Piasek Hiszpanii Czarne skrzynki

Transkrypt

Piasek Hiszpanii Czarne skrzynki
Publicystyka
BĄDŹ
CO BĄDŹ
Piasek Hiszpanii
Prawdopodobnie jesienią nakładem
wydawnictwa Black Unicorn ukaże się zbiór
miniatur poetyckich „PIASEK HISZPANII –
moje iberyjskie impresje” autorstwa wrocławskiej poetki, Grażyny Adamczyk Lidtke.
Z prawdziwą przyjemnością podjąłem się
napisania posłowia do tego zbioru. Jak
wiadomo, posłowie to krótki tekst zamieszczony na końcu dzieła literackiego, wyjaśniający zagadnienia nie związane bezpośrednio z treścią książki, ale nawiązujące do
jej treści lub okoliczności powstania.
Trudno się z nią nie zgodzić, a jednak nie da
się ukryć, że pochodzenie poezji wiąże ją z
szaradami, szyframi i krzyżówkami, które z
natury rzeczy zawsze są dość tajemnicze. Niewiedza, ciemność, zagadka, aluzja, szyfr, tajemnica – oto istota poezji. „Iberyjskie Impresje”
Grażyny Adamczyk Lidtke są dobrym tego
przykładem.
Kim jestem? Dlaczego śpiewam? – pyta
zdumiona poetka i zabiera nas w podróż do
„krainy rozśpiewanych gitar” i wszechobecnej
muzyki, „która brzmi nazbyt pięknie aby ją
usłyszeć”.
Któż z nas nie widział obrazów Goi, Dalego
czy Piccasa? Któż nie zachwycał się falującymi
budowlami Gaudiego, meczetem w Kordowie
czy pałacem Alhambra w Grenadzie? Któż nie
słyszał o korridzie, fiestach czy niezwykle
ekspresyjnym tańcu flamenco?
Grażyna Adamczyk Lidtke zaprasza nas do
dalekiej, lecz dziwnie znajomej Hiszpanii, a
głównie do jej odległej prowincji – „świetlistej i
niewiadomej” Andaluzji. To właśnie tu, odnajdujemy wszystko to, co kojarzy się z tym krajem: fiesty, korridy, flamenco, malownicze
górskie wioski i miasteczka, piaszczyste plaże i
najwspanialsze zabytki sztuki islamu. To właśnie tu bardzo wyraźnie słyszymy „gorąco
bijące serce andaluzyjskiej prowincji” i poznajemy jej dzielnych, nie ulegających żadnym
wpływom mieszkańców, których „duma budzi
respekt, a pracowite ciała dumnie unoszą głowy
z godnością i dostojeństwem, zaś ręce mówią
poezją gestów i arabesek”.
_______________________
IGOR WIECZOREK
_______________________
Ponieważ nikt oprócz Grażyny Adamczyk
Lidtke nie zna wszystkich okoliczności powstania zbioru miniatur poetyckich „PIASEK HISZPANII – moje iberyjskie impresje”, nie pozostało mi nic innego, jak tylko podjęcie tematu
tajemniczości zjawiska zwanego powszechnie
poezją.
Filozof kultury, Johan Huizinga, zauważył
onegdaj, że od początku swego istnienia literatura ma dwa tryby: wyjaśniający i ukrywający.
Pierwszy tryb jest substytutem wiedzy naukowej lub teologicznej, a jego zadaniem jest objaśnianie ludziom znaczenia tego, co ich otacza.
Drugi tryb – wręcz przeciwnie – ukrywa głębsze
znaczenia pod powierzchnią języka i daje do
zrozumienia, że dogłębne poznanie nigdy nie
jest możliwe. I właśnie ten drugi tryb jest kwintesencją poezji, czyli formy mówienia niezwykle
zagęszczonego, pełnego niejasnych symboli i
wieloznacznych metafor.
Rzecz jasna, nie wszyscy badacze hołdują
tej wizji poezji. Na przykład Małgorzata Rygielska, antropolog literatury, jest przekonana o
tym, że „im dalej od generalizacji i pseudonaukowych rozstrząsań, tym lepiej dla poezji. Gdy
mówimy o istocie twórczości, jej rdzeniu i
tajemnicach, jesteśmy coraz dalej od tego co
„tutejsze” i sprawdzalne, ziemskie i cielesne –
od formy”.
Podczas naszej wędrówki mijamy stare
areny ukryte za skruszałymi murami, gdzie
torreadorzy toczyli niegdyś walki z bykami,
hacjendy „otulone dredami kaktusów”, oliwkowe gaje, pinie, dęby korkowe, ogromne agawy i
opuncje rozsadzające mury dawnych, potężnych twierdz. Wśród nieprzyjaznego człowiekowi, suchego, pustynnego krajobrazu, odkrywamy zielone oazy. Odwiedzamy maleńkie
osady „ wetknięte w pustynny piasek Sierry”.
Zachwyca nas spotkany na piaszczystej drodze
stary cabrero, który pędzi stado kóz „ z nikąd do
nikąd”. Idziemy „pajęczyną powietrznych chodników”, wspinamy się wąskimi uliczkami po
schodkach „zahaczając krawędzie dachów”.
Mijamy „andaluzyjskie koty chude i długonogie,
suche jak pustynia” i sforę psów „kuriozalnie
różnych pod wodzą pięknego charta”.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki
przenosimy się w czasie do Grenady – mauretańskiego miasta położonego na stokach Sierra
Newada. Zanurzamy się w ogrodach starej
Alhambry, gdzie swoją siedzibę miał ostatni na
ziemi hiszpańskiej władca muzułmański. Stąpamy po mozaikowym bruku, podziwiamy
girlandy kwiatów i tryskające fontanny. Kojący
szum wodnych kaskad w ciernistych alejach
pałacowego parku sprawia, że zanurzamy się w
13
„bajeczną historię ludzkiej potrzeby budowania
piękna i komfortu”.
Podczas tej niezapomnianej, poetyckiej podróży ręce impresjonistki „zamieniają się w
skrzydła i płyną w powietrzu wraz z rytmem”.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że te uskrzydlone
ręce płyną w rytmie flamenco. Może wynika to z
faktu, że w żyłach naszej poetki płynie hiszpańska krew? A może cała Hiszpania oddycha w
rytmie flamenco i niezależnie od tego, jak ją
opisujemy, oddycha zawsze tak samo? Jedno
wydaje się pewne – Grażyna Adamczyk Lidtke
jest flamenquitą poezji, a jej iberyjskie impresje
są tego niezbitym dowodem.
■
Czarne skrzynki
1 czerwca 2010 roku mogliśmy wszyscy wysłuchać w TVP Info zapisu stenogramów z czarnych skrzynek Tupolewa, odczytanego przez
dwoje lektorów. Przy kolejnym czytaniu w audycji informacyjnej zauważyłam, że niektóre zdania
brzmią jakby trochę inaczej. Potem znowu nastąpiła porcja gdybań i domniemań.
Nasunęło mi się proste pytanie – dlaczego
dziennikarze-sprawozdawcy koniecznie chcą
pełnić rolę komentatorów? Ich rola powinna
polegać na podaniu faktów, a nie na podpowiadaniu widzom, co i jak mają myśleć.
Na Facebooku przeczytałam informacje na
temat tego, że niektóre gazety dokonywały swoistej cenzury i cytując wypowiedzi osób, przebywających w kabinie pilotów, zamieniały pewne
wyrażenia na inne. Chodziło tu m.in. o ostatnie
słowa stenogramu.
Wszystko to zapewne w trosce o społeczeństwo, które mogłoby się zgorszyć słowem na
literę „k”, wykrzyczanym w obliczu ostatecznego
niebezpieczeństwa.
Ale jaką pewność rzetelności danej relacji czy
sprawozdania, może mieć słuchacz czy widz? Jeśli
z jakichś względów zamieniono jeden wyraz, to
skąd wiadomo, czy na tej jednej manipulacji się
skończyło? Niemcy mają powiedzenie „einmal ist
keinmal”. Ale ten żart nie może mieć tutaj zastosowania. Przesłanie albo jest zmanipulowane –
albo nie. Manipulacja, nawet w najlepszej wierze
jest zawsze próbą zafałszowania obrazu rzeczywistości.
Wieczorem weszłam na stronę internetową
MSWiA i odczytałam stenogramy. Zainteresowanych tą sprawą zachęcam aby zrobili podobnie,
ponieważ nie wszystko było przeczytane na
antenie, czy też wydrukowane na łamach...
Dobrze, że istnieje Internet, na którego stronach (w tym konkretnym przypadku na stronach
MSWiA) można zapoznać się z nieocenzurowanymi stenogramami.
2.VI.2010r.
JURATA BOGNA SERAFIŃSKA
Rys. Barbara Medajska
________________________________________________________________________________________________________________________________
Gazeta Kulturalna
Poezja Proza Krytyka Historia Sztuka Muzyka
Numer 7(167) lipiec 2010

Podobne dokumenty