Krzyżowa Droga Jego Matki
Transkrypt
Krzyżowa Droga Jego Matki
Krzyżowa Droga Jego Matki Wstęp Już znam na pamięć Twoje, Jezu, rany - tyle razy chodziłem przecież za Tobą patrząc, jak dźwigasz krzyż. Poczułem jednak z przerażeniem, że zaczynam oswajać się z widokiem Ciebie męczonego i że powoli staję się jeszcze jednym gapiem na Twojej Drodze Krzyżowej. To źle, że nie wczuwam się już w Twoje bóle, że nie wnikam w ich treść, która przecież i mnie dotyczy. To źle, że tracę ten kontakt z Tobą-Przyjacielem, który powinien mnie - ochrzczonego - stale charakteryzować. Boję się, czy jestem jeszcze po Twojej stronie, gdy Cię na śmierć skazują i gdy znowu każesz mi być świadkiem tego krzyża, który Cię spotyka. Pozwól, że skorzystam z jeszcze jednego sposobu zbliżenia się do Ciebie - rozważę dziś Krzyżową Drogę Twojej Matki. Dla Niej nigdy nie stałeś się obcy. Czuję, że Maryja nauczy mnie cierpieć z Tobą, wytłumaczy wszystkie Twoje bóle, przekona, że nie wystarczy tylko patrzeć na Ciebie i współczuć Twojemu męczeństwu, ale że trzeba włączyć się w ten smutny, bo krzyżowy rozdział Twojej Ewangelii. I. Jezus na śmierć skazany Bóg mówi, człowiek mówi - a teraz słyszymy, Maryjo, jakby ciszę. To Bóg został pozbawiony głosu. Twojego Syna tak zwyczajnie zbyto! Co z tego, że ma rację? Co z tego, że o wspaniałych sprawach chciał z Piłatem mówić? Co z tego, że ma każdemu tyle do powiedzenia, skoro nikt Go nie słucha, skoro został zakrzyczany zbiorowym wyrokiem: „Ukrzyżuj!”, skoro ze słowami: „Cóż to jest prawda?” odwrócono się od Niego na pięcie? A Ty pamiętasz lepsze czasy - wtedy udzielano Mu głosu, proszono Go o zdanie, pytano o wyjaśnienie spraw wielkich i małych. Wtedy, gdy nawet ktoś Mu nie wierzył, to chciał posłuchać, co też On powie; popatrzeć, jak się zachowa, co zrobi. Wtedy uczono się Jego. A dziś? Chyba tylko Ty jedna nie zmieniłaś się; chyba tylko Ty jedna zachowujesz wszystkie te sprawy i rozważasz je w swoim sercu. Samotna, zbolała... Aż dziw, że w takiej chwili nie wstydzisz się być Jego Matką. Bo to tak trudno, gdy wydaje się, że Jezus nie ma racji, gdy wydaje się, że nie ma nic do powiedzenia. Dlatego za mnie i za wszystkich, dla których skazany Jezus traci autorytet, pomódlmy się, Maryjo: Któryś za nas... II. Jezus bierze krzyż Może jeszcze myślałaś, że nie weźmie tego krzyża? Może liczyłaś, że sprawy przybiorą inny obrót? Może jeszcze wierzyłaś, że niekoniecznie na krzyżu musi nas odkupić? Patrz. Jednak bierze. Wiecznie zapatrzona w Niego - ruszasz i Ty, by w cieniu krzyża przejść swoją własną krzyżową drogę. Pewnie wierzysz, że i ona komuś się przyda. Pewnie uważasz, że tej chwili nie wolno przegapić, ale trzeba być blisko Boga, choć się Go nie rozumie. A to tak, jakby wszystko na nic: i to obiecujące Zwiastowanie, i to bezdomne Narodzenie, i ta pełna trwogi Ucieczka do Egiptu... wszystko - dzień każdy pełen wiary, nadziei i miłości, każda radość i każdy niepokój, każde słowo Matki, każdy gest Wychowawczyni jakby na marne. Maryjo! Za mnie i za tych, którzy czasem przeżywają grozę w sercu, pomódlmy się: Któryś za nas... III. Pierwszy upadek Może wolałabyś, żeby był bardziej ostrożny? Może wolałabyś, żeby się nie potknął? Może wyczekujesz, by ktoś podbiegł, pomógł znowu stanąć i ruszyć w tę bolesną drogę. A przecież powinno być inaczej. On, mocny Bóg, na którego tylu liczyło, który dla tylu był oparciem, powinien i Ciebie podeprzeć, powinien zagwarantować Ci spokojną matczyną starość, powinien ustrzec Cię przed nadmiernie krzyżowym życiem. A tymczasem sam sobie nie może poradzić. Jak tu liczyć na tę wielką - a przecież tak bezsilną jego miłość? Jak tu oprzeć się na tym Bożym ramieniu, które aż do ziemi ugięło się w tej drodze krzyżowej? Jak tu powierzyć się takiej Wszechmocy, która teraz daje się zdeptać w prochu ulicy, a za chwilę zostanie bezpowrotnie przytwierdzona do śmierć przynoszącego drzewa? Za mnie i za tych, którzy boją się polegać na Jezusie, módlmy się: Któryś za nas... IV. Spotkanie Nie czas teraz, żeby Ci cokolwiek tłumaczył. Nie czas teraz, żebyś się od Niego dowiedziała, po co to wszystko. Nie czas też, żeby Mu robić wyrzuty, po co porwał się na ten krzyż, ani nie pora, by jakiś pełnym łez czy krzepiącym słowem odezwać się do Niego. Ten moment tym bardziej boli, że chyba tylko milczeniem można wszystko wyrazić, a milczeć tak trudno. I może nie Jemu, a Tobie właśnie potrzebne jest to spotkanie? Może nie On, a Ty nabierasz sił na kontynuowanie tej drogi krzyżowej? Bo te niezręczne sytuacje, kiedy jest się oko w oko z cudzym bólem, z cudzą - wydawać by się mogło - klęską, potrafią usensownić własne cierpienie, są zdolne z najbardziej przegranego zrobić zwycięzcę. Zwycięzcę, który wie, po co to wszystko. Za mnie i za tych, którzy czują się nieswojo, niepewnie i trwożnie wobec cudzych bólów, prośmy Maryjo: Któryś za nas... V. Cyrenejczyk To jest tak: czasem aż głupio się przyznać, że już się ledwie wlecze te nogi; że już chciałoby się, żeby to być koniec; żeby gdzieś zostawić, rzucić ten krzyż - balast nieznośny. Ale jak i komu? On ma Szymona z Cyreny, którego przymuszono, by niósł krzyż. A ja? Mogę tylko modlić się: Jezu, bądź moim Cyrenejczykiem, który nie wstydzi się udzielić mi pomocy, który pomoże nawet wtedy, gdy nie wyglądam na umęczonego, a tylko pytam: skąd ten krzyż i po co? Bądź moim Cyrenejczykiem - może wtedy lepiej zrozumiem, jakie jest moje miejsce w Twojej drodze krzyżowej. Może zauważę, że gdzieś ktoś czeka na pomoc, której tylko ja udzielić mogę, ale nie śmie przyznać, że ledwo nogami powłóczy. Maryjo. Cyrenejczyka trzeba było przymusić, żeby niósł krzyż. I być może wcale to nie znaczy, żeby mu nie zależało na swoim i naszym zbawieniu. Być może wcale to nie znaczy, że go nie obchodziło, co się dzieje z idącym na Golgotę Jezusem. A przecież tak „z musu” zaczął u Jego boku zbawiać świat. A przecież tak przez przypadek odczuł ciężar krzyżowego balastu. Matko Boża, za mnie i za tych wszystkich, których może i przymuszać trzeba, żeby się stali Cyrenejczykami, módlmy się: Któryś z nas... VI. Weronika Nie Twoja, Maryjo, ręka otarła zmęczoną i pełną bólu twarz Jezusa. Zrobiła to Weronika... Może Go wzruszyło, może zabolało, że tylko taka odrobina ludzkiego serca jest w tej chwili w pobliżu? Może to nie Jemu, ale Weronice potrzebny był ten gest, żeby zdobyć tę dziwną pamiątkę po kochającym aż do bólu Bogu? Tobie po Jezusie nie zostały żadne chusty Weroniki. Ty możesz tylko w wyobraźni odtwarzać sobie wizerunek zbawiającego Syna. Ty na pamiątkę zachowałaś tylko własne zbolałe serce Matki. Maryjo. Prośmy, by wtedy, gdy mnie i komukolwiek zaczyna brakować Jezusa, nie brakowało nigdy żywego - jak Twoje - wspomnienia, choćby nawet bolesnego, które przecież o czymś świadczy... Któryś za nas… VII. Drugi upadek Nikt Go nie uczył, jak radzić sobie z tym krzyżem. Wszyscy myśleli, że jakoś to będzie, że nie narobi tylu kłopotów. Nie przewidziano, że upadnie pod jego ciężarem. Nawet wygląda na to, że On sam przeliczył się z siłami. Wydawało się, że da radę, gdy tymczasem rzeczywistość okazała się zbyt groźna. Ale chcąc, by droga krzyżowa nie skończyła się upadkiem, chcąc, by prowadziła na sam szczyt Golgoty, na sam szczyt bólu, musi się podnieść, powinien się ruszyć. A Ty patrzysz i rozumiesz, że może istnieć ciężar ponad siły. Doświadczasz tego, że nie należy ufać własnej mocy. Przekonujesz się, że dźwiganie krzyża jest sztuką, której niełatwo się nauczyć, choć umieć trzeba, bo takie jest życie. Maryjo. Za mnie i za wszystkich, których krzyżowe drogi zaskoczyły swoim ciężarem, prośmy: Któryś za nas... VIII. Płaczące kobiety Ty też płaczesz, Matko Bolesna. Tobie także kobiece i matczyne serce wyciska łzy z oczu. Ale czy może być inaczej? Przecież to On, Twój Syn, ledwo idzie, a jeszcze przed Nim tyle drogi... ta zaś prowadzi na śmierć. A jednak Tobie Jezus nie zabrania płakać. Bo w Twoich łzach - wiadomo, o co chodzi. Twoich oczu nie wyróżnia tkliwość, Twoich łez nie powoduje współczucie, niewiele warta litość ani nawet najszczerszy, a przecież jakby obcy żal. Ty płaczesz, bo ginie Najdroższy. Płaczesz, bo cierpi Ten, któremu zawsze najlepiej życzyłaś, dla którego żyłaś, pracowałaś, który tak naprawdę jest cząstką Twojego trudu, Twojej radości, ba - Ciebie samej. A więc to, co Jezus radzi gromadce płaczących kobiet, Ty właśnie realizujesz. Płacząc nad Nim, płaczesz nad sobą. I może boisz się, że skoro kruchy jest On - Zielone Drzewo - jak krucha w ostatecznym rozrachunku możesz okazać się Ty, która nie masz przecież tyle mocy, by nie złamała Cię żadna krzyżowa droga. Maryjo. Prośmy, żeby ani moja, ani czyjakolwiek znajomość Jezusa nie była tylko powierzchowna: Któryś za nas... IX. Trzeci upadek Dlaczego im tak zależy, żeby podniósł się z tego upadku? Dlaczego tak drżą, że może nie donieść krzyża na wyznaczone miejsce? Dlaczego nie wystarczy, by umarł, ale musi walać się w pyle jerozolimskich uliczek? Czemu tej drodze krzyżowej nie oszczędzono szamotania się pod nieznośnie przytłaczającym ciężarem w krzyż wyrosłego drzewa? Jesteś obok i nic nie poradzisz. Nie wiadomo, kto jest bardziej bolesny: On, który nie może podnieć się, żeby iść dalej, czy Ty, dla której nieznośne jest i to przywalenie krzyżem, i ta walka, by jednak wstać, a za parę kroków... nic, tylko umrzeć. Wolałabyś, by była tu jeszcze jakaś trzecia ewentualność; ewentualność, że wszystko to jest tylko snem potwornym, w którym można jeszcze mieć iskierkę nadziei, że się z niego w końcu człowiek obudzi. Maryjo. Za mnie i za wszystkich, którym tak beznadziejnie poplącze się czasem życie, módlmy się: Któryś za nas... X. Odarcie z szat To tak, jakby już nikomu nie był potrzebny. Nawet Jego szaty rozdzielą między siebie, a suknię rzucą los, jakby to wszystko było niczyje. A przecież ostatecznie jest Twoją własnością. Włożyłaś w to kiedyś całe serce, wykorzystałaś cały swój talent - wiadomo: własnemu Dziecku robi się wszystko najlepiej. A teraz zabierają Ci tę może najcenniejszą po Nim pamiątkę. Ale to tak już widocznie musi być, że nic tu, na ziemi, nie mamy trwałego, że niczego nie mamy prawa zachować wyłącznie dla siebie, choćbyśmy byli w to najbardziej serdecznie zapatrzeni, choćbyśmy całe dnie i noce prześlęczeli, żeby to mieć. Ale może być i tak, że to mnie właśnie los przydzieli jakąś na pozór drobnostkę, jakby niepotrzebne wspomnienie, jakby jakąś niczyją - a przecież Jezusową własność, skrawek Ewangelii. Obym rychło poznał się na tym skarbie bezcennym. Przecież wystarczy tylko otrzeć się o Jezusa, o kraj Jego szaty, a wszystko w życiu się uładzi. Maryjo. Za mnie i za wszystkich, którzy nie przypuszczają nawet, jak bardzo Jezus jest im potrzebny, prośmy: Któryś za nas... XI. Przybicie do krzyża Przyzwyczaiłem się do tego, że staję w Jego obronie. Bo widzę, że niesprawiedliwie jest osądzony. Tak jakby bez racji musi umrzeć. Tak jakby bez powodu wbijano Mu te gwoździe i - nie wiadomo czemu nieodwracalnie przytwierdzano Go do krzyża. Może i moja sytuacja jest podobna? Bo widzisz, Maryjo, mnie także na śmierć skazano. Mnie także Ktoś przygwoździł do człowieczego losu - muszę żyć i... umrzeć. Takie to ludzkie. Nie wiem, po co to wszystko: trud rodzenia, trud życia, trud umierania. Jemu dano tę szansę, że śmierć wybrał, podczas gdy ja na własny koniec - czy chcę, czy nie chcę - muszę się zgodzić. Matko. Za mnie i za każdego z ludzi módlmy się, by Twój Syn ujął się za nami, że jesteśmy na śmierć jakby skazani i raz na zawsze przybici do krzyża: Któryś za nas... XII. Śmierć na krzyżu Mówiłaś kiedyś: Otom Służebnica Pańska. Zapewniałaś: Niech mi się stanie według słowa Twego. To było tak dawno. To było powiedziane z taką świętą naiwnością, jakbyś jeszcze wcale życia nie znała. Bo i skąd mogłaś przewidzieć, na co się wtedy godzisz? Nikt Cię nie ostrzegł, że decydujesz się na taką drogę krzyżową, że sobie samej zamykasz usta na taką chwilę, w której aż krzyczeć się chce. Teraz pewnie wspominasz każde tamto słowo. Teraz pewnie odnawiasz tamten, na wieku uczyniony wybór. A przecież o takim życiu nigdy nie marzyłaś. Takiej chwili pod krzyżem kiedy przy wpatrywaniu się w umierającego Syna jakże maleć mogą wiara, nadzieja i miłość - nie wypraszałaś nigdy u Boga. Matko Boska. Za mnie i za wszystkich, którym Bądź wola Twoja w sercu jakoś nie może się narodzić i którzy mamy w marzeniach taki kącik, do którego Boga nie chcemy wpuścić, módlmy się: Któryś za nas... XIII. Zdjęcie z krzyża Co czujesz, kiedy tak patrzysz na martwego Syna? Co przeżywasz, kiedy wszystko Ci za tym przemawia, że On umarł, albo że jest tak bezsilny, iż nie potrafił ustrzec sensu Twojej wiary? Co powiesz innym i Sobie, żeby wytłumaczyć to nieznośne Wydarzenie, które streścić można w Zwłokach nadających się jedynie do pogrzebania w ziemi? Co Ty właściwie wiesz o Bogu, który wcisnął Ci w ręce te Zwłoki? Co Ty właściwie wiesz o Swoim Synu, który nie wiadomo po co zadarł z ludźmi, a oni przy najbliższej okazji pozbyli się Go jak nieznośnej przeszkody stojącej na drodze do załatwiania własnych interesów. Chyba wolałabyś, żeby - skoro już musiał wziąć ten krzyż i zamknąć na nim Swoje życie - zrobił to nie teraz, a kiedyś, gdy Cię już tutaj nie będzie, gdy Bóg u Siebie wyjaśni Ci, po co to wszystko. Maryjo. Za mnie i za nas, którzy nie wiemy, co zrobić z tym, co nam Bóg wciska w ręce, którzy nie umiemy się zachować obarczeni uśmierconymi nadziejami, prośmy gorąco: Któryś za nas... XIV. Złożenie do grobu Czasem chciałoby się, żeby wszystko się skończyło. Czasem marzy się o tym, żeby nawet jakieś wspomnienie wyrzucić, zagrzebać, by się więcej nie odezwało, by nie wróciło. A bywa też, że człowiek jest bezsilny, gdy chce coś zatrzymać, gdy marzy, by znów ożyło to, co zmarniało, co wymknęło się z rąk. Matko Boża. Nikt nie zna tej wiary, którą teraz żyjesz. Nikt nie wie, czy spodziewasz się jeszcze, że Jezus naprawdę Zmartwychwstanie. Nikt nie ma pojęcia, ile naprawdę kosztuje Cię ten ostatni etap drogi krzyżowej, który w rzeczywistości trwał będzie nadal, choć tu i ówdzie powie ktoś: Alleluja, choć będziesz próbowała przekonywać Siebie: On żyje. Bo jednak ten krzyż zabrał Ci Jezusa. Ten grób zabrał Ci Syna. A Zmartwychwstanie już nigdy tak zupełnie nie zwróci Ci Go. Będzie jakby inny niż dotąd - jakby nie Ten, do którego się przyzwyczaiłaś, którego nad wszystko ukochałaś. Prośmy, by - kiedy mnie i komukolwiek zdawać się będzie, że Jezusa znamy - znikał jakby w ciemnym grobie, a potem zmartwychwstawał wciąż nowy, może nie ten nasz własny, do którego już przyzwyczailiśmy się, ale za to prawdziwy: Któryś za nas... XV. Zmartwychwstanie To Zmartwychwstanie na pewno Cię cieszy. W jego kontekście wszystkie bóle i każdy szczegół drogi krzyżowej przestają być głupi i niepotrzebne, choć nadal są nieznośne i straszne. Owszem, droga krzyżowa nie traci przez to swojej powagi i grozy, ale pusty grób zupełnie inaczej zastanawia, niż te zbolałe kroki, których kres widziało się tylko na szczycie Golgoty. Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, daremna byłaby nasza wiara i niepotrzebne byłoby nasze wczuwanie się w Jego bóle, puste byłyby wszystkie myśli, którym ulegaliśmy towarzysząc Mu w drodze krzyżowej, głupie byłoby każde nasze cierpienie, zbędny byłby każdy wysiłek, każda łza. Matko, która Jezusowym Zmartwychwstaniem masz szansę wytłumaczyć Sobie to wszystko, proś dla mnie i dla innych o głębszą zadumę nad pustym grobem. Któryś za nas... Zakończenie Jezu skazany, męczony, umarły i zmartwychwstały! Rozważając Krzyżową drogę Twojej Matki poznawałem Twoje bóle, próbowałem być blisko Ciebie. Może nie dowiedziałem się tu spraw najważniejszych? Może nie tego chciałeś mnie nauczyć? Nie myślałem tu o potędze i bezsensie grzechu, nie zachwycałem się ogromem Twojej Miłości a tylko szedłem i patrzyłem, jak szamoczesz się z tym krzyżem, jak radzisz sobie z tym cierpieniem. Może nie to miało mnie do Ciebie przekonać? Może nie to miało nas do siebie zbliżyć? Może nie dość rozważyłem, że to dla mnie cierpisz? Może za mało miejsca znalazłem dla siebie w tajemnicy Twojej Śmierci i Zmartwychwstania? Proszę, wyrównaj te braki, poucz o tym, czego jeszcze nie wiem, co umknęło mojej uwadze. Wprowadź w to, co dla mnie obce, niejasne. Daj nowe serce, które potrafi bardziej do Ciebie się zbliżyć, i nowy umysł, który jeszcze bardziej zgłębi Twoje tajemnice. Niech choć trochę śladów zostanie we mnie po rozważeniu Krzyżowej drogi Twojej Matki.