Uczmy się historii
Transkrypt
Uczmy się historii
ISSN 2082–2308 Miesięcznik Regionu Radomskiego STRONA 3 GAZETA BEZPŁATNA | NAKŁAD 10 000 EGZ. STRONA 5 Księżycowe dzieci Wielka przesiadka O problemach dzieci z autyzmem O likwidacji „literówek” Nr 16 maj 2012 To także Twoje miejsce na reklamę Uczmy się historii Prosimy o kontakt e-mailowy: [email protected] lub tel. 605602977 Radomskie uroczystości rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja odbywały się w pełnym słońcu. Kilka dziewcząt z pocztów sztandarowych mdlało, a politycy mówili o kompromisie i historii. Tradycyjnie we mszy w Kościele Garnizonowym wzięli udział przedstawiciele władz miasta, służb mundurowych, członkowie stowarzyszeń kombatanckich i organizacji społecznych oraz uczniowie radomskich szkół. Były też wystąpienia. Prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak mówił z naciskiem, że dziś, wszystkim nam w Polsce potrzebny jest kompromis. Nawiązywał też do twórców Konstytucji 3 Maja: - Prawa mamy już dane, nowych nie musimy wymyślać. Ale z tych, które mamy, powinniśmy dobrze korzystać. Radomskie uroczystości 3 Maja nie bez kozery odbywają się właśnie na placu Konstytucji. Wszak pełna jego nazwa brzmi plac Konstytucji 3 Maja, o czym wielu - szczególnie młodych ludzi - zdaje się zapominać. Tak jak w ogóle o sensie i znaczeniu majowego święta. A przecież uchwalona w 1791 roku Konstytucja 3 Maja była pierwszą w Europie i drugą na świecie (po konstytucji amerykańskiej z 1787 r.) nowoczesną, spisaną konstytucją. Mamy z czego być dumni. Do tego nawiązywała posłanka Marzena Wróbel z Solidarnej Polski, która podczas uroczystości nawoływała do składania podpisów pod obywatelskim projektem nowelizacji ustawy o systemie oświaty „Przywracamy lekcje historii”. Chodzi o to, że ostatnie reformy oświaty realnie ograniczają nauczanie tego przedmiotu w szkołach średnich. - Proponowane zmiany w programie nauczania są niedopuszczalne! Ograniczają ilość godzin lekcji historii, większy nacisk kładą na naukę dziejów Europy, a nie Polski, w dodatku niwelują nauczanie historii według chronologii, likwidując ciąg przyczynowo – skutkowy. Musimy się temu sprzeciwić. Walcząc o nauczanie historii w polskich szkołach, walczymy o trwałość naszego narodu, jego tradycję – przekonywała Wróbel. Po tym wystąpieniu i Apelu Pamięci delegacje złożyły kwiaty na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza. Uroczyste obchody rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja były zorganizowane przez dowódcę Garnizonu Radom pułkownika Adama Ziółkowskiego i prezydenta Radomia Andrzeja Kosztowniaka. AKA Romowie wczoraj i dziś Spotkanie z Romami, ich kulturą i tradycjami odbyło się w radomskim hotelu „Aviator” z okazji Międzynarodowego Dnia Romów, ustanowionego 8 kwietnia 1990 roku. Dzień ten upamiętnia pierwsze spotkanie Romów z 25 państw, jakie odbyło się w Orpington pod Londynem w 1971 roku. Zebrali się oni wtedy, by zamanifestować obecność tej grupy etnicznej w społecznościach całego świata i walczyć o jej prawa. W Radomiu spotkanie - połączone z konferencją „Romowie - wczoraj i dziś” - rozpoczęło się uroczystym odśpiewaniem hymnu romskiego. Nie zabrakło przedstawicieli romskich stowarzyszeń, wiceprezesa Centralnej Rady Romów w Polsce Karola Kwiatkowskiego i Stanisława Stankiewicza, wiceprezesa Międzynarodowej Unii Romów. Mówiono o przeszłości i przyszłości, także o szkolnych problemach dzieci romskich. Adam Bartosz, dyrektor Muzeum Okręgowego w Tarnowie, gdzie znajduje się pierw- sze na świecie muzeum obrazujące tradycje romskie, przypomniał „Szlak martyrologii Romów”. Dr hab. Sławomir Kapralski opisał historię Romów w czasie II wojny światowej oraz ruchy romskie w XX wieku. Dr Joanna Więckowska z Instytutu PAN zwróciła uwagę na sytuację dziecka romskiego w szkole, zaś o strategiach politycznych Romów opowiedział Roman Stankiewicz. Po wykładach wystąpiły zespoły „Perła i Bracia” (na zdjęciu, na tle flagi romskiej) , „Caci Vorba” (szczera mowa) oraz Cezary Majewski z zespołem Pieśni i Tańca „Roma”. Wystąpiły też dzieci z PSP nr 23 w Radomiu. W Radomiu mieszka około pół tysiąca osób pochodzenia romskiego, co najmniej drugie tyle w regionie radomskim. mad, AKA Z WSH do Europy Dwudziestu uczniów szkół średnich Radomia i regionu radomskiego wyjedzie 1 lipca poznać od środka Parlament Europejski. A to dzięki wygranym w konkursie „Wygraj bilet do Europarlamentu”, zorganizowanym przez Wyższą Szkołę Handlową w Radomiu oraz posła do Parlamentu Europejskiego Adama Bielana. Dwadzieścia wycieczek do siedziby PE w Strasburgu rozlosowano podczas uroczystego finału konkursu. A do uczestnictwa zgłosiło się ponad dwa tysiące uczniów. Konkurs rozpoczął się w grudniu 2011 roku, natomiast uroczyste rozstrzygnięcie odbyło się 24 kwietnia. RED 2 AKTUALNOŚCI OD REDAKCJI Z RÓŻNYCH STRON Konkurs na żłobek Do 17 maja można składać oferty w ogłoszonym przez Prezydenta Miasta Radomia konkursie ofert na prowadzenie żłobka. Zadanie – czyli opieka nad dziećmi w wieku do lat 3 - musi być wykonywane w okresie od 1 czerwca do 31 grudnia 2012 roku. Zgodnie z ogłoszeniem magistratu konkurs jest otwarty, jednak mogą do niego przystąpić tylko osoby fizyczne oraz osoby prawne i jednostki organizacyjne nie posiadające osobowości prawnej, określonej w ustawie o opiece nad dziećmi w wieku do lat 3. Podmioty przystępujące do konkursu muszą być zarejestrowane w formie żłobka w rejestrze żłobków i klubów dziecięcych prowadzonym przez Prezydenta Radomia. Pisemne oferty wraz z wymaganymi załącznikami należy składać w sekretariacie Wydziału Zdrowia i Polityki Społecznej Urzędu Miejskiego. Szczegółowe informacje o konkursie w Biuletynie Informacji Publicznej Urzędu Miejskiego w Radomiu. W ramach konkursu miasto planuje dofinansowanie - 112 tys. zł - do 40 miejsc w żłobkach. Obecnie dzięki dofinansowaniu z budżetu gminy do żłobków w Radomiu uczęszcza 200 dzieci. Studenci oddali krew Na trzech oddziałach Politechniki Radomskiej w dniach 25 – 27 kwietnia odbyła się czwarta już edycja „Wampiriady” - akcja Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa i Niezależnego Zrzeszenia Studentów Polskich. Pierwszego dnia na Wydziale Ekonomicznym 43 osoby oddały prawie 20 litrów krwi. Następnego dnia na Wydziale Transportu i Elektrotechniki 25 studentów oddało 11 litrów, aż wreszcie na Wydziale Nauczycielskim 13 żaków przekazało 6 krwi. Fontanny na nowo Już w połowie maja rozpocznie się generalny remont fontann przy ul. Żeromskiego. Ta reprezentacyjna część miasta będzie właściwie przebudowana na nowo. Przetarg na remont fontann i części Placu Konstytucji 3 Maja wygrała firma Flisbud z Janowa Lubelskiego. Do konkursu stanęły dwa przedsiębiorstwa: właśnie Flisbud z ceną ponad 4 mln 749 tys. zł oraz radomska firma Drożej i drożej... Od 1 maja wzrosły w Radomiu opłaty za wodę i odprowadzanie ścieków. Wodociągi Miejskie argumentują podwyżki kosztami remontów sieci, podwyższeniem stawki podatkowej oraz wzrostem cen za energię i paliwo. Zgodnie z nowym taryfikatorem za m3 wody zapłacimy 3,19 (dotąd 3 zł). Z kolei za odprowadzenie ścieków bytowych zapłacimy 4,77 zł brutto za m3, a za pozostałe ścieki - 6,46 zł brutto za m3. Zwiększyły się również stawki opłat abonamentowych dla wszystkich grup taryfowych. Jak to wygląda w praktyce? Sprawdziliśmy na własnym przykładzie. Jeśli w bloku na Plantach za 10 m3 wody płaciliśmy dotąd ponad 72 zł, obecnie będzie to kosztowało prawie 80 zł. Pies i rower za darmo Koleje Mazowieckie zaczynają walczyć o klienta. Wybierając się w podróż pociągami tej spółki, nie zapłacimy za przewóz czworonoga lub jednośladu. Promocja obowiązuje od 28 kwietnia do 30 września tego roku. Są jednak pewne warunki. Rower przewozi się pod nadzorem podróżnego i nie powinien on utrudniać przejazdu innym podróżnym.; Przewóz psa (nie więcej niż jednego, bez względu na wielkość) pod opieką dorosłego podróżnego, jest dozwolony pod warunkiem, że zwierzę jest trzymane na smyczy i ma założony kaganiec; właściciel posiada aktualne zaświadczenie o szczepieniu psa przeciwko wściekliźnie; pies nie zajmuje miejsca do siedzenia; pies nie zachowuje się agresywnie i nie zakłóca spokoju. Drodzy Czytelnicy Palaczom trudniej Radom przystąpił do programu „Miasta wolne od tytoniu” (Tobacco Free Cities), mającego na celu ochronę zdrowia mieszkańców naszego kraju przed szkodliwym działaniem dymu tytoniowego. Będzie on realizowany na podstawie porozumienia pomiędzy Powiatową Inspekcją Sanitarną a takimi instytucjami jak urzędy miast Radom, Iłża, Pionki, Skaryszew, szkołami wyższymi, Strażą Pożarną, policją, Strażą Miejską. Do września 2013 r. trwać będzie akcja uświadamiania ludności o negatywnym wpływie dymu tytoniowego. Tworzone będą też tzw. strefy bezdymne, a policjanci i strażnicy szczególnie będą sprawdzać, czy w miejscach publicznych, np. parkach, placach zabaw, urzędach, nie pali ktoś papierosów. Piloci w nazwie Publiczne Gimnazjum nr 10 w Radomiu otrzymało imię Polskich Lotników. Uroczystości nadania szkole imienia odbyły się 19 kwietnia – właśnie ten dzień 1932 roku uważa się za datę powstania wojskowego lotniska na Sadkowie. Co ciekawe, społęczność szkolna miała do wyboru pięć kandydatur: Cypriana Kamila Norwida, ks. Jerzego Popiełuszki, rotmistrza Witolda Pileckiego, 72. Pułku Piechoty im. D. Czachowskiego i Lotników Polskich. Uczniowie, nauczyciele i rodzice wybrali w głosowaniu tę ostatnią opcję. Przypomnijmy, że wcześniej szkoła – przed reformą – podstawowa, nosiła imię Józefa Grzecznarowskiego. Gdyby przeprowadzić wśród starszego pokolenia ankietę na temat skojarzeń z miesiącem majem, większość pewnie przypominała by pierwszomajowe pochody. Młodzi już raczej nie. Im ten miesiąc kojarzy się z kwitnieniem kasztanów i maturą, która dla wielu była przełomowym wydarzeniem. Niewielu dziś używa określenia „egzamin dojrzałości”, bo dojrzałość innymi kieruje się kryteriami. Do kultury masowej weszło określenie „dni kwitnącej jabłoni” z akcentem położonym na kulturalne poczynania, mniej na sadownicze. Jakby nie było, piosenek o maju znamy bez liku. Nawet „Małgośka” Maryli Rodowicz zaczyna się od słów: „To był maj, pachniała Saska Kępa”. A ile rymów z majem: – maj – gaj, raj.... itd., itp. Można tak bez końca. Nasi czytelnicy, jak zdążyliśmy się przekonać na podstawie przychodzących do redakcji listów, reprezentują niemal trzy pokolenia. Dlatego różnorodność treści zamieszczonych artykułów przypadnie pewnie do gustu - czego byśmy sobie życzyli - wielu z Państwa. Jest trochę wspomnień, więcej niż w poprzednich numerach wydarzeń kulturalnych. Taki to okres, obfitujący w wieczory literackie, koncerty muzyczne, spotkania z odmienną kulturowością. Uczelnie prowadzą promocyjną działalność - gdy tylko maturzyści ostygną po emocjach związanych z egzaminami, kierować się będą do szkół wyższych o wybranym przez siebie profilu. Warto skorzystać w tym zakresie z naszych sugestii. Jak co miesiąc, w stałych rubrykach znajdziemy coś o opiece nad zwierzętami i być może skorzystamy z porad gastronomicznych. Przypomnimy wydarzenia minionych miesięcy i sprawy którymi żyją radomianie. Pogodnych dni z „Gazetą Radomską” życzy Zespół Redakcyjny Mistrz w galerii W Radomskim Klubie Środowisk Twórczych i Galeria „Łaźnia” otwarto ostatnio wystawę mistrza co się zowie. Swoje prace prezentuje tu Maciej Bieniasz. Śpiewali z Majką Rosabud z ceną ponad 4, mln 887 tys. zł. Obie firmy zapewniały 8-letnią gwarancję na wykonaną pracę. Nowe fontanny będą funkcjonowały przez cały rok, zarówno latem, jak i zimą. Powinny być gotowe w 2013 roku. Już po raz siódmy odbył się w Młodzieżowym Domu Kultury Ogólnopolski Festiwal Piosenki Majki Jeżowskiej „Rytm i Melodia”. W tym roku pod hasłem „Otwórzmy serca”. Do konkursu zgłosiło się blisko 150 kandydatów, którzy rywalizowali ze sobą w 4 kategoriach wiekowych. Oto zwycięzcy: Anna Umięcka z Radomia (kategoria 5-7 lat), Aleksandra Maćkowiak z Czarnkowa (kat. 8-10 lat), Konrad Derlatka z Kobieli Wielkich (kat. 11-13 lat), Emilia Hamerlik z Bielawy (kat. 14-16 lat) i Beata Krakowiak z Malborka (kat. 14-16 lat). Setki bez przedszkola Konkurs Leśmiana 16 kwietnia zakończyła się rekrutacja dzieci do radomskich przedszkoli. tuż, tuż Miasto zapewniło w tym roku 3461 miejsc. 2563 dzieci będzie kontynuować naukę w przedszkolach, nowo przyjętych zostało 897. 498 dzieci nie zostało zakwalifikowanych. Pierwszeństwo miały dzieci wychowywane przez jednego rodzica lub z rodzicem niepełnosprawnym, a także te pochodzące z rodziny zastępczej. Ważne było też, czy oboje z rodziców pracują. Dzieci, które nie zakwalifikowały się do przedszkola, cały czas mają szansę na przyjęcie, jeśli tylko zmieni się sytuacja ich rodziców, np. dostana oni pracę. Rusza kolejny, już 26. Ogólnopolski Konkurs Recytatorski im. B. Leśmiana. Termin zgłoszeń upływa w dniu 11 maja. Imprezę organizuje Dom Kultury w Iłży. W tym roku odbędzie się ona w dniach 26-27 maja. Przewidziane jest współzawodnictwo w dwóch kategoriach: recytatorskiej i poezji śpiewanej. Mogą wziąć w nim udział osoby, które ukończyły 16 rok życia. Równocześnie rusza też III Regionalny Konkurs Plastyczny Inspirowany Twórczością B. Leśmiana. Dokładne informacje, regulamin konkursów, karty zgłoszeń znaleźć można na stronie internetowej www.dkilza.one.pl. AKA W galerii przy ul. Traugutta 31/33 w jednej sali obejrzeć można obrazy właśnie Macieja Bieniasza, 73letniego profesora Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, a w drugiej – prace Kazimierza Cieślika, również z katowickiej ASP. Ekspozycja została bowiem przygotowana w ramach projektu „Mistrz i Uczniowie”. Cykl jest pomyślany tak, że w jednej z sal znajduje się stała ekspozycja mistrza, a w drugiej co jakiś czas wymieniane są wystawy jego uczniów. Od 20 kwietnia w „Łaźni” możemy więc podziwiać prace Kazimierza Cieślika, dziś już profesora, niegdyś asystenta Bieniasza. 11 maja prace Kazimierza Cieślika zastaną zastąpione przez obrazy Anety Jurczyńskiej i Małgorzaty Rozenau, a 1 czerwca pojawi się ekspozycja Andrzeja Tobisa. Na wernisażu 20 kwietnia Macieja Bieniasza nie było, za to opowiadał o nim Kazimierz Cieślik: - Obrazy eksponowane tu w Radomiu to owoc pracy profesora Bieniasza w ciągu ostatnich kilku lat. Ostatnio los obszedł się z nim okrutnie, zetknął się z cierpieniem i śmiercią. Wtedy właśnie rzucił się w wir pracy. Maluje bardzo dużo, właściwie całkowicie poświęcony jest pracy. To niezwykłe. Obrazy Macieja Bieniasza prezentowane w radomskiej galerii to głównie – świetnie namalowane - martwe natury, przedstawiające ludzkie czaszki, szare ziemniaki, rozświetlone czasami jasną papryczką, żółtą cebulą, krwistoczerownym suknem. Są to obrazy refleksyjne, skłaniające do zadumy, medytacji. Finisaż, połączony z promocją wydawnictwa zaplanowano na 30 czerwca. Ma być wtedy obecny sam mistrz. AKA Redaktor naczelny: Jerzy Madejski Wydawca: Wyższa Szkoła Handlowa w Radomiu ul. Traugutta 61, 26-600 Radom, tel (48) 363 22 90, e-mail: [email protected] Redaguje zespół Wszystkie prawa zastrzeżone. 3 WYDARZENIA Nr 16 • maj 2012 Księżycowe dzieci Autyzm nie jest chorobą. To zaburzenie rozwojowe nie poddające się leczeniu. Autyzm oficjalnie uznany został przez ONZ za jeden z największych problemów zdrowotnych świata. Stowarzyszenie Pomocy Osobom ze Spektrum Autyzmu i ich Rodzinom „Księżycowe Dzieci” przy ul. Reja w Radomiu, odwiedziłem 2 kwietnia, w Światowym Dniu Wiedzy na Temat Autyzmu, obchodzonym od 2008 roku. Stowarzyszenie powstało z potrzeby serca i rodzicielskiej troski. Rodzice dzieci dotkniętych zaburzeniem rozwojowym, jakim jest autyzm, potrzebowali takiego właśnie forum, by wymieniać doświadczenia i zapewnić swym pociechom jak największy komfort dorastania z innymi dziećmi bez świadomości wyizolowania w grupie. Nie zawsze się to udaje, pomimo zaangażowania wielu osób i instytucji. W poradni, z której pomieszczeń korzysta stowarzyszenie, zarejestrowanych jest ok. 200 wszystkich dzieci z autyzmem, nie tylko tych których ro- Większość społeczeństwa - dotyczy to także pracowników służby zdrowia i świata nauki - nadal nie chłopców, których w maskach trudno było rozpoznać. W części informacyjnej można się było dowiedzieć, w jaki sposób rozpoznać autyzm. Ponieważ nie ma medycznych testów umożliwiających diagnozę autyzmu, należy poprzestać na obserwacji dziecka, jego stopnia komunikacji, zachowania i stopnia rozwoju. Zaburzenie z czasem może się zmienić lub nawet ustąpić. Zdarza się że osoby autystyczne prowadzą samodzielne życie. Są jednak tacy, którzy będą zawsze zależni od rodziny i placówek specjalistycznych. Wiedza na temat autyzmu znacznie się pogłębiła od czasu, gdy zdiagnozowano pierwsze przypadki w 1943 roku. Ciągle znajdujemy lepsze sposoby rozumienia choroby i pomocy chorym w przystosowaniu się. Możliwe są róż- Wydarzyło się w kwietniu 2 W Światowy Dzień Wiedzy na temat Autyzmu gmach Corazziego przy radomskim deptaku rozświetlił się na niebiesko. W tej sposób nasze miasto przyłączyło się do ogólnoświatowej akcji, której celem jest podnoszenie społecznej świadomości na temat tej poważnej i powszechnej choroby. Na niebiesko rozświetliły się też m.in. Pałac Kultury i Nauki w Warszawie, zamek w Lublinie, ratusz w Kaliszu czy Spodek w Katowicach. 4 Na cmentarzu na Firleju odbyły się uroczystości związane z 72. rocznicą mordu ludności polskiej przez hitlerowców. Pojawili się na nich przedstawiciele władz miasta, służb mundurowych, kombatantów, szkół, a także parlamentarzyści i radni. Delegacje złożyły kwiaty oraz zapaliły znicze przy pomniku ludności wymordowanej przez nazistów czasie II wojny światowej. Przypomnijmy, że w latach 1940 - 1945 na terenie obecnego cmentarza na Firleju zginęło około 15 tys. osób 12 Opiekunowie osób niepełnosprawnych protestowali, częściowo blokując ulicę Warszawską. Krytykowali brak pomocy państwa – zarówno finansowej jak i organizacyjnej - dla dzieci niepełnosprawnych i ich rodzin. Protestujący zwracali uwagę na małe zasiłki pielęgnacyjne oraz liczne absurdy w prawie. Podobne manifestacje odbyły się w Toruniu i Rzeszowie. Organizatorem akcji było Forum Rodzin Osób Niepełnosprawnych „Rodziny ON”. 18 Dzieci z Radomia i powiatu radomskiego wzięły udział w etapie powiatowym VII Festiwalu Piosenki o Zdrowiu, organizowanym przez Powiatową Stacją Sanitarno-Epidemiologiczną oraz Starostwo Powiatowe w Radomiu. Przedszkolaki - wśród których zwyciężył Oddział Przedszkolny przy PSP Nr 33 w Radomiu - zakończyły rywalizację. Laureaci pierwszych miejsc w kategoriach szkoły podstawowe (PSP w Sławnie) i gimnazja (PG w Przytyku), przechodzą do etapu wojewódzkiego, który będzie się 24 maja w Siedlcach. 22 rozumie, jak autyzm oddziałuje na osoby chore i jaki jest najlepszy sposób pracy z cierpiącymi na autyzm. Tym wyzwaniom starają się sprostać opiekunki w poradni, specjalistki z zakresu pedagogiki, psychologii, logopedii. Jak długo działa stowarzyszenie ? - Od 25 marca ubiegłego roku – przypomina Alicja Bogacz. - Dążymy do stworzenia ośrodka dziennego pobytu. Są problemy lokalowe. Zdajemy sobie sprawę z faktu, jak ważne są ne rodzaje terapii w zakresie mowy, zachowania, wzroku, słuchu, terapii muzycznej, a także zalecenia dietetyczne. Terapia powinna być dostosowana do indywidualnych potrzeb. Kiedy wieczorem spotkaliśmy się z dziećmi autystycznymi, ich rodzicami i terapeutami przed budynkiem Urzędu Miasta przy ul. Żeromskiego, niemal wszyscy mieli niebieskie baloniki. Niebieski kolor symbolizuje autyzm. Gmach urzędu oświetlono też na niebiesko. Przy okazji zapytałem Straż Miejska zorganizowała akcję pod hasłem ,,Posprzątajmy Radom”. Włączyło się do niej ponad 350 mieszkańców naszego miasta. Udało się zebrać ponad 10 ton śmieci zalegających na kilkunastu działkach. 2 3 -2 5 V Tydzień Społeczny w Radomiu. O chrześcijanach i ich kontaktach z polityką, mediami i biznesem rozmawiali m.in. o. Maciej Zięba, Michał Karnowski, Tomasz Terlikowski, Marek Jurek, Szymon Hołownia. 2 4 -2 6 Egzaminy gimnazjalne, do których w radomiu przystąpiło ponad 2 tys. 280 uczniów. Pierwszego dnia trzecioklasiści pisali z części humanistycznej, drugiego z matematyki i przedmiotów przyrodniczych i trzeciego z języka obcego. 26 dzice należą do stowarzyszenia. Rodzice z dziećmi, u których autyzm już rozpoznano, znają kryteria i objawy, zwracają więc uwagę innym na symptomy zaburzenia. Rozmawiamy o nich z prezes stowarzyszenia Alicją Bogacz. - Pierwszym niepokojącym sygnałem jest slaby kontakt wzrokowy z małym dzieckiem – mówi pani prezes. - Do drugiego roku życia dzieci powinny już łączyć wyrazy, a okazuje się że te z autyzmem mają z tym trudności. Nie potrafią korzystać z zabawek. Autyzm bowiem utrudnia kontakty socjalne i porozumiewanie się. Dzieci i dorośli z autyzmem najczęściej mają kłopoty z komunikacją w grupie i wykonywaniem wspólnych czynności. W Radomiu po raz pierwszy zorganizowano Międzyszkolny Logopedyczny Konkurs Recytatorski. W finale – którego gośćmi specjalnymi byli Kevin Aiston i Waldemar Ochnia –wzięło udział 27 uczniów z radomskich szkół podstawowych. Radomskim Mistrzem Trzaskających Wierszyków został Dawid Zapora z PSP nr 7 w Radomiu, II miejsce zajęła Karolina Kulczycka (PSP nr 34), a III - Adrian Sikora (PSP nr 32) i Dawid Zagożdżon (PSP nr 20). 27 Na radomskim deptaku odbyła się manifestacja chińskich przedstawicieli praktyki samodoskonalenia Falun Gong. Falun Gong liczy sobie miliony zwolenników i jest prześladowana przez władze chińskie. 28 warsztaty terapii zajęciowej dla dzieci. W Światowym Dniu Wiedzy na Temat Autyzmu, przy ul Reja, w obszernym pomieszczeniu służącym dzieciom na co dzień do zajęć, zaprezentowano spektakl o trzech świnkach i wilku. Widownia oklaskiwała panią prezes, skąd nazwa „Księżycowe dzieci”. Odpowiedziała: - Jedna z naszych koleżanek stwierdziła kiedyś „Bo ten mój chłopak to takie dziecko jak z księżyca”. I tak juz zostało. Jerzy Madejski Ulicą Żeromskiego przeszedł liczący ponad tysiąc osób marsz w obronie Telewizji Trwam. Wzięli w nim udział również przedstawiciele władz radomskich i parlamentarzyści, związani z prawicą. Tego samego dnia odbyła się V Radomska Wiosna Motocyklowa – zaczęła się ona mszą z poświęceniem maszyn i kawalkadą motorów ulicami miasta. Na deptaku odbyły się następnie pokazy akrobacji motocyklowej. Zorganizowano również zbiórkę krwi. AKA 4 WYDARZENIA Profesor z fajką i generał maratończyk Kadra naukowa uczelni nadaje jej rangę. Nazwiska profesorów, którzy są autorami podręczników, z jakich korzystają studenci, często odnajdujemy w indeksach, co podkreśla wartość oceny z przedmiotów jakie wykładają. Prawda jest jednak i taka, że oprócz cenzusu naukowego niebagatelne znaczenie ma „studencka giełda”, na której jedni są lubiani, inni mniej. W Wyższej Szkole Handlowej spotykamy wykładowców znanych i lubianych. Tak było przed laty i tak jest dzisiaj. Właściwy dobór kadry to podstawa sukcesów i wizerunek uczelni na zewnątrz. O organizacji nauczania w WSH rozmawiamy z Edytą Dębowską, kierownikiem Działu Organizacji Dydaktyki. Edyta Dębowska, kierownik Działu Organizacji Dydaktyki Poznała pani uczelnię od podszewki, także jako jej studentka? - Byłam jedną z pierwszych studentek na Wydziale Nauk Ekonomicznych. Nie myślałam wtedy, że po latach także ode mnie zależeć będzie organizacja dydaktyki. Rozpisywanie programów w poszczególnych semestrach tak, by wykładowcy mogli „bezkolizyj- nie” spotykać się ze studentami to bardzo ważne, bo przyjeżdżają z różnych miast i ośrodków uniwersyteckich. Prof. Marek Żylicz wykłada prawo międzynarodowe, ale znany jest jako wybitny specjalista prawa lotniczego. Jako członek Komisji Badania Wypadków Lotniczych wyjaśniał wątpliwości związane z katastrofa smoleńską. Prof. Stanisław Wrzosek zna niemal wszystkie tajniki prawa administracyjnego, a jego kompetencje potwierdza funkcja dyrektora Instytutu Administracji oraz kierownika Katedry Nauki Administracji Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Prof. Andrzej Piekara założyciel i dyrektor Centrum Studiów Samorządu Terytorialnego i Rozwoju Lokalnego Uniwersytetu Warszawskiego, zapoznaje naszych studentów kierunku administracji z ustrojem samorządu terytorialnego. Autor kilkuset prac naukowych ksiądz prof. Jan Śledzianowski, specjalista od patologii społecznych, uzależnień i resocjalizacji, jest jednym z pionierów badań nad zjawiskiem bezdomności w Polsce. Prof. Jan Białecki, specjalista od marketingu, były wykładowca SGH, Concordia University i kilku innych amerykańskich uczelni, był długoletnim wiceprezesem Sądu Arbitrażowego. Prof. Wojciech Wiszniewski, wykładowca na Politechnice Warszawskiej, znany jest studentom jako prowadzący przedmioty z za- kresu organizacji i zarządzania. Ze Słowacji przyjechał do nas prof. Vladimir Babćak, specjalista od finansów publicznych i prawa finansowego. Ze Słowacji jest także prof. Jan Bajtos. Białoruś reprezentuje prof. Swietłana Snapkowska. W skład kadry profesorskiej wchodzą też prof. Paweł Czarnecki, prof. Sławomir Iskierka, prof. Czesław Kępski, prof. Zbigniew Kosma, prof. Kazimierz Król, prof. Robert Łoś, prof. Jan Łukasiewicz, prof. Andrzej Słomka. Ale kadra naukowa to nie tylko profesorowie, także wykładowcy z tytułami doktorskimi, magistrowie... - Jest u nas zatrudnionych wielu specjalistów z różnych dziedzin. W salach wykładowych i na korytarzach podczas przerw spotkamy m.in. generała dywizji Wojska Polskiego, doktora nauk wojskowych Romana Polko, byłego dowódcę „Gromu”, byłego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Naucza studentów radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Major Andrzej Grejner zaimponuje wielu, ucząc technik samoobrony - doświadczenie zdobywał jako szef sekcji WF i Sportu w Bazie Lotnictwa Szkolnego w Dęblinie. Sam posiada I dan Federacji Krav Maga. W bieżącym roku podpisaliśmy umowę ze Strażą Miejska, dzięki czemu ze studentami spotka się Piotr Stępień, rzecznik radomskiej Stra- ży Miejskiej. Dziennikarka Radiowa Elżbieta Cieślak przygotowuje przyszłych dziennikarzy do pracy podczas warsztatów radiowych. Dr Monika Filipiuk z departamentu kontroli Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Warszawie wyjaśnia najważniejsze sprawy związane z przygotowaniem projektów do UE. Stanisław Świeżowski, ratownik medyczny z Warszawy, szkoli studentów by potrafili udzielić pomocy w sytuacjach zagrożenia życia. Od Przemysława Jaworskiego dowiedzą się przyszli dziennikarze o pracy w telewizji. Czytając krótkie noty charakteryzujące kadrę naukową, nie dowiemy się o zwyczajach i pasjach profesorskich. O niektórych krążą legendy. Gdy w pobliżu sal wykładowych roznosi się zapach dobrego tytoniu, znak to nieomylny, że niebawem pojawi się dostojny i elegancki prof. Marek Żylicz, który rzadko rozstaje się z fajką. Generał Roman Polko nie pali, ale dzięki temu ma świetną kondycję. Jest bezkonkurencyjny w jednym z najtrudniejszych w Europie maratonów - „Biegu Katorżnika”. W ramach treningu biegał do pracy na dystansie 12,5 kilometra z 10 kilogramowym ciężarem w plecaku. Potem czeka go już tylko dystans 42 kilometrów 195 metrów. I pokonuje, go zostawiając rywali daleko w tyle. Jerzy Madejski Radomianie nie gęsi i... pisać potrafią Wystarczy chętny wydawca, by na rynku zaistniały powieści radomskich twórców. Pisać ma kto, o czym mogliśmy przekonać się podczas już 35. Radomskiej Wiośnie Literackiej. Najpierw jednak radomianie spotkali się z Jarosławem Klejnockim i Andrzejem Kowalczykiem, redaktorami książki „Buntownik. Cyklista. Kosmopolak. O Andrzeju Bobkowskim i jego twórczości”. Gwiazdą tegorocznej RWL był bez wątpienia Jacek Hugo – Bader, wybitny reportażysta, autor m.in. „Białej gorączki” i „Dzienników kołymskich”. Do sali Miejskiej Biblioteki Publicznej przyciągnął tłumy i z pasją i dowcipem opowiadał o swojej pracy i twórczości. Na podsumowanie 35. RWL przypadło spotkanie z trzema radomskimi twórcami. Była to jednocześnie okazja to przedstawienia radomskiego wydawnictwa Lucky, które – wraz z księgarnią „Tania książka” – prowadzi Robert Stępień. Warto o nim wspomnieć, bo od kilku lat pan Robert konsekwentnie promuje rodzimych twórców - w ciągu sześciu lat działalności wydał już kilkadziesiąt książek i albumów radomskich pisarzy i fotografików. Od prawej: Jerzy Madejski, Grzegorz Bartos, Jan Michalski Tym razem trzy powieści jakże różnych autorów: „Dwie strony medalu” młodego debiutanta, jeszcze studenta Jana Michalskiego, „Opowieść o dwóch meczach i morderstwie” Grzegorza Bartosa i „Połowa mężczyzny” Jerzego Madejskiego, znanego chyba wszystkim w Radomiu dziennikarza, fotografika i – co z radością podkreślamy – naszego redakcyjnego kolegi. On właśnie nadał spotkaniu w bi- bliotece luźny ton, którego czasami brakuje na spotkaniach autorskich. - Wydawcy dziękujemy tym bardziej, że chyba na naszych książkach wiele nie zarobi. Ja jako autor też z pewnością nie zarobię kokosów. Najwyżej tyle, że starczy mi na jeden kokosowy orzech – żartował i bronił się przed utożsamianiem autora książki z bohaterem, który sporo pije i namiętnie uwodzi kobiety. Powieść „Połowa mężczyzny” nie tylko o tym jednak traktuje - jest tu też wątek kryminalny i dużo nawiązań do europejskiej literatury i sztuki. Z kolei powieść Bartosa opowiada o Radomiu lat 30. XX wieku i równocześnie o czasach współczesnych, a jej głównym tematem są polsko-żydowskie stosunki. Dodajmy, że przedostatnia powieść Bartosa „Rozdział zamknięty” – znalazła się na liście 43. książek prozatorskich, jakie walczyć będą o Literacką Nagrodę Europy Środkowej Angelus 2012. Bartos widnieje na niej obok tak uznanych twórców jak Manuela Gretkowska, Jacek Hugo – Bader, Jacek Dehnel, Bronisław Wildstein czy Dubravka Ugrešič. Zaś 5 maja w Hadze odbyła się holenderska prapremiera sztuki Bartosa „Nadzy i martwi”. Specjalnie na tę okazję autor wraz z tłumaczkami Izabelą Pacholec i Dianą Grudzińską przygotował 2-języczną publikację książki z tekstem dramatu. By dopełnić tego skrótowego ob- razu radomskiego środowiska literackiego, wspomnieć należy o kilku jeszcze nazwiskach - uznawanych i nagradzanych w Polsce poetów Pawła Podlipniaka i Roberta Utkowskiego (obaj pracują zawodowo jako dziennikarze); Marcina Kępy, pracownika „Resursy”, który tworzy świetną prozę i Sebastiana Równego, nauczyciela i dziennikarza, który wziął już kilka nagród w ogólnopolskich konkursach prozatorskich i dramatycznych. Jego właśnie sztukę „Diabły” – będącą swoistym hołdem złożonym „Kartotece” Różewicza - można zobaczyć 8 maja o godz. 18 w radomskiej „Resursie”. Adaptacji dramatu podjął się Teatr Dla Dorosłych, którego twórcą i reżyserem jest Robert Stępniewski. Nowo powstały teatr chce wystawiać sztuki radomskich autorów i „Diabły” poszły na pierwszy ogień. Spektakl powtórzony będzie 17 maja, również o godzinie 18. AKA 5 AKTUALNOŚCI Nr 16 • maj 2012 Świecą nowocześnie Na radomskie ulice wkracza nowoczesność. Kolejne latarnie zaopatrzone zostają w ledowe panele. Prawie 30 nowoczesnych paneli LED o mocy 80 W zostało zamontowanych właśnie przy ul. Kusocińskiego na odcinku od ulicy Żwirki i Wigury do ulicy Miłej. Zastąpiły one dotychczasowe żarówki sodowe o mocy 150 W. W polskich miastach lampy typu LED powoli zaczynają wypierać te tradycyjne, sodowe. LED-y są energooszczędne, kilkukrotnie trwalsze i emitują światło nie żółto-pomarańczowe, lecz białe, w którym jest o wiele lepsza widoczność i które mniej oślepia. Lampy zamontowana na ul. Kusocińskiego kosztowały około 51 tys. zł. Żarówki sodowe są kilkukrotnie tańsze, ale panele LED pobierają o połowę mniej energii i mają pracować bez wymiany prawie przez 12 lat - producent gwarantuje 50 tys. godzin ich pracy. Trwałość zwykłych lamp sodowych wynosi nieco ponad 2 lata, czyli 8-9 tys. godzin. - Łatwo zatem zauważyć, że w dłuższej perspektywie zakup paneli LED przynosi miastu duże oszczędności. Jest to także rozwiązanie proekologiczne, ponieważ uzyskiwana przez nas oszczędność energii wpły- nie na ograniczenie emisji do atmosfery dwutlenku węgla - informuje Dariusz Dębski, rzecznik prasowy Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji w Radomiu. Podobne oświetlenie MZDiK zamierza zamontować w Strefie Łucznik. Przebudowane uliczki w tym rejonie będzie w przyszłości oświetlało 56 paneli LED o mocy 90 W. - Testy lamp nowej generacji rozpoczęliśmy jesienią ubiegłego roku, dziesięć paneli do testów wypożyczyła nam prywatna firma. Zamontowaliśmy je tymczasowo między innymi na Traugutta u zbiegu z Moniuszki i Mickiewicza, na Limanowskiego przy Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa, a także na skrzyżowaniu 25 Czerwca i Żeromskiego. Od lutego testujemy takie oświetlenie również na ulicy Zbrowskiego, w okolicach przejścia dla pieszych miedzy Urzędem Skarbowym a pobliskim marketem. Panel przy zebrze ma moc 80 W, a drugi, zamontowany nieco dalej, 56 W. Testy tych czterech lamp są bezterminowe – dodaje Dariusz Dębski. AKA Niech się mury ... Spór o pomnik W Radomiu ruszyła zbiórka pieniędzy na budowę pomnika prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Inicjatywa budzi kontrowersje – zwłaszcza w internecie wiele osób wyraża swój sprzeciw. Pomnik ma być hołdem dla wszystkich 96 osób, które zginęły w katastrofie pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku. Zbiórkę pieniędzy prowadzi społeczny komitet, na czele którego stanął Marek Suski, poseł Prawa i Sprawiedliwości. - Pomnik ma być monumentalny, oddający powagę całej tragedii. Ma być symbolicznym oddaniem hołdu wybitnemu mężowi stanu oraz pozostałym ofiarom, które zginęły niedaleko Katynia. Radom to idealne miejsce na tego rodzaju pamiątkę, bowiem prezydent Lech Kaczyński jest honorowym obywatelem naszego miasta. W innych miejscowościach w regionie radomskim są już tego rodzaju pomniki. Radom nie może być gorszy – tłumaczył na zwo- łanej w kwietniu konferencji prasowej Marek Suski. - Mamy nadzieję, że pomnik będzie stał w Radomiu już na 3. rocznicę katastrofy smoleńskiej – dodał poseł Zbigniew Kuźmiuk. Komitet Budowy Pomnika dostał od władz Radomia zgodę na zbiórkę publiczną funduszy na terenie gminy. Komitet rozprowadza cegiełki o nominałach 10 zł, 100 zł i 1 tys. zł. Wartość wszystkich to 300 tys. zł. Politycy i radni ugrupowań opozycyjnych wobec PiS (Ruchu Palikota, Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Radomian Razem, Platformy Obywatelskiej) w mediach negatywnie zaopiniowali pomysł budowy pomnika. „Oczywiście, każdy ma prawo w wolnym kraju stawiać pomniki. Gdy jednak lewica niedawno proponowała uczczenie takim pomnikiem wybitnego radomianina z mnóstwem dokonań na rzecz miasta, Józefa Grzecznarowskiego, w PiS-ie wówczas pukano się w czoło. Dziś to samo Prawo i Sprawiedliwość chce udowodnić, że wizerunek Lecha Kaczyńskiego na pomniku połączy wokół tragedii wszystkie siły polityczne. No bardzo bym chciał, ale nie połączy” – pisał np. na swoim blogu radny Bohdan Karaś (SLD). Natomiast na portalu społecznościowym facebook powstał profil „Nie dla pomnika L. Kaczyńskiego w Radomiu”. Setki osób wyraziło tu sprzeciw wobec idei budowy monumentu. AKA Wielka przesiadka Znikają miejskie „literówki”. Tylko do końca kwietnia kursowały autobusy oznaczone literą J. Ostatnie linie – B i L - przestaną funkcjonować w ciągu najbliższych miesięcy. Z popularnych autobusów oznaczonych literami, mieszkańcy podradomskich miejscowości korzystali przez dziesięciolecia. Przyjeżdżali nimi do pracy czy na zakupy. Również radomianie „literówkami” nie gardzili, wybierając się choćby nad zalewy w Siczkach czy Domaniowie. Ten rok przyniesie definitywny koniec transportu „celinkami”, „jotkami”, „beatkami”... Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji wycofuje się ze świadczenia usług mieszkańcom podradomskich gmin, bo jest to po prostu nieopłacalne. Na trasach pomiędzy Radomiem i mniejszymi miejscowościami pojawili się inni, tańsi przewoźnicy. MPK od lat stara się, by gminy dofinansowywały nierentowne linie, jednak wójtowie nie palą się do dokładania pieniędzy na utrzymywanie „literówek”, skoro mieszkańcy i tak sami wybierają jazdę busami, albo gdy gminy znajdują tańszych przewoźników. Tak było właśnie z kursami na trasie Radom – Jedlnia – Letnisko. Znikają „jotki”, ale w ich miejsce od maja po- jawiają się autobusy radomskiego PKS, za których kursy władze Jedlni-Letnisko zapłacą mniej. Linia D (do Mniszka) zniknęła w 2010 r., linia G (do Gozdu) w 2011 r., a linia C (do Przytyka) w marcu 2012. Pozostały jeszcze linie B (do Skaryszewa) i L (do Lewaszówki), prowadzone przez MPK. Jednak autobusy te będą kursowały najdłużej do końca czerwca. Związane jest to z faktem, że od 1 lipca MPK zamienia się w podmiot we- wnętrzny gminy Radom i nie będzie mogło prowadzić działalności komercyjnej. Dotychczasowym pasażerom „literówek” pozostaje więc przesiąść się do PKS-ów i busów. Jednak gospodarze kilku okołoradomskich gmin podejmują starania, by przywrócić linie literowe – w tym celu negocjują z Miejskim Zarządem Dróg i Komunikacji w Radomiu. Czy coś z tego wyjdzie, czas pokaże. AKA Kolejne ulice w czynie Budowa ulic w ramach czynów społecznych co roku budzi spore zainteresowanie radomian. Radom się zmienia i rozbudowuje. Ja grzyby po deszczu rosną przede wszystkim pawilony handlowe. Powstają takowe np. przy ul. Kościuszki, Traugutta czy Beliny – Prażmowskiego. Najbardziej okazały z nich - Galeria Rosa - jest właśnie na ukończeniu. Stoi u zbiegu ulic Witolda i Kilińskiego. Starsi radomianie pamiętają, że przez dziesięciolecia funkcjonowały tu niskie, drewniane, zazwyczaj pomalowane na zielono pawilony. Dziś to miejsce jest już nie do poznania... AKA Radni przeznaczyli w tym roku 2 mln zł z miejskiej kasy na przebudowę ulic gminnych. Na liście zadań podstawowych znalazły się trzy ulice: Opolska (od Wiejskiej do Wilczyńskiego), Mikosa (od Skargi do Gołaszewskiego), Banacha (od Witkacego do Źródłowej). Również 2 mln zaplanowano na przebudowę w ramach czynów społecznych dróg wewnętrznych i chod- ników. Tutaj na listę zadań podstawowych wpisano sześć inwestycji: ul. Deperasińskiego (od Skargi do Paciaka), ul. Śniadeckich (od Gomulickiego do Brandta), ul. Okulickiego (budowa zjazdu, utwardzenie placu i budowa chodnika przy budynku nr 80), ul. Rodziny Winczewskich (budowa miejsc postojowych i przebudowa chodnika przy budynku nr 8), ul. Naruszewicza (od Wiertniczej do Janiszpolskiej), ul. Gnieźnieńska (od Starachowickiej do działki nr 119/1). Możliwość budowy lub modernizacji ulic gminnych oraz dróg wewnętrznych, przy współudziale finansowym mieszkańców lub innych użytkowników, istnieje w Radomiu od września 1997 roku. RED 6 WSPOMNIEŃ CZAR Verba volant, scripta manent W kolejnym odcinku wspomnień przypominamy majowe dni pełne słońca, ale i ideologii. Bo przecież „święto pracy” rozpoczynało miesiąc radosnego oczekiwania na wakacje, a dla wielu laba już się zaczynała. Zakwitały kasztany, co nieodzownie oznaczało, że matura tuż, tuż... Robotnicze święto z wieloletnimi tradycjami miało w Pol- sce określone konotacje. Motywem przewodnim była przyjaźń z bratnim narodem zza wschodniej granicy, gdzie republiki nie były jeszcze autonomiczne. Nie znaliśmy Białorusinów i Ukraińców, bowiem byli to obywatele Związku Socjalistyczny ch Republik Radzieckich. Robotnicy podejmowali zobowiązania pierwszomajowe, chłopi bratersko towarzyszyli im w PGR - ach, w których traktorzystki ze śpiewem wyjeżdżały zagospodarowywać ugory („...A na traktorze jedzie i orze, bo dziewczyna to ludzie...” - zespół Mazowsze). Kolejnym majowym świętem były Dni Oświaty Książki i Prasy, też ideologią przepojone. I o tym w dzisiejszych wspomnieniach z majowego Radomia. Słońce za pazuchą Na deptaku w maju Pochody pierwszomajowe odeszły w zapomnienie. Przypominając je po latach, ci którzy w nich uczestniczyli, mówią najczęściej o przymusie manifestowania w imię nie zawsze słusznych haseł. Wypisywano je na transparentach, widniały na plakatach, w gazetkach ściennych, w świetlicowych gablotach. Od patriotycznego „Cały naród buduje swoją stolicę”, po internacjonalistyczne „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się” ( trawestowane później w stylizacji czechosłowackiej, jako „gole dupki hop do kupki”), braterskie „Niech żyje i rozkwita przyjaźń polsko-radziecka”. Wielcy poeci na okoliczność 1 Maja pisali wiersze: „Idzie pochód ulicami świata. Nowe czasy skrzą się na sztandarach (...) Szumią flagi na domach i mostach. Idzie pochód, a z pochodem wiosna” ( K.I. Gałczyński). I ta wiosna, radosna została nam bardziej we wspomnieniach, niż majowe obowiązki wyruszania na trasy pochodów. Ci którzy już przeszli przed trybuną, ustawiali się wzdłuż ul. Żeromskiego, by gromkimi okrzykami zachęcać koleżanki i kolegów do powiewania szturmówkami. Spóźnienia na zbiórki przed wymarszem związane były najczęściej ze świadomym unikaniem przydziału do niesienia niewielkiej chorągwi, zwanej szturmówką. I nie dlatego że sprawiało to trudność, ale mówiąc językiem bardziej współczesnym - był to obciach. Kto się nie wymigał, krył się ze sztandarem za plecami innych. Gdy pochód dobiegał końca, trzeba było jeszcze dostarczyć szturmówkę na miejsce zbiórki. Dla tych niosących flagi, emblematy szkoły, portrety przywódców czy transparenty, dzień był to ciężki, bo nijak nie można się było wymknąć z szeregu przed zakończeniem manifestacji. Przemarsz przed trybuną powodował jednak, że smutne oblicza demonstrantów nagle się rozjaśniały i okrzyk wydobywający się z młodzieńczych piersi gło- sił chwałę socjalizmu, pracy dla dobra ojczyzny, nienawiść do imperialistów i wszystkich zagrażających pokojowi na świecie. Symbolem trwałego pokoju był gołąb, zwany gołąbkiem pokoju. I tak oto utrwalił nam się obraz tego pokojowo nastawionego ptaszyska, które - mówiąc między nami - potrafi zadziobać słabszego od siebie osobnika, nie mówiąc już o zasrywaniu pomników wieszczów i polityków, także obrońców pokoju na świecie. Rasa „gołąbek pokoju” nie uchowała się do dzisiaj. Bo jakże by taki szlachetny ptak uchował się w gołębniku wśród krymków, wydymków, perłowych samic i wyszwanców. We wczesnej młodości po pochodzie ze stalówką do pisania np. listu – list to taki wczesny sms, gdy nie znano jeszcze telefonów komórkowych). Picie piwa wiązało się z określonym rytuałem, polegającym na otwieraniu kapsli, metodą kapsel o kapsel, o ostry kant ogrodzenia parkowego, bądź kluczem. Klucz, niekoniecznie pasujący do zamka, nosił niemal każdy. Z kluczy bowiem można było strzelać, ładując wcześniej do wnętrza klucza siarkę z zapałczanych łebków, w które uderzała iglica z gwoździa przymocowanego na sznurku ( klucze typu yale nie były jeszcze w powszechnym użyciu). Do piwa można było kupić serdelki i bułkę wprost z samochodów rozstawianych na kilku radomskich ulicach. Serdelek (dzisiaj parówka) był rarytasem rzadko osiąganym na co dzień w sklepach mięsnych. Pierwszomajowe dostawy zapewniały nakarmienie znacznej części społeczeństwa. Lokale gastronomiczne otwierano dopiero po zakończeniu pochodu i można tam było napić się znacznie mocniejszego niż piwo trunku i zakąsić tatarem, bądź galaretą. Tłoczno było i duszno w „Bachusie”, „Zagłobie”, „Szarotce”, czy „Kongresowej”. Przy wódeczce papieros smakował wyśmienicie, a zakazy palenia papierosów w lokalach gastronomicznych jeszcze nie obowiązywały. W towarzystwie częstowano się wytwornymi papierosami. „Sporty”, „Radom- spotkań z kobietami, do dobrego tonu należało wyciągnięcie z kieszeni pudełka „Belwederów”, bądź „Waweli”. Alkoholi był znacznie mniejszy wybór – czysta, cytrynówka, żołądkowa gorzka, likier miętowy. Jedyne „szlachetne” wino (czerwone wytrawne) , jakie pamiętam to tunezyjska „Gelala”. Do do- skie” i „Ekstra Mocne” były na co dzień. Od święta „Wczasowe”, „Dukaty”, bułgarskie „Derby”, z mocniejszych kubańskie „Partagasy”. Z czasem asortyment tych lepszych rozszerzył się o „Carmeny” i „Caro” (ale tylko te z radomskiej „tytoniówki”, te z krakowskich Czyżyn smakowały znacznie gorzej). Podczas Zostawili tu swój „Ślad” Odtwarzanie historii Radomia, to także przypominanie tragicznych losów jego mieszkańców pochodzenia żydowskiego. Co roku podejmuje się tego m.in. radomska Resursa. Podejmują się też tej rekonstrukcji autorzy beletrystyki, tacy jak Grzegorz Bartos i historycy. Jeden z nich, Przemysław Bednarczyk, był organizatorem prezentacji filmu dokumentalnego z września 1939 roku „Początek końca”, zrealizowanego przez niemieckiego żołnierza Klausa Eismanna w okupowanym Radomiu. Prezentacja w III LO im. Dionizego Czachowskiego rozpoczęła organizowane przez Ośrodek Kultury i Sztuki „Resursa Obywatelska” IV Spotkania z Kulturą Żydowska „Ślad”. W liceum przy ul. Traugutta zaprezentowano też film o żydowskich uczennicach tej szkoły przed wojną. Była to wtedy prywatna placówka Marii Gajl. Odbył się także konkurs recytatorski poezji żydowskiej. Spotkanie z kulturą żydowską trwało pięć dni. W kolejnych od- (15) owanych w kurortach, w pobliżu sanatoriów w Ciechocinku, Kudowie, Polanicy, Lądku, Iwoniczu, spłonęła pod koniec lat 80 tych. Przyczyną było zwarcie instalacji elektrycznej. Resztki rozebrano. Stała w pobliżu Młodzieżowego Domu Kultury, a roztaczali nad nią opiekę pracownicy działu słonach, z mieszkańcami Radomia spotkał się rabin Gminy Żydowskiej w Warszawie Tyson Herberger, a Andrzej Leżoń prowadził warsztaty kaligrafii hebrajskiej. Kiedy grupa licealistów i nieco starszych radomian zwiedzała rejony dawnego getta usytuowanego m.in. przy ul Wałowej, nauczyciela historii z „Czachowskiego” poinformowano o napisie, jaki odkryto na murach w podwórku jednej z kamienic. Zrobiłem zdjęcie, ale rozszyfrować treść tekstu było nie sposób. Nikt z zebranych nie znał hebrajskiego. Poprosiliśmy o pomoc rabina Tysona Herbergera, który w międzyczasie dołączył do grupy zwiedzających. Był to, jak się okazało, fragment reklamujący usługi pod nazwiskiem A. Mentlik. Napis informował, że mieści się tam hotel i restauracja, a gest narysowanej dłoni gwarantował że dania są smakowite. Ślady dawno zapomnianej przeszłości, jakie ukazały się spod opadającego tynku, dodały historycznej rekonstrukcji patyny czasu. W „Resursie” wyświetlano także nominowany do Oskara film Agnieszki Holland „ W ciemności”. J. Madejski W Radomiu też było getto „Czyż jest moją winą, że urodziłem się Żydem? […] Jakim prawem najpierw uczyniony zostałem Żydem, aby następnie być skazanym za żydostwo?”*. brego tonu należało zmówienie w lokalu białego wytrawnego rizlinga. Krajowe wina serwowano w szerokim wyborze od „patykiem pisanego” czyli „wina marki wino”, po J-23, czyli jabcok za 23 zł. Pomysłowość lokalnych producentów spowodowała wysyp „poetyckich” określeń np. „Czar Nałęczowa”, „Łzy sołtysa”. By nie być posądzonym o przypominanie złych alkoholowych tradycji przy okazji majowego święta, przechodzę do majowych Dni Oświaty Książki i Prasy. imprez masowych MDK. Bardziej ekskluzywne spotkania z pisarzami i wydawcami książek odbywały się w MPiK, klubie międzynarodowej prasy i książki przy ul. Traugutta. W Radomiu działały też prężnie środowiska plastyczne. Z okazji pierwszomajowego święta kilku z Na kiermaszu szliśmy z kolegami na sok jabłkowy „Złota reneta”, bądź wodę gazowaną z podwójnym sokiem z ulicznego saturatora. W klasach licealnych pozwalaliśmy już sobie na piwo, opróżniane z tzw. kałamarzówek (młodym wyjaśniam, że kałamarz był pojemnikiem na atrament, w którym zanurzało się obsadkę 7 T E M AT N U M E RU Nr 16 • maj 2012 Kiermasze z udziałem autorów, loterie książkowe ( do dzisiaj na wielu książkach zachowały mi się pieczątki „wygrana loteryjna”) miały miejsce w parku i na ulicach. Książki były tanie . Najtańsze z wydawnictwa RSW „Prasa”, najdroższe z „Czytelnika” i „Arkad”. Młodzież zaopatrywała „Nasza Księgarnia”. Wprowadzano na rynek serie wydawnicze „Naokoło świata”, Powieść XX wieku, „Nike”, czy kryminały z serii „Złotego kluczyka”. Pierwsze polskie komiksy „Tytus, Romek i Atomek”, „Kapitan Żbik” kompletowała młodzież. Oryginalne z tamtych lat można jeszcze kupić w antykwariatach. Kompletują je dorośli, by wspominać lata swojego dzieciństwa. Dniom oświaty towarzyszyły festyny na ulicznych estradach i w parkowej muszli. Na tej estradzie występowały przede wszystkim zespoły radomskie, orkiestry dęte i soliści, także przyjezdni. Muszla koncertowa, w stylu wielu do niej podobnych, usytu- nich zobowiązanych zostało do wykonania portretów przodowników pracy i nauki. Jeden z takich portretów zaprezentowano na wystawie w Domu Esterki (portret na zdjęciu przedstawia prymuskę jednej ze szkół radomskich. Ciekawe czy rozpoznałaby się dziś na zdjęciu). Autorką olejnego portretu była pani Helena Krysińska, przedstawicielka polskiego koloryzmu. Zmarła w Radomiu w 1991 roku w wieku 86 lat. Jerzy Madejski Te słowa dobrze obrazują dramatyzm, jaki przeżywali Żydzi podczas II wojny światowej. Prześladowania, poniżania, szykany i zesłanie do obozów koncentracyjnych, to tylko niektóre działania, które naziści stosowali wobec ludności żydowskiej, mieszkającej na terenie Polski (i nie tylko). Getta, czyli zamknięte dzielnice miasta, izolujące semicką część społeczności od reszty mieszkańców, były jednym z tych haniebnych działań, mających na celu całkowitą eksterminację Żydów. Najbardziej znanym gettem w Polsce było getto warszawskie. Dlatego niektórzy odnoszą wrażenie, że było to jedyne getto w okupowanym kraju. Jednak dzielnice wyznaczone dla Żydów były w niemal każdym większym polskim mieście - także w Radomiu. W Radomiu w okresie międzywojennym społeczność żydowska stanowiła 30 procent ludności. Żydzi zajmowali się głównie usługami, handlem i rzemiosłem, działali w licznych stowarzyszeniach i partiach politycznych. Współtworzyli prężnie rozwijający się radomski przemysł i tu warto nadmienić chociażby fabrykę zapałek Izraela Szotlanda, czy wytwórnię mydła i świec, która należała do Jakuba Dytmana. Funkcjonowały także wydawane przez Żydów gazety, m.in. „Radomer Leben” i „Radomer Sztyme”. Krótko mówiąc, Żydzi odgrywali znaczącą rolę w życiu społecznym i gospodarczym Radomia. Duża część ludności żydowskiej zamieszkiwała Śródmieście i tam zresztą hitlerowcy, którzy 7 września 1939 roku weszli do Radomia, utworzyli pierwsze, duże getto. Pierwsze nieoficjalne informacje o powstaniu getta, pojawiły się już w styczniu 1940 roku. Jednak decyzja i oficjalne rozporządzenie wydano 3 kwietnia. Ludności polskiej nakazano wynieść się z obszaru obejmującego przyszłe getto, do 10 kwietnia. Na 12 kwietnia planowano przesiedlenia Żydów na tereny odizolowanych dzielnic. Niemcy utworzyli w Radomiu dwa getta: w Śródmieściu i na Glinicach. Tzw. duże getto - bo tak nazywano to w Śródmieściu mieściło około 25 tys. ludzi. Zrezygnowano z budowania murów (typowych dla gett w innych miastach), gdyż zabudowa centrum była na tyle zwarta, że kamienice tworzyły granice i swojego rodzaju mur. Okupanci nakazali dodatkowo zamurować okna na parterach. Jedyna brama do getta znajdowała się przy ulicy Wałowej. Drugie - nazywane małym gettem - utworzono na Glinicach - biednej wtedy dzielnicy. Decyzja o wybudowaniu drugiego getta spowodowana była dużą liczbą ludności żydowskiej w Radomiu. Budziło to we władzach okupacyjnych obawę przed epidemią tyfusu, co przy dużej liczbie mieszkańców, mogłaby się szybko rozprzestrzenić na całe miasto. Z kolei rozbudowa getta śródmiejskiego, była niemożliwa właśnie poprzez układ urbanistyczny centrum. W glinickim getcie mieszkało 8 tys. ludzi pochodzenia żydowskiego. Tu granice stanowiły ogrodzenia z drutu kolczastego. Obydwa getta funkcjonowały do sierpnia 1942 roku, kiedy to przeprowadzono akcję likwidacyjną. Akcja ta była podzielona na dwa etapy, pierwszy trwał od 4 do 5 sierpnia, drugi w dniach 16-18 sierpnia. Blisko 30 tys. Żydów, którzy dożyli akcji likwidacyjnej, Niemcy wywieźli do obozu w Treblince, a tam wymordowano. Niemcy pozostawili w Radomiu część żydowskich robotników, których wykorzystywali do ciężkiej pracy, m.in. w przemyśle. Byli oni osadzeni w tzw. „szcząt- kowym” getcie, które ostatecznie przestało istnieć w 1944 roku. W kwietniu tego roku minęły 72 lata od powstania gett w Radomiu. To sporo czasu i niewielu już pamięta te straszne, odlegle w czasie lata. Zmienił się Radom, zmienili się ludzie, zmieniły się czasy, ale jedno się nie zmieniło i nie zmieni nigdy: człowiek pozostanie człowiekiem (niezależnie od rasy i wyznania) i tego nie zmieni żadna polityka i ideologia. Powinniśmy o tym pamiętać, aby historia, która lubi się powtarzać, nigdy się nie powtórzyła. *„Początek” Andrzeja Szczypiorskiego. Grzegorz Bromberg 8 Lekcje muzyki Elvisa MUZYKA Gdzie wszyscy ci artyści jego pokroju… Parafrazując fragment tekstu „Białej flagi” Republiki, śmiało można stwierdzić, że żyjemy w czasach, w których tak bardzo brakuje ludzi traktujących muzykę w sposób uniwersalny, dla których jest ona całym życiem. Taki niewątpliwie był Grzegorz Ciechowski – artysta trudny do zaszufladkowania, pionier własnego nurtu, indywidualista, prowokator, człowiek zagadka. Dziś przybliżę państwu sylwetkę Obywatela GC. Gdzie oni są? Artysta przyszedł na świat 29 sierpnia 1957 roku w Tczewie, w rodzinie prezesa tamtejszej Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej. Już od najmłodszych lat wykazywał zdolności muzyczne i chęć do opanowania gry na instrumentach klawiszowych. Zanim jednak został uczniem szkoły muzycznej, do której trafił w wieku siedmiu lat, ćwiczył już grę pod okiem organisty, który nieraz bił go po palcach. Paradoksalnie nie zniechęciło to jednak młodego chłopca do rozwijania swych umiejętności. W latach szkolnych Ciechowski konsekwentnie realizował swe pasje zarówno muzyczne, jak i literackie. Grał na flecie, pianinie, występował w chórze oraz grupach muzycznych Jazz Formation i Nocny Pociąg. Pisał też wiersze, kolekcjonował płyty, a nawet ćwiczył kulturystkę. To nieszablonowe indywiduum, które od dzieciństwa drzemało w Obywatelu GC, wystrzeliło z największa mocą w czasach studenckich, kiedy to Grzegorz studiował polonistykę w Toruniu i rozważał publikację swych wierszy. Zwracały one na siebie uwagę użyciem licznych metafor, a sam twórca jako inspirację podawał dzieła Stanisława Grochowiaka. Nie spotkał się jednak z przychylnością rynku literackiego i jego wiersze nie ujrzały światła dziennego w postaci wydawnictwa. Pełen zapału student z charakterystyczną blond czupryną nie porzucił mimo to swych marzeń o zostaniu wielkim poetą. Odnalazł bowiem inny, niezwykły środek na ich publikację – scenę. W otoczeniu muzyki chciał prezentować swoje dzieła, choć do bycia wokalistą miał dość sceptyczny stosunek. Zdawał sobie bowiem sprawę ze swej wady wymowy i gdy w 1979 roku dołączył do zespołu Res Publica, został w nim flecistą. Szybko jednak dzięki swojej charyzmie stał się jego liderem i zaczął komponować muzykę oraz pisać teksty. Nazwa grupy również uległa zmianie na Republikę i tak właśnie ruszyła machina, która ukazała polskiej scenie muzycznej nowe bożyszcze nastolatek i przywódcę czarno-białej alternatywy Nr 16 • maj 2012 w jednym. Trudno było bowiem dopatrzeć się podobieństw w repertuarze i stylu Republiki do innych kapel, które wówczas egzystowały na lokalnym gruncie. Ubrani na czarno-biało, nowofalowi, choć wtedy każdy bał się użyć tego słowa w ich kontekście. Z jednej strony minimalistyczni, z drugiej zaś maksymalni w przekazie. Zwłaszcza Grzegorz, którego teksty, pełne metafor i aluzji do problemów egzystencjalnych jednostki ludzkiej, żyjącej w systemie dalekim od wolności słowa, inspirowały młodzież do myślenia. W 1982 roku po raz pierwszy na Liście Przebojów Trójki pojawia się utwór „Kombinat”, który już w ósmym notowaniu ląduje na pierwszym miejscu. Republika, choć unika notorycznie występów w telewizji publicznej, przyciąga na koncerty tłumy, a sam Grzegorz staje się idolem, otoczonym przez groupies, fanów oraz... ZOMO - wców, którzy na każdym koncercie jego zespołu dbają o porządek i spokój, nierzadko sięgając po gumową pałkę i tarczę. Kolejno pojawiają się wówczas następne przeboje Republiki: „Gadające głowy”, „Sexy Doll”, „Układ sił”, „Telefony” i „Biała flaga”. W marcu 1983 roku, grupa wypuszcza swój pierwszy longplay „Nowe sytuacje” ¬¬z całkiem nowym materiałem, a następnie rusza w trasę koncertową, obejmującą blisko 70 miejscowości na terenie kraju. Zdjęcie Ciechowskiego pojawiło się w „New Musical Express”, a sam artysta kpiąc z własnej popularności, wyreżyserował wraz z przyjacielem i dziennikarzem radiowej Trójki, Zbigniewem Ostrowskim fikcyjny reportaż, przedstawiający go jako szaloną gwiazdę rocka. Rok później pojawia się anglojęzyczna wersja pierwszego krążka „1984”, a zespół występuje na duńskim festiwalu Roskilde. W tym samym roku pojawia się kolejny album zespołu „Nieustanne tango”, a rok później Republika występuje w Jarocinie, gdzie na wstępie zostaje obrzucona maślankami i pomidorami przez publiczność w odwecie za odwołanie mającego odbyć się rok wcześniej koncertu. Wtedy to też Ciechowski zapytał: „Czy znajdzie się wśród was jakaś szmata do wytarcia instrumentów?”. Grupa zagrała niezwykły koncert, zaś publiczność żądała bisów, śpiewając „Sto lat!”. Zespół jednak nie wrócił już na scenę. W 1986, w wyniku konfliktu z pozostałymi muzykami, Ciechowski rozstaje się z Republiką i nagrywa pierwszy solowy album „Obywatel G.C.”. W jego życiu prywatnym, po- dobnie jak w zawodowym doszło do wielu zmian. Rozstał się z pierwszą żoną Jolantą i związał z aktorką Małgorzatą Potocką, która pomogła mu w rozwinięciu kariery solowej. Artysta wraz z partnerką zajął się prowadzeniem firmy M.M. Potocka Production Ltd., a także nagrał kolejne dobrze przyjęte albumy solowe - „Tak! Tak!” i „Obywatel świata”. W sierpniu 1988 roku wystąpił w Sopocie, a rok później wydał muzykę do filmu „Stan strachu”. Wkrótce znów zagrała Republika, wydając album „1991” oraz składankę starych utworów i koncert akustyczny „Siódma pieczęć”. W owym czasie rozstał się również z Małgorzatą Potocką, matką jego córki Weroniki. W 1993 ożenił się z Anną Wędrowską, z którą miał troje dzieci. Stabilizował się również zawodowo, wydając składankę solowych nagrań „Selekcja” oraz tom wierszy „Wokół niej”. Rok 1996 przyniósł projekt „Grzegorz z Ciechowa”, skierowany bardziej w stronę folkową. Jego uwieńczeniem była płyta „OjDADAna”, zawierająca m.in. kawałek „Piejo kury, piejo”. Muzyk zajął się również pisaniem tekstów (także pod pseudonimem Ew Omernik) dla takich artystów, jak Justyna Steczkowska, Kayah, Katarzyna Groniec, Krzysztof Antkowiak, Marcin Rozynek czy Kasia Kowalska. Z macierzystą formacją nagrał jeszcze dwie płyty - „Republikę marzeń” oraz słynną „Masakrę” z „Mamoną” na singlu. Do tej liczby pięknych tworów Grzegorza zalicza się też ścieżka dźwiękowa do filmu „Wiedźmin” z 2001 roku, będąca niestety jednym z jego ostatnich dzieł. W sobotę 22 grudnia 2001 roku w szpitalu w Warszawie, po zorganizowanej w trybie nagłym operacji tętniaka serca, lider Republiki odszedł na zawsze. Ta „Śmierć na pięć”, o której przecież śpiewał, zabrała polskiej muzyce wyjątkowego, charyzmatycznego, kontrowersyjnego, ale tak bardzo ludzkiego człowieka. Na pocieszenie jednak zawsze możemy wznieść przecież „Białą flagę”. Elvis Strzelecki RECENZJE Artysta: Chicane Album: Thousand Mile Stare Wytwórnia: Modena Records/ Armada Music Rok wydania: 2012 Brytyjski producent muzyczny Nick Bracegirdle prezentuje nam swój piąty album studyjny. Znany ze współpracy m.in. z Tomem Jonesem i Bryanem Adamsem, twórca takich hymnów białej wyspy, jak „Saltwater” czy „Offshore”, prezentuje nam dość różnorodny, a przy tym całkiem spójny materiał, oscylujący między progresywnymi brzmieniami a chilloutową melancholią. 12 tracków, spośród których znajdzie się i parkietowy killer, i nostalgiczny majstersztyk. Potwierdza to obecność rapera Aggi Dukes w promującym krążek „Going Deep”. Połączenie rapu i trancu brzmi jak abstrakcja, ale jednak i Nick światowych tendencji nie mógł ominąć, choć można mu to wybaczyć, wszak jakość płyty neutralizuje obecność islandzkiej grupy Vigri, których usłyszeć możemy w kawałkach „Hijop” i „Sólarupprás”. Klimatycznie, smacznie i niezwykle po islandzku niczym ich rodacy Sigur Ros. Jednak przejdźmy dalej. „Windbreak” - ambientowo-breakbeatowy pejzaż namalowany dźwiękiem i poruszający serce. Podobny klimat trzyma złota rybka czyli „Goldfish” oraz okraszony damskim wokalem Kate Walsh „Playing Fields”. Nowocześnie i parkietowo nastawione „Super Mouflon” i „Flotsum & Jetsum” przenoszą nas do dobrego klubu, zaś „The Nothing Song” oraz „Thousand Mile Stare” brzmią po prostu przeciętnie. Na koniec mamy koniec podróży dosłownie i w przenośni w postaci „Fin des Jours”, który zgrabnie wieńczy całość longplaya. Twórca zapewniał, iż chciał, aby ten krążek był soundtrackiem do życia każdego z nas i myślę, że tak właśnie powinniśmy go potraktować. 8/10 Summertime w dobrym towarzystwie Jazzowe fascynacje radomian znane są od dawna. W naszym mieście występowali popularni przed laty Andrzej Kurylewicz, Wanda Warska, Krzysztof Komeda-Trzciński, Zbigniew Namysłowski, Tomasz Stańko. Koneserzy tego gatunku jeździli też do Warszawy, m.in. na Międzynarodowy Festiwal Jazz Jamboree, jeden z najstarszych festiwali jazzowych w Europie. Nic zatem dziwnego, że zapowiedzi koncertu zespołu Ari Roland Jazz Band z Nowego Yorku, który to zespół uchodzi za ambasadora muzyki jazzowej Departamentu Stanu USA, spotkał się z takim zainteresowaniem, że przed koncertem w Teatrze Powszechnym im. Jana Kochanowskiego trzeba było odstać swoje w kolejce do lepszych miejsc na widowni. Koncert poprzedziły warsztaty muzyczne młodych. Muzyczną ucztę pod nazwą „Ari Roland Jazz Quartet i Przyjaciele” okrasiła nie tylko urodą, ale i wspaniałym głosem polska wokalistka Iza Zając. Koncert zapewniła działająca juz w Radomiu i widoczna poprzez efekty swoich działań organizacja American Corner. Ari Roland na kontrabasie, Chris Byars – sax tenor, Zaid Nasser – sax alt i Keith Balla na perkusji, prezentowali jazz tradycyjny. Były więc w repertuarze znane kompozycje Georgea Gershwina, Louisa Armstronga, Duke’a Elingtona, Charlie Parkera, Dizzy Gillespiego. Kompozycje powstałe w czasach Golden Age of Jazz (lata 1930-1950) to sama kwintesencja jazzu. Świetna improwizacja, także w wykonaniu mistrzyni ellingtonowskich standardów, blusa i ballad Izy Zając sprawiła niemałą satysfakcję tym, którzy wypełnili salę teatru po brzegi. Podczas koncertu jedna z najpopularniejszych arii z opery „Porgy and Bess” Georgea Gershwina - ,Sammertime”, spopularyzowana jako przebój jazzowy w setkach interpretacji, zabrzmiała zgodnym chórem widowni i nowojorskich muzyków. Tekst powtarzany za jednym z członków zespołu został zapamiętany i bez fałszu odśpiewany przez wszystkich. W pewnym momencie przyszli z własnymi instrumentami (trąbką, gitarą, akordeonem, fortepian był na miejscu) młodzi radomianie i pokazali klasę, chwytając temat muzyczny i nadając mu nie odbiegające od linii muzycznej brzmienie. Tak więc warsztaty muzyczne spełniły swoją rolę... Brawa dla wszystkich, przede wszystkim organizatorów American Corner z niezawodną Karoliną Adamczyk, a także dla Łaźni i Teatru Powszechnego. Jerzy Madejski, fot. autor WSH 9 10 ROZMAITOŚCI RANKING LOKALI GASTRONOMICZNYCH Pierożkarnia Pchła na Scen(i)e Teatr Scene dał właśnie kolejną, już 15. premierę. A mało kto wie, że w Radomiu mamy jeden z najlepszych teatrów amatorskich w Polsce. - Tu ma być smacznie i zdrowo, jak u mamy. Gwarantujemy jakość – w końcu w lokalu stołują się też nasze dzieci! – zapewniają prowadzący nową w Radomiu „Pierożkarnię”. Od ostatniego Sylwestra prowadzi ją pan Krzysztof, wspierany przez swoją życiową partnerkę Agatę. - „Pierożkarnia” powstała z pewnego marzenia, żeby serwować lu- dziom zdrowe, naturalne jedzenie. U nas nie ma potraw z torebki i mikrofali – mówi Krzysztof. – Są za to ręcznie robione pierogi i prawdziwy czerwony barszcz z buraków. R TE CO SKACZĄ I FRUWAJĄ ... Sezon na kleszcza Lekarz weterynarii Marek Szulga przypomina o zagrożeniach związanych z wiosennym rozbudzeniem przyrody. Wyjątkowo wcześnie w bieżącym roku pojawiły się kleszcze, które zagrażają ludziom i zwierzętom. Jak się przed nimi bronić ? Te pasożyty, wielkości łebka od szpilki, potrafią w krótkim czasie napęcznieć do zwielokrotnionej objętości, a wszystko za sprawą wysysanej z człowieka czy zwierzęcia krwi. Kleszcze przyczepiają się do skóry i żerują na niej. Gdy widzimy zaczerwienienie w postaci dużego rumienia, możemy już być zakażeni boreliozą. Większość przypadków boreliozy notujemy między 1 maja a 30 listopada, 80 proc. występuje w czerwcu i lipcu, w okresie żerowania mikroskopijnych, trudnych do zauważenia nimf kleszczy. W przypadku psów odkleszczowa choroba to babeszjoza. Przy tym zabiegu obowiązuje wyjątkowa ostrożność. Gdy napęczniałego od krwi kleszcza uszkodzimy, płyn który powoduje zakażenie, może dostać się do skóry i krwiobiegu, a to bardzo niebezpieczne dla człowieka. Czy kleszcze atakują z góry, spadając z drzew, czy z dołu z poszycia leśnego ? - I tak i tak, ale niekoniecznie w lesie, także na polach i łąkach. Kleszcze nie są zazwyczaj groźne dla kotów, u psów mogą wywoływać babeszjozę i ciężkie związane z nią powikłania, ze zgonem włącznie. Jakie są objawy zarażenia zwierzęcia? - Wysoka gorączka, apatia, otępienie psa . Jednak te niepokojące objawy mogą mieć inna przyczynę niż z powodu kleszcza. Ważne by nie czekać zbyt długo z wizyta u lekarza, który właściwie rozpozna chorobę. Czy każdy pies jest narażony na kontakt z kleszczem ? - W zasadzie tak, choć niektóre psy bardziej przyciągają kleszcze, inne mniej - nie wiadomo od czego to zależy... Koty są bardziej odporne, ale i u nich mogą wystąpić reakcje alergiczne. Dlatego, gdy zauważymy kleszcza na zwierzęcej skórze, trzeba go usunąć. Pierogi do radomskiej „Pierożkarni” są rzeczywiście robione ręcznie przez – jak ujmuje pani Agata - babcie na Podkarpaciu. Każdy ma inny kształt i wielkość – widać, że maszyny tego nie lepią. Można by się spodziewać, że babcie lepią przede wszystkim tradycyjne pierogi. I tak jest, ale tylko po części. Obok swojskich ruskich, mięsnych, z kapustą kiszoną, litewskich, z grzybami, znajdziemy tu też bardziej wykwintne połączenia. Najwyraźniej babciom świetnie idzie łączenie tradycji z nowoczesnością. W „Pierożkarni możemy więc spróbować pierogów z serem Rokpol i orzechami, z soczewicą, z bryndzą i cząbrem, z szynką, białym serem i kminkiem. Są też na słodko: z bananem i kokosem, z truskawkami, jagodami, z serkiem i brzoskwinią. Do wyboru mamy 30 rodzajów pierogów i 4 wielkości porcji: małą (8 pierogów za 7 zł), średnią (12 za 10 zł 50 gr), dużą (16 za 14 zł) i wielką (20 za 17 zł). Jest też propoE zycja ekstra – pierożkowa uczta dla dwojga – za 25 zł dostajemy 30 pierogów, w tym możemy sobie wybrać po 6 w pięciu różnych smakach. Jedno jest pewne – z „Pierożkarni” trudno wyjść głodnym. - Cieszymy się, że ci, którzy posmakują u nas pierogów, wracają do naszej „Pierożkarni”. To największa K L A A Tym razem na tapetę poszedł kapitalny tekst Jana Brzechwy „Pchła Szachrajka”. Jak zwykle zagrany ze swadą, sceniczną precyzją i werwą przez uczniów Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego im. Św. Filipa Neri. Teatr Scene działa w „Katoliku” od 7 lat. Za wszystko od początku odpowiada Wojciech Ługowski, aktor Teatru Powszechnego w Radomiu. W KLO uczy retoryki i jednocześnie prowadzi teatr – z pomocą Agnieszki Kobierskiej (odpowiedzialnej za opracowanie muzyczne), Wojciecha Sałka (scenografia) i siostry Beaty Karwowskiej (kostiumy). Salezjański Ogólnopolski Festiwal Teatralny „Sofft”, Zamkowe Spotkania Teatralne „O laur Złotego Gargulca” w Szydłowcu, Mazowiec- ki Festiwal Teatrów Amatorskich, Ogólnopolski Przegląd Teatrów Szkół Katolickich w Józefowie – na wszystkich tych imprezach przez 7 lat działalności Teatr Scene zebrał niezliczoną ilość nagród i wyróżnień. „Katolik” wydał właśnie album (na zdj. fragment okładki) poświęcony działalności teatru. Znajdziemy tu dokładne opisy wszystkich premier (w tym „Męczeństwo Piotra Ohey’a”, „Burza w Teatrze Gogo”, „Stypa”, „Szelmostwa Lisa Witalisa”), sylwetki jej twórców, recenzje, zdjęcia. Dowiemy się, że w teatrze zagrało już prawie 70 uczniów, że jeden z nich jest studentem krakowskiej PWST. A nawet jakich rekwizytów najczęściej używano w spektaklach. AKA Chłopiec na motorze Na pustym w godzinach dopołudniowych placu, w okolicach przystanku linii podmiejskich przy ul. Wernera, motocyklista z rzadko spotykaną umiejętnością wykonywał akrobacje na skuterze. Przechodnie zatrzymywali się, podziwiając chłopaka. Nie stwarzał zagrożeń dla innych i dla siebie, był w kasku. Nie interesowała go widownia. Gdy zatrzymał się na chwilę, by przetrzeć spocone czoło nawiązaliśmy rozmowę. Jak wystrzegać się kleszczy? - Po spacerze w lesie, na łące, w miejskim parku, gdzie bywamy ze swoimi czworonożnymi pupilami, musimy dokładnie obejrzeć skórę psa. Miałem juz przypadki zakażeń i kilka zgłoszeń opiekunów, którzy nie potrafili sami usunąć kleszcza. Jeśli nie potrafimy tego zrobić, lepiej nie praktykować... Jak zapobiegać zakażeniom poprzez kontakt z kleszczami ? - Jednym ze sposobów jest specjalna obroża, z której uwalnia się środek owadobójczy. Taka obroża działa od 3 do 8 miesięcy. Krople naskórne funkcjonują przez 4 tygodnie. W każdej przychodni te środki są dostępne, także w mojej, przy ul. Wyścigowej 6. (mad) STUDENCKIE ABC Wiosna żaków Zazwyczaj piszemy w tej rubryce o nauce, stypendiach, studenckich prawach i obowiązkach... Ale dziś dajmy sobie trochę luzu! Zbliżają się juwenalia! satysfakcja – mówi Krzysztof. Lokal rozwija swoją działalność – od 7 maja możliwe jest zamówienie pierogów na dowóz. „Pierożkarnia” mieści się przy Placu Jagiellońskim 12/13. Godziny otwarcia: pn.- pt. 1119, soboty 11-18. Zajrzeć też można na www.pierożkarnia.pl. AKA M 11 ROZMAITOŚCI Nr 16 • maj 2012 To twój trening, jesteś zawodowcem ? - Niby w jakiej branży? Trenuję sam dla siebie, by być lepszym od innych – wyjaśnił Konrad, uczeń Zespołu Szkół Samochodowych (zaznaczamy - było to w dniu wolnym od nauki). A ten skuter jakby lekko „podrasowany” ...? - To yamaha aerox o zwiększonej pojemności z 50 na 70 cm. sześć. Zwiększyłem też trzykrotnie jego moc... Często tu trenujesz ? - Zmieniam miejsca by nie płacić mandatów... Podobno to co robię, jest nielegalne. Dlatego nie chcesz ujawnić nazwiska ? - Koledzy mnie znają, w szkole też rozpoznają, a policji wolę się nie narażać. Już raz tata uchronił mnie od płacenia mandatu. Sam przed laty pasjonował się sportami motoryzacyjnymi, to rozumie i moją pasję. (mad) fot. Autor Trzeba przyznać, że akurat to słowo – pochodzące o d łacińskiego „iuvenalia” – igrzyska młodzieńców – używane jest coraz rzadziej. Ale też który student uczy się dziś łaciny? W Radomiu obchody Dni Studenta najczęściej nazywane są Wiosną Studencką. Pozostańmy więc przy tej nazwie. W tym roku Wiosna Studencka zawita w naszym mieście już po raz 41. Organizuje ją przede wszystkim Politechnika Radomska, ale przecież wszyscy studenci zaproszeni są do zabawy. W tym roku święto radomskich żaków trwać będzie od 23 do 27 maja. Podajemy program imprez. Niedziela, 20 maja: godz. 11 - Studenci dzieciom (plac przed gmachem Corazziego) - festyn rodzinny z zabawami i konkursami, pokazem karate, śpiewem, tańcem, przejażdżką na konikach. godz. 18 - akademicka msza św. (Kościół Św. Jadwigi) godz. 19.30 Studenci z pasją – prezentacja dokonań radomskich studentów (ośrodek Duszpasterstwa Akademickiego) Środa, 23 maja: godz. 9 – otwarcie Studenckiego Ośrodka Kultury (przed Halą Sportową Politechniki Radomskiej). godz. 11 -Wyginam śmiało ciało sportowa rozgrzewka przed korowodem godz. 12 - Inauguracja Wiosny Studenckiej - korowód ulicami miasta. W tym roku motywem przewodnim parady będą lata 80. XX w. godz. 14.30 - Wybór Wiosenki i Wiośniaka (SOK) godz. 15 - Casting do “You can dance” – (SOK) godz. 17.30 - Panel z terapeutą Rafałem Piekarą i ks. Mirosławem „Maliną” Malińskim (Aula Główna PR) godz. 18 - Koncert zespołów hip-hop’owych (SOK) Czwartek, 24 maja: godz. 14 - Mecz siatkówki Studenci vs Wykładowcy (Hala Sportowa) godz. 16 - Finał “You can dance” (SOK) godz. 19.30 - Spotkanie z egzorcystą, ks. S. Płusą (Duszpasterstwo Akademickie) godz. 21– Koncert reggae (SOK) Piątek, 25 maja: godz. 12 - Rajd samochodowy – (parking Wydziału Ekonomiczne- go) godz. 18 - Śpiewać każdy może Studenckie Karaoke (SOK) godz. 20 - Nocny Rajd Próby i Poznania (Radom – Skrzyńsko) godz. 21 - Koncert zespołów disco polo (SOK) Sobota, 25 maja: godz. 10 - Turniej piłki nożnej (Hala Sportowa) godz. 11 - Ataf game of skate – zawody deskorolkowe (Hala Sportowa) godz. 17 - Koncert (SOK) Niedziela, 27 maja: godz. 12 - Zawody w wyciskaniu sztangi i siłowaniu na rękę (SOK) godz. 14 - Kobiecy kącik - damska strefa urody (SOK) godz. 15 - Zielona Niedziela (plac przed budynkiem Corazziego) godz. 16 - Bieg na szpilkach (SOK) godz. 17 - Pokazy kulturystyczne, fitness, sztuk walki (SOK) godz. 19 - Spotkanie podróżników (Duszpasterstwo Akademickie) godz. 21- Występ DJ na żywo plus mokra niespodzianka (SOK) SOK – teren przy Hali Sportowej ul. Chrobrego 27,Aula Główna – ul. Chrobrego 31, Hala Sportowa - ul. Chrobrego 27. AKA FELIETON Spikać, szprechać i gaworzyć Wiek XVII. Jan III Sobieski, król Polski, skrobie namiętnie list do ukochanej. Ukochana, co prawda z odzysku, zblazowana już nieco, coś takiego jednak ma w sobie że och! List już piąty w tym tygodniu, pełen zagadek i szyfrów, jakby król sam siebie cenzurował. Co drugie zdanie wtrąca po obcemu - król człowiek światły, języki zna. Takie zabiegi miałyby sens: Marysieńka, zamiast włóczyć się gdzie nie trzeba, siedziałaby grzecznie ze słowniczkiem w komnacie, główkując, co to najdroższy małżonek miał na myśli. Miałyby, gdyby Marysieńka Francuzką nie była, a Sobieski po francusku pisze właśnie. Czyżby chciał udowodnić jej na odległość, że języka miłości nie zapomniał (skąd wniosek można wysnuć, że w reszcie miłosnej materii również sprawnym pozostaje)? ...Śmieszne?... A nie brzmi znajomo? Wiek XXI, o Janku pamiętają już tylko najbardziej zagorzali humaniści, cóż tam komu po bitwie pod Wiedniem. Wiedeń to ja se w googlach zobaczę... Pisze do mnie ukochany, a raczej kochający, już siódmy raz sms-a. Odbieram: „Ja cie lofciam idziemy do kina OK?” Dla świętego spokoju odpisuję: „Dobrze”. Rozmowa się kończy. To już wolałam tego co pisał: „Zrobiłaś na mnie większe wrarzenie nisz wschud słońca”. Ten przynajmniej po polsku. A z tym od „Ale jesteś ładna, bym cię skonsumował”, to bym się chyba nawet umówiła... w końcu w domu słownik synonimów ma i najwyraźniej korzysta. Kompleks jakiś czy co, że na przerwach w szkole słyszę więcej angielskiego niż na lekcjach? Już mnie nikt nie przeprasza, tylko mnie „sorruje”, nikt mi już nie mówi „dobrze”, tylko wszyscy mi „okują”. Ja już sobie nigdzie w sobotę nie wyjdę, wyjdę sobie w weekend. To jeszcze rozumiem, przecież łatwiej wyjść w weekend niż w „sobotę i niedzielę”. Już sobie nie posłucham uroczych polskich przecinków, tylko będą mi „fuckać”. A na dodatek marudzić mi będą nie po naszemu, bo „live is...”. Z lekcji rosyjskiego podchwycą „spasiba”, a niemiecki urozmaici nam życie „gutnym tagiem”. My mamy przecież tyle ładnych słów, tyle jeszcze czeka świeżutkich, dawno nieużywanych, których znaczeń nawet się nie domyślamy. Tyle ciekawych archaizmów, od których (użytych w odpowiednich ilościach w wypracowaniu) naszemu poloniście wypadną zęby ze zgryzoty. Może to makaronizowanie, (któremu już w XVIII wieku udało się zachwiać normami językowymi), bierze się z tej irracjonalnej tęsknoty za cudnym Zachodem? Z którego co prawda wciąż docierają do nas informacje o kryzysach i bankructwach, ale to jednak greckie plaże, angielski deszcz, a nie „ten cholerny śnieg za oknem, niech go szlag!”. Mamy po naście lat, za granicą bywamy rzadko, albo wcale, zwiedzamy obce kraje z portfelem wypchanym P-O-L-S-K-I-M kieszonkowym i wierzymy głęboko, że po ulicach tu się kręcą sami tacy Johnowie Deepowie, tylko teraz akurat się pochowali... To tu jeździ się drogimi samochodami (tak przecież było w tym filmie o tej no... takiej ładnej) i to tu gdy złamiesz palec trafisz na stół operacyjny seksownie irytującego doktora Hause. To tu mają takie podniecające mundurki, do których nie zakłada się rajstop nawet w zimę, gdy wiecznie cieknący deszcz oblepia kostki i te zajebiste krawaty. To tu, jakby nie patrzeć, można nieźle wybić się na randkach z nadzianym premierem. Zagranica! To tu okazuje się, że tak naprawdę... shit potrafimy w językach, którymi popisujemy się na ulicach. Agnieszka Parzych 12 O S TAT N I A S T RO N A Nr 16 • maj 2012 Radomska „Bomba w górę!” Zawody, Malczew 1928 Odbudowano przedwojenny tor wyścigów konnych „3 maja rozpoczęły się w Radomiu wyścigi konne, urządzone staraniem Radomskiego Towarzystwa Zachęty do Hodowli Koni, które w tym roku zniszczony w okresie wojny europejskiej tor wyścigowy w Malczewie pod Radomiem przywróciło do stanu możności użytkowania. Powyżej da- jemy zdjęcia z pierwszych dni wyścigów oraz otwarcia toru: Foto 1. W dniu gonitwy radomskie wyścigi konne zaszczycił swoją osobą wojewoda kielecki Korsak (x), który z trybuny sędziowskiej obserwuje zawody konne. Foto 2. Klacz „Kirke” znanego sportsmena por. Strużyńskiego (x) wzięła 1-szą nagrodę w najtrudniejszej gonitwie drugiego dnia wyścigów. Zawody, Malczew 1928 Aktu poświęcenia odrestaurowanego toru dokonał proboszcz parafii przedmieścia Glinic ks. Józef Dubowski. W uroczystości wzięli udział członkowie Tow. Zachęty, oraz zaproszeni goście m. in. p. Michał Łuszczkiewicz, kpt. Antropoff, p. Władysław Pruszak, starosta radomski Stanisław Guliński, p. Jan Lewandowski, prezes Tow. Zachęty, por. Strużyński, bar. Lewartowski, p. Władysław Zakrzeński, ks. proboszcz Józef Dubowski, p. Władysław hr. Tarnowski z Końskich, p. Włodzimierz Chądzyński, prezes Kieleckiego Two. Zachęty do hodowli koni, kpt. Kapiszewski z Warszawy, mjr. Kindler, mjr. Ważyński i dyr. Stanisław de Winkler.” Należy się Państwu kilka słów wyjaśnienia. Cytowany artykuł, mino zbieżności daty, nie jest najświeższą wiadomością, ale pochodzi z „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” nr 141 z 22 maja 1928 roku. Jak podaje „Kuryer” od 3 maja 1928 roku rozpoczęły się zawody jeździeckie na torze w Malczewie (dziś te tereny obiega ulica Wyścigowa). Jednak zawody konne Radomskie Towarzystwo Zachęty do Hodowli Koni organizowało już od maja 1922 roku, początkowo w Dąbrówce Podłężnej, w majątku prezesa towarzystwa Jana Lewandowskiego, a od 1928 roku na torze w Malczewie. Niestety dość szybko, bo już w 1932 roku, ze względu na kryzys gospodarczy, zawieszono organizację zawodów konnych, nie tylko w Radomiu, ale i w innych miej- scach. Do września 1939 roku nie odbyły się już żadne zawody jeździeckie, a po wojnie... No cóż, to już były inne czasy. Tradycja jednak nie zginęła Na chwilę wróciły konie na bieżnię wyścigową na stadion „Radomiaka” go Klubu Jeździeckiego „Cwał”. Pierwsze odbyły się na lotnisku. Obecnie - w zeszłym roku po raz ósmy - na parkurze przy Zespole Szkół Agrotechnicznych i Gospodarki Żywnościowej. Trzeba tu jeszcze przypomnieć o corocznym biegu św. Huberta orga- Zawody MKJ Cwał 2011 w drugiej połowie lat siedemdziesiątych z „Końską Rewią” Ryszarda Pietruskiego, znanego wtedy ze świetnej roli Kacpra Pilcha w „Czarnych chmurach”. Był popis jeździecki, który na długo zapada w pamięć. Były turnieje rycerskie, szarża ułanów pod Samosierrą, husaria Stefana Czarnieckiego, popisy kaskaderskie. W rewii brało udział 40 jeźdźców i 60 wspaniałych koni. Ale nie jest tak źle z zawodami jeździeckimi w naszym mieście. Od 16 lat ich organizatorem jest Międzyszkolne- Tułaczki naszego mamuta nizowanym tak w MKJ „Cwał” jak i w Studenckim Klubie Jeździeckim Politechniki Radomskiej w Lesiowie. No i są jeszcze nasi ułani ze Szwadronu Radomskiego im. 11. Pułku Ułanów Legionowych. Nie organizują, co prawda zawodów konnych, ale mam nadzieję, że to już jedynie kwestia czasu i tego, o czym się głośno nie mówi, czyli funduszy. Możemy więc powiedzieć, że tradycja zawodów konnych w Radomiu nie zginęła. Jacek Lombarski 13 kwietnia br. świat zelektryzowała wiadomość: „Chińscy naukowcy sklonują mamuta”. Jego matką będzie indyjska słonica, ponoć najbliższa genetycznie wymarłemu tysiące lat temu gatunkowi. Chyba podobny dreszcz emocji poczułem, kiedy w „Gońcu Wielkopolskim” z 1926 roku, w dziale „Wiadomości różne” znalazłem następującą informację: „Wykopanie szczątków mamuta. Radom 13 kwietnia. Przy kopaniu sadzawki na terenie państwowej wytwórni broni, robotnicy natrafili w głębokości 10 metrów na szczątki ogromnego mamuta. Wydobyto zęby i olbrzymie kły zupełnie dobrze zachowane. Przeciw rozgrabieniu kości wystąpił energicznie technik wojskowy Stanisław Kostrzewa, któremu też udało się uchronić wykopalisko od zniszczenia.” Kostrzewa uratował mamuta, ale w tym czasie w Radomiu nie istniało jeszcze muzeum. Były eksponowane zbiory Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, ale co chwila zmieniano im siedzibę (zbiory zostały zinwentaryzowane dopiero w 1942 roku). Co stało się z mamutem, jakie były jego losy i czy przetrwał wojnę? Nic prostszego jak przeprowadzić śledztwo w naszym muzeum. Mam tam kilku przyjaciół i pomogli mi wyjaśnić sprawę. Ale po kolei. Najpierw zbadajmy losy mamuta, a zacznijmy od samego początku, kiedy jeszcze nieborak przemierzał nasze równiny. Nazywał się, choć sam by się zdziwił, Mammuthus primigenius, czyli mamut włochaty. Jak wyglądał? Był wzrostu pośredniego, między dzisiejszym słoniem afrykańskim, a słoniem indyjskim. Dochodził do około 3,4 metra. Samiec słonia afrykańskiego osiąga 4,2 metry wzrostu, a indyjskiego do 3,1 metra. W przeciwieństwie jednak do swoich następców, mamut był, jak sama nazwa wskazuje, włochaty, z dużą grzywą na łbie. No i oczywiście dysponował o wiele większymi, zawiniętymi kłami. Masa jego ciała szacowana jest na około 6 ton, czyli mniej więcej tyle samo, co jego afrykańskiego krewnego. Słoń indyjski jest nieco lżejszy, bo dochodzi zaledwie do 5 ton. Mamut zasiedlał nasze tereny, więc nic dziwnego, że po latach odnaleziono jego szczątki na eternie Fabryki Broni. Czy jednak sam tu przywędrował? Istniej możliwość, że przepchnął jego szczątki na nasz teren lodowiec, ale tego nie wyjaśnimy do końca. Mógł paść ze starości, ale mógł zostać upolowany przez naszych przodków i skonsumowany. Pozostałości po nim przeleżały spokojnie na głębokości 10 metrów przez około 13 tysięcy lat. Dziś ma więc już 13 tys. 86 lat. Skąd taka dokładność? Ze starego dowcipu. W muzeum zwiedzający pytają się kustosza, ile może mieć lat szkielet eksponowanego mamuta? Kustosz ze spokojem i pewnością odpowiada: - 13 tysięcy, 15 lat, 2 miesiące i 5 dni. Skąd taka dokładność? – pytają zdziwieni. - Kiedy przyjąłem się do pracy na tabliczce było napisane, że ma 13 tysięcy lat. Pracuję tutaj już 15 lat, 2 miesiące i 5 dni, więc tyle samo przybyło temu mamutowi, to chyba jasne? W przypadku naszego mamuta jest podobnie. Ponieważ mamuty wyginęły na naszych terenach około 13 tysięcy lat temu, a tego radomskiego odnaleziono w 1926 roku, więc do dziś przybyło mu 86 lat, stąd prosty wniosek, że ma 13 tys. 86 lat. Jak ten czas szybko leci... Nasz mamut trafił do zbiorów Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego w Radomiu i następne 4 lata spędził na przeprowadzkach. Skończył się jego spokojny sen w głębi ziemi. Najpierw spoczywał w gablocie stojącej w starostwie, później całe zbiory - jak nazwano to w miesięczniku „Ziemia” - brutalnie przeniesiono do dwóch pokoików w bibliotece. W końcu, w 1930 roku znalazł godne miejsce w nowej siedzibie, w jednym z mieszkań nowo wybudowanej dla pracowników Fabryki Broni kamienicy, przy ul. Poniatowskiego 6. Nie było to lokum przystosowane do celów muzealnych. Zajmowano trzy sale i magazyn. W czasie okupacji radomskie zbiory przeniesiono do lokalu przy ulicy Żeromskiego 9 i tutaj zostały zinwentaryzowane w 1942 roku przez Stanisława Trzebińskiego, nadzorowanego przez Gestapo. Mało tego, nawet chwilowo wzbogaciły się. Okupant sprowadził do Radomia nieco eksponatów z Lipska i pomniejszych muzeów niemieckich, tworząc wystawę osobliwości pod hasłem głoszenia chwały kultury germańskiej. Zbiór powiększył się o 106 eksponatów sztuki egejskiej, kilkanaście sztuk broni murzyńskiej i współczesną grafikę niemiecką. Niestety, w drugą stronę pojechało wiele cennych eksponatów. Tylko niewielką ich część udało się zabezpieczyć w ostatniej chwili przed wejściem okupanta do miasta. A jednak mamut ocalał i z resztą zbiorów trafił w kwietniu 1945 roku do nowej siedziby, przy ulicy Nowotki 12 (dziś ul. Piłsudskiego). Nie był to jednak jeszcze koniec jego wędrówki. Ten nastąpił dopiero w 1976 r., kiedy to ostatecznie Muzeum im. Jacka Malczewskiego przeniesione zostało do obecnej siedziby, na Rynek 11. Tu nareszcie, choć nie w całości, znalazł spokój w szklanej gablocie działu przyrodniczego, w kolekcji paleontologicznej. Obok niego spoczęły również szczątki odnalezionego w tym samym miejscu i czasie nosorożca dyluwialnego, o sympatycznej nazwie Coelodonta antiquitatis. Jak nasz mamut wyglądał za życia, można było przekonać się w 1999 roku, podczas wystawy „Zwierzęta epoki lodowcowej”. Sprowadzono na nią całego mamuta z drezdeńskiego muzeum. Jacek Lombarski