10 moralnych paradoksów

Transkrypt

10 moralnych paradoksów
Saul Smilansky
10
moralnych
PARADOKSÓW
Przekład
Wiktor Kostrzewski
Wydawnictwo WAM
Kraków 2009
Tytuł oryginału
10 Moral Paradoxes
© 2007 by Saul Smilansky
This edition is published by arrangement with Blackwell
Publishing Ltd, Oxford.
Translated by Wydawnictwo WAM from the original
English language version.
Responsibility of the accuracy of the translation rests solely with
Wydawnictwo WAM and is not the responsibility
of Blackwell Publishing Ltd
© Wydawnictwo WAM, 2009
Redakcja
Andrzej Gielarowski
Korekta
Grzegorz Korczyński
Projekt okładki i stron tytułowych
Andrzej Sochacki
ISBN 978-83-7505-290-9
WYDAWNICTWO WAM
ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków
tel. 012 62 93 200 • faks 012 42 95 003
e-mail: [email protected]
DZIAŁ HANDLOWY
tel. 012 62 93 254-256 • faks 012 43 03 210
e-mail: [email protected]
Zapraszamy do naszej
KSIĘGARNI INTERNETOWEJ
http://WydawnictwoWAM.pl
tel. 012 62 93 260 • faks 012 62 93 261
Drukarnia Wydawnictwa WAM
ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków
wydawnictwowam.pl
Saul Smilansky
Spis treści
Podziękowania
7
Wstęp
11
1
2
3
25
41
Szczęście w nieszczęściu
Paradoks korzystnej emerytury
Dwa paradoksy dotyczące sprawiedliwości
i surowości kary
4
Szantaż: rozwiązanie
5
Paradoks braku kary
6
O braku współczucia dla osób moralnie złych
7 Egalitaryzm wyboru i paradoks linii odniesienia
8
Moralność i wartość moralna
9
Paradoks moralnej skargi
10 Wolałbym się nigdy nie urodzić
11 Metaparadoks: czy paradoksy są złe?
12 Refleksje o paradoksie moralnym
54
67
78
90
101
114
132
145
162
174
Posłowie: przyszłość i paradoks moralny
191
Bibliografia
196
Indeks
202
Spis treści
205
Cóż, droga paradoksów to droga prawdy.
Aby poddać próbie rzeczywistość,
musimy ujrzeć ją w roli linoskoczka.
Kiedy Prawdy stają się akrobatami,
możemy je osądzić.
Oscar Wilde, Portret Doriana Gray’a*
Bogowie również cenią sobie żarty.
Arystoteles
Korzystna była dla mnie możliwość omówienia roboczej wersji tej książki z moimi studentami na Uniwersytecie w Hajfie, podczas zajęć w zimie roku 2004 i na wiosnę
roku 2006. Miałem wykłady na temat niektórych spośród
tych paradoksów na większej ilości forów akademickich,
niż jestem w stanie tu wyliczyć, w Danii, Izraelu, Portugalii, Turcji, Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych.
Trzy spośród paradoksów zostały napisane, a projekt
tej książki obmyślony i podjęty podczas mojego urlopu
naukowego na Rutgers University w roku 2003/2004. Jestem wdzięczny za gościnność wspaniałego Wydziału Filozofii na Rutgers. Chciałbym odnotować mą szczególną
wdzięczność dla kilku osób: Larry’ego Temkina, za sponsorowanie mnie i bycie moim gospodarzem na wydziale,
i za wielogodzinne rozmowy o filozofii; Jeffa McMahana,
za ciągłą troskę i rozważne wsparcie, filozoficzne, jak i niefilozoficzne; i Douga Husaka, za wiele miłych lunchów,
które spędziliśmy rozmawiając głównie o karze. Susan
Viola, Mercedes Diaz, Pauline Mitchell i Matthew Wosniak zajęli się moimi potrzebami na wydziale i pomogli
w tym, że rok ten okazał się tak miły i produktywny.
Miałem wielkie szczęście, że Alice Koller pomagała
mi uczynić rękopis bardziej przejrzystym i lepiej napisanym, i jestem jej wdzięczny za jej wysiłek i dobre rady.
Jestem wdzięczny Anthony’emu Graylingowi za porady
i zachęcanie mnie do publikacji. Nick Bellorini, redaktor
w wydawnictwie Blackwell, od początku był entuzjastą tego projektu i przez cały czas idealnym redaktorem. Dwaj
recenzenci w Blackwell przychylnie odnosili się do istoty
tej książki, a jednocześnie byli krytyczni w ważnych szczegółach. Przyjemnością była dla mnie współpraca z Gillian
Kane, Kelvinem Matthewsem i Valery Rose przy projekPodziękowania
9
towaniu i produkcji książki. Alma Smilansky narysowała diagramy. Marion Lupu wprowadziła ostatnie zmiany
w rękopisie i dokonała korekty.
Nie jestem w stanie opisać mojej wdzięczności wobec wielu przyjaciół, którzy pomogli w powstawaniu tej
książki – większość z nich jest tutaj wymieniona w innych
rolach – z pewnością wiedzą, że o nich mowa, i co czuję.
Muszę jednak uczynić wyjątek dla Iddo Landau, który był
niezwykle cierpliwym świadkiem moich zmagań z paradoksami i z tą książką, i zawsze służył mi pomocą i wsparciem. Jak zawsze, w moich wysiłkach wspierała mnie miłość mojej matki, Sary, i Hagar oraz Almy i Jonathana.
Książkę tę dedykuję Jonathanowi, mojemu bratu.
Chciałbym w tym miejscu podziękować redaktorom i wydawcom za pozwolenie wykorzystania następujących artykułów: „Two apparent paradoxes about justice and the
severity of punishment”, Southern Journal of Philosophy 30
(1992), 123-128; „Fortunate misfortune”, Ratio 7 (1994),
153-163; „May we stop worrying about blackmail?”, Analysis 55 (1995), 116-120; „Preferring not to have been
born”, Australasian Journal of Philosophy 75 (1997), 241-247; „Blackmail”, Encyclopaedia of Ethics. 2 wyd. (Routledge, Londyn 2001); „Choice-egalitarianism and the
paradox of the baseline”, Analysis 63 (2003), 146-151;
„On not being sorry about the morally bad”, Philosophy 80
(2005), 261-265; „The paradoxical relationship between
morality and moral worth”, Metaphilosophy 36 (2005),
490-500; „The paradox of beneficial retirement”, Ratio 18
(2005), 332-337; „The paradox of moral complaint”, Utilitas 18 (2006), 284-290.
10
Saul Smilansky
Wstęp
Istotą filozofii jest to, by rozpocząć od czegoś tak prostego, że nie
wydaje się godne uwagi – i zakończyć na czymś tak paradoksalnym, że nikt w to nie uwierzy.
Bertrand Russell, The Philosophy of Logical Atomism
Jeśli Bóg jest wszechmocny, wszechwiedzący i nieskończenie dobry, to skąd tyle cierpienia i zła na świecie? Jeśli
każde zdarzenie, łącznie z każdym naszym wyborem, ma
jakąś przyczynę (w przeciwnym wypadku, jak mogłoby
się wydarzyć?), to – skoro istniała racja tego wyboru – jak
moglibyśmy dokonać innego wyboru niż ten, którego faktycznie dokonaliśmy?
Gdy byłem nastolatkiem, podobnie jak wielu innych
ludzi, zainteresowałem się filozofią dzięki przyciągającej
mocy takich pozornych paradoksów. Inni młodzi ludzie,
którzy poddają się urokowi zagadek filozoficznych, wydostają się spod ich uwodzicielskiego wpływu i znajdują
swoje miejsce w społeczeństwie. Zdaje się, że nie przeszedłem do końca tej przemiany. W rzeczy samej, drugi
z przedstawionych problemów (nie jest on, ściśle mówiąc,
paradoksem), będący pewną wersją problemu wolnej woli,
zajmował mnie na tyle, że rozważałem go przez ponad
dwanaście lat. Efektem tych rozważań była moja książka
Free Will and Illusion (Wolna wola i iluzja) (2000)1.
Wstęp
11
Paradoksy takie, jak sławny „paradoks kłamcy” czy paradoksy Zenona intrygowały mnie również (prace przeglądowe dotyczące paradoksów – zob. np. Poundstone
1990, Sainsbury 1996, Rescher 2001, Clark 2002, Olin
2003, Sorensen 2003). Jako początkujący adept filozofii,
często próbowałem siły tych paradoksów na niewinnych
krewnych i znajomych. Ale nawet w tych wczesnych stadiach mojej edukacji takie paradoksy logiczne, metafizyczne czy odnoszące się do wiedzy nie wydawały się niczym
naprawdę istotnym. Były formą rozrywki i prawdopodobnie mogły nas czegoś nauczyć, ale jedynymi zagadnieniami, które wydawały się naprawdę ważne, były te dotyczące
spraw moralnych i „sensu życia”.
Filozoficzne wysiłki, które podejmowałem, już od samego początku dotyczyły zatem moralnych paradoksów.
Moja opinia o znaczeniu paradoksów moralnych nie jest
powszecha wśród filozofów zajmujących się moralnością.
Choć paradoksy są uznawane za kluczowe elementy logiki, metafizyki i teorii wiedzy – a spora liczba opracowań
odzwierciedla ich kluczową rolę – nie mają one podobnego statusu w dziedzinie etyki. Tak w każdym razie wygląda sytuacja w kręgu filozofii zachodniej, zwłaszcza w jej
ostrożniejszym, bardziej rygorystycznym i analitycznym
nurcie, który dominuje w świecie angloamerykańskim.
Nie tylko brak książek akademickich na ten temat, ale
również – o ile mi wiadomo – nie ma ogólnego zbioru esejów zatytułowanych Paradoksy moralne, lub jakkolwiek podobnie, tak jak nie ma żadnej publikacji przeglądowej, ani
specjalnych wydań czasopism naukowych poświęconych
temu tematowi. A jednak jest sporo artykułów i książek
dotyczących paradoksów w innych dziedzinach filozofii,
jak również tych, które zajmują się „nie-paradoksalnymi”
12
Saul Smilansky
kwestiami w dziedzinie etyki. Kilka paradoksów moralnych odegrało znaczącą rolę we współczesnych analizach
etycznych, lecz sama świadomość kluczowej roli paradoksów moralnych, i chęć odkrywania ich, są niewielkie2.
Nie wiadomo dokładnie, dlaczego tak jest, lecz temperament może być tu ważnym czynnikiem. Paradoksy
z zasady łączą w sobie logiczny rygor, zwięzłość, pewną
dzikość i gotowość stawienia czoła niejasnościom. Osoby, których pociąga taki sposób rozumowania, nie sądzą
może, by moralność była dlań odpowiednią dziedziną.
Jednocześnie wydaje się, iż wielu filozofów zajmujących
się moralnością niechętnie przyjmuje do wiadomości, że
zagadnienia moralne mogą – i powinny – być rozważane
treściwie, z humorem i bez nabożnej czci. Podczas, gdy
w innych dziedzinach filozofii paradoksy mogą być traktowane jako motywujące wyzwania, w etyce, gdzie mogłyby zaszkodzić ludziom i strukturom społecznym, oczywiste jest postrzeganie ich jako czegoś niebezpiecznego
i paraliżującego. Wreszcie, niełatwo jest odkryć nowy paradoks moralny! Powyższe argumenty mogą usprawiedliwiać metodologiczne i ilościowe zaniedbania w omawianym zakresie tematycznym. Moim zdaniem „pogoń za
paradoksem” jest ważnym elementem w dążeniach filozofii, nawet jeśli mamy nadzieję, że paradoks nie okaże
się końcowym efektem naszych dociekań. Ponadto, jeśli
uważamy, że przejrzyste i przenikliwe myślenie jest ważne
z moralnego punktu widzenia, „pogoń za paradoksem” jest
również zadaniem moralnym.
Paradoksy moralne mogą nam posłużyć za rozrywkę,
ale pomimo tego są czynnikem agresywnie zagrażającym
podstawowym instytucjom moralnym, naszym teoriom
etycznym i w ogóle spokojowi sumienia. W naszym coWstęp
13
dziennym życiu, znajdując niewielką ranę próbujemy
szybko ją opatrzyć i wyleczyć. Dobre filozofowanie działa
zupełnie odwrotnie. Ma ono na celu wynajdywanie lub
wręcz tworzenie ran tam, gdzie wszystko wydaje się zdrowe i oczywiste, i zaciekłe drapanie, gdy mała rana już się
pojawi. Między innymi pod tym względem paradoksy są
kwintesencją filozofii. Pojawiają się na obrzeżach naszego
rozumienia świata, umożliwiając wniknięcie w głąb. Paradoksy to haiku filozofii: niepokoją i bawią, są treściwe
i nieskończone, logiczne i egzystencjalne.
Ta książka posiada dwie płaszczyzny. Po pierwsze,
przedstawia ona dziesięć różnych, oryginalnych paradoksów, z których każdy jest rozważaniem na inny temat.
Pomagają nam one spojrzeć w inny sposób na moralność
i życie. Paradoksy te można odczytywać indywidualnie. Po
drugie, za pomocą omawianych paradoksów i dwu rozdziałów poświęconych temu zagadnieniu, książka poszukuje odpowiedzi na pytania o paradoksalność moralności
i życia, a także wskazówek przydatnych w radzeniu sobie
z tą paradoksalnością.
Czym jest paradoks? Niektórzy filozofowie nie uważają pewnych problemów za paradoksy, dopóki sądy będące przedmiotem dociekań nie okażą się prowadzić do
logicznej sprzeczności. Inni ludzie – wśród nich nawet
filozofowie – są z kolei zbyt liberalni. Używają terminu
„paradoks” w odniesieniu do sytuacji zaledwie frapujących, niezwykłych, niespodziewanych lub ironicznych.
Moralne paradoksy przedstawione tutaj ukazują ogrom
przestrzeni pomiędzy tymi dwiema nader skrajnymi pozycjami. Nie będziemy wymagać oczywistej logicznej
sprzeczności, niemniej jednak będziemy dość rygorystycznie podchodzić do tego, co uważamy za paradoks.
14
Saul Smilansky
2
Paradoks korzystnej emerytury
Jakiś dżentelmen mówił o przejściu na emeryturę. „Nigdy pan
o tym nawet nie myśl”, rzekł Johnson. Dżentelmen naciskał:
„Nie będę wtedy nikomu szkodził”.
Johnson: „Ani nikomu pan nie pomożesz. Sir, byłoby to obywatelskie samobójstwo”.
Samuel Johnson, cytowany w biografii autorstwa
Jamesa Boswella pt. Life of Johnson
Kiedy, z moralnego punktu widzenia, powinno się przejść
na emeryturę lub w inny sposób zrezygnować z pracy?
Odpowiedź może brzmieć: „teraz”. Jeśli spełnione są
pewne warunki („Warunki Podstawowe”), ten radykalny
wniosek może dotyczyć większości ludzi w wielu zawodach, zajmujących się wieloma rzeczami. Paradoksalność
pojawia się tu już na poziomie pojedynczych osób, lecz
fakt, że jest to zjawisko tak powszechne, zwiększa wagę
owej paradoksalności.
X jest lekarzem w dużym szpitalu, Y jest detektywem
policyjnym, a Z jest profesorem uniwersyteckim. Nie są
szczególnie niekompetentni w swoich zawodach, ale nie
są również zbyt dobrzy. Przyjmijmy, że na 100 pozycji
zajmują osiemdziesiątą (są lepsi niż 20% swoich kolegów
z pracy i gorsi niż 80%). Przyjmijmy ponadto, że ich poParadoks korzystnej emerytury
41
zycja nie wynika z ich lenistwa lub innych czynników, nad
którymi mogą łatwo zapanować: nawet gdyby pracowali
pilniej, nie uczyniliby wielkich postępów. W ciągu lat ich
współpracownicy i asystenci zdali sobie jasno sprawę z tego, że X, Y i Z nie są zbyt zdolni ani utalentowani jako
lekarze, detektywi czy pracownicy naukowi, choć wciąż
spełniają podstawowe standardy wymagane, by pracować
w danym zawodzie. Przyjmijmy wreszcie, że spełnione są
następujące Warunki Podstawowe:
1 Nie brakuje potencjalnych kandydatów na ich stanowiska.
2 Nowi rekruci w zawodzie nie są ogólnie gorsi niż ci,
którzy już od jakiegoś czasu go wykonują (lub uzna się
ich za równie dobrych po krótkim okresie przystosowania).
3 X, Y i Z mogą przejść na emeryturę lub znaleźć inne
zajęcie i nie będą cierpieć niedostatku (w porównaniu
do normy).
4 Nie zachodzą żadne nadzwyczajne okoliczności (na
przykład, nie okazuje się, że X, Y i Z byliby bardziej
szkodliwi w zajęciach, które znaleźliby sobie po opuszczeniu obecnych stanowisk, a osoby, które z powodu
pozostania X, Y i Z na stanowiskach nie dostaną się
do zawodu, nie będą dokonywać cudów w innym zawodzie). A efekty uboczne generalnie będą znosić się
nawzajem lub będą na tyle nieważne, by móc pominąć
je w dyskusji. Od tej pory w naszych rozważaniach będziemy mieć na względzie wyłącznie potencjalne korzyści dla osób, którym służy dany zawód1.
Skuteczność pracy X, Y i Z ma poważne negatywne konsekwencje: lekarz błędnie diagozuje sporą liczbę pacjen42
Saul Smilansky
tów, których można było wyleczyć, detektyw policyjny
nie łapie zbyt wielu przestępców, a ci popełniają dalsze
przestępstwa, wreszcie – pracownik naukowy czyni bardzo niewielkie postępy w badaniach w swojej dziedzinie
i kiepsko szkoli czy przygotowuje swoich studentów. Rozważamy tu przypadki, w których praca służy dobru (kiepscy pracownicy w szkodliwych zawodach, których zastąpiliby skuteczniejsi pracownicy, być może nie powinni
odchodzić z pracy). Interesują nas również te przypadki,
w których do optymalnej skuteczności nie prowadzą tylko
i wyłącznie czynniki ekonomiczne. Skoro zachodzą Warunki Podstawowe, to gdyby X, Y i Z mieli odejść z pracy, jest wielce prawdopodobne, że na ich miejsce przyjdą
osoby lepsze niż oni. W istocie, szansę, że ktoś zdolniejszy
zastąpi każdego z tych pracowników statystycznie wyraża
stosunek 4:1. Gdyby zatem ci kiepscy pracownicy odeszli z pracy, ludzie, którym mieliby służyć cieszyliby się
lepszym zdrowiem, zmniejszyłaby się liczba przestępstw,
a badania naukowe i wykształcenie studentów stanęłyby
na wyższym poziomie (zob. ryc. 2.1).
Ilość osób
B
A
C
Przydatność i skuteczność w pracy
Ryc. 2.1. Gdyby ktokolwiek z grupy najgorszej zawodowo (między
A i B) został zastąpiony przez kogoś z całości grupy (między A i C),
szansa na to, że zastępca okaże się lepszy, jest bardzo wielka
Paradoks korzystnej emerytury
43
Ważne jest, byśmy dostrzegli, że argument ten nie
opiera się na szkodliwości względnie kiepskich pracowników: są oni pożyteczni i gdy na przykład X, lekarz, pojawia
się danego dnia w pracy, to wystarczy, by sprawy przybrały
lepszy obrót. Nie byłby paradoksalnym obowiązek moralny nakazujący bezpośrednio szkodliwym pracownikom
odejście z pracy. Paradoks pojawia się tylko w przypadkach, w których spełnione są Warunki Podstawowe – osoba jest produktywna, lecz ktoś, kto go zastąpi, najpewniej
poradzi sobie o wiele lepiej.
Mogłoby się wydawać, że zapominam o kosztach wysyłania pracownika na emeryturę. Ściśle ekonomiczna
perspektywa zależałaby od wielu złożonych danych, lecz
na ogół wskazywałaby na coś przeciwnego: nowi pracownicy mogliby otrzymywać niższe wynagrodzenia, a organizacja oszczędzałaby na tym. Mój wywód nie opiera się
jednak na przesłankach finansowych. Mówiąc ogólnie,
choć wywód ten może zostać przekształcony w propozycję pewnych zmian społecznych („wyślijmy najpierw
na emeryturę najgorsze 10% pracowników, i zastąpmy
ich...”), to skupiam się w nim raczej na perspektywie pojedynczej osoby rozważającej swoją rolę. Nie badamy sytuacji z punktu widzenia organizacji (na przykład pytając, czy
powinno się przyznawać ludziom stałe etaty), lecz przyglądamy się skutkom, jakie na innych ludziach wywiera
obecność danej osoby na konkretnym stanowisku. Możliwe jest przygotowanie eksperymentu, który pomógłby
ludziom zdecydować o odejściu z pracy. Nazywam go eksperymentem egzystencjalnym: jak miałyby się sprawy, gdyby
mnie tu nie było?
Gdyby ludzie mieli przeprowadzić ten eksperyment
na sobie, co najmniej połowa z nich doszłaby do szoku44
Saul Smilansky
jącego wniosku, że powinni odejść z pracy. W niektórych
zawodach nie brakuje nowych kandydatów. Przeciwnie:
na pracę czeka wielu ludzi, którzy – ogólnie rzecz ujmując – byliby równie dobrzy lub lepsi niż ci, którzy obecnie
wykonują dany zawód. Połowa spośród tych osób, które
obecnie są zatrudnione, znajduje się poniżej średniej, a dla
każdej z nich odejście z pracy nie spowodowałoby olbrzymich trudności (byłyby one porównywalne z trudnościami
tych osób, które nie dostaną dobrej pracy, dopóki ktoś nie
odejdzie ze stanowiska), a inne skutki i względy nie będą
zbyt znaczące. Połowa spośród tych osób powinna rozważyć
ustąpienie ze swojego stanowiska na rzecz takiej nowej osoby.
Zakładamy tutaj poznawczą przejrzystość wśród obecnie zatrudnionych – odpowiednie osoby są w stanie przekonać się, że są w grupie pracowników, którzy powinni
odejść. Mało prawdopodobna wydaje się sytuacja, w której
dany pracownik – wezwany do odpowiedzi na to pytanie
– nie będzie w stanie zdać sobie sprawy ze swej kiepskiej
skuteczności, pomimo tego że jego koledzy z pracy uznają go za niezbyt kompetentnego czy skutecznego w danej
grupie. Nawet gdyby takie fakty nie docierały do kiepskich
pracowników, byłyby one oczywiste dla innych osób, które
mogłyby uświadomić zainteresowanych. Gdybyśmy nie
zakładali tej przejrzystości, sytuacja nie stałaby się mniej
paradoksalna. Wtedy bowiem wielu spośród tych, którzy
znajdują się w tej lepszej połowie pracowników, musiałoby również zamartwiać się swoją pozycją w rankingu. Sądzę, że najlepszym wyjściem jest założenie przejrzystości
i utrzymywanie stabilnych warunków poznawczych.
Pragnę podkreślić, że moje założenia są w tym przypadku konserwatywne w wielu punktach. Po pierwsze,
można uznać, że potencjalni nowi kandydaci do zawodu
Paradoks korzystnej emerytury
45
będą na ogół lepsi z wielu powodów – będą na przykład na
bieżąco ze zmianami w swoim zawodzie – lecz nie wziąłem tego typu kwestii pod uwagę. Po drugie, przy budowaniu argumentu zakładałem, że nie jesteśmy pewni tego,
kto spośród osób czekających na wejście do zawodu okaże
się lepszy na dłuższą metę. Powody do zmartwień ma więc
tylko gorsza połowa zatrudnionych, gdyż lepsza połowa
może (statystycznie rzecz ujmując) równie dobrze być zastąpiona kimś gorszym, jak i kimś lepszym od siebie. Jeśli
dysponujemy jakąś stosowną wiedzą na temat szans w danej sytuacji, a nowe osoby zatrudniane są na podstawie
swoich umiejętności (jest to sytuacja wielce prawdopodobna) – wtedy kiepski pracownik na danym stanowisku
ma nawet większą szansę na to, że jego miejsce zajmie ktoś
lepszy. Oznacza to, że argumenty skłaniające do odejścia
z pracy mogą odnosić się nawet do niektórych osób znajdujących się w lepszej połowie pracujących w zawodzie!
Im niższe miejsce zajmuje dana osoba w naszej zawodowej klasyfikacji, tym większa pewność, że jej odejście poprawi stan rzeczy. Po trzecie, argument ten nie bierze pod
uwagę podobnych kroków, które mogą być podjęte przez
inne osoby. Jeśli jednak ktoś ma powody przypuszczać,
że osoba zastępująca go na stanowisku pracy również być
może ustąpi miejsca komuś lepszemu – gdyby na przykład
po dziesięciu latach okazało się, że znajduje się poniżej
średniej – to przypuszczenie działałoby na korzyść argumentów przemawiających za odejściem z pracy. Po czwarte, nie włączyłem do wywodu argumentów głoszących, iż
kandydaci oczekujący na rozpoczęcie pracy zasługują na
nią bardziej. Wywód w swojej obecnej postaci skupia się
jedynie na wymiernych korzyściach lub krzywdach, które
odczują ci, którym służy dana profesja.
46
Saul Smilansky