Plener musi mieć formę
Transkrypt
Plener musi mieć formę
Plener musi mieć formę Rozmowa z Krzysztofem Fabijańskim, właścicielem galerii STALOWA. Anna Szawiel: Wielbicielem plenerów malarskich był pan zanim stał się pan właścicielem Galerii STALOWA. Studiował pan na kierunku Rynek Sztuki i Antyków, gdzie poznawał pan wielu malarzy i kuratorów. Jeden z nich, Michał Smółka, w 2011 r. zaprosił pana jako gościa na plener na Siros. To tam się pan w plenerach zakochał? - Tak. Plener zorganizował ksiądz prof. Stanisław Głaz z Krakowa. To wspaniały kompan. Jest taki portret, który namalował uczestnik tego pleneru prof. Stanisław Baj: wygląda na nim trochę jak satyr, widać jego towarzyski, otwarty charakter. Ksiądz często organizuje plenery wykorzystując do tego różne klimatyczne obiekty należące do kościoła. Na Siros to była piękna włoska willa chyba z początku XIX w., właściwie rozmiarów pałacu, położona na wzgórzu wśród winnic. Do domu prowadziła oryginalna kuta brama, a nad morze był niecały kilometr. Prawdziwa sielanka? Artyści musieli na własny koszt tam dojechać, a warunki w pokojach były dość skromne. W ogromnej kuchni robiło się posiłek dla dwudziestu osób, codziennie gotował kto inny: a to minestrone, a to jakieś krewetki, kotlety. W jadalni był jeden długi stół, gdzie biesiadowaliśmy. Atmosfera wspaniała, po obiedzie wszyscy siedzieliśmy na tarasie. Chyba trudno się było malarzom skupić na pracy? -Rzeczywiście, część tworzyła, a część tylko zbierała inspiracje, robiła szkice, zdjęcia. Później w tych zabytkowych pokojach odbył się wernisaż tymczasowej wystawy tych prac. W plenerach ważne jest też spotkanie. Wielu malarzy to ludzie niezwykle interesujący, z bogatym doświadczeniem życiowym, wewnętrznym. Na plenerze mogę ich poznać, zaczynam rozumieć dlaczego malują tak, a nie inaczej. Na Siros pomyślałem, że chcę takie plenery organizować. Jako komisarza zaprosiłem Michała Smółkę. Na pierwszy plener wybrał pan Egipt, na drugi Turcję. Dlaczego nie Polskę? -Chciałem, żeby to było ciepłe miejsce, przy plaży, żeby dla malarzy był to też wypoczynek. Nie uważa pan, że taki zorganizowany wyjazd, do tego z opcją all inclusive traci coś z tej swobody, fermentu, atmosfery, którą mieliście w starym pałacu na Siros? - Tak, dlatego po tych dwóch plenerach pomyślałem, że trzeba jednak zmienić trochę formułę, dodać do tego wypoczynku element sympozjum. Jednocześnie zainteresowałem się młodymi malarzami, którzy nie mają szansy zaistnieć, jeśli się im trochę nie pomoże. Pomyślałem o własne galerii, która promowałaby przede wszystkim młode malarstwo. Młodzi mają dużo do powiedzenia, nie są tak „komercyjni”, ich twórczość jest szczera. Nie boją się czasem obrazoburczych tematów, to jest ciekawe. Po tamtych dwóch pierwszych plenerach wymyślił pan formułę PLENERIADY, czyli pleneru dla studentów. To jest pomysł autorski. Zaproszone uczelnie przyjeżdżają w składzie profesor, asystent i wybrani studenci. W zamian za udział w plenerze przekazują panu jedną pracę. - Chciałem trochę wbić kij w mrowisko, bo nie wszystkie środowiska akademickie się nawzajem bardzo lubiły. A wszędzie działają świetni artyści, nie wiedząc nic o sobie: rozmawiałem z profesorem Stanisławem Bajem z uczelni warszawskiej, z prof. Adamem Wsiołkowskim z uczelni krakowskiej, z prof. Piotrem Błażejewskim z uczelni wrocławskiej, z prof. Arturem Popkiem z Lublina. Chciałem te środowiska skonsolidować… …w Kazimierzu Nad Wisłą. - Pomyślałem, że to miejsce, które kojarzy się z malarstwem. Dom Pracy Twórczej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego znałem już wcześniej. Kilkanaście lat organizowałem tam turnieje brydżowe. Niezwykłe miejsce, dach kryty gontem no i słynna, pyszna kuchnia. Na pierwsza PLENERIADĘ przyjechały pracownie z uczelni lubelskiej, wrocławskiej, krakowskiej. Jak wyszło konsolidowanie środowiska? - Udziału odmówiła tylko ASP w Warszawie. Inne uczelnie bardzo się w PLENERIADĘ zaangażowały. Ja po raz pierwszy wprowadziłem prelekcje profesorów. Każdy miał czas na opowieści o własnym malarstwie, mieliśmy projektor, były slajdy, dyskusje, które przy lampce wina przeciągały się do późna w nocy.. Później była druga PLENERIADA, w której wzięły udział uczelnie lubelska, gdańska i szczecińska, warszawska znów odmówiła. Poziom był bardzo wysoki jak na prace studentów, poplenerową wystawę mieliśmy w centrum Kazimierza, był wernisaż, wino, przemowy, nagrody dla zwycięzców, myślę, ze studenci byli zadowoleni. I na tej PLENERIADZIE wprowadziłem nowy element: o swojej pracy opowiadali nie tylko profesorowie, ale także asystenci. To chwyciło. Ludzie nie chcieli tracić czasu na przysłowiowego papierosa. Uznałem, że to jest tak duża wartość, że warto te swoiste sympozja przenieść też na inne plenery które już miałem w planie czyli np. na Zakynthos , gdzie okazało się, że po wykładzie np. malarza specjalizującego się w abstrakcji jak prof. Marian Waldemar Kuczma, zainteresowali się tym inni malarze, którzy dotąd abstrakcji kompletnie nie czuli… Następnie zorganizowałem w sierpniu 2013 roku plener krajowy w Kazimierzu Dolnym. To z kolei był plener wyłącznie dla młodych twórców, czyli absolwentów uczelni, z którymi chce pan kontynuować współpracę w Galerii STALOWA. Gdzie pan szuka tych „młodych twórców”? -Jeżdżę na wystawy końcowo roczne do kilku polskich uczelni artystycznych. Obserwuję, konsultuję moje wybory z Krzysztofem Stanisławskim, który jest kuratorem galerii STALOWA, człowiekiem o ogromnej wiedzy i trzydziestoletnim doświadczeniu jako krytyk sztuki i filmoznawca. Rzadko się spieramy. Tak udało nam się wypatrzeć np. świetną malarkę Berenikę Kowalską, która teraz współpracuje z Galerią. Na wystawie, która rozpocznie się 7 lutego w Galerii STALOWA pokazane zostaną prace z obu organizowanych przez pana PLENERIAD oraz z pleneru dla młodych twórców w Kazimierzu Dolnym. -To będą prace 19 młodych twórców, kilku z czołówki prestiżowego rankingu Kompas Młodej Sztuki. Większość z tych prac to akryl lub olej na płótnie, ale nie tylko. Będą też rysunki i prace wykonane w technice własnej. Zdecydowałem, że młodzi twórcy pokażą po dwie prace, a studenci po jednej. Czy z którąś z tych poplenerowych prac wiążę się jakaś szczególna historia? -Jest taka praca Rocha Urbaniaka z pleneru na Zakynthos. Zwiedzaliśmy wyspę. W jednej z miejscowości jest taka najstarsza na wyspie oliwka. Ma nie mniej niż 2000 lat. Ogromne, rozłożyste, popękane drzewo, niezwykle ciekawe plastycznie. Cudo. Oglądamy je. Pod drzewem stoi mały stoliczek i koślawe krzesełko. Z pobliskich zabudowań wybiega nagle mały chłopaczek. W tym krajobrazie wygląda jak taki mały faun ze sterczącymi uszkami. Rozejrzał się i pobiegł z powrotem do domu. Za chwilę przyszedł tęgi pan, z zespołem downa, usiadł na zydelku i zaczął grać na fujarce. Dość nieudolnie. Roch go namalował. Ta praca wisi teraz u mnie w domu. Mam też szkic tego grajka – satyra, w księdze pamiątkowej. Ale każda z plenerowych prac, także tych, które pokażemy na wystawie, ma swoją odrębną historię. Po wystawie odbędzie się III STALOWA Aukcja Młodej Sztuki, na której będzie można nabyć prace studentów. A pan już planuje kolejny plener dla młodych twórców. Co jeszcze jest w tych plenerowych planach? -Jest pomysł, żeby PLENERIADY przekształcić w plenery międzynarodowe. Trwają rozmowy z uczelnią w Niemczech i w Sankt Petersburgu. Mam nadzieję, że październikowa PLENERIADA będzie już międzynarodowa. Natomiast na plenery dla młodych twórców będziemy przyciągać malarzy z Ukrainy, Białorusi i Litwy. Myśli pan o nowym miejscu na plenery? W Kazimierzu chyba się wszyscy nie pomieszczą? -Prawdopodobnie przeniesiemy się do Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, są tam świetne warunki, profesjonalne pracownie artystyczne. Ciekawi mnie, czy kusi pana czasem, żeby na tych plenerach też złapać za pędzel czy ołówek…? -Jestem antytalentem artystycznym. Lubię zapach farby, oleju, samą atmosferę pracowni. Ale żeby być artystą to trzeba mieć talent i przekonanie o własnej niepowtarzalności. A ja jestem typem organizatora. Plener musi mieć formę. Jestem od tego, żeby to wszystko dobrze funkcjonowało. Rozmawiała Anna Szawiel, dziennikarka, współpracowała m. in. Gazetą Wyborczą, TVP Info, Polsat News