10 moralnych paradoksów
Transkrypt
10 moralnych paradoksów
Saul Smilansky 10 moralnych PARADOKSÓW Przekład Wiktor Kostrzewski Wydawnictwo WAM Kraków 2009 Tytuł oryginału 10 Moral Paradoxes © 2007 by Saul Smilansky This edition is published by arrangement with Blackwell Publishing Ltd, Oxford. Translated by Wydawnictwo WAM from the original English language version. Responsibility of the accuracy of the translation rests solely with Wydawnictwo WAM and is not the responsibility of Blackwell Publishing Ltd © Wydawnictwo WAM, 2009 Redakcja Andrzej Gielarowski Korekta Grzegorz Korczyński Projekt okładki i stron tytułowych Andrzej Sochacki ISBN 978-83-7505-290-9 WYDAWNICTWO WAM ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków tel. 012 62 93 200 • faks 012 42 95 003 e-mail: [email protected] DZIAŁ HANDLOWY tel. 012 62 93 254-256 • faks 012 43 03 210 e-mail: [email protected] Zapraszamy do naszej KSIĘGARNI INTERNETOWEJ http://WydawnictwoWAM.pl tel. 012 62 93 260 • faks 012 62 93 261 Drukarnia Wydawnictwa WAM ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków wydawnictwowam.pl Saul Smilansky Spis treści Podziękowania 7 Wstęp 11 1 2 3 25 41 Szczęście w nieszczęściu Paradoks korzystnej emerytury Dwa paradoksy dotyczące sprawiedliwości i surowości kary 4 Szantaż: rozwiązanie 5 Paradoks braku kary 6 O braku współczucia dla osób moralnie złych 7 Egalitaryzm wyboru i paradoks linii odniesienia 8 Moralność i wartość moralna 9 Paradoks moralnej skargi 10 Wolałbym się nigdy nie urodzić 11 Metaparadoks: czy paradoksy są złe? 12 Refleksje o paradoksie moralnym 54 67 78 90 101 114 132 145 162 174 Posłowie: przyszłość i paradoks moralny 191 Bibliografia 196 Indeks 202 Spis treści 205 Cóż, droga paradoksów to droga prawdy. Aby poddać próbie rzeczywistość, musimy ujrzeć ją w roli linoskoczka. Kiedy Prawdy stają się akrobatami, możemy je osądzić. Oscar Wilde, Portret Doriana Gray’a* Bogowie również cenią sobie żarty. Arystoteles Korzystna była dla mnie możliwość omówienia roboczej wersji tej książki z moimi studentami na Uniwersytecie w Hajfie, podczas zajęć w zimie roku 2004 i na wiosnę roku 2006. Miałem wykłady na temat niektórych spośród tych paradoksów na większej ilości forów akademickich, niż jestem w stanie tu wyliczyć, w Danii, Izraelu, Portugalii, Turcji, Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych. Trzy spośród paradoksów zostały napisane, a projekt tej książki obmyślony i podjęty podczas mojego urlopu naukowego na Rutgers University w roku 2003/2004. Jestem wdzięczny za gościnność wspaniałego Wydziału Filozofii na Rutgers. Chciałbym odnotować mą szczególną wdzięczność dla kilku osób: Larry’ego Temkina, za sponsorowanie mnie i bycie moim gospodarzem na wydziale, i za wielogodzinne rozmowy o filozofii; Jeffa McMahana, za ciągłą troskę i rozważne wsparcie, filozoficzne, jak i niefilozoficzne; i Douga Husaka, za wiele miłych lunchów, które spędziliśmy rozmawiając głównie o karze. Susan Viola, Mercedes Diaz, Pauline Mitchell i Matthew Wosniak zajęli się moimi potrzebami na wydziale i pomogli w tym, że rok ten okazał się tak miły i produktywny. Miałem wielkie szczęście, że Alice Koller pomagała mi uczynić rękopis bardziej przejrzystym i lepiej napisanym, i jestem jej wdzięczny za jej wysiłek i dobre rady. Jestem wdzięczny Anthony’emu Graylingowi za porady i zachęcanie mnie do publikacji. Nick Bellorini, redaktor w wydawnictwie Blackwell, od początku był entuzjastą tego projektu i przez cały czas idealnym redaktorem. Dwaj recenzenci w Blackwell przychylnie odnosili się do istoty tej książki, a jednocześnie byli krytyczni w ważnych szczegółach. Przyjemnością była dla mnie współpraca z Gillian Kane, Kelvinem Matthewsem i Valery Rose przy projekPodziękowania 9 towaniu i produkcji książki. Alma Smilansky narysowała diagramy. Marion Lupu wprowadziła ostatnie zmiany w rękopisie i dokonała korekty. Nie jestem w stanie opisać mojej wdzięczności wobec wielu przyjaciół, którzy pomogli w powstawaniu tej książki – większość z nich jest tutaj wymieniona w innych rolach – z pewnością wiedzą, że o nich mowa, i co czuję. Muszę jednak uczynić wyjątek dla Iddo Landau, który był niezwykle cierpliwym świadkiem moich zmagań z paradoksami i z tą książką, i zawsze służył mi pomocą i wsparciem. Jak zawsze, w moich wysiłkach wspierała mnie miłość mojej matki, Sary, i Hagar oraz Almy i Jonathana. Książkę tę dedykuję Jonathanowi, mojemu bratu. Chciałbym w tym miejscu podziękować redaktorom i wydawcom za pozwolenie wykorzystania następujących artykułów: „Two apparent paradoxes about justice and the severity of punishment”, Southern Journal of Philosophy 30 (1992), 123-128; „Fortunate misfortune”, Ratio 7 (1994), 153-163; „May we stop worrying about blackmail?”, Analysis 55 (1995), 116-120; „Preferring not to have been born”, Australasian Journal of Philosophy 75 (1997), 241-247; „Blackmail”, Encyclopaedia of Ethics. 2 wyd. (Routledge, Londyn 2001); „Choice-egalitarianism and the paradox of the baseline”, Analysis 63 (2003), 146-151; „On not being sorry about the morally bad”, Philosophy 80 (2005), 261-265; „The paradoxical relationship between morality and moral worth”, Metaphilosophy 36 (2005), 490-500; „The paradox of beneficial retirement”, Ratio 18 (2005), 332-337; „The paradox of moral complaint”, Utilitas 18 (2006), 284-290. 10 Saul Smilansky Wstęp Istotą filozofii jest to, by rozpocząć od czegoś tak prostego, że nie wydaje się godne uwagi – i zakończyć na czymś tak paradoksalnym, że nikt w to nie uwierzy. Bertrand Russell, The Philosophy of Logical Atomism Jeśli Bóg jest wszechmocny, wszechwiedzący i nieskończenie dobry, to skąd tyle cierpienia i zła na świecie? Jeśli każde zdarzenie, łącznie z każdym naszym wyborem, ma jakąś przyczynę (w przeciwnym wypadku, jak mogłoby się wydarzyć?), to – skoro istniała racja tego wyboru – jak moglibyśmy dokonać innego wyboru niż ten, którego faktycznie dokonaliśmy? Gdy byłem nastolatkiem, podobnie jak wielu innych ludzi, zainteresowałem się filozofią dzięki przyciągającej mocy takich pozornych paradoksów. Inni młodzi ludzie, którzy poddają się urokowi zagadek filozoficznych, wydostają się spod ich uwodzicielskiego wpływu i znajdują swoje miejsce w społeczeństwie. Zdaje się, że nie przeszedłem do końca tej przemiany. W rzeczy samej, drugi z przedstawionych problemów (nie jest on, ściśle mówiąc, paradoksem), będący pewną wersją problemu wolnej woli, zajmował mnie na tyle, że rozważałem go przez ponad dwanaście lat. Efektem tych rozważań była moja książka Free Will and Illusion (Wolna wola i iluzja) (2000)1. Wstęp 11 Paradoksy takie, jak sławny „paradoks kłamcy” czy paradoksy Zenona intrygowały mnie również (prace przeglądowe dotyczące paradoksów – zob. np. Poundstone 1990, Sainsbury 1996, Rescher 2001, Clark 2002, Olin 2003, Sorensen 2003). Jako początkujący adept filozofii, często próbowałem siły tych paradoksów na niewinnych krewnych i znajomych. Ale nawet w tych wczesnych stadiach mojej edukacji takie paradoksy logiczne, metafizyczne czy odnoszące się do wiedzy nie wydawały się niczym naprawdę istotnym. Były formą rozrywki i prawdopodobnie mogły nas czegoś nauczyć, ale jedynymi zagadnieniami, które wydawały się naprawdę ważne, były te dotyczące spraw moralnych i „sensu życia”. Filozoficzne wysiłki, które podejmowałem, już od samego początku dotyczyły zatem moralnych paradoksów. Moja opinia o znaczeniu paradoksów moralnych nie jest powszecha wśród filozofów zajmujących się moralnością. Choć paradoksy są uznawane za kluczowe elementy logiki, metafizyki i teorii wiedzy – a spora liczba opracowań odzwierciedla ich kluczową rolę – nie mają one podobnego statusu w dziedzinie etyki. Tak w każdym razie wygląda sytuacja w kręgu filozofii zachodniej, zwłaszcza w jej ostrożniejszym, bardziej rygorystycznym i analitycznym nurcie, który dominuje w świecie angloamerykańskim. Nie tylko brak książek akademickich na ten temat, ale również – o ile mi wiadomo – nie ma ogólnego zbioru esejów zatytułowanych Paradoksy moralne, lub jakkolwiek podobnie, tak jak nie ma żadnej publikacji przeglądowej, ani specjalnych wydań czasopism naukowych poświęconych temu tematowi. A jednak jest sporo artykułów i książek dotyczących paradoksów w innych dziedzinach filozofii, jak również tych, które zajmują się „nie-paradoksalnymi” 12 Saul Smilansky kwestiami w dziedzinie etyki. Kilka paradoksów moralnych odegrało znaczącą rolę we współczesnych analizach etycznych, lecz sama świadomość kluczowej roli paradoksów moralnych, i chęć odkrywania ich, są niewielkie2. Nie wiadomo dokładnie, dlaczego tak jest, lecz temperament może być tu ważnym czynnikiem. Paradoksy z zasady łączą w sobie logiczny rygor, zwięzłość, pewną dzikość i gotowość stawienia czoła niejasnościom. Osoby, których pociąga taki sposób rozumowania, nie sądzą może, by moralność była dlań odpowiednią dziedziną. Jednocześnie wydaje się, iż wielu filozofów zajmujących się moralnością niechętnie przyjmuje do wiadomości, że zagadnienia moralne mogą – i powinny – być rozważane treściwie, z humorem i bez nabożnej czci. Podczas, gdy w innych dziedzinach filozofii paradoksy mogą być traktowane jako motywujące wyzwania, w etyce, gdzie mogłyby zaszkodzić ludziom i strukturom społecznym, oczywiste jest postrzeganie ich jako czegoś niebezpiecznego i paraliżującego. Wreszcie, niełatwo jest odkryć nowy paradoks moralny! Powyższe argumenty mogą usprawiedliwiać metodologiczne i ilościowe zaniedbania w omawianym zakresie tematycznym. Moim zdaniem „pogoń za paradoksem” jest ważnym elementem w dążeniach filozofii, nawet jeśli mamy nadzieję, że paradoks nie okaże się końcowym efektem naszych dociekań. Ponadto, jeśli uważamy, że przejrzyste i przenikliwe myślenie jest ważne z moralnego punktu widzenia, „pogoń za paradoksem” jest również zadaniem moralnym. Paradoksy moralne mogą nam posłużyć za rozrywkę, ale pomimo tego są czynnikem agresywnie zagrażającym podstawowym instytucjom moralnym, naszym teoriom etycznym i w ogóle spokojowi sumienia. W naszym coWstęp 13 dziennym życiu, znajdując niewielką ranę próbujemy szybko ją opatrzyć i wyleczyć. Dobre filozofowanie działa zupełnie odwrotnie. Ma ono na celu wynajdywanie lub wręcz tworzenie ran tam, gdzie wszystko wydaje się zdrowe i oczywiste, i zaciekłe drapanie, gdy mała rana już się pojawi. Między innymi pod tym względem paradoksy są kwintesencją filozofii. Pojawiają się na obrzeżach naszego rozumienia świata, umożliwiając wniknięcie w głąb. Paradoksy to haiku filozofii: niepokoją i bawią, są treściwe i nieskończone, logiczne i egzystencjalne. Ta książka posiada dwie płaszczyzny. Po pierwsze, przedstawia ona dziesięć różnych, oryginalnych paradoksów, z których każdy jest rozważaniem na inny temat. Pomagają nam one spojrzeć w inny sposób na moralność i życie. Paradoksy te można odczytywać indywidualnie. Po drugie, za pomocą omawianych paradoksów i dwu rozdziałów poświęconych temu zagadnieniu, książka poszukuje odpowiedzi na pytania o paradoksalność moralności i życia, a także wskazówek przydatnych w radzeniu sobie z tą paradoksalnością. Czym jest paradoks? Niektórzy filozofowie nie uważają pewnych problemów za paradoksy, dopóki sądy będące przedmiotem dociekań nie okażą się prowadzić do logicznej sprzeczności. Inni ludzie – wśród nich nawet filozofowie – są z kolei zbyt liberalni. Używają terminu „paradoks” w odniesieniu do sytuacji zaledwie frapujących, niezwykłych, niespodziewanych lub ironicznych. Moralne paradoksy przedstawione tutaj ukazują ogrom przestrzeni pomiędzy tymi dwiema nader skrajnymi pozycjami. Nie będziemy wymagać oczywistej logicznej sprzeczności, niemniej jednak będziemy dość rygorystycznie podchodzić do tego, co uważamy za paradoks. 14 Saul Smilansky 2 Paradoks korzystnej emerytury Jakiś dżentelmen mówił o przejściu na emeryturę. „Nigdy pan o tym nawet nie myśl”, rzekł Johnson. Dżentelmen naciskał: „Nie będę wtedy nikomu szkodził”. Johnson: „Ani nikomu pan nie pomożesz. Sir, byłoby to obywatelskie samobójstwo”. Samuel Johnson, cytowany w biografii autorstwa Jamesa Boswella pt. Life of Johnson Kiedy, z moralnego punktu widzenia, powinno się przejść na emeryturę lub w inny sposób zrezygnować z pracy? Odpowiedź może brzmieć: „teraz”. Jeśli spełnione są pewne warunki („Warunki Podstawowe”), ten radykalny wniosek może dotyczyć większości ludzi w wielu zawodach, zajmujących się wieloma rzeczami. Paradoksalność pojawia się tu już na poziomie pojedynczych osób, lecz fakt, że jest to zjawisko tak powszechne, zwiększa wagę owej paradoksalności. X jest lekarzem w dużym szpitalu, Y jest detektywem policyjnym, a Z jest profesorem uniwersyteckim. Nie są szczególnie niekompetentni w swoich zawodach, ale nie są również zbyt dobrzy. Przyjmijmy, że na 100 pozycji zajmują osiemdziesiątą (są lepsi niż 20% swoich kolegów z pracy i gorsi niż 80%). Przyjmijmy ponadto, że ich poParadoks korzystnej emerytury 41 zycja nie wynika z ich lenistwa lub innych czynników, nad którymi mogą łatwo zapanować: nawet gdyby pracowali pilniej, nie uczyniliby wielkich postępów. W ciągu lat ich współpracownicy i asystenci zdali sobie jasno sprawę z tego, że X, Y i Z nie są zbyt zdolni ani utalentowani jako lekarze, detektywi czy pracownicy naukowi, choć wciąż spełniają podstawowe standardy wymagane, by pracować w danym zawodzie. Przyjmijmy wreszcie, że spełnione są następujące Warunki Podstawowe: 1 Nie brakuje potencjalnych kandydatów na ich stanowiska. 2 Nowi rekruci w zawodzie nie są ogólnie gorsi niż ci, którzy już od jakiegoś czasu go wykonują (lub uzna się ich za równie dobrych po krótkim okresie przystosowania). 3 X, Y i Z mogą przejść na emeryturę lub znaleźć inne zajęcie i nie będą cierpieć niedostatku (w porównaniu do normy). 4 Nie zachodzą żadne nadzwyczajne okoliczności (na przykład, nie okazuje się, że X, Y i Z byliby bardziej szkodliwi w zajęciach, które znaleźliby sobie po opuszczeniu obecnych stanowisk, a osoby, które z powodu pozostania X, Y i Z na stanowiskach nie dostaną się do zawodu, nie będą dokonywać cudów w innym zawodzie). A efekty uboczne generalnie będą znosić się nawzajem lub będą na tyle nieważne, by móc pominąć je w dyskusji. Od tej pory w naszych rozważaniach będziemy mieć na względzie wyłącznie potencjalne korzyści dla osób, którym służy dany zawód1. Skuteczność pracy X, Y i Z ma poważne negatywne konsekwencje: lekarz błędnie diagozuje sporą liczbę pacjen42 Saul Smilansky tów, których można było wyleczyć, detektyw policyjny nie łapie zbyt wielu przestępców, a ci popełniają dalsze przestępstwa, wreszcie – pracownik naukowy czyni bardzo niewielkie postępy w badaniach w swojej dziedzinie i kiepsko szkoli czy przygotowuje swoich studentów. Rozważamy tu przypadki, w których praca służy dobru (kiepscy pracownicy w szkodliwych zawodach, których zastąpiliby skuteczniejsi pracownicy, być może nie powinni odchodzić z pracy). Interesują nas również te przypadki, w których do optymalnej skuteczności nie prowadzą tylko i wyłącznie czynniki ekonomiczne. Skoro zachodzą Warunki Podstawowe, to gdyby X, Y i Z mieli odejść z pracy, jest wielce prawdopodobne, że na ich miejsce przyjdą osoby lepsze niż oni. W istocie, szansę, że ktoś zdolniejszy zastąpi każdego z tych pracowników statystycznie wyraża stosunek 4:1. Gdyby zatem ci kiepscy pracownicy odeszli z pracy, ludzie, którym mieliby służyć cieszyliby się lepszym zdrowiem, zmniejszyłaby się liczba przestępstw, a badania naukowe i wykształcenie studentów stanęłyby na wyższym poziomie (zob. ryc. 2.1). Ilość osób B A C Przydatność i skuteczność w pracy Ryc. 2.1. Gdyby ktokolwiek z grupy najgorszej zawodowo (między A i B) został zastąpiony przez kogoś z całości grupy (między A i C), szansa na to, że zastępca okaże się lepszy, jest bardzo wielka Paradoks korzystnej emerytury 43 Ważne jest, byśmy dostrzegli, że argument ten nie opiera się na szkodliwości względnie kiepskich pracowników: są oni pożyteczni i gdy na przykład X, lekarz, pojawia się danego dnia w pracy, to wystarczy, by sprawy przybrały lepszy obrót. Nie byłby paradoksalnym obowiązek moralny nakazujący bezpośrednio szkodliwym pracownikom odejście z pracy. Paradoks pojawia się tylko w przypadkach, w których spełnione są Warunki Podstawowe – osoba jest produktywna, lecz ktoś, kto go zastąpi, najpewniej poradzi sobie o wiele lepiej. Mogłoby się wydawać, że zapominam o kosztach wysyłania pracownika na emeryturę. Ściśle ekonomiczna perspektywa zależałaby od wielu złożonych danych, lecz na ogół wskazywałaby na coś przeciwnego: nowi pracownicy mogliby otrzymywać niższe wynagrodzenia, a organizacja oszczędzałaby na tym. Mój wywód nie opiera się jednak na przesłankach finansowych. Mówiąc ogólnie, choć wywód ten może zostać przekształcony w propozycję pewnych zmian społecznych („wyślijmy najpierw na emeryturę najgorsze 10% pracowników, i zastąpmy ich...”), to skupiam się w nim raczej na perspektywie pojedynczej osoby rozważającej swoją rolę. Nie badamy sytuacji z punktu widzenia organizacji (na przykład pytając, czy powinno się przyznawać ludziom stałe etaty), lecz przyglądamy się skutkom, jakie na innych ludziach wywiera obecność danej osoby na konkretnym stanowisku. Możliwe jest przygotowanie eksperymentu, który pomógłby ludziom zdecydować o odejściu z pracy. Nazywam go eksperymentem egzystencjalnym: jak miałyby się sprawy, gdyby mnie tu nie było? Gdyby ludzie mieli przeprowadzić ten eksperyment na sobie, co najmniej połowa z nich doszłaby do szoku44 Saul Smilansky jącego wniosku, że powinni odejść z pracy. W niektórych zawodach nie brakuje nowych kandydatów. Przeciwnie: na pracę czeka wielu ludzi, którzy – ogólnie rzecz ujmując – byliby równie dobrzy lub lepsi niż ci, którzy obecnie wykonują dany zawód. Połowa spośród tych osób, które obecnie są zatrudnione, znajduje się poniżej średniej, a dla każdej z nich odejście z pracy nie spowodowałoby olbrzymich trudności (byłyby one porównywalne z trudnościami tych osób, które nie dostaną dobrej pracy, dopóki ktoś nie odejdzie ze stanowiska), a inne skutki i względy nie będą zbyt znaczące. Połowa spośród tych osób powinna rozważyć ustąpienie ze swojego stanowiska na rzecz takiej nowej osoby. Zakładamy tutaj poznawczą przejrzystość wśród obecnie zatrudnionych – odpowiednie osoby są w stanie przekonać się, że są w grupie pracowników, którzy powinni odejść. Mało prawdopodobna wydaje się sytuacja, w której dany pracownik – wezwany do odpowiedzi na to pytanie – nie będzie w stanie zdać sobie sprawy ze swej kiepskiej skuteczności, pomimo tego że jego koledzy z pracy uznają go za niezbyt kompetentnego czy skutecznego w danej grupie. Nawet gdyby takie fakty nie docierały do kiepskich pracowników, byłyby one oczywiste dla innych osób, które mogłyby uświadomić zainteresowanych. Gdybyśmy nie zakładali tej przejrzystości, sytuacja nie stałaby się mniej paradoksalna. Wtedy bowiem wielu spośród tych, którzy znajdują się w tej lepszej połowie pracowników, musiałoby również zamartwiać się swoją pozycją w rankingu. Sądzę, że najlepszym wyjściem jest założenie przejrzystości i utrzymywanie stabilnych warunków poznawczych. Pragnę podkreślić, że moje założenia są w tym przypadku konserwatywne w wielu punktach. Po pierwsze, można uznać, że potencjalni nowi kandydaci do zawodu Paradoks korzystnej emerytury 45 będą na ogół lepsi z wielu powodów – będą na przykład na bieżąco ze zmianami w swoim zawodzie – lecz nie wziąłem tego typu kwestii pod uwagę. Po drugie, przy budowaniu argumentu zakładałem, że nie jesteśmy pewni tego, kto spośród osób czekających na wejście do zawodu okaże się lepszy na dłuższą metę. Powody do zmartwień ma więc tylko gorsza połowa zatrudnionych, gdyż lepsza połowa może (statystycznie rzecz ujmując) równie dobrze być zastąpiona kimś gorszym, jak i kimś lepszym od siebie. Jeśli dysponujemy jakąś stosowną wiedzą na temat szans w danej sytuacji, a nowe osoby zatrudniane są na podstawie swoich umiejętności (jest to sytuacja wielce prawdopodobna) – wtedy kiepski pracownik na danym stanowisku ma nawet większą szansę na to, że jego miejsce zajmie ktoś lepszy. Oznacza to, że argumenty skłaniające do odejścia z pracy mogą odnosić się nawet do niektórych osób znajdujących się w lepszej połowie pracujących w zawodzie! Im niższe miejsce zajmuje dana osoba w naszej zawodowej klasyfikacji, tym większa pewność, że jej odejście poprawi stan rzeczy. Po trzecie, argument ten nie bierze pod uwagę podobnych kroków, które mogą być podjęte przez inne osoby. Jeśli jednak ktoś ma powody przypuszczać, że osoba zastępująca go na stanowisku pracy również być może ustąpi miejsca komuś lepszemu – gdyby na przykład po dziesięciu latach okazało się, że znajduje się poniżej średniej – to przypuszczenie działałoby na korzyść argumentów przemawiających za odejściem z pracy. Po czwarte, nie włączyłem do wywodu argumentów głoszących, iż kandydaci oczekujący na rozpoczęcie pracy zasługują na nią bardziej. Wywód w swojej obecnej postaci skupia się jedynie na wymiernych korzyściach lub krzywdach, które odczują ci, którym służy dana profesja. 46 Saul Smilansky