wszyscy którzy pozostali w morzu na zawsze powinni mieć swój symboliczny port na polskim brzegu. Sam deklaruję wpłatę na ten cel i uważam, że sprawa sprowadza się do powołania komitetu, ustanowienia konta, a jestem przekonany o ofiarności tych wszystkich, w pamięci których pozostali Ci co pływali i płyną z nimi niejednokrotnie na tej samej wachcie. Wystarczy upowszechnić ten apel przez „Głos Marynarza”, codzienną gazetę polskich statków, by zobaczyć jak silne są więzi emocjonalne ludzi morza. (…) Wtedy, gdy rozwiera się morze i rozlewa żal do wszystkich, pozostają wspomnienia o Tych, co odeszli i by uczcić ich w sposób człowieczy pozostaje pielęgnować ich dzieci, ich żywą pamięć. Cierpienie ma wówczas najbardziej ludzki wymiar dalszego istnienia wbrew temu, co wyrządziło morze. Dlatego tak głęboko wierzę, że ustanowimy ten pomnik, dla nas, dla naszych dzieci, dla wnuków, dla potomnych, by wiedzieli, że uprawianie morza wymaga tak odwagi, jak i ofiar, czasami nawet z własnego życia”. Podczas klubowych spotkań kapitanów, członków Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej, rozważano w rozmowach przyczyny powojennych tragedii załóg jednostek z floty rybackiej: „Czubatki” – 10 V 1955; „Cyranki” – 4 X 1956; „Mazurka” – 26 VII 1963 i z floty transportowej: m/s „Nysa” – 10 I 1965, m/s „Kudowa Zdrój” – 23 I 1983; m/s „Busko Zdrój” – 8 II 1985. Nie zapomniano o ofiarach poniesionych w obronie polskiego morza w czasie II wojny światowej w samotnych zmaganiach w 1939 r. i w składzie flot alianckich 1939–1946. Potrzeba upamiętnienia tych dramatów stała się zaczynem wielkiego przedsięwzięcia obywatelskiego, o które apelowały rodziny ofiar w Gdyni i w Szczecinie. Szczeciński Klub Kapitanów Żeglugi Wielkiej wraz z kierownictwem Wyższej Szkoły Morskiej odpowiedzieli na ten apel, podjęli wspólnie zamysł budowy na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie, pomnika pamięci poświęconego „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Budowa pomnika pamięci ofiar morza na Centralnym Cmentarzu w Szczecinie W „Księdze Honorowej” Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej jest zachowany nieautoryzowany maszynopis zatytułowany: Cenna inicjatywa. Pozwolę w tym miejscu zacytować fragment tekstu: „W czasie spotkania wtorkowego w dniu 6.05.1986 r., nieżyjący już kpt. ż.w. [Zbigniew Kościelecki – abs. z 1952 r.] zwrócił się do obecnych z wnioskiem dotyczącym budowy pomnika upamiętniającego „Tych, co nie wrócili z morza”. Wniosek Redaktorka w opublikowanym wywiadzie/reportażu ze spotkania z B. Osiecką przedstawiała jej dramatyczne przeżycia: „Najgorsze jest zawsze Święto Zmarłych. Tuła się między rozświetlonymi grobami, odczytuje tabliczki, zagląda w twarze pochylone nad mogiłami. Nie znajduje tej mogiły, nad którą mogłaby się pochylić. Idzie na Skwer Kościuszki, ma tam „swoje” miejsce, wiatr od morza siecze w policzki, targa odwijanym z wiązanki papierem. Staje nad betonowym nabrzeżem, rzuca wiązankę do wody. Odchodzi i zawsze wraca.(…) Z tych wędrówek na skwer zrodziła się myśl o jakimś pamiątkowym znaku. O wyznaczonym skrawku ziemi, na którym by mogła zapalić zaduszkową świeczkę, położyć rocznicowy kwiatek. Jako jedna z wielu wdów”. Rita Krzyżaniak, Zbyt długi cień, „Wybrzeże”, R.V, nr 11 (176), 16 marzec 1986, s. 28–29. 4 Listy, Listy, Listy – „Nysa”, „Kudowa”, „Busko”, „Wybrzeże”, R.V, nr 12 (177), 23 marca 1986, s. 21: nr 14 (179), 6 kwietnia 1986, s. 17; Zob., Po latach dowiecie się, jak było. Reportaż Andrzeja Kraśnickiego jr. o okolicznościach zatopienia m/s „Nysa”, „Gazeta Wyborcza – Szczecin”, piątek 3 kwietnia 2009, s. 6–7. 5 Stanisław Urbański, „Nysa”, „Kudowa”, „Busko”, „Wybrzeże”, R.V, nr 46, 1 listopad 1986, s. 41. 3 32 Nautologia 2013, nr 150 został z aplauzem przyjęty, ale dopiero w 1987 r. rozpoczęto rzeczywiste starania o zezwolenie na budowę pomnika. Przełomowe okazało się spotkanie wtorkowe w dniu 6 stycznia 1987 r. Przewodniczący Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. Andrzej Huza odczytał zebranym artykuł zamieszczony w tygodniku „Wybrzeże”, napisany przez [ppłk. dra n. med.] Stanisława Urbańskiego, o pilnej potrzebie budowy pomnika. Po zaciętej dyskusji postanowiono powołać prowizoryczną komisję. Według zapisu dokumentacyjnego wiadome jest, że weszli do niej kapitanowie: Andrzej Huza, Waldemar Łęcki, Karol Brandys i Marek Stachyra6. Mieli rozpocząć w imieniu Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż.W. przygotowania, które zmierzały do wyłonienia stałej reprezentacji, upoważnionej do budowy pomnika ku czci zaginionych na morzu. Na wniosek kpt. ż.w. Zygmunta Kościeleckiego uznano za celowe utworzenie specjalnej fundacji, która oficjalnie miała się tym zająć. Spotkanie wtorkowe w dniu 6 stycznia 1987 r. zostało uznane za Zebranie Założycielskie Społecznego Komitetu Budowy Pomnika. W czasie dyskusji wskazywano kilka miejsc pod budowę pomnika, ale decyzję wyboru najlepszej lokalizacji pozostawiono wyłonionej komisji. Początkowo brano pod uwagę zamysł budowy dwóch pomników: jeden w mieście, a drugi na Cmentarzu Centralnym, lecz w końcu ograniczono zamierzenia tylko do Cmentarza Centralnego. W tydzień później, na wtorkowym spotkaniu 13 stycznia 1987 r., kapitanowie wybrali pełny skład Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Tym, co nie powrócili z morza”. Przyjęto tutaj strukturę organizacyjną podobną do tej, jaką posiadała Rada Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej. Przewodniczącym Społecznego Komitetu został kpt. ż.w. Andrzej Huza i wiceprzewodniczącym kpt. ż.w. Waldemar Łęcki, sekretarzem mgr Anna Więckowska-Machay – naczelna redaktor „Głosu Szczecińskiego”, skarbnikiem mgr Andrzej Wybranowski – radca prawny WSM. Do grona członków weszli: kpt. ż.w. doc. dr inż. Igor Jagniszczak – od 30 sierpnia 1987 r. rektor WSM, kpt. ż.w. inż. Zbigniew Bargielski, kpt. ż.w. Zygmunt Kościelecki i ppłk. dr n. med. Stanisław Urbański. Kiedy 16 grudnia 1987 r. zmarł kpt. Z. Kościelecki do składu Komitetu dokooptowano mgr Elżbietę Marszałek – dyrektorkę Zespołu Szkół Ekonomicznych Nr 2 i prezesa Ligi Morskiej w Szczecinie. Społeczny Komitet Budowy Pomnika miał odgrywać rolę projektowanej fundacji, więc musiał zalegalizować swoją działalność po przebrnięciu określonych procedur administracyjnych. Społeczny Komitet Budowy Pomnika ustalił nazwę pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” i zdecydował, że pomnik zostanie wybudowany z ofiarności społeczeństwa na Cmentarzu Centralnym. Wymagało to wystąpienia do Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu Miejskiego w Szczecinie, o akceptację tej inicjatywy jako czynu społecznego, otrzymania zgody na wybraną lokalizację i budowę pomnika-monumentu oraz zgromadzenie z ofiarności obywatelskiej potrzebnych funduszy na realizację tego ambitnego przedsięwzięcia. Delegacja Społecznego Komitetu Budowy Pomnika reprezentowana przez kpt. ż.w. Andrzeja Huzę, wraz z kpt. ż.w. Waldemarem Łęckim i ppłk. dr. n. med. Stanisławem Urbańskim, w dniu 2 lutego 1987 r. spotkała się z przewodniczącym Miejskiej Rady Narodowej i prezydentem miasta Szczecina. Przedstawiła ideę budowy pomnika pamięci ludzi morza, złożyła protokół z Zebrania Założycielskiego oraz podała skład imienny Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Realizacja tej rangi inicjatywy społecznej wymagała ustanowienia urzędowego patronatu ze strony władz miasta Szczecina. Podjął się tej misji mgr inż. Ryszard Rotkiewicz, prezydent miasta Szczecina. Imienny patronat prezydenta miasta miał ułatwić m.in. przebieg postępowania administracyjnego z wyborem miejsca na pomnik oraz przygotowania do wykonania w czynie społecznym tytułu inwestycyjnego. Społeczny Komitet Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” w marcu 1987 r. został zarejestrowany w Wydziale Kultury i Sztuki Urzędu Miasta Szczecina. Komitet po rejestracji jeszcze w tym miesiącu uzyskał zgodę władz na założenie własnego konta bankowego, na który miano gromadzić środki pieniężne otrzymywane od ofiarodawców. Społeczny Komitet Budowy Pomnika i członkowie Szczecińskiego Klubu Kapitanów prowadzili usilne starania o wybranie najlepszego miejsca na budowę pomnika pamięci. Rozważano kilka propozycji lokalizacyjnych na Cmentarzu Centralnym, ale niektóre z nich wymagały wcześniejszego oczyszczenia terenu. Kpt. ż.w. Stanisław Huza, jako przewodniczący Społecznego Komitetu, w dniu 15 lipca 1987 r. zaproponował Przedsiębiorstwu Zieleni Miejskiej parę wariantów usytuowania pomnika na Cmentarzu Centralnym. Mgr inż. Elżbieta Futyma, zastępca dyrektora do spraw eksploatacji Przedsiębiorstwa Zieleni Miejskiej, w kilka tygodni później potwierdziła, że „Przedsiębiorstwo Zieleni Miejskiej w Szczecinie akceptuje proponowaną lokalizację wg wariantu 2 (teren położony przy al. Okólnej między kwaterami 5, 6, 7, 8 oraz 13 i 14)”7. Był to teren, gdzie znajdował się jeszcze stary postument, ale na jego usunięcie musiano uzyskać zgodę Wydziału Urbanistyki, Architektury i Nadzoru Budowlanego Urzędu Miasta Szczecina. Niestety, urzędowe kontakty z przedsiębiorstwem zieleni nie ułatwiały postępu w tej sprawie. Przychylna decyzja zapadła dopiero w następnym roku. Mgr inż. arch. Piotr Zaniewski, zastępca kierownika Wydziału Urbanistyki, Architektury i Nadzoru Budowlanego Urzędu Miejskiego w Szczecinie, w dniu 3 maja 1988 r. wyraził zgodę na prace przygotowawcze do realizacji pomnika oraz zezwolił na przeniesienie znajdującego się tam starego cokołu z płaskorzeźbą na uzgodnioną lokalizację (według wariantu 1). Otrzymana decyzja o lokalizacji miejsca budowy w czynie społecznym pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” upoważniała do geologicznego rozpoznania terenu. Kadra naukowodydaktyczna i techniczna Wydziału Budownictwa i Architektury Politechniki Szczecińskiej wykonała wymagane wiercenia i bezpłatnie opracowała opinię geotechniczną, wymaganą do inicjowania prac projektowych i budowlanych. Posiadanie skromnych funduszy nie zachęcało Społecznego Komitetu i Klubu Kapitanów do ogłaszania konkursu na projekt pomnika. Zdecydowano się na rozpatrzenie szkiców projektowych nadsyłanych od osób zatrudnionych na statkach PMH. Wykorzystano także imienne kontakty z zawodowymi artystami, promowanymi przez wybrane wydziały kultury i sztuki urzędów wojewódzkich w kraju. Po licznych debatach nad różnymi propozycjami, nadesłanymi w 1987 i w pierwszych miesiącach 1988 r., które rozpatrywano podczas spotkań Rady Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. i Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” w końcu uznano, że najtrafniej uosabiał oczekiwania kapitanów wstępny projekt małżeństwa artystów plastyków Małgorzaty SchubertRadnickiej i Macieja Radnickiego z Krakowa. Społeczny Komitet Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza”, w założeniach wstępnych z marca 1987 r., przewidywał realizację tego tytułu inwestycyjnego w czynie społecznym Sprawozdanie z działalności Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” za okres od marca 1987 do marca 1990, Szczecin, 28 lutego 1990. 7 Zob., Pismo Przedsiębiorstwa Zieleni Miejskiej w Szczecinie do Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” w Wyższej Szkole Morskiej, Szczecin, sierpień 1987 – w zbiorach kpt. ż.w. dra hab. inż. Igora Jagniszczaka, prof. Akademii Morskiej w Szczecinie. i ppłk. dra n. med. Stanisława Urbańskiego. 6 Nautologia 2013, nr 150 33 w ciągu trzech lat. Jednak Miejska Komisja Planowania niepokoiła się brakiem postępów w rozpoczynaniu budowy pomnika, co było rezultatem przewlekających się procedur administracyjnych i poszukiwania najtrafniejszej wizji projektowej. W końcu 1987 r. oficjalnie domagała się odpowiedzi, czy w roku następnym budowa pomnika będzie realizowana czy zostanie zaniechana. Eugeniusz Wojciechowski, przewodniczący Miejskiej Komisji Planowania, prowadził prace nad planem na rok 1988. Oczekiwał od Społecznego Komitetu Budowy Pomnika i od Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej złożenia do 15 listopada 1987 r. wstępnego kosztorysu i niezbędnych dokumentów wymienianych w doręczonej Informacji dla Obywateli o sposobie załatwiania spraw w dziedzinie podejmowania organizacji, realizacji i rozliczania czynów społecznych na terenie miasta Szczecina. Uprzedzał jednocześnie, że nie dostarczenie wspomnianej dokumentacji w podanym terminie, uniemożliwi wprowadzenie tego zadania do planu na 1988 r. Kpt. ż.w. Andrzej Huza w dniu 2 listopada 1987 r. wysłał pocztą poleconą wyjaśnienie, w którym przedstawił aktualny stan przygotowań do budowy pomnika. Kategorycznie zapewniał Miejską Komisję Planowania UM „że nasze działanie mające na celu realizację budowy pomnika nie będzie zaniechane w 1988 roku. Podobnie jest z wyborem projektu pomnika, którego wstępny kosztorys będziemy mogli przedstawić po zatwierdzeniu konkretnego projektu, wybranego spośród napływających prac. Na razie można jedynie stwierdzić, że pomnik w formie, za którą opowiada się większość załóg na statkach kosztowałby w chwili obecnej ok. 20 mln zł. W załączeniu przesyłamy kopię decyzji o lokalizacji z planem usytuowania na Cmentarzu Centralnym”8. Nadmienię tutaj, że zbilansowane dwa lata później, tj. w końcu 1989 r. wydatki, związane z budową pomnika, sięgały 45,5 mln zł. Kpt. ż.w. Andrzej Huza, jako przewodniczącego Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza”, podejmował usilne starania, żeby dostać zgodę władz na rozpoczęcie prac przygotowawczych do budowy na wybranym terenie Cmentarza Centralnego. Mgr. inż. arch. Piotr Zaniewski, zastępca kierownika Wydziału Urbanistyki, Architektury i Nadzoru Budowlanego Urzędu Miejskiego w Szczecinie, dopiero w dniu 3 maja 1988 r. wyraził „zgodę na prace przygotowawcze do realizacji przedmiotowego pomnika oraz przeniesienia istniejącego cokołu z płaskorzeźbą na uzgodnioną lokalizację (wg wariantu 1)”9. Komitet Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza”, jak już wspomniałem, na bieżąco modyfikował nie tylko projekt ale i wykonawstwo inwestycji. Na przykład „z powodu wysokich kosztów i długich terminów wykonania musiał zrezygnować z zamówienia odlewów masztu-krzyża, pachoła oraz liter – w Gliwickich Zakładach GZUT. Ww. elementy wykonano w Stoczni „Gryfia” za 1/6 kosztów, jakie należałoby zapłacić wyspecjalizowanemu przedsiębiorstwu. Podobnie – z przyczyny ogromnych kosztów i nieokreślonego w czasie wykonawstwa – trzeba było zrezygnować z granitu i brązu, jako materiałów użytych na główny element pomnika – stylizowaną falę. W rezultacie falę wykonano, całkowicie oryginalną metodą, z betonu wlewanego do formy pod ciśnieniem. Precyzyjną formę, zdjętą z małego modelu gipsowego, wykonano na W5 Stoczni im. Warskiego. Po zatwierdzeniu dokumentacji, wykonanej przez Zakład Terenowy OPG-K, przez Przedsiębiorstwo Zieleni Miejskiej – doprowadzono podziemnym kablem energię elektryczną dla oświetlenia pomnika”10. Kapitan Waldemar Łęcki sprawował nadzór realizatorski, a de facto zajmował się organizacją wszystkich prac przy budowie pomnika pamięci w Szczecinie. Na IV Walnym Zebraniu Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej w dniu 10 grudnia 1988 r. informował kapitanów o nader skromnym stanie zaawansowania inwestycji. Wyrażał jednak z przekonaniem opinię, że spodziewa się jej zakończenia w roku następnym. W oszczędnej wypowiedzi kapitana, zapisanej w protokole, brzmiało to następująco: „Na wyznaczonym miejscu na Cmentarzu Centralnym rozpoczęły się pierwsze prace. Należy się spodziewać, że na Wszystkich Świętych zapalimy symboliczne świeczki przy pomniku”. Opóźnienia przy budowie wynikły z różnych zmian z wykonaniem projektu i elementów pomnika, ale także z racji przewlekania się procedur gromadzenia dokumentacji wymaganej przez administrację Urzędu Miasta Szczecina11. W tych okolicznościach główne prace przy budowie i montażu pomnika oraz wykonanie małej architektury otoczenia prowadzono w 1989 r. Anna Cicha w imieniu Przedsiębiorstwa Zieleni Miejskiej, który był użytkownikiem terenu na Cmentarzu Centralnym, dopiero w dniu 20 kwietnia 1989 r. przekazała wytyczony plac budowy o wymiarach 20 x 50 m. Społecznemu Komitetowi Budowy Pomnika. Protokół przejęcia podpisali w imieniu inwestora inż. A. Frączek i kpt. ż.w. W. Łęcki. Natomiast w imieniu wykonawcy protokół podpisali major J. Maszerek i starszy chorąży K. Małkiewicz, przedstawiciele Jednostki Wojskowej 4177, która stacjonowała w Szczecinie i zajmowała się robotami budowlanymi. Inwestor zobowiązał się w ciągu tygodnia, tj. do 27 kwietnia dostarczyć wykonawcy (JW. 4177) rysunki robocze projektowanego pomnika i wymaganą dokumentację geodezyjną12. Dopiero wtedy mogły się rozpocząć roboty budowlane i montażowe. Rektor WSM kpt. ż.w. prof. dr inż. Igor Jagniszczak drogą osobistych starań zabiegał w Zakładach Kamieniołomów w Bolesławcu i w Strzegomiu o otrzymanie płyt marmuru lub granitu. Niestety wysokie koszty i odległy termin realizacji zamówienia przesądziły o zakupie płyt piaskowca i innych materiałów na pokrycie z betonu wykonanych fal. Kpt. ż.w. Andrzej Huza, przewodniczący Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza”, 24 sierpnia 1989 przekazał plac budowy mgr. inż. Ryszardowi Golewskiemu ze spółki cywilnej Instalacji Wodno-Kanalizacyjnych w Szczecinie, która zajęła się wykładaniem płyt czerwonego piaskowca oraz kilku tysięcy płytek ceglastych i szarych13. Rozpoczęły się ostatnie roboty wykończeniowe małej urbanistyki wokół pomnika, które zostały zakończone przed Zob. Korespondencja kpt. ż.w. Andrzeja Huzy z Miejską Komisją Planowania Urzędu Miejskiego w Szczecinie, Szczecin, 2 listopada 1987; Por. Pismo Eugeniusza Wojciechowskiego, przewodniczącego Miejskiej Komisji Planowania do Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Pamięci „Tych co nie powrócili z morza” i Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W., Szczecin 20 października 1987. 9 Korespondencja mgr inż. arch. Piotra Zaniewskiego z Urzędu Miejskiego do Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Szczecin, 3 maja 1988 r. – w zbiorach kpt. ż.w. prof. AM dra hab., inż. Igora Jagniszczaka. 10 Sprawozdanie z działalności Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” za okres od marca 1987 do marca 1990, Szczecin, 28 lutego 1990, s. 2–3. 11 „Spotykaliśmy się – niemal z reguły z przychylnością – choć czasem rozmowy zaczynały się od „nie”, jak np. w niełatwej dla nas współpracy z Przedsiębiorstwem Zieleni Miejskiej. Prawdziwą arogancję wykazali jedynie OPZZ-owcy z PLO w Gdyni – wyrażając, swoistym stylem, dezaprobatę naszego działania”. Sprawozdanie z działalności Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” za okres od czerwca 1987 do marca 1990. 12 Protokół przekazania placu budowy zadania – pomnik „Tym , co nie wrócili z morza”. Szczecin, 20 czerwca 1989 r. – w zbiorach kpt. ż.w. dra hab. inż. Igora Jagniszczaka i ppłk. dra n. med. Stanisława Urbańskiego. 13 Kapitan A. Huza w dniu 24 sierpnia 1989 r. przekazał R. Galewskiemu: 3200 płytek ceglastych o wymiarach 25x25; 1000 płytek szarych (25x25), 160 płyt szarych (40x35) oraz 110 płyt czerwonego piaskowca (40x60) oraz zakupioną farbę, taczkę i 3 łopaty. Protokół przekazania placu budowy sygnowany podpisami kpt. ż.w. Andrzeja Huzy i mgra inż. Ryszarda Galewskiego, Szczecin, 24 sierpnia 1989 r. – ze zbiorów I. Jagniszczaka i S. Urbańskiego. 8 34 Nautologia 2013, nr 150 15 października 1989 r. Nie przesądzało to o potrzebie kontynuowania później różnych prac wykończeniowych czy modernizacyjnych, zwłaszcza z zapisami nazw statków, okrętów czy jachtów oraz imiennych ofiar ze składu ich załóg. W trakcie prac przygotowawczych i wykonawczych ulegał zmianie pierwotny projekt i wykonanie elementów pomnika. Wyłoniła się bowiem nowa koncepcja, odstąpiono od budowy pomnika rodzinnego – dostępnego dla ograniczonego grona osób. Zdecydowano się bowiem na budowę pomnika dla całej społeczności morskiej, który poza codziennymi dowodami pamięci rodzin i bliskich miał stanowić uświęcone miejsce dla polskiej kadry morskiej do godnego honorowania pamięci ofiar morza w trakcie uroczystości kościelnych i państwowych. Otrzymany pod budowę pomnika zalesiony teren, wraz z przebiegającą wzdłuż niego cmentarną aleją, stwarzał niepowtarzalną scenerię otoczenia do usytuowania, właśnie tu na Cmentarzu Centralnym, monumentalnego pomnika pamięci poświęconego polskiej kadrze morskiej. Komitet informował, że „projekt pomnika rozszerzono o aleję okalającą bryłę pomnika, umieszczoną w środku. W ten sposób uwzględniono możliwości umieszczenia tabliczek z nazwiskami zaginionych na morzu – co było życzeniem rodzin, które straciły najbliższych. Pomysł ułożenia płyt z nazwiskami pochodził od małżeństwa Radnickich – natomiast projekt rozrysował nieodpłatnie mgr inż. arch. Marek Grundke”14. Dookoła pomnika zaprojektowano i wykonano w formie symbolicznego nabrzeża mur, na którym przewidywano lokowanie indywidualnych tabliczek ofiar morza15. Szczeciński Klub Kapitanów Żeglugi Wielkiej oraz Społeczny Komitet Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” przyjęli imienną identyfikację ofiar poprzez sięganie do lat II wojny światowej i do wszystkich większych dramatów w całym okresie powojennym, aż po ostatnie lata. Tragedia polskiej załogi i pasażerów m/s „Athenian Venture” w 1988 r. przesądziła o tym, że uwzględniono także polskie załogi na statkach pod obcą banderą. Na życzenie żeglarzy na pomniku znalazły się ofiary z zatopionych jachtów morskich. Przyjęty tak rozległy przedział czasu i zakres adnotowania na pomniku ofiar morza nie ułatwiał dokładnego wykonania tego zadania Szczecińskiemu Klubowi Kapitanów Żeglugi Wielkiej i Komitetowi Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Redaktor Maciej Strączyński opisał nad wyraz trafnie wyraz artystyczny pomnika i identyfikację na nim nazwisk ofiar. Przytoczę tu jego słowa: „krakowscy rzeźbiarze Małgorzata i Maciej Radniccy nie zawiedli oczekiwań. Niektórzy nawet po cichu dziwili się, że artyści z dalekiego „śródlądzia” wykazali się tak doskonałym wyczuciem idei pamięci o tych co na morzu, a stworzone przez nich fale, fragment nabrzeża i krzyż w postaci masztu z reją jednogłośnie uznano za to, czego oczekiwaliśmy wszyscy. Ale w tym pomniku równie ważna miała być jego druga strona. Od tyłu otacza go półkolem osiemnaście tablic. Miały być umieszczone nazwiska Tych, Którzy Nie Powrócili Z Morza. Gdy pomnik odsłaniano, było tam już 171 mosiężnych tabliczek”16. Tablica, na której zamieszczono napisy nazw 30 statków i okrętów z lat wojny z datami ich zatopienia, była sygnowana podpisem „Miasto Szczecin i Klub Kapitanów Żeglugi Wielkiej”. Nie uniknięto pomyłek w dokładnej identyfikacji nazw utraconych statków. Błędnie zapisano np. utratę s/s „Kościuszko”, który szczęśliwie w 1939–1941 pełnił służbę jako okręt Polskiej Marynarki Wojennej pod czasową nazwą ORP „Gdynia”, aby w 1941 ponownie powrócić do floty Polskiej Marynarki Handlowej. Przez całą wojnę transportował wojsko ze sprzętem bojowym oraz ludność cywilną, pracując w czarterze Ministry of War Transport dla potrzeb brytyjskiej Admiralicji. Natomiast s/s „Modlin” to kompletnie zużyty stary parowiec, który w ocenie kpt. ż.w. Tadeusza Meissnera, inspektora załogowego GAL-u nie nadawał się do eksploatacji, więc za odpowiednią cenę w czerwcu 1944 r. wykorzystano go do budowy falochronu podczas inwazji na północną Francję17. Na innych tablicach pominięte zostały nazwy niektórych statków z okresu powojennego, mimo że uczestniczyły w dramatycznych wydarzeniach, a ich załogi składały ofiarę życia. Do połowy 1990 r. żadna z cywilnych uczelni morskich nie zatrudniała historyka, który zajmowałby się opracowywaniem najnowszych dziejów morskich Polski, a w tym dokumentacji o ofiarach wojennych i powojennych polskiej kadry morskiej, zwłaszcza absolwentów. Błędu takiego nie popełniła uczelnia wojskowa – Akademia Marynarki Wojennej i Muzeum MW, które do dzisiejszego dnia prowadzą własne badania o dziejach i tradycjach PMW. W tych okolicznościach Radzie Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej i Społecznemu Komitetowi Budowy Pomnika w Szczecinie w 1988 i 1989 r. duży problem stwarzała nie tylko pełna identyfikacja nazw zatopionych okrętów, statków i jachtów, a tym bardziej ustalenie imiennej listy ofiar zabranych przez morze. Dotyczyło to także walk o polskie morze w latach II wojny światowej i w dziesięcioleciach powojennej odbudowy i pokojowej pracy na rzecz polskiego morza. Nie wykorzystano dokładnie, znanej wówczas i opublikowanej przez red. Jerzego Pertka imiennej dokumentacji o stratach osobowych Polskiej Marynarki Wojennej18. Jakkolwiek w rejestrach J. Pertka znajdujemy wielu oficerów i kapitanów PMH, to na życzenie kapitanów i marynarzy PMH, najpełniejszy wykaz poległych podczas wojny w konwojach alianckich i w kraju, opracowałem dopiero w 1989–1990 r. i opublikowałem w 1991 r.19 Niestety, monografie z aneksami dokumentacyjnymi strat kadry morskiej zostały opublikowane zbyt późno i nie mogły być wykorzystane do zapisania tych nazwisk na tablicach pomnika. Na wybiórczym adnotowaniu nazwisk ofiar z okrętów PMW i ze statków PMH czy obcej bandery, często ważyły usilne starania członków rodzin i przyjaciół ofiar, którzy zamieszkiwali w Szczecinie. Sprawozdanie z działalności Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” za okres od marca 1987 do marca 1990 r., Szczecin 1990, s. 4. 15 Zob. Wiktor Czapp, Szczeciński Klub Kapitanów Żeglugi Wielkiej. Krótki rys historyczny, Szczecin 2006, s. 4. 16 Szczegółowa analiza imienna ofiar morza, które były zamieszczone na tabliczkach w 1989 r., znajduje się w obszernym artykule redaktora Macieja Strączyńskiego, Druga strona pomnika, „Morze i Czas”, Szczecin, 6–12 czerwiec 1990.; Informacje kpt. ż.w. Andrzeja Huzy – w zbiorach autora. 17 J. K. Sawicki, Podróże polskich statków 1939–1945, [z przedmową kpt. ż.w. prof. dra Daniela Dudy]. Gdynia: Komisja Historii Żeglugi Polskie Towarzystwo Nautologiczne 1989. 18 Red. Jerzy Pertek w wydanej w 1989 r. kolejnej edycji – Mała flota wielka duchem – zamieścił obszerny aneks, który zawierał Listę strat osobowych Polskiej Marynarki Wojennej 1939–1945. W wydzielonych częściach ujął straty poniesione w obronie Wybrzeża (353), w działalności Flotylli Pińskiej i pod Kockiem oraz w działaniach Oddziału Wydzielonego „Wisła” (61) i poległych w toku działalności PMW na Zachodzie (450); Polegli, pomordowani i zmarli podczas okupacji, w niewoli i na internowaniu (179), s. 512–573. 19 J.K. Sawicki, Polska Marynarka Handlowa 1939–1945, Gdynia: Pracownia Historii Wyższej Szkoły Morskiej 1991, Aneks I, Straty kadrowe Polskiej Marynarki Handlowej w transporcie alianckim podczas II wojny światowej, s. 479–503. W rejestrze wymieniam 220 na polskich statkach i 190 poległych w obronie kraju i terroru okupacyjnego wroga. Red. Jerzy Pertek zajmował się także dokumentacją ofiar wojennych załóg PMH i pierwsze niezakończone wyniki opublikował na łamach „Dziennika Bałtyckiego”: Lista strat osobowych Polskiej Marynarki Handlowej w drugiej wojnie światowej, „Dziennik Bałtycki”, 1966, nr 170, 173,176, 177, 179, 181, 182 i 185. Pierwszy rejestr członków „Alfy” Wydziału Marynarki Komendy Głównej Armii Krajowej opublikowałem w marcu 1989 r., a ich noty biograficzne w 1997 r. 14 Nautologia 2013, nr 150 35 Rada Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. zaufała propozycjom, przygotowanym nieporadnie przez pracowników Morskiego Ośrodku Kultury i Informacji przy PŻM w Szczecinie. W przedstawionym materiale brakowało uporządkowanej koncepcji rejestracji listy ofiar. Dokumentacja imienna, etapami dostarczana Społecznemu Komitetowy Budowy Pomnika, zawierała wyrywkowo gromadzony niekompletny materiał, który często zawierał tylko niektóre nazwiska ofiar ze statków czy okrętów. Przywołane tu opracowania Jerzego Pertka o PMW czy moje o PMH są tego ewidentnym potwierdzeniem. Można więc uznać, że Społeczny Komitet Budowy Pomnika nie był wówczas w stanie samodzielnie dokładnie zewidencjonować ofiar polskiej kadry, która nie powróciła z morza w odniesieniu do lat II wojny światowej, i tym bardziej dla dziesięcioleci powojennych. Do dnia dzisiejszego nie zdołano wytyczyć tematyki badawczej o zasięgu armatorskim ani resortowym, o ofiarach poniesionych podczas pracy na polskich i obcych statkach. Jedynie dzięki dociekliwości i odwadze dziennikarzy do publicznego przekazu społecznego docierały wiadomości o większych tragediach, m.in. zatopionych statkach i imiennych ofiarach wśród załóg. Dzięki staraniom absolwentów Szkoły, pełniących służbę w latach wojny w konwojach alianckich czy w kraju w organizacji niepodległościowej Armii Krajowej, zostałem 1 lipca 1990 r. przez prof. dra hab. inż. Józefa Lisowskiego, rektora WSM w Gdyni, zatrudniony do prowadzenia usystematyzowanych badań najnowszych dziejów morskich Polski. Musiałem przezwyciężyć główne bariery badawcze, które wynikały z braku opracowań dokumentacyjnych i biograficznych polskiej kadry morskiej, absolwentów cywilnego i wojskowego szkolnictwa oficerskiego. Konieczne stało się wytyczenie i konsekwentna realizacja wieloletniego tematu badawczego z udziałem absolwentów polskich szkół i uczelni morskich – Kadry morskie Rzeczypospolitej. W latach 1992–2012 pod moją redakcją naukową i edytorską oraz współautorstwie, także licznego grona absolwentów i kadry uczelni morskich, zostało przygotowanych i wydanych sześć tomów Kadr morskich Rzeczypospolitej. Dołączyć do tego należy m.in. bezcenny dorobek dokumentacyjny 52 tomów serii wydawniczej „Księgi Floty Ojczystej”, bez których nikt nie może prowadzić rzetelnych badań naukowych najnowszych dziejów morskich Polski na morzu. W trakcie gromadzenia materiału źródłowego o składzie osobowym absolwentów oficerskich szkół morskich czy not i studiów biograficznych, rozważałem możliwość równoległego przygotowywania wykazów imiennych osób, które utraciły życie pływając po wojnie pod banderą PMH. Jednak przy ówczesnym stanie badań naukowych okazało się, że jest to zadanie niewykonalne. Ze zdumieniem stwierdziłem, że żaden polski armator nie posiadał w swej ewidencji i zbiorach dokumentacji kadrowej utraconych w morzu członków załóg, a nawet wykazów załóg i pasażerów zatopionych wraz ze statkami. W obiegu publicznym w kraju dla całego okresu były znane, lecz z upływem czasu zapomniane te informacje, które dziennikarze zdołali zapisać na łamach swoich periodyków. Poza rodzinami i bliskimi im osobami, jedynym środowiskiem, które w różnym stopniu kultywowało pamięć o dramatach i ofiarach morza, były organizacje związkowe i zawodowe polskiej kadry morskiej i okazjonalnie macierzyste uczelnie. Orientowały się one dobrze, że tradycje morskie Polski budowane są nie tylko pracą na rzecz polskiego morza, ale także najwyższą ofiarą własnego życia. Bardzo cennym osiągnięciem polskiej historiografii, o dramatycznych wydarzeniach w polskiej flocie na morzu i w portach w latach 1945–2010, stał się dorobek badawczy i piśmienniczy starszego mechanika okrętowego mgr inż. Ryszarda Leszczyńskiego. Jego prace badawcze zostały przygotowane i opublikowane w prowadzonej przeze mnie serii wydawniczej „Księgi Floty Ojczystej”. Mam tu na uwadze opracowania dokumentacyjne i reportaże historyczne R. Leszczyńskiego o wydarzeniach we flocie łowczej, zwieńczone trzytomowym dziełem: Tragedie rybackiego morza. Natomiast dla floty transportowej taką rolę spełnia czterotomowe dzieło: Ginące frachtowce (wydał już trzy tomy o polskich statkach i obecnie pracuje nad tomem czwartym o polskich załogach i marynarzach na obcych statkach). Szczególna jest w tym zasługa także wydawcy – Fundacji Przemysłu Okrętowego i Gospodarki Morskiej. Kpt. ż.w. Wiktor Czapp, przewodniczący Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej, właśnie do R. Leszczyńskiego zwrócił się w 2007 r. o informacje weryfikujące i uzupełniające rejestry statków i listy polskich ofiar tragedii na morzach i oceanach dla całego okresu powojennego. R. Leszczyński w korespondencji datowanej 27 września 2007 r. przesłał dokładną listę powojennych katastrof statków PMH, w których ginęli Polacy. Jak z powyższego widać, władze Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej starały się aktualizować posiadany materiał dokumentacyjny o utraconych statkach i ofiarach morza. Sądzę jednak, że koordynację tego zadania powinna przejąć na siebie wybrana komórka naukowa Akademii Morskiej w Szczecinie przy stałej współpracy z organizacjami społecznymi i zawodowymi polskiej kadry morskiej. Społeczny Komitet Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” w swoim sprawozdaniu z dnia 24 lutego 1990 r., który sygnowali podpisami: mgr Anna Więckowska-Machay, mgr Andrzej Wybranowski, mgr Elżbieta Marszałek, ppłk. dr n. med. Stanisław Urbański, kpt. ż.w. Andrzej Huza, kpt. ż.w. Waldemar Łęcki, kpt. ż.w. prof. dr Igor Jagniszczak i kpt. ż.w. inż. Zbigniew Bergielski, zamieścił dość znamienną opinię: „Dużą trudność sprawiało kompletowanie listy nazwisk zaginionych na morzu. Okazało się, że nie wszyscy armatorzy są zainteresowani prowadzeniem odpowiednich rejestrów. W momencie odsłonięcia pomnika było 175 tabliczek z nazwiskami marynarzy, rybaków i żeglarzy, których morze nie oddało – choć zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to lista niekompletna”. Potwierdziły to wówczas dociekliwe publikacje dziennikarzy i uzupełniające informacje kapitanów, zarówno tych którzy pływali w latach wojny w konwojach alianckich, jak i podczas dziesięcioleci pokojowej pracy pod ojczystą i obcą banderą. Niestety, zaawansowanie badań naukowych międzyuczelnianej Pracowni Historii WSM w Gdyni i w Szczecinie o dramatach we flocie ojczystej, tak wobec kadry jak i statków, przypada na okres po wybudowaniu pomnika wiecznej pamięci w Szczecinie. W tych okolicznościach Społeczny Komitet Opieki nad Pomnikiem „Tym, którzy nie powrócili z morza” stanął przed zadaniem sukcesywnego uzupełniania i aktualizacji rejestru ofiar oraz adnotowania ich na zamieszczanych tabliczkach na pomniku. W dniu 28 listopada 2011 r. kpt. ż.w. Wiktor Czapp, przewodniczący Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej, informował mnie: „łącznie na pomniku jest 299 tabliczek”20. Oznacza to, że pomnik pamięci „Tym, którzy nie powrócili z morza” na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie, z upływem lat stał się jedyną tej miary, największą symboliczną nekropolią kadry morskiej w Rzeczypospolitej Polskiej. Wielką zasługą Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. i Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” , niezależnie od pozostałych jeszcze do przezwyciężenia problemów badawczych, jest przyjęcie dla pomnika zbiorowej pamięci, ogólnokrajowej i międzynarodowej symboliki ludzi morza. Posłużyła ona do godnego uszanowania pracy i ponoszonych ofiar na rzecz polskiej bandery i polskiego morza. List kpt. ż.w. Wiktora Czappa, przewodniczącego Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej, do J. K. Sawickiego, przewodniczącego Komisji Historii Żeglugi Polskiego Towarzystwa Nautologicznego w Gdyni, Szczecin, 28 listopada 2011 r.; Kapitan informował mnie, że w ciągu ostatnich 8 lat przybyło na grobie 11 indywidualnych tabliczek z zaginionymi na morzu w latach 1957–2009. 20 36 Nautologia 2013, nr 150 Koncepcje promocyjne Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” w latach 1987–1989 Szczeciński Klub Kapitanów Ż. W. już w 1986 r. , zaraz po apelu Bogumiły Osieckiej, podjął jej żądanie i zaczął rozważać możliwość upamiętnienia ofiar morza. Zamysł uhonorowania pamięci tych co zginęli na morzu – według późniejszych relacji kpt. ż.w. prof. dra Aleksandra Huberta Walczaka – nie zapowiadał budowy symbolicznej nekropolii, która będzie jednoczyła całą społeczność morską. „Początkowo myślano o tablicy z nazwiskami marynarzy, którzy zginęli na morzu, ale zwyciężyła idea postawienia pomnikasymbolu „Tym, którzy nie powrócili z morza”21. Wyraźne ukierunkowane i skoordynowane działania promocyjne takiej inicjatywy społecznej nastąpiły dopiero po zarejestrowaniu w marcu 1987 r. Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Dojrzewanie koncepcji i projektowych wizji pomnika następowało w trakcie rozwijanej kampanii, która propagowała ideę budowy pomnika pamięci siłami społecznymi. Zgłaszane opinie, propozycje, a nawet przedstawiane liczne projekty przez ofiarodawców, wymusiły przyjęcie dojrzałej koncepcji, która najtrafniej spełniała oczekiwania nie tylko polskiej kadry morskiej ale polskiego społeczeństwa. Szczeciński Klub Kapitanów Ż. W. oraz Społeczny Komitet Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” inicjatywę budowy pomnika upowszechniał nie tylko w przedsiębiorstwach armatorskich w regionie szczecińskim ale również w kraju, zwłaszcza w miastach i województwach patronackich statków morskich. Stosował na morzu i na lądzie zróżnicowane formy promocji idei budowy pomnika pamięci. Intensyfikowano równocześnie starania o zgromadzenie potrzebnych funduszy, pozyskiwanych z ofiarności załóg statków, rodzin pływających i społeczeństwa. W sprawozdaniu Społecznego Komitetu Budowy Pomnika wyraźnie akcentowano fakt, że po objęciu w marcu 1987 r. patronatu nad budową pomnika przez prezydenta Miasta Szczecina Ryszarda Rotkiewicza „rozpoczęto propagowanie idei budowy pomnika poprzez ogólnokrajową prasę, poprzez radio i telewizję”. Społeczny Komitet Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” zaraz po rejestracji opublikował pierwszą ulotkę-apel do kapitanów, a następny apel skierował do marynarzy, rybaków i żeglarzy, które sygnował swoim podpisem przewodniczący kpt. ż.w. Andrzej Huza. W ulotkach podawał adres Wyższej Szkoły Morskiej na Wałach Chrobrego 1 wraz z kontem 81520–1935–132 II Oddział PKO Szczecin. Można więc uznać, że od początku inicjatywa Szczecińskiego Klubu Kapitanów miała pełną pomoc i poparcie ze strony władz szczecińskiej uczelni morskiej, którą reprezentował wówczas w Radzie Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. i w Społecznym Komitecie Budowy Pomnika prorektor i od 1 września 1987 r. rektor WSM kpt. ż.w. prof. dr inż. Igor Jagniszczak oraz mgr Andrzej Wybranowski, któremu powierzono funkcję skarbnika, a więc osoby imiennie odpowiedzialnej za gromadzone fundusze i finansowanie budowy pomnika pamięci „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Rektor WSM tak dalece zaangażował się w honorowe prowadzenie tej inwestycji, że, jak sam twierdził, w „uczelni stworzył centrum organizacji finansowania pomnika dla Społecznego Komitetu Budowy Pomnika i Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej”22. W pierwszej ulotce skierowanej w marcu 1987 r. do kapitanów widać wyraźnie, że Społeczny Komitet Budowy Pomnika nie miał jeszcze sprecyzowanego stanowiska i dlatego konsultował to zamierzenie ze środowiskiem kadry dowódczej statków transportowych i łowczych. W ulotce czytamy: „W portach świata wzniesiono wiele pomników, upamiętniających ofiary żywiołu23. Aby uhonorować pamięć tych, którzy odeszli na wieczną wachtę, Klub Kapitanów Żeglugi Wielkiej w Szczecinie wyszedł z inicjatywą budowy w naszym mieście dwóch pomników. Staną one w centrum miasta i na Cmentarzu Centralnym. Ale jakie to będą pomniki, jaka będzie ich forma artystyczna i treść, a nawet nazwa – zależy w dużej mierze od Was. Inicjatorzy czekają zatem na Wasze propozycje i pomysły. Napiszcie do nas, co sądzicie o tej idei i ewentualnie pomożecie przy jej realizacji. Pamiętajmy o tych, którzy wypłynęli w swój ostatni rejs i nigdy z niego nie powrócili”. Opinie członków Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W., jak i innych niezrzeszonych kapitanów statków, zdecydowanie wspierały zamysł budowy pomnika pamięci na Cmentarzu Centralnym, chociaż początkowo myślano także o budowie drugiego pomnika w mieście Szczecinie. Dokumentuje takie zamysły powyżej cytowana ulotka – apel do kapitanów ojczystej floty morskiej. Konieczne jest tu nadmienienie, że podobną inicjatywę budowy pomnika, po apelu wdowy po oficerze pokładowym z zatopionej „Nysy”, podjęli związkowcy OPZZ i już wówczas realizowali w Gdyni. Pod auspicjami organizacji związków zawodowych z PLO, „Chipolbroku” oraz PPDiUR „Dalmor” i PRO rozpoczęto budowę pomnika pamięci ofiar morza w miejscu publicznym, ale w projekcie brakowało wyraźnych symboli sakralnych. Według zapisu na tablicy: „Pomnik poświęcony marynarzom i rybakom, którzy zginęli na morzu” został zbudowany według projektu gdyńskiej rzeźbiarki Ireny Loroch. Jest to kobieta wynurzająca się z fal i załamująca ręce w geście rozpaczy tak, że tworzyła całą sylwetką formę krzyża. Związkowcy pomnik usytuowali w pobliżu Domu Marynarza, obecnie – na przecięciu bulwaru nadmorskiego i Alei Piłsudskiego. Bogumiła Osiecka, wdowa po III oficerze nawigacyjnym z m/s „Nysa”, 25 czerwca 1988 r. dokonała odsłonięcia pomnika 24. Uroczystość była powiązana z programem obchodów Dni Morza w Gdyni. Natomiast Szczeciński Klub Kapitanów Żeglugi Wielkiej, aby uniknąć podobnych wybiegów, jakimi musieli posiłkować się związkowcy PLO i PPDiUR „Dalmor” w Gdyni, jednolicie opowiedział się za budową jednego, monumentalnego pomnika na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie. Dzięki temu w szczecińskim projekcie pomnika wiecznej pamięci wyraźnie mogły być eksponowane symbole sakralne – krzyż. Na budowę drugiego pomnika bez takich symboli w mieście, na co zgadzały się wówczas miejskie władze, nie chcieli przystać kapitanowie i dość szybko zaniechali lansowania tego pomysłu wśród załóg statków floty morskiej czy wśród społeczeństwa na lądzie. Szczeciński Klub Kapitanów Żeglugi Wielkiej i Społeczny Komitet Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” zdecydowanie opowiedzieli się za przyjęciem sakralnego i morskiego wariantu budowy pomnika pamię- Informacje kpt. ż.w. prof. dra Aleksandra Huberta Walczaka – w zbiorach J. K. Sawickiego. J.K. Sawicki, Studium biograficzne Igora Jagniszczaka, [w:] Kadry morskie Rzeczypospolitej, tom VI, Polska Marynarka Handlowa, Kadra, absolwenci i słuchacze Akademii Morskiej w Szczecinie. Studia i dokumentacja, pod redakcją Jana Kazimierza Sawickiego, Gdynia: Komisja Historii Żeglugi Polskiego Towarzystwa Nautologicznego 2012, s. 188 i n. 23 W spotkaniach klubowych kapitanów w styczniu 1987 r. przywoływano nawet fakt wybudowania w 1824 r. (!), przez japońskiego kapitana Jukichi, pomnika ku czci zmarłych 12 członków swojej załogi „Tokujo-Maru”. Po 484 dni dryfowania przybrzeżnego żaglowca po oceanie, kapitana i ostatnich żyjących marynarzy uratował amerykański statek „Forester”. Zob. „The Japan Times”, listopad 1986. 24 Informacje związane z budową i zdjęcie pomnika w Gdyni zamieściłem w moim autorskim studium: O promocję badań nad dziejami Polskiej Marynarki Handlowej [w:] Kadry morskie Rzeczypospolitej, tom I, Polska Marynarka Handlowa. Absolwenci Szkół Morskich 1922–1992, pod redakcją Jana Kazimierza Sawickiego, Gdynia: Pracownia Historii Wyższej Szkoły Morskiej 1994, s. XXXI–XXXIV. 21 22 Nautologia 2013, nr 150 37 ci, który zamierzano zbudować na wybranym miejscu Cmentarza Centralnego w Szczecinie. Społeczny Komitet Budowy Pomnika drukował następne ulotki i apele w Wyższej Szkole Morskiej w Szczecinie. Opublikowano specjalny plakat propagujący ideę budowy pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” i rozwieszano go na statkach, w miejscach publicznych w mieście. W rozsyłanych ulotkach propagowano już zamysł budowy tylko jednego pomnika pamięci na Cmentarzu Centralnym. Pozwolę sobie tu zamieścić pełny tekst ulotki, wydrukowanej przez Dział Poligrafii WSM w 1987 r. w nakładzie 200 egzemplarzy i zaadresowanej „Do marynarzy, rybaków i żeglarzy”. Ulotkę rozsyłano na statki, do organizacji związkowych, przedsiębiorstw armatorskich, instytucji i urzędów działających w gospodarce morskiej. Szanowni Koledzy! W środowisku ludzi morza żywa była już od dawna idea budowy Pomnika Pamięci „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Ostatnie tragedie polskich statków, w tym zwłaszcza „Buska Zdroju” przyśpieszyły urzeczywistnienie tego zamysłu. Koledzy! Nie chodzi nam o wielkie monumentalne dzieło. Chodzi przede wszystkim o to, by w Szczecinie, mieście o wielowiekowych tradycjach morskich, znalazło się wreszcie miejsce przypominające tych, których pochłonął żywioł morski. Katastrofy wstrząsają ludzkim sumieniem. W wielu portach świata wzniesiono liczne pomniki upamiętniające ich ofiary. Tymczasem w polskich – rodziny, przyjaciele, koledzy nie mają na dobrą sprawę miejsca, uczczenia pamięci zaginionych. Pragniemy, aby to był pomnik na miarę naszej pamięci – okazały, zawierający symbole i elementy morskie, szanujący uczucia wierzących i niewierzących – a przede wszystkim, aby był zadośćuczynieniem rodzinom po zmarłych marynarzach, których zwłok nigdy nie odnaleziono. Jaki będzie pomnik – zależy od nas samych. Społeczny Komitet będzie otwarty na wszelkie sugestie ludzi morza, dotyczące formy i treści monumentu. Prosimy również o wypowiedzenie się w kwestii hasła „Tym, którzy nie powrócili z morza”, które jest na razie tytułem roboczym. Może będziecie mieli ciekawsze propozycje. Podobnie otwarta jest sprawa lokalizacji – dotychczas bierzemy pod uwagę odpowiednie miejsce na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie. Realizacja wspólnego dzieła zależy od funduszy jakie zbierzemy. Nie zamierzamy wyciągać ręki po dotacje i choć nie wykluczamy pomocy ze strony miast, patronatów i społeczeństwa – koszty budowy chcemy finansować ze składek. Niech to będzie nasz dar dla naszych kolegów. Marynarzom, rybakom, żeglarzom, których zabrało morze, należy się wspólna symboliczna mogiła, wzniesiona przez ludzi morza w hołdzie ludziom morza. [adres: Wyższa Szkoła Morska, Szczecin, Wały Chrobrego 1, konto: Oddz. II PKO Szczecin nr 81520–1935–132). Społeczny Komitet Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” Kpt. ż.w. Andrzej Huza Szczególną rolę w przyśpieszeniu przebiegu całego procesu związanego z projektowaniem, propagandą i gromadzeniem środków finansowych na budowę pomnika pamięci w Szczecinie, odegrały nowe dramatyczne wydarzenia na morzu, które kosztowały ofiarę życia polskiej załogi i pasażerów. Mam tu na uwadze katastrofę 22 kwietnia 1988 r. na północnym Atlantyku statku „Athenian Venture” (eks-„Karkonosze”), dowodzonego przez kapitana Marka Umeckiego. Śmierć poniosła cała załoga (24 osób) i pasażerowie (5 żon). W kraju o tym nieszczęściu informowały środki masowego przekazu. Publikowane były nekrologi m.in. przez Pol- ską Żeglugę Morską, wojewodę szczecińskiego i Szczeciński Klub Kapitanów Żeglugi Wielkiej na łamach „Głosu Szczecińskiego”. Nekrolog członków Szczecińskiego Klubu Kapitanów brzmiał: „Z głębokim smutkiem zawiadamiamy, że 22 kwietnia 1988 roku uległ katastrofie statek „Athenian Venture” na północnym Atlantyku. Zginęła cała załoga i pasażerki. W zmarłych straciliśmy długoletnich, sumiennych pracowników, którzy powiększyli grono „Tych co nie powrócili z morza”25. Na Centralnym Cmentarzu w Szczecinie w 1987 i w 1988 r. kapitanowie, studenci WSM i młodzież szkolna organizowały specjalne kwesty, które ofiarnością społeczeństwa zasiliły konto Społecznego Komitetu Budowy Pomnika. Kapitan Łęcki w połowie grudnia 1988 r. informował kapitanów – członków Klubu, że na koncie budowy pomnika zebrano sumę 6 milionów zł i o tym, że wpływają coraz to nowe wpłaty z całej Polski”26. Do marca 1989 r. zgromadzono 8 mln zł i ofiary napływały w dalszym ciągu ze statków PŻM, PŻB,, „Odry”, „Transoceanu”, „Gryfa” i innych. Wpłacały na pomnik śląskie kopalnie i miasta patronackie. W sprawozdaniu Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” czytamy: „Napływały wpłaty ze statków, ze szkół, od przedsiębiorstw, stowarzyszeń, spółdzielni, urzędów i różnych zakładów, od osób prywatnych z kraju i z zagranicy. Uzyskano zezwolenie na instalację skarbonek na promach P.Ż.B. Skarbonki zostały nieodpłatnie wykonane przez wydział W5 Stoczni im. Warskiego”. Studenci WSM organizowali imprezy, z których dochód przeznaczano na pomnik, np., koncert urządzony w akademiku „Korab” w dniu 3 marca 1988 r. Redaktor Krystyna Phol nawet po latach barwnie przypominała, że uczestniczyła w tym dziele Żeńska Orkiestra Dęta „Olimpia”, która dochód z koncertów przeznaczyła na budowę pomnika”27. Podnosiła znakomitą organizację i spontaniczny przebieg ogólnopolskiej akcji zdobywania pieniędzy, również z udziałem matek chrzestnych statków. Społeczny Komitet Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” w zrobionym bilansie zaksięgowanych wydatków podał, że ogólny koszt budowy pomnika zamknął się sumą 45 522 864 zł. Pozostałe na koncie pieniądze na mocy uchwały z 9 grudnia 1989 r. przekazano na pomoc socjalną pełnym sierotom po marynarzach i na cele społeczne. W szczegółowych relacjach i informacjach o źródłach pozyskanych pieniędzy okazało się, że ze składek i datków poszczególnych osób zebrano 15 701 741 zł. Jednak Komitet w swoim sprawozdaniu stwierdził, że całkowity społeczny udział w budowie pomnika nie jest łatwy do określenia i z dużym przybliżeniem szacował go na 27 mln zł. Natomiast pozostałe sumy pieniędzy, które zapewniły pełne sfinansowanie tej inwestycji, otrzymano od przedsiębiorstw i różnych instytucji czy organizacji. Zarząd Klubu Kapitanów, za pośrednictwem redakcji „Bryzy”, składał ofiarodawcom podziękowania 28. Społeczny Komitet Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” wydał nawet w specjalnie uroczystej edycji ulotkę, w której czytamy: „Serdecznie dziękujemy za finansowe wsparcie naszej idei. Szlachetny ten gest, płynący prosto z serca jest doceniany przez ludzi morza należycie i z pełnym szacunkiem. Dzięki znanym z nazwiska i anonimowym fundatorom forma monumentu będzie z pewnością atrakcyjniejsza i bardziej okazała – taka jaką chcielibyśmy złożyć w hołdzie kolegom, którzy na zawsze pozostali w morzu”. W prasowych i radiowych informacjach zamieszczano szczegółowe sprawozdania o przebiegu uroczystości odsłonięciu i poświęceniu pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” w dniu Zob., „Głos Szczeciński”, 2 maja 1988 r. Protokół IV Walnego Zebrania Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. w dn. 10.12.1988 r., s. 4. 27 Zob., K. Pohl, Tym, którzy nie powrócili z morza. Pomnik ma 15 lat „Głos Szczeciński”, 18 października 2004 r. 28 Zob., Roman Sulima, Pierwsi po Bogu oceniają swoją działalność (Klub Kapitanów Żeglugi Wielkiej), „Horyzont”, marzec 1989, nr 3 (315), s. 39 i 40. 25 26 38 Nautologia 2013, nr 150 15 października 1989 r. Szczeciński Klub Kapitanów Ż. W. w materiałach V Walnego Zebrania zamieścił opinię, że „uroczystość odsłonięcia pomnika miała charakter manifestacji społeczno-religijnej i środowiskowej, zgromadziła wielu mieszkańców miasta, zwracając ich uwagę na niebezpieczny charakter pracy na morzu”29 Odbyły się dwie uroczystości. Pierwsza to msza żałobna w Katedrze Archidiecezjalnej celebrowana przez biskupa diecezji szczecińsko-kamieńskiej ks. prof. dra hab. Kazimierza Majdańskiego wraz z duchowieństwem księżmi i klerykami. Fragmenty ewangelii odczytywali przedstawiciele polskiej kadry morskiej: kpt. ż.w. Wincenty Ledóchowski – nestor Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. i starszy mechanik okrętowy Janusz Maciejewicz – przewodniczący NSZZ „Solidarność” w PŻM. Druga uroczystość na Cmentarzu Centralnym związana była z odsłonięciem i poświęceniem pomnika pamięci „Tym, którzy nie powrócili z morza”, który wybudowano w latach 1987–1989 według projektu Małgorzaty Schubert-Radnickiej i Macieja Radnickiego z Krakowa. W uroczystości uczestniczyło kilka tysięcy osób: pracownicy przedsiębiorstw morskich wraz z rodzinami; kadra, absolwenci i studenci polskich uczelni morskich; młodzież szkolna oraz drużyny harcerskie. Nie zabrakło licznych delegacji przedsiębiorstw, kopalń i miast patronackich z całego kraju, społeczności miast Szczecina i Świnoujścia. Przemówienie ks. arcybiskupa prof. dra hab. Kazimierza Majdańskiego sięgało dziejów morskich Polski od czasów piastowskich po współczesne. Akcentował bogactwa płynące z uprawy morza i roli, jaką w powojennej odbudowie Szczecina odegrali osadnicy. Przywoływał marynarzy, rybaków i żeglarzy, którzy swoją wiedzą, umiejętnościami i pracą zapewnili rozwój całego regionu szczecińskiego. Uhonorował inicjatorów budowy pomnika i wszystkich ofiarodawców w słowach: „Ten pomnik jest niezwykle piękny, przedziwnie wymowny. Jest on jednocześnie wyrazem naszej kultury tutaj nad Bałtykiem, tu w dorzeczu Odry w naszym Szczecinie”. W reportażu Msza żałobna w Katedrze Archidiecezjalnej. Odsłonięcie pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza – jaki zamieszczono w Księdze Honorowej SKK ŻW czytamy: „Uroczystości otworzył jeden z inicjatorów jego budowy – kpt. ż.w. Andrzej Huza, który powiedział m.in.: człowiek nie jest w stanie zapobiec nieszczęściu na morzu ani awariom nawet przy najnowocześniejszej technice (… ). Pomnik, który dziś zostanie odsłonięty symbolizować ma nie tylko zatopiony statek, ale również ludzi – marynarzy i rybaków, których morze nigdy nie oddało swoim bliskim. Pozostał po nich żal, ból i rozpacz najbliższych. Odsłaniając pomnik oddajemy hołd ich pamięci, bo człowiek żyje tak długo jak długo żyje pamięć o nim”. Aktu odsłonięcia pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” dokonała Bogusława Mazurowska, wdowa po mechaniku (naprawczym) Henryku Mazurowskim, w asyście Jerzego Posławskiego, który utracił rodziców w katastrofie tankowca m/s „Athenian Venture” i Przemysława Urbańskiego, wnuka Jana Urbańskiego, marynarza z m/s „Nysa”. W przejmującej scenerii i aranżacji występowali artyści, orkiestra dziewcząt z Liceum Ekonomicznego nr 2 w Szczecinie. Ogólnopolskie Dni Morza w 1990 r. obchodzono w Szczecinie z udziałem ówczesnego premiera Rządu RP Tadeusza Mazowieckiego. Uroczystości zapoczątkowała w południe msza święta w Bazylice Katedralnej celebrowana przez ks. arcybiskupa prof. dra hab. Kazi- mierza Majdańskiego, ordynariusza Diecezji Szczecińsko-Kamieńskiej. Następnie premier, wraz z delegacją rządową i delegacjami przedsiębiorstw i uczelni morskich, różnych instytucji i organizacji Szczecina złożył kwiaty pod pomnikiem „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Premiera i przybyłych licznych gości powitał płk. dr med. Stanisław Urbański, syn st. marynarza Jana Urbańskiego. O szczególnej dbałości został wówczas zaprezentowany ceremoniał żałobny połączonych scenariuszy Polskiej Marynarki Handlowej i Polskiej Marynarki Wojennej. Dopiero po tej uroczystości odbyła się główna akademia w Politechnice Szczecińskiej30. Pomnik, „Tym, którzy nie powrócili z morza” stał się stałym punktem programu wszelkich liczących się uroczystości związanych z gospodarką i szkolnictwem morskim. O szczególnej doniosłości, przy pełnym ceremoniale wymaganym w polskich tradycjach morskich i honorowaniu pamięci pokoleń, przebiegają uroczystości Inauguracji roku akademickiego w szczecińskiej uczelni morskiej, Dzień 1 listopada, Obchody Święta Szkoły Morskiej w Tczewie (8 grudnia 1920) i PSM w Szczecinie (28 kwietnia 1948), krajowe i międzynarodowe Dni Morza. Szczeciński Klub Kapitanów Żeglugi Wielkiej aranżował przy pomniku liczne imprezy kulturalne upamiętniające morskie rocznice, np. „Zaślubin Polski z Morzem”, lata służby pod biało-czerwoną banderą szkolnej fregaty „Dar Pomorza”, zjazdy absolwentów i honorowanie rocznic ukończenia PSM w Szczecinie i inne. Przy pomniku organizowano rocznicowe spotkania rodzin i organizacji dla upamiętnienia tragedii zatopionych statków i ich załóg. Kpt. ż.w. prof. dr Aleksander Hubert Walczak, przewodniczący Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W., wyraził znamienną opinię: „To morskie epitafium wystawione z inicjatywy naszych członków stało się symbolem naszego zawodowego trwania i przemijania, a jednocześnie elementem wychowania, pamięci i miejscem wszelkich uroczystości związanych z różnymi morskimi rocznicami armatorów, uczelni i miasta”31. Komitet Opieki nad Pomnikiem „Tym, którzy nie powrócili z morza” Kapitan Jan Prüffer w proponowanych do uchwalenia wnioskach, które w imieniu Komisji Wnioskowej przedstawiał 10 grudnia 1988 r. do uchwalenia na IV Zebraniu Walnym Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. zapisał: „Klub Kapitanów Ż. W. winien objąć patronat nad pomnikiem „Tym co nie powrócili z morza” (s. 5). Pomysł ten został przyjęty do wykonania w uchwale IV Zebrania Walnego Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej. Społeczny Komitet Budowy Pomnika „Tym, którzy nie wrócili z morza” podczas ostatniego zebrania w dniu 27 lutego 1990 r., które kończyło jego działalność, postanowił przekazać „przejęcie opieki nad pomnikiem przez Szczeciński Klub Kapitanów Ż. W. oraz Wyższą Szkołę Morską”. Zobowiązał wymieniony Klub Kapitanów i uczelnię do uzupełniania nazwisk zaginionych w morzu. Społeczny Komitet Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza”, mimo że tym zebraniem kończył swoją trzyletnią działalność, uznał za celowe utrzymać konto bankowe do października 1990 r.32 Jak się później okazało, konto to istniało jeszcze w 1996 r., kiedy z upoważnienia Rady Klubu Kapitanów Ż. W. przejął je celowo utworzony Komitet Opieki nad Pomnikiem „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Sprawozdanie z działalności Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej za okres od dnia 10.12.1988 r. (IV Walne Zebranie) do dnia 10.12.1991 r., Szczecin, 10 grudnia 1991, s. 1. 30 Zob., Dni Morza’90 – Dni Morza’90. Premier T. Mazowiecki w Szczecinie. „Głos Szczeciński”, 23–24 czerwca 1990; Maciej Strączyński, Druga strona pomnika. Ta lista nazwisk pełna jest niezrozumiałych przemilczeń, luk, pomyłek…, „Morze i Ziemia”, Szczecin, 6–12 czerwca 1990 r. 31 Sprawozdanie kpt. ż.w. prof. dra Aleksandra H. Walczaka z działalności Rady Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej za okres kadencji 2001–2005. Szczecin, 19 kwietnia 2005 r., s. 3. 32 Zob., Sprawozdanie z działalności Społecznego Komitetu Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza za okres od marca 1987 do marca 1990. Szczecin, 24 lutego 1990, s. 4. 29 Nautologia 2013, nr 150 39 W dokumentacji sprawozdawczej Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej z lat 1990–1991 orientujemy się o różnych problemach organizacyjnych, które zagrażały istnieniu Klubu Kapitanów. Jednak w dniu 10 grudnia 1991 r. na V Walnym Zebraniu Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. postanowiono kontynuować działalność klubową kapitanów33. Dokonano także wówczas wyboru rektora WSM w Szczecinie kpt. ż.w. prof. dra Aleksandra Huberta Walczaka na przewodniczącego Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W., który funkcję tę pełnił do 2005 r. W końcowej uchwale V Walnego Zebrania w 1991 r. widnieje zapis, że „członkowie Klubu w dalszym ciągu będą opiekować się Pomnikiem „Tym, co nie powrócili z morza” (s. 4). W kolejnych walnych zebraniach: VI (1998) VII (2001) i VIII (2005), aż po ostatnie w 2009 r., w końcowych uchwałach figuruje zadanie utrzymywania opieki nad Pomnikiem „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Społeczny Komitet Budowy Pomnika „Tym, którzy nie powrócili z morza” jeszcze w 1989 r. ubezpieczył od wszelkich możliwych szkód cały zespół cmentarny – pomnik i otoczenie – na okres do 2000 r. w Państwowym Zakładzie Ubezpieczeń. Polisa miała wartość na łączną sumę 10 mln zł. Dla utrzymania wydajniejszej opieki nad pomnikiem i jego otoczeniem zawarł także odpowiednią umowę z Przedsiębiorstwem Zieleni Miejskiej, obowiązującą również do 2000 roku. Niestety, przedsiębiorstwo to nie wywiązywało się należycie z zawartej umowy. Sytuację ratowali członkowie Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W., samodzielnie prowadząc różne prace porządkowe i opiekując się pomnikiem. Znajduje to udokumentowanie w zachowanych zdjęciach w Księdze Honorowej Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej. Ze sprawozdań o funduszach gromadzonych podczas pierwszej kwesty na Cmentarzu Centralnym w dniu 1 listopada 1989 r. na utrzymanie i renowację pomnika „Tym, którzy nie wrócili z morza” widnieją kwoty: 13 500 zł; i w następnym roku 8109 zł. W organizacji pierwszej i drugiej kwesty uczestniczyli kapitanowie i marynarze oraz uczniowie Zespołu Szkół Ekonomicznych Nr 2. W następnych latach prowadzenie kwesty na utrzymanie i konserwację pomnika pamięci zostało zaniechane przez klub kapitanów i uczelnię. Nie ułatwiło to finansowania koniecznych prac konserwatorskich i modernizacyjnych. Kpt. ż.w. prof. dr Aleksander Hubert Walczak w 1997 r. na Walnym Zebraniu Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. wystąpił o akceptację działań, podjętych w 1996 r. przez Radę SKK Ż.W., które miały zapewnić stałą, faktyczną opiekę nad pomnikiem „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Postulował w strukturze organizacyjnej Klubu Kapitanów utworzenie upełnomocnionego Komitetu Opieki nad Pomnikiem. Uzasadniał przekonywująco, że pomnik „powoli niszczał, wymagał, a zwłaszcza jego otoczenie, konserwacji, a niekiedy modernizacji. Zwróciliśmy się do armatorów, przedsiębiorstw gospodarki morskiej, agencji, gospodarzy miasta – o pomoc finansową do jego restauracji. Odzew był bardzo mizerny albo zerowy. Zorganizowaliśmy więc I kwestę w r. 1996, która pozwoliła nam na dokonanie konserwacji, wymianę ławek, wykonanie tablicy informacyjnej, naprawę instalacji elektrycznej, podłączenie lamp (…). II kwesta zabezpieczyła nam kilka lat utrzymanie pomnika oraz możliwość pewnej modernizacji”34. Szczególna rola w tym dziele przypadła nowo powstałemu Komitetowi Opieki nad Pomnikiem „Tym, którzy nie powrócili z morza”, który stał się wydzieloną komórkę organizacyjną Klubu Kapitanów, od 2001 r. przedstawiającą kadencyjne sprawozdania ze swojej działalności na walnych zebraniach Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej35. Rada Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej doprowadziła 16 października 1996 r. w Domu Marynarza do zebrania założycielskiego Komitetu Opieki nad Pomnikiem „Tym, którzy nie wrócili z morza”. Założyciele wybrali wówczas upełnomocniony Zarząd Komitetu Opieki nad Pomnikiem „Tym, którzy nie powrócili z morza” w składzie: kpt. ż.w. Andrzej Huza – przewodniczący, kpt. ż.w. prof. dr Aleksander Hubert Walczak z WSM, dr Elżbieta Marszałek – dyrektorka Zespołu Szkół Ekonomicznych Nr 2 i Witold Szadokierski – kierownik Domu Marynarza, któremu powierzono funkcję wiceprzewodniczącego Komitetu. W Domu Marynarza przy ul. J. Malczewskiego 10/12, 71-616 Szczecin, czasowo zostało usytuowane biuro Komitetu Opieki nad Pomnikiem36. Zarząd Komitetu Opieki nad Pomnikiem przejął dotychczasowe walory bankowe, jakie posiadał w PKO b. Komitet Budowy Pomnika, po przeniesieniu konta do filii Banku Przemysłowo-Handlowego S.A. w Domu Marynarza w Szczecinie. Komitet Opieki nad Pomnikiem upowszechnił swoje powstanie, istnienie i zamierzoną działalność wysyłając list intencyjny do władz, przedsiębiorstw i organizacji funkcjonujących w gospodarce morskiej37. Było to zupełnie nowe ogniwo w strukturze władz Rady Klubu Kapitanów, które przez dłuższy czas nie miało usytuowania prawnego w Statucie Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. z racji bardzo przewlekłych procedur jego nowelizacji. Fakt ten ograniczał działalność poza klubową Komitetu Opieki nad Pomnikiem „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Zarząd miał opracować zasady działalności w oparciu o regulamin. Niestety, projekt „Regulaminu Komitetu Opieki nad Pomnikiem „Tym, którzy nie powrócili z morza” został przygotowany z dużym opóźnieniem, dopiero 11 października 2000 r., a zatwierdzony do stosowania na Walnym Zebraniu Sprawozdawczo-Wyborczym Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. w dniu 10 kwietnia 2001 r. W paragrafie pierwszym Regulaminu Komitetu Opieki nad Pomnikiem „Tym, którzy nie powrócili z morza” akcentowano, że członkami Komitetu mogą być członkowie zwyczajni Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. i Stowarzyszenia Starszych Mechaników Okrętowych oraz inni członkowie organizacji i stowarzyszeń działających na rzecz kultywowania tradycji, obyczajowości i edukacji morskiej. Komitet w paragrafach 2–3 był zobowiązany do realizacji celów statutowych oraz uchwał i programu działania Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej. Członkowie Komitetu w myśl paragrafu 5 mieli wspierać moralnie rodziny marynarskie dotknięte tragediami na morzach i oceanach. Sprawować pieczę nad pomnikiem, jego otoczeniem, pozyskiwać fundusze na koszty utrzymania i renowację pomnika, Zob., Protokół z V Walnego Zebrania Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. w dn. 10.12.1991, Szczecin, 10 grudnia 1991; Sprawozdanie z działalności Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej za okres od dnia 10.12.1988 (IV Walne Zebranie) do dnia 10.12.1991, s. 2. 34 Referat sprawozdawczo-wyborczy kpt. ż.w. prof. dra Aleksandra Huberta Walczaka wygłoszony na Walnym Zebraniu Szczecińskiego Klubu Kapitanów w 1997 r., s. 1–2. Według publikowanych informacji w periodyku PŻM w 1996 r., podczas kwesty na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie zebrano ponad 10 tys. zł. 35 Sprawozdanie z działalności Komitetu Opieki nad Pomnikiem „Tym, którzy nie powrócili z morza” za okres kadencji 10.04.2001 do 19.04.2005 – w zbiorach Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. 36 W skład Zarządu Komitetu Opieki nad Pomnikiem w kadencji 10 kwietnia 2001 – 19 kwiecień 2005 wchodzili: przewodniczący – kpt. ż.w. Andrzej Huza, funkcję wiceprzewodniczących pełnili: kpt. ż.w. prof. dr Aleksander H. Walczak, Elżbieta Marszałek i Witold Szadokierski. Stale z nimi współpracowali: kpt. ż.w. Wiktor Czapp –wiceprzewodniczący, kpt. ż.w. Franciszek Miedziński – skarbnik i kpt. ż.w. Jerzy Litwiński – sekretarz Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. Sprawy administracyjno-finansowe prowadziły Elżbieta Wojciechowska i Irena Kuźma. W 2009 r. zachowano podobny imienny skład Komitetu, lecz zrezygnowano z funkcji wiceprzewodniczących, tylko W. Szadokierskiemu powierzono funkcję sekretarza Komitetu. 37 Ulotka – „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Komitet Opieki nad Pomnikiem. Opracował: (zet). 33 40 Nautologia 2013, nr 150 ale także na współfinansowanie kosztów organizacji imprez kulturalnych i uroczystości. Podstawowym źródłem finansowania konserwacji i modernizacji pomnika stały się kwesty cmentarne, które ponownie zostały wznowione w 1996 i 1997 r. Komitetu Opieki nad Pomnikiem „Tym, którzy nie powrócili z morza” od 2001 r. przejął organizację zbiórek pieniężnych przy otwartym współudziale absolwentów i studentów uczelni morskiej, młodzieży szkolnej oraz członków organizacji zawodowych polskiej kadry morskiej. Na przykład w cmentarnej kweście 1 listopada 2001 r. z zebranych 8 001,82 zł. wykonano elektryczne oświetlenie bryły Pomnika i na bieżąco nadzorowano sprawy porządkowania otoczenia. W kweście 1 listopada 2002 r., oprócz członków Szczecińskiego Klubu Kapitanów, udział brali członkowie Stowarzyszenie Starszych Mechaników Okrętowych, studenci WSM, nauczyciele i uczniowie Zespołu Szkół Ekonomicznych Nr 2, pracownicy Domu Marynarza. W „Kronice” Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. jest zachowany zbiór wycinków prasowych. Jeden pod tytułem: Kwesta. Zebrano dużo pieniędzy. Dla ludzi morza zawierał pełniejsze informacje o organizacji i efektach cmentarnej kwesty z 1 listopada 2002 r. Wiadome jest, że zbiórkę organizował Komitet Opieki nad Pomnikiem i udział w niej brało 134 osób. Dzięki hojności szczecinian zebrano 19 826,72 zł. Na życzenie kpt. ż.w. Andrzeja Huzy pieniądze te posłużyły do wykonania tablicy pamiątkowej poświęconej marynarzom z lat 1939–1945. W 2003 r. uczestniczyło w kweście 101 osób i zebrało 15 632,94 zł. Pozwoliło to na wykonanie nowej skrzyni przyłącza elektrycznego, renowacji pylonów z uzupełnianiem ubytków betonu, wymianę płytek i podłoża pomnika. Dzięki staraniom Witolda Szadokierskiego w otoczeniu pomnika osadzono dwie kotwice admiralicji, które dopełniały morski wyraz pomnika pamięci. W 2004 r. w kweście brało udział 112 osób, które zebrały sumę 22 315,13 zł.38 Wypada tu nadmienić, że Klub Kapitanów oraz Komitet Opieki nad Pomnikiem, także z innych źródeł zdobywali fundusze na współfinansowanie uroczystości rocznicowych i imprezy kulturalne organizowane przy Pomniku „Tym, którzy nie powrócili z morza” Uroczystości rocznicowe wielkich tragedii morskich polskiej floty są obchodzone przy pomnikach pamięci w Szczecinie, Gdyni i Gdańsku, od niedawna także i w Świnoujściu. Na przykład 15-lecie zatopienia promu „Jan Heweliusz” Szczeciński Klub Kapitanów upamiętniał przy pomniku „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Natomiast Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku uczyniło to przy pomniku i poświęconej im mszy świętej w Bazylice Mariackiej. W trakcie mszy Paulina Czerniewicz, studentka Akademii Morskiej ze Szczecina, odczytała 55 nazwisk – ofiar katastrofy39. W XX rocznicę tragedii tankowca „Athenian Venture” (eks-„Karkonosze”) organizowano uroczystości przy pomniku na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie i na Cmentarzu Witomińskim w Gdyni. Szczeciński Klub Kapitanów Ż. W. uhonorował pamięć ofiar z udziałem biskupa Mariana Błażeja Kruszyłowicza i duszpasterza ludzi morza ks. Eugeniusza Krzyżanowskiego. Przysłany list podsekretarza stanu w Ministerstwie Infrastruktury kpt. ż.w. mgr Anny Wypych-Namiotko odczytał wicedyrektor Urzędu Morskiego w Szczecinie kpt. ż.w. inż. Janusz Markiewicz40. Staraniem Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej i rektorów WSM/AM zaczęto organizować imprezy kulturalne – koncerty na Cmentarzu Centralnym, które honorowały pamięć marynarzy „Tym , którzy nie powrócili z morza”. Takim wydarzeniem 6 lipca 2003 r. o 21.00 stało się galowe wykonane, w scenerii przed Kaplicą nad wodą na Cmentarzu Centralnym Requiem Wolfganga Amadeusza Mozarta. Wykonanie dzieła zawdzięczamy znakomitym solistom: Joannie Tylkowskiej – sopran, Mirandzie Gołębiowskiej-Exner – alt, Leszkowi Świdzińskiemu – tenor i Krijtianowi Moisnikowi – bas oraz Orkiestrze i chórom z Opery na Zamku, Politechniki Szczecińskiej i Collegium Maiorum. Dyrygentem tego i następnych był Warcisław Kunc. W sprawozdaniu Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W., opracowanym przez A. H. Walczaka, podano, że w tym wydarzeniu uczestniczyło kilka tysięcy osób, „które w powadze i ciszy przeżywały wzruszające chwile – biegnąc myślami do tych, co nie powrócili z morza, którym poświęcona jest ta impreza”41. Nadmienię, że dzieło Wolfganga Amadeusza Mozarta wystawiano jeszcze kilkakrotnie na cmentarzu dla uhonorowania „Tym, którzy nie powrócili z morza”, np. 11 czerwca 2006 r. o 21.30, a 28 lipca 2006 r. na dziedzińcu Zamku Książąt Pomorskich. Natomiast w sezonie artystycznym 2004/2005 Opera na Zamku przewidywała wystawienie monumentalnego dzieła Guseppe Verdiego – Requiem, które z oddaniem poświęcono „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Dzieło wykonano 12 czerwca 2005 r. o godz. 22.00 na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie. Stało się wielkim wydarzeniem kulturalnym i zarazem niecodziennym wyrazem pamięci potomnych. Opera na Zamku Książąt Pomorskich 4 sierpnia 2007 r. o godz. 22.00 na Cmentarzu Centralnym zorganizowała koncert dedykowany Tym, którzy nie powrócili z morza: Henryk Mikołaj Górecki – Requiem dla pewnej Polki, Good Night. W 2009 r. został tam wykonany koncert Zbigniewa Preisnera Requiem dla mojego przyjaciela. Według okolicznościowych raportów, opracowywanych m.in. z obchodów 20-lecia Pomnika przez kpt. ż.w. Wiktora Bolesława Czappa, członka Komitetu Opieki nad Pomnikiem i przewodniczącego Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W., wiadome jest, że „koncerty te cieszą się wielką popularnością i mimo że imprezy odbywają się późną porą (ok. godz. 22.00) przybywają na nie tłumy mieszkańców Szczecina”42. W kolejnych latach były organizowane koncerty i wystawiane dzieła, które honorowały pamięć ofiar morza. W ulotce Działu Promocji Opery na Zamku, wydanej w 2011 r., czytamy: „Raz do roku zapraszamy naszych widzów i słuchaczy na Cmentarz Centralny. Zadumie nad tymi, których już nie ma wśród żywych, sprzyja bezpośredni kontakt przyrody i muzyki – przestrzeń Cmentarza Centralnego daje bowiem realną szansę dla takiej niepowtarzalnej symbiozy. Nocne czerwcowe koncerty stały się już szczecińską tradycją, docenianą przez publiczność, stając się integralną częścią obchodów Dni Morza, co wyraża dedykacja TYM, KTÓRZY NIE POWRÓCILI Z MORZA43. Szczeciński Klub Kapitanów Żeglugi Wielkiej honorował 1015- i 20-lecie poświęcenia pomnika pamięci „Tym, którzy nie powrócili z morza” okazjonalnym wydawnictwami i ulotkami oraz opracowaniem medalierskim medalu i statuetek dzwonu okrę- Zob., Sprawozdanie z działalności Komitetu Opieki nad Pomnikiem za okres kadencji 10.04.2001 do 19.04.2005 r. Zob., WIktor Czapp, 15-ta rocznica tragedii promu „Jan Heweliusz”. „Księga Honorowa SKK”, Szczecin, 16 stycznia 2008 r.; tenże, Wystąpienie przewodniczącego Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. Wiktora Czappa przy pomniku „Tym, którzy nie powrócili z morza”, Szczecin, 14 stycznia 2008. 40 Apel pamięci zaginionych w katastrofie morskiej tankowca – „Athenian Venture”. Swoje wrażenia i refleksje opisał prowadzący ceremonię kpt. ż.w. Wiktor Czapp. Zdjęciami opatrzył Jerzy Litwiński, Szczecin, 23 kwietnia 2008. 41 Sprawozdanie z działalności Rady Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej za okres kadencji 2001–2005, Szczecin, 19 kwietnia 2005 r., s. 2. 42 Wiktor Czapp, Tym, którzy nie powrócili z morza, Szczecin, październik 2009. 43 W szczegółowej informacji podawał, że koncert jest poświęcony tym, którzy nie powrócili z morza. Koncert odbył się 10 czerwca 2011 r. o godz. 22.00 na Cmentarzu Centralnym. W programie: Pieśń o Ziemi Gustawa Mahlera z obsadą znakomitych solistów: Katarzyna Hołysz – mezzosopran, Karol Kozłowski – tenor, muzycy Opery na Zamku. Dyrygent Piotr Deptuch. Koncert honorował 100-lecie śmierci Gustawa Mahlera. 38 39 Nautologia 2013, nr 150 41 z morza”, po dzień dzisiejszy jest sprawowana przez Szczeciński Klub Kapitanów Żeglugi Wielkiej z Komitetem Opieki nad Pomnikiem przy udziale Akademii Morskiej w Szczecinie. Stworzone przez kapitanów dla rodzin i społeczeństwa uświęcone miejsce, posłużyło do zbiorowego kultywowania pamięci ofiar polskiej walki i pracy na morzu. Pomnik „Tym, którzy nie powrócili z morza”, okazał się także miejscem częstych manifestacji, jednoczących rodaków w poszanowaniu tradycyjnych więzi z morzem nie tylko regionu szczecińskiego, ale całej Polski. Wyrazem tego są również pomniki pamięci budowane w innych polskich portach. W 1993 r. w Świnoujściu na Pomnik „Tym, którzy nie wrócili z morza” na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie Placu Rybaka odsłonięto symboliczny towego na stylizowanej bryle pomnika. Wydano specjalny folder kamień z tablicą „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Na miejscowej upamiętniający nazwiska ofiar wymienionych na 250 tabliczkach plaży są odprawiane Zaduszki Morskie, w 2011 r. nawet z udziałem wraz z wykazem okrętów, statków i jachtów wyrytych na płycie metropolity szczecińsko-kamieńskiego Andrzeja Dzięgi. Dzięki osobistym staraniom dyrektora CMM dra inż. Jerzego pomnika. Statuetki dawano darczyńcom za udzielaną pomoc finansową na konserwację i utrzymanie pomnika „Tym, którzy nie Litwina 14 stycznia 2007 r. został odsłonięty i metropolita gdański powrócili z morza”. W marcu 2005 r. kapitanowie Janusz Barań- ks. arcybiskup dr Tadeusz Gocłowski poświęcił usytuowany przy ski, Jerzy Litwiński i Wiktor Czapp wręczyli statuetkę armatorowi Centralnym Muzeum Morskim pomnik „Tym, którzy nie powró– prezesowi „Euro-Africa” Linie Żeglugowe Sp. z o.o. mgr. Pawło- cili z morza” wraz z zamocowaną na nim kotwicą z wraka promu wi Porzyckiemu i dyr. technicznemu inż. Bogdanowi Szneiderowi. „Heweliusz” oraz tablicą ofiar tamtej tragedii. W uroczystości brał 9 marca 2007 r. pamiątkową statuetkę morskiego dzwonu Andrzej udział kpt. ż.w. Wiktor Czapp i autor tegoż studium. Polscy rybacy Huza (przewodniczący) i Witold Szadokierski oraz Wiktor Czapp i żeglarze oraz mieszkańcy Hanstholms na marmurowej tablicy, przekazali Fundacji Pro Publico Mare, którą odebrał dyrektor na- odsłoniętej 26 września 2010 r., upamiętnili dramatyczny los załoczelny Polskiej Żeglugi Morskiej Paweł Szynkaruk. Takie statuetki gi trawlera rybackiego m/t „Brda”, rozbitego w sztormie u wejścia z aktem przekazania otrzymali rektorzy obu cywilnych uczelni do portu 10 stycznia 1975 r. Można więc uznać, że te i inne staramorskich w Szczecinie i Gdyni, Dział Morski Muzeum Narodowe- nia, związane z tworzeniem miejsc zbiorowej pamięci ofiar morza go w Szczecinie i Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku, Duszpa- w polskich portach, a nawet obcych, wynikły z pragnienia polskiej sterstwo Ludzi Morza w Szczecinie i Fundacja May-Day. Delegacje społeczności morskiej, zachowania w pamięci pokoleń „Tych, któKlubu Kapitanów i Komitetu Opieki nad Pomnikiem wręczyły pa- rzy nie powrócili z morza”. Pragnę tu wspomnieć, że już wówczas w kraju były podnoszomiątkową statuetkę arcybiskupowi Kazimierzowi Majdańskiemu i dr Elżbiecie Marszałek – rektorowi Wyższej Szkoły Ekonomicz- ne i realizowane różne jednostkowe, często rodzinne inicjatywy no-Turystycznej w Szczecinie. Otrzymali tą pamiątkę inicjatorzy upamiętnienia każdej z większych tragedii na morzu, zatopienia i twórcy pomnika kpt. ż.w. Andrzej Huza, kpt. ż.w. Waldemar Łę- statku i jego załogi wraz z pasażerami. W Gdyni rodziny ofiar doprowadziły do budowy pomnika pamięci w postaci wyniosłego cki, płk. dr Stanisław Urbański i prof. dr hab. Maciej Radnicki44 Kpt. ż.w. Wiktor Czapp, przewodniczący Szczecińskiego Klu- kamiennego obelisku z płytą, na której wygrawerowano nazwiska bu Kapitanów Żeglugi Wielkiej, podjął osobiste starania celem ofiar z „Athenian Venture”. Później pod zmienioną formą, zbliżoaktualizacji zapisów informacyjnych na pomniku, aby dokład- ną do złamanego masztu z prześwitem krzyża, rodziny ofiar upanie wykorzystać istniejący stan badań naukowych o stratach we miętniły w Gdyni zatopienie 8 lutego 1997 r. m/s „Leros Strenght” flocie morskiej, zwłaszcza prace autorstwa st. mech. okrętowego wraz z polską załogą na Morzu Północnym. Pomnik zbudowano mgra inż. Ryszarda Leszczyńskiego o tragediach w polskiej flocie na Cmentarzu Witomińskim, tuż przy wejściu, aby każdemu odłowczej i transportowej zaistniałych w latach 1945–2010. Dorobek wiedzającemu gdyńską nekropolię unaoczniał imiennie tragedię piśmienniczy Ryszarda Leszczyńskiego uhonorowano w kwietniu m/s „Leros Strenght”. 13 stycznia 2013 r. odsłonięto i poświęcono 2010 r. statuetką „Tym, którzy nie powrócili z morza”, za wydane pomnik pamięci w XX rocznicę tragedii pasażerów i załogi promu w serii wydawniczej „Księgi Floty Ojczystej” o wielkiej wartości „Heweliusz”. Pomnik usytuowany nieopodal morskiej nekropolii dzieła: Tragedie rybackiego morza (3 tomy) i Ginące frachtowce na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie ufundował armator oraz (przygotowywany jest już 4 tom). To uhonorowanie autora sygno- Fundacja „Ludziom Morza”. Z powyższego widać, że jedynie Szczewali podpisami: przewodniczący Komitetu Opieki nad Pomnikiem ciński Klub Kapitanów Ż. W. wytrwale budował projektową wizję Ludzi Morza kpt. ż.w. Andrzej Huza i przewodniczący Szczeciń- morskiej nekropolii, która miała objąć wszystkie ofiary morza. Zadbał również, aby i te ostatnie dramatyczne wydarzenia zostały skiego Klubu Kapitanów Ż. W. Wiktor Czapp45. Patronat i opieka nad wzniesionym na Cmentarzu Central- zapisane na płytach i symbolicznym nabrzeżu cmentarnego ponym w Szczecinie pomnikiem pamięci „Tym, którzy nie powrócili mnika pamięci „Tym, którzy nie wrócili z morza”. Sprawozdanie przewodniczącego – kpt. ż.w. Wiktora Czappa z działalności Szczecińskiego Klubu Kapitanów Ż. W. za okres kadencji lat 2005–2009, s. 2. Za pomoc na rzecz Pomnika, „Bryza”, Biuletyn Informacyjny Polskiej Żeglugi Morskiej, nr 3 (535), marzec 2007; Symbolicznie za pomoc, „Kurier”, 12 marca 2007; Korespondencja Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej i Komitetu Opieki nad Pomnikiem „Tym, którzy nie powrócili z morza” kierowana do Ryszarda Leszczyńskiego. 44 45 42 Nautologia 2013, nr 150 Podczas uroczystości Święta Morza 2010 przy pomniku kwiaty składają: podsekretarz stanu ds. morskich w Ministerstwie Infrastruktury kpt. ż.w. mgr Anna Wypych-Namiotko, dyrektor Urzędu Morskiego mgr inż. Andrzej Borowiec, wojewoda zachodnio pomorski Marcin Zydorowicz Kompania Honorowa Studentów Akademii Morskiej w Szczecinie przy pomniku „Tym, którzy nie wrócili z morza” Uroczystości przy pomniku z udziałem społeczności akademickiej uczelni morskiej Nautologia 2013, nr 150 43 Wyższa Szkoła Morska (od 2004 r. Akademia Morska) w Szczecinie uroczyście honoruje pamięć ofiar morza, ale również pokoleń kadr morskich, swoich absolwentów odchodzących na wieczną wachtę. Każda inauguracja roku akademickiego szczecińskiej uczelni morskiej jest honorowana zdumiewająco licznym udziałem kadry i studentów, pocztami sztandarowymi, kompaniami umundurowanych studentów i orkiestrą wojskową. Uczestniczą w tym spotkaniu pamięci dostojnicy kościoła i władz państwowych lokalnych i centralnych, przedsiębiorstw armatorskich i licznych przedsiębiorstw morskich, zagraniczne delegacje szkół i uczelni morskich. Informacje z przebiegu takich uroczystości są tematem doniesień mediów i periodyków uczelnianych. Przywołam tu relację i reportaż przewodniczącego Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej Wiktora Czappa – Inauguracja roku akademickiego Akademii Morskiej w Szczecinie, w dniach 7 i 8 października 2005 r. w obecności szkolnych statków „Dar Młodzieży” i „Nawigator XXI”, które cumowały przy nabrzeżu Wały Chrobrego. W tekście czytamy: „W piątek 7 października o godz. 18.00 odbył się tradycyjny uroczysty apel poległych na cmentarzu Centralnym pod pomnikiem „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Był sztandar Akademii Morskiej, kompania honorowa, kadra dydaktyczna uczelni oraz pierwszy rocznik nowo przyjętych studentów, a także liczne zgromadzenie społeczeństwa Szczecina. Obecna była delegacja załogi „Daru Młodzieży” z komendantem Leszkiem Wiktorowiczem. Modlitwę przy pomniku odmówił biskup Błażej Kruszyłowicz. Obecny był też duszpasterz ludzi morza Stella Maris ks. Eugeniusz Krzyżanowski. Orkiestra Marynarki Wojennej odegrała hymn państwowy. Sztandar Akademii pochylił się nad pomnikiem. Złożono kwiaty i zapalono znicze”. Szczególnie uroczyście organizowano jubileusz 60-lecia szkolnictwa morskiego w Szczecinie w dniach 8 i 9 czerwca 2007 r., połączony ze zjazdem absolwentów wszystkich roczników szkół i uczelni. Kadra, studenci i absolwenci w kilkutysięcznej kolumnie marszowej z pocztami sztandarowymi, orkiestrą wojskową i kompanią reprezentacyjną Akademii Morskiej przybyli pod pomnik pamięci „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Nie zabrakło matek chrzestnych statków, licznych gości i społeczności miasta Szczecina. Tutaj z zachowaniem pełnego ceremoniału o 21.00 przedstawiciele władz uczelni morskiej rozpoczęli „Apel pamięci” poprzedzony wystąpieniem kpt. ż.w. prof. dra Aleksandra Huberta Walczaka, rektora czterech kadencji WSM w Szczecinie i wieloletniego przewodniczącego Szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej. Podczas „Apelu pamięci” przywołano nazwiska tych co zginęli w walce o polskie morze i w zmaganiu z morskim żywiołem. Pamięć tych co odeszli na wieczną wachtę honorował także ks. biskup Jan Gałecki46. Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć o uroczystościach Święta Szkoły Morskiej w Szczecinie w dniach 8 i 9 maja 2012 r., w których brałem udział na zaproszenie JM Rektora Akademii Morskiej kpt. ż.w. prof. dra hab. inż. Stanisława Gucmy. Cała społeczność akademicka, wraz z gronem absolwentów, honorowali kolejny już raz rocznicę rozpoczęcia w 1947 r. działalności Wydziału Nawigacyjnego PSM w Szczecinie. W niepowtarzalnej scenerii odbył się „Apel pamięci” przy Pomniku „Tym, którzy nie powrócili z morza”. Jednak to, co dane było mi zobaczyć na inaugurację roku akademickiego Akademii Morskiej w Szczecinie 2012/2013 przekraczało wszelkie moje dotychczasowe wyobrażenia, ponieważ nie ma takiego miejsca w kraju, gdzie tak licznie i tak uroczyście umundurowana polska kadra morska honorowałaby pamięć nie tylko ofiar morza, ale manifestowała pamięć o pracy i walce sześciu pokoleń rodaków o polskie morze i polską flotę w imię interesów morskich Rzeczypospolitej. Szczegółowy reportaż – refleksje z przebiegu uroczystości opisał kpt. ż.w. Wiktor Czapp, Jubileusz 60-lecia szkolnictwa morskiego w Szczecinie – 2007 r. Zob., W. Czapp, Podróże kapitana po morzach i historii, Szczecin: Wydawnictwo „Foka” 2009, s. 79 i n. 46 ABSTRACT “The Memorial For Those Who Never Returned From The Sea” in the Central Cemetery of Szczecin (1986–2012) For a number of post-war decades, both the families of sailors who died at sea and the crews working for the Polish shipowners have been raising the question of building a monument to those lost at sea. Unfortunately, the idea did not find favour with the political authorities of the time. They only changed their mind when two Polish general cargo ships sank in quick succession: the “Kudowa Zdrój” (1983) and the “Busko Zdrój” (1985). The turning point was the appeal of Ms Bogumiła Osiecka, a widow of the navigating officer of the “Nysa”, a ship which had sunk in heavy seas in 1965. The request of the widow was published by the “Wybrzeże” Weekly in 1986 and immediately found a wide support from the trade unions and maritime cadres of the ports of Gdynia and Szczecin. As a result, two memorials were built to those lost at sea, one in Gdynia (1988) and the other in Szczecin (1989). The author presents the efforts made by the Szczecin Master Mariners’ Club and by the teaching staff of the Szczecin Nautical College to have the memorial built. Using original documents, the author demonstrates particular stages of the construction of this necropolis, from its first design and consequent modifications, to the very building of the memorial, which was possible owing to the dedication and the funds collected by Szczecin’s ships’ crews and the community of the town in general. Additional assistance was offered by the towns and communities-patrons of the per- 44 ished ships. The reader becomes acquainted with the activities of the Public Committee on Construction of The Memorial For Those Who Never Returned From The Sea and, next, of the Public Caretaker Committee of the Memorial. The monument was officially unveiled and blessed on 15th October, 1989. Since then it has become a hallowed place of remembrance of victims of the sea whose names are recorded on separate stone tablets and plaques. By the end of 2012, it contained more than 300 names. The Szczecin Master Mariners’ Club holds patronage of the monument. The Memorial For Those Who Never Returned From The Sea has become a venue of state and church celebrations connected with the sea, especially in relation to seafaring activities. Of particular significance is a ceremonial inauguration of the academic year of the Szczecin Nautical College, emphasized by strong presence of the students, the teaching staff, the college graduates and the town inhabitants. The place also attracts various cultural events held during the Days of the Sea Festivities as well as a number of anniversary celebrations of the College or of Szczecin’s shipowners. The purpose of those events is to commemorate the previous generations of those fighting for the nation’s access to the sea battling against the elements and the enemy. Those events also symbolize decades of sailing under the Polish flag and of endeavours to secure development of the maritime state. Nautologia 2013, nr 150 Jordan Siemianowski Działalność Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen w portach polskiego obszaru celnego w latach 1931–1939 Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen1 należała do dwóch znamienitych norweskich armatorów, a mianowicie do Det Bergenske Dampskibsselskab (BDS) oraz Det Stavangerske Dampskibsselskab (DSD)2. Pierwsze z wymienionych, a zarazem najstarszych norweskich przedsiębiorstw żeglugowych powstało 12 XII 1851 r. w Bergen3, drugie natomiast 12 II 1855 r. w Stavanger4. Związki Det Bergenske Dampskibsselskab z obszarem bałtyckim istniały jeszcze przed okresem międzywojnia, kiedy w 1908 r. bergeńskie przedsiębiorstwo utworzyło regularną linię pomiędzy wybrzeżem zachodniej Norwegii a portami w Królewcu oraz Gdańsku5. W lutym 1914 r. planowano utworzenie kolejnej linii żeglugowej, tym razem łączącej Anglię z portami Morza Bałtyckiego, którą od 1915 r. miały obsługiwać dość leciwe już statki s/s „Uranus” (rok budowy: 18806) oraz s/s „Mars” (rok budowy: 18787)8. Niestety wobec wybuchu światowego konfliktu niniejszy projekt nie doczekał się realizacji. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej zainteresowanie Det Bergenske Dampskibsselskab obsługą portu w Gdańsku wciąż nie osłabło, co może poświadczyć wysunięcie przez szefa BDS, Kristofera Lehmkuhla, nieudanej kandydatury Einara Nielsena, pracownika tejże firmy, na stanowisko reprezentanta Norweskiego Związku Armatorów 9, który wziąłby udział w norweskiej misji ekonomicznej do Polski w sierpniu 1919 r.10 Kolejna okazja nawiązania kontaktów żeglugowych z Gdańskiem pojawiła w grudniu 1919 r., gdy rozważano możliwość zamówienia w gdańskiej stoczni Klawittera dwóch statków o nośności 3050 DWT każdy11. Pierwszym statkiem, który w okresie międzywojnia zawinął do portu gdańskiego i jednocześnie należał do Det Bergenske Dampskibsselskab był s/s „Edna” (633 BRT (według Lloyd Register 634), zbudowany w 1908 r. (według Lloyd Register 1907 r.) w Göteborg Nya Aktiebolag12) przybyły 14 IV 1920 r. z Bergen via Kopenhaga przywożąc ładunek śledzi13. Rok później BDS rozpoczęło działalność w Gdańsku zakładając wraz z londyńskim przedsiębiorstwem żeglugowym Walford Baltic Transports Ltd. oraz Polskim Towarzystwem Żeglugowym „Sarmacja” z Krakowa przedsiębiorstwo żeglugowe Bergenske & Walford Baltic Transports Ltd. Natomiast wobec odejścia ze spółki armatora angielskiego firmę przekształcono w czerwcu 1922 r. w Bergenske Baltic Transports Ltd., zaś w lipcu 1927 r. w Bergenske Baltic Transports Ltd. A. G.14 (BBT), przedsiębiorstwo o charakterze spedycyjno-maklerskim15. Spośród linii docierających do portu gdańskiego norweski armator obsługiwał wówczas nieregularne połączenie Trondheim–Bergen–Gdańsk–Królewiec16, jak i dwie cotygodniowe linie Gdańsk–Londyn, a także Gdańsk – zachodnia Norwegia17. W 1937 r. Bergenske Baltic Transports Ltd. A. G. przekształciło się w Bergtrans Shipping Company Ltd., m.in. z kapitałem norweskiego armatora Wilhelma Wilhelmsena, szwedzkiego koncernu Broströma, a także udziałami polskimi18. Bergtrans pełnił wówczas rolę maklera linii bałtyckiej19. Nawiązując do Det Stavangerske Dampskibsselskab, plany utworzenia linii do Niemiec północnych oraz Morza Bałtyckiego zostały poruszone przez dyrektora niniejszego przedsiębiorstwa Johs. Johansena w 1924 r. Początkowo we frachtach z Trondheim oraz innych portów zachodnionorweskich do Szczecina i Lubeki uczestniczył s/s „Tungenes” (560 BRT20), później zastąpiony przez s/s „Jæderen” (eks-„Saloniki”, 902 BRT, zbudowany w stoczni Pusnæs Støberi Mekaniske Verksted w Arendal w 1918 r.21)22. S/s „Tungenes” został zbudowany w 1922 r. w Danziger Werft, po- Nazwa Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen w dosłownym tłumaczeniu oznacza „Bergeńsko-Stavangerska Linia Bałtycka”. W poniższym artykule autor używa również potocznej nazwy „Stavangerske”. 3 W. Keilhau, Norges eldste linjerederi. Jubileumsskrift til Det Bergenske Dampskibsselskabs 100-års dag, Bergen 1951, s. 63; W. Keilhau, Norway and the Bergen Line. A centenary publication, Bergen 1953, s. 80; A. Matla, Działalność norweskiego koncernu Bergenske w portach polskiego obszaru celnego w latach 1919–1939, „Komunikaty Instytutu Bałtyckiego” 1992, z. 42, s. 35; Norske rederier gjennom 50 år, red. E. O. Hauge i H. Sethne, Oslo 1955, s. 23. 4 R. A. Lorentzen, Det Stavangerske Dampskibsselskab 1855–12. Februar – 1955, Stavanger 1955, s. 17; Norske rederier..., s. 208; Stavangerske Dampskibsselskab historie 1854–1914, Stavanger 1914, s. 3. 5 D. Bakka jr, Bergenske. Byen og selskapet, Bergen 1993, s. 77. 6 Det Norske Veritas, 1915, s. 274. 7 Ibidem, s. 160. 8 Bergens Sjøfartsmuseum (dalej: Bsj), Ms 41 (Det Bergenske Dampskibsselskab): Aa – Forhandligsprotokoll II (1911–1921), 23 II 1914; dokument bez tytułu zaczynający się od słów: „Man tillader sig herved...” 9 Norweski Związek Armatorów (Norges Rederforbund – NRF), od 1984 r. Norweski Związek Towarzystw Żeglugowych (Norges Rederiforbund), powstał w 1909 r. jako organizacja chroniąca armatorów przed ingerencją państwową w kwestie techniczne, finansowe oraz organizacyjne norweskiego frachtu morskiego. Zob. B. Kolltveit, J. G. Bjørklund, Norsk sjøfart i det 20. århundre, [in:] Norsk sjøfart, Bind 2, Red. B. Berggren, A. E. Christensen, B. Kolltveit, Oslo 1989, s. 171; P. Selvig, The Norwegian Shipowners’ Association, Norwegian Shipping News, 1959, No. 15, s. 6. 10 Riksarkivet (dalej: RA), Utenriksdepartementet (dalej: UD), sygn. 2559, H4-NII, Kommersielldelegasjon til Polen fra Norge, Bind I 1919, Telegram norweskiego MSZ, 9 VII 1919. 11 Bsj, Ms 41 (Det Bergenske Dampskibsselskab): Aa – Forhandligsprotokoll II (1911–1921), Raport ze spotkania Det Bergenske Dampskibsselskab, 22 XII 1919. 12 Por. Det Norske Veritas 1922 i Lloyd Register 1921–1922, vol. 1, s. poz. 14564. Począwszy od 1919 r. publikacje Det Norske Veritas nie posiadają paginacji. Przyp. autora. 13 APG, Rada Portu i Dróg Wodnych, sygn. 1477, Schiffs Ausgangs Journal von 1913 bis 1922 des Königlichen Lotsenamts zu Danzig-Neufahrwasser, s. 476. 14 A. Matla, op. cit., s. 35–37. 15 B. Hajduk, Skandynawowie w życiu gospodarczym Wolnego Miasta Gdańska 1920–1939, [w:] Polska – Szwecja 1919–1939, red. J. Szymański, Gdańsk 2000, s. 153. 16 C. K. Wiberg, Det Bergenske Dampskibsselskab i femogsytti aar, Bergen 1926, s. 158. 17 A. Matla, op. cit., s. 45. 18 Statsarkivet i Stavanger (dalej: SS), Pa 41 Det Stavangerkse Dampskibsselskab (dalej: DSD), Korrespondanse fra Det Bergenske Dampskibselskab, februar 1936 – august 1937, sygn. 750, Korespondencja BDS z DSD, 7 I 1937; Archiwum Państwowe w Gdańsku Oddział w Gdyni, Bank Gospodarstwa Krajowego Oddział w Gdyni, Bergtrans, sygn. 815, Odpis protokołu Walnego Zgromadzenia Spólników firmy Bergenske Baltic Transports Ltd. Sp. z.o.o. odbytego 12 marca 1937 r., s. 126. 19 Rocznik morski i kolonialny 1938, red. J. Czekalski, K. Jeziorański, J. Lewandowski, Warszawa 1938, s. 168. 20 Det Norske Veritas, 1924. 21 Det Norske Veritas, 1931. 22 R. A. Lorentzen, op. cit., 179–180; Det Stavangerske Dampskibsselskab gjennem 75 år 1855–12. februar – 1930, Stavanger 1930, s. 55. 1 2 Nautologia 2013, nr 150 45 dobnie jak również należące do Det Stavangerske Dampskibsselskab s/s „Sanct Svithun” (1376 BRT, rok budowy 192723) oraz s/s „Kronprinsesse Märtha” (898 BRT, rok budowy 192924)25. Warto dodać, że do 1925 r. spośród floty 27 statków towarowych, którą dysponowali naonczas armatorzy ze Stavanger, jedynie 3 z nich uczestniczyły w regularnych liniach z zachodniej Norwegii do portów bałtyckich26. Zanim doszło do ścisłej współpracy obydwu armatorów, Stavangerske oraz Det Bergenske Dampskibsselskab współdziałały ze sobą w ramach tzw. hurtigruten27, przy jednoczesnym wkładzie armatora z Trondheim – Det Nordenfjeldske Dampskibsselskab28. Podjęte działania nie oznaczały jednak, że wymienione przedsiębiorstwa żeglugowe nie obawiały się wzajemnej konkurencji poza granicami Norwegii. Ów fakt znajduje potwierdzenie w niepokoju, który pojawił się w kierownictwie Bergenske Baltic Transports Ltd. A. G. w styczniu 1927 r. wobec poczynań DSD oraz szwedzkiej linii Nornanlinjen planujących utworzenie połączenia żeglugowego pomiędzy zachodnią Norwegią a państwami bałtyckimi 29. Dopiero rok później, 24 II 1928 r., kierownictwo armatora ze Stavanger poinformowało administrację Det Bergenske Dampskibsselskab, iż istotnie rozważało utworzenie niniejszej linii, ale nie miało całkowitej pewności, czy taki projekt rzeczywiście wdroży w życie. Plany Det Stavangerske Dampskibsselskab łączyły się z szybkim rozwojem portu w Gdyni, z którego, jak twierdził dyrektor J. Johansen, statki BDS jeszcze nie korzystały. Ponadto, jak dowodził, ewentualne utworzenie przez Stavangerske nowego połączenia żeglugowego nie przyniosłoby żadnych szkód ani dla Polski, ani tym bardziej dla Det Bergenske Dampskibsselskab30. Co więcej, J. Johansen argumentował, że armator z Bergen tworząc kilka lat temu linię żeglugową do Gdańska poważnie zagroził interesom funkcjonującego już tego typu połączenia obsługiwanego przez Det Stavangerske Dampskibsselskab. Poza tym Det Bergenske Dampskibsselskab zorganizowało połączenie ze Szczecinem, do którego J. Johansen również nie rościł większych pretensji31. Przedstawione argumenty nie przekonały jednak kierownictwa BDS, które postanowiło przyjąć wobec Stavangerske bardziej zdecydowaną postawę32. Warto dodać, że w tym samym czasie norweski konsul w Gdańsku, wspomniany E. Nielsen, pracujący jednocześnie dla Bergenske Baltic Transports Ltd. A. G., posiadał wiedzę o polskich planach utworzenia linii żeglugowej do zachodniej Szwecji i, jak to określił, prawdopodobnie do zachodniej Norwegii. Norweski dyplomata nie sądził jednak, aby w niniejszy przedsięwzięcie zaangażowało się Det Stavangerske Dampskibsselskab33. Na przełomie października oraz listopada 1930 r. Thomas Schen Falck, jeden z pracowników administracji BDS, otrzymał pełnomocnictwo od dyrekcji swojej firmy do prowadzenia negocjacji, m.in. z Det Stavangerske Dampskibsselskab w kwestii utworzenia przez tegoż armatora linii żeglugowej do Szczecina, jak i połączenia Trondheim–Gdańsk obsługiwanego wspólnie przez BDS oraz DSD34. Dokumenty nie wskazują na to wprost, ale przytoczone weń fakty pozwalają stwierdzić, że obawa Det Bergenske Dampskibsselskab wobec utworzenia przez Stavangerske linii żeglugowej pomiędzy zachodnią Norwegią a portami polskiego obszaru celnego doprowadziła do nawiązania ściślejszej współpracy pomiędzy obydwoma armatorami. Wspólną działalność nawiązano pod koniec 1930 r., zaś utworzone połączenie formalnie prosperujące od 1 I 1931 r. nazwano Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen35. Początkowo w ramach niniejszej 14-dniowej linii pływał należący do Stavangerske Dampskibsselskab s/s „Jæderen”, obsługujący porty w Gdańsku, Królewcu, Göteborgu, południowej oraz zachodniej Norwegii, Trondheim36, a także w Lubece37. Det Bergenske Dampskibsselskab zaangażowało się we frachty bałtyckie wprowadzając niewielki statek s/s „Ursa” (958 BRT, zbudowany w 1911 r. w Bergens Mekaniske Værksted38)39. Z kolei w 1933 r. należące do linii bałtyckiej jednostki zaczęły docierać do Gdyni40. W krótkim czasie obydwa przedsiębiorstwa żeglugowe zawarły z armatorem z Oslo, Fred Olsen & Co., umowę, na mocy której Stavangerske oraz BDS poczęły obsługiwać porty zachodniej Norwegii, tj. Stavanger, Bergen, Trondheim oraz inne, zaś Fred Olsen & Co. porty wschodniego wybrzeża Norwegii sięgające do Kristiansund, m.in. Oslo, Moss, a także Drammen41. Rolę agenta w transportach do Norwegii zachodniej pełniła dla Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen firma C. H. W. Blasius & Co.42 Należy jednak zaznaczyć, że linia bałtycka w rozumieniu prawa morskiego nie była traktowana jako regularne połączenie43. W 1933 r. s/s „Jæderen” znajdował się w ruchu przez 319 dni, natomiast 3 I 1934 r. uległ kolizji zderzając się z keją w Aalesund44. Jeszcze 29 I 1934 r. wydział zagraniczny Det Bergenske Dampskibs selskab poinformował Stavangerske, iż wprowadzenie dodatkowego statku s/s „Luna” (959 BRT, zbudowany w 1911 r. w Bergens Laxevaags Maskin & Jernskibsbyggeri45) w 14-dniowe rejsy było Det Norske Veritas, 1928. Det Norske Veritas, 1929. 25 R. A. Lorentzen, op. cit., 165–166, 170; Det Stavangerske Dampskibsselskab... s. 51, 58. 26 O. Malterud, A. S. Svendsen, Skipsfarten i Stavanger Næringsliv. Stavanger Rederiforening 1901–1951, Stavanger 1951, s. 44. 27 Hurtigruten jest to linia obsługująca porty morskie norweskiego wybrzeża, zarówno transport pasażerów, jak i towarowy. Powstała w 1893 r. z inicjatywy Richarda Witha. Zob. Store Norske Leksikon (dalej: SNL), bind 7, red. J. G. Arntzen, Oslo 1993, s. 103. 28 C. K. Wiberg, op. cit., s. 161. 29 Universitetetsbiblioteket i Bergen, Manuskripsamling (dalej: UBB, Ms.), 1570/24-2, Korespondencja Jensa Ejbøla z Einarem Nielsenem, 3 I 1927. 30 Ibidem, Korespondencja Johs. Johansena z BDS, 24 II 1928. 31 Ibidem. 32 Ibidem, Korespondencja konsula Einara Nielsena, 28 II 1928. 33 Ibidem, 1570/24-2, Korespondencja Jensa Ejbøla z Einarem Nielsena, 2 III 1928. 34 Bsj, Ms 41 (Det Bergenske Dampskibsselskab): Aa – Forhandligsprotokoll II (1927–1933), Protokół z zebrania dyrekcji BDS, 7 XI 1930, s. 141–142. 35 Dla terminu Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen autor poniższego artykułu używa również określenia „linia bałtycka”. Det Stavangerske Dampskibsselskab virksomhet i aaret 1930, Stavanger 1931. 36 Det Stavangerske Dampskibsselskab virksomhet i aaret 1930, Stavanger 1931; Det Bergenske Dampskibsselskab. Beretning og Regnskap 1931, s. 7. 37 Det Stavangerske Dampskibsselskab virksomhet i aaret 1933, Stavanger 1933. 38 Det Norske Veritas, 1931. 39 UBB, Ms., 1570/24-8, Korespondencja Jensa Ejbøla z Einarem Nielsenem, 3 III 1934. 40 Det Stavangerske Dampskibsselskab virksomhet i aaret 1933, Stavanger 1933. 41 Rocznik Rady Interesantów Portu w Gdyni, 1934, s. 92. 42 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – august 1937, sygn. 750, Odpis dokumentu firmy Hallands A/Ongbåts Aktiebolaget, 20 XI 1936. 43 SS, Pa 41 DSD, desember 1931–oktober 1932, sygn. 746, Korespondencja DSD z Głównym Biurem w Stavanger, 14 VI 1932; Det Stavangerske Dampskibsselskab virksomhet i aaret 1931, Stavanger 1932. 44 SS, Pa 41 DSD, november 1933 – oktober 1934, sygn. 748, Korespondencja BDS z DSD, 7 VI 1934. 45 Det Norske Veritas, 1933. 23 24 46 Nautologia 2013, nr 150 S/s „Jæderen” Źródło: Zbiory Muzeum Morskiego w Bergen (Bergens Sjøfartsmuseum) niezbędne46, chociaż niniejszy statek nie pływał regularnie. Dwa lata później wydział zagraniczny BDS zaproponował dla armatora ze Stavanger, aby prócz s/s „Jæderen” oraz s/s „Ursa” wprowadzić we frachty s/s „Ara” (eks-„Bois”, zbudowany w 1919 r. w Trosvik Mekaniske Verksted47)48. Już następnego dnia s/s „Ara” wszedł na linię dzięki rejsowi z Bergen do Gdyni49, ale jego udział w linii bałtyckiej również nie był stały. Z czasem statki Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen zaczęły docierać również do Rygi50, a także do innych wcześniej nieobsługiwanych portów, na przykład Skudenes51, Windawa, Libawa52, Helsinki53. Spośród towarów, które przewożono linią bałtycką należy wymienić m.in. węgiel54, siarkę55, zboże56, cukier, melasę57, rury walcowane58, potaż59 oraz cement60. Natomiast w odwrotnym kierunku transportowano m.in. śledzie61, złom62, skóry, konserwy rybne, klipfisze63 oraz makrele64. Ważnym elementem prosperowania linii bałtyckiej stanowiły również kontrakty na zakup węgla bunkro- wego. Jeden z nich zrealizowano w 1932 r. w Gdańsku65, natomiast w styczniu 1936 r. zakończono kontrakt bunkrowy z gdyńską firmą Elibor66. W zamówieniach na węgiel bunkrowy pośredniczyło również Bergenske Baltic Transports Ltd. A.G., na przykład w 1937 r.67 BBT wsparło poza tym w grudniu 1935 r. linię bałtycką w podpisaniu umowy z gdańską firmą holowniczą uzyskując 25% rabatu68. W pierwszym roku prosperowania Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen s/s „Ursa” przetransportowała łącznie 1400 ton ładunków natomiast s/s „Jæderen” 1200 ton69, co nie było zadowalającym wynikiem. Z tychże względów już w grudniu 1931 r. zaczęto poszukiwać oszczędności w pominięciu większych portów południowej Norwegii na korzyść położonego nieopodal Stavanger niewielkiego miasta Sandnes. Główną rolę w niniejszych zamierzeniach odgrywała wysokość taryf kolejowych, która w największych zachodnionorweskich miastach wynosiła minimum 750 koron, natomiast dla miasta Sandnes mogła równać się jedynie 250 koron70. Warto SS, Pa 41 DSD, november 1933 – oktober 1934, sygn. 748, Korespondencja BDS z DSD, 29 I 1934. Det Norske Veritas, 1936. 48 SS, Pa 41 DSD, oktober 1934 – februar 1936, sygn. 749, Korespondencja BDS z DSD, 4 II 1936. 49 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 5 II 1936. 50 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – mars 1939, sygn. 751, Korespondencja BDS z Bergtrans Shipping Co. Ltd., 21 XI 1938. 51 SS, Pa 41 DSD, november 1933 – oktober 1934, sygn. 748, Korespondencja DSD z BDS, 2 X 1934. 52 SS, Pa 41 DSD, november 1933 – oktober 1934, sygn. 748, Korespondencja Ø. Blydt-Hansena z BBT, 13 X 1934. 53 Ibidem, Korespondencja DSD z BDS, 31 V 1934. 54 SS, Pa 41 DSD, oktober 1932 – november 1933, sygn. 747, Korespondencja BDS z wydziałem zagranicznym, 12 I 1933. 55 SS, Pa 41 DSD, desember 1931–oktober 1932, sygn. 746, Korespondencja BDS z wydziałem zagranicznym, 30 III 1932. 56 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 25 VIII 1932. 57 SS, Pa 41 DSD, november 1933 – oktober 1934, sygn. 748, Korespondencja BDS, 23 VIII 1934. 58 Ibidem, Korespondencja BDS z wydziałem zagranicznym, 29 V 1934. 59 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – mars 1939, sygn. 751, Korespondencja BDS z Fred Olsen & Co., 1 IX 1938. 60 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 6 II 1939. 61 SS, Pa 41 DSD, desember 1931–oktober 1932, sygn. 746, Korespondencja BDS z DSD, 6 I 1932. 62 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 24 VI 1932. 63 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 6 V 1933. 64 Ibidem, Korespondencja DSD z BDS, 9 VII 1932. 65 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 6 I 1932. 66 SS, Pa 41 DSD, oktober 1934 – februar 1936, sygn. 749, Korespondencja BDS z Thomasem Schen Falckiem, 21 I 1936. 67 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – august 1937, sygn. 750, BDS z DSD, 16 XI 1936. 68 SS, Pa 41 DSD, oktober 1934 – februar 1936, sygn. 749, Korespondencja BDS z wydziałem zagranicznym, 19 XII 1935. 69 SS, Pa 41 DSD, desember 1931–oktober 1932, sygn. 746, Korespondencja BDS, 11 II 1932. 70 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 7 XII 1931. 46 47 Nautologia 2013, nr 150 47 S/s „Ursa” Źródło: Zbiory Muzeum Morskiego w Bergen (Bergens Sjøfartsmuseum) również dodać fakt, że obok Stavanger, niepoślednia rola portu w Sandnes w polityce Det Stavangerske Dampskibsselskab wynikała z funkcjonującego połączenia z Oslo w ramach hurtigruten71. Szansa na wykorzystanie portu w Sandnes pojawiła się m.in. w styczniu 1932 r.72, gdy importem cynku z Gdańska zainteresowała się pewna norweska fabryka artykułów metalowych73. Zdaniem ekspedytora w Sandnes frachty cynku z Gdańska mogły odbywać się przy jednoczesnym wykorzystaniu portów w Szczecinie oraz Lubece, ale zaproponowane przezeń 10-tonowe partie ładunków okazały się wówczas zbyt duże74. Port w Sandnes, który stał się na krótko portem bezpośrednim na zachodnim wybrzeżu Norwegii75, wykorzystano w styczniu 1933 r. przy transporcie z Gdańska węgla76. Z kolei w 1935 r. w ramach linii bałtyckiej przetransportowano do Sandnes w czterech partiach 2793 kg ładunku żelaza77. Drugi dość niewielki, a zarazem istotny port stanowiło położone niedaleko od Stavanger miasto Sauda, którego znaczenie planowano zwiększyć w grudniu 1931 r. na niekorzyść Lubeki78. W 1932 r. Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen zaczęła jednak obsługiwać port w Lubece skąd jako pierwszy ładunek przetrans- portowano rury walcowane79. Z kolei w styczniu 1932 r. pojawiła się okazja transportu z Sauda do Gdyni manganu w partiach od 1 do 10 ton, a także większych ładunków. Naonczas Det Bergenske Dampskibsselskab było w stanie przetransportować jeszcze większe partie bezpośrednio do Gdyni lub pośrednio poprzez Gdańsk, który dla transportów manganu uznawano za dogodniejszy port80. Wkrótce transporty z Sauda do Gdańska oraz Gdyni zaczęły funkcjonować81 m.in. dzięki działającej w Norwegii firmie eksportującej mangan Electric Furnace Products Co.82 Już w kwietniu 1932 r. roku zaczęto rozważać możliwość korzystania z Gdyni jako regularnie używanego portu licząc się z tym, że Gdańsk mógł pozostać tańszym portem83. Wydział zagraniczny Det Bergenske Dampskibsselskab zgodził się z uprzednio wysuniętą propozycją, zgodnie z którą statki wpierw wpływałyby do Gdańska, a następnie do Gdyni, gdzie dostarczanoby na przykład świeże śledzie84. Nowy szlak, jaki opracowywano, dotyczył transportów z Królewca do Gdańska, a następnie do Gdyni, przy czym z Gdańska statki odchodziłyby w soboty, natomiast z Gdyni w poniedziałki85. Jeszcze w 1932 r. s/s „Jæderen” zaczął zawijać do portu gdyńskiego86. Det Stavangerske Dampskibsselskab virksomhet i aaret 1930, Stavanger 1931. SS, Pa 41 DSD, desember 1931–oktober 1932, sygn. 746, Korespondencja BDS, 14 I 1932. 73 Ibidem, Korespondencja BDS, 26 I 1932. 74 Ibidem, Korespondencja BDS, 21 I 1932. 75 SS, Pa 41 DSD, oktober 1934 – februar 1936, sygn. 749, Korespondencja BDS z DSD, 24 X 1935. 76 SS, Pa 41 DSD, oktober 1932 – november 1933, sygn. 747, Korespondencja BDS z wydziałem zagranicznym, 12 I 1933. 77 SS, Pa 41 DSD, oktober 1934 – februar 1936, sygn. 749, Korespondencja wydziału zagranicznego BDS z DSD, 28 X 1935. 78 SS, Pa 41 DSD, desember 1931–oktober 1932, sygn. 746, Korespondencja wydziału zagranicznego BDS z DSD, 7 XII 1931. 79 Ibidem, Korespondencja BDS z wydziałem zagranicznym, 29 III 1932. 80 Ibidem, Korespondencja BDS, 22 I 1932. 81 SS, Pa 41 DSD, oktober 1932 – november 1933, sygn. 747, Korespondencja BDS z wydziałem zagranicznym, 17 X 1933. 82 SS, Pa 41 DSD, november 1933 – oktober 1934, sygn. 748, Korespondencja z BDS, 31 V 1934. 83 SS, Pa 41 DSD, desember 1931–oktober 1932, sygn. 746, Korespondencja BDS z DSD, 12 IV 1932. 84 Ibidem, Korespondencja BDS z wydziałem zagranicznym, 18 IV 1932. 85 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 2 V 1932. 86 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 7 VI 1932. 71 72 48 Nautologia 2013, nr 150 Kluczową rolę w próbie zwiększenia transportów z Królewca odgrywały stawki wynoszące w sezonie zimowym 9,40 koron za tonę. Fred Olsen & Co. objaśnił bergeńskiemu armatorowi, że dodatkowe frachty z portu nad Pregołą do wschodniej Norwegii zwiększały jego dostawy bałtyckie o około 15%, dlatego też BDS nie widziało większych trudności w organizacji takich transportów, z tym że skierowanych do zachodniej Norwegii87. Natomiast jeszcze w pierwszej połowie lutego 1932 r. Det Stavangerske Dampskibsselskab wysunęło pomysł uwzględnienia w połączeniu Królewca z zachodnią Norwegią pośrednictwa portu w Oslo88. Jednakże zdaniem wydziału zagranicznego BDS takie rozwiązanie zaszkodziłoby Kopenhadze oraz duńskiemu armatorowi Det Forenede Dampskibsselskab. Co więcej, brakowało pewności, czy w ten sposób rzeczywiście osiągnięto by dodatkowe korzyści finansowe przy jednoczesnym zaangażowaniu się we frachty do stolicy Norwegii armatora Fred Olsen & Co.89 Do dyskusji nad dodatkowymi frachtami przez Królewiec włączyło się wkrótce Bergenske Baltic Transports Ltd., które również powątpiewało w słuszność rozwiązania zaproponowanego przez Stavangerske. Po pierwsze działacze BBT ponownie zwrócili uwagę na istniejącą już tego typu linię żeglugową należącą do Fred Olsen & Co., po wtóre zauważyli, że porty w Królewcu, Oslo, a także położone na zachodnich połaciach Norwegii obsługiwała już Egonlinjen, którą trudno było wówczas poddać jakiejkolwiek kontroli90. Ostatecznie w planowanych frachtach uczestniczył od lutego s/s „Jæderen”91, ale, jak na to wskazują dokumenty, port w Królewcu nigdy nie leżał na głównym szlaku Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen. W pierwszej połowie 1932 r. zyski idące z prosperowania Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen były na tyle niezadowalające, że wydział zagraniczny BDS zaproponował J. Johansenowi, aby możliwie jak najszybciej usunąć z linii bałtyckiej jeden ze statków, a pozostałą jednostkę pozostawić w rejsach trzytygodniowych. Z frachtów miałby zostać wyprowadzony w końcu sierpnia s/s „Jæderen” lub dwa tygodnie później s/s „Ursa”92. Zdaniem J. Johansena rzeczywiście należało ograniczyć zakres działalności Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen, jednakże nie zgadzał się aby usuwać z linii s/s „Jæderen”, bowiem jak argumentował, czas na dostosowanie się do zwolnienia załogi, rezygnacji z oszczędności oraz zaopatrzenia był zbyt krótki. Według J. Johansena najkorzystniejsze rozwiązanie stanowiło dalsze wykorzystywanie w ruchu s/s „Jæderen”, ale nie wcześniej niż przed wprowadzeniem we frachty innego statku należącego do Stavangerske, s/s „Ulsnes” (eks-„Jelø”, 655 BRT, zbudowany w 1907 r. w Akers Mekaniske Verksted w Oslo93)94, który w późniejszym czasie dość często uczestniczył w linii bałtyckiej jako jednostka dodatkowa. Powstałe problemy finansowe okazały się być li tylko przejściowe, bowiem w kolejnych miesiącach s/s „Ursa” oraz s/s „Jæderen” w dość regularnych rejsach przewoziły m.in. mangan, złom, śledzie, zboże, węgiel, papier, tłuszcze, a także fluoryt. Tym samym zaczęła się stopniowo poprawiać sytuacja finansowa linii bałtyckiej, na co wskazują cztery ostatnie rejsy liczone do 31 VIII 1932 r., które przyniosły większe zyski niż frachty w pierwszej połowie 1932 r. wynoszące średnio po 14 500 koron na statek 95. Trzy pierwsze kwartały 1933 r. także rysowały się zadowalająco pod względem finansowym, gdyż były korzystniejsze niż ten sam okres w 1932 r. Z uwagi z zamówienia śledzi do Królewca oraz zboża jako ładunku powrotnego, spodziewano się, że czwarty kwartał będzie również korzystny 96. Całkowite zyski w 1933 r. idące z działalności Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen wyniosły 215 000 koron wobec 162 000 koron uzyskanych w 1932 r.97 Jednym z najistotniejszych towarów przewożonych w ramach linii bałtyckiej stanowiło zboże, którego zakupu wielokrotnie podejmowało się norweskie Państwowe Przedsiębiorstwo Zbożowe (Statens Kornforetning – SKF) posiadające monopol na import zboża do swojego kraju98. W połowie 1933 r. niniejsza organizacja zakupiła w Polsce 22 000 ton zboża, które należało przetransportować do Norwegii jesienią oraz wiosną. Det Bergenske Dampskibsselskab zaproponowało armatorowi Fred Olsen & Co., aby wspólnie zorganizować frachty dla zakupionego towaru, ewentualnie pozostawić część transportów dla innych armatorów obsługujących ruch ze Szczecina do wschodniej Norwegii. Natomiast linia bałtycka wraz z Fred Olsen & Co. miałaby w tym przypadku zająć się dostawami ze Szczecina do zachodnich połaci Norwegii99. Dla Stavangerske zadowalające stawki przewozowe wynosiły 8 koron za tonę do Bergen oraz 8,5 korony do Trondheim z nadzieją na ustalenie identycznych cen w odniesieniu do transportów ze Szczecina100. Frachty zboża z Gdańska w kierunku Vaksdal oraz Buviken, w których uczestniczyły s/s „Jæderen” oraz s/s „Ursa” rozpoczęły się jeszcze we wrześniu 1933 r.101 i trwały do lutego następnego roku102. Szansa na dalsze transporty zboża pojawiła się w październiku 1934 r., gdy Państwowe Przedsiębiorstwo Zbożowe pracowało nad kupnem 10 000 ton zboża z Łotwy. Każdy z wyczarterowanych statków przy udziale jednostek Fred Olsen & Co. miałby jednorazowo przewieźć w systemie fob (free on board) 500 ton ładunku z Libawy do Moss oraz Trondheim. Kierownictwo Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen zaproponowało, aby jego statki również uczestniczyły w tychże frachtach jednakże po odebraniu towaru z portów łotewskich jednostki nie wyruszyłyby bezpośrednio do Norwegii, lecz zawinęły wpierw do Gdańska, Gdyni lub ewentualnie Królewca odbierając dalsze partie ładunków103. Zgodnie z zawartym kontraktem transport 6000 ton zboża odbył się w listopadzie oraz grudniu 1934 r., a także styczniu następnego roku. Połowę zakontraktowanego towaru dostarczano do wschodniej Norwegii, zaś pozostałą część do zachodnich części kraju104. Ibidem, Korespondencja BDS, 9 II 1932. Ibidem, Korespondencja DSD z BSD, 11 II 1932. 89 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 12 II 1932. 90 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 24 II 1932. 91 Ibidem, Korespondencja BDS, 9 II 1932. 92 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 8 VIII 1932. 93 Det Norske Veritas, 1932. 94 SS, Pa 41 DSD, desember 1931–oktober 1932, sygn. 746, Korespondencja Johs. Johansena z BDS, 11 VIII 1932. 95 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 31 VIII 1932. 96 SS, Pa 41 DSD, november 1933 – oktober 1934, sygn. 748, Korespondencja BDS z DSD, 13 XI 1933. 97 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 15 II 1934. 98 SNL, bind 12, s. 636. 99 SS, Pa 41 DSD, oktober 1932 – november 1933, sygn. 747, Korespondencja BDS z BBT, 24 VIII 1933. 100 Ibidem, Korespondencja DSD z wydziałem zagranicznym BDS, 6 IX 1933. 101 Ibidem, Korespondencja wydziału zagranicznego BDS z DSD, 14 IX 1933. 102 SS, Pa 41 DSD, november 1933 – oktober 1934, sygn. 748, Korespondencja BDS z DSD, 17 I 1934; SS, Pa 41 DSD, november 1933 – oktober 1934, sygn. 748, Korespondencja DSD z BBT, 24 I 1934. 103 SS, Pa 41 DSD, november 1933 – oktober 1934, sygn. 748, Korespondencja BDS, 10 X 1934. 104 Ibidem, Korespondencja BDS, 13 X 1934. 87 88 Nautologia 2013, nr 150 49 Państwowe Przedsiębiorstwo Zbożowe zawarło kolejny kontrakt na kupno 10000 ton zboża, tym razem od Polskiego Związku Przemysłu Zbożowego (PZPZ), które musiano przetransportować jesienią 1934 r. Wydział zagraniczny BDS spodziewał się, że nowe frachty odbędą się na identycznych warunkach co poprzednie, przy współpracy z Fred Olsen & Co.105 Z dokumentów jasno wynika, że nowy kontrakt z PZPZ zawarto106, niestety nie istnieje możliwość określenia warunków kolejnej podpisanej umowy. Linią bałtycką przewożono także mąkę, którą dość często transportowano z Gdyni również dzięki zaangażowaniu PZPZ107. W kwietniu w przewozie mąki w ramach Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen uczestniczyły jednak statki, które formalnie nie należały do linii bałtyckiej; były to s/s „Advance” oraz s/s „Røyksund” (eks-„Afriston”, eks-„Europa”, eks-„Vautor”, eks-„Margarite Pry”, 758 BRT, zbudowany w N. V. Machinefabrik & Scheepswerf van P. Smit jr. w 1919 r.108)109. Z kolei w maju PZPZ zaproponował nowy kontrakt na dostawy zboża z Gdańska do Norwegii110, który również został podpisany. We frachtach uczestniczył ponownie s/s „Jæderen”, ale w sierpniu 1935 r. pojawiła się konieczność skorzystania z dodatkowego statku, tym razem z s/s „Hever” należącego do niemieckiego armatora111. Transporty mąki we wrześniu 1935 r. wspomógł natomiast s/s „Margot”112. W kwietniu 1936 r. okazało się, że w kolejnych transportach zboża PZPZ wpierw preferowało usługi duńskiego armatora Det Forenede Dampskibsselskab113 oraz Nornanlinjen, których statki uczestniczyły we frachtach odbywających się m.in. ze Szczecina114. Umowę z PZPZ w końcu zawarto, a Det Bergenske Dampskibsselskab zaproponowało nawet przedłużyć kontrakt do kwietnia 1937 r. przy uwzględnieniu rabatu w wysokości 50 øre płatnych za jedną tonę115. W sierpniu 1936 r. Państwowe Przedsiębiorstwo Zbożowe zakupiło dalsze partie zboża, z których pierwsze 1200 ton należało przewieźć jeszcze w tym samym miesiącu, zaś kolejne 1800 ton we wrześniu oraz październiku. Zakontraktowany towar przetransportowały do Bergen oraz Buviken s/s „Jæderen” oraz s/s „Vilma” odpowiednio po 400 i 800 ton w cenie 5,5 koron za tonę DWT116, przy jednoczesnym pominięciu przewozów ze Szczecina117. W październiku w przewozach zboża uczestniczył z kolei s/s „Ursa” oraz s/s „Ve- sta” (eks-„Skinfaxe”, 1310 BRT, zbudowany w 1920 r. w Kjøbenhavns Flydedok og Skibsværft dla BDS118)119. Ceny na transport dalszych zakupionych 4500 oraz 9500 ton zboża do wschodniej oraz zachodniej Norwegii wzrosły: do Bergen wyniosły 8,6 koron za tonę DWT, natomiast do Buviken 9,3 za tonę DWT120. Niniejsze frachty wspomógł s/s „Delfinus” oraz s/s „Samlenes”121. Niestety zakontraktowane statki miały w listopadzie opóźnienia, które wywołały poważne problemy we frachtach, a tym samym sprowokowały sprzedawców do żądania anulowania umów przewozowych. W podobnej sytuacji znalazło się również Państwowe Przedsiębiorstwo Zbożowe ze względu na opóźnienia dostaw 300 ton zboża122. W grudniu 1936 r. Norwegia zamówiła 9000 ton zboża, które miały zostać dostarczone do wschodnio- oraz zachodnionorweskich portów w styczniu i w lutym 1937 r. Wydział zagraniczny Det Bergenske Dampskibsselskab domagał się wówczas dodatkowej opłaty za frachty w wysokości 75 øre za tonę123. Tonaż przeznaczony do transportu zboża w styczniu 1937 r. uzupełnił s/s „Pollux” (1284 BRT, zbudowany w 1898 r. w Campbeltown S. B. Co. dla BDS124)125, s/s „Karen”, s/s „Force” (eks-„Mallin”, eks-„Nicolas”, 499 BRT, zbudowany w 1906 r. w Van Vliet & Co. w Hardinxveld126)127, w lutym natomiast s/s „Kongshavn” (eks-„Langland”, eks-„Santa Cruz”, 751 BRT, zbudowany w 1906 r. w Caledonian Hng. & S. B. Co. dla Dampskibsselskab – A/S M. H. Kongshavn & Sønner’s Rederi w Haugesund128) oraz s/s „Thore Hafte” (eks„Dragset”, eks-„Sarp”, 626 BRT, zbudowany w 1896 r. w Akers Mekaniske Verksted w Oslo dla Brummenæs & Torgesen z Haugesund129)130, który został zaangażowany również w marcu131. Koniunktura na eksport zboża do Norwegii załamała się na początku 1937 r.132, ale transporty tegoż towaru odbywały się również w styczniu 1939 r.133 z szansą na dalszą kontynuację, gdy Państwowe Przedsiębiorstwo Zbożowe zakupiło 5000 ton zboża przeznaczonych na transport do Bergen, Vaksdal oraz Buviken we wrześniu i październiku134. Obok zboża w kierunku do zachodniej Norwegii z Gdyni oraz Gdańska stale transportowanym towarem przez linię bałtycką stanowił węgiel, którego odbiorcami byli m.in. Dyre Halse A/S z Trondheim Ibidem, Korespondencja BDS, 10 VII 1934. SS, Pa 41 DSD, oktober 1934 – februar 1936, sygn. 749, Korespondencja BDS z DSD, 14 I 1936. 107 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 3 IV 1935. 108 Det Norske Veritas, 1935. 109 SS, Pa 41 DSD, oktober 1934 – februar 1936, sygn. 749, Korespondencja BDS z DSD, 8 IV 1935. 110 Ibidem, Korespondencja BDS, 7 V 1935. 111 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 6 VIII 1935. 112 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 13 IX 1939. 113 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – august 1937, sygn. 750, Korespondencja BDS z DSD, 30 IV 1936. 114 Ibidem, Korespondencja BDS, 1 V 1936. 115 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 5 VIII 1936. 116 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 22 VIII 1936. 117 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 24 VIII 1936. 118 Det Norske Veritas, 1936. 119 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – august 1937, sygn. 750, Korespondencja BDS z DSD, 17 IX 1936. 120 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 31 X 1936. 121 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 10 XI 1936. 122 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 9 XI 1936. 123 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 16 XII 1936. 124 Det Norske Veritas, 1936. 125 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – august 1937, sygn. 750, Korespondencja BDS z DSD, 30 XII 1936. 126 Det Norske Veritas, 1937. 127 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – august 1937, sygn. 750, Korespondencja BDS z DSD, 21 I 1937. 128 Det Norske Veritas, 1936. 129 Det Norske Veritas, 1936. 130 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – august 1937, sygn. 750, Korespondencja BDS z DSD, 28 I 1937. 131 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 10 III 1937. 132 APG, Żegluga Polska, sygn. 6, Protokoły z posiedzeń Rady Nadzorczej Żegluga Polska 1936–1938, s. 208. 133 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – mars 1939, sygn. 751, Korespondencja Bergtrans Shipping Co. Ltd. Z BDS, 16 I 1939. 134 SS, Pa 41 DSD, mars 1939 – januar 1940, sygn. 752, Korespondencja Ø. Blydt Hansena z Bergtrans Shipping Co. Ltd., 31 VII 1939. 105 106 50 Nautologia 2013, nr 150 (węgiel z kopalni Progress)135, Kullkompagniet af 1871 z Bergen136, czy też Schjetlein & Røskaft A/S, również z Trondheim137. Istotną rolę w dostawach Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen w odwrotnym kierunku odgrywał transport norweskich śledzi. W 1932 r. pojawiła się możliwość usprawnienia niniejszych frachtów dzięki zbudowanym na nabrzeżu Skoltegrunn w Bergen specjalnych chłodni przeznaczonych do przechowywania ryb dostarczanych poprzez statki pływające w ramach lokalnej linii hurtigruten, a następnie eksportowanych za granicę. Ofertę na wykorzystanie nowych chłodni zaadresowano do następujących norweskich armatorów: Det Nordenfjeldske Dampskibsselskab, Vesteraalens Dampskibsselskab, Det Bergenske Dampskibsselskab oraz Det Stavangerske Dampskibsselskab138. Zbudowane chłodnie z pewnością nie pozostały bez znaczenia dla zaangażowania się Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen we frachtach norweskich śledzi. Niestety dokumenty rzadko kiedy wskazują, które firmy norweskie eksportujące ryby zawierały kontrakty z Det Stavangerske Dampskibsselskab bądź Det Bergenske Dampskibsselskab w ramach linii bałtyckiej. Z pewnością można wymienić w tym względzie Hermanna Mathiesena139, czy też Rolfa Olsena A/S140. Istnieje także możliwość ustalenia konkurencji we frachtach śledzi, którą na przykład we wrześniu 1937 r. stanowiło Det Forenede Dampskibsselskab141. O znaczącym zaangażowaniu we frachty śledzi może świadczyć korzystanie ze statków pomocniczych, pośród których wymienić należy s/s „Ulsnes”142, s/s „Kongshavn”143, s/s „Sollund”144 oraz s/s „Diana”145, którą dostarczono także do Gdyni mączkę rybną146. Pod koniec okresu międzywojnia Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen przynosiła już zadowalające zyski czemu nie przeszkodziło nawet pojawienie się w styczniu 1937 r. wzmożonej konkurencji niemieckich armatorów, którzy organizowali transporty z Hamburga do zachodniej Norwegii. Powstała niedogodna sytuacja zmusiła jednak Det Bergenske Dampskibsselskab do zaproponowania kierownictwu Stavangerske obniżenia stawek za frachty do 9,5–9 koron za tonę147. Niestety już w 1938 r. porty w Gdańsku oraz Gdyni przegrywały konkurencję w transporcie mąki przez Szczecin148, a następnie mączki rybnej do Czechosłowacji przez Hamburg149. Również styczniu, a także w marcu 1937 r. wobec nasilonej konkurencji, jak i zdecydowanego stanowiska Fred Olsen & Co., port w Kristiansand został wyłączony ze szlaku Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen. Niesprzyjające okoliczności spowodowały, że rozładunek m.in. takich towarów jak cyna oraz sklejka musiał odbywać się w Kopenhadze lub Oslo, co nie leżało w interesie ani Det Bergenske Dampskibsselskab, ani Stavangerske150. Fred Olsen & Co. traktował wówczas Kristiansand jako własny port we frachtach, który, jak argumentował, wykorzystywał jeszcze przed założeniem linii bałtyckiej151, nie widząc z tego powodu do pretensji kierownictwa Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen żadnych racjonalnych podstaw. Jednocześnie poinformował importerów z Kristiansand o tym, że zamierzał zorganizować do niniejszego portu próbne rejsy miesięczne z Gdańska oraz Gdyni. W przypadku, gdyby port w Kristiansand okazał się niewystarczający, Fred Olsen & Co. postanowił dostarczać 25% pozostałych ładunków do innych wschodnionorweskich portów152. Ostatecznie port w Kristiansand był wykorzystywany przez Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen na przykład we wrześniu 1938 r., gdy zawinął do niego dodatkowy statek s/s „Diana”153. Wkrótce, bo 19 IX 1938 r., kierownictwo Det Bergenske Dampskibsselskab dowiedziało się, że Fred Olsen & Co. ze względu na zbyt duże partie ładunków154 zrezygnował z korzystania z portu w Kristiansand155, co umożliwiło swobodne korzystanie z niniejszego portu156. W maju 1938 r. w związku z normalizacją stosunków polskolitewskich nadarzyła się okazja zorganizowania transportów do innego portu, a mianowicie Kłajpedy połączonej z drogą lądową z polskim dystryktem wileńskim. Obsługa takich frachtów zapowiadała się bardzo obiecująco, zwłaszcza że w ostatnim czasie dość znacznie wzrósł eksport z litewskiego portu. Dla armatorów z Bergen oraz Stavanger istotne znaczenie w niniejszym względzie odgrywały transporty zboża oraz lnu. Brano także pod uwagę możliwość, aby tego typu towary eksportowano w przyszłości przy udziale polskich firm, jak i maklerów pochodzących z Gdańska oraz Gdyni, dla których Det Stavangerske Dampskibsselskab planowało utworzyć w Kłajpedzie subagenturę157. Wkrótce zaczęto również rozważać zorganizowanie eksportu litewskiego zboża oraz lnu do zachodniej Norwegii. Ze względu na dużą konkurencję w litewskim porcie Det Stavangerske Dampskibs selskab zaproponowało, aby rolę maklera w Kłajpedzie pełniła firma Fredrik Johannesen & Co., której kierownictwo Stavangerske domagało się powierzenia odpowiedzialności za klarowanie statków. W przyszłych planach pozostało także utworzenie związków handlowych linii bałtyckiej z Kownem158. Sama żegluga z Kłajpedy w ramach Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen odbywała się już RA, HD, sygn. 38, Statens kullkontors, Korrespondanse, Kullimport 1933–1939, Dyre Halse, Trondheim, 15 VII 1936. RA, HD, sygn. 40, Statens kullkontors, Korrespondanse, Kullimport 1933–1939, Korespondencja Kullkompagniet af 1871 ze Statens Kullkontor, 3 III 1939. 137 RA, HD, sygn. 44, Statens kullkontors, Korrespondanse, Kullimport 1933–1939, Korespondencja Schjetlein & Røskaft A/S, 24 VI 1938. 138 SS, Pa 41 DSD, oktober 1934 – februar 1936, sygn. 749, Fellescirkulære nr 2, 1935. 139 SS, Pa 41 DSD, desember 1931–oktober 1932, sygn. 746, Korespondencja BDS z DSD, 6 I 1932. 140 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – mars 1939, sygn. 751, Korespondencja wydziału zagranicznego BDS z DSD, 30 XII 1938. 141 Ibidem, Korespondencja z wydziałem zagranicznym BDS, 21 IX 1937. 142 Ibidem, Korespondencja z wydziałem zagranicznym BDS, 7 II 1937. 143 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – august 1937, sygn. 750, Korespondencja BDS z wydziałem zagranicznym, 7 I 1937. 144 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – mars 1939, sygn. 751, Korespondencja BDS z DSD, 9 II 1938. 145 Ibidem, Korespondencja DSD z BDS, 3 II 1939. 146 Ibidem, Korespondencja wydziału zagranicznego Det BDS z DSD, 5 XI 1938. 147 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – august 1937, sygn. 750, Korespondencja BDS z DSD, 28 I 1937. 148 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – mars 1939, sygn. 751, Korespondencja Bergtrans Shipping Co. Ltd z BDS, 24 VIII 1938. 149 Ibidem, Korespondencja Bergtrans Shipping Co. Ltd., 25 VIII 1938. 150 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – august 1937, sygn. 750, Korespondencja BDS z DSD, 31 III 1937. 151 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 1 IV 1937. 152 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 9 IV 1937. 153 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – mars 1939, sygn. 751, Korespondencja DSD z BDS, 19 IX 1938. 154 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – august 1937, sygn. 750, Korespondencja Bergtrans Shipping Co. Ltd. z DSD, 8 V 1937; SS, Pa 41 SD, februar 1936 – mars 1939, sygn. 751, Korespondencja BDS z DSD, 20 IX 1938. 155 Ibidem. 156 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 4 I 1939. 157 Ibidem, Korespondencja z BDS, 5 V 1938. 158 Ibidem. 135 136 Nautologia 2013, nr 150 51 od września 1938 r., kiedy jako dodatkowy statek przybył stamtąd do Bergen s/s „Diana” z 500 tonami zboża159. S/s „Diana” wyruszył również z Kłajpedy w marcu 1939 r. także przewożąc ładunek zboża160. We wrześniu ruszyły również transporty z towarami pochodzącymi z Kowna161. Dzięki Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen przewożono również towary przeznaczone na rynek czechosłowacki. Przykładowo w 1938 r. odbył się z Kristiansand do Czechosłowacji via Gdynia transport niklu, miedzi162 , aluminium163 oraz mączki rybnej164. Towary docierały także do Austrii – w tym przypadku były to śledzie, które dostarczono w maju 1937 r.165 Natomiast możliwość dostaw z Czechosłowacji do Norwegii pojawiła się na przełomie sierpnia i września 1938 r. wraz z zainteresowaniem firmy Bata ze Żlina ewentualnymi transportami obuwia oraz maszyn organizowanych przez Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen166. Przewóz niniejszych towarów odbył się m.in. z portu w Gdyni do Bergen przy udziale s/s „Jæderen” oraz dodatkowego statku s/s „Union”167. Ważkie znaczenie w wywozie z Gdańska oraz Gdyni do Norwegii posiadał również potaż168, którego większe transporty zorganizowano w grudniu 1938 r., gdy przewieziono do zachodnionorweskich portów 2375 ton tegoż towaru do Sandnes, Stavanger, Trondheim, Mandal, Bergen, Molde, Levanger, Harstad oraz Tromsø. Natomiast w kolejnych miesiącach do lipca 1939 r. dostarczono do zachodniej i północnej Norwegii 851,5 ton potażu169. Jeszcze w sierpniu 1939 r. zakontraktowano transport 2275 ton potażu do Mandal, Flekkefjord, Stavanger, Sandnes, Bergen oraz Trondheim170. We wrześniu 1939 r. wraz z niemiecką agresją na Polskę s/s „Jæderen” oraz uczestniczący niekiedy w linii bałtyckiej s/s „Ulsnes” zostały przeniesione we frachty do Szwecji171, natomiast s/s „Ursa” do norweskiej żeglugi przybrzeżnej172. Podsumowując należy stwierdzić, że skromna liczba statków uczestniczących w linii bałtyckiej w głównej mierze była podyktowana mało znaczącą wymianą towarową pomiędzy Polską a Norwegią w dwudziestoleciu międzywojennym. W dodatku wydaje się, że utrzymywanie linii bałtyckiej jedynie pomiędzy Gdańskiem, Gdynią a stałymi portami w zachodniej Norwegii byłoby dla BergenskeStavangerske Østersjølinjen nieopłacalne, chociażby ze względu na zbyt mało chłonny rynek norweski. Dlatego też istniała konieczność obsługi Królewca, Lubeki oraz poszukiwania zwiększenia frachtów do innych portów – na przykład Kłajpedy oraz Kowna. Zwraca również uwagę znamienne polepszenie się sytuacji finansowej linii bałtyckiej licząc od 1933 r., czemu sprzyjał zanikający kryzys światowy, a także próby dotarcia do państw, które nie posiadały dostępu do morza, a więc Czechosłowacji oraz Austrii. Na wzrost opłacalności prowadzenia frachtów morskich w znacznej mierze wpłynęła również koniunktura zboża transportowanego za pomocą dodatkowych jednostek. Jakkolwiek Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen obsługiwały w zasadzie dwa statki, według „Rocznika Rady Interesantów Portu w Gdyni” z 1931 r. linia ta wraz z innymi połączeniami zorganizowanymi przez Det Bergenske Dampskibsselskab odgrywała „swoje znaczenie” w rozwoju Gdyni, pomimo że wywóz z ziem zachodniej Polski nadal w znaczącej mierze odbywał się przez port w Szczecinie173. Z drugiej strony według periodyku „Meddelelser til forbundets medlemmer fra Norges Rederforbund” z dnia 25 V 1936 r. Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen wraz z połączeniem obsługiwanym z Fred Olsen & Co. należało przypisać niepoślednią rolę w wymianie handlowej, ale jedynie pomiędzy Norwegią a Drugą Rzeczpospolitą174. I tak też należy traktować linię bałtycką, która w ogólnym rozrachunku na tle pozostałych połączeń żeglugowych Polski, czy też Norwegii odgrywała mniej znaczącą rolę. Ibidem, Korespondencja BDS z Bergtrans Shipping Co. Ltd., 9 IX 1938. SS, Pa 41 DSD, mars 1939 – januar 1940, sygn. 752, Korespondencja BDS z Statens Kornforretning, 27 III 1939. 161 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – mars 1939, sygn. 751, Korespondencja BDS z Bergtrans Shipping Co. Ltd., 13 IX 1938. 162 Ibidem, Korespondencja BDS z DSD, 17 VI 1938. 163 Ibidem, Korespondencja Bergtrans Shipping Co. Ltd. BDS, 21 V 1938. 164 Ibidem, Korespondencja BDS z Bergtrans Shipping Co. Ltd., 9 XI 1938. 165 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – august 1937, sygn. 750, Korespondencja Bergtrans Shipping Co. Ltd., 22 V 1937. 166 SS, Pa 41 DSD, februar 1936 – mars 1939, sygn. 751, kopia telegramu, bd. 167 Ibidem, Korespondencja BDS z Bergtrans Shipping Co. Ltd., 2 IX 1938. 168 Ibidem, Korespondencja BDS z Fred Olsen & Co., 1 IX 1938. 169 Ibidem, Korespondencja BDS z Bergtrans Shipping Co. Ltd., 8 XI 1938. 170 SS, Pa 41 DSD, mars 1939 – januar 1940, sygn. 752, Korespondencja Ø. Blydt Hansena z Bergtrans Shipping Co. Ltd., 2 VIII 1939. 171 R. A. Lorentzen, op. cit., s. 194. 172 W. Keilhau, Norges eldste…, s. 469. 173 „Rocznik Rady Interesantów Portu w Gdyni”, 1931, s. 61. 174 „Meddelelser til forbundets fra Norges Rederforbund”, 25 V 1936, s. 83. W 1938 r. Połączenia do Norwegii obsługiwały jedynie Det Bergenske Dampskibsselskab, Det Stavangerske Dampskibsselskab oraz Fred Olsen & Co. Zob. Rocznik morski…, s. 168. 159 160 ABSTRACT Operations of the Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen in the ports of the Polish customs territory in 1931–1939 The Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen was a shipping line established in 1930 on the initiative of two Norwegian shipowners, the Det Bergenske Dampskibsselskab of Bergen and the Det Stavangerske Dampskibsselskab of Stavanger. Formally, the line started operating on 1st January, 1931 and carried on trade between the ports of the west coast of Norway and the Baltic. The freight under discussion was carried by the s/s “Jæderen”, operated by the shipowner of Stavanger and the s/s “Ursa” belonging to the Det Bergenske Damp skibsselskab fleet. If there was an extra demand for transport, other ships were used. The ships of the Baltic line mainly plied waters between Bergen, Stavanger, 52 Sauda, Sand ness, Trondheim and Tromsø on the Norwegian coast and Gdansk and Gdynia on the Baltic. The basic freight carried by the Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen were herring, coal and grain. Among the less significant goods were zinc, potash, iron ore and manganese. The Norwegian Baltic line of Bergen and Stavanger played a significant role only in the freight between Norway and the ports of the Polish customs territory. When contrasted with other lines carrying the trade of the Second Polish Republic or that of Norway, the share of the Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen should be determined as rather modest. Nautologia 2013, nr 150 JAN TYMIŃSKI Konkurencja handlowa na Bałtyku pomiędzy Anglią a Hanzą w XIV i XV wieku Około roku 1370, gdy traktat zawarty w Stralsundzie wykazał znaczną przewagę Hanzy nad Danią, Norwegią i Szwecją, organizacja hanzeatycka osiągnęła szczyt dominacji w swych działaniach handlowych na obszarze Morza Bałtyckiego1. Miasta hanzeatyckie z Lubeką na czele uprawiały politykę, która monopolizowała handel w rejonie Bałtyku i Morza Północnego, co objawiało się najogólniej wyrażając w niedopuszczaniu do tych rejonów kupców nie należących do organizacji hanzeatyckiej2. Hanza będąc potęgą polityczną działała na korzyść interesów kupców, którzy do niej należeli. Dzięki swej flocie, sprawnemu działaniu kupców i licznym przywilejom w Anglii, Niderlandach czy też w Skandynawii organizacja hanzeatycka opanowała prawie w całości rozwijający się handel między wschodem a zachodem w północnej Europie3. Jednak od połowy XIV wieku państwa Europy zachodniej, głównie Anglia, zaczęły stanowić coraz poważniejszą konkurencję dla kupców hanzeatyckich. Hanza została zmuszona do podjęcia walki o utrzymanie zdobytej hegemonii. Początkowo w XIV wieku, po okresie dużych swobód politycznych okazało się, iż postępy konkurencji są tak duże, że nie da się ich powstrzymać zasadami wolnej rywalizacji. Dlatego też Hanza zaczęła wprowadzać coraz to poważniejszą reglamentację handlową, która utrzymywała przywileje dla kupców hanzeatyckich na terenie działania Hanzy4. Wtargnięcie Anglików i Holendrów do hanzeatyckiej strefy wpływów gospodarczych spowodowało, że w pierwszej połowie XV wieku wszystkie większe miasta hanzeatyckie, a więc i Gdańsk, wprowadziły u siebie prawo składu5. Zarządzenie to skierowane było głównie przeciw kupcom angielskim, a także przeciw kupcom i szlachcie polskiej, która dostarczała towar z zaplecza6. Jednak już od drugiej połowy XIV wieku najgroźniejszymi konkurentami dla Hanzy byli Anglicy, których aktywność gospodarcza zaczęła dynamicznie wzrastać. Główną przyczyną tej sytuacji był fakt, iż sukno angielskie stawało się coraz bardziej znane i pożądane na rynkach wschodnioeuropejskich. Doprowadziło to do założenia przez kupców angielskich wspólnoty zatwierdzonej przez króla Ryszarda II, w celu prowadzenia handlu na obszarze Bałtyku7. Kupcy z Anglii zaczęli coraz liczniej i częściej odwiedzać miasta nadbałtyckie. Coraz częściej przybywali do Gdańska, gdzie założyli w 1391 roku oficjalny kantor. Pojawienie się Anglików na Bałtyku, gdzie rozpoczęli uprawianie handlu bez pośrednictwa kupców hanzeatyckich, doprowadziło do licznych konfliktów w latach 1377–1380, 1382–1388, 1399–1404, 1410–1431, które przerodziły się w wojnę w latach 1431–1434, a następnie spory z lat 1438–1447, 1449–1453, by wreszcie doprowadzić do otwartej wojny trwającej w latach 1469–1474, która zakończyła się pokojem utrechckim, będącym jednym z ostatnich zwycięstw rozbitej od wewnątrz Hanzy, co stanowiło dowód wzrastającej przewagi angielskiej. Pierwsze poważne zaostrzenie stosunków miedzy Anglią a Hanzą nastąpiło w latach siedemdziesiątych XIV wieku, gdy po śmierci Edwarda III w 1377 roku władzę przejął rządzący w latach 1377–1399 Ryszard II8. Nałożył on na kupców hanzeatyckich handlujących w Anglii podatki i cła, spełniając w ten sposób żądania krajowych kupców, którzy domagali się ograniczenia przywilejów dla kupców hanzeatyckich na terenie Anglii, ponadto angielscy korsarze wyrządzali w owym czasie duże straty żeglarzom hanzeatyckim. W 1376 roku straty kupców gdańskich szacowane były na sumę 3655 grzywien9. Układ z 21 VIII 1388 roku, zawarty w Malborku zatwierdził przywileje hanzeatyckie w Anglii, lecz kupcy hanzeatyccy zdecydowali się na podniesienie podatków w handlu angielskim. Natomiast kupcy angielscy mogli odtąd swobodnie handlować w miastach pruskich, co dało się zauważyć głównie w Gdańsku10. Swoboda ta wkrótce osiągnęła taki poziom, że wielki mistrz Konrad von Jungingen wypowiedział w 1398 roku traktat z roku 1388. Aby ograniczyć handel angielski w Prusach zakazano wówczas m.in. brania towarów w komis. Wojny i spory Hanzy z Anglią przyczyniały się do rozwoju korsarstwa na Morzu Północnym, kanale La Manche oraz Bałtyku. Większość korsarzy angielskich napadając na hanzeatycki statek załogę mordowała i topiła. Takie metody stosowali w odwecie również żeglarze z Prus, gdy udało im się pokonać statek angielski. W licznych skargach przedstawionych przez miasta pruskie królowi angielskiemu w latach 1402–1409 szczególnie często występowało dwóch korsarzy angielskich: William Terry, kapitan okrętu „Le George” oraz Jan Tutteburg, który dowodził okrętem „Petre”11. Jednak obie strony starały się nie dopuścić do eskalacji konfliktu. Umożliwiło to zawarcie w Londynie 4 XII 1409 roku ugody, dzięki której kupcy z Prus mieli otrzymać odszkodowania za towary zrabowane przez kaprów angielskich u wybrzeży Anglii, a kupcy angielscy otrzymali potwierdzenie prawa do możliwości prowadzenia handlu w miastach pruskich12. Wraz z rozwojem angielskiej konkurencji w drugiej połowie XIV wieku Hanza miast zaczęła stosować środki mające na celu utrzymanie uprzywilejowanej pozycji kupców, którzy do niej należeli. Były to tzw. hanzeatyckie ustawy ograniczające handel z obcymi kupcami dotyczące między innymi zakazu zakładania spółek handlowych z nie-hanzeatami, pośredniczenia w handlu z nimi, organizacji wspólnego frachtu, represji wobec miast występujących ze Związku, ograniczenia budowy statków dla obcych czy też prowadzenia wymiany detalicznej z obcymi kupcami. Według M. Małowist, Wschód a zachód Europy, Warszawa 1973, s. 77. J. Schildhauer, Dzieje i kultura Hanzy, Warszawa 1995, s. 46. 3 P. Dollinger, Dzieje Hanzy, Warszawa 1997, s. 173. 4 Ibidem, s. 173, 183 i n. 5 M. Pelczar, Czy Gdańsk posiadał prawo składu? [w:] Prace z dziejów Polski feudalnej ofiarowane R. Grodeckiemu w 70 rocznicę urodzin, Warszawa 1960, s. 229 i n. 6 M. Małowist, Wschód a zachód..., s. 81. 7 P. Dollinger, Dzieje..., s. 74, 178. 8 J. Schildhauer, Dzieje i kultura..., s. 46. 9 M. Magdański, Handel Torunia na morzu w wiekach średnich, „Roczniki Historyczne”, R. 11, 1935, s. 17. 10 M. Biskup, Handel, [w:] Historia Gdańska, T. 1, pod red. E. Cieślaka, Gdańsk 1978, s. 408 i n. 11 J. Tyszkiewicz, K. Mórawski, Krzyżacy, Warszawa 1980, s. 158 i n. 12 S. Jenks, England, die Hanse und Preuben. Handel und Diplomate 1377–1474, Köln–Wien 1992, s. 500 i n.; Idem, Die Preußischen Hansestädte und England, [w:] Die preußischen Hansestädte und ihre Stellung im Nord- und Ostseerarum des Mittelalters, hrsg. v. Z. H. Nowak, J. Tandecki, Toruń 1998, s. 124 i n. 1 2 Nautologia 2013, nr 150 53 nowych badań przeprowadzonych przez S. Jenksa częste powtarzanie tych samych zakazów świadczyło o ich nieprzestrzeganiu, a ich wydawanie przez hanzeatów było formą nacisku lub groźby w konkretnych sytuacjach politycznych i handlowych, co miało ułatwić negocjacje z konkurentami13. Od 1366 roku funkcje kierownicze w kantorach pełnili tylko hanzeaci, wprowadzono zakaz nabywania nieprawdziwego prawa obywatelstwa danego miasta hanzeatyckiego oraz zabroniono posiadania równocześnie dwóch obywatelstw miejskich w 1417 roku14. Niektórzy kupcy hanzeatyccy przyjmowali do pracy obcych ajentów, szczególnie z Anglii, lecz zjazd hanzeatycki w roku 1447 wydał dekret mówiący o tym, iż obcy ajenci mogą korzystać z przywilejów hanzeatyckich w wypadku gdy od siedmiu lat pracowali u kupca hanzeatyckiego oraz po uzyskaniu obywatelstwa hanzeatyckiego miasta15. Wcześniej, bo w roku 1412 grupa miast wendyjskich Hanzy wydała zakaz sprzedawania statków Anglikom16. W rzeczywistości postanowienie to uderzyło w rozwijający się hanzeatycki przemysł stoczniowy. Zmusiło to kraje z zachodniej Europy, głównie Holendrów, do rozbudowy własnej floty, jak się później okazało lepiej przystosowanej do masowego przewozu towarów z północno-wschodniej Europy17. Innym narzędziem wykorzystywanym do walki z konkurencją angielską w dziedzinie handlu i żeglugi były przepisy informujące o przerwie w żegludze morskiej w okresie zimy18. W 1434 roku wprowadzono zakaz zabraniający statkom niehanzeatyckim przebywania w portach hanzeatyckich w okresie zimowym19. Przepis ten zmuszał kapitanów i kupców angielskich do opuszczania miast hanzeatyckich przed nastaniem przerwy w żegludze w okresie późnej jesieni i zimy. Anglicy bowiem wykorzystywali często fakt przerwy i handlu w rejonach będących pod wpływem działania Hanzy i nie przerywali żeglugi nawet w okresie niesprzyjających warunków atmosferycznych, co wynikało po części z faktu używania przez kupców angielskich statków o większej pojemności niż okręty hanzeatyckie20. Motywem przewodnim do wprowadzania tych zakazów była ochrona interesów kupiectwa hanzeatyckiego przed narastającą konkurencją angielską, jak również holenderską. W XV wieku hanzeatycka flota handlowa nie była w stanie sprostać zapotrzebowaniu na zboże na zachodzie Europy, zwłaszcza z Prus, dlatego wprowadzono tzw. prawo o gościach, które faworyzowało handel angielski na tyle, o ile okazywał się on korzystny dla pruskich miast hanzeatyckich z Gdańskiem na czele. Przepis ten zabraniał powstawania spółek handlowych między gdańszczanami a Anglikami 21. Na przełomie XIV i XV wieku pojawiło się zagrożenie wynikające z powierzania towaru przez kupców hanzeatyckich obcym przewoźnikom. W roku 1403 miasta pruskie z Gdańskiem na czele wydały przepis zabraniający powierzania ładunków do transportu Anglikom22. W latach trzydziestych XV wieku doszło do sporu między kupcami angielskimi a hanzeatyckimi, którego przyczyną była kwestia wolności handlowej Anglików w Prusach, a zwłaszcza w Gdańsku. Narastanie konfliktu doprowadziło do zamknięcia kantoru londyńskiego Hanzy. Przewlekłe rokowania hanzeatów z Anglikami prowadzone w Londynie w latach 1436–1437 doprowadziły do zawarcia porozumienia 22 III 1437 roku 23. Układ ten po raz ostatni kierował się zasadą równouprawnienia w stosunkach anglo-hanzeatyckich. Hanza otrzymała potwierdzenie swoich przywilejów na terenie Anglii, a kupcy angielscy przybywający nad Bałtyk dostali zapewnienie o możliwości wolnego handlu, swobodzie osiedlania się, zwolnieniu z nowych podatków itp., co stanowiło maksimum prawnych osiągnięć Anglii w stosunkach z Hanzą w XV wieku. Wewnątrz samej Hanzy w połowie XV wieku coraz widoczniejsza była rozbieżność interesów Gdańska i miast pruskich, a Hanzy wendyjskiej z Lubeką na czele w stosunkach z Anglią. Do zaostrzenia sytuacji doszło znowu w roku 1449 w wyniku napaści kaprów angielskich na flotę hanzeatycką, złożoną z 16 statków lubeckich i 14 gdańskich płynących z solą z Baire24. Spowodowało to represje na terenie Prus wobec kupców angielskich. Pod wpływem wielkiego mistrza Pawła von Rusdorfa, miasta pruskie podjęły rokowania pod przewodnictwem burmistrza gdańskiego Reinholda Niederhofa z Anglikami w 1449 roku w Brugii25. Lubeka będąca przeciwna rokowaniom miast pruskich z Anglikami w 1450 roku uwięziła na morzu posłów Henryka VI udających się do Prus, następnie zakazała u siebie handlu angielskim suknem26. Działania te wynikały z faktu, iż zależność handlowa pruskiej grupy miast hanzeatyckich w kontaktach z Anglią była znacznie większa niż Lubeki i innych miast wendyjskich. Nie wszystkim członkom Hanzy zależało w tym samym stopniu na zwalczaniu konkurencji angielskiej na Bałtyku, co przyczyniło się do rozłamu w Hanzie w połowie XV wieku. Coraz to nowe przywileje dla kupców hanzeatyckich i zakazy dla kupców nie należących do Hanzy nie wystarczały już w walce z nasilającą się konkurencją angielską, a od połowy XV wieku przede wszystkim holenderską. Również częste zbrojenia kaprów przeciw Anglikom nie przynosiły pożądanych rezultatów i zazwyczaj były bronią obosieczną, bo przyczyniało się do wzrostu piractwa, a to pociągało za sobą ofiary również w postaci hanzeatyckich statków27. Prowadzenie takiej polityki przez miasta wendyjskie z Lubeką pozostawało w sprzeczności z innymi miastami, np. Szerzej na ten temat zob. S. Jenks, Zum hansischen Gästerecht, „Hansische Geschichtsblätter”, Jg. 114:1996, s. 3–60. Hanserecesse. Die Recesse Und andere Akten der Hasetage von 1256–1430, Abt. I, Bd.6, hrsg. V. K. Koppman, Leipzig 1870–1897, nr 557; P. Dollinger, Dzieje..., s. 184 ; E. Cieślak, Walki ustrojowe w Gdańsku i Toruniu oraz niektórych miastach hanzeatyckich XV wieku, Gdańsk 1960, s. 114 i n. 15 P. Dollinger, Dzieje..., s. 184; E. Cieślak, Walki ustrojowe..., s. 115 i n. 16 E. Cieślak, Ustawodawstwo Związku Miast Hanzeatyckich jako wyraz polityki monopolistycznej w handlu i żegludze w XIV i XV wieku, „Zapiski Towarzystwa Naukowego w Toruniu”, t. 19, 1953 z. 1–4, s. 124. 17 B. Zientara, Hanza a kryzys w XV wieku. W związku z książką K. Fritze, „Am Wendenpunkt der Hanse”, „Przegląd Historyczny”, t. 59, 1968, z. 4, s. 762. 18 S. Matysik, Zagadnienie zimowej przerwy w bałtyckiej żegludze Hanzy w XIV i XV wieku, „Zapiski Towarzystwa Naukowego w Toruniu”, t. 16, 1950, z. 1–4, s. 119–128; por. E. Cieślak, Z zagadnień historii prawa morskiego na Bałtyku i Morzu Północnym, „Przegląd Zachodni”, R. 7, 1951, nr 1/2, s. 89–101; Idem, Niektóre zagadnienia hanzeatyckiego handlu i transportu morskiego, „Przegląd Zachodni”, R. 8, 1952, nr 5/6, s. 432–459. 19 Hanserecesse, Abt. II (1431–1476), Bd. 1, nr 321, § 27. 20 Hanserecesse..., Abt. I, Bd. 7, nr 576 ; E. Cieślak, Z zagadnień historii prawa morskiego..., s. 96. 21 E. Cieślak, Ustawodawstwo..., s. 148. 22 Hanserecesse..., Abt. I, Bd. 5, nr 150; E. Cieślak, Ustawodawstwo..., s. 118. 23 M. Biskup, Gdańsk a Hanza, [w:] Historia Gdańska, T. 1, pod red. E. Cieślaka, Gdańsk 1978, s. 552; H. Zins, Anglia a Bałtyk w drugiej połowie XVI wieku, Wrocław 1967, s. 40; S. Jenks, England… s. 620. 24 M. Biskup, Gdańsk a Hanza..., s. 552. 25 Hanserecesse..., Abt. II, Bd. 3, nr 487, 503, 504. 26 M. Biskup, Gdańsk a Hanza..., s. 553. 27 B. Zientara, Hanza a kryzys..., s. 763. 13 14 54 Nautologia 2013, nr 150 Gdańskiem czy też Rygą, które potrafiły znaleźć wyjście z takiej sytuacji, czego wyrazem była polityka Gdańska wobec Polski 28. Na arenie międzynarodowej w XV wieku Hanza napotykała na coraz to poważniejsze trudności. Pokój zawarty z Danią w Vordingborgu w 1435 roku, a z Holandią w Kopenhadze w 1441 roku, były to chwilowe sukcesy, które w rzeczywistości ukazywały osłabienie wewnętrzne Hanzy29. Podczas wojny trzynastoletniej Lubeka nie poparła Gdańska, a Hanza zajęła stanowisko neutralne30. Gdańsk po zrzuceniu władzy krzyżackiej większe znaczenie przywiązywał do bezpośrednich kontaktów z zachodem niż Lubeka, co spowodowało pomoc króla Danii Christiana I dla Krzyżaków i potwierdzenie przywilejów dla Lubeki. Jednak mimo występujących różnic interesów Gdańsk i Lubeka w czasie trwania wojny trzynastoletniej nadal prowadziły wspólną politykę odnośnie zwalczania na Bałtyku angielskiej konkurencji31. Przez cały XV wiek stosunki anglo-hanzeatyckie były bardzo utrudnione przez najróżniejsze spory i konflikty. Każda ze stron do walki wykorzystywała szykany, reglamentacje, pobierano podatki i cła, coraz częściej występowały akty piractwa. Biorąc pod uwagę ostrą konkurencję istniejącą pomiędzy kupcami i żeglarzami pływającymi z Prus do Anglii oraz z Anglii do Prus, nasuwa się kwestia dotycząca opieszałej odprawy celnej w angielskich portach, co odnosi się głównie do Hull, gdyż Sandwich i Southampton były portami pomocniczymi Londynu, dlatego też dochodziło tam do przedłużania odpraw celnych. Działania te miały zapewnić przewagę Anglikom w handlu z Prusami32. I tak np. zarząd celny w Southampton potrzebował 10 dni (17–27 wrzesień 1424) by wystawić kwity celne na towary, które znajdowały się na statku Johna Bigbroke33. Pomimo tak napiętych stosunków wojna anglo-hanzeatycka wybuchła dopiero w 1469 roku, co tłumaczy się tym, iż mimo narastającego sporu wspólne kontakty były bardzo opłacalne i korzystne dla obu stron34. Wojnę przeciw Anglii, która wybuchła w 1469 roku, Hanza prowadziła razem z Danią przy czynnym udziale Gdańska35. Działania wojenne trwały cztery lata i miały aspekt gospodarczy, polityczny oraz militarny. Hanza podejmowała zdecydowane działania mające na celu ograniczenie angielskiego importu sukna do miast hanzeatyckich36. Przejęcie w porcie gdańskim uszkodzonej francuskiej karaki „Pierre de la Rochelle” spowodowało, iż do konfliktu wciągnięta została Francja. Po wybuchu wojny powstał nowy układ sił Anglicy potwierdzili przywileje hanzeatyckie tylko dla Kolonii, co spowodowało, że 1 IV 1471 roku miasto to zostało wykluczone ze Związku Hanzeatyckiego37. Edward IV, usunięty przez Warwicka, po powrocie na tron angielski obiecywał potwierdzenie dawniejszych przywilejów dla hanzeatów, a faktycznie po odzyskaniu tronu zapomniał o obietnicach i przyznał przywileje tylko kupcom z Kolonii38. Działania wojenne toczyły się na morzu i były w głównym stopniu zmaganiami korsarskimi, w których to pierwszoplanową rolę odgrywał Gdańsk, wysyłając na Morze Północne statki korsarskie, w tym wyremontowaną i uzbrojoną karakę „Peter von Danzig” pod dowództwem rajcy Paula Benkego, która ścigała statki angielskie39. We wszystkich bezpośrednich starciach zbrojnych kupcy hanzeatyccy bardzo niechętnie mobilizowali się do ponoszenia wspólnych kosztów przeznaczonych na działania zbrojne. W większości przypadków ograniczano się do grabieży okrętów przeciwnika, które dokonywane były przez jednostki do tego uprawnione, których to kapitanowie zaopatrzeni byli w specjalne listy kaperskie40. Okres wojny był sprzyjający dla rozwoju flot kaperskich poszczególnych miast hanzeatyckich, ale wpływał hamująco na rozwój wymiany handlowej. Podczas tej najdłuższej i najcięższej wojny anglo-hanzeatyckiej (1469–1474) suma wszystkich strat gdańskich kupców doszła do ponad 2 tysięcy funtów41. Pokój zawarty w Utrechcie w lutym 1474 roku między Hanzą a Anglią powszechnie uznawany jest za ostatni tak wielki sukces Hanzy w walce z konkurencją coraz silniej penetrującą region Bałtycki42. Innego zdania jest S. Jenks, który dowodzi, iż pokój z Anglią z roku 1474 był zapewne sukcesem dyplomatycznym, lecz nie stał się żadnym przełomem dla systemu gospodarczego Hanzy43. Strona angielska zobowiązała się do wypłacenia odszkodowania za spowodowane straty wojenne wysokości 25 000 funtów oraz przyrzekła potwierdzenie wszystkich przywilejów hanzeatyckich na terenie Anglii. Hanzeaci otrzymali na własność swoje kantory w Londynie i Bostonie oraz dom w Lynn, które dotychczas dzierżawili44. Kupcy angielscy otrzymali jednak zapewnienie swobodnego wpływania na wody Bałtyku. Tak więc z pozoru Hanza w drugiej połowie XV wieku utrzymała swoją dominującą pozycję, a w rzeczywistości układ utrechcki zaczął stanowić podstawę dla handlu opierającego się na wolnej konkurencji45. M. Małowist, Podstawy gospodarcze przywrócenia jedności państwowej Pomorza Gdańskiego z Polską w XV w., „Przegląd Historyczny”, t. 45, 1954, z. 2–3, s. 141 i n.; M. Biskup, Zjednoczenie Pomorza Wschodniego z Polską w połowie XV wieku, Warszawa 1959, s. 47 i n. 29 H. Samsonowicz, Rozluźnienie związku z Hanzą, [w:] Historia Gdańska, t. 2, pod red. E. Cieślaka, Gdańsk 1982, s. 314; M. Małowist, Studia z dziejów rzemiosła w okresie kryzysu feudalizmu w zachodniej Europie w XIV i XV w., Warszawa 1954, s. 413. 30 E. Cieślak, Stosunek Związku Miast Hanzeatyckich do Polski w okresie wojny trzynastoletniej 1454–1466, „Zapiski Historyczne”, t. 21, 1956, z. 1–2, s. 22 i n., 27. 31 H. Samsonowicz, Rozluźnienie związku..., s. 315. 32 S. Jenks, Die Gildhall Cretificates und ihre Aussage zum Danziger Englandhandel 1463–1474, [w:] Kapet uns were by fydencc, Beiträge zur hansischen und preuBischen Geschichte Festschrift für W. Stark zum 75. Geburt hrsg. v. N. Jörn, D. Kattinger, H. Wernicke, 1999, s. 162; tenże, Die Preußischen…, s. 111–131. 33 Tenże, Die Gildhall..., zob. Anhang I b, s. 166. 34 P. Dollinger, Dzieje..., s. 271; H. Samsonowicz, Dynamiczny ośrodek handlowy, [w:] Historia Gdańska, T. 2, pod red. E. Cieślaka, Gdańsk 1982, s. 141; Idem, Handel zagraniczny Gdańska w drugiej połowie XV wieku. Rejonizacja handlu na podstawie ksiąg cła palowego, „Przegląd Historyczny”, t. 47, 1956, nr 2, s. 334. 35 H. Samsonowicz, Dynamiczny ośrodek..., s. 143; Idem, Rozluźnienie związku..., s. 316 i n.; P. Dollinger, Dzieje..., s. 273–277. 36 P. Dollinger, Dzieje..., s. 275. 37 H. Samsonowicz, Rozluźnienie związku..., s. 317. 38 P. Dollinger, Dzieje…, s. 275 i n. 39 H. Samsonowicz, Rozluźnienie związku..., s. 316 i n.; O. Lienau, Das grosse Kraweel der Peter von Danzig 1462–1473, Danzig 1943, s. 2 i n.; P. Dollinger, Dzieje..., s. 275 i n.; J. Zdrenka, Beneke Paweł, [w:] Słownik biograficzny Pomorza Nadwiślańskiego, t. 1, red. S. Gierszewski, Gdańsk 1992, s. 87 i n.; Ostatnio na ten temat szerzej B. Możejko, „Peter von Danzig”. Dzieje wielkiej karaweli 1462–1475, Gdańsk 2011, s. 116 i n. 40 M. Małowist, Wschód a Zachód..., s. 60. 41 H. Fiedler, Danzig und England. Die Handelsbestrebungen der Engländer vom Ende des 14. bis zum Anfang des 17. Jahrhunderts, „Zeitschrift des Westpreussi schen Geschichtsvereins”, H. 68, 1928, s. 63–125, s. 94. 42 H. Samsonowicz, Rozluźnienie związku..., s. 317; Idem, Dynamiczny ośrodek..., s. 143; P. Dollinger, Dzieje..., s. 276; M. Małowist, Wschód a Zachód..., s. 83. 43 S. Jenks, Der Frieden von Utrecht 1474, [w:] Der Hansische Sonderweg?: Beiträge zur Sozial-und Wirtschaftsgeschichte der Hanse, hrsg. v. S. Jenks, M. North, Köln–Böhlau 1993, s. 59–76. 44 H. Zins, Anglia a Bałtyk..., s. 41 i n. 45 H. Samsonowicz, Rozluźnienie związku..., s. 317, 143; P. Dollinger, Dzieje..., s. 276 i n. 28 Nautologia 2013, nr 150 55 W XIV i XV wieku Anglia rozpoczynając handel ze strefą bałtycką stała się pierwszym poważnym konkurentem Hanzy. Działalność handlowa anglików przyniosła większe rezultaty dopiero w wieku XVI, gdy hanzeaci wyparci zostali z wysp angielskich46. Na przestrzeni XIV i XV stulecia Anglia uzależniona była w pewnym stopniu od surowców ze strefy bałtyckiej, co zmuszało Anglików do pewnych ustępstw na rzecz kupców hanzeatyckich, gdy ci zrywali 46 47 z nimi stosunki gospodarcze. W drugiej połowie XV blokady, szykany hanzeatyckie miały znacznie mniejszą skuteczność w miarę postępu rozwoju konkurencji angielskiej i holenderskiej. Ujawnia się to wyraźnie na przykładzie wyżej wspomnianego zwycięstwa nad Anglią z roku 147447. Dopiero na przełomie XV i XVI wieku monopol Hanzy na handel w rejonie Bałtyku zostaje przez złamany przez Holendrów, którzy okazali się znacznie groźniejsi od Anglików. H. Zins, Geneza angielskiej Kompanii Wschodniej z roku 1579, „Zapiski Historyczne”, t. 33, 1968 z. 1, s. 336 i n. M. Małowist, Wschód a Zachód..., s. 61. Abstract Threat from the English shipping in the Baltic in the heyday of the Hanseatic League (14th and 15th centuries) The present article discusses problems and events associated with the English attempts at breaking the monopoly of the Prussian group of the Hanseatic League on trade in the Baltic. Since the middle of the fourteenth century, presence of English merchants in the main towns of Prussia, especially in Gdańsk, had become more and more conspicuous. They sold their goods, mostly cloth, directly to the Prussian and Polish buyers, without the agency of the Hanse. At the turn of the 15th century, this practice gave rise to numerous disputes and wrangles between English merchants on the one hand and Prussian towns and the Teutonic Knights on the other. Countless cases of litigation, privateering at sea and all-out wars, which led to agreements and settlements concluded in Marienburg and London in 1388, 1409 and 1437, best attest to the determination of both sides to fight off hostile trade competition. However, it should be emphasized, never did either of the warring parties try to definitely sever relations or to escalate the unresolved conflicts. The general trend was to acquire special trading rights for one’s merchants, to recover the stolen property or, at least, to obtain compensation for it. Of utmost importance here was the attitude of the Teutonic Knights who acted in the interests of Prussia, and not of the Hanse as a whole. Nevertheless, the English trade was effectively kept in check to such a degree that even as late as in the middle of the fifteenth century it did not manage to successfully challenge the monopoly of the Hanse on the Baltic, a feat later achieved by the Dutch. Małgorzata Pająk POSZUKIWANIE I RATOWNICTWO MORSKIE W REJONIE ARKTYKI Od czasu, gdy w trzecim kwartale 2009 roku dwa niemieckie transportowce, „Beluga Fraternity” i „Beluga Foresight”, pokonały szlak wzdłuż północnych wybrzeży Azji – Północną Drogę Morską, ilość statków na wodach Oceanu Arktycznego stale wzrasta1. Zmniejszanie się pokrywy lodowej Arktyki 2 prowadzi do wzrostu ruchu morskiego w regionie, czego niezaprzeczalnym faktem jest blisko 50 statków, które przebyły wody Arktyki w 2012 roku. Rosnąca aktywność morska zwiększa ryzyko sytuacji nadzwyczajnych na morzu, a wyzwania dla operacji poszukiwania i ratownictwa w tym regionie są olbrzymie: rozległość regionu, nieprzyjazne środowisko, różnica potencjału zaangażowanych państw i brak wystarczającej infrastruktury. Kriosfera całej Arktyki jest monitorowana od 1979 roku. W ślad za zmianami pór roku zmienia się zasięg lodów morskich pokrywających Ocean Arktyczny. Zlodzenie obejmuje największy obszar pod koniec zimy i stopniowo maleje, osiągając minimum w połowie września3. Od początku prowadzenia obserwacji, lód sięgał do północnych wybrzeży Rosji i Kanady. Jednak w ostatniej dekadzie odnotowano drastyczne zmniejszenie się zasięgu lodów morskich Arktyki, a w ciągu minionych pięciu lat w Arktyce odnotowano dwa rekordowo niskie stany lodu. W 2007 roku lód pokrywał 4,28 mln km kwadratowych, natomiast w 2012 pokrywa lodowa skurczyła się do 4,10 mln kilometrów4. Wolne od lodu wody Arktyki umożliwiły statkom bezpieczne przejście drogą morską pomiędzy Atlantykiem a Oceanem Spokojnym. Eksperci na podstawie modeli klimatycznych prognozują dalszy spadek zlodzenia, co w nadchodzącej dekadzie może doprowadzić do stanu, w którym wody Arktyki będą wolne od lodu w całym sezonie nawigacyjnym5. Należy przez to rozumieć zwiększenie wartości strategicznej w transporcie morskim szlaków biegnących przez Arktykę. Nie tylko skracają one drogę pomiędzy Atlantykiem i Pacyfikiem, czyniąc transport tańszym i szybszym, lecz także wiodą wzdłuż wybrzeży państw o stabilnej sytuacji gospodarczej i politycznej, co znacznie zmniejsza prawdopodobieństwo ataku pirackiego lub terrorystycznego6. Ostatnie lata pokazały, że dwa główne szlaki Arktyki, położona wzdłuż wybrzeży Eurazji Północna Droga Morska (PDM) oraz ciągnące się wzdłuż wybrzeży Ameryki Północnej Przejście PółnocnoZachodnie, cieszą się coraz większą popularnością i można mówić M. Moore, S. Borenstein: Two German merchant ships conquer famed Arctic, Boston.com. 2009, http://www.boston.com/news/world/europe/articles/2009/09/12/ two_gean_merchant_ships_conquer_famed_arctic_passage/ 2 Obszar na północ od Północnego Koła Podbiegunowego (od szerokości geograficznej 66,650 N). 3 J. Snyder, Arctic Marine Tourism. Its History, Prospects and Management, 2008. http://arcticportal.org/uploads/ 5b/91/5b91YD6bR11S7jsDBI7J-g/5-4-ArcticMarine-Tourism-Its-History-Prospects-an.pdf 4 Wykres zasięgu lodu morskiego w Arktyce aktualizowany co miesiąc można obserwować na stronie Organizacji National Snow & Ice Data Centre (NSIDC): http://nsidc.org/data/seaice_index/ 5 A. Mauer, S. Steinicke, A.Engel, S. Mnich: The EU as an Arctic Actor? Interests and Governance Challenges. SPW, Berlin, Conference Report, 2012. 6 M. Blunden: Geopolitics and the Norhtern Sea Route. International Affairs. 2012. 1 56 Nautologia 2013, nr 150 już o rozwijającej się regularnej żegludze. Od 2010 do 2011 roku transport ładunków wzdłuż Północnej Drogi Morskiej wzrósł z 4 do 34 statków7. Całkowita ilość przewiezionych ładunków wzrosła z 111 000 do 820 000 ton8. Rok 2012 ustanowił nowy rekord tranzytowy wzdłuż PDM. Do początku listopada już 35 statków przebyło PDM, przewożąc łączny ładunek 1 022 577 ton9. Na koniec sezonu nawigacyjnego10 łącznie 46 statki podjęły PDM. Dostawa eksportu surowców z rosyjskich portów wzdłuż PDM do Europy Zachodniej, a także do Chin podwoiła się od 2000 roku11. Szacuje się, że w roku 2015 transport, tranzyt i kabotaż wzrośnie do około 4 000 000 ton12. Choć obecny międzynarodowy ruch tranzytowy z Europy Zachodniej i Azji po PDM jest bardzo mały w porównaniu do tradycyjnych kanałów tranzytowych, jak kanały Sueski i Panamski, to jego rozwój jest perspektywiczny w przeciwieństwie do wymienionych kanałów, które zbliżają się do osiągnięcia granic swojej przepustowości13. Ocena przyszłości morskich szlaków Arktyki nie jest jednak jednoznaczna. Wielu specjalistów wyraża pogląd, że obowiązkowe w niektórych miesiącach asysty lodołamaczy, trudniejsze warunki nawigacyjne oraz znaczne różnice w dostępie do systemów określania pozycji i powiadamiania o niebezpieczeństwie sprawiają, że rozwój żeglugi nie będzie wnosił znacznych oszczędności czasu i pieniędzy. Bez względu jednak na ocenę perspektywiczności arktycznych szlaków morskich, niezaprzeczalny jest fakt, że ilość statków korzystających z tych alternatywnych dróg morskich wzrasta. Z każdym kolejnym statkiem zwiększa się prawdopodobieństwo wystąpienia nadzwyczajnej sytuacji na morzu tj. wejście na mieliznę, uwięzienie w lodach, kolizja oraz wiele innych wypadków morskich. Prowadzenie akcji ratowniczych jest szczególnie trudne w rejonie Arktyki z kilku powodów. Region ten jest bardzo rozległy, a ponad połowę jego powierzchni, czyli 14 mln km2, stanowi morze14. Wybrzeża regionu są słabo zaludnione15, czego konsekwencją jest słaba infrastruktura, tj. porty, szpitale, lotniska i lądowiska, niewystarczająca do zapewnienia bezpieczeństwa przy zwiększającej się działalności w regionie. Warunki klimatyczne również nie są bez znaczenia. Zimą średnie temperatury spadają do –34oC. Ograniczają działalność samolotów i śmigłowców, oblodzenie statków utrudnia działanie mechanizmów okrętowych, może mieć wpływ na stateczność, zmniejszają też możliwy czas przebywania rozbitków w wodzie16. Żeglugę utrudniają też dryfujący fragmenty pokrywy lodowej stanowiące zagrożenie dla kadłubów oraz długie okresy zmniejszonej widzialności17 występujące podczas nocy polarnej. Do dodatkowym problemem jest status prawny obszarów Arktyki. Obejmuje ona wody Oceanu Arktycznego oraz części terytoriów następujących państw: Kanady, Stanów Zjednoczonych, Danii (Grenlandia), Finlandii, Norwegii, Szwecji, Rosji, oraz Islandii. Od 1925 roku, gdy Kanada jako pierwsza proklamowała roszczenie swoich granic w Arktyce, obszar ten stał się obiektem wielu międzynarodowych sporów, a sytuacja prawna Arktyki nie została jednoznacznie określona i przyjęta przez środowisko międzynarodowe. Istnieją częściowe wewnętrzne unormowania państw regionu arktycznego oraz umowy międzynarodowe, lecz znacząca większość z nich dotyczy ochrony środowiska18. Choć operacje SAR są planowane i organizowane na podstawie wielu międzynarodowych dokumentów, tj.: Międzynarodowa konwencja o poszukiwaniu i ratownictwie morskim ‘7919, Konwencja o Prawie Morza UNCLOS III20, Konwencja o międzynarodowym lotnictwie cywilnym (Konwencja Chicagowska)21, Międzynarodowy lotniczy i morski poradnik poszukiwania i ratowania IAMSAR 22, to brakowało regionalnego porozumienia regulującego organizację służby SAR na tak rozległym obszarze jakim jest Arktyka. Wychodząc naprzeciw potrzebom Rada Arktyczna (AC), w 2011 przyjęła pierwsze prawnie wiążące porozumienie w sprawie stworzenia „systemu” poszukiwania i ratownictwa na całym obszarze Arktyki. Porozumienie „O współpracy w lotniczym i morskim poszukiwaniu i ratownictwie w Arktyce”23 zostało podpisane w Nuuk na Grenlandii 12 maja przez osiem państw24. Obszar Arktyki podzielono na obszary, które przydzielono poszczególnym państwom, wyznaczono Ratownicze Centra Koordynacyjne (RCC) oraz określono organizacje odpowiedzialne za prowadzenie działań SAR oraz odpowiedzialność władz25. Łącznie wyznaczono trzy Morskie Ratownicze Centra Koordynacyjne (dwa w Danii, Finlandia), trzy Lotnicze Ratownicze Centra Koordynacyjne (Finlandia, Rosja, USA), pięć Połączonych Morskich i Lotniczych Ratowniczych Centrów Koordynacyjnych (Kanada, Islandia, Norwegia, Szwecja, USA) oraz dwie Brzegowe Stacje Ratownicze (Dania, Rosja)26. Członkowie Rady Arktycznej zobowiązują się ponieść koszty zapewnienia niezbędnych sił i infrastruktury SAR w pod- S. Steinicke, S. Albrecht: Search and Rescue in the Arctic. SWP, 2012. T.Peterson:Record Number of Bulk Carriers through Northern Sea Route. Barents Observer, 2012. http://barentsobserver.com/en/business/record-numberbulk-carriers-through-northern-sea-route 9 T. Peterson: Cargo record on Northern Sea Route. Barents Observer, 2012. http://barentsobserver.com/en/business/cargo-record-northern-sea-route-15-10 10 Przy aktualnej sytuacji klimatycznej za koniec sezonu nawigacyjnego można uznać listopad. 11 M. Blunden: Geopolitics and the Northern Sea Route. International Affairs 88, 2012. 12 Tamże. 13 C. Emmenson: Arctic opening. Opportunity and risk in the high north.Lyoyds and Chatham House, 2012 http://www.lloyds.com/News-and-Insight/Risk-Insight/Reports/Arctic-Report-2012 14 L. Lindholt, Arctic Natural Resources in a Global Perspective, http://www.ssb.no/english/subjects/00/00/30/ sa_economy_north/sa84_en/kap3.pdf 15 Średnia gęstość zaludnienie Arktyki jest mniejsze niż 1 osoba/km 2. Zaludnienie jest większe w południowej części Arktyki. 16 National Defence and the Canadian Forces: Trenton Search and Rescue Region, 2012 http://www.cjoc.forces.gc.ca/cont/ search-recherche/trenton-eng.asp 17 Kilka czynników przyczynia się do tego, iż noc polarna nie jest tak ciemna, jak noc w innych szerokościach geograficznych. Jak długo Słońce nie jest zbyt nisko pod horyzontem, jego promienie nadal trafiają do wyższych warstw atmosfery, gdzie są rozpraszane i odbijane w kierunku obszarów, na których występuje noc polarna. Powoduje to powstawanie zjawiska zmierzchu. 18 A. Głogowska: Do kogo będzie należeć biegun? 2010 http://www.stosunki.pl/?q=content/do-kogo-b%C4%99dzie-nale%C5%BCe%C4%87-biegun-statusprawny-arktyki 19 International Convention on Maritime Search and Rescue. Hamburg 1979. 20 United Nations Convention on the Law of the Sea, Montego Bay, Jamaica, 1982. 21 Convention on International Civil Aviation, Chicago, 1944. 22 International Aeronautical and Maritime Search and Rescue. 23 Agreement on Cooperation on Areonautical and Maritime Search and Rescue in the Arctic. Nuuk, 2011. 24 Arctic Council, Agreement on Cooperation on Aeronautical and Maritime Search and Rescue in the Arctic, 2011. http://www.arctic-council.org/index.php/en/ about/documents/category/20-main-documents-from-nuuk 25 Opisany podział na obszary nie ma na celu wprowadzania sztywnej granicy odpowiedzialności za operacje SAR w regionie, lecz jedynie określenie, w jakich rejonach dane państwo powinno rozwijać infrastrukturę SAR. Podpisane w Nuuk Porozumienie w pełni uwzględnia zapisy Konwencji SOLAS 74. 26 Ibid. Appendix II. 7 8 Nautologia 2013, nr 150 57 ległych obszarach. W Porozumieniu podkreślono także, że rozgraniczenie regionów SAR nie jest związane i nie może naruszać granic państwowych, suwerenności oraz praw żadnego z państw27. Dokument określa także formy współpracy i wymiany doświadczeń oraz możliwość włączenia w działania SAR w Arktyce państw spoza Rady Arktycznej, co może być wstępem do szerszej współpracy międzynarodowej28. Pierwsze kroki w celu zacieśnienia współpracy państw sygnatariuszy podjęto już w październiku 2011. W Yukonie w Kanadzie zorganizowano pierwsze wspólne ćwiczenia SAR, w których wzięło udział 80 delegatów. Spotkania miało na celu przede wszystkim uściślić procedury działania i formy współpracy29. Pierwsze połączone ćwiczenia według realnego scenariusza - SAREX, obejmujące działania poszukiwawcze i ratunkowe na morzu, odbyły się we wrześniu 2012 wzdłuż wschodniego wybrzeża Grenlandii z udziałem statków ratowniczych, samolotów i helikopterów oraz obserwatorów z wszystkich państw będących stroną porozumienia30. Istotnym faktem jest to, że wszystkie partycypujące jednostki na stałe stacjonują za kołem podbiegunowym. Organizację ćwiczenia, zgodnie z decyzją podjętą w Nuuk w maju 2011, powierzono Królestwu Danii. Podczas SAREX 2012 zrealizowano scenariusz w trzech fazach: pierwsza obejmowała zainicjowanie przez MRCC na Grenlandii poszukiwania zaginionego promu pasażerskiego, druga rozpoczęcie udzielania pomocy pasażerom i załodze uszkodzonego promu. Podczas ostatniej fazy przeprowadzono ewakuację na dużą skalę rannych osób do najbliższego szpitala w Reykjaviku (Islandia) znajdującego się w odległości ok. 500 km od miejsca akcji. Podczas SAREX 2012 wyciągano wnioski na temat organizacji działania i współpracy podczas poszukiwania, ratownictwa, ewakuacji, wsparcia medycznego, współpracy z mediami oraz ewakuacji drogą lotniczą. Organizacja ćwiczeń SAREX 2012 w rok po podpisaniu porozumienia przez państwa Rady Arktycznej jest doskonałym potwierdzeniem rozpoczęcia wprowadzania zobowiązań w życie. Ćwiczenia te pozwoliły także dokonać pierwszego sprawdzenia funkcjonowania porozumienia i tym samym oceny możliwości SAR w regionie. Opracowane na potrzeby obszaru Arktyki ramy prawne i operacyjne działań poszukiwania i ratownictwa wydają się być odpowiednie. Podpisanie porozumienia o współpracy z pewnością było krokiem do bliższej i efektywniejszej współpracy w ramach niesienia pomocy w Arktyce. Jednak nadal istnieją poważne braki w zdolności do działania31. Aktualne możliwości poszukiwania i ratowania są w większości zaprojektowanie i zorganizowane dla obszarów przybrzeżnych i nadmorskich. Większość statków ratowniczych dysponuje zbyt małą dzielnością morską, by prowadzić działania z dala od wybrzeża i w trudnych warunkach hydrometeorologicznych32. Do prowadzenia działań na pełnym morzu państwa zmuszone są wykorzystywać okręty marynarek wojennych, które mają możliwość działania z dala od wybrzeża oraz w trudnych warunkach, lecz ich konstrukcja oraz wyposażenie nie jest typowe do działań SAR. Z kolei śmigłowce służb SAR mają możli- Tabela nr 1. Jednostki i organizacje uczestniczące w ćwiczeniu SAREX 2012 z podziałem na państwa Państwo Kanada Dania Islandia Norwegia Rosja Szwecja USA Jednostki i organizacje biorące udział w SAREX 2012 1 samolot transportowy Herkules C-130 JRCC TRENTON 2 obserwatorów na duńskiej fregacie HDMS TRITON 2 łodzie patrolowe HDMS HVIDBJOERNEN i HDMS TRITON 1 arktyczna łódź patrolowa HDMS EJNAR MIKKELSEN 1 samolot wielofunkcyjny Challenger CL-604 1 samolot transportowy Herkules C-130 1 oddział ratowników medycznych MRCC Groennedal ARCC) Soendre Stroem Policja Grendandii • MRCC Torshavn • 18 obserwatorów 1 łódź patrolowa ISCG THOR 1 samolot patrolowy straży przybrzeżnej DASH-8 (300) 1 grupa ratowników SAR • JRCC Reykjavik Islandzkie Centrum Kryzysowe 1 obserwator na ISCG THOR 1 samolot patrolowy P3-ORION • JRCC BODOE • 1 obserwator na duńskim HDMS TRITON 2 obserwatorów 2 obserwatorów 2 samolot transportowy Herkules C-130 4 obserwatorów wość przebywania dużych odległości we względnie krótkim czasie, lecz ich słabą stroną pozostaje ewakuacja ludzi na dużą skalę33. Braki w wyposażeniu typowym do działań na otwartym morzu oraz w trudnych warunkach są pogłębione brakami infrastruktury. Pomimo utworzenia struktury licznych, prężnie współpracujących RCC nadal istnieją rejony Arktyki na tyle odległe, że skuteczne udzielenie pomocy, które nieodłącznie wiąże się z czasem, staje się niemożliwe. Poważne braki występują też w łączności. Arktyka jest obszarem określonym w GMDSS jako A4 – pokrycie obszaru satelitami jest niepełne, środki wzywania pomocy i alarmowania w niebezpieczeństwie są znacznie ograniczone34. Trudność występuje nie tylko we wzywaniu pomocy, lecz także w koordynacji akcji poszukiwawczej i ratunkowej, gdyż trudno w tym rejonie o niezawodne kanały łączności35. Norwegia przeprowadziła badania i sporządziła plany zmniejszenia problemu łączności36. Jednak wysokie koszty związane z zaprojektowaniem i zbudowaniem dodatkowej infrastruktury komunikacyjnej i satelitarnej37 są poważnym utrudnieniem, lecz niezbędnym do Ibid. Ibid. 29 Arctic Council: First Arctic Council SAR exercise in Whitehorse, Canada. http://www.arctic-council.org/index.php/en/oceans/search-and-rescue/209-sarexercise-whitehorse 30 Arctic Council: First Live Arctic Search and Rescue Exercise - SAREX 2012. http://www.arctic-council.org/index.php/en/oceans/search-and-rescue/620-firstarctic-search-and-rescue-exercise-sarex-2012 31 S. Steinicke, S. Albrecht, op.cit. 32 Lt Steve Neta, Canada, Russia, United States gear up for Arctic SAREX ’12, http://www.frontline-canada.com/Defence/pdfs.Neta.pdf 33 S. Steinicke, S. Albrecht, op.cit. 34 European Space Agency, Fact Sheet. What is Galileo, 2012 http://download.esa.int/docs/ Galileo_IOV_Launch/Galileo_factsheet_2012.pdf 35 Canadian Coast Guard, Global Maritime Distress and Safety System, 2012 http://www.ccg-gcc.gc.ca/eng/CCG/SAR_Gmdss 36 Lassi Heininen, Globalization and Security in the Circumpolar North, Globalization and the Circumpolar North, University of Alaska Press, Fairbanks, 2012. http://www.alaska.edu/uapress/browse/authors/Heininen/Globalization&Search.pdf 37 Coastal Response Research Center at the University of New Hampshire, Opening the Arctic Seas. Envisioning Dis-asters and Framing Solutions, 2009 http:// www.crrc.unh.edu/workshops/arctic_spill_summit/arctic_summit_report_final.pdf 27 28 58 Nautologia 2013, nr 150 przezwyciężenia by zapewnić bezpieczeństwo oraz dalszy rozwój transportu morskiego w regionie. Trudno być obojętnym na zmiany klimatyczne, które obserwujemy od kilku lat na Arktyce i równie trudno dziwić się, że armatorzy zaczęli dostrzegać potencjał w morskich szlakach Arktyki. Zwiększenie ruchu statków na Oceanie Arktycznym i wydłużenie sezonu nawigacyjnego zostało zawczasu zauważone i podjęte zostały kroki, by zapewnić bezpieczeństwo na morzu. Arktyka to obszerny i wymagający region. SAREX 2012 unaocznił, jak wiele jest jeszcze do zrobienia w rejonie Arktyki w kwestii poszukiwania i ratowania na morzu. Powstałe przed niespełna dwoma laty podstawy prawne w postaci „Porozumienia o współpracy w lotniczym i morskim poszukiwaniu i ratownictwie” były pierwszym krokiem ku zawiązaniu pomiędzy państwami współpracy w kwestii SAR. Olbrzymie nakłady finansowe, jakich wymaga służba SAR w regionie, wymagają dalszej współpracy, aby przy wzrastającym natężeniu ruchu statków każde wezwanie ratunkowe zakończyło się szybkim i sprawnym udzieleniem pomocy. Rec. Daniel DUDA ABSTRACT Search and sea rescue in the Arctic The Arctic sea ice extent has gradually become reduced in the last decade which enabled sea-going vessels to make use of a longer navigational season. Due to a number of reasons, the Arctic Ocean is not a region where search and rescue operations are easy to carry out if a ship is in danger. Acknowledging this fact, the Arctic Council signed the legally binding Agreement on Cooperation on Aeronautical and Maritime Search and Rescue in the Arctic in May 2011. In 2012, the states-signatories of the Treaty conducted the first ever exercises which helped to determine which operations should be carried out in the Arctic to effectively come to the rescue of ships in danger. materiaŁY Marek Szymoński TRADYCYJNE METODY NAWIGACJI PRAKTYKOWANE PRZEZ MIESZKAŃCÓW WYSP OCEANU SPOKOJNEGO Dawne sposoby prowadzenia nawigacji przez tubylczą ludność wysp Oceanu Spokojnego, zarówno podczas dalekich wypraw oceanicznych, jak i w czasie podróży do wysp sąsiednich, zostały zrekonstruowane współcześnie na podstawie wieloletnich badań. Z okresu bowiem, kiedy w rejon wysp Oceanu Spokojnego dotarli pierwsi Europejczycy, zachowały się jedynie legendy i skromne przekazy, zawierające znikomy element wiadomości praktycznych. Jednak pewne historyczne sposoby podróżowania pomiędzy wyspami przetrwały do czasów współczesnych. Przetrwały też do dzisiejszych czasów dawne konstrukcje łodzi, jak ta przedstawiona na rysunku. Należy nadmienić, iż potrafiono skonstruować łodzie wielokadłubowe o długości osiągającej nawet 30 m i zabierające 200 osób na pokład, podczas gdy statek kapitana Cooka, „Endeavour” miał dla porównania 32 m długości. Niezmiennie podstawowym motywem tych podróży, odbywanych pomimo niekiedy znacznych odległości do przebycia, była i jest nadal wymiana handlowa między mieszkańcami wysp, a także migracja, czynniki ceremonialne czy też religijne i inne. CHARAKTERYSTYKA REGIONU Ocean Spokojny pokrywa jedną trzecią powierzchni Ziemi. Znajdują się na nim wprawdzie obszary lądowe, lecz rozległe obszary oceanu są pozbawione jakiegokolwiek lądu. Jedynie w pasie pomiędzy szerokościami geograficznymi 30º szerokości północnej i 30º szerokości południowej rozciągają się grupy wysp, takie jak archipelagi Marquesa, Tuamotu, Tokelau, Fidżi i Salomona. Na północy centralnej części Oceanu Spokojnego leżą z kolei Hawaje, w części zachodniej położone są natomiast małe wyspy Mikronezji. Nautologia 2013, nr 150 Łódź żaglowa mieszkańców wysp Pacyfiku Pod względem etnograficznym wyróżnia się regiony Mikronezji, Melanezji i Polinezji. Mikronezja obejmuje małe wyspy leżące w pasie pomiędzy szerokościami geograficznymi 10º szerokości północnej i 10º szerokości południowej w części zachodniej tego pasa. Obejmuje ona między innymi Wyspy Marshalla, Karoliny czy Karibati (dawniej zwane Wyspami Gilberta). 59 Basen Oceanu Spokojnego Rozkład wiatrów na Oceanie Spokojnym w sezonie letnim (styczeń) 60 Nautologia 2013, nr 150 Rozkład wiatrów na Oceanie Spokojnym w sezonie zimowym (lipiec) Rozkład prądów na Oceanie Spokojnym Nautologia 2013, nr 150 61 Obszar Polinezji obejmuje z kolei wyspy leżące na wschód i południowy wschód od archipelagu Fidżi, na północy sięgając do Hawajów a na południu obejmując Nową Zelandię, a na pozostałym obszarze między innymi: Wyspy Samoa, Wyspy Towarzystwa, Wyspy Cooka, Wyspy Tonga, Wyspy Tubuai, Markizy, Wyspy Tuamotu, Wyspę Wielkanocną. Pozostały obszar, leżący na zachód od Fidżi, zajmuje Melanezja, obejmując: Nową Gwineę, Wyspy Salomona, Wyspy Fidżi, Nowe Hebrydy, Nową Kaledonię. Na rozległym obszarze wód Oceanu Spokojnego pomiędzy 30º szerokości północnej i 30º szerokości południowej dominują wiatry pasatowe wiejące z kierunków wschodnich. Z kolei na średnich szerokościach pojawiają się wiatry zachodnie. Usytuowane są tam ponadto strefy huraganów oraz pasy ciszy. Rysunki na stronach poprzednich ilustrują rozkład wiatrów na Oceanie Spokojnym – odpowiednio w sezonie letnim i zimowym. Kolejny rysunek ilustruje rozkład prądów oceanicznych. TRADYCYJNE SYSTEMY NAWIGACYJNE Dawna sztuka żeglarska mieszkańców wysp Oceanu Spokojnego, mająca tradycje sięgające ponad 4 tysiącleci, została współcześnie skażona wpływami europejskimi, co przejawia się tym, iż w niektórych rejonach zaczęto wykorzystywać mapy i kompasy. Należy ponadto wspomnieć, iż w początkowym okresie XX wieku władze europejskie, ze względów komercyjnych, wręcz zabroniły odbywania długich podróży oceanicznych przez tubylców. Lokalna sztuka nawigacyjna straciła w tym czasie wiele ze swojego znaczenia. Pojawiły się bowiem w tym rejonie regularne linie żeglugowe, zarówno pasażerskie, jak i handlowe, wypierając tym samym tubylców z ich tradycyjnych szlaków oceanicznych. Znajomość tradycyjnych systemów nawigacyjnych nosi aktualnie ogólny charakter i nie stanowi wyczerpującego opisu dotyczącego konkretnego rejonu Oceanu Spokojnego. Najbogatszą wiedzą na ten temat dysponuje Stowarzyszenie Polinezyjskie w Nowej Zelandii. Jedną z podstawowych umiejętności nawigatorów z wysp Oceanu Spokojnego było „czytanie wody”. Do orientacji służyły wszelkie zakłócenia biegu fal pędzonych przez pasat, takie jak na przykład krzyżowanie się fal odbitych od wysp, przedstawione poniżej. Zakłócenia biegu fal w sąsiedztwie wysp na oceanie Innymi wskaźnikami bliskości wysp były następujące zjawiska: kipiel na granicy prądu wypływającego z laguny podczas odpływu, wiry wodne, czy też przybój. Wyspiarzom znane były też wszystkie 62 Identyfikacja bliskości lądu lokalne gatunki ryb oraz gatunki roślin spotykanych na wyspach, oceaniczne wiatry i prądy, które układały się w poszczególnych porach roku bardzo stabilnie. Zwracali uwagę na wiele innych charakterystycznych dla bliskości lądu znaków, takich jak na przykład obecność ptactwa, dryfującej w wodzie roślinności, kawałków drewna, zapach roślinności niesiony z wiatrem. Temperatura, czy nawet kolor morza również stanowiły istotne wskazówki nawigacyjne. Powyższe znaki mogą zasygnalizować bliskość lądu już w odległości 25 mil od brzegu, nawet w porze wieczornego zmierzchu czy też porannego brzasku, jak to ilustruje rysunek powyżej. W charakterystyczny sposób również kształty i ruch chmur sygnalizują obecność lądu. Cumulusy bowiem mają tendencję do tworzenia wysokich na setki metrów formacji nad wyspami, szczególnie w strefie tropikalnej. Często pozostają nad wyspami bez ruchu lub też odchylają się łagodnie, wskazując kierunek górnych wiatrów, jak to przedstawiono na rysunku na stronie następnej). Widoczne są one na dziesiątki mil od lądu, gdy jest on jeszcze za horyzontem. Rozkład prądów oceanicznych wskazuje na dużą zgodność kierunku prądów z kierunkami wiejących tam wiatrów. Ułatwiało to prognozowanie i wykorzystywanie prądów w żegludze oceanicznej uprawianej nawet na dużych dystansach. Udokumentowano bowiem zdolność pokonywania przez dawnych mieszkańców wysp Oceanu Spokojnego dystansów rzędu kilkuset, a nawet i tysiąca mil morskich. Tradycje i umiejętności nawigacyjne były przez tubylców przekazywane kolejnym pokoleniom. Należy ponadto nadmienić, iż prowadzono regularne szkolenia mające na celu doskonalenie Nautologia 2013, nr 150 Wykorzystanie chmur do lokalizowania wysp przez nawigatora Wykorzystanie Betelgeuse do celów nawigacyjnych sztuki żeglowania po oceanie. Działo się to wszystko znacznie wcześniej przed podróżami Krzysztofa Kolumba. Potrafiono na przykład w celach szkoleniowych sporządzać kilka rodzajów map bambusowo-muszelkowych: muszelki wskazywały położenie, wielkość i odległości pomiędzy wyspami, pręciki bambusowe oddawały falowanie morza, kierunki prądów, zasięg widzialności wysp, najdogodniejsze kursy, itp. Spotykano też rodzaj kompasu wiatrowego, który zbudowany był ze skorupy orzecha kokosowego z wywierconymi otworami, tworzącymi swojego rodzaju gwizdki wydające dźwięki w tonacji zależnej od kierunku wiatru. Na Fiji, na przykład, stosowano kompas wiatrowy, w którym były wyróżnione cztery główne kierunki wiatru wiejącego od strony znanych wysp, natomiast kierunki te były oznaczone nazwami tych wysp. Na Karolinach znany był kalendarz gwiezdny służący do prognozowania okresowych wiatrów, prądów, pór deszczowych i innych okresowych zjawisk, pomocnych w prowadzeniu nawigacji. Pozwalało to na wybór najkorzystniejszej pory roku na odbycie planowanej podróży oceanicznej. Dowiedziono, że podobne kalendarze gwiezdne stosowano również i w innych rejonach Oceanu Spokojnego. Odrębny system prowadzenia nawigacji związany był z kolei z wykorzystywaniem tzw. „kompasu gwiezdnego”. Nawigator w podróżach oceanicznych pomiędzy wyspami Oceanu Spokojnego mógł posługiwać się gwiazdami dla określenia kierunku. Stałymi punktami odniesienia na sklepieniu niebieskim są Gwiazda Polarna i Krzyż Południa. Gwiazda Polarna może być obserwowana na szerokościach większych od 10º szerokości północnej. Warto jednak wspomnieć o gwiazdach alfa (Dubhe) i beta (Merak) z gwiazdozbioru Wielkiej Niedźwiedzicy, tworzących linię prostą z Gwiazdą Polarną, które można obserwować nawet poniżej równika – do 20º szerokości geograficznej południowej. Krzyż Południa z kolei można obserwować także i na Półkuli północnej – do szerokości geograficznej 20º ponad równikiem. Pas Oriona (deklinacja 0º), Altair z gwiazdozbioru Orła (deklinacja 8º52”N), Procyon, będący gwiazdą z gwiazdozbioru Małego Psa (deklinacja 5ºN) oraz inne gwiazdy o małej deklinacji wschodzą prawie dokładnie na wschodzie i zachodzą również prawie dokładnie wskazując zachód, przy czym kierunek jaki wytyczają nie ulega znaczącym zmianom w funkcji szerokości geograficznej położenia obserwatora. Rysunek powyżej ilustruje przykład wykorzystania w kompasie gwiezdnym Betelgeuse z gwiazdozbioru Oriona – gwiazdy o deklinacji 7º24’N. Betelgeuse wschodzi w namiarze równym 083º gdy obserwator znajduje się na Równiku, natomiast w namiarze 084º – na szerokości 35º szerokości geograficznej północnej czy też w namiarze 086º, gdy obserwator znajdzie się na szerokości geograficznej północnej równej 50º. W powyższy sposób można było wyznaczyć cztery podstawowe kierunki świata. Metodę powyższą stosowano w wielu rejonach Oceanu Spokojnego. Należy nadmienić, iż na Karolinach kompas gwiezdny obejmował 32 gwiazdy wytyczające kierunki do szeregu wysp, przy czym różne gwiazdy wykorzystywano w tym kompasie w zależności od pory roku. Gwiazdom tym nadawano nazwy wysp, których kierunki wytyczały. Na wyspach Kiribati (dawniej – Wyspy Gilberta) udokumentowano z kolei znajomość 50 gwiazd, służących do wytyczania kierunku na oceanie. Istotny jest także fakt, iż gwiazda wschodzi o 4 minuty wcześniej – z dnia na dzień. W związku z tym, po upływie 6 miesięcy gwiazda wschodząca stanie się gwiazdą zachodzącą. Wyspiarze niezwykle starannie obserwowali zjawiska towarzyszące ruchowi gwiazd, wykorzystując je do celów nawigacyjnych. Nautologia 2013, nr 150 63 Gwiazdy wykorzystywane do wskazywania kierunków na oceanie nie mogły wznieść się ponad horyzont obserwatora na wysokość powyżej 25º. Wraz ze wzrostem wysokości gwiazdy nad horyzontem, namiar na taką gwiazdę zaczyna zmieniać się zbyt szybko, aby można ją było wykorzystać do celów nawigacyjnych. W ciągu dnia do określania kierunku przydatny jest jedynie moment wschodu lub zachodu Słońca. Gdy wzniesie się ono ponad horyzont obserwatora, namiar na Słońce zmienia się zbyt szybko, aby był on przydatny do celów nawigacyjnych. Również i moment kulminacji Słońca nie stanowi dla tubylczych nawigatorów z Oceanu Spokojnego podstawowego narzędzia, wytyczając kierunek północ–południe jedynie orientacyjnie. W ciągu dnia orientację umożliwiała ponadto obserwacja kierunku wiatru i fal, obserwacja pobliskich znanych wysp czy też raf koralowych. OKREŚLANIE KIERUNKU I POŁOŻENIA Spośród wymienionych powyżej tradycyjnych metod prowadzenia nawigacji, niektóre odgrywają pierwszoplanową rolę, gdy zaopatrzone w żywność i wodę canoe wyrusza na ocean. W początkowej fazie podróży należy obrać właściwy kierunek. Ustalenie kierunku jest dokonywane najczęściej dzięki wykorzystaniu charakterystycznych znaków kierunkowych, stanowiących swoisty nabieżnik, usytuowany na opuszczanej wyspie. Nabieżnik taki wyznacza kierunek do odległości około 4 mil morskich od wyspy. Zwykle podróż rozpoczyna się tuż przed zachodem słońca, dzięki czemu nawigator może wykorzystać kierunek na zachodzące słońce jako dodatkowy element, pomocny dla właściwej orientacji i wyboru kursu. Na dystansie około 10 mil morskich dzielących łódź od brzegu, nawigator może dość precyzyjnie dokonać oceny oddziaływania wiatru i prądu, określając tym samym występujący dryf jednostki. Procedury te ilustruje rysunek poniżej. Napotykając znajomą rafę lub wyspę nawigator upewnia się, że obrany kierunek i ocena dryfu są poprawne. Ocena działania wiatru i prądu na początku podróży oceanicznej Wkrótce po zachodzie słońca nawigator obiera kurs na znaną mu gwiazdę, wznoszącą się nisko nad horyzontem i wytyczającą cel podróży. Uwzględnia on przy tym określoną wcześniej poprawkę na dryf wywołany działaniem wiatru i prądu. Kurs trzymany przez sternika będzie zatem odchylać dziób łodzi nieznacznie w lewo lub w prawo od kierunku wyznaczanego przez gwiazdę, stosownie do wyznaczonej wcześniej poprawki na dryf jednostki. Ze względu na fakt, iż mapy nawigacyjne nie były w dalekiej przeszłości znane wyspiarzom Oceanu Spokojnego, nie można było prowadzić nawigacji zliczeniowej. Orientowano się więc głównie 64 Podróż do celu wytycza kurs na znaną gwiazdę względem słońca, gwiazd, własnej wyspy, wyspy docelowej i ewentualnie względem napotykanych po drodze znanych raf i wysp. Znana jednak była wyspiarzom metoda określania szerokości geograficznej wyspy docelowej przy wykorzystaniu gwiazdy zenitalnej. Mieszkańcy wysp Oceanu Spokojnego potrafili bowiem wykorzystać fakt, iż gwiazdy w swojej pozornej wędrówce po sklepieniu niebieskim przechodzą dokładnie ponad wszystkimi miejscami, których szerokość geograficzna odpowiada deklinacji tych gwiazd. Przejście zatem gwiazdy przez południk obserwatora znajdującego się na szerokości geograficznej równej deklinacji danej gwiazdy, nastąpi wówczas, gdy znajdzie się ona w zenicie względem położenia obserwatora. Technika podążania do celu przy wykorzystaniu gwiazdy zenitalnej Dawni wyspiarze znali szereg charakterystycznych gwiazd, wskazujących położenie wysp leżących na trasach uprawianej żeglugi. Na przykład Syriusz, będący najjaśniejszą gwiazdą na niebie, o deklinacji około 17ºS, kulminuje nad wyspą Vanaulavu w archipelagu Fidżi, Altair, o deklinacji około 8,5ºN, kulminuje nad Karolinami, z kolei Arcturus, o deklinacji 19,75ºN, kulminuje nad Hawajami. Nawigator, obserwując moment kulminacji znanej Nautologia 2013, nr 150 gwiazdy orientuje się, że znajduje się na szerokości geograficznej danej wyspy. Nieznana jednak była wyspiarzom metoda określania długości geograficznej metodami astronomicznymi. Nie wiedziano zatem, czy obserwator znajduje się na wschód, czy też na zachód od celu. Niedogodność tę potrafiono jednak wyeliminować stosując w praktyce technikę sterowania kursem pod wiatr aż do momentu osiągnięcia szerokości geograficznej docelowej wyspy, jak to ilustruje rysunek. Następnie kładziono się na kurs z wiatrem, bacznie zwracając uwagę na wszelkie oznaki bliskości wyspy. Ponieważ wyspy na Oceanie Spokojnym występują przeważnie grupowo, trafienie taką metodą do celu nie stanowiło zatem problemu. ZAKOŃCZENIE Rozwój tradycyjnych systemów nawigacyjnych, wykorzystywanych w podróżach oceanicznych i handlu pomiędzy wyspami, rozlokowanymi na Oceanie Spokojnym, datowany jest od czasów neolitu. Wiele elementów tradycyjnej nawigacji przetrwało i są one kultywowane do czasów obecnych, pomimo że silnie oddziaływały na nie wpływy zewnętrzne, obserwowane po dotarciu pierwszych Europejczyków w te rejony. Pierwsze doniesienia o metodach odbywania podróży oceanicznych oraz znajomości nawigacji przez wyspiarzy z rejonu Oceanu Spokojnego zanotowano dopiero w epoce odkryć geograficznych kapitana Jamesa Cooka. Wśród wszystkich znanych doniesień znajdujemy fascynację faktem, że wyspiarze, bez map i jakichkolwiek instrumentów, wykorzystując jedynie „naturalne” sposoby orientowania się na oceanie, docierali do najbardziej odległych zakątków Oceanu Spokojnego. Duży wkład w badania i wyjaśnienie tradycyjnych sposobów żegowania wyspiarzy włożył polski antropolog Bronisław Malinowski, którego studium z 1922 r., zatytułowane Argonauci zachodniego Pacyfiku, 1986–1987; 2005, jest uznane za jedno z najcenniejszych opracowań na ten temat. Iwona PIETKIEWICZ Metoda rekonstrukcji niektórych wizerunków latarni morskich i latarniowców (graficznej rekonstrukcji starych dokumentów) Rekonstrukcja szkicu laterny latarni Rozewie 2 Próba rekonstrukcji rysunku wieży latarni Rixhöft z 1806 r. Mówiąc o oryginalnej metodzie, zastosowanej z powodzeniem w niektórych badaniach, mamy na uwadze powstałą podczas realizacji projektu badawczego z zakresu „pharologii” na temat genezy i rozwoju latarni morskich polskiego wybrzeża metodę graficznej Nautologia 2013, nr 150 rekonstrukcji częściowo zniszczonych albo tylko podniszczonych wizerunków archiwalnych morskich obiektów nawigacyjnych takich jak latarnie morskie, stawy, statki latarniowe itp. obiekty. Metodę po raz pierwszy zastosowano z powodzeniem przy rekonstrukcjach starych dokumentów przedstawiających latarnie morskie np. Rixhöft (Rozewie), które odnaleziono w Archiwum Państwowym w Gdańsku w 2007 r. Metoda przypomina stosowane w animacji techniki morphingu i trochę technikę HDR (High 65 Etap rekonstrukcji szwedzkiego statku latarniowego „SVENSKA BJÖRN” Rekonstrukcja fińskiego statku latarniowego „KEMI” na podstawie szkicu przekroju Dynamic Range). Zastosowano przy tym programy komputerowe Corel Draw i Adobe Photoshop (Pietkiewicz I., 2009). Następne rekonstrukcje latarni (Hel, Ustka, Nowy Port), wykonane tą samą metodą, dały również dobre rezultaty (Komorowski A. F., Pietkiewicz I., 2010). Przykładem zastosowania wspomnianej metody jest rekonstrukcja wieży latarni morskiej Rixhöft, której bardzo podniszczony rysunek odnaleziono w AP Gdańsk. Do rekonstrukcji wykorzystano inne wizerunki latarni z tego samego archiwum. Rezultat końcowy wydaje się zupełnie dobry. Innym przykładem jest rekonstrukcja głowicy latarni Rozewie 2, której wizerunek powstał dzięki lustrzanemu odbiciu fragmentu szkicu archiwalnego. Tą samą metodą dokonano rekonstrukcji wizerunków statków latarniowych, których dość słabe szkice pozyskano w archiwach niemieckich, szwedzkich i innych. Do celów rekonstrukcji wykorzystano dane literaturowe z wielu źródeł, a także Internet. Rezultaty etapów tych działań i końcowe obrazy pokazano na rysunkach. Oczywiste wsparcie omawianych rekonstrukcji uzyskano ze strony grafika komputerowego, dzięki któremu rysunki nabrały niezłego wyglądu. Tak więc Spirydion Sierakowski był wykonawcą rysunków, które są prezentowane powyżej. Bibliografia Pietkiewicz I., Latarnicy i latarnie morskie polskiego wybrzeża 19182006. Rozprawa doktorska. Częstochowa 2009. Komorowski A. F., Pietkiewicz I., Próba rekonstrukcji niektórych archiwalnych wizerunków latarni morskich. IX Konferencja Muzealnictwa Morskiego i Rzecznego. Studia i materiały CMM w Gdańsku. Gdańsk 2010, s. 219–222. Komorowski A. F., Pietkiewicz I., Szulczewski A., Morskie drogowskazy polskiego wybrzeża. Marine signposts of the Polish Coast. Monografia. Wyd. FPPOiGM Gdańsk 2011. Aneta Kozłowska Daniel Duda 100-lecie tragedii „Titanica” w Akademii Marynarki Wojennej Wiele statków zatonęło, zbyt wiele. Jednak tylko kilka katastrof morskich miało tak wielki wpływ na przyszłość żeglugi, jak tragedia Titanica… Sekretarz Generalny IMO Koji Sekimizu W czwartek, 25 października 2012 roku w ramach obchodów setnej rocznicy zatonięcia RMS „Titanic” w Akademii Marynarki Wojennej odbyło się seminarium poświęcone temu wydarzeniu. Powstało z inicjatywy Katedry Eksploatacji Jednostki Pływającej, szefem której jest Daniel Duda. Patronat nad seminarium objął rektor-komendant AMW kontradmirał dr inż. Czesław Dyrcz. SECRETARY GENERAL OF THE INTERNATIONAL MARITIME ORGANIZATION Mr. KOJI SEKIMIZU Logo Światowych Dni Morza 2012 66 Hasło przewodnie ustanowione w roku bieżącym przez IMO brzmi: „Sto lat po tragedii Titanica”. Przyświecało ono również tegorocznym „Światowym Dniom Morza”. Wybór takiego tematu podyktowany był chęcią zainicjowania Państw Członków Międzynarodowej Organizacji Morskiej do podjęcia szczegółowych rozważań na temat rozwoju bezpieczeństwa morskiego Nautologia 2013, nr 150 od czasu katastrofy „Titanica”, a także zbadania, które aspekty bezpieczeństwa statków powinny być priorytetem lat przyszłych. Zorganizowane w AMW seminarium było odpowiedzią na wezwanie Sekretarza Generalnego IMO p. Koji Sekimizu o zwiększenie determinacji w aspekcie poprawy bezpieczeństwa życia na morzu. W nowoczesnym audytorium AMW mieszczącym się w nowo otwartej Bibliotece Głównej im. komandora prof. Józefa Urbańskiego, w której wykładu może słuchać jednorazowo 466 osób, przedstawionych zostało 5 referatów, które miały na celu zachęcenie studentów i zaproszonych gości do otwartej dyskusji. Wśród przybyłych gości był m.in. dowódca 3 Flotylli Okrętów kontradmirał Marian Ambroziak, szefowie różnych służb Marynarki Wojennej, pracownicy i studenci uczelni, przedstawiciele Urzędu Morskiego w Gdyni, Centrum Techniki Okrętowej, Biura Hydrograficznego Marynarki Wojennej, żeglarze oraz wielu przedstawicieli różnych organizacji. Wszystkie miejsca były zajęte, wielu siedziało na schodach audytorium. Na seminarium przygotowano referaty: • „Titanic” a SOLAS – kontradmirał dr inż. Czesław Dyrcz • RMS „Titanic” – projekt, budowa, technika – pchor. bosman inż. Aneta Kozłowska • Royal Mail Steamer [RMS] „Titanic”. Tragiczna dziewicza podróż – kpt. ż.w. Daniel Duda, kpt. ż.w. Andrzej Królikowski • Czy RMS „Titanic” był bezpieczny dla załogi i pasażerów? – kmdr por. dr inż. Arkadiusz Panasiuk, kmdr por. mgr inż. Jacek Baranowski • Czynnik ludzki, najsłabsze ogniwo systemu bezpieczeństwa – mgr Iwona Królikowska, mgr Małgorzata Chojnowska Zakres tematyczny seminarium obejmował kwestie wpływu tragedii „Titanica” na postanowienia konwencji SOLAS, koncepcji projektu i aspektów technicznych „statku marzeń”, jakim okrzyknięty został „Titanic”. Przedstawiono także referaty dotyczące porównania podróży morskiej „Titanica” do wypadku statku „Costa Concordia” i odnoszące się do analizy udziału czynnika ludzkiego w przebiegu katastrof morskich. Podjęto również próbę odpowiedzi na pytanie: czy statek „Titanic” był bezpieczny dla załogi. Historia „Titanica” intryguje wciąż tysiące ludzi na całym świecie. Dowodem na to, iż temat ten cieszy się sporym zainteresowaniem również i w Akademii Marynarki Wojennej była wysoka frekwencja studentów i pracowników uczelni na seminarium. W tym miejscu warto pokrótce przypomnieć wydarzenia tragicznej nocy z dnia 14 na 15 kwietnia 1912 r., kiedy to miało miejsce zderzenie najnowocześniejszego jak na owe czasy wytworu techniki – liniowca „Titanic” – z górą lodową. W wyniku tej katastrofy życie straciło ponad 1500 osób. Wydarzenia tej pamiętnej nocy wywołały ogromną dyskusję na arenie międzynarodowej nad koniecznością wprowadzenia restrykcyjnych przepisów regulujących kwestie bezpieczeństwa życia ludzkiego na morzu. W ten oto sposób powstały pierwsze wersje konwencji SOLAS, aż do obowiązującej obecnie wielokrotnie poprawianej i uaktualnianej edycji SOLAS 74. „Titanic” budowany był w dobie uznania wszystkiego co wielkie, stąd i jego wymiary takie były. W chwili wodowania (31 maja 1911 r.) był on największym parowym statkiem pasażerskim na świecie. Kadłub i płyty poszycia wykonane zostały ze stali miękkiej o grubości 19–22 mm. Już z wstępnych założeń konstruktorów jednostki wynikało, że „Titanic” będzie rozwijał o 2–3 węzłów mniejszą prędkość niż konkurencyjne wtedy statki Cunarda: „Lusitania” i „Mauretania”, a tym samym zrezygnowano z rywalizacji o Błękitną Wstęgę Atlantyku. Właściciel firmy White Star Line Bruce Isma’y marzył o zbudowaniu statku Nautologia 2013, nr 150 Plakat informujący o seminarium znacznie przewyższającego jednostki konkurencji, dlatego też rekordową prędkość zamieniono na niebywały luksus i wysokie walory wyposażenia. W konsekwencji tego na przykład dyskusji na temat liczby szalup ratunkowych poświęcono zaledwie 15 minut, podczas gdy ornamentykę dywanów omawiano przez ponad 2 godziny. Ten pozorny luksus, względy estetyczne i ambicjonalne przysłoniły kwestie bezpieczeństwa, usypiając przy tym czujność konstruktorów i załogi. Warto zwrócić uwagę chociażby na fakt, iż czwarty komin „Titanica” był atrapą, powstałą by nie zakłócić idealnej harmonii kształtu sylwetki. Czy można jednak było uznać, iż liniowiec „Titanic” był bezpieczny? Uległ on etykietowaniu, gdyż podczas budowy zyskał miano niezatapialnego. Stało się to wskutek opublikowanego na łamach czasopisma „The Shipbuilder” opisu systemu 16 przedziałów wodoszczelnych, oddzielonych grodziami wodoszczelnymi. Jednostka przy czterech zalanych przedziałach mogła zachować stateczność i pływalność. Sądzono bowiem, że kolizja statku z inną jednostką nie spowoduje większych uszkodzeń. Podchwycono z tej reklamy określenie „niezatapialny” i karmiono tym przeświadczeniem opinię publiczną. Wskutek tego, w obliczu katastrofy „Titanica” dochodziło do sytuacji, że pasażerowie do samego końca nie chcieli opuszczać idącej na dno jednostki, wierząc, iż statek ten nie zatonie. Jednakże nawet najnowocześniejszy mechanizm w obliczu pewnych wydarzeń nie daje gwarancji uniknięcia strat. Tragedia „Titanica” a postanowienia konwencji SOLAS Wystąpienie admirała Czesława Dyrcza poświęcone było próbie analizy przebiegu rejsu pod kątem zabezpieczenia hydrologiczno-meteorologicznego, a także przedstawienia samego 67 wypadku na tle możliwości jednostki do podejmowania akcji ratunkowej. Przedstawiono postanowienia konwencji SOLAS powstałej w dwa lata po katastrofie „Titanica” i zmiany, jakie nastąpiły po jej przyjęciu w aspekcie poprawy bezpieczeństwa życia na morzu. Wprowadzanie kolejnych poprawek do tego dokumentu ma zapewnić, w przypadku zaistnienia wypadku na morzu, zarówno załodze jak i pasażerom większą szansę na ocalenie. Do podniesienia poziomu bezpieczeństwa morskiego przyczyniać ma się stałe udoskonalanie projektów statków i montowanego na nich wyposażenia, lepsze zabezpieczenie ppoż, wykorzystanie komunikacji satelitarnej, posługiwanie się dopracowanymi planami ratunkowymi oraz przeprowadzanie treningów dla pasażerów w zakresie użycia środków ratunkowych i postępowania w wypadku, gdy jednostka znajdzie się w niebezpieczeństwie. Wiemy dziś, że szalupy „Titanica” nie mogły pomieścić wszystkich znajdujących się wówczas na pokładzie osób, jednakże pamiętajmy także i o tym, że zdarzało się, iż łodzie, które zostały opuszczone na powierzchnię morza były przeznaczone dla dużo większej liczby osób niż faktycznie do nich wsiadło. Pasażerowie „Titanica” ogarnięci paniką wyskakiwali przez bulaje i z pokładów otwartych do opuszczanych w tym czasie szalup raniąc przez to siebie i innych rozbitków. Rozdział III konwencji SOLAS nakłada obowiązek przeprowadzania na statkach ćwiczebnych alarmów opuszczania jednostki. W pierwszym wydaniu konwencji SOLAS powołany do życia został Międzynarodowy Patrol Lodowy, którego działalność ma prowadzić do eliminowania zagrożeń wystąpienia kolizji z górami lodowymi w obszarze Północnego Atlantyku. Warto dodać, iż obecnie w akcjach ratunkowych na morzu wykorzystywane są śmigłowce służb poszukiwania i ratownictwa SAR, czego nie było w czasach „Titanica”. Każdy statek będący w drodze musi również utrzymywać stały nasłuch na kanale alarmowym. Pomimo wszelkich środków ostrożności wciąż dochodzi do zderzeń z górami lodowymi, czego przykładem jest wypadek jednostki m/s Explorer w listopadzie 2007 r. Ciekawostką wystąpienia admirała Czesława Dyrcza było odwołanie się do swojej drugiej już podróży dookoła świata, w tym wypadku na pokładzie ORP „Iskra” w 1995 r., kiedy w porcie Louis (Mauritius) napotkano statek oceanograficzny r/v „Knorr” odpowiedzialny za odnalezienie wraku „Titanica” na Atlantyku w 1985 r. Od Titanica do Costa Concordii Jest kwiecień 1912 roku. Swój dziewiczy rejs przez Atlantyk odbywa RMS „Titanic” – największy, najnowocześniejszy i najbardziej luksusowy wówczas liniowiec pasażerski na świecie. W nocy z 14 na 15 kwietnia uderza w górę lodową i idzie na dno. I mamy 13 stycznia 2012 roku, w kwietniu 2012 r. ma minąć 100 lat od katastrofy „Titanica”. Statek „Costa Concordia” idący wzdłuż włoskiej wysepki Giglio na Morzu Tyrreńskim uderza w przeszkodę podwodną, przewraca się na burtę, po czym tonie. Nie można oprzeć się wrażeniu analogii obu tych wydarzeń. Pomimo, iż „Costa Concordia” nie była największym statkiem pasażerskim na świecie, choć swoimi gabarytami przewyższała „Titanica”, i chociaż tragedia jednostki brytyjskiej zabrała ze sobą prawie 50 razy więcej ofiar śmiertelnych niż włoski statek, to oba te losy łączy fakt kreowania ich na supernowoczesne i luksusowe. Zarówno kapitan Smith z „Titanica” jak i Francesco Schettino dowodzący „Costa Concordią” nie dopuszczali do siebie myśli, iż coś złego może przytrafić się kierowanym przez nich jednostkom. Od czasu „Titanica” minął wiek. Nastąpił rozwój nawigacji 68 satelitarnej, zaczęto eksploatować coraz to bardziej nowoczesne urządzenia nawigacyjne i radiokomunikacyjne, a mimo wszystko w styczniu br. powtórzyła się tragedia sprzed stulecia. Nie ma statku gwarantującego pełne bezpieczeństwo przewozu ludzi bądź ładunku. Zdaje się sensowne stwierdzenie, iż w dobie obecnej idące drogą morską jednostki są mniej bezpieczne niż kiedyś, gdyż przewożą więcej pasażerów, dużo większe ilości ładunków i jest ich coraz więcej. W tym miejscu pozostaje kwestia odpowiedzialności spoczywającej na barkach kapitana statku i jego roli w zapewnieniu bezpieczeństwa pasażerom, członkom załogi i samej jednostce. Bezpieczeństwo na RMS Titanic a czynnik ludzki Wbrew powszechnej opinii panującej w czasie budowy „Titanica”, historia pokazała, że „Titanic” zdecydowanie do bezpiecznych statków nie należał. Oceniając z perspektywy lat tamte wydarzenia można wyliczyć szereg zaniedbań, do jakich dopuszczono na statku, wymienić tu można chociażby nieznajomość ładowności łodzi ratunkowych. Zachowanie doświadczonego kapitana również budzi wiele kontrowersji. Wiedząc bowiem o zagrożeniu lodowym szedł z maksymalną prędkością 22 węzłów. Dodatkowo wynajęta firma Marconiego zatrudniona do obsługi najnowocześniejszego istniejącego w tamtych czasach sprzętu radiotelegraficznego pełniła wachty w wymiarze godzinnym. Tragicznej nocy, kiedy „Titanic” powinien nadawać sygnały w niebezpieczeństwie, kabina radiowa pozostała pusta. Także obserwator znajdujący się „na oku” polegać mógł jedynie na własnej zdolności widzenia, gdyż lornetka zamknięta była w jednym z pomieszczeń statku, aby jej nikt nie ukradł. Mimo iż od tamtych czasów upłynęło już sto lat i obserwujemy znaczący rozwój techniki, narzucane są coraz bardziej wymagające normy odnośnie wyszkolenia załogi statków, przeszkoleń z zakresu bezpieczeństwa i alarmów i ćwiczeń w obsłudze środków ratunkowych, nadal dochodzi do wypadków morskich powodowanych głównie przez tzw. „human factor”, a więc czynnik ludzki. Wciąż także nie są nam obce podziały społeczne: biedni/bogaci, może już nie w takim wymiarze jak miało to miejsce w czasach „Titanica”, ale jednak. Zamożniejsza część społeczeństwa przyzwyczajona jest do tego, że skoro płaci duże pieniądze, to zawsze ktoś się nimi zajmie. W sytuacji awaryjnej pokieruje ich, dokąd mają się udać i co robić. W wypadku „Titanica” dla pasażerów klasy pierwszej znalazło się najwięcej miejsc w łodziach ratunkowych. W katastrofie „Titanica” zginęło według źródeł amerykańskich 1517 osób, według brytyjskich 1503. Uratowało się 705. Wśród ocalałych było 63% pasażerów I klasy, 42% drugiej i zaledwie 25% trzeciej. Z „Titanica” uratowało się ponad sześciu na dziesięciu pasażerów pierwszej klasy, w tym 97 procent kobiet. W trzeciej klasie życie ocaliła zaledwie co czwarta osoba. Por.: http://kalendarium.polska.pl/w ydarzenia/article. htm?id=97982 Tak naprawdę jednak „co się stało, to się nie odstanie”. Winą za tę tragedię można by obarczyć konstruktorów, naturę, załogę, kapitana. Niemniej jednak warto się zastanowić czy katastrofa „Titanica”, która spowodowała znaczące zmiany w kategorii pojmowania bezpieczeństwa morskiego, a później zatonięcie Costa Concordii nie wskazują jednoznacznie, iż wciąż powinno się podejmować wszelkie starania mogące niwelować błędy czynnika ludzkiego. Human factor jest zdecydowanie najsłabszym ogniwem systemu bezpieczeństwa morskiego. Nautologia 2013, nr 150 I. Pietkiewicz T. Neubauer A. F. Komorowski ROLA JEDNOSTEK SPECJALNYCH W ZAPEWNIENIU BEZPIECZEŃSTWA ĆWICZEŃ MORSKICH Wstęp Projektowanie polskich „KS-ów”1 na wzór ich radzieckich odpowiedników rozpoczęto w połowie 1968 roku. Po zakończeniu służby jako jednostki bojowe przebudowywano kutry torpedowe typu „183”. Okręt „KS-1” to eks-KT-406 (76) pozyskany przez Marynarkę Wojenną PRL w 1958 roku. Przebudowa owego kutra polegała przede wszystkim na zdjęciu uzbrojenia (działka 25 mm i aparatów torpedowych) oraz postawieniu na pokładzie głównym specjalnego masztu z „różą radarową” – reflektorem radarowym. Według dokumentacji taktyczno-technicznej kuter przeznaczony był głównie jako ruchomy cel dla pozorowanych ataków sił nawodnych Sylwetka jednostki „KS-1” i pozorowanego strzelania artylerii nabrzeż- Źródło: Bibliothek fuer Zeitgeschichte in der Wuerttembergischen Landesbibliothek nej. Dzięki umieszczeniu na specjalnym maszcie zespołu reflektorów radarowych w działaniach bojowych sław Dworak – ówczesny kierownik działu kontroli jakości Stoczni pozorował jednostkę typu niszczyciel2. „KS-1” był jedną z czte- Marynarki Wojennej, natomiast ze strony Marynarki Wojennej rech tego typu jednostek służących pod biało-czerwoną banderą. przewodniczącym komisji był kmdr ppor. Czesław Dziatlik – ówZ czterech jednostek podobnego typu i przeznaczenia tylko jedna czesny szef Sztabu 2. Dywizjonu Kutrów Rakietowo-Torpedowych. była eksperymentalnie przebudowana od podstaw z kadłuba daw- Według dokumentacji, żywotność „KS-a” przewidziano na 10 lat oraz na 200-godzinny roczny limit eksploatacyjny. Ówczesny nego kutra torpedowego. Głównym konstruktorem „KS-1” był mgr inż. Tadeusz Bylewski przybliżony koszt przebudowy kutra wyniósł ok. 12 mln zł.3 Oficjalnie w skład jednostek pływających Marynarki Wojennej z Centrum Techniki Okrętowej w Gdańsku. Kadłub, mechanizmy, systemy i urządzenia wykonane zostały zgodnie z dokumentacją „KS-1” (eks-KT-406) powołano z dniem 20 stycznia 1972 roku. Okręt posiadał niezatapialność jednoprzedziałową, właściwoprojektu roboczego, opracowaną przez ówczesne Centralne Biuro Konstrukcji Okrętowych – 2 w Gdańsku i Politechnikę Gdańską ści morskie wystarczające dla zapewnienia zdolności nawigacyjnej na podstawie projektu technicznego zatwierdzonego przez szefa do stanu morza 5°B, oraz stateczność zgodną z przepisami MorSłużby Techniczno-Okrętowej STiZ DMW. Budowę kadłuba zle- skiego Rejestru ZSRR z 1970 r. dla statków I kategorii pływania bez cono Gdańskiej Stoczni Jachtowej w marcu 1969 r., na podstawie uwzględnienia oblodzenia. Podstawowe dane taktyczno-techniczdokumentacji opracowanej przez Instytut Okrętowy Politechniki ne „KS-1” załączono poniżej. Gdańskiej. Podstawowym materiałem użytym do budowy poParametry kutra: szczególnych sekcji kutra były: na dno i burty – sosna, na poszycie długość – 25,55 m, pokładu – sklejka wodoodporna, na elementy usztywnienia – sosna długość między pionami – 24,00 m, i dąb. Legary i dolna strona podłóg nasycone zostały impregnatem szerokość – 6,08 m, niepalnym i przeciwgnilnym, natomiast podłogi wykonano z de- szerokość konstrukcyjna na owrężu – 6,00 m, sek sosnowych i sklejek wodoodpornych i pokryto winylem. Już wysokość konstrukcyjna na owrężu – 2,94 m, po niespełna 1,5 roku (31 sierpnia 1970 r.) zakończono prace kad- wysokość maksymalna na dziobie – 3,38 m, łubowe i odbyło się jego wodowanie. Wyposażeniem kadłuba oraz wysokość maksymalna na rufie – 2,74 m, wykonaniem i zamocowaniem głównego, charakterystycznego wysokość gabarytowa bez masztów – 5,30 m, elementu kutra czyli masztu wraz z reflektorem radiolokacyjnym wysokość wolnej burty dla wyporności pełnej – 1,26 m, zajęła się Stocznia Marynarki Wojennej. Próby zdawczo-odbior- wyporność normalna – 58,35 t, cze gotowej już jednostki odbywały się przy stanie morza 3–4°B, wyporność pełna – 64,16 t, trwały dwa dni i zakończyły się 28 grudnia 1971 r. Protokół zdaw- zanurzenie średnie przy wyporności normalnej – 1,14 m, czo-odbiorczy podpisano 30 grudnia 1971 r. w Stoczni Marynarki zanurzenie średnie przy wyporności pełnej – 1,19 m. Wojennej w Gdyni. Na czele komisji zdawczej stanął inż. Mieczy- KS – skrót od kuter specjalny. W oficjalnych pismach, sprawozdaniach, rozkazach używano również nazwy kuter cel, okręt cel. Arch. M.W., sygn. 3795/86/1, k. 14. 3 Arch. M. W., sygn. 3605/78/4, k. 1–2 i sygn. 4323/02/2145, Muzeum Marynarki Wojennej, Album jednostek pływających Marynarki Wojennej PRL zbudowanych przez krajowy przemysł okrętowy, Gdynia 1973 r., k. 21. 1 2 Nautologia 2013, nr 150 69 Do napędu głównego zastosowano 4 silniki M50 F (2×M50F3, 1×M50F1, 1×M50F4) o mocy: eksploatacyjnej 900 KM (przy 1600 obr/ min) – prędkość 36,3 w., nominalnej 1000 KM (przy 1700 obr/min) – prędkość 38,3 w., maksymalnej 1200 KM (przy 1850 obr/ min) – prędkość 40,4 w.. „KS-1” wyposażony został w cztery stery o kształcie opływowym oraz cztery linie wałów oddzielnie dla każdego silnika głównego, połączone za pomocą stałego sprzęgła tarczowego sztywnego. Zapas wody do słodkiej wynosił 300 l, z dobową normą na osobę 10 l. Zapas żywności, łącznie z zapasem awaryjnym wynosił 110 kg, z przyjęta normą „KS” widziany od prawej burty na osobę 3,5 kg. Zapas paliwa znajdował się Źródło: Arch. M.W., sygn. 4323/02/2145 w trzech zbiornikach – łącznie ok. 10 t, natomiast olej przechowywano w dwóch zbiornikach – łącznie 0,88 t. W celu wyjaśnienia prawdy historycznej należy dodać, że załoAutonomiczność „KS-1” wynosiła 3 doby4. żeniem głównym przebudowy kutrów torpedowych i budowy prakOkręt podzielony został na osiem przedziałów wodoszczel- tycznie nowego kadłuba „KS-1” była eksploatacja tych jednostek nych. Rozplanowanie poszczególnych pomieszczeń „KS-1” przed- w dwóch wariantach – załogowym i automatycznym. Stąd od postawiało się następująco: czątku opracowywano system automatycznego zdalnego sterowania Przedział I wręgi 0–5. taką jednostką z innego okrętu albo z brzegu. W tym celu przesyłaW skrajniku rufowym znajdowała się maszynka sterowa wraz no drogą radiową stosowne szyfrowane komendy. Okrętowe systemy z awaryjnym stanowiskiem sterowym oraz regały. Wejście odby- odbiorcze zapewniały sterowanie obrotami silników napędowych wało się przez właz z pokładu. oraz sterowanie kursem jednostki. Wspomnianą automatykę opraPrzedział II wręgi 5–12. cowały i testowały wcześniej zespoły naukowo-badawcze politechW przedziale II znajdowały się trzy zbiorniki paliwa zbudowa- niki Gdańskiej i WSMW. Wszystkie kutry-cele były przystosowane ne z hydronalium. Wejście do pomieszczenia odbywało się przez do zdalnego sterowania oraz eksploatacji z ograniczoną załogą. Dowłaz w pokładzie. świadczenia z badań i późniejszej eksploatacji tych jednostek poPrzedział III wręgi 12–21. służyły później do opracowania innych podobnych projektów przy W przedziale III znajdowała się siłownia rufowa. Wejście od- zastosowaniu nowych technik i technologii sterowania. bywało się przez zejściówkę na pokładzie i właz w grodzi na wręPowyższe działania i doświadczenia miały na celu zbudowanie dze 21. jednostki sterowanej odległościowo dla potrzeb bezpiecznego wyPrzedział IV wręgi 21–30. konywania ataków rakietowych oraz innych zadań specjalnych. W przedziale IV znajdowała się siłowania dziobowa. Wejście odbywało się przez właz w grodzi 21 i przez zejściówkę na pokła- Podsumowanie dzie. Przedział V wręgi 30–43. Okręt „KS-1” w Polskiej Marynarce Wojennej odegrał ważW przedziale V znajdowała się kabina dowódcy, kabina 2 pod- ną, lecz ze względu na swoje specjalne przeznaczenie i bezpieczny oficerów, umywalnia i kabina radiowa, pomieszczenie przetwor- udział w ćwiczeniach z innymi jednostkami drugoplanową rolę. nic oraz korytarz. Wejście odbywało się przez kabinę nawigacyjną Gruntowna odbudowa jednostki pozwoliła na efektywną jej służbę w pokładówce, oraz awaryjne przez właz w przedniej ściance po- aż do końca 1985 roku. Kuter podczas swojej innowacyjnej służby kładówki. wykorzystywano głównie do ćwiczeń-treningów operatorów stacji Przedział VI wręgi 43–51. radiolokacyjnych kutrów rakietowych i torpedowych. Z pewnośW przedziale VI znajdowała się dwuosobowa kabina na prawej cią przyczyniło się to do bardziej efektywnego i tańszego szkolenia burcie, magazyn na lewej burcie oraz kuchnia i korytarz. Wejście z owych załóg okrętowych i zwiększenia bezpieczeństwa wykonypokładu odbywało się przez właz i drzwi w grodzi na wrędze 51. wanych zadań. Reasumując rolę tej jednostki, zarówno wcześniejPrzedział VII wręgi 51–64. szą jako jednostkę bojową, jak i późniejszą jako „KS”, został on W przedziale VII znajdowało się pomieszczenie dziobowe za- w pełni wykorzystany przez PMW. łogi na 8 osób. Wejście odbywało się przez właz z pokładu i drzwi w grodzi na wrędze 51. Bibliografia Przedział VIII wręga 64 do dziobu. W przedziale VIII znajdowało się WC i umywalnia załogi oraz Archiwum Marynarki Wojennej (Arch. M.W.), sygn. 3795/86/1, sygn. 4323/02/2145, sygn. 4301/02/10, sygn. 3605/78/4. magazyn bosmański. Wejście odbywało się przez właz z pokładu. Muzeum Marynarki Wojennej, Album jednostek pływających MaryPokładówka wręgi 24–38. narki Wojennej PRL zbudowanych przez krajowy przemysł okrętoW pokładówce znajdowała się kabina nawigacyjna, natomiast wy, Gdynia 1973 r. stanowisko dowodzenia usytuowano za pokładówką na zejściówce Relacja dowódcy „KS-1” st. chor. mar. Lecha Jakubiaka z dnia 5 dziobowej . 28.03.2011 r. Na podstawie rozkazu dowódcy Marynarki Wojennej admiBibliothek fuer Zeitgeschichte in der Württembergischen Landesbirała Ludwika Janczyszyna, z dniem 31 grudnia 1985 roku „KS-1” bliothek. zakończył swoją służbę w PMW6. 70 Nautologia 2013, nr 150 ELIGIUSZ JÓZEF SITEK Z CZASU ŻEGLUGI NA STATKU POLSKIEJ ŻEGLUGI MORSKIEJ m/s „Politechnika Szczecińska” (kalendarium podróży) Po sprawowaniu funkcji ochmistrza na statku m/s „Generał: Jasiński” w latach 1975–1976, otrzymałem urlop. Wyjechałem wraz z rodziną w góry. Dojechaliśmy do miejscowości podgórskiej Rytro. Tam mieścił się dom sanatoryjno-wypoczynkowy „Jantar”, w którym można było korzystać z zabiegów leczniczych. Ale przed wyjazdem należało podjąć wiele starań, by przygotować się do wyjazdu. Miałem wówczas mały samochodzik, czyli tzw. „malucha”. Rodzina składała się z trzech osób, w tym syn Mariusz. Z Gdyni wyjechaliśmy wcześnie rano. Nasza trasa to: Gdańsk, Elbląg, Mława (tam odpoczynek i odwiedziny rodziny), przejazd przez Warszawę, Radom, Iłżę, Sandomierz (zwiedzamy to piękne, historyczne miasto). Dalsza trasa to Tarnobrzeg, Mielec, Tarnów, Nowy Sącz (krótkie zatrzymanie). Wreszcie dojazd do Starego Sącza i już teraz wprost do Rytra. W domu sanatoryjnowczasowym byliśmy o godz. 23.45. Trasa dość długa, samochodzik sprawował się dobrze. Podliczyłem koszty wyjazdu. Koszty różne to 2500 złotych. Koszty benzyny około 500 złotych, czyli razem wynosiło to 3000 tysiące. Doszły koszty zakwaterowania, a także niezbędne zakupy. Suma ogólna to około 7000 złotych. W sobotę odbył się wieczorek zapoznawczy. Było bardzo wesoło. W niedzielę pojechaliśmy do Krynicy Zdroju. Jest to piękne miasto z nowoczesną pijalnią wód mineralnych. Tam przed Górą Parkową zrobiliśmy zdjęcie. Przypadł dzień kalendarzowego lata. Tamtejszy przewodnik dał propozycję udania się na pobliskie wzgórza (widzieliśmy je z naszego mieszkania). Wszyscy doszli na „naszą” górę. Tam przewodnik opowiadał góralskie kawały. Zanotowałem jeden z nich: Wycieczka zmęczona podejściem pod duże wzniesienie przystanęła przed góralską chałupą. Padła propozycja, by udać się na mleko! Co chwilę mały chłopak góralski wynosił kobiałkę mleka. Wszyscy się napili. Jeden z turystów powiedział do chłopca. Idź synku i zapytaj ile płacimy? Chłopiec powrócił i powiedział, Nic. Ależ spytaj się jeszcze raz. Chłopiec ponownie poszedł i powiedział znowu: Nic się nie należy. Bo matula i tak chciała to mleko wylać... Jeden z uczestników wycieczki tak się zdenerwował, że rozbił garnek. Chłopiec w płacz. Żeście z kobiałki wypili – to nic. A żeście mi kubek rozbili, to źle, bo do czego będę teraz siusiał! Tych kawałów było wiele. Wszyscy się śmiali. Wieczorem nauczyciel emeryt z Nowego Sącza (Ciekawe, że też nazywał się Sitek) wygłosił prelekcję na temat Ziemi Nowosądeckiej. Omówił główne zabytki tego rejonu – wspaniałe kościoły, budownictwo, rzeźby ludowe itp. Historię tych ziem ilustrował przezroczami. Po tych wypadach mieliśmy pierwsze zabiegi lecznicze. Były to bicze szkockie, kąpiel i masaże podwodne a także okłady parafiną. Urlop nabierał rumieńców. Kolejnego dnia zaliczyliśmy piękny spacer w górach. Wycieczki w góry dostarczyły miłych wrażeń i przeżyć. Przepiękne widoki. Z jednej strony pasma gór, z drugiej wspaniały widok na dolinę nowosądecką. Była atmosfera swobody. Po powrocie wspaniałe wyżywienie. Były trzy posiłki dziennie, dla dzieci dodatkowo podwieczorek. Dzień kończył się wieczorkiem tanecznym przy świecach. Następnego dnia otrzymaliśmy korespondencję. Fotograf przysłał zdjęcia. Wyjechaliśmy też za granicę do Tatrzańskiej Łomnicy w Wysokie Tatry. Kolejka linowa dochodziła do Skalnego Plesa 1742 m Nautologia 2013, nr 150 71 nad poziom morza. Wspaniały widok na góry skąpane w śniegu (przecież to pełnia lata). W drodze powrotnej kontrola graniczna – trzeba pokazać dokumenty. Wszystko jednakże było w porządku. Mogliśmy jechać dalej. Kierowaliśmy się w stronę dolin. Mamy odprawę o godzinie 19.30. Krętymi drogami dojeżdżamy da Zakopanego. Później drogami do Rytra. W szarówce chylącego się dnia widzieliśmy Giewont i nasze polskie Tatry. Z samochodowego radia dowiadujemy się o anulowaniu podwyżki. Jeszcze rano przed wyjazdem w góry widzieliśmy duże kolejki przed sklepami. Ludzie w panice podwyżki wykupywali wszystko. Tego samego dnia wieczorem znów był spokój. Za posiadane korony kupiliśmy m.in. Tuzemsky Rum. Wybornie smakował do herbaty. Niech ta nalepka przypomni po latach jego smak. Z tamtego czasu zachowały się życzenia syna Mariusza – na Dzień Taty. Młodzieniec zaczął ósmy rok życia. W dalszych dniach zabiegi lecznicze. Wieczorem ognisko połączone z pieczeniem kielbasek. 3 lipca. To już ostatni dzień. Otrzymujemy suchy prowiant i żegnamy dom, w którym spędziliśmy wiele miłych dni. Zaczęła się droga powrotna: Stary Sącz, Nowy Sącz, Grzybów, Gorlice, Jasło, Pilzno, Dębica, Mielec, Tarnobrzeg, Stalowa Wola, Janów Lubelski. Życie marynarza składa się z rejsów odbywanych w różnych częściach świata. Następnie Dział Kadr armatora pisemnie informuje o przysługującym urlopie i dniach wolnych. Ten czas jest ściśle określony. Po wykorzystaniu urlopu i dni wolnych może nastąpić zamustrowanie na inny statek lub oczekiwanie w rezerwie. Moja sytuacja była taka, że gdy po urlopie przybyłem do Gdyni otrzymałem z kadr PŻM w Gdyni wiadomość, że zostaję zamustrowany na statek „Politechnika Szczecińska”. Statek ten przez kilka miesięcy był remontowany w Gdańskiej Stoczni Remontowej. Na statku rozpisane zostały prace remontowe w działach: pokładowym, maszynowym i hotelowym. Były to całe księgi robót. Dopiero po wykonaniu prac stoczniowych, usunięciu wszelkich usterek, odbyciu próbnego rejsu morskiego, pozytywnej ocenie różnych specjalistów statek może być skierowany do odbywania rejsów morskich. 72 Skierowano mnie na duży masowiec m/s „Politechnika Szczecińska”. Jest rok 1965 i w Polskiej Żegludze Morskiej pływają serie statków mających nazwy „Politechnika (tu nazwa miasta), Uniwersytet (też nazwa miasta). Przed tym statkiem pływałem na wielu innych. Wymieniam je w kolejności: m– m/s „Wiślica” – Afryka 1965, s/s „Pstrowski – Dania 1970, m/s „Kolejarz” – Finlandia, Norwegia 1971, m/s „Chrzanów” – Afryka, Tunezja, Algeria, Anglia, Irlandia, Finlandia, Hiszpania 1971, m/s „Chrzanów” – Hiszpania, Belgia, Szwecja, Świnoujście 1971, m/s „Energetyk – Włochy, Egipt, ZSRR 1972, m/s „Nogat” – Szwecja, Finlandia, Anglia, Belgia, Francja, RFN 1973, m/s „Siekierki” – Hiszpania, Singapur, Japonia, Indie, Cejlon, Norwegia, Szwecja 1974, m/s „Kolejarz” – Stocznia, m/s „Manifest Lipcowy” – Wyspy Kanaryjskie, Związek Południowej Afryki, Japonia, Australia, Singapur, Grecja, Wenezuela 1975, m/s „Generał Jasiński” – Holandia, Norwegia 1976, m/s „Politechnika Szczecińska” – 1976–1977, „Ziemia Lubuska” – USA, Włochy, Maroko, Dania, Szwecja 1978, m/s „Syn Pułku” – Francja, Kanada 1979, m/t „Tatry” – 1981. Było też kilkanaście rejsów na statkach odbywających próby morskie w relacjach Szczecin–Gdynia/Gdańsk, Świnoujście–Gdańsk. Po pobycie w Rytrze nastąpiła droga powrotna, też przez Nowy Sącz, Kraśnik i Lublin. Tu przerwa na nocleg. Wieczorem spacer ulicami miasta. Drugiego dnia zwiedzanie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (wcześniej studiowałem na tej uczelni). Dalsza droga to Lubartów, Łuków, Siedlce, Radzyń Podlaski, Sokołów Podlaski, Łomża, Kolno, Ruciane, Mikołajki, Mrągowo, Biskupiec, Olsztyn, Morąg, Pasłęk, Elbląg, Gdańsk. O godzinie 23.15 osiągamy Gdynię. Nautologia 2013, nr 150 Powrót do miasta w którym się żyje i pracuje miał taką kolejność, że w zasadzie najczęściej trzeba było czekać pod telefonem, bo w każdej porze mogło być skierowanie na jakiś statek lub dalsze oczekiwanie. Po opuszczeniu Stoczni Remontowej w Gdańsku rozpoczęła się eksploatacja tego statku. Prowadziłem specjalny dziennik statku od chwili zamustrowania aż do zmustrowania. 7 marca 1976 r. statek wyszedł do Norwegii. Po kilku dniach m/s „Politechnika Szczecińska” wpłynął do fiordów norweskich i rzucił kotwicę na redzie portu Narvik. Oczekujemy na pilota i dojście do nabrzeża. Moja kabina składa się z trzech pomieszczeń: biura, sypialni i łazienki. W biurze – biurko, kanapa, fotele, biblioteczka i lodówka. W sypialni – koja, stół, krzesła, szafa ubraniowa, półki na książki. W łazience – prysznic, umywalka, muszla klozetowa. Wszystkie pomieszczenia są funkcjonalne i zapewniają warunki do pracy i wypoczynku. Tego dnia wyświetlono dwa filmy. Jeden amerykański – rewiowy, drugi angielski: Morderca w „Orient Expressie”. Ten drugi był pełen makabrycznych scen. Przed rejsem dostarczono na statek duże ilości piwa. Byli tacy, którzy chcieli wódki. Ochmistrz w takich przypadkach musiał być grzeczny ale jednocześnie stanowczy. Były różne chwyty i naciski. Przepisy zabraniały wydawania napoi alkoholowych załodze. 8 marca przypadała uroczystość Dnia Kobiet. Przed kabiną radiooficera ustawiały się kolejki, by nawiązać kontakt z rodzinami i składać życzenia. Na naszym statku podróżowała Matka Chrzestna tejże jednostki Pani prof. doc. dr Karolina Paluch, profesor chemii organicznej na Politechnice Szczecińskiej. Jej też załoga złożyła życzenia. Była wzruszona. Zwiedzamy Narwik. W Narwiku dużym zainteresowaniem cieszy się Muzeum Marynarki Wojennej. Na tablicy jest też polski napis: Muzeum Wojenne. W dużej sali muzeum jest też kącik polski. Przykuwa uwagę krzyż z orłami polskimi. W środku postumentu jest kapliczka z wypalonym w drewnianej desce wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej. Jest też napis: Żołnierzom polskim poległym w Ankene. Koledzy. Na ścianie frontowej naprzeciw wejścia stoi 6 manekinów – postaci marynarzy. Jest też plastyczna mapa z walk o Narwik z miejscem gdzie zatonął ORP „Grom”. 9 marca. Ze statku jest połączenie z lądem. Wieczorem wyświetlono kolejny film o 17.15 i o 20.15. 10 marca. Dalszy dzień postoju statku na redzie. Można czytać prasę i książki. 11 marca. Dojście do kei. Załadunek rudy. 12 marca. Załadunek trwa. Wyznaczono godzinę wyjścia w morze. 13 marca, niedziela. Statek znajduje się na Morzu Północnym. Dmie silny wiatr. Z chmur przedziera się już wiosenne słońce. Statek kołysze się na fal. Ludzie nie pełniący wacht morskich odpoczywają. Tym razem niezwykle zgrany zespół hotelowy utrzymuje statek w czystości. Szefowie kuchni zaserwowali na obiad barszczyk czerwony z pasztecikiem i kaczkę pieczoną z frytkami. Był też tatar, ciasto i kawa. Nautologia 2013, nr 150 14 marca. Statek zbliża się do kraju. Opisywanie i zestawienie składników majątkowych. 15 marca. Wpływamy do cieśnin duńskich Dzień mglisty. Prawie ciemno. Statek idzie całą naprzód. Niektórzy szykują się do zejścia ze statku. 16 marca. Piękna, słoneczna pogoda. Prawdopodobnie gdzieś około 18.00 zameldujemy się na redzie. 73 17 marca. Stoimy na redzie Gdańska. O godz. 9.00 ma być pierwsze połączenie z lądem. 18 marca. Przybył pilot. Statek wpływa do portu. Wyładunek. 19 marca. Dzień Józefa. Składanie życzeń. Długi postój w porcie. 29 marca. Otrzymanie potwierdzenia, że następna podróż będzie do Włoch i Brazylii. 30 marca. Na godzinę 5.00 rano wyznaczono tablicę wyjściową. Tablica nie uległa już zmianie. Tablica w życiu marynarza to rzecz święta. Chce się czy nie, jednak stawiennictwo jest obowiązkowe. O godzinie 11.30 zapowiedziano odprawę. Przybył celnik, przedstawiciel WOP i przedstawiciel Morskiej Agencji. Mamy płynąć do Świnoujścia. Zaczął się rozruch maszyn okrętowych. Stoimy na redzie. 3 kwietnia. Jesteśmy na Morzu Północnym. Świeci słońce. Z każdym dniem robi się cieplej. Trwa ogólne sprzątanie. W godzinach popołudniowych steward powiadomił mnie, że przez szpigaty w pomieszczeniach brudnej bielizny wdziera się woda. Okazało się, że rurociąg jest uszkodzony. Przez wiele godzin cieśla z ekipą wylewali wodę. Z czasem usunięto awarię. 10 kwietnia. Święta w morzu. Na uroczyste śniadanie kuchnia przygotowała: jajka gotowane, trzy rodzaje szynki, ciasta różne, kawę, herbatę. Złożono sobie nawzajem życzenia. Dzielono się jajkiem. 11 kwietnia – drugi dzień świąt. Też uroczyste posiłki. Wielu urządzało sobie spacer po pokładzie. Zachęcała do tego dobra pogoda. 14 kwietnia. W nocy na trawersie widoczny był Gibraltar. 15 kwietnia. Rejs trwa. Do opracowania wiele dokumentów statkowych. 16 kwietnia. Na statku awaria. „Politechnika Szczecińska” miała tylko dwa agregaty prądotwórcze. Pozostałe miały być za- 74 Nautologia 2013, nr 150 mówione. Z tych dwóch agregatów jeden uległ uszkodzeniu. W tej sytuacji płyniemy tylko na jednym agregacie. W razie jego awarii statek stanie w dryfie. 17 kwietnia. Dzisiaj wpływamy do „włoskiego buta”. Wieczorem wpływamy na redę portu Taranto we Włoszech. 18 kwietnia. Wejście do portu i wyładunek. Jest możliwość zapoznanie się z tym miastem. 21 kwietnia, godzina 5.00 rano. Zabrzmiały sygnały na manewry. Statek wychodził z portu, ale nie było to wyjście w morze, lecz na redę. Stanęliśmy na kotwicowisku przeznaczonym dla okrętów Marynarki Wojennej. Stoczniowcy z Włoch reperują („zszywają”) blok agregatu. Statek praktycznie jest bez napędu. Trudno przewidzieć jak długo trwać będę prace remontowe. Nastąpił długotrwały postój na redzie. Przeprowadzane były alarmy statkowe. Przystąpiono do uruchomienia basenu kąpielowego. Do oczyszczenia basenu przystąpili I oficer, IV oficer i ochmistrz. Całą trójką czyściliśmy ściany basenu. Dno zmywaliśmy z użyciem detergentów. Kilkakrotnie wybieraliśmy wiadrami pozostałe zabrudzenia. Po tych pracach kapitan przeciął wstęgę. Basen zastał otwarty. Jako pierwszy zaznał kąpieli lekarz okrętowy, za nim poszli inni. Po długim okresie remontu 3 maja maszyna okrętowa została uruchomiona. Znów płyniemy dalej. Lecz jeśli dwa dni było ciepło i można była założyć krótkie spodnie to teraz trzeba było ubrać się cieplej. Dalszy rejs prowadził do Brazylii. Portem do którego wszedł statek było Tubarao. Zachowała się przepustka z tamtego czasu. W porcie stało dość dużo polskich statków, między innymi m/s „Turoszów”. Na statek dotarły listy od rodzin. 20 maja. Prace remontowe w maszynie. 23 maja. Rozpoczął się nowy tydzień. Trzeba się przygotować do odprawy w kraju. 24 maja. Na statku trwają prace konserwacyjne. Marynarze stukają, skrobią i malują pokłady. Stopniowo coraz większe połacie pokładu pokrywają się zieloną farbą, Stwarza to wrażenie jakby się chodziło po świeżo skoszonej łące. 25 maja. Wyświetlono peruwiański film. Była to opowieść o młodych osadnikach. 29 maja – niedziela. Osiągamy wysokość wysp Kanaryjskich. W eterze brzmi piękna muzyka. 30 maja. Alarmy statkowe. 2 czerwca. Wyjrzało słońce, lecz w dalszym ciągu jest zimno. 3 czerwca. Wygłoszono odczyt z przezroczami. Rozegrano turniej ping-ponga. 5 czerwca. W dalszym ciągu mgła i zimno. Wręczono nagrody za grę w ping-ponga. 6 czerwca. Osiągamy redę w Świnoujściu. Statek m/s „Politechnika Szczecińska” po wykonaniu niezbędnych prac remontowych i załadunku węgla wychodził w kolejny wielomiesięczny rejs, tym razem do Japonii. Dzień Zmarłych. Przypominały się odległe cmentarze na lądzie, ale także miejsca na morzu, gdzie swój spoczynek znaleźli ludzie morza. Zapalono świecę, która była symbolem pamięci żywych o zmarłych. 2 listopada. Zrobiło się zimno, deszczowo. Na dziobie wytryski białej, kipiącej piany. Wszystko jednak wchodzi w rytm codziennych zajęć. Ochmistrzowi powierzono funkcję delegata kulturalno-oświatowego. Wykonał fotogazetkę w całości poświęconą sprawom Szczecina. Od odbudowy, przez uruchomienie portu, stoczni i żeglugi. Przypadła niedziela. Ranny posiłek to parówki na gorąco. Statek wychodzi z tropiku i całą mocą maszyn zmierza do Cape Town. Przegląd kabin i pomieszczeń statkowych. Pewne uwagi dotyczą korytarza załogowego. Powinien być utrzymywany w czystości. Notujemy wypadek przy pracy. Odłamek z mesla trafił wprost Nautologia 2013, nr 150 do oka. Człowiek ten prawie nic nie widział. Potrzebna była pomoc lekarza okulisty. Z pomocą trzeba było czekać aż do Cape Town. 8 listopada. Znowu rytm pracy i odpoczynku. Ponieważ do kuchni wchodziło wiele postronnych osób, trzeba było dać napis: Wstęp tylko dla osób upoważnionych. Nastąpiła kolejna zmiana czasu i przesunięto o jedną godzinę wskazówki zegara. 11 listopada. Tego dnia odbywały się finały w grę zwaną „kierki”. Pierwsze miejsce zajął motorzysta, drugie kapitan. 12 listopada. Wreszcie oko może spocząć na kompleksie gór. Jest to wyspa Mauritius ze stolicą Port Louis. 13 listopada. Podano nam trasę naszego rejsu: Singapur, port w Japonii. W drodze powrotnej płyniemy do Indii Paradip. 2 grudnia. Przybywamy na redę portu Kobe o godzinie 20.00. 3 grudnia. Na godzinę 8.30 zapowiedziano odprawę statku. Czekamy na władzę portową. Mamy jeszcze stać na redzie. Później nastąpi wyładunek. 7 grudnia mamy wyjechać w morze. Zapowiedziano połączenie z lądem. Motorówka mogła zabrać tylko 19 pasażerów. Do miasta aż godzina jazdy. Podczas drogi powrotnej zrobiło się zupełnie ciemno. Trzeba było pilnować drogi powrotnej. Napisy przypominały charakterystyczne krzaczki. Na statku zjawiła się tzw. „czarna brygada”. Dokładna kontrola. Po godzinie opuściła statek. 5 grudnia – niedziela. Statek przemieścił się na redę japońskiego portu Hirohata. Doszły listy z kraju dla załogi. W Hirohacie postój ma trwać tylko kilka godzin. 8 grudnia. Zapowiedziano wycieczkę do Kyoto. 9 grudnia zjawiło się dwóch przedstawicieli tamtejszego – nazwijmy „Orbisu”. W tej wycieczce udział wzięło 30 osób. Pozostali musieli pełnić wachty. Otwarto nam kantynę i wydawano papierosy. Jak nas początkowo informowano, mieliśmy być w Japonii zaledwie około 48 godzin. Faktycznie byliśmy 10 dni, do tego doszły postoje na redach. Pierwsze wrażenie z Japonii to prawie zupełny brak napisów w zrozumiałym języku. Wszędzie japońskie „krzaczki”. W Japonii popularne są postacie Buddy. Nawet liczby wyrażano po japońsku. Jedyną formą porozumienia są wyjaśnienia „na migi”. Mało kto zna język angielski. W sklepach dużą uwagę przyciągają sklepy ze sprzętem radiowo-telewizyjnym. Sprzęt ten jest najwyższej jakości. Na kredowym papierze były fotografie różnych odbiorników, szaf grających, zestawy wzmacniaczy itp. Ceny podawano w cyfrach. Następnego dnia statek dalej stał na redzie. Do miasta wybierali się ci, co jeszcze z niego nie schodzili. Też zapoznali się z japońską kulturą. Wreszcie zostaliśmy wprowadzeni z redy do portu. Stanęliśmy w pobliżu huty. Znakiem tej huty był zielony krzyż na białym tle. Od huty prowadziła prosta aleja do centrum miasta. Olbrzymia ilość sklepów i straganów. Każdy miał trochę jenów, mógł zakupić 75 np. kartki świąteczne. Jeden z marynarzy zakupił sztuczną choinkę. Poszliśmy też na lody. Była późno. Wracaliśmy na statek. Rano zjawił się pilot. Wychodziliśmy z portu Hirohata. Ponownie przepływaliśmy w pobliżu Kobe. Następnie dopływamy do redy miasta Osaka. Dalej płynęliśmy do portu Sakai. Pobraliśmy prowiant. W międzyczasie pojawił się sztorm. Wszystkie przejścia do statku były zalane wodą. Chcąc dotrzeć do trapu, trzeba było w nią wejść. Na statku trzeba było natychmiast się przebrać. Miał być wyjazd do dawnej stolicy Japonii Kyoto. Losowano zapałkami, kto ma jechać a kto ma zostać na statku. Grupa wybrańców liczyła 30 osób spośród 41 osób załogi. Podjechał przeszklony autokar. Jego obsługa to kierownik wycieczki, tłumacz na język angielski i kierowca. Jazda po bardzo dobrych drogach. Przejazd pod 76 długimi tunelami. Odległość do Kyoto to około 100 kilometrów. Jesteśmy w Kyoto. Zwiedzamy zabytkowe świątynie z figurą Buddy. U podnóża świątyni znajdują się liczne źródełka. Woda ścieka cienką stróżką do małych baseników. Panuje opinia, że gdy się wrzuci do wody drobne monety, to kiedyś się tu jeszcze powróci. Jeden z ciekawszych obiektów to złota świątynia. W pobliżu jest też herbaciarnia. W świątyni, do której wchodzimy, należy zdjąć obuwie. Znajduje się w niej 1001 postaci Buddy. Świątynia powstała już w 1164 roku przed naszą erą. Postacie rozmieszczone są w rzędach po dziesięć. Różnią się między sobą wyrazem twarzy, lokalizacją noców, uszu. Pozostałe szczegóły i ozdoby są prawie w każdej postaci podobne. W centralnej części świątyni wykonana jest postać Buddy. Ma ponad 3 metry wysokości, Nautologia 2013, nr 150 W Japonii zakończyła się pierwsza część rejsu numer 21. Wyruszając z Japonii mieliśmy nową podróż morską numer 22. Statek miał przed sobą podróż do Indii. Tam załadunek rudy i z tym ładunkiem do kraju. Czasochłonną pracą było czyszczenie ładowni po węglu. Miało też miejsce przesunięcie czasu. Dodano nam do snu jedną godzinę. Odbyło się zebranie załogowe. Omówiono najważniejsze sprawy statkowe. Wydano cytryny i dodatki w naturaliach. Statek przygotowywał się do chrztu morskiego. Zebrała się tzw. świta Neptuna i omawiała szczegóły ceremonii. W godzinach popołudniowych zaczęto zbierać się na rufie. Były tam oznaczone różne miejsca dla neofitów. Nieco później rozległy się sygnały świadczące o tym, że astrolog obliczył przekraczanie linii równika. Ceremonie chrztu trwały dość długo. Zachowały się rysunki z tej imprezy. Po chrzcie morskim należało uporządkować wszystkie rejony Było tego dość dużo. . Stopniowo usunięto wszystkie rekwizyty. Z wrażeń neofitów wynikała, że chrzest był udany, chociaż były też zgrzyty. Wielu czekało na zdjęcia. Pojawiły się głosy na temat owoców i warzyw. Trzeba było je przebierać. Nadpsute trzeba było wykrajać, część przeznaczać na kompot. Przepływamy przez Cieśninę Malakka. Kierujemy się na Singapur. Duży ruch w wąskich cieśninach zmusza do zmniejszenia szybkości. Idziemy wolno naprzód. Przyjście w niedzielę do tego miasta-państwa nie jest nam na rękę – wszystkie sklepy mogą być zamknięte. Statek kierował się na redę. Część osób miała radia i magnetofony. Można było wyłapać piękne melodie. Nautologia 2013, nr 150 77 22 listopada. Prawie cała załoga wyjechała do miasta. Było wprawdzie kilka kursów. Każdy miał możliwość zwiedzić Singapur oraz poczynić zakupy według uznania. 23 listopada. W mieście kursowała oryginalna kolej linowa. Po krótkim postoju odprawa i statek wyszedł w morze. Jako ostatni ze statku zszedł pilot. W porcie odebrałem kilka listów z kraju. 26 listopada. Płyniemy dalej, pogoda zmienna. Ludzie z działu pokładowego zajęli się malowaniem łazienek. 78 27 listopada. Statek ciężko pracuje na fali. Przed dziobem strzelają w górę kaskady wody. Wieczorem wyświetlono film Zbrodnia i kara Fiodora Dostojewskiego. Z uwagi na ciężką problematykę kilka osób prosiło o inny film. Wyświetlono film telewizyjny Przygody psa Cywila. 28 listopada. Kolejna niedziela w morzu. Organizacja turnieju brydża sportowego. Drugi oficer próbuje skompletować dwunastu graczy do trzech stolików. W życiu marynarzy istotną rolę odgrywa korespondencja między nimi a ich rodzinami. Chodzi oczywiście o sprawną i niejaka priorytetową obsługę przez pocztę przesyłek listowych nadawanych z obcych portów, a także wysyłanych z kraju przez rodziny do swych najbliższych zatrudnionych na statkach. W przeszłości nie zawsze listy marynarskie docierały do adresatów. W 1974 roku Międzynarodowa Organizacja Pracy (ILO) i Światowa Unia Pocztowa (UPU) zawarły porozumienie w sprawie wprowadzenia do światowego obiegu pocztowego nalepki identyfikującej pocztę marynarską. Nautologia 2013, nr 150 19 grudnia. Przypadła ostatnia przed świętami niedziela. Przed nami Paradip Port w Indiach. Wszystko wskazuje na to, że będziemy tam przed świętami. Na statku dyskusje, gdzie wypadnie wigilia. 20 grudnia. Statek staje w dryfie. Trwają pracę w maszynowni. 21 grudnia. Przeprowadzono alarmy statkowe: szalupowy, pożarowy, człowiek za burtą i wodny. 22 grudnia. Dzień słoneczny. Trzeba przygotować papiery do odprawy celnej w Indiach. Przed świętami wyczuwa się napięcia w załodze. 23 grudnia. Dopływamy na redę portu Paradip. Z mostku powiadomiono, że mamy wejść z marszu. Mają nas zrobić w trzy– cztery dni. Dopływamy do portu. Ludzie zajmują się klarowaniem statku. Z burty widać wynędzniałych robotników. Rudę dowozi się samochodami tuż pod statek. W mieście niska zabudowa, a nawet szałasy. Ciekawe czy dotrze tu poczta? Statek odwiedza szereg ludzi różnie ubranych. Są różne oceny tych odwiedzin. Zachowały się różne rysunki z tego portu. 24 grudnia. Wieczór wigilijny. Kuchnia przygotowała różne dania. Po złożeniu życzeń świątecznych, był karp smażony i karp w galarecie, łazanki z makiem, kapusta z grzybami, barszcz czerwony i paluszki słone, tuńczyk i śledź opiekany. Na koniec ciasta różne, wino, kawa, herbata. W pobliżu stał statek z Taiwanu. Zachowały się symbole tego wyspiarskiego państwa. Marynarze z naszego statku złożyli wizytę. Później była rewizyta. Na naszym statku pokazaliśmy gościom mesy, świetlice, urządzenia rekreacyjne. Była wspólne śpiewanie i drobny poczęstunek. Nautologia 2013, nr 150 79 2ó grudnia. Drugi dzień świąt. Nadal stoimy w porcie Paradip. Wyjście w morze zapowiedziano na godzinę 18.00. Bardzo szybko opadała woda. Trzeba było odprawę odwołać. 27 grudnia. Czekamy na wyjście statku w morze. Na całym statku brudno. Wszędzie wdarła się ruda. Z rana przyszły władze portowe a z nimi różni przedstawiciele. Trzeba było wszystkich częstować i gościć. 28 grudnia. W porcie Paradip trzeba było zamknąć w osobnym pomieszczeniu tzw. marynarskie paczki. Panowały tu takie prawa. Dopiero po wyjściu w morze paczki można było zwrócić. Do jednej torby był przytwierdzony rulon. Był to kolorowy kalendarz. Ktoś go wyciągnął – ale kto? Komuś innemu ktoś „zakosił” karton piwa, który ten na chwilę pozostawił pod kabiną. Czytam ciekawą książkę: Eugeniusz Wasilewski, W kilwaterze wspomnień, Gdańsk 1976. Z kapitanem Eugeniuszem Wasilewskim pływałem na statku s/s „Huta Florian”. Od tego ciekawego człowieka, któremu mówiono, że wpierw włosy wyrosną na dłoni, nim on zostanie kapitanem, mogłem się wiele nauczyć, przede wszystkim szacunku dla życia, pozytywnego spojrzenia na sprawy ludzkie oraz postawy bronienia spraw własnych. Z książki wynotowałem jeden z ciekawszych fragmentów. „Okrutne morze i niełatwe sprawy ciągłego z nim obcowania po kilku latach pływania doprowadziły do granicy psychicznych wysokich ciśnień, przez które każdy z nas marynarzy z trudem musiał przebrnąć. Tych, co nie zdołali granicy tej pokonać, wykańczał alkohol lub choroba nerwowa i poschodzili stopniowo na ląd. My, którym się udało przejść tą barierę, zmagamy się z „sailor’s depression”. 29 grudnia. Na trawersie pojawia się wyspa Ceylon (obecnie Sri Lanka). Udało się wykonać ozdobne dyplomy chrztu równikowego, które zostały wręczone delikwentom po chrzcie. 30 grudnia. Kończy się rok. Z tą datą trzeba kończyć wszystkie remanenty. 31 grudnia. Zakończenie starego Roku i powitanie Nowego. Elektrycy obiecali „maraton filmowy”. Pozostało 30 minut starego roku. Ci, co mogli, wyszli na pokład. Niebo było pokryte gwiazdami. Wystrzeliły rakiety. W świetlicy choinka, lampka szampana. Składanie życzeń. Na stołach kawa, słodycze, śpiewy. Ogólna radość. l stycznia 1977 r. Tak jesteśmy już w Nowym Roku. Wielu przenosi się myślami do Polski, kraju, do swych bliskich. Palą się japońskie lampki na choinkach. Roznoszą się migające i kolorowe blaski. To jest jednak inaczej niż na lądzie, ale taki już jest zawód marynarza. 80 2 stycznia. Na śniadanie do wyboru zupa mleczna lub parówki na gorąco, na obiad – rolada wołowa, na podwieczorek – tuńczyk, na kolację – różne wędliny. Menu jak w niedzielę. Tego dnia kończą się oficjalne święta na statku. Lekarz okrętowy przygotował cały cykl odczytów, np. Rola medycyny w życiu człowieka. Udzielanie pierwszej pomocy. 5 stycznia. Wydzielanie mydła i środków czystości. 6 stycznia. Wstaję wcześnie, by sprawdzić pracę zespołu. Są wszyscy oprócz stewarda dejmana. Człowiek śpi nadal w kabinie. Trzeba go było budzić. Zaspany wstał. Trzeba było odpisać mu godziny. 7 stycznia. Wydałem kuchni ścierki, ręczniki, środki piorące. 8 stycznia. Jesteśmy na Morzu Czerwonym. Zrobiło się chłodno. Wiał wiatr. Zbliżamy się do Kanału Sueskiego. 9 stycznia. W kanale statki płyną szykiem konwojowym. Trzeba starać się, by „usiąć” na ogonie konwoju. Jeśli się pominie taką okazję, trzeba czekać aż popłynie następny konwój. Na tych terenach przez lata trwała wojna. Na brzegach pozostały liczne wraki. 10 stycznia. Następuje przeholunek do wewnętrznej redy portu Suez. Odbywa się odprawa statku Przybywają władze portowe oraz lekarz. Razem 6 osób. Każdemu trzeba wręczyć bakszysz. Po odprawie natychmiast na statku rozsiedli się handlarze. Można tu sprzedać dosłownie wszystko. Trwa handel zamienny: koszule, rękawice. Handluje się też mydłem i innymi drobnymi przedmiotami. Nic nie znaczy egipska waluta. Można nią płacić tylko tu na miejscu. Jeden z mieszkańców Egiptu pozostawił mi zapis po arabsku. Cały brzeg Półwyspu Synajskiego to pustynne piaski. Gdzieniegdzie skąpa roślinność. Poza miastami występują rzadkie zaNautologia 2013, nr 150 budowania. W całym kanale widać liczne pogłębiarki oraz ciężki sprzęt mechaniczny. Według planów kanał ma być przebudowany, a także poszerzony, by mogły wpływać większe statki. Prace nad kanałem wykonują zwłaszcza firmy japońskie. Zbliżając się do Kanału drugi oficer zauważył, że wśród flag państw brakuje flagi Egiptu. Żeby problem rozwiązać, wyciągnął flagę Holandii i na niebieskie tło nałożył czarną farbę. Pozostał problem orła. Zwrócił się do mnie i prosił by na tejże fladze namalować egipskiego orła. Wzór wziąłem z monety 5 piastrów. Podobno udało się – domowym sposobem wykonaliśmy flagę Egiptu. Gdy wisiała na maszcie, trudno było ją odróżnić od flag oryginalnych. Płynąc statkiem przez Kanał Sueski przecięto rzekę Nil, przebiegającą przez ponad 3 tys. kilometrów przez olbrzymie obszary pustynne. Podczas lat pływania kilka razy bylem w Egipcie. W Kairze oglądałem miasto, wspaniałe muzea, piramidy. Byłem też w Aleksandrii – wspaniały port i miasto pełne historycznych zabytków. W latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych polskie statki miały dość liczną załogę, co miało wpływ na tzw. „czas wolny”. Gdy w latach późniejszych ograniczono liczbę załogi nawet o 50%, dochodziło do występowania ustawicznego zmęczenia. Na to uskarżało się wielu marynarzy. Jesteśmy na Morzu Śródziemnym. Jest chłodno. Płyniemy do Polski. Mamy się zameldować w Świnoujściu. Tam przewidziany jest postój na redzie i odlichtunek. Postój w kraju nie będzie długi. Na statku było wiele remontów, a statek aby zarabiać musi odbywać rejsy. 13 stycznia. Minęliśmy Gibraltar. 14 stycznia. Lekarz statkowy przeprowadził badania profilaktyczne. 15 stycznia. Mijamy przylądek, który marynarze nazywają „przylądkiem ciepłych gaci”. Od tej chwili wchodzimy w strefę chłodniejszą. Ale jest jeszcze ciepło. Można się nawet opalać. Czas kolacji. Kuchnia podała „flaczki”. Weszliśmy do Zatoki Biskajskiej. Płyniemy stale na północ. Radiooficer ma zdwojoną pracę. Teraz jest łączność z krajem. Nasz lekarz .mówi o szkodliwości palenia papierosów. Są tacy, którzy podsumowują ten rejs. Większość uważa, że był udany. Ale byli tacy, którzy dostrzegali jego blaski i cienie. 18 stycznia. Nadal płyniemy na północ. 19 stycznia. Kanał La Manche. Mamy dobrą prędkość, robimy ponad piętnaście węzłów. Zrobiono alarmy statkowe: człowiek za burtą, alarm szalupowy, alarm przeciwpożarowy i wodny. Przepływamy przez cieśniny duńskie. Zbliżamy się do Świnoujścia. Stajemy na redzie. Między lądem a statkiem kursuje statek białej floty „Roza Weneda”. Tym małym statkiem przybyły na redę rodziny. W tym gronie była też żona i syn. Na redzie zdaję pralnię. Ze Szczecina przyjechał mały Żuk. Powstał problem, jak na taki samochodzik zdać wszystko do prania. Ta procedura trwała od godz. 12.00 do 19.00. Wreszcie udało się tę sprawę załatwić. 21 stycznia. Jesteśmy w cieśninach duńskich. Mgła, ciemno, dzień pochmurny. Duży ruch statków. Nautologia 2013, nr 150 81 22 stycznia. Dopływamy na redę w Świnoujściu. „Znawcy” mówią, że możemy tu postać około dwóch tygodni. Ze statkiem jest połączenie. Ze Świnoujścia kursuje na redę statek białej floty „Roza Weneda”. 23 stycznia. Brak połączenia. 24 stycznia. Mgły i niekorzystne warunki atmosferyczne. Statek białej floty „Roza Weneda” przybył na redę w późnych godzinach. 25 stycznia. Na redzie jest zmiana kapitanów. Kilka dni temu zamówiłem w „Baltonie” w Świnoujściu chleb i mleko. Dostawa nie została zrealizowana. 26 stycznia. Nadal stoimy na redzie. Zamówiono do prac w maszynie kilku stoczniowców. Statek miał wolną tylko kabinę armatorską. Marynarskie kabiny ludzi, którzy pojechali do rodzin, były zamknięte. Jedyne rozwiązanie to prowizorka – na wolnych kanapach. 28 stycznia. Przybywa dostawa „Baltony”. Wyświetlono ostatni film, który był na statku. 29 stycznia. Wielki ruch w załodze. Kilku chce zejść ze statku. Każdego należy rozliczyć i sprawdzić cały pozostawiony inwentarz. 30 stycznia. Dalszy postój na redzie. Na statek przybywa Inspekcja Sanitarno-Epidemiologiczna. Kontrolowane były różne pomieszczenia. Wreszcie decyzja. Statek z redy został skierowany do Gdańska. Nastąpiły zmiany w załodze hotelowej. Dotyczyło ta pomocnika stewarda i młodszego kucharza. W kraju śnieg – zima. 1 marca. Dostawa „Baltony”. Po rocznym pobycie na statku m/s „Politechnika Szczecińska” otrzymałem urlop wypoczynkowy od 11 lipca 1977 r. Do tego dołączono 43 dni (czas za dni wolne). Zdałem obowiązki następnemu ochmistrzowi i powoli statek pozostawał tylko we wspomnieniach. 82 Nautologia 2013, nr 150 Daniel Duda 90. rocznica urodzin Hieronima Henryka Pietraszkiewicza, kontradmirała Marynarki Wojennej, Honorowego Członka Polskiego Towarzystwa Nautologicznego Kontradmirał Hieronim Henryk Pietraszkiewicz Źródło: http://www.mw.mil.pl/index.php?akcja=pietraszkiewicz Hieronim Henryk Pietraszkiewicz urodził się dnia 3 stycznia 1923 roku w Kolonii –Woronowo, powiat Dziśna, województwo wileńskie, w rodzinie chłopskiej. Ojciec Jan (1883–1968), właściciel gospodarstwa rolnego, matka Emilia z d. Kalczyńska (1886–1971). W latach 1935–1937 pobierał naukę w Gimnazjum imienia Józefa Piłsudskiego w Święcianach. W 1939 roku ukończył Gimnazjum im. ks. Grzegorza Piramowicza w Dziśnie. W okresie II wojny światowej, podczas radzieckiej i niemieckiej okupacji Wileńszczyzny pracował w gospodarstwie ojca, aż do wyzwolenia dziśnieńskiego powiatu przez Armię Radziecką. Dnia 20 lipca 1944 r. zostaje przez wyzwolicieli zmobilizowany i wcielony do wojska radzieckiego, okres rekrucki spędził w Wołogdzie. W Grazowcu otrzymuje przydział do kompanii fizylierów, dodatkowo nie mając przecież żadnego pojęcia o wojsku – zostaje dowódcą drużyny. Gdy do Grazowca docierają echa o Manifeście Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, władze radzieckie pozwalają na tworzenie Polskiej Armii na swoim terenie z jednoczesnym przekazaniem w jego szeregi wszystkich Polaków, którzy wcześniej zostali wcieleni do Armii Radzieckiej. Z grupą Polaków H. Pietraszkiewicz udał się do miejsca formowania 4 Dywizji Piechoty im. płk Jana Kilińskiego, gdzie skierowany został do 5 kompanii 4 samodzielnego batalionu tej dywizji, była to kompania szkoląca frontowych podoficerów i oficerów. W krótkim czaNautologia 2013, nr 150 sie, dodatkowo w ciągłym marszu, bowiem batalion kierował się w stronę Warszawy, odbywa się „wojskowa edukacja” podoficerów. H. Pietraszkiewicz po ukończeniu kursu otrzymuje stopień plutonowego piechoty, następnie w krótkim czasie kończy kurs oficerski i zostaje promowany na stopień chorążego. Dłuższy postój batalionu ma miejsce w podwarszawskim Mladżu, w którym kompania została zakwaterowana w remizie strażackiej. Stały w niej prymitywne drewniane stoły i krzesła - była ona w połowie miejscem sypialnym (w tej części remizy podłogę pokryto słomą), a w drugiej części stołówką, miejscem nauki i odpoczynku. Mycie i toaleta odbywały się w pobliskiej rzece Świder, w niej też prano bieliznę i myto menażki. Żołnierzy trzymano w bezwzględnej karności, bez przepustek, samowolne opuszczenie jednostki traktowano jako dezercję z pola walki, a więc kara śmierci natychmiast wykonana przez pluton egzekucyjny. Nie oszczędzono takiego przeżycia przyszłemu admirałowi. Po uzyskaniu stopnia chorążego powierzono mu pełnienie funkcji zastępcy dowódcy baterii 120 mm moździerzy 10 pułku piechoty. Pułk skierowano na Warszawę. Przeprawa następuje poprzez zamarzniętą Wisłę, by dotrzeć do Piaseczna i dalej do Pruszkowa. 10 pułk wziął udział w zdobyciu Warszawy, po czym został skierowany na Bydgoszcz, aby wziąć udział w walkach o przełamanie Wału Pomorskiego, kolejno w natarciu na Mierosławiec, potem Żabin i Żabianek, których zdobycie otwierało drogę na Drawsko Pomorskie. Ciężkie boje 10 pułk piechoty, w którym służył H. Pietraszkiewicz, stoczył o Kołobrzeg. Tutaj w miejscowości Mrzeżyno przyszły kontradmirał Polskiej Marynarki Wojennej otarł się o morze. Pułk kieruje się w stronę Odry, forsuje tę rzekę podążając do Berlina, w natarciu bierze udział Henryk Pietraszkiewicz. Kolejno wytyczony kierunek to Havela, pułk dociera do rzeki Łaby, ale bateria moździerzy tego pułku do niej nie dotarła, otrzymała bowiem rozkaz przejścia w okolice Berlina. Następne jego przydziały, to służba w sztabie pułku. W 1946 r. H. Pietraszkiewicz otrzymuje awans na stopień porucznika piechoty. W Departamencie Kadr Ministerstwa Obrony Narodowej w Warszawie zdecydowano, że H. Pietraszkiewicz rozpocznie naukę w Oficerskiej Szkole Marynarki Wojennej w Gdyni. Taki był powojenny początek naboru do Oficerskiej Szkoły Marynarki Wojennej, podobna sytuacja miała miejsce w polskiej Marynarce Wojennej w latach 1920/1922. Od 7 lipca 1946 roku, będąc już w stopniu porucznika, H. Pietraszkiewicz podjął naukę na Wydziale Pokładowym OSMW w Gdyni. Kończy ją w 1949 roku z pierwszą lokatą i jako prymus promowany został do stopnia kapitana marynarki. H. Pietraszkiewicz stale podnosi swe ogólne i zawodowe kwalifikacje, kończy Wyższy Kurs Akademicki w Akademii Marynarki Wojennej ZSRR im. marszałka Klimenta Woroszyłowa w Leningradzie (lata 1955–1956)). W latach 1961–1966 studiuje na Wydziale Humanistycznym Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Gdańsku, które kończy uzyskaniem dyplomu magistra historii. W 1966 r. uzyskał tytuł inżyniera nawigatora statku morskiego na Wydziale Pokładowym Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej w Gdyni. Były to studia dla absolwentów OSMW, którym przyświecała myśl uzupełnienia wiedzy. Pierwsze stanowisko służbowe w Marynarce Wojennej H. Pietraszkiewicz objął w 1949 roku na ścigaczu ORP „Sprawny” 83 Dyplom okolicznościowy (grawerton) Ze zbiorów Doroty Sołkiewicz (wrzesień 1949 – listopad 1949), wchodzącym w skład dywizjonu ścigaczy w Gdyni, na którym został dowódcą okrętu. Jeszcze w tym samym roku wyznaczono Henryka Pietraszkiewicza na zastępcę dowódcy okrętu podwodnego ORP „Sęp”. Awansując przeszedł kolejne stanowiska: dowódcy ORP „Sęp”, szefa sztabu dywizjonu okrętów podwodnych, dowódcy 1 Brygady Okrętów Podwodnych w Gdyni. W latach 1966–1969 (awansowany w roku 1968 do stopnia kontradmirała) dowodził 9 Flotyllą Okrętów Podwodnych w Helu, a w 1969 roku przez krótki czas był komendantem Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej imienia Bohaterów Westerplatte w Gdyni. Następnie pełnił służbę w Dowództwie Marynarki Wojennej w Gdyni, początkowo jako szef Sztabu Głównego Marynarki Wojennej – I zastępca dowódcy Marynarki Wojennej, a od 1979 roku jako zastępca dowódcy Marynarki Wojennej ds. liniowych. W 1984 roku przeszedł w stan spoczynku. Kontradmirał H. Pietraszkiewicz jest długoletnim członkiem Polskiego Towarzystwa Nautologicznego (przyjęty w poczet członków rzeczywistych w 1986 r.), wieloletnim członkiem kolegium redakcyjnego „Nautologii”, autorem wielu cennych artykułów. Za całokształt pracy na wniosek Zarządu PTN został wyróżniony przez Walny Zjazd Towarzystwa w dniu 30 listopada 1996 roku tytułem i godnością „Honorowego Członka PTN”. Patronat i inicjatywę nadania odpowiedniej oprawy 90. rocznicy urodzin kontradmirała Hieronima Henryka Pietraszkiewicza podjął admirał floty Tomasz Mathea, dowódca Marynarki Wojennej RP, zapraszając do wspólnego uczczenia Polskie Towarzystwo Nautologiczne, Ligę Morską i Rzeczną, Bractwo Okrętów Podwodnych i Stowarzyszenie Oficerów Marynarki Wojennej. Dnia 9 stycznia 2013 roku w Sali Kolumnowej Klubu Marynarki 84 Wojennej „Riwiera” miała miejsce podniosła uroczystość. Powitania gości, przedstawienia życiorysu Bohatera Dnia, wręczenia medalu okolicznościowego kontradmirałowi H. Pietraszkiewiczowi i wzniesienia toastu podjął się admirał T. Mathea. Delegacja Towarzystwa złożyła Jubilatowi życzenia, a Małżonce wręczyliśmy kwiaty. Każdy zaproszony (80 osób) otrzymał książkę H. Pietraszkiewicza pt. Rozważania o tradycji Marynarki Wojennej z Jego dedykacją, należy zaznaczyć, że od momentu otrzymania książek z drukarni do ich wręczania, w liczbie 80 egz., kontradmirał miał zaledwie niecałą dobę na wpisanie tychże dedykacji – była to niesamowita praca. Każdy otrzymał medal, do którego zaprojektowania byliśmy zaproszeni i na którym umieszczone zostało logo PTN. Uroczystość uświetnił występ Orkiestry Reprezentacyjnej Marynarki Wojennej – „100 LAT”, Zespół Wokalny Klubu Marynarki Wojennej, chór Akademii Marynarki Wojennej, oraz refleksje najbliższych współpracowników/kolegów, głównie wspomnienia największych polskich podwodniaków. Dostojnemu Jubilatowi kontradmirałowi Henrykowi Pietraszkiewiczowi, honorowemu członkowi Polskiego Towarzystwa Nautologicznego, z okazji 90. rocznicy urodzin, co miało miejsce w dniu 9 stycznia w gdyńskiej „Riwierze”, serdeczne życzenia złożyli członkowie i Zarząd Towarzystwa Nautologicznego. Kontradmirał Henryk Pietraszkiewicz od lutego 1982 roku do 9 marca 1986 roku, tj. do II Zjazdu Ligi Morskiej, sprawował funkcję prezesa Zarządu Głównego, wyróżniony został tytułem Honorowego Członka Ligi Morskiej, medalem „PRO MARI NOSTRO”, a dnia 10 lutego 1996 roku na pokładzie statku – muzeum s/v „Dar Pomorza” otrzymał najwyższe wyróżnienie Ligi Morskiej i Rzecznej – „Pierścień Hallera” (nr 17). Kontradmirał Henryk Pietraszkiewicz jest również czynnym członkiem takich stowarzyszeń zawodowych jak: Stowarzyszenie Oficerów Marynarki Wojennej RP i Stowarzyszenie Miłośników Okrętu Muzeum ORP „Błyskawica”. Kontradmirał Henryk Pietraszkiewicz utrzymuje stałe kontakty z Akademią Marynarki Wojennej w Gdyni, przez wiele lat był czynnym w życiu tej uczelni, prowadził wykłady szczególnie na studiach podyplomowych i wyższych kursach specjalistycznych, opiniował podręczniki, skrypty, był konsultantem i opiniodawcą prac doktorskich i habilitacyjnych, wykonywał recenzje dla potrzeb wydawniczych Akademii i dla Wojskowego Instytutu Historycznego, publikował w Zeszytach Naukowych Akademii Marynarki Wojennej w „Przeglądzie Morskim”, swe prace prezentował również na licznych konferencjach, sympozjach krajowych i międzynarodowych. Wielokrotnie powoływany był do komitetów naukowych konferencji i sympozjów. 24 października 2001 roku Senat Akademii Marynarki Wojennej imienia Bohaterów Westerplatte w Gdyni nadał Mu tytuł i godność doktora honoris causa za: Wniesienie trwałego i widocznego wkładu w budowę Marynarki Wojennej RP i morskiego szkolnictwa wojskowego. Posiadane odznaczenia: Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Order Sztandaru Pracy II klasy (1978), srebrny medal Zasłużonym na Polu Chwały, Medal za Warszawę 1939–1945, Medal za Odrę, Nysę, Bałtyk, Medal Zwycięstwa i Wolności 1945, złoty medal „Siły Zbrojne w Służbie Ojczyzny”, medal Za Udział w Walkach o Berlin, złoty medal „Za Zasługi dla Obronności Kraju”, srebrny Order Zasług dla Ojczyzny (NRD), Order Czerwonego Sztandaru (ZSRR), Medal za Zdobycie Berlina (ZSRR), Medal za Wyzwolenie Warszawy (ZSRR), Medal za Zwycięstwo nad Niemcami w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej (ZSRR). Nautologia 2013, nr 150 Bibliografia Daniel Duda, Zbigniew Machaliński, Polskie Towarzystwo Nautologiczne (1957–2005) Gdynia 2006. Daniel Duda, Najwyższe wyróżnienie Ligi Morskiej i Rzecznej – „Pierścień Hallera”, „Zapiski Puckie”, Puck, nr 3/2004. „Komodor”, Kwartalnik, Stowarzyszenie Oficerów Marynarki Wojennej Rzeczypospolitej Polskiej nr 4 (38), Gdynia 2012. Henryk Pietraszkiewicz, Liga Morska a obronność, „Ster” Organ Zarządu Głównego Ligi Morskiej, Rok VI. Gdańsk, nr 5/1988. Henryk Pietraszkiewicz, Rozważania o tradycji Marynarki Wojennej, „Przegląd Morski”, Gdynia 2012. Małgorzata Sokołowska, Izabella Greczanik-Filipp, Wiesława Kwiatkowska, Encyklopedia Gdyni, Oficyna Verbi Causa, Gdynia 2006. Strony internetowe: Strona internetowa Marynarki Wojennej RP, http://www.mw.mil.pl/index.php?akcja=pietraszkiewicz Strona internetowa Akademii Marynarki Wojennej http://www.amw.gdynia.pl http://pl.wikipedia.org/wiki/Dzisna_(miasto) http://pl.wikipedia.org/wiki/%/C5%9Awi%C4%99ciany http://www.sciąga.pl/tekst/3161-4-piramowicz_grzegorz_biografia Materiały Polskiego Towarzystwa Nautologicznego. Daniel Duda Kapitan żeglugi wielkiej Jerzy Mieszkowski – bohater konwojów w II wojnie światowej (1904–1986) Jerzy Mieszkowski urodził się w 1904 roku w Warszawie. W 1927 roku ukończył Szkołę Morską w Tczewie. Praktykę programową odbywał na statku szkolnym „Lwów”, po czym powołano go do Szkoły Podchorążych Rezerwy Marynarki Wojennej. Praktykę jako podchorąży odbywał na ORP „Krakowiak”, po zakończeniu szkolenia otrzymał stopień ppor. marynarki wojennej rezerwy. Podczas nauki cieszył się dobrą opinią, był dobrze wysportowany, w okresie w którym pobierał naukę uchodził za najlepszego sportowca Szkoły Morskiej w Tczewie, dobrze biegał, niezły był w skokach, pływaniu, szermierce (Karol Olgierd Borchardt wspomina go jako „Szermierz”), regatach wioślarskich i żeglarskich. W rozgrywkach sportowych reprezentował Szkołę Morską w lekkoatletyce. W latach 1929–1930 przez rok pływał na statkach francuskich w charakterze praktykanta eleve officiers w Towarzystwie Okrętowym Chargeur Reunis. W 1930 roku wrócił pod polską banderę i aż do końca 1938 roku był oficerem pokładowym na statkach pasażerskich Gdynia America Lines (GAL) s/s „Polonia”, s/s „Pułaski”, s/s „Kościuszko” (starszy oficer), s/s. „Polonia” i m/s „Piłsudski”, awansując z biegiem lat na stanowisko starszego oficera. W 1938 roku przeniesiono go do dyrekcji GAL, a z dniem 22 lutego 1939 roku powierzono dowództwo statku zbudowanego w 1924 r. w Kilonii (3 376 BRT) o prędkości 9 węzłów, zakupionego przez GAL od norweskiej firmy AS Sobral w Oslo. Podniesienie polskiej bandery miało miejsce w Gdyni 22 lutego 1939 roku i wówczas nadano mu nazwę m/s „Morska Wola”1. W latach drugiej wojny światowej i tuż po jej zakończeniu dowodził statkami: „Paderewski” (19.09.1941–15.04.1943), s/s „Białystok” (16.08.1943–12.08.1944), m/s „Stalowa Wola” (26.09.–10.11.1944) i s/s „Borysław” (2.04.–06.06.1945), m/s „Morska Wola” (13.06.–30.06.1945). W tym okresie został odznaczony między innymi Brązowym i Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami (31.12.1941) oraz czterokrotnie Medalem Morskim PMH, nadawanym za wyróżniającą się służbę wojenną. Nabył również prawo Jerzy Mieszkowski jako kapitan m/s „Morska Wola” http://smw.ocalicodzapomnienia.eu/index.php?o=pokaz&katid= 14&pkatid=21&jid=1&postid=557 M/s „Morska Wola” uzyskał swoisty rekord w czasie II wojny światowej, pokonując Atlantyk ponad 40 razy, przewiózł około 110 000 ton ładunku, zboże, drobnicę, amunicję, żywność, materiały wybuchowe (dynamit, nitrogliceryna), papier, orzeszki ziemne, kompletne wyposażenie lotniska, samochody, czołgi, ambulansy szpitalne, węgiel, fosfaty, benzynę w bańkach, pocztę w workach, mąkę. W drodze z Europy do Stanów Zjednoczonych statek szedł pod balastem, zabierając pełny balast wodny do wszystkich zbiorników i balast w postaci piasku do 500–850 ton. Statek walczył, załoga musiała nauczyć się obsługi sprzętu wojennego, dodatkowo przechodzić szkolenie w zakresie obrony przeciwchemicznej i artyleryjskiej, otwierać natychmiast ogień w razie zagrożenia, ulegała wypadkach, w tym takim jak paraliż prawej dłoni i przedramienia, wychodzić w morze z dodatkowymi zadaniami bez kompletu załogi lub z osobami „wyciągniętymi” prosto z więzienia, prowadzić wielokrotnie skomplikowane remonty i usuwać awarie, widzieć ciągle i wypatrywać aż do bólu każdego podejrzanego „wroga”; pamiętajmy, że godzinami należało trzymać dodatkowe służby bojowe bez właściwego wyżywienia czy kubka gorącej kawy. Notowano wypadki wychodzenia w morze bez kompletu załogi, a nawet radiooficera. Żegluga w szykach czy samodzielne pływanie z zachowaniem wszelkich przepisów wojennych nie było prostym zadaniem. Walczyli, pracowali z dala od kraju, bez wieści o swoich rodzinach, bliskich w obawie o kraj rodzinny, Polskę o którą walczyli i tęsknili (Jan Kazimierz Sawicki, Podróże polskich statków 1939–1945, Polskie Towarzystwo Nautologiczne (Komisja Kultury), Gdynia 1989). 1 Nautologia 2013, nr 150 85 Świecie, listopad 1927 r., absolwenci Szkoły Morskiej w Tczewie w pierwszym etapie Podchorążówki Rezerwy Marynarki Wojennej w Toruniu na Kursie Rekruckim. Siedzą (od lewej): Zygmunt Kuske, Wacław Grunwald i dwóch absolwentów politechnik. Stoją z frontu (od lewej): Jan Banucha, Jan Herman, Sławomir Kowalewski, Dukwicz, Michał Ruszkarski, Stanisław Rowiński, Zygmunt Mazurkiewicz, Kazimierz Poczobut, ? – nie-absolwent, Michał Niczko, Andrzej Gertych (prawnik), Bogdan Jędrzejewski, Witold Wróblewski (absolwent politechniki), Henryk Lipkowski. Stoją wyżej (od lewej) Kazimierz Stępniewski, Marian Makowski, Jerzy Mieszkowski, Władysław Starzyński, Adam Czyż, Kazimierz Lipski, Bolesław Mikszta, Marian Galiński, Zygmunt Wojciechowski i Edward Gubała. Wśród podoficerów-instruktorów siedzi dowódca kompanii „Tczewiaków” podporucznik Mar. Woj. Nowakowski (zbiory D. Dudy) do kilku alianckich medali uczestnika wojny na różnych wodach; z pewnością „Atlantic Star”, „1939–1945 War Medal”, „Italy Star”, „Africa Star” i inne. Podczas Światowego Zjazdu Absolwentów Szkoły Morskiej w dniu 15 czerwca 1980 roku na wniosek Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni został wyróżniony medalem Towarzystwa Łączności z Zagranicą „Polonia”. Kapitan Jerzy Mieszkowski swój udział w II wojnie światowej rozpoczął już 30 sierpnia 1939 r. Ten tak moment wspomina: „Atlantyk. Na wysokości Portugalii, wracając z Argentyny; to moja druga podróż kapitańska na m/s „Morska Wola”, 30 sierpnia 1939 roku. Odbieramy szyfrowaną radiodepeszę z Gdyni: „Zajść do przyjacielskiego lub neutralnego” – wiedziałem co to znaczy: gdy przed wyjściem z Gdyni w czerwcu, doręczano szyfry, już wtedy pachniało mi wojną. Zdecydowałem się zajść do Francji, do Bordeaux i odpowiednio zmieniłem kurs. Zarządziłem pogotowie wojenne. Przydało się wyszkolenie oficera rezerwy Marynarki Wojennej – wiedziałem co robić. Za dnia zygzakując, w nocy idąc bez świateł pozycyjnych i w zaciemnieniu całego statku trzymałem się z dala od brzegów Portugalii; 1 września byliśmy już koło Cabo de Finisterre, u wejścia do Zatoki Biskajskiej. Radio podawało straszne wiadomości z Polski. Nie do zrozumienia. Do ujścia Żyrondy doszliśmy 3 września. Pilot wszedł na pokład o 16.30, jeszcze jako neutralny Francuz, a po pół godzinie stał się naszym aliantem, dowiedziawszy się na „Morskiej Woli” z radiowego komunikatu, że Francja przystąpiła do wojny” („Morze”, nr 9/586/1979, s. 9). 86 Statek otrzymuje polecenie z Misji Morskiej, że ma wyładować ładunek wieziony do Danii i Gdyni i czekać dalszych rozkazów z Londynu z Gdynia–America Lines i Polskiego Komitetu Transportowego. Wizyta u angielskiego konsula w Bordeaux poprawiła samopoczucie kapitana. Udając się po wytyczne nawigacyjne został przywitany jako „stary znajomy” – konsul wiedział wszystko o „Morskiej Woli”, miał już i przekazał kapitanowi nowy sygnał rozpoznawczy, instrukcje i co ważne dla statków w czasie wojny – szyfr. Pierwszą odprawę wojenną przeszedł na francuskim okręcie wojennym „Chevreuil”, stając na kotwicy u ujścia rzeki Żyrondy. Po niej stwierdził, że brak jest jakiegokolwiek przygotowania do wojny, nie ma instrukcji nawigacyjnych postępowania w szykach, zasad manewrowania, łączności, ratownictwa, nie mówiąc o zaopatrzeniu, ochronie konwoju itd. I tak nieprzygotowany konwój udał się w stronę Gibraltaru. Pierwszą dobrze zorganizowaną odprawę konwojową przeszedł dopiero w Gibraltarze. Tu już była pełna dyscyplina, Anglicy wiedzieli, co mają powiedzieć, o czym pouczyć, przed czym przestrzec, posiadali wiele przykładów – wojna zaczęła się już na dobre, wiele statków zatonęło na minach, zostało storpedowanych, zatopionych przez wrogą artylerię okrętową. W początkowym okresie wojny jakiekolwiek prośby o uzbrojenie pozostawały bez odpowiedzi. Na „Morskiej Woli” kapitan Jerzy Mieszkowski służył do lipca 1941 roku, w okresie najcięższej służby na Północnym Atlantyku, spotkał się z torpedą przechodzącą bezpośrednio za rufą Nautologia 2013, nr 150 Z archiwum Polskiego Towarzystwa Nautologicznego „Woli”, ratował ludzi z tonących statków, odbył samotny rejs przez Atlantyk, w czasie którego w sztormach stracił szalupy, otarł się o niemiecki pancernik „Admiral Scheer”. W lipcu 1941 roku Jerzy Mieszkowski schodzi z „Morskiej Woli” w Nowym Jorku i na polecenie dyrekcji GAL ma się udać do Mobile nad Zatoką Meksykańską w celu wyposażenia nowego statku „Paderewski” i przygotowania go do eksploatacji. Statek będzie nosił polską banderę i polską flagę. Statek zostaje wyposażony jedynie z jedno działo o kalibrze około 100 mm. Do załogi dodano 4 angielskich artylerzystów, ale nie wyposażono statku w broń do zwalczania celów powietrznych. Statek pływał w relacji Ameryka Południowa – Stany Zjednoczone. Kapitan Jerzy Mieszkowski spędzał w tym czasie krótki urlop (zastępuje go kpt. ż.w. Edward Winkler). W rejsie tuż przed świętami Bożego Narodzenia 1942 roku w maleńkim porcie u ujścia Amazonki wyrusza naładowany kauczukiem, skórami, oliwą i mahoniem, towarami potrzebnymi do produkcji wojennej Stanów Zjednoczonych i kieruje się w stronę Nowego Jorku. „Paderewski” w tej podróży dostaje jedną torpedę z U-boota w przedział maszynowy, dodatkowo pirat po wynurzeniu się otwiera ogień na „Paderewskiego”. Statek tonie, ginie też trzech członków załogi maszynowej. Po powrocie do Nowego Jorku Jerzy Mieszkowski składa raport w Konsulacie Generalnym R.P. w Nowym Jorku (powyżej). Jerzemu Mieszkowskiemu pozwolono wykorzystać przerwany poprzednio urlop. Spędził go w Kanadzie wraz z żoną i synem Piotrem, poddając się jednocześnie intensywnemu leczeniu. Kiedy poprawił się jego stan zdrowia, zaokrętował jako kapitan na „Morską Wolę”. Wiózł na niej do Wielkiej Brytanii materiały wybuchowe. Ponieważ na „Paderewskim”, jak twierdził, „wyzbył się strachu i nerwów”, nie martwił się zbytnio tym niebezpiecznym ładunkiem. Za dużo go było, by się zastanawiać czy się bać. „Jeżeli coś nas miało spotkać – wspominał – to każdy wiedział, że odbęNautologia 2013, nr 150 dzie się to prędko, bez cierpienia i dokładnie”. Z Anglii na „Morskiej Woli” powrócił do Nowego Jorku, a stamtąd jako pasażer na wielkim „Queen Mary” udał się do Szkocji, gdzie zamustrował na świeżo zakupiony statek „Białystok”. Podróż „Queen Mary” trwała pięć dni i była niezmiennie trudna. Panował wielki ścisk, było na nim tysiące ludzi, bowiem na statku zaokrętowana była dywizja amerykańska żołnierzy, brakowało jedzenia, głównie dostępne były puszki i racjonowano wodę, nawet tę do picia, otrzymywali ją w pojemnikach. 9 czerwca 1942 roku Jerzy Mieszkowski ratuje 37 osobową załogę norweskiego statku „Pleasantville”, storpedowanego przez U-Boota na Morzu Karaibskim. Po zakończeniu drugiej wojny światowej decyduje się nie powracać do Polski. Realizując dyrektywę Rządu RP w Londynie zszedł ze statku „Morska Wola” chyba z dniem 10/15 lipca 1945 roku, a statek został obsadzony przez załogę brytyjską, kapitanem został czasowo Hansen Boye. Statek ten został przyprowadzony do Polski przez kpt. ż.w. Tadeusza Szczygielskiego 20 listopada 1945 r. Jerzy Mieszkowski w 1946 roku postanawia zamieszkać w Kanadzie, gdzie mieszka jego żona wraz z synem Piotrem. Pływa na różnych statkach w firmie żeglugowej Elder Dempster – Canada. Około 1956 roku porzuca pływanie i podejmuje pracę na „lądzie” w porcie w firmie stewedorskiej Empire Stevedoring Company z siedzibą w Montrealu, założonej w 1930 roku przez Samuela Chodasa, w charakterze starszego superintendenta. Praca jego jest rozległa, jestem w rozjazdach załatwiając różne statki w różnych portach kanadyjskich i na jeziorach („Okólnik” nr 97, s. 30). Firma ta silnie się rozwijała, kapitan Jerzy Mieszkowski początkowo głównie zajmował się obsługą ładunków masowych (zboże, cement, stal) cieszył się uznaniem przełożonych, a w chwili gdy ukazał się z nim wywiad posiadał już 23-letni okres pracy. Na samym początku pracy w firmie Samuel Chodas powiedział: My zawsze 87 Z prawej kpt. ż.w. J. Mieszkowski, z lewej kpt. ż.w. R. Żelazowski (Złoty Krzyż Zasługi z Mieczami 31.12.1941 r., Medal Morski – czterokrotnie) (zbiory D.D.) staramy się przyciągnąć nowych klientów, ale trzymamy się zasady, by nie stracić tych, których mamy. Ta zasada jest wciąż utrzymywana. Rozszerzona firma operuje obecnie w Saint John N. B., Halifaxie, Duluth, Lakehead, New Orlean, jak również we wszystkich portach St. Lawrence („Okólnik” 141/1980, s. 3). Był członkiem zwyczajnym „Company of Master Mariners Canada” (odpowiednik polskiego Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej) („Okólnik” nr 134/1977, s. 42). Kapitan żeglugi wielkiej J. Mieszkowski był zwyczajnym członkiem Związku Oficerów Polskiej Marynarki Handlowej w Londynie i wszystko wskazuje, że został nim w początkowym okresie powstania. Utrzymywał z nim stały kontakt z pewnością nie tylko za sprawą „Okólnika”, który wysoko cenił (wyraża Redakcji uznanie – „Okólnik” nr 104, s. 23), w którym zamieszczał wiele artykułów, głównie wspomnieniowych, ale i wyrażał opinie na temat przeczytanych książek, które zawiłymi (poprzez np. Australię) drogami niekiedy trafiały do kapitana. Z pewnością z obszaru kanadyjskiego był główną osobą utrzymującą kontakty ze swoim Związkiem. Dowiadujemy się, że syn Piotr skończył kierunek ekonomiczny i od roku jest wykładowcą na „jednym z lepszych uniwersytetów USA/Yale” („Okólnik” nr 104/1963). Jego żona „Halszka” zmarła w Montrealu w roku 1965 roku („Okólnik” nr 140/80). Kapitan żeglugi wielkiej Jerzy Mieszkowski w ostatniej stewedorskiej firmie Empire Stevedoring Company z siedzibą w Montrealu przepracował około 30 lat, w wieku 78 lat przeszedł na emeryturę i wtedy w swym twórczym życiu miał trochę czasu, by zabrać się do pisania wspomnień, korzystając ze swojej maszyny. Publikował między innymi w „Morzu”. Do końca prowadził aktywne życie, pisał, odwiedzał statki, uczęszczał na zebrania na zebrania Company of Master Mariners Canada w Montrealu (Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej). Po śmierci swojej żony zamieszkiwał samotnie, a dom, jak wspomina J. Skura „(…) utrzymywał we wzorowym porządku. W roku 1984 zrobiliśmy razem wypad do Gaspe – Quibec, na zlot żaglowców i spędziliśmy niezapomniany dzień na „Darze Młodzieży”. Wpisaliśmy się obaj do Księgi Pamiątkowej, zamykając między nami okres międzywojenny Szkoły Morskiej. On jako uczeń rozpoczął pływanie na s/v „Lwów” w roku 1924 – 60 lat temu, a ja na s/v „Dar Pomorza” w roku 1939 – 45 lat temu („Okólnik” nr 154/1986). 88 Po raz ostatni Jerzy Mieszkowski odwiedził kraj w 1984 r. i wtedy odbyło się również kolejne nasze spotkanie. Tak je wspominam: „Z Jerzym Mieszkowskim gawędziłem przez kilka godzin. Miał już 80 lat i trudno mu było wchodzić po trapie zwiedzanych przez nas statków. Starał się jak tylko mógł, abym nie zauważył że się męczy. Jego szczupła, zwinna figura, żywe, pełne dociekliwości niebieskie oczy pozostaną na zawsze w mojej pamięci. Posiadał wyjątkowy dar jasności umysłu i stwarzania nastroju wspólnej koncentracji przy omawianiu dyskusyjnych problemów. Powiedział mi na pożegnanie: „Ludzie przeszłości mieli coś, co świat dzisiejszy utracił – zdolność działania w pojedynkę, na własny rachunek. Do takich ludzi siebie zaliczam. Nic mnie tak nie fascynowało jak powstawanie na morzu nowych problemów, które należało rozwiązywać w biegu, samodzielnie. Jako polski patriota ofiarowywałem przez długie lata swe usługi Krajowi na własny koszt, bez oglądania się na innych, z własnej nieprzymuszonej woli, nie stawiając żadnych warunków. Życie wymaga sztuki wytrwania. Wytrwałem tylko dlatego, że nie nauczyłem się przegrywać. Pamiętam wszystko. Nie ma siły, która zdołałaby zwyciężyć pamięć, jeśli łączy się ona z dziejami kraju. Nie zaliczam się do ludzi doskonałych. Sądzę, że idea doskonałości istnieje gdzieś poza wzorem wszelkiej doskonałości. Jednak nie sposób uciec od tego, czego człowiek w życiu dokonał, co osiągnął i co stracił. Nikt nie potrafi przeżyć samego siebie, wyrzec się faktów, wydarzeń, w których brał bezpośredni udział. Ja też nie potrafię”. Uścisnęliśmy sobie, jak się później okazało, po raz ostatni ręce. Pomyślałem sobie: człowiek ten dał więcej życiu, niż od życia otrzymał, w prezencie przekazał mi unikalną mapę Admiralicji Brytyjskiej kanału La Manche z naniesionymi pozycjami okrętów podwodnych, którą natychmiast przekazałem do Muzeum. W dniach 14–17 czerwca 1980 roku, w czasie uroczyście obchodzonego jubileuszu 60-lecia szkolnictwa morskiego i 50 lat służby „Daru Pomorza” pod polską banderą, Wyższa Szkoła Morska w Gdyni, spadkobierczyni i kontynuatorka tradycji Szkoły Morskiej w Tczewie, powołanej do życia w 1920 roku, zorganizowała Światowy Wielki Zjazd swych byłych słuchaczy i absolwentów z lat 1920–1945, w tym tych, którzy pobierali naukę w czasie wojny na terenie Wielkiej Brytanii. W przygotowaniu zjazdu aktywnie uczestniczył między innymi kpt. ż.w. Jerzy Mieszkowski, który prowadził ożywioną korespondencję z Uczelnią, osobiście ze mną. Kapitan powiadomił wielu kolegów-tczewiaków, o mającym się odbyć jubileuszu, zachęcając do wzięcia w nim udziału. W wyniku wszystkich podjętych starań napłynęło 39 zgłoszeń z zagranicy i 97 z kraju do uczestnictwa w Zjeździe. Z najdalszego krańca ziemi przybył na zjazd Stanisław Paulo, absolwent Szkoły Morskiej z 1933 roku, stały mieszkaniec Durbanu w Republice Południowej Afryki. Rok 1980 był szczególnie bogaty w morskie jubileusze: 17 czerwca mijało 60 lat od powołania pierwszej w Polsce Szkoły Morskiej w Tczewie, 13 lipca przypadł 50. jubileusz fregaty szkolnej „Daru Pomorza” pod polską banderą, w roku tym mijała również 60. rocznica odzyskania przez Polskę dostępu do morza. Zjazd trwał cztery dni w Gdyni i Tczewie. W swoim przemówieniu (osobiście, bez nacisków, niezmiernie długo przygotowywanym wystąpieniu) do tych pierwszych absolwentów, bohaterów czasu wojny, z krzyżami Virtuti Militari i Krzyżami Walecznych, Krzyżami Zasługi z Mieczami, odznaczeniami brytyjskimi, francuskimi, angielskimi, norweskimi na piersiach, pozbawionymi swojej Ojczyzny, przypomniałem okoliczności powstania Szkoły Morskiej w Tczewie. Podkreśliłem dalekowzroczność jej organizatorów, ofiarność i zapał kierownictwa i wykładowców, mówiłem także o roli, jaką odegrała ta młoda morska uczelnia w kształtowaniu świadomości morskiej wśród szerokich kręgów społeczeństwa polskiego, o udziale tczewiaków w bitwie o Atlantyk, prawie na wszystkich morzach i oceanach Nautologia 2013, nr 150 świata w konwojach alianckich stratach, ich bohaterskiej postawie w obronie wybrzeża, walkach w oddziałach partyzanckich o zasługach przy przywracaniu porów morskich do żeglugi, podnoszeniu wraków, dla odbudowy i rozbudowy szkolnictwa morskiego oraz gospodarki morskiej po wyzwoleniu kraju. Absolwent wydziału nawigacji z 1930 roku kpt. ż.w. Witold Poinc powiedział m.in.: „Jesteśmy częścią losu naszego narodu i Polski bez względu na to, że niektórzy mieszkają tysiące kilometrów od kraju, ale przecież serca nasze, polskie serca znad Wisły, kazały wam przyjechać do Gdyni, by oddać hołd biało-czerwonej banderze tu w Gdyni i Tczewie, gdzie zaczęliśmy naszą drogę ku Polsce Morskiej”. A oto fragment tekstu, pod którym podpisali się jubileuszowi goście w Księdze Pamiątkowej: „My, najstarsi absolwenci Szkoły Morskiej w Tczewie i Gdyni – weterani biało-czerwonej bandery, pozdrawiamy cię Szkoło, w sześćdziesiątą rocznicę Twego powstania, w dniu Twego wielkiego jubileuszu. Myśleliśmy o Tobie w latach koszmarnej i długiej okupacji hitlerowskiej. Los rozproszył nas, absolwentów, po całym niemal świecie. Zawsze jesteśmy jednak z Tobą, nasza Morska Akademio, bo zawsze jesteśmy wierni Szkole, która otworzyła drogę do morskiej przyszłości kraju naszego”. Widnieje również podpis bohatera konwojów kapitana żeglugi wielkiej Jerzego Mieszkowskiego. W Sali Senatu wśród kilku odznaczonych uhonorowany został przez Towarzystwo Łączności z Zagranicą „Polonia” kapitan Jerzy Mieszkowski. Odbierając odznaczenie, był wzruszony do łez i gorąco dziękował za wyróżnienie i pamięć. O zmierzchu na Skwerze Kościuszki w Gdyni odbył się apel poległych z udziałem kompanii honorowej Wyższej Szkoły Morskiej. Na apel wyprowadzono sztandary Szkół Morskich w Tczewie i Gdyni. Ogółem wymieniono 150 nazwisk osób poległych w obronie Wybrzeża, zaginionych na morzu, w walce z okupantem, zmarłych w okresie powojennym. To było wielkie przeżycie dla wszystkich, szczególnie dla tych, którzy przybyli na zjazd z zagranicy. Zjazd był wspaniałą demonstracją narodowej pamięci, podyktowaną potrzebami serca. Jak wspomina kapitan żeglugi wielkiej Jan Zbigniew Skura, kapitan żeglugi wielkiej Jerzy Mieszkowski zmarł 16 VII 1986 roku w Montrealu w Kanadzie, pogrzeb odbył się 19 lipca 1986 roku, trumnę przewieziono z Jego parafialnego kościoła St. Francis od Assisi na cmentarz St. Lambert Que, gdzie został pochowany obok żony „Halszki” („Okólnik” nr 154/1986, s. 48). Bibliografia Daniel Duda, Światowy Zjazd Absolwentów Szkoły Morskiej (14–17 VI 1980), Seria Floty Ojczystej Gdynia 2010. H. Knowle, Na froncie wodnym w Montrealu, „The Gazette” z dnia 27 listopada 1997. „Okólnik” nr 141, London, kwiecień 1980. Z.O.M.H w Londynie (tłumaczenie W. K. Taniewski). Stanisław Kozak, Biografie oficerów Polskiej Marynarki Handlowej z II Wojny światowej 1939–1945,WSM, Gdynia 1989. Jerzy Mieszkowski, Holowanie oceaniczne, „Okólnik”, London nr 67/1953. Jerzy Mieszkowski, „Morska Wola” wyrusza na wojnę, „Morze” 1997, nr 9/586. Jerzy Pertek, Druga mała flota, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1983. Jan Kazimierz Sawicki, Kadry Morskie Rzeczypospolitej, tom II, WSM, Gdynia 1996. Jan Kazimierz Sawicki, Podróże Polskich Statków 1939–1945, Polskie Towarzystwo Nautologiczne, Gdynia 1989. Jan Zbigniew Skura, Przez morza i oceany, Oficyna Wydawnicza Miniatura, Gdynia 2004. Stanisław Sosna-Sarno, Czesław Tomczak, Ostatni rejs „Paderewskiego”, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1989. Wadim Konstanty, Taniewski Elliott, Spis personelu zatrudnionego na statkach Polskiej Marynarki Handlowej w latach 1939–1945. Towarzystwo Przyjaciół CMM w Gdańsku (materiał nieopublikowany). Wykorzystano „Okólniki” Związku Polskich Oficerów Marynarki Handlowej w Londynie: nr 67/1953, 97/161, 99/1961, 104/1963, 107/1964, 114/1967, 128/1974, 131/1976, 134/1977, 139/1979, 140/1980/141/1980, 142/1980, 148/1983, 150/1984, 152/1985, 154/1986, 159/1989, 167/1993. Źródła internetowe http://mec.fundacjamorska.org/index.php/Morska_Wola_(1925) http://www.plo.com.pl?sub=3&sub2=s&statek=397 http://smw.ocalicodzapomnienia.eu/index.php?o=pokaz&katid=14& pkatid=21&jid=1&postid=557 Michał Szajna Daniel Duda Profesor Doktor Honoris Causa Bolesław Piotr Kasprowicz, honorowy przewodniczący Polskiego Towarzystwa Nautologicznego (1895–1983) Bolesław Kasprowicz urodził się 2 grudnia w 1895 r. w Gnieźnie (Wielkopolska). W jego domu rodzinnym panowała atmosfera rzetelnej pracy i patriotyzmu, co wywarło wielki wpływ na ukształtowanie się wyróżniających cech Jego charakteru. Po ukończeniu gimnazjum matematyczno-przyrodniczego w Bydgoszczy, rozpoczął w 1916 roku studia w berlińskiej Wyższej Szkole Handlowej. Studiował również na Uniwersytecie Berlińskim. Doktorat obronił na Uniwersytecie Poznańskim. W 1930 r. kariera zawodowa kieruje go na Wybrzeże, gdzie obejmuje funkcję dyrektora Rady Interesantów Portu. Od 1930 r. był wykładowcą Instytutu Handlu Morskiego i Techniki Portowej w Gdyni. Tragiczny wrzesień 1939 roku zmusił Bolesława Kasprowicza do opuszczenia Wybrzeża. Przez całą okupację aż do upadku Powstania Warszawskiego przebywał w Warszawie. Od 1942 roku wraz z docentem Tadeuszem Nautologia 2013, nr 150 Ocioszyńskim włączył się do organizowania przez profesora dra Władysława Kowalenkę Instytutu Morskiego przy tajnym Uniwersytecie Ziem Zachodnich w Warszawie. Instytut ten, będąc na prawach wydziału uniwersyteckiego, stawiał sobie za cel kształcenie kadry ekonomistów dla gospodarki morskiej i trwało to do wybuchu powstania warszawskiego. Studiowało w nim 53 studentów, którzy stali się oni później podstawową kadrą menedżerską polskiej gospodarki morskiej. W 1944 roku Bolesław Kasprowicz przeszedł front mokotowski, okrutny obóz w Pruszkowie, dotarł do Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie doczekał się zakończenia wojny. Z pierwszą grupą operacyjną wyrusza z Warszawy 20 marca 1945 roku i dociera do niezmiernie niszczonego wówczas Gdańska w dniu 30 marca, gdzie natychmiast włącza się do pracy w organach ochrony gdańskiego portu, by w miarę możliwości go chronić 89 Prof. Bolesław Kasprowicz i bronić również przed wyzwolicielami, co czyni wraz ze swoimi studentami Tajnego Instytutu Morskiego. Po zakończeniu II wojny światowej podjął natychmiast pracę naukową i dydaktyczną – wykładał w Akademii Handlowej w Poznaniu oraz Wyższej Szkole Handlu Morskiego w Gdyni. W latach 1948/49–1950/51 prof. B. Kasprowicz pełnił funkcję rektora Wyższej Szkoły Handlu Morskiego w Sopocie. W 1957 roku Bolesław Kasprowicz otrzymuje nadany przez Radę Państwa tytuł profesora nadzwyczajnego. Po raz kolejny funkcję rektora pełni w latach 1962– 1965 (już wówczas Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Sopocie). Zainicjował funkcjonowanie Katedry Ekonomiki Portów, rozszerzoną następnie na Katedrę Ekonomiki Transportu w Wyższej Szkole Ekonomicznej. Jego dorobek naukowy i wkład w rozwój ekonomiki portów morskich był przedmiotem zainteresowania wielu uczelni europejskich. Prezentował swoje tezy w wyższych uczelniach w Rotterdamie, Antwerpii, Kolonii, Hamburgu, Rostocku, Bremie i Dreźnie. W 1963 r. uzyskał tytuł profesora zwyczajnego. Z jego inicjatywy powstał oddział morski Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Od 1965 r. pełnił funkcję przewodniczącego Rady Naukowej Ośrodka Badań Ekonomiki Transportu w Warszawie. Przez wiele lat był członkiem Rady Naukowo-Ekonomicznej Wojewódzkiej Rady Narodowej w Gdańsku. W latach 1957–1962 był prezesem Rady Oddziału Polskiej Izby Handlu Zagranicznego w Gdyni oraz członkiem Rady Polskiej Izby Handlu Zagranicznego w Warszawie, Rady Naukowej przy ministrze żeglugi, Rady Techniczno-Ekonomicznej przy ministrze komunikacji, Rady Naukowej Instytutu Transportu Samochodowego, wiceprzewodniczącym Rady Naukowej Instytutu Morskiego. Profesor Bolesław Kasprowicz był autorem ponad 200 publikacji, w tym 11 książek i 6 skryptów. Wykształcił pond 1000 ekonomistów, wysokich specjalistów gospodarki morskiej, z których wywodziła się podstawowa kadra menedżerska transportu morskiego i portów, zaplecza naukowego. Promował 28 doktorów, był opiekunem 10 habilitantów. Profesor Bolesław Kasprowicz został wyróżniony przez dwie uczelnie wyższe tytułem doktora honoris causa: Uniwersytet Gdański oraz Uniwersytet w Rostocku. Uniwersytet Gdański nadał w dniu 2 grudnia 1975 roku prof. Bolesławowi Kasprowiczowi tytuł doktora honoris causa: w uznaniu nieprzemijających zasług dla organizacji i rozwoju akademickiego szkolnictwa ekonomicznego na Wybrzeżu Gdańskim i wychowania pracowników nauki i praktyków uprawy morza. W roku 1966 profesor Bolesław Kasprowicz (mimo kierowania Polskim Towarzystwem Ekonomicznym), związał się z Polskim Towarzystwem Nautologicznym, a już w 1969 roku na Zjeździe 90 Tytuł doktora honoris causa profesora Bolesława Kasprowicza (zbiory Polskiego Towarzystwa Nautologicznego, skan Dorota Sołkiewicz) PTN powierzono Mu funkcję przewodniczącego. Był to trudny okres dla Towarzystwa, brak funduszy, siedziby, możliwości organizowania prac poszczególnych Komisji Historycznych (istniało ich wówczas 5), gromadzenia nabytków i darowizn, przechowywania dokumentów. Będąc wówczas dziekanem wydziału nawigacyjnego WSM w Gdyni udzieliłem schronienia Towarzystwu, mimo że wydział cierpiał na brak jakichkolwiek pomieszczeń, a zajęcia ciągnęły się do 21.00. Profesor wciągnął od razu wszystkich do roboty, by rozpoczynać i rozwijać współpracę ze stoczniami produkcyjnymi i remontowymi, portami morskimi, Marynarką Wojenną, Biurem Hydrograficznym Marynarki Wojennej, towarzystwami naukowymi, armatorami, miastami itp. Już wkrótce narzucił kolejną cenną inicjatywę – organizacji I Krajowej Konferencji Nautologicznej, która odbyła się w Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni i tutaj przypadł mi zaszczyt jej otwarcia w dniu 26 listopada 1972 r. oraz goszczenia uczestników konferencji w dniach 27 i 28 listopada 1972 r. Nie było łatwo sprostać zadaniu, ponieważ trzeba było wielu specjalistów (dział wydawniczy, biblioteka, statki szkolne, inne) oderwać od normalnych zajęć. A jeśli dodać, że na czele Komitetu Honorowego Konferencji stał ówczesny minister żeglugi Jerzy Nautologia 2013, nr 150 Medal profesora B. Kasprowicza, ofiarowany przez Zespół Badawczy Pomorza Środkowego (zbiory PTN – fot. D. Sołkiewicz) Szopa, który uznawał jedynie …dobrą robotę, a wszelkie zadania należało wykonać na …wczoraj, i który, gdy przysłuchiwał się obradom, miał zawsze dziesiątki różnych spraw do załatwienia, które trzeba było wykonywać, to można sobie wyobrazić jakie było tempo prac, ale to cieszyło. Takie cechy profesora Bolesława Kasprowicza, jak odwaga w podejmowaniu tzw. trudnych problemów i gotowość ich otwartego dyskutowania, umiejętność znajdowania „złotego środka” w sprawach kontrowersyjnych, zjednywały mu przyjaciół i ludzi do pracy. Zmysł towarzyski, towarzyszący uśmiech zmuszały do pełnego podporządkowania i stałego uczenia się – to był wspaniały profesor, i tak też Go traktowałem. Profesor staje się w pewnym stopniu łącznikiem między ekonomistami, okrętowcami i nautologami. Szeroka działalność profesora, sprawowanie wielu różnych funkcji społecznych nie wyczerpuje jego rozległej działalności w kraju i na forum międzynarodowym. Powoli dąży do zbliżenia Polskiego Towarzystwa Nautologicznego do Polskiej Akademii Nauk. Uznaniem tych starań było powierzenie mu przez Zakład Historii Nauki i Techniki Wydziału I Polskiej Akademii Nauk funkcji przewodniczącego Zespołu Badań Nautologicznych PAN, a następnie wybór na członka Komitetu Nauki, Oświaty i Techniki. W roku 1971 Polska Akademia Nauk zatwierdziła kandydaturę profesora do Rady Koordynacyjnej Jednostek PAN Regionu Gdańskiego. Członkiem tej Rady uchwałą PAN został profesor również na lata 1975–1980. Przypomnieć trzeba, jak wspomina Walenty Aleksandrowicz, że Zespół Badań Nautologicznych powołano do życia na wniosek PTN 1 stycznia 1970 roku. W ramach Zakładu Historii Nauki i Techniki opracowano plan badań z tematyką żeglugową, przemysłu budowy i remontu statków, środowisk naukowych i kultury morskiej. W planie tym uwzględniono również naukoznawczy charakter badań. Odtąd Zespół kierowany przez profesora przejął inicjatywę koordynowania badań oraz popularyzowania wiedzy nautologicznej. Wielkim Nautologia 2013, nr 150 osiągnięciem profesora jest doprowadzenie do pierwszej Konferencji Nautologicznej, która miała miejsce w 1972 28 lutego 1974 roku profesor B. Kasprowicz kieruje do mnie list, pisząc, że „Zarząd Polskiego Towarzystwa Nautologicznego ma zaszczyt zaprosić Pana docenta o przyjęcie godności członka Rady Naukowej naszego Towarzystwa”. Byłem wówczas stosunkowo młodym członkiem PTN, (zostałem członkiem z inicjatywy i namowy dr Władysława Drapelli i natychmiast powierzono mi funkcję skarbnika w Zarządzie PTN) i nigdy nie sądziłem, że ten list na dziesiątki lat zwiąże mnie z Towarzystwem. Wkrótce zostaję zaproszony na I posiedzenie Rady Naukowej na dzień 24 czerwca 1974 r., które odbywało się w Sali posiedzeń Rady Wydziału Ekonomiki Transportu w Sopocie, Uniwersytetu Gdańskiego. Porządek obrad przewidywał kilka tematów, najważniejsze to: – Problematyka i kierunki rozwojowe nautologii – prof. Witold Urbanowicz, – Zamierzenia edytorskie kwartalnika „Nautologia” – mgr Stanisław Ludwig. Retrospekcja (profesor Witold Urbanowicz) Rok 1974 jest nominalnie dziewiątym rokiem wydawania „Nautologii”. W rzeczywistości ukazało się dotychczas 6 pełnych roczników (1966–1971) i pół rocznika 1973; zaległe roczniki 1972, połowa 1973 i 1974 ukażą się w ciągu roku 1974 i na początku 1975. Doliczając nominalną liczbę 9 roczników „Nautologii” do 8 roczników poprzedniego organu PTN, „Biuletynu Nautologicznego”, wydawanego w latach 1953–1965, oraz do 3 roczników jeszcze wcześniejszego periodyku „Materiały z Zakresu Historii Techniki, Gospodarki i Terminologii Morskiej” (1955–1957), otrzymujemy okrągłą liczbę 20 roczników czasopisma, ukazującego się wprawdzie kolejno pod trzema różnymi tytułami, ale tworzącego jedną całość tematyczną i wydawanego przez to samo środowisko. W roku 1975 rozpoczęty zostanie dziesiąty rok wydawania „Nautologii” a zarazem dwudziesty pierwszy rok czasopisma nautologicznego. 91 Mimo przejściowych załamań dwudziestolecie czasopiśmiennictwa nautologicznego cechuje się stałym postępem. „Materiały...” były eksperymentem, ukazywały się w złej szacie graficznej, w minimalnym nakładzie. Wydano ogółem 20 zeszytów w odstępach w zasadzie miesięcznych, o średniej objętości 1,2 ark., z zawartością średnio 4–5 artykułów, 10 notatek i 1–2 recenzji. „Biuletyn” ukazywał się nieregularnie co 1, 2, 3 miesiące, w latach 1960–63 raz na rok, a w 1964–65 raz na dwa lata; w sumie ukazały się 23 zeszyty o średniej objętości 2,5–3 ark., z zawartością średnio 3 artykułów, 4–5 notatek i 1–2 recenzji w zeszycie. Dopiero „Nautologia” przybrała postać normalnego czasopisma, ukazującego się co pół roku. W sumie wydano 14 zeszytów o średniej objętości 13,5 ark., zawierających po 7–8 artykułów, 25 notatek i 5 recenzji w zeszycie. Szczegółowa struktura tematyczna (mgr Stanisław Ludwig) Przejrzenie wszystkich zeszytów trzech czasopism nautologicznych z lat 1955–1973 pozwoliło wyodrębnić 21 tematów badanych dotychczas, składających się na pojęcie humanistyki morskiej. Lista tych tematów oraz krótka charakterystyka każdego z nich tworzy zarys programu merytorycznego „Nautologii”: 1. Historia morska ogólna obejmuje te dziedziny historii, które nie mieszczą się w wymienionych poniżej dyscyplinach szczegółowych, a więc ogólną historię morską państw, ogólną historię gospodarki morskiej, ujmowanej jako całość itp. 2. Historia wojennomorska – historia techniki wojennej, sztuki wojennej, bitew morskich, biografistyka słynnych dowódców, 3. Historia nautyki jako wiedzy o prowadzeniu statków obejmuje historię techniki nautycznej i historię nauki w tej dziedzinie, 4. Historia okrętownictwa – historia techniki okrętowej, nauk dotyczących budownictwa okrętowego i historia gospodarcza przemysłu okrętowego, 5. Historia żeglugi transportowej – historia gospodarcza, historia nauk ekonomicznych z zakresu transportu morskiego, historia technologii przewozów morskich, 6. Historia portów, miast portowych i zagospodarowania wybrzeża, 7 Historia rybołówstwa i przemysłu rybnego, techniki rybackiej i nauki związanej z przemysłem rybnym, 8 Historia rozwoju wiedzy geograficznej o morzu, odkryć, badań oceanologicznych, 9 Historia hydrotechniki i batytechniki (nurkowania, robót i inżynierii podwodnej), 10 Archeologia morska – historia, osiągnięcia bieżące, 11 Muzealnictwo morskie – historia, problematyka aktualna, 12. Historia sztuki marynistycznej – plastyki, rzeźby, muzyki, 13. Historia literatury marynistycznej wraz z krytyką, 14. Leksykologia i terminologia morska – historia, problematyka aktualna, 15. Edytorstwo książek i czasopism morskich – historia edytorstwa, historia bibliotek, problematyka aktualna, bibliografia morska, 16. Historia prawa morskiego w zakresie ogólnym, dotyczącym całej problematyki morskiej, bez zagadnień praktyki powszedniej, 17. Pedagogika morska, szkolnictwo morskie, wychowanie morskie młodzieży, oświata morska dorosłych – historia, problematyka aktualna, 18. Historia medycyny morskiej, 19. Socjologia i psychologia ludzi morza (bez zagadnień powszechnej praktyki i socjotechniki), 20. Etnografia – folklor, mitologia morska, 21. Ogólne zagadnienia kultury morskiej – problematyka aktualna i historia tych zagadnień, które nie mieszczą się w tematach z zakresu kultury. Podana powyżej lista tematów z zakresu humanistyki morskiej ma wprawdzie dwudziestoletnią tradycję w piśmiennictwie nautologicznym, ale zarówno jej układ, jak też dobór tematów powinien być stale kontrolowany i ulepszany. 92 Sytuacja w humanistyce morskiej Jak można stwierdzić na podstawie obserwowania wydawanych książek i czasopism ukazujących się zagranicą, humanistyka morska znajduje się obecnie na całym świecie w ofensywie. Jest to jedna z form przygotowywania się ludzkości do przyszłej, wielkiej ofensywy zmierzającej do znacznego zintensyfikowania eksploatacji mórz i oceanów. Zamykając XXX-lecie PRL, stwierdzamy z żalem, że w dziedzinie humanistyki morskiej dorobek nie jest wielki. Potwierdza to przebieg II Kongresu Nauki, na którym humanistyka morska prawie nie została dostrzeżona, choć coraz więcej warsztatów naukowych dorasta do podejmowania poważnych zadań w tej dziedzinie. Zadaniem „Nautologii” jest utworzenie platformy porozumiewania się, współpracy, koordynacji i integracji środowiska pracowników nauki i osób zajmujących się humanistyką morską na zasadzie osobistego zainteresowania. Stąd powinny wychodzić impulsy stymulujące większy rozwój. Zdajemy sobie sprawę, że „Nautologia” nie potrafiła dotychczas skupić środowiska naukowego. Ten stan rzeczy powinien jak najszybciej ulec zmianie. Rada Naukowa PTN postanowiła (wniosek mgra Stanisława Ludwiga), że od 1975 r. treść „Nautologii” ujmowana będzie w czterech działach: I – artykuły i materiały z zakresu humanistyki morskiej, II – notatki o aktualnych wydarzeniach w nauce, konferencjach, odkryciach, a także komunikaty o pracy PTN i pokrewnych towarzystw, III– recenzje i omówienia nowych książek polskich i obcych, nowych czasopism, IV – przedruki tekstów zapomnianych lub nieznanych. Godzi się wspomnieć, że w przyszłości zagadnienia działu II – komunikaty o pracy PTN i pokrewnych towarzystw prezentowane są w specjalnie utworzonej Kronice Polskiego Towarzystwa Nautologicznego. Można się zgodzić, że decyzja wpracowana na posiedzeniu Rady Naukowej PTN w dniu 24 czerwca 1974 r. nadal jest aktualna. Profesor dr h.c. Bolesław Kasprowicz, długoletni przewodniczący Polskiego Towarzystwa Nautologicznego, a następnie honorowy przewodniczący tegoż towarzystwa, przewodniczący Zespołu Badań Nautologicznych Polskiej Akademii Nauk i Kolegium Redakcyjnego „Nautologii” zmarł przeżywszy 87 lat 9 grudnia 1982 roku. Literatura W.B. (Witold Bublewski), Jubileusz prof. dra h.c. Bolesława Kasprowicza, „Nautologia”, nr 4/1980. Jubileusz Przewodniczącego Polskiego Towarzystwa Nautologicznego prof. dr honoris causa Bolesława Kasprowicza, skrót tekstu przemówienia prof. B. Kasprowicza na uroczystości promocyjnej w Uniwersytecie Gdańskim, „Nautologia”, nr 2/1976. Bolesław Kasprowicz, Geneza i rozwój dyscyplin gospodarki morskiej w gdańskim środowisku naukowym w XXX-leciu Polski Ludowej, „Nautologia”, nr 1/1976. Bolesław Kasprowicz, Jubileusz Zasłużonego Polaka, „Nautologia”, nr 1–2/1970. Bolesław Kasprowicz, Prof. dr h.c. Eugeniusz Kwiatkowski, „Nautologia”, nr 3–4/1974. Bolesław Kasprowicz, Twórca Gdyni Eugeniusz Kwiatkowski i jego ludzie, „Nautologia”, nr 3/1979. Bolesław Kasprowicz, Przemówienie okolicznościowe na Uniwersytecie im. W. Piecka w Rostoku, „Nautologia”, nr 2/1980. Jerzy Kłossowski, rec. Byłem Juniorem, „Nautologia”, nr 1/1966. Leopold Kuźma, Doktorat honoris causa dla prof. dr Bolesława Kasprowicza, „Technika i Gospodarka Morska, nr 12, grudzień 1975. Profesor Kasprowicz, „Morze”, nr 3/1983. Zbigniew Machaliński, W siedemdziesiątą piątą rocznicę urodzin Bolesława Kasprowicza, „Nautologia”, nr 3–4/1970. Zenon Rogoziński, Orbis maritimi, na marginesie książki B. Kasprowicza „Byłem Juniorem” – głos polemiczny, „Nautologia”, nr 3–4/1968. Nautologia 2013, nr 150 Zarząd Polskiego Towarzystwa Nautologicznego wystąpił z wnioskiem do Wójta Gminy Kosakowo, przewodniczącego kapituły, o umieszczenie Gwiazdy Profesora w Ogólnopolskiej Alei Zasłużonych Ludzi Morza w Rewie im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. Wyrażamy nadzieję, że Gwiazda Profesora B. Kasprowicza zostanie położona w dniu 15 czerwca 2013 r. Ryszard Mielczarek Bernard Müller (1878–1943), inżynier elektryk, komandor, pracownik Urzędu Patentowego Rzeczypospolitej Wśród byłych oficerów austro-węgierskiej marynarki wojennej, którzy po zakończeniu pierwszej wojny światowej aktywnie uczestniczyli w tworzeniu polskiej marynarki wojennej, na przypomnienie zasługuje postać Bernarda Müllera. Urodzony 21 sierpnia 1878 r. w Czerniowcach na Bukowinie, był synem Bernarda, radcy Wyższego Sądu Majątkowego (radcy dworu) we Lwowie i Róży z domu Zawadyńskiej. Miał pięcioro rodzeństwa. Dwóch braci: Emil – lekarz chirurg, zmarły przed 1930 r. ; Władysław – sędzia zmarły w 1932 r. oraz trzy siostry, z zawodu nauczycielki. Po ukończeniu ośmioklasowego gimnazjum klasycznego w Czerniowcach i zdaniu egzaminu dojrzałości, studiował na Wydziale Budowy Maszyn Szkoły Politechnicznej we Lwowie. Fot. „Morze” 1926, nr 2, Następnie po zaliczeniu na tej s. 12; w zbiorach autora uczelni obydwu egzaminów państwowych kontynuował naukę w Instytucie Elektrotechnicznym „Montefiore” w Liége. 23 marca 1899 r. wstąpił do austro-węgierskiej marynarki wojennej, gdzie został przydzielony do Biura Technicznego, na terenie Arsenału Morskiego w Poli. Tam od 1 października 1902 r. do 1 listopada 1904 r. przeszedł teoretyczne i praktyczne przeszkolenie specjalistyczne, zakończone egzaminem. 1 listopada 1904 r. został mianowany inżynierem elektrykiem 2. klasy w korpusie elektrotechnicznym i otrzymał przydział na pancernik obrony wybrzeża „Budapest”. Tam przez rok wykładał na zlokalizowanych w nim szkołach: Podoficerów i Jednorocznych Ochotników Mechaników. Stamtąd odszedł 1 listopada 1905 r. na sześciomiesięczny oficerski kurs min i łączności, który odbywał się na okręcie szkolnym fregacie „Gamma”. Po jego ukończeniu został B. Müller 1 maja 1906 r. odkomenderowany ponownie do dyspozycji Biura Technicznego (Pola) na stanowisko referenta technicznego min i służby łączności. W tym czasie był zaokrętowany na jednostce pomocniczej „Dromedar”, który wykorzystywano jako stawiacz min. Jednocześnie wykładał na kursach oficerskich tej specjalności. 1 listopada tego roku mianowany został inżynierem elektrykiem 3. klasy. W roku 1909 B. Müller przeszedł do Arsenału Morskiego (Pola), gdzie służył do 6 listopada 1918 r. w służbach technicznych, początkowo na stanowisku kierownika działu służby łączności, a następnie kierownika warsztatów elektromechanicznych. 1 listopada 1912 r. mianowany został nadinżynierem elektrykiem Nautologia 2013, nr 150 2. klasy. Wówczas do jego obowiązków należało m.in. kierowanie podejmowanymi robotami elektrotechnicznymi, zarówno na okrętach, jak i na lądzie. Stąd też często uczestniczył w pracach komisji odbiorczych nowo zbudowanych jednostek. Następnie przez jakiś czas kierował działem zaopatrzenia. 1 maja 1916 r. został mianowany nadinżynierem elektrykiem 1. klasy. Ostatnie stanowisko służbowe nadinżyniera 1. klasy B. Müllera (1 maja 1918 r.) w austro-węgierskiej marynarce wojennej, to naczelnik działu elektrotechnicznego. Od października 1918 r. B. Müller należał do działającego w bazie morskiej Pola Komitetu Polskiego, który organizował m.in. powrót Polaków do ojczyzny. Wyjazd ze względu na zmieniającą się sytuację polityczną odbywał się stopniowo. Prawdopodobnie 26 tegoż miesiąca udało się wyprawić pierwszy niewielki transport. Następnie w dn. 7–11 listopada tego roku przewieziono na statku „Francesca” do Wenecji i dalej koleją pozostałych około 3000 ludzi do miejscowości Sesto San Giovani koło Mediolanu, gdzie zakwaterowano ich w hangarach lotniczych. Po odejściu części oficerów z Czesławem Petelenzem do tworzącej się armii gen J. Hallera (Santa Maria Capua Vetera koło Neapolu), komendę przejął B. Müller. Rozpoczęto starania w Rzymie i Mediolanie o poprawę warunków socjalnych i sanitarnych oraz zorganizowanie dalszych transportów do kraju. We wspomnianych rozmowach uczestniczyli: ppor. mar. Jan Jeziorski, ppor. mar. Mieczysław Bizoń, por. mar. Władysław Wągiel, ppor. mar. Florian Ziemba. Dużą pomoc okazali im Polacy, na stałe mieszkający we Włoszech, Władysław Jasieński i Józef Toeplitz. Dzięki poparciu dyrektora Banca Commerciale Italiana w Mediolanie (J. Toeplitz), na początku stycznia 1919 r. udało się wyprawić około 300 osób. Dołączyli oni w Gorycji do pociągu przewożącego transport Amerykańskiego Czerwonego Krzyża z Rzymu do Polski. Spośród przedstawicieli b. Komitetu wśród dwudziestu pięciu oficerów byli: B. Müller, J. Jeziorski, Leon Moszczeński, M. Bizoń. Po kilkudniowej podróży, 15 (19?) stycznia 1919 r. dotarli do Krakowa, gdzie zameldowali swoje przybycie gen. Simonowi (Komendant Garnizonu). Następnie oficerowie udali się na Stację Zborną Oficerów, aby potwierdzić wysłane telegraficznie z Poli 1 stycznia 1918 r. zgłoszenie deklaracji do Wojska Polskiego. 19 (23?) stycznia 1919 r. płk. B. Müller i por. mar J. Jeziorski, stawili się w Warszawie u płk. mar. Bogumiła Nowotnego, szefa Sekcji Marynarki Ministerstwa Spraw Wojskowych, któremu przedstawili trudności, na jakie napotykano przy sprowadzaniu żołnierzy i marynarzy z Włoch. Przede wszystkim zabiegali o przyśpieszenie ewakuacji 2500 ludzi pozostałych w Sesto San Giovani. Za jego zgodę interweniowali u premiera Ignacego Paderewskiego, który przyrzekł udzielić pomocy. Włoska odyseja Polaków zakończyła się dwa tygodnie później. Ostateczne rozwiązanie tej kwestii przyniósł Dziennik Rozkazów Ministerstwa Spraw Wojskowych, który rozkazem 11 z dn. 13 kwietnia 1920 r. informował „Repatriacja oficerów W.P. z b. armii austriacko-węgierskiej, ich rodzin i ruchomości pozostałych w granicach Państwa S.H.S., ma być ukończona do dnia 1 lipca 1920 r.” Prace nad tymczasową strukturą organizacyjną i obsadą personalną Sekcji Marynarki Ministerstwa Spraw 93 Wojskowych (MSWojsk.) przyniosły już 5 lutego 1919 r. pierwsze nominacje, zatwierdzone przez kierownika MSWojsk. płk Jana Wroczyńskiego. Płk mar. inż. Müller i kpt. mar. inż. Jan Jeziorski mieli zostać przydzieleni do wspomnianej Sekcji, pierwszy w charakterze szefa Wydziału Technicznego, a drugi – przydzielonego inżyniera. Pozostała tylko kwestia przydziału, który należał do Oddziału Personalnego Sztabu Generalnego. Okres ten zamykają rozkazy nr 1 i 2 z dnia 5 marca 1919 r., podające m.in. skład Wydziału Technicznego, na czele którego stał B. Müller. Miał do dyspozycji trzy etaty oficerskie i dziesięć dla pracowników cywilnych. Trzema referatami kierowali: referent ds. budowy okrętów i portów – kpt. mar. inż. Jan Jeziorski, referent ds. ruchu technicznego – kpt. mech. Jan Zdeb, referent techniczny – por. mar. Franciszek Bomba. 11 marca 1918 r. został przyjęty do Wojska Polskiego w stopniu pułkownika marynarki inżyniera. Cztery dni później potwierdzono przydział do Sekcji i objęcie stanowiska szefa Wydziału Technicznego. Po przekształceniu Sekcji Marynarki w Departament do Spraw Morskich (DSM), 27 kwietnia 1919 r. został on przydzielony jako starszy referent do Sekcji Technicznej. 23 maja przy Sekcji Organizacyjnej rozpoczęła działalność komisja do opracowania jednolitej polskiej terminologii morskiej. Przewodniczącym został B. Müller, a członkami byli kapitanowie: Fryderyk Dyrna, Stefan Hordliczka i Karol Korytkowski. Pierwszym krokiem w tej mierze było zapewnienie sobie współpracy pozostałych sekcji Departamentu, którą gwarantowało rozporządzenie z dnia 10 sierpnia. 31 lipca. Po zatwierdzeniu etatu DSM, objął on stanowisko naczelnika jednego z wydziałów. Na przełomie 1919/1920 r. współpracował ze Stowarzyszeniem Pracowników na Polu Rozwoju Żeglugi „Bandera Polska” w podjętej akcji odczytowej, popularyzującej żeglugę morską i śródlądową. Kiedy 7 stycznia 1920 r. powstała z inicjatywy zarządu Ligi Żeglugi Polskiej (LŻP) licząca dwadzieścia osób Sekcja Marynarki Wojennej, której przewodniczył płk mar. Jerzy Świrski, to na jego zastępcę wybrano B. Müllera. Czas do 31 marca Sekcja wykorzystała na przygotowanie ogólnego zebrania informacyjnego LŻP, poświęconego sprawom Marynarki Wojennej, w którym uczestniczyli zaproszeni przedstawiciele ministerstw, samorządu oraz towarzystw. Później członek Ligii Morskiej i Rzecznej. Przejęcie i zagospodarowanie odzyskanego wybrzeża morskiego zadecydowały o utworzeniu 24 lutego 1920 r. Stałej Komisji Odbiorczej DSM dla zakupu niezbędnych materiałów i wyposażenia, w skład której wchodzili przewodniczący poszczególnych sekcji. Sekcję Techniczną reprezentował w niej B. Müller. Prawdopodobnie jeszcze przed 14 czerwca 1920 r. pełnił funkcję kierownika Wydziału Budownictwa Portowego Sekcji Technicznej DSM, co było związane nie tylko z przygotowaniami do rozpoczęcia budowy Tymczasowego Portu Wojennego i Schroniska dla Rybaków przy wsi Gdynia. W tym czasie 15 lipca DSM przejął warsztaty portowe w Modlinie, przystąpił do urządzania warsztatów w Pucku, dokonywał zakupów dla Pińska, polskiej radiostacji w WM Gdańsku, wyposażenia podręcznego warsztatu na tzw. Polskim Haku. Stąd częsta obecność B. Müllera w Gdańsku, gdzie nadzorował zakupy w stoczni gdańskiej, ale również innych firmach (obrabiarki, silniki elektryczne, stal). Współpracował z kierownictwami budowy kanonierek i monitorów, które pomagały mu w zbieraniu ofert (Danziger Werft Stocznia Schichaua i Wojana oraz Stanisława Leszczyńskiego) na wyposażenie portowe dla Dowództwa Wybrzeża Morskiego w Pucku (cysterny pływające na ropę i wodę, zbiorniki benzynowe, cztery dźwigi portowe o nośności 2–5 ton z napędem ręcznym lub mechanicznym oaz urządzenia do przesuwania na torach kolejowych). Dwukrotnie, w sierpniu 1919 r. i wrześniu 1920 r. był członkiem Komisji Kwalifikacyjnej dla oficerów marynarki wojennej. Od 1 listopada 1920 r. zajmował etatowe stanowisko kierownika 94 Wydziału Mechanicznego Sekcji Technicznej DSM. Zweryfikowany jako kmdr inż. ze starszeństwem 1 VI 1919 r. 27 listopada 1921 r. wszedł w skład Komisji, której wiceadmirał Kazimierz Porębski zlecił opracowanie regulaminów morskich. Po reorganizacji władz Marynarki Wojennej i utworzeniu Kierownictwa Marynarki Wojennej (KMW), 1 stycznia 1922 r. służył jako kierownik Wydziału Zaopatrzenia, a od 22 kwietnia tego roku – szef. Natomiast od 11 grudnia 1924 r. uczestniczył w pracach komisji pod przewodnictwem kontradmirała Wacława Kłoczkowskiego, która miała za zadanie ustalenie typów łodzi podwodnych zamawianych dla Polskiej Marynarki Wojennej we Francji. Był wśród grupy oficerów, którym z dniem 1 maja 1925 r. minister spraw wojskowych gen. Władysław Sikorski przyznał pierwsze specjalności oficerskie w Marynarce Wojennej. Kmdr inż. B. Muller uzyskał dwie specjalności – oficera broni podwodnej i oficera radio. Po odejściu szefa Służby Technicznej KMW gen. bryg. inż. Tadeusza Bobrowskiego, od 19 maja 1925 r. do 23 marca 1926 r. pełnił obowiązki szefa tej służby. Przekazał je kmdr. por. inż. Marianowi Sasinowskiemu. Natomiast sam został wyznaczony na jej szefa? Na tym stanowisku pozostawał do 17 lutego 1927 r. Zmiany personalne wprowadzone po roku 1925 przez kontradmirała Jerzego Świrskiego zaważyły na dalszej karierze wielu oficerów, wśród nich B. Müllera. 31 maja 1927 r. odszedł z KMW do Instytutu Badań Materiałów Uzbrojenia w Warszawie. Tam 17 października tego roku został przydzielony w charakterze zastępcy kierownika Centralnych Badań Poligonowych w Rembertowie. Przeniesiony w stan spoczynku w korpusie oficerów marynarki wojennej z dniem 28 lutego 1930 r. Wkrótce rozpoczął starania o podjęcie pracy w Urzędzie Patentowym Rzeczypospolitej w Warszawie, co niewątpliwie ułatwił mu fakt posiadania dyplomu ukończenia studiów prawniczych. Po zdaniu egzaminu na rzecznika patentowego, w 1931 r. rozpoczął pracę w tym urzędzie. Jak pisze Ludwik Haas jako ochotnik wziął udział w kampanii wrześniowej 1939 r. Dostał się do niewoli radzieckiej, z której zbiegł w Tarnopolu. W 1940 r. powrócił do Warszawy i podjął pracę w „Patent-Amt” Generalnej Guberni. Zmarł 23 lipca 1943 r. w Warszawie i został pochowany na Starych Powązkach. W małżeństwie ze Stanisławą z domu Anczyc (1896– 1944), córką profesora Politechniki Lwowskiej Stanisława Anczyca (1868–1927), miał syna Stanisława (ur. 3 IV 1919 r.), zamieszkałego w Nowej Zelandii. Literatura Kosiarz E., Departament dla Spraw Morskich, jego działalność i rola w dziejach Marynarki Wojennej w latach 1919–1921, „Biuletyn Historyczny” Marynarki Wojennej, Gdynia 1963. Rylke A., W służbie okrętu, Gdynia 1967. Pertek J., Słowniczek polskich ludzi morza (457), „Tygodnik Morski” 1968, nr 9. Ciesielski C., Szkolnictwo Marynarki Wojennej w latach II Rzeczypospolitej, Warszawa 1974. Piaskowski S. M,. Kroniki Polskiej Marynarki Wojennej 1918–1946, t. 1, Albany N.Y. 1983. Rudzki C., Polskie okręty podwodne 1926–1969, Warszawa 1985. Filipowicz M., Ludzie, stocznie i okręty, Gdańsk 1985. Kułakowski M., „Oddział Łodzi Podwodnych” 1924–1928, cz. I, „Przegląd Morski” 1986, z. 9; Kułakowski M., Marynarka Wojenna Polski odrodzonej, t. I, Toronto 1988. Sługocki J. K., Z historii regulaminu służby na okrętach Polskiej Marynarki Wojennej (1918–1923), „Przegląd Morski” 1990, z. 7–8. Ciesielski C., Komandor Czesław Petelenz (1879–1949), zastępca szefa Departamentu Spraw Morskich i Kierownictwa Marynarki wojennej, „Przegląd Morski” 1992, z. 5. Haas L., Masoneria polska XX wieku. Losy, loże, ludzie, Warszawa 1993. Nautologia 2013, nr 150 Tuliszka J., Wyższa kadra dowódcza Polskiej Marynarki Wojennej II Rzeczypospolitej, Toruń 2000. Czerwińscy J. i M., Noty biograficzne oficerów Polskiej Marynarki Wojennej, [w:] Kadry morskie Rzeczypospolitej, t. II, Gdynia 1996; t. V, Gdynia 2011. Csonkarétti K., Marynarka Wojenna Austro-Węgier w I wojnie światowej 1914–1918; Kraków 2004. Nawrot D., Korpus oficerski Marynarki Wojennej II Rzeczypospolitej, Gdańsk 2005. Przybylski P., Kadry Marynarki wojennej – geneza ich tworzenia, potencjał naukowy i zasady jego wykorzystania w latach 1918–1956, [w:] Marynarka Wojenna (1918–2008), t. I, Zbiór studiów, Gdynia 2009. Toczek R., Kalendarium Gdyni 1917–1939, Gdynia 2010. Spis oficerów służących czynnie w dn. 1.06.1921 r., Warszawa 1921. Lista starszeństwa oficerów zawodowych, Warszawa 1922. Rocznik Oficerski 1923, Warszawa 1923. Centralne Archiwum Wojskowe w Warszawie. Teczka personalna B. Müllera. Petelenz C., Przed dziesięciu laty. Wspomnienia marynarza (1918– 1919), „Przegląd Morski” 1930, nr 19. Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni: Bukraba P., Działy techniczne polskiej Marynarki Wojennej i ich udział w jej rozbudowie w latach 1918–1939, Sygn. 312 (maszynopis). Korespondencja autora z p. mgr. Stefanem W. Zawadzkim. Jarosław Drozd Leon Holzer (1895–1972) Życiorys polskiego patrioty wyznania mojżeszowego z Gdynią w tle Niepokój Wasz o nas jest zupełnie uzasadniony. Wierzajcie mi jednak, że istnieje obecnie w Polsce tak wśród chrześcijan, jak i Żydów taki entuzjazm do wojny z hitlerowskimi Niemcami, że wcale tutaj nikt sytuacją groźną się nie przejmuje. Czekamy tylko, kiedy będziemy mieli szczęście zadać śmiertelny cios Hitlerowi. Nie sądźcie, że nie zdaję sobie sprawy z tego co piszę. Znam okropności wojny światowej i czuję, że następna będzie w skutkach okropniejsza, lecz musi nastąpić i wszyscy się do tego szykujemy1 – pisał 19 sierpnia 1939 roku w liście do swojej siostry, Izy Renard z Melbourne, Leon Holzer2, ceniony w Gdyni działacz patriotyczny i społeczny, członek zarządu Gminy Wyznaniowej Żydowskiej Okręgu Kartuskiego w Gdyni oraz współwłaściciel koncesjonowanego przez Ministerstwo Skarbu Biura Ekspedycyjno-Transportowego „Balto-Lewant” Spółka z o.o. w Gdyni. Nieco przypadkowe pojawienie się Holzera w Gdyni w 1935 roku miało ścisły związek właśnie z działalnością wspomnianej spółki, którą 22 lutego 1935 r. zapisano do Rejestru Handlowego Sądu Grodzkiego w Gdyni pod numerem RHB 3003. Animatorem powstania „Balto-Lewantu” był w głównej mierze znany w Gdyni Adolf Bauer4. Pochodzący z Krakowa spedytor pozyskał do biznesowej współpracy Leona Holzera oraz mieszkającego w Berlinie Izaaka Tennenbauma5. Holzer po latach w następujący sposób wspominał o zaskakującej ofercie przeprowadzki do Gdyni: Moją karierę w Tarnowie sam przerwałem. […] Odwiedził mnie niejaki Adolf Bauer, krakowianin, deklarant celny w Gdyni, który przed dwoma laty ode mnie list polecający do kolegi legionowego Komisarza Rządu w Gdyni, Franciszka Sokoła otrzymał. Sokół postarał się dla Bauera o możność pracy w porcie gdyńskim, oraz mieszkanie w domu ZUPU. Bauer obecnie pragnął się usamodzielnić, lecz wymaganej ku temu koncesji otrzymać nie mógł. Prosił mnie przeto o pomoc w uzyskaniu koncesji ofiarowując mi pewne wynagrodze- nie. Gdym odmówił, gdyż tego rodzaju interwencjami się nie zajmowałem, odjechał obrażony, by jednak w dwa tygodnie później znowu się zjawić z propozycją założenia wspólnie ze mną przedsiębiorstwa spedycyjnego w Gdyni. Gdym nie okazał zbytniego entuzjazmu motywując nieznajomością zawodu oraz brakiem pieniędzy, Bauer uznał to za nieistotne, zaś żona moja z kobiecą logiką zdołała mnie przekonać, że czas pomyśleć o przyszłości6. Propozycja Bauera trafiła na odpowiedni grunt. Była również na tyle intratna finansowo, że Leon Holzer – porucznik rezerwy WP, były legionista 1 Pułku, później oficer Pierwszej Brygady oraz członek zarządu Koła Byłych Żołnierzy VI Baonu Pierwszej Brygady Legionów Polskich – jeszcze tego samego dnia spakował swoje rzeczy i pojechał do Gdyni, gdzie nazajutrz, przed notariuszem, podpisał umowę spółki. Nie miał wprawdzie doświadczenia w zawodzie spedytora, ale jego wkład w rozwój firmy miał być cenniejszy niż pieniądze pozostałych wspólników. Jako kawaler orderu Virtuti Militari, odznaczony Krzyżem Niepodległości, Polonia Restituta, Złotym Krzyżem Zasługi i Krzyżami Walecznych (za największy powód do dumy uważał jednakże Odznakę za Wierną Służbę), mając za sobą cały szlak bojów legionowych, walcząc zawsze na pierwszej linii frontu, wypracował sobie przez lata opinię wielkiego patrioty i społecznika. Podział obowiązków spółkowych wyglądał następująco: on [Bauer – przyp. J.D.] firmę finansuje oraz jako fachowiec, techniczne kierownictwo obejmie, a ja będę odwiedzał klientów i będę miał pełną swobodę ruchów w mojej dziedzinie prezesa żydowskich kombatantów [Holzer był prezesem Zarządu Głównego Związku Żydów Uczestników Walk o Niepodległość Polski – przyp. J.D.]7. Spółka „Balto-Lewant” szybko uzyskała koncesję, mając poparcie Dyrektora Referatu Samorządowego w Ministerstwie Przemysłu Handlu, płk. Feliksa Kwiatka, który był dowódcą Holzera List Leona Holzera do Izy Renard z dn. 19 sierpnia 1939 roku (kopia w zbiorach Jarosława Drozda). Leon Holzer (ur. 23 marca 1895 r. w Krakowie, zm. 19 kwietnia 1972 r. w Melbourne, Australia), syn działacza socjalistycznego Ignacego Holzera i Anny z domu Blatt; zamężny z Gitlą (Gucią) Rozenstein (ur. 26 października 1899 r. w Nowym Dworze Mazowieckim); ojciec Janiny (ur. 30 sierpnia 1920 r. w Zabieszowie) i Jerzego (ur. 7 marca 1930 r. w Krakowie). Przybył do Gdyni z Tarnowa meldując się na stałe 1 marca 1936 r. Do wybuchu II wojny św. mieszkał przy ul. Abrahama 28/5 (J. Drozd, Społeczność żydowska Gdyni w okresie międzywojennym, Gdynia 2007, s. 446. 3 Sąd Grodzki w Gdyni, sygn. APG O/G 149/697, s. 7; patrz też: Akta Notariusza Edwarda Jackowskiego, sygn. APG O/G 672/9, rep. 221/1935; patrz też: J. Drozd, Społeczność, op. cit., s. 269 i n. 4 Adolf Bauer (ur. 24 stycznia 1904 r. w Krakowie), syn Ignacego Bauera i Marii Goldstein, żonaty, deklarant celny. Przybył do Gdyni z Krakowa 25 I 1935 r. Mieszkał przy ul. Śląskiej 51/4, Władysława IV 23/4 i Kwiatkowskiego 24/4. 5 Tennenbaum jeszcze w 1935 r. sprzedał wszystkie swoje udziały pozostałym wspólnikom, po czym wyjechał za granicę. W latach 1938–1939 prokurentem spółki był Kurt Klein. Przez cały okres działalności „Balto-Lewantu” jego biuro mieściło się przy ul. Starowiejskiej – w latach 1935–1937 pod numerem 3, następnie pod 17. Magazyny spółki znajdowały się przy ul. Polskiej 21 naprzeciwko chłodni portowej (BZSZ, APG O/G 19/19). 6 L. Holzer, Wspomnienia, Melbourne 1963 (maszynopis w zbiorach Jarosława Drozda), s. 15. 7 Ibidem. 1 2 Nautologia 2013, nr 150 95 Leon Holzer – legionista Leon Holzer – odznaczony Orderem Virtuti Militari w okresie walk pod Krzywopłotami (17–18 listopada 1914 roku). Bauer i Holzer za cel postawili sobie prowadzenie spedycji lądowo-morskiej. Wyspecjalizowali się w transportach międzynarodowych i zamorskich, zajmując się przeładunkami w porcie, tranzytem, cleniem, magazynowaniem, ubezpieczeniem, inkasem i akredytywami Kapitał zakładowy nie był olbrzymich rozmiarów – wynosił 10 000 zł, w związku z czym spółka prowadziła interes prawie wyłącznie przy pomocy kredytów bankowych8. W pierwszym roku działalności załatwiono 491 przesyłek (409 importowanych, 65 eksportowanych i 17 tranzytowych) o łącznej wadze 5 778 520 kg 9. Hossa rozpoczęła się w roku następnym. W ciągu 1936 r. „Balto-Lewant” załatwił 1134 przesyłki (883 importowane i 251 eksportowanych) o łącznej wadze 37 469 280 kg10. Sytuacja poprawiła się w 1937 r., kiedy załatwiono 63 993 900 kg towarów11. „Balto-Lewant” miał opinię dobrze prosperującego i stabilnego fi- nansowo. Świadczy o tym m.in. opinia wystawiona przez BZSZ S.A. Oddział w Gdyni z 31 X 1938 r., w której czytamy m.in., że firma rozpoczęła swoją współpracę z nami na skutek naszych starań. Dotychczas pracowała [...] z Domem Bankowym dr Józef Kugel i ska w Gdyni. [...] Współpraca z firmą jest oparta między innymi na transakcjach towarowych. Opinia o firmie jest dobra. Ze współpracy z firmą jesteśmy zadowoleni12. Mimo skromnego oficjalnie kapitału zakładowego „Balto-Lewant” był firmą konkurencyjną nawet dla wielkich spółek portowych, takich jak np. „C. Hartwig”. Jej przewaga nad wieloma większymi przedsięwzięciami wynikała m.in. z tego, że posiadała rozległe kontakty z poważną klientelą żydowską. Z tego choćby tytułu w ciągu pierwszych trzech miesięcy 1939 r. zrobiła obrót aż czterokrotnie wyższy od firmy „C. Hartwig”. Spółka „Balto-Lewant” działała do wybuchu II wojny św., jakkolwiek jeszcze w 1938 r. dotknęły ją problemy finansowe13. W spo- Sąd Grodzki w Gdyni, sygn. APG O/G 149/697, passim. Jak wynika z wyjaśnień wspólników z 23 marca 1939 r. firma miała rzeczywiście niski kapitał zakładowy, jakkolwiek w prowadzonej ich firmie „pracuje [...] wkład cichego wspólnika Abrama Kurca [...], którego majątek wynosi ponad milion złotych”. 9 Ibidem, s. 40. 10 Ibidem, s. 48; „W przeciągu roku. Dzięki mojej pracy akwizycyjnej zdołaliśmy nasze przedsiębiorstwo poważnie rozwinąć. Nawiązaliśmy kontakty z importerami i eksporterami w kraju i zagranicą, w krajach zamorskich (L. Holzer, Wspomnienia, op.cit., s. 15). Adolf Bauer wraz z najbliższą rodziną jeszcze w maju 1939 r. przeniósł się do Londynu (Anglia). W czasie II wojny św. pływał w mundurze polskiej marynarki handlowej na s/s „Wisła”, pełniąc funkcję supercargo (W.K. Taniewski-Elliott, Spis personelu zatrudnionego na statkach Polskiej Marynarki Handlowej w latach 1939–1945, Gdańsk 1981, s. 19). Po zakończeniu wojny wyemigrował przez Nowy Jork do San Francisco (USA). 11 Sąd Grodzki w Gdyni, sygn. APG O/G 149/697, s. 40., s. 61. 12 Bank Związku Spółek Zarobkowych, sygn. APG O/G 19/19 (bez paginacji). 13 W przededniu wojny zmianie uległ skład osobowy spółki. Po rezygnacji Bauera wyłącznym właścicielem „Balto-Lewantu” został Holzer (SGrG, APG O/G 149/697, passim). 8 96 Nautologia 2013, nr 150 rej części przyczyniło się do tego zajęcie Austrii przez hitlerowskie Niemcy, co znacznie skomplikowało dobrze dotąd układające się kontakty ze spółkami wiedeńskimi. O kłopotach firmy dowiadujemy się m.in. z listu Holzera do siostry Izy Renard, napisanego 19 sierpnia 1939 roku: ostatnio straciłem dużo pieniędzy i nie wiem, czy nie będę zmuszony zlikwidować moją firmę, żeby sfuzjować się z silniejszą. A mam dużo reflektantów, którzy chcą mnie mieć za wspólnika. Też pociecha…14. Lekarstwem na finansowe kłopoty Leona miał być „Krajoruch – Spółka z o.o.” Oprócz Holzera podpisy na umowie spółkowej złożyli znani w gdyńskim światku handlowym spedytorzy: Jakub Leinzeig, Leon Lorber, Zalman Bieberstein, Ignacy Żmigrod oraz „nowe twarze” w branży: Abraham Diwald i Oskar Kurz. Ten doświadczony zespół fachowców doprowadził 24 września 1938 r. do wpisu spółki do Rejestru Handlowego Sądu Grodzkiego w Gdyni pod numerem RHB 20715. „Krajoruch” początkowo zainstalował swoje biuro przy Placu Kaszubskim 5, ale jeszcze jesienią 1938 r. przeniesiono je na do kamienicy przy ul. Batorego 4, która była własnością Kurza. Do pracy zaangażowała najlepszych w Gdyni fachowców (z dr Sewerynem Herrem na czele), jednak wybuch II wojny św. gwałtownie zatrzymał dalszy rozwój firmy. W 1963 roku, podsumowując w swoich wspomnieniach, okres „gdyński”, Holzer sporo pisał m.in. o długo oczekiwanej stabilizacji: nareszcie życie ułożyło się teraz ku zadowoleniu mojej rodziny. Jedyny zarzut jaki mi żona czyniła był, iż wolne od pracy dni poświęcam różnym konferencjom, rozjazdom itp., związanym z moją działalnością społeczną, zaniedbując własne prywatne życie16. Warto wspomnieć, że zanim Leon przeprowadził się do Gdyni, był cenionym za wielką skromność, skuteczność w działaniu oraz odwagę i niezłomność przekonań, działaczem PPS w Krakowie i Białymstoku. W Gdyni działał aktywnie w komisji rewizyjnej żydowskiego Związku Drobnych i Detalicznych Kupców, a w 1937 r. został wybrany do zarządu Gminy Wyznaniowej Żydowskiej Okręgu Kartuskiego, stając na czele referatu finansowo-budżetowego. Mimo iż prowadził świecki styl życia, był w gronie Żydów gdyńskich bardzo szanowany. Dodatkowym jego atutem była wieloletnia przyjaźń z Komisarzem Rządu w Gdyni, Franciszkiem Sokołem, którego poznał jeszcze w Legionach. Zresztą, towarzyskie kontakty i przyjaźnie Holzera sięgały osób bardziej prominentnych (m.in. Marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego). Warto przypomnieć, że Holzer zanim wstąpił do Legionów, w 1912 roku w Krakowie został członkiem żydowskiej socjalistycznej organizacji młodzieżowej, skąd szybko trafił na ćwiczenia przysposobienia wojskowego organizowane przez Związek Strzelecki. Rok później, jako czeladnik malarski, wyjechał do Wiednia, gdzie poznał wielu późniejszych Legionistów. Kiedy po wybuchu I wojny światowej Józef Piłsudski zarządził mobilizację „Strzelca”, Holzer i ww. koledzy jako pierwsi zgłosili się do formującej się Kompanii Wiedeńskiej, która w sile 200 osób, została wcielona jako druga Druga Kompania do VI Baonu I Brygady Legionów Polskich. Ponieważ Leon był w Krakowie członkiem towarzystwa gimnastycznego, zaproponowano mu objęcie funkcji kaprala, na co się jednak nie zgodził, tłumacząc, że zamierza wojskowe honory zdobywać na polach bitew. Jak się niebawem okazało, otrzymał od losu to, czego oczekiwał. Chrzest bojowy przeszedł pod Dęblinem, kiedy – jako wspominał po latach – pocisk artyleryjski z twierdzy wybuchł na przedpiersiu mego okopu, zasypując mnie piaskiem i ogłuszając na pewien czas. Od tej chwili zacząłem wierzyć, iż los mnie oszczędza17. Dalej były wspomniana bitwa pod Krzywopłotami, Łowczówkiem, Pińczowem, Gorlicami, Zernikami – wszędzie w pierwszej linii, niemal zawsze z odznaczeniem lub pochwałą. W 1916 roku Holzer znalazł się w obsadzie Reduty Piłsudskiego na Polskiej Górze, nie więcej niż 40 metrów od okopów rosyjskich, gdzie nie tylko ofiarnie walczył z wrogiem, ale też uratował życie rannemu por. Wacławowi Aleksandrowiczowi. Był także pod Stochodem, kiedy w Legionach rozpoczął się kryzys z powodu odebrania Piłsudskiemu komendy nad I Brygadą oraz w Baranowiczach kiedy 5 listopada 1916 roku odczytano pamiętną deklarację utworzenia Królestwa Polskiego: po odczytaniu deklaracji zarządzona została defilada. Z powodu nieobecności oficerów, ja poprowadziłem naszą kompanię18. W kwietniu 1917 roku wraz ze swoim batalionem został przeniesiony do twierdzy Modlin, gdzie przeżył wielkie upokorzenie, jakim było rozbrojenie po tym, jak cały jego pułk odmówił złożenia przysięgi na wierność przyszłemu królowi. Odmówił zresztą tej przysięgi kilka tygodni później w Przemyślu, w wyniku czego po rozwiązaniu Legionów (jako obywatel austriacki) został wcielony do znajdującej się na froncie włoskim armii austriackiej. Ponieważ doskonale mówił po niemiecku, otrzymał funkcję kwatermistrza przy sztabie 20 Pułku Piechoty, którego zadaniem było organizowanie i kontrola nad służbą łącznikową. Kilka tygodni później trafił jednak znów na pierwszą linię frontu, łącząc się z kolegami z Legionów. W 1918 roku – z objawami malarii – został wysłany na leczenie szpitalne do Krakowa. W czasie przewrotu (31 października 1918 roku) był jednym z tych, którzy zajęli koszary Arcyksięcia Rudolfa (przy ul. Warszawskiej), rozbrajając austriacki batalion wartowniczy, a kilka dni później zgłosił się na ochotnika do koszar na ul. Rajskiej, gdzie formowały się oddziały szykowane na odsiecz Lwowa. Dostał tam rozkaz wyjazdu do Oświęcimia, celem przyspieszenia organizacji Batalionu Oświęcimskiego. Niestety kolejny atak malarii sprawił, że nie dane było mu było rozkaz ten wypełnić, a w konsekwencji przebytej choroby i długotrwałej rekonwalescencji uznano go za niezdolnego do pełnienia służby wojskowej. Po latach pisał: był to dla mnie dotkliwy cios. Przez cztery lata byłem żołnierzem walczącej o niepodległość Polski, teraz, kiedy cel został prawie osiągnięty i kraj potrzebuje ludzi do ustalania i obrony granic, zostałem od współdziałania odsunięty, rozdzielony od kolegów, z którymi przez cały ten czas dole i niedole dzieliliśmy19. Nowy etap swojego życia Holzer rozpoczął układać począwszy od uporządkowania spraw osobistych. W 1920 roku w Nowym Dworze Mazowieckim poślubił Gustawę Rosenstein, która poznał podczas pobytu w koszarach w Modlinie. Kolejnym krokiem było objęcie stanowiska kierownika administracyjnego w fabryce drutu i gwoździ w podkrakowskim Zabierzowie. Jednakże zaangażowanie Leona w sprawy pracujących w trudnych warunkach robotników i zorganizowanie związku zawodowego spowodowały, że posadę tę niebawem utracił. Dzięki wstawiennictwu gen. Edwarda Rydza-Śmigłego ruszył do Nowogródka, gdzie miał podjąć pracę w Referacie Pomocy Osadnikom Wojskowym, który jednakże w tych samych dniach został zlikwidowany. ...Zdesperowany udałem się do kwatery Drugiej Armii w Lidzie, gdzie zgłosiłem się u Śmigłego. Przyjął mnie jak zwykle z ujmującym uśmiechem a dowiedziawszy się o fiasku, jaki mnie spotkał, polecił mnie do kooperatywy oficerów rezerwy w Lidzie. […] Z przydziału byłem zadowolony, o poborach nie było mowy. […] W końcu miesiąca otrzymałem pierwszą pensję i teraz ogarnęła List Leona. Sąd Grodzki w Gdyni, sygn. APG O/G 149/891, s. 8; patrz też: J. Drozd, Społeczność, op. cit., s. 270. 16 L. Holzer, Wspomnienia, op. cit., s. 16. 17 Ibidem, s. 3. 18 Ibidem, s. 7. 19 Ibidem, s. 8. 14 15 Nautologia 2013, nr 150 97 mnie słabość i bezradność. Otrzymałem 300 marek polskich, co nie pokrywało moich osobistych potrzeb i nie zostawiając nic dla żony z dzieckiem20. Następnego dnia spakował swoje rzeczy i wrócił do Warszawy, by ponownie szukać odpowiedniej pracy. Dzięki spotkanemu w stolicy posła Zygmunta Żuławskiego, który był przyjacielem jego ojca, przystał na propozycję objęcia z dniem 1 lutego 1922 roku funkcji sekretarza okręgowego Centralnej Komisji Związków Zawodowych na Województwo Białostockie, która związana była z funkcją sekretarza okręgowego PPS. Terenem jego działania były okolice Grodna, Suwałk, Augustowa, Sokółki i Wołkowyska. Swoją działalność musiał koordynować z pracą partyjną, co czasem prowadziło do kontrowersji i sporów z lewicowymi przeciwnikami. Mimo widocznych gołym okiem różnic ideowych, cieszył się jednak pewną popularnością, osobistymi sympatiami i zaufaniem wśród robotników, które zdobył dzięki gotowości do interwencji w sytuacjach krzywdzenia robotników przez władze lub pracodawców. W 1925 roku Holzer wrócił do rodzinnego Krakowa, gdzie najpierw z trudem otrzymał posadę magazyniera w składzie przetworów ropnych na peryferiach miasta, by kilka miesięcy później zostać sekretarzem Związku Pracowników Umysłowych w Krakowie, jednakże po agitacji antyżydowskiej miejscowej Chadecji, został zmuszony do dymisji z tego stanowiska. W tej trudnej dla Leona sytuacji postanowił on, że zostanie… agentem sprzedaży szwedzkich wirówek do mleka, co wiązało się m.in. z pieszymi wędrówkami od wsi do wsi, przy czym większość jego starań – z powodu ubóstwa chłopów – kończyło się fiaskiem. Również krótkotrwały był epizod Holzera w krakowskim oddziale pewnej bielskiej fabryki sukna, której współwłaścicielem był jego kolega z Legionów, Stanisław Szewczyk. I tak, stopniowo, z tygodnia na tydzień, dawny bohater frontowy pogrążał się w ubóstwie. Mimo wielkich trudności życia codziennego Leon pozostawał aktywnym członkiem zarządu krakowskiego oddziału Związku Legionistów, współorganizował koło byłych żołnierzy VI Baonu I Brygady Legionów Polskich, będąc opiekunem członków (w sporej części inwalidów) z województwa krakowskiego. Zmiany przyniósł rok 1934, kiedy Leon otrzymał posadę w tarnowskim biurze sprzedaży Komunalnych Kopalni Węgla, gdzie pracował aż do wspomnianej na wstępie propozycji gdyńskiego spedytora Bauera. Mimo przeprowadzki nad Bałtyk Holzer nie zaprzestał działalności społeczno-politycznej. W 1935 roku stanął na czele polskiej delegacji na Międzynarodowy Kongres Żydowskich Kombatantów w Paryżu, podczas którego odbyła się ceremonia odsłonięcia pomnika poświęconego poległym 10 000 żołnierzy-Żydów marokańskich. Rok później został wybrany prezesem Zarządu Głównego Związku Legionistów, najstarszej polskiej piłsudczykowskiej organizacji kombatanckiej i państwowo-niepodległościowej. W tym samym czasie interweniował u Wojewody Pomorskiego Raczkiewicza w sprawie pikiet antyżydowskich w Gdyni. W 1938 roku Holzer został zaproszony na konferencję, która odbyła się w lokalu Koła VI Baonu, podczas której rozważano utworzenie nowego stronnictwa prorządowego (o obliczu demokratycznym, przeciwstawiającego się także fali antysemityzmu), w miejsce zlikwidowanego BBWR 21. Na dwa dni przed wybuchem II wojny światowej, na skutek mobilizacji Holzer wyjechał do Krakowa, gdzie otrzymał przydział oficera do specjalnych poruczeń przy Dowództwie Okręgu Korpusu Nr V. Jednakże sytuacja wojenna zmusiła D.O.K. do ewakuacji na wschód przez Jarosław do bombardowanego Lwowa. Następnie ruszyli w kierunku Trembowli, gdzie z grupy rozmaitych rozbitków miano sformować nową dywizję. Po otrzymaniu wiadomości, iż Rosjanie przekroczyli polską granicę i kierują się w głąb Polski, wykonano rozkaz ewakuacji przez Śniatyń do Rumunii. Rozbrojeni przez miejscową żandarmerię Holzer wraz z najbliższymi towarzyszami (m.in. znanym prawnikiem dr Jerzym Langrodem i redaktorem sportowym IKC, Fecherem) zostali zabrani do Craiovej (przez Brailę i Konstancę), gdzie mieli zostać internowani. Postanowili więc wziąć sprawy w swoje ręce, odłączyli się od grupy i samodzielnie przez Bukareszt, mając w kieszeni wizę jugosłowiańską, przez Włochy dotarli do Francji i 10 października 1939 roku zameldowali się w Paryżu. Kolejne kroki skierowali do Coëtquidan w Bretanii, gdzie stacjonował dopiero co sformowany 1 Pułk Grenadierów Warszawy. W kilka dni później posłano nas do obozu ćwiczebnego w Coët quidan. W obozie panował nastrój Żydom nieprzychylny, a przykład szedł od góry, gdy dowódca drugiego pułku oraz płk. Kopański, dowódca oddziały pancernego odmówili dania funkcji oficerom Żydom, ponieważ nie chcą, jak mówili, by Żydzi wkraczali na czele zwycięskich oddziałów do oswobodzonej ojczyzny. […] Pobyt w Coëtquidan nie był interesującym. Okazało się, że Francja mniej jeszcze do wojny przygotowana była aniżeli Polska – wspominał na emigracji Holzer. Na front trafił dopiero w kwietniu 1940 roku, ponieważ dla I Pułku Grenadierów zabrakło ekwipunku. Ostatecznie Francuzi uzbroili ich w jedno działo przeciwpancerne, jakkolwiek model ćwiczebny (poligonowy). Kuchnie polowe pamiętały jeszcze czasy działań wojennych 1914 roku i co kilka kilometrów jazdy rozpadały się na części. Leon otrzymał przydział oficera żywnościowego, z czego wyraźnie nie był zadowolony, lecz mimo prób przeszeregowania do jednostek liniowych zmuszony został do zaakceptowania swojej roli. Wraz ze swoim oddziałem ruszył na front w Alzacji, na Linii Maginota, lecz w czerwcu 1940 roku otoczony przez wojska niemieckie wraz z całą francuską armią skapitulował i dostał się do niewoli, w konsekwencji, czego całą 5 lat okupacji spędził w oflagach w Edelsbach pod Wiedniem (Oflag XIII a) i Lubece (Oflag XVII a). W niewoli wybrano go jednomyślnie starszym (przełożonym) polskiej grupy oficerskiej. W tych trudnych chwilach stał się tam jednym z twórców nauczania uniwersyteckiego. Po wyzwoleniu obozu (5 maja 1945 roku) odmówił powrotu do Polski. Nie miał zresztą dokąd wracać. Jego najbliżsi zginęli w warszawskim getcie (żona i syn) oraz w Zakopanem (córka). Postanowił wyjechać do Paryża, gdzie zamieszkał w tanim hoteliku w dzielnicy łacińskiej. Wkrótce został członkiem Macierzystej Loży Polskiej „Kopernik” oraz nawiązał kontakty ze wspólnikami Adolfa Bauera, będąc o krok od zorganizowania linii okrętowej: odwiedziło mnie dwóch panów, znanych mi jeszcze sprzed wojny z terenu gdyńskiego […] z propozycją zorganizowania polskiej linii okrętowej z Marsylii do Afryki Zachodniej, której byłbym dyrektorem na Europę. Rząd polski w Londynie oddałby do dyspozycji posiadane przezeń okręty. Projekt ten omówiłem następnie z wyższym urzędnikiem francuskiego Ministerstwa Przemysłu i Handlu, który przyrzekł mi pełne poparcie, gdyż w czasie wojny Francja prawie całą flotę straciła […]. Niespodziewanie alianci uznali Komitet Lubelski, przez co Rząd nasz w Londynie został zdewaluowany. Jedną z pierwszych uchwał nowego Rządu w Warszawie było upaństwowienie wszystkich środków transportowych, skutkiem czego wszystkie jednostki naszej floty musiały być nowej władzy oddane. W ten sposób piękny plan organizowania przez mnie linii okrętowej na panewce spalił22. Ibidem, s. 9. Ibidem, s. 16. Spotkał tam wielu przyjaciół z czasów legionowych, m.in.: senatorkę Reginę Fleszarową, posłów Jakuba Hoffmana i Władysława Malskiego. W ciągu czterech lat służby zaprzyjaźnił się z wieloma bohaterami narodowymi, m.in. z pułkownikiem Leopoldem Lis-Kulą, majorem Albinem Janem Fleszarem, generałem Tadeuszem Piskorem, generałem Władysławem Langnerem i innymi. 22 Ibidem, s. 23. 20 21 98 Nautologia 2013, nr 150 Nie mając pomysłu na dalszy pobyt we Francji, Leon Holzer znalazł zatrudnienie w Niemczech, a konkretniej w biurze „Joint”-u (Amerykańsko-Żydowski Połączony Komitet Rozdzielczy), czyli amerykańskiego komitetu pomocy Żydom, które działało w ścisłej współpracy z UNRRA. W grudniu 1946 roku otrzymał pozwolenie przyjazdu do Australii, gdzie już przed wojną mieszkała jego siostra Iza 23. Wyruszył tam z portu w Marsylii 13 maja 1947 roku na starym francuskim statku „Ville d`Amiens”, wraz z drugą żoną i teściową, by 19 lipca 1947 roku, po 10 tygodniach rejsu (przez Martynikę, Gwadelupę, Panamę, Tahiti i Fidżi), zejść na ląd w Sydney. Przez lata pobytu w Australii nie żalił się na nic i nie gardził żadną pracą, do ostatnich niemal chwil pracując w fabryce. Zmarł po ciężkiej chorobie, 19 kwietnia 1972 roku w Melbourne pozostawiając po sobie krąg wiernych przyjaciół na kilku kontynentach. Na wieść o śmierci Leona, 1 czerwca 1972 roku, jeden z kolegów wolnomularzy, przewodniczący Macierzystej Loży Polskiej „Kopernik” (Loge-Mere de Pologne „Copernic”) w Paryżu, dr Jerzy Langrod, podpisany zakonnym imieniem i nazwiskiem „dr Stefan Łaniewski”, napisał do Izy Renard wzruszający list, w którym oddał hołd zmarłemu, wspominając, że Leon po bohaterskim życiu w służbie ludzkości, Ojczyzny i bliźnich, odszedł na wieczny Wschód. […] Nie wahał się rzucić Swój los na stos i iść w bój, aby bronić tego, co Mu było drogie. W okresie międzywojennym, w wolnej Polsce, borykając się z trudnościami życia, nie dyskontował On nigdy i w żaden sposób Swych zasług wojennych dla kraju. Swych dobrze zasłużonych bojowych odznaczeń, Swych ran i cierpień. Ci co byli z Nim razem oddali świadectwo Jego niezwykłym zaletom charakteru, Jego sile ducha, męstwu z jakim On chciał i umiał znosić ciosy osobiste i nieszczęścia zbiorowe24. W podobnych tonie dr Langrod swój żal wyraził w prywatnej korespondencji, zauważając że ludzi, którzy mogli Holzerowi dorównać charakterem, niezłomnością przekonań, czystością intencji, jest na świecie bardzo niewiele, że jest wdzięczny losowi, iż dane było mu go spotkać i zasłużyć na przyjacielską życzliwość25. Przyjaciele obiecali Leonowi nie tylko dozgonną pamięć, ale i dopilnowanie, by wspomnienie Leon Holzer w 1970 roku o nim zostało opublikowane. Nie znam powodu, dla którego nie udało się im tego dokonać. Dzisiaj – niemal równo po 41 latach od dnia śmierci – w imieniu ich wszystkich nadrabiam tę zaległość. L. Holzer, Wspomnienia, op. cit.; „Kultura” (Paryż), nr 12 (303) – 1972, s. 105 i n. List dr Stefana Łaniewskiego do Izy Renard z dn. 1 czerwca 1972 r. (kopia w zbiorach Jarosława Drozda). 25 List dr Jerzego Langroda do Izy Renard z dn. 2 maja 1972 r. (kopia w zbiorach Jarosława Drozda). 23 24 Daniel Duda Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski nadał kmdr. dr. hab. inż. Cezaremu Spechtowi tytuł profesora nauk technicznych Cezary Specht (ur. 7 października 1966 roku) jest absolwentem Wydziału Nawigacji i Uzbrojenia Okrętowego Akademii Marynarki Wojennej im. Bohaterów Westerplatte w Gdyni. W okresie od 1990 do 1992 roku był oficerem nawigatorem na jednostkach pływających i brał wówczas udział w I wojnie w Zatoce Perskiej (Operacja „Pustynna Burza”) na pokładzie okrętu szpitalnoewakuacyjnego ORP „Wodnik”. Następnie rozpoczął działalność naukowo-dydaktyczną, jako asystent, w Akademii Marynarki Wojennej. W 1997 roku obronił na Wydziale Nawigacji i Uzbrojenia Okrętowego rozprawę doktorską nt. „Analizy wielokryterialnej systemu DGPS w aspekcie osłony radionawigacyjnej Bałtyku Południowego”. Stopień naukowy doktora habilitowanego nauk technicznych w dyscyplinie geodezja i kartografia uzyskał w 2003 roku na Wydziale Geodezji i Gospodarki Przestrzennej Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, była to rozprawa Nautologia 2013, nr 150 traktująca o „Modelu dostępności, niezawodności i ciągłości transmisji różnicowej GPS”. Za pracę habilitacyjną został wyróżniony w 2005 roku Nagrodą Ministra Infrastruktury. Kierował dziesięcioma projektami naukowo-badawczymi, m.in. projektem pt. „Analiza dostępności i niezawodności systemów różnicowych GPS” (2002–2003), wyróżnionym Nagrodą Rektora AMW I stopnia. W 2004 roku decyzją Ministra Edukacji Narodowej i Sportu otrzymał Medal Komisji Edukacji Narodowej, natomiast postanowieniem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 9 listopada 2006 roku został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi. Od 2003 do 2005 roku pełnił funkcję dyrektora Instytutu Nawigacji i Hydrografii Morskiej AMW, a w latach 2005–2007 komendanta (dziekana) Wydziału Nawigacji i Uzbrojenia Okrętowego AMW. W latach 2008–2012 pełnił obowiązki prorektora ds. dydaktycznych AMW. 99 Komandor profesor Cezary Specht (fot. Krzysztof Czaplewski) Tytuł naukowy profesora w dziedzinie nauk technicznych oraz dyscyplinie geodezja i kartografia otrzymał w dniu 3 lipca 2012 roku. W zakresie działalności naukowej jest specjalistą w dziedzinie nawigacji satelitarnej i urządzeń nawigacyjnych. Zajmuje się głównie badaniami charakterystyk eksploatacyjnych systemów nawigacji satelitarnej. W 1994 roku uczestniczył w uruchomieniu, testowaniu i wdrożeniu w Polsce systemu DGPS (ang. Differential Global Positioning System), różnicowej odmiany systemu nawigacji satelitarnej GPS (ang. Global Positioning System). Jest również autorem koncepcji modernizacji polskiego systemu DGPS (2006 r.), ponadto autorem lub współautorem blisko stu publikacji naukowych oraz promotorem trzydziestu prac dyplomowych. W 2007 roku nakładem Wydawnictwa Diecezji Pelplińskiej „Bernardinum” wydał monografię „System GPS” z serii „Biblioteka Nawigacji”, której jest redaktorem. Jest członkiem: Sekcji Nawigacji Komitetu Geodezji Polskiej Akademii Nauk, Polskiego Towarzystwa Nautologicznego oraz Polskiego Forum Nawigacyjnego (ang. Polish Navigation Forum). W kwietniu 2012 roku Zarząd PTN poprosił profesora Cezarego Spechta o przygotowanie Regulaminu Konkursu o Nagrodę Naukową imienia Profesora Józefa Urbańskiego, projekt regulaminu uzgodniony został z wydziałami wyższych szkół przygotowującymi kadry z zakresu nawigacji. Dnia 23 września 2012 roku regulamin konkursu i skład komisji konkursowej został przyjęty na posiedzeniu Zarządu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego. Funkcję przewodniczącego Komisji powierzono profesorowi Cezaremu Spechtowi. Dnia 20 października 2012 r. na XXIV Walnym Zebraniu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego został wybrany do Zarządu Towarzystwa. W 2007 roku został wybrany na członka Komite- 100 tu Geodezji Polskiej Akademii Nauk na kadencję 2007–2010 i ponownie na lata 2011–2014. Jest autorem 120 publikacji naukowych, kierował 16 projektami badawczymi, był promotorem 2 rozpraw doktorskich, opracował 8 recenzji rozpraw doktorskich, 2 recenzje wydawnicze rozpraw habilitacyjnych. Napisał recenzje 5 podręczników akademickich, 1 recenzję wniosku o projekt badawczy MN i SzW oraz 78 recenzje artykułów naukowych i publikacji konferencyjnych. Profesor Cezary Specht brał udział w 19 konferencjach naukowych za granicą prezentując swój dorobek, trzykrotnie powierzano mu kierowanie międzynarodowymi konferencjami naukowymi. C. Specht otrzymał trzy nagrody ministrów (infrastruktury i MON), sześć nagród I i III stopnia rektora Akademii Marynarki Wojennej, jedną I stopnia rektora Politechniki Gdańskiej. Jako ekspert Państwowej Komisji Akredytacyjnej kierunku studiów nawigacja brał udział w akredytacji na: Wydziale Inżynierii Lądowej i Geodezji Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie (2008), Wydziale Inżynierii Kształtowania Środowiska i Geodezji Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu (2008) oraz Wydziale Techniczno- Ekonomicznym Wyższej Szkoły Humanistycznej we Wrocławiu (2009). Komandor Cezary Specht był zaproszony do prowadzenia wykładów w French Ecole Navale w Breście, Royal Denmark Accademy w Kopenhadze, Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku, Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. Prof. Cezary Specht w swej działalności szczególną uwagę zwraca na kształcenie studentów tokiem indywidualnym. Studiujący w trybie studiów indywidualnych pod jego opieką studentpodchorąży Aleksander Nowak zajął drugą lokatę w konkursie o miano najlepszego studenta uczelni trójmiasta – „Czerwonej Róży” oraz otrzymał nagrodę za najlepszy referat studencki na IV Krajowej Konferencji Zastosowania Satelitarnych Systemów Lokalizacyjnych GPS, Glonass, Gallileo w Poznaniu. Wynikiem ich wspólnej pracy było wykonanie systemu nawigacyjnego samochodu opartego o mapę elektroniczną, odometr impulsowy oraz czujnik kierunku fluxgat pracujący w czasie rzeczywistym. Aktualnie dr inż. Aleksander Nowak (pracownik naukowy Politechniki Gdańskiej) jest cenionym w środowisku specjalistą z zakresu systemów GNSS. Nautologia 2013, nr 150 Daniel Duda Pierwsza nagroda im. profesora Józefa Urbańskiego z zakresu szeroko rozumianej nawigacji (morskiej, powietrznej, lądowej) W dniu 03.12.2012 r. kapituła konkursowa Nagrody Naukowej im. Profesora Józefa Urbańskiego w składzie: • kmdr prof. dr hab. inż. Cezary Specht – przewodniczący kapituły • dr hab. inż. Elżbieta Urbańska-Galewska, prof. Politechniki Gdańskiej • dr inż. kpt. ż.w. Ryszard Wawruch, prof. AM w Gdyni • dr hab. inż. kpt. ż.w. Adam Weintrit, prof. AM w Gdyni • dr hab. kpt. ż.w. Adam Wolski, prof. AM w Szczecinie przyznała ppor. mar. mgr inż. Patrycji Jurdzińskiej nagrodę za pracę magisterską pt. „Żegluga w Cieśninie Gibraltarskiej”. W Cieśninie Gibraltarskiej ruch statków, okrętów, jednostek rybackich i jednostek rekreacyjnych odbywa się na wodach terytorialnych, a państwa leżące nad Cieśniną nie zawarły umów dotyczących delimitacji granic. Z punktu widzenia żeglugi obszar tej Cieśniny należy ocenić jako jeden z najważniejszych obszarów żeglugowych na świecie. Dyplomantka przeprowadziła szczegółowo analizę warunków nawigacyjnych i meteorologicznych obszaru Cieśniny Gibraltarskiej w kontekście występujących zagrożeń dla żeglugi morskiej i ochrony środowiska. Wiele miejsca i czasu poświęciła na dokonanie oceny funkcjonowania systemów mających za zadanie usprawnić żeglugę przez Cieśninę Gibraltarską. Patrycja Jurdzińska przeprowadziła swój wywód w sposób ciekawy, uwzględniając zarówno problemy legislacyjne dotyczące: przepisów prawa drogi morskiej, ochrony środowiska morskiego, wyszkolenia załóg, jak i ważnego zagadnienia – ratowania życia na morzu, co ze względu na stałe przemieszczenia się uchodźców afrykańskich w kierunku Europy ma szczególne znaczenie w tym rejonie. Również bardzo trafnie scharakteryzowała problemy, z jakimi może się spotkać załoga statku przechodzącego Cieśninę. Na uwagę zasługuje przedstawienie problemów związanych z dalszym usprawnieniem przepływu przez Cieśninę Gibraltarską oraz ciekawe koncepcje tunelu i projektu mostu łączącego Afrykę z Europą. Prawidłowo i rzetelnie wyciągnięte wnioski zamykają pracę dyplomantki w całości. Przyjęte metody badawcze, służące realizacji pracy, zostały dobrane w sposób prawidłowy zarówno ze względów merytorycznych i jak metodyki prowadzenia badań naukowych. Mając na uwadze powyższe, cel pracy został osiągnięty, a wytyczone kierunki badawcze pozwalają na dalsze rozwijanie tematu. Przedmiot poznania, określony tematem jest jak najbardziej aktualny i dobrze rokuje na przyszłość, z uwagi na to, że wzrasta ruch statków na wszystkich szlakach żeglugowych – w tym na Morzu Śródziemnym, a trasy żeglugowe łączące południe Europy z Atlantykiem skupiają się właśnie w Cieśninie Gibraltarskiej. Ten właśnie wąski przesmyk boleśnie dotyka problem nielegalnego przerzutu ludzi z Afryki do Europy, co w sposób właściwy zostało podkreślone w pracy. Dyplomantka wykazała się umiejętnością łączenia doświadczeń wyniesionych z ukończonych równolegle studiów prawniczych na poziomie magisterskim w Wyższej Szkole Menedżerskiej w Warszawie z wykształceniem morskim wyniesionym z Akademii Marynarki Wojennej i studiów w hiszpańskiej Escuela Naval Militar, łącznie z praktyką na okrętach wojennych. Świadczą o tym jej dotychczasowe publikacje. Patrycja Jurdzińska posługuje się swobodnie językami angielskim i hiszpańskim. Jest również bardzo zdyscyplinowana, chętna do pracy i pomocna na niwie działań Nautologia 2013, nr 150 Patrycja Jurdzińska w mundurze podchorążego Akademii Marynarki Wojennej (fot. AMW Gdynia) dla społeczeństwa. Została nagrodzona przez prezesa Polskiego Towarzystwa Nautologicznego za przygotowanie i prezentację referatu pt. „Pierwszy Dyrektor Szkoły Morskiej w Tczewie”, którego wygłoszenie zbiegło się z położeniem „Gwiazdy Admirała Andrzeja Karwety” w Ogólnopolskiej Alei Zasłużonych Ludzi Morza na Cyplu Rewskim. Tytułem wyróżnienia za jej postawę, w dniu 2 kwietnia 2012 r. powierzono jej pełnienie obowiązków Matki Chrzestnej książki autorstwa Jana Kazimierza Sawickiego Kadry Morskie Rzeczypospolitej Polskiej, tom V, wydanej w ramach serii „Flota Ojczysta” przez Polskie Towarzystwo Nautologiczne – Komisję Historii Żeglugi, jako pomnik upamiętniający kadry służące polskiemu morzu w latach 1918–1946, to jest: 4800 oficerów i marynarzy (w tym 181 kobiet – marynarzy pomocniczej służby) w okresie II wojny światowej na terenie Wielkiej Brytanii i wszystkim absolwentom Szkoły Morskiej w okresie międzywojennym, którzy przeszli przeszkolenie w Oficerskiej Szkole Marynarki Wojennej i zostali promowani na stopnie oficerskie. Patrycja Jurdzińska w dniu 29 maja 2012 r., po obronie pracy magisterskiej na ocenę bardzo dobry, uzyskała tytuł magistra inżyniera. W dniu 8.09.2012 r. została promowana przez Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego na stopień ppor. marynarki wojennej. Pełni służbę na ORP „Czajka”. W dniu 14 stycznia 2013 roku podczas posiedzenia Zarządu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego Patrycji Jurdzińskiej wręczono nagrodę. 101 Bolesław „Sławek” Pogorzelski, absolwent Państwowej Szkoły Morskiej w Southampton, radiotelegrafista ORP „MEDOC”, bohater konwojów, ostatni prezes Związku Oficerów Polskiej Marynarki Handlowej w Londynie (1921–2013) Bolesław Pogorzelski, syn Antoniego i Olgi, urodził się 23 marca 1921 r. w Żytomierzu na Ukrainie. W roku 1926 wraz z rodziną przenosi się do Warszawy. Podczas wakacji letnich spędzonych na wybrzeżu w 1930 roku postanawia podjąć pracę na morzu. Szkołę podstawową i renomowane Gimnazjum imienia Stanisława Staszica kończy w 1938 w roku w Warszawie (uzyskuje tzw. małą maturę) i w tymże roku znalazł się wśród przyjętych w poczet słuchaczy Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni. Dnia 1 sierpnia 1938 roku okrętuje w charakterze praktykanta-kandydata na s/v „Dar Pomorza”, gdzie kapitanem jest kpt. ż.w. Konstanty Kowalski i znajduje się wśród nowo zaokrętowanych 75 kandydatów do Państwowej Szkoły Morskiej, (na wydział nawigacyjny 31, na wydział mechaniczny 26 i dodatkowo 18 praktykantów na nowo utworzony wydział transportu i administracji morskiej zaokrętowano celem odbycia tzw. praktyki kandydackiej). Na fregatę okrętuje również 20 nowo przyjętych kandydatów na jungów, którzy w przyszłości powinni zostać podoficerami na statkach Polskiej Marynarki Handlowej. Rejs jest długi, statkiem jak wspomniano, dowodzi kpt. ż.w. Konstanty Kowalski, absolwent tczewskiej Szkoły Morskiej (1926 r.), pozostali oficerowie to również absolwenci tczewskiej i gdyńskiej Szkoły Morskiej. „Dar Pomorza” obiera kierunek na Morze Karaibskie do atrakcyjnych i egzotycznych portów środkowoamerykańskich: Bridgetown na wyspie Barbados, Mayaguez na Puerto Rico, Cartagena w Kolumbii i słynny Port Royal na pięknej wyspie Jamajce. Rejony te zostały bardzo dobrze dobrane, bowiem pozwalały łatwo realizować programowe praktyki nawigacyjne. 18 sierpnia 1939 roku po pierwszym roku studiów Bolesław Pogorzelski wypływa na pokładzie „Daru Pomorza” w krótki rejs szkoleniowy po Bałtyku, by odbyć programową praktykę. I tu zastaje go wybuch II wojny światowej. Po pokonaniu wielu trudności wraz z pozostałymi słuchaczami Państwowej Szkoły Morskiej i pod kierunkiem kapitana żeglugi wielkiej Konstantego Kowalskiego, Bolesław Pogorzelski już w miesiącu wrześniu 1939 roku znalazł się na terenie Wielkiej Brytanii. Należy 102 Bolesław Pogorzelski – pierwsze oficerskie szlify, s/s „Kościuszko”, Ocean Indyjski, 1942 Obraz o wymiarach 61x44x6 cm, wykonany przez B. Pogorzelskiego ku pamięci poległych (oryginał w Jego imieniu przekazałem Muzeum Marynarki Wojennej), przedstawia „Medoc” storpedowany w dniu 26 listopada 1940 r. przez niemiecki samolot (zbiory D.D.) do grona słuchaczy, którzy podjęli decyzję wstąpienia do Polskiej Marynarki Wojennej w Wielkiej Brytanii lub Polskiego Wojska na terenie Francji. B. Pogorzelski wstępuje do Marynarki Wojennej, gdzie kończy kurs radiotelegrafistów, następnie pełni służbę marynarską na okręcie OF (okręt francuski) „MEDOC”, jednostce przejętej od Francji, okręt pełnił służbę pod trzema banderami (francuską, polską i angielską). Dnia 26 listopada 1940 r. okręt został zatopiony przez niemiecki samolot, zginęło trzech członków załogi, w tym dowódca komandor porucznik dyplomowany Roman Stankiewicz. Latem 1940 roku odkomenderowano B. Pogorzelskiego do Southampton University, przy którym działała Państwowa Szkoła Morska, w której nauka prowadzona była w języku angielskim. Znalazł się tam wraz z 30 rówieśnikami. Oprócz polskich kadetów naukę pobierali Anglicy i Belgowie. Po ukończeniu Szkoły Morskiej w Southampton w roku 1941 Bolesław Pogorzelski uzyskał dyplom oficera aspiranta porucznika żeglugi małej (nr 2226/56776 z datą 14 czerwca 1942), wystawiony przez Konsula Generalnego R.P. p.o. Dyrektora Urzędu Morskiego w Londynie. Był to stopień wprowadzony podczas wojny i pozwalał zajmować na polskich statkach stanowisko oficera wachtowego. Dzięki temu dyplomowi mógł podjąć służbę na transportowcu wojennym s/s „Kościuszko”, na którym pływał do końca 1944 roku na Oceanie Atlantyckim, Zatoce Perskiej, ale głównie na Oceanie Indyjskim. W tym ostatnim rejonie głównym przeciwnikiem były japońskie okręty podwodne i nawodne. Na s/s „Kościuszko” Bolesław Pogorzelski uczestniczył między innymi w operacji (HUSKY) lądowania na Sycylię. Pod koniec wojny uległ wypadkowi, co przekreśliło jego dalszą służbę na morzu. Wadim Konstanty Taniewski podaje: Na polecenie Biura Zarządu 1.03.1945 r. B. Pogorzelski został skierowany na kurs kapitanów żeglugi wielkiej (Wadim…, Spis personelu…, op.cit., s. 259). Kursu kapitańskiego jednak Bolesław Pogorzelski nie podjął. Posiadając naturalny talent do rysowania B. Pogorzelski wybrał lądowy zawód grafika, wykorzystał przy tym jako kombatant przyznane mu stypendium i studiował w latach 1947–1950 Nautologia 2013, nr 150 Słuchacze Państwowej Szkoły Morskiej, University College, Southampton podczas ćwiczeń, które prowadzi angielski starszy sierżant. Pierwszy z lewej Wincenty Radzikowski, Stanisław Jurkiewicz, Edward Juźwiak, Henryk Rukść, Andrzej Piorecki, Kazimierz Loroch, Janusz Michalak, Edmund Trzaska, Stanisław Skorski. Pod murem od lewej stoją: Jerzy Pluciński, Tadeusz Ryba, Stanisław Kwiatkowski w londyńskiej Szkole Sztuki Stosowanej. Ten drugi wyuczony zawód uprawiał do czasu przejścia na emeryturę. Zajmował się również żeglarstwem. Do kraju po zakończeniu działań wojennych nie powrócił, pozostaje na emigracji (na emigracji pozostało 92 procent polskiego personelu pływającego). W wyuczonym zawodzie pracował w Londynie oraz w Belgii i Francji. Przez wiele lat prowadził własny zakład graficzny w Londynie. Swoje prace wystawiał w szeregu galeriach – jak sam mawiał – z różnymi sukcesami. W roku 1963 zawarł związek małżeński (obywatelka Anglii), z którego miał dwie córki. Utrzymywał ciągły kontakt z Polskim Związkiem Oficerów Marynarki Handlowej w Londynie (z sekcją marynarzy), był jej czynnym członkiem. Współredagował „Okólnik”, który od numeru 50 przyjął piękną szatę graficzną, będącą jego dziełem. Prezesował wiele lat Polskiemu Związkowi Oficerów Marynarki Handlowej w Londynie, utrzymując kontakt z oficerami Marynarki Wojennej pozostającymi na wychodźstwie, aż do czasu zakończenia jego chlubnej działalności w roku 2005 (pozostało wówczas jedynie trzech czynnych członków). Akta Związku przekazał do Instytutu Sikorskiego w Londynie. Roczniki pisma Polskiego Związku Oficerów Marynarki Handlowej „Okólnik” przekazał do Centralnego Nautologia 2013, nr 150 Muzeum Morskiego w Gdańsku, Polskiego Towarzystwa Nautologicznego, Akademii Morskiej w Gdyni i do Instytutu Piłsudskiego w Londynie. Bolesław Pogorzelski od wielu lat wspierał działania Centralnego Muzeum Morskiego, Akademii Morskiej w Gdyni, Polskiego Towarzystwa Nautologicznego, głównie przekazując archiwalia, był członkiem Polskiego Towarzystwa Nautologicznego. Wspierał Archiwum Ludzi Morza przy Muzeum Miasta Gdyni, a potem przy Centralnym Muzeum Morskim w Gdańsku. Należał do grona członków Towarzystwa Przyjaciół statku-muzeum „Dar Pomorza”. Posiadane odznaczenia: 1939–45 Atlantic Star, Africa Star with North African Clasp, Pacific Star, Italy Star, War Medal 1939–45 z okuciem, (Ministry of Transport 8th July 1953) Krzyż za Bitwy i Konwoje Morskie (28 października 1991), Polska Swemu Marynarzowi (medal wydany przez Polski Rząd na Uchodźstwie, Londyn 1945). Stowarzyszenie Kapitanów Żeglugi Wielkiej pismem z dnia 18 czerwca 1996 r. w uznaniu zasług nadało mu odznakę i prawo noszenia Honorowej Odznaki Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej. Odznaka została wręczona podczas postoju „Daru Młodzieży” w Londynie. W roku 2007 minister gospodarki morskiej przyznał B. Pogorzelskiemu na wniosek Polskiego Towarzystwa Nautologicznego odznakę „Zasłużony Pracownik Morza” (nr leg. ZM-14/1/07 z dnia 24 maja 2007 r., która została wręczona w ambasadzie Polskiej w Londynie). Posiada również wiele dyplomów, w tym Polskiego Towarzystwa Nautologicznego, za pomoc udzielaną na nasz apel „Darowi Pomorza” (drut, środki czyszczące, materiały, inne), pomoc przy odtworzeniu „Kamienia Skalnego” i Cutty Sark Trophy, uzyskanie w Wielkiej Brytanii i przekazanie materiałów do książki autorstwa Daniela Dudy i Zbigniewa Urbanyi’ego Pierwszy w wielkiej sztafecie. Szef Komisji Likwidacyjnej Polskich Sił Zbrojnych w Anglii wydał Bolesławowi Pogorzelskiemu zaświadczenie (Nr 20142) o Ukończeniu Służby stwierdzając w nim, że służył w polskich Siłach Zbrojnych w okresie 1939 – 24 luty 1947 r., Londyn 24 luty 1947 r. Należy tu dodać, że zgodnie z rozkazem Generała Władysława Sikorskiego (rok 1939), służba w Marynarce Handlowej podczas wojny liczy się jako służba żołnierska. Bolesław Pogorzelski publikował swe prace między innymi w organie Związku Oficerów Polskiej Marynarki Handlowej w Londynie „Okólnik”, „Morzu”, prasie 103 polonijnej w Wielkiej Brytanii. Wydał książkę wspomnieniową o znamiennym tytule: Przyszłość bez jutra, wydaną w Cape Town, Republika Południowej Afryki, 2008. Reprint tej książki dzięki staraniom Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej, z piękną przedmową prezydenta miasta Gdyni dr Wojciecha Szczurka, ukazał się nakładem „Infodruk”, Gdynia 2009. Bolesław Pogorzelski zmarł w dniu 26 lutego 2013 r. w londyńskim szpitalu WEST Middlesex. Kremacja zwłok nastąpiła w dniu 8 marca 2013 r. w Mortlake Crematorium w Londynie. Polskie Towarzystwo Nautologiczne, Stowarzyszenie Kapitanów Żeglugi Wielkiej i Centralne Muzeum Morskie postanowiły pożegnać Bolesława Pogorzelskiego poprzez opuszczenie w dniu 8 marca o godzinie 11.00 bandery na s/v „Dar Pomorza” do połowy flagsztoku. Ceremonię i modlitwę prowadził na pokładzie „Daru Pomorza” kpt. ż.w. Daniel Duda, który podkreślił Jego zasługi. a kpt. ż.w. Wojciech Chamski w imieniu kolegów ze Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej opuścił na wody basenu portowego wiązankę kwiatów. Bibliografia Daniel Duda, Bolesław Pogorzelski, „Nautologia” nr 145/2008. Bolesław Pogorzelski, Przyszłość bez jutra, Cape Town, Republika Południowej Afryki, 2008. Jan Kazimierz Sawicki, Kadry Morskie Rzeczypospolitej, Tom 1, Gdynia 2000. Wadim Konstanty Taniewski, Spis personelu zatrudnionego na statkach Polskiej Marynarki Handlowej w latach 1939– 1945, CMM w Gdańsku. Akta Polskiego Towarzystwa Nautologicznego Internet http://pl.wikipedia.org/wiki/ Okr%C4%99ty_francuskie_pod_ polsk%C4%85_bander%4%85 Daniel Duda „Dar Pomorza” z opuszczoną banderą, kwiaty od Stowarzyszenie Kapitanów Żeglugi Wielkiej (fot. D. Sołkiewicz) Od prawej: kpt. ż.w. Wojciech Chamski, kpt. ż.w. Jan Sokołowski – kierownik Oddziału CMM „Dar Pomorza”, kpt. ż.w. Daniel Duda – prezes PTN (fot. D. Sołkiewicz) 104 Nautologia 2013, nr 150 Wspomnienie o kpt. ż.w. Janie Bogaczu, dowódcy wielu polskich i zagranicznych statków handlowych, wieloletnim współpracowniku Polskiego Towarzystwa Nautologicznego (1933–2012) W sierpniu 2012 roku zmarł kapitan żeglugi wielkiej Jan Bogacz. Urodził się w 1933 roku w Szyłach koło Zbaraża na rubieżach II Rzeczypospolitej. Jako dziecko słuchał opowiadań o przygodach na morzu opowiadanych przez absolwentów Państwowej Szkoły Morskiej, którzy przechodzili szkolenie wojskowe na poligonie wojskowym na wołyńskich kresach Rzeczypospolitej. Opowieści o morzu organizował wieczorami jego ojciec, instruktor artylerii na poligonie, a on jako kilkuletni chłopiec był ich zapalonym słuchaczem, skoro przepowiedzieli mu, że kiedyś pójdzie do szkoły morskiej. Po wielu latach spotkał się z jednym z nich w Technikum Morskim w Szczecinie. Tym znajomym był kpt. ż.w. Bolesław Bąbczyński, także absolwent Wołyńskiej Szkoły Podchorążych Rezerwy. Nie przyznawał się do tej znajomości ze względu na inwigilację wykładowców i uczniów przez urząd bezpieczeństwa. Podczas okupacji niemieckiej mieszkał w Krakowie i jego okolicach. Rodzice zmieniali miejsce zamieszkania, gdyż ojciec był członkiem akowskiego podziemia. Po wojnie uczęszczał do Liceum Handlowego w Raciborzu, organizując w szkole koło Ligi Morskiej. Po ukończeniu szkoły w 1951 roku za zarobione przez siebie pieniądze wyjechał do Gdyni. Po zapisaniu się do Państwowego Centrum Wychowania Morskiego marzył o rejsie na żaglowcu „Zew Morza”, który niestety nie doszedł do skutku. Później los zdecydował o wyjeździe do Szczecina, do organizującego się tam Technikum Morskiego Nawigacyjnego. Wielkim zaskoczeniem była dla Niego likwidacja państwowych szkół morskich i zamiana ich na technika morskie: nawigacyjne i mechaniczne. W technikum spotkał się z legendarnymi dzisiaj wykładowcami: Konstantym Maciejewiczem, Józefem Giertowskim, Antonim Ledóchowskim, Kazimierzem Jurkiewiczem. W napisanych przez siebie wspomnieniach biograficznych opisał, ze swoistym sobie Nautologia 2013, nr 150 humorem, indoktrynację ideologiczną prowadzoną przez politruków. Po odbyciu tradycyjnej kandydatki na „Darze Pomorza” pod komendą kpt. ż.w. Stefana Gorazdowskiego, był już od 1953 roku słuchaczem przywróconej Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni. Swój pierwszy rejs odbył jako praktykant na s/s „Kiliński” z kpt. ż.w. Romualdem Cielewiczem, a następnie na m/s „Nogat” z kpt. Biskupskim. Jako młodszy marynarz pływał też na s/s „Gdynia” z kpt. Zygfrydem Czubkiem, a także na podobnie wysłużonym parowcu s/s „Szczecin” z kpt. ż.w. Wilhelmem Gołysznym. W międzyczasie zdał ostatnie egzaminy w Szkole Morskiej i jako asystent pokładowy zamustrował na s/s „Mamry” z kpt. Bolesławem Bąbczyńskim, znanym mu z technikum w Szczecinie. Na m/s „Kutno” z kpt. Czesławem Przesmyckim był już III oficerem. Spotkał się z nim jeszcze później na s/s „Cieszyn”. Zostali przyjaciółmi. Później, jak napisał we wspomnieniach, stopnie oficerskie posypały się jeden za drugim. W 1964 roku otrzymał dyplom kapitana żeglugi wielkiej. Od początku swojej kariery morskiej, jeszcze jako praktykant, związał się Polską Żeglugą Morską odbywając rejsy na kolejnych stanowiskach oficerskich. Jako kapitan żeglugi wielkiej objął w 1964 roku dowodzenie na drobnicowcu m/s „Warszawa”. Z większych statków, jakimi dowodził, można wymienić m/s „Uniwersytet Warszawski”, który przejął ze stoczni w Kopenhadze, m/s „Kopalnia Szczygieł”, m/s „Ziemia Gdańska”. Pływał też na drobnicowcach w ramach linii Braila–Lewant pomiędzy portami rumuńskimi i północnoafrykańskimi oraz na linii regularnej Uniaafrica obsługującej chłodnicowcami porty niemieckie, holenderskie i północno-afrykańskie. W stanie wojennym okazał się kapitanem nieprawomyślnym. Zmuszony został do rozwiązania umowy o pracę z Polską Żeglugą Morską. Po kilku latach dejmanowania na lądzie wyjechał za granicę i podjął pracę na statkach holenderskich, włoskich i greckich. Po przejściu na emeryturę zamieszkał wraz z żoną Izabelą w Rudniku nad Sanem. Nadal żył aktyw- nie, organizując Stowarzyszenie Flisaków Polskich, spławiających dawniej Sanem i Dunajcem do Wisły i dalej do Gdańska drewno z okolicznych lasów. Spotykał się też z młodzieżą szkolną, opowiadając o pracy na morzu. Piszący te słowa był u kpt. Bogacza asystentem pokładowym. To właśnie jemu zawdzięczam wiedzę nawigacyjną, szczególnie z astronawigacji, którą wykorzystywałem w rejsach pod żaglami. Byliśmy w wielkiej przyjaźni i nigdy nie zapomnę jego wspaniałych gawęd, a jednocześnie nauk o morzu. Kapitan Jan Bogacz mógł też zaimponować wiedzą o starożytnych kulturach egipskiej i greckiej. Miał zainteresowania, które są bliskie ludziom ciekawym wszechstronnej wiedzy o świecie. W kontaktach służbowych był godnym do naśladowania wzorem dowódcy statku morskiego. Nadając wyjątkowe znaczenie dyscyplinie marynarskiej umiał jednocześnie pozyskiwać życzliwość załóg. Kapitan Jan Bogacz był w oczach marynarzy wspaniałym człowiekiem, całkowicie oddanym służbie na morzu. Przez wiele lat utrzymywał ścisłe kontakty z Polskim Towarzystwem Nautologicznym, między innymi za pośrednictwem Towarzystwa przekazał dla Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku zabytkową kotwicę rzeczną z okolic Ulanowa, obraz malarza Adama Werki przedstawiający statek m/s „Bydgoszcz”, którego kolorową kopię kserograficzną przekazano prezydentowi miasta Bydgoszczy, otrzymaliśmy również Jego kopię pasjonujących wspomnień. Piszący te słowa może jeszcze dodać już tylko od siebie, że zmarł jeden z ostatnich mistrzów tradycyjnej sztuki nawigacyjnej, w której podstawowym narzędziem był sekstant. Pozostawił też pasjonującą lekturę, wspomnienia biograficzne. Są one narracją ciekawych, pełnych humoru i zaskakujących wprost swoją trafnością ocen zdarzeń, jakich kapitan Jan Bogacz był uczestnikiem. Lech Milian 105 Zbigniew Teplicki 1931–2013 Zbigniew Teplicki urodził się w 1931 r. w kresowej wiosce Radwanów w powiecie rohatyńskim (między Lwowem a Stanisławowem). Był synem nauczyciela. W roku 1944 rodzina Teplickich uciekała przed bandami UPA i SS Galizien. Na tych terenach zdarzały się pogromy ludności polskiej. Po wyzwoleniu podjął naukę w Państwowym Gimnazjum i Liceum im. Marcina Wadowity w Wadowicach. W roku 1950 zdał maturę i zaczął studia w odeskim Instytucie Inżynierów Transportu Wodnego, uzyskując w roku 1955 dyplom z wyróżnieniem. Z Ministerstwa Żeglugi dostał nakaz pracy do Zarządu Portu w Gdyni. Pracował tam 9 lat, przechodząc wszystkie szczeble zawodowe aż do dyrektora naczelnego Zjednoczenia Portów Morskich. W roku 1970 zostaje skierowany do pracy w nowojorskiej firmie agencyjnej RECENZJE I OMÓWIENIA Aleksandr Pożarski, Podwodnoje pławanije w Rossii 1834–1918 gg. Biograficzeskij sprawocznik, Izdatielstwo Russko-Bałtijskij informacionnyj centr „BLIC”, St. Pietierburg 2011, s. 1022 Dzieje korpusu oficerskiego Rosyjskiej Cesarskiej Marynarki Wojennej stanowią interesujący, a przy tym wciąż słabo rozpoznany problem badawczy. Na przestrzeni ostatnich dwóch dekad zainteresowanie tą problematyką, szczególnie wśród historyków rosyjskich, wyraźnie wzrosło, na co złożyły się, w mojej ocenie, dwa istotne powody. Po pierwsze, po rozpadzie Związku Sowieckiego na początku lat 90. XX w. władze Gdynia–America Line. W roku 1973 powrócił do kraju i ponownie objął stanowisko kierownictwa Zjednoczenia Portów Morskich. Brał udział w szczególności w budowie Portu Północnego w Gdańsku oraz przystosowaniu portu w Świnoujściu do obsługi wielkich masowców. W 1977 roku ponownie pojechał do pracy w Nowym Jorku. Sprawował funkcję prezydenta GAL-u. Do kraju powrócił w 1983 r. Wówczas miał problemy ze Służbą Bezpieczeństwa. Był przez pewien czas bez pracy. Napisał trzy książki, w tym najbardziej morską: Niespełnione marzenia o Polsce Morskiej. Był kolekcjonerem różnych przedmiotów, ale największą wagę przywiązywał do zbioru medali morskich. Gromadził medale, które utrwalały osiągnięcia Polski na morzu. To była jego pasja. Federacji Rosyjskiej zainicjowały bardziej przyjazną badaczom politykę archiwalną, która umożliwiła historykom rosyjskim i zagranicznym prowadzenie szczegółowych kwerend. Ich efektem jest systematyczne wprowadzanie do obiegu naukowego nowych dokumentów, niedostępnych wcześniej przez całe dziesięciolecia. Po drugie, ciągle słabo zaawansowany i zawierający wiele luk stan badań nad dziejami korpusu oficerskiego carskiej marynarki wojennej stanowi dla historyków swoiste wyzwanie, a zarazem zachętę do inicjowania pionierskich projektów badawczych. Ich rezultatem są m.in. słowniki biograficzne opracowane przez historyków rosyjskich: Witalija Docenko1, W. M. Łurie2, Michaiła Makariejewa3, Giennadija Ryżonoka4, Siergieja Wołkowa5, Ninę Rożestwienską7 oraz Jewgienija Aleksandrowa7. W 2011 r. dorobek rosyjskiej historiografii został wzbogacony o obszerny słownik biograficzny, autorstwa petersburskiego historyka kpt. II rangi dr. Aleksandra Pożarskiego, zawierający biogramy oficerów, konstruktorów, urzędników i kapelanów Ministerstwa Marynarki Wojennej, którzy w latach 1834–1918 związani byli z tworzoną od podstaw rosyjską flotą podwodną. W latach 1975–1977 współpracował z redakcją miesięcznika „Morze”. Prowadził tam kącik medalierstwa marynistycznego. Medale Z. Teplickiego wystawiane były na różnych wystawach, zarówno na Wybrzeżu, jak i w głębi kraju. Organizował szereg odczytów na temat medali. Prezentował je w pismach marynistycznych. Ten zamiłowany zbieracz medali, także tych najcenniejszych, należał do pierwszych, którzy zajęli się tym działem kolekcjonerstwa. Za swą działalność otrzymał wiele odznaczeń. Zmarł w dniu 7 stycznia 2012 r. i został pochowany na Cmentarzu Witomińskim w Gdyni. Eligiusz Józef Sitek Książka ma gruntownie przemyślaną, spójną konstrukcję. Jej zasadniczą część stanowi zestaw biogramów liczący 916 stron, poprzedzony słowem wstępnym autora oraz słowem wstępnym redaktora naukowego M. W. Druzina, zatrudnionego w Rosyjskim Państwowym Archiwum Historycznym na stanowisku głównego specjalisty. Autor uzupełnił część biograficzną pracy aneksami, bibliografią selektywną, wykazem nazw archiwów, w których prowadził kwerendy oraz wykazem skrótów występujących w tekście. Za cezurę początkową autor przyjął rok 1834, w którym w Rosji zbudowano pierwszy okręt podwodny według projektu inżyniera-konstruktora generała Karla Szyldera. Nieco problemów przysporzyło Aleksandrowi Pożarskiemu wyznaczenie cezury końcowej. Ostatecznie zdecydował, że stanowi ją podpisanie przez Radę Komisarzy Ludowych w dniu 29 stycznia (st. st.) 1918 r. dekretu o rozwiązaniu przedrewolucyjnej floty i utworzeniu w jej miejsce Robotniczo-Chłopskiej Czerwonej Marynarki Wojennej. Autor zaznaczył jednakże w słowie wstępnym, że zdecydował o włączeniu do książki biogramów także tych W. D. Docenko, Morskoj Biograficzeskij Słowar’, St. Pietierburg 1995. W. M. Łurie, Morskoj Biograficzeskij Słowar’. Diejatieli rossijskogo fłota XVIII wieka, St. Pietierburg 2005. 3 M. W. Makariejew, Bałtijskij Fłot w biografijach komandujuszczich 1696–2004, Sewastopol 2006. 4 M. W. Makariejew, G. N. Ryżonok, Czernomorskij Fłot w biografijach komandujuszczich 1783–2004, t. I–II, Siewastopol 2004. 5 S. W. Wołkow, Oficery fłota i morskogo wiedomstwa. Opyt martirołoga, Moskwa 2004. 6 N. Rożestwienska, Morskije sud’by za granicej. Oficery rossijskogo fłota w emigracyi, St. Pietierburg 2003. 7 J. A. Aleksandrow, Russkije w Siewiernoj Amierikie. Biograficzeskij słowar’, Hamden (USA) – San Francisco (USA) – St. Pietierburg (Rosja) 2005. 8 Nazwiska polskich podwodniaków w kolejności alfabetycznej: Ignacy Antoniewicz, Tadeusz Wiktor Bocheński, Alojzy Czesnowicki, Stefan Drzewiecki, Jan Ejsymont, Konstanty Leon Jacynicz, Stefan Teofil Jacynicz, Stanisław Józef Kamieński, Wacław Kłoczkowski, Konstanty Matyjewicz-Maciejewicz, Antoni Maciejewski, Czesław Maciejewski, Adam Mohuczy, Michał Przysiecki, Aleksander Rylke, Stanisław Rymszewicz, Edward Gabriel Tadeusz Sadowski, Hilary Sipowicz, Zdzisław Romuald Śladkowski, Władysław Staszkiewicz, Edward Szczęsnowicz, Bronisław Kazimierz Szydłowski. 1 2 106 Nautologia 2013, nr 150 oficerów, którzy służyli na okrętach podwodnych podczas wojny domowej w Rosji w reaktywowanej przez „białych” Flocie Czarnomorskiej oraz Flotylli Północnego Oceanu Lodowatego. Według Aleksandra Pożarskiego, zaprezentowanie biogramów ww. podwodniaków w osobnym segmencie pracy byłoby niecelowe z uwagi na ich niewielką liczbę, natomiast zakwalifikowanie ich do okresu obejmującego dzieje sowieckiej floty podwodnej byłoby całkowicie sprzeczne z logiką. Zasadniczą część książki stanowi słownik zawierający 687 biogramów podwodniaków. Zostały one uporządkowane w kolejności alfabetycznej, a 210 z nich zostało opatrzonych fotografiami, przybliżającymi czytelnikowi prezentowaną postać. Struktura poszczególnych biogramów jest przejrzysta. Autor ustalił określony wzorzec układu wewnętrznego każdego z nich, którego istotą jest podział na pięć części. W pierwszej podaje nazwisko, imię, imię ojca, datę i miejsce urodzenia oraz śmierci, informację o pochodzeniu społecznym, posiadanych tytułach honorowych oraz ostatnim stopniu wojskowym, na który charakteryzowana osoba została awansowana w rosyjskiej marynarce wojennej. W przypadku obcokrajowców służących później w innych flotach podano także ostatni stopień, który w nich osiągnęli. Druga część biogramu zawiera szczegółowe informacje dotyczące uzyskanego wykształcenia, przebiegu służby wojskowej (lub pracy w cywilu), w tym służby na okrętach podwodnych, oraz dalszych losów po przewrocie bolszewickim w Rosji. W trzeciej części podano informacje o zdobytych odznaczeniach. Czwarta część biogramu została podzielona na dwa akapity. W pierwszym zawarto genealogiczne informacje o rodzicach i ewentualnie także rodzeństwie prezentowanej postaci, a w drugim zwięzłe informacje o żonie (żonach) i dzieciach. Ostatnia część każdego biogramu zawiera aparat naukowy. W pierwszym akapicie autor precyzyjnie podał nazwy archiwów, numery zespołów archiwalnych, teczek i stron wykorzystanych dokumentów. W drugim akapicie zamieścił opis bibliograficzny pamiętników i opracowań, z których czerpał informacje. Objętość poszczególnych biogramów jest zróżnicowana, od kilkunastu linijek do kilku stron, na co ewidentny wpływ miała dostępność materiału źródłowego. Biograficzną część pracy autor uzupełnił 5 załącznikami. Dwa pierwsze zawierają bogaty materiał ilustracyjny, na który składa się 39 fotografii rosyjskich okrętów podwodnych zbudowanych w latach 1902–1918 oraz 62 fotografie z nekropolii rosyjskich Nautologia 2013, nr 150 i zagranicznych, na których spoczywają opisani w książce rosyjscy podwodniacy, którzy odeszli na wieczną wachtę. W załączniku 3 autor przedstawił kalendarium najważniejszych wydarzeń w dziejach Rosji w latach 1900–1918, preferując, co oczywiste, wydarzenia związane z dziejami sił podwodnych rosyjskiej marynarki wojennej. W załącznikach 4 i 5 zamieszczono dokumenty (rozkazy, instrukcje, regulaminy) dotyczące organizacji i funkcjonowania rosyjskiej floty podwodnej w latach 1905– 1918 oraz zmian w terminologii związanej z bronią minowo-torpedową. Baza źródłowa pracy jest imponująca. Autor wykorzystał dokumenty zdeponowane w archiwach rosyjskich oraz zagranicznych, w tym estońskich, szwedzkich i ukraińskich. Szczególnie owocna była kwerenda w Rosyjskim Państwowym Archiwum Marynarki Wojennej w St. Petersburgu oraz w Centralnym Archiwum Marynarki Wojennej w Gatczinie (głównie akta personalne). Ponad 300 zamieszczonych w tekście, często unikatowych, fotografii pochodzi z rosyjskich zasobów archiwalnych oraz ze zbiorów Centralnego Muzeum Marynarki Wojennej w St. Petersburgu, bądź kolekcji i archiwów prywatnych. Weryfikując dane biograficzne autor posiłkował się pamiętnikami świadków epoki oraz literaturą przedmiotu, w tym m.in. monografiami, słownikami, leksykonami i encyklopediami. Polskiego czytelnika z pewnością zainteresuje fakt, że spośród 687 biogramów podwodniaków 22 poświęcone zostały Polakom lub osobom polskiego pochodzenia. Czytelnik nie znający zwyczajów panujących w rosyjskiej nauce i publicystyce może jednak poczuć się zaskoczony, że w żadnym z biogramów poświęconych podwodnia- kom polskim, ale także podwodniakom innych nacji w służbie carskiej, nie wyszczególniono ich narodowości. Problem ten nabiera szczególnego znaczenia przy opisywaniu przez autora stosunkowo licznych przecież przypadków mających miejsce po pierwszej wojnie światowej, kiedy to wielu oficerów służących w marynarce rosyjskiej podało się do dymisji, wyjechało do ościennych krajów i zaciągnęło się przykładowo do polskiej, fińskiej, estońskiej, czy łotewskiej marynarki wojennej. Pozbawiony gruntownej wiedzy historycznej czytelnik może więc poczuć się zdezorientowany, gdyż autor nie wyjaśnia powodów tych licznych dymisji. W mojej ocenie, Aleksandr Pożarski powinien wyraźnie zaznaczyć, że rok 1918 był rokiem przełomowym w dziejach wielu narodów i państw Europy Środkowej i Wschodniej, gdyż po klęsce Rosji w pierwszej wojnie światowej odzyskały one utraconą niepodległość (np. Polska), bądź wybiły się na niepodległość (np. Finlandia, Łotwa, Estonia). Autor nie podjął próby wyjaśnienia pobudek, jakimi kierowali się podwodniacy narodowości polskiej, fińskiej, łotewskiej czy estońskiej, którzy zdecydowali o rezygnacji z kontynuowania służby w marynarce rosyjskiej. W mojej ocenie, należało wyraźnie wskazać, że nie kierowała nimi prywata, lecz pobudki patriotyczne. Pragnęli bowiem mieszkać we własnych, niepodległych państwach oraz służyć pod ojczystą banderą. Reasumując, książka petersburskiego historyka, mimo że może wzbudzać w zasygnalizowanej przeze mnie kwestii uwagi polemiczne historyków nierosyjskich, zawiera rzeczową informację naukową i jest niezastąpionym kompendium wiedzy o podwodniakach służących w rosyjskiej marynarce wojennej w okresie przed wybuchem pierwszej wojny światowej, podczas Wielkiej Wojny oraz w burzliwych latach rewolucji i wojny domowej w Rosji. W zakresie podjętym przez autora, dzieje korpusu oficerskiego rosyjskiej marynarki wojennej nie były dotąd przedmiotem dogłębnych studiów w literaturze historycznej. W tym sensie praca ma charakter pionierski. Książka Aleksandra Pożarskiego zawiera cenny materiał źródłowy, który może być wykorzystany w dalszych badaniach nad dziejami rosyjskiej floty podwodnej, w tym jej składem osobowym, historią wojny rosyjsko-japońskiej 1904–1905, pierwszej wojny światowej, wojny domowej w Rosji, historii emigracji rosyjskiej oraz historii techniki wojennomorskiej. Z tego tytułu warto ją zatem polecić zarówno historykom jak i marynistom zainteresowanym dziejami Rosyjskiej Cesarskiej Marynarki Wojennej, w szczególności jej floty podwodnej. Marek Herma 107 RECENZJE I OMÓWIENIA Knut M. Nygaard, The Scandinavian Lines og Sør-Afrikakonferansen. Linjefart mellom Europa og Sør-Afrika 1900–1940, Universitetet i Bergen, 2011, ss. 266 Prezentowana książka jest rozprawą doktorską napisaną przez Knuta M. Nygaarda pod kierunkiem Anne Bang, Camilli Brautaset oraz Kristine Bruland w Instytucie Archeologii, Historii, Kultury i Religioznawstwa na uniwersytecie w Bergen. Dotychczas spod pióra autora wyszły publikacje, które również wiążą się z tematyką morską, a mianowicie identyczne pod względem tematu i jednocześnie tytułu – książka pt. Fra seilskip av tre til dampskip i linjefart. Fred Olsens rederivirksomhet 1886–1904 oraz artykuł opublikowany w Sjøfartshistorisk årbok w 2005 r. Poruszone w prezentowanej rozprawie zagadnienie nie zostało dotąd szczegółowo zbadane, a jedynie w bardzo niewielkim stopniu zasygnalizowane, m.in. w takich opracowaniach jak Fearnley & Eger 1869– 1969 pióra Gunnara Christie Wasberga oraz Kaare Petersena (Oslo 1971), Wilhelm Wilhelmsen i hundre år Kristiana Ankera Olsena (Oslo 1961), Rids af Kompagniets historie. Til Bestyrelserådet og Direktionen for Det Østasiatiske Kompagni A. Brødala (Kopenhaga 1968), Wilhelm Wilhelmsen 1861–1994. A Brief History Bårda Kolltveita (Kendal 1976), czy też Det Østasiatiske Kompagni hjemme i Danmark og ude i Verden (Kopenhaga 1937). Książka The Scandinavian Lines og Sør-Afrikakonferansen. Linjefart mellom Europa og Sør-Afrika 1900–1940 liczy 266 strony, w tym 217 zrębu głównego, resztę zaś stanowi spis wykorzystanych archiwaliów oraz literatury, słowniczek pojęć, krótkie noty dotyczące transportu towarów ze Skandynawii do Afryki Południowej, a także w odwrotnym kierunku, wykaz akcji poszczególnych linii, jak i zeskanowane nieliczne dokumenty. Dysertację podzielono na 8 rozdziałów głównych, z których pierwszy stanowi wstęp, 5 następnych właściwą część opracowania, natomiast dwa ostatnie podsumowanie oraz uwagi końcowe. W pierwszej części autor wyjaśnił, w jaki 108 sposób dokonał próby zbadania linii żeglugowej prowadzącej ze Skandynawii do Afryki Południowej, obsługiwanej przez armatora norweskiego Wilhelma Wilhelmsena, duńskiego Det Østasiatiske Kompagni oraz szwedzkiego Rederiaktiebolaget Transatlantic, a także kolejnego armatora norweskiego Fearnley & Eger, w znacznej mierze pełniącego rolę maklera dla wymienionych spółek. Główne zagadnienie badawcze postawione przez autora dotyczy wyjaśnienia sposobu obsługi linii żeglugowej do Afryki Południowej, obsługiwanej przez nadmienionych armatorów, jak i procesu rozwoju niniejszego połączenia. O nowatorskim charakterze publikacji świadczy nie jedynie wypełnienie przez autora luki w historiografii marynistycznej, ale także sposób, w jaki podjął się zbadania postawionego przez siebie celu badawczego przy wykorzystaniu teorii rynku oligopolu, koncepcji gentlemanly capitalism, a także uwzględnieniu historii transnarodowej. Nawiązując do metodyki należy stwierdzić, że autor, jak zaznacza w pierwszym rozdziale, podjął się krytyki źródeł, analizując jednocześnie procesy ekonomiczne oraz społeczne przy jednoczesnym wykorzystaniu metody porównawczej i kwantytatywnej. Za cezurę początkową autor uznał 1900 r., w którym Det Østasiatiske Kompagni rozpoczęło eksport szwedzkiego drewna do Afryki Południowej, natomiast za końcową datę dysertacji uznał rozpoczęcie drugiej wojny światowej w Norwegii oraz Danii w 1940 r. Z kolei zakres geograficzny obejmuje Danię, Finlandię, Norwegię, Szwecję, Afrykę Południową, a także Londyn. Bazę źródłową stanowią dokumenty pochodzące z Bergens Sjøfartsmuseum, Landsarkivet w Göteborgu, Macs Maritime Carrier Shipping Ltd., Cape Town Archives after the South African Conference, National Archives and Records w Pretorii, National Library of South Africa w Cape Town, National Maritime Museum w Londynie, Riksarkivet w Oslo, Transiana Arkivet w Göteborgu, Western Cape Provincial Archives and Records Service w Cape Town oraz Wilhelm Wilhelmsen Historisk Arkiv w Lysaker. Niestety wykorzystanie zasobów jedynie wymienionych archiwów sprawiło, że K. M. Nygaard nie zdołał ustrzec się od przedstawienia nieco zniekształconego obrazu badanego przez siebie problemu. Nie skorzystał bowiem z żadnego archiwum w Finlandii, z której jak pisze, transportowano ogromne ilości drewna do Afryki Południowej. Pominięto również archiwa państw bałtyckich, eksportujących znaczne ilości tegoż towaru do Skandynawii, skąd dalej reeksportowa- no go m.in. do Afryki Południowej. Same porty w Gdańsku, Gdyni oraz Kłajpedzie pojawiają się w tekście jedynie dwukrotnie, ale bez głębszego wyjaśnienia ich roli w transporcie. W dodatku nie wyszczególniono dokładnie, z których państw skandynawskich eksportowano poszczególne ilości drewna. Rozważając zagadnienie eksportu drewna ze strefy bałtyckiej należy ponadto dodać, że należało również pokusić się o wyjaśnienie zmian politycznych w niniejszym obszarze, zwłaszcza zaistniałych podczas rewolucji rosyjskiej w 1917 r., gdy eksport z Rosji został bardzo utrudniony, a także po zakończeniu pierwszej wojny światowej, w wyniku której powstały nowe państwa oraz szlaki morskie. Konieczność uwzględnienia niniejszego problemu nasuwa się zwłaszcza przy omówieniu przez autora duńskiego armatora Atalanta obsługującego eksport ze strefy bałtyckiej do Afryki Południowej, a także w kontekście stwierdzenia przez K. M. Nygaarda, jakoby Bałtyk stanowił obok Skandynawii najważniejszy obszar, z którego transportowano drewno do Afryki Południowej. Kolejny istotny zarzut pojawia się w odniesieniu do nazbyt dużego uwypuklenia działalności linii Norway Mexico Gulf Line oraz Den Norske Afrika-og Australielinie, obsługiwanych przez Wilhelma Wilhelmsena kosztem Det Østasiatiske Kompagni oraz Rederiaktiebolaget Transatlantic. Zresztą sama praca jest mało zbalansowana, bowiem jej zrąb główny rozpoczyna się od strony 67, natomiast podsumowanie od strony 201. Warto przy tym zaznaczyć, że K. M. Nygaard nie wyjaśnił, czy takie ujęcie zagadnienia zostało podyktowane ilością oraz charakterem źródeł, którymi dysponował, czy też jakąkolwiek inną przyczyną. Brak równego potraktowania poszczególnych zagadnień pojawia się także przy zbadaniu okresu za lata 1924–1940, który został rozpatrzony bardzo pobieżnie. Tymczasem właśnie wówczas pojawiły się istotne momenty w światowej historii gospodarczej, tj. nastąpienie prosperity gospodarczej po zakończeniu kryzysu powojennego z 1922 r., jak i pojawienie się kryzysu światowego z lat 1929–1933, których wpływu na funkcjonowanie linii żeglugowej do Afryki Południowej autor także nie wyjaśnił. Nie uwzględniono również towarów transportowanych z Afryki Południowej do Europy północnej. Jest to ważny aspekt, który w większym stopniu wyjaśniłby dlaczego zbadana linia żeglugowa przynosiła zyski. Autor ograniczył się jedynie do stwierdzenia, podług którego w Afryce Południowej w wyniku wojny burskiej, Nautologia 2013, nr 150 a także wobec zakończenia pierwszej wojny światowej nastąpił znaczący rozwój ekonomiczny, a także wspomniał o znajdujących się w niniejszym rejonie złożach złota oraz kopalniach diamentów. Ponadto pominięto przedstawienie za pomocą diagramów oraz wykresów częstotliwości wejść statków do poszczególnych portów południowoafrykańskich, jak i wzrostu bądź spadku tonażu jednostek uczestniczących w niniejszej linii żeglugowej. Niestety nie zrekompensowało niniejszego mankamentu ograniczenie się K. M. Nygaarda jedynie do wykorzystania tabel ukazujących wielkość oraz wartość eksportu drewna do Afryki Południowej. Podsumowując należy stwierdzić, że autor nie w pełni wywiązał się z postawionego przed sobą problemu badawczego przede wszystkim ze względu na marginalne potraktowanie znaczenia strefy bałtyckiej. Warto na marginesie wspomnieć, iż książka K. M. Nygaarda jest już kolejną publikacją skandynawską, której wartość naukowa została nieco obniżona przez niemożność pokonania przez autora bariery językowej, a tym samym dotarcia do archiwaliów, źródeł oraz literatury fachowej traktujących o państwach bałtyckich. Jordan Siemianowski RECENZJE I OMÓWIENIA Anne Tone Aanby, Skipsbyggmesterens tid. Skipsbygging i Vikkilen 1750–1920, Oslo 2012, Ka Forlag, ss. 312. Anne Tone Aanby jest naukowcem seniorem (seniorforsker) oraz redaktorem lokalnego czasopisma muzealnego „AustAgder Arv”. W dotychczasowym dorobku naukowym autorki w głównej mierze pojawiły się opracowania traktujące o historii lokalnej poświęconej południowonorweskiemu okręgowi Aust-Agder, znacznie odbiegające tematyką od kwestii związanych z żeglugą, czy też stricte z budową żaglowców. Z kolei spośród nielicznych publikacji A. T. Aanby dotyczących marynistyki można wymienić artykuł Skipsbåten (ukazał się w „Aust-Agder Arv” w 2007 r.). Poruszone przez autorkę zagadnienie budowy żaglowców w miejscowości VikkiNautologia 2013, nr 150 len, czy też w ogóle w rejonie Aust-Agder, w latach 1750–1920 nie doczekało się jak dotąd jakiegokolwiek opracowania. Prezentowana książka liczy 312 stron, z których 294 tworzą zrąb główny dodatkowo zawierający liczne zdjęcia oraz tabele. Pozostała część dysertacji obejmuje przypisy, słownik terminów głównie związanych z budownictwem i konstrukcją żaglowców, a także spis wykorzystanych źródeł, jak i literatury. Za cezurę początkową przyjęto 1750 r., której zastosowania nie wyjaśniono klarownie, podano bowiem jedynie, że w 1700 r. na terenie Norwegii nastąpił diametralny rozwój budownictwa żaglowców. Bardziej zrozumiała jest górna granica, a więc 1920 r., w którym miał miejsce wyraźny spadek zarówno korzystania ze statków żaglowych, jak i ich produkcji. Opracowanie podzielono na 4 rozdziały – dwa pierwsze w ujęciu problemowych, natomiast pozostałe w problemowo-chronologicznym, z tym że jedynie w dwóch ostatnich częściach książki wyszczególniono wyraźny podział na lata 1750–1920. Nawiązując do zakresu geograficznego w głównej mierze skupiono się na miejscowości Vikkilen oraz innych miejscowościach położonych w Aust-Agder, m.in. Arendal, Fevik oraz Grimstad. W prezentowanym opracowaniu autorka postawiła sobie następujące problemy badawcze: charakterystyka przedsiębiorców i zakładów, w których budowano żaglowce, warunki prosperowania tychże przedsiębiorstw w okręgu Aust-Agder, a w szczególności w Vikkilen, proces czerpania przez lokalnych budowniczych statków wiedzy niezbędnej do wykonywania swojego fachu, a także próby radzenia sobie z postępem technologicznym i związaną z tymże konkurencją statków parowych. Ponadto dokonano próby wyjaśnienia sposobu konstruowania statków w poszczególnych dziesięcioleciach przy jednoczesnym niewielkim uwzględnieniu historii lokalnych armatorów oraz szerzej pojętego budownictwa statków w Norwegii. W recenzowanej publikacji wykorzystano liczne dokumenty archiwalne pochodzące m.in. z Rigsakrkivet w Kopenhadze, Riksarkivet w Oslo, Aust-Agder kulturhistoriske senter, Statsarkivet w Kristiansand, archiwum w Muzeum Morskim w Bergen (Bergens Sjøfartsmuseum), archiwum Norweskim Muzeum Morskim w Oslo (Norsk Sjøfartsmuseum), jak i wcale licznych archiwów prywatnych rodziny Ugland, czy też Jørgensen-Grefstad. Poza tym autorka przeprowadziła wiele wywiadów z członkami rodzin trudniących się niegdyś budową żaglowców w regionie Aust-Agder. Warto wspomnieć o szczególnej wartości inne- go źródła, tym razem ikonograficznego, które stanowią obrazy dokumentujące budowę żaglowców oraz ryciny wyjaśniające wykorzystanie partii drzew potrzebnych do konstrukcji poszczególnych elementów statków. Sporo problemów przysparza dokładne określenie metodologii, którą zastosowała autorka. Z jednej strony ustalono fakty, także w oparciu o tło historyczne oraz porównanie działalności poszczególnych zakładów, z drugiej zaś zastosowano elementy prozopografii opisując działalność właścicieli przedsiębiorstw, przy których uwzględniono również genealogię odgrywającą w prezentowanej publikacji niepoślednią rolę. Także działalność zakładów, w których budowano żaglowce, przedstawiono w sposób właściwy dla słowników. W sumie dwa pierwsze rozdziały posiadają charakter tradycyjnej książki, natomiast dwa ostatnie – słownika bądź encyklopedii. Publikacja została zaopatrzona w liczne tabele prezentujące liczbę statków zbudowanych w poszczególnych zakładach w określonych latach. Niestety autorka nie pokusiła się o przedstawienie wzrostu lub spadku liczby zbudowanych żaglowców za pomocą wykresów czy też diagramów. Właściwym krokiem byłoby również sporządzenie zbiorczego wykresu obrazującego tendencję rozwojową w budownictwie statków określonych zakładów, co dało by jasny obraz porównawczy. Do słabych stron opracowania należą zarazem powtórzenia pewnych faktów, m.in. dotyczących wpływu kryzysu po wojnie krymskiej na zanik koniunktury w budownictwie statków bądź sprzyjających warunków budowy żaglowców w 1917 r. Największy mankament publikacji stanowi jednak brak jakiegokolwiek zakończenia, dzięki czemu trudno określić charakter prezentowanej książki – naukowy (za czym przemawiają wykorzystane źródła i ustalone nowe fakty) – czy też popularnonaukowy. Być może taka sytuacja spowodowana jest dość nowatorską formą publikacji, która posiada charakter tradycyjnej książki, jak i swego rodzaju słownika. Jordan Siemianowski RECENZJE I OMÓWIENIA 109 RECENZJE I OMÓWIENIA Per Kristian Sebak, A Transatlantic Migratory Bypass. Scandinavian Shipping Companies and Transmigration through Scandinavia, 1898–1929, Bergen 2012, University of Bergen, ss. 369. Per Kristian Sebak uzyskał tytuł doktora w marcu 2012 r. w Instytucie Archeologii, Historii, Kultury i Religioznawstwa na Uniwersytecie w Bergen broniąc recenzowaną dysertację napisaną pod kierunkiem Christharda Hoffmanna oraz Camilli Brautaset. Natomiast obecnie jest pracownikiem naukowym w Muzeum Morskim w Bergen (Bergens Sjøfarsmuseum). Dotychczas spod jego pióra wyszły m.in. takie publikacje jak Titanic: 31 norske skjebner (Oslo 1998), The Titanic predecessor. The s/s Norge disaster of 1904 (204, bmw) czy też Titanic. Historie, myte, litteratur og film (Oslo 2012), jak i niezwiązana z tematyką morską „– vi blir neppe nogensinne mange her”. Jøder i Bergen 1851–1945 (Bergen 2008) dotyczącą życia żydów w Bergen w latach 1851–1945. Jakkolwiek problem emigracji z obszaru bałtyckiego do Ameryki Północnej został już poruszany wielokrotnie chociażby w takich opracowaniach jak Farvel Norge. Utvandringen til Amerika 1825–1975 (Oslo 2009) Sverre Mørkhagena, czy też Postoch passagerarfart över Nordatlanten ca 1865–1939. Om fartyg och rederier som haft särskild betydelser för nordiska resenärer, [w:] Unda Maris (Göteborg 1993) Paula Pålssona, a także w wielu innych pozycjach, żaden z autorów tychże prac nie przyjrzał się szerzej zagadnieniu transmigracji pasażerskiej odbywającej się poprzez państwa skandynawskie, co stanowi główne zagadnienie recenzowanej dysertacji. Książka A Transatlantic Migratory Bypass. Scandinavian Shipping Companies and Transmigration through Scandinavia 1898– 1929 liczy 369 stron, z których 339 stanowi zrąb główny, resztę zaś wypełnia spis terminów wraz z objaśnieniami, skorowidz nazw geograficznych wyjaśniający ich współcześnie funkcjonujące wersje, skorowidz armatorów oraz linii żeglugowych zawartych w publikacji, 13 tabel, a także spis bibliograficzny. Należy pamiętać, że tekst główny 110 również został zaopatrzony w liczne tabele, a ponadto diagramy, zdjęcia oraz mapy. Cezurą początkową jest 1898 r., w którym zdaniem autora znacznie wzrosła aktywność skandynawskich armatorów związana ze zwiększoną transmigracją ludności przez Skandynawię do Ameryki Północnej. Natomiast końcową datę stanowi 1929 r. rozpoczynający światowy kryzys gospodarczy. Pracę podzielono na trzy rozdziały – pierwszy obejmuje okres przed pierwszą wojną światową (1898–1914), kolejny dotyczy okresu pierwszej wojny światowej (1914–1918) zaś ostatni lat 1918–1929. W skład rozdziałów głównych weszło dalszych dziewięć podrozdziałów – wszystkie w ujęciu chronologiczno-problemowym. W zasadzie próby wyjaśnienia głównego postawionego przez autora problemu dokonano na bazie zbadania zaangażowania się armatora duńskiego – Det Forenede Dampskibs-Selskab (DFDS), szwedzkiej linii żeglugowej – Svenska Amerika Linien (SAL) oraz norweskiej linii żeglugowej – Den Norske Amerika Linje (NAL) w obsługę żeglugi pasażerskiej pomiędzy Danią, Norwegią i Szwecją a Ameryką Północną. Należy jednak pamiętać, że w niniejszych frachtach w znacznej mierze uczestniczyła ludność krajów nadbałtyckich, dla której obszar Skandynawii stanowił jedynie przystanek do dalszej podróży. Wobec zbadania wymienionych spółek armatorskich zastosowano metodę komparatywną z uwzględnieniem systemów biznesowych tychże firm. Przyczyny emigracji ludności spróbowano wyjaśnić na tle szerszego kontekstu historycznego zdefiniowanego jako kolektywizm metodologiczny oddzielony grubą linią od indywidualizmu metodologicznego w rozumieniu autora właściwego nie dla szerszych mas, lecz jedynie dla poszczególnych jednostek. Owe pojedyncze przypadki wyjazdów zostały prawie zupełnie pominięte – autor przytoczył jedynie anegdotę dotyczącą rosyjskiego Żyda Wiktora Guriewicza. Wykorzystano znaczącą literaturę fachową przedmiotu, jednakże uzasadnione wątpliwości budzi brak uwzględnienia publikacji rosyjsko-, polsko-, łotewsko-, litewsko- oraz estońskojęzycznych, pominięcie których spowodowało brak rozpatrzenia polityki migracyjnej państw nadbałtyckich. P. K. Sebak zdołał jedynie poruszyć problem emigracji Żydów z terenów carskiej Rosji podczas rewolucji w 1905 r., jak i rolę portu w Libawie w ruchu emigracyjnym z ZSRR. Zresztą sam autor przyznał, że czytanie cyrylicy stanowi dlań nie lada problem. Zapewne ograniczone możliwości językowe sprawiły, że w prezentowanej książce pojawił się błąd w ustaleniu lat wojny polsko-bolszewickiej, która według autora trwała w latach 1920–1921. Główną bazę źródłową stanowią dokumenty archiwalne wykorzystane dzięki wykonaniu kwerendy w Danii (DFDS Arkiv, Erhvervsarkivet, Landsarkivet for Sjæland), Holandii (Gemeentearchief), Norwegii (Oslo Museum, Riksarkivet, Statsarkivet i Oslo), Szwecji (Nordisk Resebureau, Riks arkivet, Landsarkivet i Göteborg), Wielkiej Brytanii (British Library), a także Stanach Zjednoczonych (The National Archives in Washington). Niestety nie skorzystano z archiwów proweniencji rosyjskiej, polskiej, łotewskiej, estońskiej oraz litewskiej, w czym być może zasadniczą rolę ponownie odegrała bariera językowa, która i tym razem zniekształciłaby nakreślony przez autora obraz. Ponadto spośród istotnych źródeł brakuje m.in. sprawozdań rocznych duńskich, a także norweskich konsulów bardzo dokładnie opisujących ruch statków w poszczególnych portach. Dalszą istotną kwestię związaną z działalnością norweskich konsulatów stanowi wpływ wybicia się Norwegii na niepodległość w 1905 r. na działalność norweskiej floty handlowej – problem zupełnie pominięty w recenzowanej rozprawie. Prezentowaną pracę wzbogacono licznymi mapami ukazującymi szlaki lądowe i morskie emigrującej ludności z poszczególnych państw bałtyckich. Jednakże i tu autor nie ustrzegł się od braku dokładności, nie zaznaczył bowiem Torunia, jak wynika z załączonej mapy, dość istotnego miasta leżącego na przecięciu dróg idących z Królewca, Gdańska, jak i Hamburga. W dodatku z ostatniego z wymienionych portów nie poprowadzono linii prezentującej jeden ze szlaków atlantyckich. Prócz map uwzględniono liczne diagramy w jasny sposób obrazujące poszczególne zmiany oraz trendy, na przykład w zmniejszającej bądź zwiększającej się liczbie emigrantów do Ameryki Północnej na przestrzeni lat. Warto jednocześnie zaznaczyć, że autor w zasadzie ograniczył się do zastosowania diagramów słupkowych kosztem wykresów liniowych oraz kołowych (takie zestawienia występują odpowiednio raz i dwa razy). W skład metodyki statystycznej wchodzą również wcale liczne tabele, bardzo pomocne na przykład przy analizie zmieniającej się liczby emigrantów udających się do Stanów Zjednoczonych i korzystających z usług wspomnianych armatorów. Interesujący element tychże zestawień stanowi uwzględnienie klas pasażerskich (pierwsza, druga, trzecia) wraz z liczbą podróżujących weń w poszczególnych latach osób. Dość ciekawe źródło ikonograficzne stanowią ilustracje przedstawiające ogłoszenia zbadanych w dysertacji linii pasażerskich zaczerpniętych z prasy rosyjskiej Nautologia 2013, nr 150 (Ruskije Viedomosti, jest to jedyny przypadek, gdy autor skorzystał z rosyjskojęzycznego wydawnictwa), niemieckiej (Dresdner Nachrichten), czy też amerykańskiej (The Chicago Tribune). Polskiego czytelnika może w szczególny sposób zainteresować problem transmigracji Polaków, którzy do 1918 r. zostali potraktowani głównie jako obywatele rosyjscy, jak się okazuje w znacznej mierze będący wyznania judaistycznego. Wątek polski po zakończeniu pierwszej wojny światowej rozpatrzono głównie na tle praw, które Druga Rzeczypospolita otrzymała w Wolnym Mieście Gdańsku, a także niesprzyjających stosunków z Litwą. Podsumowując należy stwierdzić, że autor nie w pełni wywiązał się z postawionego przed sobą zadania ze względu na fakt pominięcia przezeń archiwaliów państw nadbałtyckich. Tym samym niniejsza praca skłania do próby uzupełnienia poruszonego problemu, także przy rozpatrzeniu działalności spółek armatorskich innych niż skandynawskie. Jordan Siemianowski RECENZJE I OMÓWIENIA Jerzy Litwin, Morskie zabytki Gdańska i okolic, Wyd. 2, Gdańsk, Wydawnictwo „Marpress” 2011, s. 276. To już drugie wydanie popularnonaukowej książki autorstwa dr inż. Jerzego Litwina pt. Morskie zabytki Gdańska i okolic. Pierwsze ukazało się w 1999 roku1. Świadczy to o zapotrzebowaniu na tego typu książki poruszające tę właśnie tematykę. Praca ta wydana przez zasłużone dla propagowania historii i kultury Gdańska oraz regionu Wydawnictwo „Marpress”, którego dorobek liczy już ponad 370 książek naukowych, popularnonaukowych, wspomnień, a także literatury pięknej2. Autorem jest wspomniany już dr inż. Jerzy Litwin, absolwent Instytutu Okręto- wego Politechniki Gdańskiej. Od 1984 roku redaktor miesięcznika „Modelarz”. Od 2001 roku pełni funkcję dyrektora Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku, historyk i muzealnik, znawca historii techniki okrętowej, autor kilku książek 3. Opublikował również ponad 220 artykułów naukowych i popularnonaukowych, reportaży, z czego ponad 50 za granicą (tłumaczonych na angielski, niemiecki, holenderski i litewski). Książka ta składa się ze wstępu, części I – Z morskich dziejów miasta, części II – Morskie zabytki Gdańska, części III – Morskie zabytki w Sopocie i Gdyni, części IV – Morskie zabytki w okolicach Gdańska oraz rozdziału zamykającego całość pracy, czyli Informacji dla turystów. Opracowanie zaopatrzone zostało w bibliografię, która przedstawia czytelnikom podstawową literaturę dotyczącą tematu, indeksy zawierające nazwy statków i nazwisk. Szkoda, że zabrakło indeksów geograficznego i rzeczowego. Praca zaopatrzona została w liczne ilustracje (niektóre lotnicze), zarówno kolorowe jak i czarno-białe oraz reprodukcje. Należy podkreślić bardzo staranne opracowanie redakcyjne recenzowanej pracy. Liczne ilustracje wpłynęły na podniesienie percepcji prezentowanej książki. Prezentowane co kilkanaście stron fotografie eksponatów i archiwaliów pochodzą m. in. ze zbiorów Archiwum Państwowego w Gdańsku, Biblioteki Gdańskiej PAN, Biblioteki Uniwersytetu Cambridge, CMM, Muzeum Archeologicznego w Gdańsku, Muzeum Historycznego Miasta Gdańska, Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Narodowego w Gdańsku oraz zbiorów prywatnych w tym samego autora. Przedstawiają one m. in. często zapomniane lub też niezauważalne na pierwszy rzut oka dla turystów, ale również samych mieszkańców zabytki, budowle świadczące o morskiej historii wybrzeża gdańskiego. Takie jak np. budynek przedwojennej poczty morskiej w Porcie Gdańskim czy też piękną dioramę przedstawiająca żaglowiec na tle portu zdobiącą fasadę budynku Narodowego Banku Polskiego w Gdańsku przy ulicy Okopowej oraz zabytkową murowaną latarnię morską w dzielnicy Nowy Port z końca XIX wieku (s. 160). Autor swą książkę zaczął od wstępu, w którym uzasadnia potrzebę ukazania się drugiego wydania pracy. Wyjaśnia, iż 12 lat jakie upłynęło od wydania pierwszego to wystarczający okres, by przedstawić czy- J. Litwin, Morskie zabytki Gdańska i okolic, Gdańsk 1999. Szerzej na ten temat zob. J. Samp, Twórczość związana z Gdańskiem i wybrzeżem na przykładzie działalności wydawniczej Oficyny „Marpress”, [w:] Literatura wybrzeża po 1980 roku, red. T. Arendt, K. Turo, Pelplin 2004, s. 124–135. 3 J. Litwin, Zabytkowe modele okrętów z Dworu Artusa w Gdańsku, Gdańsk 1981; idem, Modelarstwo okrętowe, Gdańsk 1985; idem, Polskie szkutnictwo ludowe w XX wieku, Gdańsk 1995; idem, Morskie dziedzictwo Gdańska, Gdańsk 1998. 1 2 Nautologia 2013, nr 150 telnikom jak wiele się zmieniło, jakie zaszły zmiany w Gdańsku i okolicach, co ma swoje odzwierciedlenie w uzupełnieniach i aktualizacji samego tekstu jak i licznych nowych ilustracjach. Jak we wstępie pisze Jerzy Litwin, książka ta „zawiera moje doświadczenia wyniesione z okresu pracy m. in. w Regionalnym Ośrodku Studiów i Ochrony Środowiska Kulturowego w Gdańsku oraz od 1991 roku w Centralnym Muzeum Morskim, którego bogate zbiory (w tym również innych muzeów regionu) wymagają ciągłej promocji”. Książek o historii i dziejach Gdańska i okolic jest sporo i to zarówno w języku polskim jak i niemieckim, lecz nie w ujęciu jakie zaprezentował Jerzy Litwin, a więc z perspektywy zabytków (zarówno ruchomych jak i nieruchomych), miejsc i wszelkich śladów przedstawiających morski charakter Gdańska i okolic. Omawiana tu praca Jerzego Litwina stanowi oryginalny wykład, który zebrany w zwięźle przedstawioną całość, a zarazem rozszerzony w stosunku do wyd. I, prezentuje nam nowatorskie ujęcie historii wybrzeża gdańskiego. Część pierwsza książki składa się z 9 podrozdziałów przedstawiających zarys dziejów morskich Gdańska, historię i rozwój żeglugi oraz morskiego handlu. I tak w podrozdziale pierwszym przedstawił początki żeglugi w okresie do roku 1308, w którym omawia dzieje piastowskie. Drugi podrozdział poświęcony został czasom panowania Zakonu Krzyżackiego. Autor słusznie zauważa, że znaczny wpływ na rozwój handlu miało wstąpienie Gdańska do Związku Miast Hanzeatyckich w 1361 roku. Kolejne podrozdziały to Pod berłem Jagiellonów (1454–1572), Polskie zmagania o Dominum Maris Baltici (1573–1697), czyli okres największego rozkwitu miasta w okresie Rzeczypospolitej szlacheckiej, Pod rządami Sasów (1697–1793), Pod banderą Prus (1793–1871), W granicach Cesarstwa Niemieckiego (1871–1918), W czasach Wolnego Miasta Gdańska (1920–1939) i ostatni Po roku 1945. W części drugiej swej pracy Jerzy Litwin najpierw przedstawia konkretne muzea – również te, które mają dopiero powstać (Muzeum II Wojny Światowej) na terenie Gdańska oraz ich zbiory pod kątem morskim. Następnie opisuje poszczególne zabytki na terenie Głównego i Starego Miasta Gdańska. Omówiono budowle sakralne, bramy dawnego portu nad Motławą, ulice i place. Autor przedstawił również zabytki na obrzeżach miasta takie jak Twierdza Wisłoujście, Westerplatte czy Latarnia w Nowym Porcie. Trzeci rozdział książki omawia zabytki związane z morzem na terenie Gdyni i Sopotu. Tak więc czytelnik znajdzie tu 111 podstawowe informacje związane m. in. z historią powstania miasta i portu, Muzeum Miasta Gdyni, Muzeum Marynarki Wojennej, Okrętu-Muzeum „Błyskawica”, Statku-Muzeum „Dar Pomorza”, Akwarium Gdyńskim. Morskie zabytki w okolicach Gdańska to tytuł części czwartej, w której znajdziemy opis wszystkich ważniejszych zabytków związanych z morzem poza terenem samego trójmiasta. Autor przedstawił takie miasta i miejscowości nad brzegiem Zatoki Puckiej i otwartym morzem, jak: Puck, Rewa, Osłonino, Rzucewo, Swarzewo, Rozewie czy Jastrzębia Góra. Zabytkom i atrakcjom Półwyspu Helskiego (m. in. Muzeum Obrony Wybrzeża, Muzeum Rybołówstwa, Fokarium, latarnie) poświęcony został cały podrozdział. Wschodnie dzielnice dzisiejszego Gdańska, czyli Sobieszewo, Przegalina i Świbno przedstawiono w podrozdziale czwartym. Kolejny podrozdział to miejscowości Mierzei Wiślanej, a więc takie, jak: Jantar, Stegna, Sztutowo, Kąty Rybackie. Autor, znany badacz z zakresu szkutnictwa i budownictwa okrętowego, nie omieszkał zaprezentować czytelnikom typów łodzi rybackich, jakie można było w przeszłości i obecnie spotkać nad Zalewem Wiślanym, takich jak barkasy czy żakówki. Południowy zasięg geograficzny tej pracy wyznacza Tczew z krótkim przedstawieniem Muzeum Wisły. Rozdział zamykający całość książki zawiera wybór najważniejszych informacji turystycznych dotyczących dojazdów, komunikacji, parkingów, godzin otwarcia i adresów muzeów, galerii, rozkładu rejsów statków wycieczkowych, adresów bibliotek, restauracji oraz tych wszystkich miejsc, które ułatwiają swobodne poruszanie się turysty po Gdańsku i wybranych miejscowościach nadmorskich. Sprawia to, że książka ta może służyć turystom odwiedzającym Trójmiasto jako przewodnik, który ułatwia poruszanie się po Gdańsku czy też innych miejscach przedstawionych w książce. Pomocna i użyteczna może być również dla przewodników i organizatorów wycieczek po Trójmieście i okolicach. Ze względu na swój popularnonaukowy charakter książka napisana jest bardzo komunikatywnym językiem. Przejrzystość i jasność wykładu sprawia, że recenzowana praca powinna znaleźć się na półce każdego miłośnika Gdańska, marynisty czy też każdego kto interesuje się historią regionu Pomorza Gdańskiego. Bogactwo poruszonych w tej książce zagadnień powoduje, iż praca ta może służyć laikom jako informator, doskonałe wprowadzenie do pogłębienia wiadomości w niej zawartych. Jan Tymiński 112 RECENZJE I OMÓWIENIA Jerzy Prochwicz, Wojska Ochrony Pogranicza 1945–1965. Wybrane problemy, Piotrkowskie Wydawnictwo Naukowe, Piotrków Trybunalski 2011 Wśród wielu formacji militarnych funkcjonujących na polskim Wybrzeżu w latach 1945–1991 znajdowały się Wojska Ochrony Pogranicza (WOP). Były one przeznaczone do realizacji zadań związanych z ochroną polskich granic. Jednak wielu badaczom tej problematyki, historykom wojskowości, a przede wszystkim osobom, które zetknęły się z żołnierzami z zielonymi otokami, ich służba kojarzyła się i nadal kojarzy przede wszystkim z restrykcjami stosowanymi wobec ludności cywilnej w powojennej Polsce. W systemie bezpieczeństwa każdego państwa ochrona granic zajmowała i zajmuje miejsce szczególne. Dlatego też do realizacji tych zadań niezależnie od obowiązującego w państwie systemu społeczno-politycznego powołuje się służby o charakterze militarnym bądź policyjnym, które realizują zadania ochrony granic pod względem politycznym, wojskowym a także ekonomicznym. Problematyka ochrony polskich granic w latach 1945–1991 nie doczekała się dotychczas swojego całościowego opracowania w postaci monografii, chociaż w literaturze przedmiotu funkcjonuje szereg opracowań zwartych i licznych artykułów. Jednak ich wartość jest znacznie zróżnicowana zarówno pod względem podejmowanych zagadnień, jak i okresów preferowanych przez poszczególnych autorów. Przegląd dokonań w tym zakresie pozwala zauważyć niedobór opracowań monograficznych obejmujących dłuższe okresy. Dlatego też z dużym zainteresowaniem należy przyjąć najnowsze opracowanie dotyczące tej formacji, które obejmuje pierwsze 20 lat jej funkcjonowania i prezentuje zasadnicze problemy związane z ochroną granic. Książka pt. Wojska Ochrony Pogranicza 1945–1965. Wybrane problemy ukazała się nakładem Piotrkowskiego Wydawnictwa Naukowego w Piotrkowie Trybunalskim, a jej autorem jest były oficer tej formacji, a obecnie pracownik naukowy Filii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Piotrkowie Trybunalskim. Autor postawił sobie za cel dokonanie analizy, przeprowadzenie krytycznej oceny i ustalenie wpływu poszczególnych resortów (MON, MBP i MSW) na funkcjonowanie Wojsk Ochrony Pogranicza (dalej WOP), kształt struktur organizacyjnych tej formacji i system ochrony granic PRL. Cezury prezentowanej pracy należy uznać za czytelne i umocowane historycznie. Pierwsza z nich (rok 1945) jest związana z zakończeniem II wojny światowej, ochroną granic państwa polskiego przez jednostki frontowe WP oraz powstaniem nowej formacji – WOP. Druga data dotyczy istotnych zmian związanych z podległością resortową i zmian strukturalnych tej formacji, bowiem 1 lipca 1965 r. nastąpił koniec jej funkcjonowania w ramach resortu spraw wewnętrznych. Można przypuszczać, że J. Prochwicz – podobnie jak i wielu innych piszących – podejmując się wyzwania prezentacji problematyki tej formacji w wymienionym okresie (1945–1965), przy znacznej ilości materiałów archiwalnych, napotkał na trudności związane z pomieszczeniem określonych treści na ograniczonej liczbie stron. Dlatego też, aby uczynić swoje opracowanie bardziej czytelnym autor skupił się na kilku wybranych zagadnieniach (stąd w tytule zwrot „Wybrane problemy”). Prezentowana praca liczy 563 strony i składa się ze wstępu, pięciu rozdziałów oraz zakończenia. Konstrukcję pracy przyjętą przez autora należy uznać za zasadną, bowiem jest ona stosunkowo często wykorzystywana przez piszących. Omawiana praca ma budowę chronologiczno-problemową, co pozwoliło piszącemu na przejrzystą prezentację omawianych problemów i zachodzących zmian, a czytelnikowi na lepszy odbiór prezentowanych treści. We wstępie (8 stron) dokonano omówienia znaczenia przedstawionej w pracy problematyki, przyświecających autorowi celów, charakterystyki ram czasowych oraz zakresu merytorycznego, bazy źródłowej i dotychczasowej literatury przedmiotu. Rozdział pierwszy nosi tytuł Granice Polski w latach 1945–1965 i liczy 114 stron. Omówiono w nim proces kształtowania się granic w kontekście sytuacji międzynarodowej i występujące kontrowersje na temat jej przebiegu. Proces ten zaprezentowano oddzielnie dla zachodniej granicy Polski (22 strony), granicy południowej (51 stron) i granicy wschodniej (29 stron). W rozdziale drugim – liczącym 131 stron – zaprezentowano Powstanie i rozwój Nautologia 2013, nr 150 organizacyjny Wojsk Ochrony Pogranicza w latach 1945–1965. Autor scharakteryzował na tle zachodzących przemian społeczno-politycznych w Polsce oraz zmian podległości organizacyjnej przeobrażenia, jakie miały miejsce w strukturze organizacyjnej tej formacji. Objęły one trzy zasadnicze okresy dotyczące lat: 1945–1948. 1949–1955 i 1956–1965. Wprowadzone cezury były zdaniem autora uwarunkowane potrzebami doskonalenia struktur organizacyjnych, a także zmianami zachodzącymi w Polsce oraz na arenie międzynarodowej. Rozdział trzeci – Kadry Wojsk Ochrony Pogranicza, liczący 70 stron – zawiera opis kształtowania się składu osobowego tej formacji, który przedstawiono oddzielnie dla: korpusu oficerskiego (46 stron), podoficerów zawodowych i nadterminowych (15 stron) oraz żołnierzy zasadniczej służby wojskowej (9 stron). Wśród interesujących zagadnień, które znalazły się w tej partii książki należy wymienić takie kwestie, jak: proces kształtowania się korpusu oficerskiego, służba w formacji kadry wywodzącej się z Sił Zbrojnych II Rzeczypospolitej i Armii Czerwonej oraz tzw. „czyszczenie kadr”. Konstrukcja rozdziału czwartego noszącego tytuł System ochrony granic i liczącego 98 stron została podporządkowana wyżej wymienionym okresom, w związku z czym obejmuje: organizację i formy pełnienia służby w latach 1945–1948 (35 stron), przeobrażenia systemu ochrony granic w latach 1949–1955 (43 strony) oraz system ochrony granic w latach 1956–1965 (21 stron). Ostatni rozdział – Wojska Ochrony Pogranicza w życiu społeczno-politycznym pogranicza – liczy 63 strony i obejmuje kolejną w hierarchii ważności płaszczyznę działania tej formacji. W tej partii książki zaprezentowano udział żołnierzy w akcjach społeczno-politycznych, a także rozwój współpracy ze społeczeństwem na pograniczu. Zwieńczeniem zasadniczej części książki jest zakończenie (4 strony), w którym zawarto wnioski dotyczące prezentowanej problematyki, a także uzasadnienie celów, hipotez i problemów badawczych przyjętych w pracy. Wartościowym uzupełnieniem najnowszego opracowania J. Prochwicza są: wykaz tabel zawartych w tekście głównym (17), wykaz załączników (15), załączniki, wykaz skrótów zastosowanych w pracy, indeks osobowy oraz indeks nazw geograficznych. Na podkreślenie zasługuje bogata baza, z której korzystał piszący, na którą składają się zarówno dostępne materiały źródłowe jak i opracowania. Przygotowując pracę autor dotarł do licznych zespołów akt znajdujących się w polskich i zagranicznych archiwach państwowych i resortowych. W tym miejscu należy wymienić chociaż najważniejsze placówki istotne z punku widzenia podjętego tematu: Archiwum Akt Nowych w Warszawie, Archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP w Warszawie, Archiwum Straży Granicznej w Szczecinie, Archiwum MSWiA w Warszawie, Archiwum IPN w Warszawie, Centralne Archiwum Wojskowe w Warszawie, Archiwum Instytucji MON w Warszawie, Archiwum Marynarki Wojennej w Gdyni i wiele innych. Ze względu na ograniczony zakres merytoryczny publikacji należy stwierdzić, że nie wyczerpano w niej całości problematyki dotyczącej funkcjonowania formacji WOP w tym okresie. Autor celowo skupił się tylko na zasadniczych problemach, a pominął kwestie mające mniejsze znaczenie dla sedna tematu, co zapewne w przyszłości będzie skutkowało kolejnymi opracowaniami z tego zakresu. Pomimo tego należy uznać, że prezentowana praca posiada dużą wartość naukową, jest przykładem nowego spojrzenia i wielu nowych oraz interesujących spostrzeżeń dotyczących omawianej pro blematyki. Oczywiście autor pisząc to opracowanie nie ustrzegł się błędów, które jednak nie dyskredytują całości jego dzieła. W ocenie niżej podpisanego zaliczyć do nich można następujące uchybienia: – w konstrukcji pracy w rozdziale pierwszym może razić czytelnika brak charakterystyki polskiej granicy morskiej po 1945 r. Zaprezentowano (w postaci oddzielnych podrozdziałów) granice lądowe – zachodnią, południową i wschodnią, pomijając granicę morską; – w bibliografii pkt V. Dzienniki i wspomnienia – pominięto wspomnienia płka Jana Nikiforowa, które ze względu na datę wydania (2007 r.) i prezentowaną problematykę powinny być znane autorowi1; – w bibliografii pkt VII. Artykuły – w dwóch przypadkach błędnie podano nazwisko autora artykułu – Freśko S. (Stefan – I.B.) – zamiast Fręśko; – w bibliografii w tym samym punkcie autor przytoczył 17 artykułów dra Grzegorza Goryńskiego, pomijając jego najważniejszą pracę dla prezentowanej problematyki – rozprawę doktorską, która wprawdzie nie ukazała się drukiem, ale powinna być znana piszącemu ze względu na prezentowany temat 2. – w bibliografii pkt VII. Artykuły – zastosowano niejednolitą konstrukcję zapisu tego samego rodzaju pozycji wydawniczych (np. na stronie 504: „Biuletyn Centralnego Ośrodka Szkolenia Straży Granicznej” 2005, nr 1/2005; „Granica 1985”, nr 19; „Kwartalnik Historyczny” 1964, nr 2). W uzupełnieniu powyższego omówienia monografii, dla młodszych czytelników interesujących się problematyką ochrony granic warto przypomnieć sylwetkę autora i jego dotychczasowe dokonania. J. Prochwicz urodził się 1 lutego 1952 r. w Ząbkowicach Śląskich w woj. wrocławskim. Po ukończeniu szkoły podstawowej w 1967 r. kontynuował naukę w Zasadniczej Szkole Zawodowej dla pracujących w Turoszowie. Trudne warunki materialne i zdarzenia losowe spowodowały, że szansę na ułożenie sobie życia dostrzegł w podjęciu służby zawodowej w wojsku. Dlatego też po ukończeniu szkoły w 1970 r. wstąpił do Podoficerskiej Szkoły Zawodowej WOP w Kętrzynie. Po jej ukończeniu w roku 1971 rozpoczął służbę w jednostce WOP w Krośnie Odrzańskim. W następ- 1 J. Nikiforow, W granicznym kalejdoskopie 1945–2005. Wspomnienia, Wydawnictwo DJ, Gdańsk 2007; Zobacz też I. Bieniecki, Jan Nikiforow, „W granicznym kalejdoskopie – wspomnienia 1945–2005” (recenzja książki Jana Nikiforowa), „Nautologia”, nr 145 z 2008 r., s. 133–136. 2 Zobacz G. Goryński, Organizacja ochrony morskiej granicy Polski przez Wojska Ochrony Pogranicza w latach 1949–1965, Gdańsk 1998 (maszynopis pracy doktorskiej obronionej w Uniwersytecie Gdańskim). Nautologia 2013, nr 150 113 nym roku został żołnierzem zawodowym na stanowisku kierowcy-kinooperatora, na którym pełnił służbę do 1985 r. W tym czasie ukończył też Liceum Ogólnokształcące dla Pracujących w Krośnie Odrzańskim (1978 r.). Pozostając w korpusie podoficerów zawodowych w 1981 r. podjął zaoczne studia magisterskie na Uniwersytecie we Wrocławiu na kierunku historia – specjalność archiwalna. We wrześniu 1986 r. ukończył studia na Wydziale FilozoficznoHistorycznym, uzyskując tytuł magistra historii. Pracę magisterską pt. Rola kobiet w kulturze i społeczeństwie rzymskim napisał pod kierunkiem doc. dra Juliusza Ziomeckiego. W roku 1985, będąc na ostatnim roku studiów (służąc w korpusie podoficerów zawodowych) został skierowany do Archiwum WOP w Kętrzynie na stanowisko p.o. oficera Archiwum. W kolejnych latach, pozostając w korpusie podoficerów zawodowych, zajmował stanowisko oficera Archiwum. Od roku 1990, po przejściu do korpusu oficerskiego objął obowiązki kierownika Archiwum WOP. Po przekształceniu w maju 1991 r. Archiwum WOP w Archiwum Straży Granicznej został jego kierownikiem. Na tym stanowisku pełnił służbę do kwietnia 2000 r., kiedy to został zwolniony z zajmowanego stanowiska i przeniesiony do rezerwy. Podczas służby w charakterze kierownika Archiwum SG, po złożeniu stosownych egzaminów, uchwałą Rady Wojskowego Instytutu Historycznego Akademii Obrony Narodowej w Warszawie z 12 grudnia 1997 r. uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych w zakresie historii. Podstawą była rozprawa doktorska Formacje Korpusu Ochrony Pogranicza w 1939 roku, napisana pod kierunkiem prof. zw. dra hab. Czesława Grzelaka. Podczas pracy w Archiwum SG był również zatrudniony w centrum Kształcenia Ustawicznego (1997–2000) jako nauczyciel przedmiotów zawodowych na kierunku archiwistyka. Po zakończeniu służby w SG pracował w Liceum Ogólnokształcącym w Kętrzynie (w latach 2002– 2003) jako nauczyciel historii i wiedzy o społeczeństwie. W trakcie pracy w LO w Kętrzynie w 2003 r. ukończył studia podyplomowe na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w zakresie kształcenia pedagogicznego. Od października 2005 r. jest adiunktem w Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach – Filia Piotrków Trybunalski. W latach 2005–2010 pracował w Instytucie Historii w Zakładzie Archiwistyki i Nauk Pomocniczych Historii, natomiast od roku 2010/2011 w Instytucie Nauk Pedagogicznych – Zakładzie Edukacji Obronnej. 114 Autor prezentowanej monografii posiada znaczący dorobek naukowy. W latach 1986–1997 jego zainteresowania naukowe koncentrowały się wokół problematyki polskich formacji granicznych II Rzeczypospolitej. W tym okresie opublikował pierwsze artykuły naukowe, m. in. w „Przeglądzie Policyjnym”, „Wojskowym Przeglądzie Historycznym” oraz wydawnictwie zwartym Korpus Ochrony Pogranicza w 70 rocznicę powołania. Materiały z konferencji popularnonaukowej 15–16 listopada 1994, pod red. L. Grochowskiego. Po uzyskaniu stopnia doktora nauk humanistycznych w zakresie historii w 1997 r. kontynuował swoje dotychczasowe zainteresowania naukowe. Z czasem doprowadziły one do uzyskania wyników naukowo-badawczych w następujących obszarach: – formacje graniczne II Rzeczypospolitej, – procesy powstania zespołów archiwalnych, – działania formacji granicznych w kampanii polskiej 1939 r. – Wojska Ochrony Pogranicza. W ramach pierwszego obszaru badawczego, oprócz tekstów powstałych przed uzyskaniem stopnia doktora, znalazły się dwie książki: Korpus Ochrony Pogranicza 1924–1939 (wyd. 2003 i 2006 r.) oraz Wywiad korpusu Ochrony Pogranicza 1924–1939 (wyd. 2003/2004 r. – współautor M. Jabłonowski). Rozszerzenie pierwszego obszaru badawczego stanowi szereg artykułów opublikowanych w wydawnictwach zwartych i czasopismach (w latach 1998–2011). Wypełnieniem drugiego obszaru badawczego (procesy powstania zespołów archiwalnych) są artykuły w czasopismach i wydawnictwach zwartych oraz recenzje. Zwieńczeniem tej problematyki było wydanie w 2001 r. książki O Niepodległą i granice. Korpus Ochrony Pogranicza 1924–1939. Wybór dokumentów (współautorzy M. Jabłonowski, W. Janowski, B. Polak). Kolejny – trzeci obszar zainteresowań badawczych został zapoczątkowany rozprawą doktorską i obejmuje artykuły opublikowane w czasopismach i wydawnictwach zwartych oraz stronach internetowych. W ramach czwartego obszaru badawczego dotyczącego Wojsk Ochrony Pogranicza autor ww. pracy opublikował szereg artykułów w czasopismach i wydawnictwach zwartych, a jego ukoronowaniem jest recenzowana książka – Wojska Ochrony Pogranicza 1945–1965. Wybrane pro blemy. Oprócz czterech ww. podstawowych obszarów zainteresowań dra J. Prochwicza należy również wspomnieć o problematyce obejmującej zagadnienia związane z mniej- szościami narodowymi i losami ludności II Rzeczypospolitej, w ramach których zrealizował kolejne cztery publikacje (Mniejszość litewska w II Rzeczypospolitej, 2001; Łemkowie na Mazurach, 2007; Deportacje ludności polskiej 1940–1941, 2005 oraz Niemodny Katyń, 2005). Ogółem dr J. Prochwicz po uzyskaniu stopnia doktora opublikował 61 prac, w tym: cztery monografie, pięćdziesiąt pięć artykułów, jeden przewodnik i jedną recenzję wydawniczą). Ponadto należy wspomnieć o innych osiągnięciach badawczych, które były związane z działaniami na rzecz popularyzowania badań nad dziejami formacji granicznych, poprzez wygłaszanie referatów na konferencjach krajowych i zagranicznych. Był także uczestnikiem podróży naukowych historyków wojskowości w kraju (2) oraz za granicą (4) w latach 1999–2008. Znaczącym fragmentem osiągnięć badawczych jest także zamieszczenie szeregu artykułów na stronach internetowych oraz udział w realizowanych audycjach telewizyjnych. Dla wielu uczestników konferencji historycznych jest on również znany jako ich inicjator oraz współorganizator. Należały do nich konferencje na temat: ■ „Korpus Ochrony Pogranicza” – Kętrzyn, 5–6 maja 2003 r., ■ „Wojska Ochrony Pogranicza” – Kętrzyn, 5–6 września 2005 r., ■ „Straż Graniczna II Rzeczypospolitej” – Kętrzyn, 5–6 czerwca 2008 r. Ponadto sam był uczestnikiem licznych konferencji naukowych w Polsce oraz organizatorem trzech wystaw na temat: ■ „Z dziejów duszpasterstwa formacji granicznych” (współorganizator Z. Kępa) – Kętrzyn 1998, ■ „Inspektorat Straży Granicznej Chojnice” – Człuchów 1999, ■ „Świat deportowanej młodzieży ze wschodnich rubieży II Rzeczypospolitej” (współautor Z. Kępa) – Kętrzyn 2002. Dr J. Prochwicz jest członkiem licznych stowarzyszeń naukowych, w tym m. in.: członkiem założycielem Towarzystwa Miłośników Ziemi Kętrzyńskiej im. Zofii Licharewej, Polskiego Towarzystwa Historycznego, Stowarzyszenia Archiwistów Polskich oraz Ośrodka Badań Naukowych im. Wojciecha Kętrzyńskiego w Olsztynie. Na podstawie zainteresowań i dotychczasowego dorobku autora prezentowanej monografii można przypuszczać, że jego działalność naukowa zaowocuje wkrótce kolejnymi publikacjami, które zostaną zauważone nie tylko przez czytelników w mundurach. Ireneusz Bieniecki Nautologia 2013, nr 150 RECENZJE I OMÓWIENIA Ireneusz Bieniecki, Przestępczość graniczna na polskim wybrzeżu w drugiej połowie XX wieku, Wydawnictwo Naukowe Akademii Pomorskiej w Słupsku, Słupsk 2012, ss. 176 Pod koniec 2012 roku nakładem wydawnictwa Akademii Pomorskiej w Słupsku ukazała się książka Ireneusza Bienieckiego pt. Przestępczość graniczna na polskim wybrzeżu w drugiej połowie XX wieku. Jest ona wynikiem wieloletnich badań autora nad problematyką ochrony polskich granic. Ireneusz Bieniecki jest adiunktem w Zakładzie Polityki Obronnej Katedry Bezpieczeństwa Narodowego Akademii Pomorskiej w Słupsku. Po raz pierwszy przestępczość graniczna na morskiej granicy państwa doczekała się w miarę całościowego i jednolitego opracowania w postaci monografii. W przeszłości wielu badaczy tej problematyki napotykało na przeszkody związane z zebraniem materiałów, ze względu na bardzo ograniczony dostęp do archiwaliów. Również autor niniejszego opracowania podczas zbierania materiałów napotykał na szereg trudności wynikających z selektywnego i uznaniowego traktowania dostępu do niektórych źródeł archiwalnych. W monografii przedstawiono szeroko rozumianą problematykę przestępczości granicznej na morskiej granicy Polski w latach 1945–1991. W jej treści szczególną uwagę zwrócono na problematykę nielegalnych przekroczeń granicy (npg), terroryzmu w ruchu morskim i lotniczym oraz przemytu towarów przez granicę. Powyższe opracowanie posiada konstrukcję problemowo-chronologiczną, liczy 170 stron i składa się z ośmiu rozdziałów. W rozdziale pierwszym omówione zostały ucieczki załóg i pasażerów jednostek pływających pod polską banderą, a także uprowadzenia i kradzieże jednostek pływających. Analizując przedstawione w rozdziale przypadki terroryzmu występującego na polskim wybrzeżu należy stwierdzić, że najczęstszymi obiektami aktów terrorystycznych były jednostki pływające pod banderą polską: jednostki pasażerskie, kutry rybackie, jednostki sportowo-żeglarskie, w szczególnych przypadkach także jednostki pływające milicji obywatelskiej i WOP-u. Nautologia 2013, nr 150 W rozdziale drugim scharakteryzowano wybrane próby ucieczek przez morską granicę państwa, ze szczególnym naciskiem na otwarte wybrzeże, morskie porty handlowe, a także małe porty oraz przystanie rybackie i żeglarskie. Oceniając możliwości ucieczek z polskiego wybrzeża z wykorzystaniem kutrów rybackich i jednostek sportowo-żeglarskich, należy zauważyć, iż ze względu na specyficzną konstrukcję, stwarzały niewielkie i ograniczone możliwości ukrycia się oraz wymagały wejścia w porozumienie w plan ucieczki z załogą. Ponadto istotne było posiadanie umiejętności sterowania kutrem bądź jachtem w przypadku sterroryzowania załogi. Kolejną partię książki (rozdział trzeci) poświęcono charakterystyce sprawców nielegalnych przekroczeń morskiej granicy państwa. Omówiono w niej motywy, jakimi kierowali się sprawcy, stosowane metody ucieczek i ponoszone konsekwencje. Wybór odpowiedniej metody dokonania przestępstwa granicznego zależał w głównej mierze od determinacji sprawcy. Wiązał się z koniecznością poniesienia ryzyka i poniesienia konsekwencji karnych w przypadku zatrzymania podczas próby npg. Problematykę dezercji żołnierzy Wojska Polskiego i żołnierzy innych państw, będących członkami Układu Warszawskiego, zawarto w rozdziale czwartym. Przedstawione w rozdziale zestawienie i jednostkowe przykłady nielegalnego przekroczenia morskiej graniczy państwowej przez dezerterów Wojska Polskiego i innych armii sojuszniczych świadczą o tym, że przedstawiciele służb mundurowych w swoich planach brali pod uwagę możliwości przedostania się na „zachód” przez granicę północną PRL. Jak wskazują statystyki, w większości byli to żołnierze zasadniczej służby wojskowej. Piąty rozdział poświęcony został omówieniu działalności zorganizowanych ka- nałów przerzutowych ludzi, a w rozdziale szóstym zaprezentowano sposoby i rodzaje przemycanych towarów. Na podstawie analizy przedstawionych w rozdziale przykładów nielegalnego przekroczenia morskiej granicy państwa można przyjąć, że przerzut osób z polskiego wybrzeża z wykorzystaniem zorganizowanych kanałów przerzutowych był zjawiskiem marginalnym, w dużo większym zakresie przemycano ludzi w trybie indywidualnym – z wykorzystaniem różnego rodzaju środków transportu. Przemyt towarów i uzyskiwane dzięki niemu korzyści, stwierdzić można, były elementem na stałe przypisanymi przynajmniej do części osób zatrudnionych na jednostkach pływających pod polską banderą. Ponieważ na polskim wybrzeżu funkcjonowały lotniska i lądowiska, których ochroną i zabezpieczeniem zajmowali się żołnierze nadmorskich brygad Wojsk Ochrony Pogranicza, dlatego też w kolejnym rozdziale (siódmym) omówiono problematykę terroryzmu w ruchu lotniczym i uprowadzenia statków powietrznych. Na podstawie zebranych przez autora materiałów i opisanych przykładów należy przyjąć, że mimo obowiązywania w tym czasie na polskich lotniskach procedur związanych z odprawą osób i bagażu, ustalenia organizacyjne i posiadane wyposażenie techniczne nie gwarantowały pełnego bezpieczeństwa pasażerów. Ponadto prowadzone rozpoznanie operacyjne, informacje uzyskane od instytucji współdziałających z formacją WOP oraz działania służb liniowych nie zawsze pozwalały na wcześniejsze przeciwdziałanie i wykrycie sprawców aktów terroru w ruchu lotniczym. Część dokonanych w tym czasie porwań samolotów i prób nielegalnego przekroczenia granicy z ich wykorzystaniem zakończyła się sukcesem. W ostatnim rozdziale (ósmym) autor skupił się na charakterystyce przestępczości granicznej na morskiej granicy państwa w świetle dokumentów WOP w latach 1945–1991, przechowywanych w Archiwum Straży Granicznej w Szczecinie. Monografię zamykają aneksy. Omawiana publikacja jest wynikiem wieloletnich poszukiwań Ireneusza Bienieckiego w licznych archiwach w Polsce i zbiorach osób prywatnych. Zebrane materiały, w przeciwieństwie do dotychczasowych publikacji na ten temat, w większości odnoszą się do mniej znanych ogółowi czytelników przypadków nielegalnego przekroczenia morskiej granicy państwa. Jak wynika z poczynionych ustaleń, autor mimo długoletnich badań zdaje sobie sprawę, że jego opracowanie nie jest doskonałe i stanowi zaledwie przyczynek do dalszych ustaleń i opracowań tego tematu. Monografia Ireneusza Bienieckiego Przestępczość 115 graniczna na polskim wybrzeżu w drugiej połowie XX wieku może być również dobrą literaturą historyczną dla studentów kierunków bezpieczeństwa narodowego. Autor prezentowanej książki jest dobrze znany stałym czytelnikom „Nautologii” ze swoich dotychczasowych publikacji. Dr Ireneusz Bieniecki (rocznik 1955) – po ukończeniu Technikum Mechaniczno-Elektrycznego w Toruniu (1974 r.) rozpoczął naukę w Szkole Chorążych Wojsk Ochrony Pogranicza w Kętrzynie. Po ukończeniu szkoły w 1975 r. pełnił służbę na różnych stanowiskach dowódczych i sztabowych w Kaszubskiej Brygadzie Wojsk Ochrony Pogranicza w Gdańsku-Nowym Porcie oraz Dowództwie Wojsk Ochrony Pogranicza w Warszawie. W latach 1991–2004 służył w Komendzie Morskiego Oddziału Straży Granicznej. Od 2008 roku jest adiunktem w Zakładzie Polityki Obronnej Katedry Bezpieczeństwa Narodowego Akademii Pomorskiej w Słupsku. Ukończył filologię polską (1981 r.) i podyplomowe studia nauk politycznych (1985 r.) na Uniwersytecie Gdańskim. W 1995 r. w Instytucie Historii tejże uczelni obronił dysertację doktorską. Jest autorem ponad dwustu artykułów dotyczących najnowszej historii Polski. Jego zainteresowania koncentrują się na ochronie i obronie polskiej granicy. Publikował m. in. na łamach: „Przeglądu Morskiego”, „Biuletynu Historycznego Marynarki Wojennej”, „Nautologii”, „Wojskowego Przeglądu Historycznego” oraz biuletynów Straży Granicznej wydawanych przez ośrodki szkolenia tej formacji w Koszalinie i Kętrzynie. Jego opracowania ukazały się także w wydawnictwach uczelnianych Uniwersytetu Gdańskiego, Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, Powszechnej Wyższej Szkoły Humanistycznej „POMERANIA” w Chojnicach, Wyższej Szkoły Bezpieczeństwa w Poznaniu i Akademii Pomorskiej w Słupsku. Jest autorem kilkudziesięciu referatów wygłoszonych podczas konferencji naukowych, organizowanych m. in. przez Akademię Marynarki Wojennej w Gdyni, Akademię Pomorską w Słupsku, Wyższą Szkołę Bezpieczeństwa w Poznaniu, Uniwersytet Gdański, Uniwersytet Szczeciński, Wyższą Szkołę HumanistycznoEkonomiczną we Włocławku, Centrum Szkolenia Straży Granicznej w Kętrzynie, Brygadę Lotnictwa Marynarki Wojennej w Gdyni, Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie i Komendę Główną Straży Granicznej w Warszawie. W 2005 roku ukazała się jego pierwsza książka pt. Flotylla Rzeczna Polskiej Marynarki Wojennej w Pińsku w latach 1925–1935 w świetle sprawozdań Inspektoratów Armii i oficerów Korpusu Kontrolerów. 116 Ze względu na interesującą tematykę zaprezentowaną w omówionej publikacji można mieć nadzieję, że również najnowsza książka wspomnianego autora spotka się z dużym zainteresowaniem i życzliwym przyjęciem ze strony czytelników. Waldemar Parus RECENZJE I OMÓWIENIA Arnold Kłonczyński, My w Szwecji nie porastamy mchem… Emigranci z Polski w Szwecji w latach 1945– 1980, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk 2012, ss. 474. Problematyka książki, obejmująca zagadnienia migracji oraz pobytu polskiej zbiorowości na terenie Szwecji w latach 1945–1980, znalazła już pewne odbicie w dorobku polskiej i obcej historiografii. Na tematy poruszane w rozprawie pisali m.in. M. Banaś, M. Chamarczuk, T. Cieślak, R. Dzwonkowski, E. de Geer, J. Gruszczyński, P. Jaworski, B. Kurowski, E. Later-Chodyłowa, M. Lisiński, K. Matuszak, E. Michalik, T. Nowakowski, J. Och, L. Olsson, E. Olszewski, E. Paradowska, J. Szymański, H. Vigerson, A. Uggla i Z. Zak-Stadfors. Jednakże w polskiej i obcej literaturze naukowej nie znajdujemy opracowania traktującego w sposób całościowy i wyczerpujący o polskiej emigracji w Szwecji w wymienionym okresie. Pracę napisano na podstawie rozległej bazy źródłowej, przede wszystkim dokumentów archiwalnych, przechowywanych w archiwach: szwedzkich w Sztokholmie (Archiwum Emigracji Polskiej, Riksarkivet), polskich w Warszawie (Archiwum Akt Nowych, Archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej), w Toruniu (Archiwum Emigracji w Bibliotece Uniwersytetu Mikołaja Kopernika), w Wrocławiu (Zakład Narodowy im. Ossolińskich) i w Londynie (Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego). Wykorzystane zbiory archiwalne stanowią solidną podstawę dla analiz przeprowadzonych w monografii. Można jedynie wskazać na pewne nieuwzględnione w pracy zespoły akt, mające jednak charakter uzupełniający, które znajdują się w Archiwum Akt Nowych w Warszawie, takie jak: Krajowy Komitet Społecznego Funduszu Budowy Szkół 1958–1965, Poselstwo Rzeczypospolitej Polskiej w Sztokholmie 1940–1945 oraz Towarzystwo Łączności z Polonią Zagraniczną „Polonia”. Na podkreślenie zasługuje obszerna literatura naukowa, prezentowana w bibliografii i można do niej dodać jedynie opracowanie Leonidasa Kliszewicza pt. Harcerstwo w Europie 1945–1985, opublikowane w Londynie w 1982 r. z inicjatywy Harcerskiej Komisji Historycznej i traktujące o polskim ruchu harcerskim, m. in. w Szwecji w latach 1945–1964. Monografia składa się z 11 rozdziałów ułożonych w porządku problemowo-chronologicznym oraz wstępu i zakończenia. Ponadto, co stanowi jej walor, wyposażona została w wykaz szwedzkich instytucji zajmujących się imigrantami, wykaz skrótów, indeks osób oraz streszczenie w języku angielskim, natomiast brakuje spisu tabel. W rozdziale pierwszym, w zakresie niespotykanym dotąd w literaturze naukowej, przedstawiono fazy migracji oraz określono wielkość i rozmieszczenie polskiej emigracji na terenie Królestwa Szwecji w całym omawianym okresie. Nowe wartościowe informacje na temat pobytu, struktury społecznej, sytuacji materialnej i socjalnej, stopnia adaptacji i asymilacji ze społeczeństwem szwedzkim kolejnych pokoleń emigrantów polskich zawiera rozdział drugi. Z lektury tego rozdziału nasuwa się jednak pytanie, czy aktywność zawodowa polskich imigrantów ograniczała się do roli pracobiorczo-usługowej? Zapewne część z nich podejmowała samodzielne inicjatywy w dziedzinie gospodarki, których przykładem była działalność inż. Tadeusza Głowackiego w latach 1958–1985 jako pracodawcy i właściciela firmy inżynieryjno-technicznej w Sztokholmie. W rozdziale trzecim ukazano stosunek władz i społeczeństwa szwedzkiego do przybyszów z Polski w różnych przedziałach czasowych omawianego okresu. Sądzę, że można by więcej napisać o akcji pomocowej świadczonej w 1980 r. przez szwedzkie związki zawodowe (m. in. Lanndsorganisationen i Sverige – LO, Tjänstemännens Centralorganisation – TCO, Grafiska Fack Förbund i Sveriges Socialdemokratiska Ungdomsförbund) na rzecz Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” i opozycji demokratycznej w PRL. Nowatorski charakter mają ustalenia zamieszczone w najobszerniejszym, liczącym 98 stron rozdziale czwartym. Scharakteryzowano w nim struktury organizacyjne poszczególnych polskich grup emigracyjnych, należące do antykomunistycznego uchodźstwa niepodległościowego oraz różnych stowarzyszeń tworzonych przez wychodźstwo i wzajemne relacje pomiędzy nimi. Za pionierskie i oparte na solidnej podstawie Nautologia 2013, nr 150 źródłowej, m. in. dokumentach pochodzących z Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej oraz z Archiwum Emigracji Polskiej i z Riksarkivet w Sztokholmie, uznać można oceny i tezy zamieszczone w rozdziale piątym. Analizą objęto stosunek władz oraz przedstawicieli dyplomatycznych PRL do wszystkich ważniejszych organizacji utworzonych przez polskie wychodźstwo i działających na terenie Szwecji. Zwrócono w nim także uwagę na stopień i zakres inwigilacji polskiej społeczności emigracyjnej w Królestwie Szwecji przez służby specjalne PRL. W rozdziale szóstym wskazano na zróżnicowane relacje polskich emigrantów w Szwecji z krajem ojczystym, mianowicie z rządzącymi w nim strukturami władz komunistycznych oraz z ujawniającymi się w latach siedemdziesiątych grupami antyreżimowej opozycji demokratycznej. Niezbyt obszerne, choć ciekawe są wiadomości zamieszczone w rozdziale siódmym, mówiące o kontaktach uchodźstwa niepodległościowego w Szwecji z Rządem Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie w Londynie oraz niektórymi strukturami mu podległymi, m. in. ze szwedzkim oddziałem Komisji Skarbu Narodowego i z Biurem Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Odrębne omówienie w rozdziale ósmym aktywności organizacyjnej i politycznej społeczności polskich Żydów w Szwecji jest posunięciem trafnym. Habilitant słusznie zauważył, że przybycie w latach 1968–1970 do Królestwa Szwecji silnie zróżnicowanej tzw. „emigracji marcowej” spowodowało istotne zmiany w ogólnym wizerunku polskiego wychodźstwa na terenie tego kraju. Można zgodzić się z oceną dra Arnolda Kłonczyńskiego zawartą na stronie 302, że „Napływ ludzi władzy, beneficjentów systemu, zaciążył w dużej mierze na ocenie emigracji pomarcowej – jako zdominowanej przez komunistów, którzy zostali pozbawieni władzy i związanych z nią przywilejów w wyniku rozgrywek wewnątrzpartyjnych”. W tym rozdziale scharakteryzowano sytuację społeczności żydowskiej po przybyciu do Królestwa Szwecji, proces adaptacji w nowych warunkach politycznych i ekonomicznych oraz stopień jej zorganizowania. Interesująca i zawierająca wiele nowych informacji jest treść rozdziału dziewiątego, traktująca o opiece duszpasterskiej, sprawowanej przez kościół katolicki i inne związki wyznaniowe nad emigrantami polskimi w Szwecji. W dwóch ostatnich rozdziałach – dziesiątym i jedenastym – podjęto próbę ukazania różnych form aktywności polskiej społeczności emigracyjnej w dziedzinie kultury oraz jej udziału w życiu publicznym Królestwa Szwecji. Sądzę jednak, że w opisie Nautologia 2013, nr 150 prasy emigracyjnej, zawartym na stronie 366 (przypis 226) należałoby w większym stopniu przedstawić rolę czasopisma „Kronika” i jego oddziaływania na polskie uchodźstwo niepodległościowe w Szwecji. Wydawano ją od lutego 1971 r. w Kopenhadze i początkowo jej redaktorem był Eugeniusz S. Kruszewski (pseud. Michał Zbąski). W 1973 r. wspomniany polski uchodźca w Szwecji, inż. Tadeusz Głowacki, utworzył Wydawnictwo „Kronika”, w którym od 1975 r. dla podkreślenia jej ogólnoskandynawskiego charakteru w podtytule wymieniano trzy skandynawskie stolice: Kopenhagę, Oslo i Sztokholm. Pismo „Kronika” uznawano za półoficjalny organ Naczelnego Komitetu Polaków w Skandynawii. Informowano w nim o działalności organizacji niepodległościowych w Skandynawii, wydarzeniach literackich i artystycznych oraz pisano o problemach dostosowania się polskich uchodźców do trudnych dla obcokrajowców warunków egzystencji w krajach skandynawskich i działaniach podejmowanych przez Delegaturę Rządu Rzeczypospolitej Polskiej w Danii na rzecz poprawy statusu prawnego ich pobytu. W sumie recenzowana praca zawiera wiele nowych i ważnych dla omawianej problematyki ustaleń. Monografia wypełnia istniejącą lukę badawczą i stanowi istotny wkład w rozwój wiedzy w zakresie tematyki polsko-szwedzkich relacji po drugiej wojnie światowej. Bolesław Hajduk RECENZJE I OMÓWIENIA Antoni Konkel, Stacja ratownictwa brzegowego w Jastarni 1870–1945, Prace CMM w Gdańsku, Seria A, Tom XIV. Druk „Bernardinum” Sp. z o.o., Gdańsk 2012, 143 s. Autor – długoletni mieszkaniec Jastarni, lekarz – postanowił odtworzyć historię miejscowej stacji ratownictwa brzegowego, której solidne budynki zachowały się do dnia dzisiejszego. Wielką pomoc w opracowaniu rękopisu udzieliło miejscowe Archiwum Parafialne, gdzie zachowały się liczne dokumenty i zapisy dotyczące funkcjonowania stacji. Wynika z nich, iż wielkie było zaangażowanie miejscowych rybaków i ludności, nie tylko w poszczególnych akcjach ratowniczych, ale też w udzielaniu pomocy rozbitkom. Antoni Konkel rozwinął swe poszukiwania dokumentów również na inne ośrodki: Bundesarchiv-Militararchiv we Freiburgu, Archiwum Państwowe w Gdańsku, Archiwum Archidiecezji Gdańskiej w Oliwie, Starostwo Powiatowe w Pucku, Urzędy Stanu Cywilnego w Helu i Jastarni. Wiele analiz poświęcono też dokumentom sprawozdawczym niemieckiej organizacji ratowniczej Deutsche Gesellschaft zur Rettung Schiffbrüchiger, której stacja w Jastarni podlegała w latach 1870–1920. Tekst pracy podzielono na przedmowę, wstęp, 5 rozdziałów – w których opisano historię stacji, jej wyposażenie, personel i przeprowadzone przez drużynę stacji akcje ratownicze, a także osoby prywatne. Praca jest bogato ilustrowana fotografiami z dawnych lat, reprodukcjami dokumentów i rysunkami łodzi i sprzętu rakietowego. Wiele stron autor poświęcił przypomnieniu osób zaangażowanych w działalność stacji i kierowanie akcjami. Byli to głównie miejscowi rybacy, ale nie brakowało też osób duchownych z miejscowej parafii. Prace nad zebraniem materiałów, opracowaniem ilustracji i przygotowaniem tekstu trwały wiele lat. Należy z uznaniem odnieść się do wysiłku, konsekwencji i wytrwałości autora, który nie zrażał się przeciwnościami losu i doprowadził dzieło do ostatecznej postaci. To, iż wydawca potrzebował ponad dwa lata na wydanie gotowego do druku dzieła, też nie zraziło autora. Powstała w rezultacie wszystkich działań książka, którą profesjonalnie wydrukowało „Bernardinum”, jest godna polecenia z uwagi na jej bogate treści, dobre ilustracje i znakomitą szatę graficzną. Serdecznie ją Państwu polecam. Iwona Pietkiewicz 117 RECENZJE I OMÓWIENIA Kontradmirał Hieronim Henryk Pietraszkiewicz, To wojna uczyniła mnie żeglarzem. Wyboru dokonał, opracował i wstępem opatrzył Andrzej Drzewiecki, Wydawnictwo Akademii Marynarki Wojennej, Gdynia 2012, ss. 196. Monografia składa się z kilku części. W początkowej części jest zapis: Z okazji Jubileuszu 90-lecia urodzin. Jako oficer marynarki wojennej i obecny rektor, Komendant Akademii Marynarki Wojennej mam wielki honor zmierzać śladami Pana Admirała. Panie Admirale, Dostojny Jubilacie, jestem głęboko przekonany, że spisane na stronach tej książki osobiste doświadczenia Pana Admirała staną się lekturą czytaną z potrzeby serca, drogowskazem dla ludzi szukających swojej drogi życiowej, szczególnie tych, którzy zdecydowali się studiować w naszej oksywskiej Alma Mater, by po jej ukończeniu związać swoje życie z morzem i Marynarką Wojenną RP. Za te doświadczenia życiowe i wolę podzielenia się z nami swoją mądrością w imieniu całej społeczności akademickiej składam Panu Admirałowi serdeczne podziękowanie wraz z życzeniami zdrowia, niesłabnącej energii oraz wszelkiej pomyślności. Z wyrazami szacunku. Rektor-Komendant Akademii Marynarki Wojennej kontradmirał dr inż. Czesław Dyrcz. Gdynia, 9 stycznia 2013 r. Kilka słów wyraził też na wstępie dr Andrzej Drzewiecki, który książkę opracował, dając zapis: „Niełatwo jest kreślić portret człowieka, który na ścieżce wojskowej kariery znalazł się zupełnie przypadkowo. To człowiek oczytany, prawdziwy erudyta, który mimo upływu lat nieustannie dba o swoją kondycję intelektualną... Portret Admirała, który wyłania się z tej narracji, jest również subiektywny, bo inny być nie może. Jego ramy stanowi przekonanie piszącego te słowa, że potrafi zbliżyć się do oryginału, nie uszkadzając przy tym wierzchniej warstwy. Należy wyrazić jednocześnie nadzieję, że ci, którzy znają Admirała, pozostawali z nim w relacjach służbowych, koleżeńskich i przyjacielskich, zechcą dopełnić jego obrazu, który jest potrzebny Marynarce Wojennej RP 118 jak okręt. Okoliczności przemijają, a mądrość odpowiednio przekazana pozostaje – i taki cel przyświecał autorowi niniejszej książki”. W publikacji jest 15 części. Jest to obszerny materiał – można go omówić tylko fragmentarycznie – ale trzymać się istotnych zapisów. Zaczęło się na Wileńszczyźnie. Tam w folwarku Woronowo II na ziemi wileńskiej przyszedł na świat Hieronim Henryk Pietraszkiewicz. Woronowo leżało kilkadziesiąt kilometrów od źródeł Berezyny. Jest to rzeka, nad którą w 1912 r. wojska rosyjskie rozgromiły wielką armię Napoleona. Do Wilna było około 200 kilometrów, do Połocka około 70 km. Rodzina Pietraszkiewiczów była na wskroś polska. Ojcem Henryka był Jan, urodzony w 1883 roku. Gdy miał 7 lat zmarli mu rodzice. Późniejszy Admirał urodził się 14 grudnia 1922 r. Otrzymał imię Hieronim, ale na interwencję ojca dodano mu imię Henryk. Był dobrym uczniem – uważał, że jego los będzie związany ze wsią i pracą na roli. Rodzice zmieniali miejsce pobytu, lecz powrócili do Woronowa. Henryk wybrał na dalsze kształcenie Liceum Rolnicze. Wybuch II wojny światowej pokrzyżował wszystko. Wojna wkroczyła też na wileńszczyznę. Zaczęły się wywózki ludzi w nieznane. Trzeba się było uczyć języka rosyjskiego. Bywały mroźne zimy. Temperatura dochodziła do –40 stopni. Na te tereny weszła armia niemiecka. Niemcy organizowali operację walcząc z partyzantką. Panowała bieda. W żołnierskich kamaszach 20 lipca 1944 r. Henryk z kolegą uzyskał informację o tworzeniu się w ZSRR Wojska Polskiego. Kandydatów pognano do kąpieli w rzece, później umundurowano. Dostał się do kompanii fizylierów. Spano pod namiotami. Poinformowano ich o powstaniu PKWN-u. Z wojskiem dotarł do Żytomierza. Przekroczyli Bug i zmierzali do Lublina. Później była szkoła podoficerów polityczno-wychowawczych. W pobliżu w jakiejś obszernej murowanej szopie organizowany był zalążek przyszłej marynarki. Widziało się kilku wojskowych w marynarskich mundurach. Trzeba wrócić do agresji 17 września 1939 r. W listopadzie władze sowieckie swoim dekretem nadały wszystkim mieszkańcom zajętych terenów obywatelstwo radzieckie, co miało bardzo poważne następstwa polityczne, społeczne i wojskowe. W 1944 roku na wyzwolonych terenach między linię Curzona a byłą granicą wschodnią II Rzeczypospolitej Sowieci zmobilizowali sześć pułków po 7 tys. żołnierzy. Najpierw wcielono ich do Armii Czerwonej, a później oddano do dyspozycji Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego. Granice kraju przybrały nowy kształt. W wojsku stopniowo Henryk został awansowany na stopień chorążego (niektórzy nazywali ten stopień „fastrygowany oficer” – była to jedna gwiazdka z białą nicią wzdłuż naramienników. Zdobywano kolejne tereny. Oddziały w których był przyszły admirał doszły aż do Kołobrzegu, wówczas po raz pierwszy zobaczył morze. 16 kwietnia piechota weszła nad Kanał Hohenzollernów. Rozpoczął się bój o Berlin. Wszyscy czekali na zakończenie wojny. Wojna się skończyła – niepewność pozostała Po wojnie zaczęto organizować defilady, odprawy, spontaniczne przejawy radości. Były to pierwsze lekarstwa na frustracje i ruinę człowieka. Sięgano do wspomnień z dzieciństwa i okaleczoną przez wojnę młodość. Henryk Pietraszkiewicz służył w piechocie 10 Pułku 4 Dywizji (m.in. w Ostrowie Wielkopolskim). W tym czasie objął stanowisko instruktora propagandy w sekcji polityczno-wychowawczej pułku. W międzyczasie proponowano mu przejście do powstającej w Gdyni Oficerskiej Szkoły Marynarki Wojennej. Rodzice o trudnej z nimi rozłące Jego rodzina to matka Emilia i ojciec Jan. Ojciec był gospodarzem – lubił swoją pracę na roli i w sadzie. Przeprowadzał ekspertyzy w uprawach i hodowli. Był społecznikiem oraz spadkobiercą i kontynuatorem rodzinnych tradycji. Ojciec sądził, że jego syn Henryk będzie pomocny w gospodarstwie. Tak się nie stało. Nautologia 2013, nr 150 Pojedziecie do Oficerskiej Szkoły Marynarki Wojennej W Gdyni organizowała się Oficerska Szkoła Marynarki Wojennej (OSMW). Późniejszy admirał był tylko instruktorem propagandy pułku piechoty, bez żadnej praktyki. W 1946 r. otrzymał awans na podporucznika, później na porucznika. Dopiero później dowiedział się, że jest kandydatem do OSMW. Oceniał: Urodzony daleko od morza. Czytał wprawdzie miesięcznik „Morze i Kolonie”. Samo morze zobaczył dopiero w Kołobrzegu. A tu miał same wątpliwości. Mimo tego wcielono go do szkoły marynarskiej w Gdyni. Wszyscy kandydaci do szkoły dobierani byli z aparatu politycznego. Szkoła miała ich przygotować do pracy na okrętach. Już nie „zielony”, jeszcze niedostatecznie „granatowy” W marynarskiej szkole uczył się od podstaw. Zdobywał różne wiadomości, dostrzegał też braki. Otrzymał pierwszy przydział na zastępcę dowódcy okrętu podwodnego ORP „Sęp”. Podczas służby na okręcie podwodnym musiała panować dyscyplina, porządek i czystość. Na dowodzącym oficerze spoczywała wielka odpowiedzialność. Potrzebne były duże umiejętności, hart ducha, wysoka kultury techniczna, duże obycie z morzem, znoszenie ciężkich warunków hydrometeorologicznych. Dla zdobycia wyższych umiejętności został wysłany do Leningradu do Akademii Wojenno-Morskiej. Pochłaniał wiedzę, bo zdawał sobie sprawę ze swoich braków, zarówno w dziedzinie teorii jak i praktyki. To wszystko przydało mu się po powrocie. Oprócz tego starał się poznawać świat, korzystać z bibliotek i zbiorów. Cenna była Biblioteka Wiedzy Wojskowej. W 1955 r. OSMW przekształciła się w Wyższą Szkołę Marynarki Wojennej. Powstał punkt konsultacyjny gdańskiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej (WSP). Rozpoczął w niej zaoczne studia pedagogiczne na kierunku historia. Napisał pracę magisterską pod kierownictwem prof. Wacława Odyńca. Recenzentem był prof. Roman Wapiński. Tytuł pracy: Pruska kampania Koniecpolskiego 1626–1629. Brał udział w rejsach na okrętach podwodnych. „Prywatnie” popłynął na ORP „Bałtyk” na Spitsbergen. Na ORP „Błyskawica” wziął udział w rejsie do Anglii. W 1968 r. został Komendantem Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej w Gdyni. Otrzymał też wysoką nominację. Wówczas nominowany powiedział: Obdarzony zostałem najbardziej zaszczytną formą uznania – godnością doktora honoris causa. Myślał też o swoich rodzicach. Gdy otrzymał urlop, wybrał się do swych rodziców w Woronowie. W trudnych warunkach dotarł do małej stacyjki, skąd miał do domu 7 kilometrów. Wracał tam po 11 latach. Rodzice żyli. Ojciec miał 73 lata. Był członkiem kołchozu. Henryk przebywał tam dwa tygodnie. W 1958 roku Henryk i Nelli zawarli ślub. Mieli dwójkę dzieci – Izoldę i Jerzego. W 1968 roku jego ojciec był umierający – miał 80 lat. Wybrali się do Woronowa z całą rodziną. Ojca pochowano na tamtejszym cmentarzu. W 1970 r., gdy wracał z dwumiesięcznego kursu w Akademii Morskiej w Leningradzie, wstąpił do Woronowa i zabrał swą matkę, która w Gdyni zmarła. W książce dużo miejsca zajęły rozważania o historii Marynarki Wojennej. Ta interesująca książka kończy się bibliografią. Wymienione zostały dokumenty archiwalne, wspomnienia, wywiady, artykuły i opracowania. Jest też spis treści. Eligiusz Józef Sitek KRONIKA POLSKIEGO TOWARZYSTWA NAUTOLOGICZNEGO Przedstawione w Kronice informacje dotyczą zagadnień związanych ze sprawami morskimi w 2012 i pierwszym kwartale 2013 roku. Informowano, że po Zalewie Wiślanym będą pływały statki pasażerskie. Szlak wodny Żeglugi Wiślanej stanowić będzie pętlę, która połączy Gdańsk, Elbląg i Malbork z portami nad Zalewem Wiślanym, m.in. Krynicą Morską. 16.04.2012 r. odbyło się posiedzenie Zarządu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego. Prof. J. K. Sawicki zapoznał zebranych z materiałem zawartym w publikacji Kadry Morskie Rzeczypospolitej, tom IV. Zwrócił uwagę na fakt, że w książce opisane zostały sylwetki ponad 40 kapitanów żeglugi wielkiej. Opis objął życiorysy oraz kariery zawodowe, co w szczególny sposób zapoznaje czytelnika z historią polskiej gospodarki morskiej. Prof. Bolesław Hajduk - redaktor naczelny przedstawił tytuły oraz krótko skomentował artykuły zakwalifikowane do „Nautologii” 2012: „Wodowanie” kolejnego rocznika czasopisma „Nautologia” zaplanowano w lipcu 2012 r. w ramach uroczystości w Rewie. Prof. Daniel Duda poinformował zebranych o fakcie uczestnictwa w konferencji naukowej poświęconej katastrofie „Titanica”. Nautologia 2013, nr 150 28.04.2012. W stoczni Remontowej SA remontowany jest wielki statek samochodowy należący do amerykańskiego armatora. Statek ma 91,3 m długości i 68,5 m szerokości. Na pokładzie platformy o powierzchni 350 m kw. znajdują się urządzenia dźwigowe, warsztaty, nadbudówka hotelowa z kabinami dla 454 osób i lądowisko dla śmigłowca. Armator ma też samochodowiec o długości 199 m, który może przewozić 6000 samochodów. 2.05.2012. Ośrodek Kultury Morskiejw Gdańsku – powstało muzeum na miarę XXI wieku. Dr inż. Jerzy Litwin – dyrektor Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku – powiedział, że doszło do otwarcia niezwykłej i unikatowej placówki muzealnej – Ośrodka Kultury Morskiej Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Przeprowadzono gruntowny remont starej ciepłowni. Będzie się tam znajdowała wystawa „Łodzie ludów świata”, prezentująca łodzie prawie wszystkich obszarów świata. Będzie to ośrodek kulturalno-naukowoedukacyjny. 7.05.2012. Rekonstrukcja „Oblężenia Twierdzy Wisłoujście” przyciągnęła do Nowego Portu tłumy widzów. Na wodach walczyły trzy galeony: „Dragon” bronił twierdzy przed „Czarną perłą” i „Lwem”. W kłębach dymu przez ponad godzinę strzelano z dział, armat i karabinów. Przedstawienie nawiązywało do realiów z 1807 roku, kiedy to Gdańsk został opanowany przez wojska napoleońskie. 14.05.2012 r. odbyło się posiedzenie Zarządu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego. Omawiano przebieg uroczystości wyznaczonych na 7 lipca br. w Rewie. Dnia 24.05.2012 r. w alei Jana Pawła II w Gdyni nastąpiło uroczyste nawiązanie do 25-lecia szkół borchardtowskich i złożenie kwiatów na mogile Kapitana. Odbyło się też uroczyste podniesienie bandery na „Darze Młodzieży”, związane z obchodami 30-lecia tego żaglowca. 15.06.2012. Z Wisły wydobyto historyczne wraki. Prace przy wydobyciu z Martwej Wisły (na wysokości dzielnicy Gdańsk Stogi) trzech wraków statków rzecznych z XVIII wieku rozpoczęła ekipa Przedsiębiorstwa Robót Podwodnych. Nadzoruje to znalezisko Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku. 28.06.2012. W Szkole podstawowej nr 40. Stowarzyszenie Miłośników Tradycji „Mazurka Dąbrowskiego” w Gdańsku zorganizowało sesję popularnonaukową pt. „Stowarzyszenie Szwadronu Jazdy RP Pomorza Nadwiślańskiego”. Omówiono tradycję jazdy Rzeczypospolitej Polskiej. 119 29.06.2012 r. w Terminalu Gdynia zorganizowano Dzień otwarty Stena Line. Udostępniono do poznania statek „Stena Spirit” i zachęcono do świętowania 50-lecia Stena Line. 15.06.2012. Dr Romuald Bławat opracował najpełniejszą biografię Mariana Mokwy. Należy pokazywać jego twórczość, bo Mokwa stworzył 7–8 tys. różnego rodzaju prac, z czego około stu obrazów jest skatalogowanych w polskich muzeach. Warto wrócić do idei Galerii Morskiej. Dorobek tego autora powinien być pokazany w Centralnym Muzeum Morskim albo Muzeum Miasta Gdyni. W puckim porcie z okazji odpustu Świętych Apostołów Piotra i Pawła zjawiło się wielu wiernych. Część z nich przypłynęła z Półwyspu Helskiego kutrami rybackimi. Pielgrzymka na łodziach wzięła udział w mszy odpustowej. Po mszy ks. biskup Ryszard Kasyna poświęcił tablicę odsłoniętą z okazji 55-lecia działalności Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Pucku. 4.07.2012. Żagle w Gdańsku. Dwanaście żaglowców i prawie 300 jachtów uczestniczyło w regatach i Zlocie Żaglowców Baltic Sail Gdańsk 2012. 4.09.2012. „Iskra” wróciła. Studenci Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni 3.09.2012 r. wrócili z morskich praktyk, które odbywali na pokładzie uczelnianego żaglowca ORP „Iskra”. Studenci i roku zawinęli m.in. do Brestu, La Corunii, Dublina. Wzięli też udział w regatach The Tall Ships’ Races 2012. W Gdyni odbyła się uroczystość otwarcia Alei Żeglarstwa Polskiego, podczas której odsłonięto tablicę poświęconą kapitanowi Władysławowi Wagnerowi – pierwszemu Polakowi, który opłynął świat pod żaglami. Tablica poświęcona Wagnerowi będzie pierwszą w nowo otwartej alei. Wmurowana została w falochron nieopodal żeglarskiego basenu im. gen. Mariusza Zaruskiego. Zmarł Kazimierz Małkowski. Nie bez racji w swoim środowisku był nazywany chodzącą encyklopedią Gdyni. Był współzałożycielem i prezesem Koła Starych Gdynian, a także autorem licznych bedekerów, przewodników oraz artykułów popularyzujących historię rodzinnego miasta. Kazimierz był człowiekiem licznych talentów i pasji, z których największą była Gdynia. Kazimierz Małkowski urodził się w 1933 roku w Gdyni. Został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Medalem im. Eugeniusza Kwiatkowskiego, „Za wybitne zasługi dla Gdyni” i innymi. Pogrzeb odbył się 26.09.2012 r. na Cmentarzu Witomińskim w Gdyni. 20.10.2012 r. na Wydziale Nawigacyjnym w Gdyni odbyło się Walne Zebranie 120 Sprawozdawczo-Wyborcze PTN. Porządek zebrania: Wykład na rozpoczęcie zebrania nt. „90 rocznica wojskowego szkolnictwa morskiego” wygłosił kontradmirał dr inż. Czesław Dyrcz, rektor-komendant Akademii Marynarki Wojennej, Otwarcie Walnego Zebrania, powitanie uczestników – przewodniczący PTN prof. zw. dr Daniel Duda. Nastąpił wybór przewodniczącego zebrania, komisji mandatowej, skrutacyjnej i wniosków. Po wystąpieniu przewodniczącego PTN prof. Daniela Dudy przedstawiono sprawozdania Komisji Rewizyjnej, Sądu Koleżeńskiego i przewodniczącego Rady Naukowej, następnie odbyła się dyskusja i wybór Zarządu PTN oraz Komisji. 12.11.2012 r. zgodnie z wnioskiem Komisji Wyborczej, przegłosowanym przez Walne Zebranie, ukonstytuował się Zarząd Polskiego Towarzystwa Nautologicznego na kadencję 2012–2013 w następującym składzie: Jerzy Brodowski, prof. Daniel Duda, kontradmirał dr inż. Czesław Dyrcz, mgr Kaja Kwaśniewska-Klasa, dr Ryszard Mielczarek (sekretarz redakcji „Nautologii”), prof. Jan Kazimierz Sawicki, prof. Marek Grzybowski, prof. Cezary Specht, prof. Ryszard Wawruch, dr Eligiusz Sitek, sędzia Witold Kuczorski, kpt. ż.w. mgr inż. Wiesław Piotrzkowski, prof. Bolesław Bolesław Hajduk (redaktor naczelny „Nautologii”); Komisja Rewizyjna: kpt. ż.w. mgr. inż. Anna Wypych-Namiotko (przewodnicząca Komisji), kmdr por. dr Bartłomiej Pączek (zastępca), prof. Zdzisław Kopacz, dr inż. Tadeusz Stupak, Jerzy Brodowski; Sąd Koleżeński: prof. Aleksander Walczak (przewodniczący), prof. Adam Wolski (zastępca), prof. Elżbieta Marszałek, dr Ryszard Techman; Rada Naukowa: prof. Zbigniew Machaliński, prof. Tomasz Szubrycht, prof. Marcin Pliński, prof. Jan Kazimierz Sawicki, prof. Marek Grzybowski, prof. Elżbieta Marszałek, prof. Jerzy Przybylski, prof. Daniel Duda. Analiza wniosków: 1.Zachować dotychczasową pozycję „Nautologii”, poprzez kontynuowanie programu związanego z działalnością naukową i edytorską redakcji. Jednocześnie zakończyć proces przejścia „Nautologii” na wersję elektroniczną. Zgodnie z umową pracę tę wykonuje Biblioteka Morska Akademii Morskiej w Szczecinie. 2.Rozwijać prace Komisji Historycznej Polskiego Towarzystwa Nautologicznego. Dążyć do przejęcia kontynuowania serii wydawniczej „Księgi Floty Ojczystej”. 3.Współpracować z Ligą Morską i Rzeczną przy organizacji „Konkursu Młodzież na Morzu” i „Flisu Odrzańskiego” celem popularyzacji tego szlaku wodnego, ożywienia żeglugi, turystyki, wychowania wodniackiego, zachowania tradycji i historii w programach edukacyjnych. 4.Kontynuować działalność naukową i wydawniczą, zarówno poprzez indywidualne jak i zbiorcze programy badawcze członków PTN. 5.Dążyć do dalszej rozbudowy organizacyjnej i kadrowej składu członkowskiego, ze szczególnym zwróceniem uwagi na pozyskanie młodych członków i członków zagranicznych. 6.Prowadzić program wydawnictw okolicznościowych, związanych z szeroko rozumianą gospodarką morską. 7.Podjąć działania na rzecz budowy pomnika Marszałka J. Piłsudskiego w Gdyni, udzielać pomocy w prezentacji postaci Marszałka i jego dokonań. 8.Zakończyć realizację wniosku PTN (przygotować biogram, jak również prezentację postaci podczas sesji w Kosakowie), w sprawie położenia gwiazdy prof. dr. B. Kasprowicza – długoletniego przewodniczącego Towarzystwa i rektora Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Sopocie w Ogólnopolskiej Alei Zasłużonych Ludzi Morza w Rewie imienia Marszałka Józefa Piłsudskiego. 9.Upamiętnić pierwsze przekroczenie równika w 1923 r. przez statek szkolny Szkoły Morskiej w Tczewie s/v „Lwów” poprzez wydanie książkowe (wznowienie książki Daniela Dudy, Zbigniewa Urbanyi’ego pt. Pierwszy w sztafecie, wydanej przez Agencję Wydawniczo-Poligraficzną PROGRES, Bydgoszcz, 1992). 10. Upamiętnić postać generała Mariusza Zaruskiego poprzez działalność edytorską, kontakty ze szkołami noszącymi jego imię. Kontynuować obchody rocznicy męczeńskiej śmierci GENERAŁA w więzieniu NKWD. 11. Kontynuować współpracę z wszystkimi tzw. stowarzyszeniami morskimi, a głównie Stowarzyszeniem Kapitanów Żeglugi Wielkiej i Stowarzyszeniem Starszych Mechaników Okrętowych. W Polskim Towarzystwie Nautologicznym działają Komisje: – Historyczna (prof. Jan Kazimierz Sawicki, prof. Jerzy Przybylski, dr inż. Jerzy Litwin, dr Ryszard Mielczarek, dr Ryszard Techman, mgr Kaja KwaśniewskaKlasa, – Piłsudczykowska (prof. Daniel Duda, prof. Ryszard Wawruch, prof. Adam Wolski, dr Jarosław Rusak, dr Eligiusz Sitek, sędzia Witold Kuczorski), – Ligi Morskiej i Rzecznej (dr Eligiusz Sitek, prof. Marek Grzybowski, prof. Tomasz Szubrycht, dr Bartłomiej Pączek, sędzia Andrzej Chmielewski, Jerzy Brodowski). Ukazała się publikacja o kapitanie profesorze Danielu Dudzie – Morze jak chleb Nautologia 2013, nr 150 powszedni. Profesor dr kpt. ż.w. Daniel Duda. Monografia (omówił Eligiusz Józef Sitek), „Łódka”, Biuletyn Informacyjny Ligi Morskiej i Rzecznej, nr 4/191, 2012. W miesięczniku „Portowiec” nr 11/2012 Eligiusz Sitek omówił książkę Henryka Mąki, Bermudzki Trójkąt Śmierci. Autor omówił różne statki, które zginęły bez śladu. W dniu 10.12.2012 r. odbyło się posiedzenie Zarządu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego. Przeprowadzono dyskusję nad jubileuszowym 150 numerem „Nautologii”. Prof. Bolesław Hajduk poinformował zebranych, że jak co roku materiały do druku mogą napływać do końca marca 2013. W tej chwili zakwalifikowano do druku te materiały, które spełniły kryteria stawiane przez wydawcę. Było to ostatnie zebranie w 2012 r., dlatego podzielono się opłatkiem, składając sobie życzenia świąteczne. W związku z jubileuszem 90 rocznicy urodzin kontradmirała Henryka Pietraszkiewicza, który odbył się w klubie garnizonowym „Riwiera”, Polskie Towarzystwo Nautologiczne wręczyło jubilatowi medal z logo PTN, życząc dużo zdrowia i wszelkiej pomyślności. 11.12.2012 r. odbyło się wodowanie książki Jerzego Drzemczewskiego pt. PLO. Zarys działalności 1951–2012. Prezes Rodzin Katyńskich inż. Pytko przekazał prof. Danielowi Dudzie ziemię z Katynia. Zostanie ona złożona w Alei Gwiazd Zasłużonych Ludzi Morza w Rewie. 14 grudnia 2012 r. „Polska Dziennik Bałtycki” zamieścił duży artykuł Barbary Szczepuły, która pisała: „Aby pozbyć się najwybitniejszych oficerów Marynarki Wojennej, komuniści wymyślili „spisek komandorów” i zamordowali bohaterów obrony polskiego wybrzeża z września 1939 r. Właśnie upłynęła sześćdziesiąta rocznica tej sądowej zbrodni. Posiedzenie Zarządu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego w dniu 14.01.2013 r.: Przewodniczący Zarządu PTN prof. Daniel Duda przywitał serdecznie zebranych w nowym roku oraz poinformował o nadaniu dr. Eligiuszowi Sitkowi stopnia pułkownika. Akt nominacji został wręczony 11.01.2013 r. na pokładzie ORP „Błyskawica”. Dokonano wsparcia finansowego na budowę pomnika marszałka Józefa Piłsudskiego w Gdyni w kwocie 400 zł. Nautologia 2013, nr 150 Poparto akcję Konkursu Ligi Morskiej i Rzecznej „Młodzież na Morzu” poprzez przyjęcie honorowego patronatu. Prof. Daniel Duda poinformował zebranych, że wraz z prof. Ryszardem Wawruchem z własnych środków finansowych wsparli organizację zbierającą pieniądze na rzecz osób niepełnosprawnych. Prof. Daniel Duda oraz prof. Cezary Specht wręczyli nagrodę im prof. Józefa Urbańskiego mgr inż. Patrycji Jurdzińskiej, pierwszej laureatce konkursu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego. Prof. Cezary Specht poddał pod dyskusję pomysł organizowania w przyszłości sesji nawigacyjnych, których uczestnikami a zarazem prelegentami będą studenci nawigacji różnych uczelni. Ich referaty mogłyby być bazą, która pozwoliłaby wyłaniać finalistów do nagrody PTN im. Józefa Urbańskiego. Sędzia Kuczorski przypomniał zebranym o przypadającej właśnie 20 rocznicy zatonięcia promu „Jan Heweliusz”, na którym zatonęło 55 marynarzy. Dr Eligiusz Sitek przypomniał o przypadającej w styczniu 150 rocznicy powstania styczniowego, jednocześnie uwypuklił „akcent” morski tegoż zrywu narodowościowego. Dokonano też poparcia finansowego dla organizacji pożytku społecznego. 15.01.2013 r. prasa pisała, że do Gdańska mogą zawijać największe kontenerowce na świecie. Zjawiają się statki spółki „Maersk” o długości 400 metrów. W roku 2012 obsłużono prawie 900 tysięcy kontenerów. 16.01.2013. Darłowskie okno na świat mocno się rozwija. W darłowskim porcie morskim zanotowano rekord przeładunków i liczby zawinięć statków. W 2012 r. wpłynęło do portu 113 statków handlowych. Przeładowuje się głównie kruszywo, wapno, dolomit, pszenicę i drewno. 29.01.2013 r. do Gdańska przypłynęło 40 jednostek liczących sobie co najmniej 30 lat. Były to zarówno oryginalne jachty i łodzie, jak też repliki odbudowane na podstawie oryginałów. Przez dwa dni pokłady jednostek były udostępnione do zwiedzania. 15.02.2013 r. na cmentarzu w Małym Kacku odbył się pogrzeb śp. Jarosława Rusaka – historyka i muzealnika. Urodził się 2012.1938 r. w Płocku w rodzinie nauczycielskiej. W 1961 r. ukończył Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Gdańsku. Pracował w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni, pełnił funkcję starszego kustosza. W 1970 r. obronił pracę doktorską na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jest autorem 200 opublikowanych artykułów i rozpraw (w tym trzech książek) dotyczących historii polskiej Marynarki Wojennej, Polskiej Marynarki Handlowej, muzealnictwa morskiego oraz ludzi zasłużonych dla Gdyni. Od 1968 r. był członkiem (później także członkiem honorowym) Polskiego Towarzystwa Nautologicznego w Gdyni, a także członkiem Towarzystwa Miłośników Gdyni i Koła Starych Gdynian. Odznaczony m.in. złotym i srebrnym Krzyżem Zasługi oraz złotą odznaką Zasłużony Pracownik Morza. 22.02.2013. Korweta „Gawron” budowana przez Stocznię Marynarki Wojennej przez 10 lat ulegnie zmianie na patrolowiec o nazwie „Ślązak”. Uzasadniono wybór tym, że jest to korzystne, zarówno ze względów ekonomicznych, jak i obronnych. 8.03.2013 r. zmarła kpt. Krystyna Remiszewska (gdynianka), jedna z trzech pierwszych kobiet – kapitanów jachtowych, członkini Yacht Klubu Polski a następnie Jacht Klubu Morskiego „Gryf”, w którego Kole Seniorów uczestniczyła. 12.03.2013 r. punktualnie o godzinie 10.00 biała fregata „Dar Młodzieży” rzuciła cumy i na pół roku opuszczając kraj wzięła kurs na belgijską Antwerpię. W tym czasie młodzież odbędzie morskie praktyki. 25.03.2013 r. w kościele oo. redemptorystów w Gdyni w Kaplicy Zasłużonych Ludzi Morza uczczono pamięć generała Mariusza Zaruskiego. Złożono znicze i kwiaty. Stosowne przemówienia wygłosili Duszpasterz Ludzi Morza ojciec Edward Pracz i prof. dr kpt. ż.w. Daniel Duda. Wypowiadali się też o Generale ludzie morza i młodzież. 12.04.2013 r. Morski Instytut Rybacki w Gdyni, Muzeum Ziemi Puckiej im. Floriana Ceynowy w Pucku, Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku oraz Stowarzyszenie „Przyjaciele Helu” i Helski Oddział ZK-P zorganizowali uroczystości związane z 90 rocznicą rozpoczęcia badań oceanograficznych – rybackich w Polsce. W programie: powitanie uczestników przy budynku dawnej siedziby Morskiego Laboratorium Rybackiego przy ul. Wiejskiej 38 w Helu, uroczyste odsłonięcie tablicy pamiątkowej na budynku dawnej siedziby MLR, otwarcie wystawy pt. „Hel kolebką polskiej oceanografii” w Muzeum Rybołówstwa CMM w Helu. Eligiusz Józef Sitek 121 Pełny tekst czasopisma udostępniony jest w wersji elektronicznej w Bibliotece Cyfrowej „Swiat Morskich Publikacji” pod adresem internetowym: http://www.smp.am.szczecin.pl Polskie Towarzystwo Nautologiczne informuje, że posiada archiwalne egzemplarze NAUTOLOGII, które można nabyć w siedzibie Towarzystwa: 81-357 Gdynia, ul. 3 Maja 12 m 7a tel. 0-58 620-49-75 Redakcja przyjmuje materiały opracowane w edytorze tekstowym, w postaci elektronicznej (dyskietki, CD-ROM-y) z wydrukiem. Ilustracje prosimy przygotować zgodnie z wymogami poligrafii w osobnych plikach graficznych (min. 300 DPI) ze wskazaniem miejsca ich zamieszczenia w tekście. Nadesłane opracowania powinny być zaopatrzone w przypisy opracowane zgodnie z ustalonymi wymogami. Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca. NAUTOLOGIA 2013, nr 150 SPIS TREŚCI Daniel Duda, „Dar Pomorza” – nadal w służbie................................................................................................................................................................... 1 Daniel Duda, Gdański gobelin morski.................................................................................................................................................................................. 14 dANIEL dUDA, Z naszych tradycji na morzu. 90. rocznica pierwszego przejścia równika pod polską banderą przez żaglowy statek szkolny Szkoły Morskiej w Tczewie s/v „Lwów”................................................................................................................................20 Daniel Duda, Polskie Towarzystwo Nautologiczne w okresie 30 marca 2012 roku – 30 marca 2013 roku.................................................................22 ARTYKUŁY Jan Kazimierz Sawicki, Pomnik pamięci „Tym, którzy nie powrócili z morza” na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie (1986–2012)........... 31 Jordan Siemianowski, Działalność Bergenske-Stavangerske Østersjølinjen w portach polskiego obszaru celnego w latach 1931–1939...........45 JAN TYMIŃSKI, Konkurencja handlowa na Bałtyku pomiędzy Anglią a Hanzą w XIV i XV wieku..............................................................................53 Małgorzata Pająk, Poszukiwanie i ratownictwo morskie w rejonie Arktyki..............................................................................................................56 materiaŁY Marek Szymoński, Tradycyjne metody nawigacji praktykowane przez mieszkańców wysp Oceanu Spokojnego...................................................59 Iwona PIETKIEWICZ, Metoda rekonstrukcji niektórych wizerunków latarni morskich i latarniowców...................................................................65 Aneta Kozłowska, Daniel Duda, 100-lecie tragedii „Titanica” w Akademii Marynarki Wojennej..................................................................66 I. Pietkiewicz, T. Neubauer, A. F. Komorowski, Rola jednostek specjalnych w zapewnieniu bezpieczeństwa ćwiczeń morskich.............69 ELIGIUSZ JÓZEF SITEK, Z czasu żeglugi na statku Polskiej Żeglugi Morskiej m/s „Politechnika Szczecińska” (kalendarium podróży)..................71 Daniel Duda, 90. rocznica urodzin Hieronima Henryka Pietraszkiewicza, kontradmirała Marynarki Wojennej, Honorowego Członka Polskiego Towarzystwa Nautologicznego........................................................................................................................................83 Daniel Duda, Kapitan żeglugi wielkiej Jerzy Mieszkowski – bohater konwojów w II wojnie światowej (1904–1986)...............................................85 Michał Szajna, Daniel Duda, Profesor Doktor Honoris Causa Bolesław Piotr Kasprowicz, Honorowy Przewodniczący Polskiego Towarzystwa Nautologicznego (1895–1983)........................................................................................................89 Ryszard Mielczarek, Bernard Müller (1878–1943), inżynier elektryk, komandor, pracownik Urzędu Patentowego Rzeczypospolitej............93 Jarosław Drozd, Leon Holzer (1895–1972). Życiorys polskiego patrioty wyznania mojżeszowego z Gdynią w tle.................................................95 Daniel Duda, Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski nadał kmdr. dr. hab. inż. Cezaremu Spechtowi tytuł profesora nauk technicznych...........................................................................................................................................................................................99 Daniel Duda, Pierwsza nagroda im. profesora Józefa Urbańskiego z zakresu szeroko rozumianej nawigacji (morskiej, powietrznej, lądowej)......101 Z żałobnej karty Daniel Duda, Bolesław „Sławek” Pogorzelski, absolwent Państwowej Szkoły Morskiej w Southampton, radiotelegrafista ORP „MEDOC”, bohater konwojów, ostatni prezes Związku Oficerów Polskiej Marynarki Handlowej w Londynie (1921–2013)......................................................102 LECH MILIAN, Wspomnienie o kpt. ż.w. Janie Bogaczu, dowódcy wielu polskich i zagranicznych statków handlowych, wieloletnim współpracowniku Polskiego Towarzystwa Nautologicznego (1933–2012)..................................................................................................105 ELIGIUSZ JÓZEF SITEK, Zbigniew Teplicki 1931–2013........................................................................................................................................................106 Recenzje i omówienia Marek Herma, Aleksandr Pożarski, Podwodnoje pławanije w Rossii 1834–1918 gg. Biograficzeskij sprawocznik................................................106 Jordan Siemianowski, Knut M. Nygaard, The Scandinavian Lines og Sør-Afrikakonferansen. Linjefart mellom Europa og Sør-Afrika 1900–1940............................................................................................................................................................108 Jordan Siemianowski, Anne Tone Aanby, Skipsbyggmesterens tid. Skipsbygging i Vikkilen 1750–1920.............................................................109 Jordan Siemianowski, Per Kristian Sebak, A Transatlantic Migratory Bypass. Scandinavian Shipping Companies and Transmigration through Scandinavia, 1898–1929........................................................................................ 110 Jan Tymiński, Jerzy Litwin, Morskie zabytki Gdańska i okolic....................................................................................................................................... 111 Ireneusz Bieniecki, Jerzy Prochwicz, Wojska Ochrony Pogranicza 1945–1965. Wybrane problemy.................................................................... 112 Waldemar Parus, Ireneusz Bieniecki, Przestępczość graniczna na polskim wybrzeżu w drugiej połowie XX wieku.......................................... 115 Bolesław Hajduk, Arnold Kłonczyński, My w Szwecji nie porastamy mchem… Emigranci z Polski w Szwecji w latach 1945–1980.............. 116 Iwona Pietkiewicz, Antoni Konkel, Stacja ratownictwa brzegowego w Jastarni 1870–1945................................................................................. 117 ELIGIUSZ JÓZEF SITEK, Kontradmirał Hieronim Henryk Pietraszkiewicz, To wojna uczyniła mnie żeglarzem.................................................... 118 ELIGIUSZ JÓZEF SITEK, Kronika Polskiego Towarzystwa Nautologicznego................................................................................................................. 119 Pomocy finansowej przy wydaniu pisma udzielili: Akademia Marynarki Wojennej, Zarząd Morskiego Portu Gdynia S.A., Akademia Morska Gdynia, Akademia Morska Szczecin, Studium Doskonalenia Kadr A.M. w Gdyni, Academy Maritime Services Ltd., Akademia Pomorska w Słupsku, Towarzystwo Przyjaciół Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku Kolegium redakcyjne Nautologii redaktor naczelny: prof. dr hab. Bolesław Hajduk; sekretarz redakcji: dr Ryszard Mielczarek członkowie kolegium: prof. dr hab. Andrzej Ceynowa, prof. dr kpt. ż.w. Daniel Duda, prof. dr hab. Andrzej Groth, dr inż. Jerzy Litwin, prof. dr hab. Zbigniew Machaliński, prof. dr hab. Marian Mroczko, prof. dr hab. Marcin Pliński, dr Ryszard Techman, prof. dr hab. Jerzy Trzoska, prof. dr hab. Elżbieta Marszałek, kmdr prof. dr hab. inż Cezary Specht, prof. dr hab. Adam Weintrit Wydawca: Polskie Towarzystwo Nautologiczne 81-357 Gdynia, ul. 3 Maja 12a m 7, tel. 0-58 620-49-75 konto: PKO BP I Oddz. Centrum ul. Świętojańska 17, 81-368 Gdynia nr 22 1020 1853 0000 9402 0067 5264 www.ptn-nautologia.pl PL ISSN 0548-0523 Na okładce: strona 1 – „Dar Pomorza” na obrazie H. Baranowskiego strony 2 i 3 (wewnętrzne) – gdański gobelin morski strona 4 – „Dar Pomorza” na obrazie Z. Szczepanka Opracowanie typograficzne: Marek Rudowski Gdańsk, Kartuska 51/2, 501 768 766
Podobne dokumenty
Nautologia 2014
siedzibą przedsiębiorstw i instytucji morskich (Polski Komitet Transportowy, Sąd Morski i Odwoławczy Sąd Morski RP, Komisja Kodyfikacyjna Prawa Morskiego, Komisarz Pracy, Komisja Porozumiewawcza i ...
Bardziej szczegółowo