Michał Siemiński I Liceum Ogólnokształcące im. Feliksa Fabianiego
Transkrypt
Michał Siemiński I Liceum Ogólnokształcące im. Feliksa Fabianiego
Michał Siemiński I Liceum Ogólnokształcące im. Feliksa Fabianiego w Radomsku Klasa: I b Nauczyciel: mgr Beata Zając-Turlejska KONIEC ŚWIATA – DLACZEGO UWIERZONO? „Nowa wielka idea naukowa zazwyczaj nie toruje sobie drogi w ten sposób, że jej przeciwnicy zostają stopniowo przekonani i nawróceni – bardzo rzadko zdarza się przemiana Szawła w Pawła – lecz raczej w ten sposób, że jej przeciwnicy powoli wymierają i dorastające pokolenia od razu zapoznają się i zżywają z nową ideą” – pisał niegdyś Max Planck1. Tak też było w istocie. Nie od razu przyjęto heliocentryczną teorię Kopernika, teorię ewolucjonistyczną Darwina czy naukę Newtona i Einsteina. Na akceptację tych (i wielu innych) trzeba było czekać wiele lat i stuleci, a w tym samym czasie święciły triumfy pseudonauka i szarlataneria. Podobnie jest z wiarą w koniec świata i możliwość jego ścisłego przewidzenia. Z naukowego punktu widzenia, sprawę oczywistą stanowi to, że nie da się wyznaczyć daty końca, Armagedonu. Bo i jak? Z gwiazd, z proroctw, z religijnych czy mitologicznych przekazów? Nauka współczesna jest w stanie tylko w bardzo przybliżonym stopniu podać jakiś termin. A i tu szacunki wahają się o kilka miliardów lat… Dlaczego zatem ludzie, teoretycznie znający aktualny stan nauki, uwierzyli w „przepowiednię” Majów (nawiasem mówiąc, Majowie mówili o końcu pewnego okresu, a nie o końcu świata – i z ich punktu widzenia wyrażenie to jest absurdem – bowiem w przeciwieństwie do Europejczyków nie uznawali linearnej koncepcji czasu)? Przyczyn jest wiele, a dokładne ich omówienie wymagałoby obszernego studium z pogranicza psychologii oraz socjologii i innych nauk społecznych. Źródła tej na poły religijnej wiary można podzielić dwojako: pierwszy rodzaj to czynniki wynikające z psychologicznej natury człowieka, drugi to działania psychomanipulacyjne, marketingowe, sekciarskie (chodzi tu głównie o media oraz tych, którzy chcieli zarobić na zbiorowej histerii i strachu społeczeństwa). 1. Psychologia ludzka. Tutaj jednym z głównych czynników jest niepewność. Nawet jeśli ktoś racjonalnie i zdroworozsądkowo założył, że koniec świata 21 grudnia 2012 roku to bzdura, to przecież pewności nie miał, mogły się w nim budzić wątpliwości. „A nuż mieli rację” – mogli pomyśleć niektórzy. 1 Cyt. za: Drzewiński Andrzej, Wojtkiewicz Jacek, „Opowieści z historii fizyki”, Warszawa 1995, str. 133. Działa tu pewien mechanizm. Cywilizacyjny postęp i rozwój technologiczny, jakiego świadkami jesteśmy (przede wszystkim w krajach Zachodu), jest niejako „kompensowany” przez zalew pewnego irracjonalizmu, po części wiążącego się także z osłabieniem roli religii w życiu codziennym. To stąd, nawet wśród ludzi pozornie światłych, wiara w chociażby horoskopy… Nie należy także zapominać o przyrodzonym człowiekowi strachu przed śmiercią. „Memento mori” – „pamiętaj o śmierci” – chciałoby się zawołać. Z obawy przed końcem życia już w nie takie rzeczy ludzie potrafili wierzyć… Nie należy też zapominać, że data Armagedonu przypadała w okresie światowego kryzysu gospodarczego, kiedy społeczeństwa nie mogą być pewne jutra, pewne pracy, pewne godnego bytu i stabilizacji życiowej. To dodatkowo pogłębiło histerię w niektórych kręgach. Kolejnym czynnikiem jest, żarliwie dyskutowana w psychologii współczesnej, potrzeba tzw. domknięcia poznawczego. Ludzie (szczególnie na Zachodzie, co ma związek ze wspomnianą wyżej linearną koncepcją czasu) lubią „domykać” pewne sprawy. W kwestiach emocjonalnych, w kwestiach wrażeń. To sprawia, że człowiek czuje się bezpieczniej. Lubi się też „okrągłe” daty: rocznice, końce stulecia, tysiąclecia itd. Szczególnie podatni na „przepowiednię” byli ludzie religijni – jako z natury bardziej podatni na dogmatyczne teorie niż ateiści czy agnostycy. Niektórzy chcieli widzieć w 21 grudnia spełnienie biblijnej Apokalipsy i Sądu Ostatecznego… No i, nie ma co ukrywać, przyczyną wiary w koniec świata było bardzo prozaiczne lenistwo umysłowe. Ludzie, zamiast pomyśleć, woleli przyjąć gotowe „recepty”, gotowe „rozwiązania”. Uwierzyli w to, co im mówiono. 2. Manipulacja. Biznes i wielkie koncerny, tak łase na zysk, chwycą się każdej metody w celu zwiększenia przychodów. Historia zna wystarczająco wiele takich przypadków. W porównaniu z wieloma z nich, zorganizowanie masowej historii z powodu „przepowiedni” Majów było dość łagodną metodą. Czy gdyby się to komuś nie opłacało, to czy słyszelibyśmy w ostatnim czasie tak często i tak wiele na temat końca świata? Bardzo wątpliwe. Gdyby nie to, że zwietrzono zysk, informacja o „proroctwie” prekolumbijskiej cywilizacji znalazłaby miejsce co najwyżej w programach prezentujących różne ciekawostki. A tak, ruszyła cała machina. W wielkich nakładach wydawano książki, produkowano filmy zbierające masową publiczność, dystrybuowano gadżety, wyciągano pieniądze od naiwnych, którzy chcieli „uchronić się” przed końcem. W ślad za biznesem poszły, ściśle z nim powiązane, media. Co dzień (lub niemal co dzień) mogliśmy wysłuchiwać i wyczytywać informacji i analiz na temat nadchodzącego Armagedonu. Media naturalnie nie traktowały poważnie apokaliptycznych przewidywań, jednak stale nakręcały temat – i tu w grę wchodziły pieniądze – by zwiększyć oglądalność, by ludzie, zamiast zajmować się poważnymi problemami, marnowali czas na słuchanie o jakichś urojeniach. Wykorzystano jedną z klasycznych technik manipulacji – stworzono nastrój chwili. Wiadomo było, że 21 grudnia nic szczególnego nie nastąpi, jednak każdy był na to przygotowany rok, dwa czy nawet trzy lata wcześniej. Inną kwestią jest działanie sekt, które zwietrzyły okazję do zdobycia nowego narybku dla swych organizacji. Namnożyło się wielu guru, chcących wykorzystać naiwność ludzką. I znów dla pieniędzy… Tu już manipulacja szła „po całości”, jak to zwykle w sektach bywa. Członkom wmówiono dostęp do jakiejś ukrytej prawdy, bycie wybrańcami, obiecywano ocalenie itd. Jak zawsze. Przykładowo w Chinach członkowie sekty Boga Wszechmogącego przekonywali, że tylko oni mogą uchronić ludzi przed niechybną katastrofą. Wierzyli w powtórne przyjście Chrystusa, który przed Armagedonem miał się objawić jako kobieta. Podsumowanie Reasumując: po przeanalizowaniu materiału, za główne przyczyny wiary wielu ludzi w koniec świata, który miał nadejść jakoby 21 grudnia 2012 roku, należy uznać: a. ludzki, psychologiczny strach przed śmiercią; b. uznawanie na poły religijnych dogmatów za prawdę; c. lenistwo umysłowe; d. techniki psychomanipulacyjne stosowane przez media i wielki biznes (a w mniejszej skali również przez sekty); Ludziom, którzy uwierzyli zadedykuję słowa Leonarda da Vinci: „Kto mało myśli, błądzi wiele”. Niestety znajdzie się jeszcze wielu tych, którzy będą mamić ludzkość wizją zagłady, i tych, którzy w to uwierzą. A zatem, do następnego końca świata!